sobota, 27 maja 2017

The Faults In Byun Baekhyun [1/55]

4 komentarze // Dodaj komentarz (+)
tytuł rozdziału: Początek |oryginał: Beginning
rating: PG-13
A/N: Hej, cześć i czołem! Dawno mnie tutaj nie było - ponad rok. Mam jednak nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście i czekaliście na jakieś nowe tłumaczenie, które właśnie dziś zaczynam. Liczę na to, że jak przedtem będzie Was tu dużo i chętnie będziecie do mnie wpadać, żeby coś przeczytać. Na razie planuję dodawać rozdziały co sobotę, ale w przyszłości może to ulec zmianie. Miłej lektury! (W razie jakichkolwiek błędów, proszę, napiszcie do mnie. Chociaż sprawdzają to dwie osoby, jesteśmy tylko ludźmi i nikt nie jest nieomylny. :D)
– Jestem w pokoju 36, a ty?
– Cholera! Pokój 65.
Chanyeol i Kris westchnęli, mnąc swoje papiery i wyrzucili je do kosza, działając synchronicznie. Kolejny raz dwaj dobrzy przyjaciele nie dzielili razem pokoju.
– Powiedziałem cholernemu Yi Xingowi, żeby zasugerował umieszczenie nas w… – Chanyeol westchnął. Powinien był wiedzieć, że lepiej nie ufać Yi Xingowi, który, chociaż jest uwielbiany zarówno przez wszystkich nauczycieli jak i studentów, może być niezwykle zapominalski, zwłaszcza jeśli gromady ludzi proszą o coś w tym samym czasie.
– Jasne. – Kris przewrócił oczami, chwytając swoją torbę i obserwując męską część studentów, która spieszyła się do nowo przydzielonych pokoi. – Jeśli już, założę się, że poprosiłeś, by dzielić pokój z pewnym kimś o sowich oczach.
Chanyeol zarumienił się, a Kris roześmiał.
Cóż, może rzeczywiście dodał również to… kto wie…
– Nadal masz nadzieję, prawda? – Widział, jak jego wysoki przyjaciel się uśmiecha. Poklepał go po plecach i odszedł do pokoju 36. A niech cię, Kris, pomyślał Chanyeol. Jego policzki były zarumienione, a serce kołatało, kiedy brał swoje rzeczy i szukał numeru pokoju. Nie tracę nadziei.
Jeśli nienawidził szkoły, to wakacji nienawidził jeszcze bardziej, ponieważ zazwyczaj pozostawiały go z tęsknotą za pewnym ciemnowłosym chłopakiem, który miał piękny kształt ust i głębokie spojrzenie. Czasami pragnienie bywało tak wielkie, że spędzał całe dnie, nie robiąc nic innego, poza wyobrażaniem sobie, że on i jego wieloletnia miłostka są przyjaciółmi.
Zacisnął mocno oczy, gdy podchodził do zamkniętych drzwi, modląc się do Boga czy kogokolwiek, aby spełniło się jego życzenie, niech to będzie Kyungsoo, proszę, proszę proszęproszęproszęproszęproszęproszę…, ale zanim nawet zdążył położyć ręce na klamce, z sercem w gardle i nadzieją fruwającą wszędzie dookoła, drzwi otworzyły się i spotkał się z kimś o wzroście Kyungsoo, lecz zupełnie innej budowie ciała.
Jongdae.
Chanyeol jęknął.
– Hej! – Jongdae rzucił okiem na Chanyeola, a potem odwrócił się w stronę łazienki. – Patrzcie, kto będzie moim współlokatorem.
Jeżeli nie był to najgorszy możliwy scenariusz, to nadal było cholernie blisko.
Gniew uchodził z niego jak para. Chanyeol wziął swoje rzeczy i wrzucił je do środka z rozzłoszczonym fuknięciem. Był całkowicie sfrustrowany i zastanawiał się, dlaczego, chociaż nie zaznał najgorszego nieszczęścia, miał takiego pecha.
– Choleracholeracholeracholera… – mamrotał Chanyeol do siebie, rzucając się na puste łóżko.
– Wow, nie musisz być aż tak nieszczęśliwy. Jestem w porządku współlokatorem, wiesz? – Głos Jongdae sączył się do jego uszu, a Chanyeol wciąż rzucał się po łóżku, dopóki natychmiast nie wstał i nie utkwił wzroku w mówiącym.
– Nie jestem nieszczęśliwy przez ciebie, jestem nieszczęśliwy, bo przyjaźnisz się z tą głupią suką z głupiego pieprzonego… argh! – Chanyeol wyryczał ostatnie, a potem z powrotem rzucił się na łóżko. Był pewien, że jego łóżko złamie się do końca dnia, ale w tamtym momencie wszystko zaszło już zbyt daleko, by się przejmował.
– Jakie to troskliwe z twojej strony. – Pojawił się nowy głos, ton pełen sarkazmu i rozdrażnienia, i Chanyeol instynktownie zamknął oczy i zakrył sobie uszy. A niech to cholerny szlag trafi, było już wystarczająco źle, że Jongdae tam był, ale później on także musiał się tam pojawić?! Nawet jeśli jego uszy były zakryte, Chanyeol wciąż mógł usłyszeć ten wkurzający głos mówiący za nimi stłumione słowa. Jednak samo słuchanie tego głosu było wystarczające, by wyrzucić Chanyeola pod sufit.
Nagle zerwał się z łóżka, wskazując oskarżycielsko na gorszyciela.
– Byun Baekhyun – warknął, piorunując wzrokiem głupiego chłopaka z tym durnym uśmieszkiem, a potem przesunął palec w stronę drzwi, a później znów na chłopaka. – Wynoś się stąd, do kurwy, w tej chwili.
Po tym, jak niegrzecznie przerwano mu rozmowę z najlepszym przyjacielem, Baekhyun powoli odwrócił się, dopóki jego oczy nie spoczęły na Chanyeolu, a potem zwęziły się. Podszedł bliżej, aż jego nos prawie dotykał czubka obraźliwego palca Chanyeola.
– …A co jeśli tego nie zrobię? – Jego głos był cichy, niebezpiecznie niski i pełen przekory. To sprawiło, że Chanyeol chciał wziąć jego drobne ciało i wyrzucić je z budynku, do cholery. Zamiast tego pozostał w bezruchu. Wpatrywali się w siebie przez kilka minut, nie wycofując się i nie chcąc być pierwszym do odwrócenia wzroku. Napięcie było tak silne, że nawet Jongdae, ktoś, kto był przyzwyczajony do ich sprzeczek, poczuł się nieco niekomfortowo.
– Chłopaki…
– Yo yo yo, co tam chłopaki… – W tamtej chwili weszła nowa osoba, ale tak szybko, jak zobaczyła dwójkę mężczyzn prowadzących wzrokowy pojedynek, natychmiast odwróciła się i wyszła. Zanim jednak mogła to zrobić, Jongdae złapał ją za kołnierz i wciągnął z powrotem.
– Lu Han, pomóż mi… – wysyczał i nawet jeśli Chanyeol i Baekhyun wyraźnie mogli to usłyszeć, nie zwrócili na to uwagi i kontynuowali piorunowanie się wzrokiem.
– Nie-e… To nie mój problem i nie chcę być jego częścią. – Lu Han usiłował wyrwać się z uścisku Jongdae, lecz Jongdae był zbyt silny.
Wszyscy w całym college’u wiedzieli o sytuacji Chanyeola i Baekhyuna. Nawet nowo przybyli wiedzieli, jako że pierwszą rzeczą, którą słyszeli, gdy przychodzili było to, by uważać na tę dwójkę. Powód, dla którego wszyscy tak bardzo się bali, był jeden. Kiedy walczyli ze sobą, cały budynek o tym wiedział. Raz doszło między nimi do tak poważnego kontaktu fizycznego, że ktoś chciał ich powstrzymać. Osoba ta w rezultacie została pokrzywdzona i musiała zostać odesłana do szpitala. Od tamtej pory nikt, nawet nauczyciele, nie próbowali ich powstrzymywać.
Nikt nie wiedział, dlaczego aż tak się nienawidzili, ale to nie tak, że ktokolwiek chciał się tego dowiedzieć.
W tamtej chwili rozbrzmiały głośniki, kiedy dyrektor college’u ogłaszał, że chciałby przeprowadzić krótki apel, by powitać powracających studentów. Czasem wydawało się, że miejsce to jest bardziej jak szkoła niż jak college… ale z drugiej strony ten college nie był do końca normalny.
– Wrócisz tu, a spuszczę ci głowę w klozecie – odburknął Chanyeol, opuszczając rękę wzdłuż ciała.
– Nie zamierzałem tu wracać, nawet dla Chena, ale ponieważ to powiedziałeś, mam zamiar być pewien, że będę zjawiał się tu przynajmniej dwa razy w ciągu dnia.
– Ty-… – Chanyeol posłał uśmiechającemu się z wyższością Baekhyunowi kolejne mordercze spojrzenie. Nawet nie zdawał sobie sprawy i nie przejmował się, kim, do cholery, był Chen, kiedy jego przyjaciel odciągał go na bok.
– Pierdolę takie życie… – jęknął Chanyeol, gdy drzwi się zamknęły. Opadł z powrotem na łóżko, czując się tak bardzo sfrustrowanym, że chciało mu się płakać, nawet przed innymi ludźmi.
– Chodźmy. – Głos Luhana był spokojny, kiedy chłopak potrząsał Chanyeola za ramię. Z westchnięciem Chanyeol wstał z łóżka i poszedł z Luhanem na szkolny apel.
Znalazł dwa miejsca obok Krisa i usiadł właśnie wtedy, kiedy dyrektor rozpoczynał przemowę.
– Witajcie z powrotem w Pop College. Mam nadzieję, że wszyscy dobrze spędzili przerwę. – Przełożył kartki i znów je położył. – Z waszymi nastoletnimi hormonami latającymi tu i tam, miejmy nadzieję, że nie znaleźliście sobie… na wakacjach, uh, obiektów westchnień… a jeśli znaleźliście, powinien być to ktoś o przeciwnej płci.
Chanyeol słyszał, jak widownia wydaje z siebie jęki przez przemowę dyrektora.
– Jak mówiłem wam każdego roku i powiem wam w tym roku, jest licealny uniwersytet specjalnie zaprojektowany dla dzieci, których rodzice są, uhm, szczególnie zatroskani o ich seksualność. Wszyscy wy, ludzie przede mną, oczywiście, byliście podejrzani lub potwierdzono u was homoseksualność. Ta szkoła jest stworzona w szczególności po to, aby, uhm, wyleczyć was z tych myśli i upodobań.
– Rozumie się, że nie zapomnę przydziału do waszych pokoi. Pomimo że jest to szkoła dla homoseksualistów, zadecydowaliśmy, by nie umieszczać w pokojach osób o przeciwnych płciach, jako że… uh, problemy mogą pojawić się  nawet w szkole takiej jak ta oraz dlatego, że nie mamy wystarczająco pokoi, żeby umieścić was w nich osobno. Jednakże kłopot jest rozwiązany, ponieważ my wszyscy starannie rozważyliśmy wasze osobiste zainteresowania i… uh, paczki przyjaciół i tak dalej… Przydzieliliśmy was do pokojów z osobami, do których, według nas, nie poczujecie… romantycznego ani seksualnego pociągu. Zanotujcie sobie, że za każdym razem, jak opuścicie szkołę i wrócicie, jesteście narażeni na kontrolę, aby sprawdzić, czy nie przynieśliście jakichś… uh, niestosownych przedmiotów, jak lubrykant, prezerwatywy czy zabawki erotyczne…
– Jeśli są jakieś problemy, pamiętajcie, że zawsze jesteśmy tu dla was i że wam pomożemy. Ta szkoła jest zaprojektowana dla ludzi takich jak wy, dlatego będziemy zajmować się waszymi potrzebami, kiedy będziecie tego potrzebować. Poza tym, to chyba wszystko. Dziękuję i mam nadzieję, że ten rok będzie dla was wspaniały. Zajęcia zaczynają się jutro. Upewnijcie się, żeby być na czas! Tak czy inaczej, postarajcie cieszyć się ostatnimi godzinami wakacji, jakie wam zostały. – Wraz z tym wszyscy wstali ze swoich miejsc i wyszli, wrzawa rozmów wypełniała powietrze.
– Co roku ta sama przemowa – zauważył Luhan, machający do Krisa i Chanyeola na pożegnanie, a później odszedł, by dołączyć do swojego najlepszego przyjaciela, Minseoka.
– Nie wiem nawet, dlaczego się wysila – powiedział Kris, kiedy opuszczali pomieszczenie, czując, jak wieczorne powietrze uderzało ich niczym wymierzony policzek. – To nie tak, że ta szkoła nam pomaga czy coś. Tak właściwie to przysięgam, że ludzie są bardziej otwarci i czują się bardziej akceptowani w tym miejscu, bardziej niż cokolwiek.
– To nie tak, że te kontrole powstrzymają ludzi od robienia tego – wymamrotał Chanyeol. Zadrżał, gdy przypomniał sobie o swoim współlokatorze z zeszłego roku, który był szczególnie zadziorny, miał inną osobę każdego tygodnia. Chanyeol był zmuszony słuchać, jak robili to w łazience w środku nocy, dopóki nie nawiedziły go koszmary. Czasami życzył sobie, by ta szkoła mogła być tak surowa jak twierdzili, tak profesjonalna jak koszt przyjęcia do niej. – Oni tylko pożerają nasze pieniądze, a nie robią nic, mówiąc szczerze.
– Po tej przemowie jest tak, jakby byli normalną szkołą ze szczególną ilością homo i rozszalałymi hormonami – ciągnął Kris, gdy kierowali się do jego pokoju (jako że Chanyeol nie mógł ryzykować spotkania w tej chwili Baekhyuna w swoim pokoju). – Gdybym nie wiedział, pomyślałbym, że ta szkoła jest zaprojektowana dla zjednoczenia homoseksualistów poprzez sprowadzenie tu nas wszystkich.
Kris mówił dalej, ale nagle jego głos zaczął unosić się gdzieś w tle, ponieważ wzrok Chanyeola spoczął na osobliwie niskim chłopaku z szerokimi, ciekawskimi oczami i uśmiechem w kształcie serca. Serce Chanyeola zgubiło rytm.
Do Kyungsoo.
Wzrok wspomnianego chłopaka złagodniał, kiedy uśmiechnął się na coś, co powiedział jego przyjaciel. Chanyeol nie mógł nic poradzić, lecz uznał jego uśmiech za bezwzględnie uroczy.
W tym roku koniecznie zbliżę się do niego. Chanyeol dodał sobie otuchy, wspominając zeszłoroczne osiągnięcie, kiedy sprawił, że Kyungsoo dowiedział się o jego egzystencji. Ale z drugiej strony to wszystko było sprawką Krisa.
Zrobię to, zrobię! Chanyeol wziął głęboki oddech, dumnie krocząc w stronę obiektu swoich uczuć. Widział te duże oczy odwracające się, by spojrzeć na niego, łącząc się z jego oczami w intensywnym spojrzeniu-
–dopóki nie został wyrwany z transu przez Krisa.
– Mówię coś, idioto. Słuchaj mnie. – Kris westchnął, obserwując, jak Kyungsoo przerywa kontakt wzrokowy, zanim znów się roześmiał w grupie swoich znajomych na korytarzu, jakby nic się nie stało.
– Dlaczego…
– Jesteś beznadziejny. Albo się do niego zbliż, albo wyznaj mu swoje uczucia. Ale wątpię, żebyś zrobił którąkolwiek z tych rzeczy, dopóki ktoś nie zrobi tego za ciebie. Jak przeznaczenie czy coś.
I to jest to, czego Chanyeol sobie życzył.




– Trzy różne kółka? Mamy zapisać się na trzy różne kółka? – Chanyeol gapił się, z otwartymi ustami, na listę przed sobą.
– Tak. I co najmniej dwa spotkania z każdego kółka tygodniowo, każde trwające co najmniej godzinę. – Kris westchnął.
– Zamierzają pozbyć się naszego czasu wolnego? Tak po prostu? – Chanyeol jęknął, opadając z powrotem na łóżko współlokatora Krisa.
– Właśnie tak, żebyśmy za bardzo nie marnowali razem czasu – odparł ponuro Kris i Chanyeol jęknął ponownie.
– To nawet nie jest sprawiedliwe! Jest tutaj, jakby, dziesięć procent z nas, którzy nie potrafią trzymać rąk przy sobie, a reszta jest wystarczająco rozsądna, by nie dotykać nikogo. Ja nawet nie masturbowałem się przez dwa miesiące!
– To tylko ty i to dlatego, że odmawiasz połączenia twojego najdroższego Kyungsoo z czymś nieprzyzwoitym. – Kris znowu westchnął. – I jest tu więcej ludzi, którzy zachowują się jak króliki, niż myślisz.
Chanyeol wydał z siebie niedowierzający śmiech. – Nie ma mowy.
– Tak jest. Jest ten twój współlokator z zeszłego roku i mój tegoroczny współlokator. A znasz Taemina? – Chanyeol skinął głową, a później powoli nią potrząsnął.
– Nie… on jest zbyt niewinny na coś takiego. Wiedziałbym, w końcu byliśmy przyjaciółmi w przedszkolu! – Kris przewrócił oczami na krzyk Chanyeola.
– Jesteś głupi? – Kris spojrzał na niego znad swoich dokumentów. – Nawet nie mieliście szalejących hormonów w przedszkolu. Zresztą, on jakby jest uznawany za drugą dziwkę w całej szkole. Podobno, według moich źródeł, jest bardzo, bardzo dobry w robieniu laski. – Chanyeol zadrżał i pomachał przed sobą rękami, mamrocząc ciche „nie za dużo szczegółów, proszę”.
– Zaraz, jeśli już o tym mówimy, to kto w takim razie jest pierwszy? – Chanyeol gapił się, głownie dlatego, że nie mógł uwierzyć, że naprawdę są rankingi dotyczące tego typu spraw i również dlatego, że był zaciekawiony. Jednak z drugiej strony Kris był właścicielem całego bloga o tej szkole przeznaczonego dla uczniów, gdzie przeprowadzał ankiety (na tematy, o których Chanyeol nawet nie chciał myśleć) i inne tego typu rzeczy. Oczywiście, Kris wiedział wszystko.
– …Nie jestem pewien, czy chcesz to wiedzieć. – Kris zerknął na Chanyeola posępnie, a Chanyeol nagle poczuł, że jego serce zaczęło bić szybciej. To nie może być…
…prawda?
Chanyeol zamknął oczy, wyobrażając sobie niewinnie wyglądającego anioła-
– Zgadłeś. To Baekhyun.
I tak po prostu strach go opuścił, zastąpiony przez niedowierzanie tak przytłaczające, że począł się śmiać.
– Co jest, do cholery? Nie żartuj sobie ze mnie w takich sprawach. Nawet nie wiem, czy próbujesz mnie rozśmieszyć czy zezłościć. – Chanyeol śmiał się, dopóki się nie zakrztusił i śmiał się tak bardzo, że spadł z łóżka współlokatora Krisa i uderzył nosem w podłogę ze stłumionym „au”.
 – Dlaczego miałbym? – Kris ponownie westchnął, przeglądając swój telefon (na którym, oczywiście, sprawdzał aktualności na blogu), później pokazał go Chanyeolowi. Istotnie, było tam wiele anonimowych komentarzy, które mówiły rzeczy w stylu „Chciałbym przelecieć Baekhyuna” albo „Baraszkowaliśmy raz… Było tak dobrze, że śnię o tym każdej nocy”. Zanikający śmiech Chanyeola zamienił się w krztuszenie.
– To obrzydliwe. – Stały mars zagościł na twarzy Chanyeola, ten, który pojawiał się zawsze, ilekroć wspominano imię Baekhyuna. – Nie przespałbym się z nim, nawet gdyby dano mi pieprzony milion dolarów!
– A ja tak – wymamrotał Kris.
– Co powiedziałeś? – warknął Chanyeol, jego spojrzenie stało się mordercze. Nikt nie trzymał z Baekhyunem – a przynajmniej nie przyjaciele Chanyeola. Kris uniósł ręce w poddańczym geście i potrząsnął głową.
– Nic. Nic.
– Wolałbym raczej pieprzyć własną babcię!
– Poważnie? – Kris zadrżał na  śmiałość Chanyeola. – To niegrzeczne, gościu.
– Zamknij się. Gdybyś był na moim miejscu, pieprzyłbyś nawet samego siebie niż jego. On zresztą nie jest przystojny. Co, do cholery, widzą w nim ci ludzie? Przysięgam, gdyby na tym świecie pozostał tylko on i ja- – Chanyeol zadrżał na tę myśl i przyrzekł zabić siebie, zanim coś takiego się stanie. – Wolałbym pieprzyć się ze sobą i mieć ze sobą dzieci niż–
– Skończ, chłopie, po prostu skończ.


Chwilę później, kiedy Chanyeol przeglądał telefon Krisa, zobaczył coś.
– Kim, do cholery, jest „Księżycowy Anioł”? Wygląda na to, że on albo ona jest trzecią dziwką w szkole? – Chanyeol zmrużył oczy przy komentarzach, powstrzymując się od zarumienienia z zawstydzenia, kiedy widział komentarze typu „niewidzialny na ulicach, seks w pościeli” lub „nigdy nie wiesz, kim ta osoba jest za dnia, ale w nocy wszystko staje się jasne” albo „nieźle robi laski”.
– To jest jedyna rzecz, o której nie wiem – odpowiedział Kris, nie podnosząc wzroku znad kartek papieru. – Ta osoba nagle pojawiła się na moim radarze pod koniec poprzedniego semestru. Wygląda na to, że on albo ona woli nie zwracać na siebie uwagi, woli być anonimowa. Wszystko wskazuje na to, że ta osoba wygląda zupełnie inaczej za dnia niż w nocy i dlatego nikt nie wie, kto to jest. Jednak ja jestem cholernie ciekawy.
– Hm… – Chanyeol oparł się o krzesło Krisa (na które nieświadomie się wdrapał). – Wygląda na tajemnicę. – Ale nie, żebym był chętny, by ją odkryć.




Drzwi otworzyły się powoli i pewien wysoki mężczyzna z wielkimi uszami wsadził głowę do środka.
Dzięki Bogu, jego pokój był pusty… lub raczej tak pusty, jak pusty mógł być.
– Współlokatorze, wróciłeś. – Jongdae odwrócił się i przywitał go z życzliwym uśmiechem. Prawdę mówiąc, był on dobrą osobą, naprawdę i Chanyeol potrafił wyobrazić sobie ich jako najlepszych przyjaciół, gdyby Baekhyun w ogóle nie istniał. Niestety, Baekhyun istniał. Chanyeol rozejrzał się dookoła poszukiwaniu wspomnianego chłopaka, ale Jongdae się roześmiał.
– Masz szczęście, wyszedł chwilę przed twoim powrotem. – Nie słuchając, Chanyeol przyłożył sobie dłoń do nosa, pospieszył do swojej walizki, otworzył ją i wyjął swój dezodorant, rozpylając go w powietrzu.
– Co, do cholery-
– Pomóż mi. Jego smród jest wszędzie. – Jak szaleniec dalej spryskiwał powietrze, dopóki Jongdae nie poczuł, jakby miał umrzeć od stężonego zapachu.
– Dobra, dobra… Chłopie… chłopie, zużyjesz ten dezodorant w ciągu jednego dnia! Poza tym co jeśli ten pokój się zapali? Nie chcę znów dzielić pokoju z jakimś obrzydliwym dzieciakiem. – To trwało, dopóki Jongdae nie mógł tego dłużej znieść. Wyrwał Chanyeolowi puszki i wrzucił je z powrotem do walizki. – Pozwól, że przedstawię ci, jak się sprawy mają. Baekhyun jest mężczyzną- – Chanyeol zadrwił na absurdalne słowo opisujące tego głupiego dzieciaka. – który dotrzymuje słowa. I na pewno będzie tu przychodził każdego dnia, dwa lub trzy razy tylko po to, żeby cię wkurzyć. Musisz się z tym pogodzić. W innym wypadku zabijesz nas obu taką ilością dezodorantu. Ponadto, zmarnujesz na to mnóstwo pieniędzy.
– Mam to gdzieś. – Na stanowczość Jongdae Chanyeol zamienił się w dziecko i rzucił się na łóżko, naciągając na siebie koc i tuląc się czule do swojej poduszki. – Cokolwiek, byleby tylko się go pozbyć. Jongdae, pomóż mi się stąd wydostać. Bez urazy, ale naprawdę nie chcę dzielić z tobą pokoju.
– Radź sobie sam, chłopie. Ostatnio narobiłem sobie za dużo problemów przez robienie kawałów nauczycielom i będą chcieli mnie zdenerwować jeszcze bardziej, wciskając mnie do jednego pokoju z tobą prawdopodobnie przez trzy kolejne życia, jeśli poproszę o zmianę pokoi. – Jongdae zaczął wieszać ubrania w swojej szafie. – Tak przy okazji, od teraz mów do mnie Chen. W lato zmieniłem imię.
– Co? – Chanyeol usiadł. – Naprawdę? – Przypomniał sobie właśnie to słowo wspomniane nie tak dawno temu…
– Tak. Jongdae jest zbyt nudne, chłopie. Nie nadaje się przy ostrym imprezowaniu każdego wieczoru, wiesz? – Chanyeol wpatrywał się w niego w szoku, mając nadzieję, że Chen nie jest jedną z tych osób, które przypadkowo upijają się i pieprzą z ludźmi w swoim pokoju, ponieważ Chanyeol definitywnie ukończył poprzedni rok dziękując niebiosom za to, że nie będzie już dłużej musiał mieć do czynienia z tym hałasem, bo jeśli o to chodziło, niech Bóg będzie przeklęty, Chanyeol-
– Nie, nie jestem taki. – Chen rozwiał wątpliwości, widząc przerażony wyraz twarzy Chanyeola. – Wierzę w znalezienie miłości, a tak poza tym nie jestem jeszcze zbyt gotowy, by pokazać swoje piękne ciało… – Zaczął zmysłowo pocierać swoje ramiona i Chanyeol zaśmiał się z tego idiotyzmu. Ten gość był dość śmieszny, jeśli się go poznało.




Czy to się w ogóle dzieje?
To nie może się dziać, prawda?
Ale się działo i dowód był tuż przed oczami Chanyeola. Albo raczej tuż obok niego.
Dziękuję wam, bogowie, dziękuję wam bardzo! Kocham was wszystkich i zrobię wszystko, by się wam odwdzięczyć… Chanyeol wysyłał miłość do tego kogoś, kto sprawił, że to miało miejsce, ale właśnie, kiedy miał oferować całego siebie, powstrzymał się. …wykluczając Byun Baekhyuna. Zrobię wszystko, by się wam odpłacić, jeśli nie ma to nic wspólnego z Byun Baekhyunem, dziękuję wam bardzo. Jeżeli cokolwiek ma mnie połączyć z Byunem, raczej wolałbym pominąć ten wartościowy moment, wybrałbym cierpienie w inny sposób każdego dnia.
Wracając do rzeczy, właśnie wtedy Chanyeol siedział obok Kyungsoo, swojego obiektu westchnień od bardzo-bardzo-bardzo-dawna.
I będą pracować razem nad zadaną pracą przez kolejne trzy miesiące.
Czy to przeznaczenie? Dziękuję ci, losie, ale jeśli jest to nagroda pociągająca za sobą karę, która ma cokolwiek wspólnego z tym nieudacznikiem, w tym wypadku wolałbym nie okejdziękipa-
– D-dobry wieczór! Nazywam się Park Chanyeol i miło, że mogę z tobą pracować. – Chanyeol sztywno wyciągnął dłoń, obserwując, jak te duże oczy zamieniają się w półksiężyce, podczas gdy te piękne usta rozciągając się w małym uśmiechu.
– Wiem, kim jesteś, Chanyeol, poznaliśmy się w zeszłym roku, pamiętasz? I nie musisz być taki oficjalny. – Kyungsoo uśmiechnął się, ale i tak przyjął dłoń Chanyeola, nieświadomy, że ten gest sam w sobie sprawił, iż serce Chanyeola pofrunęło pod sufit.
– Wybierzcie temat, nad którym zamierzacie prowadzić badania i przeprowadzić ankietę, ludzie! – krzyknął nauczyciel i jak zazwyczaj Chanyeol przewróciłby oczami na ten wstrętny głos, dzisiejszego dnia dziękował mu za sparowanie go z Kyungsoo.
– Już mam pomysł. – Kyungsoo uśmiechnął się pogodnie, spoglądając na Chanyeola tymi niewinnymi oczami. Chanyeol przełknął ślinę.
– Weźmy temat o miłości, co ty na to? – Chanyeol poczuł, jak jego serce przyspieszyło i przez chwilę zastanawiał się, czy Kyungsoo odczytał jego serce. – To naprawdę powszechny temat, wiem, ale możemy zająć się wieloma podtematami, jak miłość rodzinna czy przyjacielska. Możemy przeprowadzić ankietę o tym, czy ludzie wierzą w to, że romantyczna miłość musi istnieć pomiędzy mężczyzną a kobietą i nie musimy ankietować tylko ludzi w tej szkole (jako że jest nadzwyczaj stronnicza)… – Kontynuował Kyungsoo, jego oczy błyszczały jasno, jego uśmiech promieniał entuzjazmem w taki sposób, że Chanyeol nie mógł odrzucić oferty.
To nie tak, że tak oczy owak byłby w stanie odrzucić cokolwiek, o co Kyungsoo by go poprosił.
– D-dobrze.
– Świetnie. Naprawdę powinniśmy się spotkać w wolnym czasie. Jeszcze raz, do kiedy jest termin? – Kyungsoo wyjął swoje notatki i przejrzał je.
Powinniśmysięspotkaćpowinniśmysięspotkaćpowinniśmysięspotkaćpowinniśmysięspotkać–
– …Za trzy miesiące. To mnóstwo czasu. Jednakże mamy sporo do zrobienia, więc czy chcesz się spotkać jutro popołudniu?
Chanyeol skinął w milczeniu.
– Świetnie. Spotkajmy się w moim pokoju. To pokój numer 23. Spotkajmy się tam o czternastej, dobrze?
Wjegopokojuwjegopokojuwjegopokojuwjegopokoju-
Chanyeol pokiwał głową głupawo, patrząc, jak Kyungsoo jeszcze raz lekko się uśmiecha, zanim pomachał mu na pożegnanie.
Role się odwróciły.
To będzie wspaniały rok.





– Tak właściwie… Jest coś, co chcę ci powiedzieć już od bardzo długiego czasu… – Chanyeol chwycił mlecznobiałą rękę i obrócił niskiego chłopaka dookoła, wpatrując się w niby-sowie oczy.
– O co chodzi? – Nawet w tym śnie Kyungsoo wyglądał bardzo niewinnie w jasnym świetle.
– Zawsze chciałem cię zapytać… – Chanyeol czuł, że to nadchodzi, mógł poczuć, jak jego serce bije szybciej i szybciej, usłyszeć słowa, które zastraszająco szybko mogły wypłynąć z jego ust i zalać sobą małe ciało Kyungsoo. Duże oczy chłopaka wypełnione były zniecierpliwieniem i ciekawością. I tak, to nadchodziło–
– Czy chciałbyś się spotkać… i zacząć naszą wspólną pracę domową? – Widział, jak oczy Kyungsoo mrużą się w zakłopotaniu, te piękne usta rozchyliły się by przemówić-
– Co się, do chole-
DZYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYŃ!! DZYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYŃ!
Chanyeol jęknął, wyciągając rękę, żeby wyłączyć budzik. Podrapał się po głowie, zanim wtulił się w swoją ukochaną poduszkę. To był dobry sen… rozmawiał z Kyungsoo… jedynym problemem było…
Jak to możliwe, że nawet we własnym śnie na końcu i tak tchórzył? Co się, do chole-
– Hej, współlokatorze. Wstawaj. Wiem, że nie chcesz się spóźnić na zajęcia. – Głos Chena rozchodził się w powietrzu i Chanyeol mógł poczuć, jak ktoś kopie go w plecy. Westchnął i schował twarz w wygodnej poduszce, jedynej rzeczy, która go cieszyła przez wszystkie szkolne lata.
– A tak. Zapomniałem ci powiedzieć. – Głos Chena był pogodny i pewny, bez cienia niezdecydowania, pomimo tego, co zaraz miało nadejść. – Baekhyun tak jakby siedział na twojej poduszce poprzedniej nocy… Tak jakby przez całą noc. Na obydwu stronach… Tak, okejdziękipa. – Wraz z tym drzwi trzasnęły, nim Chanyeol mógł zareagować.
A gdy już to zrobił, była to reakcja wybuchowa.
Ludzie przechodzący na zewnątrz byli przerażeni odgłosami dochodzącymi ze środka. Przez resztę dnia po szkole krążyły żarty mówiące, że w tym pokoju ktoś kogoś zabił.




– Spóźniłeś się – zaszczebiotał Sehun, kiedy w czasie śniadania Chanyeol klapnął na swoim miejscu.
– Co się stało z twoją twarzą? – zapytał Kris i Chanyeol zakrył dłonią zaczerwienioną część swojej skóry, wyglądając, jakby właśnie wyszedł z piekła.
– Jakaś mała suka zdecydowała się usiąść na mojej ulubionej poduszce… – Chanyeol zacisnął zęby i skrzywił się, kiedy jego ręka przez przypadek dotknęła mocno czerwonej skóry. Dlaczego musiał tak mocno ją szorować?
– Poważnie? – Głos Krisa zamienił się w szept i nawet jeśli prawdopodobnie nigdy nie zrozumie nienawiści Chanyeola do Baekhyuna, prawie mógł ją poczuć dzięki jej ilości bijącej od Chanyeola przez cały czas.
– To okrutne, chłopie… – wymamrotał Sehun, pijąc swoją poranną zupę. – Więc tak, mam zabawkę, która nazywa się Pinku Pinku i pewnego razu ktoś skakał po moim łóżku, i przypadkowo na nią nadepnął… To złamało mi serce… – Dało się słyszeć ciche pociąganie nosem, kiedy Sehun trzymał pochyloną głowę, w ciszy popijając zupę, nieświadomy spojrzeń, jakie Chanyeol i Kris wysyłali sobie nawzajem. Sehun był dziwakiem, to pewne.
– Na jakie kółka się zapisałeś? – spytał Kris, zanim zapełnił swoje usta bananem, oznajmiając, że musi „być cały czas na dobrej diecie, aby utrzymać piękną cerę i ciało”. Chanyeol, który spokojnie jadł swoje płatki, wrzucił łyżkę do miski.
– Cholera – powiedział.
– Tak myślałem.
– Kiedy kończą się zapisy?
– Dziś, o 9 rano.
– Która jest godzina-
– 8:48.
– Kurde. Zaraz wrócę.




Na szczęście, kiedy dotarł na miejsce, nikogo nie było w pobliżu.
Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, było kółko muzyczne i bez wahania wpisał tam swoje imię i nazwisko. Przeglądał wzrokiem inne kartki i naprawdę nie obchodziło go, na jakie inne będzie uczęszczał… dopóki jego oczy nie zatrzymały się na szczególnym nazwisku.
Do Kyungsoo.
Z sercem w gardle Chanyeol przejrzał arkusz i dowiedział się, że to kółko kulinarne, na które nie zapisało się zbyt wiele osób, jako że ludzie tutaj niezbyt przejmują się gotowaniem. Natychmiast zanotował swoje imię i nazwisko, nie przejmując się, jak niemęskie to było, o ile Kyungsoo lubił te zajęcia.
Dalej rozglądał się za nazwiskiem Kyungsoo, ale zanim zdążył znaleźć kolejny podpis, ktoś zwinął mu kartki sprzed nosa. Podniósł wzrok i zauważył, że niemiły, stary facet gapi się na niego.
– Czas minął, młody człowieku – burknął, zbierając kartki jedna po drugiej.
– Ch-Chwila! Nie skończyłem wpisywać-
– W takim razie lepiej się pospiesz, zanim je wszystkie zabiorę. Nie chcesz chyba skończyć w kozie, prawda? – Czy oni nadal praktykują zostawianie po lekcjach? W college’u? Myślał sobie Chanyeol z niedowierzaniem, ale pospieszył się, aby znaleźć przypadkową kartkę i zapisał na niej swoje imię i nazwisko, nie chcąc ryzykować. Jak tylko skończył pisać ostatnią literę swego imienia, arkusz został porwany, a stary facet zarechotał z oddali.
Mam nadzieję, że nie zapisałem się na coś zbyt wymagającego. Chanyeol westchnął.




Szczęśliwie Chanyeol miał szybko gojącą się skórę, ponieważ do 13:15, była ona jedynie czerwona, a nie obtarta i prawie był gotowy, by spotkać się z Kyungsoo.
Zbierając się w sobie, zrobił głęboki wdech i stanął przed drzwiami. Masz to, Park Chanyeol. Nie schrzań tego. Zaszedłeś tak daleko. Już miał zapukać, ale wtedy przypomniał sobie, że Kyungsoo zapewnił go, iż może po prostu otworzyć drzwi, jako że on i jego współlokator woleliby raczej, aby ktoś wszedł, niż sami mieliby otwierać komuś. Kiedy dotknął zimnej klamki, przypomniało mu się, że Kyungsoo również jej dotykał, a gdy wszedł do środka, gotowy, by przywitać obiekt swoich uczuć specjalnym „Cześć, Kyungsoo-ssi! Jestem twoim partnerem do projektu z relacji międzyludzkich, pamiętasz? Powiedziałeś mi, abyśmy spotkali się w twoim pokoju, pamiętasz?”, spotkał się z pustym pokojem.
I działającym prysznicem.
Z szybko bijącym sercem Chanyeol wiercił się, zastanawiając się, czy powinien się rozgościć czy też stać w miejscu jak uciążliwy żółw. Później zdecydował wybrać to drugie. Rozglądając się dookoła, mógł dostrzec dwie wyróżniające się strony pokoju. Po jednej stronie pokój był schludnie zagospodarowany, z książkami piętrzącymi się jedna na drugiej na idealnie czystym biurku, ze starannie poskładanymi kocami i suchymi ubraniami rozłożonymi na cienkiej pościeli, pozwalając słońcu je wysuszyć. Jednakże druga strona miała skopaną na podłogę pościel, książki niemal agresywnie rzucone na ziemię i ubrania w każdym miejscu.
Tak bardzo współczuję Kyungsoo… Chanyeol westchnął żałośnie. Ja byłbym lepszym współlokatorem.
Właśnie wtedy woda z prysznica przestała lecieć i Chanyeol przypomniał sobie o sytuacji, w której się znajduje. Co jeśli Kyungsoo wyjdzie, nie mając na sobie absolutnie nic? Co, do cholery, Chanyeol miałby zrobić w takiej sytuacji, oczywiście, nie żeby miał coś przeciwko? Nawet półnagi Kyungsoo byłby wystarczający, żeby wysłać Chanyeola do nieba… cholera, nawet uśmiechający się do niego Kyungsoo by wystarczył by wysłać go na księżyc poprzez krwotok z nosa.
Z walącym sercem rozejrzał się i zdecydował zająć się sobą poprzez przykucnięcie i podniesienie jednej z rzuconych na podłogę koszulek, udając, że zachowuje się normalnie, gdy zaciągnął się jej zapachem (Park Chanyeol, co z tobą, do cholery?). Ale zapach koszulki był tak znajomy, że aż nos Chanyeola się skrzywił. Ten zapach… To nie może być-
-nienienienienie-
Drzwi otworzyły się-
To był on.
– Co ty tu, do cholery, robisz? – ryknął Chanyeol, obracając głowę w stronę chłopaka ze spływającymi kropelkami wody po półnagim ciele, nie mającego na sobie nic poza ręcznikiem owiniętym wokół talii.
– Mógłbym zapytać cię o to samo – parsknął Baekhyun, biorąc inny ręcznik, i zaczął suszyć swoje włosy. Chanyeol odrzucił koszulkę, jak gdyby była zakażona, a z pewnością taka była.
– Cóż, jeśli musisz wiedzieć, robię grupowy projekt i zdarzyło się, że mój partner mieszka w tym pokój. Wynoś się. – Chanyeol, po dostrzeżeniu jak blisko Baekhyuna się znajdował (cholerne 5 metrów,  psiakrew. Był tak blisko, że Chanyeolowi brakowało przestrzeni osobistej), wycofał się pod ścianę najdalej, jak było to możliwe. Baekhyun wydał z siebie tajemniczy śmiech.
– Cóż, jeśli musisz wiedzieć, tak się zdarzyło, że mieszkam z twoim partnerem. – Baekhyun odrzucił ręcznik na łóżko i usiadł, zanim sięgnął po puszkę dezodorantu. Chanyeol wytrzeszczył oczy.
– Nawet się, kuźwa, nie waż-
Pomimo że to usłyszał, Baekhyun uśmiechnął się złośliwie i spryskał swoje ciało, a później cały pokój. Chanyeol zakrztusił się i zakrył usta dłonią. Smród Baekhyuna był przytłaczający i Chanyeol go nienawidził. To nie tak, że nie cierpiał aromatu samego w sobie (właściwie, miał wybrać ten zapach, dopóki nie wyczuł go na pewnej osobie), ale dlatego, że kojarzył mu się z Baekhyunem, nie znosił go.
Po paru chwilach krztuszenia się Chanyeol poczuł się zagrożony i chciał wyjść, ale wiedział już, że to ciche wyzwanie pomiędzy nim a jego wrogiem, aby zobaczyć, kto pierwszy opuści pokój.
A Chanyeol zdecydowanie nie miał zamiaru się poddać, nie, kiedy zaszedł tak daleko.
Postanowił być mężczyzną i dlatego odsłonił nos, niemalże chcąc zemdleć z powodu zapachu Baekhyuna, ale zachowywał przytomność. Baekhyun, widząc, że to nie działa, zwęził oczy i wstał.
– Spierdalaj stąd. Nie obchodzi mnie, czy Kyungsoo ma zamiar się tu z tobą spotkać czy nie. Nie zostajesz tu i nie odrabiasz zadania domowego. Idź znaleźć jakieś inne miejsce. – Chanyeol przewrócił oczami i stał na swoim miejscu, jakby zapuścił korzenie. Właśnie wtedy zauważył, że Baekhyun wciąż był prawie nagi. Ugh, to jak patrzenie na całą stertę śmieci, tylko nieskończenie wiele razy gorsze. Tego Chanyeol nie mógł znieść. Odwrócił się i wlepił wzrok w sufit.
– Idź się w coś ubierz. Patrzenie na ciebie jest gorsze niż oglądanie nagiej staruszki lub starego, grubego, owłosionego faceta, jeśli o to chodzi. – Żadnej dyskryminacji, oczywiście, po prostu nie mój typ.
Ponieważ Chanyeol był zbyt zajęty patrzeniem gdziekolwiek byle nie na Baekhyuna, nie dostrzegł uśmieszku wykrzywiającego usta niższego.
– Co? Chcesz zobaczyć więcej mojego ciała? – Ton głosu był anielski, ale Chanyeol (drżąc wewnętrznie) wiedział, że daleko mu do takiego. Automatycznie, dzięki instynktowi odwrócił głowę w kierunku Baekhyuna, a jego oczy rozszerzyły się, gdy zobaczył, jak tamten niemal prowokująco odwija ręcznik.
– Przestań! – warknął Chanyeol, rozdrażniony, ale im bardziej nalegał, tym więcej Baekhyun sobie pozwalał.
– Zmuś mnie. – Uśmieszek Baekhyuna zniknął, a on wpatrywał się w Chanyeola wyzywająco. Jego broda uniosła się do góry w prowokacyjnym geście.
Wtedy Chanyeol wybuchnął.
Z szybkością, której sam się nie spodziewał, Chanyeol popchnął Baekhyuna na łóżko, unieruchomił go, siadając na nim okrakiem i przyszpilając jego ręce wzdłuż ciała. Wolną ręką poszukiwał na podłodze koszulki. Zazwyczaj Chanyeol robiłby aferę o to, że dotyka Baekhyuna czy czegoś, co dotknęło Baekhyuna i istnieje ryzyko, że dotknie to także jego, ale w tamtej chwili był zbyt wściekły, by się tym przejmować.
– Co do- Nie dotykaj mnie, ty olbrzymi pojebie. – Baekhyun zmagał się z jego uściskiem, jednak nawet on nie mógł walczyć przeciwko wzburzonemu Chanyeolowi.
– Zmusić cię? Zmuszę cię, do cholery. – Z ust Chanyeola wydobył się niemal szaleńczy chichot, kiedy zaczął gwałtownie ubierać mniejszego, wciągając rękawy na jego szarpiące się ręce. Nawet w takim szale Chanyeol zauważył małe, czerwone plamki na piersi i ramionach Baekhyuna. Wyglądały one na nowe i świeże.
– Więc naprawdę jesteś dziwką, prawda? – Olbrzym był w połowie zakładania rękawa na rękę Baekhyuna, który wciąż się szarpał, jakby próbował walczyć przed utopieniem się w wodzie.
– Co jeśli jestem? – Na chwilę Baekhyun przestał się ruszać, z nienawiścią patrząc w oczy Chanyeola. – Przynajmniej ludzie naprawdę mnie chcą.
– Chcą twojego ciała, nie ciebie. – Chanyeol ponownie zachichotał, czując wielką przyjemność, choć widział ogień wściekłości w oczach Baekhyuna, zanim ten znów zaczął się szamotać. Tym razem robił to bardziej agresywnie niż kiedykolwiek, tak, że prawie zaskoczył Chanyeola.
– Pieprz się. Idź do diabła – warczał Baekhyun, miotając się w taki sposób, że Chanyeol był już zmęczony samym staraniem się go przytrzymać. – Przestań… dotykać mnie tymi obrzydliwymi łapskami…
– Tsk, tsk… – Chanyeol dyszał, decydując się na razie olać koszulkę i jedynie spróbować przyszpilić swego wroga do łóżka. – Twoje śliczne usteczka służą do obciągania, nie do mówienia.
– K-Nie waż się powiedzieć tego jeszcze raz, ty przerośnięta kupo- – Baekhyunowi także brakowało powietrza, gdyż jego słowa wychodziły jako sapnięcia. Chanyeopl stęknął, słysząc, jak łóżko skrzypi pod ciężarem ich obu. Był tak cholernie zdeterminowany, żeby uciszyć Baekhyuna i związać go w kącie, aby on i Kyungsoo mogli cieszyć się spokojnym popołudniem, wykonując pracę.
– Przepraszam za spóźnienie-
Właśnie wtedy drzwi otworzyły się niemal pospiesznie i ktoś wprosił się, sprawiając, że Baekhyun i Chanyeol zaprzestali swoich czynów, aby sprawdzić, kto jest tym intruzem.
– Uch… – Duże oczy patrzyły na bałagan przed sobą ze zmieszaniem, szokiem, a później zawstydzeniem. – P-Przepraszam, że przeszkadzam…
Jeśli ktoś nie wiedział o sytuacji Baekhyuna i Chanyeola, to był to Kyungsoo. Był nieświadomy plotek rozchodzących się po szkole, niedotknięty, niewinny.
Serce Chanyeola natychmiast przyspieszyło, a jego zły nastrój rozwiał się, kiedy zobaczył tego anioła przed sobą. Jednak jego serce osłabło, gdy drzwi się zamknęły.
– Kyungsoo, zaczekaj!
Nagle ubieranie Baekhyuna zostało całkowicie zapomniane, a on wstał i pobiegł za swoim partnerem.
Co jeśli pomyślał sobie, że byliśmy o krok od zrobienia tego? To mogło wyglądać, jakbym zdejmował ubrania tego dupka, ale tak naprawdę próbowałem ubrać tego pojeba! Myślał Chanyeol z zaniepokojeniem i nawet bez starania się dogonił Kyungsoo, który wyglądał bardzo normalnie, idąc korytarzem. Jak gdyby się nie przejmował.
– T-to nie to, co myślisz – wydyszał Chanyeol, rezygnując z dotknięcia jakiejkolwiek części ciała Kyungsoo, zwłaszcza, że miał ręce zabrudzone zarazkami Baekhyuna.
– W takim razie, co to jest? – Głos Kyungsoo był spokojny, gdy się odwrócił, jednak jego ton wisiał niebezpiecznie nad rozdrażnieniem, niedowierzaniem i rozczarowaniem.
– Ja… – Chanyeolowi zabrakło słów, głównie dlatego, że nigdy wcześniej nie rozmawiał z Kyungsoo jak należy i naprawdę nie chciał rozmawiać o Baekhyunie podczas pierwszej właściwej konwersacji.
- Myślałem, że jesteś niewinny, w przeciwieństwie do większości osób w tej szkole. Ale wygląda na to, że się myliłem. – Kyungsoo odwrócił się ponownie i spojrzenie pełne zawodu posłane w jego stronę sprawiło, że zdał sobie sprawę, że musi zachowywać się odpowiednio pomimo swej nieśmiałości. Dlatego też przełknął swe obawy i złapał Kyungsoo za rękę.
– Nie… Ja nie… On po prostu chodził na golasa… Ja tylko… próbowałem go ubrać… wiesz, jakim upartym, buntowniczym nieudacznikiem on jest… – Kyungsoo obrócił się i zwęził oczy.
– Jesteście przyjaciółmi? Bo wydaje mi się, że nie powinieneś obchodzić się brutalnie z kimś, kogo nie znasz. – Chanyeolowi znowu brakowało słów, ponieważ cholera nie, nie przyjaźnił się z pieprzonym Byun Baekhyunem. Ale gdyby jednak temu zaprzeczył, Kyungsoo już nigdy nie spojrzałby na niego z uśmiechem.
Na początku bardzo kusiło go, żeby powiedzieć „nie”, ryzykując nawet utratę obiektu swoich uczuć, ale później to przemyślał.
Zamierzał to jedynie powiedzieć, ale jeśli nie będzie walczył z Baekhyunem na oczach Kyungsoo, to wszystko będzie w porządku, prawda?
Za łatwe.
– Tak! Tak, jesteśmy… – odpowiedział Chanyeol z lekkim, niepewnym uśmiechem. – T-to właśnie dlatego zdecydowałem się przyjść wcześniej, widzisz. Chciałem odwiedzić mojego najdroższego przyjaciela, zanim zostałby wykopany, ponieważ mamy do zrobienia nasz projekt, wiesz? – A niech cię, Byun Baekhyun. Zapłacisz mi za to, że jestem zmuszony mówić o tobie takie rzeczy.
– Naprawdę? – Oczy Kyungsoo rozszerzyły się i Chanyeol zauważył, jak złość znika. Jak uroczo.
– A… jako że wiem, że jest kimś, kto lubi paradować nago, musiałem zmusić go do ubrania się, ponieważ, no wiesz, niektórzy ludzie czują się niekomfortowo, patrząc na jego ciało. – Zwłaszcza ja. Niech to szlag trafi, dlaczego w ogóle dotknąłem jego brudnego ciała… ugh… moje życie jest skończone… pójdę z nim do piekła… – Jest osobą niedojrzałą, jak dziecko, naprawdę, więc czasami potrzebuje kogoś, kto zrobić coś za niego.
– Wow, wygląda na to, że naprawdę dobrze znasz Baekhyuna! – Kyungsoo uśmiechnął się i nawet jeśli Chanyeol wewnętrznie wzdrygał się, ponieważ głupie imię opuściło te anielskie usta, jego serce wypełniło się ciepłem z powodu uśmiechu Kyungsoo.
– Uch, tak. Tak jakby. – Nie ma mowy. Nie chciałbym go poznać, nawet gdyby zapłacono mi milion dolców.
– Jesteście jak najlepsi przyjaciele! – KURWA KURWA KURWAKURWAKURWAKURWA NIE NAWET NIE-
– Uch, taaak. Wydaje mi się, że można tak powiedzieć. – COJADOCHOLERYWYGADUJĘ-
– Zatem wracajmy, co ty na to? – Kyungsoo, zupełnie odmieniony, zawrócił. – Nie chcemy, żeby Baekhyun się o nas martwił, prawda?
Chanyeol jęknął w duchu.




Kiedy patrzył, jak Chanyeol opuszcza pokój, Baekhyun coś zauważył.
Byłby głupi, gdyby nie zauważył, jak oczy Chanyeola rozszerzyły się jak u szczeniaka, gdy Kyungsoo wszedł, och, a jego wyraz twarzy, kiedy Kyungsoo wyszedł? Wyglądał jak zbity szczeniak. To było bezcenne.
Nie tylko to, ale również to, że Chanyeol za nim pobiegł. Zazwyczaj Chanyeol nie przejmował się tym, kto ich widział i co wtedy robili, jeśli wygrał bitwę przeciwko Baekhyunowi (choć, Baekhyun musiał przyznać, był tak cholernie blisko od zrobienia tego). Jednakże było to jedynie przypuszczenie. Baekhyun wiedział, że nie powinien tak przypadkowo zakładać czegoś, potem to wykorzystywać, bo ktoś inny niż Chanyeol mógł zostać zraniony, a tego Baekhyun naprawdę nie chciał.
Ale zostało to definitywnie potwierdzone, gdy spostrzegł Chanyeola wracającego z Kyungsoo z promiennym uśmiechem na twarzy pomimo „duszącej” obecności Baekhyuna, jak to zawsze Chanyeol cytował.
Pomimo że jego wyraz twarzy był neutralny i obojętny, wewnętrznie chichotał złośliwie.
Teraz znam twoją słabość, Park Chanyeolu.




Przez cały czas, gdy pracował z Kyungsoo nad projektem, mógł poczuć, jak czyjeś oczy wypalają mu dziury w plecach.
Uznał, że to wyjątkowo niezwykłe, że Baekhyun się nie odzywa, nawet nie robił nic, żeby im przeszkodzić albo zniszczyć ich czas nauki – coś, co zwykle zrobiłby bez zawahania. Po prostu obserwował, jak jastrząb knujący plan na schwytanie swej ofiary.
 Ale w tamtym momencie to nie obchodziło Chanyeola, ponieważ obok niego znajdował się Do Kyungsoo i zostałby potępiony, gdyby nie docenił tej chwili.



Chanyeol powrócił do swojego pokoju z zawrotami głowy, pomimo iż miał brud (zarazki Baekhyuna) na całym ciele.
– Co dziś w ciebie wstąpiło, współlokatorze? – zapytał Chen, kiedy zobaczył Chanyeola wparowującego do pokoju, niemal skakał dookoła pokoju z idiotycznym uśmiechem na twarzy.
– Nic. – Chanyeol nadal krążył po pokoju. – A tak przy okazji, na jakie kółka się zapisałeś? – Zatrzymał się i podniósł kartkę leżącą na jego biurku wyrażającą potwierdzenie kółek, do których dołączył.
– Chemia, muzyka i chiński. A ty?
– Co? Nie gadaj! – Chanyeol uśmiechnął się. – Też jestem na muzyce! I na gotowaniu… i fizyce. – Chanyeol jęknął, rzucając papier na podłogę. Dlaczego, spośród setki kółek, musiał w cudowny sposób wybrać najmniej lubiany przedmiot ze wszystkich?
– Gotowanie, poważnie? – Chen zachichotał. – Ale powinieneś był wybrać chemię, stary.
–…Czemu? – Chanyeol zadrżał. Nienawidził wszystkich przedmiotów przyrodniczych i nigdy nie rozumiał kryjącej się za nimi logiki. Chociaż studiował dentystykę, robił to jedynie dla zębów.
– Cóż… widzisz, to nie do końca jest kółko przyrodnicze… – Chen puścił oczko, ale zanim Chanyeol mógł zapytać, dlaczego był taki zadowolony z siebie, telefon Chena zadzwonił.
– Co tam? – Znudzony Chanyeol patrzył, jak oczy Chena rozszerzają się. – Co, naprawdę? … … … Nie, mam rano zajęcia. … … Kim Minseok tam będzie? Serio? Weź mnie pod uwagę. – Potem się rozłączył.
– Współlokatorze. – Chen zaczął wybierać ubrania, jak gdyby przygotowywał się do wyjścia. – Nie wrócę do jutrzejszego poranka.
– Co? Dokąd się wybierasz?
– Dzisiaj w nocy jest impreza w pokoju Raviego. – Chanyeopl rozdziawił usta.
– Chwileczkę… Jest dopiero pierwszy dzień szkoły! Czy nie powiedziałeś, że masz jutro zajęcia? – Chen wzruszył ramionami. – A tak w ogóle, o co chodzi z Minseokiem? – Chen ponownie wzruszył ramionami.
– Jest seksowny. – Zabrzmiała jedyna odpowiedź Chena, gdy ukrywał się za szafą, żeby się przebrać (jako że nadal „nie był gotowy, by pochwalić się swoim ciałem”). Chanyeolowi opadła szczęka, kiedy gapił się na szafę. Co, u licha, Chen właśnie powiedział…?
– Czuję, że coś mi umyka… Jakbym o czymś zapominał… – Chen mamrotał do siebie, kiedy pojawił się znowu i rozejrzał się po pokoju. Chanyeol westchnął i zdecydował się usiąść przy biurku, żeby odrobić pracę domową.
– A, tak. Który jest dzisiaj? – zapytał Chen po paru minutach, przerywając Chanyeolowi w skupieniu, kiedy ten starał się odczytać liczbę puszek dezodorantu, które zamówił przez Internet.
– Hę?
– Data? – powtórzył Chen.
–…Piętnasty – wymamrotał Chanyeol, ponownie patrząc na ekran, próbując wymyślić, ile mógł kosztować zakup piętnastu puszek. Kątem umysłu przetworzył, że Chen odetchnął z ulgą.
– Dobra. To ja już będę leciał. – Słowa zaskoczyły w głowie Chanyeola, kiedy wyliczył cenę i wyrwał się ze swojego skupienia, wstając z miejsca, aby zobaczyć, jak jego współlokator wychodzi.
– Zostaw drzwi otwarte, okej? Na wypadek gdybym postanowił wrócić wcześniej czy coś. – Chen uśmiechnął się szeroko i pomachał na pożegnanie, zanim przemknął przyćmionym korytarzem. Chanyeol westchnął, patrząc, jak postać znika w ciemności, a potem zamknął drzwi.




Zapach mydła unosił się w powietrzu razem z parą, kiedy Chanyeol suszył włosy, wychodząc z łazienki. Uwielbiał ten czas wieczorem, gdy miał zakończone wszystkie prace domowe i albo przygotowywał się do grania na gitarze, albo szedł prosto do przyciągającego go łóżka.
Dzięki Bogu, że pościel i poduszka wyschły w jasnych promieniach słońca. Zamartwiał się cały dzień, gdyż prognoza pogody zapowiadała, że będzie padać przez jakiś czas między popołudniem a północą. Odetchnął z ulgą, gdy usłyszał, jak deszcz dopiero zaczyna kropić.
Dzwonek telefonu rozbrzmiał w powietrzu i Chanyeol zdał sobie sprawę, że to telefon Chena. Chen zapomniał telefonu. Kiedy go podniósł, zobaczył na ekranie imię Baekhyuna, dlatego zwęził oczy i rzucił komórkę na łóżko współlokatora, zanim wrócił do suszenia swoich włosów. Po minucie dzwonek ucichł, ale już dziesięć sekund później zaczął grać na nowo.
Co do…? Twojego przyjaciela nawet tutaj nie ma.
Poirytowany Chanyeol chwycił telefon i wyłączył go, a później na powrót rzucił go na łóżko Chena.
Kiedy suszył włosy, usiadł na obrotowym krześle do nauki, obracając się dookoła, nim postanowił sprawdzić swoją komórkę. Podczas gdy jego telefon wczytywał dane, kartka papieru przykuła jego uwagę.
Z początku był trochę nonszalancki, ziewał, czytając, co było zapisane na kartce. Później jego oczy rozszerzyły się, gdy wziął arkusz w dłoń.
Ostateczny termin: Środa, 18, 6 rano.
Zaraz… czy dziś nie jest piętnasty? Ale był także całkiem pewny, że jest wtorek, jutro środa. Sprawdził telefon i z przerażeniem zdał sobie sprawę, że pomieszał daty.
Dziś jest siedemnasty, a jutro osiemnasty.
Cholera. To wszystko przez te puszki dezodorantu.
Nie zaczął pracy domowej, którą zadano mu pierwszego dnia, bo całkiem o tym zapomniał, myśląc, że ma przynajmniej cztery dni na wykonanie pracy.
Jeśli nie zacząłby teraz, miałby przerąbane.
Rzucając ręcznik na łóżko, usiadł szybko i załączył laptop. Klął, czekając, aż ten się załaduje. A niech to… sprawozdanie… ile słów? Przejrzał zadanie, a szczęka niemal opadła mu do podłogi. 1000? Poważnie, czy to jest w ogóle możliwe? (Dla kogoś takiego jak Chanyeol, jest).
Wyglądało na to, że tej nocy nie będzie spał.




Było druga nad ranem, gdy pomyślał sobie beztrosko Tak, prawie skończone! Jeszcze 200 słów do końca.
Gdy tak myślał, usłyszał dźwięk padającego na zewnątrz deszczu i czuł się spokojniej przez ten odgłos. Nagle zaczął pisać na klawiaturze jak szalony, ponieważ tak! Wreszcie miał jakiś pomysł w głowie i bardzo starannie wystukiwał każde zdanie, bo niespodziewane był tak pełen idei, że bał się, iż mogłyby one wyciec z jego mózgu, gdyby ich nie zapisał. Tak, miał to i cholera, gdyby ktoś mu przeszkodził i zakłócił w tej chwili jego koncentrację, straciłby wszystkie cenne informa-
Usłyszał walenie w drzwi i pomysły wypłynęły tak szybko, jak się pojawiły. Jęknął, uderzając palcami o klawisze. Przeczytał pobieżnie akapit i uświadomił sobie, że zapomniał wszystko, co chciał przekazać, dlatego z przygnębieniem skasował cały.
Stukanie rozległo się znowu, niezbyt wyraźne, jak gdyby ktoś uderzał całym łokciem zamiast knykciami.
– No wchodź już! Nie jest zamknięte – krzyknął Chanyeol, sfrustrowany do tego stopnia, że mógł po prostu rzucić swoim pieprzonym laptopem w pieprzonego Chena, który zdecydował się wrócić w tej pieprzonej chwili ze wszystkich chwil.
Zapadła cisza, kiedy Chanyeol starał się pozbierać myśli, a później znów rozbrzmiało stukanie tak niedokładne jak wcześniej.
Pijany jest? Chanyeol westchnął, podnosząc się z miejsca, jednak nie było zaprzeczenia strachu, który chwytał go za serce i tego idiotycznego przypuszczenia gdzieś z tyłu głowy, że osoba po drugiej stronie drzwi może być kimś niebezpiecznym.
Kiedy otworzył, szok sprawił, że krzyknął i odskoczył do tyłu, gdyż coś ciężkiego i mokrego wpadło w jego ramiona. Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w jego umyśle to KURWA! MARTWE CIAŁO! ale po chwili poczuł ciepło człowieka.
– Jongdae… dlaczego nie odbierałeś moich telefonów… – wspomniana postać wymamrotała. Chanyeol zabrał ręce – bo cholera, był to nikt inny niż Byun Baekhyun – jednak okazało się, że to zły ruch, ponieważ ciężar Baekhyuna był dla Chanyeola, który był całkowicie zaskoczony, zbyt duży. Przewrócili się na podłogę.
– Au… Co do… – Chanyeol usiadł i potarł swoją głowę, chwilowo zapominając o pozycji, w jakiej się znaleźli, dopóki nie usłyszał chichotu tłumionego przez własną koszulkę.
- Co do cholery? – Chanyeol odepchnął Baekhyuna, który wciąż chichotał jak szaleniec. – Co ty tu, do kurwy, robisz? – Baekhyun przestał się śmiać i spojrzał na Chanyeola zamroczonym wzrokiem. Co, do diabła, jest z nim nie tak-
– Chwila, ty nie jesteś Jongdae! – Głos Baekhyuna był trochę drżący, gdy zwęził oczy i pochylił się. Chanyeol cofnął się, jednak Baekhyun przysunął się. Zanim Chanyeol się spostrzegł, poczuł palec obrysowujący kącik jego ust. – On ma ładne usta. Za to ty… masz brzydkie.
Wow, rety, dzięki.
Ale zniewaga nie była nawet bliska urażenia go, gdyż to, o czym wtedy myślał, to jak uciec od wszystkiego, co jest Byun Baekhyunem (a potem wysprzątać cały ten pokój – raz jeszcze). Był bliski załamania nerwowego, ponieważ za dużo fizycznego kontaktu z Byunem pieprzonym Baekhyunem.
– Spierdalaj ode mnie- – Chanyeol przestał, kiedy poczuł oddech Baekhyuna – był pijany. A jeśli Chanyeol był w stanie wywąchać to nawet z odległości pół metra, oznaczało to, że Baekhyun był bardzo, bardzo pijany.
Mało tego, kiedy jego myśli oczyściły się z trybu UCIEC OD BAEKHYUNA, zorientował się, że Baekhyun był przemoczony i trząsł się. Musiał być na deszczu.
– Ponieważ Jongdae… Chen… nie odbierał moich telefonów, ktoś zaczął do mnie podbijać… a ja nie chciałem go rozczarować… nawet nie wiedziałem, kto to był… – Kiedy Baekhyun przemawiał, do nikogo konkretnego, Chanyeol poczuł jeszcze coś innego niż normalny smród Baekhyuna, deszczówkę i alkohol. Gdy wpatrywał się w niego szeroko rozwartymi oczami, zobaczył sine usta Baekhyuna, a kiedy jego oczy powędrowały dalej, do skóry Baekhyuna, dostrzegł jeszcze więcej malinek, których nie było tam, gdy widział je popołudniu. Nieświadomie nadal patrzył w dół, zdając sobie sprawę, że Baekhyun nie miał nawet odpowiednio założonego podkoszulka, który przyklejał się do niego jak druga skóra. Przełknął ślinę, widząc ślady po zębach na sterczących sutkach, a potem przesunął wzrok w dół na niebezpiecznie krótkie szorty Baekhyuna. Zauważył coś mlecznobiałego (co zdecydowanie nie było wodą), skapującego po wewnętrznej stronie uda Baekhyuna-
– AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! – krzyknął Chanyeol, odpychając Baekhyuna, bo dlaczego, do cholery, w jego pokoju znajdował się facet, który był mokry, pijany i przed chwilą uprawiał seks?
– Natychmiast się stąd wynoś albo… – Chanyeol czuł się już słabo, ponieważ pominął obiad, a była druga coś w cholernej nocy. Nie miał siły do tego gówna, lecz nagle Baekhyun znów był na nim. Tym razem mokra twarz znajdowała się bliżej niż wcześniej.
–…Joo-hyung? – wyszeptał i przez moment Chanyeol mógł pomyśleć, że Baekhyun tylko udawał bycie pijanym z powodu czystości tych oczu. Jednak tak szybko jak to przyszło, zniknęło. – Joo-hyung, czy to ty?
– Co, do cholery, nie jestem Joohyun czy tam Joo-hyung, czy co- – Niespodziewany śmiech wyrwał się Baekhyunowi, co natychmiast uciszyło Chanyeola.
– Oczywiście, że nim nie jesteś, ale jesteś strasznie do niego podobny. – Głos Baekhyuna znów brzmiał tępo, a on sam zachichotał (przez co Chanyeol chciał się udławić). – Nawet brzmisz jak on! Jesteście tak podobni, że to już nawet nie jest śmieszne! – Ale Baekhyun wciąż się śmiał, dopóki Chanyeol nie był bliski szaleństwa.
– Słuchaj, jeśli w tej chwili stąd nie wyjdziesz, zamierzam-
–…Tylko że ty jesteś dziesięć razy brzydszy od niego… oczywiście…
Wow, jakby jedna zniewaga nie wystarczyła.
Baekhyun nadal chichotał, jego ciężar spoczywał na Chanyeolu tak bardzo, że Chanyeol nie mógł się poruszyć (dlaczego opuścił obiad, psiakrew?!) i potworna myśl nawiedziła umysł olbrzyma. Co jeśli… co jeśli on się nie ruszy? Co jeśli utknąłem tu z nim na zawsze…?
Co jeśli jedyną opcją jest… niesienie go na plecach…?
Nienienienienienienienie-
–...Niewystarczająco dobry – wymamrotał Baekhyun, jego śmiech urwał się tak gwałtownie, że sprowadziło to Chanyeola do rzeczywistości.
–…Co-
– Jeśli jest to… jedyna rzecz, w której jestem wystarczająco dobry, w takim razie… niech tak będzie! – Z siłą, której Chanyeol był nieświadomy, Baekhyun chwycił olbrzyma i popchnął go na łóżko. Później niższy wspiął się na niego, dopóki nie siedział na wyższym okrakiem.
– Co, do chole-
– Będę cię zadowalał, aż nie stanę się jedynym, o którym będziesz myślał – wybełkotał Baekhyun, jego głos zaprawiony był ponętnością, jakiej Chanyeol nigdy przedtem nie słyszał. Niższy drażniąco przesunął dłonią po ciele Chanyeola, podczas gdy drugą rozpinał jego pasek. Olbrzym sapnął zszokowany, kiedy poczuł, jak tyłek Baekhyun ociera się o jego krocze.
Co się, u licha, dzieje?