rating: PG-13
–
Co? – powtórzył zszokowany Baekhyun po raz trzeci w ciągu dwóch sekund.
–
To znaczy, że moi pieprzeni rodzice zostawili mnie w pierdolonym koszu kogoś
innego, kiedy miałem cholerne dwa miesiące, ty kutafonie – odpowiedział
niecierpliwie Chanyeol. Baekhyun zmieszany siedział w miejscu. Potem
przypomniał sobie, co mówił Chanyeolowi przez cały czas, ani razu nie
pomyślawszy, co drugi mógł czuć.
– Cały świat jest pełen miłości.
W przeciwnym razie, jak byś się urodził?
– Nie każdy dorastał w twoim cudownym
świecie, Park Chanyeol. Nie wszystko na tym świecie jest stworzone z miłości. W
rzeczywistości, nic nie jest. Miłość jest tylko ułudą.
–
Skąd miałbyś wiedzieć o mojej sytuacji? Nie każdy miał idealną rodzinę jak ty.
Tylko dlatego, że twoi rodzice „z miłością” się o ciebie troszczyli, hołubili
ci i dlatego, że urodziłeś się z „miłości”, nie znaczy, że wszyscy-
Baekhyun
natychmiast poczuł się winny.
–
Przepraszam – wymamrotał cicho, ale szczerze, patrząc na Chanyeola, który wstał
i wsunął ręce w kieszenie. – N-Nie wiedziałem…
–
Uch, w porządku… – odpowiedział prędko Chanyeol, nagle się zarumienił, bo nie
spodziewał się od Baekhyuna przeprosin, a teraz kiedy to zrobił, Chanyeol nie
wiedział, jak zareagować. – Wydaje mi się, że lepiej, że ich nie pamiętam. –
Zapadła niezręczna cisza.
–
A zatem… co się stało? – spytał Baekhyun z wahaniem, niemal nieśmiało. Chanyeol
prawie się uśmiechnął (ale powstrzymał się) – ta strona Baekhyuna również była
urocza.
–
Czemu cię to obchodzi? Nie powinieneś zajmować się swoimi własnymi sprawami? –
droczył się Chanyeol, prawie się uśmiechając, kiedy obserwował, jak Baekhyun
czerwienieje z zażenowania.
–
Cóż… – zaczął tak czy inaczej Chanyeol, był to znak, że chce się podzielić
korzeniami swojej przeszłości ze swoim współlokatorem. – Wszystko co wiem, to
to, że kiedy miałem dwa miesiące, porzucili mnie w jakimś śmietniku, bym umarł,
byłem nagi poza łańcuszkiem i niewielkim listem związanym dookoła mojej szyi z
moim imieniem i nazwiskiem, datą urodzenia i krótką wiadomością. Nadchodziła
zima, a ja byłem nagi. Prawie jakby zostawiali szczegóły na mój nagrobek. – Te
słowa w jakiś sposób wywołały ciarki na kręgosłupie Baekhyuna.
–
Potem moi opiekunowie wyrzucali coś i mnie znaleźli, byłem siny i prawie
zamarzłem na śmierć. – Zapadła krótka, poważna cisza.
–
Nie zrozum mnie źle – dodał szybko Chanyeol. – Moi opiekunowie są świetni,
traktują mnie tak, jak traktują swoją własną córkę. Jestem wielkim
szczęściarzem. Czuję się jak normalny chłopak w normalnej rodzinie… Tylko
czasami nie mogę nic poradzić na to, że myślę sobie… – Chanyeol zaśmiał się,
przerywając swoją osobistą historię. Baekhyun wyczuł w tym rozgoryczenie… –
Dlaczego w ogóle się urodziłem? Jeśli mnie nie chcieli, to znaczy, że nie byłem
wystarczająco ważny, a gdybym umarł, nikt by się tym nie przejął.
Cóż, ten koleś musi być
pieprzonym idiotą, skoro nadal wierzy w takie gówna po tym, co przeszedł. Pomyślał
Baekhyun, pomimo że czuł pewnego rodzaju współczucie do swego współlokatora.
–
Ale potem uświadomiłem sobie, że moi opiekunowie się przejmowali i moja siostra
(która jest córką moich opiekunów) też, a to wszystko, co się liczyło. Byłem
bardzo głupi, myśląc, że byłem nieważny, tak samolubny, że rozważałem śmierć,
kiedy wtargnąłem w życie tych, którzy nie dali mi nic poza wszystkim, co mieli.
Teraz dziwnie o tym myśleć: Tak naprawdę wiele razy rozważałem śmierć. –
Chanyeol znowu się zaśmiał, przypominając sobie, jakim idiotą był. Nie
zamieniłby nic na obecne życie z ludźmi, którzy go kochali, nawet z
biologicznymi rodzicami, którzy go porzucili.
–
Moi rodzice mnie nie chcieli, nie kochali mnie, ale rodzina, która mnie
przyjęła, tak. Nawet jeśli znaleźli mnie w śmietniku, nigdy nie traktowali
mnie, jakbym był ciężarem – Raczej traktowali mnie jak błogosławieństwo. Wydaje
mi się, że można nazwać mnie szczęściarzem. Kochają mnie, dbają o mnie i
właśnie dlatego myślę, że miłość jest najważniejsza – dokończył Chanyeol, uśmiechając
się pogodnie, a jakaś część Baekhyuna zazdrościła mu, zazdrościła temu
niewinnemu Chanyeolowi o czystym sercu, chociaż posmakował prawdziwego,
mrocznego świata, ten okropny świat niemal go zniszczył, lecz on wciąż nie dał
się temu zbić z tropu.
–
Chociaż moja sytuacja nie jest tak zła jak twoja, chcę, żebyś wiedział… –
Chanyeol urwał, a Baekhyun w jakiś sposób uznał te czerwieniące się z
zażenowania uszy za urocze. – Że… ludzie się tobą przejmują, choć nie zdajesz
sobie z tego sprawy.
–
Co próbujesz powiedzieć? – droczył się Baekhyun, po części dlatego, że chciał
bardziej zawstydzić Chanyeola, a po części dlatego, że chciał użyć zażenowania
Chanyeola, by zmienić temat. A po części dlatego… że był naprawdę ciekawy.
–
Ja… uch… próbuję… uch… powiedzieć, że jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej,
powinieneś z kimś porozmawiać o swoich problemach. Wiesz… bo jest więcej ludzi,
którzy się przejmują, niż ci się wydaje.
–
Co, masz na myśli, że ty się
przejmujesz? – Baekhyun już nie wiedział, co usiłował udowodnić.
–
Chodzi mi o to, żebyś przestał dusić w sobie to gówno! To nie jest dobre dla
twojego serca! – wypalił Chanyeol z zaróżowioną twarzą.
Na
te delikatną bezceremonialność Chanyeola Baekhyun również się zarumienił. Nie
wiedział, z jakiego powodu. Czy to znaczy, że Chanyeol się przejmował? Ktoś
taki jak on się przejmował? Gówno prawda,
powiedział sobie Baekhyun. To bzdury.
Park Chanyeol plecie głupoty. Park Chanyeol plecie głupoty.
Ale
skoro to robił, to dlaczego jego słowa wywołały ciepło w dole pleców Baekhyuna,
trafiając prosto do środka?
Zaraz
po tym Baekhyun zniknął. Najprawdopodobniej
szuka ludzi, z którymi będzie mógł się przespać. Pomyślał dość urażony
Chanyeol.
Więc
teraz, nie mając nic do roboty, Chanyeol zdecydował się poszukać swojego idiotycznego
najlepszego przyjaciela, który tak długo go ignorował. Kiedy zapukał do drzwi,
zawołał także jego imię, frustracja i niepokój mieszały się ze sobą.
Kiedy
już miał odejść, kolejny raz się poddając, przewidując, że jego przyjaciel
dalej będzie go ignorował i leżał w swojej muszli depresji, drzwi się
otworzyły.
–
Kris, ty pieprzony idioto! – krzyknął Chanyeol, wchodząc do pokoju. Kiedy
odwrócił się, by spojrzeć na swojego przyjaciela, natknął się na maseczkę, więc
nie mógł stwierdzić, jaką minę miał Kris. – Dlaczego nie odbierałeś moich
telefonów? Gdzie byłeś przez cały ten cholerny czas? Zamartwiałem się na
śmierć, ty głupi pojebie! – Kris nic nie powiedział, tylko wpatrywał się w
niego smutno przez tę cholerną maseczkę.
–
Powiedz coś! – Nadal nic. Chanyeol przysięgał, że było o krok od wybuchnięcia,
ale zanim zdążył to zrobić, Kris westchnął i zdjął maseczkę.
–
Jak mam mówić z maseczką na twarzy? – Kiedy to usłyszał, gniew Chanyeol
zniknął, został zastąpiony przez ogromną ulgę.
–
Gościu! Robisz to cały czas! – Chanyeol gapił się na przyjaciela, próbując
dowiedzieć się, co czuje jego przyjaciel. – Więc… Jak się masz? – zapytał
ostrożnie.
Zapadła
krótka cisza i Chanyeol nagle wystraszył się, że zadał złe pytanie.
–…Nie
pozwolę wieściom dać się doprowadzić do upadku – odpowiedział pewnie Kris, a
Chanyeol przysięgał, że zobaczył zdeterminowany ogień rozpalający się w oczach
przyjaciela. Co, do chole- – Relacja
między mną a Joonmyunem jest nie do pokonania!
–
Masz na myśli… twoją jednostronną miłość-
–
Widzisz? Oto przykład głazu, który próbuje się wepchnąć między nas, ale my nie
powinniśmy dać się temu zbić z tropu. Nieważne, co zrobisz lub powiesz, Park
Chanyeol, nie możesz powstrzymać moich uczuć do tego mężczyzny! – Chanyeol
zamrugał. Niech to szlag, ten koleś ma
wielką obsesję… na punkcie takiego nieczułego dupka…
Ma przerąbane…
Ale
nawet kiedy tak myślał, Chanyeol poczuł, jakby zdjęto z jego ramion ciężkie
brzemię. Z podekscytowanego błysku w oczach Krisa oraz pewności siebie w jego
uśmiechu Chanyeol wiedział, że jego najlepszy przyjaciel wrócił do swego
dawnego „ja” i znów będzie otwarcie flirtował z Joonmyunem, jeśli będzie miał
taki zamiar. Ale z drugiej strony. Chanyeol nigdy nie widział, żeby Kris miał
taką obsesję na punkcie kogokolwiek wcześniej.
Gdy
Kris się uspokoił, usiadł i westchnął lekko.
–
Ta… moja faza sprawia, że zaczynam myśleć… – zaczął, a Chanyeol powrócił
myślami do swojej fazy dorosłości, przez którą przechodził, całkowicie
rozumiejąc uczucia przyjaciela –…o mnie, Joonmyunie i o moich uczuciach do
niego.
Cisza…
dopóki Chanyeol nie uświadomił sobie, że Kris czeka na jego odpowiedź.
–…Więc?
Co odkryłeś?
Zapadła
kolejna cisza. Chanyeol robił się niecierpliwy.
Jednak
kiedy już miał wybuchnąć, Kris podniósł na niego wzrok, wyrażający pewnego
rodzaju ból, ale i przerażenie pomieszane z silną determinacją. Chanyeolowi nie
wydawało się, że kiedykolwiek wcześniej widział kogoś tak ożywionego.
–
Wydaje mi się, że jestem w nim zakochany. – Chanyeol wstał, niemal przewracając
się na biurko.
–
CO?! – wykrzyknął.
–
Przez ten czas z pomocą dobrego przyjaciela uświadomiłem sobie, że ten ból, ta
niejasność i ten ogromny ból serca wywołany przez słuchanie, że Myeon jest
Księżycowym Aniołem, to wszystko było z miłości. To było dla mnie dziwne, bo
nigdy wcześniej się tak nie czułem i nigdy nie było to tak silne. Dla mnie,
jeśli Joonmyun jest szczęśliwy, będąc Księżycowym Aniołem, będę z radością
kochał go właśnie takiego, chociaż boli mnie, kiedy widzę go z innymi ludźmi.
Ten koleś ma przerąbane.
Cholernie przerąbane.
–
Na początku chciałem się poddać, spędzić resztę życia niepotrzebnie szlochając,
rozdarty między chęcią zabicia siebie albo chęcią zabicia Joonmyuna (oczywiście
hipotetycznie), ale w końcu, kiedy z czyjąś pomocą zdałem sobie sprawę ze
swoich uczuć, zdecydowałem się być mężczyzną i skraść serce Joonmyuna.
Kim jest ten „przyjaciel”, o
którym on ciągle mówi-
–
Gdyby nie on, nadal byłbym w dołku, obwiniając się i będąc żałosnym
człowiekiem. Tym razem użyję całej swojej mocy w zdobywaniu serca Joonmyuna,
ale tak naprawdę to wszystko dzięki-
–
Kim, do cholery, jest ten „przyjaciel”, o którym cały czas mówisz? – przerwał
mu Chanyeol, był urażony, że to „ten przyjaciel” pomógł jego przyjacielowi, a
nie on sam. – Dlaczego nie rozmawiałeś o tym ze mną, ale za swoim
„przyjacielem”?
–
Chanyeol… jakbyś nie wiedział, nie jesteś zbyt dobry w doradzaniu ani w
podnoszeniu na duchu… zwłaszcza w tych sprawach.
–
Ale jestem twoim najlepszym przyjacielem! Powinieneś przynajmniej… powiedzieć
mi… o tym… – Chanyeol urwał, zdając sobie sprawę, że to, co powiedział Kris, to
prawda. Cholera, on naprawdę nie znał się na rzeczy! – C-Cóż, założę się, że
ten twój przyjaciel też się na tym nie zna!
–…Tak
właściwie to prawda… jak tak teraz o tym myślę… – przyznał Kris, co uraziło
Chanyeola jeszcze bardziej.
–
Co-
–
Ale zna Joonmyuna bardziej niż ty. I powiedział mi wiele rzeczy o Myeonniem. – Wydawało mi się, że nikt nie zna Joonmyuna lepiej
od ciebie.
Chanyeol
westchnął, był zły na Krisa, ponieważ ten nie zwierzył mu się w czasie swoich
ciężkich przeżyć i bardziej zły na siebie, ponieważ nie był wystarczająco
dobry, by być wspierającym krzesłem dla Krisa, kiedy tego potrzebował.
–
Która godzina? – zapytał Kris nagle i w roztargnieniu, a Chanyeol zerknął na
zegarek.
–
Uch… 15:20. – Wyższy wstał. – Zaraz, dokąd idziesz?
–
Spotkać się z przyjacielem o 16. Muszę już iść.
–
Gościu, nadal masz czterdzieści minut!
–
Lepiej, żeby na mnie nie czekał. Koniec końców jestem jego dłużnikiem.
Po
tych słowach wyszedł. Chanyeol został tam, wpatrując się za swoim przyjacielem
i zastanawiając się, co zrobił źle, że tak nagle poczuł się od niego tak
daleki.
W
porze lunchu samotnie zszedł na stołówkę.
Kiedy
tam dotarł, zobaczył przy swoim stoliku więcej osób niż zazwyczaj. Jongin i
puste miejsce, Chen i Yi Xing z pustym miejscem, Sehun i Tao, potem Minseok i
Lu Han i wreszcie Kris z pustym miejscem obok siebie.
Nawet
Kyungsoo tam był, ale Chanyeol z przybitym, wewnętrznym westchnięciem
uświadomił sobie, że nie ma wolnego miejsca obok obiektu jego westchnień.
–
Czemu wszyscy są tu zebrani? – zapytał zaciekawiony, a Chen wzruszył ramionami.
–
Po prostu pomyśleliśmy, że skoro wszyscy i tak się do siebie zbliżają, równie
dobrze możemy siedzieć razem.
–
Innymi słowy – dodał Jongin – większość z nas zna się już dosyć dobrze, jedyną
barierą między większą liczbą interakcji między nami byliście ty i Baekhyun. –
Aluzja była oczywista.
–
Cóż, nie wiem, o czym mówisz. My nadal się niena-
–
Tak, tak, zaprzeczaj dalej. – Jongin, Chen, Sehun, a nawet Tao lekceważąco
machnęli rękami, jakby wiedzieli, co ma zamiar powiedzieć. – Gdzie już to
słyszeliśmy… – Zażenowany Chanyeol zarumienił się, a zaraz potem spojrzał na puste
wolne miejsce obok Krisa. To jakby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, jako
że chciał uciec od zawstydzenia i jednocześnie tak jakby pogodzić się ze swoim
najlepszym przyjacielem.
Ale
właśnie wtedy obok niego pojawił się Byun Baekhyun.
–
Latami cię szukałem! – zawołał, przenosząc wzrok od Tao do Chena. – Co wy tu
robicie?
Jednakże
właśnie wtedy odezwał się Kyungsoo.
–
Chanyeol-ah, co chciałeś przez to powiedzieć? – Stolik zanurzył się w ciszy,
kiedy wszyscy zwrócili się do Chanyeola z zaciekawionymi spojrzeniami.
Przez co? Pomyślał
Chanyeol, zanim przypomniał sobie, co powiedział.
„Cóż, nie wiem, o czym mówisz. My
nadal się niena-”
O,
Boże.
–
Co? Nie wiedziałeś? – Chen zamrugał na Kyungsoo zaskoczony. Nie, Chen, proszę, Boże, nie… Kyungsoo
potrząsnął głową zdezorientowany i nieco podejrzliwy. – Między nimi panuje taka
miłosno-nienawistna relacja. Przez większość czasu wydają się wobec siebie dość
wredni, ale tak naprawdę najbardziej się rozumieją – wyjaśnił Chen, uśmiechając
się szeroko. Sehun pokazał zachęcające kciuki w górę, a Jongin bardzo starał
się nie śmiać.
–
Co… – Baekhyun zmrużył oczy, ale Chanyeol mógł jedynie odetchnąć z ulgą, że
Chen jest takim żartownisiem.
–
Nic – odpowiedział ukradkiem, chichocząc razem z Jonginem. Teraz, kiedy
rozrywka się skończyła, Chanyeol zaczął kierować się w stronę swojego wysokiego
przyjaciela, z którym nie rozmawiał przez kilka tygodni, ale zanim w ogóle
zdążył się poruszyć, cichy Kris się odezwał.
–
Baekhyun-ah – zawołał, a Chanyeol, stojąc w miejscu, oniemiał, obserwując, jak
Kris pokazuje jego współlokatorowi, by przyszedł i usiadł obok niego. Baekhyun
milcząco i posłusznie poszedł za tym przykładem, siadając po cichu obok Krisa i
posyłając mu lekki uśmiech, pozostawiając Chanyeola sterczącego w miejscu jak
idiota.
–
Siadaj! – Jongin zaoferował Chanyeolowi puste miejsce obok siebie, jego głos
był przytłumiony dlatego, że miał pełne usta i brzmiał, jakby się topił.
Chanyeol nadal stał w miejscu, obserwując, jak Kris pochyla się i szepcze
bardzo blisko ucha Baekhyuna.
–
Nie chcesz koło mnie siedzieć? – zapytał Jongin, uroczo wydymając dolną wargę. Dlaczego mam nagłe przeczucie, że nauczył
się tego od Chena? Pomyślał Chanyeol, a potem rozkojarzony usiadł obok
młodszego. Ale kiedy tam siedział, na miejscu obok Jongina, oznaczało to, że
siedzi dokładnie naprzeciwko Baekhyuna i Krisa. Nadal szeptali, a ich bliskość
była taka, jakby byli kochankami czy coś. Wysłało to dreszcz negatywnych emocji
(ponieważ Chanyeol wciąż nie wiedział, czym jest to uczucie – to uczucie, które
ostatnio stało się znajomą stroną w nastroju Chanyeola, kiedy przebywał z
Baekhyunem – albo innymi słowy kiedy patrzył na Baekhyuna z innymi ludźmi)
wzdłuż jego kręgosłupa.
Od
kiedy stali się sobie tacy bliscy?
Nie
zdał sobie sprawy, że powiedział to na głos, dopóki Chen mu nie odpowiedział.
–
Och, nie wiedziałeś? – również mówił z pełnymi ustami, jakby obaj z Jonginem
uważali za niegrzeczne, by czekał na ich odpowiedź czy coś. – Jeśli mam rację,
byli ze sobą blisko jakoś od zeszłego roku. – Szturchnął Jongina, który
pochylił się, by włoży do ust kolejną łyżkę jedzenia. – Mam rację? Mam rację? –
Jongin pokiwał poważnie głową na zgodę.
–
Co… – Chanyeolowi zabrakło słów. Co, do cholery, Baekhyun robił z Krisem przez
cały ten czas? Jak to się stało, że nie wiedział i co najważniejsze, dlaczego
Kris zrobił to za jego plecami, wiedząc, jak bardzo Chanyeol go nienawidzi?
Szczerze
mówiąc, było to nieco frustrujące.
–
Mają także taki sam drugi kierunek – dodał Jongin, gdy skończył jeść. – W ten
sposób się poznali i do siebie zbliżyli.
–
Tak, tak – ciągnął Chen, podczas gdy Chanyeol obserwował, jak Baekhyun śmieje
się z czegoś, co powiedział Kris. Tak, śmiał
się. To pozostawiło go z niewygodnym i niemal nieznośnym uczuciem
wzbierającym w jego brzuchu. To go po prostu cholernie wkurzało.
–
No i wydaje mi się, że są teraz tak blisko, ponieważ od ponad roku pracują nad
bieżącym projektem z drugiego kierunku. – Co??? I nikt mi o tym nie
powiedział???
–
Nikt ci o tym nie powiedział – mówił dalej cierpliwie Chen, jakby wyjaśniając
dziecku – ponieważ wiedzieliśmy, że się wściekniesz. W zasadzie jestem
zaskoczony, że Kris tak otwarcie pokazał ci ich relację!
Chanyeol
milczał.
Przyznał
– chociaż on nigdy nie przyznaje – ale tym razem przyznał, że nie nienawidził
Baekhyuna tak mocno jak kiedyś.
Ale
skoro to była prawda, to jakim cudem czuł się taki niespokojny?
Chanyeol
zaczął ignorować Baekhyuna i nawet nie wiedział dlaczego. Dlaczego był wobec
tego taki zgorzkniały? Dlaczego był tak cholernie zły, kiedy widział Krisa z
Baekhyunem?
A
oni spotykali się coraz częściej, może Chanyeol zaczął ignorować również Krisa.
A może oni zawsze chcieli ze sobą rozmawiać, ale dlatego, że bali się patrzenia
na reakcję Chanyeola, nie byli w stanie tego zrobić. To coś jak zakazana miłość i ta myśl sprawiła, że
Chanyeolowi zrobiło się niedobrze.
Ale
teraz mogli spotykać się, kiedy chcieli, bo Chanyeol zareagował w sposób,
którego i tak oczekiwali, więc mogli iść do diabła, nie zależało mu.
Winę
za bycie wściekłym zwalał na zdradę Krisa oraz bycie zazdrosnym o Baekhyuna i
zaborczym wobec swojego najlepszego przyjaciela.
Ale
kiedy jest się o kogoś zazdrosnym, czy nie powinieneś mieć ochotę uderzyć go i
odepchnąć, zamiast chęci odciągnięcia tej drugiej osoby i zbliżenia się?
Ponieważ
tak się czuł wobec Krisa. Szczerze, czasami prawie nie do wytrzymania, chciał
złapać swojego najlepszego przyjaciela i wepchnąć go do śmietnika.
A
może kiedy jest się zazdrosnym, czuje się właśnie tak, ponieważ ktoś porzucił
cię dla kogoś innego. Chanyeol nie miał pojęcia, bo zwykle się tak nie czuł.
A
ostatnio bardzo często się tak czuł. Bardzo.
Chanyeol
nie wiedział, co to jest. Zdecydował, że to nie zazdrość. Tak, prawdopodobnie
nie.
Ale
cokolwiek to było, Chanyeol wiedział, że w najbliższym czasie nie będzie się
odzywał do Krisa.
Kris
był dozgonnie wdzięczy Baekhyunowi.
Chociaż
byli partnerami przy projekcie z drugiego kierunku, nie byli ze sobą tak
blisko, by rozmawiać o uczuciach, a jednak kiedy Kris zetknął się z ogromnym
emocjonalnym ciężarem, Baekhyun był wobec niego cierpliwy i racjonalny. Nawet
jeśli był marudny i niedojrzały w pewnych sprawach do tego stopnia, że nawet
sam był tym zmęczony, Baekhyun wysłuchał każdego, każdego słowa jego gadaniny,
a potem udzielił mu najlepszej rady, jakiej mógł.
Dlaczego
Kris poszedł do Baekhyuna, a nie do Chanyeola? Szczerze nie wiedział, nawet
teraz.
Po
tym zbliżyli się do siebie bardziej niż wcześniej i Kris czuł się, jakby byli
dawno zagubionymi braćmi czy coś.
Wiedział,
że to niesprawiedliwe wobec Chanyeola, z którym był blisko o wiele dłużej.
Wiedział, że Chanyeol się przejmuje, wiedział, że bardziej niż on sam wiedział,
jak bardzo był zakochany w Joonmyunie, ale problem polegał na tym, że nieważne
jak bardzo Chanyeol chciał mu pomóc albo go pocieszyć, nie miał do tego talentu.
Więc Kris pomyślał, że ignorowanie najlepszego przyjaciela będzie najlepszym
wyborem. Chanyeol, myślał, prawdopodobnie w końcu o nim zapomni. Ale tego nie
zrobił i pamiętał, żeby napisać do niego przynajmniej raz dziennie. Przynosiło
mu to pewną ulgę, ale nadal nie było w stanie całkowicie uwolnić go od smutku,
złości i zakłopotania.
Zobaczenie
Baekhyuna ponownie po tym, jak zniknął z życia wszystkich innych podczas
wakacji, przyniosło mu ogromną falę ulgi.
Również
wdzięczność, którą żywił do niższego, była tak wielka, że wydawało mu się, iż
jest nieskończona. W końcu to dzięki niemu Kris uświadomił sobie, że nie
powinien się poddawać i w zamian powinien zaakceptować to, kim Joonmyun jest
oraz jego hobby, i upewnić się, że jeśli nie pochwala tych hobby, powinien być
tym, który spróbuje zmienić te złe nawyki w te, które kocha. Ponieważ właśnie
to robi się dla ludzi, których się kocha – pomagasz im zmieniać się na lepsze
osoby i pomagasz im żyć lepszym życiem.
A
przynajmniej tak sobie mówił, wiedząc, że lubienie seksu niekoniecznie jest złą
rzeczą (mimo wszystko ludzie mają swoje własne hobby), ale chciał przekonać
siebie, że robi coś dobrego dla wszystkich.
Przy
obiedzie, kiedy szeptał Baekhyunowi o czymś głupim, co przytrafiło mu się w
Święta, cień padł na ich osoby. Widział to kątem oka, ponieważ był zbyt zajęty
rozmową z Baekhyunem i unikaniem pewnego wściekłego spojrzenia Park Chanyeola,
nie mógł spojrzeć w pełni. Ale nie musiał, bo Kim Joonmyuna rozpoznałby
wszędzie przez jakąkolwiek część jego ciała (okej, może przez te widoczne).
Jego serce niemal się zatrzymało.
Może
siedział, gapiąc się w pustą przestrzeń przez Bóg wie ile, ponieważ Baekhyun
szturchnął go i wysyczał:
–
Weź się w garść! Nie waż się stchórzyć! – szepnął Baekhyun. Kris potrząsnął głową.
–
J-J-Ja nie wiem…
–
No dalej! Co robiłeś przez ostatnie tygodnie? Jesteś mężczyzną? – Kris nie
powiedział nic, a Baekhyun się poddał.
–
Więc, Joonmyun-hyung, co zajęło ci tak długo? – zapytał Chen i, och, Kris
zatęsknił za ponownym słuchaniem jego głosu…
–
Dlaczego się przenieśliście? – odparował Joonmyun cicho.
–
Cóż, teraz kiedy poznaliśmy się bliżej, pomyślałem, że to mądry pomysł, by
siedzieć razem jako duża grupa – wyjaśnił Chen. – Poza tym trzy osoby mogą się
trochę nudzić… W końcu ktoś zawsze coś
robi…
–
Niegrzeczny, niegrzeczny~~ – dodał Jongin, chichocząc z Chenem. Kris otwarcie
nie zareagował, choć poczuł ukłucie bólu i zazdrości w sercu. Przysięgał, że
dostrzegł, jak Joonymun sztywnieje (może była to tylko jego wyobraźnia), ale
dlatego, że był bardzo skupiony na uspokojeniu się, nie zauważył, że Chanyeol
szturchnął Jongina, żeby przypomnieć mu, że Kris tu jest. Patrząc nadal na
tego, który skradł mu serce, Kris mógł powiedzieć, że nie był zwykłym sobą (ale
z drugiej strony jaki był zwykły on?).
–
Joonmyun-hyung~~~ Joonmyun-hyung~ – zawołał Chen, jakby próbując wynagrodzić
to, co powiedział wcześniej. Joonmyun otwarcie go zignorował.
–
Wydaje mi się, że jest dzisiaj trochę humorzasty… – szepnął Jongin.
–
Ba! W przeciwnym wypadku dlaczego by nas ignorował? – odszepnął Chen.
Kris
miał nadzieję, że cokolwiek niszczyło nastrój Joonmyuna, poczuje się lepiej w
miarę upływu dnia. Ponieważ Kris zdawał sobie sprawę, że dla niego nic nie jest
ważniejsze od szczęścia Joonymuna.
Ponieważ
Joonmyun przybył ostatni, kiedy wszyscy kończyli swoje posiłki, on był w
połowie. Baekhyun i Kris celowo jedli powoli, żeby mieć wymówkę, by zostać z
Joonmyunem, ale w chwili gdy Joonmyun jadł swój ostatni kęs, Baekhyun wepchnął
resztę swojego posiłku w usta, wziął swoją tacę i uciekł, zostawiając Krisa, by
sam stawił czoło światu.
Niech to szlag.
Widział,
że Joonmyun wstaje, bierze swoją tacę i zaczyna kierować się do wyjścia. Jego
serce biło tak szybko, że ledwie zauważał, co się dzieje, ponieważ, o Boże,
miał stanąć twarzą w twarz z Kim Joonmyunem i, o Boże, z Kim Joonmyunem miał
porozmawiać.
Kim Joonmyun.
Chciał
wstać i być męskim mężczyzną, którym obiecywał sobie być. Chciał być odważny,
nie tylko dla Joonmyuna, ale bardziej dla siebie, żeby mógł udowodnić sobie, że
jego uczucia do Joonmyuna nie są bezcelowe.
Ale
kiedy obserwował, jak postać Joonmyuna znika, uświadomił sobie jedno: Nie może.
Nie
mógł tego zrobić.
Jego
kończyny tkwiły w miejscu, jego serce pędziło niczym w maratonie, którego nigdy
prawdopodobnie by nie przebiegł. I, niech to szlag, trząsł się.
Kim
Joonmyun był dla niego zbyt jasny.
Ale
inna jego część szeptała: Jaki był więc
cel w użalaniu się nad sobą przez ostatnie tygodnie? Jaki jest sens twoich
uczuć, skoro nie zamierzasz tego zrobić? Jaki jest sens?
Skończysz, żałując tego, czego
nie zrobiłeś.
Będzie coraz bardziej wymykał się z twojego
uścisku.
Kris
nigdy w swoim życiu nie był bardziej przerażony, ale tym razem zdecydował się
powstrzymać wszystkie negatywne myśli w głowie i wstał na drżących nogach.
Świat dookoła niego był rozmazany, nawet jego nogi były niestabilne, ale zmusił
się do ruchu, zmusił swoje dłonie do chwycenia tacy, włożenia jej do dużego
pojemnika z brudnymi naczyniami i zmusił swoje wysokie ciało do biegu, biegu, biegu.
Musiał
to zrobić.
Nie,
chciał to zrobić.
Kiedy
opuścił stołówkę, desperacko rozejrzał się dookoła, jego serce krzyczało i
groziło wypadnięciem z piersi i, kurwa,
nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego wobec kogokolwiek. Jeśli tego nie
zrobi, jego cholerne serce będzie go beształo do końca życia.
Widział,
jak Joonmyun skręca za rogiem, kierując się w stronę akademika.
Pobiegł
tam, jakby od tego zależało jego życie, ponieważ, cholera, właśnie tak było.
Bardzo zależało.
–
Joonmyun! – krzyknął. – Joonmyun!
Widział,
że niska postać się odwraca, a jego serce wypełniło się silnym uczuciem,
którego nie odczuwał nigdy wcześniej, widząc dokładnie twarz Joonmyuna, tym
razem nie musiał ukradkiem na niego zerkać. Zatrzymał się przed obiektem swoich
westchnień, dysząc i próbując zmusić swoje serce, by nie biło tak szybko.
–
Joonmyun… – zawołał Kris i, o Boże, jak przyjemnie było mieć możliwość poczucia
imienia Joonmyuna na swoich wargach. Cieszył się, że Joonmyun poświęcał czas,
by go wysłuchać.
–…Kocham
cię, Joonmyun. – Oczy niższego rozszerzyły się w zaskoczeniu, pierwszy znak, że
jego niewyrażająca emocji maska zaczynała pękać. Kris uświadomił sobie, że nie
oddycha poprawnie. Dostrzegł rozchylone małe usta Joonmyuna, gotowe by coś
powiedzieć, ale nie, jeszcze nie teraz. Jeszcze nie mógł usłyszeć odrzucenia.
–
Wysłuchaj mnie – wypalił, nie będąc gotowym na nic, ale zdecydowanie nie na
odrzucenie, którego nadejścia był bardziej świadomy niż rozmiaru swoich dłoni.
Odetchnął z ulgą, gdy Joonmyun ponownie zamknął usta.
–
Sporo czasu zajęło mi uświadomienie sobie, że moje uczucia do ciebie nie są
tylko szczeniacką miłością – po tym, co się stało, jak odkryłem, że jesteś
Księżycowym Aniołem, zdałem sobie sprawę, że gdybym żywił do ciebie tylko czcze
uczucia, zmniejszyłyby się one i w końcu zniknęły. Wiedza, że jesteś
Księżycowym Aniołem, prawie nic by dla mnie nie znaczyła, dla kogoś, kto żywił
do ciebie tylko nieznaczne uczucia. Ale tak nie było. Było zupełnie inaczej.
–
Czułem ból, tak dużo bólu, że nigdy nie wierzyłem, iż mogę tyle poczuć. To było
niemal nie do zniesienia, Joonmyun.
Myślenie o zobaczeniu cię z kimś innym, błaha myśl o pomyśleniu o tobie z kimś innym. Nie mogłem tego znieść.
Najbardziej jednak nie mogłem znieść faktu, że miałeś drugą stronę, której
nigdy nie znałem, część siebie, którą pokazywałeś innym mężczyznom, ale nie
mnie. To bolało jak sto noży wbitych w brzuch i nie mogłem oddychać.
–
Nie wiedziałem, co robić. Chciałem z ciebie zrezygnować, Joonmyun. Tak cholernie ciężko próbowałem, ale to nie
zadziałało. Jedynie widziałem w głowie twoją twarz. Wtedy zdałem sobie sprawę:
Jestem zakochany. Tak cholernie bardzo
zakochany w tobie, że zatracałem siebie. Traciłem kontrolę.
–
I chcę, żebyś wiedział, że nie obchodzi mnie, co robisz, ile swoich oblicz
masz, ale dalej będę cię kochał i nadal będę się za tobą uganiał. Chcę zdobyć
nie tylko twoje serce, ale całego ciebie. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś
takiego do nikogo. Za każdym razem zakochuję się w dziwnych ludziach
(oczywiście nie mówię, że ty jesteś dziwny… ha, ha, ha, ha), wiem, że to
dlatego, iż mają swoją atrakcyjną stronę, potrafię to dostrzec, ale nigdy nie
przypuszczałem, że ty…
–
Tak czy inaczej, jak mówiłem, moje serce ciągle odrzucało innych mężczyzn,
którymi kiedykolwiek byłem zainteresowany, zawsze, zawsze po kilku dniach
traciłem zainteresowanie. Ale ty… ty byłeś inny. Wydaje mi się, że wcześniej
nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale myślę, że to zawsze było moje
przeznaczenie, nawet jeśli nie jest twoim. Nawet jeśli nie jesteś mną
zainteresowany i możesz nigdy nie być.
–
Odrzucaj mnie w kółko i w kółko, jeżeli chcesz, ale to mnie nie powstrzyma.
Będę czekał, aż ty też mnie pokochasz i dam z siebie wszystko, by sprawić, że
mnie pokochasz. Myeonnie, tylko patrz, zdobędę twoje serce!!!!! – Po tych
słowach, nawet nie czekając na odpowiedź czy reakcję Joonmyuna, Kris odwrócił
się i zaczął się oddalać sztywnym krokiem. Joonmyun patrzył, jak skręca za
rogiem i nie pominął sposobu, w jaki Kris puścił się biegiem, gdy myślał, że
obiekt jego westchnień nie patrzy.
Szkoda.
Gdyby
Kris poczekał trochę dłużej, zobaczyłby pierwsze oznaki uśmiechu rozciągającego
się na drobnej twarzy Joonmyuna.
–
Hej, hej, hej… – szepnął Chen w pokoju Jongina i Joonmyuna, szturchając
Joonmyuna za ramię. Jongin usiadł po drugiej stronie Joonmyuna z szeroko
otwartymi oczami.
–
Słyszałem, że Kris-hyung wyznał ci swoje uczucia! – szepnął Jongin. – Kris-hyung
naprawdę wyznał ci uczucia! – Joonmyun nie powiedział nic, tylko dalej czytał
książkę.
–
Więc, hyung, co byś mu odpowiedział? – szepnął Chen. – Wiesz, jeśli dałby ci
szansę powiedzenia czegoś. – Na początku Joonmyun nie powiedział nic.
–
Zaakceptowałbyś jego miłość, prawda? – zapiszczał Jongin. Chen klepnął go,
przypominając, że zachowuje się zbyt dziewczęco. Jongin się przyłapał i
przestał. Joonmyun z początku zachowywał się, jakby nie istnieli, ale kiedy
przewrócił oczami, Jongin i Chen zesztywnieli, czekając na więcej reakcji z
jego strony.
– Nie – odpowiedział łagodnie Joonmyun,
zamykając książkę. – Ma szczęście, że nie dał mi szansy do mówienia.
Odrzuciłbym go. – Potem wstał, ten ruch sprawił, że ręce Jongina i Chena opadły
z jego ramion.
–
Ooooooooooooooooch, ty zimny książę! – powiedzieli głośno Jongin i Chen, a
potem zaczęli chichotać.
–
Ty zimny, zimny książę!
–
Gościu, zakochał się w niewłaściwym facecie!
Teraz
kiedy Kris i Baekhyun wyglądali na sklejonych klejem, Chanyeol musiał znaleźć
kogoś innego, żeby się z nim spotykać, kiedy miał czas wolny. Nie Sehun, bo
obecnie przybliżał się do Tao i Jongina, a poza tym był trochę gówniany
(chociaż był naprawdę wszystkim, co Chanyeola miał); nie Jongin z tego samego
powodu; nie Chen, bo ciągle wychodził z Minseokiem na kawowe randki, dyskutując
o „chemii”, z której „najwyraźniej” mieli duży projekt do zrobienia, żeby zdać
z głównego kierunku; nie Lu Han, bo nagle był najlepszym przyjacielem Yi Xinga
i chodzili sobie dookoła, znajdując dobre żarty, którymi się ze sobą dzielili.
Nie było nikogo, z kim Chanyeol mógłby się spotkać, ponieważ wszyscy jego
przyjaciele byli zajęci…
Poza
Kyungsoo.
Może
to coś jakby błogosławieństwo, utknięcie z Kyungsoo, który miał innych
przyjaciół, ale wyglądało na to, że zaczął woleć zadawać się z ich grupą. W
przeszłości może czułby entuzjazm ze znalezienia się w tej sytuacji, ale teraz,
chociaż nadal był podekscytowany, tkwiło w nim uczucie złości, które nie
chciało odejść, zwłaszcza kiedy widział Baekhyuna i Krisa albo słyszał o tej
dwójce.
Chanyeol
westchnął. Dlaczego o tym myślał, kiedy zdarzyło mu się być ze swoim ponad
dwuletnim obiektem westchnień. Decydując się uciec od tych myśli, Chanyeol
zaczął dźgać swoją miłostkę w ramię.
–
Co. – Zabrzmiała odpowiedź, wyglądała na zimną, jednak Chanyeol znał jego
usposobienie. Obiekt jego westchnień odrabiał lekcje.
–
Kyungsoo-yah, nudzę się – odpowiedział, zrzędzenie kryło się w jego głosie.
–
To idź się sam zabaw – zaproponował bez wyrazu Kyungsoo, w jego głosie nie było
ani cienia współczucia.
–
Kyungsoo-yah~~~ – teraz głos Chanyeola był naprawdę marudny. Z początku
wydawało się, że Kyungsoo ciągle będzie go ignorował, ale w końcu westchnął i
odwrócił się.
–
Dobrze – powiedział, jego wzrok wwiercał się w Chanyeola w taki sposób, że
wyższy niemal żałował, że mu przeszkodził. – Co chcesz robić?
–
Um… – Chanyeol nigdy nie oczekiwał, że dojdzie do tego punktu, więc teraz nie
miał pojęcia, co robić. – Uch…
–
Chodźmy na spacer – zasugerował Kyungsoo, a potem wstał, poklepując jeansy na
swoich udach. Podekscytowany i chcący pozbyć się negatywnych myśli o cholernym
Krisie i Baekhyunie, Chanyeol złapał Kyungsoo za rękę i wyciągnął go z pokoju.
Gdy
byli na zewnątrz, wtedy Chanyeol uświadomił sobie, że trzyma Kyungsoo za rękę.
Puścił go, będąc bardziej oszołomionym niż zazwyczaj, ale nie tak bardzo, jak
tego oczekiwał, trzymając rękę Kyungsoo.
–
Wow, chłodne powietrze jest przyjemne, czyż nie? I wszędzie jest śnieg! To tak
jakbyśmy byli w chmurach! – skomentował, biorąc głęboki oddech, uśmiechając się
szeroko, odwrócił się do Kyungsoo, którego drobna postać drżała, a jego
policzki były różowe.
–
Dlaczego masz różowe policzki? – zapytał Chanyeol, przybliżając się i
przykucnął trochę, żeby mieć wzrok na tym samym poziomie co jego miłostka. –
Jeśli ci zimno, możemy wrócić.
W
tamtej chwili nie mógł nic poradzić na to, że uznał Kyungsoo za uroczego z jego
zarumienionymi policzkami i czerwonymi wargami. Niższy chuchnął i się odwrócił.
–
Chodźmy dalej.
Kyungsoo
nie wiedział, że zaczyna bardzo lubić Chanyeola od tamtej imprezy urodzinowej.
Nawet
jeśli nienawidził alkoholu do szpiku kości, jakoś myśl, że to impreza Chanyeola
i nikt inny nie zmusił jego ciała do pójścia na to przyjęcie, nawet jeśli już
spędził z nim środę, by mu to wynagrodzić.
Nie
tylko to, ale też to wyzwanie…
To
było tylko wyzwanie, wiedział o tym wcześniej, wiedział o tym teraz, a jednak
kiedy zobaczył, że Park Chanyeol całuje jego byłego współlokatora i szkolną
dziwkę (kogoś, kto całował się z Bóg wie jak wieloma osobami), wpadł w furię.
Taką
furię, że nie wiedział, iż wyszedł, dopóki nie poczuł zimnego powietrza na
policzkach, nie wiedział, że był tak wściekły, iż bardzo szorstko ocenił
swojego dobrego przyjaciela Baekhyuna.
„Co
oznacza, Kyungsoo-ah, że on nigdy nie polubi najlepszej dziwki w szkole, której
usta były plamione przez spermę niezliczonych fiutów, a jej tyłek był
wykorzystywany przez mężczyzn, których nawet nie pamięta.”
Nie
wiedział, że bardzo lubi Chanyeola, dopóki nie uświadomił sobie, że umniejszył
Baekhyuna w myślach do kogoś, kto powinien żyć na śmietnisku, dopóki Baekhyun
nie opisał mu siebie dokładnie tak, jak go sobie wyobraził.
Miłość
to przerażająca sprawa.
Kyungsoo
nie miał odpowiednich butów na śnieg i szczerze czasami nienawidził śniegu.
Może
spacer był złym pomysłem.
Nie
rozmawiali za wiele, bardziej tylko cieszyli się wzajemną obecnością. Chanyeol
czasami rzucał komentarze, tak właściwie to często, a potem milknął, ale
zamiast uznać go za irytującego (jak robił to z większością gadatliwych ludzi),
uznawał to za pokrzepiające. Może to właśnie takie uczucie być z kimś, komu
jest się prawdopodobnie przeznaczonym.
Kyungsoo
połowę czasu spędził na utrzymywaniu równowagi zamiast na słuchaniu. Ale bardzo
się starał robić oba. Może nie był typem do wykonywania kilku rzeczy
jednocześnie, gdyż tuż po tym, jak załapał, o czym Chanyeol mówi, poślizgnął
się.
Zanim
jego twarz zdążyła zderzyć się z podłożem i nim zdążył ośmieszyć się przed
obiektem swoich uczuć, złapała go silna ręka.
–
Ostrożnie. – Głęboki, chrapliwy głos rozbrzmiał tuż nad jego uchem, mocny
uścisk uważnie pociągnął go w górę, podczas gdy Chanyeol patrzył na niego z
wyrazem twarzy rozdartym między zmartwieniem a rozbawieniem. Rumieniąc się, Kyungsoo
nieprzytomnie złapał dłoń Chanyeola, by sobie pomóc, a kiedy stał stabilnie,
puścił go.
–
Dzięki – wymamrotał, drżąc, gdy przypomniał sobie, jak blisko jest Chanyeol i
jak głęboko brzmiał jego głos.
Bardzo
starał się być ostrożnym. Naprawdę. Ale, niech to szlag, jego buty nadal nie
chciały słuchać życzeń jego serca i ślizgał się co każde dziesięć lub
dwadzieścia kroków. Jednak za każdym razem kiedy się poślizgnął, Chanyeol był
obok, by go złapać. Odtąd był cierpliwy, jego dłonie były łagodne, usta wydymały
się w zmartwieniu, a oczy były pełne rozbawienia (nie zdawał sobie sprawy z
zarumienionych policzków przy każdej interakcji). Dopóki Chanyeol i Kyungsoo
nie uświadomili sobie, że ślizganie się Kyungsoo jest nieuniknione, Chanyeol
zdecydował się trzymać Kyungsoo za ramię, poruszając się odrobinę za nim, aż
jego wolna ręka uniosła się nad drugim ramieniem Kyungsoo na wypadek, gdyby się
przewrócił, żeby łatwiej byłoby mu znowu wstać. Przez cały czas serce Kyungsoo
nie przestawało pędzić. Chanyeol był tak blisko, że mógł poczuć jego ciepło,
tak blisko, że mógł poczuć zapach jego dezodorantu – jabłko i wanilia, prawda?
To było takie bardzo podobne do Chanyeola, żeby wybierać płyn do mycia ciała i
dezodorant, które nie były pociągające.
Na
początku trochę niezręcznie było przedzierać się w ten sposób przez śnieg i
Kyungsoo miał ochotę powiedzieć Chanyeolowi, żeby wracać, ponieważ
prawdopodobnie było to niewygodne dla kogoś takiego jak Chanyeol trzymać osobę,
którą nie jest zainteresowany, ale po całej chwili wahania czuli się razem
coraz bardziej komfortowo, aż się śmiali, zamiast być cicho.
Właśnie
dlatego tak bardzo lubił Chanyeola – jego cierpliwość, jego niewinność, dobroć
jego serca.
I
Kyungsoo pomyślał, że może spacer po śniegu wcale nie był taki zły.
Kiedy
wrócił do swojego pokoju, bojąc się, że dostanie odmrożenia, zobaczył w nim coś
gorszego.
Baekhyuna
i Krisa.
Zapadła
cisza, tak bardzo niezręczna, że Chanyeol nie wiedział, co zrobić.
Potem
Baekhyun odwrócił się do Krisa i zaczął z nim po cichu rozmawiać, jakby
Chanyeol nie istniał.
Całkowicie
wściekły Chanyeol zatrzasnął za sobą drzwi i wyszedł na korytarz.
Kris
zazwyczaj nie przychodził do jego pokoju, dopóki nie było to konieczne.
Byun
Baekhyun nie mógł go tak po prostu ignorować.
Co,
do cholery?!
Siedzieli
na podłodze bardzo blisko siebie, intymnie i w ogóle. Cóż, jeśli właśnie to
zamierzali robić, powinni sobie, kurwa, znaleźć do tego bardziej prywatne
miejsce!!!
Cholerne
życie. Niech je szlag.
–
Myślisz, że będzie z nim dobrze? – spytał nieco zaniepokojony Kris, wyciągając
szyję, by rozejrzeć się za przyjacielem na wypadek, gdyby wrócił. Baekhyun
wzruszył ramionami.
–
Ten idiota jest po prostu zazdrosny.
–
Zazdrosny? O co?
–
Czy ty też jesteś idiotą? – Baekhyun westchnął. – Jest zazdrosny o to, że
jesteśmy razem. Jesteś jego najlepszym przyjacielem, a ja jego wrogiem. Kto nie
czułby się zazdrosny i zdradzony?
– Wydawało mi się, że już mu przeszło, bo wy
wyglądacie na dość bliskich sobie-
–
Co? Co to było? – przerwał głośno Baekhyun, a Kris przypomniał sobie, że on też
zaprzeczał temu faktowi.
–
Nic…
–
Masz rację. Lepiej, że nic nie słyszałem. – Kris przewrócił oczami.
Ale jestem pewien, że Chanyeol
tak łatwo nie staje się zazdrosny… Pomyślał Kris. On nie jest taki zaborczy… prawda?
Tego
wieczoru przy kolacji Chanyeol nadal kipiał ze złości. Zdecydował się usiąść
jak najdalej od Krisa i Baekhyuna, co oznaczało, że skończył, siedząc obok
Joonmyuna.
Nie
rozmawiali, prawie jakby wyczuwali swoje nastroje.
Chen,
ta gaduła, nie przestawał drażnić ludzi jakimiś bzdurami, które nie były
śmieszne. Co było jeszcze gorsze, wszyscy myśleli, że były!
–
Po sposobie, jakim podążają Kris i Baekhyun, powiedziałbym, że będą pierwszą
parą w naszej grupie! – oznajmił Chen i niemal wszyscy się zaśmiali, wyrażając
zgodę. Chanyeol trząsł się ze złości, a kątem oka widział, jak kłykcie
Joonmyuna bieleją, gdyż za mocno ścisnął swoją łyżkę.
–
Nie! Nie zgadzam się! – wtrącił Sehun. – Baek-hyung i Chanyeol na zawsze!
–
Ja tak samo! – zgodził się Tao.
Co?
Ale
z jakiegoś powodu to sprawiło, że sprawy były bardziej znośne, słysząc coś
takiego od Sehuna i Tao.
–
Nie – sprzeczał się Chen wyraźnie drażniącym tonem. – To Baekhyun i Kris oraz
Chanyeol i Kyungsoo.
Coooooooo?
A
to dobre…
–
Niech cię szlag, Chen-hyung! – wrzasnął Sehun. – Najwyraźniej nie znasz się na
swataniu!
Chanyeol
częściowo się zgadzał, w części z Baekhyunem i Krisem.
–
Och, zamknij się, Sehun, ja przynajmniej nie widzę cię jako pary z Lu-hyungiem
jak wszyscy inni!
–…Ale
ja NAPRAWDĘ paruję cię z Tao – Sehun jęknął, a Tao się zgodził i obaj zaczęli
dalej kłócić się o piękno par.
–
Pieprzeni frajerzy – mruknął w końcu do siebie Chanyeol, był poirytowany, kiedy
uświadomił sobie, że parowanie Baekhyuna i Krisa wygrywa.
–
Wiem – zgodził się cichy głos obok niego. Chanyeol zamrugał zaskoczony, widząc,
jak Joonmyun wściekle wbija widelec w jedzenie. Czy to możliwe…? Joonmyun…
również był tym dotknięty?
–
Hyung – zawołał Chen. – Joonmyun-hyung.
Joonmyun
nie odpowiedział. Chen w końcu ucichł.
Jakby
tego było mało w środku kolacji Chanyeol, do cholery, widział, jak Kris daje
trochę swojego mięsa Baekhyunowi, mówiąc mu, że musi urosnąć wyższy.
Obserwował, jak niższy uśmiecha się i kpiąco dźga go czystą stroną swoich
pałeczek, potem przyjął mięso i zjadł je posłusznie. Czym, do KURWY, była ta
scena?! To tak jakby byli nowożeńcami czy coś. Wstrętne. Znajdźcie sobie
pieprzony pokój. Pierdolcie się. Nie każdy chce oglądać waszą obrzydliwą
miłosną scenkę.
Chanyeol
dalej rzucał na nich nienawistne komentarze w myślach, chociaż zachowywali się
jedynie jak dbający o siebie przyjaciele.
Joonmyun
wyraźnie się zgadzał, gdyż wcisnął w usta całe swoje jedzenie, aż jego policzki
się wybrzuszyły, wziął swoją tacę, jakby żywił niechęć, a potem odszedł ze
złością (a nadal jakoś elegancko), jak gdyby został wielce urażony.
Zapadła
krótka cisza, kiedy Kris tęskno za nim patrzył, zapominając na moment o
Baekhyunie. I Chanyeol pomyślał: tak, właśnie
tak powinno być.
Ale
potem Byun pieprzony Baekhyun musiał chwycić Krisa z ramię i zdobyć jego uwagę,
szepcząc mu coś z wyrazem twarzy zbliżonym do gniewu, jego brwi wygięły się w
dół w wyrazie zazdrości. Czy Baekhyun… lubi Krisa? Mając tę nagłą myśl w
głowie, Chanyeol wybuchnął.
Robiąc
to samo co Joonmyun, Chanyeol pospiesznie wyszedł, czując pogarszające się w
nim silne uczucie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz