środa, 27 grudnia 2017

The Flaws In Park Chanyeol [7/10]

tytuł rozdziału: Siedem |oryginał: Seven
rating: PG-13
Przyznawał.
Bał się, kiedy Joo-hyung wyskoczył znikąd i nagle pojawił się w jego życiu, w życiu, które uważał za kompletne.
Joo-hyung… był tutaj, tuż przed nim. Joo-hyung… mężczyzna, którego kochał całym sercem. Joo-hyung… mężczyzna, którego uważał, że nienawidzi.
Joo-hyung… Joo pieprzony Sung… ten sukinsyn, którego tak naprawdę nienawidził ze wszystkich sił.
Ale nadszedł czas. W końcu nadszedł czas, by pokazać temu skurwielowi, na co go stać.
Jeśli on może grać, to mogę i ja.
Potrafię lepiej.
– Baekkie. – Sposób, w jaki wołał jego imię był bardzo łagodny, ostrożny, jakby nigdy nie chciał skrzywdzić Baekhyuna, lecz Baekhyun wiedział lepiej. Potrzeba było dobrego aktora, by dostrzec drugiego. Nie był ani trochę, kurwa, speszony. Znając Joo Sunga, miał motyw. A Baekhyunowi zdawało się, że dostrzegł ten motyw.
Baekkie – zawołał Joo Sung, ale jego wzrok utknął w jednym miejscu. Na szyi Chanyeola.
Właśnie dlatego Baekhyun zgodził się z nim porozmawiać. Inaczej kopnąłby tego pierdolonego sukinsyna w pieprzone jaja, aż byłby bliski śmierci, a potem wysłałby go w końcu do cholernego więzienia, gdzie zasługiwał gnić przez resztę swojego jebanego życia.
Joo Sung patrzył na niego tak delikatnie, tak troskliwie… pff, pieprzyć to. Baekhyun był odporny.
– On jest twoim chłopakiem? – zapytał cicho Joo Sung. – Chanyeol, prawda? – Chanyeol? Pomyślał Baekhyun, niemal uśmiechając się z wyższością, tylko że nie zrobił tego, ponieważ jego serce biło  bojaźliwie. Nie pamiętam, żebym zdradzał ci jego imię.
– Tak – odpowiedział Baekhyun, obserwując sposób, w jaki starszy dalej zerkał w stronę Chanyeola.
– Posłuchaj, Baekkie… Przyszedłem, żeby przeprosić – wyszeptał Joo Sung. – Przyszedłem, żeby powiedzieć przepraszam za wszystko, co zrobiłem.
– Skrzywdziłeś mnie, Joo-hyung – powiedział cicho Baekhyun drżącym głosem. Spojrzał w oczy Joo Sunga, udając, że zachowuje się jak naiwny, niewinny chłopiec, którym był siedem lat temu. – Bardzo mnie skrzywdziłeś. – Joo Sung zrobił krok do przodu, a on zrobił krok w tył.
Zachowywał się bojaźliwie, udawał, że jeszcze nie ufa Joo-hyungowi.
Zachowywał się bojaźliwie, udawał, że nie chce wiedzieć, jak jego serce może zareagować.
Zachowywał się bojaźliwie, udawał, że powinien być kurwa zajęty, ale udawał, że myśli jedynie o mężczyźnie, który stał przed nim.
– Wiem – szepnął Joo Sung. – To wszystko było po to, by cię chronić. – Złość Baekhyuna wzniosła się.
– Co? – To sprawiło, że jego głos stał się cichy i pełen nadziei. – Co… co to znaczy?
– To znaczy… – Twarz Joo Sunga była miła. Gówno-kurwa-prawda. – To znaczy, że musiałem udawać. To wszystko moja wina, Baekkie, ale musiałem grać… Musiałem cię chronić. – Baekhyun milczał, oddech utknął mu w gardle, próbował nie pozwolić, by złość przejęła nad nim kontrolę. W zamian wziął głęboki oddech, udając, że próbuje odepchnąć łzy.
– Wierzysz mi, Baekkie? – Joo Sung brzmiał tak smutno, ale nie wystarczająco smutno. – Tak długo czekałem. Szukałem cię wszędzie, lecz nie mogłem znaleźć.
– Tak – wyszeptał Baekhyun, a wszystko, o czym myślał, to Chanyeol. – Tak, wierzę ci.
– Bardzo urosłeś. – Głos Joo Sunga był miękki, jego oczy zachwycały się twarzą Baekhyuna. Baekhyun tak bardzo chciał na niego splunąć. Potem się pochylił. Baekhyun nie mógł oddychać. Droga woda kolońska wciąż tam była, taka sama jak zawsze. A to sprawiało, że wszystkie sygnały złości wychodziły z jego głowy.
– Twój chłopak wydaje się być zazdrosny. – Joo Sung zachichotał. - Jeśli chcesz, spotkaj się tu ze mną o północy. – Po tym posłał Baekhyunowi ostatni uśmiech, a potem odszedł.
Myślisz, że owinąłeś sobie mnie wokół palca, prawda? Baekhyun kipiał ze złości. Nie wpadnę w twoją pułapkę. Nie zakocham się w tobie. Nigdy więcej.
Jednak poczucie strachu kurczowo się go złapało i wiedział, że jeśli nie będzie grał, nigdy nie będzie w stanie wydostać Chanyeola ze szponów tego szaleńca.
Baekhyun zamknął oczy, biorąc głęboki wdech.
Nie grał jakiś czas. Nadszedł czas, by znowu zaczął.
A żeby być dobrym aktorem, musi oszukać wszystkich, nawet siebie.
Przybierając obojętny wyraz twarzy i próbując ukryć poczucie winy, zbył Chanyeola, starał się, by jego maska nie pękła, kiedy zobaczył ból i zdezorientowany wyraz rozciągający się na całej twarzy jego chłopaka.


– Poczekaj. Chcę ci coś pokazać. – Mama Im wciągnęła go do swojego pokoju i wyjęła pożółkły kawałek papieru. Kiedy go odwróciła, Baekhyun zrozumiał, co to jest.
„Park Chanyeol, z najbardziej wyjątkowymi uszami na świecie”
Jednak pismo wyglądało na bardzo wyjątkowe.
Jednocześnie na bardzo znajome.


Kiedy w końcu wrócił do domu do swojej własnej sypialni, wyjął szufladę i wyjął wszystkie swoje rzeczy – rzeczy, które wiele dla niego znaczyły, kiedy był młodszy. Zajęło mu to dużo czasu, ale w końcu to znalazł, kartkę.
„Kangmin-ah
Wiem, że kochasz obrazy i dlatego daję ci mój wyjątkowy obraz.
Był ze mną przez wiele lat. Mam nadzieję, że pewnego dnia również uznasz go za użyteczny.
Minji.”
Wyszukał wszystkie Park Minji, które mogły się pojawić i znalazł jedną, która zdawała się pasować do tego, czego szukał.
„Park Minji i Park Jimin, założyciele jednej z najpopularniejszych sprzedawców i producentów biżuterii we Wschodniej Azji, Złoci Parkowie.
Chociaż marka nadal istnieje i nie jest tak lubiana jak kiedyś, Park Jimin i Park Minji zginęli w wyniku okropnego pożaru, który zaczął się w ich domu na początku 1993 roku. Przyczyna jest nieznana.
Chociaż państwo Park oznajmili w wywiadzie w roku 1992 roku, że wkrótce chcą postarać się o dziecko, niestety to nie mogło się zdarzyć, dlatego napisali w swoim testamencie, by pozwolić ich lokajowi, wspominanemu jako dobrego przyjaciela i bliskiego krewnego, odziedziczyć ich firmę.”
Baekhyun przejrzał stronę, mając nadzieję znaleźć potwierdzenie swoich podejrzeń – jakiekolwiek potwierdzenie. I tam, oczywiście, znalazł je.
Jedno ze zdjęć pokazywało umowę podpisaną ze Złotymi Parkami i inną odnoszącą sukcesy firmą. Podpis „Park Minji” był wyjątkowy i oczywisty, podpis wyglądał niemal tak samo jak pismo, które Baekhyun widział w domu Chanyeola i na tej kartce, którą trzymał przez lata.
Baekhyun odchylił się, absorbując informacje. Park Chanyeol nie został porzucony – jego rodzice umarli z najdziwniejszych powodów. Park Chanyeol był kochany – tak bardzo, że widać to było w wywiadzie.
I Park Chanyeol był bogaty.
Baekhyun chciał powiedzieć o tym Chanyeolowi, ale zrozumiał, że wyższy jeszcze nie jest na to gotowy. W końcu pewne sprawy czasami wymagają czasu, a Baekhyun rozumiał to bardziej niż ktokolwiek. A także gdyby powiedział Chanyeolowi, drugi chciałby przeprowadzić śledztwo w sprawie śmieci rodziców, bo to gówno było śliskie jak diabli, biorąc pod uwagę to, że jego rodzice porzucili go w śmietniku pełnym koców. To dziwne i zostawiało dziwny posmak w ustach Baekhyuna, ale zrozumiał, że to jeszcze nie pora. Uśmiechając się, Baekhyun wyłączył laptopa i zamknął oczy.
Park Chanyeol był kochany przez swoich rodziców.
Zastanawiał się, jak Chanyeol zareaguje, kiedy się o tym dowie.




Nadszedł czas, by Baekhyun grał.
Musiał zbliżyć się do Joo Sunga, by dokładnie dowiedzieć się, co on robił. Potrzebował wszystkich informacji, żeby wiedział, jak to zatrzymać.
Zbliżenie się do Joo Sunga oznaczało opuszczenie Chanyeola.
To było trudne, ale Baekhyun zawsze był silny.
Biorąc głęboki oddech, z przygotowanymi myślami wyjął telefon i wystukał numer, który zapisał, ponieważ ten mężczyzna powiedział mu, by to zrobił, gdy ostatni raz się widzieli. Teraz wiedział, jakim był szczęśliwcem, że to zrobił.
Halo?
– Jungsoo? – zawołał Baekhyun. – Potrzebuję, żebyś wyszukał rezydencję państwa Park. Tych Parków, którzy założyli Złotych Parków.
– W porządku, zrobię to. – Baekhyun usłyszał stukanie na klawiaturze. – Parkowie, mianowicie Park Jimin i Park Minji, założyli Złotych Parków, kiedy byli młodsi i interesowali się biżuterią. Są znani nie tylko z wyjątkowego wyglądu ich biżuterii, ale także z tego, że byli Złotymi Kochankami. To rzadkie, by dwoje kochanków pracowało razem. A także, choć nazywano ich Złotymi Parkami, sprzedawali tylko srebro.
– Zmarli w 1993 roku, prawdopodobnie w pożarze… To brzmi dla mnie trochę dziwnie… Żadnych dzieci, żadnych krewnych… Wydaje się, że byli sierotami… Zaraz, widziałem interesujący komentarz… Piszą, że lokaj szuka prawdziwego dziedzica… O co chodzi? Czy nie mają prawdziwych spadkobierców…
– Wystarczy – powiedział Baekhyun. Usłyszał więcej, niż potrzebował.
Chanyeol pochodzi z bogatej rodziny. Pomyślał Baekhyun. To aż wzywa kłopoty.
Jeśli wcześniej się wahał, teraz był pewien: nie miał wystarczająco informacji. Potrzebował dowiedzieć się, co dokładnie robi Joo Sung, dokładnie z ust Joo Sunga. Nawet jeśli Joo Sung robił to dla pieniędzy, miał psychotyczną tendencję do ranienia ludzi, a Baekhyun nigdy nie wciągnąłby Chanyeola w taki ból.
I miał powód, by wykorzystać Baekhyuna. Wykorzystywał Baekhyuna, by dostać się do Chanyeola.
Baekhyun pozwoli mu się wykorzystać.
Baekhyun także sam się wykorzystywał.
– Jungsoo? – zawołał.
Tak?
– Musisz tu przyjechać tak szybko, jak to możliwe. Mam dla ciebie misję. Będzie ciężka i będziemy tylko my dwaj – powiedział Baekhyun. – Położę w tobie duże zaufanie, rozumiesz?
Tak?
– Spotkajmy się jutro rano przy wejściu do szkoły. Wiesz gdzie. – Po tym Baekhyun się rozłączył.




– Baekhyun-hyung… – przywitał się Jungsoo, gdy Baekhyun się pojawił. Niższy złapał go za szyję i ściągnął w dół w niemal żartobliwym geście.
– Twoja misja zakłada, że przestaniesz mówić do mnie „hyung” – powiedział cicho Baekhyun. – Chodźmy do kawiarni. – Przeszli do interesów w chwili, kiedy obaj usiedli na krzesłach.
– Chcę, byś od teraz chodził do szkoły, Jungsoo – odezwał się Baekhyun, pochylając się bliżej na wypadek, gdyby ktoś inny mógł podsłuchać. Jungsoo zamrugał zaskoczony.
– Jest taki facet… Nie znam jego motywu, Jungsoo, ale znam jego… – Baekhyun przeczesał włosy palcami, a Jungsoo zobaczył, jak zestresowany i zmartwiony był Baekhyun. – Zrani jakichś ludzi. Zrani ich, by dostać to, czego chce. A teraz chce łańcuszek Chanyeola.
– Chanyeol jest zbyt czysty i niewinny, by zrozumieć. Widzi w ludziach najlepsze i właśnie dlatego zostanie oszukany. Dlatego udaję, że zostanę z tym facetem. – Jungsoo otworzył usta, by zaprotestować, ale oczy Baekhyuna błysnęły ostrzegawczo.
– Będę udawał, że jestem w tym gościu zakochany i będę udawał, że Chanyeol nic dla mnie nie znaczy – wyszeptał Baekhyun. – Oddalę się od wszystkich i będę udawał, że nic nie jest dla mnie ważniejsze od tego mężczyzny. – Jungsoo skinął głową.
– Będę grał i udawał kogoś zupełnie innego… I będę udawał przy wszystkich poza tobą. Musisz mi w tym pomóc.
– Zawsze ci pomogę! – powiedział Jungsoo z determinacją, lojalnie.
– Myślę, że musimy się komunikować, ale gdyby ten psychopata sprawdzał mój telefon… – Baekhyun wyjął swoją komórkę i pokazał Jungsoo zdjęcie. – Chcę, byś go wziął. Kiedy będę nosił te okulary… – Baekhyun wskazał na okulary na zdjęciu. – Będziesz widział to co ja. Będziesz widział dzięki moim oczom, pod warunkiem, że zainstalujesz program na swoim laptopie. Od wtedy możesz nagrywać wszystko, co widzę i chcę, byś to zrobił. Zwłaszcza kiedy ci to powiem. – Jungsoo pokiwał głową. – Kup dwie słuchawki, żebyśmy mogli się przez nie kontaktować. Wiesz które. – Jungsoo znowu skinął. – Chcę, byś zdobył je tak szybko, jak to możliwe, najlepiej jak skończymy tę dyskusję. – Jungsoo kolejny raz pokiwał głową.
– Czy to… niebezpieczne? To, co robisz? – szepnął Jungsoo, zmartwienie wyryło się na jego twarzy.
– Ja… nie wiem – odparł Baekhyun, po czym westchnął. – Naprawdę nie wiem, w co się pakuję, Jungsoo.
– Czy nie możesz pozwolić, by ktoś inny to zrobił? – błagał Jungsoo. Baekhyun złapał jego dłoń i ścisnął ją.
– Jungsoo, wiem, że to duża presja, ale ufam ci. Jesteś tym, którego najbardziej potrzebuję przy tej robocie. – Jungsoo przełknął ślinę. – Ale to dla mnie bardzo ważne. Muszę to zrobić, nieważne co i nawet jeśli mi nie pomożesz, zrobię to.
– No to ci pomogę – powiedział Jungsoo bez wahania.
– Tylko ja mogę to zrobić – powiedział cicho Baekhyun. – Ponieważ tylko ja mogę odegrać tę rolę. Joo Sung szuka idioty, by owinąć go sobie wokół palca, a ja właśnie nim będę. Nie będzie nic podejrzewał.
Pochylił się bliżej, wwiercając wzrok w Jungsoo. Jungsoo widział determinację.
– Proszę, żebyś obiecał mi dyskrecję – wyszeptał zażarcie Baekhyun. – Obiecaj, że nie powiesz nikomu. Obiecaj, że odegrasz swą rolę. – Jungsoo wahał się, głównie dlatego, że zastanawiał się, czy będzie to dobre dla Baekhyuna. W końcu intensywny wzrok Baekhyuna, tak pełen uporu i determinacji, wygrał i Jungsoo pokiwał głową.
– Obiecuję. Obiecuję, że nie powiem nikomu. – Na to Baekhyun się rozluźnił. Jungsoo jednak nadal był niespokojny.
– Hyung-
– Baekhyun – powiedział Baekhyun. – Zarejestruj się też w szkole, ale mieszkaj w moim pokoju, dobrze? Zacznij szkołę najszybciej, jak się da, ale zrób to po tym, jak znajdziesz te okulary i słuchawkę. – Baekhyun wyciągnął klucze i podał je Jungsoo. Jungsoo czuł jego drżące palce. – Chcę, byś zaopiekował się Chanyeolem. Chcę, byś go chronił.
– Chcę chronić ciebie-
– Jungsoo – szepnął Baekhyun. – Kiedy się na to zgodzisz, musisz robić, co mówię. – Jungsoo siedział, wyglądając, jakby chciał się kłócić, ale potem się powstrzymał. Po raz kolejny młodszy spojrzał Baekhyunowi w oczy – były bardzo żywe i błyszczały tak ładnie. Westchnął i pokiwał głową, patrząc, jak Baekhyun również kiwa z zadowoleniem. W końcu pozwolili sobie napić się kawy – albo raczej Jungsoo wypił kawę, a Baekhyun gorącą czekoladę.
– To wszystko? – spytał w końcu Jungsoo. – To wszystko dla Park Chanyeola?
Baekhyun nie odpowiedział, ale myślał, że Jungsoo zna już odpowiedź.




Oczywiście, że Baekhyun musiał się z nim spotkać.
Musiał to zrobić dla Chanyeola.
Chanyeola, który był nieświadomy i czysty, który sprawił, że ujrzał świat w zupełnie innym świetle. Chanyeola, który zdawał się być dla Joo Sunga celem. Z jakiego powodu? Nie wiedział.
Dowie się.
Kiedy pozwolił Joo Sungowi trzymać się za rękę, mentalnie zamykał umysł i szeptał sobie: „Wszystko to dla Chanyeola”.
I Park Chanyeol nigdy nie opuszczał jego myśli.




Unikał Park Chanyeola.
Unikał bolesnego spojrzenia, jakie Park Chanyeol mu posyłał. Unikał troski, która była na czubku języka Chanyeola.
Unikał Park Chanyeola, ponieważ nie chciał go w to mieszać. To zbyt niebezpieczne, bo Baekhyun wciąż nie wiedział, dlaczego Joo Sung chce jego łańcuszka i zbyt niebezpieczne, ponieważ Chanyeol, kurwa, nie wiedział, jak Joo Sung potrafił zwodzić.
On wiedział. Wiedział, że jeśli powie Chanyeolowi, Chanyeol go powstrzymał. Chanyeol nie pozwoli mu zbliżyć się do tego pojeba. I gdyby Chanyeol wiedział, nie zrobiłby nic, jeśli Baekhyun nie robiłby nic nieostrożnego. Wtedy Joo Sung jakoś znalazłby sposób, by odszukać Chanyeola, oszukać go i zranić.
Baekhyun nie chciał zbliżać się do Joo Sunga. Każdy dotyk sprawiał, że się buntował, przyprawiał go o wymioty i czasami Baekhyun tak bardzo się bał przy Joo Sungu, ponieważ to on zaczął to wszystko. Później przypomniał sobie – jest nieustraszony. Chanyeol pomógł mu przezwyciężyć przeszłość.
To nic, tylko mała zmiana.
Więc unikał Park Chanyeola i zbliżał się do Joo Sunga.
Tej nocy kiedy zdecydował się na stałe opuścić szkołę i zamieszkać z Joo Sungiem, zdecydował się wziąć ze sobą Chanyeola.
Wiedział, że Chanyeol wiedział, że się wymyka. Mógł to wyczytać z burzliwej i zatroskanej miny na twarzy swojego chłopaka – Chanyeol zawsze był łatwy do rozczytania. Nie było trudno, by za nim poszedł, ponieważ potrzebował tylko zachowywać się głośniej.
Zwolnił, by Chanyeol nadążył. Uwidocznił się dokładnie wtedy, by Chanyeol go zobaczył. Prowadził Chanyeola na ich potajemne spotkanie.
Zrobił to, ponieważ chciał zerwać z Chanyeolem wszystkie powiązania, wykorzystując jego bezinteresowność i dobroć. Chciał, by Chanyeol zerwał to razem z nim, bo wiedział, że sam nie jest w stanie tego zrobić.
Za każdym razem, kiedy Joo Sung podchodził bliżej, Baekhyun zmuszał każdą część swojego ciała, by się nie odsunąć. Ponieważ to wszystko to była tylko gra, a Baekhyun był aktorem. By odnieść sukces i zdobyć to, czego chciał – by chronić Chanyeola – musiał grać dobrze. Nawet jeśli to go bolało. Nawet jeśli raniło to Chanyeola.
Chanyeol był bardzo oczywisty, przynajmniej dla niego. Chanyeol zawsze błyszczał inaczej, przynajmniej dla niego.
Chociaż nie patrzył na niego, Baekhyun widział jego ból, który odzwierciedlał jego ukryte cierpienie.
Robię to, by cię chronić. Wyszeptał mentalnie Baekhyun, ale wiedział, że próbuje przekonać się bardziej, by iść dalej. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
Potem Joo Sung chciał grać bardziej przekonująco. Niemal pocałował go na oczach Chanyeola. W chwili, kiedy zobaczył te usta blisko siebie, Baekhyun lekko się złamał.
– Chanyeol – wyszeptał. Wymknęło się to bardzo naturalnie, ponieważ Chanyeol nigdy nie opuścił jego myśli. Zamknął oczy, przypominając sobie, że musi grać, przypominając sobie, by unieść ręce na ramiona Joo Sunga, przytrzymać go desperacko, kiedy w zamian chciał trzymać jedynie Chanyeola. Jednak zamknął oczy, by dać sobie trochę czasu, by zapomnieć o Chanyeolu, ponieważ Chanyeol nie powinien być w życiu miłosnym, które udawał.
Joo Sung złapał go za rękę. Jego uścisk był inny i bardzo nie w porządku.  Baekhyun pozwolił, by starszy go pocałował, pozwolił, by pogłaskał jego policzek i spróbował sobie wyobrazić te dotyki jako dotyki Chanyeola.
– Uporam się z tym – wyszeptał Baekhyun, jego serce pędziło i spadało, miał nadzieję, że Chanyeol nie będzie w stanie usłyszeć wersu ze scenariusza, który improwizował. – Potem będę twój. – Pozwolił, by Joo Sung pociągnął go w stronę ławki, wziął głęboki oddech, zmuszając się, żeby oprzeć się o Joo Sung, wzmocnił swój uścisk, bo musiał się czegoś przytrzymać.
(chociaż nie chciał trzymać Joo Sunga)
Nawet kiedy Baekhyun nie patrzył, widział Chanyeola. Cieszył się, że jest zbyt daleko, by zobaczyć każdą zmarszczkę bólu na twarzy swojego ukochanego. Zamknął oczy, mając nadzieję, że Chanyeol wie. Mając nadzieję, że Chanyeol rozumie.
– Zrobiłbym dla ciebie wszystko – powiedział cicho Baekhyun, mając nadzieję, że Chanyeol wie, że te słowa skierowane są do niego.




Baekhyun wrócił, zmęczony i wyczerpany.
Jego serce skręcało się, gdy widział Chanyeola, miał rozczochrane włosy, a oczy szeroko otwarte i zaniepokojone. Nie chciał ranić Chanyeola, ale jaka była inna metoda?
Opanowując się, Baekhyun zrobił obrót i podszedł do swojego łóżka, udawał, że nie zauważył, udawał, że go to nie obchodzi. Ale w końcu nie mógł tego znieść.
– Koszmar? – zapytał, wiedząc, że to na pewno nie to.
– Zamknij się – warknął Chanyeol. Brzmiał na zranionego, pełnego bólu… zawiedzionego. Wzburzone uczucia przewracały się wewnątrz Baekhyuna, ale ukrywał to.
Mówią, że aktorzy są w stanie grać, ponieważ opanowują wiele uczuć.
Baekhyun mógł wyglądać na apatycznego, ale wewnętrznie czuł więcej niż ktokolwiek.
Przygryzł wnętrze wargi, kiedy Chanyeol wstał tak niekontrolowanie, że jego stopy się chwiały. Chanyeol zniósł to gorzej, niż się spodziewał, a teraz wpływało to także na niego.
Z jakiegoś powodu łatwiej było grać przy Joo Sungu niż przy Chanyeolu. Dlaczego?
Park Chanyeol, coś ty ze mną zrobił?
– Baekhyun… – wyszeptał Chanyeol. Jego głos był wyczerpany, chrapliwy i bardzo załamany. Baekhyun czuł, jak jego serce wali boleśnie. Nienawidził tego, że musiało do tego dojść, ale Joo Sung był szaleńcem, a Baekhyun chciał chronić Chanyeola za wszelką cenę, nawet jeśli znaczyło to ranienie go w ten sposób. – Baekhyun… Zerwij ze mną.
Oddech Baekhyuna zatrzymał się – ledwie mógł oddychać. Ale w zamian zamrugał i udawał, że to na niego nie działa. – O czym ty mówisz? – Zaśmiał się, próbując się nie zakrztusić. – Dlaczego miałbym-
– Zerwij ze mną. – Głos Chanyeola był teraz mocniejszy, ale pękał. Jak pękało serce Baekhyuna. Nienawidził tego, nienawidził, że Chanyeol wciąż był bezinteresowny po tym wszystkim, co zobaczył. Nienawidził tego, że musiał dać Chanyeolowi obowiązek zrobienia czegoś tak ciężkiego. Nienawidził tego, że… że Chanyeol go uwalniał. Tak po prostu. – Zerwij… ze mną. Proszę.
Proszę, nie pozwól mi odejść. Chciał powiedzieć Baekhyun. Baekhyun tak bardzo chciał zniszczyć wszystkie maski i przeprosić, powiedzieć Chanyeolowi, dlaczego tak naprawdę to robi. Ale obiecał sobie. Teraz nie mógł zawrócić.
– To skończone. – Chanyeol starał się stać prosto i zgrywać twardziela, i popchnął go. Baekhyun był tak zbity z tropu, że upadł. Zamiast natychmiast usiąść, Baekhyun wykorzystał ten czas, by ukryć twarz w pościeli, na ułamek sekundy pozwolił sobie na prawdziwy wyraz twarzy. Ale kiedy wrócił do siebie i usiadł, patrzył na Chanyeola zimnym wzrokiem.
– To koniec. Teraz możesz robić, co chcesz. Już mnie to nie obchodzi. – Chanyeol się przejmował. Baekhyun to widział, było to wyraźne w jego oczach – dokładnie te słowa: Chcę, byś był szczęśliwy.
– Chanyeol… – Głos Baekhyuna był mieszaniną emocji, bólu, cierpienia, frustracji, niechęci, determinacji, uporu. Smutku.
– Nie obchodzi mnie to – ciągnął Chanyeol, stał w miejscu, ale wyglądał, jakby miał upaść. Baekhyun chciał go podtrzymać, tak jak on robił to dla Baekhyuna podczas wszystkich tych razów, gdy Baekhyun tego potrzebował, ale tylko tam stał, zastygły w bezruchu.
Myślał o ciężarze tego, co zrobił i o tym, co zrobił Chanyeolowi. Może już nigdy nie będą się spotykać. Może już nigdy się nie zobaczą. Może Chanyeol ruszy naprzód i pokocha kogoś innego. Myślał o tym wszystkim i przez chwilę zadawał sobie pytanie: Czy to jest tego warte?
Czy to jest warte zerwania?
Dlaczego w ogóle o to pytał?
– W porządku. – Głos Baekhyuna był miękki, a jego serce się łamało. – Dobrze. – Z sercem w gardle Baekhyun wziął swoje książki i skierował się do drzwi – nie miał Chanyeolowi nic więcej do powiedzenia. Jego zadanie skończone, jego misja w tym punkcie była wykonana.
– Dziękuję – wyszeptał Baekhyun, ponieważ to wszystko było częścią gry. A jednak to jedno słowo nosiło część jego najszczerszych uczuć. Dziękuję, że tu dla mnie jesteś. Dziękuję, że mnie chronisz.
– Ufasz mi? – wypalił. Nie wiedział, co sprawiło, że zadał to pytanie. Nie wiedział, dlaczego właśnie ujawnił część tego, co ma zrobić i modlił się, by Chanyeol go nie przejrzał.
Czekał przez długi czas, bo jakaś jego część chciała, by Chanyeol przyciągnął go z powrotem, by powiedział mu, że już nigdy go nie puści.
W końcu otrząsnął się i wyszedł, mając wrażenie, że już nigdy nie będzie szczęśliwy.




Baekhyun był wolny.
Baekhyun był wolny, by robić to, co chciał.




Chanyeol też był wolny.
Chanyeol był wolny, by robić, co chciał, by żyć na nowo, by na nowo się zakochać.
By zapomnieć, że taka osoba jak Byun Baekhyun w ogóle istniała.




Spakował swoje rzeczy.
Nadszedł czas, by zamieszkał w kryjówce swojego wroga, by dowiedzieć się, co dokładnie planował.
Nawet dla niego szalone było to, jak łatwe było granie przed Joo Sungiem w porównaniu z udawaniem przed Chanyeolem, to jak bułka z masłem.


– Baekhyun, tu jest sprzęt – powiedział Jungsoo, kiedy spotkali się w kawiarni. – Upewniłem się, by zdobyć taki z baterią regenerującą się za pomocą energii słonecznej, więc nie będzie to wyglądało podejrzanie. Kiedy je założysz, rejestruje to, co tęczówki twoich oczu. Kiedy je zdejmiesz, nie mogę nic zobaczyć. – Jungsoo wyjął laptopa. – Już podłączyłem je do mojego laptopa. Sprawdźmy teraz. – Baekhyun założył okulary, zamrugał, gdy poczuł, jak przez chwilę zakręciło mu się w głowie i wszystko zdawało się rozmazywać dookoła niego. W końcu skupiły się i wszystko wyglądało normalnie. Baekhyun rozejrzał się po kawiarni, mając na nosie okulary.
– Tak, działają dobrze – powiedział Jungsoo. – Nie noś ich za długo, bo łatwo męczą i możesz uszkodzić sobie oczy.
– Ładnie zrobione – odparł Baekhyun, zdejmując okulary i schował je do pokrowca.
– Kiedy je nosisz, muszę mieć włączonego laptopa, żeby informacje zostały przekazane i bym mógł wszystko nagrać, dlatego w parze idzie słuchawka. – Jungsoo podał ją Baekhyunowi. Słuchawka była przezroczysta, Jungsoo podał mu małą owalną rzecz. – To jest mikrofon, żebyś mówił. Musisz mieć go blisko ust. Myślę, że powinieneś sprawić, by było to mniej oczywiste. – Jungsoo wyjął plaster i podał go Baekhyunowi. – Udawaj, że się tu zadrapałeś i noś plaster. Jest naprawdę mały, więc nie powinien odstawać. – Będąc pod wrażeniem, niższy pozwolił, by Jungsoo pomógł mu nakleić plaster na mikrofon.
– Ten plaster jest wodoodporny i bardzo klejący, tak w ogóle. – Jungsoo uśmiechnął się. – Więc nie musisz zdejmować go do kąpieli ani nic. A jak chcesz go włączyć, tylko dotknij mikrofonu dwa razy, a moja słuchawka automatycznie się włączy. To samo w drugą stronę. Nawet jeśli moja słuchawka jest wyłączona, sama włączy się, kiedy będziesz musiał pogadać. Kiedy go wyłączasz, przyciśnij palec na kilka sekund. – Baekhyun odwzajemnił uśmiech.
– Naprawdę dużo się nad tym napracowałeś – powiedział.
– A tak poza tym wypróbowałem słuchawki – rzekł Jungsoo, wyjmując swoją parę. – Działają świetnie.
– Dobrze. – Baekhyun wstał. – Chcę, żebyś nosił słuchawkę przez cały czas, nieważne, gdzie jesteś. Możesz ukryć mikrofon w kieszeni na wypadek, gdybyś musiał mi odpowiedzieć. – Zebrał swoje rzeczy do jednej ręki. – A teraz zarejestruj się w szkole, powinieneś być w stanie wkrótce zacząć, tak myślę.
– Hyung. – Jungsoo również wstał. – Bądź ostrożny.
– Będę. – Baekhyun uśmiechnął się. – O tak, pamiętaj, by mówić na Chanyeola „hyung”, jasne?


Ale Baekhyun tego nie ułatwiał.
Nawet kiedy przechodził koło ich pokoju, jego serce zawsze miało nadzieję, że zobaczy Chanyeola, chociaż nie miał nadziei, że Chanyeol zobaczy jego, z jakiegoś powodu jego były zawsze go dostrzegał. Nawet kiedy chciał się pospieszyć, Chanyeol go zobaczył, złapał go za rękę i wciągnął do środka.
– Co, do licha?! – wypalił Baekhyun bardziej ze strachu niż z irytacji. Bał się, że Chanyeol go przejrzy. Bał się, że się złamie, a wtedy Chanyeol zostanie uwikłany w ten bałagan.
– Baek, musimy porozmawiać. – Baekhyun nienawidził tego, jak źle Chanyeol wyglądał, jak jego ramiona były opadnięte w ponury sposób, jego powieki były niemal opadnięte tak samo jak sposób, w jaki jego były opierał się o drzwi prawie że zaborczo. – Pozwolę ci odejść, kiedy skończę. Obiecuję.
Nie chcę cię widzieć. Już nie. Grymas wiszący na ustach Baekhyuna był ciężki, zwłaszcza kiedy próbował ukryć swoją prawdziwą osobowość. Nawet wtedy jego serce zmiękło, ponieważ zawsze miękło dla Chanyeola. –…Mów. – Wpatrywał się intensywnie w podłogę, nie chcąc patrzeć Chanyeolowi w oczy ze strachu, że rzuci wszystko i podejdzie do swojego dawnego współlokatora, wyciągnie dłoń by zetrzeć niewidzialne łzy.
Śmiech, który opuścił usta Chanyeola, prawie go złamał.
– Ja… Wiem… Wiem, że nie chcesz mnie widzieć… – Baekhyun mógł jedynie zamknąć oczy i wziąć głęboki oddech. – Ponieważ… ja… Ponieważ zawsze byłem tylko jego zamiennikiem… – Baekhyun drżał. – Ale… Ale nie czuj się winny, Baek. Nie odpychaj mnie z powodu tego, co się stało.
Dlaczego nigdy w siebie nie wierzysz? Chciał powiedzieć Baekhyun, ale zmusił się do trzymania buzi na kłódkę. Chanyeol krwawił przed nim, a on mógł tylko stać z dala i udawać, że nic nie widzi. Wmawiał sobie, że jeśli to jest to, co niesie ze sobą chronienie Chanyeola przed złem, zrobi to. Nawet jeżeli oznaczało to ranienie Chanyeola w taki sposób. Nawet jeśli oznaczało to ranienie jego samego w ten sposób.
– Ja… To zrozumiałe, c-co zrobiłeś… – Baekhyun zacisnął pięści. – Nie obwiniam cię. – Baekhyun zagryzł wargi, próbując zgasić złość, która wytworzyła się z żalu.
– M-Możemy udawać, że to się nigdy nie wydarzyło. Możemy udawać, że „my” nigdy się nie zdarzyliśmy.
– O czym ty mówisz? – szepnął Baekhyun. A kiedy znów zamknął oczy, wspomnienia „nas” błysnęły mu przed oczami. Niezapomniane. Nie do cofnięcia. I to go trochę uspokoiło.
– Chcę zapomnieć o wszystkim, co się między nami wydarzyło. – A ja nie. Nagle, ciepła dłoń Chanyeola chwyciła jego, a Baekhyun wzdrygnął się, jakby dotknął ognia, ponieważ tak było. Poczuł iskrę i poczuł ciepło. I obiecał sobie, że odpuści je sobie pod warunkiem, że Chanyeol będzie bezpieczny. Nawet jeśli już nigdy nie będzie miał tego ciepła. – Znowu możemy być wrogami. Tylko… nie unikaj mnie. Nie ignoruj mnie.
Nie mogę tego zrobić. Chciał krzyknąć Baekhyun. Już zdecydowałem, że chcę cię chronić. Nie zmuszaj mnie do cofnięcia mojego słowa.
– Chanyeol – powiedział w zamian, przypominając sobie o swej roli, przypominając sobie swój początkowy motyw, dla którego to robił. – Nie.
– Baekhyun, proszę- – Baekhyun odsunął się, bał się, że jeśli Chanyeol znowu go dotknie, w zamian ukryje swą twarz w piersi Chanyeola i ochroni się przed przerażeniem, któremu miał stawić czoła.
– Nie. – Teraz głos Baekhyuna był silniejszy, bardziej stanowczy, kiedy przypomniał sobie, dlaczego uwalnia Chanyeola. – Udawaj, że nie istnieję. Nie szukaj mnie już. – Możesz być szczęśliwy beze mnie. Musisz być szczęśliwy i bezpieczny, czy jestem w twoim życiu czy nie.
– Wiem, że mnie nie kochasz, Baek. – Baekhyun się zatrzymał. – Wiem, że nigdy mnie nie kochałeś… Myślałem, że tak było, ale tak nie było. I… Nie przeszkadza mi to. Tylko- Ja… Ja… Chcę, żebyś był szczęśliwy.
Wściekły Baekhyun wybiegł z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Potem biegł. Pobiegł do toalet i zamknął się w kabinie, osunął się na podłogę, wsuwając dłonie we włosy, oddychając drżąco.
Dlaczego siebie nie doceniasz, Chanyeol-ah? Pomyślał Baekhyun, schował twarz w dłoniach, pozwalając sobie załamać się. Nienawidzi tego, że nawet po tym wszystkim Chanyeol nie miał wystarczającej wiary w siebie (w nich). I nienawidził tego, że to on to spowodował. Powiedziałeś, że nauczyłeś się kochać siebie. Ty pieprzony kłamco.
Jesteś pieprzonym kłamcą.
A ja nienawidzę tego, że nigdy nie pomyślałeś, że to moja wina.


Odchodząc od Joo Sunga, Baekhyun myślał, że w końcu będzie miał trochę czasu, by odpocząć, by przynajmniej trochę zmniejszyć czujność.
Ale wtedy nagle ktoś go chwycił, a kiedy się odwrócił, znowu ujrzał Chanyeola.
Chanyeola, który wyglądał na coraz smutniejszego z każdym dniem. Tym razem Baekhyun nie miał nawet czasu, by zakryć ból serca i swoje cierpienie, które w tamtej chwili tak oczywiście odzwierciedlało cierpienie Chanyeola.
Ale Chanyeol tego nie widział, bo nie patrzył mu w oczy.
– Baekhyun. – Głos Chanyeola był bardzo załamany, a Baekhyun, jak podczas wielu innych razów, niemal się załamał, chcąc objąć wyższego ramionami. Później przypomniał sobie, dlaczego, do kurwy, to robi.
Zapomnij już o mnie! Chciał krzyczeć. Zapomnij o mnie i żyj lepszym życiem. Przebolej to. Nie rozumiesz, że nie chcę cię w tym bałaganie?
– Baekhyun.
Marzył o tym. Baekhyun marzył o uspokojeniu i bezpieczeństwie, które niósł ze sobą Chanyeol i cholernie tęsknił za tym, jak to było, kiedy Chanyeol go trzymał.
W zamian Baekhyun wyrwał rękę z uścisku Chanyeola, zrobił to bardzo mocno, żeby Chanyeol mógł go znienawidzić, zapomnieć i udawać, że nigdy nie istniał. Odszedł z celem, bez żalu, ponieważ chciał, aby Chanyeol miał do niego żal, żeby mógł ruszyć dalej i przestał zatapiać się w cierpieniu.
Kiedyś Baekhyun miał wszystko. Jego wszystko sprowadzało się do potajemnych pocałunków na korytarzu, bezwstydnego trzymania się za ręce przy przyjaciołach, niewinnych buziakach w twarz podczas zapracowanych wieczorów, głupich kłótni o głupie rzeczy, zaognionych dyskusji, które wywoływały zaognioną intymność, nieśmiałego flirtu, który czasami kończył się niezręcznym milczeniem, śmiechem i szczęściem z powodu tych małych rzeczy oraz wysokiego gigantycznego idioty, który to stworzył, dał mu.
A teraz nie miał nic.


– Kąpałeś się już, skarbie? – szepnął Joo Sung, obejmując Baekhyuna, lekko przyciągnął go bliżej, jego duże dłonie dotykały go po całej twarzy. Odkąd Chanyeol zniknął, Baekhyunowi dużo łatwiej było udawać. Teraz była to bułka z masłem w porównaniu do tego, co było, kiedy znajdował się przed Chanyeolem, mężczyzną, który mógł przejrzeć każdy jego czyn.
– Nie… – odpowiedział, zamykając oczy i przysuwając się bliżej Joo Sunga, wdychał zapach drogich perfum, które pachniały inaczej niż Chanyeol.
– Idź wziąć prysznic. – Joo Sung zachichotał, odpychając go delikatnie. Baekhyun wydął wargi.
– Pójdziesz ze mną? – Niższy pociągnął go za rękę, ale Joo Sung zaśmiał się i pokręcił głową.
– Mam coś do zrobienia, kochanie. – Pochylił się i pocałował Baekhyuna w policzek. – Naciesz się prysznicem, dobrze?
– Dobrze. – Baekhyun westchnął, udając zawiedzionego. Wziął swoje ubrania i pospieszył pod prysznic w głąb głównej sypialni. W ostatniej chwili przypomniał sobie, że musi wziąć okulary, bo są bardzo wrażliwe, a on nie chce spuszczać ich z oka. Położył swoje rzeczy, po czym znów otworzył drzwi.
Wyszedł do pokoju, który dzielił z Joo Sungiem (dręczył go, że chce spać z Joo Sungiem tylko dlatego, że to dawało mu większy dostęp do pokoju starszego), rozglądając się za okularami, próbował nie kląć na to, jak niezdarny czasami bywa. Znalazł okulary leżące na stoliku niedaleko drzwi. Wziął je z pędzącym sercem, po mógł je stracić i/lub ktoś mógł dowiedzieć się, co planował. Jednak kiedy już miał się wymknąć, usłyszał, że Joo Sung rozmawia za drzwiami.
Już ci mówiłem. – Głos Joo Sunga brzmiał na zniecierpliwiony, –  Chcę zdobyć ten przeklęty łańcuszek. – Baekhyun nachylił się, odważając się, by przycisnąć ucho do drzwi.
– Tak, ty pieprzony idioto, powiedziałem, że zamierzam go zdobyć.
Z sercem w gardle, Baekhyun powoli wsunął dłonie do spodni i w bieliznę i wyjął małe urządzenie w rozmiarze iPod’a Nano. Wcisnął przycisk, a potem maksymalnie wysunął antenę i wcisnął kolejny przycisk.
Nie mówiłem ci? Ten chłopak wygląda dokładnie jak ja! Ten chłopak jest obrzydliwie bogaty, ale nawet o tym nie wie. Pokazywałem ci ten pieprzony plakat – lokaj czy ktoś taki chce znaleźć syna tych pojebów, którzy zmarli. Tak, byli obrzydliwie bogaci, bo nawet po tym, jak zginęli w piekle, dwadzieścia lat później ich firma nadal działa? – Baekhyun zmarszczył brwi. –……Dlaczego? Czy jesteś idiotą? Mówiłem ci, wyglądam dokładnie jak on, więc myślisz, że co zamierzam zrobić, ptasi móżdżku? ……Tak, zamierzam ukraść jego tożsamość! Jesteś, kurwa, głupi? Dlaczego w ogóle cię zatrudniłem? Zmarnowałeś mój czas, by mnie o to pytać? Czy wiesz, jak cholernie podejrzanie będzie to wyglądało dla tej dziwki, jeśli wyjdzie z łazienki i usłyszy, że do ciebie dzwonię? – Baekhyun się skrzywił. Jakbyś już nie był wystarczająco podejrzany, przygłupie. – Dobra, wyjaśnię ci to po raz ostatni. Zamierzam ukraść ten przeklęty łańcuszek i przedstawić się lokajowi. Później, kiedy już zostanę dziedzicem Złotych Parków, dam ci pieniądze i będziesz mógł żyć swoim życiem, a ja swoim. Rozumiesz? Teraz wracaj do pracy. – Z zapartym tchem Baekhyun cicho przeskoczył przez pokój, a potem zamknął za sobą drzwi.
Skarbie, skończyłeś? Usłyszał wołanie Joo Sunga, uczucia gotowały się w nim, kiedy usłyszał, jak delikatnie i łagodnie brzmiał.
– Przebieram się! – odkrzyknął Baekhyun. Dysząc, wyłączył urządzenie nagrywające i wyjął wszystkie ubrania, przebrał się w świeże – teraz nie miał czasu na prysznic. Wcisnął urządzenie w swoją bieliznę, grymasząc na to, jak okropne miejsce to musiało być, ale wiedział, że nie ma lepszego wyboru – gdyby Joo Sung kiedykolwiek go przeszukał, nigdy nawet nie pomyślałby, by tam go dotknąć.
Kiedy wróci do szkoły, będzie w stanie przekazać kartę pamięci Jungsoo. Jeden dowód zgromadzony.
To była główna misja Baekhyuna – udowodnić, że Joo Sung ma groźne zamiary. Będzie zbierał dowody, a potem przedstawi je policji i pośle go do więzienia. Wtedy już nigdy nie będzie w stanie skrzywdzić Chanyeola.
Miał nadzieję, że próbując chronić Chanyeola, będzie mógł pomóc również piętnastoletniemu sobie.


– Może powinieneś pogadać z Chanyeolem. Nie odcinaj go z mojego powodu – szepnął Joo Sung, przyciągając Baekhyuna do uścisku. Niższy zauważył, że nie jest tak mocny, ciepły czy bezpieczny jak uścisk Chanyeola.
– Nie chcę myśleć, że cię zdradzam! – powiedział drażniąco Baekhyun z uśmiechem na twarzy. – Nigdy nie pozwolę ci odejść, hyung. Jesteś najlepszym, co mi się w życiu przytrafiło. – Ukrył twarz w szerokiej piersi i wstrzymał oddech, ponieważ nie chciał wdychać zapachu Joo Sunga. Ty kurewski dupku, myślisz, że pozwolę ci zbliżyć się do Chanyeola przeze mnie? Pieprzyć to, nie dam ci żadnej szansy.
– A tak w ogóle, Baekkie… – Joo Sung odsunął się. –…Jak to powiedzieć?
– Możesz powiedzieć wszystko, hyung – szepnął Baekhyun. – Nigdy nie będę cię oceniał. – Nie muszę oceniać, żeby wiedzieć, że jesteś pierdolonym pojebańcem.
– Chodzi o to… – Joo Sung wyglądał, jakby się wahał i przez krótką chwilę Baekhyun zastanawiał się, czy to wszystko to tylko gra. – Czy Chanyeol kiedykolwiek…?
– Mówiłem ci, że nie chcę o nim rozmawiać. – Baekhyun skrzyżował ramiona. – Udawaj, że nie istnieje. Mam w sercu tylko ciebie.
– Ale Baekkie – błagał Joo Sung. – Tylko to jedno pytanie, a potem przestanę pytać, dobrze?
–…Dobrze. – Baekhyun rozluźnił ramiona i pozwolił im opaść na boki. – O co chodzi?
– Czy Chanyeol kiedykolwiek… wiesz, pokazywał ci najcenniejszą rzecz, jaką ma?
–…Nie – odpowiedział ostrożnie Baekhyun.
– Nic? Nic takiego… wiesz, coś, co dostał od swoich rodziców. – Och, ty pojebie.
– Nie wiem, o czym mówisz – odrzekł Baekhyun, potrząsnął głową i głupawo zamrugał. – Nie sądzę, by Chanyeol kiedykolwiek posiadał coś tak drogiego. Dobrze, obiecałeś! Już nigdy nie będziesz o nim mówił! – Joo Sung wyglądał, jakby miał zaprotestować, ponure spojrzenie przemknęło przez jego oczy, ale Baekhyun odwrócił się, by wziąć swoją torbę, dał Joo Sungowi czas, by doszedł do siebie z furii. – Muszę iść teraz na zajęcia. – Kiedy odwrócił się ponownie, jak oczekiwał, Joo Sung wrócił do swojej roli, wyglądał na miłego lecz winnego.
– Mam inne rzeczy do zrobienia, kochanie. – Joo Sung wyglądał przepraszająco. – Więc idź sam.
– W porządku. – Baekhyun uśmiechnął się. – Już i tak dużo dla mnie zrobiłeś. – Dzięki Bogu. Wziął swoją torbę i wyszedł, odnalazł autobus, który mógł go zawieźć. Uwielbiał siedzieć w autobusie, ponieważ był to czas, kiedy mógł wyrazić swój grymas i pozwolić sobie na rozmyślania, pozwolić sobie na pamięć o osobie, którą wciąż był. Czasami podczas długiej jazdy zamykał oczy i myślał o Chanyeolu, próbując przypomnieć sobie, jak to było, kiedy Chanyeol go dotykał i całował, próbując wyobrazić sobie śmiech Chanyeola i jego szeroki, głupi uśmiech oraz jego głupie, wielkie uszy. W tym czasie Baekhyun był najszczęśliwszy. Uwielbiał autobusy dlatego, że w końcu to Chanyeol nauczył go kochać jazdę nimi.
I kiedy Baekhyun mógł osiedlić się w zagubieniu, które sam sobie stworzył, żal, który czuł, wiedząc, że Chanyeol może już nigdy nie być jego po tym wszystkim, znikał.
Baekhyun wysiadł z autobusu, przewieszając sobie swobodnie torbę przez ramię. Zamiast iść za zajęcia jednak, poszedł do pokoju, który dzielił z Chanyeolem. Baekhyun dwa razy poklepał plaster.
– Jestem w twoim pokoju – powiedział, otwierając drzwi i wchodząc do środka. Spotykanie się tam było decyzją Jungsoo, odkąd powiedział, że Chanyeol nie wraca aż do dziewiątej wieczorem. Nie dłużej niż pięć minut później zjawił się Jungsoo.
– Masz. – Baekhyun podał mu kartę pamięci z urządzenia nagrywającego. – Zapisz to na laptopie i upewnij się, by zrobić wiele kopii, tak na wszelki wypadek.
– Dobrze. – Jungsoo wyjął laptopa i wsunął kartę pamięci. W międzyczasie Baekhyun wyjaśnił mu, co usłyszał i nagrał.
– Więc to potwierdzone – powiedział cicho Jungsoo. – to jest to, czego chce.
– Tak – odparł Baekhyun. – Dzisiaj nawet zapytał mnie o łańcuszek, ten pojeb ma tupet. Powiedział też coś o plakacie… Który wystawił lokaj. Możesz go wyszukać? – Jungsoo natychmiast to zrobił i znalazł coś równie szybko.
– Zostało oznajmione na szeroką skalę kilka dni temu – powiedział Jungsoo, kiedy Baekhyun usiadł obok niego na łóżku, zerkając. – Wstawili go w Internecie na oficjalniej stronie Złotych Parków.
„POSZUKUJEMY ZAGINIONEGO DZIEDZICA
Jesteś sierotą? Nigdy nie widziałeś swoich rodziców? Jeśli tak, to to możesz być ty!
Lokaj, Lee Mansu, w końcu przechodzi na emeryturę. Ujawnił, że Park Minji tak naprawdę urodziła chłopca dwa miesiące przed śmiercią, ale chłopiec niestety zaginął w czasie szaleństwa nieszczęsnej śmierci kochanków.
Lee Mansu od tej pory spotyka się z prawdopodobnymi dziedzicami. „Będę wiedział”, mówi. „Ponieważ rodzice zostawili mu coś bardzo cennego. Zostawili go ze swoim znakiem firmowym.”
NUMER TELEFONU 123 4567 8900”
– Wow… – powiedział Jungsoo z szeroko otwartymi oczami.
– Przejrzyj najnowsze wiadomości – rzekł zniecierpliwiony Baekhyun. Ten pojeb musiał to widzieć i dowiedział się, kto jest ich dziedzicem. Wyobrażam sobie jego pierdoloną twarz, kiedy zrozumiał, że Chanyeol wyglądał dokładnie jak on. Jungsoo wyszukał naprawdę szybko i w końcu natrafili na wideo, na którym przeprowadzany był wywiad z Lee Mansu.
Bardzo dwuznacznie brzmi to, że ich dziecko zaginęło podczas ich śmierci? – zapytał dziennikarz. – Czy jest w tej historii coś więcej, niż zostało powiedziane? – Lee Mansu miał białe włosy i białą brodę, zmarszczki zdobiły jego czoło. Nawet jeśli, nie wydawał się zbyt stary i prawdopodobnie miał jakieś sześćdziesiąt lat. Poważna i grobowa mina zdobiła jego rysy.
– Tak naprawdę… nie zginęli w pożarze – powiedział Lee Mansu. – Byli mordercy, którzy chcieli ich znaleźć i grozili w sprawie pieniędzy. – Zapadła cisza. – Minji uratowała swego syna na czas.
Czy powie nam pan, jak został uratowany? Poda pan jakieś wskazówki? – Lee Mansu pokręcił głową.
– Będę wiedział – powiedział. – Będę wiedział, kiedy do mnie przyjdzie. Obdarowali go ich firmowym znakiem.
– Czy ujawni pan, czym jest ten znak?
– Nie.
– Jej syn musiał być bardzo kochany – powiedział cicho dziennikarz. – Myśli pan, że on o tym wie?
– Nie wiem. – Wzrok Lee Mansu złagodniał. – Ale mam nadzieję, że tak. Mam nadzieję, że wie, że dała mu całą miłość, jaką miała.
Filmik urwał się. Baekhyun i Jungsoo spojrzeli na siebie.
– Tak się dowiedział – mruknął Baekhyun, wstając. „Znak firmowy” musiał być biżuterią, którą produkowali. Chanyeol miał łańcuszek, który mu zostawili, został wykonany specjalnie dla niego z notatką o miłości i nic więcej. Musiało chodzić o łańcuszek.
A jednak Baekhyun wiedział, że to nie takie proste. Lee Mansu miał dziwny wyraz na swej twarzy, kiedy mówił i Baekhyun wiedział, że nie może chodzić o łańcuszek. Pożyczył laptopa Jungsoo i przejrzał wszystko, co mógł znaleźć o Złotych Parkach, o założycielach, a nawet o lokaju. Gdy skończył, zwrócił laptopa Jungsoo, a potem wstał.
– Moje zajęcia się skończyły. Wkrótce muszę iść – powiedział Baekhyun, zapamiętując numer na pamięć, jakby była to data jego urodzin. Na wiele sposobów było to o wiele ważniejsze niż jego urodziny. – Jungsoo, upewnij się, żeby Chanyeol nie zgubił łańcuszka. W międzyczasie, pod warunkiem, że nie będę kontaktował się z Chanyeolem, Joo Sung nie może go dopaść.
– Co jeśli Joo Sung sam znajdzie Chanyeola? – zapytał Jungsoo. Baekhyun zacisnął dłonie w pięści.
– Nie zrobi tego. Nie może. Nie będzie w stanie skontaktować się z Chanyeolem. A ja rozproszę go wystarczająco – rzekł Baekhyun. – A ty go obserwuj, dobrze? – Jungsoo pokiwał mocno głową, ale potem nią potrząsnął.
– Czy nie możesz po prostu zaciągnąć Chanyeola do lokaja i tam załatwić sprawę? – spytał w zamian Jungsoo. – Czy musisz pakować się w niebezpieczeństwo? – Oczy Baekhyuna pociemniały.
– Ten dupek zrobi wszystko, by zdobyć kasę – syknął Baekhyun, jego wzrok błyszczał gniewem. – Bez wystarczających dowodów, nie może pójść do pierdla. Chcę się upewnić, że definitywnie tam pójdzie. Jeśli jego plany zostaną zrujnowane, zrani kogoś, do kurwy.
– Ale-
– Ale nie będzie mógł nikogo zranić, kiedy będzie w więzieniu. – Baekhyun odwrócił się i skierował w stronę drzwi. – A ja upewnię się, że utknie tam na resztę swojego życia.
– Baekhyun-
– Poza tym nie wiemy, czego chce lokaj – powiedział cicho Baekhyun. – Jeszcze nic nie wiemy i nie chcemy, by pakować kogoś innego w niebezpieczeństwo. – Jungsoo patrzył na niego z konfliktem w oczach. Nie powiedział nic.
– Jak ma się Chanyeol? – zapytał miękko Baekhyun, a jego serce uderzyło z bólem na myśl, że kiedy ostatnio widział Chanyeola, ten nie miał się najlepiej. – Polepszyło mu się?
– Tak – odparł Jungsoo. – Jest teraz mniej przygnębiony. Przestał pi- Uch, tak, jest mniej przygnę-
Pił? – Baekhyun zmrużył oczy. Jungsoo wyraźnie się wzdrygnął i odwrócił wzrok z poczuciem winy. – Od kiedy?
– On… zaczął pić, kiedy to stało się za trudne – powiedział żałośnie Jungsoo. – To znaczy, inni na trochę go powstrzymali, ale potem robił to w tajemnicy, kiedy gdzieś wychodziłem. – W pokoju zrobiło się chłodno, a spojrzenie Baekhyuna stało się zbyt ciemne.
– Jungsoo, czy nie mówiłem ci, byś nad nim czuwał? – Głos Baekhyuna był rozgniewany i jednocześnie pełen bólu. Oraz zmęczenie. Jungsoo skrzywił się.
– Ale chciałem upewnić się, że jesteś-
– Masz się zajmować nim, nie mną! – krzyknął rozdrażniony Baekhyun. Jungsoo zamknął się i spuścił wzrok, czując się winnym. Baekhyun wziął głęboki oddech, a potem zrobił powolny wydech.
–…Dobrze. Jak ma się teraz? – mruknął Baekhyun, próbując odepchnąć ból serca, który pojawił się wraz z faktem, że Chanyeol wykorzystywał tak okropną metodę, by zapomnieć. Chanyeol-ah, czy to ty nie byłeś tym, który powiedział mi, by z tym skończyć?
– On… – Jungsoo rozejrzał się nerwowo, jakby już czuł wcześniejszą masę poczucia winy. – Powiedział… Powiedział, że myśli o umawianiu się z Kyungsoo. – Baekhyun zamilkł. Jungsoo czuł, jakby chodził po linie, a cisza była ogłuszająca.
– T-To była tylko myśl – dodał szybko Jungsoo. – On nie-
– Pozwól mu – powiedział cicho Baekhyun. – Przekonaj go do tego.
– Nie! – sprzeczał się Jungsoo. – to cię wyraźnie rani. – Zrobił krok naprzód, chcąc chwycić Baekhyuna i wyjaśnić mu, ale starszy go odepchnął.
– Jeśli to go uszczęśliwia, to mu pozwól. – Bez następnego słowa Baekhyun otworzył drzwi i wyszedł.
Z jakiegoś powodu Jungsoo poczuł, jakby cała energia opuściła Baekhyuna, kiedy wyszedł przez te drzwi.

2 komentarze:

  1. No i wszystko stało się jasne. Mam nadzieję, że Baekowi i Chanyeolowi nic się nie stanie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja teoria się potwierdziła.. teraz mam przeczucie, że ktoś na końcu umrze... Matko boska xd

    OdpowiedzUsuń