rating: NC-17
ostrzeżenia: samookaleczanie
-Retrospekcja-
Nic
w jego życiu nie było w porządku.
Do
czternastego roku życia Baekhyun przeszedł przez patrzenie na to, jak jego
rodzice zaniedbują go, w zamian preferując szukanie różnych partnerów na każdą
noc niż opiekowanie się nim. Baekhyun nie chciał, ale słyszał wszystkie
odgłosy, jakie jego rodzice wydawali wraz z anonimowymi mężczyznami i kobietami
nawet przez najgrubsze ściany. Nie zadawali sobie nawet trudu, by spróbować
ukryć te dźwięki. Baekhyun budził się przez nie i wracał spać, przerażony tym,
co może stać się z jego rodziną i czując się okropnie samotnie.
W
tym czasie jego brat rzadko bywał w domu, był już pełnoletni. Baekhyun został
opuszczony, samotny w domu, który zaczynał stawać się więzieniem, które go
trzymało go w pułapce.
Bycie
optymistą dawniej mu pomagało, a śmianie się i robienie sobie żartów z tego, że
jego rodzice pieprzą innych ludzi, również wydawało się lepsze, dopóki nie
zobaczył, jak troska opuszcza twarze Jongina i Jongdae tak samo jak twarze ich
rodziców. Jakby nie był to wielki problem, że wysyłali go, żeby płakał samotnie
w pokoju. Nie potrzebował litości.
Jednak po długim czasie, kiedy wszystkie
ciężary i cierpienie, które jego rodzice tak samolubnie i nierozważnie mu
zadali, za bardzo nagromadziły się w jego sercu, jego optymizm zaczął znikać,
aż nie zostało z niego nic. Kiedyś myślał, że przetrwa w nim, dopóki nie
dorośnie i nie zacznie własnego życia, uwolniwszy się od nieodpowiedzialnych
rodziców, ale brak miłości prawie zabił go od środka. W chwili, gdy jego optymizm
i nadzieja opuściły go, wszystko zaczęło się walić.
Rozpacz
wdarła się do jego serca niczym niekontrolowany ogień i nagle już prawie nie
był szczęśliwy. Do czternastego roku życia Baekhyun przeszedł przez zaniedbanie
rodziców i ozdobił swoją skórę setkami blizn, które sam sobie zadał.
Kiedy
miał czternaście lat, chciał umrzeć, a jednocześnie za bardzo się bał, by to
zrobić.
–
Pa. Do jutra. – Baekhyun uśmiechnął się, kiedy Jongdae mu pomachał, zanim
odszedł. Gdy Jongdae zniknął, Baekhyun pozwolił, by jego maska się złamała i
zsunął się po szafkach. W końcu stał się dość dobry w udawaniu. Rozglądając się
dookoła, zobaczył, że nikogo nie ma w pobliżu. Tego można się było spodziewać,
gdyż był sobotni wieczór i jedynym powodem, dla którego w ogóle był tu z
Jongdae, było to, że chcieli zabrać coś ze swoich ławek. Nie wiedział nawet,
dlaczego zawsze tak się czuł, po prostu świat był do bani, a on nie był
wystarczająco dobry. Jeśli jego rodzice go nie chcieli, świat także go nie
chciał. Jeśli jego rodzice zachowywali się, jakby był ciężarem, to może od
początku nim był.
To boli.
Drżącymi dłońmi Baekhyun sięgnął do kieszeni i wyjął swoją najdroższą własność:
scyzoryk. Podwijając rękawy i podciągając je do ramion, zobaczył świeże blizny
na zgięciu i kilka w dolnej części
ramienia. Chociaż to bolało, kiedy brał prysznic albo kiedy robił coś, co
wymagało zgięcia rąk, z jakiegoś powodu dawało mu poczucie wsparcia (którego
nigdy od nikogo tak naprawdę nie czuł). Nienawidził bólu, nienawidził go do
szpiku kości, a jego serce za każdym razem zatrzymywało się na chwilę, gdy
zbliżał nóż do skóry, ale najbardziej brzydził się bólem, który trzymał głęboko
w sercu. I zamieniłby go na cokolwiek.
Teraz
jego uczucia wzrastały niekontrolowanie, a serce go bolało. Miał scyzoryk w
dłoni, rozłożył go i przytrzymał blisko skóry, desperacko wbił go, dopóki ból
nie skupił się w jego ręce i nie wypłynęła krew. Nagle nie czuł się już taki
stroskany. Wydając z siebie westchnienie, opuścił dłoń ze scyzorykiem, zacisnął
mocno oczy, czując, jak zbiera się krew. Westchnął drżąco. Z jakiegoś powodu to
wydawało się nie wystarczać. Jego uczucia nadal szalały.
Chwytając
scyzoryk znów w dłoń, umieścił go przy zgięciu kolana. Potem bez zastanowienia
pozwolił, by nożyk prześliznął się po jego skórze. Syknął z bólu, gdy poczuł,
jak jego skóra się otwiera. Baekhyun nigdy nie ciął zbyt głęboko, ponieważ nie
chciał zostawiać blizn – nie chciał zostawiać dowodów swoich popieprzonych
uczuć w miejscach, gdzie wiedział, że wszyscy mogliby je odkryć i wykorzystać.
Nie chciał dawać ludziom pretekstu, by się nim przejęli. Nie chciał widzieć
zmartwionych twarzy Jongdae, Jongina i ich rodziców. Nie chciał kłopotać
nikogo, kto mógł być wystarczająco miły, by się przejąć.
Chociaż
czasami chciał móc przeciąć głębiej, nie robił tego.
Za
każdym razem, kiedy przeciągnął nożem po skórze, czuł, jak coraz więcej bólu
ucieka z jego wnętrza – na chwilę. Tak było, dopóki czuł się tak otępiały w
środku, aż zaczynał czuć się lepiej. Przyciągając kolana do klatki piersiowej,
nie przytulił ich, w zamian podniósł końcówkę noża do kolana, zastanawiając
się, jakby to wyglądało, gdyby zaczął używać scyzoryka, by wycinać na nich
wzory. Ale kiedy spróbował narysować kółko, poczuł, jak ból wybucha wraz z małą
plamką krwi, ale było w porządku, ponieważ kiedy czuł się dobrze wewnętrznie,
miał się dobrze zewnętrznie. Warto było zastąpić ten ostry ból w środku tępym
bólem na zewnątrz.
Chciał
narysować takie samo krwawe kółko na drugim kolanie, ale zanim końcówka ostrza
zdołała dotknąć jego niewinnej bladej skóry, silna dłoń pewnie złapała go za
rękę i powstrzymała.
-
Wydaje ci się, że co ty robisz? – Głos brzmiał na poruszony, przynajmniej w
głowie Baekhyuna, kiedy w kółko powracał. Baekhyun podniósł wzrok, jego oczy
były zamroczone z zaskoczenia i jednocześnie szeroko otwarte ze wstydu. Te
oczy, które napotkał, były również szeroko otwarte i niemal złe, jego włosy
były kruczoczarne, grzywka opadała mu na czoło, ale nie były wystarczająco
długie by zakryć jego duże, duże oczy. Był także wysoki.
–
J-J-Ja… – Baekhyun nie wiedział, co powiedzieć, więc instynktownie się wycofał,
próbując odsunąć się, zażenowany, poniżony; obnażony. Przysięgał, że czuł, jak
słowo „wstyd” samo wypisuje się w kółko na całej jego skórze.
–
Nie rób tego. – Mężczyzna przed nim był silny i nieugięty i choć Baekhyun
ciągnął z całej siły, mężczyzna nie puszczał. Baekhyun poczuł, jak łzy
wypływają mu z oczu.
–
O-Odejdź. – Baekhyun użył drugiej dłoni, by ciągnąć, próbując zerwać dłoń
mężczyzny. W panice nie widział, że rozcięcie na jego dłoni się rozszerza.
Jednak mężczyzna zauważył i przestał, nieco rozluźniając uścisk.
–
Dobrze, odejdę – powiedział. Baekhyun nigdy nie zapomni jego głębokiego głosu.
– Pod warunkiem, że przestaniesz pchać, bo inaczej trzaśniesz sobą o szafkę. –
Baekhyun zwykle rezygnował z napotykania ludzkiego wzroku, ale tym razem poczuł
się do tego zmuszony. Nawet teraz nie był pewien dlaczego. Gdy podniósł wzrok,
zobaczył te oczy błyszczące z taką szczerością, że było niemożliwe im nie
zaufać. Przestał stawiać opór i w chwili, kiedy osłabł, mężczyzna puścił.
Jak
tylko to zrobił, Baekhyun złapał swój nożyk i usiłował wstać. Przez chwilkę
zobaczył w myślach podłogę poplamioną krwią, ale wszystko, co chciał zrobić, to
wrócić do domu i już nigdy nie zobaczyć tego gościa.
Jednak
jego nogi się trzęsły i upadł, wydając z siebie krzyk, kiedy jego prawe kolano
z wyciętym kształtem niemal nieokreślonego koła zderzyło się z podłogą. Zgiął
się wpół wbrew swojej woli. Baekhyun znów spróbował wstać i w samym środku
paniki zobaczył, jak mężczyzna do niego podchodzi. Bardzo się bał.
–
Baekhyun, posłuchaj mnie… – powiedział mężczyzna, zbliżając się, wydawał się
być tygrysem, który naciera na swoją ofiarę. – Posłuchaj, najpierw się uspokój…
–
Przestań! Odejdź! – Baekhyun podniósł się, ale znowu się osunął, tym razem
lądując na tyłku. Jego pole widzenia zamazało się od łez i mógł zobaczyć, jak
przystojny jest ten mężczyzna. I jak troskliwy się wydawał. I na jak dobrego
wyglądał. Szybko się pozbierał i tym razem już miał utrzymać się na nogach, ale
zanim w ogóle zdążył je wyprostować, mężczyzna na niego skoczył.
Wydając
okrzyk, Baekhyun poczuł na sobie ciężar mężczyzny, kiedy znów upadł. Poczuł się
jak ofiara tygrysa, która właśnie została z powodzeniem złapana. Baekhyun był
teraz uwięziony między zimną, twardą podłogą a ciałem mężczyzny, którego aż do
twej pory nigdy w życiu nie widział.
Jego
pierś wznosiła się i opadała wraz z dużą klatką piersiową mężczyzny. Czuł jego
oddech przy swoim uchu. Mężczyzna pachniał drogimi perfumami wymieszanymi z
potem. Czuł, jak jego serce bije kilka mil na sekundę i chciał się odsunąć, ale
był bardzo zmęczony. Był zmęczony uciekaniem.
Mężczyzna
w końcu wstał, ale jego ramiona jakoś oplotły plecy Baekhyuna, podnosząc także
jego. Kiedy Baekhyun miał wymamrotać podziękowania i prawdopodobnie zacząć
uciekać (bo choć był zmęczony, wiedział, że musi dalej uciekać, uciekać od
tego, kto mógł go oceniać, śmiać się z niego albo nim przejąć), uścisk
mężczyzny na nim wzmocnił się, przyciągając go do szerokiej piersi. I nie
puszczał.
Co?
–
Wiele cierpiałeś, Baekhyun – powiedział mężczyzna, przysuwając go bliżej.
Baekhyun mógł wyczuć coś w jego głosie – czy to była… troska? Ból? – Robiłeś to
wszystko sam, wszystko samo.
Czy to… przytulenie?
Baekhyun
nigdy wcześniej nie był przytulany. Nie tak intymnie. Nie w taki sposób, że
poczuł się chroniony i bezpieczny. Pewny.
–
Nie cierp już samotnie. Proszę. – Głos mężczyzny załamał się i brzmiał, jakby
płakał. Baekhyun wiedział, że powinien się odsunąć, a jego serce nadal biło
szaleńczo, ale uścisk był taki ciepły, taki uzależniający. Nigdy wcześniej nie
czuł czegoś takiego. I chciał tego. Choć nie znał tego faceta. Choć ten
mężczyzna mógł być każdym.
W
końcu zamknął oczy i oparł swoje spocone czoło o zimną skórzaną kurtkę.
Siedemnastego
maja w czternastym roku życia Baekhyun poznał jego.
–
Skąd znam twoje imię, widzę, że pytasz? – Mężczyzna usiadł w gabinecie
pielęgniarki po zabandażowaniu ran Baekhyuna. – Cóż… – Złączył dłonie. Baekhyun
lubił sposób, w jaki zabierał się do wszystkiego powoli i cierpliwie. Prawie
jakby na świecie nie było pośpiechu.
–
Ja… jestem nauczycielem, który kiedyś uczył w tej szkole – powiedział wreszcie.
– Niestety nigdy nie miałem okazji, by uczuć ciebie. – Baekhyun nie powiedział
nic.
–
Opuściłem szkołę, ale widziałem cię, zanim odszedłem – mówił dalej. – Ja…
martwiłem się o ciebie. Jednak rozważając ilość troski, jaką nauczycielom wolno
okazywać poza szkołą, zdecydowałem się nikomu o tobie nie mówić.
–
Od czasu do czasu sprawdzam, co u ciebie, Baekhyun. Mam nadzieję, że
zrozumiesz, że to nie dlatego, że chcę cię podpuścić czy wykorzystać twoje złe
nawyki, ale dlatego, że się tobą przejmuję. – Przejmuje?
Czy mam uwierzyć w coś takiego?
–
Kim jesteś? – spytał w końcu Baekhyun obojętnie. Teraz kiedy ten mężczyzna
zobaczył najgorszą część niego, nie było potrzeby, żeby dłużej udawać. Był
bardzo zmęczony uśmiechaniem się.
–
Mam na imię Joo Sung – odparł wreszcie. – Nie musisz znać mojego nazwiska.
Baekhyun
podniósł wzrok na przystojnego mężczyznę. Był naprawdę czarujący. – Nauczycielu
Joo-
–
Mów do mnie hyung – powiedział w końcu z uśmiechem, który natychmiast złapał
Baekhyuna za serce. – Joo-hyung.
Od
tamtego dnia stali się sobie bliscy. W chwili, kiedy Joo-hyung pojawił się w
życiu Baekhyuna, poczuł, jak jego świat na nowo się rozjaśnia. Chociaż raz w
życiu wiedział, jakie to uczucie, gdy ktoś się o niego troszczy, ktoś go
chroni, ktoś go kocha. I choć raz w życiu wiedział, jak smakuje miłość, jak się
ją daje i jak otrzymuje się ją w zamian.
W
miesiąc Baekhyun zakochał się w Joo-hyungu.
Uśmiechał
się i śmiał, już nie musiał tego udawać i z każdym kolejnym dniem jego
emocjonalny ból znikał wraz z ranami, które sam sobie zadawał.
Joo-hyung
zawsze przy nim był, wystarczył tylko telefon. Joo-hyung był bardzo duży, jasny
i ważny w życiu, w którym Jongdae był nudną planetą w porównaniu z
nadolbrzymem, którym był Joo-hyung. W połowie czerwca Joo-hyung wyznał mu swoje
uczucia.
–
Baekkie – powiedział jednego dnia, było to zdrobnienie, którym tylko on jeden
nazywał Baekhyuna. Brzmiało wyjątkowo wypowiadane jego głębokim głosem.
–
Co?
–
Wiem, że… to nagłe i niewłaściwe, i możesz mnie za to znienawidzić… – mówił Joo-hyung
w korytarzu przy szafkach, gdzie pierwszy raz się spotkali (miejsce to z
jakiegoś powodu stało się ulubionym miejscem ich spotkań o północy).
–
Nigdy cię nie znienawidzę – odrzekł szczerze i niewinnie Baekhyun, uśmiechając
się uczciwie. – Nieważne, co zrobisz, Joo-hyung, nigdy cię nie znienawidzę. – To dlatego, że cię kocham, bardziej niż
kocham kogokolwiek innego.
–
Ja… kocham cię, Baekkie – wypalił Joo-hyung, jego oczy błyszczały nawet w nocy.
Baekhyun poczuł, jak jego serce na moment się zatrzymuje. Hę?
–
J-J-Ja…
–
Wiem, że twoja niska samoocena sprawi, że w to nie uwierzysz, Baekkie, ale
naprawdę cię kocham. Jak nauczycielowi nie wolno mi kochać ucznia, ale…
–
Ty… kochasz mnie, Joo-hyung? – Baekhyun odwrócił się napotkał wzrok Joo-hyunga,
jego usta drżały w ciemności. – Ty kochasz… mnie?
– Kocham
cię. Ja… kocham cię od dnia, kiedy cię zobaczyłem, Baekkie. – Joo-hyung
wyciągnął dłoń i nieco niespodziewanie złapał Baekhyuna za rękę, aż zaszokowało
to Baekhyuna. – Czy ty… też mnie kochasz?
–
Kocham cię, Joo-hyung – powiedział Baekhyun lekko zdyszanym głosem. Nigdy w
życiu jego serce nie biło tak szybko i w tak niewinnie szczęśliwy sposób.
Uwierzył w to. Uwierzył im. – Też cię kocham, Joo-hyung.
A
kiedy Joo-hyung się pochylił, tak nieoczekiwanie i jednocześnie słodko, skradł
pierwszy pocałunek Baekhyuna tak samo, jak skradł jego pierwszy oddech.
Siedemnastego
czerwca Joo-hyung wyznał Baekhyunowi swoje uczucia.
Baekhyun
kiedyś myślał, że jest heteroseksualny.
To
nie tak, że był przeciwko homoseksualistom, tylko nigdy nie myślał o żadnym
chłopaku w taki sposób, nawet nie pomyślał, że mógłby tak pomyśleć. Ale kiedy
pojawił się Joo-hyung, wydawało się, jakby całe jego życie wywróciło się do
góry nogami, tak samo jak jego patrzenie na świat.
Więc
kiedy Joo-hyung spadł z nieba, nagle płeć przestała mieć dla Baekhyuna
znaczenie.
(a
może wtedy był po prostu samotnym, zagubionym chłopcem, który pomylił swą
potrzebę uwagi z prawdziwą miłością)
– Pamiętaj, że nie możesz nikomu o mnie powiedzieć,
ani o nas – szepnął pewnej nocy Joo-hyung, kiedy leżeli na łóżku w gabinecie
pielęgniarki. Baekhyun czuł się bardzo bezpieczny w jego ramionach. – Jeśli
zobaczą, że nauczyciel i uczeń są razem, już nigdy nie będziemy mogli się
spotkać.
– Tak, obiecuję – odparł Baekhyun. Joo-hyung mógł
być jego małym sekretem.
W końcu nikt inny nie przejmował się wystarczająco,
by wiedzieć.
I siedemnastego czerwca Baekhyun zaakceptował jego
miłość.
– Baek, chcesz przyjść do mnie po szkole? – zapytał
Jongdae, ale jego głos brzmiał na bardzo odległy. Baekhyun był zajęty pisaniem
wiadomości.
– Nie, dzięki – odpowiedział, jego wzrok skupiał się
na telefonie. Prawie zaśmiał się na głos, gdy zobaczył nową wiadomość, którą
przysłał mu Joo-hyung. – Mam inne plany na dziś. – Zapanowała cisza, a Baekhyun
nawet nie kłopotał się, by podnieść wzrok, ponieważ Jongdae nie był już dla
niego ważny. Przez chwilę myślał, że Jongdae sobie poszedł.
– Ostatnio ciągle jesteś zajęty – mruknął Jongdae. –
Nie masz nawet czasu dla przyjaciół.
Jongdae za bardzo pokazywał fochy, wywnioskował
Baekhyun, więc zdecydował się ignorować osobę, która kiedyś była jego
najlepszym przyjacielem. W końcu przyjaźnie trwają kilka lat. Miłość jednak
trwa wiecznie.
Oczywiste było, kogo wybierał Baekhyun.
– Baekhyun… – Głos Jongdae znów rozbrzmiał gdzieś w
oddali, ale Baekhyun był zbyt pochłonięty. – Pieprzyć to.
– Dokąd idziesz? – spytał Baekhyun, wydął wargi,
czepiając się ramienia Joo-hyunga.
– Tam, gdzie małe dzieci nie mogą iść – odpowiedział,
uśmiechając się lekko. – Do spraw związanych z pracą.
– Nie jestem dzieckiem! – uparcie twierdził
Baekhyun. – Jestem już prawie dorosły! – Joo-hyung przez chwilę nic nie mówił,
a potem westchnął.
– Baekkie – powiedział ostrożnie. – Jesteś… Nie
powinienem cię kochać, pamiętasz? – Wyciągnął dłoń i złapał Baekhyuna za rękę,
a jego duża dłoń była bardzo ciepła przy wcześniej samotnej dłoni Baekhyuna. –
Nie chcę zabierać cię do złego miejsca. Chcę się tobą opiekować, bo nadal
jesteś małym dzieckiem.
– To dlaczego jesteś kochankiem „małego dziecka”? –
spytał Baekhyun, uśmiechając się przebiegle, zanim musnął wargami usta
Joo-hyunga. Joo-hyung przez chwilę nie reagował, jakby się wahał, a potem czule
odwzajemnił pocałunek. Baekhyun poczuł szczypiące igiełki przebiegające przez
jego żyły. Takie uczucie dawał mu Joo-hyung, zawsze wysyłał ciarki wzdłuż jego
pleców i pozostawiał go bardziej żywego niż kiedykolwiek.
– Dobrze. – Joo-hyung w końcu uległ, wstał, nadal
trzymając Baekhyuna za rękę. – Ale zachowuj się, dobrze? Nie przyjmuj od nikogo
drinków, nie rozmawiaj z obcymi i nie oddalaj się, jasne?
– Jasne! – powiedział z entuzjazmem Baekhyun z nutką
triumfu w głosie. Jego krok był sprężysty, kiedy podążał za Joo-hyungiem przez
drzwi i do jego samochodu.
– Nie zachowuj się jak dziecko – powiedział z
czułością Joo-hyung, odwracając się i całując Baekhyuna w czubek głowy. Serce
Baekhyuna na chwilę się zatrzymało. – Jeśli chcesz iść do miejsca dla
dorosłych, musisz zachowywać się, jakbyś dopiero skończył osiemnaście lat,
dobrze?
– Osiemnaście? – Baekhyun myślał przez chwilę, kiedy
wygodnie usadawiali się w aucie. – Czy nie jestem na to trochę za młody?
– No właśnie. – Joo-hyung trącił go w nos, patrzył,
jak Baekhyun zamrugał lekko i odsunął się zaskoczony. Joo-hyung zachichotał.
– Jeśli chcesz być w środowisku dorosłych, musisz
zachowywać się jak jeden z nich. Rozumiesz?
– Tak, nauczycielu Joo Sung! – odrzekł z entuzjazmem
Baekhyun, gdy Joo-hyung ruszał.
– Ale jesteś za młody… – mruknął Joo-hyung, stukając
w kierownicę, kiedy samochód zatrzymał się na światłach.
– Hyung, proszę, nie zostawiaj mnie samego~ – prosił
uroczo Baekhyun. – Jestem w domu taki samotny~
–…Dobra. – Joo-hyung westchnął, zjeżdżając na bok i
zatrzymał się. Potem przejrzał swoje kieszenie i wyciągnął coś.
– Czy to długopis? – spytał ciekawsko Baekhyun.
Joo-hyung nie odpowiedział, zaświecając światło w aucie i wyjął czapkę.
– To kredka do oczu – powiedział Joo-hyung. Baekhyun
się zaśmiał.
– Dlaczego masz kredkę do oczu? Czy to nie jest dla
kobiet?
– Sza – mruknął Joo-hyung i przyciągnął Baekhyuna
bliżej. Oddech niższego zadrżał, kiedy zobaczył, jak blisko jest Joo-hyung ze
swoimi łagodnymi oczami i długim, przystojnym nosem. – Zamknij oczy.
– Nakładasz mi to? Nie ma mowy-
– Baekkie – powiedział surowo Joo-hyung. Baekhyun
zamknął usta i przymknął powieki, jego serce nadal szybko biło. Choć całowali
się i Baekhyun nawet posunął się tak daleko, że siedział na kolanach
Joo-hyunga, jego serce czasami fikało koziołki, gdy starszy się zbliżył.
Poczuł, coś zimnego na swojej powiece.
– Dlaczego masz kredkę do oczu? – spytał Baekhyun.
– To dlatego, że… – Joo-hyung urwał.
– No dalej, powiedz mi! Nikomu nie powiem!
–…Czy wiesz, jak bardzo ta kredka może zmienić jakąś
osobę? – odrzekł w końcu Joo-hyung. – Może sprawić, że będziesz wyglądał
zupełnie inaczej.
–…?
– Więc, powiedzmy… jeśli chcesz wrócić do szkoły
podstawowej, ale nie chcesz, żeby twoi nauczyciele cię rozpoznali, nakładasz
grubą kreskę kredką. W ten sposób nikt cię nie rozpozna.
– Ale-
– Dobra, jasne, ludzie cię rozpoznają, jeśli uważnie
ci się przyjrzą. Ale za bardzo będą się bali to zrobić, ponieważ twoje oczy
będą wyglądały na bardzo ciemne, przydymione i straszne.
–…Och.
– Tak, Baekkie. To jest prawdziwa tajemnica kredki
do oczu. – Potem poczuł, jak uspokajające dłonie Joo-hyung opuszczają go, a on
powiedział Baekhyunowi, by otworzył oczy. – Skończone.
Oczy Baekhyuna otworzyły się i już czuł się jak inna
osoba. W ciemności zobaczył uśmiech Joo-hyunga.
– Wyglądasz świetnie. – Później, kiedy odwrócił się,
by spojrzeć w lusterko, dostrzegł, że wygląda na o wiele starszego i bardziej
seksownego. Nigdy wcześniej nie poświęcił chwili, by się sobie przyjrzeć.
Od tamtego dnia, gdy zobaczył siebie z kredką na
oczach, zaczął mieć więcej pewności siebie co do swojego wyglądu.
– Teraz wszystko, co musisz zrobić, to zachowywać
się jak osiemnastolatek. Dobrze? – powiedział Joo-hyung na nowo uruchamiając
silnik.
Baekhyun pokiwał głową. Już czuł się na dwadzieścia
lat.
Kiedy dotarli na miejsce, Baekhyun zdał sobie
sprawę, że to bar. W chwili, kiedy wszedł do środka, usłyszał dudniącą w uszach
muzykę, a ciągle zmieniające się monotonne kolory wewnątrz sprawiały, że
kręciło mu się w głowie. Uchwycił się Joo-hyunga jako pierwszego źródła
pocieszenia, a uścisk jego chłopaka był silny i ciasny. Dotarli do stolika w
kącie i Joo-hyung lekko odsunął od siebie Baekhyuna, jego ruchy sugerowały, że
Baekhyun powinien zachowywać się bardziej niezależnie, będąc osiemnastolatkiem,
którym miał być. Baekhyun przełknął ślinę, gdy zobaczył mężczyzn od dwudziestu
po trzydzieści i czterdzieści lat, którzy otaczali stolik jak banda starszych
mężczyzn próbująca znaleźć kłopoty.
– Joo! – wszyscy zawołali go, kiedy odwrócili się,
by go zobaczyć, ale w chwili, gdy to zrobili, ich spojrzenia zsunęły się na
Baekhyuna.
– Hej. – Głos Joo-hyung był silny, gdy do nich
podszedł.
– Kto to? – zapytał jeden z mężczyzn, uważnie
przyglądając się Baekhyunowi.
– Jest uroczy! Czy mogę się z nim zabawić? –
Baekhyun przełknął ślinę. Słysząc to, inni mężczyźni otworzyli oczy nieco
szerzej i pochylili się, próbując dokładnie obejrzeć Baekhyuna.
– Tak, jest! Chodź tu, chłopczyku. Jak masz na imię?
– Jestem zaskoczony, że udało ci się go tu
przemycić, Joo. Wygląda na szesnaście lat!
– Jest takim ciachem. – Takie słowa dalej wylewały
się z ich ust, a Baekhyun zaczynał czuć się niekomfortowo. Ale Joo-hyung nagle
przysunął go bliżej, aż mógł poczuć te drogie perfumy, które nagle stały się
najbardziej uspokajającym zapachem w życiu Baekhyuna.
– Nie dotykajcie go. Jest mój – powiedział pewnie
głęboki głos. Serce Baekhyuna zatrzymało się na moment, a on poczuł, że się
rumieni, kiedy mężczyźni zaczęli gwizdać i krzyczeć. Po chwili Joo-hyung w
końcu znalazł dobre miejsce dla Baekhyuna i usadził go.
– Ale zajmijcie się nim. Mam sprawy do załatwienia.
– Potem uspokajająco poklepał Baekhyuna po ramieniu i odszedł za jedną z
zasłon. Serce Baekhyuna pędziło, kiedy napotkał na tych wszystkich mężczyzn
gapiących się na niego ciekawsko i niemal wygłodniale, prawie chciał zaskomlać
imię Joo-hyunga.
– Jak masz na imię? – spytał jeden z nich.
– Baekhyun…
– Ile masz lat?
– Dopiero co skończyłem osiemnaście... –
odpowiedział Baekhyun nieco niepewnie. Ich oczy wciąż były szeroko otwarte.
– Jesteś pewien? Wyglądasz młodo jak na swój wiek…
– Jesteś bardzo uroczy.
– Więc jesteś wystarczająco duży, co? Jak daleko
posunęliście się z Joo? – Baekhyun zarumienił się, był wdzięczny za to, że
światło było zbyt marne, żeby to zobaczyli.
– Uch…
– Jest niewinny, co? – Zachichotali, a jeden z nich
przesunął dłoń na jego udo. Natychmiast ją strzepnął, z jakiegoś powodu czując,
jak wzbiera w nim gniew.
– Nie dotykaj mnie! – powiedział nagle, przez
chwilkę zastanawiając się, skąd nabrał do tego odwagi. Miłość była odważną
rzeczą. Wszyscy zamrugali zszokowani i ściszyli głosy, mamrocząc coś w stylu „Cofnijmy się”, „On nie szczeka, ale
gryzie”. Jakby nie wierząc własnym uszom, jakiś facet znów wyciągnął dłoń,
próbując szturchnąć Baekhyuna, ale Baekhyun natychmiast złapał palec i wykręcił
go pod dziwnym kątem, jego refleks zaskoczył nawet jego. Facet krzyknął i
usiłował się cofnąć, ale Baekhyun był wystarczająco rozgniewany, by dalej
wyginać jego palec.
– Au! Przepraszam!
– Nie dotykaj mnie więcej! – Baekhyun jeszcze
bardziej go zgiął i po chwili ogarnęło go poczucie winy, więc puścił. Wszyscy
patrzyli teraz na niego w nowym świetle. – Tylko Joo-hyung może mnie dotykać.
Rozumiecie? – Wszyscy mężczyźni od tych o dziesięć, dwadzieścia po tych o
trzydzieści lat starsi od niego pokiwali posłusznie głowami. Po tym Baekhyun
poczuł znów spokój i powrócił do swojego nieśmiałego, zamkniętego w sobie „ja”.
– Lubię cię – powiedział mężczyzna po przeciwległej
stornie stolika, uśmiechając się. Jeden z jego zębów był złoty. – Jesteś
zadziorny.
– Chcesz drinka? – zapytali, wlewając coś do drinka
każdego i patrzyli na niego wyczekująco. Baekhyun chciał być dorosły. Baekhyun
chciał być wystarczająco dojrzały dla Joo-hyunga. Choć Joo-hyung nigdy nie dał
mu pozwolenia, Baekhyun chciał to zrobić.
– W porządku – powiedział Baekhyun, ignorując
okrzyki zachęty, kiedy nieznany napój był wlewany do jego szklanki. Wszyscy stuknęli
się drinkami i wypili je. Baekhyun zrobił to samo i niemal zakrztusił się,
kiedy poczuł, jak alkohol pali go w gardle. Zakaszlał i poczuł, jak ludzie
poklepują go, jakby od lat byli przyjaciółmi. Zakręciło mu się w głowie. Oni
się śmiali.
– Ej, mały, nie musisz być dla siebie taki surowy.
– To twój pierwszy raz? – Oczy Baekhyuna
zwilgotniały, kiedy pokiwał głową, a potem wypił wszystko. Teraz miał
osiemnaście lat i musiał zachowywać się dojrzale. Wszystko dla Joo-hyunga.
– W porządku. – Baekhyun odepchnął od siebie dłonie.
– Co powiedziałem wam o dotykaniu mnie. – Wszystkie ręce odsunęły się i uniosły
w poddańczym geście. – Jeszcze jednego!
Wszyscy przy stoliku gwizdali i krzyczeli znów, gdy
Baekhyunowi nalewano kolejną szklankę.
W ten sposób zaczął się pijacki nawyk Baekhyuna.
– Kiedy zaprosisz mnie do domu swoich rodziców? –
zapytał pewnego dnia Joo-hyung, chwytając Baekhyuna w talii i przyciągając go
bliżej, aż niższy znalazł się na nim. Później przycisnął czubek swojego nosa do
nosa Baekhyuna.
– Już jesteś w moim domu, czemu miałbyś chcieć
jechać do moich rodziców?
– Bo chcę zobaczyć, gdzie mieszkasz. – Joo-hyung
złączył swoje palce z tymi Baekhyuna i pochylił się, muskając wargami usta
niższego, co sprawiło, że zadrżał.
– Joo-hyung, wiesz, że nie chcę-
– Proszę – błagał Joo-hyung. – Chociaż raz.
– Prawie ich tam nie ma. – Baekhyun zachichotał, gdy
Joo-hyung dźgnął do w bok. Kiedy zdał sobie sprawę, że Baekhyun ma łaskotki,
Joo-hyung znów go dźgnął. Baekhyun zakrztusił się. – Przestań.
– Nie przestanę, dopóki nie zabierzesz mnie do
swojego prawdziwego domu – powiedział Joo-hyung, gdy zaczął łaskotać szczupłe
boki. Baekhyun wybuchnął śmiechem i upadł na podłogę.
– Jesteś… w moim… domu! – wydyszał Baekhyun,
próbując odtrącić jego dłonie, jego słowa utknęły w zdyszanym śmiechu.
– Nie. Do twojego prawdziwego domu! – Joo-hyung
mocniej łaskotał Baekhyuna, dopóki ten nie uległ.
– Dobra! Kiedy chcesz jechać?
– Jutro!
–…W porządku.
Okazało się, że rodziców Baekhyuna nie ma w ich domu,
jak się tego spodziewał. W końcu jego matka praktycznie się wyprowadziła, od
rozwodu nie przyszła do domu ani razu.
Baekhyun chciał zawrócić i wrócić do swojego małego
mieszkanka, które sobie wynajął, ale Joo-hyung trzymał go za rękę i wprowadził
go do domu. Z jakiegoś powodu przyjście tu wcześniej go przerażało, ale teraz
czuł podekscytowanie, gdyż ciepła dłoń Joo-hyunga ściskała jego dłoń.
– Wow, to miejsce jest ogromne. – Joo-hyung
rozejrzał się, potem odwrócił, w jego oczach był błysk podekscytowania. – Pokaż
mi swój pokój, Baekkie.
– Dobrze. – Tym razem Baekhyun prowadził, wciągając
go po schodach, dopóki nie dotarli do jego pokoju.
– Ty… musisz tu mieszkać, Baekkie – powiedział w
końcu Joo-hyung, kiedy Baekhyun usiadł na łóżku, którego nie dotykał od
miesięcy.
– Dlaczego miałbym? – Baekhyun prychnął. – To
miejsce to tylko i tak zmarnowanie powierzchni. Kiedy będę wystarczająco duży,
zburzę je.
– Bo nie możesz się sobą zajmować – odpowiedział
spokojnie Joo-hyung, siadając obok Baekhyuna. – Masz czternaście lat, Baekkie.
Nieważne, jak dojrzały jesteś, nie możesz robić tego sam.
– To pozwól mi żyć z tobą, Joo-hyung! – Oczy
Baekhyuna rozjaśniły się na ten wspaniały pomysł, a on poruszył się, wyciągnął
ręce, by chwycić większe dłonie Joo-hyunga. – Pozwól mi z tobą zamieszkać!
– Nie możesz. – Joo-hyung odepchnął jego dłonie, ale
Baekhyun był silny. – Nie mogę się tobą zająć.
– Dlaczego nie? – Baekhyun przewrócił oczami. – Nie
mów mi znowu o tej relacji nauczyciel-uczeń, bo nie jestem-
– Właśnie o to chodzi – odrzekł Joo-hyung. – A także
dlatego, że nie mogę się tobą zająć. Materialnie.
– Możesz! – uparcie twierdził Baekhyun. – Bardzo
dobrze się mną zajmujesz!
– Mówię poważnie, Baekkie. – Joo-hyung pochylił się
i napotkał wzrok Baekhyuna. – Nie mogę… jestem teraz w złej sytuacji
finansowej.
– Hę? – Baekhyun patrzył, jak twarz Joo-hyunga
marszczy się w bólu. Nagle serce Baekhyuna również zabolało.
– Moje mieszkanie jest beznadziejne, nawet nie chcę,
żebyś je widział, Baekkie. Rozumiesz mnie? – Joo-hyung wpatrywał się w niego i
w jego oczach było coś, co sprawiło, że Baekhyun przestał.
– Dobrze – szepnął Baekhyun. – To w takim razie może
ty zamieszkałbyś ze mną? Tutaj?
–…Nie, Baekkie. – Joo-hyung cicho westchnął. –
Ludzie nie mogą się dowiedzieć, że jesteśmy razem. Jasne? – Baekhyun ponuro
pokiwał głową.
– Ale chcę, żebyś został, dobrze? A ja będę
odwiedzał cię za każdym razem, jak nikogo innego nie będzie w tym domu, jak
dziś. – Joo-hyung uśmiechnął się, gdy Baekhyun skinął głową i cmoknął go w
czoło. Wstał.
– Pozwól mi obejrzeć dom. Żebym wiedział, jak tu
przyjść następnym razem. – Baekhyun też już miał wstać i za nim pójść, ale ten
nalegał, żeby Baekhyun został.
– Bądź dobrym chłopcem i odrób pracę domową, a potem
idź spać, dobrze? – Baekhyun posłuchał, siadając na drogiej wykładzinie
podłogowe. – Wrócę. A kiedy wrócę, mam nadzieję, że będziesz spał mocno w
łóżku.
– Tak jest! – Baekhyun uśmiechnął się, kiedy
Joo-hyung wyszedł.
Kiedy Joo-hyung wrócił, jego twarz była maską
tłumionej złości.
– Hyung! – zawołał Baekhyun z łóżka, uśmiechał się
teraz dumnie, ponieważ posłuchał tego, co kazał zrobić mu jego chłopak.
Joo-hyung nie powiedział nic. – Zrobiłem wszystko, co mi kazałeś! Dostanę
nagrodę?
– Joo-hyung znów nic nie odpowiedział, gdy wziął swą
torbę i szukał w niej czegoś.
– Co się dzieje?
Joo-hyung nie zareagował, a Baekhyun zaczął czuć
niepokój, ale wtedy Joo-hyung usiadł na podłodze i przeczesał włosy palcami.
– Nic. – Joo-hyung wstał i podszedł do Baekhyuna,
pochylił się i pocałował Baekhyuna w czoło. – Idź spać, dobrze?
– Śpij ze mną – prosił Baekhyun. – Tylko tej nocy. –
Joo-hyung nie ruszał się przez chwilę, nie mówiąc nic. Jakby kontemplował…
Jakby myślał…
– W porządku. – Joo-hyung westchnął, wchodząc na
łóżko Baekhyuna. Niższy uśmiechnął się, przysuwając bliżej i położył głowę na
ramieniu swojego chłopaka, znów poczuł się bezpiecznie w czyichś ramionach.
Sposób, w jaki Joo-hyung przesuwał kciukiem po ramieniu Baekhyuna był
uspokajający i tak hipnotyzujący, że niedługo potem Baekhyun zasnął.
Siedemnasty dzień w miesiącu stał się ich wyjątkowym
dniem.
Siedemnastego maja Joo-hyung po raz pierwszy
uratował Baekhyuna od całego tego nieszczęścia, które okryło go całunem.
Siedemnastego czerwca Joo-hyung wyznał mu swoje uczucia. I teraz każdy
siedemnasty miał stać się dniem, w którym Baekhyun przypominał sobie o tęczach
i złotym deszczu, o puchatych chmurach i uroczych jednorożcach.
I każdego szesnastego dnia miesiąca nie mógł
doczekać się jutra.
Joo-hyung: Spotkajmy się w naszej alejce, dobrze? Xx
Ściskając telefon
dłoni, Baekhyun rozejrzał się dookoła w mroźny wieczór, sprawdzając, czy nie ma
w pobliżu ludzi, zanim skręcił za rogiem i szedł dalej. Wkrótce potem dotarł do
alejki, która stała się ich obiecanym miejscem. Alejka była na rogu opuszczonej
części miasteczka z opuszczonym budynkiem majaczącym z tyłu. Choć było tu
strasznie, Baekhyun wiedział, że właśnie dlatego nikt nigdy tu nie chodzi i z
tego powodu już się nie bał.
Jednak tym razem
było inaczej.
Kiedy stał,
czekając i drżąc, usłyszał kroki i odwrócił się.
– Co my tu mamy?
– Najwyższa osoba z szorstkim głosem i
zwalistym ciałem podeszła do niego. Zszokowany Baekhyun wzdrygnął się i cofnął.
Przed nim stało co najmniej czterech mężczyzn.
– Z-Z-Zjeżdżajcie
– wyjąkał Baekhyun, kuląc się jeszcze bardziej, kiedy zbliżyli się.
– Hej, jest
całkiem uroczy – powiedział jeden z nich. – Ma też ładny głos.
– To jest ten,
który często bywa w barze, ten wymalowany.
– To ciacho,
które zawsze siedzi przy stoliku?
– Tak.
– Szukasz
towarzystwa? – Teraz byli wystarczająco blisko, by go dotknąć. Baekhyun
wzdrygnął się, kurcząc się jeszcze bardziej, ale złapali go za ręce.
– Nie… – Baekhyun
zaczął się rzucać, ale ich uścisk był silny i pewny.
– Nie skrzywdzimy
cię… – powiedział ktoś. Baekhyun potrząsnął głową, usiłując odepchnąć dłonie
mężczyzn, ale byli zbyt silni.
Joo-hyung, gdzie jesteś? Myślał, jego sercu kończyło się paliwo. Gdzie jesteś?
– Baekkie!
Jak na zawołanie
usłyszał głos Joo-hyunga przerywający ciemne, nocne powietrze niczym głos
światła. Nie wiedział, jak Joo-hyung pobił tych gości sam, ponieważ przykucnął
i zakrył twarz dłońmi w chwili, gdy ich uścisk opuścił jego ręce. Słyszał
krzyki, jęki i uderzenia, ale nie odważył się otworzyć oczu.
– Baekkie –
łagodny głos Joo-hyunga w końcu rozbrzmiał nad nim. Właśnie wtedy otworzył
oczy. Zobaczył, jak oczy Joo-hyunga delikatnie błyszczą, kiedy dłoń wyciągnęła
się w jego stronę. Baekhyun natychmiast ją złapał i wskoczył w ramiona
Joo-hyunga. Łzy wylewały się z jego oczu, kiedy chował twarz w ramieniu
Joo-hyunga. Wyższy wziął Baekhyuna na ręce i odszedł, zostawiając
nieprzytomnych mężczyzn, których zadźgał, na mrozie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz