rating: PG-13
Serce
Baekhyuna niemal wyskoczyło mu z piersi, kiedy następnego ranka otworzył oczy.
Chociaż był tak pijany, że kolejnego ranka mógłby zapomnieć o całym swoim
życiu, w jakiś sposób pamiętał wszystko bardzo dokładnie.
Słowa
Chanyeola w kółko odtwarzały się w jego głowie, jego zdeterminowany wzrok na
zawsze wyrył mu się w pamięci.
Serce
Baekhyuna przyspieszyło.
Czy
to prawda? A może to sen?
Ale
nawet kiedy się odwrócił i zobaczył Chanyeola głęboko śpiącego na łóżku obok,
wiedział, że wczoraj było zbyt prawdziwe, by być nierzeczywiste, a jednocześnie
było zbyt doskonałe, by być prawdziwe.
Zmusił
się, by się uspokoić.
Koniec
końców obaj byli wczoraj pijani, więc Baekhyun nie powinien za bardzo rozbudzać
swoich nadziei.
Może zapomnieć o tym dziś rano… Powiedział
sobie Baekhyun. Może nie dotrzymać słowa…
Mógł mnie okłamać… Mógł to powiedzieć tak po prostu albo żeby dobrze wypaść…
Nie miał tego na myśli…
I
nawet jeśli to przyprawiało jego serce o drobne problemy, zadowolił się tym,
zadowolił się słabymi oczekiwaniami, ponieważ stracił zbyt dużo energii
ustawiając swoje oczekiwania w miejscu, którego nikt nie mógł dosięgnąć i
spędził zbyt wiele życia, czekając, aż ktoś je przewyższy tylko po to, by za
każdym razem zostać rozczarowanym.
Nie
oczekuj za wiele. Nie oczekuj niczego.
Nie miał nic na myśli…
Nie chodziło mu o nic…
Po
tym Baekhyun wrócił do spania z wyczerpanym umysłem, pulsującą głową, gorącym
ciałem i pędzącym sercem.
Chanyeol
obudził się, czując, jakby jego klatka piersiowa miała zaraz wybuchnąć.
Co
on, u licha, robił wczoraj?
Pamiętał
wszystko, jakby wydarzyło się kilka sekund temu.
Niech
to, kurwa, szlag, co on sobie, do
cholery, myślał, wylewając z siebie to, co chciał powiedzieć od wieków? Jak
cholernie żenujące to było? Dlaczego nie mógł tego zrobić cicho, zamiast
wypaplać wszystko o wszystkim?
Jego
twarz była czerwona. Uszy fioletowe.
Ale
teraz nie mógł tego cofnąć.
I
jeśli był ze sobą absolutnie szczery, wcale nie chciał tego cofnąć.
Na
szczęście nie miał dużego kaca, tylko lekki ból głowy. Ale kiedy wstał i
odwrócił głowę, żeby spojrzeć na Baekhyuna, zdał sobie sprawę, że drugi spał
głęboko, jego pościel była rozkopana dookoła niego, co było jego zwyczajnym
sennym nawykiem. Na szczęście tego ranka nie miał zajęć, właśnie z tego powodu
zdecydował się poprzedniego wieczoru śledzić Baekhyuna.
Ale
zanim zdążył zrobić cokolwiek innego, zadzwonił jego telefon. Bez zbytniego
zastanawiania się odebrał.
–
HEJ!!!!! GDZIE BYŁEŚ ZESZŁEJ NOCY?! –
krzyknął Chen do słuchawki, a Chanyeol skrzywił się, odsuwając komórkę od
swojego ucha. Na początku zastanawiał się, co powiedzieć Chenowi, ale w końcu
rozbolał go mózg. Pieprzyć to.
–…Śledziłem
go.
Po
drugiej stronie zapadła cisza tak długa, że Chanyeol z początku pomyślał, iż
Chen się rozłączył, ale potem się odezwał. –…Naprawdę?
Jak poszło?
– Szczerze
mówiąc, nie wiem. – Chanyeol westchnął. – Nawet się nie obudził, więc nie wiem,
jak będzie się wobec mnie zachowywał.
–
Wrócił do domu zeszłej nocy, prawda? Do
waszego pokoju?
– Tak.
Ale może to dlatego, że był bardzo pijany i bardzo zmęczony… – A ja powiedziałem te wszystkie przypadkowe
głupoty, które brzmiały tak… ugh, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi czy
coś i jakbym martwił się o niego niczym przyjaciel, i ughhhhhhh-
– Zaraz… Powiedziałeś, że nadal
śpi? – Chanyeol wpatrywał się w Baekhyuna, czekając na
potwierdzenie, zanim odpowiedział.
–…Tak.
–
Czy on nie ma dziś rano zajęć? –
Chwila przerwy. – Ma! Dokładnie skopiowałem jego plan zajęć! Już opuścił
jedną godzinę!
–
No to dlaczego, do cholery-
– Nie wiem! Tak długo, jak pamiętam, nigdy
wcześniej nie zaspał osiemnastego, jeśli był to dzień roboczy! – Jakieś
poruszenie. – Zaraz tam będę. – Potem
połączenie się urwało.
Panikując,
Chanyeol rzucił telefon na łóżko i pospieszył do Baekhyuna, prawie potykając
się o stos ubrań, które zostawił po przebraniu Baekhyuna ostatniej nocy. Kiedy
podszedł do łóżka, dotknął czoła niższego.
Płonęło.
Panikując,
Chanyeol podskakiwał dookoła, nie wiedząc, co zrobić, zanim popędził do swojego
łóżka i chwycił telefon, szukając „jak wyleczyć gorączkę”. Natrafił na
podstawowe wyniki i zdecydował się z nich skorzystać.
Ale
zanim mógł zacząć, do ich pokoju wszedł Chen z Jonginem.
–
Co się stało? – zapytali, ich twarze marszczyły się w zmartwieniu.
–
Wydaje mi się, że jest chory – odpowiedział Chanyeol.
–
Oczywiście, po wielu dniach bez właściwego snu i posiłków, i nienoszenia
wystarczającej ilości odzieży… – powiedział Jongin, a wszyscy mogli usłyszeć w
jego głosie smutek. – Głupi hyung zawsze to sobie robi…
–
No to co zrobimy?
–…Mam
tu kilka wskazówek. – Chanyeol zmrużył oczy, zerkając na słowa. – A może byśmy
najpierw zrobili mu chłodną kąpiel?
Krok 1: weź
chłodną kąpiel, by schłodzić swoją skórę
Jongin
napełnił wannę ciepłą wodą, która była nieco chłodna, a Chen pomógł mu ją
dostosować, podczas gdy Chanyeol rozbierał Baekhyuna.
W
jaki sposób Chanyeol dostał tę robotę?
–
Kto rozbierze Baekhyuna? – zapytał Chanyeol pozostałą dwójkę, a oni spojrzeli
na niego dziwnie, po czym przenieśli wzrok na ciuchy przy jego stopach, a potem
zerknęli na ręcznik leżący na jego pościeli.
–
Czy jest ktoś inny? – powiedzieli ze śmiertelną powagą.
Chanyeol
westchnął, gdy skończył zdejmować ubrania Baekhyuna, dostrzegł, że jego skóra
jest bardzo mleczna i gładka. W tym samym czasie zastanawiał się, jak, do
cholery, ktoś taki jak on, kto był nieostrożnie dotykany przez mężczyzn, nadal
posiada tak miękką skórę jak u dziecka.
Prawie
wszędzie były malinki i zrezygnował z patrzenia na tyłek starszego ze strachu,
że mógł się zezłościć, widząc, jak nierozważnie został wykorzystany przez
innych facetów. Ostrożnie podniósł Baekhyuna, mając nadzieję, że starszy nie
poczuje za wiele bólu, ale to wydawało się niemożliwe.
–
Ungh… – wymamrotał Baekhyun, przesuwając się odrobinę tak, że jego głowa była
ukryta w piersi Chanyeola. Chanyeol gwałtownie zaczerpnął powietrza. Kiedy
spuścił wzrok (niechcący i niestety), zobaczył, jak rzęsy Baekhyuna opierają
się o jego policzek, jego usta lekko się wydymały, gdy bardziej wtulał się w
Chanyeola.
O
Boże, co do-
–…Chanyeol?
– wymamrotał łagodny głos, stłumiony przez koszulkę Chanyeola. Wyższy
przysięgał, że miał tego nie przeżyć-
–
Co robisz? – Baekhyun był taki gorący w porównaniu z jego ciałem i właśnie
wtedy przypomniał sobie o stanie niższego.
–
Nie ruszaj się. Zrobimy ci kąpiel – wyszeptał Chanyeol, idąc w kierunku
łazienki.
–
Długo ci zajęło – powiedział poważnie Chen, siedząc w miejscu z Jonginem z
podciągniętymi rękawami.
–
Co… wy tu robicie… – zapytał Baekhyun, kiedy Chanyeol delikatnie ułożył go w
wannie, upewniając się, że nie leży na tyłku, tylko na plecach.
–
Jesteś chory, hyung. – Jongin przewrócił oczami, patrząc, jak Chanyeol klęka i
zaczyna ochlapywać ciało Baekhyuna wodą małym kubełkiem. – Znając ciebie,
prawdopodobnie tego nie zauważyłeś.
–
Czuję się… Wczoraj czułem się dobrze… – oczy Baekhyuna były na wpół
przymknięte, gdy to mówił. Jongin westchnął.
–
Jesteś idiotą – powiedział Chen, podnosząc się ze swojego miejsca. Jongin
zrobił to samo. – Naucz się dbać o siebie. – Zaczęli kierować się w stronę
drzwi.
–
Zaraz, dokąd idziecie? – spytał Chanyeol.
–
To trochę dziwne, kiedy przyjaciele widzą się nago, nie sądzisz? – Obaj
przemówili dokładnie w tym samym czasie.
–
Chwila – zaczął Chanyeol. – Co ze mną-
–
Ty nie jesteś jego przyjacielem, prawda? – Obaj odwrócili się jednocześnie i
gapili się na niego intensywnie i poważnie. – Jesteś jego współlokatorem.
Jaka jest, do cholery, różnica?! Chciał
krzyknąć Chanyeol, ale znał różnicę. Przyznawał się do bycia współlokatorem
Baekhyun, ale nie do bycia jego przyjacielem! Nigdy!
Ale
kiedy o tym myślał, tamci już wyszli i zostawili go samego z Baekhyunem.
A
kiedy się odwrócił, nagle zobaczył śpiącego Baekhyuna coraz bardziej
zanurzającego się w wodzie, jego nos był niemal pod poziomem wody.
–
Aach! – krzyknął, szybko podnosząc Baekhyuna i westchnął, wiedząc, że jeśli nie
zostanie, nikt nie będzie w stanie się nim zająć.
Siedział
tam i obserwował Baekhyuna przez co najmniej dwadzieścia minut, upewniając się,
że za każdym razem, kiedy zaśnie i będzie bliski utopienia, Chanyeol go
podniesie.
–
Zimno… – wyszeptał w końcu Baekhyun, a Chanyeol wiedział, że to wystarczy.
Delikatnie podniósł Baekhyuna do góry.
–
Sam… mogę chodzić…
–
Już cię podniosłem, idioto – wymamrotał Chanyeol, zacieśnił uścisk, aż nie
znalazł się przy drzwiach, a potem ułożył niższego, sięgając po ręcznik i
zaczął wycierać Baekhyuna do sucha.
–
Mogę to zrobić-
–
Już-
–
Mogę to zrobić. Naprawdę – uparcie i cicho twierdził Baekhyun, wyrywając
ręcznik Chanyeolowi, a potem odsunął się od wyższego. Zdezorientowany Chanyeol
wzruszył ramionami, wyciągnął dłoń w stronę drzwi, a palce przekręciły klamkę.
–
Ja… pójdę przynieść ci jakieś ubrania… – Chanyeol zobaczył, jak Baekhyun
nieznacznie skinął głową, a potem wyszedł.
Jak
tylko Chanyeol wyszedł, Baekhyun poczerwieniał.
Jakież
to żenujące.
Żenujące
było pozwalać się Chanyeolowi wszędzie nosić, pozwalać się Chanyeolowi kąpać,
pozwalać się Chanyeolowi rozbierać, pozwalać się Chanyeolowi wysuszyć.
I
przede wszystkim pozwalać się Chanyeolowi widzieć nago.
Widział
już malinki wzdłuż jego ramion, nie mówiąc o innych częściach jego ciała.
Dlaczego malinki musiały być takie widoczne?
A
ból w całym jego ciele udowadniał mu czyny, których się wcześniej dopuścił.
Zawstydzające.
I z jakiegoś powodu nie chciał, by Chanyeol widział go takiego, by widział
ślady innych ludzi na jego ciele.
Ale dlaczego nie? Nigdy wcześniej tak się nie
czuł.
A
jednak uczucie dłoni Chanyeola na jego ciele, takich ostrożnych i delikatnych,
sprawiało, że czuł się bezpieczny.
A
jednak Baekhyun czuł się pocieszony przez to, że jego współlokator się nim
zajął.
A
jednak czuł, jak jego serce trzepocze, kiedy wyczuwał obecność Chanyeola.
Nie
chciał wychodzić na zewnątrz.
Ciche
pukanie przestraszyło go i zanim mógł zareagować, Chanyeol otworzył drzwi i
zajrzał do środka.
–
Proszę. – Dotarł do niego łagodny głos Chanyeola i zobaczył ubrania. Wziął je.
–
Jesteś pewien, że możesz zrobić to sam?
–…Nie,
Park Chanyeol. Jestem niepełnosprawny – wyszła krótka odpowiedź Baekhyuna.
…Nadal taki bezczelny, rozumiem. Pomyślał
Chanyeol, stojąc w drzwiach.
–
Jesteś pewien, że może sam to zrobić? – Chen krzyknął z drugiego końca pokoju.
Jongin miał zajęcia, więc już poszedł.
–
Powiedział, że jest niepełnosprawny, więc potrzebuje pieprzonego ducha, żeby mu
pomógł – odkrzyknął Chanyeol.
Właśnie
wtedy Baekhyun otworzył drzwi i wyszedł z łazienki w koszulce i szortach.
–
Dajesz mi takie lekkie ubrania?! – wysyczał i pospieszył do swojego łóżka.
–
Chcesz uwięzić to cholernie ciepło i pochorować się bardziej? – odparował
wyższy.
(Krok 2: załóż jedną warstwę ubrań i
jeden cienki koc, by pozwolić ciepłu wyparować)
–
W porządku, dzieciaki. Idźcie do łóżek – przerwał Chen, wiedząc, że nie jest to
dobry czas na kłótnie. Zmęczony Baekhyun posłusznie położył się na swoim łóżku.
–
Zostaw to nam, Baek – powiedział Chen, owijając cienki koc dookoła ciała
Baekhyuna. – Zajmiemy się tobą. Ty tylko śpij…
–
Jakim cudem boję się o moje życie? – wymamrotał Baekhyun, ale zamknął oczy i w
końcu zapadł w lekki sen.
–
Musimy iść. Wkrótce mamy zajęcia – powiedział Chen, wstając.
–
Cześć – odpowiedział w roztargnieniu Chanyeol, wstając i okrył Baekhyuna. Jego
dłoń prześliznęła się po ciepłym czole, biorąc miskę chłodnej wody i podsunął tę
wodę pod jego usta, pozwalając mu się napić.
–
Niedługo wrócę – wyszeptał Chanyeol, odgarniając włosy ze spoconego czoła
Baekhyuna, kiedy czekał, aż mniejszy odpowie. Baekhyun cicho mruknął i odwrócił
głowę, jego oczy nadal były spokojnie zamknięte.
Chen
obserwował tę scenę, patrząc, jak ci dwaj wymieniają się takimi akcjami przy
użyciu minimalnej ilości słów. To pozostawiło go z dziwnym uczuciem, uczuciem,
które mąciło mu w głowie i jednocześnie go ciekawiło.
Później
odkrył, że była to ich intymna sytuacja, tak bliska, a jednocześnie tak nie do
opisania, że aż zabrakło mu słów. Kiedy nie sprzeczali się przy innych, czy to
właśnie robili, gdy byli sami?
Ich
bliskość… wyglądało to tak, jakby nikt nie mógł pomiędzy nich wejść.
Może
to widział Sehun, kiedy łączył ich w parę.
Chen
otrząsnął się z tego. Co on sobie myślał? Ci ludzie nienawidzili się wzajemnie!
Nigdy nie zbliżą się do bycia swoimi przyjaciółmi. A jednak, nawet gdy o tym
myślał, wiedział, że nie jest przekonany.
Co
się działo między tą dwójką?
–
Nie masz zajęć? – zapytał Chanyeol, wyrywając Chena z jego rozmyślań.
–
Tak. Chodźmy – odpowiedział Chen, wychodząc. Odwrócił się, by zobaczyć, że
Chanyeol zamyka drzwi i zaczyna schodzić w dół. – Zaraz. Dokąd idziesz?
–
Wychodzę. – Chanyeol odwrócił głowę, dziwnie patrząc na Chena.
–
Nie idziesz na zajęcia-
–
Baekhyun jest chory, jak mogę iść na zajęcia? – Chanyeol patrzył na niego z tym
samym wyrazem twarzy.
Baekhyun może się sobą zająć. Pomyślał
Chen, obserwując, jak zdezorientowany Chanyeol odchodzi. On nie jest jakimś pięciolatkiem.
Krok 3: przeciwutleniacze
w owocach są ważne przy wypędzaniu bakterii z organizmu
Kiedy
Chanyeol wrócił z artykułami spożywczymi w jednej dłoni oraz większą ilością
łyżek i plastikowych misek w drugiej, Baekhyun nadal spał.
Musiał
być naprawdę zmęczony…
Wyższy
przygotował kubek mrożonego jogurtu, potem dodał kilka pokrojonych truskawek,
wkładając resztę zimnego jedzenia do małej lodówki, którą Baekhyun ostatnio
sprawił sobie do pokoju.
Usiadł
przy łóżku Baekhyuna, po czym potrząsnął ramię niższego, którego skóra wciąż
była dość rozpalona.
–
Zjedz coś – powiedział ze zmartwieniem Chanyeol, a potem zdecydował się
pospieszyć do łazienki, napełnił dużą miskę chłodną wodą, a później wrócił i
ustawił ją na biurku Baekhyuna. Zamoczył szmatkę w misce i położył ją na czole
Baekhyuna. Niższy, czując coś mokrego przyciśniętego do skóry, otworzył oczy.
Chanyeol pomógł mu usiąść.
–
Zjedz trochę jogurtu – powiedział Chanyeol, podpierając niższego o poduszkę.
Mniejszy nadal miał na wpół przymknięte oczy z zaspania i Chanyeol nic nie mógł
poradzić na to, iż uznał to za absolutnie urocze, nawet jeśli zupełnie się do
tego nie przyznawał.
Wziął
łyżeczkę jogurtu i kawałek truskawki i przycisnął je do ust swojego
współlokatora, który nieprzytomnie, lekko je otworzył i powoli zjadł. Robili
tak cały czas. Chanyeol cierpliwie-niecierpliwie czekał, aż skończy.
Krok 4:
Dużo odpoczywaj
–
Teraz idź spać – powiedział kojąco Chanyeol (nie wiedział, dlaczego taki był),
kolejny raz odgarniając grzywkę Baekhyuna z jego czoła, kiedy moczył szmatkę w
chłodnej wodzie, wycisnął ją i na powrót ułożył na jego czole. Wypłucz,
wyciśnij, powtórz.
Podczas
Kroku Czwartego Chanyeol znalazł czas, żeby zadzwonić do swojego przyjaciela z
dentystyki, by zapytać, co przegapił. Potem zaczął czytać rozdział książki i
rozwiązywać w niej zadania.
Co
dwie godziny dawał Baekhyunowi coś do picia albo brał kolejny kubeczek jogurtu
i owoc, żeby go nakarmić. Nie wiedział, czy to działa czy nie, miał tylko
nadzieję, że drugi wkrótce poczuje się lepiej.
Chen
odwiedził ich trochę później, a po kolacji zajrzał Jongin, dając Chanyeolowi
kolację, którą opuścił. Bał się, że jeśli Chanyeol nie zje, nie będzie miał
wystarczająco dużo energii, by zająć się swoim współlokatorem następnego ranka
– i wtedy kto by się nim zajął?
Jongin
zauważył, że sprawy ułożyły się między Chanyeolem i Baekhyunem, ale nie był
pewien. Odczuwał tylko zbytnią ulgę, że jego najlepszy przyjaciel z powrotem
jest w swoim pokoju. Jednak nadal się martwił – był tak zmartwiony, że mógłby
płakać.
Ale
z drugiej strony – Nie winił Chanyeola za to, że Baekhyun jest chory.
Następnego
dnia Baekhyun wciąż był chory, ale czuł się trochę lepiej niż wczoraj.
–
Potrafię się sobą zająć – powiedział Baekhyun.
–
Tak – zadrwił Chanyeol. – Gdybyś potrafił, w ogóle byś nie zachorował.
–…Yeol,
idź na zajęcia. – Niższy westchnął, a potem poruszył się pod swoim kocem i
odwrócił. Chanyeol zamrugał. Chciał się nim zająć, ale jednocześnie musiał iść
na zajęcia. Musiał również przysiąc, że usłyszał urażoną dumę w tonie głosu
Baekhyuna…
– Dobra. Ale lepiej zostań, do cholery, w
łóżku. – Chanyeol natychmiast spakował swoje rzeczy i postawił butelkę wody na
jego biurku ze słomką w środku, gdyż wiedział, że niższy lubić pić przez słomkę.
Potem podniósł lodówkę (niech to szlag, dlaczego musiała ważyć tak dużo),
przenosząc ją obok Baekhyuna, mówiąc mu „jeśli jesteś głodny, możesz zajrzeć do
lodówki, a znajdziesz tam kubeczki z jogurtem i owoce”, później powiedział mu,
by pamiętał, żeby zmieniać ręcznik przynajmniej co godzinę, żeby spał i
pamiętał o braniu lekarstwa. Potem wziął swoją torbę i pospiesznie wyszedł.
Baekhyun
gapił się na drzwi przez długą chwilę, a później przesunął wzrok na wszystkie
rzeczy przed sobą.
Ach,
pomyślał. Nigdy wcześniej nikt tak wiele dla niego nie zrobił.
I
szczerze, nie wiedział, jak zareagować.
Kiedy
Chanyeol skończył zajęcia, tak dokładnie zajmował się Baekhyunem, że znowu
zapomniał zjeść kolację, więc Jongin kolejny raz mu ją przyniósł, mówiąc mu, by
dbał także o siebie. Potem Chanyeol zadzwonił do Krisa, żeby spytać go, czy
Baekhyun cokolwiek opuścił na ich zajęciach.
Po
tym poszedł i zebrał swoje notatki, co zajęło mu kilka godzin, co jakiś czas
odwracając głowę, by sprawdzić, jak ma się drugi.
W
końcu o dziesiątej wieczorem Chanyeol skończył całą swoją pracę. Ziewając,
przesunął się i usiadł przy łóżku Baekhyuna, sprawdzając co u niego.
Gdy
dotknął czoła drugiego, wydawało się, że Baekhyun już prawie wrócił do zdrowia.
Ostatnio przez te dwa dni nawykiem stało się, by odgarniać mu grzywkę z oczu. Siedział
tam, obserwując, jak ciało Baekhyuna nieco unosi się i opada wraz z jego
oddechem, jego oczy były zamknięte i wyglądał niemal spokojnie.
Wygląda tak……… Chanyeol
nie wiedział, jak to opisać. Wszystko, co wiedział, to to, że mógłby spędzić
całą noc, obserwując, jak Baekhyun śpi.
Ale
ponieważ był zbyt zmęczony, nie zrobił tego.
Był
tak bardzo zmęczony, że ostatecznie zasnął z twarzą Baekhyuna w myślach.
Kolejnego
dnia Baekhyun w pełni wyzdrowiał, wrócił do przeklinania i bycia irytującym
pojebem, którego Chanyeol zawsze znał.
Zbliżały
się walentynki i Chanyeol nie wiedział, co zrobić.
Teraz,
kiedy zbliżał się do Kyungsoo, był dobry czas, by coś mu podarować i udawać, że
to przyjacielski gest.
Myślał
o kupieniu pudełka drogich czekoladek, jednak to mogło wydawać się trochę zbyt
oczywiste tak samo jako tuzin róż.
Może
kubek kawy?
To
wydawało się zbyt zwyczajne, czego właściwie potrzebował, ale niekoniecznie
chciał.
Westchnął,
chcąc coś zrobić, ale wciąż nie wiedział co.
Ludzie
już zapełniali swoje plany na ten dzień i Chanyeol bał się, że nie zdąży umówić
się z Kyungsoo.
Tak,
jeśli zapyta trochę później, może być za późno.
Musiał
zapytać teraz.
Wstając,
wziął swoje długopisy i pospieszył do pokoju Kyungsoo. Kiedy tam dotarł, Chen
otworzył drzwi z szerokim uśmiechem.
–
Hej – powiedział. – Kyungsoo, tak? – Chanyeol bez słowa skinął głową. Chen
otworzył drzwi szerzej, a kiedy Chanyeol przechodził obok niego, Chen pochylił
się do jego ucha.
–
Bierze prysznic, za chwilę wyjdzie. – Potem złośliwie zachichotał i odszedł,
zostawiając zarumienionego Chanyeola.
Czy
on wie? Nie może, prawda?
Nadal
jednak myśl o ładnie pachnącym, półnagim Kyungsoo była… miła…
Drzwi
otworzyły się i Chanyeol przysiągł, że nigdy nie zapomni tej sceny.
Talia
Kyungsoo owinięta była ręcznikiem, jego mokre włosy przyklejały mu się do
twarzy, jego skóra była jedwabista i gładka, jego usta czerwone, oczy duże.
I
jego oczy zrobiły się jeszcze większe, kiedy zobaczył, że Chanyeol na niego
patrzy.
Obaj
odwrócili wzrok z zaczerwienionymi twarzami, a Kyungsoo dał nura, żeby się
zakryć, szybko coś na siebie ubierając. Żaden z nich się nie odezwał, dopóki
Kyungsoo nie był w pełni ubrany.
–
K-Kiedy tu przyszedłeś? – spytał Kyungsoo, niemal nie był w stanie powstrzymać
swojego pędzącego serca.
–
Uch… Właśnie wtedy… – odpowiedział Chanyeol z czerwonymi uszami.
–
P-P-Przepraszam, że… pojawiłem się tak… – wyjąkał zażenowany Kyungsoo.
–
Uch… W porządku. Naprawdę – odrzekł Chanyeol, czerwieniąc się bardziej. Przez
chwilę milczeli, a potem Kyungsoo się zaśmiał.
–
Dlaczego jesteśmy wobec siebie tacy niezręczni… Przecież jesteśmy przyjaciółmi,
prawda? – Prawda. Pomyślał sobie Chanyeol, wzdychając, kiedy zdał sobie sprawę,
że został zamknięty w strefie przyjaźni.
–
Tak… Prawda… – Chanyeol zaśmiał się nerwowo, zastanawiając się, czy przyjaciele
czują się ze sobą komfortowo, gdy są półnadzy.
–
Tak czy inaczej przyszedłem tutaj, żeby…
–
Musze cię o coś zapytać… – Odezwali się w tym samym czasie, a potem przerwali i
spojrzeli na siebie nieśmiało.
–
Ty pierwszy… – powiedział Chanyeol, kiedy obaj się uśmiechnęli.
–
Ja… uch, jeśli ty… No, wiesz… – urwał zawstydzony Kyungsoo. Chanyeol nie
powiedział nic, tylko czekał, aż młodszy zacznie mówić dalej w tej niemej
zachęcie. – Chcesz się spotkać? W walentynki? Oczywiście, jeśli nie masz…
planów ani nic…
Chanyeol
zamrugał zaskoczony.
–
T-Tak właściwie… O to miałem cię zapytać! – powiedział Chanyeol, wpatrując się
w Kyungsoo z szeroko otwartymi oczami. Kyungsoo odpowiedział tym samym.
–
To świetnie. To znaczy, że obaj jesteśmy wolni, tak?
–
Tak.
–
Chcesz się spotkać popołudniu? – zapytał podekscytowany Chanyeol, a niższy
skinął głową, uśmiechając się.
–
Jasne. – Kyungsoo wahał się, po czym dodał: – Ale… Jako przyjaciele. Jako
przyjaciele, którzy zwyczajnie zaczęli się do siebie zbliżać. – Po tym skończył
z oszałamiającym uśmiechem. Chanyeol poczuł, jak jego serce topi się w
rozczarowaniu.
–
Oczywiście – odrzekł. – Jako samotni przyjaciele, którzy bez siebie są zawsze
samotni.
Chen
przycisnął ucho do drzwi, kiedy wrócił do pokoju.
–
Ja… uch, jeśli ty… No, wiesz… – Usłyszał, jak Kyungsoo wyjąkał. Cholera, Soo, przestań czynić sprawy takimi
oczywistymi. Chanyeol się dowie! – Chcesz się spotkać? W walentynki?
Oczywiście, jeśli nie masz… planów ani nic…
O mój Boże… Chen
uderzył się w twarz, kiedy usłyszał, co Kyungsoo właśnie powiedział. Kyungsoo-ah, czy właśnie sprawiłeś, że
wszystko jest oczywiste?
Spieprzyłeś. Bardzo spieprzyłeś.
Chen
był zbyt zażenowany, by słuchać dłużej.
Ale
w końcu odkrył swoje uszy i słuchał dalej.
–
Ale… Jako przyjaciele. Jako przyjaciele, którzy zwyczajnie zaczęli się do
siebie zbliżać. – Tym razem Chen starał się nie uderzyć w twarz. Niech to szlag, Kyungsoo! Teraz Chanyeol się
dowie! Jesteś takim idiotą!
–
Oczywiście. – Usłyszał zwyczajną odpowiedź Chanyeola i szczerze, gdyby tylko
Chanyeol wiedział, jak oczywisty jest jego głos. Więc on naprawdę nie wie?!
Czy oni obaj są idiotami?!
–
Joonmyun jest taki cholernie uroczy. – Kris westchnął, kiedy usiedli, by zjeść
lunch. Chanyeol przewrócił oczami. Jak wielką obsesję Kris może mieć?
–…Więc
jak wam właściwie idzie?
–
Idzie nam świetnie! Teraz, kiedy opowiem mu żart, przewraca oczami! Możesz w to
uwierzyć? Naprawdę przewrócił na mnie oczami!!!
–
…
–
Wcześniej zachowywał się, jakbym nigdy nie istniał, ale to!!! To malutki
krok!!!
Ale
zanim Chanyeol zdążył jęknąć i krzyknąć na niego za bycie tak dziwnym
przyjacielem, Joonmyun podszedł cicho i…
…i
usiadł obok Chanyeola. Nie Krisa.
Obaj
Kris i Chanyeol patrzyli na niego zszokowani, ale nie powiedzieli nic, bo
Joonmyun zaczął jeść. Kris ponuro zapadł się na swoim miejscu, a Chanyeol
spoglądał bezradnie. Rany, nigdy nie
zrozumiem tych dwóch. Pomyślał sobie.
–
Myeonnie… – zaczął Kris, podnosząc się ze swojego miejsca i skierował się do
Joonmyuna. – Pomyślałem sobie… Po spotkaniu czternastego, może powinniśmy iść
na lunch? – Joonmyun go zignorował.
–
W walentynki? Pójdziesz ze mną na lunch? – Brak odpowiedzi.
–
Ja… skończyłem dokumenty na jutro… możesz je sprawdzić? – Zapadła krótka cisza,
a potem:
–
Po lunchu – odparł Joonmyun, a Kris uśmiechnął się szeroko. Wygląda na to, że Joonmyun nadal jest
kujonem. Pomyślał Chanyeol.
–
Świetnie! Jednak wydaje mi się, że jest tam dużo do poprawy… A jako że to mój
pierwszy raz, nie jestem pewien, czy jest dobre…
–
Wszystko w porządku. Razem sobie z tym poradzimy. – Kris uśmiechnął się głupawo
i z powrotem zajął swoje miejsce, a potem szepnął do Chanyeola.
–
Jest taki miły, kiedy mówię mu o pracy – powiedział mu Kris. – Cieszę się, że
się do tego zapisałem. – Potem zabrał przestrzeń osobistą Chanyeola.
–
Joonmyun~ Masz tu trochę mięsa, żebyś mógł urosnąć wyższy~~ – Chanyeol
wiedział, że jego przyjaciel nie chciał zrobić mu krzywdy, ale szczerze mówiąc,
ledwie mógł oddychać i widział, jak oczy Joonmyun mrużą się na ten niewinny
komentarz.
Pomocy. Pomyślał
Chanyeol, tkwiąc między tą dwójką i obserwował, jak wymieniają słowa (lub, w
tym wypadku i prawdopodobnie w każdym innym wypadku, mówił tylko Kris).
–
A tak w ogóle, gdzie są wszyscy, do cholery? – zapytał Chanyeol, kiedy Joonmyun
zmęczył się bzdurnym gadaniem Krisa i wypchnął go z osobistej przestrzeni
Chanyeola.
–
Wydaje mi się, że poszli na jakąś imprezę. – Joonmyun wzruszył ramionami. – A
teraz trwa właśnie wiele zajęć…
Baekhyun poszedł na imprezę? Pomyślał
Chanyeol, wezbrało w nim to samo znajome uczucie, kiedy miał nadzieję, że ten
idiota nie zrobi nic głupiego.
–
Czy to znaczy, że nie poszedłeś na imprezę, bo i ja nie poszedłem? – spytał z
nadzieją Kris, jego oczy błyszczały. Chanyeol i Joonmyun przewrócili oczami,
ale nic nie powiedzieli.
–
Idiota – wymamrotał Joonmyun. Jednak kiedy Chanyeol już miał się zgodzić, jakiś
cień uniósł się nad nimi i nowa osoba dołączyła do ich stolika, zajmując
miejsce obok Krisa.
Chanyeol
czuł, jak coś pali go w kościach, gdy obserwował, jak Byun Baekhyun szepcze coś
do Krisa. Kiedy rozmawiali, dlaczego musieli być tak cholernie blisko
siebie???? Zobaczył, że usta Joonmyuna ściągnęły się w grymas. Kris potrząsnął
głową w odpowiedzi. Gdy Chanyeol miał oznajmić, że odchodzi i przestać oglądać
tych ludzi będących ze sobą tak blisko, Baekhyun wstał i spojrzał na Chanyeola.
–
Hej, widziałeś Chanchana? – Co do-
–
Kim, do diabła, jest Chanchan? – Gdybym
był głupszy albo gdyby on był inną osobą, uwierzyłbym, że Chanchan to ja.
–
Mój pieprzony różowy miś! – odpowiedział Baekhyun, a on nadal był
zdezorientowany. Ale potem zrozumiał, co to jest.
–
Co? Nadal nazywasz go Chan? – Chanyeol wybuchnął śmiechem.
–
Co cię to obchodzi?!
–
Cóż, ktoś się kiedyś ze mnie śmiał, mówiąc mi, że imię, które nadałem pewnemu
różowemu misiowi, było gównianym imieniem!
–…Nie
mogłem wymyślić nic innego, jasne?! – odrzekł Baekhyun, jego twarz się
zaczerwieniła. – Poza tym to pasuje różowemu misiowi… – wymamrotał.
–
Co to było? – zapytał głośno Chanyeol, przykładając dłoń za swoim uchem, jego
usta rozciągały się w uśmiechu. Baekhyun zmrużył oczy, podszedł do niego i
chwycił jego ucho kciukiem i palcem wskazującym, po czym wyciągnął Chanyeola z
jego miejsca.
–
Au, au, au, au, au… – zawył Chanyeol z szoku i bólu, całym ciałem musiał
pochylić się w stronę Baekhyuna, by utrzymać równowagę. Baekhyun był cholernie
bezwzględny, ściskając jego ucho, jakby od tego zależało jego życie!
–
Bądź dobrym chłopcem… – powiedział słodko Baekhyun przez zaciśnięte zęby. –…i
pomóż mi znaleźć Chanchana! – Potem zaczął odchodzić, ciągnąc ze sobą
Chanyeola.
Wyższy
bezradnie chwycił resztkę swojej kanapki.
–
Pieprz się! – Strumień przekleństw opuścił usta młodszego, podczas gdy Kris i
Joonmyun patrzyli na tych dwóch w szoku i lekkim rozbawieniu. – Nie skończyłem
lunchu! – Później dalej się sprzeczali, gdy Baekhyun wyprowadzał go ze
stołówki.
–
Czasami nie wiem, czy są przyjaciółmi, wrogami, współlokatorami czy starą
sprzeczającą się parą – wymamrotał do siebie Kris.
Joonmyun
milcząco się zgodził.
–
Więc? – Chanyeol zatrzymał się, oparł dłonie na kolanach, dysząc. –
Prawdopodobnie go tu nie ma. Chodźmy.
–
Powiedziałeś to w każdym cholernym miejscu, w którym byliśmy! Co chcesz, żebym
zrobił, mam czekać, aż Chanchan do mnie wróci? – Baekhyun zmrużył na niego
oczy, po czym odwrócił się do niego plecami i znalazł się na podłodze, szukając
pod automatami, w szafkach i tak dalej.
–
Mówią, że jeśli coś kochasz, pozwól temu odejść. Jeśli do ciebie nie wróci, od
początku nigdy twoje nie było. To w zasadzie odnosi się do twojego położenia.
–
Technicznie mi go dałeś!
–
Odruchowo!
–
Ale jednak to zrobiłeś!
–
Zostałem zmuszony! – Wcale nie…
–
Będziesz go szukał czy nie?
Wzdychając,
Chanyeol bez przekonania wyjrzał przez okna, jakby Chan mógł się tam pojawić.
Wzdychając po raz kolejny, zastanawiał się, dlaczego to robi i dlaczego musiał
przełknąć resztkę swojego lunchu, by to zrobić. Oczy młodszego powędrowały w
dół, na podłogę, po której chodził na czworakach jego idiotyczny współlokator.
Natychmiast
tego pożałował.
Z
tego punktu widział jedynie odstający tyłek Baekhyuna, nieznacznie unoszący się
w powietrzu, gdy tamten szukał pod innymi rzeczami.
Rumieniąc
się z zażenowania, ponieważ, cholera, ta pupa była bardzo urocza, Chanyeol nie gapił się, dopóki Baekhyun nie położył się
jeszcze niżej. Jego koszulka podsunęła się w górę, aż Chanyeol mógł zobaczyć
odsłoniętą gładką, mleczną skórę na plecach Baekhyuna…
Chanyeol
odwrócił wzrok, wstydząc się siebie. Ale poczuł to jedynie przez ułamek
sekundy, ponieważ potem coś innego przykuło jego uwagę, coś, co było w zasięgu
jego ręki.
–
Byun Baek… – zawołał Chanyeol nieco nieobecnie. Baekhyun usiadł i odwrócił się
do swojego współlokatora.
–
Co teraz?
–
Czy to nie… – Chanyeol wskazał na coś kilka metrów od nich. –…to, czego
szukamy?
Baekhyun
przesunął wzrok w górę i rzeczywiście, tam, powieszony pod sufitem niczym w
próbie samobójczej, z wyjątkiem, że to mogło być jedynie zabójstwo, był różowy
miś Chanchan z notatką wiszącą dookoła jego szyi tak, że kiedy podeszli bliżej,
było na niej napisane:
„Kurwo,
sprawdźmy, czy możesz tego dosięgnąć!!!”
I
to był pierwszy z wielu znaków wymierzonych w Byun Baekhyuna.
Kiedy
Baekhyun miał Chana z powrotem w swoich rękach, całe jego ciało zmiękło z ulgi.
Potem przytulił Chana do swojej piersi, jakby już nigdy miał go nie puścić.
Chanyeol ścisnął kartkę w swojej dłoni, pismo miało wyglądać na zastraszające,
ale w zamian było tylko prostacko głupie.
– Jak, do cholery, oni go tam
umieścili? – wymamrotał do siebie Baekhyun, spiesząc w tamto miejsce, skakał i
próbował zdjąć Chana, ale wyraźnie był trochę za niski, dlatego jego ręka była
kilka centymetrów od Chana. Musieli dobrze znać jego wzrost, by powiesić to w
ten sposób. Pomyślał sobie Chanyeol. Twarz Baekhyuna wykrzywiona była w
determinacji i uporze, ale Chanyeol dostrzegł ukrytą pod tymi emocjami
frustrację.
Spędził dziesięć minut, obserwując,
jak niższy podskakuje, ale ani razu się nie poddał. Widział pot mniejszego,
lecz ten ani razu nie zrobił sobie przerwy.
– Kup sobie innego – powiedział
dość niezręcznie Chanyeol. – Są ich tony tam, gdzie go wygrałem. – Ale Baekhyun
nie oderwał wzroku od Chana, uporczywie starając się dotknąć czegoś, czego
nigdy nie dosięgnie.
– To… nie to samo… – wydyszał
Baekhyun. – Zastępstwo… nigdy nie będzie tym samym… – Potem skakał dalej.
Chanyeol siedział cicho,
obserwując niższego. Mógł wziąć krzesło, ale nawet wtedy musiałby skoczyć, a to
było dosyć niebezpieczne. Baekhyun ani razu nic o tym nie powiedział, tylko
zachowywał się, jakby Chanyeol był niższy od niego.
Chanyeol myślał, żeby zostawić
Baekhyuna, by sam rozwiązał swój problem, ale najwyraźniej nie potrafił.
–…Cholera. – Chanyeol westchnął i
przesunął się, aby stanąć za Baekhyunem, jego dłoń spoczęła na ramieniu
niższego, co sprawiło, że zaprzestał swoich czynów. Zapach wanilii i jabłek
podrażnił jego nozdrza i spowodował, że zarumienił się przez ich bliskość.
– Najwyraźniej jest tu ktoś, kto
może ci pomóc. – Odezwał się głęboki głos nad nim, a on ledwie go usłyszał
ponad dźwiękiem swojego pędzącego serca. – Dlaczego nie mogłeś mnie poprosić,
zamiast samemu to robić? Idiota.
Baekhyun się odsunął.
– Nie lubię prosić ludzi o pomoc
– odpowiedział Baekhyun, bezradnie obserwując, jak Chanyeol podskoczył raz i
dotknął Chana, ale sznurek, który dusił małego misia, utrzymał go w miejscu.
– Nie zabij go, ty kutafonie! –
krzyknął Baekhyun, gdy Chanyeol podskoczył, ale znowu zrobił to samo. – Dusisz
go!
Kolejny raz.
– Łamiesz mu kark! Yeol! –
Chanyeol przygotowywał się do następnego skoku. Baekhyun nie mógł patrzeć, bo
wiedział, że w następnej chwili Chanyeol zniszczy Chana. Mocno zacisnął oczy,
czekając na dwa lekkie uderzenia, które miały pozostać po upadku Chana na
ziemię.
Ale nawet po latach i nawet po
tym, jak usłyszał, że Chanyeol wylądował, nie usłyszał nic.
Nadal nie chcąc zmierzyć się z
okrutną rzeczywistością, oczy Baekhyuna pozostały zamknięte, ale zamiast słysząc
przeprosiny Chanyeola czy coś jak „Przysięgam, że to nie moja wina!”, usłyszał
śmiech.
– Co? Nie ufasz mi? – Odezwał się
głęboki głos Chanyeola i kiedy Baekhyun otworzył oczy, ujrzał Chana w idealnym
zdrowiu wepchniętego w jego ramiona. Kiedy podniósł wzrok, Chanyeol uśmiechał
się zwycięsko.
– Tak – odszczeknął Baekhyun,
nawet jeśli ogromnie mi ulżyło. – Z twoją nieostrożnością, kto wie, co możesz
zrobić tymi swoimi wielkimi, brzydkimi rękami?
Chanyeol przewrócił oczami, uśmiech wciąż był
na jego ustach. Potem zrobił coś, co zaskoczyło ich obu. Uniósł dłoń i
zmierzwił Baekhyunowi włosy.
Obaj stali tam zszokowani, po
czym Baekhyun posłał mu groźne spojrzenie.
– Hej! Trzymaj łapy przy sobie!
– To moje ręce, mogę z nimi robić
to, co chcę!
Potem wyciągnął dłoń, próbując
znowu uchwycić Baekhyuna, który odsunął się na bok i patrzył na niego w
rozdrażnieniu.
– Znaj swoje miejsce! Ja tu
jestem hyungiem, pamiętasz?! – Chanyeol zaśmiał się.
– Co? – Zrobił krok naprzód. –
Ktoś tak mały jak ty? Kto by w to uwierzył?
Wkurzony Baekhyun wyciągnął dłoń
z prędkością błyskawicy i mocno ścisnął nos Chanyeola między swoimi palcami, a
potem ściągnął wyższego na dół, dopóki ich oczy nie znalazły się na tym samym
poziomie.
– Masz. Teraz możesz się zamknąć
– powiedział Baekhyun, uśmiechając się złośliwie do Chanyeola, którego wzrok
był intensywny i poważny.
Chanyeol nie mógł się oprzeć.
Zanim Baekhyun zdążył zauważyć,
co się dzieje, a Chanyeol zdołał się powstrzymać, wyższy pochylił się i złączył
ich wargi. Pocałunek, jak wiele innych, które ze sobą dzielili, wysłał jakieś
dziwne uczucie wzdłuż jego kręgosłupa, aż całe jego ciało zadrżało. Ten
pocałunek, nie tak jak inne, był czysty i niewinny oraz pozbawiony
nienawistnego wyzwania, które sobie rzucali. Po trzech sekundach Chanyeol się
odsunął.
Gdy obserwował, jak wzrok
Baekhyuna zsuwa się w dół, Chanyeol zdał sobie sprawę, co właśnie zrobił.
– J-J-Ja… – zaczął,
poczerwieniały mu uszy, kiedy się wyprostował. Co on, do cholery, wyprawiał?
Co, do licha? Ta faza znowu dawała o sobie znać?
Ale niech to szlag, kiedy
Baekhyun mocno zacisnął oczy, wyglądał tak uroczo, że Chanyeol nie mógł nic
poradzić na to, że chciał poklepać go niczym małego szczeniaczka.
I właśnie wtedy… gdy byli tak
blisko siebie, Chanyeol mógł zobaczyć każdą rzęsę na jego powiekach, zobaczyć
sposób, w jaki jego grzywka opadała mu na czoło, przyklejając się do jego skóry
od potu oraz sposób, w jaki jego usta były lekko rozchylone, jakby krzyczały o
pocałunek.
To nie była jego wina. To wina
Byun Baekhyuna za to, że wyglądał tak cholernie porywająco!
– Ty co? Pomyślałeś, że tylko
dlatego, że wyświadczyłeś mi przysługę, to w porządku, jeśli zrobisz ze mną, co
chcesz? – Baekhyun brzmiał na wkurzonego.
– Ja-… Nie, ja… – Chanyeol urwał,
czując, że jego uszy robią się gorętsze. – Ja tylko…
– Tylko? Wykorzystałeś mnie?
– Nie, nigdy bym tego nie zrobił!
…Ja… – urwał, ponieważ to była prawda. Wykorzystał ich sytuację i to nie było w
porządku, ale, niech to szlag, Baekhyun nie był w porządku, wyglądając w ten
sposób… Jednak kiedy już miał przeprosić, zobaczył, że kąciki ust Baekhyuna
wykrzywiły się ku górze, ale tylko nieznacznie. Tak nieznacznie, że nikt nie
mógłby tego zobaczyć.
– Ty mały… – warknął Chanyeol,
ale wewnętrznie poczuł ulgę, że Baekhyun nie czuł się wykorzystany. Ponieważ
Chanyeol naprawdę czułby się bardzo winny…
Ale potem, widząc, jak Baekhyun
przytula Chanchana, jakby był dla niego całym światem, uspokoiło go.
Problemem była notatka w jego
dłoni.
–
Kim byli ludzie, którzy to zrobili? – zapytał Chanyeol, podając karteczkę do
Baekhyuna, który tylko spojrzał na napis i wzruszył ramionami.
–
Nie moja sprawa.
–
Wyraźnie jest to twoja sprawa! – zaprotestował Chanyeol, a potem coś sobie
przypomniał. – To ci, którzy cię nienawidzą, prawda?
–
Skąd, do cholery, wiedziałeś, że są osoby, które mnie nienawidzą? – Baekhyun
westchnął wewnętrznie. Chyba powinien był wiedzieć, że Chanyeol zawsze ma swoje
sposoby, by się o nim dowiadywać. Nie powinien więcej pytać.
–
Jestem twoim współlokatorem, idioto.
–
Nieważne. – Baekhyun sprawdzał, czy coś jest nie tak z pluszakiem. – Mogą robić
ze mną, co chcą, ale nie powinni wyładowywać swojej złości na niewinnych. –
Przycisnął nos do Chana i, o Boże, to było tak cholernie urocze.
Ale ty jesteś niewinny… czyż nie?
Chciał
zapytać Chanyeol.
–
Nawet jeśli jestem niewinny, to nie tak, że ich to obchodzi – odrzekł Baekhyun.
– Po prostu chcą się na kimś wyżyć. Nie obchodzi mnie to.
Ale…
–
Nieważne. Przeszedłem przez o wiele więcej niż ich idiotyczne, szczeniackie,
zazdrosne sposoby miłości.
–…Wracajmy
– zdecydował wreszcie Chanyeol, nie chcąc, by Baekhyun znów myślał o swojej
przeszłości. – I wykąp Chana.
–
Podaj mi notatkę – powiedział Baekhyun. Zdezorientowany Chanyeol podał mu
karteczkę.
–
Dlaczego nie możesz zwyczajnie jej wyrzucić? – spytał Chanyeol, ale było to jak
rzuceniem grochu o ścianę. Baekhyun kurczowo trzymał kartkę między swymi palcami,
siedząc w zamyśleniu.
Kiedy
wrócili do swojego pokoju, Baekhyun zamknął się w łazience z Chanem. Czując się
trochę paranoicznie, Chanyeol postanowił sprawdzić pokój na wypadek, gdyby
stało się coś jeszcze.
Na
początku sprawdził rzeczy Baekhyuna, przeszukując jego szafę na wypadek, gdyby
ci, którzy go nienawidzą, włożyli tam coś złego. Upewnił się, żeby sprawdzić
każdą jedną rzecz, dopóki nie dotarł do spodu szafy, do rogu, który zwykle nie
był używany.
Wyjął
z tamtą kilka ubrań i wyglądały one jakoś znajomo – bardziej znajomo niż
zazwyczaj.
Sterta
ubrań w jego dłoniach była tą, która kiedyś należała do niego, ale kiedyś dał
ją Baekhyunowi, gdy pierwszy raz widział go w noc siedemnastego. Kiedy Baekhyun
zmókł, a potem on bał się, że niższy może się przeziębić.
To
wydawało się być wieki temu.
Ale
dlaczego Baekhyun wciąż miał te ciuchy? Gdy je przeglądał, zobaczył swoją
ulubioną koszulkę, spodnie, sweter, a nawet najcieplejsze skarpety!
To
dziwne, ponieważ był pewien, że wcześniejszy Baekhyun spaliłby jego ubrania i
wyrzucił je do morza czy coś.
Odłożył
je z powrotem na miejsce, po czym zamknął szafę, będąc nieco rozkojarzonym.
Później przeniósł się do biurka Baekhyuna. Nic nadzwyczajnego. Potem sprawdził
łóżko Baekhyuna i tam coś było.
Kiedy
ściągnął kołdrę, która wcześniej wyglądała na schludnie ułożoną, zobaczył duży
czerwony napis.
„Trzymaj
się z dala od mojego faceta! Dziwko!”
Co,
u licha…
Chanyeol
stał w miejscu, nie wiedząc, co zrobić. Nie mógł tam tak po prostu usiąść i
powiedzieć Baekhyunowi „Hej, wydaje mi się, że napisali na twoim prześcieradle
nienawistną wiadomość…” Równie dobrze mógł coś zrobić!
Usłyszał
pluski w łazience, a potem szybko wyjął swoje klucze i zamknął drzwi łazienki.
–
Hej! Co ty, do diabła, robisz? – krzyknął ze środka Baekhyun, kiedy chlupnięcia
ustały, a później klamka zaczęła się trząść. – Dlaczego zamknąłeś mnie w
środku?!
–…To…
To twoja wina za to, że wcześniej ciągnąłeś mnie za ucho! – odkrzyknął
Chanyeol, mając nadzieję, że jest to wystarczająco dobry powód, by zasłonić
jego prawdziwe intencje. Znowu usłyszał potrząsanie klamką po drugiej stroni,
gdy Baekhyun gwałtownie ją przekręcał, po czym pospiesznie wyszedł.
Kiedy
wrócił, on i Chen wnieśli nowe prześcieradło do środka. Wyglądało na to, że
Baekhyun usłyszał, jak wchodzą, ponieważ znowu zaczął przekręcać klamkę.
–
Park Chanyeol! To nie jest śmieszne! – krzyknął Baekhyun. – Wkrótce mam
zajęcia!
–
Nie, nie ma – wymamrotał Chen. – Ma zajęcia za jakieś półtorej godziny. –
Ułożyli prześcieradło i zaczęli zdejmować wszystkie poduszki i kołdrę z łóżka
Baekhyuna, a później zerwali prześcieradło. W tym samym czasie Chen zaczął
wygładzać rzeczy, zanim ułożył je na materacu. Obaj zaczęli odpowiednio
zakładać materiał.
–
Wypuść mnie, Yoda! – krzyknął Baekhyun z drugiej strony, waląc w drzwi.
Właśnie
wtedy drzwi otworzyły się i do środka wszedł Jongin.
–
Na wszelki wypadek kupiłem dla Baekhyuna-hyunga nowe prześcieradło! – oznajmił.
Chanyeol i Chen spojrzeli na niego, przykładając palce do ust, podczas gdy
osoba za drzwiami ucichła.
–
Co wy zrobiliście z moim łóżkiem? – zapytał Baekhyun, a oczy Jongina rozszerzyły się, gdy uświadomił
sobie, co zrobił.
–
Ups – powiedział cicho.
–
Znowu to robią. – Chen westchnął, kiedy we czterech siedzieli albo na nowej
pościeli Baekhyuna, albo na łóżku Chanyeola.
–
Robią to co roku. Dlaczego nie mogą znaleźć czegoś lepszego do roboty? – Jongin
westchnął.
–
Chwileczkę. Co masz przez to na myśli? – spytał zdezorientowany Chanyeol.
–
To walentynki, więc to oczywiste, że każdy zamierza je z kimś spędzić –
wyjaśnił Chen.
–
Albo, innymi słowy, pieprzyć się z kimś – dodał Jongin. Chanyeol z jakiegoś
powodu się zarumienił.
–
Więc oni zawsze szukają… kogoś, z kim mogliby je spędzić? Tylko Baekhyuna?
–
Rany, Yeol, przestań być taką dziewicą, co? – powiedział beznamiętnie Baekhyun.
– Po prostu powiedz „chcą się dobrze pieprzyć”, czemu tego nie zrobisz? – Uszy
Chanyeola zaczerwieniły się.
–
J-J-Ja… To obraźliwe, zwłaszcza że opisujemy kogoś, kto jest tuż przed nami! –
wypalił Chanyeol, zastanawiając się, dlaczego Baekhyun nawet nie mrugnął.
–
Oj… – zagruchał Jongin, uśmiechając się jak szaleniec. – Ktoś tu jest miły i
uprzejmy.
–
Oooooj~~ – Chen i Jongin droczyli się, chichocząc złośliwie, kiedy Chanyeol
rumienił się, a Baekhyun przewracał oczami.
–
W porządku, Baek! – Chen uśmiechnął się. – Ochronimy cię w walentynki! Po
prostu przyjdź do pokoju Jongina, prawda? – Jongin skinął głową.
–
Osłonimy cię przed tymi zboczeńcami!
Baekhyun
przewrócił oczami, ale uśmiechnął się, jego usta rozciągały się po końce jego twarzy,
a jego oczy zamieniły się w półksiężyce. Chanyeol wpatrywał się: wyglądał tak
uroczo.
Chciał
częściej widzieć tak uśmiechającego się Baekhyuna.
Następny
raz zdarzył się, gdy Chanyeol i Baekhyun wrócili do pokoju i zastali
porozrzucane książki Baekhyuna, a w niektórych wyrwano kartki.
–
Kurwa… – wymamrotał Chanyeol, czując, jak wzbiera w nim frustracja. – Edukacja
to nie żarty! – Baekhyun bez słowa zaczął zbierać powyrywane kartki ze swoich
podręczników.
–
Baekhyun! – krzyknął zirytowany Chanyeol, kiedy Baekhyun jawnie go zignorował.
– Daj im nauczkę!
–
Jak? – spytał Baekhyun, ale jego głos był spokojny, jakby zwyczajnie rozmawiali
o pogodzie.
–
Nie wiem! Po prostu coś zrób! – Chanyeol był coraz bardziej sfrustrowany,
obserwując nonszalancki wyraz twarzy Baekhyuna. – To znęcanie!
–
Gówno prawda – wtrącił Baekhyun, wkładając książki do reklamówki. – Nikt nigdy
się nade mną nie znęcał.
–
Baekhyun!
Baekhyun
zignorował go, wyjmując swój telefon i zaczynając zamawiać nowe książki.
Chanyeol
westchnął.
–
Nareszcie skończyliśmy naszą kompozycję! – oznajmił Chanyeol, uśmiechając się
triumfalnie. Kyungsoo uśmiechnął się do niego radośnie i dotknął jego dłoni.
–
Wykonaliśmy dobrą robotę, prawda? – zapytał Kyungsoo, a Chanyeol się
uśmiechnął.
Ostatnio
ich kontakt fizyczny znacznie wzrósł, za każdym razem, kiedy Kyungsoo się śmiał
dotykał Chanyeola.
–
Ale tylko my dwaj wykonaliśmy większość roboty – powiedział Chanyeol,
rozciągając swój kark i rozejrzał się za ich ostatnim członkiem.
–
Jest w porządku – odrzekł cicho Kyungsoo. – I tak bardziej podobało mi się, gdy
byliśmy we dwóch-
–
Hej! – krzyknął Chanyeol, przerywając Kyungsoo. – Byun Baekhyun!
I
właśnie w ten sposób nastrój się zepsuł.
–
Przepraszam, Kyungsoo-ah. Co mówiłeś? – Chanyeol odwrócił się do niego,
uśmiechając się.
–
Nic… – Kyungsoo westchnął wewnętrznie, a potem zabrał dłoń z tej Chanyeola.
Byun Baekhyun w okularach pojawił się w polu widzenia.
–
Przepraszam za spóźnienie, chłopaki – powiedział Baekhyun. – Przytrzymali nas
na zajęciach. Przybiegłem tu tak szybko, jak mogłem.
Nie musiałeś…
Pomyślał Kyungsoo, ale i tak pokiwał głową.
–
Baekhyun – zawołał Chanyeol, kiedy jego współlokator wyjmował swoje książki,
kolejny raz uznał, że niższy w okularach wygląda uroczo. – Właśnie mówiliśmy,
jak to we dwóch zrobiliśmy wszystko, a ty nawet nie pomogłeś!
Baekhyun
przez chwilę milczał, a Chanyeol oczekiwał, że zacznie wymyślać wymówki, ale
zamiast tego pochylił głowę.
–
Przepraszam. Wiem, że nie mogę się od tego wymigać, więc… – Podniósł wzrok. –…Zrobię
wszystko, co chcecie.
–
Od tej pory masz być moim niewolnikiem przez resztę tygodnia! – powiedział
Chanyeol, uśmiechając się szaleńczo, jakby właśnie wygrał na loterii.
–
Idź… przejrzyj to wszystko i sprawdź, czy jest w porządku – powiedział
Kyungsoo. – I pamiętaj też, żeby zrobić harmonię dla melodii przez całą
piosenkę, zrób więcej niż jedną. Na końcu sprawdź czy są jakieś partie, w
których jeden z nas może śpiewać w tle i to także dodaj – dokończył Kyungsoo,
wręczając nuty Baekhyunowi. Chanyeolowi brakowało słów.
–
Kyungsoo… Jest w porządku, i tak już to skończyliśmy, to wszystko, co się
liczy… – odezwał się wyższy, lecz Kyungsoo potrząsnął głową.
–
Tyle my zrobiliśmy, a to jest to, co ty musisz zrobić – powiedział
nieustępliwie Kyungsoo.
–
Kyungsoo-yah…
–
Rozumiem – odrzekł Baekhyun, a kiedy napotkał wzrok Kyungsoo, determinacja i
poczucie winy napotkały twardość i niechęć.
Tak,
niechęć.
Może
powodem, dla którego Kyungsoo to robił, było to, że w jakiś sposób był
zazdrosny o Baekhyuna.
Może
gdyby nie lubił Chanyeola, nie czułby się tak.
Ale
odkąd zaczął lubić Chanyeola, ciągle widział Baekhyuna w złym świetle,
nieważne, jak bardzo starał się tego nie robić. Nie wiedział, dlaczego czuł się
w ten sposób wobec Baekhyuna – w końcu oni w nawet niewielkim stopniu nie
żywili do siebie żadnych uczuć… W istocie powinien mieć więcej okazji z
Chanyeolem niż Baekhyun, ponieważ ostatnio się do siebie zbliżali. No więc
dlaczego? Dlaczego czuł się, jakby między nimi była większa chemia niż między
nim a Chanyeolem? Dlaczego czuł, jakby ukrywali coś pod tą
nienawistno-przyjacielską relacją?
Niepewność.
Kyungsoo
powinien mieć więcej pewności siebie. Ale nawet gdy zapewniał się, że teraz
jest bliżej Chanyeola niż Baekhyun kiedykolwiek będzie, jakaś część w nim
wiedziała, że to nieprawda.
Istniał
też problem, którym był Baekhyun sam w sobie.
Baekhyun
nie był tym, kim on był.
Baekhyun
mógł być tak naturalnie uroczy, że wszyscy go lubili. Miał ten rodzaj uśmiechu,
który oczarowywał każdego, gdziekolwiek się udał. Posiadł także ten seksapil,
który pozostawiał każdego, zarówno chłopaka jak i dziewczynę, pragnącego więcej
niż tylko spojrzenia. Jego osobowość też była doskonała, od jego bystrych spostrzeżeń
i bezczelnych odzywek po niewysłowioną dobroć i silną determinację. Nawet kiedy
włożył okulary, wyglądał całkowicie uroczo i do przytulania.
Kyungsoo
był pewien, że każdy by się w nim zakochał.
Nawet
Chanyeol.
A
teraz kiedy widział, jak blisko są ci dwaj, był pewien, że Chanyeol mógł go
lubić, przynajmniej odrobinę.
Baekhyun
był bardzo uroczy, kto by go nie lubił?
Kyungsoo
westchnął i wypchnął Baekhyuna ze swojej głowy, ponieważ myślenie o nim nie
przynosiło mu nic poza zazdrością.
I
nawet kiedy obserwował, jak Chanyeol z nim rozmawia, gdy kłócili się o coś,
jednocześnie wyglądali bardziej intymnie niż tylko współlokatorzy lub tylko
najlepsi przyjaciele.
Potem
zobaczył, jak Baekhyun przypadkowo otarł swoje udo o to Chanyeola, kiedy
siadali.
–
Fuj! Nie dotykaj mnie! – zrzędził Chanyeol, posyłając groźne spojrzenie
Baekhyunowi, który przewrócił oczami.
–
Jesteś kutafonem. Daj sobie spokój!
–
Najpierw przestań mnie dotykać!
–
Będę cię dotykał, kiedy tylko będę miał na to, kurwa, ochotę!
-
A może nie.
Może
byli tylko zwyczajnie dobrymi przyjaciółmi, którzy jednocześnie nie mogli się
znieść.
–
Czy zauważyłeś, że ostatnio dzieje się coś dobrego? – Sehun zapytał Chanyeol
podczas obiadu. Obaj siedzieli tak daleko od Krisa i Joonmyuna, jak było to
możliwe. Lu Han i Yi Xing rozmawiali szybko po chińsku, a Chen gadał z
Minseokiem i wyglądał zbyt normalnie, by to było normalne. Pozostałych nigdzie
nie było. Chanyeol napił się zupy, myśląc.
–
Um, że ty i Tao ostatnio jesteście coraz bardziej ckliwi? – Sehun uderzył go w
ramię. Mocno.
–
Nie! – odpowiedział poirytowany. – Chodzi o Joonmyuna hyunga!
–
Co z nim? – Chanyeol myślał, znowu był wkurzony, ponieważ tamten znów nazywał
wszystkich hyungami, tylko nie jego.
–
On… On teraz zawsze tu jest! – wyszeptał Sehun, patrząc, jak Joonmyun szczypie
w rozdrażnieniu Krisa, który krzyknął, po czym uśmiechnął się głupawo z powodu
tego „kochającego” gestu.
–
No i?
–
No i? – powtórzył za nim Sehun, jakby właśnie zadał najgłupsze pytanie świata.
– Więc nigdy nie wychodzi! Czy ty w ogóle wiedziałeś, że był w naszym kółku
muzycznym?!
–…Nie,
dopóki go tam nie zobaczyłem, więc?
–
No właśnie! – Szepty Sehuna stawały się coraz bardziej zagorzałe. – Wiesz, co
to znaczy?!
–…Dojdź
do cholernego sedna, Oh Sehun, bo-
–
To znaczy, że już nie zabawia się z facetami, prawda? PRAWDA?!
Chanyeol
był oniemiały. Sehun miał rację. Joonmyuna zwykle nie było, a obecnie Chanyeol
widywał go tak często, że to nawet nie było śmieszne!
–…Ale
dlaczego tak nagle przestał? – zapytał głupio Chanyeol.
–………Czy
jesteś idiotą? – Sehun wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. – Z powodu
Krisa hyunga!
Chanyeol
tego nie pojmował.
–
Ponieważ go lubi! Idioto! – powiedział Sehun, jak gdyby była to najbardziej
oczywista rzecz na świecie, ale skąd on to, do cholery, wiedział?!
–…Och,
dobra… – Chanyeol nie wiedział, jak inaczej odpowiedzieć.
–
Wiem to, jasne?! – Sehun poruszył się na swoim miejscu i udawał, że się
krztusi. – Dwóch frajerów razem… Co to ma być?
Chanyeol
zaśmiał się niepewnie. – Nie lubisz ich we dwoje?
–
Oczywiście, że lubię! – odpowiedział Sehun. – Tylko, że są idiotami. To
wszystko.
…On
był dziwakiem…
–
Ale ty jesteś największym idiotą ze wszystkich.
Chanyeol
westchnął.
Kiedy
Chanyeol wracał do pokoju, myśli o Joonmynie i Krisie wypełniły jego głowę.
Czy
Joonmyun naprawdę przestał z powodu Krisa? Czy naprawdę tak bardzo go lubił?
Ale
nie wyglądał, jakby lubił Krisa. W zasadzie zachowywał się tak, jakby Kris był
utrapieniem!
Więc
jak ktoś, kto zachowuje się, jakby kogoś nienawidził, miałby go lubić?!!!!
Życie nie ma sensu. Romanse nie mają sensu.
Ale
zanim zdołał to wszystko zrozumieć, usłyszał znajome głosy w głębi korytarza,
które się zbliżały.
–
Jesteś pewien, że nie chcesz, abyśmy-
–
Ledwie możesz sam iś-
–
Mam się dobrze. – Zabrzmiała odpowiedź Baekhyuna, a Chanyeol podniósł wzrok,
wychodząc z transu. Jongin i Tao otaczali Baekhyuna, ich dłonie trzymały go
wszędzie, a niższy utykał.
Kiedy
Chanyeol spojrzał w dół, zobaczył, że kolano Baekhyun krwawi.
–
Co się stało? – zapytał Chanyeol, podchodząc do nich. Jego oczy były szeroko
otwarte, gdy patrzył na rozcięcie na kolanie swojego współlokatora.
–…Ktoś
go popchnął i upadł na wielki kamień.
Baekhyun
delikatnie ich odepchnął i zaczął kuśtykać do drzwi swojego pokoju.
–
Hyung! – krzyknął Jongin, jego głos zaprawiony był bólem.
–
Jongin-ah, wszystko w porządku. – Głos Baekhyuna był poniekąd gorzki, a
Chanyeol widział, jak zaciska zęby.
–
Idźcie zjeść obiad – powiedział Chanyeol, wyjmując klucze ze swojej kieszeni.
Młodszy spojrzał na niego nieprzekonany.
–
Nie martwcie się. Zejdziemy później. – Może naprawdę byli głodni, ponieważ w
końcu pomachali i powiedzieli Baekhyunowi, by wyzdrowiał, po czym zeszli na
dół. Kiedy odeszli i gdy Chanyeol wsadził klucze do zamka, poczuł, jak Baekhyun
się na nim trochę opiera. Jego oddech był szybki i urywany, a kiedy otworzył
drzwi, automatycznie nieznacznie oplótł ręką talię Baekhyuna, a potem pomógł mu
wejść do środka.
–
To wcale nie jakieś przypadkowe popchnięcie, co? – zapytał Chanyeol, sadzając
Baekhyuna na jego łóżku. Baekhyun mocno zacisnął oczy, podczas gdy krew
spływała po jego nodze.
–
Dlaczego to robią? Czy to wszystko z wcześniej nie wystarczyło?
–
Dlaczego po prostu nie możesz czegoś z tym zrobić? – Baekhyun nie odpowiedział.
Wzdychając,
Chanyeol poszedł umyć szmatkę w umywalce, po czym zaczął delikatnie wycierać
krew z kolana Baekhyuna.
–
Mogę to sam zrobić. Idioto – wymamrotał Baekhyun. Chanyeol wzruszył ramionami,
a później podał mu szmatkę, napełnił miednicę wodą, podsuwając ją pod stopy
Baekhyuna. Potem wyszedł z pokoju.
Kiedy
wrócił, miał już bandaż. Baekhyun właśnie skończył czyścić swoją ranę. Chanyeol
przykucnął przed nim.
–
Mogę sam to zro-
–
Bzdura – odparł Chanyeol. – Nie zapomniałem o twoich umiejętnościach w
bandażowaniu. – Po tych słowach Baekhyun zarumienił się z zażenowania i
pozostał cicho, obserwując, jak Chanyeol zaczynał zakładać bandaż.
Nie
mógł nic poradzić, że uznał skupioną twarz Chanyeola za bardzo uroczą i
czarującą. Jego brwi były zmarszczone, usta rozchylone, a oczy wciąż szeroko
otwarte, ale wzrok wytężony, gdy niemal groźnie patrzył na bandaż. Potem, kiedy
skończył, uśmiechnął się triumfalnie i wrócił do swojego szczenięcego „ja”.
A
gdy Baekhyun spojrzał na swoje zabandażowane kolano, uznał, że bandaż jest
założony niemal idealnie.
Tydzień
przed walentynkami ataki stały się coraz częstsze.
Chanyeol
był tak cholernie poirytowany, ale nie mógł nic zrobić, gdyż wiedział, że
Baekhyun nie chciał, by się wtrącał. Nadal to znosił i stawał się coraz mniej
cierpliwy, i wiedział, że jeśli stanie się jeszcze jedna niepoważna rzecz,
wybuchnie.
Dlaczego?
Dlaczego tak się czuł? Nie wiedział.
Może
sprawiedliwość?
Tak,
prawdopodobnie.
–
Hej, mamy zebranie walentynkowe czy coś. W przyszłym tygodniu. Rano –
powiedział Kris.
–
Co? – zapytał zdezorientowany Chanyeol. – Dlaczego-
–
To tajemnica. – Kris uśmiechnął się. – Co oznacza, że nauczyciele nie wiedzą.
–
Och… Czy musimy iść? – Chanyeol jęknął.
–
Idź dla zabawy, gościu! Chodzi mi o to, że co jest lepszego do roboty? W końcu
to miejsce, żeby ludzie wyznali swoją miłość!
–
Więc możesz wysłać wiadomość do swojego ukochanego, a oni ją odczytają
wszystkim zgromadzonym! Czy to nie dobry pomysł? Odważny sposób na wyznanie.
–…To
najbardziej podstępny sposób, żeby dowiedzieć się, kto kogo lubi.
Kris
wzruszył ramionami. – Ja tego nie prowadzę.
–
Poza tym – ciągnął dalej Kris – możesz to wykorzystać, by wyznać uczucia
swojemu drogiemu Kyungsoo! – Poruszył brwiami. – Nadal go lubisz, prawda?
Chanyeol
uśmiechnął się. – Cóż, nie potrzebuję takich głupot. Ponieważ spotykamy się w
walentynki. – Oczy Krisa zrobiły się wielkie.
–
Co? Idziesz na randkę z obiektem swoich westchnień?
–
Tak.
–
Nigdy nie podejrzewałem, że masz odwagę. – Chanyeol spojrzał na niego groźnie.
– Cóż, to prawda. Nie mogłeś nawet podtrzymać z nim normalnej rozmowy!
–
Cóż, teraz mogę. – Chanyeol znowu spojrzał groźnie. – Rozmawianie z nim stało
się prostsze, niż myślałem. Ale się cieszę. – Chanyeol uśmiechnął się, a Kris
zobaczył, że jego przyjaciel znajduje się w siódmym niebie. Wyglądał na dość
szczęśliwego z blaskiem kogoś, kto jest zakochany.
–
Wydaje mi się, że mogę lubić go coraz bardziej.
Na
trzy dni przed walentynkami Chanyeol był obładowany zadaniami domowymi. Baekhyun
najwyraźniej też.
–
Prawdopodobnie, kurwa, chcą nas zająć, żebyśmy nie robili głupot w walentynki –
powiedział Chanyeol, czując frustrację, gdy wściekle bazgrał coś w swoim
zeszycie.
–
Chcę się bawić w ten wolny dzień, nie, do cholery, pracować – zgodził się
Baekhyun, a Chanyeol przestał pisać i odwrócił się do swojego współlokatora.
–
Ile osób zamierzasz przelecieć? – Wzdrygnął się, kiedy długopis uderzył go w
głowę. – Co, do cholery? – poskarżył się, masując głowę.
–
Nikogo – odrzekł nonszalancko Baekhyun.
–
Co? Ale czy nie mówiłeś, że-
–
To nie znaczy, że muszę. – Niższy odwrócił swoje obrotowe krzesło w jego
stronę. – Z nikim się nie pieprzę. Nie w pierdolone walentynki.
Właśnie
wtedy Chanyeol przypomniał sobie nienawiść Baekhyuna do miłości.
–
A ty co będziesz robił? Spędzisz cały dzień, uganiając się za Kyungsoo? –
Baekhyun uśmiechnął się złośliwie. Chanyeol odpowiedział tym samym.
–
Tak się składa, że mam z nim randkę. – Uśmieszek zniknął.
–
Co?! – Baekhyun zatrzymał się. – Ty? Jakiś smarkacz, który nawet nie potrafi
odpowiednio załatwić spraw z obiektem swoich westchnień?!
–
Ten „smarkacz” umówił się z obiektem swoich westchnień w walentynki, co ty
sobie myślisz?!
Baekhyun
odwrócił się, by spojrzeć na swoją pracę i nie odpowiadał przez długi czas. Dzięki
temu kątowi wyższy nie mógł powiedzieć, co tamten czuł. Chanyeol czuł, jak
serce wali mu w piersi, kiedy czekał na odpowiedź Baekhyuna i przysięgał, że
nigdy w życiu nie był tak podenerwowany.
–
Dobra robota – powiedział w końcu Baekhyun. Chanyeol czekał na więcej, czekał,
aż Baekhyun powie coś w stylu „nie masz u niego szans” albo „nie zasługujesz na
niego” lub „zobaczysz, że miłość nie istnieje”, ale nic takiego nie padło.
Tylko zwykłe „dobra robota” i nic więcej.
–
To wszystko? – powiedział Chanyeol, gdy Baekhyun wstał i zaczął pakować swoje
książki. Baekhyun zignorował go. – Żadnego „Park Chanyeol, będziesz tego
żałował”?
–…Czego,
do cholery, oczekujesz? – krzyknął Baekhyun, odwracając się i zaskakując
Chanyeola. – Mam nadzieję, że razem świetnie spędzicie czas! Proszę, weźcie
ślub, bo będę pierwszy, który wam pogratuluje?! – Podszedł do swojej szafy i
zaczął szukać ubrań.
–…Pamiętasz,
jak powiedziałem, że udowodnię ci, czym jest miłość? – podjął na nowo Chanyeol,
uznając odpowiedź Baekhyuna za bardzo niezadowalającą.
Baekhyun
pozbierał swoje ciuchy.
–…Dotrzymam
obietnicy. I pokażę ci, czym jest miłość. Tylko patrz.
–
Z Kyungsoo?
–
Z Kyungsoo – potwierdził Chanyeol. – Nawet bez Kyungsoo, Baekhyun, nawet jeśli
to nie zadziała, nadal dotrzymam obietnicy. Tylko czekaj.
Baekhyun
zaśmiał się cicho, z rozbawienia i rozgoryczenia.
–
Szczerze, jeśli jesteś w stanie sprawić, że uwierzę, to… – Chanyeol zobaczył,
że odwrócił się, by spojrzeć Chanyeolowi w oczy. – Myślę, że mogę się w tobie
zakochać.
Potem,
zanim Chanyeol zdążył to zarejestrować, nie wspominając o odpowiedzi, Baekhyun
zniknął za drzwiami łazienki i zamknął je za sobą.
Kiedy
usłyszał wodę lecącą spod prysznica, zdał sobie sprawę z tego, co tamten
powiedział, a potem jego serce zagroziło pęknięciem na tysiące małych gwiazd,
aż bał się, że już dłużej nie będzie biło.
I
później zrozumiał, co Baekhyun miał na myśli. Tak proste, a jednak sprawiło, że
jego serce – które wcześniej składało się z tysiąca małych gwiazd – rozproszyło
się w nicość.
–
Jeśli naprawdę sprawisz, że uwierzę… to może się w tobie zakocham.
Chodziło
o to, że to, co Chanyeol postawił sobie za cel, było czymś absolutnie
niemożliwym.
Gdy
Baekhyun wyszedł, pachnąc świeżo i miodem, wydawało się, że znowu jest
normalny.
–…Zamierzam
wykonać pracę z muzyki, którą robiliście ty i Kyungsoo, a w której ja nie
brałem udziału – powiedział Baekhyun, podnosząc strony z nutami. Chanyeol
zauważył, że ma na sobie piżamę z długim rękawem, ale zdawała się być dla niego
zbyt cienka i za duża. To było nieco urocze. A kiedy założył okulary…
–
Ale… ty miałeś swój wkład… – kłócił
się Chanyeol, jednak Baekhyun go zignorował.
Ostatecznie
Chanyeol przestał do niego mówić i zdecydował się go w zamian obserwować. Poza
tym już naprawdę chciało mu się spać. Patrzył, jak Baekhyun marszczy nos w
skupieniu, patrząc na nuty i było to naprawdę urocze. Potem niższy był tak
skoncentrowany, że nadal patrzył na nuty, kiedy odkrył kołdrę, gotowy położyć
się spać. Później jego ręka była gotowa spocząć na łóżku w ramach pomocy dla
jego ciała, by na nie wszedł… Mówiąc szczerze, oglądanie Baekhyuna musiało być
najbardziej uroczą-
Zaraz,
urocze? On nie był uroczy! Od kiedy był uroczy? Od kiedy nosi okulary, zaraz,
nie ma mowy, wcześniej, chwileczkę, NIE, BAEKHYUN NIE BYŁ UROCZY-
–
Ach! – Nagły wrzask Baekhyuna wyrwał Chanyeola z zamyślenia. Kiedy otoczenie
powróciło do jego pola widzenia, zobaczył dookoła rozsypane kartki z nutami
oraz małą postać Baekhyuna skuloną na podłodze ściskającą kurczowo coś w dłoni.
Później uświadomił sobie, że Baekhyun ściskał swoją własną dłoń.
–
Baek! – krzyknął Chanyeol, natychmiast wstając z łóżka i stanął nad niższym.
Właśnie wtedy zobaczył coś, co na zawsze wryło mu się w pamięć i w serce.
Na
łóżku pod uważnie naciągniętym prześcieradłem niewinnie leżały pinezki,
spiczastą stroną do góry, czekając, aż ktoś się ukłuje.
Serce
Chanyeola zaczęło bić bardzo szybko, gdy przykucnął i przytrzymał Baekhyuna za
rękę, a kiedy ją chwycił, zobaczył to.
W
lewej dłoni Baekhyuna, zachowując się jakby była to ściana, a nie miękkie
mięso, niemal doskonale wbite były trzy pinezki, wmontowane w jego dłoń tak
dobrze jak lampa uliczna w ziemię, udekorowana przez
plamki krwi, która zaczynała tryskać.
–
Ach… – głos Baekhyuna był słaby i drżący, i tak delikatny, i tak bardzo
przepełniony bólem. Powtarzał łagodnie i w kółko to samo „ach”, a całe jego ciało bardzo się trzęsło. Bardzo,
bardzo.
I
jego dłoń.
I
jego dłoń tak gwałtownie drżała. Nawet w rozmyciu Chanyeol widział zaczynającą
wypływać krew. Jego palce dziwnie drgały, a powieki mrugały szybko, kiedy
próbował pokonać ból, którego zazwyczaj tak bardzo nienawidził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz