czwartek, 26 października 2017

The Faults In Byun Baekhyun [50/55]

tytuł rozdziału: Odważny |oryginał: Brave
rating: PG-13
– I wiem, że ty też mnie lubisz.
– Nie, nie lubię – odpowiedział Baekhyun, spanikował, próbując wyrwać ręce. Uścisk Chanyeola był silny i pewny jak w czasie wszystkich innych razów, kiedy Baekhyun chciał uciec od swoich lęków, ale Chanyeol go trzymał, chroniąc, osłaniając.
A teraz nie mógł nawet uciec od tego, z czym najbardziej bał się skonfrontować.
– Wiesz o tym, Baek – ciągnął Chanyeol równie silnym głosem. – Wiesz, że cię lubię Baek. Nie mogę już nawet sam siebie okłamywać z tym, jak cholernie oczywisty byłem wobec ciebie. – Nie… nie… Serce Baekhyuna waliło, kiedy wzrok Chanyeola wwiercał się w niego.
– Nie, Yeol, to tylko pomyłka… – mruknął w końcu Baekhyun, jego serce jednocześnie zwalniało i trzepotało. To on był zdezorientowany. Nie wiedział, czy jest pełen nadziei czy przerażony.
– Nieprawda! – Chanyeol wzmocnił swój uścisk, przysuwając go bliżej, jednak wcale nie robiąc mu krzywdy. Te duże oczy pełne uczuć uważnie go obserwowały. – Nie widzisz tego? Zawsze wiedziałeś, jak się wobec czegoś czułem. Zawsze potrafiłeś mnie odczytać, zanim sam mogłem to zrobić. Spójrz na mnie, Baek. – Baekhyun podniósł wzrok, jego serce niemal wybuchło. Te oczy błyszczały. Chanyeol błyszczał. Chanyeol patrzył na niego i błyszczał.
– Spójrz na mnie, Baek – powiedział cicho Chanyeol, głosem głębokim i prawie grzmiącym. – Spójrz na mnie i powiedz mi, że nie widzisz, co wobec ciebie czuję. – Cisza ogarnęła świat, kiedy Baekhyun w jakiś sposób spełnił polecenie Chanyeol, jego wzrok szukał ekspresji i uczuć pod tymi oczami. I to była prawda. Baekhyun mógł to zobaczyć.
Może Baekhyun zawsze potrafił to dostrzec.
Było jedynie zbyt przerażony, by naprawdę do zauważyć.
Wzdrygając się, Baekhyun szybko odwrócił wzrok, chcąc znów odsunąć się od tej konfrontacji. Nie. Chanyeol powinien być jego przyjacielem, kimś, kto może go wspierać, kiedy potrzebuje pomocy. Kimś, na kim może naprawdę polegać przez lata, nie bojąc się, że będzie miał złamane serce.
Chanyeol nie mógł go lubić.
To niemożliwe.
– Jesteś zdezorientowany – powiedział pospiesznie Baekhyun. Może Chanyeol był zmieszany. Może Chanyeol był wściekły. Może Chanyeol się poddał, ale Baekhyun wiedział, że to dlatego, że nie chciał dalej naciskać na Baekhyuna – nie chciał bardziej ranić Baekhyuna. Puścił go.
– J-Jesteś zdezorientowany, Chanyeol – powtórzył Baekhyun, tym razem nieco głośniej, zataczając się do tyłu, jego dłonie szukały klamki. Spojrzał ukradkiem w górę i natychmiast tego pożałował – twarz Chanyeola wykrzywiona była w smutku, frustracji i przygnębieniu, całe podekscytowanie zniknęło z jego oczu. Później wybiegł.
Znów.




Opuszczony Chanyeol wcisnął dłonie do kieszeni i kopnął powietrze.
Czy to odrzucenie?
Nie spodziewał się, że Baekhyun tak zareaguje. Ale naprawdę to zrobił.
Oczywiście, że to zrobił. Właśnie tym Baekhyun był przerażony, czy to przyznawał czy nie. Tak samo, czy to przyznawał czy nie, Chanyeol wiedział, że te uczucia są obustronne.
Po prostu wiedział.
Ale Baekhyun ich nie akceptował. Nie wiedział, co jest gorsze – Baekhyun nieakceptujący miłości czy Baekhyun zupełnie niemający do niego uczuć.
Chciał się uderzyć. Jak mógł być taki nierozważny? Jak mógł tak po prostu to powiedzieć, nawet nie myśląc o konsekwencjach.
Ale nawet kiedy to utrzymywało się w jego głowie, nie żałował. W końcu się wydało. W końcu nie musiał spędzać całego dnia i całej nocy, martwiąc się, że powie to znienacka, a Baekhyun zeświruje i ucieknie, co właśnie zrobił. Przynajmniej z tym był koniec.
Teraz Chanyeol… czuł się wolny.
Teraz mógł się wyrażać, nie wychodząc na głupka. Teraz mógł się wyrażać, wychodząc na głupka, ale nie potrzebował wymówek, jak „Och, właśnie przez przypadek cię dotknąłem” zamiast „Och, tak naprawdę chciałem cię dotknąć”.
Może czuł się teraz spokojny, bo jakaś jego część miała wrażenie, że Baekhyun w końcu to zaakceptuje. Baekhyun musiał to zrobić.
I uśmiechnął się lekko, wiedząc, że będzie czekał, ile będzie trzeba, żeby Baekhyun skonfrontował swoje lęki.




Gdy Baekhyun wrócił, pierwszą rzeczą, jaką powiedział Chanyeol, było „Nie jestem zdezorientowany”.
Baekhyun nie wiedział, co powiedzieć, ale nie mógł go teraz unikać. Zamykając za sobą drzwi, niższy uchylał się od kontaktu wzrokowego z wyższym, który gapił się na niego bezwstydnie.
– Tak właściwie, byłem zdezorientowany przez długą, długą chwilę – ciągnął wreszcie Chanyeol. – Długą, dłuuuuuuuugą chwilę, ale wreszcie uporałem się z tym. Więc nie możesz już tego użyć przeciwko mnie. – Baekhyun nadal go ignorował, natychmiast podchodząc do łóżka i przykrywając się kołdrą, upewnił się, by być odwróconym plecami do Chanyeola, który, przez kierunek jego głosu, znów był zwrócony do niego twarzą.
– To szalone, prawda? Ze wszystkich osób, które myślałem, że poko- polubię, to musiałeś być ty. Naprawdę nigdy się tego nie spodziewałem, chyba, no, bo wiesz, tak właściwie nie zaczęliśmy jako przyjaciele. – Masz rację. Dumał Baekhyun.
– I nie mówię tego, dlatego że nie masturbowałem się czy jakiego tam gówna chcesz przeciwko mnie użyć. Czy dlatego, że jestem napalony czy coś. Szczerze cię lubię. – Serce Baekhyuna na chwilę się zatrzymało. – Szczerze cię lubię, bo… nie wiem, tak naprawdę. Chyba lubię cię, bo… wyglądasz naprawdę uroczo w okularach, czy o tym wiesz czy nie. I lubię to, jak silny jesteś i jak dobrze potrafisz się sobą zająć. I lubię jak kruchy jesteś w środku, ponieważ pod twoją siłą leży zrozumienie i umiejętność troski o innych, choć nie lubisz tego pokazywać. Lubię… hm, to jak pachniesz. – Cichy śmiech. – Dobry nos zawsze potrafi wyczuć, gdzie jesteś. Tak czy inaczej lubię, hm, sposób, w jaki drapiesz się po brzuchu, kiedy jesteś zajęty próbą uczenia się – Gościu, leżysz jak pies i tak zwyczajnie podciągasz koszulkę, jakbyś wcale się nie zawstydzał, potem drapiesz się i przysięgam, że twoja twarz wygląda jak u psa, kiedy sprawia sobie przyjemność-
– W porządku. Zamknij się – mruknął Baekhyun, jego policzki było różowe, kiedy jeszcze bardziej się skulił.
– Hę? Mówić dalej? – Baekhyun mógł usłyszeć uśmiech w jego głosie. – Chciałbym, żebyś przestał drzeć się rano pod prysznicem, rany, ludzie chcą spać. Ale to jakoś też jest urocze i warte obudzenia się. Śmieszne jest też to, kiedy nie śpię w nocy, bo nie mogę zasnąć, a potem słyszę głośny huk i uświadamiam sobie, że spadłeś z łóżka. Wstajesz i próbujesz z powrotem wślizgnąć się do łóżka, jakbyś miał nadzieję, że nie słyszałem, co ci się przytrafiło, ale ja słyszałem i zawsze próbuję powstrzymać śmiech, bo zawsze jesteś taki uroczy-
– Lubisz mnie. Rozumiem – wymamrotał Baekhyun i powtórzył nieco głośniej: – Rozumiem. A teraz się zamknij.
– Och, więc postawiłem sprawę jasno? – Baekhyun chciał go tak cholernie spoliczkować. – Dzięki za potwierdzenie. Teraz już nie czuję się taki odrzucony.
Dopiero później Baekhyun zdał sobie sprawę, że Chanyeol jedynie chciał, żeby wszystko między nimi znów było w porządku, wiedząc, że życie może być niemal przygnębiające, gdyby próbowali znowu się unikać, biorąc pod uwagę to, że widują się wszędzie. I był za to wdzięczny, choć nie był to najlepszy sposób, w jaki mógł to zrobić.
Jednak to, co sobie uświadomił, to to, że przez cały czas twarz Chanyeola była czerwona, a uszy fioletowe, gdy opisywał wszystko co zauważył i kochał w Baekhyunie.




Kiedy Baekhyun obudził się kolejnego poranka, myśl o tym, że Chanyeol wyznał mu swoje uczucia, nadal wyraźnie przebiegała przez jego umysł.
Zastanawiał się, czy to sen.
Otworzył oczy i usiadł, zauważając, że wyższy śpi głęboko na swoim łóżku tak, jak robił to poprzedniego dnia.
Z trzepoczącym sercem Baekhyun odwrócił się tak, by siedzieć twarzą do drugiego łóżka, obserwował sposób, w jaki długie rzęsy Chanyeola muskały jego policzki, a jego różowe usta były wydęte. Ale właśnie wtedy otworzył oczy i obrócił się, żeby spojrzeć na Baekhyuna i serce Baekhyuna prawie się zatrzymało.
– Hej – powiedział cicho Chanyeol, zanim Baekhyun zrozumiał, że się gapił. Rumieniąc się, niższy odwrócił wzrok, kiedy wyższy usiadł na swoim łóżku, przeciągając się leniwie.
Serce Baekhyuna wariowało. Nawet nie wiedział dlaczego.
Chanyeol wziął swój telefon. Nie było wątpliwości, że Aimi musiała do niego pisać i dzwonić jakieś milion razy od ostatniego razu, kiedy go widziała. Baekhyun czuł, że coś ciemnego znowu w nim narasta, ale odepchnął to, nie chcąc zwracać na to uwagi. Chanyeol i tak miał wyjść, więc kiedy to zrobi, Baekhyun będzie mógł mieć czas dla siebie.
– Nie zapomniałem, co stało się wczoraj – oznajmił Chanyeol. Serce Baekhyuna zatrzymało się na moment. – I nadal chcę, żebyś dał mi odpowiedź.
– Na co… Na co chcesz, bym odpowiedział? – spytał Baekhyun, niemal wykrztuszając słowa.
– Pytam cię o umawianie się z tobą, Baekhyun – odparł gładko Chanyeol. Baekhyun był zaskoczony jego biegłością, biorąc pod uwagę to, że prawdopodobnie był równie podenerwowany co on. – Ale dam ci trochę czasu.
Baekhyun nie wiedział, co powiedział.
– Pomyśl o tym, Baek. Będę czekał na ciebie tak długo, jak będzie potrzeba. – Serce Baekhyuna wariowało na samą myśl, że Chanyeol na niego czekał, ale potrząsnął głową.
Nie lubię go! Na co on, do diabła, czeka?
Jesteś głupi – mruknął Baekhyun. – Będziesz więc czekał wiecznie.
– No to tyle będę czekał – szepnął Chanyeol. Policzki Baekhyuna zarumieniły się. Motyle w jego brzuchu też wcale nie pomagały. Dlaczego tak się czuł? Nie czuł się tak, odkąd…
Nie wiedział nawet, dlaczego zareagował tak głupio.
– Oppa! – Aimi wtargnęła do środka. Baekhyun gwałtownie podniósł wzrok, ale Aimi patrzyła oczywiście na Chanyeola. – Chodźmy gdzieś dzisiaj! – Z jakiegoś powodu Baekhyun prawie chciał krzyczeć na Chanyeola i obrzucać go gównem za mówienie mu, że go lubi, a jednak zawsze mając tę dziewczynę zawsze uczepioną jego ramienia.
– Powiedziałem ci, Ai, chcę trochę czasu dla siebie – powiedział cicho Chanyeol. Baekhyun zamrugał zaskoczony i odwrócił się, by spojrzeć właściwie na swojego współlokatora po raz pierwszy tego dnia. Chanyeol wpatrywał się w niego. Aimi nie sprawdziła tego faktu i wydawało się, że nie zauważyła.
– Ale oppa, ja…
– Proszę, Ai. – Tym razem głos Chanyeola był stanowczy w przeciwieństwie do wszystkich razów, kiedy zdawało się, że daje popychać się Aimi dookoła (Baekhyun miał uprzedzenia, wiedział). – Daj mi trochę czasu. – Potem uporczywe spojrzenie zniknęło, kiedy Chanyeol odwrócił się i położył na łóżku, narzucając na siebie kołdrę i ukrywają swą sylwetkę i przed Baekhyunem, i przed AImi. Baekhyun musiał przyznać, że poczuł stratę, kiedy Chanyeol zerwał z nim kontakt wzrokowy.
Baekhyun odwrócił się, żeby spojrzeć na Aimi, która z przygnębieniem patrzyła w podłogę, zanim podeszła do drzwi i cicho zamknęła je za sobą. To dziwne, ponieważ Baekhyun przysięgał, że Aimi była bardziej uparta. Wszyscy wiedzieli, że gdyby Aimi jeszcze trochę go popchnęła, Chanyeol by się poddał. Nawet Chanyeol, był pewien.
Chanyeol nie rozmawiał z nim przez resztę poranka, za co Baekhyun nie był pewien, czy był wdzięczny. Tak czy inaczej poranne milczenie niemal pozwoliło mu zapomnieć o tym, co zaszło między nimi i koniec końców znów mogli normalnie rozmawiać, jakby wszystko wcześniej się nie zdarzyło.




Dużo czasu zajęło Baekhyunowi zauważenie, że nie widział Aimi przez kilka dni.
– Gdzie Aimi? – zapytał Baekhyun, ale w chwili, kiedy to usłyszał, twarz Chanyeola pociemniała.
– Właśnie powiedziałem jej, żeby dała mi przez kilka dni trochę przestrzeni – odparł cicho. Baekhyun zastanawiał się, czy powiedział Aimi to, co powiedział jemu. – Nie, nie wie, że lubię kogoś innego. – Znów, bez zgody Baekhyuna, jego serce na chwilę się zatrzymało. Powinieneś jej powiedzieć, chciał rzec Baekhyun, ale wiedział, że w momencie, kiedy to opuści jego usta, będzie brzmiał jak zazdrosny dupek, który chce wyeliminować miłosnego rywala. A wtedy Chanyeol znowu podjąłby wątek i nów dręczyłby Baekhyuna.
– Wkrótce jej powiem – ciągnął Chanyeol. – Tylko… nie teraz. – Baekhyun zamknął usta.
– Cześć, chłopaki! – Jongin wtargnął do ich pokoju z wielkim uśmiechem na twarzy, nie był świadomy poważnej atmosfery między nimi, kiedy siadał obok Baekhyuna na łóżku. – Co tam?
– Wyznałem swoje uczucia – odparł swobodnie Chanyeol. Kolejny raz serce Baekhyuna podskoczyło, zanim zdał sobie sprawę z tego, co zrobił Chanyeol. Oczy Jongina wypadły mu z orbit.
– Zaraz, co? – Jongin przeniósł wzrok z Baekhyuna na Chanyeola. – Nie masz na myśli… Nie masz na myśli… tego, prawda? – Wskazał tak-nie-oczywiście w stronę Baekhyuna w nie-bardzo-potajemny sposób. –  Tak jakby… nie… nie  zrobiłeś tego… – Usta Jongina otworzyły się.
– Skąd ty w ogóle wiesz? – rzucił Baekhyun, jego policzki zrobiły się gorące. Oczy Jongina, jeśli było to możliwe, rozszerzyły się jeszcze bardziej. Opadła mu szczęka – teraz zabrakło mu słów. Ale skąd Jongin wiedział?
–…Nie wariujesz? – Jongin wpatrywał się w niego z szeroko otwartymi oczami i wciąż rozchylonymi ustami. Baekhyun bardziej wariował, patrząc na reakcję Jongina niż wtedy, kiedy Chanyeol mu to powiedział!
– Skąd w ogóle wiesz? – powtórzył Baekhyun, jego policzki zaróżowiły się mocniej.
– Odkryłem to. – Tak szybko, jak to się wydało, zszokowany wyraz twarzy Jongina zniknął, został zastąpiony przez normalny, obojętny, jakby nigdy nie usłyszał tej wiadomości. Jakby wcześniej nie zareagował tak potężnie. – Chanyeol zachowywał się dość oczywiście, jestem zaskoczony, że student psychologii tego nie odkrył. – Uszy Chanyeola zaczerwieniły się.
– Zamknij się! – syknął Chanyeol, ale z jakiegoś powodu Baekhyun był zaciekawiony pomimo okoliczności.
– Kiedy to się stało? – spytał Baekhyun, ignorując posłane mu przez Chanyeola spojrzenie zdrady. Kąciki ust Jongina wykrzywiły się ku górze.
– A co, jesteś ciekaw? – droczył się Jongin. – Chcesz dowiedzieć się, jak dawno temu twój chłopak zaczął cię lubić? – Baekhyun zrobił się równie czerwony co uszy Chanyeola.
– Nie jest moim chłopakiem! – powiedział defensywnie Baekhyun. Jongin się śmiał – skutecznie poruszył dwójkę swoich najlepszych przyjaciół.
– Wkrótce będzie – dokończył Jongin, wycierając łzę z oka. W tamtej chwili Chanyeol przestał protestować.
– Widzisz? Nawet Jongin się zgadza! – Chanyeol odwrócił się do Baekhyuna, który w myślach zanotował, by później zabić Jongina, jednak notatka ta zniknęła, ponieważ został zdekoncentrowany przez błyszczące oczy Chanyeola. – Ty też mnie lubisz.
Jongin nie spodziewał się od Chanyeola tej prostolinijności (w końcu on tylko żartował) i prawie spadł z łóżka, słysząc to. Co się właśnie-
– Nieprawda – odparł gładko Baekhyun, po tym, jak musiał poradzić sobie z atakami Chanyeola uczącymi go o jego własnych uczuciach (jak mógł nie znać swych własnych uczuć? Czy Chanyeol myślał, że jest idiotą?). Nie czuł się już nawet źle, ponieważ Chanyeol naciskałby, dopóki nie uzyskałby odpowiedzi, której chce. Chanyeol pochylił się bliżej, zniżając się do poziomu Baekhyuna, który siedział na łóżku, podczas gdy Chanyeol stał.
– Mogę cię pocałować? – wydyszał Chanyeol. Bez zastanowienia Baekhyun niemal się zgodził, ale zanim zdołał się za to spoliczkować, Jongin przerwał im przenikliwym krzykiem.
– ZNAJDŹCIE SOBIE POKÓJ! – wrzasnął. Chanyeol i Baekhyun odwrócili się do swojego najlepszego przyjaciela, który rozwalił się na podłodze, wyglądając, jakby coś przestraszyło go na śmierć. Wtedy, nawet nie rejestrując fakty, że prawie pocałowali się przy swoim „niewinnym” młodym przyjacielu, wybuchli śmiechem. Baekhyun upadł na łóżko, a Chanyeol na podłogę.
– Co jest takie śmieszne? – Grymas był wyraźny w głosie Jongina, kiedy usiadł i pogładził swoje rozczochrane włosy. Łzy płynęły im z oczu, głównie dlatego, że 1. Prawie pocałowali się przy swoim najlepszym przyjacielu. 2. Reakcja Jongina była niemożliwie śmieszna. 3. Prawie pocałowali się przy swoim najlepszym przyjacielu.
Może to zażenowanie sprawiło, że się śmiali, ale z jakiegoś powodu cała sytuacja była tak śmieszna, że nie przestawali się śmiać przez dobre kilka minut.




Chanyeol dąsał się przez kilka następnych dni.
– Rozchmurz się – zasugerował Baekhyun, nie chcąc pytać, dlaczego jest taki przybity, głównie dlatego, że znał powód.
– Może wcale mnie nie lubisz… – mruknął Chanyeol, opadając na łóżko z rozłożonymi rękami, wpatrywał się w sufit. Baekhyun czuł, jak jego serce na moment się zatrzymuje (już się do tego przyzwyczaił).
– Tak, racja – odrzekł Baekhyun z lekkim wahaniem. – Nie lubię cię. Wbij to sobie do tej pustej głowy. – Cisza. – A ty p-prawdopodobnie wcale nie lubisz mnie, to tylko faza.
Nie musiał nawet czuć, jak skarpetka uderza go w głowę, by wiedzieć, że Chanyeol był urażony.
– Co? Już przez to przeszedłem, nie możesz tak po prostu wątpić w moje uczucia! – Chanyeol usiadł, jego policzki były różowe, a uszy czerwone. – To znaczy… możesz mówić, że mnie nie lubisz, ale nie możesz mówić, że ja nie lubię ciebie! To bzdura!
– Robisz to samo ze mną! Zakładasz, jakie są moje uczucia! – odparował Baekhyun, choć czuł się winny w chwili, kiedy to wymknęło się z jego ust. Chanyeolowi brakowało słów. Cisza wypełniła powietrze jak krzyczące zjawy zwiastujące śmierć.
–…Och – szepnął Chanyeol, ale Baekhyun tego żałował.
– Um, ja… – zaczął Baekhyun, lecz Chanyeol wstał.
– Masz rację – odezwał się cicho. – Ja… postawiłem cię w niezręcznej sytuacji, prawda? – Jak cholera. – Uch… p-przepraszam. – Potem pospieszył w stronę drzwi.
– Czekaj! – Baekhyun także usiadł, ale Chanyeol nie poczekał i zamknął za sobą drzwi.
Baekhyun został sam w pokoju, przypominając sobie o czerwieniejących uszach Chanyeola.




Chanyeol był tak rozkojarzony, że nawet nie unikał Aimi, kiedy znów się pojawiła.
– Unikasz mnie! – biadoliła, uczepiając się go, ale Chanyeol nie zareagował.
– Oppa! – Pociągnęła go żałośnie, lecz Chanyeol w odpowiedzi jedynie burknął. Nawet się nie wzbraniał, jak robił to wcześniej. Wiedziała, że coś się stało.
– Dlaczego mnie unikałeś? – Nieważne, co robiła, odpowiadał bez przekonania. Gdyby nie starała się wystarczająco mocno, ignorowałby ją.
Właśnie tego nienawidziła. Wolałaby, żeby zwracał uwagę na jej irytujące czyny i narzekania, niż żeby nie odpowiadał. To było bardzo frustrujące, nawet jeśli go tuż przy swoim boku.




Teraz Chanyeol za bardzo się bał, by z nim porozmawiać.
A brak trajkotania w ich pokoju sprawiał, że Baekhyun był niespokojny.
– Posłuchaj, zapomnij o tym, dobrze? – rzucił. – Udawajmy, że to się nigdy nie stało. Udawajmy, że nic między nami nie zaszło.
–…Nie mogę tego zrobić – szepnął Chanyeol, po raz pierwszy przez cały dzień odezwał się do niego. – Nie mogę tak po prostu zapomnieć o swoich uczuciach. – Baekhyun nie wiedział, jak na to odpowiedzieć. To był ostatni raz w ciągu dnia, gdy Chanyeol z nim rozmawiał.
Następnego dnia Chanyeol także się do niego nie odzywał.
Powrócił popołudniu z zajęć, zakradając się na palcach, jakby przeszkadzał. Baekhyun nawet nie rzucił na niego okiem, żeby wiedzieć, że tam jest. Odwrócił się gwałtownie.
– Hej, ty – zawołał Baekhyun. Przestraszony Chanyeol podskoczył. – Czy możesz… – Westchnął. –…odzywać się do mnie? Normalnie?
–…Co jeśli znowu cię wykorzystam? Co jeśli znów cię oskarżę? Co jeśli znowu coś założę? – Chanyeol przygryzł wargę, wyglądając żałośnie.
– Och, daj spokój. – Baekhyun westchnął, nie wiedząc, jak inaczej uspokoić młodszego. Jakaś jego część nadal myślała, że Chanyeol przechodzi przez fazę – w końcu w tej chwili zachowywał się jak dziecko!
– Nie rozumiesz, Baek…
– Co masz na myśli, mówiąc, że nie rozumiem? – rzucił Baekhyun, chociaż dobrze wiedział, że nie rozumie.
– Widzisz? Znowu coś założyłem… – Przerażenie dźgnęło twarz Chanyeola i Baekhyun stracił pewność siebie. Wyciągnął dłoń, otwierając usta, aby powiedzieć „Zaczekaj”, ale Chanyeol kolejny raz pospiesznie wyszedł.
Baekhyun westchnął.
Miał déjà vu.




Nie więcej niż pół godziny później Kyungsoo wtargnął do środka z uprzejmym zastukaniem.
– Uch, Chanyeola- – zaczął Baekhyun, ale Kyungsoo nie pozwolił mu dokończyć.
– Jestem tu, by porozmawiać z tobą – powiedział. Baekhyun zamrugał zaskoczony, ale w roztargnieniu wskazał na swoje łóżko, by usiadł, zabrakło mu słów.
Jednak jakaś jego część niemal wiedziała, co powie Kyungsoo.
– Chodzi o Chanyeola – mówił dalej Kyungsoo, wpatrując się w niego tymi dużymi, dużymi oczami. Baekhyun pokiwał głową z obojętnym wyrazem twarzy.
– Dobrze – odpowiedział spokojnie Baekhyun, chociaż jego serce pędziło.
– Ten idiota przybiegł do mojego pokoju, paplając o tym, że mu przykro, ale wyznał ci swoje uczucia, ale wszystko w porządku, ponieważ nie myślał, że kiedykolwiek go pokochasz i nie będzie miał u ciebie szansy, ale nigdy sobie ciebie nie opuści, bo w kółko mu powtarzasz, że go nie lubisz i- – Kyungsoo odetchnął drżąco. – -i myślę, że kłamiesz.
– Co? – Baekhyun zatrzymał się, był zdezorientowany i czuł się niemal jak jeleń złapany przed światłami samochodu. Znów. – O czym… ty mówisz?
– Lubisz go, Baek – wyszeptał Kyungsoo. – Wiem, że tak jest.
– Nie. – Baekhyun westchnął z mocno bijącym sercem. – Nie wiem, dlaczego wszyscy powtarzacie-
– Myślisz, że ja, ze wszystkich osób, chcę ci to mówić? – Kyungsoo zaśmiał się głośno. – Ja, osoba, która sama lubi Chanyeola, chcę pomóc mu zejść się z kimś, u kogo wydaje mu się, że nie ma szans?
Baekhyun nie wiedział, co powiedzieć.
– Mogę być durny, Baekhyun – powiedział spokojnie Kyungsoo. – Ale nie jestem głupi.
– Kyungsoo, ja… – Kyungsoo potrząsnął głową, lekceważąc Baekhyuna. Wziął głęboki oddech, wstrzymał na kilka chwil, a potem wypuścił go.
– Tak bardzo jak mnie to boli, Baekhyun, chcę, żeby Chanyeol był szczęśliwy – szepnął Kyungsoo. – I okłamywałbym siebie i wszystkich dookoła, gdybym nie widział, jak na niego patrzysz.
Baekhyun chciał zaprotestować, lecz słowa zamarły na jego wargach. Nie wiedział, co powiedzieć ani jak zareagować. Kyungsoo wstał.
– Pomyśl dokładnie o swoich uczuciach, Baek – rzekł cicho Kyungsoo, podchodząc do drzwi. – Ja… jest mi obojętne, co robisz z Chanyeolem. Naprawdę. Więc jeśli odrzucasz Chanyeola z mojego powodu, pieprz to, Baekhyun, nie pozwól, bym stanął między wami dwoma. Nie chcę być takim ciężarem. – Bez kolejnego słowa wyszedł, jego kroki były stanowcze, silne i szczere.




– D-Dokąd poszedłeś, Soo? – Chanyeol z niepokojem krążył po pokoju Kyungsoo, kiedy Kyungsoo wrócił. Jego oczy były szeroko otwarte i wydawało się, że nie mógł stać spokojnie. – N-N-Nie zrobiłeś nic Baekowi, prawda?
Kyungsoo posłał swojej miłostce śmiertelne spojrzenie. Wyglądało na to, że Chanyeol nie zdawał sobie z tego sprawy.
– Nie zrobiłeś nic głupiego, prawda? T-To nie wina Baekhyuna, przysięgam! P-P-Przepraszam, że cokolwiek powiedziałem, ja- – Chanyeol urwał, kiedy Kyungsoo mocno pstryknął go w czoło. Kurczowo złapał się za nie, krzywiąc się. – Za co to było?
– Jesteś idiotą, Chanyeol. – Kyungsoo na wpół westchnął, na wpół fuknął ze złości. Nie wiedział już, co powinien czuć. – Pieprzonym idiotą.
Kyungsoo przeklął. Chanyeol zamarł.
– Ja po prostu… nawet nie mogę poradzić sobie z… – Kyungsoo przeczesał palcami włosy, wzdychając. – Sam sobie radź ze swoim cholernym miłosnym życiem. Już nie chcę być jego częścią.




Może nadszedł czas, by Kyungsoo przestał być samolubny.
Może nadszedł czas, by Kyungsoo pozwolił Chanyeolowi znaleźć własne szczęście.


Chanyeol wciąż nie wrócił do ich pokoju.
Ale ten, kto przyszedł, zaskoczył Baekhyuna.
Aimi otworzyła drzwi, zaglądając do środka. Baekhyun już był na wpół zirytowany. No i masz, mówi, że mnie lubi, a potem ta dziewczyna wiesza się jego ramienia.
– Jest w pokoju Kyungsoo – powiedział poważnie Baekhyun, krzyżując ramiona, ale Aimi weszła do środka, znów nerwowo się rozglądając, po czym zamknęła za sobą drzwi.
– Ja… chciałam porozmawiać z tobą – powiedziała cicho. Jej zwykła wesołość i gadatliwa natura całkowicie zniknęły, co niemal zaszokowało Baekhyuna. – Chodzi o Chanyeola.
Nie znowu. Baekhyun już miał otworzyć usta, ale Aimi była szybsza.
– Lubi cię, wiem o tym, zawsze wiedziałam – powiedziała prędko. – Nie chce mi tego powiedzieć, ale to zbyt oczywiste, bym tego nie zauważyła. – Uśmiechnęła się prawie smutno.
– Widzi mnie tylko jako młodszą siostrę, wydaje mi się, że zawsze tak było – mówiła dalej. – Kilka lat temu po prostu nie pokazywał swoich uczuć i na początku to wykorzystałam, ale potem miałam dość bycia traktowaną jak ktoś, kto nie jest wyjątkowy, więc bez słowa go zostawiłam. Nie powiedziałam mu, że wyjeżdżam do Ameryki i zerwałam z nim, nie mówiąc mu nic więcej. Cierpiał, tak, w sposób, jak starsi bracia czują ból i stratę, kiedy tracą młodsze siostry. Nigdy nie znaczyłam dla niego nic więcej.
– Ale po jakimś czasie bardzo za nim zatęskniłam, więc wróciłam. Myślałam, że może odległość sprawiła, że poczuliśmy do siebie coś więcej i pozwoliła nam za sobą tęsknić, więc pomyślałam, że kiedy wrócę, on w końcu będzie w stanie ujrzeć mnie jako kogoś więcej niż tylko małą dziewczynkę. Okazało się, że bardzo się myliłam.
– Traktował mnie tak samo, tylko że tym razem był bardziej rozkojarzony, bardziej odległy. Biegał za tobą, wyglądało na to, że wspominanie o tobie bardzo łatwo na niego wpływało. Próbował nawet odepchnąć mnie wiele razy, zwłaszcza kiedy ty tu byłeś albo kiedy przyprowadzili cię przyjaciele. Kiedy pocałowałam go w policzek, on skupiał się tylko na tobie. To było takie oczywiste.

Baekhyun tak nie uważał.
– Lubi cię. Jest tobą zainteresowany od długiego, długiego czasu. To znaczy, dla kogoś takiego jak on, kto nie potrafi odróżnić miłości romantycznej od platonicznej, to musi być cud, prawda, skoro wydaje się być taki świadomy swoich uczuć? A może lubi cię od dawna i dlatego wie. Próbowałam sprawić, by na mniej spojrzał, ale nawet nie silił się, by na mnie zerknąć. Nie zawraca sobie głowy tym, by wyobrazić sobie życie ze mną po skończeniu college’u. – Aimi wzięła drżący oddech, a potem wypuściła go, jej ładne oczy zwróciły się na Baekhyuna, tęsknota była wyraźna w jej minie.
– Ale z drugiej strony, kto mógłby ci się oprzeć? Jesteś najpopularniejszą osobą w całej szkole. Tak łatwo wypływa z ciebie urok i masz tak wielką charyzmę, że trudno jej nie zauważyć. Zrobiłabym wszystko, by stać się godną pożądania. Zrobiłabym wszystko, żeby stać się tobą.
Oszołomiony Baekhyun zastygł w miejscu, rejestrując, co powiedziała Aimi.
–…Ale ja jestem najpopularniejszą dziwką – zauważył głupkowato, wszystkie ponure uczucia, złość, żal i wszystko inne zniknęły z tonu jego głosu.
– No właśnie! – ciągnęła poruszony. – Jesteś najbardziej pożądany. Wszyscy chcą z tobą być! Wszyscy chcą kawałka ciebie! Nie boisz się tego, co myślą inni ludzie i nie przejmujesz się jakimiś tam pierwszymi czy drugimi razami! Robisz, co chcesz i właśnie dlatego wszyscy tak bardzo cię pragną. Właśnie taką osobą chcę być.
– Wszystkie pierwsze razy wiele dla mnie znaczą. Boję się je stracić. Nigdy nie zrobiłam ani jednego procenta tego, co ty zrobiłeś. Nigdy nie piłam, nie paliłam, nie spotykałam się z nikim innym niż Chanyeol, całowałam się tylko raz i jestem… jestem… – Wyglądała na niepewną, zażenowaną. – Jestem… dziewicą.
Baekhyun był zszokowany. Tak zaszokowany, że odebrało mu mowę.
– Chcę mieć odwagę, aby robić rzecz, które ty robisz. Chcę imprezować, chcę, żeby chłopcy się za mną uganiali, chcę spotykać się z różnymi mężczyznami, a potem rzucać ich, kiedy zapragnę. Chcę całować ludzi, nie czując się tak, jakby jakaś część mnie odchodziła wraz z nimi i chcę robić wszystkie te rzecz, które ty robisz. Ale nie mam odwagi – wyszeptała. – Chcę po prostu być taka jak ty, ale nie mogę. Nigdy taka nie będę.
– Jesteś tym wszystkim, czym wszyscy chcą być i z kim chcą być. Ale ja nie mogę być taka jak ty, nieważne, jak bardzo się staram. Nieważne, jak bardzo próbowałam. – Baekhyun nie mógł w to uwierzyć. Cisza garnęła ich na długą, długą chwilę. Baekhyun wydawał się nie znajdować słów, by powiedzieć cokolwiek przez długi, długi czas.
– Ty… – zaczął, jego głos był schrypnięty. Jego głos drżał. Coś ciemnego wezbrało w nim, wrząc. To nawet już nie była zazdrość ani uraza, tylko czysta wściekłość. Nigdy w swoim cholernym życiu nie był tak zły. – Zawsze myślisz, że to złe i żenujące być dziewicą, nie mieć normalnego chłopaka i nigdy nie przeżyć pierwszego, prawdziwego pocałunku… – Podniosła wzrok zaalarmowana niebezpiecznie cichym tonem jego głosu. Baekhyun powoli wstał.
– Spałem z niezliczoną ilością mężczyzn, a całowanie stało się moją drugą naturą. – Im więcej mówił, tym głośniejszy stawał się jego głos. – Co, do kurwy… Kto, do cholery, na całym pieprzonym świecie chciałby być mną? Co jest z tobą, kurwa, nie tak? – Nigdy naprawdę nie stracił panowania, będąc rozgniewanym, prawdopodobnie w całym swoim życiu, ale teraz krzyczał, a Aimi patrzyła na niego z szeroko otwartymi, zaalarmowanymi oczami.
– Pieprzyli mnie ludzie, których nawet nie pamiętam. Całowałem ludzi, których nawet nie znam imienia. Spędziłem nastoletnie lata marnując swoje życie, bo nie mogłem zrobić nic poza piciem, paleniem i spaniem z innymi. To nie stało się moim hobby, to stało się nawykiem. Ale wiesz co? Nie chcę tego. Nie chcę żadnej z tych rzeczy. Wszystko, czego chcę, to żeby moja niewinność wróciła.
Teraz Aimi patrzyła w podłogę, jej rzęsy uświadomiły Baekhyunowi, że mruga często. Baekhyun był tak zły, że się trząsł.
– Chcesz tego, prawda? – Jego głos znów był normalny, gładki i cichy. – Chcesz tego? Dam ci to. Zamienię się z tobą, kiedy chcesz. – Zachichotał gorzko. – Nigdy tego nie chciałem. Nigdy nie chciałem śmieciowego życia, które miałem. Zrobiłbym wszystko, by się zamienić. Zrobiłbym wszystko, by stać się kimś innym. – Jednak przestał, kiedy coś do niego dotarło. Cisza wypełniła pokój na kilka sekund.
–…Tylko że tego nie zrobię – ciągnął cicho. Aimi znów podniosła wzrok. – Tylko że… teraz nauczyłem cię, że choć nienawidziłem swej przeszłości, nie mogę jej ignorować. Nie mogę jej odepchnąć. Muszę ją zaakceptować. – Usiadł z przygarbionymi ramionami, złość została z niego wyssana równie szybko, jak nadeszła. – Tylko że… moja przeszłość jest częścią mnie, częścią tego, kim jestem dzisiaj. Nauczyłem się, że miłość nigdy nie przyjdzie z tysiąca jednonocnych przygód. Nauczyłem się, że krzywdzenie siebie by zadowolić innych… nie było dobrym sposobem na życie. Nauczyłem się, że dlatego, iż tak mocno kochałem, równie mocno upadłem.
Teraz Aimi bacznie go obserwowała.
– Nauczyłem się, że… miłość istnieje – dokończył łagodnie Baekhyun. – Tylko ona przychodzi w wielu różnych formach, piękna i brzydka, szczęśliwa i smutna, mocna i słaba, taka, że kiedy formuje zły kształt, zmusza ludzi do wierzenia w złe rzeczy i do całkowitego porzucenia wiary. – Przestał, dysząc cicho, czuł samą prawdę w swoich słowach, kiedy prześlizgiwały się po jego języku. Tak, właśnie tym jest miłość. Miłość nigdy nie była jedynie słodką ucieczką, w co wierzył jako czternastoletni chłopiec. Miłość nigdy nie była tylko iluzją, do czego zmuszał się wierzyć przez ostatnie sześć lat. Miłość była wieloma rzeczami. Miłość jest wieloma rzeczami… tylko że Baekhyun nigdy nie znalazł tej właściwej.
I wszystko, o czym teraz mógł myśleć, to to, jak Chanyeol to wszystko mu pokazał, pokazał, że miłość nigdy nie jest okropna, nigdy nie jest fałszywa, ale raczej, kiedy jest prawdziwa, może być czysta, szczera i prawdziwa. Może Baekhyun teraz w to wierzył, ponieważ zobaczył prawdziwą czystość i szarość promieniującą z oczu Chanyeola, kiedy wyższy za każdym razem na niego patrzył.
– I oppa sprawił, że w to wszystko uwierzyłeś? – odezwał się w końcu Aimi, ale cicho. Nieświadomie Baekhyun pokiwał głową, zanim zdołał się powstrzymać.
– Lubisz go, Baekhyun – powiedziała Aimi. Baekhyun gwałtownie się do niej odwrócił. – Lubisz go.
– Nie – odrzekł równie szybko Baekhyun. Dlaczego wszyscy to powtarzali?
– Tak, tylko jesteś zbyt wielkim tchórzem, by to przyznać – ciągnęła Aimi, jej radosne oczy błyszczały pewnego rodzaju wyzwaniem. – Spójrz prawdzie w oczy, Byun Baekhyun, lubisz go. Nienawidzisz, kiedy jestem w pobliżu, myślisz, że nie zauważyłam?
– To dlatego, że nienawidzę kobiet! – odpowiedział ze złością Baekhyun, bez poczucia winy wiedząc, że się myli.
– Nieprawda! – odparowała Aimi. – Przestań się okłamywać! Ranisz go. Zwodzisz go i go ranisz. – Baekhyun zamilkł.
– Tak szybko sobie ciebie nie odpuści. Miłość taka nie jest. – Aimi odwróciła wzrok. – Opuściłam go na lata, ale wróciłam, ponieważ trudno zapomnieć o osobie, którą kochasz.
Baekhyun potrafił to zrozumieć. Oczywiście, że potrafił.
– Więc bądź mężczyzną i przyznaj się do swoich uczuć. – Aimi wstała. – To, co denerwuje mnie bardziej niż to, że Chanyeol mnie nie lubi, to Chanyeol, który jest nieszczęśliwy.
Dlaczego? Dlaczego tak wiele osób chciało, by Chanyeol był szczęśliwy nawet za cenę własnego szczęścia?
Miłość, to jest to.
Baekhyun potrafił to zrozumieć.
– Jeśli nie uporządkujesz swoich uczuć, zamierzam wykorzystać szansę – ciągnęła cicho Aimi. – Tym razem nie będę miała litości. – Potem pospiesznie wyszła, nie oglądając się do tyłu.




– Nie znasz jego reputacji? Był znany jako szkolna dziwka, ponieważ prawdopodobnie pieprzył się – uch, to znaczy, uprawiał seks – z większością facetów ze szkoły. – Aimi słyszała wściekłość, zazdrość. – Wszyscy go pragną, choć już go mieli.
–…Och… – Aimi opadła z powrotem na krzesło Baekhyuna. – Nic dziwnego, że ma w sobie ten urok. Za każdym razem, kiedy go widzę, widzę, że ktoś na niego patrzy. Jest naprawdę popularny…
Chanyeol nie powiedział nic. Aimi zauważyła, jego pobielałe kłykcie, kiedy ścisnął długopis.
– Chciałabym być taka. – Aimi westchnęła. Chanyeol odwrócił się do niej zaskoczony. – Chciałbym, żeby faceci mnie tak pragnęli. Chciałbym być mniej niewinna i bardziej chętna do poznawania.
– Ai, co ty-
– Właśnie to lubi większość chłopców, prawda? – Aimi odwróciła się do Chanyeola i uśmiechnęła poniekąd smutno.
Właśnie to podoba się tobie, prawda?



Chen: Współlokator jest w moim pokoju, tak w ogóle
      Jakbyś się zastanawiał.
Baekhyun: W porządku.
Chen: Czy znowu się pokłóciliście?
      O co chodzi tym razem
      Miłość? Związki?
      lol
      Baek?
      Odpowiedz mi.
      Baeeeeeeek
      Lol, nieważne.

      Poważnie
      Co zrobiłeś, że wygląda na takiego przygnębionego i wzburzonego jednocześnie
      Odpowiesz mi?
      Nie?
      Dobra, ty też się pieprz.
Wzdychając, Baekhyun przekręcił się w łóżku, gapiąc się w sufit. Czy to naprawdę miało na Chanyeola taki wpływ?
Ale dlaczego?
Wzdychając, Baekhyun obrócił się znowu, tym razem leżąc plecami do sufitu. Ludzie mówili, że odwzajemnia uczucie Chanyeola, ale czemu? Dlaczego chcieli, by Chanyeol, mężczyzna, którego kochają, zszedł się z kimś innym?
Nawet jeśli Baekhyun lubił Chanyeola, dlaczego powinien się z nim umawiać? Miłość przynosi jedynie ból, a Baekhyun doświadczył go już wystarczająco, by wystarczyło mu na całe życie. Ból to coś, czego już nie chciał zaznawać, zwłaszcza ten emocjonalny ból samotności, który czuł, gdy był młodszy.
Ale czy to znaczy, że nie ufasz Chanyeolowi? Zapytał go głos kpiąco. Po tym wszystkim, co przeszliście?
Ufam! Odpowiedział defensywnie inny głos wewnątrz niego. Ufam! Dlatego wszystko mu mówię.
Ale jeśli ufasz mu wystarczająco, by wszystko mu mówić, dlaczego nie ufasz mu na tyle, by się z nim umawiać?
To co innego.
Niby w jaki sposób? Mógłby zdradzić wszystkie twoje sekrety, gdyby chciał, to takie proste. Mógłby cię zranić równie łatwo jako chłopak, jakbyście byli tylko przyjaciółmi. Dlaczego nie dasz mu szansy?
Dać mu szansę? To głupi pomysł.
Czy danie mu szansy sprawia ci ból?
Tak.
Nie ufasz mu. Myślisz, że cię rzuci i skrzywdzi. Myślisz, że jest takim sukinsynem. Może zawsze myślałeś, że on i Joo-hyung mimo wszystko są tacy sami-
Nie! Są różni. Są całkowicie odmienni.
Ale tego nie udowadniają twoje czyny, prawda?
Dlaczego nie możesz po prostu zaakceptować, że przyjaciele i faceci to coś innego? Skończyłem z tym, daj mi spokój. Tylko dlatego, że Chanyeol nie jest moim chłopakiem, wcale nie znaczy, że nie jest wyjątkowy. Nie musi być moim chłopakiem, by był dla mnie wyjątkową osobą.
Przyznałeś to. Jest wyjątkowy.
Dlaczego nie możesz się po prostu zamknąć?
I tak kłótnia trwała przez resztę nocy. Baekhyun nie zmrużył oka.




Od tamtej pory Chanyeol jak najmocniej starał się zachowywać normalnie. Nie wspominał przy Baekhyunie o fakcie, że lubi Baekhyuna i w zamian udawał, że nigdy tego wcale nie powiedział. W końcu Baekhyun już wiedział, więc nie musiał tego powtarzać. Właśnie tak ich przyjaźń została naprawiona i wrócili do relacji, w której byli.
Jednak czasami i bardzo nieświadomie Chanyeol mówił coś, co dawało aluzję do jego wcześniejszego wyznania. Podenerwowany starał się ukryć to przez głupkowate ruchy rąk i bełkotanie, ale Baekhyun to ignorował z najbardziej nieznacznym cieniem uśmiechu na twarzy.
– Nadchodzą wakacje, Baek – powiedział Chanyeol. – Co będziesz robił?
– Jeszcze nie wiem – odparł Baekhyun. – Myślałem, żeby odwiedzić mój dom na trochę.
– Mogę wpaść? – wypalił Chanyeol, zanim zdołał zamknąć swoją idiotyczną buzię. – T-To znaczy, czy możesz przyjechać do mnie? N-Nie, to znaczy, tak, ś-ś-świetnie-
– Tak, przyjadę – wtrącił Baekhyun. Chanyeol patrzył na niego z szeroko, szeroko otwartymi oczami. – I ty do mnie też możesz wpaść.
– N-Naprawdę? – Chanyeol przez chwilę rozglądał się dookoła z czerwonymi uszami. – Ale tylko… pary odwiedzają swoje rodziny… My nią oczywiście nie jesteśmy… – Chanyeol zaśmiał się nerwowo, mentalnie płacząc.
– Możemy nią być – odrzekł swobodnie Baekhyun. Choć wyglądał na spokojnego, jego serce biło cholernie szybko. Uszy Chanyeola ożywiły się i szybko podniósł na Baekhyuna wzrok.
– Co?!
– Możemy nią być… – powtórzył Baekhyun, tym razem zebrał się na odwagę, by spojrzeć na Chanyeola. –…Jeśli chcesz.
– C-C-Co? – wyjąkał Chanyeol, jego policzki zaróżowiły się, nie był pewien, czy dobrze usłyszał.
– Lubię cię, Chanyeol – powiedział cicho Baekhyun, jego własne policzki poczerwieniały. – Wydaje mi się, że to głupie, by dłużej temu zaprzeczać.
–…Co? – Chanyeol nadal nie mógł uwierzyć. Jego serce biło tak mocno i szybko w piersi. Czy miał odwagę w to uwierzyć? Kiedy spojrzał w oczy Baekhyuna, zauważył, że pomimo worków pod oczami z powodu braku snu, błyszczały one ładnie.
 – Myślałem przez długi czas… – ciągnął Baekhyun. – Nie chciałem myśleć o angażowaniu się w coś takiego, ponieważ… ponieważ miłość jest bardzo skomplikowana. Miłość jest bardzo trudna. Miłość jest niebezpieczna… wiesz? Między dwoma osobami musi istnieć wielkie zaufanie, by to się stało z jak najmniejszą ilością cierpienia, a ja… ja nie jestem na to wystarczająco odważny.
– Ale z drugiej strony… czy to znaczy, że ci nie ufam? Ponieważ bałem się, że mnie skrzywdzisz? – Baekhyun zamilkł. Na długą, długą chwilę.
– Ufam ci, Chanyeol… Chyba bardziej niż komukolwiek innemu – wyszeptał Baekhyun niemal nieśmiało. Chanyeol nie mógł oddychać. – Więc uważam, że… tym razem ci zaufam. – Słowa zawisły w powietrzu. Chanyeol nie wiedział, co z tym zrobić.
– W-W takim razie dasz mi szansę? – wypalił w końcu Chanyeol, prawie policzkując się za to, że brzmiał tak głupio i durnowato. Wcale nie świetnie. Baekhyun patrzył w podłogę, jakby bał się napotkać wzrok Chanyeola. Ale kiedy przeniósł wzrok, łapiąc spojrzenie Chanyeola, Chanyeol chciał go po prostu przytulić i nazwać swoim.
– Czy… pozwolisz mi dać sobie szansę? – zapytał łagodnie Baekhyun. Serce Chanyeola uniosło się. Nawet nie wiedział, co robi. Nie mógł w to uwierzyć. Nie mógł w to uwierzyć. Pospieszył do Baekhyuna i oplótł mniejszego ramionami, przyciągając go blisko do mocnego, mocnego uścisku.
– TAK! – krzyknął radośnie, ściskając Baekhyuna w swoich objęciach. – TAK, TAK, TAK, TAK, TAK! – Usłyszał śmiech Baekhyuna, kiedy ręce ześlizgnęły się z jego piersi, by objąć jego plecy. Śmiech Baekhyuna był głośny i radosny po raz pierwszy, mieszał się doskonale z głębokim śmiechem Chanyeola. Chanyeol nigdy nie był szczęśliwszy niż w tamtej chwili. Pochylił się, chowając swą twarz w szyi Baekhyuna, wdychał zapach miodu i truskawek, którego pragnął, odkąd odkrył, że jest zakochany w tym chłopaku.
A teraz był na etapie, którego nigdy się nie spodziewał.
Co za cud.
A to wszystko dzięki odwadze Baekhyuna.
Tamtego dnia Baekhyun uczynił Chanyeola najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.




Obaj, Chanyeol i Baekhyun, siedzieli na swoich łóżkach, opierając się o ścianę. Znikąd Chanyeol zaczął chichotać. Potem zamilkł.
Baekhyun z wzrokiem wbitym w książkę do psychologii nie odzywał się. W końcu naprawdę wziął pod uwagę dziwność swojego chłopaka, kiedy zdecydował się z nim umawiać. Chanyeol znowu zachichotał, tym razem dłużej, zanim kolejny raz umilkł.
Po raz pierwszy w tej minucie Chanyeol zaczął chichotać.
– O co chodzi? – spytał Baekhyun, na wpół zniecierpliwiony, na wpół rozbawiony. Podniósł wzrok, dostrzegając ten głupkowaty uśmiech przyklejony na niesamowicie przystojnej twarzy Chanyeola i niemal się uśmiechnął.
– To zabawne, że zostaliśmy umieszczeni jako współlokatorzy, ponieważ na początku się nienawidziliśmy… – Chanyeol zaśmiał się. – Dyrektor nigdy nie dowie się, co osiągnął!
– Lepiej mu nie mów, bo inaczej zostaniemy rozdzieleni – ostrzegł Baekhyun. Chanyeol zaśmiał się, wstając ze swojego łóżka, a potem wszedł na to Baekhyuna. Baekhyun zmarszczył brwi, wkładając okulary, zanim lekko odepchnął od siebie Chanyeola.
– To się stanie, jeśli pomyśli, że będziemy robić coś niestosownego! – zauważył Chanyeol.
– Teraz sprawiasz, że to wydaje się naprawdę niestosowne, włażąc na moje łóżko… – mruknął Baekhyun, ale się uśmiechał. Chanyeol zarumienił się, ale i tak na jego ustach pojawił się uśmiech i przytulił się do Baekhyuna.
Teraz powinien czuć się, jakby mógł robić co chce z Baekhyunem, a jednak był bardziej powściągliwy niż kiedykolwiek. Za każdym razem, kiedy chciał przyciągnąć Baekhyuna, by go pocałować, w zamian jedynie potrafił niezręcznie wyjąkać, że leciała mucha, którą próbował pacnąć na ramieniu swojego chłopaka. Teraz, kiedy się umawiali, zastanawiał się w każdej chwili, czy powinien czy nie pocałować Baekhyuna, potrzymać go za rękę, przytulić czy w ogóle go dotknąć, ale to, co go powstrzymywało, to, czy jest to właściwy czas, czy zrobi to dobrze i co, jeśli Baekhyun jeszcze nie jest gotowy?
– O czym myślisz? – wymamrotał cicho Baekhyun, jego wzrok nadal był wbity w strony książki do psychologii.
– O niczym… – mruknął Chanyeol. – Nie mogę doczekać się wakacji.
– Ja też – zgodził się Baekhyun. Chanyeol usłyszał przewracanie kartki. – Och, zdejmij ze mnie swoją głowę. Jest ciężka jak diabli. – Chanyeol bezczelnie oparł się o kościste ramię, wkładając w to więcej siły. Niższy krzyknął, zanim opadł wzdłuż łóżka, głowa Chanyeola zsunęła się wraz z nim. Chanyeol śmiał się, dopóki nie uświadomił sobie, że teraz jego głowa spoczywa na biodrze Baekhyuna. Lekko by się poruszył i równie dobrze mógłby leżeć na tyłku Baekhyuna.
– Patrz, co zrobiłeś, głupku! – Rozbrzmiał nad nim głos Baekhyuna. – Zgubiłem stronę!
Chanyeol czuł, że musi się odsunąć i udawać, że nic się nie stało, ale, kurwa, choć raz chciał nie uciekać. W końcu teraz byli kochankami, prawda? Zbierając się na odwagę, oplótł swoimi ramionami chudą talię i przyciągnął do siebie Baekhyuna, stopniowo ciągnął go w dół, aż jego nos zetknął się z kręgosłupem Baekhyuna, a on mógł poczuć miód i truskawki, słodkie jak zawsze, w swoich nozdrzach.
– Czy choć raz możesz przestać się uczyć? – Chanyeol niemal westchnął w jego koszulkę, przyciągając go bliżej. Baekhyun przez chwilę nie odpowiadał, a Chanyeol prawie otworzył oczy. Potem usłyszał cichy chichot.
– Czuję cię. – W głosie Baekhyuna słychać było uśmiech. Zdezorientowany Chanyeol otworzył oczy.
– Co?
– Twoje serce – odpowiedział Baekhyun. – Brzmisz nerwowo.
– N-N-Nie…! – Chanyeol chciał zaprzeczyć, ale nie mógł, ponieważ to była prawda i Baekhyun o tym wiedział.
– Czy ja naprawdę wprawiam cię w taki stan? – droczył się Baekhyun, odwracając, kiedy Chanyeol poluźnił uścisk, jakby nie chciał pozwolić, by Baekhyun znów to poczuł. Uszy Chanyeola czerwieniały.
– T-T-Ty… J-J-Ja… – wyjąkał Chanyeol, brakowało mu słów. Teraz, kiedy Baekhyun się odwrócił, Chanyeol mógł dostrzec radość tańczącą w jego oczach, mały uśmiech rozjaśnił te usta, sprawiając, że pieprzyk nad nimi wyglądał och-tak-zapraszająco-do-pocałunku.
Był bardzo świadomy bliskości Baekhyuna i sposobu, w jaki ich dłonie leżały blisko siebie. Patrzył na nie nieświadomie, a Baekhyun, choć tego nie zauważył, również spojrzał w dół.
Nagle Chanyeol poczuł odwagę.
– Czy mogę… potrzymać cię za rękę? – spytał cicho, przeniósł wzrok, by na nowo napotkać ten Baekhyuna. Niższy wpatrywał się w niego przez chwilę. Długą, długą chwilę.
–…Pf. – Dłoń Baekhyuna prześlizgnęła się po jego dłoni i złączył ich palce ze sobą. – Musisz w ogóle pytać? – Uśmiechnął się.
Chanyeol odwzajemnił uśmiech. Gdy spojrzał w dół, odkrył, że w miarę lubi to, jak ich dłonie do siebie pasują.
– Co zrobisz jako następne? – Baekhyun zachichotał. Boże, gdyby tylko wiedział, jak dobrze wygląda. – Zapytasz, czy możesz mnie pocało- –Nie udało mu się dokończyć, ponieważ przerwały mu usta. Natychmiast odwzajemnił pocałunek, uzależniony od iskry, która zawsze rozpalała się, kiedy Chanyeol go dotykał. Gdy Chanyeol się odsunął, jego głos był niski i chrapliwy.
– Przepraszam, czy to było zbyt szybko? – Jego oddech był nierówny. Baekhyun uciszył go, całując go kolejny raz, czekał na ten moment od wieków. Był zdezorientowany tym, że odkąd zaczęli się spotykać, Chanyeol ani razu go nie dotykał, nigdy nie wydawał się chcieć czegoś więcej niż tylko rozmowy, co robią normalni przyjaciele. Tak, jakaś jego część wiedziała, że Chanyeol tego chce tak bardzo jak on, ta część rozumiała Chanyeola jak nikt inny, lecz inna jego część (ta niepewna część w każdej osobie) mówiła mu coś innego. Teraz, kiedy ta bariera była za nimi, Baekhyunowi niezmiernie ulżyło. Był teraz pewien, że Chanyeol czuje to samo.



3 komentarze: