sobota, 7 października 2017

The Faults In Byun Baekhyun [42/55]

tytuł rozdziału: Miłość to poświęcenie |oryginał: Love is sacrifice
rating: PG-13
– Przepraszam, Baekkie. – Joo-hyung ujął splamioną łzami twarz Baekhyuna w dłonie, pochylając się i pocałował spocone czoło. Baekhyun nadal drżał, ale przestał płakać, owinął się mocniej kocem, przysuwając się do kominka. – Już nigdy nie zostawię cię samego…
Z początku Baekhyun nic nie powiedział, nadal miał lekką traumę po wcześniejszym, potem jego drżący głos był cichy, gdy mówił. – Ja… Ja… tak bardzo się bałem. – Czknął i pociągnął nosem. Joo-hyung niewinnie pocałował go w usta.
– Przepraszam. – Joo-hyung pogłaskał go po włosach. – Czy nadal mi ufasz?
Baekhyun pociągnął nosem, patrząc w dół, a potem pokiwał głową. Wyższy znów uniósł jego głowę, aż ich spojrzenia się spotkały.
– Czy nadal mi ufasz? – spytał ponownie. Tym razem niższy skinął. Joo-hyung przyciągnął go do uścisku, trzymając go blisko.
– Przepraszam, Baekkie… – wymruczał Joo-hyung w jego włosy, wzmacniając uścisk. Baekhyun poczuł tę samą ulgę, której brakowało mu w życiu i tym razem zdecydował się w niej rozpuścić.




– Hej, Baek. – Jongdae zaczynał stawać się irytujący. – Chcesz razem ze mną spotkać się w Seulu z Jonginem? Nie widzieliśmy go od wieków.
– Przepraszam. Jestem zajęty – odpowiedział odruchowo Baekhyun, przeglądając jego zdjęcia z Joo-hyungiem, które razem sobie zrobili.
– Zawsze jesteś zajęty – wymamrotał Jongdae pod nosem, ale starał się powstrzymać gniew. – Jongin naprawdę za tobą tęskni. Od wieków z nim nie gadałeś. – Ty ze mną też nie gadasz.
– Tak, tak, kiedyś się z nim zobaczę. – Baekhyun go zbył. – Jestem naprawdę zajęty.
– To tylko kilka godzin, Baek. Nie spotykamy się już tak często jak kiedyś.
– To dlatego, że obaj jesteśmy zajęci, Jongdae. – Baekhyun podniósł wzrok znad telefonu. Jongdae wyglądał… inaczej. Właśnie wtedy Baekhyun uświadomił sobie, że Jongdae zmienił fryzurę. – Kiedy obciąłeś włosy?
–…Dwa miesiące temu – odpowiedział Jongdae. Baekhyun wzruszył ramionami i znów spojrzał na telefon, nieświadomy tego, że Jongdae kipi ze złości.
– Mówię poważnie, Baek! Przynajmniej jedź… dla Jongina. – Baekhyun nie powiedział nic, zachowywał się, jakby nic nie słyszał. – Spotkamy się w naszym starym miejscu spotkań w sobotę o dwunastej. Czy chcesz iść czy nie, to już twój wybór. – Potem Jongdae odszedł. Baekhyun czuł się trochę winny, ale przypomniał sobie, że ma priorytety, a to sprawiło, że poczuł się lepiej.




W sobotę w małym miejscu wielkiej populacji Seulu Jongin i Jongdae stawili się o dwunastej, czekając na przyjaciela, który jako pierwszy ich ze sobą połączył.
– Przyjdzie tu, jestem tego pewien! – powiedział optymistycznie Jongin. – Baekhyun-hyung nigdy nas nie zawiedzie. Nigdy wcześniej nas nie zawiódł.
–…Masz rację – odezwał się Jongdae z lekkim uśmiechem, jego pewność rosła. – Nigdy nas nie zawodzi, nieważne, jak bardzo jest zajęty.
Czekali tam aż do zachodu słońca.




Umawianie się z kimś i kochanie tej osoby całym swoim jestestwem oznacza, że zaczynasz myśleć o przyszłości z tą osobą. Często.
Baekhyun myślał o tym, co będą robić za dziesięć lat, zastanawiał się, czy będą mogli się pobrać czy adoptują dzieci, czy będą żyli daleko, daleko od jego rodziców. Czasami myślał o niedalekiej przyszłości, o tym, jak będzie najlepszym kochankiem i uczuciowo, i fizycznie. Czasami, nawet kiedy towarzyszył Joo-hyungowi w barach, Baekhyun wracał do domu w nocy i oglądał filmiki, które mogły pomóc mu nauczyć się, jak być dobrym seksualnym partnerem. Choć miał jedynie czternaście lat, myślał o tym cały czas, ponieważ koniec końców Joo-hyung był dorosły, a dorośli na pewno myślą o takich rzeczach.
Pierwszy film porno, jaki obejrzał, wprawił go w takie zażenowanie, że zasłonił oczy palcami, ale zarumienił się w nieśmiałym, szczęśliwym zawstydzeniu. Patrzył skupionym wzrokiem, upewniając się, że zapamiętuje wszystko, co się dzieje. Jak tylko najmniejsza gwiazdka porno jęknęła lub wydała z siebie jakiś dźwięk, Baekhyun rumienił się i zastanawiał się, czy naprawdę musiał to zrobić.
Nie wiedział, gdzie to przeczytał, ale dowiedział się, że ludzie bardziej się podniecają, kiedy ich kochankowie wydają z siebie dźwięki. Czasami siedział w pustym pokoju opuszczonego domu i wydawał z siebie te dźwięki, a potem rumienił się i przestawał, później znów powoli zaczynał. Nauczył się, że jeśli ktoś jest zawsze przy osobie, którą kocha, czasami musi się kontrolować, żeby nie rzucić się na kochanka, głównie dlatego, że kochanek pociągał ich zarówno seksualnie, jak i romantycznie. Zastanawiał się, dlaczego Joo-hyung nigdy nic takiego nie robił, nigdy nawet go nie dotykał.
I czasami podniecał się przez oglądanie, głównie dlatego, że potrafił wyobrazić sobie gwiazdy porno jako jego i Joo-hyunga, ale nawet kiedy jego erekcja zaczynała się budzić, był zbyt zawstydzony, by jej dotknąć i koniec końców był zbyt zażenowany, że w ogóle to obejrzał.




Baekhyun w końcu stał się niespokojny.
Zaczął eksperymentować, zastanawiając się, czy naprawdę pociąga Joo-hyunga w ten sposób.
Pierwszego dnia usiadł blisko Joo-hyunga po upewnieniu się, że użył dodatkowego szamponu. Pochylił się blisko niego, kiedy oglądali film, przylgnął do jego ramienia i wtulił się w niego. Żadnej reakcji.
Drugiego dnia zdecydował się usiąść na kolanach Joo-hyunga po tym, jak usłyszał, że mężczyźni dostają wzwodu, kiedy ktoś, kto ich pociąga, siada na ich kolanach. Joo-hyung delikatnie zepchnął Baekhyuna.
Trzeciego dnia, gdy Joo-hyung zdecydował się zostać na noc, Baekhyun wspiął się na niego i położył na jego piersi. Joo-hyung oplótł go ramionami i mocno przytulił.
Czwartego dnia Baekhyun położył dłoń na udzie Joo-hyunga, ale Joo-hyung podniósł głowę i kazał mu odrobić lekcje.
– Naprawdę masz ostatnio nastrój na dotykanie – zauważył na głos Joo-hyung pewnego dnia, kiedy Baekhyun próbował wymyślić, co jeszcze może zrobić. Do tej pory wciąż był rozczarowany i czuł się coraz bardziej niepewnie. Jednak nie dał po sobie tego poznać, przytulając się do ramienia Joo-hyunga jako do źródła ukojenia.
– Joo-hyung… – zaczął niemal szeptem. – Czy ja wcale cię nie poruszam?
– O co ci chodzi? – Cichy chichot, kiedy Joo-hyung kołysał go w przód i w tył, robił to często, kiedy Baekhyun przytulał się do jego ręki.
– Czy nie pociągam cię?
– Oczywiście, że pociągasz – odparł Joo-hyung gładko i automatycznie. – W innym razie dlaczego miałbyś być moim chłopakiem? – Joo-hyung odwrócił się i szybko otoczył Baekhyuna ramionami, po czym pospiesznie cmoknął go w usta.
– Nie! Tylko… chodzi mi o to, że… S-S-Seksualnie? – Baekhyun wyszeptał ostatnie słowo, zaczerwienił się i był wdzięczny za słabe oświetlenie. Jakież to żenujące. Baekhyun chciał zakopać się w dole. Joo-hyung zamarł w bezruchu. Jednak po tym słowie Baekhyun czuł się odważniejszy (a może czuł się bardziej niepewnie z powodu braku odpowiedzi ze strony Joo-hyunga). – Nie… wiesz, myślisz o mnie w ten sposób? J-Ja… nie chcę nic z tobą robić- – Zanim Baekhyun zdołał dokończyć zdanie, Joo-hyung szybko popchnął go na podłogę wyłożoną drogą wykładziną. Wszystko stało się tak prędko, że Baekhyun zdążył jedynie zamrugać, zanim znalazł się na podłodze, a Joo-hyung był nad nim.
– Co myślisz? – Głos Joo-hyunga był głębokim pomrukiem, a oczy Baekhyuna były szeroko otwarte, gdy podniósł wzrok, z początku nie rozumiejąc. Wtedy Joo-hyung pochylił się i pochwycił usta Baekhyuna do głębszego pocałunku, niż Baekhyun wcześniej przeżył. Kiedy Joo-hyung się odsunął, Baekhyunowi brakowało powietrza.
– Szaleję przez ciebie – wyszeptał Joo-hyung. – Każdego dnia. – Joo-hyung znowu się pochylił, bardzo powoli, ale kiedy ich wargi już miały się zetknąć, Joo-hyung zawahał się przez długą chwilę. Potem ciężko westchnął i oparł swoje czoło o ramię Baekhyuna.
– Nie mogę… – powiedział Joo-hyung w końcu, jego słowa zostały przytłumione przez koszulkę Baekhyuna. – Nie mogę.
– Dlaczego nie? – zapytał Baekhyun, serce pędziło mu w piersi tak szybko, że przysięgał, iż mogło wybuchnąć. Miał nadzieję, że Joo-hyung tego nie słyszał, ale wiedział, że jednak tak było. – M-Możemy to zrobić, wiesz. N-Nie mam nic przeciwko.
– Jesteś niepełnoletni. – Joo-hyung zachichotał, po czym podniósł się i w zamian pocałował czoło Baekhyuna. – Poczekajmy, aż skończysz osiemnaście lat.
– Jestem wystarczająco duży! – powiedział Baekhyun. – Mam umysł osiemnastolatka! Poza tym w barze jestem osiemnastolatkiem, pamiętasz? – Joo-hyung nie powiedział nic.
–…Dobra. Poczekajmy, aż skończysz szesnaście lat. – Joo-hyung w końcu podniósł się do pozycji siedzącej. – Żadnych negocjacji. – Baekhyun jęknął.
– Cii, ty niewdzięczny dzieciaku – droczył się Joo-hyung, przyciskając przez chwilę swój nos do nosa Baekhyuna, a potem się odchylił. – Nie bądź chciwy.
– Joo~~~
– Jestem co najmniej sześć lat od ciebie starszy! Mów do mnie hyung!
– Hyung~~~ – Joo-hyung westchnął, ale później wyraz jego twarzy całkowicie się zmienił, kiedy zaczął łaskotać Baekhyuna, który śmiał się i śmiał, aż w końcu skapitulował.




Robi się tutaj trochę samotnie. Pomyślał Baekhyun, przechadzając się po pustej posiadłości, kiedy wszyscy pracownicy pojechali do domów (teraz nie przychodzili już często, kiedy Baekhyun miał małe mieszkanie gdzieś indziej – tak naprawdę nie wiedzieli, że Baekhyun oficjalnie powrócił do mieszkania tutaj). Czasami, kiedy Joo-hyung nie odwiedzał go przez kilka dni, Baekhyun czuł się samotny i nagle przygnębiony, kiedy wspomnienia o jego rodzicach i ich romansach zalewały jego umysł i nawiedzały go całymi dniami.
Czasami Joo-hyung był tak zajęty w pracy, że nie odpowiadał przez chwilę, więc Baekhyun zauważał, że jego lęki układają się jeden na drugim, aż wylewały się atakami okropnych myśli. Pomagało, kiedy patrzył na zdjęcia ich dwóch (a zrobił ich wiele ze strachu, że zapomni, jak to jest być kochanym).
Wydrukował zdjęcie i podziwiał je przez cały dzień, kiedy Joo-hyunga nie było. W wolnym czasie Baekhyun wyjął marker i napisał „Joo-hyung i ja” z tyłu fotografii, potem znów je odwrócił i uśmiechnął się. Ze wszystkich zdjęć to lubił najbardziej, ponieważ ktoś inny zrobił im zdjęcie, a tego wspólnie spędzonego dnia świetnie się razem bawili.
Ściskał to zdjęcie w dłoni i wędrował po posiadłości, nagle nie czuł się już taki samotny.
Przechodził przez korytarz z obrazami, przypominając sobie dni, kiedy czuł się przez nie wyobcowany, ponieważ one wszystkie były takie pożądane, tak pięknie oprawione i tak wyraźnie ważne, że Baekhyun czuł się mały w porównaniu z nimi. Jednak tym razem, kiedy jego myśli odpłynęły w stronę Joo-hyunga, wiedział, że już się nie boi.
Podszedł do swojego ulubionego obrazu i zatrzymał się, by na niego spojrzeć. Odpowiedziała mu nicość, a właśnie tego chciał. Obraz był stary i zużyty, ale Baekhyun kochał go, ponieważ nie był najładniejszy ani największy. Dawno cię nie widziałem. Pomyślał Baekhyun. Dziękuję, że tu byłeś, kiedy byłem samotny.
Obiecuję, że już nigdy nie będę samotny.
Czując, że to konieczne, Baekhyun podszedł do obrazu i podniósł go odrobinę, potem ukrył za nim zdjęcie, chowając je bezpiecznie, zanim umieścił obraz na swoim miejscu. Z jakiegoś powodu nawet bez obecności zdjęcia Joo-hyunga, Baekhyun czuł się spokojniejszy niż wcześniej, a jednak też bardziej podekscytowany, ponieważ każdy mógł odwrócić obraz, zobaczyć zdjęcie i dowiedzieć się o ich relacji, a ten dreszczyk sprawiał, że Baekhyun drżał z niecierpliwością.
Wpatrywał się w portret – Potrafił wyobrazić sobie wielki portret siebie i Joo-hyunga umieszczony tu pewnego dnia i uśmiechnął się na tę myśl.
Widzisz? On dobrze się mną zaopiekuje. Wszystko ze mną w porządku. Będzie dobrze.
Nie wiedział, że sześć lat później to zdjęcie zostanie znalezione w efekcie nieprzewidzianej furii, pociętych knykci, pokrwawionych palców, potłuczonego szkła i przytłaczająco smutnego serca.




W pewnym momencie Baekhyun zauważył, że Joo-hyung z każdym dniem jest coraz bardziej zestresowany.
Baekhyun nie wiedział, co zrobić, kiedy patrzył, jak Joo-hyung siedzi na jednym z jego biurek i coś pisze.
– Co robisz? – zapytał Baekhyun, zaglądając Joo-hyungowi przez ramię. Joo-hyung lekko odepchnął Baekhyuna.
– Jestem zajęty. Nie przeszkadzaj mi. – Baekhyun powinien czuć się urażony, ale tak nie było, gdyż wyczuł napięcie w głosie Joo-hyunga.
Każdy posiada wady.
Każdy miewa gorsze dni.
Baekhyun w takich chwilach nie powinien myśleć, że Joo-hyung go nie lubił.
– Co się dzieje? – Baekhyun znów podszedł bliżej, mając nadzieję, że jego obecność sprawi, iż Joo-hyung poczuje się lepiej, ale w zamian kolejny raz został odepchnięty. – problemy finansowe? – Joo-hyung mu nie odpowiedział. Baekhyun usiadł na łóżku i obserwował profil Joo-hyunga. Westchnął. Jego serce ścisnęło się, gdy zobaczył, jak Joo-hyung marszczy brwi, jego wzrok był pochłonięty czymś, o czym prawdopodobnie nigdy nie powiedziałby Baekhyunowi, gdyż na tyle mu nie ufał (a może po prostu nie chciał go martwić). To bolało. Kiedy Baekhyun tak siedział i przyglądał się mu, zdał sobie sprawę, jak bardzo kocha Joo-hyunga.
Kochał Joo-hyunga tak bardzo, że potrafił, bez odczytywania wyrazu jego twarzy albo słuchania o jego problemach, wyczuć ból, który odczuwał Joo-hyung, tak silnie, że zrobiłby wszystko, by ten ból zmniejszyć.
– Dam ci pieniądze – powiedział cicho Baekhyun. – Dam ci wszystko, czego potrzebujesz. – Pod warunkiem, że nie będziesz już tak wyglądał.
– Nie, nie mogę przyjąć twoich pieniędzy – odparł Joo-hyung i choć jego głos był spokojny, Baekhyun kochał go wystarczająco, by wyczuć w nim desperację.
– W porządku. – Baekhyun trzymał się z dala, choć chciał pocieszyć Joo-hyunga. – J-Jeśli źle się z tym czujesz, możesz je zawsze tylko pożyczyć. Później mi oddasz, kiedy zarobisz.
Joo-hyung nic nie powiedział, ale cisza była nieprzekonująca.
– Powinniśmy sobie wzajemnie pomagać, prawda? – odezwał się w końcu Baekhyun. – Ty… pomogłeś mnie… – Joo-hyung nie odezwał się, a cisza stawała się coraz bardziej nie do zniesienia.
– Ty… nie masz pojęcia, jak bardzo mi pomogłeś. – Głos Baekhyuna był cichy i szczery, a widząc tak inną stronę Baekhyuna, Joo-hyung nie mógł nic poradzić na to, że zastygł w bezruchu, jego długopis wisiał w powietrzu. – Uratowałeś mi życie, hyung. Co najmniej dwa razy. Sprawiasz, że każdego dnia się uśmiecham. Jesteś powodem, przez który jestem taki szczęśliwy, przez który nauczyłem się, że krzywdzenie siebie nie jest opcją ucieczki. Sprawiasz, że… z niecierpliwością czekam na każdy kolejny dzień i sprawiasz, że czuję się mniej samotny. Bardzo dużo dla mnie zrobiłeś, Joo-hyung, więc teraz chcę się odpłacić. – Zapadła cisza, a Joo-hyung odwrócił się od Baekhyuna, więc ten nie mógł odczytać wyrazu jego twarzy. Z początku słowa unosiły się w powietrzu i choć się rozproszyły, to wrażenie nadal tam było.
W końcu, po długiej ciszy, która była niemal nie do zniesienia, Joo-hyung odwrócił się i spojrzał na Baekhyuna. Chociaż pokój był przyćmiony, a jedyne źródło światła zostało zastawione przez ciało Joo-hyunga, Baekhyun mógł dostrzec błysk w oczach starszego mężczyzny, kiedy wstał z krzesła i wspiął się na łóżko Baekhyuna, zawisnął nad młodszym, aż ten był przyciśnięty do łóżka. Jego serce biło w szalonym tempie, kiedy patrzył na Joo-hyunga zaskoczony i zmieszany. Trwali tak przez chwilę.
Potem Joo-hyung pochylił się i wziął Baekhyuna w ramiona.
– Dziękuję – szepnął Joo-hyung, a Baekhyun rozluźnił się, słysząc ulgę w jego głosie. – Dziękuję za to, że jesteś taki troskliwy i uprzejmy. – Te słowa niczym ogień rozpaliły się w sercu Baekhyuna, gdy odpowiadał na uścisk Joo-hyunga. Całe jego jestestwo było przytłoczone uwielbieniem dla jego chłopaka. Głos Joo-hyunga, teraz pozbawiony napięcia, był naprawdę wszystkim, czego potrzebował, by dalej być szczęśliwym.
Jeśli Joo-hyung był szczęśliwy, Baekhyun także był szczęśliwy.
Jeśli Joo-hyung był szczęśliwy, chociaż Baekhyun musiał być tą mniej ważną osobą, był szczęśliwy.
Ponieważ właśnie tak powinno się kogoś kochać, prawda? Powinieneś kochać kogoś tak bardzo, że chcesz dla niego oddać wszystko, nawet jeśli to znaczy, że musisz poświęcić wszystko, co masz, jeśli oznacza to szczęście tej osoby. Miłość to poświęcenie. Prawda?




Kiedy Baekhyun zaczął pożyczać mu pieniądze, Joo-hyung stał się mniej podenerwowany i był w mniej przygnębiającym humorze. Widząc to i widząc, że Joo-hyung jest wobec niego czulszy niż zwykle, poczuł się naprawdę szczęśliwy.
– Przepraszam, Baekkie – mamrotał czasami Joo-hyung pomiędzy kolejnymi całusami w usta. – Będę starał się z całych sił, by wkrótce znaleźć lepszą pracę.
– W porządku, Joo-hyung – odpowiadał Baekhyun, jego serce pędziło, a oczy były na wpółprzymknięte, podczas gdy jego wargi rozchylały się, oczekując pocałunków Joo-hyunga. – Nawet nie musisz mi oddawać.
– Ależ muszę – szeptał Joo-hyung, odgarniając grzywkę Baekhyuna jego czoła, gdy delikatnie je całował. – Ponieważ to byłoby niesprawiedliwe wobec ciebie. – Potem Joo-hyung układał głowę obok głowy Baekhyuna na łóżku. Następowała cisza, a do tej pory Joo-hyung przyzwyczajał się do pędzącego serca Baekhyuna.
– Hyung – mówił cicho Baekhyun, wpatrując się w ciemny sufit, czuł na sobie duże ciało Joo-hyunga.
– Hm? – odpowiadał mu przytłumiony głos.
– Zrobiłbym dla ciebie wszystko – przyznawał Baekhyun i choć czuł wahanie, jego głos był silny i oddawał jego szczerość. Naprawdę by to zrobił.
– Dziękuję – odzywał się Joo-hyung, jego głos zabarwiony był sennością. – Jesteś najlepszy. – I choć Joo-hyung wkrótce zasypiał, Baekhyun był rozbudzony, napotykając wagę swojej szczerości i prawdziwość swoich słów.




Nie widział się z Jongdae jakiś czas.
Czasami Baekhyun miewał chwile, kiedy tęsknił za przyjaciółmi. Uświadomił sobie, że nie rozmawiał z Jongdae od miesięcy, więc wyjął telefon i po raz pierwszy od wieków odnalazł imię Jongdae.
Baekhyun: Hej. Co u ciebie?
Czekał, ale nie było żadnej odpowiedzi. Czekał pół dnia, ale wciąż zero odpowiedzi. Zirytowany poszedł spać, zastanawiając się, jakim przyjacielem jest Jongdae, skoro mu nie odpowiada.
W istocie Baekhyun był tak zły, że następnego dnia podszedł do Jongdae, który w jakiś sposób wyglądał inaczej, ale on nie potrafił tego dostrzec. Jakby nie widział go od lat.
– Dlaczego nie odpowiedziałeś na moją wiadomość ostatniego wieczoru? – Spojrzenie, jakie posłał mu Jongdae, było tak niesamowite, że z początku Baekhuynowi zabrakło słów.
Może Baekhyun tęsknił za Jongdae bardziej, niż to przyznawał.
– Chcesz iść dziś do klubu? – wypalił, wyjmując telefon, żeby sprawdzić, czy nie dostał żadnej wiadomość od Joo-hyunga. Gdy żadnej nie było, zaczął przeglądać ich zdjęcia. Klub był pierwszą rzeczą, jaka wpadła mu do głowy. Oczy Jongdae rozszerzyły się znacząco.
– Nie – odparł wreszcie. Baekhyun poczuł się bardziej zły, ale starał się to powstrzymać poprzez wzruszenie ramion i stuknięcie mocno palcem w ekran, by powiększyć zdjęcie.
– Dobra. Ale musisz wiedzieć, że prawdziwi, dojrzali mężczyźni piją. – Potem Baekhyun odszedł.




Zbliżał się nowy rok, a Baekhyun zauważył, że kocha Joo-hyunga coraz bardziej. Baekhyun nie wiedział, jak to wyjaśnić – po prostu wiedział, że to uczucie to miłość i wiedział, że Joo-hyung znaczy dla niego więcej niż ktokolwiek inny.
Nie było dnia, w którym nie przypominałby sobie, że Joo-hyung jest bohaterem, kimś, kto uratował go przed depresją i smutkiem, a także kimś, kto uratował go przed obcymi, którzy wykorzystaliby go, gdyby nie pojawił się Joo-hyung.
I spędzał każdą noc, samotnie leżąc w łóżku i mając nadzieję, że Joo-hyung będzie szczęśliwy. Wiedział, że jest bardzo zaangażowany, ale to było w porządku, ponieważ był zakochany, a ta miłość była taką miłością, o której posiadaniu zawsze marzył, nawet jeśli widział, jak rozpada się jego rodzina.
Miłość to wspaniała rzecz.
Miłość to rzecz warta zachodu.




Jego częste wizyty w klubie pogorszyły jego senne nawyki. Z początku ze wszystkich sił starał się nadążać z materiałem i jednocześnie nadążać z klubowym życiem, ale odkąd rozpoczął się nowy rok, chodził tam jeszcze częściej, przynajmniej dwa razy w tygodniu. Kiedy tam był, pił i marnował się w nocy, potem rano nie miał już siły. Doszło do takiego momentu, że nawet jego marzenia o pójściu na uniwersytet zaczęły znikać. Nagle przestał się wszystkim przejmować. Nie marzył, nie uczył się, pod warunkiem, że Joo-hyung był przy nim, zawsze przy jego boku przez resztę życia.




– Chodźmy na małą randkę – szepnął pewnego dnia Joo-hyung, obejmując Baekhyuna w talii.
– Co? Teraz? – spytał Baekhyun, jego serce biło szybko, gdy wyciągnął rękę, by złapać dłoń Joo-hyunga.
– Nie, głuptasie. – Joo-hyung zaśmiał się, jego głos był cichy, jednak czarujący, kiedy odwrócił Baekhyuna, aż stanęli twarzą do siebie. – W naszą pierwszą rocznicę.
– Ty… pamiętasz o naszej rocznicy? – zapytał Baekhyun, nie będąc pewnym, jak się co do tego czuć. Joo-hyung uśmiechnął się.
– Oczywiście, Baekkie. – Joo-hyung przycisnął swoje czoło, do czoła niższego. – Jak mógłbym zapomnieć? To był pierwszy raz, kiedy udało mi się z tobą porozmawiać.
– Nie wiem… – Baekhyun uśmiechnął się, skacząc w stronę Joo-hyunga, uśmiechnął się szeroko. – Nie myślałem, że… to wiele dla ciebie znaczy.
– Cóż, tak było. – Joo-hyung ujął twarz Baekhyuna w swoje dłonie i złożył pocałunek na jego ustach. – A teraz wiesz.
Baekhyun uśmiechnął się, pochylając do przodu, by pocałować go prosto w usta.
– Ale co będziemy robić? – spytał niższy.
– Cóż… To tajemnica. – Joo-hyung uśmiechnął się drażniąco, trącając nos Baekhyuna. – Już wkrótce się dowiesz.




Siedemnastego maja piętnastego roku życia Baekhyuna Joo-hyung zabrał go na randkę. Kiedy dotarli na miejsce, oczy Baekhyuna rozszerzyły się i opadła mu szczęka, kiedy duży napis „WITAMY” pojawiły się przed jego oczami.
To park rozrywki.
– Właśnie go otworzyli – wyjaśnił Joo-hyung, wyciągając rękę, by złapać dłoń Baekhyuna. – A ja chcę podzielić się z tobą tym nowym miejscem i chcę pójść na naszą pierwszą prawdziwą randkę w naszą pierwszą rocznicę. – Baekhyun uśmiechnął się, jego serce podskakiwało, gdy ściskał dłoń Joo-hyunga.
Kiedy weszli do środka, napotkali na budkę. Gdy Baekhyun przeczytał ceny, opadła mu szczęka.
Dzieci (2-14 lat) – 200000 won
Ulgowy (15-20 lat) – 300000 won
Dorośli (21+ lat) – 450000 won
– Czy to nie trochę za drogo na park rozrywki? – spytał Baekhyun, kiedy Joo-hyung wyjął swój portfel. Odruchowo wyciągnął dłoń, by go powstrzymać.
– Ja zapłacę – powiedział Joo-hyung.
– Nie.
– Pozwól mi zapłacić, Baekkie.
– Przynajmniej pozwól mi zapłacić za siebie!
– Baekkie. – Głos Joo-hyunga był ostry, gdy ten pochylił się, by spojrzeć Baekhyunowi w oczy. – Wiem, że powiedziałem ci, że mam… problemy finansowe i wiem, że nienawidzisz, kiedy coś dla ciebie robię, ale chcę to zrobić. Chcę to zrobić dla nas obu i dla mojej dumy. – Oczy Joo-hyunga były hipnotyzujące, kiedy wwiercały się w Baekhyuna, a niższy nie mógł nic poradzić na to, że nieznacznie skinął głową.
– Dobrze. – Joo-hyung wyprostował się i, trzymając Baekhyuna za rękę, pociągnął go w stronę okienka. – Jeden ulgowy i jeden dla dorosłych, proszę. – Otrzymali swoje bilety i uśmiechając się, Joo-hyung poprowadził Baekhyuna do parku rozrywki.
Naszym dzisiejszym celem jest przejażdżka na wszystkich kolejkach w tym parku rozrywki – zasugerował Joo-hyung, pochylając się, by spojrzeć na Baekhyuna, który miał szeroko otwarte oczy.
– Co? Jak-
– Żebyśmy mogli maksymalnie wykorzystać moje pieniądze – odpowiedział Joo-hyung, mierzwiąc włosy Baekhyuna.
– A mamy na to wystarczająco dużo czasu?
– Mamy cały dzień! – Potem, zanim Baekhyun zdążył powiedzieć coś jeszcze, Joo-hyung złapał go za rękę i zabrał go na pierwszy rodzaj kolejek – kolejki dla dzieci.
Poszli na karuzelę, Filiżanki, pociąg, samochodziki, byli na strasznych przejażdżkach i tych ekscytujących… Poszli na każdą kolejkę, a po każdej następnej Baekhyun miał wyraźne wspomnienie tego, co dokładnie się wydarzyło.
Zdał sobie sprawę, że nigdy nie zapomni ani jednego momentu z tego dnia.
Ponieważ znaczył dla niego zbyt wiele. Nawet sześć lat później bardzo dużo znaczył.
Zwłaszcza duże oczy Joo-hyunga i jego przystojny uśmiech oraz sposób, w jaki jego dłoń dopasowywała się dookoła tej Baekhyuna.
–…To za wysoko, Joo-hyung… – szepnął Baekhyun niczym przerażony królik, kuląc się przy pasie bezpieczeństwa. Choć byli na szczycie najwyższej kolejki w parku rozrywki, Joo-hyung uśmiechnął się szeroko i odważył się pogłaskać Baekhyuna po policzku.
– Po prostu myśl o mnie, a wszystko będzie dobrze – wyszeptał, uśmiechając się szelmowsko, gdy jego palce trąciły nos Baekhyuna, zanim kolejka zaczęła zjeżdżać w dół i zawitali do świata swobodnego spadania oraz ostrych podmuchów wiatru, które zagłuszyły krzyki Baekhyuna.
Jakoś o czwartej po południu zrobili sobie małą przerwę.
– Usiądź tu – powiedział cicho Joo-hyung, pomagając oszołomionemu Baekhyunowi usiąść na jednym z krzeseł ogrodowych w kącie wielkiego parku. Poczuł pocałunek Joo-hyunga w czubek głowy. – Zaraz wrócę.
Wkrótce potem Joo-hyung powrócił ze świeżym jedzeniem i usiadł na drugim stołku.
– Hyung, wydaje mi się, że moje mięśnie już nie są w stanie się ruszać… – powiedział uroczo Baekhyun.
– Jeśli by nie mogły, to nie mógłbyś mówić – odparł łagodnie Joo-hyung, biorąc frytkę i włożył ją sobie do ust.
– Nakarm mnie, hyung. – Baekhyun wydął dolną wargę, patrząc na Joo-hyunga szczenięcym wzrokiem. Z początku Joo-hyung nic nie powiedział, tylko siedział i patrzył na niego, ale potem wziął frytkę i przycisnął ją do warg Baekhyuna.
Kiedy Baekhyun już miał otworzyć usta i ją zjeść, Joo-hyung cofnął dłoń i Baekhyun ugryzł powietrze. Baekhyun przeraźliwie zaskomlał, podczas gdy Joo-hyung zaśmiał się i wsadził frytkę do swojej buzi. Baekhyun uspokoił się, czekając, aż Joo-hyung znów go nakarmi, ale kiedy Joo-hyung już miał przycisnąć frytkę do ust Baekhyuna, w ostatniej chwili zabrał dłoń, śmiejąc się głębokim głosem, gdy twarz Baekhyuna wykrzywiła się w poirytowanym grymasie.
Prychając, Baekhyun wyrwał frytkę z drżących rąk Joo-hyunga i sam wepchnął ją sobie do buzi, potem zabrał całe opakowanie frytek i położył je sobie na kolanach.
– Jesteś taki wredny. – Baekhyun zmarszczył nos, wpychając pełną garść frytek do swoich ust, później zadarł nosa. Usłyszał, jak Joo-hyung cicho chichocze, po czym otoczył go ramionami w talii, przyciągając go blisko siebie.
– Dobrze, dobrze. Jestem złośliwy. – Joo-hyung ukrył twarz w szyi Baekhyuna. – Ale to dlatego, że jesteś taki uroczy. – Baekhyun poczuł, jak jego serce na moment się zatrzymuje.
– Jesteśmy… w miejscu publicznym, Joo-hyung… – szepnął Baekhyun, czując, jak czerwienią mu się uszy.
– Nie obchodzi mnie to… – wymruczał Joo-hyung przy jego wargach. – Kocham cię, Baekkie… – Choć powiedział to już milion razy, Baekhyun nadal czuł, jak jego serce się unosi.
– No dalej… musimy skończyć jeździć na reszcie kolejek… – wydukał Baekhyun i chociaż chciał, by tak zostali, chciał także, by skończyli wyzwanie – razem. Kiedy już miał zabrać ręce Joo-hyunga ze swojego brzucha, poczuł, jak ten go podnosi. Wydając z siebie okrzyk zaskoczenia, w zamian mocno złapał ręce Joo-hyunga. Westchnął, gdy jego nogi oderwały się od ziemi, a Joo-hyung zakręcił go dookoła. Po tym upadli na zieloną trawę. Joo-hyung zaczął go łaskotać, a Baekhyun śmiał się i kurczył w małą kulkę, gdy czuł, jak duże dłonie i długie palce przesuwają się po jego bokach. Joo-hyung łaskotał go, aż z jego oczu nie popłynęły łzy.
Po chwili podnieśli się, zapominając o frytkach, które upadły. Siedzieli na trawie, patrząc na siebie. Joo-hyung złapał go za rękę i przyciągnął do siebie, a potem pochylił się i pocałował Baekhyuna. Na ten „niespodziewany atak” Baekhyun sapnął przez pocałunek i delikatnie odwzajemnił go, czując, jak gęsia skórka rozchodzi się po jego skórze niczym lód.
– Joo-hyung… – mruknął Baekhyun, jego serce biło coraz szybciej jak wtedy, gdy był na szczycie kolejki górskiej.
– Baekkie… – wyszeptał Joo-hyung, potem pocałował go w czubek głowy. – Teraz chodźmy, głuptasie. – Wtedy złapał Baekhyuna za rękę i, zapominając o jedzeniu, pobiegli do następnej kolejki.


Skończyli przejażdżki na wszystkich kolejkach o 18:33. Baekhyun nigdy nie uważał, że będą w stanie to zrobić, ale ostatecznie udało im się i zrobili to razem.
To, że czuł się szczęśliwy, było nieporozumieniem – Baekhyun był usatysfakcjonowany. Nie uważał, że życie może stać się lepsze i wiedział, że jeśli wszystko pozostanie takie na zawsze, będzie szczęśliwy. Nawet jeśli musiał sypiać tylko półtorej godzinny dziennie, nawet jeśli nie miał rodziców, którzy by się o niego troszczyli, nawet jeśli nie miał innych przyjaciół i nawet jeśli nigdy nie spełni marzeń o pójściu na uniwersytet… Nawet jeśli nie miał nic innego na świecie, jeśli tylko miał Joo-hyunga, byłby szczęśliwy.
Ponieważ Joo-hyung był dla niego wszystkim.
I kiedy Baekhyun poczuł ciepło dłoni Joo-hyunga przechodzące na niego podczas ich pierwszej rocznicy, wiedział, że nie może prosić o nic więcej.




Nadeszły letnie wakacje.
Baekhyun i Joo-hyung spędzali razem każdy dzień, dopóki Joo-hyung nie miał innych spraw do załatwienia. Znów spotykali się w tamtej alejce, gdzie ostatnio Baekhyun niemal został porwany przez tamtych mężczyzn. Tak naprawdę nie miał traumy, głównie dlatego, że wszystko, co pamiętał, to jak świetnie było, kiedy Joo-hyung trzymał go w ramionach.
Pewnego dnia Joo-hyung trzymał go za rękę, tajemniczy uśmieszek igrał na jego ustach.
– Chcesz wejść dalej? – zapytał, jego duża i spocona dłoń spoczywała na tej Baekhyuna.
– Tak – odpowiedział prosto Baekhyun, ponieważ wiedział, że dokądkolwiek pójdzie, Joo-hyung będzie przy nim, by się o niego zatroszczyć. Joo-hyung uśmiechnął się, a potem pociągnął go w stronę końca alejki. Oczy Baekhyuna rozszerzyły się, gdy Joo-hyung popchnął cienką ściankę zastawiającą opuszczony budynek, później wciągnął Baekhyuna do środka.
– Cz-Czy jesteś pewien, że możemy to zrobić? – zapytał Baekhyun, jego głos był zaledwie szeptem, a Joo-hyung zachichotał cicho.
– Co masz na myśli? Przychodzę tu cały czas – odrzekł Joo-hyung, ściskając dłoń Baekhyuna w geście uspokojenia. – Nie ufasz mi?
– Ufam! – odpowiedział natychmiast Baekhyun. – A-Ale temu miejscu nie.
– A może byś podszedł bliżej do mnie? – Joo-hyung znowu zachichotał, gdy Baekhyun od razu zbliżył się do ramienia Joo-hyunga. Było południe, a opuszczony budynek był wysoki na kilka pięter, lecz tylko kilka z nich miało ściany – był to niedokończony budynek.
– Słyszałem, że mieszkają tu duchy… – wymamrotał Joo-hyung, a uścisk Baekhyuna natychmiast się wzmocnił. – Co, boisz się?
– N-N-Nie… – wyjąkał w odpowiedzi Baekhyun. – D-Duchy nie istnieją… – Im głębiej wchodzili, tym bardziej przestraszony był Baekhyun. Tak było, dopóki Joo-hyung nie otworzył drzwi opuszczonego budynku, co sprawiło, że Baekhyun cicho pisnął.
– Nie ma się czego bać – wyszeptał łagodnie Joo-hyung. – Masz mnie, prawda?
Masz mnie.




Po tym ten opuszczony budynek stał się niemal ich tajemną kryjówką.




Po letnich wakacjach wydawało się, że Joo-hyung się zmienił.
Znów powrócił do swojej skorupy, wydawał się czasami zimny podczas nocy, w czasie których Baekhyun poszukiwał u niego wsparcia. Baekhyun wiedział, co to oznacza – zdał sobie sprawę, że im bardziej się kogoś kocha, tym bardziej jest się w stanie odczytać ich problemy.
Miłość… to przerażająca rzecz.
– Coraz gorzej z pieniędzmi, prawda? – zapytał Baekhyun, odwracając się, by spojrzeć na Joo-hyunga. – To dlatego jesteś taki zdenerwowany i oschły?
– Cii. Myślę – odpowiedział Joo-hyung, w jego głosie nie było ani cienia uczucia. W takich chwilach, Baekhyun czuł, że Joo-hyung wcale go nie kocha. To było przerażające.
– Wiesz, że jeśli potrzebujesz pieniędzy, pozwolę ci je pożyczyć, prawda? – szepnął Baekhyun, chcąc wyciągnąć dłoń i dotknąć Joo-hyunga, ale ostatecznie za bardzo bał się to zrobić. W zamian cofnął dłoń i pozwolił jej opaść na bok.
– Hyung? – spróbował znowu cicho Baekhyun. Z początku Joo-hyung mu nie odpowiedział. Nie odpowiadał przez długi czas. Ale potem westchnął ciężko i odwrócił się. Chwycił dłoń Baekhyuna i przyciągnął go do siebie z taką siłą, że Baekhyun głośno krzyknął.
– Przepraszam. – Usłyszał Joo-hyunga, gdy ten tulił go do swojej piersi. – Zawsze jestem wobec ciebie taki oziębły. – Joo-hyung brzmiał dziwnie, więc zmartwiony Baekhyun zamknął oczy i uległ dotykowi.
– W porządku, hyung… – szepnął Baekhyun. Jego serce zatrzymało się na chwilę, ale nie z powodu niewinnego uczucia, które nawiedzało go, kiedy Joo-hyung się do niego zbliżał – zdał sobie sprawę, że to z powodu okropnego uczucia, które było ciszą przed burzą.
Nieobecność Jongdae i jego nagła oziębłość wobec Baekhyuna sprawiły, że bardziej za nim tęsknił, więc zaczął spotykać się z nim w porze lunchu. Nawet wtedy nie mógł powstrzymać się od częstego spoglądania na telefon, mając nadzieję, że Jongdae nie zauważy. Ale Jongdae oczywiście to dostrzegł.
Lecz Jongdae czasami robił coś, czego Baekhyun nigdy się po nim nie spodziewał. Wyrywał mu telefon. Działo się to tak szybko, że Baekhyun nie zdawał sobie z tego sprawy, dopóki nie zobaczył, że Jongdae przegląda jego komórkę.
– Dlaczego ta osoba jest taka ważna? Tak ważna, że już nawet nie obchodzę cię ja ani Jongin? – Baekhyun nie słyszał złamanego serca wymieszanego z wściekłością w głosie Jongdae, ponieważ był zbyt pochłonięty paniką, gdyż „Joo-hyung nie chce, by ktokolwiek o nas wiedział” przelatywało przez jego głowę. Niczym błyskawica Baekhyun odebrał telefon, a potem zrobił coś, czego nigdy się po sobie nie spodziewał.
(ani nie myślał, że zrobi to drugi raz)
Spoliczkował Jongdae.
– Nie waż się więcej dotykać mojego telefonu. – Jego słowa brzmiały na bardziej pewne niż się czuł, a energia od uderzenia przepłynęła przez jego żyły niczym poczucie winy, ale Baekhyun ustalił priorytety. Jongdae nie był jednym z nich. Odszedł, choć czuł, że coś między nimi pękło.




Joo-hyung niemal histeryzował.
– Baekkie… – Joo-hyung nie mówił przez chwilę nic, ale potem ujął dłoń Baekhyuna w swoje i patrzył na jego szeroko otwartymi, zdesperowanymi oczyma. – Ucieknijmy razem.
– Co? – Baekhyun wpatrywał się w niego z szeroko otwartymi i zdezorientowanymi oczami. – O czym ty mówisz?
– Opuśćmy to miejsce. Razem – wyszeptał Joo-hyung, chwytając go i mocno potrząsając. – Zacznijmy gdzieś od nowa i zostawmy wszystko za sobą. Pojedźmy do kraju, gdzie małżeństwa homoseksualne są akceptowane i legalne i żyjmy. Razem.
– J-Joo-hyung? – Serce Baekhyuna pędziło, kiedy zdezorientowany patrzył w ożywione oczy Joo-hyunga.
– Weźmy pieniądze. Wiesz, jak dostać się do pieniędzy ojca, prawda? – Joo-hyung dalej na niego patrzył i właśnie wtedy Baekhyun zrozumiał, że powinien odpowiedzieć.
– T-Tak – odparł Baekhyun. – J-J-Ja widziałem, gdzie trzyma pieniądze… i wiem, jak je zdobyć.
– Weź tak dużo, jak możesz… Wyjedziemy z kraju… Pojedźmy do Stanów – Joo-hyung mówił szybko. – Pojedziesz ze mną, prawda?
– Ja… – Baekhyun rozejrzał się po pokoju. – Ja… – Może Joo-hyung zrozumiał, że brzmi trochę niedorzecznie, ponieważ przestał potrząsać Baekhyunem, przestał go dotykać, potem jego dłonie opuściły go, a mężczyzna wstał, odwracając się do Baekhyuna plecami.
– Dam ci tydzień – mruknął Joo-hyung, a Baekhyun próbował odnaleźć jego twarz, ale nie potrafił. Choć tak bardzo kochał Joo-hyunga, że potrafił go rozszyfrować, tym razem wydawał mu się obcy. – Tydzień, żeby zastanowić się, czy chcesz ze mną jechać czy nie.
– Nie będzie mnie przez resztę tygodnia, bo mam sprawy do załatwienia, Baekkie, więc nie mogę przyjść cię odwiedzić. To między nami zaszło za daleko, ja… jeśli chcesz ze mną pojechać, spotkajmy się w tej alejce, w której zawsze się spotykaliśmy o 22… w dzień naszego poznania. Będę tam na ciebie czekał. Jeśli nie przyjdziesz, będę musiał wyjechać, ale jeśli się zjawisz, wyjedziemy razem… – Joo-hyung urwał, ale nadal rezygnował ze spojrzenia na Baekhyuna. – Ja… zrobiłbym wszystko, żebyś ze mną pojechał, Baekkie, ale… ale nie zmuszę cię. A jeśli zdecydujesz się nie jechać ze mną, wtedy… wtedy mam nadzieję, że będziesz miał dobre życie. Kocham cię. – Potem, zanim zdołał powiedzieć coś jeszcze, poszedł do drzwi i pospiesznie wyszedł, zostawiając Baekhyuna samego w posiadłości, wołającego o kogoś, kto mu nie odpowiadał.
I nagle poczuł się samotniej niż kiedykolwiek od bardzo, bardzo dawna.




Uciec z Joo-hyungiem? Nie uciec z Joo-hyungiem?
Te dwa pytania przebiegały przez myśli Baekhyuna w kółko i w kółko przez następne kilka dni, ale on już znał odpowiedź. W chwili gdy Joo-hyung wyszedł, Baekhyun już myślał, jak pożegnać się z rodzicami i być może przyjaciółmi. Wszystko, o czym mógł myśleć, kiedy szedł do szkoły, to to, że już prawdopodobnie nigdy nie wróci, a każda twarz, którą widywał, wkrótce stanie się tylko wyblakłym wspomnieniem w jego głowie. Właśnie tak ważny był dla niego Joo-hyung, w taki sposób, że poświęciłby wszystko, co kiedykolwiek poznał, by tylko być przy jego boku.
W miłości chodzi o poświęcenie. W miłości chodzi o to, by uczynić go swoim, żebyś nie potrzebował już nikogo innego.
Więc jeśli chcesz wszystko oddać, nie masz nic do stracenia.
Każdej kolejnej nocy śnił o pójściu na uniwersytet w Korei. Gorzej, śnił o pójściu na uniwersytet w Korei z Jonginem i Jongdae.
Lecz za każdym razem, gdy się budził, serce mocno uderzało w jego klatkę piersiową przez to, jak realny był ten sen, przestawił swój mózg na: priorytety.
Jego sen kiedyś był jego priorytetem. Ale teraz już nie.
Ale z drugiej strony to wcale nie znaczyło, że czuł opór przed wyjazdem.
Joo-hyung w ogóle nie odpowiadał na jego wiadomości, a Baekhyun czuł, jak ciężar tego gromadzi się w jego sercu. To dzieje się naprawdę, jedna decyzja zmieni całe moje życie. Baekhyun to czuł, czuł jak fala rośnie i rośnie, aż pewnego dnia pochłonie jego świat – zastanawiał się, kiedy to nastąpi. Nie dotykał już telefonu, ponieważ to go niepokoiło, głównie dlatego, że wiedział, iż Joo-hyung dotrzymuje słowa i nie będzie rozmawiał z nim przez telefon, nieważne, jak bardzo Baekhyun potrzebował z nim porozmawiać.
Przez kolejne kilka dni tygodnia czuł się zagubiony i zdezorientowany, a jednocześnie zdeterminowany i gotowy. Na lekcjach zamiast spać, jak dawniej to robił, słuchał tego, co mówili nauczyciele, zastanawiając się, czy to ostatni raz, gdy jest na lekcjach – zastanawiał się, czy to ostatni raz, kiedy słyszy koreański.
 Był tak cholernie zdezorientowany, ponieważ za każdym razem, kiedy przestawiał umysł na wyjazd, wszystko, o czym mógł myśleć, to Jongdae i Jongin – jak oni poradzą sobie bez niego i jak zareagują, kiedy nagle zniknie. Choć nie rozmawiali przez długi czas, a ostatnio skończyło się to bójką, Baekhyun chciał poszukać u Jongdae pocieszenia – potrzebował jakiegokolwiek znaku, że Jongdae będzie za nim tęsknił, a jeśli będzie, to może wtedy przekona Joo-hyunga, by z nim został.
Ale za każdym razem, gdy próbował spojrzeć na Jongdae i przykuć jego uwagę, Jongdae otwarcie odwracał się, patrząc gdziekolwiek byle nie na niego. Raz Baekhyun usiłował z nim porozmawiać, ale Jongdae tylko przeszedł obok niego, niemal przewracając go – jakby nie istniał.
Obawy narastały warstwa po warstwie i choć dawało to większe prawdopodobieństwo, by wyjechał bez słowa, Baekhyun w zamian czuł większy niepokój. Wiedział, że zbliża się coś dużego, ale może to dlatego, że zdecydował się wyjechać z Joo-hyungiem. Chciał opuścić rodzinę, ponieważ wiedział, że nigdy się nim nie przejmowali – ale przyjaciele…
Nawet jeśli Baekhyun uważał na lekcjach, nadal nie spał w nocy.




Bez Joo-hyunga czuł się pusty w środku.




Baekhyun przeszukał biuro ojca i znalazł kod do tajemnej skrytki na pieniądze – to nie było trudne, ponieważ żaden pracownik nie odważył się wejść i czasami nawet Baekhyun nie odważył się tego zrobić. Trzymał kartkę w dłonie, wiedział, że dziesięciocyfrowy kod zmieni jego życie. Jego serce pędziło, a po gapieniu się na niego przez długi, długi czas, opuścił drżącą dłoń, upuścił kartkę i pospiesznie wyszedł.




Piętnastego sierpnia Baekhyun ostatni raz szukał znaku.
Pieprzyć to. Pomyślał sobie, będąc na skraju desperacji. Po prostu powiem Jongdae wszystko. On… nie będzie mnie oceniał.
Z sercem w gardle Baekhyun wybrał domowy numer Jongdae, przycisnął telefon do ucha drżącymi dłońmi. Po kilku sygnałach ktoś odebrał. Baekhyun odetchnął cicho z ulgą, kiedy był to Jongdae.
– Jongdae… – zaczął Baekhyun.
– Czego, do cholery, chcesz?
Słowa utknęły mu w gardle.
– Przeprosisz czy nie?
–… – Za co? Muszę powiedzieć ci coś ważnego…
– Rozmawiamy teraz o naszej przyjaźni, prawda?
Baekhyun usłyszał coś zbliżonego do sfrustrowanego westchnięcia po drugiej stronie, potem połączenie zostało zakończone. Baekhyun już się trząsł, jego serce szalało bardziej niż przedtem. Drżącymi dłońmi wybrał numer komórki Jongdae.
Proszę, Jongdae…
„Przepraszamy, abonent numeru, który wybrałeś, ma w tej chwili wyłączony telefon…”
– Cholera… – Panika ogarnęła Baekhyuna niczym fala tsunami, stał z rękami po bokach, był zagubiony. Rozejrzał się po pokoju, jakby to miało dać mu jakieś pocieszenie, a potem znowu wybrał numer.
„Przepraszamy, abonent numeru, który wybrałeś, ma w tej chwili wyłączony telefon…”
Proszę…
„Przepraszamy, abonent numeru, który wybrałeś, ma w tej chwili wyłączony telefon…”
Proszę, Jongdae…
„Przepraszamy, abonent numeru, który wybrałeś, ma w tej chwili wyłączony telefon…”
Odbierz…
„Przepraszamy, abonent numeru, który wybrałeś, ma w tej chwili wyłączony telefon…”
Baekhyun czuł, jak łzy wypływają mu z oczu. Bał się. Bardzo, bardzo się bał.
I czuł się bardzo, bardzo samotny.




Szesnastego sierpnia Baekhyun na palcach, w ciemności wszedł do biura swojego ojca i nacisnął ramię wieszaka. Regał z książkami natychmiast wyskoczył i przesunął się, odsłaniając nowy korytarz. Drżąc na całym ciele, Baekhyun powoli wszedł do środka, niemal upadł przez to, jak mocno się trząsł. Na końcu krótkiego korytarza, natknął się na kolejne drzwi, tym razem z numerami z boku. Przełykając ślinę, Baekhyun wstukał cyfry, a potem nacisnął „ENTER”. Nauczył się kodu na pamięć.
Drzwi otworzyły się, a kiedy Baekhyun je odepchnął, nie zobaczył pieniędzy, ale kartę na środku.
Natychmiast zorientowawszy się, co to jest, Baekhyun drżącymi palcami wziął kartę i od razu wcisnął ją sobie do kieszeni, zamykając drzwi drugą rękę. Potem pospiesznie wyszedł i odstawił wszystko na swoje miejsce.
Na karcie kredytowej zgromadzone były wszystkie pieniądze, które firma ojca Baekhyuna zarobiła, a przy jej możliwości wszystkie pieniądze mogły zostać wyciągnięte przez pociągnięcie karty w różnych tajnych skrytkach z pieniędzmi rozmieszczonych w całym Seulu. Baekhyun pomyślał, że znalazł przynajmniej jedną z tajnych skrytek, mogło im to wystarczyć na kilka lat w Stanach.
Wiedział, gdzie są, ponieważ znalazł mapę, kiedy bawił się w biurze ojca kilka lat temu. Nigdy nie spodziewał się, że bycie nieposłusznym okaże się takie przydatne.
Choć miał zostawić swoje życie za sobą i jego rodzice powinni poczuć ulgę, ponieważ zniknie z ich życia na zawsze, z jakiegoś powodu czuł się wewnętrznie bardziej podenerwowany.




Siedemnastego sierpnia Baekhyun był gotowy, by zostawić świat, w którym żył przez całe swoje życie. Siedemnastego sierpnia Baekhyun postanowił zostawić swą przeszłość i zacząć od nowa, zostawić za sobą wszystko i wszystkich ludzi, o których myślał, że wcześniej się o niego troszczyli.
Z małą torbą z ubraniami i kartą schowaną w małym woreczku na dnie torby Baekhyun opuścił posiadłość z sercem w gardle.
I nie obejrzał się za siebie.




Alejka była ciemna i prawie czarna jak ostatnim razem, gdy przyszedł tu sam. Jego serce biło szybko, ale nie dlatego, że się bał – głownie dlatego, że się denerwował i był niemal podekscytowany, że opuści to miejsce.
I podekscytowany, że znów zobaczy Joo-hyunga.
Ale kiedy znalazł się w alejce, nikogo tam nie było.
Co? Ale myślałem, że przyszedłem wcześnie… Baekhyun sprawdził godzinę w telefonie, przekrzywił głowę, kiedy zobaczył, że jest dopiero 21:22. Nie byłby zaskoczony, gdyby coś z nim było nie tak, ponieważ nie spał cały ostatni tydzień i prawie wcale nie jadł – to, co trzymało go przy życiu, to ciągle obecna w jego żyłach adrenalina.
Teraz niemal się wyczerpała, a Baekhyun już czuł się bardzo słaby.
Mając problemy z utrzymaniem otwartych oczu, Baekhyun przez chwilę stał w alejce. Pół godziny później i dalej nie było żadnego znaku Joo-hyunga, zaczął się trochę martwić.
Co, jeśli czeka na mnie w środku?  Pomyślał Baekhyun, spoglądając w tył na opuszczony budynek, czuł się teraz nieco bardziej rozbudzony, kiedy zdał sobie sprawę, że jest sam w ciemnym i potencjalnie niebezpiecznym miejscu.
Kiedy zaryzykował wejść do opuszczonego budynku, po raz pierwszy od długiego czasu zauważył znak „ZAKAZ WSTĘPU”, wszedł do środka, serce przyspieszyło mu w gardle.
- Joo… hyung? – zawołał cicho, ale cisza krzyczała w odpowiedzi. Zaczął czuć nerwy i strach. Jego dłonie się pociły i choć opuszczony budynek, który wznosił się nad nim, krzyczał złowrogo, Baekhyun zaczął wchodzić do wnętrza. Przeszedł pod latarnią, czując, że światło w jakiś sposób go ochroni i sprawi, że będzie czuł się bezpieczniej i pewniej.
Gdzie jesteś? Baekhyun był nieco zmartwiony, mając nadzieję, że nie stało się nic, co opóźniło jego chłopaka. Spoconymi dłońmi trzymał paski plecaka i stał niecierpliwie w miejscu, był zmartwiony i skrępowany.
– Joo-hyung? – zawołał ponownie. – Hyung? – Rozejrzał się, niemal podejrzewał, że Joo-hyung gdzieś się ukrywa, potem zażartuje z niego, weźmie go w ramiona i ucieknie z nim z tego świata.
Czekał przez kolejne pół godziny.
Było trochę zimno, a on był bardzo zmęczony, ale myślał tylko o stanie Joo-hyunga. Wyjął telefon i wysłał mu wiadomość, mając nadzieję, że wkrótce mu odpisze. Po pięciu minutach bez odpowiedzi Baekhyun z powrotem schował komórkę do kieszeni.
– Gdziekolwiek jesteś, mam nadzieję, że wszystko z tobą w porządku… – wyszeptał Baekhyun w nocne powietrze, mając nadzieję, że ciemność w jakiś sposób będzie w stanie go pocieszyć. Ale tak się nie stało,  bo Baekhyun bał się ciemności. Kiedy upadł na kolana, gotowy stracić przytomność ze zmęczenia, usłyszał hałas.
– Co my tu mamy… - Rozbrzmiał szorstki, nieznany głos. Baekhyun natychmiast podniósł głowę, jego obraz się zachwiał, gdyż zrozumiał, że zrobił to za szybko. Nic nie widział po tym, jak jego oczy przyzwyczaiły się do jasnego światła latarni. Widział postaci, ale nie widział, ile ich jest.
Jego serce prawie się zatrzymało. Przypomniał sobie ostatnie spotkanie z obcymi w grudniową noc.
– Jest uroczy – powiedział nowy głos. Baekhyun szybko wstał, jego nogi były niestabilne. Z jakiegoś powodu była to powtórka z tamtego wieczoru.
– Pomocy! Joo-hyung! – krzyczał, cofając się w stronę światła, kiedy zobaczył, jak siedem twarzy pojawiło się w polu jego widzenia, było ich o wiele więcej niż ostatnio. Choć ci ludzie nie byli tymi, których widział wtedy, tym razem bał się jeszcze bardziej.
– Joo-hyung? – zachichotał jeden z nich. – Zostanę twoim hyungiem, jeśli chcesz- – Z tymi słowami złapał Baekhyuna za rękę, jego uścisk był ciasny.
– Hyung! – Baekhyun krzyczał, kopiąc gwałtownie, jednocześnie był świadomy tego, co ma w torbie. – Pomocy! Hyung!
– Ten dzieciak musi się zamknąć – mruknął facet, który go trzymał, wzmacniając uścisk. – Chłopcy, bierzcie go. – Pozostali mężczyźni przysunęli się do niego i złapali jakąś część jego ciała – jego drugą rękę, jego kopiące nogi, a nawet jego włosy. Szorstka dłoń zakryła mu usta. Ktoś wyrwał mu torbę.
Baekhyun nie zamierzał się poddać. Był tak cholernie blisko od rozpoczęcia nowego życia z Joo-hyungiem, ci ludzie nie mogli go powstrzymać.
Ale jego ciało było o połowę mniejsze od ich, a on był słaby z powodu braku jedzenia i snu. Wszystko, co mógł zrobić, to szybko potrząsnąć głową, więc dłoń mężczyzny przesunęła się z jego ust, potem szybko i brutalnie ugryzł go w dwa palce. Napakowany facet wzdrygnął się z przekleństwem, po czym mocno uderzył go w twarz. Baekhyun zobaczył biel pod powiekami i na sekundę stracił przytomność.
Gdy ją odzyskał, poczuł na wargach smak krwi, a ich uścisk nie zelżał. Kiedy podniósł wzrok, ujrzał sadystyczny uśmieszek na twarzy mężczyzny.
– Nauczę cię dobrych manier… – powiedział niemalże groźnie, gdy tym razem dwie dłonie zakryły jego usta, inne przytrzymywały go, aż ledwie się ruszał.
Joo-hyung, gdzie jesteś? …Pomóż mi… Myślał, kiedy mężczyźni zaczęli zdzierać ubranie z jego ciała.
Uratuj mnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz