wtorek, 24 października 2017

The Faults In Byun Baekhyun [49/55]

tytuł rozdziału: Wstrzymywanie |oryginał: Holding Back
rating: PG-13
– Nie widziałem cię od wieków. – Miłość jego życia stanęła przed nim, uśmiechając się tym swoim głupawym uśmiechem. Kyungsoo tęsknił za tym. Uśmiechnął się.
– Tak – odpowiedział cicho. – Ja tylko… potrzebowałem czasu dla siebie, chyba. Życie było ostatnio szalone.
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, Soo! Czasami wcale mnie tak nie traktujesz. – Wyższy wydął wargi. Mina Kyungsoo nieco zrzedła. To dlatego, że dla mnie nie jesteś przyjacielem.
– Jak tam Jongin? – spytał Chanyeol po chwili ciszy. Cichość i ostrożność w jego tonie wskazywały na to, że wie. Kyungsoo odwrócił wzrok, uśmiech ześlizgnął się z jego twarzy.
– Nie wiem. – Westchnął. – Nie widziałem go.
– Myślę, że powinieneś z nim porozmawiać – usiłował zachęcać Chanyeol, starał się, by jego głos brzmiał bardziej pocieszająco. – To znaczy, on bardzo cię lubi i jest naprawdę dobrą osobą. Uważam, że powinieneś dać mu szansę.
– Ty, ze wszystkich ludzi, mówisz to mnie? – Nagle Kyungsoo poczuł się zły i zdradzony. Grymas bólu przemknął przez jego twarz, a on nie wysilał się, by go ukryć, gdy wpatrywał się w oczy Chanyeola. Wyższy zamilkł, wyglądając jak szczeniak, który próbuje się zachować. – Poważnie?
–…Przepraszam, Soo – wymamrotał Chanyeol, spuszczając wzrok jak kopnięte szczenię. – Ale jest też moim przyjacielem. Chcę tego, co najlepsze dla was obu.
Kyungsoo westchnął. Chanyeol wyglądał jak szczeniak, który zrobił coś złego i teraz usiłował to wynagrodzić ze spuszczonymi uszami, jakby obiecywał, że już nigdy nie zrobi nic złego. To szalone, jak czasami Chanyeol podobny był do szczenięcia.
– Pogadam z nim – powiedział wreszcie Kyungsoo. – W końcu jest jednym z moich najlepszych przyjaciół. Nie zapomnę czasu, kiedy mi pomógł.
Chanyeol nie powiedział nic (za bardzo się bał), ale mały uśmiech pojawił się w kącikach jego ust.
Właśnie wtedy wtargnęła Aimi z głośnym „OPPA~”, spiesząc, by uczepić się ramienia Chanyeola. Stało się to tak szybko, że sprawiło, iż Chanyeol się spiął, a Kyungsoo zesztywniał z szeroko otwartymi oczami.
– Oppa~ Tak bardzo za tobą tęskniłam po tym, jak nie widziałam cię dwa dni! – zaskomlała dziewczyna, jej wargi wydęły się uroczo. – Kto to?
– Uch… Aimi, poznaj jednego z moich dobrych przyjaciół, Kyungsoo. Kyungsoo, poznaj moją starą przyjaciółkę Aimi-
– Wkrótce będę jego dziewczyną – poprawiła Aimi. Oczy Kyungsoo rozszerzyły się jeszcze bardziej. Chanyeol potrząsnął głową.
– Aimi, ja nawet nie-
– Ale tak zrobisz, prawda? Wkrótce zaprosisz mnie na randkę, wiem to! – Aimi zachichotała. Nagle cała atmosfera stała się chłodna.
– Cześć – przywitał się krótko Kyungsoo, w jego głosie nie było cienia ciepła. Chanyeol przełknął ślinę. Wiedział, że Kyungsoo już się to nie spodobało.
– Oppa, a co z naszym pocałunkiem tamtego dnia? – Pocałowałaś mnie bez mojego pozwolenia! To nie jest wspólny pocałunek!
I jeszcze przed Baekhyunem.
– Pocałunek? – Kyungsoo uniósł brew, jego grymas się pogłębił.
– Uch- – Chanyeol usiłował wyjaśnić, ale Aimi była zbyt szybka. Zawsze była za szybka.
– Pocałowaliśmy się w piątek! – Aimi uśmiechnęła się. – To było naprawdę urocze!
Cała twarz Kyungsoo pociemniała, kiedy odwrócił się do Chanyeola po wyjaśnienia. Teraz działasz na dwa fronty? Zdawało się mówić jego spojrzenie.
– Nie- – zaczął Chanyeol, potrząsając gwałtownie głową, jego uszy zrobiły się różowe, ale Aimi złapała go za policzek i powstrzymała go.
– Oj, spójrz na oppę! Czasami jest taki nieśmiały~ – Aimi znowu zachichotała, poklepując jego policzek. Chanyeol jeszcze bardziej się zaczerwienił, kiedy twarz Kyungsoo spochmurniała. Chanyeol westchnął, poddając się.
– Aimi-
– Och! Mam ci coś do pokazania! Zaraz wrócę! – zagruchała radośnie Aimi, pospiesznie odchodząc i wyszła z pokoju. Chanyeol wewnętrznie odetchnął z ulgą, a potem spojrzał na Kyungsoo i uśmiechnął się z zakłopotaniem.
– Dużo- – urwał, kiedy zobaczył, że Kyungsoo spogląda na niego z wielkim grymasem na twarzy. W pokoju zrobiło się o kilka stopni chłodniej i Chanyeol mimowolnie zadrżał.
–…Kyungsoo… – Kyungsoo wyglądał na wściekłego, wyraz jego twarzy wywoływał u Chanyeola déjà vu…
Gdzie to już wcześniej widział?
Zanim jednak zdołał do tego dojść, niższy raptownie wstał, rezygnując z patrzenia na niego i od razu wyszedł z pokoju, obojętnie otarł się o Chanyeola, kiedy przechodził.
– Soo- – zawołał Chanyeol, ale Kyungsoo nie kłopotał się, by choć zerknąć w tył, gdy po prostu wyszedł. Niedługo później Chen wszedł do środka, uśmiechnął się szeroko, znajdując Chanyeola w pokoju.
– Hej, współlokatorze! – przywitał się Chen. – Kyungsoo wyglądał jakby był zły. Całkowicie mnie zignorował, kiedy się z nim przywitałem… – Jego były współlokator wydął wargi. – Zrobiłeś coś?
– Ja… nie! – odpowiedział defensywnie Chanyeol. – Zachowywaliśmy się dość normalnie, a potem przyszła Aimi i naprawdę się wkurzył. – Oczy Chena rozszerzyły się do rozmiaru piłek, a potem się zaśmiał.
– Ooooch, widzę, że ktoś tu jest zazdrosny. – Chen uśmiechnął się. – Z pewnością nie silił się, by to ukryć.
Chanyeol zdał sobie sprawę, o czym mówił Chen i zarumienił się.
– Naprawdę cię lubi, co? – Chen uśmiechnął się, po czym przyłapał się i zamknął usta. – On… powiedział ci, prawda? – Niższy rozejrzał się po pokoju, jak gdyby Kyungsoo miał wyskoczyć znikąd i posłać groźne spojrzenie jego sowich oczu. – To nie był pierwszy raz, kiedy ktoś powiedział ci o jego uczuciach, prawda? – Chanyeol niepewnie pokiwał głową.
– On wyznał mi swoje uczucia… – wyszeptał Chanyeol prawie nieśmiało, jego policzki zarumieniły się. Oczy Chena rozszerzyły się jeszcze bardziej. – W walentynki…
– CO?!! – Chen wstał. – NIGDY MI O TYM NIE POWIEDZIAŁ! Ten mały… – Chen spojrzał podejrzliwie w bok, urażony.
– Wróciłam~ – Aimi powróciła z szerokim uśmiechem na twarzy, przerywając ich rozmowę.




Chanyeol zajrzał do swojego pokoju, rozglądając się, by sprawdzić, czy jest tam Baekhyun.
Tak się zdarzyło, że Baekhyun spał.
– Mogę wejść? – Aimi uroczo wydęła wargi, lekko tupiąc nogą. – Chcę wejść! – Chanyeol westchnął i przyłożył palec do swoich ust, a później otworzył szerzej drzwi i wszedł do środka. Aimi weszła za nim i zachichotała cicho do siebie, przerażona tą zabawą w chowanego.
– Bądź cicho. Śpi. – Ręka Chanyeola zsunęła się w dół, by złapać jej rękę, próbując jej powiedzieć, by nie narobiła hałasu, nie był świadomy wyrazu zaskoczenia na jej twarzy.
– Kto śpi? – Beznamiętny dźwięk rozszedł się po pokoju  tak głośno, że Chanyeol niemal wyskoczył ze skóry. Gdy się odwrócił, zobaczył, jak Baekhyun siada, patrząc na niego surowym wzrokiem, który został złagodzony przez dziwny uśmiech na jego ustach.
– Nie ma potrzeby zakradania się – powiedział lekkim tonem, choć Chanyeol wiedział, że wcale taki nie jest.
– Właśnie wiem! – odezwała się Aimi. – To jak-
– Cii! – Chanyeol przycisnął palec do jej ust i puścił jej dłoń, nie będąc świadomym, że zatopiła się w rozczarowaniu. – N-Nie, myśleliśmy tylko, że nie bardzo podobały ci się perfumy i…
– Patrzcie go. – Baekhyun potrząsnął głową, zwracając się twarzą do Aimi, przekręcił się, dopóki jego stopy delikatnie, elegancko nie dotknęły podłogi. – Zawsze ma paranoję. Myśli, że mam alergię na dziewczyny!
– Głupek, co? – Aimi zachichotała. Chanyeol przełknął ślinę.
– Trochę. – Baekhyun podszedł do nich. Chanyeol chciał się skulić. Aura Baekhyuna krzyczała wściekłość. Jakim cudem Aimi tego nie widziała? To było tak oczywiste, że niemal go dusiło!
– B-Baek, mogę- – Baekhyun odwrócił się do niego i posłał mu spojrzenie. Chanyeol natychmiast zamknął usta. Później obrócił się i uśmiechnął słodko do Aimi, która zdawała się być oczarowana.
– Przychodź, kiedy chcesz – powiedział Baekhyun. – Nie mam nic przeciwko.
Tak, ma… TAK, MA!!! Chanyeol chciał zwinąć się w kulkę.
– Tak! – Aimi uśmiechnęła się pogodnie. – W takim razie odrobię tu z oppą zadanie domowe! – Chanyeol przysięgał, że zobaczył, jak Baekhyun zesztywniał. – Zaraz wrócę. – Potem wyszła. Kiedy to zrobiła, cała maska Baekhyuna pękła i odwrócił się do Chanyeola, na jego twarzy był wyraźny grymas.
Pokój nagle zrobił się o kilka (-set) stopni zimniejszy.
Chanyeol odczuwał déjà vu.
– Baek… - zawołał słabo Chanyeol, ale Baekhyun jedynie posłał mu śmiertelne spojrzenie i wyszedł z pokoju dumnym krokiem.
Jakim cudem miał wrażenie, że to już wcześniej się wydarzyło?




– Baekhyun jest taki idealny. – Aimi westchnęła, robiąc z niego bożyszcze. – Jest bardzo popularny i ma ładną twarz, przyjemną osobowość i jest wszystkim, czym ja bym chciała być.
Chanyeol nie wiedział, co powiedzieć, zwłaszcza odkąd wszystko, co miał w głowie, to spojrzenie Baekhyuna przepalające go na wskroś.
– Ma aurę prawdziwej popularności – ciągnęła Aimi. – Jestem pewna, że wielu chłopaków się w nim bujało i chcieli zdobyć jego serce, i chcieli się z nim kochać.
–…Tak było – mruknął Chanyeol z goryczą w głosie.
– Tak było? – Oczy Aimi rozszerzyły się, gdy odwróciła się do niego, prosząc o więcej.
– Nie znasz jego reputacji? – Chanyeol westchnął. – Był znany jako szkolna dziwka, ponieważ prawdopodobnie pieprzył się – uch, to znaczy, uprawiał seks – z większością facetów ze szkoły. – Chanyeol zwykle nie mógł się zdobyć na przeklinanie przy Aimi, ponieważ była na to zbyt niewinna. – Wszyscy go pragną, choć już go mieli.
–…Och… – Aimi opadła z powrotem na krzesło Baekhyuna głęboko zamyślona. – Nic dziwnego, że ma w sobie ten urok. Za każdym razem, kiedy go widzę, widzę, że ktoś na niego patrzy. Jest naprawdę popularny…
Chanyeol mocno chwycił długopis z zazdrości, grymas pogłębił się w jego rysach.
– Chciałabym być taka. – Aimi westchnęła. Chanyeol odwrócił się do niej zaskoczony. – Chciałabym, żeby faceci mnie tak pragnęli. Chciałabym być mniej niewinna i bardziej chętna do poznawania.
– Ai, co ty-
– Właśnie to lubi większość chłopców, prawda? – Aimi odwróciła się do niego i uśmiechnęła poniekąd smutno. Chanyeolowi zaschło w gardle. – Lubią kochanki, które potrafią zaspokoić ich, jak tylko chcą, które mogą zrzucić aurę seksowności i jednocześnie wyglądać wtedy elegancko. Jestem taka zazdrosna.
–…Ai… – Z jakiegoś powodu patrzenie na taką Aimi łamało mu serce. W jednej chwili wstał i ujął jej dłoń w swoją.
– Nie martw się, Ai. Ja nie lubię takich ludzi. Nigdy nie polubię takich ludzi. – Jak już, to on nie polubi mnie. – Lubię niewinne osoby jak ty! A ty lubisz oppę, prawda? – Uszczypnął ją w nos, uśmiechając się. – Więc pozostań taka, jaka jesteś. Właśnie to oppa lubi.
Aimi patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami.
– Chcesz gdzieś pójść? – Chanyeol pociągnął ją w stronę drzwi.
– A-Ale… nasza praca domowa… – Odwróciła się, ale Chanyeol nadal lekko ją ciągnął.
– Kogo to obchodzi! Mam dosyć pracy domowej, a ty nie? – Chanyeol otworzył drzwi i wyciągnął ją na zewnątrz. – Zabiorę cię dziś w jakieś miłe miejsce.
Może robił to, by pozbyć się tego cierpkiego uczucia, że Baekhyun nigdy nie będzie pragnął go tak, jak on pragnie Baekhyuna.




– Ożeń się ze mną – odezwała się nagle Aimi, kiedy siedzieli na trawie, żując hamburgery. Chanyeol był tak zaskoczony, że odebrało mu mowę.
–…Ha, ha. Ai, to śmieszne. Przestań żartować. – Próbował uśmiechnąć się drżąco, ale nie udało się.
– Nie żartuję – szepnęła Aimi. – Chcę spędzić z tobą życie.
Chanyeol nie wiedział, jak na to odpowiedzieć.




Chanyeol położył się na łóżku tej nocy głęboko zamyślony.
Wiedział, że nie powinien zwodzić Aimi, a jednak wciąż to robił.
Miał dla niej czuły punkt, to prawda. Ale to nie to samo. Widział ją teraz jedynie jako siostrę. Może tak właśnie widział ją cały czas, ale pomylił to z czymś innym.
A teraz chciał się uderzyć, ponieważ wszystko, co jej mówił, brzmiało, jakby już byli parą. Może to był wynik jej ciągłego mówienia do niego, jakby już byli małżeństwem.
To było naprawdę do bani, bo był dupkiem, zwodząc ją, jednakże nie chciał jej ranić i poruszać faktu, że nie kocha jej, co zupełnie złamałoby jej serce i w rewanżu złamałoby i jego serce.
Jednak, z jakiegoś powodu, może mógł uniknąć tego całkowicie.
Ponieważ Baekhyun nigdy nie pokocha kogoś takiego jak on. Baekhyun nigdy nikogo nie pokocha. Mógł być pewien, że nikt nigdy nie zabierze Baekhyuna, lecz zawsze będzie niespokojny, ponieważ Baekhyun nigdy nie będzie jego.
Może bycie z Aimi jest lepsze. Może nie musiał tego mówić, mówić, że nie patrzy na nią w ten sposób. Może życie z Aimi przez resztę życia nie będzie takie złe. Może życie z kimś, kogo nie kocha się w romantyczny sposób, nie będzie złe, dopóki nie będziesz tej osoby ranił i dopóki będziesz mógł czuwać nad osobą, którą naprawdę kochasz. Mógł uszczęśliwić i Aimi, i Baekhyuna, będąc z Aimi.
Prawda?
Może myślenie o małżeństwie było zbyt odległą przyszłością, a jednak wiedział, że jeśli on i Aimi dalej będą się tak zachowywać, ostatecznie skończą razem. Ponieważ był zbyt wielkim tchórzem. Ponieważ Aimi była uparta i nieustępliwa, a Chanyeol nie mógł tak po prostu zniszczyć jej nadziei.
To było trochę smutne, kiedy o tym myślał, myślał o fakcie, że nie może się obudzić i poczuć Baekhyuna w swoich ramionach. Nie wiedział, dlaczego o tym myślał, ale jakaś jego część bała się, że to naprawdę się stanie, jednakże inna jego część czuła, że powinien to zaakceptować.
Może on… nauczy się kochać Aimi? Jako swoją kobietę, a nie tylko kobietę?
Ale kiedy starał się wyobrazić ich przyszłość, wszystko, co potrafił zobrazować, to szczęśliwie ożeniony on, ale z Baekhyunem.
Posunął się za daleko.
Nie mógł się teraz cofnąć.
Co jeśli poślubi Aimi? Co jeśli zrani ją, kiedy ona zda sobie sprawę, że on nigdy nie pokocha jej w ten sposób? Był przerażony, że nie pokocha jej właśnie tak.
I wiedział, że tego nie zrobi. Z jakiegoś powodu głęboko w środku wiedział, że nigdy nie zakocha się w Aimi w taki sposób.
Usłyszał, że łóżko obok niego poruszyło się i Baekhyun westchnął zbyt głośno, by zrobił to nieświadomie.
– Baek? – zawołał słabo Chanyeol, jego głos się załamał, serce pędziło, kiedy wyrwał się ze strachu, co mogła przynieść mu przyszłość. Baekhyun mu nie odpowiedział.
– Wiem, że nie śpisz, Baek. – W jego głosie pobrzmiewała desperacja. Chanyeol chciał odpowiedzi. Nie chciał być sam, zwłaszcza kiedy myślał o takich sprawach. Myślał o przyszłości, w której Baekhyun nie istniał. – Przestań mnie ignorować. – Proszę.
– Co. – Głos Baekhyuna w końcu rozbrzmiał w nocnym powietrzu, wyraźny, głośny i prawdziwy, a Chanyeol wypuścił powietrze, które wstrzymywał. Był to drżący oddech. Może Baekhyun go usłyszał, ponieważ odwrócił się, a Chanyeol mógł zobaczyć, jak jego oczy błyszczą w ciemności. Tym razem jego głos był łagodniejszy, bardziej kojący. – Co jest?
– N-N-Nic. – Chanyeol znowu odetchnął. Myślenie o przyszłości było straszne. Poprawka: Myślenie o przyszłości bez Baekhyuna było straszne. – Ja… Myślę, że- że potrzebuję kogoś do porozmawiania.
Baekhyun wyczuł jego panikę i zrobił więcej, niż Chanyeol sobie od niego życzył. Cała złość na Chanyeola zniknęła, wysunął się ze swojego łóżka i wślizgnął do łóżka Chanyeola. Chanyeol nie zdał sobie z tego sprawy, dopóki nie poczuł, że cieplej mu w bok od ciepła ciała, które dzielili i dopóki zapach Baekhyuna delikatnie i nieśmiało nie wdarł się do jego nosa.
– Znowu zachowujesz się jak dziecko? – spytał cicho Baekhyun, tym razem jego głos był o wiele bliżej niż wcześniej. Z jakiegoś powodu to podniosło Chanyeola na duchu. Baekhyun nawet nie był dyskretny, kiedy wyciągnął ręce i owinął je dookoła talii Chanyeola, przyciągając go bliżej. Chanyeol czknął z zaskoczenia. Baekhyun zaczął kreślić palcami nieokreślone wzory na jego plecach, żeby go uspokoić. Baekhyun był tak blisko, że powinno to sprawić, że będzie wariował, ale w zamian go uspokajało.
– Jesteśmy… przyjaciółmi, prawda? – zapytał w końcu cicho Chanyeol. Baekhyun na moment przerwał, z początku nie wiedział, jak odpowiedzieć.
– Tak, Yeol, jesteśmy. – Baekhyun westchnął po chwili. – Przebyliśmy długą drogę.
– To znaczy, że za dziesięć lat nadal będziemy w kontakcie, prawda? – Chanyeol zdławił czknięcie. – Nie opuścisz mnie, prawda?
Baekhyun był zdezorientowany. Dlaczego Chanyeol tak się zachowywał? Czy miał koszmar?
Prawdopodobnie tak.
– Nie, nie opuszczę. – Baekhyun cicho zachichotał. – Dlaczego miałbym to zrobić?
– Czasami wydajesz się taki nie do dosięgnięcia… – wymamrotał Chanyeol, tym razem miał wystarczająco dużo odwagi, by zsunąć się i objąć długimi ramionami talię Baekhyuna, przyciągnął go, zanim ukrył głowę w piersi niższego. Jeśli przycisnąłby ucho do jego piersi, usłyszałby nierównomiernie bijące serce Baekhyuna.
– Chcę, żebyśmy… zostali tacy… na zawsze… – Chanyeol ziewnął lekko. Straszna myśl całkiem teraz zniknęła, wszystko dzięki uściskowi Baekhyuna. – Nasza dwunastka głupków… żebyśmy byli głupimi chłopakami z college’u, którzy nie wiedzą, co, do licha, robią i dokąd, do diabła, zmierzają, ale wiedzą, że w końcu, zawsze będą mieli siebie. Którzy… będą ostro imprezować i ciężko się uczyć (nie naprawdę), i mocno kochać. Którzy… – Chanyeol dalej mamrotał, jego tyrady w końcu zamieniły się w ciche pochrapywanie. Baekhyun wpatrywał się w sufit, czując długie nogi Chanyeola splątane z jego nogami, jego silne ręce dookoła jego talii, jego głowę spoczywającą wygodnie na piersi Baekhyuna. Z jakiegoś powodu choć to on powinien uspokajać Chanyeola, był tym, który czuł się bezpieczny i chroniony.
Chcę, żebyśmy zostali tacy na zawsze.
Taki niewinny. Taki czysty.
– Ja też – wyszeptał Baekhyun w ciemność, pozwalając, by lekki uśmiech rozciągnął jego twarz. – I myślę, że… Myślę, że tak będzie.




Chanyeol obudził się, kiedy ktoś z rozdrażnieniem szczypał jego policzki. Jęknął i odwrócił głowę, próbując odepchnąć tę osobę głową, jednocześnie nie chciał wypuścić chłopaka, którego trzymał w ramionach. To zniknęło na chwilę, ale wkrótce potem powróciło, tym razem delikatne paznokcie wbijały się w jego policzki.
Chanyeol otworzył oczy, by ujrzeć zadowolonego z siebie Jongina, który na niego patrzył. Właśnie wtedy uświadomił sobie, że Baekhyun jest z nim w tym samym łóżku, trzyma go mocno.
Widząc zmianę w wyrazie twarzy Chanyeola, Jongin upadł miękko na podłogę, a cichy śmiech wymknął się z jego ust. Rumieniąc się szaleńczo, Chanyeol ostrożnie wyplątał się z uścisku Baekhyuna, aż usiadł, jego uszy sfioletowiały.
– Co ty tu robisz? – wyszeptał, jego policzki zrobiły się gorące. Jongin śmiał się bardziej. Czując zagrożenie, Chanyeol szybko ześlizgnął się na podłogę obok Jongina, tym razem był bardziej stanowczy, powtarzając pytanie.
– Och, wiesz, tylko… sprawdzałem, co u moich najlepszych przyjaciół – odrzekł Jongin, uśmiechając się szeroko. – Spodziewałem się zobaczyć wszystko, ale nie coś takiego-
– Zamknij się! – Chanyeol mocno się zarumienił.
– Wykorzystałeś go? – droczył się Jongin. – Potajemnie zaciągnąłeś go do swojego łóżka, wiedząc, że lubi spać, przytulając się czy coś?
– Nie! – odszeptał zaciekle Chanyeol. – On tak jakby to zaczął- Nigdy go nie zawołałem ani nic, przysięgam!
– Co? – Oczy Jongina rozszerzyły się z zaskoczenia. Chanyeol był zdezorientowany. – Naprawdę?
– Tak… – Teraz Chanyeol był bardzo skonfundowany.
– Dla mnie nigdy tego nie zrobił… – Jongin wydął wargi. – Nawet kiedy przestraszył mnie koszmar, tylko pogłaskał mnie po głowie i powiedział, żebym dorósł.
–…
–…
Oczy Jongina rozszerzyły się, kiedy coś sobie uświadomił, otwierając usta.
– MYŚLĘ, ŻE ON LU- – Zanim Jongin zdołał dokończyć, Baekhyun wydał z siebie głośny, leniwy jęk. Obaj zastygli na swoich miejscach, odwracając się w stronę łóżka.
Blade ręce przeciągnęły się i w końcu Baekhyun usiał, senna fryzura sprawiła, że wyglądał niezwykle uroczo. Zamrugał na nich powoli.
– Och, Jongin – wymamrotał sennie. – Co tu robisz?
– Jestem tu, b-by, uch, zrobić wam niespodziankę! – odparł prędko Jongin. – Ale wygląda na to, że trochę się spóźniłem, bo Chanyeol już wstał, kiedy przyszedłem. – Chanyeol posłał mu zdezorientowane spojrzenie. Jongin go zignorował.
– To dziwne. Ten frajer zwykle budzi się jakieś dwie godziny po mnie. – Baekhyun przeczesał palcami włosy. Chanyeol zakrztusił się.
– Tak czy inaczej muszę już iść. – Jongin zaśmiał się nerwowo, pospiesznie wstając i udał się do drzwi jak prawdziwy baletnik. Chanyeol, przypominając sobie, co Jongin miał mu powiedzieć, szybko podniósł się na swoich niezdarnych nogach i podążył za nim, prawie się przy tym potykając.
– Zapomniałeś powiedzieć mi, co miałeś mi powiedzieć! – syknął. Jongin odwrócił się do niego z obojętnym wyrazem twarzy.
– Co? – Wtedy mina Jongina rozpłynęła się w bezczelnym uśmieszku. – Żartowałem. Sam się domyśl! – Zanim zdążył zabić Jongina, niższy już odbiegł.




Chanyeol coś zauważył.
Baekhyun ciągle żartował, droczył się, uśmiechał i był żywy, kiedy rozmawiali sami, ale gdy Aimi do nich dołączała, uśmiech natychmiast zupełnie znikał z twarzy niższego, aż niemal posyłał im obojgu groźne spojrzenia.
Potem, kiedy Aimi odchodziła (pod warunkiem, że Baekhyun nie wyszedł pierwszy), Baekhyun spędzał resztę dnia, ignorując Chanyeola, jakby  to on zrobił coś złego.
Kyungsoo robił to samo albo coś niezwykle podobnego.
Ona zdecydowanie cię lubi!
MYŚLĘ, ŻE ON LU-
Lubi?
Baekhyun… lubi?
Baekhyun… lubi? Jego?
Serce Chanyeola fiksowało, jakby próbując mu przypomnieć, gdzie jego miejsce. Jakby próbowało powiedzieć mu, że Baekhyun nigdy nikogo nie polubi. Ale to wszystko miało sens.
Spojrzenia Baekhyuna, jego gorzkie, pełne urazy słowa, Baekhyun zbywający go tak jak robił to Kyungsoo.
Baekhyun uśmiechający się do niego, żartujący z niego, dotykający… go częściej.
To wszystko miało sens.
I choć wszystkie gwiazdy wskazywały na Baekhyuna, Chanyeol nadal nie mógł nic poradzić na to, że wziął głęboki oddech i cofnął się, mała część jego mówiła, że nie może za bardzo rozbudzać swoich nadziei na wypadek, gdyby nie była to prawda.
Ale jednak ta myśl sama w sobie sprawiała, że uśmiechał się od ucha do ucha.




Chanyeol przyznawał to.
Prawie pocałował Baekhyuna.
Cholera, jego pragnienia zawładnęły nim jak potwór. Patrzenie na Baekhyuna tak drobnego i uroczego, kiedy mierzwił sobie włosy ręcznikiem, sprawiały, że całe jego ciało sztywniało. Przez impuls lekko chwycił mokrą rękę i przyciągnął go bliżej, aż znajdowali się tylko kilka centymetrów od siebie, tak blisko, że ich oddechy się mieszały.
Chanyeol dyszał, intensywnie wpatrując się w oczy Baekhyuna. Baekhyun robił to samo. Chanyeol pochylił się bliżej. Ale Baekhyun odepchnął go i bronił się przed nim przez resztę dnia.
– Baek-
– Kyungsoo – odpowiedział cicho. –…Kyungsoo.
Chanyeol umilkł, czując cierpienie i poczucie winy.
–…Oraz Aimi – wyszeptał tak cicho, że Chanyeol tego nie usłyszał.




Chanyeol starał się dosięgnąć Baekhyuna, czasami zsuwał rękę i zderzał ją z tą mniejszego, ale za każdym razem, kiedy już miał spróbować i swobodnie chwycić te palce, niższy odsuwał się.
Czasami, jeśli za bardzo weszli w swoją przestrzeń osobistą, Baekhyun wzbraniał się.
Chanyeol był bardzo zdezorientowany. Ale trzymał swe nadzieje wysoko. Nie mógł nic na to poradzić.
To doprowadzało go do szaleństwa i chciał częściej dotykać Baekhyuna, wariował, ponieważ usiłował się uspokoić i nie rzucić się na Baekhyuna.
Sny odzwierciedlają pragnienia.
Może Chanyeol za długo tego pragnął.


Chanyeol spotyka się z Baekhyunem.
Nie pamięta, jak długo są razem, ale wie, że to wspaniałe uczucie myśleć o tym, że Baekhyun odwzajemnia jego uczucia.
Brutalna przeszłość została wymazana, cała szkoła patrzy na nich z zazdrością, ponieważ ich związek jest słodszy niż miód.
Nie silą się, by go ukrywać, bo i po co? W końcu są parą college’u.
Robią wszystkie tandetne rzeczy, np. trzymają się przy wszystkich za ręce, karmią się wzajemnie, pomagają sobie nosić torby, zapraszają się na randki.
Za drzwiami zachowują się równie słodko, pomagają sobie w pracach domowych, sporadycznie kradną sobie buziaki i jedzą przekąski, tuląc się do siebie, kiedy oglądają film, czasami nawet śpią w swoich łóżkach, by mieć więcej ciepła.
To wszystko, o czym Chanyeol marzył.
Dociera do momentu, w którym Baekhyun leży obok niego, uśmiecha się łagodnie, pozwalając Chanyeolowi mocno się przytulić i ukryć swą twarz w tych złotobrązowych włosach. Uczucie Baekhyuna pod nim było takie prawdziwe, a jego serce czuło się pełne i kompletne.
Właśnie wtedy się obudził. Sam w swoim łóżku. Z Baekhyunem śpiącym w swym własnym.
I właśnie wtedy nagle poczuł zimno i pustkę.




Śni o nich znowu.
Nawet kiedy kładzie się spać, może to poczuć – miłość Baekhyuna do niego.
Tak prawdziwą, że może się tylko uśmiechać i płynąć z prądem, kiedy czuje, jak Baekhyun siedzi na nim, jego ciężar nie jest mały, ale uspokajający i prawdziwy. Czuje, jak te piękne palce przeczesują jego włosy, patrzy, jak Baekhyun uśmiecha się do niego łagodnie, pochylając się, by lekko, nieznacznie cmoknąć go w usta. Później robi to po raz kolejny. I kolejny, i kolejny, i kolejny. Te pocałunki są jak motyle lądujące na jego ustach, tak delikatne, że prawie czuje, jakby palce ocierały się o nie.
To zbyt dobre, by było prawdziwe.
Chanyeol nie chce się budzić.
A jednak to zrobił, ponieważ poczuł, jakby zabrano mu pół oddechu i to go budziło. Byłby bardzo sfrustrowany i smutny, gdyby nie poczuł mocnego zapachu truskawek i miodu w nosie oraz czyjegoś oddechu blisko swoich ust.
Otworzył oczy. Szeroko.
I spojrzał prosto w te Baekhyuna.
Ten ciężar nie był snem.




Baekhyun naprawdę był na nim.
Baekhyun rzeczywiście siedział na jego brzuchu z twarzą oddaloną o kilka centymetrów.
Baekhyun naprawdę próbował go pocałować.
A w tej chwili Baekhyun patrzył dokładnie na niego, jego oczy powoli się rozszerzały.
Ale nim zdołał się odsunąć, Chanyeol prędko złapał go za rękę i przyciągnął bliżej, zderzając ich wargi ze sobą. Baekhyun natychmiast odwzajemnił pocałunek, jego ręka ześlizgnęła się, więc opadł na Chanyeola, piersią na pierś wyższego. Z jakiegoś powodu to było bardziej intymne niż kiedykolwiek i Chanyeol czuł, że jego serce pędzi bardzo szybko, wiedział, że Baekhyun może je usłyszeć.
Ponieważ on słyszał jego.
On cię lubi.
On cię lubi.
Z jakiegoś powodu Chanyeol już nawet tego nie kwestionował. Po prostu wiedział. Widział to wypisane we wszystkich czynach Baekhyuna oraz w jego zazdrości.
Potrafił odczytać serce Baekhyuna.
Ale wtedy Baekhyun się odsunął, iskra zniknęła i została odcięta, jego dłonie spoczęły na piersi Chanyeola, gdy odepchnął się od niego. Lecz było już za późno, bo Chanyeol potrafił go odczytać i Chanyeol wiedział.
Wyższy znowu chwycił Baekhyuna, trzymając go mocno, więc Baekhyun nie mógł się odsunąć. Ponieważ  to go przerażało.
To wymknęło się tak nagle, a jednak bardzo naturalnie.
I z jakiegoś powodu choć jego serce pędziło, czuł się spokojny i opanowany.
– Lubię cię, Baek.




Baekhyun przyznawał to.
Chciał dotknąć Chanyeola.
Lubił go dotykać.
Baekhyun to, kurwa, przyznawał.
Chciał pocałować Chanyeola.
Chociaż Chanyeol był tak blisko pocałowania go tym razem, bał się. Nie tylko z powodu Kyungsoo i Aimi, ale także z powodu tego, co mogło stać się z nimi obydwoma, gdyby posunęli się o krok dalej.
Za bardzo się bał, żeby o tym myśleć.
Jednakże jednej nocy miał mokry sen z Chanyeolem. Szalony, dezorientujący i poniekąd odpychający. Głównie dlatego, że Chanyeol powinien być tylko przyjacielem. Ze wszystkich Chanyeol powinien być ostatnią osobą, o której Baekhyun powinien mieć mokry sen.
Ale to było takie prawdziwe, kiedy Chanyeol przesuwał palcami wzdłuż jego ramion, całował niedbale i ciepło jego klatkę piersiową, jego duże dłonie ocierały się o jego erekcję. To było takie prawdziwe i takie dobre, zwłaszcza kiedy Chanyeol był taki delikatny, taki ostrożny, taki czuły.
Śnił o tym, wiedząc, że tego chce. Śnił o tym, wiedząc, że Chanyeol także tego chce.
Nie powinien się bać, ale był przerażony.
Był zbyt przerażony, by to przyznać. Kiedy się obudził, od razu wziął prysznic, chcąc uciszyć wszystkie swoje pragnienia. Chciał zrzucić winę na brak życia seksualnego w ostatnim czasie, ale nie był wystarczająco głupi, by to zrobić.
Kiedy wyszedł, spryskując się dezodorantem o zapachu truskawek, zobaczył, że Chanyeol śpi głęboko zwrócony twarzą do sufitu. Choć wyglądał jak pieprzony idiota, jednocześnie wyglądał bardzo przystojnie.
Nie zdając sobie z tego sprawy, Baekhyun stanął obok łóżka Chanyeol, wpatrując się w jego spokojne rysy. Jego usta wydawały się takie kuszące, różowe, pełne i niemal błyszczące, lekko rozchylone, jakby czekały, żeby Baekhyun się do nich pochylił. Nie zdając sobie z tego sprawy, Baekhyun przerzucił jedną nogę przez talię Chanyeola, ostrożnie usadawiając się na nim. Tylko chciał się bliżej przyjrzeć.
Kiedy siedział na Chanyeolu, czuł się spokojny, choć jego serce wariowało. Nie bał się, że zostanie wykorzystany. Żadna myśl, że ktoś go zgwałci, nie pojawiła się w jego myślach. Chanyeol wyglądał niewinnie, bezbronnie i nieszkodliwie pod nim.
Pochylił się, ostrożnie się sadowiąc, żeby nie wydać żadnego dźwięku. Pierś Chanyeola była taka silna i mocna pod nim. Powoli Baekhyun wyciągnął dłoń i przeczesał palcami ciemne włosy, czując, jak ich miękkość prawie przechodzi pod jego skórą. Niemal uśmiechnął się, kiedy nos Chanyeola zmarszczył się, a on odwrócił głowę, ale w zamian jego serce prawie się zatrzymało. Kiedy był pewien, że Chanyeol dalej śpi, przesunął palce w dół, powoli, niepewnie do jego ust. Nieznacznie musnął je kciukiem. Nachylił się bliżej, niemal z zapartym tchem, ponieważ tak bardzo chciał pocałować Chanyeola.
W zamian znów przesunął palcami po tych wargach, czując miękkość, czując szorstkość, czując ich wilgoć i czując swój własny puls. Potem powoli się odsunął, bo teraz był tak blisko.
Tylko ten jeden raz. Nie zrobię tego ponownie.
Nachylił się. Jego usta były tak blisko tych Chanyeola. Jeszcze tylko kilka centymetrów i się zetkną. Jedynie buziak.
Otworzył oczy, by zobaczyć, jak dużo mu zostało, ale w zamian odkrył, że patrzą na niego duże oczy.
Prawie miał atak serca, lecz nie miał szansy, by zareagować, ponieważ wtedy Chanyeol złapał go i się pocałowali. Całowali się po raz pierwszy od czegoś, co wydawało się wiecznością i Baekhyun nie mógł się nawet oprzeć, odwzajemniając pocałunek równie desperacko. Siła tego wszystkiego sprawiła, że zsunął się na Chanyeola, więc mieli lepszy dostęp do swoich warg. To było takie dobre i Baekhyun chciał zostać tak na zawsze, lecz kiedy poczuł, jak przyspieszone bicie serca Chanyeola synchronizuje się z jego, zdał sobie sprawę z tego, co robią i odsunął się, choć nie chciał. Zamierzał uciec (znowu), chociaż nie chciał.
Chanyeol złapał go za rękę.
Jego puls, zaskakująco, jeszcze bardziej przyspieszył. Kręciło mu się w głowie. Wszystko, o czym mógł Myślec, to Kim my jesteśmy?
– Lubię cię, Baek – powiedział Chanyeol pewnie, dobitnie i bez cienia wątpliwości, zagubienia, zażenowania czy nieśmiałości. Pewność siebie biła z tonu jego głosu. Baekhyun odwrócił się odruchowo i instynktownie, jego oczy rozszerzyły się. Co on właśnie usłyszał? Ale Chanyeol błyszczał i po raz pierwszy jego uśmiech wyglądał czarująco i przystojnie, w odróżnieniu do tego zwykle głupkowatego.
Dobrze na nim wygląda.
– Lubię cię, Baek. I wiem, że ty też mnie lubisz.



1 komentarz:

  1. Supcioo jacie tak długo czas leci jak czeka się na następny XD

    OdpowiedzUsuń