niedziela, 30 sierpnia 2015

The Porcelain Dolls [18/38]

8 komentarzy // Dodaj komentarz (+)
tytuł rozdziału: Pierwsza randka i pocałunek Baekyeol | oryginał: Baekyeol's First Date and Kiss
rating: G
A/N: Cześć! Wiem, że rozdział powinien pojawić się wczoraj, ale niestety nie było mnie w domu i nie miałam jak dodać. Mam nadzieję, że aż tak bardzo Wam to nie przeszkadza. Liczę oczywiście, że ten rozdział się spodoba (osobiście, jest to jeden z moich ulubionych!!!. Zapraszam do czytania!
                – Dokąd idziemy? – Baekhyun zapytał Chanyeola, kiedy wsiedli do autobusu. Chanyeol pochodził z Seulu i bardzo dobrze znał się na rzeczy odnośnie ulic. Baekhyun kilka dni temu przyznał się, że nigdy nie miał szansy na robienie normalnych rzeczy takich jak zakupy czy zwiedzanie, czy jedzenie ulicznego żarcia. Chanyeol zdecydował, że zrobią to wszystko w jeden dzień. Dla Baekhyuna wszystko.
            – Dzisiaj idziemy do miasta, cóż, konkretniej Hongdae. Byłeś tam kiedykolwiek?
            – Nigdy o tym nie słyszałem.
            – Nigdy nie słyszałeś o… – Chanyeol przerwał i oddychał przez chwilę. W porządku, przecież Baekhyun był więziony przez większość swojego życia w brudnym, zatęchłym lochu przez zielone ogry, które narzucały okrutne i nieludzkie kary na swoich więźniów, więc Baekhyun nie miał czasu na to, by zorientować się, czym jest „Hongdae”. Tak, Chanyeol lubił wierzyć, że Baekhyun  został złapany przez zielone ogry zamiast przez bogatego, uzależnionego od seksu mężczyznę.
            – Zatem pokochasz to! Jest tam mnóstwo odjazdowych sklepów i kawiarni, restauracji i barów… jest tam także bardzo dużo fajnych miejsc z karaoke! Będziemy się świetnie bawić!
            – Czy nie będzie to niebezpieczne iść do miasta? Będziemy rozpoznani?
            – Przy odrobinie szczęścia nie, ale też naprawdę nie chcę wracać do mieszkania. Kto wie, jakie rzeczy kombinują Xiumin i Chen?
            – Jakiego rodzaju?
            – Och, no wiesz… ptaszki i pszczoły…
            – Ptaszki i pszczoły? – Baekhyun uniósł brew.
            – Wiesz… horyzontalna cza-cza?
            – Och! Masz na myśli uprawianie seksu?
            – Cii!!! – Chanyeol zacisnął dłoń dookoła ust Baekhyuna i rozejrzał się po autobusie. Siedzieli z tyłu i wyglądało na to, że nikt nie zwracał na nich uwagi. Byli zbyt zajęci patrzeniem w telefony lub zasypiali.
            – Jak możesz mówić o tym tak głośno? To zawstydzające!
            – Naprawdę? Dlaczego?
            – Bo na pewno nikt stąd nie rozmawia o seksie tak otwarcie. Zazwyczaj robi się to za zamkniętymi drzwiami. Ponadto ty czujesz się z tym dziwnie komfortowo, jakby seks nie był wielką sprawą.
            – Bo nie jest. Mam na myśli, że zarabiałem tym na życie, dlatego jestem do tego przyzwyczajony.
            – Och. – Czasami Chanyeol zapominał, jak prostolinijny jest Baekhyun oraz jak ciemna i brudna była jego przeszłość. Trudno było uwierzyć, że tak piękny anioł mógł być ofiarą tak potwornych przestępstw. W niektóre noce Chanyeol budził się po tym, jak śnił o nagim Baekhyunie leżącym w jego łóżku z rozłożonymi nogami i rękami, błagającym i skamlącym o bycie dotkniętym. Pomyślał, iż to nieprzyzwoite, mieć takie sny o ofierze handlu usługami seksualnymi.
            Odkrył także, że z tego powodu był niezwykle podniecony, ale to nie miało nic do rzeczy.
            – Er… tak czy siak, co powiesz na fałszywe imię?
            – Och, tak… myślałem po prostu o przezwisku. Coś, co bez trudu bym rozpoznał i ty mógłbyś mówić z łatwością.
            – Brzmi świetnie. Masz jakieś pomysły?
            – Nie, miałem nadzieję, że ty będziesz miał. Nie mogę nadawać sobie przezwiska, to dziwne.
            – Masz rację. – Chanyeol myślał przez kilka sekund, zanim żarówka zaświeciła się w jego głowie, sygnalizując pomysł. – Co powiesz na Bacon?
            – Bekon? Czy ja wyglądam jak kawałek mięsa?
            – Nie, nie! Tylko powiedziałem to, bo lubisz bekon, a to brzmi bardzo podobnie do twojego imienia, Baekhyun.
            – Nie martw się, Chanyeol, tylko się z tobą droczyłem. – Baekhyun, lub Bacon, uśmiechnął się, lekko uderzając Chanyeola w ramię. – Czy powinienem znaleźć przezwisko dla ciebie?
            – Jasne. Cokolwiek zechcesz.
            – Co powiesz na Olbrzyma, skoro jesteś taki wysoki? Albo czy mogę nazywać cię po prostu Yeollie?
            – Yeollie?
            – Tak, podoba mi się. Uważam, że jest urocze.
            Baekhyun uważa, że jestem uroczy?! Nie, czekaj, on mówi o przezwisku. Jednak to moje imię! – Brzmi świetnie! – Chanyeol rzucił uśmiechem i Baekhyun odwzajemnił go. Baekhyun lubił uśmiech Chanyeola. Kyungsoo miał w zwyczaju go nienawidzić, ponieważ przypominał mu strasznego klauna, jednak Baekhyun uważał, że Chanyeol wyglądał przystojnie, gdy się uśmiechał.
            Wkrótce przybyli do Hongdae. Ulice Hongdae wczesnym popołudniem w dzień powszedni są trochę cichsze niż zazwyczaj. Dodatkowo pogoda była nieco chłodna, więc być może dlatego wokół nie było tak dużo ludzi. Brzuch Baekhyuna zaburczał w chwili, kiedy wysiedli z autobusu.
            – Jestem głodny – zakwilił uroczo.
            – Ja też, złapmy jakiś lunch. – I Chanyeol znał kilka najlepszych restauracji w Hongdae. Zabrał Baekhyuna do jednej ze swoich ulubionych restauracji z dzieciństwa.
            – Kiedyś przychodziłem tutaj cały czas z moimi rodzicami – powiedział Chanyeol, napełniając szklanki wodą, kiedy czekali na swoje zamówienie. – Pamiętam, że ta restauracja nie miała tych wszystkich wymyślnych dekoracji na górze. Wtedy były tylko niebieskie ściany i czerwone okna. Moja siostra zawsze myślała, że to poniekąd brzydkie.
            – Masz siostrę?
            – Tak, starszą siostrę.
            – Naprawdę? Ja mam starszego brata. Ma na imię Baekbeom. Nie widziałem go od lat.
            – Och… nie masz pojęcia, gdzie on jest?
            – Nie. – Baekhyun potrząsnął głową, ale spojrzał na Chanyeola łagodnym wzrokiem. – Jestem pewien, że któregoś dnia znowu się spotkamy. Kiedy ta cała męka się skończy, zamierzam go odnaleźć.
            To była jedna z wielu rzeczy, które Chanyeol uwielbiał w Baekhyunie, jego optymizm i pozytywne zachowanie. Wierzył, że wszystko będzie dobrze. Wierzył, że jest dobro na tym świecie i że został uratowany z tego strasznego klubu z jakiegoś powodu. Gdyby Chanyeol był na jego miejscu, po prostu by odszedł i zakończył swoje życie, ale Baekhyun był inny. Był silny i niezależny, i jak według niego:
            – Jeśli jesteś w moim życiu, to potwierdza, że istnieje dobro na tym świecie – raz powiedział Chanyeolowi. Chanyeol był tak szczęśliwy, że nie mógł spać tamtej nocy.
            Chanyeol i Baekhyun gawędzili przez cały dzień. Wymieniali się historiami, tymi szczęśliwymi Chanyeola na te smutne Baekhyuna, ale z każdą opowieścią poznawali się coraz lepiej. Czuli się nawet bliżsi sobie niż wcześniej. Po tym jak wyszli z restauracji oraz przeszli w górę ulicy, Baekhyun zapytał:
            – Co to randka?
            – Co to randka? W jakim sensie?
            –W takim sensie, jak słyszałem w telewizji, że chłopaki zapraszają dziewczyny.
            – Och… – I od tej pory Chanyeol z twarzą pomidora zaczął istnieć ponownie. – To jest wtedy, gdy dwoje ludzi, którzy naprawdę się lubią, spędzają razem trochę czasu na osobności. Zazwyczaj jest to punkt rozpoczynający związek.
            – Ach, rozumiem. Byłeś na jakiejś?
            – Tak, oczywiście.
            – Och. – Wówczas tylko przemknął poniekąd niezręczny moment, zanim Baekhyun i jego prostolinijny urok uderzyły po raz kolejny. – Czy my jesteśmy na randce?
            – Er… uhm… har… – Chanyeol zaczął się jąkać, zęby uderzały o siebie jak młot pneumatyczny. – To zależy… czy chcesz, żeby to była randka?
            – Nigdy nie byłem na żadnej. Czy pokażesz mi, jak wygląda prawdziwa randka?
            Chanyeol uśmiechnął się promiennie. – Oczywiście.
            I tak po prostu pierwsza randka Chanyeola z Baekhyunem oficjalnie się rozpoczęła. Para poszła do Mustoy, miejsca, gdzie można udekorować lalki. Baekhyun gapił się na wnętrze sklepu, a był tam szeroki wybór kolorowych lalek.
            – Mogę nałożyć na nią wszystko, co mi się podoba?
            – Tak, cokolwiek zechcesz – zapewnił Chanyeol. Zaczęli pracować nad swoimi rękodziełami. Chanyeol był nieporządny i niecierpliwy, więc rzecz jasna, że jego lalka skończyła, wyglądając mniej jak Doraemon a bardziej jak niebieski Frankenstein. Baekhyun z kolei był dokładny i ostrożny, malując oraz pociągając każdą linię z wytężoną precyzją.
            – Wow, wyglądasz, jakbyś pracował tutaj nad arcydziełem.
            – Pracuję.
            – Zatem co to jest?
            – Później ci pokażę. – Baekhyun szeroko się uśmiechnął i mrugnął do Chanyeola, wysyłając jego serce na orbitę. Dobre dwadzieścia minut później Baekhyun odsłonił lalkę, nad którą pracował. Miała duże uszy, szereg błyszczących białych zębów, które wykrzywiały się w ogromny uśmiech oraz okrągłe oczy.
            – To ja! – Chanyeol szczęśliwe wyszczerzył zęby w uśmiechu. Podniósł laleczkę w osłupieniu. – To ja! O mój Boże, to całkowicie ja!
            – Podoba ci się? – spytał Baekhyun, trzymając swoje długopisy i mazaki.
            – Kocham ją! Jest świetna! Jest jak dzieło sztuki! O mój Boże, powinieneś być artystą! – Chanyeol komplementował bez przerwy. Baekhyun zarumienił się od komentarzy, ale jego serce kołatało, wiedząc, że sprawił, że Chanyeol był tak szczęśliwy.
            – Bierzemy ją do domu! Nie mogę się doczekać, aż pokażę ją chłopakom, pozielenieją z zazdrości! – Chanyeol zapłacił za lalkę, a kasjer spojrzał na parę i uśmiechnął się. – Ta lalka wygląda bardzo podobnie do ciebie.
            – Wiem! Baek… To znaczy Bacon wykonał wspaniałą robotę! – Było blisko.
            – Jesteś szczęściarzem! Twój chłopak jest naprawdę utalentowany! – Uśmiechnął się. Chanyeol przygryzł wargę, pozostał cicho. Chłopak. Myśli, że Baekhyun jest moim chłopakiem!
            Opuścili sklep i kontynuowali przechadzanie się po Hongdae. Weszli do kilku sklepów oraz kupili kilka rzeczy, zjedli jakieś przekąski, wliczając w to pierwszy raz Baekhyuna w próbowaniu ddeokbokki. Chodzili razem bardzo blisko, wierzchy ich dłoni ocierały się o siebie, wysyłając strzały energii wzdłuż ich kręgosłupów, ale nikt nic nie powiedział.
            – Czy mogę potrzymać twoją dłoń? – powiedział Chanyeol bez zastanowienia. Zdecydował, że przestanie być tchórzem, a zacznie być mężczyzną (jakby zgodnie z tym, co zawsze mówił Xiumin). Lubił Baekhyuna, a to była jego pierwsza randka z nim. Chciał, by ta randka była godna zapamiętania.
            – Tak, proszę. – Baekhyun swoją zimną dłoń z niecierpliwością i Chanyeol poczuł miękką skórę oraz piękne długie palce. Szli ze splecionymi dłońmi, gawędząc na wszystkie tematy. Słońce zachodziło, rzucając śliczny pomarańczowy blask na ulice. Wkrótce miała zapaść noc, a Chanyeol wiedział, że najlepiej będzie wrócić do domu przed nią, jednak miał jedno miejsce, do którego chciał zabrać Baekhyuna.
            Lodziarnia. W całym swoim życiu Baekhyun nigdy wcześniej nie próbował lodów.
            Ulubionym miejscem Chanyeola z lodami było Fell and Cole i tak, pogoda robiła się coraz chłodniejsza i nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien jeść lodów, ale co do licha, to dla Baekhyuna. Jeśli Baekhyun by powiedział, że chce hinduskie jedzenie z Indii, Chanyeol spakowałby ich bagaże i zarezerwowałby lot w mniej niż minutę.
            – Co chciałbyś zamówić? – spytał Chanyeol.
            – O mój Boże… tak dużo do wyboru…
            – Wiem, czy to nie jest niesamowite? – Baekhyun nie mógł przestać patrzeć w menu, jego głowa obracała się w lewo i w prawo. Po kilku minutach nadal był niezdecydowany i co zasugerował mu Chanyeol?
            Aby wziąć je wszystkie.
            – Wow, jestem taki podekscytowany!!! – Baekhyun podskakiwał jak małe dziecko. – Nie mogę się doczekać, aby ich spróbować! – Posmakował jednego i skończył, otwierając usta ze szczęścia.
            – Niezłe, co?
            – Bardzo dobre. Proszę, Yeollie, spróbuj tego! – Chanyeol usiłował wziąć łyżeczkę, ale ta uderzyła go w nos, więc cały lód skończył na jego nosie zamiast na łyżce.
            – Hahaha!!!
            – To nie jest takie śmieszne! Mam loda na nosie!
            – Dobra, dobra, chodź tutaj. – Baekhyun bardzo starannie pomógł zetrzeć loda. Skończył, zjadając prawie wszystkie lody. Chanyeol nie miał zbyt wiele do zjedzenia, pomimo że za to zapłacił, ale kogo to obchodziło? Dla Baekhyuna wszystko.
            Baekhyun nie chciał iść do domu. Chciał zostać na zewnątrz i bawić się. Chciał robić z Chanyeolem więcej zakupów i zjeść we wszystkich rodzajach restauracji… tak dobrze się bawił, że nie chciał tego kończyć. Nie chciał, by jego randka z Chanyeolem się skończyła.
            – Czy musimy już iść? – Wydął wargi, powłócząc nogami o chodnik, jak gdyby były toną ołowiu.
            – Niestety tak. Robi się późno. Poza tym, czy nie jesteś zmęczony?
            – Nie, tak dobrze się bawię! Robiłem tak dużo fajnych nowych rzeczy! Poszedłem na zakupy, malowałem lalki, jadłem lody, ddeokbokki… to było fantastyczne! To jest najlepsza randka kiedykolwiek!
            – To dopiero twoja pierwsza randka Bae… to znaczy Bacon. – Uff.
            – Wiem. Będziemy mieć więcej randek w przyszłości, prawda? – Baekhyun uśmiechnął się promiennie, oczy zmarszczone w kącikach.
            – Tak wiele, jak będziesz chciał – odpowiedział Chanyeol. Para pojechała autobusem do domu i poszli do mieszkania. Było to wolniejsze niż zazwyczaj, jakby celowo przedłużali czas. W chwili, kiedy weszli do mieszkania, randka oficjalnie się skończyła, więc aby zdążyć na koniec, liczył się każdy krok i każda sekunda.
            – Baekhyun – odezwał się Chanyeol, tym razem trzymając obie dłonie Baekhyuna. – Czy dobrze się bawiłeś?
            – Tak! Całkowicie! To jest najlepszy dzień w historii! Dziękuję, Chanyeol, jesteś najlepszy!
            – Nie ma za co. – Chanyeol pochylił się nieco, aby obdarzyć swojego partnera uściskiem. Baekhyun mocno oplótł swoje ramiona dookoła Chanyeola, wtulając się w jego ciepło. Mógł poczuć oddech Chanyeola świszczący w jego uchu, wysyłający dreszcze wzdłuż jego kręgosłupa, ale nie w straszny sposób. To było bardziej jak… motylki w jego brzuchu.
            – Baekhyun?
            – Tak?
            – Czy mogę cię pocałować?
            Baekhyun zesztywniał. Całował się wcześniej, ale wszyscy ci mężczyźni i kobiety, którzy go całowali, wszyscy byli bardzo źli i gwałtowni. Ich pocałunki był niechlujne i byle jakie, tak pełne siły i werwy. Normalnie Baekhyun byłby przestraszony, ale Chanyeol był inny. Chanyeol nigdy mnie nie skrzywdzi. Ufam mu. Ufam mu, aby mnie pocałował.
            Chcę, żeby mnie pocałował.
– Tak, proszę – było pełną uniesienia odpowiedzią i Chanyeol zrobił to, chwytając usta Baekhyuna po raz pierwszy. Chanyeol przyciągnął twarz Baekhyuna nieco bliżej, a Baekhyun oplótł ramiona dookoła Chanyeola trochę mocniej.
Pocałunek był inny. Nie było w nim siły, strachu i poczucia złości czy pożądania. Pocałunek był delikatny i ciepły. Pocałunek był właściwy. To uczucie, to doznanie, ten moment, ta miłość była właściwa.
– Wiesz, mówią, że nie można całować się na pierwszej randce. – Chanyeol uśmiechnął się, kiedy przerwali, by zaczerpnąć powietrza.
            – Naprawdę? – Kolejna niezręczna cisza wypełniła atmosferę. – To głupie – wydyszał Baekhyun.
            – Też tak myślę.
            – Pocałuj mnie jeszcze raz, Chanyeol, proszę.
            Dla Baekhyuna wszystko.


poniedziałek, 24 sierpnia 2015

The Porcelain Dolls [17/38]

7 komentarzy // Dodaj komentarz (+)
tytuł rozdziału: Plenerowa wyprawa Kaisoo | oryginał: Kaisoo's Outdoor Escapade
rating: G
A/U: Witam! Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku i cieszycie się na kolejny rozdział. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, chociaż ostatnio jest ich jakoś mało. :< Ja oczywiście nikomu nie każę pisać, ale to naprawdę fajne uczucie, jak piszecie, że coś Wam się podobało itd. Dlatego mam nadzieję, że pod tym postem będzie ich więcej. Zapraszam do czytania!
            Był przyjemny, chłodny weekend jesiennej przerwy, ale pomimo spokojnej pogody rodzina Kim, tak samo jak ich sąsiedzi studenci i goście w domu, nie mogła odpoczywać i korzystać w życia.
            Od kiedy pojawiły wiadomości o zaginięciu Porcelanowych Laleczek i ich twarze prezentowały się w każdej możliwej gazecie, rodzina uczyniła swoją misją, aby utrzymać w sekrecie obecność Laleczek. Nie wolno im było otwierać drzwi nieznajomym, mieli włosy pofarbowane na inne kolory oraz całkowicie nowe garderoby (od czego Kim Jongdae doznał zatrzymania akcji serca, kiedy zobaczył rachunek) dla zamaskowania ich. Jedyną rzeczą, jaką mieli po swojej stronie było to, że rodzina mieszkała poza Seulem i rzadko chodzili do miasta. Laleczki były zamknięte i było prawie tak, jakby został im nałożony areszt domowy.
            Jednakże tego szczególnego sobotniego poranka miały pojawić się zmiany.
            Po śniadaniu Lucy i Mike byli usadzeni na kanapie, oglądając kreskówki. Luhan i Sehun dołączyli do nich, odkąd Luhan pokochał kreskówki, a Sehun był znudzony przez wszystko inne. Baekhyun wycofał się do swojego pokoju, który dzielił z Chanyeolem, aby trochę poczytać, podczas gdy Chanyeol brzdąkał na gitarze, śpiewając przypadkowe melodie. Kai był jedynym, który robił coś trochę produktywnego, biorąc książkę i czytając ją dla Kyungsoo bardzo uważnie, namawiając go, by wymawiał jakieś proste słowa.
            – Próbujesz przekonać Luhana i Kyungsoo do mówienia? – Jongdae zapytał swojego męża Xiumina.
            – Cóż, właściwie to był to pomysł Kaia. Powiedział, że od kiedy uczą się czytać i pisać, równie dobrze mogą uczyć się mówić. Zdecydowaliśmy, że po prostu zwolnimy i zaczniemy od podstaw, tak jakbyśmy uczyli Lucy i Mike, jak powiedzieć pierwsze słowa.
            – Ach, terapia głosowa w domu, hm? – Jongdae uśmiechnął się. – Myślałem o tym, żeby wysłać ich na profesjonalną sesję terapeutyczną.
            – Zapomnij o tym, wiesz ile one kosztują?! – Xiumin pacnął swojego męża szmatą. – Tygodnie zajęło biednemu Kyungsoo, aby czuć się komfortowo przy nas, a ty chcesz teraz przedstawiać go kolejnemu nieznajomemu? Nie ma mowy, jeśli ktoś zamierza przekonać tego dzieciaka do mówienia; będą to ludzie, którzy kochają go najmocniej.
            – Kyungsoo, spróbuj to powiedzieć, „jabłko” – powiedział Kai, wymawiając w bardziej wyraźny sposób, gdy Kyungsoo obserwował jego usta. – Jabłko – powtórzył. Kyungsoo rozchylił usta, a jego wargi zadrżały lekko, prawie jakby naprawdę próbował zmusić je do ruchu, a swój głos do brzmienia. Udało mu się zmusić swoje usta do poruszenia się.
            – Jeszcze raz, jabłko.
            Kyungsoo skupił się na Kaiu, przyglądając się uważnie jego wargom. Spróbował ponownie, tym razem bezgłośnie wypowiadając słowo w tak wyraźny sposób, jak mógł. To było dziwne, słyszał to w swojej głowie, ale jego głos odmawiał wymówienia tego.
            – Kolejny raz? – Tym razem Kai podszedł blisko, nachylając swoje ucho w kierunku Kyungsoo, starając się wychwycić nawet najsłabszy cień dźwięku, ale wszystkim, co otrzymał, był naprawdę łagodny, lekko chropawy szept „jabłko”.
            – Przynajmniej możesz szeptać. – Kai westchnął, uśmiechając się lekko. To było wolne, ale dokądś zmierzali. Przewrócił stronę i kontynuował opowiadanie.
            – Wiesz, pomyślałem i dyskutowałem z doktorem Lee, wiesz, z psychiatrą… – zaczął Jongdae.
            – Masz na myśli tego z fetyszem na kurczaka? – Xiumin uśmiechnął się. – Jeśli o mnie chodzi, on powinien być tym, który otrzymuje terapię, a nie tym, który ją zapewnia.
            – Tak, cóż, cokolwiek. – Jongdae ominął temat. – Kyungsoo i Luhan są niemi z powodu urazu psychicznego, prawda?
            – Tak.
            – Więc cokolwiek im się przydarzyło, zszokowało ich tak, że stali się niemi. Czy nie ma sensu to, że jedynym sposobem dla nich, by odzyskać z powrotem głosy, jest, nie wiem, wywołać u nich szok ponownie?
            Xiumin wytrzeszczył oczy na swojego męża. – Jesteś pewien, że ty nie potrzebujesz terapii?
            – Mówię poważnie! To ma sens, jeśli o tym myślisz! Tak samo jest z utratą pamięci! Jeśli ktoś traci pamięć poprzez przywalenie w coś głową, zazwyczaj potrzeba kolejnego uderzenia by ją odzyskać.
            – Okej, masz rację. – Xiumin zmarszczył brwi. – A jaki wstrząs proponujesz wykonać? Wrzucić ich do domu duchów i pozwolić im drzeć się w niebogłosy, zanim ich uratujesz?
            – Próbujesz ich wyleczyć czy pogorszyć ich stan?
            – Widzisz jaki to jest idiotyczny pomysł? – Xiumin uśmiechnął się złośliwie, po cichu ciesząc się z faktu, że jego mąż nigdy nie mógł go pokonać w walce słownej. Jongdae jęknął. Wiedział, kiedy był pokonany.
            – Powiedzcie, chłopcy – odezwał się Jongdae.  – A może byście tak skorzystali z tej pięknej pogody i wyszli gdzieś? Weźcie ze sobą Laleczki.
            – Czy nie ryzykujemy, że zostaniemy rozpoznani i złapani? – odparł Chanyeol, odkładając gitarę.
            – Nie, według Xiumina. Powiedział, że jego wycieczka po zakupy przebiegła bez przeszkód.
            – Myślę, że przyjemnie będzie zaczerpnąć trochę świeżego powietrza i ujrzeć jakieś miejsca warte zobaczenia. Biedni chłopcy byli zamknięci jak ptaki w klatkach. Wy przynajmniej musicie wychodzić do kampusu. Oni tkwią tutaj jak zwierzęta w zoo – powiedział Xiumin.
            – Tak, po prostu bądźcie ostrożni, a wszystko będzie w porządku. Ja raczej podjąłbym ryzyko, niż trzymał chłopców tutaj. To złe dla waszego zdrowia. Czy znasz liczbę zarazków i bakterii w tym domu? Jeśli jeden z nas złapałby przeziębienie, mieliby je wszyscy inni, a w końcu doprowadziłoby to do gorączki i krwotoku i…
            – W porządku, rozumiem! Tylko przestań ze swoimi medycznymi faktami! – powiedział Kai, podnosząc ręce w geście porażki. – Chodź, Kyungsoo, wyjdźmy gdzieś razem. Może będzie nam się powodzić lepiej, kiedy będziemy na zewnątrz.
            – To jest niezły pomysł – odparł Chanyeol po uważnym namyśle. – Jestem pewien, że Baekkie chciałby wyjść z domu.
            – Wspaniale! A może byście tak wszyscy przebrali się i wyszli na dwór? Są tutaj centra handlowe, wesołe miasteczka, otwarte rynki, mnóstwo rzeczy do roboty dla was, chłopaki.
            – Pamiętajcie, żeby używać fałszywych imion! Pomagają w ukrywaniu was! Nazwałem ich Prada, Gucci i Polo ostatnim razem, kiedy wychodziliśmy. – Xiumin uśmiechnął się promiennie. Jongdae pokręcił głową oraz przewrócił oczami.
            – I właśnie dlatego to ja nazwałem nasze dzieci – wymamrotał.
            – Ja wezmę Baekkiego. – Chanyeol podniósł się z miejsca i poszedł do swojego pokoju. Sehun wstał i chwycił dłoń Luhana, prowadząc go w kierunku pokoju, żeby zmienić ubrania.
            – Dobrze, chłopcy, bawcie się świetnie! – para pomachała Laleczkom i ich partnerom, wszyscy wystrojeni, kiedy opuszczali dom. Jongdae uśmiechnął się, obserwując ich wychodzących i odetchnął z ogromną ulgą, gdy drzwi zamknęły się.
            – Wreszcie przerwa od tego całego wariactwa.
            – Mam nadzieję, że będzie z nimi w porządku. – Xiumin nadal nie mógł pozbyć się zmartwień.
            – Będzie w porządku. Czasem lepiej jest nie martwić się o jakieś sprawy. – Jongdae pocieszył Xiumina, oplatając rękę dookoła niego. – Teraz, co powiesz na to, żebyśmy zrobili coś innego, aby odciągnąć twoje myśli od nich, hm?
            – Jongdae…
            – Znam absolutnie dobry sposób, by wyzwolić twoje ciało od tego całego stresu. – Jongdae uśmiechnął się w charakterystyczny, niegrzeczny sposób. – To zaczyna się ode mnie, ciebie, rozbierających się i…
            – Tatusiu!! Czy możesz nauczyć nas, jak gra się w warcaby? – Mike przydreptał, chwytając ręce swojego tatusia. Jongdae westchnął. Xiumin odepchnął tatusia w kierunku swojego syna. – Idź grać ze swoim synem. Potrzebuje cię.
            Wyglądało na to, że wyjątkowy czas Jongdae i Xiumina musiał poczekać. Znowu.
***
            Na ich pierwszą wycieczkę Kai zdecydował się zabrać Kyungsoo gdzieś na świeże powietrze, ponieważ tłoczyli się w domu przez kilka dni. Gdzieś przeczytał o cudach Matki Natury i właściwościach duchowego leczenia, jakie miała i nie było lepszego miejsca niż cotygodniowy pchli targ na świeżym powietrzu w pobliżu jego mieszkania.
            – Jesteśmy na miejscu! – powiedział Kai, Kyungsoo trzymał go za rękę. Właśnie zdecydowali się na fałszywe imię Mickey (wybrane po ulubionej postaci Kyungsoo z kreskówek, Myszce Miki). Pogoda była nieco chłodna, więc ubrał się ciepło w kurtkę oraz szalik dookoła szyi. Jak na razie było dobrze, wyglądało na to, że nikt go nie rozpoznał, a kiedy wszedł na targ, to było, jakby znalazł się w innym świecie.
            Antyki i towary sięgające od jedzenia do artykułów gospodarstwa domowego leżały przed jego oczami. Kyungsoo poczuł, jakby był w grocie Alladyna. Było tam tak wiele rzeczy, których nie widział nigdy wcześniej. Kai poprowadził go do jednego ze straganów, gdzie sprzedawano rozmaite rodzaje warzyw. Kyungsoo czuł się dziwnie, jakby był w domu, widząc wszystkie różne rodzaje produktów przed sobą.
            – Kyu… To znaczy Mickey, spróbuj to powiedzieć. O-gó-rek. – Po raz kolejny Kyungsoo powtórzył słowo ledwie słyszalnym szeptem, ale Kai w każdym razie był z tego szczęśliwy. Kyungsoo uczył się czegoś nowego i, szczerze, on także. Były tam jakieś warzywa, których Kai nie widział nigdy przedtem i musiał zapytać o ich nazwę ahjummy prowadzącej stragan.
            Ciepłe światło słoneczne pokolorowało alabastrową skórę Kyungsoo jasnym odcieniem różu, barwiąc jego urocze policzki. Jego ognistoczerwone włosy lśniły w świetle, a jego oczy wydawały się szerzej otwarte, jeszcze pełne dziecięcego zdumienia i podekscytowania. Nie mógł przestać ciągnąć Kaia za rękaw za każdym razem, kiedy mijali stragan sprzedający wyjątkowe rzeczy, zaciągając go, by przyszedł i zobaczył je.
            Kaiowi udało się nauczyć Kyungsoo kilku słów i chociaż Kyungsoo wciąż mógł ledwo mówić, Kai pozostawał cierpliwy oraz skupił się na dodawaniu nowego słownictwa dla chłopaka. Odkrył, że stopniowo jest z siebie zadowolony. Przyjemnie było widzieć uśmiechającego się Kyungsoo, gdy błąkali się po targu na świeżym powietrzu. Lubił widzieć pełne życia oczy Kyungsoo i lubił to, w jaki sposób Kyungsoo wyglądał w ciepłym słońcu, zarumieniony i szczęśliwy.
            Kyungsoo zatrzymał się na swojej drodze, wskazując na olbrzymią kulkę różowego puchu. Kai spojrzał na niego i zapytał: – Chcesz trochę? To wata cukrowa.
            – Tutaj kupisz swoją watę cukrową! Wata cukrowa dla wszystkich! Jest słodka i smaczna! – wołał sprzedawca, szybko nawijając dużą ilość waty cukrowej dla głodnych dzieciaków z każdej strony.
            – Poproszę jedną, proszę pana – powiedział Kai, wyjmując portfel.
            – Już podaję! – Sprzedawca wręczył Kyungsoo cukrową watę, na którą ten gapił się, jakby była to świecąca się, nowa zabawka. Oblizał usta, obserwując dzieci, które jadły rzecz swoimi małymi rączkami. Kai urwał kawałek i wyciągnął go dla Kyungsoo. Kyungsoo uśmiechnął się na przyjemną konsystencję w swoich ustach oraz na słodki smak, bombardujący każdy kubek smakowy. Nakarmił nawet trochę Kaia.
            Para jadła swoją watę cukrową i po drodze robiła zakupy. Kyungsoo wskazał kilka rzeczy i wyszeptał „Lucy”, „Mike”, „Xiumin” i tak dalej. Najwyraźniej chciał kupić dla nich prezenty. Znaleźli kilka interesujących przedmiotów jak wymyślny zegar dla Xiumina, mały samochód dla Mike’a i jo-jo dla Luhana.
            Nie mogli też przestać podjadać. Targ był wypełniony cudownymi potrawami i każdy oferował próbki. Próbowali napojów ziołowych, sera, ciastek ryżowych oraz pewną ilość słodyczy. W końcu Kai kupił kilka hoddeoków i kulek ryżowych na lunch. Poza końcem pchlego targu znajdował się park, gdzie pary i rodziny robiły pikniki. Była jesień i liście robiły się brązowe oraz pomarańczowe, spadały na ziemię w wolnym tempie. Suche liście i gałązki trzaskały pod ich stopami, gdy szukali wygodnego miejsca, aby usiąść.
            – No to jesteśmy. – Kai usadowił się na pustym miejscu, tuż pod dużym drzewem, osłaniającym ich przed słońcem. Kyungsoo położył się na plecach, uśmiechając się, gdy poruszał kończynami w górę i w dół.
            – Hej, robisz liściastego aniołka! – Kyungsoo zaśmiał się, jego oczy zmrużone w kącikach, gdy poruszał kończynami. Kai nigdy nie widział tak uroczego widoku.
            – Dobrze, chodź, teraz możesz zjeść. – Pomógł Kyungsoo usiąść i dwójka podzieliła się swoimi hoddeokami. Kyungsoo był naprawdę miły; wciąż dzielił się jedzeniem i wycierał usta Kaia za każdym razem, gdy ten miał na nich okruch.
            Sehun niedawno miał rację. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że trójka studentów nie miała uczuć dla swoich gości, ale Kai był pewien, że uczucie nie było niczym więcej niż braterską miłością, jednak ostatnio sprawy się skomplikowały.
            Zauważył, jak Kyungsoo otwierał się na niego nieco bardziej dzień po dniu. Kyungsoo był naprawdę opiekuńczy i czuły, jak matka. Zawsze troszczył się o innych poza sobą. Mimo że nie wiedział, jak mówić, mógł porozumiewać się, używając rąk, gestów i zapisków. Kończyli noc z Kaiem czytającym Kyungsoo bajkę na dobranoc, zanim zasnęli.
            Kai złapał się na myśleniu i martwieniu się o Kyungsoo. Twarz Kyungsoo pojawiała się przez cały czas, nawet podczas treningu tanecznego, co Kai traktował jako swój moment zen, myśli o Kyungsoo także się pojawiały. Kyungsoo po prostu przerywał jego moment zen. To było dziwne, nic takiego nie zdarzało mu się wcześniej.
            Myślał także o tym, że lubił Minah, ale od czasu konkursu nie mógł nawet zmusić się do spojrzenia na nią. Był oburzony przez jej postawę i zdecydował, że to czas przeboleć marudną sukę. Wiedział, że był biseksualny, ale czy rzeczywiście mógł czuć coś do Kyungsoo?
            Uczucia na bok, Kyungsoo był jednym z najpiękniejszych chłopców, jakich kiedykolwiek spotkał. Pomijając Luhana, który naprawdę był najlepszą definicją dwupłciowego piękna, Kyungsoo miał piękno, które było znacząco jego. Duże oczy, jasna skóra i usta w kształcie serca; był widokiem, który raduje serce. Był także nadzwyczaj uroczy i po prostu… bardzo miękki! Czasami wszystkim, co Kai chciał zrobić, było zwyczajnie ścisnąć jego policzki oraz spakować go do swojej torby, bo był taki uroczy.
            Kai odkrył, że stracił głowę dla wdzięków, które były wyłącznie Do Kyungsoo. Sposób w jaki się uśmiechał, sposób w jaki się śmiał, sposób w jaki troszczył się o wszystkich dookoła siebie, sposób w jaki spał, ponieważ wyglądał jak najbardziej uroczy kociak śpiący na boku, sposób w jaki jadł, bo wyglądał jak wiewiórka, która wypchała swoje policzki po brzegi, sposób w jaki kichał, pił, oglądał telewizję… ale to nie znaczyło, że się w nim zakochał. Prawda?
            – Podoba mi się, jak myślałeś o wszystkich pozostałych, kiedy kupowałeś rzeczy – Kai powiedział do Kyungsoo. – To bardzo miła rzecz do zrobienia.
            – Pamiętasz, w jaki sposób się tu dostałeś? – zapytał. – Wiesz, jak dostałeś się do tego przemysłu? – Kyungsoo pokiwał głową.
            – Jesteś z Korei? – Kyungsoo potrząsnął głową. Musi być z innego kraju.
            – Pamiętasz, z jakiego kraju pochodzisz? – Kyungsoo po raz kolejny potrząsnął głową.
            – Nie lubiłeś pobytu w klubie, prawda? – Kyungsoo powoli potrząsnął głową, wzrok spuszczony, gdy oglądał liście pod swoimi stopami.
            – Lubisz przebywać ze mną? – Kyungsoo podniósł wzrok. Patrzył na Kaia przez moment, zanim wolno pokiwał głową.
            – Myślisz, że jestem dobrym chłopakiem? – Kyungsoo ponownie skinął.
            – Uważasz, że jestem dziwakiem? – Na to Kyungsoo także pokiwał głową.
            – Hej! Nie jestem dziwakiem! – Kyungsoo wybuchnął napadem chichotu, patrząc, jak twarz Kaia robi się czerwona. – Dobra, wiem, że czasami mogę być nieco dziwny, ale to nie czyni mnie dziwakiem. – Kyungsoo rzucił mu spojrzenie i Kai poczuł, że jego wnętrzności tańczą tango.
            – Okej, wiem, że tańczenie pod prysznicem jest prawdopodobnie dziwaczną rzeczą, ale hej, jestem normalny przez większość czasu, prawda? – Kyungsoo skinął, jego twarz czerwona od śmiechu i chichotu. Kai nie mógł nic poradzić, ale był zdumiony. Kilka miesięcy temu Kyungsoo był ranny i słaby. Nie mógł mówić, śmiać się czy uśmiechać, ale teraz był zdrowy, potrafił czytać oraz śmiał się  z czegoś, co powiedział Kai.
            – Dobry Boże, jesteś taki uroczy! – Kai pisnął, zamierzając uszczypnąć policzki Kyungsoo. Siedzieli tam i patrzyli na siebie przez kilka minut. Później Kyungsoo pochylił się do przodu i przytulił Kaia. Kai był zszokowany. Kyungsoo nigdy wcześniej nie inicjował kontaktów ludzkich, a teraz go przytulał?!
            Kai poczuł, jak jego serce przeszło na najwyższe obroty. Jego serce waliło jak szalone, kiedy Kyungsoo był tak blisko niego, że mógł poczuć jego zapach. Kyungsoo trzymał mocno, zanurzając się w ciepłych objęciach Jongina, a potem chwycił ręce Kaia i oplótł je dookoła siebie. Nie mógł być bardziej wdzięczny w tamtej chwili. Był tak bardzo szczęśliwy z tego, że jest na zewnątrz, chodząc jak normalna istota ludzka i spędzając czas z Kaiem.
            – Lubisz mnie, Kyungsoo? – Kyungsoo pokiwał głową. To była prawda, bardzo lubił Kaia. Bardzo, bardzo.
            – To dobrze, ja też cię lubię. – Bardzo. Bardzo cię lubię. Kai splótł ich palce, podczas gdy jego wewnętrzne „ja” świętowało. On mnie lubi!!! Kyungsoo mnie lubi!!!
            I ja też go lubię!!!
            Nie, czekaj, jego wewnętrzne „ja” zatrzymało się i usiadło na chwilę. Kai wykorzystał ten czas, by przeczesać palcami włosy Kyungsoo, jego ucho słuchało oddechu Kyungsoo. Wówczas zrobił rzecz nie do pomyślenia. Pocałował Kyungsoo w czoło.
            Kyungsoo odsunął się z trudem, będąc zaskoczonym przez odważny przejaw sympatii Kaia. Zrobił swoje charakterystyczne sowie oczy, jednak spojrzenie trochę złagodniało, kiedy jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. Kai nigdy nie czytał w myślach, ale oceniając po spokojnym spojrzeniu oraz uroczym uśmiechu, który otrzymywał, Kyungsoo musiało się to podobać.
            Ucałował jego powieki powoli i delikatnie, jakby Kyungsoo był najbardziej kruchym kawałkiem porcelany. Pocałował czubek jego różowego nosa, zyskując cichy chichot ze strony drugiego. Zamknął oczy i pochylił się bliżej, przyciskając swoje usta do tych różowoczerwonych Kyungsoo. Trzymał brodę drugiego w swoich dłoniach, całując go delikatnie. 
            A tym razem Kyungsoo odwzajemnił pocałunek.
            Jestem w nim zakochany.