sobota, 21 października 2017

The Faults In Byun Baekhyun [48/55]

tytuł rozdziału: Być odważnym |oryginał: Being Bold
rating: PG-13
Doprowadzał Chanyeola do szaleństwa.
Wszystkie te subtelne dotknięcia… tajemnicze uśmieszki…
Chanyeol chciał dotknąć Baekhyuna. Chciał go pocałować tak bardzo, że za każdym razem, kiedy czuł zapach truskawek i miodu, każda komórka jego ciała mrowiła, nakłaniając go, by uczynił Baekhyuna swoim.
Krótko zastanawiał się, czy Baekhyun przechodzi fazę. Zachowywał się dziwnie, odkąd pojawiła się Aimi.
Może to zakłopotanie przeradzało się w coś dziwacznego.




– Aimi?!!!!! – krzyknął Jongin. Chanyeol i Aimi odwrócili się. Oczy Chanyeola rozszerzyły się z zaskoczenia, tak samo Aimi.
– Jongin?! – odkrzyknęła. Jongin pospieszył w ich stronę. Chanyeol chciał bezgłośnie zapytać „Gdzie się podziewałeś?”, ale nie miał okazji, ponieważ zaskoczenie Jongina przytłaczało go.
– Widywałem Chanyeola z dziewczyną przez ostatnie kilka dni, ale nie wiedziałem, że to ty! – Jonginowi z szoku opadła szczęka. – Nie wyjechałaś do Ameryki czy coś?
– Wyjechałam! – Aimi odpowiedziała ciepłym uśmiechem, a potem wtuliła głowę w ramię Chanyeola. – Ale wróciłam dla oppy.
–…Myślałem, że zerwaliście- – Usta Jongina zostały zakryte przez dłoń Aimi.
– Nie rozmawiajmy o przeszłości, co? – Uśmiechnęła się szeroko. – Zaczynamy od nowa. – Oczy Jogina niemal wyskoczyły mu z orbit, gdy odwrócił się, by tym razem spojrzeć na Chanyeola. Chanyeol machnął głową.
– Uch… Czy mogę przez chwilę porozmawiać z Chanyeolem?
– O czym? – Chanyeol odetchnął z ulgą, gdy zaczął podchodzić do Jongina, ale Aimi poszła za nim, jej pytanie wisiało w powietrzu.
– Sam na sam – podkreślił Jongin. Aimi wydęła wargi, a Chanyeol zaśmiał się nerwowo.
– Przepraszam, Ai. Zaraz wrócę. – Poczekał, aż Aimi rozluźni swój uścisk, ale tego nie zrobiła.
– Myślałam, że wszyscy jesteśmy przyjaciółmi, Jongin! Dlaczego ja też nie mogę posłuchać?
– To męskie sprawy. Zarezerwowane tylko dla facetów – odpowiedział Jongin niemal niedojrzale. Może udzielała mu się dziecinność. Otrząsnął się z tego i poczekał, aż Aimi niechętnie puści Chanyeola. Chanyeol wziął głęboki oddech i podążył za Jonginem.
Gdy Jongin był pewien, że Aimi nie może ich usłyszeć, przyciągnął Chanyeola.
– Co? Znowu się z nią umawiasz? Co się z tobą, do kurwy, stało, hyung? – syknął Jongin, szczenięce oczy wyglądały na trochę zdradzone.
– Dlaczego ty tak szybko wyciągasz pochopne wnioski? Nie umawiam się z nią! – odszepnął Chanyeol. – Po prostu nie wiem, jak jej to powiedzieć. To wszystko.
– Cóż, lepiej jej powiedz, zanim wyjdzie z tego jakieś gówno! – znów syknął Jongin. – Posłuchaj, wiesz, że czasami ma pustą głowę. Nie zrozumie – albo nie chce – dopóki nie powiesz jej wprost i jej tego nie przeliterujesz. – Z jakiegoś powodu to nieco rozgniewało Chanyeola.
– Dlaczego mówisz o niej w taki sposób? Nie jest złą osobą – bronił Chanyeol. – A ja nie mogę tego zrobić, Jongin. Po prostu nie potrafię. Próbowałem, ale nie umiem. – Młodszy westchnął.
– Nie mogę uwierzyć, że nadal masz dla niej czuły punkt. – Potrząsnął głową. – Tylko dlatego, że wygląda na bezbronną, nie znaczy, że nie może tego znieść. Posłuchaj, znając ją, prawdopodobnie będzie płakała przez jeden dzień i odpuści. Czasami po prostu wygląda jak histeryczka, to wszystko.
– Przestaniesz? – Patrzyli na siebie gorączkowo przez chwilę, a potem Jongin westchnął pokonany. – Nic ci nie zrobiła. Nie wiem, dlaczego taki jesteś. No i… ja… Ona potrzebowała, by ktoś kilka lat temu się nią zajął. I myślę, że nadal tak jest.
– Musisz przestać zachowywać się, jakbyś był rycerzem w lśniącej zbroi. – Jongin przewrócił oczami. – Czasami jest niezdarna, czasami jest trochę głupiutka, i co z tego? Potrafi się sobą zająć. Podczas gdy Baekhyun… – Chanyeol zmrużył oczy, wychwytując aluzję Jongina, zwłaszcza, że celowo nie powiedział „hyung”.
– Czemu go w to mieszasz? – A jednak serce Chanyeola zatrzymało się na moment, gdy usłyszał to imię.
- Nie wiem… Pomyślałem tylko… Nie powinieneś zapominać o swoim początkowym celu, wiesz? Nie daj się jej zdekoncentrować. Baekhyun bardziej będzie ci pasował. – Choć jego serce skakało z przyjemności, Chanyeol z jakiegoś powodu był nieco podejrzliwy – i czuł się urażony.
– Jak to? – Wyprostował się odrobinę, a Jongin zrobił to samo. – Dlaczego nagle jesteś tak bardzo nastawiony na to, żebym uganiał się za Baekiem? – Jongin wzruszył ramionami. – Baek nigdy nie polubi kogoś w ten sposób, Jongin. Sam tak powiedział. Nie będę marnował czasu i wysiłku, próbując go zdobyć.
– Chan-
– Byłoby lepiej, gdybym umawiał się z Aimi. – Chanyeol całkowicie wyprostował plecy. – Przynajmniej w ten sposób, nie będzie to jednostronne. – Już miał odejść, wrócić do Aimi, ale Jongin złapał go za rękę.
– Naprawdę zamierzasz się z nią umawiać? Ale nie kochasz jej, prawda? – Szczenięcy wzrok Jongina powrócił, jakby bał się, że Chanyeol zmienił zdanie. Chanyeol przez chwilę na niego patrzył, wyraz jego twarzy był surowy, a oczy chłodne, ale w końcu poddał się, westchnął, znowu podchodząc do Jongina.
– Nie – odpowiedział cicho. – I nie, nie będę się z nią umawiał. Po prostu chciałem cię zirytować za to, że wkurzyłeś mnie tym, co powiedziałeś. – Jongin wewnętrznie odetchnął z ulgą.
– Co powiedziałem? Że Baekhyun bardziej będzie ci pasował? – Jongin wychwycił nagłą nieśmiałość w ruchach Chanyeola. – Ale nie podoba ci się to? – droczył się. Czubki uszu Chanyeola poczerwieniały.
– Dlaczego jesteś nastawiony przeciwko Aimi? – zapytał wreszcie, w połowie chciał uniknąć tematu, a w połowie próbował zrozumieć, dlaczego Jongin czuł urazę do Aimi, która była również jego przyjaciółką.
–…To dlatego, że z tobą zerwała. Tak po prostu – odrzekł cicho Jongin. – Bez żadnego słowa. Bez konkretnego powodu. Potem wyjechała do Ameryki, zostawiając cię samego. – Chanyeol pogrążył się w ciszy. – Nie było łatwo patrzeć, jak całymi dniami jej szukasz i nie było łatwo patrzeć, jak nie jesz, nie robisz nic, ponieważ jej przy tobie nie było. – Cisza.
– To dlatego, że naprawdę ją lubiłem – powiedział łagodnie Chanyeol. – Myślałem- Myślałem, że mnie potrzebuje. Żeby się nią zaopiekować.
– To nie była miłość… prawda? – zapytał ostrożnie Jongin, mając nadzieję, że odpowiedź będzie w stanie go uspokoić.
Ale nie otrzymał żadnej.




Chanyeol spędził całą noc, myśląc, czy zakochał się w Aimi czy też nie te kilka lat temu. Wiedział, że naprawdę się o nią troszczył, tak bardzo, że nie było minuty, w której nie myślałby o jej samopoczuciu.
A jednak…
Jednak nie było to uczucie, które teraz żywił wobec Baekhyuna. Z jakiegoś powodu troszczenie się o Baekhyuna stało się wszechogarniające i tak silne, że fizycznie czuł ból, gdy Baekhyun cierpiał albo był smutny. Z jakiegoś powodu przebywanie z Baekhyunem sprawiło, że czuł się tak frywolny i nerwowy, a jednak spokojny i cichy. Tak czy inaczej przynosiło szczęście jego sercu.
Uczucie było podobne, a jednak zupełnie inne.
Wszystko, co Chanyeol wiedział, to to, że jeśli w przeszłości chciał opiekować się Aimi, to Baekhyuna chciał chronić na zawsze.




– Czy nie możesz mi po prostu powiedzieć, żebym nie szła? – narzekała Aimi. – Jeśli mi powiesz, żebym nie szła, to nie pójdę!
– Musisz odwiedzić swoich rodziców, Ai – odpowiedział spokojnie Chanyeol, nawet jeśli Aimi ciągnęła go rękami za szyję. – Jestem pewien, że bardzo za tobą tęsknią, jesteś jedynaczką.
– Mogę odwiedzić ich w następny weekend. – Aimi wydęła wargi.
– Ale nie odwiedzałaś ich prawie przez miesiąc!
– To nie ma znaczenia. Nie chcę być daleko od ciebie.
– Jestem pewien, że oni myślą to samo o tobie – odparował gładko Chanyeol. – Bądź dobra, Ai.
W końcu Aimi westchnęła.
– I tak zamierzałam ich odwiedzić – mruknęła. – Chciałam tylko, żebyś powiedział mi, że nie chcesz, bym cię opuszczała.
Chanyeol zarumienił się z zażenowania. W tamtej chwili Chen dołączył do ich rozmowy.
– Oj, patrzcie, jakie z was gołąbeczki. – Chen uśmiechnął się szeroko. – Czyż nie jesteście uroczy?
– Bardziej uroczy niż Joonmyun i Kris, prawda? – Dobry humor Aimi powrócił, kiedy objęła ręką Chanyeola i mocno go przytrzymała.
–…Nie. – Chen zaśmiał się, kiedy Aimi lekko go uderzyła. – Nikt nie jest ładniejszy od nich.
– Muszę odrobić pracę domową. – Nie mogąc tego dłużej znieść, Chanyeol czekał, aż Aimi rozluźni uścisk, żeby mógł odejść, ale Aimi się nie poruszyła.
– Ale oppa, w ten weekend muszę wyjechać! Spędź ze mną więcej czasu-
– Ai, spędziłem z tobą ostatni tydzień, a ty nawet nie odrobiłaś żadnej pracy domowej!
– No weź~~~ – Aimi wydęła wargi. Zwykle to by zadziałało jak za każdym cholernym razem, ale tym razem Chanyeol się stresował. Mentalnie widział stos pracy, jaką miał do wykonania. Jednak zamiast wyładować się na Aimi, pochylił się i delikatnie poklepał ją po głowie.
– Mam zaległości – powiedział cicho, nie był świadomy, że Chen zobaczył Baekhyuna i przyciągnął go w nadziei, że nie będzie przeszkadzał. – Nie chcesz, żebym był najgłupszy w klasie, prawda? – Aimi nie odpowiedziała nic, ale wydawało się, że nie ustąpi. – Proszę?
–…Dobrze. – Aimi westchnęła i puściła. Chanyeol uśmiechnął się i już miał odejść, ale jako że nie miał się na baczności, Aimi wykorzystała szansę i przyciągnęła go do siebie, wspinając się na palce, by pocałować go w policzek.
Świat zamilkł.
Chanyeol nie wiedział, co się stało, dopóki się nie odsunęła, chichocząc do siebie. On się zarumienił, dotykając miejsca, gdzie jej usta zostawiły ślad palącego ognia, który rozprzestrzenił się od jego twarzy na szyję. Z jakiegoś powodu poczuł czyjąś obecność silniejszą niż Aimi, a kiedy odwrócił głowę i ujrzał Baekhyuna wpatrującego się w niego z mocno tajemniczym wyrazem twarzy, przysięgał, że wolałby płakać przed wszystkimi przyjaciółmi, niż żeby Baekhyun to widział.
– Uch… Ja… – Oniemiały Chanyeol nie miał nawet szansy, by coś powiedzieć, zanim Baekhyun odwrócił się do niego plecami i odszedł. Chen śmiał się za mocno z twarzy Chanyeola, by to zrozumieć, a Aimi była za bardzo pochłonięta swoją radością.
– Zawsze chciałam to zrobić. – Aimi uśmiechnęła się do niego, różowy rumieniec pokrył jej policzki. Była urocza, nie można było temu zaprzeczyć.
Ale z jakiegoś powodu Baekhyun był jedynym który zajmował jego myśli.
Już miał pobiec za Baekhyunem, chcąc go złapać i wyjaśnić mu, że to pomyłka i że tego nie planował, ale zanim zdążył zrobić choćby krok, wewnętrzny głos go powstrzymał.
Dlaczego masz się tłumaczyć? On nie lubi cię w ten sposób.
To nie tak, że jest zazdrosny. Nie miej o sobie zbyt dużego mniemania.
Nigdy nie będzie tobą zainteresowany w taki sposób.
– Baek… – wyszeptał mimowolnie Chanyeol.
– O co chodzi? – spytała Aimi, była wystarczająco blisko, by go usłyszeć.
– O nic… – Chanyeol odwrócił się do Aimi, jego twarz znowu była różowa. – Dlaczego to zrobiłaś?
– Jesteś taki uroczy, oppa! – Uśmiechnęła się. – Zrobiłabym to znowu.




Delikatność, jaką Chanyeol żywił wobec Aimi…
Sposób, w jaki jego wzrok łagodniał i sposób, w jaki uśmiechał się do niej…
Tak bardzo… zakochany.
A kiedy Aimi go pocałowała, różowy rumieniec młodzieńczej niewinności pokrył jej policzki i sprawił, że wyglądali jak nastolatki kwitnące w licealnej miłości.
Baekhyun był bardzo zły.
Nie wiedział nawet, dlaczego był taki zły.
Może to dlatego, że był o to zazdrosny, zazdrosny o niewinną miłość, którą mógł mieć, gdyby pojawiła się właściwa osoba.
Może to dlatego, że tego chciał, pragnął się dla kogoś poświęcić i troszczyć się o tę osobę tak bardzo, że praca domowa już by się tak bardzo nie liczyła.
Może to dlatego, że bardzo tego łaknął, pragnął poczuć miłość i bliskość od kogoś, czego nigdy nie udało mu się prawdziwe doświadczyć przez cały życie (a jeśli tak było, to było to fałszywe).
A może dlatego, że tym gardził, gardził sposobem, w jaki Chanyeol potrafił patrzeć na nią z taką delikatnością, a jednak… jednak…
Jednak to była strona Chanyeola, której nigdy wcześniej nie widział.
Nieważne, jaki był powód, Baekhyun po prostu wiedział, że nie może tego znieść. Nie mógł znieść sposobu, w jaki wyglądali przy sobie tak uroczo, jakby mogli być ze sobą przez całe życie.
Coś, co… wydawało mu się, że on nigdy nie będzie miał.




Kiedy Chanyeol (wreszcie) wrócił, by odrobić swoją pracę domową, Baekhyun tak bardzo chciał go zignorować albo wyjść z pokoju na resztę dnia, ale z drugiej strony powstrzymał go głos. Głos Jongina.
1. Bądź bezbronny
2. Daj się dotykać
3. Uśmiechaj się!
I choć nie było konkretnego powodu, dla którego powinien mieć te przypomnienia w głowie, jakoś nadal ich słuchał.
Zdał sobie sprawę, że Aimi posiadała wszystkie te cechy. Nie potrafiła się sobą zająć, za często dotykała Chanyeola i zawsze się do niego uśmiechała.
A jednak choć graniczyło to z rozdrażnieniem, nadal miało w sobie słodki urok.
I chociaż Baekhyun wiedział, że nigdy taki nie będzie, jakaś jego część, wciąż chciała spróbować.
Wszystkie te zasady w końcu zlały się w jedną, która brzmiała: Bądź Aimi.
– Nie umawiamy się. – Była to pierwsza rzecz, jaką powiedział Chanyeol, kiedy zaskakująco szybko skończył swoją pracę domową. Baekhyun nie chciał o tym rozmawiać.
– A może byśmy jutro coś porobili? – zapytał, nie zdając sobie z tego sprawy. Oczy Chanyeola rozszerzyły się z zaskoczenia, kiedy Baekhyun zamknął usta równie zaszokowany.
– Uch… Mam kółka z głównego kierunku jutro. – W porządku, więc Baekhyun spieprzył. I co z tego?
– Idź na wagary.
–…Ty też. – Chanyeol posłał mu zaintrygowane i ostre spojrzenie.
Więc naprawdę schrzanił. I co z tego? Nie zamierzał się teraz wycofać, zwłaszcza dlatego, że zrobił z siebie idiotę.
Bądź jak Aimi.
– No weź~~ – Jego głos był na granicy jęku i wiedział, że to oczywiste ze sposobu, w jaki oczy Chanyeola jeszcze bardziej się rozszerzyły. – Chcę zrobić sobie przerwę…
– Biorąc mnie ze sobą? – W głosie Chanyeola pobrzmiewało niedowierzanie, kiedy przysunął się do Baekhyuna. W jego ruchach było wahanie, gdy przyciskał palce do czoła Baekhyuna. – Jesteś chory? Ostatnio zachowujesz się naprawdę dziwnie.
(Baekhyun o tym nie wiedział, ale Chanyeol w sekrecie wewnętrznie świętował to, że był w stanie zainicjować dotyk, nie wyglądając przy tym jak zboczeniec)
– Wiesz, że nie znam dobrze ulic. – Baekhyun czuł wewnętrzne zażenowanie, marudząc tak bardzo, ale wyglądało na to, że to działa. Wykorzystał tę szansę, by złapać Chanyeola za nadgarstek i przyciągnął go bliżej, nie był świadomy, jak mocno bije jego serce. – Potrzebuję kogoś, żeby mnie oprowadził.
Nagłe zrzędzenie Baekhyuna z jakiegoś powodu było niezwykle urocze. Serce Chanyeola pędziło tak szybko, że zaczynał tracić kontrolę. Fakt, że Baekhyun chciał, by to on mu towarzyszył, w czasie buntowniczych zajęć już sprawiał, że wariował, a także ten fakt, że Baekhyun tak swobodnie dotykał go, również nie pomagał.
Nie wiedział, że jego szaleństwo wyjdzie mu na złe, dopóki przez przypadek nie potknął się o dywan i upadł.
Upadł na łóżko Baekhyuna. Na Baekhyuna.
Ty idioto!
Baekhyun nie wiedział, co się stało, dopóki nie poczuł na sobie ciężaru, czuł, jak szersze ramiona Chanyeola przyciskają się do jego ramion.
Podobałoby mu się to, przyznał, podobałoby mu się, jeśli zostaliby w takiej pozycji, gdyby nie fakt, że Chanyeol cuchnął perfumami tamtej dziewczyny.
Jego humor nawet się nie zepsuł. Jego humor został cholernie rozdeptany.
Odepchnął Chanyeola, zanim zdołał usłyszeć, jak szybko biło jego serce (ponieważ tak blisko siebie byli).
– Jeśli nie chcesz, w porządku. – Marudny ton całkiem zniknął, jakby nigdy go tam nie było. Usiadł, nienawidząc faktu, że Chanyeol pachniał bardziej nią niż swoim normalnym zapachem jabłek i wanilii.
– Nie… Chcę – odpowiedział szybko Chanyeol, nadal był na wpół zdezorientowany z powodu nagłej zmiany nastroju. To będzie moje pierwsze prawdziwe wyjście, odkąd Ai tu przyjechała. – Nie jesteś jedynym, który chce przerwy.
Jakby wyczuwając, że Baekhyun chce mu odmówić, Chanyeol ciągle mu przerywał.
– Spotkajmy się jutro przy bramie przed lunchem. – Baekhyun już miał zaprotestować, ale Chanyeol przycisnął palec do jego ust, jego piękna twarz wykrzywiła się w uśmiechu, a oczy zmarszczyły w kącikach. – Nie przyjmuję „nie” jako odpowiedzi.




To jak randka! Pomyślał zachwycony Chanyeol. Nie mogę uwierzyć, że właśnie to mu powiedziałem!
Baekhyun doprowadzał go do szaleństwa.
Przysięgam, jeśli to się utrzyma, stracę kontrolę.
Choć nie chciał tracić kontroli, wyobrażał sobie, że traci ją w odjazdowy sposób.
– Czy nie byłoby miło? – Baekhyun odwrócił się do niego i uśmiechnął uroczo, wyciągnął dłoń, by dotknąć jego ręki. Chanyeol już nie mógł tego znieść.
Chwycił Baekhyuna za ramię i przyciągnął niższego w swoje objęcia, obserwował z uśmiechem, kiedy Baekhyun podniósł wzrok i zamrugał niewinnie i z zaskoczeniem.
– Doprowadzasz mnie do szaleństwa – wyszeptał Baekhyunowi do ucha, czując, jak mniejszy drży od jego dotyku. – Jak bardzo chciałeś, żebym stracił kontrolę? Przez ciebie?
–…Ja… Ja nie chciałem…
– Jesteś zbyt porywający. – Wyciągnął dłoń i musnął wargami policzek Baekhyuna, czuł, jak Baekhyun wciąż kurczowo się go trzyma.
Tak, jak męskie by to było? Baekhyun od razu oszalałby na jego punkcie!
Ale teraz nie był czas, by o tym myśleć. Wszystko, co teraz musiał zrobić, to przestać myśleć o tym, jakie byłoby uczucie, gdyby Baekhyun był pod nim, bo inaczej znów straci kontrolę.
Trudno było mu się powstrzymać, zwłaszcza kiedy wszystko, co robił Baekhyun, było tak naturalnie urocze.
Westchnął. To się nigdy nie uda. Los musiał testować jego cierpliwość czy coś.
Ale choć było ciężko, z jakiegoś powodu Baekhyun, który był wobec niego bardziej czuły, był słodki.
A częstsze patrzenie na tę stronę Baekhyuna, sprawiało, że Chanyeol chciał podjąć ryzyko.




Gdy Chanyeol się obudził, jak można się było spodziewać, Baekhyuna już nie było.
Z walącym sercem Chanyeol wziął szybki prysznic, wyszorował zęby i upewnił się, by poprawić włosy przed lustrem. Z jakiegoś powodu nie miał odwagi, by zjeść śniadanie. Wiedząc, że później prawdopodobnie będzie umierał z głodu, zapamiętał, by wziąć kawałek kurczaka od Jongina, który biadolił i próbował go odebrać, ale był za wolny.
Stał przy bramie, drżąc, nie dlatego, że było zimno (kurwa, mamy lato!), ale dlatego, że czekał ze zniecierpliwieniem i był prawdopodobnie o kilka godzin za wcześnie, ale nie miał nic do roboty (miał masę rzeczy do zrobienia, ale chyba i tak nie mógłby się na nich skupić) i równie dobrze mógł spędzić dwie lub trzy godziny, stojąc tam i nie robiąc nic, czekając, aż nadejdzie pora randki.
Technicznie to przed lunchem. Pomyślał Chanyeol, opierając się o betonowy mur przy wyjściu, obserwował, jak znajomi i nieznajomi ludzie przechodzą obok niego, zatopieni w swoich własnych pogaduszkach, mieszających się ze świergotem porannych ptaków. Więc jeśli będzie się ze mnie śmiał za czekanie tak długo, nie będzie mógł, bo nie był konkretny.
Czekał tam jeszcze przez jakąś godzinę i przysięgał, że nic nie było bardziej bolesnego niż to.
A jednak godzinę przed lunchem Baekhyun pokazał się w obcisłych jeansach i luźnej koszulce w paski i jak ktoś mógł wyglądać jednocześnie tak uroczo i seksownie?
Chanyeol przełknął ślinę, odpychając się od betonowej ściany. Gdy Baekhyun go zauważył, zamrugał z zaskoczenia.
– Jak długo tu czekasz? – zapytał, spiesząc w jego stronę.
– Jakoś od godziny- To znaczy, dopiero tu przyszedłem – mruknął Chanyeol z pędzącym sercem, kiedy Baekhyun przeczesał palcami swoje złote włosy (które zaczynały mieć czarne odrosty) i przewrócił oczami.
– Jesteś takim idiotą. Po co przyszedłeś tu tak wcześnie? – Baekhyun go przejrzał.
– I-I kto to mówi! Jesteś godzinę wcześniej niż powinieneś!
– Nigdy dokładnie nie powiedziałeś, o której godzinie przed lunchem. – Na ustach Baekhyuna pojawił się mały uśmieszek. Hej, to mój tekst!
Poddając się, Chanyeol westchnął, niezręcznie odwracając się w stronę wyjścia, czekał, aż Baekhyun za nim podąży. –…No to chodźmy.
Baekhyun niemal podskakiwał przy nim, jego miękkie włosy unosiły się w górę i w dół prawie jak chmury. Chanyeol zastanawiał się, czy Baekhyun zawsze był taki uroczy czy może coś się w nim zmieniło.
– Dokąd idziemy? – spytał Baekhyun, lekko zderzając się ramieniem z Chanyeolem, kiedy wychodzili przez bramę do otwartego świata.
– Myślałem, że wszystko zaplanowałeś. – Chanyeol uspokoił się ze swojej lekkiej reakcji na obiekt swoich westchnień i teraz to on się droczył. Baekhyun odwrócił się, by spojrzeć na niego, lekko uderzając go w ramię. Ten niewinny gest sprawił, że jego serce zatrzepotało.
– Uch… Ja też nie wiem – przyznał później wyższy. Baekhyun przestał iść, a kiedy Chanyeol się odwrócił, Baekhyun uszczypnął go z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Idiota. – Baekhyun się zaśmiał. Chanyeol zatrzymał się i patrzył przez chwilę, obserwował sposób, w jaki jego oczy zamieniały się w półksiężyce, jak jego usta przybierały wyjątkowy kształt prostokąta, kiedy się śmiał, jak jego spiczaste zęby sprawiały, że wyglądał tak uroczo. Z jakiegoś powodu nie mógł stwierdzić, czy Baekhyun się zmuszał. Kiedy się zmuszał, jego śmiech był zbliżony do normalnego mówienia, nieco chrapliwy i nie zawierał żadnych emocji, ale kiedy był prawdziwy, jego śmiech był pełen uniesienia i miękki, czasami zastawiał się wtedy wierzchem dłoni.
– Dobrze. Po prostu pospacerujmy po ulicach? – zaproponował Baekhyun, zasłaniając swój nos i usta ładnymi zwinnymi palcami, zanim zakaszlał cicho. – Chcę zobaczyć, jak to jest nie patrzeć na nie przez okno.
– W porządku. – Chanyeol już miał sięgnąć i złapać Baekhyuna za rękę, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. – Uch… W tę stronę. – Potem niezręcznie wymanewrował Baekhyuna na ulicę, nie próbując go dotknąć. Na końcu, gdy Baekhyun szedł za nim jak mały szczeniak, i tak trzymał się blisko, wystarczająco blisko, by wyglądali, jakby trzymali się za ręce. Wiele razy policzek Baekhyuna otarł się o ramię Chanyeola i cholera, był tak piekielnie blisko.
Serce Chanyeola pędziło jak szalone – Baekhyun był prawie tak blisko jak Aimi, kiedy się z nim spotykała. Mógłby się pochylić, podnieść Baekhyuna w tej chwili, trzymać go blisko, nigdy nie puszczać i-
– Czy to dobra droga? – zapytał Baekhyun cicho, nieco nieśmiało. Jego dłoń bawiła się koszulką Chanyeola, jakby był małym szczeniakiem żądającym uwagi. – Bo wygląda, jakbyśmy ją minęli.
Chanyeol zamrugał i gwałtownie się zatrzymał, ten ruch zmusił Baekhyuna do wpadnięcia na niego. Zarumienił się, kiedy zdał sobie sprawę, że naprawdę minęli tę drogę.
– Uch, tak. – Chanyeol zaśmiał się z zakłopotaniem. Baekhyun puścił jego koszulkę, lecz Chanyeolowi się to nie spodobało. Instynktownie i z powodu nagłej śmiałości Chanyeol wyciągnął dłoń i chwycił tę Baekhyuna, uśmiechnął się, nim zaczął biec, ciągnąc niższego za sobą.
Było chłodno, jeszcze nie za gorąco, a Chanyeol wkrótce zauważył, że Baekhyun go dogania, niższy szeroko uśmiechnął się z wyższością, zanim podbiegł naprzód, tym razem to on ciągnął Chanyeola za sobą.
Bawili się tak świetnie, że znów minęli uliczkę, tym razem byli dalej od celu niż poprzednio.
– Idioto, zobacz, co zrobiłeś! – narzekał Baekhyun, fukając.
– Kto był tym… który pociągnął mnie obok niej? – odparował Chanyeol, dysząc. Później zaczęli iść na róg, który ciągle omijali. Gdy tam dotarli, odzyskali siły.
– Jakoś tu cicho… – zauważył Baekhyun.
– Czego się spodziewasz? Rozstawiają się. – Chanyeol uśmiechnął się na brak doświadczenia u Baekhyuna. Zaszczytem było być przy pierwszych razach Baekhyuna.
– Dzień dobry! – przywitał się Chanyeol z właścicielami sklepów, którzy się rozkładali. Większość z nich była w średnim wieku i uśmiechali się ciepło, także go witając. Baekhyun jedynie życzliwie skinął im głową, blady rumieniec nieśmiałości pojawił się na jego policzkach. Wiele razy starsze właścicielki sklepów zauważały, jak uroczy jest Baekhyun i pokazywały im, by podeszli, zanim zaoferowały niższemu wiele rzeczy, które sprzedawały, za darmo. Baekhyun wylewnie potrząsał głową, trzymając ręce przed twarzą w geście odmowy, ale kobiety nalegały i w końcu Chanyeol akceptował za niego ich oferty.
– Co stało się ze szkolnym bogiem seksu? – droczył się Chanyeol. – Nikt nigdy by się nie spodziewał, że będzie taki nieśmiały.
– Zamknij się! – mruknął Baekhyun, zanim się odwrócił, lecz nadal trzymał się blisko Chanyeol, jakby miał zniknąć, gdyby tego nie zrobił. – To nie to samo.
– Dlaczego?
– B-Bo… Nie wiem, ludzie tutaj wyglądają na naprawdę miłych i łagodnych – odparł cicho. – Jakby mogli zrobić wszystko, by ci pomóc. – Chanyeol uniósł brew.
– Jaka jest różnica między ludźmi w szkole a tymi tutaj?
– Ludzie w naszej szkole są niedojrzali, wymagający, napędzani seksem i bardzo samolubni, tak sądzę. W porównaniu z tymi ludźmi. Z większością z nich… – Baekhyun nagle zakrył usta, jego policzki poczerwieniały niczym rozkwitająca róża. – Nie powinienem tego mówić.
– Dlaczego nie? – Chanyeol szturchnął niższego ramieniem.
– Ponieważ… To nie jest miłe. – Chanyeol zaśmiał się głośno.
– Ty? Próbujesz być miły? – Chanyeol zaśmiał się jeszcze głośniej.
– Nie mówię, że jestem miły, mówię tylko, że… – Baekhyun dmuchnął, by odgarnąć grzywkę z twarzy. –…Mówię tylko, że jeśli mam powiedzieć o kimś coś niemiłego, powinienem powiedzieć to tej osobie w twarz.
– Idź! Powiedz im to w twarz! – Chanyeol przysięgał, że rodził się w nim diabeł.
– To też nie jest miłe! – Baekhyun zdał sobie sprawę, że zaprzecza samemu sobie, więc na chwilę zamilkł. A potem: – Zrobię to tylko wtedy, kiedy naprawdę kogoś znienawidzę.
– A kiedy to się stanie? – Chanyeol znowu uniósł brew. Baekhyun fuknął z frustracji i wyprzedził go, zostawiając go w tyle. Chanyeol zaśmiał się i poszedł za nim, jego długie nogi w końcu nadążyły.
Chanyeol nie zdawał sobie sprawy, że idą tak szybko, dopóki Baekhyun znów nie złapał jego koszulki, ciągnąc go, by się zatrzymał. Boże, jest taki uroczy.
– Chcę to zobaczyć – powiedział, wskazując na piekarnię. Chanyeol nadal był oszołomiony sposobem, w jaki Baekhyun pociągnął go za koszulkę, wyglądał uroczo jak dziecko. Chanyeol uświadomił sobie, że jest głodny i chętnie podążył za mniejszym.
Rozbrzmiał słodki dźwięk dzwonka, kiedy otworzyli drzwi i weszli do środka, a najprzyjemniejszy zapach wypełnił ich nozdrza.
– Dzień dobry – Chanyeol i Baekhyun powitali właściciela sklepu, który także przywitał ich z uśmiechem.
– Jejku… Pachnie naprawdę ładnie. – Iskra zachwytu była w oczach Baekhyuna, kiedy spoglądał na wszystkie chleby, ciastka i słodycze, które były zalewane przez złote światło.
– Głodny? – Chanyeol wyjął portfel. – Kupmy sobie coś do jedzenia.
Baekhyun także wyciągnął swój portfel, ale Chanyeol przycisnął dłonią jego nadgarstek, powstrzymując go. Kiedy niższy podniósł wzrok, zobaczył, że Chanyeol potrząsa głową.
– Ja zapłacę – powiedział.
– Ale-
– Pozwól mi zapłacić. – Dłoń na jego nadgarstku była silna i Baekhyun nie miał wyboru, jak tylko wsunąć portfel z powrotem do kieszeni. – Ty płaciłeś ostatnim razem.
– W porządku – odrzekł Baekhyun, rozglądając się dookoła, skanował wzrokiem sklep. Później wybrał najtańsze kromki chleba i położył je na swojej tacy.
– Dobrze, ja już. – Baekhyun podał tacę Chanyeolowi, którzy przewrócił oczami i ją wziął.
– Idiota. – Chanyeol westchnął, biorąc jeszcze kilka przypadkowych kromek i jakieś ciastka, potem zapłacił przy kasie.
– Zjesz tak dużo? Dlaczego? – Baekhyun uśmiechnął się, gdy dalej szli, próbując znaleźć miejsce, gdzie mogliby zjeść.
– Jestem głodny – odpowiedział wymijająco Chanyeol. W końcu zdecydowali się usiąść na trawie w małym parku na uboczu. Były tam dzieci bawiące się na placu zabaw. Chanyeol podał kilka torebek Baekhyunowi.
Baekhyun spojrzał na niego pytająco.
– Weź to – powiedział Chanyeol. – To dla ciebie.
– Ale ja-
– Wybrałeś najtańsze? – Baekhyun zamilkł, gdy został przyłapany. – Za kogo mnie bierzesz? Za kogoś spłukanego?
– Mniej więcej – wymamrotał niższy, uśmiechnął się, biorąc torebki. – Dzięki.
– W porządku. – Chanyeol zarumienił się. Zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie jest oczywisty, wyższy wziął chleb i otworzył opakowanie, zanim pożarł chleb. Baekhyun uśmiechnął się do tego idioty, zaczynając przeżuwać swój chleb. Radosne głosy dzieci rozbrzmiewały dookoła, gdy bawiły się na placu zabaw. Baekhyun zauważył, jak wyraz twarzy Chanyeola złagodniał do głupkowatego uśmiechu, kiedy patrzył, jak małe dzieci się bawią.
Jakby spełniając jego życzenie, na oko pięcioletni chłopiec nieśmiało podszedł do Chanyeola i szarpnął za materiał jego spodni.
Baekhyun prawie zaśmiał się, jak miłe zaskoczenie przemknęło przez twarz Chanyeola.
– Przepraszam… – odezwał się cichy głosik, nadal szarpiąc Chanyeola za spodnie. – Czy mógłbyś nam pomóc, proszę?
–…Ja? – Wyższy głupkowato wskazał na siebie. Chłopiec pokiwał głową. Urocze zaskoczenie wciąż tkwiło na jego twarzy, kiedy Chanyeol wstał na niezręcznie patykowatych nogach i pozwolił, by pięciolatek ciągnął go za palec. Chanyeol był tak wysoki, że musiał zgiąć górną połowę ciała, by dostosować się do pięciolatka. Baekhyun siedział na trawie i z lekkim uśmiechem patrzył, jak chłopiec wskazuje na drzewo, gdzie piłka utknęła między gałęziami. Chanyeol wyciągnął ręce i złapał gałęzie, zanim zaczął nimi potrząsać. Małe dzieci już stłoczyły się dookoła nich, patrząc z nadzieją i zdumieniem. Wkrótce potem piłka wpadła w jego długie kończyny i Chanyeol przykucnął, by oddać ją pięcioletniemu chłopcu, którego twarz była teraz czerwona z uznania.
Wszyscy go dopingowali, małe palce wyciągały się, by chwycić duże dłonie, kiedy ciągnęli go, by z nimi także się pobawił. Różowy pyłek zadowolenia pokrył policzki Chanyeola, podczas gdy głupkowaty uśmiech rozciągnął się na jego twarzy, a on dał się dzieciom zaciągnąć do gry, w którą grali. Baekhyun zauważył, że jego plecy są ciągle zgięte, gdy próbował utrzymać ten sam poziom wzroku co dzieci, choć wiele razy niezdarnie potykał się, wywołując u dzieci melodyjny śmiech.
W pewnym momencie dzieci zostały zawołane do domu na popołudniową drzemkę, więc pożegnały się z Chanyeolem, wiele z nich wyciągało ręce, by przytulić jego długie nogi. Później wszyscy poszli, machając swoimi uroczymi krótkimi rękami. Chanyeol odmachał z entuzjazmem, zanim wrócił do Baekhyuna, spieszył do niego jak rozentuzjazmowany, podekscytowany szczeniak.
– Są bardzo urocze, prawda? – Chanyeol na powrót usiadł, na jego twarzy tkwił błędny, niemal tęskny uśmiech. Baekhyun zachichotał.
– Kochasz dzieci, co? – To było stwierdzenie. Chanyeol pokiwał głową, uśmiechając się.
– Czy to znaczy, że w przyszłości zamierzasz poślubić kobietę? – zapytał cicho niższy. – Aimi? – Chanyeol zesztywniał, zaszokowany tym pytaniem. Później zamarł, nie odpowiadając przez chwilę. – Wiesz… żebyście mogli mieć dzieci?
–…Nie  – odrzekł po cichu Chanyeol. – Prawdopodobnie nie. – Zdecydowanie nie. Baekhyun zamrugał zaskoczony.
– Dlaczego nie?
– Bo… nie wydaje mi się, że wezmę ślub – odparł swobodnie Chanyeol, jakby to było najprostsze zadane pytanie.
– Co? – Baekhyun patrzył na niego szeroko otwartymi oczami.
– Nie zrobię tego – powiedział Chanyeol. – Chyba że ty to zrobisz. – Szybko odwrócił wzrok, kiedy tylko to wypaplał. Co, do licha?? Ty idioto!
– Hę? – Baekhyun był naprawdę zmieszany. Co Chanyeol usiłował powiedzieć? – Ale ja nie-
– No właśnie – wtrącił Chanyeol, a Baekhyun przysięgał, że usłyszał w jego głosie przygnębienie ukryte w fałdach jego tonu. Może to sobie wyobraził, ponieważ z jakiegoś powodu wszystko, co czuł, to ulga, że Chanyeol nie zamierza poślubić kogoś takiego jak Aimi, która wyglądała, jakby idealnie do niego pasowała.
Kiedy Chanyeol usiadł na trawie z odchyloną głową, by pokazać, jak zmęczony jest, Baekhyun zobaczył sposób, w jaki pot zdawał się spływać po jego szyi.
– Ale serio, wow. Są bardzo żywe. – Chanyeol westchnął, a potem rzucił się na trawę. – Jestem zdyszany.
Baekhyun zaśmiał się i bezwiednie wyciągnął dłoń, by zmierzwić włosy Chanyeola. Chanyeol zamknął oczy i przysunął się. Baekhyun obrócił się, żeby drugą dłonią pomóc wyjąć liście i gałązki z włosów Chanyeola.
Serce Chanyeola trzepotało. Instynkt nakazywał mu odsunąć się i zapytać, co tamten robi, ale znając Baekhyuna, to mogło już nigdy się nie zdarzyć (a nawet gdyby, Chanyeol nadal chciał docenić każdą sekundę).
Kiedy niższy skończył, poderwał się i otrzepał z kurzu.
– Chodźmy – powiedział, w jego głosie pobrzmiewała żwawa nuta.
– Urgh… Pomóż mi wstać… – jęknął Chanyeol. Niższy przewrócił oczami, zanim wyciągnął dłoń i chwycił rękę Chanyeola.
– Ty leniwa, zrzędliwa dupo… – mruknął Baekhyun, nim dźwignął go z trudem. Cholera, Chanyeol był cięższy, niż myślał.
– Ach… – jęknął Chanyeol, udając, że wygląda na cierpiącego, ale zdawał się ciągnąć go w dół. A może Baekhyun nie był wystarczająco silny.
– Ty durniu! Wstawaj! – syknął Baekhyun, frustrując się. Chanyeol znów jęknął, ale tym razem podporządkował się i podciągnął się do góry z pomocą dwóch stóp.
– Najwyższa pora – wymamrotał poirytowany Baekhyun, puszczając dłoń Chanyeola. Ale Chanyeol go przytrzymał, ściskając mocno. – Co ty robisz?
– Wydaje mi się, że… uch, moja dłoń jakoś przykleiła się do twojej przez taki klej zwany potem – wyjąkał Chanyeol. Baekhyun przewrócił oczami i chociaż gra Chanyeola nie ukrywała jego głupoty (w zamian zdawała się jeszcze bardziej ją ujawniać), wyglądało na to, że jego serce waliło, a policzki rumieniły się. To przypominało mu o tym czasie, kiedy…
Nie chciał o tym myśleć.
Ale mały uśmiech i tak wkradł się na jego twarz, kiedy odwrócił się i wysapał „Chodźmy”, a Chanyeol chichotał za jego plecami, ich dłonie nadal były ze sobą złączone.
To do mnie niepodobne… Ale kogo to obchodzi. Pomyślał Chanyeol radośnie, kiedy zwolnił kroku specjalnie dla Baekhyuna. Przynajmniej dostałem to, czego chciałem.




– Gdzie byłeś? – zapytał wścibski Kris, obierając banana i zaczął go powoli jeść. Chanyeol trzymał dłonie w kieszeniach, prawa nadal była ciepła i mrowiła od dotyku Baekhyuna.
– Powiedz… Kris – mruknął Chanyeol, uparcie wpatrywał się w podłogę, chodząc w przód i w tył. Miał dłonie głęboko w kieszeniach, jakby pokazanie ich znaczyło, że Kris ujrzy na nich ślady Baekhyuna.
– Co? – Kris dalej jadł banana, choć raz nie było przy nim Joonmyuna. To było dość zaskakujące.
– Co to znaczy, kiedy ktoś często cię dotyka? – spytał Chanyeol, jego serce pędziło, kiedy pomyślał, jak ostatnio Baekhyun bez przerwy go dotykał i nieważne, jak subtelne albo przypadkowe to było, Chanyeol zawsze o tym wiedział.
– Hę? – Zdezorientowanie wykrzywiło twarz jego najlepszego przyjaciela. – Ja cię dotykam. Co to znaczy?
– Nie, to… – Chanyeol podszedł do Krisa, którego całe ciało zesztywniało jak u kota. Wyraz jego twarzy krzyczał Nic mi nie rób, bo inaczej Joonmyun cię usmaży. – Idioto, nie będę cię molestował ani nic. – Kris nieco się rozluźnił, ale nadal był spięty.
– Przez większość czasu ta osoba jest tak blisko… – Chanyeol podszedł do Krisa, stając kilka centymetrów od niego. Mógł stwierdzić, że Kris wstrzymał oddech – to znaczyło, że naruszał jego przestrzeń osobistą, Baekhyun zrobił mu tak wiele razy, co znaczyło, że Chanyeol sobie tego nie wyśnił.
– A czasami, kiedy z tobą rozmawia… jej oddech ociera się o twoją szyję… – Chanyeol przemówił szeptem, owiewając Krisa swoim oddechem. Chanyeol był tak blisko, że czuł gęsią skórkę na skórze Krisa. Jego najlepszy przyjaciel zadrżał, a potem się odsunął.
– Koleś, przestań – poskarżył się Kris. – Gościu, to gejowskie.
– Czy my wszyscy tacy nie jesteśmy? – Uśmiech rozciągnął się na twarzy Chanyeola, ale ta nadal była poważna. Znów podszedł bliżej, a Kris już miał zrobić krok w tył, ale uporczywy wyraz w jego oczach powstrzymał go.
– I kiedy… trzymasz jej dłoń, pozwala ci… – ciągnął Chanyeol. Kris zdecydował się odepchnąć cały strach przed tym, że jego najlepszy przyjaciel będzie go molestował i w zamian podejrzane myśli wypełniły jego głowę. – Dotyka twoich włosów, ociera się o ciebie, a kiedy z nią siedzisz, jej udo zawsze przyciśnięte jest do twojego, choć… choć wyraźnie jest dużo miejsca.
– Czy mówisz o Aimi? – Kris uniósł brew. Chanyeol nie powiedział nic.
– Jesteś głupi? – Kris zaśmiał się. – W końcu dostrzegasz starania Aimi wobec ciebie! Jakby nie była wystarczająco oczywista. Jest najbardziej oczywistą osobą na całym świecie! W końcu! –Wyraz twarzy Chanyeola zmienił się w zdezorientowany, ale Kris był zbyt podekscytowany, by to zauważyć.
– I pomyśleć, że myślałem, że jesteś mądrzejszy! Aimi jest tak cholernie oczywista, a jednak ty nie mogłeś tego zobaczyć aż do tej pory? – Kris znowu się zaśmiał. – Rany, to brzmi tak, jakbyś był na nią napalony! A ona zdecydowanie cię lubi, jak można zauważyć z naszej wcześniejszej „dyskusji”. Zaproś ją na randkę!
Co? „Ona zdecydowanie się lubi”?
Baekhyun?
Serce Chanyeola wariowało.
– J-J-Jesteś pewien? – W tamtym momencie Chanyeola nawet nie obchodził fakt, że Kris myślał, że mówi o Aimi. – Ta osoba mnie lubi?
– Jak cholera. – Kris patrzył na niego, jakby zamierzał powiedzieć „Żartujesz sobie ze mnie?”. – Jeśli ciągle chcę cię dotykać i być blisko ciebie, o, tak.
– Ale nadal – ciągnął Kris – Aimi jest najbardziej oczywistą osobą na planecie. Mówi o umawianiu się z tobą w każdej sekundzie swojego życia i klei się do ciebie w każdej sekundzie swojego życia, a jednak ty zdajesz sobie sprawę teraz? Co później, Chanyeol? Będzie w ciąży z twoim dzieckiem, a ty dowiesz się, że będziesz ojcem w dzień narodzin swojego dziecka? …Chanyeol? – Dopiero teraz Kris zdał sobie sprawę, że Chanyeola nie ma, nie było po nim śladu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz