rating: PG-13
A/N: W końcu nadszedł grudzień, a wraz z nim powracam i ja z sequelem PFIBB. Nie wiem, czy czekacie/czekaliście czy nie, ale jeśli tak, to w końcu jestem i mam nadzieję, że Was to cieszy. W razie pytań/zażaleń/skarg lub innych wiadomości zapraszam tu i tu.
Kim Jongdae utworzył grupę.
Kim Jongdae dodał Kim Joonmyun.
Kim Jongdae zmienił swoją nazwę na Chen.
Chen ustawił nazwę chatu na 22.Baek
21.Tao.
Chen: Co powinniśmy zrobić.
Joonmyun: Może najpierw dodaj
pozostałych.
Chen dodał Kim Jongin.
Chen dodał Byun Baekhyun.
Chen: Cholera!
Chen usunął
Byun Baekhyun.
Chen dodał Huang Zi Tao.
Chen: PODWÓJNA CHOLERA!
Chen usunął Huang Zi Tao.
Joonmyun: Jesteś taki bezużyteczny.
Kim Joonmyun dodał Wu Kris.
Jongin: Co to?
Chen: Urodziny BaekTao.
Kris: MÓJ KOCHANY JOON~~~
Kris: CO MNIE TU DO CIEBIE PRZYWIODŁO?
Kris: CZY TO PRZEZNACZENIE?
Kris: #emotikonaserce1#
Kris: #emotikonaserce2#
Kris: #emotikonaserce3#
Kris: #emotikonaserce4#
Kris: #emotikonaserce1# #emotikonaserce1#
#emotikonaserce1#
Chen usunął
Wu Kris.
Jongin: lol
Joonmyun: lol
Chen: Kontroluj go, proszę. Bo inaczej
zniszczy chat.
Chen dodał Zhang Yi Xing.
Chen dodał Lu Han.
Chen dodał Kim Minseok.
Chen dodał Do Kyungsoo.
Chen: Czy kogoś pominąłem.
Joonmyun: Chwila.
Kim Joonmyun dodał Oh Sehun.
Joonmyun: Myślę, że to tyle.
Yi Xing: Hej, chłopaki!
Minseok: Świętujemy w czasie wolnego?
Yi Xing: Dobry pomysł.
Jongin: Mam wrażenie, że kogoś brakuje…
Chen: Tak, chłopaka Joonmyuna.
Yi Xing: lol
Minseok: lol
Chen: Jak będziemy świętować?
Jongin: Tak jak spędziliśmy jesień w tamtym
roku?
Minseok: Wolne w tym college’u jest
bardzo popieprzone.
Yi Xing: Wiem.
Joonmyun: Zaraz, nie mogę świętować
podczas wolnego.
Chen: Dlaczego nie?
Joonmyun: Jadę z Krisem do Europy.
Yi Xing: Oczywiście.
Chen: Jasne.
Jongin: Jasne.
Minseok: Oczywiście.
Chen: Soo, wiem, że tam jesteś. Wszyscy
widzimy twoje „Wyświetlone”, wiesz.
Minseok: lol, zignorował cię.
Yi Xing: lol
Chen: #smutnaemotikona1#
Jongin: KS, masz jakiś pomysł?
Kyungsoo: Wygodniej jest świętować w
szkole.
Chen: WOW, porozmawiajmy o podwójnych
standardach.
Chen: Chodzi mi o to, że Jongin pisze do
ciebie raz i odpowiadasz? A co ze mną? Dlaczego ZAWSZE to robisz? Hę?
Yi Xing: Znowu cię zignorował.
Jongin: #wesołaemotikona2#
Jongin: To dlatego, że jesteśmy
najlepszymi przyjaciółmi, prawda, KS?
Kyungsoo: #przewracaoczami#
Kyungsoo: Tak, tak mi się wydaje.
Kyungsoo: #wesołaemotikona1#
Chen: Pieprzyć was wszystkich.
Joonmyun: Zbaczamy z tematu.
Lu Han opuścił grupę.
Chen: Co kurwa?
Chen dodał Lu Han.
Chen: Tak czy inaczej myślałem, że możemy
piątego zorganizować zwykłą noc filmową.
Chen: Ponieważ to jest relaksujące i w
ogóle.
Yi Xing: Brzmi dobrze.
Jongin: Tak, podoba mi się to.
Kyungsoo: Tak.
Lu Han opuścił grupę.
Chen: KURWA.
Chen dodał Lu Han.
Han: Przestań!
Han: Ptóbuję oflądać mevz.
Joonmyun: To ważne.
Chen: Właśnie.
Han: Jakbym wcześniej przez to nie
przechodził. Wszystkie wasze wcześniejsze chaty z urodzinowymi planami to
bzdura.
Han: Powiedzcie mi, jak się na coś
zdecydujecie.
Han: Do widzenia.
Lu Han opuścił grupę.
Chen: Za kogo on się uważa?
#złaemotikona2#
Minseok: Piłka to jego jedyna miłość, nie
możesz go obwiniać.
Yi Xing: Mówiąc o miłości, czy o kimś nie
zapomnieliśmy?
Chen: O kim?
Jongin: O tak…
Jongin: Mówiąc szczerze, to najważniejsza
osoba.
Chen: Kto?
Yi Xing: Chłopak Baeka?
Chen: oh
Chen: OH
Chen: Cholera.
Jongin: Ty jesteś adminem. Ty go dodaj.
Chen: On nas zabije.
Chen: Za bardzo się boję, żeby go teraz
dodać.
Kim Joonmyun dodał Wu Kris.
Kim Joonmyun dodał Park Chanyeol.
Joonmyun: No i proszę.
Joonmyun: Kris, proszę, zamknij się,
bo inaczej nie będę miał wyboru, tylko będę musiał cię wykopać.
Kris: Dobrze, kochanie #znakpokoju#
Chanyeol: ???
Chanyeol: Dlaczego mam wrażenie, że
jestem ostatnią dodaną osobą?
Jongin: Bo jesteś.
Jongin: lol
Minseok: lol
Yi XIng: lol
Kris: lol
Chanyeol: ASJDLF;JO;FJWLEJF;LAJSDLFJOP3JFOJA;LKFLJ;SDLFJ
#złaemotikona1# #złaemotikona2# #złaemotikona3#
Chanyeol: #smutnaemotikona1# #smutnaemotikona2#
#smutnoaemotikona3# #smutnaemotikona4#
Chen: Myślimy o nocy filmowej. Dla
odmiany coś innego, żeby spędzić razem czas.
Chanyeol: lol
Chen: Co?
Chanyeol: lol
Chanyeol: HAHAHA, FRAJERZY
Chanyeol: NIE OBCHODZI MNIE, CO
ZROBICIE.
Chanyeol: BAEK JEST MÓJ W SWOJE
URODZINY.
Chanyeol: WIĘC WSZYSCY MOŻECIE SIĘ
WYPCHAĆ.
Chanyeol: WOO HOO
Chanyeol: NIE DOTYKAJCIE GO, JEST MÓJ,
WSZYSTKO ZAPLANOWAŁEM, FRAJERZY
Chanyeol: #nara# #nara# #nara# #nara#
#nara# #nara#
Park Chanyeol opuścił grupę.
Chen: Wow, naprawdę przyszedł tu tylko
po to, by to powiedzieć.
Joonmyun: Nie byłbym zaskoczony.
Jongin: Ale świętujemy piątego… Czy on
postradał zmysły?
Chanyeol wstał wcześnie, szybko biorąc
telefon ze swojej nocnej szafki i na palcach udał się do łazienki, zerkając do
tyłu, odetchnął z ulgą, kiedy niższy przewrócił się w łóżku, ukrywając twarz w poduszce.
Kiedy bezpiecznie zamknął się w środku,
Chanyeol zadzwonił do fabryki pluszaków, która odpowiadała także na specjalne
zamówienia. Spędził kilka ostatnich tygodni, szukając firmy, która wykonałaby
powiększonego Chana, a raczej Chan Chana (jak Baekhyun lubił go nazywać),
różowego pluszowego misia Baekhyuna, ale niemal wszystkie odmawiały poza tą
jedną firmą, która nazywała się „B.A.P”. Problem tkwił w tym, że musiał wydać
kilkaset dolarów, by to zrobić i jeszcze więcej pieniędzy, by otrzymać go prosto
do pokoju.
Jednak Baekhyun był tego wart.
– Z
tej strony B.A.P, fabryka pluszaków mieszcząca się w Seulu. W czym mogę pomóc?
– Uch, z tej strony Park Chanyeol, który
osobiście zamówił dużego, różowego pluszowego misia… Uch…
–
Och, tak. Chciałby pan, żeby został dziś dostarczony?
– Och, t-tak! Chciałbym, żeby dostał
dostarczony do Pop College’u, pokój 65! – Czekał ze zniecierpliwieniem, kiedy
osoba przestała mówić, by zapisać szczegóły. – Proszę dostarczyć go przed
wieczorem.
–…Tak,
w porządku, tak będzie – odpowiedziała kobieta. – To wszystko?
– Tak! Proszę postawić go obok łóżek.
Zostawię niezamknięte drzwi. To wszystko.
–
Miłego dnia panu życzę! – Potem Chanyeol się rozłączył, z jakiegoś powodu,
jego serce pędziło. Odetchnął, po czym otworzył nieznacznie drzwi, wyglądając
na zewnątrz. Baekhyun ruszał się, jakby zaraz miał się obudzić. Nie dając mu
szansy, by sam to zrobił, Chanyeol podbiegł i wskoczył na łóżko, przeczesując
palcami przez teraz czarne włosy. Baekhyun otworzył oczy i wydał z siebie
bardzo niemęski pisk zaskoczenia. Chanyeol zaśmiał się i obdarzył jego twarz
niechlujnymi pocałunkami, od których Baekhyun próbował uciec ze stłumionymi
jękami jak „Złaź ze mnie…”, dopóki w końcu się nie poddał, kiedy Chanyeol nie
ustąpił, ale raczej przytrzymał go jeszcze mocniej.
– Wszystkiego najlepszego, B – wyszeptał
Chanyeol, opierając swoje czoło o to jubilata. Baekhyun odwzajemnił uśmiech i
popchnął czoło.
– Dzięki. – Uśmiechnął się. Chanyeol
podniósł się nieco niechętnie, a Baekhyun wstał razem z nim.
– Szybko! – ponaglił. – Chodźmy!
– Dobra… – Zdezorientowany Baekhyun dał się
zaciągnąć do łazienki, gdzie umyli twarze i wyszorowali zęby. Przebrali się i,
z jedną torbą i swoim towarzystwem, wyruszyli.
– Dokąd idziemy? – spytał Baekhyun, uśmiech
rozciągał się na jego twarzy. Chanyeol zaśmiał się, nawet jeśli nie było nic
śmiesznego, a jedynie dlatego, że niższy wyglądał bardzo uroczo.
– Ja… nie wiem – przyznał Chanyeol,
uśmiechając się. – Chyba dokądkolwiek.
– Na początku zamówmy taksówkę – powiedział
Baekhyun, mocno ściskając jego dłoń. – Za bardzo przywykłem do tego miejsca.
– Dlaczego mam wrażenie, jakbyśmy uciekali
od naszych obowiązków? – Chanyeol uśmiechnął się, gdy przeszli przez szkolną
bramę, na szczęście dla nich taksówka właśnie skręciła w ich uliczkę. Baekhyun
machnął ręką, ale wyższy powstrzymał go spojrzeniem, po czym sam zamachał.
– Co, do licha? – Baekhyun posłał mu groźne
spojrzenie, kiedy taksówka zajechała na pobocze. Chanyeol uśmiechnął się
złośliwie, otwierając szeroko drzwi dla swojego chłopaka.
– Mógł cię nie zobaczyć – odpowiedział
Chanyeol, podkreślając swoje słowa przez podniesienie ręki do swej piersi,
jakby mierzył. Baekhyun przewrócił oczami i wsiadł do auta, Chanyeol podążył za
nim.
– Dokąd? – zapytał kierowca.
– Dokądkolwiek. – Chanyeol zaśmiał się
głupawo. Poirytowany kierowca posłał mu groźne spojrzenie. Baekhyun lekko
uderzył go w głowę.
– Niech pan nie ma mu za złe, jest idiotą.
– Baekhyun uśmiechnął się. Kierowca nagle wydał się być oczarowany urokiem
niższego. – Proszę zawieźć nas na Namsan. – Kierowca skinął milcząco i odwrócił
się, prowadząc.
– Kim jesteś, żeby nazywać mnie idiotą? –
Chanyeol skrzyżował ramiona. – Dupek.
– Idiota.
– Dupek.
– Idiota.
– Dupek.
– Idiota.
– Dupek!
– Idiota!
Patrzyli na siebie przez długi, długi czas.
Przez dziesięć minut wpatrywali się w siebie bez mrugnięcia okiem, z jakiegoś
powodu było to możliwe do wykonania dla nich dwóch. Później mars Chanyeola
zamienił się w uśmiech.
– Dobra, jesteś skarbem – wyszeptał
Chanyeol. Baekhyun, zdezorientowany, zamrugał z zaskoczenia, wszystkie groźne
spojrzenia zniknęły. Chanyeol zachichotał, kiedy niższy się zarumienił, nie był
przyzwyczajony do Chanyeola mówiącego takie rzeczy.
– Skarbie? – zawołał Chanyeol. Baekhyun
fuknął, skrzyżował ramiona, odwracając się. Chanyeol zachichotał. – Skarbie? –
Baekhyun nic nie powiedział.
– Widzisz? Ciężej ci przyjmować komplementy
niż obelgi. – Baekhyun popchnął go lekko i nie mógł nic poradzić na to, że się
uśmiechnął.
– Jesteś takim idiotą. – Baekhyun
uśmiechnął się figlarnie.
Niedługo potem dojechali pod Namsan i
Baekhyun zaciągnął go na szczyt budynku.
– Zawsze chciałem przejechać się jedną z
nich – powiedział z podekscytowaniem Baekhyun, kiedy stali w kolejce do kolejki
linowej. Chanyeol przewrócił oczami, podążając za niższym, wsiedli do wagonika
z jakimiś innymi osobami.
– Wow, jest tak ładnie! – Baekhyun
przycisnął dłonie do szkła i wyjrzał z zachwytem. Chanyeol zachichotał.
– Twój dongsaeng jest uroczy – skomentowała
pani w średnim wieku, uśmiechnęła się, spoglądając na Baekhyuna, który wciąż
wyglądał na zewnątrz, nieświadomy swego otoczenia w wagoniku.
– Tak, jest. – Chanyeol uśmiechnął się
szeroko. – Jest tylko cztery lata młodszy ode mnie, ale czasami zachowuje się
jak gimnazjalista.
– Yeol, patrz! – Baekhyun złapał go za
rękaw, zanim wskazał jakieś miejsce, nie spoglądając na niego. Kobieta
uśmiechnęła się. – Ale świetnie!
– Chłopcy w tych czasach nie są bardzo
niewinni – napomknęła. Chanyeol zakrztusił się. – Ale patrzenie na kogoś tak
czystego i uroczego jak on sprawia, że wydaje mi się, iż to pokolenie może
wcale nie jest takie złe.
– Cieszę się, że pani to widzi. – Chanyeol
uśmiechnął się. W końcu ktoś rozumiał! – Ponieważ nie liczy się to, z jak
wieloma mężczyznami spał, prawda? Wszystko, co się liczy, to serce. Wszystko,
co się liczy, to dusza.
Uśmiech ześlizgnął się z twarzy kobiety i
posłała mu zniesmaczone spojrzenie. Zdezorientowany Chanyeol zamrugał, podczas
gdy ona odwróciła się od niego i przeszła na drugi koniec wagonika. Co z nią? Pomyślał sobie.
– Podaj mi swój telefon, Yeol – powiedział
Baekhyun, wyciągając dłoń. Chanyeol ją odepchnął, po czym sam go wyjął.
Uśmiechają się do siebie, przesunął ekran parę razy, zanim zrobił Baekhyunowi
zdjęcie. Niższy to zauważył i posłał mu groźne spojrzenie.
– Nie rób mi zdjęć, idioto! – syknął. – Rób
zdjęcia światu!
– Robię. – Chanyeol zachichotał, pstrykając
Baekhyunowi kolejną fotkę. – Ale czy to nie lepsze, kiedy na nim jesteś?
– Możesz nie mówić dziwnych rzeczy? –
Poirytowany niższy wyciągnął dłoń i wyrwał Chanyeolowi telefon, a potem sam
robił zdjęcia.
Dotarli na szczyt i Baekhyun oraz Chanyeol
wysiedli z wagonika. Chanyeol zauważył, jak kobieta z wcześniej pospiesznie od
nich odchodzi i wewnętrznie zastanawiał się, co takiego powiedział, że sprawił,
że wyglądała na tak zakłopotaną. W zasadzie wewnętrznie wiedział, a jednak było
to coś, w co raczej wolał się nie zagłębiać. Zwłaszcza nie dziś.
– Ziemniaki na patyku! – krzyknął Chanyeol,
spiesząc w stronę sklepiku. – Rany, jestem głodny.
– Jeszcze nawet nie zaczęliśmy. – Baekhyun
przewrócił oczami, robiąc panoramiczne zdjęcie scenerii wokół niego, podczas
gdy Chanyeol poszedł kupić im pieczone ziemniaki. Gdy wrócił, podał jednego
Baekhyunowi.
– To miejsce sprawia, że czuję spokój –
powiedział Baekhyun, wdychając powietrze i zamykając oczy.
– To miejsce jest dość ładne, prawda? – Chanyeol uśmiechnął się. – Potrzymaj. –
Podał swojego frytka Baekhyunowi, a potem wziął swój telefon od niższego.
– Czemu nie wziąłeś swojej komórki? –
mruknął wyższy, gdy Chanyeol przesuwał w telefonie.
– Za dużo ludzi do mnie dzwoni –
odpowiedział prosto Baekhyun, żując swojego ziemniaka.
– Zablokuj ich. – Chanyeol westchnął.
Baekhyun wzruszył ramionami, gdy wyższy wcisnął przycisk nagrywania.
– W porządku! Mówi reporter Chanyeol –
powiedział Chanyeol, biorąc Baekhyuna na muszkę. – Przeprowadzam wywiad z Byun
Baekhyunem. Baekhyun, jak się dziś czujesz, będąc na Namsan w swoje urodziny? –
Baekhyun kolejny raz ugryzł swoją frytkę i przewrócił oczami.
– To takie głupie… – wymamrotał.
– Baekhyun, Baekhyun! Powiedz nam, jakie to
uczucie być w tak pięknym miejscu w swoje urodziny.
– Świetne – odpowiedział nieco skrępowany
Baaekhyun, ale w końcu się rozluźnił. – To miejsce jest naprawdę ładne i-
– Daj mi kęsa – mruknął Chanyeol. Baekhyun
przestał mówić i zamrugał.
– Hę?
Chanyeol wskazał na pieczonego ziemniaka na
patyku. Baekhyun podszedł bliżej kamery i wyciągnął frytkę w stronę wyższego.
Chanyeol wyciągnął trochę szyję i ugryzł kęs, a potem pokazał Baekhuynowi, żeby
się cofnął.
– Mów dalej – powiedział z pełnymi ustami.
– Uch… dobrze. Więc wydaje mi się, że to
mój drugi raz tutaj, a po raz pierwszy jechałem kolejką – rzekł Baekhyun, jego
palce bawiły się patyczkiem od ziemniaka.
– Zatem jak było na kolejce? – Chanyeol
pochylił się, upewniając, by uchwycić każdy centymetr twarzy Baekhyuna. Niższy
zdawał się tego nie dostrzegać.
– Och… Było interesująco. – Ton głosu
Baekhyuna był obojętny.
– Co, teraz próbujesz zachowywać się super?
– Chanyeol oddalił kamerę od oczu Baekhyuna. – Wcześniej brzmiałeś jak
podekscytowany dzieciak. – Baekhyun posłał mu groźne spojrzenie, podszedł do
niego i lekko go popchnął.
– Musi pan włożyć w pański wywiad więcej
emocji, panie Baekhyun – powiedział Chanyeol, obchodząc niższego dookoła. –
Zaprosił pan tak utalentowanego kamerzystę i reportera i zamierza pan postarać
się tylko w połowie?
– Idiota… – mruknął Baekhyun, jego policzki
były zarumienione z zażenowania.
– No dalej, Baek! – Chanyeol uśmiechnął
się. – Krzyknij „KOCHAM KOLEJKI GÓRSKIE”!
– Co? Nie ma mowy…
– No dalej, zrób to ze mną! – Chanyeol ze
wszystkich sił starał się nie krążyć dookoła z podekscytowania. Baekhyun
skrzyżował ramiona i zaczął się oddalać.
– Hej! – krzyknął Chanyeol, biegnąc za
Baekhyunem, zaskakująco trzymał rękę sztywno. – Wracaj tu, jeszcze nie
skończyłem! – W końcu wyższy westchnął i zatrzymał wideo, włożył telefon na
powrót do kieszeni. W kilku krokach dogonił Baekhyuna.
– Nie jesteś zabawny. – Wydął wargi.
Baekhyun nie próbował go rozpieszczać, w zamian jego oczy rozszerzyły się, gdy
zobaczył budynek naprzeciwko.
– Chodź! – powiedział i nie czekając na
Chanyeola, zaczął biec w jego stronę. Chanyeol westchnął, wyjął telefon i
nagrywał siebie.
– Patrzcie na niego, co za dzieciak –
powiedział, nagrywając Baekhyuna biegnącego w stronę budynku. – Mówiąc
szczerze, co zrobiłem, by-
– Yeol! No chodź! – krzyknął Baekhyun z oddali, a Chanyeol pokazał kamerze
Baekhyuna machającego do niego szaleńczo. – Jak zwykle wyglądasz jak idiota!
Przestań patrzeć na siebie i chodź!
– Muszę już iść! To Urodzinowy Dziennik
Baeka nr 2. Do zobaczenia później – pożegnał się Chanyeol i wygasił telefon, a
potem pobiegł za mniejszym.
– Wow, kłódki! – Chanyeol rozdziawił usta,
wpatrując się w wystawy. – To jest świetne!
– Tak. – Baekhyun wziął Chanyeola, by
wybrać dobrą kłódkę, a kiedy znalazł jedną, trzymał ją w swojej dłoni. – Napisz
co chcesz, żeby się spełniło albo napisz coś, co kochasz. – Po dłuższym
wybieraniu, każdy z nich wziął jedną. Baekhyuna była zielona, a Chanyeola
niebiesko-biała.
– Nie piszmy nic o sobie wzajemnie, dobrze?
Ludzie robią to cały czas, to zbyt szablonowe – powiedział Baekhyun. – Poza tym
to byłoby zbyt tandetne.
– Nie ma mowy, żebym o tobie napisał. –
Chanyeol uśmiechnął się. Znaleźli stolik i zaczęli na nim pisać, zakrywali
swoje kłódki wolnymi dłońmi i posyłali sobie tajemnicze uśmieszki.
– Więc… na środku piszesz swoje imię,
prawda? – zapytał Chanyeol. Baekhyun pokiwał głową. Chanyeol szybko nabazgrał
swoje imię.
– Skończyłem! – powiedzieli w tym samym
czasie. Baekhyun wstał, trzymając kłódkę blisko swojej piersi. Jak uroczo. Chanyeol uśmiechnął się.
– Pokażesz mi? – zapytał Baekhyun,
spoglądając na zamknięte dłonie Chanyeola.
– Jeśli ty pokażesz mi swoją? – zasugerował
Chanyeol.
– Na trzy – powiedział Baekhyun. – Raz…
dwa…
– Trzy! – Odsłonili swoje kłódki. Na kłódce
Chanyeola napisane było „EXO, ZĘBY, MUZYKA”, a na Baekhyuna „ŚPIEWANIE, EXO”.
– Śmieszne, że napisaliśmy podobne rzeczy –
zauważył Chanyeol, z powrotem chowając kłódkę w dłoniach. Baekhyun zrobił to
samo.
– Tak. – Baekhyun przewrócił oczami. – Bo
ode mnie zgapiłeś.
– Nieprawda! – Sprzeczali się, wychodząc do
miejsca, gdzie wszyscy zawieszali kłódki.
– Umieśćmy je tu – zasugerował Baekhyun,
przykucając i wskazując miejsce. – Plecami do siebie?
– Tak. – Chanyeol uśmiechnął się. – Ty
pierwszy.
– Nie, ty
pierwszy – sprzeczał się Baekhyun.
– Dobra, zróbmy to razem – powiedział
Chanyeol, mocno ściskając swoją kłódkę i chowając ją za plecami. – I nie ma
spoglądania na tę drugą.
– Dobra. – Przykucnęli i otwarli kłódki, a
potem przycisnęli je tyłami do siebie w tej samej chwili w taki sposób, że
zadowalający „Klik!” rozbrzmiał w powietrzu. Serce Chanyeola pędziło. Przełożyli
metal kłódek przez bardzo małą, wąską, plastikową spiralę i zatrzasnęli je.
– Hej, patrz! Nie da się jej poruszyć! –
Baekhyun zaśmiał się, potrząsając kłódkami, ale nie puściły, jakby tam utknęły.
Jako jedność. – Nie ma więcej miejsca.
Dobrze.
Pomyślał Chanyeol, patrząc, jak Baekhyun
bawił się ich kłódkami, które zdawały się nierozłączne. Ponieważ nie chcę, żebyś zobaczył, co jest na odwrocie.
Na drugiej stronie kłódki Chanyeola, w
części, o której wiedział, że Baekhyun nigdy nie będzie w stanie dostrzec,
dokładnie na środku nabazgrał „Byun Baekhyun”.
– Jak tam wycieczka? – Chanyeol prowadził
wywiad ze swoim chłopakiem, kiedy schodzili z Wieży Namsan. Baekhyun szedł
dalej, próbując się nie uśmiechać.
– Było dobrze – odpowiedział. – Poszedłem i
kupiłem sobie kłódkę.
– To świetnie! Co na niej napisałeś?
Baekhyun zmrużył oczy i westchnął.
– Przecież wiesz, Yeol-
– Kim jest „Yeol”? Czy to twój tajemniczy,
przystojny, idealny chłopak? – Chanyeol zachichotał ze swojego własnego żartu.
– Yeol jest idiotą – odrzekł krótko
Baekhyun, sprawiając, że Chanyeol wydął wargi. – Tak czy inaczej napisałem
„EXO” i „śpiewanie”, dwie rzeczy, które naprawdę lubię.
– Napisałeś coś jeszcze? – zapytał
Chanyeol. – Coś, czego nie pokazałeś pewnej osobie?
– Pokazałem ci wszystko! – syknął Baekhyun.
– Oczekiwałeś, że co jeszcze napiszę?
– Racja… – mruknął Chanyeol, wzdychając
wewnętrznie. Oczywiście, Baekhyun nie napisałby tam jego imienia! Baekhyun nie
był tak romantyczny jak on…
Nie, że był romantyczny, oczywiście…
– Wydaje mi się, że to pierwszy raz, jak
będę miał cię w swoim telefonie – powiedział Chanyeol. – Jak się z tym czujesz?
– Cóż… – dumał Baekhyuna. – Dlaczego
miałbyś potrzebować mnie w telefonie, skoro jestem tuż obok przez cały czas? –
Potem się uśmiechnął.
Z pędzącym sercem Chanyeol upewnił się, by
zrobić zbliżenie, robił wtedy zdjęcia. Wiedział, że widzi to każdego dnia, ale
co jeśli kiedyś się rozdzielą? Co jeśli Baekhyun będzie musiał wyjechać i
Chanyeol pozostanie sam? Definitywnie musiał mieć coś z Baekhyunem, by na to
patrzeć.
– Przysięgam, że jeśli robisz to, żeby wprawić
mnie w zakłopotanie… – mruknął Baekhyun, patrząc w ziemię, unikał kamery.
– Nie martw się, nie robię. Obiecuję –
odpowiedział cicho Chanyeol. To dla mnie.
Baekhyun dalej szedł, a Chanyeol zwolnił, zdecydował się, by znów nagrać plecy
mniejszego, patrząc na sposób, w jaki idzie i jak uroczo wygląda, kiedy się
cieszy.
– Jesteś taki wolny, Yeol! – Baekhyun
odwrócił się, krzycząc. – Pospiesz się!
– Jeszcze chwilę! – odpowiedział Chanyeol,
robiąc zbliżenie na twarz Baekhyuna, na sposób, w jaki marszczą się te brwi w
zdezorientowaniu. Stał tam i nie ruszał się. W końcu Chanyeol prędko wygasił
telefon i dogonił swojego chłopaka.
– Rany, ale jestem zmęczony – odezwał się
Baekhyun, wchodząc po schodach ich akademika. – Co za intensywny dzień.
– Świetnie się bawiłeś, prawda? – zapytał z
niepokojem Chanyeol. – Mimo wszystko nie byłoby zabawnie, gdybyś przez
przypadek się nie potknął i nie wpadł do błota. – Wyższy zachichotał.
– Tak, było zabawnie – odpowiedział
szczerze Baekhyun. – Wydaje mi się, że to jeden z lepszych dni w moim życiu. –
Chanyeol wyciągnął dłoń, żeby otworzyć drzwi, a potem sobie przypomniał –
prezent Baekhyuna.
– Co robisz? – spytał z zaciekawieniem
Baekhyun.
– N-Nic. – To byłoby zbyt podejrzane, gdybym zaprowadził go gdzieś indziej.
Chanyeol zrozumiał, że nie ma innego wyjścia, ponieważ Baekhyun potrafił
przeczytać go jak otwartą księgę i wolał, żeby Baekhyun sam zobaczył prezent,
niż by Chanyeol zdradził mu to przez swój oczywisty wyraz twarzy. Wzdychając,
otworzył drzwi i wszedł do środka. Baekhyun wszedł za nim i włączył światło.
Wielki Chan siedział między łóżkami,
wznosząc się do sufitu, jego duże ręce spoczywały po bokach, był wystarczająco
duży, by przytulić Baekhyuna. Chanyeol odwrócił się, patrząc, jak oczy
Baekhyuna rozszerzają się z zaskoczenia, a szczęka opada, kiedy powoli
podchodził do powiększonej wersji Chana.
– Co… stało się z ChanChanem? – wyszeptał,
nadal miał szeroko otwarte oczy, którymi wpatrywał się w wielkiego misia.
Później odwrócił się do prawdziwego Chana, który siedział wygodnie na swoim
łóżku. – To nie w porządku, ten ChanChan tutaj…
– Wszystkiego najlepszego, Baek –
powiedział cicho Chanyeol, uśmiechając się. Baekhyun odwrócił się pospiesznie,
by na niego spojrzeć, wskazując na wielkiego misia.
– T-To… T-Ty… – Baekhyunowi brakowało słów.
Chanyeol czuł, jak jego serce rośnie z uwielbienia. Był tak owładnięty tym
uczuciem, że nie sądził, by mógł to opisać. To było jak ciepło, które
wypełniało go wskroś.
Czy to… szczęście?
Później twarz Baekhyuna rozciągnęła się w
szerokim uśmiechu i wskoczył na Chanyeola – dosłownie wskoczył na Chanyeola. Wyższy, nie spodziewając się tego, mruknął,
kiedy został rzucony do tyłu, a potem na podłogę. Uśmiech Baekhyuna był wielki,
kiedy chłopak mocno ściskał talię Chanyeola. Serce Chanyeola na moment się
zatrzymało – był to pierwszy raz, kiedy Baekhyun przytulił go pierwszy i z
takim podekscytowaniem.
– Dziękuję, dziękuję, dziękuję… – wydyszał,
wtulając się w pierś Chanyeola. Wyższy, po raz kolejny zaskoczony i oniemiały,
położył się na podłodze, gdy Baekhyun ściskał go, potrząsał nim i tulił się do
niego. Pewnie, Baekhyun stawał się coraz bardziej nadpobudliwy po tym, jak
zaczęli się spotykać, ale to był
zupełnie nowy poziom.
– Cholera, Baek… – jęknął Chanyeol.
Przypomniał sobie, żeby oddychać, kiedy odwrócił się i nieumyślnie zmienił ich
pozycje. – Zabiłeś mnie…
– Dzięki! – Uśmiech Baekhyuna był jeszcze
szerszy, kiedy był gnieciony przez Chanyeola. Chanyeol przełknął ślinę, jego
serce wariowało, kiedy Baekhyun wyciągnął szyję, by pocałować Chanyeola w
brodę. Wyższy natychmiast się pochylił i pochwycił usta Baekhyuna, wyciągnął
dłonie, by ująć w nie twarz niższego. Kiedy się odsunął, stoczył się z niego.
– Weź prysznic, Baek – powiedział. – Zabrudzisz
to miejsce.
– Dobra, dobra. – Baekhyun zachichotał
pogodnie, wziął swoje rzeczy, od czasu do czasu spoglądając na Dużego Chana.
– Jest wielki – rzekł Baekhyun. –
Dosłownie.
Chanyeol zaśmiał się. – Weź prysznic. –
Baekhyun pospieszył do środka, a kiedy drzwi się zamknęły, uśmiech Chanyeola
zniknął. Poczekał, aż woda zacznie lecieć, zanim szybko wyszedł. Kiedy dotarł
do drugiego pokoju, otworzył drzwi.
Znalazł Joonmyuna na Krisie.
– Uch… Nieważnie… – Chanyeol zamknął drzwi,
ale zanim zdołał w pełni to zrobić, zatrzymał go głos.
– Wejdź – powiedział Joonmyun. Chanyeol
zajrzał do środka. Joonmyun zszedł z Krisa, a na plecach Krisa leżała gazeta. –
Tylko czytałem gazetę.
– Na plecach
Krisa? – zapytał nieprzekonany Chanyeol. Joonmyun wzruszył ramionami.
– Uwielbia czytać na moich plecach –
odpowiedział Kris, a kiedy się odwrócił, miał na twarzy maseczkę. Chanyeol
przewrócił oczami, podchodząc do lodówki Joonmyuna. Byli całkowicie ubrani,
więc może wcale nic nie robili. – Och i bardzo lubi siedzieć na moim tyłku. –
Chanyeol zakaszlał niezręcznie, podczas gdy Joonmyun zarumienił się z
zażenowania.
– Uch… tort? – Chanyeol znowu zakaszlał,
próbując patrzeć, gdziekolwiek, byle nie na kochanków. Joonmyun, zagubiony,
szybko wyjął ciasto i podał je Chanyeolowi.
– Bawcie się dobrze – powiedział Joonmyun,
uśmiechając się.
– Jasne. Kiedy wyjeżdżacie do Europy?
– Jutro – rzekł Joonmyun. Kris wyglądał na
podekscytowanego.
– Rany, Joonmyun, to jak nasz miesiąc
miodowy!
– Nie miej mu za złe – szepnął speszony
Joonmyun. – Nie wie, co mówi.
– Może będę mógł oświadczyć ci się na Wieży
Eiffla? – zaśpiewał Kris, przewrócił się, dopóki nie leżał na plecach. Miał
wyciągnięte ręce, chwytał powietrze. Wyglądało to poniekąd strasznie, biorąc
pod uwagę, że na twarzy nadal miał maseczkę.
– Nie gadaj bzdur! – syknął Joonmyun, po
czym wypchnął Chanyeola z drzwi.
– Hej! Ciasto upadnie-
– Miło było cię spotkać. Do widzenia. –
Joonmyun zamknął drzwi, zostawiając Chanyeola samego w korytarzu.
– Chciałem się u was wykąpać… – mruknął
Chanyeol, westchnął, wracając do swojego pokoju. Potem wpadł na pomysł.
Pospieszył do swojego pokoju i włożył
ciasto do lodówki, a chwili, kiedy zamknął jej drzwiczki, Baekhyun otworzył
drzwi łazienki.
– Skończyłem – powiedział, mierzwiąc sobie
włosy ręcznikiem, miał na sobie piżamę – szorty i podkoszulek bez rękawów.
– Jasne. – Chanyeol popędził do łazienki z
ubraniami, zerkając przez ramię. Wiedział, że Baekhyun będzie zbyt
zaabsorbowany nowym prezentem, więc nie dotknie lodówki. Chanyeol zamknął za
sobą drzwi i wziął szybki prysznic.
Kiedy skończył, jak można się było
spodziewać, Baekhyun przytulał się do Dużego Chana, opierał się o niego, grając
w gry na telefonie. Chanyeol przełknął ślinę – Baekhyun wydawał się taki mały w
porównaniu z pluszowym misiem. Bardzo uroczy.
– Jest bardzo miękki – powiedział Baekhyun,
wygasił komórkę, opierając się o swój prezent, zamknął oczy. Chanyeol
uśmiechnął się. Miał wielką ochotę, by w tej chwili pocałować Baekhyuna.
– Chodźmy do ogrodu – zasugerował Baekhyun,
gdy wstał. – Chcę dziś popatrzeć na gwiazdy.
– Dobrze – powiedział Chanyeol, ale potem
rozejrzał się po pokoju, udając, że czegoś szuka. – Poczekaj, Baek, idź
pierwszy – dodał.
– Dlaczego?
– Chyba coś zgubiłem. – Chanyeol przeglądał
swoje ubrania, po czym pospieszył do pralki w łazience. – Idź pierwszy. Dogonię
cię.
– Poczekam-
– Jest w porządku, Baek, wkrótce cię
dogonię. Na swoich długich nogach. – Chanyeol uśmiechnął się. Baekhyun
przewrócił oczami.
– Dobra. Do zobaczenia. – Potem wyszedł z
pokoju i zamknął za sobą drzwi.
Chanyeol zaczekał, aż Baekhyun sobie
pójdzie, a potem szybko wyjął ciasto. Trzymając je w dłoniach, wziął głęboki
oddech, a potem zrobił powolny wydech. Gasząc światła, wyszedł z pokoju na
palcach, zszedł po schodach i skręcił kilka razy, zanim znalazł się w ogrodzie.
Baekhyun siedział na ławce zwrócony do
niego plecami, patrząc w niebo. Chanyeol zrobił kolejny głęboki oddech i
postawił ciasto na ziemi. Wyjął świeczki i zapaliczkę, po czym zaświecił
świeczki, wstawiwszy je w tort. Chowając zapalniczkę i resztę świeczek do
kieszeni, wytarł swoje spocone dłonie w jeansy, a potem znów wziął ciasto w
ręce. Kiedy stanął prosto, wziął głęboki oddech i zaśpiewał.
– Sto lat, sto lat… – Baekhyun odwrócił
się, prawdopodobnie zastanawiając się, co jest, do licha, nie tak z Chanyeolem
i jego oczy rozszerzyły się w świetle świec z zaskoczenia, gdy zobaczył
zbliżającego się do niego chłopaka z tortem w rękach.
– Poważnie? Czy jest coś, czego dzisiaj nie
zrobiłeś? – zapytał Baekhyun, jego głos przełamał się w chichot, a uśmiech
rozciągnął jego wargi. Chanyeol odwzajemnił uśmiech, powoli siadając na ławce i
położył ciasto na swoich kolanach.
– Niech żyje nam – Chanyeol zaśpiewał
ostatnią linijkę jak szept. Baekhyun uśmiechnął się i spojrzał na niego, a
potem zdmuchnął świeczki.
– Zaczekaj! – Chanyeol się spóźnił. Każda
świeczka została zgaszona. Baekhyun zamrugał na niego zdezorientowany. –
Powinieneś pomyśleć życzenie!
–…Czy nie robi się tego po zdmuchnięciu świeczek? – zapytał
głupkowato Baekhyun. Chanyeol potrząsnął głową.
– Nie. Robisz to przed, głupku. – Chanyeol
wyprostował się, zbywając pomyłkę Baekhyuna machnięciem ręki. – Nieważne.
Szybko, pomyśl je teraz!
– O-O-Och… – Baekhyun pospiesznie złożył
dłonie i mocno zacisnął oczy. Jak uroczo.
Pomyślał Chanyeol, uśmiechnął się, kiedy Baekhyun ścisnął wargi, jakby życzył
sobie tego, czego bardzo, bardzo chce. Gdy skończył, otworzył oczy,
rozluźniając ciało.
– Gotowe? – spytał Chanyeol, położył ciasto
na swoich kolanach, wyjmując plastikowy nóż. Baekhyun pokiwał głową.
– Niech spełnią się twoje życzenia –
wyszeptał Chanyeol miękko i szczerze, balansując kawałkiem ciasta na
plastikowym nożu, kiedy podnosił go do ust swojego chłopaka. Baekhyun otworzył
buzię, jedząc ciasto.
– Co jeśli życzyłem sobie, żeby twoje życzenia się spełniły? – droczył
się Baekhyun.
– To mogą się spełnić – odpowiedział
szczerze Chanyeol.
– Czego życzyłeś sobie w swoje urodziny?
– Nie możesz mówić ludziom o swoich
życzeniach, bo się nie spełnią! – Tak
naprawdę nie pamiętam… Chanyeol zarumienił się z zawstydzenia. Baekhyun
zaśmiał się, pozwalając Chanyeolowi się karmić, a kiedy już się najadł,
Baekhyun oparł się o ławkę, patrząc w niebo.
– Kiedy byłem młodszy, czasami świętowałem
urodziny z kucharzami i pokojówkami – wyznał Baekhyun, wpatrując się w ciemne
niebo. Chanyeol siedział, żując w zamyśleniu ciasto. – Czasami świętowałem je
sam. Ale nigdy nie świętowałem z rodziną.
To było oświadczenie, nie było w nim urazy,
nie było w nim złości. Tylko smutek i tęsknota.
– A kiedy życzyłem sobie czegoś przy
torcie, każdego roku chciałem, by moi rodzice na zawsze byli razem – powiedział
cicho Baekhyun. Chanyeol patrzył, jak jego rzęsy trzepoczą lekko, kiedy mówił,
jego wzrok cały czas skupiony był na gwiazdach, jakby chciał ich dosięgnąć –
dosięgnąć czegoś, czego nigdy nie będzie miał. – To było moje jedyne życzenie.
Nie coś małego jak zabawkowy samochodzik, ponieważ mogłem mieć coś takiego
równie łatwo, jak zdołałem policzyć do trzech. Nie coś wielkiego jak pokój na
świecie, ponieważ wtedy byłem zbyt egoistyczny. Nawet nie szczęście, ponieważ
sądziłem, że rodzice dadzą mi szczęście. – Niższy poruszył się lekko, tym razem
oparł głowę o drewno. Wciąż wpatrywał się w niebo, ale teraz Chanyeol widział
całą jego twarz, a nie tylko profil.
– Kiedy miałem trzynaście lat, życzyłem
sobie tego samego, ale wtedy powiedziałem, że dałbym im wszystko, by zobaczyć,
że się kochają, że się o siebie troszczą. Nawet jeśli zawsze się kłócili,
chciałem to widzieć, ponieważ wtedy bardzo się przejmowali. – Głos Baekhyuna
był cichy. – Ale już następnego roku wzięli rozwód.
Chanyeol wyciągnął dłoń, zamykając ją wokół
tej Baekhyuna. Sposób, w jaki ciało Baekhyuna skurczyło się na ławce, sprawiał,
że wyglądał na bardzo małego i bezbronnego.
– Moja mama rzadko odwiedzała dom, ponieważ
wyszła za innego faceta. Myślę, że teraz mają rodzinę, więc całkiem o mnie
zapomniała. – Tym razem Baekhyun spuścił wzrok na kolana, które przytulał. –
Mój tata rozwiódł się dwa razy i nie zawracał sobie tym już głowy. Praca była
ważniejsza.
– Teraz ty jesteś najważniejszy –
powiedział cicho Chanyeol, ściskając dłoń swojego chłopaka.
– Może… może to dlatego, że nie wiedziałem,
jak wypowiada się życzenia. – Baekhyun zaśmiał się, w tonie jego głosu była
lekka nutka rozbawienia. – Może to dlatego, że nikt nie nauczył mnie, jak się
to robi.
– Twoje życzenie się spełni – wyszeptał
Chanyeol, pochylając się i podniósł ciemną grzywkę, składając pocałunek na
czole Baekhyuna. – Założę się, że się spełni, bo obaj chcemy tego samego. –
Baekhyun w końcu podniósł głowę, by spojrzeć na Chanyeola. Sposób, w jaki na
niego patrzył, był teraz inny od tego, jak patrzyli na niego inni ludzie.
Baekhyun spoglądał na niego oczami błyszczącymi nawet w ciemności. Baekhyun
patrzył na niego, jakby uśmiechnął się, choć jego wargi się nie poruszały. Baekhyun
spoglądał na niego, jakby ufał mu swoim życiem. Baekhyun patrzył na niego,
jakby ufał mu swoim sercem. Baekhyun spoglądał na niego, jakby nie było na
świecie nikogo innego.
Baekhyun patrzył na niego… dokładnie tak
samo, jak on patrzył na Baekhyuna.
I Baekhyun zdawał się błyszczeć, kiedy na
niego patrzył.
Czy to mogło być… to?
Chanyeolowi zaschło w ustach.
– B-Baek… – wychrypiał, ale w tamtej chwili
Baekhyun odwrócił się i spojrzał w niebo.
– Spójrz, jakie ładne są gwiazdy –
powiedział, wskazując na nocny nieboskłon. Atmosfera się zniszczyła, Chanyeol
podniósł wzrok, jego serce pędziło mu w piersi, a ciało drżało.
– T-Tak… – wyszeptał, wzmacniając uścisk na
dłoni Baekhyuna. Może jeśli to prawda, to Baekhyun wkrótce mu powie. Nawet
jeśli to była prawda, Baekhyun mógł nie być gotowy, by to powiedzieć.
A może tylko coś sobie wyobrażał.
Baekhyun odwrócił się, by na niego spojrzeć
z łagodnym wyrazem twarzy.
– Zimno ci? – zapytał. Chanyeol sztywno
pokręcił głową. – Drżysz. – Zanim Chanyeol zdołał coś powiedzieć, Baekhyun
przycisnął się do niego, jego ciepłe ciało było przy boku Chanyeola.
– Proszę. Podzielę się z tobą moim ciepłem,
idioto – powiedział Baekhyun, ściskając się obok ciała Chanyeola. Chanyeolowi
oddech utknął w gardle, gdy niższy objął go ramieniem i przylgnął do niego.
Baekhyun nigdy tego nie robił, a kiedy to zrobił, było to urocze.
– Dz-Dzięki – odpowiedział z zapartym
tchem. Czy Baekhyun go kochał? Czy Baekhyun się zakochał? Czy to możliwe?
Czy powinien mieć nadzieję?
Z drugiej strony wszystko było możliwe.
Chanyeol nigdy nie powinien tracić nadziei.
Ze wzburzonym sercem Chanyeol oparł się o
Baekhyuna, jego głowa spoczywała na głowie Baekhyuna. Czuł ciepło. Czuł miłość.
Czy była prawdziwa, czy to tylko w jego
wyobraźni, Chanyeola to nie obchodziło.
Ponieważ w tamtej chwili chciał czuć to
jeszcze chwilę dłużej.
Gdy wrócili do pokoju, Baekhyun znów bawił
się z Dużym Chanem. Chanyeol uśmiechnął się, czekając, aż Baekhyun znajdzie
niespodziankę.
– Czas spać, Baek – zawołał.
– Zaraz, jeszcze chwilkę – powiedział
Baekhyun, wtulając się w futro misia. Chanyeol uwielbiał tę scenę, ale w tamtej
chwili potrzebował, by Baekhyun coś zobaczył.
– Poważnie, Baek. Możesz pobawić się nim
jutro i pojutrze, i przez całe wakacje. Ale teraz musisz położyć się spać –
nalegał Chanyeol. Baekhyun prychnął, wstając, odwrócił się, by groźnie spojrzeć
na Chanyeola.
– Dobra! – odparował, lekko poirytowany i
bardzo rozbawiony. – Dobranoc, zrzędo. – odchylił kołdrę, gotów wskoczyć do
łóżka.
Chanyeol zachichotał.
Baekhyun zatrzymał się, schylił, podnosząc
coś. Odwrócił się z oczami otwartymi szeroko po raz drugi tego dnia.
–…Yeol? – wyszeptał. W palcach trzymał dwa
bilety na koncert. – EXO…?
– Tak. – Chanyeol uśmiechnął się szeroko. –
Nie wiedziałeś? Przyjeżdżają tu.
– CHOLERA, YEOL! – ryknął Baekhyun, biegnąc
w stronę Chanyeola i wskoczył na jego łóżko. – CHOLERA!
– NO WŁAŚNIE! – krzyknął Chanyeol, zaśmiał
się, łapiąc Baekhyuna za nadgarstek, by powstrzymać go od upadku. – DASZ WIARĘ?
– NIE! – sapnął Baekhyun, skacząc kolanami
na łóżku. – CHOLERA, CHOLERA, CHOLERA-
– W KOŃCU ICH ZOBACZYSZ!
– MY ICH
W KOŃCU ZOBACZYMY! – poprawił Baekhyun, upadając na Chanyeola po raz drugi tego
dnia. Zaśmiał się, Chanyeol również się zaśmiał.
– Oba są twoje – wysapał Chanyeol. – Możesz
wybrać kogokolwiek, z kim chcesz iść. Ale oczekuję, że wybierzesz mnie.
– Idioto! – wydyszał Baekhyun w szyję
Chanyeola. – Nikt nie kocha EXO tak mocno jak ja. Poza tobą! Kto inny? –
Chanyeol zachichotał, schodząc na ziemię. Czuł, jak Baekhyun oddycha przy nim,
jego pierś unosiła się i opadała.
– Najpierw Chan, teraz to… – wyszeptał
Baekhyun. – Jak dużo pieniędzy na mnie wydałeś?
– Jest warto. – Chanyeol uśmiechnął się.
Baekhyun podniósł się nieco, a potem pochylił i pocałował Chanyeola.
– Dziękuję – wymruczał Baekhyun przy jego
wargach. – Naprawdę.
– To nic. – Chanyeol zachichotał, był nieco
zawstydzony, nawet kiedy Baekhyun objął go w talii i go nie puszczał. Jak małe
dziecko. Po prostu chcę widzieć cię
szczęśliwego.
To było pierwsze wolne, które Chanyeol i
Baekhyun musieli spędzić osobno, odkąd dzielili razem pokój. W końcu spędzili
razem już za dużo czasu i pomyśleli, że mogą potrzebować trochę czasu bez
siebie oraz trochę czasu sam na sam z rodzinami. Pamiętali, żeby dzwonić co
wieczór i pisać do siebie każdego ranka i nawet jeśli sobie tego nie
obiecywali, Chanyeol i tak by to robił.
Wolne zdawało się mijać powoli, ponieważ
się nie widywali. Choć miał czas, by spędzić go z rodziną, Chanyeol czuł się
znudzony i samotny bez Baekhyuna. To dziwne, jak czujesz się związany z kimś, z
kim spędzasz dwadzieścia cztery godziny dziennie, kiedy powinieneś mieć tej
osoby dość. Chanyeol był zaskoczony samym sobą, jak bardzo tęsknił za
Baekhyunem, zwłaszcza w nocy, gdy nie słyszał jego sennych dźwięków.
Jednak wolne w końcu minęło i z powrotem
byli w szkole. Chociaż nie widzieli się tygodniami, mieli wrażenie, jakby nigdy
się nie rozdzielili, przynajmniej Chanyeol tak czuł. Baekhyun powiedział mu,
jak jego tata zabrał go do Ameryki, gdzie pracował, ponieważ nie chciał
rozdzielać się z synem. Chanyeol uśmiechnął się, ponieważ widział, jak
szczęście wylewa się z Baekhyuna, jakby nie mógł być szczęśliwszy niż teraz.
Chanyeol zaakceptował zmianę i wiedział, że rzeczy zawsze się zmieniają, lecz
gdy trzymał dłoń Baekhyuna w swojej i czuł, jak ich dłonie do siebie pasują,
wiedział, że nawet jeśli świat się zmienia, nie chce, by oni się zmieniali.
Kiedy przechadzali się po ogrodzie, w
którym świętowali urodziny Baekhyuna kilka tygodni wcześniej, kilku chłopaków
minęło ich, gwiżdżąc.
– Baekhyun, wyglądasz dziś seksownie! –
krzyknął jeden, figlarnie puszczając oczko.
– Zamknij się, jest mój! – odkrzyknął
równie żartobliwie Chanyeol, patrząc, jak inni się śmieją i odchodzą.
– Musisz być taki zaborczy przez cały czas?
– spytał Baekhyun, uśmiech igrał na jego wargach. Chanyeol zmarszczył brwi.
– Nienawidzę, kiedy z tobą flirtują, nawet
kiedy wiedzą, że jesteś zajęty. – Chanyeol wydął wargi. – T-To znaczy, nie
jesteś mój, należysz do siebie, ale ja-
– Jasne, rozumiem – wtrącił Baekhyun,
uśmiechając się. – Jesteś takim idiotą.
– Nie lubisz tego idioty? – droczył się
Chanyeol, kiedy usiedli na innej ławce. Przewracając oczami, Baekhyun popchnął
go. Popchnął go za mocno, ponieważ Chanyeol krzyknął i spadł z ławki. Usłyszał,
jak Baekhyun klnie.
– Wszystko w porządku? – Chanyeol całował
ziemię, gdy Baekhyun zadawał to pytanie. Odepchnął się, czując pieczenie
policzka. Później poczuł, jak coś ciepłego po nim spływa.
– Wszystko dobrze – wysapał Chanyeol,
siadając z powrotem na ławce, był rozczochrany, gdy wycierał brud ze swoich
ust. Rany, to bolało.
– Jesteś takim niezdarnym idiotą – mruknął
Baekhyun i nim Chanyeol się zorientował, jego chłopak przysunął się do niego, muskając
ranę na jego policzku chusteczką, którą wyjął z kieszeni.
Chanyeol patrzył, jak niższy skupia się na jego skaleczeniu.
– Masz brud w ranie. – Baekhyun westchnął,
zwinął chusteczkę i polizał ją.
– Baek-
– Zamknij się. Czyszczę ją dla ciebie.
Chyba że chcesz sam iść do toalety? – Chanyeol pokręcił głową. W końcu to jedyna
przerwa, którą mieli razem i Chanyeol nie chciał marnować chwili, choć naprawdę dzielili razem pokój i później
mieli więcej czasu. Baekhyun znów przycisnął chusteczkę do jego twarzy. Wszyscy
już wychodzili na zajęcia z kółka.
– Baek, jest-
– Cii, kogo obchodzi, czy jesteśmy
spóźnieni. – Baekhyun brzmiał na zniecierpliwionego, jakby Chanyeol przerywał z
głupich powodów. Chanyeol zamknął usta i szeroko otwartymi oczami patrzył, jak
Baekhyun muska ranę, co jakiś czas dmuchał na jego twarz delikatnie, zanim znów
jej dotknął.
– Jak możesz być taki niezdarny… –
wymamrotał Baekhyun, brzmiąc raczej poirytowanie, ale Chanyeol wiedział, że
ukrywa niepokój. Jak zawsze. Czuł, jak Baekhyun trzyma jego szyję, przyciskając
mocno, ale nie boleśnie. Czuł, jak palce Baekhyuna przesuwają się po jego
policzku, gdy delikatnie dotykał rany, starając się nie zrobić mu krzywdy.
Czuł, jak oddech Baekhyuna owiewa jego twarz, delikatnie, próbował wydmuchać
zarazki. Czuł wzrok Baekhyuna na swojej ranie, intensywny i skupiony, usiłował
go uleczyć. Najbardziej jednak czuł te wszystkie gesty tak mocno, ale dlaczego?
Dlatego, że wszystkie były pełne miłości.
– Skończone – powiedział Baekhyun, patrząc
Chanyeolowi w oczy. Chanyeol zobaczył to. – Tylko idź i opłucz to, zanim
pójdziesz na lekcję. Poza tym schowaj wisiorek, wyleciał- – Baekhyun się
odsuwał, ale Chanyeol nie mógł dłużej czekać. Złapał Baekhyuna za nadgarstek i
przyciągnął go bliżej. Zaskoczony Baekhyun patrzył na niego szeroko otwartymi
oczami.
– Kochasz mnie? – spytał cicho.
Oczy Baekhyuna otworzyły się jeszcze
szerzej, jeśli było to możliwe. Chanyeol puścił go, ale pytanie przykuło ich
obu do ławki. Dał Baekhyunowi czas, ponieważ wiedział, że Baekhyun go
potrzebuje. Dawał Baekhyunowi przestrzeń, bo wiedział, że Baekhyun jej potrzebuje.
Wydawały się minąć wieki, gdy Baekhyun
spuścił wzrok na swoje palce, bawiąc się chusteczką poplamioną przez brud i
krew Chanyeola. Ściskał ją, intensywnie wpatrując się w swoje kolana i Chanyeol
wiedział, że on wiedział, że Chanyeol nie przestanie zawracać mu głowy, dopóki
nie odpowie.
Chanyeol wstrzymał oddech i ledwie mógł
oddychać. Czy to możliwe? Pomyślał. Po całym tym czasie.
Po… tym
wszystkim?
Ramiona Baekhyuna uniosły się, kiedy wziął
głęboki oddech. Chanyeol zrobił kilka krótkich oddechów, rozumiejąc, ze
spoconymi dłońmi patrzył, jak jego ukochany patrzy mu w oczy, otwierając usta,
by odpowiedzieć-
– Baekkie?
Natychmiast obaj odwrócili się w stronę
właściciela głosu. Chanyeol, ponieważ ten głęboki głos brzmiący podobnie do
jego zawołał Baekhyuna. Baekhyun, ponieważ był to głos, który kochał, dopóki
nie cierpiał, wołający jego imię, co połaskotało go w brzuchu i jednocześnie
uderzyło w kość.
Oczy Chanyeola rozszerzyły się w szoku, gdy
zobaczył stojącego przed sobą mężczyznę, mężczyznę z oczami, nosem, wargami,
ciałem i wszystkim, poza uszami, podobnymi do jego.
Nie musiał nawet zastanawiać się, kto to
jest, choć nigdy wcześniej w życiu go nie widział.
Joo Sung.
Omg...jestem w szoku... Co on tam robi?! I jeszcze w takim momencie
OdpowiedzUsuń