sobota, 14 października 2017

The Faults In Byun Baekhyun [45/55]

tytuł rozdziału: Nie do powstrzymania |oryginał: Irresistible
rating: PG-13
– Chanyeol, jesteś zakochany w Baekhyunie-hyungu.
– Co? – Chanyeol zadrwił nerwowo, patrząc wszędzie, byle nie na Jongina. Taka była jego pierwsza reakcja. – Nie jestem! Kto by… ha, ha, ha… – Jongin patrzył na niego z miną „Czy-ty-sobie-ze-mnie-żartujesz?”. Chanyeol w końcu westchnął.
– No i co?
– Nic, tylko to, że mi nie powiedziałeś. – Jongin wzruszył ramionami, jego twarz była pełna urazy i… ulgi?
– Cóż, sam dopiero niedawno to odkryłem… – mruknął Chanyeol.
– Tak, racja. Z pewnością odrzuciłeś Kyungsoo wieki temu… I nigdy nie powiedziałeś mi, że przestałeś go lubić. – Jongin brzmiał teraz jak dzieciak, jakby czuł się wykluczony przez to, że Chanyeol nic mu nie powiedział. Starszy zaśmiał się drwiąco i przewrócił oczami.
– Błagam, Jongin. Mówiąc o Kyungsoo, czy ktoś tu nie jest zadurzony? – Jongin wyraźnie poczerwieniał.
– Co? O czym ty mówisz, ja nie…
– Nigdy nie powiedziałem, że ty… – powiedział poważnie Chanyeol, przekręcając głowę, by spojrzeć na Jongina z ukosa. Ten poczerwieniał jeszcze bardziej i odwrócił wzrok. Chanyeol zachichotał, choć raz poczuł się starszy. Podszedł bliżej do swojego najlepszego przyjaciela i poklepał go po plecach.
– Przykro mi, Jongin. Kyungsoo wkrótce na ciebie spojrzy, jestem tego pewien – odparł cicho Chanyeol. – Nigdy ci go nie zabiorę. – Jongin zerknął w dal, rumieniąc się jeszcze bardziej, kiedy zdał sobie sprawę, że Chanyeol zauważył jego subtelne spojrzenia.
– Więc nie kłóćmy się o miłość, dobrze? Niech ona nas nie zniszczy. – Chanyeol pogłaskał przyjaciela po plecach. Jongin spojrzał na swoje stopy, wyraźnie zawstydzony.
– Przepraszam – wymamrotał Jongin. Chanyeol uśmiechnął się.




Kiedy wracali, Jongin śmiał się przy jego boku.
– Co? – zapytał Chanyeol nieco obronnie, wiedząc, że Jongin śmieje się z niego. Jongin uśmiechnął się beztrosko i pokręcił głową.
– Nic. Tylko… nie wiedziałem, że tak dobrze umiesz pocieszać ludzi.




Kiedy wrócili, Chanyeol zdał sobie sprawę, że czegoś brakuje.
– Gdzie, do licha, jest Kris? – spytał obracając się, by poszukać swojego wysokiego przyjaciela, ale głównie odpowiedziały mu tępe spojrzenia.
– Powiedział, że chce zrobić dramatyczne wejście – odrzekł Joonmyun. Zwykle Chanyeol nie robiłby z tego afery (bo w końcu Kris nie był nietypowy), ale zauważył, że coś tu nie gra. Joonmyun się uśmiechał.
­Co do-
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, MYEONNIE! – krzyknął Kris, wpadając przez drzwi z pękiem balonów w dłoni. Wypuścił je w powietrze i podbiegł do Joonmyuna, niemal na niego wskakując. To nie o to chodziło, Kris zachowywał się normalnie. Problemem, przez który opadły szczęki, było to, że Joonmyun wyciągnął ręce i przytulił Krisa, śmiejąc się melodyjnie.
Cały świat zamilkł.
Baekhyun znikąd pojawił się obok Chanyeola, trzymając w dłoni szklankę wody, a Chanyeol przysięgał, że niemal ją upuścił, kiedy zobaczył tę scenę. Był zdezorientowany, żądając wyjaśnień, Chanyeol odchrząknął.
Kris odsunął się, jego uśmiech był szeroki i niemal rozdzierał mu twarz. Błyszczał wraz z mężczyzną, którego kochał. Wyciągnął dłoń, łącząc ją z tą jaśniejszą i mniejszą.
Co do ku-
– Od czternastego maja ja i Joonmyun jesteśmy kochankami – powiedział Kris. Chanyeol widział, jak wylewa się z niego szczęście. Joonmyun też się uśmiechał, róż radości ozdabiał jego policzki. Z początku w pokoju było tak cicho, że Chanyeol przysięgał, iż mógł usłyszeć ich chaotyczne oddechy, ale potem wszyscy zareagowali tak samo, spiesząc do dwójki z szeroko otwartymi oczami, uśmiechali się szerzej, zadając im pytania. Chanyeol czuł podmuch, kiedy osiem innych osób w pokoju posunęło się naprzód z zaciekawieniem.
On został z Baekhyunem.
Spojrzeli na siebie. Chanyeol się uśmiechnął, Baekhyun też.
– W końcu – powiedzieli obaj.




– Jak to zrobiłeś? – zapytał Chanyeol, patrząc na Krisa niemal z podziwem. Kris uganiał się za Joonmyunem tak długo i ciągle był odrzucany i zaniedbywany, a jednak nigdy nie przestał próbować. Czasami zabawnie było na to patrzeć, czasami było to przygnębiające, ale najczęściej inspirujące.
– Zrobiłem co? – odpowiedział Kris, ale wiedział, o co Chanyeol pyta.
– Szczerze, Kris, to wyglądało beznadziejnie. Ale nigdy się nie poddałeś? Jak to zrobiłeś?
– Cóż… – Kris przestał robić to, czym się zajmował i odwrócił się, by spojrzeć na Chanyeola. – Jeśli naprawdę kogoś kochasz, wydaje mi się, że zrobiłbyś wszystko, by ta osoba była przy tobie. – Wzruszył ramionami. – Myślę, że mogę wszystkim wydawać się silny, ale wstawanie każdego dnia, wiedząc, że potencjalnie mogę sprawić, iż się we mnie zakocha, było tym, co skłaniało mnie, by przebrnąć przez życie w college’u.
–…Uch, dobrze…
– To mały rozwój, kiedy próbujesz sprawić, by ktoś odwzajemnił twoją miłość – ciągnął Kris, ignorując przyjaciela. Wydawało się, jakby od długiego czasu czekał, by ktoś go o to zapytał. – Ale kiedy to się stanie – BAM! Dzieje się szybko. – Zwykle Chanyeol przewróciłby oczami i odciąłby się, ale tym razem słuchał – ponieważ mocno mógł się z tym utożsamić i także dlatego, że Kris tak radośnie błyszczał.
– Kiedy się spotykacie, wszystko dzieje się bardzo szybko. Zanim zaczęliśmy się umawiać, nie mogłem nawet posunąć się do dotykania go przez kilka sekund, żeby mnie nie odepchnął albo uderzył. Pamiętasz te dni, kiedy wszyscy wierzyli, że Joonmyun nie żywi do mnie żadnych uczuć? – Kris zachichotał. – Nawet ja czasami w to wierzyłem.
– Ale od kiedy zaczęliśmy się spotykać, mogę dotykać go tak często, jak tego chcę. W istocie podobało mu się, kiedy go dotykałem. Zanim minął choćby tydzień, całowaliśmy się – relacjonował szczęśliwie Kris. – Pozwala mi trzymać się za rękę i teraz więcej się uśmiecha. Myślę, że jego stare, kujonowe „ja” powraca – szepnął.
– On ma tak wiele stron, jest bardzo zimny przez cały czas, a jednak innym razem jest bardzo ciepły, ale kocham każdą jego część.
– Odpycha mnie i czasami to jego największa wada, a jednak to akceptuję. Akceptuję każdą jego część. Kocham każdą jego część. – Kris tak bardzo się uśmiechał, że wyglądało to dziwnie. Jednak naturalnie. – Wiem, że możesz myśleć, że jestem szalony, Chanyeol, gdyż umawiam się z takim wrednym gościem, ale jestem w nim do szaleństwa zakochany, wiesz?
Chanyeol uśmiechnął się. Wcale o tym nie myślał przez więcej niż jeden powód.




– Ty… i Baekhyun-hyung… wow… – powiedział Jongin, wpychając kurczaka do swoich ust, patrzył na Chanyeola. – Cóż, podejrzewałem to już od dawna, ale prawda jest… wow…
– Mówiąc szczerze, ja sam też nigdy się tego nie spodziewałem… – mruknął Chanyeol, zauważając, że to dość dziwne, że rozmawia o swojej miłości z najlepszym przyjacielem ich obu. – Właśnie dlatego tak długo zajęło mi zrozumienie tego.
– Jestem zaskoczony, że naprawdę sam to zrozumiałeś. – Jongin zaśmiał się. – Rany, to szalone. To cud.
– Och, zamknij się – wymamrotał Chanyeol, ale był z siebie dość dumny. – Mówisz to ty i twoje mało prawdopodobne zauroczenie. Nie mogę uwierzyć, że lubisz mój stary obiekt westchnień. To szalone!
– Ja przynajmniej zdałem sobie z tego sprawę dwie sekundy po tym, jak się zakochałem. W przeciwieństwie do kogoś, kogo znam- – Chanyeol rzucił ołówkiem. Jongin zrobił unik. Ołówek wpadł do jego pudełka z kurczakiem.
– Ej, gościu! – Jongin wydął wargi, wyjmując ołówek i położył go obok łóżka. – Teraz mój kurczak jest brudny!
– Błagam, i tak go zjesz. – Chanyeol przewrócił oczami. Jongin wzruszył ramionami.
– Prawda. – Wziął świeży kawałek kurczaka i zaczął go jeść. – Więc jak się mają moi dwaj najlepsi przyjaciele? Baekhyun-hyung wydaje się ostatnio jakiś inny.
– To dlatego, że jest inny – powiedział z dumą Chanyeol, wiedząc, że był świadkiem zalążka zmiany. Jongin uniósł brew.
– To dziwne jak diabli… Mam na myśli to, że, no, nadal jest taki sam, ale wydaje się taki inny? – Jongin na chwilę przestał jeść kurczaka, głęboko się zamyślił. Chanyeol czekał… czekał… – Nie wiem… Może nadal nie przywykłem do jego fryzury? – Chanyeol uderzył się dłonią w twarz.
– Jongin, musisz sobie sprawić okulary. – Westchnął.




Ostatni semestr przed wakacjami oznaczał więcej egzaminów i mniej rzeczy do robienia. Chanyeol zauważył, że podoba mu się pomysł zabijania nudy poprzez irytowanie Kyungsoo w czasie Relacji Międzyludzkich. Przez większość czasu Kyungsoo go ignorował, mając na nosie okulary w grubej oprawie, kiedy patrzył posłusznie przed siebie, ale innym razem spoglądał na niego i posyłał mu lekki uśmiech.
Chanyeol często starał się skierować temat na Jongina w nadziei, że Kyungsoo się nim zainteresuje, ale Kyungsoo zwykle go zbywał.
– Chcesz czasem coś ze mną zjeść?
– Zjeść coś? Słyszałem, że Jongin lubi jeść na mieście.

– Patrz, czyż nie są urocze?
– Urocze. Tak. Przypominają mi Jongina.

– A potem słyszałem-
– Jongin? Tak, wiem. Jongin-
– Dlaczego zawsze o nim wspominasz? – zapytał Kyungsoo, na jego twarzy tkwił uśmiech rozbawienia. Czy to takie oczywiste? Pomyślał Chanyeol nieco podenerwowany.
– B-Bez powodu. Widziałem, że ostatnio się do siebie zbliżyliście, więc pomyślałem… – Co pomyślałeś, idioto? – Pomyślałem, że świetnie byłoby, gdybyście się częściej spotkali. – Kyungsoo patrzył na niego, jakby doszukiwał się w tym żartu, a kiedy go nie znalazł, zachichotał.
– Spotykamy się już wystarczająco. Bardziej niż wystarczająco. Dlaczego miałbym-
– Jesteście dobrymi przyjaciółmi, więc… – wypalił Chanyeol, po czym urwał, nie wiedząc, jak pokierować rozmową, nie ujawniając uczuć Jongina. Kyungsoo zaśmiał się cicho, a potem przekrzywił głowę, jego oczy skrzyły się.
– Czy my także nie jesteśmy dobrymi przyjaciółmi? – Chanyeol nie miał na to słów. Prawda. Pomyślał, chcąc spoliczkować się za bycie takim idiotą.
– Wyluzuj, Chanyeol. Nie jesteśmy skłóceni ani nic, przysięgam. – Kyungsoo uśmiechnął się. – Ale dzięki za troskę. To wiele dla mnie znaczy. – Chanyeol widział, jak błyszczy.
– Uch… Um… Dobrze, skoro tak mówisz. – Chanyeol zaśmiał się skrępowany.




– Mam możliwość zobaczenia, kto jest zakochany – szepnął Chanyeol do Baekhyuna pewnego dnia na muzyce. Baekhyun spojrzał na niego, nie będąc pewnym, czy żartuje czy nie. Potem spojrzał w stronę, którą wskazywał Chanyeol: Chen rozmawiał z Minseokiem i Lu Hanem. – I czasami kiedy widzę ich dwóch razem, widzę jak błyszczą.
– Poważnie, Yeol? To naprawdę-
– Poważnie! Czy nigdy się nad nimi nie zastanawiałeś? – Chanyeol pochylił się bliżej, starając się zignorować to, że jego serce przyspieszyło, kiedy poczuł zapach truskawek i miodu w powietrzu dookoła Baekhyuna. – Zawsze są razem, ale nikt o to nie pyta?
–…Prawda, prawda… – Baekhyun dumał, patrząc na śmiejącego się Chena. – Więc… Skoro o to chodzi… – Spojrzeli na siebie.
– Chen…




– Tak, to oczywiste, że są razem – powiedział poważnie Sehun, nabierając sałatkę na widelec i wepchnął ją sobie do ust.
– Jestem całkiem pewien, że są razem od początku – ciągnął Tao.
– Co?! – Chanyeol i Baekhyun spojrzeli na siebie, a potem wskazali na siebie oskarżycielsko.
– To wszystko twoja wina! – krzyknęli jednocześnie.
– Nie mogę uwierzyć, że wcześniej mi o tym nie powiedziałeś-
– To ty tego nie widziałeś-
– Jesteś takim cholernym idiotą-
– To było bardzo oczywiste, ale ty-
– A teraz problemem jest… Chen – urwali.
– Kto powiedział moje imię? – zaszczebiotał Chen, pojawiając się między nimi, uśmiechał się. – Wyluzujcie, gołąbeczki. Wiem, że jestem seksowny, ale jest mnie na tyle, żeby się mną podzielić. – Obaj odsunęli się od niego w tym samym czasie. – Czemu jesteście tacy? – lamentował uroczo Chen.
– Rozmawiali o gołąbeczkach Lu Hanie i Minseoku – powiedział Sehun, zanim ktokolwiek zdążył go uciszyć. Za późno. Uśmiech zniknął z twarzy Chena. Napięta cisza wisiała w powietrze. Wydawało się, że minęła wieczność, zanim coś się stało.
Chen westchnął, siadając.
– Wydaje mi się, że jeśli wy też to widzicie, to nie ma sensu, bym zaprzeczał. – Chen oparł się o Chanyeola, który wyglądał na zażenowanego i skrępowanego, spoglądając szeroko otwartymi oczami na Baekhyuna, jakby to jego obwiniał. Niższy otworzył usta, urażony oskarżeniem. – Współlokatorze, pomóż mi pozbyć się tej miłosnej choroby… – Sehun zrobił gest, jakby się krztusił, a Tao zaśmiał się cicho.
– Przepraszam, hyung, ale wydaje mi się, że są sobie pisani – odparł Sehun, robiąc prędki unik, kiedy Chen rzucił w niego kością. Znowu westchnął i jeszcze bardziej oparł się o Chanyeola. Chanyeol chciał płakać, ponieważ nie wiedział, co robić.
O wilku mowa, Minseok i Lu Han w ciszy dołączyli do stołu, rozmawiając ze sobą, ich oczy błyszczały, gdy byli w swoim własnym, małym świecie. Chanyeol zdał sobie sprawę, że często tak robili. Zawsze tylko przychodzili do stolika i siadali, nigdy nie wszczynali awantur, jak duchy wałęsające się dookoła – razem.
Cholera, to naprawdę jest oczywiste… Pomyślał Chanyeol. Tak naprawdę dziwne było, kiedy byli odseparowani.
– Znajdźcie sobie pokój! – krzyknął Sehun. Tao szturchnął go. Lu Han i Minseok dalej rozmawiali, jakby nic nie słyszeli. Chen wyglądał na jeszcze bardziej przygnębionego. Chanyeol i Baekhyun rzucili Sehunowi śmiercionośne spojrzenie, mówiąc mu, by się zamknął.
– Błyszczą – szepnął Chanyeol do Baekhyuna. Baekhyun uderzył go, a Chanyeol zrozumiał, że Chen usłyszał. Chen ponownie westchnął, wstał i zaczął odchodzić od stolika. Baekhyun posłał mu przeszywające spojrzenie, Chanyeol odpowiedział niewinnym mrugnięciem, a Sehun patrzył na wpół rozbawiony, na wpół winny.




W sobotni wieczór spotkali się razem jako grupa przyjaciół, teraz wszyscy zaczynali się coraz bardziej poznawać. Chen siedział z Chanyeolem, dość dobrze sobie radząc, ale w pewnych momentach nadal marudził. Patrzyli, jak ludzie przychodzą. Kyungsoo wszedł z Jonginem i uśmiechnął się promiennie do Chanyeola. Chanyeolowi nie umknął lekki grymas Jongina, odciągnął Kyungsoo z zazdrości (jakaś jego część chciała się śmiać, widząc tę nową stronę Jongina) na drugą stronę pokoju. Później Kris i Joonmyun weszli trzymając się za ręce. Po tym do środka wpadli Sehun i Tao, sprzeczając się ze sobą.
– Tak wiele par! – biadolił Chen. – Śmieją się ze mnie. Rozumiem, więc teraz, proszę, ludzie, rozłączcie się. – Chanyeol siedział skrępowany, kiedy Chen mówił do siebie. – Wiesz co? Wkrótce ty i Baek się zejdziecie. HAHAHAHAAHAHAH- – Chanyeol zarumienił się z zażenowania.
Właśnie wtedy pojawili się Minseok i Lu Han, szepcząc do siebie. Baekhyun przyszedł zaraz za nimi, mrugając na otoczenie, zanim jego wzrok spoczął na Chenie i Chanyeolu. Chanyeol posłał mu błagalne spojrzenie. Tamten w momencie zrozumiał.
– Chodź ze mną – polecił Baekhyun. Chen uparcie skrzyżował ramiona, wysuwając dolną wargę, kiedy Baekhyun wyciągnął dłoń, by złapać go za rękę, a potem wyciągnął go na zewnątrz. W chwili, gdy znaleźli się poza pokojem, Chen odepchnął jego dłoń dość poirytowany. Nawet Baekhyun był zaskoczony jego niecodziennym wybuchem.
– Czego chcesz… – naskoczył na niego Chen, gorycz była wyraźna w jego głosie. Baekhyun, chwilowo nie wiedząc, co zrobić, nie odpowiedział.
– Właśnie dlatego nienawidzę miłości – mruknął w końcu Baekhyun. Widział, że Chen zauważalnie zesztywniał. – Nie robi nic, tylko skręca ludziom serca.
–…Baek…
– Wystarczy, Jongdae – przerwał mu Baekhyun. Ostrość jego głosu sprawiła, że Chen zaalarmowany podniósł wzrok. Baekhyun tak nagle złapał go za ramię, że niemal krzyknął. Oczekiwał, że Baekhyun go złaje i każe mu się z tego wyrwać.
– Wyrwij się z tego – powiedział Baekhyun. Chen stał sztywno, czekając, aż Baekhyun powie coś jeszcze. – Są zakochani, i co z tego? Czy to znaczy, że ty masz siedzieć w kącie i płakać?
–…W porządku, Baek, poradzę sobie z tym.
– Tak, Jongdae. Albo to przebolejesz, zaakceptujesz albo upewnisz się, by zdobyć jego serce. – Chen zamrugał, patrząc na przyjaciela w zaskoczeniu. Z jakiegoś powodu choć Baekhyun w czasie innych razów wyglądał równie przekonująco co teraz, tym razem było w tym… więcej szczerości. Jakby Baekhyun miał to na myśli. Naprawdę miał to na myśli. – Może nie porywaj go, ale upewnij się, że pokażesz, jaką okazję traci!
Oczy Chen rozszerzyły się w zdezorientowaniu, ale Baekhyun się uśmiechał. A Chen to wiedział.
Widział, że błyszczy.
– Miłość jest do bani, Jongdae – powiedział Baekhyun, jego dłoni zostawiły ramiona Chena, kiedy starszy zaczął wracać w stronę drzwi. – Ale właśnie w ten sposób błyszczy.
Potem, zanim Chen zdążył zrozumieć, co się dzieje, Baekhyun zniknął za drzwiami, zostawiając go zastanawiającego się, co się właśnie, do diabła, stało.




Chanyeol zastanawiał się, co, do licha, Baekhyun powiedział Chenowi, by go pocieszyć.
Gdy Chen wrócił, wszyscy byli zaskoczeni tym, jak zwyczajnie się zachowuje w porównaniu do tego, jaki zgorzkniały był przez ostatnie kilka dni.




Chanyeol zauważył, że coraz trudniej jest się w stanie kontrolować.
Kiedy wrócił z zajęć, zobaczył Baekhyuna śpiącego na swoim biurku, jego głowa była odwrócona na bok, gdy spał na swoich rękach spoczywających na grubym podręczniku. Okulary były na czubku jego nosa. Chanyeol nie całował Baekhyuna od dawna i przez większość czasu, kiedy patrzył, jak Baekhyun nie jest w stanie walczyć tak jak teraz, Chanyeol bardzo miał ochotę to zrobić.
Z zapartym tchem Chanyeol odłożył książki obok łóżka. Nieświadomie niczym lalka w rękach miłości, Chanyeol upadł na kolana obok Baekhyuna, oparł głowę na dłoni, wpatrując się w śpiącą twarz Baekhyuna, która znajdowała się jedynie kilka centymetrów od niego.
Chciał go pocałować. Bardzo.
Z pędzącym sercem wyższy patrzył na niego przez dłuższą chwilę, obserwując, jak ciało Baekhyuna podnosi się i opada przy oddychaniu oraz jak jego nos nieznacznie drży, a jego okulary poruszają się wraz z tym ruchem. Cholera, był tak blisko, że mógł wyczuć w powietrzu truskawki i miód.
Nie będąc w stanie się kontrolować, Chanyeol pochylił się, by go pocałować.
Powstrzymał się, kiedy jego usta już miały otrzeć się o te Baekhyuna. Przypomniał sobie, jak ostatnim razem go wykorzystał i przypomniał sobie, jak złe to było, choć Baekhyun zbył to, jakby było niczym. Przypomniał sobie tych wszystkich ludzi, którzy wykorzystywali brak poczucia własnej wartości u Baekhyuna i jak łatwo Baekhyun im na to pozwolił. Nie. Nie zamierzał być jednym z tych sukinsynów, którzy ani razu nie pomyśleli o uczuciach Baekhyuna.
Z każdym mięśniem przeciwko sobie, Chanyeol spróbował się odsunąć, ale w zamian pozostał sztywno w tym samym miejscu, pragnienia niemal zagłuszyły jego zdrowy rozsądek. NIE! Pomyślał sobie, mocno zaciskając powieki, zrobił ciężki wdech i wydech, a potem znów otworzył oczy.
Przysięgał, że śnił, bo Baekhyun był w pełni obudzony i patrzył na niego.
To sprawiło, że Chanyeol zastygł w bezruchu.
Cholera, zostałem przyłapany.
Park Chanyeol, spieprzyłeś na całej linii.
Nie poruszał się, bo wiedział, że to nie ma sensu. Zamiar był oczywisty. Nie musiał nic ukrywać ani wyjaśniać przez bezużyteczne wymówki.
Wcześniej chciał pocałować Baekhyuna. Teraz chciał uciec.
W zamian jego jedyną karą była ta, kiedy Baekhyun nachylił się i delikatnie przycisnął swoje usta do jego ust.
Wcześniej Park Chanyeol próbował wymyślić sposób ucieczki. Teraz próbował zrozumieć, co się, do cholery, dzieje, kiedy iskry rozeszły się po całym jego ciele przez kontakt z miękkimi ustami Baekhyuna.
To był niewinny pocałunek i Baekhyun się odsunął. Patrzyli na siebie przez kilka sekund, a potem znów równocześnie się pochylili. Nie wiedząc, co, do licha, robi, Chanyeol przechylił głowę w bok, podczas gdy Baekhyun przygryzał jego dolną wargę. Wyciągnął dłoń za głowę Baekhyuna, przyciągając go bliżej. Po raz pierwszy było to coś wzajemnego bez żadnej agresji.
Kiedy się odsunęli, serce Chanyeola biło tak szybko, że przysięgał, iż zacznie pędzić po torze wyścigowym. Baekhyun spojrzał na niego pozornie niewzruszony, jakby to, co zrobili, wcale nie było niczym intymnym.
– Czego chciałeś? Zrobić mi kawał, kiedy spałem? – oskarżał go Baekhyun, zdejmując swoje urocze okulary. Chanyeol przełknął ślinę.
– Cóż, tak jakby sam do tego zachęcałeś – wypalił Chanyeol. – Ludzie cię wykorzystają, jeśli dalej będziesz tak robił. Wiesz, pozostawiasz siebie bez ochrony. – Ludzie = ja. Baekhyun zaśmiał się drwiąco.
– Jesteśmy w naszym pokoju, Yeol. Kto inny tu przyjdzie? – Chanyeol znowu przełknął ślinę. Przestań się odsłaniać, idioto! Baekhyun zaśmiał się tym miłym, perlistym śmiechem, który był pozbawiony kpin czy zgorzknienia.
– Poza tym ty nigdy byś mnie nie wykorzystał. – Baekhyun uśmiechnął się, odwracając, by spojrzeć na Chanyeola. Serce Chanyeola upadło. – Prawda?
– O-O-Oczywiście, że nie! – wyjąkał Chanyeol. Ale prawie to zrobiłem.
Ale tak trudno ci się oprzeć, że to szalone. I zaczynam rozumieć, dlaczego ludzie tak bardzo chcą cię wykorzystać.


Baekhyun nie wiedział, dlaczego obudził się i zobaczył Chanyeola tak blisko siebie, nawet nie pomyślał, dlaczego Chanyeol miałby to zrobić.
Może to zamroczenie z powodu popołudniowej drzemki, które podstępnie kazało mu się pochylić. Może to miękkość ust Chanyeola oraz jego łagodny wyraz twarzy. Może to wydawało się jak najbardziej naturalna rzecz.
Choć pocałował Chanyeola i poczuł, jak wybucha w nim ogień, przypomniał sobie, że nie chce, by było między nimi niezręcznie. Znając swojego współlokatora, Chanyeol prawdopodobnie jąkałby się i mówił najgłupsze rzeczy, a Baekhyun nie znałby jego zamiarów ani uczuć, ponieważ za bardzo bał się je odczytać. Tak naprawdę za bardzo bał się rozszyfrować swoje własne uczucia. Wszystko, co był w stanie zrobić, to przyznać, że całowanie Chanyeola było przyjemne, dlatego właśnie nigdy nie sprzeciwiał się, kiedy czuł usta Chanyeola na swoich.
Choć przestał udawać, od kiedy zaczął ufać, jego umiejętności aktorskie pozostały.
Choć wydawał się obojętny i naturalny, jego serce nigdy nie przestawało pędzić.




Baekhyun stawał się coraz bardziej nie do odparcia.
Chanyeol już nigdy nie szukał wymówek, by go pocałować, głównie dlatego, że nie musiał. Chanyeol nawet nie wiedział dlaczego ani jak, ale zauważał, że całuje Baekhyuna. Często.
Najlepsze było to, że Baekhyun za każdym razem odwzajemniał pocałunek.
Chanyeol zaczynał, będąc w potrzebie, a potem stał się bardziej chciwy.
Naprawdę nie pytał, dlaczego Baekhyun odwzajemniał pocałunki. Może za bardzo bał się to zrobić.
To stało się czymś przypadkowym. Zdarzało się codziennie. Czasami Chanyeol patrzył, jak Baekhyun mówi i porywał go sposób, w jaki poruszały się usta Baekhyuna, wtedy przysuwał się i chwytał te wargi swoimi. Czasami po prostu każdy z nich zajmował się swoimi sprawami w pokoju, a Baekhyun przypadkowo podchodził do Chanyeola i zaczynał go całować. Czasami były to buziaki. Czasami były to długie, nieprzerwane pieszczoty. Chanyeol nawet nie wiedział, jak to się zaczęło, ale wiedział, że nie chciał, by się skończyło.
Aż do pewnego dnia.




– Dlaczego teraz tak ciężko się uczysz? – spytał Baekhyun, siadając obok Chanyeola, który wypalał wzrokiem dziurę w podręczniku do dentystyki.
– Egzamin – odparł szybko. Baekhyun siedział cierpliwie i obserwował go. Z jakiegoś powodu Chanyeol nie mógł się skoncentrować, kiedy wszystko, co czuł, to zapach Baekhyuna. Ale musiał to zrobić. Zapomniał o wszystkich informacjach, które zgromadził w swojej głowie, gdy czytał podręcznik w kółko kilka miesięcy temu. W końcu musiał być w szczytowej formie, by zapewnić białe zęby swoim przyszłym pacjentom. Siedzieli w swobodnej ciszy przez chwilę. Po chwili Chanyeol wybuchnął.
– Argh, nie mogę- – Nie dokończył, ponieważ Baekhyun pochylił się i pocałował go w policzek. Przestał lekko oszołomiony, a potem odwrócił się do Baekhyuna. Baekhyun znowu się nachylił, tym razem całując go w usta. Zapominając o całej pracy, Chanyeol pochylił się i chwycił wargi Baekhyuna swoimi, przyciskając, po czym odsuwając się i znów przyciskając. Pocałunki były niewinne, a jednak zawsze zapierały Chanyeolowi dech.
– Muszę się… uczyć… – mruknął Chanyeol, ale i tak dalej go całował, ponieważ rzadkością było, żeby Baekhyun zaczynał serię pocałunków.
– Nie powstrzymuję cię – odparł Baekhyun, mały, słodki uśmiech zagościł na jego ustach, kiedy Chanyeol kolejny raz go pocałował – nadal delikatnie, nadal powściągliwie.
– Jesteś taki rozpraszający, przysięgam… – wydyszał Chanyeol. – Wydaje ci się, że jesteś zabawny- – Baekhyun znowu pochwycił jego usta, tym razem na dłużej.
– Zamknij się i mnie pocałuj – szepnął Baekhyun, przysuwając się bliżej, znów go pocałował. Chanyeol odchylił się na swoim krześle, kiedy Baekhyun pochylił się do przodu, był niemal na nim, jego smukłe palce wsunęły się w czarne włosy Chanyeola. Chanyeol cicho sapnął, serce niemal wyskoczyło mu z piersi, gdy jego współlokator przechylił głowę, sprawiając, że mieli lepszy dostęp do swoich warg. Baekhyun był bardzo blisko i choć robili to ostatnio coraz częściej bez wymówek, Chanyeol za każdym razem uważał to za zapierające dech w piersiach.
Czasami zastanawiał się, czy Baekhyun czuje to samo albo czy tylko robi to, bo jest znudzony.
Ale jeśli byłby znudzony, całowałby również innych ludzi, prawda?
Chanyeol był tak zaabsorbowany Baekhyunem, jego wargami, zapachem, dotykiem, jego-
– Chanyeol, muszę ci coś poka- – Drzwi otworzyły się tak nagle, że zaskoczyło to ich obu i odsunęli się od siebie. Odwrócili się, by spojrzeć, kto stał po drugiej stronie drzwi. Ale zareagowali za późno.
Wyraz na twarzy Kyungsoo wyrażał wszystko.
Szok. Cierpienie. Ból. Zdradę. Wściekłość. Później pociemniały z gniewu Kyungsoo wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
– Kyungsoo- – zaczął Chanyeol, odpychając delikatnie Baekhyuna i chcąc wyjaśnić wszystko przyjacielowi (który był mu bliski i powoli zaczynał stawać się jednym z jego najlepszych przyjaciół), ale Baekhyun popchnął go z powrotem na krzesło.
– Pogadam z nim – rzekł cicho. Chanyeol podniósł wzrok na Baekhyuna, szukając zapewnienia, ale Baekhyun pospiesznie wyszedł bez słowa.
To nie tak, że umawiał się z Kyungsoo czy coś. Chanyeol nie wiedział, dlaczego czuł się taki winny.




Baekhyun nie wiedział, dlaczego zatrzymał Chanyeola.
To nie tak, że przygotował przeprosinową mowę dla Kyungsoo w głowie. Nie wiedział nawet, dlaczego poczuł potrzebę pójścia za Kyungsoo. Chanyeol był z Kyungsoo bliżej. Chanyeol był tym, którego Kyungsoo kochał. Chanyeol był tym, który kiedyś lubił Kyungsoo. Więc dlaczego to on czuł potrzebę porozmawiania z nim?
– Kyungsoo! – zawołał Baekhyun, podążając za znikającą w głębi korytarza sylwetką Kyungsoo, skręcił kilka razy i wreszcie dotarł do pokoju Kyungsoo. Kyungsoo wydawał się oczekiwać na niego, gdyż stał tam, złość krzyczała z każdej części jego ciała.
– Jesteś kłamcą, Byun Baekhyun – warknął Kyungsoo. Pod gniewem Baekhyun mógł wyczuć cierpienie i ból w jego spojrzeniu. – Ty i Chanyeol jesteście kłamcami.
– To nie to, co myślisz. – Co on, do cholery myśli? Kyungsoo zaśmiał się gorzko. Baekhyun przysięgał, że nigdy nie widział tak rozzłoszczonego Kyungsoo, nie od…
– Więc właśnie to robiłeś? Bawiłeś się moimi uczuciami? – warknął cicho Kyungsoo, ale zrobił to w taki sposób, że niemal przeraził Baekhyuna. – Nie pomyślałbym, że jesteś typem osoby, która wbiłaby przyjacielowi nóż w plecy.
– Co? – Baekhyum zamrugał zmieszany, ale Kyungsoo to pominął.
– Najpierw słyszałeś, jak mówiłem, że uważam, że jest… uroczy, a kończysz na tym, że coś was łączy.
– Co?! To był całkowity błąd, przysięgam-
– Nie wiem, czy wciskasz mi kit czy nie, Byun Baekhyun, ale nie wciągaj mnie w to. Jeśli Chanyeol chce podążać za tobą jak szczeniak, nie rób mi tego, kiedy już wiesz, że on żywi do ciebie jakieś uczucia-
– Więc to o to chodzi? – Baekhyun zaśmiał się, wprowadzając Kyungsoo w osłupienie. – Myślisz, że Park Chanyeol lubi mnie?
Cholera.
Kyungsoo się zaśmiał.
– Więc co to jest? – Kyungsoo od razu przestał się śmiać, jego wzrok wwiercał się w Baekhyuna. – Która część „on nigdy mnie nie polubi, Kyungsoo” jest rzeczywiście prawdą, Baekhyun?
– Co? – Teraz to Baekhyun się śmiał. – Wszystko źle rozumiesz, Soo. On mnie nie lubi-
– Przestań wciskać mi kit. Jesteście cali tacy słodcy przede mną, okłamujecie mnie i wmawiacie mi, że nie patrzycie na siebie w ten sposób, a potem spotykacie się za moimi plecami?
– Soo, my się nie umawiamy-
– Nie leć ze mną w chuja – burknął Kyungsoo. Baekhyun przestał mówić. To był pierwszy raz, kiedy Kyungsoo tak okropnie przeklął.
– Sprawiłeś, że wyglądam jak pierdolony głupek, Byun Baekhyun. – Oczy Kyungsoo były nieznacznie wilgotne. – „Nigdy nie polubi szkolnej dziwki” powiedziałeś, by wywołać we mnie poczucie winy, że byłem dla was draniem. Jasne, uznałem, że to niesprawiedliwe, że ktoś tak czysty i niewinny jak on mógł pocałować kogoś tak wykorzystanego jak ty i tak, to przez ciebie miałem takie złe myśli. Powiedziałeś, że chociaż się puszczasz, pijesz, palisz i robisz wszystkie te gówna, które robią ludzie z marginesu, nadal jesteś dobrą osobą i nigdy nie zdradziłbyś swoich przyjaciół. Pieprz się, Byun Baekhyun, za to, że sprawiłeś, że uwierzyłem, iż jesteś lepszy niż w rzeczywistości. Pieprz się głównie za bycie największym pieprzonym hipokrytą w moim życiu. – Baekhyun stał w miejscu, był oszołomiony, przyjmując cios za ciosem. Gorsze było to, że Kyungsoo miał rację. Zdradził Kyungsoo, nawet o tym, kurwa, nie wiedząc.
Kyungsoo, będąc bardzo wstrząśnięty, usiadł na swoim łóżku, rezygnując z patrzenia na Baekhyuna.
– Jak zabawnie było… – zaczął Kyungsoo z cichym, załamanym chichotem –…bawić się moimi uczuciami? Udawać, że pomagasz mi się do niego zbliżyć, sprawiać, że uwierzyłem, że się do niego zbliżam, każdego pierdolonego dnia? Jak zabawnie było udawać przede mną dobrego przyjaciela, a potem śmiać się za plecami z moich głupich czynów… Całując go przy tym? – Baekhyun milczał.
– To nie jest trudne, Byun Baekhyun, powiedzieć mi, że się lubicie. – Baekhyun otworzył usta, ale na powrót je zamknął. – Zaakceptowałbym to… – Zakrztusił się. – Chociaż bym tego nienawidził, spróbowałbym to zaakceptować. Nie jest trudno, Byun Baekhyun, powiedzieć mi, że się spotykacie. W ten sposób, mógłbym dać sobie z nim spokój, nie wyglądając przy tym jak głupek. To nie jest, kurwa, trudne, Byun Baekhyun, powiedzieć mi, że nie mam u niego żadnych pieprzonych szans.
– To nie żart, Baekhyun. Moje uczucia nie są żartem. Kocham go. Kocham Chanyeola i nadal będę go kochał. – Kocham. Chanyeola. To było jak pojedyncze dźgnięcia w Baekhyuna. – Kocham go z każdym dniem coraz bardziej.
– Kyungsoo… – Usta Baekhyuna były suche, ale nie miał nic do powiedzenia.
– I pomyśleć, że próbowałem patrzeć na ciebie inaczej, pomimo iż jesteś połączeniem mojego obelżywego ojca i obojętnej matki prostytutki, które sprawiło, że uwierzyłem, że wszystko było nie tak. Moje przeczucia od początku się nie myliły. Jesteś po prostu taki sam jak wszyscy. Pieprzoną dziwką, pieprzonym alkoholikiem, pieprzonym hipokrytą, pieprzonym kłamcą, pieprzonym oszustem i najgorsze, pieprzonym zdrajcą.
– Soo…
– Wynoś się. – Kyungsoo wskazał na drzwi. – Nie chcę już nigdy widzieć twojej twarzy. Spieprzaj stąd.




– Co z nim? – szepnął Chanyeol, kiedy Baekhyun wrócił przygnębiony. Choć Baekhyun nic nie powiedział, Chanyeol mógł to wszystko wyczytać.
– Porozmawiam z nim. – Chanyeol wstał, lecz Baekhyun potrząsnął głową.
– Myślisz, że teraz będzie chciał z tobą rozmawiać? – Chanyeol nic nie odparł i w końcu usiadł, pokonany.
– Cholera – szepnął Chanyeol. Chociaż Baekhyun nie zareagował, nie mógł nic poradzić na to, że po tysiąckroć zgodził się z nim w myślach.




Od tamtej pory Baekhyun unikał Chanyeola jak zarazy.
Jakby zranienie Kyungsoo to była wszystko jego wina.
Jakby robienie tego mogło upewnić go, że odpłaca za swoje błędy i czuł się swobodnie z tym, że złamał Kyungsoo serce.




Tak naprawdę Chanyeol też tak jakby unikał Baekhyuna.




– Przy następnym projekcie z Relacji Międzyludzkich będziecie musieli pracować z partnerem. – Nie, nie, nie, nie, nie… Jak przewidywano, Chanyeol patrzył, jak wszyscy łączą się w grupy, by pracować ze swoimi dobrymi przyjaciółmi. Ponieważ jedynym przyjacielem Chanyeola na tych zajęciach był Kyungsoo i pracowali razem wcześniej już wiele razy, teraz został sam.
Z Kyungsoo.
– Czy chcesz… uch… pracować razem? – spytał Chanyeol. Kyungsoo jawnie go zignorował, tylko siedział w miejscu i nie odzywał się słowem. – Kto jest twoim partnerem? – Kyungsoo udawał, że nie istnieje.
– Soo… – Kyungsoo odwrócił się. Chanyeol nie mógł go winić – był dupkiem robiąc to wszystko za plecami Kyungsoo. Chociaż to nie było złem, i tak był dupkiem.
– Czy jesteście partnerami? – Wykładowca pojawił się znikąd. Zanim Chanyeol zdołał cokolwiek powiedzieć, Kyungsoo wciął się.
– Nie.
– Cóż… nikogo innego nie ma w sali – ciągnął wykładowca. – Więc jesteście partnerami. – Zanim Kyungsoo mógł się dalej wykłócać, wykładowca położył przed nimi rozpiskę zadań i ulotnił się. Chanyeol, mając nową szansę, by porozmawiać z Kyungsoo, szybko zajął obok niego miejsce i zachichotał z zakłopotaniem.
– Czy możemy po prostu to zrobić? – odezwał się poważne Kyungsoo. Chanyeol się odciął. Poczuł ból przez to, jak ozięble traktował go przyjaciel, ale z drugiej strony jak musiał czuć się Kyungsoo, patrząc na to, jak ktoś, kogo kocha, całuje kogoś innego?
Więc milczał.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz