rating: PG-13
A/N: Jak widać, powoli zbliżam się do końca opowiadania. Ostatnio zauważyłam lekki spadek aktywności tutaj, ale widziałam też kilka miłych komentarzy i bardzo się z nich cieszę, bo nic tak nie poprawia humoru jak parę ciepłych słów. Naprawdę sprawiacie mi tym wielką radość, zwłaszcza po fali nienawiści, jaką dostałam na samym początku. Jestem dumna z tego, że udało mi się dobrnąć do tego momentu, chociaż wiele osób chciało, żebym usunęła swoją pracę. Pewnie gdybym to zrobiła, to nie zobaczyłabym tych miłych słów dzisiaj czy wczoraj. Mam nadzieję, że nawet jak już skończę dodawać, to i tak wciąż będziecie tu zaglądać! ♥
W
końcu ich zakaz jedzenia w stołówce został zniesiony i mogli znów siedzieć przy
swoim normalnym stoliku. Mówiło się, że nikt nawet nie próbował go zająć,
ponieważ wszyscy myśleli o „ich gangu”, który wyglądał na zbyt straszny, by z
nim zadzierać (zwłaszcza ten ciemnooki chłopak od wushu „Tao”!).
Baekhyun
i Chanyeol siedzieli obok siebie, obserwując, jak Chen głośno śmiał się z
Minseokiem, a Lu Han z entuzjazmem szeptał z Yi Xingiem. Jongin i Kyungsoo
także po cichu rozmawiali, jakby już się pogodzili. Nikt nie zwracał na nich
uwagi, za co byli wdzięczni.
Chanyeol
swobodnie wsunął swą dłoń pod stół, by złapać tę Baekhyuna. Baekhyun nie dawał żadnych
znaków, że cokolwiek stało się poza zasięgiem wzroku innych poza najbardziej
nieznacznym uniesieniem kącików ust, zanim zaczął dalej jeść. Z pozoru
wyglądali jak dwoje zwykłych ludzi cicho jedzących obiad, ale wcale tacy nie
byli. Chanyeol uśmiechał się do posiłku, jedząc lewą ręką, mocno ścisnął dłoń
Baekhyuna. Niższy odwzajemnił uścisk i zaczęli konkurs na uściski. Prawie po
chwili Joonmyun nagle pojawił się obok Chanyeola, niemalże przyprawiając ich o
atak serca.
W
zamian, kiedy podniósł wzrok, Joonmyun spojrzał na niego, znaczący mars wyrył
się na jego twarzy, gdy patrzył na ich złączone dłonie. Cicho mruknął z
aprobatą, a potem usiadł obok Chanyeola. Baekhyun zachichotał z
poczerwieniałych uszu Chanyeola, a Chanyeol przysięgał, że Joonmyun uśmiechał
się przy swojej zupie.
Nie
wiedzieli, że Aimi wszystko widziała. Cicho odeszła.
Chanyeol
był tak zaabsorbowany Baekhyunem, że całkiem zapomniał o Aimi.
–
Okazuje się, że ta cała Aimi może żyć bez ciebie – powiedział Kris, wchodząc do
pokoju Chanyeola i z łatwością poczuł się jak w domu. Chanyeol jak najlepiej
starał się nie wypchnąć Chanyeola ze swojego łóżka, podczas gdy Baekhyun
usiłował się zdrzemnąć.
–
Co? Och… tak… – Chanyeol poczuł, jak poczucie winy przytłacza jego serce na tę
myśl. Nie opiekował się nią właściwie, głównie dlatego, że jej unikał…
Baekhyun
usiadł na wspomnienie jej imienia.
–
Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytał Baekhyun. Kris wzruszył ramionami,
kładąc się i bawiąc poduszką Chanyeola.
–
Ma dość dużo przyjaciół, chyba. Zwłaszcza dużo męskich przyjaciół. – Kris
przeczesał włosy palcami. – To przez jej wygląd, muszę powiedzieć. CI biseksualiści
nie przegapią okazji.
–
Cóż, cieszę się, że zawiera nowe przyjaźnie – odezwał się Chanyeol, bawiąc się
czymś, co miał dłoniach. – Powinna zawierać nowe przyjaźnie, jeśli chce, wiesz…
Ona nigdy nie chciała… – Chanyeol zaczął rozmawiać o czymś nowym z Krisem,
przez co Baekhyun powoli zapadł w krótki sen.
Chanyeol: Wstawaj.
Spóźnisz się!
Twój nauczyciel cię zabije!
Wychodź, gdziekolwiek jesteś.
heh, heh
Nadchodzą potwory z bagien.
Pobudka–
– Park Chanyeol! – krzyknął pan Bae.
Chanyeol niemal zeskoczył ze swojego miejsca, ukrył telefon w kieszeni,
rozglądając się dziko dookoła. Aula wypełniła się cichym śmiechem jego kolegów.
Chanyeol poczerwieniał.
– Mogę zapytać, co jest tak interesującego
w twoim telefonie? – spytał. Ludzie dookoła niego zachichotali.
– N-Nic – wyjąkał Chanyeol, czując się
upokorzony. Jak mógł być tak głupi?
– Proszę, następnym razem pokaż nam, jeśli
znajdziesz coś bardzo zabawnego – wycedził pan Bae, a potem kontynuował wykład.
Ktoś siedzący obok niego, mocno szturchnął go łokciem. Prawie krzyknął.
– Hej, co było takie interesujące? –
zapytał ostro. Chanyeol zaczerwienił się jeszcze bardziej, głębiej wciskając
telefon w kieszeń, kiedy poczuł wibracje. Jego serce na moment się zatrzymało,
ale swojemu koledze powiedział jedynie, żeby się zamknął, wyjął swój telefon
dopiero wtedy, kiedy upewnił się, że nikt nie patrzy.
Był zawiedziony.
Sehun: HEJ,
KOCHANIE, JAK SIĘ MASZ?
Poirytowany Chanyeol zablokował Sehuna, a
potem wygasił telefon i wsunął na powrót do kieszeni.
W końcu wyjął go i położył na stoliku,
później wydmuchnął powietrze z nadętych policzków, wzdychając. Kiedy już miał
się pochylić i prawdopodobnie zasnąć, czekając na odpowiedź Baekhyuna, jego
telefon zabuczał.
Baekhyun: Nie mam zajęć, idioto
Dzięki za obudzenie mnie.
Uśmiechając się, Chanyeol zaczął odpisywać
wiadomość, tym razem był w pełni świadomy swojego wykładowcy.
Chanyeol: Wiem.
Jakie to uczucie??
Nigdy nie wstawałeś tak późno.
Baekhyun: Wielkie dzięki.
Przestań rozpraszać się na wykładzie.
Zablokuję cię.
Chanyeol: NIE, CZEKAJ.
czekaj
CZEKAAAAAAAAJ
CZEKAJ
CZEKAJ
Żadnej odpowiedzi.
Baekhyun był tak bezlitosny jak zawsze.
Wzdychając, Chanyeol wziął głęboki oddech,
wyprostował plecy i zaczął skupiać się na wykładzie.
Jak zwykle Baekhyun i Chanyeol trzymali się
pod stołem za ręce (głównie dlatego, że Chanyeol nie mógł trzymać rąk przy
sobie), ale nikt nie zauważył. Jeśli zauważyli, to nic nie mówili.
Jeszcze nikt tak naprawdę nie wiedział o
ich relacji poza Joonmyunem. To dlatego, że Chanyeol nie wiedział, jak im to
powiedzieć, a Baekhyun się na to nie silił.
– Jak odkryją, to odkryją – powiedział
Baekhyun. Chanyeol po części się zgodził, chociaż czasami czuł się winny, gdy
patrzył na ich nieświadome twarze.
Nie wiedział jednak, jak to powiedzieć, nie
będąc podenerwowanym.
– Oppa! – Uszy Chanyeola ożywiły się, kiedy
usłyszał głos, którego nie słyszał od długiego czasu. Baekhyun natychmiast
wyrwał swoją dłoń z jego (po raz pierwszy). Zaszokowany Chanyeol odwrócił się
do Baekhyuna, który odwrócił wzrok, kiedy Aimi usiadła obok Chanyeola. Nie
wiedząc, co robić, Chanyeol odwrócił się do Baekhyuna, a potem bezradnie do
Aimi. Baekhyun rezygnował z patrzenia na niego, nagle był wyraźnie
niezainteresowany, wiele kontrastując z Aimi, która była ożywiona i radosna.
Rozmawiała z nim, jakby nie unikali się
tygodniami. Chanyeol czuł, jakby nigdy naprawdę go nie opuściła i zauważył, że
rozmawia się z nią nieskończenie lepiej, niż mu się wydawało. Baekhyun
obserwował w ciszy, zauważając, że ona już nie uczepiała się Chanyeola jak
wcześniej.
Czy wiedziała?
W końcu choć Baekhyun nie lubił jej za
bycie taką przylepą, nigdy naprawdę nie chciał jej skrzywdzić. Właśnie dlatego
odsunął się, kiedy przyszła.
W istocie, kiedy teraz przyglądał się
bliżej, wydawała się być odległa od niego, pomimo uśmiechu. Chociaż wyglądała
jak zwykle radośnie, coś w niej wydawało się być nie w porządku.
Wyglądała na naprawdę nieszczęśliwą.
Baekhyun złapał ją pewnego dnia.
Dostrzegł ją wymykającą się w nocy,
posyłała flirciarskie spojrzenia w stronę mężczyzn, których Kris nazwał „jej
przyjaciółmi”.
Nie podobało mu się to.
Trafiało w sedno zbyt dokładnie.
Lecz mimo tego powtarzał sobie, że to nie
jego problem. To był jej wybór i nie mógł go oceniać, nieważne co. Tylko dlatego,
że on miał złe doświadczenia, nie znaczyło, że ona też będzie je miała.
Dlaczego utracona miłość zdawała się zawsze
zmieniać ludzi w kogoś zupełnie innego?
(Nauczył się teraz, że to dlatego, iż
kochają tak mocno, że kiedy próbują się podnieść, nie mogą.)
– Chanyeol! – Pewnego dnia Jongin wtargnął
do ich pokoju. Chanyeol nagle usiadł, jego oczy wciąż były na wpół zamknięte,
kiedy dziko rozglądał się dookoła, nieokiełznane włosy bezużytecznie fruwały na
jego głowie. Baekhyun uśmiechnął się.
– Chodzi o Aimi – powiedział Jongin. –
Płacze i w ogóle… Boże, Chanyeol, nie masz pojęcia… – Jongin rozejrzał się. –
Myślę, że ona cię potrzebuje… – Jongin wyglądał na zagubionego. Chanyeol także.
Uśmiech zniknął, Baekhyun wstał i skierował się do drzwi.
– Baek, dokąd idziesz? – zapytał z
zaniepokojeniem Chanyeol.
– Znaleźć ją.
- Ale-
– Pozwól mi się tym zająć, Yeol. – Baekhyun
odwrócił się i spojrzał na Chanyeola. Wystarczył ułamek sekundy, by dosięgło
ich wzajemne zrozumienie i zanim Jongin zdołał choćby mrugnąć i zarejestrować,
co się dzieje, Baekhyun już wyszedł.
Wkrótce potem znalazł ją w jej pokoju. Już
nie płakała. Raczej piła, zgniecione puszki walały się po podłodze.
– To ty – wybełkotała, upuszczając puszkę.
Baekhyun próbował się kontrolować.
– Nie chciałam cię widzieć. Chciałam
widzieć Chanyeola – mówiła dalej. Baekhyun stał w miejscu, obserwując ją.
Wyglądała koszmarnie, włosy miała rozczochrane, tusz do rzęs rozmazał się na
jej doskonałej skórze od łez, które zaschły jej na twarzy.
– Wiem o was – powiedziała cicho. – Nie
musicie tego ukrywać-
– Tego właśnie chcesz, prawda? – ostro
wciął się Baekhyun.
– Co?
– Być jak ja. Pić i flirtować z
mężczyznami, i robić wszystkie te rzeczy, które kiedyś bałaś się robić. – Aimi
przez chwilę nie odpowiadała, potem zaśmiała się.
– Miłość to śmiała rzecz, co? –
powiedziała. – W końcu mogę być osobą, którą zawsze chciałam być! –
Zachichotała.
– Ale nie jesteś szczęśliwa, prawda? –
dokończył łagodnie Baekhyun. Chichot Aimi zniknął.
– Nie tak to sobie wyobrażałam – przyznała.
Wyjęła kolejną puszkę spod łóżka i otworzyła ją. Baekhyun od razu ją zabrał.
– Oddaj! – marudziła. Baekhyun uparcie
postawił ją za sobą.
– Nie.
– Nie możesz mnie powstrzymać! Nie jesteś
moim szefem! – Odwróciła się, sięgając po więcej puszek. Baekhyun skoczył na
nią i przytrzymał jej ręce, zatrzymując ją. Szamotała się z nim, jej długie
nogi machały, by go kopnąć, ale pomimo tego wszystkiego Baekhyun pozostał
silny. Pozostał silny nie dlatego, że chciał dla niej jak najlepiej. Pozostał
silny nie dlatego, że wiedział, że Chanyeol będzie zdruzgotany, jeśli
kiedykolwiek dowie się, w co zmieniła się Aimi. Pozostał silny dla siebie
sprzed tych kilku lat, dla siebie, który mógł mieć lepszą przeszłość, jeśli
ktoś naprawdę wysiliłby się, by go powstrzymać przed tym wszystkim, przed
ranieniem się w taki sposób. Gdyby ktoś nigdy go sobie nie odpuścił, dziś nie
byłby taki. Pozostał silny, ponieważ Aimi była silniejsza niż wygląda, nie
chciał, by ktoś skończył tak jak on, nie chciał, by ktoś prowadził puste i
depresyjne życie, wierząc, że alkohol i jednonocne przygody to łatwa ucieczka –
nie chciał, żeby Aimi była jak on kilka lat temu, szukał ucieczki, a znalazł
jedynie pustkę w sercu.
– Przestań – wyszeptał łagodnie, chwytając
ją mocno i pewnie – bezpiecznie, jak zawsze chciał się poczuć, jak zawsze
chciał, by ktoś sprawił, że tak się poczuje. Przestała, jej oczy wezbrały
łzami, kiedy spojrzała na niego.
– Chcę zapomnieć – szepnęła. – Chcę tylko
zapomnieć.
– Wiem – odparł cicho, kojąco. Kiedy
przestała się szamotać, pogłaskał kciukiem jej gładką skórę, jego serce waliło
szaleńczo, ponieważ dotykał kobiety. Ale odepchnął to, ponieważ w tej chwili
Aimi go potrzebowała; potrzebowała kogoś, by powstrzymał ją przed zrujnowaniem
siebie.
– Wiem – powtórzył cicho, wpatrując się w
jej wypełnione bólem oczy – te oczy, które tak bardzo wyglądały jak jego oczy
kilka lat temu, gdy spoglądał na siebie w lustrze. – Kiedy się upijasz, to
prawda, że zapomnisz o bólu i problemach… – Jego oczy wwiercały się w jej, żeby
wiedziała, rozumiała, dlaczego to
robi.
–…Ale nigdy nie zapomnisz ich przyczyny. –
Czekał. Nie wiedział, jak długo czekał, wiedział jedynie, że jej oczy, które
wpatrywały się w niego, wyglądały bardzo żywo i energicznie. Dalej wpatrywał
się w nią przez Bóg wie ile, ponieważ próbował powiedzieć jej, by zatrzymała
ten błysk w swoich oczach i nigdy go nie wypuściła, próbował powiedzieć jej, że
ten błysk jest tym, co naprawdę sprawi, że będzie szczęśliwa. Błysk w jej
oczach był ważniejszy niż cokolwiek innego, ważniejszy niż złamane serce,
ważniejszy niż wszystkie hobby, jakie miała i o wiele ważniejszy niż to, jak
ludzie ją postrzegają. Kiedy był pewien, że zrozumiała, puścił ją i wstał,
kierując się do drzwi.
– Kiedy boli, nie uciekaj – powiedział
cicho. Jak wszystko by się potoczyło, gdyby ktoś powiedział to jemu, kiedy tego
potrzebował? – W zamian szukaj pocieszenia w przyjaciołach. Są najważniejsi dla
ciebie w takim czasie. – Bez kolejnego słowa wyszedł.
Aimi zniknęła na kilka dni, ale z jakiegoś
powodu Baekhyun był o to spokojny. W przedostatni dzień szkoły ciągle usiłował
to Chanyeolowi powiedzieć, ale ten histeryk dalej się martwił.
– Skąd wiesz? – Krążył po pokoju. – Co
jeśli cierpi? Co jeśli ktoś ją porwał? Co jeśli-
– Potrafi się sobą zająć. Jest dorosła –
zapewnił go Baekhyun. – Po prostu potrzebuje trochę czasu dla siebie. –
Chanyeol odwrócił się, by spojrzeć na niego. Baekhyun zawzięcie odwzajemnił
spojrzenie. Wyższy zrozumiał.
–…Cóż, skoro tak mówisz… – mruknął
Chanyeol, pozostawiony w zamyśleniu, myślał o tym, że w głosie Baekhyuna nie
było zazdrości ani urazy, kiedy to mówił, ale raczej ulga i otucha. Usłyszenie
tego od Baekhyuna uspokoiło Chanyeola. Później niższy nagle kichnął. Chanyeol
zaśmiał się.
– To nie jest śmieszne – poskarżył się
Baekhyun, nim znów kichnął. Chanyeol uśmiechnął się.
– Po prostu… jesteś bardzo uroczy, wiesz? –
Baekhyun zarumienił się, zbity z tropu tym komplementem.
– Nie jestem. Zamknij się.
– Spójrz na siebie! Rumienisz się. –
Chanyeol zaśmiał się. – Uroczy.
– Nie jestem! – Baekhyun był na wpół
sfrustrowany, na wpół rozbawiony.
– Jesteś.
– Nie.
– Tak.
– Nie.
– Tak.
– Nie. – Chanyeol złapał nadgarstek
Baekhyuna tak szybkim ruchem, pochylając się bardzo blisko, aż Baekhyun ledwie
mógł oddychać.
– Tak – szepnął Chanyeol, uśmiechając się
jak szaleniec.
– Kiedy kicham? – Baekhyun z
niedowierzaniem pokręcił głową.
– Oczywiście. – Chanyeol był trochę
onieśmielony, kiedy to mówił. – Nie masz pojęcia.
Z braku słów Baekhyun jedynie próbował
odwrócić się od intensywnego wzroku Chanyeola.
– Poważnie. – Chanyeol złapał go mocno, a
Baekhyun został zmuszony, by kolejny raz spojrzeć Chanyeolowi w oczy. Nie był
do tego przyzwyczajony. Nie przywykł, by ktoś patrzył na niego w taki sposób –
tak zaciekle, a jednak tak łagodnie. Kolejny raz przypomniały mu się te
wszystkie razy, kiedy Chanyeol tak na niego patrzył – z pragnieniem w oczach.
Tak, to było to słowo. Czyste pragnienie, które wyglądało delikatniej niż
pożądliwe spojrzenie wszystkich mężczyzn, którzy chcieli jego ciała. – Wiem, że
prawdopodobnie mi nie wierzysz, ale to mam na myśli.
– Wierzę ci – odpowiedział cicho Baekhyun.
– Wiem, że myślisz, że… wiesz, ale po prostu sam w to nie wierzę. – Odwrócił
wzrok. Chanyeol czuł, jak coś od środka go ogarnia i puścił nadgarstek
Baekhyuna, ale wykorzystał ten czas, by opleść swoimi ramionami drobniejszą
sylwetkę swojego chłopaka w ciasnym, ciasnym uścisku.
– Jesteś rozkoszny! – krzyknął, nieważne,
jak bardzo zażenowany się czuł. – Niemal każda część ciebie jest rozkoszna?
– Niemal? – Dało cię usłyszeć cichy chichot
stłumiony pod jego koszulką.
– Tak! – ryknął Chanyeol. – Każda część
poza tą, kiedy się kłócimy! – Baekhyun zaśmiał się w jego koszulkę, a Chanyeol
poczuł, jak ciepło łaskocze go pod skórą, kiedy Baekhyun odwzajemnił uścisk.
Nie ruszali się. Chanyeol był bardzo
szczęśliwy z Baekhyunem w ramionach, z Baekhyunem, który odwzajemniał uścisk.
Później zostało to przerwane, kiedy ktoś
wtargnął do ich pokoju.
– HEJ, CHŁOPAKI- Co? Och… – Jongin stał
bezradnie, patrząc, jak ci się od siebie odrywają. Wyglądał na bardzo
zawstydzonego i zmieszanego jak jeleń złapany przed światłami samochodu.
Chanyeol zarumienił się, lecz Baekhyun miał jak zwykle obojętny wyraz twarzy.
– Co? – spytał, jakby nic się nie stało i
jakby Jongin właśnie nie przyłapał ich, kiedy przytulali się, jakby już nigdy
mieli się nie puścić.
– Uch… Chciałem wam tylko pokazać… wiecie,
nową grę… i w ogóle… – Jongin prześlizgnął się do drzwi niczym wąż, pobity wąż.
– Ale… chodzi o to, że jeśli jesteście zajęci i tak dalej… mogę… wiecie,
przyjść innego dnia…
– Spotykamy się – oświadczył Baekhyun.
Chanyeol odwrócił się, by na niego spojrzeć z szeroko otwartymi oczami z
zaskoczenia. Mina Jongina była dokładnie taka sama. – Na wypadek, gdybyś się
zastanawiał.
– Co?! Uch… to znaczy… tak… świetnie… –
Teraz Jongin wyglądał na jeszcze bardziej skrępowanego, jakby nie wiedział, jak
powinien zareagować. – To znaczy, tak, wiedziałem o tym… ha, ha, w końcu nie dowiedziałem
się przez to, że właśnie was przyłapałem… wiecie, nie… – Potem pospiesznie
wyszedł.
Kiedy drzwi się zamknęły, Baekhyun i
Chanyeol spojrzeli na siebie, po czym wybuchli śmiechem.
– Widziałeś jego minę?
– Nie wyglądał, jakby chciał tu zostać
przez następną sekundę!
– Wyobraź sobie resztę chłopaków!
– Prawdopodobnie pomyśleliby, że sobie
żartujemy!
– Dobrze, zejdźmy więc na lunch. – Baekhyun
wyciągnął dłoń, by złapać palce Chanyeola. Jak
uroczo. Chanyeol wziął głęboki oddech, dając prowadzić się Baekhyunowi.
Kiedy tam dotarli, usiedli naprzeciw
siebie, jedząc cicho. Pod stołem lekko kopali się po nogach, próbując ukryć
tajemnicze uśmieszki.
– Chcesz się założyć? – Nagle Sehun wstał
od stołu.
– Ty się zakładasz, to ja też! – Chen
również się podniósł. – To, że jesteś w stanie się z kimś umówić w czasie
wakacji jest równie prawdopodobne jak zejście się Baekhyuna i Chanyeola!
Baekhyun i Chanyeol spojrzeli na siebie,
usiłując nie wyglądać na rozbawionych.
– Cóż, więc jest to bardzo prawdopodobne! –
wrzasnął Sehun. – Z kim innym skończą ci frajerzy? Nie mają wystarczająco duży
stylu, by zauroczyć kogoś innego poza sobą! – Stolik zabuczał niedojrzale, a
Chanyeol i Baekhyun tylko powstrzymywali uśmiechy pomimo uraz.
– Cóż, wyraźnie
mają więcej stylu niż ty, SheunMówi. – Chen wypiął pierś. Minseok próbował
ściągnąć go na dół, był nieco zażenowany odważną osobowością swojego chłopaka.
Poirytowany Sehun przeczesał włosy palcami.
– Czas pokaże – odpowiedział prosto. Obaj
usiedli. Jednak choć ich kłótnia wyglądała na zaognioną, wszystko było
żartobliwe i wkrótce potem Chen i Sehun znowu śmiali się jak starzy
przyjaciele, jakby nic się nie stało. W środku tego wszystkiego Baekhyun
wyszedł do toalety, wymykając się niepostrzeżenie.
Właśnie wtedy cień zawisł nad sylwetką
Chanyeola. Podniósł wzrok.
Aimi.
– Chanyeol! – Uśmiechnęła się lekko.
Chanyeol nie widział jej od dawna i choć wyglądała tak samo, wyglądała zupełnie
inaczej.
Coś się w niej zmieniło.
Usiadła obok niego.
– Mam ci coś do powiedzenia – odezwała się
radośnie.
– Co takiego?
– Wracam do Ameryki – oznajmiła mu cicho,
jej oczy błyszczały, a uśmiech był szczery i szeroki. Wyglądała na niezależną i
świeżą, w ten sposób była atrakcyjna. – Zdecydowałam, że warto byłoby studiować
za granicą i zyskać dobry stopień naukowy. Myślę, że teraz przestanę marnować
swoje życie.
– Och… to… świetnie – powiedział powoli
Chanyeol, nie wiedząc, co innego powiedzieć, ponieważ nie potrafił rozszyfrować
własnych uczuć. – Cieszę się z twojego szczęścia.
– Tak, jestem dość podekscytowana! –
Uśmiechnęła się. Ktoś przykuł jej uwagę i wstała.
– Cześć, Baekhyun-oppa! – krzyknęła z
ekscytacją.
Cała stołówka umilkła.
Baekhyun, właśnie wróciwszy z przerwy na
toaletę, odwzajemnił spojrzenie z lekkim szokiem w oczach. Miny wszystkich były
wyolbrzymieniem tego, co Chanyeol czuł wewnętrznie.
– Uch… – To jedyne dające się zrozumieć
słowo, które wydostało się z ust Baekhyuna.
– Oppa! Wracam do Ameryki, żeby się uczyć.
Wiem, że to znaczy, że nie będę widziała ciebie czy Chanyeola-oppy przez długi
czas, ale to nie ma znaczenia, ponieważ zainspirowałeś mnie, by stać się lepszą
osobą! – Uśmiechnęła się. – Dziękuję wam za wszystko, wszyscy. Idę teraz na
swój lot, przyszłam tylko, żeby się pożegnać. – Potem wyszła z ławki i
pomachała wszystkim przy stoliku. Jej oczy przeniosły się zwłaszcza na
Baekhyuna. Wydawała się gapić na niego dłużej, ledwie spojrzała na Chanyeola.
Jasne światło tkwiło w jej oczach i uśmiechu, jakby właśnie śniła.
Chanyeol uśmiechnął się, kiedy rozmawiała z
każdym osobno, ciągnąc za sobą Baekhyuna, jakby był jej ulubioną osobą. Teraz
Baekhyun, który wydawał się być skrępowany i aspołeczny. Zmieniła się szybko.
Teraz jej ruchy były pełne gracji i wcale nie były przylepne ani desperackie.
Wydawało się, że jest coś jeszcze, co ją motywuje. Wyglądała na podekscytowaną
i pewną się. Wyglądała na dorosłą.
Może to zawsze było jej prawdziwe „ja”.
– Pa wszystkim! Będę za wami tęskniła! –
Odwróciła się specjalnie do Baekhyuna, spoglądając na Chanyeola. – Oppa,
akceptuję twój związek z Chanyeolem! Wyglądacie razem niesamowicie. –
Zachichotała, a potem wybiegła, machając wszystkim.
Kolejny raz cała stołówka zamilkła.
Później, niczym wybuch, hałas docierał naraz
z każdej strony, prawie wszyscy przy stoliku pytali Chanyeola i Baekhyuna,
otaczając ich z pytaniami, jękami niedowierzania i krzykami zaprzeczenia, aż
nie mieli wolnego miejsca. Dołączyli nawet ludzie z innych stolików, ciekawi,
by usłyszeć prawdę.
– Czy to prawda?
– Ona żartowała, co?
– Jaki numer wywinęliście jej tym razem?
– Kiedy to się stało?
– Nie wierzę w to…
– Co? Mówicie poważnie?
– Prawda to?
– Powiedzcie mi, że żartowała!
– Gówno prawda.
– No właśnie!
– To takie prawdziwe jak to, że spotkałem
Einsteina!
– Zamknijcie się, zamknijcie się,
zamknijcie SIĘ! – Sehun odgrodził wszystkich od dwóch nowych kochanków swoimi
długimi ramionami, stając przed nimi. Zaskakująco wszyscy przestali się
przepychać. Odwrócił się do nich.
– Czy to prawda? – szepnął, jego oczy były
szeroko otwarte w wyczekiwaniu. Jakieś czterdzieści par oczu zrobiło to samo,
pochylając się bliżej, żeby usłyszeć odpowiedź.
– Tak – odpowiedzieli obaj w końcu,
wzruszając ramionami. Wszyscy zamrugali przynajmniej raz, nim na stołówce
wybuchła eksplozja.
– Co?
– Czy z nich też ktoś żartuje?
– Muszą kłamać!
– Ha, ha, świetne kłamstwo!
– No właśnie! Umawiają się jak cholera.
– Ale przecież się nienawidzą…
– Nie wierzę w to.
Większość zaprzeczała, ale ponad nimi
rozniósł się głos Sehuna.
– HA! MÓWIŁEM! WYGRAŁEM ZAKŁAD, GDZIE MOJA
NAGRODA!
– WYGRAŁEŚ JAK DIABLI! PRAWDOPODOBNIE
WIEDZIAŁEŚ, CO, PRZEBIEGŁY BACHORZE! –
Głos Chena był jeszcze głośniejszy. Wszyscy tak bardzo ze sobą dyskutowali, że
kompletnie zapomnieli o obiektach swoich dyskusji. Baekhyun i Chanyeol
wykorzystali okazję, by się stamtąd wymknąć.
Przez resztę dnia ich telefony buczały,
ponieważ ich przyjaciele i obcy pytali, czy to prawda. Za każdym razem, kiedy
Chanyeol szedł korytarzem, słyszał szepty ludzi, ale jako że nie znał zbyt
wielu osób i uchodził za strasznego, nikt nie próbował z nim porozmawiać.
Nie przywykł do nowo zdobytej uwagi. Nie
mógł nawet pójść do toalety, żeby ludzie ciągle nie szeptali o nich w cholernej
toalecie!
– Ucichną – odezwał się swobodne Baekhyun,
ignorując swój telefon, który bez przerwy buczał. – Zawsze tak jest.
– Ja- Ja- Nie mogę uwierzyć, że jesteś do
tego przyzwyczajony! – wykrzyczał Chanyeol. – Jesteś tu jak jakiś celebryta!
– Dopiero teraz to zrozumiałeś – powiedział
poważne Baekhyun, a potem dalej bazgrolił po swojej książce.
– Doprowadza mnie to do szaleństwa, Baek! –
Chanyeol krążył. – Jak sobie z tym radzisz?
– Nijak. – Baekhyun uśmiechnął się. – Ty
idioto, Yeol. Ignoruj, cokolwiek mówią.
– Jesteś naprawdę silną osobą, wiesz? –
zauważył Chanyeol, podchodząc do swojego łóżka i rzucił się na nie.
– Co masz na myśli?
– Mam na myśli to, że… jesteś najsilniejszą
osobą, jaką znam. Najodważniejszą osobą, jaką znam. – Chanyeol odwrócił głowę,
żeby uśmiechnąć się do Baekhyuna. – To coś godnego podziwu.
– Ja… – Tym razem Baekhyun zaczerwienił się
na komplement, będąc całkowicie zbitym z tropu. Nikt nigdy wcześniej nie
komplementował jego charakteru.
– To znaczy, kto może znieść tak dużo
plotek o sobie? – Chanyeol odwrócił się i patrzył w sufit. – Ludzie zawsze o
tobie plotkują? Zawsze musisz znosić te spojrzenia, które ludzie ci posyłają?
Co z tymi, którzy nienawidzili cię przez lata? – Baekhyun słyszał złość w jego
tonie. – I przejście przez to, przez co przeszedłeś? Nie każdy może to zrobić,
Baek.
– Ty też przez wiele przeszedłeś –
powiedział cicho Baekhyun.
– Tak, ale to nic w porównaniu z tobą. –
Chanyeol odetchnął ciężko. – Jestem pewien, że samotność była chorobą, która
miała wpływ na nas, kiedy byliśmy młodsi. – Baekhyun milczał, słuchając. On
także przesunął się, by patrzeć w sufit.
– Tylko że ja byłem głupi, ponieważ miałem
ludzi, którzy przez cały czas się o mnie troszczyli… A jednak ich odepchnąłem –
powiedział Chanyeol. – Ale ty… Przeżyłeś taki ciężki czas, Baek, ale wyszedłeś
z tego i zdecydowałeś, że już nigdy nic cię nie zrani. Jeśli to nie jest silne,
to ja nie wiem, co jest.
Baekhyun nigdy nie myślał o tym w ten
sposób. Zawsze myślał, że tylko przemknął przez wszystko, co mu się
przytrafiło. Nigdy nie brał pod uwagę, że przeszedł przez wiele, myślał tylko,
że na to zasłużył. Poza tym wcale nie myślał, wykonywał jedynie polecenia
głosów, które latami nawiedzały jego umysł.
Teraz… naprawdę zaczynał wierzyć, że nie
zasłużył na to, by być traktowanym jak gówno.
W końcu też był człowiekiem.
–…A ludzie, nieważne, jak nieistotni są na
tym świecie, zasługują na to, by traktować ich jak ludzi – dokończył Chanyeol,
odwracając się, by posłać Baekhyunowi uśmiech. Baekhyun odpowiedział uśmiechem,
nigdy nie spodziewał się, że może zrobić tak wiele, dopóki szczerze nie
pozwolił Chanyeolowi rozbić swoich murów.
Chanyeol widział delikatność w uśmiechu
Baekhyuna, szczerość w jego oczach. To był Baekhyun, w którym się zakochał. To
był Baekhyun, którego chciał widzieć. Ponieważ choć nadal kochał Baekhyuna za
jego pokruszone kawałki, wolał go widzieć jako całą osobę.
Nie wiedział, co sprawiło, że to zrobił.
– Kocham cię, Baekhyun. – To wyrwało się
tak szybko, że nawet nie miał czasu tego złapać. Teraz było już za późno.
Baekhyun wiedział. Baekhyun, który wciąż był raniony przez miłość, usłyszał to.
Co sobie pomyśli?
Czy pomyśli, że Chanyeol z niego kpi?
Chanyeol nigdy się nie dowiedział, ponieważ
wtedy drzwi się otwarły i duża postać pojawiła się w progu.
– ŻĄDAM ODPOWIEDZI! – ryknął Kris, wchodząc
do środka i zatrzasnął za sobą drzwi. Zaalarmowani Chanyeol i Baekhyun usiedli.
– DWAJ Z MOICH NAJBLIŻSZYCH PRZYJACIÓŁ… I
MI NIE POWIEDZIELIŚCIE? – Kris agresywnie złapał krzesło i usiadł, patrząc na
nich dwóch z ogniem w oczach. – TO ZNACZY, ŻE ŻARTUJĄ, PRAWDA?
W tamtym momencie pełna świadomość tego, co
właśnie powiedział, przytłoczyła Chanyeola, który był zbyt zszokowany, by się
odezwać. Jedynie bezradnie patrzył na Baekhyuna, rzucając aluzję, żeby Baekhyun
powiedział Krisowi cokolwiek (Co jeśli Baekhyun chciał z nim teraz zerwać,
ponieważ usłyszał tamte słowa?). Baekhyun spojrzał na niego, posyłając mu mars,
nim odwrócił się do Krisa.
– To prawda – odpowiedział gładko. Chanyeol
niemal spadł z łóżka.
– CO?! – Kris dosłownie spadł z krzesła.
Widok ten byłby komiczny, gdyby nie to, że Kris nie dał im szansy się śmiać. –
ALE TO WSZYSTKO… JA... MYŚLAŁEM, ŻE WY… – W zamian wstał, krążąc dookoła na
patykowatych nogach.
– Nie mogę w to uwierzyć… Jestem głową
plotkarskiej strony internetowej Pop College, a jednak nie jestem tego świadomy…? – Chodził szybciej. – Co więcej,
największa plotka ROKU łączy obu
moich bliskich przyjaciół… i ja o tym nie wiem?!!!!
– Na powrót odwrócił się do nich, spoglądając na nich wzrokiem pociskającym
sztylety. Baekhyun się zaśmiał.
– Przepraszam, Kris. Sam dopiero się
zorientowałem.
– CO?! Kłamiesz! Nie możesz… Nie możesz tak
po prostu… – Kris odwrócił się do Chanyeola. – Chodzi mi o to, że jeśli
powiedziałby to ten idiota,
uwierzyłbym… ale tobie nie. – Urażony
Chanyeol posłał Krisowi groźne spojrzenie.
– Zorientował się wcześniej niż ja –
zaznaczył Baekhyun. Oczy Krisa niemal wyskoczyły mu z orbit.
– Joonmyun wie – dodał Chanyeol. Oczy Krisa
wyglądały, jak zaraz miały stać się osobnymi kulkami.
– CO?!!!
Myeonnie wie i nie powiedział mi?!
– Kris znów krążył dookoła, szybciej i szybciej. – Nie mogę w to uwierzyć –
mruknął. – Obaj moi przyjaciele… Głowa strony internetowej… a jednak mój
skarbek nie silił się, by mi powiedzieć?!!!
– Joonmyun wie? – Baekhyun był
zdezorientowany, odwracając się do Chanyeola. Wyższy zarumienił się z
zażenowania.
– Uch, cóż… tak jakby się dowiedział. Że
ja… wiesz, uch, lubię cię – powiedział z zawstydzeniem Chanyeol. Kris odwrócił
się do nich, jego mina była na wpół zniesmaczona przez tandetność.
– Co?! Jak długo to trwa? – Kris przestał
krążyć, chwycił krzesło i znów usiadł. – Jak długo go lubisz? I nigdy mi nie powiedziałeś?!
– Cóż, chodzi o to, że… sam nie mogłem w to
uwierzyć… – wymamrotał Chanyeol. Baekhyun uniósł brew, ale Chanyeol udawał, że
tego nie zauważył.
– A Myeonnie wie? Ale nigdy mi nie powiedział! – Kris wydawał się znów być na
granicy, by wstać z miejsca i zacząć krążyć.
– Co jest bardziej zaskakujące, to to, że
on sam to wszystko rozwiązał – zauważył Baekhyun. Chanyeol posłał mu groźne
spojrzenie, a potem rzucił w niego poduszką.
– Zamknij się! Jestem dosyć pojętny,
dziękuję bardzo.
– Więc JAK
DŁUGO TO TRWA? – zapytał Kris.
– Uch, jakieś kilka dni… nie wiem…
– CHODZIŁO
MI O TWOJE PIEPRZONE UCZUCIA.
– Uch… – Chanyeol posłał spojrzenie
Baekhyunowi, który ułożył swoje ręce na kolanach, niewinnie wpatrując się w
Chanyeola. – Czy możemy nie rozmawiać o tym przy
tym kimś…?
– Jak mnie nazwałeś? – Baekhyun w sekundzie
wyszedł z łóżka. Z nawyku Chanyeol zeskoczył ze swojego.
– Nazwałem cię tym kimś – odpowiedział Chanyeol, robiąc krok naprzód, gdy Baekhyun
zrobił to samo. Ich klatki piersiowe prawie się stykały.
– Będziesz tego żałował – wyszeptał
Baekhyun. Chanyeol nie mógł nic poradzić na to, że gdzieś z tyłu głowy pomyślał
Cholera, jest seksowny, ale nie miał
nawet okazji, by to powiedzieć (nie, żeby w tej sytuacji to robił), ponieważ
Baekhyun kopnął go kolanem w krocze. Oślepiający ból wybuchł mu przed oczami i
upadł, dysząc. Kątem oka dostrzegł, jak Baekhyun wychodzi z pokoju, ale nie
miał czasu o tym myśleć – do cholery, bolały
go jądra!
– Dopadnę cię! – krzyknął.
– Rany… To było brutalne… – Kris brzmiał na
skrępowanego. – Przepraszam za utratę jąder. Jestem pewien, że znajdziesz
kogoś, kto ci je wymieni.
– To. Nie. Jest. Śmieszne. – Chanyeol
zacisnął zęby i zamknął oczy. W środku frustracji nie słyszał otwierających się
cicho drzwi i tego, że ktoś wślizgnął się do środka.
– Nie wiedziałem, że zrobiłem to tak mocno.
Przepraszam… – Delikatne dłonie spoczęły na jego ramionach i podciągnęły go do
góry. Jego powieki wciąż były mocno zaciśnięte, bał się, że jeśli je otworzy,
będzie musiał stawić czoła prawdziwości tego bólu. Poczuł, jak łagodne palce
poklepały jego policzki. – No dalej.
Jak rozpieszczone dziecko, które musi
posłusznie słuchać swojej mamy, Chanyeol otworzył oczy, odnajdując Baekhyuna
patrzącego na niego. Nawet w tej chwili Chanyeol poczuł, że jego serce
przyspieszyło z powodu bliskości Baekhyuna.
– Jesteś… największym… sukinsynem w życiu…
– wydyszał Chanyeol. Tak naprawdę ból już zelżał, ale chciał więcej pieszczot
od Baekhyuna. Nieco więcej uwagi, może?
– Czy wy się w ogóle umawiacie? – Chanyeol
usłyszał kogoś w tle.
– Przepraszam… – wymamrotał Baekhyun,
odgarniając włosy z oczu Chanyeola, żeby Chanyeol mógł zobaczyć zmartwienie i
poczucie winy tańczące w jego oczach. – Ja po prostu… Nie wiedziałem… –
Chanyeol wykorzystał tę szansę, by pochylić się i pochwycić te usta, rękami
objął swojego chłopaka, by nie pozwolić mu upaść. Baekhyun przez ułamek sekundy
nie reagował, ale odwzajemnił pocałunek, jego palce przesunęły się, by lekko
chwycić ciemne włosy Chanyeola. Chanyeol uśmiechnął się przez pocałunek, kiedy
usłyszał, że odpowiedziała mu cisza.
–…Uch, cofam to – wymamrotał Kris. Przez
to, że zesztywniały mu plecy, Chanyeol odgadł, iż Baekhyun całkiem zapomniał o
obecności Krisa. Niższy odsunął się, odwracając, kiedy Kris zamknął za sobą
drzwi. Na powrót obrócił się do Chanyeola, mrugając parę razy, nim owładnęło go
zażenowanie i uderzył Chanyeola w pierś, zsuwając się z jego kolan.
– Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś to na
oczach swojego przyjaciela! – Teraz Baekhyun się rumienił, prędko wdrapując się
na swoje łóżko. Chanyeol zachichotał.
– Czy to ma znaczenie, że widział to teraz?
Czy i tak w końcu by tego nie zobaczył?
– Jesteś takim… – Baekhyun skrzyżował
ramiona.
– Czemu teraz jesteś taki powściągliwy? –
droczył się Chanyeol. – Mam na myśli to, że dawniej nie byłeś takim typem-
– To dlatego, że kiedyś to nic nie znaczyło-
– odparował Baekhyun, ale powstrzymał się. Chanyeol oniemiał przez tę odpowiedź.
– Och… – Uśmiech opuścił Chanyeola. Był
teraz jak lalka bez życia, siedział na łóżku. Baekhyun odwrócił wzrok. Po
długiej, długiej chwili bez braku odpowiedzi ze strony Chanyeola, Baekhyun
odwrócił się, nadal widząc skamieniały wyraz na twarzy swojego chłopaka.
–…Chanyeol? Czy ty… – Baekhyun powoli wstał
i podreptał do Chanyeola, który wciąż siedział jak posąg bez życia. – Chanyeol-
– Chanyeol szybko podskoczył i objął Baekhyuna ramionami. Niższy krzyknął,
kiedy obaj upadli na łóżko Chanyeola. Dźwięczny śmiech wypełnił powietrze, a
mocny uścisk sprawił, że poczuł się bezpieczny i kochany.
– Jesteś najbardziej uroczą osobą na
świecie! – krzyknął Chanyeol, wzmacniając uścisk, aż Baekhyun ledwie mógł
oddychać. Wszystko, co mógł chłonąć, to zapach jabłek i wanilii, silny i pewny
w jego nozdrzach tak jak uścisk Chanyeola na nim.
I choć powiedział mu coś przerażającego, co
nawet jego zbiło z tropu, jeśli to
wywołało u Chanyeola taką reakcję, było warto.
– Jesteś gotowy? – zawołał Baekhyun z
drugiej strony pokoju, przewieszając sobie torbę przez ramię. Chanyeol
szaleńczo rozglądał się dookoła, szukając czegoś. – Czego szukasz?
– Mojej drugiej skarpetki ze Spongebobem –
odpowiedział Chanyeol, przykucając, by zajrzeć pod biurko. – Widziałeś ją?
– Dzieciuch – odezwał się Baekhyun.
Chanyeol usiadł z szeroko otwartymi oczami.
– Słucham?
– Dzieciuch – powtórzył Baekhyun nieco
głośniej, próbując się nie uśmiechać. Chanyeol rzucił mu w twarz skarpetką ze
Spongebobem.
– Musisz być takim dzieckiem?
– Przestań tak mówić! – Chanyeol zmarszczył
brwi.
– Dzieciak – ciągnął Baekhyun. Chanyeol
powinien był wiedzieć – w końcu Baekhyun zawsze robił wszystko odwrotnie do
tego, czego ludzie od niego chcieli.
Ale kiedy już miał podejść i uderzyć
Baekhyuna (albo go ukarać), piosenka EXO wypełniła powietrze.
– Twój czy mój? – spytał Baekhyun.
– Twój – odrzekł Chanyeol, był nieco
zdezorientowany, wpatrując się w wibrujący telefon Baekhyuna na jego łóżku.
Odruchowo Chanyeol złapał go i rzucił Baekhyunowi, który prędko go złapał.
– Halo? – Baekhyun odebrał, nie siląc się,
by sprawdzić kto to. Czasami Chanyeol chciał, żeby Baekhyun zmienił numer, żeby
ludzie przestali do niego wydzwaniać. Jednak tym razem to nie była osoba, z
którą kiedyś Baekhyun przeżył przygodny seks. – Um, cześć, tato.
Wszystkie gorzkie myśli natychmiast
zniknęły z umysłu Chanyeola. Wyższy pochylił się, żeby mógł usłyszeć, o czym
rozmawiają.
– -a
to są moi najwięksi klienci, więc nie mogę odmówić – mówiła osoba po
drugiej stronie. – Naprawdę mi przykro,
synu…
– Och… – Baekhyun na chwilę urwał.
– Wynagrodzę
ci to, synu, obiecuję.
–…Ale chciałem ci coś powiedzieć – ciągnął
Baekhyun, spoglądając na Chanyeola. Chanyeol przełknął ślinę.
–
Możesz powiedzieć mi teraz. – Głos po drugiej stronie brzmiał zachęcająco.
Jeśli Chanyeol się nie okłamywał, przysięgał, że Baekhyun brzmiał nieco
marudnie.
– Osobiście – powiedział łagodnie Baekhyun.
– Chciałem powiedzieć ci… osobiście.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Synu,
bardzo mi przykro-
–
W porządku – wtrącił Baekhyun. – Powiem ci
następnym razem.
– Dlaczego?
Czy to coś ważnego, że chcesz mi powiedzieć osobiście?
– Tak. – Baekhyun znów spojrzał na
Chanyeola, zanim przeniósł wzrok w powietrze. Co?! Chciał zapytać Chanyeol, ale z jakiegoś powodu był za bardzo
podenerwowany, by to zrobić. – Tak, to ważne.
–…W
porządku, synu, ale naprawdę-
– Przestań przepraszać – powiedział cicho
Baekhyun. Po drugiej stronie ktoś natychmiast przestał mówić. – Ja… zobaczymy
się następnym razem.
–…Dobrze.
Pa.
– Pa. – Potem Baekhyun rozłączył się i
rzucił telefon na łóżko.
– Nie martw się, to znaczy, że możesz
dłużej zostać u mnie. – Chanyeol uśmiechnął się. Baekhyun opadł na łóżko,
odwrócił głowę, aby posłać swojemu chłopaki lekki uśmiech.
– Tak, chyba – odparł Baekhyun. – Ale śpię
na podłodze.
– Nie!!!!! – Chanyeol podniósł skarpetkę z
ziemi i wcisnął ją do kieszeni. – Nie pozwolę ci na to.
– Cóż, będziesz musiał – powiedział
Baekhyun rzeczowo, zanim leniwie przeciągnął się na łóżku. Chanyeol przełknął
ślinę.
– Kurwa – wyszeptał pod nosem.
– Co? – zapytał Baekhyun, nieświadomie
przeczesując palcami włosy.
– N-Nic. – Chanyeol zarumienił się, zanim
odwrócić, przestraszył się, patrząc na to. Jedynie bezcześcił Baekhyuna, myśląc
o nieprzyzwoitych rzeczach.
– Odwróć się – polecił Baekhyun. Chanyeol
odmówił. – Odwróć się.
–…Nie – odrzekł uparcie Chanyeol, krzyżując
ramiona.
– W końcu i tak to z ciebie wycią-
– Nie mogę tego znieść, Baek! – wykrzyczał
Chanyeol, odwracając się, gorączkowo patrzył na Baekhyuna. – Jak możesz tak
robić? Stać w miejscu i wyglądać tak cholernie seksownie, i oczekiwać, że nic
sobie nie pomyślę?
Nie zamierzał tego. Chanyeol zamknął usta,
jego oczy wciąż były szeroko otwarte, kiedy wpatrywali się w siebie
zesztywniali.
– Uch… – urwał Chanyeol, patrząc, jak
Baekhyun obserwuje go z równie szeroko otwartymi oczyma.
Chanyeol spodziewał się, że Baekhyun go
uderzy, przewróci oczami albo będzie się z niego śmiał, ale w zamian Baekhyun
się zarumienił.
–…Baek? – zawołał powoli Chanyeol. Baekhyun
wyglądał na sztywnego jak królik, nadal miał szeroko otwarte oczy, ale jego
szyja powoli robiła się czerwona z powodu rumieńca. – Uch… przepraszam, Baek.
– Nie… to nic – odpowiedział Baekhyun
zdyszanym głosem, w końcu przerwał kontakt wzrokowy, naciągając na siebie
kołdrę i okrywając się nią, odwrócił głowę. Chanyeol podszedł o krok bliżej.
–…Baek? – znów zawołał Chanyeol. Tym razem
Baekhyun nie odpowiedział. Po przerwaniu kontaktu wzrokowego wydawało się,
jakby już nie chciał na niego spojrzeć. – Baek… nie jesteś… zawstydzony, prawda?
–…Oczywiście, że nie. – Odpowiedź była
przytłumiona. Chanyeol na palcach podszedł do łóżka. Baekhyun ukrył twarz w
poduszce.
– Odwróć się – powiedział Chanyeol, chcąc
rozczytać Baekhyuna, tak jak niższy chciał rozczytać jego kilka sekund temu. –
Odwróć się, Baek. – Żadnej reakcji.
– Hej – rzekł łagodnie Chanyeol, siadając
na łóżku Baekhyuna, położył dłoń na kołdrze, by lekko potrząsnąć mniejszym. –
Nie… kłamałem, jasne?
Zero odpowiedzi.
– Dlaczego jesteś taki zawstydzony? Czy to
nie ja powinienem taki być? – Głupi uśmieszek przemknął po ustach Chanyeola,
kiedy próbował powstrzymać śmiech. – Poza tym ciągle słyszysz to od innych
ludzi.
Baekhyun nie poruszył się.
– Och, chyba nie myślisz, że mówią to tylko
dlatego, że chcą pójść z tobą do łóżka, co? – Chanyeol zmarszczył brwi. – Oni
mają to na myśli! W innym razie, dlaczego jesteś taki popularny? – Baekhyun się
nie ruszał.
– Baek, spójrz na mnie. – Chanyeol popchnął
ramię Baekhyuna, ale jego chłopak się opierał. – Baek. – W końcu Baekhyun
odwrócił się, rozczochrane włosy zasłoniły mu oczy, kiedy patrzył na Chanyeola
z wyrazem nie do odczytania, rumieniec zniknął.
– Nie przyjmowałeś ich komplementów,
prawda? – Baekhyun nadal się gapił. – Nie wierzyłeś im, co?
Usta Baekhyuna były cienką kreską. Chanyeol
chciał, by Baekhyun wiedział o wpływie, jaki miał na niemal każdą osobę w tym
college’u.
– Wierzysz mi? – Kolejny raz Baekhyun
wpatrywał się w niego. – Wierzysz mi, Baek? – powtórzył Chanyeol, jego dłoń była
silna na ramieniu Baekhyuna. W końcu Baekhyun pokiwał głową.
– I tylko to się liczy. – Chanyeol
uśmiechnął się, rozluźniając uścisk. – Czasami mam nadzieję, że wszyscy będą w
stanie zobaczyć tę stronę ciebie, wiesz? Ale z drugiej strony wydaje mi się, że
jeśli o niej nie wiedzą, to też jest dobrze. – Nadal się uśmiechając, Chanyeol
nachylił się. – Ponieważ ta strona ciebie należy do mnie.
Baekhyun rzucił poduszką w chichoczącego
Chanyeola.
– Ale poważnie – ciągnął Chanyeol, kiedy
jego śmiech ucichł i na powrót stał się poważny. – Zdajesz sobie z czegoś
sprawę, prawda?
– Z czego? – spytał Baekhyun, zastanawiając
się, czy powinien w ogóle słuchać. W końcu wszystko, co ostatnio mówił
Chanyeol, zdawało się go zawstydzać i Chanyeol robił to specjalnie.
– Stajesz się dawnym sobą – powiedział
Chanyeol. Po raz kolejny Baekhyun widział delikatność w jego oczach, gdy jego
chłopak patrzył na niego. Czasami to sprawiało, że Baekhyun wewnętrznie miękł.
– Nieprawda – sprzeczał się Baekhyun, nadal
czując się trochę skrępowanym, kiedy Chanyeol tak się na niego gapił. – Nie
jestem dziecinny ani naiwny, ani-
– Niewinny? – dokończył za niego Chanyeol.
– Fizycznie może tak nie być, Baek. – Chanyeol przesunął się w jego stronę. Baekhyun
odsunął się do tyłu z pędzącym sercem. Teraz był przyparty do łóżka,
obserwował, jak duża postać Chanyeola góruje nad nim, wyciągnął ręce do jego
piersi.
–…Ale tutaj zawsze będziesz – mruknął
Chanyeol. Baekhyun ledwie mógł go usłyszeć ponad swoim walącym sercem. Podniósł
wzrok, kiedy Chanyeol spojrzał w dół i to intensywne spojrzenie znowu sprawiło,
że wnętrze Baekhyuna trzepotało. Za każdym razem, kiedy widział, że Chanyeol
spogląda na niego w taki sposób, czuł się bardzo kochany i nie wiedział
dlaczego.
– Widzisz? Denerwujesz się. – Chanyeol zachichotał.
Baekhyun przysięgał, że jego głos obniżył się o oktawę.
– A ty nie? – wydyszał Baekhyun. Chanyeol
pozostawał spokojny, pochylając się, przycisnął swoje czoło do czoła Baekhyuna.
– Tak, denerwuję się – szepnął Chanyeol. –
Możesz sprawdzić, jeśli chcesz. – Delikatny oddech owionął twarz Baekhyuna i
mógł poczuć zapach mięty z pasty Chanyeola. Podświadomie wyciągnął dłoń i
przycisnął ją do cienkiego ubrania Chanyeola. Był wystarczająco pewny, że serce
Chanyeola bije równie szybko jak jego.
– Jesteś takim idiotą. – Baekhyun
zachichotał, gdy zauważył czerwone uszy Chanyeola pomimo jego wyluzowanej
postawy.
– A ty jesteś dupkiem – odpowiedział prędko
Chanyeol, uśmiechnął się, kiedy poczuł, jak zwinne palce Baekhyuna muskają jego
policzek.
– Masz wielkie uszy, Yoda – droczył się
żartobliwie Baekhyun. Chanyeol wyraźnie się zarumienił i przez chwilę Baekhyun
myślał, że wyższy zejdzie z niego i będzie dąsał się w kącie, ale w zamian spotkało
go pozbawienie oddechu, kiedy Chanyeol rozluźnił się i opadł na niego.
– Rany, ale jestem zmęczony – oznajmił
głośno Chanyeol, jego ciało było rozwalone na Baekhyunie. Niższy krzyknął,
próbując go zepchnąć.
– Złaź! – Niższy, nie spodziewając się
tego, miał zmiażdżone przez ciężar ręce, więc ciężko było mu się poruszać. Głowa
Chanyeola leżąca przy jego szyi zaczynała robić się irytująca. – Kto teraz jest
dupkiem?
– Teraz idę spać. – Chanyeol ziewnął
zmęczony. – Branoc, Baek.
– Musimy się spakować, wiesz! – skłamał
Baekhyun. Mógł oddychać, ale efektywność zmniejszyła się o połowę i czuł się
dziwnie wykończony. – Nie chcesz jechać do domu?
– To może poczekać. – Uśmiech był wyraźny w
głosie Chanyeola. Baekhyun przez chwilę myślał o oporze i wykopaniu go, ale
ostatecznie się poddał, pozwalając, by ciało Chanyeola przykryło go. Prawdopodobnie
to wcale nie było takie złe.
Piosenka EXO wypełniła powietrze.
– Odbierz. – Zaspany głos Chanyeola był
przytłumiony przez pościel. Więc naprawdę
jest senny. Pomyślał rozbawiony
Baekhyun.
– To twój, idioto – zauważył Baekhyun,
czując wibracje w spodenkach Chanyeola. Przez moment wydawało się, jakby
Chanyeol miał to zignorować, ale w końcu długa ręka poruszyła się i Baekhyun
poczuł, jak wsuwa się do kieszeni, wyjmując komórkę.
–…Halo? – odezwał się ospale Chanyeol.
Potem szybko usiadł. Baekhyun był tak zaskoczony, że niemal znowu krzyknął. –
Mama?
Zaciekawiony Baekhyun usiadł, jego nogi
wciąż były na wpół splątane z nogami jego chłopaka.
– Co?! – wykrzyknął nagle, sprawiając, że
Baekhyun lekko podskoczył. – Jedziesz gdzieś? Po co?
– Do
pracy twojego taty, kochany.
– Zaraz- Ale ja- Myślałem- Myślałem, że
chcesz się ze mną zobaczyć!
–
Chcę- Ale to przez pracę twojego taty.
– A co z nooną? Co ona robi?
– Jedzie
na wakacje ze swoim chłopakiem. To czas, żebyś ty też sobie jakiegoś znalazł. –
Chanyeol spojrzał na Baekhyuna, jego uszy poczerwieniały. Baekhyun uśmiechnął
się.
– Ale ja… Ale ja, uch, chciałem ci coś
powiedzieć! – powiedział szybko Chanyeol.
–
Co? Możesz powiedzieć mi teraz!
– Um… uch… Muszę powiedzieć ci osobiście –
wyjąkał Chanyeol. Baekhyun uniósł brew.
– Co?
Co to znaczy?
Chanyeol spojrzał na Baekhyuna.
–
Jak ma się Baekhyunnie? Bardzo tęsknię za jego obecnością.
– Ale… Ale on był z tobą tylko kilka dni!
–
Właśnie! Przywieź go kiedyś, co?
–…Um, dobrze, tak, ale-
–
Och, muszę już iść! Porozmawiamy kiedy indziej, dobrze? Do widzenia!
– Co? Ma- – Połączenie zostało przerwane.
Chanyeol odwrócił się do Baekhyuna z
rozdziawionymi ustami.
– Cóż, chyba nie mamy dokąd pojechać. –
Baekhyun wzruszył ramionami.
– Nie mogę uwierzyć, że obaj zostaliśmy
odrzuceni przez naszych rodziców! – wykrzyczał Chanyeol, był rozczarowany,
rzucając telefon na łóżko. Baekhyun zachichotał.
– Możemy więc zostać tutaj, żaden problem.
–…Tak, chyba. – Wzdychając, Chanyeol upadł
do przodu. Baekhyun za późno zdał sobie sprawę, że jego współlokator położył
się na nim i po raz kolejny został przykryty większym ciałem wyższego.
– Teraz idę spać. Naprawdę – wymamrotał
Chanyeol i niedługo później ciche pochrapywanie wypełniło powietrze. Baekhyun
westchnął, poddając się. Odwrócił głowę, patrząc na spokojną twarz Chanyeola
gdy spał. Uśmiechając się najbardziej nieznacznie, Baekhyun wyciągnął dłoń, by
pogłaskać ciemne włosy. Chociaż ledwie mógł się poruszać, jakoś było mu tak
wygodnie, dziwnie nie czuł się zgnieciony ani uwięziony, jak czuł się wiele
razy, gdy inni mężczyźni zasypiali na nim.
Telefon Chanyeola znowu zadzwonił, ale był
bardzo daleko… Może to było coś ważnego… Ale Baekhyun utknął… I też czuł się
nieco sennie…
Może odbierze później…
W końcu Baekhyun również zasnął z palcami
we włosach Chanyeola.
Szepty szemrały w tle.
Bardzo głośno. Buczały mu w uszach.
Obudziły go.
Ciemność otworzyła się na światło i jego
oczy się przystosowały. Podnosząc głowę, zamrugał sennie i rozejrzał się
dookoła.
Dziesięć par oczu odpowiedziało mu
mrugnięciem.
– C-?
– GOŁĄBECZKI SIĘ OBUDZIŁY! – krzyknął
znajomy głos. – Przynajmniej jeden z nich.
Baekhyun przetarł swoje oczy, zanim zdał
sobie sprawę, dlaczego jest taki obolały. Chanyeol nadal na nim spał, niech to
szlag!
Właśnie wtedy w pełni się obudził.
– Co wy tu, do cholery, robicie? – zapytał
stanowczo, nim delikatnie zepchnął Chanyeola. – Yeol, obudź się!
– OJEJ, NAZWAŁ GO YEOL! – Połowa tłumu
zagruchała. – JAK UROCZO!
– Do kurwy…? – jęknął Chanyeol, zanim ukrył
twarz w szyi Baekhyuna, wtulając się w niego.
– OJEEEEEEEJ! – Sehun był niezwykle głośno.
Baekhyun robił się czerwony i popchnął Chanyeola nieco mocniej.
– Obudź się! – syknął. Chanyeol poruszył
się odrobinę, potem podniósł głowę, jego oczy były na wpół zamknięte, kiedy zamrugał
w oszołomieniu. Baekhyun uznałby to za urocze, gdyby nie fakt, że dziesięć osób
patrzyło na nich jak sowy. Wtedy Chanyeol zrozumiał, co się dzieje i krzyknął, młócąc
bezradnie rękami, zanim wreszcie upadł na podłogę z głuchym hukiem. Baekhyun
natychmiast usiadł, płonęła mu twarz, gdy spoglądał na Chanyeola, by sprawdzić,
czy z tym idiotą wszystko w porządku, po czym znów odwrócił się do przyjaciół.
– Co wy tu robicie? – zapytał, próbując
brzmieć na wyluzowanego. Większość z nich uśmiechała się jak idioci, poza
Kyungsoo, który siedział w kącie wyglądając nieco kwaśno.
– Cóż, przyszliśmy tu, by zapytać was, czy
wasze tyłki są gotowe! – powiedział Lu Han. – Ja przyszedłem! – krzyknął Sehun
gdzieś z oddali. – Cóż, Sehun przyszedł, ale chodzi o to, że zobaczył was
śpiących jak aniołki, więc przyszedł, żebyśmy wszyscy na was popatrzyli- – Um,
to znaczy, żebyśmy was obudzili.
– Sehun! – odezwał się Chanyeol, jego włosy
nadal były rozczochrane, gdy posyłał uśmiechającemu się znacząco Sehunowi
groźne spojrzenie. – Sehun, ty ba-
– Tak czy inaczej – przerwał Chen. – Chodzi
o to, że połowa z nas nie uwierzyła, kiedy ogłosiliście tę wiadomość, ale teraz
was widzimy… – Wszyscy z nich (poza Kyungsoo) wybuchli przebiegłym chichotem.
– To prywatne! – wrzasnął Chanyeol z
czerwonymi uszami.
– Tak, cóż, zamykajcie drzwi! – odkrzyknął
Sehun.
– Nie wiedziałem, że jesteście tak blisko…
– Kris poruszył brwiami.
– O jaką wiadomość chodzi? – Baekhyun
zmienił temat.
– Jedziemy do letniej willi Minseoka! –
oznajmił Chen. – Nie obchodzi nas, jakie macie plany, macie je rzucić i jechać
z nami!
– Okazało się, że nasze plany i tak zostały
zrujnowane – mruknął Baekhyun, kiedy Chanyeol z powrotem wskoczył na łóżko.
– Co? Naprawdę? Możemy jechać? – pytał
podekscytowany Chanyeol, jego ciało podskakiwało w górę i w dół jak u
szczeniaka.
– Zaprosiliśmy cię, idioto. – Sehun
przewrócił oczami. Chanyeol posłał mu groźne spojrzenie.
– Więc kiedy jedziemy? – zapytał Baekhyun.
– Cóż, powiedziałbym, że zaraz po tym, jak
skończycie waszą czułą drzemkę – zauważył Minseok. Wszyscy zachichotali.
Właśnie wtedy Baekhyun zdał sobie sprawę, że Jongina nie ma.
– Gdzie jest Jongin? – spytał.
– Jego rodzice mu nie pozwolą. – Chen
westchnął. – Wiesz jacy oni są – to surowi ludzie.
– Pozwolili ci jechać do jego domu w
ostatnie Święta – zaznaczył Chanyeol.
– To dlatego, że znam go od lat! – biadolił
Chen.
– Nie mówmy teraz o tym, dzieci – wtrącił
Kris. – Wstawajcie, niedługo musimy jechać. – Chanyeol pospiesznie wstał,
wyraźnie spanikowany.
– Co ty robisz? Już się spakowałeś,
pamiętasz? – spostrzegł Baekhyun. Chanyeol zastygł w bezruchu, a potem
odetchnął.
– O tak – mruknął.
– Jak długo zostajemy? – zapytał Baekhyun,
gramoląc się z łóżka.
– Nie wiem, może całe wakacje? – Minseok
wzruszył ramionami.
– Nie spakowałem się na tak długo! –
powiedział Sehun.
– Nie martw się, mam masę ubrań, żeby się
nimi podzielić.
– Będziemy się dzielić jak grupa męskich
mężczyzn. – Kris poruszył brwiami. Joonmyun klepnął go w ramię.
– Posłuchajcie, czy możemy martwić się tym
później? – odezwał się niecierpliwie Lu Han. – Chodźmy już! – Później w
dziewięciu szybko wyszli, gwizdy i okrzyki podekscytowania wypełniły powietrze.
– Zaczekajcie na mnie! – zawołał Chanyeol,
łapiąc swoją torbę. – Chodź, Baek! – Potem pobiegł za nimi.
Baekhyun westchnął, składając swoją
pościel. – Dzieci… – mruknął do siebie, chwytając swoją torbę i klucze, zanim
odwrócił się do drzwi. Zatrzymał się, kiedy zobaczył stojącego tam Kyungsoo,
który intensywnie wpatrywał się w podłogę.
– Kyungsoo? – zawołał ostrożnie Baekhyun,
przerzucając sobie torbę przez ramię, kiedy podszedł do swojego starego
współlokatora. Kyungsoo podniósł wzrok i przez chwilę Baekhyun widział w jego
oczach mieszaninę uczuć – zazdrości, złości, wściekłości, smutku, bólu,
wszystko to było zmieszane w jedno, ale potem się zmieniło i jego spojrzenie
było bez wyrazu. Kyungsoo uśmiechnął się słabo.
– Gratuluję. Że się zeszliście – powiedział
cicho.
–
Tylko dlatego, że mi pomogłeś – odparł Baekhyun. Uśmiech zsunął się z twarzy
Kyungsoo.
– Kyungsoo, ja-
– Nawet nie myśl o przepraszaniu – wciął
się Kyungsoo. – Nie chcę tego słyszeć. Nie zasłużyłem, by słuchać takiego
rodzaju wymówki. – Baekhyun się powstrzymał, obserwując Kyungsoo. Wydawał się
bardzo skonfliktowany i cierpiący. Baekhyun nie wiedział, co zrobić, ponieważ
był częścią powodu, dla którego Kyungsoo tak się czuł.
–…Dziękuję, Kyungsoo – powiedział w końcu
Baekhyun. – Dziękuję.
–…Tak lepiej. – Kyungsoo odważył się
ponownie na niego spojrzeć, tym razem prawdziwie szczery uśmiech rozciągnął
jego usta w kształcie serca. – Teraz lepiej zaopiekuj się Chanyeolem. Wszyscy
wiemy, jak wielkim idiotą jest.
– Masz rację. – Baekhyun odwzajemnił
uśmiech, odważył się wyciągnąć dłoń i poklepać Kyungsoo po plecach. Kyungsoo mu
na to pozwolił. – Chodźmy.
– Wow! To jest ekstra! – krzyknął Chanyeol,
kiedy stłoczyli się wokół busa. – Nie mogę uwierzyć, że masz swojego własnego
mini busa!
– Tak, cóż, nigdy go nie używałem, prawda?
– Minseok uśmiechnął się. Chen miał na twarzy taki sam uśmiech, obejmując
ramieniem swojego chłopaka.
– Moje kochanie jest niesamowite, prawda? –
krzyknął Chen. Wszyscy jęknęli i odwrócili się, kiedy Chen pocałował Minseoka w
policzek.
– Wsiadajcie! – zachęcił Minseok. Nikomu
nie trzeba było powtarzać dwa razy. W jakieś dwie sekundy bus był już pełny.
– Wiecie co teraz zrobimy, chłopaki? –
zawołał Yi Xing, wchodząc do busa, stanął przed nimi wszystkimi. Nikt nigdy nie
widział, by Yi Xing był tak podekscytowany. – Jedziemy zabrać Jongina!
Bus wybuchł gwizdami.
– Dobra, dobra, jedźmy!
– Tak, jeśli jego rodzice mu nie pozwolą-
– To znaczy, że będziemy musieli go
wyciągnąć, prawda?
– Przemycić go!
– Zapakować go do walizki!
– Nieważne, co mówią, jedzie!
Yi Xing zmarszczył brwi. – Nie to miałem na
myśli-
– Misja: Start!
Bus rozgorzał rozmowami, kiedy ruszył.
Wszyscy wydawali się tak beztroscy i podekscytowani, że Chanyeol poczuł, jak
wszystko z niego wypływa, kiedy na nich patrzył.
Miał w głowie myśli o Kyungsoo, kiedy widział
go siedzącego samotnie przed nimi, opierał się o okno. Baekhyun odwrócił się do
Chanyeola, mając w głowie interesujące pytanie.
– Yeol… – zaczął. Chanyeol, który siedział
obok niego, odwrócił się z głupim uśmiechem na twarzy, jakby był bardzo
podekscytowany.
– Hm?
– Jeśli Kyungsoo miałby… – Baekhyun urwał,
przesuwając się, dopóki cały nie odwrócił się do Chanyeola. – Gdyby Kyungsoo…
no wiesz, wyznał ci swoje uczucia wcześniej niż wtedy, czy… w zamian
spotykałbyś się z nim? – Chanyeol odchylił się, trzymał rękę na brodzie,
rozmyślając nad tym pomysłem, jego oczy uroczo patrzyły w górę w zamyśleniu.
–…Prawdopodobnie – odpowiedział zgodnie z
prawdą Chanyeol, kiedy Baekhyun znowu spojrzał na Kyungsoo. – Tak,
prawdopodobnie tak by było. – Baekhyun na powrót się odwrócił, wzdrygnął się,
kiedy Chanyeol nagle pochylił się z oszałamiającym uśmiechem na ustach.
–…Ale wydaje mi się, że w końcu i tak bym
się w tobie zakochał. – Chanyeol uśmiechnął się. Baekhyun zamrugał, nie
spodziewając się tego. – Myślę, że… to, co sprawiło, że go w ogóle odrzuciłem,
choć wtedy naprawdę o tym nie wiedziałem, to byłeś ty.
Jak głupie to było, serce Baekhyuna na
moment się zatrzymało.
– Nie miałem pojęcia, dlaczego go wtedy, do
licha, odrzuciłem, ponieważ go lubiłem, prawda? – Teraz Chanyeol mówił bardziej
do siebie. – To znaczy, byłem nim zauroczony przez lata. Ale nagle… To po
prostu wydawało się niewłaściwe.
– Jestem pewien, że bylibyście bardzo dobrą
parą – powiedział cicho Baekhyun.
– Tak… jestem pewien, że to by się udało – ciągnął
Chanyeol w zamyśleniu. – Tylko że… To nie to samo. To było zbyt nudne, zbyt
puste. Później poświęciłem chwilę, by zdać sobie sprawę, dlaczego tak było –
dokończył Chanyeol, odwracając się do Baekhyuna ze słodkim uśmiechem na twarzy.
– Już cię lubiłem!
– Prawdopodobnie zajęło ci to wieki, co? –
droczył się Baekhyun. Chanyeol lekko go popchnął.
– Szybciej niż tobie! – krzyknął. Baekhyun
przewrócił oczami, ale nie skomentował. Chociaż spotykali się dopiero kilka
dni, wydawało się, jakby byli razem od zawsze. Baekhyun poczuł dłoń Chanyeola w
swojej, ich palce splotły się ze sobą.
Czy to właśnie znaczy naturalność? Czuć,
jakby to wszystko i tak powinno było się stać?
Baekhyun ufał tak szybko, że było to
przerażające. Z jakiegoś powodu jakaś jego część, głęboka część przestraszona
przez traumy z przeszłości, bała się, że to znowu się stanie – że znowu
zostanie skrzywdzony. W końcu pobite i posiniaczone serce jest kruche,
nieważne, na jak silne wygląda i jak silne się zbudowało – kruche serce, które
zakochuje się zbyt szybko, rozpadnie się na milion kawałków. Baekhyun się bał.
Ale miłość to śmiała rzecz.
I Baekhyun zamierzał spróbować, dla
Chanyeola.
Z walącym sercem Baekhyun powoli zacisnął
palce dookoła dłoni Chanyeola, zebrał się na odwagę, by oprzeć głowę na
ramieniu swojego chłopaka.
Oj tam walić hejt... Moim zdaniem to tłumaczenie jest 100razy lepsze niż na wattpadzie. Super dajesz opisy i nie raz tu płakałam i się śmiałam, naprawdę jest boskie. Nie chcę żebyś to kończyła XD bo po prostu to kocham
OdpowiedzUsuń