sobota, 9 września 2017

The Faults In Byun Baekhyun [30/55]


tytuł rozdziału: Co się stało? |oryginał:  What happened?
rating: PG-13
Kiedy Chanyeol wyszedł spod prysznica, zobaczył, że Baekhyun siada na łóżku, jego włosy były nastroszone i zmierzwione, a oczy na wpół otwarte.
– Dlaczego wstałeś tak wcześnie? – wymamrotał Baekhyun. Cholera, jest taki uroczy. Niższy poczochrał sobie nieco włosy i ziewnął lekko, zanim na jego ustach pojawił się nieznaczny złośliwy uśmieszek. – Za bardzo się bałeś?
Chanyeol nie wiedział, jak na to odpowiedzieć. Nawet nie chciał myśleć, co właśnie zrobił, myśląc o Baekhyunie. –…Czego? – odparł cicho. Wolałby być postrzegany jako tchórz niż jako zboczeniec.
– Był aż taki zły? – Baekhyun leniwie wyszedł z łóżka. Chanyeol nigdy nie zdawał sobie sprawy, jak płynne są ruchy Baekhyuna, aż do teraz – poniekąd przypominały mu Joonmyuna, kiedy ujawnił inną stronę siebie. – Czemu mi o nim nie opowiesz?
– Nie chcę o tym myśleć – odpowiedział Chanyeol i naprawdę nie chciał. Baekhyun podchodził bliżej, z każdym zrobionym krokiem zabierał Chanyeolowi oddech. JESTEM PIEPRZONYM ZBOCZEŃCEM, NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO MNIE! Chciał krzyknąć, że przez to wszystko się wyda.
– Mówią, że jeśli opowiesz swój zły sen, to on odejdzie – zauważył Baekhyun, jego głos był pełen młodzieńczości i niewinności. Chanyeol tego nie chciał, nie chciał widzieć tej strony Baekhyuna, która nie była zbrukana przez okrucieństwo tego świata, ponieważ bał się, że będzie się bardziej przejmował Baekhyunem. Bał się… zyskania więcej uwagi niższego. I wiedział, że ta niewinna strona Baekhyuna sprawi, że stanie się słaby.
– I co z tego? – Ale wtedy w głowie Chanyeola pojawił się dobry argument, kiedy odwrócił się twarzą do Baekhyuna, mając nadzieję, że to natychmiast odwróci uwagę Baekhyuna od tego tematu. – Czy ty mówisz mi o swoich złych snach? Czy komukolwiek mówisz o swoich koszmarach? – Baekhyun nic nie powiedział, tylko na niego patrzył.
– No właśnie. Więc nie przejmuj się mną. – Chanyeol chciał się odwrócić, ponieważ rumienił się i wciąż myślał o tym śnie.
– Naprawdę jesteś dzieckiem, prawda? – Baekhyun w końcu westchnął. Szybkim ruchem złapał nadgarstek Chanyeola, a potem pociągnął go szybko do ich łóżek, sadzając Chanyeola na jego łóżku, zanim przesunął się i usiadł na swoim, dopóki nie siedzieli naprzeciwko siebie. – No dalej, kochanie. Opowiedz mi, jaki sen miałeś minionej nocy. – Kochanie. Chanyeol chciał zakrztusić się własną śliną.
– Przestań! To nie twój interes. – Chanyeol poczuł, jak jego policzki robią się gorące, a Baekhyun mógł to zobaczyć, myląc jego podenerwowany stan z zażenowaniem związanym z nazwaniem go dzieckiem.
– Pospiesz się i mi powiedz, bo inaczej znowu skończysz, śpiąc w moim łóżku – powiedział Baekhyun, cień zniecierpliwienia zaczął wstępować w ton jego głosu. Wyobrażenia i wspomnienia o małym ciele Baekhyuna przyciśniętym do jego w pozycji na łyżeczkę (i w jakiś sposób Baekhyun był większą łyżeczką), przebiegały przez jego umysł niczym wirus mózgu i nie mógł przestać myśleć o nim. Chanyeol wstał, czując lekki zawrót głowy i zszokowanie przez te obrazy. Już mógł poczuć, że znowu staje się twardy. Dlaczego, do cholery, był taki podenerwowany i ruchliwy? Czy był to wynik braku masturbacji od pół roku?
– Hej! Dokąd idziesz? – krzyknął za nim Baekhyun po tym, jak Chanyeol pospieszył do drzwi i uciekł z piekła, jakim był Byun Baekhyun.
Jeśli to o to chodziło, to Chanyeol wolałby masturbować się każdego dnia, niż pozwolić, by to wyobrażenie ponownie wniknęło do jego umysłu.




Cholera. Mam strasznie przerąbane.




– Dzięki, chłopie – powiedział z wdzięcznością Chanyeol, wieszając sobie na ramionach ręcznik Krisa. Kris skinął mu głową.
– W porządku – odparł Kris, zanim spojrzał dziwnie na Chanyeola, obserwując, jak jego przyjaciel zdejmuje ręcznik z ramion i zaczyna się nim bawić.
– Hej, gościu… – zaczął Kris. Chanyeol niewinnie podniósł na niego wzrok.
– Hę?
– Dlaczego… brałeś prysznic tu, ze wszystkich miejsc? – zapytał niepewnie Kris, a potem podniósł ręce i potrząsnął nimi. – Chodzi mi o to, że możesz tu przychodzić, czegokolwiek chcesz… Tylko… dlaczego? – Chanyeol patrzył na niego tępo.
– Masz swój własny pokój, żeby… no wiesz, posprzątać swój bałagan… Czemu przyszedłeś akurat do mojego pokoju? – zapytał ciekawsko Kris. Chanyeol poczerwieniał.
– Uch… ja… uhm…
– Chcesz zabrudzić mi pokój czy coś? – Kris uśmiechnął się żartobliwie, ale potem na powrót przybrał poważny wyraz. – Ale serio, czemu? To nie tak, że Kyungsoo dzieli z tobą pokój czy coś, nie ma powodu, żebyś martwił się o zrujnowanie swojego wizerunku. Poza tym to Baekhyun, na miłość boską! Gówno go obchodzi-
– Nie lubię już Kyungsoo – wymamrotał Chanyeol, próbując odsunąć temat od Baekhyuna. Ponieważ Baekhyun był powodem, dla którego wyszedł. Byun Baekhyun był przeklętym problemem!
– CO?! – krzyknął Kris, jego oczy zrobiły się duże jak spodki i niemal spadł ze swojego miejsca. – JESTEŚ PEWIEN?!
– Tak – odpowiedział cicho Chanyeol. Kris pospieszył do niego i zaczął się martwić, dotykał jego czoła i sprawdzał go z każdej strony.
– Wszystko z tobą w porządku? Jesteś pewien, że nie jesteś chory ani nic? – zapytał go Kris, patrząc na niego szeroko, szeroko otwartymi oczami. – Nigdy nie sądziłem, że brak masturbacji może zmienić cię w coś tak-
Nie jestem chory! – Chanyeol zarumienił się z powodu niechcianej uwagi i odepchnął Krisa. Starszy patrzył na niego dziwnie, nieprzekonany.
– Park Chanyeol, umizgiwałeś się do Do Kyungsoo latami. Nawet nie wiedziałeś, dopóki ci tego nie powiedziałem. Więc skąd możesz wiedzieć, czy przestałeś go lubić czy nie?
– Wiem, Kris. Wiem. – Chanyeol westchnął. – Ja po prostu… wiem.
– Jesteś pewien?! – Kris był na granicy histeryzowania. – Ale ty nigdy nic nie wiesz, Chanyeol! Skąd możesz to wiedzieć?
– Ja nie… Nie czuję się w ten sposób wobec niego.
– Dobrze, więc pozwól mi potwierdzić… – Kris wziął głęboki oddech, a potem usiadł. – Czy czujesz przy Kyungsoo to uczucie podenerwowania? Jakbyś był naprawdę skrępowany przy nim, a potem nagle czujesz się taki szczęśliwy, kiedy go widzisz?
– Um… Kiedyś tak było…
– Wszystko, co robi Kyungsoo, jest tak urocze, że chcesz wyrwać sobie włosy z głowy. Po prostu nie umiesz opanować swoich uczuć?
– Nie… tak mocno, ale kiedyś tak było…
– Zaraz, więc kim on jest teraz? – Chanyeol wzruszył ramionami.
– Wydaje mi się, że tylko przyjacielem. Naprawdę dobrym.
– Jakbyś nie wiedział, Chanyeol, przyjaciel jest wtedy, kiedy czujesz się przy tej osobie beztroski, możesz się przy niej wygłupiać, opowiadać żarty i nie jesteś skrępowany-
Wiem, Kris, wiem! – Dlaczego to wyglądało tak, jakby Kris dawał wykład dziecku?
– NO TO CO CI SIĘ, DO CHOLERY, STAŁO?! – krzyknął Kris. Chanyeol westchnął, zdecydował się pozwolić, by Kris się uspokoił.
Nie mogę uwierzyć, że powiedziałeś o sobie coś, czego ja jeszcze nie zrozumiałem! Czy w ogóle powinienem wierzyć w taki podstęp? – Kris wstał i zaczął chodzić w kółko. – Nigdy nie przeżyłem dnia, w którym nie musiałbym ci mówić, co czujesz do kogoś! I był jeszcze ten raz, kiedy-
– Kris, wiem, że już go nie lubię. Po prostu wiem – powiedział stanowczo Chanyeol, po raz pierwszy był tak pewny i poważny. Kris zatrzymał się i patrzył na niego przez długi, długi czas. Później westchnął.
– Cóż, skoro tak mówisz… – Kris znowu westchnął.
– Czego nie wiem, to… – Chanyeol urwał, głęboko zamyślony, ale Kris był ciekawy.
– Co? Co to jest? – Wydawało się, że wtedy Chanyeol uświadomił sobie, że powiedział to na głos, więc poczerwieniał i potrząsnął głową.
– Nic – wymamrotał. – Pozwól mi to samemu rozwiązać. Chcę to zrobić sam. Proszę. Tylko… nie przeszkadzaj mi. – Później podreptał do drzwi. – Dzięki – powiedział, nim wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Kris został w miejscu zdezorientowany i trochę zmartwiony.




Chanyeol ze wszystkich sił starał się zachowywać przy Baekhyunie normalnie, choć czasami miał ochotę uciec.
Nie chciał już dłużej unikać Baekhyuna, ponieważ wyglądało na to, że robił to za każdym razem, kiedy wewnętrznie coś mu się stało i było to w jakiś sposób związane z Baekhyunem (a to zdarzało się dość często). Nauczył się, żeby nie uciekać, bo gdy za każdym razem to robił, kończył, tęskniąc za obecnością Baekhyuna.
– Co ci było? – spytał Baekhyun, kiedy Chanyeol wrócił. Wyższy zakaszlał niezręcznie, czując, jak jego serce pędzi, uderzając o klatkę piersiową, gdyż wciąż pamiętał ten żywy sen, który nadal przyprawiał go o dreszcze na kręgosłupie.
– Uciekłem od ciebie… Bo… Bo… – Chanyeol usiłował wykrztusić to z siebie bez mówienia kłamstwa. –…Nie chciałem, żebyś mnie zawstydził. – Baekhyun zaśmiał się drwiąco.
– Kłamiesz? Brzmisz, jakbyś kłamał. – Chanyeol zarumienił się. Niech go szlag trafi za to, że potrafi mnie przejrzeć!
– Nie kłamię!! Przysięgam!!!!!! – odparł gwałtownie Chanyeol. Baekhyun wzruszył ramionami.
– Dobra. Nie musisz się tak bronić. – Uszy Chanyeola zrobiły się czerwone. Baekhyun przez chwilę dalej grał w grę na swoim telefonie. Z początku Chanyeol myślał, że rozmowa skończona, więc podszedł do swojego łóżka i również na nim usiadł, gotowy się zdrzemnąć czy coś – zrobić cokolwiek, co odciągnęłoby jego myśli od współlokatora.
–…Ale naprawdę brzmisz, jakbyś kłamał. O co chodzi? – powiedział w końcu Baekhyun, zwyczajnym tonem, a gdy Chanyeol odwrócił głowę, by napotkać wzrok Baekhyuna, zobaczył w nim prawdziwą ciekawość. Nie mógł na to nic poradzić – również był ciekawy.
–…Martwisz się o mnie? – wypalił Chanyeol szczerze zaciekawiony, ale w zamian zabrzmiało to jak drwina. Wyraz twarzy Baekhyuna zmienił się z beztroskiego do rozdrażnionego, kiedy zmrużył oczy, a potem się odwrócił.
–…Nie przejmuję się tobą. Dlaczego miałbym się przejmować? – Baekhyun patrzył na swój telefon, ale w ten sposób Chanyeol mógł zobaczyć, jak jego policzki rozświetlają się różem zachodzącego słońca. – Idź mieć urojenia gdzie indziej.
– I kto teraz kłamie? – Chanyeol uśmiechnął się szeroko i zwyczajnie wiedział, że Baekhyun kłamie. Albo zaprzecza. I w to jakiś sposób sprawiło, że jego serce zaczęło trzepotać. Uroczy.
– Nie kłamię. Daj sobie spokój. – Teraz ton głosu Baekhyuna był zimny, ale Chanyeol nawet się tym nie przejmował, ponieważ wiedział, że Baekhyun taki jest – trzyma wszystkie emocje pod maską. Chciałby pewnego dnia zniszczyć wszystkie maski i ściany i zobaczyć prawdziwego Baekhyuna. Był gotowy, by to zrobić.
– Nieważne, tsundere króliczku. – Kiedy to powiedział, odwrócił się i wziął Byun Hyuna, który leżał z boku na łóżku.
– Wiesz co, Byun Hyun? – powiedział głośno Chanyeol, kołysząc Byun Hyuna w ramionach. – Myślę, że Baekhyun jest tsundere króliczkiem~
– Dorośnij – mruknął Baekhyun. Chanyeol zachichotał, przestając się bawić i zdecydował się po prostu patrzeć na Baekhyuna. W rzeczywistości nawet nie zdawał sobie sprawy, że się gapi, ponieważ jedyną rzeczą, która przebiegała przez jego myśli, było to, jaki Baekhyun jest uroczy, gdy jest podenerwowany, chociaż za bardzo tego nie pokazuje. Może nikt inny nie potrafił przejrzeć maski Baekhyuna, ale Chanyeol umiał i mógł ją przejrzeć tak, jak patrzył na świat przez okno. Przychodziło mu to naturalnie, może tak naturalnie, że zwykle nie uświadamiał sobie, iż to jego talent.
Baekhyun przestał grać, odwrócił się, a potem napotkał wzrok Chanyeola.
Chanyeol był zajęty próbą zrozumienia, jakie emocje kryją się za ciemnymi oczami Baekhyuna, że nie zdał sobie z tego sprawy.
Baekhyun gapił się na niego tak długo jak Chanyeol na Baekhyuna, a potem nagle wydawał się trochę podenerwowany (szczerze podenerwowany) i wycofał się, podnosząc ręce do góry, by zakryć swoją twarz. Właśnie wtedy Chanyeol zrozumiał, że się gapił i odwrócił się, czerwieniejąc.
Jednak nie robił tego długo. W końcu na powrót się odwrócił, by ujrzeć, jak Baekhyun wciąż poniekąd zasłania swoją twarz.
– Twoje oczy są większe niż moje. Rozumiem – powiedział Baekhyun, po czym zerknął przez palce. Chanyeol przełknął ślinę, patrząc, jak oczy Baekhyuna znów napotykają jego, a później niższy znowu się wycofał.
Nigdy wcześniej nie widział tak speszonego, uroczego, dziecinnego i niewinnego Baekhyuna.
Nawet ktoś tak popularny jak Baekhyun mógł wystraszyć się nagłego zainteresowania.
– Uroczy – wypalił przez przypadek Chanyeol, ale gdy to wymsknęło się z jego ust, uświadomił sobie, że nie może tego cofnąć. Starał się więc udawać, że to się nigdy nie wydarzyło.
Baekhyun to jednak usłyszał i opuścił dłoń, patrząc dziwnie na Chanyeola.
– Co powiedziałeś?
–…Nic – wymamrotał Chanyeol, a potem poczuł, jak coś spada na jego twarz. Zrozumiał, że to poduszka Baekhyuna.
– Słyszałem – powiedział Baekhyun lekko obronnym tonem. Chanyeol chwycił poduszkę i zdecydował, że jej nie odda. – Przestań sobie ze mnie żartować, ty głupi pojebie.
Nie żartowałem.
– Wydaje mi się, że zatrzymam to sobie na noc. – Chanyeol uśmiechnął się szaleńczo, podczas gdy usta Baekhyuna wykrzywiły się w grymasie.
– Ty mendo, pozwoliłem ci spać w moim łóżku!
– Dobra, jeśli zamierzasz robić z tego taką aferę, to czemu nie miałbyś dzisiaj spać w moim? – Psiakrew, cholera, kurwa, nie znowu. Co, do diabła, Chanyeol wygadywał? Czemu wszystko było takie sugestywne? Pieprz się, Park Chanyeol. Kopiesz sobie swój własny grób.
Baekhyun milczał.
– Co jest z tobą ostatnio, do cholery? Od kiedy jesteś taki zalotny? – Chanyeol zarumienił się.
– Nie jestem!!!! Wcale nie jestem!!! – odparł gwałtownie Chanyeol. Ale był, i to bardzo!
– Co, od teraz będziesz zarywał do każdego? – naciskał Baekhyun prowokującym tonem. – „Kris, swędzą mnie usta, niech no cię spróbuję~~”, „Sehun-ah, dla mnie pracowałeś nad tym tyłkiem?”, „Jongin-ah, gdybyś był smarkiem, wyjąłbym cię-
– BOŻE, NIE! KURWA! PRZESTAŃ! – krzyknął Chanyeol, nie chcąc tego typu wyobrażeń w swoim niewinnym umyśle. Baekhyun zamrugał niczym niewiniątko.
– Co? Ostatnim razem, jak sprawdzałem, byłeś dziewicą, ale może kiedy nie patrzyłem, poprosiłeś Kyungsoo, żeby użył swoich ust-
– PRZESTAŃ!!!!!!! – Chanyeol nie wiedział, jak czerwony jest, dopóki Baekhyun nie zaczął zrywać z niego boków. Cholera, sama myśl o Kyungsoo będącym blisko niego w taki sposób była przerażająca. Kyungsoo naprawdę był tylko przyjacielem! Już nie myślał o nim w ten sposób!
– W takim razie wydaje mi się, że nadal jesteś niewinny – odparł Baekhyun, wycierając łzę z kącika oka, a gdy uśmiechnął się z powodu speszonego Chanyeola, Chanyeol nie mógł nic poradzić na to, że uznał tę stronę beztroskiego Baekhyuna za absolutnie uroczą. A ostatnio Baekhyun pokazywał ją coraz częściej. To dobrze.
– Oczywiście, że jestem niewinny – odpowiedział Chanyeol. Niższy uniósł brew.
– Jesteś z tego dumny?
– Chyba. – Chanyeol uspokoił się, oddychając z ulgą, kiedy jego uszy na powrót przybrały normalną temperaturę. – Szukam tego kogoś, z kim spędzę całe życie i nigdy nie pozwolę mu odejść. Oddam mu swoje wszystkie pierwsze razy – albo spróbuję – i pokażę mu, jak bardzo go kocham oraz jak cudowna jest miłość.
Oczekiwał, że Baekhyun przewróci oczami i znów go obrazi, nazywając go dziecinnym i mówiąc, że musi wyrosnąć ze swoich bajkowych fantazji oraz że świat dorosłych to nic poza seksem, nienawiścią, narkotykami i wszelkim negatywnym gównem, jakie istnieje na tym świecie. Spodziewał się, że Baekhyun to powie, ponieważ robił to za każdym razem, gdy wspominana była Miłość – albo przynajmniej wtedy, kiedy Chanyeol wspominał o miłości. Więc gdy przez kilka chwil odpowiadała mu cisza, poczuł się zaskoczony i skrępowany.
Zobaczył, że Baekhyun patrzy na swój telefon głęboko zamyślony.
I przez moment zastanawiał się, czy serce Baekhyuna się zmieniło.




– Hej, Chanyeol! – przywitał się pewnego dnia Sehun, gdy zdecydował się odwiedzić pokój Chanyeola. Starszy nie zapomniał, kiedy ostatnim razem słyszał wyraźnie mówiącego Sehuna. Wyryło się to w jego głowie niczym Baekhyun. To był pierwszy raz od tamtej pory, gdy Chanyeol normalnie rozmawiał z Sehunem, gdyż ostatnio Sehun spędzał więcej czasu z Tao.
– Ty mały bachorze – syknął Chanyeol. Sehun zamrugał na niego ze zdezorientowania i strachu.
– Co-
– Jesteś pieprzonym bachorem! – krzyknął Chanyeol, ujmując głowę Sehuna pod ramię. Młodszy zakrztusił się i wrzasnął, kiedy Chanyeol zaczął agresywnie mierzwić mu włosy, a on bezradnie młócił rękami w powietrzu.
– Co? Co ja zrobiłem? – wrzasnął ponownie Sehun, bezradny i niewinny. Chanyeol wiedział, że wcale taki nie jest.
 – Jesteś She- – Chanyeol już miał ujawnić fakt, że jest NienawidzęSzczniaków11. Pohamował się i zastygł w bezruchu. Sehun wykorzystał ten czas, by wydostać się z jego uścisku.
…Nie mogę mu powiedzieć. Będzie się ze mnie śmiał. Pomyślał Chanyeol, wzdychając z irytacją, gdy patrzył, jak Sehun łapie oddech. Pieprzyć tego dzieciaka.
– Jesteś smarkaczem – odrzekł Chanyeol. Sehun pogłaskał swoje rozmierzwione włosy i mocno wydął wargi, idąc w stronę drzwi jak zbity szczeniak.
– Myślałem, że mogę odwiedzić cię jak dobry przyjaciel, którym jestem, ale wydaje mi się, że nie… – wymamrotał żałośnie Sehun, otwierając drzwi. – Cześć.
Chanyeol znał jego podstępy. Stał w miejscu ze skrzyżowanymi ramionami, obserwując jak Sehun w nadziei zatrzymuje się przy drzwiach.
– Na co czekasz? Cześć – odpowiedział Chanyeol, patrząc, jak Sehun pokazuje mu język i zamyka za sobą drzwi. Upewnię się, że dostanie za swoje. Pomyślał sobie Chanyeol, był bardziej niż poirytowany. Nadal nie mogę uwierzyć, że jest tym pieprzonym SheunMówi! Ale teraz to wszystko ma sens.
Ten dzieciak musi znaleźć sobie życie.




Zaczęło się w wieczór urodzin Minseoka.
– Hej, idziesz? – zapytał Chanyeol, przygotowując się na wyjście na imprezę Minseoka, ale gdy odwrócił głowę, zobaczył, że Baekhyun wspina się na łóżko w piżamie. – Co ty, u licha, wyprawiasz?
– Idę spać – odrzekł nonszalancko Baekhyun.
– Po co? Czy to znaczy, że nie idziesz?
– Ba. – Baekhyun przewrócił oczami, jakby Chanyeol zapytał o najgłupszą rzecz na świecie. – Mam jutro egzamin z psychologii, co ty sobie myślisz? – Chanyeol uniósł brwi.
– Czy ja śnię? Czy to cud? – zapytał nieco dramatycznie Chanyeol, ignorując Baekhyuna ponownie przewracającego oczami. – Baekhyun naprawdę nie idzie na imprezę? Baekhyun naprawdę troszczy się o swoje studia? Co to za matactwo? – Próbował powstrzymać swój śmiech, kiedy Baekhyun rzucił w niego poduszką.
– Dobra, kujonie. – Chanyeol chwycił poduszkę i odrzucił ją Baekhyunowi, który zręcznie złapał ją jedną ręką. – Idź spać. Dobranoc. – Baekhyun spojrzał na niego gniewnie, ale Chanyeol mógł zobaczyć cień rozbawienia w jego oczach (który ostatnio widywał coraz częściej).
– Moim celem jest bycie w szczytowej 0.1% klasy. Mówią, że żeby to zrobić, musisz spać przynajmniej dwanaście godzin – powiedział Baekhyun. – Ale skoro jestem taki wyjątkowy, wydaje mi się, że potrzebuję tylko dziesięciu.
– Och, zamknij się, ty arogancki draniu. – Chanyeol przewrócił oczami, otwierając drzwi i wyszedł, ale jego serce uśmiechało się na to, że Baekhyun ostatnio stawał się coraz bardziej wesoły. – Słodkich snów. – Później zamknął za sobą drzwi, przypominając sobie drobną sylwetkę Baekhyuna na łóżku, przygotowaną na przykrycie się kołdrą i Chanyeol pomyślał: Otwiera się.
I chociaż fizycznie się nie uśmiechał, jego serce uśmiechało się szeroko.




– Wybieram się na urodzinową imprezę Minseoka-hyunga, idziesz? – Jongin zapytał Kyungsoo. Kyungsoo zatrzymał się.
– Czy będzie tam alkohol?
–…Tak. Oczywiście.
– Nie, dzięki. – Kyungsoo natychmiast odepchnął tę myśl. Jongin uniósł brew.
– Dlaczego nie? O co chodzi z tobą i alkoholem?
Kyungsoo nie powiedział nic. Jongin westchnął.
– Słuchaj, Soo, czasami naprawdę powinieneś się otworzyć. – Jongin usiadł obok Kyungsoo, tak blisko, że ich uda się stykały. Kyungsoo poczuł się niezręcznie z powodu tego bliskiego kontaktu, chociaż Jongin szybko stawał się jednym z jego bliskich przyjaciół.
– Jeśli masz jakiś problem, nie zatrzymuj go dla siebie, dobrze? – zapytał go Jongin, jego głos był łagodny, ale i zaprawiony pewnego rodzaju niewinnością. – Powiedz mi. Powiedz mi, obiecuję, że nie powiem nikomu. – Kyungsoo słyszał to tysiące razy i akceptował fakt, że ludzie się nim przejmują – po prostu nigdy nie miał odwagi, by komukolwiek cokolwiek powiedzieć. Poczuł klepnięcie w ramię i automatycznie odwrócił głowę-
-I odkrył, że Jongin wpatruje się w niego, jego twarz była oddalona tylko o parę centymetrów.
Oczy Jongina były duże i patrzyły na niego jak oczy szczeniaka.
– Dobrze? – zapytał ponownie Jongin, a jego głosie było coś, co zmusiło Kyungsoo do kiwnięcia głową.
– Dobrze – zgodził się Kyungsoo.
Z jakiegoś powodu szczenięcy wzrok Jongina mówił mu, że jeśli kiedykolwiek potrzebowałby kogoś do rozmowy, nawet jeśli temat byłby żenujący i przerażający, Jongin nigdy nie będzie go oceniał.




Chanyeol zataczał się wzdłuż korytarza o czwartej nad ranem. Psiakrew, kurwa, cholera, miał wrócić o drugiej, ale ta cholerna historia, która opowiadał Minseok była bardzo interesująca, a on jakoś zapadł w małą drzemkę, a gdy się obudził była czwarta i wszyscy się zbierali.
Psiakrew, kurwa, cholera.
Był tak cholernie zmęczony, a na szczęście nie wypił dużo (albo tak się wydawało), ale ilość alkoholu była wystarczająca, by sprawić, że czuł się wstawiony.
Jak, do licha, miał iść jutro na zajęcia?
Życie jest do bani…
Chanyeol szperał przy klamce w ciemności, ale zdał sobie sprawę, że jej tam nie ma. Co, do kurwy??? Chanyeol miał dosyć tego gówna. Była czwarta nad ranem, a on nadal nie mógł dostać się do środka, ponieważ nie mógł w ciemności odnaleźć klamki!
Poirytowany Chanyeol miał ochotę wybić dziurę w ścianie, ale w zamian sięgnął ręką dalej. Właśnie tak odnalazł klamkę, która wydawała się być pod tym kątem co ściana. Hę? Później Chanyeol wszedł w ciemność i zdał sobie sprawę w swojej głupocie i zmęczeniu, że zostawił drzwi otwarte, gdy wychodził poprzedniego wieczoru, a znając Baekhyuna, on prawdopodobnie nie dbał o to, by je zamknąć.
…Nieważne. Przynajmniej jestem tu z powrotem…
Później odnalazł drogę do swojego łóżka i rzucił na nią całe swe ciało, był zbyt zmęczony, by zauważyć nieobecność cichych szczenięcych dźwięków, które pewna osoba wydawała z siebie podczas snu.




Kiedy Chanyeol obudził się następnego poranka, półprzytomny i nadal wyczerpany, Baekhyuna nie było, a jego łóżko nie było posłane. Panikuje nad swoim egzaminem, założę się. Pomyślał Chanyeol, chcąc uśmiechnąć się z powodu głupoty Baekhyuna i udało mu się poskładać kołdrę Baekhyuna dla niego.




Gdy skończył lekcję, Chanyeol zdecydował się podejść do sali Baekhyuna, by sprawdzić, czy dobrze mu poszło.
Był zmęczony, ponieważ prawie nie spał, ale w jakiś sposób nadzieja na zobaczenie twarzy Baekhyuna sprawiała, że szedł dalej. Nie wiedział nawet dlaczego, ale gdy patrzył na Baekhyuna, zyskiwał odnowiony rodzaj siły, która pozostawiała go raczej nerwowego niż spokojnego.
Gdy był blisko budynku, zobaczył, że zaczynają wychodzić. Rozpoznał kogoś jako kumpla Baekhyuna z psychologii i podszedł do niego.
– Hej, gościu – przywitał się Chanyeol, dotykając ramienia chłopaka – Jeszcze raz, jak on miał na imię? – Jak egzamin?
Krótka rozmowa, krótka rozmowa, ale koniec końców chciał tylko zobaczyć Baekhyuna.
– O, koleś, zbyt prosty! – odpowiedział chłopak z szerokim uśmiechem. – Nie wiedziałem, co Baekhyun przygotowywał.
–…Tak, jasne. – Chanyeol przewrócił oczami, chcąc znaleźć tego małego gnojka i powiedzieć mu, jak głupi był. Impreza Minseoka była świetna! – A tak w ogóle-
– Ten koleś prawdopodobnie stchórzył czy coś – ciągnął chłopak. – Jesteś jego współlokatorem, prawda? Powiedz mu, że dla mnie test był trudny, dobra? – Później zaczął odchodzić. Chanyeol złapał go w ostatniej chwili.
– Zaraz… Baekhyuna tam nie było? – zapytał Chanyeol, marszcząc brwi w zdezorientowaniu. Chłopak wzruszył ramionami.
– Nie widziałem go.
– Jesteś pewien?
– O co ci, do cholery, chodzi? – Chłopak przewrócił oczami. – Oczywiście, że jestem pewien. Siedzę obok niego. – Potem naprawdę odszedł. Chanyeol oszołomiony stał w miejscu.
No to gdzie, u licha, poszedł Baekhyun?




Kiedy nie spotkał Baekhyuna podczas lunchu, wiedział, że coś jest na rzeczy.
Chanyeol spędził resztę dnia na szukaniu swojego współlokatora, chociaż planował wykorzystać ten czas na odzyskanie sił. Coś wewnątrz niego mówiło mu, że coś jest nie tak. W istocie instynkt podpowiadał mu, że coś jest okropnie źle.
Więc dalej szukał Baekhyuna z nadzieją, że ujrzenie twarzy mniejszego upewni go, że wszystko jest w porządku.




Nie widział Baekhyuna przez trzy dni.
W tym czasie Chanyeol ledwie sypiał, a jego wyczerpanie było dostrzegane przez przyjaciół, którzy ciągle pytali i drwili z worków pod jego oczami. Był bardziej niż przejęty i zbywał to, jakby było niczym, nawet jeśli coś wewnątrz gryzło go, że coś jest strasznie nie w porządku.
Nie chciał sprawić, by oczywiste było, że przejmuje się Baekhyunem (teraz przynajmniej to przyznawał!), a w tym samym czasie nie miał czasu na spotykanie się z innymi. Chciał jedynie znaleźć Baekhyuna.
Tak naprawdę nie chciał znaleźć Baekhyuna, bardziej chciał, by Baekhyun był bezpieczny.
Wiedział, że Baekhyun wciąż jest w szkole, ponieważ gdyby go nie było, wszyscy robiliby zamieszanie, a jego przyjaciele wtargnęliby, szukając go, ale rzecz była w tym, że nie widział Baekhyuna od kilku dni. To go martwiło.
Chciał spać, niech to szlag, chciał spać, ale bardziej chciał ujrzeć Baekhyuna.
Wieczorem Chanyeol przygotował się, by paść na łóżko i iść spać (wiedząc, że spędzi noc, usiłując wykombinować, w jakich miejscach może być Baekhyun), ale zanim w ogóle zdążył na nim usiąść, ktoś wtargnął do pokoju.
Może pokładał zbyt wielką nadzieję, bo kiedy zobaczył Krisa, poczuł, jakby uszło z niego powietrze.
– Chanyeol! Gdzieś ty był? – Kris pospieszył do niego, a Chanyeol usiadł na łóżku, chcąc głośno jęknąć i powiedzieć Krisowi, by sobie poszedł. – Słyszałeś?
– Co? Nie rozmawiałem z nikim przez kilka ostatnich dni. – Chanyeol westchnął, kładąc się na łóżku, wiedząc, że teraz nie będzie mógł zasnąć, bo Kris ciągle tu będzie, męcząc go.
– Czemu ostatnio jesteś taki antyspołeczny? – Kris usiadł na jego łóżku i otworzył swojego laptopa. – To jak wiadomość z ostatniej chwili, chłopie! A ty jako pierwszy powinieneś o niej wiedzieć!
Chanyeol był bardziej niż zmęczony, by odpowiedzieć słowami.
–…Baekhyun znowu jest na szczycie! Znowu jest najlepszą dziwką! – powiedział Kris, nuta zdumienia była słyszalna w jego głosie. Na to imię Chanyeol prędko usiadł, ignorując zawroty głowy spowodowane bólem i oszołomieniem.
– Hę?
– Pamiętasz, jak Baekhyun „zrobił sobie przerwę” i przestał spotykać się z facetami? – Nie… Nigdy tego nie zauważyłem… Choć wydaje mi się, że tak. Tak jakby. – Spadł na drugie miejsce w rankingu, a Lee Taemin zajął jego miejsce (a Joonmyun oczywiście już dawno spadł, he, he), ale dziś gdy odświeżyłem wykresy, Baekhyun nagle znowu wystrzelił!
…Hę?
– Co się dzieje z twoim współlokatorem? – Kris odwrócił się i patrzył na niego z zaciekawieniem. Chanyeol nie wiedział – cholera, nie chciał wiedzieć. Nawet nie wiedział, co w tamtej chwili czuł, ponieważ wszystko wydawało się snem i ledwie mógł zarejestrować informacje. – Nagle wszyscy faceci chcą się dobrać do jego tyłka. Tym razem to jest wszechogarniające. Wszyscy o tym mówią.
– Gdzie on jest? – zapytał oszołomiony Chanyeol, próbując odepchnąć wzbierające się w nim silnie przykre uczucie. – Gdzie jest Baekhyun?
–…Uch, czy nie powinien być w waszym pokoju? – zapytał retorycznie Kris. – Hej, może powinieneś się przespać. Zapomniałeś nawet, kim jest twój współlokator. Już nie będę ci przeszkadzał. – Wstał i skierował się do drzwi. Chanyeol chciał mu powiedzieć, że Baekhyun nie wracał przez kilka dni, ale zanim zdążył otworzyć usta, drzwi zamknęły się i Kris zniknął.
Kurwa… Kurwa, kurwa, KURWA! Chanyeol krzyczał w myślach. Bolał go mózg. Myślenie o Baekhyunie… z innymi mężczyznami… bolało.
Pieprz się, Byun Baekhyun. Nienawidzę cię, nienawidzę cię, do cholery! Chanyeol myślał, krzyczał i zanosił się w myślach płaczem. Nagle poczuł, jak łzy wypływają mu z oczy. Łzy frustracji – przez martwienie się o Baekhyuna przez trzy dni, przez męczenie się i niespanie dobrze przez trzy noce, wszystko dlatego, że martwił się o swojego współlokatora, który, jak się okazało, sypiał w łóżko kogoś innego (kogoś, kto łatwo mógł go wykorzystać). Kurwa, kurwa!
Kurwa.
Chanyeol był tak zmęczony i sfrustrowany, że łzy zaczęły skapywać mu z oczu.
Chanyeol płakał sobie do snu.




Słabeusz, właśnie tym jesteś.




Gdy Chanyeol się obudził, było popołudnie dnia następnego.
Nie miał siły się ruszyć.
Więc kiedy w końcu wstał, zdecydował, że nie pójdzie dziś na zajęcia, głównie dlatego, że połowę opuścił, a także dlatego, że wiedział, iż nie będzie miał siły słuchać.
Wszystko, o czym myślał, to Baekhyun, Baekhyun, Baekhyun. Baekhyun, którego nie widział od kilku dni i który na nowo podjął swoje hobby (albo nawyk?).
Dlaczego? Dlaczego to, do cholery, robił?
Chanyeol był półprzytomny. Nie chciał nic robić. W jego sercu zagnieżdżało się okropne uczucie i nie odchodziło. Zawisło nad tym paskudnym uczuciem, które czuł, jak tylko pomyślał o Baekhyunie z kimś innym. Te emocje gromadziły się warstwa po warstwie w jego żołądku i układały się w stos, a on po prostu wiedział, że kiedyś go uduszą.
Gdyby pojawiało się to jako wybuch intensywnych emocji, Chanyeol uznałby, że to w porządku, gdyż takie coś przychodziło i odchodziło, a wszystkie jego uczucia rozproszyłyby się po chwili. Ale kiedy pojawiały się subtelne i słabe, zawsze zostawiały w ustach Chanyeola gorzki posmak, którego nienawidził. Bardzo tego nienawidził.
A właśnie to się z nim teraz działo.
Część jego nie chciała widzieć Baekhyuna, chciała go pobić. Inna jego część bała się ujrzeć Baekhyuna, bała się, jak Baekhyun będzie zachowywał się wobec niego i wobec innych, a ostatnia jego część tęskniła za Baekhyunem i jedynie chciała go z powrotem.
Chanyeol miał ochotę płakać z frustracji. Bardzo go to kusiło.
Ale nie zrobił tego, ponieważ wiedział, że był od tego silniejszy.




Jeden bolesny tydzień później Chanyeol w końcu zobaczył Baekhyuna.
Lecz nie było to spotkanie, jakiego pragnął.
Kiedy usiłował odrobić swoją pracę (ale ostatnio był tak zmęczony i nie miał sił na nic, chciał tylko spać i nigdy się nie obudzić), drzwi otworzyły się i ktoś po cichu wszedł.
Chanyeol był tak pochłonięty kończeniem swojej pracy, że na początku nawet nie zdał sobie z tego sprawy. Gdzieś z tyłu głowy usłyszał kliknięcie oznajmujące zamknięcie drzwi, ale nie wziął tego pod uwagę.
– Co za kujon – odezwał się znajomy głos (który wywołał fale ognia i bólu pod skórą Chanyeola oraz sprawił, że zadrżał), przełamując ciszę równo na połowę. Zaskoczony Chanyeol podskoczył, niemal spadając z krzesła. Jego serce biło bardzo szybko, a dłonie się pociły, kiedy odwracał się, by stanąć twarzą w twarz z mówcą.
Baekhyun wyglądał inaczej.
Przefarbował włosy, teraz miały odcień jasnozłotego brązu, były wystylizowane w taki sposób, że przesłaniały jego oczy w uwodzicielski sposób. Miał na sobie drogo wyglądającą skórzaną kurtkę, pod nią obcisłą koszulę oraz bardzo ciasne jeansy. Nie chodziło o zmianę fryzury czy prowokujący styl ubierania się, ale również o postawę Baekhyuna.
Sposób, w jaki stał, aż krzyczał seksowny, niemalże kusił Chanyeola, by podejść, podnieść go i pieprzyć do utraty zmysłów.
Jednak to nie był główny punkt. Kiedy Chanyeol wymrugał swoje zmęczenie, zobaczył, że oczy Baekhyuna także są inne. Czarny odcień kredki okalał ciemne oczy, sprawiając, że wyglądały seksownie i zalotnie.
– C-Co ci się stało? – spytał Chanyeol, chcąc wydać się złym a jednak wyszło to żałośnie – chciał wydawać się kpiący, sarkastyczny i obojętny, a jednak wyszedł na szczerze zaniepokojonego. Baekhyun zachichotał – chichotem, który był bez humoru, Chanyeol to wiedział – i uśmiechnął się.
– A może ty mi powiesz? – odparł Baekhyun, ton jego głosu był żartobliwy, lecz zawierał kokieteryjną nutkę. Co, do cholery?
Chanyeolowi brakowało słów. Ten Baekhyun był atrakcyjny, seksowny, dobry do pieprzenia, a jednak… Chanyeol wiedział, że coś jest nie na miejscu. Nie podobało mu się to.
– Gdzie… Gdzie byłeś przez ostatnie kilka dni? Dlaczego nie powiedziałeś mi, dokąd idziesz? – Dlaczego Chanyeol w ogóle się przejmował? To było takie męczące.
Baekhyun usiadł na swoim łóżku, przeczesując włosy palcami. Był seksowny i, cholera, wiedział o tym. Każdy jego czyn był bardzo prowokujący.
– Puszczałem się – odpowiedział zwyczajnie Baekhyun, jego oczy przesunęły się, by napotkać wzrok Chanyeola. Spojrzenie Baekhyuna było bardzo hipnotyzujące. Chanyeol tego nienawidził i nawet nie wiedział dlaczego. To paskudne uczucie, znowu w nim wzrastało i nagle poczuł złość.
– Dlaczego? Dlaczego wciąż to robisz? – warknął, chcąc strzelać do wszystkiego, co go otaczało, pragnąc zranić Baekhyuna tak, jak Baekhyun nieświadomie ranił jego. – Czemu chociaż raz nie możesz przestać się puszczać?
– Lubię pieprzyć się z ludźmi, czy to problem? – odparł prosto Baekhyun. Chanyeol był zbyt zmęczony, by słuchać tonu jego głosu.
– Ty… – Chanyeol był bardzo męczony. – Jesteś pieprzoną dziwką. Dziwką. – Dlaczego to robisz? Dlaczego krzywdzisz samego siebie? Co więcej, dlaczego próbujesz zranić mnie?
To niesprawiedliwe.
Ale ten jeden raz Chanyeol się nie przejmował. Był tylko bardzo zmęczony.
– Jestem dziwką. To moja tożsamość – odrzekł niewzruszony Baekhyun. Chanyeol jeszcze bardziej tego nienawidził, gardził faktem, że Baekhyun nie był ani trochę zraniony tym, co powiedział. Ale z drugiej strony dlaczego miałby? – Powinieneś już to wiedzieć.
– Ja… Wróciłeś do swoich starych nawyków. – Chanyeol czuł się tak skrzywdzony, a nie wiedział dlaczego. Po prostu wiedział, choć raz przyznawał, że bardzo go to bolało.
– To nie jest mój stary nawyk. Zawsze taki byłem i zawsze taki będę. – Nie mów tak. To nieprawda.
– Ludzie się zmieniają.
– Nie mogę się zmienić.
– Próbowałeś w ogóle? – Krótka pauza.
– Oczywiście, że próbowałem. Przez te ostatnie tygodnie próbowałem, Chanyeol. Ale teraz wiem – nie mogę się zmienić, nieważne, jak bardzo bym próbował. – Nie mów tak, do cholery. To nieprawda.
Chanyeol nie wiedział, co powiedzieć. W pewnym sensie to było o wiele gorsze od tych wszystkich razów, kiedy wzajemnie się unikali, kiedy coś się między nimi wydarzyło. To było dużo gorsze, ponieważ chociaż Baekhyun był przy nim i zachowywał się tak, jakby nic między nimi nie zaszło, Chanyeol wyczuwał między nimi mur, który wznosił się coraz wyżej z każdą upływającą sekundą. Baekhyun znowu stawał się nietykalny, ukrywał swoje emocje w uśmieszku i ciemnej kredce do oczu i po raz kolejny wracał do bycia dawnym sobą. Uśmiechający się, bezczelny, żartobliwy Baekhyun, który ostatnio zaczął przybierać na sile, całkowicie zniknął. To, co było przerażające, to to, że Baekhyun tym razem nawet nie próbował go unikać, jakby nic nie było nie w porządku – jakby nic między nimi się nie zmieniło.
Zanim się zorientował, Baekhyun poruszył się i usiadł obok niego. Chanyeol mógł poczuć nowe perfumy, których nigdy wcześniej nie czuł, pachniały przyjemnie i automatycznie mogły sprawić, że Chanyeol czuł większy pociąg. Ale miodu i truskawek prawie tu nie ma. To go przestraszyło.
– Nie ulżyłeś sobie od jakiegoś czasu, prawda? – wymruczał Baekhyun. Chanyeol chciał uciec, ale zastygł w miejscu, utknął na swoim łóżku przez palec Baekhyuna głaszczący jego udo, a jego fantazje zaczynały mieć coraz więcej wspólnego z Baekhyunem. Również to paskudne uczucie sprawiło, że czuł gniew, wyobrażając sobie Baekhyuna w ramionach kogoś innego i także chciał być tego częścią – chciał być dla Baekhyuna kimś więcej niż tylko pieprzonym współlokatorem.
– A może… obsłużyłbym cię? – Głos Baekhyuna był przekonujący, uwodzicielski pomruk z jego gardła kusił Chanyeola powoli i pewnie. Palec na jego udzie też nie pomagał, zwłaszcza kiedy przesuwał się coraz bliżej do jego krocza.
Chanyeol był bardzo zmęczony. Chciał jedynie ugiąć się pod naciskiem Baekhyuna, do cholery.
I był bardzo bliski zrobienia tego.
Ale wtedy się powstrzymał.
To nie był Baekhyun, którego znał. Baekhyun, którego znał, nienawidził go do szpiku kości, tak bardzo, że nigdy nie zaoferowałby się Chanyeolowi, dopóki Chanyeol by go nie zmusił.
To… nie był Baekhyun.
Jak środek odstraszający Chanyeol wzdrygnął się i odsunął od Baekhyuna, był przerażony sobą, tym, co mógł zrobić z Baekhyunem, gdyby mała, przytomna część jego umysłu nie ostrzegła go. Co on sobie, u licha, myślał?
Był bardzo bliski znalezienia się pośród tych niezliczonych mężczyzn, którzy jedynie wykorzystali Baekhyuna dla jego ciała.
Chanyeol nie powiedział nic, ale kiedy wpatrywał się w oczy Baekhyuna, zrozumiał, że to nie jest Baekhyun. Jego wzrok próbował mu coś powiedzieć, ale jednocześnie był chłodny i bez wyrazu. I rozpaczliwy.
Przerażony Chanyeol zatoczył się do tyłu, odwrócił się i pospiesznie wyszedł, chcąc uciec od tego rosnącego pragnienia i strachu w sercu, chciał odgonić swoje serce, które biło jak szalone i chciał wyrwać się od tego wszystkiego, co wyglądało jak Baekhyun, ale nie było Baekhyunem.




Baekhyun pozostał w zimnym, zimnym pokoju. Próbował się pozbierać.
Ale ostatecznie załamał się, ukrywając swoją twarz w drżących dłoniach, kuląc swój tors do kolan.
Dzięki Bogu… Pomyślał, odpychając wszystkie uczucia, które należały do niego i tylko do niego, spychając wszystko, co określało go jako ludzką istotkę z ludzkimi uczuciami. Nie powinien się tak czuć, nie powinien myśleć w ten sposób, ale choć raz pozwolił sobie odejść od tego obowiązku. Tylko ten jeden raz.
Dzięki Bogu…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz