tytuł rozdziału: Co się stało? |oryginał: What happened?
rating: PG-13
Kiedy
Chanyeol wyszedł spod prysznica, zobaczył, że Baekhyun siada na łóżku, jego
włosy były nastroszone i zmierzwione, a oczy na wpół otwarte.
–
Dlaczego wstałeś tak wcześnie? – wymamrotał Baekhyun. Cholera, jest taki uroczy. Niższy poczochrał sobie nieco włosy i
ziewnął lekko, zanim na jego ustach pojawił się nieznaczny złośliwy uśmieszek.
– Za bardzo się bałeś?
Chanyeol
nie wiedział, jak na to odpowiedzieć. Nawet nie chciał myśleć, co właśnie zrobił, myśląc o Baekhyunie. –…Czego? – odparł
cicho. Wolałby być postrzegany jako tchórz niż jako zboczeniec.
–
Był aż taki zły? – Baekhyun leniwie wyszedł z łóżka. Chanyeol nigdy nie zdawał
sobie sprawy, jak płynne są ruchy Baekhyuna, aż do teraz – poniekąd
przypominały mu Joonmyuna, kiedy ujawnił inną stronę siebie. – Czemu mi o nim
nie opowiesz?
–
Nie chcę o tym myśleć – odpowiedział Chanyeol i naprawdę nie chciał. Baekhyun
podchodził bliżej, z każdym zrobionym krokiem zabierał Chanyeolowi oddech. JESTEM PIEPRZONYM ZBOCZEŃCEM, NIE ZBLIŻAJ
SIĘ DO MNIE! Chciał krzyknąć, że przez to wszystko się wyda.
–
Mówią, że jeśli opowiesz swój zły sen, to on odejdzie – zauważył Baekhyun, jego
głos był pełen młodzieńczości i niewinności. Chanyeol tego nie chciał, nie
chciał widzieć tej strony Baekhyuna, która nie była zbrukana przez okrucieństwo
tego świata, ponieważ bał się, że będzie się bardziej przejmował Baekhyunem.
Bał się… zyskania więcej uwagi niższego. I wiedział, że ta niewinna strona
Baekhyuna sprawi, że stanie się słaby.
–
I co z tego? – Ale wtedy w głowie Chanyeola pojawił się dobry argument, kiedy
odwrócił się twarzą do Baekhyuna, mając nadzieję, że to natychmiast odwróci
uwagę Baekhyuna od tego tematu. – Czy ty mówisz mi o swoich złych snach? Czy
komukolwiek mówisz o swoich koszmarach? – Baekhyun nic nie powiedział, tylko na
niego patrzył.
–
No właśnie. Więc nie przejmuj się mną. – Chanyeol chciał się odwrócić, ponieważ
rumienił się i wciąż myślał o tym śnie.
–
Naprawdę jesteś dzieckiem, prawda? – Baekhyun w końcu westchnął. Szybkim ruchem
złapał nadgarstek Chanyeola, a potem pociągnął go szybko do ich łóżek, sadzając
Chanyeola na jego łóżku, zanim przesunął się i usiadł na swoim, dopóki nie
siedzieli naprzeciwko siebie. – No dalej, kochanie. Opowiedz mi, jaki sen
miałeś minionej nocy. – Kochanie.
Chanyeol chciał zakrztusić się własną śliną.
–
Przestań! To nie twój interes. – Chanyeol poczuł, jak jego policzki robią się
gorące, a Baekhyun mógł to zobaczyć, myląc jego podenerwowany stan z
zażenowaniem związanym z nazwaniem go dzieckiem.
–
Pospiesz się i mi powiedz, bo inaczej znowu skończysz, śpiąc w moim łóżku –
powiedział Baekhyun, cień zniecierpliwienia zaczął wstępować w ton jego głosu.
Wyobrażenia i wspomnienia o małym ciele Baekhyuna przyciśniętym do jego w
pozycji na łyżeczkę (i w jakiś sposób Baekhyun był większą łyżeczką),
przebiegały przez jego umysł niczym wirus mózgu i nie mógł przestać myśleć o nim. Chanyeol wstał, czując lekki zawrót
głowy i zszokowanie przez te obrazy. Już mógł poczuć, że znowu staje się
twardy. Dlaczego, do cholery, był taki podenerwowany i ruchliwy? Czy był to
wynik braku masturbacji od pół roku?
–
Hej! Dokąd idziesz? – krzyknął za nim Baekhyun po tym, jak Chanyeol pospieszył
do drzwi i uciekł z piekła, jakim był Byun Baekhyun.
Jeśli
to o to chodziło, to Chanyeol wolałby masturbować się każdego dnia, niż
pozwolić, by to wyobrażenie ponownie wniknęło do jego umysłu.
Cholera. Mam strasznie
przerąbane.
–
Dzięki, chłopie – powiedział z wdzięcznością Chanyeol, wieszając sobie na
ramionach ręcznik Krisa. Kris skinął mu głową.
–
W porządku – odparł Kris, zanim spojrzał dziwnie na Chanyeola, obserwując, jak
jego przyjaciel zdejmuje ręcznik z ramion i zaczyna się nim bawić.
–
Hej, gościu… – zaczął Kris. Chanyeol niewinnie podniósł na niego wzrok.
–
Hę?
–
Dlaczego… brałeś prysznic tu, ze wszystkich miejsc? – zapytał niepewnie Kris, a
potem podniósł ręce i potrząsnął nimi. – Chodzi mi o to, że możesz tu przychodzić, czegokolwiek
chcesz… Tylko… dlaczego? – Chanyeol
patrzył na niego tępo.
–
Masz swój własny pokój, żeby… no wiesz, posprzątać swój bałagan… Czemu
przyszedłeś akurat do mojego pokoju?
– zapytał ciekawsko Kris. Chanyeol poczerwieniał.
–
Uch… ja… uhm…
–
Chcesz zabrudzić mi pokój czy coś? – Kris uśmiechnął się żartobliwie, ale potem
na powrót przybrał poważny wyraz. – Ale serio, czemu? To nie tak, że Kyungsoo
dzieli z tobą pokój czy coś, nie ma powodu, żebyś martwił się o zrujnowanie
swojego wizerunku. Poza tym to Baekhyun,
na miłość boską! Gówno go obchodzi-
–
Nie lubię już Kyungsoo – wymamrotał Chanyeol, próbując odsunąć temat od
Baekhyuna. Ponieważ Baekhyun był
powodem, dla którego wyszedł. Byun Baekhyun był przeklętym problemem!
–
CO?! – krzyknął Kris, jego oczy zrobiły się duże jak spodki i niemal spadł ze
swojego miejsca. – JESTEŚ PEWIEN?!
–
Tak – odpowiedział cicho Chanyeol. Kris pospieszył do niego i zaczął się
martwić, dotykał jego czoła i sprawdzał go z każdej strony.
–
Wszystko z tobą w porządku? Jesteś pewien, że nie jesteś chory ani nic? –
zapytał go Kris, patrząc na niego szeroko, szeroko otwartymi oczami. – Nigdy
nie sądziłem, że brak masturbacji może zmienić cię w coś tak-
–
Nie jestem chory! – Chanyeol
zarumienił się z powodu niechcianej uwagi i odepchnął Krisa. Starszy patrzył na
niego dziwnie, nieprzekonany.
–
Park Chanyeol, umizgiwałeś się do Do Kyungsoo latami. Nawet nie wiedziałeś, dopóki ci tego nie powiedziałem. Więc
skąd możesz wiedzieć, czy przestałeś go lubić czy nie?
–
Wiem, Kris. Wiem. – Chanyeol westchnął. – Ja po prostu… wiem.
–
Jesteś pewien?! – Kris był na granicy histeryzowania. – Ale ty nigdy nic nie
wiesz, Chanyeol! Skąd możesz to wiedzieć?
–
Ja nie… Nie czuję się w ten sposób wobec niego.
–
Dobrze, więc pozwól mi potwierdzić… – Kris wziął głęboki oddech, a potem
usiadł. – Czy czujesz przy Kyungsoo to uczucie podenerwowania? Jakbyś był
naprawdę skrępowany przy nim, a potem nagle czujesz się taki szczęśliwy, kiedy
go widzisz?
–
Um… Kiedyś tak było…
–
Wszystko, co robi Kyungsoo, jest tak urocze, że chcesz wyrwać sobie włosy z
głowy. Po prostu nie umiesz opanować swoich uczuć?
–
Nie… tak mocno, ale kiedyś tak było…
–
Zaraz, więc kim on jest teraz? – Chanyeol wzruszył ramionami.
–
Wydaje mi się, że tylko przyjacielem. Naprawdę dobrym.
–
Jakbyś nie wiedział, Chanyeol, przyjaciel jest wtedy, kiedy czujesz się przy
tej osobie beztroski, możesz się przy niej wygłupiać, opowiadać żarty i nie
jesteś skrępowany-
–
Wiem, Kris, wiem! – Dlaczego to
wyglądało tak, jakby Kris dawał wykład dziecku?
–
NO TO CO CI SIĘ, DO CHOLERY, STAŁO?! – krzyknął Kris. Chanyeol westchnął,
zdecydował się pozwolić, by Kris się uspokoił.
–
Nie mogę uwierzyć, że powiedziałeś o
sobie coś, czego ja jeszcze nie zrozumiałem! Czy w ogóle powinienem wierzyć w
taki podstęp? – Kris wstał i zaczął chodzić w kółko. – Nigdy nie przeżyłem dnia, w którym nie
musiałbym ci mówić, co czujesz do kogoś! I był jeszcze ten raz, kiedy-
–
Kris, wiem, że już go nie lubię. Po
prostu wiem – powiedział stanowczo Chanyeol, po raz pierwszy był tak pewny i
poważny. Kris zatrzymał się i patrzył na niego przez długi, długi czas. Później
westchnął.
–
Cóż, skoro tak mówisz… – Kris znowu westchnął.
–
Czego nie wiem, to… – Chanyeol urwał,
głęboko zamyślony, ale Kris był ciekawy.
–
Co? Co to jest? – Wydawało się, że wtedy Chanyeol uświadomił sobie, że
powiedział to na głos, więc poczerwieniał i potrząsnął głową.
–
Nic – wymamrotał. – Pozwól mi to samemu rozwiązać. Chcę to zrobić sam. Proszę.
Tylko… nie przeszkadzaj mi. – Później podreptał do drzwi. – Dzięki –
powiedział, nim wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Kris został w miejscu
zdezorientowany i trochę zmartwiony.
Chanyeol
ze wszystkich sił starał się zachowywać przy Baekhyunie normalnie, choć czasami
miał ochotę uciec.
Nie
chciał już dłużej unikać Baekhyuna, ponieważ wyglądało na to, że robił to za
każdym razem, kiedy wewnętrznie coś mu się stało i było to w jakiś sposób
związane z Baekhyunem (a to zdarzało się dość często). Nauczył się, żeby nie
uciekać, bo gdy za każdym razem to robił, kończył, tęskniąc za obecnością
Baekhyuna.
–
Co ci było? – spytał Baekhyun, kiedy Chanyeol wrócił. Wyższy zakaszlał
niezręcznie, czując, jak jego serce pędzi, uderzając o klatkę piersiową, gdyż
wciąż pamiętał ten żywy sen, który nadal przyprawiał go o dreszcze na
kręgosłupie.
–
Uciekłem od ciebie… Bo… Bo… – Chanyeol usiłował wykrztusić to z siebie bez
mówienia kłamstwa. –…Nie chciałem, żebyś mnie zawstydził. – Baekhyun zaśmiał
się drwiąco.
–
Kłamiesz? Brzmisz, jakbyś kłamał. – Chanyeol zarumienił się. Niech go szlag trafi za to, że potrafi mnie
przejrzeć!
–
Nie kłamię!! Przysięgam!!!!!! – odparł gwałtownie Chanyeol. Baekhyun wzruszył
ramionami.
–
Dobra. Nie musisz się tak bronić. – Uszy Chanyeola zrobiły się czerwone.
Baekhyun przez chwilę dalej grał w grę na swoim telefonie. Z początku Chanyeol
myślał, że rozmowa skończona, więc podszedł do swojego łóżka i również na nim
usiadł, gotowy się zdrzemnąć czy coś – zrobić cokolwiek, co odciągnęłoby jego
myśli od współlokatora.
–…Ale
naprawdę brzmisz, jakbyś kłamał. O co chodzi? – powiedział w końcu Baekhyun,
zwyczajnym tonem, a gdy Chanyeol odwrócił głowę, by napotkać wzrok Baekhyuna,
zobaczył w nim prawdziwą ciekawość. Nie mógł na to nic poradzić – również był
ciekawy.
–…Martwisz
się o mnie? – wypalił Chanyeol szczerze zaciekawiony, ale w zamian zabrzmiało
to jak drwina. Wyraz twarzy Baekhyuna zmienił się z beztroskiego do
rozdrażnionego, kiedy zmrużył oczy, a potem się odwrócił.
–…Nie
przejmuję się tobą. Dlaczego miałbym się przejmować? – Baekhyun patrzył na swój
telefon, ale w ten sposób Chanyeol mógł zobaczyć, jak jego policzki
rozświetlają się różem zachodzącego słońca. – Idź mieć urojenia gdzie indziej.
–
I kto teraz kłamie? – Chanyeol uśmiechnął się szeroko i zwyczajnie wiedział, że Baekhyun kłamie. Albo
zaprzecza. I w to jakiś sposób sprawiło, że jego serce zaczęło trzepotać. Uroczy.
–
Nie kłamię. Daj sobie spokój. – Teraz ton głosu Baekhyuna był zimny, ale
Chanyeol nawet się tym nie przejmował, ponieważ wiedział, że Baekhyun taki jest
– trzyma wszystkie emocje pod maską. Chciałby pewnego dnia zniszczyć wszystkie
maski i ściany i zobaczyć prawdziwego Baekhyuna. Był gotowy, by to zrobić.
–
Nieważne, tsundere króliczku. – Kiedy to powiedział, odwrócił się i wziął Byun
Hyuna, który leżał z boku na łóżku.
–
Wiesz co, Byun Hyun? – powiedział głośno Chanyeol, kołysząc Byun Hyuna w
ramionach. – Myślę, że Baekhyun jest tsundere króliczkiem~
–
Dorośnij – mruknął Baekhyun. Chanyeol zachichotał, przestając się bawić i
zdecydował się po prostu patrzeć na Baekhyuna. W rzeczywistości nawet nie
zdawał sobie sprawy, że się gapi, ponieważ jedyną rzeczą, która przebiegała
przez jego myśli, było to, jaki Baekhyun jest uroczy, gdy jest podenerwowany,
chociaż za bardzo tego nie pokazuje. Może nikt inny nie potrafił przejrzeć
maski Baekhyuna, ale Chanyeol umiał i mógł ją przejrzeć tak, jak patrzył na
świat przez okno. Przychodziło mu to naturalnie, może tak naturalnie, że zwykle
nie uświadamiał sobie, iż to jego talent.
Baekhyun
przestał grać, odwrócił się, a potem napotkał wzrok Chanyeola.
Chanyeol
był zajęty próbą zrozumienia, jakie emocje kryją się za ciemnymi oczami
Baekhyuna, że nie zdał sobie z tego sprawy.
Baekhyun
gapił się na niego tak długo jak Chanyeol na Baekhyuna, a potem nagle wydawał
się trochę podenerwowany (szczerze podenerwowany) i wycofał się, podnosząc ręce
do góry, by zakryć swoją twarz. Właśnie wtedy Chanyeol zrozumiał, że się gapił
i odwrócił się, czerwieniejąc.
Jednak
nie robił tego długo. W końcu na powrót się odwrócił, by ujrzeć, jak Baekhyun
wciąż poniekąd zasłania swoją twarz.
–
Twoje oczy są większe niż moje. Rozumiem – powiedział Baekhyun, po czym zerknął
przez palce. Chanyeol przełknął ślinę, patrząc, jak oczy Baekhyuna znów
napotykają jego, a później niższy znowu się wycofał.
Nigdy
wcześniej nie widział tak speszonego, uroczego, dziecinnego i niewinnego
Baekhyuna.
Nawet
ktoś tak popularny jak Baekhyun mógł wystraszyć się nagłego zainteresowania.
–
Uroczy – wypalił przez przypadek Chanyeol, ale gdy to wymsknęło się z jego ust,
uświadomił sobie, że nie może tego cofnąć. Starał się więc udawać, że to się
nigdy nie wydarzyło.
Baekhyun
to jednak usłyszał i opuścił dłoń, patrząc dziwnie na Chanyeola.
–
Co powiedziałeś?
–…Nic
– wymamrotał Chanyeol, a potem poczuł, jak coś spada na jego twarz. Zrozumiał,
że to poduszka Baekhyuna.
–
Słyszałem – powiedział Baekhyun lekko obronnym tonem. Chanyeol chwycił poduszkę
i zdecydował, że jej nie odda. – Przestań sobie ze mnie żartować, ty głupi
pojebie.
Nie żartowałem.
–
Wydaje mi się, że zatrzymam to sobie na noc. – Chanyeol uśmiechnął się
szaleńczo, podczas gdy usta Baekhyuna wykrzywiły się w grymasie.
–
Ty mendo, pozwoliłem ci spać w moim łóżku!
–
Dobra, jeśli zamierzasz robić z tego taką aferę, to czemu nie miałbyś dzisiaj
spać w moim? – Psiakrew, cholera, kurwa,
nie znowu. Co, do diabła, Chanyeol wygadywał? Czemu wszystko było takie
sugestywne? Pieprz się, Park Chanyeol.
Kopiesz sobie swój własny grób.
Baekhyun
milczał.
–
Co jest z tobą ostatnio, do cholery? Od kiedy jesteś taki zalotny? – Chanyeol
zarumienił się.
–
Nie jestem!!!! Wcale nie jestem!!! – odparł gwałtownie Chanyeol. Ale był, i to
bardzo!
–
Co, od teraz będziesz zarywał do każdego? – naciskał Baekhyun prowokującym
tonem. – „Kris, swędzą mnie usta, niech no cię spróbuję~~”, „Sehun-ah, dla mnie
pracowałeś nad tym tyłkiem?”, „Jongin-ah, gdybyś był smarkiem, wyjąłbym cię-
–
BOŻE, NIE! KURWA! PRZESTAŃ! – krzyknął Chanyeol, nie chcąc tego typu wyobrażeń
w swoim niewinnym umyśle. Baekhyun zamrugał niczym niewiniątko.
–
Co? Ostatnim razem, jak sprawdzałem, byłeś dziewicą, ale może kiedy nie
patrzyłem, poprosiłeś Kyungsoo, żeby użył swoich ust-
–
PRZESTAŃ!!!!!!! – Chanyeol nie wiedział, jak czerwony jest, dopóki Baekhyun nie
zaczął zrywać z niego boków. Cholera, sama myśl o Kyungsoo będącym blisko niego
w taki sposób była przerażająca. Kyungsoo naprawdę był tylko przyjacielem! Już
nie myślał o nim w ten sposób!
–
W takim razie wydaje mi się, że nadal jesteś niewinny – odparł Baekhyun,
wycierając łzę z kącika oka, a gdy uśmiechnął się z powodu speszonego
Chanyeola, Chanyeol nie mógł nic poradzić na to, że uznał tę stronę
beztroskiego Baekhyuna za absolutnie uroczą. A ostatnio Baekhyun pokazywał ją
coraz częściej. To dobrze.
–
Oczywiście, że jestem niewinny – odpowiedział Chanyeol. Niższy uniósł brew.
–
Jesteś z tego dumny?
–
Chyba. – Chanyeol uspokoił się, oddychając z ulgą, kiedy jego uszy na powrót
przybrały normalną temperaturę. – Szukam tego kogoś, z kim spędzę całe życie i
nigdy nie pozwolę mu odejść. Oddam mu swoje wszystkie pierwsze razy – albo
spróbuję – i pokażę mu, jak bardzo go kocham oraz jak cudowna jest miłość.
Oczekiwał,
że Baekhyun przewróci oczami i znów go obrazi, nazywając go dziecinnym i
mówiąc, że musi wyrosnąć ze swoich bajkowych fantazji oraz że świat dorosłych
to nic poza seksem, nienawiścią, narkotykami i wszelkim negatywnym gównem,
jakie istnieje na tym świecie. Spodziewał się, że Baekhyun to powie, ponieważ
robił to za każdym razem, gdy wspominana była Miłość – albo przynajmniej wtedy,
kiedy Chanyeol wspominał o miłości. Więc gdy przez kilka chwil odpowiadała mu
cisza, poczuł się zaskoczony i skrępowany.
Zobaczył,
że Baekhyun patrzy na swój telefon głęboko zamyślony.
I
przez moment zastanawiał się, czy serce Baekhyuna się zmieniło.
–
Hej, Chanyeol! – przywitał się pewnego dnia Sehun, gdy zdecydował się odwiedzić
pokój Chanyeola. Starszy nie zapomniał, kiedy ostatnim razem słyszał wyraźnie
mówiącego Sehuna. Wyryło się to w jego głowie niczym Baekhyun. To był pierwszy
raz od tamtej pory, gdy Chanyeol normalnie rozmawiał z Sehunem, gdyż ostatnio
Sehun spędzał więcej czasu z Tao.
–
Ty mały bachorze – syknął Chanyeol. Sehun zamrugał na niego ze zdezorientowania
i strachu.
–
Co-
–
Jesteś pieprzonym bachorem! – krzyknął Chanyeol, ujmując głowę Sehuna pod
ramię. Młodszy zakrztusił się i wrzasnął, kiedy Chanyeol zaczął agresywnie
mierzwić mu włosy, a on bezradnie młócił rękami w powietrzu.
–
Co? Co ja zrobiłem? – wrzasnął ponownie Sehun, bezradny i niewinny. Chanyeol
wiedział, że wcale taki nie jest.
– Jesteś She- – Chanyeol już miał ujawnić
fakt, że jest NienawidzęSzczniaków11.
Pohamował się i zastygł w bezruchu. Sehun wykorzystał ten czas, by wydostać się
z jego uścisku.
…Nie mogę mu powiedzieć. Będzie
się ze mnie śmiał. Pomyślał Chanyeol, wzdychając z
irytacją, gdy patrzył, jak Sehun łapie oddech. Pieprzyć tego dzieciaka.
–
Jesteś smarkaczem – odrzekł Chanyeol. Sehun pogłaskał swoje rozmierzwione włosy
i mocno wydął wargi, idąc w stronę drzwi jak zbity szczeniak.
–
Myślałem, że mogę odwiedzić cię jak dobry przyjaciel, którym jestem, ale wydaje
mi się, że nie… – wymamrotał żałośnie Sehun, otwierając drzwi. – Cześć.
Chanyeol
znał jego podstępy. Stał w miejscu ze skrzyżowanymi ramionami, obserwując jak
Sehun w nadziei zatrzymuje się przy drzwiach.
–
Na co czekasz? Cześć – odpowiedział Chanyeol, patrząc, jak Sehun pokazuje mu
język i zamyka za sobą drzwi. Upewnię
się, że dostanie za swoje. Pomyślał sobie Chanyeol, był bardziej niż
poirytowany. Nadal nie mogę uwierzyć, że
jest tym pieprzonym SheunMówi! Ale teraz to wszystko ma sens.
Ten dzieciak musi znaleźć sobie
życie.
Zaczęło
się w wieczór urodzin Minseoka.
–
Hej, idziesz? – zapytał Chanyeol, przygotowując się na wyjście na imprezę
Minseoka, ale gdy odwrócił głowę, zobaczył, że Baekhyun wspina się na łóżko w
piżamie. – Co ty, u licha, wyprawiasz?
–
Idę spać – odrzekł nonszalancko Baekhyun.
–
Po co? Czy to znaczy, że nie idziesz?
–
Ba. – Baekhyun przewrócił oczami, jakby Chanyeol zapytał o najgłupszą rzecz na
świecie. – Mam jutro egzamin z psychologii, co ty sobie myślisz? – Chanyeol
uniósł brwi.
–
Czy ja śnię? Czy to cud? – zapytał nieco dramatycznie Chanyeol, ignorując
Baekhyuna ponownie przewracającego oczami. – Baekhyun naprawdę nie idzie na
imprezę? Baekhyun naprawdę troszczy się o swoje studia? Co to za matactwo? –
Próbował powstrzymać swój śmiech, kiedy Baekhyun rzucił w niego poduszką.
–
Dobra, kujonie. – Chanyeol chwycił poduszkę i odrzucił ją Baekhyunowi, który
zręcznie złapał ją jedną ręką. – Idź spać. Dobranoc. – Baekhyun spojrzał na
niego gniewnie, ale Chanyeol mógł zobaczyć cień rozbawienia w jego oczach
(który ostatnio widywał coraz częściej).
–
Moim celem jest bycie w szczytowej 0.1% klasy. Mówią, że żeby to zrobić, musisz
spać przynajmniej dwanaście godzin – powiedział Baekhyun. – Ale skoro jestem
taki wyjątkowy, wydaje mi się, że potrzebuję tylko dziesięciu.
–
Och, zamknij się, ty arogancki draniu. – Chanyeol przewrócił oczami, otwierając
drzwi i wyszedł, ale jego serce uśmiechało się na to, że Baekhyun ostatnio
stawał się coraz bardziej wesoły. – Słodkich snów. – Później zamknął za sobą
drzwi, przypominając sobie drobną sylwetkę Baekhyuna na łóżku, przygotowaną na
przykrycie się kołdrą i Chanyeol pomyślał: Otwiera
się.
I
chociaż fizycznie się nie uśmiechał, jego serce uśmiechało się szeroko.
–
Wybieram się na urodzinową imprezę Minseoka-hyunga, idziesz? – Jongin zapytał
Kyungsoo. Kyungsoo zatrzymał się.
–
Czy będzie tam alkohol?
–…Tak.
Oczywiście.
–
Nie, dzięki. – Kyungsoo natychmiast odepchnął tę myśl. Jongin uniósł brew.
–
Dlaczego nie? O co chodzi z tobą i alkoholem?
Kyungsoo
nie powiedział nic. Jongin westchnął.
–
Słuchaj, Soo, czasami naprawdę powinieneś się otworzyć. – Jongin usiadł obok
Kyungsoo, tak blisko, że ich uda się stykały. Kyungsoo poczuł się niezręcznie z
powodu tego bliskiego kontaktu, chociaż Jongin szybko stawał się jednym z jego
bliskich przyjaciół.
–
Jeśli masz jakiś problem, nie zatrzymuj go dla siebie, dobrze? – zapytał go
Jongin, jego głos był łagodny, ale i zaprawiony pewnego rodzaju niewinnością. –
Powiedz mi. Powiedz mi, obiecuję, że nie powiem nikomu. – Kyungsoo słyszał to
tysiące razy i akceptował fakt, że ludzie się nim przejmują – po prostu nigdy
nie miał odwagi, by komukolwiek cokolwiek powiedzieć. Poczuł klepnięcie w ramię
i automatycznie odwrócił głowę-
-I
odkrył, że Jongin wpatruje się w niego, jego twarz była oddalona tylko o parę
centymetrów.
Oczy
Jongina były duże i patrzyły na niego jak oczy szczeniaka.
–
Dobrze? – zapytał ponownie Jongin, a jego głosie było coś, co zmusiło Kyungsoo
do kiwnięcia głową.
–
Dobrze – zgodził się Kyungsoo.
Z
jakiegoś powodu szczenięcy wzrok Jongina mówił mu, że jeśli kiedykolwiek
potrzebowałby kogoś do rozmowy, nawet jeśli temat byłby żenujący i
przerażający, Jongin nigdy nie będzie go oceniał.
Chanyeol
zataczał się wzdłuż korytarza o czwartej nad ranem. Psiakrew, kurwa, cholera,
miał wrócić o drugiej, ale ta cholerna historia, która opowiadał Minseok była
bardzo interesująca, a on jakoś zapadł w małą drzemkę, a gdy się obudził była
czwarta i wszyscy się zbierali.
Psiakrew, kurwa, cholera.
Był
tak cholernie zmęczony, a na szczęście nie wypił dużo (albo tak się wydawało),
ale ilość alkoholu była wystarczająca, by sprawić, że czuł się wstawiony.
Jak,
do licha, miał iść jutro na zajęcia?
Życie jest do bani…
Chanyeol
szperał przy klamce w ciemności, ale zdał sobie sprawę, że jej tam nie ma. Co, do kurwy??? Chanyeol miał dosyć tego
gówna. Była czwarta nad ranem, a on nadal nie mógł dostać się do środka,
ponieważ nie mógł w ciemności odnaleźć klamki!
Poirytowany
Chanyeol miał ochotę wybić dziurę w ścianie, ale w zamian sięgnął ręką dalej.
Właśnie tak odnalazł klamkę, która wydawała się być pod tym kątem co ściana. Hę? Później Chanyeol wszedł w ciemność i
zdał sobie sprawę w swojej głupocie i zmęczeniu, że zostawił drzwi otwarte, gdy
wychodził poprzedniego wieczoru, a znając Baekhyuna, on prawdopodobnie nie dbał
o to, by je zamknąć.
…Nieważne. Przynajmniej jestem tu
z powrotem…
Później
odnalazł drogę do swojego łóżka i rzucił na nią całe swe ciało, był zbyt
zmęczony, by zauważyć nieobecność cichych szczenięcych dźwięków, które pewna
osoba wydawała z siebie podczas snu.
Kiedy
Chanyeol obudził się następnego poranka, półprzytomny i nadal wyczerpany,
Baekhyuna nie było, a jego łóżko nie było posłane. Panikuje nad swoim egzaminem, założę się. Pomyślał Chanyeol, chcąc
uśmiechnąć się z powodu głupoty Baekhyuna i udało mu się poskładać kołdrę
Baekhyuna dla niego.
Gdy
skończył lekcję, Chanyeol zdecydował się podejść do sali Baekhyuna, by
sprawdzić, czy dobrze mu poszło.
Był
zmęczony, ponieważ prawie nie spał, ale w jakiś sposób nadzieja na zobaczenie
twarzy Baekhyuna sprawiała, że szedł dalej. Nie wiedział nawet dlaczego, ale
gdy patrzył na Baekhyuna, zyskiwał odnowiony rodzaj siły, która pozostawiała go
raczej nerwowego niż spokojnego.
Gdy
był blisko budynku, zobaczył, że zaczynają wychodzić. Rozpoznał kogoś jako
kumpla Baekhyuna z psychologii i podszedł do niego.
–
Hej, gościu – przywitał się Chanyeol, dotykając ramienia chłopaka – Jeszcze
raz, jak on miał na imię? – Jak egzamin?
Krótka
rozmowa, krótka rozmowa, ale koniec końców chciał tylko zobaczyć Baekhyuna.
–
O, koleś, zbyt prosty! – odpowiedział chłopak z szerokim uśmiechem. – Nie
wiedziałem, co Baekhyun przygotowywał.
–…Tak,
jasne. – Chanyeol przewrócił oczami, chcąc znaleźć tego małego gnojka i
powiedzieć mu, jak głupi był. Impreza Minseoka była świetna! – A tak w ogóle-
–
Ten koleś prawdopodobnie stchórzył czy coś – ciągnął chłopak. – Jesteś jego
współlokatorem, prawda? Powiedz mu, że dla mnie test był trudny, dobra? –
Później zaczął odchodzić. Chanyeol złapał go w ostatniej chwili.
–
Zaraz… Baekhyuna tam nie było? – zapytał Chanyeol, marszcząc brwi w
zdezorientowaniu. Chłopak wzruszył ramionami.
–
Nie widziałem go.
–
Jesteś pewien?
–
O co ci, do cholery, chodzi? – Chłopak przewrócił oczami. – Oczywiście, że
jestem pewien. Siedzę obok niego. – Potem naprawdę odszedł. Chanyeol
oszołomiony stał w miejscu.
No
to gdzie, u licha, poszedł Baekhyun?
Kiedy
nie spotkał Baekhyuna podczas lunchu, wiedział, że coś jest na rzeczy.
Chanyeol
spędził resztę dnia na szukaniu swojego współlokatora, chociaż planował
wykorzystać ten czas na odzyskanie sił. Coś wewnątrz niego mówiło mu, że coś
jest nie tak. W istocie instynkt podpowiadał mu, że coś jest okropnie źle.
Więc
dalej szukał Baekhyuna z nadzieją, że ujrzenie twarzy mniejszego upewni go, że
wszystko jest w porządku.
Nie
widział Baekhyuna przez trzy dni.
W
tym czasie Chanyeol ledwie sypiał, a jego wyczerpanie było dostrzegane przez
przyjaciół, którzy ciągle pytali i drwili z worków pod jego oczami. Był
bardziej niż przejęty i zbywał to, jakby było niczym, nawet jeśli coś wewnątrz gryzło
go, że coś jest strasznie nie w porządku.
Nie
chciał sprawić, by oczywiste było, że przejmuje się Baekhyunem (teraz przynajmniej
to przyznawał!), a w tym samym czasie nie miał czasu na spotykanie się z
innymi. Chciał jedynie znaleźć Baekhyuna.
Tak
naprawdę nie chciał znaleźć Baekhyuna, bardziej chciał, by Baekhyun był
bezpieczny.
Wiedział,
że Baekhyun wciąż jest w szkole, ponieważ gdyby go nie było, wszyscy robiliby
zamieszanie, a jego przyjaciele wtargnęliby, szukając go, ale rzecz była w tym,
że nie widział Baekhyuna od kilku dni. To go martwiło.
Chciał
spać, niech to szlag, chciał spać, ale bardziej chciał ujrzeć Baekhyuna.
Wieczorem
Chanyeol przygotował się, by paść na łóżko i iść spać (wiedząc, że spędzi noc,
usiłując wykombinować, w jakich miejscach może być Baekhyun), ale zanim w ogóle
zdążył na nim usiąść, ktoś wtargnął do pokoju.
Może
pokładał zbyt wielką nadzieję, bo kiedy zobaczył Krisa, poczuł, jakby uszło z
niego powietrze.
–
Chanyeol! Gdzieś ty był? – Kris pospieszył do niego, a Chanyeol usiadł na
łóżku, chcąc głośno jęknąć i powiedzieć Krisowi, by sobie poszedł. – Słyszałeś?
–
Co? Nie rozmawiałem z nikim przez kilka ostatnich dni. – Chanyeol westchnął,
kładąc się na łóżku, wiedząc, że teraz nie będzie mógł zasnąć, bo Kris ciągle
tu będzie, męcząc go.
–
Czemu ostatnio jesteś taki antyspołeczny? – Kris usiadł na jego łóżku i
otworzył swojego laptopa. – To jak wiadomość z ostatniej chwili, chłopie! A ty
jako pierwszy powinieneś o niej wiedzieć!
Chanyeol
był bardziej niż zmęczony, by odpowiedzieć słowami.
–…Baekhyun
znowu jest na szczycie! Znowu jest najlepszą dziwką! – powiedział Kris, nuta
zdumienia była słyszalna w jego głosie. Na to imię Chanyeol prędko usiadł,
ignorując zawroty głowy spowodowane bólem i oszołomieniem.
–
Hę?
–
Pamiętasz, jak Baekhyun „zrobił sobie przerwę” i przestał spotykać się z
facetami? – Nie… Nigdy tego nie
zauważyłem… Choć wydaje mi się, że tak. Tak jakby. – Spadł na drugie
miejsce w rankingu, a Lee Taemin zajął jego miejsce (a Joonmyun oczywiście już
dawno spadł, he, he), ale dziś gdy odświeżyłem wykresy, Baekhyun nagle znowu
wystrzelił!
…Hę?
–
Co się dzieje z twoim współlokatorem? – Kris odwrócił się i patrzył na niego z
zaciekawieniem. Chanyeol nie wiedział – cholera, nie chciał wiedzieć. Nawet nie
wiedział, co w tamtej chwili czuł, ponieważ wszystko wydawało się snem i ledwie
mógł zarejestrować informacje. – Nagle wszyscy faceci chcą się dobrać do jego
tyłka. Tym razem to jest wszechogarniające.
Wszyscy o tym mówią.
–
Gdzie on jest? – zapytał oszołomiony Chanyeol, próbując odepchnąć wzbierające
się w nim silnie przykre uczucie. – Gdzie jest Baekhyun?
–…Uch,
czy nie powinien być w waszym pokoju? – zapytał retorycznie Kris. – Hej, może
powinieneś się przespać. Zapomniałeś nawet, kim jest twój współlokator. Już nie
będę ci przeszkadzał. – Wstał i skierował się do drzwi. Chanyeol chciał mu powiedzieć,
że Baekhyun nie wracał przez kilka dni, ale zanim zdążył otworzyć usta, drzwi
zamknęły się i Kris zniknął.
Kurwa… Kurwa, kurwa, KURWA! Chanyeol
krzyczał w myślach. Bolał go mózg. Myślenie o Baekhyunie… z innymi mężczyznami…
bolało.
Pieprz się, Byun Baekhyun.
Nienawidzę cię, nienawidzę cię, do cholery! Chanyeol
myślał, krzyczał i zanosił się w myślach płaczem. Nagle poczuł, jak łzy
wypływają mu z oczy. Łzy frustracji – przez martwienie się o Baekhyuna przez
trzy dni, przez męczenie się i niespanie dobrze przez trzy noce, wszystko
dlatego, że martwił się o swojego współlokatora, który, jak się okazało, sypiał
w łóżko kogoś innego (kogoś, kto łatwo mógł go wykorzystać). Kurwa, kurwa!
Kurwa.
Chanyeol
był tak zmęczony i sfrustrowany, że łzy zaczęły skapywać mu z oczu.
Chanyeol
płakał sobie do snu.
Słabeusz, właśnie tym jesteś.
Gdy
Chanyeol się obudził, było popołudnie dnia następnego.
Nie
miał siły się ruszyć.
Więc
kiedy w końcu wstał, zdecydował, że nie pójdzie dziś na zajęcia, głównie
dlatego, że połowę opuścił, a także dlatego, że wiedział, iż nie będzie miał
siły słuchać.
Wszystko,
o czym myślał, to Baekhyun, Baekhyun, Baekhyun. Baekhyun, którego nie widział
od kilku dni i który na nowo podjął swoje hobby (albo nawyk?).
Dlaczego?
Dlaczego to, do cholery, robił?
Chanyeol
był półprzytomny. Nie chciał nic robić. W jego sercu zagnieżdżało się okropne
uczucie i nie odchodziło. Zawisło nad tym paskudnym uczuciem, które czuł, jak
tylko pomyślał o Baekhyunie z kimś innym. Te emocje gromadziły się warstwa po
warstwie w jego żołądku i układały się w stos, a on po prostu wiedział, że
kiedyś go uduszą.
Gdyby
pojawiało się to jako wybuch intensywnych emocji, Chanyeol uznałby, że to w
porządku, gdyż takie coś przychodziło i odchodziło, a wszystkie jego uczucia
rozproszyłyby się po chwili. Ale kiedy pojawiały się subtelne i słabe, zawsze
zostawiały w ustach Chanyeola gorzki posmak, którego nienawidził. Bardzo tego
nienawidził.
A
właśnie to się z nim teraz działo.
Część
jego nie chciała widzieć Baekhyuna, chciała go pobić. Inna jego część bała się
ujrzeć Baekhyuna, bała się, jak Baekhyun będzie zachowywał się wobec niego i
wobec innych, a ostatnia jego część tęskniła za Baekhyunem i jedynie chciała go
z powrotem.
Chanyeol
miał ochotę płakać z frustracji. Bardzo go to kusiło.
Ale
nie zrobił tego, ponieważ wiedział, że był od tego silniejszy.
Jeden
bolesny tydzień później Chanyeol w końcu zobaczył Baekhyuna.
Lecz
nie było to spotkanie, jakiego pragnął.
Kiedy
usiłował odrobić swoją pracę (ale ostatnio był tak zmęczony i nie miał sił na
nic, chciał tylko spać i nigdy się nie obudzić), drzwi otworzyły się i ktoś po
cichu wszedł.
Chanyeol
był tak pochłonięty kończeniem swojej pracy, że na początku nawet nie zdał
sobie z tego sprawy. Gdzieś z tyłu głowy usłyszał kliknięcie oznajmujące
zamknięcie drzwi, ale nie wziął tego pod uwagę.
–
Co za kujon – odezwał się znajomy głos (który wywołał fale ognia i bólu pod
skórą Chanyeola oraz sprawił, że zadrżał), przełamując ciszę równo na połowę.
Zaskoczony Chanyeol podskoczył, niemal spadając z krzesła. Jego serce biło
bardzo szybko, a dłonie się pociły, kiedy odwracał się, by stanąć twarzą w
twarz z mówcą.
Baekhyun
wyglądał inaczej.
Przefarbował
włosy, teraz miały odcień jasnozłotego brązu, były wystylizowane w taki sposób,
że przesłaniały jego oczy w uwodzicielski sposób. Miał na sobie drogo
wyglądającą skórzaną kurtkę, pod nią obcisłą koszulę oraz bardzo ciasne jeansy.
Nie chodziło o zmianę fryzury czy prowokujący styl ubierania się, ale również o
postawę Baekhyuna.
Sposób,
w jaki stał, aż krzyczał seksowny, niemalże kusił Chanyeola, by podejść,
podnieść go i pieprzyć do utraty zmysłów.
Jednak
to nie był główny punkt. Kiedy Chanyeol wymrugał swoje zmęczenie, zobaczył, że
oczy Baekhyuna także są inne. Czarny odcień kredki okalał ciemne oczy,
sprawiając, że wyglądały seksownie i zalotnie.
–
C-Co ci się stało? – spytał Chanyeol, chcąc wydać się złym a jednak wyszło to
żałośnie – chciał wydawać się kpiący, sarkastyczny i obojętny, a jednak wyszedł
na szczerze zaniepokojonego. Baekhyun zachichotał – chichotem, który był bez
humoru, Chanyeol to wiedział – i
uśmiechnął się.
–
A może ty mi powiesz? – odparł Baekhyun, ton jego głosu był żartobliwy, lecz
zawierał kokieteryjną nutkę. Co, do cholery?
Chanyeolowi
brakowało słów. Ten Baekhyun był atrakcyjny, seksowny, dobry do pieprzenia, a
jednak… Chanyeol wiedział, że coś jest nie na miejscu. Nie podobało mu się to.
–
Gdzie… Gdzie byłeś przez ostatnie kilka dni? Dlaczego nie powiedziałeś mi,
dokąd idziesz? – Dlaczego Chanyeol w ogóle się przejmował? To było takie
męczące.
Baekhyun
usiadł na swoim łóżku, przeczesując włosy palcami. Był seksowny i, cholera,
wiedział o tym. Każdy jego czyn był bardzo prowokujący.
–
Puszczałem się – odpowiedział zwyczajnie Baekhyun, jego oczy przesunęły się, by
napotkać wzrok Chanyeola. Spojrzenie Baekhyuna było bardzo hipnotyzujące.
Chanyeol tego nienawidził i nawet nie wiedział dlaczego. To paskudne uczucie,
znowu w nim wzrastało i nagle poczuł złość.
–
Dlaczego? Dlaczego wciąż to robisz? – warknął, chcąc strzelać do wszystkiego,
co go otaczało, pragnąc zranić Baekhyuna tak, jak Baekhyun nieświadomie ranił
jego. – Czemu chociaż raz nie możesz przestać się puszczać?
–
Lubię pieprzyć się z ludźmi, czy to problem? – odparł prosto Baekhyun. Chanyeol
był zbyt zmęczony, by słuchać tonu jego głosu.
–
Ty… – Chanyeol był bardzo męczony. – Jesteś pieprzoną dziwką. Dziwką. – Dlaczego to robisz? Dlaczego krzywdzisz
samego siebie? Co więcej, dlaczego próbujesz zranić mnie?
To
niesprawiedliwe.
Ale
ten jeden raz Chanyeol się nie przejmował. Był tylko bardzo zmęczony.
–
Jestem dziwką. To moja tożsamość – odrzekł niewzruszony Baekhyun. Chanyeol
jeszcze bardziej tego nienawidził, gardził faktem, że Baekhyun nie był ani
trochę zraniony tym, co powiedział. Ale z drugiej strony dlaczego miałby? –
Powinieneś już to wiedzieć.
–
Ja… Wróciłeś do swoich starych nawyków. – Chanyeol czuł się tak skrzywdzony, a
nie wiedział dlaczego. Po prostu wiedział, choć raz przyznawał, że bardzo go to
bolało.
–
To nie jest mój stary nawyk. Zawsze taki byłem i zawsze taki będę. – Nie mów tak. To nieprawda.
–
Ludzie się zmieniają.
–
Nie mogę się zmienić.
–
Próbowałeś w ogóle? – Krótka pauza.
–
Oczywiście, że próbowałem. Przez te ostatnie tygodnie próbowałem, Chanyeol. Ale
teraz wiem – nie mogę się zmienić, nieważne, jak bardzo bym próbował. – Nie mów tak, do cholery. To nieprawda.
Chanyeol
nie wiedział, co powiedzieć. W pewnym sensie to było o wiele gorsze od tych
wszystkich razów, kiedy wzajemnie się unikali, kiedy coś się między nimi
wydarzyło. To było dużo gorsze, ponieważ chociaż Baekhyun był przy nim i
zachowywał się tak, jakby nic między nimi nie zaszło, Chanyeol wyczuwał między
nimi mur, który wznosił się coraz wyżej z każdą upływającą sekundą. Baekhyun
znowu stawał się nietykalny, ukrywał swoje emocje w uśmieszku i ciemnej kredce
do oczu i po raz kolejny wracał do bycia dawnym sobą. Uśmiechający się,
bezczelny, żartobliwy Baekhyun, który ostatnio zaczął przybierać na sile,
całkowicie zniknął. To, co było przerażające, to to, że Baekhyun tym razem
nawet nie próbował go unikać, jakby nic nie było nie w porządku – jakby nic
między nimi się nie zmieniło.
Zanim
się zorientował, Baekhyun poruszył się i usiadł obok niego. Chanyeol mógł
poczuć nowe perfumy, których nigdy wcześniej nie czuł, pachniały przyjemnie i
automatycznie mogły sprawić, że Chanyeol czuł większy pociąg. Ale miodu i truskawek prawie tu nie ma.
To go przestraszyło.
–
Nie ulżyłeś sobie od jakiegoś czasu, prawda? – wymruczał Baekhyun. Chanyeol
chciał uciec, ale zastygł w miejscu, utknął na swoim łóżku przez palec
Baekhyuna głaszczący jego udo, a jego fantazje zaczynały mieć coraz więcej
wspólnego z Baekhyunem. Również to paskudne uczucie sprawiło, że czuł gniew,
wyobrażając sobie Baekhyuna w ramionach kogoś innego i także chciał być tego
częścią – chciał być dla Baekhyuna kimś więcej niż tylko pieprzonym
współlokatorem.
–
A może… obsłużyłbym cię? – Głos Baekhyuna był przekonujący, uwodzicielski
pomruk z jego gardła kusił Chanyeola powoli i pewnie. Palec na jego udzie też
nie pomagał, zwłaszcza kiedy przesuwał się coraz bliżej do jego krocza.
Chanyeol
był bardzo zmęczony. Chciał jedynie ugiąć się pod naciskiem Baekhyuna, do
cholery.
I
był bardzo bliski zrobienia tego.
Ale
wtedy się powstrzymał.
To
nie był Baekhyun, którego znał. Baekhyun, którego znał, nienawidził go do
szpiku kości, tak bardzo, że nigdy nie zaoferowałby się Chanyeolowi, dopóki
Chanyeol by go nie zmusił.
To…
nie był Baekhyun.
Jak
środek odstraszający Chanyeol wzdrygnął się i odsunął od Baekhyuna, był
przerażony sobą, tym, co mógł zrobić z Baekhyunem, gdyby mała, przytomna część
jego umysłu nie ostrzegła go. Co on sobie, u licha, myślał?
Był
bardzo bliski znalezienia się pośród tych niezliczonych mężczyzn, którzy
jedynie wykorzystali Baekhyuna dla jego ciała.
Chanyeol
nie powiedział nic, ale kiedy wpatrywał się w oczy Baekhyuna, zrozumiał, że to
nie jest Baekhyun. Jego wzrok próbował mu coś powiedzieć, ale jednocześnie był
chłodny i bez wyrazu. I rozpaczliwy.
Przerażony
Chanyeol zatoczył się do tyłu, odwrócił się i pospiesznie wyszedł, chcąc uciec
od tego rosnącego pragnienia i strachu w sercu, chciał odgonić swoje serce,
które biło jak szalone i chciał wyrwać się od tego wszystkiego, co wyglądało
jak Baekhyun, ale nie było Baekhyunem.
Baekhyun
pozostał w zimnym, zimnym pokoju. Próbował się pozbierać.
Ale
ostatecznie załamał się, ukrywając swoją twarz w drżących dłoniach, kuląc swój
tors do kolan.
Dzięki Bogu…
Pomyślał, odpychając wszystkie uczucia, które należały do niego i tylko do
niego, spychając wszystko, co określało go jako ludzką istotkę z ludzkimi
uczuciami. Nie powinien się tak czuć, nie powinien myśleć w ten sposób, ale
choć raz pozwolił sobie odejść od tego obowiązku. Tylko ten jeden raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz