rating: PG-13
Pewnego
dnia Jongin wtargnął do jego pokoju.
–
Chanyeol, zrób coś! – krzyknął Jongin. Chanyeol szybko usiadł z szeroko
otwartymi oczami, rozglądając się dookoła. W przeciwieństwie do wcześniejszego
rozzłoszczonego tonu, Jongin wyglądał na przestraszonego.
–
Nie je właściwie. Nie chce mi powiedzieć, co jest nie tak. I najgorsze, nie
chce nawet rozmawiać o tobie! – Nawet
w tym wypadku Chanyeol wiedział, o kim mówi i nawet w tej atmosferze Chanyeol
uznał to za zabawne.
–
Nie powinieneś być szczęśliwy? – spytał. Jongin zarumienił się.
–
N-Nie! Chanyeol, możesz z nim porozmawiać czy coś?
–
Dlaczego ty z nim nie porozmawiasz?
–
Ponieważ… – Jongin westchnął, siadając. – Ponieważ nie jestem tym, którego
kocha.
Chanyeola
ukłuło poczucie winy.
–
Cokolwiek sprawia, że jest w dołku, ty będziesz w stanie go pocieszyć, Chanyeol
– mruknął Jongin. – Dla kogoś takiego jak ja, kto nawet nie jest źdźbłem w jego
oczach, prawdopodobnie nie jestem taki ważny, bym mógł zmienić jego nastrój.
–
Jongin-ah, nie mów tak.
–
Ale to prawda. – Jongin znowu westchnął, rezygnując z patrzenia Chanyeolowi w
oczy. – Porozmawiaj z nim, proszę? Boli mnie, kiedy patrzę na niego w takim
stanie.
Nie wiesz, że to przeze mnie taki
jest.
–
Ktokolwiek mu to zrobił… ten pojeb… Kiedy go znajdę… – Jongin dalej mamrotał.
Gdybyś wiedział, jak byś
zareagował?
–
Nikt nie może krzywdzić Kyungsoo. Nikt.
Byłbyś naprawdę zły, prawda?
Przepraszam, Soo. Przepraszam,
Jongin. Przepraszam.
–
Soo-yah! – krzyknął Chen, machając szaleńczo do Kyungsoo. Baekhyun patrzył, jak
Kyungsoo się odwraca i napotkał ich wzrok, a kiedy zobaczył Baekhyuna, znowu
się odwrócił i pospiesznie odszedł. Chen krzyczał za nim, ale go nie gonił.
–
Co z nim? – Chen wzruszył do siebie ramionami. – Jest taki od kilku dni… Nie
powie mi nawet, co jest nie tak… Baekhyun?
–…Hę?
–
Co z tobą? – Baekhyun zamrugał, a potem wyrwał się z letargu.
–
Nic – odpowiedział, pozwalając sobie na mały, roztargniony uśmiech. Z jakiegoś
powodu jego umiejętności aktorskie pogorszyły się. Albo coś go naprawdę
trapiło.
–
Współlokatorze! – zawołał nagle Chen. Baekhyun natychmiast wziął się w garść,
podniósł wzrok i zobaczył, że Chanyeol się odwraca. Kiedy ich spojrzenia się
spotkały, szybko odwrócili się od siebie. Chen to zauważył. – Chodź tu!
Chen
patrzył, jak Chanyeol niepewnie potrząsa głową. – No dalej! Muszę zapytać cię o
coś ważnego. – Chanyeol rozejrzał się, jakby szukał wymówki, ale że nie znalazł
żadnej, niechętnie podszedł do niego. Widząc to, Baekhyun spanikował.
–
Przepraszam, Chen, muszę iść – szepnął, już miał odejść, ale wtedy Chen złapał
go za ramię.
–
Dokąd idziesz?
–
Zrozumiałem, że mam coś do zrobienia. Wybacz. – Potem Baekhyun wyplątał się z
uścisku Chena i zniknął, zanim Chen ponownie zdążył go chwycić.
–
Hej – zagrzmiał głęboki głos Chanyeola, a Chen głęboko odetchnął.
Co się ze wszystkimi dzieje?
Tym
razem Kyungsoo nauczył się pukać do drzwi.
–…Proszę
– powiedział niezręcznie Chanyeol, dobrze wiedząc, kto jest po drugiej stronie
drzwi, nie chciał myśleć o tym, co stało się ostatnim razem, kiedy byli w tej
sytuacji. Kyungsoo otworzył drzwi i wszedł do środka z książkami w ręku, miał
na twarzy lekki grymas.
–
Cześć, Kyungsoo – przywitał się Chanyeol, mając nadzieję, że Kyungsoo wkrótce
wyzwoli się ze swej złości. Kyungsoo zignorował go i położył książki na biurku.
– Jak się-
–
Miejmy to już za sobą – wtrącił chłodno Kyungsoo, nie patrzył na Chanyeola,
kiedy otwierał książki i zaczął rozkładać kartki. Chanyeol znów zderzył się z
lodową ścianą, którą Kyungsoo postawił między nimi.
–
Kyungsoo-yah… – zawołał cicho Chanyeol, w jego głosie było połączenie tęsknoty,
smutku i poczucia winy. Tęsknił za przyjacielem.
Może
Kyungsoo to usłyszał, ponieważ gdy minęły długie minuty ciszy, a Chanyeol
wiedział tylko i patrzył na swojego wkrótce najlepszego przyjaciela, niższy
westchnął.
–
Więc chcesz porozmawiać o ostatnim razie? – Kyungsoo brzmiał na wściekłego, gdy
odwrócił się, by spojrzeć poważnie na Chanyeola – jednak była w tym spojrzeniu
łagodność. Siedział na krześle naprzeciwko Chanyeola i czekał. – Dobrze, zaczynajmy.
–
Kyungsoo, to nie jest to, co myślisz-
–
Dokładnie to samo powiedział Baekhyun. Ale co to jest? Próbujesz powiedzieć mi,
że jestem ślepy? Że mój wzrok nie działa? – Chanyeol milczał. – Czy ja wyglądam
ci na idiotę, Chanyeol? Myślisz, że nie widziałem, jak wy dwaj jesteście blisko
od samego początku?
–
Blisko? – Teraz Chanyeol był zdezorientowany. – O czym ty mówisz, Soo? Na
początku go nienawidziłem. – Wtedy się przyłapał. Za późno.
–
Ty… nienawidziłeś Baekhyuna? – Kyungsoo zmrużył oczy. Potem zaśmiał się.
Gorzko. – Jakie inne wymówki spróbujesz wymyślić? Najpierw mówisz mi, że
jesteście najlepszymi przyjaciółmi, potem mówisz mi, że jesteście wrogami?
Proszę, Chanyeol. Widziałem od początku. – Z cienia w jego oczach Chanyeol
nagle zrozumiał, o czym mówi.
– Przestań! – warknął Chanyeol,
rozdrażniony, ale im bardziej nalegał, tym więcej Baekhyun sobie pozwalał.
– Zmuś mnie. – Uśmieszek Baekhyuna
zniknął, a on wpatrywał się w Chanyeola wyzywająco. Jego broda uniosła się do
góry w prowokacyjnym geście.
Wtedy Chanyeol wybuchnął.
– Przepraszam za spóźnienie-
Właśnie wtedy drzwi otworzyły się
niemal pospiesznie i ktoś wprosił się, sprawiając, że Baekhyun i Chanyeol
zaprzestali swoich czynów, aby sprawdzić, kto jest tym intruzem.
– Uch… – Duże oczy patrzyły na
bałagan przed sobą ze zmieszaniem, szokiem, a później zawstydzeniem. –
P-Przepraszam, że przeszkadzam…
– Widziałem to od początku, a jednak
powtarzałem sobie, by w to nie wierzyć. Dlaczego? Bo, Chanyeol, ty tak
powiedziałeś. Po drugie, to dlatego, że nie chciałem w to wierzyć. – Chanyeol
zamknął usta i spojrzał Kyungsoo w oczy – tym razem nie było w nich gniewu –
jedynie smutek.
– To było takie oczywiste. Powinienem
zaufać sobie od początku – powiedział cicho Kyungsoo, niemal do siebie. –
Wolałbym zostać zraniony prawdą w oczy niż wysłuchiwania kłamcy, którym jesteś.
– Kłamcy? – zapytał głupio Chanyeol.
Kyungsoo spojrzał na niego, a kiedy ich spojrzenia znowu się spotkały, Chanyeol
sobie przypomniał.
– Nie martw się. Nie zamierzam
upadać na podłogę i wypłakiwać sobie oczu. Udawaj, że rozmawiasz z kimś, kto
już nic do ciebie nie czuje – powiedział łagodnie Kyungsoo. Chanyeol wciąż
trochę się wahał. – Czy to… Ktoś? Ktoś kto… przykuwa twoją uwagę?
– Nie… nikt szczególny – odparł Chanyeol,
przez krótką chwilę, myśląc o swym współlokatorze. Baekhyun się nie liczył, bo
był jego współlokatorem i nikim innym. – Nie mam teraz nikogo na względzie,
Kyungsoo. – Tylko że miałem kiedyś ciebie. – Wydaje mi się, że… skupiam się na
studiach.
Kyungsoo milczał, pojmując to, gdy
kierowali się w stronę akademika. Nagle Kyungsoo zatrzymał się i zablokował
Chanyeolowi drogę, strasząc go. Jego twarz była maską powagi.
– Wiem, że powiedziałem, że
powinniśmy zostać przyjaciółmi, ale tylko chciałem ci to powiedzieć – odezwał
się Kyungsoo cicho. – Proszę, nie okłamuj mnie w tych sprawach, Chanyeol. To
zbyt szybko daje mi nadzieję, a ja nie chcę robić z siebie głupka. Nie musisz
mi mówić, kto to jest, ale jeśli jest ktoś, kto cię interesuje, przynajmniej mi
powiedz, że o kimś myślisz. Nie chcę zrobić czegoś, czego będę żałował.
– Kim jest dla ciebie Baekhyun? –
spytał Kyungsoo.
Wyższy zamarł.
– Przyjacielem – wydusił Chanyeol.
– Naprawdę? Jesteś pewien? –
naciskał Kyungsoo. Chanyeol zaczął czuć, jak strach wpełza mu do gardła,
ponieważ co jeśli Kyungsoo odkrył, że tak naprawdę są wrogami? Był pewien, że
Kyungsoo zabiłby ich obu i nigdy się do niego nie odezwał.
– Tak!! – odpowiedział szybko i
zaśmiał się tak, że brzmiało to zbyt nerwowo, by było naturalne. Kyungsoo
zmrużył oczy i patrzył na niego podejrzliwie, ale kiedy Chanyeol nadal się
uśmiechał, odpuścił i odpowiedział uśmiechem.
Kłamca. Tym jesteś.
Nie, tym byłeś.
Teraz musisz się zmienić przez wzgląd na
niego.
Nie zasługuje na to.
– Już nie będę cię okłamywał – powiedział
cicho Chanyeol. Kyungsoo podniósł wzrok nieco zaskoczony. – Przepraszam
Kyungsoo. Miałem dobre powody, by cię okłamywać.
– Jakie one były? – zapytał łagodnie
Kyungsoo, złość już znikała z jego głosu, jakby pozwolił Chanyeolowi odkupić
swoje winy. Chanyeol niemal to wypaplał, niemal wypaplał fakt, że kiedyś lubił
Kyungsoo, ale tym razem w porę się powstrzymał.
Nie.
To za bardzo by go zraniło.
Nie
mogę mu tego zrobić.
– Przepraszam, Kyungsoo. Nie chcę ci tego
mówić. – Kyungsoo milczał. – Ale nie chcę cię już dłużej okłamywać.
– No dobrze – powiedział w końcu nadal
łagodnym głosem, jakby bał się, co zaraz może nadejść. – Czy jest jeszcze coś,
co chcesz mi powiedzieć? – Chanyeol słyszał, jak jego oddech utyka.
–…Kocham Baekhyuna – wyszeptał Chanyeol, to
zdanie było cichsze niż wiatr, a jednak głośniejsze niż wybuch Słońca. Nie
chciał patrzeć, jak wyraz twarzy Kyungsoo pogarsza się, ale i tak to zobaczył.
– Prze-
– Daruj sobie – przerwał cicho Kyungsoo.
Chanyeol posłusznie się zamknął, nie chcąc jeszcze bardziej rujnować Kyungsoo,
choć każda kość w jego ciele krzyczała z poczucia winy. Zapadła długa,
przeciągająca się cisza. Taka, która wydawała się być ciszą z bólu. Potem:
– Nie masz za co przepraszać – odezwał się
łagodnie Kyungsoo. Chanyeol poczuł, że robi się słaby dla przyjaciela – ból był
wyraźny w jego głosie. – Nie możesz zapanować nad tym, kogo kochasz. – W końcu jestem kimś, kto rozumie to lepiej
niż ktokolwiek inny.
Chanyeol pochylił się nieco, szeroko
otwartymi oczami szukając wyrazu twarzy przyjaciela – jednak kiedy go znalazł,
zobaczył spływające ciche łzy.
– S-Soo… – Spanikował, wyciągnął ręce, by
złapać wąskie ramiona, ale powstrzymał się w ostatniej chwili, jakby się
ograniczał. – Soo, nie płacz… – Kyungsoo odwrócił się, jakby zażenowany tym, że
Chanyeol patrzy na jego załamanie, ale choć Kyungsoo kochał go w romantyczny
sposób, Chanyeol kochał go jako przyjaciela. I nie mógł stać z boku, patrząc,
jak przyjaciel cierpi i nie spróbować mu w jakiś sposób pomóc.
Chanyeol wyciągnął ręce i przyciągnął
Kyungsoo do siebie. Kyungsoo odruchowo oparł się o jego ramię.
– I pomyśleć, że nadal cię kocham nawet po
tym, jak odkryłem, jakim dupkiem jesteś – mruknął Kyungsoo, ale już nawet nie
był zły.
–…Jeśli to pomoże, u mnie to też jest
jednostronna miłość – wymamrotał Chanyeol z lekkim śmiechem. Kyungsoo podniósł
na niego wzrok.
– Całuje mnie, ale mnie nie kocha – ciągnął
cicho Chanyeola. – On… ucieka od miłości, Soo. Za bardzo się boi, ponieważ
miłość oszpeciła go do tego, kim jest dzisiaj. – Tym razem Kyungsoo odsunął
się, by spojrzeć na miłość swojego życia. Nagle jego ból zniknął, został
zastąpiony bólem Chanyeola. Z jakiegoś powodu posiadanie bólu Chanyeola w swoim
ciele było gorsze niż swojego własnego tak, że jakaś jego część wolałaby
widzieć Chanyeola szczęśliwego niż smutnego i samotnego, nawet jeśli
oznaczałoby to, że musiałby patrzeć na Chanyeola z Baekhyunem.
Dlaczego? Dlaczego miłość to robi?
Dlaczego miłość zabiera egoizm?
– Więc jeśli mnie całuje, Soo, to naprawdę
nic nie znaczy. Dla niego. – Chanyeol odwrócił się, by pochwycić spojrzenie
Kyungsoo. Wytrzymali je. Kyungsoo widział smutek za promiennymi oczami.
Jak to jest dosięgnąć kogoś, kogo nie można
dotknąć?
Z jakiegoś powodu Kyungsoo rozumiał to
uczucie.
Kyungsoo chciał być zły na Chanyeola przez
długi czas.
Chciał krzyczeć na Chanyeola, uderzyć go,
skopać go, spoliczkować, być tak bezwzględnym, że Chanyeol żałowałby
wszystkiego, co kiedykolwiek robił z Baekhyunem. Ale za każdym razem, kiedy
Chanyeol pojawiał się przed jego oczami, nie mógł.
W zamian ignorował go, co było największym
tchórzostwem.
Ignorował go, ponieważ za każdym razem,
kiedy widział Chanyeola, jego serce waliło szaleńczo, jego policzki robiły się
czerwone jak u uczennicy, która jest po raz pierwszy zakochana, a cała jego
zamierzona „nienawiść” i „rozgoryczenie” znikała. Jakby Chanyeol nie był
dupkiem, który go okłamywał. Jakby Chanyeol nie był tym, który tak głęboko
zranił go do chwili obecnej.
Nie mógł pozostawać zły na Chanyeola.
Choć nadal był zraniony. I czuł tak
cholerną wściekłość, gdy wracał
myślami do całujących się Chanyeola i Baekhyuna, ponieważ… ponieważ…
Ponieważ tak dobrze razem wyglądali.
Kyungsoo nie chciał tego przyznać, ale
wiedział, że to nieuniknione – była między nimi chemia. Mieli tak silną chemię,
że nawet Kyungsoo mógł ją wyczuć z kilku metrów, po drugiej stronie pokoju.
Kiedy razem pracowali, kłócili się czy całowali to uczucie nadal tam było –
uczucie, które zawsze tam było, coś, czego zawsze jakby brakowało między nim a
Chanyeolem. Czy to doskonale się rozumieli, czy to sprzeczali się o najgłupsze
rzeczy, zawsze było między nimi połączenie, dzięki któremu na końcu wracali do
siebie.
I Kyungsoo był tym przerażony.
„…Kocham
Baekhyuna.”
Można się było tego spodziewać. W końcu
mówią, że kiedy się jest w kimś zakochanym, możesz tak łatwo i skrupulatnie tę
osobę przeanalizować, że czasami jesteś w stanie zrozumieć ich serce, zanim
sami je zrozumieją. Kyungsoo nawet nie musiał otwierać Chanyeola – mógł
zobaczyć to wypisane we wszystkich jego przystojnych rysach.
Powinienem przestać cię kochać.
Powinienem przestać cię kochać. Myślał Kyungsoo,
czując, jak ramiona Chanyeola zacieśniają się dookoła jego ramion w geście pocieszenia.
Choć starał się nie płakać przez ostatnie kilka dni, łzy i tak płynęły z jego
oczu.
Ty powinieneś być dupkiem.
Powinieneś zrobić coś, co sprawi, że znienawidzę cię na zawsze.
A jednak nadal tak delikatnie mnie
trzymasz.
Nie mogę cię nienawidzić.
I nie mogę przestać cię kochać.
Tego
dnia Kyungsoo w końcu zrozumiał prawdziwą wagę zakochania. Nie był to smutek,
nie była to nienawiść i wcale nie była to czysta przyjemność – miłość to ból łączący
się ze szczęściem w uczucie tak silne, że jest poza kontrolą czyjegoś umysłu.
To ślepa uliczka. Kyungsoo powinien się teraz odwrócić i już nigdy tu nie
wracać. Kyungsoo powinien odepchnąć Chanyeola i unikać go, dopóki jego serce
nie przestanie na niego reagować. Kyungsoo powinien być nieco bardziej racjonalny
i po prostu odpuścić.
Pomimo
tego Kyungsoo dał się trzymać przez mężczyznę, który złamał mu serce.
–
Kyungsoo jest taki wredny… – narzekał Chen, opadając na krzesło obok Chanyeola.
– Przez ostatnie kilka dni mnie ignorował... Kiedy próbowałem z nim porozmawiać,
mówił tylko „Nie zawracaj mi głowy”.
–
Może jest zajęty… – odparł Chanyeol nieco zmartwiony. Myślałem, że teraz wszystko w porządku.
–
Tak… zajęty wyglądaniem przez okno. – Chen przewrócił oczami i oparł brodę na
dłoni, jego oczy mechanicznie się rozszerzyły, gdy odwrócił się i przejrzał
duszę Chanyeola. Chanyeol zadrżał, kiedy Chen westchnął ciężko. Potem znowu
westchnął.
A
później westchnął jeszcze raz.
–
Dobra, dobra, dobra, rozumiem! – Chanyeol poddał się, odpychając ten obraz ze
swoich myśli rękami, kiedy Chen wyrwał się ze swojej roli.
–
Baekhyun też jest mendą – ciągnął Chen. Serce Chanyeola na moment zatrzymało
się, kiedy usłyszał to imię – tak długo nie przyglądał się właściwie
Baekhyunowi. – Jest taki nieobecny.
–
Dlaczego? – zapytał swobodnie Chanyeol, mając nadzieję, że nie wzbudzi
podejrzeń, w tym samym czasie miał nadzieję, że może uda mu się wycisnąć z
Chena jakieś informacje. Chen odwrócił się i spojrzał na niego dziwnie.
–
Czy ty nie powinieneś tego wiedzieć?
– Chen uniósł brew, po czym zmrużył oczy. – W końcu jesteś jego współlokatorem.
–…Ych…
Tak… – Chanyeol zaśmiał się nerwowo. – Ale jest taki nieobecny… To nie tak, że
mówi mi o swoich problemach…
–…Jeśli
tak się zastanowić, ty też jesteś dziwny… – powiedział Chen, podchodząc bliżej.
Czując zagrożenie, Chanyeol odsunął się. – No dalej, o jakiej sprawie nie wiem?
–
O ż-ż-ż-ż-żadnej!!!! – krzyknął Chanyeol i jeszcze bardziej się odsunął, kiedy
jego dawny współlokator zbliżył się. – Odejdź ode mnie! Aaaaaaaaaaaaaaa! –
Chanyeol zatoczył się do tyłu, potem odwrócił i zaczął biec, zostawiając Chena
nieco zdezorientowanego, ale bardzo rozbawionego.
–
Tylko się z tobą droczę, współlokatorze… – mruknął do siebie Chen. Zanim zaczął
coś podejrzewać w związku z dziwnym zachowaniem Chanyeola, Minseok pojawił się
za rogiem. Wszystkie poprzednie myśli natychmiast zniknęły, kiedy zobaczył
drobną twarz Minseoka. Chen uniósł rękę, machając, kiedy poszedł za obiektem
swoich zainteresowań.
Los
zdecydował, że znów zabawi się z Chanyeolem.
Muzyka:
–
Dobrze, teraz znajdźcie partnera i… – Chanyeol znów doznał uczucia déjà
vu, tylko że tym razem to jego przyjaciele,
którzy szukali sobie partnera, nigdy na niego nie spojrzeli. Kris był z
Joonmyunem, Jongin zdobył Kyungsoo (Kyungsoo też nie miał nic przeciwko, kiedy
teraz rezygnował z patrzenia Chanyeolowi w oczy), Sehun z Yi Xingiem, Lu Han z
Tao, a Chen szczęśliwie i zwycięsko trzymał Minseoka. Natychmiast to
pozostawiło-
„Dlaczego
mnie zostawiłeś?” Chanyeol powiedział bezgłośnie do Jongina, kiedy Kyungsoo nie
patrzył. Jongin wzruszył ramionami.
„Czy
to nie tego chcesz? Być z nim?” Z kim?
O
nie-
Chanyeol
odwrócił wzrok i wymknął się na drugą stronę Sali, choć zobaczył Baekhyuna
samotnego z środku tłumu.
Nie.
–
Kto nie ma partnera? – zapytał przewodniczący. Baekhyun podniósł rękę.
–
Uch, ja – powiedział trochę nieśmiało, nie był przyzwyczajony do uwagi na
zajęciach.
–
Jestem pewien, że liczba osób tutaj… – mruknął przewodniczący. Natychmiast
każdy mężczyzna, których Chanyeol dobrze nie znał, także podniósł rękę.
–
Ja z nim będę!
–
Nie, pozwól mnie z nim być!
–
Ja nie mam partnera, proszę pana-
–
Co, do cholery? Ja jestem twoim
partnerem-
–
Baekhyun, wybierz mnie!
–
Nie, mnie!
–
Nie, mnie!
–
ZAMKNĄĆ SIĘ! – wrzasnął przewodniczący. Sala z miejsca ucichła. – JEŚLI KTOŚ, SAMOTNIK, NIE WYJDZIE W TEJ CHWILI, TO- – Natychmiast Kris,
Jongin, Chen, Sehun i wszyscy inni, za którymi ukrywał się Chanyeol (te
pieprzone dupki) wypchnęli go. Krzycząc, Chanyeol zatoczył się w stronę
Baekhyuna. Kolejny raz sala ucichła, było tak cicho, że można by usłyszeć
upadającą szpilkę. Baekhyun odwrócił się i spojrzał mu w oczy przez ułamek
sekundy, później znowu się odwrócił. Chanyeol poczuł, jak jego serce pędzi.
–
DOBRZE! Teraz wszyscy są szczęśliwi! – Najwyraźniej przewodniczący nadal
wyglądał na poruszonego, ale zdecydowanie spokojniejszego niż wcześniej. –
Znacie zasady! Zacznijcie teraz!
–
Uch… – zaczął niezręcznie Chanyeol. Baekhyun stał przed nim równie skrępowany,
spoglądał na swoje stopy, złota grzywka przesłaniała jego oczy, więc Chanyeol
nie mógł odczytać wyrazu jego twarzy. Nawet w tej sytuacji Chanyeol nie mógł
nic poradzić na to, że uważał go za uroczego. – Znajdźmy miejsce? – Odruchowo,
przez nawyk, Chanyeol wyciągnął dłoń, by złapać Baekhyuna za nadgarstek, ale
gdy dotknął jego skóry, Baekhyun instynktownie się odsunął.
–…Sam
to zrobię. Żeby wynagrodzić ci to, że pomogłeś mi poprzednim razem – powiedział
cicho Baekhyun, nadal rezygnując z patrzenia na niego. Chanyeol czuł się
podenerwowany i zraniony.
–
Ale to grupowa- – Zanim zdążył dokończyć, Baekhyun odszedł, znowu zostawiając
Chanyeola samego.
Czy los robi to specjalnie?
Najpierw Kyungsoo, teraz on?
Kurwa!
–
Hej, Soo – powiedział niezręcznie Chanyeol, stojąc przed drzwiami Kyungsoo. –
Doszedłem do wniosku, że… skoro ostatnim razem nic nie zrobiliśmy, możemy
równie dobrze zrobić to dziś, prawda?
Twarz
Kyungsoo pozostała niezmieniona, kiedy odwrócił się na swoim krześle i dalej
coś pisał. Chanyeol przyjął to jako zaproszenie i skrępowany wszedł do środka.
Był
traktowany ozięble przez tak długo, że miał tego dość. Czasami chciał zachować
się wobec nich tak samo i mówić zimne słowa ze złośliwym wyrazem twarzy, a za
każdym razem tak bardzo miał ich dość, że postanowił mieć to rozwiązanie w
myślach.
A
jednak kiedy sytuacja tego wymagała, nie potrafił się tak zachować.
–
Wyglądasz na zmęczonego… Jeśli chcesz, pójdę zrobić kawy. – Kurwa, Chanyeol! Co ty wyprawiasz? Zasługują
na groźne spojrzenie czy coś, co najmniej! Nawet jeśli nie potrafił być
dupkiem, równie dobrze mógł nie być miły!
–…Nie
ma potrzeby – odrzekł Kyungsoo apatycznym tonem, dalej pisząc. Chanyeol
siedział i zaśmiał się nerwowo. Co ty
robisz? Tylko próbujesz wyglądać groźnie. Idioto. Co z tym, że miałeś dać mu
nauczkę? HĘ?
–
Ha, ha, uch, więc możemy zacząć, prawda? – Ton głosu Chanyeola był radosny,
kiedy położył książki i otworzył je, jego ruchy były sprężyste i żywe. Kiedy
skończył, odwrócił się, by spojrzeć na Kyungsoo, ale nadal nie było odpowiedzi.
Chanyeol
był na skraju. Trudno było to kontrolować.
–
Czy tak ciężko jest ze mną porozmawiać? – wypalił Chanyeol, zanim zdążył to
cofnąć. To tak, jakby były dwie strony konfliktu w nim – jedna, która chciała
spokoju i druga, która chciała się wyrazić. Kyungsoo przestał pisać, ale nie
spojrzał na niego.
–
Wiem, że czujesz ból, Kyungsoo, i naprawdę przepraszam… – ciągnął Chanyeol,
próbując trochę powstrzymać swoje cierpienie. – Nie mogę nic z tym zrobić. Ty
też nie. To nie nasza wina, więc czy mógłbyś, proszę, przestać mnie ignorować?
– Nadal brak odpowiedzi.
Coś
pękło.
Gorzki,
wykrztuszony śmiech był tym, co przykuło uwagę Kyungsoo.
–
To bardzo męczące, Kyungsoo-yah. – Chanyeol zachichotał. – To tak bardzo
męczące być jedynym, który się stara. Czy nie męczące jest wysłuchiwanie, jak
cały czas rozmawiam ze sobą, Soo? – Kyungsoo w końcu odwrócił się, by spojrzeć
na Chanyeol.
–
Może byłoby lepiej dla nas obu, gdybyśmy ignorowali się, dopóki nasza złość nie
zniknie, ale ja tak nie potrafię, Kyungsoo. – Chanyeol spuścił wzrok, aż
napotkał spojrzenie Kyungsoo. – trudno jest być radosnym, kiedy dwie osoby,
które najbardziej mnie obchodzą, nie rozmawiają ze mną. – Serce Kyungsoo
uderzyło boleśnie, kiedy pomyślał o Baekhyunie. Ponieważ Baekhyun zawsze będzie
ponad nim w oczach Kyungsoo, nieważne co. – Myślisz, że jeśli będę dalej
rozmawiał z powietrzem i będę nadal śmiał się z siebie jak idiota, jakby
wszystko było w porządku, że mnie też to nie rani?
Kyungsoo
nie odpowiedział. Nie miał nic do powiedzenia.
Cisza
wisiała w powietrzu przez długi, długi czas. Oczy Chanyeola rozszerzyły się,
kiedy uświadomił sobie, co właśnie powiedział, ale kiedy znów zerknął na
Kyungsoo, wiedział, że jest za późno.
–
Soo, ja- – zanim Chanyeol zdążył przeprosić za bycie ponownie dupkiem, Kyungsoo szybko wstał i szybko wyszedł,
zatrzaskując za sobą drzwi.
Jesteś pieprzonym idiotą, Park
Chanyeol! Jesteś największym idiotą, jakiego kiedykolwiek w życiu spotkałem!
Chanyeol chciał się uderzyć. Chciałeś dać
im nauczkę? Co to, do cholery, było?
Czy Kyungsoo nie czuje bólu? Czy
Kyungsoo nie jest zraniony bardziej niż ty?? Pierdol się, Park Chanyeol! Chanyeol
westchnął ciężko, opierając brodę na stoliku, ciągnął się za włosy. Jesteś największym dupkiem w swoim
pieprzonym życiu!
Nie mogę uwierzyć, że byłeś taki
samolubny!
–
Kurwaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. – Chanyeol mierzwił swoje włosy jak szaleniec. –
Spieprzyłeś.
Właśnie
wtedy drzwi otworzyły się z uderzeniem, strasząc Chanyeola na śmierć.
Podskoczył na swoim miejscu, odwracając się szybko (i nieco obronnie) w stronę
drzwi.
Kyungsoo
tam stał.
–
K-K-Kyungsoo… – Chanyeol wstał na drżących nogach, patrząc jak Kyungsoo
podchodzi do nich (albo do biurka). – Naprawdę prze-
–
To ja powinienem przepraszać – wtrącił gładko Kyungsoo, zatrzymując się, by na
niego spojrzeć. – Przepraszam, Chanyeol-ah.
–…Uch…
– Chanyeol nie wiedział, co odpowiedzieć. Szeroko otwartymi oczami patrzył na
Kyungsoo. Kyungsoo westchnął głęboko.
Chanyeol
czekał, aż Kyungsoo się odezwie, ale niższy nie powiedział nic. Potem znów
westchnął. Jakby się wahając.
–…Teraz
mam się dobrze – powiedział wreszcie Kyungsoo. Chanyeol zamrugał na niego
niewinnie, zdezorientowany. Kyungsoo kolejny raz westchnął, rozglądając się
dookoła, zastanawiał się, czy powinien to powiedzieć.
–
Chodzi o to, że możesz robić z Baekhyunem, co chcesz – dokończył Kyungsoo.
Chanyeol zamrugał, nadal nie pojmując.
–
Nie patrz tak na mnie, Chanyeol. Przeze mnie przestałeś rozmawiać z Baekhyunem.
Przepraszam za to. Wiem, że nie powinienem być samolubny i nie powinienem być
powodem, dla którego się powstrzymujesz. –
I wiem, jak bardzo to boli, kiedy chcesz z kimś porozmawiać, ale nie możesz.
– Chcę tylko, żebyś wiedział, że… zamierzam sobie ciebie odpuścić.
–
Hę? – Chanyeol patrzył szeroko otwartymi oczami na Kyungsoo, który łagodnie się
do niego uśmiechał.
–
Zamierzam sobie ciebie odpuścić, Chanyeol, więc nie obchodzi mnie już twoje
życie miłosne. Nie martw się o mnie, dobrze? – Uśmiech Kyungsoo stał się
jeszcze cieplejszy. Tak naprawdę nigdy
nie miałem prawa mówić mu, co ma robić. Jednak Chanyeol nadal widział, że
błyszczy. – Będę wspierał cię w tym, co robisz. Tak powinni robić przyjaciele,
prawda? – Jego przyjaciel uśmiechnął się do niego, był to wielki kontrast z
tym, jaki był wcześniej.
–
Soo… – Kyungsoo lekko go popchnął.
–
Już nie chcę być samolubny, Chanyeol. A także wydaje mi się, że to obu- –
Niższy powstrzymał się w ostatniej chwili. Cisza wypełniła powietrze, dopóki
Chanyeol nie zrozumiał, że Kyungsoo nie zamierza mówić dalej.
–
Wydaje ci się, że co?
–…Nieważne.
Ja… po prostu chcę, byś był szczęśliwy, Chanyeol.
–
Nie zmuszaj się…
–
Jeśli mam być w twoich oczach jedynie przyjacielem, to ty musisz być w moich
oczach tym samym. Więc udawajmy, że już cię nie kocham.
–
Soo… – Kyungsoo zachichotał. Chanyeol mógł usłyszeć gorycz ukrytą pod udawanym
szczęściem.
–
Przejdzie mi. Od teraz musisz udawać, że jesteśmy platonicznymi przyjaciółmi.
Nie rób mi tego, Chanyeol. Nie współczuj mi. – Chanyeol nadal nie wiedział, co
zrobić, stał niezręcznie w miejscu, dopóki Kyungsoo nie popchnął go na krzesło.
– Więc powiedz mi: Jak się zakochałeś?
– Już nie chcę być samolubny,
Chanyeol. A także wydaje mi się, że to obu-
A także to jest obustronne. To uczucie jest obustronne.
Baekhyun
też cię lubi.
Właśnie
to Kyungsoo widział – w ekspresji Baekhyuna, w jego słowach, ruchach. Nie
wiedział, co powstrzymało go od powiedzenia tego. Może nie chciał znowu ich
razem widzieć. Może chciał zatrzymać ostatnią nadzieję na bycie z Chanyeolem.
Może
nadal był trochę samolubny.
„Jesteście
cali tacy słodcy przede mną.”
„To
nie jest trudne, Byun Baekhyun, powiedzieć mi, że się lubicie.”
Te słowa przebiegały przez myśli Baekhyuna.
Ale
ja go nie lubię. Kurwa, nie lubię Park Chanyeola! Myślał Baekhyun przez ostatnie dni, kiedy
unikał wkurzającego tyłka Chanyeola. My
się nie lubimy!
To
dlaczego cię pocałował? Dlaczego ty pocałowałeś jego?
Nie
wiem… ja tylko… Podobało mi się. Podobało mi się całowanie go.
To
znaczy, że go lubisz!
Nie
lubię go! On nie lubi mnie!
To
dlaczego Kyungsoo widzi to w ten sposób?
Bo
jest głupcem – dusi się miłością.
Dlaczego
się pocałowaliście? Tak robią kochankowie.
Nie
jesteśmy kochankami! Jesteśmy jedynie współlokatorami. Nie patrzę na niego w
ten sposób. Ja… nigdy nie spojrzę na niego w taki sposób.
Jesteś
pewien, Baekhyun? Jesteś pewien?
Jeden
z głowy, jeszcze drugi.
Chanyeol
odwrócił się, by spojrzeć na Baekhyuna, który był zajęty bazgraniem notatek po
drugiej stronie pokoju.
–
Hej, Baek, zacznijmy naszą pracę – zasugerował łagodnie Chanyeol, miał serce w
gardle, podchodząc do Baekhyuna.
–
Już zacząłem – mruknął Baekhyun, ale poza tym nie powiedział nic więcej.
–
Baekhyun, czy możesz się do mnie odzywać? – powiedział nieco sfrustrowany
Chanyeol.
–
Odzywam się do ciebie.
–
Kyungsoo już się nie przejmuje. – Baekhyun wyraźnie zesztywniał na to imię. –
Jeśli on się już nie przejmuje, to dlaczego ty nadal to robisz?
–
To nie ma nic wspólnego z Kyungsoo – odparł spokojnie Baekhyun.
–
Och, ależ ma! – Chanyeol był coraz bardziej zdenerwowany, głównie dlatego, że
tęsknił za rozmowami z Baekhyunem. – Poza tym nawet jeśli kontrolowałby to, co
ze sobą robimy, czy to ma znaczenie, Baek? Ja go nie polubię. Nie mogę go już
lubić. – Bo lubię ciebie. I nie wydaje mi
się, żeby wkrótce się to zmieniło. Chanyeol wiedział, że to wredne, ale
taka była prawda.
–
Czy to o to chodzi? – Baekhyun wstał, odwracając się, by na niego spojrzeć,
okulary spoczywały na czubku jego nosa. – Tak łatwo się odkochujesz? Biedny
Kyungsoo!
–
Nie rozumiesz! – odparował Chanyeol. – Nigdy nie kochałem Kyungsoo, jasne?
–
Mówisz serio? – Złość była wyraźna w oczach Baekhyuna. – Z pewnością
zachowywaliście się uroczo, karmiąc się ciastem w urodziny Soo. Potem on wyznał
ci swoje uczucia, a ty mi nigdy nie powiedziałeś. O co chodzi? Prawdopodobnie
robiłeś z nim więcej rzeczy za moimi plecami?
–
Co z tobą? Moje życie miłosne nie ma z tobą nic wspólnego! Dlaczego jesteś
przez to taki poirytowany? – Zanim Chanyeol zdążył wszystko zrozumieć, Baekhyun
szukał wymówki, a że nie znalazł żadnej, wyszedł z pokoju. – Baekhyun! Dokąd
idziesz? – Trzaśnięcie.
Za kogo ten skurczybyk się uważa?
Baekhyun fuknął, rzucając się na ławkę w ogrodzie. Sprawia, że brzmi to, jakbym go lubił czy coś. Hmph.
Baekhyun
westchnął, znów wracając myślami do Kyungsoo. Tak naprawdę próbował zapomnieć o
swoim dawnym współlokatorze, gównie dlatego, że to na nowo przyprawiało go o
poczucie winy.
Był
złym przyjacielem. Był najgorszym przyjacielem, jakiego ktokolwiek kiedykolwiek
miał i w pełni się do tego przyznawał. Łatwo było pokazywać palcem na kogoś
innego, na przykład Chanyeola czy Kyungsoo, czy nawet swoją rybią pamięć, ale
jaki był tego sens? Co się stało, nie odstanie się. Gdyby Baekhyun bardziej
przejmował się swoim przyjacielem, bardziej by się kontrolował. W końcu
przyjemność z całowania Chanyeola prawdopodobnie nie mogła równać się z bólem,
jaki czuł Kyungsoo, widząc ich całujących się. Baekhyun był pewien, że to wie.
Spieprzyłeś, więc musisz poradzić
sobie z konsekwencjami.
„Jesteś
po prostu taki sam jak wszyscy. Pieprzoną dziwką, pieprzonym alkoholikiem,
pieprzonym hipokrytą, pieprzonym kłamcą, pieprzonym oszustem i najgorsze,
pieprzonym zdrajcą.”
Baekhyun westchnął.
Jesteś
idiotą, Byun Baekhyun.
– Baekhyun. – Głos sprawił, że wzdrygnął
się. Natychmiast podniósł wzrok, by napotkać duże oczy Kyungsoo wwiercające się
w niego. Baekhyun z miejsca wstał, nie wiedząc, co innego zrobić.
– Kyungsoo – zawołał cicho Baekhyun. Stali
naprzeciwko siebie, żaden się nie ruszał, skrępowanie i napięcie wisiały w
powietrzu. –…Naprawdę przepraszam. Tylko się wygłupialiśmy, Soo. Nie lubimy
się. Chanyeol nie lubi nikogo w tej chwili, więc-
– Nie mów zbyt szybko – ostrzegł Kyungsoo.
– Bo inaczej ludzie znów uznają cię za kłamcę. – Baekhyun zamknął usta.
Patrzył, jak Kyungsoo wciska ręce do kieszeni, a potem się rozejrzał.
– Nie jestem tu, żeby cię zbesztać –
powiedział cicho Kyungsoo. – Jestem tu, by przeprosić.
Baekhyun zamrugał zdezorientowany, zupełnie
się tego nie spodziewając.
– Kim ja jestem, żeby kontrolować, co
Chanyeol robi ze swoim życiem miłosnym? – ciągnął Kyungsoo. – Kim jestem, że
mam prawo obrażać się za coś, co od początku nie było moje.
– Kyungsoo, to nie jest część jego życia
miłosnego. My nie patrzymy na siebie w ten sposób.
Kyungsoo zachichotał cicho.
– Nie unikaj Chanyeola przez wzgląd na
mnie, Baekhyun. Nie potrzebuję takiego rodzaju współczucia – szepnął Kyungsoo.
– Jesteście przyjaciółmi, wrogami czy kochankami, już mnie to nie obchodzi.
Nigdy nie miałem prawa się tym interesować.
– Oczywiście, że miałeś – odparł cicho
Baekhyun, rozumiejąc wagę złamanego serca bardziej niż ktokolwiek.
– Przepraszam za te wszystkie słowa, które
ci powiedziałem. – Kyungsoo westchnął. – To było okropne. Nie wiedziałem, co we
mnie wstąpiło.
– Ja powinienem przepraszać za to, że cię
zdradziłem.
– Co innego mogłeś zrobić? – Kyungsoo
zaśmiał się, ale nie wdawał się w szczegóły. – To zdobywanie doświadczenia.
Wydaje mi się, że to pokazało mi, że naprawdę nie mam u Chanyeola szans.
Z jakiegoś powodu serce Baekhyuna zabolało,
gdy to usłyszał.
– Wygłupiajcie się, nie obchodzi mnie to. –
Kyungsoo nieco niepewnie poklepał go po ramieniu. – Wydaje mi się, że to tylko
pokazało, że Chanyeol woli wygłupiać się z tobą, a nie ze mną.
–…
– Jeśli się z nim nie pogodzisz, zrobię wam
obu dziury w brzuchach. – Kyungsoo zachichotał.
– Dlaczego? Byłeś taki zły przez ostatnie
dni…
– Serca się zmieniają – odrzekł Kyungsoo. –
Musiałem to zaakceptować… Czasami ludzie nie mogą dotrzymać obietnicy, nie
dlatego, że uciekają się do zranienia i zdrady, ale dlatego, że ich serca
zmieniają się tak szybko, że nawet sami nie zdają sobie z tego sprawy, dopóki
wszystko nie zajdzie za daleko i zmieniają się za bardzo.
Serca się zmieniają.
Z jakiegoś powodu to było bardziej
przerażające niż myśl o jednostronnej miłości.
Po rozmowie z Kyungsoo i oficjalnym
pogodzeniu się z nim (obaj sobie wybaczyli) Baekhyun wrócił do akademika. Czuł
się o wiele lepiej niż przez ostatnie dni, przebaczenie Kyungsoo zdjęło z niego
ciężar i sprawiło, że zniknął.
Znalazł Chanyeola śpiącego na swoim biurku.
Cicho, nie mając zamiaru go obudzić,
Baekhyun podszedł do niego, patrząc na lekko rozchylone usta Chanyeola, które
wydychały powietrze. Z jakiegoś powodu wyglądał dziwnie jak ryba, kiedy tak
robił. Śmieszny i głupi. Baekhyun zachichotał cicho, potem chichot ucichł,
kiedy znów stał się poważny, patrząc na wciąż cicho chrapiącego Chanyeola.
–…Przepraszam – szepnął Baekhyun. – Za
ciągłe odpychanie cię, kiedy tak się czułem. Będę dla ciebie lepszy.
Jakby to było zbyt wiele na wyznanie (a dla
kogoś takiego jak Baekhyun tak było), Baekhyun popędził do łazienki, by wziąć
prysznic.
Jak tylko woda zaczęła płynąć, szeroki
uśmiech wykrzywił usta Chanyeola.
Baekhyun wiedział, dlaczego zatrzymał
Chanyeola.
To dlatego, że bał się, co może się stać,
kiedy Chanyeol pozostanie sam z Kyungsoo.
Bał się mnogości prawdopodobieństw między
Chanyeolem a mężczyzną, który kiedyś był obiektem jego westchnień.
W chwili kiedy Kyungsoo skończył rozmawiać
z Baekhyunem, wrócił do swojego pokoju z ciężkim sercem, by znaleźć tam
właściwą osobę. Jongina.
– Wszystko w porządku? – spytał Jongin,
jego oczy były szeroko otwarte ze zmartwienia, kiedy wstał z miejsca i podszedł
elegancko do Kyungsoo (w końcu był
tancerzem). – Ostatnio jesteś taki przybity…
Choć było to pytanie, które nie sugerowało
wścibskości, Kyungsoo już zbudował zaufanie do Jongina, więc z jakiegoś powodu
tak naturalnie te słowa wyśliznęły się z jego ust. Może to przemawiało złamane
serce.
– Co? – Oni naprawdę to zrobili? – Jongin rozdziawił usta z zaskoczenia na
Kyungsoo, który tylko spojrzał w dół i westchnął. W końcu… W końcu… W końcu Jongin wiedział, co się, do
licha, działo z trzema osobami, którymi najbardziej się przejmował. Nie
wiedział nawet, co miał, do diabła, czuć. Złość? Smutek? Współczujcie?
– Tak. Dlatego tak długo byłem zły. –
Kyungsoo przeczesał palcami włosy, nie zdając sobie sprawy, jak pięknie wygląda
w oczach Jongina. – Ja… powiedziałem mu, że dam sobie z nim spokój.
– Co? CO?
– Oczy Jongina były wielkie, kiedy patrzył na Kyungsoo z niedowierzaniem i
nadzieją. – Poważnie? Czy naprawdę tak zrobisz?
– Po tym, jak wyznałem mu swoje uczucia i
zostałem odrzucony, próbowałem – odpowiedział cicho Kyungsoo. – Bycie w
jednostronnej relacji nigdy nie jest dobre, prawda? – Zachichotał. Nie masz pojęcia. Pomyślał Jongin,
wzdychając mentalnie. – Ale wtedy… zrozumiałem, że nie potrafię. – Uszy Jongina
ożywiły się i podniósł wzrok na obiekt swoich zainteresowań.
– Tak bardzo próbowałem, Jongin, ale nie
mogę go sobie odpuścić. – Kyungsoo napotkał jego wzrok. Jongin wiedział ból i
frustrację odbijające się w jego własnych. – Nadal kocham Chanyeol i… mam
wrażenie, że to się nigdy nie zmieni.
Zniknęło pełne nadziei serce Jongina.
– Och…
– Od początku wiedziałem, że lubi
Baekhyuna. Wydaje mi się, że to nadzieja powstrzymywała mnie od wierzenia
samemu sobie. – Powinieneś jej uwierzyć.
– A kiedy ich zobaczyłem… Byłem taki zły, Jongin… Wyzywałem Baekhyuna od
najgorszych.
– Miłość jest straszna, prawda? – Głos
Kyungsoo był nieco łamliwy, jakby był rozdarty między goryczą a koleżeństwem
wobec Baekhyuna. – Chanyeol-
– Powiedziałeś, że serca się zmieniają,
nieprawdaż? – powiedział cicho Jongin. – Cóż, twoje serce też się zmieni.
– Mało prawdopodobne. – Kyungsoo westchnął.
– Czuję to w kościach, Jongin. Poza tym Chanyeol nie jest idealny, ale jest
najbardziej idealną osobą w moich oczach. Wiem, że to tandetne i wiem, że
prawdopodobnie nie chcesz tego słyszeć, ale kiedy Chanyeol się uśmiecha, ja się
uśmiecham. A kiedy jest szczęśliwy, ja jestem szczęśliwy. Kiedy robi te
wszystkie śmieszne rzeczy ze swoim głupawym uśmieszkiem, nawet kiedy ludzie nazywają
go głupim i dziwnym, ja uważam go za uroczego, zabawnego i bardzo przystojnego.
I to nawet nie chodzi o jego wygląd zewnętrzny, chodzi także o jego wnętrze.
Jest bardzo miły, Jongin. Choć zapomniał o swojej obietnicy, nadal jest bardzo
miły i nie mogę być na niego zły za to. A także kiedy wyglądał na takiego
przybitego ostatnio, czułem się źle. Dlatego zdałem sobie sprawę, że byłem
samolubny i pochłonięty sobą. Nie chcę, by zbliżał się do Baekhyuna, ale to
poza moją kontrolą i moim prawem. Chanyeol, on-
– Wystarczy o Chanyeolu – przerwał cicho
Jongin.
–…Hę? – Kyungsoo był trochę zaskoczony,
jego duże oczy nieświadomie zamrugały na Jongina.
– Zawsze Chanyeol. – Głos Jongina podnosił
się. – Chanyeol, Chanyeol, Chanyeol. – Powoli podniósł się z miejsca. – Czy na
jedną, cholerną sekundę nie mógłbyś przestać patrzeć na Chanyeola?
Oczy Kyungsoo były szeroko otwarte i
zdezorientowane, kiedy mrugał na Jongina.
– Chanyeol jest jedynym, którego widzisz,
prawda? – warknął Jongin. – Tak, że nie ma mnie w twoich oczach.
– Jongin?
– Nie rozumiesz, Soo? – ciągnął
rozdrażniony Jongin. – Jestem w tobie, kurwa, zakochany.
Oczy Kyungsoo rozszerzyły się jeszcze
bardziej.
– Chanyeol, Chanyeol, Chanyeol – powtórzył
Jongin, odwracając się, by spojrzeć prosto w oczy Kyungsoo. – Przez cały czas
tu jestem, Soo. Spójrz na mnie, Soo. Spójrz
na mnie.
– Powinni znaleźć sobie pokój – mruknął
Sehun, kiedy wszystko odwrócili się do Lu Hana i Minseoka, którzy byli zajęci
rozmawianiem o czymś, ich głowy były bardzo blisko siebie.
– Czy możecie, gołąbeczki, przestać? –
narzekał Tao. Lu Han podniósł głowę, jego uśmiech był czymś między rozbawieniem
a irytacją rozciągającym jego twarz, kiedy podszedł i udawał, że dusi Tao,
który udawał, że się krztusi. Prędzej czy później Lu Han przestał i powrócił do
Minseoka, znów utknęli w swoim małym świecie.
– Czy teraz nie zachowują się normalnie? –
szepnął Kris, wskazując na Chanyeola i Baekhyuna, którzy powrócili do
sprzeczania się jak dzieci.
– To sprawia, że zastanawiam się, czy sobie
to wszystko wyobraziłem… – wymamrotał do siebie Yi Xing.
– Teraz, kiedy zachowują się normalnie,
uświadomiłem sobie, że Jongin i Kyungsoo przez jakiś czas tu nie byli… – Znikąd
pojawił się Chen. – Obaj zniknęli. Nie widziałem ich od wieków!
– Czy oni mogą już się zejść? – mruknął do
siebie Sehun, mówiąc o Chanyeolu i Baekhyunie, jego fantazje fana nie zniknęły
ani trochę.
– LOL. Prawdopodobnie nigdy się nie polubią
tak długo, jak będę żył – odparł Kris, uśmiechając się. – Oddam duszę diabłu,
jeśli choćby przyznają, że są przyjaciółmi!
– Dajesz! – krzyknął Sehun. W tym czasie
Chen odwrócił się i odnalazł Lu Hana i Minseoka w ich własnym świecie.
Westchnął ciężko, po czym znów westchnął. A potem wziął głęboki oddech.
– Powinienem to zaakceptować – szepnął do
siebie, uśmiechając się dzielnie. W tamtej chwili Baekhyun i Chanyeol usłyszeli
go, przerywając na chwilę swoją kłótnię, by spojrzeć na niego z troską,
zastanawiali się, czy kiedykolwiek da sobie spokój z Minseokiem.
Minął tydzień i naprawdę zauważyli, że
Chenowi się polepszyło. W istocie już nawet nie dąsał się przed Lu Hanem i
Minseokiem, a w zamian uśmiechał się i czasami włączył w ich rozmowy.
Zaskoczeni Baekhyun i Chanyeol spojrzeli na
siebie i wzruszyli ramionami.
– Przeszło mi – powiedział pewnego dnia
Chen do Baekhyuna, uśmiechając się szeroko. – Więc przestań się o mnie martwić.
–…Skoro… tak mówisz – odparł ostrożnie
Baekhyun.
– Już go nie lubię – powiedział Chen innego
dnia do Chanyeola z równie szerokim uśmiechem. – Więc wyluzuj, współlokatorze.
–…Dobrze… – odrzekł powoli Chanyeol.
Ale czuli się bardziej przekonani przez
słowa przyjaciela w miarę upływu czasu. W końcu niemal prawie zapomnieli, że
Chen interesował się Minseokiem.
Pewnego dnia stało się.
– Heeeeeej! – krzyknął Sehun, spiesząc do
Minseoka i Lu Hana. – Chłopaki, jestem naprawdę ciekaw.
Choć wszyscy słyszeli Sehuna, nikt nie
zwracał uwagi, bo to było normalne, a Sehun zawsze tak przypadkowo pojawiał
się, by zadać najgłupsze pytania.
– Kto jest na górze? – Nagle cały stolik
umilkł, odwracając się, by ujrzeć uśmiechniętego Sehuna i zesztywniałego
Minseoka oraz Lu Hana. Chanyeol przysięgał, że Chen zamarł, ale to mogła być
tylko jego wyobraźnia.
– Hę? – wydusił powoli Lu Han.
– Wiecie? Podczas… no, wiecie? – Sehun
poruszył brwiami. Nagle można było usłyszeć spadającą szpilkę. Oczy Minseoka i
Lu Hana były szeroko otwarte, gdy patrzyli na Sehuna, potem odwrócili się do
siebie.
Wybuchli śmiechem.
– Co?! – Sehun wydął wargi, jego policzki
poczerwieniały. – Tylko dlatego, że jestem najmłodszy, to nie znaczy, że nie
wiem o takich rzeczach!
– Zaraz… co? – Lu Han zakrztusił się i
odwrócił, by spojrzeć na pozostałych. – Poważnie…?
– Chwila, ja też chcę wiedzieć! – krzyknął
Tao.
– Ja też! – dodał Yi Xing.
– Od dawna się nad tym zastanawiam! –
ciągnął Kris, a Joonmyun klepnął go w ramię, nieco zażenowany i winny.
Śmiali się jeszcze bardziej.
Nikt nie wiedział, co się, do cholery,
dzieje. Wszyscy rozglądali się z szeroko otwartymi oczami, zdezorientowani.
Po dobrych kilku minutach zrywania boków Lu
Han otarł z oczu udawane łzy.
– Dobra, jest coś, o czym ja i Minseok
chcemy wam powiedzieć. – Lu Han spojrzał na Minseoka, a Minseok odpowiedział mu
uśmiechem. Obaj odwrócili się do pozostałych. Wszyscy czekali z zapartym tchem.
Czy w końcu ogłoszą swój związek?
Ale
my już wiemy.
– Nie umawiamy się ze sobą.
– CO?!!! – Wszyscy podnieśli się ze swoich
miejsc, szeroko otwartymi oczami patrzyli na Lu Hana i Minseoka. Chanyeol
przysięgał, że Chen szczególnie chętnie chciał wiedzieć, jego głos był
najgłośniejszy. Lu Han i Minseok wyglądali na nieco zaskoczonych taką reakcją.
– Wydaje wam się, że co robimy w wolnym
czasie? Pieprzymy się? – Minseok zachichotał.
– Ale… Ale… – jąkał się Sehun. – Co z tymi
wszystkimi razami, kiedy nazywaliśmy was gołąbeczkami?
– Myśleliśmy, że się wygłupiacie! Prawda,
Min? – Minseok skinął głową.
– Zaraz, a co z… – nagle wyskoczył Chen. –
Co z tym, że zawsze jesteście razem? Wyglądacie, jakbyście błyszczeli, kiedy
jesteście razem?
– To prawdopodobnie wtedy, kiedy rozmawiamy
o piłce nożnej. – Minseok zachichotał. – Ostatnio to nasza obsesja.
– CO WY ROBILIŚCIE, ZAWSZE STULENI, ZAWSZE
W SWOIM WŁASNYM ŚWIECIE? – zapytał
poirytowany Sehun z czerwoną twarzą.
– Oglądaliśmy mecze piłki nożnej,
oczywiście! – Lu Han uśmiechnął się szeroko. – A kiedy szybko przepraszaliśmy,
żeby wyjść? Oczywiście szliśmy grać w piłkę!
Stolik ucichł.
– Pf! – Rozdrażnieni, wszyscy usiedli.
Sehun rzucił w nich winogronem, a potem wszyscy zrobili to samo. – A my
myśleliśmy, że mamy kolejną parę pośród nas!
– Zaraz, czy wy nie żywicie do siebie
żadnych uczuć? – spytał Chen. Obaj pokiwali głowami.
– Lu Han?? Nawet jak patrzysz na niego w
taki sposób? – Rany, Chen, czy możesz być
bardziej oczywisty? Baekhyun chciał się uderzyć albo, w tym przypadku,
swojego przyjaciela. Lu Han zarumienił się.
– Uch… Tak, muszę nad tym popracować.
Wygląda na to, że gapie się na wiele rzeczy, więc… – Lu Han odwrócił się i
spojrzał na Minseoka, a potem znowu się obrócił zawstydzony.
– W porządku, kiedyś był nieśmiały i nigdy
nie patrzył na nic poza podłogą, ale od kiedy mu to powiedziałem… wydaje mi
się, że jedyną ulgą dla niego jest patrzenie na mnie, jeśli nie na ziemię. –
Minseok uśmiechnął się. – Ale wy chcieliście, żeby mnie lubił. On woli wyższych
mężczyzn. – Lu Han zarumienił się i lekko go uderzył, mówiąc, że to nie o to
chodzi, bo on nie jest niczym zainteresowany. Minseok zmienił swoje słowa,
mówiąc, że Lu Han uważa, iż „wysocy mężczyźni są przystojni”. Wszyscy się
zaśmiali, ale Chen pozostał cicho.
Na koniec, kiedy wracali do swoich pokoi,
Baekhyun zauważył, że Chen jest bardziej żywy i szczęśliwszy niż zwykle.
Wydawał się chodzić na palcach.
– Jak się z tym czujesz? – spytał Baekhyun.
Chen próbował dalej zachowywać się nonszalancko, ale uśmiech wszystko
zniszczył.
– Nijak… – Potem, nie żegnając się, Chen
wymknął się do swojego pokoju, gdzie cichy i cierpliwy Kyungsoo stał,
zostawiając dla niego szeroko otwarte drzwi.
Co sprawiło, że Baekhyun pomyślał:
Gdzie
był Kyungsoo przez ostatnie kilka dni?
Przez następne dni Chen był nienaturalnie
radosny.
Ciągle się uśmiechał i niemal skakał
dookoła wszystkich, a sposób, w jaki mówił, był lekki i dźwięczny, śmiał się ze
wszystkiego, co ktoś powiedział.
– I mówi, że dał sobie z nim spokój –
Baekhyun mruknął do Chanyeola.
– Co za stek bzdur – odszepnął Chanyeol.
Chen odwrócił się, uśmiech natychmiast wykwitł na jego uroczej twarzy.
– Ze mną w porządku, kochani –
zaszczebiotał. – Wkrótce też znajdziecie swoją miłość, po prostu to wiem! –
Później zmył się, śpiewając nieznajomą melodię, zostawił Baekhyuna i Chanyeola,
którzy udawali, że się krztuszą.
Chanyeol szalał.
To musiały być hormony.
Ale za każdym razem, gdy patrzył na
Baekhyuna albo czuł jego zapach, miał pustkę w głowie i chciał go tylko
dotknąć. I pocałować go.
Widział, jak Baekhyun rozmawia z kimś przez
telefon i chciał pochylić się, i pocałować te poruszające się usta.
Widział, jak Baekhyun drapie się po głowie
i chciał pocałować go w czubek głowy.
Widział, jak Baekhyun robi coś na swoim
telefonie i chciał potrzymać go za rękę.
Widział, jak Baekhyun przytula Chana i
chciał, by to jego przytulił.
Kurwa!
– Nie powiedziałeś mi, że mamy dzisiaj
kółko kulinarne! – syknął Baekhyun, wpadając do pokoju i szybko się przebrał.
Baekhyun nigdy nie przebierał się przed Chanyeolem, ale w czasie takich
rzadkich okazji jak ta Chanyeol nie mógł nic poradzić na to, że się gapił.
Patrzył, jak odsłaniają się te mlecznobiałe
nogi, kiedy dresy Baekhyuna zsunęły się do jego kostek, a kiedy niższy się
odwrócił, oczy Chanyeola rozszerzyły się, gdy patrzył na odstający tyłek.
KURWA!!!!!
Nawet nie słyszał, co, do licha, Baekhyun
do niego mówił.
–…a potem musiałem tu szybko przyjść… –
Baekhyun odwrócił się w pełni ubrany. Na szczęście Chanyeol w porę się złapał,
zamrugał, pozbywając się wyobrażenia odbitego w jego oczach, zanim spojrzał na
łóżko.
–…Na co patrzysz? – Baekhyun podszedł na
palcach, próbując zobaczyć perspektywę Chanyeola ze swojego miejsca.
– Tw-Twoje łóżko – wyjąkał Chanyeol, zanim
się zaczerwienił. KURWA. Baekhyun otworzył usta, ale zanim zdążył coś
powiedzieć, Chanyeol gwałtownie wstał, odwracając się do Baekhyuna z poniekąd
zażenowanym, a jednak zdeterminowanym wyrazem twarzy. – Na co czekasz? Chodźmy!
– Wow, to tylko ja czy nagle jesteś taki
tym rozentuzjazmowany? – Baekhyun uniósł brew? Chanyeol fuknął z zawstydzenia,
zanim wyszedł. Baekhyun podążył za nim, chichocząc cicho, gdy zamykał za sobą
drzwi. Chanyeol przełknął ślinę, idąc za nim.
W tamtym momencie Baekhyun na chwilę
zatrzymał się w miejscu, kichając w najbardziej uroczy sposób. Nie
zastanawiając się, Chanyeol chwycił szczupły nadgarstek i odwrócił Baekhyuna,
gotowy nachylić się i pocałować go.
Ale ułamek sekundy przed tym, jak złączył
ich wargi razem, przypomniał sobie wszystkie razy, kiedy narzucił się
Baekhyunowi, ponieważ nie mógł się kontrolować i zastygł w miejscu.
Zdezorientowany Baekhyun podniósł na niego
wzrok. – Co?
– Ty… miałeś coś na nadgarstku – wydusił
Chanyeol. Baekhyun nie wyglądał na przekonanego, ale nie naciskał i w zamian
zwyczajnie odwrócił się i szedł dalej. KURWA!!!!! Pomyślał Chanyeol, chciał
zawrócić i uderzyć twarzą w ścianę. Dlaczego nie potrafił się kontrolować?????!!!!!!!
Z jakiegoś powodu coraz trudniej było mu zachowywać
się normalnie przy Baekhyunie.
Jego zmysły wyostrzone, kiedy Baekhyun
znajdował się w pobliżu, tak bardzo, że był świadomy jego każdego ruchu,
wliczając w to dźwięk jego oddechu.
Sam Baekhyun też wcale nie pomagał,
ponieważ będąc takim obserwatorem, jak był, był niezdający sobie sprawy i
nieświadomy.
Nieświadomy, że potencjalnie ktoś może go
zgwałcić, kiedy jego czujność była uśpiona.
A jego czujność zawsze była uśpiona.
W środku nauki w nocy Baekhyun przeciągnął
się jak z kocią gracją, wydając z siebie najbardziej uroczy (i w jakiś sposób
seksowny), cichy pomruk. Chanyeol nie
zdał sobie sprawy z tego, że się gapi (jakoś zapomniał o swojej grze Superstar
SMTown), kiedy Baekhyun wyciągnął rękę do tyłu i podciągnął koszulkę,
odkrywając gładką, bladą skórę w słabym świetle. Jego palce przesuwały się po
niej, kiedy drapał gładkie linie na swoich plecach. Chanyeol przełknął ślinę.
Zamknął oczy, ale było za późno.
Wszystko, o czym teraz myślał, to, jak by
to było, gdyby przesuwał swoje dłonie po gładkiej skórze, dotykając miejsc,
które wywołałyby słodkie jęki-
Kurwa.
Chanyeol odłożył grę (Koniec Gry) i schował
się pod kołdrą, pozwalając, by wystawała mu jedynie głowa. Kurwa. Już czuł, jak krew spływa do jego krocza.
Dlaczego zawsze musiał być taki napalony?
Baekhyun nie zauważył wiele, w zamian
uroczo i cicho pociągnął nosem, a potem kontynuował swoją pracę.
Na szczęście Chanyeol uspokoił się, myśląc
o obściskujących się Krisie i Joonmyunie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz