sobota, 30 grudnia 2017

The Flaws In Park Chanyeol [8/10]

5 komentarzy // Dodaj komentarz (+)
tytuł rozdziału: Osiem |oryginał: Eight
rating: PG-13
A/N: Życzenia noworoczne pisałam już w tych świątecznych, ale jeszcze raz napiszę, że życzę Wam, by 2018 był lepszy niż 2017, żeby spełniły się wasze plany, marzenia i postanowienia. No i... udanej zabawy sylwestrowej!
Właśnie zauważyłam, że autorka skasowała TFIBB i TFIPC. Nie wiem dlaczego. Sama też nie napisała. Mam nadzieję, że nie jest to związane z jakimkolwiek tłumaczeniem czy plagiatem.
Tej nocy Baekhyun położył się do łóżka sam w domu Joo Sunga, wpatrywał się w sufit ze złożonymi rękami, które ułożył na brzuchu. Noc była pusta, cicha i pozbawiona zwyczajowego wiercenia się Chanyeola i jego okazjonalnego chrapania. Tęsknił za tym. Tęsknił za obecnością, która kiedyś była dla niego wielką udręką i problemem, ale teraz była czymś, bez czego nie mógł dobrze spać.
Chanyeol i Kyungsoo… Zamknął oczy, próbując odepchnąć ból, który nadchodził wraz z faktem, że Chanyeol szybko wymykał się z jego rąk i powoli wpadał w dłonie kogoś innego. Zamknął oczy, wyobrażając sobie delikatne gesty Chanyeola wobec kogoś innego, promienny uśmiech Chanyeola, kiedy patrzył na Kyungsoo, jakby na świecie nie było nikogo innego. Wyobrażał sobie, jak Chanyeol opiekuńczo obejmowałby Kyungsoo i chronił go przed złem jak robił to z Baekhyunem. Wyobrażał sobie, jak Chanyeol kradłby pocałunki od nic niepodejrzewającego Kyungsoo na korytarzu, Chanyeola bezwstydnie trzymającego Kyungsoo za rękę w miejscu publicznym, Kyungsoo cmokającego Chanyeola w policzek podczas wieczorów, kiedy byliby zbyt zajęci, by porozmawiać, ich zaognione kłótnie, które zawsze kończyłyby się łagodnością i nieśmiały flirt, który zawsze by ich do siebie zbliżał. Byli razem idealni, a Baekhyun byłby szczęśliwy z powodu Chanyeola, gdyby to kiedykolwiek się wydarzyło.
Ale jednak jego serce wciąż boleśnie rwało na tę myśl, ból był ostry i wszechogarniający, ból, który wyrastał z najgorszego uczucia w jego sercu, tego rodzaju zazdrości, która zmuszała go do wierzenia, że nikt nigdy nie będzie tak dobry dla Chanyeola jak on oraz także tego rodzaju niechętnej zazdrości, która była bardziej smutna niż rażąca.
Baekhyun bardzo chciał wyrwać się z tego koszmaru, wrócić do Chanyeola i wyjaśnić mu, co się dzieje. Ale nawet jeśli, to, co zrobił, głęboko zraniło Chanyeola i kiedy Chanyeol najbardziej go potrzebował, nie było go przy nim. Przez to Baekhyun na niego nie zasługiwał.
Chcę iść. Pomyślał Baekhyun, zacisnął oczy, kiedy jego umysł zmusił jego ciało do ruchu, by się spakować, wyjść i nigdy nie wracać. Chcę do niego wrócić.
Strach wbił szpony w jego serce i nagle rzeczywistość mocno go uderzyła. Nigdy nie odzyska Chanyeola. Chanyeol już nigdy go nie pokocha. Jeśli ta misja się powiedzie i Baekhyun będzie mógł wrócić, każdego dnia będzie musiał znosić widok Chanyeola zakochującego się w kimś innym.
Usiadł nagle, wyślizgnął się z łóżka i pospieszył do swojej walizki. Kurwa, nie może już tego robić. Nie może siedzieć i czekać, aż Chanyeol zakocha się w kimś innym. Nie  może już dłużej grać. Nawet w ciemności Baekhyun otworzył walizkę, sięgał dookoła, by wziąć swoje ubrania, by upchnąć je w środku. Chciał pożegnać się z tą misją i wrócić tam, gdzie wszystko było łatwe.
Kiedy otworzył walizkę, Baekhyun osłabł.
Nawet w ciemności Baekhyun mógł dostrzec ten kształt. Chan Chan leżał niewinnie, a Baekhyun zapomniał o nim, ponieważ misja zajmowała tak wiele miejsca w jego zmęczonym umyśle. Drżącymi palcami Baekhyun złapał miękką łapkę Chan Chana, a potem przyciągnął go do swej piersi. Zacisnął mocno powieki, tuląc Chan Chana blisko i mocno, tak jak Chanyeol trzymał go, kiedy chciał, żeby wiedział, że jest przynajmniej jedna osoba na świecie, która go kocha. Wtedy przypomniał sobie, dlaczego to robi.
Chanyeol mnie chronił. Pomyślał Baekhyun, dysząc i walcząc z łzami, które groziły wypłynięciem. Teraz moja kolej, by chronić jego.
Czy to było tego warte? Chciał na siebie krzyczeć. Chanyeol tam jest, już ma pokochać kogoś innego, a ty tkwisz tu z osobą, której najbardziej nienawidzisz.
Znajdź osoby, które wrzucą go do pierdla, masz pieniądze. Kłóciła się zdesperowana część jego. W porządku. Wycofaj się teraz, wróć do niego. Nadal będziesz go miał.
Nie. Baekhyun wziął głęboki oddech i rozluźnił uścisk na Chan Chanie. Jeśli Joo Sung raz uniknął policji, może zrobić to ponownie. Musimy go zmylić. Muszę sprawić, że uwierzy, że wygrał, a potem wykorzystać szansę. Nie mogę nawet ryzykować, by Chanyeol został przez niego złamany.
Zamknął oczy. Chanyeol może umawiać się z Kyungsoo. Ta myśl przebiegała przez jego umysł i nie chciała przestać. Ale nieważne, jak bardzo bolesna była, miał nadzieję, że to się wydarzy, ponieważ jeśli Chanyeol był bezpieczny i szczęśliwy, czy to z kimś innym czy nie, Baekhyun był zadowolony. Wziął kolejny głęboki oddech, by się pozbierać. Później drżącymi palcami odłożył Chan Chana z powrotem do walizki, zamknął ją ostrożnie, wstał i podreptał do łóżka. Chanyeol i Kyungsoo. Wślizgnął się do łóżka i znów patrzył w sufit, przypominając sobie wszystkie te razy, kiedy dzielił z Chanyeolem ten sam sufit i rozmawiali o najgłupszych, ale najbardziej głębokich sprawach. Chanyeol i Kyungsoo. Zamknął oczy.
Kiedy kolejny raz wyobrażał sobie Chanyeola i Kyungsoo, tym razem się uśmiechał, ponieważ Chanyeol w jego głowie uśmiechał się, był szczęśliwy, bezpieczny i zadowolony, jakby nie potrzebował nic więcej.
Tak jak powinno być.


Joo Sung tracił kontrolę.
Jego nieostrożność była wyraźna, a jego zaufanie do Baekhyuna wzrastało wraz z biegiem czasu (a Baekhyun „zakochiwał się w nim” coraz bardziej). A raczej Joo Sung ufał Baekhyunowi, by być coraz bardziej oczywistym, czystym idiotą, który nie umie odróżnić lewej ręki od prawej. Jeśli to o to chodziło, Joo Sung wyszedłby lepiej, gdyby próbował oszukać Chanyeola.
Może to dziecinne narzekanie Baekhyuna i jego potrzeba, by zawsze wszędzie dotykać Joo Sunga. Może to dlatego, że siedem lat później nadal zachowywał się jak piętnastolatek, który myślał, że na świecie nie ma fałszu i chciwości. Może właśnie dlatego Joo Sung wpadł prosto w jego pułapkę.
Baekhyun nie spał dobrze, kiedy spał z Joo Sungiem, ponieważ nie mógł znieść tego, iż wiedział, że są w tym samym pokoju i musiał usypiać swoją czujność. Spał tylko wtedy, kiedy Joo Sung się wymykał, myśląc, że Baekhyun jest głęboko pogrążony w sennych marzeniach.
Stało się to pewnego dnia, kiedy Baekhyun udawał, że zasnął. Ten idiota myślał, że pokonanie Baekhyuna oznaczało, że świat należy do niego i odważył się zadzwonić do kogoś i pokazać swoje prawdziwe „ja”, tuż przed Baekhyunem, którego nie doceniał, ale powinien bać się najbardziej.
– Halo? – Głos Joo Sunga całkowicie się zmienił. – Nie. Jeszcze nie, ale się zbliżam… HAHA, rany, nie masz pojęcia, jakie to było łatwe. Myślałem, że będzie ciężej, bo w końcu naprawdę się zemściłem… a ty myślałeś, że normalna osoba zacznie nienawidzić cię do szpiku kości… wszystko przygotowałem. Zamierzałem dotrzeć do momentu, gdzie nawet klękałbym i przepraszał, ale nie było takiej potrzeby. Od razu się we mnie zakochał. Nawet tego nie kwestionował. Nawet porzucił swojego chłopaka z tego powodu. – Joo Sung zaśmiał się. Och, mówi o mnie. Pomyślał Baekhyun, zastanawiając się, dlaczego, do cholery, nie ma na to reakcji. Żadnego bólu, żadnej złości. Jakby oglądał film, w którym Joo Sung jest skurczybykiem, któremu wszyscy życzą śmierci na koniec. I jakby był częścią widowni, czekając, aż Joo Sung się poślizgnie.
– Co za idiota. Tak głupi jak wtedy. Rany, nie masz pojęcia, jak kurewsko wkurzony byłem. Musiałem użyć całą moją kontrolę, żeby go nie udusić, wiesz? Nigdy nie sądziłem, że będę musiał jeszcze raz oglądać jego pieprzoną twarz, ale oto jestem, udaję, że go kocham, jakby nie było nikogo innego na świecie. – Joo Sung zachichotał i brzmiało to okropnie w uszach Baekhyuna. – Mówi, że dalej mnie kocha, dasz wiarę? HA! Kto pokochałby kogoś takiego jak on? Spójrz na niego, najbrzydsza rzecz, jaką kiedykolwiek w życiu wdziałem. – To interesujące. – Tak, było bardzo łatwo. Musiałem się tylko pojawić, powiedzieć, że to było tylko nieporozumienie i znów był w moich ramionach… Możesz uwierzyć w minę na twarzy tego gościa. Nie, nie dziwki. Tego matoła. Tak, tego, który wygląda dokładnie jak ja. Czy w ogóle wygląda jak ja? Ja nawet nie robię takich cholernych min, które sprawiają, że wyglądam jak świnia. – Baekhyun zacisnął pięści pod kołdrą, ale zmusił się do uspokojenia.
– Boże, to było bezcenne. Złamałbym jego serce któregokolwiek dnia. Wyglądał jakby ktoś wsadził mu kaktusa w tyłek. – Baekhyun przygryzł wargę. Na szczęście był odwrócony do niego plecami. – Wystarczy o tym frajerze. Teraz mam z powrotem tę idiotyczną dziwkę w swoich rękach, myślę o wykorzystaniu go, by zdobyć łańcuszek… Tak, prawdopodobnie przekonam go, że głupek ukradł coś mojego, żebym mógł mu to odebrać. Tak, powiedział, że zrobiłby dla mnie wszystko. – Chichot. – Pieprzony idiota.
– Co z nim zrobię, kiedy skończę? ……Cóż, przez ostatnie kilka dni był kurewsko irytujący. Chcę tym razem naprawdę dobrej zemsty… Źle, że policja przyjechała tak wcześnie ostatnim razem. – Pierdol się. Baekhyun mocno zacisnął oczy, próbując przypomnieć sobie, dlaczego tu w ogóle jest. Nie był tu, by uderzyć Joo Sunga w pierdoloną twarz, był tu, żeby chronić Chanyeola. Musiał się kontrolować. Kontrola. Kontrola. – Chciałbym sprać tego matoła na kwaśne jabłko za to, że wygląda jak ja, ale niestety musi być w więzieniu w doskonałym zdrowiu. – Baekhyun czuł, jak jego serce wali ze złości. – Ale wydaje mi się, że patrzenie na niego, kiedy jest bliski wypłakania sobie oczu, też jest wystarczające. Chyba mogę sprawić, by jeszcze trochę popłakał, zanim poślę go do pierdla. Wtedy może wepchnę tam też tę dziwkę, chciałbym zobaczyć, jak to by wyszło. – Śmiech był złowieszczy, a Baekhyun nienawidził sposobu, w jaki mówił o Chanyeolu. Nienawidził tego tak bardzo, że prawie odrzucił kołdrę, prawie usiadł i rzucił się na tego pojeba tylko po to, by go uciszyć.
– Mm… – jęknął w zamian, poruszając się na łóżku. Joo Sung przestał rozmawiać i z przyjemnością zobaczyłby pieprzoną twarz Joo Sunga bojącego się o najgorsze. – Mm… Joo-hyung…
– Kurwa – wydyszał Joo Sung. – Zadzwonię później. – Potem się rozłączył. W chwili, kiedy Joo Sung położył telefon na stole, Baekhyun otworzył oczy i podniósł zaspany wzrok, przecierając oko.
– Joo-hyung? – wymamrotał, wyglądał na zaspanego, ale w rzeczywistości chciał sprać tego dupka. Ten pojebaniec naprawdę potrzebował pobicia. – Coś nie tak? – Joo Sung zdawał się przez chwilę wisieć nad nocną szafką, ale w końcu odwrócił się ze słodkim uśmiechem. Baekhyun chciałby kopniakiem zetrzeć ten uroczy uśmiech z jego twarzy.
– Nic, kochanie. – Joo Sung pochylił się i przytulił Baekhyuna. Baekhyun zamknął oczy, próbując wyobrazić sobie, że to uścisk Chanyeola, ale za bardzo się różnili.
Chociaż mogli wyglądać identycznie dla ludzi, którzy dopiero ich poznali, w oczach Baekhyuna wyglądali bardzo odmiennie. Po pierwsze, włosy Chanyeola były miękkie i sprężyste, nie tak śliskie jak Joo Sunga. Czoło Chanyeola było większe niż Joo Sunga, a jego oczy o wiele większe z lekkim zakrzywieniem na końcu. Usta Chanyeola były odrobinę węższe i o wiele delikatniejsze, jego policzki były pulchne we wszystkich właściwych miejscach, podczas gdy twarz Joo Sunga miała ostrzejsze i bardziej kanciaste rysy. I czy Baekhyun musiał mówić o tych uszach?
Jeśli pamięć nie myliła Baekhyuna, Chanyeol był wyższy. Może to dlatego wyglądał na tak patykowatego i niezdarnego przez cały czas. Baekhyun myślał, że Joo Sung miał tyle samo wzrostu co Chanyeol, kiedy miał piętnaście lat, ale to dlatego, że dojrzewanie dopiero zaczęło go dosięgać i ciągle rósł. Kiedy w pełni wyrósł, między nim a Chanyeolem była prawie taka sama różnica wzrostu jak między nim a Joo Sungiem, kiedy miał piętnaście lat. Ręce Chanyeola były silne, ramiona szerokie, ale kiedy tulił Baekhyuna, czuł miękkość i ciepło. Baekhyun nie widział ciała Joo Sunga (i nie sądził, by kiedykolwiek chciał), ale jego uścisk był albo mocny i sprawiał, że się dusił, albo luźny, odległy i niepokojący. Chanyeol miał krzywe nogi, podczas gdy Joo Sung poruszał się, jakby chodził na wybiegu Victoria Secret. Charakter Chanyeola był tak odmienny, że był pewien, że nawet jeśli wyglądaliby dokładnie tak samo, Baekhyun byłby w stanie z daleka odróżnić ich po wyglądzie w mgnieniu oka.
Prawie zadrwił na głos na myśl, że prawie cztery lata temu sądził, że Chanyeol to Joo Sung. Bardzo się różnili, w przeszłości i w teraźniejszości, Baekhyun był pewien, że i tak wybrałby Chanyeola.
Baekhyun udawał, że znowu zasnął, oddychając z ulgą, kiedy poczuł, jak Joo Sung wyślizgnął się spod kołdry i wyszedł, jakby nie był w stanie znieść bycia z niższym ani chwili dłużej.
Dopiero wtedy Baekhyun pozwolił sobie skorzystać ze snu, którego potrzebował.



Joo Sung był dobry w udawaniu.
Ale teraz Baekhyun był lepszy.




Baekhyun przesunął coś w telefonie, zmarszczył brwi, kiedy zobaczył wiele nieodebranych połączeń od Jongina i Chena oraz spam wiadomościami od Chena.
Chen: powiedz mi, co się, kurwa, dzieje
Chen:  mam cholernie dość trzymania mnie w niewiedzy, baek
Chen: ty pierdolony idioto
Chen: spieprzyłeś z chanyeolem
Chen: czemu wybrałeś jego ponad chanyeolem
Chen: jesteś przeklętym idiotą
Chen: wracaj tu
Chen: tęsknię za tobą
Chen: wróć, proszę.
Baekhyun chłodno skasował każdą wiadomość, którą przysłał Chen, a potem go zablokował. Chen też nie mógł zostać wplątany w ten bałagan. Jak na zawołanie jego telefon zawibrował, gdy Jungsoo zadzwonił do niego.
– Baekhyun, Chen nie ufa Joo Sungowi. Będzie próbował sprowadzić cię z powrotem.
– Wiem – odparł Baekhyun. – Nic mu nie mów. Nie wciągaj go w to.
– Jasne. – Jungsoo na chwilę przycichł. – Ale czy nie możesz ich posłuchać? Nie możesz wrócić?
– Wkrótce wrócę – powiedział cicho Baekhyun. – Pozwól mi tylko zgromadzić najpierw odpowiednią ilość dowodów.
–…Uważaj na siebie.


– Baekkie, wychodzę, dobrze? – powiedział Joo Sung, kierując się w stronę drzwi. – Bądź dobrym chłopcem i zostań tu. – Choć tego nie powiedział, Baekhyun mógł to usłyszeć. „Zostań na swoim miejscu i niczego nie dotykaj.”
– W takim razie odrobię lekcje. – Baekhyun wzruszył ramionami, wyglądając na zawiedzionego. Joo Sung czule poklepał go po głowie i wyszedł. Kiedy Baekhyun był pewien, że Joo Sung zniknął, zszedł z łóżka i zaczął przeszukiwać szuflady. Joo Sung ledwie wychodził, kiedy Baekhyun wciąż był w domu, więc Baekhyun musiał wykorzystać ten czas, by znaleźć dowody, nieważne, jak ryzykowne to było.
Otworzył szuflady i przejrzał je, wywracając wszystko. Dotarł do ostatniej szuflady, gdzie znajdowały się majtki Joo Sunga i zrobił to samo. Dopiero na samym dole szuflady poczuł coś twardego. Wyjął to, czując kwadratowy kształt plastiku, zanim zobaczył, co to jest. Przez chwilę się w to wpatrywał – to płyta, a na wierzchu napisane było „Słodka Zemsta”.
Serce Baekhyuna pędziło i ścisnął ją mocno. To mogło być to, co myślał. Zmusił się, by przełknąć ślinę, kiedy podchodził sztywno tam, gdzie niewinnie leżał laptop Joo Sunga. To musiało być to, czego używał do oglądania. Znając charakter Joo Sunga, oglądał to okazjonalnie, by przypomnieć sobie o swoim zwycięstwie. Baekhyun wziął laptopa i załączył go, chwycił krzesło i usiadł. Jego dłonie drżały. Położył płytkę na biurku i wyjął okulary, a potem je założył. Ledwie mógł oddychać, kiedy wyciągał dłoń i dwa raz postukał palcem w mikrofon.
– Potrzebuję cię – powiedział Baekhyun. Czekał na Jungsoo przez długi, długi czas, jakby coś go powstrzymywało, ale w końcu szumy dotarły do jego ucha.
– Baekhyun?
– Ja… znalazłem kolejny dowód, tak sądzę – wydyszał Baekhyun. – Przygotuj laptopa.
Dobrze. – Kiedy Jungsoo przygotowywał swoje rzeczy, Baekhyun próbował wpisać hasło. Zajęło mu to trzy próby. Hasło brzmiało Byunbaekhyunjestpierdolonąkurwą. Jakże oryginalnie. Baekhyun normalnie by zadrwił, ale leżąca przed nim niewinnie płyta wymazała z jego głowy całe rozdrażnienie.
Poczuł, jak świat wiruje przez moment, zanim okulary skupiły się i wtedy wiedział, że Jungsoo jest gotowy.
Laptop? – spytał Jungsoo. Baekhyun przełknął swój strach i pokiwał głową, a potem wziął płytę w dłoń i wsunął ją do laptopa.
– „Słodka Zemsta”?
– Myślę… Myślę, że ten dowód jest bardzo ważny – wysapał Baekhyun. – To na pewno pośle go do więzienia.
– Co to? – Baekhyun nie odpowiedział. – Baekhyun?
– Chcę, żebyś wszystko nagrywał – powiedział cicho Baekhyun, jego serce waliło i zasychało mu w gardle. Chciał zamknąć oczy, ale musiał to obejrzeć, bo w ten sposób Jungsoo mógł wszystko nagrać.
–…Baekhyun?
To mogła być fałszywka. To mogła być tylko pusta płyta. Takie rzeczy wmawiał sobie Baekhyun, ale z jakiegoś powodu głęboko w sercu wiedział, że to prawdziwa rzecz. Nie mógł jej ukraść, bo Joo Sung od razu by się dowiedział. W końcu dla niego to też wiele znaczyło.
Film rozpoczął się. Był taki, jak Baekhyun pamiętał, tak ciemny i tak chory jak w jego pamięci. Joo Sung miał dobrą rękę i film w ogóle nie był rozmazany.
– Co… to jest… – Wydobył się głos Jungsoo. Baekhyun nie powiedział nic. Nie mógł tego powiedzieć.
Ale to mogło być istotne dla ich dowodów. Jeśli chcieli dać to na policję, Baekhyun musiał wyjaśnić.
– To… To właśnie tak zmusił ich, by mnie zgwałcili – wyszeptał Baekhyun, ale jego głos drżał, on sam bardzo się trząsł, że musiał przytrzymać się biurka. On sprzed siedmiu lat temu wyglądał na bardzo słabego, młodego, tak bezradnego i cholernie oczywistego na okrutność tego świata. Jego serce bolało go z powodu jego przeszłego „ja”, ponieważ był bardzo opuszczony i smutny, aż musiał skończyć w ten sposób – zbrukany i zgwałcony przez mężczyzn, których nawet nie znał.
Jungsoo nie powiedział nic więcej, ale Baekhyun wiedział, że tam jest. Był za to wdzięczny.
– Zgwałćcie tego śmiecia. Niech pożałuje, że kiedykolwiek mnie poznał. Niech pożałuje, że kiedykolwiek mnie kochał. Niech pożałuje, że był pieprzonym głupkiem, który pozwolił mi ukraść pieniądze swego ojca. Niech, do kurwy, nienawidzi siebie tak bardzo, że będzie chciał umrzeć. Sprawcie, żeby wiedział, jak bezwartościowy jest.
Baekhyun nienawidził tego, jak piętnastoletni on nadal mógł spoglądać na tego okrutnego mężczyznę z tak skrzywioną miłością w oczach. Nienawidził tego, jak wtedy jego młodsze „ja” było tak samotne, że zaprzeczał swojej sytuacji, chciał wierzyć, że jedyna osoba, która zatrzymała jego samotność chciał wszystkiego, co dobre, nawet kiedy tak wyraźnie robił przed nim wszystko, co złe. Robił to jemu.
Naprawdę mi przykro…
A najbardziej nienawidził tego, dlatego że jego piętnastoletnie „ja” wciąż myślało, że to jego wina, a ta sama jego część myślała przez sześć lat, że to jego pierzona wina. Przepraszał za nic. Przepraszał za to, że chciał jedynie towarzystwa. Nienawidził tego, dlatego… dlatego że chciał jedynie być kochany i dostał nic, tylko samotność.
Kiedy film się skończył, Baekhyun zamknął oczy. Jego całe ciało drżało, a przeżycie tego ponownie było niemal tak okropne jak prawdziwe zdarzenie. Baekhyun wycofał się, kuląc na stołku. Łzy wypłynęły z jego oczu i ukrył twarz w kolanach, szlochając cicho. Jungsoo nie powiedział nic, jakby wiedział, że to jest to, czego Baekhyun potrzebuje i Baekhyun niemal zapomniał, że tam jest, dopóki nie usłyszał, że po stronie Jungsoo coś upadło.
W milczeniu wyciągnął dłoń i przycisnął ją do plastra. Wiedział, że Jungsoo także wyłączył słuchawkę, ponieważ w jego nie było słychać żadnych dźwięków.
Później świat zamilkł poza cichym, stłumionym płaczem Baekhyuna.




– Zrobiłem wiele kopii – powiedział w końcu Jungsoo, kiedy Baekhyun zadzwonił do niego. Zrozumiał, że jeśli Joo Sung kiedykolwiek zajrzy w jego telefon i odkryje, że z nikim nie rozmawia, będzie to podejrzliwe. –…Jesteś pewien, że chcesz przekazać to policji?
– Tak – powiedział cicho Baekhyun, kiedy doszedł do siebie. Zamknął laptopa, kiedy wyjął płytę i odłożył wszystko na miejsce. – Muszą wiedzieć. Wszyscy muszą wiedzieć, co stało się siedem lat temu. – Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Naprawdę mi przykro, hyung – odrzekł miękko Jungsoo.
– Myślę, że zdobyłem wystarczającą ilość dowodów – odparł Baekhyun, biorąc głęboki oddech. – Mamy wystarczająco, by złapać tego pojeba.
– W porządku. Teraz możesz tu przyjść – odpowiedział podekscytowany Jungsoo.
– Nie – powiedział Baekhyun, rozglądając się po pokoju. – Nie chcę, by podejrzewał, że coś się dzieje. Zostanę tu. Poza tym kto wie, co się wydarzy? Jest nieprzewidywalny. Muszę tu zostać, by czuwać.
– Baekhyun, nie rób tego. Czekaj na pomoc.
– To może potrwać kilka dni! – powiedział rozdrażniony Baekhyun. – Jeśli teraz zniknę, będzie wiedział, że coś jest nie tak.
– Wiesz, jakie to niebezpieczne, prawda? – Jungsoo brzmiał na spanikowanego. – Poczekaj, aż zjawią się inni, Baek.
– Wiedziałem, że to niebezpieczne w chwili, kiedy się na to pisałem – warknął Baekhyun. – Prawie tu dotarłem, nie zamierzam teraz przestać. Uciekł raz… Zrobi to ponownie.
– Nie możesz sam wszystkiego znieść. Nie obchodzi mnie, czy znowu to zrobi, chcę, żebyś był bezpieczny.
– Cóż, mnie to obchodzi, Jungsoo – wyszeptał zażarcie Baekhyun. – Mnie to, kurwa, obchodzi. Nie chcę, żeby ten kryminalista znowu uciekł. Widziałeś, co może zrobić ludziom. – Starszy nieco spuścił z tony. – Nie robię tego tylko dla Chanyeola. Robię to też dla siebie. Dla swojego młodszego „ja”. – Jungsoo urwał na moment, jakby próbował wymyślić, co powiedzieć.
Słuchaj, Baekhyun, jeśli mnie, kurwa, nie posłuchasz, powiem Chanyeolowi.
– Cholera, Jungsoo-
– Zrobię to. Nie obchodzi mnie, czy dla ciebie pracuję albo czy złożyłem ci obietnicę, powiem mu.
Wiesz, że tego nie zrobisz. Obiecałeś mi. Baekhyun rozłączył się.
Właściwie jakim cudem pasował do tego obrazka? Był pewien, że powodem, dla które Joo Sung chciał go odzyskać, nie było tylko to, że chciał zdobyć Baekhyuna, by ukraść łańcuszek. Był pewien, że jest w tym coś więcej. Joo Sung nie ryzykowałby udawania bycia zakochanym w kimś, kogo nienawidził tylko z powodu czegoś takiego. Jeśli o to chodziło, mógł zdobyć każdego, by ukradł łańcuszek.
Więc jaki tutaj miał cel?
Właśnie dlatego Baekhyun chciał zostać. Musiał się dowiedzieć, a potem upewnić się, że może stanąć przeciwko niemu.




Chanyeol gapił się na niego zszokowany.
Z jakiegoś powodu to było jeszcze gorsze niż to, że Baekhyun się nim nie przejmował. Z jakiegoś powodu to było jeszcze gorsze niż to, że Baekhyun i Joo Sung naprawdę by się kochali, gorsze niż to, że Joo Sung nie byłby oszustem.
Ponieważ Baekhyun pakował się w niebezpieczeństwo.
– Kurwa. – Chanyeol pomaszerował do Jungsoo. – Gdzie on jest? – zaskoczony Jungsoo zamrugał na niego. – Gdzie on, kurwa, jest?
– Nie-
Kurwa! – krzyknął Chanyeol, krążąc dookoła. – Jest w domu tego dupka, wiem to. Gdzie jest ten dom, do cholery? – Chanyeol krążył dookoła jeszcze szybciej, ale Jungsoo złapał go za ramię. Chanyeol już miał go zrzucić, ale wyraźnie nie doceniał siły Jungsoo (w końcu całkiem zapomniał o tym, że Jungsoo pracuje jako ochroniarz). Jungsoo popchnął go na dywan, zakleszczając jego ręce i usiadł na nim okrakiem.
– Uspokój się – powiedział spokojnie Jungsoo.
– JAK MAM SIĘ, KURWA, USPOKOIĆ?!  – krzyknął Chanyeol. – BAEK JEST W NIEBEZPIECZEŃSTWIE Z MOJEGO POWODU! CHOLERA! – Wyższy odwrócił wzrok, jakby próbował odepchnąć łzy frustracji.
– Chcesz uratować Baekhyuna z domu tego psychola, ale nie możesz wygrać nawet przeciwko mnie? – Jungsoo uniósł brew. – Dlaczego najpierw byś się nie uspokoił?
– W każdej minucie, którą tracimy, Baekhyun może zaznać cierpienia! – warknął Chanyeol, szamocząc się, ale Jungsoo już miał nad nim przewagę.
– Są profesjonaliści, którzy mogą sobie z tym poradzić – rzekł spokojnie Jungsoo. – Jeśli ich wpuścisz, wszyscy wyjdą z tego cało.
– Nie mogę tak po prostu zostawić Baekhyuna samego! – wrzasnął Chanyeol. – On może zostać zraniony, on-
– Wydaje ci się, że ja chcę zostawiać go tam samego, w takim niebezpiecznym miejscu? – warknął Jungsoo. – Chciałem mu pomóc i chronić go od chwili, kiedy usłyszałem, co się dzieje! Ale powiedział mi, żeby w zamian chronić ciebie. – Chanyeol przestał walczyć, podnosząc szeroko otwarte oczy.
– Baekhyun chce, żeby się tobą opiekować i cię chronić, nawet jeśli znaczy to, że jest tylko nikła szansa, że ten skurczybyk Joo będzie cię szukał! A co ty chcesz zrobić? Chcesz zrujnować jego plany przez władowanie się w niebezpieczeństwo?! Czy to naprawdę mądre? – krzyknął Jungsoo. – Jeśli zrobisz coś pochopnego, Baekhyun może zaznać krzywdy, nie rozumiesz?
Wpatrywali się w siebie, dysząc. Chanyeol nie sądził, żeby tak czy inaczej mógł się wydostać z uścisku Jungsoo, ponieważ Jungsoo był cholernie silny, a on nigdy nie spodziewał się, że młodszy będzie miał tyle siły.
W końcu Chanyeol odpuścił.
– Masz rację – powiedział cicho. – Nie mogę zrobić nic głupiego, co może narazić Baekhyuna na krzywdę.
– Właśnie dlatego w ogóle ci o tym nie powiedział, ty nierozważny ziemniaku. – Jungsoo przewrócił oczami.
– Nadal się martwię – mruknął Chanyeol. – Muszę go zobaczyć.
– Nie możesz – odpowiedział krótko Jungsoo. Patrzyli na siebie groźnie. Wtedy Jungsoo usiadł, jakby usłyszał coś, czego Chanyeol nie mógł usłyszeć. Użył jednej ręki, by przytrzymać Chanyeola, a wolną rękę wsunął do kieszeni na piersi, wyjął coś na swojej dłoni, zanim dwukrotnie nacisnął to palcem wskazującym.
– Mam to. – Jungsoo przycisnął małą rzecz w dłoni, a potem na powrót włożył ją do kieszeni. Prawdopodobnie zauważył, że wola walki całkowicie opuściła Chanyeola, ponieważ wstał i puścił wyższego.
– Co to było? – zapytał Chanyeol ze zmartwieniem.
– Baekhyun powiedział, że przyjdzie tu jutro – odparł Jungsoo. – Kiedy będzie miał zajęcia.
Chanyeol przypomniał sobie, że Baekhyun ma zajęcia rano i wstał ze zdeterminowanym wyrazem twarzy.
– Zostaję – oświadczył. – Zostaję, obserwuję i będę tego częścią.
Jungsoo przewrócił oczami.
– Nie – odpowiedział. – Akurat Baekhyun by ci pozwolił.
– Cóż, ty nigdy nie powiedziałeś, że-
– Akurat ja bym ci pozwolił. – Znów patrzyli na siebie groźnie.
– Nie chce cię w to mieszać – powiedział Jungsoo. – Przewidział, że dokładnie tak zareagujesz. Zna cię bardzo dobrze, Chanyeol i wiedział, że zareagujesz w ten sposób, jeśli dowiesz się, co się tak naprawdę dzieje. Nie zostajesz.
– Cóż, to mój pokój – ciągnął Chanyeol. – Źle, jeśli nie chcesz, żebym był w to zamieszany, bo już jestem. To z mojego powodu wszyscy w ogóle zostali w to wmieszani, nie sądzisz, że powinienem wiedzieć, co się, do licha, dzieje? – Jungsoo patrzył na niego z niedowierzaniem.
– Co, do cholery, Baekhyun w tobie widzi… – mruknął Jungsoo. – Wykopię cię stąd, tylko patrz.
– A ja zamierzam przykleić swój tyłek do tego miejsca, tylko patrz – oznajmił Chanyeol równie pewnie.




Chanyeol spodziewał się, że dostanie to, czego chce, ale nie w taki sposób.
Chanyeol dotrzymał słowa, przytulając się do nogi łóżka, nawet kiedy Jungsoo próbował wyciągnąć go na zewnątrz. Ściskał ją, jakby od tego zależało jego życie i nawet doszedł do momentu wczepienia się w dywan, żeby tylko nie zostać wykopanym. Rany, Jungsoo miał mięśnie i wkurzało go to, że młodszemu prawie się udało.
Ostatecznie Jungsoo odkrył, że Baekhyun nadchodzi i bojąc się, że nie ma czasu, wepchnął Chanyeola pod swoje łóżko, zakrywając wszystkie dziury długą kołdrą. Powiedział Chanyeolowi, żeby nie wydawał żadnych dźwięków, bo inaczej obaj będą martwi.
Więc oto Chanyeol tu był, utknął pod łóżkiem i dusił się, ponieważ był za stary na takie głupoty. Drzwi otworzyły się i ktoś wszedł do środka. Chanyeol był pewien, że obaj będą zbyt zajęci, by zauważyć, jak unosi kołdrę, więc zrobił to. Zaklął cicho, kiedy mógł dostrzec jedynie stopy.
– To czas, byśmy zadzwonili na policję – powiedział Jungsoo. – Teraz możemy pomóc go złapać.
– Jeszcze nie. – Serce Chanyeola pędziło. Minęło dużo czasu, odkąd ostatnio słyszał głos Baekhyuna. Bardzo za nim tęsknił. Rezygnując z próby spojrzenia na Baekhyuna, w zamian puścił kołdrę i zamknął oczy, chcąc rozkoszować się zachrypniętym, cichym głosem Baekhyuna. – Nie chcę, byśmy zachowywali się zbyt nieostrożnie.
– Mamy wszystko, czego potrzebujemy! – Jungsoo brzmiał na zdesperowanego. – Zróbmy to.
Nie. – Głos Baekhyuna tym razem był bardziej uparty. – Nie chodzi o to, by działać szybko, Jungsoo, chodzi o to, by działać sprytnie. Musimy upewnić się, że jest coś, co nie pozwoli mu odejść tak prędko.
– Niby co?
– Jak… może sprawienie, żeby pomyślał, że jest naprawdę blisko posiadania tego, czego chce. – Chanyeol uwielbiał jego głos. Ostatnim razem, kiedy słyszał głos Baekhyuna, był zimny, lekceważący i bardzo niepodobny do tego, którego używał. Ten bardziej do niego pasował.
– Wobec tego, jak to zrobimy?
– Nie wiem.
– Więc po prostu zadzwońmy-
– Znajdę sposób. Właśnie dlatego w ogóle tam zostałem. – Baekhyun krążył dookoła. – Muszę dowiedzieć się, dlaczego tak naprawdę mnie potrzebuje.
– Czy to nie dlatego, że chciał ukraść łańcuszek Chanyeola?
– Też tak myślałem, ale… sądzę, że jest w tym coś więcej. – Baekhyun zawsze był mądry i Chanyeol był bardzo dumny. Jego serce teraz rosło, ponieważ prawda go uderzyła, Baekhyun nigdy szczerze go nie porzucił. Baekhyun nigdy nie patrzył przez niego.
Baekhyun… naprawdę lubił go za to, kim był.
Chanyeol uśmiechał się jak szaleniec pomimo okoliczności.
– Zostanę tam jeszcze trochę i się dowiem. – Jego uśmiech zniknął.
– Jak długo jeszcze? – Jungsoo brzmiał na zmartwionego.
– Tak długo, jak będę musiał – Głos Baekhyuna był silny. – Ale niewiele dłużej. – Tym razem jego głos był miękki i łagodny, jakby próbował pocieszyć młodszego. Na to Chanyeol rozluźnił się z cichym westchnięciem. Wykorzystał to do przekonania siebie, by nie wywrócić łóżka i nie przyciągnąć Baekhyuna w ramiona, i nie powiedzieć mu, że nie powinien wracać. Wiedział, że jeśli odsunie kołdrę, zniszczy wszystko, nad czym Baekhyun i Jungsoo ciężko pracowali. W końcu Baekhyun wkrótce wróci… Baekhyun wkrótce wróci, więc musi poczekać jeszcze trochę i zaufać Baekhyunowi.
– Hyung-
– Och, musze też dowiedzieć się, czego ten pojeb chce na wypadek, gdyby nie był tu tylko  z powodu łańcuszka Chanyeola. – Serce Chanyeola zatrzymało się na chwilę. Baekhyun wypowiedział jego imię. – I na koniec muszę złapać wszystkich jego podwładnych, sługusów czy jak tam ich nazywa.
– Jak-
– Znajdę sposób, Jungsoo. – Głos Baekhyuna był stanowczy. – Zawsze znajduję sposób, prawda?
– To prawda, ale-
– Wszystko inne jest zabezpieczone, Jungsoo. Już prawie jesteśmy. – Po raz pierwszy Baekhyun brzmiał na podekscytowanego. – Jesteśmy bardzo blisko. Tylko poczekaj jeszcze trochę, dobrze? Wtedy ten pojeb już nigdy nie dostanie tego, czego chce. – Sposób, w jaki Baekhyun obrażał Joo Sunga, był muzyką dla uszu Chanyeola.
– Masz wszystkie pliki, prawda? – spytał Baekhyun. Chanyeol wiedział, że pliki są dowodami, by złapać Joo Sung, ale nigdy nie był pewien, czym tak właściwie są. – Chcę, żebyś był gotów wysłać je na policję w każdej chwili, pod każdym warunkiem.
– Rozumiem.
– Dobrze, myślę, że to wszystko. Teraz wracam, żeby zobaczyć, co jeszcze mogę znaleźć. – Chanyeol usłyszał kroki w stronę korytarza. Miał nagłą potrzebę, żeby niespodziewanie wyskoczyć spod łóżka i wziąć Baekhyuna w ramiona. Prawie stracił kontrolę. W zamian przygryzł wargę i został na swoim miejscu. Jeszcze trochę dłużej. Potem będzie cały i zdrowy.
– Bądź ostrożny, hyung – zawołał Jungsoo. Zapadła cisza, kiedy odgłosy kroków Baekhyuna ucichły.
–…Jungsoo?
– Hm?
– Jak ma się Chanyeol? – Jeśli głos Baekhyuna był wcześniej cichy, teraz był jeszcze cichszy. Delikatny. – Czy jest szczęśliwy?
Chanyeol czuł, jak jego serce się ściska. Baekhyun nigdy nie przestał się przejmować, a Chanyeol czuł się jak idiota, dając złapać się na jego udawanie. Czuł się tak cholernie głupi, ponieważ próbował zapomnieć o Baekhyunie, ale w rzeczywistości nigdy nie opuścił umysłu Baekhyuna.
– On… – Jungsoo się wahał, a Chanyeol mógł sobie wyobrazić, jak niższy spogląda w stronę łóżka. – Ma się o wiele lepiej. Bardzo, bardzo mu się polepszyło. Zaczyna znowu rozmawiać ze wszystkimi i zaczął robić to, co do niego należy, przestał się ukrywać. Poniekąd. – Och, ironia. Chanyeol pomyślał, czując na sobie ciężar łóżka.
– To dobrze. – Baekhyun zachichotał. Chanyeol przygryzł wargę i zacisnął pięści, tak cholernie próbując nie wypełznąć i nie wrzasnąć do Baekhyuna, że tu jest. – Czy… on… jest z Kyungsoo? – Chanyeol wyczuwał wahanie i strach w głosie Baekhyuna. A jednak była tam także pewna rezygnacja i smutek, jakby Baekhyun w pełni i szczęśliwie to akceptował, gdyby się wydarzyło. Ukłucie poczucia winy uderzyło go mocno za to, że chociażby rozważał zrobienie czegoś takiego. Baekhyun ryzykował dla niego życiem, a on próbował poczuć się lepiej przez uszczęśliwienie kogoś innego.
To bardzo żałosne. Wszystko, co robił Chanyeol, było żałosne w porównaniu z tym, co robił Baekhyun.
– Nie! Nie!! – odpowiedział szybko Jungsoo. – Kurwa, nie! Hahahahaha… – Chanyeol przysięgał, że wyobrażał sobie, jak Baekhyun mruga w zdezorientowaniu. Mógł wyobrazić sobie, jak uroczy jest. – Chodzi o to, że przestał. Myślę, że… gdzieś głęboko wiedział, że próba przestania cię kochać miała go nigdy nie uszczęśliwić. Nie sądzę, że o tym wie, ale nigdy nie da sobie z tobą spokoju. Jestem całkiem pewien, że powiedział to, by poczuć się lepiej po tym wszystkim, co się stało. Nie sądzę, żeby miał kiedykolwiek odwagę, by to zrobić.
Tak. Tak po prostu wszystkie złe uczucia Chanyeola zostały podsumowane w tym, co powiedział Jungsoo. Mógł jedynie wpatrywać się w kołdrę i życzyć sobie, że wie, jaki wyraz twarzy ma Baekhyun, ale Baekhyun nawet nie odpowiedział, zanim zamknął drzwi, a potem już go nie było.
Jungsoo czekał chwilę, ale w końcu podniósł kołdrę i syknął, żeby Chanyeol wyszedł. Jęcząc, Chanyeol wysunął się, pocierając plecy. Jungsoo marszczył brwi.
– Teraz jesteś szczęśliwy? – wymamrotał. Chanyeol uśmiechnął się szeroko i przyciągnął Jungsoo do uścisku – pierwszego czułego kontaktu, który tak naprawdę dzielił z młodszym. Jungsoo, oczywiście zbity z tropu, nic nawet nie zrobił, nawet kiedy Chanyeol się odsunął. Ale zamrugał, a Chanyeol zachichotał.
– Dzięki. – Chanyeol uśmiechnął się jeszcze szerzej. – A tak w ogóle co zrobił Baek? Po tym, jak powiedziałeś mu o… mnie? – Zszokowana twarz Jungsoo przeistoczyła się w kpiąco irytującą.
– Uśmiechnął się – powiedział Jungsoo, jego twarz zmiękła do łagodnego wyrazu. – Uśmiechnął się bardzo szczerze.




– Dlaczego Baekhyun musi robić wszystko sam? – zapytał Chanyeol, zmarszczył brwi, znów krążąc po pokoju. Kiedy Baekhyun zniknął, Chanyeol znowu poczuł niepokój. Wiedząc, co Baekhyun powiedział o tym psychopacie, mógł zrobić wszystko, by sprawić, żeby ludzie cierpieli.
– Możesz przestać? – Jungsoo brzmiał na poirytowanego. – Sprawiasz, że ja się martwię.
– Jakbyś już się nie martwił! – odpowiedział zawzięcie Chanyeol, ale posłuchał młodszego i upadł na łóżko, chowając się za kołdrą. Jak na zawołanie telefon Jungsoo zadzwonił. Wyjął go.
– Halo? – Jungsoo słuchał, ale potem odsunął telefon od ucha i coś wcisnął.
-wyszedł teraz. Zobaczę, czy jest coś jeszcze. – Teraz włączony był głośnik i milcząco Chanyeol podziękował Jungsoo za wzięcie go pod uwagę. Jungsoo i Chanyeol usłyszeli przesuwanie rzeczy w tle i brzmiało to tak, jakby Baekhyun w czymś szperał.
– Myślę, że w zamian porozmawiam z tobą przez słuchawkę. – Więcej szperania. – Włącz laptopa. Założę okulary. Jestem dość pewien, że jest więcej rzeczy niż to, co znalazłem. – Baekhyun rozłączył się, a Jungsoo od razu wyjął laptopa, załączając go. Chanyeol z niepokojem usiadł obok niego.
– Włączę mikrofon – powiedział Jungsoo, wpisując hasło. – Chcę, żebyś był cicho, rozumiesz? Ufam ci, że się nie odezwiesz. – Chanyeol w milczeniu pokiwał głową. – Dobra. – Potem wyjął z kieszeni coś małego i przystosował to do swoich ust, sprawiając, że tam pozostało. Oczy Chanyeola rozszerzyły się w zdumieniu. Jak to się stało? Szeroko otwartymi oczami patrzył, jak młodszy dwa raz to postukał palcem.
– W porządku, włączyłem laptopa. – Poruszył się nieco i ustawił laptopa na biurku. Chanyeol ukląkł, by patrzeć. Baekhyun zdawał się przeglądać szuflady, gdzie w środku było więcej ubrań. – Czego szukasz? …Plików jego podwładnych? – Chanyeol wzmocnił uścisk na biurku, próbując się nie odezwać. Miał co do tego złe przeczucie.




– Myślę, że trzyma je gdzieś indziej, a ty jak uważasz? W mniej prywatnym, bo jestem pewien, że nie przejmuje się nimi tak bardzo – powiedział Jungsoo. Już czuł, że jest na krawędzi, bo Chanyeol obok niego wyglądał na bardzo spiętego. Patrzył, jak Baekhyun rozgląda się po pokoju, po czym zdawało się, że coś zauważył.
– Nie uważam, że próbowałem wcześniej po tej stronie – rzekł Baekhyun, przechodząc na drugą stronę z jeszcze większą ilością szuflad. Rany, w tym pokoju był mnóstwo szuflad. – Myślę, że tu powinno być. – Baekhyun ponownie przeglądał rzeczy. Wydawało się, że jest tam szuflada zbyt wysoko dla Baekhyun, więc w zamian Jungsoo i Chanyeol zauważyli, że patrzą na biel kredensu, kiedy dłoń Baekhyuna wyciągała się nad nim.
– Myślę, że coś czuję… – Baekhyun urwał.
– Co? Co to jest? – spytał Jungsoo, patrząc, jak Baekhyun zabiera rękę i pozwala jej bezwładnie opaść na bok.
– To… – Baekhyun brzmiał na zdyszanego. Spojrzał w dół, a Jungsoo i Chanyeol to zobaczyli, leżące na dłoni Baekhyuna.
– To broń.




– Baekhyun… – Głos Jungsoo drżał, kiedy go odnalazł i zrobił wszystko, co w swojej mocy, by ostrzec Chanyeola, żeby się zamknął. Oczy starszego były szeroko otwarte, kiedy zakrył dłońmi usta,  a Jungsoo w końcu uznał to za zabawne, że Chanyeol fizycznie próbował się uciszyć, jakby nie był tak cholernie przerażony. – Sądzę, że powinieneś się stamtąd wynosić, kiedy znajdziesz, czego szukasz.
– Tak. – Głos Baekhyuna był cichy, kiedy odkładał broń tam, gdzie ją znalazł. – Też tak myślę. – Jungsoo słyszał, jak bierze głęboki oddech, a potem otworzył inne szuflady i zaczął szperać i w nich. Niedługo później znalazł to, co chciał znaleźć.
– Oto jest – wydyszał Baekhyun, przyglądając dokumenty i zbierając je. Przytrzymał je przed oczami. – Widzisz wyraźnie?
– Tak – odpowiedział Jungsoo, robiąc zrzuty ekranu i zapisując na wszelki wypadek. – Tak, widzę.
– Dobrze. – Baekhyun przewrócił na następną stronę, przeskanował wzrokiem wszystkie. – Myślę, że ma tu wszystkich.
– Po co?
…Myślę, że szantażuje wiele osób – odparł w końcu Baekhyun. – Chce wiedzieć o nich wszystko, żeby wiedzieć, jak ich wykorzystać… Wygląda na to, że to oni odwalają naprawdę brudną robotę.
– Tak? – burknął Jungsoo. – Naprawdę powinieneś się stamtąd wynosić.
– Tak. Już kończę. Myślę, że powinieneś zadzwonić na policję i wysłać to wszystko w chwili, kiedy skończę ci to przekazywać, dobrze? – Baekhyun znów przewrócił stronę. Przebrnęli przez przynajmniej dwadzieścia z nich. – Jest tego tak wiele…
– W porządku – ciągnął Jungsoo. – Myślę, że może jeśli go aresztujemy, będą w stanie znaleźć więcej informacji, kiedy zrobią nalot na dom.
– Słuszna uwaga. – Baekhyun zamknął księgę i odłożył ją tam, gdzie ją znalazł. – Dobrze, rozejrzę się ostatni raz, zanim wyjdę. Potem wracam, jasne, Jungsoo. Wracam do domu. – Baekhyun brzmiał na bardzo szczęśliwego, a Jungsoo poczuł, jak wilgotnieją mu oczy. Chciałby, żeby Chanyeol mógł to usłyszeć.
– Bądź ostrożny, hyung – szepnął Jungsoo. Potem ekran zrobił się czarny. A zakłócenia w jego uchu zniknęły.
– Co się stało? – zapytał Chanyeol. – Ten… ten pojeb ma broń w swoim pieprzonym…
– Tak. – Jungsoo wziął głęboki oddech i odchylił się nieco. Potem odwrócił się i uśmiechnął do Chanyeola. – Ale on wraca, Chanyeol. Wraca.
Chanyeol odpowiedział mu spojrzeniem. W tamtej chwili dzielili się momentem, którym już nigdy z nikim się nie podzielą.
Później Jungsoo wrócił do pracy, kopiując wszystkie pliki i przygotowując je do przesłania na policję. Wyjął telefon.
– Halo? – Jungsoo wcisnął telefon między swoje ucho a ramię, kiedy pisał. – Chcemy zgłosić sprawę poważnej kradzieży, którą ktoś chce popełnić… To ważne, ponieważ mamy dowód załączony w mailu, który państwu prześlę. Jest także kryminalistą, który popełnił inne poważne przestępstwa. Ten mężczyzna dopuścił się nie tylko kradzieży, ale także brał udział w kradzieżach w przeszłości i prawdopodobnie w innych przestępstwach, których nie jesteśmy pewni… Podejrzewamy, że zaangażował w to innych, wszystkie informacje, które zdobyliśmy, zaraz prześlę… – Jungsoo dalej mówił, zapracowując się, ale Chanyeol był bardzo szczęśliwy.
Baekhyun miał wrócić.
I miał wrócić cały i zdrowy.




Nadal mając na nosie okulary, tym razem dlatego, że nie miał czasu ich zdjąć, Baekhyun szperał w szufladach z ubraniami, jakby chciał znaleźć ostatni dowód, który mógł być w stanie ostatecznie posłać Joo Sunga i innych do więzienia.
Ale z kogo on sam żartował?
Jedynym powodem, dla którego chciał zostać, to ten, że chciał znów znaleźć tę płytę, płytę stworzoną z jego poniżenia, jego upadku, jego bólu. Chciał ją wziąć, zniszczyć i upewnić się, że ani Joo Sung, ani nikt inny już nigdy nie będzie w stanie jej obejrzeć.
Oczywiście wiedział, że najpierw powinien zanieść to na policję, ale potem chciał zniszczyć to tak dokładnie, że mógłby udawać, że w ogóle nie istniało.
W szale rozmyślania, czy oddany w ręce policji czy oddany w ręce policji Joo Sung mógł nawet nie zauważyć zniknięcia tej płyty.
Znów zanurkował do tej samej szuflady, przerzucając majtki Joo Sunga i kiedy już myślał, że ją znajdzie, coś się stało.
Drzwi otworzyły się.
– Baekkie- – Żołądek Baekhyun upadł. Nie musiał się nawet odwracać, by wiedzieć, że Joo Sung go widział. Jego serce waliło i nie miał wyboru, jak tylko odwrócić się, próbując wymyślić wymówkę, dlaczego tu jest.
– Joo-hyung.
– Myślisz, że co ty, kurwa, robisz?warknął Joo Sung, chwytając Baekhyuna za koszulkę i podnosząc go. Baekhyun krzyknął z zaskoczenia, kiedy został oderwany od podłogi, wpatrywał się w prawdziwe oblicze Joo Sunga.
– Joo-hyung, ja- – Joo Sung zamknął szufladę kopniakiem i rzucił Baekhyunem o ścianę. Baekhyun chciał napluć mu w twarz, pokazać mu w końcu, że cały czas udawał, ale powstrzymał się. Prawie się udało. Musiał grać jeszcze trochę dłużej.
– Hę? – Co robiłeś, przeglądając moje rzeczy? – Joo Sung wyglądał na rozzłoszczonego i szalonego.
– Ja… Ja… – Dolna warga Baekhyuna drżała i pozwolił, by zabłąkane łzy wypłynęły z jego oczu. – Ja… Ja tylko szukałem spodni, które by na mnie pasowały, ja… Było mi zimno, hyung… – Odważył się spojrzeć w oczy Joo Sunga, kiedy starszy wpatrywał się w jego oczy. To spojrzenie było zimne i pozbawione litości i już przez samo to różniło się od spojrzenia Chanyeola.
– Naprawdę przepraszam, hyung… Nie chciałem… – zaskomlał Baekhyun. Joo Sung patrzył na niego intensywnie, jakby próbował znaleźć wymówkę, by go zabić.
Ponieważ Baekhyun zawsze wiedział, że Joo Sung lubił krzywdzić. Wiedział, że Joo Sung ranił i torturował, ale nie wiedział, że Joo Sung zabijał.
W końcu Joo Sung go puścił. Baekhyun upadł na podłogę. Wyciągnął rękę i złapał Joo Sunga za spodnie.
– Przepraszam, jeśli zrobiłem coś nie tak… – zaskomlał Baekhyun. – Proszę, hyung… Nie opuszczaj mnie… – Joo Sung znów na niego spojrzał, jego wzrok był zabójczy, ale jedynie odepchnął go nogą.
– Zostaniesz tu, rozumiesz?! – Pojawiła się twardość, a łagodność zniknęła. – Zostaniesz tu, kurwa, dopóki nie powiem ci, żebyś zrobił inaczej.
– Dobrze… – Baekhyun posłusznie pokiwał głową, próbując nie patrzeć w oczy Joo Sunga. Ponieważ to mogło jedynie wyglądać jak wyzwanie.
– Bo inaczej… Bo inaczej… – Joo Sung przykucnął, brutalnie chwytając brodę Baekhyuna i sprawiając, że na niego spojrzał. –…Zrobię to. – Baekhyun poczuł oślepiające uderzenie w policzek. Upadł na bok, dysząc.
– Bądź dobrym chłopcem i posłuchaj swojego hyunga. – Słodki ton głosu Joo Sunga powrócił, kiedy przeszedł przez pokój i otworzył drzwi. – Zostań, Baekkie. – Potem zamknął za sobą drzwi, zostawiając pokój ciemny i zimny, ale znacznie cieplejszy niż wcześniej.
– Pojeb – mruknął Baekhyun, otarł z oczu łzy, wstając, kurczowo złapał się za policzek. Jednak panikował. Był pewien, że jeśli Joo Sung pokazał swe prawdziwe oblicze, oznaczało to, że coś się wydarzy. Albo przestał ufać Baekhyunowi, albo wykona następny ruch. Albo oba.
Jeśli o to chodziło, musiał dowiedzieć się o ich planach.
Powoli i po cichu podszedł do drzwi, a potem spróbował przekręcić klamkę. Oczywiście, że była zamknięta, ale Baekhyun przewidział to wcześniej niż swoją decyzję o zamieszkaniu tu. Nauczył się, jak otwierać zamki spinką do włosów. Wyjmując jedną ze swojej kieszeni, spróbował to zrobić.
Zajęło mu to dłużej, niż ćwiczył (może dlatego, że czuł podenerwowanie i strach), ale w końcu zamek się otworzył. Biorąc głęboki oddech, Baekhyun powoli przekręcił klamkę, odważając się wyjrzeć na zewnątrz. W tym czasie zastanawiał się, co, do licha, Joo Sung chce zrobić z bronią. To nie tylko go dezorientowało, to go przerażało.
Usłyszał hałas na dole i odgadł, że Joo Sung ma spotkanie. Był pewien, że wszyscy tam będą i nikt nie będzie się nim przejmował, nawet jeśli wiedzieli, że tu jest. Po raz kolejny Baekhyun sięgnął do spodni i wyjął urządzenie nagrywające, załączył je, nim ukrył w swojej koszulce, nie chciał, by coś się temu stało ze strachu, że coś stanie się jemu.
Rozejrzał się po domu i zdecydował, że to będzie ostatnia rzecz, jaką zrobi, zanim ucieknie, a ich dopadnie policja. Joo Sung uciekł ostatnim razem i Baekhyun nie pozwoli mu na to po raz kolejny. Mogli wiedzieć, że policja przyjedzie, prawdopodobnie Joo Sung rozważał zgłoszenie nie tak dawno temu. Zaciskając zęby, Baekhyun zszedł po schodach, strach powoli sprawiał, że włosy przyklejały mu się do skóry z powodu zimnego potu, kiedy głosy stawały się coraz głośniejsze. Drzwi były lekko uchylone, nie zamknięte, a ich głosy były wystarczająco donośne.
Z przekleństwem zdał sobie sprawę, że powinien był powiedzieć Jungsoo, by włączył laptopa, żeby mógł wszystko nagrać, ale teraz było już za późno i nie mógł nic z tym zrobić. W zamian na palcach podszedł w stronę drzwi i pozostał za nimi, wstrzymując oddech.
– Ta dziwka przeglądała moje rzeczy. – Joo Sung brzmiał na lekko rozdrażnionego. – Nie macie pojęcia, jak cholernie wkurwiony byłem. Prawie go, kurwa, zabiłem.
Znalazł coś? – spytał nowy głos.
Nie, jest za głupi, by cokolwiek wiedzieć – odpowiedział Joo Sung. – Ale zamknąłem go na górze tak na wszelki wypadek. To stanie się dziś, nie zamierzam pozwolić, by cokolwiek mnie powstrzymało.
Co się dzisiaj wydarzy? Pomyślał Baekhyun, pochylając się, miał nadzieję, że urządzenie słyszy wszystko, co mówią.
– Czekałem wystarczająco długo.
– Co z nim teraz zrobisz?
– Zatrzymam tę dziwkę jako zakładnika – powiedział Joo Sung. Baekhyun poczuł, jak jego oddech zamiera. – To zaszło za daleko. Ten idiota nie da mi łańcuszka, chociaż powiedziałem mu, kurwa, że dziwka go chciała. –…Co? Spotkał się z Chanyeolem?
Czy Chanyeol jest bezpieczny?
Strach zgromadził się w żołądku Baekhyuna, a on wyparł wszystkie pytania ze swoich myśli, by skupić się na tym. Musi tak być, inaczej Jungsoo by mi powiedział.
– Ale ciągle go chronił. Próbowałem rozzłościć tego gnojka, mówiąc mu, jak bardzo pieprzyłem dziwkę, ale powiedzmy sobie szczerze: kto by tego chciał? – Joo Sung zaśmiał się. Baekhyun zacisnął dłonie w pięści. – Tak czy inaczej zamierzam wziąć tę kurwę jako zakładnika i pozwolę temu pojebowi przyjść tu samemu. Powinienem zrobić tak od początku.
Cholera.
–…Hej, znalazłeś już kryjówkę? – Tym razem Joo Sung zdawał się rozmawiać przez telefon. – Właśnie tam wszystko się rozegra.
– Wkrótce – odpowiedziała osoba w telefonie. – Musimy znaleźć je dziś w nocy. – Joo Sung rozłączył się.
Tak… – Joo Sung brzmiał na bardzo dziwnie szczęśliwego. – Tak… powinniśmy przewieźć tam teraz kurwę, a potem upewnić się, że Park pierdolony Chanyeol podąży tam jak idiotyczny szczeniak. – Zaśmiał się. Był to bardzo nieprzyjemny dźwięk.
Baekhyun cofnął się, przyciskając dłoń do piersi, by wyłączyć nagrywanie. Miał serce w gardle. Musiał uciekać. Musiał uciekać, żeby Chanyeol był bezpieczny.
Musiał uciekać teraz.
Baekhyun podreptał do tyłu, kiedy Joo Sung zaczął kolejną rozmowę z gośćmi. Albo podwładnymi. Albo kim tam oni byli. Kiedy już miał się odwrócić i uciec, ktoś złapał go za ramię. Podniósł wzrok i napotkał na górującego nad nim dwumetrowego gościa.
– A dokąd ty się wybierasz? – zadrwił.



Telefon Chanyeola zadzwonił. Wyjął go, spojrzał na ekran i jego oczy rozszerzyły się z podekscytowania.
– To Baek! – Chanyeol skakał dookoła, a Jungsoo wstał, podszedł do Chanyeola z szeroko otwartymi, wyczekującymi oczami. Wyższy odebrał.
– Baek? – zawołał radośnie. Ale odpowiedział mu złowrogi śmiech i jego uśmiech przywiądł jak i jego serce.
Twój ukochany jest w moich rękach. – Dobył się gładki, aksamitny głos Joo Sunga. – Jeśli wiesz, co dla niego dobre, spotkaj się ze mną jutro o jedenastej. Wiesz gdzie. I przynieś wiesz co. – Kolejna salwa głębokiego, złowieszczego śmiechu, a potem się rozłączył.