sobota, 28 października 2017

The Faults In Byun Baekhyun [51/55]

tytuł rozdziału: Coś nowego |oryginał: Something new
rating: PG-13
A/N: Jak widać, powoli zbliżam się do końca opowiadania. Ostatnio zauważyłam lekki spadek aktywności tutaj, ale widziałam też kilka miłych komentarzy i bardzo się z nich cieszę, bo nic tak nie poprawia humoru jak parę ciepłych słów. Naprawdę sprawiacie mi tym wielką radość, zwłaszcza po fali nienawiści, jaką dostałam na samym początku. Jestem dumna z tego, że udało mi się dobrnąć do tego momentu, chociaż wiele osób chciało, żebym usunęła swoją pracę. Pewnie gdybym to zrobiła, to nie zobaczyłabym tych miłych słów dzisiaj czy wczoraj. Mam nadzieję, że nawet jak już skończę dodawać, to i tak wciąż będziecie tu zaglądać! ♥
W końcu ich zakaz jedzenia w stołówce został zniesiony i mogli znów siedzieć przy swoim normalnym stoliku. Mówiło się, że nikt nawet nie próbował go zająć, ponieważ wszyscy myśleli o „ich gangu”, który wyglądał na zbyt straszny, by z nim zadzierać (zwłaszcza ten ciemnooki chłopak od wushu „Tao”!).
Baekhyun i Chanyeol siedzieli obok siebie, obserwując, jak Chen głośno śmiał się z Minseokiem, a Lu Han z entuzjazmem szeptał z Yi Xingiem. Jongin i Kyungsoo także po cichu rozmawiali, jakby już się pogodzili. Nikt nie zwracał na nich uwagi, za co byli wdzięczni.
Chanyeol swobodnie wsunął swą dłoń pod stół, by złapać tę Baekhyuna. Baekhyun nie dawał żadnych znaków, że cokolwiek stało się poza zasięgiem wzroku innych poza najbardziej nieznacznym uniesieniem kącików ust, zanim zaczął dalej jeść. Z pozoru wyglądali jak dwoje zwykłych ludzi cicho jedzących obiad, ale wcale tacy nie byli. Chanyeol uśmiechał się do posiłku, jedząc lewą ręką, mocno ścisnął dłoń Baekhyuna. Niższy odwzajemnił uścisk i zaczęli konkurs na uściski. Prawie po chwili Joonmyun nagle pojawił się obok Chanyeola, niemalże przyprawiając ich o atak serca.
W zamian, kiedy podniósł wzrok, Joonmyun spojrzał na niego, znaczący mars wyrył się na jego twarzy, gdy patrzył na ich złączone dłonie. Cicho mruknął z aprobatą, a potem usiadł obok Chanyeola. Baekhyun zachichotał z poczerwieniałych uszu Chanyeola, a Chanyeol przysięgał, że Joonmyun uśmiechał się przy swojej zupie.
Nie wiedzieli, że Aimi wszystko widziała. Cicho odeszła.




Chanyeol był tak zaabsorbowany Baekhyunem, że całkiem zapomniał o Aimi.
– Okazuje się, że ta cała Aimi może żyć bez ciebie – powiedział Kris, wchodząc do pokoju Chanyeola i z łatwością poczuł się jak w domu. Chanyeol jak najlepiej starał się nie wypchnąć Chanyeola ze swojego łóżka, podczas gdy Baekhyun usiłował się zdrzemnąć.
– Co? Och… tak… – Chanyeol poczuł, jak poczucie winy przytłacza jego serce na tę myśl. Nie opiekował się nią właściwie, głównie dlatego, że jej unikał…
Baekhyun usiadł na wspomnienie jej imienia.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytał Baekhyun. Kris wzruszył ramionami, kładąc się i bawiąc poduszką Chanyeola.
– Ma dość dużo przyjaciół, chyba. Zwłaszcza dużo męskich przyjaciół. – Kris przeczesał włosy palcami. – To przez jej wygląd, muszę powiedzieć. CI biseksualiści nie przegapią okazji.
– Cóż, cieszę się, że zawiera nowe przyjaźnie – odezwał się Chanyeol, bawiąc się czymś, co miał dłoniach. – Powinna zawierać nowe przyjaźnie, jeśli chce, wiesz… Ona nigdy nie chciała… – Chanyeol zaczął rozmawiać o czymś nowym z Krisem, przez co Baekhyun powoli zapadł w krótki sen.




Chanyeol:   Wstawaj.
            Spóźnisz się!
            Twój nauczyciel cię zabije!
            Wychodź, gdziekolwiek jesteś.
            heh, heh
            Nadchodzą potwory z bagien.
            Pobudka–
– Park Chanyeol! – krzyknął pan Bae. Chanyeol niemal zeskoczył ze swojego miejsca, ukrył telefon w kieszeni, rozglądając się dziko dookoła. Aula wypełniła się cichym śmiechem jego kolegów. Chanyeol poczerwieniał.
– Mogę zapytać, co jest tak interesującego w twoim telefonie? – spytał. Ludzie dookoła niego zachichotali.
– N-Nic – wyjąkał Chanyeol, czując się upokorzony. Jak mógł być tak głupi?
– Proszę, następnym razem pokaż nam, jeśli znajdziesz coś bardzo zabawnego – wycedził pan Bae, a potem kontynuował wykład. Ktoś siedzący obok niego, mocno szturchnął go łokciem. Prawie krzyknął.
– Hej, co było takie interesujące? – zapytał ostro. Chanyeol zaczerwienił się jeszcze bardziej, głębiej wciskając telefon w kieszeń, kiedy poczuł wibracje. Jego serce na moment się zatrzymało, ale swojemu koledze powiedział jedynie, żeby się zamknął, wyjął swój telefon dopiero wtedy, kiedy upewnił się, że nikt nie patrzy.
Był zawiedziony.
Sehun:      HEJ, KOCHANIE, JAK SIĘ MASZ?
Poirytowany Chanyeol zablokował Sehuna, a potem wygasił telefon i wsunął na powrót do kieszeni.
W końcu wyjął go i położył na stoliku, później wydmuchnął powietrze z nadętych policzków, wzdychając. Kiedy już miał się pochylić i prawdopodobnie zasnąć, czekając na odpowiedź Baekhyuna, jego telefon zabuczał.
Baekhyun:   Nie mam zajęć, idioto
            Dzięki za obudzenie mnie.
Uśmiechając się, Chanyeol zaczął odpisywać wiadomość, tym razem był w pełni świadomy swojego wykładowcy.
Chanyeol:   Wiem.
            Jakie to uczucie??
            Nigdy nie wstawałeś tak późno.
Baekhyun:   Wielkie dzięki.
            Przestań rozpraszać się na wykładzie.
            Zablokuję cię.
Chanyeol:   NIE, CZEKAJ.
            czekaj
            CZEKAAAAAAAAJ
            CZEKAJ
            CZEKAJ
Żadnej odpowiedzi.
Baekhyun był tak bezlitosny jak zawsze.
Wzdychając, Chanyeol wziął głęboki oddech, wyprostował plecy i zaczął skupiać się na wykładzie.




Jak zwykle Baekhyun i Chanyeol trzymali się pod stołem za ręce (głównie dlatego, że Chanyeol nie mógł trzymać rąk przy sobie), ale nikt nie zauważył. Jeśli zauważyli, to nic nie mówili.
Jeszcze nikt tak naprawdę nie wiedział o ich relacji poza Joonmyunem. To dlatego, że Chanyeol nie wiedział, jak im to powiedzieć, a Baekhyun się na to nie silił.
– Jak odkryją, to odkryją – powiedział Baekhyun. Chanyeol po części się zgodził, chociaż czasami czuł się winny, gdy patrzył na ich nieświadome twarze.
Nie wiedział jednak, jak to powiedzieć, nie będąc podenerwowanym.
– Oppa! – Uszy Chanyeola ożywiły się, kiedy usłyszał głos, którego nie słyszał od długiego czasu. Baekhyun natychmiast wyrwał swoją dłoń z jego (po raz pierwszy). Zaszokowany Chanyeol odwrócił się do Baekhyuna, który odwrócił wzrok, kiedy Aimi usiadła obok Chanyeola. Nie wiedząc, co robić, Chanyeol odwrócił się do Baekhyuna, a potem bezradnie do Aimi. Baekhyun rezygnował z patrzenia na niego, nagle był wyraźnie niezainteresowany, wiele kontrastując z Aimi, która była ożywiona i radosna.
Rozmawiała z nim, jakby nie unikali się tygodniami. Chanyeol czuł, jakby nigdy naprawdę go nie opuściła i zauważył, że rozmawia się z nią nieskończenie lepiej, niż mu się wydawało. Baekhyun obserwował w ciszy, zauważając, że ona już nie uczepiała się Chanyeola jak wcześniej.
Czy wiedziała?
W końcu choć Baekhyun nie lubił jej za bycie taką przylepą, nigdy naprawdę nie chciał jej skrzywdzić. Właśnie dlatego odsunął się, kiedy przyszła.
W istocie, kiedy teraz przyglądał się bliżej, wydawała się być odległa od niego, pomimo uśmiechu. Chociaż wyglądała jak zwykle radośnie, coś w niej wydawało się być nie w porządku.
Wyglądała na naprawdę nieszczęśliwą.


Baekhyun złapał ją pewnego dnia.
Dostrzegł ją wymykającą się w nocy, posyłała flirciarskie spojrzenia w stronę mężczyzn, których Kris nazwał „jej przyjaciółmi”.
Nie podobało mu się to.
Trafiało w sedno zbyt dokładnie.
Lecz mimo tego powtarzał sobie, że to nie jego problem. To był jej wybór i nie mógł go oceniać, nieważne co. Tylko dlatego, że on miał złe doświadczenia, nie znaczyło, że ona też będzie je miała.
Dlaczego utracona miłość zdawała się zawsze zmieniać ludzi w kogoś zupełnie innego?


(Nauczył się teraz, że to dlatego, iż kochają tak mocno, że kiedy próbują się podnieść, nie mogą.)



– Chanyeol! – Pewnego dnia Jongin wtargnął do ich pokoju. Chanyeol nagle usiadł, jego oczy wciąż były na wpół zamknięte, kiedy dziko rozglądał się dookoła, nieokiełznane włosy bezużytecznie fruwały na jego głowie. Baekhyun uśmiechnął się.
– Chodzi o Aimi – powiedział Jongin. – Płacze i w ogóle… Boże, Chanyeol, nie masz pojęcia… – Jongin rozejrzał się. – Myślę, że ona cię potrzebuje… – Jongin wyglądał na zagubionego. Chanyeol także. Uśmiech zniknął, Baekhyun wstał i skierował się do drzwi.
– Baek, dokąd idziesz? – zapytał z zaniepokojeniem Chanyeol.
– Znaleźć ją.
- Ale-
– Pozwól mi się tym zająć, Yeol. – Baekhyun odwrócił się i spojrzał na Chanyeola. Wystarczył ułamek sekundy, by dosięgło ich wzajemne zrozumienie i zanim Jongin zdołał choćby mrugnąć i zarejestrować, co się dzieje, Baekhyun już wyszedł.
Wkrótce potem znalazł ją w jej pokoju. Już nie płakała. Raczej piła, zgniecione puszki walały się po podłodze.
– To ty – wybełkotała, upuszczając puszkę. Baekhyun próbował się kontrolować.
– Nie chciałam cię widzieć. Chciałam widzieć Chanyeola – mówiła dalej. Baekhyun stał w miejscu, obserwując ją. Wyglądała koszmarnie, włosy miała rozczochrane, tusz do rzęs rozmazał się na jej doskonałej skórze od łez, które zaschły jej na twarzy.
– Wiem o was – powiedziała cicho. – Nie musicie tego ukrywać-
– Tego właśnie chcesz, prawda? – ostro wciął się Baekhyun.
– Co?
– Być jak ja. Pić i flirtować z mężczyznami, i robić wszystkie te rzeczy, które kiedyś bałaś się robić. – Aimi przez chwilę nie odpowiadała, potem zaśmiała się.
– Miłość to śmiała rzecz, co? – powiedziała. – W końcu mogę być osobą, którą zawsze chciałam być! – Zachichotała.
– Ale nie jesteś szczęśliwa, prawda? – dokończył łagodnie Baekhyun. Chichot Aimi zniknął.
– Nie tak to sobie wyobrażałam – przyznała. Wyjęła kolejną puszkę spod łóżka i otworzyła ją. Baekhyun od razu ją zabrał.
– Oddaj! – marudziła. Baekhyun uparcie postawił ją za sobą.
– Nie.
– Nie możesz mnie powstrzymać! Nie jesteś moim szefem! – Odwróciła się, sięgając po więcej puszek. Baekhyun skoczył na nią i przytrzymał jej ręce, zatrzymując ją. Szamotała się z nim, jej długie nogi machały, by go kopnąć, ale pomimo tego wszystkiego Baekhyun pozostał silny. Pozostał silny nie dlatego, że chciał dla niej jak najlepiej. Pozostał silny nie dlatego, że wiedział, że Chanyeol będzie zdruzgotany, jeśli kiedykolwiek dowie się, w co zmieniła się Aimi. Pozostał silny dla siebie sprzed tych kilku lat, dla siebie, który mógł mieć lepszą przeszłość, jeśli ktoś naprawdę wysiliłby się, by go powstrzymać przed tym wszystkim, przed ranieniem się w taki sposób. Gdyby ktoś nigdy go sobie nie odpuścił, dziś nie byłby taki. Pozostał silny, ponieważ Aimi była silniejsza niż wygląda, nie chciał, by ktoś skończył tak jak on, nie chciał, by ktoś prowadził puste i depresyjne życie, wierząc, że alkohol i jednonocne przygody to łatwa ucieczka – nie chciał, żeby Aimi była jak on kilka lat temu, szukał ucieczki, a znalazł jedynie pustkę w sercu.
– Przestań – wyszeptał łagodnie, chwytając ją mocno i pewnie – bezpiecznie, jak zawsze chciał się poczuć, jak zawsze chciał, by ktoś sprawił, że tak się poczuje. Przestała, jej oczy wezbrały łzami, kiedy spojrzała na niego.
– Chcę zapomnieć – szepnęła. – Chcę tylko zapomnieć.
– Wiem – odparł cicho, kojąco. Kiedy przestała się szamotać, pogłaskał kciukiem jej gładką skórę, jego serce waliło szaleńczo, ponieważ dotykał kobiety. Ale odepchnął to, ponieważ w tej chwili Aimi go potrzebowała; potrzebowała kogoś, by powstrzymał ją przed zrujnowaniem siebie.
– Wiem – powtórzył cicho, wpatrując się w jej wypełnione bólem oczy – te oczy, które tak bardzo wyglądały jak jego oczy kilka lat temu, gdy spoglądał na siebie w lustrze. – Kiedy się upijasz, to prawda, że zapomnisz o bólu i problemach… – Jego oczy wwiercały się w jej, żeby wiedziała, rozumiała, dlaczego to robi.
–…Ale nigdy nie zapomnisz ich przyczyny. – Czekał. Nie wiedział, jak długo czekał, wiedział jedynie, że jej oczy, które wpatrywały się w niego, wyglądały bardzo żywo i energicznie. Dalej wpatrywał się w nią przez Bóg wie ile, ponieważ próbował powiedzieć jej, by zatrzymała ten błysk w swoich oczach i nigdy go nie wypuściła, próbował powiedzieć jej, że ten błysk jest tym, co naprawdę sprawi, że będzie szczęśliwa. Błysk w jej oczach był ważniejszy niż cokolwiek innego, ważniejszy niż złamane serce, ważniejszy niż wszystkie hobby, jakie miała i o wiele ważniejszy niż to, jak ludzie ją postrzegają. Kiedy był pewien, że zrozumiała, puścił ją i wstał, kierując się do drzwi.
– Kiedy boli, nie uciekaj – powiedział cicho. Jak wszystko by się potoczyło, gdyby ktoś powiedział to jemu, kiedy tego potrzebował? – W zamian szukaj pocieszenia w przyjaciołach. Są najważniejsi dla ciebie w takim czasie. – Bez kolejnego słowa wyszedł.


Aimi zniknęła na kilka dni, ale z jakiegoś powodu Baekhyun był o to spokojny. W przedostatni dzień szkoły ciągle usiłował to Chanyeolowi powiedzieć, ale ten histeryk dalej się martwił.
– Skąd wiesz? – Krążył po pokoju. – Co jeśli cierpi? Co jeśli ktoś ją porwał? Co jeśli-
– Potrafi się sobą zająć. Jest dorosła – zapewnił go Baekhyun. – Po prostu potrzebuje trochę czasu dla siebie. – Chanyeol odwrócił się, by spojrzeć na niego. Baekhyun zawzięcie odwzajemnił spojrzenie. Wyższy zrozumiał.
–…Cóż, skoro tak mówisz… – mruknął Chanyeol, pozostawiony w zamyśleniu, myślał o tym, że w głosie Baekhyuna nie było zazdrości ani urazy, kiedy to mówił, ale raczej ulga i otucha. Usłyszenie tego od Baekhyuna uspokoiło Chanyeola. Później niższy nagle kichnął. Chanyeol zaśmiał się.
– To nie jest śmieszne – poskarżył się Baekhyun, nim znów kichnął. Chanyeol uśmiechnął się.
– Po prostu… jesteś bardzo uroczy, wiesz? – Baekhyun zarumienił się, zbity z tropu tym komplementem.
– Nie jestem. Zamknij się.
– Spójrz na siebie! Rumienisz się. – Chanyeol zaśmiał się. – Uroczy.
– Nie jestem! – Baekhyun był na wpół sfrustrowany, na wpół rozbawiony.
– Jesteś.
– Nie.
– Tak.
– Nie.
– Tak.
– Nie. – Chanyeol złapał nadgarstek Baekhyuna tak szybkim ruchem, pochylając się bardzo blisko, aż Baekhyun ledwie mógł oddychać.
– Tak – szepnął Chanyeol, uśmiechając się jak szaleniec.
– Kiedy kicham? – Baekhyun z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Oczywiście. – Chanyeol był trochę onieśmielony, kiedy to mówił. – Nie masz pojęcia.
Z braku słów Baekhyun jedynie próbował odwrócić się od intensywnego wzroku Chanyeola.
– Poważnie. – Chanyeol złapał go mocno, a Baekhyun został zmuszony, by kolejny raz spojrzeć Chanyeolowi w oczy. Nie był do tego przyzwyczajony. Nie przywykł, by ktoś patrzył na niego w taki sposób – tak zaciekle, a jednak tak łagodnie. Kolejny raz przypomniały mu się te wszystkie razy, kiedy Chanyeol tak na niego patrzył – z pragnieniem w oczach. Tak, to było to słowo. Czyste pragnienie, które wyglądało delikatniej niż pożądliwe spojrzenie wszystkich mężczyzn, którzy chcieli jego ciała. – Wiem, że prawdopodobnie mi nie wierzysz, ale to mam na myśli.
– Wierzę ci – odpowiedział cicho Baekhyun. – Wiem, że myślisz, że… wiesz, ale po prostu sam w to nie wierzę. – Odwrócił wzrok. Chanyeol czuł, jak coś od środka go ogarnia i puścił nadgarstek Baekhyuna, ale wykorzystał ten czas, by opleść swoimi ramionami drobniejszą sylwetkę swojego chłopaka w ciasnym, ciasnym uścisku.
– Jesteś rozkoszny! – krzyknął, nieważne, jak bardzo zażenowany się czuł. – Niemal każda część ciebie jest rozkoszna?
– Niemal? – Dało cię usłyszeć cichy chichot stłumiony pod jego koszulką.
– Tak! – ryknął Chanyeol. – Każda część poza tą, kiedy się kłócimy! – Baekhyun zaśmiał się w jego koszulkę, a Chanyeol poczuł, jak ciepło łaskocze go pod skórą, kiedy Baekhyun odwzajemnił uścisk.
Nie ruszali się. Chanyeol był bardzo szczęśliwy z Baekhyunem w ramionach, z Baekhyunem, który odwzajemniał uścisk.
Później zostało to przerwane, kiedy ktoś wtargnął do ich pokoju.
– HEJ, CHŁOPAKI- Co? Och… – Jongin stał bezradnie, patrząc, jak ci się od siebie odrywają. Wyglądał na bardzo zawstydzonego i zmieszanego jak jeleń złapany przed światłami samochodu. Chanyeol zarumienił się, lecz Baekhyun miał jak zwykle obojętny wyraz twarzy.
– Co? – spytał, jakby nic się nie stało i jakby Jongin właśnie nie przyłapał ich, kiedy przytulali się, jakby już nigdy mieli się nie puścić.
– Uch… Chciałem wam tylko pokazać… wiecie, nową grę… i w ogóle… – Jongin prześlizgnął się do drzwi niczym wąż, pobity wąż. – Ale… chodzi o to, że jeśli jesteście zajęci i tak dalej… mogę… wiecie, przyjść innego dnia…
– Spotykamy się – oświadczył Baekhyun. Chanyeol odwrócił się, by na niego spojrzeć z szeroko otwartymi oczami z zaskoczenia. Mina Jongina była dokładnie taka sama. – Na wypadek, gdybyś się zastanawiał.
– Co?! Uch… to znaczy… tak… świetnie… – Teraz Jongin wyglądał na jeszcze bardziej skrępowanego, jakby nie wiedział, jak powinien zareagować. – To znaczy, tak, wiedziałem o tym… ha, ha, w końcu nie dowiedziałem się przez to, że właśnie was przyłapałem… wiecie, nie… – Potem pospiesznie wyszedł.
Kiedy drzwi się zamknęły, Baekhyun i Chanyeol spojrzeli na siebie, po czym wybuchli śmiechem.
– Widziałeś jego minę?
– Nie wyglądał, jakby chciał tu zostać przez następną sekundę!
– Wyobraź sobie resztę chłopaków!
– Prawdopodobnie pomyśleliby, że sobie żartujemy!
– Dobrze, zejdźmy więc na lunch. – Baekhyun wyciągnął dłoń, by złapać palce Chanyeola. Jak uroczo. Chanyeol wziął głęboki oddech, dając prowadzić się Baekhyunowi.
Kiedy tam dotarli, usiedli naprzeciw siebie, jedząc cicho. Pod stołem lekko kopali się po nogach, próbując ukryć tajemnicze uśmieszki.
– Chcesz się założyć? – Nagle Sehun wstał od stołu.
– Ty się zakładasz, to ja też! – Chen również się podniósł. – To, że jesteś w stanie się z kimś umówić w czasie wakacji jest równie prawdopodobne jak zejście się Baekhyuna i Chanyeola!
Baekhyun i Chanyeol spojrzeli na siebie, usiłując nie wyglądać na rozbawionych.
– Cóż, więc jest to bardzo prawdopodobne! – wrzasnął Sehun. – Z kim innym skończą ci frajerzy? Nie mają wystarczająco duży stylu, by zauroczyć kogoś innego poza sobą! – Stolik zabuczał niedojrzale, a Chanyeol i Baekhyun tylko powstrzymywali uśmiechy pomimo uraz.
– Cóż, wyraźnie mają więcej stylu niż ty, SheunMówi. – Chen wypiął pierś. Minseok próbował ściągnąć go na dół, był nieco zażenowany odważną osobowością swojego chłopaka. Poirytowany Sehun przeczesał włosy palcami.
– Czas pokaże – odpowiedział prosto. Obaj usiedli. Jednak choć ich kłótnia wyglądała na zaognioną, wszystko było żartobliwe i wkrótce potem Chen i Sehun znowu śmiali się jak starzy przyjaciele, jakby nic się nie stało. W środku tego wszystkiego Baekhyun wyszedł do toalety, wymykając się niepostrzeżenie.
Właśnie wtedy cień zawisł nad sylwetką Chanyeola. Podniósł wzrok.
Aimi.
– Chanyeol! – Uśmiechnęła się lekko. Chanyeol nie widział jej od dawna i choć wyglądała tak samo, wyglądała zupełnie inaczej.
Coś się w niej zmieniło.
Usiadła obok niego.
– Mam ci coś do powiedzenia – odezwała się radośnie.
– Co takiego?
– Wracam do Ameryki – oznajmiła mu cicho, jej oczy błyszczały, a uśmiech był szczery i szeroki. Wyglądała na niezależną i świeżą, w ten sposób była atrakcyjna. – Zdecydowałam, że warto byłoby studiować za granicą i zyskać dobry stopień naukowy. Myślę, że teraz przestanę marnować swoje życie.
– Och… to… świetnie – powiedział powoli Chanyeol, nie wiedząc, co innego powiedzieć, ponieważ nie potrafił rozszyfrować własnych uczuć. – Cieszę się z twojego szczęścia.
– Tak, jestem dość podekscytowana! – Uśmiechnęła się. Ktoś przykuł jej uwagę i wstała.
– Cześć, Baekhyun-oppa! – krzyknęła z ekscytacją.
Cała stołówka umilkła.
Baekhyun, właśnie wróciwszy z przerwy na toaletę, odwzajemnił spojrzenie z lekkim szokiem w oczach. Miny wszystkich były wyolbrzymieniem tego, co Chanyeol czuł wewnętrznie.
– Uch… – To jedyne dające się zrozumieć słowo, które wydostało się z ust Baekhyuna.
– Oppa! Wracam do Ameryki, żeby się uczyć. Wiem, że to znaczy, że nie będę widziała ciebie czy Chanyeola-oppy przez długi czas, ale to nie ma znaczenia, ponieważ zainspirowałeś mnie, by stać się lepszą osobą! – Uśmiechnęła się. – Dziękuję wam za wszystko, wszyscy. Idę teraz na swój lot, przyszłam tylko, żeby się pożegnać. – Potem wyszła z ławki i pomachała wszystkim przy stoliku. Jej oczy przeniosły się zwłaszcza na Baekhyuna. Wydawała się gapić na niego dłużej, ledwie spojrzała na Chanyeola. Jasne światło tkwiło w jej oczach i uśmiechu, jakby właśnie śniła.
Chanyeol uśmiechnął się, kiedy rozmawiała z każdym osobno, ciągnąc za sobą Baekhyuna, jakby był jej ulubioną osobą. Teraz Baekhyun, który wydawał się być skrępowany i aspołeczny. Zmieniła się szybko. Teraz jej ruchy były pełne gracji i wcale nie były przylepne ani desperackie. Wydawało się, że jest coś jeszcze, co ją motywuje. Wyglądała na podekscytowaną i pewną się. Wyglądała na dorosłą.
Może to zawsze było jej prawdziwe „ja”.
– Pa wszystkim! Będę za wami tęskniła! – Odwróciła się specjalnie do Baekhyuna, spoglądając na Chanyeola. – Oppa, akceptuję twój związek z Chanyeolem! Wyglądacie razem niesamowicie. – Zachichotała, a potem wybiegła, machając wszystkim.
Kolejny raz cała stołówka zamilkła.
Później, niczym wybuch, hałas docierał naraz z każdej strony, prawie wszyscy przy stoliku pytali Chanyeola i Baekhyuna, otaczając ich z pytaniami, jękami niedowierzania i krzykami zaprzeczenia, aż nie mieli wolnego miejsca. Dołączyli nawet ludzie z innych stolików, ciekawi, by usłyszeć prawdę.
– Czy to prawda?
– Ona żartowała, co?
– Jaki numer wywinęliście jej tym razem?
– Kiedy to się stało?
– Nie wierzę w to…
– Co? Mówicie poważnie?
– Prawda to?
– Powiedzcie mi, że żartowała!
– Gówno prawda.
– No właśnie!
– To takie prawdziwe jak to, że spotkałem Einsteina!
– Zamknijcie się, zamknijcie się, zamknijcie SIĘ! – Sehun odgrodził wszystkich od dwóch nowych kochanków swoimi długimi ramionami, stając przed nimi. Zaskakująco wszyscy przestali się przepychać. Odwrócił się do nich.
– Czy to prawda? – szepnął, jego oczy były szeroko otwarte w wyczekiwaniu. Jakieś czterdzieści par oczu zrobiło to samo, pochylając się bliżej, żeby usłyszeć odpowiedź.
– Tak – odpowiedzieli obaj w końcu, wzruszając ramionami. Wszyscy zamrugali przynajmniej raz, nim na stołówce wybuchła eksplozja.
– Co?
– Czy z nich też ktoś żartuje?
– Muszą kłamać!
– Ha, ha, świetne kłamstwo!
– No właśnie! Umawiają się jak cholera.
– Ale przecież się nienawidzą…
– Nie wierzę w to.
Większość zaprzeczała, ale ponad nimi rozniósł się głos Sehuna.
– HA! MÓWIŁEM! WYGRAŁEM ZAKŁAD, GDZIE MOJA NAGRODA!
– WYGRAŁEŚ JAK DIABLI! PRAWDOPODOBNIE WIEDZIAŁEŚ, CO, PRZEBIEGŁY BACHORZE!  – Głos Chena był jeszcze głośniejszy. Wszyscy tak bardzo ze sobą dyskutowali, że kompletnie zapomnieli o obiektach swoich dyskusji. Baekhyun i Chanyeol wykorzystali okazję, by się stamtąd wymknąć.




Przez resztę dnia ich telefony buczały, ponieważ ich przyjaciele i obcy pytali, czy to prawda. Za każdym razem, kiedy Chanyeol szedł korytarzem, słyszał szepty ludzi, ale jako że nie znał zbyt wielu osób i uchodził za strasznego, nikt nie próbował z nim porozmawiać.
Nie przywykł do nowo zdobytej uwagi. Nie mógł nawet pójść do toalety, żeby ludzie ciągle nie szeptali o nich w cholernej toalecie!
– Ucichną – odezwał się swobodne Baekhyun, ignorując swój telefon, który bez przerwy buczał. – Zawsze tak jest.
– Ja- Ja- Nie mogę uwierzyć, że jesteś do tego przyzwyczajony! – wykrzyczał Chanyeol. – Jesteś tu jak jakiś celebryta!
– Dopiero teraz to zrozumiałeś – powiedział poważne Baekhyun, a potem dalej bazgrolił po swojej książce.
– Doprowadza mnie to do szaleństwa, Baek! – Chanyeol krążył. – Jak sobie z tym radzisz?
– Nijak. – Baekhyun uśmiechnął się. – Ty idioto, Yeol. Ignoruj, cokolwiek mówią.
– Jesteś naprawdę silną osobą, wiesz? – zauważył Chanyeol, podchodząc do swojego łóżka i rzucił się na nie.
– Co masz na myśli?
– Mam na myśli to, że… jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam. Najodważniejszą osobą, jaką znam. – Chanyeol odwrócił głowę, żeby uśmiechnąć się do Baekhyuna. – To coś godnego podziwu.
– Ja… – Tym razem Baekhyun zaczerwienił się na komplement, będąc całkowicie zbitym z tropu. Nikt nigdy wcześniej nie komplementował jego charakteru.
– To znaczy, kto może znieść tak dużo plotek o sobie? – Chanyeol odwrócił się i patrzył w sufit. – Ludzie zawsze o tobie plotkują? Zawsze musisz znosić te spojrzenia, które ludzie ci posyłają? Co z tymi, którzy nienawidzili cię przez lata? – Baekhyun słyszał złość w jego tonie. – I przejście przez to, przez co przeszedłeś? Nie każdy może to zrobić, Baek.
– Ty też przez wiele przeszedłeś – powiedział cicho Baekhyun.
– Tak, ale to nic w porównaniu z tobą. – Chanyeol odetchnął ciężko. – Jestem pewien, że samotność była chorobą, która miała wpływ na nas, kiedy byliśmy młodsi. – Baekhyun milczał, słuchając. On także przesunął się, by patrzeć w sufit.
– Tylko że ja byłem głupi, ponieważ miałem ludzi, którzy przez cały czas się o mnie troszczyli… A jednak ich odepchnąłem – powiedział Chanyeol. – Ale ty… Przeżyłeś taki ciężki czas, Baek, ale wyszedłeś z tego i zdecydowałeś, że już nigdy nic cię nie zrani. Jeśli to nie jest silne, to ja nie wiem, co jest.
Baekhyun nigdy nie myślał o tym w ten sposób. Zawsze myślał, że tylko przemknął przez wszystko, co mu się przytrafiło. Nigdy nie brał pod uwagę, że przeszedł przez wiele, myślał tylko, że na to zasłużył. Poza tym wcale nie myślał, wykonywał jedynie polecenia głosów, które latami nawiedzały jego umysł.
Teraz… naprawdę zaczynał wierzyć, że nie zasłużył na to, by być traktowanym jak gówno.
W końcu też był człowiekiem.
–…A ludzie, nieważne, jak nieistotni są na tym świecie, zasługują na to, by traktować ich jak ludzi – dokończył Chanyeol, odwracając się, by posłać Baekhyunowi uśmiech. Baekhyun odpowiedział uśmiechem, nigdy nie spodziewał się, że może zrobić tak wiele, dopóki szczerze nie pozwolił Chanyeolowi rozbić swoich murów.
Chanyeol widział delikatność w uśmiechu Baekhyuna, szczerość w jego oczach. To był Baekhyun, w którym się zakochał. To był Baekhyun, którego chciał widzieć. Ponieważ choć nadal kochał Baekhyuna za jego pokruszone kawałki, wolał go widzieć jako całą osobę.
Nie wiedział, co sprawiło, że to zrobił.
– Kocham cię, Baekhyun. – To wyrwało się tak szybko, że nawet nie miał czasu tego złapać. Teraz było już za późno. Baekhyun wiedział. Baekhyun, który wciąż był raniony przez miłość, usłyszał to. Co sobie pomyśli?
Czy pomyśli, że Chanyeol z niego kpi?
Chanyeol nigdy się nie dowiedział, ponieważ wtedy drzwi się otwarły i duża postać pojawiła się w progu.
– ŻĄDAM ODPOWIEDZI! – ryknął Kris, wchodząc do środka i zatrzasnął za sobą drzwi. Zaalarmowani Chanyeol i Baekhyun usiedli.
– DWAJ Z MOICH NAJBLIŻSZYCH PRZYJACIÓŁ… I MI NIE POWIEDZIELIŚCIE? – Kris agresywnie złapał krzesło i usiadł, patrząc na nich dwóch z ogniem w oczach. – TO ZNACZY, ŻE ŻARTUJĄ, PRAWDA?
W tamtym momencie pełna świadomość tego, co właśnie powiedział, przytłoczyła Chanyeola, który był zbyt zszokowany, by się odezwać. Jedynie bezradnie patrzył na Baekhyuna, rzucając aluzję, żeby Baekhyun powiedział Krisowi cokolwiek (Co jeśli Baekhyun chciał z nim teraz zerwać, ponieważ usłyszał tamte słowa?). Baekhyun spojrzał na niego, posyłając mu mars, nim odwrócił się do Krisa.
– To prawda – odpowiedział gładko. Chanyeol niemal spadł z łóżka.
– CO?! – Kris dosłownie spadł z krzesła. Widok ten byłby komiczny, gdyby nie to, że Kris nie dał im szansy się śmiać. – ALE TO WSZYSTKO… JA... MYŚLAŁEM, ŻE WY… – W zamian wstał, krążąc dookoła na patykowatych nogach.
– Nie mogę w to uwierzyć… Jestem głową plotkarskiej strony internetowej Pop College, a jednak nie jestem tego świadomy…? – Chodził szybciej. – Co więcej, największa plotka ROKU łączy obu moich bliskich przyjaciół… i ja o tym nie wiem?!!!! – Na powrót odwrócił się do nich, spoglądając na nich wzrokiem pociskającym sztylety. Baekhyun się zaśmiał.
– Przepraszam, Kris. Sam dopiero się zorientowałem.
– CO?! Kłamiesz! Nie możesz… Nie możesz tak po prostu… – Kris odwrócił się do Chanyeola. – Chodzi mi o to, że jeśli powiedziałby to ten idiota, uwierzyłbym… ale tobie nie. – Urażony Chanyeol posłał Krisowi groźne spojrzenie.
– Zorientował się wcześniej niż ja – zaznaczył Baekhyun. Oczy Krisa niemal wyskoczyły mu z orbit.
– Joonmyun wie – dodał Chanyeol. Oczy Krisa wyglądały, jak zaraz miały stać się osobnymi kulkami.
CO?!!! Myeonnie wie i nie powiedział mi?! – Kris znów krążył dookoła, szybciej i szybciej. – Nie mogę w to uwierzyć – mruknął. – Obaj moi przyjaciele… Głowa strony internetowej… a jednak mój skarbek nie silił się, by mi powiedzieć?!!!
– Joonmyun wie? – Baekhyun był zdezorientowany, odwracając się do Chanyeola. Wyższy zarumienił się z zażenowania.
– Uch, cóż… tak jakby się dowiedział. Że ja… wiesz, uch, lubię cię – powiedział z zawstydzeniem Chanyeol. Kris odwrócił się do nich, jego mina była na wpół zniesmaczona przez tandetność.
– Co?! Jak długo to trwa? – Kris przestał krążyć, chwycił krzesło i znów usiadł. – Jak długo go lubisz? I nigdy mi nie powiedziałeś?!
– Cóż, chodzi o to, że… sam nie mogłem w to uwierzyć… – wymamrotał Chanyeol. Baekhyun uniósł brew, ale Chanyeol udawał, że tego nie zauważył.
– A Myeonnie wie? Ale nigdy mi nie powiedział! – Kris wydawał się znów być na granicy, by wstać z miejsca i zacząć krążyć.
– Co jest bardziej zaskakujące, to to, że on sam to wszystko rozwiązał – zauważył Baekhyun. Chanyeol posłał mu groźne spojrzenie, a potem rzucił w niego poduszką.
– Zamknij się! Jestem dosyć pojętny, dziękuję bardzo.
– Więc JAK DŁUGO TO TRWA? – zapytał Kris.
– Uch, jakieś kilka dni… nie wiem…
CHODZIŁO MI O TWOJE PIEPRZONE UCZUCIA.
– Uch… – Chanyeol posłał spojrzenie Baekhyunowi, który ułożył swoje ręce na kolanach, niewinnie wpatrując się w Chanyeola. – Czy możemy nie rozmawiać o tym przy tym kimś…?
– Jak mnie nazwałeś? – Baekhyun w sekundzie wyszedł z łóżka. Z nawyku Chanyeol zeskoczył ze swojego.
– Nazwałem cię tym kimś – odpowiedział Chanyeol, robiąc krok naprzód, gdy Baekhyun zrobił to samo. Ich klatki piersiowe prawie się stykały.
– Będziesz tego żałował – wyszeptał Baekhyun. Chanyeol nie mógł nic poradzić na to, że gdzieś z tyłu głowy pomyślał Cholera, jest seksowny, ale nie miał nawet okazji, by to powiedzieć (nie, żeby w tej sytuacji to robił), ponieważ Baekhyun kopnął go kolanem w krocze. Oślepiający ból wybuchł mu przed oczami i upadł, dysząc. Kątem oka dostrzegł, jak Baekhyun wychodzi z pokoju, ale nie miał czasu o tym myśleć – do cholery, bolały go jądra!
– Dopadnę cię! – krzyknął.
– Rany… To było brutalne… – Kris brzmiał na skrępowanego. – Przepraszam za utratę jąder. Jestem pewien, że znajdziesz kogoś, kto ci je wymieni.
– To. Nie. Jest. Śmieszne. – Chanyeol zacisnął zęby i zamknął oczy. W środku frustracji nie słyszał otwierających się cicho drzwi i tego, że ktoś wślizgnął się do środka.
– Nie wiedziałem, że zrobiłem to tak mocno. Przepraszam… – Delikatne dłonie spoczęły na jego ramionach i podciągnęły go do góry. Jego powieki wciąż były mocno zaciśnięte, bał się, że jeśli je otworzy, będzie musiał stawić czoła prawdziwości tego bólu. Poczuł, jak łagodne palce poklepały jego policzki. – No dalej.
Jak rozpieszczone dziecko, które musi posłusznie słuchać swojej mamy, Chanyeol otworzył oczy, odnajdując Baekhyuna patrzącego na niego. Nawet w tej chwili Chanyeol poczuł, że jego serce przyspieszyło z powodu bliskości Baekhyuna.
– Jesteś… największym… sukinsynem w życiu… – wydyszał Chanyeol. Tak naprawdę ból już zelżał, ale chciał więcej pieszczot od Baekhyuna. Nieco więcej uwagi, może?
– Czy wy się w ogóle umawiacie? – Chanyeol usłyszał kogoś w tle.
– Przepraszam… – wymamrotał Baekhyun, odgarniając włosy z oczu Chanyeola, żeby Chanyeol mógł zobaczyć zmartwienie i poczucie winy tańczące w jego oczach. – Ja po prostu… Nie wiedziałem… – Chanyeol wykorzystał tę szansę, by pochylić się i pochwycić te usta, rękami objął swojego chłopaka, by nie pozwolić mu upaść. Baekhyun przez ułamek sekundy nie reagował, ale odwzajemnił pocałunek, jego palce przesunęły się, by lekko chwycić ciemne włosy Chanyeola. Chanyeol uśmiechnął się przez pocałunek, kiedy usłyszał, że odpowiedziała mu cisza.
–…Uch, cofam to – wymamrotał Kris. Przez to, że zesztywniały mu plecy, Chanyeol odgadł, iż Baekhyun całkiem zapomniał o obecności Krisa. Niższy odsunął się, odwracając, kiedy Kris zamknął za sobą drzwi. Na powrót obrócił się do Chanyeola, mrugając parę razy, nim owładnęło go zażenowanie i uderzył Chanyeola w pierś, zsuwając się z jego kolan.
– Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś to na oczach swojego przyjaciela! – Teraz Baekhyun się rumienił, prędko wdrapując się na swoje łóżko. Chanyeol zachichotał.
– Czy to ma znaczenie, że widział to teraz? Czy i tak w końcu by tego nie zobaczył?
– Jesteś takim… – Baekhyun skrzyżował ramiona.
– Czemu teraz jesteś taki powściągliwy? – droczył się Chanyeol. – Mam na myśli to, że dawniej nie byłeś takim typem-
– To dlatego, że kiedyś to nic nie znaczyło- – odparował Baekhyun, ale powstrzymał się. Chanyeol oniemiał przez tę odpowiedź.
– Och… – Uśmiech opuścił Chanyeola. Był teraz jak lalka bez życia, siedział na łóżku. Baekhyun odwrócił wzrok. Po długiej, długiej chwili bez braku odpowiedzi ze strony Chanyeola, Baekhyun odwrócił się, nadal widząc skamieniały wyraz na twarzy swojego chłopaka.
–…Chanyeol? Czy ty… – Baekhyun powoli wstał i podreptał do Chanyeola, który wciąż siedział jak posąg bez życia. – Chanyeol- – Chanyeol szybko podskoczył i objął Baekhyuna ramionami. Niższy krzyknął, kiedy obaj upadli na łóżko Chanyeola. Dźwięczny śmiech wypełnił powietrze, a mocny uścisk sprawił, że poczuł się bezpieczny i kochany.
– Jesteś najbardziej uroczą osobą na świecie! – krzyknął Chanyeol, wzmacniając uścisk, aż Baekhyun ledwie mógł oddychać. Wszystko, co mógł chłonąć, to zapach jabłek i wanilii, silny i pewny w jego nozdrzach tak jak uścisk Chanyeola na nim.
I choć powiedział mu coś przerażającego, co nawet jego zbiło z tropu, jeśli to wywołało u Chanyeola taką reakcję, było warto.




– Jesteś gotowy? – zawołał Baekhyun z drugiej strony pokoju, przewieszając sobie torbę przez ramię. Chanyeol szaleńczo rozglądał się dookoła, szukając czegoś. – Czego szukasz?
– Mojej drugiej skarpetki ze Spongebobem – odpowiedział Chanyeol, przykucając, by zajrzeć pod biurko. – Widziałeś ją?
– Dzieciuch – odezwał się Baekhyun. Chanyeol usiadł z szeroko otwartymi oczami.
– Słucham?
– Dzieciuch – powtórzył Baekhyun nieco głośniej, próbując się nie uśmiechać. Chanyeol rzucił mu w twarz skarpetką ze Spongebobem.
– Musisz być takim dzieckiem?
– Przestań tak mówić! – Chanyeol zmarszczył brwi.
– Dzieciak – ciągnął Baekhyun. Chanyeol powinien był wiedzieć – w końcu Baekhyun zawsze robił wszystko odwrotnie do tego, czego ludzie od niego chcieli.
Ale kiedy już miał podejść i uderzyć Baekhyuna (albo go ukarać), piosenka EXO wypełniła powietrze.
– Twój czy mój? – spytał Baekhyun.
– Twój – odrzekł Chanyeol, był nieco zdezorientowany, wpatrując się w wibrujący telefon Baekhyuna na jego łóżku. Odruchowo Chanyeol złapał go i rzucił Baekhyunowi, który prędko go złapał.
– Halo? – Baekhyun odebrał, nie siląc się, by sprawdzić kto to. Czasami Chanyeol chciał, żeby Baekhyun zmienił numer, żeby ludzie przestali do niego wydzwaniać. Jednak tym razem to nie była osoba, z którą kiedyś Baekhyun przeżył przygodny seks. – Um, cześć, tato.
Wszystkie gorzkie myśli natychmiast zniknęły z umysłu Chanyeola. Wyższy pochylił się, żeby mógł usłyszeć, o czym rozmawiają.
-a to są moi najwięksi klienci, więc nie mogę odmówić – mówiła osoba po drugiej stronie. – Naprawdę mi przykro, synu…
– Och… – Baekhyun na chwilę urwał.
Wynagrodzę ci to, synu, obiecuję.
–…Ale chciałem ci coś powiedzieć – ciągnął Baekhyun, spoglądając na Chanyeola. Chanyeol przełknął ślinę.
Możesz powiedzieć mi teraz. – Głos po drugiej stronie brzmiał zachęcająco. Jeśli Chanyeol się nie okłamywał, przysięgał, że Baekhyun brzmiał nieco marudnie.
– Osobiście – powiedział łagodnie Baekhyun. – Chciałem powiedzieć ci… osobiście.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
Synu, bardzo mi przykro-
W porządku – wtrącił Baekhyun. – Powiem ci następnym razem.
Dlaczego? Czy to coś ważnego, że chcesz mi powiedzieć osobiście?
– Tak. – Baekhyun znów spojrzał na Chanyeola, zanim przeniósł wzrok w powietrze. Co?! Chciał zapytać Chanyeol, ale z jakiegoś powodu był za bardzo podenerwowany, by to zrobić. – Tak, to ważne.
…W porządku, synu, ale naprawdę-
– Przestań przepraszać – powiedział cicho Baekhyun. Po drugiej stronie ktoś natychmiast przestał mówić. – Ja… zobaczymy się następnym razem.
–…Dobrze. Pa.
– Pa. – Potem Baekhyun rozłączył się i rzucił telefon na łóżko.
– Nie martw się, to znaczy, że możesz dłużej zostać u mnie. – Chanyeol uśmiechnął się. Baekhyun opadł na łóżko, odwrócił głowę, aby posłać swojemu chłopaki lekki uśmiech.
– Tak, chyba – odparł Baekhyun. – Ale śpię na podłodze.
– Nie!!!!! – Chanyeol podniósł skarpetkę z ziemi i wcisnął ją do kieszeni. – Nie pozwolę ci na to.
– Cóż, będziesz musiał – powiedział Baekhyun rzeczowo, zanim leniwie przeciągnął się na łóżku. Chanyeol przełknął ślinę.
– Kurwa – wyszeptał pod nosem.
– Co? – zapytał Baekhyun, nieświadomie przeczesując palcami włosy.
– N-Nic. – Chanyeol zarumienił się, zanim odwrócić, przestraszył się, patrząc na to. Jedynie bezcześcił Baekhyuna, myśląc o nieprzyzwoitych rzeczach.
– Odwróć się – polecił Baekhyun. Chanyeol odmówił. – Odwróć się.
–…Nie – odrzekł uparcie Chanyeol, krzyżując ramiona.
– W końcu i tak to z ciebie wycią-
– Nie mogę tego znieść, Baek! – wykrzyczał Chanyeol, odwracając się, gorączkowo patrzył na Baekhyuna. – Jak możesz tak robić? Stać w miejscu i wyglądać tak cholernie seksownie, i oczekiwać, że nic sobie nie pomyślę?
Nie zamierzał tego. Chanyeol zamknął usta, jego oczy wciąż były szeroko otwarte, kiedy wpatrywali się w siebie zesztywniali.
– Uch… – urwał Chanyeol, patrząc, jak Baekhyun obserwuje go z równie szeroko otwartymi oczyma.
Chanyeol spodziewał się, że Baekhyun go uderzy, przewróci oczami albo będzie się z niego śmiał, ale w zamian Baekhyun się zarumienił.
–…Baek? – zawołał powoli Chanyeol. Baekhyun wyglądał na sztywnego jak królik, nadal miał szeroko otwarte oczy, ale jego szyja powoli robiła się czerwona z powodu rumieńca. – Uch… przepraszam, Baek.
– Nie… to nic – odpowiedział Baekhyun zdyszanym głosem, w końcu przerwał kontakt wzrokowy, naciągając na siebie kołdrę i okrywając się nią, odwrócił głowę. Chanyeol podszedł o krok bliżej.
–…Baek? – znów zawołał Chanyeol. Tym razem Baekhyun nie odpowiedział. Po przerwaniu kontaktu wzrokowego wydawało się, jakby już nie chciał na niego spojrzeć. – Baek… nie jesteś… zawstydzony, prawda?
–…Oczywiście, że nie. – Odpowiedź była przytłumiona. Chanyeol na palcach podszedł do łóżka. Baekhyun ukrył twarz w poduszce.
– Odwróć się – powiedział Chanyeol, chcąc rozczytać Baekhyuna, tak jak niższy chciał rozczytać jego kilka sekund temu. – Odwróć się, Baek. – Żadnej reakcji.
– Hej – rzekł łagodnie Chanyeol, siadając na łóżku Baekhyuna, położył dłoń na kołdrze, by lekko potrząsnąć mniejszym. – Nie… kłamałem, jasne?
Zero odpowiedzi.
– Dlaczego jesteś taki zawstydzony? Czy to nie ja powinienem taki być? – Głupi uśmieszek przemknął po ustach Chanyeola, kiedy próbował powstrzymać śmiech. – Poza tym ciągle słyszysz to od innych ludzi.
Baekhyun nie poruszył się.
– Och, chyba nie myślisz, że mówią to tylko dlatego, że chcą pójść z tobą do łóżka, co? – Chanyeol zmarszczył brwi. – Oni mają to na myśli! W innym razie, dlaczego jesteś taki popularny? – Baekhyun się nie ruszał.
– Baek, spójrz na mnie. – Chanyeol popchnął ramię Baekhyuna, ale jego chłopak się opierał. – Baek. – W końcu Baekhyun odwrócił się, rozczochrane włosy zasłoniły mu oczy, kiedy patrzył na Chanyeola z wyrazem nie do odczytania, rumieniec zniknął.
– Nie przyjmowałeś ich komplementów, prawda? – Baekhyun nadal się gapił. – Nie wierzyłeś im, co?
Usta Baekhyuna były cienką kreską. Chanyeol chciał, by Baekhyun wiedział o wpływie, jaki miał na niemal każdą osobę w tym college’u.
– Wierzysz mi? – Kolejny raz Baekhyun wpatrywał się w niego. – Wierzysz mi, Baek? – powtórzył Chanyeol, jego dłoń była silna na ramieniu Baekhyuna. W końcu Baekhyun pokiwał głową.
– I tylko to się liczy. – Chanyeol uśmiechnął się, rozluźniając uścisk. – Czasami mam nadzieję, że wszyscy będą w stanie zobaczyć tę stronę ciebie, wiesz? Ale z drugiej strony wydaje mi się, że jeśli o niej nie wiedzą, to też jest dobrze. – Nadal się uśmiechając, Chanyeol nachylił się. – Ponieważ ta strona ciebie należy do mnie.
Baekhyun rzucił poduszką w chichoczącego Chanyeola.
– Ale poważnie – ciągnął Chanyeol, kiedy jego śmiech ucichł i na powrót stał się poważny. – Zdajesz sobie z czegoś sprawę, prawda?
– Z czego? – spytał Baekhyun, zastanawiając się, czy powinien w ogóle słuchać. W końcu wszystko, co ostatnio mówił Chanyeol, zdawało się go zawstydzać i Chanyeol robił to specjalnie.
– Stajesz się dawnym sobą – powiedział Chanyeol. Po raz kolejny Baekhyun widział delikatność w jego oczach, gdy jego chłopak patrzył na niego. Czasami to sprawiało, że Baekhyun wewnętrznie miękł.
– Nieprawda – sprzeczał się Baekhyun, nadal czując się trochę skrępowanym, kiedy Chanyeol tak się na niego gapił. – Nie jestem dziecinny ani naiwny, ani-
– Niewinny? – dokończył za niego Chanyeol. – Fizycznie może tak nie być, Baek. – Chanyeol przesunął się w jego stronę. Baekhyun odsunął się do tyłu z pędzącym sercem. Teraz był przyparty do łóżka, obserwował, jak duża postać Chanyeola góruje nad nim, wyciągnął ręce do jego piersi.
–…Ale tutaj zawsze będziesz – mruknął Chanyeol. Baekhyun ledwie mógł go usłyszeć ponad swoim walącym sercem. Podniósł wzrok, kiedy Chanyeol spojrzał w dół i to intensywne spojrzenie znowu sprawiło, że wnętrze Baekhyuna trzepotało. Za każdym razem, kiedy widział, że Chanyeol spogląda na niego w taki sposób, czuł się bardzo kochany i nie wiedział dlaczego.
– Widzisz? Denerwujesz się. – Chanyeol zachichotał. Baekhyun przysięgał, że jego głos obniżył się o oktawę.
– A ty nie? – wydyszał Baekhyun. Chanyeol pozostawał spokojny, pochylając się, przycisnął swoje czoło do czoła Baekhyuna.
– Tak, denerwuję się – szepnął Chanyeol. – Możesz sprawdzić, jeśli chcesz. – Delikatny oddech owionął twarz Baekhyuna i mógł poczuć zapach mięty z pasty Chanyeola. Podświadomie wyciągnął dłoń i przycisnął ją do cienkiego ubrania Chanyeola. Był wystarczająco pewny, że serce Chanyeola bije równie szybko jak jego.
– Jesteś takim idiotą. – Baekhyun zachichotał, gdy zauważył czerwone uszy Chanyeola pomimo jego wyluzowanej postawy.
– A ty jesteś dupkiem – odpowiedział prędko Chanyeol, uśmiechnął się, kiedy poczuł, jak zwinne palce Baekhyuna muskają jego policzek.
– Masz wielkie uszy, Yoda – droczył się żartobliwie Baekhyun. Chanyeol wyraźnie się zarumienił i przez chwilę Baekhyun myślał, że wyższy zejdzie z niego i będzie dąsał się w kącie, ale w zamian spotkało go pozbawienie oddechu, kiedy Chanyeol rozluźnił się i opadł na niego.
– Rany, ale jestem zmęczony – oznajmił głośno Chanyeol, jego ciało było rozwalone na Baekhyunie. Niższy krzyknął, próbując go zepchnąć.
– Złaź! – Niższy, nie spodziewając się tego, miał zmiażdżone przez ciężar ręce, więc ciężko było mu się poruszać. Głowa Chanyeola leżąca przy jego szyi zaczynała robić się irytująca. – Kto teraz jest dupkiem?
– Teraz idę spać. – Chanyeol ziewnął zmęczony. – Branoc, Baek.
– Musimy się spakować, wiesz! – skłamał Baekhyun. Mógł oddychać, ale efektywność zmniejszyła się o połowę i czuł się dziwnie wykończony. – Nie chcesz jechać do domu?
– To może poczekać. – Uśmiech był wyraźny w głosie Chanyeola. Baekhyun przez chwilę myślał o oporze i wykopaniu go, ale ostatecznie się poddał, pozwalając, by ciało Chanyeola przykryło go. Prawdopodobnie to wcale nie było takie złe.
Piosenka EXO wypełniła powietrze.
– Odbierz. – Zaspany głos Chanyeola był przytłumiony przez pościel. Więc naprawdę jest senny. Pomyślał rozbawiony Baekhyun.
– To twój, idioto – zauważył Baekhyun, czując wibracje w spodenkach Chanyeola. Przez moment wydawało się, jakby Chanyeol miał to zignorować, ale w końcu długa ręka poruszyła się i Baekhyun poczuł, jak wsuwa się do kieszeni, wyjmując komórkę.
–…Halo? – odezwał się ospale Chanyeol. Potem szybko usiadł. Baekhyun był tak zaskoczony, że niemal znowu krzyknął. – Mama?
Zaciekawiony Baekhyun usiadł, jego nogi wciąż były na wpół splątane z nogami jego chłopaka.
– Co?! – wykrzyknął nagle, sprawiając, że Baekhyun lekko podskoczył. – Jedziesz gdzieś? Po co?
Do pracy twojego taty, kochany.
– Zaraz- Ale ja- Myślałem- Myślałem, że chcesz się ze mną zobaczyć!
– Chcę- Ale to przez pracę twojego taty.
– A co z nooną? Co ona robi?
Jedzie na wakacje ze swoim chłopakiem. To czas, żebyś ty też sobie jakiegoś znalazł. – Chanyeol spojrzał na Baekhyuna, jego uszy poczerwieniały. Baekhyun uśmiechnął się.
– Ale ja… Ale ja, uch, chciałem ci coś powiedzieć! – powiedział szybko Chanyeol.
– Co? Możesz powiedzieć mi teraz!
– Um… uch… Muszę powiedzieć ci osobiście – wyjąkał Chanyeol. Baekhyun uniósł brew.
Co? Co to znaczy?
Chanyeol spojrzał na Baekhyuna.
– Jak ma się Baekhyunnie? Bardzo tęsknię za jego obecnością.
– Ale… Ale on był z tobą tylko kilka dni!
– Właśnie! Przywieź go kiedyś, co?
–…Um, dobrze, tak, ale-
Och, muszę już iść! Porozmawiamy kiedy indziej, dobrze? Do widzenia!
– Co? Ma- – Połączenie zostało przerwane.
Chanyeol odwrócił się do Baekhyuna z rozdziawionymi ustami.
– Cóż, chyba nie mamy dokąd pojechać. – Baekhyun wzruszył ramionami.
– Nie mogę uwierzyć, że obaj zostaliśmy odrzuceni przez naszych rodziców! – wykrzyczał Chanyeol, był rozczarowany, rzucając telefon na łóżko. Baekhyun zachichotał.
– Możemy więc zostać tutaj, żaden problem.
–…Tak, chyba. – Wzdychając, Chanyeol upadł do przodu. Baekhyun za późno zdał sobie sprawę, że jego współlokator położył się na nim i po raz kolejny został przykryty większym ciałem wyższego.
– Teraz idę spać. Naprawdę – wymamrotał Chanyeol i niedługo później ciche pochrapywanie wypełniło powietrze. Baekhyun westchnął, poddając się. Odwrócił głowę, patrząc na spokojną twarz Chanyeola gdy spał. Uśmiechając się najbardziej nieznacznie, Baekhyun wyciągnął dłoń, by pogłaskać ciemne włosy. Chociaż ledwie mógł się poruszać, jakoś było mu tak wygodnie, dziwnie nie czuł się zgnieciony ani uwięziony, jak czuł się wiele razy, gdy inni mężczyźni zasypiali na nim.
Telefon Chanyeola znowu zadzwonił, ale był bardzo daleko… Może to było coś ważnego… Ale Baekhyun utknął… I też czuł się nieco sennie…
Może odbierze później…
W końcu Baekhyun również zasnął z palcami we włosach Chanyeola.




Szepty szemrały w tle.
Bardzo głośno. Buczały mu w uszach. Obudziły go.
Ciemność otworzyła się na światło i jego oczy się przystosowały. Podnosząc głowę, zamrugał sennie i rozejrzał się dookoła.
Dziesięć par oczu odpowiedziało mu mrugnięciem.
– C-?
– GOŁĄBECZKI SIĘ OBUDZIŁY! – krzyknął znajomy głos. – Przynajmniej jeden z nich.
Baekhyun przetarł swoje oczy, zanim zdał sobie sprawę, dlaczego jest taki obolały. Chanyeol nadal na nim spał, niech to szlag!
Właśnie wtedy w pełni się obudził.
– Co wy tu, do cholery, robicie? – zapytał stanowczo, nim delikatnie zepchnął Chanyeola. – Yeol, obudź się!
– OJEJ, NAZWAŁ GO YEOL! – Połowa tłumu zagruchała. – JAK UROCZO!
– Do kurwy…? – jęknął Chanyeol, zanim ukrył twarz w szyi Baekhyuna, wtulając się w niego.
– OJEEEEEEEJ! – Sehun był niezwykle głośno. Baekhyun robił się czerwony i popchnął Chanyeola nieco mocniej.
– Obudź się! – syknął. Chanyeol poruszył się odrobinę, potem podniósł głowę, jego oczy były na wpół zamknięte, kiedy zamrugał w oszołomieniu. Baekhyun uznałby to za urocze, gdyby nie fakt, że dziesięć osób patrzyło na nich jak sowy. Wtedy Chanyeol zrozumiał, co się dzieje i krzyknął, młócąc bezradnie rękami, zanim wreszcie upadł na podłogę z głuchym hukiem. Baekhyun natychmiast usiadł, płonęła mu twarz, gdy spoglądał na Chanyeola, by sprawdzić, czy z tym idiotą wszystko w porządku, po czym znów odwrócił się do przyjaciół.
– Co wy tu robicie? – zapytał, próbując brzmieć na wyluzowanego. Większość z nich uśmiechała się jak idioci, poza Kyungsoo, który siedział w kącie wyglądając nieco kwaśno.
– Cóż, przyszliśmy tu, by zapytać was, czy wasze tyłki są gotowe! – powiedział Lu Han. – Ja przyszedłem! – krzyknął Sehun gdzieś z oddali. – Cóż, Sehun przyszedł, ale chodzi o to, że zobaczył was śpiących jak aniołki, więc przyszedł, żebyśmy wszyscy na was popatrzyli- – Um, to znaczy, żebyśmy was obudzili.
– Sehun! – odezwał się Chanyeol, jego włosy nadal były rozczochrane, gdy posyłał uśmiechającemu się znacząco Sehunowi groźne spojrzenie. – Sehun, ty ba-
– Tak czy inaczej – przerwał Chen. – Chodzi o to, że połowa z nas nie uwierzyła, kiedy ogłosiliście tę wiadomość, ale teraz was widzimy… – Wszyscy z nich (poza Kyungsoo) wybuchli przebiegłym chichotem.
– To prywatne! – wrzasnął Chanyeol z czerwonymi uszami.
– Tak, cóż, zamykajcie drzwi! – odkrzyknął Sehun.
– Nie wiedziałem, że jesteście tak blisko… – Kris poruszył brwiami.
– O jaką wiadomość chodzi? – Baekhyun zmienił temat.
– Jedziemy do letniej willi Minseoka! – oznajmił Chen. – Nie obchodzi nas, jakie macie plany, macie je rzucić i jechać z nami!
– Okazało się, że nasze plany i tak zostały zrujnowane – mruknął Baekhyun, kiedy Chanyeol z powrotem wskoczył na łóżko.
– Co? Naprawdę? Możemy jechać? – pytał podekscytowany Chanyeol, jego ciało podskakiwało w górę i w dół jak u szczeniaka.
– Zaprosiliśmy cię, idioto. – Sehun przewrócił oczami. Chanyeol posłał mu groźne spojrzenie.
– Więc kiedy jedziemy? – zapytał Baekhyun.
– Cóż, powiedziałbym, że zaraz po tym, jak skończycie waszą czułą drzemkę – zauważył Minseok. Wszyscy zachichotali. Właśnie wtedy Baekhyun zdał sobie sprawę, że Jongina nie ma.
– Gdzie jest Jongin? – spytał.
– Jego rodzice mu nie pozwolą. – Chen westchnął. – Wiesz jacy oni są – to surowi ludzie.
– Pozwolili ci jechać do jego domu w ostatnie Święta – zaznaczył Chanyeol.
– To dlatego, że znam go od lat! – biadolił Chen.
– Nie mówmy teraz o tym, dzieci – wtrącił Kris. – Wstawajcie, niedługo musimy jechać. – Chanyeol pospiesznie wstał, wyraźnie spanikowany.
– Co ty robisz? Już się spakowałeś, pamiętasz? – spostrzegł Baekhyun. Chanyeol zastygł w bezruchu, a potem odetchnął.
– O tak – mruknął.
– Jak długo zostajemy? – zapytał Baekhyun, gramoląc się z łóżka.
– Nie wiem, może całe wakacje? – Minseok wzruszył ramionami.
– Nie spakowałem się na tak długo! – powiedział Sehun.
– Nie martw się, mam masę ubrań, żeby się nimi podzielić.
– Będziemy się dzielić jak grupa męskich mężczyzn. – Kris poruszył brwiami. Joonmyun klepnął go w ramię.
– Posłuchajcie, czy możemy martwić się tym później? – odezwał się niecierpliwie Lu Han. – Chodźmy już! – Później w dziewięciu szybko wyszli, gwizdy i okrzyki podekscytowania wypełniły powietrze.
– Zaczekajcie na mnie! – zawołał Chanyeol, łapiąc swoją torbę. – Chodź, Baek! – Potem pobiegł za nimi.
Baekhyun westchnął, składając swoją pościel. – Dzieci… – mruknął do siebie, chwytając swoją torbę i klucze, zanim odwrócił się do drzwi. Zatrzymał się, kiedy zobaczył stojącego tam Kyungsoo, który intensywnie wpatrywał się w podłogę.
– Kyungsoo? – zawołał ostrożnie Baekhyun, przerzucając sobie torbę przez ramię, kiedy podszedł do swojego starego współlokatora. Kyungsoo podniósł wzrok i przez chwilę Baekhyun widział w jego oczach mieszaninę uczuć – zazdrości, złości, wściekłości, smutku, bólu, wszystko to było zmieszane w jedno, ale potem się zmieniło i jego spojrzenie było bez wyrazu. Kyungsoo uśmiechnął się słabo.
– Gratuluję. Że się zeszliście – powiedział cicho.
 – Tylko dlatego, że mi pomogłeś – odparł Baekhyun. Uśmiech zsunął się z twarzy Kyungsoo.
– Kyungsoo, ja-
– Nawet nie myśl o przepraszaniu – wciął się Kyungsoo. – Nie chcę tego słyszeć. Nie zasłużyłem, by słuchać takiego rodzaju wymówki. – Baekhyun się powstrzymał, obserwując Kyungsoo. Wydawał się bardzo skonfliktowany i cierpiący. Baekhyun nie wiedział, co zrobić, ponieważ był częścią powodu, dla którego Kyungsoo tak się czuł.
–…Dziękuję, Kyungsoo – powiedział w końcu Baekhyun. – Dziękuję.
–…Tak lepiej. – Kyungsoo odważył się ponownie na niego spojrzeć, tym razem prawdziwie szczery uśmiech rozciągnął jego usta w kształcie serca. – Teraz lepiej zaopiekuj się Chanyeolem. Wszyscy wiemy, jak wielkim idiotą jest.
– Masz rację. – Baekhyun odwzajemnił uśmiech, odważył się wyciągnąć dłoń i poklepać Kyungsoo po plecach. Kyungsoo mu na to pozwolił. – Chodźmy.




– Wow! To jest ekstra! – krzyknął Chanyeol, kiedy stłoczyli się wokół busa. – Nie mogę uwierzyć, że masz swojego własnego mini busa!
– Tak, cóż, nigdy go nie używałem, prawda? – Minseok uśmiechnął się. Chen miał na twarzy taki sam uśmiech, obejmując ramieniem swojego chłopaka.
– Moje kochanie jest niesamowite, prawda? – krzyknął Chen. Wszyscy jęknęli i odwrócili się, kiedy Chen pocałował Minseoka w policzek.
– Wsiadajcie! – zachęcił Minseok. Nikomu nie trzeba było powtarzać dwa razy. W jakieś dwie sekundy bus był już pełny.
– Wiecie co teraz zrobimy, chłopaki? – zawołał Yi Xing, wchodząc do busa, stanął przed nimi wszystkimi. Nikt nigdy nie widział, by Yi Xing był tak podekscytowany. – Jedziemy zabrać Jongina!
Bus wybuchł gwizdami.
– Dobra, dobra, jedźmy!
– Tak, jeśli jego rodzice mu nie pozwolą-
– To znaczy, że będziemy musieli go wyciągnąć, prawda?
– Przemycić go!
– Zapakować go do walizki!
– Nieważne, co mówią, jedzie!
Yi Xing zmarszczył brwi. – Nie to miałem na myśli-
– Misja: Start!
Bus rozgorzał rozmowami, kiedy ruszył. Wszyscy wydawali się tak beztroscy i podekscytowani, że Chanyeol poczuł, jak wszystko z niego wypływa, kiedy na nich patrzył.
Miał w głowie myśli o Kyungsoo, kiedy widział go siedzącego samotnie przed nimi, opierał się o okno. Baekhyun odwrócił się do Chanyeola, mając w głowie interesujące pytanie.
– Yeol… – zaczął. Chanyeol, który siedział obok niego, odwrócił się z głupim uśmiechem na twarzy, jakby był bardzo podekscytowany.
– Hm?
– Jeśli Kyungsoo miałby… – Baekhyun urwał, przesuwając się, dopóki cały nie odwrócił się do Chanyeola. – Gdyby Kyungsoo… no wiesz, wyznał ci swoje uczucia wcześniej niż wtedy, czy… w zamian spotykałbyś się z nim? – Chanyeol odchylił się, trzymał rękę na brodzie, rozmyślając nad tym pomysłem, jego oczy uroczo patrzyły w górę w zamyśleniu.
–…Prawdopodobnie – odpowiedział zgodnie z prawdą Chanyeol, kiedy Baekhyun znowu spojrzał na Kyungsoo. – Tak, prawdopodobnie tak by było. – Baekhyun na powrót się odwrócił, wzdrygnął się, kiedy Chanyeol nagle pochylił się z oszałamiającym uśmiechem na ustach.
–…Ale wydaje mi się, że w końcu i tak bym się w tobie zakochał. – Chanyeol uśmiechnął się. Baekhyun zamrugał, nie spodziewając się tego. – Myślę, że… to, co sprawiło, że go w ogóle odrzuciłem, choć wtedy naprawdę o tym nie wiedziałem, to byłeś ty.
Jak głupie to było, serce Baekhyuna na moment się zatrzymało.
– Nie miałem pojęcia, dlaczego go wtedy, do licha, odrzuciłem, ponieważ go lubiłem, prawda? – Teraz Chanyeol mówił bardziej do siebie. – To znaczy, byłem nim zauroczony przez lata. Ale nagle… To po prostu wydawało się niewłaściwe.
– Jestem pewien, że bylibyście bardzo dobrą parą – powiedział cicho Baekhyun.
– Tak… jestem pewien, że to by się udało – ciągnął Chanyeol w zamyśleniu. – Tylko że… To nie to samo. To było zbyt nudne, zbyt puste. Później poświęciłem chwilę, by zdać sobie sprawę, dlaczego tak było – dokończył Chanyeol, odwracając się do Baekhyuna ze słodkim uśmiechem na twarzy.
– Już cię lubiłem!
– Prawdopodobnie zajęło ci to wieki, co? – droczył się Baekhyun. Chanyeol lekko go popchnął.
– Szybciej niż tobie! – krzyknął. Baekhyun przewrócił oczami, ale nie skomentował. Chociaż spotykali się dopiero kilka dni, wydawało się, jakby byli razem od zawsze. Baekhyun poczuł dłoń Chanyeola w swojej, ich palce splotły się ze sobą.
Czy to właśnie znaczy naturalność? Czuć, jakby to wszystko i tak powinno było się stać?
Baekhyun ufał tak szybko, że było to przerażające. Z jakiegoś powodu jakaś jego część, głęboka część przestraszona przez traumy z przeszłości, bała się, że to znowu się stanie – że znowu zostanie skrzywdzony. W końcu pobite i posiniaczone serce jest kruche, nieważne, na jak silne wygląda i jak silne się zbudowało – kruche serce, które zakochuje się zbyt szybko, rozpadnie się na milion kawałków. Baekhyun się bał.
Ale miłość to śmiała rzecz.
I Baekhyun zamierzał spróbować, dla Chanyeola.
Z walącym sercem Baekhyun powoli zacisnął palce dookoła dłoni Chanyeola, zebrał się na odwagę, by oprzeć głowę na ramieniu swojego chłopaka.


1 komentarz:

  1. Oj tam walić hejt... Moim zdaniem to tłumaczenie jest 100razy lepsze niż na wattpadzie. Super dajesz opisy i nie raz tu płakałam i się śmiałam, naprawdę jest boskie. Nie chcę żebyś to kończyła XD bo po prostu to kocham

    OdpowiedzUsuń