rating: PG-13
Kiedy
Chanyeol wrócił bardziej opanowany, próbował unikać Baekhyuna, ale Baekhyun
zachowywał się, jakby nic wielkiego się nie stało.
Baekhyun
nie przychodził za często, tylko czasami w środku nocy, żeby coś zabrać albo
się przespać, ale gdy Chanyeol budził się następnego ranka, Baekhyuna znowu nie
było. Chanyeol nie wiedział, co się, do licha, dzieje z Baekhyunem, a okropne
uczucia nadal gromadziły się w jego sercu.
Wydawało
się, że wszyscy dostrzegają, że coś z nim jest nie tak, ale kiedy usiłowali się
do niego zbliżyć i zapytać, co jest nie w porządku, Chanyeol ich zbywał. Albo
raczej ich odpychał. Nie dlatego, że chciał albo dlatego, że robił to celowo,
ale dlatego, że widział, że nic nie jest z nim nie w porządku.
–
Chanyeol, wydaje mi się, że potrzebujesz pomocy – powiedział pewnego dnia Kris.
Chanyeol ledwie zauważył, że Kris nie podążał już za Joonmyunem. Nie zdał sobie
sprawy z tego, że Kris „zrobił sobie przerwę od Joonmyuna”, by upewnić się, że
z Chanyeolem wszystko w porządku.
–
Nie potrzebuję jej – odpowiedział prosto Chanyeol, dalej czytając swój
podręcznik do dentystyki. To był siódmy raz, kiedy czytał cały podręcznik. –
Mam się dobrze. Powinieneś iść pogadać z Joonmyunem czy coś.
Kris
westchnął. Naprawdę się martwił, ponieważ Chanyeol nigdy nie byłby w stanie
przeczytać choćby jednego rozdziału, a co dopiero całego podręcznika siedem
razy w około dwa tygodnie. –
Chanyeol-ah, co się stało? Wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda?
–
Wiem – odpowiedział mechanicznie Chanyeol. – Dzięki, Kris. Świadomość, że tu
jesteś, sprawia, że czuję się świetnie. – Potem już się więcej nie odezwał i
zajmował się swoją robotą.
Kyungsoo
również próbował z nim porozmawiać, ale wynik był taki sam. Jongin także się
starał, raz chciał porozmawiać z Chanyeolem i
Kyungsoo, ale Chanyeol wciąż nie reagował.
Nawet
ten smarkacz Sehun dostrzegł, że coś jest na rzeczy i starał się pocieszyć
Chanyeola przez opowiadanie żartów, nawet tych obelżywych, które miały sprawić,
że Chanyeol go uderzy, ale Chanyeol siedział w miejscu, gapiąc się na swój
posiłek i nie robiąc nic innego.
–
Jak tam Baekhyun? – zapytał Kyungsoo pewnego dnia, gdy spędzali czas w pokoju
Jongina. Ostatnio coraz bardziej się do siebie zbliżali, naprawdę nie zdając
sobie z tego sprawy. Jongin westchnął.
–
Nie wiem. Już prawie w ogóle nie wpada, myślę, że spędza dużo czasu na
poznawaniu nowych ludzi i to z nimi się spotyka.
–
Dlaczego?
–…Mówi,
że to jego hobby – odpowiedział Jongin. – Ale robi to często, więc wydaje mi
się, że zbytnio się o niego nie martwię. – Zapadła cisza, kiedy obaj nad tym
rozmyślali. Kyungsoo chciał wymyślić więcej sposobów, by dostać się do
Chanyeola, ponieważ wyglądało na to, że nie mogą wykombinować, co jest nie tak,
ale zanim w ogóle zdążył otworzyć usta, Jongin wydał z siebie długie
westchnienie.
–
Ale nie wiem – odezwał się w końcu. – Mam wrażenie, że… coś jest nie tak. Z
Baekhyunem-hyungiem. Zachowuje się normalnie, tylko… jest bardziej napalony niż
zwykle, tak myślę… ale… mam co do tego złe przeczucie.
Kyungsoo
nie wiedział, jak na to odpowiedzieć.
–
To… prawdopodobnie tylko przeczucie, prawda? – zapytał Jongin, by się upewnić.
Później otrząsnął się z tej myśli i uśmiechnął do Kyungsoo bez przekonania. –
Dobrze, wymyślmy więcej sposobów, jak pocieszyć Chanyeola, co?
–…Słyszałeś?
–
O Byun Baekhyunie?
–
Tak. Słyszałem, że teraz jest dziwką na pełen etat.
–
Podobno teraz pieprzy się z co najmniej siedmioma różnymi facetami dziennie.
–
Jest ze mną na zajęciach z psychologii i nie widzę, żeby przychodził. Wydaje mi
się, że bardziej troszczy się o to, by dobrze się bawić niż o swoją edukację.
–
U mnie to samo. Jest ze mną na kółku muzycznym i nigdy nie przychodzi.
–
Słyszałem, że pija każdego dnia, żeby wyrwać starszych facetów.
–
Słyszałem od Soyeon, że szedł do domu z grupką facetów ostatniej nocy w klubie.
Wyglądali jak dziadkowie!
–
Dlaczego Soyeon tam była?
–
Najwyraźniej szukała jakichś seksownych facetów…
Chanyeol
słyszał to wszędzie. Byun Baekhyun i plotki o nim krążyły po całej szkole
niczym rój much i nie znikały. Chanyeol nie chciał w to wierzyć, ale wiedział,
że musi, bo jeśli nie widział, żeby Baekhyun wracał, pachnąc seksem, widział,
że Baekhyun wraca śmierdząc alkoholem.
Kiedy
wyczuwał to od Baekhyuna albo mignął mu Baekhyun z innymi facetami, czuł, jak
kolejna warstwa paskudnych uczuć gromadzi się w nim. Był bliski zakrztuszenia
się.
Ale
odpychał to i zgniatał. Nie chciał się przejmować.
Raz
kiedy szukał odosobnionego miejsca do nauki, wszedł, gdy jakiś facet po
trzydziestce podnosił Baekhyuna, jego spodnie leżały na ziemi, a jego złota
grzywka przyklejona była do czoła od potu. Chanyeol szybko zamknął drzwi i
pospieszył z powrotem do pokoju, serce boleśnie biło mu w gardle, kiedy myśl,
że Baekhyun miał pieprzyć się z jakimś nieznajomym starym gościem, nawiedzała
jego umysł.
Chciał
wyrwać sobie włosy, ale w zamian pozwolił gorącym łzom frustracji spłynąć po
swoich policzkach.
Pieprzyć
to.
Dystans
między nimi nadal rósł.
Chanyeol
czuł to. Ale nie wiedział, jak go zmniejszyć.
W
zamian odsuwał się coraz dalej.
W
ten sposób prawdopodobnie było lepiej. Chanyeol nie będzie aż tak bardzo
zraniony.
Chanyeol
miał się dobrze, wiedział to.
Nie
wiedział tylko, czy Baekhyun też.
–
Idziesz na imprezę urodzinową u Sehuna? – zapytał go Baekhyun pewnego dnia.
Chanyeol nie chciał z nim rozmawiać. To było dla niego zbyt przytłaczające. W
zamian bez słowa potrząsnął głową, bojąc się, że jeśli otworzy usta, jego słowa
zostaną zagłuszone, a jego głos będzie drżał.
–
Co z tobą ostatnio? Powinieneś częściej wychodzić – powiedział Baekhyun.
Chanyeol go zignorował, ponieważ wyczuwał brak troski w głosie Baekhyuna –
jedynie tę sztuczną i pozorną. To nie był Baekhyun, którego znał i to bolało go
jeszcze bardziej, gdyż wiedział, że Baekhyun ukrywa samego siebie w swojej
skorupie.
–
Idź przelecieć faceta albo dwóch. Znajdź sobie dziewczynę. Nie masz życia?
Cisza.
–
Nieważne. Wychodzę. Pa. – Baekhyun już miał wyjść, ale Chanyeol był tak
skupiony na jego stopach (żeby patrzeć gdziekolwiek, byle nie na te przydymione
oczy), że zauważył coś, czego by nie zauważył, gdyby tak mocno się nie gapił.
–
Co się stało? – spytał Chanyeol, odzywając się pierwszy raz od kilku dni.
Baekhyun zamarł, potem odwrócił się i patrzył na niego. – Utykasz.
–
Nieprawda. Może masz halucynacje.
–
Nigdy nie mam halucynacji, jeśli chodzi o ciebie. – Chanyeol wiedział, że to
straszne, ale tak czy inaczej podniósł wzrok i napotkał wzrok Baekhyuna –
kredka robiła się coraz dłuższa i ciemniejsza, cień do powiek dawał większy
efekt przydymienia. – Jak mógłbym, kiedy zauważam rzeczy dotyczące ciebie,
których inni ludzie nie widzą?
Baekhyun
nie wiedział, co powiedzieć.
–
To nie tak, że tego, kurwa, chcę, Baekhyun, ale zauważam. – Chanyeol nie chciał
patrzeć Baekhyunowi w oczy, ale to robił. Nie mógł nic na to poradzić. –
Zauważam tak wiele rzeczy dotyczących ciebie, że jest to, cholera, straszne.
Wiem, że nie zachowujesz się jak ty, wiem, że znowu zamykasz się w sobie i
wiem, że nie mogę nic zrobić, ponieważ nie wiem, co z tobą jest nie tak. –
Cisza.
–
Czy to w ogóle ci się podoba? Czy krzywdzisz siebie? – Chanyeol potrafił
dostrzec, że Baekhyun zamęcza się, zabawiając się zbyt wiele. To nie było do
zauważenia, ale Chanyeol wiedział, że Baekhyun był zmęczony, gdyż robił to zbyt
często. W tym momencie nawet nie obchodziło go, z iloma osobami Baekhyun spał,
pod warunkiem, że był zdrowy i miał się dobrze.
Co
się z nim działo?
–
Lubię seks – odpowiedział w końcu Baekhyun bez emocji. – Jesteś tylko niewinną
dziewicą, więc nie będziesz wiedział, jaka to frajda zabawiać się z innymi.
–
Może również nigdy mnie ani trochę nie znałeś. – Chanyeol podniósł wzrok na
Baekhyuna, słysząc te słowa. – Taki jestem naprawdę. Jestem szczęśliwy, robiąc
to. Nigdy nie byłem szczęśliwszy. Tak w ogóle to spróbuj kiedyś seksu. Serio,
rozluźnij się. – Potem Baekhyun zamknął drzwi, kolejny raz sprawiając, że
Chanyeol poczuł, jakby kolejna warstwa muru znalazła się między nimi. Chanyeol,
w nadziei, że spróbuje powstrzymać Baekhyuna, w zamian pozostał, czując się
bardziej bezradny niż kiedykolwiek.
Czy naprawdę go znam?
To pytanie przebiegało Chanyeolowi przez myśl przez kilka kolejnych dni. Nigdy
w życiu nie musiał zadawać sobie takiego pytania o swoją wiedzę na temat
Baekhyuna. Nigdy nie czuł się taki niepewny, ale po raz pierwszy naprawdę pytał
siebie, czy Baekhyun, którego widział przez ostatnie miesiące, był prawdziwy
czy był tylko kolejną z postaci Baekhyuna, które ten stworzył, by zasłonić swoje
prawdziwe „ja”.
Nie
odzywał się, ale teraz przychodził na zajęcia i na kółka i dołączał do
przyjaciół w czasie posiłków. Nie rozmawiał i nikt nie mógł nic z tym zrobić.
Kiedy jadł, widział, że Baekhyun co jakiś czas przychodził. Na jego ustach
widniał wciąż ten sam uśmieszek, kiedy śmiał się obcym śmiechem w odpowiedzi na
żart jakichś przypadkowych, nieznajomych facetów, który nawet nie był śmieszny.
Baekhyun wyglądał dobrze. Wyglądał na… szczęśliwego. Przynajmniej to było to,
co Chanyeol sobie wmuszał. Wcześniej nigdy by w to nie uwierzył, ale z każdym
minionym dniem zauważał, że jego własna wiara zanika. Wcześniej powiedziałby
sobie, że Baekhyun udaje, że jest coś głęboko w nim ukryte, co próbuje zepchnąć
w dół. Chanyeol wiedział, jakie to potworne uczucie, gdyż sam to czuł.
Nieważne, jak bardzo ściska się uczucia, wraca ich coraz więcej, układając się
w warstwy w twoim sercu, dopóki nie staną się albo zbyt ciężkie, albo dopóki
się nimi nie udusisz. To było okropne uczucie. Chanyeol miał nadzieję, że już
nigdy tego nie poczuje i miał nadzieję, że nikt inny też nie będzie musiał. Ale
teraz zaczął wierzyć, że Baekhyun naprawdę ma się dobrze. Może lubił ten styl
życia. Zastanowił się znowu, czy naprawdę w ogóle znał Baekhyuna.
Chanyeol
przelotnie obserwował Baekhyuna, z daleka. Włosy Baekhyuna były zaczesane do
tyło, sprawiając, że wyglądał charyzmatycznie wraz z ciemną kredką, która z
każdym dniem stawała się coraz grubsza, a cień był coraz bardziej roztarty.
Uśmieszek na jego twarzy sprawiał, że wyglądał seksownie, jednocześnie robił z
niego inną osobę. Wciąż nosił albo odsłaniające ubrania albo uwodzicielskie,
zakładając do tego różne skórzane kurtki i bardzo, bardzo ciasne koszule oraz
spodnie. Chanyeol raz czy dwa przyłapał facetów obmacujących Baekhyuna, nawet w
miejscu publicznym jak stołówka, a to, co czyniło to gorszym, był Baekhyun,
który posyłał im kokietujące uśmieszki, które ich oszukiwały.
I
za każdym razem, nawet po czasie posiłku w stołówce, Chanyeol nie widział
Baekhyuna przez resztę dnia.
Chanyeol
wypłakiwał sobie oczy za Baekhyunem, czując, jak to samo cholerne uczucie
nawarstwia się w nim. Wiedział, że wkrótce wybuchnie, ale nie wiedział kiedy.
Czasami
miał koszmary z Baekhyunem, który robił to z jakimś innym gościem. Nie wiedział
nawet, że to koszmar, dopóki nie obudził się w pokoju, spocony i samotny. Nawet
nie wiedział, jaki był jego cel.
Ale
gdy zbliżał się siedemnasty, Chanyeol zdecydował się zmężnieć. Nadszedł czas,
by przestał być żałosnym leniem, którym był przez ostatnie dwa tygodnie i by
nadal dotrzymywał swojej obietnicy. Baekhyun zachowywał się przy nim normalnie,
tylko że przychodził coraz rzadziej. To znaczyło, że Chanyeol wciąż może
dotrzymać obietnicy.
Włożył
w siedemnastego całe swoje serce, mając ogromną nadzieję, że Baekhyun wróci do
tego, jaki był w ostatnich miesiącach. Miał na to ogromną i jeszcze większą
nadzieję (ponieważ w najgłębszych zakamarkach serca wiedział, że to były
najszczęśliwsze momenty Baekhyuna). Kolejny raz wystawiając swoje serce na
ryzyko.
To
sprawiało, że czuł się bardziej żywy niż przez te dwa tygodnie i zdecydowanie
bardziej pozytywny. Więc siedemnastego znowu był w dobrym humorze, myśląc o
tym, co powinien ubrać, kiedy dzień zamienił się w wieczór. Czuł, że niemal się
uśmiecha, znowu myśląc o tym, co powinien robić z Baekhyunem. Czuł się bardzo
dobrze. Dużo szczęśliwszy niż kiedykolwiek.
Zastanawiał
się, jak zatrzymać Baekhyuna i przypomnieć mu oraz planował, co będą robić tego
siedemnastego. Wiedział, że to okropne, ale siedemnasty był czymś, na co
czekał, nawet jeśli była to blizna Baekhyuna. Już myślał o zabraniu Baekhyuna
na nocny rynek niedaleko stąd, a znając podłoże rodzinne Baekhyuna, wiedział,
że Baekhyun prawdopodobnie nigdy tam nie był.
Chciał
zobaczyć, jak oczy Baekhyuna rozjaśniają się z zainteresowaniem niczym choinka,
kiedy będzie rozglądał się z zachwytem. Chciał zobaczyć, jak oczy Baekhyuna
rozszerzają się, gdy zobaczy, jak tanie są rzeczy i jak pyszne jest jedzenie.
Chciał zobaczyć uśmiech Baekhyuna, kiedy znajdzie coś interesującego i
zabawnego, by na to popatrzeć.
Do
kolacji był niemal sobą, uśmiechał się bardziej z wyczuciem na żarty, które
opowiadali jego przyjaciele. Kris, Sehun, Kyungsoo i Jongin także bardziej się
uśmiechali, ulżyło im, że Chanyeol dochodzi do siebie, a także chcieli go
zachęcić, by się częściej udzielał, kiedy próbowali i zadawali mu pytania, by
ciągle mówił. Baekhyun przyszedł jakoś w połowie z co najmniej dwoma nowymi
facetami podążającymi za nim, a kiedy usiedli, zostawili dookoła siebie taką aurę,
która nagle sprawiła, że przy stole zrobiło się chłodniej, niż powinno.
–
Cholera, nienawidzę, kiedy Baekhyun przyprowadza przypadkowych gości – mruknął
Jongin do Kyungsoo, który ponuro pokiwał głową. Uśmiechy wszystkich nieco
opadły, prawie jakby także mogli to poczuć. Po raz pierwszy Chanyeol to
zauważył. Poczuł, że jego humor również się zepsuł. Ale to nie był koniec,
jeszcze nie.
–
Hej, chłopaki – odezwał się Baekhyun z lekkim uśmiechem, siadając, dwaj
pozostali mężczyźni usiedli obok niego nieco skrępowani. Wszyscy posłali im
fałszywe uśmiechy.
–
Baekhyun-ah – zawołał głośno Chen. Baekhyun odwrócił się w jego stronę, jego
oczy znów były ciemne i przydymione, jakby ukrywały całą jego tożsamość. –
Kiedy spotkasz się z nami? Bez swoich nowych przyjaciół? – Aluzja była wyraźna.
Inni mężczyźni posłali mu niezręczne spojrzenia. Baekhyun zachichotał.
–
Przykro mi, że za mną tęsknisz, Jongdae – zagruchał Baekhyun, jego głos był
gładki, przekonujący i bardzo niepodobny do Baekhyuna, którego Chanyeol znał
albo wydawało mu się, że znał. – Nadróbmy to kiedyś.
–…Baekhyun-ah…
– Chen urwał. Chanyeol to widział. Nie tylko od niego Baekhyun się oddalił –
Oddalił się od wszystkich. Chanyeol mógł to poczuć.
W
końcu stolik odzyskał swoją żywotność i wszyscy na nowo zagłębili się w swoich
własnych rozmowach, sporadycznie ktoś rzucał mądrą uwagę na cały stolik, aby
sprawić, że wszystko było bardziej zabawne. Chanyeol uczestniczył tylko
częściowo, uśmiechając się lekko co jakiś czas.
Chociaż
to robił, jego wzrok od czasu do czasu uciekał w stronę Baekhyuna. Po jakimś
siódmym spojrzeniu, natychmiast tego pożałował.
Baekhyun
był w swoim własnym, małym świecie z tamtymi dwoma facetami, którzy szeptali mu
coś do ucha, pochylając się trochę za blisko. Usta Baekhyuna były wykrzywione
ku górze, gdy odwrócił się lekko i chwycił koszulę mężczyzny, przyciągając go
bliżej. Chanyeol zrozumiał, że ten facet całuje Baekhyuna. Poczuł, jak tego
samego rodzaju tępy ból wybucha wewnątrz niego i szybko na powrót odwrócił
wzrok.
Chanyeol… skup się. Nie pozwól
zniszczyć sobie nastroju.
Chanyeol
zamknął oczy i przypomniał sobie, że dzisiaj jest siedemnasty i że później
wychodzą. Wszystko będzie dobrze.
Kiedy
pomyślał, że już w porządku, znowu otworzył oczy, a kiedy to zrobił,
nieświadomie odwrócił się, by znowu spojrzeć na Baekhyuna.
Tym
razem facet całował szyję Baekhyuna. Chanyeol nie mógł dostrzec jego wyrazu
twarzy i szczerze, nie chciał tego. Co uczyniło sprawę gorszą, to kiedy facet
przesunął dłoń w dół i zaczął masować udo Baekhyuna. Najgorsze było to, że
Baekhyun lekko rozchylił nogi, zapraszając go. Yi Xing najwyraźniej też to
widział, ale wyglądało na to, że nie miał nic przeciwko, gdyż spojrzał tam, a
potem odwrócił wzrok, jakby dzielili się książką czy coś.
Cholera.
Chanyeol
był tak cholernie zły, że chciał podejść tam, gdzie siedzieli tylko po to, by
zdjąć tę przeklętą dłoń z uda Baekhyuna, lecz potem przypomniał sobie: Baekhyun nie ma z tobą nic wspólnego,
Chanyeol. Przestań się wtrącać.
W
zamian Chanyeol zacisnął pięść i udawał, że niczego nie widział. Poza tym na
pewno będzie lepiej. Sprawy zawsze mają się lepiej. Jeśli nie, to nie koniec.
Po
tym, co wydawało się wiecznością, lunch oficjalnie się skończył i wszyscy sobie
poszli. Chanyeol szybko pozbierał swoje rzeczy, wszedł pospiesznie do stołówki,
która zakazała mu wrzucanie tam brudnych talerzy. Kiedy skończył, szybko
poszedł za Baekhyunem, który właśnie rozstawał się dwoma facetami i wracał do
pokoju. Chanyeol podążył za nim, jego serce biło z nadzieją. Kiedy odkrył, że
Baekhyun wchodzi do pokoju, szybko znalazł się w środku i zamknął za sobą
drzwi.
Kiedy
Baekhyun usłyszał kliknięcie, odwrócił się. Przez chwilę, tylko przez ułamek
sekundy, Chanyeol przysięgał, że widział, jak zmęczony Baekhyun był. Ale
wszystko zniknęło i Baekhyun powrócił do swojego normalnego, „prawdziwego”
„ja”.
–
Hej. – Głos Baekhyuna był łagodny, pełen… uczucia, którego Chanyeol nie
potrafił odczytać. Mógł je zrozumieć, widział je jako tolerancję, strach i
nadzieję… Ale odepchnął to. Usiłował upomnieć się, że nie zna Baekhyuna.
–
Hej – wypalił Chanyeol, czując swoje serce w gardle. Nie wiedział, dlaczego był
taki roztrzepany. Baekhyun patrzył na niego, jego usta były lekko rozchylone,
jakby chciał coś powiedzieć. Chanyeol wiedział, że Baekhyun to powie albo
przynajmniej myślał, że Baekhyun to powie, ale w ostateczności Baekhyun tylko
uśmiechnął się tym samym przeklętym uśmieszkiem.
–
Dobrze wyglądasz. Idziesz kogoś wyrwać? – zapytał Baekhyun, kiedy jego ciemne
oczy skanowały Chanyeola z góry na dół. Wyższemu zaschło w ustach.
–
Uch… myślałem, że wiesz… siedemnasty… – powiedział Chanyeol, zastanawiając się,
dlaczego, do cholery, tak bardzo się denerwuje. Uśmieszek Baekhyuna zniknął,
ale tylko na krótką chwilę. Później zachichotał cicho, przeczesując palcami
swoje złote włosy.
–
Nadal tkwisz w tej obietnicy, którą mi złożyłeś? – Baekhyun podniósł na niego
wzrok i nagle Chanyeol poczuł, że coś jest nie tak. Baekhyun znowu zachichotał.
– Poważnie?
Chanyeol
otworzył usta, a potem na powrót je zamknął.
–
Przestań – powiedział Baekhyun, po czym urwał. Pauza. Czekanie. – To żart.
…Co?
–
Słuchaj, wiem, że uroczo było robić to, co robiliśmy przez ostatnie dwa
miesiące – wykrztusił powoli Baekhyun, jakby próbował sprawić, żeby było to
mniej bolesne dla Chanyeola. – Ale już tego nie róbmy.
–
Ale obieca-
–
Przestań. Mam lepsze rzeczy do roboty, niż bawienie się w twoje dziecinne
gierki. – Baekhyun wziął jakieś paczki ze swojej szafki nocnej – Chanyeol je
zobaczył i rozpoznał jako prezerwatywy – a potem pospiesznie wyszedł, zostawiając
Chanyeola przygnębionego, przybitego.
I
ze złamanym sercem.
Miałem udowodnić, że się mylisz.
A ty miałeś bawić się ze mną,
żeby zobaczyć, czy mogę udowodnić, że się mylisz.
–
Czy wczoraj nie miał się dobrze?
–
Ostatnim razem, jak sprawdzałem, co było wczoraj, wyglądał na dość szczęśliwego
i normalnego.
–
Więc dlaczego wygląda na to, że… teraz jest gorzej?
Sehun
i Kris wpatrywali się w Chanyeola, który kolejny raz tkwił w swoim własnym,
małym świecie, dzióbiąc w swoim jedzeniu, zanim wyrzucił ogórki, a potem zjadł
resztę. Zobaczył talerz z ciasteczkami Jongina, wziął je wszystkie i zaczął je
jeść. Jongin posłał mu dziwne spojrzenie, zanim odwrócił się i powiedział coś
zabawnego do ucha Kyungsoo, który uśmiechnął się lekko. Później zdawało się, że
Jongin uznał to za coś złego, znowu się odwrócił i zabrał Chanyeolowi talerz z
ciastkami.
–
Co ty, do cholery, robisz? – Chanyeol spojrzał na niego, po czym wziął kolejne
ciastko i wepchnął sobie do ust.
–
Nie jedz ich! – Jongin zabrał ciastka. Chanyeol wziął je do siebie. – Ty nawet
nie lubisz ciastek! Dlaczego je jesz?
Chanyeol
nie powiedział nic, tylko powoli je przeżuwał. Nawet wyraz jego twarzy mówił,
że ich nienawidzi.
–
Dziwny dzieciak – mruknął Jongin, wpatrując się w Chanyeola z troską. Chanyeol
wstał sztywno, a potem gdzieś odszedł. Jongin obserwował go przez chwilę, mając
ochotę za nim pójść, ale kiedy Chanyeol zniknął w stołówce, by rozejrzeć się za
jedzeniem, Jongin zapadł się na powrót w swoim krześle.
Kiedy
Chanyeol wrócił, miał na swoim talerzu truskawki i miód razem z wołowiną,
makaronem i wszystkim innym. Jongin coś sobie uświadomił.
–
Hej, to zabawne. Wszystko, co Baekhyun lubi jeść, jest na twoim talerzu! –
zauważył głupkowato Jongin. Chanyeol nie powiedział nic, nie zareagował, tylko
jadł dalej. Kyungsoo posłał Jonginowi spojrzenie, a Jongin wzruszył ramionami.
–
Hej, gościu, wszystko z tobą w porządku? – Kris poklepał go po ramieniu.
Chanyeol pokiwał głową, nie podniósłszy wzroku i jadł dalej. Kris, wiedząc, że
nie może nic zrobić, westchnął cicho, zanim odwrócił się i zaczął rozmawiać z
Sehunem, który narzekał na jakiegoś swojego przyjaciela.
–
Więc tak czy inaczej mój brachu, Donghae-hyung, mówił swojemu chłopakowi Eunhyukowi,
jak to nie powinien wychodzić i spotykać się z innymi, przypadkowymi gośćmi.
Tylko dlatego, że Donghae-hyung nienawidzi patrzeć, jak Eunhyuk spędza czas z
innymi ludźmi, których on nie zna. – Ten
pieprzony dzieciak Eunhyuk nie powinien tego robić… Chanyeol powiedział do
siebie.
–
Więc najwyraźniej Eunhyuk był taki wobec mojego bracha, Doonghae-hyunga i
powiedział tak: „No i co? Jesteś zazdrosny?” I wiesz, co mój brach
odpowiedział? Mój brach Donghae-hyung powiedział „Cholera, racja, jestem
zazdrosny! Oczywiście, że jestem zazdrosny! Robię się zazdrosny, kiedy widzę
cię z ludźmi, którym nie ufam”. – Właśnie
tak się czuję…
Obecnie czuję się tak cały czas…
…Zazdrość…
Zazdrość.
Chanyeol
zamrugał i nagle przypomniał sobie, gdzie jest. To tak, jakby ktoś obudził go
ze snu. Zazdrość. Więc to było słowo
do określenia jego uczuć wobec Baekhyuna, od czasu jeszcze przed Bożym
Narodzeniem. To zazdrość, która zapychała jego serce.
Gwałtownie
wstał z krzesła, które wydało głośny zgrzyt i sprawiło, że Kris, Sehun i Jongin
wzdrygnęli się. Nie wziął nawet swojego talerza. Po prostu pospiesznie wyszedł
bez słowa.
Właśnie to czuję…
Zazdrość… Zazdrość… ZAZDROŚĆ!
Chanyeol
wrócił do swojego pokoju i usiadł, chociaż raz czuł, że coś osiągnął. Po ponad
czterech pieprzonych miesiącach, w końcu zdał sobie sprawę, czym jest to
pierdolone uczucie.
A
jednak dlaczego czuł zazdrość?
Chanyeol
zmieszał się z tego powodu. Znów ogarnęło go zdezorientowanie, ale wciąż czuł
ekscytację.
Nadal
jednak tkwił w punkcie wyjścia.
Baekhyun
od tamtej pory nie rozmawiał z nim jak należy, tylko czasami się przywitał, co
nawet nie brzmiało tak, jak powinno. Chanyeol tego nienawidził i zaczynał
nienawidzić tego do szpiku kości, ale starał się ignorować Baekhyuna. Nie
chciał, żeby Baekhyun dłużej był w jego myślach. To tylko sprawiało ból.
Czuł,
jakby każdy dzień spędzał bezmyślnie. To już nawet nie było zabawne.
Starał
pocieszać samego siebie, szukając sobie zajęcia i opowiadając sobie o głównych
atrakcjach dnia. To sprawiało, że czuł się lepiej, ale w końcu i tak zawsze
przypominał sobie o nieobecności Baekhyuna, kiedy widział obok siebie puste
łóżko.
Ale
to wszystko pewnego dnia się zmieniło, kiedy w jego progu pojawił się Kim
Joonmyun.
Chanyeol
studiował swój podręcznik do dentystyki po raz dziewiąty, wiedząc, że to
wystarczająco, żeby zapamiętać każde słowo na danej stronie. To odciągało jego
umysł od innych rzeczy. Gdzieś w połowie ktoś zapukał do drzwi. Z początku
Chanyeol myślał, że tego nie usłyszał, ale po chwili pukanie powtórzyło się.
Czując
się trochę dziwnie, ponieważ jeśli ktoś chciał wejść do jego pokoju, zwykle po
prostu sobie wchodził, pospieszył do drzwi i otworzył je.
Zobaczył,
że stoi przed nim bardzo niski Kim Joonmyun.
–
Uch… – Chanyeol poczuł, jak skręca mu się serce na samą myśl. – B-Baekhyuna
nie- – Zanim jednak zdążył dokończyć, Joonmyun przeszedł obok niego i wślizgnął
się do pokoju. Był tak niski, że z łatwością dał nura pod ramieniem Chanyeola.
Wyższy odwrócił się i patrzył na niego zaalarmowany, kiedy Joonmyun wygodnie
usadowił się na łóżku Chanyeola.
Chanyeol
nie wiedział, co jeszcze powiedzieć, ale jeśli Joonmyun chciał poczekać na
Baekhyuna, to w porządku. Niech tak będzie. Zamknął drzwi i wrócił na swoje
miejsce, gotowy by czytać dalej. Kiedy już miał włączyć sobie muzykę na
słuchawkach (nie tych, które podarował mu Baekhyun), Joonmyun zaczął mówić
swoim miękkim, hipnotyzującym głosem.
–
Chanyeol – odezwał się, a w jego głosie był coś takiego, co zatrzymało
Chanyeola. Wyższy powoli wyjął słuchawki z uszu, zwrócił się twarzą do
Joonmyuna, który teraz odwrócony był do niego plecami. Jakimś sposobem plecy
Joonmyuna… podpowiadały mu, by podszedł do niego i… przysiadł się?
Zastanawiając
się, jak jest w stanie odczytać Joonmyuna oraz trochę wystraszony przez to, że
Joonmyun miał na niego wpływ, gdyż polecił mu, co ma robić, Chanyeol podszedł
ostrożnie, zanim usiadł na łóżku Baekhyuna (ignorując fakt, że teraz pachniało
zupełnie inaczej niż Baekhyun, którego myślał, że znał), aż usiadł naprzeciw
Joonmyuna. Joonmyun lekko zmarszczył nos, jakby z dezaprobatą, a potem podniósł
wzrok na Chanyeola. Chanyeolowi niemal zabrakło tchu. Joonmyun był piękny na
swój własny, subtelny sposób.
–
Baekhyun nie jest sobą – powiedział cicho Joonmyun, ale w uszach Chanyeola to
zadźwięczało. Zamrugał.
–
Co?
–
Baekhyun nigdy taki nie był.
–
On… On powiedział, że… przez cały czas taki był. On… – Chanyeol nagle poczuł,
jak przytłacza go fala uczuć. Nie mógł już dłużej tego znieść. Wyjawił
wszystko. – Mówi, że… nie znam go, Joonmyun. Nie znam go wcale. Ja… Zabijam
się, próbując wmówić sobie, że naprawdę go nie znam. Ja tylko… Ja… – Chanyeol urwał,
słowa utknęły w jego gardle, ponieważ przez długi czas nie mówił należycie.
Joonmyun siedział w miejscu, cierpliwie go słuchając.
–
Baekhyun… Mam wrażenie, że Baekhyun nagle się zmienił. My… Wszystko szło
dobrze, ale teraz… Nie wiem… Po prostu nagle się zmienił. Zniknął tak nagle, a
kiedy wrócił, stał się zupełnie inną osobą. Jest taki od dłuższego czas… A to
tylko sprawia, że wydaje mi się, jakbym nigdy naprawdę go nie znał – wypalił
Chanyeol. – To takie frustrujące. Ja… Patrzenie na niego, ja… Nie wiem. Nie
wiem, jak to powiedzieć, Joonmyun.
–
Mam wrażenie, że robi to po to, by… Ha, ha, jeszcze raz, jak ja się czuję? –
Chanyeol zaczynał histeryzować i kilka minut zajęło mu, by się powstrzymać. Tak
drobiazgowo ukrywał swoje wierzenia o Baekhyunie, że teraz ciężko było mu to
sobie przypomnieć. – Mam wrażenie, że… robi to, by się schować. Nie wiem.
Myślałem… Myślałem, że przez ostatnie dwa miesiące otwierał się, przysięgam,
że… Przysięgam, że widziałem, jak częściej się uśmiecha i widziałem, że był
bardziej zrelaksowany, i myślałem… Myślałem, że to dlatego, bo z nikim się nie
pieprzył, myślałem, że to znaczy, że w ogóle tego nie lubił…
–
Ale teraz znów do tego powrócił. A to sprawia, że zastanawiam się… czy robiłem
dobrze czy źle. Czy to, co próbowałem mu dać, naprawdę było tym, czego chciał.
Nie wiem… Po prostu wiem, że mówię bez sensu… – Chanyeol urwał i zakrztusił
się. Joonmyun czekał. – Wiem, że to tylko ja, ale…
–
To nie tylko ty – odparł cicho Joonmyun. Chanyeol podniósł wzrok znad swoich
dłoni. – Ja też tak myślałem.
Tym
razem Chanyeol czekał.
–
Baekhyun zawsze się zabawiał, ale nigdy w taki sposób – zaczął Joonmyun niemal
uspokajającym głosem. – Dużo się puszczał, ale co jakiś czas robił sobie przerwę.
Nigdy wcześniej nie robił tego tak często przez tak długi okres. To go krzywdzi.
I wymęcza go. Widzę to i wydaje mi się, że ty też, tylko że w jakiś sposób
przestałeś w to wierzyć.
–
Ja…
–
Baekhyun nie jest sobą.
–
Ale skąd to wiesz? – zapytał Chanyeol, był zdesperowany, by znać odpowiedź, a
Joonmyun wyglądał na ten typ osoby, która zna odpowiedzi na wszystko. – Skąd
wiesz, że to nie tylko jedna z jego masek, które zakłada? Skąd wiesz, czy
widzieliśmy jego prawdziwe oblicze czy nie? Skąd wiesz, które to jego prawdziwe
„ja”?
–
Bo kiedy jesteś prawdziwym sobą, jesteś najbardziej swobodny – odparł gładko
Joonmyun. – Wszyscy mają swoje różne strony. Zawsze będą zachowywać się
inaczej, z każdą spotkaną osobą. Właśnie to sprawia, że czujesz się komfortowo.
–
Jeśli postawa, jaką sobie nadajesz, męczy cię i krzywdzi, to nie jest twoje
prawdziwe oblicze. To tylko maska. Tak jak wtedy, gdy zakładasz prawdziwą maskę
albo wkładasz kostium, to niewygodne i pożera cię, sprawiając, że czujesz się
uwięziony w swoim własnym, małym świecie. Ciężko ci oddychać. Tylko jak
zdejmujesz maskę albo kostium, czujesz się swobodnie. Rozumiesz, o czym mówię?
– Chanyeol w milczeniu pokiwał głową.
–
Baekhyun nie czuje się swobodnie. Zachowuje się tak, ale jest dobrym aktorem.
–
Ale skąd to wiesz?
–
Potrzeba dobrego aktora, żeby znać dobrego aktora i go rozpoznać. – Chanyeol
patrzył na niego.
–
Jak wiesz, mam dwie osobowości. – Joonmyun wyprostował plecy i przeciągnął się
leniwie. – To część mnie. Nie zamieniam się w dwie całkiem odmienne osoby, po
prostu mam dwa nastroje i dopasowuję swoją osobowość do tego nastroju, jaki
czuję w danej chwili. Dla kogoś takiego jak ja, kto musi trzymać dwie odrębne
osobowości na wodzy, muszę zachować kontrolę i muszę wiedzieć, jak dopasować
osobowość do sytuacji.
–
Więc kiedy mówię, że wiem, że Baekhyun gra, zaufaj mi, wiem. Wiem lepiej niż
ktokolwiek. – Wzrok Joonmyuna znowu napotkał jego. – Właściwie wydaje mi się,
że ty też wiesz. Myślę, że znasz Baekhyuna bardziej niż ktokolwiek. –
Wpatrywali się w siebie przez długi czas. W oczach Joonmyuna był wyraz, którego
Chanyeol nie potrafił odczytać, ale z jakiegoś powodu go uspokajał.
–
Chanyeol, pomóż Baekhyunowi zdjąć ten kostium. Ma go na sobie zbyt długo i on
albo go pożre, albo wymęczy – powiedział Joonmyun, wstając i otrzepał ze swoich
jeansów urojony kurz.
–
Czy wiesz, dlaczego to robi? – spytał go Chanyeol.
–
Sam się dowiedz – odrzekł Joonmyun. W zasadzie aluzja do Nie wiem wisiała w powietrzu. Joonmyun podszedł do drzwi i otworzył
je, już miał wyjść. Ale wtedy Chanyeol znowu go zawołał.
–
Joonmyun? – Joonmyun zastygł w bezruchu, lecz nie odwrócił głowy.
–
Co z twoją drugą osobowością? Wiesz, z tą… uch, jak to powiedzieć… kujona?
Łatwo peszącego się? Takiego chłopaka? – zapytał Chanyeol. – Czy to tylko gra?
– Joonmyun odwrócił się i spojrzał na niego.
–
Nie. On tak naprawdę jest dość dominujący – odpowiedział cicho Joonmyun. –
Bardziej dominujący niż osobowość, której używam teraz.
–
To dlaczego wcale go nie widujemy? Od… tamtego incydentu? – Chanyeol wiedział,
że może naciskać, ale był bardziej niż zaciekawiony. – K-Kris powiedział mi, że
wcale nie widuje u ciebie tej osobowości. Jest trochę zdezorientowany i nieco
zdesperowany. Wydaje mi się, że może za nią tęsknić… N-Nie, że nie lubi tej
strony ciebie. M-Mówi, że ją kocha. – Chanyeol nawet nie
wiedział, co mówi. Z początku pomyślał, że Joonmyun może posłać mu groźne
spojrzenie, kopnąć go czy coś, ale potem uświadomił sobie, że to nie w jego
stylu. Przynajmniej nie w stylu tego
Joonmyuna.
Ale
to była chwila, której Chanyeol nigdy w życiu nie zapomni. Może dlatego, że to
coś, czego Chanyeol nie pamiętał, by widział po raz kolejny. Przynajmniej nie u
tego Joonmyuna.
Joonmyun
uśmiechnął się lekko, tajemniczo i bezczelnie.
–
Czasami musimy po prostu grać trudnych do zdobycia. – Po tych słowach zamknął
za sobą drzwi, pozostawiając Chanyeola spokojnego, zdezorientowanego,
rozbawionego i w lepszym humorze niż kiedykolwiek od bardzo, bardzo dawna.
Nigdy nie wiem, co napisać, ale kolejny raz byłoby mi głupio, że jestem tu tak często, a nie zostawiam po sobie żadnego śladu.
OdpowiedzUsuńWysyłam więc serducho, jako znak, że bardzo doceniam Twoją pracę włożoną w to tłumaczenie, dziękuję i czekam na dalsze rozdziały! ~❤
Jejku, bardzo, bardzo dziękuję za choć taki mały znak tego, że naprawdę ktoś to czyta, a nie są to puste wyświetlenia. ♥
UsuńPięknie tłumaczysz i świetnie się to czyta. Napewno jeszcze nie raz wróce do twojego tłumaczenia💕💕
OdpowiedzUsuń