środa, 9 sierpnia 2017

The Faults In Byun Baekhyun [17/55]

tytuł rozdziału: Nowy Rok |oryginał: New Year
rating: PG-13
Ten mężczyzna wyglądał kropka w kropkę jak Chanyeol.
Chanyeolowi brakowało słów, kiedy wpatrywał się w mężczyznę, do którego ręki przylegał Baekhyun. Ten Joo-hyung… Wyobrażenia, jakie Chanyeol miał o tym gościu zaczynały się od pieprzonego idioty, a kończyły na pięćdziesięcioletnim zboczeńcu po tym, co o nim słyszał. Cholera, wyobrażał sobie nawet, że ten Joo-hyung wygląda jak Lee Minho albo Kim Soohyun! Ale nigdy nawet nie pomyślał ani nie brał pod uwagę, że…
…Joo-hyung będzie wyglądał jak jego lustrzane odbicie.
Szczerze, gdyby to była jakaś normalna sytuacja, Chanyeol miałby myśli takie jak „Wow… przystojny”, „Baekhyun ma dobry gust…”, ale to nie była normalna sytuacja – była poważna.
Kiedy Chanyeol przyjrzał się uważniej, zobaczył, że Joo-hyung nie wygląda dokładnie jak on. Ten facet, który wyglądał na dwadzieścia kilka lat, nie miał odstających uszu jak Chanyeol, a kiedy się uśmiechał, było to absolutnie atrakcyjne, a nie durnowate jak większość uśmiechów Chanyeola.
Chanyeol był zazdrosny. Ten facet jest jakby idealną wersją mnie!
Im bardziej się przyglądał, tym bardziej podobny do niego wydawał mu się ten gość i z jakiegoś powodu go to wkurzało. Bardzo. Tym, co wkurzało go bardziej, był sposób, w jaki Baekhyun na niego patrzył. Wyraz jego twarzy był pełen czystego uwielbienia do Joo-hyunga, jego wzrok był bardzo łagodny i wypełniony niewinną młodością, których Chanyeol nigdy wcześniej nie widział u swojego współlokatora; uśmiech był złożony z bezwarunkowej miłości i nadziei i kiedy rozświetlał usta Baekhyuna, sprawiał, że chłopiec wyglądał pięknie i nieosiągalnie.
Kim był ten Joo-hyung, że był przyczyną tego uśmiechu i jak ważny był, że zabrał to wszystko?
– Pozwolę ci to zatrzymać. – Chen wstał i otarł nieistniejący kurz ze swoich kolan. – Bo instynkt podpowiada mi, że w twoich rękach będzie mu lepiej. – W mgnieniu oka podszedł do drzwi.
– Poza tym – zaczął cicho – nie zasłużyłem na ten dowód, gdyż zawsze byłem beznadziejnym przyjacielem. – Chen posłał mu lekki, smutny uśmiech. Chanyeol chciał temu zaprzeczyć i powiedzieć Chenowi, że nie powinien zaniżać swojej wartości, ale zanim w ogóle zdołał otworzyć usta, drzwi się zamknęły. Chanyeol westchnął. Chociaż Chen zawsze miał na ustach ten beztroski uśmiech, trzymał zmartwienia wewnątrz siebie. Nawet teraz myślał, że nie jest wystarczająco dobrym przyjacielem. Ale jak możesz zapanować nad tym, co stało się w przeszłości? Nie możesz. Zwłaszcza wtedy, kiedy nawet nie wiedziałeś, co ma się wydarzyć.
Myśląc o tym, Chanyeol ponownie spojrzał na zdjęcie, jego wzrok przebiegał między dwoma interesującymi postaciami – Joo-hyungiem i Baekhyunem. Całkiem do siebie pasowali, bardzo, bardzo dobrze i jakiegoś rodzaju brzydkie uczucie wezbrało w nim na tę myśl.
Na koniec odrzucił wszystkie gorzkie myśli i wcisnął zdjęcie do swojej szuflady, zanim ułożył się do snu.
To nie mój interes. Nie powinienem temu pozwolić niepokoić mnie tej nocy.
Ale nawet kiedy tak myślał, wiedział, że spędzi kolejną noc bez snu i będzie się niepokoił.




W dzień przed sylwestrem wszyscy czterej rzucili sobie wyzwanie, by zostać na nogach do nadejścia Nowego Roku. Pierwsza noc, otwierająca sylwestrowy dzień, była udana, we czterech grali w durnowate gry jak karty lub prawda czy wyzwanie (Chanyeolowi boleśnie przypomniało się jego wyzwanie z Baekhyunem i zarumienił się na tę myśl) albo kalambury, by przetrwać noc. Chanyeol raz został przyłapany na spaniu przez Chena, kiedy bawili się w chowanego, ale starszy zrobił się łagodniejszy i dał mu szansę, ostrzegając go, że jeśli złapie go ktoś inny, może nie być tak dobry (zwłaszcza Baekhyun).
Chanyeol zebrał się w sobie w sylwestrowy poranek, chętny wygrania tego wyzwania i upewnił się, żeby wypić dwie filiżanki kawy, gdy obserwował, jak słońce wygląda zza horyzontu przez jedno z okien. Zwycięzca miał kazać przegranym kupować sobie posiłki przez całe dwa tygodnie, jedna osoba od śniadań, jedna od lunchu i jedna od obiadu, a to było coś, czego Chanyeol nie mógł przegrać.
Uśmiechnął się jak szaleniec, widząc ziewającego Jongina i opadnięte oczy Chena i po prostu wiedział, że nie powinni być zbytnim zmartwieniem. To Byun Baekhyun stanowił problem.
Do wieczora wszyscy byli śmiertelnie zmęczeni, ale Baekhyun jakoś wciąż był w dość normalnym stanie, wykonywał wszystkie normalne rzeczy z normalnym wyrazem twarzy, bez cienia zmęczenia dookoła.
To, co również bardziej wkurzało Chanyeola, było to, że ktoś ciągle do niego dzwonił i była to ta sama osoba, która dzwoniła do niego od kilku dni. I za każdym razem Baekhyun odbierał, a potem przenosił się gdzieś, gdzie nie mogli go znaleźć i nie było go godzinami, zanim wracał. Kto, do diabła, był dla Baekhyuna tak ważny, że odbierał od niego każdy telefon?
Wieczorem siedzieli, nie robiąc nic, zbyt zmęczeni, by się poruszyć, jedynie obserwowali  siebie wzajemnie, czekając, aż ktoś zaśnie. Chanyeol nie akceptował przegranej i pamiętał, żeby uszczypnąć się za każdym razem, kiedy miał zasnąć. Tym, co sprawiało, że jego serce nie zaznawało odpoczynku, było to, że Baekhyun nie był nawet zmęczony i kiedy oni trzej kładli się na kanapach, Baekhyun siedział, albo szaleńczo wciskając coś na swoim telefonie, albo z kimś pisząc. Chanyeol wiedział, że nawet idiota odgadły z kim wymienia się wiadomościami. On po prostu chciał znać tożsamość osoby, która była w centrum uwagi Baekhyuna od Bożego Narodzenia! W zasadzie obstawiał, że na początku przerwy świątecznej, kiedy nikogo nie było i Baekhyun się wymykał, spotykał się z tym facetem, który wciąż do niego dzwonił!
Niech to szlag!
Ta myśl kolejny raz podsyciła w nim to paskudne uczucie i już nawet się nie przejmował, bo ostatnio tak często je czuł. Ale z powodu tego uczucia dalej nie spał, a niedługo potem, przed ósmą wieczorem, Jongin i Chen zasnęli, pozostawiając Baekhyuna i Chanyeola samych i nieśpiących do walki przez resztę zakładu.
– A więc… kto tak do ciebie wydzwania? – spytał Chanyeol, nie dostrzegając faktu, że jego głos był trochę bełkotliwy. Baekhyun spojrzał na niego i uniósł brew, a potem pisał dalej.
– Nie ignoruj mnie! – krzyknął Chanyeol, rzucając w Baekhyuna poduszką, ale całkowicie spudłował, bo miał za mało siły. Baekhyun przewrócił oczami.
– Jesteś taki dziecinny. Czemu chociaż raz nie możesz zająć się swoimi sprawami? – Chanyeol rozdziawił usta i usiadł.
– Nazywasz mnie dziecinnym? Mnie?! – Chanyeol wskazał na siebie. – Pozwól, że ci powiem, nie lubię przejmować się cudzymi sprawami, ale muszę przejmować się twoimi!
– A niby dlaczego? – Baekhyun spojrzał w kierunku śpiących dzieci na komplecie kanap, które były najdalej od nich. – Ucisz się, mógłbyś?
– Ponieważ… uch… – Mózg Chanyeola był zbyt zlasowany i nie mógł prawidłowo myśleć. – Nie wiem, bo jesteś tajemniczy. Czy coś.
– Zamknij się! Chcę spać, dobra? To nie tak, że ty jesteś równie zmęczony co ja czy coś! – bronił się ze złością Chanyeol (właściwie bardziej po to, by ukryć swoje zażenowanie) i był zaskoczony, kiedy Baekhyun szybko przysunął się do niego, dopóki nie siedział obok Chanyeola na tej samej kanapie.
– C-Co ty- – Baekhyun znajdował się kilka centymetrów od niego, taki mały, a jego oczy bardzo żywe i zanim Chanyeol mógł dokończyć zdanie, Baekhyun złapał go za głowę i popchnął ją na coś miękkiego i ciepłego. Kiedy zlasowany mózg Chanyeola zarejestrował, co to jest, uświadomił sobie, że to gładkie uda Baekhyuna.
– Śpij – wymruczał Baekhyun, jego głos był delikatny i kojący w uszach Chanyeola. Oczy wyższego już zaczęły się zamykać na to polecenie. Ale właśnie wtedy, zanim Chanyeol przeniósł się do świata nieświadomości, przelotnie przypomniał sobie, że jest coś, co musi zrobić przed snem – jest coś… jakby… bycie na nogach… ponieważ to wciąż jest rywalizacja…
Ale wtedy palce Baekhyuna w jego włosach dawały doskonałe uczucie, a jego kolana wydawały się takie wygodne, a Chanyeol był po prostu tak zmęczony…


Kiedy zasnął, nie zobaczył triumfalnego uśmiechu na twarzy Baekhyuna.




Jongin nie wiedział, kiedy otworzył oczy, ale zrobił to w pewnym momencie w nocy.
Będąc w na wpół-śpiącym stanie, był prawie pewien, że wszystko, co myślał, to bzdury, a wszystko, co widział, to tylko część jego snu.
Nie wiedział, co go obudziło, ale kiedy otworzył oczy, natychmiast chciał z powrotem zasnąć. A może już spał. Scena przed nim była zbyt nierealna.
Jego dwaj najlepsi przyjaciele byli bardzo blisko,  tak blisko, że Jongin nie wierzył własnym oczom.
Głowa Chanyeola spoczywała na kolanach Baekhyuna, kiedy spokojnie spał i Jongin przysięgał, że nigdy wcześniej nie widział, żeby Baekhyun robił coś takiego z kimkolwiek. Palce Baekhyuna powoli głaskały ciemne włosy Chanyeola, gdy patrzył na kogoś, kto powinien być jego wrogiem, ale zamiast tego wyglądał bardziej jak kochanek. W istocie obaj jego najlepsi przyjaciele wyglądali, jakby byli w romantycznej relacji, a nie tej pełnej nienawiści.
Telefon obok Baekhyuna zabuczał, a Jongin w jakby sennym stanie obserwował wpółprzymkniętymi oczami, jak Baekhyun podnosi go i czyta co tam było, światło z komórki oświetlało jego delikatne rysy. Później, jakby z wahaniem, wyłączył telefon i na powrót go odłożył, siedząc w miejscu, kiedy kolejny raz nieświadomie położył swą dłoń na włosach Chanyeola.
Co to za sen w ogóle Jongin miał?
Wydawało mu się to zbyt realne. W końcu był pewien, że ostatnim razem, jak pamiętał z realnego świata, byli w tym miejscu i rywalizowali o to, kto może dłużej pozostać na nogach, a ostatnią rzeczą, jaką pamiętał, było zaśnięcie tam. Jednak teraz śnił o swoich dwóch najlepszych przyjaciołach w dokładnie tym samym miejscu? Co za zbieg okoliczności!
Jednakże nadal był na wpół-śpiący, więc nie myślał o tym wiele. Zamiast tego powiedział sobie, że zajmie się tym jutro pod warunkiem, że to nie jest jego sen ani noworoczne życzenie. Ostatecznie chociaż życzył sobie, by jego dwaj najlepsi przyjaciele zbliżyli się do siebie, nigdy nie oczekiwał, że będą TAK blisko! Jak… jak kochankowie! Może to nieświadome życzenie?????
Tak czy inaczej, bez zbytniego myślenia o tej sprawie, Jongin ponownie zapadł w sen.




Kiedy Chanyeol się obudził, nadal było ciemno.
Ale Baekhyuna już przy nim nie było ani nie spał już na jego kolanach. Kiedy usiadł, zobaczył, że Jongin i Chen nadal śpią obok siebie, a gdy wyjął telefon, ujrzał „5:06” świecącą na ekranie.
 Nieco otumaniony Chanyeol wstał, zastanawiając się, gdzie jest Baekhyun. Już przegrał grę, wiedział to i niechętnie zaakceptował, a teraz, kiedy wszystko było skończone, po prostu chciał wiedzieć (z jakiegoś powodu), gdzie znajduje się Baekhyun.
Ziewając lekko, wybrał się na spacer po domu, nawet jeśli w posiadłości panowały egipskie ciemności. Po lekkim wahaniu wyjął telefon i zaczął go używać jako źródła światła. Słońce powinno niedługo wzejść, wiedział o tym i prawdopodobnie właśnie dlatego nie bał się tak bardzo być samemu w ciemności, lecz nadal pozostawało pytanie: gdzie jest Baekhyun?
Nawet nie wiedział, dlaczego szuka swojego współlokatora. Po prostu instynktownie, być może.
Kiedy odchodził coraz dalej i dalej od swoich dwóch przyjaciół, usłyszał coś, co przeraziło go do szpiku kości.
Melodia, bardzo niewyraźna i odległa, rozbrzmiewała w powietrzu. Brzmiało to jak instrument.
Ale jak to możliwe? Chanyeol nie pamiętał, żeby widział gdzieś tutaj jakiś instrument (gdyby tak było, od razu by do niego pofrunął i zaczął na nim grać). Może ktoś zapomniał wyłączyć radio? Albo telewizor?
Teraz trochę podenerwowany Chanyeol zdecydował się iść w stronę dźwięku, mając nadzieję, że ciekawość to nie pierwszy stopień do piekła, tak samo miał nadzieję, że nie zabije go odwaga. Kiedy podchodził bliżej dźwięk stawał się coraz wyraźniejszy, a im bliżej podchodził, tym bardziej uświadamiał sobie, że nigdy wcześniej nie był w tej części posiadłości. Ale jakim cudem? Posiadłość nie była taka duża, prawda? Gdy skręcił za rogiem, zobaczył inny róg, za którym trzeba skręcić, pomarańczowe światło wylewało się z tamtego miejsca, a instrument brzmiał teraz głośno.
Brzmiał jak pianino.
Ze sposobu, w jaki muzyka odbijała się od ścian, nie brzmiało to, jakby była nagrana czy coś – w istocie brzmiała, jakby ktoś ją teraz grał. Ciekawość doprowadzała go do nieprzytomności, dlatego Chanyeol pospieszył i zajrzał do środka. Natychmiast tego pożałował.
Poranne światło wschodu słońca było tak jasne, że aż zabolały go oczy.
Chwilę zajęło mu przyzwyczajenie się – w zasadzie musiał przykucnąć, żeby móc osłonić oczy przed światłem, które nie powinno być tak jasne o tej porze, a mimo to było niemal oślepiające. Kiedy zamrugał, by pozbyć się zamroczenia, zobaczył stojący w pustym pokoju fortepian. Wyglądało to jak tradycyjne pomieszczenie do ćwiczeń z drewnianymi, wypolerowanymi panelami pokrywającymi całą podłogę oraz z wielkimi oknami znajdującymi się na ścianie, naprzeciwko której kucał Chanyeol. Nie było nic poza fortepianem na środku oświetlanym przez poranne promienie słońca. Fortepian był ogromny, prawdopodobnie największy, jaki Chanyeol kiedykolwiek widział, ale to nie w niego Chanyeol się wpatrywał.
To Byun Baekhyun, który na nim grał, sprawiał, że Chanyeol rozdziawił usta.
Nigdy nie wiedziałem, że on potrafi grać… Pomyślał Chanyeol, przypominając sobie wszystkie momenty, kiedy Baekhyun grał nuty na keyboardzie, dostrajając swój głos na kółku muzycznym. Trochę kłócił się ze sobą na temat tego, jak się z tym czuje, obserwując Baekhyuna, ze swojej pozycji mógł doskonale uchwycić profil Baekhyuna. Czekał, aż zgromadzi się w nim paskudne uczucie, jak ostatnio działo się to we wszystkim, co dotyczyło Byun Baekhyuna, ale takie uczucie nie nadeszło. W zamian poczuł pewnego rodzaju spokój, ale i podekscytowanie w brzuchu, a to sprawiło, że jego serce zaczęło pędzić, a dłonie zaczęły się pocić. Muzyka fortepianu była łagodna i delikatna i kiedy wychodziła spod zwinnych palców Baekhyuna, brzmiała jak magia. Chanyeol nigdy nie wiedział, że ktoś – ktokolwiek – mógłby grać tak dobrze. A może to tylko jego wyobraźnia i sztuczka światła.
Pokój był cichy z wyjątkiem fortepianu, co sprawiło, że melodia brzmiała spokojnie i wyraźnie w rześkim porannym powietrzu. Może gdyby pomarańczowe światło nie rozlało się na drobnej sylwetce Baekhyuna, rozjaśniając jego włosy, policzki, a nawet jego rzęsy, może wtedy Chanyeol nigdy nie poczułby, że musi wstrzymać oddech.
A kiedy zupełnie niespodziewanie włączył się głos Baekhyuna, Chanyeol był zaskoczony, tak bardzo, że serce wyskoczyło mu z piersi, a on był zbyt oniemiały, by z powrotem włożyć je do środka.
- Ze smutnym sercem rozsunąłem zasłony
              z zabarwionymi blaskiem księżyca łzami wysłałem ci list.
Co się dzieje?
– Pamiętasz, kiedy było trudno
              Zawsze zamieniałem twoje łzy w uśmiechy
              Nie płacz w miejscach, gdzie mnie nie ma, nie płacz
              Ponieważ zawsze dużo płakałeś.
Głos Baekhyuna odbijał się echem od ścian w taki sposób, że kiedy wpadał do uszu Chanyeola, nie mógł nic poradzić na to, że czuł się urzeczony.
– Nie, to moja kolej by płakać. Teraz ja będę płakał
              Zabiorę wszystkie twoje łzy
              To moja kolej by płakać, oddaj mi je
              Nawet tamte łzy, tym razem.
To znużenie. To wyczerpanie po nieprzespanych ponad czterdziestu ośmiu godzinach. Tak, to musiało być to. To właśnie dlatego jego serce teraz szalało. Żeby przypomnieć mu, że musi spać.
– Te wyblakłe zdjęcia, które prawie wyrzuciłem
              To tak bardzo boli, że teraz nie mogę na nie patrzeć.
A może to ta faza dorosłości, o której mówił Sheun – jak długo to cholerstwo miało trwać?
– To kolejna nieprzespana noc, podczas której siedzę
              W moim ciemnym pokoju z otwartymi oczami, rysując twoją twarz.
Właśnie to wmawiał sobie Chanyeol. Tak działała ta faza i zmęczenie.
– Kocham cię
              Kocham cię
              Kocham cię…
I w noworoczny poranek, kiedy kolor nieba zmieniał się z pomarańczowego na jasnoniebieski po raz pierwszy z trzystu sześćdziesięciu pięciu dni, serce Chanyeola również wtedy się zmieniło.




Chanyeol nie wiedział, dlaczego występ Baekhyuna (choć miały to być tylko prywatne ćwiczenia i gra dla siebie) był tak wpływowy.
Może dlatego, że kiedy Baekhyun grał, grał z uczuciami wiszącymi na koniuszkach jego palców.
Może dlatego, że kiedy Baekhyun śpiewał, śpiewał z niezapomnianą ekspresją.
Może dlatego, że kiedy Baekhyun wykonywał tę szczególną piosenkę, pokazywała ona wiele umiejętności, wiele serca i wiele emocji, że głos Baekhyuna dzwonił Chanyeolowi w uszach, a jego obraz wyrył się w jego głowie.
I nawet kiedy Baekhyun skończył, pozostawił dookoła siebie pełną uniesienia, niesamowitą aurę smutku, która wisiała tam nawet wtedy, kiedy Chanyeol wrócił do tego konkretnego pokoju ćwiczeń kilka dni później.
I Chanyeol pamiętał, że pomyślał sobie:
Właśnie o to chodzi w prawdziwym występie.




Kiedy Baekhyun skończył śpiewać, zamknął oczy i siedział przez chwilę w miejscu. Chanyeol widział, jak zmęczony jego współlokator jest, prawdopodobnie było to skutkiem tak długiego braku snu. Zastanawiał się, jak długo Baekhyun tam był.
Nie wiedział, jak długo tam siedzieli, nie zdawał sobie sprawy, jak długo tam był, dopóki Baekhyun nie otworzył oczu, a Chanyeol uświadomił sobie, że świt już dawno minął. Ptaki ćwierkały w Nowy Rok, błękit oficjalnie objął niebo, a żółte światło wlewało się teraz przez szpary w zasłonach tak samo jak przez odsłonięte okna.
– Szczęśliwego Nowego Roku – odezwał się Baekhyun po długiej chwili ciszy, a Chanyeol był tak przyzwyczajony do patrzenia na Baekhyuna jak na głównego bohatera w filmie, że zupełnie zapomniał o swojej własnej obecności. Nie zdawał sobie sprawy, że Baekhyun mówi do niego, dopóki niższy nie odwrócił głowy i ich oczy się spotkały.
To całkowicie zaskoczyło Chanyeola i kiedy mrugnął, zobaczył, że Baekhyun się w niego wpatruje, snop światła oświetlał go i sprawiał, że wyglądał jak anioł.
Chanyeol odepchnął tę myśl i usiłował uspokoić nieregularne bicie swego serca, odwracając wzrok od źródła światła i mrucząc „Szczęśliwego Nowego Roku”, zanim zdołał się powstrzymać.
I z jakiegoś powodu nie zamienili żadnych innych słów. Ale było to pewnego rodzaju spokojne, kiedy obaj wyglądali przez okno, ciesząc się pierwszym porankiem roku.




Ty mały skurczybyku… Pomyślał Chanyeol, wpatrując się w imię Krisa na swoim telefonie. Dlaczego nie odbierasz moich połączeń ANI wiadomości?!
Chanyeol nie pamiętał, jak wiele razy zadzwonił do Krisa, a potem do niego napisał, po czym znowu zadzwonił, ale Kris ani razu się nie odezwał. Jakby Chanyeol nigdy nie istniał.
Kiedy życzył wszystkim Wesołych Świąt, Kris nie odpowiedział, teraz, gdy życzył wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku, Kris nadal nie odpowiadał.
Chanyeol: Słuchaj, wiem, że masz depresję po tej całej sprawie z Księżycowym Aniołem, ale przestań mnie ignorować, ty głupi pojebie!!!!!!
Mówiąc szczerze, Chanyeol nie był zły, bo najlepszy przyjaciel go zignorował. W zasadzie był daleki od tego uczucia – zamiast tego był niesamowicie podenerwowany i zmartwiony, mając nadzieję, że jego przyjaciel ma się dobrze, jego telefon się zepsuł albo został skradziony, albo zapomniał swojego hasła czy coś. Miał jedynie nadzieję, że z jego przyjacielem wszystko w porządku.
Ze zmartwieniami tkwiącymi w sercu Chanyeol poczuł, jak jego telefon piszczy i wzdrygnął się, spojrzał na niego, natychmiast mając nadzieję, że odpisał mu jego wysoki przyjaciel – ale kiedy sprawdził, to nie był on.
W zamian odpowiedział Kyungsoo.
Kyungsoo: Tobie też Szczęśliwego Nowego Roku.
Serce Chanyeola zabiło szybciej, a on uśmiechnął się.
Chanyeol: Postarajmy się pracować razem i w tym roku!
Kyungsoo Tak. =)
– Co to? – zapytał Chen, niedyskretnie zaglądając Chanyeolowi przez ramię. Wyższy zarumienił się z zażenowania i wzdrygnął się z zaskoczenia, a potem się odsunął.
– Nie twój interes – wymamrotał Chanyeol, próbując zakryć swoje czerwone uszy przez schowanie się, ale gdy to zrobił, Chen wyrwał telefon z uścisku Chanyeola, po czym zaczął czytać.
– Przestań! Chen, co ty robisz? – Chanyeol czuł, jak jego twarz czerwienieje, gdy usiłował odzyskać swój telefon, ale Chen zachichotał i usunął mu się z drogi.
– Co? Kyungsoo wysłał ci uśmiechniętą buźkę? – Chen wydął wargi, oddając telefon Chanyeolowi, który zabrał go i posłał mu groźne spojrzenie. – Mnie nigdy nie wysłał uśmieszku…
– C-Co masz na myśli? – zapytał Chanyeol, jego serce uniosło się z nadzieją.
– Co masz na myśli, pytając, co mam na myśli? – Chen wyjął swój telefon i podsunął go pod nos Chanyeolowi, który czytał uważnie.
Chen: Szczęśliwego Nowego Roku, mój kumplu, mój przyjacielu, mój współlokatorze! Niech spełnią się twoje życzenia i obyś przestał patrzeć na mnie, jakbym był kawałkiem kurczaka!
Kyungsoo: SNR!
Chen: Co? Gdzie moja długa odpowiedź o twojej dozgonnej miłości do mnie? Czemu jesteś dla mnie taki?!
Kyungsoo odczytał tę wiadomość.
Chanyeol się zaśmiał. Głośno.
– To niesprawiedliwe faworyzowanie, mówię ci! Niesprawiedliwe! – zaskomlał Chen, a Chanyeol się zaśmiał. Wtedy pojawił się Baekhyun.
– Dzieci, dzieci, cisza. Jestem pewien, że możecie to przedyskutować. Nie ma potrzeby płakać – oznajmił Baekhyun. Chanyeol przestał się śmiać i przewrócił oczami.
– Ty jesteś tu jedynym dzieckiem.
– Coś ty powiedział?
– Wyraźnie słyszałeś, co powiedziałem.
– Pff. Powiedział ten, który nawet nie umie całować jak należy-
– Obrażasz moje całowanie?!
– Słyszałeś, co powiedziałem, więc dlaczego pytasz?
– Chcesz, żebym ci pokazał?
– Dawaj!
Kiedy się kłócili, stawiali krok w swoją stronę, dopóki nie znaleźli się kilka centymetrów od siebie. Byli tak cholernie blisko wykonania wyzwania, które sobie rzucali.
Ale zanim zdążyli zrobić cokolwiek obrzydliwego jak to, Chen pospieszył i wepchnął się między nich.
– Dobra, dzieciaki! Jestem przekonany, że niektórzy z nas nie chcą wiedzieć, jak dobrze całujecie! – wrzasnął Chen. Obaj spojrzeli na siebie, ale teraz nie było już między nimi tego napięcia, które było kiedyś. Nadal było napięcie, zdał sobie sprawę Chen, tylko że było ono inne od tego wcześniej. Zanim zdążył przeanalizować i dowiedzieć się, co to za napięcie, pojawił się Jongin.
– Słuchajcie, chłopaki, wiem, że wcześniej całowaliście się na imprezie Chanyeola, ale teraz nie ma nic, co musielibyście sobie udowadniać – ciągnął Chen, a Jongin obserwował, jak tamci dwaj słuchają słów ich przyjaciela, a potem odwracają wzrok, jakby między nimi było coś więcej. Jongin uniósł brwi.
Właśnie wtedy scenka z poprzedniej nocy, kiedy Chanyeol spał na kolanach Baekhyuna, a Baekhyun głaskał jego włosy, ponownie nawiedziła jego umysł i zmrużył oczy na swoich dwóch najlepszych przyjaciół, rozmyślając, co się, do cholery, między nimi dzieje. Najpierw się nienawidzili, a teraz okazują sympatię?
Czy to sen?
Tak, prawdopodobnie.




– Więc wiem, że odpadłem – oznajmił Chen, gdy siedzieli na tych samych kanapach, na których odpłynęli poprzedniej nocy. Jongin wzruszył ramionami, teraz był znudzony, bo też przegrał grę. Jego wargi lekko się wydęły. Ale tym, co powstrzymywało Jongina od bycia zbyt smutnym, była jego ciekawość. Jeśli Baekhyun-hyung wygrał, to oznacza, że mój sen musiał być prawdziwy… To niemożliwe, prawda? Obaj patrzyli z zaciekawieniem na Baekhyuna i Chanyeola.
Kiedy Chanyeol już miał im odpowiedzieć, ponuro i głośno, Baekhyun się wtrącił.
– Odpadłem jakoś w połowie naszych kłótni, więc jestem całkiem pewien, że nie wygrałem. – Dla podkreślenia swoich słów, Baekhyun ziewnął. Chanyeol zamrugał, a kiedy to pojął, odwrócił się, by spojrzeć na niego z niedowierzaniem.
– Co, do cholery-
– Och, zamknij się, Yeol i zachowaj swoje zwycięstwo dla siebie. – Kiedy patrzyli na siebie, Jongin się poruszył. Więc śniłem… Pomyślał refleksyjnie Jongin. Chanyeol wciąż gapił się na Baekhyuna, rozdziawiając usta.
– Więc jak przypasujemy zadania-
– Dla mnie śniadanie! – krzyknął Baekhyun.
– Lunch! – wrzasnął Chen.
– No to kolacja… – Jongin westchnął.




– Co to, u licha, było? – wysyczał Chanyeol, kiedy później tego dnia odwiedził Baekhyuna. Niższy wzruszył ramionami.
– Czemu nagadałeś głupot? Co będziesz z tego miał? – Baekhyun nie odpowiedział.
– Przysięgam, kurwa, Byun Baek-
– Ponieważ nie muszę wygrywać – odparł w końcu Baekhyun dość poirytowany. – Mógłbym kupić całą pieprzoną stołówkę, gdybym chciał.
– Więc to dlatego, że litujesz się nad biednymi ludźmi jak ja? – Chanyeol zaśmiał się bez humoru, przerywając Baekhyunowi, kiedy zaczął protestować. – Wiesz, Byun Baek, im bardziej tkwię z tobą w tym roku, tym bardziej coś sobie o tobie uświadamiam: jesteś jak skała ze stali nierdzewnej czy coś. Na zewnątrz zwodzisz wszystkich, by wierzyli, że jesteś Iron Manem czy coś, ale tak naprawdę masz miękkie serce. – Chanyeol przerwał, pozwalając słowom zapaść w umysł jego współlokatora.
– Ale wiesz co, bogaczu? Nie potrzebuję twojego pieprzonego miłosierdzia. – Po tych słowach Chanyeol szybko wyszedł na zewnątrz i zatrzasnął ze sobą drzwi.
Wielki ból dupy. Pomyślał Baekhyun, próbując rozśmieszyć samego siebie, ale jego serce tego nie czuło, bo uświadomił sobie, że to, co powiedział Chanyeol, to zupełna prawda.
I bał się być łagodny wobec innych, zwłaszcza wobec kogoś takiego jak Park Chanyeol, który nie przynosił nic poza kłopotami.
Co ja wyprawiam? Pomyślał Baekhyun. Co ja, do cholery, wyprawiam?




Baekhyun pamiętał pierwsze spotkanie z Chanyeolem, jakby miało miejsce wczoraj.
Kiedy wszedł do tamtej klasy, kiedy zobaczył Chanyeola po raz pierwszy, zupełnie go to zaskoczyło. Ponieważ Chanyeol wyglądał niemal dokładnie jak on.
Instynktownie i z powodu skumulowanej złości, którą trzymał w sobie przez trzy lata, Baekhyun uderzył Chanyeola. Nic nie mogło powstrzymać go od ilości nienawiści, która wylewała się z jego ciała. Przez chwilę byli do siebie tak bardzo podobni, że Baekhyun myślał, że to naprawdę on.
Byli wypisz, wymaluj tacy sami.
Baekhyun zastanawiał się, jaką zbrodnię popełnił, że otrzymał karę w takiej postaci.
Chanyeol z ich pierwszego spotkania, w jego pamięci, wyglądał na sadystycznego i zarozumiałego, pełnego niepotrzebnej pewności siebie, która groziła doprowadzeniem Baekhyuna do ponownego upadku po tych wszystkich latach ciężkiej pracy, kiedy to starał się jedynie znowu być szczęśliwym. I to zadziałało. Z tak cholerną łatwością.
Szczęście, które Baekhyun udawał dla siebie i dla innych, rozwiało się w chwili, kiedy ujrzał twarz Chanyeola.
I pogardzał nim tak mocno, że nawet jego kości drżały ze złości.
Jednakże teraz, kiedy upłynął czas, zaczął mieć wątpliwości co do tego sadystycznego, agresywnego, zarozumiałego Chanyeola, który tak bardzo wrył się w jego zdezorientowany umysł. I kiedy coraz częściej natrafiał na Chanyeola, zdał sobie sprawę, że może jego wspomnienie było iluzją… może kolejnym koszmarem, który stworzył ze strachu, by wznieść dookoła siebie więcej murów.
A teraz, gdy pojawiły się nowe wspomnienia, te prawdziwe, bał się zmiany w nim.
Ale im bardziej poznawał swojego współlokatora, tym więcej różnic zauważał między Chanyeolem a nim. Zaczynał widzieć ich obu jako osobne jednostki, ludzi z innym wyglądem, osobowością i charakterem.
Pierwszą znaczną różnicą były wielkie uszy Chanyeola. Uszy, które sprawiały jego współlokatorowi wiele problemu od bardzo dawna (wygląda na to, że przez całe życie), zostawiły pewnego rodzaju uczucie bliskie ulgi w sercu Baekhyuna. Kiedy widział, jak te uszy szybko czerwienią się za każdym razem przy byciu wyśmianym przez kogokolwiek, gdziekolwiek czy nawet przez zauważenie, jak duże są, Baekhyun czuł, jak zbiera się w nim coś przyjemnego, podczas gdy Chanyeol czuł zażenowanie i wstyd. Uszy Chanyeola były naprawdę czymś, chociaż nie miał pojęcia, jak duży wpływ mają one na Baekhyuna. Baekhyun musiał przyznać, że zaczynał uzależniać się od tych uszu Yody.
Drugą ważną różnicą była osobowość Chanyeola, która była niemal przeciwieństwem jego. Przynajmniej na to wyglądało, kiedy Baekhyun coraz bardziej zbliżał się do Chanyeola. Chanyeol był pieprzonym idiotą, który nie umiał odróżnić lewej od prawej, budził się każdego ranka z głupawym wyrazem twarzy; który czasami był tak zmęczony, że kiedy spał, robił to z na wpół otwartymi oczami. Baekhyun nigdy nie poznał kogoś tak głupiego i nigdy wcześniej nawet nie wyobrażał sobie, że tak idiotyczna osoba naprawdę istnieje na tym świecie. Park Chanyeol był po milion razy głupkiem, który sprawiał, że jego wzrost wydawał się raczej kłopotem niż zaletą; który śmiał się z tym szalonym drżeniem w oczach i miał serce tak miękkie, że rozpłakałby się nawet nad dziecinnymi rzeczami (tylko Baekhyun wiedział, że tego nie robi, ponieważ Chanyeol lubił pokazywać wizerunek twardego faceta).
Park Głupi Yeol był typem, który się troszczy, chociaż całkowicie zaprzecza, ma duże poczucie sprawiedliwości, a jednocześnie zachowuje pełne litości serce; kimś, kto potrafi być tak porywczy, jeśli chodzi o rzeczy, w które wierzy, że jest to tak cholernie przytłaczające, że aż irytujące. I Park Chanyeol również nie potrafił i nie zająłby się swoimi własnymi sprawami.
A przede wszystkim Chanyeol miał czyste, niewinne serce i rumienił się, kiedy chodziło o sprawy dorosłych i sprośne żarty (chociaż czasami sam żartował), pokładał nadzieję, że wszystkie rzeczy są dobre i prawdziwe oraz wierzył w dobro na świecie; jak małe dziecko, które ogląda bajki i każdego wieczoru kładzie się spać, życząc sobie, żeby świat był lepszym miejscem. On nigdy by nikogo nie wykorzystał, by stłumić swoje pragnienia i nie pozwoliłby, aby to przyćmiło jego rozsądek.
Baekhyun nadal uważał, że to absolutnie idiotyczne, dziecinne i żałosne, ale jednocześnie to wciąż przynosiło to samo uczucie ulgi dla jego serca.
I Baekhyun nie umiał strząsnąć tego maleńkiego, maleńkiego przekonania, że myli się co do Chanyeola i że Chanyeol nie jest złą osobą, która ma złe intencje. Może ten Park Chanyeol, w którym przez tak długi czas widział zło, okrucieństwo i jego, tak naprawdę… nie miał w sobie ani odrobiny zła.
Bał się, ponieważ to przekonanie stawało się większe i mocniejsze, kiedy mijał kolejny dzień, który spędzał ze swoim współlokatorem. Myśl, że może się myli i Chanyeol jest naprawdę dobrym facetem, ciągle nawiedzała jego umysł.
A teraz był przerażony, że znowu się pomyli.




Ale nieważne jak bardzo unikał narastającego przekonania, nieważne jak bardzo strach zżerał jego zaufanie do ludzi (co działo się za każdym razem), jakaś część Baekhyuna z jakiegoś powodu miała nadzieję, że ta młodzieńcza czystość Chanyeola, nie zostanie nigdy zbrukana przez prawdziwy świat i że Chanyeol nigdy nie będzie musiał być poniżony przez taki świat, w jakim teraz żył Baekhyun.




Ojciec Baekhyuna przyjechał do domu kilka dni po Nowym Roku, ale z powodu rozmiarów domu i tego, że Baekhyun wiedział, kiedy zabrać ich wszystkich, kiedy przyjechał jego ojciec, nie widzieli się, aż do ostatniego dnia.
– Nie chcę wracać do szkoły~~~ – skomlał Chen, jego torba wisiała przewieszona przez ramię, kiedy on złapał Jongina z ramiona.
– Och, zamknij się, hyung, nikt nie chce – zrzędził Jongin, pozwalając dać się wypchnąć z posiadłości przez Chena.
Chanyeol stał w miejscu w milczeniu, zastanawiając się, dlaczego czeka, trzymając dwie duże torby z ubraniami i trzecią torbę z nowiutkim laptopem. Na moment je odłożył, nie chcąc niepotrzebnie się męczyć. Wpatrywał się w posiadłość, która na początku stała się jego więzieniem, ale teraz była miejscem nowych wspomnień i uczuć w jego sercu.
– Chanyeol-ah – zawołał Jongin. Chanyeol odwrócił się, by spojrzeć na nich dwóch. – My pierwsi pojedziemy oddzielnym samochodem, jako że w domu Chena-hyunga są rzeczy, których zapomnieliśmy przywieźć.
– Och… – Chanyeol urwał z rozmarzeniem, zupełnie nie dostrzegając zmartwionych min na twarzy Jongina i Chena, prawie jakby oczekiwali, że dostanie napadu wściekłości, tylko dlatego, że przygotowali się, do zostawienia go z Baekhyunem. Zamrugali z zaskoczenia, kiedy nie powiedział nic więcej, ale z drugiej strony ostatnio stało się to między nimi normalne.
– To my już pójdziemy… – zawołał z niepewnością Chen. Chanyeol odpowiedział, machając w roztargnieniu ręką. Zaszokowani i trochę niepewni odeszli, odwracając się co chwilę, by sprawdzić, co z nim. Właśnie kiedy samochód odjechał i zniknął, Baekhyun pojawił się obok niego.
– Jestem- – Stanął jak wryty, zdając sobie sprawę, że ma tylko Chanyeola do towarzystwa. – Gdzie poszli inni?
– Odjechali – odparł Chanyeol, wyrywając się z transu, żeby spojrzeć na Baekhyuna. – Wiesz dlaczego? Bo ktoś jest zbyt wolny-
– Przestań wypominać, co – odpowiedział Baekhyun, otwarcie ignorując wielki uśmiech Chanyeola, a potem odwrócił się, by po raz ostatni spojrzeć na dom.
– Wydaje mi się, że nie wracasz.
– Racja. A ja myślałem, że to tajemnica – odrzekł sarkastycznie Baekhyun, zanim odwrócił się i posłał mu lekki uśmiech. Chanyeol zapatrzył się, a jego serce podskakiwało. To pierwszy raz… Chanyeol patrzył jeszcze przez chwilę, a później odwrócił się mimowolnie i zarumienił. Na ten widok uśmiech Baekhyuna zniknął, a on przez moment zastanawiał się, dlaczego, do cholery, w ogóle uśmiechnął się do tej osoby.
Cóż… Z pewnością wiele się nauczyłem o Baekhyunie przez ten czas. Pomyślał Chanyeol, wpatrując się w wielkie ściany i sufity, które wydawały się nie do dosięgnięcia. A teraz mam ważną część informacji o jego przeszłości, która pozostawała tajemnicą, aż do dnia dzisiejszego.
I mam nadzieję, że dowiem się, co mu się przydarzyło. To będzie moje noworoczne postanowienie. Tak. Właśnie tak.
– Dlaczego stoisz tu jak idiota? Chodźmy. – Kiedy Chanyeol podniósł swoje torby, które odłożył wcześniej, coś ich zatrzymało.
– Baekhyun, zaczekaj! – ktoś zawołał. Chanyeol spojrzał na Baekhyuna, który zamarł z powodu znajomego głosu. – Baekhyun, musze ci coś powiedzieć.
– Chodźmy – ponaglił Baekhyun, ale Chanyeol usłyszał coś w głosie pana Byun, co go zaskoczyło i powstrzymało od posłuchania się Baekhyuna. Gwałtownie złapał Baekhyuna za rękę, zatrzymując go, zanim zdążył odejść. Baekhyun próbował wyrwać się z jego uścisku, ale Chanyeol trzymał mocno.
– Wysłuchaj go – syknął Chanyeol, gdy Baekhyun posłał mu mordercze spojrzenie.
– Dziękuję, Chanyeol – wydyszał pan Byun. Baekhyun odwrócił głowę na bok, rezygnując ze spojrzenia ojcu w oczy.
– Synu… – zaczął pan Byun, kiedy złapał oddech. Chanyeol poczuł, jak Baekhyun zesztywniał w jego uścisku. – Twoja matka…
– Nie mów o niej! – warknął Baekhyun, a Chanyeol musiał chwycić obie ręce swojego współlokatora, by powstrzymać go przed ucieczką albo czymś gorszym. Ale Baekhyun tak bardzo się miotał, że Chanyeol prawie musiał przytulić go od tyłu, aby powstrzymać go przed ruszaniem się.
– Twoja matka, Baekhyun… – ciągnął pan Byun, a ze wściekłego wyrazu twarzy Baekhyuna Chanyeol mógł dostrzec, jak bolesne to dla niego było.
– Nie kocham jej już – wypalił pan Byun.
Zapadła cisza. Baekhyun nadal się szamotał, ale Chanyeol niemal rozluźnił swój uścisk, gdy to usłyszał. Co? Czy pan Byun usiłował bardziej skrzywdzić swego syna? Co się, do kurwy, działo?
Kiedy już miał puścić Baekhyuna, podejść do jego ojca i uderzyć go w twarz, najstarszy mówił dalej.
– Nie kocham już twojej matki, ale to nie znaczy, że nigdy jej nie kochałem.
Baekhyun zastygł w bezruchu tak nagle, że zaskoczyło to Chanyeola.
– Kochałem ją, Baekhyun. Kochałem ją tak szybko i nagle, i tak mocno, jakbym się palił. Płonąłem, płonąłem, dopóki nie zabrakło mi samego siebie, by płonąć. Kochanie jej było tak niebezpieczne, tak niewłaściwe i tak ryzykowne, ale podjąłem ryzyko. My podjęliśmy ryzyko. Zanim się zorientowałem, zmęczyłem się kochaniem jej. To po prostu nie było nam pisane.
– Lubiła odkrywać, wychodzić, podróżować i poznawać nowych ludzi, podczas gdy ja wolałem zostawać w domu, jak tylko mogłem, albo pracować. Ona lubiła sztukę i literaturę, a ja zarządzenie przedsiębiorstwem. Ona lubiła miasto, a ja wolałem spokojniejsze miejsca. Za bardzo się różniliśmy.
– Chciałem ci tylko powiedzieć, Baekhyun, że nie wzięliśmy ślubu, dlatego że ktoś nam kazał albo dlatego że musieliśmy, albo dlatego że ktoś nas do tego zmusił. Wzięliśmy ślub, bo się kochaliśmy, tak bardzo, że próbowaliśmy pokonać wszystko, co było między nami. Jedyną rzeczą, której nie udało nam się przezwyciężyć, były różnice w nas samych. – Uścisk Chanyeola zależał podczas tej przemowy, ponieważ był pewien, że teraz Baekhyun przestanie uciekać.
– S-synu… – zaczął pan Byun.
– Nie nazywaj mnie tak! – Baekhyun w końcu wybuchnął. – Nie nazywaj mnie tak, do cholery! Pierdol się! – Po tych słowach Baekhyun zostawił Chanyeola i pospieszył na zewnątrz. Zmartwiony i zaniepokojony Chanyeol w pośpiechu pozbierał wszystkie ich rzeczy, a pan Byun westchnął.
– Proszę, zaopiekuj się nim, Chanyeol – poprosił pan Byun, ten sam smutny ton otoczył jego głos. Chanyeol nie powiedział nic. – Wysłałem go do tej szkoły, ponieważ wiadomości o tym, że sypia z innymi facetami trafiały do mediów, a to źle wpływało na moją reputację. Naprawdę źle – dodał trochę przypadkowo.
– Dlaczego, do diabła-
– Ale teraz, kiedy jestem starszy, szczerze już mnie to nie obchodzi. Życie nie kręci się wokół tego, co myślą o tobie ludzie. Życie polega na tym, żeby mieć obok siebie osoby, które kochasz i by one kochały cię z wzajemnością. To jest najważniejsze. Baekhyun jest moim synem, a ja okrutnie wysłałem go tam bez jego zgody, ale teraz tego żałuję. Nie musi postrzegać mnie jako ojca, rozumiem to. Przyznaję, że zrobiłem bardzo dużo rzeczy, które w kółko go raniły, więc teraz zaczynam od nowa. – Dlaczego, do cholery, on mi to mówi…
Nie obchodzi mnie już jego seksualność. Nie obchodzi mnie, co robi ze swoim życiem. Chcę po prostu, by był szczęśliwy, będąc gejem lub nie. Chcę po prostu, by był szczęśliwy, czy zostanie spadkobiercą mojej firmy Bronze czy prostytutką w centrum miasta. Chcę po prostu, by był szczęśliwy.
– Zaopiekuj się nim… – Chanyeol trochę wychodził z siebie i do tego czasu pospiesznie się pożegnał i wybiegł, żeby dołączyć do Baekhyuna w samochodzie. Kiedy wsiadł do środka, Baekhyun siedział od niego tak daleko jak to możliwe, jakby został dotknięty zdradą przez to, co zrobił Chanyeol albo może potrzebował trochę czasu w samotności.
– Baekhyun… – podjął Chanyeol, czując ból emitujący z trzęsącego się ciała Baekhyuna. Wyciągnął rękę, żeby spróbować uspokoić niższego, nie będąc pewnym, dlaczego się martwił, ale Baekhyun wzdrygnął się na jego dotyk i odsunął.
– Ty też się pierdol – wymamrotał, sięgając do swojej torby i wyjmując Chana, a potem przytulił mocno jego małe ciało. Po zrobieniu tego Chanyeol zauważył, że ciało Baekhyuna nieznacznie przestało drżeć.
Wkrótce Baekhyun całkiem przestał się trząść i wyglądało na to, że zasnął, opierając się o szybę.
Chanyeol westchnął.




Wrócili kilka godzin później i Baekhyun wysiadł, szybko zatrzaskując za sobą drzwi, zanim Chanyeol zdążył wysiąść. Robiąc się porywczym, Chanyeol wziął rzeczy swoje i Baekhyuna i wyszedł z auta, po czym skierował się do swojego pokoju. Wszędzie już byli ludzie, niektórzy nawet z bagażami jak on. Skinął głową do kilku osób, które znał, a potem, kiedy otwierał drzwi… Uświadomił sobie, że nie może tego zrobić.
– Hej! Byun Baekhyun! – krzyknął Chanyeol, waląc w drzwi. – Otwórz drzwi! – Czekał cierpliwie-nie-tak-cierpliwie na kliknięcie drzwi, ale po dziesięciu sekundach nadal go nie usłyszał. Siłował się z klamką, ale kiedy ta nie ustąpiła, ponownie uderzył w drzwi.
– Byun Baekhyun! – Ludzie dookoła niego już potrząsali głowami z minami mówiącymi „Och, już się na siebie rzucają”, „Patrzenie na nich przypomina mi, że już jesteśmy z powrotem w szkole”.
– Byun Baek- – Usłyszał kliknięcie i natychmiast przekręcił klamkę, niemal rzucając się do środka. Wkurzony zamknął za sobą drzwi, odwracając się i zobaczył, że Baekhyun siedzi na swoim łóżku ze skrzyżowanymi nogami, patrząc na niego groźnie. Cóż, nie ty jeden jesteś poirytowany.
 – Mam ci coś do powiedzenia, kutafonie – warknął, rzucając ich rzeczy na podłogę. Baekhyun odwrócił głowę na bok w impertynenckim geście, otwarcie go ignorując.
– To, co powiedział ci ojciec, jest ważne. – Jak tylko Chanyeol zaczął, wyraz twarzy Baekhyuna zamienił się w grymas.
– Dlaczego-
– Powiedział ci to, bo miał powód – mówił dalej, całkowicie ignorując sfrustrowane spojrzenie Baekhyuna. – I chce, żebyś przestał wierzyć, że urodziłeś się z niczego.
Baekhyun milczał.
– Urodziłeś się z miłości, nie widzisz tego? Oni naprawdę się kochali, tak bardzo, że porzucili to, co ich różniło i zostali razem, nawet jeśli ryzykowali skrzywdzenie siebie samych i siebie wzajemnie; chociaż wiedzieli, że dojdzie do tego.
– Dlaczego pomagasz kłamcy? Wierzysz w to gówno, które rozpowiada? – wysyczał Baekhyun. – Jesteś idiotą.
– Wierzę w to, bo to prawda – odpowiedział Chanyeol, ignorując obrazę, gdyż powrócił myślami do tego, co stało się wcześniej, przypominając sobie te smutne, smutne oczy. – Kochali się, a teraz twój tata kocha ciebie.
– Miłość nie istnieje – odparł gładko Baekhyun, ton jego głosu był pozbawiony emocji, kiedy on bawił się puszystymi łapkami Chana.
– Miłość istnieje – zripostował równie gładko Chanyeol. Wpatrywali się w siebie przez całe trzydzieści sekund, zanim Baekhyun zdecydował to przerwać.
– Miłość to gówniana iluzja, która zwodzi ludzi, by trzymali się fałszywej nadziei – wyrzucił z siebie Baekhyun. – Możesz, kurwa, wierzyć, jeśli chcesz, ale nie zaczynaj tego tematu ze mną. No i zajmij się swoimi pieprzonymi sprawami.
– Do kurwy nędzy, Baekhyun, wbij to sobie do tej pustej głowy! – krzyknął sfrustrowany Chanyeol. – Nie widzisz? Tylko dlatego, że czegoś już nie ma, nie znaczy, że nigdy tego nie było! – Baekhyun odwrócił się, nie chcąc słuchać niczego, co tamten mówił.
– Miłość kiedyś istniała między twoimi rodzicami, mocna i szybka, niebezpieczna i nieprzewidywalna, ale nadal kochali się tak, jak mogli. To po prostu się nie udało, Baekhyun. Nie wszystko wychodzi. Ludzie się zmieniają. Uczucia się zmieniają. Ale to kiedyś tam było.
– Przestajemy istnieć, Byun Baekhyun, jesteśmy w końcu zapominani wraz z upływem czasu, ale to nie znaczy, że nigdy nas tu nie było.
Zapanowała cisza, ale taka, w której wiedział, że nie może przekonać Baekhyuna, a ten nie mógł zripostować.
– Nie rozumiesz – wymamrotał Baekhyun, a potem tym pierwszym zdaniu zbudował pewność siebie, spoglądając na Chanyeola. – Skąd miałbyś wiedzieć o mojej sytuacji? Nie każdy miał idealną rodzinę jak ty. Tylko dlatego, że twoi rodzice „z miłością” się o ciebie troszczyli, hołubili ci i dlatego, że urodziłeś się z „miłości”, nie znaczy, że wszyscy- – Śmiech Chanyeola przerwał mu, zaskoczył go tak, że w momencie przestał mówić.
– Ja? Hołubiony przez rodziców, urodzony z „miłości”? Całkowite przeciwieństwo ciebie? – Chanyeol zachichotał, a potem odchylił głowę na bok, jego oczy wwiercały się w te Baekhyuna, podczas gdy mały uśmiech błądził na jego ustach. – Zdaje się, że ty nic nie rozumiesz, prawda?
– O czym ty mówisz? – Baekhyun zmrużył oczy. Jakaś jego część chciała już mieć to za sobą, ale inna była zdezorientowana i zaciekawiona. Chanyeol westchnął lekko, jakby było to coś, co trzymał w sobie przez wiele lat. Przesunął się powoli, by usiąść na swoim łóżku trochę zamyślony.
– O czym ja mówię? – powtórzył Chanyeol, specjalnie próbując przedłużyć wszystko i wkurzyć Baekhyuna, co mu się skutecznie udało. – Cóż… – Podniósł wzrok i spojrzał wprost na Baekhyuna, a mniejszy przysięgał, że po raz pierwszy nie wiedział, co Chanyeol zaraz powie.
– Widzisz, moja rodzina jest daleka od ideału, ale i daleka od bycia wybrakowaną – odpowiedział spokojnie Chanyeol. O czym on, do licha, mówi? Pomyślał zdezorientowany i sfrustrowany Baekhyun.
– Byun Baek – zaczął Chanyeol, a Baekhyun nagle poczuł, że jakiegoś rodzaju ciężar spadł na jego ramiona. Ten uśmiech był wyraźnie szczery i wyrażający ból. – Nie mam żadnej biologicznej rodziny. Jestem sierotą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz