wtorek, 3 października 2017

The Faults In Byun Baekhyun [40/55]

tytuł rozdziału: Randka |oryginał: Date
rating: PG-13


Kiedy dojechali do miejsca, do którego postanowił zabrać ich Baekhyun, Chanyeol zobaczył wielki park rozrywki. Rozdziawił usta, zdając sobie sprawę, że to park rozrywki, do którego marzył pójść, od kiedy się urodził!

Wejście było duże i wznosiło się jakieś trzydzieści metrów nad nimi, a jeszcze wyżej były kolejki, które wznosiły się wyżej niż ozdoby wspomnianego wejścia. Chanyeol wyraźnie przełknął ślinę, podążając za Baekhyunem do środka.

Kiedy weszli, napotkali na budkę. Gdy Chanyeol odczytał ceny, opadła mu szczęka.

Dzieci (2-14 lat) – 200000 won

Ulgowy (15-20 lat) – 300000 won

Dorośli (21+ lat) – 450000 won

Jak miał za to zapłacić????

– Ja zapłacę – powiedział Baekhyun, wyjmując swoje pieniądze. Rumieniąc się, Chanyeol pokręcił głową.

– Nie, zapłacę za siebie, dzięki.

– Pozwól. Mi. Zapłacić – nalegał Baekhyun, a potem odepchnął Chanyeol z ogromną siłą, zanim podszedł do budki i wyjął pieniądze. – Jeden ulgowy i jeden dla dorosłych, proszę. – Chanyeolowi zajęło trochę czasu, by odzyskać równowagę (jako że był durnowatym, wysokim dzieciakiem), a kiedy z powrotem znalazł się przy boku Baekhyuna, kobieta przygotowała ich bilety i wzięła pieniądze Baekhyuna.

 – Ulgowy… – Podała go Baekhyunowi. –…I dla dorosłych. – Ten podała Chanyeolowi. Baekhyun na powrót schował portfel do kieszeni i zaczął iść, ale kiedy Chanyeol za nim podążył, na moment się rozkojarzył, śmiejąc.

– Więc teraz masz ulgowy, co? – droczył się Chanyeol. Baekhyun przewrócił oczami.

– Proszę. Oczywiście ty jesteś tutaj dzieckiem, skoro ja płaciłem. – Uśmiech Chanyeola ześlizgnął się z jego warg.

– Ale ja-

– Nieważne. Chodź już, dzieciaku – powiedział Baekhyun i skinął na niego ręką, jakby pokazywał na psa. Chanyeol odepchnął tę dłoń, ale i tak za nim poszedł.

– Naszym dzisiejszym celem jest przejażdżka na wszystkich kolejkach w tym parku rozrywki – oznajmił Baekhyun.

– Co?! – Chanyeol zastygł, odwracając się, by spojrzeć na Baekhyuna.

– Żebyśmy mogli maksymalnie wykorzystać moje pieniądze.

– Ale jak mamy to zrobić? Nie mamy czasu-

– Ostatnim razem, kiedy tu byłem… Skończyliśmy przejażdżki o 18:33 – rzekł Baekhyun. Chanyeol rozejrzał się, od dziecinnych kolejek, po średniej wielkości kolejki, po ogromne, przerażające kolejki, aż po wodne kolejki, po kolejki w jaskiniach, po-

– Więc tym razem zakończmy je przed 18:33 – ciągnął Baekhyun, kiedy Chanyeol z szeroko otwartymi oczami gapił się na niego. – Co? Myślisz, że nie możemy tego zrobić? – Wyzwanie było oczywiste w jego głosie.

– To na co, do cholery, czekamy? – Chanyeol zawzięcie przyjął wyzwanie, sięgnął w dół, by złapać Baekhyuna za rękę, kiedy zaczęli spieszyć w dal. – Nie marnujmy czasu! – Jednak po dwóch sekundach biegu zatrzymali się.

–…Jak mamy zacząć? – Chanyeol rozglądał się dookoła, zauważając, że całe miejsce nie ma końca.

– Zacznijmy z kolejkami dla dzieci – powiedział Baekhyun. – Są najbliżej wejścia i wszystkie i tak są skumulowane w jednym miejscu. – Kolejka najbliżej nich to była karuzela, więc szybko ustawili się w kolejce i czekali. Na szczęście nie było wiele osób, gdyż rok szkolny nie skończył się dla uczniów szkół podstawowych i średnich. Po kilku minutach Baekhyun i Chanyeol zajęli miejsca na najwyższych koniach na całej karuzeli. Konie były za małe nawet dla Baekhyuna. Nogi Chanyeola zwisały niezgrabnie z uchwytów, a Baekhyun zauważył, że się śmieje i pokazuje palcami.

– Jeśli mam być dzieckiem, przynajmniej pozwól mi być małym dzieckiem – mruknął do siebie Chanyeol. Właśnie wtedy muzyka zaczęła grać, a karuzela ruszyła. Baekhyun uśmiechał się szeroko, gdy jego koń poruszał się w górę i w dół i choć Chanyeol wkładał duży wysiłek w to, by utrzymać równowagę i nie spaść, przyłapał się na tym, że uśmiecha się, widząc, że Baekhyun dobrze się bawi. Kiedy przejażdżka się skończyła, szybko zeskoczyli na drżących nogach i pobiegli do następnej kolejki, którą były Filiżanki dla małych dzieci. Na szczęście dla nich nie musieli czekać, aż muzyka się skończy, ponieważ kiedy dotarli na miejsce, ludzie zaczęli wysiadać. Baekhyun i Chanyeol pospieszyli do środka, a potem znaleźli się w jednej z filiżanek najbliżej wyjścia, żeby było im łatwiej wyjść, gdy muzyka się skończy. Nogi Chanyeola wystawały w krępujący sposób, kiedy usiadł na ciasnym siedzeniu i ponieważ byli na to za duzi, nie mieli wyboru i musieli pozwolić, by ich kolana się stykały.

„Jestem małą filiżanką, niską i pulchną…” Kiedy muzyka zaczęła grać, Chanyeol i Baekhyun z życiem zaczęli kręcić kołem. Nie byli świadomi tego, że wszystkie dzieci patrzyły na ich rozmyty obraz, niektóre patrzyły ze strachem, a inne spoglądały z uwagą. Chanyeol poczuł, jak coraz bardziej kręci mu się w głowie i chciał się zatrzymać, jednak obudził się w nim duch rywalizacji, gdy zobaczył, że Baekhyun nadal zawzięcie kręci kołem, nie pozwalając, by zawroty głowy zbiły go z tropu, więc kontynuował.

Wkrótce potem muzyka skończyła się i obaj wytoczyli się ze środka, niemal upadając na ziemię. Kilka minut zajęło im odzyskanie równowagi, a potem zaczęli na wpół biec, na wpół się wlec na następną przejażdżkę.

Kolejną kolejką był pociąg dla maluchów. Chanyeol i Baekhyun starali się być poważni, kiedy pozwolono im wejść. Obsługujący kolejkę posłał im dziwne spojrzenie. Baekhyun i Chanyeol pozwolili, by małe dzieci wsiadły pierwsze, a potem wdrapali się na górne miejsca, gdzie dzieci nie chciały siadać. Wkrótce potem pociąg ruszył. Słyszeli, jak mamy i ojcowie uspokajają swoje dzieci i robią zdjęcia i w jakiś sposób to uczyniło wszystko jeszcze bardziej zabawnym i śmieszniejszym. Niektórzy rodzice uśmiechali się do Baekhyuna i Chanyeola, namawiając ich do wzięcia udziału w zdjęciach. Podnosili nawet ręce w znaku pokoju tak uroczo jak dzieci. Kiedy nadszedł koniec, bolały ich kolana, a oni rozglądali się za kolejną kolejką.

Kiedy skończyli jeździć na kolejkach dla dzieci, przyszła pora na lunch.

– Najpierw powinniśmy zjeść-

– Nie – odpowiedział Chanyeol, zaskakując Baekhyuna. – Najpierw skończmy korzystać z kolejek.

– Nie bądź idiotą, wiesz, że nie możesz funkcjonować bez zjedzenia właściwych posiłków. – Wpatrywali się w siebie przez długą chwilę.

W końcu zdecydowali się kupić lunch (w tym wypadku Chanyeol wziął dwa hot-dogi, a Baekhyun jednego), zanim ruszyli w kierunku pierwszej niedziecięcej kolejki. Tym razem zdecydowali się usiąść w kolejce grozy. Chanyeol i Baekhyun zajęli miejsca w pierwszym wagoniku, a Chanyeol zapiszczał, kiedy wagonik się obrócił. Kiedy usiadł obok Baekhyuna, odetchnął nerwowo.

– To nie jest dobry pomysł… – powiedział Chanyeol, wpychając sobie jedzenie do ust. Wagonik zaczął się poruszać. Kiedy wjechali do jaskini, wszystko stało się przeraźliwie czarne i nie mogli nic zobaczyć.

Chanyeol był podenerwowany, czekając na niepożądane rzeczy zaczną pojawiać się znikąd, ale Baekhyun poruszył się obok niego i w końcu poczuł, jak coś zakrywa mu oczy.

– Co-

– Skup się na jedzeniu – powiedział cicho Baekhyun. – Po prostu jedz.

Jak na zawołanie Chanyeol usłyszał nagłą muzykę, przewidując, że coś musiało wyskoczyć znikąd. Efekty dźwiękowe roznosiły się echem po całej jaskini, ale Chanyeol z jakiegoś powodu czuł się spokojniej, niż gdyby był w tej sytuacji innego dnia, prawdopodobnie przez palce Baekhyuna zakrywające mu oczy i sposób, w jaki pozostawał cicho i nieruchomo, jakby tylko oglądali filmy, jakby nie było się czego bać.

Chanyeol jadł dalej i jakoś już się nie bał. Ponieważ zabrano mu jeden zmysł, mógł wyraźnie rozpoznać dźwięki jako zaledwie efekty dźwiękowe, choć musiał przyznać, że śmiech był straszny. Jak szybko się zaczęło, tak szybko się skończyło, a Baekhyun zabrał dłoń. Chanyeol napotkał oślepiające światło, przeżuwając ostatnie kęsy jedzenia. Szybko wysiedli z wagonika, zanim poszli na następną przejażdżkę.

Samochodziki były następną rzeczą, jaką znaleźli i usadowili się w dwóch osobnych. Kiedy gra się zaczęła, natychmiast wyruszyli w swoją stronę, a uśmiech nie mógł zejść z twarzy Chanyeola.

– Przygotuj się na kraksę! – krzyknął Chanyeol, jadąc w kierunku Baekhyuna. Niższy także skręcił kierownicę, zmierzając w stronę Chanyeola.

– Tak, właśnie! – Baekhyun brzmiał bezczelnie (a ta pełna niewinności bezczelność była jak muzyka dla jego uszu), czekając, aż wolny samochodzik dotrze do Chanyeola. Wkrótce potem ich autka się zderzyły.

– Myślisz, że jesteś taki dobry, co? – Samochodzik Baekhyuna cofnął się, ale znów wykorzystał szansę i jeszcze raz uderzył w autko Chanyeola.

– Czy umiesz w ogóle uderzyć? – Chanyeol przewrócił oczami, zmierzając ponownie w stronę Baekhyuna. Krzyczeli na siebie wyzywająco, przez co wszystkie dzieci patrzyły na nich, a wszyscy rodzice posyłali im spojrzenia pełne dezaprobaty, potrząsając głowami i mrucząc „te dzisiejsze nastolatki”.

Wkrótce potem samochodziki się zatrzymały, a muzyka skończyła. Chanyeol i Baekhyun wydali z siebie głośne jęki frustracji. Później, przypominając sobie o dzisiejszej misji, szybko wysiedli z autek i pobiegli, by poszukać kolejnego celu.

Gdy byli w połowie przejażdżek kolejkami, zasłużyli na krótką przerwę.

– Nie mogę już tego znieść. – Chanyeol jęknął ciężko, utykając. – JESTEM GŁODNY!

– Kup coś do jedzenia, kiedy ja pójdę do toalety – powiedział Baekhyun i obaj podążyli każdy w swoją stronę.

Kiedy Baekhyun wrócił, rozdziawił usta, gdy zobaczył, jak dużo jedzenia Chanyeol kupił. Dwa lody, dwa smażone ziemniaki na patyku i pudełko frytek. Oraz dwie butelki coli.

– Co z tobą nie tak?! – Baekhyun prędko do niego podszedł i zabrał Chanyeolowi napoje i ziemniaki na patyku, ujmując mu ciężaru. Chanyeol odetchnął z ulgą.

– Jestem głodny! – jęknął.

– Jak my to skończymy?! Cholera, naprawdę… – Baekhyun zaczął szybko odchodzić, Chanyeol podążył za nim.

– To nic!

– Ale pamiętaj, że potem idziemy na straszne kolejki, idioto! – Baekhyun zatrzymał się na sekundę i rozejrzał się. – Którą jeszcze nie jechaliśmy… żeby nie przyprawiła nas o wymioty?

Po chwili podnieśli wzrok i wskazali na tę samą rzecz.

– Diabelski młyn!









Jak tylko weszli na diabelski młyn, zaczęli wpychać jedzenie do swoich ust. Chanyeol jadł pierwszy, upychając frytki w swojej buzi i trochę w buzi Baekhyuna, podczas gdy Baekhyun trzymał lody.

– Lody się topią! – zawołał nagle Baekhyun, a Chanyeol widział, jak śmietana spływa po palcach Baekhyuna. – Szybko, otwórz usta! – W pośpiechu Chanyeol pochylił się, ale nie miał czasu, by odwrócić głowę. Poczuł, jak coś zimnego rozpaćkało się o jego policzek.

– Baek, co ty, do cholery, robisz? – Chanyeol odsunął się i zdał sobie sprawę, że teraz połowa jego loda jest rozpryskana na jego policzku.

– Odwróć głowę, głupku! – Chanyeol tak zrobił i tym razem lód prawidłowo trafił do jego ust. Baekhyun szybko zlizał wszystko, co się roztopiło, z wafelka, zanim zrobił gryz loda. Kiedy był pewien, że żaden lód nie rozpuści się w najbliższym czasie, zaczął zlizywać roztopioną śmietanę ze swoich palców. W tym samym czasie Chanyeol poczuł, że lód skapuje na jego koszulkę, ale był za bardzo zajęty jedzeniem, by się tym przejmować.

– To twoja wina, że jesteś brudny – zauważył Baekhyun. Chanyeol burknął w odpowiedzi, czując się trochę niekomfortowo, gdyż się kleił.

– Jesteśmy teraz na szczycie – powiedział Baekhyun na marginesie, a kolejka momentalnie  się zatrzymała. Chanyeol nie powiedział nic, tylko spałaszował resztkę loda i wlał colę do swojego organizmu. Baekhyun odwrócił się i wyglądało na to, że zauważył loda na policzku Chanyeola. Zaśmiał się.

– Jesteś taki głodny? Albo zdesperowany, by wygrać? – Baekhyun znowu się zaśmiał. Chanyeol zarumienił się z zażenowania i przysiągł, że jego cieplejsza twarz sprawiła, że lód bardziej spłynął. W końcu jednak poczuł, jak ciepły palec zaczyna sprzątać ten bałagan.

Albo i nie.

W zamian Baekhyun roznosił loda po całej twarzy Chanyeola, rozsmarowując go na jego brwiach, nosie, brodzie i-

– Co ty, do licha, robisz? – Chanyeol zamknął oko, czując zimno spływające po jego powiece. Wepchnął więcej frytek do ust. – Przestań!

– To za bycie idiotą. – Baekhyun zatrzymał się i wyciągnął pobrudzony palec. Odruchowo, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, Chanyeol otworzył usta. Baekhyun wsunął w nie palec, a Chanyeol zacisnął wargi, smakując teraz ciepłego płynnego loda i słonej skóry Baekhyuna.

Po tym Chanyeol dokończył frytki i w końcu przeszli do ziemniaków na patyku. Gdy byli blisko końca, lód kleił się na połowie twarzy Chanyeola i niemal skończyli wszystko, co mieli do jedzenia.

Kiedy wysiedli, ludzie dziwnie na nich patrzyli, zastanawiając się, dlaczego tak stara i wysoka osoba ma lód wszędzie.

Chanyeol wytarł twarz i kiedy skończyli, odwrócili się, by spojrzeć na kolejki, które wznosiły się nad nimi.

Tym samym zaczęła się ich podróż przez straszne kolejki.









– To trochę wysoko… – szepnął Chanyeol, kiedy wjechali na szczyt kolejki górskiej. Widział świat pod sobą. Jego serce wariowało.

– Po prostu myśl o mnie i będzie w porządku – wyszeptał Baekhyun. Co… Chanyeol nie wiedział, co o tym myśleć, ale nie miał na to czasu, ponieważ zjechali w dół, jak tylko te słowa opuściły uśmiechające się usta Baekhyuna.

– AAAAAAAAAAAAAAAAAAA! – krzyknęli, spadając. Ich krzyki mieszały się z piskami innych ludzi na kolejce.









Wszyscy wybiegli i choć Chanyeol był prawdopodobnie jedną z najwyższych osób, był na tej samej wysokości co Baekhyun, ponieważ jego nogi były ugięte i drżały, a on miał problemy ze staniem.

– Cholera… – szepnął Chanyeol, kiedy prawie upadł na ziemię, jednak udało mu się utrzymać równowagę. – Nigdy więcej tego nie zrobię…

– Niestety masz jeszcze jakieś pięć do przejechania – odparł Baekhyun, będąc w podobnie kiepskim stanie, ale mniej niż Chanyeol.









Kiedy skończyli przejażdżki na wszystkich przerażających kolejkach, Chanyeol był zachrypnięty, a nogi miał jak z galarety.

– Nigdy więcej… tego… nie zrobię… – Przysięgał, że jego serce było rozkruszone na kawałki.

– Na szczęście to już mamy z głowy. – Baekhyun starał się zachowywać normalnie i jakby go to nie dotknęło, lecz kiedy szedł przed Chanyeolem, jego kolana trochę się ugięły i prawie upadł. Chanyeol zaczął się śmiać, gdy kolana Baekhyuna w końcu zmiękły i upadł na niego. Śmiał się dalej, kurczowo trzymając się za brzuch. Baekhyun się pozbierał i choć był plecami do niego, Chanyeol widział jego zażenowanie. Chanyeol nadal się śmiał, dopóki nie rozbolał go brzuch, a galaretka z jego nóg nie zniknęła.

– Wydaje mi się, że nasze ostatnie kolejki to kolejki wodne – powiedział Baekhyun, rumieniec nadal był wyraźny na jego twarzy. – Chcesz teraz zrobić małą przerwę?

– Która godzina?

– Około 16:30.

–…Tak, krótka przerwa. – Chanyeol zaraz zrównał swój krok z Baekhyunem. – Rany, jestem głodny.

– Nie znowu… – mruknął Baekhyun. – Kiedy nie jesteś głodny?

– To dużo pracy, dobrze? – odpowiedział obronnie Chanyeol. – Poza tym, ja- Zaraz, CZY JA WŁAŚNIE WIDZIAŁEM SKLEP Z JEDZENIEM? – Baekhyun odwrócił się w kierunku, w którym był zwrócony Chanyeol i westchnął jeszcze ciężej, kiedy zobaczył w oddali część restauracyjną. – ZARAZ WRÓCĘ! – Zaczął biec.

– Zaraz? Gdzie się spotkamy? – krzyknął Baekhyun.

– GDZIEŚ TU! – odpowiedział niejasno Chanyeol, biegnąc sprintem. W końcu dotarł do części restauracyjnej, jego nogi były zmęczone, a serce waliło mu ze zmęczenia i podekscytowania, a jego brzuch był pust. Zastanawiał się, co powinien zjeść.

Spędziliśmy dużo czasu, krzycząc… Pomyślał. Teraz trochę boli mnie gardło… A jemu prawdopodobnie chce się pić. Na początku Chanyeol pomyślał o kupieniu coli, ale to chyba nie było dobre dla gardła, wywnioskował w końcu. Nie była nawet zdrowa. W zamian znalazł automat i wybrał mrożoną herbatę dla nich obu. To był najlepszy wybór w automacie. Musi dbać o swój głos, skoro jest śpiewakiem.

Z zimnymi napojami w ręce, jeszcze raz spojrzał na różne sklepiki w części restauracyjnej. Wybór był duży, od chińszczyzny, McDonald’sa, Subwaya, jedzenie indyjskie, jedzenie zachodnie, aż po hot-dogi i inne takie. Chanyeol chodził w tę i z powrotem, zastanawiając się, co, do cholery, powinien kupić – nie dlatego, że nie wiedział, co wziąć sobie, ale dlatego, że nie wiedział, co Baekhyun może chcieć zjeść.

W końcu wybrał Subwaya, gdyż nie mieli zbyt wiele czasu i Baekhyun prawdopodobnie nie znalazł żadnego miejsca do siedzenia (więc chińszczyzna czy indyjskie jedzenie były zdecydowanie nie na miejscu). Poza tym on kocha chleb… Pomyślał Chanyeol, nadal pamiętając jeden z pierwszych czynów dobroci Baekhyuna wobec niego, kiedy ominął posiłek i Baekhyun kupił mu kanapkę.

To wydawało się być bardzo dawno temu.

Pozbywając się nostalgicznych myśli z głowy, Chanyeol zamrugał, kiedy kobieta o coś go zapytała.

– Tak?

– Czego pan sobie życzy?

– Um… kurczaka teriyaki, proszę. Dla dwojga – dodał Chanyeol, nie chcąc marnować czasu na myślenie, co może lubić, skoro wszystko, o co się teraz martwił, to jak szybko zjeść i jakie jedzenie Baekhyun lubi najbardziej.

– Z warzywami?

– Z wszystkimi… Chwila. Bez ogórka, proszę – powiedział Chanyeol. – On nie lubi ogórków. – Nie zdawał sobie sprawy, że powiedział to na głos, dopóki kobieta nie spojrzała na niego dziwnie.

– Co pan powiedział?

– Nic, nic! – Chanyeol mocno się zarumienił, jego uszy zrobiły się fioletowe. – Uch… Mówiłem, żeby dała pani wszystkie sosy. Tak, wszystkie sosy! – Jego podenerwowana postawa nadal była oczywista, ponieważ kobieta miała nieznaczny uśmiech na swojej twarzy.

– Jesteś uroczy – powiedziała, nakładając wszystkie sosy na chleb. – A skoro jesteś taki uroczy, dam ci dodatkowy kawałek kurczaka. Brzmi dobrze? – Chanyeol zarumienił się jeszcze bardziej i zaczął się jąkać, ale kobieta zaśmiała się i ułożyła wszystkie sery na chlebie (jak Chanyeol poprosił). Później zapakowała wszystko i dała Chanyeolowi z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Smacznego tobie i twojemu chłopakowi! – powiedziała, a Chanyeol prawie upuścił pieniądze. Zakaszlał i szybko położył jej na dłoni, zbyt zażenowany, by spojrzeć jej w oczy. Później zaczął biec, mając nadzieję, że zawstydzenie zniknie z jego twarzy do czasu, gdy odnajdzie Baekhyuna.

Dużo czasu zajęło mu znalezienie Baekhyuna, ponieważ to miejsce było wielkie, a Baekhyun nie został tam, gdzie miał zostać. Kiedy Chanyeol go odnalazł, jak miał nadzieję, rumieniec z jego twarzy zniknął. Baekhyun siedział na stołku ogrodowym w kącie parku z małymi dziećmi, a gdy on tam dotarł, zobaczył, że Baekhyun zwrócony jest do niego plecami i bardzo zamyślony.

– Baekhyun – odezwał się Chanyeol, lecz Baekhyun nie odpowiedział. Znów zawołał jego imię oraz różne odmiany jego imienia, ale Baekhyun na żadną nie zareagował.

– Baekhyun. Baek. – Chanyeol poklepał Baekhyuna po ramieniu, a niższy wzdrygnął się lekko, zanim odwrócił się do niego. Mrugał przez kilka chwil.

– Och. Wróciłeś – odrzekł Baekhyun, jego oczy były szkliste.

– Tak. Co się dzieje? – zapytał Chanyeol, lecz próbował usunąć zmartwienie ze swojego głosu.

– Nic – odparł Baekhyun trochę nieobecnie, odwracając się, by spojrzeć na niebo. – Tylko… myślałem o ostatnim razie, kiedy tu przyszedłem.

– Czy było tak zabawnie? – Chanyeol podszedł do Baekhyuna i podał mu herbatę oraz kanapkę.

Z początku Baekhyun nie powiedział nic, w roztargnieniu biorąc jedzenie, które dał mu Chanyeol. –…Tak. Tak, było. – Dotknął palcami mrożonej herbaty.

–…Wtedy bawiłem się najlepiej na świecie.

Z tego nieco nostalgicznego uśmiechu na twarzy Baekhyuna, mógł zobaczyć, jak wiele prawdy było w głosie Baekhyuna i w jego twarzy. Część Chanyeola czuła zazdrość, ale inna jego część (o dziwo, większa część) cieszyła się szczęściem Baekhyuna.

– Dobra. Zjedzmy szybko, zanim pójdziemy na kolejki wodne! – powiedział Chanyeol, zaczynając jeść swoją kanapkę. Baekhyun wstał.

– Zaprowadzę cię tam – odezwał się Baekhyun i zaczął wychodzić z parku. Chanyeol poszedł za nim i szybko nadążył ze swoimi długimi nogami.

Pierwszą przejażdżką, były zderzające się łódki, jako że dopiero co zjedli i nie chcieli zwymiotować na straszniejszych kolejkach. Znów ruszyli na siebie, upewniając się, że uderzają w swoje łódki za każdym razem. W pewnym momencie Baekhyun zbliżył się do Chanyeola, potem wyciągnął rękę i chlapnął wodą do łódki Chanyeola.

– Oszust! – wrzasnął Chanyeol, uśmiechając się szeroko, gdy zrobił to samo Baekhyunowi.

Później poszli na Lazy River, gdzie siedzieli na tratwie i płynęli przez rzekę kursem, który miał prawie półtorej mili. Zaczęli niewinnie, próbując nadążyć za sobą, by być obok siebie, ale Chanyeol zemścił się za łódki, wywracając Baekhyuna, gdy ten patrzył na ląd. Niższy krzyknął, zanim wpadł do wody, a Chanyeol zachichotał, chcąc śmiać się jeszcze głośniej, kiedy niższy z powrotem wszedł na pokład, ale tego nie zrobił.

– Baekhyun? – Chanyeol panikował, spoglądając na tratwę Baekhyuna, która zaczęła odpływać. Śmiał się tak mocno, że nie wiedział, gdzie podział się Baekhyun, nawet w tej płytkiej, błękitnej wodzie. – Baek?

Jak tylko to powiedział, niesamowita siła pojawiła się pod nim i krzyknął, wpadając twarzą do wody. Przysięgał, że usłyszał przenikliwy śmiech Baekhyun, gdy wpadał do podwodnej ciszy, a gdy się wyłonił, zobaczył śmiejącego się z niego mokrego Baekhyuna. Wykaszlał wodę i spojrzał na Baekhyuna, ale uśmiech i tak wykrzywił jego wargi.

– Czy słyszałeś, jak- – zaczął Baekhyun, ale nie udało mu się skończyć. Jego oczy rozszerzyły się, gdy Chanyeol nagle na niego skoczył, ale zanim się zorientował, obaj znów zanurzyli się w wodzie. Chanyeol wyłonił się, wyciągając Baekhyuna, ale Baekhyun był zły, ochlapując Chanyeola wodą.

– Pieprz się! Teraz mam zablokowany nos… – Baekhyun usiłował wykaszleć wodę.

– Mój nos boli, bo tak mocno mnie popchnąłeś – powiedział Chanyeol i dalej się kłócili. Wkrótce potem jednak usłyszeli więcej dźwięków dobiegających zza nich. Gdy spojrzeli za siebie, zobaczyli nową grupę osób na tratwach, dryfujących w ich stronę.

– Zabłądziliśmy! – Obaj zdali sobie sprawę, szybko szukając swoich tratw. Ta Baekhyuna była za nimi, a Chanyeola zniknęła. Baekhyun natychmiast ruszył, by złapać swoją tratwę, a Chanyeol czekał na niego, potem zaczęli spieszyć się w wodzie, by dogonić swoją grupę.

– To wszystko… twoja wina… – wydyszał Chanyeol, kiedy zobaczyli samotną tratwę w rogu nie tak daleko przed nimi.

– Ty… to zacząłeś… – powiedział Baekhyun, pędząc za nim. Chanyeol szybko zabrał swą tratwę. Później usiedli na nich i zaczęli bezcelowo wiosłować dłońmi, co im się żałośnie nie udało.

– Wyglądasz jak kaczka – skomentował Chanyeol.

– A ty wyglądasz jak kurczak – odparował Baekhyun.

– Skąd ten pośpiech? – powiedzieli wreszcie obaj. Na moment zastygli. Wtedy zrozumieli.

– Cholera! – przestali się wygłupiać, wstali, wzięli swoje tratwy i zaczęli znów lawirować w wodzie.

– Jeśli nie zakończymy tego pieprzonego zadania, zabiję kogoś, do cholery – rzekł Chanyeol między zdyszanymi sapnięciami, gdy dalej biegli w wodzie.

– Jeśli się nie mylę, mamy prawdopodobnie jakieś półtorej godziny, żeby zakończyć resztę wyzwań…

– Cholera!!! – Zaczęli biec jeszcze szybciej. W oddali zobaczyli swoją grupę.

– Dogoniliśmy ich!

– Pobiegnijmy do nich!

Zgadzając się, ich cele były tuż przed nimi, dalej lawirowali przez płytką wodę, która teraz zaczynała stawać się ciężarem tak samo jak tratwy w ich rękach. Przebiegli obok kilku osób siedzących na tratwach, a potem minęli jeszcze więcej osób i choć wszyscy patrzyli na nich jak na idiotów, którzy nie wiedzą, jak cieszyć się leniwą przejażdżką, nie obchodziło ich to.

W końcu biegli na czele swojej własnej grupy. Właśnie wtedy zobaczyli przed sobą linię mety.

– Pospiesz się! – krzyknął Baekhyun.

Ty się pospiesz! – odkrzyknął Chanyeol. Obaj poruszali się w wodzie zygzakiem. Zostało im tylko sto metrów.

– Będę miał… takie umięśnione uda po tym… – W końcu ich ciężka praca opłaciła się i dotarli do miejsca rozpoczęcia. Zanim osoba obsługująca wydawanie tratw zdążyła coś w ogóle powiedzieć, obaj rzucili swoje tratwy na stos i zaczęli uciekać, ich koszulki i spodnie były przemoczone, a włosy były wilgotne niczym wodorosty na ich twarzach. Jednak chociaż byli wyczerpani, nadal się śmiali czując pod stopami wyboistą ścieżkę.

– Co dalej? – krzyknął Chanyeol.

– Zjeżdżalnie wodne! – odpowiedział Baekhyun.

Chanyeol znów poczuł się jak dziecko, kiedy przechodzili z jednej zjeżdżali do drugiej i do kolejnej. Przysięgał, że widział dzieci sięgające mu do pasa, które korzystały z wodnych kolejek. Czasami czuł się bardzo niedojrzały za to, że do nich dołączał. Ale kiedy widział Baekhyuna z szerokim uśmiechem i błyskiem w oczach, z jakiegoś powodu już nie czuł się taki skrępowany.

Po tym poszli na kilka przerażających wodnych kolejek, a Chanyeol przysięgał, że to było jeszcze straszniejsze niż kolejka górska, na której był wcześniej. Tym, co nie pomagało, było to, że za każdym razem, gdy zjeżdżali z góry na dół, woda rozpryskiwała się wszędzie dookoła nich.

Później poszli na Wodną Pętlę. Chanyeol przełknął ślinę, gdy zobaczył, jak wysoko ona jest i jaki ma pionowy zjazd. Gdy ustawił się w kolejce, widział, jak ludzie przed nim jeden po drugim wchodzą do kolorowych rur. Później widział, jak stoją na tymczasowym podeście na dole, a później ten znikał, a oni krzyczeli swobodnie spadając wzdłuż rury.

– Wydaje mi się, że to jest nowe – powiedział Baekhyun, gdy zjawił się obok Chanyeola, sprawiając, że się wzdrygnął. – Nigdy tym nie jechałem.

Chanyeol był zbyt podenerwowany, ponieważ jedynie przełknął ślinę w odpowiedzi. – J-J-Ja… U-Uch…

– Czy możesz przestać? – Baekhyun zaśmiał się, podchodząc na palcach, by zmierzwić Chanyeolowi włosy. – Zawsze jąkasz się przed straszną przejażdżką.

– To dlatego, że… s-się boję, do j-jasnej cholery! – Chanyeol próbował odpowiedzieć mądrze, ale w zamian wyszło to kiepsko i żałośnie. Zarumienił się z zażenowania. Później pracownicy pokazali mu, żeby się wspiął. Przełknięcie niemal zablokowało mu gardło, kiedy podszedł w ich stronę na drżących nogach. Jeden z nich poprosił go, by wszedł do środka. Odwrócił się, panikował, patrząc na Baekhyuna, który powiedział do niego bezgłośnie „Tuż za tobą”.

– Skrzyżuj ręce – poinstruował mężczyzna. Posłuchał się, poklepując swoimi dużymi dłońmi przemoczoną koszulkę. Próbując się uspokoić, odwrócił się i spojrzał w dół, by zobaczyć, jak długa jest rura. Patrzył, jak lekko skręca, a potem kończy się jakieś pięćdziesiąt metrów dalej. Jest dobrze. Powiedział sobie. Baek jest tuż za tobą. Tuż za tobą – Chanyeol odwrócił się… i napotkał koniec platformy. Właśnie wtedy zdał sobie sprawę, że jego rura jest na samym końcu.

Co znaczyło-

Odwrócił się, gotowy wyjść.

– BAEKHYUN – krzyknął, ale zanim choćby mignęła mu twarz Baekhyuna, platforma pod nim zapadła się, a on spadł.

Nie mógł nawet krzyczeć, bo woda jakoś dostała się przez jego nos do ust. Wszystko, co mógł zrobić, to zamknąć oczy i próbować pokonać to okropne swobodne spadanie, które ciągle groziło przyprawieniem go o atak serca. W końcu jednak (i może ta woda, która utknęła mu w nosie pomogła nieco zmniejszyć strach) wyśliznął się z wody i wpadł do płytkiego basenu. Wynurzył się, wysmarkując wodę z nosa i wytrząsając sobie włosy z oczu. Zmrużył oczy, mając nadzieję, że jego serce się uspokoi, gdy podniósł wzrok. Nawet z daleka widział, jak Baekhyun wchodzi do pierwszej rury (Chanyeol nadal nie mógł uwierzyć, że rozdzielono ich w taki sposób – co za absurd!) i krzyżuje ręce. Chanyeol z dumą mógł powiedzieć, że ma dobry wzrok.

Wreszcie zobaczył, że go opuścili i postać Baekhyuna przetoczyła się przez pomarańczową rurę, patrzył, jak leci w górę, a potem szybko spada w dół. Chanyeol zdał sobie sprawę, że Baekhyun zaraz się zjawi, więc szybko przebrnął do rury Baekhyuna, nawet miał czas, by ciekawsko zajrzeć do środka. I wyglądało to na najgłupsze posunięcie, ponieważ zupełnie znikąd Baekhyun pojawił się w jego polu widzenia i zanim zdołał zareagować, ciało Baekhyuna zostało z impetem wyrzucone w stronę jego twarzy i obaj wpadli do wody.

Ostatnią rzeczą, jaką Chanyeol zapamiętał, zanim został nieświadomie znów wepchnięty do wody, było to, że miał ogromne wrażenie, jakby złamano mu nos.









– Kto prosił cię o bycie takim idiotą? – zapytał Baekhyun, pomagając przytrzymać chusteczki przy krwawiącym nosie Chanyeola. – Zaglądanie do środka, kiedy wiesz, że ktoś się zbliża?

– Byłem ciekaw, dobrze? Rany! – odpowiedział Chanyeol, zarumienił się, kiedy Baekhyun wcisnął mu chusteczkę do nosa. – To boli!

– Zasłużyłeś na to. Za bycie takim idiotą – mruknął Baekhyun, z frustracji wpychając więcej chusteczek do nosa Chanyeola, a potem odwrócił się i skrzyżował ramiona. Chanyeol poczuł, jak łzy płyną mu z bólu i bez słowa pozbył się ich, sięgając i samemu trzymając chusteczki. Choć nie słyszał narzekania ani krzyków złości, Baekhyun odwrócił się powoli, by dostrzec łzy bólu wypływające z gwałtownie mrugających oczy Chanyeola. Wyraz jego twarzy natychmiast się zmienił.

–…Nie wcisnąłem za mocno, prawda? – Baekhyun wyciągnął dłoń i znów przytrzymał chusteczki. Chanyeol otarł łzy ze swoich policzków, potrząsając głową. – Nie ruszaj się, kretynie! Stój spokojnie. – Chanyeol posłusznie zastygł w bezruchu, nadal mrugając.

– Ty olbrzymi Yodo. Kto wiedział, że nie umiesz się sobą zająć? – Baekhyun westchnął, kładąc swoje długie palce na głowie Chanyeola, po czym odchylił ją do tyłu. Po tym zaczął przykładać dłoń do całej twarzy Chanyeola, a później znowu przycisnął ją do jego nozdrzy.

– Która godzina? – wymamrotał Chanyeol, czując się jak dziecko, rozmawiające ze swoją rozzłoszczoną mamą.

Baekhyun rozejrzał się, potem wyjął telefon ze reklamówki, którą kupili (żeby nie zniszczyć ich w mokrych spodniach). – Około szóstej.

– Co?! – Chanyeol usiłował wstać, ale Baekhyun się tego spodziewał i popchnął go z powrotem na dół z zaskakująco dużą siłą. – Nie uda nam się- – Z jakiegoś powodu Baekhyun zdobył szybkość, by chwycić więcej chusteczek i wepchnął je w usta Chanyeola.

– Najpierw bezpieczeństwo – powiedział surowo Baekhyun. Chanyeol pokonany opadł na ławkę, czując się trochę rozczarowany. Najpierw spędził większość dnia, będąc nieobecnym, ponieważ przypominał sobie ostatni raz, kiedy tu był… więc w ogóle ze mną nie był… A teraz nie skończymy tego na czas.

A wszystko, co chciałem, to żeby lepiej bawił się ze mną…

– Przestań się dąsać – powiedział Baekhyun, popychając wyższego, aż jego szyją spoczęła na ławce. – Nie ruszaj się.

Chanyeol czuł, jak ciepło przepływa z palców Baekhyuna na jego czoło i z jakiegoś powodu to sprawiło, że był mniej zestresowany i sfrustrowany wszystkim. Po tym, co wydawało się wiekami, Baekhyun w końcu pozwolił Chanyeolowi usiąść.

– Skończmy jeździć na reszcie kolejek – odezwał się Baekhyun.









Ostatnią kolejką była słynna wodna kolejka Tornado, tak słynna, że wszyscy ustawiali się do niej w kolejce. Chanyeol czuł, że staje się coraz bardziej podenerwowany, jego stopy niecierpliwie stukały z ziemię, kiedy patrzył, jak pracownicy bardzo powoli wprowadzali jedną osobę za drugą. Ostatnim razem, jak sprawdzał, była już 18:15 i przysięgał, że spędzili już przynajmniej dziesięć minut na czekaniu.

– Dalej, dalej… – mruknął Chanyeol, czując, jak całe jego ciało drży. Nadchodził wieczorny wiatr, a jemu było zimno, ale cholernym celem było to, że chciał skończyć wszystko na czas. Na szczęście jego wewnętrzne procesy rozpraszały go i kiedy następnym razem podniósł wzrok, jeden z pracowników pokazywał mu, by się przygotował. Baekhyun i Chanyeol siedzieli w pontonie z dwoma innymi osobami, czekając, aż dwie grupy przed nimi wyruszą. Teraz, kiedy uwaga Chanyeola nie skupiała się na czasie, zdał sobie sprawę, że dwie osoby, z którymi siedzą, podrywają Baekhyuna, chętnie z nim rozmawiając – trochę zbyt chętnie.

– Więc masz dziewczynę? – spytała dziewczyna, jej oczy były duże i błyszczące, kiedy spoglądała na Baekhyuna prawie tak, jakby był mięsem. Baekhyun potrząsnął głową.

– Masz chłopaka? – zapytał chłopak siedzący obok niej z takim samym entuzjazmem. Spojrzeli na siebie. Zazdrość wgryzała się we wnętrzności Chanyeola.

– Hej, a może byśmy później spotkali się w we czwórkę? – zapytali we dwoje, pragnąc uwagi Baekhyuna. Wzrok Chanyeola ześlizgnął się w dół i zobaczył sposób, w jaki próbowali ułożyć nogi tak, by stykały się z nogami Baekhyuna. – Poznalibyśmy się bardziej?

– Uch… – Baekhyun już miał odpowiedzieć, ale zanim zdążył to zrobić, pracownicy zaczęli spychać ich ponton w stronę końca tornada. Chanyeol rozdziawił usta, odruchowo wyciągając dłoń, by złapać się uchwytu, lecz w samym środku strachu w zamian przytrzymał dłoń Baekhyuna, jego ręka prześlizgnęła się po niej. Natychmiast się wzdrygnął, zarumienił i przesunął dłoń, by niepewnie złapać własny uchwyt.

– Kim jest twój przyjaciel? Nie mówi za wiele, prawda? – Dziewczyna i chłopak patrzyli na Chanyeola z zaciekawieniem. – Gościu, jego uszy są ogromne. – Chanyeol mocno się zarumienił, chcąc ukryć się przed ich przenikliwymi spojrzeniami, ale nie miał dokąd uciec.

– Co ty na to? – ciągnęli, znów wpatrując się w Baekhyuna. – Poznajmy się bliżej!

– Przygotujcie się – powiedziała osoba obsługująca, podczas gdy inni pracownicy wepchnęli ich do tornada, aż na wpół ruszyli. – Pamiętajcie, żeby trzymać się uchwytów. – Potem ruszyli.

Chanyeol wydał z siebie zduszony krzyk, kiedy płynęli tunelem w dół. Dwie nowe osoby wydawały się być nieporuszone, gdyż ciągle rozmawiały z Baekhyunem, który także lekko zesztywniał. Chanyeol chciał, żeby się zamknęli, a gdyby nie chcieli, to żeby przynajmniej rozmawiali ze sobą, a nie próbowali rozmawiać z Baekhyunem.

Potem, kiedy wjechali w tornado, serce Chanyeola pękało. Powstrzymywał krzyki (nie chcąc wprawić się w zakłopotanie przy dwójce tych idiotów), ale w zamian wydobyły się jako skomlenie. Dziewczyna krzyczała radośnie, a chłopak dziwnie patrzył na Chanyeola, po czym odwrócił się do Baekhyuna.

– Dlaczego on jest taki dziwny? On nie mówi czy coś? – spytał. Nawet w środku strachu Chanyeol czuł, że znowu się czerwieni. Bał się, że Baekhyun będzie przez niego zażenowany, więc przełknął swoje krzyki.

– Jest niepełnosprawny umysłowo? Dlaczego taki jest? – Za każdym razem, gdy chłopak próbował o coś zapytać albo ochlapywała ich woda, albo radosne krzyki dziewczyny zagłuszały jego pytania, za co Chanyeol był wdzięczny. Po tym, co wydawało się wiecznością, w końcu znaleźli się na końcu tornado i wypłynęli na płytką wodę. Chanyeol sztywno wstał, ale jego kolana ugięły się i upadł, potykając się, a potem wpadł twarzą do wody. Kiedy się wynurzył, zobaczył, że chłopak wyciąga dłoń dla Baekhyuna, chcąc pomóc mu wysiąść, ale Baekhyun zdawał się tego nie zauważać, gdyż sam wyszedł. Dziewczyna śmiała się z chłopaka, a chłopak pokazał jej pięść.

– Wszystko dobrze? – spytał Baekhyun, kiedy Chanyeol wstał, odruchowo próbował wysmarkać wodę z nosa. Zobaczył, że tamci dwoje śmieją się z niego. Natychmiast zaczerwienił się i przestał, choć wciąż bolał go nos.

– Proszę wnieść swój ponton po schodach – powiedział pracownik na dole, a dziewczyna i chłopak wznieśli ponton nad głowę.

– Twój przyjaciel jest taki niezgrabny i kłopotliwy. – Dziewczyna zachichotała. – W zamian chodź spotkać się z nami.

– Kto wie, może został zmuszony, żeby opiekować się tym dziwnym kolesiem. Olej go i chodź z nami, ciacho – odpowiedział chłopak, podśmiewując się. Tamci dwoje zaczęli wchodzić po schodach, odwrócili się, by zaczekać, aż Baekhyun i Chanyeol im pomogą. Chanyeol chciał uciec, nie dlatego, że był sobą zażenowany, ale dlatego, że czuł się, jakby naprawdę upokarzał Baekhyuna i poniżał go przed tamtą dwójką swoimi niezręcznymi czynami. Gdyby Baekhyuna nie było, Chanyeol albo odpowiedziałby ripostą, albo po prostu by ich zignorował, ale nie chciał wprawiać Baekhyuna w większe zakłopotanie i robić zamieszania.

– Jeśli musicie wiedzieć… – odezwał się w końcu Baekhyun, spoglądając na tamtą dwójkę, którzy byli już na jakimś dziesiątym stopniu. Kiedy Chanyeol odwrócił się, by zerknąć na Baekhyuna, z wciąż bolącym nosem, zobaczył, że wzrok Baekhyuna jest prowokujący i błyszczy gniewem. –…To ja go dziś zaprosiłem. Jesteśmy na randce. – Potem złapał Chanyeola za rękę i odciągnął go. Zaczęli biec.

Chanyeol słyszał protesty od tamtych dwojga, którzy krzyczeli, że powinni wrócić i pomóc im wnieść ponton, ale nawet kiedy Chanyeol już miał się odwrócić, uścisk Baekhyuna był silny, gdy dalej go prowadził.

– Wiesz co? – krzyknął wreszcie Baekhyun, kiedy biegli naprzeciw chłodnego wieczornego wiatru.

– Co?

– Mają rację! – odpowiedział głośno Baekhyun, nieco znacznie spoglądając na Chanyeola. – Masz największe uszy.

Chanyeol poczuł, jak jego uszy znów robią się gorące, tym razem niemal chciał się wyrwać i je zakryć. Słyszał, jak Baekhyun się śmieje, wiatr przenosił cichy chichot niczym dzwonki do uszu Chanyeola.

– Ale je lubię – krzyknął w końcu Baekhyun. Chanyeol zamrugał zaskoczony, zdezorientowany i próbował uchwycić wyraz twarzy Baekhyuna, ale przed nimi rozciągał się zachód słońca i było zbyt jasno, zresztą Baekhyun i tak się odwrócił.

Chanyeol jednak znalazł swą odpowiedź, kiedy poczuł, jak Baekhyun nieznacznie ściska jego dłoń, przesuwając kciukiem po dłoni Chanyeola w niemal uspokajający sposób.









Pobiegli w stronę wyjścia z parku rozrywki, a kiedy tam dotarli, wyciągnęli szyje, by się rozejrzeć, sprawdzając która godzina.

– Mam! – Chanyeol wskazał na wieżę przed nimi ozdobioną wielkim zegarem. Mrużąc oczy, próbowali zobaczyć, gdzie jest wskazówka.

– 18:39.

– NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! – Chanyeol dramatycznie upadł na ziemię. Przez chwilę tam pozostał, czując, jak zimno mokrych ubrań przylega do niego. Dlaczego? Dlaczego tak musiało się skończyć?

Jego duma była urażona.

– Wstawaj, Yeol – powiedział Baekhyun, a on poczuł, jak dłoń ląduje na jego ramieniu. Siedział tam jeszcze przez kilka sekund, a potem podniósł głowę. Baekhyun się nie uśmiechał, ale jego oczy błyszczały. Chanyeol w końcu wstał i opuścili park rozrywki.

– Przegraliśmy… – mruknął Chanyeol.

– Nie – odparł Baekhyun.

– Hę? – Chanyeol odwrócił się, patrząc zmieszany na Baekhyuna.

– Jechałem dziś przynajmniej dziesięcioma kolejkami, którymi nie jechałem wcześniej – odpowiedział Baekhyun.

– C-Co? – Chanyeol zatrzymał się. – A co jeśli… Co jeśli te kolejki, na których jechałeś w przeszłości zostały rozebrane? – Baekhyun zamknął oczy. Chanyeol zauważył sposób, w jaki jego rzęsy spoczęły na policzkach.

– Tym razem była jedna albo trzy, na których nie jechałem – powiedział Baekhyun. – Ale to nic w porównaniu z tymi dziesięcioma nowymi, którymi jechałem.

– Skąd jesteś taki pewien? – pytał dalej Chanyeol. – Co jeśli zapomniałeś o większej liczbie kolejek, którymi-

– Uwierz mi, pamiętam – odparł cicho Baekhyun. – Jak mógłbym zapomnieć, skoro wszystko każdego dnia powtarza się w mojej głowie?

Chanyeol milczał.

Z jakiegoś powodu te słowa i sposób, w jaki Baekhyun je wypowiedział, nieco przestraszyły Chanyeola.









Przebrali się w świeże ubrania, które kupili w sklepie z pamiątkami, na których napisane było „KOCHAM KOREĘ”. Wyglądali jak turyści z innego kraju ze swoimi pasującymi koszulkami. Kiedy poszli do kasy, osoba obsługująca  dała im za darmo wielki, puchaty koc, mówiąc, że byli 66 666 osobami, które przyszły do ich sklepu w tym miesiącu, który był miesiącem ich szóstej rocznicy.

Trzymając gorącą czekoladę w dłoniach, Baekhyun zasugerował, żeby kupili więcej jedzenia i picia, ponieważ jest takie wyjątkowe miejsce, które chce pokazać Chanyeolowi. Po długim spacerze Chanyeol zobaczył oświetlający ich zachód słońca pięknym oranżem oraz samotną ławkę na szczycie wzgórza. Kiedy do niej dotarli, Chanyeol zobaczył ciche fale chlupoczące pod nimi.

– Wow, to miejsce jest piękne! – powiedział Chanyeol, spoglądając do tyłu. – Jakim cudem nikt tu nie przychodzi.

– Wydaje mi się, że nikt nie znajduje tego miejsca – odrzekł Baekhyun. – Albo w ogóle go nie doceniają.

Usiedli, odstawiając torby na brzeg ławki. Baekhyun usiadł obok Chanyeola, trzymając gorącą czekoladę w bladych palcach, para wznosiła się ku górze. Robiło się trochę chłodno, choć zbliżało się lato. Chanyeol wyjął z torby koc, który wygrali, zanim okrył nim ich obu. Z początku nie odzywali się przez długą chwilę i chociaż Chanyeol chciał z nim porozmawiać, wiedział, że Baekhyun nie będzie słuchał, ponieważ wydawał się być bardzo daleko.

– Dziś… – zaczął Baekhyun, a Chanyeol odwrócił się do niego. – …Było prawie dokładną powtórką ostatniego razu, gdy tu byłem. – Baekhyun nie patrzył na niego, w zamian spoglądał na spokojne morze.

– Ostatni raz, kiedy tu byłem, był dokładnie sześć lat temu – ciągnął Baekhyun. – To była moja pierwsza randka.

Co?

– Sześć lat temu przyszedłem tutaj z kimś, kto mógłby niemal zostać uznany za twojego brata bliźniaka. Miał na imię Joo Sung. Mówiłem na niego Joo-hyung. – Chanyeol czuł, że wstrzymuje oddech. Dlaczego Baekhyun to mówi? Dlaczego teraz o tym mówi?

– To dziwne uczucie mówić jego imię po tak długim czasie… – powiedział Baekhyun nieco zbyt beztrosko, chociaż Chanyeol wiedział, że to jest poważniejsze niż cokolwiek. I wiedział, że Baekhyun wie o powadze tej sytuacji. Baekhyun się otwierał. Baekhyun w końcu zamierzał powiedzieć mu o swojej przeszłości.

– Co się stało? – szepnął ostrożnie Chanyeol po długiej chwili ciszy, bojąc się, że Baekhyun na powrót może wrócić do swojej skorupy. Ale jakaś część jego wiedziała, że Baekhyun tego nie zrobi, ponieważ już bardzo starał naprawić siebie. – Co wydarzyło się kilka lat temu? – Z początku Baekhyun nic nie powiedział. Zamknął powoli oczy, odchylając się do tyłu. Chanyeol mógł dostrzec, jak jego dłonie drżą i, bojąc się, że gorąca czekolada się rozleje, zabrał mu ją i przytrzymał w swej dłoni.

Co wydarzyło się kilka lat temu?”

Te słowa wydawały się odbijać echem w głowie Baekhyuna. Jego serce biło bardzo szybko, a on poczuł, jakby znów miał czternaście lat. Tak bardzo bał się powiedzieć Chanyeolowi, bał się, że Chanyeol będzie go osądzał, śmiał się z niego, opuści go i zrani. Jakaś część niego wiedziała jednak, że Chanyeol nigdy by tego nie zrobił, nieważne co.

Może to było to, co dawało mu siłę.

Chanyeol widział, że Baekhyun bierze głęboki oddech (nigdy nie przypuszczał, że ten oddech będzie tak duży), a potem odwrócił się do Chanyeola. Uśmiech, który nieznacznie wykrzywiał jego wargi, był pełen bólu i Chanyeol już nigdy nie chciał go zobaczyć.

– Zostałem zgwałcony.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz