wtorek, 10 października 2017

The Faults In Byun Baekhyun [43/55]

tytuł rozdziału: Baekhyun się boi |oryginał: Baekhyun is afraid
rating: R
ostrzeżenia: przemoc słowna, gwałt, gra na emocjach, znęcanie się fizyczne/ wykorzystanie seksualne, przemoc psychiczna
Jeśli ktoś nie ma życzenia czytać tego rozdziału, może do mnie napisać i mu go streszczę.
Popchnęli go na chropowatą, twardą podłogę, uciszając go materiałem, który całkowicie ograniczył mu poruszanie wargami. Nawet wtedy zapał Baekhyuna nie zniknął, gdyż nadal wykrzykiwał imię Joo-hyunga, wiedząc w sercu, że gdziekolwiek Joo-hyung jest, przybędzie tu i go uratuje.
– Ten, kogo wołasz, nie przyjdzie – powiedział ktoś, uderzając Baekhyuna w twarz. Policzek był brutalny i sprawił, że zobaczył gwiazdy w oczach, ale Baekhyun wiedział, że Joo-hyung nigdy z niego nie zrezygnuje i uratuje go jak poprzednim razem. Wszystkie jego ubrania zostały niemal podarte na strzępy i zaczął bardziej się bać, a jednocześnie czuł spokój, bo czuł w kościach, że Joo-hyung znów przyjdzie i skrzywdzi tych sukinsynów.
– Ma naprawdę jasną, gładką skórę… – wymamrotał jeden, przesuwając dłonią po nagim torsie Baekhyuna. Niższy próbował posłać mu kopniaka z obrzydzenia, ale znów został spoliczkowany. Widział, jak kilku z nich wstało i zaczęło rozpinać spodnie. Ciężar rzeczywistości spłynął na niego, mocno, z powodu tego, co zamierzali zrobić. Właśnie wtedy zaczął rzucać się szaleńczo, bo nawet jeśli Joo-hyung przyjdzie i go uratuje (a Baekhyun wiedział, że to zrobi), Baekhyun na zawsze zostanie zbezczeszczony.
– Przytrzymać go! – ktoś warknął. – Idioci, myślicie, że będzie tam leżał i pozwoli wam się przelecieć? – Mężczyźni szybko przykucnęli i znów go przytrzymali. Nagle Baekhyun bał się jeszcze bardziej, czując, jak obce dłonie błądzą po jego ciele i zrywają z niego bokserki. Ale był tak słaby, że nie mógł walczyć – nie miał już siły.
Nie bał się dlatego, że siedmiu napakowanych mężczyzn próbowało zmusić go do seksu, ale bał się, ponieważ jego dziewictwo miało zostać odebrane przez całkowicie obcych ludzi, a nie przez kogoś, kogo kocha.
Pierwszy seks, o którym marzył i który planował z Joo-hyungiem przemknął mu przez umysł. Łzy zebrały się w jego oczach, kiedy mężczyźni podnieśli jego nogi i odsłonili jego wejście w swoim kierunku. To zniknęło – wszystko zniknęło. Wyjątkowa rzecz, którą chciał dać Joo-hyungowi miała zniknąć.
– Ta suka płacze. – Mężczyzna spojrzał na niego z ukosa, a potem złapał go za włosy. Baekhyun skrzywił się z bólu.
Jego serce pędziło, nie tylko dlatego, że jego pierwszy raz miał nie odbyć się z miłości, ale także dlatego, że ci wszyscy mężczyźni byli silni i sadystyczni, a w ich oczach tkwił wygłodniały, zwierzęcy wyraz.
Joo-hyung… gdzie jesteś?
Szarpnął się ostatni raz.
Pomóż mi.
Bał się.
Tym razem, kiedy został spoliczkowany, poczuł również ból nie do zniesienia w swoich pośladkach, kiedy coś pulsującego i gorącego wbiło się w niego.
Zobaczył przed oczami gwiazdy, ale tym razem nie były światłem, z którym kiedyś je łączył. Już nie, ponieważ teraz tym gwiazdom towarzyszyły przebłyski czerwieni i czerni.
Zaciskając mocno oczy, Baekhyun chciał krzyczeć, ale jego usta były zasłonięte. Poczuł, jak ciepłe ciało kładzie się na nim, przyciskając go do piaszczystej podłogi, która powoli zdzierała mu plecy do krwi. Słyszał sapanie, czuł gorący oddech na swojej nagiej szyi, ale najbardziej czuł tam na dole ból nie do wytrzymania.
Nie… Nie…
Przestań…
Tak bardzo się bał.
Baekhyun próbował się odepchnąć, ale ból nagle zmniejszył jego siły o połowę.
– Proszę, przestań… – wyskamlał Baekhyun przez materiał, jego słowa były przytłumione i niemal niezrozumiałe. Mężczyzna powoli się wysunął, zanim na nowo mocno w niego wszedł. Krzyknął, łzy rozmazały mu widok. Dyszeli niczym psy, zachowywali się jak bestie, a ich obce dłonie sprawiały, że z każdą sekundą czuł się brudniejszy. Joo-hyung, gdzie jesteś?
Dlaczego cię tu nie ma?
To coś, co go wypełniło, było gorące i grube, a on poczuł, jakby miał zostać rozerwany na pół. Nie takie uczucie powinno nieść ze sobą uprawianie miłości – uprawianie miłości nie powinno takie być.
– To jego pierwszy raz, co za szczęście! – powiedział facet, który go pieprzył, a potem się zaśmiał. Zaśmiał się. Inni mężczyźni zaśmiali się z nim. Do środka, na zewnątrz, do środka, na zewnątrz. – Jest kurewsko ciasny!
Inni mężczyźni rozluźnili uścisk, ale nawet wtedy to nie miało znaczenia, bo Baekhyun już nie mógł walczyć. Leżał bezwładnie na zimnej podłodze, podczas gdy inni mężczyźni złapali jego dłonie i jego palcami objęli swoje twarde erekcje. Więcej łez popłynęło z jego oczu, kiedy nadal próbował się odsunąć, ale ich siła była trzy raz większa niż jego. Zamknął oczy, nie chcąc patrzeć na żadnego z nich, ale nieważne, jak bardzo starał się ich unikać, nie potrafił. Nadal czuł ból, preejakulat z członków, o które ocierały się jego dłonie, dłonie błądzące po jego ciele, czubki penisów przyciskające się do jego twarzy i stosunek.
Joo-hyung…
– Jestem blisko – wysapał mężczyzna, wpychając swojego członka w Baekhyuna, tym razem się nie ruszał. Oczy Baekhyuna rozszerzyły się, gdy zrozumiał, co się dzieje i potrząsnął głową, znowu się rzucając, ale siedem par rąk przytrzymało go. Nie… Nie… Wtedy to poczuł – okropne uczucie, jak coś go wypełniło, na zawsze naznaczając go jako brudnego i bezwartościowego.
Mężczyzna wysunął się i w tamtej chwili Baekhyun pomyślał, że może wszystko skończone, ale tylko jak ten facet odszedł, inny zajął jego miejsce, a kolejny członek wbił się w niego. Znów zapłakał, chcąc w tamtym momencie umrzeć, wiedział, że już nie może być nic gorszego niż to.
Ale się mylił.
Cholera, tak strasznie się mylił.
Przez całą noc siedmiu mężczyzn zmieniało się, by go pieprzyć lub pocierali swoje erekcje o każdą część jego ciała, chwaląc jego jedwabistą i bladą skórę i to, jak łzy w jego oczach w jakiś sposób podniecały ich jeszcze bardziej. Mieli niekończącą się energię, a Baekhyun był tylko zabawką. Baekhyun czuł obrzydzenie, Baekhyun był zmęczony, Baekhyun czuł przerażenie i, co więcej, Baekhyun czuł, jak jego nadzieja powoli odpływa.
Kiedy pojawiło się światło dzienne, Baekhyun wiedział, że zostanie uwolniony, ponieważ inni ludzie go zobaczą i coś z tym zrobią i, jak przewidywał, kiedy światło wyjrzało zza horyzontu, mężczyźni zaprzestali swoich czynów.
Ale ich decyzja nie była taka, jakiej oczekiwał Baekhyun.
– Cholera, wkrótce będzie ranek… – ktoś powiedział. W końcu…
Proszę… zostawcie mnie tu, żebym umarł.
– Wnieśmy go do budynku. Jeszcze z nim nie skończyłem. – Co? Baekhyun próbował się szarpać, ale brak jedzenia i snu zbierał obfite żniwo. Nie… – W ten sposób możemy go zmusić do seksu. I nie będziemy musieli się martwić o wścibskich pojebów. – Nie…
Dlaczego?
Podnieśli go i zabrali do budynku, na drugie piętro, gdzie stworzył wspomnienia z Joo-hyungiem.
Właśnie tak… Joo-hyung…
– Joo-hyung… – zawołał słabo, kiedy zdjęli mu szmatę z ust, wiedząc, że już nie może krzyczeć. – Joo-hyung…
– Twój hyung nie przyjdzie. Przestań śnić. Nie przyjdzie po ciebie. – Pokój był ciemny, zaświecili światło. Światło było nagle dla Baekhyuna zbyt oślepiające – nigdy wcześniej nie było tak oślepiające. Oczy mężczyzn rozszerzyły się, kiedy zdali sobie z czegoś sprawę.
– Joo-hyung?  Czy to… – Pogrążyli się w szeptach, na moment tracąc nim zainteresowanie. Z tego powodu Baekhyun poczuł ulgę i choć ich dłonie nadal na nim były, jakoś do tego przywyknął. Przyzwyczaił się do czucia brudnym.
– Joo… – szeptali dalej. Baekhyun chciał zemdleć z braku energii, braku jedzenia, braku snu, (braku nadziei), ale kiedy już miał to zrobić, usłyszał coś, co wyzwoliło w nim adrenalinę.
Chichot, który wywołał ciarki wzdłuż jego kręgosłupa.
Chichot, w którym się zakochał, dla którego zrobiłby wszystko, by go usłyszeć.
Jego oczy otworzyły się, a on próbował wyciągnąć szyję, chcąc zobaczyć, czy to prawda i czy nie śni.
– Baekkie. – Głos był spokojny i choć Baekhyun powinien wiedzieć, że coś tu jest nie tak, wszystko, o czym myślał, to Joo-hyung, Joo-hyung, Joo-hyung i dzięki Bogu, że jest bezpieczny.
– Joo-hyung… – wychrypiał, miał suche gardło, a usta spierzchnięte i pokrwawione. – Joo-hyung… pomóż… – Joo-hyung w końcu pojawił się w jego polu widzenia, torba Baekhyuna była przewieszona przez jego ramiona, kiedy podszedł do niego powoli i celowo. To był Joo-hyung. To był ten Joo-hyung, który wydawał się być spokojny i niegroźny, ale miał pobić ich na śmierć i zabrać Baekhyuna z tego świata.
– Szefie… – siedmiu mężczyzn przywitało się. …Hę?
– Och, Baekkie, ale ja myślałem, że uratowałem cię już wystarczająco wiele razy. – Coś tu było nie w porządku. Ten chłód w oczach Joo-hyunga i uśmieszek na jego ustach… były nie w porządku.
– I pomyśleć, że taki obrazek nawet ci pasuje – ciągnął, zagrzmiał głęboki głos, ale tym razem w bardziej złowieszczy sposób. Brwi Baekhyuna zmarszczyły się. Co się działo?
–…Joo-hyung? – wychrypiał Baekhyun, próbując wstać z zimnej, zakurzonej podłogi, ale ktoś znów przycisnął go twarzą do ziemi, trzymając jego szyję w miejscu, żeby nie mógł się ruszać. Joo-hyung zaczął się śmiać. Śmiać.
A jego śmiech nie brzmiał wcale jak ten chichy chichot, który wcześniej był muzyką dla uszu Baekhyuna. Ten śmiech był złowrogi i okrutny.
– Jesteś idiotą, Baekkie? Czy po tym wszystkim to nie było dla ciebie jasne? – Joo-hyung usiadł na krześle, które przyniósł mu jeden z mężczyzn – krzesło było duże i wygodne w przeciwieństwie do zimnej, twardej podłogi, do której przyciśnięta była pierś Baekhyuna.
– Co ty-
– To wszystko to była tylko gra. – Joo-hyung się zaśmiał. – Tylko gra. Żeby cię zwabić, bym mógł dostać to, czego chcę.
Baekhyun zastygł, jego serce zatrzymało się. Choć czuł czyjąś cieknącą męskość ocierającą się o jego wykorzystane wejście, teraz ledwie to zauważył.
– Kto przysłał tu tych mężczyzn, Baekkie? – ciągnął Joo-hyung. – Kto zostawił cię tu samego poprzedniego wieczoru, byś został zbezczeszczony przez siedmiu mężczyzn? Kto był tym, Baekkie, kto zostawił cię samego, żebyś został zgwałcony? – W tamtej chwili czyjś członek wszedł w niego, a on krzyknął cicho, chcąc zacisnąć oczy, jednak nie był w stanie tego zrobić, ponieważ jego wzrok skupiał się na mężczyźnie, którego kochał – na mężczyźnie, któremu chciał oddać wszystko. Mężczyzna, którego kochał, był dla niego wszystkim. Joo-hyung zszedł z wysokiego krzesła i przykucnął przed twarzą Baekhyuna, a Baekhyun pamiętał, że pomyślał sobie: Wygląda tak pięknie.
Ja, Baekkie. – Usta Joo-hyunga wykrzywiły się ku górze. Choć jego głos był taki sam, brzmiał inaczej i zbyt obco dla uszu Baekhyuna. – Jesteś największym idiotą na całym świecie. Nie mogę uwierzyć, że wpadłeś w moją pułapkę.
– H-Hyung… T-To boli… – Może jakaś część Baekhyuna nadal miała nadzieję – to pełne nadziei „ja”, które powoli umierało, ale jeszcze nie było martwe.
– Nie wydało ci się to dziwne? Że jakiś facet pojawił się znikąd i został rycerzem w lśniącej zbroi? – Joo-hyung opadł na krzesło, uśmieszek rozjaśniał jego przystojne rysy twarzy w najgorszy sposób. – Myślisz, że ludzie w ogóle przejęliby się, gdybyś się krzywdził czy miał depresję? Jesteś zbyt egocentryczny, nie uważasz? – Świadomość uderzyła go niczym ogień w twarz.
– Co… z tymi wszystkimi razami, kiedy… mówiłeś, że mnie kochasz? I te wszystkie… pocałunki i… – Baekhyun paplał, a jego wzrok rozmazywał się. Krzyczał cicho za każdym razem, gdy mężczyzna za nim brutalnie w niego wchodził.
– Jesteś prawie najgłupszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem. – Joo-hyung zachichotał. – Taki niewinny, jakby cały ten świat nie był tak okrutnym miejscem. – Joo-hyung znowu podniósł się ze swojego miejsca i przykucnął przed Baekhyunem, tym razem unosząc jego głowę.
– Wbij to sobie do swojej pustej głowy, Baekkie.Jak on może wypowiadać moje imię w taki uroczy sposób? – To wszystko to były kłamstwa. Nigdy cię nie kochałem.
Nigdy cię nie kochałem.
Nigdy cię nie kochałem.
– Pocałunek? – Joo-hyung spojrzał mu w oczy, odczytując pytanie Baekhyuna, wyraz jego twarz był taki zimny. Potem Joo-hyung złączył ich wargi ze sobą.
Po raz kolejny Baekhyun mógł poczuć kłujące go igiełki lodu, ale zamiast czuć podekscytowania, teraz czuł, jak łamie mu się serce, bo to była prawda.
Joo-hyung nigdy go nie kochał.
Joo-hyung odsunął się, jego uśmieszek był tak sadystyczny, że Baekhyun chciał płakać, ale mógł jedynie krzyczeć z bólu, gdy kolejny penis zmuszał go do stosunku. Joo-hyung znów się zaśmiał, dźwięk ten był tak obcy dla jego uszu.
– Byłeś takim łatwym celem, Byun Baekhyun. – Joo-hyung znowu zasiadł na swoim wysokim krześle, krzyżując nogi. Baekhyun pamiętał, że czuł się bardzo mały, kiedy podniósł na niego wzrok. – Bezbronny, przygnębiony i samotny. Kto nie obrałby sobie ciebie za cel? – Łzy nadal wypływały z oczu Baekhyuna, gdy oparł brodę na podłodze – nie chciał już patrzeć na Joo-hyunga. To bolało.
– To boli… Hyung… – Może wołanie sprawi, że Joo-hyung zmieni zdanie… Może Joo-hyung naprawdę go kochał… Może coś go opętało…
– Boże, Byun Baekhyun, byłeś taki cholernie łatwy – ciągnął Joo-hyung. – Kto by pomyślał, że tak szybko wpadniesz w moją pułapkę? Ty, zaledwie czternastoletni chłopiec, który jest niekochany, który ma depresję, ale zachowuje się jakby był szczęśliwy? Byłeś największym idiotą, jakiego spotkałem.
– Pomóż… Hyung…
– Dlaczego wszedłem w twoje życie, pytasz? Czy to dlatego, że chciałeś się zabić? Nie, nie potrafiłbym się, kurwa, przejmować, czy umarłbyś czy nie. – Serce Baekhyuna krwawiło. – Ponieważ chciałem pieniędzy.
– Proszę… Hyung… To boli…
– Zamknij się! – krzyknął Joo-hyung. Poświęcił chwilę, by się uspokoić, ignorując przypadkowe pomruki zmartwienia i strachu ze strony gwałcicieli Baekhyuna. Znów powrócił do swej przystojnej maski. – Szukałem i znalazłem, że twój ojciec jest obrzydliwie bogaty, więc pomyślałem: dlaczego by nie spróbować włamać się do jego bazy danych i nie zabrać wszystkich pieniędzy? Ale twój ojciec był bystrzejszy, niż myślałem, więc potrzebowałem kogoś, kto był wystarczająco blisko niego, a jednak nie byłby w kręgu podejrzanych i nie byłby pod jego obserwacją. Wtedy pojawiłeś się ty, Byun Baekhyun. Byłeś moim wybawcą i za to ci dziękuję. – Wymsknął mu się śmiech.
– Obserwowałem cię tygodniami. Byłeś głupim, idiotycznym chłopcem, który myślał tylko o sobie i swoich własnych problemach. Zbliżyłem się do ciebie bardzo szybko. Byłeś tak łatwy, że aż byłem zaskoczony. Kto by pomyślał, że tylko kilka miesięcy zajęło mi, żeby dostać się do twojego domu? Myślałeś, że dlaczego za każdym razem, kiedy tam przychodziłem, zawsze się rozglądałem? Żeby znaleźć jakiś klucz do kasy twojego ojca, oczywiście, ale to nie było tak łatwe, jak myślałem.
– Kto by pomyślał, że poproszenie cię o ucieczkę ze mną sprawi, że dasz mi klucz do pieniędzy swojego ojca? To był mój ostatni ratunek, zanim zjawiłaby się policja i znalazła mnie, ale kto by pomyślał, że to było takie proste? Gdybym wiedział, poprosiłbym cię o to wieki temu, a potem porzucił cię w tym gównie, zostawił cię, żebyś czuł się tak, jak na to zasłużyłeś: bezwartościowo. – Baekhyun zmusił się, by otworzyć oczy, a kiedy podniósł wzrok, zobaczył, jak Joo-hyung rzuca torbę na podłogę, karta była w jego dłoni. Żądza pieniędzy była oczywista w oczach Joo-hyunga. Była to jedyna rzecz, do której Joo-hyung miał zamiłowanie i namiętność.
– Skoro… chciałeś pieniędzy… mogłeś powiedzieć… – Baekhyun zakaszlał bardziej. Każdy ruch sprawiał, że bolało go ciało. Nikt już nie próbował go powstrzymać, ale to dlatego, że wiedzieli, że jest zbyt słaby, by cokolwiek zrobić. Jeśli Joo-hyung był kryminalistą wchodzącym do domu i zagroziłby w sprawie pieniędzy, Baekhyun zrobiłby to dla niego w mgnieniu oka, mając czternaście lat – mając czternaście lat, zrobiłby wszystko, by ojciec go zauważył, nieważne, czy chodziło i rozwścieczenie go czy o zdradę. Dlaczego musiało do tego dojść? Większość mężczyzn stała z boku, jakby z szacunkiem czekając, aby Joo-hyung dokończył mówić, podczas gdy jeden z facetów go pieprzył – Baekhyun wiedział, że to jest to, czego Joo-hyung chce, gdy spojrzał na niemal zwycięski uśmieszek w jego oczach. Chciał, by Baekhyun poczuł największy ból. Dlaczego? Nawet wtedy Baekhyun chciał odepchnąć ten obraz Joo-hyunga. Choć jego nadzieja prawie zniknęła, trochę wciąż pozostało w jego sercu. W końcu zawsze było wiele nadzieli w chłopcu, który był niekochany. I nadal odrobinę zostało. – Mogłeś… zabrać mnie, dokąd zmierzałeś… – A teraz przestań… Nadal chcę z tobą wyjechać…
Ciągle cię kocham…
Joo-hyung na chwilę zesztywniał, zabrakło mu słów. W tamtej chwili serce Baekhyuna rozpaliło się nowo znalezioną nadzieją. Może… mała część Joo-hyuna wciąż mnie kocha? Ale wtedy Joo-hyung zaśmiał się najgłośniej, jak Baekhyun kiedykolwiek słyszał. Śmiał się tak mocno, że prawie upadł na podłogę.
– Naprawdę jesteś… kretynem, prawda? – Joo-hyung znów poruszył się, by przykucnąć przez Baekhyunem. – Nie rozumiesz, co? Naprawdę chcesz nauczyć się czegoś w najgorszy sposób? – Joo-hyung wyciągnął rękę i trącił Baekhyuna w nos. Choć miał na twarzy sadystyczny uśmieszek, Baekhyun poczuł, jak jego serce trzepocze na ten dotyk. Potem, Joo-hyung wstał.
– Przyprowadźcie ją tu. Chcę, żeby zrozumiał, co mówię i żeby nie pozwolił wpaść im jednym uchem, a wylecieć drugim – poinstruował jednego z mężczyzn, zanim znów usiadł na swoim wygodnym krześle. – A wy teraz możecie się z nim zabawić, na moich oczach, jak bardzo chcecie, w jaki tylko sposób chcecie. Obsyp go uwagą, której zawsze chciał. – W chwili, kiedy te słowa opuściły jego usta, mężczyźni rzucili się na niego. Nawet kiedy krzyczał i płakał, Joo-hyung nic nie zrobił – w istocie wyglądało na to, że się cieszył – cieszył się, że Baekhyun cierpi. Baekhyunowi nie wydawało się, że może być gorzej – przypadkowi faceci pieprzyli go na oczach miłości jego życia.
Och, jak bardzo się mylił.
– Kochanie~ – Kobiecy głos przedarł się przez krzyki Baekhyuna, a kiedy otworzył oczy, zobaczył kobietę w czerwieni podchodzącą do Joo-hyunga. Była piękna, miała zgrabne i długie nogi, duże oczy i czerwone usta, ciemne włosy kaskadami spływały na jej plecy.
Nic nie mogło przygotować Baekhyuna na to, co stało się potem.
Podeszła i usiadła na kolanach Joo-hyunga, ich usta złączyły się w nie tak niewinnym pocałunku. Jeśli serce Baekhyuna wcześniej się złamało, teraz zostało roztrzaskane na tysiące kawałeczków. Sposób, w jaki Joo-hyung ją dotykał, też wcale nie był niewinny. Kiedy w końcu się od siebie oderwali, Joo-hyung spojrzał w dół na Baekhyuna.
– Myślisz, że kiedykolwiek wybrałbym chudego dzieciaka jak ty ponad tak piękną kobietą? – Przesunął palcem do jej obojczyków. Serce Baekhyuna tak bardzo bolało. – Ktoś taki jak ja? Wybrałby kogoś takiego jak ty? – Kobieta zaczęła całować go po szyi. Baekhyun chciał odwrócić wzrok, ale nie miał już siły, by się poruszyć.
Był bardzo zmęczony.
– Hej, pamiętam, co ważnego mi powiedziałeś! Dlaczego w ogóle zacząłeś się krzywdzić. – Wstrętny chichot opuścił wagi Joo-hyunga. – Twoi rodzice zdradzali siebie nawzajem, prawda? Nienawidzisz tego, co? – Baekhyun chciał płakać. – Nadal jestem twoim chłopakiem, prawda? A może bym cię tak zdradził na twoich oczach?
Nie… Nie mów tak…
– Ja zamierzam… – zerwać z tobą… żebyś nie mógł mnie zdradzić…
Ale nie chcę… z tobą zrywać…
To nadal może się udać…
– Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego twoi rodzice nigdy się tobą nie przejmowali? – ciągnął Joo-hyung, uśmiechając się znacząco, kiedy kobieta schodziła coraz niżej wzdłuż jego ciała. – Ponieważ nigdy nie byłeś nic wart.
Bardzo zmęczony.
Usłyszał, że suwak spodni Joo-hyunga został rozsunięty. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył, była przykucająca przed Joo-hyungiem kobieta, robiąca coś nie do pomyślenia.
A ostatnią rzeczą, jaką poczuł, nim zemdlał, był ból – ból wszędzie, zwłaszcza w jego sercu.




Przeraźliwe zimno obudziło go.
Wycierając wodę z oczu, Baekhyun zamrugał, czując się bardzo słaby i bezbronny. Z początku myślał, że to wszystko było tylko koszmarem, który nawiedził jego myśli, a prawda nie jest taka, Joo-hyung taki nie jest i że Baekhyun nie został właśnie zgwałcony przez siedmiu mężczyzn, których nigdy wcześniej nie widział.
Ale kiedy usłyszał kobiece jęki wypełniające powietrze, wiedział, że rzeczywistość jest gorsza niż kiedykolwiek wcześniej.
– Ach, kochanie, mocniej… – Słyszał, jak dziewczyna jęczy jak na tych wszystkich filmach, które oglądał sam kilka miesięcy temu. Jego serce spadło swobodnie do jądra Ziemi, kiedy zdał sobie sprawę, co oni robią.
– Mm, jesteś taki dobry… – kontynuowała dziewczyna. Jej głos odbijał się echem w jego głowie. Serce, które wyślizgnęło się z piersi Baekhyuna, dalej krwawiło. Wiedział, że nie powinien otwierać oczu, wiedział, że kiedy to zrobi, zawali mu się cały świat, ale i tak je otworzył. Głównie dlatego, że chciał się upewnić – głównie dlatego, że chciał wmówić sobie, że to tylko pieprzony sen i się, do cholery, obudzi.
Ale kiedy otworzył oczy, rzeczywistość trzasnęła z hukiem.
Tuż przed nim Joo-hyung robił to. Z kobietą. Uprawiał miłość.
Na jego oczach.
– Obudził się – powiedział jeden z mężczyzn. Jakież to obrzydliwe, że nadal dotykali i gwałcili jego ciało, kiedy zemdlał. Wiercił się, ale jego twarz była zimna, ale ciało nadal słabe, więc łatwo z powrotem go przyciągnęli.
– Och, Baekkie. – Rozbrzmiał nad nim głos Joo-hyunga. Kolejny raz łzy wypłynęły z oczu Baekhyuna. Nie chciał już patrzeć. – Jakie to uczucie patrzeć, jak ktoś, kogo kochasz, kocha się z kimś innym?
– Ty nie… jesteś Joo-hyungiem… – wymamrotał cicho Baekhyun. – Oddaj… go. – On nigdy nie zrobi czegoś takiego. Jestem tego pewien.
(Teraz, kiedy Baekhyun wracał myślami, przez jak wiele stopni zaprzeczenia przeszedł? Żałosne.)
– Zachowywałem się, jak facet, którym chciałeś, żebym był przez ponad pieprzony rok, Byun Baekhyun. Tolerowałem takiego bezużytecznego pojeba jak ty przez dłużej niż pieprzony rok – powiedział Joo-hyung, nadal zadowalając swoją kobietę. – Nawet dałem ci przezwisko, żebyś czuł się wyjątkowy.
– Właśnie tak sprawia się, by ludzie się w tobie zakochiwali, Byun Baekhyun. – Joo-hyung przyspieszył, a Baekhyun słyszał jego sapanie i jęki dziewczyny, ale nieważne, jak bardzo chciał odwrócić wzrok, nie potrafił. – A na koniec właśnie tak łamiesz im serce. – Dziewczyna jęknęła bardzo głośno. Jej głos na zawsze wrył się w głowę Baekhyuna, w kółko się skręcając.
Przestań…
– Stałem się idealnym facetem, jakim chciałeś, bym był. – Dziewczyna zeszła z niego i przykucnęła między jego nogami. – Czy nie tego chciałeś? Mieć kogoś przy swoim boku? Czy to nie wystarczyło? – Ton jego głos stawał się histeryczny. Nic nie mogło równać się z bólem, jaki czuł Baekhyun.
– Pomyśl o tym, ta gra się jeszcze nie skończyła, prawda? – ciągnął Joo-hyung, jego głos był zdyszany, gdyż dziewczyna robiła mu dobrze. – Hej, zapomniałem – czy ty też mnie nie zdradzasz?
Nie… Świadomośc uderzyła w niego tak mocno, że niemal go zamroczyło. Wspomnienia tego, jak patrzył, gdy jego rodzice zdradzali siebie wzajemnie, błysnęły mu przed oczami. Chciał zakryć twarz dłońmi. Wolałby raczej być zdradzonym – on nigdy by nie zdradził.
(a teraz, kiedy Baekhyun wracał myślami, jak pokręcone były słowa Joo-hyunga? Był tylko dzieckiem – dzieckiem o niewinnym sercu.)
– Jesteś jak twoi rodzice, nieprawdaż?
– Nie…
– Upadłeś równie nisko co twoi rodzice. – Nie…
– Zdradzę ci sekret. – Joo-hyung przeczesał palcami ciemne włosy kobiety. – Zdradzałem cię. Cały ten czas.
Nie… Przestań…
– Kiedy szczęśliwie spałeś w swoim łóżku albo flirtowałeś z innymi facetami w barze, pieprzyłem inne kobiety. – Nie… Proszę, nie… Obrazy tych możliwości już przebłyskiwały w głowie Baekhyuna – zdrada była jego największym lękiem.
– Kiedy do mnie pisałeś, Baekkie, nie pracowałem… – mówił dalej Joo-hyung, podczas gdy kobieta wstała i usiadła mu na kolanach. – Zdradzałem.
Baekhyun nie chciał już dłużej słuchać. Zaczął się szarpać, gwałtowniej niż wcześniej, odkąd został uprowadzony. Mężczyźni, którzy go pieprzyli, byli zbici z tropu. Baekhyun niemal uwolnił się z ich uścisku, był zły, a przepełnione bólem łzy wypływały z jego oczu, ale w ostatniej chwili jeden z mężczyzn złapał go za szyję, przytrzymując mu głowę, zanim wlał mu coś do ust.
Smakowało jak woda i Baekhyun powitał ją z dwóch powodów: Pierwszy: był spragniony jak cholera; Drugi: Nawet jeśli była to trucizna, chciał umrzeć.
Zimno przetoczyło się po jego wnętrznościach i niemal natychmiast poczuł, jak świat wokół się kręci.
– Jesteś taki sam jak twoi rodzice… – Głos Joo-hyung odbijał się echem po pokoju, podczas gdy Baekhyun nieprzytomny upadł na zimną, twardą podłogę.




Gdy obudził się następnym razem, bolało go całe ciało
(łącznie z sercem).
W chwili, kiedy się zbudził, mężczyźni szybko stłoczyli się wokół niego, podnosząc go za ramiona, dopóki nie uklęknął. Nie miał nawet siły, by walczyć. Nabrzmiały członek wypełnił pole jego widzenia i zanim się obejrzał, mężczyzna wepchnął swoją erekcję do jego buzi.
Szczęka Baekhyuna natychmiast obwisła, kiedy mężczyzna pieprzył go w usta. To było jak niekończący się koszmar, który będzie powracał już zawsze, a Baekhyun wiedział, że nie może uciekać. Już nie.
– Jak żałosny byłeś, krzywdząc się? – Joo-hyung nadal z niego kpił, nawet kiedy więcej mężczyzn (nowych mężczyzn – jak bardzo mógł się wygiąć?) nadal gwałciło jego ciało, jakby był tylko zabawką. Łzy wciąż spływały po jego policzkach. Może to dobrze, że miał zamglony wzrok. – Powiedziałeś, że nigdy mnie nie znienawidzisz, Baekkie. Czy teraz mnie nienawidzisz? Co?
Bardzo zmęczony.
Wszystko go bolało.
Nasienie spłynęło do jego gardła i wytrysnęło w jego wnętrzu, zmieszana sperma ozdobiła jego kiedyś niewinne ciało.
– Kocham cię, Baekkie… – zadrwił Joo-hyung. – Kto mógłby kiedykolwiek pokochać takiego śmiecia jak ty?
Nie ja.
Ja też nie.




– Może byśmy się trochę zabawili? – Joo-hyung był w stanie euforii, torturując Baekhyuna. Baekhyun zamrugał, pozbywając się łez i wtedy to zobaczył.
Joo-hyung wyjął telefon.
Świadomość spłynęła na niego i znów zaczął się szarpać.
– Przytrzymajcie go – warknął Joo-hyung, a on poczuł, jak ręce łapią go, aż nie mógł się poruszyć, jakiś członek był w jego gardle, a drugi w jego tyłku. Kolejny raz jego oczy wypełniły się łzami, kiedy Joo-hyung przystawił telefon do jego twarzy i zrobił zdjęcie, śmiejąc się podczas tego.
– Zatrzymam je jako pamiątki. – Joo-hyung ponownie się zaśmiał. – Za to, że sprawiłeś, iż musiałem przechodzić przez piekło przez rok i trzy miesiące. – Robienie zdjęć klik, klik, klik było słyszalne, mieszając się z jego coraz głośniejszym śmiechem. Baekhyun znów próbował się szarpnąć, ale na próżno – był wyczerpany, a więcej niż pięciu mężczyzn trzymało go w miejscu.
Nie taki ślad chciał pozostawić na świecie. Nie to chciał po sobie zostawić, umierając.
– P-Przepraszam… – wyszeptał Baekhyun. – P-Przepraszam, hyung…
– Co, do cholery? – Joo-hyung parsknął.
– Przepraszam… Jeśli kiedykolwiek… – Baekhyun zakaszlał. – Jeśli kiedykolwiek… zrobiłem coś źle… Przepraszam… Zmienię się. Z-Zrobię wszystko. – Dla ciebie zrobię wszystko.
– Co on, do kurwy, wygaduje? – Joo-hyung zaśmiał się głośnym, wstrętnym śmiechem. Nikt nie odpowiedział – w końcu byli zwierzętami. – Nie wbiłeś to sobie do tej swojej pustej, pierdolonej głowy?
– Proszę… przestań… Przepraszam…
– Niech się krztusi. Niech weźmie wasze kutasy. – Joo-hyung zachęcał, zupełnie ignorując prośby Baekhyuna, telefon nadal był w jego dłoni. – Pieprzcie go mocniej. Bądźcie tak brutalni, jak chcecie. – Z jakiegoś powodu zachowywali się po tym bardziej jak dzikie zwierzęta, jakby przez cały ten czas się powstrzymywali. Członek uderzył go w tył gardła, a wzrok Baekhyuna stał się jeszcze bardziej zamglony.
Joo-hyung trzymał go blisko twarzy, ale on odwrócił się, próbując uniknąć aparatu. Joo-hyung jedynie głośno się zaśmiał.
– Nieważne, jak bardzo starasz się go uniknąć, to nieuniknione, Baekkie. Teraz jesteś brudny i na zawsze taki pozostaniesz, jak śmieć, którym zawsze byłeś.
Baekhyun zakrztusił się, mocno zaciskając oczy, kiedy mężczyzna doszedł w nim.
– Ja… Przepraszam…
– Zgwałćcie tego śmiecia. Niech pożałuje, że kiedykolwiek mnie poznał. Niech pożałuje, że kiedykolwiek mnie kochał. Niech pożałuje, że był pieprzonym głupkiem, który pozwolił mi ukraść pieniądze swego ojca. Niech, do kurwy, nienawidzi siebie tak bardzo, że będzie chciał umrzeć. Sprawcie, żeby wiedział, jak bezwartościowy jest.
Wiedział, że nie powinien, ale wziął sobie każde słowo do serca. Słuchając Joo-hyunga przez tak długi czas, stało się to nawykiem – teraz nie mógł przestać.
Joo-hyung podszedł bliżej niego, a Baekhyun mógł poczuć jego perfumy – na moment zamknął oczy i wyobraził sobie pierwszy raz, kiedy spotkał Joo-hyunga, lecz ta słodka chwila zniknęła, gdy poczuł szorstkie dłonie łapiące go za włosy i przyciągające jego twarz do aparatu.
- Przywitaj się, Baekkie – wymruczał Joo-hyung. Upokorzony Baekhyun zamknął oczy i bezskutecznie się odwrócił, gdyż mężczyzna, który pieprzył go w usta, trzymał jego głowę. Joo-hyung zaśmiał się, a pozostali mężczyźni mu zawtórowali. Ktoś klepnął Baekhyuna w tyłek, a Baekhyun upadłby, gdyby nie było tak wielu mężczyzn, którzy go trzymali, dotykając go w każdy możliwy sposób. Wszyscy śmiali się, kiedy Joo-hyung dalej nagrywał, czasami go dopingowali, pieprzyli go mocniej albo częściej dawali mu klapsy na pokaz.
Śmieć.
Jesteś niepoważny.
Bezwartościowy.
Czy  to się kiedyś skończy?
– Przykro mi… – Naprawdę było mu przykro.
Bardzo mi przykro…




Światło było tak daleko i coraz bardziej się oddalało.




– Myślisz, że dlaczego powiedziałem ci, żebyś nikomu nie mówił, pieprzony idioto? Myślisz, że dlaczego ciągle byłem niestabilny finansowo, a jednak zawsze miałem cholerny czas, by być przy tobie, kiedy chciałeś? Jak obrzydliwie narcystyczny byłeś, myśląc, że pociągało mnie twoje ciało? Ale żart! – Więcej kpin. Baekhyun nawet nie wiedział, czy jest krzywdzony czy jest po prostu odrętwiały.
Przez ostatnie kilka dni tortur Baekhyun był gwałcony na każdy sposób, pieprzony przez więcej niż dwudziestu mężczyzn, których twarzy nie znał, a ludzie dalej się zmieniali.
– „Szaleję z twojego powodu”, pamiętam, jak mówiłem… To dlatego, że chciałem zrzucić się z klifu przez ciebie. Chciałeś, żebym cię pieprzył? Czy nie masz wstydu? Teraz pieprzy cię i dotyka każdy możliwy facet, nie cieszysz się? – Szalony śmiech opuścił usta Joo-hyunga. Serce Baekhyuna bolało.
– P-Proszę… – wychrypiał Baekhyun. – Prze… praszam…
– Pieprzcie go mocno. Pieprzcie go, żeby wynagrodził mi to gówno, którego doświadczyłem. Kurwa, już dłużej nie muszę udawać. – Czy to dlatego tak bardzo mnie nienawidzisz? Czy dlatego chcesz, żebym cierpiał? Czyny stały się bardziej agresywne, a Baekhyun poczuł, jak kolejny członek przyciska się do jego wypełnionego już wejścia. Krzyknął, kiedy drugi mężczyzna wszedł w niego. Czuł, jakby jego tyłek był rozrywany na pół i chciał płakać z obrzydzenia z powodu podwójnej penetracji i sposobu, w jaki ci mężczyźni stękali z przyjemności, ale nie miał już łez.




Przepraszam…
Przepraszam, że sprawiłem, iż mnie nienawidzisz.
Przepraszam, że kiedykolwiek mnie poznałeś.
Chciałem, żebyś mnie kochał. Zrobiłbym wszystko, by być osobą, którą kochasz.
Przepraszam…




Był bardzo głodny. Był bardzo zmęczony.
Wiedział, że wkrótce dotrze do granic możliwości, ale dlatego, że śmierć była nagrodą, dalej trzymał się przy życiu.




– Czy teraz mi ufasz, śmieciu? – Wpychanie, wyciąganie, wpychanie, wyciąganie. Bolało go całe ciało. Mięście ust miał obolałe. – Czy teraz wierzysz w miłość tak jak w obcych, którzy zachowują się, jakby się tobą przejmowali? Czy teraz wierzysz w bajeczki i jednorożce?
Czy teraz wierzysz w miłość?
Czy wierzysz…
Miłość?
Pełen nadziei, delikatny, niewinny, optymistyczny Baekhyun zaczął zanikać, został zastąpiony przez silny gniew, wzburzoną nienawiść i przytłaczający smutek.
Baekhyunowi nie wydawało się, że kiedykolwiek znów zobaczy światło.




 Podczas tego tygodnia jego niewinność, jego optymizm, jego szczęście, to wszystko zostało mu zabrane.
Jego najsilniejsza zaleta, Nadzieja, umarła na zawsze.
On umarł razem z nią.




Kolejny raz obudzono go chlustem lodowatej wody.
Łzy są dla słabeuszy, tak samo błagania i prośby.
– Teraz, kiedy dostałeś, czego chcesz… Zostaw mnie w spokoju – wymamrotał, kaszel przetoczył się przez całe jego ciało. Joo-hyung usłyszał surowość w jego głosie i odwrócił się, by na niego spojrzeć.
– Zostawić cię… w spokoju? – spytał Joo-hyung. – Po tym jak musiałem się tobą, kurwa, zajmować przez ponad rok? – Głośny śmiech. – Jesteś cholernie niepoważny.
– Z początku chciałem uciec, bo policja siedziała mi na ogonie, ale wyprowadziliśmy ich w pole w ostatniej chwili. Więc teraz mam więcej czasu, żeby cię torturować za zmarnowanie ponad roku mojego życia. Chcę widzieć, jak płaczesz, słyszeć, jak krzyczysz, patrzeć, jak błagasz. – Ktoś wykonał szczególnie mocne pchnięcie w gardło Baekhyuna i Baekhyun zakrztusił się. – Bezwartościowy śmieć.
Jeśli tego chcesz, to ci tego nie dam.
Nawet gdybym umarł, nie dostaniesz tego.
Nie pozwolę ci zobaczyć, jak płaczę.




Joo-hyung w końcu się znudził.
– Dlaczego nie płacze? Dlaczego nie krzyczy? – Głos Joo-hyunga była na skraju szaleństwa. Rok udawania sprawił, że oszalał. – Pieprzcie go mocniej! Pieprzcie go, aż będzie płakał!
Pchnięcia stały się mocniejsze i bardziej brutalne, ale wyczerpany Baekhyun zamknął buzię na kłódkę. Ktoś rozchylił mu usta i wepchnął swojego członka. Baekhyun próbował go ugryźć, ale tamten wepchnął go za daleko i mięśnie szczęki Baekhyuna nie były już tak silne.
Nie płakał, nawet nie pisnął. Mężczyźni doszli w nim i po obu stronach, a kiedy się odsunęli, popchnęli go na brudną podłogę (ale teraz wiedział, że na zawsze pozostanie brudniejszy). Z początku leżał tam, bezwładny niczym szmaciana lalka. Faceci mruczeli coś, zastanawiając się, czy Baekhyun znowu zemdlał czy nie i odeszli trochę przestraszeni. Przez długą, długą chwilę Baekhyun się nie ruszał. Pomruki niepokoju rozeszły się po pomieszczeniu, a Joo-hyung usilnie na niego patrzył.
Mrożący krew w żyłach chichot wypełnił powietrze.
Powoli, chłonąc nagłą ciszę w pomieszczeniu, Baekhyun podniósł się, odpychając się od podłogi najpierw jedną, potem drugą dłonią. Nie wiedział nawet, skąd miał tę siłę (prawdopodobnie od nowo odkrytych emocji). Chichot wydarł się z jego warg, jego głos był niski i taki niepodobny do tego zranionego i niewinnego, który miał jeszcze kilka dni temu. Teraz był zimny, martwy i pusty.
– Tylko na tyle cię stać? – Głos Baekhyuna był cichy, ale pełen prowokacji. Kiedy podniósł wzrok, choć kolory odpłynęły z jego twarzy, jego uśmiechnięte usta były suche i spierzchnięte oraz były oznaki worków pod jego oczami, jedyne życie, jakie pozostało w jego oczach, to ognista nienawiść, która trzymała go przy życiu.
Zagraj w tę ostatnią grę. Nie poddawać się i nie umieraj, dając mu to, czego chce.
Umrzyj zadowolony.
Rozzłość tego dupka, nawet jeśli tylko na jeden dzień.
Po raz pierwszy od długiego czasu uśmieszek zsunął się z warg Joo-hyunga, a wyraz jego twarzy zmienił się we wściekłość. Tak gwałtownie wstał z krzesła, że to się przewróciło.
– Nie chcę już grać w tę grę. Jest nudna. – Joo-hyung jeszcze raz pochylił się nad Baekhyunem, wpatrując się w niego. Baekhyun patrzył, jak wyraz w jego oczach się zmienia w ten pełen delikatności i miłości. Jakież przekonujące. Jakby Baekhyun znów poczuł się kochany.
– Baekkie… – wyszeptał Joo-hyung, wyciągając dłoń, by pogłaskać go po policzku. Ten gest był tak delikatny, taki czuły.
Baekhyun znów prawie wpadł w jego pułapkę.
Może Joo-hyung został zmuszony, żeby tak się zachowywać. Może Joo-hyung naprawdę go kochał.
Ale szkoda, bo Baekhyun już nie wierzył w miłość.
Baekhyun napluł mu w twarz.
Joo-hyung wpadł we wściekłość i kopnął Baekhyuna w żebra. Niższy przewrócił się, znów zrobiło mu się czarno przed oczami od brutalności kopniaka.
– Zróbcie z tym śmieciem, co chcecie. Ja skończyłem. Idę wziąć pieprzone pieniądze. – Joo-hyung wyszedł z pokoju i choć wszystko go bolało, Baekhyun śmiał się zwycięsko.
Wygrał.




Ale nawet jeśli wygrał, pamiętał, że kiedy Joo-hyung pochylił się nad nim tak nisko, poczuł to słodkie u-uderzenie, które czuł za każdym razem, kiedy myślał o Joo-hyungu. Baekhyun niemal chciał się nachylić i pocałować go.
Prawie się ugiął.
Ale to prawie przecięło granicę.
Gdy Joo-hyung wyszedł, Baekhyun poczuł ból w sercu – ból patrzenia, jak miłość jego życia opuszcza go na zawsze.
A kiedy się zaśmiał, chciał płakać.




Kiedy bezimienni mężczyźni wykorzystywali go, Baekhyun pozwalał im robić, co chcieli. W końcu był splamiony nie do poznania, zepsuty nie do naprawienia, więc równie dobrze mógł pozwolić im wykorzystywać go, dopóki w końcu nie pójdzie do piekła.
Wydawało się, że oni mieli inne plany.
– Jesteś niechciany, śmieciu… – ktoś szepnął mu do ucha, pieprząc go powoli i mocno. – Jesteś tylko ciężarem dla tego świata.
Przyjęli okrutne słowa Joo-hyunga. Cieszyli się tym.
– Jeśli… jestem tylko ciężarem… pozwólcie mi umrzeć – odszczeknął Baekhyun. Bardzo zmęczony. Nawet śmieci się męczą.
– Jako że jesteś bezwartościowy, równie dobrze możesz zrobić coś dobrego dla świata, co? – W tamtej chwili otworzyło go więcej mężczyzn, ich członki zwisały przed nimi. Zaspokój ich. Tylko w tym jesteś dobry.
– Nikt cię nie kocha. Nikt się tobą nie przejmuje.
– A teraz, kiedy przykułeś naszą uwagę, równie dobrze możesz sprawić, że warto było poświęcić nasz czas, kawałku gówna.
– Wolałbym…
– Myślisz, że możesz wybierać? Nie jesteś wystarczająco dobry. Nie byłeś wystarczająco dobry nawet dla swoich rodziców.
– Gdybyś tu umarł, kto by się tym przejął?
– Dalej, śmieciu. Przynajmniej  nadaj się do czegoś. – Był tak zmęczony, ale to, co mówili, miało sens. Miało sens w porównaniu z fałszywą miłością, w którą wierzył całym sercem. Na tym świecie nie ma puchatych jednorożców i złotego deszczu – jest jedynie zdrada, szantaż i samotność.
Chciał ich powstrzymać od mówienia tego, więc podniósł ręce i oplótł palce dookoła ich członków.
– Otwórz usta, dziwko. – Spełnił to.
Podnieś  tyłek. Zrobił tak, jak mu kazano.
Właśnie tak. Do tego poziomu możesz dosięgnąć – kurwa, właśnie tym jesteś. Tak nisko jesteś. Istniejesz tylko po to, by zaspokajać. Więc zrób to, kurwa, dobrze. – Zaczął ssać i poruszać dłońmi w górę i w dół, w górę i w dół, podczas gdy jakiś facet pchał w niego, do środka i na zewnątrz, do środka i na zewnątrz. Jesteś śmieciem, więc nie masz wyboru. Jesteś bezwartościowy, więc istniejesz tylko po to, by zaspokajać innych.
– Nie masz nic do powiedzenia, bo upadłeś nisko, jesteś brudny i użyteczny.
To bolało. Jego ciało służyło to zabawy. Był gwałcony przez jedną osobę, potem przez dwie, a później przez trzy osoby na raz. Smak spermy nie chciał zniknąć z jego ust tak samo jak ślady bezimiennych mężczyzn na jego ciele – nawet jeśli były zmyte, zawsze będą w głowie Baekhyuna. Brudny nie do poznania, właśnie tym Baekhyun będzie.
– Masz wszystkich zadowalać… Wszystkich zadowalać… Ponieważ oni są więcej warci od ciebie. Nikt nie jest wart mniej niż ty, dziwko.
– Lubimy cię tylko za twoje ciało… Worku spermy…
– Oddaj swoje ciało każdemu, kto zechce. Nie masz wyboru, ponieważ nie jesteś wystarczająco dobry. Nigdy nie będziesz wystarczająco dobry.
– Nikt cię nie kocha… Nikt się tobą nie przejmuje…
– Urodziłeś się, by wszystkich zaspokajać. Tylko w tym jesteś dobry, bezwartościowy kawałku gówna.
– Nikt cię nie kocha. Pragną cię tylko ze względu na twoje ciało, żeby twoje śliczne usteczka ssały ich kutasy, żeby pieprzyć twój mały tyłek. To wszystko. To szczyt twojej egzystencji.
– Wyobraź sobie, kim byś był, gdybyś nie mógł robić nawet czegoś tak prostego jak to. Wyobraź sobie, czym byś się stał, gdybyś nie mógł zadowalać. Byłbyś niczym. Byłoby lepiej, gdybyś był martwy.
– Bądź dobrym chłopcem. Bądź dobrą zabawką.
– Czy to nie świetne? Lubimy cię, ponieważ słuchasz naszych poleceń. Bądź dobrym workiem na spermę.
„Masz wszystkich zadowalać…”
„Wszystkich zadowalać…”




– Szybko, ekipa poszukiwawcza zmierza w tym kierunku! – W środku niejasności, Baekhyun usłyszał czyjeś oświadczenie, tonem pełnym paniki. – Pospieszmy się i pryskajmy!
Poczuł, że dłonie go opuszczają, poczuł, że gorące ciała zniknęły z jego ciała i usłyszał, jak ciężkie i nieporadne kroki opuszczają budynek.
Chichocząc do siebie, poczuł, jak jego ciało marznie.
Gdyby tu dziś umarł, byłby szczęśliwy. Nawet gdyby poszedł do piekła.
Ponieważ to byłoby nieskończenie wiele razy lepsze niż to miejsce.




„Masz wszystkich zadowalać…”
„Wszystkich zadowalać…”
Ciepło.
Kiedy Baekhyun otworzył oczy, został oślepiony jasnością.
Czy był… w niebie?
To nie mogło być to, prawda? Ktoś taki jak on nie zasłużył na miejsce takie jak niebo.
– Obudził się. – Usłyszał szepty o częstotliwości dźwięków, które zawsze będą przypominać o jękach tamtej kobiety. Nienawidził tego. Po minucie jego wzrok przyzwyczaił się  zobaczył świat przed sobą – świat, który chciał opuścić.
– Dlaczego nie umarłem? – zapytał siebie cicho, leżąc bezwładnie na szpitalnym łóżku, a młode pielęgniarki patrzyły na niego. Jedna z nich podeszła do niego, szczupła ręka wyciągnęła się, by dotknąć jego ręki, ale odsunął się, a potem chwycił jej nadgarstek w śmiercionośnym uścisku. Krzyknęła, a inne sapnęły z zaskoczenia. Ten krzyk miał taką samą długość fali jak ten, który wciąż odtwarzał się w jego głowie. Kobieta w czerwieni, piękna, chytra i niegodna zaufania. Baekhyun przyciągnął ją do siebie, aż ich twarze były oddalone do siebie o kilka centymetrów.
– Nie dotykaj mnie – zastraszył, jego głos był niski, a jednak delikatny niczym szept. Potem, kiedy ją puścił, zatoczyła się do tyłu z szeroko otwartymi oczami z przerażenia. Pospieszyła do przyjaciółek i wszystkie wyszły.
Dlaczego był ciągle żywy?
Dlaczego nadal żył?
Życie to żart.
Pozostawili go żywego – taki śmieć, zbrukany jak nikt inny, opuszczony jak nikt inny, zaniedbany jak nikt inny pozostał przy życiu.
Chciał się śmiać.
(ale bardziej chciał płakać)
Śmiać się z okrutności świata, śmiać się z ironii tego, że ktoś bardziej żałosny i mniej użyteczny niż śmieć istnieje na tym świecie – śmiać się z frustracji i desperacji, głównie dlatego, że wspomniany żałosny i bezużyteczny śmieć został zmuszony do życia, kiedy chciał zgnić w piekle.
Nie płakał, ponieważ był wyschnięty.
(a także dlatego, że nie uważał, by na to zasłużył)
W zamian zachichotał.
Chichotem, który brzmiał na bardziej rozbity niż najsmutniejszy płacz na świecie.



2 komentarze:

  1. płakałam przez cały rozdział ;-;
    dziękuję, że to tłumaczysz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję bardzo za komentarz. ♥
      Jak czytałam, to też przepłakałam cały rozdział, więc wiem, co czujesz. ;-;

      Usuń