czwartek, 29 października 2015

The Porcelain Dolls [30/38]

7 komentarzy // Dodaj komentarz (+)
tytuł: Spalone kwiaty | oryginał: Burnt flowers
pairingi: Chanyeol/Baekhyun, Sehun/Luhan, Kai/Kyungsoo, Kris/Tao, Xiumin/Chen, Suho/Lay    
rating: PG-13
A/N: Witam! Widzę, że poprzedni rozdział zabolał wszystkich tak jak i mnie. Nic dziwnego. Nie zdradzę, co będzie dalej. (Oczywiście możecie przeczytać po angielsku, ja nie bronię). Trochę mi przykro, że do końca już tak niewiele. Naprawdę zżyłam się z codziennym siadaniem do tłumaczenia, a teraz już skończyłam całość. Rozdziały tylko czekają na publikację! Dziękuję za komentarze! Miłego czytania. :D
                – Baekhyun hyung…
– Luhan? Kyungsoo?
– Hyung…
– Luhan!! Kyungsoo!! Gdzie jesteście?! – Baekhyun biegał dookoła ciemnego, pustego pokoju rozszalały i w głębokiej panice. Wymachiwał przed sobą rękami, czując tylko puste powietrze oraz dreszcz paniki na swoim ciele.
– Baekkie…
– Yeol? Chanyeol?! Gdzie jesteś?! Przyjdź tutaj, proszę!
– Baekkie…
– Chanyeol, proszę, pokaż się!!! Boję się, Chanyeol, proszę!!!
– Baekhyun… biegnij…
– Chanyeol?!
– BIEGNIJ!!!
–CHANYEOL!!!
Baekhyun krzyczał, budząc się z głową w dłoniach. Silne ramię pociągnęło go i obrócił się do swojego napastnika w przerażeniu. Jego „napastnik” miał duże oczy i rozczochraną czuprynę. Był to Chanyeol.
– Baekkie? Wszystko w porządku? Dlaczego się pocisz?
– Yeol… – wydyszał Baekhyun. – Śniłem o Luhanie i Kyungsoo! Są w niebezpieczeństwie!
– Wiem, właśnie dlatego opuściliśmy ślub w momencie, kiedy sprawdziłem telefon – powiedział Chanyeol, wjeżdżając na parking pod ich blokiem. Baekhyun gapił się na zegar na desce rozdzielczej. Spał przez dwie godziny w czasie podróży.
– Pospiesz się, Baekkie, chodźmy. – Chanyeol chwycił jego dłoń, gdy puścili się biegiem na górę z rekordową prędkością. Chanyeol gmerał kluczami, próbując otworzyć drzwi. Kiedy dotarł, Xiumin był pierwszym, który odciągnął od niego Baekhyuna i wziął w swoje ramiona.
– Moje dziecko! O mój Boże, chwalić Boga, że jesteś bezpieczny!
– Co się stało?! W jaki sposób Luhan i Kyungsoo mogli zaginąć?!
Jongdae szybko wrócił ze swojej kliniki i opowiedział im wszystko. Chanyeol wyjrzał, by zobaczyć Sehuna i Kaia z powrotem w domu, wyglądali tak, jakby byli torturowani przed przybyciem.
– Zadzwoniliście na policję?! – wrzasnął Chanyeol.
– Policja będzie miała to w dupie, dopóki od ich zniknięcia nie minie mniej niż 24 godziny. – Sehun wstał, kopnął kilka krzeseł na swojej drodze. – Dopóki nie pojawi się ślad, mamy większe szczęście wygrać na loterii niż dowiedzieć się, co się stało.
– A przynajmniej zadzwoniliście do Krisa? Albo dyrektora Kim?
– Zadzwoniłem. Dyrektor Kim jest w drodze. Najwyraźniej Kris miał inny nagły wypadek, którym musiał się zająć.
– Jaki wypadek może być większy od tego?!
– Appa? Tatusiu? Co się dzieje? – Lucy przetarła oczy, wychodząc ze swojego pokoju, jej dłoń trzymała tą Mike’a, który niepewnie ssał swojego kciuka.
– Chodźcie tu, dzieciaki. – Jongdae podniósł swoją córkę, podczas gdy Mike podbiegł do Kaia.
– Kai hyung, gdzie jest Kyungsoo hyung?
– Nie wiem, ale znajdziemy ich.
– Czy jest możliwe, że wyszli zaczerpnąć trochę świeżego powietrza czy coś? – zapytał Jongdae.
– NIE! – Baekhyun, Xiumin i trzej chłopcy z college’u krzyknęli jednogłośnie. – Niemożliwe! – Baekhyun potrząsnął głową. – Oni nigdy nie opuścili by kompleksu.
– Może nadal tutaj są! Chodźmy i przeszukajmy okolicę! Zapukamy do każdych drzwi i do każdego bloku, żeby ich odnaleźć! – Chanyeol już miał otwierać drzwi, kiedy nagle zadzwonił dzwonek.
– To mogą być oni!! Otwórz! – Xiumin pisnął, podczas gdy Jongdae rzucił się do drzwi. Wszyscy wstrzymali oddech i powstrzymali swoje ruchy, gapiąc się na drzwi. Klamka przekręciła się, a przed nimi stanął mężczyzna.
Był to doręczyciel.
– Dostawa dla Park Chanyeola, Kim Jongina i Oh Sehuna.
– My nic nie zamawialiśmy – powiedział Kai.
– Proszę podpisać. – Jongdae nabazgrał coś na papierze co ledwie przypominało cokolwiek, a doręczyciel coś mu przekazał. Był to… kosz z kwiatami.
– Czy wy, chłopaki, zamawialiście kwiaty?
– Nie, oczywiście, że nie. – Jongdae umieścił kosz na stole. Miał on piękne ułożenie z róż oraz goździków. Chanyeol otworzył karteczkę, która była przywiązana do kwiatów.
– Drogi Chanyeolu, Sehunie i Jonginie  – przeczytał. – Dziękuję.
– To wszystko? – spytał Sehun.
– Tak, tylko podziękowanie.
– Chanyeol, uważaj!!! – Sehun odciągnął swojego przyjaciela, kiedy dostrzegł migające czerwone światło pod jedną z róż, w czasie kilku sekund od odciągnięcia przyjaciela cały kosz z kwiatami zamienił się w płomienie, rozsypując fragmenty popiołu po całym pomieszczeniu, gdy ogień stawał się większy. Wszyscy zareagowali przerażeni. Lucy i Mike krzyczeli wniebogłosy, a Jongdae podbiegł, by ugasić płomienie, ale zanim mógł to zrobić, te uspokoiły się.
– Co do… – Jongdae gapił się na koszyk, wściekłe czerwone płomienie dookoła niego przygasały, nim w końcu zniknęły, nie pozostawiając po sobie nic, oprócz koszyka i róż spalonych na wiór z kilkoma płomykami spoczywającymi na końcach. Kai obserwował, jak jedna z róż spada na ziemię, czarna i wyschnięta. Czarne róże, typowy symbol śmierci.
– Spójrzcie na notatkę – odezwał się Chanyeol, biorąc liścik bardzo trzęsącymi się palcami i pozwalając mu upaść na blat.
            Drogi Chanyeolu, Sehunie i Jonginie.
Dziękuję wam. Za tak dobrą opiekę nad moimi chłopcami. To czas, by wrócili do domu, a niestety jeden z nich nadal jest z wami.
Nigdy nie bierzcie tego, co nie należy do was. Przyprowadźcie go do Magazynu 12 przy lotnisku w ciągu 24 godzin.
Przyjdźcie sami.
Te kwiaty nie są wszystkim, co możemy zrobić.
Od:
Pan X.
***
            Kris był przepełniony strachem. Jego ręce ściskały kierownicę tak mocno, aż jego kłykcie zrobiły się białe. Starał się być opanowany, aby nie stracić zmysłów. Moja dziecina zaginęła. Ktoś ją zabrał.
Tao siedział w samochodzie obok niego, wybierając każdy numer, jaki znał, aby zapytać, gdzie jest jego córka. Kiedy Kris odebrał telefon od Tao zaledwie dwie godziny temu, bardzo szybko pomknął swoim samochodem, łamiąc wszystkie limity prędkości o co najmniej kolejne sto mil. Tao był łkającą, spanikowaną papką, kiedy został odnaleziony i Kris poczuł, jakby cały jego świat się na niego zwalił.
 Muszę być spokojny. Odnajdę moje maleństwo. Ktokolwiek jej dotknie, nigdy nie przeżyje gniewu Krisa Wu. Kris zrobił kilka głębokich oddechów. Irracjonalne zachowanie nigdzie go nie zaprowadzi. Musiał być spokojny.
– A co jeśli nigdy jej nie znajdziemy?
– Co?
– Co jeśli nigdy nie wróci do domu, Kris? – Tao spojrzał na niego we łzach. – Co jeśli naprawdę zniknęła?
– Nie mów tak, dobrze? – Kris chwycił dłoń Tao i ucałował ją. – Znajdziemy ją. Znajdziemy Jenny i przyprowadzimy ją z powrotem. Będzie bezpieczna. Nikt nie dotyka naszego dziecka.
– Kris… jest coś, co muszę ci powiedzieć…
– Co to takiego?
– Ja… kilka tygodni temu… – Głośny dźwięk telefonu Krisa przerwał wzbudzające emocje wyznanie czy cokolwiek to było. Tao odebrał telefon swojego męża i włączył tryb głośnomówiący. Ponaglający i niejako przerażony głos Suho wyszedł z głośnika.
– Kris? Gdzie jesteś?
– Jestem w mieście, dlaczego pytasz?
– Porcelanowe Laleczki zaginęły.
– Co?!
– Dwie z nich zniknęły, Luhan i Kyungsoo. Przed chwilą dotarła groźba śmierci, informująca nas o oddaniu Baekhyuna w ciągu 24 godzin, inaczej oni po nas przyjdą.
– Ale moja córka zaginęła!!
– Kris, ktokolwiek uprowadził twoją córkę, porwał także Porcelanowe Laleczki.
– Co? O czym ty mówisz?
– Syn pani Im jest studentem w centrum sztuk walki Tao. Nazywa się Choi Junhong, lepiej znany jako Zelo. – Kris szybko odwrócił głowę, by zerknąć na Tao, który był zasłuchany, a jego twarz nasycona była szokiem. – Właśnie dotarły z laboratorium analizy dotyczące telefonu. Były na nim odciski palców, które nie należą do pani Im oraz małe fragmenty syntezatora głosu. Zelo zadzwonił do stacji telewizyjnej, używając tego syntezatora. On pracuje dla Pana X.
– Dlaczego zabrał moją córkę?!
– A dlaczego miałby tego nie zrobić? – brzmiała odpowiedź Suho. – Zapytaj Tao, on wie o Zelo więcej, niż myślisz.
– Tao… – Palec Krisa przebiegł przez jego telefon i nacisnął przycisk kończący połączenie. Tao trzymał twarz ukrytą w dłoniach, szlochając. – Tao, spójrz na mnie.
Tao podniósł głowę, łzy spływały po jego twarzy. – Zelo jest moim najlepszym uczniem. – Usiłował odkaszlnąć. Kris użył palców, aby delikatnie wytrzeć łzy Tao. – Kilka tygodni temu przyłapałem Zelo na przeprowadzaniu jakiejś nielegalnej narkotykowej transakcji z gangiem. Nie wiedziałem, że jest częścią gangu, który tropisz, przysięgam!!
– Uspokój się, to nie twoja wina.
– Pani w szkole Jenny powiedziała mi, że przyszedł mężczyzna, żeby odebrać Jenny, a jeden z jego adeptów miał różowe włosy. – Tao chwycił dłoń Krisa. – Wydaje mi się, że Zelo ją zabrał. Gang, który ścigasz, porwał naszą córkę.
– Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? Mogłeś być w niebezpieczeństwie!
– Nigdy nie ma cię w domu! – Tao mocno płakał, jego ciało było słabe od emocji, gdy osuwał się na swoim siedzeniu. – Suho raz był w domu na lunchu, więc mu powiedziałem. Nie miałem pojęcia… o mój Boże… moje dziecko!!
Kris nie mógł winić nikogo, tylko siebie. Gdybym tylko wiedział… gdybym tylko tam był… z ostrym naciśnięciem pedała gazu popędził w dół ulicy i wykonał gwałtowny i śmiertelnie niebezpieczny manewr zawracania. Tao prawie został odrzucony na bok, kiedy Kris ponownie przyspieszył. W mgnieniu oka Tao był w domu.
– Zostań w domu, Tao.
– Nie, idę z tobą!
– Nie możesz, to nie jest bezpieczne! – powiedział Kris, wyciągając Tao z samochodu. – Mogą cię szukać! Jesteś następny w kolejce!
– Nie obchodzi mnie to! Chcę moje dziecko!
– Tao, proszę!! – błagał Kris, trzymając swojego męża. – Proszę. – Spojrzał na Tao ze łzami w oczach, a jego ciało zadrżało w mieszance strachu, złości i frustracji. – Proszę… zostań w domu. Posłuchaj mnie ten jeden raz, proszę.
– Kris… – wykrztusił Tao.
– Nie mogę cię stracić. Nie mogę stracić cię przez tego jebniętego faceta. Zabrali moją córkę, ale nie zabiorą ciebie. Jesteś wszystkim, co mam, więc proszę, proszę, nie idź nigdzie.
– Kris…
– Obiecuję ci, że znajdę naszą córkę. Odnajdę Jenny i przyprowadzę ją do domu. Położę kres temu całemu szaleństwu po to, żebyście ty i Jenny byli cali i zdrowi.
– Więc… – Tao sięgnął, by dotknąć łez Krisa. – Wrócisz do domu?
Kris przełknął swoje łzy. – Tak, wrócę do domu. – Pochylił się, żeby pocałować Tao, trzymając go tak mocno, jakby w ciągu kilku kolejnych minut, Tao miał zniknąć. Tao pogłaskał twarz swojego męża, scałowując jego słone łzy.
Kris odsunął się, trzymając dłonie Tao. Odszedł i wrócił do samochodu. Nie mógł po raz ostatni spojrzeć na Tao. Bał się, że się załamie, jeśli to zrobi. Popędził swoim autem, kontrolując koła i mknąc tam, gdzie był Suho.
Dorwę cię, Panie X. Zadarłeś z moją rodziną, więc ja teraz będę miał do czynienia z twoją. Nie spocznę, dopóki wszystko, co masz, nie zostanie zabrane, a ty będziesz stał, patrząc, jak to upada.
Ja będę stał tam, obserwując, jak się załamujesz.
***
– Wszystkie rozkazy zostały spełnione, szefie.
– Bardzo dobrze – odpowiedział głęboki głos. – Czy odrzutowiec jest gotowy?
– Tak.
– A mój prawnik?
– Zjawi się za dziesięć minut.
– Dziękuję, Yongguk. – Pan X zamknął swój telefon i odłożył go na bok. Będąc w swoim biurze, podniósł się, posprzątał kilka dokumentów. Jego prawnik już nadchodził i chciał, by wszystko było gotowe lub co najmniej dobrze się prezentowało.
To jest to. Końcowa bitwa.
A ja jestem gotowy.
I jak na zawołanie mężczyzna, o którym myślał, wykonał telefon. Uśmiechając się lekko i przesuwając po telefonie, odebrał.
– Dzień dobry, panie Wu.

sobota, 24 października 2015

The Porcelain Dolls [29/38]

7 komentarzy // Dodaj komentarz (+)
tytuł rozdziału: Zysk i strata, podwójna | oryginał: Gain and Loss. Twice
pairingi: Chanyeol/Baekhyun, Sehun/Luhan, Kai/Kyungsoo, Kris/Tao, Xiumin/Chen, Suho/Lay    
rating: PG-13
– Dyrektorze Kim! Dyrektorze Kim! – Prasa nie przestawała nawiedzać Suho. Od kiedy zostały publicznie ujawnione wiadomości o trzech zaginionych chłopcach i przyjeździe Interpolu, prasa dosłownie sypiała przed główną kwaterą, żeby uzyskać jakieś informacje, które być może mogliby odgrzebać w tej sprawie. Suho postanowił, że potrzebna jest bardzo opóźniona prasowa konferencja.
– Spójrz tam, na tych ludzi – powiedział Kris, wyglądając przez okno oraz na dół, na korytarz pod nim. – Wyglądają jak ryby gotowe walczyć o pokarm, a ty jesteś tutaj najsmaczniejszym kąskiem.
– Super, dzięki za pocieszenie. – Suho przewrócił oczami, pozwalając Taeminowi poprawić swój krawat i skakać wokół niego. Zasadą Taemina było: jeśli miałeś być w centrum zainteresowania opinii publicznej, na dodatek mogłeś wyglądać jak najlepiej. Dla Suho brzmiało to jak: jeśli zamierzasz umrzeć publicznie, tak samo możesz dobrze wyglądać umierając.
– Jak dużo informacji zamierzasz ujawnić? – spytał Kris.
– Wystarczająco, aby zaspokoić ich skurcze żołądkowe. Szczegóły tej sprawy nadal są tajne i jeśli będą wiedzieć za dużo, może to ich wepchnąć w kłopoty. Pan X jest niebezpiecznym mężczyzną, kto wie, jak wiele szkód może wyrządzić.
– W porządku, szefie. – Taemin otrzepał swoje ramiona i poklepał swojego szefa po plecach. – Wyjdź tam i przekonaj ich!
Suho wziął głęboki oddech i poszedł prosto w stronę sceny. Fotografowie nie mogli przestać pstrykać zdjęć, a każdy błysk flesza naprawdę kłuł go w oczy. Suho lekko zmrużył oczy, nim Taemin pomógł mu dostać się na podium.
– Dyrektorze Kim! Tutaj Korea Herald! – krzyknął głos z tłumu. – Co może nam pan powiedzieć o sprawie zaginionych chłopców?
– Dyrektorze Kim! Czy to prawda, że chłopcy są częścią nielegalnego kręgu handlu ludźmi?
– Trzej chłopcy, Luhan, Do Kyungsoo i Byun Baekhyun są ofiarami handlu ludźmi – odparł Suho. – To dlatego my, WOAHT, jesteśmy w to zaangażowani. Uważamy, że chłopcy są w niebezpieczeństwie i gdzieś się ukrywają.
– Dyrektorze Kim! Krąży plotka, że chłopcy już zostali odnalezieni. Jaka jest pańska odpowiedź na to?
– Minęło prawie pięć miesięcy, odkąd zgłoszono ich zniknięcie. Być może zostały przez kogoś odnalezione i aktualnie są w ukryciu, lecz jest także możliwe, że umarli z głodu. Jeszcze ich nie znaleźliśmy, więc to niewłaściwe wysnuwać przypuszczenia bez logicznych dowodów.
– Dyrektorze Kim! Czy ma pan jakiś pomysł, kto stoi za tym wszystkim?
– Obecnie jesteśmy w trakcie obławy na mężczyznę nazywanym Panem X. Sądzimy, że jest on jednym z najbardziej niebezpiecznych i znanych przywódców kręgu handlu ludźmi wszechczasów. – Suho odchrząknął. – Uważa się, że trzej zaginieni chłopcy mają powiązania z Panem X, stąd umieszczamy tę sprawę jako bardzo pilną.
– Dyrektorze Kim! Minęło sześć miesięcy, czy dotarliście dokądś w odnalezieniu tego mężczyzny?
– Nie, ale…
– Dyrektorze Kim! Jeśli niebezpieczny mężczyzna jest na wolności, co ma pan do powiedzenia rodzinom młodych ludzi? Czy mamy spodziewać się życia w przerażeniu czy mamy trzymać nasze dzieci w ciemnicy, gdy ten człowiek straci nad sobą panowanie?
– Słuchajcie, ja…
– Dyrektorze Kim!!! Dyrektorze Kim!!! – Błyski świateł oraz odgłosy krzyczących i wrzeszczących reporterów robiły się tylko coraz głośniejsze i gorsze. Taemin polecił ochronie, aby ich zatrzymać, podczas gdy on odciągnął Suho. Suho wyrwał się do przodu i wrócił na podium.
– Słuchajcie – wydyszał, mrużąc oczy ze względu na światło, próbując patrzeć prosto przed siebie. – Pan X jest bardzo niebezpiecznym człowiekiem, a my robimy wszystko, co możemy, w dzień i w nocy, aby go odnaleźć. Zalecamy społeczeństwu, jeśli macie jakąkolwiek informację, którą możecie się podzielić, proszę, skontaktujcie się z nami.
– Dyrektorze Kim! Czy to prawda, że pańskie aktualne stanowisko dyrektora WOAHT jest zagrożone?
– Co? – Suho nie potrafił odnaleźć źródła pytania, ale to nie miało znaczenia. Był zaskoczony tym pytaniem. Cóż to była za straszna plotka?
– Czy to dlatego Interpol jest w Korei? Bo jest pan w zagrożeniu utraty pracy?
– Słuchajcie, to… – Suho poczuł, jak jest mu wyrywany z dłoni mikrofon i szybko odwrócił głowę, by zobaczyć, kto to zrobił. Prawie spadł z podium, gdy zobaczył, że Nina stoi obok niego. Kiedy się pojawiła?
– Nazywam się Nina Watson, jestem specjalną agentką Interpolu przysłaną z Francji. – Pstrykanie aparatów zrobiło się bardziej szalone, kiedy ona się zjawiła. – Szczegóły tej sprawy są tajne, by chronić dobro publiczne, a ta konferencja prasowa dotyczy sprawy, więc nierozważne pytania dotyczące stanowiska dyrektora Kim nie powinny być zadawane. – Chwyciła ramię Suho. – Ta konferencja jest skończona.
Silnym szarpnięciem złapała Taemina i Suho i zwlokła ich ze sceny. Ochrona sponiewierała prasę oraz wypchnęła ich do holu tak szybko, jak było to możliwe.
– Dzięki – wyszeptał Suho, wycierając swoje spocone czoło. – Wiesz, zazwyczaj się tak nie zachowuję.
– Radziłeś sobie świetnie, dopóki pytanie o twojej pracy nie zbiło cię z tropu – powiedziała, prostując swoją spódnicę. W szpilkach była prawie tak wysoka jak Kris i nawet Taemin był onieśmielony przez jej prezencję. – Prasa ma niedosyt. Jeśli nakarmisz ich bardziej, zaryzykujesz wpakowanie ich wszystkich w kłopoty.
– Jestem tego świadomy – powiedział Suho, starając się, jak mógł, by nie przewrócić oczami. – Dlaczego krąży plotka o tym, że stracę pracę?
Przez chwilę panowała cisza, później Suho odwrócił się do swojego asystenta, który, gdy zdał sobie sprawę, że został przyłapany, natychmiast potrząsnął głową.
– Nie patrz na mnie!
– Ty? Kapitan Centrali Plotek o niczym nie wiesz?
– Szefie, nie jestem sprzedawcą plotek!
– Wiedziałeś o ciąży Kim Kardashian, zanim ona wiedziała!
– To co innego! Zdarzyło się, że mam wujka, który jest przyjacielem z przyjacielem przyjaciela… – Suho wwiercił wzrok w głowę Taemina, a asystent zaskomlał nieco. – Było w Internecie.
– Kto rozpowszechnił tak paskudną rzecz w Internecie? – spytał Kris.
– Ktokolwiek, kto próbuje nas zniszczyć – odpowiedziała Nina. Telefon zadzwonił w kieszeni jej żakietu i wyszła, by odebrać. Suho spojrzał na kuzyna. – Chodź, Kris, pójdziemy do laboratorium. Myślę, że Amber ma wyniki dowodów, które przesłaliśmy.
Dwaj kuzyni poszli razem wzdłuż korytarza i weszli do windy. Cisza pomiędzy nimi była napięta i ciężka.
– Tak naprawdę nie stracisz pracy, prawda? – zapytał cicho Kris.
– Mam nadzieję, że nie – brzmiała odpowiedź. Po tym bliscy kuzyni nie odezwali się ani słowem. Nie musieli, znali się wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że czasami lepiej jest zupełnie nic nie mówić.
***
– Baekkie, jesteś gotowy?
– Powinienem założyć niebieską koszulę czy białą? – odparł Baekhyun, trzymając koszule jasnoniebieską i tę w kolorze kości słoniowej. Chanyeol chwycił swoją marynarkę, przysuwając się do boku ukochanego.
– Wiesz, że w obydwu będziesz wyglądał świetnie.
– Wiem, ale chcę zrobić dobre wrażenie podczas ślubu. Powiedz mi, niebieska czy biała?
Tamtego dnia był dzień bardzo wyjątkowego ślubu. Profesor Chanyeola, Jung Yunho wychodził za mąż za dziekana Kim Jaejoonga, krążyły plotki, że pieprzył się z tym mężczyzną przez ostatnie kilka miesięcy. Wyglądało na to, że robili coś więcej, niż tylko się pieprzyli, dwaj starsi wykładowcy byli w sobie zakochani. Profesor Jung dostał miejsce na jednym z uniwersytetów Ivy League w Stanach i miał zamiar wyjechać za kilka tygodni w towarzystwie swojego męża. Chanyeol wiedział, że będzie tęsknił za swoim starym profesorem. Oczywiście mężczyzna był niezdarny i nieskoordynowany, spóźnialski i poniekąd zapominalski; nadal był jedyną osobą, która używała Running Mana i Britney Spears jako odwołań w fizyce kwantowej.
Ostatecznie Baekhyun zdecydował się na niebieską, twierdząc, że jeśli by się poplamił, niebieska nie będzie wyglądała mało subtelnie. Para wyszła ręka w rękę, żegnając się z Xiuminem i dwojgiem dzieci.
– Nie powiedziałeś mi, gdzie jest ślub – odezwał się Baekhyun, wsiadając do samochodu Chanyeola, starego, niebieskiego Volkswagena, którego wypożyczył specjalnie na ten ślub.
– Na wsi. Profesor Jung jest naprawdę romantyczny, a dziekan Kim jest miłośnikiem natury, więc wydaje mi się, że ślub będzie na zewnątrz.
– Tak ci się wydaje?
– Profesor Jung nam nie powiedział. Powiedział, że będzie to niespodzianka.
Dwójka odjechała starym samochodem z lekko otwartymi oknami, wiaterek przelatywał przez włosy Baekhyuna. Zapowiadało się na długą jazdę, ale Baekhyun nie miał nic przeciwko. Po prostu uwielbiał gapić się przez okno, zwracając uwagę na miejską scenerię, która była zastępowana przez bujne łąki oraz bezchmurne niebo.
– To piękny dzień Yeollie! Spójrz na niebo! Jest wspaniałe!
– Tak jest, prawda? – Chanyeol uśmiechnął się. Zatrzymał się na czerwonym świetle i pocałował Baekhyuna w policzek.
– Za co to?
– Dla mojego pięknego partnera.
– Tandetne – droczył się Baekhyun, próbując ukryć swój rosnący uśmiech i okropnie mu się to nie udało. Spojrzał w dół na swój ubiór, wkładając pięści do kieszeni marynarki. – Mam nadzieję, że jestem odpowiednio ubrany na ślub.
– Ja mam nadzieję, że nie.
– Dlaczego? – Baekhyun spojrzał na Chanyeola zakłopotany.
– Nie chciałbym, żeby dziekan Kim gonił za tobą, krzycząc „jak śmiesz wyglądać lepiej ode mnie w dniu mojego ślubu!” – Machał rękami, przedrzeźniając dziekana-diwę. Baekhyun zaśmiał się i klepnął swojego chłopaka w ramię. – Na dodatek nie możesz wyglądać zbyt ładnie, bo wtedy wszyscy będą za tobą latać. To nie dobrze.
– A co z tobą? Też wyglądasz zbyt przystojnie jak na ślub – zaszczebiotał Baekhyun, pozwalając swoim palcom złączyć się z tymi długimi Chanyeola.
– Może powinniśmy wjechać na objazd i pojechać gdzieś indziej. Wygląda na to, że jesteśmy zbyt piękni na ślub. – Śmiech dwójki rozbrzmiał w samochodzie, gdy opuszczali zatęchłe miasto i zostawiali wszystkie swoje troski. Tamtego dnia była uroczystość miłości, nie tylko ślub pary, ale także ich.
***
– Oppa, gdzie jest Kai oppa i Sehun oppa? – Lucy zapytała Luhana, podczas gdy ten pomagał zapleść jej długie włosy.
– Mają dzisiaj imprezę taneczną w kampusie. W przeciwieństwie do ciebie, niektórzy muszą wracać do szkoły w weekendy. – Uśmiechnął się szeroko.
– To niesprawiedliwe. Musi być prawdziwą porażką.
– Oni lubią chodzić do szkoły, to co innego. – Lucy tylko wzruszyła ramionami. Nie mogła zrozumieć, dlaczego ktokolwiek to robił. Chodzenie do szkoły w weekend, tch.
– Hyung, czy znasz historię o potworze z Loch Ness? – Mike zapytał Kyungsoo, który pracował nad swoimi ćwiczeniami z pisania. Oczy Kyungsoo rozbłysnęły, gdy usłyszał, że jego ulubiony nieistniejący potwór został wspomniany.
– Tak, znam! On żyje w jeziorach Szkocji i ponoć ma 25 stóp długości!
– Czy nie byłoby fantastycznie, gdyby był prawdziwy?!
– Wiem! Musiałby być ogromny! – Kyungsoo rozciągnął dłonie tak szeroko, jak mógł, nim stracił równowagę i upadł na plecy. Mike śmiał się ze swojego zabawnego hyunga i podszedł, by go przytulić. Xiumin patrzył, jak jego dzieci bawią się oraz uśmiechnął się, pracując nad swoim raczej niepewnym sufletem.
Nagle głośny dzwonek rozbrzmiał przez całe mieszkanie, strasząc dzieci oraz sprawiając, że suflet Xiumina opadł. Kyungsoo i Mike poderwali się, gdy dzwonek dzwonił bez końca, nim dźwięk ogłuszających kroków rozgrzmiał nad nimi.
– Pożar! Pożar! – ktoś krzyknął.
– O mój Boże!! Wszyscy wychodzimy!!! – Xiumin chwycił Mike’a i Lucy, otwierając drzwi i wszyscy rozeszli się błyskawicznie. Przez jakiś ogromny łut szczęścia spotkali się na rogu klatki schodowej, dziki pęd panikujących mieszkańców biegł na dół, by do nich dołączyć.
– Pożar! Z drogi!
– Przestańcie! Hej, przestańcie się przepychać!! – Xiumin zmagał się z tłumem, z wszystkimi popchnięciami i pociągnięciami. Jego dzieci oplotły ręce dookoła szyi swojego taty. Xiumin szybko odwrócił głowę i został pocieszony przez widok włosów Kyungsoo i Luhana w tyle, również pchających się do przodu razem z tłumem. Próbował ich dosięgnąć, ale tłum ciągle napierał i ostatecznie Xiumin został wypchnięty.
W końcu znaleźli się na zewnątrz budynku, ale tłum nadal pchał do przodu, dopóki rzeczywiście nie znaleźli się poza kompleksem mieszkalnym. Xiumin dyszał ciężko, odstawiając dzieci na ziemię, skanował wzrokiem tłum w poszukiwaniu Luhana i Kyungsoo. No dalej, truskawkowy kolorze. Nie możesz być aż tak trudny do znalezienia.
Kątem oka dostrzegł czarnego vana wyjeżdżającego z alejki zza kompleksu bloków. Xiumin pognał za vanem, ale ten już przyspieszył, jego tablica rejestracyjna niewidoczna z powodu odbijających się promieni słonecznych. Xiumin poczuł, jak jego serce wali szaleńczo. Fala paniki urosła w jego klatce piersiowej. Odwrócił głowę i zaczął biegać dookoła. – Kyungsoo!!! Luhan!!!
Gdzie, do diabła, oni są?
– W porządku, ludzie! Wróćcie do środka, to tylko fałszywy alarm! – krzyknął ktoś z tłumu, wprowadzając mieszkańców z powrotem do budynku. Dopominali się, że w ogóle nie było żadnego pożaru. Był to tylko zepsuty alarm przeciwpożarowy, który się włączył.
– Nie mogę jeszcze wrócić, gdzie są moi chłopcy?! Gdzie jest Kyungsoo i Luhan?!
– Appa!! Gdzie jest Kyungsoo hyung i Luhan hyung? – spytał Mike, jego twarz była równie zmartwiona co jego siostry. Xiumin poczuł, że jego ciało zatelepało się w panice i zaczął się pocić.
Coś było nie tak. Strasznie nie tak. Kyungsoo i Luhan zaginęli.
***
– Dzień dobry, pani Lee, jestem, żeby odebrać Jenny – powiedział Tao, wchodząc do przedszkola. Podstarzała dyrektorka spojrzała na Tao ze zmieszanym wyrazem twarzy.
– Przykro mi, Jenny już wyszła.
– Co?!
– Tak, mężczyzna przyszedł dziesięć minut temu, by odebrać Jenny.
– Kim on jest? Jak on wygląda?! – Tao chwycił dyrektorkę, czując się spanikowany, gotował się ze złości.
– W sumie była to grupa mężczyzn. Nie udało mi się dostrzec ich wszystkich, ale Jenny po prostu pobiegła do nich radośnie, więc przyjęłam, że to ktoś, kogo dobrze zna. Wszyscy byli wysocy i umięśnieni ze stoickimi minami… jeden z nich miał różowe włosy.
– Różowe włosy?! – Tao spanikował, czując, jakby jego serce zostało zmiażdżone przez dziesięciotonową cegłę. Zaczął dyszeć ciężko, błyskawicznie wychodząc z budynku. Różowe włosy?! Zelo ma moją córkę? Dlaczego?!?!?! Co się, do cholery, dzieje?!
Pośród hiperwentylacji wyłowił z kieszeni swój telefon i wybrał numer, który znał na pamięć.
– Kris, Jenny zaginęła. Ktoś zabrał moje dziecko!
***
Ślub profesora Jung i dziekana Kim był wyjątkowy w rzeczy samej. Chanyeol spodziewał się pięknego kościoła na wsi albo nawet w cieniu wielkiego dębu, ale zamiast tego ich ślub odbywał się w wiejskiej stodole z drewnianymi deskami na górze stogów siana, co służyło jako krzesła. Okna stodoły były szeroko otwarte. Zazwyczaj stodoła śmierdziała zwierzęcymi odchodami i gnojem, ale ta została starannie wypłukana i wysprzątana z jakichkolwiek kup, nawet pachniała lawendą. Jak atrakcyjnie, pomyślał Chanyeol.
– To jest piękne! –Baekhyun podziwiał wiejskie klatki dla ptaków, które wisiały u sufitu stodoły, pomalowane na różne pastelowe kolory. Drewniane przejście na przedzie udekorowane było pięknymi liliami i stokrotkami.
– Prawda? – wypaliła kobieta obok niego. Odwróciła się do przystojnej pary i podała im rękę. – Jestem Luna, organizatorka ślubów.
– Miło cię poznać, jestem Chanyeol, a to mój chłopak, Baekhyun.
– Chłopak, co? Aw, wy dwaj wyglądacie tak cudownie! – zapiszczała i niemal ścisnęła ich policzki. Baekhyun był przyzwyczajony, że Xiumin traktował go w ten sposób, więc tylko uśmiechnął się, a potem roześmiał. Chanyeol z drugiej strony był szczerze zszokowany.
– Wiecie, jeśli kiedykolwiek będziecie potrzebować organizatora ślubów, jestem z wami – powiedziała, wskazując na siebie. – O każdej porze, w każdym miejscu, każdy kaprys, każda sukienka albo w tym wypadku garnitur. – Spojrzała na Baekhyuna od góry do dołu. – Chociaż, gdybyś chciał sukienkę, to w porządku, mam kilku bardzo ekscentrycznych klientów. – Baekhyun zarumienił się mocno.
– Damy ci znać, gdy będziemy brać ślub, Luna. – Chanyeol uśmiechnął się, trzymając rękę Baekhyuna.
– Gdy będziemy brać ślub? – Baekhyun spojrzał na Chanyeola kokieteryjnie.
– Och, pewnie, chciałbyś tradycyjny czy wyjątkowy? Przyroda czy gotyckie sufity?
– W takim razie wolałbyś mnie w garniturze czy w sukience? – Baekhyun zachichotał.
– Bardziej lubię cię bez niczego. – Chanyeol pochylił się do przodu i zrobił językiem smugę za uchem Baekhyuna, zamruczał uwodzicielsko. Baekhyun zadrżał od dotyku oraz uderzył swojego chłopaka w ramię.
– Chanyeol! Jesteśmy na ślubie, na litość boską! – Chanyeol wydął wargi i szybko go cmoknął, zanim muzyka zaczęła grać, sygnalizując początek ceremonii.
Ślub był cudowny! Baekhyun wzruszył się z powodu pięknych przysiąg małżeńskich i nafaszerował się słodkimi ciastkami i cukierkami. Ceremonia dalej przebiegała na zewnątrz, gdzie na widoku był przyjemny bufet. Mnóstwo głodnych dzieci, wliczając w to Chanyeola, zaatakowało żeberka i bajeczne koktajle krewetkowe. Chanyeol przedstawił Baekhyuna swoim kolegom z klasy, z wyjątkiem plotkujących pierwszorocznych, a nawet młodej parze.
– Cóż za piękny chłopak! – wypalił dziekan Kim, pocierając kciukiem wierzch dłoni Baekhyuna. Baekhyun zarumienił się na komplement i oplótł swoje ramię ciaśniej dookoła tego Chanyeola.
– Zdecydowanie jesteś panną młodą w dniu swojego ślubu. Och, Yunnie, czy on nie jest cudowny? – powiedział wylewnie dziekan do swojego męża, który wciąż był zajęty dyskutowaniem teorii o tunelach czasoprzestrzennych z Chanyeolem. – Chcę syna takiego jak on!
– Dla ciebie wszystko, kochanie. – Tak zwany Yunnie złożył pocałunek na niedźwiedzim czole Joongiego (Chanyeol nie zwymiotował na ckliwe ksywki). Chanyeol spojrzał na swojego partnera i uśmiechnął się impertynencko.
– Z pewnością dzisiaj wszyscy o tobie mówią.
– Zamknij się. – Baekhyun trącił łokciem Chanyeola, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu. Chanyeol przyciągnął swoją ukochaną piękność bliżej siebie i nachylił się, by pochwycić jego usta, którymi nigdy nie będzie zmęczony.
– Yunnie!!! Spójrz na nich!! Są tacy cudowni!!!
– Kiedyś też tacy byliśmy, Joongie.
– Szybko, gdzie jest aparat?! Róbcie zdjęcia! Gdzie jest kamerzysta! JUNSU LEPIEJ TRZYMAJ SIĘ Z DALA OD TYCH PTYSIÓW I PRZYPROWADŹ TUTAJ SWÓJ TYŁEK! PARK YOOCHUN, KONTROLUJ SWOJEGO CHOLERNEGO MĘŻA!
– Kocham cię, Baekkie – Chanyeol wyszeptał mu do ucha. Baekhyun podniósł wzrok i trącił nosem szyję Chanyeola.
– Ja też cię kocham, Yeollie.
Bez niczyjej wiedzy, wliczając w to właściciela, telefon Chanyeola gwałtownie wibrował na stole.
28 nieodebranych połączeń, 17 wiadomości.

Od: Xiumin
Do: Yeollie
Wiadomość:
Dojechaliście?

Od: Xiumin
Do: Yeollie
Wiadomość:
Dostaliście moją wiadomość? Zadzwońcie!

Od: Xiumin
Do: Yeollie
Wiadomość:
Gdzie jesteście?! Odbierzcie ten cholerny telefon!!

Od: Xiumin
Do: Yeollie
Wiadomość:
Chanyeol, to nagły wypadek. Natychmiast wróćcie do domu!!!

Od: Xiumin
Do: Yeollie
Wiadomość:
Kyungsoo i Luhan zaginęli! Wróćcie do domu, proszę!!!

Od: Xiumin
Do: Yeollie
Wiadomość:
Proszę, Chanyeol. Odbierz, proszę. Wariuję! Moje dzieci zaginęły!

Od: Xiumin
Do: Yeollie
Wiadomość:
PARK CHANYEOL!!!! ZADZWOŃ DO MNIE, ODPISZ, WRÓĆ DO DOMU, ZRÓB COŚ!!!

Od: Xiumin
Do: Yeollie
Wiadomość:
Proszę.