wtorek, 12 września 2017

The Faults In Byun Baekhyun [31/55]

tytuł rozdziału: Mam się dobrze |oryginał: I'm fine
rating: PG-13
Kiedy Chanyeol wrócił bardziej opanowany, próbował unikać Baekhyuna, ale Baekhyun zachowywał się, jakby nic wielkiego się nie stało.
Baekhyun nie przychodził za często, tylko czasami w środku nocy, żeby coś zabrać albo się przespać, ale gdy Chanyeol budził się następnego ranka, Baekhyuna znowu nie było. Chanyeol nie wiedział, co się, do licha, dzieje z Baekhyunem, a okropne uczucia nadal gromadziły się w jego sercu.
Wydawało się, że wszyscy dostrzegają, że coś z nim jest nie tak, ale kiedy usiłowali się do niego zbliżyć i zapytać, co jest nie w porządku, Chanyeol ich zbywał. Albo raczej ich odpychał. Nie dlatego, że chciał albo dlatego, że robił to celowo, ale dlatego, że widział, że nic nie jest z nim nie w porządku.
– Chanyeol, wydaje mi się, że potrzebujesz pomocy – powiedział pewnego dnia Kris. Chanyeol ledwie zauważył, że Kris nie podążał już za Joonmyunem. Nie zdał sobie sprawy z tego, że Kris „zrobił sobie przerwę od Joonmyuna”, by upewnić się, że z Chanyeolem wszystko w porządku.
– Nie potrzebuję jej – odpowiedział prosto Chanyeol, dalej czytając swój podręcznik do dentystyki. To był siódmy raz, kiedy czytał cały podręcznik. – Mam się dobrze. Powinieneś iść pogadać z Joonmyunem czy coś.
Kris westchnął. Naprawdę się martwił, ponieważ Chanyeol nigdy nie byłby w stanie przeczytać choćby jednego rozdziału, a co dopiero całego podręcznika siedem razy w około dwa  tygodnie. – Chanyeol-ah, co się stało? Wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda?
– Wiem – odpowiedział mechanicznie Chanyeol. – Dzięki, Kris. Świadomość, że tu jesteś, sprawia, że czuję się świetnie. – Potem już się więcej nie odezwał i zajmował się swoją robotą.
Kyungsoo również próbował z nim porozmawiać, ale wynik był taki sam. Jongin także się starał, raz chciał porozmawiać z Chanyeolem i Kyungsoo, ale Chanyeol wciąż nie reagował.
Nawet ten smarkacz Sehun dostrzegł, że coś jest na rzeczy i starał się pocieszyć Chanyeola przez opowiadanie żartów, nawet tych obelżywych, które miały sprawić, że Chanyeol go uderzy, ale Chanyeol siedział w miejscu, gapiąc się na swój posiłek i nie robiąc nic innego.




– Jak tam Baekhyun? – zapytał Kyungsoo pewnego dnia, gdy spędzali czas w pokoju Jongina. Ostatnio coraz bardziej się do siebie zbliżali, naprawdę nie zdając sobie z tego sprawy. Jongin westchnął.
– Nie wiem. Już prawie w ogóle nie wpada, myślę, że spędza dużo czasu na poznawaniu nowych ludzi i to z nimi się spotyka.
– Dlaczego?
–…Mówi, że to jego hobby – odpowiedział Jongin. – Ale robi to często, więc wydaje mi się, że zbytnio się o niego nie martwię. – Zapadła cisza, kiedy obaj nad tym rozmyślali. Kyungsoo chciał wymyślić więcej sposobów, by dostać się do Chanyeola, ponieważ wyglądało na to, że nie mogą wykombinować, co jest nie tak, ale zanim w ogóle zdążył otworzyć usta, Jongin wydał z siebie długie westchnienie.
– Ale nie wiem – odezwał się w końcu. – Mam wrażenie, że… coś jest nie tak. Z Baekhyunem-hyungiem. Zachowuje się normalnie, tylko… jest bardziej napalony niż zwykle, tak myślę… ale… mam co do tego złe przeczucie.
Kyungsoo nie wiedział, jak na to odpowiedzieć.
– To… prawdopodobnie tylko przeczucie, prawda? – zapytał Jongin, by się upewnić. Później otrząsnął się z tej myśli i uśmiechnął do Kyungsoo bez przekonania. – Dobrze, wymyślmy więcej sposobów, jak pocieszyć Chanyeola, co?




–…Słyszałeś?
– O Byun Baekhyunie?
– Tak. Słyszałem, że teraz jest dziwką na pełen etat.
– Podobno teraz pieprzy się z co najmniej siedmioma różnymi facetami dziennie.
– Jest ze mną na zajęciach z psychologii i nie widzę, żeby przychodził. Wydaje mi się, że bardziej troszczy się o to, by dobrze się bawić niż o swoją edukację.
– U mnie to samo. Jest ze mną na kółku muzycznym i nigdy nie przychodzi.
– Słyszałem, że pija każdego dnia, żeby wyrwać starszych facetów.
– Słyszałem od Soyeon, że szedł do domu z grupką facetów ostatniej nocy w klubie. Wyglądali jak dziadkowie!
– Dlaczego Soyeon tam była?
– Najwyraźniej szukała jakichś seksownych facetów…
Chanyeol słyszał to wszędzie. Byun Baekhyun i plotki o nim krążyły po całej szkole niczym rój much i nie znikały. Chanyeol nie chciał w to wierzyć, ale wiedział, że musi, bo jeśli nie widział, żeby Baekhyun wracał, pachnąc seksem, widział, że Baekhyun wraca śmierdząc alkoholem.
Kiedy wyczuwał to od Baekhyuna albo mignął mu Baekhyun z innymi facetami, czuł, jak kolejna warstwa paskudnych uczuć gromadzi się w nim. Był bliski zakrztuszenia się.
Ale odpychał to i zgniatał. Nie chciał się przejmować.
Raz kiedy szukał odosobnionego miejsca do nauki, wszedł, gdy jakiś facet po trzydziestce podnosił Baekhyuna, jego spodnie leżały na ziemi, a jego złota grzywka przyklejona była do czoła od potu. Chanyeol szybko zamknął drzwi i pospieszył z powrotem do pokoju, serce boleśnie biło mu w gardle, kiedy myśl, że Baekhyun miał pieprzyć się z jakimś nieznajomym starym gościem, nawiedzała jego umysł.
Chciał wyrwać sobie włosy, ale w zamian pozwolił gorącym łzom frustracji spłynąć po swoich policzkach.
Pieprzyć to.




Dystans między nimi nadal rósł.
Chanyeol czuł to. Ale nie wiedział, jak go zmniejszyć.
W zamian odsuwał się coraz dalej.
W ten sposób prawdopodobnie było lepiej. Chanyeol nie będzie aż tak bardzo zraniony.




Chanyeol miał się dobrze, wiedział to.
Nie wiedział tylko, czy Baekhyun też.




– Idziesz na imprezę urodzinową u Sehuna? – zapytał go Baekhyun pewnego dnia. Chanyeol nie chciał z nim rozmawiać. To było dla niego zbyt przytłaczające. W zamian bez słowa potrząsnął głową, bojąc się, że jeśli otworzy usta, jego słowa zostaną zagłuszone, a jego głos będzie drżał.
– Co z tobą ostatnio? Powinieneś częściej wychodzić – powiedział Baekhyun. Chanyeol go zignorował, ponieważ wyczuwał brak troski w głosie Baekhyuna – jedynie tę sztuczną i pozorną. To nie był Baekhyun, którego znał i to bolało go jeszcze bardziej, gdyż wiedział, że Baekhyun ukrywa samego siebie w swojej skorupie.
– Idź przelecieć faceta albo dwóch. Znajdź sobie dziewczynę. Nie masz życia?
Cisza.
– Nieważne. Wychodzę. Pa. – Baekhyun już miał wyjść, ale Chanyeol był tak skupiony na jego stopach (żeby patrzeć gdziekolwiek, byle nie na te przydymione oczy), że zauważył coś, czego by nie zauważył, gdyby tak mocno się nie gapił.
– Co się stało? – spytał Chanyeol, odzywając się pierwszy raz od kilku dni. Baekhyun zamarł, potem odwrócił się i patrzył na niego. – Utykasz.
– Nieprawda. Może masz halucynacje.
– Nigdy nie mam halucynacji, jeśli chodzi o ciebie. – Chanyeol wiedział, że to straszne, ale tak czy inaczej podniósł wzrok i napotkał wzrok Baekhyuna – kredka robiła się coraz dłuższa i ciemniejsza, cień do powiek dawał większy efekt przydymienia. – Jak mógłbym, kiedy zauważam rzeczy dotyczące ciebie, których inni ludzie nie widzą?
Baekhyun nie wiedział, co powiedzieć.
– To nie tak, że tego, kurwa, chcę, Baekhyun, ale zauważam. – Chanyeol nie chciał patrzeć Baekhyunowi w oczy, ale to robił. Nie mógł nic na to poradzić. – Zauważam tak wiele rzeczy dotyczących ciebie, że jest to, cholera, straszne. Wiem, że nie zachowujesz się jak ty, wiem, że znowu zamykasz się w sobie i wiem, że nie mogę nic zrobić, ponieważ nie wiem, co z tobą jest nie tak. – Cisza.
– Czy to w ogóle ci się podoba? Czy krzywdzisz siebie? – Chanyeol potrafił dostrzec, że Baekhyun zamęcza się, zabawiając się zbyt wiele. To nie było do zauważenia, ale Chanyeol wiedział, że Baekhyun był zmęczony, gdyż robił to zbyt często. W tym momencie nawet nie obchodziło go, z iloma osobami Baekhyun spał, pod warunkiem, że był zdrowy i miał się dobrze.
Co się z nim działo?
– Lubię seks – odpowiedział w końcu Baekhyun bez emocji. – Jesteś tylko niewinną dziewicą, więc nie będziesz wiedział, jaka to frajda zabawiać się z innymi.
– Może również nigdy mnie ani trochę nie znałeś. – Chanyeol podniósł wzrok na Baekhyuna, słysząc te słowa. – Taki jestem naprawdę. Jestem szczęśliwy, robiąc to. Nigdy nie byłem szczęśliwszy. Tak w ogóle to spróbuj kiedyś seksu. Serio, rozluźnij się. – Potem Baekhyun zamknął drzwi, kolejny raz sprawiając, że Chanyeol poczuł, jakby kolejna warstwa muru znalazła się między nimi. Chanyeol, w nadziei, że spróbuje powstrzymać Baekhyuna, w zamian pozostał, czując się bardziej bezradny niż kiedykolwiek.




Czy naprawdę go znam? To pytanie przebiegało Chanyeolowi przez myśl przez kilka kolejnych dni. Nigdy w życiu nie musiał zadawać sobie takiego pytania o swoją wiedzę na temat Baekhyuna. Nigdy nie czuł się taki niepewny, ale po raz pierwszy naprawdę pytał siebie, czy Baekhyun, którego widział przez ostatnie miesiące, był prawdziwy czy był tylko kolejną z postaci Baekhyuna, które ten stworzył, by zasłonić swoje prawdziwe „ja”.
Nie odzywał się, ale teraz przychodził na zajęcia i na kółka i dołączał do przyjaciół w czasie posiłków. Nie rozmawiał i nikt nie mógł nic z tym zrobić. Kiedy jadł, widział, że Baekhyun co jakiś czas przychodził. Na jego ustach widniał wciąż ten sam uśmieszek, kiedy śmiał się obcym śmiechem w odpowiedzi na żart jakichś przypadkowych, nieznajomych facetów, który nawet nie był śmieszny. Baekhyun wyglądał dobrze. Wyglądał na… szczęśliwego. Przynajmniej to było to, co Chanyeol sobie wmuszał. Wcześniej nigdy by w to nie uwierzył, ale z każdym minionym dniem zauważał, że jego własna wiara zanika. Wcześniej powiedziałby sobie, że Baekhyun udaje, że jest coś głęboko w nim ukryte, co próbuje zepchnąć w dół. Chanyeol wiedział, jakie to potworne uczucie, gdyż sam to czuł. Nieważne, jak bardzo ściska się uczucia, wraca ich coraz więcej, układając się w warstwy w twoim sercu, dopóki nie staną się albo zbyt ciężkie, albo dopóki się nimi nie udusisz. To było okropne uczucie. Chanyeol miał nadzieję, że już nigdy tego nie poczuje i miał nadzieję, że nikt inny też nie będzie musiał. Ale teraz zaczął wierzyć, że Baekhyun naprawdę ma się dobrze. Może lubił ten styl życia. Zastanowił się znowu, czy naprawdę w ogóle znał Baekhyuna.
Chanyeol przelotnie obserwował Baekhyuna, z daleka. Włosy Baekhyuna były zaczesane do tyło, sprawiając, że wyglądał charyzmatycznie wraz z ciemną kredką, która z każdym dniem stawała się coraz grubsza, a cień był coraz bardziej roztarty. Uśmieszek na jego twarzy sprawiał, że wyglądał seksownie, jednocześnie robił z niego inną osobę. Wciąż nosił albo odsłaniające ubrania albo uwodzicielskie, zakładając do tego różne skórzane kurtki i bardzo, bardzo ciasne koszule oraz spodnie. Chanyeol raz czy dwa przyłapał facetów obmacujących Baekhyuna, nawet w miejscu publicznym jak stołówka, a to, co czyniło to gorszym, był Baekhyun, który posyłał im kokietujące uśmieszki, które ich oszukiwały.
I za każdym razem, nawet po czasie posiłku w stołówce, Chanyeol nie widział Baekhyuna przez resztę dnia.
Chanyeol wypłakiwał sobie oczy za Baekhyunem, czując, jak to samo cholerne uczucie nawarstwia się w nim. Wiedział, że wkrótce wybuchnie, ale nie wiedział kiedy.
Czasami miał koszmary z Baekhyunem, który robił to z jakimś innym gościem. Nie wiedział nawet, że to koszmar, dopóki nie obudził się w pokoju, spocony i samotny. Nawet nie wiedział, jaki był jego cel.
Ale gdy zbliżał się siedemnasty, Chanyeol zdecydował się zmężnieć. Nadszedł czas, by przestał być żałosnym leniem, którym był przez ostatnie dwa tygodnie i by nadal dotrzymywał swojej obietnicy. Baekhyun zachowywał się przy nim normalnie, tylko że przychodził coraz rzadziej. To znaczyło, że Chanyeol wciąż może dotrzymać obietnicy.
Włożył w siedemnastego całe swoje serce, mając ogromną nadzieję, że Baekhyun wróci do tego, jaki był w ostatnich miesiącach. Miał na to ogromną i jeszcze większą nadzieję (ponieważ w najgłębszych zakamarkach serca wiedział, że to były najszczęśliwsze momenty Baekhyuna). Kolejny raz wystawiając swoje serce na ryzyko.
To sprawiało, że czuł się bardziej żywy niż przez te dwa tygodnie i zdecydowanie bardziej pozytywny. Więc siedemnastego znowu był w dobrym humorze, myśląc o tym, co powinien ubrać, kiedy dzień zamienił się w wieczór. Czuł, że niemal się uśmiecha, znowu myśląc o tym, co powinien robić z Baekhyunem. Czuł się bardzo dobrze. Dużo szczęśliwszy niż kiedykolwiek.
Zastanawiał się, jak zatrzymać Baekhyuna i przypomnieć mu oraz planował, co będą robić tego siedemnastego. Wiedział, że to okropne, ale siedemnasty był czymś, na co czekał, nawet jeśli była to blizna Baekhyuna. Już myślał o zabraniu Baekhyuna na nocny rynek niedaleko stąd, a znając podłoże rodzinne Baekhyuna, wiedział, że Baekhyun prawdopodobnie nigdy tam nie był.
Chciał zobaczyć, jak oczy Baekhyuna rozjaśniają się z zainteresowaniem niczym choinka, kiedy będzie rozglądał się z zachwytem. Chciał zobaczyć, jak oczy Baekhyuna rozszerzają się, gdy zobaczy, jak tanie są rzeczy i jak pyszne jest jedzenie. Chciał zobaczyć uśmiech Baekhyuna, kiedy znajdzie coś interesującego i zabawnego, by na to popatrzeć.
Do kolacji był niemal sobą, uśmiechał się bardziej z wyczuciem na żarty, które opowiadali jego przyjaciele. Kris, Sehun, Kyungsoo i Jongin także bardziej się uśmiechali, ulżyło im, że Chanyeol dochodzi do siebie, a także chcieli go zachęcić, by się częściej udzielał, kiedy próbowali i zadawali mu pytania, by ciągle mówił. Baekhyun przyszedł jakoś w połowie z co najmniej dwoma nowymi facetami podążającymi za nim, a kiedy usiedli, zostawili dookoła siebie taką aurę, która nagle sprawiła, że przy stole zrobiło się chłodniej, niż powinno.
– Cholera, nienawidzę, kiedy Baekhyun przyprowadza przypadkowych gości – mruknął Jongin do Kyungsoo, który ponuro pokiwał głową. Uśmiechy wszystkich nieco opadły, prawie jakby także mogli to poczuć. Po raz pierwszy Chanyeol to zauważył. Poczuł, że jego humor również się zepsuł. Ale to nie był koniec, jeszcze nie.
– Hej, chłopaki – odezwał się Baekhyun z lekkim uśmiechem, siadając, dwaj pozostali mężczyźni usiedli obok niego nieco skrępowani. Wszyscy posłali im fałszywe uśmiechy.
– Baekhyun-ah – zawołał głośno Chen. Baekhyun odwrócił się w jego stronę, jego oczy znów były ciemne i przydymione, jakby ukrywały całą jego tożsamość. – Kiedy spotkasz się z nami? Bez swoich nowych przyjaciół? – Aluzja była wyraźna. Inni mężczyźni posłali mu niezręczne spojrzenia. Baekhyun zachichotał.
– Przykro mi, że za mną tęsknisz, Jongdae – zagruchał Baekhyun, jego głos był gładki, przekonujący i bardzo niepodobny do Baekhyuna, którego Chanyeol znał albo wydawało mu się, że znał. – Nadróbmy to kiedyś.
–…Baekhyun-ah… – Chen urwał. Chanyeol to widział. Nie tylko od niego Baekhyun się oddalił – Oddalił się od wszystkich. Chanyeol mógł to poczuć.
W końcu stolik odzyskał swoją żywotność i wszyscy na nowo zagłębili się w swoich własnych rozmowach, sporadycznie ktoś rzucał mądrą uwagę na cały stolik, aby sprawić, że wszystko było bardziej zabawne. Chanyeol uczestniczył tylko częściowo, uśmiechając się lekko co jakiś czas.
Chociaż to robił, jego wzrok od czasu do czasu uciekał w stronę Baekhyuna. Po jakimś siódmym spojrzeniu, natychmiast tego pożałował.
Baekhyun był w swoim własnym, małym świecie z tamtymi dwoma facetami, którzy szeptali mu coś do ucha, pochylając się trochę za blisko. Usta Baekhyuna były wykrzywione ku górze, gdy odwrócił się lekko i chwycił koszulę mężczyzny, przyciągając go bliżej. Chanyeol zrozumiał, że ten facet całuje Baekhyuna. Poczuł, jak tego samego rodzaju tępy ból wybucha wewnątrz niego i szybko na powrót odwrócił wzrok.
Chanyeol… skup się. Nie pozwól zniszczyć sobie nastroju.
Chanyeol zamknął oczy i przypomniał sobie, że dzisiaj jest siedemnasty i że później wychodzą. Wszystko będzie dobrze.
Kiedy pomyślał, że już w porządku, znowu otworzył oczy, a kiedy to zrobił, nieświadomie odwrócił się, by znowu spojrzeć na Baekhyuna.
Tym razem facet całował szyję Baekhyuna. Chanyeol nie mógł dostrzec jego wyrazu twarzy i szczerze, nie chciał tego. Co uczyniło sprawę gorszą, to kiedy facet przesunął dłoń w dół i zaczął masować udo Baekhyuna. Najgorsze było to, że Baekhyun lekko rozchylił nogi, zapraszając go. Yi Xing najwyraźniej też to widział, ale wyglądało na to, że nie miał nic przeciwko, gdyż spojrzał tam, a potem odwrócił wzrok, jakby dzielili się książką czy coś.
Cholera.
Chanyeol był tak cholernie zły, że chciał podejść tam, gdzie siedzieli tylko po to, by zdjąć tę przeklętą dłoń z uda Baekhyuna, lecz potem przypomniał sobie: Baekhyun nie ma z tobą nic wspólnego, Chanyeol. Przestań się wtrącać.
W zamian Chanyeol zacisnął pięść i udawał, że niczego nie widział. Poza tym na pewno będzie lepiej. Sprawy zawsze mają się lepiej. Jeśli nie, to nie koniec.
Po tym, co wydawało się wiecznością, lunch oficjalnie się skończył i wszyscy sobie poszli. Chanyeol szybko pozbierał swoje rzeczy, wszedł pospiesznie do stołówki, która zakazała mu wrzucanie tam brudnych talerzy. Kiedy skończył, szybko poszedł za Baekhyunem, który właśnie rozstawał się dwoma facetami i wracał do pokoju. Chanyeol podążył za nim, jego serce biło z nadzieją. Kiedy odkrył, że Baekhyun wchodzi do pokoju, szybko znalazł się w środku i zamknął za sobą drzwi.
Kiedy Baekhyun usłyszał kliknięcie, odwrócił się. Przez chwilę, tylko przez ułamek sekundy, Chanyeol przysięgał, że widział, jak zmęczony Baekhyun był. Ale wszystko zniknęło i Baekhyun powrócił do swojego normalnego, „prawdziwego” „ja”.
– Hej. – Głos Baekhyuna był łagodny, pełen… uczucia, którego Chanyeol nie potrafił odczytać. Mógł je zrozumieć, widział je jako tolerancję, strach i nadzieję… Ale odepchnął to. Usiłował upomnieć się, że nie zna Baekhyuna.
– Hej – wypalił Chanyeol, czując swoje serce w gardle. Nie wiedział, dlaczego był taki roztrzepany. Baekhyun patrzył na niego, jego usta były lekko rozchylone, jakby chciał coś powiedzieć. Chanyeol wiedział, że Baekhyun to powie albo przynajmniej myślał, że Baekhyun to powie, ale w ostateczności Baekhyun tylko uśmiechnął się tym samym przeklętym uśmieszkiem.
– Dobrze wyglądasz. Idziesz kogoś wyrwać? – zapytał Baekhyun, kiedy jego ciemne oczy skanowały Chanyeola z góry na dół. Wyższemu zaschło w ustach.
– Uch… myślałem, że wiesz… siedemnasty… – powiedział Chanyeol, zastanawiając się, dlaczego, do cholery, tak bardzo się denerwuje. Uśmieszek Baekhyuna zniknął, ale tylko na krótką chwilę. Później zachichotał cicho, przeczesując palcami swoje złote włosy.
– Nadal tkwisz w tej obietnicy, którą mi złożyłeś? – Baekhyun podniósł na niego wzrok i nagle Chanyeol poczuł, że coś jest nie tak. Baekhyun znowu zachichotał. – Poważnie?
Chanyeol otworzył usta, a potem na powrót je zamknął.
– Przestań – powiedział Baekhyun, po czym urwał. Pauza. Czekanie. – To żart.
…Co?
– Słuchaj, wiem, że uroczo było robić to, co robiliśmy przez ostatnie dwa miesiące – wykrztusił powoli Baekhyun, jakby próbował sprawić, żeby było to mniej bolesne dla Chanyeola. – Ale już tego nie róbmy.
– Ale obieca-
– Przestań. Mam lepsze rzeczy do roboty, niż bawienie się w twoje dziecinne gierki. – Baekhyun wziął jakieś paczki ze swojej szafki nocnej – Chanyeol je zobaczył i rozpoznał jako prezerwatywy – a potem pospiesznie wyszedł, zostawiając Chanyeola przygnębionego, przybitego.
I ze złamanym sercem.




Miałem udowodnić, że się mylisz.
A ty miałeś bawić się ze mną, żeby zobaczyć, czy mogę udowodnić, że się mylisz.




– Czy wczoraj nie miał się dobrze?
– Ostatnim razem, jak sprawdzałem, co było wczoraj, wyglądał na dość szczęśliwego i normalnego.
– Więc dlaczego wygląda na to, że… teraz jest gorzej?
Sehun i Kris wpatrywali się w Chanyeola, który kolejny raz tkwił w swoim własnym, małym świecie, dzióbiąc w swoim jedzeniu, zanim wyrzucił ogórki, a potem zjadł resztę. Zobaczył talerz z ciasteczkami Jongina, wziął je wszystkie i zaczął je jeść. Jongin posłał mu dziwne spojrzenie, zanim odwrócił się i powiedział coś zabawnego do ucha Kyungsoo, który uśmiechnął się lekko. Później zdawało się, że Jongin uznał to za coś złego, znowu się odwrócił i zabrał Chanyeolowi talerz z ciastkami.
– Co ty, do cholery, robisz? – Chanyeol spojrzał na niego, po czym wziął kolejne ciastko i wepchnął sobie do ust.
– Nie jedz ich! – Jongin zabrał ciastka. Chanyeol wziął je do siebie. – Ty nawet nie lubisz ciastek! Dlaczego je jesz?
Chanyeol nie powiedział nic, tylko powoli je przeżuwał. Nawet wyraz jego twarzy mówił, że ich nienawidzi.
– Dziwny dzieciak – mruknął Jongin, wpatrując się w Chanyeola z troską. Chanyeol wstał sztywno, a potem gdzieś odszedł. Jongin obserwował go przez chwilę, mając ochotę za nim pójść, ale kiedy Chanyeol zniknął w stołówce, by rozejrzeć się za jedzeniem, Jongin zapadł się na powrót w swoim krześle.
Kiedy Chanyeol wrócił, miał na swoim talerzu truskawki i miód razem z wołowiną, makaronem i wszystkim innym. Jongin coś sobie uświadomił.
– Hej, to zabawne. Wszystko, co Baekhyun lubi jeść, jest na twoim talerzu! – zauważył głupkowato Jongin. Chanyeol nie powiedział nic, nie zareagował, tylko jadł dalej. Kyungsoo posłał Jonginowi spojrzenie, a Jongin wzruszył ramionami.
– Hej, gościu, wszystko z tobą w porządku? – Kris poklepał go po ramieniu. Chanyeol pokiwał głową, nie podniósłszy wzroku i jadł dalej. Kris, wiedząc, że nie może nic zrobić, westchnął cicho, zanim odwrócił się i zaczął rozmawiać z Sehunem, który narzekał na jakiegoś swojego przyjaciela.
– Więc tak czy inaczej mój brachu, Donghae-hyung, mówił swojemu chłopakowi Eunhyukowi, jak to nie powinien wychodzić i spotykać się z innymi, przypadkowymi gośćmi. Tylko dlatego, że Donghae-hyung nienawidzi patrzeć, jak Eunhyuk spędza czas z innymi ludźmi, których on nie zna. – Ten pieprzony dzieciak Eunhyuk nie powinien tego robić… Chanyeol powiedział do siebie.
– Więc najwyraźniej Eunhyuk był taki wobec mojego bracha, Doonghae-hyunga i powiedział tak: „No i co? Jesteś zazdrosny?” I wiesz, co mój brach odpowiedział? Mój brach Donghae-hyung powiedział „Cholera, racja, jestem zazdrosny! Oczywiście, że jestem zazdrosny! Robię się zazdrosny, kiedy widzę cię z ludźmi, którym nie ufam”. – Właśnie tak się czuję…
Obecnie czuję się tak cały czas…
…Zazdrość…
Zazdrość.
Chanyeol zamrugał i nagle przypomniał sobie, gdzie jest. To tak, jakby ktoś obudził go ze snu. Zazdrość. Więc to było słowo do określenia jego uczuć wobec Baekhyuna, od czasu jeszcze przed Bożym Narodzeniem. To zazdrość, która zapychała jego serce.
Gwałtownie wstał z krzesła, które wydało głośny zgrzyt i sprawiło, że Kris, Sehun i Jongin wzdrygnęli się. Nie wziął nawet swojego talerza. Po prostu pospiesznie wyszedł bez słowa.
Właśnie to czuję…
Zazdrość… Zazdrość… ZAZDROŚĆ!
Chanyeol wrócił do swojego pokoju i usiadł, chociaż raz czuł, że coś osiągnął. Po ponad czterech pieprzonych miesiącach, w końcu zdał sobie sprawę, czym jest to pierdolone uczucie.
A jednak dlaczego czuł zazdrość?
Chanyeol zmieszał się z tego powodu. Znów ogarnęło go zdezorientowanie, ale wciąż czuł ekscytację.
Nadal jednak tkwił w punkcie wyjścia.




Baekhyun od tamtej pory nie rozmawiał z nim jak należy, tylko czasami się przywitał, co nawet nie brzmiało tak, jak powinno. Chanyeol tego nienawidził i zaczynał nienawidzić tego do szpiku kości, ale starał się ignorować Baekhyuna. Nie chciał, żeby Baekhyun dłużej był w jego myślach. To tylko sprawiało ból.
Czuł, jakby każdy dzień spędzał bezmyślnie. To już nawet nie było zabawne.
Starał pocieszać samego siebie, szukając sobie zajęcia i opowiadając sobie o głównych atrakcjach dnia. To sprawiało, że czuł się lepiej, ale w końcu i tak zawsze przypominał sobie o nieobecności Baekhyuna, kiedy widział obok siebie puste łóżko.
Ale to wszystko pewnego dnia się zmieniło, kiedy w jego progu pojawił się Kim Joonmyun.




Chanyeol studiował swój podręcznik do dentystyki po raz dziewiąty, wiedząc, że to wystarczająco, żeby zapamiętać każde słowo na danej stronie. To odciągało jego umysł od innych rzeczy. Gdzieś w połowie ktoś zapukał do drzwi. Z początku Chanyeol myślał, że tego nie usłyszał, ale po chwili pukanie powtórzyło się.
Czując się trochę dziwnie, ponieważ jeśli ktoś chciał wejść do jego pokoju, zwykle po prostu sobie wchodził, pospieszył do drzwi i otworzył je.
Zobaczył, że stoi przed nim bardzo niski Kim Joonmyun.
– Uch… – Chanyeol poczuł, jak skręca mu się serce na samą myśl. – B-Baekhyuna nie- – Zanim jednak zdążył dokończyć, Joonmyun przeszedł obok niego i wślizgnął się do pokoju. Był tak niski, że z łatwością dał nura pod ramieniem Chanyeola. Wyższy odwrócił się i patrzył na niego zaalarmowany, kiedy Joonmyun wygodnie usadowił się na łóżku Chanyeola.
Chanyeol nie wiedział, co jeszcze powiedzieć, ale jeśli Joonmyun chciał poczekać na Baekhyuna, to w porządku. Niech tak będzie. Zamknął drzwi i wrócił na swoje miejsce, gotowy by czytać dalej. Kiedy już miał włączyć sobie muzykę na słuchawkach (nie tych, które podarował mu Baekhyun), Joonmyun zaczął mówić swoim miękkim, hipnotyzującym głosem.
– Chanyeol – odezwał się, a w jego głosie był coś takiego, co zatrzymało Chanyeola. Wyższy powoli wyjął słuchawki z uszu, zwrócił się twarzą do Joonmyuna, który teraz odwrócony był do niego plecami. Jakimś sposobem plecy Joonmyuna… podpowiadały mu, by podszedł do niego i… przysiadł się?
Zastanawiając się, jak jest w stanie odczytać Joonmyuna oraz trochę wystraszony przez to, że Joonmyun miał na niego wpływ, gdyż polecił mu, co ma robić, Chanyeol podszedł ostrożnie, zanim usiadł na łóżku Baekhyuna (ignorując fakt, że teraz pachniało zupełnie inaczej niż Baekhyun, którego myślał, że znał), aż usiadł naprzeciw Joonmyuna. Joonmyun lekko zmarszczył nos, jakby z dezaprobatą, a potem podniósł wzrok na Chanyeola. Chanyeolowi niemal zabrakło tchu. Joonmyun był piękny na swój własny, subtelny sposób.
– Baekhyun nie jest sobą – powiedział cicho Joonmyun, ale w uszach Chanyeola to zadźwięczało. Zamrugał.
– Co?
– Baekhyun nigdy taki nie był.
– On… On powiedział, że… przez cały czas taki był. On… – Chanyeol nagle poczuł, jak przytłacza go fala uczuć. Nie mógł już dłużej tego znieść. Wyjawił wszystko. – Mówi, że… nie znam go, Joonmyun. Nie znam go wcale. Ja… Zabijam się, próbując wmówić sobie, że naprawdę go nie znam. Ja tylko… Ja… – Chanyeol urwał, słowa utknęły w jego gardle, ponieważ przez długi czas nie mówił należycie. Joonmyun siedział w miejscu, cierpliwie go słuchając.
– Baekhyun… Mam wrażenie, że Baekhyun nagle się zmienił. My… Wszystko szło dobrze, ale teraz… Nie wiem… Po prostu nagle się zmienił. Zniknął tak nagle, a kiedy wrócił, stał się zupełnie inną osobą. Jest taki od dłuższego czas… A to tylko sprawia, że wydaje mi się, jakbym nigdy naprawdę go nie znał – wypalił Chanyeol. – To takie frustrujące. Ja… Patrzenie na niego, ja… Nie wiem. Nie wiem, jak to powiedzieć, Joonmyun.
– Mam wrażenie, że robi to po to, by… Ha, ha, jeszcze raz, jak ja się czuję? – Chanyeol zaczynał histeryzować i kilka minut zajęło mu, by się powstrzymać. Tak drobiazgowo ukrywał swoje wierzenia o Baekhyunie, że teraz ciężko było mu to sobie przypomnieć. – Mam wrażenie, że… robi to, by się schować. Nie wiem. Myślałem… Myślałem, że przez ostatnie dwa miesiące otwierał się, przysięgam, że… Przysięgam, że widziałem, jak częściej się uśmiecha i widziałem, że był bardziej zrelaksowany, i myślałem… Myślałem, że to dlatego, bo z nikim się nie pieprzył, myślałem, że to znaczy, że w ogóle tego nie lubił…
– Ale teraz znów do tego powrócił. A to sprawia, że zastanawiam się… czy robiłem dobrze czy źle. Czy to, co próbowałem mu dać, naprawdę było tym, czego chciał. Nie wiem… Po prostu wiem, że mówię bez sensu… – Chanyeol urwał i zakrztusił się. Joonmyun czekał. – Wiem, że to tylko ja, ale…
– To nie tylko ty – odparł cicho Joonmyun. Chanyeol podniósł wzrok znad swoich dłoni. – Ja też tak myślałem.
Tym razem Chanyeol czekał.
– Baekhyun zawsze się zabawiał, ale nigdy w taki sposób – zaczął Joonmyun niemal uspokajającym głosem. – Dużo się puszczał, ale co jakiś czas robił sobie przerwę. Nigdy wcześniej nie robił tego tak często przez tak długi okres. To go krzywdzi. I wymęcza go. Widzę to i wydaje mi się, że ty też, tylko że w jakiś sposób przestałeś w to wierzyć.
– Ja…
– Baekhyun nie jest sobą.
– Ale skąd to wiesz? – zapytał Chanyeol, był zdesperowany, by znać odpowiedź, a Joonmyun wyglądał na ten typ osoby, która zna odpowiedzi na wszystko. – Skąd wiesz, że to nie tylko jedna z jego masek, które zakłada? Skąd wiesz, czy widzieliśmy jego prawdziwe oblicze czy nie? Skąd wiesz, które to jego prawdziwe „ja”?
– Bo kiedy jesteś prawdziwym sobą, jesteś najbardziej swobodny – odparł gładko Joonmyun. – Wszyscy mają swoje różne strony. Zawsze będą zachowywać się inaczej, z każdą spotkaną osobą. Właśnie to sprawia, że czujesz się komfortowo.
– Jeśli postawa, jaką sobie nadajesz, męczy cię i krzywdzi, to nie jest twoje prawdziwe oblicze. To tylko maska. Tak jak wtedy, gdy zakładasz prawdziwą maskę albo wkładasz kostium, to niewygodne i pożera cię, sprawiając, że czujesz się uwięziony w swoim własnym, małym świecie. Ciężko ci oddychać. Tylko jak zdejmujesz maskę albo kostium, czujesz się swobodnie. Rozumiesz, o czym mówię? – Chanyeol w milczeniu pokiwał głową.
– Baekhyun nie czuje się swobodnie. Zachowuje się tak, ale jest dobrym aktorem.
– Ale skąd to wiesz?
– Potrzeba dobrego aktora, żeby znać dobrego aktora i go rozpoznać. – Chanyeol patrzył na niego.
– Jak wiesz, mam dwie osobowości. – Joonmyun wyprostował plecy i przeciągnął się leniwie. – To część mnie. Nie zamieniam się w dwie całkiem odmienne osoby, po prostu mam dwa nastroje i dopasowuję swoją osobowość do tego nastroju, jaki czuję w danej chwili. Dla kogoś takiego jak ja, kto musi trzymać dwie odrębne osobowości na wodzy, muszę zachować kontrolę i muszę wiedzieć, jak dopasować osobowość do sytuacji.
– Więc kiedy mówię, że wiem, że Baekhyun gra, zaufaj mi, wiem. Wiem lepiej niż ktokolwiek. – Wzrok Joonmyuna znowu napotkał jego. – Właściwie wydaje mi się, że ty też wiesz. Myślę, że znasz Baekhyuna bardziej niż ktokolwiek. – Wpatrywali się w siebie przez długi czas. W oczach Joonmyuna był wyraz, którego Chanyeol nie potrafił odczytać, ale z jakiegoś powodu go uspokajał.
– Chanyeol, pomóż Baekhyunowi zdjąć ten kostium. Ma go na sobie zbyt długo i on albo go pożre, albo wymęczy – powiedział Joonmyun, wstając i otrzepał ze swoich jeansów urojony kurz.
– Czy wiesz, dlaczego to robi? – spytał go Chanyeol.
– Sam się dowiedz – odrzekł Joonmyun. W zasadzie aluzja do Nie wiem wisiała w powietrzu. Joonmyun podszedł do drzwi i otworzył je, już miał wyjść. Ale wtedy Chanyeol znowu go zawołał.
– Joonmyun? – Joonmyun zastygł w bezruchu, lecz nie odwrócił głowy.
– Co z twoją drugą osobowością? Wiesz, z tą… uch, jak to powiedzieć… kujona? Łatwo peszącego się? Takiego chłopaka? – zapytał Chanyeol. – Czy to tylko gra? – Joonmyun odwrócił się i spojrzał na niego.
– Nie. On tak naprawdę jest dość dominujący – odpowiedział cicho Joonmyun. – Bardziej dominujący niż osobowość, której używam teraz.
– To dlaczego wcale go nie widujemy? Od… tamtego incydentu? – Chanyeol wiedział, że może naciskać, ale był bardziej niż zaciekawiony. – K-Kris powiedział mi, że wcale nie widuje u ciebie tej osobowości. Jest trochę zdezorientowany i nieco zdesperowany. Wydaje mi się, że może za nią tęsknić… N-Nie, że nie lubi tej strony ciebie. M-Mówi, że ją kocha. – Chanyeol nawet nie wiedział, co mówi. Z początku pomyślał, że Joonmyun może posłać mu groźne spojrzenie, kopnąć go czy coś, ale potem uświadomił sobie, że to nie w jego stylu. Przynajmniej nie w stylu tego Joonmyuna.
Ale to była chwila, której Chanyeol nigdy w życiu nie zapomni. Może dlatego, że to coś, czego Chanyeol nie pamiętał, by widział po raz kolejny. Przynajmniej nie u tego Joonmyuna.
Joonmyun uśmiechnął się lekko, tajemniczo i bezczelnie.
– Czasami musimy po prostu grać trudnych do zdobycia. – Po tych słowach zamknął za sobą drzwi, pozostawiając Chanyeola spokojnego, zdezorientowanego, rozbawionego i w lepszym humorze niż kiedykolwiek od bardzo, bardzo dawna.
I bardziej zmotywowanego, by rozwiązać problem między nimi.


3 komentarze:

  1. Nigdy nie wiem, co napisać, ale kolejny raz byłoby mi głupio, że jestem tu tak często, a nie zostawiam po sobie żadnego śladu.
    Wysyłam więc serducho, jako znak, że bardzo doceniam Twoją pracę włożoną w to tłumaczenie, dziękuję i czekam na dalsze rozdziały! ~❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, bardzo, bardzo dziękuję za choć taki mały znak tego, że naprawdę ktoś to czyta, a nie są to puste wyświetlenia. ♥

      Usuń
  2. Pięknie tłumaczysz i świetnie się to czyta. Napewno jeszcze nie raz wróce do twojego tłumaczenia💕💕

    OdpowiedzUsuń