sobota, 30 września 2017

The Faults In Byun Baekhyun [39/55]

tytuł rozdziału: Z powrotem |oryginał: Back
rating: PG-13
A/N: Cześć, jak Wam życie mija? Mam nadzieję, że dobrze. Ja dziś zawiozłam sobie rzeczy do nowego domu, jutro się przeprowadzam. Trochę się tego wszystkiego boję, ale wierzę, że będzie dobrze. Z ważnych wiadomości: Skończyłam tłumaczyć TFIPC i pory dodawania TFIBB się nie zmienią! No i jeszcze raz dziękuję za wszystkie wyświetlenia i jakiekolwiek komentarze! ♥
Kiedy Baekhyun wrócił, Chanyeol i jego mama rozmawiali w salonie. Chanyeol położył nogi na ławie niczym szef, a jego mama śmiała się obok niego, robiąc na drutach. Gdy Baekhyun wszedł do środka, uśmiech Chanyeola zastygł na jego twarzy, kiedy zdał sobie sprawę ze swojej pozycji. Natychmiast zdjął nogi z ławy, rozglądając się niezręcznie z zarumienionymi policzkami.
– Wróciłeś – powiedział Chanyeol, a Baekhyun niemal się uśmiechnął, kiedy zauważył czerwone uszy Chanyeola.
– To nie tak, że już nie widziałem twojej idiotycznej osoby – odpowiedział Baekhyun, a potem zakrył usta, gdy uświadomił sobie, że Mama Im tu jest. Czuł się tak komfortowo w tym domu, że nawet pokazał prawdziwego siebie!
– Tak, jest idiotą – odrzekła Mama Im, uśmiechając się szeroko, a oczy Baekhyuna zrobiły się duże jak spodki, kiedy Chanyeol odwrócił się i wydął wargi. Wtedy Baekhyun lekko się uśmiechnął.
– Pójdę… się teraz wykąpać – rzekł Baekhyun. Mama Im pokiwała głową. Baekhyun ukłonił się nieznacznie.
– Przestań być taki życzliwy! Jesteśmy teraz rodziną, prawda? – odezwała się Mama Im. Uśmiech Baekhyuna poszerzył się nieco, a on wyszedł. Chanyeol jeszcze bardziej się zarumienił.
– Co? Nie jesteśmy rodziną… – Chanyeol zarumienił się na tę myśl. Baekhyun… będący częścią jego… TO JEST ZBYT TRUDNE, BY O TYM MYŚLEĆ! TO NARUSZANIE PRYWATNOŚCI BAEKHYUNA!
MAMO! NIE NISZCZ JEGO PRYWATNOŚCI!!!
– Kochasz go – oznajmiła zwyczajnie Mama Im, jakby właśnie podała ulubiony kolor Chanyeola. Chanyeol odwrócił się, by spojrzeć na swoją mamę, która uśmiechała się do niego łagodnie.
– C-C-Co?
– Kochasz Baekhyuna – powiedziała Mama Im. Chanyeol czuł, że się czerwieni i próbował to zatrzymać, ponieważ nie chciał, by było to oczywiste.
– C-Co? – Chanyeol zaśmiał się nerwowo. – P-Przestań żartować, mamo…
– Widzę to w całym tobie, Chanyeol – odparła Mama Im. – Sposób, w jaki się o niego troszczysz, jak go pilnujesz, jak się przy nim zachowujesz… To jest wypisane w twoich czynach, Chanyeol.
Chanyeolowi zabrakło słów, gdy patrzył mamie w oczy. Błyszczały i przypominały mu o czasie, kiedy oczy Baekhyuna nie błyszczały.
– Jest naprawdę kochany. Widzę to – ciągnęła Mama Im. – Cieszę się, że kochasz właściwą osobę. Bardzo dobrze umie się o siebie zatroszczyć, prawdopodobnie lepiej niż ty kiedykolwiek będziesz umiał, mówiąc szczerze, ale potrzebuje kogoś, kto będzie go pilnował. Chociaż jest silny, ma jednak smutne serce. Przez jego doświadczenia możesz się wiele od niego nauczyć, a on może sporo nauczyć się od ciebie. Kochasz właściwą osobę. Jestem z ciebie taka dumna, Chanyeol. Dojrzewasz do bycia wspaniałym mężczyzną. – Wtedy Chanyeol zdał sobie sprawę, dlaczego jej oczy tak błyszczały – płakała.
– Mamo… – W zagubieniu Chanyeol wyciągnął dłoń i niezręcznie poklepał ją po ramieniu.
– Kochanie daje ci dużo rzeczy, ale także wiele zabiera. Kochanie kogoś głównie daje ci lepszy pogląd na siebie. Więc kochaj go właściwie, Chanyeol, ale pamiętaj, żeby też kochać siebie. – Serce Chanyeola skręciło się, kiedy przypomniał sobie o wszystkich kłopotach, które sprawił jej, kiedy nie doceniał siebie. Jego oczy także zrobiły się wilgotne, skinął głową.
– Tak zrobię, mamo. – Wyciągnęła dłonie, a on przyciągnął ją w swoje ramiona. Kiedy ją przytulił, szybko otarł swoje oczy, żeby nie być tak zawstydzonym.
Baekhyun skończył brać prysznic i przygotował się, by dołączyć do nich, cokolwiek robili, ale kiedy wyszedł z sypialni Chanyeola i poszedł w stronę salonu, zobaczył ich w uścisku, dzielących intymną chwilę, która prawdopodobnie już się nie powtórzy, przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Z mieszanymi uczuciami Baekhyun stał w miejscu przez kilka sekund, obserwując ich, jakby chciał wyryć tę scenę w swojej głowie.
Moment później odwrócił się i wrócił do pokoju Chanyeola.




Po obiedzie wyruszyli. Mama Im spakowała dla nich mnóstwo jedzenia, choć była to tylko kilkugodzinna podróż, a kiedy wychodzili, wychodzili z uśmiechami.
Kiedy przyjechał autobus, była prawie północ i kiedy wsiedli, zajmując miejsca blisko tyłu jak ostatnim razem, Chanyeol natychmiast zasnął, jego głowa opadła na szybę. Baekhyun milcząco podziękował Mamie Im za to, że dała im cienkie koce, wtedy wyjął oba, jego i Chanyeola, i przykrył kolana ich obu.
Baekhyun odwrócił się i patrzył na Chanyeola, który spał mocno i spokojnie. Wspominał głośny śmiech Taty Im, kiedy ten próbował wkręcić Baekhyuna w piłkę nożną, Yoorę, kiedy dała mu jakieś ubrania Chanyeola i powiedziała mu, by uczynił to miejsce swoim drugim domem oraz Mamę Im, która przez cały czas pokazywała mu bezkresną dobroć i uwagę, coś, czego nigdy nie otrzymał od swojej prawdziwej matki.
Nos Chanyeola zmarszczył się, tak samo jak twarz, kiedy nieświadomie próbował powstrzymać kichnięcie. Baekhyun uśmiechnął się. Wyciągnął dłoń i uszczypnął nos śpiącego chłopaka.
Chanyeol… teraz wiem, skąd pochodzi twoje ciepło.




Chanyeol został obudzony w połowie drogi, ale był tak zmęczony, że otworzył oczy tylko do połowy, spojrzał na twarz Baekhyuna, a potem znów je zamknął, instynktownie wyciągając rękę, by uderzyć Baekhyuna. Wydał z siebie stłumiony jęk, by pokazać, że nie chce wstawać.
– Przerwa. Idź do toalety, zażyj trochę świeżego powietrza, zjedz coś… – mruknął Baekhyun, lecz Chanyeol był zbyt zmęczony, by zrobić cokolwiek.
– Spać… – wymamrotał, poruszając głowę w jedną i w drugą stronę, unikając zimnych palców Baekhyuna. Dłoń Baekhyuna zostawiła go na chwilę i w tamtej chwili poczuł spokój, ale był to krótki spokój, ponieważ kiedy te chłodne palce zanurkowały i ścisnęły jego nos, nie miał wyboru, jak tylko gwałtownie się obudzić z szoku przez to wszystko. Kiedy zyskał ostrość, zobaczył, że Baekhyun szaleńczo się uśmiecha, chwytając rękę Chanyeola i ciągnąc go w górę.
– No dalej. Wiem, że w końcu i tak będziesz chciał iść do toalety – powiedział Baekhyun, prowadząc Chanyeola przez autobus do małego miejsca odpoczynku. – Zjedzmy też coś.
Baekhyun czekał na Chanyeola, kiedy ten poszedł do toalety. Kiedy sikał, Chanyeol zdał sobie sprawę, że Baekhyun miał co do niego rację, gdyż teraz, kiedy pozbył się zmęczenia z organizmu, uświadomił sobie, jak bardzo potrzebował pójść do ubikacji.
Kiedy skończył, znaleźli miejsce, by zjeść nocną przekąskę. Serce Chanyeola było przytłoczone wdzięcznością, kiedy otworzył zapakowane pudełka, jakie przygotowała dla nich jego mama. Porównując z innymi, którzy mieli albo przepłacone przekąski, albo nie mieli nic, Baekhyun i Chanyeol byli wielkimi szczęściarzami.
Chanyeol zrobił kilka kęsów jedzenia, przeżuwał, patrząc, jak Baekhyun je w niemal delikatny sposób – a może po prostu taki był Baekhyun w jego oczach. Uśmiechnął się głupawo, kiedy zobaczył, że Baekhyun wybiera ogórki i odkłada je na bok. Chanyeol wziął kilka kawałków wołowiny i włożył je Baekhyunowi do ust. Może jego wyczerpany umysł dawał mu wystarczająco dużo odwagi, by to zrobić, a może była to myśl, że Baekhyun jadł jedzenie jego mamy i wyglądał przy tym bardzo uroczo.
Nie zdając sobie z tego sprawy, wyciągnął dłoń i uszczypnął palcami policzek Baekhyuna.
Cisza.
Baekhyun podniósł na niego wzrok, wyraz jego twarzy był rozdarty między zdezorientowaniem, rozdrażnieniem i zaskoczeniem. Chanyeol poczuł, że się czerwieni, dzięki Bogu, że było ciemno.
Baekhyun wpatrywał się w niego, kiedy jadł. Jego urocze policzki wypełniały się jedzeniem jego mamy, a kiedy Chanyeol już miał ponownie uszczypnąć go w policzek, Baekhyun odruchowo wyciągnął dłoń i odepchnął rękę Chanyeola. Gdy Chanyeol się cofnął, Baekhyun złapał palec Chanyeola swoimi pałeczkami, użył ich, by ścisnąć biedny palec, aż Chanyeol zawył z bólu i zabrał rękę. Chociaż pałeczki upadły na podłogę, Baekhyun zachichotał.
Chanyeol trzymał swój palec, a kiedy spojrzał na Baekhyuna, zobaczył, że ten bierze jego pałeczki i zaczyna nimi jeść.
– Hej! – Chanyeol sięgnął, by je odebrać, ale Baekhyun się odsunął, na jego ustach był wtedy uśmiech. Patrząc na tak bezczelnego Baekhyuna, który wyglądał naturalnie uroczo, Chanyeol zdecydował się przestać, a kiedy zobaczył, że Baekhyun zdał sobie sprawę, że nie próbuje już odzyskać swoich pałeczek, niższy uspokoił się, ten sam uśmiech wciąż tkwił na jego twarzy.
– Jesteś trochę zmęczony, co? – Baekhyun zaśmiał się cicho, odkładając pałeczki. Włożył je do reklamówki, po czym zaczął wkładać tam pudełka śniadaniowe. Nie, tylko ty jesteś taki uroczy. Chciał powiedzieć Chanyeol, ale siedział cicho.
Weszli z powrotem do autobusu i jak tylko Chanyeol powrócił na swoje miejsce, znów zapadł w sen. Jednak tym razem, kiedy jego ciężka głowa lekko opadła na głowę Baekhyuna, niższy z jakiegoś powodu mu na to pozwolił.




Chanyeol obudził się, kiedy słońce poraziło go w oczy. Zdał sobie sprawę, że autobus zatrzymał się dawno temu, a gdy wstał, zrozumiał, że jest jedyną osobą w środku.
Panikując, zawołał Baekhyuna, lecz odpowiedziała mu cisza.
Pospiesznie wyszedł z autobusu, a kiedy się rozejrzał, ujrzał innych pasażerów siedzących na ziemi, jedli śniadanie i stali w kolejce, by kupić jedzenie. Gdy się rozejrzał, odnalazł Baekhyuna samego w kącie, stał odwrócony do niego plecami.
Podszedł bliżej.
– Będę za godzinę. – Usłyszał słowa Baekhyuna. – Tak… Tak. – Później zobaczył, że Baekhyun odsuwa telefon od ucha, jego ręka zawahała się w powietrzu, zanim nacisnął czerwoną słuchawkę.
– Wkrótce będziemy na miejscu? – zapytał Chanyeol. Baekhyun odwrócił się i skinął głową, a Chanyeol zauważył sposób, w jaki jego ramiona stężały. Patrzył, jak Baekhyun ciężko wzdycha, jego ramiona rozluźniły się.
– Czuję… Ja… – zaczął Baekhyun, ale urwał. Chanyeol obserwował go cierpliwie, wiedząc, że Baekhyunowi ciężko jest to wyrazić, lecz wiedział też, że bardzo się stara. Patrzył, jak Baekhyun przeniósł ciężar ciała na drugą nogę. –…mam wrażenie, że wystawiam się na linię walki.
Chanyeol patrzył, jak Baekhyun chowa telefon do kieszeni, jego palce nieznacznie drżały. Baekhyun podszedł do niego.
– Zjedzmy śniadanie – powiedział Baekhyun, przechodząc obok Chanyeola. Chanyeol nie mógł się oprzeć. – Mamy tylko jakieś pięć minut- – Chanyeol wyciągnął dłoń i chwycił palcami nadgarstek Baekhyuna. Baekhyun się odwrócił.
– Radzisz sobie świetnie – szepnął łagodnie Chanyeol, jego serce nabrzmiało, kiedy patrzył, jak te ciemnobrązowe oczy rozjaśniają się jakimś błyskiem, którego Chanyeol nigdy wcześniej nie widział, zanim zrozumiał, że jest zakochany. Błysk ten wydawał stawać się jaśniejszy z każdym dniem, a on miał szansę zobaczyć nowe strony Baekhyuna każdego dnia. Zobaczył, że oczy Baekhyuna na chwilę rozszerzyły się z zaskoczenia, widział, jak te żywe oczy błyszczą, zanim Baekhyun pokiwał głową i odwrócił się.
Chanyeol czuł, że jego serce szybko bije, ponieważ choć usta Baekhyuna wykrzywiały się w lekkim grymasie, jego oczy się uśmiechały.




W godzinę dojechali na przystanek. Oczy Chanyeola otworzyły się szeroko, kiedy zobaczył, jak duży jest ten przystanek w porównaniu do innych, na których był (a był na wielu). Ale tego można było się spodziewać, skoro była to bogata okolica.
Baekhyun rozejrzał się dookoła, jakby usiłował kogoś znaleźć, ale nie musiał, ponieważ dwie sekundy po opuszczeniu autobusu Chanyeol zobaczył dwóch mężczyzn w czarnych garniturach, którzy szli w ich stronę. Zmrużył oczy, gdy przypomniał sobie, że to ci, którzy ukradli jego misie.
Zauważyli go i choć mieli okulary przeciwsłoneczne, Chanyeol przysięgał, że jeden wyglądał na zażenowanego, podczas gdy ten drugi zadrwił.
– To znowu on – szepnął jeden ochroniarz, a Chanyeol przewrócił oczami. Jeden z nich wyciągnął dłoń, jakby oferował, że poniesie torbę Baekhyuna, ale Baekhyun przeszedł obok nich.
– Gdzie samochód? – zapytał Baekhyun, kiedy ochroniarze szli za nim bezradnie niczym szczeniaki, a Chanyeol mógł dostrzec kontrast między tym, jak zachowywali się ostatnim razem. Pamiętał, że odważyli się go znokautować tylko po to, by przewieźć go do domu ojca Baekhyuna, a teraz zachowywali się, jakby bali się Baekhyuna?
– Tam. – Ten sam ochroniarz spróbował ponownie wziąć bagaż Baekhyuna, ale Baekhyun odwrócił się od niego gwałtownie i zaczął iść za drugim ochroniarzem, jego postawa ociekała pewnością siebie i gracją. Chanyeol zamrugał – Baekhyun znów grał zimnego i silnego, był to kontrast do jego nieśmiałej i płochliwej postawy, którą pokazał w domu Chanyeola – te strony Baekhyuna były poniekąd urocze.
Uśmiechając się lekko, podążył za nimi, aż napotkał ten sam elegancki czarny samochód, w którym siedział kilka miesięcy wcześniej.
Patrzył, jak ten sam ochroniarz sięga po torbę Baekhyuna, ale niższy odwrócił się do niego i spojrzał na niego z uporem.
– Mówiłem ci, żebyś nie traktował mnie, jakbym był z wyższej klasy. Zapomniałeś? – syknął Baekhyun, a Chanyeol starał się nie utonąć w tej seksowności. – Nie nazywaj mnie Paniczem ani niczym takim. – Ochroniarz wpatrywał się w niego, jego ciało było sztywne, kiedy stał przerażony w miejscu. Chanyeol chciał się zaśmiać, ponieważ nawet jeśli Baekhyun czasami wydawał się być straszny, wewnątrz wciąż był uroczy (to było coś, co Chanyeol zaczynał widzieć coraz częściej).
Ale wtedy zamiast odejść, Baekhyun uśmiechnął się.
Baekhyun uśmiechnął się do ochroniarza uśmiechem tak pięknym i jasnym, że oślepił on nawet Chanyeola, który był oddalony o kilka metrów.
– Tak czy inaczej dzięki. – Potem Baekhyun naprawdę się odwrócił i wsiadł do auta, kiedy drugi ochroniarz akurat otworzył drzwi. Obaj wyglądali na bardzo zszokowanych, gdyż patrzyli na siebie szeroko otwartymi oczami. Chanyeol musiał przyznać, że był zazdrosny, ponieważ Baekhyun teraz rozdawał uśmiechy obcym facetom, kiedy zaczynał uśmiechać się więcej, ale nie było to zaskakujące. Kiedy Chanyeol wsiadł do samochodu, poczuł ich zszokowanie i to, jak bardzo Baekhyun oczarował ich tym jednym uśmiechem. Czując rozdrażnienie i lekką wyższość, gdyż widział tę stronę Baekhyuna wcześniej niż mężczyźni, Chanyeol szepnął do nich.
– Przyzwyczajcie się do tego. – Kiedy ochroniarze odwrócili głowy, by spojrzeć na Chanyeola i opadły im szczęki, Chanyeol wysilił się na uśmiech, który był rozdarty między triumfem a zazdrością.
W drodze do domu Baekhyuna, jeden z ochroniarzy przemówił.
– Pan Byun przesyła przeprosiny za to, że nie był w stanie cię odebrać. Będzie w domu, czeka na ciebie, odkąd powiedziałeś mu, że przyjeżdżasz. Pospiesznie wrócił z pracy, choć był bardzo daleko i to właśnie dlatego nie wystarczyło mu czasu, by zjawić się na przystanku i poczekać na ciebie. Teraz spieszy się, by przygotować rzeczy dla ciebie. – Zapadła krótka cisza, kiedy Baekhyun nad tym rozmyślał. Chanyeol wiedział, że to dla niego coś nowego.
–…Nie musiał – powiedział cicho Baekhyun.
– Och, ale widzisz, chciał – powiedzieli ochroniarze w tym samym czasie. Ich obraz jako zimnych chłopów, którzy się nie odzywają, zaczął znikać z umysłu Chanyeola – szybko. Przysięgał, że ochroniarz, który wcześniej nalegał na niesienie torby Baekhyuna, był nim jakoś zauroczony – ten z blond włosami i dość młodą twarzą – ze sposobu, w jaki ciągle spoglądał na Baekhyuna.
W międzyczasie nieświadomy Baekhyun wyjął coś ze swojej torby, a oczy Chanyeola rozszerzyły się, kiedy zdał sobie sprawę, że to Chan. Chanyeol wskazał na to z szeroko otwartymi oczami, kiedy żadne słowa nie wydobyły się z jego rozchylonych ust.
– T… Ja…
– Myślisz, że zostawiłbym Chana samego? – Baekhyun przewrócił oczami, przytulając różowego misia do swej piersi.
– Ja… Ty… – Kątem oka widział, jak ten blond ochroniarz znów posyła Baekhyunowi spojrzenie. Pieprz się, przestań się odwracać! Chciał powiedzieć Chanyeol, ale był zbyt zaabsorbowany Chanem w dłoniach Baekhyuna.
– Ja… wziąłem… – Bez słowa Chanyeol chwycił swoją torbę i wyjął Byun Hyuna. Baekhyun wpatrywał się w niego, teraz jego oczy rozszerzyły się z niedowierzaniem. Gapili się na siebie przez kilka sekund, potem wybuchli śmiechem.
– Boże, nigdy nie przypuszczałem, że jesteś taki dziecinny… – powiedział Baekhyun, wycierając łzę z oka. Chanyeol zarumienił się na to stwierdzenie.
– Nie odzywaj się – odpowiedział, na wpół zażenowany, na wpół wesoły. Jednak ten blond koleś nie przestawał patrzeć.
– Hej! – Chanyeol oderwał wzrok od Baekhyuna, by spojrzeć na blond ochroniarza, który wyglądał jak jeleń w świetle reflektorów. – Skup się na drodze, co? – Tamten prędko odwrócił się do przodu i w efekcie Chanyeol poczuł niepoprawną satysfakcję ogarniającą jego ciało i sprawiającą, że zakręciło mu się w głowie.
– Jesteś taki niedojrzały, Yeol. Zajmij się swoimi sprawami – powiedział Baekhyun, przewracając oczami. Chanyeol żartobliwie rzucił w niego Byun Hyunem.




Po pół godzinie przyjechali do domu Baekhyuna.
Był tak wielki, jak Chanyeol go sobie wyobrażał i jak go zapamiętał, kiedy ostatnim razem wychodził, Baekhyun był wściekły i miał wiele, wiele problemów.
Tym razem kiedy Baekhyun przed nim stanął, wydawał się być spokojny, ale z jakiegoś powodu Chanyeol potrafił rozczytać jego mowę ciała jako spiętą, jakby wchodził do obcego miejsca po raz pierwszy. Gdy stanął przy głównym wejściu, pamiętał, mimo iż było zimno, nie mogło się to równać z lodowatą rozmową między Baekhyunem a jego ojcem.
– S-Synu-
– Nie nazywaj mnie tak! Nie nazywaj mnie tak, do cholery! Pierdol się!
Tamtym razem Baekhyun był pełen nagromadzonych emocji, które ciągle otwierały jego rany i wewnętrzne blizny w taki sposób, że Chanyeol mógł odczytać jego załamanie w każdym ruchu, jaki wykonał. Pamiętał Baekhyuna, który rezygnował z mówienia i swoich problemach i zmartwieniach, zatrzymując wszystko w sobie, aż pewnego dnia by się wykończył. Pamiętał, że Baekhyun był na skraju, zawsze bliski załamania, zawsze wyglądał, jakby chciał się rozpaść, a jednak z jakiegoś powodu nie był w stanie tego zrobić, ponieważ zawsze była maleńka część jego (może ta młodsza część), która starała się trzymać go w całości,
A teraz, spoglądając wstecz i patrząc naprzód, Chanyeol mógł ujrzeć zmiany w Baekhyunie.
Teraźniejszy Baekhyun podnosił się z przeszłości, powoli, lecz pewnie. Teraźniejszy Baekhyun zaczynał wyrażać swoje uczucia i pokazywać emocje. Teraźniejszy Baekhyun więcej się uśmiechał, bardziej ośmielał się wyjść ze swojej strefy komfortu i zgadzał się na więcej, choć w małym stopniu. Teraźniejszy Baekhyun starał się. Starał się dać sobie szczęście, ponieważ może zaczynał wierzyć, że na nie zasługuje.
Przede wszystkim teraźniejszy Baekhyun zdrowiał, a wszystko to robił sam.
Chanyeol chciał wziąć Baekhyuna w swoje ramiona, spleść swoje palce z jego palcami, ująć jego twarz i pocałować go tak głęboko, że Baekhyun mógłby poczuć jego miłość – ale nie mógł tego zrobić, ponieważ Baekhyun nie był jego.
Myśląc o tym, patrzył, jak Baekhyun stawia czoła swojemu lękowi, poniekąd było jak trafienie nożem w kość – ale teraz to było w porządku, ponieważ obecnie Baekhyun się zmieniał i zdrowiał, a to było wszystko, co się liczyło.
Gdy Chanyeol wszedł z Baekhyunem do środka, pierwszą rzeczą, jaką zobaczyli, był pan Byun, który na nich czekał, stojąc niezręcznie i jednocześnie za nadzieję na powrót syna.
– Synu… B-Baekhyun… – zawołał niepewnie jego ojciec, jednak w jego głosie Chanyeol mógł wyczuć zniecierpliwienie. Baekhyun nie odpowiadał przez tak długi czas, że nawet Chanyeol myślał, że go zignoruje. Ramiona pana Byun zaczęła opadać.
– Wróciłem… – zawołał Baekhyun, jego głos był zaledwie szeptem, a jednak roznosił się echem w wielkim, pustym pokoju. – Wróciłem, tato…
Chanyeol patrzył, jak Baekhyun podchodzi do pana Byun, jego kroki były nieco powściągliwe jak u kota, który powoli podpełzał do jedzenia. Oczy pana Byun rozszerzyły się znacząco z zaskoczenia. Odruchowo wyciągnął drżące ramiona, a Baekhyun wszedł w nie powoli, nadal powściągliwie. Z jego oczu płynęły łzy, gdy przytulał swojego niższego syna w ramionach, jego dłoń głaskała złote włosy Baekhyuna, kiedy próbował ukryć swoje szlochanie w rękawie.
Chanyeol po cichu stamtąd wyszedł.




Z początku Chanyeol zamierzał zostawić Baekhyuna samego ze swoim ojcem na obiad, ale Baekhyun nalegał, by jego też wyciągnąć. Nie powiedział tego, ale może potrzebował nieco więcej wsparcia, by stanąć twarzą w twarz z kimś, komu odmawiał tego przez lata, ponieważ było mu trochę trudno zaakceptować kogoś, kto zaniedbywał go przez całe dzieciństwo.
Mówiąc szczerze, kiedy poczuł chłód metalu od naszyjnika, który nagle przesunął się, by dotknąć jego skóry, Chanyeol poniekąd potrafił zrozumieć to uczucie.
Podczas obiadu Chanyeol zauważył, że pan Byun siedzi po jednej stronie z pustym miejscem obok siebie. Chanyeol pospieszył i przesunął się, by usiąść po przekątnej tylko dlatego, by zarezerwować miejsce obok pana Byun dla Baekhyuna, ale zamrugał z zaskoczeniem, gdy zobaczył, że Baekhyun podąża za nim i w zamian zajmuje miejsce przy nim. Kiedy odwrócił się, by spojrzeć na Baekhyuna, dostrzegł, że Baekhyun jest spięty.
– Więc synu… – zaczął pan Byun. – Jak tam w szkole?
– Dobrze – odpowiedział Baekhyun. Cisza.
– Słyszałem, że jesteś przewodniczącym kółka? Fizyka, prawda? – ciągnął pan Byun. Wyraźnie bardzo się starał, nadzieja rozpalała jego oczy, ponieważ Baekhyun postanowił wrócić do domu z własnej inicjatywy, nikt nie musiał go prosić, nikt nie musiał go zmuszać. – Jak tam ci idzie?
–…Decyduję się usunąć to kółko.
– Co?! – Dwie pary oczu odwróciły się, by spojrzeć na Baekhyuna z niedowierzaniem.
– To… już nie działa – kontynuował Baekhyun. – Już mnie to nie interesuje.
– Baekhyun… – Chanyeol urwał, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć.
– T-To w porządku! Będę cię wspierał w tym, co robisz – wciął się szybko pan Byun. Cisza.
– Dziękuję… za prezenty bożonarodzeniowe – powiedział nieco nieśmiało Chanyeol, w tam samym czasie próbując przełamać skrępowanie między nimi.
– To nic takiego – odparł pan Byun, uśmiechając się do niego z wdzięcznością.
– Baekhyun i ja jesteśmy partnerami na naszych kółkach – ciągnął Chanyeol i dalej opowiadał ojcu Baekhyuna o nich obu, zastępując milczenie niższego.
Na końcu głównie Chanyeol rozmawiał z panem Byun o Baekhyunie, syn czasami odpowiadał na zadane mu wprost pytania, ale nic więcej. Chanyeol jednak nie opuścił pomieszczenia zbyt przybity, wiedział, że Baekhyunowi jest ciężko, lecz bardzo się stara.
Obaj zdecydowali się „rozbić obóz” w pokoju Baekhyuna, głównie dlatego, że cała posiadłość była tak wielka, że Chanyeol czułby się samotny w swoim pokoju bez obecności ludzi, których znał, a ostatnim razem, kiedy tu był, był zbyt dumny, by to przyznać. Ostatnim razem, jak pamiętał, nienawidził Baekhyuna albo tak myślał, ale teraz… Teraz było zupełnie inaczej.
Kiedy wyszedł spod prysznica, zobaczył Baekhyuna siedzącego na łóżku i patrzącego w przestrzeń.
– Nie wydaje mi się, że mogę to zrobić – podjął Baekhyun.
– Hę?
– Nie potrafię tego zrobić. – Baekhyun wstał i choć brzmiał na poruszonego, z jakiegoś powodu wyglądał spokojnie, kiedy przeczesywał włosy palcami. Taka była postawa Byun Baekhyuna, który wydawał się być normalną osobą w zamyśleniu, kiedy nieświadomie wykonywał subtelne gesty jak przeczesywanie włosów palcami czy mruganie, ale teraz, kiedy Chanyeol poznawał go coraz bardziej, zaczął widzieć rzeczy, których inni ludzie nie dostrzegali.
– Baekhyun-
– Nie potrafię tego zrobić. – Baekhyun odwrócił się, by na niego spojrzeć. – To…
– Wszystko wymaga czasu – powiedział Chanyeol, nie wiedząc, co innego powiedzieć. – To tylko… pierwszy krok.
– Już go nie nienawidzę… – odparł Baekhyun. Może nigdy tak nie było. Pomyślał Chanyeol, wiedząc, że Baekhyun nie jest gotowy, by to usłyszeć. – Ale… za każdym razem, kiedy na mnie patrzy… – Baekhyun urwał i odwrócił wzrok. To sfrustrowało Chanyeola, ponieważ Baekhyun nie mógł wydobyć z siebie słów, ale z drugiej strony Baekhyuna musiało frustrować to bardziej, ponieważ nie był w stanie się wysłowić.
– Za każdym razem, gdy patrzę mu w oczy, widzę odbicie jego z inną kobietą…
Baekhyun już mógł to zobaczyć, nawet kiedy zamknął oczy. Pamiętał sposób, w jaki te bezimienne kobiety czołgały się po nagim ciele jego ojca, kiedy obserwował za drzwiami, te kobiety odzwierciedlały ruchy, jakie jego matka wykonywała, będąc z bezimiennym mężczyzną. Pamiętał, że jako dziecko myślał: Czy dwoje ludzi, którzy przyrzekli dać sobie wszystko, naprawdę mają prawo to robić?
A teraz bezwiednie, nieświadomie w jakiś sposób stało się to częścią koszmaru Baekhyuna za każdym razem, kiedy patrzył na kobiety i za każdym razem, gdy widział swoich rodziców. Może to właśnie dlatego, tak bardzo chciał ich od siebie odsunąć.
– Baek… – Głos Chanyeola przedarł się przez ciemność, a on otworzył oczy, które nieświadomie zamknął. – Podejdź do mnie.
– Po prostu to zrób. – Baekhyun podszedł do niego, aż znaleźli się metr od siebie.
– Podejdź bliżej.
– Yeol, co, do kurwy-
– Baek. – Na wpół wkurzony Baekhyun szybko podszedł do niego, aż byli oddaleni od siebie kilka centymetrów, tak blisko, że Chanyeol ledwie mógł oddychać.
– Ile kroków zrobiłeś?
–…Nie wiem, jakieś dziesięć.
– Ile kroków zrobiłeś do połowy?
–…Pięć.
– Połowa z tego?
–…Dwa i pół.
– Jak zacząłeś?
–…
– Jak zacząłeś, Baek?
– Od kroku.
W tamtej chwili Baekhyun lekko się wzdrygnął, ponieważ Chanyeol zrobił mały krok w jego stronę, aż jego pierś niemal zetknęła się z nosem Baekhyuna. Baekhyun spojrzał na niego z zapartym tchem.
– Od kroku – wydyszał Chanyeol, jego wzrok napotkał szeroko otwarte i zaskoczone oczy Baekhyuna. – Wszystko zaczyna się od jednego kroku. Nieważne, dokąd idziesz, nieważne, jak długa jest twoja podróż. Wszystkie rzeczy zaczynają się od tych małych.
Chanyeol pochylił się, aż ich nosy prawie się dotknęły, a Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że podziwiał, jak duże i pełne życia są te oczy – wypełnione podekscytowaniem, jakby żył, by podbić świat. Jakby mógł podbić świat.
– Więc jeden mały krok za drugim. Teraz możesz nie być w stanie porozmawiać z ojcem, ale samo przybycie tutaj jest dużym osiągnięciem. Potrzeba ci było dużo odwagi, by tu przyjechać i chcesz zmierzyć się ze swoim strachem.
Chanyeol zaczynał się czerwienić, ponieważ próbował uspokoić Baekhyuna i podnieść go na duchu, a jednak plótł te wszystkie bzdury i może tylko potrzebował wymówki, by być w fizyczny sposób naprawdę blisko Baekhyuna, jednak-
Baekhyun zachichotał.
– Jesteś naprawdę nie byle kim – powiedział w końcu Baekhyun, lekki uśmiech rozjaśnił jego usta. – Wiesz o tym?
Nie, to ty jesteś. Chanyeol pamiętał, że tak sobie pomyślał – pamiętał, że to poczuł. Kiedy się uśmiechasz, naprawdę jesteś kimś.
Wiesz o tym?




Następne kilka dni spędził w domu Baekhyuna, robiąc różne rzeczy, od pozostania w domu do wyjścia i poznawania ulic. Śmiechu warte było to, że ochroniarze ciągle nalegali, by im towarzyszyć i jak wszystkie pokojówki i kucharze upierali się, by spróbować zdobyć uwagę Baekhyuna, kiedy teraz był otwarty na o wiele więcej rzeczy. Wszyscy zdawali się być oczarowani przez jego uśmiech, który ostatnio pokazywał coraz częściej.
Jednak tym, co wkurzało Chanyeola, był blond ochroniarz, który wyglądał na zadurzonego w Baekhyunie i nie bał się tego okazywać.
– Paniczu, to-
– Ile razy mówiłem ci, Jungsoo-yah, żebyś mnie tak nie nazywał?
– Ale-
– Jak długo mnie znasz? I nadal mnie nie słuchasz?
– Ja… – Ale Baekhyun uśmiechnął się łagodnie.
– Jestem Baekhyun. Mów mi Baekhyun. – Chanyeol czuł się bardzo zazdrosny. Jak Baekhyun mógł się tak do niego uśmiechać? – Jeśli nazwiesz mnie inaczej, zignoruję cię – ciągnął dalej Baekhyun żartobliwym tonem. Nigdy nie był taki wobec mnie…
– B-Baekhyun… – zająknął się lekko blond ochroniarz, ale kiedy uśmiech Baekhyuna się poszerzył, odwzajemnił ten wyraz twarzy, czując się bardziej pewny siebie, gdy widział aprobującą minę Baekhyuna. Chanyeol nie mógł już dłużej znieść patrzenia na to.
– Tylko dlatego, że znasz go dłużej niż ja, nie znaczy to nic… To nie tak, że dzielisz z nim pokój i znasz wszystkie jego senne nawyki, i spałeś z nim, i oddychałeś tym samym powietrzem co on, i… – mamrotał Chanyeol dalej do siebie, kiedy odwrócił się i bawił Byun Hyunem. –…To nie tak, że cię polubi. Masz za jasne włosy i jesteś zbyt głupkowaty, i jesteś zbyt nieśmiały, i jesteś za…
– Yeol-ah. – Baekhyun wyrwał go z zamyślenia. – Chodźmy zjeść lunch.
– Dobrze. – Chanyeol natychmiast poczuł, jak poprawia mu się humor i prawie chciał pokazać język zawiedzionemu ochroniarzowi, który musiał wrócić do zajęć, jakie wykonują ochroniarze.
Ale zrzedła mu mina, kiedy Baekhyun podszedł do swojego blond przyjaciela.
– Hej, zjedz z nami lunch – zaproponował Baekhyun, a Chanyeol poczuł, jak jego twarz się marszczy tak samo, jak twarz Jungsoo się rozjaśniła.




Baekhyun powoli zaczynał rozmawiać z ojcem. Po kilku dniach potrafili podtrzymać luźną konwersację bez pomocy Chanyeola, czasami spędzali wieczory w salonie, rozmawiając i śmiejąc się z czegoś tak błahego jak pogoda.
A Chanyeol odetchnął z ulgą, przyglądając się z daleko, wiedział, że chociaż nic nie zrobił, cieszył się, ponieważ Baekhyun wszystko robił sam, dla siebie.




Chanyeol chciał powiedzieć, że spędził dni w posiadłości Baekhyuna z Baekhyunem, ale to nie dokładnie tak było.
Z jakiegoś powodu ciągle widywał Baekhyuna z Jungsoo (albo raczej Jungsoo ciągle był blisko Baekhyuna). Rozmawiali o przeszłości tak często, że Chanyeol nie mógł się włączyć w rozmowę, więc koniec końców mógł jedynie się wycofać jak irytująca, ale przybita mucha i obserwował ich z oddali.
To było bardzo frustrujące, ponieważ teraz widział, jak wysoki był ten blond dzieciak (i zdał sobie sprawę, że jest mniej więcej w ich wieku) i jak umięśniony był, i jak łatwo mógł obronić Baekhyuna. Baekhyun wydawał się przy nim mały i kruchy, a Chanyeol tak naprawdę potrafił wyobrazić ich sobie razem…
Co on sobie, do cholery, myślał?
Nie jesteś jakąś licealistką, ogarnij się!!! Pomyślał Chanyeol, potrząsając głową i mając nadzieję, że wytrzęsie te myśli z głowy. Kogo, do kurwy, obchodzi, czy jest jakiś bardziej umięśniony od ciebie koleś, który potrafi lepiej ochronić Baekhyuna od ciebie?
Chanyeol wiedział, że Baekhyun sam umie się obronić, prawdopodobnie lepiej, niż Chanyeol kiedykolwiek będzie umiał ochronić siebie, ale chciał czuć się ważny – chciał czuć się w jakiś sposób potrzebny.
A jednak kiedy widział, tego dzieciaka Jungsoo, który nagle wtargnął w ich życie, poczuł, że spada mu samoocena, kiedy patrzył na te duże bicepsy i szerokie ramiona.
– Pamiętasz, jak się potykałem i upadałem, a ty mówiłeś mi, żeby to przeboleć? – Wspominał Jungsoo, kiedy szli obok siebie z Baekhyunem (a Chanyeol jakby z tyłu, wałęsając się…) po ogrodzie należącym do posiadłości. – To były dobre czasy.
– Tak, ponieważ wtedy byłeś dzieckiem – odpowiedział Baekhyun. – Nie mogę uwierzyć, że wyrosłeś na takiego wysokiego i silnego. – Jungsoo zaśmiał się i z zakłopotaniem podrapał się po głowie.
– Nie wiedziałem, że twój tata zatrudni mnie do bycia twoim ochroniarzem… W końcu nie widzieliśmy się przez tak długi czas…
– W ogóle nigdy nie znaliśmy się przez naprawdę długi czas, prawda? – Uszy Chanyeola ożywiły się. Aha! Więc tylko próbowaliście udawać, że ty i on jesteście przyjaciółmi z dzieciństwa, co? Cóż, teraz wiem!
– Ale jednak. Ten nasz krótki okres był cenny. Przynajmniej dla mnie. – Chanyeol chciał się zakrztusić i wykonał za ich plecami gest, jakby się dławił (i czuł się jak samotnik, kiedy to robił). Baekhyun zachichotał.
– Dongsaengu, na pewno bardzo dojrzałeś. – Dongsaengu? Chanyeol wyprostował się, by popatrzeć na blond chłopaka, który miał tak wiele mocnych mięśni, że Chanyeol ledwie mógł je zliczyć. DONGSAENGU?
– A może byśmy jutro gdzieś wyszli? Tylko my dwaj, jak za dawnych czasów? – Chociaż Jungsoo nie robił żadnych aluzji ani gestów w stronę Chanyeola, Chanyeol zrozumiał sugestię. Poczuł, jak kipi ze złości, a to, co sprawiło, że jeszcze bardziej kipiał ze złości, to fakt, że Baekhyun by się zgodził, tak jak zgadzał się w inne dni. Już miał się wciąć, ale Jungsoo wyjął telefon.
– Jutro jest siedemnasty, niedziela. Czy to ci pasuje? – Hę? Chanyeol zamrugał szeroko otwartymi oczami, obserwując Baekhyuna i sposób, w jaki odgarnął włosy z oczu poprzez odrzucenie głowy.
– Przepraszam, mam plany – powiedział Baekhyun. Chanyeol zauważył jego zesztywniałe ramiona, a patrzenie na to sprawiło, że jego wzrok automatycznie powędrował w górę, by napotkać spojrzenie Baekhyuna. To był tylko ułamek sekundy, ale Chanyeol wiedział, że Baekhyun na niego zerknął. Potem delikatnie uśmiechnął się do Jungsoo i nawet blondyn mógł zobaczyć tajemnicę w tym wygięciu. – Mam coś bardzo ważnego do zrobienia.




Siedemnastego maja Chanyeol obudził się z pędzącym sercem.
Nie wiedział, co Baekhyun będzie dziś robił, ale wiedział, że to coś ważnego. Potrafił to wyczuć.
To było tak ważne, że ledwie mógł oddychać.
Baekhyun był już na nogach i miał na sobie takie ubrania, jakby wybierał się na randkę. Jego włosy były niemal zaczesane na jedną stronę jego twarzy i patrzył w lustro, poprawiając złote kosmyki. Był ubrany w ciemnoniebieski sweter, a pod spodem koszulę z kołnierzykiem oraz jasnoniebieskie jeansy. Pozwolił Chanyeolowi patrzeć na siebie przez dziesięć sekund, po czym się odwrócił.
– Wstałeś? – Baekhyun znów odrzucił głowę w próbie odsunięcia włosów z oczu, a Chanyeol nienawidził tego ruchu, bo go kochał. W milczeniu skinął głową.
– Pospiesz się i ubierz. Mamy przed sobą długi dzień. – Długi dzień?
My?
– Co robimy? – zapytał Chanyeol.
– Czy senna głupota nadal jest w twoim organizmie? – Baekhyun przewrócił oczami, podniósł poduszkę z podłogi i rzucił nią w Chanyeola – mocno. – Pospiesz się. Mam sporządzony cały harmonogram i nie wrócimy, dopóki go nie wykonamy.
Chanyeol leniwie wstał i zaczął się przebierać, próbując pozbyć się snu ze swoich oczu. Jednak naprawdę nie musiał się starać, ponieważ wszystko, co myślał, to Ja i Baek, ja i Baek, ja i Baek…
Gdy byli ubrani i gotowi, już mieli zejść na śniadanie, ale nagle otworzyły się drzwi do środka wszedł Jungsoo.
– Wiem, że powiedziałeś, że zajmujesz się dziś ważnymi sprawami, ale pomyślałem, że będę ci towarzyszył! – powiedział radośnie Jungsoo. Chanyeol już zapadał się w najgłębsze piekło zwane rozczarowaniem i frustracją. Czy nie możesz po prostu zostawić nas samych, do cholery? Na jeden pieprzony dzień?
Przy śniadaniu historia się powtórzyła, ponieważ Jungsoo wciąż rozmawiał z Baekhyunem.
– Dobrze dziś wyglądasz. Dokąd idziesz? – zapytał zaciekawiony Jungsoo.
– Muszę porozmawiać z kimś o ważnych sprawach – odpowiedział krótko Baekhyun.
– Czy w takim razie nie powinieneś ubrać się elegancko?
– Nie chcę wyglądać, jakbym za bardzo się tym przejmował, co? – Obaj się zaśmiali, a Chanyeol zaczął się dąsać, dzióbiąc jedzenie. Wiedział, że Jungsoo nie robił tego celowo, żeby go zdenerwować, ale kurwa, chciał, żeby ten koleś, do cholery, się odpieprzył.
Kończyli śniadanie i kiedy wszyscy trzej wstali, by przygotować się do wyjścia, Baekhyun złapał Jungsoo za rękaw. Złapał Jungsoo za rękaw.
– Jungsoo-yah, tak jakby zapomniałem telefonu – powiedział Baekhyun, jego palce sięgnęły, by złapać go jeszcze mocniej. Chanyeol poczuł, że jego palce zaciskają się w pięść. – Możesz mi go przynieść? – Chanyeol chciał pozbyć się tej sceny sprzed swoich oczu i ze swej głowy, więc zaczął rozglądać się dookoła.
– W porządku – odparł z entuzjazmem Jungsoo. Chanyeol widział, jak Baekhyun słodko się uśmiechnął i poklepał go po plecach (i mógł dostrzec uniesienie Jungsoo), zanim go puścił. Do mnie nigdy się tak nie uśmiechasz. Chanyeol odwrócił wzrok, próbując znaleźć coś bardziej interesującego. Właśnie wtedy spuścił wzrok i zobaczył zarys czegoś cienkiego i kwadratowego w kieszeni spodni Baekhyuna.
Chanyeol próbował ułożyć sobie w głowie słowa, kiedy Jungsoo odszedł, a Baekhyun podchodził bliżej niego. – Jest tutaj-
Nigdy nie udało mu się dokończyć tego zdania, ponieważ w tamtym momencie Baekhyun zakrył mu usta dłonią na ułamek sekundy, a drugą złapał dłoń Chanyeola. A potem zaczął wyciągać go z kuchni, z dala od Jungsoo i prowadził w stronę głównego wyjścia z posiadłości.




– Co, do- – Chanyeol nawet nie miał czasu dokończyć, bo Baekhyun przyspieszył, z impetem ciągnąc go za sobą. Kiedy biegł z Baekhyunem, wszystkie logiczne myśli wyleciały mu z głowy.
Wyszli przez drzwi i zeszli po schodach, a gdy chłodny wiatr smagał ich twarze, zaczęli śmiać się głośno, zbiegając po schodach, a później wybiegając przez wielki ogród i w końcu wypadli na ulicę.
Tam czekała na nich taksówka, przy której dłoń Baekhyuna opuściła dłoń Chanyeola. Otworzył drzwi, a potem wsiadł do środka.
– Zaraz – wydyszał Chanyeol, nie bardzo teraz wszystko pojmując, kiedy śmiech ucichł. – A co z Jungsoo? – Baekhyun zignorował go, mówiąc kierowcy, dokąd ma pojechać, a kiedy na powrót usiadł, przez chwilę nic nie mówił.
– Jungsoo… W końcu go olałem. Przepraszam, Jungsoo-yah.
– Zaraz, co to znaczy?
Baekhyun westchnął, potem całym ciałem odwrócił się to Chanyeola. – To znaczy, Yeol, że dziś będziemy tylko we dwoje. Chcę, żebyśmy byli tylko we dwoje. – Serce Chanyeola szybko biło. Baekhyun odgarnął grzywkę ze swoich oczu i uśmiechnął się.
– Idziemy na randkę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz