rating: PG-13
A/N:
– Park Chanyeol, mam dosyć
czekania na próżno!
– M-M-Mama?!
– Jeśli nie wrócisz do domu w tej
chwili, sama tam pojadę i przyciągnę cię do domu za twoje wielkie uszy!
–
Ale mamo-
–
Teraz będziesz sprzeciwiał się matce?
–…Nie,
ale-
–
Żadnych ale! Chcę cię w domu i chcę byś
zjawił się tu tak szybko jak to możliwe!
–
Ale-
–
Cii! Jeśli nie zobaczę cię w domu za dwa
dni, osobiście zadzwonię do dyrektora i-
–
Dobra, dobra! – Chanyeol westchnął i w pośpiechu się rozłączył, rzucając
telefon na łóżko, zanim przeczesał włosy palcami. Znowu westchnął. Baekhyun
spojrzał na niego zaciekawiony.
–
No i masz, pouczasz mnie, jak powinienem wrócić do domu i pogodzić się ze swoim
ojcem, a potem nawet nie chcesz
jechać do siebie. – Chanyeol przez chwilę nie powiedział nic, a potem usiadł i
kolejny raz westchnął.
–
To nie tak… – Chanyeol znów przeczesał palcami swoje ciemne włosy, patrzył w
dół, jego rzęsy spoczywały na jego policzkach. Baekhyun nie mógł nic poradzić
na to, że uznał ten czyn za absolutnie seksowny. – Tylko… już tak wiele dla
mnie zrobili…
Cisza.
–
Wyjaśnij? – Baekhyun pytająco uniósł brew.
–
Wydali na mnie już tak dużo pieniędzy, a ja zwyczajnie chcę przestać sprawiać
im kłopot – zaczął Chanyeol, jego głos lekko drżał, nie umknęło to uwadze
Baekhyuna. – Raczej nie są bogaci, ale chcieli mnie tu wysłać, ponieważ nie
pasowałem do starej szkoły, a także ja chciałem pójść do szkoły z internatem, a
to była najbliższa, jaką mogli znaleźć. Każdego miesiąca przysyłają mi
pieniądze, ale staram się ich nie używać.
Baekhyun
uważnie obserwował Chanyeola.
–
Ja… planuję nie wracać. Przynajmniej dopóki nie zarobię wystarczająco
pieniędzy, by im oddać, chociaż wiem, że nigdy nie będę w stanie zastąpić
pieniędzmi tej dobroci, którą mi dali. – Chanyeol westchnął drżąco. Baekhyun to
widział – Chanyeol tęsknił za rodziną, bardzo, i zadawał sobie wiele bólu,
próbując ich unikać, tylko dlatego, żeby nie musiał stawać z nimi twarzą w
twarz po tym wszystkim, co mu dali i wszystkim co dla niego zrobili.
Z
jakiegoś powodu Baekhyun nie potrafił zrozumieć tego uczucia.
–
Jak ona w ogóle znalazła mój numer… Ha, ha… – Chanyeol patrzył w dół. Baekhyun
zauważył, jak długie są jego rzęsy, niemal dotykały jego policzków. Później zdał
sobie sprawę, że Chanyeol płacze.
–
W takim razie powinieneś wrócić – odezwał się Baekhyun, nie będąc pewnym, co
robić w obecności kogoś płaczącego. To był również pierwszy raz, gdy widział,
jak Chanyeol płacze, więc był zagubiony. – Jestem przekonany, że za tobą
tęskni.
Chanyeol
nic nie powiedział, tylko dalej patrzył w dół, jakby chciał wypalić dziurę. W
końcu szybko potarł oczy i zamrugał pospiesznie, rozglądając się dookoła i
patrząc wszędzie, byle nie na Baekhyuna.
–
Tak. Nieważne – odrzekł Chanyeol, przecierając oczy. Baekhyun prawie się
uśmiechnął – Chanyeol naprawdę był niewinny. Z jakiegoś powodu patrzenie na tak
wrażliwą stronę Chanyeola dawało mu poczucie komfortu – nie widział nic tak
czystego od długiego czasu.
–
Więc co chcesz robić? W swoje urodziny? – zapytał Chanyeol, usiłując zachowywać
się normalnie, gdy wymrugał łzy. Baekhyun wzruszył ramionami.
–
Uczyć się. Co innego miałbym robić?
–…Nie
wiem, może wyjść i świętować? – Chanyeol przewrócił oczami.
Jednak Baekhyun był uparty, siedząc na łóżku i dalej czytając. Wyższy znów
przewrócił oczami i wyciągnął rękę, by chwycić Baekhyuna za nadgarstek, jego
dłoń przesunęła się, by złączyć palce z palcami Baekhyuna.
–
No dalej. – Chanyeol zaczął ciągnąć,
ale Baekhyun się opierał i odsuwał.
–
To tylko urodziny. Boże.
–
No weź. – Chanyeol znowu pociągnął,
ale Baekhyun szarpnął w swoją stronę. Robili tak przez dość długą chwilę, zanim
Chanyeol zaplanował zaskoczyć Baekhyuna przez nagłe popchnięcie go, kiedy
Baekhyun oczekiwał pociągnięcia, burząc jego równowagę. Zobaczył, że oczy
Baekhyuna rozszerzyły się w zaskoczeniu i wykorzystał to jako szansę, by
skumulować całą swą energię, żeby znów pociągnąć Baekhyuna, tym razem używając
tak dużo siły, jak było to możliwe.
Lekkie
ciało Baekhyuna zsunęło się z łóżka, a on miał wystarczająco szybki refleks, by
rozpleść swoje nogi i pozwolić im wylądować na podłodze, gdy zatoczył się w
stronę piersi Chanyeola i upadł na niego. Chanyeol mógł poczuć, jak szybko bije
jego serce i bał się, że jeśli Baekhyun poruszy się o centymetr, również będzie
w stanie to usłyszeć.
Wszystko
stało się tak szybko, że Chanyeol nawet nie miał czasu, by docenić ciepło
palców Baekhyuna czy silny zapach miodu w jego włosach.
Ponieważ
wtedy drzwi otworzyły się.
–
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, HYUNG- - krzyknął Jongin, otwierając drzwi i wszyscy
trzej zastygli w swoich pozycjach. Chanyeol jednak był pierwszym, który
zareagował i szybko puścił dłoń Baekhyuna oraz odsunął się właśnie wtedy, kiedy
Baekhyun odpowiedział i także się odsunął. Zapadła krótka cisza, twarz
Chanyeola była różowa, a uszy czerwone, kiedy odsuwał się od Baekhyuna.
Baekhyun odepchnął wszystko, co stało się wcześniej, uśmiechnął się i podszedł
do Jongina.
Właśnie
wtedy za Jonginem pojawił się Kyungsoo z delikatnym uśmiechem.
–
Wszystkiego najlepszego – powiedział, nie zauważywszy nagłego zamilknięcia
Jongina, kiedy prześlizgnął się do środka i dał Baekhyunowi prezent. Baekhyun
skinął na niego głową i zaczęli rozmawiać. Chanyeol był zbyt zajęty próbą
uspokojenia siebie, że nie zauważył, iż Jongin patrzy to na jednego, to na
drugiego.
–
Hej, Chanyeol – powiedział wreszcie Kyungsoo i powoli podszedł do wyższego. To
umknęło Baekhyunowi, że nawet jeśli rozmawiali, Kyungsoo był na wpół
rozkojarzony, jego oczy wodziły dookoła, jakby chciał szybko przejść dalej.
Kyungsoo i Chanyeol zaczęli rozmawiać, a Baekhyun zaczął wyczekiwać przy Jonginie,
nie do końca chcąc stać w miejscu, obserwując ich interakcje jak idiota.
Ale
Jongin celowo ich obserwował, patrząc, jak Chanyeol rozmawia z Kyungsoo, jakby
rozmawiał z kimś innym, uśmiechał się, jakby rozmawiał z kimś obcym i nie
wykazywał żadnych oznak tego, że lubi Kyungsoo. W ogóle. Podczas gdy innego
dnia w ogrodzie…
–
Jongin? – zawołał Baekhyun. Jongin wyrwał się z zamyślenia, mrugając
gwałtownie, zanim odwrócił się do Baekhyuna i uśmiechnął.
–
Wszystkiego najlepszego – powiedział Jongin z lekkim rozkojarzeniem, kiedy
rozchylił ramiona, a Baekhyun niezręcznie się w nie wsunął. Nawet jako
przyjaciele nie przytulali się często. Baekhyun nie przytulał się często.
–
Dzięki – odrzekł Baekhyun, odsuwając się i tym razem uniósł telefon, by
sprawdzić godzinę. Właśnie wtedy Jongin dostrzegł małego, uroczego misia
dyndającego przy komórce. Wyglądał, jakby był uważnie wyszydełkowany.
–
Co to? – Wskazał. Baekhyun wyłączył telefon i przekręcił nadgarstek, dopóki
Mały Chan nie był bardziej widoczny.
–
Och. Ten dupek go dla mnie zrobił – odparł Baekhyun, brodą wskazując na
Chanyeola. – Chyba jest dość dobry w takich rzeczach, jeśli ćwiczy
wystarczająco mocno. – Zachichotał cicho. Jongin patrzył na niego.
–
Co masz na myśli?
–…Hej!
– Baekhyun podrzucił kopniakiem swojego kapcia, aż wylądował w jego dłoni, a
potem rzucił nim w Chanyeola. Odbił się od jego głowy. Wyższy krzyknął i
wyprostował plecy, posyłając Baekhuynowi groźne spojrzenie (ale jakoś tym razem
Jongin mógł dostrzec łagodność w tych błyszczących oczach). – Pokaż mu, jak
dużo Małych Chanów zrobiłeś! – Chanyeol poczerwieniał.
–
Zamknij się! Nie zrobiłem żadnego! – syknął Chanyeol, jego policzki były
zarumienione z zażenowania (i czy było to też zadowolenie?).
Baekhyun
chwycił Jongina za nadgarstek i pociągnął go w stronę szuflady Chanyeola, po
czym otworzył ją. Oczy Jongina rozszerzyły się z zaskoczenia na to, jak wiele
ich tam było – oczekiwał jedynie jakichś dziesięciu, ale było ich tam kilka
tuzinów.
–
Baek! Pieprz się! – Głos Chanyeola był podenerwowany, gdy szybko do nich
doskoczył, ale było już za późno – Jongin już je zobaczył. Zwykle Jongin
zaśmiałby się i drażniłby z Chanyeolem, czy podjął bardziej kobiece zajęcie czy
też nie, lecz tym razem pozostał cicho, głównie dlatego, że był zaskoczony, jak
oddany Chanyeol może być – i głównie dlatego, że to udowodniło mu dokładnie,
jak mocno Chanyeol kocha Baekhyuna, czy zdawał sobie z tego sprawę czy nie.
Chanyeol
był zakochany w Baekhyunie. Tak cholernie zakochany, że spędził dużo czasu i wydał
dużo pieniędzy tylko po to, aby wykonać ten jeden, mały breloczek, by
uszczęśliwić Baekhyuna. Chociaż prawdopodobnie wiedział, że Baekhyun będzie się
cieszył i tak, bez względu na to, jak gówniana byłaby jego robota.
Chanyeol
był zakochany w Baekhyunie. Tak bardzo zakochany, że nie był w stanie się
powstrzymać, gdy był sam z Baekhyunem, a Baekhyun o tym nie wiedział, tak
bardzo, że nieświadomie sięgnął i odsunął grzywkę z czoła Baekhyuna i patrzył,
jak śpi, tak czule, jakby próbował podnieść galaretkę pałeczkami.
Tak
bardzo zakochany, że był tak bardzo pochłonięty Baekhyunem, że nawet nie zdał
sobie sprawy, że Jongin obserwował.
Jongin
nie wiedział, kiedy to się zaczęło, ale wszystko, co wiedział, to to, że odkąd
przyjechał ze szpitala, wyglądało na to, że coś między nimi się zmieniło, aż
stali się sobie tak bliscy, że nawet on nie mógł stanąć między nimi. Tak bliscy,
że mogli zrozumieć się bez słów, pokazując sobie najdrobniejsze uczucia, tak
małe i maleńkie, że znajdowały się one tuż pod linią wzroku wszystkich innych.
W
zasadzie Jongin wiedział, że ma szczęście, iż to zauważył, będąc najlepszym
przyjacielem ich obu. Zainteresowanie zaczęło się wieki temu, wywnioskował
Jongin, prawdopodobnie jeszcze zanim Chanyeol tak ochoczo zdecydował się
pocałować Baekhyuna podczas swojej urodzinowej imprezy. Jongin za bardzo
zaprzeczał, by zdać sobie z tego sprawę, ponieważ wtedy myśl o tym, że byliby chociażby przyjaciółmi
była dla niego śmiechu warta. Ale miłość? Tego Jongin nigdy się nie spodziewał.
Był
tak zszokowany, że nawet nie wiedział, jak na to zareagować. Poczuł stratę,
ponieważ jeden z jego najlepszych przyjaciół był zakochany w drugim i obaj byli
teraz tak blisko, że Jongin czuł się między nimi jak obcy? Czy szczęście,
ponieważ jego życzenie w końcu się spełniło i rzeczywiście było tak prawdziwe, jak Jongin nawet nie
przypuszczał, że będzie?
–
Powinieneś je sprzedać – zauważył Kyungsoo, pokazując się obok Chanyeola. Z
jakiegoś powodu Jongin czuł pewien ból z powodu Kyungsoo, wiedząc, jak bardzo
niższy kocha Chanyeola, a jednak… odczuwał jakąś… ulgę?
Jongin
był bardzo zdezorientowany.
–
Nie, dzięki – odpowiedział szybko Chanyeol, jego policzki nadal były różowe. –
Poza tym Małe Chany są przeznaczone wyłącznie dla… Baekhyuna, wiesz, bo… jest
takim dupkiem i w ogóle… – Nawet w środku zdekoncentrowania Jongin zauważył,
jak Chanyeol kątem oka spogląda na Baekhyuna, a usta Baekhyuna wykrzywiły się w
grymasie, kiedy próbował rzucić swoim drugim kapciem w wyższego, ale z jakiegoś
powodu jego wzrok napotkał na jakieś rozbawienie, którego Jongin nie widział w
swoim najlepszym przyjacielu od lat. Twarz Kyungsoo natomiast spochmurniała
trochę.
Czym
była ta komplikacja?
I
chociaż Jongin spędzał cały czas, próbując zrozumieć, co dzieje się pomiędzy
jego dwoma najlepszymi przyjaciółmi, nadal nie mógł nic poradzić na to, że
zauważał sposób, w jaki Kyungsoo promieniał przy Chanyeolu, sposób, w jaki jego
policzki rozpalały się nieznacznie, kiedy rozmawiał z Chanyeolem i sposób, w
jaki te usta w kształcie serca unosiły się bardziej ku górze, kiedy był blisko
Chanyeola.
I
choć Jongin miał myśli zajęte relacją Baekhyuna i Chanyeola, wciąż nie mógł nic
poradzić na to, że zaciskał pięści i przygryzał wargę, kiedy widział, jak Kyungsoo
szczęśliwie uśmiechał się przy Chanyeolu.
To
sprawiało, że chciał uderzyć Chanyeola.
Dlaczego?
Po
tym jak Jongin i Kyungsoo spędzili dzień, świętując urodziny Baekhyuna w pokoju
Baekhyuna i Chanyeola, wyszli, machając na pożegnanie swoim przyjaciołom i zostawiając
Chanyeola samego z Baekhyunem.
–
Nie mogę uwierzyć, że Kyungsoo spędza wolne z Jonginem – powiedział Chanyeol,
zaczynając pakować swoje rzeczy. – Kiedy stali się sobie tacy bliscy? –
Baekhyun nie powiedział nic, tylko siedział na swoim łóżku i dumał.
–
Ha, ha… A co jeśli Kyungsoo zaczyna żywić do Jongina jakieś uczucia? – odezwał
się Chanyeol po namyśle, w chwili, gdy opuściło to jego usta, jego oczy
rozszerzyły się w uświadomieniu i przestał robić to, co robił, wystawiając
głowę, by spojrzeć na Baekhyun. – HĘ?! Nie uważasz, że oni…?
–
Nie – odrzekł cicho Baekhyun, mrugając gwałtownie i wyrywając się z zamyślenia.
– Kyungsoo nadal jest w tobie bardzo zakochany. Nawet nie spojrzałby na
Jongina. – Chanyeol zarumienił się z zażenowania i schował głowę, składając
ubrania. Nie mógł uwierzyć, że chłopak, w którym był zakochany, był w stanie
mówić o chłopaku, który był zakochany w nim! To było bardzo dezorientujące…
Ale
jeśli Baekhyun był w stanie zobaczyć to tak łatwo, czy to znaczyło, że…
…Baekhyun………
Baekhyun………
……Baekhyun
go przejrzał?
–
Hm, ale czułem, że coś z Jonginem było dzisiaj nie tak – ciągnął Baekhyun, a
przez jego ton Chanyeolowi ulżyło, że nie znalazł nic, co zdradzałoby fakt, że
Baekhyun wiedział, iż Chanyeol był w nim zakochany. – Wyglądał na… bardziej
rozkojarzonego niż zwykle.
–
Hę? Dlaczego? – spytał Chanyeol, wstając, by poszukać innych rzeczy do
spakowania. Baekhyun uniósł brew i patrząc, jak Chanyeol drapie się po głowie
jak idiota, warknął poirytowany i rzucił w Chanyeola poduszką.
–
Jesteś głupi? – Baekhyun westchnął. – Dlaczego w ogóle oczekuję od ciebie tak
wiele? Oczywiście, że jesteś głupi. Jesteś najgłupszym idiotą, jakiego
kiedykolwiek spotkałem. – Urażony Chanyeol podniósł poduszkę, jego uszy robiły
się gorące.
–
Nie jestem! O czym ty, do cholery, mówisz? – Baekhyun znów westchnął, mrucząc
coś w stylu „Takie oczywiste”, „Naprawdę
nic nie zauważa”.
–
Jongin jest zakochany – powiedział Baekhyun śmiertelnie poważnie. Oczy niemal
wypadły Chanyeolowi z orbit.
–
CO?! W KIM? GDZIE? – Jakby on lub ona mógł tam być, Chanyeol rozejrzał się,
mając nadzieję, że znajdzie osobę, w której Jongin jest zakochany.
–
W Kyungsoo. Idioto – odparł Baekhyun, a Chanyeol zastygł w bezruchu, milknąc.
Jakieś dziesięć sekund zajęło mu zrozumienie konsekwencji tego.
–…Och.
–
Właśnie, kurwa. – Baekhyun opadł na swoje łóżko, wydając z siebie ciężkie
westchnienie. – To takie cholernie pokręcone. Miłość jest cholernie pokręcona.
– Gdy Baekhyun to powiedział, Chanyeol poczuł, jak jego serce skręca się wraz z
tym. Usłyszenie tego zabolało go. Nie wiedząc, co powiedzieć, Chanyeol jedynie
stał i patrzył na Baekhyuna w milczeniu. W końcu Baekhyun usiadł.
–
Albo Jongin powinien dać sobie spokój z Kyungsoo, albo Kyungsoo z tobą. Jeśli
Jongin da sobie spokój z Kyungsoo, wtedy możesz, do cholery, żyć sobie
szczęśliwe z Kyungsoo, ale jeśli Jongin nie da sobie z nim spokoju, lepiej nie
dotykaj Kyungsoo – ostrzegł Baekhyun. Chanyeol chciał krzyknąć „Ale ja nie jestem zakochany w Kyungsoo.
Jestem zakochany w tobie!”, ale pozostał cicho. W końcu z jego ust wyrwał
się gorzko-nerwowy śmiech.
–
Dlaczego miałbym zakochać się w Kyungsoo? Mówiłem ci, już go nie lubię.
–
To go, kurwa, nie zwódź, Chanyeol. Odrzuć go. Odrzucaj go, dopóki nie
przestanie cię kochać. – Baekhyun powiedział to stanowczo, a Chanyeol wiedział,
że ma zbyt wielką nadzieję, ponieważ przysięgał, że słyszał w głosie Baekhyuna
urazę i zazdrość. Jednak zmusił się, by o tym zapomnieć, ponieważ mogło to być
pobożne życzenie.
–
O czym ty mówisz? – Chanyeol także odczuwał ból, głównie dlatego, że Baekhyun
nadal patrzył na miłość z taką nienawiścią. – Czy nie mówiłeś, że nie wierzysz
w miłość? Dlaczego więc teraz mówisz o miłości, jakby istniała?
To
bolało, ponieważ nie trzymał się niczego, a teraz beształ go za nic.
–
Kto powiedział, że nie wierzę w miłość? – odparował Baekhyun, zanim uświadomił
sobie swój błąd. Wtedy obaj zamilkli. Chanyeol uporczywie patrzył na Baekhyuna,
a Baekhyun nagle wpatrywał się w podłogę, jakby była najbardziej interesującą
rzeczą na świecie.
–
Co… powiedziałeś? – wykrztusił Chanyeol.
–
Ja… – urwał Baekhyun i nie odzywał się przez minutę. Potem, kiedy podniósł
wzrok, jego brwi były wykrzywione w bólu i zmieszaniu, uczucia były tak wyraźne
na twarzy Baekhyuna, że Chanyeol nigdy o nich nie zapomni, zwłaszcza, że
wydawało się, jakby mógł zajrzeć w duszę Baekhyuna.
–
Nie wiem – odparł Baekhyuna, jego głos był zmieszany, a Chanyeol przypomniał
sobie, co Baekhyun powiedział na imprezie dwa dni temu. Zacisnął mocno oczy,
jakby próbując przypomnieć sobie, jak to było, gdy w to nie wierzył. – Nie
wiem. Ja po prostu… wcześniej nie wierzyłem. Ja… Kiedyś wiedziałem, że miłość
nie istnieje. Wiedziałem, że to cholerne gówno, które powinno przestać mamić
ludzi. – Serce Chanyeola niemal się zatrzymało.
–
Ale teraz… Już nie wiem. Ja… Nie wiem. – Baekhyun otworzył oczy, a kiedy znów
podniósł wzrok na Chanyeola, światło w jego oczach drżało, szukając odpowiedzi,
której nie mógł znaleźć w Chanyeolu. Chanyeol nie wiedział dlaczego, ale nagle
poczuł się tym wszystkim przytłoczony. Szczęśliwie. Ponieważ teraz Baekhyun
wierzył w miłość.
Baekhyun wierzy w miłość.
I
to było jedyne, co się teraz liczyło.
Nawet
nie wiedział, że płacze, dopóki zdezorientowanie nie wymknęło się z oczu
Baekhyuna i nie zostało zastąpione przez panikę i szok.
–
Posłuchaj… dlaczego płaczesz? Rany, to drugi raz, kiedy widzę, jak płaczesz i
to tego samego dnia! – Baekhyun, zagubiony, szybko chwycił pudełko chusteczek i
rzucił je w stronę Chanyeola. Mocno.
–…Wszystko
w porządku? Nie rzuciłem za mocno, prawda? …No dobrze, bekso. Przestań. To nic
wielkiego – powiedział Baekhyun, ale łzy nadal płynęły i nie przestawały.
Chanyeol czuł się bardzo zawstydzony, ponieważ nie wiedział, dlaczego płacze.
Ostatnio płakał wiele, ale z drugiej strony Kris powiedziałby, że „to normalne
dla Chanyeola”. Normalne dla serca Chanyeola płakać nad kimś, kim tak cholernie
mocno się przejmuje, że czuł większy ból, kiedy widział, jak Baekhyun cierpi.
W
końcu Chanyeol na powrót się pozbierał i wstał z głośnym pociągnięciem nosem.
–
Jedziesz ze mną – oznajmił Chanyeol. Baekhyun na niego zamrugał. – Wyjeżdżamy
jutro rano. Poza tym kto wie, co byś zrobił, gdybyś nie pojechał? – Wydawało
się, że Chanyeol nie przyjmuje „nie” jako odpowiedzi, gdyż odwrócił się,
podszedł do swojej szafy i zaczął się dalej pakować, a Baekhyun choć raz nie
mógł się sprzeciwić.
Baekhyun
nie wiedział, dlaczego ani kiedy zaczął wierzyć w miłość.
Tylko
że teraz widział miłość wszędzie – nie tylko jako naprzykrzającą się iluzję, w
którą wierzyli młodzi ludzie, ale jako coś… prawdziwego.
To
coś między Krisem a Joonmyunem… było prawdziwe.
To
(jednostronne) coś między Chenem a Minseokiem… było prawdziwe (nawet jeśli nie
była to rzeczywiście miłość, ale mogło do tego dojść, jeśli Chen dalej by to
rozwijał).
To
coś, co Kyungsoo żywił do Chanyeola… było prawdziwe.
I
wreszcie to coś, co Jongin teraz żywił do Kyungsoo… było prawdziwe.
Teraz
to widział, jakby patrzył na świat oczami kogoś innego i chociaż wszystko to
działo się przy nim, dając mu codzienne przypomnienia, czym jest miłość, za
każdym razem, kiedy myślał o miłości, mógł przypomnieć sobie jedynie jedną parę
oczu, która wwiercała się w niego.
Chanyeola.
Za
każdym razem, gdy zamykał oczy, przypominał sobie sposób, w jaki Chanyeol na
niego patrzył. Jego oczy były przepełnione tak wieloma uczuciami, że Baekhyun
mógł wymienić kilka z nich – determinację i troskę. Za każdym razem, kiedy
zamykał oczy, wyobrażał sobie obserwującego go Chanyeola, który obdarzał go
słowami zachęty, by pozbyć się swej przeszłości; który w kółko powtarzał mu, że
tylko się krzywdzi i że powinien ruszyć do przodu. I choć Chanyeol nie robił
zbyt wiele bezpośrednio, tylko dawał mu te słowa, to w jakiś sposób przenosiło
się wprost do jego serca, aż i on zaczął podświadomie tego słuchać.
Tylko…
dlaczego to spojrzenie, którym obdarzał go Chanyeol za każdym razem, kiedy
zmagał się z problemami, przypominało mu o miłości? Co to miało wspólnego z
miłością?
W
końcu Chanyeol go nie kochał (ta myśl sama w sobie była absolutnie
niedorzeczna). Chanyeol był jedynie… osobą, która chciała dla wszystkich jak
najlepiej.
Ale
musiał przyznać, miłość czy nie, za każdym razem, kiedy Chanyeol patrzył na
niego tak samo intensywnie, Baekhyun uświadamiał sobie, że czuje spokój,
bezpieczeństwo i ochronę, ponieważ ufał – tak, kurwa, ufał - że Chanyeol będzie w stanie ochronić go przed złem, jeśli
zajdzie taka potrzeba.
I
czy mu się to podobało czy nie, czy bał się tego czy nie, wiedział, że coraz
bardziej zaczynał ufać Chanyeolowi.
Chanyeol
go nie kochał.
Ale…
czy Chanyeol go kochał czy nie, był pewien, że Chanyeol będzie osobą, która
rozsiewa miłość, nawet obcym, których nigdy wcześniej nie widział i już nigdy w
życiu nie zobaczy.
Może
to dlatego miłość wydawała się taka prawdziwa, kiedy patrzył Chanyeolowi w
oczy.
Ponieważ
miłość szczerze emanowała z całego jestestwa Chanyeola, była czymś tak
intensywnym, że go to atakowało, zatruwało…
…i
leczyło.
Następnego
ranka Chanyeol zaskakująco obudził się przed Baekhyunem i pospieszył go, by
zaczął przygotowywać się, by razem spędzić wolne. Starszy nie wiedział,
dlaczego tam jechał, ale z drugiej strony Chanyeol prawdopodobnie zastanawiał
się nad tą samą rzeczą.
Każdy
z nich zabrał torbę z tylko jedynym zestawem ubrań, z pieniędzmi, jedzeniem,
piciem i wszystkimi potrzebnymi rzeczami na ich podróż. Uznali także za
konieczne zabrać ze sobą Chana i Byun Hyuna.
Baekhyun
zauważył, że stoją na przystanku autobusowym, czekając w chłodnym wietrze.
–
Dlaczego po prostu nie zadzwonimy po taksówkę czy coś? – syknął Baekhyun, po
czym spróbował wyciągnąć swój telefon. – Zadzwonię po kogoś, żeby nas tam
podwiózł-
–
Nie. – Dłoń Chanyeola złapała telefon Baekhyuna, a on wyrwał go i schował do
swojej kieszeni. Baekhyun posłał mu gniewne spojrzenie. – Nauczysz się, jak to
jest być osobą klasy średniej.
Baekhyun
nie powiedział nic, ale wepchnął dłonie do kieszeni i zgarbił się, jego dolna
warga odruchowo się wydęła, kiedy pokazywał fochy.
–
Park pieprzony Chanyeol, jeśli nie oddasz mi, do diabła, mojego telefonu… –
Baekhyun usiłował do niego dosięgnąć, ale Chanyeol, chociaż Baekhyun mógł
powiedzieć, że też miał dosyć czekania, nadal był zbyt uparty, by się poddać.
–
Przestań być taki niecierpliwy, ty mały smarkaczu.
–
KURWA, ODDAJ MI MÓJ TELEFON-
Nawet
nie wiedzieli, co robią. Chanyeol próbował zablokować złośliwe ataki Baekhyuna,
a Baekhyun cholernie ciężko usiłował odzyskać swój telefon. Nagle Baekhyun
stracił równowagę i upadł.
Na
szczęście Chanyeol miał szybkie oko i szybki refleks i w krótkiej chwili złapał
Baekhyuna za rękę, powstrzymując go od upadnięcia twarzą na ziemię.
–
Patrz pod nogi – powiedział Chanyeol, jego głos był głęboki i cichy, lecz jego
uścisk na Baekhyunie mocny, silny i bezpieczny.
Później pociągnął Baekhyuna, a Baekhyun mógł poczuć na Chanyeolu zapach wanilii
i jabłek.
Zarumienił
się.
W
tamtej chwili Chanyeol był jeszcze bardziej podenerwowany. Jego uszy robiły się
czerwone, a twarz różowa, wiedział, że jeśli nie przestanie o tym myśleć, jego
serce zapłonie, a Baekhyun będzie w stanie je odczytać.
Na
szczęście Baaekhyun nie skupiał się na jego twarzy, bo po kilku minutach
poczuł, jak dłoń przeszukuje jego kieszeń?
Może
nie tak szczęśliwie?
–
Cholera! – zaklął Chanyeol raczej głośno, jego dłoń automatycznie sięgnęła w
dół, by złapać palce Baekhyuna swoimi. Ścisnął je tak mocno, że Baekhyun nie
mógł już więcej nimi poruszyć. Kiedy druga dłoń Baekhyuna sięgnęła do jego
kieszeni, używał wolnej ręki, by tę także chwycić, aż podstępne palce Baekhyuna
nie mogły zrobić już nic więcej.
–
Tak mi się odpłacasz? Za to, że nie pozwoliłem ci upaść? – wydyszał Chanyeol i
chociaż jego serce pędziło, przyzwyczaił się do nie pokazywania emocji, gdy
pochylił się w stronę bezbronnego Baekhyuna i patrzył na niego intensywnie,
poniekąd z wyższością. Baekhyun także dyszał i kiedy podniósł wzrok, jego brwi
były ściągnięte, a usta tworzyły grymas. Ich twarze dzieliły centymetry, byli
tak blisko, że Chanyeol chciał się nachylić, by zniwelować odległość między
nimi. Nieświadomie jego wzrok przeniósł się na usta Baekhyuna, patrzył, jak
różowe nagle były i zwilżył swoje, wyobrażając sobie, jak miło byłoby je
poczuć, gdyby chwycił je swoimi. Byli tak blisko. Tylko trochę by się pochylił…
Kiedy
już miał to zrobić, powstrzymał się, przypominając sobie wszystkich mężczyzn,
którzy tak samolubnie przejęli kontrolę nad Baekhyunem bez jego zgody.
Zatrzymał się, ponieważ nawet jeśli te usta kusiły go w taki sposób, że
Chanyeol był niemal nie do powstrzymania, jego niechęć do tego, by Baekhyun
postrzegał go jako „takiego jak wszyscy inni” była silniejsza, tak silna, że
poczuł nagłą potrzebę odsunięcia się i nigdy nie zbliżania do Baekhyuna ponowie
ze strachu, że może kolejny raz się zapomnieć.
Ale
w tej rozmyślnej potrzebie nie patrzył na Baekhyuna, gdyby to zrobił, byłby w
stanie rozczytać Baekhyuna i jego pragnienia.
Chanyeol
już miał się odsunąć, lecz nim zdołał to zrobić, Baekhyun pochylił się i
zamknął dzielącą ich odległość.
To
zbiło Chanyeola z tropu, tak bardzo, że poczuł iskry wybuchające przez swoją
skórę, zanim zdał sobie sprawę, że te miękkie usta spoczywają na jego ustach.
Przez chwilę pomyślał, że naprawdę
stracił kontrolę i że to on był tym, który zaczął. Jego umysł natychmiast
zaskoczył i zamknął oczy, odwzajemniając pocałunek. To było jak idealny świat,
gdzie pomimo braku jednorożców i złotego deszczu, był on i Baekhyun, stali na
opuszczonym przystanku w mroźnym powietrzu, odmrażając sobie tyłki. Z jakiegoś
powodu to wcale nie było doskonałe. W rzeczywistości było dalekie ideału. Nie
mieli nic.
Ale
mieli siebie.
I
kiedy Chanyeol całował Baekhyuna, jego dłoń przesunęła się, by przeczesać te
miękkie, złote włosy, kiedy przyciągnął Baekhyuna bliżej do pocałunku, zdał
sobie sprawę, że to jest jego odpowiedź.
– Wynoszę się. – Zabrzmiała odpowiedź. – Z twojego nieskalanego, czystego życia,
pełnego błyszczących tęczy, złotego deszczu i puchatych jednorożców. Gdzie od
tej pory możesz żyć szczęśliwie z Kyungsoo.
– Ale to nie tego zawsze chciałem –
odparował Chanyeol.
– No
to czego chcesz, jak nie tego? – wypalił Baekhyun. Chanyeol zamilkł.
Nie wiedział.
Nie miał pojęcia, czego chce.
Chciał Kyungsoo, ale nie chciał. Chciał
złotego deszczu, ale potrzebował również tego normalnego. Chciał szczęścia,
lecz potrzebował także smutku. Nie wiedział, czego chce.
Teraz
wiedział.
Zawsze
chciał Baekhyuna, nawet wtedy, kiedy był tak zdezorientowany, że myślał, iż
jest zakochany w Kyungsoo. Ale odpowiedź zawsze tu była, w jego sercu. Był
tylko zbyt zajęty, próbując jej uniknąć, by to zrozumieć.
Chciał
Kyungsoo, ale jako przyjaciela. Chciał złotego deszczu, ale jakoś lepszy był
zwykły deszcz. Chciał szczęścia, ale wiedział, że bez smutku szczęście nie może
istnieć.
I
wiedział teraz, że chciał Baekhyuna, nie dlatego, że go potrzebował, ale
dlatego, że szczerze, szczerze go pragnął.
W
końcu odsunęli się od siebie, Chanyeolowi zakręciło się w głowie z
przyjemności, tak mocno, że nie uświadomił sobie, iż Baekhyun już na powrót
miał telefon w swojej dłoni, a jego usta rozciągały się w uśmieszku.
Gdyby
Chanyeol przyjrzał się bliżej, zobaczyłby najdelikatniejszy rumieniec na
policzkach Baekhyuna.
–
Dzwonię, a ty nie możesz mnie powstrzymać. – Baekhyun włączył telefon i
przesunął ekran, zaczynając coś wpisywać. Chanyeol próbował zabrać mu telefon,
ale Baekhyun odsunął się i dalej pisał.
–
Czy ty właśnie mnie wykorzystałeś? – wymamrotał Chanyeol, jego umysł nadal był
zdekoncentrowany, kiedy byle jak próbował zabrać telefon z powrotem.
–
Podobało ci się, prawda? – odpowiedział pewnie Baekhyun, uśmieszek zdobił jego
usta, kiedy wciskał coś w telefonie, próbując zwalczyć swoje pędzące serce, nie
był pewien, dlaczego w ogóle to powiedział, kiedy w połowie nie był pewny
odpowiedzi.
Jednak
kiedy już miał przycisnąć telefon do ucha, usłyszał coś z daleka.
Chwilowo
rozkojarzeni obaj spojrzeli w dal ulicy i zobaczyli jadący w ich stronę
autobus. Chanyeol poczuł wielką ulgę, używając tego czasu, by zabrać telefon z
rąk Baekhyuna i wcisnął go z powrotem do swojej kieszeni. Jego policzki nadal
były zarumienione, uszy czerwone, a serce dalej biło szybko.
–
Już jest. Nie ma potrzeby dzwonić – powiedział zwycięsko Chanyeol, podnosząc
torbę z ziemi i zawiesił ją sobie na ramieniu. Baekhyun się dąsał. Autobus
podjechał i zatrzymał się na ich przystanku, gdzie wsiedli i zapłacili za
przejazd. To był (prawdopodobnie) pierwszy raz, kiedy Baekhyun to robił, ale
szybko się uczył, obserwując Chanyeola. Znaleźli miejsce niedaleko tyłu i
usiedli razem. Chanyeol mógł poczuć, jak jego serce szybko bije, ponieważ
odziane ramię Baekhyuna otarło się o jego. A zapach truskawek i miodu wcale nie
pomagał.
Nie
rozmawiali w czasie podróży, ale jak dla współlokatorów była to normalna,
wspólna cisza. Chanyeol w końcu odwrócił głowę i zobaczył, że oczy Baekhyuna są
sennie na wpółprzymknięte. I chociaż nie wydawał się taki dla obcych, Chanyeol
mógł stwierdzić, że jest śpiący.
–
Idź spać – powiedział cicho. – To kilkugodzinna podróż. – Baekhyun odwrócił się
do niego i zamrugał, a potem znów się odwrócił i wpatrywał w tył siedzenia
kogoś innego.
–
Mam się dobrze – odpowiedział.
Pięć
minut później
Chanyeol
odwrócił się i zobaczył, że głowa Baekhyuna opadła. Pochylił się trochę i
zobaczył, że Baekhyun śpi.
Idiota.
Pomyślał Chanyeol, uśmiechając się nieznacznie. Wiedząc, że przyprawi to
Baekhyuna o ból karku, jeśli dalej będzie w takiej pozycji i zdając sobie
sprawę, że Baekhyun nie ma szyby, by się o nią oprzeć, Chanyeol uniósł rękę i
powoli dostosował ich pozycję (albo raczej głowę Baekhyuna), dopóki młodszy nie
opierał się o niego w wygodnej pozycji. Chanyeolowi było trochę niewygodnie, a
to, że jego serce zatrzymywało się co chwilę też nie pomagało, ale jeśli
Baekhyunowi było wygodnie, to jemu też.
Gdy
odwrócił się, by wyjrzeć przez okno, także usiłował zasnąć, ale to nie
zadziałało. Chociaż to on był śpiochem, dziś nie mógł zasnąć. Może to dlatego,
że w końcu jechał, żeby znów zobaczyć swą rodzinę po tak długim czasie. Nie
przyznawał się do tego dość długo, ale głęboko w sobie naprawdę za nimi
tęsknił. Może próba ignorowania ich z powodu tego, jak wiele mu dali, sprawiało
mu taki ciężar, że odepchnął wszystkie swoje uczucia. Teraz w końcu znów miał
ich zobaczyć, już czuł, jak łzy wzbierają w jego oczach.
Może
rozpieścili go tak bardzo, że stał się nazbyt wrażliwy?
Baekhyun
poruszył się odrobinę, a Chanyeol odwrócił głowę, by ujrzeć marszczący się
lekko nos Baekhyuna, kiedy chłopak wtulił się nieco w ramię Chanyeola. Chanyeol
znowu się uśmiechnął, choć jego serce na moment się zatrzymało. Baekhyun
czasami potrafił być śpiochem.
Był
tu jednak pewien wzór. Chanyeol zdał sobie sprawę, że za każdym razem, kiedy
Baekhyun był w pojeździe (a przynajmniej wtedy, kiedy widział Baekhyuna w
samochodzie), stawał się naprawdę śpiący i wykazywał tendencje do długiego snu.
Jak uroczo.
Torba
na kolanach Baekhyuna wciąż się zsuwała, więc w końcu Chanyeol zdjął ją i
położył u siebie. To sprawiło, że było mu jeszcze bardziej niewygodnie, ale
ujrzenie najlżejszego cienia uśmiechu, który rozjaśnił śpiącą twarz
Baekhyuna sprawiła, że było warto,
pomimo iż czuł jego ciężar.
I
chociaż Baekhyun przespał całą drogę, Chanyeol czuł, że to w porządku, skoro
miał Baekhyuna przy sobie.
Kilka
godzin później
Baekhyun
obudził się, kiedy poczuł, jak palce przeczesują jego grzywkę. Było to znajome
uczucie. Uspokajające uczucie. Otworzył oczy, podnosząc głowę z czegoś
przyjemnie ciepłego na czym spał i kiedy zamrugał, by pozbyć się snu ze swoich
oczu, uświadomił sobie, że przez cały czas spał na Chanyeolu.
–
Jesteśmy na miejscu – oznajmił Chanyeol i choć jego głos był cichy, Baekhyun
mógł usłyszeć w nim podekscytowanie. Niższy opuścił swoje miejsce i obaj
ruszyli wzdłuż przejścia, dziękując kierowcy, jako że byli ostatnimi
wysiadającymi.
Gdy
Baekhyun wysiadł, zobaczył ciche ulice małej dzielnicy. Nie była to wieś,
raczej okolica podmiejska z mniejszymi domami i węższymi ulicami tak, by
zmieścił się tylko jeden samochód. Chanyeol wysiadł zaraz obok niego i
rozejrzał się.
–
Nadal mamy długą drogę do przejścia – powiedział Chanyeol, odwracając się, by
na niego spojrzeć. – Chcesz najpierw zjeść?
Bez
słowa Baekhyun skinął głową, decydując się zaufać ocenie Chanyeola w tym obcym
miejscu. Wyższy szedł przed nim, oczekując, że za nim podąży. Przyspieszył
tempa, by dogonić długie nogi. Niedługo potem przeszli przez park, gdzie obaj
usiedli i wyjęli swoje lunche, choć był prawie wieczór.
Baekhyun
w milczeniu ugryzł swoją kanapkę. Mówiąc szczerze, był nieco podenerwowany,
choć wiedział, że nie powinien, jako że jechał jako współlokator Chanyeola
(może przyjaciel, przyznawał sobie po cichu). Odkąd Chanyeol pojawił się w jego
życiu, całe jego postrzeganie świata zmieniło się niemal zupełnie. Nienawidził
kobiet, nie ufał im, ale teraz wiedział, że nie każda jest podrywaczką, suką,
oszustką i zdrajczynią. Próbował tak sobie mówić, a jednak wciąż było to
poczucie strachu, kiedy myślał o spotkaniu mamy i prawdopodobnie siostry
Chanyeola.
Wszystko
dlatego, że… Chanyeol zawsze był wyjątkiem.
Choć
postrzegał go poprzez stereotypy, które utworzył sobie w myślach, Chanyeol był
w stanie przełamać się przez nie i sprawić, że zobaczył szarą linię między
czarnym i białym. Chanyeol był w stanie pozwolić mu ujrzeć świat w innym
świetle, pod zupełnie innym kątem i nieważne czy pogląd Chanyeola był dobry czy
zły, Baekhyun wiedział przynajmniej, że jego postrzeganie było ograniczone,
oparte jedynie na jego traumatycznej przeszłości. Więc teraz, nawet kiedy tam
siedział, próbował przypomnieć sobie, jak to było, kiedy akceptował kobiety i
kochał swą matkę.
Chanyeol
skończył jeść i cierpliwie czekał na Baekhyuna. Później ruszyli w drogę. Było
zimno, ale orzeźwiająco i Baekhyun uznał, że w takim miejscu to przyjemne
uczucie.
Po
wielu skrętach i zakrętach, w końcu dotarli przed próg zwyczajnie wyglądającego
domu. Był mały, tylko dla czterech osób (może teraz dla trzech lub dwóch).
Baekhyun obserwował otoczenie i zauważył ładne kwiatki zdobiące ogródek z
przodu domu.
Chanyeol
wszedł po schodach, a Baekhyun mógł powiedzieć, jak bardzo podenerwowany był
jego współlokator, jakby szedł pierwszy raz na rozmowę w sprawie pracy. Baekhyun
nie powiedział nic, udawał, że nie zauważył, ponieważ była to osobista chwila
dla Chanyeola.
Po
długiej chwili zobaczył, jak Chanyeol bierze duży wdech, jego dłoń spoczęła na
klamce. Baekhyun nie wiedział, że sam wstrzymuje oddech.
Chanyeol
przekręcił klamkę i otworzył. Pierwszą rzeczą, jaką zauważył Baekhyun, był
przyjemny zapach jedzenia wydostający się ze środka. Wtedy Chanyeol wszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz