rating: PG-13
– Chanyeol, jesteś zakochany w
Baekhyunie-hyungu.
– Co? – Chanyeol zadrwił nerwowo, patrząc
wszędzie, byle nie na Jongina. Taka była jego pierwsza reakcja. – Nie jestem!
Kto by… ha, ha, ha… – Jongin patrzył na niego z miną „Czy-ty-sobie-ze-mnie-żartujesz?”. Chanyeol w końcu westchnął.
– No i co?
– Nic, tylko to, że mi nie powiedziałeś. –
Jongin wzruszył ramionami, jego twarz była pełna urazy i… ulgi?
– Cóż, sam dopiero niedawno to odkryłem… –
mruknął Chanyeol.
– Tak, racja. Z pewnością odrzuciłeś
Kyungsoo wieki temu… I nigdy nie powiedziałeś mi, że przestałeś go lubić. –
Jongin brzmiał teraz jak dzieciak, jakby czuł się wykluczony przez to, że Chanyeol
nic mu nie powiedział. Starszy zaśmiał się drwiąco i przewrócił oczami.
– Błagam, Jongin. Mówiąc o Kyungsoo, czy ktoś tu nie jest zadurzony? – Jongin
wyraźnie poczerwieniał.
– Co? O czym ty mówisz, ja nie…
– Nigdy nie powiedziałem, że ty… – powiedział poważnie Chanyeol, przekręcając
głowę, by spojrzeć na Jongina z ukosa. Ten poczerwieniał jeszcze bardziej i odwrócił
wzrok. Chanyeol zachichotał, choć raz poczuł się starszy. Podszedł bliżej do
swojego najlepszego przyjaciela i poklepał go po plecach.
– Przykro mi, Jongin. Kyungsoo wkrótce na
ciebie spojrzy, jestem tego pewien – odparł cicho Chanyeol. – Nigdy ci go nie
zabiorę. – Jongin zerknął w dal, rumieniąc się jeszcze bardziej, kiedy zdał
sobie sprawę, że Chanyeol zauważył jego subtelne spojrzenia.
– Więc nie kłóćmy się o miłość, dobrze?
Niech ona nas nie zniszczy. – Chanyeol pogłaskał przyjaciela po plecach. Jongin
spojrzał na swoje stopy, wyraźnie zawstydzony.
– Przepraszam – wymamrotał Jongin. Chanyeol
uśmiechnął się.
Kiedy wracali, Jongin śmiał się przy jego
boku.
– Co? – zapytał Chanyeol nieco obronnie,
wiedząc, że Jongin śmieje się z niego. Jongin uśmiechnął się beztrosko i
pokręcił głową.
– Nic. Tylko… nie wiedziałem, że tak dobrze
umiesz pocieszać ludzi.
Kiedy wrócili, Chanyeol zdał sobie sprawę,
że czegoś brakuje.
– Gdzie, do licha, jest Kris? – spytał
obracając się, by poszukać swojego wysokiego przyjaciela, ale głównie
odpowiedziały mu tępe spojrzenia.
– Powiedział, że chce zrobić dramatyczne
wejście – odrzekł Joonmyun. Zwykle Chanyeol nie robiłby z tego afery (bo w
końcu Kris nie był nietypowy), ale
zauważył, że coś tu nie gra. Joonmyun się uśmiechał.
Co
do-
– WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, MYEONNIE! –
krzyknął Kris, wpadając przez drzwi z pękiem balonów w dłoni. Wypuścił je w
powietrze i podbiegł do Joonmyuna, niemal na niego wskakując. To nie o to
chodziło, Kris zachowywał się normalnie. Problemem, przez który opadły szczęki,
było to, że Joonmyun wyciągnął ręce i przytulił Krisa, śmiejąc się melodyjnie.
Cały świat zamilkł.
Baekhyun znikąd pojawił się obok Chanyeola,
trzymając w dłoni szklankę wody, a Chanyeol przysięgał, że niemal ją upuścił,
kiedy zobaczył tę scenę. Był zdezorientowany, żądając wyjaśnień, Chanyeol
odchrząknął.
Kris odsunął się, jego uśmiech był szeroki
i niemal rozdzierał mu twarz. Błyszczał wraz z mężczyzną, którego kochał.
Wyciągnął dłoń, łącząc ją z tą jaśniejszą i mniejszą.
Co
do ku-
– Od czternastego maja ja i Joonmyun
jesteśmy kochankami – powiedział Kris. Chanyeol widział, jak wylewa się z niego
szczęście. Joonmyun też się uśmiechał, róż radości ozdabiał jego policzki. Z
początku w pokoju było tak cicho, że Chanyeol przysięgał, iż mógł usłyszeć ich
chaotyczne oddechy, ale potem wszyscy zareagowali tak samo, spiesząc do dwójki
z szeroko otwartymi oczami, uśmiechali się szerzej, zadając im pytania.
Chanyeol czuł podmuch, kiedy osiem innych osób w pokoju posunęło się naprzód z
zaciekawieniem.
On został z Baekhyunem.
Spojrzeli na siebie. Chanyeol się
uśmiechnął, Baekhyun też.
– W końcu – powiedzieli obaj.
– Jak to zrobiłeś? – zapytał Chanyeol, patrząc
na Krisa niemal z podziwem. Kris uganiał się za Joonmyunem tak długo i ciągle
był odrzucany i zaniedbywany, a jednak nigdy nie przestał próbować. Czasami
zabawnie było na to patrzeć, czasami było to przygnębiające, ale najczęściej
inspirujące.
– Zrobiłem co? – odpowiedział Kris, ale
wiedział, o co Chanyeol pyta.
– Szczerze, Kris, to wyglądało
beznadziejnie. Ale nigdy się nie poddałeś? Jak to zrobiłeś?
– Cóż… – Kris przestał robić to, czym się
zajmował i odwrócił się, by spojrzeć na Chanyeola. – Jeśli naprawdę kogoś
kochasz, wydaje mi się, że zrobiłbyś wszystko, by ta osoba była przy tobie. –
Wzruszył ramionami. – Myślę, że mogę wszystkim wydawać się silny, ale wstawanie
każdego dnia, wiedząc, że potencjalnie mogę sprawić, iż się we mnie zakocha,
było tym, co skłaniało mnie, by przebrnąć przez życie w college’u.
–…Uch, dobrze…
– To mały rozwój, kiedy próbujesz sprawić,
by ktoś odwzajemnił twoją miłość – ciągnął Kris, ignorując przyjaciela. Wydawało
się, jakby od długiego czasu czekał, by ktoś go o to zapytał. – Ale kiedy to
się stanie – BAM! Dzieje się szybko. – Zwykle Chanyeol przewróciłby oczami i
odciąłby się, ale tym razem słuchał – ponieważ mocno mógł się z tym utożsamić i
także dlatego, że Kris tak radośnie błyszczał.
– Kiedy się spotykacie, wszystko dzieje się
bardzo szybko. Zanim zaczęliśmy się umawiać, nie mogłem nawet posunąć się do
dotykania go przez kilka sekund, żeby mnie nie odepchnął albo uderzył.
Pamiętasz te dni, kiedy wszyscy wierzyli, że Joonmyun nie żywi do mnie żadnych
uczuć? – Kris zachichotał. – Nawet ja czasami w to wierzyłem.
– Ale od kiedy zaczęliśmy się spotykać,
mogę dotykać go tak często, jak tego chcę. W istocie podobało mu się, kiedy go
dotykałem. Zanim minął choćby tydzień, całowaliśmy
się – relacjonował szczęśliwie Kris. – Pozwala mi trzymać się za rękę i
teraz więcej się uśmiecha. Myślę, że jego stare, kujonowe „ja” powraca –
szepnął.
– On ma tak wiele stron, jest bardzo zimny
przez cały czas, a jednak innym razem jest bardzo ciepły, ale kocham każdą jego
część.
– Odpycha mnie i czasami to jego największa
wada, a jednak to akceptuję. Akceptuję każdą jego część. Kocham każdą jego
część. – Kris tak bardzo się uśmiechał, że wyglądało to dziwnie. Jednak
naturalnie. – Wiem, że możesz myśleć, że jestem szalony, Chanyeol, gdyż umawiam
się z takim wrednym gościem, ale jestem w nim do szaleństwa zakochany, wiesz?
Chanyeol uśmiechnął się. Wcale o tym nie
myślał przez więcej niż jeden powód.
– Ty… i Baekhyun-hyung… wow… – powiedział
Jongin, wpychając kurczaka do swoich ust, patrzył na Chanyeola. – Cóż,
podejrzewałem to już od dawna, ale prawda jest… wow…
– Mówiąc szczerze, ja sam też nigdy się
tego nie spodziewałem… – mruknął Chanyeol, zauważając, że to dość dziwne, że
rozmawia o swojej miłości z najlepszym przyjacielem ich obu. – Właśnie dlatego
tak długo zajęło mi zrozumienie tego.
– Jestem zaskoczony, że naprawdę sam to zrozumiałeś. – Jongin zaśmiał się. –
Rany, to szalone. To cud.
– Och, zamknij się – wymamrotał Chanyeol,
ale był z siebie dość dumny. – Mówisz to ty i twoje mało prawdopodobne zauroczenie. Nie mogę uwierzyć, że lubisz
mój stary obiekt westchnień. To szalone!
– Ja przynajmniej zdałem sobie z tego
sprawę dwie sekundy po tym, jak się zakochałem. W przeciwieństwie do kogoś, kogo znam- – Chanyeol rzucił
ołówkiem. Jongin zrobił unik. Ołówek wpadł do jego pudełka z kurczakiem.
– Ej, gościu! – Jongin wydął wargi,
wyjmując ołówek i położył go obok łóżka. – Teraz mój kurczak jest brudny!
– Błagam, i tak go zjesz. – Chanyeol
przewrócił oczami. Jongin wzruszył ramionami.
– Prawda. – Wziął świeży kawałek kurczaka i
zaczął go jeść. – Więc jak się mają moi dwaj najlepsi przyjaciele?
Baekhyun-hyung wydaje się ostatnio jakiś inny.
– To dlatego, że jest inny – powiedział z dumą Chanyeol, wiedząc, że był świadkiem
zalążka zmiany. Jongin uniósł brew.
– To dziwne jak diabli… Mam na myśli to,
że, no, nadal jest taki sam, ale
wydaje się taki inny? – Jongin na chwilę przestał jeść kurczaka, głęboko się
zamyślił. Chanyeol czekał… czekał… – Nie wiem… Może nadal nie przywykłem do
jego fryzury? – Chanyeol uderzył się dłonią w twarz.
– Jongin, musisz sobie sprawić okulary. –
Westchnął.
Ostatni semestr przed wakacjami oznaczał
więcej egzaminów i mniej rzeczy do robienia. Chanyeol zauważył, że podoba mu
się pomysł zabijania nudy poprzez irytowanie Kyungsoo w czasie Relacji
Międzyludzkich. Przez większość czasu Kyungsoo go ignorował, mając na nosie
okulary w grubej oprawie, kiedy patrzył posłusznie przed siebie, ale innym
razem spoglądał na niego i posyłał mu lekki uśmiech.
Chanyeol często starał się skierować temat
na Jongina w nadziei, że Kyungsoo się nim zainteresuje, ale Kyungsoo zwykle go
zbywał.
– Chcesz czasem coś ze mną zjeść?
– Zjeść coś? Słyszałem, że Jongin lubi jeść
na mieście.
– Patrz, czyż nie są urocze?
– Urocze. Tak. Przypominają mi Jongina.
– A potem słyszałem-
– Jongin? Tak, wiem. Jongin-
– Dlaczego zawsze o nim wspominasz? –
zapytał Kyungsoo, na jego twarzy tkwił uśmiech rozbawienia. Czy to takie oczywiste? Pomyślał
Chanyeol nieco podenerwowany.
– B-Bez powodu. Widziałem, że ostatnio się
do siebie zbliżyliście, więc pomyślałem… – Co
pomyślałeś, idioto? – Pomyślałem, że świetnie byłoby, gdybyście się
częściej spotkali. – Kyungsoo patrzył na niego, jakby doszukiwał się w tym
żartu, a kiedy go nie znalazł, zachichotał.
– Spotykamy się już wystarczająco. Bardziej
niż wystarczająco. Dlaczego miałbym-
– Jesteście dobrymi przyjaciółmi, więc… –
wypalił Chanyeol, po czym urwał, nie wiedząc, jak pokierować rozmową, nie
ujawniając uczuć Jongina. Kyungsoo zaśmiał się cicho, a potem przekrzywił
głowę, jego oczy skrzyły się.
– Czy my także nie jesteśmy dobrymi
przyjaciółmi? – Chanyeol nie miał na to słów. Prawda. Pomyślał, chcąc spoliczkować się za bycie takim idiotą.
– Wyluzuj, Chanyeol. Nie jesteśmy skłóceni
ani nic, przysięgam. – Kyungsoo uśmiechnął się. – Ale dzięki za troskę. To
wiele dla mnie znaczy. – Chanyeol widział, jak błyszczy.
– Uch… Um… Dobrze, skoro tak mówisz. –
Chanyeol zaśmiał się skrępowany.
– Mam możliwość zobaczenia, kto jest
zakochany – szepnął Chanyeol do Baekhyuna pewnego dnia na muzyce. Baekhyun
spojrzał na niego, nie będąc pewnym, czy żartuje czy nie. Potem spojrzał w
stronę, którą wskazywał Chanyeol: Chen rozmawiał z Minseokiem i Lu Hanem. – I
czasami kiedy widzę ich dwóch razem, widzę jak błyszczą.
– Poważnie, Yeol? To naprawdę-
– Poważnie! Czy nigdy się nad nimi nie
zastanawiałeś? – Chanyeol pochylił się bliżej, starając się zignorować to, że
jego serce przyspieszyło, kiedy poczuł zapach truskawek i miodu w powietrzu
dookoła Baekhyuna. – Zawsze są razem, ale nikt o to nie pyta?
–…Prawda, prawda… – Baekhyun dumał, patrząc
na śmiejącego się Chena. – Więc… Skoro o to chodzi… – Spojrzeli na siebie.
– Chen…
– Tak, to oczywiste, że są razem –
powiedział poważnie Sehun, nabierając sałatkę na widelec i wepchnął ją sobie do
ust.
– Jestem całkiem pewien, że są razem od
początku – ciągnął Tao.
– Co?! – Chanyeol i Baekhyun spojrzeli na
siebie, a potem wskazali na siebie oskarżycielsko.
– To wszystko twoja wina! – krzyknęli
jednocześnie.
– Nie mogę uwierzyć, że wcześniej mi o tym
nie powiedziałeś-
– To ty tego nie widziałeś-
– Jesteś takim cholernym idiotą-
– To było bardzo oczywiste, ale ty-
– A teraz problemem jest… Chen – urwali.
– Kto powiedział moje imię? – zaszczebiotał
Chen, pojawiając się między nimi, uśmiechał się. – Wyluzujcie, gołąbeczki.
Wiem, że jestem seksowny, ale jest mnie na tyle, żeby się mną podzielić. – Obaj
odsunęli się od niego w tym samym czasie. – Czemu jesteście tacy? – lamentował
uroczo Chen.
– Rozmawiali o gołąbeczkach Lu Hanie i
Minseoku – powiedział Sehun, zanim ktokolwiek zdążył go uciszyć. Za późno.
Uśmiech zniknął z twarzy Chena. Napięta cisza wisiała w powietrze. Wydawało
się, że minęła wieczność, zanim coś się stało.
Chen westchnął, siadając.
– Wydaje mi się, że jeśli wy też to
widzicie, to nie ma sensu, bym zaprzeczał. – Chen oparł się o Chanyeola, który
wyglądał na zażenowanego i skrępowanego, spoglądając szeroko otwartymi oczami
na Baekhyuna, jakby to jego obwiniał. Niższy otworzył usta, urażony
oskarżeniem. – Współlokatorze, pomóż mi pozbyć się tej miłosnej choroby… –
Sehun zrobił gest, jakby się krztusił, a Tao zaśmiał się cicho.
– Przepraszam, hyung, ale wydaje mi się, że
są sobie pisani – odparł Sehun, robiąc prędki unik, kiedy Chen rzucił w niego
kością. Znowu westchnął i jeszcze bardziej oparł się o Chanyeola. Chanyeol
chciał płakać, ponieważ nie wiedział, co robić.
O wilku mowa, Minseok i Lu Han w ciszy
dołączyli do stołu, rozmawiając ze sobą, ich oczy błyszczały, gdy byli w swoim
własnym, małym świecie. Chanyeol zdał sobie sprawę, że często tak robili.
Zawsze tylko przychodzili do stolika i siadali, nigdy nie wszczynali awantur,
jak duchy wałęsające się dookoła – razem.
Cholera,
to naprawdę
jest oczywiste… Pomyślał Chanyeol.
Tak naprawdę dziwne było, kiedy byli odseparowani.
– Znajdźcie sobie pokój! – krzyknął Sehun.
Tao szturchnął go. Lu Han i Minseok dalej rozmawiali, jakby nic nie słyszeli.
Chen wyglądał na jeszcze bardziej przygnębionego. Chanyeol i Baekhyun rzucili
Sehunowi śmiercionośne spojrzenie, mówiąc mu, by się zamknął.
– Błyszczą – szepnął Chanyeol do Baekhyuna.
Baekhyun uderzył go, a Chanyeol zrozumiał, że Chen usłyszał. Chen ponownie
westchnął, wstał i zaczął odchodzić od stolika. Baekhyun posłał mu
przeszywające spojrzenie, Chanyeol odpowiedział niewinnym mrugnięciem, a Sehun
patrzył na wpół rozbawiony, na wpół winny.
W sobotni wieczór spotkali się razem jako
grupa przyjaciół, teraz wszyscy zaczynali się coraz bardziej poznawać. Chen
siedział z Chanyeolem, dość dobrze sobie radząc, ale w pewnych momentach nadal
marudził. Patrzyli, jak ludzie przychodzą. Kyungsoo wszedł z Jonginem i
uśmiechnął się promiennie do Chanyeola. Chanyeolowi nie umknął lekki grymas
Jongina, odciągnął Kyungsoo z zazdrości (jakaś jego część chciała się śmiać,
widząc tę nową stronę Jongina) na drugą stronę pokoju. Później Kris i Joonmyun
weszli trzymając się za ręce. Po tym do środka wpadli Sehun i Tao, sprzeczając
się ze sobą.
– Tak wiele par! – biadolił Chen. – Śmieją
się ze mnie. Rozumiem, więc teraz, proszę, ludzie, rozłączcie się. – Chanyeol
siedział skrępowany, kiedy Chen mówił do siebie. – Wiesz co? Wkrótce ty i Baek
się zejdziecie. HAHAHAHAAHAHAH- – Chanyeol zarumienił
się z zażenowania.
Właśnie wtedy pojawili się Minseok i Lu
Han, szepcząc do siebie. Baekhyun przyszedł zaraz za nimi, mrugając na
otoczenie, zanim jego wzrok spoczął na Chenie i Chanyeolu. Chanyeol posłał mu
błagalne spojrzenie. Tamten w momencie zrozumiał.
– Chodź ze mną – polecił Baekhyun. Chen
uparcie skrzyżował ramiona, wysuwając dolną wargę, kiedy Baekhyun wyciągnął
dłoń, by złapać go za rękę, a potem wyciągnął go na zewnątrz. W chwili, gdy
znaleźli się poza pokojem, Chen odepchnął jego dłoń dość poirytowany. Nawet
Baekhyun był zaskoczony jego niecodziennym wybuchem.
– Czego chcesz… – naskoczył na niego Chen,
gorycz była wyraźna w jego głosie. Baekhyun, chwilowo nie wiedząc, co zrobić,
nie odpowiedział.
– Właśnie dlatego nienawidzę miłości –
mruknął w końcu Baekhyun. Widział, że Chen zauważalnie zesztywniał. – Nie robi
nic, tylko skręca ludziom serca.
–…Baek…
– Wystarczy, Jongdae – przerwał mu
Baekhyun. Ostrość jego głosu sprawiła, że Chen zaalarmowany podniósł wzrok.
Baekhyun tak nagle złapał go za ramię, że niemal krzyknął. Oczekiwał, że
Baekhyun go złaje i każe mu się z tego wyrwać.
– Wyrwij się z tego – powiedział Baekhyun.
Chen stał sztywno, czekając, aż Baekhyun powie coś jeszcze. – Są zakochani, i
co z tego? Czy to znaczy, że ty masz siedzieć w kącie i płakać?
–…W porządku, Baek, poradzę sobie z tym.
– Tak, Jongdae. Albo to przebolejesz,
zaakceptujesz albo upewnisz się, by zdobyć jego serce. – Chen zamrugał, patrząc
na przyjaciela w zaskoczeniu. Z jakiegoś powodu choć Baekhyun w czasie innych
razów wyglądał równie przekonująco co teraz, tym razem było w tym… więcej
szczerości. Jakby Baekhyun miał to na myśli. Naprawdę miał to na myśli. – Może nie porywaj go, ale upewnij się,
że pokażesz, jaką okazję traci!
Oczy Chen rozszerzyły się w
zdezorientowaniu, ale Baekhyun się uśmiechał. A Chen to wiedział.
Widział, że błyszczy.
– Miłość jest do bani, Jongdae – powiedział
Baekhyun, jego dłoni zostawiły ramiona Chena, kiedy starszy zaczął wracać w
stronę drzwi. – Ale właśnie w ten sposób błyszczy.
Potem, zanim Chen zdążył zrozumieć, co się
dzieje, Baekhyun zniknął za drzwiami, zostawiając go zastanawiającego się, co
się właśnie, do diabła, stało.
Chanyeol zastanawiał się, co, do licha,
Baekhyun powiedział Chenowi, by go pocieszyć.
Gdy Chen wrócił, wszyscy byli zaskoczeni
tym, jak zwyczajnie się zachowuje w porównaniu do tego, jaki zgorzkniały był
przez ostatnie kilka dni.
Chanyeol zauważył, że coraz trudniej jest
się w stanie kontrolować.
Kiedy wrócił z zajęć, zobaczył Baekhyuna
śpiącego na swoim biurku, jego głowa była odwrócona na bok, gdy spał na swoich
rękach spoczywających na grubym podręczniku. Okulary były na czubku jego nosa.
Chanyeol nie całował Baekhyuna od dawna i przez większość czasu, kiedy patrzył,
jak Baekhyun nie jest w stanie walczyć tak jak teraz, Chanyeol bardzo miał
ochotę to zrobić.
Z zapartym tchem Chanyeol odłożył książki
obok łóżka. Nieświadomie niczym lalka w rękach miłości, Chanyeol upadł na
kolana obok Baekhyuna, oparł głowę na dłoni, wpatrując się w śpiącą twarz
Baekhyuna, która znajdowała się jedynie kilka centymetrów od niego.
Chciał go pocałować. Bardzo.
Z pędzącym sercem wyższy patrzył na niego
przez dłuższą chwilę, obserwując, jak ciało Baekhyuna podnosi się i opada przy
oddychaniu oraz jak jego nos nieznacznie drży, a jego okulary poruszają się
wraz z tym ruchem. Cholera, był tak blisko, że mógł wyczuć w powietrzu
truskawki i miód.
Nie będąc w stanie się kontrolować,
Chanyeol pochylił się, by go pocałować.
Powstrzymał się, kiedy jego usta już miały
otrzeć się o te Baekhyuna. Przypomniał sobie, jak ostatnim razem go wykorzystał
i przypomniał sobie, jak złe to było, choć Baekhyun zbył to, jakby było niczym.
Przypomniał sobie tych wszystkich ludzi, którzy wykorzystywali brak poczucia
własnej wartości u Baekhyuna i jak łatwo Baekhyun im na to pozwolił. Nie. Nie
zamierzał być jednym z tych sukinsynów, którzy ani razu nie pomyśleli o
uczuciach Baekhyuna.
Z każdym mięśniem przeciwko sobie, Chanyeol
spróbował się odsunąć, ale w zamian pozostał sztywno w tym samym miejscu,
pragnienia niemal zagłuszyły jego zdrowy rozsądek. NIE! Pomyślał sobie, mocno zaciskając powieki, zrobił ciężki wdech
i wydech, a potem znów otworzył oczy.
Przysięgał, że śnił, bo Baekhyun był w
pełni obudzony i patrzył na niego.
To sprawiło, że Chanyeol zastygł w
bezruchu.
Cholera,
zostałem przyłapany.
Park
Chanyeol, spieprzyłeś na całej linii.
Nie poruszał się, bo wiedział, że to nie ma
sensu. Zamiar był oczywisty. Nie musiał nic ukrywać ani wyjaśniać przez
bezużyteczne wymówki.
Wcześniej chciał pocałować Baekhyuna. Teraz
chciał uciec.
W zamian jego jedyną karą była ta, kiedy
Baekhyun nachylił się i delikatnie przycisnął swoje usta do jego ust.
Wcześniej Park Chanyeol próbował wymyślić
sposób ucieczki. Teraz próbował zrozumieć, co się, do cholery, dzieje, kiedy
iskry rozeszły się po całym jego ciele przez kontakt z miękkimi ustami
Baekhyuna.
To był niewinny pocałunek i Baekhyun się
odsunął. Patrzyli na siebie przez kilka sekund, a potem znów równocześnie się
pochylili. Nie wiedząc, co, do licha, robi, Chanyeol przechylił głowę w bok,
podczas gdy Baekhyun przygryzał jego dolną wargę. Wyciągnął dłoń za głowę
Baekhyuna, przyciągając go bliżej. Po raz pierwszy było to coś wzajemnego bez
żadnej agresji.
Kiedy się odsunęli, serce Chanyeola biło
tak szybko, że przysięgał, iż zacznie pędzić po torze wyścigowym. Baekhyun
spojrzał na niego pozornie niewzruszony, jakby to, co zrobili, wcale nie było
niczym intymnym.
– Czego chciałeś? Zrobić mi kawał, kiedy
spałem? – oskarżał go Baekhyun, zdejmując swoje urocze okulary. Chanyeol
przełknął ślinę.
– Cóż, tak jakby sam do tego zachęcałeś –
wypalił Chanyeol. – Ludzie cię wykorzystają, jeśli dalej będziesz tak robił.
Wiesz, pozostawiasz siebie bez ochrony. – Ludzie
= ja. Baekhyun zaśmiał się drwiąco.
– Jesteśmy w naszym pokoju, Yeol. Kto inny
tu przyjdzie? – Chanyeol znowu przełknął ślinę. Przestań się odsłaniać, idioto! Baekhyun zaśmiał się tym miłym,
perlistym śmiechem, który był pozbawiony kpin czy zgorzknienia.
– Poza tym ty nigdy byś mnie nie
wykorzystał. – Baekhyun uśmiechnął się, odwracając, by spojrzeć na Chanyeola.
Serce Chanyeola upadło. – Prawda?
– O-O-Oczywiście, że nie! – wyjąkał
Chanyeol. Ale prawie to zrobiłem.
Ale
tak trudno ci się oprzeć, że to szalone. I zaczynam rozumieć, dlaczego ludzie
tak bardzo chcą cię wykorzystać.
Baekhyun nie wiedział, dlaczego obudził się
i zobaczył Chanyeola tak blisko siebie, nawet nie pomyślał, dlaczego Chanyeol
miałby to zrobić.
Może to zamroczenie z powodu popołudniowej
drzemki, które podstępnie kazało mu się pochylić. Może to miękkość ust
Chanyeola oraz jego łagodny wyraz twarzy. Może to wydawało się jak najbardziej
naturalna rzecz.
Choć pocałował Chanyeola i poczuł, jak
wybucha w nim ogień, przypomniał sobie, że nie chce, by było między nimi
niezręcznie. Znając swojego współlokatora, Chanyeol prawdopodobnie jąkałby się
i mówił najgłupsze rzeczy, a Baekhyun nie znałby jego zamiarów ani uczuć,
ponieważ za bardzo bał się je odczytać. Tak naprawdę za bardzo bał się
rozszyfrować swoje własne uczucia. Wszystko, co był w stanie zrobić, to
przyznać, że całowanie Chanyeola było przyjemne, dlatego właśnie nigdy nie sprzeciwiał
się, kiedy czuł usta Chanyeola na swoich.
Choć przestał udawać, od kiedy zaczął ufać,
jego umiejętności aktorskie pozostały.
Choć wydawał się obojętny i naturalny, jego
serce nigdy nie przestawało pędzić.
Baekhyun stawał się coraz bardziej nie do
odparcia.
Chanyeol już nigdy nie szukał wymówek, by
go pocałować, głównie dlatego, że nie musiał. Chanyeol nawet nie wiedział
dlaczego ani jak, ale zauważał, że całuje Baekhyuna. Często.
Najlepsze było to, że Baekhyun za każdym
razem odwzajemniał pocałunek.
Chanyeol zaczynał, będąc w potrzebie, a
potem stał się bardziej chciwy.
Naprawdę nie pytał, dlaczego Baekhyun
odwzajemniał pocałunki. Może za bardzo bał się to zrobić.
To stało się czymś przypadkowym. Zdarzało
się codziennie. Czasami Chanyeol patrzył, jak Baekhyun mówi i porywał go
sposób, w jaki poruszały się usta Baekhyuna, wtedy przysuwał się i chwytał te
wargi swoimi. Czasami po prostu każdy z nich zajmował się swoimi sprawami w
pokoju, a Baekhyun przypadkowo podchodził do Chanyeola i zaczynał go całować.
Czasami były to buziaki. Czasami były to długie, nieprzerwane pieszczoty.
Chanyeol nawet nie wiedział, jak to się zaczęło, ale wiedział, że nie chciał,
by się skończyło.
Aż do pewnego dnia.
– Dlaczego teraz tak ciężko się uczysz? –
spytał Baekhyun, siadając obok Chanyeola, który wypalał wzrokiem dziurę w
podręczniku do dentystyki.
– Egzamin – odparł szybko. Baekhyun
siedział cierpliwie i obserwował go. Z jakiegoś powodu Chanyeol nie mógł się
skoncentrować, kiedy wszystko, co czuł, to zapach Baekhyuna. Ale musiał to
zrobić. Zapomniał o wszystkich informacjach, które zgromadził w swojej głowie,
gdy czytał podręcznik w kółko kilka miesięcy temu. W końcu musiał być w
szczytowej formie, by zapewnić białe zęby swoim przyszłym pacjentom. Siedzieli
w swobodnej ciszy przez chwilę. Po chwili Chanyeol wybuchnął.
– Argh, nie mogę- – Nie dokończył, ponieważ
Baekhyun pochylił się i pocałował go w policzek. Przestał lekko oszołomiony, a
potem odwrócił się do Baekhyuna. Baekhyun znowu się nachylił, tym razem całując
go w usta. Zapominając o całej pracy, Chanyeol pochylił się i chwycił wargi
Baekhyuna swoimi, przyciskając, po czym odsuwając się i znów przyciskając.
Pocałunki były niewinne, a jednak zawsze zapierały Chanyeolowi dech.
– Muszę się… uczyć… – mruknął Chanyeol, ale
i tak dalej go całował, ponieważ rzadkością było, żeby Baekhyun zaczynał serię
pocałunków.
– Nie powstrzymuję cię – odparł Baekhyun,
mały, słodki uśmiech zagościł na jego ustach, kiedy Chanyeol kolejny raz go
pocałował – nadal delikatnie, nadal powściągliwie.
– Jesteś taki rozpraszający, przysięgam… –
wydyszał Chanyeol. – Wydaje ci się, że jesteś zabawny- – Baekhyun znowu
pochwycił jego usta, tym razem na dłużej.
– Zamknij się i mnie pocałuj – szepnął
Baekhyun, przysuwając się bliżej, znów go pocałował. Chanyeol odchylił się na
swoim krześle, kiedy Baekhyun pochylił się do przodu, był niemal na nim, jego
smukłe palce wsunęły się w czarne włosy Chanyeola. Chanyeol cicho sapnął, serce
niemal wyskoczyło mu z piersi, gdy jego współlokator przechylił głowę,
sprawiając, że mieli lepszy dostęp do swoich warg. Baekhyun był bardzo blisko i
choć robili to ostatnio coraz częściej bez wymówek, Chanyeol za każdym razem
uważał to za zapierające dech w piersiach.
Czasami zastanawiał się, czy Baekhyun czuje
to samo albo czy tylko robi to, bo jest znudzony.
Ale jeśli byłby znudzony, całowałby również
innych ludzi, prawda?
Chanyeol był tak zaabsorbowany Baekhyunem,
jego wargami, zapachem, dotykiem, jego-
– Chanyeol, muszę ci coś poka- – Drzwi
otworzyły się tak nagle, że zaskoczyło to ich obu i odsunęli się od siebie.
Odwrócili się, by spojrzeć, kto stał po drugiej stronie drzwi. Ale zareagowali
za późno.
Wyraz na twarzy Kyungsoo wyrażał wszystko.
Szok. Cierpienie. Ból. Zdradę. Wściekłość.
Później pociemniały z gniewu Kyungsoo wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
– Kyungsoo- – zaczął Chanyeol, odpychając
delikatnie Baekhyuna i chcąc wyjaśnić wszystko przyjacielowi (który był mu
bliski i powoli zaczynał stawać się jednym z jego najlepszych przyjaciół), ale
Baekhyun popchnął go z powrotem na krzesło.
– Pogadam z nim – rzekł cicho. Chanyeol
podniósł wzrok na Baekhyuna, szukając zapewnienia, ale Baekhyun pospiesznie
wyszedł bez słowa.
To nie tak, że umawiał się z Kyungsoo czy
coś. Chanyeol nie wiedział, dlaczego czuł się taki winny.
Baekhyun nie wiedział, dlaczego zatrzymał
Chanyeola.
To nie tak, że przygotował przeprosinową
mowę dla Kyungsoo w głowie. Nie wiedział nawet, dlaczego poczuł potrzebę
pójścia za Kyungsoo. Chanyeol był z Kyungsoo bliżej. Chanyeol był tym, którego
Kyungsoo kochał. Chanyeol był tym, który kiedyś lubił Kyungsoo. Więc dlaczego
to on czuł potrzebę porozmawiania z nim?
– Kyungsoo! – zawołał Baekhyun, podążając
za znikającą w głębi korytarza sylwetką Kyungsoo, skręcił kilka razy i wreszcie
dotarł do pokoju Kyungsoo. Kyungsoo wydawał się oczekiwać na niego, gdyż stał
tam, złość krzyczała z każdej części jego ciała.
– Jesteś kłamcą, Byun Baekhyun – warknął
Kyungsoo. Pod gniewem Baekhyun mógł wyczuć cierpienie i ból w jego spojrzeniu.
– Ty i Chanyeol jesteście kłamcami.
– To nie to, co myślisz. – Co on, do cholery myśli? Kyungsoo
zaśmiał się gorzko. Baekhyun przysięgał, że nigdy nie widział tak
rozzłoszczonego Kyungsoo, nie od…
–
Więc właśnie to robiłeś? Bawiłeś się moimi uczuciami? – warknął cicho Kyungsoo,
ale zrobił to w taki sposób, że niemal przeraził Baekhyuna. – Nie pomyślałbym,
że jesteś typem osoby, która wbiłaby przyjacielowi nóż w plecy.
–
Co? – Baekhyum zamrugał zmieszany, ale Kyungsoo to pominął.
–
Najpierw słyszałeś, jak mówiłem, że uważam, że jest… uroczy, a kończysz na tym,
że coś was łączy.
–
Co?! To był całkowity błąd, przysięgam-
–
Nie wiem, czy wciskasz mi kit czy nie, Byun Baekhyun, ale nie wciągaj mnie w
to. Jeśli Chanyeol chce podążać za tobą jak szczeniak, nie rób mi tego, kiedy
już wiesz, że on żywi do ciebie jakieś uczucia-
–
Więc to o to chodzi? – Baekhyun zaśmiał się, wprowadzając Kyungsoo w
osłupienie. – Myślisz, że Park Chanyeol lubi mnie?
Cholera.
Kyungsoo się zaśmiał.
– Więc co to jest? – Kyungsoo od razu
przestał się śmiać, jego wzrok wwiercał się w Baekhyuna. – Która część „on
nigdy mnie nie polubi, Kyungsoo” jest rzeczywiście prawdą, Baekhyun?
– Co? – Teraz to Baekhyun się śmiał. –
Wszystko źle rozumiesz, Soo. On mnie nie lubi-
– Przestań wciskać mi kit. Jesteście cali
tacy słodcy przede mną, okłamujecie mnie i wmawiacie mi, że nie patrzycie na
siebie w ten sposób, a potem spotykacie się za moimi plecami?
– Soo, my się nie umawiamy-
– Nie leć ze mną w chuja – burknął
Kyungsoo. Baekhyun przestał mówić. To był pierwszy raz, kiedy Kyungsoo tak
okropnie przeklął.
– Sprawiłeś, że wyglądam jak pierdolony
głupek, Byun Baekhyun. – Oczy Kyungsoo były nieznacznie wilgotne. – „Nigdy nie
polubi szkolnej dziwki” powiedziałeś, by wywołać
we mnie poczucie winy, że byłem dla was draniem. Jasne, uznałem, że to
niesprawiedliwe, że ktoś tak czysty i niewinny jak on mógł pocałować kogoś tak
wykorzystanego jak ty i tak, to przez ciebie miałem takie złe myśli.
Powiedziałeś, że chociaż się puszczasz, pijesz, palisz i robisz wszystkie te gówna,
które robią ludzie z marginesu, nadal jesteś dobrą osobą i nigdy nie
zdradziłbyś swoich przyjaciół. Pieprz się, Byun Baekhyun, za to, że sprawiłeś,
że uwierzyłem, iż jesteś lepszy niż w rzeczywistości. Pieprz się głównie za
bycie największym pieprzonym hipokrytą w moim życiu. – Baekhyun stał w miejscu,
był oszołomiony, przyjmując cios za ciosem. Gorsze było to, że Kyungsoo miał
rację. Zdradził Kyungsoo, nawet o tym, kurwa, nie wiedząc.
Kyungsoo, będąc bardzo wstrząśnięty, usiadł
na swoim łóżku, rezygnując z patrzenia na Baekhyuna.
– Jak zabawnie było… – zaczął Kyungsoo z
cichym, załamanym chichotem –…bawić się moimi uczuciami? Udawać, że pomagasz mi
się do niego zbliżyć, sprawiać, że uwierzyłem,
że się do niego zbliżam, każdego pierdolonego dnia? Jak zabawnie było udawać
przede mną dobrego przyjaciela, a potem śmiać się za plecami z moich głupich
czynów… Całując go przy tym? –
Baekhyun milczał.
– To nie jest trudne, Byun Baekhyun,
powiedzieć mi, że się lubicie. – Baekhyun otworzył usta, ale na powrót je zamknął.
– Zaakceptowałbym to… – Zakrztusił się. – Chociaż bym tego nienawidził,
spróbowałbym to zaakceptować. Nie jest trudno, Byun Baekhyun, powiedzieć mi, że
się spotykacie. W ten sposób, mógłbym dać sobie z nim spokój, nie wyglądając
przy tym jak głupek. To nie jest, kurwa,
trudne, Byun Baekhyun, powiedzieć mi, że nie mam u niego żadnych pieprzonych szans.
– To nie żart, Baekhyun. Moje uczucia nie
są żartem. Kocham go. Kocham Chanyeola i nadal będę go kochał. – Kocham. Chanyeola. To było jak
pojedyncze dźgnięcia w Baekhyuna. – Kocham go z każdym dniem coraz bardziej.
– Kyungsoo… – Usta Baekhyuna były suche,
ale nie miał nic do powiedzenia.
– I pomyśleć, że próbowałem patrzeć na
ciebie inaczej, pomimo iż jesteś połączeniem mojego obelżywego ojca i obojętnej
matki prostytutki, które sprawiło, że uwierzyłem, że wszystko było nie tak.
Moje przeczucia od początku się nie myliły. Jesteś po prostu taki sam jak
wszyscy. Pieprzoną dziwką, pieprzonym alkoholikiem, pieprzonym hipokrytą,
pieprzonym kłamcą, pieprzonym oszustem i najgorsze, pieprzonym zdrajcą.
– Soo…
– Wynoś się. – Kyungsoo wskazał na drzwi. –
Nie chcę już nigdy widzieć twojej twarzy. Spieprzaj stąd.
– Co z nim? – szepnął Chanyeol, kiedy
Baekhyun wrócił przygnębiony. Choć Baekhyun nic nie powiedział, Chanyeol mógł
to wszystko wyczytać.
– Porozmawiam z nim. – Chanyeol wstał, lecz
Baekhyun potrząsnął głową.
– Myślisz, że teraz będzie chciał z tobą
rozmawiać? – Chanyeol nic nie odparł i w końcu usiadł, pokonany.
– Cholera – szepnął Chanyeol. Chociaż Baekhyun
nie zareagował, nie mógł nic poradzić na to, że po tysiąckroć zgodził się z nim
w myślach.
Od tamtej pory Baekhyun unikał Chanyeola
jak zarazy.
Jakby zranienie Kyungsoo to była wszystko
jego wina.
Jakby robienie tego mogło upewnić go, że
odpłaca za swoje błędy i czuł się swobodnie z tym, że złamał Kyungsoo serce.
Tak naprawdę Chanyeol też tak jakby unikał
Baekhyuna.
– Przy następnym projekcie z Relacji
Międzyludzkich będziecie musieli pracować z partnerem. – Nie, nie, nie, nie, nie… Jak przewidywano, Chanyeol patrzył, jak
wszyscy łączą się w grupy, by pracować ze swoimi dobrymi przyjaciółmi. Ponieważ
jedynym przyjacielem Chanyeola na tych zajęciach był Kyungsoo i pracowali razem
wcześniej już wiele razy, teraz został sam.
Z Kyungsoo.
– Czy chcesz… uch… pracować razem? – spytał
Chanyeol. Kyungsoo jawnie go zignorował, tylko siedział w miejscu i nie odzywał
się słowem. – Kto jest twoim partnerem? – Kyungsoo udawał, że nie istnieje.
– Soo… – Kyungsoo odwrócił się. Chanyeol
nie mógł go winić – był dupkiem robiąc to wszystko za plecami Kyungsoo. Chociaż
to nie było złem, i tak był dupkiem.
– Czy jesteście partnerami? – Wykładowca
pojawił się znikąd. Zanim Chanyeol zdołał cokolwiek powiedzieć, Kyungsoo wciął
się.
– Nie.
– Cóż… nikogo innego nie ma w sali –
ciągnął wykładowca. – Więc jesteście partnerami. – Zanim Kyungsoo mógł się
dalej wykłócać, wykładowca położył przed nimi rozpiskę zadań i ulotnił się.
Chanyeol, mając nową szansę, by porozmawiać z Kyungsoo, szybko zajął obok niego
miejsce i zachichotał z zakłopotaniem.
– Czy możemy po prostu to zrobić? – odezwał
się poważne Kyungsoo. Chanyeol się odciął. Poczuł ból przez to, jak ozięble
traktował go przyjaciel, ale z drugiej strony jak musiał czuć się Kyungsoo,
patrząc na to, jak ktoś, kogo kocha, całuje kogoś innego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz