rating: PG-13
–
Gdzie jest Byun Baekhyun?
–
Nie wiem. Nie widziałem go od kilku dni.
–
Myślisz, że mógł opuścić szkołę, bo już jej nie potrzebuje?
–
Może chce zostać prostytutką…
–
Nie mów tak! Jest naprawdę miłą osobą, jeśli się go pozna.
–…To
nie jest obraza…
–
Hej, hej, hej! Gdzie jest Baekhyun? – zapytał Chen po kilku dniach tego rodzaju
rozmów krążących po całym college’u.
–
Jest w naszym po-
–
Baekhyun oficjalnie zdecydował się porzucić college’e, żeby zostać
piosenkarzem!
–
Ach, przestań żartować!
–
Poważnie, gdzie on jest?
–
W naszym po-
–
Prawdopodobnie pieprzy się z jakimiś facetami.
–
Ten dzieciak naprawdę może mieć, kogo chce, prawda?
–
Z ankiety dowiedziałem się, że marzeniem każdego faceta w Pop College’u jest
jeden seks z Baekhyunem… tylko jeden raz-
–
JEST W NASZYM POKOJU! – krzyknął Chanyeol, jego głos przebił się przez cały
stolik. Zapadła cisza. Chanyeol nagle poczerwieniał i spuścił wzrok, wpatrując
się w swoje jedzenie. – On… odpoczywa. Jest w naszym pokoju.
–
Odpoczywa? Dlaczego? – Głosy zaczęły pytać go z zainteresowaniem i kiedy
podniósł wzrok, zobaczył dziesięć par oczu gapiących się na niego. Niemal
pożałował, że w ogóle to powiedział, ale naprawdę musieli przestać mówić, że
Baekhyun pieprzy się z innymi facetami!
–…Jest
zmęczony. Jakiś czas nie spał. – Dłuższa cisza, kiedy to rejestrowali.
–
Dlaczego mam wrażenie, że Chanyeol się zmienił czy coś? – zamyślił się na głos
Jongin.
–
Ooooooooooch, myślisz, że wrócił do zdrowia?
–
Tak, tak, tak! – Dziesięć par oczu znowu spoczęło na nim.
–
Co się z tobą działo przez ostatnie tygodnie?
–
Właśnie, gościu! Przestraszyłeś nas na śmierć!
–
Nie mogliśmy nawet z tobą porozmawiać. Tak jakbyś nas wcale nie słyszał!
–
Co sprawiło, że byłeś zdołowany? – Dziesięć par dużych oczu patrzyło na niego z
zaciekawieniem, czekając na odpowiedź.
Chanyeol
nie wiedział, co powiedzieć, ale wszystko o czym myślał, to Jestem zakochany. Jestem zakochany. Jestem
zakochany. W zamian za mocno się zarumienił i gwałtownie wstał, chwytając
swoją tacę. Wszyscy wzdrygnęli się z zaskoczenia.
–
Argh! Czemu wszyscy jesteście tacy głośni? – Chanyeol czuł, jak jego uszy robią
się gorące i miał nadzieję, że tego nie zauważyli. – Cholera. – Pospiesznie
odszedł, zostawiając dziesięć osób siedzących w miejscu i próbujących zrozumieć,
co się, do cholery, działo z Park Chanyeolem.
Kyungsoo
siedział najdalej od Chanyeola, ale kiedy patrzył, jak Chanyeol odchodzi,
odwrócił się i spojrzał na swoje jedzenie, dumając.
Nawet
gdy wszyscy pospiesznie wrócili do swoich rozmów i Jongin próbował opowiedzieć
mu jakiś słaby żart, Kyungsoo nie odpowiedział.
Czerwieniejące
uszy Chanyeola i jego zarumieniona postawa powróciły do jego umysłu. „On… odpoczywa. W naszym pokoju.”
Sposób, w jaki to powiedział… i sposób, w jaki spuścił wzrok i patrzył z uporem
na swoje jedzenie. To wyglądało naprawdę… dziwnie.
Kyungsoo
miał co do tego złe przeczucie.
Tydzień
później Baekhyun w pełni odzyskał swoje zdrowie, ciemne worki zniknęły i jego
oczy błyszczały z większym wigorem niż wcześniej.
–
Co opuściłem na muzyce? – zapytał, kiedy we dwóch szli na kółko. Wielu ludzi
widziało ich i zaczęło szeptać „Baekhyun
wrócił!”, „Byun Baekhyun powrócił!”.
–
Musimy zacząć nowy projekt – powiedział Chanyeol. – I musimy dobrać się w
grupy. – Baekhyun patrzył na niego (zaskakująco) cierpliwie.
–
I dlatego, że opuściłem pierwszą sesję, umieścili mnie z tobą. – Było coś
innego w postawie Chanyeola i w jego tonie, kiedy to mówił, lecz Baekhyun zbyt
wiele o tym nie myślał.
–
Utknąłem z tobą? Znowu? – Baekhyun westchnął, a Chanyeol zarumienił się z
zażenowania – ale wtedy Baekhyun cicho zachichotał.
–
Dobrze razem pracujemy, więc wydaje mi się, że będzie w porządku? – odezwał się
Baekhyun. – Założę się, że nie możesz dotrzeć do klasy tak szybko jak ja.
–
Hej, chłopaki- – zawołał z tyłu Jongin, gdyż szedł za nimi, chcąc porządnie
porozmawiać z przyjaciółmi, jako że obydwaj ostatnio oddalili się od niego.
–
Chcesz się założyć- – zaczął Chanyeol, ale Baekhyun już wyruszył.
–
Hej!– krzyknął Chanyeol, biegnąc za Baekhyunem. Jongin starał się pobiec za
nimi, ale byli zbyt szybcy, więc zwolnił do marszu, obserwując ich z
zaciekawieniem.
Jeśli
dobrze widział, Baekhyun uśmiechnął się do Chanyeola i powiedział „Dobrze razem pracujemy.”
Jongin
był pewien, że coś się między nimi działo. Zaczynał zdawać sobie sprawę, że
może nie nienawidzą się, jak wszyscy myślą.
Może
teraz… są przyjaciółmi?
Chanyeol
nawet nie wiedział, jak to robi.
Odkrył,
że kocha Baekhyuna i chociaż oczekiwał, że będzie czuł się skrępowany, mówiąc
cokolwiek do drugiego, w jakiś sposób czuł się komfortowo.
–
Nie, to nie brzmi dość dobrze… – powiedział Baekhyun, pochylając się do
Chanyeola i poprawił kilka nut. Zapach truskawek i miodu uderzył w jego nozdrza
i właśnie kiedy tak się stało, zrozumiał, jak bardzo za nim tęsknił.
–
Przestałeś używać perfum? – zapytał Chanyeol, zanim zdał sobie z tego sprawę.
Potem poczerwieniał, mając nadzieję, że Baekhyun nie uświadomił sobie, jak
spostrzegawczy był, jeśli chodziło o Baekhyuna.
–
Nie lubiłem ich – odpowiedział Baekhyun, odsuwając się, aż Chanyeol znów mógł
oddychać. Wcale nie był podejrzliwy. – Nie wiem… Wydawało mi się, że do mnie
nie pasują. Zbyt seksowne.
–
Tak, bo ty nie jesteś seksowny. – Chanyeol zdobył się na mały uśmieszek,
uwielbiając to, jak Baekhyun nagle się do niego odwracał, mrużąc oczy.
–
Chcesz się założyć? – Baekhyun pochylił się bliżej niego. Chanyeol czuł, jak
jego serce szaleje. Może właśnie taka była miłość. Baekhyun był tak blisko.
–
Dawaj – wydyszał Chanyeol, kiedy również nieświadomie się pochylił. Ich usta dzieliły
centymetry, ale zanim zdążyły się zetknąć, przerwał im głośny dźwięk,
sprawiając, że wzdrygnęli się i odsunęli od siebie, jakby dotknęli kwasu.
–
Hej, hej, hej!!! – krzyknął Chen, spiesząc do nich, szczerząc zęby w uśmiechu. Przyklęknął
między nimi i oplótł swoje ręce dookoła ich ramion. Ta nagła blokada sprawiła,
że Chanyeol się zarumienił. Już miałem go
pocałować… – Co wy dwaj, idioci, robicie?
–
Wykonujemy naszą pracę, w przeciwieństwie do kogoś, kogo znamy… – mruknął Baekhyun, odwracając się i dalej nucąc
pod nosem, jakby nic między nimi nie zaszło. Ta zdystansowana postawa sprawiła,
że Chen jęknął i wrócił do swojej grupy. Chanyeol był zmieszany. Już mieliśmy się pocałować! Jak on może
zachowywać się, jak gdyby nic się nie stało?
Ale
z drugiej strony jeśli pomyślał o wszystkich innych razach, kiedy się całowali,
obaj zachowywali się tak, jakby nic nie zaszło. Jakby całowanie było normalną
rzeczą między ludźmi, tak normalną, że nie trzeba było o tym dyskutować.
Teraz,
kiedy Chanyeol był tego świadomy, zastanawiał się, dlaczego w ogóle pocałował
Baekhyuna, skoro nawet nie wiedział, że go lubił.
Ten
pocałunek na imprezie…
…Chanyeol
był tym, który zrobił krok.
Wszystkie
inne razy były dlatego, że ze sobą rywalizowali. Chanyeol pamiętał, że podczas
pierwszych kilku razów to on zrobił pierwszy krok. Za te nagłe uczucia do
Baekhyuna winił fazę, ale kiedy teraz wracał do tego myślami, wiedział, że była
to tylko wymówka, by pocałować Baekhyuna.
Ponieważ
bardzo chciał pocałować Baekhyuna od swoich urodzin.
To sięga
aż tak daleko? Pomyślał Chanyeol z
niedowierzaniem. …Wow. Jak głupi byłem?
Próbował
pytać SheunMówi, czym jest to uczucie i okazało się, że to zauroczenie. Tylko
za bardzo zaprzeczał, żeby to zaakceptować.
Cóż, pierdol się, Oh Sehun. To
nie koniec.
Chanyeol
naprawdę nie wiedział, co dalej zrobić z tymi uczuciami. Nie oczekiwał starać
się wygrać serca Baekhyuna (ta myśl sama w sobie była absurdalna – Baekhyun był
nietykalny) ani nie oczekiwał starać się zrezygnować z Baekhyuna (w jakiś
sposób ta myśl… była jeszcze bardziej absurdalna niż poprzednia).
Może…
chciał jedynie chronić Baekhyuna. To wszystko.
Ten
prosty cel sprawiał, że Chanyeol czuł się lepiej, jakby był dla Baekhyuna jakoś
użyteczny. To prawda – nie potrzebował uczuć Baekhyuna ani nie musiał z niego
rezygnować (może nie chciał) – chciał tylko otworzyć serce Baekhyuna i spróbować
uczynić go szczęśliwym. Chciał jedynie być kimś, na kim Baekhyun mógłby się
oprzeć albo znaleźć kogoś, kto mógłby to zrobić.
To
proste, jednak poniekąd naciskające, ponieważ Baekhyun to twardy orzech do
zgryzienia.
Chanyeol
jednakże był zmotywowany, by to zrobić. Patrzenie, jak Baekhyun załamuje się,
tym razem dało mu wystarczająco determinacji, by uczynić Baekhyuna szczęśliwym
i spróbować mu pomóc wykopać wszystkie te problemy.
–
Hej, słuchasz? – Głos pojawił się w jego myślach, wyrywając go z przemyśleń.
Chanyeol odwrócił się do Baekhyuna, którego złotobrązowe włosy delikatnie
błyszczały wokół jego głowy (przeciwnie do jego stylu, postawionych na żel
włosów z zeszłego tygodnia), gdy przesunął się, by wskazać coś na kartce
papieru. Może ta nowa fryzura była także urocza. – Pomyślałem…
Mam nadzieję, że się otwierasz.
Nie cierp już samotnie.
–…Co
myślisz? – dokończył Baekhyun, podnosząc na niego wzrok, jego oczy były pełne
niewinności i pewnego światła, którego nigdy wcześniej tam nie było. Chanyeol
zamrugał. Baekhyun zmrużył oczy. – Czy ty w ogóle słuchałeś, ty dupku?
–…Nie,
bo jesteś nudny – odparł cicho Chanyeol. Baekhyun prychnął.
–
Niewdzięczny sukinsyn – wymamrotał niższy, odkładając ołówek i wyjmując coś z
kieszeni. Chanyeol niemal się zakrztusił, kiedy zdał sobie sprawę, że to
opakowanie na okulary. Baekhyun wyciągnął okulary i założył je, zanim
kontynuował swoją pracę. – Poczekaj, aż dostaniesz takiego partnera jak Chen…
–
Wtedy będę w stanie się skoncentrować… – mruknął do siebie Chanyeol. Baekhyun
trzasnął ołówkiem.
–
Coś ty powiedział?! – Och, cóż, nie ma po
co próbować tego cofnąć.
– Powiedziałem „Będę
w stanie się-”
–
Czy chociaż raz w życiu przestaniecie się kłócić?! – Jongin pojawił się znikąd
i westchnął ciężko. – Rany, kiedy już myślałem, że się zbliżaliście…
–
Kto mógłby zbliżyć się do tego
faceta? – Baekhyun skrzyżował ramiona i prychnął. Chanyeol pomyślałby, że
wygląda uroczo, kiedy jest wkurzony i ma na sobie okulary, ale nie w tej
chwili.
–
No wiesz co, myślisz, że chciałem być w tej samej grupie co ty? – odparował
Chanyeol, poirytowany. Baekhyun był taki nie uroczy, jak mógł wcześniej tak
pomyśleć? – Śnij dalej!
–
Wiesz co? Wolałbym pracować sam niż być z tobą!
–
Wiesz co? Wolałbym pracować z muchą niż być z tobą!
–
Chłopaki! – Jongin westchnął. Jakim cudem w ogóle pomyślał, że są kumplami. –
Możecie się nie kłócić?
–
Jongin-ah, najwyraźniej Byun Baekhyun tym razem się mylił!
–
Jongin-ah, bądź dobrym dongsaengiem i stań po stronie swojego hyunga.
–
Jakbyś nie zauważył, B, Jongin jest też moim dongsaengiem-
–
Jakbyś nie zauważył, Yeol, Jongin był moim dongsaengiem pierwszy-
–
Idę stąd. – Jongin westchnął, odchodząc. Westchnął jeszcze głośniej, słysząc,
jak się kłócą. Westchnął, siadając obok swojego partnera, Kyungsoo, który
myślał o tekście do ich projektu z muzyki.
–
Cholera. – Jongin westchnął, zajmując miejsce koło Kyungsoo i spojrzał na
Baekhyuna i Chanyeola, którzy dalej się sprzeczali. – Dlaczego choć raz nie
mogą być dobrymi przyjaciółmi?
–
Myślałem, że są najlepszymi przyjaciółmi – odezwał się Kyungsoo, wzrokiem
przebiegając kartkę papieru.
–
Ha! To najśmieszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem! – Jongin się
zaśmiał. – Ostatnią rzeczą, jakiej by się dopuścili, to bycie przyjaciółmi. Są
wieloletnimi wrogami.
–
Hm? To trochę dziwne. – Kyungsoo wydawał się nieco nieprzekonany, kiedy mówił.
Zaczął coś zapisywać. – Myślałem, że są w dosyć dobrej relacji.
–…Kyungsoo-yah,
czy ty aby… nie pracujesz zbyt mocno? – Jongin spojrzał na niego, a potem
zerknął mu przez ramię, by spojrzeć na tekst. –…Potrzebujesz mojej pomocy?
–
Skończyłeś już swoją kompozycję? – odpowiedział gładko Kyungsoo. Jongin właśnie
wtedy przypomniał sobie, co miał zrobić i pospiesznie poszedł, by wziąć kartkę
i gitarę.
–
Hm… – zaczął Kyungsoo, a Jongin przestał brzdąkać akordy na gitarze, wyjmując
ołówek z ust. – Myślisz, że… Chanyeol może być zakochany w Baekhyunie?
–
Hę? – Jongin rozdziawił usta, ciesząc się, że przytrzymał ołówek, bo inaczej by
wypadł. – Żartujesz, prawda? – Kyungsoo nie powiedział nic. Jongin zauważył, że
przestał pisać, ołówek spoczywał w jego dłoni, przesuwając się w przód i w tył.
Kyungsoo wpatrywał się w przestrzeń, jego długie rzęsy nie drgały, kiedy
zatopił się w myślach. – Kyungsoo?
–
Jakoś tak… mam przeczucie, że… Chanyeol może lubić Baekhyuna – powiedział
Kyungsoo, a potem odłożył ołówek i westchnął cicho, zamykając oczy, aż te
długie rzęsy spoczęły na jego policzkach. – Co o tym myślisz?
–
Ja… myślę, że masz halucynacje – odrzekł w końcu Jongin, zanim położył dłoń na
ramieniu Kyungsoo. Jego oczy otworzyły się, zanim przeniósł spojrzenie na
Jongina. Po raz pierwszy Jongin zdał sobie sprawę, jak duże są oczy jego
przyjaciela. – Kyungsoo-yah, nie rań się bardziej, myśląc o takich rzeczach.
Wkrótce zaczniesz myśleć, że Chanyeol jest zakochany we mnie! – Kyungsoo
obserwował go, jego usta w kształcie serca ściągnięte były w wąską kreskę. Wreszcie
zerwał kontakt wzrokowy i spojrzał w dół, lekko się uśmiechając.
–
Wydaje mi się, że to prawie niemożliwe – powiedział Jongin, spoglądając w
kierunku swoich dwóch najlepszych przyjaciół, którzy teraz agresywnie bazgrali
coś na kartkach, jakby w czymś ze sobą rywalizowali. Niemal się zaśmiał. – Ich
relacja nie jest nawet bliska dobrej przyjaźni! Myślisz, że się lubią? –
zadrwił Jongin. – Poza tym wydaje mi się, że typ Chanyeola jest bardziej
zbliżony do ciebie. Cichy, troskliwy, tajemniczy… – Posłał spojrzenie w stronę
Kyungsoo, którego uśmiech trochę się poszerzył. Kyungsoo lekko klepnął go w
ramię, lecz nie powiedział nic.
–…Ale
czemu w ogóle pytasz? Skąd wziąłeś ten pomysł? – zapytał z zaciekawieniem
Jongin, kiedy Kyungsoo wracał do swojej pracy, podnosząc odłówek.
–
Hm… – odpowiedział Kyungsoo po krótkiej chwili, podnosząc ołówek do brody, gdy
myślał. –…Wydaje mi się, że można powiedzieć, że kiedy się w kimś zakochujesz,
w jakiś sposób… poznajesz tę osobę.
–…?
–
Obserwujesz ją tak często, że potrafisz przewidzieć, jak się zachowa i co powie.
Wiedza, co zrobi jako następne, przychodzi ci tak naturalnie, że jest to
zaskakujące, gdy inni nie wiedzą. Chyba można nazwać to… instynktem adoratora?
– Kyungsoo odwrócił się do niego, wypowiadając ostatnie dwa słowa; jego oczy
rozszerzyły się z powagi sytuacji. Później znów się odwrócił, gdy odpowiedział
mu pusty wyraz twarzy Jongina. –…Po prostu mam wrażenie, że… Chanyeol jest
zakochany czy coś… Ale jako że jesteś jednym z jego najlepszych przyjaciół i
tak nie uważasz, zaczynam myśleć, że mój Instynkt adoratora podpowiada mi
bzdury…
–
Tak… – odparł Jongin, w końcu coś zrozumiał, ze współczuciem poklepując ramię
Kyungsoo. –…Przykro mi, Kyungsoo, ale wydaje mi się, że ten Instynkt Adoratora jest bzdurą… – Kyungsoo zaśmiał się, jego ramiona się trzęsły. Jongin zauważył,
jak wąskie są.
–
Cóż, to znaczy, że mam szansę, prawda? – powiedział z nadzieją Kyungsoo, znowu
spoglądając na Jongina. Jongin uśmiechnął się szeroko.
–
Oczywiście! W zasadzie wydaje mi się, że masz większe szanse niż ktokolwiek
inny!
Po
drugiej stronie zaś pewna para współlokatorów zaczęła kłócić się o to, czy
lepsze są wietrzne czy pochmurne dni.
– Idziesz?
–
Na co?
–…Na imprezę urodzinową Tao?
–
Kiedy?
–
Czwartego.
–…Dlaczego
miałbym iść na imprezę urodzinową Tao? – odparł nieco zdezorientowany Chanyeol.
Nadal nie byli tak blisko. W istocie gdyby nie Baekhyun czy Sehun, Chanyeol
uważał, że w ogóle nie znałby Tao.
–
Ponieważ on przyszedł na twoją –
odrzekł Kris.
–
Jestem w ogóle zaproszony?
–…Uch… Oczywiście, że jesteś!
–…
– No dalej!
–
Chcesz tylko, żebym z tobą poszedł, o to mnie prosisz? Joonmyun idzie?
–
Tak, oczywiście, że idzie! Są dobrymi
przyjaciółmi.
–…Baw
się dobrze. – Chanyeol już miał się rozłączyć, ale Kris powiedział mu, żeby
poczekał.
– Myślisz, że on naprawdę jest
zaproszony? – Chanyeol usłyszał inny głos po
drugiej stronie słuchawki. Mrużąc oczy, przycisnął telefon bliżej, próbując
usłyszeć, co mówi chłopak. Brzmiał jak Oh Sehun. Ten smarkacz. – Chodzi mi o to, że to łączona impreza
urodzinowa Baekhyuna-hyunga i Tao…
Baekhyun?
– Cii! –
odpowiedział Kris. – Nie mów mu, bo wtedy
na pewno nie pójdzie!
– Ale, hyung, dlaczego miałby
iść, skoro nie jest zaproszony-
– Dzieciak!
– Halo?
– powiedział niecierpliwie Chanyeol, usiłując przypomnieć im, że nadal jest na
linii. Przytłumione szepty rozbrzmiewały przez jakieś dwie sekundy, zanim Kris
znowu się odezwał.
–
Więc idziesz? Jestem prawie pewien, że
jesteś wolny, jako że szkoła w końcu zdecydowała się dać nam trzy tygodnie
wolnego!
–
Tak, szkolny system to porażka. Nie idą nawet zgodnie z normalną szkołą, jeśli
chodzi o wolne. – Chanyeol westchnął.
– Nie idą zgodnie z normalną
szkołą, jeśli chodzi o jakiekolwiek zasady – odparował
Kris. – No to idziesz?
Co
może stracić, robiąc to? –…Jasne.
– Tak! – krzyknął
radośnie Kris. W tle Sehun zaczął coś mówić, ale jego głos wkrótce został
przytłumiony i Chanyeol nic nie słyszał.
–
Co to było? – spytał Chanyeol.
– Och… Sehun tu jest. Mówi, że
„nie może się doczekać, aż cię tu zobaczy”! –
odpowiedział Kris.
–
Ty mały bachorze! – krzyknął Lu Han, spiesząc do Chanyeola. Przerażony Chanyeol
chciał uciec, ale zastygł przy stole z kolacją. Od kiedy dyrektor nałożył na
nich zakaz, ich nowy stolik był na zewnątrz, w parku, gdzie mogli cieszyć się
scenerią i chłodnym wiatrem. Lu Han uśmiechnął się szeroko, zawieszając rękę
dookoła szyi Chanyeola. – Nie przyszedłeś na moją imprezę!
–
Och… A miałem przyjść? – odpowiedział głupio Chanyeol. Lu Han wzmocnił swój
uścisk na szyi Chanyeola.
–
Bachor… – mruknął Lu Han, ale się uśmiechnął. Z Lu Hanem było tak, że nawet
jeśli próbował być zły i poważny, nie mógł, ponieważ zawsze przebijał przez
niego uśmiech. – I pomyśleć, że ja poszedłem na twoją!
–
Dobra, dobra… Przepraszam… – Chanyeol zaśmiał się, kiedy Lu Han zaczął łaskotać
jego szyję. – Ja… po prostu nie miałem ochoty przyjść. – Lu Han odsunął się.
–
Nie poszedłeś też na imprezę Hunniego, prawda? – spytał Lu Han, jego oczy były
szeroko otwarte i błyszczały urodziwie.
–
Nie – przyznał Chanyeol, czując się teraz trochę źle.
–
Co się z tobą działo przez ostatnie dwa tygodnie? Teraz wszystko w porządku,
prawda? – zapytał z przejęciem i lekkim skrępowaniem Lu Han. Chanyeol również
czuł się zakłopotany.
–
Uch… Nie czułem się najlepiej – odpowiedział Chanyeol, czerwieniejąc z powodu
nagłej troski, którą okazał Lu Han. – Ale teraz mam się dobrze. – Lu Han
uśmiechnął się i poklepał go po plecach.
–
To dobrze! Jeśli tylko jesteś szczęśliwy. – Lu Han uśmiechnął się szeroko, a
potem niespodziewanie wyprostował. Odwrócił się, a potem zwrócił z powrotem do
Chanyeola. – Och, Minseok tu jest. Pa! – Później pospiesznie odszedł. Chanyeol
patrzył, zamrugał szeroko otwartymi oczami, widząc, jak Lu Han czeka przy
wyjściu ze stołówki, jego oszałamiająco szeroki uśmiech zajmował całą twarz,
gdy stał w miejscu i wyczekiwał. Dwie minuty później Minseok wyszedł z
akademika i skierował się w stronę stołówki po jedzenie. Lu Han uśmiechnął się
i szybko do niego dołączył. Zaraz. Skąd
on to, do diabła, wie…?
–
Co jest czwartego? – zapytał Chanyeol, kiedy Baekhyun wrócił, gdziekolwiek był.
Baekhyun zatrzymał się i dumał przez chwilę.
–
Urodzinowa impreza Tao – odrzekł w końcu. – Idziesz?
–…Jestem
w ogóle zaproszony? – spytał Chanyeol, chcąc wydąć wargi. Baekhyun miał imprezę
z Tao i nawet mu nie powiedział? Chanyeol nie wiedział, dlaczego był tak
zawiedziony.
–
Poważnie? – Baekhyun uniósł brew. – Siedzimy wszyscy przy jednym stoliku w
czasie posiłków i zadajesz tak głupie pytanie?
–
Tak czy inaczej nie mów Tao. To impreza niespodzianka, a on myśli, że to
impreza niespodzianka dla mnie z okazji ukończenia dwudziestu jeden lat. – Och, więc Baekhyun nie wie.
–
Dlaczego urządzają imprezę dla Tao, a dla ciebie nie?
–
Bo świętują to, że Tao w końcu jest dorosły, nie jest już dłużej nastolatkiem –
odparł zwyczajnie Baekhyun. – Wiesz, ponieważ jest takim dzieckiem i w ogóle. –
Obaj się zaśmiali.
–
Tak w ogóle nie widzę sensu w obchodzeniu urodzin – ciągnął Baekhyun, siadając
na łóżku i wyciągając nogi.
–
Dlaczego? – Chanyeol zamrugał, gdy jego wzrok nieświadomie przebiegał po
gładkich, bladych nogach.
–
Bo świętujesz normalny dzień. To wszystko – odpowiedział Baekhyun. – Szanuję
to, że inni znajdują ważność urodzin i przyzwyczaiłem się wyczekiwać własnych,
ale teraz nie widzę już w tym sensu.
–
Ale to nie jest tylko zwyczajny dzień – obstawał Chanyeol, odwracając wzrok,
kiedy zdał sobie sprawę, że gapił się na te nogi zbyt długo. – Nie każdego dnia
stajesz się o rok starszy.
–
Z drugiej strony mamy tylko jedną szansę na przeżycie danego dnia – odparował
gładko Baekhyun. – Kiedy dzisiejszy dzień się skończy, nie wróci już nigdy. –
Chanyeol bez słowa patrzył, podczas gdy Baekhyun otworzył książkę do
psychologii i zaczął robić notatki. W tonie Baekhyuna było coś, co wprawiło
Chanyeola w lekkie zainteresowanie.
–
Czy twoi rodzice kiedykolwiek świętowali z tobą twoje urodziny? – zapytał
cicho. Baekhyun milczał i Chanyeol nigdy nie dowiedziałby się, czy Baekhyun go
usłyszał, gdyby nie zauważył sposobu, w jaki dłoń Baekhyuna przestała się
poruszać.
–
Nie – powiedział po cichu Baekhyun. Czując współczucie i pewnego rodzaju
empatię, Chanyeol szybko zrzucił z siebie kołdrę i z sercem bijącym w gardle
powoli podpełzł do łóżka Baekhyuna. – Co ty, do kurwy, robisz? Złaź! – Baekhyun
popchnął go bez przekonania, gdy Chanyeol wspiął się na jego łóżko, aż byli
ściśnięci razem z powodu małego rozmiaru łóżka Baekhyuna. Niższy poddał się,
ale posłał mu oburzone spojrzenie, które ani trochę nie wyglądało złośliwie.
–
Pozwól, że pokażę ci coś, czego nigdy wcześniej nikomu nie pokazywałem –
szepnął Chanyeol, uśmiechając się lekko, kiedy podniósł ręce do swojego karku,
jakby coś zdejmował. Baekhyun patrzył na niego z tym samym wyrazem twarzy,
wtedy Chanyeol odwinął coś ze swojej szyi i pokazał łańcuszek w dłoni.
Łańcuszek
był srebrny, błyszczał jasno w dużej dłoni Chanyeola, na środku był mały,
okrągły, zielony jadeit w rozmiarze niedużej monety. Baekhyun już miał zapytać,
dlaczego, u licha, Chanyeol mu to pokazał.
–
Moi rodzice mi to dali. Moi przybrani rodzice – powiedział cicho Chanyeol, jego
uśmiech się poszerzył, kiedy Baekhyun zamilkł i powoli wziął łańcuszek z dłoni
Chanyeol. – Dali mi to na moje szesnaste urodziny. Prawdopodobnie to najlepsza
rzecz, jaką dostałem na urodziny. – Wyraz twarzy Baekhyuna stopniał z
oceniającego do jakiegoś innego.
–
Moi prawdziwi rodzice dali mi swój własny łańcuszek, ale… w zamian noszę ten. –
Chanyeol westchnął, czyniąc tę historię radosną, nawet jeśli Baekhyun wiedział,
że wcale taka nie jest. – Jest w domu, ten drugi. Wydaje mi się, że po prostu
nie chciałem zgubić czegokolwiek, co mnie z nimi łączyło, choć byłem na nich
zły za to, że tak mnie zostawili.
–
A teraz? Nadal jesteś zły? – zapytał cicho Baekhyun, pochylając się i ignorując
iskry, które przeszły po jego skórze, kiedy jego ramię dotknęło nagiego
ramienia Chanyeola.
–…Właściwie
to nie – odparł w końcu Chanyeol. – Nie mogę być wiecznie zły. Co się stało, to
się stało i nie mogę tego zmienić. Może przestałem być zły, bo… Wiesz, jeśli
jesteś zły za długo, to cię wymęcza. – Baekhyun nie powiedział nic, tylko
patrzył na łańcuszek, który teraz był w jego dłoni.
–
Jest ładny – wyszeptał po chwili Baekhyun, wpatrując się w niego przez jeszcze
kilka chwil, zanim na powrót ułożył go w dłoni Chanyeola.
–
A co z tobą i twoim tatą? – spytał Chanyeol, zakładając z powrotem łańcuszek na
szyję. – Wciąż jesteś zły? – Baekhyun nic nie mówił. Przez długi czas.
–
Ja… Ja już nie wiem. – Baekhyun westchnął w końcu, powracając myślami do
ostatniego spotkania z ojcem.
„Nie
kocham już twojej matki, ale to nie znaczy, że nigdy jej nie kochałem.”
–
Czasami… Czasami zastanawiam się, czy tylko się wymęczam, będąc ciągle zły.
„Kochałem
ją, Baekhyun. Kochałem ją tak szybko i nagle, i tak mocno, jakbym się palił.
Płonąłem, płonąłem, dopóki nie zabrakło mi samego siebie, by płonąć. Kochanie
jej było tak niebezpieczne, tak niewłaściwe i tak ryzykowne, ale podjąłem
ryzyko. My podjęliśmy ryzyko. Zanim się zorientowałem, zmęczyłem się kochaniem
jej. To po prostu nie było nam pisane.”
– Czasami zastanawiam się, czy nie złoszczę
się bez powodu.
„Chciałem
ci tylko powiedzieć, Baekhyun, że nie wzięliśmy ślubu, dlatego że ktoś nam kazał
albo dlatego że musieliśmy, albo dlatego że ktoś nas do tego zmusił. Wzięliśmy
ślub, bo się kochaliśmy, tak bardzo, że próbowaliśmy pokonać wszystko, co było
między nami. Jedyną rzeczą, której nie udało nam się przezwyciężyć, były
różnice w nas samych.”
– To było tak dawno temu, wiem, że
powinienem wkrótce z tego wyjść. – Baekhyun odwrócił się, by spojrzeć na
Chanyeola. – Jak powiedziałeś, naprawdę muszę ruszyć naprzód, wyjść z
przeszłości czasami, wiesz? – Później odwrócił się i patrzył na swoje kolana. Chanyeol
wpatrywał się w niego.
– Wydaje mi się, że myślałem wiele o tym,
co powiedział i o tym, co ty powiedziałeś – ciągnął Baekhyun. Chanyeol nie
wiedział, dlaczego jego uczucia dały o sobie znać – jego serce biło bardzo
szybko.
„Nie wszystko wychodzi. Ludzie się
zmieniają. Uczucia się zmieniają. Ale to kiedyś tam było.”
– Myślę, że to ma sens. Wydaje mi się, że
byłem… zbyt rozgniewany, by to zrozumieć. Zrozumieć, że tylko ranię siebie, to
mam na myśli.
„Przestajemy istnieć, Byun Baekhyun,
jesteśmy w końcu zapominani wraz z upływem czasu, ale to nie znaczy, że nigdy
nas tu nie było.”
– Ludzie idą do przodu, a ja byłem jedyny,
który tego nie zrobił. – Baekhyun znowu podniósł na niego wzrok. Chanyeol
przysięgał, że w tych ciemnobrązowych oczach była pewna iskra, która zaczynała
się rozpalać. Potem uśmiechnął się lekko. Chanyeolowi wydawało się, że nigdy
wcześniej nie widział takiego Baekhyuna (i jakaś jego część była przerażona, że
już nigdy nie będzie w stanie). Jego serce szalało. Cholera, on szalał.
– I wydaje mi się, że to czas, by także
ruszyć do przodu.
Powodem, dla którego nie
powiedziałem ci, że cię uratuję, jest to, że nie mogę.
Chcę cię uratować, cholera, nie
masz pojęcia jak bardzo, ale to coś, czego nigdy nie będę w stanie zrobić.
A ty jesteś wystarczająco silny.
Wiem, że jesteś. Jesteś wystarczająco silny, by pokonać wszystko, co stanie ci
na drodze.
I wiem, że zaczynasz pokonywać
swoje wieloletnie słabości.
Cieszę się, że to widzę.
I mam nadzieję, że będziesz
stawał się silniejszy z każdym dniem. Mam nadzieję, że odnajdziesz szczęście,
na które zawsze zasługiwałeś.
–
Hej, hej, hej! – krzyknął Chen z frustracji, wymachując widelcem. Jongin
spojrzał na niego dziwnie. Kyungsoo wpatrywał się w niego szeroko otwartymi
oczami. Sehun zamrugał.
–
Co?
–
Lu Han powinien odczepić się od mojego faceta! – powiedział głośno, dzióbiąc w
swoim jedzeniu.
–
Jakbyś nie wiedział… jestem prawie pewien, że Lu Han-hyung był pierwszy –
odparł ostrożnie Jongin. Chen rzucił w niego kawałkiem marchewki, a on zrobił szybki
unik. Teraz, kiedy mieli zakaz jedzenia w stołówce, ich terytorium znajdowało
się w ogródku przed stołówką, który cały mieli dla siebie.
–
Minęły miesiące… a on nadal nie jest we mnie zakochany… – Chen westchnął. –
Myślę, że Lu Han i Minseok mogą się umawiać.
–…Teraz
to zrozumiałeś? – wypalił Sehun ale Kyungsoo szybko go złapał i zamknął mu usta
dłonią. Chen jednak i tak to usłyszał i uderzył dłonią w stolik, pochylając się
bliżej Sehuna.
–
Co? Co powiedziałeś? – Kyungsoo poddał się i odsunął dłoń, pozwalając Sehunowi
mówić.
–…Myślę,
że wszyscy przewidywali, że od dawna się spotykają – powiedział Sehun,
przeżuwając jedzenie. – Tylko nam nie mówią, głównie dlatego, że zawsze tkwią w
swoim małym świecie i także dlatego, że nie są tacy, by się przechwalać, dopóki
ich nie zapytamy.
–
Więc dlaczego ich nie zapytaliście? – Chen uniósł brew.
–…Nie
wiem… – odpowiedział wreszcie Sehun. – Ale tak czy inaczej główną przyczyną,
przez którą zrezygnowałem z Lu-ge, było właśnie to, więc…
–
Poważnie? – Chen westchnął ciężko. – Idiota. Jestem idiotą.
–
Tak, jesteś – rzekł Sehun, ale Kyungsoo posłał mu bardzo groźne spojrzenie,
przed którym Sehun szybko się schował.
–
A-Ale… to nic! Tego kwiatu jest pół światu… – ciągnął Sehun, próbując pocieszyć
Chena na swój własny sposób. Kątem oka spojrzał na Kyungsoo, który posłał mu
lekko aprobujący uśmiech.
–
Tak… Chyba… – Chen westchnął, właśnie kiedy oszałamiający Minseok ze swoim
charyzmatycznym uśmiechem pojawił się w jego myślach.
Co
on, do cholery, powinien dać Baekhyunowi?
Impreza
za tydzień!
Chanyeol
nie wiedział, dlaczego nie pomyślał o tym, co dać Tao, ale z drugiej strony
Baekhyun był priorytetem. Nie wiedział nawet, kiedy ważność Baekhyuna się
zaczęła.
–
Co chce Tao? – zapytał w końcu Chanyeol. Baekhyun wzruszył ramionami.
–
Nie dawaj mu nic. Tylko bądź na jego imprezie – odparł od niechcenia. –
Przynoszę wszystko.
–
Poza tym Tao powinien nauczyć się doceniać gest, nie prezent – ciągnął
Baekhyun, przewracając stronę, okulary uroczo spoczywały na jego nosie, kiedy czytał.
Ponieważ nie uczył się właściwie w zeszłym miesiącu, teraz musiał wszystko
nadrobić. – Jeśli nikt nie da mu żadnego prezentu, nie będzie miał na co
narzekać.
–
Ale co on lubi, według ciebie? Skoro, wiesz… wydaje się, że naprawdę go znasz. – Najwyraźniej ludzie zawsze mówią, co
lubią, zamiast powiedzieć, co lubią ich przyjaciele… Ponieważ mają skłonność do
myślenia, że ich przyjaciele lubią to samo co oni…
–
Hm, drogie rzeczy. Gucci – powiedział Baekhyun, przewracając stronę. – Może
samochód. Wydaje mi się, że próbował mi powiedzieć, żeby sprawić mu nowy
laptop? – Baekhyun zrobił pauzę i spojrzał w sufit w zamyśleniu.
Chanyeol
był rozdrażniony. Nie pojmuję tego gówna!
I nie wydaje mi się, żeby Baekhyun to chciał…
–
Albo podróże. Myślę, że chce podróżować – dodał Baekhyun. – Chce też nauczyć
się angielskiego. Jedzenie…
–
Co myślisz-
–
Wiesz, co kocha najbardziej? – Baekhyun usiadł prosto i popchnął swoje okulary,
po czym odwrócił się do Chanyeola. Chanyeol niemal zakrztusił się przez to, jak
uroczy Baekhyun był. – Rzeczy innych ludzi. Kiedy zabiera czyjąś rzecz i
twierdzi, że to jego. To najlepszy prezent, jaki może dostać.
–
No więc… Może kupmy mu coś, czego nie
lubi? I dajmy to komuś czy coś? – zapytał Chanyeol, mają nadzieję, że to może
doprowadzi go do tego, czego może chcieć Baekhyun.
–
Zabierz jedną parę butów z jego szafy… – zasugerował Baekhyun, jego oczy
zabłyszczały szelmowsko. Ta strona Baekhyuna była urocza. –…i zapakuj je w
pudełko, a potem daj mnie. Udawaj, że dajesz mi prezent. – Chanyeol pokiwał
głową, jego serce biło szybko.
–…Wtedy,
jak mi go zabierze i otworzy, zrozumie, że to jego… – urwał Baekhyun, kąciki
jego ust wykrzywiły się ku górze. Chanyeol chciał skinąć głową, zaśmiać się i
zgodzić, ale był zawiedziony, ponieważ to nie powiedziało mu nic o tym, czego
Baekhyun może chcieć. Niech to szlag!
–
Wiesz, to zadziała, ale jak zdobędziemy jego rzeczy? – spytał skonfundowany
Chanyeol. Przez chwilę dumali, Baekhyun oklapł z rozczarowania, ale po kilku
sekundach, odwrócili się i spojrzeli na siebie, ich oczy były szeroko otwarte,
kiedy wskazali na siebie i powiedzieli „Sehun!”
Wydaje mi się, że w końcu w ogóle
nie dowiem się, co lubi… Pomyślał ponuro Chanyeol, idąc
obok nerwowego Baekhyuna, który miał buty Tao w swoich dłoniach.
–
Stopy tego idioty śmierdzą! – skomentował niższy, trzymając buty tak daleko od
swojej twarzy, jak było to możliwe. – Wiesz co? Co jeśli wywącha prezent z
daleka i-
–
Baekhyun! Kocham cię! – krzyknął ktoś z oddali. Chanyeol i Baekhyun odwrócili
się, by ujrzeć mężczyznę machającego i puszczającego oczko. Chanyeol z szeroko
otwartymi oczami odwrócił się do Baekhyuna i zobaczył, jak niższy ciepło się do
niego uśmiecha.
W
drodze powrotnej do pokoju wiele osób witało się z Baekhyunem i krótko z nim
rozmawiało, na co Baekhyun z entuzjazmem odpowiadał.
Chanyeol czuł, jak na nowo wzbiera w nim zazdrość za każdym razem, gdy tak się
działo. Niech to szlag, dlaczego musi być
tak cholernie popularny?
–
Oppa… – kilka dziewczyn pisnęło na Baekhyuna, ale Baekhyun udawał, że ich nie
słyszy i szedł dalej. Chanyeol zauważył, że za każdym razem, kiedy dziewczyna
próbowała porozmawiać z Baekhyunem, niższy ją ignorował. Chanyeol przypomniał
sobie, że Baekhyun z jakiegoś powodu żywi urazę do kobiecej rasy.
–
Dlaczego nienawidzisz kobiet? – zapytał
Chanyeol, gdy znaleźli się z powrotem w pokoju. Baekhyun odstawił buty.
–
Jak myślisz, jak możemy je zapakować? – zapytał radosnym głosem.
–
Nie wiem – odpowiedział bez entuzjazmu Chanyeol. – Dlaczego nienawidzisz
kobiet?
–
Pomyślałem, że powinniśmy kupić pudełko na buty-
–
Baekhyun. – Ostry głos Chanyeola powstrzymał Baekhyuna przed powiedzeniem tego,
co zamierzał. Niższy z początku się nie odezwał, ale w końcu westchnął.
–
Czy możemy o tym nie rozmawiać? Nie chcę o tym mówić. – Chanyeol poczuł… ból w
tym, co Baekhyun powiedział, tak wielki, że z szoku odebrało mu mowę. O, tak… Tylko dlatego, że zrozumiałem swoje
uczucie do niego, nie znaczy to, że to zmienia naszą relację… Pomyślał
Chanyeol, chcąc uderzyć się za bycie tak głupim. Dlaczego w ogóle spodziewałem się, że mi powie?
–…Nie…
zatrzymuj tego dla siebie, dobra? – powiedział w końcu Chanyeol, jego uszy
poczerwieniały. Ty tandetny idioto! –
Po prostu… nie musisz mi o wszystkim mówić, ale musisz komuś powiedzieć. Musisz
wyswobodzić swoje serce. – Kurwa, czy
możesz być bardziej oczywisty?
Baekhyun
nie powiedział nic.
–
Mam się dobrze – odrzekł wreszcie. Zanim Chanyeol zdążył powiedzieć coś
jeszcze, Baekhyun się wciął. – Idę kupić pudełko i papier na prezent Tao.
Niedługo wrócę. – Potem pospiesznie wyszedł i już go nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz