rating: PG-13
Następnego ranka Chanyeol obudził się, czując się jak gówno.
Niech to szlag, dlaczego Baekhyuna znowu nie było?
Nie, żeby go to obchodziło. Byun Baekhyun mógł robić, co tylko
chciał.
Ale nawet jeśli myślał w ten sposób, wyjął swój telefon i
zadzwonił do Krisa, jedynej osoby, z którą Baekhyun mógł rozmawiać albo z którą
był podczas nocy. W jakiś sposób miał dość czucia urazy wobec najlepszego
przyjaciela, za którym, musiał przyznać, tęsknił i miał dość ukrywania się oraz
bzdurnego myślenia o wszystkim.
Nadszedł czas, by stawić temu czoła i stać się dorosłym.
To właśnie tego dotyczyła ta cała faza, prawda? Dojrzewania?
Zwykle Kris odrzuciłby jego połączenie, dopóki nie zadzwoniłby
kilka razy, a kiedy już odebrał, mówiłby zaspanym, poirytowanym tonem.
Tym razem jednak odebrał.
– Halo? – Głos był nieco zaspany, ale także
podenerwowany i niemal pełen nadziei.
– Kris – odezwał się Chanyeol, mając nadzieję, że jego
odpowiedź nie brzmiała zbyt szorstko. – Gdzie jest Baekhyun?
Zapadła cisza.
–…Dzwonisz do mnie o ósmej rano, żeby zapytać o Baekhyuna? –
Chanyeol zdołał usłyszeć urażoną nutę w głosie Krisa. – Nie chcesz się ze
mną pogodzić?
– Kris, wydaje mi się, że bardziej istotne jest-
– Teraz idę spać, cześć-
– Kris! – Osoba po drugiej stronie słuchawki westchnęła.
– Czemu pytasz mnie? Nie wiem, gdzie on jest.
– Co
jest, do cholery? Czyż nie jesteście kumplującą się parą? – Chanyeol wiedział,
że brzmi na urażonego i zgorzkniałego, ale nie obchodziło go to. Nie, kiedy
Baekhyuna nigdzie nie można było znaleźć.
– Co? Co ja ci właśnie powiedziałem? Powiedziałem ci, że
jestem zakochany w Joonmyunie! – Chanyeol zamilkł. – Dlaczego nagle
myślisz w ten sposób, tylko dlatego, że zawsze przyjaźniłem się z twoim wrogiem,
to znaczy, że w nim też musze być zakochany?
– Cóż, na pewno wyglądało to na-
– Nikt inny tak nie myślał!
– Szczerze, Chanyeol. Nigdy nie spodziewałem się, że okażesz
się tego typu osobą. Myślałem, że jesteś bardziej niefrasobliwy. Mówiąc
szczerze, co, do cholery, sprawiło, że pomyślałeś, że nagle zakochałem się w
Byun Baekhyunie-
– Więc
nie wiesz, gdzie on jest? – przerwał mu Chanyeol, ale poczuł ulgę, słysząc, że
Kris w ogóle nie interesuje się Baekhyunem. To tak, jakby ktoś zdjął mu z
ramion ciężar. Ale nadal był jeszcze jeden.
– Nie! Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi, ale nie wiemy o sobie
wszystkiego! …Zaraz, czy on nie jest twoim współlokatorem? Czy nie powinieneś
wiedzieć- – Zanim mógł mówić dalej, Chanyeol się rozłączył.
Co? No to gdzie on, u licha, jest?
Chanyeol przejrzał swoje kontakty (ponieważ miał zapisanego
Baekhyuna dla wygody, nie dlatego, że chciał) i jego palec zawisnął nad
imieniem Byun Baekhyuna. Jednak kiedy już miał do niego zadzwonić, zawahał się.
Chwila. Nie obchodzi mnie to.
Gówno mnie on obchodzi.
Chanyeol wpatrywał się w ekran, obserwując wielkie litery „BYUN
BAEKHYUN” wyświetlające się na ekranie, imię, które wkrótce zakorzeniło się w
jego umyśle w chwili, kiedy zaczął nienawidzić drugiego. W tej chwili mógł być
gdziekolwiek, w niebezpieczeństwie lub nie, potrzebował pomocy albo nie. A on
myślał o tym, czy jego współlokator potencjalnie może znajdować się w
niebezpieczeństwie?
Oczywiście, że się, kurwa, przejmujesz. Weź się w garść.
Zrób to.
Po prostu to zrób.
Wydając z siebie sfrustrowane warknięcie, Chanyeol wcisnął imię
Baekhyuna i przyłożył telefon do swojego ucha. To, co słyszał, to nie sygnał
połączenia, a raczej swoje pędzące serce, które po prostu nie mogło
przestać. Czuł, jak jego twarz robi się cieplejsza, a jego serce wali tak
mocno, że chciał się rozłączyć. Po pełnej minucie nie odbierania Chanyeol był
bardziej podenerwowany i rozłączył się, a potem znów zadzwonił. Tym razem też
nikt nie odebrał.
Za trzecim razem ktoś odebrał.
– H-Halo? – zapytał nerwowo Chanyeol, zapominając, jaki w ogóle
był powód tego połączenia.
–…Kim, do kurwy, jesteś. – Osobą, która odebrała, nie
był Baekhyun, a raczej ktoś z surowym, szorstkim głosem. Serce Chanyeola
zaczęło bić szybciej, lecz tym razem ze strachu.
– Gdzie jest Baekhyun? Co mu zrobiłeś? – spytał stanowczo
Chanyeol, jeszcze mocniej przyciskając telefon do ucha, jakby to mogło pomóc mu
usłyszeć Baekhyuna.
–…Wyluzuj, ty głupi pojebie – odpowiedział facet. – On
śpi. – Chanyeol odetchnął z ulgą, ale potem odkrył następny problem.
– Co? Gdzie? Przysięgam, jeśli-
– Gościu, uspokój się! – Druga osoba była nieco rozdrażniona. – Pieprzyliśmy się całą
noc, a teraz był tak zmęczony, że zasnął na moim łóżku! Jaki masz, kurwa,
problem? Jesteś jego ojcem czy coś? – Chanyeol
poczuł, jak jego serce się wycisza. Cóż, pierdol się, staruchu, myślisz, że
robienie tego z Baekhyunem zbliży was do siebie? HĘ?! Chanyeol się
powstrzymał.
– Nie jestem jego ojcem-
– Cóż, brzmisz, jakbyś nim był. – Było jakieś
poruszenie, potem Chanyeol usłyszał odległe „Ktoś do ciebie dzwonił”, a
później więcej poruszenia. – No, skoro tak bardzo chcesz z nim porozmawiać,
proszę.
– Halo? – To
był głos Baekhyuna, a jego serce przyspieszyło i twarz poczerwieniała i, o
Boże, dlaczego on mu to robił-
–…Halo.
- …
–…Nie rozłączaj się – wypalił Chanyeol, a po drugiej stronie
znów rozbrzmiała cisza.
– Czego, do cholery, chcesz? – Głos Baekhyuna brzmiał na
zmęczony.
– Słuchaj, może wróciłbyś spać w swoim własnym łóżku jak
dobry dzieciak? – Chanyeol usłyszał, że Baekhyun po drugiej stronie się
zaśmiał.
– Co? Czy to nie tego zawsze chciałeś? – odparł
Baekhyun, potem powiedział odległe „Widzimy się później, muszę już iść” do
tamtego faceta, zanim Chanyeol usłyszał coś jak zamykanie drzwi. – Żeby cały
brud zniknął z twojego otoczenia?
– Baekhyun,
to nie to-
– To nie co? Teraz mi powiesz, że jestem czysty? Albo że nie
jestem zbrukany? – Baekhyun znowu zachichotał, a Chanyeol tego nienawidził
– nienawidził tego gorzkiego śmiechu, który nie robił nic poza wyzwalaniem w
nim wstrętnego uczucia. – Robię to, czego zawsze chciałeś. Daję ci to, czego
zawsze chciałeś.
– A czego ja, u licha, chcę?
– Wynoszę się. – Zabrzmiała odpowiedź. – Z twojego nieskalanego, czystego
życia, pełnego błyszczących tęczy, złotego deszczu i puchatych jednorożców.
Gdzie od tej pory możesz żyć szczęśliwie z Kyungsoo.
– Ale to nie tego zawsze chciałem – odparował Chanyeol.
– No to czego chcesz, jak nie tego? – wypalił Baekhyun.
Chanyeol zamilkł.
Nie wiedział.
Nie miał pojęcia, czego chce.
Chciał Kyungsoo, ale nie chciał. Chciał złotego deszczu, ale
potrzebował również tego normalnego. Chciał szczęścia, lecz potrzebował także
smutku. Nie wiedział, czego chce.
Wszystko, co wiedział, to to, że nie chciał tego, co opisał
Baekhyun.
Zanim zdążył powtórzyć to swojemu współlokatorowi, Baekhyun
zachichotał po raz kolejny.
– Mam swoją odpowiedź. – Po tym Baekhyun rozłączył się,
zostawiając Chanyeola zdezorientowanego, sfrustrowanego i w jakiś sposób
pustego w środku.
Dlaczego, do cholery, tak się czuł, jakby chciał rozwalić cały
świat na kawałeczki?
Dlaczego jego serce było, u licha, tak przytłoczone,
przepełnione uczuciem, którego nie potrafił wytłumaczyć (ani nie umiał go
zaakceptować)?
Dlaczego, do diabła, ta scena z Chanyeolem i Kyungsoo dwie noce
temu sprawiała, że miał ochotę ich rozdzielić i upewnić się, że już nigdy
więcej się nie zobaczą?
Dlaczego, psiakrew, to uczucie sprawiało, że chciał spojrzeć
Kyungsoo w twarz i w nią napluć?
Nienawidził tego uczucia.
Bał się tego uczucia.
Bał się.
I był samotny.
Włóczył się po różnych miejscach jak bezdomny, bo naprawdę nie
miał domu. Nawet jego pokój, który był jego tymczasowym miejscem, gdzie kładł
się w nocy spać, nie należał już do niego. Nie chciał tam iść, nie chciał
widzieć twarzy Park Chanyeola.
Ale raczej nie chciał ryzykować, że znów zobaczy Chanyeola z
Kyungsoo.
Boże, to go tak bardzo wkurzało, ujrzenie ich dwóch
razem. Zostawiało brzydki posmak w jego ustach, tak brzydki, że nie mógłby go
zmyć, nawet jeśli próbował.
Od kiedy zaczął być taki rozgoryczony? Od kiedy stał się osobą,
która przejmuje się związkami innych? Nie obchodziło go to. Nie powinien się
tym interesować.
A jednak patrzenie na tę dwójkę wystarczyło, by sprawić, że
czuł się tak przez resztę nocy.
Nie mógł tego doświadczać. Nie mógł się tak czuć. Było to obce,
a jednak znajome, dawało mu tylko wściekłość i niepewność, odbierało całą siłę
i logikę. Bał się nieznanych rzeczy. Co więcej bał się obcych, a jednocześnie
znajomych rzeczy.
Żeby pozbyć się tych myśli, sypiał z innymi mężczyznami.
Przyjemność była na miejscu niczym uzależnienie, którego nie
potrafił się pozbyć, niczym kolejka wznosząca się w wysoko, wysoko, wysoko w
górę. Ale szczyt trwał jedynie kilka sekund, a potem spadał w dół, w dół, w
dół, w dół, w dół. Po seksie znowu czuł się jak gówno.
Po tym, jak narkoman desperacko szuka narkotyków, on szukał
więcej seksu.
Działo się to samo. Potęgowanie rozkoszy było zabawne,
ekscytujące, ale później nie zostawiało po sobie nic poza gorzkim smakiem w
ustach i bólem przeszywającym każdą część jego ciała. Pozostawiał w nim pustkę.
Pozostawiał go wydrążonego.
A on próbował z coraz większą ilością mężczyzn, czując, jak
zabierają ze sobą jakąś małą jego część, pozostawiając go tak wydrążonego, że
bał się, że pustka może zacząć zżerać jego skorupę.
Nie wiedział, dlaczego to robił, dlaczego pieprzył się z tak
wieloma mężczyznami, których teraz nawet twarzy nie pamiętał.
Ale może to dlatego, że podczas tych przejażdżek, miał w
myślach twarz tylko jednego mężczyzny.
– WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, MÓJ MAŁY NINI~~~~ – krzyknął Chen,
spiesząc, by przytulić Jongina. Jongin zaśmiał się i także go uścisnął.
Chanyeol czuł się źle.
Z powodu tego, co działo się przez ostatnie dwa dni, nie miał
czasu, żeby kupić Jonginowi prezent. Więc jedyną rzeczą, o której zdołał
pomyśleć, był żółty szczeniak Nini, którego wygrał w zeszłym roku oraz kurtka,
którą kupił swojemu najlepszemu przyjacielowi rok temu, ale nigdy nie miał
okazji jej wręczyć. Wiedział, że był beznadziejnym przyjacielem i miał
nadzieję, że zapamięta, by później odpłacić się Jonginowi, kiedy sprawy
bardziej się ułożą.
– Jako że twoje urodziny są tylko raz w roku, wyznam ci uczucia
prosto z serca. – Chen uśmiechnął się szeroko, gdy odsunął się i położył swoje
prezenty w jednym miejscu. Wszyscy podążyli za tym przykładem, nie chcąc
spędzić reszty dnia, wstrzymując się z tym. – Myślę, że wszyscy powinniśmy to
zrobić, nie uważacie? – Wszyscy pokiwali głowami i zaczęli zasiadać dookoła
Jongina tak, żeby on był w środku, rumieniąc się z zażenowania z powodu takiej
uwagi. Kyungsoo usiadł obok niego, a Kris po drugiej stronie po pogodzeniu się
z nim (tak jakby). Baekhyuna nie było.
– Chłopaki, nie musicie-
– Jongin-ah – zaczął Chen, czekając, aż Jongin się do niego
odwróci – bardzo się do siebie zbliżyliśmy przez twoje osiemnaście lat przez te wszystkie wizyty w szpitalu i innych
ludzi, którzy mieli czas dla siebie, a nie mieli go dla nas, dlatego my
byliśmy razem. – Chen poruszył brwiami na Chanyeola, który siedział dokładnie
naprzeciwko niego, a Chanyeol mógł jedynie poczuć, jak jego serce znowu tonie.
– Ale to dobra rzecz, gdyż mogłem znaleźć drugiego partnera w
zbrodni, który jest równie idiotyczny co ja. – Chen uśmiechnął się i pochylił,
by poklepać Jongina po plecach. – Skończyłem.
– Teraz moja kolej – powiedział Tao, czekając, aż Jongin
przekręci się w jego stronę. – Jongin, znam cię bardzo krótko, ale okazuje się,
że jesteś całkiem świetny! Sehun i ja dobrze się bawimy, poznając cię każdego
dnia. – Tao uśmiechnął się i uścisnął Jonginowi rękę.
– Teraz ja! – Sehun uśmiechnął się szeroko. – Jongin-ah, dobrze
wiedzieć, że jesteś ze mną na kółku tanecznym, ponieważ nigdy nie sądziłem, że
jesteś tak dobry w tańcu i szczerze daje mi to kogoś, kogo mogę podziwiać.
Jednak wszyscy wiemy, że to ja jestem najlepszy. – Wszyscy się zaśmiali, a
Chanyeol przewrócił oczami. – Mam nadzieję, że będziemy mogli spędzić więcej
czasu, robiąc ludziom głupie żarty! – Wszyscy niespokojnie poruszyli się na
swoich miejscach.
– Jongin – tym razem zaczął Yi Xing. – Jak powiedział Sehunnie,
wydaje mi się, że to ulga i wyzwanie, wiedząc, że ktoś taki jak ty jest naszym
partnerem w tańcu. To znaczy, że mogę się od kogoś uczyć, podziwiać kogoś i w
tym samym czasie jestem w stanie polepszać swoje zdolności, by być na twoim
poziomie. Mam nadzieję, że możemy robić to dalej.
– Przepraszam, Jongin – zaczął Kyungsoo. – Jeszcze nie znam cię
tak dobrze, ale mam nadzieję, że w tym roku się do siebie zbliżymy. – Tym razem
wszyscy odwrócili się do Chanyeola.
– Uch… Uhm… – Chanyeol urwał, chcąc coś powiedzieć, ale
jednocześnie nie wiedział, co powiedzieć, ponieważ kiedy teraz widział Jongina,
wszystko, co mógł zobaczyć, to BaekhyunBaekhyunBaekhyun- – Czy mogę na razie
spasować-
– Przepraszam za spóźnienie. – Baekhyun wtargnął do pokoju 88,
jego włosy były rozczochrane, a oczy na wpół otwarte ze zmęczenia. Gdy Chanyeol
na niego spojrzał, poczuł ulgę, że Baekhyun tu jest i w tym samym czasie był
podenerwowany, ponieważ Baekhyun tam był.
– Heeeeeej~ – zawołali wszyscy.
– W ramach kary musisz powiedzieć to, co zawsze chciałeś
powiedzieć Jonginowi bez żadnego przygotowania – zauważył Kris. Chen pokazał mu
kciuk w górę.
– Och… – urwał Baekhyun.
– Szybko! On się teraz przygotowuje!! – ktoś syknął, a Chen i
Jongin wskazali na miejsce między Chanyeolem a Kyungsoo.
– Szybko! Baek, siadaj tam, żeby Jongin nie musiał ruszać
swojego tyłka! – ponaglił Chen, desperacko wskazując pomiędzy Chanyeola a
Kyungsoo. Baekhyun i Chanyeol spojrzeli sobie w oczy przez ułamek sekundy,
zanim odwrócili wzrok, by spojrzeć gdzieś indziej.
– Dobra. – Baekhyun stał w miejscu i czekał, aż tamci dwaj się
przesuną, a potem usiadł między nimi. Jego ubrania otarły się o Chanyeola,
rozpalając jego serce bardziej niż cokolwiek.
– Zaczynaj! Zaczynaj! – zawołał Jongin.
– Jongin-ah – zaczął Baekhyun – tak właściwie znamy się tak
długo, że nie wiem, co ci powiedzieć. Jesteś moim pierwszym i najdłużej
trwającym najlepszym przyjacielem, zawsze dawałeś mi to, czego potrzebowałem,
nawet nie pytając, co było ze mną nie tak. Jesteś też głupią dupą, która musi
przestać spotykać się z Chenem.
– Hej~~~ – zaskomlał Chen.
Przez cały czas kiedy Baekhyun mówił, Chanyeol był skupiony na
jego ustach, tych ustach, których tak długo nie całował i chciał znowu to
zrobić.
– Dobra, dalej – zaszczebiotał Kris. Jongin przesunął się do
Chanyeola.
– Uch… um… – Chanyeol spuścił wzrok, ponieważ jak zwykle miał
dużo do powiedzenia, teraz brakowało mu słów. Jego umysł był pusty. – Jongin,
jesteś dobrym przyjacielem. Naprawdę. Nadal chcę, żebyś wiedział, że jesteś ode
mnie dwa lata młodszy i powinieneś nazywać mnie hyungiem, pomimo że jesteśmy
przyjaciółmi. – Dobra, może naprawdę wykrztusił z siebie to, co przez
długi czas go trapiło…
– Ty nie nazywasz mnie hyungiem – zauważył Kris, podczas gdy
prawie wszyscy się śmiali.
– Nie chcesz, żeby ktokolwiek nazywał cię hyungiem –
odparował Chen. Wszyscy znowu się zaśmiali.
– Kris-hyung! Kris-hyung! – zawołał Sehun, uśmiechając się jak
szaleniec.
Twarz Jongina miała nieco dziwny wyraz, kiedy przez długi czas
wpatrywał się w Chanyeola, który z jakiegoś powodu unikał spojrzenia mu w oczy.
Potem odwrócił się do Krisa i szczere wyznania trwały dalej.
Podczas tego spotkania Chanyeol i Baekhyun unikali siebie
wzajemnie niczym plagi. Chanyeol przylgnął do Kyungsoo, a Baekhyun spędzał czas
z ludźmi od Chena do Krisa (Joonmyun był ciągle wkurzony).
Chociaż Jongin był obsypywany atencją, nadal miał umiejętność
obserwatora, by zauważyć, że coś z jego dwoma najlepszymi przyjaciółmi jest nie
tak.
Widział wiele stadiów w relacji swoich najlepszych przyjaciół,
ale nigdy nie widział czegoś takiego.
Zawsze, zawsze zwracali na siebie uwagę, bez względu na
wszystko. Wcześniej, gdyby wszystko było normalnie, zaczęliby rozmawiać o sobie
w pewnej chwili, mówiąc coś w stylu "Ty jesteś moim najlepszym
przyjacielem, a ja jestem twoim, niczyim innym" i wpatrywaliby się w
siebie czy coś, ale tym razem jeden o drugim nie wspominał. Absolutnie nic, aż
zaskoczyło to Jongina.
Baekhyun zachowywał się tak samo, miał uśmiech w kształcie
półksiężyca i rozmawiał na każdy temat, który przyszedł mu do głowy, ale wyglądał
na zmęczonego.
Chanyeol zachowywał się zupełnie inaczej, był cichy, miał
spuszczoną głowę, a jego brwi były zmarszczone i nawet Kyungsoo, jego miłostka
od dawna, nie mógł nic z tym zrobić. Wyglądał na podenerwowanego.
Jongin zastanawiał się,
co się między nimi wydarzyło.
Chciał z nim porozmawiać.
I nawet jeśli tego nie przyznawał, nawet jeśli tego nie
wiedział, jego serce za nim tęskniło.
Kiedy Chanyeol tego wieczoru spędzał czas z Jonginem, Baekhyun
zakradł się do ich pokoju, szukał czegoś w swojej torbie, a potem wyjął
różowego misia i znowu się wymknął.
Przytulił misia do swojej piersi.
Była to jedyna rzecz, która go w tamtej chwili uspokajała.
Baekhyun tej nocy nie wrócił.
Baekhyun nie wrócił wcale.
Łóżko obok niego było puste, niemal tak puste, jak on czuł się
w środku.
Żeby zmniejszyć pustkę w pokoju, Chanyeol wyjął Byun Hyuna.
Przytulał go do swojej piersi, kiedy szedł spać, a teraz nawet zabierał go
wszędzie ze sobą tak często, że nawet przestał zauważać, że trzyma Byun Hyuna.
Ludzie to dostrzegli, ale za każdym razem kiedy ktoś pytał, po
co to robi albo kim jest ta zabawka, ignorował go i zmieniał temat, dopóki ktoś
nie miał wyboru, tylko musiał zaakceptować obecność Byun Hyuna.
Czasami ktoś wpadał na Baekhyuna (przestał przychodzić do ich
stolika podczas posiłków) i mógł przysiąc, że widział coś różowego pod jego
pachą, a to mimowolnie prowadziło go do myślenia o Chanyeolu i jego niebieskim
króliczku.
Kyungsoo spędzał każdy dzień, patrząc, jak uśmiech Chanyeola po
trochu zanika.
Nie wiedział, dlaczego Chanyeol taki był ani jaka była tego
przyczyna. Miał nadzieję, że wkrótce Chanyeol się rozchmurzy.
To go frustrowało. Patrzenie na faceta, którego kochał było
bardzo... dziwną udręką.
A najbardziej frustrowało go to, że nie mógł nic na to
poradzić.
Za każdym razem, kiedy Chanyeol widział Baekhyuna, widział go z
różnymi mężczyznami.
Za każdym razem, gdy Baekhyun widział Chanyeola, widział go z
Kyungsoo.
A negatywne uczucie tkwiące w ich brzuchach gromadziło się i
gromadziło. Obaj wiedzieli, że wkrótce wybuchną.
Lecz teraz musieli to znosić, musieli to ścierpieć.
Jongin czuł, że boli go serce, kiedy widział, że jego dwaj
przyjaciele zachowują się w ten sposób.
Dziwnie było patrzeć na Chanyeola, który był myślami gdzieś
indziej, gdy przebywał ze swoim długoletnim obiektem westchnień, Kyungsoo.
Dziwnie było patrzeć na Baekhyuna, który wyglądał na bardzo
nieobecnego o każdej porze dnia.
Dziwne było to, że zawsze zachowywali się tak dziwnie w tym
samym czasie.
Coś się między nimi wydarzyło.
– Chanyeol...
– Chanyeol...
– Chanyeol...
– Hyung...
– Hyung...
– Hyung! – Chanyeol wyrwał się z zamyślenia, mrugając
parokrotnie, gdy odwracał się, by spojrzeć na mówiącego: Jongina.
– Och. Jongin, kiedy tu przyszedłeś? – Chanyeol dotykał palcami
ucha Byun Hyuna. Jongin usiadł na jego łóżku.
– Jestem tu od co najmniej pięciu minut, wołam twoje imię.
–…Och.
– Czemu jesteś ostatnio taki rozkojarzony? – Chwilę Chanyeolowi
zajęło, aby to przetworzyć.
– Hę? Nie jestem. O czym ty mówisz?
– Posłuchaj. Może od razu przejdę do sedna? – Jongin wpatrywał
się w niebieskiego króliczka, mając ochotę zabrać go, ale ostatecznie się
pohamował.
– Hyung, ty i Baekhyun-hyung zachowujecie się tak już bardzo
długo. Czy nie możecie się pogodzić? – Chanyeol spojrzał w dół na wzmiankę o
Baekhyunie.
– Między nami wszystko w porządku.
– Myślisz, że nie wiem, że Baekhyun-hyung sypia w pokojach
innych ludzi? Nie tylko spędza tam noc, ale także sypia z różnymi facetami, by
tam przenocować. – Chanyeol odwrócił się, nie chcąc tego słuchać. To jedynie
przynosiło gorzkie uczucie do jego serca.
– No i? Co to ma wspólnego ze mną? – odpowiedział Chanyeol
głosem pełnym gniewu. – Sam chce to robić, nigdy go nie wyrzuciłem.
– Proszę, Chanyeol. Wygląda na bardzo zmęczonego. Jestem
pewien, że nie spał jak należy.
– Myślisz, że ja nie chcę, by wrócił? – Chanyeol nagle wstał,
zaskakując młodszego. – Ten dupek chce się puszczać z innymi facetami, to nie
ma nic wspólnego ze mną, dopóki nie robi tego przed moim nosem. Nie jestem jego
pieprzonym szefem, Jongin. Jeśli tak cholernie się o niego martwisz, dlaczego w
zamian do niego nie zadzwonisz?
– Próbowałem-
– Właśnie. On nie chce wracać. Owija sobie facetów wokół palca
i może mieć wszystko, czego chce pod warunkiem, że będzie się dobrze pieprzył.
Ponieważ właśnie to lubi, a ja nie mam prawa, by go powstrzymać-
Właśnie wtedy poczuł piekący ból w lewym policzku, a kiedy
oprzytomniał, zdał sobie sprawę, że Jongin go uderzył. Zszokowany złapał się za
twarz i wpatrywał w Jongina szeroko otwartymi oczami. Jongin był wściekły.
– On tego nie lubi, jasne?! – krzyknął Jongin, łzy były
widoczne w jego oczach. Chanyeol był pewien, że nigdy wcześniej nie widział
Jongina płaczącego ze złości. – Z każdym dniem wygląda na coraz bardziej
zmęczonego. Opamiętaj się, kurwa, Park Chanyeol. On tego nie lubi.
– Myślałem, że skoro znam go tak długo, będę jedyny, który
rozumie go najlepiej. Ale im częściej was widzę, zdaję sobie sprawę, że to ty
jesteś tym, który najlepiej go rozumie. A jednak teraz rozumiesz go najmniej.
Dlaczego? Jesteś pochłonięty użalaniem się nad sobą? Cokolwiek się między wami
stało, natychmiast to rozwiąż, bo nikt nie może tego załatwić za ciebie. –
Jongin wstał, odwracając się do niego plecami, ale Chanyeol mógł zobaczyć, jak
ze złością wyciera swoje łzy. Zapadła cisza, kiedy Jongin oddychał głęboko, by
uspokoić czkawkę. Był takim wrażliwym dzieckiem, które chciało jak najlepiej
dla swoich przyjaciół, nawet jeśli oznaczało to wyrażanie swoich myśli, czego
nigdy nie lubił robić; nawet jeśli oznaczało to płacz, by wyrazić wszystkie
słowa.
– A jeśli to będzie trwało dalej, obaj będziecie się tylko
ranić. Więc przestańcie. Przestańcie się krzywdzić. – Po tych słowach Jongin
otarł swoje łzy rękawem, otworzył drzwi i szybko wyszedł.
„Przestańcie się krzywdzić, bo mnie też to boli.”
Chanyeol siedział w miejscu, trzymając Byun Hyuna za końcówki
jego łapek.
Jak? Jak miał to rozwiązać?
Potrzebował kilku dni.
Zdjęcie Baekhyuna, na którym miał czternaście lat i patrzył z
podziwem na mężczyznę, który był do niego bardzo podobny, tkwiło między palcami
Chanyeola, kiedy uważnie się w nie wpatrywał. Oczy Baekhyuna były małymi
półksiężycami, błyszczały z pewnym zachwytem, który przestał istnieć w obecnym
Baekhyunie. Obecny Baekhyun, którego oczy były puste, bez głębi morza emocji,
które sześć lat temu go ożywiały, którego emocje docierały jedynie do skóry, a
nie do kości, którego uczucia były zamknięte w więzieniu jego serca.
Dziś wypadał siedemnasty.
Podjął decyzję.
Tej nocy będzie śledził Baekhyuna.
Całego siedemnastego nadal był cichy, nie odzywał się do nikogo
słowem, ale to nie było nic trudnego, gdyż był milczący przez tak długi czas,
że teraz nikt tego nie zauważał.
Kris miał obsesję na punkcie Joonmyuna, Chen na punkcie
Minseoka, a Jongin był na niego wściekły, że jeszcze nie zaprowadził pokoju.
Kyungsoo zajmował się swoimi sprawami i nie miał czasu, żeby się nim
przejmować.
Widział Baekhyuna wchodzącego i wychodzącego, zwykle kryjącego
się w tłumie i upewniał się, żeby go pilnować.
Po kolacji na szczęście zauważył Baekhyuna wyślizgującego się z
tłumu. Kiedy wszyscy wracali do swoich pokojów, Chanyeol widział, jak Baekhyun
biegnie w przeciwnym kierunku, jego drobna postać dobrze dopasowywała się do
cieni. Chanyeol zaczął za nim podążać, ale kiedy już miał się poruszyć, jakaś
dłoń przytrzymała go za ramię.
– Dokąd idziesz? – zapytał Chen, a Chanyeol się odwrócił.
– Muszę iść. Dzisiaj zajmę się Baekiem, więc się nie martw.
Zaufaj mi. – Chcę się nim zaopiekować w
twoim imieniu. Po tym spojrzał Chenowi w oczy na kilka sekund, a później
rzucił się biegiem.
Na szczęście Baekhyun nie zaszedł daleko. Wyglądało na to, że
utyka, jakby bolały go stopy albo tyłek. Chanyeol szedł niedaleko za nim,
nakładając na głowę kaptur w taki sposób, że nie wydawało się to podejrzane
nawet osobom trzecim. Po jakichś czterdziestu minutach marszu (i niech to szlag,
czemu ta droga jest tak długa) Baekhyun wszedł do małej alejki. Chanyeol
odczekał dwie sekundy, a potem szybko podążył za nim.
Napotkał wąski chodnik, było ciemno poza błyszczącym napisem
„LUXION” z dużych liter. Kiedy podszedł do jedynego miejsca, do którego
Baekhyun mógł wejść, minął wiele pijanych osób, od kobiet po mężczyzn, całowali
się, a nawet robili to, o czym się nie mówi. Chanyeol zarumienił się, ale jego
serce biło szybko i pierwszy raz od lat (od czasu kłótni z Baekhyuniem),
poczuł, że żyje.
Już miał wejść do środka, ale nagle mężczyzna jego wzrostu
stanął, blokując drzwi. Chanyeol był na to przygotowany.
– Mam dwadzieścia- – Ochroniarz się zaśmiał, przerywając mu.
– Nie obchodzi mnie, czy jesteś pełnoletni czy nie. Niektórzy
ludzie muszą się po prostu zabawić. – Po tych słowach odsunął się, pozwalając
Chanyeolowi przejść.
Chanyeol by podziękował, ale nie był pewien, czy to właściwa
sytuacja, dlatego w zamian wszedł do środka. Kiedy to zrobił, usłyszał, że
ochroniarz do kogoś szepcze.
– Jest tu nowy.
Chanyeol przez to się zarumienił. Czy to było aż tak oczywiste?
Jednak w chwili gdy wszedł do środka, muzyka rozbrzmiała w jego
uszach, rytm był zgodny z uderzeniami jego serca. Wszędzie byli ludzie, a nagła
zmiana światła sprawiła, że zakręciło mu się w głowie tak bardzo, że niemal
zapomniał, po co tu w ogóle przyszedł.
Kiedy się rozglądał, próbując znaleźć kogoś w morzu ciał,
dostrzegł Baekhyuna siedzącego przy barze, gdzie sprzedawano drinki.
Natychmiast założył kaptur i usiadł kilka miejsc z dala od
Baekhyuna. Muzyka tutaj nie była tak głośna.
– Daj mi najmocniejszego drinka – powiedział Baekhyun, a barman
spojrzał na niego w połowie rozbawiony.
– Co? Miałeś zły dzień?
– Zamknij się i go zrób. – Barman, którego Chanyeol uznał za
kogoś całkiem dobrze wyglądającego, zachichotał.
– Baek… – Palec barmana kreślił wzorek na dłoni Baekhyuna w
uwodzicielski sposób, a Chanyeol czuł, jak jego złość rośnie. Wydaje mu się, że kim jest? –…Jeśli nie
możesz znaleźć dziś kogoś innego, dlaczego nie zabawilibyśmy się u mnie…?
–…Youngjae…
– Dobra, dobra. – Youngjae zaśmiał się i odszedł.
Baekhyun siedział na brzegu, uderzając swoimi długimi palcami w
blat. Chanyeol był zaskoczony, że jeszcze nie został rozpoznany. Wkrótce potem
Baekhyun dostał drinka i natychmiast go wypił, a potem poprosił o kolejnego.
– Czego chcesz? – Głos innego barmana wyrwał go z zamyślenia, a
kiedy podniósł wzrok, od razu spanikował.
– Uch… Poproszę tylko wodę. – Barman przewrócił oczami.
– Ha, ha. Bardzo śmieszne. – Potem odszedł.
Chanyeol pomyślał, że na tym koniec w jego doświadczeniach z
barmanami, ale najwyraźniej nie, ponieważ usłyszał, że ktoś stawia przed nim
szklankę, a kiedy się odwrócił, zobaczył przed sobą drinka. Spojrzenie barmana
było przerażające, więc szybko zapłacił i modlił się, by nikt go znowu nie
niepokoił.
Właśnie wtedy zobaczył, że ktoś podszedł do Baekhyuna od tyłu z
uśmieszkiem na ustach, pochylił się i wsunął swoją dłoń pod koszulę Baekhyuna.
Co do-
– Zgadnij kto to? – wyszeptał Baekhyunowi do ucha, ale Chanyeol
uznał ten gest za niepotrzebny, gdyż nawet on mógł to usłyszeć z miejsca, w
którym się znajdował. Przysięgał, że dostrzegł mars na twarzy Baekhyuna, zanim
ten udał uśmiech (a może to była tylko jego wyobraźnia) i odwrócił się w stronę
mężczyzny.
– Kto? – Ten ton był drażniący, ale Chanyeol nie mógł
stwierdzić, kto to jest. Rozzłoszczony Chanyeol nieprzytomnie chwycił szklankę
i pociągnął łyk, ale natychmiast tego pożałował. Nagle poczuł, że świat wokół
niego zawirował. Nie mógł uwierzyć, że właśnie zapomniał, iż w jego drinku był
alkohol!
– Och, jesteś takim flirciarzem – odpowiedział facet, a potem,
zanim Chanyeol się zorientował, całowali się.
Niech to, kurwa, szlag! Chanyeol pociągnął kolejny łyk.
Po długim obściskiwaniu się, odsunęli się od siebie. Facet
posłał mu znaczący uśmieszek, a Baekhyun odpowiedział uśmiechem, jego palce w drażniący
sposób przesuwały się wzdłuż klatki piersiowej mężczyzny, gdy patrzył, jak
odchodzi. Potem odwrócił się do baru, jego uśmiech zniknął, a on znowu zaczął
pić. Chanyeol obserwował.
Chanyeol nie wiedział, jak długo zamierzał tam być i nie
wiedział, jak długo zamierzał tam pozostać. W końcu miał jedynie zamiar
patrzeć, co robi Baekhyun, a potem iść do domu.
Tylko go obserwować, to wszystko.
Ale nawet kiedy obserwował Baekhyuna i widział różnych
mężczyzn, którzy po kolei do niego podchodzili i się z nim obściskiwali,
wkurzało go to jak cholera.
–…Jesteś znajomym Baekhyuna? – ktoś zapytał, a gdy odwrócił
głowę z umysłem zamąconym przez alkohol, rozpoznał osobę przed sobą jako
barmana, który wydawał się być dość blisko z Baekhyunem – Youngjae czy jakoś.
Dupek.
Chanyeol go zignorował. Nie był świadomy, jak śmiesznie
wyglądał z zaczerwienionymi policzkami, na wpół otwartymi oczami i grymasem na
twarzy. Zrobił kolejny łyk.
– Zwykle taki nie jest, wiesz – zaczął Youngjae. – Zwykle już
by przeleciał jakiegoś gościa. Albo dwóch.
– Co, do kurwy, próbujesz powiedzieć? – burknął Chanyeol,
biorąc kolejny haust (dla Chanyeola każdy łyk był jak dwa). Przysięgał, że
stawał się bardziej męski z ilością wypitego alkoholu.
– Mówię, że… – Youngjae westchnął, jakby próbował przekonać
dziecko, że to, co robi, jest złe. –…Baekhyun zachowuje się dziwniej niż
zwykle. Coś z nim jest nie tak.
– Tak? – Chanyeol znowu się napił, patrząc, jak kolejny facet
obmacuje Baekhyuna, był gotów roztrzaskać swoją butelkę na kawałeczki. – Cóż,
nie obchodzi mnie to.
– Och, mówisz teraz poważnie? – Barman zachichotał. –
Pieprzyłem go chwilę temu.
– Co… powiedziałeś? – warknął Chanyeol przez zaciśnięte zęby.
Chciał roztrzaskać swoją szklankę.
– Nic – odpowiedział drugi. – Patrząc na to, jak się
zachowujesz, wyglądasz, jakbyś był jego chłopakiem czy coś.
– Wolałbym umrzeć… niż być jego chłopakiem. – Chcę go tylko pocałować, to wszystko…
Youngjae zachichotał i odszedł, zostawiając Chanyeola tak sfrustrowanego, że
chciał stłuc coś własnymi rękami. – Co z tego że ty… robiłeś to… z nim? To nie
czyni cię, kurwa, lepszym. Zarozumiały łajdak – wymamrotał do siebie Chanyeol,
patrząc, jak Youngjae posyła Baekhyunowi znaczące spojrzenia, nieświadomie
chwycił swoją szklankę mocniej.
Kiedy obserwował Baekhyuna, zauważył, że ten też jest pijany po
wypiciu Bóg wie ilu drinków. Chanyeol miał tylko jednego i szczerze, było to więcej
niż trzeba.
Kolejny mężczyzna podchodzący do Chanyeola był śmieszny.
Facet ściągnął Baekhyuna z jego miejsca i przyciągnął go do
pocałunku z języczkiem, co nawet nie wyglądało jak pocałunek, bardziej jak
wzajemne zjadanie sobie twarzy. Później zaczął wsuwać swoje pieprzone dłonie w
spodnie Baekhyuna, sunąc w dół, by obmacywać jego tyłek. Pod wieloma różnymi
względami Chanyeol w jakiś sposób był podniecony, ale jednocześnie nie był,
ponieważ Baekhyun robił to z innym mężczyzną.
– Jesteś tak cholernie seksowny. – Chanyeol usłyszał, jak
mężczyzna warknął, a on złapał swojego drinka mocniej. Baekhyun nie
odpowiedział, tylko chwycił mężczyznę i przyciągnął go do kolejnego pocałunku,
wolną dłonią sięgając w dół, by chwycić coś, czego Chanyeol nie chciał nazywać.
To tylko sprawiło, że furia w Chanyeolu narosła bardziej. Tak
bardzo, że szybko stała się nie do zniesienia.
On był tak cholernie zły, tak cholernie wściekły, że chciał
wszystko zniszczyć.
Na szczęście dla jego serca ktoś przypadkowy zdekoncentrował mężczyznę,
odciągając go na bok, mówiąc mu, że ktoś do niego dzwonił, dlatego zasunął
swoje spodnie i poklepał Baekhyuna po tyłku.
– Zaraz wrócę – wyszeptał, chwytając Baekhyuna za brodę, a
potem odszedł. Jakby był właścicielem Baekhyuna czy coś. Jakby Baekhyun był
jego seksualną zabawką czy coś. Pieprzony dupek.
Chanyeol był teraz tak cholernie rozzłoszczony, przysięgał, że
zdołałby zmiażdżyć szklankę gołą ręką. Przysięgał, że mógłby zniszczyć wszystko
gołą ręką. Przysięgał, że mógłby zgnieść temu facetowi kutasa gołą ręką.
Ale nawet w stanie zapijaczenia, wiedział, że przemoc nie jest
dobrym pomysłem.
Więc patrzył, jak Baekhyun wraca na swoje miejsce, obserwował,
jak wypija kolejną szklaneczkę alkoholu (jak on to robił?) i siedzi sam,
czekając, aż ten zboczeniec wróci.
Bez namysłu Chanyeol ruszył.
– Wróciłem – głęboki głos wymruczał Baekhyunowi do ucha, a on
poczuł ręce owijające się wokół jego talii, zatrzymując go w miejscu w…
poniekąd ciepłym uścisku. Może był
zbyt pijany, ponieważ od razu się odwrócił i pocałował mężczyznę prosto w usta.
Przysięgał, że tym razem pocałunek był inny, ponieważ rozpalił
iskrę, która rozeszła się po jego całym ciele, pozostawiając go
podenerwowanego, pozostawiając go oszołomionego; pozostawiając go żywego. Odruchowo złapał go za koszulę i
przyciągnął go bliżej, tylko że teraz jego koszula była gruba i miękka, a nie
gładka i zimna, jaką trzymał wcześniej, jego usta znów pasowały do Baekhyuna w
taki sposób, że miał ochotę na więcej. Usta te były znajome – ten zapach był dziwnie znajomy i tak samo mężczyzna,
który go trzymał-
Baekhyun odsunął się, a kiedy otworzył oczy, naprawdę otworzył
oczy zamglone przez alkohol, zobaczył, kto to jest.
– Co ty tu, do cholery, robisz- – Odepchnął Chanyeola i
zatoczył się lekko od użytej siły. Był zły, wściekły, ale najbardziej czuł
wstyd.
Zawstydzony przez to, że Chanyeol widział go takiego.
– Baekhyun- – głos Chanyeola był chrapliwy i niższy niż
wcześniej. Złapał Baekhyuna za rękę z taką siłą, by Baekhyun nie mógł się
wywinąć. – Idziemy do domu.
– Zostaw mnie w spokoju
– warknął Baekhyun i próbował wyrwać rękę z uścisku Chanyeola, ale alkohol
sprawił, że w zamian się zataczał. Jego policzki poczerwieniały nie z powodu
alkoholu, ale przez wstyd. Wstyd…
– Kurwa, Baekhyun. – Chanyeol wzmocnił uścisk. – Przestań. Po
prostu chodź do domu.
– Zostaw, Chanyeol… – mruknął Baekhyun, odmawiając spojrzenia
Chanyeolowi w oczy. Od kiedy się taki stał? Od kiedy czuł upokorzenie tym, co
robił? Od kiedy przejmował się, co myślą o nim inni ludzie? –…Po prostu odejdź.
Zapadła między nimi cisza, tylko serce Baekhyuna biło tak
szybko jak muzyka hucząca w jego uszach, może nawet szybciej. Poczuł, jak jego
serce się skręca, gdy Chanyeol poluzował uścisk…
…i go puścił…
Nagle, z powodu braku kontaktu, Baekhyun coś sobie uświadomił.
Nie chciał tego. Nie chciał, żeby Chanyeol zostawiał go w spokoju. Nie chciał,
by znowu ktoś go zostawił, nie chciał, by ludzie znowu od niego odeszli tylko
dlatego, że ich odepchnął.
I Chanyeol tego nie zrobił.
W chwili gdy Chanyeol rozluźnił swój uścisk, schylił się i
złapał Baekhyuna jedną ręką, a potem przerzucił całe ciało mniejszego przez
swoje ramię. Baekhyun był zbyt zszokowany i pijany, by zdać sobie sprawę z
tego, co się dzieje, dopóki nie znaleźli się na zewnątrz, nie miał nawet czasu
zarejestrować, kiedy Chanyeol zapłacił za wszystkie drinki, które wypił.
– Chanyeol… – szepnął Baekhyun, czując się lepiej, gdy chłodne
powietrze uderzyło go w twarz, a muzyka w jego uszach ucichła. – Chanyeol…
Chanyeol nie odpowiedział, w zamian tylko go trzymał, dużymi
krokami idąc z powrotem do szkoły. Baekhyun znowu poczerwieniał ze wstydu –
jeśli byłby ktoś, komu pozwoliłby zobaczyć się w takim stanie, zdecydowanie nie
byłby to Chanyeol. Chanyeol byłby ostatni.
– Nienawidzę cię – wymamrotał Baekhyun, czując, że jego twarz
robi się jeszcze cieplejsza z powodu wymówki, by zakryć swój wstyd. Chanyeol to
kupił i nigdy do tego nie wracał. – Bardzo cię nienawidzę. – Czy wstyd był tak
bolesny?
–…Wiem o tym – odpowiedział cicho Chanyeol, tak cicho, że Baekhyun
prawie nie usłyszał. – Wiem o tym. Wiem, że nienawidzisz ludzi takich jak ja,
że ludzie tacy jak ja są wszyscy tacy sami, że zawsze będziesz nienawidził
ludzi takich jak ja. Ludzi, którzy wyglądają jak ja, ludzi, którzy brzmią jak
ja. Wiem o tym, Baekhyun, więc przestań o tym mówić.
Każda część jego ciała bolała. Spędził ostatnie kilka dni nie
robiąc nic, tylko pieprząc się dookoła, nie miał nawet wystarczająco czasu na
sen czy naukę, czy robienie czegoś poza seksem, a teraz jego ciało było obolałe
i chciał jedynie położyć się w łóżku. Bolał go nawet mózg. Bolało go nawet
serce.
– Gratulacje. – Baekhyun zachichotał, szalejąc z zazdrości i
haju od alkoholu.
– O czym ty mówisz?
– Kyungsoo. Tego chciałeś od lat, prawda? – Baekhyun znowu
zachichotał, ale jego serce się skręcało. Dlaczego tak się czuł? – Być z
Kyungsoo.
–…Jesteś kutafonem, Baekhyun. Nie umawiamy się.
Ulga. Tak wielka ulga, ale czy miał odwagę w to uwierzyć?
– Jesteś idiotą.
–…Ty… Ty, młody człowieku, nigdy nie zajmujesz się swoimi
sprawami… – w zamian zmienił temat. –…I wsadzasz swój wielki… gruby… nos w moje
życie… Zostaw mnie w spokoju, Park Chanyeol. Przestań naruszać moją prywatność
– paplał Baekhyun. Tylko dlatego, że naruszyłeś
część mnie, której nikt miał nie zobaczyć, zwłaszcza nie ty. I teraz nie mogę
zrobić nic, tylko mieć nadzieję, że zdołam o tym zapomnieć i że ty też to
zrobisz, żebym nie musiał budzić się jutro rano z chęcią zagrzebania się w
dole.
Jesteś taki zepsuty.
Jesteś tak cholernie zepsuty, że nikt nie
może cię naprawić.
Ale ja chcę cię naprawić.
Chcę spróbować.
Baekhyun w końcu zasnął, a Chanyeol westchnął.
W drodze do domu zgubił się kilka razy, ale się nie poddał.
Jego ramiona były zmęczone, ale nie poddał się, nie chciał nieść Baekhyuna na
plecach ani w małżeńskim stylu, bo oba te sposoby uszkodziłyby tyłek niższego
(a był pewien, że ten BARDZO go boli).
To prawda. Chanyeol nie zajmował się swoimi sprawami, zwłaszcza
jeśli chodziło o sprawy Byun Baekhyuna, ale co innego mógł zrobić?
To tak, jakby został w to wessany.
W końcu dotarł do akademika i kiedy położył Baekhyuna, zdał
sobie sprawę, że Baekhyun nie spał przez cały ten czas, był tylko tak cicho, że
Chanyeol wywnioskował, iż zasnął.
– Nie wracaj tam – powiedział Chanyeol, zamykając na klucz
drzwi ich pokoju. Baekhyun odmawiał spojrzenia mu w oczy, odkąd odkrył, że
Chanyeol tam był, a Chanyeol szczerze nie wiedział, jak się czuć.
– Dlaczego nie powinienem tego robić? – odpowiedział Baekhyun.
– Chcę to robić… To nie ma nic wspólnego z tobą.
– Czemu chcesz to robić? – Chanyeol odwrócił się i spojrzał na
Baekhyuna, jego serce było trochę zmartwione, gdy Baekhyun na niego nie
patrzył. –…Bo próbujesz zapomnieć?
To przykuło uwagę Baekhyuna. Ich oczy się spotkały, Baekhyun
był pijany, jednak usiłował zrozumieć znaczenie ukryte za słowami Chanyeola.
– Wiedziałem już od dawna, Baekhyun – ciągnął Chanyeol, a w
oczach Baekhyuna coś rozbłysnęło, zanim się odwrócił. Chanyeol zauważył sposób,
w jaki jego palce niespokojnie się poruszały. – Przynajmniej wiem to, co Chen
wie.
– Chen ci powiedział?
– Tak, Baekhyun. – Chanyeol był w tej chwili dziwnie spokojny i
miał jasny umysł, a nawet nie wiedział dlaczego ani jak się to stało. – I się o
ciebie martwi, każdego dnia albo przynajmniej każdego miesiąca.
– Baekhyun, po prostu przestań to robić. To nie wpływa dobrze
na nikogo i męczy cię, nie widzisz tego? Spójrz na siebie. Nawet ci się to nie
podoba. Nawet nie-
– To co innego mam robić? – Baekhyun zaśmiał się niemal
maniakalnie. Chanyeol mógł dostrzec jego wewnętrzne rany. – Położyć się na
podłodze i czekać, aż świat mnie pochłonie? Czekać, aż mnie dopadnie? Łatwiej
powiedzieć niż zrobić, Park Chanyeol. Gdyby to było takie proste wyjść z tego
pierdolonego nawyku- – Do tego momentu Chanyeol podszedł do Baekhyuna i złapał
go za rękę. Delikatnie niczym ojcowskie skrzydło, tak, że Baekhyun nawet by nie
zauważył, jeśli nie chodziłoby o ciepło, które emanowało z jego dużej dłoni i
przepływało na tę prawie martwą u Baekhyuna.
– No to znajdź sobie jakiś inny nawyk – odrzekł Chanyeol, jego
uścisk na palcach Baekhyuna wzmocnił się, a wszystko, co mógł pomyśleć pijany
mózg Baekhyuna, to było „Och, jak ciepło”,
a wszystko, co mogło zrobić jego pijane serce, to bić szybciej i szybciej, aż
prawie bolało.
– O czym ty, do cholery, mówisz-
– W takim razie pozwól mi zastąpić te pijane noce i te
bezwartościowe jednonocne przygody – przerwał mu Chanyeol, a Baekhyun
przysięgał, że to moment, którego nigdy nie zapomni, nieważne, jak bardzo by
chciał. – Pozwól mi zabrać się do miejsc, których nie chcesz zapomnieć i pozwól
mi robić ze sobą rzeczy, które zawsze będziesz chciał pamiętać. Każdego
miesiąca, Baekhyun, obiecuję ci. Każdego pieprzonego miesiąca.
Czy to… Park Chanyeol? Zapytał siebie, ale nawet jeśli to robił,
już znał odpowiedź. Była tam przez cały czas.
Tak, to on.
– Zamiast się marnować, topiąc się w uczuciach do obcych ludzi
i znajomych drinków, pozwól mi zabrać się do miejsca, gdzie nie będziesz musiał
się krzywdzić po to, by się uratować. Pozwól mi zastąpić te złe wspomnienia.
Pozwól nam tworzyć nowe wspomnienia, tak dobre, że będziemy mogli zniszczyć
wszystkie te koszmary, aż przestaną do nas przychodzić, aż nie będą się z nami
równać i pozwól nam wygrać przeciwko nim nieskończoność do zera.
– Baekhyun, nie zapominaj więcej. Nie tkwij już w przeszłości.
Pozwól sobie zacząć od nowa.
Naprawdę?
Dlaczego?
Po prostu dlaczego?
Chanyeol nie wiedział dlaczego.
Wszystko, co wiedział, to to, że trzymał dłoń Baekhyuna w
swojej dłoni, czując, jak te długie i jednocześnie zimne palce nieznacznie drżą
ze wstydu lub zażenowania, lub złości, lub nawet po prostu z zimna. Nie chciał,
żeby Baekhyun sam stawiał czoła swojej przeszłości.
Chciał, aby razem pokonali jego lęki.
Nawet jeśli wiedział, że Baekhyun go nienawidzi, bo wygląda jak
Joo-hyung, nie akceptował tego.
Nie chciał być cieniem kryjącym się za kimś, zwłaszcza w oczach
Baekhyuna.
Chciał być kimś zupełnie nowym, kimś, do kogo Baekhyun mógłby
się uśmiechać i myśleć o dobrych rzeczach, nie chciał być postrzegany przez
Baekhyuna, by ten rzucał mu tysiące noży w kość.
Nie chciał być przez Baekhyuna generalizowany. Niech to szlag, chciał,
do cholery, zmienić spojrzenie Baekhyuna na niego, nie licząc się z tym, co
miał poświęcić.
Mógł go nienawidzić, jeśli chciał, Chanyeola to nie obchodziło.
Ponieważ do czasu, aż Chanyeol z nim skończy, nikt nie będzie go, cholera,
nienawidził z powodu jakiegoś frajera z przeszłości.
Nie będzie cieniem, zastępstwem. Nie w oczach Byun Baekhyuna
ani w jego sercu.
Nie będzie.
I po tej nocy mała część Chanyeola zaczęła podejrzewać, że może
ta faza wcale nie była fazą.
I zaczął zdawać sobie sprawę, że jeśli to
naprawdę nie jest faza,
to może nie ma nic przeciwko.
Baekhyun zachichotał.
– Przyjmuję twoje wyzwanie – powiedział.
Potem nie wymienili już nic, ponieważ niższy pobiegł do
łazienki i rzygał jak kot.
Ale było dobrze, ponieważ Chanyeol był przy nim, by poklepać go
po plecach, wytrzeć mu usta, potrzymać go za rękę.
I nie puścił jej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz