sobota, 16 grudnia 2017

The Flaws In Park Chanyeol [5/10]

tytuł rozdziału: Pięć |oryginał:  Five
Kiedy Chanyeol obudził się następnego ranka, to, co zrobił, naprawdę uderzyło go dziesięć razy mocniej.
Natychmiast pospieszył do pokoju Kyungsoo, zapukał do drzwi. Otworzył jego współlokator.
– Czego chcesz? – zapytał znudzony chłopak.
– Ja… Muszę porozmawiać z Kyungsoo.
– Kyungsoo, hę? – Chłopak spojrzał na niego gniewnie. – Cóż, nie chce cię widzieć. – Mężczyzna zatrzasnął drzwi.
Chanyeol wcisnął dłonie do kieszeni. Poczucie winy rozjaśniało mu umysł i teraz czuł obrzydzenie, myśląc o alkoholu. Nie mógł uwierzyć, że zrobił to Kyungsoo tylko dlatego, że chciał coś udowodnić.
Picie… naprawdę raniło ludzi, którymi się przejmował.
Tym razem zamiast spędzać wolny czas na marnowaniu go gdzieś, Chanyeol szukał swojego przyjaciela, który opiekował się nim bezwarunkowo i bez narzekania. Pytał dookoła, szeroko otwartymi oczami rozglądał się po różnych miejscach, by znaleźć przyjaciela. Czuł ciężar na sercu, ponieważ Kyungsoo dał mu wszystko, był przy nim w najtrudniejszych chwilach, opiekował się nim pomimo tego, jak długo to trwało i jak dużo wysiłku wymagało, i co Chanyeol dał jemu?
Pocałunek. Pocałunek, podczas którego myślał o kimś innym.
Jestem takim dupkiem. Pomyślał Chanyeol. Nigdzie nie mógł znaleźć Kyungsoo. Jedyne miejsce, w którym mógł być to…
Ich stolik w stołówce.
Ale pójście tam oznaczało, że będzie musiał stanąć twarzą w twarz z wszystkimi innymi, z ludźmi, których unikał od tygodni. Czy to było warte ryzyka?
Kyungsoo zaryzykował dla niego wiele. Kyungsoo bardzo mu pomógł. Oczywiście, że to było warte ryzyka.
Poza tym tęsknił za wszystkimi. Szybko zastanowił się, dlaczego nikt się z nim nie kontaktował, ale potem zdał sobie sprawę, że Jongin musiał im powiedzieć, by tego nie robili. W innym razie był pewien, że Kris przyszedłby, waląc do jego drzwi i próbowałby go pocieszyć głupimi żartami oraz zasypałby go kuponami na wszystko.
Kiedy podszedł do stolika na obiad, zastanawiał się, czy wiedzą, co zaszło między nim a Baekhyunem. Zastanawiał się, czy będą go o to pytać. Szczerze mówiąc, nie chciał o tym gadać.
Przyszedł cicho, patrząc, jak wygłupiali się, rozmawiali i śmiali. Tęsknił za tym. Tęsknił za byciem częścią tego. Tęsknił za ich rozmowami, śmiechami, głupkowatymi i słabymi żartami. Co, do cholery, przegapił?
Jongin zauważył go pierwszy, odwrócił swą twarz od śmiejącego się Joonmyuna. Jego oczy rozszerzyły się, a usta otworzyły.
– Hej, Chanyeol – powiedział cicho. Na to wszyscy przestali rozmawiać, odwrócili się, by spojrzeć na Chanyeola. Chanyeol był tak zażenowany, że aż do potem nie uświadomił sobie, że Kyungsoo tam nie było.
– Gdzieś ty był, idioto?! – Kris wstał, chwycił Chanyeola i posadził go, obejmując młodszego ramieniem za szyję i zmierzwił mu włosy. – Wszyscy za tobą tęskniliśmy, ty mały łobuzie!
– Tak! – Dźwięki zgody rozbrzmiały przy stoliku.
– Ty idioto, myślałeś, że nie zauważymy? – krzyknął Lu Han, uśmiechając się.
– Czy to twój sposób na unikanie nas, hę? Czy nie jesteśmy dla ciebie wystarczająco dobrzy? – ciągnął Kris.
– Dobrze, że jesteś z powrotem, dzieciaku – powiedział Minseok. W końcu temat Chanyeol zniknął i wszyscy zatopili się znów w swoich osobistych rozmowach.
– Gdzie jest Kyungsoo? – mruknął Chanyeol, próbując brzmieć zwyczajnie. Jongin wzruszył ramionami.
– Ostatnio nadrabia prace domowe, więc nie mógł zejść – szepnął Jongin. Chanyeol natychmiast poczuł się jeszcze bardziej winny. Kyungsoo musiał spędzić tak dużo czasu, opiekując się nim, że ledwie miał czas, by zjeść. W zamian próbował zmienić temat.
Patrzył, jak Yi Xing i Lu Han zaczynają śpiewać razem po angielsku, bujając się w jedną i w drugą stronę. To, co robili, przykuwało uwagę i był pewien, że jeśli zmieni temat z Kyungsoo, wtedy wszyscy zapomną, co powiedział (a raczej tylko Jongin).
– To ulubiona piosenka Baekhyuna po angielsku. – Wydostało się to tak naturalnie, że przez chwile zapomniał o wszystkim, co się między nimi wydarzyło. Chociaż nie powiedział tego zbyt głośno, wiedział, że wszyscy usłyszeli, ponieważ stolik umilkł po raz kolejny.
Poważna aura ogarnęła wszystkich.
– Naprawdę nie wiem, co tym razem wstąpiło w Baekhyuna – mruknął Joonmyun.
– Z kim on tak w ogóle jest, do diabła?
– Dlaczego ten koleś jest taki, kurwa, ważny? Poczekajcie, aż przyjrzę się bliżej…
– Chodzi o to, że nawet nie można się do nich zbliżyć, bo jakoś znikają, kiedy próbujesz do nich podejść.
– Chcę tylko wiedzieć, jak dobrze się ma, skoro zapomniał o nas wszystkich. Skoro zapomniał o Chanyeolu. – Stolik zamilkł jeszcze raz i wszyscy ostrożnie spojrzeli na Chanyeola. Wiedzą. Prawdopodobnie wiedzą od dłuższego czasu. Chanyeol zaśmiał się, próbując sprawić, by wszystko brzmiało beztrosko, ale z jakiegoś powodu to, że wiedzieli, co się stało, nadal bolało.
– Uch, mam się dobrze, chłopaki – powiedział, patrząc, jak ich zmartwione spojrzenia spadają na niego. – Naprawdę.
– Co się, do cholery, dzieje…
– Zawsze starałem się wspierać go we wszystkim, co robił, ale teraz nie jestem taki pewien.
– Tak, mam tak samo.
– Tak. – Wszyscy znów się do niego odwrócili.
– Nie martw się, Chanyeol, jesteśmy po twojej stronie!
– Tak, przywrócimy Baekhyunowi zdrowy rozsądek siłą, jeśli będzie trzeba!
– Wszyscy wiedzą, że jesteście doskonali. Baekhyun wróci do ciebie prędzej czy później!
– A nawet jeśli tego nie zrobi, nadal tu dla ciebie jesteśmy, prawda?
– To, co robi, jest złe i nie powinien mieć już więcej wymówek!
– Jestem po twojej stronie!
– Posłuchaj SheunMówi. SheunMówi wspiera cię! – Właśnie wtedy Jungsoo dołączył do ich stolika, uśmiechając się od ucha do ucha, nie rozumiał, o czym rozmawiają.
Chanyeol powinien być poruszony. Był, bardziej niż kiedykolwiek, ale mylili się co do Baekhyuna.
– Nie mówcie o nim w ten sposób – szepnął Chanyeol. Ich dopingujące uśmiechy opadły. – Nie rozumiecie, przez co przeszedł. – Nagle ich obecność stała się nie do zniesienia. – Jest szczęśliwy. Po prostu… cieszcie się jego szczęściem. – Po tym Chanyeol opuścił stolik i szybko odszedł. Usłyszał, jak Jongin woła jego imię, ale zignorował to.
Konflikt zagnieżdżał się w każdym zakamarku jego ciała. Ich wsparcie powinno sprawić, że poczułby się pewniejszy, że ma rację, ale z jakiegoś powodu był zły z powodu Baekhyuna, ponieważ ludzie zdawali się zawsze rozumieć go źle. Baekhyun opuścił go, ale co z tego? Baekhyun porzucił go dla szczęścia, więc czy nie była to dobra decyzja?
A Chanyeol mu pozwolił.
Czując się jeszcze bardziej rozgniewanym, niż czuł się od dłuższego czasu, Chanyeol wtargnął do swojego pokoju i otworzył z rozmachem szuflady, wyjmując wszystkie pieprzone puszki, które kupił. To pieprzony błąd. To pieprzona gówniana wymówka, żeby zapomnieć i iść dalej, ponieważ za każdym razem, gdy pił, kończył w dokładnie tej samej sytuacji – przygnębiony, apatyczny i samotny.
Później podniósł wszystkie te pieprzone puszki, które sprawiły, że ranił ludzi, o których się troszczył, wrzucił je do reklamówki, którą wyjął z innej szuflady. Wychodził z tego. Nie chciał już wykorzystywać łatwego sposobu.
Gdy skończył je wyrzucać, spróbował zadzwonić do Kyungsoo, ale nikt nie odebrał. Znów sprawdził w pokoju Kyungsoo, lecz otworzył ten sam chłopak.
– Znowu ty? – Chłopak żuł gumę, przewracając oczami. – Rany, jesteś taki wkurzający-
– KYUNGSOO! – krzyknął Chanyeol, przerywając chłopakowi i nie przejmując się tym ani trochę. – Kyungsoo! Przepraszam za wczoraj, naprawdę! Pozwól mi ze sobą porozmawiać! – Facet przewrócił oczami.
– Nie ma go tu-
– Wiem, że tam jesteś, Kyungsoo! – krzyknął znowu Chanyeol. – Przestałem, jasne! Już tego nie zrobię, obiecuję! Nie zrobię tego już nigdy! – Cisza. Chłopak, który żuł gumę, złośliwie zlustrował go wzrokiem od góry do dołu.
– Skończyłeś? – Chanyeol zamrugał na niego, uświadamiając sobie, że go tam nie ma.
– Och! Uch, tak… Tak, skończyłem… – powiedział Chanyeol. – Uch, przepraszam za najście- – Mężczyzna zatrzasnął drzwi. Wzdychając, Chanyeol odwrócił się i powłóczył nogami gdzieś indziej, nie do końca wiedząc, dokąd idzie. Mimo wszystko nie chciał wracać do swojego pokoju, do miejsca, gdzie wszystkie jego uczucia dawały o sobie znać.
– Chanyeol – powiedział ktoś, łapiąc Chanyeola za rękę. Chanyeol odwrócił się, by napotkać Jongina. – Proszę… proszę, przestań to sobie robić. – Chanyeol stanął do niego przodem z obojętnym wyrazem twarzy.
– Przestałem. Zamierzam przestać pić – rzekł Chanyeol. Co ja sobie, do licha myślałem. – Więc się nie martw. – Jongin zamrugał, jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Później zmrużył je.
– Co? Wychodziłeś za naszymi plecami? – mruknął Jongin. Chanyeol zacisnął wargi. Oczywiście Kyungsoo nie powiedział o tym Jonginowi. Westchnął, a Jongin odpuścił. – Chodziło mi o to, żebyś o nim zapomniał.
– Jongin-
– Rozmawialiśmy o tym przy stoliku. Uważamy, że powinieneś o nim zapomnieć – powiedział cicho Jongin. – Widzimy, jakie to dla ciebie ciężkie i nie chcemy, żebyś cierpiał. Po prostu o nim zapomnij, Chanyeol. – Chanyeol patrzył na niego przez chwilę, a potem spuścił wzrok, odszedł, ale Jongin znów złapał go za ramię.
– Mówię to jako najlepszy przyjaciel was obu. Zapomnij o nim, Chanyeol. Nie jest tego wart. – Chanyeol wyrwał rękę, odwracając się, by spojrzeć na Jongina, jego oczy błyszczały gniewem.
– Jest wart wszystkiego! – warknął Chanyeol. Dlaczego? Dlaczego wszyscy tak łatwo odwracali się od Baekhyuna? Czuł się zdradzony z jego powodu i zdrada przywierała do niego, aż nie czuł nic poza złością. – Zapomnę o nim, Jongin, zapomnę o nim, jeśli chcecie, ale, kurwa, nie mów tak. – Jongin wzdrygnął się, dźgnięty przez słowa Chanyeola. Chanyeol wykorzystał szansę, by przepchnąć się obok niego.
– Jasne! Rób, co chcesz! – krzyknął za nim Jongin, gdy odchodził. – Ale jesteś, kurwa, w depresji, Chanyeol! Pozwól ze sobą porozmawiać! Nie ukrywaj tego w sobie!




– Może… nadszedł czas, bym ruszył naprzód – powiedział Chanyeol nocnemu powietrzu, kiedy nadszedł czas, by położył się spać. Ale kto dzisiaj śpi? – Trzymałem się niczego przez cały czas, a to tylko mnie rani. – Jungsoo zdał sobie sprawę, że Chanyeol ignorował go za dnia, a potem narzekał w nocy. To był pierwszy raz, kiedy Chanyeol to powiedział. Wspomniał o odpuszczeniu sobie Baekhyuna.
– Chodzi mi o to, że chcę nadal go kochać. Chcę go wciąż chronić. Chcę mieć go na oku. Ale… ale… może to nigdy nie było dla niego właściwe. – Jungsoo dalej milczał, ponieważ nie wiedział, co powiedzieć.
– Może… to nigdy nie było moje zadanie.
Jungsoo myślał o tym. Jak tak łatwo może dać sobie spokój z Baekhyunem? Tak po prostu? Kiedy już miał otworzyć usta, by to powiedzieć, drzwi otworzyły się, a potem zaświeciło się światło.
– W porządku, chłopie, teraz powiedz nam, co się, do cholery, dzieje – powiedział Chen. Chanyeol usiadł, mrugając wielokrotnie, kiedy on i Jongin wyciągnęli go z łóżka i usiedli na nim. Jungsoo zamrugał, zastanawiając się, czy to robią ludzie w wolnym czasie.
– Co? Nic… Nic się nie dzieje. – Chce iść dalej… ale nadal chroni tajemnicy Baekhyuna. Pomyślał Jungsoo. Sam szczerze nie znał szczegółów tajemnic Baekhyuna, lecz wiedział, że Chanyeol wie więcej od niego.
– Nikt nie uważa, że Baekhyun robi dobrze. Nikt – syknął Chen. – Myślimy, że wiesz coś, czego my nie wiemy. Więc nam powiedz.
– O czym ty mówisz? – Chanyeol brzmiał na zirytowanego. – Nie ma nic do powiedzenia.
– Kontaktuje się tylko ze mną? Przestał rozmawiać z pozostałymi? – Chen brzmiał niemal histerycznie. – Spotyka się z jakimś tajemniczym facetem? Co się, kurwa, dzieje? To nie jest, do cholery, normalne zerwanie. Nawet teraz przestał ze mną rozmawiać. – Chanyeol milczał, jego wzrok był intensywny i skupiony na podłodze.
– Nie mam wam nic do powiedzenia – powiedział cicho.
– Chanyeol- – Chen wstał. Chanyeol również wstał i obaj patrzyli na siebie groźnie. Jongin patrzył na nich skonfliktowany. Gapili się na siebie przez długi, długi czas, potem Chen odpuścił, spuszczając głowę. Chanyeol odpuścił zaraz po tym.
– Przepraszam – mruknął Chen. – Ja tylko… Jestem po prostu bardzo przerażony… – Chanyeol zamrugał zaskoczony. Jongin także. Chen nigdy wcześniej tego nie mówił. Zawsze chciał być silny i nieustraszony i zawsze robił to doskonale.
– Boję się, bo… to tak, jakby historia się powtarzała… – Chanyeol czuł, jak strach wpada mu do żołądka. – To przypomina mi o czasie, kiedy Baek zniknął na tydzień.
Cisza. Powietrze nagle zrobiło się zimne.
–…Co? – spytał zdezorientowany Jongin. –…Co się… stało?
– Cholera, Jongdae- – ostrzegł Chanyeol, ale Chen odwrócił się do Jongina z ogniem w oczach.
– W roku, w którym nas zostawiłeś, Baekhyun zaczął się dziwnie zachowywać – wyznał Chen, słowa wypływały z jego ust. Jongin zamrugał głupawo, a Chanyeol był zbyt wolny, by zareagować. – Ignorował mnie i zawsze rozmawiał z kimś na telefonie, ale nigdy nie wiedziałem, kim on, do kurwy, jest.
– Cholera, Chen, kurwa, przestań-
– Myślisz, że nie zasługuje, by to usłyszeć? – krzyknął Chen, odwrócił się, by spojrzeć na Chanyeola. Jego oczy były bardzo żywe, pełne wielu emocji. Chanyeol uświadomił sobie, że po prostu się przejmuje. Chen tak bardzo przejmował się Baekhyunem, więc robił to, wydawał sekret Baekhyuna komuś, komu Baekhyun najmniej chętnie, by go powiedział. – Jak długo żył w niewiedzy?
– O czym wy, chłopaki, mówicie? – szepnął Jongin, jego oczy były szeroko otwarte i przerażone.
– Byun pieprzony Baekhyun… – warknął Chen, odwracając się na powrót do Jongina – wybrał, kurwa, pieprzonego obcego ponad nami. Później, kurwa, zniknął na pierdolony tydzień.
Cisza.
– Później… kiedy policja go znalazła, musiał przez miesiąc przebywać w szpitalu. – Głos Chena przycichł. – Nikt nie wie, co się z nim stało, ponieważ nikomu nie powiedział. – Jongin patrzył teraz w ziemię, wyraz jego twarzy był trudny do rozszyfrowania.
– To dlatego stał się taki, jaki się stał – wyszeptał Chen. – Nigdy nie spał z tak wieloma osobami, by znaleźć prawdziwą miłość. Coś stało mu się tamtego tygodnia, coś, co sprawiło, że taki się stał… Myślę… Chyba mam pomysł, co to było.
– W takim razie co? – zaskomlał Jongin, jego głos drżał. Chanyeol widział przerażenie w jego oczach. Chciał pocieszyć drugiego, lecz nie mógł się poruszyć. Zastygł na swoim miejscu. Chen spojrzał w sufit, a potem w bok. Cisza dusiła ich przez długi, długi czas. Potem, w końcu, Chen otworzył usta.
– Myślę, że on-
– Został zgwałcony – powiedział Chanyeol. Chen przestał mówić, odwrócił się, by gwałtownie na niego spojrzeć. Jongin również to zrobił. Wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać. – Baekhyun został grupowo zgwałcony.
Jongin otworzył usta, lecz nic się z nich nie wydostało. Chen wyglądał na poważnego, zmartwionego i niezaskoczonego.
– Ja… Wydaje mi się, że to nie było sprawiedliwe, by to przed wami ukrywać – szepnął Chanyeol. – Ale to było coś, co nawiedzało go przez długi czas. Musicie go zrozumieć. – Zamarli na swoich miejscach.
– Uch… Ja chyba po prostu… wyjdę? – Chanyeol odwrócił się i napotkał wzrok Jungsoo. Chen i Jongin zapomnieli, że tam był. Chanyeol pokręcił głową.
– Myślę, że ty też powinieneś wiedzieć… Ja… Nie wiem dlaczego – ciągnął Chanyeol. – Powiem wam, ale… to tajemnica Baekhyuna. Wydaje mi się, że… skoro już nie jest to dla niego ciężarem, to po prostu to powiem.
– Powiedział ci? – szepnął Jongin. – Nie powiedział nikomu, a tobie tak? – Kiedy Chanyeol odwrócił się, żeby spojrzeć na Jongina, Jongin przysięgał, że jego dolna warga drżała.
–…Tak – wychrypiał drugi. Później wziął głęboki oddech. Jakaś jego część miała wrażenie, że zdradza Baekhyuna, mówiąc to, ale tamci dwaj bardzo się nim przejmowali i zasłużyli, by wiedzieć. Chanyeol również czuł, że nadszedł czas, by im powiedzieć, czy Baekhyun jest gotowy czy nie. Przeczucie mówiło mu, by im powiedzieć.
Może jakaś jego część mówiła o przeszłości Baekhyuna głównie dlatego, że chciał, by zrozumieli, dlaczego Baekhyun go nie wybrał.
Opowiedział im. Opowiedział im to, co powiedział mu Baekhyun, od samego początku, od czasu, kiedy jego rodzice się rozwiedli i zamknął się w swojej skorupie. Opowiedział im, jak tajemniczy starszy mężczyzna, który wyglądał dokładnie jak on, podniósł Baekhyuna z jego krwawiących kolan i uratował go przed samym sobą. Powiedział im wszystko, ale wiele razy zatrzymywał się. Zatrzymywał się i czasami wydawało mu się, że nie może mówić dalej, ale zmuszał się. Musieli zrozumieć Baekhyuna. Musieli wiedzieć, dlaczego Baekhyun taki jest. Mówił dalej. Nie sądził, że mówienie o tym będzie takie ciężkie. Przez chwilę w głowie podziwiał siłę Baekhyuna za bycie w stanie opowiedzieć mu to tak szybko bez robienia przerwy na oddech pomiędzy. Czasami jego zdania były tak poszarpane, że nie wydawało mu się, że rozumieją, co mówi, ale i tak słuchali i z jakiegoś powodu Chanyeol był za to wdzięczny.
– I… Joo Sung pojawił się przed nami pewnego dnia – powiedział Chanyeol drżącym głosem. Nie wiedział, że mówienie o tym, jak zerwali, będzie takie trudne. – On… przyszedł i… i Baekhyun zapomniał o mnie. – Chwilę zajęło mu dojście do siebie, jak podczas innych razów i tamci trzej spojrzeli na niego. Powiedział im, jak słuchał ich w nocy, na jak zakochanego wyglądał Baekhyun i jak wydawało się, że uwolnienie go będzie najlepsze. – Ja… Dlatego go nie obwiniam. Przeszedł przez tak wiele, chłopaki… Potrzebuje swojego własnego szczęścia.
– I wybrał, kurwa, ten kawał gówna? – warknął Chen.
– Ty… ty nie rozumiesz – wtrącił szybko Chanyeol. Bronienie ich raniło go, ale to było właściwe. – To była tylko gra, ponieważ… ponieważ musiał chronić Baekhyuna.
– Chronić Baekhyuna? Przed kim? – Chen zaśmiał się. – Może przed sobą?
– On go kocha, Chen.
– Nie obchodzi mnie, czy ten skurwysyn go kocha czy nie! – Chen się trząsł. – Nie obchodzi mnie to! I nie obchodzi mnie, jak bardzo Baekhyun odwzajemnia jego miłość!
– Chen-
– Nie „Chenuj” mnie! – krzyknął Chen. – Dlaczego w ogóle wręczyłeś Baekhyuna temu pojebowi? Skrzywdził Baekhyuna, Chanyeol! Skrzywdził go tak bardzo, że oddawał się każdemu, nieważne, jak bardzo krzywdzili go psychicznie. Oddawał się, Chanyeol, marnował się, a jednak ty go, kurwa, zwróciłeś? Jeśli ten skurwysyn mógł udawać raz, może zrobić to ponownie. – Chanyeol milczał. Dlaczego Chen nie rozumiał? – To ty, kurwa, nie rozumiesz, Park Chanyeol. Nie ufam mu. Wali mnie to, czy kocha Baekhyuna od dnia, w którym się spotkali czy kocha go teraz, ponieważ mu, do cholery, nie ufam. – Chen wstał. – Mam tego kurwa dosyć. Mam dość. Każda osoba dookoła mnie to idiota. Nie mogę w to uwierzyć. – Podszedł do drzwi.
– Czekaj-
– Byun pieprzony Baekhyun jest idiotą. – Chen zatrzasnął za sobą drzwi tak mocno, że ściany zadrżały.
„CISZEJ, MOŻNA?” Zawołał ktoś z innego pokoju. Usłyszeli, jak Chen coś odkrzyknął.
Chanyeol czuł się jeszcze gorzej niż przedtem. Wiedział, że Chen zasługuje, by znać prawdę, ale patrzenia na to, jak zareagował, nie było tą reakcją, jakiej Chanyeol chciał. Chciał, by Chen, kurwa, zrozumiał, do jasnej cholery! Dlaczego, do licha, nie rozumiał?
– Jongin? – zawołał cicho Chanyeol. Jongin milczał niemal przez cały czas. Intensywnie wpatrywał się w przestrzeń, myśląc. Wyciągnął rękę, by dotknąć ramienia przyjaciela, ale Jongin odsunął się, jakby został poparzony.
– Nie dotykaj mnie – mruknął Jongin. Jego głos brzmiał na załamany. Także wstał.
– Jongin-
Jongin nie powiedział nic, ale pospiesznie wyszedł, tym razem nawet nie zdając sobie sprawy, że nie zamknął za sobą drzwi.




Nie wiedział, że Baekhyun miał tak okropną przeszłość.
Nie myślał nawet, dlaczego Baekhyun zmienił się w taką osobę, jaką był. Wydawało mu się tylko, że to stało się jego hobby.
Przerażająco było to usłyszeć. Jakże przerażające musiało być doświadczenie tego?
Czuł się smutny z powodu najlepszego przyjaciela, kogoś, kto zawsze wydawał się być silną, niezależną osobą, kogoś, kto uwielbiał troszczyć się o innych. Dostał tak wiele informacji za jednym razem, że nawet nie wiedział, jak teraz zareagować na rzeczywistość.
Ciężar przeszłości Baekhyuna w końcu spadł na jego ramiona, a kiedy powrócił do swojego pokoju i wdrapał się na łóżko, mógł jedynie szlochać w poduszkę, płacząc za najlepszym przyjacielem, że zatracił się tak bardzo, ponieważ tak mocno kochał.




Potem, kiedy przestał płakać, myślał.
Zamknął oczy i myślał.




Chanyeol nie mógł nawet spać po tym, co się stało. Był pewien, że inni też nie mogą.
W zamian myślał o biletach na koncert, które dał Baekhyunowi dwa miesiące temu. Koncert był kilka dni temu, ale był tak pochłonięty Baekhyunem, że całkiem o nim zapomniał. Chociaż EXO było zespołem, który kochał o wiele wcześniej, zanim poznał Baekhyuna, z jakiegoś powodu wszystkie piosenki, które napisali, straciły znaczenie.
Zastanawiał się, czy Baekhyun pamiętał, by iść na koncert. Z gorzkim śmiechem myślał, że Baekhyun naprawdę wcale go nie wybrał, ale najprawdopodobniej definitywnie wybrał Joo Sunga, by z nim pójść.
To dziwne, jak sprawy mogą tak dramatycznie zmienić się w krótkim czasie. Ledwie dwa miesiące temu jego życie wydawało się doskonałe, całe i kompletne, głównie dlatego, że był w nim Baekhyun. Teraz, nie mógł nawet normalnie spać, ponieważ nie był przyzwyczajony do dziwnej ciszy w nocnym powietrzu. Zastanawiał się, czy Joo Sung kocha sposób, w jaki Baekhyun wydaje z siebie psie dźwięki podczas snu, jak on to robił. Zastanawiał się, czy Joo Sung przyciąga Baekhyuna to siebie i tuli mocno, kiedy Baekhyun ma koszmary. Zastanawiał się, czy Joo Sung trzyma Baekhyuna za rękę, zaciąga go w miejsca publiczne i wykrzykuje swą miłość do niego. Zastanawiał się nad wieloma rzeczami z Joo Sungiem i Baekhyunem, wyobrażał sobie ich robiących wszystkie te rzeczy, które on chciał robić z Baekhyunem.
Ponieważ, jak głupio to brzmiało, Chanyeol szczerze myślał o spędzeniu całego życia z Baekhyunem. Wierzył, że skoro Baekhyun znowu zaczął ufać miłości, także dorośnie do tego, by kochać Chanyeola, tak jak Chanyeol miał z Baekhyunem. Wierzył w to tak mocno, że myślał, iż było nieuniknione – że Baekhyun naprawdę się w nim zakocha. Nigdy nie przypuszczał, jak bardzo się mylił.
Tęsknił za Baekhyunem cholernie bardzo. Tęsknił za wkurzającym głosem Baekhyuna, jego prowokującym uśmieszkiem, jego pieprzonej niemożności do kontrolowania pieprzonego oporu, drażniącego sposób, w jaki odsłaniał swoją skórę i nawet o tym, cholera, nie wiedział.
Tęsknił za słodkim śpiewem Baekhyuna, jego uroczym uśmiechem, niezachwianą odwagą i niewinnym sposobem, w który zachował rozum, nawet po tym wszystkim, co się wydarzyło.
Tęsknił za nieśmiałością Baekhyuna przy najgłupszych rzeczach, tęsknił za odwagą z jaką Baekhyun całował go, kiedy miał na to ochotę, tęsknił za tym, jak Baekhyun patrzył na niego z łagodnością, kiedy się ranił, tęsknił za tym, jak Baekhyun grał twardziela, ale w środku był miękki jak wata cukrowa.
Tęsknił za cichym śmiechem Baekhyuna, tęsknił za delikatnymi uśmiechami, tęsknił  za tym, jak Baekhyun dojrzewa i wraca do bycia dawnym, prawdziwym sobą a raczej swoim prawdziwym „ja”, które nigdy nie powinno zniknąć. Tęsknił za uczuciem skóry Baekhyuna przy swojej skórze, jednak niewinnym. Tęsknił za ustami Baekhyuna i nieidealnym sposobem, w jaki pasowały do jego ust. Tęsknił za tym, jak Baekhyun go dotykał, jak Baekhyun siedział na nim okrakiem, jak Baekhyun trzymał go za ręce, kiedy się kochali. I bardzo tęsknił za samym Baekhyunem.
Bolało go serce. Nigdy nie przypuszczał, że coś takiego jest możliwe, dopóki Baekhyun go nie opuścił. Z każdym uderzeniem pojawiał się fakt, że Baekhyun nie należy do niego i że być może już nigdy nie zobaczy Baekhyuna.
Nawet nie myśląc, Chanyeol usiadł i zdjął coś ze swojej szyi. W świetle księżyca srebro jego łańcuszka błyszczało pięknie, łuk klucza wiolinowego przypominał łuk uśmiechu Baekhyuna.
To z powodu Baekhyuna Chanyeol go nosił, jedyną rzecz, którą dali mu prawdziwi rodzice, zanim go porzucili. To z powodu Baekhyuna miał siłę, by go nosić. I teraz nie chciał go już dłużej nosić.
Chanyeol wstał, chcąc wyrzucić łańcuszek do kosza. Nie potrzebował już tego gówna. Tylko przypominał mu o tym, jak ludzie, którzy powinni się o niego najbardziej troszczyć, porzucili go. Jak porzucili go jego prawdziwi rodzice. Jak Baekhyun go porzucił.
– Możesz chcieć to zatrzymać – powiedział cicho Jungsoo. Kiedy Chanyeol się odwrócił, zauważył Jungsoo siedzącego na swoim łóżku. Jego oczy zdawały się migotać. Chanyeol nie chciał go słuchać i nie miał takiego zamiaru.
– Zobaczysz, że zamiast patrzeć na to jak na okropne wspomnienia zmieszane ze sobą, może być czymś, co cię pocieszy. – Chanyeol wstał, był zdezorientowany o czym, do cholery, Jungsoo mówi. – Naprawdę. Będziesz żałował, że go wyrzuciłeś.
Chanyeol zatrzymał się i pomyślał o tym. Mógł. Miał skłonność do żałowania wyrzucenia i niszczenia rzeczy, które miały dla niego duże znaczenie. W końcu ścisnął łańcuszek w pięści i wrócił do łóżka.
– Zaufaj sobie – powiedział cicho Jungsoo. – Zaufaj instynktowi, ponieważ twój instynkt pochodzi z najgłębszego zakamarka twego serca.




– Kyungsoo, proszę, porozmawiaj ze mną – krzyknął Chanyeol, walając w drzwi przyjaciela. Żaden odpowiedzi. – Kyungsoo, wiem, że tam jesteś. – Nadal brak reakcji.
– Przepraszam, Soo. – Chanyeol przestał, ponieważ ludzie zaczynali się na niego gapić. Przełknął ślinę, jego twarz powoli robiła się czerwona, a uszy fioletowe. Przynajmniej teraz miał świadomość poczucia wstydu. Może zaczynał odzyskiwać zdrowy rozsądek. – Nie zmuszę cię do rozmowy ze mną, ale naprawdę, naprawdę przepraszam za to, co się stało. – Nic. – Poczekam, aż ze mną pogadasz. Kiedy będziesz gotowy, odszukaj mnie i porozmawiamy. – Chanyeol bawił się palcami, czekając, aż drzwi się otworzą. Westchnął.
– Ja… Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, Soo – wyszeptał Chanyeol. – Nie będę cię już więcej martwił. Teraz mam się dobrze, naprawdę. Jesteś jednym z najlepszych przyjaciół, jakich mam… Nie chcę tego zniszczyć…
– Uch… Muszę już iść. Spróbuj żyć. – Zachichotał. – Do widzenia. – Potem odszedł.
Odpuścił, ponieważ wiedział, że Kyungsoo jest uparty. Odpuścił, ponieważ w końcu zaczął mieć motywację, by znów żyć jak należy, a to niosło ze sobą cenę – odrobienie całej pracy domowej, którą opuścił. Odpuścił, ponieważ wiedział, że nawet jeśli Kyungsoo jest na niego zły, Kyungsoo chciałby, by odrobił lekcje i stał się lepszą wersją siebie.
Wziął głęboki oddech.
Kiedy szedł do swojego pokoju zdeterminowany, by zacząć od nowa, obiecał sobie i obiecał ludziom, którzy się nim przejmują, że już nigdy nie pozwoli, by coś ściągnęło go na dno.




Kyungsoo, proszę, porozmawiaj ze mną.” Kyungsoo odrabiał lekcje, kiedy ktoś nagle zaczął walić do drzwi. To go śmiertelnie przestraszyło! Poprzedniej nocy oglądał horror i nadal miał ciarki, kiedy o nim myślał. „Kyungsoo, wiem, że tam jesteś.” Tak po prostu strach go opuścił, został zastąpiony przez łagodność i złość.
Naprawdę chciał, żeby Chanyeol po prostu spieprzał. Jeszcze nie był gotowy, żeby z nim porozmawiać. W końcu pukanie ustało. „Przepraszam, Soo.” Prosiła miłość jego życia. „Nie zmuszę cię, żebyś ze mną porozmawiał, ale naprawdę, naprawdę przepraszam za to, co się stało.”
Rozumiem. Pomyślał poirytowany Kyungsoo. Rozumiem, więc przestań mnie wkurzać. Przestań przychodzić.
Jak do tej pory Chanyeol przychodził każdego dnia i robił to, wkurwiał go. Szczerze, mógł nigdy nie wybaczyć tego, co zrobił Chanyeol.  Mógł zapomnieć, że to się kiedykolwiek wydarzyło, ale nie był gotowy, by zrobić to teraz.
Poczekam, aż ze mną pogadasz. Kiedy będziesz gotowy, odszukaj mnie i porozmawiamy.” Kiedy Chanyeol to powiedział, Kyungsoo wiedział, że to zrobi. Wiedział, że odnajdzie Chanyeola, ponieważ zawsze to robił. Zawsze to on szukał Chanyeola. Akceptował fakt, że Chanyeol nigdy nie spojrzy na niego w taki sposób i wiedział o tym bardziej niż o czymkolwiek, i właśnie dlatego czasami zastanawiał się, dlaczego nadal, do cholery, czeka?
„Ja… Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, Soo. Nie będę cię już więcej martwił. Teraz mam się dobrze, naprawdę. Jesteś jednym z najlepszych przyjaciół, jakich mam… Nie chcę tego zniszczyć…” Każde słowo rozbrzmiało w powietrzu, Kyungsoo wstał i podszedł do drzwi, gotów je otworzyć, gotów wpuścić Chanyeola i przepraszać jak szaleniec, gotów wziąć to, co Chanyeol miał, a potem dać mu to, czego chciał. Ponieważ Kyungsoo zawsze taki był. Zawsze był kimś, kto lubił widzieć szczęśliwy uśmiech na twarzy Chanyeola. Jego dłoń uniosła się nad klamką.
Pozwolił jej opaść na bok.
Kyungsoo płakał, kiedy Chanyeol go pocałował. Płakał sobie do snu i przyznawał się do tego jak mężczyzna, którym jest. Ale nigdy nie da Chanyeolowi już żadnej szansy. Już nigdy nie pozwoli, by Chanyeol bawił się jego sercem, celowo czy nie.
Nigdy nie będzie znów płakał przed Chanyeolem. Już nigdy nie będzie płakał z powodu Chanyeola.
„Uch… Muszę już iść. Spróbuj żyć.” Kyungsoo przestał, mrugając z zaskoczenia. Czy właśnie to usłyszał? Tę… dziwną motywację w głosie Chanyeola, który brzmiał bardzo jak Chanyeol, w którym się zakochał?
„Do widzenia.”
Dopiero dziesięć minut po tym, jak to słowo zostało wypowiedziane, Kyungsoo nagrodził się odetchnięciem ulgi.
I małym uśmiechem, gdyż wiedział, że Chanyeol wkrótce wróci do bycia sobą.


Wreszcie Kyungsoo był gotowy i nie zawiódł w pokazaniu tego Chanyeolowi. W chwili, gdy był gotów, wtargnął do pokoju, znajdując Chanyeola uczącego się po raz pierwszy od miesięcy.
– Chanyeol – powiedział głosem pewnym i silnym. Chanyeol podskoczył na miejscu, odwrócił się z szeroko otwartymi oczami, by ujrzeć stojącego tam Kyungsoo.
–…Kyungsoo! – Chanyeol wstał gwałtownie, prawie się przewrócił. Kyungsoo widział, że Chanyeol już ma się lepiej, kolory wróciły na jego twarzy, oczy miał szeroko otwarte i niewinne, ale skupione. Jakby wiedział, że miał cel na tym świecie. Kyungsoo wewnętrznie był szczęśliwy i uradowany.
– Stój, gdzie jesteś – powiedział Kyungsoo, jego stopy były gotowe się cofnąć, gdyby Chanyeol nie posłuchał albo nie zrozumiał. – To nie zajmie długo. – Wyglądając na zranionego, Chanyeol z powrotem opadł na krzesło.
– Ja… Naprawdę przepraszam, Soo – mruknął Chanyeol, wyglądał na przygnębionego i winnego, ale w o wiele bardziej swobodny sposób. – To wszystko moja wina i nie będę szukał wymówek.
– Zamierzam udawać, że to się nigdy nie wydarzyło – rzucił Kyungsoo. – I ty też tak zrobisz. I powiesz Jungsoo, żeby udawać, że to nie miało miejsca. – Chanyeol pokiwał głową jak kopnięty szczeniak.
– Mam cię dość, Park Chanyeol. – Kyungsoo kipiał ze złości. – Nigdy nie przestanę cię lubić, ale mam cię cholernie dość. – Nawet w takiej chwili Chanyeol miał skłonność do rumienienia się. Zamrugał tak niewinnie i zmrużył lekko oczy, a Kyungsoo to uwielbiał – uwielbiał, że Chanyeol wyglądał znów na aktywnego i podenerwowanego. Coraz bardziej jak dawny on.
– Nigdy nie przestanę cię lubić, więc-
– A ja nigdy nie przestanę lubić jego – wtrącił Chanyeol, jego głos był zaledwie szeptem. Kyungsoo przestał mówić i odpuścił, czekał, aż Chanyeol wyjaśni. To już nie bolało, ponieważ przywykł do tego. – To… To dlatego cię pocałowałem, Kyungsoo. Chciałem, żeby Baekhyun na mnie spojrzał. Chciałem, żeby na mnie spojrzał i mnie zobaczył, ale nigdy nie był w stanie tego zrobić. – Kyungsoo milczał. – A… ja myślałem, jakby to było, gdyby odwrócił się i spojrzał na mnie. Nawet gdyby to był tylko rzut oka. – Kyungsoo cofnął się z walącym sercem. Wiedział, co nadchodzi i nie chciał tego chcieć.
– Czy ty… kiedykolwiek dasz Jonginowi szansę? – w zamian zapytał cicho Chanyeol. Kyungsoo zamarł, oszołomiony i zaskoczony. Wziął głęboki oddech, a kiedy się uspokoił, pokręcił głową.
– Nie sądzę, bym kiedykolwiek polubił go w taki sposób – powiedział Kyungsoo. – Jest dla mnie jak młodszy brat.
– Och. – Chanyeol wyglądał, jakby miał powiedzieć coś jeszcze, a Kyungsoo czekał, by go uciszyć, ale ostatecznie Chanyeol powstrzymał się i zamknął usta, jakby wiedział, że Kyungsoo zruga go za dalsze mówienie. Jego duże oczy były jasne, kiedy patrzył na Kyungsoo właściwie po raz pierwszy, a serce Kyungsoo zaznało spokoju, gdy wiedział, że mężczyzna, w którym się zakochał, powrócił. – Myślisz, że teraz jesteśmy przyjaciółmi? – zapytał z nadzieją. Potem wysilił się na lekki uśmiech. Niższy przewrócił oczami.
– O czym ty, do cholery, mówisz? – rzucił Kyungsoo, a potem się odwrócił. Wewnętrznie się uśmiechał. – Zawsze byliśmy przyjaciółmi.

2 komentarze:

  1. Wreszcie najbliżsi przyjaciele Baekhyuna poznali jego mroczną i bolesną przeszłość. Mimo wszystko jestem zdania, że oni powinni wiedzieć. Trudno mi powiedzieć, którą stronę popierać (Chanyeol czy Chen), bo oboje mają trochę racji. Yeol, bo nie chce zmuszać Baeka do pozostania z nim w związku i pragnie jego szczęścia, przez co pozwala mu odejść i być z innym mężczyzną. Chen, bo przecież Joo Sung może znowu okłamywać, zwodzić i skrzywdzić Baeka. Może znowu chce od niego tylko pieniędzy? Po ponownym zranieniu Baek może się już nie podnieść :(
    Jednocześnie cieszę się, że Chanyeol w koncu dochodzi do siebie, stara się pogodzić ze stratą i funkcjonować normalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, ja trzymam stronę idioty Chanyeol'a i pluję na Baek'a. Chanyeol słyszał jak Baekhyun mówi do Joo-hyunga, że Chanyeol był tylko jego zamiennikiem prawda? Że się 'upora z tym problemem'? Jak historia się powtórzy, to nie będę współczuć Baekhyun'owi. Dawno czytałem pierwszą część, ale mam jakieś prześwity, że Chanyeol jest dziedzicem jakichś bogatych ludzi (nie jestem pewien), więc to on może być kolejnym celem Joo. Pamiętacie jak 'martwi się' o samopoczucie Chanyeol'a? Nie wiem, boję się czytać dalej

    OdpowiedzUsuń