sobota, 30 września 2017

The Faults In Byun Baekhyun [39/55]

Brak komentarzy // Dodaj komentarz (+)
tytuł rozdziału: Z powrotem |oryginał: Back
rating: PG-13
A/N: Cześć, jak Wam życie mija? Mam nadzieję, że dobrze. Ja dziś zawiozłam sobie rzeczy do nowego domu, jutro się przeprowadzam. Trochę się tego wszystkiego boję, ale wierzę, że będzie dobrze. Z ważnych wiadomości: Skończyłam tłumaczyć TFIPC i pory dodawania TFIBB się nie zmienią! No i jeszcze raz dziękuję za wszystkie wyświetlenia i jakiekolwiek komentarze! ♥
Kiedy Baekhyun wrócił, Chanyeol i jego mama rozmawiali w salonie. Chanyeol położył nogi na ławie niczym szef, a jego mama śmiała się obok niego, robiąc na drutach. Gdy Baekhyun wszedł do środka, uśmiech Chanyeola zastygł na jego twarzy, kiedy zdał sobie sprawę ze swojej pozycji. Natychmiast zdjął nogi z ławy, rozglądając się niezręcznie z zarumienionymi policzkami.
– Wróciłeś – powiedział Chanyeol, a Baekhyun niemal się uśmiechnął, kiedy zauważył czerwone uszy Chanyeola.
– To nie tak, że już nie widziałem twojej idiotycznej osoby – odpowiedział Baekhyun, a potem zakrył usta, gdy uświadomił sobie, że Mama Im tu jest. Czuł się tak komfortowo w tym domu, że nawet pokazał prawdziwego siebie!
– Tak, jest idiotą – odrzekła Mama Im, uśmiechając się szeroko, a oczy Baekhyuna zrobiły się duże jak spodki, kiedy Chanyeol odwrócił się i wydął wargi. Wtedy Baekhyun lekko się uśmiechnął.
– Pójdę… się teraz wykąpać – rzekł Baekhyun. Mama Im pokiwała głową. Baekhyun ukłonił się nieznacznie.
– Przestań być taki życzliwy! Jesteśmy teraz rodziną, prawda? – odezwała się Mama Im. Uśmiech Baekhyuna poszerzył się nieco, a on wyszedł. Chanyeol jeszcze bardziej się zarumienił.
– Co? Nie jesteśmy rodziną… – Chanyeol zarumienił się na tę myśl. Baekhyun… będący częścią jego… TO JEST ZBYT TRUDNE, BY O TYM MYŚLEĆ! TO NARUSZANIE PRYWATNOŚCI BAEKHYUNA!
MAMO! NIE NISZCZ JEGO PRYWATNOŚCI!!!
– Kochasz go – oznajmiła zwyczajnie Mama Im, jakby właśnie podała ulubiony kolor Chanyeola. Chanyeol odwrócił się, by spojrzeć na swoją mamę, która uśmiechała się do niego łagodnie.
– C-C-Co?
– Kochasz Baekhyuna – powiedziała Mama Im. Chanyeol czuł, że się czerwieni i próbował to zatrzymać, ponieważ nie chciał, by było to oczywiste.
– C-Co? – Chanyeol zaśmiał się nerwowo. – P-Przestań żartować, mamo…
– Widzę to w całym tobie, Chanyeol – odparła Mama Im. – Sposób, w jaki się o niego troszczysz, jak go pilnujesz, jak się przy nim zachowujesz… To jest wypisane w twoich czynach, Chanyeol.
Chanyeolowi zabrakło słów, gdy patrzył mamie w oczy. Błyszczały i przypominały mu o czasie, kiedy oczy Baekhyuna nie błyszczały.
– Jest naprawdę kochany. Widzę to – ciągnęła Mama Im. – Cieszę się, że kochasz właściwą osobę. Bardzo dobrze umie się o siebie zatroszczyć, prawdopodobnie lepiej niż ty kiedykolwiek będziesz umiał, mówiąc szczerze, ale potrzebuje kogoś, kto będzie go pilnował. Chociaż jest silny, ma jednak smutne serce. Przez jego doświadczenia możesz się wiele od niego nauczyć, a on może sporo nauczyć się od ciebie. Kochasz właściwą osobę. Jestem z ciebie taka dumna, Chanyeol. Dojrzewasz do bycia wspaniałym mężczyzną. – Wtedy Chanyeol zdał sobie sprawę, dlaczego jej oczy tak błyszczały – płakała.
– Mamo… – W zagubieniu Chanyeol wyciągnął dłoń i niezręcznie poklepał ją po ramieniu.
– Kochanie daje ci dużo rzeczy, ale także wiele zabiera. Kochanie kogoś głównie daje ci lepszy pogląd na siebie. Więc kochaj go właściwie, Chanyeol, ale pamiętaj, żeby też kochać siebie. – Serce Chanyeola skręciło się, kiedy przypomniał sobie o wszystkich kłopotach, które sprawił jej, kiedy nie doceniał siebie. Jego oczy także zrobiły się wilgotne, skinął głową.
– Tak zrobię, mamo. – Wyciągnęła dłonie, a on przyciągnął ją w swoje ramiona. Kiedy ją przytulił, szybko otarł swoje oczy, żeby nie być tak zawstydzonym.
Baekhyun skończył brać prysznic i przygotował się, by dołączyć do nich, cokolwiek robili, ale kiedy wyszedł z sypialni Chanyeola i poszedł w stronę salonu, zobaczył ich w uścisku, dzielących intymną chwilę, która prawdopodobnie już się nie powtórzy, przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Z mieszanymi uczuciami Baekhyun stał w miejscu przez kilka sekund, obserwując ich, jakby chciał wyryć tę scenę w swojej głowie.
Moment później odwrócił się i wrócił do pokoju Chanyeola.




Po obiedzie wyruszyli. Mama Im spakowała dla nich mnóstwo jedzenia, choć była to tylko kilkugodzinna podróż, a kiedy wychodzili, wychodzili z uśmiechami.
Kiedy przyjechał autobus, była prawie północ i kiedy wsiedli, zajmując miejsca blisko tyłu jak ostatnim razem, Chanyeol natychmiast zasnął, jego głowa opadła na szybę. Baekhyun milcząco podziękował Mamie Im za to, że dała im cienkie koce, wtedy wyjął oba, jego i Chanyeola, i przykrył kolana ich obu.
Baekhyun odwrócił się i patrzył na Chanyeola, który spał mocno i spokojnie. Wspominał głośny śmiech Taty Im, kiedy ten próbował wkręcić Baekhyuna w piłkę nożną, Yoorę, kiedy dała mu jakieś ubrania Chanyeola i powiedziała mu, by uczynił to miejsce swoim drugim domem oraz Mamę Im, która przez cały czas pokazywała mu bezkresną dobroć i uwagę, coś, czego nigdy nie otrzymał od swojej prawdziwej matki.
Nos Chanyeola zmarszczył się, tak samo jak twarz, kiedy nieświadomie próbował powstrzymać kichnięcie. Baekhyun uśmiechnął się. Wyciągnął dłoń i uszczypnął nos śpiącego chłopaka.
Chanyeol… teraz wiem, skąd pochodzi twoje ciepło.




Chanyeol został obudzony w połowie drogi, ale był tak zmęczony, że otworzył oczy tylko do połowy, spojrzał na twarz Baekhyuna, a potem znów je zamknął, instynktownie wyciągając rękę, by uderzyć Baekhyuna. Wydał z siebie stłumiony jęk, by pokazać, że nie chce wstawać.
– Przerwa. Idź do toalety, zażyj trochę świeżego powietrza, zjedz coś… – mruknął Baekhyun, lecz Chanyeol był zbyt zmęczony, by zrobić cokolwiek.
– Spać… – wymamrotał, poruszając głowę w jedną i w drugą stronę, unikając zimnych palców Baekhyuna. Dłoń Baekhyuna zostawiła go na chwilę i w tamtej chwili poczuł spokój, ale był to krótki spokój, ponieważ kiedy te chłodne palce zanurkowały i ścisnęły jego nos, nie miał wyboru, jak tylko gwałtownie się obudzić z szoku przez to wszystko. Kiedy zyskał ostrość, zobaczył, że Baekhyun szaleńczo się uśmiecha, chwytając rękę Chanyeola i ciągnąc go w górę.
– No dalej. Wiem, że w końcu i tak będziesz chciał iść do toalety – powiedział Baekhyun, prowadząc Chanyeola przez autobus do małego miejsca odpoczynku. – Zjedzmy też coś.
Baekhyun czekał na Chanyeola, kiedy ten poszedł do toalety. Kiedy sikał, Chanyeol zdał sobie sprawę, że Baekhyun miał co do niego rację, gdyż teraz, kiedy pozbył się zmęczenia z organizmu, uświadomił sobie, jak bardzo potrzebował pójść do ubikacji.
Kiedy skończył, znaleźli miejsce, by zjeść nocną przekąskę. Serce Chanyeola było przytłoczone wdzięcznością, kiedy otworzył zapakowane pudełka, jakie przygotowała dla nich jego mama. Porównując z innymi, którzy mieli albo przepłacone przekąski, albo nie mieli nic, Baekhyun i Chanyeol byli wielkimi szczęściarzami.
Chanyeol zrobił kilka kęsów jedzenia, przeżuwał, patrząc, jak Baekhyun je w niemal delikatny sposób – a może po prostu taki był Baekhyun w jego oczach. Uśmiechnął się głupawo, kiedy zobaczył, że Baekhyun wybiera ogórki i odkłada je na bok. Chanyeol wziął kilka kawałków wołowiny i włożył je Baekhyunowi do ust. Może jego wyczerpany umysł dawał mu wystarczająco dużo odwagi, by to zrobić, a może była to myśl, że Baekhyun jadł jedzenie jego mamy i wyglądał przy tym bardzo uroczo.
Nie zdając sobie z tego sprawy, wyciągnął dłoń i uszczypnął palcami policzek Baekhyuna.
Cisza.
Baekhyun podniósł na niego wzrok, wyraz jego twarzy był rozdarty między zdezorientowaniem, rozdrażnieniem i zaskoczeniem. Chanyeol poczuł, że się czerwieni, dzięki Bogu, że było ciemno.
Baekhyun wpatrywał się w niego, kiedy jadł. Jego urocze policzki wypełniały się jedzeniem jego mamy, a kiedy Chanyeol już miał ponownie uszczypnąć go w policzek, Baekhyun odruchowo wyciągnął dłoń i odepchnął rękę Chanyeola. Gdy Chanyeol się cofnął, Baekhyun złapał palec Chanyeola swoimi pałeczkami, użył ich, by ścisnąć biedny palec, aż Chanyeol zawył z bólu i zabrał rękę. Chociaż pałeczki upadły na podłogę, Baekhyun zachichotał.
Chanyeol trzymał swój palec, a kiedy spojrzał na Baekhyuna, zobaczył, że ten bierze jego pałeczki i zaczyna nimi jeść.
– Hej! – Chanyeol sięgnął, by je odebrać, ale Baekhyun się odsunął, na jego ustach był wtedy uśmiech. Patrząc na tak bezczelnego Baekhyuna, który wyglądał naturalnie uroczo, Chanyeol zdecydował się przestać, a kiedy zobaczył, że Baekhyun zdał sobie sprawę, że nie próbuje już odzyskać swoich pałeczek, niższy uspokoił się, ten sam uśmiech wciąż tkwił na jego twarzy.
– Jesteś trochę zmęczony, co? – Baekhyun zaśmiał się cicho, odkładając pałeczki. Włożył je do reklamówki, po czym zaczął wkładać tam pudełka śniadaniowe. Nie, tylko ty jesteś taki uroczy. Chciał powiedzieć Chanyeol, ale siedział cicho.
Weszli z powrotem do autobusu i jak tylko Chanyeol powrócił na swoje miejsce, znów zapadł w sen. Jednak tym razem, kiedy jego ciężka głowa lekko opadła na głowę Baekhyuna, niższy z jakiegoś powodu mu na to pozwolił.




Chanyeol obudził się, kiedy słońce poraziło go w oczy. Zdał sobie sprawę, że autobus zatrzymał się dawno temu, a gdy wstał, zrozumiał, że jest jedyną osobą w środku.
Panikując, zawołał Baekhyuna, lecz odpowiedziała mu cisza.
Pospiesznie wyszedł z autobusu, a kiedy się rozejrzał, ujrzał innych pasażerów siedzących na ziemi, jedli śniadanie i stali w kolejce, by kupić jedzenie. Gdy się rozejrzał, odnalazł Baekhyuna samego w kącie, stał odwrócony do niego plecami.
Podszedł bliżej.
– Będę za godzinę. – Usłyszał słowa Baekhyuna. – Tak… Tak. – Później zobaczył, że Baekhyun odsuwa telefon od ucha, jego ręka zawahała się w powietrzu, zanim nacisnął czerwoną słuchawkę.
– Wkrótce będziemy na miejscu? – zapytał Chanyeol. Baekhyun odwrócił się i skinął głową, a Chanyeol zauważył sposób, w jaki jego ramiona stężały. Patrzył, jak Baekhyun ciężko wzdycha, jego ramiona rozluźniły się.
– Czuję… Ja… – zaczął Baekhyun, ale urwał. Chanyeol obserwował go cierpliwie, wiedząc, że Baekhyunowi ciężko jest to wyrazić, lecz wiedział też, że bardzo się stara. Patrzył, jak Baekhyun przeniósł ciężar ciała na drugą nogę. –…mam wrażenie, że wystawiam się na linię walki.
Chanyeol patrzył, jak Baekhyun chowa telefon do kieszeni, jego palce nieznacznie drżały. Baekhyun podszedł do niego.
– Zjedzmy śniadanie – powiedział Baekhyun, przechodząc obok Chanyeola. Chanyeol nie mógł się oprzeć. – Mamy tylko jakieś pięć minut- – Chanyeol wyciągnął dłoń i chwycił palcami nadgarstek Baekhyuna. Baekhyun się odwrócił.
– Radzisz sobie świetnie – szepnął łagodnie Chanyeol, jego serce nabrzmiało, kiedy patrzył, jak te ciemnobrązowe oczy rozjaśniają się jakimś błyskiem, którego Chanyeol nigdy wcześniej nie widział, zanim zrozumiał, że jest zakochany. Błysk ten wydawał stawać się jaśniejszy z każdym dniem, a on miał szansę zobaczyć nowe strony Baekhyuna każdego dnia. Zobaczył, że oczy Baekhyuna na chwilę rozszerzyły się z zaskoczenia, widział, jak te żywe oczy błyszczą, zanim Baekhyun pokiwał głową i odwrócił się.
Chanyeol czuł, że jego serce szybko bije, ponieważ choć usta Baekhyuna wykrzywiały się w lekkim grymasie, jego oczy się uśmiechały.




W godzinę dojechali na przystanek. Oczy Chanyeola otworzyły się szeroko, kiedy zobaczył, jak duży jest ten przystanek w porównaniu do innych, na których był (a był na wielu). Ale tego można było się spodziewać, skoro była to bogata okolica.
Baekhyun rozejrzał się dookoła, jakby usiłował kogoś znaleźć, ale nie musiał, ponieważ dwie sekundy po opuszczeniu autobusu Chanyeol zobaczył dwóch mężczyzn w czarnych garniturach, którzy szli w ich stronę. Zmrużył oczy, gdy przypomniał sobie, że to ci, którzy ukradli jego misie.
Zauważyli go i choć mieli okulary przeciwsłoneczne, Chanyeol przysięgał, że jeden wyglądał na zażenowanego, podczas gdy ten drugi zadrwił.
– To znowu on – szepnął jeden ochroniarz, a Chanyeol przewrócił oczami. Jeden z nich wyciągnął dłoń, jakby oferował, że poniesie torbę Baekhyuna, ale Baekhyun przeszedł obok nich.
– Gdzie samochód? – zapytał Baekhyun, kiedy ochroniarze szli za nim bezradnie niczym szczeniaki, a Chanyeol mógł dostrzec kontrast między tym, jak zachowywali się ostatnim razem. Pamiętał, że odważyli się go znokautować tylko po to, by przewieźć go do domu ojca Baekhyuna, a teraz zachowywali się, jakby bali się Baekhyuna?
– Tam. – Ten sam ochroniarz spróbował ponownie wziąć bagaż Baekhyuna, ale Baekhyun odwrócił się od niego gwałtownie i zaczął iść za drugim ochroniarzem, jego postawa ociekała pewnością siebie i gracją. Chanyeol zamrugał – Baekhyun znów grał zimnego i silnego, był to kontrast do jego nieśmiałej i płochliwej postawy, którą pokazał w domu Chanyeola – te strony Baekhyuna były poniekąd urocze.
Uśmiechając się lekko, podążył za nimi, aż napotkał ten sam elegancki czarny samochód, w którym siedział kilka miesięcy wcześniej.
Patrzył, jak ten sam ochroniarz sięga po torbę Baekhyuna, ale niższy odwrócił się do niego i spojrzał na niego z uporem.
– Mówiłem ci, żebyś nie traktował mnie, jakbym był z wyższej klasy. Zapomniałeś? – syknął Baekhyun, a Chanyeol starał się nie utonąć w tej seksowności. – Nie nazywaj mnie Paniczem ani niczym takim. – Ochroniarz wpatrywał się w niego, jego ciało było sztywne, kiedy stał przerażony w miejscu. Chanyeol chciał się zaśmiać, ponieważ nawet jeśli Baekhyun czasami wydawał się być straszny, wewnątrz wciąż był uroczy (to było coś, co Chanyeol zaczynał widzieć coraz częściej).
Ale wtedy zamiast odejść, Baekhyun uśmiechnął się.
Baekhyun uśmiechnął się do ochroniarza uśmiechem tak pięknym i jasnym, że oślepił on nawet Chanyeola, który był oddalony o kilka metrów.
– Tak czy inaczej dzięki. – Potem Baekhyun naprawdę się odwrócił i wsiadł do auta, kiedy drugi ochroniarz akurat otworzył drzwi. Obaj wyglądali na bardzo zszokowanych, gdyż patrzyli na siebie szeroko otwartymi oczami. Chanyeol musiał przyznać, że był zazdrosny, ponieważ Baekhyun teraz rozdawał uśmiechy obcym facetom, kiedy zaczynał uśmiechać się więcej, ale nie było to zaskakujące. Kiedy Chanyeol wsiadł do samochodu, poczuł ich zszokowanie i to, jak bardzo Baekhyun oczarował ich tym jednym uśmiechem. Czując rozdrażnienie i lekką wyższość, gdyż widział tę stronę Baekhyuna wcześniej niż mężczyźni, Chanyeol szepnął do nich.
– Przyzwyczajcie się do tego. – Kiedy ochroniarze odwrócili głowy, by spojrzeć na Chanyeola i opadły im szczęki, Chanyeol wysilił się na uśmiech, który był rozdarty między triumfem a zazdrością.
W drodze do domu Baekhyuna, jeden z ochroniarzy przemówił.
– Pan Byun przesyła przeprosiny za to, że nie był w stanie cię odebrać. Będzie w domu, czeka na ciebie, odkąd powiedziałeś mu, że przyjeżdżasz. Pospiesznie wrócił z pracy, choć był bardzo daleko i to właśnie dlatego nie wystarczyło mu czasu, by zjawić się na przystanku i poczekać na ciebie. Teraz spieszy się, by przygotować rzeczy dla ciebie. – Zapadła krótka cisza, kiedy Baekhyun nad tym rozmyślał. Chanyeol wiedział, że to dla niego coś nowego.
–…Nie musiał – powiedział cicho Baekhyun.
– Och, ale widzisz, chciał – powiedzieli ochroniarze w tym samym czasie. Ich obraz jako zimnych chłopów, którzy się nie odzywają, zaczął znikać z umysłu Chanyeola – szybko. Przysięgał, że ochroniarz, który wcześniej nalegał na niesienie torby Baekhyuna, był nim jakoś zauroczony – ten z blond włosami i dość młodą twarzą – ze sposobu, w jaki ciągle spoglądał na Baekhyuna.
W międzyczasie nieświadomy Baekhyun wyjął coś ze swojej torby, a oczy Chanyeola rozszerzyły się, kiedy zdał sobie sprawę, że to Chan. Chanyeol wskazał na to z szeroko otwartymi oczami, kiedy żadne słowa nie wydobyły się z jego rozchylonych ust.
– T… Ja…
– Myślisz, że zostawiłbym Chana samego? – Baekhyun przewrócił oczami, przytulając różowego misia do swej piersi.
– Ja… Ty… – Kątem oka widział, jak ten blond ochroniarz znów posyła Baekhyunowi spojrzenie. Pieprz się, przestań się odwracać! Chciał powiedzieć Chanyeol, ale był zbyt zaabsorbowany Chanem w dłoniach Baekhyuna.
– Ja… wziąłem… – Bez słowa Chanyeol chwycił swoją torbę i wyjął Byun Hyuna. Baekhyun wpatrywał się w niego, teraz jego oczy rozszerzyły się z niedowierzaniem. Gapili się na siebie przez kilka sekund, potem wybuchli śmiechem.
– Boże, nigdy nie przypuszczałem, że jesteś taki dziecinny… – powiedział Baekhyun, wycierając łzę z oka. Chanyeol zarumienił się na to stwierdzenie.
– Nie odzywaj się – odpowiedział, na wpół zażenowany, na wpół wesoły. Jednak ten blond koleś nie przestawał patrzeć.
– Hej! – Chanyeol oderwał wzrok od Baekhyuna, by spojrzeć na blond ochroniarza, który wyglądał jak jeleń w świetle reflektorów. – Skup się na drodze, co? – Tamten prędko odwrócił się do przodu i w efekcie Chanyeol poczuł niepoprawną satysfakcję ogarniającą jego ciało i sprawiającą, że zakręciło mu się w głowie.
– Jesteś taki niedojrzały, Yeol. Zajmij się swoimi sprawami – powiedział Baekhyun, przewracając oczami. Chanyeol żartobliwie rzucił w niego Byun Hyunem.




Po pół godzinie przyjechali do domu Baekhyuna.
Był tak wielki, jak Chanyeol go sobie wyobrażał i jak go zapamiętał, kiedy ostatnim razem wychodził, Baekhyun był wściekły i miał wiele, wiele problemów.
Tym razem kiedy Baekhyun przed nim stanął, wydawał się być spokojny, ale z jakiegoś powodu Chanyeol potrafił rozczytać jego mowę ciała jako spiętą, jakby wchodził do obcego miejsca po raz pierwszy. Gdy stanął przy głównym wejściu, pamiętał, mimo iż było zimno, nie mogło się to równać z lodowatą rozmową między Baekhyunem a jego ojcem.
– S-Synu-
– Nie nazywaj mnie tak! Nie nazywaj mnie tak, do cholery! Pierdol się!
Tamtym razem Baekhyun był pełen nagromadzonych emocji, które ciągle otwierały jego rany i wewnętrzne blizny w taki sposób, że Chanyeol mógł odczytać jego załamanie w każdym ruchu, jaki wykonał. Pamiętał Baekhyuna, który rezygnował z mówienia i swoich problemach i zmartwieniach, zatrzymując wszystko w sobie, aż pewnego dnia by się wykończył. Pamiętał, że Baekhyun był na skraju, zawsze bliski załamania, zawsze wyglądał, jakby chciał się rozpaść, a jednak z jakiegoś powodu nie był w stanie tego zrobić, ponieważ zawsze była maleńka część jego (może ta młodsza część), która starała się trzymać go w całości,
A teraz, spoglądając wstecz i patrząc naprzód, Chanyeol mógł ujrzeć zmiany w Baekhyunie.
Teraźniejszy Baekhyun podnosił się z przeszłości, powoli, lecz pewnie. Teraźniejszy Baekhyun zaczynał wyrażać swoje uczucia i pokazywać emocje. Teraźniejszy Baekhyun więcej się uśmiechał, bardziej ośmielał się wyjść ze swojej strefy komfortu i zgadzał się na więcej, choć w małym stopniu. Teraźniejszy Baekhyun starał się. Starał się dać sobie szczęście, ponieważ może zaczynał wierzyć, że na nie zasługuje.
Przede wszystkim teraźniejszy Baekhyun zdrowiał, a wszystko to robił sam.
Chanyeol chciał wziąć Baekhyuna w swoje ramiona, spleść swoje palce z jego palcami, ująć jego twarz i pocałować go tak głęboko, że Baekhyun mógłby poczuć jego miłość – ale nie mógł tego zrobić, ponieważ Baekhyun nie był jego.
Myśląc o tym, patrzył, jak Baekhyun stawia czoła swojemu lękowi, poniekąd było jak trafienie nożem w kość – ale teraz to było w porządku, ponieważ obecnie Baekhyun się zmieniał i zdrowiał, a to było wszystko, co się liczyło.
Gdy Chanyeol wszedł z Baekhyunem do środka, pierwszą rzeczą, jaką zobaczyli, był pan Byun, który na nich czekał, stojąc niezręcznie i jednocześnie za nadzieję na powrót syna.
– Synu… B-Baekhyun… – zawołał niepewnie jego ojciec, jednak w jego głosie Chanyeol mógł wyczuć zniecierpliwienie. Baekhyun nie odpowiadał przez tak długi czas, że nawet Chanyeol myślał, że go zignoruje. Ramiona pana Byun zaczęła opadać.
– Wróciłem… – zawołał Baekhyun, jego głos był zaledwie szeptem, a jednak roznosił się echem w wielkim, pustym pokoju. – Wróciłem, tato…
Chanyeol patrzył, jak Baekhyun podchodzi do pana Byun, jego kroki były nieco powściągliwe jak u kota, który powoli podpełzał do jedzenia. Oczy pana Byun rozszerzyły się znacząco z zaskoczenia. Odruchowo wyciągnął drżące ramiona, a Baekhyun wszedł w nie powoli, nadal powściągliwie. Z jego oczu płynęły łzy, gdy przytulał swojego niższego syna w ramionach, jego dłoń głaskała złote włosy Baekhyuna, kiedy próbował ukryć swoje szlochanie w rękawie.
Chanyeol po cichu stamtąd wyszedł.




Z początku Chanyeol zamierzał zostawić Baekhyuna samego ze swoim ojcem na obiad, ale Baekhyun nalegał, by jego też wyciągnąć. Nie powiedział tego, ale może potrzebował nieco więcej wsparcia, by stanąć twarzą w twarz z kimś, komu odmawiał tego przez lata, ponieważ było mu trochę trudno zaakceptować kogoś, kto zaniedbywał go przez całe dzieciństwo.
Mówiąc szczerze, kiedy poczuł chłód metalu od naszyjnika, który nagle przesunął się, by dotknąć jego skóry, Chanyeol poniekąd potrafił zrozumieć to uczucie.
Podczas obiadu Chanyeol zauważył, że pan Byun siedzi po jednej stronie z pustym miejscem obok siebie. Chanyeol pospieszył i przesunął się, by usiąść po przekątnej tylko dlatego, by zarezerwować miejsce obok pana Byun dla Baekhyuna, ale zamrugał z zaskoczeniem, gdy zobaczył, że Baekhyun podąża za nim i w zamian zajmuje miejsce przy nim. Kiedy odwrócił się, by spojrzeć na Baekhyuna, dostrzegł, że Baekhyun jest spięty.
– Więc synu… – zaczął pan Byun. – Jak tam w szkole?
– Dobrze – odpowiedział Baekhyun. Cisza.
– Słyszałem, że jesteś przewodniczącym kółka? Fizyka, prawda? – ciągnął pan Byun. Wyraźnie bardzo się starał, nadzieja rozpalała jego oczy, ponieważ Baekhyun postanowił wrócić do domu z własnej inicjatywy, nikt nie musiał go prosić, nikt nie musiał go zmuszać. – Jak tam ci idzie?
–…Decyduję się usunąć to kółko.
– Co?! – Dwie pary oczu odwróciły się, by spojrzeć na Baekhyuna z niedowierzaniem.
– To… już nie działa – kontynuował Baekhyun. – Już mnie to nie interesuje.
– Baekhyun… – Chanyeol urwał, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć.
– T-To w porządku! Będę cię wspierał w tym, co robisz – wciął się szybko pan Byun. Cisza.
– Dziękuję… za prezenty bożonarodzeniowe – powiedział nieco nieśmiało Chanyeol, w tam samym czasie próbując przełamać skrępowanie między nimi.
– To nic takiego – odparł pan Byun, uśmiechając się do niego z wdzięcznością.
– Baekhyun i ja jesteśmy partnerami na naszych kółkach – ciągnął Chanyeol i dalej opowiadał ojcu Baekhyuna o nich obu, zastępując milczenie niższego.
Na końcu głównie Chanyeol rozmawiał z panem Byun o Baekhyunie, syn czasami odpowiadał na zadane mu wprost pytania, ale nic więcej. Chanyeol jednak nie opuścił pomieszczenia zbyt przybity, wiedział, że Baekhyunowi jest ciężko, lecz bardzo się stara.
Obaj zdecydowali się „rozbić obóz” w pokoju Baekhyuna, głównie dlatego, że cała posiadłość była tak wielka, że Chanyeol czułby się samotny w swoim pokoju bez obecności ludzi, których znał, a ostatnim razem, kiedy tu był, był zbyt dumny, by to przyznać. Ostatnim razem, jak pamiętał, nienawidził Baekhyuna albo tak myślał, ale teraz… Teraz było zupełnie inaczej.
Kiedy wyszedł spod prysznica, zobaczył Baekhyuna siedzącego na łóżku i patrzącego w przestrzeń.
– Nie wydaje mi się, że mogę to zrobić – podjął Baekhyun.
– Hę?
– Nie potrafię tego zrobić. – Baekhyun wstał i choć brzmiał na poruszonego, z jakiegoś powodu wyglądał spokojnie, kiedy przeczesywał włosy palcami. Taka była postawa Byun Baekhyuna, który wydawał się być normalną osobą w zamyśleniu, kiedy nieświadomie wykonywał subtelne gesty jak przeczesywanie włosów palcami czy mruganie, ale teraz, kiedy Chanyeol poznawał go coraz bardziej, zaczął widzieć rzeczy, których inni ludzie nie dostrzegali.
– Baekhyun-
– Nie potrafię tego zrobić. – Baekhyun odwrócił się, by na niego spojrzeć. – To…
– Wszystko wymaga czasu – powiedział Chanyeol, nie wiedząc, co innego powiedzieć. – To tylko… pierwszy krok.
– Już go nie nienawidzę… – odparł Baekhyun. Może nigdy tak nie było. Pomyślał Chanyeol, wiedząc, że Baekhyun nie jest gotowy, by to usłyszeć. – Ale… za każdym razem, kiedy na mnie patrzy… – Baekhyun urwał i odwrócił wzrok. To sfrustrowało Chanyeola, ponieważ Baekhyun nie mógł wydobyć z siebie słów, ale z drugiej strony Baekhyuna musiało frustrować to bardziej, ponieważ nie był w stanie się wysłowić.
– Za każdym razem, gdy patrzę mu w oczy, widzę odbicie jego z inną kobietą…
Baekhyun już mógł to zobaczyć, nawet kiedy zamknął oczy. Pamiętał sposób, w jaki te bezimienne kobiety czołgały się po nagim ciele jego ojca, kiedy obserwował za drzwiami, te kobiety odzwierciedlały ruchy, jakie jego matka wykonywała, będąc z bezimiennym mężczyzną. Pamiętał, że jako dziecko myślał: Czy dwoje ludzi, którzy przyrzekli dać sobie wszystko, naprawdę mają prawo to robić?
A teraz bezwiednie, nieświadomie w jakiś sposób stało się to częścią koszmaru Baekhyuna za każdym razem, kiedy patrzył na kobiety i za każdym razem, gdy widział swoich rodziców. Może to właśnie dlatego, tak bardzo chciał ich od siebie odsunąć.
– Baek… – Głos Chanyeola przedarł się przez ciemność, a on otworzył oczy, które nieświadomie zamknął. – Podejdź do mnie.
– Po prostu to zrób. – Baekhyun podszedł do niego, aż znaleźli się metr od siebie.
– Podejdź bliżej.
– Yeol, co, do kurwy-
– Baek. – Na wpół wkurzony Baekhyun szybko podszedł do niego, aż byli oddaleni od siebie kilka centymetrów, tak blisko, że Chanyeol ledwie mógł oddychać.
– Ile kroków zrobiłeś?
–…Nie wiem, jakieś dziesięć.
– Ile kroków zrobiłeś do połowy?
–…Pięć.
– Połowa z tego?
–…Dwa i pół.
– Jak zacząłeś?
–…
– Jak zacząłeś, Baek?
– Od kroku.
W tamtej chwili Baekhyun lekko się wzdrygnął, ponieważ Chanyeol zrobił mały krok w jego stronę, aż jego pierś niemal zetknęła się z nosem Baekhyuna. Baekhyun spojrzał na niego z zapartym tchem.
– Od kroku – wydyszał Chanyeol, jego wzrok napotkał szeroko otwarte i zaskoczone oczy Baekhyuna. – Wszystko zaczyna się od jednego kroku. Nieważne, dokąd idziesz, nieważne, jak długa jest twoja podróż. Wszystkie rzeczy zaczynają się od tych małych.
Chanyeol pochylił się, aż ich nosy prawie się dotknęły, a Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że podziwiał, jak duże i pełne życia są te oczy – wypełnione podekscytowaniem, jakby żył, by podbić świat. Jakby mógł podbić świat.
– Więc jeden mały krok za drugim. Teraz możesz nie być w stanie porozmawiać z ojcem, ale samo przybycie tutaj jest dużym osiągnięciem. Potrzeba ci było dużo odwagi, by tu przyjechać i chcesz zmierzyć się ze swoim strachem.
Chanyeol zaczynał się czerwienić, ponieważ próbował uspokoić Baekhyuna i podnieść go na duchu, a jednak plótł te wszystkie bzdury i może tylko potrzebował wymówki, by być w fizyczny sposób naprawdę blisko Baekhyuna, jednak-
Baekhyun zachichotał.
– Jesteś naprawdę nie byle kim – powiedział w końcu Baekhyun, lekki uśmiech rozjaśnił jego usta. – Wiesz o tym?
Nie, to ty jesteś. Chanyeol pamiętał, że tak sobie pomyślał – pamiętał, że to poczuł. Kiedy się uśmiechasz, naprawdę jesteś kimś.
Wiesz o tym?




Następne kilka dni spędził w domu Baekhyuna, robiąc różne rzeczy, od pozostania w domu do wyjścia i poznawania ulic. Śmiechu warte było to, że ochroniarze ciągle nalegali, by im towarzyszyć i jak wszystkie pokojówki i kucharze upierali się, by spróbować zdobyć uwagę Baekhyuna, kiedy teraz był otwarty na o wiele więcej rzeczy. Wszyscy zdawali się być oczarowani przez jego uśmiech, który ostatnio pokazywał coraz częściej.
Jednak tym, co wkurzało Chanyeola, był blond ochroniarz, który wyglądał na zadurzonego w Baekhyunie i nie bał się tego okazywać.
– Paniczu, to-
– Ile razy mówiłem ci, Jungsoo-yah, żebyś mnie tak nie nazywał?
– Ale-
– Jak długo mnie znasz? I nadal mnie nie słuchasz?
– Ja… – Ale Baekhyun uśmiechnął się łagodnie.
– Jestem Baekhyun. Mów mi Baekhyun. – Chanyeol czuł się bardzo zazdrosny. Jak Baekhyun mógł się tak do niego uśmiechać? – Jeśli nazwiesz mnie inaczej, zignoruję cię – ciągnął dalej Baekhyun żartobliwym tonem. Nigdy nie był taki wobec mnie…
– B-Baekhyun… – zająknął się lekko blond ochroniarz, ale kiedy uśmiech Baekhyuna się poszerzył, odwzajemnił ten wyraz twarzy, czując się bardziej pewny siebie, gdy widział aprobującą minę Baekhyuna. Chanyeol nie mógł już dłużej znieść patrzenia na to.
– Tylko dlatego, że znasz go dłużej niż ja, nie znaczy to nic… To nie tak, że dzielisz z nim pokój i znasz wszystkie jego senne nawyki, i spałeś z nim, i oddychałeś tym samym powietrzem co on, i… – mamrotał Chanyeol dalej do siebie, kiedy odwrócił się i bawił Byun Hyunem. –…To nie tak, że cię polubi. Masz za jasne włosy i jesteś zbyt głupkowaty, i jesteś zbyt nieśmiały, i jesteś za…
– Yeol-ah. – Baekhyun wyrwał go z zamyślenia. – Chodźmy zjeść lunch.
– Dobrze. – Chanyeol natychmiast poczuł, jak poprawia mu się humor i prawie chciał pokazać język zawiedzionemu ochroniarzowi, który musiał wrócić do zajęć, jakie wykonują ochroniarze.
Ale zrzedła mu mina, kiedy Baekhyun podszedł do swojego blond przyjaciela.
– Hej, zjedz z nami lunch – zaproponował Baekhyun, a Chanyeol poczuł, jak jego twarz się marszczy tak samo, jak twarz Jungsoo się rozjaśniła.




Baekhyun powoli zaczynał rozmawiać z ojcem. Po kilku dniach potrafili podtrzymać luźną konwersację bez pomocy Chanyeola, czasami spędzali wieczory w salonie, rozmawiając i śmiejąc się z czegoś tak błahego jak pogoda.
A Chanyeol odetchnął z ulgą, przyglądając się z daleko, wiedział, że chociaż nic nie zrobił, cieszył się, ponieważ Baekhyun wszystko robił sam, dla siebie.




Chanyeol chciał powiedzieć, że spędził dni w posiadłości Baekhyuna z Baekhyunem, ale to nie dokładnie tak było.
Z jakiegoś powodu ciągle widywał Baekhyuna z Jungsoo (albo raczej Jungsoo ciągle był blisko Baekhyuna). Rozmawiali o przeszłości tak często, że Chanyeol nie mógł się włączyć w rozmowę, więc koniec końców mógł jedynie się wycofać jak irytująca, ale przybita mucha i obserwował ich z oddali.
To było bardzo frustrujące, ponieważ teraz widział, jak wysoki był ten blond dzieciak (i zdał sobie sprawę, że jest mniej więcej w ich wieku) i jak umięśniony był, i jak łatwo mógł obronić Baekhyuna. Baekhyun wydawał się przy nim mały i kruchy, a Chanyeol tak naprawdę potrafił wyobrazić ich sobie razem…
Co on sobie, do cholery, myślał?
Nie jesteś jakąś licealistką, ogarnij się!!! Pomyślał Chanyeol, potrząsając głową i mając nadzieję, że wytrzęsie te myśli z głowy. Kogo, do kurwy, obchodzi, czy jest jakiś bardziej umięśniony od ciebie koleś, który potrafi lepiej ochronić Baekhyuna od ciebie?
Chanyeol wiedział, że Baekhyun sam umie się obronić, prawdopodobnie lepiej, niż Chanyeol kiedykolwiek będzie umiał ochronić siebie, ale chciał czuć się ważny – chciał czuć się w jakiś sposób potrzebny.
A jednak kiedy widział, tego dzieciaka Jungsoo, który nagle wtargnął w ich życie, poczuł, że spada mu samoocena, kiedy patrzył na te duże bicepsy i szerokie ramiona.
– Pamiętasz, jak się potykałem i upadałem, a ty mówiłeś mi, żeby to przeboleć? – Wspominał Jungsoo, kiedy szli obok siebie z Baekhyunem (a Chanyeol jakby z tyłu, wałęsając się…) po ogrodzie należącym do posiadłości. – To były dobre czasy.
– Tak, ponieważ wtedy byłeś dzieckiem – odpowiedział Baekhyun. – Nie mogę uwierzyć, że wyrosłeś na takiego wysokiego i silnego. – Jungsoo zaśmiał się i z zakłopotaniem podrapał się po głowie.
– Nie wiedziałem, że twój tata zatrudni mnie do bycia twoim ochroniarzem… W końcu nie widzieliśmy się przez tak długi czas…
– W ogóle nigdy nie znaliśmy się przez naprawdę długi czas, prawda? – Uszy Chanyeola ożywiły się. Aha! Więc tylko próbowaliście udawać, że ty i on jesteście przyjaciółmi z dzieciństwa, co? Cóż, teraz wiem!
– Ale jednak. Ten nasz krótki okres był cenny. Przynajmniej dla mnie. – Chanyeol chciał się zakrztusić i wykonał za ich plecami gest, jakby się dławił (i czuł się jak samotnik, kiedy to robił). Baekhyun zachichotał.
– Dongsaengu, na pewno bardzo dojrzałeś. – Dongsaengu? Chanyeol wyprostował się, by popatrzeć na blond chłopaka, który miał tak wiele mocnych mięśni, że Chanyeol ledwie mógł je zliczyć. DONGSAENGU?
– A może byśmy jutro gdzieś wyszli? Tylko my dwaj, jak za dawnych czasów? – Chociaż Jungsoo nie robił żadnych aluzji ani gestów w stronę Chanyeola, Chanyeol zrozumiał sugestię. Poczuł, jak kipi ze złości, a to, co sprawiło, że jeszcze bardziej kipiał ze złości, to fakt, że Baekhyun by się zgodził, tak jak zgadzał się w inne dni. Już miał się wciąć, ale Jungsoo wyjął telefon.
– Jutro jest siedemnasty, niedziela. Czy to ci pasuje? – Hę? Chanyeol zamrugał szeroko otwartymi oczami, obserwując Baekhyuna i sposób, w jaki odgarnął włosy z oczu poprzez odrzucenie głowy.
– Przepraszam, mam plany – powiedział Baekhyun. Chanyeol zauważył jego zesztywniałe ramiona, a patrzenie na to sprawiło, że jego wzrok automatycznie powędrował w górę, by napotkać spojrzenie Baekhyuna. To był tylko ułamek sekundy, ale Chanyeol wiedział, że Baekhyun na niego zerknął. Potem delikatnie uśmiechnął się do Jungsoo i nawet blondyn mógł zobaczyć tajemnicę w tym wygięciu. – Mam coś bardzo ważnego do zrobienia.




Siedemnastego maja Chanyeol obudził się z pędzącym sercem.
Nie wiedział, co Baekhyun będzie dziś robił, ale wiedział, że to coś ważnego. Potrafił to wyczuć.
To było tak ważne, że ledwie mógł oddychać.
Baekhyun był już na nogach i miał na sobie takie ubrania, jakby wybierał się na randkę. Jego włosy były niemal zaczesane na jedną stronę jego twarzy i patrzył w lustro, poprawiając złote kosmyki. Był ubrany w ciemnoniebieski sweter, a pod spodem koszulę z kołnierzykiem oraz jasnoniebieskie jeansy. Pozwolił Chanyeolowi patrzeć na siebie przez dziesięć sekund, po czym się odwrócił.
– Wstałeś? – Baekhyun znów odrzucił głowę w próbie odsunięcia włosów z oczu, a Chanyeol nienawidził tego ruchu, bo go kochał. W milczeniu skinął głową.
– Pospiesz się i ubierz. Mamy przed sobą długi dzień. – Długi dzień?
My?
– Co robimy? – zapytał Chanyeol.
– Czy senna głupota nadal jest w twoim organizmie? – Baekhyun przewrócił oczami, podniósł poduszkę z podłogi i rzucił nią w Chanyeola – mocno. – Pospiesz się. Mam sporządzony cały harmonogram i nie wrócimy, dopóki go nie wykonamy.
Chanyeol leniwie wstał i zaczął się przebierać, próbując pozbyć się snu ze swoich oczu. Jednak naprawdę nie musiał się starać, ponieważ wszystko, co myślał, to Ja i Baek, ja i Baek, ja i Baek…
Gdy byli ubrani i gotowi, już mieli zejść na śniadanie, ale nagle otworzyły się drzwi do środka wszedł Jungsoo.
– Wiem, że powiedziałeś, że zajmujesz się dziś ważnymi sprawami, ale pomyślałem, że będę ci towarzyszył! – powiedział radośnie Jungsoo. Chanyeol już zapadał się w najgłębsze piekło zwane rozczarowaniem i frustracją. Czy nie możesz po prostu zostawić nas samych, do cholery? Na jeden pieprzony dzień?
Przy śniadaniu historia się powtórzyła, ponieważ Jungsoo wciąż rozmawiał z Baekhyunem.
– Dobrze dziś wyglądasz. Dokąd idziesz? – zapytał zaciekawiony Jungsoo.
– Muszę porozmawiać z kimś o ważnych sprawach – odpowiedział krótko Baekhyun.
– Czy w takim razie nie powinieneś ubrać się elegancko?
– Nie chcę wyglądać, jakbym za bardzo się tym przejmował, co? – Obaj się zaśmiali, a Chanyeol zaczął się dąsać, dzióbiąc jedzenie. Wiedział, że Jungsoo nie robił tego celowo, żeby go zdenerwować, ale kurwa, chciał, żeby ten koleś, do cholery, się odpieprzył.
Kończyli śniadanie i kiedy wszyscy trzej wstali, by przygotować się do wyjścia, Baekhyun złapał Jungsoo za rękaw. Złapał Jungsoo za rękaw.
– Jungsoo-yah, tak jakby zapomniałem telefonu – powiedział Baekhyun, jego palce sięgnęły, by złapać go jeszcze mocniej. Chanyeol poczuł, że jego palce zaciskają się w pięść. – Możesz mi go przynieść? – Chanyeol chciał pozbyć się tej sceny sprzed swoich oczu i ze swej głowy, więc zaczął rozglądać się dookoła.
– W porządku – odparł z entuzjazmem Jungsoo. Chanyeol widział, jak Baekhyun słodko się uśmiechnął i poklepał go po plecach (i mógł dostrzec uniesienie Jungsoo), zanim go puścił. Do mnie nigdy się tak nie uśmiechasz. Chanyeol odwrócił wzrok, próbując znaleźć coś bardziej interesującego. Właśnie wtedy spuścił wzrok i zobaczył zarys czegoś cienkiego i kwadratowego w kieszeni spodni Baekhyuna.
Chanyeol próbował ułożyć sobie w głowie słowa, kiedy Jungsoo odszedł, a Baekhyun podchodził bliżej niego. – Jest tutaj-
Nigdy nie udało mu się dokończyć tego zdania, ponieważ w tamtym momencie Baekhyun zakrył mu usta dłonią na ułamek sekundy, a drugą złapał dłoń Chanyeola. A potem zaczął wyciągać go z kuchni, z dala od Jungsoo i prowadził w stronę głównego wyjścia z posiadłości.




– Co, do- – Chanyeol nawet nie miał czasu dokończyć, bo Baekhyun przyspieszył, z impetem ciągnąc go za sobą. Kiedy biegł z Baekhyunem, wszystkie logiczne myśli wyleciały mu z głowy.
Wyszli przez drzwi i zeszli po schodach, a gdy chłodny wiatr smagał ich twarze, zaczęli śmiać się głośno, zbiegając po schodach, a później wybiegając przez wielki ogród i w końcu wypadli na ulicę.
Tam czekała na nich taksówka, przy której dłoń Baekhyuna opuściła dłoń Chanyeola. Otworzył drzwi, a potem wsiadł do środka.
– Zaraz – wydyszał Chanyeol, nie bardzo teraz wszystko pojmując, kiedy śmiech ucichł. – A co z Jungsoo? – Baekhyun zignorował go, mówiąc kierowcy, dokąd ma pojechać, a kiedy na powrót usiadł, przez chwilę nic nie mówił.
– Jungsoo… W końcu go olałem. Przepraszam, Jungsoo-yah.
– Zaraz, co to znaczy?
Baekhyun westchnął, potem całym ciałem odwrócił się to Chanyeola. – To znaczy, Yeol, że dziś będziemy tylko we dwoje. Chcę, żebyśmy byli tylko we dwoje. – Serce Chanyeola szybko biło. Baekhyun odgarnął grzywkę ze swoich oczu i uśmiechnął się.
– Idziemy na randkę.


czwartek, 28 września 2017

The Faults In Byun Baekhyun [38/55]

Brak komentarzy // Dodaj komentarz (+)
tytuł rozdziału: Rodzina Im |oryginał: Im family
rating: PG-13
– Jestem w domu.
Co za dziwne zdanie. Baekhyun ciekawsko próbował zajrzeć Chanyeolowi przez ramię, ale jednocześnie się bał. Był w połowie sfrustrowany, że Chanyeol jest zbyt wysoki, by on coś zobaczył, w tym samym czasie był za to wdzięczny.
– W końcu! – Znajomy głos stopniowo stawał się coraz głośniejszy i kiedy Chanyeol się odsunął, Baekhyun ujrzał kobietę w średnim wieku z lokami i bardzo przyjaźnie wyglądającą twarzą, która szła w ich kierunku.
Odruchowo Baekhyun już miał ochotę zwymiotować, gdyż kobieta znalazła się tak blisko niego, lecz powstrzymał się.
Patrzył, jak pospieszyła do Chanyeola, otaczając go swoimi ramionami – albo raczej to Chanyeol przytulał ją. Była malutka w porównaniu z Chanyeolem, tak mała, że Chanyeol musiał się pochylić, by ją przytulić. Chociaż nie byli spokrewnieni, Baekhyun widział tę bliskość między nimi. I porównując to do relacji między nim a jego rodzicami, mógł zobaczyć wielki kontrast.
Ich bliskość sprawiła, że poczuł dyskomfort, zazdrość i jednocześnie poczuł się odstawiony. Nie przypuszczał nigdy, że taka bliskość istnieje. To oczywiste nawet dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie widział ich interakcji.
Wtedy zdał sobie sprawę, że oboje płaczą, oboje zacisnęli powieki, kiedy łzy wypływały z ich oczu – gest ten był tak podobny, że przez chwilę Baekhyun pomyślał, iż został zrobiony w konia i naprawdę są ze sobą spokrewnieni – może Chanyeol nie był beksą poprzez geny, a raczej stał się taki dzięki rodzinie, w której dorastał.
– Mamo… – Chanyeol wydał z siebie stłumiony szloch i wzmocnił uścisk. Baekhyun niemal skręcił się przez to, jak obce to wszystko było dla niego. – Mamo, ja… ja nie chciałem, ja…
– Ty głupi dzieciaku… – odpowiedziała cicho. – Przestań wykluczać się z tej rodziny… Nie możesz nam tego robić. Nie wiesz, że nas to rani, kiedy ciągle próbujesz od nas uciec? – Ramiona Chanyeola były wystarczająco długie, by otarł łzy ze swoich oczu, mimo iż wciąż przytulał matkę, która go wychowała.
– Przepraszam… Już więcej tego nie zrobię… – Więcej łez spłynęło po jego policzkach. Baekhyun nigdy nie przypuszczał, że Chanyeol będzie tak delikatny i wrażliwy – i tak nieskalany. Baekhyun nie sądził, że Chanyeol ma ciężar, który ciągle go przytłacza, jedynie dlatego, że bał się, że będzie jeszcze większym ciężarem dla swoich rodziców. – Tęskniłem za tobą… Mamo…
– Ja też za tobą tęskniłam, niemądry chłopcze.
Baekhyun nie potrafił tego zrozumieć. To było obce.
Dlaczego to robili? Nie widzieli się przez, ile, trochę więcej niż pół roku? Czemu robią z tego taki wielki problem?
I choć Baekhyun czuł się niezręcznie przez bliską relację i tandetne sceny, nie mógł nic poradzić na to, że poczuł ulgę, obserwując jak oboje wypłakiwali się z radości na swój widok.
Nie mógł też nic poradzić na to, że czuł się trochę zazdrosny.




Po emocjonującym pojednaniu mama Chanyeola opuściła jego ramiona i odwróciła się do Baekhyuna. Tym razem Chanyeol się odwrócił, jakby był zbyt zawstydzony, by spojrzeć Baekhyunowi w oczy.
Nie wiedząc, co robić, Baekhyun ukłonił się kobiecie, wykorzystując ten czas, by pozbierać swoje przerażone uczucia.
– Och, Chanyeollie przyprowadził przyjaciela! – powiedziała, odwróciwszy się do niego. Była w średnim wieku, niska i choć zmarszczki zdobiły jej twarz, jej oczy były jasne i radosne. Poniekąd takie jak Chanyeola.
– Przepraszam za to. Po prostu nie widziałam tego smarkacza tak długo i dlatego trochę cię zignorowałam… Przepraszam, to się już więcej nie powtórzy. – Wyciągnęła rękę i chwyciła dłoń Baekhyuna w swoją własną. Baekhyun instynktownie chciał się cofnąć, ale się pozbierał. Mówiąc szczerze, nienawidził dotyku. Zazwyczaj nienawidził dotykać nikogo, poza seksem. W zamian lekko się uśmiechnął.
– Jak masz na imię? – spytała życzliwie.
– Baekhyun.
– Och, co za urocze imię! I ty też jesteś uroczy! – Chwyciła jego dłoń i zaczęła prowadzić ich do środka. Z początku Baekhyun czuł, że jego serce pędzi, ale kiedy oprowadzała go po domu, jej ręka ani na moment nie puściła jego, ciepło promieniowało nie tylko z jej dłoni, ale także z całego jej jestestwa, Baekhyun powoli relaksował się pod wpływem jej dłoni.
Może tym, co sprawiało, że czuł się jeszcze bezpieczniej, był fakt, że Chanyeol był obok, tuż przy nim, jakby obserwował go przez cały czas, wiedząc, że wyższy i tak tam będzie, jeśli kiedykolwiek się załamie.




Baekhyun jako następną spotkał siostrę Chanyeola.
Im Yoora była pięć lat starsza od Chanyeola i zaręczona. Nie była ani trochę podobna do Chanyeola, ale jej aura była taka sama. Miała taką samą pozytywną, pogodną osobowość, chociaż była niska jak jej mama. Baekhyun poznał tatę Chanyeola na końcu. Pięćdziesięcioletni Im Jinyoung był szczęśliwym mężczyzną mniej-więcej wzrostu Baekhyuna, który wrócił do domu i przywitał wszystkich ciepłym uściskiem, nawet Baekhyuna, kogoś, kogo nigdy wcześniej nie widział i z kim nie rozmawiał.
W mniej niż jeden dzień Baekhyun widział sympatyczną rodzinę, tak bliską i zażyłą, że poczuł się, jakby był jej częścią. Ich śmiechy były głośne i częste. Przy obiedzie rozmawiali głośno i częściej się śmiali niż jedli. Choć byli rodziną we trójkę (kiedy Chanyeola z nimi nie było) ich hałaśliwy nastrój sprawiał, że odnosiło się wrażenie, jakby przy stole siedziało osiem osób.
Później Baekhyun poszedł spać (w tej chwili dzielił pokój z Chanyeolem, jako że dom był mały i nie było więcej pokoi – co Baekhyun uznał za nieco dziwaczne, widząc tak mały dom), ponieważ wiedział, że potrzebują więcej czasu na osobności, jako rodzina i muszą wiele nadrobić.
Choć łóżko było malutkie nawet dla niego (jak, do cholery, Chanyeol się w nim mieścił?), Baekhyun w jakiś sposób poczuł się komfortowo, choć spędził całe życie, śpiąc na łóżku trzy razy większym niż to. Może to ciepła atmosfera domu, gdzie mógł usłyszeć ich śmiechy nawet tu, w najdalszym zakątku domu i nawet przy zamkniętych drzwiach.
Baekhyun myślał o wielu rzeczach, wpatrując się w ciemny sufit, a te myśli zajęły go tak bardzo, że z początku nie był w stanie zasnąć, w zamian zdecydował się słuchać głośnych głosów rodziny Chanyeola, które zaczynały rozbrzmiewać echem w jego opuszczonym, pustym sercu.
Wreszcie zapadł w głęboki sen, po raz pierwszy w najmniejszym stopniu zrozumiał, jak wygląda prawdziwa rodzina.
Kiedy Chanyeol obudził się następnego ranka, bolała go szyja i plecy, ponieważ spędził całą noc, śpiąc na podłodze (po tym, jak mama powiedziała mu, żeby był uprzejmy dla gości, ale nie spodziewała się, że zamierza odstąpić swoje łóżko Baekhyunowi). Obudził się, kręcąc szyją i usłyszał strzykanie wywołane tym ruchem.
Gdy usiadł, przez krótką chwilę zastanawiał się, gdzie jest Baekhyun. Drapiąc się po głowie, wstał, krzywiąc się z bólu przez bolące plecy. Ziewając, podszedł do drzwi i otworzył je, powłócząc nogami do kuchni. Jednak zanim tam dotarł, usłyszał ciche głosy.
– Jesteś taki uroczy! – Usłyszał, jak jego mama mówi do Baekhyuna. Pozostał w kącie, a kiedy wyjrzał, zobaczył jak we dwoje stoją przy zlewie w fartuszkach, prawdopodobnie przygotowując lunch. Odwrócił się, uśmiechając lekko do siebie. Zdecydował pozostać tam i posłuchać jeszcze trochę, zanim się ujawni. – Nigdy wcześniej nie widziałam tu tak uroczego chłopca. Nawet Chanyeol nigdy nie był tak uroczy! – Dzięki, mamo… Pomyślał ponuro Chanyeol.
– Dziękuję… – Dotarł do niego cichy glos Baekhyuna. Chanyeol modlił się, że jego mama za bardzo nie zmusza Baekhyuna do niczego i miał nadzieję, że Baekhyun zbytnio nie nienawidzi tego czasu. Nie zapomniał o nienawiści Baekhyuna do kobiet.
– A… masz może kogoś teraz w swoim sercu? Może ładną dziewczynę? Albo przystojnego chłopaka? – zapytała jego mama, a Chanyeol chciał uderzyć się dłonią w twarz. Mamo… Chociaż po cichu miał nadzieję, że jego mama nie zrobi nic bardziej żenującego, był na wpół ciekawy. Pochylił się trochę, jego serce zatrzymało się. Próbował powiedzieć sobie, że nie ma nikogo, ale nie mógł nic poradzić na to, że miał nadzieję, chcąc, by Baekhyun wyszeptał pewne imię.
–…Nie – odpowiedział Baekhyun, a zapał Chanyeola opadł, w połowie z ulgi, w połowie z zawiedzenia. Może nie powinien był pokładać zbyt wysokich nadziei. W końcu można się było tego spodziewać.
– A co z przyszłością? Jest jakaś osoba, z którą planujesz się spotykać? – Chanyeol znów miał nadzieję, ale z jakiegoś powodu wiedział, że to tylko pobożne życzenie.
–…Niekoniecznie – odrzekł Baekhyun, ton jego głosu był niemal nieśmiały. Chanyeol był nieco zdezorientowany, ale schował to z tyłu swojej głowy. – Ja… Nie mam w planach zakochiwania się.
…Co?
– Co? Dlaczego nie? Jesteś takim miłym chłopcem, jestem pewna, że masz pełno adoratorów! – Nie masz pojęcia…
– Ja… kiedyś nie wierzyłem w miłość. Wcale – zaczął Baekhyun. Chanyeol był zaskoczony, jak otwarty Baekhyun był na ten temat. Wobec jego mamy, ze wszystkich osób! On… się zmienił. –…Ale pewien ktoś pokazał mi miłość poprzez swoje oczy i teraz… wydaje mi się, że w nią wierzę.
Baekhyun.
– Ale jednak. Nie planuję się zakochiwać. Nie planuję w ogóle kochać.
I z jakiegoś powodu, choć Baekhyun powiedział to lekkim tonem, wywołało to ciężkie uczucie w Chanyeolu, które zaczęło ciążyć na jego sercu, dopóki nie uderzyła go rzeczywistość, że nie ma mowy, by miał u Baekhyuna szansę. Nie było mowy.
Nie… było mowy.
Nawet jeśli Baekhyun powiedział, że nienawidzi Chanyeola i nigdy nie będzie się z nim przyjaźnił, zawsze była nikła szansa, że Baekhyun zakocha się w nim, tak jak Chanyeol w jakiś sposób zakochał się w Baekhyunie podczas tego roku szkolnego, ale żeby w ogóle się nie zakochiwać…
Chanyeol poczuł, jak uginają się pod nimi nogi i szybko zsunął się po ścianie, na szczęście nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Z jakiegoś powodu poczuł stratę czegoś, co nigdy do niego nie należało. Ale tego można się było spodziewać, prawda? W końcu osoba, w której się zakochał, nie była normalnym młodym dorosłym, która w dzieciństwie doświadczyła kwiatków i tęczy. To był Byun Baekhyun, mężczyzna, który miał tak traumatyczną przeszłość, że przez wiele lat rezygnował z opowiedzenia jej komukolwiek. To był Byun Baekhyun, ten pokiereszowany przez miłość i dlatego, że został tak bardzo skrzywdzony, nie chciał ryzykować ponownego zakochania się.
…To przynajmniej znaczy, że nie zakocha się w kimś innym. Pomyślał z przygnębieniem Chanyeol, próbując podnieść się na duchu.




Zaskakujące było to, że Baekhyun siedział z jego mamą podczas lunchu, kiedy rozmawiali ze sobą przyciszonymi szeptami, jakby byli wieloletnimi przyjaciółmi, którzy dzielą się sekretami. To prawdopodobnie wszystko jej sprawka, bo jest tak uroczy, że równie dobrze może zastąpić mnie nim. Chanyeol westchnął, siedząc skrępowany, jakby był jedynym wykluczonym, chociaż był tym, z  którym jego mama powinna rozmawiać. Ale może nie rozmawianie z nikim innym było dobre, ponieważ to sprawiało, że widział rzeczy, których normalnie by nie zauważył.
Za każdym razem, kiedy widział, jak jego mama dotyka Baekhyuna, Baekhyun wzbraniał się tak szybko, że mogło to być postrzegane jako odruch. Regularność tego sprawiła, że Chanyeol zdał sobie sprawę, że Baekhyun próbuje się powstrzymać, żeby nie wyjść na niegrzecznego, ale w oczach Chanyeola i w rzeczywistości Baekhyun czuł dyskomfort z powodu dotyku.
Więc kiedy jego mama zmywała naczynia, a Baekhyun w ciszy podziwiał złotą rybkę w ogromnym akwarium, Chanyeol wślizgnął się obok niej i pomógł jej zmywać.
– Wiesz… Baekhyun nie czuje się swobodnie przy kobietach… – mruknął cicho Chanyeol. Z początku jego mama nie powiedziała nic, jakby go w ogóle nie usłyszała. Chanyeol już miał powtórzyć to, co powiedział, ale w końcu jego mama otworzyła usta.
–…Wiem – odpowiedziała ostatecznie, szorując miskę płynem. – Próbuję tylko sprawić, by poczuł się komfortowo i jak w domu. Jest bardzo skrępowany dotykiem, prawda? Czy on jest jednym z tych nieśmiałych chłopców w twojej szkole, którzy są zbyt płochliwi, by z kimś porozmawiać? – Gdybyś tylko wiedziała…
– Ale jest bardzo uroczy, wiesz. Może wydawać się trochę uparty, ale widzę, że ma dobre serce. – Zatrzymała się na chwilę i spojrzała na niego, jego błyszczące oczy były odbiciem jego własnych. Chanyeol zamrugał z zaskoczenia – zwykle jego mama była surowa wobec ludzi i oceniała ich zbyt złośliwie. Raz Chanyeol przyprowadził przyjaciela do domu, ale pod koniec dnia wszystko, co robiła, to narzekanie, jak ten chłopak był „nie tym, na kogo wyglądał”, a innego dnia chłopak mógłby „naprawdę skrzywdzić kogoś tymi swoimi słodkimi ustami”. Chanyeol był zły, ale pół roku później ten sam przyjaciel zdradził swoją dziewczynę, a to doprowadziło do wielu problemów w szkole. Chociaż oceniała ludzi zbyt szybko, zawsze miała rację – zawsze trafiała w dziesiątkę.
Więc kiedy słyszał, co mówiła o Baekhyunie, bez cienia krytycyzmu, uznał to prawie za cud.
Musiała naprawdę go lubić.
Chanyeol ożywił się i uśmiechnął do niej, pomagając zmywać naczynia. Uśmiechał się głupawo, opowiadając durne żarty, które sprawiały, że jego mama się śmiała. Wtedy znikąd Baekhyun pojawił się obok Chanyeola, zapach truskawek był słaby w nosie Chanyeola, ale oczywisty.
–…Mogę pomóc? – zapytał, łagodnym tonem, kiedy przeniósł wzrok z Chanyeola na Mamę Im. Chanyeol potrząsnął głową i lekko odepchnął Baekhyuna, podczas gdy Mama Im zrobiła coś zupełnie odwrotnego, przywołując go skinieniem, by przyszedł i pomógł. W końcu Chanyeol się poddał i wkrótce potem Baekhyun pomagał wycierać naczynia.
– Mamo! – syknął Chanyeol, spoglądając na Baekhyuna, który wydawał się mocno starać, żeby to, co robił, robił idealnie. – On jest gościem!
– Uważam, że to, co jest bardziej istotne… – powiedziała Mama Im, uśmiechając się –… to to, że czuje się jak część naszej rodziny. Ponieważ technicznie jest, prawda, Baekhyunnie? – Pochyliła się i spojrzała na niego, a on lekko i z wahaniem pokiwał głową. Zaśmiała się głośno, a Chanyeol poczuł, że jego uszy się czerwienią, kiedy na wpół świadomie spojrzał na Baekhyuna, na ustach którego pojawił się nieznaczny cień uśmiechu.




Chanyeol pokazywał mu okolicę, witając się z sąsiadami, których przez jakiś czas nie wiedział, jednocześnie przedstawiając im Baekhyuna. Niemal rozpływali się przez to, jak uroczy Baekhyun był, pytali go, czy właśnie zaczął liceum czy dopiero ma skończyć gimnazjum, a Chanyeol chichotał, zasłaniając się dłonią, ponieważ mógł stwierdzić, że Baekhyun czuł się skrępowany tym komplementem.
– Uroczy? Gimnazjum? – mruknął Baekhyun. – Czy nie widzą, że jestem starszy od ciebie?
Po przejściu na tył domu Chanyeola, wyższy zabrał go z przodu domu, gdzie trzymali cały rząd koszów na śmieci, wszystkie były zbiorowiskiem koszy z sąsiedztwa. Stały w rzędzie przed ich domem, ponieważ w ten sposób łatwiej było śmieciarkom je opróżnić, a i tak mieszkali na końcu ulicy. Z jakiegoś powodu Baekhyun wiedział, co Chanyeol zaraz powie.
– Tu mnie znaleźli – powiedział Chanyeol, wskazując na jeden z koszy w pobliżu ich domu. – Właśnie w tym koszu, jakieś dwadzieścia lat temu. – Baekhyun wpatrywał się w kosz, dostrzegając, jak duży był pojemnik na kółkach i jak małe dziecko mogło leżeć pośród śmieci.
– Na szczęście mama wyrzucała koce, więc zamiast leżeć na stercie zimnych, brudnych śmieci, leżałem w kocach. – Chanyeol uśmiechnął się lekko. – Wydaje mi się, że miałem sporo szczęścia? Albo może moja prawdziwa mama była wystarczająco miła, by pozwolić mi umrzeć wygodnie.
Baekhyun podszedł na palcach, próbując zajrzeć do środka otwartych koszy, ale w zamian stracił nieco równowagę i trochę się zachwiał. Już miał odzyskać właściwą pozycję, ale Chanyeol złapał go mocno za łokieć i przytrzymał w miejscu.
– Ostrożnie – powiedział. – Ta droga jest trochę stara i wyboista. – Użył swojego silnego uścisku, by wyciągnąć Baekhyuna z dziury, która sprawiła, że się potknął. Baekhyun szybko odszedł na palcach, był nieco zaskoczony nagłą troskliwością Chanyeola i choć miał ochotę odruchowo uchylić się przed dotykiem, z jakiegoś powodu również poczuł się spokojnie.
Kiedy nie groziła mu krzywda, szybko instynktownie się odsunął, choć próbował się przed tym powstrzymać. W jego sercu było uczucie, szybkie, przypadkowe u-uderzenie, które nie chciało odejść. Nie wiedział, czym ono było, czy był to strach przez traumą czy coś innego… Czy oba.
Chanyeol zauważył to nagłe odsunięcie, lecz nie powiedział nic.
Ale nie zauważył, że ktoś obserwuje ich przez okno jego domu.




Podczas obiadu Chanyeol w końcu usiadł z Baekhyunem. Jego tata tego dnia wyjechał za granicę do pracy, więc jego siostra siedziała z mamą. Kiedy jego siostra opowiadała, jak spędziła dzień ze swoim narzeczonym, Chanyeol zauważył, że Baekhyun nie nakłada nic na swój talerz.
– Więc ja i Kwangguk poszliśmy do…
– Mama gotuje naprawdę dobre kimchi… Spróbuj – Chanyeol nałożył trochę na talerz Baekhyuna.
– Wtedy ta kobieta powiedziała „Och, myślałam, że już jesteście po ślubie!” i…
– To też jest naprawdę dobre…
– Poszliśmy do tego sklepu, który nazywa się…
– Uważaj, zupa jest gorąca…
– Chanyeol! Słuchasz czy nie?! – poskarżyła się Yoora i obie, ona i Mama Im, przestały jeść, gdy obróciły się, by spojrzeć na Chanyeola, który dmuchał na kawałek jedzenia, jakie trzymał w pałeczkach, zanim położył je na talerzu Baekhyuna.
– Tak, tak, słucham – powiedział, ale nawet nie spojrzał na siostrę, gdyż mamrotał coś do Baekhyuna, okazując całkowity brak zainteresowania jej opowieścią.
– Hej! – Yoora chwyciła chusteczkę i zamierzała rzucić nią w Chanyeola, lecz odfrunęła gdzieś indziej. – Dzieciak bez szacunku… – wymamrotała i wydęła wargi, ale nie chowała urazy, gdyż wróciła do opowiadania. Ale nawet Mama Im musiała przyznać, że ciężko było słuchać tego, co mówi jej córka, ponieważ przez połowę czasu jej syn mruczał coś do swojego przyjaciela.
– Chanyeol! – Yoora znów ostro się do niego zwróciła. – Nie słuchasz!
– Tak… Cholera. – Chanyeol westchnął i poddał się, a potem zaczął jeść swoje jedzenie. Yoora wpatrywała się w niego przez chwilę, jakby bała się, że znów zacznie mówić, ale kiedy po chwili Chanyeol wreszcie zamilkł, znów poczęła mówić. I chociaż już nie mówił do Baekhyuna, Mama Im zauważył sposób, w jaki brał coś dla Baekhyuna za każdym razem, kiedy wybierał coś dla siebie. Nawet jeśli Baekhyun potrząsał głową i twierdził, że się najadł, Chanyeol dawał mu więcej jedzenia i mówił, by więcej jadł.
Mój syn dorasta. Pomyślała sobie, uśmiechając się radośnie.




Baekhyun prawdopodobnie czuł się trochę zawstydzony, ponieważ w nocy przeniósł swoje rzeczy na podłogę i powiedział Chanyeolowi, że znów może spać w swoim łóżku.
– Co? Ale jesteś gościem!
– Nie jestem kobietą. Będę spał na podłodze.
– Nie nazwałem cię kobietą. Śpij, kurwa, na moim łóżku!
– Nie!
– Baekhyun!
– Słuchaj. – Baekkhyun usiadł na łóżku i spojrzał na Chanyeola. Nawet w ciemności Chanyeol mógł dostrzec, jak oczy Baekhyuna promienieją. W końcu ostatnio były dość jasne. – Nie byłeś w domu od wieków i prawdopodobnie nie spałeś w łóżku, w którym spałeś całe swoje życie. Po dzisiejszej nocy nigdy więcej nie będziesz w stanie doświadczyć tej wygody, przynajmniej nie do następnego powrotu, który będzie za kilka miesięcy. Naprawdę chcesz zrezygnować z tego komfortu, którego szukałeś, odkąd opuściłeś dom? To jest twój dom, prawda? – Wtedy Chanyeolowi zabrakło słów. Baekhyun podniósł się z łóżka i ułożył się w swej pościeli na podłodze, jego drobna postać zajmowała tylko mały kawałek na szerokiej podłodze, który był także pokryty grubszymi kocami, by było mu wygodniej.
Trochę tu zimno. Pomyślał Baekhyun, drżąc, kiedy poruszył się nieznacznie w ciemności. Czy właśnie takie zimno czuł Chanyeol? Ostatniej nocy było chłodniej. Skulił się, mając nadzieję, że to da mu więcej ciepła.
Jednak kiedy już miał zasnąć, usłyszał na górze głośne poruszenie. Co się, do licha, dzieje? Baekhyun zamrugał w ciemności, ale zanim zdążył się odwrócić usłyszał stukot dwóch stóp lądujących na podłodze, a potem nagle kolejny stukot. Niespodziewanie poczuł duże, ciepłe ciało przyciskające się do jego, kradnące trochę kołdry. Odwrócił się.
– Co ty wyprawiasz? – syknął, a jego oczy wystarczająco przyzwyczaiły się do ciemności, by zobaczył błyszczący wzrok Chanyeola.
– Wydaje mi się, że łóżko jest dla mnie za małe – odparł, a Baekhyun przysięgał, że widział, jak Chanyeol szeroko się uśmiechnął. (Ale nie zauważył, że serce Chanyeola biło szybciej niż jego).
Baekhyun chciał powiedzieć „Jeśli nie chcesz tam spać, to ja będę”, ale był zbyt zażenowany, a kiedy by tam spał, wiedział, że czułby się z tego powodu winny.
–…Rób co chcesz. – Baekhyun westchnął, zamykając oczy i choć wieki zajęło mu zaśnięcie, samo uczucie, jak ciepło ciała Chanyeola go otacza, wystarczyło, by wywołać uśmiech na jego twarzy.




To był prawdopodobnie najgorszy błąd, jaki Chanyeol kiedykolwiek popełnił.
Całą noc zasypiał i budził się, a za każdym razem, kiedy się budził, robił to przez Baekhyuna, który miażdżył go swoim drobnym ciałem albo przetaczał się na niego, albo uderzał go ramieniem w twarz, albo kopał go w biodra, aż umierał z bólu.
Wyglądało na to, że Baekhyun bardzo się zmienił, odkąd Chanyeol widział go słabego i bezbronnego tamtej nocy i zmienił się tak bardzo w taki sposób, że nawet jego senne nawyki uległy zmianie.
Teraz był żywszy niż wcześniej, kiedy spał.
Kiedy to się skończy??? Chanyeol chciał płakać, ale w zamian zamknął zmęczone oczy i zapadł w sen.




Kiedy obudził się następnym razem, był prawie świt.
Do tego czasu Chanyeol już tak cholernie się przyzwyczaił do nawyków sennych Baekhyuna, że nawet nie próbował go już odpychać. W zamian, kiedy znów został obudzony, poczuł nagłą ostrą determinację i bardzo ambitny powód podsycany przez brak snu i frustrację.
Zamierzam przytulić Baekhyuna i zasnąć.
Kiedy o tym pomyślał, jego serce zaczęło mocno bić i choć umysł podpowiadał mu, że, do cholery, wykorzystuje Baekhyuna, w tym momencie już go to nawet nie obchodziło, ponieważ Baekhyun zrobił wszystko, by uprzykrzyć Chanyeolowi noc (mimo iż Chanyeol musiał przyznać, że to wszystko była jego wina). Poza tym, upewniał się Chanyeol, zawsze mogę udawać, że mam gówniane nawyki senne jak ten idiota.
Cierpiąc z braku snu, Chanyeol powoli wyciągnął ręce, patrząc, jak Baekhyun bardziej się kuli. Jest taki cholernie uroczy. Kurwa. Chanyeol przygryzł wargę, zamknął oczy i spróbował przysunąć się bliżej. Jednak kiedy jego ręka już miała dotknąć ramienia Baekhyuna, Baekhyun poruszył się i przetoczył, jego nogi rozkraczyły się, zajmując miejsce Chanyeola.
Chanyeol jednak się nie poddał, ponieważ wiedział, że zasłużył na nagrodę po wytrzymaniu tego piekła w nocy. Zdeterminowany przysunął się bliżej, czekając przez chwilę, aby sprawdzić, czy Baekhyun się obudził, ale kiedy usłyszał jego ciche pochrapywanie, odetchnął z ulgą. Tym razem jego oczy były szeroko otwarte, gdy próbował wsunąć rękę pod talię Baekhyuna, by przyciągnąć go do siebie, ale kiedy dotknął gładkiego wygięcia, Baekhyun podskoczył jak błyskawica i w efekcie jego ręka uderzyła w nos Chanyeola.
Auć! Chanyeol zastygł w bezruchu, nawet gdy Baekhyun zabrał rękę. Mógł wyobrazić sobie krew wypływającą z jego nosa i niemal poczuł jej metaliczny smak…
Wydaje mi się, że jest lepszy w bronieniu się, kiedy śpi niż wtedy, kiedy nie śpi. Pomyślał gorzko Chanyeol, widząc, że słońce zaczyna wschodzić. Nie poddam się, do cholery! Nie po tym ciosie w nos!
Tym razem nie czekał. Tym razem się nie wahał. Ponieważ tym razem nie przejmował się już niczym.
Utulę cię do snu, nawet jeśli miałbym przejść przez piekło!!! Pomyślał sobie Chanyeol desperacko, kiedy przysuwał się bliżej i objął Baekhyuna ramionami, przyciągając go do swojej piersi, aż mniejszy był wtulony w niego. Tym razem obaj zastygli, nie ruszając się ani o centymetr i przez chwilę Chanyeol bardzo się bał, że Baekhyun się obudził i jest w stanie usłyszeć jego pędzące serce, ale po długiej, długiej chwili ciszy, Baekhyun znów zaczął cicho chrapać.
Uff. Pomyślał Chanyeol, kiedy jego serce powoli zaczęło się uspokajać. Przysunął się bliżej, aż plecy Baekhyuna oparły się o jego pierś, a on mógł oprzeć swą brodę na ramieniu niższego. W końcu, kiedy jego serce biło normalnie, Chanyeol poczuł, jak opadają mu powieki i po chwili zapadł w głęboki, ale w końcu bardzo szczęśliwy sen.


Kiedy się obudził, zauważył, że jest sam na środku swojego pokoju, na zimnej podłodze, która była o wiele twardsza niż wtedy, gdy Baekhyun był w jego ramionach.
I choć miał obolałe ciało, jego serce było wypełnione ciepłem i czuł się tak pełny i cały, że dał sobie czas, by poleżeć i rozkoszować się tym uczuciem. Nadal czuł ciepło Baekhyuna w swoich objęciach i wspominał, jak mocny zapach truskawek we włosach Baekhyuna wystarczył, by przyprawić go o palpitacje serca.
W końcu jednak usiadł i poskładał kołdrę, gdyż on i Baekhyun będą wracać do domu tej nocy. Poczuł lekki smutek, ale jako dojrzała osoba wiedział, że będzie w stanie znów zobaczyć swą rodzinę i wiedział, że uczucie zbytniego smutku nic nie zdziała.
– CHANYEOL! OBIAD! – zawołała jego siostra.
Wziął kołdrę w swoje ręce i poszedł do pralni, później odłożył ją, zanim włączył pralkę. Kiedy usłyszał jej pomruk, wyszedł, przygotowując się na zjedzenie śniadania ze swoją rodziną i Baekhyunem, ale gdy dotarł na miejsce, zobaczył jedynie swą mamę i siostrę.
– Dlaczego wyglądasz na takiego rozczarowanego? – spytała jego siostra, udając, że się dąsa, ale z jakiegoś powodu jej oczy miały w sobie tajemniczy błysk. – Czy ja i mama jesteśmy naprawdę takie nudne?
- Gdzie jest Baekhyun? – zapytał Chanyeol, ignorując siostrę, ponieważ choć bardzo za nią tęsknił, czasami potrafiła być irytująca. Najgorszą rzeczą było to, że zawsze dopinała swego, drażniąc go w danej chwili.
– Zdecydował się wyjść na miasto – powiedziała Mama Im, przynosząc miskę z makaronem dla Chanyeola.
– Co?! – Był urażony. – Poszedł beze mnie?!
– Myślę, że chciał nam dziś dać trochę czasu razem, jako rodzinie – rzekła Mama Im, duży uśmiech tkwił na jej twarzy. – Co za wspaniałomyślny chłopiec.
Chanyeol usiadł, z jakiegoś powodu czując się zdradzony. Trochę się denerwował, zostawiając Baekhyuna samego sobie, bez nikogo do ochrony. Sam umie dobrze się bronić, idioto! Kłócił się zaraz. Umie bronić się lepiej niż ty kiedykolwiek będziesz umiał się o siebie zatroszczyć!
Wzdychając, Chanyeol w ciszy jadł, słuchając, jak jego siostra znów mówi o swoim narzeczonym.




Kilka godzin wcześniej:
– Jesteś takim rannym ptaszkiem, prawda? – spytała Mama Im, uśmiechając się lekko. – Chciałabym, żeby Yoora i Chanyeol tacy byli. – Zapadła krótka cisza, kiedy Baekhyun kroił warzywa, a Mama Im je myła.
– Czy mogę… o coś zapytać? – spytał grzecznie Baekhyun, kolejny raz pomagając Mamie Im przygotować śniadanie. Była szósta rano.
– Oczywiście.
– Pani… nazwisko. To… Im, prawda?
– Tak.
– Nazwisko pani… męża to także Im?
– Tak. Tak samo naszej córki, Yoory.
– Więc… – Baekhyun urwał, jakby nie był pewien, jak to powiedzieć. – Yeollie…
Z początku Mama Im przez długą chwilę nie mówiła nic.
– Kiedy znaleźliśmy go w koszu, miał przyczepiony list – powiedziała cicho. – Było tam napisane „Pak Chanyeol, 19921127, z najbardziej wyjątkowymi uszami na świecie”. Więc zdecydowaliśmy się uszanować jego rodziców.
– Nawet jeśli mi nie mówi, znam jego uczucia. – Mama Im westchnęła. – Myśli, że go opuścili, bo go nie chcieli i że nie był dla nich wystarczająco ważny. Nie mówi mi tego, ale wiem, że myśli, że list, który przy nim zostawili był tylko kpiną i z tego powodu w dzieciństwie miał problemy z wiarą w siebie. – Niska samoocena?
– Był niewiarygodnie przygnębiony jako dziecko. Choć próbował wyglądać na szczęśliwego, ponieważ od samego początku wiedział, że gdybyśmy go nie uratowali, nie żyłby. Ale wszyscy widzieliśmy jego smutek. Można powiedzieć, że nie miał wiary w siebie, bo kiedy coś planowaliśmy, był zaskoczony, kiedy go w to włączaliśmy. Kiedy pokazywaliśmy, że naprawdę się o niego troszczymy, a nie dlatego, że uważamy, że jest dla nas ciężarem, był tak poruszony, że można było zobaczyć łzy w jego oczach. Nigdy nie mówił o siebie, nienawidził o sobie wspominać i… był to dla nas wszystkich bardzo ciężki czas. – Mama Im znów westchnęła.
– Ale teraz… teraz jest z nim o wiele lepiej. Myślę, że kiedy był nastolatkiem, zaczął się zmieniać. Im bardziej dojrzewał, tym bardziej pewny siebie się stawał. Aż… pokochał siebie – powiedziała to z takim niedowierzaniem, że Baekhyun zastanawiał się, jak inny był Chanyeol, zanim go spotkał. Chanyeol, niezłomnie pewny siebie, narcystyczny Park Chanyeol, był…?
– Naprawdę pokochał siebie. Kiedy widzieliśmy, jak patrzy w lustro, upewniał się, że jego ubrania dobrze leżą, widzieliśmy, jak odgarnia sobie grzywkę z twarzy i widzieliśmy, jak stroił miny przed lustrem. To było… dla nas bardzo trudne do uwierzenia. Pamiętam ten dzień bardzo wyraźnie. Byliśmy z niego tacy dumni. – Ugryzła kęs jedzenia, które przygotowała. – A potem… czy uwierzysz? Pewnego dnia szłam z nim o czymś porozmawiać i go zobaczyłam. Stał przed lustrem i uśmiechał się do siebie. I wiesz, co powiedział? Powiedział „wyglądam przystojnie”. To był dla nas wszystkich wielki cud.
– I od tamtej pory on… on pokochał siebie jeszcze bardziej, zawsze powtarzał sobie, że jest przystojny i że jest tak przystojny, że nikt nie może się z nim równać. Od tamtej pory zasmakował swojego szczęścia, tak bardzo, że nigdy nie mieliśmy dość jego tak zwanego „narcyzmu”. Spójrz na niego teraz, z małego, nieśmiałego chłopca wyrósł pewny siebie, optymistyczny mężczyzna. Bardzo dojrzał.
Potem Mama Im dokończyła przygotowania i zaczęła przenosić jedzenie, mówiąc Baekhyunowi, że już może iść.
– Wyjdź rozejrzeć się po mieście. Jest tu spokojnie i miło – powiedziała Mama Im. – Ale możesz zaczekać na Chanyeola. Jestem pewna, że chciałby z tobą iść.
– W porządku – odparł Baekhyun. – Z przyjemnością spędzę trochę czasu sam. – Wziął swój telefon ze stołu i schował go do kieszeni, a kiedy już miał wyjść, Mama Im powstrzymała go.
– Poczekaj. Chcę ci coś pokazać. – Mama Im wciągnęła go do swojego pokoju i wyjęła pożółkły kawałek papieru. Kiedy go odwróciła, Baekhyun zrozumiał, co to jest.
Park Chanyeol, z najbardziej wyjątkowymi uszami na świecie”
– Nie wiem dlaczego, chcę ci to pokazać, ale taka była notatka – powiedziała, pokazując mu. Patrzył na nią intensywnie. – Choć Chanyeol tego nie widział, wiem, że ta notka została napisana z miłością. Z dużą dozą miłości.
– Właśnie dlatego po zobaczeniu tego postanowiłam go pokochać, tak mocno jak osoba, która napisała tę notatkę. Chanyeol tego nie widzi, ale nie znaczy, że tego tu nie ma. Jestem pewna, że to z powodu problemów finansowych albo osobistych rodzice Chanyeola nie mogli go zatrzymać. Nie dlatego, że go nie chcieli. I mam nadzieję, że będą w stanie spotkać się ponownie.
Baekhyun patrzył, jak z powrotem chowa notatkę, a potem poklepała go po plecach.
– Dobrze, teraz możesz iść. – Uśmiechnęła się, a kiedy Baekhyun zobaczył jej błyszczące oczy, zaczął rozumieć, skąd Chanyeol je ma.




Jednak pismo wyglądało na bardzo wyjątkowe.
Jednocześnie na bardzo znajome.




Chanyeol łaził po pokoju, przeglądając szuflady i inne przedmioty, by przypomnieć sobie o swej przeszłości, zanim wróci do Pop College’u. Ktoś taki jak on zwykle lubił wspominać tylko dlatego, że chciał pamiętać, jak się czuł, kiedy był młodszy.
– Spójrz na siebie – powiedział Chanyeol, przeglądając przypadkowe zdjęcia, które wydrukował, gdy jego samoocena była na szczycie. – Taki przystojny młody mężczyzna. – Potem zachichotał za bycie takim idiotą i zamknął szuflady.
Jednak gdy już miał opuścić pokój, coś sobie przypomniał.
Odwracając się, zszedł na dół i odnalazł swoją ulubioną książkę. Przewrócił strony na ulubioną część i wypadło stamtąd coś srebrnego i błyszczącego.
Chanyeol trzymał to w swojej dłoni, a kiedy ją obrócił, zobaczył naszyjnik wykonany z  cienkiego srebra z ozdobą w kształcie lśniącego wiolinowego klucza. Wzdłuż gładkich wygięć napisane było „19921127, Park”.
Na początku Chanyeol zrezygnował z noszenia tego wisiorka, gównie dlatego, że przypominał mu o tym, jak porzucili go jego prawdziwi rodzice. Choć ta rzecz była droga i zrobiona z prawdziwego srebra, Chanyeol uznał to za ironię, ponieważ dlaczego zostawili coś, co kosztowało tysiące dolarów, a nie zostawili mu nic do ubrania.
Ale wiedział, że nadszedł czas, by zmienić swój pogląd na pewne sprawy.
Ponieważ kiedy myślał o Baekhyunie, który doszedł do takiego stopnia, że zmobilizował się, by porozmawiać z ojcem, mężczyzną, który ukształtował go na bycie taką twardą, niezależną, samotną osobą, Chanyeol poczuł się zobowiązany, by też się zmobilizować.
A jeśli Baekhyun miał siłę, by to zrobić, on także ją miał.
Biorąc głęboki oddech, Chanyeol odpiął wisiorek i założył go na swoją szyję, po czym zapiął go (tak naprawdę zajęło to dużo czasu z powodu jego niezdarności). Poczuł, jak chłodny metal wiolinowego klucza opada na jego pierś i choć to nie powinno nic zdziałać, z jakiegoś powodu poczuł się bezpieczniej i pewniej, jednocześnie bał się i był bezbronny. Zrobił głęboki wdech.
Skoro Baekhyun może to zrobić, to ja też.
Obaj możemy to zrobić.