rating: PG-13
Kiedy
dojechali do miejsca, do którego postanowił zabrać ich Baekhyun, Chanyeol
zobaczył wielki park rozrywki. Rozdziawił usta, zdając sobie sprawę, że to park
rozrywki, do którego marzył pójść, od kiedy się urodził!
Wejście
było duże i wznosiło się jakieś trzydzieści metrów nad nimi, a jeszcze wyżej
były kolejki, które wznosiły się wyżej niż ozdoby wspomnianego wejścia.
Chanyeol wyraźnie przełknął ślinę, podążając za Baekhyunem do środka.
Kiedy
weszli, napotkali na budkę. Gdy Chanyeol odczytał ceny, opadła mu szczęka.
Dzieci
(2-14 lat) – 200000 won
Ulgowy
(15-20 lat) – 300000 won
Dorośli
(21+ lat) – 450000 won
Jak
miał za to zapłacić????
–
Ja zapłacę – powiedział Baekhyun, wyjmując swoje pieniądze. Rumieniąc się,
Chanyeol pokręcił głową.
–
Nie, zapłacę za siebie, dzięki.
–
Pozwól. Mi. Zapłacić – nalegał Baekhyun, a potem odepchnął Chanyeol z ogromną
siłą, zanim podszedł do budki i wyjął pieniądze. – Jeden ulgowy i jeden dla
dorosłych, proszę. – Chanyeolowi zajęło trochę czasu, by odzyskać równowagę (jako
że był durnowatym, wysokim dzieciakiem), a kiedy z powrotem znalazł się przy
boku Baekhyuna, kobieta przygotowała ich bilety i wzięła pieniądze Baekhyuna.
– Ulgowy… – Podała go Baekhyunowi. –…I dla
dorosłych. – Ten podała Chanyeolowi. Baekhyun na powrót schował portfel do
kieszeni i zaczął iść, ale kiedy Chanyeol za nim podążył, na moment się
rozkojarzył, śmiejąc.
–
Więc teraz masz ulgowy, co? – droczył się Chanyeol. Baekhyun przewrócił oczami.
–
Proszę. Oczywiście ty jesteś tutaj dzieckiem, skoro ja płaciłem. – Uśmiech
Chanyeola ześlizgnął się z jego warg.
–
Ale ja-
–
Nieważne. Chodź już, dzieciaku – powiedział Baekhyun i skinął na niego ręką,
jakby pokazywał na psa. Chanyeol odepchnął tę dłoń, ale i tak za nim poszedł.
–
Naszym dzisiejszym celem jest przejażdżka na wszystkich kolejkach w tym parku
rozrywki – oznajmił Baekhyun.
–
Co?! – Chanyeol zastygł, odwracając się, by spojrzeć na Baekhyuna.
–
Żebyśmy mogli maksymalnie wykorzystać moje pieniądze.
–
Ale jak mamy to zrobić? Nie mamy czasu-
–
Ostatnim razem, kiedy tu byłem… Skończyliśmy przejażdżki o 18:33 – rzekł
Baekhyun. Chanyeol rozejrzał się, od dziecinnych kolejek, po średniej wielkości
kolejki, po ogromne, przerażające kolejki, aż po wodne kolejki, po kolejki w
jaskiniach, po-
–
Więc tym razem zakończmy je przed 18:33 – ciągnął Baekhyun, kiedy Chanyeol z
szeroko otwartymi oczami gapił się na niego. – Co? Myślisz, że nie możemy tego
zrobić? – Wyzwanie było oczywiste w jego głosie.
–
To na co, do cholery, czekamy? – Chanyeol zawzięcie przyjął wyzwanie, sięgnął w
dół, by złapać Baekhyuna za rękę, kiedy zaczęli spieszyć w dal. – Nie marnujmy
czasu! – Jednak po dwóch sekundach biegu zatrzymali się.
–…Jak
mamy zacząć? – Chanyeol rozglądał się dookoła, zauważając, że całe miejsce nie
ma końca.
–
Zacznijmy z kolejkami dla dzieci – powiedział Baekhyun. – Są najbliżej wejścia i
wszystkie i tak są skumulowane w jednym miejscu. – Kolejka najbliżej nich to
była karuzela, więc szybko ustawili się w kolejce i czekali. Na szczęście nie
było wiele osób, gdyż rok szkolny nie skończył się dla uczniów szkół
podstawowych i średnich. Po kilku minutach Baekhyun i Chanyeol zajęli miejsca
na najwyższych koniach na całej karuzeli. Konie były za małe nawet dla
Baekhyuna. Nogi Chanyeola zwisały niezgrabnie z uchwytów, a Baekhyun zauważył,
że się śmieje i pokazuje palcami.
–
Jeśli mam być dzieckiem, przynajmniej pozwól mi być małym dzieckiem – mruknął
do siebie Chanyeol. Właśnie wtedy muzyka zaczęła grać, a karuzela ruszyła.
Baekhyun uśmiechał się szeroko, gdy jego koń poruszał się w górę i w dół i choć
Chanyeol wkładał duży wysiłek w to, by utrzymać równowagę i nie spaść, przyłapał
się na tym, że uśmiecha się, widząc, że Baekhyun dobrze się bawi. Kiedy
przejażdżka się skończyła, szybko zeskoczyli na drżących nogach i pobiegli do następnej
kolejki, którą były Filiżanki dla małych dzieci. Na szczęście dla nich nie
musieli czekać, aż muzyka się skończy, ponieważ kiedy dotarli na miejsce,
ludzie zaczęli wysiadać. Baekhyun i Chanyeol pospieszyli do środka, a potem
znaleźli się w jednej z filiżanek najbliżej wyjścia, żeby było im łatwiej
wyjść, gdy muzyka się skończy. Nogi Chanyeola wystawały w krępujący sposób,
kiedy usiadł na ciasnym siedzeniu i ponieważ byli na to za duzi, nie mieli
wyboru i musieli pozwolić, by ich kolana się stykały.
„Jestem małą filiżanką, niską i
pulchną…” Kiedy muzyka zaczęła grać, Chanyeol i Baekhyun z
życiem zaczęli kręcić kołem. Nie byli świadomi tego, że wszystkie dzieci patrzyły
na ich rozmyty obraz, niektóre patrzyły ze strachem, a inne spoglądały z uwagą.
Chanyeol poczuł, jak coraz bardziej kręci mu się w głowie i chciał się
zatrzymać, jednak obudził się w nim duch rywalizacji, gdy zobaczył, że Baekhyun
nadal zawzięcie kręci kołem, nie pozwalając, by zawroty głowy zbiły go z tropu,
więc kontynuował.
Wkrótce
potem muzyka skończyła się i obaj wytoczyli się ze środka, niemal upadając na
ziemię. Kilka minut zajęło im odzyskanie równowagi, a potem zaczęli na wpół
biec, na wpół się wlec na następną przejażdżkę.
Kolejną
kolejką był pociąg dla maluchów. Chanyeol i Baekhyun starali się być poważni,
kiedy pozwolono im wejść. Obsługujący kolejkę posłał im dziwne spojrzenie.
Baekhyun i Chanyeol pozwolili, by małe dzieci wsiadły pierwsze, a potem
wdrapali się na górne miejsca, gdzie dzieci nie chciały siadać. Wkrótce potem
pociąg ruszył. Słyszeli, jak mamy i ojcowie uspokajają swoje dzieci i robią
zdjęcia i w jakiś sposób to uczyniło wszystko jeszcze bardziej zabawnym i
śmieszniejszym. Niektórzy rodzice uśmiechali się do Baekhyuna i Chanyeola,
namawiając ich do wzięcia udziału w zdjęciach. Podnosili nawet ręce w znaku
pokoju tak uroczo jak dzieci. Kiedy nadszedł koniec, bolały ich kolana, a oni
rozglądali się za kolejną kolejką.
Kiedy
skończyli jeździć na kolejkach dla dzieci, przyszła pora na lunch.
–
Najpierw powinniśmy zjeść-
–
Nie – odpowiedział Chanyeol, zaskakując Baekhyuna. – Najpierw skończmy
korzystać z kolejek.
–
Nie bądź idiotą, wiesz, że nie możesz funkcjonować bez zjedzenia właściwych
posiłków. – Wpatrywali się w siebie przez długą chwilę.
W
końcu zdecydowali się kupić lunch (w tym wypadku Chanyeol wziął dwa hot-dogi, a
Baekhyun jednego), zanim ruszyli w kierunku pierwszej niedziecięcej kolejki.
Tym razem zdecydowali się usiąść w kolejce grozy. Chanyeol i Baekhyun zajęli
miejsca w pierwszym wagoniku, a Chanyeol zapiszczał, kiedy wagonik się obrócił.
Kiedy usiadł obok Baekhyuna, odetchnął nerwowo.
–
To nie jest dobry pomysł… – powiedział Chanyeol, wpychając sobie jedzenie do
ust. Wagonik zaczął się poruszać. Kiedy wjechali do jaskini, wszystko stało się
przeraźliwie czarne i nie mogli nic zobaczyć.
Chanyeol
był podenerwowany, czekając na niepożądane rzeczy zaczną pojawiać się znikąd,
ale Baekhyun poruszył się obok niego i w końcu poczuł, jak coś zakrywa mu oczy.
–
Co-
–
Skup się na jedzeniu – powiedział cicho Baekhyun. – Po prostu jedz.
Jak
na zawołanie Chanyeol usłyszał nagłą muzykę, przewidując, że coś musiało
wyskoczyć znikąd. Efekty dźwiękowe roznosiły się echem po całej jaskini, ale
Chanyeol z jakiegoś powodu czuł się spokojniej, niż gdyby był w tej sytuacji
innego dnia, prawdopodobnie przez palce Baekhyuna zakrywające mu oczy i sposób,
w jaki pozostawał cicho i nieruchomo, jakby tylko oglądali filmy, jakby nie
było się czego bać.
Chanyeol
jadł dalej i jakoś już się nie bał. Ponieważ zabrano mu jeden zmysł, mógł
wyraźnie rozpoznać dźwięki jako zaledwie efekty dźwiękowe, choć musiał
przyznać, że śmiech był straszny. Jak szybko się zaczęło, tak szybko się
skończyło, a Baekhyun zabrał dłoń. Chanyeol napotkał oślepiające światło,
przeżuwając ostatnie kęsy jedzenia. Szybko wysiedli z wagonika, zanim poszli na
następną przejażdżkę.
Samochodziki
były następną rzeczą, jaką znaleźli i usadowili się w dwóch osobnych. Kiedy gra
się zaczęła, natychmiast wyruszyli w swoją stronę, a uśmiech nie mógł zejść z
twarzy Chanyeola.
–
Przygotuj się na kraksę! – krzyknął Chanyeol, jadąc w kierunku Baekhyuna.
Niższy także skręcił kierownicę, zmierzając w stronę Chanyeola.
–
Tak, właśnie! – Baekhyun brzmiał bezczelnie (a ta pełna niewinności bezczelność
była jak muzyka dla jego uszu), czekając, aż wolny samochodzik dotrze do
Chanyeola. Wkrótce potem ich autka się zderzyły.
–
Myślisz, że jesteś taki dobry, co? – Samochodzik Baekhyuna cofnął się, ale znów
wykorzystał szansę i jeszcze raz uderzył w autko Chanyeola.
–
Czy umiesz w ogóle uderzyć? – Chanyeol przewrócił oczami, zmierzając ponownie w
stronę Baekhyuna. Krzyczeli na siebie wyzywająco, przez co wszystkie dzieci
patrzyły na nich, a wszyscy rodzice posyłali im spojrzenia pełne dezaprobaty,
potrząsając głowami i mrucząc „te dzisiejsze nastolatki”.
Wkrótce
potem samochodziki się zatrzymały, a muzyka skończyła. Chanyeol i Baekhyun
wydali z siebie głośne jęki frustracji. Później, przypominając sobie o
dzisiejszej misji, szybko wysiedli z autek i pobiegli, by poszukać kolejnego
celu.
Gdy
byli w połowie przejażdżek kolejkami, zasłużyli na krótką przerwę.
–
Nie mogę już tego znieść. – Chanyeol jęknął ciężko, utykając. – JESTEM GŁODNY!
–
Kup coś do jedzenia, kiedy ja pójdę do toalety – powiedział Baekhyun i obaj
podążyli każdy w swoją stronę.
Kiedy
Baekhyun wrócił, rozdziawił usta, gdy zobaczył, jak dużo jedzenia Chanyeol
kupił. Dwa lody, dwa smażone ziemniaki na patyku i pudełko frytek. Oraz dwie
butelki coli.
–
Co z tobą nie tak?! – Baekhyun prędko do niego podszedł i zabrał Chanyeolowi
napoje i ziemniaki na patyku, ujmując mu ciężaru. Chanyeol odetchnął z ulgą.
–
Jestem głodny! – jęknął.
–
Jak my to skończymy?! Cholera, naprawdę… – Baekhyun zaczął szybko odchodzić,
Chanyeol podążył za nim.
–
To nic!
–
Ale pamiętaj, że potem idziemy na straszne kolejki, idioto! – Baekhyun
zatrzymał się na sekundę i rozejrzał się. – Którą jeszcze nie jechaliśmy… żeby
nie przyprawiła nas o wymioty?
Po
chwili podnieśli wzrok i wskazali na tę samą rzecz.
–
Diabelski młyn!
Jak
tylko weszli na diabelski młyn, zaczęli wpychać jedzenie do swoich ust.
Chanyeol jadł pierwszy, upychając frytki w swojej buzi i trochę w buzi
Baekhyuna, podczas gdy Baekhyun trzymał lody.
–
Lody się topią! – zawołał nagle Baekhyun, a Chanyeol widział, jak śmietana
spływa po palcach Baekhyuna. – Szybko, otwórz usta! – W pośpiechu Chanyeol
pochylił się, ale nie miał czasu, by odwrócić głowę. Poczuł, jak coś zimnego
rozpaćkało się o jego policzek.
–
Baek, co ty, do cholery, robisz? – Chanyeol odsunął się i zdał sobie sprawę, że
teraz połowa jego loda jest rozpryskana na jego policzku.
–
Odwróć głowę, głupku! – Chanyeol tak zrobił i tym razem lód prawidłowo trafił
do jego ust. Baekhyun szybko zlizał wszystko, co się roztopiło, z wafelka,
zanim zrobił gryz loda. Kiedy był pewien, że żaden lód nie rozpuści się w
najbliższym czasie, zaczął zlizywać roztopioną śmietanę ze swoich palców. W tym
samym czasie Chanyeol poczuł, że lód skapuje na jego koszulkę, ale był za
bardzo zajęty jedzeniem, by się tym przejmować.
–
To twoja wina, że jesteś brudny – zauważył Baekhyun. Chanyeol burknął w
odpowiedzi, czując się trochę niekomfortowo, gdyż się kleił.
–
Jesteśmy teraz na szczycie – powiedział Baekhyun na marginesie, a kolejka
momentalnie się zatrzymała. Chanyeol nie
powiedział nic, tylko spałaszował resztkę loda i wlał colę do swojego
organizmu. Baekhyun odwrócił się i wyglądało na to, że zauważył loda na
policzku Chanyeola. Zaśmiał się.
–
Jesteś taki głodny? Albo zdesperowany, by wygrać? – Baekhyun znowu się zaśmiał.
Chanyeol zarumienił się z zażenowania i przysiągł, że jego cieplejsza twarz
sprawiła, że lód bardziej spłynął. W końcu jednak poczuł, jak ciepły palec
zaczyna sprzątać ten bałagan.
Albo
i nie.
W
zamian Baekhyun roznosił loda po całej twarzy Chanyeola, rozsmarowując go na
jego brwiach, nosie, brodzie i-
–
Co ty, do licha, robisz? – Chanyeol zamknął oko, czując zimno spływające po
jego powiece. Wepchnął więcej frytek do ust. – Przestań!
–
To za bycie idiotą. – Baekhyun zatrzymał się i wyciągnął pobrudzony palec.
Odruchowo, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, Chanyeol otworzył usta.
Baekhyun wsunął w nie palec, a Chanyeol zacisnął wargi, smakując teraz ciepłego
płynnego loda i słonej skóry Baekhyuna.
Po
tym Chanyeol dokończył frytki i w końcu przeszli do ziemniaków na patyku. Gdy
byli blisko końca, lód kleił się na połowie twarzy Chanyeola i niemal skończyli
wszystko, co mieli do jedzenia.
Kiedy
wysiedli, ludzie dziwnie na nich patrzyli, zastanawiając się, dlaczego tak
stara i wysoka osoba ma lód wszędzie.
Chanyeol
wytarł twarz i kiedy skończyli, odwrócili się, by spojrzeć na kolejki, które wznosiły
się nad nimi.
Tym
samym zaczęła się ich podróż przez straszne kolejki.
–
To trochę wysoko… – szepnął Chanyeol, kiedy wjechali na szczyt kolejki
górskiej. Widział świat pod sobą. Jego serce wariowało.
–
Po prostu myśl o mnie i będzie w porządku – wyszeptał Baekhyun. Co… Chanyeol nie wiedział, co o tym
myśleć, ale nie miał na to czasu, ponieważ zjechali w dół, jak tylko te słowa
opuściły uśmiechające się usta Baekhyuna.
–
AAAAAAAAAAAAAAAAAAA! – krzyknęli, spadając. Ich krzyki mieszały się z piskami
innych ludzi na kolejce.
Wszyscy
wybiegli i choć Chanyeol był prawdopodobnie jedną z najwyższych osób, był na
tej samej wysokości co Baekhyun, ponieważ jego nogi były ugięte i drżały, a on
miał problemy ze staniem.
–
Cholera… – szepnął Chanyeol, kiedy prawie upadł na ziemię, jednak udało mu się
utrzymać równowagę. – Nigdy więcej tego nie zrobię…
–
Niestety masz jeszcze jakieś pięć do przejechania – odparł Baekhyun, będąc w
podobnie kiepskim stanie, ale mniej niż Chanyeol.
Kiedy
skończyli przejażdżki na wszystkich przerażających kolejkach, Chanyeol był
zachrypnięty, a nogi miał jak z galarety.
–
Nigdy więcej… tego… nie zrobię… – Przysięgał, że jego serce było rozkruszone na
kawałki.
–
Na szczęście to już mamy z głowy. – Baekhyun starał się zachowywać normalnie i
jakby go to nie dotknęło, lecz kiedy szedł przed Chanyeolem, jego kolana trochę
się ugięły i prawie upadł. Chanyeol zaczął się śmiać, gdy kolana Baekhyuna w
końcu zmiękły i upadł na niego. Śmiał się dalej, kurczowo trzymając się za
brzuch. Baekhyun się pozbierał i choć był plecami do niego, Chanyeol widział
jego zażenowanie. Chanyeol nadal się śmiał, dopóki nie rozbolał go brzuch, a
galaretka z jego nóg nie zniknęła.
–
Wydaje mi się, że nasze ostatnie kolejki to kolejki wodne – powiedział
Baekhyun, rumieniec nadal był wyraźny na jego twarzy. – Chcesz teraz zrobić
małą przerwę?
–
Która godzina?
–
Około 16:30.
–…Tak,
krótka przerwa. – Chanyeol zaraz zrównał swój krok z Baekhyunem. – Rany, jestem
głodny.
–
Nie znowu… – mruknął Baekhyun. – Kiedy nie jesteś głodny?
–
To dużo pracy, dobrze? – odpowiedział obronnie Chanyeol. – Poza tym, ja- Zaraz,
CZY JA WŁAŚNIE WIDZIAŁEM SKLEP Z JEDZENIEM? – Baekhyun odwrócił się w kierunku,
w którym był zwrócony Chanyeol i westchnął jeszcze ciężej, kiedy zobaczył w
oddali część restauracyjną. – ZARAZ WRÓCĘ! – Zaczął biec.
–
Zaraz? Gdzie się spotkamy? – krzyknął Baekhyun.
–
GDZIEŚ TU! – odpowiedział niejasno Chanyeol, biegnąc sprintem. W końcu dotarł
do części restauracyjnej, jego nogi były zmęczone, a serce waliło mu ze
zmęczenia i podekscytowania, a jego brzuch był pust. Zastanawiał się, co
powinien zjeść.
Spędziliśmy dużo czasu, krzycząc…
Pomyślał. Teraz trochę boli mnie gardło…
A jemu prawdopodobnie chce się pić. Na początku Chanyeol pomyślał o
kupieniu coli, ale to chyba nie było dobre dla gardła, wywnioskował w końcu.
Nie była nawet zdrowa. W zamian znalazł automat i wybrał mrożoną herbatę dla
nich obu. To był najlepszy wybór w automacie. Musi dbać o swój głos, skoro jest śpiewakiem.
Z
zimnymi napojami w ręce, jeszcze raz spojrzał na różne sklepiki w części
restauracyjnej. Wybór był duży, od chińszczyzny, McDonald’sa, Subwaya, jedzenie
indyjskie, jedzenie zachodnie, aż po hot-dogi i inne takie. Chanyeol chodził w
tę i z powrotem, zastanawiając się, co, do cholery, powinien kupić – nie
dlatego, że nie wiedział, co wziąć sobie, ale dlatego, że nie wiedział, co
Baekhyun może chcieć zjeść.
W
końcu wybrał Subwaya, gdyż nie mieli zbyt wiele czasu i Baekhyun prawdopodobnie
nie znalazł żadnego miejsca do siedzenia (więc chińszczyzna czy indyjskie
jedzenie były zdecydowanie nie na miejscu). Poza
tym on kocha chleb… Pomyślał Chanyeol, nadal pamiętając jeden z pierwszych
czynów dobroci Baekhyuna wobec niego, kiedy ominął posiłek i Baekhyun kupił mu
kanapkę.
To
wydawało się być bardzo dawno temu.
Pozbywając
się nostalgicznych myśli z głowy, Chanyeol zamrugał, kiedy kobieta o coś go
zapytała.
–
Tak?
–
Czego pan sobie życzy?
–
Um… kurczaka teriyaki, proszę. Dla dwojga – dodał Chanyeol, nie chcąc marnować
czasu na myślenie, co może lubić, skoro wszystko, o co się teraz martwił, to
jak szybko zjeść i jakie jedzenie Baekhyun lubi najbardziej.
–
Z warzywami?
–
Z wszystkimi… Chwila. Bez ogórka, proszę – powiedział Chanyeol. – On nie lubi
ogórków. – Nie zdawał sobie sprawy, że powiedział to na głos, dopóki kobieta
nie spojrzała na niego dziwnie.
–
Co pan powiedział?
–
Nic, nic! – Chanyeol mocno się zarumienił, jego uszy zrobiły się fioletowe. –
Uch… Mówiłem, żeby dała pani wszystkie sosy. Tak, wszystkie sosy! – Jego
podenerwowana postawa nadal była oczywista, ponieważ kobieta miała nieznaczny
uśmiech na swojej twarzy.
–
Jesteś uroczy – powiedziała, nakładając wszystkie sosy na chleb. – A skoro
jesteś taki uroczy, dam ci dodatkowy kawałek kurczaka. Brzmi dobrze? – Chanyeol
zarumienił się jeszcze bardziej i zaczął się jąkać, ale kobieta zaśmiała się i
ułożyła wszystkie sery na chlebie (jak Chanyeol poprosił). Później zapakowała
wszystko i dała Chanyeolowi z szerokim uśmiechem na twarzy.
–
Smacznego tobie i twojemu chłopakowi! – powiedziała, a Chanyeol prawie upuścił
pieniądze. Zakaszlał i szybko położył jej na dłoni, zbyt zażenowany, by
spojrzeć jej w oczy. Później zaczął biec, mając nadzieję, że zawstydzenie
zniknie z jego twarzy do czasu, gdy odnajdzie Baekhyuna.
Dużo
czasu zajęło mu znalezienie Baekhyuna, ponieważ to miejsce było wielkie, a
Baekhyun nie został tam, gdzie miał zostać. Kiedy Chanyeol go odnalazł, jak
miał nadzieję, rumieniec z jego twarzy zniknął. Baekhyun siedział na stołku
ogrodowym w kącie parku z małymi dziećmi, a gdy on tam dotarł, zobaczył, że
Baekhyun zwrócony jest do niego plecami i bardzo zamyślony.
–
Baekhyun – odezwał się Chanyeol, lecz Baekhyun nie odpowiedział. Znów zawołał
jego imię oraz różne odmiany jego imienia, ale Baekhyun na żadną nie
zareagował.
–
Baekhyun. Baek. – Chanyeol poklepał Baekhyuna po ramieniu, a niższy wzdrygnął
się lekko, zanim odwrócił się do niego. Mrugał przez kilka chwil.
–
Och. Wróciłeś – odrzekł Baekhyun, jego oczy były szkliste.
–
Tak. Co się dzieje? – zapytał Chanyeol, lecz próbował usunąć zmartwienie ze
swojego głosu.
–
Nic – odparł Baekhyun trochę nieobecnie, odwracając się, by spojrzeć na niebo.
– Tylko… myślałem o ostatnim razie, kiedy tu przyszedłem.
–
Czy było tak zabawnie? – Chanyeol podszedł do Baekhyuna i podał mu herbatę oraz
kanapkę.
Z
początku Baekhyun nie powiedział nic, w roztargnieniu biorąc jedzenie, które
dał mu Chanyeol. –…Tak. Tak, było. – Dotknął palcami mrożonej herbaty.
–…Wtedy
bawiłem się najlepiej na świecie.
Z
tego nieco nostalgicznego uśmiechu na twarzy Baekhyuna, mógł zobaczyć, jak
wiele prawdy było w głosie Baekhyuna i w jego twarzy. Część Chanyeola czuła
zazdrość, ale inna jego część (o dziwo, większa część) cieszyła się szczęściem
Baekhyuna.
–
Dobra. Zjedzmy szybko, zanim pójdziemy na kolejki wodne! – powiedział Chanyeol,
zaczynając jeść swoją kanapkę. Baekhyun wstał.
–
Zaprowadzę cię tam – odezwał się Baekhyun i zaczął wychodzić z parku. Chanyeol
poszedł za nim i szybko nadążył ze swoimi długimi nogami.
Pierwszą
przejażdżką, były zderzające się łódki, jako że dopiero co zjedli i nie chcieli
zwymiotować na straszniejszych kolejkach. Znów ruszyli na siebie, upewniając
się, że uderzają w swoje łódki za każdym razem. W pewnym momencie Baekhyun
zbliżył się do Chanyeola, potem wyciągnął rękę i chlapnął wodą do łódki
Chanyeola.
–
Oszust! – wrzasnął Chanyeol, uśmiechając się szeroko, gdy zrobił to samo
Baekhyunowi.
Później
poszli na Lazy River, gdzie siedzieli na tratwie i płynęli przez rzekę kursem,
który miał prawie półtorej mili. Zaczęli niewinnie, próbując nadążyć za sobą,
by być obok siebie, ale Chanyeol zemścił się za łódki, wywracając Baekhyuna,
gdy ten patrzył na ląd. Niższy krzyknął, zanim wpadł do wody, a Chanyeol
zachichotał, chcąc śmiać się jeszcze głośniej, kiedy niższy z powrotem wszedł
na pokład, ale tego nie zrobił.
–
Baekhyun? – Chanyeol panikował, spoglądając na tratwę Baekhyuna, która zaczęła
odpływać. Śmiał się tak mocno, że nie wiedział, gdzie podział się Baekhyun,
nawet w tej płytkiej, błękitnej wodzie. – Baek?
Jak
tylko to powiedział, niesamowita siła pojawiła się pod nim i krzyknął, wpadając
twarzą do wody. Przysięgał, że usłyszał przenikliwy śmiech Baekhyun, gdy wpadał
do podwodnej ciszy, a gdy się wyłonił, zobaczył śmiejącego się z niego mokrego
Baekhyuna. Wykaszlał wodę i spojrzał na Baekhyuna, ale uśmiech i tak wykrzywił
jego wargi.
–
Czy słyszałeś, jak- – zaczął Baekhyun, ale nie udało mu się skończyć. Jego oczy
rozszerzyły się, gdy Chanyeol nagle na niego skoczył, ale zanim się
zorientował, obaj znów zanurzyli się w wodzie. Chanyeol wyłonił się, wyciągając
Baekhyuna, ale Baekhyun był zły, ochlapując Chanyeola wodą.
–
Pieprz się! Teraz mam zablokowany nos… – Baekhyun usiłował wykaszleć wodę.
–
Mój nos boli, bo tak mocno mnie popchnąłeś – powiedział Chanyeol i dalej się
kłócili. Wkrótce potem jednak usłyszeli więcej dźwięków dobiegających zza nich.
Gdy spojrzeli za siebie, zobaczyli nową grupę osób na tratwach, dryfujących w
ich stronę.
–
Zabłądziliśmy! – Obaj zdali sobie sprawę, szybko szukając swoich tratw. Ta
Baekhyuna była za nimi, a Chanyeola zniknęła. Baekhyun natychmiast ruszył, by
złapać swoją tratwę, a Chanyeol czekał na niego, potem zaczęli spieszyć się w
wodzie, by dogonić swoją grupę.
–
To wszystko… twoja wina… – wydyszał Chanyeol, kiedy zobaczyli samotną tratwę w
rogu nie tak daleko przed nimi.
–
Ty… to zacząłeś… – powiedział Baekhyun, pędząc za nim. Chanyeol szybko zabrał
swą tratwę. Później usiedli na nich i zaczęli bezcelowo wiosłować dłońmi, co im
się żałośnie nie udało.
–
Wyglądasz jak kaczka – skomentował Chanyeol.
–
A ty wyglądasz jak kurczak – odparował Baekhyun.
–
Skąd ten pośpiech? – powiedzieli wreszcie obaj. Na moment zastygli. Wtedy
zrozumieli.
–
Cholera! – przestali się wygłupiać, wstali, wzięli swoje tratwy i zaczęli znów
lawirować w wodzie.
–
Jeśli nie zakończymy tego pieprzonego zadania, zabiję kogoś, do cholery – rzekł
Chanyeol między zdyszanymi sapnięciami, gdy dalej biegli w wodzie.
–
Jeśli się nie mylę, mamy prawdopodobnie jakieś półtorej godziny, żeby zakończyć
resztę wyzwań…
–
Cholera!!! – Zaczęli biec jeszcze szybciej. W oddali zobaczyli swoją grupę.
–
Dogoniliśmy ich!
–
Pobiegnijmy do nich!
Zgadzając
się, ich cele były tuż przed nimi, dalej lawirowali przez płytką wodę, która
teraz zaczynała stawać się ciężarem tak samo jak tratwy w ich rękach.
Przebiegli obok kilku osób siedzących na tratwach, a potem minęli jeszcze
więcej osób i choć wszyscy patrzyli na nich jak na idiotów, którzy nie wiedzą,
jak cieszyć się leniwą przejażdżką, nie obchodziło ich to.
W
końcu biegli na czele swojej własnej grupy. Właśnie wtedy zobaczyli przed sobą
linię mety.
–
Pospiesz się! – krzyknął Baekhyun.
–
Ty się pospiesz! – odkrzyknął
Chanyeol. Obaj poruszali się w wodzie zygzakiem. Zostało im tylko sto metrów.
–
Będę miał… takie umięśnione uda po tym… – W końcu ich ciężka praca opłaciła się
i dotarli do miejsca rozpoczęcia. Zanim osoba obsługująca wydawanie tratw
zdążyła coś w ogóle powiedzieć, obaj rzucili swoje tratwy na stos i zaczęli
uciekać, ich koszulki i spodnie były przemoczone, a włosy były wilgotne niczym
wodorosty na ich twarzach. Jednak chociaż byli wyczerpani, nadal się śmiali
czując pod stopami wyboistą ścieżkę.
–
Co dalej? – krzyknął Chanyeol.
–
Zjeżdżalnie wodne! – odpowiedział Baekhyun.
Chanyeol
znów poczuł się jak dziecko, kiedy przechodzili z jednej zjeżdżali do drugiej i
do kolejnej. Przysięgał, że widział dzieci sięgające mu do pasa, które
korzystały z wodnych kolejek. Czasami czuł się bardzo niedojrzały za to, że do
nich dołączał. Ale kiedy widział Baekhyuna z szerokim uśmiechem i błyskiem w
oczach, z jakiegoś powodu już nie czuł się taki skrępowany.
Po
tym poszli na kilka przerażających wodnych kolejek, a Chanyeol przysięgał, że
to było jeszcze straszniejsze niż kolejka górska, na której był wcześniej. Tym,
co nie pomagało, było to, że za każdym razem, gdy zjeżdżali z góry na dół, woda
rozpryskiwała się wszędzie dookoła nich.
Później
poszli na Wodną Pętlę. Chanyeol przełknął ślinę, gdy zobaczył, jak wysoko ona
jest i jaki ma pionowy zjazd. Gdy ustawił się w kolejce, widział, jak ludzie
przed nim jeden po drugim wchodzą do kolorowych rur. Później widział, jak stoją
na tymczasowym podeście na dole, a później ten znikał, a oni krzyczeli swobodnie
spadając wzdłuż rury.
–
Wydaje mi się, że to jest nowe – powiedział Baekhyun, gdy zjawił się obok
Chanyeola, sprawiając, że się wzdrygnął. – Nigdy tym nie jechałem.
Chanyeol
był zbyt podenerwowany, ponieważ jedynie przełknął ślinę w odpowiedzi. –
J-J-Ja… U-Uch…
–
Czy możesz przestać? – Baekhyun zaśmiał się, podchodząc na palcach, by
zmierzwić Chanyeolowi włosy. – Zawsze jąkasz się przed straszną przejażdżką.
–
To dlatego, że… s-się boję, do j-jasnej cholery! – Chanyeol próbował
odpowiedzieć mądrze, ale w zamian wyszło to kiepsko i żałośnie. Zarumienił się
z zażenowania. Później pracownicy pokazali mu, żeby się wspiął. Przełknięcie
niemal zablokowało mu gardło, kiedy podszedł w ich stronę na drżących nogach.
Jeden z nich poprosił go, by wszedł do środka. Odwrócił się, panikował, patrząc
na Baekhyuna, który powiedział do niego bezgłośnie „Tuż za tobą”.
–
Skrzyżuj ręce – poinstruował mężczyzna. Posłuchał się, poklepując swoimi dużymi
dłońmi przemoczoną koszulkę. Próbując się uspokoić, odwrócił się i spojrzał w dół,
by zobaczyć, jak długa jest rura. Patrzył, jak lekko skręca, a potem kończy się
jakieś pięćdziesiąt metrów dalej. Jest
dobrze. Powiedział sobie. Baek jest
tuż za tobą. Tuż za tobą – Chanyeol odwrócił się… i napotkał koniec
platformy. Właśnie wtedy zdał sobie sprawę, że jego rura jest na samym końcu.
Co
znaczyło-
Odwrócił
się, gotowy wyjść.
–
BAEKHYUN – krzyknął, ale zanim choćby mignęła mu twarz Baekhyuna, platforma pod
nim zapadła się, a on spadł.
Nie
mógł nawet krzyczeć, bo woda jakoś dostała się przez jego nos do ust. Wszystko,
co mógł zrobić, to zamknąć oczy i próbować pokonać to okropne swobodne
spadanie, które ciągle groziło przyprawieniem go o atak serca. W końcu jednak
(i może ta woda, która utknęła mu w nosie pomogła nieco zmniejszyć strach) wyśliznął
się z wody i wpadł do płytkiego basenu. Wynurzył się, wysmarkując wodę z nosa i
wytrząsając sobie włosy z oczu. Zmrużył oczy, mając nadzieję, że jego serce się
uspokoi, gdy podniósł wzrok. Nawet z daleka widział, jak Baekhyun wchodzi do
pierwszej rury (Chanyeol nadal nie mógł uwierzyć, że rozdzielono ich w taki
sposób – co za absurd!) i krzyżuje ręce. Chanyeol z dumą mógł powiedzieć, że ma
dobry wzrok.
Wreszcie
zobaczył, że go opuścili i postać Baekhyuna przetoczyła się przez pomarańczową
rurę, patrzył, jak leci w górę, a potem szybko spada w dół. Chanyeol zdał sobie
sprawę, że Baekhyun zaraz się zjawi, więc szybko przebrnął do rury Baekhyuna,
nawet miał czas, by ciekawsko zajrzeć do środka. I wyglądało to na najgłupsze
posunięcie, ponieważ zupełnie znikąd Baekhyun pojawił się w jego polu widzenia
i zanim zdołał zareagować, ciało Baekhyuna zostało z impetem wyrzucone w stronę
jego twarzy i obaj wpadli do wody.
Ostatnią
rzeczą, jaką Chanyeol zapamiętał, zanim został nieświadomie znów wepchnięty do
wody, było to, że miał ogromne wrażenie, jakby złamano mu nos.
–
Kto prosił cię o bycie takim idiotą? – zapytał Baekhyun, pomagając przytrzymać
chusteczki przy krwawiącym nosie Chanyeola. – Zaglądanie do środka, kiedy
wiesz, że ktoś się zbliża?
–
Byłem ciekaw, dobrze? Rany! – odpowiedział Chanyeol, zarumienił się, kiedy
Baekhyun wcisnął mu chusteczkę do nosa. – To boli!
–
Zasłużyłeś na to. Za bycie takim idiotą – mruknął Baekhyun, z frustracji
wpychając więcej chusteczek do nosa Chanyeola, a potem odwrócił się i
skrzyżował ramiona. Chanyeol poczuł, jak łzy płyną mu z bólu i bez słowa pozbył
się ich, sięgając i samemu trzymając chusteczki. Choć nie słyszał narzekania
ani krzyków złości, Baekhyun odwrócił się powoli, by dostrzec łzy bólu
wypływające z gwałtownie mrugających oczy Chanyeola. Wyraz jego twarzy
natychmiast się zmienił.
–…Nie
wcisnąłem za mocno, prawda? – Baekhyun wyciągnął dłoń i znów przytrzymał
chusteczki. Chanyeol otarł łzy ze swoich policzków, potrząsając głową. – Nie
ruszaj się, kretynie! Stój spokojnie. – Chanyeol posłusznie zastygł w bezruchu,
nadal mrugając.
–
Ty olbrzymi Yodo. Kto wiedział, że nie umiesz się sobą zająć? – Baekhyun
westchnął, kładąc swoje długie palce na głowie Chanyeola, po czym odchylił ją
do tyłu. Po tym zaczął przykładać dłoń do całej twarzy Chanyeola, a później
znowu przycisnął ją do jego nozdrzy.
–
Która godzina? – wymamrotał Chanyeol, czując się jak dziecko, rozmawiające ze
swoją rozzłoszczoną mamą.
Baekhyun
rozejrzał się, potem wyjął telefon ze reklamówki, którą kupili (żeby nie
zniszczyć ich w mokrych spodniach). – Około szóstej.
–
Co?! – Chanyeol usiłował wstać, ale Baekhyun się tego spodziewał i popchnął go
z powrotem na dół z zaskakująco dużą siłą. – Nie uda nam się- – Z jakiegoś
powodu Baekhyun zdobył szybkość, by chwycić więcej chusteczek i wepchnął je w
usta Chanyeola.
–
Najpierw bezpieczeństwo – powiedział surowo Baekhyun. Chanyeol pokonany opadł
na ławkę, czując się trochę rozczarowany. Najpierw
spędził większość dnia, będąc nieobecnym, ponieważ przypominał sobie ostatni
raz, kiedy tu był… więc w ogóle ze mną nie był… A teraz nie skończymy tego na
czas.
A wszystko, co chciałem, to żeby
lepiej bawił się ze mną…
–
Przestań się dąsać – powiedział Baekhyun, popychając wyższego, aż jego szyją
spoczęła na ławce. – Nie ruszaj się.
Chanyeol
czuł, jak ciepło przepływa z palców Baekhyuna na jego czoło i z jakiegoś powodu
to sprawiło, że był mniej zestresowany i sfrustrowany wszystkim. Po tym, co
wydawało się wiekami, Baekhyun w końcu pozwolił Chanyeolowi usiąść.
–
Skończmy jeździć na reszcie kolejek – odezwał się Baekhyun.
Ostatnią
kolejką była słynna wodna kolejka Tornado, tak słynna, że wszyscy ustawiali się
do niej w kolejce. Chanyeol czuł, że staje się coraz bardziej podenerwowany,
jego stopy niecierpliwie stukały z ziemię, kiedy patrzył, jak pracownicy bardzo
powoli wprowadzali jedną osobę za drugą. Ostatnim razem, jak sprawdzał, była
już 18:15 i przysięgał, że spędzili już przynajmniej dziesięć minut na
czekaniu.
–
Dalej, dalej… – mruknął Chanyeol, czując, jak całe jego ciało drży. Nadchodził
wieczorny wiatr, a jemu było zimno, ale cholernym celem było to, że chciał
skończyć wszystko na czas. Na szczęście jego wewnętrzne procesy rozpraszały go
i kiedy następnym razem podniósł wzrok, jeden z pracowników pokazywał mu, by
się przygotował. Baekhyun i Chanyeol siedzieli w pontonie z dwoma innymi
osobami, czekając, aż dwie grupy przed nimi wyruszą. Teraz, kiedy uwaga
Chanyeola nie skupiała się na czasie, zdał sobie sprawę, że dwie osoby, z
którymi siedzą, podrywają Baekhyuna, chętnie z nim rozmawiając – trochę zbyt
chętnie.
–
Więc masz dziewczynę? – spytała dziewczyna, jej oczy były duże i błyszczące,
kiedy spoglądała na Baekhyuna prawie tak, jakby był mięsem. Baekhyun potrząsnął
głową.
–
Masz chłopaka? – zapytał chłopak siedzący obok niej z takim samym entuzjazmem.
Spojrzeli na siebie. Zazdrość wgryzała się we wnętrzności Chanyeola.
–
Hej, a może byśmy później spotkali się w we czwórkę? – zapytali we dwoje,
pragnąc uwagi Baekhyuna. Wzrok Chanyeola ześlizgnął się w dół i zobaczył
sposób, w jaki próbowali ułożyć nogi tak, by stykały się z nogami Baekhyuna. –
Poznalibyśmy się bardziej?
–
Uch… – Baekhyun już miał odpowiedzieć, ale zanim zdążył to zrobić, pracownicy
zaczęli spychać ich ponton w stronę końca tornada. Chanyeol rozdziawił usta,
odruchowo wyciągając dłoń, by złapać się uchwytu, lecz w samym środku strachu w
zamian przytrzymał dłoń Baekhyuna, jego ręka prześlizgnęła się po niej.
Natychmiast się wzdrygnął, zarumienił i przesunął dłoń, by niepewnie złapać
własny uchwyt.
–
Kim jest twój przyjaciel? Nie mówi za wiele, prawda? – Dziewczyna i chłopak
patrzyli na Chanyeola z zaciekawieniem. – Gościu, jego uszy są ogromne. –
Chanyeol mocno się zarumienił, chcąc ukryć się przed ich przenikliwymi
spojrzeniami, ale nie miał dokąd uciec.
–
Co ty na to? – ciągnęli, znów wpatrując się w Baekhyuna. – Poznajmy się bliżej!
–
Przygotujcie się – powiedziała osoba obsługująca, podczas gdy inni pracownicy
wepchnęli ich do tornada, aż na wpół ruszyli. – Pamiętajcie, żeby trzymać się
uchwytów. – Potem ruszyli.
Chanyeol
wydał z siebie zduszony krzyk, kiedy płynęli tunelem w dół. Dwie nowe osoby
wydawały się być nieporuszone, gdyż ciągle rozmawiały z Baekhyunem, który także
lekko zesztywniał. Chanyeol chciał, żeby się zamknęli, a gdyby nie chcieli, to
żeby przynajmniej rozmawiali ze sobą, a nie próbowali rozmawiać z Baekhyunem.
Potem,
kiedy wjechali w tornado, serce Chanyeola pękało. Powstrzymywał krzyki (nie
chcąc wprawić się w zakłopotanie przy dwójce tych idiotów), ale w zamian
wydobyły się jako skomlenie. Dziewczyna krzyczała radośnie, a chłopak dziwnie
patrzył na Chanyeola, po czym odwrócił się do Baekhyuna.
–
Dlaczego on jest taki dziwny? On nie mówi czy coś? – spytał. Nawet w środku
strachu Chanyeol czuł, że znowu się czerwieni. Bał się, że Baekhyun będzie
przez niego zażenowany, więc przełknął swoje krzyki.
–
Jest niepełnosprawny umysłowo? Dlaczego taki jest? – Za każdym razem, gdy
chłopak próbował o coś zapytać albo ochlapywała ich woda, albo radosne krzyki
dziewczyny zagłuszały jego pytania, za co Chanyeol był wdzięczny. Po tym, co
wydawało się wiecznością, w końcu znaleźli się na końcu tornado i wypłynęli na
płytką wodę. Chanyeol sztywno wstał, ale jego kolana ugięły się i upadł, potykając
się, a potem wpadł twarzą do wody. Kiedy się wynurzył, zobaczył, że chłopak
wyciąga dłoń dla Baekhyuna, chcąc pomóc mu wysiąść, ale Baekhyun zdawał się
tego nie zauważać, gdyż sam wyszedł. Dziewczyna śmiała się z chłopaka, a
chłopak pokazał jej pięść.
–
Wszystko dobrze? – spytał Baekhyun, kiedy Chanyeol wstał, odruchowo próbował
wysmarkać wodę z nosa. Zobaczył, że tamci dwoje śmieją się z niego. Natychmiast
zaczerwienił się i przestał, choć wciąż bolał go nos.
–
Proszę wnieść swój ponton po schodach – powiedział pracownik na dole, a
dziewczyna i chłopak wznieśli ponton nad głowę.
–
Twój przyjaciel jest taki niezgrabny i kłopotliwy. – Dziewczyna zachichotała. –
W zamian chodź spotkać się z nami.
–
Kto wie, może został zmuszony, żeby opiekować się tym dziwnym kolesiem. Olej go
i chodź z nami, ciacho – odpowiedział chłopak, podśmiewując się. Tamci dwoje
zaczęli wchodzić po schodach, odwrócili się, by zaczekać, aż Baekhyun i
Chanyeol im pomogą. Chanyeol chciał uciec, nie dlatego, że był sobą zażenowany,
ale dlatego, że czuł się, jakby naprawdę upokarzał Baekhyuna i poniżał go przed
tamtą dwójką swoimi niezręcznymi czynami. Gdyby Baekhyuna nie było, Chanyeol
albo odpowiedziałby ripostą, albo po prostu by ich zignorował, ale nie chciał
wprawiać Baekhyuna w większe zakłopotanie i robić zamieszania.
–
Jeśli musicie wiedzieć… – odezwał się w końcu Baekhyun, spoglądając na tamtą
dwójkę, którzy byli już na jakimś dziesiątym stopniu. Kiedy Chanyeol odwrócił
się, by zerknąć na Baekhyuna, z wciąż bolącym nosem, zobaczył, że wzrok
Baekhyuna jest prowokujący i błyszczy gniewem. –…To ja go dziś zaprosiłem.
Jesteśmy na randce. – Potem złapał Chanyeola za rękę i odciągnął go. Zaczęli
biec.
Chanyeol
słyszał protesty od tamtych dwojga, którzy krzyczeli, że powinni wrócić i pomóc
im wnieść ponton, ale nawet kiedy Chanyeol już miał się odwrócić, uścisk
Baekhyuna był silny, gdy dalej go prowadził.
–
Wiesz co? – krzyknął wreszcie Baekhyun, kiedy biegli naprzeciw chłodnego
wieczornego wiatru.
–
Co?
–
Mają rację! – odpowiedział głośno Baekhyun, nieco znacznie spoglądając na
Chanyeola. – Masz największe uszy.
Chanyeol
poczuł, jak jego uszy znów robią się gorące, tym razem niemal chciał się wyrwać
i je zakryć. Słyszał, jak Baekhyun się śmieje, wiatr przenosił cichy chichot
niczym dzwonki do uszu Chanyeola.
–
Ale je lubię – krzyknął w końcu Baekhyun. Chanyeol zamrugał zaskoczony,
zdezorientowany i próbował uchwycić wyraz twarzy Baekhyuna, ale przed nimi
rozciągał się zachód słońca i było zbyt jasno, zresztą Baekhyun i tak się
odwrócił.
Chanyeol
jednak znalazł swą odpowiedź, kiedy poczuł, jak Baekhyun nieznacznie ściska
jego dłoń, przesuwając kciukiem po dłoni Chanyeola w niemal uspokajający
sposób.
Pobiegli
w stronę wyjścia z parku rozrywki, a kiedy tam dotarli, wyciągnęli szyje, by
się rozejrzeć, sprawdzając która godzina.
–
Mam! – Chanyeol wskazał na wieżę przed nimi ozdobioną wielkim zegarem. Mrużąc
oczy, próbowali zobaczyć, gdzie jest wskazówka.
–
18:39.
–
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! – Chanyeol dramatycznie upadł na ziemię. Przez chwilę
tam pozostał, czując, jak zimno mokrych ubrań przylega do niego. Dlaczego?
Dlaczego tak musiało się skończyć?
Jego
duma była urażona.
–
Wstawaj, Yeol – powiedział Baekhyun, a on poczuł, jak dłoń ląduje na jego
ramieniu. Siedział tam jeszcze przez kilka sekund, a potem podniósł głowę.
Baekhyun się nie uśmiechał, ale jego oczy błyszczały. Chanyeol w końcu wstał i
opuścili park rozrywki.
–
Przegraliśmy… – mruknął Chanyeol.
–
Nie – odparł Baekhyun.
–
Hę? – Chanyeol odwrócił się, patrząc zmieszany na Baekhyuna.
–
Jechałem dziś przynajmniej dziesięcioma kolejkami, którymi nie jechałem
wcześniej – odpowiedział Baekhyun.
–
C-Co? – Chanyeol zatrzymał się. – A co jeśli… Co jeśli te kolejki, na których
jechałeś w przeszłości zostały rozebrane? – Baekhyun zamknął oczy. Chanyeol
zauważył sposób, w jaki jego rzęsy spoczęły na policzkach.
–
Tym razem była jedna albo trzy, na których nie jechałem – powiedział Baekhyun.
– Ale to nic w porównaniu z tymi dziesięcioma nowymi, którymi jechałem.
–
Skąd jesteś taki pewien? – pytał dalej Chanyeol. – Co jeśli zapomniałeś o większej
liczbie kolejek, którymi-
–
Uwierz mi, pamiętam – odparł cicho Baekhyun. – Jak mógłbym zapomnieć, skoro
wszystko każdego dnia powtarza się w mojej głowie?
Chanyeol
milczał.
Z
jakiegoś powodu te słowa i sposób, w jaki Baekhyun je wypowiedział, nieco przestraszyły
Chanyeola.
Przebrali
się w świeże ubrania, które kupili w sklepie z pamiątkami, na których napisane
było „KOCHAM KOREĘ”. Wyglądali jak turyści z innego kraju ze swoimi pasującymi
koszulkami. Kiedy poszli do kasy, osoba obsługująca dała im za darmo wielki, puchaty koc, mówiąc,
że byli 66 666 osobami, które przyszły do ich sklepu w tym miesiącu, który
był miesiącem ich szóstej rocznicy.
Trzymając
gorącą czekoladę w dłoniach, Baekhyun zasugerował, żeby kupili więcej jedzenia
i picia, ponieważ jest takie wyjątkowe miejsce, które chce pokazać Chanyeolowi.
Po długim spacerze Chanyeol zobaczył oświetlający ich zachód słońca pięknym
oranżem oraz samotną ławkę na szczycie wzgórza. Kiedy do niej dotarli, Chanyeol
zobaczył ciche fale chlupoczące pod nimi.
–
Wow, to miejsce jest piękne! – powiedział Chanyeol, spoglądając do tyłu. –
Jakim cudem nikt tu nie przychodzi.
–
Wydaje mi się, że nikt nie znajduje tego miejsca – odrzekł Baekhyun. – Albo w
ogóle go nie doceniają.
Usiedli,
odstawiając torby na brzeg ławki. Baekhyun usiadł obok Chanyeola, trzymając
gorącą czekoladę w bladych palcach, para wznosiła się ku górze. Robiło się
trochę chłodno, choć zbliżało się lato. Chanyeol wyjął z torby koc, który
wygrali, zanim okrył nim ich obu. Z początku nie odzywali się przez długą
chwilę i chociaż Chanyeol chciał z nim porozmawiać, wiedział, że Baekhyun nie
będzie słuchał, ponieważ wydawał się być bardzo daleko.
–
Dziś… – zaczął Baekhyun, a Chanyeol odwrócił się do niego. – …Było prawie dokładną
powtórką ostatniego razu, gdy tu byłem. – Baekhyun nie patrzył na niego, w
zamian spoglądał na spokojne morze.
–
Ostatni raz, kiedy tu byłem, był dokładnie sześć lat temu – ciągnął Baekhyun. –
To była moja pierwsza randka.
Co?
–
Sześć lat temu przyszedłem tutaj z kimś, kto mógłby niemal zostać uznany za
twojego brata bliźniaka. Miał na imię Joo Sung. Mówiłem na niego Joo-hyung. –
Chanyeol czuł, że wstrzymuje oddech. Dlaczego
Baekhyun to mówi? Dlaczego teraz o tym mówi?
–
To dziwne uczucie mówić jego imię po tak długim czasie… – powiedział Baekhyun
nieco zbyt beztrosko, chociaż Chanyeol wiedział, że to jest poważniejsze niż
cokolwiek. I wiedział, że Baekhyun wie o powadze tej sytuacji. Baekhyun się
otwierał. Baekhyun w końcu zamierzał powiedzieć mu o swojej przeszłości.
–
Co się stało? – szepnął ostrożnie Chanyeol po długiej chwili ciszy, bojąc się,
że Baekhyun na powrót może wrócić do swojej skorupy. Ale jakaś część jego
wiedziała, że Baekhyun tego nie zrobi, ponieważ już bardzo starał naprawić
siebie. – Co wydarzyło się kilka lat temu? – Z początku Baekhyun nic nie
powiedział. Zamknął powoli oczy, odchylając się do tyłu. Chanyeol mógł
dostrzec, jak jego dłonie drżą i, bojąc się, że gorąca czekolada się rozleje,
zabrał mu ją i przytrzymał w swej dłoni.
„Co wydarzyło się kilka lat temu?”
Te
słowa wydawały się odbijać echem w głowie Baekhyuna. Jego serce biło bardzo
szybko, a on poczuł, jakby znów miał czternaście lat. Tak bardzo bał się
powiedzieć Chanyeolowi, bał się, że Chanyeol będzie go osądzał, śmiał się z
niego, opuści go i zrani. Jakaś część niego wiedziała jednak, że Chanyeol nigdy
by tego nie zrobił, nieważne co.
Może
to było to, co dawało mu siłę.
Chanyeol
widział, że Baekhyun bierze głęboki oddech (nigdy nie przypuszczał, że ten
oddech będzie tak duży), a potem odwrócił się do Chanyeola. Uśmiech, który
nieznacznie wykrzywiał jego wargi, był pełen bólu i Chanyeol już nigdy nie
chciał go zobaczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz