niedziela, 31 stycznia 2016

Brisé [6/8]

2 komentarze // Dodaj komentarz (+)
oryginał: Brisé 
pairing: Kai/Kyungsoo
rating: NC-17
Od: GAB – Seul
Do: Kim Jong In.
„Panie Kim Jongin.
Generalna Akademia Baletowa składa najszczersze życzenia, gratulując panu po raz kolejny przyjęcia do naszego luksusowego programu na zajęcia w 2013 roku z krajowego przesłuchania w lato 2012. Przyczyną wysłania tego emaila jest także zapowiedź, że rejestracje do naszej Akademii zaczynają się późną wiosną, prośbę o formularze proszę wysyłać na adres
school@skballet.org.
Witamy,
Generalna Akademia Baletowa.
Seul”
Jongin zamrugał dwukrotnie i natychmiast zamknął zakładkę, jego serce zaczęło bić szybciej. Spojrzał w lewo, gdzie Kyungsoo bawił się swoim telefonem – wydawało mu się, że niższy chłopak nic nie przeczytał, jako że nie skomentował tego ani słowem.
– Chcesz zjeść ramyeon? – odezwał się, wstając ze swojego biurowego krzesła i szukając portfela.
– Chcesz porozmawiać o tym emailu, który zamknąłeś tak nagle?
Cholera.
Nie było długo przed tym, jak Jongin mógł przestać nosić płaszcze i buty, żeby wyjść z domu, niespodziewanie drzewa zaczęły malować krajobraz piękną zielenią, a kwiaty zaczynały rozkwitać. Jego plan zajęć nie zmienił się bardzo, nadal był tym samym Kim Jonginem, który rano chodzi do szkoły i ćwiczy balet popołudniami, był tym samym Kim Jonginem, który dostawał drobne prace od sąsiadów i tym samym dzieciakiem, który mógł liczyć się tylko ze swoim najlepszym przyjacielem – jako że jego relacje z dwoma pozostałymi członkami rodziny były praktycznie nieistniejące.
– Chcesz, żebyśmy zrobili sobie maraton Harry’ego Pottera w sobotę? – Jongin zapytał w pierwszy czwartek kwietnia, siedząc przed Kyungsoo otoczony przez uczniów, jego głos był przytłumiony.
– Nie mogę – odpowiedział. – Jadę na wycieczkę z rodzicami…
Jongin czekał, żeby Kyungsoo powiedział coś jeszcze, ale drugi milczał. Było dziwnie od jakiegoś czasu, Kyungsoo prosił go, by dołączał do nich na wycieczkach.
– Och… – To było wszystko, co mógł odpowiedzieć.
– Z wielką przyjemnością obejrzę z tobą Harry’ego Pottera, Jongin! – Szczupła postać prawie udusiła go uściskiem, pachniała jak zasypka dla niemowląt, co zawsze go wkurzało. Zauważył zbliżające się trzy inne osoby, zachichotały i usiadły dookoła niego.
– Nie mówiłem do ciebie, Baekhyun, puść mnie!  – Odepchnął kolegę ze swojej klasy, ale ten był zaskakująco wytrzymały.
– Puść go, Baekhyun – powiedział Kyungsoo, zamykając książkę i wstał powoli. Baekhyun puścił go, jednak nie był wystarczająco szybki. Niższy chłopak złapał go za szyję, co sprawiło, że Sehun, Jongdae i Chanyeol wybuchli śmiechem.

– W sobotę możemy popracować nad zadaniem domowym z matematyki – rzekł Jongin tydzień później. Delikatnie odgarnął kosmyk włosów z oczu Kyungsoo. – Później możemy obejrzeć film albo coś…
– W sobotę będę poza miastem… – oznajmił Kyungsoo. – Wrócę tutaj może w sobotę w nocy…
Jongin czekał na zaproszenie, które nigdy nie padło z ust Kyungsoo.

– Czy będziesz dostępny w ten weekend? – Zainsynuował Jongin, zanim Kyungsoo miał szansę olać go piąty raz w tym miesiącu. Kyungsoo szybko oderwał wzrok od telewizora i uśmiechnął się pod nosem.
– Będę… – odpowiedział, trzymając dłoń swojego chłopaka i przysunął się bliżej, aby lekko musnąć jego usta. – …ale w następnym tygodniu już nie.
-
Była połowa maja i Jongin bał się każdego nadchodzącego dnia. Naprawdę nie potrafił wyjaśnić dlaczego, jako że zamierzał spełnić wszystko, o czym marzył, gdy za nieco ponad miesiąc odbędzie się ceremonia wręczenia dyplomów… Czuł się samolubnie za każdym razem, kiedy życzył sobie, żeby noce mogły trwać miesiąc, czuł się głupio za każdym razem, kiedy życzył sobie, by mieć magiczny zegarek i zatrzymać czas. Był przerażony za każdym razem, gdy rozważał powiedzenie swojemu ojcu o tym, że być może będzie musiał wyjechać do Seulu, kiedy nadejdzie lato – najgorzej czuł się, przypominając sobie, iż Kyungsoo nigdy nie poruszał jego planów po skończeniu szkoły.
Bryza wpadła przez osobliwie ogromne okno sypialni Kyungsoo, nie była to ani chłodna, ani gorąca noc – Jongin siedział cicho, mogąc usłyszeć cichy oddech swojego chłopaka i widząc jego cień poruszający się powoli w górę i w dół. Nie mógł spać, próbował nie ruszać się za dużo, pozostając twarzą w dół. Pozwalał delikatnemu wiatrowi łaskotać swoje nagie plecy, pozwalał minutom płynąć, przeczuwając, że świt musi być już blisko. Jongin wstał po raz czwarty tej nocy, sprawdzając opustoszałą ulicę. Zszedł po schodach, by wypić szklankę wody, umyć twarz i ponownie spocząć na łóżku.
Zachowywał się w ten sposób przez ponad dwa tygodnie i stawało się to męczące.
– Jonginah – odezwał się cicho Kyungsoo, Jongin zawsze uwielbiał jego zaspany głos, jako że był bardziej chrapliwy niż zazwyczaj. – Wszystko w porządku?
– Tak – odpowiedział, odwracając się do niego twarzą. – Po prostu nie mogę spać.
– Możesz włączyć telewizor, jeśli chcesz.
– Nie, j-jest w porządku…
– Jest ci niedobrze czy coś? – Kyungsoo odwrócił się, by być ze swoim chłopakiem twarzą w twarz.
– Nie- w-wszystko dobrze. Ja-
Kyungsoo zmarszczył brwi, ale Jongin nie mógł zobaczyć rysów jego twarzy, poruszył się, by dosięgnąć jego dłoń, głaszcząc  jego skórę.
– Kyung… – powiedział cichszym tonem. – Co zamierzasz zrobić, kiedy skończymy szkołę?
Starszy próbował skupić się na oczach Jongina lub na wyrazie jego twarzy, ale nie uzyskał nic poza ciemnymi cieniami – oddychał powoli i splótł palce z tymi Jongina, podczas gdy chichot opuścił jego usta.
– Czekałem z tym, żeby powiedzieć ci później, może po rozdaniu dyplomów… – odparł – Jeździłem w każdy weekend na wykłady i wcześniejsze egzaminy wstępne do college’u…
Serce Jongina podskoczyło, teraz był jeszcze bardziej przerażony.
– Gdzie?
– Do Seulu?
– Mówisz poważnie?! – Jongin podskoczył na materacu i prawie wylądował na Kyungsoo.
– Mów ciszej! – To było wszystko, co mógł powiedzieć Kyungsoo, kiedy siadał naprzeciwko Jongina. – Tak, chcę złożyć podanie na kierunek Multimedia na Narodowym Uniwersytecie Sztuki. Nie mówiłem ci, bo chciałem ci zrobić niespodziankę… Czy to jest to, co dręczyło cię przez ostatni miesiąc?
– Pójdzie ci bardzo dobrze, cóż, ja zwyczajnie- – Jongin nie mógł przestać się uśmiechać. – Czekaj, skąd wiedziałeś, że ja-
– Wydaje ci się, że cię nie znam? – powiedział Kyungsoo z kamienną twarzą.
– Zauważyłeś? – zapytał Jongin, przenosząc wzrok na kolana, myślał, że potrafi zatrzymać to dla siebie, żeby nikogo nie martwić. Przez moment trwali w ciszy. – Każdego dnia jestem coraz bardziej niespokojny w sprawie wyjazdu, Kyungsoo. Każdy dzień jest bardziej przerażający, wiesz? Tak bardzo denerwuję się z powodu pieniędzy, z powodu mojego taty, z powodu wszystkiego, co muszę zostawić, ale przede wszystkim dlatego, że będę musiał zrobić to sam. To przeraża mnie nawet bardziej. To zabrzmi bardzo przytłaczająco, ale jesteś jedyną osobą, na której mogę polegać każdego dnia, Kyungsoo.
Kyungsoo milczał, podczas gdy jego chłopak bawił się swoimi palcami.
– Wiem – odpowiedział, lekko ściskając dłoń Jongina. – Pamiętałem o tym, by cię nie zostawić, odkąd byliśmy mali, to może trochę pretensjonalne z mojej strony i nigdy się do tego nie przyznawałem, ale od kiedy cię poznałem, wiedziałem, że potrzebujesz kogoś przy sobie, że potrzebujesz wsparcia i towarzystwa.
– I zdecydowanie nie litość ani to, że ci współczuję, Jongin, ja po prostu cię zauważyłem. Pamiętam, że w klasie byłeś bez życia przez cały czas, byłeś bardzo samotny, bardzo cichy i bardzo chudy. I to nie tak, że byłem największą kulką szczęścia, ale zwyczajnie nie mogłem patrzeć na ciebie w takim stanie.
Jongin zmarszczył brwi, kiedy jego pamięć powędrowała do czegoś, co Chanyeol powiedział wiele lat temu:
– Zawsze myślałem, że jesteś bardzo rozmowny, jako że Kyungsoo ciągle z tobą rozmawia, a Kyungsoo nie bardzo rozmawia z ludźmi… rozmawia z tobą. Ale robi to tylko z tobą. To miłe.
– Nadal jestem bardzo chudy, wiesz? – powiedział Jongin z uśmieszkiem.
Kyungsoo pokiwał głową z uśmiechem na twarzy, ciągnąc Jongina, by ponownie się położyć, tuląc się pomiędzy poduszkami i kołdrą, plącząc ze sobą nogi.
– Kiedy powiedziałeś mi o swojej mamie, swoim tacie i problemach, które miałeś, przyrzekłem sobie, że będę tutaj dla ciebie – wyjaśnił Kyungsoo. – I od kiedy zostałeś przyjęty, tylko szukałem sposobu, by nadal móc być blisko ciebie… to nie jest dziwne, prawda?
– Nie! Wcale nie… – odparł Jongin, głaszcząc miękkie włosy swojego chłopaka i obejmując go drugą ręką. – Nie masz pojęcia, jak szczęśliwym mnie to czyni, Kyung.
Wymienili czuły pocałunek, a Jongin pomyślał, że nigdy nie mógłby kochać kogoś tak bardzo, jak kochał Do Kyungsoo – włączając w to spojrzenia  i ciszę.
– Zatem… Narodowy Uniwersytet Sztuki? – spytał Jongin. – Kiedy składasz podanie?
– Już to zrobiłem, w zeszłym tygodniu – odrzekł. – Wiesz, że od zawsze lubiłem produkcję medialną i animację cyfrową, więc… wydaje mi się, że za miesiąc otrzymam wyniki.
– Chcę wiedzieć tylko jedną rzecz… – Jongin przysunął się bliżej Kyungsoo, owijając rękę dookoła jego talii. Badał ciepłą skórę pod jego koszulką, szepcząc cicho – ...czy poślubisz mnie w najbliższym czasie?
-
Dzień ukończenia szkoły był rozgardiaszem. Pogoda nie mogłaby być bardziej gorąca, była połowa czerwca i po raz pierwszy musiał założyć każdą jedną część swojego mundurku, było deszczowo i otoczenie pachniało jak błoto. Jongin musiał czekać do drugiej po południu, żeby ujrzeć Kyungsoo tego dnia, a do tego wszystkiego musiał spędzić dwadzieścia naprawdę niezręcznych minut zamknięty w samochodzie swojego taty.
Och, i buzia Eunmi nie zamykała się przez całą drogę.
– Jongini, wiesz, ostatnio nie rozmawialiśmy zbyt wiele, jakie są twoje plany po odebraniu dyplomu? Myślałeś o pracy? – odwróciła się na przednim siedzeniu, jej nienaturalne jasnobrązowe loki podskakiwały dookoła jej twarzy. Gardło Jongina zacisnęło się, próbował unikać jej wzroku, ignorując swojego ojca, który analizował rysy jego twarzy we wstecznym lusterku.
– Nie wiem, Eunmi – odpowiedział.
– Zawsze uważałam, że mógłbyś pracować w banku, osoba pracująca w banku niekoniecznie musi umieć obchodzić się z ludźmi. Nie to co ja, sprawiam, że wszyscy moi klienci w piekarni zawsze są zadowoleni-
Mówiła w ten sposób przez całą drogę do szkoły, dopóki jego tata nie wyłączył silnika i nie wyszli na wpół zapełniony szkolny parking. Zauważył kilku kolegów ze swojej klasy, mających na sobie niebieskie i czerwone mundurki, wszyscy mieli zaskakująco dobrze ułożone włosy i perfekcyjnie czyste buty. Przeskanował wzrokiem wszystkich zebranych, dostrzegł Sehuna z rodzicami, Hyeri rozmawiającą z innymi dziewczynami z ich klasy oraz zbliżających się Baekhyuna i Chanyeola; nie widział tylko osoby, której tak naprawdę szukał.
– Gratulacje, stary. – Chanyeol klepnął go w plecy, a Baekhyun zachichotał z ramionami skrzyżowanymi na piersi. – Kończymy szkołę!
– Tak, świetnie, prawda? – odrzekł Jongin. – Chłopaki, widzieliście Kyungsoo?
– Nie, musi być w drodze, ceremonia zaraz się zacznie – odparł Baekhyun.
– Hej! Kiedy wyjeżdżasz do Se- – Chanyeol niemalże wykrzyczał i Jongin nie potrafił wystarczająco podziękować temu, że Baekhyun podbiegł i zakrył usta swojego przyjaciela.
– Kiedy zamierzasz usiąść, Jongin?! Twoje miejsce jest utaj, chodź, chodź, wydaje mi się, że Jongdae już tam jest, chodź! – Powiedział szybko i przesadnie chudy chłopak, zaś Chanyeol nie potrafił ukryć zażenowania na swojej twarzy. Jongin nie miał odwagi, by spojrzeć na swojego ojca. Baekhyun popchnął Chanyeola w przeciwnym kierunku, machając na pożegnanie rodzinie Jongina.
– Pójdę usiąść, do zobaczenia później. – Jongin pomachał i pobiegł na swoje miejsce, lekceważąc, jak podejrzliwie tato mierzył go wzrokiem. Nie ruszył się, więc Eunmi pociągnęła go za ramię, krzycząc „Zrobimy dużo zdjęć, Jongini!”. Przewrócił oczami.
Minuty mijały, a Jongin nadal przyglądał się głównemu wejściu co dwadzieścia sekund. Kim Jongdae siedział tuż obok niego i nie przestawał się z niego naśmiewać – właściwie starał się jakoś rozerwać Jongina, bo mógł powiedzieć, że ten wyglądał na podenerwowanego. Sala była zapełniona, kiedy zegar pokazał 13:56, profesorowie już znajdowali się na scenie, a Jongdae opowiadał o swoich planach na przyszłość w Seulu, gdzie będzie studiował Muzykę Teatralną na renomowanym uniwersytecie. Jongin uśmiechnął się najbardziej promiennie, jak mógł, tego dnia.
– Kiedy wyjeżdżasz? – zapytał Jongdae.
– Za trzy tygodnie – odpowiedział Jongin.
– Kyungsoo jedzie z tobą?
– Nie, on wyjeżdża miesiąc później.
Jongdae pokiwał głową i pozostał cicho. Jongin obrócił się i zauważył machającą Eunmi, jego ojciec był jak zawsze poważny, miał ręce założone na piersi. Próbował wysilić się na uśmiech, ale nie udało mu się, więc Jongin udawał, że tego nie widział. Przebiegł wzrokiem po miejscach uczniów kończących szkołę, gdzie zauważył Baekhyun rozmawiającego z Minah, jej włosy w ładny kaskadowy sposób opadały na jej plecy. Dwa rzędy za nimi piękna dziewczyna, która lubiła być nazywana Sulli, robiła zdjęcia z osobą, którą prędko rozpoznał – wąskie ramiona, duża głowa, duże usta i duże oczy – jego klatka piersiowa podskoczyła i nie mógł zapobiec uśmiechowi.
– Mógłbyś spróbować udawać, że nie jesteś zdesperowany –  odezwał się Jongdae, grając w Angry Birds na swoim telefonie.
– Zamknij się, Jongdae.

– Wyglądasz bardzo uroczo na tym zdjęciu, zobacz! – Eunmi pomachała telefonem blisko oczu Jogina, gdy weszli do salonu. Jego tato włączył światła i poszedł do kuchni. – O MÓJ BOŻE! – pisnęła Eunmi po raz piąty w ciągu dwudziestu minut. – A spójrz na to z twoimi przyjaciółmi, to było słodkie, pamiętam, jak Kyungsoo miał dwanaście lat, wcale się nie zmienił!
– Jongin, czy możesz tutaj na chwilę przyjść? – zawołał go jego ojciec. – Eunmi, czy mogłabyś zostawić nas samych, proszę? – powiedział mężczyzna, gdy usłyszał odgłos zbliżających się obcasów. Przełknął ciężko ślinę.
Jongin denerwował się przez cały dzień, nie dlatego, że był to dzień ukończenia szkoły, ale dlatego, że przysiągł, że tego dnia powie ojcu o Seulu.
Trząsł się.
– Tak? – spytał, kiedy wszedł do kuchni i zobaczył swojego tatę ze skrzyżowanymi rękami, opierającego się o szafkę kuchenną. Słyszał głos Kyungsoo, gdy szybko spotkali się po tym, jak ceremonia się skończyła.
-
– Gratulacje. – Mniejszy uśmiechnął się, żartobliwie uderzając Jongina w ramię swoim dyplomem.
– Wzajemnie – odpowiedział.
– Zamierzasz to zrobić po tym wszystkim?
– Tak, udamy się do domu i tam mu powiem – powiedział Jongin. – Miejmy nadzieję, że mnie nie zabije.
– Nie zrobi tego… – zapewnił Kyungsoo. – Prawdopodobnie będzie wściekły, ale nigdy nie był wobec ciebie agresywny, prawda?
Jongin potrząsnął głową.
– Jeśli cokolwiek by się stało, zadzwoń do mnie – rzekł Kyungsoo, kładąc dłoń na ramieniu swojego chłopaka. – Wszystko będzie dobrze, Jongin. Tak czy owak, zadzwoń do mnie, dobrze? Po prostu żebym wiedział, co się stało. Możesz przyjść do mnie na obiad.
Jongin uśmiechnął się do niego.
– Wyglądasz dzisiaj naprawdę przystojnie – odparł, przybliżając się nieco do Kyungsoo i pokazując figlarny uśmieszek. – Czy wiesz, jak bardzo chcę cię teraz pocałować?
– Poczekaj na później, Jongin. Tutaj jest mnóstwo ludzi.
– Uwierzyłbyś mi, gdybym powiedział, że mam to gdzieś?
– Obchodzi cię to. Obydwu nas to obchodzi.

– Więc… – zaczął jego ojciec, odciągając go od jego własnych myśli. – Gratuluję.
Mężczyzna wyciągnął dłoń, podając Jonginowi kopertę. Był zszokowany, robiąc dwa kroki, by po nią sięgnąć.
– Dzięki. – Otworzył ją powoli, odsłaniając wiele równo ułożonych banknotów. Był bardziej niż zszokowany. – Wow, dzięki tato!
– Chcesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz?
Jongin zmarszczył brwi.
– Nie rozumiem, stoję tutaj?
– Co robisz w sprawie przyszłości, Jongin?
Pozostał cicho, jako że ojciec był bardzo otwarty w tej sprawie, nie spodziewał się, że taki będzie. Jongin przełknął ślinę i próbował przypomnieć sobie, co przygotował, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
– I?
– J-j-ja- – Jongin cały czas się jąkał i pomyślał, że powinien usiąść. Zamarł w bez ruchu, jego dłonie z wolna zgniatały kopertę. Wziął jeden głęboki oddech i wydało mu się, że może coś sformułować. – Tato, pamiętasz, jak kiedyś mówiłem ci o tamtej Szkole Baletowej…
Jego ojciec odrobinę się zmarszczył, ale nie wystarczająco, by przestraszyć Jongina.
– Złożyłem podanie i byłem na przesłuchaniu w ostatni sierpień-
– Pojechałeś do Seulu ostatniego sierpnia?!
– Tak, ale proszę, pozwól mi skończyć. – Jongin starał się jak najlepiej, by pozostać opanowanym, spokojny i, co najbardziej ważne, by zachowywać się dojrzale. – Zdałem, tato. Zostałem wybrany i za cztery tygodnie powinienem zaczynać college.
– Więc, ty… – zaczął jego ojciec, słowa zaczęły tracić znaczenie, docierając na jego język.
– Wyjeżdżam za trzy tygodnie.
Stuknięcia zbliżały się, brzmiały jak perkusja, Eunmi wkroczyła do kuchni i stanęła tuż obok Jongina. Pomieszczenie tkwiło w ciszy przez moment, wzrok jego taty zagubił się gdzieś za nim, właściwie nie patrzył na nic lub może zerkał na zdjęcie jego mamy starannie zawieszone w salonie.
– Wyjeżdżasz, Jongin?  – zapytała Eunmi, jej oczy podejrzliwie wypełniły się łzami.
– Eunmi, powiedziałem, żebyś zostawiła nas samych… – odezwał się tata, podchodząc do nich bliżej.
– Ale tato, on powiedział…
– Wiem, co powiedział i możemy przedyskutować to później, ale w tej chwili…
– Musisz pozwolić mu jechać, tato – odrzekła Eunmi, a Jongin prędko odwrócił głowę w jej kierunku. – Nigdy go nie wspieraliśmy! On musi wyjechać, tato… jeśli udało mu się przejść to przesłuchanie, musi być bardzo utalentowany. Tato, czy wiesz, że oni nie wpuszczają ludzi ot tak do takiego rodzaju szko-
– Eunmi! – Jego ojciec podniósł głos, uderzając pięścią w stół. – Przysięgam na Boga.
Powoli ukłoniła się, łzy spływały po jej policzkach; obdarzyła Jongina uśmiechem i opuściła pomieszczenie. Nie słyszeli już dłużej jej kroków, więc przypuszczali, że zdjęła buty.
Jongin oparł się o framugę drzwi; nie czuł dłoni, ponieważ ściskał kopertę mocniej i mocniej. Jego ojciec skinął na niego, by usiadł na stole przed nim; on także zajął miejsce.
– Tato, ja-
– Wiedziałem, że coś ukrywasz – począł mówić. – Nie jestem taki głupi, wiesz?
– Nigdy nie powiedziałem-
– Wiedziałem, że coś ukrywasz, podobnie jak wtedy udawałeś, nie wiedziałem, że bierzesz lekcje tańca…
– Ale to nie tak, że chciałem to przed tobą ukrywać, tato, to po prostu-
– I to moja wina.
Co do cholery?
– Byłem okropny w komunikowaniu się z waszą dwójką – powiedział mężczyzna, rzucając okiem na sufit, jak gdyby mógł zobaczyć Eunmi przez grubą cegłę. Jego wzrok ukazywał żal i dla Jongina trudnością było patrzeć na taką stronę ojca. – Nigdy nie udało mi się powstrzymać cię od lubienia baletu; albo Eunmi od tego, że lubi mówić tak dużo, że właściwie mogłaby zostać reporterką albo prawnikiem, albo mówcą – rozumiesz, że to było trudne, prawda?
Jongin nie odpowiedział w żaden sposób.
– Zrozum, że życie było dla nas ciężkie… od kiedy nie ma tu twojej mamy…
Uszy Jongina były jak bęben, gdzie czuł, jak szaleńczo bije jego serce. Odkąd mógł sobie przypomnieć, nigdy nie słyszał, aby jego ojciec mówił cokolwiek związanego z mamą, nigdy nie wspominał jej imienia ani tego, że kiedykolwiek istniała – tylko wtedy, gdy kupował kwiaty na rocznicę jej śmierci.
– I przepraszam- Przepraszam, że używam tego jako wymówki. Przepraszam, że byłem dla ciebie kiepskim ojcem, Jongin.
– Nie byłeś-
– Tak, byłem – powtórzył. – Nigdy nie chodziłem z tobą do podstawówki, nigdy nie poszedłem na choćby twój mecz koszykówki, nigdy nie przyszedłem, by zobaczyć jak tańczysz… Nigdy nie pozwoliłem ci bez przeszkód cieszyć się tym, co lubiłeś robić. Nigdy się nie dogadywaliśmy, a nawet pomimo tego oczekiwałem, żebyś był szczery wobec mnie… To było głupie z mojej strony i wiem, że muszę się zmienić, Jongin.
– I jeśli chodzenie do tej szkoły jest tym, co sprawi, że będziesz szczęśliwy, wtedy ja też będę szczęśliwy… I jestem dumny, że nawet jeżeli nie było mnie przy tobie, udało ci się wyrosnąć na młodego człowieka, którego teraz mam przed sobą.
Jongin trząsł się i czuł, że rozpłacze się w każdej chwili.
– Ja- – próbował mówić, jego głos załamał się po jednym wypowiedzianym słowie. – Dziękuję.
– Twoja mama byłaby z ciebie bardzo dumna, Jongin.
– Dzięki, tato – udało mu się rzec, jego włosy spadły mu na oczy, kiedy spuścił głowę, ponieważ łzy zaczęły płynąć.
– CHŁOPAKI, KOCHAM WAS TAK BARDZO – krzyknęła Eunmi z ostatniego piętra, jej głos był nosowy przez to, jak płakała. Jongin usłyszał, jak jego ojciec chichocze po raz pierwszy od wielu lat, a to sprawiło, że się uśmiechnął.
– Teraz pójdę z nią porozmawiać – odrzekł mężczyzna, wstając z cichym westchnięciem. – Jutro możemy porozmawiać o twojej podróży, o tym, gdzie się zatrzymasz i o wszystkim innym… możesz odpocząć lub spędzić czas z przyjaciółmi.
Jongin osuszył łzy, wchodząc po schodach na górę.

niedziela, 24 stycznia 2016

Brisé [5/8]

2 komentarze // Dodaj komentarz (+)
oryginał: Brisé
pairing: Kai/Kyungsoo
rating: NC-17
– Chłopaki, widzieliście Jongina? – Dwa tygodnie później Kyungsoo wszedł do klasy. Sprawdził, czy Jongina nie było na boisku do koszykówki, w bibliotece lub w stołówce. Chanyeol, Baekhyun i Jongdae grali w karty przy jednym stoliku, nauczyciela nie było.
– Ja nie widziałem – powiedział Jongdae, a pozostali dwaj potrząsnęli głowami, nie przestali grać, a Kyungsoo dosiadł się z boku. Wziął telefon w dłonie i rozważał, czy napisać do niego czy też nie. Jongin rzekomo miał otrzymać tego popołudnia list ze Szkoły Baletowej.
– Nie wydaje mi się, żebym widział go na długiej przerwie – odezwał się Baekhyun i wyciągnął kartę przesadnym ruchem. – Potrzebujesz czegoś?
Kyungsoo pokręcił głową i dołączył do nich w grze.

Jongin siedział cicho w swojej sypialni. Dom wyglądał na opustoszały, nie było słychać żadnych dźwięków. Miał być w szkole, miał na sobie mundurek, krawat luźno opadał na jego pierś, a rękawy były podwinięte do łokci. Jego dłonie mrowiły, gdy bawił się brzegiem koperty, która głosiła jego adres oraz imię – duży herb gapił się na niego z lewego rogu. Generalna Akademia Baletowa w Seulu. Jesteś zbyt tchórzliwy, by to otworzyć, co. Zamknął oczy i  nie próbował skupić myśli na czymkolwiek, poza słodkimi i przyjaznymi falami konsternacji, gdy jego klatka piersiowa poruszała się w górę i w dół, niemal w sztuczny sposób. To było szybkie ćwiczenie, którego nauczył go jego drugi trener wtedy, gdy był zbyt zestresowany, ponieważ nie mógł zrobić idealnego piruetu – był samotny, ponieważ Kyungsoo wyjechał za miasto z rodziną, fizyka i chemia były trudne, a jego ojciec wciąż odmawiał zamienienia z nim więcej niż pięciu słów.
Jongin otworzył oczy po, jak się wydawało, długim czasie, białe i błyszczące plamki pojawiały się po bokach, jego głowa była sparaliżowana. List wciąż znajdował się w jego rękach, nie potrafił go otworzyć. Już miał wziąć swój plecak i z powrotem iść do szkoły – z nadzieją złapania Kyungsoo – kiedy usłyszał pukanie do drzwi wejściowych.
Kyungsoo czekał na werandzie, jego koszula była pomięta i nie miał na sobie krawata – Jongin mógł teraz oddychać nieco łatwiej, obdarzył przyjaciela subtelnym uśmiechem, a drugi szerzej otworzył oczy.
– Dostałeś go? – zapytał, pokazując wewnętrzną część dłoni. Jongin pokiwał głową i przesunął się, żeby Kyungsoo mógł wejść do środka. – I co?
Głos Kyungsoo zadrżał wraz z ostatnim słowem, kiedy zrobił trzy kroki w stronę salonu. Światło było słabe i ledwie mógł dostrzec twarz Jongina. Nie miał pojęcia, o co chodzi.
– Nie otworzyłem. – Jongin  wyciągnął zza pleców rękę i pokazał Kyungsoo wciąż zaklejoną, bladą kopertę.
– Dlaczego, cymbale?
– Za bardzo się boję, okej? – Jongin podniósł głos, opadając na brązową kanapę. – Próbowałem, ale cholera!
Kyungsoo pomału pokiwał głową i przysiadł na stoliku do kawy przed Jonginem; ten drugi miał wzrok skupiony na liście. Jego serce biło jak szalone w jego piersi, a dłonie były spocone. Drżącymi rękami poruszył palcami, by go otworzyć, ostrożnie, aby nie podrzeć kartki papieru znajdującej się w środku.
– Ja- – jęknął Jongin. – Z.. Zaraz wrócę.
Kyungsoo obserwował, jak jego najlepszy przyjaciel – a teraz chłopak – poruszał się powoli od kanapy do małej szafy stojącej przy salonie, wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Minuty płynęły, był sam w niewielkiej przestrzeni, która pachniała wilgocią; zegar ścienny tykał, zawsze wydawało mu się, że to cholernie denerwujące. Nie słyszał Jongina wewnątrz szafy.
Minuty wciąż mijały, a zegar szydził z niego, tykając i tykając, Jongin nie wychodził.
Kyungsoo wstał i podszedł do mebla, otworzył drzwi. Jongin siedział na dużym pudełku, wyglądał na sparaliżowanego, jakby właśnie przebudził się z koszmaru.
– Dostałem się – powiedział cicho, patrząc na Kyungsoo, duże gałki oczne wpatrywały się w niego, list pogniótł się w jego dłoniach.
Kyungsoo nigdy w życiu nie uśmiechał się mocniej.
-
Jesień powitała Jongina szarym niebem i pięknymi liśćmi, które malowały jego ganek czerwienią i oranżem, zima zawitała, obsypując białym puchem jego pocałowaną słońcem skórę. Wrzesień, październik, listopad i grudzień, puchate, robione na drutach ubrania, gorąca czekolada, jeżdżenie na sankach, święta i Nowy Rok – wszystko przeminęło w mgnieniu oka, być może dlatego, że nie był tak szczęśliwy od dłuższego czasu, a może dlatego, że nawet nie wiedział, jak smakuje prawdziwe szczęście. Styczeń obudził go ze zmarzniętymi palcami u stóp, nagromadzonymi pracami domowymi i tym co zawsze przez ostatnie miesiące – miękkimi ustami, które dotykały jego każdego dnia.
Kyungsoo i on byli nierozłączni od tamtej nocy w obcym hotelowym pokoju; nie bardzo o tym rozmawiali, ale to nie było konieczne. Wszystko było takie samo jak przedtem, tylko z dodatkiem tych rzeczy, których przyjaciołom nie wolno robić – ale parom wolno. Bez trudu mogli spędzać razem osiemnaście godzin w ciągu dnia – chciał, by mogli spędzać całe dwadzieścia cztery godziny non-stop. Każdego tygodnia organizowali „nocowanie” i, nawiasem mówiąc, żaden z rodziców nic nie podejrzewał – nawet wtedy, gdy Jongin zostawał na obiad i nie mógł oderwać wzroku od Kyungsoo; nawet wtedy, kiedy Kyungsoo zapominał, że nie powinien siadać na kolanach przyjaciela; nawet wtedy, gdy spali przytuleni do siebie w każdy weekend.
Może byli zbyt naiwni.
Nocowanie jednak kompletnie zmieniło swoje znaczenie; od długich popołudni wypełnionych ciepłymi pocałunkami i splecionymi palcami po wiecznie nieprzespane noce, gdzie jęki były tłumione pod kołdrą – Jongin drażnił usta Kyungsoo swoimi, w październiku dowiedział się, jak doprowadzić go do szaleństwa, Kyungsoo lubił głaskać brzuch Jongina, ponieważ wiedział, że jest bardzo wrażliwy między kościami biodrowymi. Jongin nigdy nie zapomni trzeciego dnia listopada, kiedy to miał szansę eksperymentować z każdą częścią ciała Kyungsoo po raz kolejny, ale tym razem wreszcie zrozumiał, co znaczy kochać kogoś.
– Hej… od kiedy nie grasz na pianinie? – Zauważył Jongin, kiedy znajdowali się w szerokim i cichym salonie Kyungsoo tego dnia, zdawało się, że nikogo nie ma w domu, właśnie zjedli obiad w miejscowym barze z ramen. Kyungsoo wyglądał na nieświadomego, gdy odwrócił głowę, aby sprawdzić zachodnią ścianę, gdzie stało zamknięte drewniane pianino, kilka zdjęć stało na nim.
– Nie wiem… – zaczął – ćwiczę może raz na kilka miesięcy, ale wydaje mi się, że straciłem zainteresowanie… – oznajmił, wzruszając ramionami. Jongin zmarszczył brwi, jego pamięć powróciła do trzynastoletniego Kyungsoo, poniekąd pulchnego dzieciaka z dużymi okularami, ćwiczącego po szkole, Jongin obok niego uczył się na sprawdzian z biologii… było to przyjemne.
– Czy możesz zagrać coś tak na szybko? – spytał Jongin, odkładając swoje rzeczy na sofę. Kyungsoo uniósł brew.
– Dlaczego?
– Dlaczego nie?
– Jongin…
– Proszę cię, tylko jedną małą rzecz… Od lat nie widziałem cię grającego – Jongin niemalże błagał, po tych wszystkich razach, gdy Kyungsoo popychał go do tańczenia, czuł się odrobinę zdradzony.
– No dobra. – Starszy westchnął, powłócząc nogami, dopóki nie dotarł do pianina. – Nie gram tak, jak robiłem to kiedyś, Jongin… a może gram, o to chodzi, nigdy się nie polepszyłem – powiedział mniejszy, płosząc się. Usiadł na ciemnym krześle i otworzył niedużą książkę, która już tam była.
Jego szczupłe palce tańczyły na dwóch, czterech, a potem sześciu klawiszach. Serce Jongina podskoczyło, kiedy rozpoznał melodię… jego pamięć zaciągnęła go kilka lat wstecz, do kliniki, gdzie wyraźnie widział i słyszał swoją mamę nucącą te same dźwięki. Uważnie przyglądał się, jak jego chłopak nadal gra, powoli i lekko, być może bał się, by nie schrzanić piosenki… był zauroczony. To nie tak, że było mu smutno lub odczuwał melancholię, to nie tak, że wciąż cierpiał z bólu – coś raczej przeciwnego, był zadowolony. Jak wtedy w pociągu, w czasie podróży do Seulu lub jak każdego popołudnia, kiedy po szkole chodzili do szkoły tańca – odświeżył sobie teraz, jakie uczucia wywoływał w nim Kyungsoo od dnia, gdy się poznali, jakie uczucia w nim Kyungsoo wywoływał zawsze.
Po może minucie starszy przyspieszył tempo piosenki, jego palce poruszały się po pianinie w górę i w dół, muzyka była jak kaskada – Jongin już się uśmiechał, jego wzrok wędrował od palców do oczu chłopaka, od jego nadgarstków do ust – jego serce i żołądek grały razem z nim, sprawiając, że czuł mdłości i był w niebie w tym samym czasie. Kyungsoo raz się pomylił, co spowodowało, że zamrugał, uśmiechnął się pod nosem i przestał grać.
– Widzisz? – Miał kamienną twarz. – Naprawdę nie mam wprawy.
Jongin chwycił prawą rękę Kyungsoo i pospieszył do jego pokoju, potykając się o wszystkie meble, jakie mogli napotkać na swojej drodze. Pocałunki zaczęły się w środku korytarza, Jongin pociągnął Kyungsoo za kołnierz, pożądając jego ciała nawet przed tym, jak pchnięciem otworzyli drzwi do pokoju. Żaluzje były zasłonięte, światło słoneczne ledwie rozjaśniało przestrzeń. Pościel była schludnie ułożona, opadli na nią. Zetknęli swoje usta, wypełniając się wzajemnie swoimi językami, po kilku sekundach można było usłyszeć ich ciche jęki, Jongin przesunął dłonie, by zdjąć koszulę Kyungsoo, a ten zrobił to samo.
Jongin zdecydował nie spieszyć się, kiedy zobaczył nagą pierś Kyungsoo – to nie był pierwszy raz, gdy ją widział, ale zawsze myślał o tabliczce czekolady Hershey’s, kiedy pieprzyki chłopaka ukazywały się mu – nie spieszył się, rozpoczynając od jego szyi, muskając  każde znamię, jakie dostrzegł, głaszcząc każdy cal ciała Kyungsoo. Starszy bawił się gładkimi, brązowymi włosami Jongina, patrząc w dół, jak jego usta przesuwały się w pobliżu jego pępka – młodszy szarpał się, odpinając spodnie drugiego, Kyungsoo tylko zachichotał.
Jongin składał pocałunki niebezpiecznie blisko erekcji Kyungsoo, niemal widoczniej przez jego bieliznę – już mokrą od preejakulatu. Młodszy uniósł się na kolana, z łatwością gotowy do pozbycia się szarych bokserek swojego chłopaka, Kyungsoo zwyczajnie podziwiał go, przeczesując drżącymi palcami jego włosy. Jongin zwilżył usta, mając wyraźny widok na to, co zaraz miał zrobić. Wyciągnął dłoń, by objąć nią męskość Kyungsoo, dotknął go raz czy dwa razy, nim wziął go do ust. Starszy odrzucił głowę do tyłu, wydając z siebie głośny jęk, który nieświadomie wstrzymywał.
Jongin drażnił czubek, bo wydawało mu się, że to sprawi chłopakowi przyjemność – prawdę mówiąc, nie miał pojęcia, co robi, ale przez reakcje Kyungsoo kontynuował. Droczył się przez chwilę, słysząc pomruki i jęki swojego chłopaka wzmagające się z każdą sekundą, własny członek bolał go; przyspieszył, biorąc jego penisa głębiej do ust, właściwie smakując go, podniósł wzrok i dostrzegł na sobie spojrzenie drugiego. Po kilku sekundach ciało Kyungsoo zaczęło drżeć i Jongin zwyczajnie wiedział.
– Ja zaraz- – powiedział starszy z zamkniętymi oczyma, jego usta drgały, podczas gdy Jongin uwolnił jego członka i podniósł się, składając delikatny pocałunek na jego ustach. Kyungsoo stęknął, jak jego męskość pulsowała, gdy Jongin przysunął się blisko niego, układając dłonie na jego karku – wyższy powiódł go na łóżko. Poczuł miękki materiał pod swoimi plecami, obserwując, jak Jongin pozbywa się swoich spodni i bielizny, Kyungsoo uśmiechnął się znacząco, zadowalając samego siebie.
Powietrze było chłodne i powinni wziąć pod uwagę włączenie ogrzewania, ale to tylko potęgowało wszystko. Jongin przeczołgał się na środek łóżka i całował szyję Kyungsoo. Ten drugi oplótł go swoimi ramionami – Jongin nie mówił nic więcej poza „kocham cię” do Kyungsoo, jego szepty wysyłały elektryzujące dreszcze wzdłuż kręgosłupa chłopaka; mniejszy uklęknął i przejął dominację, przebijając usta i język, pieszcząc ręką jego członka. Ułożył się na nim na poduszkach – Jongin jęczał z każdym szarpnięciem. Kyungsoo uśmiechnął się pod nosem i puścił go.
– Próbuję być romantyczny, Kyung, nie drażnij mnie w ten sposób. – Starszy zachichotał i wzruszył ramionami, pochylił się, by obdarzyć swojego chłopaka pocałunkiem, przebiegając palcami przez środek jego torsu. Czuł wyraźnie zarysowany brzuch, ściśnięty i twardy w pozycji, w jakiej się znajdował. Dzielili pocałunek, a czas zdawał się zatrzymać, kłamstwem było to, że słyszeli cokolwiek poza tymi czterema ścianami; nie zwracali nawet uwagi na zachodzące słońce, rzucające piękne różowawe światło wewnątrz pokoju.
– Dotknij mnie – polecił Kyungsoo, jego szept sprawił, że członek Jongina zadrżał, a on ciężko przełknął ślinę. Odpowiedział, układając obie dłonie na talii drugiego, podniósł go i delikatnie ułożył w pobliżu poduszek. Jego włosy były rozczochrane, a usta pełniejsze niż zazwyczaj, Jongin uwielbiał to – ostrożnie rozchylił nogi Kyungsoo, odnalazł swoją pozycję pośrodku, usadawiając się na kolanach i zostawiając niewidzialną ścieżkę na jasnej skórze drugiego – podążał wzrokiem po całym ciele Kyungsoo, czując, że jego klatka piersiowa staje się coraz lżejsza z każdym spojrzeniem. Nie wiedział na pewno, czy Kyungsoo miał łagodny uśmiech na twarzy w tym momencie, gdy głaskał przedramiona Jongina – czas płynął, deszcz zaczął padać, wiatr prowokował gałęzie do huśtania się w tę i z powrotem.
Jongin w odpowiedzi uśmiechnął się do Kyungsoo, kiedy ich oczy się spotkały; ten drugi zarumienił się i utkwił wzrok na suficie.
– Kyung, chcę… – Jongin przysunął się bliżej, by szepnąć na ucho swojemu chłopakowi, musnął jego szyję w połowie zdania. – Chcę być w tobie.
Dał wiarę, że usłyszał, jak Kyungsoo przełknął ślinę.
Kyungsoo zrobił więcej miejsca dla Jongina, by zaatakował jego szyję, wygiął plecy w łuk, żeby poczuć członek Jongina obok swojego. Wydawało mu się, że to wystarczająco dobra odpowiedź. Jongin poruszył biodrami i Kyungsoo jęknął, uwielbiał ten dźwięk bardziej niż cokolwiek innego.
– Potrzebuję mojej torby – oznajmił młodszy, odrywając się na chwilę od swojego chłopaka.
– Po co?
– Mam tam lubrykant-
– Mam wszystko tutaj… pozwól mi tylko- – Kyungsoo wstał i szybko skierował się do łazienki, wrócił po mniej niż dziesięciu sekundach z czarną butelką i trzema małymi plastikowymi kwadracikami w dłoniach.
Jongin ponownie przełknął ślinę, to się działo.
Lubili spędzać wspólnie noce, lubili całować się i dotykać, lubili się ze sobą droczyć i bawić – ale w ciągu tych trzech miesięcy, kiedy dzielili wszystko, właściwie ani razu nie uprawiali seksu. To nie tak, że tego nie chcieli, raczej „nie potrzebowali tego”, przynajmniej jak dotąd nie.
– Połóż się – powiedział do niego Jongin, biorąc przedmioty do rąk, a potem układając je na łóżku. Kyungsoo denerwował się, nie potrafił tego ukryć, więc Jongin starał się wyglądać, jakby wiedział, co robi. Starszy ułożył się na stosie poduszek, nie do końca wiedział, co ma zrobić z rękami, więc ułożył je na swojej piersi; drugi ponownie rozsunął nogi Kyungsoo, pieszcząc wewnętrzną stronę jego ud. Starszy zamknął oczy i pozwolił dać się ponieść, jego członek był w wzwodzie i dotykał jego brzucha. Jongin nie chciał być brutalny ani szybki, więc nie spieszył się, szarpiąc męskość Kyungsoo, powoli sięgnął do jego pośladków – Kyungsoo zadrżał.
Jęk po jęku Jongin przygotowywał Kyungsoo, lekko nawilżył palce w ustach swojego chłopaka wedle życzenia; skupiony wymieniał się pocałunkami i dotykiem. Twarz Kyungsoo ukazywała najładniejszy rumieniec, bardzo mocno przygryzał dolną wargę, kiedy Jongin drażnił jego wejście językiem po raz pierwszy, krzyczał jego imię, gdy polizał je sześć razy z rzędu.
– Jongin-proszę-po-prostu – każde słowo było ograniczone, jego gardło zaciskało się i rozluźniało, czuł krople potu zbierające się na jego czole, pomimo że na zewnątrz było prawdopodobnie poniżej trzynastu stopni. – O Boże, Jongin.
Posiadanie wyraźnego widoku na szerokie plecy chłopaka wcale nie pomagało, gorąco pragnął sięgnąć w dół i również dotknąć jego ciała.
– Proszę, Jongin – krzyknął po raz kolejny, chwytając garść jego włosów. – Zrób to.
Jongin uśmiechnął się znacząco, oblizując usta, wstał i wziął buteleczkę, jego dłonie trzęsły się. Pozwolił przezroczystej cieczy rozlać się na palcu wskazującym i rzucił okiem na Kyungsoo, wilgotne, zmierzwione włosy ozdabiały rysy jego twarzy, miał czerwone policzki i zmęczone usta, a jego oczy były jak zawsze szeroko otwarte. Pospieszył po pocałunek tuż przed tym, jak wsunął palec najdelikatniej, jak potrafił. Kyungsoo jęknął, zaciskając oczy – Jongin czekał na kolejny sygnał, ale jego partner milczał, miał zamknięte powieki, a jego paznokcie wbijały się w prześcieradło, które od jakiegoś czasu było już mokre.
– Czy to jest w porządku? – zapytał Jongin z rozwagą; nie poruszał dłonią, ani jeszcze nie próbował włożyć drugiego palca. Kyungsoo pokiwał głową, która była odchylona do tyłu, nie wykonał żadnego innego ruchu.
Jongin tylko trochę poruszył nadgarstkiem, badając ciepło we wnętrzu, nigdy nie marzył o tym, by go sięgnąć. Wysunął go nieznacznie, pozwalając Kyungsoo przyzwyczaić się do wszystkiego, co odczuwał; minuty płynęły, a Jongin nałożył więcej lubrykantu dookoła różowego wejścia Kyungsoo. Wsunął drugi palec, a dźwięk jęków Kyungsoo wypełnił pokój, uśmiechnął się znacząco i przekręcił nadgarstek – wydobyło się więcej jęków.
– Jong. In. – Usta Kyungsoo było na wpół otwarte, a jego oczy zamknięte, jego brzuch był ściśnięty, a pośladki napięte. Jongin wyciągnął palce i powtórzył wszystko, tym razem wkładając trzy palce i przyspieszając ruchy. Kyungsoo drżał i krzyczał imię Jongina, mając pobielałe kłykcie od jakże mocnego trzymania prześcieradła. – Zrób to, do kurwy nędzy!
  Młodszy uwolnił swoją dłoń, sięgając po prezerwatywę, ani na chwilę nie odrywając się od Kyungsoo. Rozerwał małą paczkę ustami, umieszczając ją na swoim członku, podczas gdy drugi szarpał swoją męskość.
– Ja zaraz- powiedział Jongin, rozchylając jego nogi, utrzymując się na kolanach i trzymając Kyungsoo w talii nad materacem. Umiejscowił się tuż przy wejściu Kyungsoo, policzył do trzech i poczuł najbardziej zadowalające napięcie dookoła swojego członka, to wysłało gorące fale do jego podbrzusza, a jego uszom niewiele brakowały, by spłonęły. Kyungsoo jęknął cicho, jego oczy nadal były zamknięte, Jongin przysunął się bliżej, żeby go pocałować, układając dłonie po obu stronach jego twarzy – Kyungsoo leniwie odwzajemnił pocałunek. Jongin wtedy poruszył biodrami i wszystko stało się dziesięć razy lepsze, Kyungsoo jęknął i jeszcze szerzej rozchylił nogi. Jongin był głęboko w nim, ich piersi dzieliły tylko milimetry – starszy puścił prześcieradło i splótł palce na karku Jongina.
– Kyung, spójrz na mnie. – Przerwał pełen uniesienia Jongin. Chwilę zabrało Kyungsoo otworzenie oczu, duże tęczówki przenikały duszę Jongina, sprawiając, że jego klatka piersiowa podskoczyła, kiedy pchnął biodrami po raz kolejny. – Kocham cię.
Kyungsoo uśmiechnął się znacząco i pokręcił biodrami; przyciągnął Jongina, żeby zetknąć ich języki, przygryzł jego dolną wargę. Jongin poruszał biodrami raz za razem, przyspieszył, Kyungsoo jęczał głośniej i głośniej, a łóżko zaczęło uderzać o ścianę. Ich oddechy były przyspieszone.
– Głębiej – błagał Kyungsoo i wypchnął biodra do góry, sprawiając, że Jonginowi bardzo łatwo było trafić w ten punkt. Kyungsoo jęknął głośno, jego twarz wyrażała bezwzględną przyjemność. Łóżko skrzypiało z każdym pchnięciem Jongina; jednakże nie zwracali na to uwagi.
Młodszy całował odsłoniętą szyję Kyungsoo, zostawiał ślady zębów jak szalony, podczas gdy jego pchnięcia stawały się mocniejsze – starszy odpowiadał jękiem na każdy ruch, wtórował każdemu posunięciu jednym, ze swojej strony. Ucałował czoło Jongina, kiedy ten zerknął w dół, by chwycić w dłoń członka Kyungsoo, szarpiąc go szybko i mocno.
– Cholera – mruknął i silnie złapał go za kark, Jongin pchał mocniej i szybciej, zbliżając się do orgazmu. Czuł jak mięśnie Kyungsoo zaciskają się, przeczuwał, że nadchodzi wybuch, poruszał biodrami tak szybko, że słyszał tylko, jak łóżko raz po raz uderza o ścianę. – Jongin…
Kyungsoo wykrzyczał jego imię, a drugi spojrzał na niego, wylewając białą ciecz, gdy ich oczy się spotkały. Szarpnął trzy razy i Kyungsoo doszedł, jęcząc jego imię kolejny raz, miał zamknięte oczy, a jego policzki były zarumienione.
Oddychali głęboko i miarowo, Jongin wysunął swojego członka. Kyungsoo nie ruszał się, wpatrując się w sufit i głaszcząc skórę dookoła bicepsów Jongina.
– Jongin… – powiedział nieco zachrypniętym głosem – …spójrz na mnie.
Młodszy utrzymywał się na kolanach, pomimo że jego nogi były jak galaretka, drżące i słabe – jakby właśnie ćwiczył brisé przez sześć godzin z rzędu. Kyungsoo spojrzał na niego i uśmiechnął się ciepło i niewinnie.
– Kocham cię bardziej.