rating: PG-13
Pomógł
Baekhyunowi dotrzeć do gabinetu pielęgniarki, a to, co na zawsze zapamięta z
tej nocy, to sposób, w jaki Baekhyun nie przestawał drżeć.
–
Siostro! – zawołał, waląc mocno w drzwi, drugą ręką starał się utrzymać
Baekhyuna w pionie. – Siostro, proszę. – Baekhyun wyślizgiwał mu się z rąk.
Spróbował poprawić swój chwyt i znowu załomotał.
Wreszcie
pielęgniarka wyszła i zobaczyła, w jakiej sytuacji znajduje się spocony
Baekhyun. Natychmiast pomogła wnieść go do swojego gabinetu, pomimo słabej
walki Baekhyuna przeciwko niej.
Posadzili
go na krześle i Chanyeol otworzył dłoń Baekhyuna. Pielęgniarka przez chwilę
wpatrywała się szeroko otwartymi oczami, a potem poruszyła się i wyjęła pęsetę.
–
Teraz chciałabym, żebyś się nie ruszał, dobrze? – powiedziała łagodnie. – Chcę,
żebyś był bez ruchu na tyle, na ile to możliwe. – Delikatnie przytrzymała jego
dłoń, którą z trudem starał się zabrać. Chanyeol szybko przypomniał sobie o
jego nienawiści i braku zaufania do kobiet.
–
Nie będzie bolało, przysięgam – mówiła dalej, starając się odwrócić uwagę
Baekhyuna od jego rany, lecz z wyrazu jego twarzy Chanyeol mógł wyczytać, że
nie słucha i po prostu chciał już mieć to za sobą. Mówiąc, wyjęła jedną pinezkę
i Baekhyun skrzywił się, jego drobna twarz wykrzywiła się w bólu. Później to
samo stało się przy drugiej i trzeciej pinezce.
–
Gotowe – powiedziała, odkładając pęsetę i zaczęła zakładać niższemu opatrunek.
–
Jesteś bardzo dzielny – rzekła, jakby mówiła do małego dziecka. Jednak było to
zrozumiałe, ponieważ gdyby to Chanyeol był na miejscu Baekhyuna, potrzebowałby
usłyszeć te słowa. – Wcale nie płakałeś.
To prawda, uświadomił
sobie Chanyeol. Baekhyun pocił się, cicho krzyczał z bólu i nawet spazmatycznie
drżał, ale nie uronił ani łzy.
Gdyby
był to Chanyeol, jedna pinezka wbijająca się w jego skórę sprawiłaby, że
płakałby żałośnie.
Jak
dzielny musiał być? Jak silny musiał być?
–
Dziękuję – wyszeptał łagodnie Baekhyun. Nawet jego grzeczność i nowoodkryty
szacunek do pielęgniarki przewyższyły jego nienawiść.
Kiedy
skończyła, pouczyła go, jak aplikować lekarstwo i jak nie dostać zakażenia. Lekko
pokiwał głową, ale poza tym nie wykazywał żadnych oznak, że słucha. Potem, gdy
skończyła, pożegnała ich zmartwiona, stojąc w miejscu, kiedy oni wracali do
pokoju. Baekhyun spacerował, jakby obdarł sobie dłoń, a nie wbił w nią
szpiczaste małe szatany.
–
Dlaczego to zrobiłeś? – zapytał, kiedy byli już w pokoju.
–
Co?
–
Udawałeś silnego – odparł Chanyeol. Baekhyun sprawił, że wydawało się, że nic
nie bolało, lecz Chanyeol wiedział, że bolało jak cholera, ponieważ tamten
znowu się pocił.
–…Ja
ni- – urwał, a potem milczał przez chwilę, po czym odwrócił się.
–
Nie możesz pokazać żadnej słabości – podsumował. – Bo kiedy choć najsłabiej się
rozkleisz, nieważne jak słabe to będzie, ludzie upewnią się, żeby gołymi rękami
wyrwać ci większą dziurę.
–
Ale… robienie tego jest bardzo trudne, czyż nie?
Baekhyun
nie odpowiadał tak długo, że Chanyeol pomyślał, że został zignorowany. Ale
potem nieco się poruszył, jego głowa opadła, gdy wpatrywał się w swoje kolana.
–…Nic nie będzie tak bolesne jak ludzie rozdzierający cię na wylot.
Chanyeol
widział, że Baekhyun wcale nie ruszał ręką i bardzo się krzywił, gdy
przygotowywał się do snu w środku nocy.
Chanyeol
upewnił się, żeby pozbierać wszystkie cholerne pinezki z łóżka Baekhyuna, bo,
kurwa, ci ludzie byli walnięci i potrzebowali porządnego zbadania.
Nawet
jeśli Baekhyun zamknął oczy, Chanyeol wiedział, że nie może zasnąć. On również
nie mógł.
Może
to dlatego, że serce waliło mu z gniewu i wściekłości z powodu
niesprawiedliwości. Może to dlatego, że zdołał myśleć jedynie o wyrazie twarzy
Baekhyuna i jego drobnej, drżącej postaci, gdy jego rozcapierzona dłoń była
pokłuta pinezkami. Wszystko o czym myślał, to to, że jutro znajdzie tych pieprzonych winowajców i upewni się, że dostaną kawał
jego gówna.
Czekał
i znosił wystarczająco. Nie zamierzał stać z boku i patrzeć, jak niewinny
cierpi.
To
zachodziło za daleko. Oni posunęli się za daleko.
Następnego
dnia Chanyeol nie miał żadnych zajęć, więc zdecydował się zostać w pokoju. Jak
zwykle wyszedłby na zewnątrz, robiłby cokolwiek, byleby nie zostać w pokoju
(dopóki nie miał pracy domowej), tym razem zdecydował się spędzić wolny dzień,
relaksując się.
Wyszedł
na lunch wcześniej niż zazwyczaj, więc kiedy wrócił, również wrócił wcześniej
niż normalnie.
I
już kiedy miał wrócić do swojego pokoju, skręcił za rogiem i natychmiast się
zatrzymał, a potem z powrotem udał się za ścianę. Przysięgał, że słyszał jakieś
niepotrzebne dźwięki, coś jakby szepty.
–
Jesteś pewien, że go nie ma? – ktoś zapytał.
–
Tak! Na co czekamy?
–
Czekaj, jeśli wróci…
–
Nie wróci! Do końca lunchu pozostało jeszcze czterdzieści pięć minut. Lepiej
się pospieszmy.
Wyjrzał
zza rogu i zobaczył szepczącą czwórkę. Wszyscy wyglądali na młodszych, byli mniej
więcej w wieku Sehuna, i wszyscy byli od niego niżsi, ale wyżsi od Baekhyuna.
Otworzyli
drzwi i pospiesznie weszli do środka. Chanyeol widział, że mają reklamówki.
Po
chwili podążył za nimi.
Zapomnieli
zamknąć drzwi na klucz, nawet zapomnieli dobrze zamknąć drzwi. Chanyeol wyjął
swój telefon i zaczął im robić zdjęcia, wyciszając dźwięk. Jeśli chciał zemsty,
najpierw potrzebował dowodów.
Później
zaczął ich nagrywać.
–
Co zaplanowałeś tym razem? – spytał jeden z nich.
–…Ta
suka nie zrozumiała naszej wiadomości – odpowiedział inny. – Powiedzieliśmy mu,
żeby nie był tak pewny siebie, żeby się nie wychylał i żeby był cholerną tanią
kurwą, którą jest, ale on wciąż zachowuje się, jakby był władcą całego świata.
– Chanyeol zobaczył, że coś wyjęli.
–
Nosi soczewki, prawda? – Zobaczył, że ta osoba uśmiechnęła się maniakalnie. –
Czy nie trzeba ich czyścić? – Uniósł małą butelkę, którą Chanyeol widział przy
umywalce w łazience. – Tu w środku jest kwas.
Wytrzymaj… Nie przeszkadzaj… Po
prostu nagrywaj… Mówił sobie Chanyeol. Wytrzymaj, Park Chanyeol… wytrzymaj…
–
Co jeszcze?
–
Zastanawiam się, co by się stało… – Wyjął pastę do zębów, która wyglądała jak
marka, której używał Baekhyun. Skąd oni,
do cholery, wiedzą, czego używa? –…gdyby użył Super Glue na swoich zębach.
Co jest, kurwa, nie tak z tym
gościem…
–
Czy to nie posuwa się trochę za daleko? – zapytał jeden z nich nieco
zmartwiony. – Chodzi mi o to, że ostatnim razem podłożyliśmy pinezki na jego
łóżku, a innym razem włożyliśmy mu gwoździe do butów. – Gwoździe w butach? Dlaczego, do cholery, Baekhyun nic nie
powiedział?
–…Ale
wygląda na to, że to go nie ruszyło, prawda? – ciągnął psychol. – W końcu
wszyscy mówią, że Baekhyunnie jest taki bystry, że nikt nie może go wykiwać.
–…Ale
co, jeśli ktoś naprawdę go wykiwa?
–
To już jego problem. – Pozostali trzej byli trochę przeczuleni.
–…Co
jeśli-
–
Po prostu to, kurwa, zrób! – warknął. – Ta dziwka na to zasługuje! Czy nie
ukradł ci faceta? Czy on nie był tym, który sprawił, że uwierzyli, iż nie
jesteśmy wystarczający?
–
Ta suka zabrała nam wszystko, a teraz my zrobimy mu to samo. Jeśli nie
jesteście ze mną, jesteście tchórzami.
–
Czy nie uważasz, że posuwasz się za daleko? – wciął się Chanyeol, schowawszy
telefon z powrotem do kieszeni, wciąż nagrywając. Wszyscy odwrócili się do
niego niczym jeleń złapany przed światłami samochodu, ale jeden z nich,
psychol, uśmiechnął się dość pogodnie.
–
Och! Park Chanyeol, jesteś tu! – Co, do
kurwy?
–
Nienawidzisz Byun Baekhyuna, prawda? – Chanyeol wpatrywał się w niego,
zastanawiając się, co mu się, do cholery, stało, że uczyniło go kimś takim – że
sprawiło, iż wygląda na szczęśliwego, próbując skrzywdzić kogoś innego. –
Powinieneś pomóc nam się zemścić.
Chanyeol
gapił się na psychola. – Jesteś szaleńcem. – Ten drugi zmrużył oczy, uśmiech
ześlizgnął się z jego twarzy.
–
Wszystko w imię zauroczenia – ciągnął Chanyeol. – Jesteś gotów skrzywdzić kogoś
z tego powodu?
–
Ale Baekhyun zasługuje na wszystko, co złe. Czy nie powinieneś się zgodzić, ty
ze wszystkich ludzi?
Tak,
może zgodziłbym się na to wcześniej, ale teraz zdałem sobie sprawę, że to
najgorsza rzecz, jakiej można komuś życzyć. I nie tylko to, ale Baekhyun nie
zasługuje na wszystko, co złe. Nie zasłużył na nic złego. Patrzenie na niego w
tym stanie… Takiego ugiętego, takiego zepsutego… Dostał już wystarczającą część
na całe życie.
I przez cokolwiek przeszedł, nie
chcę, żeby ponownie przez to przechodził.
– Wynoście
się z mojego pokoju. I nie wracajcie. – Psychol zostawił swoje narzędzia i
podniósł ręce w niby obronnym geście.
–
Dobra… w porządku… – Jego oczy były szeroko otwarte i wyglądały niewinnie, ale
Chanyeol wiedział, że to fałsz. Próbuj
dalej zachowywać się niewinnie, ale i tak nie pozwolę ci odejść. – Tak po
prostu… pozwalasz nam sobie iść?
Chanyeol
pokiwał głową w, miał nadzieję, przekonującym geście. Tak, kurwa, masz rację.
Inni
zaczęli iść za tamtym, ale wyglądali, jakby nieco bardziej im ulżyło. Chanyeol
chciał, żeby wynieśli się z jego pokoju i w tym całym bałaganie
zniecierpliwienia, jego ręka sięgnęła do kieszeni, a on natychmiast wyłączył
telefon, by przestać nagrywać.
Kiedy
szaleniec szybko przechodził obok Chanyeola, poczuł, że rozluźnia się z ulgi,
ale wyglądało na to, że to był zły ruch.
BAM!
Chanyeol
poczuł, jakby jego twarz została zgnieciona na pół, a nagły oślepiający ból w
prawym policzku tak bardzo go zaskoczył, że upadł na podłogę i przez kilka
chwil widział czerń. Gdy zaczął widzieć nieco wyraźniej, ten sam psychol miał
niewiarygodnie szalony wyraz twarzy, wspinając się na Chanyeola i począł go
bić. Cios. Cios. Cios. Chanyeol nie
widział nic poza bielą i czernią i nie czuł nic oprócz bólu. Nie mógł walczyć,
bo nie wiedział jak, a ten koleś był o wiele silniejszy, niż wyglądał. Więc
przyjmował ciosy, w kółko i w kółko. Bardzo bolała go głowa, a później usłyszał
spanikowane głosy i ktoś zdjął z niego ten ciężar, po czym stracił przytomność.
Zapomnieli
swoich narzędzi.
–
Co się stało? – zapytał Baekhyun, kiedy Chanyeol wrócił do pokoju z zabandażowaną
głową i siniakami na całej twarzy. Przyciskając woreczek lodu do policzka,
wyższy zignorował Baekhyuna, chwytając nienaruszoną reklamówkę wolną dłonią, a
później usiadł na swoim łóżku.
–
Czemu wdałeś się w bójkę?
–
W bójkę? – Chanyeol zachichotał gorzko, po czym natychmiast tego pożałował,
gdyż poczuł ból w twarzy. – Raczej jednostronne bicie.
–
Coś ty, do cholery, zrobił?
Na
początku Chanyeol planował nie powiedzieć nic, ponieważ sam chciał sobie z tym
poradzić i miał dosyć patrzenia, jak Baekhyun siedzi i nic nie robi, ale z
jakiegoś powodu bardzo niedający się opisać wyraz w oczach Baekhyuna przekonał
go.
Otworzył
reklamówkę i przeszukał ją w środku, po czym wyjął małą butelkę, którą
wcześniej trzymał psychol.
–
Byun Baekhyun nosi kontakty, więc kiedy przemyje je, używając tego, nie dowie
się, że w środku jest kwas – powiedział Chanyeol, a potem rzucił ją na podłogę
z urazą, zanim wyszukał coś jeszcze. Wyciągnął pastę do zębów, o której
Baekhyun powiedziałby, że należy do niego, gdyby nie byli w tej sytuacji.
–
Pasta do zębów? – zapytał Chanyeol, machając tubką. – Nie, klej.
Baekhyun
ciągle się w niego wpatrywał. Chanyeol znowu rzucił ją na podłogę i wyjął
pojemniczek z robakami, które teraz były martwe z powodu braku tlenu (robił
wszystko co w swojej mocy, żeby się nie wzdrygnąć i nie upuścić tej rzeczy).
–
Karaluchy? Kto wie, prawdopodobnie chcieli włożyć ci je pod poduszkę. –
Ostrożnie odłożył pojemniczek, a fala ulgi przeszła przez jego twarz, gdy to
zrobił. Wyjął coś jeszcze i ze sposobu, w jaki rzucił pustą reklamówkę na
podłogę, była to ostatnia rzecz.
To
scyzoryk.
–
I co, do cholery… – Chanyeol wstał. –… twoim zdaniem, mogli tym zrobić?!
Baekhyun
widział, jak Chanyeol krzywi się z powodu bólu twarzy i miał ochotę powiedzieć
mu, żeby się zamknął i odpoczął, lecz tego nie zrobił, bo nie chciał, żeby
wyglądało, że się przejmuje.
Chanyeol
sięgnął do tyłu lub do swojej kieszeni i wyjął swój telefon, a potem przykucnął
i zaczął zbierać dowody.
–
Zamierzam, kurwa… Oni za to, cholera, zapłacą – wymamrotał do siebie Chanyeol.
– Z tym pieprzonym nagraniem… Zaczekaj, aż posmakują mojego lekarstwa… –
Pozbierał rzeczy i zaczął wychodzić.
– Czekaj! – zawołał Baekhyun, wstając i
pokuśtykał w stronę Chanyeola. – Nie rób tego.
–
Dlaczego nie? – Chanyeol trząsł się ze złości, gdy odwrócił się, by uspokoić
swojego współlokatora. – To znęcanie się, Baekhyun. To nie jest coś, co może
być łatwo zignorowane.
–
Nikt nie będzie się nade mną znęcał – odrzekł spokojnie Baekhyun.
–
Właśnie teraz ktoś się nad tobą znęca!
Prawie
jakby z prędkością światła Baekhyun wyjął Chanyeolowi telefon z ręki razem z
reklamówką. Chanyeol zamrugał, zastanawiając się, co się stało. Baekhyun
pokuśtykał z powrotem do swojego łóżka, rana na jego kolanie wciąż dawała o
sobie znać.
–
Hej! – krzyknął Chanyeol. – Myślisz, że co ty, do licha, robisz?
–
Zabieram twoje dowody – odparł zwyczajnie Baekhyun. Chanyeol przygotowywał się,
by wyrwać je z powrotem.
–
Chanyeol, nie – ostrzegł cicho Baekhyun. – Po prostu to zostaw.
W
głosie Baekhyuna było coś, co powstrzymało Chanyeola. Dlaczego ich chroni?
Chciał
przeciwstawić się Baekhyunowi, chciał, żeby te pojeby za to zapłaciły, ale to
spojrzenie oczu Baekhyuna i ton jego głosu. Więc w zamian pomyślał sobie, walentynki i tak się zbliżają, więc po nich
Baekhyun powinien być bardziej bezpieczny.
Tylko muszę nad nim czuwać.
Ale
z drugiej strony…
–
Kiedy oddasz mi telefon? – zapytał Chanyeol. Baekhyun rzucił w niego czymś, a
on prędko to złapał.
–
Używaj mojego – odparł Baekhuyun, właśnie wtedy, kiedy Chanyeol otworzył swą
dłoń, by zobaczyć, co dostał. – Tylko w nagłych przypadkach.
Chanyeol
miał mu odmówić, bo mimo wszystko co jeśli zaczęliby dzwonić do niego
przypadkowi ludzie? Lecz z drugiej strony powinna być to dobra rzecz, bo mógłby
odrzucić tych wszystkich frajerów, którzy szukali seksu i zablokować ich, i
skasować, i może nawet na nich przekląć oraz powiedzieć im, by już nigdy, do
cholery, nie dzwonili.
–
Oddam ci go po walentynkach. Nic z nim nie zrobię – obiecał Baekhyun. – Nic w
ogóle.
To
jest to.
Dziś
były walentynki.
Chanyeol
czuł, jakby coś dużego miało się wydarzyć, jak poczucie strachu, które nie
odchodziło, ale nie wiedział co.
Wszystko,
co musiał zrobić, to czekać i modlić się o to, że cokolwiek by to nie było, nie
wpłynie na niego źle.
Do
czasu kiedy Chanyeol się obudził, wiedział, że Baekhyuna nie ma.
Wzruszając
ramionami, ponieważ czasami było to normalne i w końcu Baekhyun zwykle i tak
wstawał wcześniej niż on, wstał i przygotował się na ten dzień.
–
Pamiętaj o zebraniu – odczytał wiadomość na telefonie Baekhyuna od Krisa, który
wiedział, że to Chanyeol. Jako że Kris spłacił swój dług, wysyłając mu to i
jako że i tak nie miał nic innego do roboty, Chanyeol postanowił iść.
Westchnął, robiąc to.
Modlił
się jedynie, by to nie zajęło większości dnia, żeby mógł spędzić jego resztę z
Kyungsoo.
Zebranie
zostało zorganizowane w największej auli w całym college’u i Chanyeol przez
krótki moment zastanawiał się, jak ludzie zrobili to „w sekrecie” i nie pozwolą
dowiedzieć się o tym nauczycielom. Do czasu aż Chanyeol tam dotarł, zobaczył
wiele osób niemal przepełniających salę. Kris pomachał do niego zaciekle, obok
niego było puste miejsce.
Chanyeol
podszedł do swojego przyjaciela i usiadł.
Ale
zanim jego zaszczytny tyłek zdążył dotknąć miękkiego aksamitu na krześle, Kris
go powstrzymał.
–
Co ty robisz? – syknął Kris. – To miejsce Joonmyuna!
–…To
gdzie jest, do cholery, moje?! – odparował Chanyeol, jego uszy zrobiły się
czerwone z zażenowania i upokorzenia, kiedy wstawał. Kris wzruszył ramionami.
–
Skąd mam to wiedzieć? Sam sobie znajdź – odpowiedzi Kris. Ty suko. Pomyślał Chanyeol, gdy obaj spostrzegli postać Joonmyuna
przy wejściu. Co się, kurwa, stało z
naszą braterską przyjaźnią? Kris wstał i zaczął machać obiema rękami.
–
Myun, Myun! – zawołał Kris, szaleńczo wymachując rękami. – Myun, Myun!
Joonmyun
podniósł wzrok i spojrzał w kierunku Krisa i Chanyeola, a potem zaczął iść w
ich stronę. Kris uśmiechał się głupawo… … …dopóki Joonmyun nie przesunął się,
by usiąść ze swoimi przyjaciółmi ze szkolnego samorządu. Uśmiech Krisa zniknął.
–
Och, cóż, wygląda na to, że nie jesteś dla niego najważniejszy. – Chanyeol
wzruszył ramionami i znowu zajął wolne miejsce obok Krisa. Tym razem Kris go
nie powstrzymał, był zbyt pochłonięty odrzuceniem, by cokolwiek zrobić. – Z
drugiej strony gdyby były tu inne wolne miejsca, i tak bym obok ciebie nie
usiadł.
–
Mów, co chcesz – fuknął Kris. – Myun i ja mamy dzisiaj randkę.
–…Masz
na myśli spotkanie Ochotniczego Projektu na Cele Dobroczynne dla
przewodniczących?
–…Zamknij
się, co.
Właśnie
wtedy światła przygasły, a scena główna rozświetliła się niczym na
przedstawieniu. Ktoś nieznajomy wyszedł na przód i zaczął przemawiać.
–
Szczęśliwych walentynek! – powiedziała. – Dziękuję za przyjście. To wydarzenie
odbywa się w tajemnicy przed pracownikami szkoły i zostało zorganizowane
specjalnie po to, by spełnić życzenia tych, którzy chcą wyznać swoje uczucia! –
Ludzie klaskali, dużo z nich zaczęło gwizdać.
–
Nie mamy wiele czasu, więc bez zbędnych ceregieli, zacznijmy! – Odwróciła głowę
i ktoś wszedł, wwożąc na scenę cały wózek pudełek i listów, a tłum zaczął
skandować.
–
Dobrze, zacznę od przeczytania tego listu… – Otworzyła go i przytrzymała przed
sobą. – Droga Jimin, jesteś najbardziej uroczą i najniższą dziewczyną, jaką
kiedykolwiek widziałam! A jednak masz w sobie coś seksownego i twój głos jest
niesamowity! Nie musisz wiedzieć, kim jestem, chciałam tylko, żebyś wiedziała,
że jest ktoś, kto zawsze adoruje cię z daleka. – Tłum klaskał, a mówczyni
wyjęła kolejny list. I to samo działo się w kółko i w kółko. Wielbiciele albo
się ujawniali, albo byli dopasowywani z podarunkami (który ten adorowany musiał
odebrać), albo nawet oba. Chanyeol miał ochotę zasnąć.
Lecz
wtedy…
–
Baekhyun – zaczęła dziewczyna – masz takie świetne ciało. Chciałbym cię kiedyś
**********.
Chanyeol
nagle się rozbudził, z szeroko otwartymi oczami patrząc do przodu. Wszyscy
skandowali, zgadzając się, głośniej niż przedtem, a tłum był bardziej
poirytowany niż kiedykolwiek wcześniej. Rozejrzał się, list przypomniał mu, że
nie widział Baekhyuna przez cały dzień, ale wyglądało na to, że nigdzie nie
mógł go znaleźć. Dziewczyna wyjęła kolejny list, jej oczy rozszerzyły się z
zaskoczenia.
–
Baekhyun-ah (znowu?), tym, co najbardziej w tobie lubię, są twoje słodkie usta.
Zrobisz mi lo** następnym razem? – Tłum znów zaskandował, ale Chanyeol poczuł,
że robi się coraz bardziej zły z każdym listem. Dziewczyna odłożyła ten i
wyjęła następny.
–
Do Baekhyuna (wow, on jest naprawdę popularny, nie?) – powiedziała, potrząsając
głową – jestem zwykłym kujonem, ale kujony też mają potrzeby, prawda? – Cały
tłum krzyknął w zgodzie, będąc coraz bardziej rozochoconym.
–
Jeśli mi pozwolisz, naprawdę powinniśmy pewnego dnia się p*******. Tylko
dlatego, że jestem kujonem, nie znaczy, że nie mam dużego f****. – Tłum
oszalał, a Chanyeol tylko czuł, że coraz bardziej się czerwieni. Co, do kurwy, myślą sobie te pojeby, pisząc takie
popieprzone rzeczy?
Dziewczyna
wyjmowała list po liście i odkładała je na jedno miejsce. – Czy naprawdę muszę
odczytywać je wszystkie? Wszystkie są dla Baekhyuna! – Tłum krzyknął „TAK!”, a
ona westchnęła. Wszyscy piszą o nim,
jakby był zabawką seksualną, gotową do użycia i do tego chętną. Nienawidzę
tego, do cholery.
–
Gdzie JEST Baekhyun? – Ktoś w tłumie głośno krzyknął, a potem w całym tłumie
zrobił się chaos, kiedy go szukali. Chwilkę
wam zajęło zauważenie tego, pojeby. Pomyślał poirytowany Chanyeol. Po
chwili bez żadnej odpowiedzi ze strony tłumu dziewczyna odłożyła wszystko i
chwyciła mikrofon.
–
Jako że go tu nie ma, równie dobrze możemy pominąć jego listy – powiedziała i
wyjęła kolejny list. Tłum przez chwilę buczał, po czym poddał się, widząc, jak
bezcelowe to było. Dziewczyna kontynuowała, a Chanyeola znowu naszła ochota na
sen.
–
Drogi Do Kyungsoo… – zaczęła dziewczyna po kilku chwilach. To obudziło
Chanyeola, a jego serce ożywiło się, kiedy otworzył oczy. Kris szturchnął go.
–
W końcu nabrałeś odwagi, by wyznać mu swoje uczucia? – Chanyeol gwałtownie
potrząsnął głową. Nigdy nie pomyślał o
użyciu tej metody. To zbyt… Nie było zbyt romantyczne. To nie było zbyt
konfrontacyjne.
–…Jesteś
bardzo uroczy i naprawdę chcę, żebyśmy się spotykali. Ale nie wydaje mi się,
żebyś kiedykolwiek mnie zauważył – dziewczyna skończyła, czytając imię
adoratora, a potem wzięła następny list. Chanyeol rozejrzał się za Kyungsoo i
po długim czasie odnalazł go siedzącego gdzieś niżej. Wyraz jego twarzy był
dość neutralny, jednak Chanyeol mógł stwierdzić, że się rumieni, nawet stamtąd.
Chanyeol
zastanowił się, kiedy nabierze odwagi, by wyznać swoje uczucia?
Ale
z drugiej strony nie chciał tego robić. Chciał, by zostali w punkcie, w którym
są, by byli blisko siebie, by byli blisko jako przyjaciele. Nie chciał niczego
niszczyć. Nie chciał zmieniać tego, co mieli, ponieważ już był wystarczająco
zadowolony. Naprawdę nie chciał niczego więcej.
–
Drogi Tao… – Chanyeol podniósł wzrok na znajome imię, a kiedy odnalazł Tao w
tłumie, zobaczył, że ten uśmiecha się podekscytowany. –…jesteś najbardziej
gównianym współlokatorem i, gościu, nie zapomniałem tego, gdy powiedziałeś, że
Pinku Pinku to tylko zabawka! – Wszyscy zaśmiali się, a podekscytowanie Tao
zniknęło, zostało zastąpione przez rozdrażnienie i rozbawienie, gdy rozglądał
się, by znaleźć Sehuna, który śmiał się na tyłach do rozpuku.
–
Drogi Krisie… – Oczy Krisa rozszerzyły się i Chanyeol wiedział, że miał nadzieję,
iż napisała to pewna osoba. Nawet widział, że Kris wpatruje się w Joonmyuna,
który oglądał swoje palce ze znudzonym wyrazem twarzy. – Posłuchaj, koleś,
jesteś świetnym hyungiem i w ogóle, ale, proszę, skończ ze swoją obsesją na
punkcie Joonmyuna hyunga. To obrzydliwe. Rzygam, rzygam, rzygam. – Wszyscy
znowu śmiali się i skandowali. Wszyscy na świecie wiedzieli o zauroczeniu Krisa
w Joonmyunie.
–
Kochanie, zdobędę cię! – ryknął pogodnie Kris i więcej osób się zaśmiało. Nawet
Chanyeol się uśmiechał. Odwrócił się ponownie i zobaczył, że Sehun znowu zrywa
boki tuż obok równie rozbawionego (i dziecinnego) Lu Hana.
–
Drogi Jonginie – odczytała dziewczyna – oppa saranghae bbuing bbuing! – Tłum
znowu zarechotał.
–
Przestańcie żartować! Niektórzy z nas naprawdę potrzebują życia miłosnego! –
ktoś zażartował i tłum ponownie się zaśmiał.
Dziewczyna
przebrnęła przez ostatnie listy, a Chanyeol na nowo
chciał zasnąć, zanim Kris podniósł się ze swojego miejsca.
–
Dokąd idziesz? – zapytał Chanyeol. Tamten uśmiechnął się i puścił mu oczko.
–
Tajemnica. Wszystko, co mam do powiedzenia, to to, że jest kolejne wydarzenie.
– Kolejne wydarzenie?!
Nuda!
Chanyeol
westchnął, był w tym momencie zbyt zmęczony, by się przejmować i pomachał
przyjacielowi na pożegnanie.
–
Drogi Chanyeolu… – Podniósł wzrok, słysząc swoje imię. –…jesteś bardzo durny,
bardzo powolny i jesteś najgłupszym „hyungiem”, jakiego kiedykolwiek poznałem.
Ugh! Zejdź się z nim!! – Chanyeol zarumienił się z zażenowania, zatapiając się
w swoim krześle, poprzysiągł sobie, że później zemści się na Sehunie. W tym
samym czasie wszyscy w tłumie zaczęli dopytywać, kim jest „on”. Kiedy
zamieszanie ucichło, Chanyeol odwrócił głowę, by spojrzeć na Sehuna, kusiło go,
by zetrzeć ten uśmieszek z jego twarzy. Lubię
Kyungsoo! Kyungsoo!!!!! Pieprz się!
–
I to wszystko! – powiedziała, a wszyscy zaczęli klaskać, głośno skandując i
gwiżdżąc. – Dziękuję wszystkim za przybycie, a teraz…
–…czas
na wydarzenie specjalne – powiedział ktoś inny zza kulis, a to zszokowało
wszystkich. Ze sposobu, w jaki wyglądała prowadząca, wszyscy mogli powiedzieć,
że ona też się tego nie spodziewała.
–
Byun Baekhyun ma coś do powiedzenia. – I po tych słowach tłum oszalał, zrobił
się naprawdę, naprawdę dziki – dzikszy, niż Chanyeol kiedykolwiek wcześniej
słyszał. Zdezorientowany Chanyeol patrzył, jak bardzo seksownie wyglądający
Byun Baekhyun, mający na sobie wyglądającą na drogą skórzaną kurtkę i obcisłe
jeansy (i, o cholera, jego oczy były
ciemne i przydymione od kredki do oczu) wyszedł płynnie i pewnie na scenę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz