rating: PG-13
Chanyeol: Hej, Soo. Gdzie byłeś przez
ostatnie kilka dni? Czy wszystko w porządku???????????????????????
Kyungsoo: Wyświetlone:
wczoraj, 18:34
Chanyeol westchnął.
Chanyeol: JONGIN, BRACHU, GDZIE JESTEŚ?!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jongin: Wyświetlone, 2:20
Co się, do cholery, działo z jego
przyjaciółmi?
Chanyeol: KRIS, CHŁOPIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Kris: Zamknij się, Myeon śpi na moich
kolanach
jESTEŚ zazdrosny, brachu ;) ;) ;)
Chanyeol przewrócił oczami.
Chanyeol: Widziałeś moją skarpetkę?
Baekhyun: Nie, prawdopodobnie dałem
ją psu albo coś.
Chanyeol: Co zrobiłeś z moją
skarpetką?
Baekhyun: Wyświetlone.
Chanyeol: Gdzie jest moja skarpetka?
Baekhyun: Wyświetlone.
Chanyeol: CO ZROBIŁEŚ Z MOJĄ
SKARPETKĄ?
Baekhyun: Wyświetlone.
Telefon zapiszczał dwa razy.
Chanyeol: JONGIN, BRACHU, GDZIE JESTEŚ?!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jongin: Jestem trochę zajęty.
Chanyeol: Hej, Soo. Gdzie byłeś przez
ostatnie kilka dni? Czy wszystko w porządku???????????????????????
Kyungsoo: Mam się dobrze.
Jestem ostatnio tylko trochę zajęty.
???
Chanyeol pytająco spoglądał na ekran na
swoich dwóch przyjaciół, którzy odpowiedzieli niemal w tym samym czasie w taki
sam pospieszny sposób.
Czy coś się między nimi stało?
Czy są zajęci… razem?
Oczy Chanyeola rozszerzyły się.
Chanyeol: Widziałeś moją skarpetkę?
Baekhyun: Nie, prawdopodobnie dałem
ją psu albo coś.
Chanyeol: Co zrobiłeś z moją
skarpetką?
Chanyeol: Gdzie jest moja skarpetka?
Chanyeol: CO ZROBIŁEŚ Z MOJĄ
SKARPETKĄ?
Baekhyun: Wyświetlone.
Chanyeol: PRZEZ NASZE OKNO WIDZIAŁEM,
JAK JONGIN I KYUNGSOO SIĘ CAŁUJĄ.
Baekhyun: Wyświetlone.
Kilka minut później, jak się tego
spodziewano, Baekhyun wpadł do pokoju, krzycząc „GDZIE?”.
Chanyeol zwinął się, śmiejąc na podłodze,
podczas gdy Baekhyun wyglądał przez każde możliwe okno.
Jednak w końcu spoważniał, wstając i wycierając
niewidzialną łzę z oka, wyprostował plecy.
– Gdzie jest moja skarpetka? – spytał.
Baekhyun odwrócił się, przewracając oczami.
– Nie obchodzi mnie, gdzie jest twoja
skarpetka – odparł Baekhyun, zanim odwrócił się, by znów wyjrzeć na zewnątrz.
– Nawet nie próbuj, nie ma ich. – Twarz
Chanyeola była uradowana, choć powinien być zły ze względu na skarpetkę. Ale
Baekhyun wyglądał na nieco poirytowanego i zażenowanego i podszedł w stronę
drzwi.
– Dlaczego tu w ogóle przyszedłem- –
mruknął, ale Chanyeol w ostatniej chwili zablokował drzwi. Baekhyun podniósł na
niego wzrok, wyraz jego twarzy był połączeniem między złością i rozczarowaniem
a zaskoczeniem i irytacją. Chanyeol starał się zignorować fakt, że jego serce
biło mocno, ponieważ Baekhyun był tak blisko.
– Nie możesz wyjść, dopóki nie powiesz mi,
gdzie jest moja skarpetka. – Jego głos był niski i miękki i choć powinien być
zły, gdyż zaginęła mu skarpeta, nie był. W zamian czuł się pijany i
roztrzęsiony, ponieważ Baekhyun był bardzo blisko niego.
– Przestań być takim dzieckiem – wymamrotał
Baekhyun, robiąc krok w bok, by dosięgnąć drzwi, ale Chanyeol przesunął się w
bok razem z nim. Baekhyun przeszedł na drugą stronę, a Chanyeol na czas za nim
podążył. W końcu Chanyeol pochylił się do tyłu, aż jego plecy przycisnęły się
do drzwi i Baekhyun nie mógł uciec.
– Yeol… – Głos Baekhyun był cichy, na
skraju biadolenia. Chanyeol nigdy wcześniej tego u niego nie słyszał. Czy
Baekhyun… mówił do niego w uroczy sposób.
Przełknął ślinę.
– Yeol, no dalej… – Lekki lament znowu w
tym był, a Chanyeol czuł, że się rumieni, bo, cholera, to urocze. Znowu przełknął ślinę.
– Baek, potrzebuję mojej skarpety-
– Dobra! – Baekhyun odwrócił się i podszedł
do parapetu, wziął małą doniczkę, a
potem przyniósł ją, nim mu ją wręczył.
– Baek… Powiedziałem moja skarpetka- – Spojrzał w dół i zdanie
umarło na jego ustach, kiedy zdał sobie sprawę, że w doniczce jest jego skarpetka – wypełniona ziemią małej roślinki, która
zaczynała wyglądać spod brązowych grudek. Gdzieś na świecie pękło serce.
– Ty… użyłeś mojej skarpetki dla rośliny? – wykrztusił Chanyeol. Baekhyun patrzył
wszędzie, tylko nie na niego, jego stopy nieco się poruszyły. Chanyeol uznałby
to za urocze, gdyby nie fakt, że jego skarpety już nigdy nie będzie można
założyć.
– Co? Doniczka była za duża, a ja nie
miałem wystarczająco dużo ziemi i nie mogłem być bardziej wkurzony, i
zobaczyłem twoją skarpetkę, i po prostu… Przepraszam, jasne? – Baekhyun nie
patrzył na niego, bo gdyby to zrobił, wiedział, że poczułby się o wiele bardziej
winny niż w tamtej chwili.
– Moja skarpetka… – Baekhyun wyczuł, że
Chanyeol jest o krok od upuszczenia doniczki, więc szybko ją zabrał. Chanyeol
upadł na podłogę. – Moje skarpetki już nigdy nie będą razem…
– Ale ty dramatyzujesz… – mruknął Baekhyun,
choć jego serce pogrążało się.
– Były bratnimi duszami, Baek. Rozdzieliłeś
je, Baek…
–…Jeśli to pomoże, twoja skarpetka odwala
okropnie niesamowitą robotę, trzymając ziemię razem… – Baekhyun niepewnie
odstawił doniczkę na parapet. Czuł większe poczucie winy. Chanyeol się nie
ruszał, dalej leżał na ziemi, jakby właśnie wyssano z niego życie. Baekhyun z
wahaniem przyklęknął obok nieruszającej się sylwetki Chanyeola, omiatał
wszystko wzrokiem, dopóki nie dostrzegł stóp Chanyeola – jedna była ze
skarpetą, a druga bosa. Zrywałby boki, gdyby to była każda inna sytuacja, ale
teraz serce Chanyeola było złamane, a on był tego przyczyną.
I tak zachichotał niepohamowanie.
– Um… – Podał Chanyeolowi dłoń, a ten ze
smutkiem ją chwycił. – A może kupiłbym drugą roślinę i użylibyśmy twojej
drugiej skarpetki? – Chanyeol spojrzał na niego. – W ten sposób nadal coś by
ogrzewały, prawda?
Z jakiegoś powodu uśmiech, który rozciągnął
twarz Chanyeola, rozgrzał jego serce.
–
Baekhyun… Już nie mogę tego znieść – warczy Chanyeol, podchodząc bliżej i
uderzając dłonią w ścianę obok Baekhyuna. Niższy odwraca się z szeroko
otwartymi, niewinnymi oczami z zaskoczenia i strachu, ale Chanyeol posunął się
za daleko, by się przejmować. Baekhyun wygląda na bardzo małego i uroczego.
–
Chanyeol? – Głos jest zdezorientowany i cichy.
–
Niech no cię, do cholery, wycałuję. – Chanyeol pochyla się…
…Chanyeol się obudził.
Szybko założył spodnie i pobiegł do pokoju
88, chcąc porozmawiać o tym z Jonginem, ponieważ, kurwa, choć nie widział go od
kilku dni i był cholernie pewien, że ten chłopak bawi się najlepiej w życiu,
spędzając czas z drogim Kyungsoo (właśnie dlatego nie byli widziani przez
ostatnie kilka dni), nie przejmował się naruszaniem prywatności (zakładając, że
tam są).
– JONGIN- – krzyknął, wpadając do środka,
ale zobaczył tam Joonmyuna, który elegancko siedział, czytając gruba książkę o
samodoskonaleniu się.
– Jongina tu nie ma – odparł Joonmyun,
odgarniając nieco włosy, podniósł szeroko otwarte oczy, by zajrzeć Chanyeolowi
w duszę. – Nie ma go tu od kilku dni.
– Och… um… – Chanyeol odwrócił się, już
miał wyjść, a potem przypomniał sobie:
Joonmyun wie o moich uczuciach do Baekhyuna.
Cóż,
jest wystarczająco bystry, by to zrozumieć.
– Uch… um… – Czerwieniejąc, Chanyeol
odwrócił się i zamknął drzwi, nerwowo stąpał w miejscu. – Czy mogę… z tobą o
czymś… porozmawiać?
Joonmyun odłożył książkę i uśmiechnął się w
najsłodszy sposób.
Właśnie wtedy Chanyeol zrozumiał, dlaczego
Kris się zakochał.
– I w tym śnie byłem jak… Niech no cię, do cholery, wycałuję… –
wyjąkał Chanyeol. – A potem on spojrzał na mnie tak niewinnie i tak bezbronnie…
Joonmyun zachichotał.
Chanyeol zarumienił się. – Co?
– Czy to nie powinno być w drugą stronę? –
spytał i nawet kiedy się śmiał, brzmiało to uroczo.
–
Baekhyun… Już nie mogę tego znieść – wyjąkał Chanyeol, podchodząc i łapiąc
Baekhyuna za rękę. Niższy odwrócił się, patrząc na niego pytająco.
–
Chanyeol? – zapytał zdezorientowany.
–
Chodzi o to, że ty… byłeś… – Chociaż Chanyeol się jąkał, zrozumienie przyćmiło
wizję Baekhyuna i nagle Chanyeol usłyszał głośne uderzenie, kiedy Baekhyun popchnął go na ścianę, wspiął się na palce, aż ich
twarze oddzielały tylko centymetry. Było coś ciemnego w oczach Baekhyuna.
–
Niech no cię, do cholery, wycałuję – warknął Baekhyun i pochylił się.
– Och – odpowiedział Chanyeol, kiedy ich
wspólne wyobrażenie skończyło się. Potem poczerwieniał i potrząsnął głową. –
Nie! To nie to! – Ale nawet jeśli tak mówił… brzmiało to prawie właściwie…
Lepiej niż w drugi sposób…
– Nie jestem taki uległy, jasne? – Chanyeol
robił się coraz bardziej czerwony. – To nie tak… Nie chcę go zmuszać i-
– Tak, tak, wiem. – Ta strona Joonmyuna
była o wiele bardziej komunikatywna. – Jesteś zbyt miły, Chanyeol.
Z jakiegoś powodu ten komplement sprawił go
w jeszcze większe zażenowanie.
– S-Słuchaj, dzięki za wysłuchanie –
wyjąkał Chanyeol, wstając. – Ja… Ja spróbuję sam coś wykombinować-
– W porządku, ale nie obwiniaj się za to –
powiedział łagodnie Joonmyun. – Wszystko stanie się naturalnie. Dobre rzeczy
przyjdą do tych, którzy czekają. – Uśmiechnął się. Chanyeol odpowiedział
uśmiechem. Nieważne, jak mało rozmawiali ze sobą, zawsze czuł się najbardziej zrelaksowany.
– Tak. Wielkie dzięki.
– CHŁOPAKI!!!!! – Chen wtargnął do ich
pokoju, uśmiechając się. Chanyeol prawie dostał ataku serca z powodu jego
nagłego wejścia. – WIECIE CO?
–
Co? – obaj zapytali poważnie w tym samym
czasie, wyglądając na niezainteresowanych. Chen wydął lekko wargi, a potem
znowu zaczął się uśmiechać, jakby nie mógł nic na to poradzić.
– KIM MINSEOK ZGODZIŁ SIĘ PÓJŚĆ ZE MNĄ NA
RANDKĘ! ZAPROSIŁEM GO!!!!!!!!!!!!! – Po tych słowach tamci
dwaj natychmiast usiedli.
–
CO?! – krzyknęli. Chen chichotał radośnie. – DO KURWY?!
–
WIEM, DOBRA?! – odkrzyknął Chen, zatrzaskując drzwi. Chanyeol wstał i pospieszył
do Chena, by przytulić go w niedźwiedzim uścisku.
– ZROBIŁEŚ TO! – krzyknął Chanyeol.
– ZROBIŁEM TO, WSPÓŁLOKATORZE! – Chen
zaśmiał się. Kiedy się od siebie odsunęli, zobaczyli, że Baekhyun stoi
niezręcznie obok, piękny uśmiech rozkwitał na jego ustach.
– Dobra robota, Jongdae – pogratulował.
– Och, no weź. – Chen przyciągnął go i
przytulił mocno. Nieprzyzwyczajony do przytulania ludzi Baekhyun zwiesił
niezdarnie ręce po bokach. W końcu jednak uniósł je i oplótł luźno dookoła
ciepłych pleców Chena.
Chanyeol uśmiechnął się na tę przyjazną scenę.
Z jakiegoś powodu patrzenie na to uspokoiło jego serce bardziej niż cokolwiek.
– Ale jak to zrobiłeś? – zapytał, gdy dwaj
przyjaciele rozdzielili się. Mógł stwierdzić, że Chen chciał o tym opowiedzieć.
– Cóż… Po tym, jak zdałem sobie sprawę, że
każdy może sprzątnąć mi Minseoka i po tym, jak odkryłem, że Lu Han i Minseok
nie żywią do siebie tego rodzaju uczuć, zdecydowałem się zrobić krok. – Chen
usadowił się wygodnie na łóżku Baekhyuna. Baekhyun wyglądał na czule
poirytowanego przez to, że Chen czuł się jak w domu, ale nie powiedział nic. W
zamian poklepał Chena po udzie, jakby chciał, żeby rozkoszował się tym
szczęściem.
– To nie stało się nagle, oczywiście! Ale
wydaje mi się… zapytałem go tak przypadkowo. Coś jak „Minseok, umówisz się ze
mną?”, a on spojrzał na mnie, by sprawdzić, czy żartuję, ale po raz pierwszy
nie uśmiechałem się, więc chyba się uśmiechnął i ZAAKCEPTOWAŁ MNIE! – Chen
złapał poduszkę Baekhyuna i podrzucił ją w powietrze.
– Chodzi o to, że to nie oznacza, że już mnie lubi, ale będę dobrym
chłopakiem, więc się we mnie zakocha! – Chen uśmiechnął się szeroko, a potem
wyjął telefon, który buczał. – Och, patrzcie, kto to? Mój nowy chłopak! –
Zaśmiał się. – Do zobaczenia później, aligatory.
Nagła cisza sprawiła, że Baekhyun i
Chanyeol spojrzeli na siebie.
-…Wszyscy ostatnio stają się kochankami… –
powiedział Chanyeol cicho do siebie, siadając na swoim łóżku, skulił się.
Poczuł się trochę zazdrosny, ale jednocześnie szczęśliwy ze względu na innych.
– Tak – odpowiedział zaskakująco Baekhyun.
– Ale nie wydaje mi się, byś ty jakiegoś wkrótce znalazł, jako że jesteś nadal
taki niewinny.
– Hej! –
Nie masz pojęcia, że śniłem o tobie w nocy. Chanyeol zarumienił się na tę
myśl, na to, że mógł wydawać się bardzo niewinny, ale jego myśli były, w
istocie, bardziej nieprzyzwoite niż cokolwiek. – Ja po prostu… nie znalazłem
nikogo, w porządku? – Kto może zastąpić
ciebie.
Ale
nie wydaje mi się, że można cię zastąpić, nieważne, jak tandetne i dziecinne
może się to wydawać.
Baekhyun nie mógł wyobrazić sobie, że
Chanyeol znajdzie kogoś innego. Myśli o tym, że ktoś mógłby lubić Chanyeola była oczywiście
absurdalna (był pewien, że uczucia Kyungsoo do niego zniknęły, nigdy i tak w
nie nie wierzył)!
Nikt nie próbował go zabrać, bo nikt go nie
chciał. Jeszcze.
A posiadanie myśli, że Chanyeol nadal jest
odległy od zrozumienia miłości, dawała mu poczucie komfortu, którego nigdy nie
będzie w stanie przed sobą przyznać.
Ale może odezwał się za wcześnie.
Po zakończeniu dnia obfitego w zajęcia
Baekhyun był zmęczony, gdy wracał do swojego pokoju. Ten szczęśliwy pojeb. Pomyślał do siebie, kiedy myśl o Chanyeolu
nawiedziła jego umysł. Nie ma dzisiaj
zajęć.
Czasami Chanyeol o tej porze robił sobie
drzemkę, jak dziecko. Baekhyun zadrwił, chcąc się uśmiechnąć, ale potem
powstrzymał ten gest i zdecydował się być bezczelny. Planował wejść do pokoju i
do cholery, obudzić tego niezdarnego chłopaka.
Cicho otworzył drzwi i wślizgnął się do
środka, ale zanim zauważył coś jeszcze, poczuł zapach.
Perfumy.
Marszcząc nos i robiąc wszystko, by uciszyć
swoją traumę z przeszłości, Baekhyun w zamian przeczesał włosy palcami,
zmuszając się do wzięcia kolejnego głębokiego oddechu.
Zdecydowanie perfumy.
Następną rzeczą, którą zauważył, była
nieobecność Chanyeola. Łóżko było schludnie posłane, żadnego śladu śpiącego
Chanyeola. Baekhyun zdecydował się zostawić otwarte drzwi, głównie dlatego, że
nie mógł znieść zapachu perfum. Nie mógł znieść myśli o kobiecie, która tylko
uwodzi i opuszcza.
Znowu przeczesał palcami włosy, czując się
nieco zestresowany, lecz starał się tego nie okazywać. Chciał zanurzyć się w
pościeli i wdychać swój własny zapach tylko po to, by odepchnąć słodkość
perfum, która zatykała mu nos. Kiedy znów zaczął odczuwać spokój, usłyszał
głosy.
Brzmiało to jak głos Chanyeola wymieszany z
czyimś jeszcze.
Z kobiecym.
Otwierając oczy, usiadł w chwili, by
zobaczyć, jak Chanyeol wchodzi. Z kobietą
uczepioną jego ramienia.
– Ale oppa~~~ – zaskomlała dziewczyna.
Baekhyun gapił się na nią. Miała duże, żywe oczy, ciemne, falujące włosy i
mlecznobiałą skórę. Była bardzo ładna.
Baekhyun poczuł, jak wzbiera w nim coś
mrocznego.
Chanyeol odwrócił się i pierwszy raz
zauważył Baekhyuna, jego oczy były szeroko otwarte i niewinne, jakby pieprzona kobieta się do niego nie przyczepiła.
– Baek – przywitał się niemal zmieszany.
Dziewczyna, która była w połowie zdania, przerwała gwałtownie, by spojrzeć na
Baekhyuna.
– Uhm… uch… To jest Baekhyun, mój… uch,
współlokator. – Baekhyun zesztywniał, ale nie dał po sobie tego poznać. –
Baekhyun, to jest Aimi, przy- – Aimi podeszła do przodu, ciągnąc za sobą
Chanyeola, i wyciągnęła wolną rękę, uśmiechając się promiennie do Baekhyuna.
– Cześć, jestem Aimi – przywitała się. – I
jestem byłą Chanyeola.
„Jestem
byłą Chanyeola.”
Odbijało się to w jego głowie. Baekhyun nie
wiedział, dlaczego, do kurwy, się przejmował, ale kiedy to powiedziała, całe
jego ciało spięło się jeszcze bardziej niż wcześniej. Chanyeol to dostrzegł.
– Uch… – Chanyeol odciągnął ją, zasłaniając
ją przed nim (albo innymi słowy, zasłaniając jego przed nią), wiedząc o jego
traumie z przeszłości i nienawiści do dziewcząt, choć te powoli zanikały.
Baekhyun nienawidził sposobu, w jaki długie ręce Chanyeola tak opiekuńczo
pasowały dookoła jej wąskich ramion. Stali za blisko.
– Aimi, nie przejmuj się nim, może wydawać
się trochę groźny. – To zdawało się jeszcze bardziej urazić Baekhyuna. Jego
oczy zmrużyły się, kiedy hamował swą wściekłość. Stojąc bez zastrzeżeń,
podszedł do nich i wyrwał rękę Chanyeola z uścisku Aimi i odepchnął go dość
mocno.
– Kto tak powiedział? – odparł gładko, jego
głos pobrzmiewał aksamitnie, kiedy wyciągnął dłoń i chwycił tę Aimi. – Kto
ugryzłby tak ładną dziewczynę? – Nienawidził sposobu, w jaki jej dłoń wydawała
się taka drobna i delikatna. Ukrywa
prawdziwą siebie.
Chanyeol wyglądał na kurewsko zaskoczonego.
Opadła mu szczęka.
Aimi zachichotała, ale odsunęła się.
– Och, twój współlokator jest taki
seksowny! – Uśmiechnęła się szeroko. Baekhyun czuł się niekomfortowo, słysząc
to od niej. To był pierwszy raz, gdy tak ładna dziewczyna powiedziała mu coś
takiego w twarz. – Źle, że patrzę tylko na ciebie.
– Hahahahahahahaha… –
Chanyeol śmiał się dość nerwowo, wstał nagle i strzepnął niewidzialne zarazki
ze swoich spodni. – Zerwałaś ze mną, Ai. To było dawno-
–
Wiesz, że to dlatego, że musiałam
przeprowadzić się do Stanów! Wiesz,
że nadal cię lubiłam. – Aimi prawie do niego podbiegła i znów uczepiła się jego
ramienia. Baekhyun zauważyłby, jak skrępowanie Chanyeol wyglądał, gdyby nie był
zbyt pochłonięty własną złością.
–
Wróciłam, by cię odnaleźć, oppa – powiedziała. – Nie mogłam przestać o tobie
myśleć, kiedy się rozstaliśmy.
Kurwa,
Baekhyun chciał zwymiotować swoje wnętrzności.
–
Zostawię was samych – mruknął, biorąc swoją kurtkę, zanim wyszedł z pokoju, nie
chciał dłużej być piątym kołem u wozu.
–
Jest bardzo elegancki – zauważyła Aimi, kiedy wyszedł.
Jest zły.
Chanyeol odpowiedział w głowie.
Wzmocniła
na nim swój uścisk. Chanyeol chciał ją odepchnąć, ale nie mógł zdobyć się na
odwagę. Zwłaszcza teraz, kiedy Baekhyuna nie było i nie miał już nic do
udowodnienia. Wcześniej, gdy Baekhyun tu był, Chanyeol czuł się tak niezręcznie
z przyklejoną do niego Aimi, jakby to rozzłościło Baekhyuna i sprawiło, że mniej
z nim rozmawiał.
„Jest przyjaciółką.” To chciał
powiedzieć. Chciał ukryć swą przeszłość na wypadek, gdyby Baekhyun czuł się o
nią zazdrosny. Ale z kogo on żartował? Baekhyun nawet go nie lubił, a co
dopiero miałby przejmować się, z kim on jest.
Jej
ręka nigdy go nie opuszczała, kiedy ciągnęła go wszędzie, żądając, by ją
oprowadził. Westchnął.
–
Kim jest ta ślicznotka? – spytał Chen, przewijając się w czasie ich wycieczki
po szkole. Chanyeolowi ulżyło, kiedy przywołał skinieniem przyjaciela z szeroko
otwartymi oczami. Aimi uśmiechnęła się do niego i podeszła w jego stronę.
–
Hej! Jestem Aimi, była dziewczyna Chanyeola-oppy – przywitała się, wyciągając
dłoń. Chen wyglądał na zaskoczonego, gdy spojrzał na Chanyeola, który chciał
zakopać się w dole.
–
Uch, cześć, jestem Chen, były współlokator Chanyeola? – Chen uśmiechnął się,
złapał jej dłoń i potrząsnął nią. Aimi zaśmiała się.
–
Lubię tego gościa – powiedziała, ale mocniej przylgnęła do Chanyeola. – Ale
ciebie lubię bardziej.
Chen
wycofywał się, ale kiedy Aimi nie patrzyła, Chanyeol powiedział mu wzrokiem,
żeby, do cholery, został.
–
Ai, nie przedstawiaj się w ten sposób – syknął Chanyeol. Chen zwyczajnie
gwizdał, kiedy Aimi wtuliła się w ramię Chanyeola.
–
Co? – Aimi podniosła na niego wzrok. – To prawda, czyż nie? – Chanyeol
westchnął, chcąc wyjaśnić, lecz Aimi nie dała mu na to szansy. – Chyba, że
chcesz, żebym przedstawiła nas jako przyszłych kochanków?
Szczęka
zszokowanego Chanyeola opadła, ale nie wydobyły się z jego ust żadne słowa. Jak
na zawołanie Chen zobaczył więcej przyjaciół i zawołał ich. Kris i Joonmyun
podeszli, zastanawiając się, co się dzieje i dlaczego ktoś uwiesił się ramienia
Chanyeola.
–
Hej! Wy też jesteście przyjaciółmi Chanyeola-oppy? Jestem Aimi, przyszła
dziewczyna oppy! – Wszystkim opadły szczęki, gdy wpatrywali się w Chanyeola.
Chanyeol w myślach uderzył się w twarz.
–
Wow… Nigdy nie przypuszczałem, że masz takie coś… – szepnął Kris. – I jest też
dość ładna.
–
Kris… – wybuchnął Joonmyun. Kris zaśmiał się i objął Joonmyuna ramieniem, potem
pocałował go w czubek głowy.
–
Nie jest tak ładna jak ty, oczywiście – wyszeptał. Chanyeol chciał zwymiotować.
Joonmyun nadal marszczył brwi, ale odwrócił się, by spojrzeć pytająco na
Chanyeola. Chanyeol zaczerwienił się, z każdą minutą czując coraz większe
zażenowanie.
–
Gdzie Baekhyun? – spytał swobodnie. Usta Chanyeola uformowały cienką linię, gdy
patrzył na Joonmyuna. Joonmyun odpowiedział mu takim samym spojrzeniem.
– Och! Widziałem go chwilę temu – odrzekł
Chen. – Wydawał się bardzo roztargniony. Nawet się nie przywitał, kiedy go
minąłem…
To
dlatego, że perfumy Aimi są takie mocne, że wypełniły cały pokój!!! Pomyślał Chanyeol, panikując.
– Właśnie sobie przypomniałem, że muszę
gdzieś iść. – Z jakiegoś powodu myśl o stanie zdrowia Baekhyuna dawała mu siłę.
Odsunął od siebie Aimi, ignorując jej protesty i narzekanie, które kiedyś
uznawał za urocze.
– Oppa! Dokąd idziesz?
– Wrócę, Ai. Obiecuję. – Aimi czasami
zachowywała się jak dziecko. Bycie na nią wkurzonym nic nie dawało. Chanyeol
znowu spojrzał na Joonmyuna i zrozumieli się. Potem poszedł, kiedy Joonmyun
złapał ją za rękę i uśmiechnął się zwycięsko.
Kiedy upewnił się, że zapach w pokoju
zniknął (w końcu zawsze miał dobry węch), wyszedł, by poszukać Baekhyuna.
Czuł się źle, zostawiwszy Aimi z obcymi,
ale w tamtej chwili Baekhyun liczył się bardziej.
Dużo czasu to zajęło, ale w końcu Chanyeol
znalazł go w rogu ogrodu, na rogu szkoły. Siedział na zielonej trawie zwrócony
do Chanyeola plecami.
Czując ulgę, że wszystko z nim w porządku,
Chanyeol podszedł bliżej i zajął miejsce obok Baekhyuna. Niższy odrywał źdźbła
trawy od korzeni i oddzielał je.
–…Baek – powiedział łagodnie Chanyeol. Na
twarzy Baekhyuna była pewnego rodzaju złość, kiedy niższy subtelnie odwrócił
się od Chanyeola, odmawiając odpowiedzenia mu. Zachowując się tak dziecinnie,
upewnił Chanyeola, że ma się dobrze. W zamian westchnął. – Nie martw się,
będzie tu stałą studentką, więc nie będzie spała w naszym pokoju ani nic.
– Och, a ty ją tu sprowadziłeś, czyż nie? –
Baekhyun zachichotał ponuro – Chanyeol był bardzo zmieszany. – Idźcie randkować
gdzieś indziej – nie chcę tego widzieć.
– Co ty-
– Nie graj ze mną. Twoja „mała dziewczyna”
przyczepiona do ciebie wszystko tłumaczy.
– Baek, nigdy nie powiedziałem, że też ją
lubię.
Cisza.
– Cóż… kiedyś lubiłem, chyba – przyznał
Chanyeol. – Ale to było dawno temu. Nie żywię już do niej żadnych uczuć, ale- – Ale lubię ciebie. Chanyeol powstrzymał
się w ostatniej chwili, zerkając na Baekhyuna, by sprawdzić, czy zauważył to
małe przejęzyczenie.
– Ona… uch… mówi, że zmieniła szkołę, bo
chce być bliżej mnie.
– Nie mogę uwierzyć, że jest ktoś, kto
zrobiły to dla ciebie. – Baekhyun zachichotał. Ponurość nie zniknęła.
– Ja chyba też – przyznał Chanyeol,
nieświadomy cwanej obrazy. – Nie wiem, rozstaliśmy się bardzo nagle. Nie miałem
nawet czasu, by ruszyć do przodu, zanim odeszła. Nadal nie mogę uwierzyć, że po
tylu latach dalej mnie lubi. – Cisza. Z jakiegoś powodu rysy twarzy Baekhyuna
znowu stężały. Chanyeol zaśmiał się nerwowo, w połowie chciał porzucić temat,
ponieważ to był Ich moment, a w połowie chciał porzucić temat, ponieważ bał
się, że Baekhyun znowu odczuje swą przeszłość. – Ale dlaczego przejmujesz się
moim życiem miłosnym?
Baekhyun wybuchnął i niemal chciał coś
odparować, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Tak, dlaczego naprawdę się przejmował?
Nie obchodziło go to.
To nie był jego interes.
– Nie przejmuję się – mruknął w odpowiedzi.
Ramiona Chanyeola dotykały jego. Siedzieli tak blisko, że Baekhyun mógł wyczuć
zapach Chanyeola – jabłka i wanilię.
Oraz subtelność mocnych perfum, których
używała tamta dziewczyna.
Znowu zepsuł mu się humor, Baekhyun
gwałtownie wstał, zanim odszedł, uznając szeroko otwarte oczy Chanyeola pełne
zdezorientowania, poczucia winy za tym bardziej irytujące.
Z jakiegoś powodu irytacja Baekhyuna ciągle
rosła.
Widział ich wszędzie. Choć Chanyeol nie
pozwalał jej być w ich pokoju, to nadal wkurzało Baekhyuna jak diabli.
Ta scena odgrywała się za każdym razem:
Baekhyun się uczył. Usłyszał otwieranie
drzwi i kiedy odwrócił głowę, czuł ulgę, w końcu widząc Chanyeola – samego.
Ale ta ulga nie trwała długo, gdy widział
rękę oplecioną wokół łokcia Chanyeola i głowa Aimi pojawiała się w pokoju.
– Czemu nie mogę wejść? – spytała, wydymając
idealnie umalowane usta. Baekhyun nienawidził tej perfekcji.
– Baekhyun ma alergię na perfumy – odparł
Chanyeol. – Twoje perfumy są mocne.
– Ale ostatnim razem miał się dobrze!
– To wyskakuje na jego rękach, więc tego
nie widzisz.
– Ale-
– Wezmę coś i zaraz wrócę, dobrze?
Baekhyun obserwował Chanyeola w pośpiechu,
wziął coś, a potem szybko wyszedł. Bez ani jednego cholernego słowa. Bez
dostrzeżenia jego obecności. Jakby się nie liczył.
Z jakiegoś powodu patrzenie, jak Chanyeol
go ignoruje, było niemal jeszcze gorsze niż zapach tej dziewczyny dominujący w
pokoju.
– Twój współlokator naprawdę mnie nie lubi,
co? – odezwała się Aimi pewnego dnia, jej ręka nadal była mocno złączona z ręką
Chanyeola. Chanyeol był zbyt zmęczony, by dłużej się przejmować.
– Uch, nie… on po prostu… taki jest. –
Chanyeol westchnął. – Nie bierz tego do siebie.
– Nie jesteś z nim zbyt blisko, prawda,
oppa? – spytała, jej duże oczy zamrugały na niego uroczo. Serce Chanyeola na
moment się zatrzymało.
– C-Co sprawia, że tak myślisz? – Teraz
jego serce pędziło, a on zarumienił się.
– Nie wiem… nigdy nie rozmawiacie… I wydaje
się zawsze być w złym humorze, jak tylko jesteś przy nim. – Serio? Chanyeol czuł, jak jego serce
spada i niemal wydął wargi.
– J-Jak mówiłem, on taki nie jest… –
ciągnął Chanyeol z nerwowym śmiechem. – Tak naprawdę bardzo mnie lubi. Tylko
nie lubi tego pokazywać, wiesz? Ha, ha… –
Co ja gadam? Gdyby ktoś to słyszał, śmiałby się ze mnie!
–…Cóż, tak czy inaczej Joonmyun i Kris są
uroczy! Uwielbiam to, że są tacy słodcy wobec siebie… – paplała o nich dalej i
choć raz Chanyeol poczuł ulgę, że już nie naciskają na temat Baekhyuna. –…Czemu
nie możemy być tacy jak oni? – Wzmocniła swój uścisk i podniosła na niego
wzrok, znów uroczo mrugając.
Chanyeol lubił sposób, w jaki zawsze
potrzebowała być rozpieszczana. Właśnie dlatego od początku ją lubił, nawet
teraz, mimo iż czasami sprawiało to, że czuł się nerwowo i niekomfortowo,
zaczynał się do tego przyzwyczajać. Chęć zaopiekowania się nią nadal tam była.
– Nigdy nie spodziewałam się, że wybierzesz
tę szkołę ze wszystkich szkół! Nie jesteś nawet gejem! Nie, żebym miała coś
przeciwko homoseksualistom, ale wydaje mi się dziwne, że poszedłeś do tej
szkoły ze wszystkich szkół i-
– Jestem bi – wciął się cicho Chanyeol.
Aimi z początku nie usłyszała i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
– Hę?
– Jestem biseksualny – powiedział cicho
Chanyeol, w sekrecie mając nadzieję, że zrozumie i zda sobie sprawę, że jego
życie miłosne nie dotyczy tylko jej. Rzeczywiście, puściła go i cofnęła się,
jej oczy zrobiły się jeszcze większe.
– Jesteś bi? – powtórzyła zdezorientowana.
Czując lekkie zażenowanie, skinął głową i odwrócił się trochę. Znów pojawiła
się przed jego oczami.
– Nigdy o tym nie wiedziałam! – Zapadła
cisza i po raz pierwszy Chanyeol mógł oddychać w swojej własnej przestrzeni.
Ale wszystko zniknęło, kiedy ręka powróciła do jego łokcia i poczuł głowę
kładącą się na jego ramieniu.
– Cóż, nieważne! Ja będę jedyna w twoim
sercu~ – Zachichotała. Chanyeol chciał westchnąć. – Hm, ale wyobraź sobie, że
nie istnieję. Kogo byś polubił?
Nie,
nie, nie, nie-
– Nie Krisa ani Joonmyuna, bo oni lubią
siebie nawzajem… Sehuna? Nie, za wysoki… Yixinga? Nie, zbyt marzycielski…
Chena? Nie, on jest z Minseokiem… Baekhyuna? – Serce Chanyeola niemal się
zatrzymało.
– Nie… On jest zupełnie nie w twoim typie.
Jest całkowitym przeciwieństwem mnie! Hm… – Całkowicie
nie mój typ, hę… – Nie jest wcale uroczy! Ty lubisz tych, którzy są od
ciebie niżsi z dużymi oczami i żywą osobowością! – On potrafi taki być… Kiedy go
poznasz… – On byłby prawdopodobnie ostatnią osobą, którą byś polubił… Lu
Han?
– Lu Han jest mi najbliższy z wyglądu i osobowości,
prawda? – Odwróciła się do niego i uśmiechnęła. – To całkiem twój typ! Szkoda,
że jestem bardziej urocza. – Uśmiechnęła się i znowu wtuliła w jego rękę.
Chanyeol subtelnie zrobił głęboki wdech, a potem wydech.
Cóż…
Przynajmniej niczego nie podejrzewa…
Chanyeol nie chciał myśleć, co by się
stało, gdyby Aimi dowiedziała się, ile Baekhyun dla niego znaczy.
– Hej, hyung! – Kiedy Baekhyun podniósł
wzrok, zobaczył dziko machającego Jongina. Zaskoczony Baekhyun pospieszył do
swojego przyjaciela.
– Gdzie byłeś przez cały ten czas? – spytał
przyjaciela, którego długo nie widział. Unosząc brwi, obserwował, jak Jongin
śmieje się i uderza go w ramię.
– W pobliżu – odpowiedział niższy,
uśmiechając się lekko. Baekhyun odpowiedział uśmiechem, jego nastrój poprawił
się po raz pierwszy, odkąd Aimi wtargnęła w jego przeklęte życie. Nie wiedział
nawet, dlaczego był tak cholernie wkurzony, ale był. Obaj poszli do pokoju
Jongina, nadrabiając sprawy, o których przez długi czas nie rozmawiali.
W końcu jedno proste pytanie sprawiło, że
humor Baekhyuna znów się pogorszył. Powinien wiedzieć, że tak się stanie.
– Ostatnio nie rozmawiałem z Chanyeolem.
Kim jest ta dziewczyna, która zawsze z nim jest? – Powietrze nagle stało się
zimne i ciche.
– Starą przyjaciółką – odpowiedział
beznamiętnie Baekhyun.
– Chanyeol kogoś zdobywa, prawda? – Jongin
puścił oczko. Baekhyun z jakiegoś powodu poczuł się po tym jeszcze bardziej
zdenerwowany, ale starał się uspokoić, próbując zmienić temat.
– A co z tobą? Czy ty nie jesteś tu prawdziwym mistrzem? – droczył się Baekhyun,
szturchając Jongina w ramię. – Kyungsoo, hę? Nigdy się nie spodziewałem. –
Sposób, w jaki twarz Jongina pociemniała, zdradził Baekhyunowi, że powiedział
niewłaściwą rzecz.
– O czym ty mówisz? – Niższy zachichotał
cicho, ale bez poczucia humoru. – Ja i Kyungsoo…?
– Nie kłam, wiemy. – Teraz Baekhyun czuł
się nieco niepewnie. – Dlaczego nie powiedziałeś nam, że się umawiacie.
Jongin przez długą chwilę się nie odzywał.
– My… nie umawiamy się.
– Co? – Baekhyun był zdezorientowany. Co
się, do kur-
– Ja… Wyznałem mu swoje uczucia, hyung –
wypalił Jongin. Oczy Baekhyuna wypadły mu z orbit. W przenośni. – Nie wiem…
T-To po prostu się stało, wiesz? I wtedy byłem taki sfrustrowany i cholernie
zapomniany, że po prostu tak wyszło… powiedziałem… „Jestem w tobie, kurwa,
zakochany, Soo. Spójrz na mnie.” A potem… potem… tak, tak właśnie było.
– Hę? – Baekhyun nachylił się bliżej, nadal
był lekko zszokowany. Powiedział mu, by
na niego spojrzał? Wow, to takie… męskie i zaborcze. Nigdy nie wiedziałem, że
Jongin ma to w sobie.
–…Odrzucił mnie, hyung. – Pewne załamanie w
głosie Jongina było naprawdę trudne do zauważenia. – Od razu mnie odrzucił. –
Teraz widział, jak przygnębiony Jongin jest ze sposobu, w jaki wykrzywiła się
jego twarz. – W jego sercu nie ma nawet centymetra dla mnie.
–
Przez cały czas tu jestem, Soo. Spójrz na mnie, Soo. Spójrz na mnie.
Kyungsoo
patrzył na niego. Kyungsoo wreszcie na niego patrzył.
Ale
nie rozumiał.
–
Jongin… – Kyungsoo zamrugał na niego niewinnie. Tak uroczo. – Nie rozumiem…
Było
już za późno, by się wycofać.
–
Ja… Kocham cię, Soo – Jongin niemal się zająknął. Jego serce biegło daleko
przed nim, a on był zbyt wolny, by je dogonić. – Jestem w tobie zakochany.
Duże
oczy Kyungsoo nadal się w niego wwiercały. Kyungsoo patrzył na niego. Kyungsoo
wreszcie na niego patrzył.
Ale
to nie tak powinien na niego patrzeć.
Jongin
tego nie widział. Jongin tego nie czuł.
–
Przepraszam, Jongin – wychrypiał słabo Kyungsoo po dłuższym czasie. – Ja… Nie
lubię cię w ten sposób.
–
Nie możesz ze mną spróbować? – Teraz Jongin był nieco zdesperowany i trochę
zrzędliwy. Może to dlatego, że Kyungsoo za bardzo go rozpieszczał. – Będę dla
ciebie dobry, obiecuję.
–…Nie
wątpię w to – szepnął Kyungsoo. – Ale nie mogę.
–
Dlaczego nie?
–
Nie chcę… umawiać się z kimś, mając w sercu kogoś innego. – Choć Kyungsoo to
powiedział, jego wzrok nie opuścił twarzy Jongina, jakby chciał, by Jongin
wiedział, że jest szczery. Wiedział, że nie kłamie. – Nie mogę ci tego zrobić,
Jongin.
–
Soo-
–
Kocham go, Jongin – wyszeptał Kyungsoo. – Za bardzo go kocham. I nie mogę
pozwolić mu odejść.
Przepraszam,
Jongin…
Przepraszam…
– Po tym wszystkim tylko Chanyeol jest w
jego sercu. – Jongin brzmiał jak skopany szczeniak. – Nie może nawet na mnie
spojrzeć, ani razu.
– Ne mogę uwierzyć, że nadal lubi
Chanyeola… – mruknął Baekhyun bardziej do siebie. Jeśli o to chodzi, dlaczego Park pieprzony Chanyeol nie może zwyczajnie
się z nim umówić? Była w tym pytaniu jakaś niechęć.
– Nie widzi, że teraz Chanyeol wcale się
nim nie interesuje. Całkowicie zerowe zainteresowanie – wymamrotał Jongin, na
wpół poirytowany, kiedy bez entuzjazmu próbował kopnąć powietrze.
– Zaraz, skąd o tym wiesz? – Baekhyun nie
wiedział, dlaczego był ciekaw.
– Bo… bo… – Jongin toczył wzrokiem dookoła,
jakby coś ukrywał.
– Masz mi coś do powiedzenia? – Baekhyun
natychmiast oplótł swoją dłoń dookoła karku Jongina, niższy natychmiast się
skulił.
– N-N-Nie! – krzyknął.
– Ukrywasz coś przede mną, Jongin. Wiem to.
– Może ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale teraz to nie obchodziło
Baekhyuna. Jego szybkość pozwoliła mu szybko obezwładnić młodszego i w
sekundzie popchnął Jongina na jego własne łóżko. – Powiesz mi?
–…Już nie wiem. – Jongin w końcu westchnął.
– Chodzi mi o to, że nie rozmawiałem z nim od wieków, no weź.
–…Nie kupuję tego-
– Ma przy sobie tę dziewczynę! To dlatego!
– wypalił szybko Jongin. – Ta dziewczyna zawsze kradnie jego uwagę, wiesz? Kto
może wytrzymać jej urok? Wygląda dokładnie jak jego typ, zanim w połowie się
skrzywił. – Czując nagłą wściekłość, Baekhyun puścił Jongina i usiadł, teraz
nie chciał być w pobliżu młodszego. Jongin usiadł i pomasował swój kark, był
zdezorientowany, ale poczuł ulgę, że jego przyjaciel dłużej go nie „torturuje”.
– Och. – Baekhyun fuknął i skrzyżował
ramiona, znów pogorszył mu się nastrój. Wyglądało na to, że Chanyeol ostatnio
bardzo go wkurzał.
– Dlaczego? – Jongin przysunął się bliżej,
jego szczenięce oczy były szeroko otwarte w wyczekiwaniu. Baekhyun nie był w
nastroju. Ramieniem odepchnął Jongina.
– Ja ci powiedziałem… więc ty mi nie
powiesz? – Głos Jongina był cichy i grzecznie namawiający. Ale Baekhyun tego
nie kupował.
– Nic. I tak nie obchodzi mnie jego życie
miłosne, ten olbrzym może mieć tysiąc dziewczyn, gówno mnie to obchodzi. –
Baekhyun przeczesał palcami włosy, ale zrezygnował ze spojrzenia na Jongina.
Jongin to zauważył i uniósł brew, zastanawiając się, czy…
Ale jeszcze nie mógł dochodzić do żadnych
wniosków. Teraz zamierzał jedynie obserwować.
– Myślę, że wyglądają razem dość uroczo,
przypominają mi o tym czasie, kiedy-
– Tak, wyglądają.
– Jest dokładnie w jego typie, prawda?
Słyszałem, że jest dość niska, ma duże oczy i żywą osobowość. To dokładnie jego
typ! Chanyeol lubi kogoś, kto mówi naprawdę uroczo i ma wokół siebie uroczą
aurę. W sumie lubi uroczych ludzi! Uważa, że są rozkoszni.
– Tak, jasne – mruknął Baekhyun.
– Jeśli przyrównać to do ciebie, jesteś…
– Dlaczego wciągasz w to mnie? – mruknął Baekhyun. Jongin go
zignorował.
–…Jesteś totalnym przeciwieństwem,
powiedziałbym. Oczywiście poza faktem, że jesteś niski. – Baekhyun bardzo
chciał go uderzyć. – Ale masz małe, śmiejące się oczy, choć nie uśmiechasz się
za wiele. Jesteś przeciwieństwem żywego… W istocie jesteś jedną z tych osób,
które mogą tylko siedzieć i nudzić się cały dzień, jeśli mogą. To odpycha
Chanyeola. Po za tym sposób, w jaki mówisz… Nie, to nie zadziała. Nawet
Kyungsoo roztacza wokół siebie uroczą aurę, choć nie jest tak żywy (jednak może być pełen życia, jeśli go poznasz).
– Tak, dobrze. – Irytacja Baekhyuna rosła.
Zapadła cisza, a potem: – Ale ja jestem seksowny.
– Jesteś całkowitym przeciwieństwem
uroczego… Mam na myśli to, że tak, jesteś seksowny,
z pewnością i większość ludzi to lubi, ale nie Chanyeol. W istocie wiedząc,
jak skrępowany jest (poza czasem, kiedy jest z tobą, przysięgam, że zdarłby z
ciebie ubrania, gdybyś mu kazał), prawdopodobnie zakryłby sobie oczy, gdyby
ktoś pokazał za dużo ciała, chodzi mi o to, że… Chanyeol to dzieciak. No weź.
Definitywnie lubi urocze dziewczyny i chłopców.
–…Czym w ogóle jest uroczość, do cholery? –
Baekhyun w końcu zapytał poważnie. Jongin uśmiechnął się. Mam cię.
– Cóż… Musisz roztaczać aurę, że trzeba się
tobą zaopiekować. Właśnie to lubi – lubi troszczyć się o ludzi. – Jongin
usiadł, nagle uznając to wszystko za bardziej interesujące i z entuzjazmem
znalazł się naprzeciw Baekhyuna. – Na przykład udawaj, że jesteś kimś, kto żąda
jego uwagi-
– Nie
żądam jego uwagi-
– -Powiedziałem udawaj. Tak czy inaczej udawajmy, że jesteś w nim zadurzony- –
Baekhyun już miał zaprotestować, ale Jongin przycisnął palec do jego ust. – A
sposób, by zdobyć jego uwagę, musi być bardzo uroczy. Więc… – Jongin wyciągnął
dłoń i wyciągnął spod łóżka książkę, którą czytał, po czym przewrócił na
przypadkową stronę. –…Udawaj, że zaciąłeś się kartką. Zwykle płakałbyś
wewnętrznie z bólu, ale zewnętrznie tylko wzruszyłbyś ramionami i wziął
plaster, ale Chanyeol tego nie lubi. – Jongin zerknął na Baekhyuna: Baekhyun
zdawał się gapić intensywnie na swoje własne palce.
– Musisz uroczo krzyknąć: „Ach!” – Baekhyun
nie próbował ukryć zażenowania z bezskutecznej próby wysokiego dźwięku Jongina.
– I upewnij się, że przyjdzie do ciebie, by zobaczyć, co się dzieje. Potem… –
Ujął palce Baekhyuna i rozchylił je. – Musisz trzymać swoją własną dłoń i
pokazać piękną czerwoną krew kontrastującą z ładną bladą skórą… – Puścił.
Baekhyun trzymał swój nadgarstek, palce miał rozstawione. Jongin zaśmiał się,
gdyż wyglądał nieco niezręcznie.
– Powie „Co się stało?” swoim głębokim,
męskim głosem, a ty powiesz „To boli”. Niech to będzie nieco marudne – dodał
Jongin.
– To boli… – mruknął Baekhyun monotonnym
głosem.
– Nie, więcej emocji. Więcej bólu. Albo
może bardziej z zapartym tchem.
– To… boli…?
– Nie,
hyung, nie pytająco! Niech to będzie okrzyk!
– Nie, to brzmi zbyt agresywnie. Za mocno.
–…To boli… – Tym razem Baekhyun się poddał
i gdy to zrobił, ton jego głosu stał się nieco zrzędliwy.
– Tak! Właśnie tak! – Jongin uśmiechnął się
radośnie, cieszył się, że Baekhyun był taki zainteresowany, choć udawał, że nie
jest. Jesteś martwy. Jongin
uśmiechnął się. Potrafię cię rozczytać~
– Poza tym, znając go, prawdopodobnie
wyjmie plaster i trochę waty oraz wodę, przemyje ci palec, później będzie
nalegał, by opatrzyć ranę i ostrożnie przyklei plaster na twój palec. Ta-dam! –
Jongin zakończył z uniesionymi rękami, jakby w zwycięskim geście. Baekhyun
spojrzał na swoją dłoń, a potem, jakby próbował się z tego wyrwać, potrząsnął
głową.
– Dlaczego, do cholery, właśnie się tego
nauczyłem? – mruknął prawie do siebie.
– Bo jesteś zainteresowany Chanyeol-
– Nie
jestem zainteresowany Chanyeolem-
– -a idealnym typem i jak to działa. Obserwacja
ludzi jest częścią psychologii, prawda? – Jongin poruszył brwiami.
–…Chyba tak. Nieważne. – Baekhyun fuknął. –
Robię to tylko dlatego, bo próbuję cię uszczęśliwić.
– Tak, tak. – Cokolwiek mówisz. Jongin uśmiechnął się szerzej. Ale nie mógł
powiedzieć, że to go nie uszczęśliwiało, ponieważ to naprawdę podnosiło go na
duchu. – O, czekaj. To jednak nie dzieje się zbyt często. Jakoś tak raz na
milion lat można zaciąć się kartką.
– To po co się tego, do kurwy, nauczyłem? –
Baekhyun wydawał się trochę niecierpliwy i poirytowany.
– Bo chciałeś mnie uszczęśliwić? – Brwi
Jongina były uniesione, kiedy wpatrywał się w swojego najlepszego przyjaciela.
Zdawało się, że Baekhyun się przyłapał i na powrót opadł, odwrócił wzrok,
mrucząc coś do siebie.
– Cóż, zdobywanie serca Chanyeola poziom drugi:
Jak być uroczym bez ranienia się. – Baekhyun skrzyżował ramiona i wpatrywał się
w ścianę, ale Jongin się nie przejmował, ponieważ wiedział, że Baekhyun będzie
chciał tego słuchać. Zwłaszcza kiedy tak uważnie słuchał pierwszej wskazówki.
– Nie wiem, czy wiesz, ale Chanyeol w
sekrecie lubi dotyk. – Baekhyun zaśmiał się drwiąco, ale Jongin przerwał mu,
zanim tamten w ogóle zaczął.
– Cii. Ty ze wszystkich ludzi powinieneś
wiedzieć, że to jest prawdopodobnie punkt pierwszy w twojej księdze uwodzenia.
– Baekhyun przewrócił oczami i skrzyżował ramiona. – Tak czy inaczej jest
jednym z tych chłopaków, choć tego nie przyznaje i jest niezręcznym żółwiem.
Więc wszystko, co musisz zrobić, to… – Jongin pochylił się bliżej, ale Baekhyun
trochę się cofnął.
– Nie chcę jego uwagi-
– Wszystko, co musisz zrobić, to udawać, że
chcesz jego uwagi, dotykaj go
subtelnie, kiedy z nim jesteś. – Jongin usiadł obok Baekhyuna, aż ich uda się
stykały. Mówiąc szczerze, Baekhyun tak jakby chciał zwymiotować, ale Jongin
wyglądał na rozentuzjazmowanego. Dobra,
poudaję jeszcze chwilę.
– Widzisz? Nasze uda się stykają, prawda?
Prawdopodobnie to lubi. – Jongin uśmiechnął się. – Och, a kiedy z nim
rozmawiasz – udając, że naprawdę go
lubisz – upewnij się, by być bardzo blisko niego. I naprawdę subtelnie go
dotykaj… Więc powiedzmy, że musisz iść. Powiedz „Musze iść, pa.” A potem
klepnij go w ramię czy coś. To bardzo subtelne, ale sprawia, że faceci szaleją.
- Jakbym sam nie był facetem – mruknął
Baekhyun.
– To sprawia, że wielu facetów szaleje – poprawił się Jongin. – Tak czy inaczej jest
coś jeszcze!!! Ostatnia rzecz, którą chcę ci poradzić – udając, że jesteś nim zainteresowany – zdecydowanie
będzie mu się podobać, kiedy będziesz się śmiał z tego, co mówi. – Przynajmniej
teraz Baekhyun się uciszył, siedząc ze wzrokiem wbitym w podłogę.
– Jeśli zachichoczesz cicho albo zaśmiejesz
się z czegoś, co powie – z czegokolwiek – całkowicie się w tobie zakocha!
(Zakładając, że jesteś jedną z osób, które go lubią, oczywiście.) – Jongin
uśmiechnął się szeroko. – A jeśli będziesz się ciągle uśmiechał, kiedy jest w
pobliżu, na pewno częściej będzie cię zauważał!
Baekhyun z jakiegoś powodu wyglądał, jakby
się nad tym zastanawiał.
– Dla kogoś takiego jak ty, hyung, nie jest
łatwo to zrobić, gdyż jesteś kimś, kto nie uśmiecha się do nikogo ani nikogo nie
dotyka i jesteś zbyt trudny dla czyjegoś zdrowia. Jeśli nie próbujesz kogoś
uwieść, oczywiście, w tym, jak wiemy, jesteś najlepszy. Ale w innym razie nie
jesteś w ogóle w typie Chanyeola! – Baekhyun już miał zaprotestować, ale Jongin
mu przerwał. – Ale to się nie liczy, prawda? Bo nie obchodzi cię, kim Chanyeol
może być zainteresowany.
Baekhyun teraz patrzył na niego groźnie.
Jongin zachichotał.
– Tak czy inaczej, jeśli byłbyś jednym z
tych, którzy szukają uwagi Chanyeola, powinieneś zawsze mieć lekki uśmiech na
twarzy. Oszałamiające uśmiechy trafią prosto w jego serce. Bardzo się tobą
zainteresuje, nim się zorientujesz! – Jongin wstał. – Ale nie mówię, że go
lubisz czy coś. Prawdopodobnie byłby ostatnią osobą, którą polubisz, prawda?!!
–…Prawda…
– Cóż, musze już iść! – Jongin posłał mu
kolejny uśmiech. – Muszę ćwiczyć.
– Ćwiczyć? Od kiedy... – Baekhyun również
wstał, patrząc, jak jego najlepszy przyjaciel spieszy do drzwi.
– Tak. Właśnie to robię, odkąd… wiesz,
Kyungsoo mnie odrzucił. – Twarz Jongina nieco posmutniała. – Moim treningiem
jest taniec, głównie. To dobrze, bo tańczenie bardzo podnosi mnie na duchu.
– W porządku, Jongin. – Głos Baekhyuna
złagodniał. – Tego kwiatu jest pół światu.
– Tak. – Jongin otworzył drzwi i wyszedł na
zewnątrz. – Tak sobie powtarzam.
Jakby Los próbował maksymalnie go wkurzyć,
kiedy skończył wykład Jongina, wrócił do swojego pokoju, by znaleźć siedzącego
tam Chanyeola, choć raz nie miał obok siebie żadnej dziewczyny.
– Baek – przywitał się Chanyeol, gdy
Baekhyun zdjął buty. Z jakiegoś powodu to przywitanie jeszcze bardziej go
zdenerwowało, a jednocześnie zawróciło mu w głowie.
– Gdzie twoja dziewczyna? – spytał
Baekhyun, na wpół się drocząc, na wpół plując (głównie plując). Chanyeol
natychmiast poczerwieniał i odwrócił się.
– O-Ona nie jest moją dziewczyną! –
wymamrotał. Baekhyun nie powiedział nic, już miał wyjść, ale wtedy w jego
głowie pojawiły się słowa Jongina.
1.
Bądź bezbronny.
2.
Daj się dotykać.
3.
Uśmiechaj się.
Zamierzam
tylko sprawdzić, czy to, co mówi Jongin, to prawda. To wszystko.
Nic więcej.
– Czy możesz… uch, pomóc mi? – Baekhyun
zakaszlał niezręcznie. – Z pewnymi badaniami, nad którymi pracuję. –
Technicznie nie kłamał. Ominął jedynie fakt, że już to skończył.
Chanyeol spojrzał na niego.
– Wszystko w porządku? – zapytał. Baekhyun
zarumienił się. Zdał sobie sprawę, że poprosił o pomoc, kiedy zwykle po prosu
zażądałby pomocy od Chanyeola. Może to
było zbyt oczywiste. Pomyślał sobie.
– Po prostu mi pomóż! – Baekhyun prychnął
zażenowani, wyjmując kartki i położył je na biurku Chanyeola, potem
niby-z-wahaniem usiadł obok niego. Przypominając sobie o zasadzie numer dwa,
Baekhyun przysunął się nieco bliżej, aż niemal się stykali. Przysięgał, że
oddech Chanyeola utknął w jego gardle, ale może to była jego wyobraźnia.
Jego serce biło jak szalone, a on nawet nie
wiedział dlaczego.
– Prowadzę badania nad przyjaźniami. Co,
według ciebie, jest najcenniejsze w przyjaźni? – Ciężko było oddychać, kiedy
siedzieli tak blisko.
–…Hę? – wykrztusił głupio Chanyeol. – Och!
Um… Wydaje mi się, że zrozumienie jest ważne… ponieważ, um, musisz rozumieć
swoich przyjaciół, by być blisko nich, prawda?
Śmiech!
– Ha, ha, ha… – Głos Baekhyuna był
monotonny i z jakiegoś powodu nie mógł nic poradzić na to, że brzmiał tak
beznamiętnie, ponieważ nie pochodził z jego serca, a także dlatego, że był to
Chanyeol, niech to szlag! Chanyeol podskoczył, odwracając się, by spojrzeć na
niego dziwnie.
–…Poza tym uważam, że kochanie swoich
przyjaciół również jest bardzo ważne – ciągnął Chanyeol, tym razem wyglądając
na lekko skrępowanego. – Ponieważ miłość sprawia, że świat się kręci.
– Ha, ha, ha, ha… –Tym razem Baekhyun
brzmiał bardziej przekonująco. Ale nie wystarczająco przekonująco.
Chanyeol znowu przerwał, jego twarz się
zarumieniła.
– Śmiejesz się ze mnie? – spytał ostro,
jego uszy czerwieniły się coraz bardziej. Baekhyun uśmiechnąłby się i zaśmiał
(naprawdę), ponieważ to szczerze zawstydzało Chanyeola i sprawiło, że wyglądał
uroczo, ale-
– Nie – odparował Baekhyun. Śmiech! Potem zachichotał cicho.
– Śmiejesz się ze mnie! – Chanyeol jeszcze
mocniej się zarumienił. – Dlaczego się ze mnie śmiejesz?
– Ja nie… Ha, ha, ha…
– Widzisz! Robisz to!
– Śmieję się, bo… jesteś zabawny. –
Chanyeol posłał mu znaczące spojrzenie.
– Tak, jasne. I jestem od ciebie niższy. –
Martwa cisza. – To miało być zabawne,
ale czemu się nie śmiejesz?
–…Nie jesteś wcale śmieszny. – Baekhyun
wstał, już miał wyjść, ale wtedy się powstrzymał. 1. Bądź bezbronny. 2. Daj się dotykać. 3. Uśmiechaj się. W zamian
przesunął palcami po karku Chanyeola i zdecydował się stanąć obok niego.
Przysięgał, że poczuł, jak Chanyeol drży od jego dotyku. – Teraz odpowiesz na
pytanie czy nie?
– Ja… – zająknął się Chanyeol, a Baekhyun
przez chwilę zastanawiał się, czy to przynosi efekt. – Już odpowiedziałem! Ale
ty ciągle mnie wkurzasz.
–…Dobra, jasne, nieważne. – Baekhyun
prychnął, ale trzymał swą dłoń na karku Chanyeola. Z jakiegoś powodu lubił ją
tam kłaść. Kiedy rozbolała go ręka, oparł swój łokieć na ramieniu Chanyeola.
Swobodnie, jakby nie robił tego, bo Jongin mu o tym powiedział.
Kiedy zadawał więcej pytań, a Chanyeol na
nie odpowiadał, upewniał się, by częściej się uśmiechać i inicjować subtelne
gesty jak lekkie klepanie po plecach czy przez-przypadek-specjalnie ocierał
swoje udo o biodro Chanyeola.
Godzinę później Baekhyun wyszedł na
zajęcia, zastanawiając się, czy brak reakcji ze strony Chanyeola oznacza, że
albo Jongin strasznie się mylił, albo Chanyeola naprawdę odpychała obecność
Baekhyuna. Nie był świadomy, jak prawdziwie wielkie wrażenie wywierał na swoim
współlokatorze i jak bardzo oddziaływał na biednego Chanyeola, który niemal
zagubił się, próbując utrzymać kontrolę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz