rating: R
ostrzeżenia: przemoc słowna, gwałt, gra na emocjach, znęcanie się fizyczne/ wykorzystanie seksualne, przemoc psychiczna
Jeśli ktoś nie ma życzenia czytać tego rozdziału, może do mnie napisać i mu go streszczę.
Popchnęli
go na chropowatą, twardą podłogę, uciszając go materiałem, który całkowicie
ograniczył mu poruszanie wargami. Nawet wtedy zapał Baekhyuna nie zniknął, gdyż
nadal wykrzykiwał imię Joo-hyunga, wiedząc w sercu, że gdziekolwiek Joo-hyung
jest, przybędzie tu i go uratuje.
–
Ten, kogo wołasz, nie przyjdzie – powiedział ktoś, uderzając Baekhyuna w twarz.
Policzek był brutalny i sprawił, że zobaczył gwiazdy w oczach, ale Baekhyun
wiedział, że Joo-hyung nigdy z niego nie zrezygnuje i uratuje go jak poprzednim
razem. Wszystkie jego ubrania zostały niemal podarte na strzępy i zaczął
bardziej się bać, a jednocześnie czuł spokój, bo czuł w kościach, że Joo-hyung
znów przyjdzie i skrzywdzi tych sukinsynów.
–
Ma naprawdę jasną, gładką skórę… – wymamrotał jeden, przesuwając dłonią po
nagim torsie Baekhyuna. Niższy próbował posłać mu kopniaka z obrzydzenia, ale
znów został spoliczkowany. Widział, jak kilku z nich wstało i zaczęło rozpinać
spodnie. Ciężar rzeczywistości spłynął na niego, mocno, z powodu tego, co zamierzali zrobić. Właśnie wtedy zaczął
rzucać się szaleńczo, bo nawet jeśli Joo-hyung przyjdzie i go uratuje (a
Baekhyun wiedział, że to zrobi), Baekhyun na zawsze zostanie zbezczeszczony.
–
Przytrzymać go! – ktoś warknął. – Idioci, myślicie, że będzie tam leżał i
pozwoli wam się przelecieć? – Mężczyźni szybko przykucnęli i znów go
przytrzymali. Nagle Baekhyun bał się jeszcze bardziej, czując, jak obce dłonie
błądzą po jego ciele i zrywają z niego bokserki. Ale był tak słaby, że nie mógł
walczyć – nie miał już siły.
Nie
bał się dlatego, że siedmiu napakowanych mężczyzn próbowało zmusić go do seksu,
ale bał się, ponieważ jego dziewictwo miało zostać odebrane przez całkowicie
obcych ludzi, a nie przez kogoś, kogo kocha.
Pierwszy
seks, o którym marzył i który planował z Joo-hyungiem przemknął mu przez umysł.
Łzy zebrały się w jego oczach, kiedy mężczyźni podnieśli jego nogi i odsłonili
jego wejście w swoim kierunku. To zniknęło – wszystko zniknęło. Wyjątkowa
rzecz, którą chciał dać Joo-hyungowi miała zniknąć.
–
Ta suka płacze. – Mężczyzna spojrzał na niego z ukosa, a potem złapał go za włosy.
Baekhyun skrzywił się z bólu.
Jego
serce pędziło, nie tylko dlatego, że jego pierwszy raz miał nie odbyć się z
miłości, ale także dlatego, że ci wszyscy mężczyźni byli silni i sadystyczni, a
w ich oczach tkwił wygłodniały, zwierzęcy wyraz.
Joo-hyung… gdzie jesteś?
Szarpnął
się ostatni raz.
Pomóż mi.
Bał
się.
Tym
razem, kiedy został spoliczkowany, poczuł również ból nie do zniesienia w
swoich pośladkach, kiedy coś pulsującego i gorącego wbiło się w niego.
Zobaczył
przed oczami gwiazdy, ale tym razem nie były światłem, z którym kiedyś je
łączył. Już nie, ponieważ teraz tym gwiazdom towarzyszyły przebłyski czerwieni
i czerni.
Zaciskając
mocno oczy, Baekhyun chciał krzyczeć, ale jego usta były zasłonięte. Poczuł,
jak ciepłe ciało kładzie się na nim, przyciskając go do piaszczystej podłogi,
która powoli zdzierała mu plecy do krwi. Słyszał sapanie, czuł gorący oddech na
swojej nagiej szyi, ale najbardziej czuł tam
na dole ból nie do wytrzymania.
Nie… Nie…
Przestań…
Tak
bardzo się bał.
Baekhyun
próbował się odepchnąć, ale ból nagle zmniejszył jego siły o połowę.
–
Proszę, przestań… – wyskamlał Baekhyun przez materiał, jego słowa były
przytłumione i niemal niezrozumiałe. Mężczyzna powoli się wysunął, zanim na
nowo mocno w niego wszedł. Krzyknął, łzy rozmazały mu widok. Dyszeli niczym
psy, zachowywali się jak bestie, a ich obce dłonie sprawiały, że z każdą
sekundą czuł się brudniejszy. Joo-hyung,
gdzie jesteś?
Dlaczego cię tu nie ma?
To
coś, co go wypełniło, było gorące i grube, a on poczuł, jakby miał zostać
rozerwany na pół. Nie takie uczucie powinno nieść ze sobą uprawianie miłości –
uprawianie miłości nie powinno takie być.
–
To jego pierwszy raz, co za szczęście! – powiedział facet, który go pieprzył, a
potem się zaśmiał. Zaśmiał się. Inni
mężczyźni zaśmiali się z nim. Do środka,
na zewnątrz, do środka, na zewnątrz. – Jest kurewsko ciasny!
Inni
mężczyźni rozluźnili uścisk, ale nawet wtedy to nie miało znaczenia, bo
Baekhyun już nie mógł walczyć. Leżał bezwładnie na zimnej podłodze, podczas gdy
inni mężczyźni złapali jego dłonie i jego palcami objęli swoje twarde erekcje.
Więcej łez popłynęło z jego oczu, kiedy nadal próbował się odsunąć, ale ich
siła była trzy raz większa niż jego. Zamknął oczy, nie chcąc patrzeć na żadnego
z nich, ale nieważne, jak bardzo starał się ich unikać, nie potrafił. Nadal
czuł ból, preejakulat z członków, o które ocierały się jego dłonie, dłonie
błądzące po jego ciele, czubki penisów przyciskające się do jego twarzy i stosunek.
Joo-hyung…
–
Jestem blisko – wysapał mężczyzna, wpychając swojego członka w Baekhyuna, tym
razem się nie ruszał. Oczy Baekhyuna rozszerzyły się, gdy zrozumiał, co się
dzieje i potrząsnął głową, znowu się rzucając, ale siedem par rąk przytrzymało
go. Nie… Nie… Wtedy to poczuł –
okropne uczucie, jak coś go wypełniło, na zawsze naznaczając go jako brudnego i
bezwartościowego.
Mężczyzna
wysunął się i w tamtej chwili Baekhyun pomyślał, że może wszystko skończone,
ale tylko jak ten facet odszedł, inny zajął jego miejsce, a kolejny członek
wbił się w niego. Znów zapłakał, chcąc w tamtym momencie umrzeć, wiedział, że
już nie może być nic gorszego niż to.
Ale
się mylił.
Cholera,
tak strasznie się mylił.
Przez
całą noc siedmiu mężczyzn zmieniało się, by go pieprzyć lub pocierali swoje
erekcje o każdą część jego ciała, chwaląc jego jedwabistą i bladą skórę i to,
jak łzy w jego oczach w jakiś sposób podniecały ich jeszcze bardziej. Mieli
niekończącą się energię, a Baekhyun był tylko zabawką. Baekhyun czuł
obrzydzenie, Baekhyun był zmęczony, Baekhyun czuł przerażenie i, co więcej,
Baekhyun czuł, jak jego nadzieja powoli odpływa.
Kiedy
pojawiło się światło dzienne, Baekhyun wiedział, że zostanie uwolniony,
ponieważ inni ludzie go zobaczą i coś z tym zrobią i, jak przewidywał, kiedy
światło wyjrzało zza horyzontu, mężczyźni zaprzestali swoich czynów.
Ale
ich decyzja nie była taka, jakiej oczekiwał Baekhyun.
–
Cholera, wkrótce będzie ranek… – ktoś powiedział. W końcu…
Proszę… zostawcie mnie tu, żebym
umarł.
–
Wnieśmy go do budynku. Jeszcze z nim nie skończyłem. – Co? Baekhyun próbował się szarpać, ale brak jedzenia i snu zbierał obfite
żniwo. Nie… – W ten sposób możemy go
zmusić do seksu. I nie będziemy musieli się martwić o wścibskich pojebów. – Nie…
Dlaczego?
Podnieśli
go i zabrali do budynku, na drugie piętro, gdzie stworzył wspomnienia z
Joo-hyungiem.
Właśnie
tak… Joo-hyung…
–
Joo-hyung… – zawołał słabo, kiedy zdjęli mu szmatę z ust, wiedząc, że już nie
może krzyczeć. – Joo-hyung…
–
Twój hyung nie przyjdzie. Przestań śnić. Nie przyjdzie po ciebie. – Pokój był
ciemny, zaświecili światło. Światło było nagle dla Baekhyuna zbyt oślepiające –
nigdy wcześniej nie było tak oślepiające. Oczy mężczyzn rozszerzyły się, kiedy
zdali sobie z czegoś sprawę.
–
Joo-hyung? Czy to… – Pogrążyli się w
szeptach, na moment tracąc nim zainteresowanie. Z tego powodu Baekhyun poczuł
ulgę i choć ich dłonie nadal na nim były, jakoś do tego przywyknął.
Przyzwyczaił się do czucia brudnym.
–
Joo… – szeptali dalej. Baekhyun chciał zemdleć z braku energii, braku jedzenia,
braku snu, (braku nadziei), ale kiedy już miał to zrobić, usłyszał coś, co
wyzwoliło w nim adrenalinę.
Chichot,
który wywołał ciarki wzdłuż jego kręgosłupa.
Chichot,
w którym się zakochał, dla którego zrobiłby wszystko, by go usłyszeć.
Jego
oczy otworzyły się, a on próbował wyciągnąć szyję, chcąc zobaczyć, czy to
prawda i czy nie śni.
–
Baekkie. – Głos był spokojny i choć Baekhyun powinien wiedzieć, że coś tu jest
nie tak, wszystko, o czym myślał, to Joo-hyung,
Joo-hyung, Joo-hyung i dzięki Bogu,
że jest bezpieczny.
–
Joo-hyung… – wychrypiał, miał suche gardło, a usta spierzchnięte i pokrwawione.
– Joo-hyung… pomóż… – Joo-hyung w końcu pojawił się w jego polu widzenia, torba
Baekhyuna była przewieszona przez jego ramiona, kiedy podszedł do niego powoli
i celowo. To był Joo-hyung. To był ten Joo-hyung, który wydawał się być
spokojny i niegroźny, ale miał pobić ich na śmierć i zabrać Baekhyuna z tego
świata.
–
Szefie… – siedmiu mężczyzn przywitało się.
…Hę?
–
Och, Baekkie, ale ja myślałem, że uratowałem cię już wystarczająco wiele razy.
– Coś tu było nie w porządku. Ten chłód w oczach Joo-hyunga i uśmieszek na jego
ustach… były nie w porządku.
–
I pomyśleć, że taki obrazek nawet ci pasuje – ciągnął, zagrzmiał głęboki głos,
ale tym razem w bardziej złowieszczy sposób. Brwi Baekhyuna zmarszczyły się. Co
się działo?
–…Joo-hyung?
– wychrypiał Baekhyun, próbując wstać z zimnej, zakurzonej podłogi, ale ktoś
znów przycisnął go twarzą do ziemi, trzymając jego szyję w miejscu, żeby nie
mógł się ruszać. Joo-hyung zaczął się śmiać. Śmiać.
A
jego śmiech nie brzmiał wcale jak ten chichy chichot, który wcześniej był
muzyką dla uszu Baekhyuna. Ten śmiech był złowrogi i okrutny.
–
Jesteś idiotą, Baekkie? Czy po tym wszystkim to nie było dla ciebie jasne? –
Joo-hyung usiadł na krześle, które przyniósł mu jeden z mężczyzn – krzesło było
duże i wygodne w przeciwieństwie do zimnej, twardej podłogi, do której
przyciśnięta była pierś Baekhyuna.
–
Co ty-
–
To wszystko to była tylko gra. – Joo-hyung się zaśmiał. – Tylko gra. Żeby cię
zwabić, bym mógł dostać to, czego chcę.
Baekhyun
zastygł, jego serce zatrzymało się. Choć czuł czyjąś cieknącą męskość
ocierającą się o jego wykorzystane wejście, teraz ledwie to zauważył.
–
Kto przysłał tu tych mężczyzn, Baekkie? –
ciągnął Joo-hyung. – Kto zostawił cię tu samego poprzedniego wieczoru, byś
został zbezczeszczony przez siedmiu mężczyzn? Kto był tym, Baekkie, kto
zostawił cię samego, żebyś został zgwałcony?
– W tamtej chwili czyjś członek wszedł w niego, a on krzyknął cicho, chcąc
zacisnąć oczy, jednak nie był w stanie tego zrobić, ponieważ jego wzrok skupiał
się na mężczyźnie, którego kochał – na mężczyźnie, któremu chciał oddać
wszystko. Mężczyzna, którego kochał, był dla niego wszystkim. Joo-hyung zszedł
z wysokiego krzesła i przykucnął przed twarzą Baekhyuna, a Baekhyun pamiętał,
że pomyślał sobie: Wygląda tak pięknie.
–
Ja, Baekkie. – Usta Joo-hyunga
wykrzywiły się ku górze. Choć jego głos był taki sam, brzmiał inaczej i zbyt
obco dla uszu Baekhyuna. – Jesteś największym idiotą na całym świecie. Nie mogę
uwierzyć, że wpadłeś w moją pułapkę.
–
H-Hyung… T-To boli… – Może jakaś część Baekhyuna nadal miała nadzieję – to
pełne nadziei „ja”, które powoli umierało, ale jeszcze nie było martwe.
–
Nie wydało ci się to dziwne? Że jakiś facet pojawił się znikąd i został
rycerzem w lśniącej zbroi? – Joo-hyung opadł na krzesło, uśmieszek rozjaśniał
jego przystojne rysy twarzy w najgorszy sposób. – Myślisz, że ludzie w ogóle przejęliby się, gdybyś się krzywdził czy
miał depresję? Jesteś zbyt egocentryczny, nie uważasz? – Świadomość uderzyła go
niczym ogień w twarz.
–
Co… z tymi wszystkimi razami, kiedy… mówiłeś, że mnie kochasz? I te wszystkie…
pocałunki i… – Baekhyun paplał, a jego wzrok rozmazywał się. Krzyczał cicho za
każdym razem, gdy mężczyzna za nim brutalnie w niego wchodził.
–
Jesteś prawie najgłupszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem. – Joo-hyung
zachichotał. – Taki niewinny, jakby cały ten świat nie był tak okrutnym
miejscem. – Joo-hyung znowu podniósł się ze swojego miejsca i przykucnął przed
Baekhyunem, tym razem unosząc jego głowę.
–
Wbij to sobie do swojej pustej głowy,
Baekkie. – Jak on może wypowiadać
moje imię w taki uroczy sposób? – To wszystko to były kłamstwa. Nigdy cię
nie kochałem.
Nigdy
cię nie kochałem.
Nigdy
cię nie kochałem.
–
Pocałunek? – Joo-hyung spojrzał mu w oczy, odczytując pytanie Baekhyuna, wyraz
jego twarz był taki zimny. Potem Joo-hyung złączył ich wargi ze sobą.
Po
raz kolejny Baekhyun mógł poczuć kłujące go igiełki lodu, ale zamiast czuć
podekscytowania, teraz czuł, jak łamie mu się serce, bo to była prawda.
Joo-hyung
nigdy go nie kochał.
Joo-hyung
odsunął się, jego uśmieszek był tak sadystyczny, że Baekhyun chciał płakać, ale
mógł jedynie krzyczeć z bólu, gdy kolejny penis zmuszał go do stosunku.
Joo-hyung znów się zaśmiał, dźwięk ten był tak obcy dla jego uszu.
–
Byłeś takim łatwym celem, Byun Baekhyun. – Joo-hyung znowu zasiadł na swoim
wysokim krześle, krzyżując nogi. Baekhyun pamiętał, że czuł się bardzo mały,
kiedy podniósł na niego wzrok. – Bezbronny, przygnębiony i samotny. Kto nie obrałby sobie ciebie za cel? – Łzy
nadal wypływały z oczu Baekhyuna, gdy oparł brodę na podłodze – nie chciał już
patrzeć na Joo-hyunga. To bolało.
–
To boli… Hyung… – Może wołanie sprawi, że Joo-hyung zmieni zdanie… Może
Joo-hyung naprawdę go kochał… Może
coś go opętało…
–
Boże, Byun Baekhyun, byłeś taki cholernie łatwy – ciągnął Joo-hyung. – Kto by
pomyślał, że tak szybko wpadniesz w moją pułapkę? Ty, zaledwie czternastoletni
chłopiec, który jest niekochany, który ma depresję, ale zachowuje się jakby był
szczęśliwy? Byłeś największym idiotą, jakiego spotkałem.
–
Pomóż… Hyung…
–
Dlaczego wszedłem w twoje życie, pytasz? Czy to dlatego, że chciałeś się zabić?
Nie, nie potrafiłbym się, kurwa, przejmować, czy umarłbyś czy nie. – Serce
Baekhyuna krwawiło. – Ponieważ chciałem pieniędzy.
–
Proszę… Hyung… To boli…
–
Zamknij się! – krzyknął Joo-hyung.
Poświęcił chwilę, by się uspokoić, ignorując przypadkowe pomruki zmartwienia i
strachu ze strony gwałcicieli Baekhyuna. Znów powrócił do swej przystojnej
maski. – Szukałem i znalazłem, że twój ojciec jest obrzydliwie bogaty, więc
pomyślałem: dlaczego by nie spróbować włamać się do jego bazy danych i nie
zabrać wszystkich pieniędzy? Ale twój ojciec był bystrzejszy, niż myślałem,
więc potrzebowałem kogoś, kto był wystarczająco blisko niego, a jednak nie
byłby w kręgu podejrzanych i nie byłby pod jego obserwacją. Wtedy pojawiłeś się
ty, Byun Baekhyun. Byłeś moim wybawcą i za to ci dziękuję. – Wymsknął mu się
śmiech.
–
Obserwowałem cię tygodniami. Byłeś głupim, idiotycznym chłopcem, który myślał
tylko o sobie i swoich własnych problemach. Zbliżyłem się do ciebie bardzo
szybko. Byłeś tak łatwy, że aż byłem zaskoczony. Kto by pomyślał, że tylko
kilka miesięcy zajęło mi, żeby dostać się do twojego domu? Myślałeś, że
dlaczego za każdym razem, kiedy tam przychodziłem, zawsze się rozglądałem? Żeby
znaleźć jakiś klucz do kasy twojego ojca, oczywiście, ale to nie było tak
łatwe, jak myślałem.
–
Kto by pomyślał, że poproszenie cię o ucieczkę ze mną sprawi, że dasz mi klucz
do pieniędzy swojego ojca? To był mój ostatni ratunek, zanim zjawiłaby się
policja i znalazła mnie, ale kto by pomyślał, że to było takie proste? Gdybym
wiedział, poprosiłbym cię o to wieki
temu, a potem porzucił cię w tym gównie, zostawił cię, żebyś czuł się tak, jak
na to zasłużyłeś: bezwartościowo. – Baekhyun zmusił się, by otworzyć oczy, a
kiedy podniósł wzrok, zobaczył, jak Joo-hyung rzuca torbę na podłogę, karta
była w jego dłoni. Żądza pieniędzy była oczywista w oczach Joo-hyunga. Była to
jedyna rzecz, do której Joo-hyung miał zamiłowanie i namiętność.
–
Skoro… chciałeś pieniędzy… mogłeś powiedzieć… – Baekhyun zakaszlał bardziej.
Każdy ruch sprawiał, że bolało go ciało. Nikt już nie próbował go powstrzymać,
ale to dlatego, że wiedzieli, że jest zbyt słaby, by cokolwiek zrobić. Jeśli
Joo-hyung był kryminalistą wchodzącym do domu i zagroziłby w sprawie pieniędzy,
Baekhyun zrobiłby to dla niego w mgnieniu oka, mając czternaście lat – mając
czternaście lat, zrobiłby wszystko, by ojciec go zauważył, nieważne, czy
chodziło i rozwścieczenie go czy o zdradę. Dlaczego musiało do tego dojść?
Większość mężczyzn stała z boku, jakby z szacunkiem czekając, aby Joo-hyung
dokończył mówić, podczas gdy jeden z facetów go pieprzył – Baekhyun wiedział,
że to jest to, czego Joo-hyung chce, gdy spojrzał na niemal zwycięski uśmieszek
w jego oczach. Chciał, by Baekhyun poczuł największy ból. Dlaczego? Nawet wtedy
Baekhyun chciał odepchnąć ten obraz Joo-hyunga. Choć jego nadzieja prawie
zniknęła, trochę wciąż pozostało w jego sercu. W końcu zawsze było wiele
nadzieli w chłopcu, który był niekochany. I nadal odrobinę zostało. – Mogłeś…
zabrać mnie, dokąd zmierzałeś… – A teraz
przestań… Nadal chcę z tobą wyjechać…
Ciągle cię kocham…
Joo-hyung
na chwilę zesztywniał, zabrakło mu słów. W tamtej chwili serce Baekhyuna
rozpaliło się nowo znalezioną nadzieją. Może…
mała część Joo-hyuna wciąż mnie kocha? Ale wtedy Joo-hyung zaśmiał się
najgłośniej, jak Baekhyun kiedykolwiek słyszał. Śmiał się tak mocno, że prawie
upadł na podłogę.
–
Naprawdę jesteś… kretynem, prawda? – Joo-hyung znów poruszył się, by przykucnąć
przez Baekhyunem. – Nie rozumiesz, co? Naprawdę chcesz nauczyć się czegoś w
najgorszy sposób? – Joo-hyung wyciągnął rękę i trącił Baekhyuna w nos. Choć
miał na twarzy sadystyczny uśmieszek, Baekhyun poczuł, jak jego serce trzepocze
na ten dotyk. Potem, Joo-hyung wstał.
–
Przyprowadźcie ją tu. Chcę, żeby zrozumiał, co mówię i żeby nie pozwolił wpaść
im jednym uchem, a wylecieć drugim – poinstruował jednego z mężczyzn, zanim znów
usiadł na swoim wygodnym krześle. – A wy teraz możecie się z nim zabawić, na
moich oczach, jak bardzo chcecie, w jaki tylko sposób chcecie. Obsyp go uwagą,
której zawsze chciał. – W chwili, kiedy te słowa opuściły jego usta, mężczyźni
rzucili się na niego. Nawet kiedy krzyczał i płakał, Joo-hyung nic nie zrobił –
w istocie wyglądało na to, że się cieszył – cieszył się, że Baekhyun cierpi.
Baekhyunowi nie wydawało się, że może być gorzej – przypadkowi faceci pieprzyli
go na oczach miłości jego życia.
Och,
jak bardzo się mylił.
–
Kochanie~ – Kobiecy głos przedarł się przez krzyki Baekhyuna, a kiedy otworzył
oczy, zobaczył kobietę w czerwieni podchodzącą do Joo-hyunga. Była piękna,
miała zgrabne i długie nogi, duże oczy i czerwone usta, ciemne włosy kaskadami
spływały na jej plecy.
Nic
nie mogło przygotować Baekhyuna na to, co stało się potem.
Podeszła
i usiadła na kolanach Joo-hyunga, ich usta złączyły się w nie tak niewinnym
pocałunku. Jeśli serce Baekhyuna wcześniej się złamało, teraz zostało
roztrzaskane na tysiące kawałeczków. Sposób, w jaki Joo-hyung ją dotykał, też
wcale nie był niewinny. Kiedy w końcu się od siebie oderwali, Joo-hyung
spojrzał w dół na Baekhyuna.
–
Myślisz, że kiedykolwiek wybrałbym chudego dzieciaka jak ty ponad tak piękną
kobietą? – Przesunął palcem do jej obojczyków. Serce Baekhyuna tak bardzo
bolało. – Ktoś taki jak ja? Wybrałby kogoś takiego jak ty? – Kobieta zaczęła
całować go po szyi. Baekhyun chciał odwrócić wzrok, ale nie miał już siły, by
się poruszyć.
Był
bardzo zmęczony.
–
Hej, pamiętam, co ważnego mi powiedziałeś! Dlaczego w ogóle zacząłeś się
krzywdzić. – Wstrętny chichot opuścił wagi Joo-hyunga. – Twoi rodzice zdradzali
siebie nawzajem, prawda? Nienawidzisz tego, co? – Baekhyun chciał płakać. –
Nadal jestem twoim chłopakiem, prawda? A może bym cię tak zdradził na twoich
oczach?
Nie… Nie mów tak…
–
Ja zamierzam… – zerwać z tobą… żebyś nie
mógł mnie zdradzić…
Ale nie chcę… z tobą zrywać…
To nadal może się udać…
–
Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego twoi rodzice nigdy się tobą nie
przejmowali? – ciągnął Joo-hyung, uśmiechając się znacząco, kiedy kobieta
schodziła coraz niżej wzdłuż jego ciała. – Ponieważ nigdy nie byłeś nic wart.
Bardzo
zmęczony.
Usłyszał,
że suwak spodni Joo-hyunga został rozsunięty. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył,
była przykucająca przed Joo-hyungiem kobieta, robiąca coś nie do pomyślenia.
A
ostatnią rzeczą, jaką poczuł, nim zemdlał, był ból – ból wszędzie, zwłaszcza w
jego sercu.
Przeraźliwe
zimno obudziło go.
Wycierając
wodę z oczu, Baekhyun zamrugał, czując się bardzo słaby i bezbronny. Z początku
myślał, że to wszystko było tylko koszmarem, który nawiedził jego myśli, a prawda
nie jest taka, Joo-hyung taki nie jest i że Baekhyun nie został właśnie
zgwałcony przez siedmiu mężczyzn, których nigdy wcześniej nie widział.
Ale
kiedy usłyszał kobiece jęki wypełniające powietrze, wiedział, że rzeczywistość
jest gorsza niż kiedykolwiek wcześniej.
–
Ach, kochanie, mocniej… – Słyszał, jak dziewczyna jęczy jak na tych wszystkich
filmach, które oglądał sam kilka miesięcy temu. Jego serce spadło swobodnie do
jądra Ziemi, kiedy zdał sobie sprawę, co oni robią.
–
Mm, jesteś taki dobry… – kontynuowała dziewczyna. Jej głos odbijał się echem w
jego głowie. Serce, które wyślizgnęło się z piersi Baekhyuna, dalej krwawiło.
Wiedział, że nie powinien otwierać oczu, wiedział, że kiedy to zrobi, zawali mu
się cały świat, ale i tak je otworzył. Głównie dlatego, że chciał się upewnić –
głównie dlatego, że chciał wmówić sobie, że to tylko pieprzony sen i się, do
cholery, obudzi.
Ale
kiedy otworzył oczy, rzeczywistość trzasnęła z hukiem.
Tuż
przed nim Joo-hyung robił to. Z kobietą. Uprawiał
miłość.
Na
jego oczach.
–
Obudził się – powiedział jeden z mężczyzn. Jakież to obrzydliwe, że nadal
dotykali i gwałcili jego ciało, kiedy zemdlał. Wiercił się, ale jego twarz była
zimna, ale ciało nadal słabe, więc łatwo z powrotem go przyciągnęli.
–
Och, Baekkie. – Rozbrzmiał nad nim głos Joo-hyunga. Kolejny raz łzy wypłynęły z
oczu Baekhyuna. Nie chciał już patrzeć. – Jakie to uczucie patrzeć, jak ktoś,
kogo kochasz, kocha się z kimś innym?
–
Ty nie… jesteś Joo-hyungiem… – wymamrotał cicho Baekhyun. – Oddaj… go. – On nigdy nie zrobi czegoś takiego. Jestem
tego pewien.
(Teraz,
kiedy Baekhyun wracał myślami, przez jak wiele stopni zaprzeczenia przeszedł?
Żałosne.)
–
Zachowywałem się, jak facet, którym chciałeś, żebym był przez ponad pieprzony
rok, Byun Baekhyun. Tolerowałem takiego bezużytecznego pojeba jak ty przez dłużej niż pieprzony rok – powiedział
Joo-hyung, nadal zadowalając swoją kobietę. – Nawet dałem ci przezwisko, żebyś
czuł się wyjątkowy.
–
Właśnie tak sprawia się, by ludzie się w tobie zakochiwali, Byun Baekhyun. –
Joo-hyung przyspieszył, a Baekhyun słyszał jego sapanie i jęki dziewczyny, ale
nieważne, jak bardzo chciał odwrócić wzrok, nie potrafił. – A na koniec właśnie
tak łamiesz im serce. – Dziewczyna jęknęła bardzo głośno. Jej głos na zawsze
wrył się w głowę Baekhyuna, w kółko się skręcając.
Przestań…
–
Stałem się idealnym facetem, jakim chciałeś, bym był. – Dziewczyna zeszła z
niego i przykucnęła między jego nogami. – Czy nie tego chciałeś? Mieć kogoś
przy swoim boku? Czy to nie wystarczyło? – Ton jego głos stawał się
histeryczny. Nic nie mogło równać się z bólem, jaki czuł Baekhyun.
–
Pomyśl o tym, ta gra się jeszcze nie skończyła, prawda? – ciągnął Joo-hyung,
jego głos był zdyszany, gdyż dziewczyna robiła mu dobrze. – Hej, zapomniałem –
czy ty też mnie nie zdradzasz?
Nie… Świadomośc
uderzyła w niego tak mocno, że niemal go zamroczyło. Wspomnienia tego, jak
patrzył, gdy jego rodzice zdradzali siebie wzajemnie, błysnęły mu przed oczami.
Chciał zakryć twarz dłońmi. Wolałby raczej być zdradzonym – on nigdy by nie zdradził.
(a
teraz, kiedy Baekhyun wracał myślami, jak pokręcone były słowa Joo-hyunga? Był
tylko dzieckiem – dzieckiem o niewinnym sercu.)
–
Jesteś jak twoi rodzice, nieprawdaż?
–
Nie…
–
Upadłeś równie nisko co twoi rodzice. – Nie…
–
Zdradzę ci sekret. – Joo-hyung przeczesał palcami ciemne włosy kobiety. –
Zdradzałem cię. Cały ten czas.
Nie… Przestań…
–
Kiedy szczęśliwie spałeś w swoim łóżku albo flirtowałeś z innymi facetami w barze,
pieprzyłem inne kobiety. – Nie… Proszę,
nie… Obrazy tych możliwości już przebłyskiwały w głowie Baekhyuna – zdrada
była jego największym lękiem.
–
Kiedy do mnie pisałeś, Baekkie, nie pracowałem… – mówił dalej Joo-hyung,
podczas gdy kobieta wstała i usiadła mu na kolanach. – Zdradzałem.
Baekhyun
nie chciał już dłużej słuchać. Zaczął się szarpać, gwałtowniej niż wcześniej,
odkąd został uprowadzony. Mężczyźni, którzy go pieprzyli, byli zbici z tropu.
Baekhyun niemal uwolnił się z ich uścisku, był zły, a przepełnione bólem łzy
wypływały z jego oczu, ale w ostatniej chwili jeden z mężczyzn złapał go za
szyję, przytrzymując mu głowę, zanim wlał mu coś do ust.
Smakowało
jak woda i Baekhyun powitał ją z dwóch powodów: Pierwszy: był spragniony jak
cholera; Drugi: Nawet jeśli była to trucizna, chciał umrzeć.
Zimno
przetoczyło się po jego wnętrznościach i niemal natychmiast poczuł, jak świat
wokół się kręci.
–
Jesteś taki sam jak twoi rodzice… – Głos Joo-hyung odbijał się echem po pokoju,
podczas gdy Baekhyun nieprzytomny upadł na zimną, twardą podłogę.
Gdy
obudził się następnym razem, bolało go całe ciało
(łącznie
z sercem).
W
chwili, kiedy się zbudził, mężczyźni szybko stłoczyli się wokół niego, podnosząc
go za ramiona, dopóki nie uklęknął. Nie miał nawet siły, by walczyć. Nabrzmiały
członek wypełnił pole jego widzenia i zanim się obejrzał, mężczyzna wepchnął
swoją erekcję do jego buzi.
Szczęka
Baekhyuna natychmiast obwisła, kiedy mężczyzna pieprzył go w usta. To było jak
niekończący się koszmar, który będzie powracał już zawsze, a Baekhyun wiedział,
że nie może uciekać. Już nie.
–
Jak żałosny byłeś, krzywdząc się? – Joo-hyung nadal z niego kpił, nawet kiedy
więcej mężczyzn (nowych mężczyzn – jak bardzo mógł się wygiąć?) nadal gwałciło
jego ciało, jakby był tylko zabawką. Łzy wciąż spływały po jego policzkach.
Może to dobrze, że miał zamglony wzrok. – Powiedziałeś, że nigdy mnie nie
znienawidzisz, Baekkie. Czy teraz
mnie nienawidzisz? Co?
Bardzo
zmęczony.
Wszystko
go bolało.
Nasienie
spłynęło do jego gardła i wytrysnęło w jego wnętrzu, zmieszana sperma ozdobiła
jego kiedyś niewinne ciało.
–
Kocham cię, Baekkie… – zadrwił Joo-hyung. – Kto mógłby kiedykolwiek pokochać
takiego śmiecia jak ty?
Nie
ja.
Ja też nie.
–
Może byśmy się trochę zabawili? – Joo-hyung był w stanie euforii, torturując
Baekhyuna. Baekhyun zamrugał, pozbywając się łez i wtedy to zobaczył.
Joo-hyung
wyjął telefon.
Świadomość
spłynęła na niego i znów zaczął się szarpać.
–
Przytrzymajcie go – warknął Joo-hyung, a on poczuł, jak ręce łapią go, aż nie
mógł się poruszyć, jakiś członek był w jego gardle, a drugi w jego tyłku.
Kolejny raz jego oczy wypełniły się łzami, kiedy Joo-hyung przystawił telefon
do jego twarzy i zrobił zdjęcie, śmiejąc się podczas tego.
–
Zatrzymam je jako pamiątki. – Joo-hyung ponownie się zaśmiał. – Za to, że
sprawiłeś, iż musiałem przechodzić przez piekło przez rok i trzy miesiące. – Robienie
zdjęć klik, klik, klik było
słyszalne, mieszając się z jego coraz głośniejszym śmiechem. Baekhyun znów
próbował się szarpnąć, ale na próżno – był wyczerpany, a więcej niż pięciu
mężczyzn trzymało go w miejscu.
Nie
taki ślad chciał pozostawić na świecie. Nie to chciał po sobie zostawić,
umierając.
–
P-Przepraszam… – wyszeptał Baekhyun. – P-Przepraszam, hyung…
–
Co, do cholery? – Joo-hyung parsknął.
–
Przepraszam… Jeśli kiedykolwiek… – Baekhyun zakaszlał. – Jeśli kiedykolwiek…
zrobiłem coś źle… Przepraszam… Zmienię się. Z-Zrobię wszystko. – Dla ciebie zrobię wszystko.
–
Co on, do kurwy, wygaduje? – Joo-hyung zaśmiał się głośnym, wstrętnym śmiechem.
Nikt nie odpowiedział – w końcu byli zwierzętami. – Nie wbiłeś to sobie do tej
swojej pustej, pierdolonej głowy?
–
Proszę… przestań… Przepraszam…
–
Niech się krztusi. Niech weźmie wasze kutasy. – Joo-hyung zachęcał, zupełnie
ignorując prośby Baekhyuna, telefon nadal był w jego dłoni. – Pieprzcie go
mocniej. Bądźcie tak brutalni, jak chcecie. – Z jakiegoś powodu zachowywali się
po tym bardziej jak dzikie zwierzęta, jakby przez cały ten czas się
powstrzymywali. Członek uderzył go w tył gardła, a wzrok Baekhyuna stał się
jeszcze bardziej zamglony.
Joo-hyung
trzymał go blisko twarzy, ale on odwrócił się, próbując uniknąć aparatu.
Joo-hyung jedynie głośno się zaśmiał.
–
Nieważne, jak bardzo starasz się go uniknąć, to nieuniknione, Baekkie. Teraz jesteś brudny i na zawsze
taki pozostaniesz, jak śmieć, którym zawsze byłeś.
Baekhyun
zakrztusił się, mocno zaciskając oczy, kiedy mężczyzna doszedł w nim.
–
Ja… Przepraszam…
–
Zgwałćcie tego śmiecia. Niech pożałuje, że kiedykolwiek mnie poznał. Niech
pożałuje, że kiedykolwiek mnie kochał. Niech pożałuje, że był pieprzonym
głupkiem, który pozwolił mi ukraść pieniądze swego ojca. Niech, do kurwy,
nienawidzi siebie tak bardzo, że będzie chciał umrzeć. Sprawcie, żeby wiedział, jak bezwartościowy jest.
Wiedział,
że nie powinien, ale wziął sobie każde słowo do serca. Słuchając Joo-hyunga
przez tak długi czas, stało się to nawykiem – teraz nie mógł przestać.
Joo-hyung
podszedł bliżej niego, a Baekhyun mógł poczuć jego perfumy – na moment zamknął
oczy i wyobraził sobie pierwszy raz, kiedy spotkał Joo-hyunga, lecz ta słodka
chwila zniknęła, gdy poczuł szorstkie dłonie łapiące go za włosy i
przyciągające jego twarz do aparatu.
-
Przywitaj się, Baekkie – wymruczał Joo-hyung. Upokorzony Baekhyun zamknął oczy
i bezskutecznie się odwrócił, gdyż mężczyzna, który pieprzył go w usta, trzymał
jego głowę. Joo-hyung zaśmiał się, a pozostali mężczyźni mu zawtórowali. Ktoś
klepnął Baekhyuna w tyłek, a Baekhyun upadłby, gdyby nie było tak wielu
mężczyzn, którzy go trzymali, dotykając go w każdy możliwy sposób. Wszyscy
śmiali się, kiedy Joo-hyung dalej nagrywał, czasami go dopingowali, pieprzyli
go mocniej albo częściej dawali mu klapsy na pokaz.
Śmieć.
Jesteś niepoważny.
Bezwartościowy.
Czy
to się kiedyś skończy?
–
Przykro mi… – Naprawdę było mu przykro.
– Bardzo
mi przykro…
Światło
było tak daleko i coraz bardziej się oddalało.
–
Myślisz, że dlaczego powiedziałem ci, żebyś nikomu nie mówił, pieprzony idioto?
Myślisz, że dlaczego ciągle byłem niestabilny finansowo, a jednak zawsze miałem
cholerny czas, by być przy tobie, kiedy chciałeś? Jak obrzydliwie narcystyczny
byłeś, myśląc, że pociągało mnie
twoje ciało? Ale żart! – Więcej kpin. Baekhyun nawet nie wiedział, czy jest
krzywdzony czy jest po prostu odrętwiały.
Przez
ostatnie kilka dni tortur Baekhyun był gwałcony na każdy sposób, pieprzony
przez więcej niż dwudziestu mężczyzn, których twarzy nie znał, a ludzie dalej
się zmieniali.
–
„Szaleję z twojego powodu”, pamiętam, jak mówiłem… To dlatego, że chciałem
zrzucić się z klifu przez ciebie. Chciałeś, żebym cię pieprzył? Czy nie masz
wstydu? Teraz pieprzy cię i dotyka każdy możliwy facet, nie cieszysz się? –
Szalony śmiech opuścił usta Joo-hyunga. Serce Baekhyuna bolało.
–
P-Proszę… – wychrypiał Baekhyun. – Prze… praszam…
–
Pieprzcie go mocno. Pieprzcie go, żeby wynagrodził mi to gówno, którego
doświadczyłem. Kurwa, już dłużej nie muszę udawać. – Czy to dlatego tak bardzo mnie nienawidzisz? Czy dlatego chcesz,
żebym cierpiał? Czyny stały się bardziej agresywne, a Baekhyun poczuł, jak
kolejny członek przyciska się do jego wypełnionego już wejścia. Krzyknął, kiedy
drugi mężczyzna wszedł w niego. Czuł, jakby jego tyłek był rozrywany na pół i
chciał płakać z obrzydzenia z powodu podwójnej penetracji i sposobu, w jaki ci
mężczyźni stękali z przyjemności, ale nie miał już łez.
Przepraszam…
Przepraszam, że sprawiłem, iż
mnie nienawidzisz.
Przepraszam, że kiedykolwiek mnie
poznałeś.
Chciałem, żebyś mnie kochał.
Zrobiłbym wszystko, by być osobą, którą kochasz.
Przepraszam…
Był
bardzo głodny. Był bardzo zmęczony.
Wiedział,
że wkrótce dotrze do granic możliwości, ale dlatego, że śmierć była nagrodą,
dalej trzymał się przy życiu.
–
Czy teraz mi ufasz, śmieciu? – Wpychanie, wyciąganie, wpychanie, wyciąganie.
Bolało go całe ciało. Mięście ust miał obolałe. – Czy teraz wierzysz w miłość
tak jak w obcych, którzy zachowują się, jakby się tobą przejmowali? Czy teraz
wierzysz w bajeczki i jednorożce?
Czy teraz wierzysz w miłość?
Czy wierzysz…
Miłość?
Pełen
nadziei, delikatny, niewinny, optymistyczny Baekhyun zaczął zanikać, został
zastąpiony przez silny gniew, wzburzoną nienawiść i przytłaczający smutek.
Baekhyunowi
nie wydawało się, że kiedykolwiek znów zobaczy światło.
Podczas tego tygodnia jego niewinność, jego
optymizm, jego szczęście, to wszystko zostało mu zabrane.
Jego
najsilniejsza zaleta, Nadzieja, umarła na zawsze.
On
umarł razem z nią.
Kolejny
raz obudzono go chlustem lodowatej wody.
Łzy
są dla słabeuszy, tak samo błagania i prośby.
–
Teraz, kiedy dostałeś, czego chcesz… Zostaw mnie w spokoju – wymamrotał, kaszel
przetoczył się przez całe jego ciało. Joo-hyung usłyszał surowość w jego głosie
i odwrócił się, by na niego spojrzeć.
–
Zostawić cię… w spokoju? – spytał Joo-hyung. – Po tym jak musiałem się tobą,
kurwa, zajmować przez ponad rok? – Głośny śmiech. – Jesteś cholernie
niepoważny.
–
Z początku chciałem uciec, bo policja siedziała mi na ogonie, ale
wyprowadziliśmy ich w pole w ostatniej chwili. Więc teraz mam więcej czasu,
żeby cię torturować za zmarnowanie ponad roku mojego życia. Chcę widzieć, jak
płaczesz, słyszeć, jak krzyczysz, patrzeć, jak błagasz. – Ktoś wykonał
szczególnie mocne pchnięcie w gardło Baekhyuna i Baekhyun zakrztusił się. –
Bezwartościowy śmieć.
Jeśli tego chcesz, to ci tego nie
dam.
Nawet gdybym umarł, nie
dostaniesz tego.
Nie pozwolę ci zobaczyć, jak
płaczę.
Joo-hyung
w końcu się znudził.
–
Dlaczego nie płacze? Dlaczego nie krzyczy? – Głos Joo-hyunga była na skraju
szaleństwa. Rok udawania sprawił, że oszalał. – Pieprzcie go mocniej! Pieprzcie
go, aż będzie płakał!
Pchnięcia
stały się mocniejsze i bardziej brutalne, ale wyczerpany Baekhyun zamknął buzię
na kłódkę. Ktoś rozchylił mu usta i wepchnął swojego członka. Baekhyun próbował
go ugryźć, ale tamten wepchnął go za daleko i mięśnie szczęki Baekhyuna nie
były już tak silne.
Nie
płakał, nawet nie pisnął. Mężczyźni doszli w nim i po obu stronach, a kiedy się
odsunęli, popchnęli go na brudną podłogę (ale teraz wiedział, że na zawsze
pozostanie brudniejszy). Z początku leżał tam, bezwładny niczym szmaciana
lalka. Faceci mruczeli coś, zastanawiając się, czy Baekhyun znowu zemdlał czy
nie i odeszli trochę przestraszeni. Przez długą, długą chwilę Baekhyun się nie
ruszał. Pomruki niepokoju rozeszły się po pomieszczeniu, a Joo-hyung usilnie na
niego patrzył.
Mrożący
krew w żyłach chichot wypełnił powietrze.
Powoli,
chłonąc nagłą ciszę w pomieszczeniu, Baekhyun podniósł się, odpychając się od
podłogi najpierw jedną, potem drugą dłonią. Nie wiedział nawet, skąd miał tę
siłę (prawdopodobnie od nowo odkrytych emocji). Chichot wydarł się z jego warg,
jego głos był niski i taki niepodobny do tego zranionego i niewinnego, który
miał jeszcze kilka dni temu. Teraz był zimny, martwy i pusty.
–
Tylko na tyle cię stać? – Głos Baekhyuna był cichy, ale pełen prowokacji. Kiedy
podniósł wzrok, choć kolory odpłynęły z jego twarzy, jego uśmiechnięte usta
były suche i spierzchnięte oraz były oznaki worków pod jego oczami, jedyne
życie, jakie pozostało w jego oczach, to ognista nienawiść, która trzymała go
przy życiu.
Zagraj w tę ostatnią grę. Nie
poddawać się i nie umieraj, dając mu to, czego chce.
Umrzyj zadowolony.
Rozzłość tego dupka, nawet jeśli
tylko na jeden dzień.
Po
raz pierwszy od długiego czasu uśmieszek zsunął się z warg Joo-hyunga, a wyraz
jego twarzy zmienił się we wściekłość. Tak gwałtownie wstał z krzesła, że to
się przewróciło.
–
Nie chcę już grać w tę grę. Jest nudna. – Joo-hyung jeszcze raz pochylił się nad
Baekhyunem, wpatrując się w niego. Baekhyun patrzył, jak wyraz w jego oczach
się zmienia w ten pełen delikatności i miłości. Jakież przekonujące. Jakby
Baekhyun znów poczuł się kochany.
–
Baekkie… – wyszeptał Joo-hyung, wyciągając dłoń, by pogłaskać go po policzku.
Ten gest był tak delikatny, taki czuły.
Baekhyun
znów prawie wpadł w jego pułapkę.
Może
Joo-hyung został zmuszony, żeby tak się zachowywać. Może Joo-hyung naprawdę go kochał.
Ale
szkoda, bo Baekhyun już nie wierzył w miłość.
Baekhyun
napluł mu w twarz.
Joo-hyung
wpadł we wściekłość i kopnął Baekhyuna w żebra. Niższy przewrócił się, znów
zrobiło mu się czarno przed oczami od brutalności kopniaka.
–
Zróbcie z tym śmieciem, co chcecie. Ja skończyłem. Idę wziąć pieprzone
pieniądze. – Joo-hyung wyszedł z pokoju i choć wszystko go bolało, Baekhyun
śmiał się zwycięsko.
Wygrał.
Ale
nawet jeśli wygrał, pamiętał, że kiedy Joo-hyung pochylił się nad nim tak
nisko, poczuł to słodkie u-uderzenie,
które czuł za każdym razem, kiedy myślał o Joo-hyungu. Baekhyun niemal chciał
się nachylić i pocałować go.
Prawie
się ugiął.
Ale
to prawie przecięło granicę.
Gdy
Joo-hyung wyszedł, Baekhyun poczuł ból w sercu – ból patrzenia, jak miłość jego
życia opuszcza go na zawsze.
A
kiedy się zaśmiał, chciał płakać.
Kiedy
bezimienni mężczyźni wykorzystywali go, Baekhyun pozwalał im robić, co chcieli.
W końcu był splamiony nie do poznania, zepsuty nie do naprawienia, więc równie
dobrze mógł pozwolić im wykorzystywać go, dopóki w końcu nie pójdzie do piekła.
Wydawało
się, że oni mieli inne plany.
–
Jesteś niechciany, śmieciu… – ktoś szepnął mu do ucha, pieprząc go powoli i
mocno. – Jesteś tylko ciężarem dla tego świata.
Przyjęli
okrutne słowa Joo-hyunga. Cieszyli się tym.
–
Jeśli… jestem tylko ciężarem… pozwólcie mi umrzeć – odszczeknął Baekhyun.
Bardzo zmęczony. Nawet śmieci się męczą.
–
Jako że jesteś bezwartościowy, równie dobrze możesz zrobić coś dobrego dla
świata, co? – W tamtej chwili otworzyło go więcej mężczyzn, ich członki zwisały
przed nimi. – Zaspokój ich.
Tylko w tym jesteś dobry.
– Nikt cię nie kocha. Nikt się tobą nie
przejmuje.
– A teraz, kiedy przykułeś naszą uwagę,
równie dobrze możesz sprawić, że warto było poświęcić nasz czas, kawałku gówna.
– Wolałbym…
–
Myślisz, że możesz wybierać? Nie jesteś wystarczająco dobry. Nie byłeś
wystarczająco dobry nawet dla swoich rodziców.
–
Gdybyś tu umarł, kto by się tym przejął?
–
Dalej, śmieciu. Przynajmniej nadaj się
do czegoś. –
Był tak zmęczony, ale to, co mówili, miało sens. Miało sens w porównaniu z
fałszywą miłością, w którą wierzył całym sercem. Na tym świecie nie ma
puchatych jednorożców i złotego deszczu – jest jedynie zdrada, szantaż i
samotność.
Chciał ich powstrzymać od mówienia tego,
więc podniósł ręce i oplótł palce dookoła ich członków.
–
Otwórz usta, dziwko. –
Spełnił to.
–
Podnieś tyłek. –
Zrobił tak, jak mu kazano.
– Właśnie
tak. Do tego poziomu możesz dosięgnąć – kurwa, właśnie tym jesteś. Tak nisko
jesteś. Istniejesz tylko po to, by zaspokajać. Więc zrób to, kurwa, dobrze. – Zaczął ssać i poruszać dłońmi w górę i w
dół, w górę i w dół, podczas gdy jakiś facet pchał w niego, do środka i na
zewnątrz, do środka i na zewnątrz. – Jesteś śmieciem, więc nie masz wyboru.
Jesteś bezwartościowy, więc istniejesz tylko po to, by zaspokajać innych.
–
Nie masz nic do powiedzenia, bo upadłeś nisko, jesteś brudny i użyteczny.
To bolało. Jego ciało służyło to zabawy.
Był gwałcony przez jedną osobę, potem przez dwie, a później przez trzy osoby na
raz. Smak spermy nie chciał zniknąć z jego ust tak samo jak ślady bezimiennych
mężczyzn na jego ciele – nawet jeśli były zmyte, zawsze będą w głowie
Baekhyuna. Brudny nie do poznania, właśnie tym Baekhyun będzie.
–
Masz wszystkich zadowalać… Wszystkich zadowalać… Ponieważ oni są więcej warci
od ciebie. Nikt nie jest wart mniej niż ty, dziwko.
–
Lubimy cię tylko za twoje ciało… Worku spermy…
–
Oddaj swoje ciało każdemu, kto zechce. Nie masz wyboru, ponieważ nie jesteś
wystarczająco dobry. Nigdy nie będziesz wystarczająco dobry.
–
Nikt cię nie kocha… Nikt się tobą nie przejmuje…
–
Urodziłeś się, by wszystkich zaspokajać. Tylko w tym jesteś dobry,
bezwartościowy kawałku gówna.
–
Nikt cię nie kocha. Pragną cię tylko ze względu na twoje ciało, żeby twoje
śliczne usteczka ssały ich kutasy, żeby pieprzyć twój mały tyłek. To wszystko.
To szczyt twojej egzystencji.
–
Wyobraź sobie, kim byś był, gdybyś nie mógł robić nawet czegoś tak prostego jak
to. Wyobraź sobie, czym byś się stał, gdybyś nie mógł zadowalać. Byłbyś niczym.
Byłoby lepiej, gdybyś był martwy.
–
Bądź dobrym chłopcem. Bądź dobrą zabawką.
–
Czy to nie świetne? Lubimy cię, ponieważ słuchasz naszych poleceń. Bądź dobrym
workiem na spermę.
„Masz
wszystkich zadowalać…”
„Wszystkich
zadowalać…”
– Szybko, ekipa poszukiwawcza zmierza w tym
kierunku! – W środku niejasności, Baekhyun usłyszał czyjeś oświadczenie, tonem
pełnym paniki. – Pospieszmy się i pryskajmy!
Poczuł, że dłonie go opuszczają, poczuł, że
gorące ciała zniknęły z jego ciała i usłyszał, jak ciężkie i nieporadne kroki
opuszczają budynek.
Chichocząc do siebie, poczuł, jak jego
ciało marznie.
Gdyby tu dziś umarł, byłby szczęśliwy.
Nawet gdyby poszedł do piekła.
Ponieważ to byłoby nieskończenie wiele razy
lepsze niż to miejsce.
„Masz
wszystkich zadowalać…”
„Wszystkich
zadowalać…”
Ciepło.
Kiedy Baekhyun otworzył oczy, został
oślepiony jasnością.
Czy był… w niebie?
To nie mogło być to, prawda? Ktoś taki jak
on nie zasłużył na miejsce takie jak niebo.
– Obudził się. – Usłyszał szepty o
częstotliwości dźwięków, które zawsze będą przypominać o jękach tamtej kobiety.
Nienawidził tego. Po minucie jego wzrok przyzwyczaił się zobaczył świat przed sobą – świat, który
chciał opuścić.
– Dlaczego nie umarłem? – zapytał siebie
cicho, leżąc bezwładnie na szpitalnym łóżku, a młode pielęgniarki patrzyły na
niego. Jedna z nich podeszła do niego, szczupła ręka wyciągnęła się, by dotknąć
jego ręki, ale odsunął się, a potem chwycił jej nadgarstek w śmiercionośnym
uścisku. Krzyknęła, a inne sapnęły z zaskoczenia. Ten krzyk miał taką samą
długość fali jak ten, który wciąż odtwarzał się w jego głowie. Kobieta w
czerwieni, piękna, chytra i niegodna zaufania. Baekhyun przyciągnął ją do
siebie, aż ich twarze były oddalone do siebie o kilka centymetrów.
– Nie dotykaj mnie – zastraszył, jego głos
był niski, a jednak delikatny niczym szept. Potem, kiedy ją puścił, zatoczyła
się do tyłu z szeroko otwartymi oczami z przerażenia. Pospieszyła do
przyjaciółek i wszystkie wyszły.
Dlaczego był ciągle żywy?
Dlaczego nadal żył?
Życie to żart.
Pozostawili go żywego – taki śmieć,
zbrukany jak nikt inny, opuszczony jak nikt inny, zaniedbany jak nikt inny
pozostał przy życiu.
Chciał się śmiać.
(ale bardziej chciał płakać)
Śmiać się z okrutności świata, śmiać się z
ironii tego, że ktoś bardziej żałosny i mniej użyteczny niż śmieć istnieje na
tym świecie – śmiać się z frustracji i desperacji, głównie dlatego, że
wspomniany żałosny i bezużyteczny śmieć został zmuszony do życia, kiedy chciał
zgnić w piekle.
Nie płakał, ponieważ był wyschnięty.
(a także dlatego, że nie uważał, by na to
zasłużył)
W zamian zachichotał.
płakałam przez cały rozdział ;-;
OdpowiedzUsuńdziękuję, że to tłumaczysz
A ja dziękuję bardzo za komentarz. ♥
UsuńJak czytałam, to też przepłakałam cały rozdział, więc wiem, co czujesz. ;-;