rating: PG-13
– I wiem, że ty też mnie lubisz.
–
Nie, nie lubię – odpowiedział Baekhyun, spanikował, próbując wyrwać ręce.
Uścisk Chanyeola był silny i pewny jak w czasie wszystkich innych razów, kiedy
Baekhyun chciał uciec od swoich lęków, ale Chanyeol go trzymał, chroniąc,
osłaniając.
A
teraz nie mógł nawet uciec od tego, z czym najbardziej bał się skonfrontować.
–
Wiesz o tym, Baek – ciągnął Chanyeol równie silnym głosem. – Wiesz, że cię
lubię Baek. Nie mogę już nawet sam siebie okłamywać z tym, jak cholernie oczywisty
byłem wobec ciebie. – Nie… nie… Serce
Baekhyuna waliło, kiedy wzrok Chanyeola wwiercał się w niego.
–
Nie, Yeol, to tylko pomyłka… – mruknął w końcu Baekhyun, jego serce
jednocześnie zwalniało i trzepotało. To on był zdezorientowany. Nie wiedział,
czy jest pełen nadziei czy przerażony.
–
Nieprawda! – Chanyeol wzmocnił swój uścisk, przysuwając go bliżej, jednak wcale
nie robiąc mu krzywdy. Te duże oczy pełne uczuć uważnie go obserwowały. – Nie
widzisz tego? Zawsze wiedziałeś, jak się wobec czegoś czułem. Zawsze potrafiłeś
mnie odczytać, zanim sam mogłem to zrobić. Spójrz na mnie, Baek. – Baekhyun
podniósł wzrok, jego serce niemal wybuchło. Te oczy błyszczały. Chanyeol
błyszczał. Chanyeol patrzył na niego i błyszczał.
–
Spójrz na mnie, Baek – powiedział cicho Chanyeol, głosem głębokim i prawie
grzmiącym. – Spójrz na mnie i powiedz mi, że nie widzisz, co wobec ciebie
czuję. – Cisza ogarnęła świat, kiedy Baekhyun w jakiś sposób spełnił polecenie
Chanyeol, jego wzrok szukał ekspresji i uczuć pod tymi oczami. I to była
prawda. Baekhyun mógł to zobaczyć.
Może
Baekhyun zawsze potrafił to dostrzec.
Było
jedynie zbyt przerażony, by naprawdę do zauważyć.
Wzdrygając
się, Baekhyun szybko odwrócił wzrok, chcąc znów odsunąć się od tej
konfrontacji. Nie. Chanyeol powinien być jego przyjacielem, kimś, kto może go
wspierać, kiedy potrzebuje pomocy. Kimś, na kim może naprawdę polegać przez
lata, nie bojąc się, że będzie miał złamane serce.
Chanyeol
nie mógł go lubić.
To
niemożliwe.
–
Jesteś zdezorientowany – powiedział pospiesznie Baekhyun. Może Chanyeol był
zmieszany. Może Chanyeol był wściekły. Może Chanyeol się poddał, ale Baekhyun
wiedział, że to dlatego, że nie chciał dalej naciskać na Baekhyuna – nie chciał
bardziej ranić Baekhyuna. Puścił go.
–
J-Jesteś zdezorientowany, Chanyeol – powtórzył Baekhyun, tym razem nieco
głośniej, zataczając się do tyłu, jego dłonie szukały klamki. Spojrzał
ukradkiem w górę i natychmiast tego pożałował – twarz Chanyeola wykrzywiona
była w smutku, frustracji i przygnębieniu, całe podekscytowanie zniknęło z jego
oczu. Później wybiegł.
Znów.
Opuszczony
Chanyeol wcisnął dłonie do kieszeni i kopnął powietrze.
Czy
to odrzucenie?
Nie
spodziewał się, że Baekhyun tak zareaguje. Ale naprawdę to zrobił.
Oczywiście,
że to zrobił. Właśnie tym Baekhyun był przerażony, czy to przyznawał czy nie.
Tak samo, czy to przyznawał czy nie, Chanyeol wiedział, że te uczucia są
obustronne.
Po
prostu wiedział.
Ale
Baekhyun ich nie akceptował. Nie wiedział, co jest gorsze – Baekhyun
nieakceptujący miłości czy Baekhyun zupełnie niemający do niego uczuć.
Chciał
się uderzyć. Jak mógł być taki nierozważny? Jak mógł tak po prostu to
powiedzieć, nawet nie myśląc o konsekwencjach.
Ale
nawet kiedy to utrzymywało się w jego głowie, nie żałował. W końcu się wydało.
W końcu nie musiał spędzać całego dnia i całej nocy, martwiąc się, że powie to
znienacka, a Baekhyun zeświruje i ucieknie, co właśnie zrobił. Przynajmniej z
tym był koniec.
Teraz
Chanyeol… czuł się wolny.
Teraz
mógł się wyrażać, nie wychodząc na głupka. Teraz mógł się wyrażać, wychodząc na
głupka, ale nie potrzebował wymówek, jak „Och, właśnie przez przypadek cię
dotknąłem” zamiast „Och, tak naprawdę chciałem cię dotknąć”.
Może
czuł się teraz spokojny, bo jakaś jego część miała wrażenie, że Baekhyun w
końcu to zaakceptuje. Baekhyun musiał to zrobić.
I
uśmiechnął się lekko, wiedząc, że będzie czekał, ile będzie trzeba, żeby
Baekhyun skonfrontował swoje lęki.
Gdy
Baekhyun wrócił, pierwszą rzeczą, jaką powiedział Chanyeol, było „Nie jestem
zdezorientowany”.
Baekhyun
nie wiedział, co powiedzieć, ale nie mógł go teraz unikać. Zamykając za sobą
drzwi, niższy uchylał się od kontaktu wzrokowego z wyższym, który gapił się na
niego bezwstydnie.
–
Tak właściwie, byłem zdezorientowany przez długą, długą chwilę – ciągnął wreszcie Chanyeol. – Długą, dłuuuuuuuugą chwilę, ale wreszcie
uporałem się z tym. Więc nie możesz już tego użyć przeciwko mnie. – Baekhyun
nadal go ignorował, natychmiast podchodząc do łóżka i przykrywając się kołdrą,
upewnił się, by być odwróconym plecami do Chanyeola, który, przez kierunek jego
głosu, znów był zwrócony do niego twarzą.
–
To szalone, prawda? Ze wszystkich osób, które myślałem, że poko- polubię, to
musiałeś być ty. Naprawdę nigdy się tego nie spodziewałem, chyba, no, bo wiesz,
tak właściwie nie zaczęliśmy jako przyjaciele. – Masz rację. Dumał Baekhyun.
–
I nie mówię tego, dlatego że nie masturbowałem się czy jakiego tam gówna chcesz
przeciwko mnie użyć. Czy dlatego, że jestem napalony czy coś. Szczerze cię
lubię. – Serce Baekhyuna na chwilę się zatrzymało. – Szczerze cię lubię, bo…
nie wiem, tak naprawdę. Chyba lubię cię, bo… wyglądasz naprawdę uroczo w
okularach, czy o tym wiesz czy nie. I lubię to, jak silny jesteś i jak dobrze
potrafisz się sobą zająć. I lubię jak kruchy jesteś w środku, ponieważ pod
twoją siłą leży zrozumienie i umiejętność troski o innych, choć nie lubisz tego
pokazywać. Lubię… hm, to jak pachniesz. – Cichy śmiech. – Dobry nos zawsze
potrafi wyczuć, gdzie jesteś. Tak czy inaczej lubię, hm, sposób, w jaki
drapiesz się po brzuchu, kiedy jesteś zajęty próbą uczenia się – Gościu, leżysz
jak pies i tak zwyczajnie podciągasz koszulkę, jakbyś wcale się nie zawstydzał,
potem drapiesz się i przysięgam, że twoja twarz wygląda jak u psa, kiedy
sprawia sobie przyjemność-
–
W porządku. Zamknij się – mruknął Baekhyun, jego policzki było różowe, kiedy
jeszcze bardziej się skulił.
–
Hę? Mówić dalej? – Baekhyun mógł usłyszeć uśmiech w jego głosie. – Chciałbym,
żebyś przestał drzeć się rano pod prysznicem, rany, ludzie chcą spać. Ale to
jakoś też jest urocze i warte obudzenia się. Śmieszne jest też to, kiedy nie
śpię w nocy, bo nie mogę zasnąć, a potem słyszę głośny huk i uświadamiam sobie,
że spadłeś z łóżka. Wstajesz i próbujesz z powrotem wślizgnąć się do łóżka,
jakbyś miał nadzieję, że nie słyszałem, co ci się przytrafiło, ale ja słyszałem
i zawsze próbuję powstrzymać śmiech, bo zawsze jesteś taki uroczy-
–
Lubisz mnie. Rozumiem – wymamrotał Baekhyun i powtórzył nieco głośniej: –
Rozumiem. A teraz się zamknij.
–
Och, więc postawiłem sprawę jasno? – Baekhyun chciał go tak cholernie
spoliczkować. – Dzięki za potwierdzenie. Teraz już nie czuję się taki
odrzucony.
Dopiero
później Baekhyun zdał sobie sprawę, że Chanyeol jedynie chciał, żeby wszystko
między nimi znów było w porządku, wiedząc, że życie może być niemal
przygnębiające, gdyby próbowali znowu się unikać, biorąc pod uwagę to, że
widują się wszędzie. I był za to wdzięczny, choć nie był to najlepszy sposób, w
jaki mógł to zrobić.
Jednak
to, co sobie uświadomił, to to, że przez cały czas twarz Chanyeola była
czerwona, a uszy fioletowe, gdy opisywał wszystko co zauważył i kochał w
Baekhyunie.
Kiedy
Baekhyun obudził się kolejnego poranka, myśl o tym, że Chanyeol wyznał mu swoje uczucia, nadal wyraźnie
przebiegała przez jego umysł.
Zastanawiał
się, czy to sen.
Otworzył
oczy i usiadł, zauważając, że wyższy śpi głęboko na swoim łóżku tak, jak robił
to poprzedniego dnia.
Z
trzepoczącym sercem Baekhyun odwrócił się tak, by siedzieć twarzą do drugiego
łóżka, obserwował sposób, w jaki długie rzęsy Chanyeola muskały jego policzki,
a jego różowe usta były wydęte. Ale właśnie wtedy otworzył oczy i obrócił się,
żeby spojrzeć na Baekhyuna i serce Baekhyuna prawie się zatrzymało.
–
Hej – powiedział cicho Chanyeol, zanim Baekhyun zrozumiał, że się gapił. Rumieniąc
się, niższy odwrócił wzrok, kiedy wyższy usiadł na swoim łóżku, przeciągając
się leniwie.
Serce
Baekhyuna wariowało. Nawet nie wiedział dlaczego.
Chanyeol
wziął swój telefon. Nie było wątpliwości, że Aimi musiała do niego pisać i
dzwonić jakieś milion razy od ostatniego razu, kiedy go widziała. Baekhyun
czuł, że coś ciemnego znowu w nim narasta, ale odepchnął to, nie chcąc zwracać
na to uwagi. Chanyeol i tak miał wyjść, więc kiedy to zrobi, Baekhyun będzie
mógł mieć czas dla siebie.
–
Nie zapomniałem, co stało się wczoraj – oznajmił Chanyeol. Serce Baekhyuna
zatrzymało się na moment. – I nadal chcę, żebyś dał mi odpowiedź.
–
Na co… Na co chcesz, bym odpowiedział? – spytał Baekhyun, niemal wykrztuszając
słowa.
–
Pytam cię o umawianie się z tobą, Baekhyun – odparł gładko Chanyeol. Baekhyun
był zaskoczony jego biegłością, biorąc pod uwagę to, że prawdopodobnie był
równie podenerwowany co on. – Ale dam ci trochę czasu.
Baekhyun
nie wiedział, co powiedział.
–
Pomyśl o tym, Baek. Będę czekał na ciebie tak długo, jak będzie potrzeba. –
Serce Baekhyuna wariowało na samą myśl, że Chanyeol na niego czekał, ale
potrząsnął głową.
Nie lubię go! Na co on, do
diabła, czeka?
–
Jesteś głupi – mruknął Baekhyun. – Będziesz więc czekał wiecznie.
–
No to tyle będę czekał – szepnął Chanyeol. Policzki Baekhyuna zarumieniły się.
Motyle w jego brzuchu też wcale nie pomagały. Dlaczego tak się czuł? Nie czuł
się tak, odkąd…
Nie
wiedział nawet, dlaczego zareagował tak głupio.
–
Oppa! – Aimi wtargnęła do środka. Baekhyun gwałtownie podniósł wzrok, ale Aimi
patrzyła oczywiście na Chanyeola. – Chodźmy gdzieś dzisiaj! – Z jakiegoś powodu
Baekhyun prawie chciał krzyczeć na Chanyeola i obrzucać go gównem za mówienie
mu, że go lubi, a jednak zawsze mając tę dziewczynę zawsze uczepioną jego
ramienia.
–
Powiedziałem ci, Ai, chcę trochę czasu dla siebie – powiedział cicho Chanyeol.
Baekhyun zamrugał zaskoczony i odwrócił się, by spojrzeć właściwie na swojego
współlokatora po raz pierwszy tego dnia. Chanyeol wpatrywał się w niego. Aimi
nie sprawdziła tego faktu i wydawało się, że nie zauważyła.
–
Ale oppa, ja…
–
Proszę, Ai. – Tym razem głos Chanyeola był stanowczy w przeciwieństwie do
wszystkich razów, kiedy zdawało się, że daje popychać się Aimi dookoła
(Baekhyun miał uprzedzenia, wiedział). – Daj mi trochę czasu. – Potem uporczywe
spojrzenie zniknęło, kiedy Chanyeol odwrócił się i położył na łóżku, narzucając
na siebie kołdrę i ukrywają swą sylwetkę i przed Baekhyunem, i przed AImi.
Baekhyun musiał przyznać, że poczuł stratę, kiedy Chanyeol zerwał z nim kontakt
wzrokowy.
Baekhyun
odwrócił się, żeby spojrzeć na Aimi, która z przygnębieniem patrzyła w podłogę,
zanim podeszła do drzwi i cicho zamknęła je za sobą. To dziwne, ponieważ
Baekhyun przysięgał, że Aimi była bardziej uparta. Wszyscy wiedzieli, że gdyby
Aimi jeszcze trochę go popchnęła, Chanyeol by się poddał. Nawet Chanyeol, był
pewien.
Chanyeol
nie rozmawiał z nim przez resztę poranka, za co Baekhyun nie był pewien, czy
był wdzięczny. Tak czy inaczej poranne milczenie niemal pozwoliło mu zapomnieć
o tym, co zaszło między nimi i koniec końców znów mogli normalnie rozmawiać,
jakby wszystko wcześniej się nie zdarzyło.
Dużo
czasu zajęło Baekhyunowi zauważenie, że nie widział Aimi przez kilka dni.
–
Gdzie Aimi? – zapytał Baekhyun, ale w chwili, kiedy to usłyszał, twarz
Chanyeola pociemniała.
–
Właśnie powiedziałem jej, żeby dała mi przez kilka dni trochę przestrzeni –
odparł cicho. Baekhyun zastanawiał się, czy powiedział Aimi to, co powiedział
jemu. – Nie, nie wie, że lubię kogoś innego. – Znów, bez zgody Baekhyuna, jego
serce na chwilę się zatrzymało. Powinieneś
jej powiedzieć, chciał rzec Baekhyun, ale wiedział, że w momencie, kiedy to
opuści jego usta, będzie brzmiał jak zazdrosny dupek, który chce wyeliminować
miłosnego rywala. A wtedy Chanyeol znowu podjąłby wątek i nów dręczyłby
Baekhyuna.
–
Wkrótce jej powiem – ciągnął Chanyeol. – Tylko… nie teraz. – Baekhyun zamknął
usta.
–
Cześć, chłopaki! – Jongin wtargnął do ich pokoju z wielkim uśmiechem na twarzy,
nie był świadomy poważnej atmosfery między nimi, kiedy siadał obok Baekhyuna na
łóżku. – Co tam?
–
Wyznałem swoje uczucia – odparł swobodnie Chanyeol. Kolejny raz serce Baekhyuna
podskoczyło, zanim zdał sobie sprawę z tego, co zrobił Chanyeol. Oczy Jongina
wypadły mu z orbit.
–
Zaraz, co? – Jongin przeniósł wzrok z
Baekhyuna na Chanyeola. – Nie masz na myśli… Nie masz na myśli… tego, prawda? – Wskazał
tak-nie-oczywiście w stronę Baekhyuna w nie-bardzo-potajemny sposób. – Tak jakby… nie…
nie zrobiłeś tego… – Usta Jongina otworzyły
się.
–
Skąd ty w ogóle wiesz? – rzucił
Baekhyun, jego policzki zrobiły się gorące. Oczy Jongina, jeśli było to
możliwe, rozszerzyły się jeszcze bardziej. Opadła mu szczęka – teraz zabrakło
mu słów. Ale skąd Jongin wiedział?
–…Nie
wariujesz? – Jongin wpatrywał się w niego z szeroko otwartymi oczami i wciąż
rozchylonymi ustami. Baekhyun bardziej wariował, patrząc na reakcję Jongina niż
wtedy, kiedy Chanyeol mu to powiedział!
–
Skąd w ogóle wiesz? – powtórzył Baekhyun, jego policzki zaróżowiły się mocniej.
–
Odkryłem to. – Tak szybko, jak to się wydało, zszokowany wyraz twarzy Jongina
zniknął, został zastąpiony przez normalny, obojętny, jakby nigdy nie usłyszał
tej wiadomości. Jakby wcześniej nie zareagował tak potężnie. – Chanyeol
zachowywał się dość oczywiście, jestem zaskoczony, że student psychologii tego
nie odkrył. – Uszy Chanyeola zaczerwieniły się.
–
Zamknij się! – syknął Chanyeol, ale z jakiegoś powodu Baekhyun był zaciekawiony
pomimo okoliczności.
–
Kiedy to się stało? – spytał Baekhyun, ignorując posłane mu przez Chanyeola
spojrzenie zdrady. Kąciki ust Jongina wykrzywiły się ku górze.
–
A co, jesteś ciekaw? – droczył się Jongin. – Chcesz dowiedzieć się, jak dawno
temu twój chłopak zaczął cię lubić? – Baekhyun zrobił się równie czerwony co
uszy Chanyeola.
–
Nie jest moim chłopakiem! – powiedział defensywnie Baekhyun. Jongin się śmiał –
skutecznie poruszył dwójkę swoich najlepszych przyjaciół.
–
Wkrótce będzie – dokończył Jongin, wycierając łzę z oka. W tamtej chwili
Chanyeol przestał protestować.
–
Widzisz? Nawet Jongin się zgadza! – Chanyeol odwrócił się do Baekhyuna, który w
myślach zanotował, by później zabić Jongina, jednak notatka ta zniknęła,
ponieważ został zdekoncentrowany przez błyszczące oczy Chanyeola. – Ty też mnie
lubisz.
Jongin
nie spodziewał się od Chanyeola tej prostolinijności (w końcu on tylko żartował)
i prawie spadł z łóżka, słysząc to. Co
się właśnie-
–
Nieprawda – odparł gładko Baekhyun, po tym, jak musiał poradzić sobie z atakami
Chanyeola uczącymi go o jego własnych uczuciach (jak mógł nie znać swych własnych uczuć? Czy Chanyeol myślał, że jest
idiotą?). Nie czuł się już nawet źle, ponieważ Chanyeol naciskałby, dopóki nie
uzyskałby odpowiedzi, której chce. Chanyeol pochylił się bliżej, zniżając się
do poziomu Baekhyuna, który siedział na łóżku, podczas gdy Chanyeol stał.
–
Mogę cię pocałować? – wydyszał Chanyeol. Bez zastanowienia Baekhyun niemal się
zgodził, ale zanim zdołał się za to spoliczkować, Jongin przerwał im
przenikliwym krzykiem.
–
ZNAJDŹCIE SOBIE POKÓJ! – wrzasnął. Chanyeol i Baekhyun odwrócili się do swojego
najlepszego przyjaciela, który rozwalił się na podłodze, wyglądając, jakby coś
przestraszyło go na śmierć. Wtedy, nawet nie rejestrując fakty, że prawie
pocałowali się przy swoim „niewinnym” młodym przyjacielu, wybuchli śmiechem.
Baekhyun upadł na łóżko, a Chanyeol na podłogę.
–
Co jest takie śmieszne? – Grymas był wyraźny w głosie Jongina, kiedy usiadł i
pogładził swoje rozczochrane włosy. Łzy płynęły im z oczu, głównie dlatego, że
1. Prawie pocałowali się przy swoim najlepszym przyjacielu. 2. Reakcja Jongina
była niemożliwie śmieszna. 3. Prawie pocałowali się przy swoim najlepszym
przyjacielu.
Może
to zażenowanie sprawiło, że się śmiali, ale z jakiegoś powodu cała sytuacja
była tak śmieszna, że nie przestawali się śmiać przez dobre kilka minut.
Chanyeol
dąsał się przez kilka następnych dni.
–
Rozchmurz się – zasugerował Baekhyun, nie chcąc pytać, dlaczego jest taki
przybity, głównie dlatego, że znał powód.
–
Może wcale mnie nie lubisz… – mruknął Chanyeol, opadając na łóżko z rozłożonymi
rękami, wpatrywał się w sufit. Baekhyun czuł, jak jego serce na moment się
zatrzymuje (już się do tego przyzwyczaił).
–
Tak, racja – odrzekł Baekhyun z lekkim wahaniem. – Nie lubię cię. Wbij to sobie
do tej pustej głowy. – Cisza. – A ty p-prawdopodobnie wcale nie lubisz mnie, to
tylko faza.
Nie
musiał nawet czuć, jak skarpetka uderza go w głowę, by wiedzieć, że Chanyeol
był urażony.
–
Co? Już przez to przeszedłem, nie możesz tak po prostu wątpić w moje uczucia! –
Chanyeol usiadł, jego policzki były różowe, a uszy czerwone. – To znaczy…
możesz mówić, że mnie nie lubisz, ale nie możesz mówić, że ja nie lubię ciebie!
To bzdura!
–
Robisz to samo ze mną! Zakładasz, jakie są moje uczucia! – odparował Baekhyun,
choć czuł się winny w chwili, kiedy to wymknęło się z jego ust. Chanyeolowi
brakowało słów. Cisza wypełniła powietrze jak krzyczące zjawy zwiastujące
śmierć.
–…Och
– szepnął Chanyeol, ale Baekhyun tego żałował.
–
Um, ja… – zaczął Baekhyun, lecz Chanyeol wstał.
–
Masz rację – odezwał się cicho. – Ja… postawiłem cię w niezręcznej sytuacji,
prawda? – Jak cholera. – Uch…
p-przepraszam. – Potem pospieszył w stronę drzwi.
–
Czekaj! – Baekhyun także usiadł, ale Chanyeol nie poczekał i zamknął za sobą
drzwi.
Baekhyun
został sam w pokoju, przypominając sobie o czerwieniejących uszach Chanyeola.
Chanyeol
był tak rozkojarzony, że nawet nie unikał Aimi, kiedy znów się pojawiła.
–
Unikasz mnie! – biadoliła, uczepiając się go, ale Chanyeol nie zareagował.
–
Oppa! – Pociągnęła go żałośnie, lecz Chanyeol w odpowiedzi jedynie burknął.
Nawet się nie wzbraniał, jak robił to wcześniej. Wiedziała, że coś się stało.
–
Dlaczego mnie unikałeś? – Nieważne, co robiła, odpowiadał bez przekonania.
Gdyby nie starała się wystarczająco mocno, ignorowałby ją.
Właśnie
tego nienawidziła. Wolałaby, żeby zwracał uwagę na jej irytujące czyny i
narzekania, niż żeby nie odpowiadał. To było bardzo frustrujące, nawet jeśli go
tuż przy swoim boku.
Teraz
Chanyeol za bardzo się bał, by z nim porozmawiać.
A
brak trajkotania w ich pokoju sprawiał, że Baekhyun był niespokojny.
–
Posłuchaj, zapomnij o tym, dobrze? – rzucił. – Udawajmy, że to się nigdy nie
stało. Udawajmy, że nic między nami nie zaszło.
–…Nie
mogę tego zrobić – szepnął Chanyeol, po raz pierwszy przez cały dzień odezwał
się do niego. – Nie mogę tak po prostu zapomnieć o swoich uczuciach. – Baekhyun
nie wiedział, jak na to odpowiedzieć. To był ostatni raz w ciągu dnia, gdy
Chanyeol z nim rozmawiał.
Następnego
dnia Chanyeol także się do niego nie odzywał.
Powrócił
popołudniu z zajęć, zakradając się na palcach, jakby przeszkadzał. Baekhyun
nawet nie rzucił na niego okiem, żeby wiedzieć, że tam jest. Odwrócił się
gwałtownie.
–
Hej, ty – zawołał Baekhyun. Przestraszony Chanyeol podskoczył. – Czy możesz… –
Westchnął. –…odzywać się do mnie? Normalnie?
–…Co
jeśli znowu cię wykorzystam? Co jeśli znów cię oskarżę? Co jeśli znowu coś
założę? – Chanyeol przygryzł wargę, wyglądając żałośnie.
–
Och, daj spokój. – Baekhyun westchnął, nie wiedząc, jak inaczej uspokoić
młodszego. Jakaś jego część nadal myślała, że Chanyeol przechodzi przez fazę –
w końcu w tej chwili zachowywał się jak dziecko!
–
Nie rozumiesz, Baek…
–
Co masz na myśli, mówiąc, że nie rozumiem? – rzucił Baekhyun, chociaż dobrze
wiedział, że nie rozumie.
–
Widzisz? Znowu coś założyłem… – Przerażenie dźgnęło twarz Chanyeola i Baekhyun
stracił pewność siebie. Wyciągnął dłoń, otwierając usta, aby powiedzieć
„Zaczekaj”, ale Chanyeol kolejny raz pospiesznie wyszedł.
Baekhyun
westchnął.
Miał
déjà vu.
Nie
więcej niż pół godziny później Kyungsoo wtargnął do środka z uprzejmym
zastukaniem.
–
Uch, Chanyeola- – zaczął Baekhyun, ale Kyungsoo nie pozwolił mu dokończyć.
–
Jestem tu, by porozmawiać z tobą – powiedział. Baekhyun zamrugał zaskoczony,
ale w roztargnieniu wskazał na swoje łóżko, by usiadł, zabrakło mu słów.
Jednak
jakaś jego część niemal wiedziała, co powie Kyungsoo.
–
Chodzi o Chanyeola – mówił dalej Kyungsoo, wpatrując się w niego tymi dużymi,
dużymi oczami. Baekhyun pokiwał głową z obojętnym wyrazem twarzy.
–
Dobrze – odpowiedział spokojnie Baekhyun, chociaż jego serce pędziło.
–
Ten idiota przybiegł do mojego pokoju, paplając o tym, że mu przykro, ale
wyznał ci swoje uczucia, ale wszystko w porządku, ponieważ nie myślał, że
kiedykolwiek go pokochasz i nie będzie miał u ciebie szansy, ale nigdy sobie
ciebie nie opuści, bo w kółko mu powtarzasz, że go nie lubisz i- – Kyungsoo
odetchnął drżąco. – -i myślę, że kłamiesz.
–
Co? – Baekhyun zatrzymał się, był zdezorientowany i czuł się niemal jak jeleń
złapany przed światłami samochodu. Znów. – O czym… ty mówisz?
–
Lubisz go, Baek – wyszeptał Kyungsoo. – Wiem, że tak jest.
–
Nie. – Baekhyun westchnął z mocno bijącym sercem. – Nie wiem, dlaczego wszyscy
powtarzacie-
–
Myślisz, że ja, ze wszystkich osób, chcę ci to mówić? – Kyungsoo zaśmiał się
głośno. – Ja, osoba, która sama lubi Chanyeola, chcę pomóc mu zejść się z kimś,
u kogo wydaje mu się, że nie ma szans?
Baekhyun
nie wiedział, co powiedzieć.
–
Mogę być durny, Baekhyun – powiedział spokojnie Kyungsoo. – Ale nie jestem
głupi.
–
Kyungsoo, ja… – Kyungsoo potrząsnął głową, lekceważąc Baekhyuna. Wziął głęboki
oddech, wstrzymał na kilka chwil, a potem wypuścił go.
–
Tak bardzo jak mnie to boli, Baekhyun, chcę, żeby Chanyeol był szczęśliwy –
szepnął Kyungsoo. – I okłamywałbym siebie i wszystkich dookoła, gdybym nie
widział, jak na niego patrzysz.
Baekhyun
chciał zaprotestować, lecz słowa zamarły na jego wargach. Nie wiedział, co
powiedzieć ani jak zareagować. Kyungsoo wstał.
–
Pomyśl dokładnie o swoich uczuciach, Baek – rzekł cicho Kyungsoo, podchodząc do
drzwi. – Ja… jest mi obojętne, co robisz z Chanyeolem. Naprawdę. Więc jeśli
odrzucasz Chanyeola z mojego powodu, pieprz to, Baekhyun, nie pozwól, bym
stanął między wami dwoma. Nie chcę być takim ciężarem. – Bez kolejnego słowa
wyszedł, jego kroki były stanowcze, silne i szczere.
–
D-Dokąd poszedłeś, Soo? – Chanyeol z niepokojem krążył po pokoju Kyungsoo,
kiedy Kyungsoo wrócił. Jego oczy były szeroko otwarte i wydawało się, że nie
mógł stać spokojnie. – N-N-Nie zrobiłeś nic Baekowi, prawda?
Kyungsoo
posłał swojej miłostce śmiertelne spojrzenie. Wyglądało na to, że Chanyeol nie
zdawał sobie z tego sprawy.
–
Nie zrobiłeś nic głupiego, prawda? T-To nie wina Baekhyuna, przysięgam!
P-P-Przepraszam, że cokolwiek powiedziałem, ja- – Chanyeol urwał, kiedy
Kyungsoo mocno pstryknął go w czoło. Kurczowo złapał się za nie, krzywiąc się.
– Za co to było?
–
Jesteś idiotą, Chanyeol. – Kyungsoo na wpół westchnął, na wpół fuknął ze
złości. Nie wiedział już, co powinien czuć. – Pieprzonym idiotą.
Kyungsoo przeklął. Chanyeol
zamarł.
–
Ja po prostu… nawet nie mogę poradzić sobie z… – Kyungsoo przeczesał palcami
włosy, wzdychając. – Sam sobie radź ze swoim cholernym miłosnym życiem. Już nie
chcę być jego częścią.
Może
nadszedł czas, by Kyungsoo przestał być samolubny.
Może
nadszedł czas, by Kyungsoo pozwolił Chanyeolowi znaleźć własne szczęście.
Chanyeol
wciąż nie wrócił do ich pokoju.
Ale
ten, kto przyszedł, zaskoczył
Baekhyuna.
Aimi
otworzyła drzwi, zaglądając do środka. Baekhyun już był na wpół zirytowany. No i masz, mówi, że mnie lubi, a potem ta
dziewczyna wiesza się jego ramienia.
–
Jest w pokoju Kyungsoo – powiedział poważnie Baekhyun, krzyżując ramiona, ale
Aimi weszła do środka, znów nerwowo się rozglądając, po czym zamknęła za sobą
drzwi.
–
Ja… chciałam porozmawiać z tobą – powiedziała cicho. Jej zwykła wesołość i
gadatliwa natura całkowicie zniknęły, co niemal zaszokowało Baekhyuna. – Chodzi
o Chanyeola.
Nie znowu.
Baekhyun już miał otworzyć usta, ale Aimi była szybsza.
–
Lubi cię, wiem o tym, zawsze wiedziałam – powiedziała prędko. – Nie chce mi
tego powiedzieć, ale to zbyt oczywiste, bym tego nie zauważyła. – Uśmiechnęła
się prawie smutno.
–
Widzi mnie tylko jako młodszą siostrę, wydaje mi się, że zawsze tak było –
mówiła dalej. – Kilka lat temu po prostu nie pokazywał swoich uczuć i na
początku to wykorzystałam, ale potem miałam dość bycia traktowaną jak ktoś, kto
nie jest wyjątkowy, więc bez słowa go zostawiłam. Nie powiedziałam mu, że
wyjeżdżam do Ameryki i zerwałam z nim, nie mówiąc mu nic więcej. Cierpiał, tak,
w sposób, jak starsi bracia czują ból i stratę, kiedy tracą młodsze siostry.
Nigdy nie znaczyłam dla niego nic więcej.
–
Ale po jakimś czasie bardzo za nim zatęskniłam, więc wróciłam. Myślałam, że
może odległość sprawiła, że poczuliśmy do siebie coś więcej i pozwoliła nam za
sobą tęsknić, więc pomyślałam, że kiedy wrócę, on w końcu będzie w stanie
ujrzeć mnie jako kogoś więcej niż tylko małą dziewczynkę. Okazało się, że
bardzo się myliłam.
–
Traktował mnie tak samo, tylko że tym razem był bardziej rozkojarzony, bardziej
odległy. Biegał za tobą, wyglądało na to, że wspominanie o tobie bardzo łatwo
na niego wpływało. Próbował nawet odepchnąć mnie wiele razy, zwłaszcza kiedy ty
tu byłeś albo kiedy przyprowadzili cię przyjaciele. Kiedy pocałowałam go w
policzek, on skupiał się tylko na tobie. To było takie oczywiste.
Baekhyun
tak nie uważał.
–
Lubi cię. Jest tobą zainteresowany od długiego, długiego czasu. To znaczy, dla
kogoś takiego jak on, kto nie potrafi odróżnić miłości romantycznej od
platonicznej, to musi być cud, prawda, skoro wydaje się być taki świadomy
swoich uczuć? A może lubi cię od dawna i dlatego wie. Próbowałam sprawić, by na
mniej spojrzał, ale nawet nie silił się, by na mnie zerknąć. Nie zawraca sobie
głowy tym, by wyobrazić sobie życie ze mną po skończeniu college’u. – Aimi
wzięła drżący oddech, a potem wypuściła go, jej ładne oczy zwróciły się na
Baekhyuna, tęsknota była wyraźna w jej minie.
–
Ale z drugiej strony, kto mógłby ci
się oprzeć? Jesteś najpopularniejszą osobą w całej szkole. Tak łatwo wypływa z
ciebie urok i masz tak wielką charyzmę, że trudno jej nie zauważyć. Zrobiłabym
wszystko, by stać się godną pożądania. Zrobiłabym wszystko, żeby stać się tobą.
Oszołomiony
Baekhyun zastygł w miejscu, rejestrując, co powiedziała Aimi.
–…Ale
ja jestem najpopularniejszą dziwką –
zauważył głupkowato, wszystkie ponure uczucia, złość, żal i wszystko inne
zniknęły z tonu jego głosu.
–
No właśnie! – ciągnęła poruszony. – Jesteś najbardziej pożądany. Wszyscy chcą z
tobą być! Wszyscy chcą kawałka ciebie! Nie boisz się tego, co myślą inni ludzie
i nie przejmujesz się jakimiś tam pierwszymi czy drugimi razami! Robisz, co
chcesz i właśnie dlatego wszyscy tak bardzo cię pragną. Właśnie taką osobą chcę
być.
–
Wszystkie pierwsze razy wiele dla mnie znaczą. Boję się je stracić. Nigdy nie
zrobiłam ani jednego procenta tego,
co ty zrobiłeś. Nigdy nie piłam, nie paliłam, nie spotykałam się z nikim innym
niż Chanyeol, całowałam się tylko raz i jestem… jestem… – Wyglądała na
niepewną, zażenowaną. – Jestem… dziewicą.
Baekhyun
był zszokowany. Tak zaszokowany, że odebrało mu mowę.
–
Chcę mieć odwagę, aby robić rzecz, które ty robisz. Chcę imprezować, chcę, żeby
chłopcy się za mną uganiali, chcę spotykać się z różnymi mężczyznami, a potem
rzucać ich, kiedy zapragnę. Chcę całować ludzi, nie czując się tak, jakby jakaś
część mnie odchodziła wraz z nimi i chcę robić wszystkie te rzecz, które ty
robisz. Ale nie mam odwagi – wyszeptała. – Chcę po prostu być taka jak ty, ale
nie mogę. Nigdy taka nie będę.
–
Jesteś tym wszystkim, czym wszyscy chcą być i z kim chcą być. Ale ja nie mogę
być taka jak ty, nieważne, jak bardzo się staram. Nieważne, jak bardzo próbowałam.
– Baekhyun nie mógł w to uwierzyć. Cisza garnęła ich na długą, długą chwilę.
Baekhyun wydawał się nie znajdować słów, by powiedzieć cokolwiek przez długi,
długi czas.
–
Ty… – zaczął, jego głos był schrypnięty. Jego głos drżał. Coś ciemnego wezbrało
w nim, wrząc. To nawet już nie była zazdrość ani uraza, tylko czysta
wściekłość. Nigdy w swoim cholernym życiu nie był tak zły. – Zawsze myślisz, że
to złe i żenujące być dziewicą, nie mieć normalnego chłopaka i nigdy nie
przeżyć pierwszego, prawdziwego pocałunku… – Podniosła wzrok zaalarmowana
niebezpiecznie cichym tonem jego głosu. Baekhyun powoli wstał.
–
Spałem z niezliczoną ilością mężczyzn, a całowanie stało się moją drugą naturą.
– Im więcej mówił, tym głośniejszy stawał się jego głos. – Co, do kurwy… Kto,
do cholery, na całym pieprzonym świecie
chciałby być mną? Co jest z tobą,
kurwa, nie tak? – Nigdy naprawdę nie stracił panowania, będąc rozgniewanym,
prawdopodobnie w całym swoim życiu, ale teraz krzyczał, a Aimi patrzyła na
niego z szeroko otwartymi, zaalarmowanymi oczami.
–
Pieprzyli mnie ludzie, których nawet nie pamiętam. Całowałem ludzi, których
nawet nie znam imienia. Spędziłem nastoletnie lata marnując swoje życie, bo nie mogłem zrobić nic poza piciem, paleniem i spaniem z innymi. To nie stało się moim
hobby, to stało się nawykiem. Ale
wiesz co? Nie chcę tego. Nie chcę żadnej z tych rzeczy. Wszystko, czego chcę,
to żeby moja niewinność wróciła.
Teraz
Aimi patrzyła w podłogę, jej rzęsy uświadomiły Baekhyunowi, że mruga często.
Baekhyun był tak zły, że się trząsł.
–
Chcesz tego, prawda? – Jego głos znów był normalny, gładki i cichy. – Chcesz
tego? Dam ci to. Zamienię się z tobą, kiedy chcesz. – Zachichotał gorzko. –
Nigdy tego nie chciałem. Nigdy nie chciałem śmieciowego życia, które miałem.
Zrobiłbym wszystko, by się zamienić. Zrobiłbym wszystko, by stać się kimś
innym. – Jednak przestał, kiedy coś do niego dotarło. Cisza wypełniła pokój na
kilka sekund.
–…Tylko
że tego nie zrobię – ciągnął cicho. Aimi znów podniosła wzrok. – Tylko że…
teraz nauczyłem cię, że choć nienawidziłem swej przeszłości, nie mogę jej
ignorować. Nie mogę jej odepchnąć. Muszę ją zaakceptować. – Usiadł z
przygarbionymi ramionami, złość została z niego wyssana równie szybko, jak
nadeszła. – Tylko że… moja przeszłość jest częścią mnie, częścią tego, kim
jestem dzisiaj. Nauczyłem się, że miłość nigdy nie przyjdzie z tysiąca
jednonocnych przygód. Nauczyłem się, że krzywdzenie siebie by zadowolić innych…
nie było dobrym sposobem na życie. Nauczyłem się, że dlatego, iż tak mocno kochałem,
równie mocno upadłem.
Teraz
Aimi bacznie go obserwowała.
–
Nauczyłem się, że… miłość istnieje – dokończył łagodnie Baekhyun. – Tylko ona
przychodzi w wielu różnych formach, piękna i brzydka, szczęśliwa i smutna,
mocna i słaba, taka, że kiedy formuje zły kształt, zmusza ludzi do wierzenia w
złe rzeczy i do całkowitego porzucenia wiary. – Przestał, dysząc cicho, czuł
samą prawdę w swoich słowach, kiedy prześlizgiwały się po jego języku. Tak,
właśnie tym jest miłość. Miłość nigdy nie była jedynie słodką ucieczką, w co
wierzył jako czternastoletni chłopiec. Miłość nigdy nie była tylko iluzją, do
czego zmuszał się wierzyć przez ostatnie sześć lat. Miłość była wieloma
rzeczami. Miłość jest wieloma
rzeczami… tylko że Baekhyun nigdy nie znalazł tej właściwej.
I
wszystko, o czym teraz mógł myśleć, to to, jak Chanyeol to wszystko mu pokazał,
pokazał, że miłość nigdy nie jest okropna, nigdy nie jest fałszywa, ale raczej,
kiedy jest prawdziwa, może być czysta, szczera i prawdziwa. Może Baekhyun teraz w to wierzył, ponieważ zobaczył
prawdziwą czystość i szarość promieniującą z oczu Chanyeola, kiedy wyższy za
każdym razem na niego patrzył.
–
I oppa sprawił, że w to wszystko uwierzyłeś? – odezwał się w końcu Aimi, ale
cicho. Nieświadomie Baekhyun pokiwał głową, zanim zdołał się powstrzymać.
–
Lubisz go, Baekhyun – powiedziała Aimi. Baekhyun gwałtownie się do niej
odwrócił. – Lubisz go.
–
Nie – odrzekł równie szybko Baekhyun. Dlaczego wszyscy to powtarzali?
–
Tak, tylko jesteś zbyt wielkim tchórzem, by to przyznać – ciągnęła Aimi, jej
radosne oczy błyszczały pewnego rodzaju wyzwaniem. – Spójrz prawdzie w oczy,
Byun Baekhyun, lubisz go. Nienawidzisz, kiedy jestem w pobliżu, myślisz, że nie
zauważyłam?
–
To dlatego, że nienawidzę kobiet! – odpowiedział ze złością Baekhyun, bez
poczucia winy wiedząc, że się myli.
–
Nieprawda! – odparowała Aimi. – Przestań się okłamywać! Ranisz go. Zwodzisz go
i go ranisz. – Baekhyun zamilkł.
–
Tak szybko sobie ciebie nie odpuści. Miłość taka nie jest. – Aimi odwróciła
wzrok. – Opuściłam go na lata, ale wróciłam, ponieważ trudno zapomnieć o
osobie, którą kochasz.
Baekhyun
potrafił to zrozumieć. Oczywiście, że potrafił.
–
Więc bądź mężczyzną i przyznaj się do swoich uczuć. – Aimi wstała. – To, co
denerwuje mnie bardziej niż to, że Chanyeol mnie nie lubi, to Chanyeol, który
jest nieszczęśliwy.
Dlaczego?
Dlaczego tak wiele osób chciało, by Chanyeol był szczęśliwy nawet za cenę
własnego szczęścia?
Miłość,
to jest to.
Baekhyun
potrafił to zrozumieć.
–
Jeśli nie uporządkujesz swoich uczuć, zamierzam wykorzystać szansę – ciągnęła
cicho Aimi. – Tym razem nie będę miała litości. – Potem pospiesznie wyszła, nie
oglądając się do tyłu.
– Nie znasz jego reputacji?
Był znany jako szkolna dziwka, ponieważ
prawdopodobnie pieprzył się – uch, to znaczy, uprawiał seks – z większością
facetów ze szkoły. – Aimi słyszała wściekłość, zazdrość. – Wszyscy go pragną,
choć już go mieli.
–…Och… – Aimi opadła z powrotem
na krzesło Baekhyuna. – Nic dziwnego, że ma w sobie ten urok. Za każdym razem,
kiedy go widzę, widzę, że ktoś na niego patrzy. Jest naprawdę popularny…
Chanyeol nie powiedział nic. Aimi
zauważyła, jego pobielałe kłykcie, kiedy ścisnął długopis.
– Chciałabym być taka. – Aimi
westchnęła. Chanyeol odwrócił się do niej zaskoczony. – Chciałbym, żeby faceci
mnie tak pragnęli. Chciałbym być mniej niewinna i bardziej chętna do
poznawania.
– Ai, co ty-
– Właśnie to lubi większość
chłopców, prawda? – Aimi odwróciła się do Chanyeola i uśmiechnęła poniekąd
smutno.
Właśnie
to podoba się tobie, prawda?
Chen: Współlokator jest w moim pokoju,
tak w ogóle
Jakbyś się zastanawiał.
Baekhyun: W porządku.
Chen: Czy znowu się pokłóciliście?
O co chodzi tym razem
Miłość? Związki?
lol
Baek?
Odpowiedz mi.
Baeeeeeeek
Lol, nieważne.
Poważnie
Co zrobiłeś, że wygląda na takiego
przygnębionego i wzburzonego jednocześnie
Odpowiesz mi?
Nie?
Dobra, ty też się pieprz.
Wzdychając, Baekhyun przekręcił się w
łóżku, gapiąc się w sufit. Czy to naprawdę miało na Chanyeola taki wpływ?
Ale dlaczego?
Wzdychając, Baekhyun obrócił się znowu, tym
razem leżąc plecami do sufitu. Ludzie mówili, że odwzajemnia uczucie Chanyeola,
ale czemu? Dlaczego chcieli, by Chanyeol, mężczyzna, którego kochają, zszedł
się z kimś innym?
Nawet jeśli Baekhyun lubił Chanyeola,
dlaczego powinien się z nim umawiać? Miłość przynosi jedynie ból, a Baekhyun
doświadczył go już wystarczająco, by wystarczyło mu na całe życie. Ból to coś,
czego już nie chciał zaznawać, zwłaszcza ten emocjonalny ból samotności, który
czuł, gdy był młodszy.
Ale
czy to znaczy, że nie ufasz Chanyeolowi? Zapytał go głos kpiąco. Po
tym wszystkim, co przeszliście?
Ufam!
Odpowiedział defensywnie inny głos wewnątrz
niego. Ufam! Dlatego wszystko mu mówię.
Ale
jeśli ufasz mu wystarczająco, by wszystko mu mówić, dlaczego nie ufasz mu na
tyle, by się z nim umawiać?
To
co innego.
Niby
w jaki sposób? Mógłby zdradzić wszystkie twoje sekrety, gdyby chciał, to takie
proste. Mógłby cię zranić równie łatwo jako chłopak, jakbyście byli tylko
przyjaciółmi. Dlaczego nie dasz mu szansy?
Dać
mu szansę? To głupi pomysł.
Czy
danie mu szansy sprawia ci ból?
Tak.
Nie
ufasz mu. Myślisz, że cię rzuci i skrzywdzi. Myślisz, że jest takim sukinsynem.
Może zawsze myślałeś, że on i Joo-hyung mimo wszystko są tacy sami-
Nie!
Są różni. Są całkowicie odmienni.
Ale
tego nie udowadniają twoje czyny, prawda?
Dlaczego
nie możesz po prostu zaakceptować, że przyjaciele i faceci to coś innego?
Skończyłem z tym, daj mi spokój. Tylko dlatego, że Chanyeol nie jest moim
chłopakiem, wcale nie znaczy, że nie jest wyjątkowy. Nie musi być moim
chłopakiem, by był dla mnie wyjątkową osobą.
Przyznałeś
to. Jest wyjątkowy.
Dlaczego
nie możesz się po prostu zamknąć?
I tak kłótnia trwała przez resztę nocy.
Baekhyun nie zmrużył oka.
Od tamtej pory Chanyeol jak najmocniej
starał się zachowywać normalnie. Nie wspominał przy Baekhyunie o fakcie, że
lubi Baekhyuna i w zamian udawał, że nigdy tego wcale nie powiedział. W końcu
Baekhyun już wiedział, więc nie musiał tego powtarzać. Właśnie tak ich przyjaźń
została naprawiona i wrócili do relacji, w której byli.
Jednak czasami i bardzo nieświadomie
Chanyeol mówił coś, co dawało aluzję do jego wcześniejszego wyznania.
Podenerwowany starał się ukryć to przez głupkowate ruchy rąk i bełkotanie, ale
Baekhyun to ignorował z najbardziej nieznacznym cieniem uśmiechu na twarzy.
– Nadchodzą wakacje, Baek – powiedział
Chanyeol. – Co będziesz robił?
– Jeszcze nie wiem – odparł Baekhyun. –
Myślałem, żeby odwiedzić mój dom na trochę.
– Mogę wpaść? – wypalił Chanyeol, zanim
zdołał zamknąć swoją idiotyczną buzię. – T-To znaczy, czy możesz przyjechać do
mnie? N-Nie, to znaczy, tak, ś-ś-świetnie-
– Tak, przyjadę – wtrącił Baekhyun.
Chanyeol patrzył na niego z szeroko, szeroko otwartymi oczami. – I ty do mnie
też możesz wpaść.
– N-Naprawdę? – Chanyeol przez chwilę
rozglądał się dookoła z czerwonymi uszami. – Ale tylko… pary odwiedzają swoje
rodziny… My nią oczywiście nie jesteśmy… – Chanyeol zaśmiał się nerwowo,
mentalnie płacząc.
– Możemy nią być – odrzekł swobodnie
Baekhyun. Choć wyglądał na spokojnego, jego serce biło cholernie szybko. Uszy
Chanyeola ożywiły się i szybko podniósł na Baekhyuna wzrok.
– Co?!
– Możemy nią być… – powtórzył Baekhyun, tym
razem zebrał się na odwagę, by spojrzeć na Chanyeola. –…Jeśli chcesz.
– C-C-Co? – wyjąkał Chanyeol, jego policzki
zaróżowiły się, nie był pewien, czy dobrze usłyszał.
– Lubię cię, Chanyeol – powiedział cicho
Baekhyun, jego własne policzki poczerwieniały. – Wydaje mi się, że to głupie,
by dłużej temu zaprzeczać.
–…Co?
– Chanyeol nadal nie mógł uwierzyć. Jego serce biło tak mocno i szybko w
piersi. Czy miał odwagę w to uwierzyć? Kiedy spojrzał w oczy Baekhyuna,
zauważył, że pomimo worków pod oczami z powodu braku snu, błyszczały one
ładnie.
–
Myślałem przez długi czas… – ciągnął Baekhyun. – Nie chciałem myśleć o
angażowaniu się w coś takiego, ponieważ… ponieważ miłość jest bardzo
skomplikowana. Miłość jest bardzo trudna. Miłość jest niebezpieczna… wiesz? Między
dwoma osobami musi istnieć wielkie zaufanie, by to się stało z jak najmniejszą
ilością cierpienia, a ja… ja nie jestem na to wystarczająco odważny.
– Ale z drugiej strony… czy to znaczy, że
ci nie ufam? Ponieważ bałem się, że mnie skrzywdzisz? – Baekhyun zamilkł. Na
długą, długą chwilę.
– Ufam ci, Chanyeol… Chyba bardziej niż
komukolwiek innemu – wyszeptał Baekhyun niemal nieśmiało. Chanyeol nie mógł
oddychać. – Więc uważam, że… tym razem ci zaufam. – Słowa zawisły w powietrzu.
Chanyeol nie wiedział, co z tym zrobić.
– W-W takim razie dasz mi szansę? – wypalił
w końcu Chanyeol, prawie policzkując się za to, że brzmiał tak głupio i
durnowato. Wcale nie świetnie.
Baekhyun patrzył w podłogę, jakby bał się napotkać wzrok Chanyeola. Ale kiedy
przeniósł wzrok, łapiąc spojrzenie Chanyeola, Chanyeol chciał go po prostu
przytulić i nazwać swoim.
– Czy… pozwolisz mi dać sobie szansę? –
zapytał łagodnie Baekhyun. Serce Chanyeola uniosło się. Nawet nie wiedział, co
robi. Nie mógł w to uwierzyć. Nie
mógł w to uwierzyć. Pospieszył do Baekhyuna i oplótł mniejszego ramionami,
przyciągając go blisko do mocnego, mocnego uścisku.
– TAK! – krzyknął radośnie, ściskając
Baekhyuna w swoich objęciach. – TAK, TAK, TAK, TAK, TAK! – Usłyszał śmiech
Baekhyuna, kiedy ręce ześlizgnęły się z jego piersi, by objąć jego plecy.
Śmiech Baekhyuna był głośny i radosny po raz pierwszy, mieszał się doskonale z
głębokim śmiechem Chanyeola. Chanyeol nigdy nie był szczęśliwszy niż w tamtej
chwili. Pochylił się, chowając swą twarz w szyi Baekhyuna, wdychał zapach miodu
i truskawek, którego pragnął, odkąd odkrył, że jest zakochany w tym chłopaku.
A teraz był na etapie, którego nigdy się
nie spodziewał.
Co za cud.
A to wszystko dzięki odwadze Baekhyuna.
Tamtego dnia Baekhyun uczynił Chanyeola
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Obaj, Chanyeol i Baekhyun, siedzieli na
swoich łóżkach, opierając się o ścianę. Znikąd Chanyeol zaczął chichotać. Potem
zamilkł.
Baekhyun z wzrokiem wbitym w książkę do
psychologii nie odzywał się. W końcu naprawdę
wziął pod uwagę dziwność swojego chłopaka, kiedy zdecydował się z nim
umawiać. Chanyeol znowu zachichotał, tym razem dłużej, zanim kolejny raz
umilkł.
Po raz pierwszy w tej minucie Chanyeol
zaczął chichotać.
– O co chodzi? – spytał Baekhyun, na wpół
zniecierpliwiony, na wpół rozbawiony. Podniósł wzrok, dostrzegając ten
głupkowaty uśmiech przyklejony na niesamowicie przystojnej twarzy Chanyeola i
niemal się uśmiechnął.
– To zabawne, że zostaliśmy umieszczeni
jako współlokatorzy, ponieważ na początku się nienawidziliśmy… – Chanyeol
zaśmiał się. – Dyrektor nigdy nie dowie się, co osiągnął!
– Lepiej mu nie mów, bo inaczej zostaniemy
rozdzieleni – ostrzegł Baekhyun. Chanyeol zaśmiał się, wstając ze swojego
łóżka, a potem wszedł na to Baekhyuna. Baekhyun zmarszczył brwi, wkładając
okulary, zanim lekko odepchnął od siebie Chanyeola.
– To się stanie, jeśli pomyśli, że będziemy
robić coś niestosownego! – zauważył Chanyeol.
– Teraz sprawiasz, że to wydaje się
naprawdę niestosowne, włażąc na moje łóżko… – mruknął Baekhyun, ale się
uśmiechał. Chanyeol zarumienił się, ale i tak na jego ustach pojawił się
uśmiech i przytulił się do Baekhyuna.
Teraz powinien czuć się, jakby mógł robić
co chce z Baekhyunem, a jednak był bardziej powściągliwy niż kiedykolwiek. Za
każdym razem, kiedy chciał przyciągnąć Baekhyuna, by go pocałować, w zamian
jedynie potrafił niezręcznie wyjąkać, że leciała mucha, którą próbował pacnąć
na ramieniu swojego chłopaka. Teraz, kiedy się umawiali, zastanawiał się w
każdej chwili, czy powinien czy nie pocałować Baekhyuna, potrzymać go za rękę,
przytulić czy w ogóle go dotknąć, ale to, co go powstrzymywało, to, czy jest to
właściwy czas, czy zrobi to dobrze i co, jeśli Baekhyun jeszcze nie jest
gotowy?
– O czym myślisz? – wymamrotał cicho Baekhyun,
jego wzrok nadal był wbity w strony książki do psychologii.
– O niczym… – mruknął Chanyeol. – Nie mogę
doczekać się wakacji.
– Ja też – zgodził się Baekhyun. Chanyeol
usłyszał przewracanie kartki. – Och, zdejmij ze mnie swoją głowę. Jest ciężka
jak diabli. – Chanyeol bezczelnie oparł się o kościste ramię, wkładając w to
więcej siły. Niższy krzyknął, zanim opadł wzdłuż łóżka, głowa Chanyeola zsunęła
się wraz z nim. Chanyeol śmiał się, dopóki nie uświadomił sobie, że teraz jego
głowa spoczywa na biodrze Baekhyuna. Lekko by się poruszył i równie dobrze
mógłby leżeć na tyłku Baekhyuna.
– Patrz, co zrobiłeś, głupku! – Rozbrzmiał
nad nim głos Baekhyuna. – Zgubiłem stronę!
Chanyeol czuł, że musi się odsunąć i
udawać, że nic się nie stało, ale, kurwa, choć raz chciał nie uciekać. W końcu teraz byli kochankami, prawda? Zbierając się
na odwagę, oplótł swoimi ramionami chudą talię i przyciągnął do siebie
Baekhyuna, stopniowo ciągnął go w dół, aż jego nos zetknął się z kręgosłupem
Baekhyuna, a on mógł poczuć miód i truskawki, słodkie jak zawsze, w swoich
nozdrzach.
– Czy choć raz możesz przestać się uczyć? –
Chanyeol niemal westchnął w jego koszulkę, przyciągając go bliżej. Baekhyun
przez chwilę nie odpowiadał, a Chanyeol prawie otworzył oczy. Potem usłyszał
cichy chichot.
– Czuję cię. – W głosie Baekhyuna słychać
było uśmiech. Zdezorientowany Chanyeol otworzył oczy.
– Co?
– Twoje serce – odpowiedział Baekhyun. –
Brzmisz nerwowo.
– N-N-Nie…! – Chanyeol chciał zaprzeczyć,
ale nie mógł, ponieważ to była prawda i Baekhyun o tym wiedział.
– Czy ja naprawdę wprawiam cię w taki stan?
– droczył się Baekhyun, odwracając, kiedy Chanyeol poluźnił uścisk, jakby nie
chciał pozwolić, by Baekhyun znów to poczuł. Uszy Chanyeola czerwieniały.
– T-T-Ty… J-J-Ja… – wyjąkał Chanyeol,
brakowało mu słów. Teraz, kiedy Baekhyun się odwrócił, Chanyeol mógł dostrzec
radość tańczącą w jego oczach, mały uśmiech rozjaśnił te usta, sprawiając, że
pieprzyk nad nimi wyglądał och-tak-zapraszająco-do-pocałunku.
Był bardzo świadomy bliskości Baekhyuna i
sposobu, w jaki ich dłonie leżały blisko siebie. Patrzył na nie nieświadomie, a
Baekhyun, choć tego nie zauważył, również spojrzał w dół.
Nagle Chanyeol poczuł odwagę.
– Czy mogę… potrzymać cię za rękę? – spytał
cicho, przeniósł wzrok, by na nowo napotkać ten Baekhyuna. Niższy wpatrywał się
w niego przez chwilę. Długą, długą chwilę.
–…Pf. – Dłoń Baekhyuna prześlizgnęła się po
jego dłoni i złączył ich palce ze sobą. – Musisz w ogóle pytać? – Uśmiechnął
się.
Chanyeol odwzajemnił uśmiech. Gdy spojrzał
w dół, odkrył, że w miarę lubi to, jak ich dłonie do siebie pasują.
– Co zrobisz jako następne? – Baekhyun
zachichotał. Boże, gdyby tylko wiedział, jak dobrze wygląda. – Zapytasz, czy
możesz mnie pocało- –Nie udało mu się dokończyć, ponieważ przerwały mu usta.
Natychmiast odwzajemnił pocałunek, uzależniony od iskry, która zawsze rozpalała
się, kiedy Chanyeol go dotykał. Gdy Chanyeol się odsunął, jego głos był niski i
chrapliwy.
– Przepraszam, czy to było zbyt szybko? –
Jego oddech był nierówny. Baekhyun uciszył go, całując go kolejny raz, czekał
na ten moment od wieków. Był zdezorientowany tym, że odkąd zaczęli się spotykać, Chanyeol ani razu go nie dotykał, nigdy nie wydawał się
chcieć czegoś więcej niż tylko rozmowy, co robią normalni przyjaciele. Tak,
jakaś jego część wiedziała, że Chanyeol tego chce tak bardzo jak on, ta część
rozumiała Chanyeola jak nikt inny, lecz inna jego część (ta niepewna część w
każdej osobie) mówiła mu coś innego. Teraz, kiedy ta bariera była za nimi,
Baekhyunowi niezmiernie ulżyło. Był teraz pewien, że Chanyeol czuje to samo.
Jezu kocham~~ to jest takie wspaniałe :D i słodkie
OdpowiedzUsuńOmg omg nie mogę się doczekać reszty ♡
OdpowiedzUsuńChyba umarłam
OdpowiedzUsuń