rating: PG-13
–
Nie widziałem cię od wieków. – Miłość jego życia stanęła przed nim, uśmiechając
się tym swoim głupawym uśmiechem. Kyungsoo tęsknił za tym. Uśmiechnął się.
–
Tak – odpowiedział cicho. – Ja tylko… potrzebowałem czasu dla siebie, chyba.
Życie było ostatnio szalone.
-
Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, Soo! Czasami wcale mnie tak nie traktujesz.
– Wyższy wydął wargi. Mina Kyungsoo nieco zrzedła. To dlatego, że dla mnie nie jesteś przyjacielem.
–
Jak tam Jongin? – spytał Chanyeol po chwili ciszy. Cichość i ostrożność w jego
tonie wskazywały na to, że wie. Kyungsoo odwrócił wzrok, uśmiech ześlizgnął się
z jego twarzy.
–
Nie wiem. – Westchnął. – Nie widziałem go.
–
Myślę, że powinieneś z nim porozmawiać – usiłował zachęcać Chanyeol, starał
się, by jego głos brzmiał bardziej pocieszająco. – To znaczy, on bardzo cię
lubi i jest naprawdę dobrą osobą. Uważam, że powinieneś dać mu szansę.
–
Ty, ze wszystkich ludzi, mówisz to mnie? – Nagle Kyungsoo poczuł się zły i
zdradzony. Grymas bólu przemknął przez jego twarz, a on nie wysilał się, by go
ukryć, gdy wpatrywał się w oczy Chanyeola. Wyższy zamilkł, wyglądając jak
szczeniak, który próbuje się zachować. – Poważnie?
–…Przepraszam,
Soo – wymamrotał Chanyeol, spuszczając wzrok jak kopnięte szczenię. – Ale jest
też moim przyjacielem. Chcę tego, co najlepsze dla was obu.
Kyungsoo
westchnął. Chanyeol wyglądał jak szczeniak, który zrobił coś złego i teraz
usiłował to wynagrodzić ze spuszczonymi uszami, jakby obiecywał, że już nigdy
nie zrobi nic złego. To szalone, jak czasami Chanyeol podobny był do
szczenięcia.
–
Pogadam z nim – powiedział wreszcie Kyungsoo. – W końcu jest jednym z moich
najlepszych przyjaciół. Nie zapomnę czasu, kiedy mi pomógł.
Chanyeol
nie powiedział nic (za bardzo się bał), ale mały uśmiech pojawił się w kącikach
jego ust.
Właśnie
wtedy wtargnęła Aimi z głośnym „OPPA~”, spiesząc, by uczepić się ramienia
Chanyeola. Stało się to tak szybko, że sprawiło, iż Chanyeol się spiął, a
Kyungsoo zesztywniał z szeroko otwartymi oczami.
–
Oppa~ Tak bardzo za tobą tęskniłam po tym, jak nie widziałam cię dwa dni! –
zaskomlała dziewczyna, jej wargi wydęły się uroczo. – Kto to?
–
Uch… Aimi, poznaj jednego z moich dobrych przyjaciół, Kyungsoo. Kyungsoo,
poznaj moją starą przyjaciółkę Aimi-
–
Wkrótce będę jego dziewczyną – poprawiła Aimi. Oczy Kyungsoo rozszerzyły się
jeszcze bardziej. Chanyeol potrząsnął głową.
–
Aimi, ja nawet nie-
–
Ale tak zrobisz, prawda? Wkrótce zaprosisz mnie na randkę, wiem to! – Aimi zachichotała. Nagle cała atmosfera stała się
chłodna.
–
Cześć – przywitał się krótko Kyungsoo, w jego głosie nie było cienia ciepła.
Chanyeol przełknął ślinę. Wiedział, że Kyungsoo już się to nie spodobało.
–
Oppa, a co z naszym pocałunkiem tamtego dnia? – Pocałowałaś mnie bez mojego pozwolenia! To nie jest wspólny pocałunek!
I jeszcze przed Baekhyunem.
–
Pocałunek? – Kyungsoo uniósł brew, jego grymas się pogłębił.
–
Uch- – Chanyeol usiłował wyjaśnić, ale Aimi była zbyt szybka. Zawsze była za
szybka.
–
Pocałowaliśmy się w piątek! – Aimi uśmiechnęła się. – To było naprawdę urocze!
Cała
twarz Kyungsoo pociemniała, kiedy odwrócił się do Chanyeola po wyjaśnienia. Teraz działasz na dwa fronty? Zdawało
się mówić jego spojrzenie.
–
Nie- – zaczął Chanyeol, potrząsając gwałtownie głową, jego uszy zrobiły się
różowe, ale Aimi złapała go za policzek i powstrzymała go.
–
Oj, spójrz na oppę! Czasami jest taki nieśmiały~ – Aimi znowu zachichotała,
poklepując jego policzek. Chanyeol jeszcze bardziej się zaczerwienił, kiedy
twarz Kyungsoo spochmurniała. Chanyeol westchnął, poddając się.
–
Aimi-
–
Och! Mam ci coś do pokazania! Zaraz wrócę! – zagruchała radośnie Aimi,
pospiesznie odchodząc i wyszła z pokoju. Chanyeol wewnętrznie odetchnął z ulgą,
a potem spojrzał na Kyungsoo i uśmiechnął się z zakłopotaniem.
–
Dużo- – urwał, kiedy zobaczył, że Kyungsoo spogląda na niego z wielkim grymasem
na twarzy. W pokoju zrobiło się o kilka stopni chłodniej i Chanyeol mimowolnie
zadrżał.
–…Kyungsoo…
– Kyungsoo wyglądał na wściekłego, wyraz jego twarzy wywoływał u Chanyeola déjà
vu…
Gdzie
to już wcześniej widział?
Zanim
jednak zdołał do tego dojść, niższy raptownie wstał, rezygnując z patrzenia na
niego i od razu wyszedł z pokoju, obojętnie otarł się o Chanyeola, kiedy
przechodził.
–
Soo- – zawołał Chanyeol, ale Kyungsoo nie kłopotał się, by choć zerknąć w tył,
gdy po prostu wyszedł. Niedługo później Chen wszedł do środka, uśmiechnął się
szeroko, znajdując Chanyeola w pokoju.
–
Hej, współlokatorze! – przywitał się Chen. – Kyungsoo wyglądał jakby był zły.
Całkowicie mnie zignorował, kiedy się z nim przywitałem… – Jego były
współlokator wydął wargi. – Zrobiłeś coś?
–
Ja… nie! – odpowiedział defensywnie Chanyeol. – Zachowywaliśmy się dość normalnie,
a potem przyszła Aimi i naprawdę się wkurzył. – Oczy Chena rozszerzyły się do
rozmiaru piłek, a potem się zaśmiał.
–
Ooooch, widzę, że ktoś tu jest zazdrosny. – Chen uśmiechnął się. – Z pewnością
nie silił się, by to ukryć.
Chanyeol
zdał sobie sprawę, o czym mówił Chen i zarumienił się.
–
Naprawdę cię lubi, co? – Chen uśmiechnął się, po czym przyłapał się i zamknął
usta. – On… powiedział ci, prawda? – Niższy rozejrzał się po pokoju, jak gdyby
Kyungsoo miał wyskoczyć znikąd i posłać groźne spojrzenie jego sowich oczu. –
To nie był pierwszy raz, kiedy ktoś powiedział ci o jego uczuciach, prawda? –
Chanyeol niepewnie pokiwał głową.
–
On wyznał mi swoje uczucia… – wyszeptał Chanyeol prawie nieśmiało, jego
policzki zarumieniły się. Oczy Chena rozszerzyły się jeszcze bardziej. – W
walentynki…
–
CO?!! – Chen wstał. – NIGDY MI O TYM NIE POWIEDZIAŁ! Ten mały… – Chen spojrzał
podejrzliwie w bok, urażony.
–
Wróciłam~ – Aimi powróciła z szerokim uśmiechem na twarzy, przerywając ich
rozmowę.
Chanyeol
zajrzał do swojego pokoju, rozglądając się, by sprawdzić, czy jest tam
Baekhyun.
Tak
się zdarzyło, że Baekhyun spał.
–
Mogę wejść? – Aimi uroczo wydęła wargi, lekko tupiąc nogą. – Chcę wejść! –
Chanyeol westchnął i przyłożył palec do swoich ust, a później otworzył szerzej
drzwi i wszedł do środka. Aimi weszła za nim i zachichotała cicho do siebie,
przerażona tą zabawą w chowanego.
–
Bądź cicho. Śpi. – Ręka Chanyeola zsunęła się w dół, by złapać jej rękę,
próbując jej powiedzieć, by nie narobiła hałasu, nie był świadomy wyrazu
zaskoczenia na jej twarzy.
–
Kto śpi? – Beznamiętny dźwięk rozszedł się po pokoju tak głośno, że Chanyeol niemal wyskoczył ze
skóry. Gdy się odwrócił, zobaczył, jak Baekhyun siada, patrząc na niego surowym
wzrokiem, który został złagodzony przez dziwny uśmiech na jego ustach.
–
Nie ma potrzeby zakradania się – powiedział lekkim tonem, choć Chanyeol
wiedział, że wcale taki nie jest.
–
Właśnie wiem! – odezwała się Aimi. – To jak-
–
Cii! – Chanyeol przycisnął palec do jej ust i puścił jej dłoń, nie będąc
świadomym, że zatopiła się w rozczarowaniu. – N-Nie, myśleliśmy tylko, że nie
bardzo podobały ci się perfumy i…
–
Patrzcie go. – Baekhyun potrząsnął głową, zwracając się twarzą do Aimi,
przekręcił się, dopóki jego stopy delikatnie, elegancko nie dotknęły podłogi. –
Zawsze ma paranoję. Myśli, że mam alergię na dziewczyny!
–
Głupek, co? – Aimi zachichotała. Chanyeol przełknął ślinę.
–
Trochę. – Baekhyun podszedł do nich. Chanyeol chciał się skulić. Aura Baekhyuna
krzyczała wściekłość. Jakim cudem Aimi tego nie widziała? To było tak
oczywiste, że niemal go dusiło!
–
B-Baek, mogę- – Baekhyun odwrócił się do niego i posłał mu spojrzenie. Chanyeol
natychmiast zamknął usta. Później obrócił się i uśmiechnął słodko do Aimi,
która zdawała się być oczarowana.
–
Przychodź, kiedy chcesz – powiedział Baekhyun. – Nie mam nic przeciwko.
Tak, ma… TAK, MA!!! Chanyeol
chciał zwinąć się w kulkę.
–
Tak! – Aimi uśmiechnęła się pogodnie. – W takim razie odrobię tu z oppą zadanie
domowe! – Chanyeol przysięgał, że zobaczył, jak Baekhyun zesztywniał. – Zaraz
wrócę. – Potem wyszła. Kiedy to zrobiła, cała maska Baekhyuna pękła i odwrócił
się do Chanyeola, na jego twarzy był wyraźny grymas.
Pokój
nagle zrobił się o kilka (-set) stopni zimniejszy.
Chanyeol
odczuwał déjà vu.
–
Baek… - zawołał słabo Chanyeol, ale Baekhyun jedynie posłał mu śmiertelne
spojrzenie i wyszedł z pokoju dumnym krokiem.
Jakim
cudem miał wrażenie, że to już wcześniej się wydarzyło?
–
Baekhyun jest taki idealny. – Aimi westchnęła, robiąc z niego bożyszcze. – Jest
bardzo popularny i ma ładną twarz, przyjemną osobowość i jest wszystkim, czym
ja bym chciała być.
Chanyeol
nie wiedział, co powiedzieć, zwłaszcza odkąd wszystko, co miał w głowie, to
spojrzenie Baekhyuna przepalające go na wskroś.
–
Ma aurę prawdziwej popularności – ciągnęła Aimi. – Jestem pewna, że wielu
chłopaków się w nim bujało i chcieli zdobyć jego serce, i chcieli się z nim
kochać.
–…Tak
było – mruknął Chanyeol z goryczą w głosie.
–
Tak było? – Oczy Aimi rozszerzyły się, gdy odwróciła się do niego, prosząc o
więcej.
–
Nie znasz jego reputacji? – Chanyeol westchnął. – Był znany jako szkolna
dziwka, ponieważ prawdopodobnie pieprzył się – uch, to znaczy, uprawiał seks –
z większością facetów ze szkoły. – Chanyeol zwykle nie mógł się zdobyć na przeklinanie
przy Aimi, ponieważ była na to zbyt niewinna. – Wszyscy go pragną, choć już go
mieli.
–…Och…
– Aimi opadła z powrotem na krzesło Baekhyuna głęboko zamyślona. – Nic
dziwnego, że ma w sobie ten urok. Za każdym razem, kiedy go widzę, widzę, że
ktoś na niego patrzy. Jest naprawdę popularny…
Chanyeol
mocno chwycił długopis z zazdrości, grymas pogłębił się w jego rysach.
–
Chciałabym być taka. – Aimi westchnęła. Chanyeol odwrócił się do niej
zaskoczony. – Chciałabym, żeby faceci mnie tak pragnęli. Chciałabym być mniej
niewinna i bardziej chętna do poznawania.
–
Ai, co ty-
–
Właśnie to lubi większość chłopców, prawda? – Aimi odwróciła się do niego i
uśmiechnęła poniekąd smutno. Chanyeolowi zaschło w gardle. – Lubią kochanki,
które potrafią zaspokoić ich, jak tylko chcą, które mogą zrzucić aurę
seksowności i jednocześnie wyglądać wtedy elegancko. Jestem taka zazdrosna.
–…Ai…
– Z jakiegoś powodu patrzenie na taką Aimi łamało mu serce. W jednej chwili
wstał i ujął jej dłoń w swoją.
–
Nie martw się, Ai. Ja nie lubię takich ludzi. Nigdy nie polubię takich ludzi. –
Jak już, to on nie polubi mnie. –
Lubię niewinne osoby jak ty! A ty lubisz oppę, prawda? – Uszczypnął ją w nos,
uśmiechając się. – Więc pozostań taka, jaka jesteś. Właśnie to oppa lubi.
Aimi
patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami.
–
Chcesz gdzieś pójść? – Chanyeol pociągnął ją w stronę drzwi.
–
A-Ale… nasza praca domowa… – Odwróciła się, ale Chanyeol nadal lekko ją
ciągnął.
–
Kogo to obchodzi! Mam dosyć pracy domowej, a ty nie? – Chanyeol otworzył drzwi
i wyciągnął ją na zewnątrz. – Zabiorę cię dziś w jakieś miłe miejsce.
Może
robił to, by pozbyć się tego cierpkiego uczucia, że Baekhyun nigdy nie będzie
pragnął go tak, jak on pragnie Baekhyuna.
–
Ożeń się ze mną – odezwała się nagle Aimi, kiedy siedzieli na trawie, żując
hamburgery. Chanyeol był tak zaskoczony, że odebrało mu mowę.
–…Ha,
ha. Ai, to śmieszne. Przestań żartować. – Próbował uśmiechnąć się drżąco, ale
nie udało się.
–
Nie żartuję – szepnęła Aimi. – Chcę spędzić z tobą życie.
Chanyeol
nie wiedział, jak na to odpowiedzieć.
Chanyeol
położył się na łóżku tej nocy głęboko zamyślony.
Wiedział,
że nie powinien zwodzić Aimi, a jednak wciąż to robił.
Miał
dla niej czuły punkt, to prawda. Ale to nie to samo. Widział ją teraz jedynie
jako siostrę. Może tak właśnie widział ją cały czas, ale pomylił to z czymś
innym.
A
teraz chciał się uderzyć, ponieważ wszystko, co jej mówił, brzmiało, jakby już
byli parą. Może to był wynik jej ciągłego mówienia do niego, jakby już byli
małżeństwem.
To
było naprawdę do bani, bo był dupkiem, zwodząc ją, jednakże nie chciał jej
ranić i poruszać faktu, że nie kocha jej, co zupełnie złamałoby jej serce i w
rewanżu złamałoby i jego serce.
Jednak,
z jakiegoś powodu, może mógł uniknąć tego całkowicie.
Ponieważ
Baekhyun nigdy nie pokocha kogoś takiego jak on. Baekhyun nigdy nikogo nie
pokocha. Mógł być pewien, że nikt nigdy nie zabierze Baekhyuna, lecz zawsze
będzie niespokojny, ponieważ Baekhyun nigdy nie będzie jego.
Może
bycie z Aimi jest lepsze. Może nie musiał tego mówić, mówić, że nie patrzy na
nią w ten sposób. Może życie z Aimi przez resztę życia nie będzie takie złe.
Może życie z kimś, kogo nie kocha się w romantyczny sposób, nie będzie złe,
dopóki nie będziesz tej osoby ranił i dopóki będziesz mógł czuwać nad osobą,
którą naprawdę kochasz. Mógł uszczęśliwić i Aimi, i Baekhyuna, będąc z Aimi.
Prawda?
Może
myślenie o małżeństwie było zbyt odległą przyszłością, a jednak wiedział, że
jeśli on i Aimi dalej będą się tak zachowywać, ostatecznie skończą razem.
Ponieważ był zbyt wielkim tchórzem. Ponieważ Aimi była uparta i nieustępliwa, a
Chanyeol nie mógł tak po prostu zniszczyć jej nadziei.
To
było trochę smutne, kiedy o tym myślał, myślał o fakcie, że nie może się
obudzić i poczuć Baekhyuna w swoich ramionach. Nie wiedział, dlaczego o tym
myślał, ale jakaś jego część bała się, że to naprawdę się stanie, jednakże inna
jego część czuła, że powinien to zaakceptować.
Może
on… nauczy się kochać Aimi? Jako swoją kobietę, a nie tylko kobietę?
Ale
kiedy starał się wyobrazić ich przyszłość, wszystko, co potrafił zobrazować, to
szczęśliwie ożeniony on, ale z Baekhyunem.
Posunął
się za daleko.
Nie
mógł się teraz cofnąć.
Co
jeśli poślubi Aimi? Co jeśli zrani ją, kiedy ona zda sobie sprawę, że on nigdy
nie pokocha jej w ten sposób? Był przerażony, że nie pokocha jej właśnie tak.
I
wiedział, że tego nie zrobi. Z jakiegoś powodu głęboko w środku wiedział, że
nigdy nie zakocha się w Aimi w taki sposób.
Usłyszał,
że łóżko obok niego poruszyło się i Baekhyun westchnął zbyt głośno, by zrobił
to nieświadomie.
–
Baek? – zawołał słabo Chanyeol, jego głos się załamał, serce pędziło, kiedy
wyrwał się ze strachu, co mogła przynieść mu przyszłość. Baekhyun mu nie
odpowiedział.
–
Wiem, że nie śpisz, Baek. – W jego głosie pobrzmiewała desperacja. Chanyeol
chciał odpowiedzi. Nie chciał być sam, zwłaszcza kiedy myślał o takich
sprawach. Myślał o przyszłości, w której Baekhyun nie istniał. – Przestań mnie
ignorować. – Proszę.
–
Co. – Głos Baekhyuna w końcu rozbrzmiał w nocnym powietrzu, wyraźny, głośny i prawdziwy, a Chanyeol wypuścił
powietrze, które wstrzymywał. Był to drżący oddech. Może Baekhyun go usłyszał,
ponieważ odwrócił się, a Chanyeol mógł zobaczyć, jak jego oczy błyszczą w ciemności.
Tym razem jego głos był łagodniejszy, bardziej kojący. – Co jest?
–
N-N-Nic. – Chanyeol znowu odetchnął. Myślenie o przyszłości było straszne.
Poprawka: Myślenie o przyszłości bez Baekhyuna było straszne. – Ja… Myślę, że-
że potrzebuję kogoś do porozmawiania.
Baekhyun
wyczuł jego panikę i zrobił więcej, niż Chanyeol sobie od niego życzył. Cała
złość na Chanyeola zniknęła, wysunął się ze swojego łóżka i wślizgnął do łóżka
Chanyeola. Chanyeol nie zdał sobie z tego sprawy, dopóki nie poczuł, że cieplej
mu w bok od ciepła ciała, które dzielili i dopóki zapach Baekhyuna delikatnie i
nieśmiało nie wdarł się do jego nosa.
–
Znowu zachowujesz się jak dziecko? – spytał cicho Baekhyun, tym razem jego głos
był o wiele bliżej niż wcześniej. Z jakiegoś powodu to podniosło Chanyeola na
duchu. Baekhyun nawet nie był dyskretny, kiedy wyciągnął ręce i owinął je
dookoła talii Chanyeola, przyciągając go bliżej. Chanyeol czknął z zaskoczenia.
Baekhyun zaczął kreślić palcami nieokreślone wzory na jego plecach, żeby go uspokoić.
Baekhyun był tak blisko, że powinno to sprawić, że będzie wariował, ale w
zamian go uspokajało.
–
Jesteśmy… przyjaciółmi, prawda? – zapytał w końcu cicho Chanyeol. Baekhyun na
moment przerwał, z początku nie wiedział, jak odpowiedzieć.
–
Tak, Yeol, jesteśmy. – Baekhyun westchnął po chwili. – Przebyliśmy długą drogę.
–
To znaczy, że za dziesięć lat nadal będziemy w kontakcie, prawda? – Chanyeol
zdławił czknięcie. – Nie opuścisz mnie, prawda?
Baekhyun
był zdezorientowany. Dlaczego Chanyeol tak się zachowywał? Czy miał koszmar?
Prawdopodobnie
tak.
–
Nie, nie opuszczę. – Baekhyun cicho zachichotał. – Dlaczego miałbym to zrobić?
–
Czasami wydajesz się taki nie do dosięgnięcia… – wymamrotał Chanyeol, tym razem
miał wystarczająco dużo odwagi, by zsunąć się i objąć długimi ramionami talię
Baekhyuna, przyciągnął go, zanim ukrył głowę w piersi niższego. Jeśli
przycisnąłby ucho do jego piersi, usłyszałby nierównomiernie bijące serce
Baekhyuna.
–
Chcę, żebyśmy… zostali tacy… na zawsze… – Chanyeol ziewnął lekko. Straszna myśl
całkiem teraz zniknęła, wszystko dzięki uściskowi Baekhyuna. – Nasza dwunastka
głupków… żebyśmy byli głupimi chłopakami z college’u, którzy nie wiedzą, co, do
licha, robią i dokąd, do diabła, zmierzają, ale wiedzą, że w końcu, zawsze będą
mieli siebie. Którzy… będą ostro imprezować i ciężko się uczyć (nie naprawdę),
i mocno kochać. Którzy… – Chanyeol dalej mamrotał, jego tyrady w końcu
zamieniły się w ciche pochrapywanie. Baekhyun wpatrywał się w sufit, czując
długie nogi Chanyeola splątane z jego nogami, jego silne ręce dookoła jego
talii, jego głowę spoczywającą wygodnie na piersi Baekhyuna. Z jakiegoś powodu
choć to on powinien uspokajać Chanyeola, był tym, który czuł się bezpieczny i
chroniony.
Chcę, żebyśmy zostali tacy na
zawsze.
Taki
niewinny. Taki czysty.
–
Ja też – wyszeptał Baekhyun w ciemność, pozwalając, by lekki uśmiech rozciągnął
jego twarz. – I myślę, że… Myślę, że tak będzie.
Chanyeol
obudził się, kiedy ktoś z rozdrażnieniem szczypał jego policzki. Jęknął i
odwrócił głowę, próbując odepchnąć tę osobę głową, jednocześnie nie chciał
wypuścić chłopaka, którego trzymał w ramionach. To zniknęło na chwilę, ale
wkrótce potem powróciło, tym razem delikatne paznokcie wbijały się w jego
policzki.
Chanyeol
otworzył oczy, by ujrzeć zadowolonego z siebie Jongina, który na niego patrzył.
Właśnie wtedy uświadomił sobie, że Baekhyun jest z nim w tym samym łóżku,
trzyma go mocno.
Widząc
zmianę w wyrazie twarzy Chanyeola, Jongin upadł miękko na podłogę, a cichy
śmiech wymknął się z jego ust. Rumieniąc się szaleńczo, Chanyeol ostrożnie
wyplątał się z uścisku Baekhyuna, aż usiadł, jego uszy sfioletowiały.
–
Co ty tu robisz? – wyszeptał, jego policzki zrobiły się gorące. Jongin śmiał
się bardziej. Czując zagrożenie, Chanyeol szybko ześlizgnął się na podłogę obok
Jongina, tym razem był bardziej stanowczy, powtarzając pytanie.
–
Och, wiesz, tylko… sprawdzałem, co u moich najlepszych przyjaciół – odrzekł
Jongin, uśmiechając się szeroko. – Spodziewałem się zobaczyć wszystko, ale nie
coś takiego-
–
Zamknij się! – Chanyeol mocno się zarumienił.
–
Wykorzystałeś go? – droczył się Jongin. – Potajemnie zaciągnąłeś go do swojego
łóżka, wiedząc, że lubi spać, przytulając się czy coś?
–
Nie! – odszeptał zaciekle Chanyeol. – On tak jakby to zaczął- Nigdy go nie zawołałem
ani nic, przysięgam!
–
Co? – Oczy Jongina rozszerzyły się z zaskoczenia. Chanyeol był zdezorientowany.
– Naprawdę?
–
Tak… – Teraz Chanyeol był bardzo skonfundowany.
–
Dla mnie nigdy tego nie zrobił… – Jongin wydął wargi. – Nawet kiedy
przestraszył mnie koszmar, tylko pogłaskał mnie po głowie i powiedział, żebym
dorósł.
–…
–…
Oczy
Jongina rozszerzyły się, kiedy coś sobie uświadomił, otwierając usta.
–
MYŚLĘ, ŻE ON LU- – Zanim Jongin zdołał dokończyć, Baekhyun wydał z siebie
głośny, leniwy jęk. Obaj zastygli na swoich miejscach, odwracając się w stronę
łóżka.
Blade
ręce przeciągnęły się i w końcu Baekhyun usiał, senna fryzura sprawiła, że
wyglądał niezwykle uroczo. Zamrugał na nich powoli.
–
Och, Jongin – wymamrotał sennie. – Co tu robisz?
–
Jestem tu, b-by, uch, zrobić wam niespodziankę! – odparł prędko Jongin. – Ale
wygląda na to, że trochę się spóźniłem, bo Chanyeol już wstał, kiedy
przyszedłem. – Chanyeol posłał mu zdezorientowane spojrzenie. Jongin go
zignorował.
–
To dziwne. Ten frajer zwykle budzi się jakieś dwie godziny po mnie. – Baekhyun
przeczesał palcami włosy. Chanyeol zakrztusił się.
–
Tak czy inaczej muszę już iść. – Jongin zaśmiał się nerwowo, pospiesznie
wstając i udał się do drzwi jak prawdziwy baletnik. Chanyeol, przypominając
sobie, co Jongin miał mu powiedzieć, szybko podniósł się na swoich niezdarnych
nogach i podążył za nim, prawie się przy tym potykając.
–
Zapomniałeś powiedzieć mi, co miałeś mi powiedzieć! – syknął. Jongin odwrócił
się do niego z obojętnym wyrazem twarzy.
–
Co? – Wtedy mina Jongina rozpłynęła się w bezczelnym uśmieszku. – Żartowałem.
Sam się domyśl! – Zanim zdążył zabić Jongina, niższy już odbiegł.
Chanyeol
coś zauważył.
Baekhyun
ciągle żartował, droczył się, uśmiechał i był żywy, kiedy rozmawiali sami, ale
gdy Aimi do nich dołączała, uśmiech natychmiast zupełnie znikał z twarzy
niższego, aż niemal posyłał im obojgu groźne spojrzenia.
Potem,
kiedy Aimi odchodziła (pod warunkiem, że Baekhyun nie wyszedł pierwszy),
Baekhyun spędzał resztę dnia, ignorując Chanyeola, jakby to on zrobił coś złego.
Kyungsoo
robił to samo albo coś niezwykle podobnego.
Ona zdecydowanie cię lubi!
MYŚLĘ, ŻE ON LU-
Lubi?
Baekhyun…
lubi?
Baekhyun…
lubi? Jego?
Serce
Chanyeola fiksowało, jakby próbując mu przypomnieć, gdzie jego miejsce. Jakby
próbowało powiedzieć mu, że Baekhyun nigdy nikogo nie polubi. Ale to wszystko
miało sens.
Spojrzenia
Baekhyuna, jego gorzkie, pełne urazy słowa, Baekhyun zbywający go tak jak robił
to Kyungsoo.
Baekhyun
uśmiechający się do niego, żartujący z niego, dotykający… go częściej.
To
wszystko miało sens.
I
choć wszystkie gwiazdy wskazywały na Baekhyuna, Chanyeol nadal nie mógł nic
poradzić na to, że wziął głęboki oddech i cofnął się, mała część jego mówiła,
że nie może za bardzo rozbudzać swoich nadziei na wypadek, gdyby nie była to
prawda.
Ale
jednak ta myśl sama w sobie sprawiała, że uśmiechał się od ucha do ucha.
Chanyeol
przyznawał to.
Prawie
pocałował Baekhyuna.
Cholera,
jego pragnienia zawładnęły nim jak potwór. Patrzenie na Baekhyuna tak drobnego
i uroczego, kiedy mierzwił sobie włosy ręcznikiem, sprawiały, że całe jego
ciało sztywniało. Przez impuls lekko chwycił mokrą rękę i przyciągnął go
bliżej, aż znajdowali się tylko kilka centymetrów od siebie, tak blisko, że ich
oddechy się mieszały.
Chanyeol
dyszał, intensywnie wpatrując się w oczy Baekhyuna. Baekhyun robił to samo.
Chanyeol pochylił się bliżej. Ale Baekhyun odepchnął go i bronił się przed nim
przez resztę dnia.
–
Baek-
–
Kyungsoo – odpowiedział cicho. –…Kyungsoo.
Chanyeol
umilkł, czując cierpienie i poczucie winy.
–…Oraz
Aimi – wyszeptał tak cicho, że Chanyeol tego nie usłyszał.
Chanyeol
starał się dosięgnąć Baekhyuna, czasami zsuwał rękę i zderzał ją z tą
mniejszego, ale za każdym razem, kiedy już miał spróbować i swobodnie chwycić
te palce, niższy odsuwał się.
Czasami,
jeśli za bardzo weszli w swoją przestrzeń osobistą, Baekhyun wzbraniał się.
Chanyeol
był bardzo zdezorientowany. Ale trzymał swe nadzieje wysoko. Nie mógł nic na to
poradzić.
To
doprowadzało go do szaleństwa i chciał częściej dotykać Baekhyuna, wariował,
ponieważ usiłował się uspokoić i nie rzucić się na Baekhyuna.
Sny
odzwierciedlają pragnienia.
Może
Chanyeol za długo tego pragnął.
Chanyeol spotyka się z
Baekhyunem.
Nie pamięta, jak długo są razem,
ale wie, że to wspaniałe uczucie myśleć o tym, że Baekhyun odwzajemnia jego
uczucia.
Brutalna przeszłość została
wymazana, cała szkoła patrzy na nich z zazdrością, ponieważ ich związek jest
słodszy niż miód.
Nie silą się, by go ukrywać, bo i
po co? W końcu są parą college’u.
Robią wszystkie tandetne rzeczy,
np. trzymają się przy wszystkich za ręce, karmią się wzajemnie, pomagają sobie
nosić torby, zapraszają się na randki.
Za drzwiami zachowują się równie
słodko, pomagają sobie w pracach domowych, sporadycznie kradną sobie buziaki i
jedzą przekąski, tuląc się do siebie, kiedy oglądają film, czasami nawet śpią w
swoich łóżkach, by mieć więcej ciepła.
To wszystko, o czym Chanyeol
marzył.
Dociera do momentu, w którym
Baekhyun leży obok niego, uśmiecha się łagodnie, pozwalając Chanyeolowi mocno
się przytulić i ukryć swą twarz w tych złotobrązowych włosach. Uczucie
Baekhyuna pod nim było takie prawdziwe, a jego serce czuło się pełne i
kompletne.
Właśnie
wtedy się obudził. Sam w swoim łóżku. Z Baekhyunem śpiącym w swym własnym.
I
właśnie wtedy nagle poczuł zimno i pustkę.
Śni o nich znowu.
Nawet kiedy kładzie się spać,
może to poczuć – miłość Baekhyuna do niego.
Tak prawdziwą, że może się tylko uśmiechać
i płynąć z prądem, kiedy czuje, jak Baekhyun siedzi na nim, jego ciężar nie
jest mały, ale uspokajający i prawdziwy. Czuje, jak te piękne palce przeczesują
jego włosy, patrzy, jak Baekhyun uśmiecha się do niego łagodnie, pochylając
się, by lekko, nieznacznie cmoknąć go w usta. Później robi to po raz kolejny. I
kolejny, i kolejny, i kolejny. Te pocałunki są jak motyle lądujące na jego
ustach, tak delikatne, że prawie czuje, jakby palce ocierały się o nie.
To zbyt dobre, by było prawdziwe.
Chanyeol nie chce się budzić.
A
jednak to zrobił, ponieważ poczuł, jakby zabrano mu pół oddechu i to go
budziło. Byłby bardzo sfrustrowany i smutny, gdyby nie poczuł mocnego zapachu
truskawek i miodu w nosie oraz czyjegoś oddechu blisko swoich ust.
Otworzył
oczy. Szeroko.
I
spojrzał prosto w te Baekhyuna.
Ten
ciężar nie był snem.
Baekhyun
naprawdę był na nim.
Baekhyun
rzeczywiście siedział na jego brzuchu z twarzą oddaloną o kilka centymetrów.
Baekhyun
naprawdę próbował go pocałować.
A
w tej chwili Baekhyun patrzył dokładnie na niego, jego oczy powoli się
rozszerzały.
Ale
nim zdołał się odsunąć, Chanyeol prędko złapał go za rękę i przyciągnął bliżej,
zderzając ich wargi ze sobą. Baekhyun natychmiast odwzajemnił pocałunek, jego
ręka ześlizgnęła się, więc opadł na Chanyeola, piersią na pierś wyższego. Z
jakiegoś powodu to było bardziej intymne niż kiedykolwiek i Chanyeol czuł, że
jego serce pędzi bardzo szybko, wiedział, że Baekhyun może je usłyszeć.
Ponieważ
on słyszał jego.
On cię lubi.
On cię lubi.
Z
jakiegoś powodu Chanyeol już nawet tego nie kwestionował. Po prostu wiedział.
Widział to wypisane we wszystkich czynach Baekhyuna oraz w jego zazdrości.
Potrafił
odczytać serce Baekhyuna.
Ale
wtedy Baekhyun się odsunął, iskra zniknęła i została odcięta, jego dłonie
spoczęły na piersi Chanyeola, gdy odepchnął się od niego. Lecz było już za
późno, bo Chanyeol potrafił go odczytać i Chanyeol wiedział.
Wyższy
znowu chwycił Baekhyuna, trzymając go mocno, więc Baekhyun nie mógł się
odsunąć. Ponieważ to go przerażało.
To
wymknęło się tak nagle, a jednak bardzo naturalnie.
I
z jakiegoś powodu choć jego serce pędziło, czuł się spokojny i opanowany.
–
Lubię cię, Baek.
Baekhyun
przyznawał to.
Chciał
dotknąć Chanyeola.
Lubił
go dotykać.
Baekhyun
to, kurwa, przyznawał.
Chciał
pocałować Chanyeola.
Chociaż
Chanyeol był tak blisko pocałowania go tym razem, bał się. Nie tylko z powodu
Kyungsoo i Aimi, ale także z powodu tego, co mogło stać się z nimi obydwoma,
gdyby posunęli się o krok dalej.
Za
bardzo się bał, żeby o tym myśleć.
Jednakże
jednej nocy miał mokry sen z Chanyeolem. Szalony, dezorientujący i poniekąd
odpychający. Głównie dlatego, że Chanyeol powinien być tylko przyjacielem. Ze
wszystkich Chanyeol powinien być ostatnią osobą, o której Baekhyun powinien
mieć mokry sen.
Ale
to było takie prawdziwe, kiedy Chanyeol przesuwał palcami wzdłuż jego ramion,
całował niedbale i ciepło jego klatkę piersiową, jego duże dłonie ocierały się
o jego erekcję. To było takie prawdziwe i takie dobre, zwłaszcza kiedy Chanyeol
był taki delikatny, taki ostrożny, taki czuły.
Śnił
o tym, wiedząc, że tego chce. Śnił o tym, wiedząc, że Chanyeol także tego chce.
Nie
powinien się bać, ale był przerażony.
Był
zbyt przerażony, by to przyznać. Kiedy się obudził, od razu wziął prysznic,
chcąc uciszyć wszystkie swoje pragnienia. Chciał zrzucić winę na brak życia
seksualnego w ostatnim czasie, ale nie był wystarczająco głupi, by to zrobić.
Kiedy
wyszedł, spryskując się dezodorantem o zapachu truskawek, zobaczył, że Chanyeol
śpi głęboko zwrócony twarzą do sufitu. Choć wyglądał jak pieprzony idiota,
jednocześnie wyglądał bardzo przystojnie.
Nie
zdając sobie z tego sprawy, Baekhyun stanął obok łóżka Chanyeol, wpatrując się
w jego spokojne rysy. Jego usta wydawały się takie kuszące, różowe, pełne i
niemal błyszczące, lekko rozchylone, jakby czekały, żeby Baekhyun się do nich
pochylił. Nie zdając sobie z tego sprawy, Baekhyun przerzucił jedną nogę przez
talię Chanyeola, ostrożnie usadawiając się na nim. Tylko chciał się bliżej
przyjrzeć.
Kiedy
siedział na Chanyeolu, czuł się spokojny, choć jego serce wariowało. Nie bał
się, że zostanie wykorzystany. Żadna myśl, że ktoś go zgwałci, nie pojawiła się
w jego myślach. Chanyeol wyglądał niewinnie, bezbronnie i nieszkodliwie pod
nim.
Pochylił
się, ostrożnie się sadowiąc, żeby nie wydać żadnego dźwięku. Pierś Chanyeola
była taka silna i mocna pod nim. Powoli Baekhyun wyciągnął dłoń i przeczesał
palcami ciemne włosy, czując, jak ich miękkość prawie przechodzi pod jego
skórą. Niemal uśmiechnął się, kiedy nos Chanyeola zmarszczył się, a on odwrócił
głowę, ale w zamian jego serce prawie się zatrzymało. Kiedy był pewien, że
Chanyeol dalej śpi, przesunął palce w dół, powoli, niepewnie do jego ust.
Nieznacznie musnął je kciukiem. Nachylił się bliżej, niemal z zapartym tchem,
ponieważ tak bardzo chciał pocałować Chanyeola.
W
zamian znów przesunął palcami po tych wargach, czując miękkość, czując
szorstkość, czując ich wilgoć i czując swój własny puls. Potem powoli się
odsunął, bo teraz był tak blisko.
Tylko ten jeden raz. Nie zrobię tego
ponownie.
Nachylił
się. Jego usta były tak blisko tych Chanyeola. Jeszcze tylko kilka centymetrów
i się zetkną. Jedynie buziak.
Otworzył
oczy, by zobaczyć, jak dużo mu zostało, ale w zamian odkrył, że patrzą na niego
duże oczy.
Prawie
miał atak serca, lecz nie miał szansy, by zareagować, ponieważ wtedy Chanyeol
złapał go i się pocałowali. Całowali się po raz pierwszy od czegoś, co wydawało
się wiecznością i Baekhyun nie mógł się nawet oprzeć, odwzajemniając pocałunek
równie desperacko. Siła tego wszystkiego sprawiła, że zsunął się na Chanyeola,
więc mieli lepszy dostęp do swoich warg. To było takie dobre i Baekhyun chciał
zostać tak na zawsze, lecz kiedy poczuł, jak przyspieszone bicie serca
Chanyeola synchronizuje się z jego, zdał sobie sprawę z tego, co robią i
odsunął się, choć nie chciał. Zamierzał uciec (znowu), chociaż nie chciał.
Chanyeol
złapał go za rękę.
Jego
puls, zaskakująco, jeszcze bardziej przyspieszył. Kręciło mu się w głowie.
Wszystko, o czym mógł Myślec, to Kim my
jesteśmy?
–
Lubię cię, Baek – powiedział Chanyeol pewnie, dobitnie i bez cienia
wątpliwości, zagubienia, zażenowania czy nieśmiałości. Pewność siebie biła z
tonu jego głosu. Baekhyun odwrócił się odruchowo i instynktownie, jego oczy
rozszerzyły się. Co on właśnie usłyszał? Ale Chanyeol błyszczał i po raz
pierwszy jego uśmiech wyglądał czarująco i przystojnie, w odróżnieniu do tego
zwykle głupkowatego.
Dobrze na nim wygląda.
Supcioo jacie tak długo czas leci jak czeka się na następny XD
OdpowiedzUsuń