środa, 5 lipca 2017

The Faults In Byun Baekhyun [7/55]

tytuł rozdziału: Niespodzianka |oryginał: Surprise
rating: PG-13
A/N: Zapowiedziałam, to jestem!
Pieprzyć Byun Baekhyuna. Pomyślał Chanyeol, jego twarz była zaczerwieniona ze złości, kiedy następnego dnia przyszedł na wykład. Co z nim, do cholery, jest nie tak?
Najpierw idzie i kupuje mi obiad bez żadnego pieprzonego powodu, a potem mi mówi, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego! I pomyśleć, że kiedykolwiek rozważałem z nim rozejm i chciałem zacząć wszystko od nowa!
Po prostu co, do dia-
Chanyeol kipiał ze złości, wpadając na zajęcia z dentystyki. Na wykładzie Chanyeol nie słuchał ani jednego słowa, które mówił jego wykładowca, ponieważ jego myśli wypełniało Byun Baekhyun to i Byun Baekhyun tamto, od To wszystko wina Byun Baekhyuna po Wal się, Byun Baekhyun, dopóki nie zdenerwował się tak bardzo, że uderzył pięściami w stół i zagrzmiał…
…Potem zdał sobie sprawę, że jest w klasie.
– Chanyeol-ssi, czy wszystko w porządku? – zapytał jego wykładowca, pan Bae, z udawanym niepokojem, a Chanyeol już mógł wyczuć, że jego wykładowca przewraca oczami.
– Uch… – Chanyeol zarumienił się, aż jego uszy poczerwieniały. – Ja tylko… uch… myślałem o kimś, kogo nienawidzę…
– W takim razie powinieneś robić to w swoim wolnym czasie. – Kilka dziewczyn zachichotało, a Chanyeol siedział zażenowany. Nadal nie mógł nic poradzić na to, że przewracał oczami na biseksualne dziewczyny, które wciąż płaszczą się przed panem Bae. Co tak w ogóle było w nim takiego dobrego? Nie był nawet w małym stopniu zabawny.
 Chanyeol burknął coś do siebie w rozdrażnieniu, a wykład toczył się dalej. W myślach bez przerwy przeklinał Byun Baekhyuna, który po raz kolejny wpędził go w kłopoty.




Tego wieczoru Chanyeol siedział przy swoim biurku i kończył pracę domową z uśmieszkiem zadowolenia na twarzy. Jednak dokładnie ten sam uśmieszek zniknął, gdy odwrócił się i zobaczył puste łóżko obok swojego. Gdzie, do diabła, jest ten idiota? Pomyślał. …Nie, żebym się tym przejmował, oczywiście… Czy nienawidzi mnie tak bardzo, że chciałby unikać mnie za wszelką cenę?
Czemu miałoby mnie to obchodzić?
Dlaczego uspokajam sam siebie?
Wytrząsając głupie myśli z głowy, Chanyeol westchnął i spojrzał na zegarek, który wskazywał 22:30. Czas przygotować się do snu.




Była 3:03, a Chanyeol nadal nie spał.
Dlaczego? Bo Byun Baekhyuna wciąż nie było.
Pieprzyć tego dzieciaka. Chanyeol warknął w swej głowie po raz milionowy tej nocy, rzucając się i przewracając w łóżku. Gdzie on, do cholery, jest?
To nie tak, że się niepokoił, wmawiał sobie Chanyeol. Po prostu był troskliwym współlokatorem, który przejmuje się osobą, która z nim mieszka. To wszystko. Ale nadal czuł brak z powodu nieobecności Baekhyuna obok niego. W pewnym sensie było to dobre, ale w tym samym czasie było to osobliwie dziwne.
Przyczyną, dla której nie mógł zasnąć, bo Baekhyuna nie było, było to, że nie mógł myśleć o niczym, czym mógłbym zdenerwować swojego wroga. Tak, to musiało być to.
To musiało być to…
Uratowany przez pukanie do drzwi Chanyeol prędko usiadł, jego wcześniejsze nieprzekonujące myśli opuściły jego umysł tak szybko, jak się tam znalazły. Ostrożnie przesunął się do drzwi, a potem je otworzył.
– Przysięgam, kurwa, jeśli to jest jakiś żart, żebym siedział do późna- – Chanyeol urwał, gdy zobaczył Chena usiłującego przytrzymać nieprzytomnego Baekhyuna.
– Zamknij się i pomóż mi przenieść ten ciężar… – Chanyeol od razu przykucnął i złapał Baekhyuna pod ręce i wciągnął go do środka, podczas gdy Chen odetchnął z ulgą, a później zamknął za nimi drzwi.
– Co, do diabła? – zapytał Chanyeol, a później wyczuł alkohol w oddechu Baekhyuna i kolejny raz tę woń seksu wymieszaną z zapachem, który zawsze miał na sobie – truskawki i miód.
– Zapomniałeś? – syknął  nadal wycieńczony Chen, patrząc, jak Chanyeol ciągnie Baekhyuna do jego łóżka. – Dzisiaj jest siedemnasty.
–…Och. – Chanyeol spojrzał na Baekhyuna z poczuciem winy i zawstydzeniem. Oczy Baekhyuna zadrgały, zanim otworzyły się, aby zaraz zmrużyć się na Chanyeola. Później-
– Spierdalaj ode mnie… – wybełkotał, odpychając Chanyeola z większą siłą, która pochodziła od pijanego chłopaka prawie o połowę niższego, niż potrafił to sobie wyobrazić. Wyższy zatoczył się do tyłu, obserwując, jak Baekhyun bezwładnie przewraca się na podłogę.
– Co się właściwie… – warknął Chanyeol, czując narastającą w sobie złość, dopóki nie ujrzał Chena, który pospieszył, żeby podnieść swojego przyjaciela.
– Co to, do cholery, było? – spytał Chen, próbując unieść przyjaciela, który był tylko w połowie przytomny.
– Nie mam pojęcia – odparł urażony Chanyeol, patrząc, jak Chen kolejny raz siłował się z przeniesieniem Baekhyuna. Wzdychając, wyciągnął ręce do przodu i odciągnął pijanego chłopaka od swojego przyjaciela, który wymamrotał kolejne „Dzięki”.
– Ja tylko… Musiałem ciągnąc go całą drogę od baru, więc… Jestem naprawdę… Zmęczony… – wysapał znowu Chen, a Chanyeol uśmiechnął się ponuro. Ale zanim mógł cokolwiek zrobić, Baekhyun zaczął się miotać.
– Nie dotykaj mnie! – krzyknął głosem zaprawionym alkoholem, usiłując jeszcze raz odepchnąć Chanyeola. Chanyeol zmrużył oczy w rozdrażnieniu, ze zmieszaniem wpatrując się w Chena, a później wzmocnił uścisk dookoła swego wroga.
– Przestań być małą, kapryśną suką… – wysyczał Chanyeol, zmieniając pozycję, dopóki nie trzymał nadgarstka Baekhyuna w jednej dłoni, a drugą pewnie podtrzymywał jego plecy, ale to nie pomagało. Jeśli już  to tylko pogarszało sprawę.
– Nie… dotykaj mnie swoimi ohydnymi łapskami… – Baekhyun rzucał się jeszcze bardziej, dopóki Chanyeol się nie poddał, przeciągnął go z trudem po podłodze, a potem rzucił na jego łóżko. – Nie chcę już nigdy widzieć twojej pierdolonej twarzy! – I kolejny raz Chanyeol nie zrobił nic, żeby zdenerwować Baekhyuna.
– Słuchaj… – warknął Chanyeol, zaciskając dłonie w pięści. Pochylił się, żeby nieco wyraźniej spojrzeć Baekhyunowi w twarz (i mając nadzieję, że bardziej przerażająco). – Ja nie- – Nie był przygotowany na to, że Baekhyun usiądzie z prędkością błyskawicy, złapie go za rękaw koszulki i przyciągnie go tak blisko, że ich nosy niemal się zetkną.
– Spłoń w piekle.
Po tym Baekhyun puścił go i odwrócił się, krzyżując ramiona jak rozpieszczone dziecko po raz kolejny. Oniemiały Chanyeol stał przy łóżku, obserwując, jak jego wróg kuli się, dopóki nie stał się małym kształtem na łóżku. Chen podszedł do przyjaciela i próbował podnieść go na duchu, ale Baekhyun zaczął ze złością miotać się dookoła pomimo tego, że czuł dotyk swojego bliskiego przyjaciela. Krzyczał jak szalony na Chanyeola, żeby zszedł mu z oczu.
–…Lepiej wyjdź – podsumował Chen po tym, jak machnął ręką na Baekhyuna. Usta Chanyeola otworzyły się, a później on skrzyżował ramiona i gwałtownie potrząsnął głową.
– Nie, do cholery. To mój pokój!
– W takim razie odsuń się od niego tak daleko, jak to możliwe. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. – Po długiej kłótni z samym sobą Chanyeol westchnął i odsunął się najdalej, jak mógł, zlewając się ze ścianą. Obserwował, jak Chen przekonuje Baekhyuna, że Chanyeola już tam nie ma i poza nimi nie ma nikogo innego, ale Baekhyun wciąż się miotał. Nie chciał mieć z nikim do czynienia i wydawało się, że nie przestanie stawiać oporu, dopóki nie upewni się, że Chanyeol sobie poszedł. Po długiej, długiej chwili uspokoił się, jego ruchy ustały, kiedy w końcu pozwolił pochłonąć się nieprzytomności.
Chen westchnął, opuszczając ze zmęczenia ramiona. Zrobił sobie krótką przerwę, a później zaczął rozbierać Baekhyuna, prosząc Chanyeola, żeby przyniósł kilka mokrych i suchych ręczników, by mógł umyć swojego najlepszego przyjaciela. Do czasu, gdy Chanyeol wrócił z rękami do połowy udekorowanymi suchymi i mokrymi ręcznikami, Baekhyun był nagi.
Zwykle Chanyeol zrezygnowałby z patrzenia na niższego, lecz tym razem nie mógł nic poradzić na to, że się gapił.
–…Co mu się, do diabła, stało? – wyszeptał, patrząc na świeże siniaki i rany na całym jego ciele. Chen zamknął oczy i objął głowę rękoma.
– Nie znowu… – wymamrotał do siebie, a Chanyeol poczuł współczucie wobec swojego byłego współlokatora, który zwykle był zabawny i pełen energii, ale teraz wyglądał jedynie na wyczerpanego.
– Co masz na myśli? – spytał głupawo olbrzym, kładąc ręczniki na łóżku swojego wroga.
– Wiesz, że ma wielu… przyjaciół, z którymi sypia, prawda? – Chanyeol przewrócił oczami. Nie tylko przyjaciół, z którymi sypia, ale i niezliczone jednonocne przygody, powinien powiedzieć Chen. – Cóż, zawsze jest taki jeden, który jest szczególnie sadystyczny i zaborczy. Krzywdzi w ten sposób ciało Baekhyuna, bo pozwala mu to zdobyć dominację oraz daje mu poczucie, że Baekhyun jest cały jego, kiedy tak go znaczy. – Chanyeol w milczeniu przypatrywał się, jak Chen muska wszystkie małe rany.
– Mówiłem mu, żeby więcej z nim tego nie robił… – mruknął do siebie poirytowany Chen, przesuwając się na klatkę piersiową Baekhyuna i zaczął dotykać tamtych ran. Chanyeol zauważył ślady po palcach na bokach Baekhyuna spowodowane tym, że facet trzymał go zbyt brutalnie oraz zadrapania od paznokci zdobiące jego skądinąd mlecznobiałą skórę.
– Czemu nie może tak po prostu odmówić? – sprzeczał się Chanyeol, spoglądając w dół. Skrzywił się, gdy zobaczył ślady od uderzeń pejcza na jego udach. Ten, kto go pieprzył, jest pierdolonym sadystą, to na pewno.
– Podoba mu się to! – odrzekł rozdrażniony Chen. – To prawdopodobnie jeden z jego fetyszy. Raz ktoś pieprzył go tak mocno, że przez kilka dni nie mógł poprawnie chodzić i wszyscy wiedzieli, co mu się stało tylko z tego powodu. Ani trochę nie narzekał, chociaż jego całe ciało pokryte było siniakami i śladami jak te. Gdybym kiedyś nie przyłapał go, jak masował swoją szyję, nie zauważyłbym, że prawdopodobnie był podduszony, kiedy ktoś go pieprzył- – Chanyeol zaśmiał się, przerywając Chenowi w tym, co miał powiedzieć.
– Naprawdę? – Chanyeol znowu się zaśmiał. – Ten idiota nienawidzi bólu. Nie widzisz tego? – Chen był oniemiały, gdy patrzył, jak wyższy stoi nad nim i jego najlepszym przyjacielem.
– Jasne, udaje, że ból go nie rusza, zapewne udaje, że nawet to lubi, ale pozwól, że ci powiem, nie może tego znieść. – Chanyeol przypomniał sobie, jak kiedyś Baekhyun czytał i przez przypadek rozciął się kartką. Po przemyciu jej i założeniu plastra, Chanyeol zauważył, jak uważnie jego wróg zaczął przewracać strony i śmiał się, kiedy zdał sobie sprawę, że Baekhyun robił tak przez całe dwa tygodnie. Innym razem, gdy Baekhyun był spóźniony na jeden ze swoich wykładów i otwierał drzwi w pośpiechu, dół drzwi zahaczył o jego duży palec. Przez całe dziesięć minut stał bez ruchu, a później sztywno wyszedł, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Od tamtej pory nawet jeśli był spóźniony, zwalniał, podchodząc do drzwi, otwierał je uważnie, wychodził w pośpiechu i nie kłopotał się z ich zamykaniem, jeśli Chanyeol był w środku (ku rozczarowaniu wyższego). Jeszcze innym razem porozrzucał wszystkie swoje ubrania po swojej stronie pokoju, nie wysilając się, żeby je uprzątnąć, a kiedy poślizgnął się  na koszulce i wylądował na tyłku, Chanyeol śmiał się z niego do rozpuku. To był zdecydowanie najlepszy moment w życiu Chanyeola, kiedy patrzył, jak Baekhyun czerwieni się z zażenowania, a jego usta wykrzywiły się z bólu. Od tamtego czasu podłoga po stronie Baekhyuna była posprzątana i nieskazitelnie czysta, czasami nawet czystsza niż Chanyeola (Chanyeol nadal miał ubaw, widząc, jak Baekhyun łapał się za plecy przez kolejne kilka dni, poruszając się chwiejnym krokiem).
Choć widział nieprzekonany wyraz twarzy Chena, opowiedział mu o tych wszystkich wydarzeniach. Chen błądził wzrokiem po podłodze, która aż do tego dnia pozostała nieskazitelnie czysta.
– Nawet nie próbował poruszać łokciem, kiedy go zwichnął – ciągnął Chanyeol, nawiązując do ręki Baekhyuna, która już dawno się zagoiła. – Jednak ranił się, kiedy nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Przypuszczam, że to było wtedy, kiedy był zdekoncentrowany albo chciał się zdekoncentrować… – Chanyeol przypomniał sobie, jak raz był tak zamyślony podczas kółka kulinarnego, kiedy kroił marchewki, że nieświadomie i nieumyślnie się przeciął. A kiedy Chanyeol to  zauważył, mając nadzieję, że zobaczy, jak Baekhyun się wzdryga i zastyga z wyrazem twarzy Już-nigdy-więcej-tego-nie-zrobię. Zawiódł się jednak, gdy Baekhyun zerknął w dół, po czym automatycznie podszedł do zlewu, żeby przemyć swoją ranę.
– Wow… – skomentował Chen, po tym jak Chanyeol urwał w zamyśleniu. – Naprawdę musisz go bardzo dobrze znać…
– Nie, nieprawda! – zaprzeczył ze złością Chanyeol, rumieniąc się w gniewie. Chen zaśmiał się serdecznie, obserwując, jak uszy Chanyeola czerwienieją, ponieważ do czasu, kiedy Chanyeol skończył mówić o swoich obserwacjach dotyczących Baekhyuna, Chen dokończył myć i ubierać swojego najlepszego przyjaciela.
– Gdybym nie wiedział o waszej wzajemnej nienawiści, pomyślałbym, że jesteście najlepszymi przyjaciółmi przez to, jak wasze osobowości ze sobą zaskoczyły… – Chen urwał na moment. – Ale jednak… Naprawdę musi cię nienawidzić, hę, by być w stanie tak się rozbudzić po zobaczeniu cię – zażartował, lecz Chanyeol zamarł przez to, że przypomniał sobie przeszłe wydarzenia, które rozegrały się nie tak dawno temu.
Spłoń w piekle.
Jasne, Baekhyun chwycił go, gapił się na niego i powiedział do niego te słowa, ale Chanyeol był bardzo pewien, że nie były do niego skierowane.
Gdy wypowiedział to szczere zdanie, Chanyeol odniósł wrażenie, że te oczy, pełne głębokiej złości, jakiej Chanyeol nigdy wcześniej nie wiedział, przeszywały go na wskroś, patrząc na niewidzialną postać, której od początku tam nie było.




– Mam nadzieję, że uświadomiliście sobie, że jeszcze nie zaczęliśmy naszego projektu z muzyki! – Kyungsoo wpadł do ich pokoju pewnego popołudnia i choć wyraz jego twarzy był obojętny, miał ton głosu przepełniony stresem i prawie cisnął kartkę na biurko Chanyeola.
– To dlatego, że ktoś zawsze gdzieś wybiega, kiedy tylko mamy się spotkać. – Chanyeol wpatrywał się w Baekhyuna kątem oka, a Baekhyun dotarł do jego biurka, wzruszając ramionami.
– Chodzi o to, że niby skąd mam o tym wiedzieć, kiedy nikt nawet nie wysili się, żeby mnie poinformować? – odparował Baekhyun, posyłając spojrzenie swojemu wrogowi.
– Powiedziałem ci! Ja-
– W jaki sposób? W kółko mamrocząc do siebie godzinę spotkania? Jak, do kurwy, mam-
– Wiem, że ty wiesz, o czym mówiłem! A ty wiesz, że ja wiem, że ty wiesz, o czym mówiłem! – Sprzeczali się dalej, a Kyungsoo westchnął, spoglądając na kryteria na kartce. Musieli skomponować piosenkę, miała być z instrumentami albo wokalem, albo z obydwoma, musiała trwać około trzy-cztery minuty. Do ostatecznego terminu było bardzo daleko, więc mieli masę czasu, żeby wykonać tak mały projekt, ale musieli go również przedstawić. Było to także bardzo niejasne i właśnie to najbardziej stresowało Kyungsoo. Nieco sfrustrowany wyszedł, żeby kupić sobie kawę, a gdy wrócił, tamci nadal się kłócili, ale tym razem o kolor dywanu.
– A niech to szlag! – Kyungsoo podniósł głos i nawet jeśli nadal był zagłuszany przez hałas ze strony Chanyeola i Baekhyuna, natychmiast przestali i odwrócili się do niego zaskoczeni, że zaklął. – Jeśli w tej chwili się nie uspokoicie, odejdę i będziecie musieli razem pracować przez resztę roku! – Zaraz zamknęli usta i zajęli swoje miejsca.
– Jeśli nie zaczniemy tego projektu do końca tej godziny, naprawdę dołączę do innej grupy. – Spojrzenie, jakie posłał im Kyungsoo, było przerażające. Postawił swoją kawę na biurku Baekhyuna, a potem podszedł do swych partnerów.
– M-myślałem o duecie – zaczął Chanyeol, odwracając się do Kyungsoo, jego twarz lekko się zarumieniła. – Wiesz… ty i ja… ech…
– Co? A co ze mną? – odezwał się Baekhyun, ignorując piorunujący wzrok Chanyeola.
– Bądź naszym menadżerem czy coś takiego – zakpił Chanyeol i ponownie zaczęli się sprzeczać. Kyungsoo znowu westchnął i nie po raz pierwszy zastanawiał się, jak ci dwaj najlepsi przyjaciele zawsze kończą, kłócąc się więcej razy, niż ktokolwiek w życiu widział.
Czy najlepsi przyjaciele naprawdę tak robią? Jeśli tak, to Do nigdy nie będzie z nikim bliżej, niż już był.
– Pomyślmy najpierw o temacie – powiedział spokojnie Kyungsoo, lecz jego głos był zimny niczym mroźna zima i tamci dwaj znów przestali.
– Miłość.
– Seks.
Chanyeol i Baekhyun odpowiedzieli w tym samym czasie, a później spojrzeli na siebie w rozdrażnieniu.
– Miłość jest w porządku – odparł monotonnie Kyungsoo, zapisując to. Baekhyun jęknął, a Chanyeol szeroko uśmiechnął się z wyższością.
– Zgłaszam sprzeciw! – krzyknął Baekhyun. – To nudne i oklepane. Równie dobrze możemy zająć się czymś bardziej interesującym.
– Piosenki o seksie są prawdopodobnie nieadekwatne do uroczystych sytuacji jak ta.
– Dobra, ale niech to nie będzie piosenka o miłości! Nie jesteśmy małymi dziewczynkami opętanymi przez bajeczki-
– Miłość nie jest tylko dla małych dziewczynek! Tak samo bajki-
– Kurwa, Yeol, dorośnij, zrobisz to-
– Przestań nazywać mnie Yeol!
– Nienawiść – powiedzieli w tym samym czasie, odwracając się w kierunku wkurzonego Kyungsoo. – Napiszmy piosenkę o nienawiści.
– Nie ma nic do nienawidzenia, o czym moglibyśmy napi-
– Jego twarz jest naprawdę obrzydliwa
– A on nie umie nawet poprawnie śpiewać
– Ale nie martw się
– Nie ma pośpiechu
– Bo do czasu, jak z nim skończę
– Będzie żałował, że mnie poznał.
Baekhyun i Chanyeol wypowiadali linijkę za linijką, a do czasu kiedy zwrotka się skończyła, gapili się na siebie. Kyungsoo westchnął.
– Cóż, skoro to was motywuje, to niech będzie. – Kyungsoo zaczął robić jakieś notatki, a potem bez patrzenia wyciągnął rękę. – Chan, podaj mi moją kawę, proszę. Uważaj, jest gorąca.
W milczeniu Chanyeol podszedł do stolika swojego wroga i wziął kubek z kawą. Jego myśli trwały przy tym, w jaki sposób Kyungsoo go nazwał. Jednak dekoncentracja okazała się być błędem. Zaskoczony tym, jak gorący był kubek, zawył i machnął ręką do tyłu, przez przypadek trafiając w kubek. Gorąca kawa rozlała się po całej jego ręce i wydał z siebie pełen bólu skowyt, zabierając dłoń. Czuł, jak gorąca ciecz pali mu skórę.
Słysząc Chanyeola sapiącego z zaskoczenia, Kyungsoo i Baekhyun odwrócili głowy. Ich oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyli scenę przed nimi.
– Chanyeol! Czy wszystko w porządku?
– Kurwa, Yeol, to moje pieprzone biurko!
Krzyknęli Kyungsoo i Baekhyun, spiesząc w jego stronę. Kyungsoo uspokoił Chanyeola, głaszcząc jego plecy, podczas gdy Baekhyun klął, patrząc na zniszczone biurko. Poszedł szybko do łazienki, żeby je uprzątnąć.
Chanyeol zacisnął zęby, zamknął powieki i kiwał bez zastanowienia, bez względu na to, co mówił Kyungsoo. Zanim zdążył otworzyć oczy i zobaczyć, w jaki sposób Kyungsoo na niego patrzy, poczuł, jak coś zimnego klepie go w rękę.
To sprawiło, że jego dłoń natychmiast poczuła się lepiej, nawet jeśli chłód bolał bardziej niż cokolwiek przedtem. Otworzył oczy w samą porę, by zobaczyć, że Baekhyun się odwraca i zaczyna cicho ścierać biurko.
– Wszystko w porządku? – zapytał z niepokojem Kyungsoo, delikatnie przyciskając dłoń do ręki Chanyeola. Chanyeol zarumienił się i pokiwał głową, i po raz pierwszy w życiu dziękował za fakt, że coś mu się stało. – Przyniosę trochę bandaży. – Po tym dotyk zniknął tak szybko, jak się pojawił, a Kyungsoo zniknął razem z nim.
–…Jak twoje biurko? – spytał Chanyeol z poczuciem winy.
– Nie wydaje mi się, żeby dla drewna dobrze było, by wsiąkło tak dużo cieczy, więc mogę zmienić biurko. – Do tego czasu Baekhyun zrezygnował z prób wytarcia biurka do czysta i rzucił ręcznik na podłogę. Chanyeol skrzywił się, wiedząc, jak dużo kosztowało jego biurko oraz wiedząc, o ile drożej biurko Baekhyuna wyglądało od jego. –…Twoja ręka?
–… …Dzięki – wymamrotał Chanyeol, patrząc, jak Baekhyun zabiera jego ręcznik, przepłukał go w zimnej wodzie i na powrót mu podał.
– Robię to, ponieważ nienawidziłbym tego, gdybym był na twoim miejscu – powiedział prędko Baekhyun, odsuwając się daleko w tył od swojego wroga w chwili, gdy ręcznik opuścił jego ręce i znalazł się u Chanyeola. – Nie dlatego, że jesteśmy przyja-
– Tak, tak, słyszałem to wcześniej. – Chanyeol przewrócił oczami właśnie wtedy, gdy Kyungsoo wszedł do pokoju z nowymi bandażami.
– Baekhyun… – zawołał cicho, prowadząc Chanyeola do jego biurka. – Chcesz go obandażować? Ja nie jestem taki dobry…
– Nie, możesz to zrobić – odpowiedział szybko Baekhyun, odsuwając się i usiadł na swoim łóżku, wyjmując telefon, żeby do kogoś zadzwonić. Z wahaniem Kyungsoo przeniósł bandaże na biurko i chwycił rękę Chanyeola.
– Przepraszam, jeśli będzie brzydko… – przeprosił pospiesznie Kyungsoo, a Chanyeol przypomniał sobie o kiepskim zabandażowaniu z czasu w pracowni fizycznej.
– W porządku! – odpowiedział od razu Chanyeol tylko na wypadek, gdyby jego miłostka zmieniła zdanie o zabandażowaniu go. – Sam nie mogę założyć sobie bandaża, a Baekhyun prawdopodobnie za cholerę nie umie bandażować- – Zignorował spojrzenie palące go w plecy. – Więc wydaje mi się, że jesteś najlepszym, co mogło mi się w tej chwili trafić.
Jego serce biło bardzo szybko, gdy obserwował małe palce Kyungsoo bardzo nieznacznie przesuwające się po jego skórze. Rumienił się jak szaleniec przez to, że zapach Kyungsoo drażnił jego nozdrza. Jąkał się za każdym razem, kiedy Kyungsoo go o coś pytał i śmiał się trochę za głośno, gdy Kyungsoo mówił coś śmiesznego.
Baekhyun przewrócił oczami, patrząc na miłosną scenkę rozgrywającą się przed jego oczami. Co za pieprzony idiota. Pomyślał Baekhyun, obserwując, jak zwykłe duże oczy Chanyeola robią się mniejsze, kiedy się śmiał. Mógł też zobaczyć, jak te wielkie uszy czerwienieją z zażenowania i podekscytowania, za każdym razem, kiedy Kyungsoo przysunął się odrobinę za blisko.
Jednak patrzenie na Chanyeola śmiejącego się w taki sposób było czymś, czego nigdy wcześniej nie widział i z jakiegoś powodu przyniosło to pewnego rodzaju pocieszenie dla jego serca, czy temu zaprzeczał czy nie.




– Uch… – Chanyeol spojrzał ze zdumieniem na idealnie i całkowicie dobrze zabandażowaną rękę.  – Dzięki za to. Jesteś dobry w bandażowaniu!
– To nic – odparł z zakłopotaniem Kyungsoo, a Chanyeol mógł zobaczyć bardzo duży postęp.
– Tak przy okazji… Dzięki za poprzedni raz – powiedział cicho Chanyeol, a Kyungsoo zmieszany wlepił w niego wzrok.
– O czym ty mówisz?
– No wiesz, jak kilka tygodni temu na fizyce rozciąłem sobie dłonie… – Chanyeol urwał, ciągle widząc zakłopotanie w oczach Kyungsoo. Gdzieś w oddali pewien Byun Baekhyun zesztywniał i powoli stoczył się z łóżka na podłogę po drugiej stronie, żeby mógł udawać, że w tamtej chwili nie ma go w pokoju.
– Nigdy nie wiedziałem… chodzisz na fizykę? – odpowiedział ostrożnie Kyungsoo, jego duże oczy wciąż były zmieszane, kiedy odchylał głowę na boki. Chanyeol był jak wryty. Kyungsoo naprawdę nie wie, o czym mówię. Spojrzał na swoją idealnie zabandażowaną rękę, później pomyślał o bandażowaniu z poprzedniego razu, które było wykonane tak kiepsko, że to nawet nie było śmieszne.
Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, Kyungsoo wstał.
– Tak czy inaczej, muszę iść. – Zebrał swoje rzeczy i skierował się do drzwi. – Przepraszam za kawę… Nie powinienem był brać takiej gorącej… Pamiętaj, żeby pracować z Baekhyunem nad naszym projektem, dobrze? – Po tych słowach wyszedł, zostawiając po sobie oszałamiający uśmiech. Chanyeol zamknął drzwi, a później stał w ciszy. Po czym:
– Byun Baekhyun… – warknął, obracając się dookoła, żeby spojrzeć na pewnego bruneta, który próbował ukryć się za swoim łóżkiem.
– Najpierw pieprzona kanapka, a teraz to? Jakie inne kłamstwa mi powiedziałeś? – krzyknął Chanyeol, jego uszy były czerwone, kiedy patrzył, jak Baekhyun z powrotem wdrapuje się na swoje łóżko, chociaż Chanyeol wiedział o jego obecności.
– Technicznie, nie okłamałem cię w sprawie kanapki – zauważył Baekhyun. – Sam tak założyłeś.
Chanyeol poddał się, stąpając ciężko w stronę swojego łóżka i rzucił się na nie, pozwalając pochłonąć się wygodnej pościeli zamiast uczuciu wdzięczności, które odczuwał wobec swojego wroga w tamtej chwili.
Wdzięczność wobec swojego wroga? Ba, od kiedy był taką osobą?




Z pewnością nie był tego rodzaju osobą.
Baekhyun był jak zwykle wkurzający, nawet zadając sobie trud, by przemycić pająka do ich pokoju po tym, jak dowiedział się, że Chanyeol nienawidzi insektów. Nie przestał także wołać na niego „Yoda!”, bez przerwy kpiąc z wielkości jego uszu, kiedy, do cholery, wiedział, że Chanyeol był wrażliwy na ich punkcie! Jeśli to nie było niegrzeczne i nietaktowne, Chanyeol nie wiedział, jakie to było.
Poskarżył się Sehunowi, jako że Kris był na spotkaniu rady przewodniczących, prawdopodobnie popadając w obsesję na punkcie obiektu swoich westchnień.
– Słuchaj – powiedział Sehun, przeżuwając swoje ciastko (dlaczego ludzie lubią ciastka, tego Chanyeol nigdy nie zrozumie). – Może wyglądać na to, że go nienawidzisz, ale tak naprawdę ty nie-
Naprawdę go nienawidzę! – wrzasnął Chanyeol gniewnie i, o Boże, z jaką przyjemnością sprałby Byun Baekhyuna, który zwyczajnie nie przestawał wołać na niego „Yeol” tak głośno, żeby cały świat słyszał-
– Wysłuchaj mnie najpierw, mógłbyś? – odezwał się Sehun pomiędzy kolejnymi kęsami, a Chanyeol zauważył, że jego przyjaciel nie robił nic innego poza jedzeniem, ale jeszcze nigdy nie przytył. – Już nie nienawidzisz go tak bardzo jak kiedyś. Pamiętam, że kiedyś chciałeś go uderzyć, za każdym razem, gdy go widziałeś-
– Nadal tego chcę. – Chanyeol przewrócił oczami, ale Sehun ciągnął dalej.
– i nienawidziłeś nawet tego, kiedy wspomnieliśmy o nim słowo. Teraz  ty jesteś tym, który mówi o nim bez przerwy i nie chce przestać!
– Ale to dlatego, że jest tak cholernie denerwujący-
– Jak już mówiłem – przerwał mu bez trudu Sehun, zyskując groźne spojrzenie od tych dwóch szerokich oczu. – Zanim przyszedłem do tej szkoły, wszyscy mówili mi, że ty i Baekhyun-hyung walczycie ze sobą i niszczycie szkolne dobra, ale tak naprawdę nigdy nie widziałem, żebyście robili coś takiego. Albo przestałeś go nienawidzić, albo-
– Nigdy nie przestałem go nienawidzić – odparł cicho Chanyeol, a Sehun przestał się odzywać, jako że żuł swoje ciastko, czekając, aż Chanyeol zacznie mówić dalej. – Chodziło tylko o to, że… nasze czyny to było zbyt wiele…
– Chodzi o to, że ani Byun Baekhyun, ani ja nie przejmujemy się szkolnymi dobrami, ale rzecz w tym, że czasami kłóciliśmy się tak bardzo, że raniliśmy ludzi dookoła nas. To stało się raz i osoba, która próbowała nas powstrzymać, została przez to odesłana do szpitala. Od tamtej pory nigdy tego nie robiliśmy. To jedyne obustronne porozumienie, które wtedy zawarliśmy.
– Och – tylko tyle odpowiedział Sehun, biorąc kolejne ciastko i zaczął je żuć.
–…To wszystko? – Chanyeol zamrugał z zaskoczenia. – Nie będziesz pytał o nic więcej? Ani nie zareagujesz mocniej?
– Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to – odrzekł Sehun, a Chanyeol zmrużył oczy w rozdrażnieniu.
– Tak czy inaczej czasami wydaje się, jakbyś gadał głupoty – ciągnął Sehun, a uszy Chanyeola ożywiły się w zmieszaniu. – Bo Baekhyun-hyung jest naprawdę, naprawdę miły.
A ja nie?! Pomyślał sobie urażony Chanyeol. Co się, do cholery, stało, czemu on, do diabła, nazywa Byun Baekhyuna hyungiem? Poważnie-
– Dba o mnie na zajęciach. Upewnia się, żebym nigdy nie był sam i dużo mi towarzyszy, bo nie mam nikogo innego… – Tak, cholerna prawda. –…I dużo narzeka na swojego współlokatora…
– Co mówi? – zapytał nagle zaciekawiony Chanyeol.
–…Że jego współlokator jest wielkim, niezdarnym, przerośniętym, olbrzymim idiotą, który zajmuje zbyt wiele miejsca i ma ogromne, brzydkie uszy, i czasami nie umie odróżnić lewej strony od prawej.
Zapadła niedługa cisza, kiedy Chanyeol to przetwarzał.
– Hej – odezwał się Sehun, przerywając krótkie milczenie. – To brzmi prawie jak ty-
– No co ty nie powiesz – warknął Chanyeol, a potem zdał sobie sprawę, że właśnie przyznał rację opisowi Baekhyuna o sobie.
– Cóż, Byun Baekhyun jest gnojkiem, który wszędzie rozrzuca swoje gówno i nigdy nie zamyka swojej głupiej mordy! – wrzasnął Chanyeol. – Poza tym wychodzi i zabawia się ze zbyt dużą ilością facetów, i nawet nie masz pojęcia, jak wiele razy słyszałem go-
– On się z nikim nie zabawia! – kłócił się zdenerwowany Sehun. – Przestań robić z niego dziwkę, która się puszcza-
– Ale właśnie tym jest, ty pieprzony idioto! – odkrzyknął Chanyeol, nawet jeśli wiedział, że „dziwka” to niezbyt ładne słowo, bo określać swojego współlokatora.
 – Jesteś bardzo złośliwy, Chanyeol! Baekhyun-hyung taki nie jest-
– Co, do kurwy? Więc Baekhyuna nazywasz „hyung”, ale mnie nie? O co chodzi, wybierasz kolesia, którego niedawno poznałeś ponad swoim wieloletnim przyjacielem?
– Technicznie, to tylko rok – odparował Sehun i skrzyżował ramiona. – Nie pamiętam, żebyś kiedyś dawał mi darmowe jedzenie, gdy umierałem z głodu-
– Co? Zostałeś przekupiony? O to chodzi? – Sehun go zignorował. Napięcie w powietrzu było niezdrowe. Poirytowany Chanyeol wstał i wyszedł, kipiąc ze złości.




Tej nocy Chanyeol był w łóżku, gdy Baekhyun po cichu wszedł do pokoju.
– Witaj z powrotem – przywitał się sarkastycznie Chanyeol, a później niemal natychmiast się zamknął. Czemu, do diabła, w ogóle przywitał Baekhyuna? W końcu Baekhyun nie zasłużył by być przez niego witanym. Chanyeol powinien był go zignorować, jak robił to wcześniej.
– Dzięki, Yeol – odpowiedział swobodnie Baekhyun z nutką słodkiego sarkazmu, przy którym Chanyeol zawsze się irytował. Chanyeol oczekiwał, że jego wróg jak zawsze zapali światło (oczywiście, żeby upewnić się, że oślepił Chanyeola), ale, o dziwo, nie zrobił tego. Olbrzym z łóżka słyszał, jak niższy powłóczy nogami, zanim uderzył w coś stopą i zaklął cicho.
– Włącz to cholerne światło, idioto! – zasugerował wrednie Chanyeol, ale Baekhyun zignorował go i dalej szeptał przekleństwa, kiedy kuśtykał do łazienki. Chanyeol przewrócił oczami, myśląc sobie „idiota” i zaprzeczał faktowi, że Baekhyun może nie chciał ranić jego oczu – zaraz, o czym on, do diabła, myślał? Baekhyun był tylko idiotą – nie był uprzejmy.
Odpychając tę myśl, Chanyeol poczekał, aż starszy opuści łazienkę czysty, świeży i gotowy do pójścia spać. Światło z łazienki było wystarczająco przyćmione, by nie razić jego oczu.
– Więc teraz manipulujemy młodych chłopców, prawda? – zadrwił Chanyeol, kiedy Baekhyun był w swojej wygodnej piżamie i już miał zgasić światło.
– O czym, do cholery, mówisz? – Baekhyun przewrócił oczami w rozdrażnieniu, gasząc światło i wszedł na swoje łóżko.
– Nie wiem, co powiedziałeś, żeby sprawić, by Sehun obrócił się przeciwko mnie, ale przyznam, że to była niezła robota. – Baekhyun zaśmiał się szyderczo.
– Każdy może obrócić się przeciwko tobie. Tak czy owak nie ma w tobie zbyt wielu dobrych rzeczy.
–…Lepiej przestań z tą hipnozą, Byun Baekhyun. Sehun nic ci nie zrobił!
– Ja jemu też nic nie zrobiłem! – odszepnął Baekhyun gwałtownie. – Traktuję go tak, jakbym traktował kogokolwiek innego!
– Ta, akurat. – Chanyeol prychnął. – Znam twój charakter, Byun Baekhyun. Wyraz twojej twarzy może się wielokrotnie  zmienić w ciągu sekundy.
– Czy to komplement?
–…Co? Nie! – Chanyeol mógł poczuć, jak jego policzki robią się cieplejsze. – Nigdy w życiu! To była obelga. – Mimo iż słyszał jego podenerwowanie, Baekhyun zachichotał.
– Cóż, jest kilka rzeczy, których nigdy nie będę udawał albo których nie zrobię na poważnie. Zdrada kogoś i wykorzystanie czyjejś dobroci. Jednak jedna rzecz, której nie zrobię za żadną cenę… – Baekhyun poruszył się. –…to kochanie. Zwłaszcza kogoś takiego jak ty.
Chłód tych słów wisiał w powietrzu, a Chanyeol skłamałby, gdyby nie uderzyły go one do szpiku kości (tylko nieznaczenie, chciał to przyznać). Naprawdę, nigdy nie zrozumie humoru Baekhyuna – był taki zmienny. W jednej minucie mógł udawać, że są starymi przyjaciółmi, a w następnej był tak zimny jak lód.
Nietykalny jak powiedział Chen.
–…J-Ja i tak cię nigdy nie polubię. Lubię uroczych chłopaków – fuknął Chanyeol, jego serce biło w szaleńczym tempie ze strachu i zakłopotania, kiedy nie usłyszał nic poza lodowatą ciszą w powietrzu.




– Kurwa – zaklął do siebie Chanyeol, zdejmując słuchawki i zaczął uderzać nimi w swoją dłoń.
– O co chodzi? – zapytał spokojnie Kris, kiedy szli po skończonych zajęciach z muzyki.
– Moje słuchawki przestały działać. – Chanyeol westchnął, rezygnując z czynu mającego wskrzesić urządzenie i po prostu pozwolił mu zwisać ze swojej ręki. – Teraz musze zaoszczędzić dużo pieniędzy, żeby kupić sobie nowe. Te są cholernie drogie, niech to szlag!
– Cóż, gdyby ktoś nie był tak niezdarny i głupi w każdej sprawie… – zaczął Sehun, a Chanyeol posłał mu śmiertelnie spojrzenie.
– Do kurwy nędzy, Sehun! Byun Baekhyun to gówno! Daj sobie z nim spokój!
– Nieprawda! – wykłócał się Sehun, krzyżując ramiona. – Nawet nie próbujesz go zrozumieć! Pozwól, że coś ci powiem, Park Chanyeol. Jak dasz mu szansę, dowiesz się, jaką osobą on jest-
– Chodź no tu, ty małe niegrzeczne cholerstwo. – Chanyeol wyciągnął rękę przez Krisa, który był w środku, w stronę Sehuna, który z łatwością się odsunął. Kris prędko chwycił Chanyeola.
– Nie kłóćmy się o takie błahe rzeczy, co? – Westchnął.
– Byun pieprzony Baekhyun cholernie go zmanipulował! Zrobił mu pranie mó-
– Nieprawda! On daje mi kanapki każdego dnia. Czy ty-
– Właśnie o tym mówię! Znam go lepiej niż ty! Musze z nim tkwić dwadzieścia siedem godzin na dobę-
– Nie ma nawet dwudziestu siedmiu godzin w ciągu doby-
– Wystarczy! – huknął Kris i obaj natychmiast przestali, posyłając sobie zaciekłe spojrzenia. Kris znowu westchnął.
– Słuchajcie, każdy utożsamia się ze swoją własną opinią, łapiecie?
– W takim razie powiedz Oh zarodkowi Sehunowi, co o tym myślisz. – Chanyeol wepchnął pewnego siebie Krisa między nich. Wahając się  i już żałując tego, co miał powiedzieć, Kris został uratowany, kiedy wciął się Sehun.
– Nie jestem zarodkiem-
– Jesteś. A zarodki są podatne na wpływy bar-
– Joonmyun! – zawołał radośnie Kris, widząc drobną sylwetkę pospiesznie skręcającą za rogiem. Chanyeol i Sehun zatrzymali się i odwrócili, patrząc, jak Kris podąża w kierunku swojego obiektu westchnień.
– Kris(-hyung), zaczekaj! – zawołali Chanyeol i Sehun, biegnąc za nim, chwilowo zapominając o sprzeczce, bo nie chcieli mieć do czynienia z kolejną włóczęgą Krisa za Joonmyunem przez wiele godzin.




Wzdychając, Chanyeol wyrzucił słuchawki do kosza, a potem w pośpiechu zrobił notatkę, żeby kupić nowe. Zapisał jako swój nowy cel zebranie koniecznie pieniędzy. Zamierzał użyć swoich pieniędzy na jedzenie i zagłodzić się na śmierć.
I wszystko, co muszę zrobić, to powiedzieć Byun Baekhyunowi, żeby przestał zabawiać się w moim pokoju, bo inaczej nie wydaje mi się, że będę mógł odrobić lekcje z nimi działającymi za mną. Pomyślał Chanyeol. Był w złym humorze, gdyż wyjął swoją gitarę i zaczął brzdąkać przypadkowe akordy, żeby się rozluźnić oraz pozbyć się frustracji i przygnębienia, które zaczynał odczuwać.
Jak na zawołanie drzwi otworzyły się i Chanyeol mógł zobaczyć czubek głowy Baekhyuna wyłaniający się zza drzwi.
– Hej, lepiej, żebyś nie za- – Jak na kolejne zawołanie Baekhyun wciągnął jakiegoś faceta, którego Chanyeol nigdy wcześniej nie widział, do środka. Przeklinając cicho pod nosem, Chanyeol odwrócił się i chciał krzyczeć ze wszystkich sił. To tylko moje szczęście. To tylko moje pierdolone szczęście. Chanyeol cicho uderzył głową w gitarę, słysząc za sobą niechlujne dźwięki. Kurwa. Po prostu posłucham sobie muzyki i odrobię zadanie z dentystyki. Pomyślał sobie, wyjmując słuchawki w rozdrażnieniu i ustawił ich głośność na 100% (w tym samym czasie zastanawiał się, dlaczego nie ma 1000%). Pierwsza piosenka na telefonie była głośna, dzięki Bogu, i zagłuszył nią wszystko, włączając laptopa. Może pod koniec dnia Chanyeol miał być głuchy jak stary człowiek, ale w tamtej chwili nie przejmował się tym.
Po jeszcze kilku głośnych piosenkach Chanyeol natrafił na pytanie w pracy domowej, którego nie mógł pojąć. Cholera, nie rozumiem. Sfrustrowany z powodu głośnej muzyki, która nagle stała się dla niego ciężarem, zatrzymał muzykę i złapał się za głowę, która pulsowała, co było następstwem muzyki. Na chwilę zapomniał, że w pokoju są jeszcze dwie inne osoby, dopóki nie usłyszał jęków, które wpadły mu do uszu.
Zapomniałem… Cholera. Chanyeol znów jęknął, rozmyślając nad wyborem między ponownym włączeniem głośnej muzyki a próbie zablokowania jakichkolwiek niepotrzebnych dźwięków.
– Kurwa, Baekhyun. Jesteś tak cholernie dobry… – wydyszał facet, a Chanyeol chciał uderzyć pięścią w ścianę przez to, że usłyszał ten obrzydliwy głos (nawet jeśli wcale nie znał tego gościa). – Jesteś taki seksowny… Obciągasz o wiele lepiej niż moja dziewczyna…
Zwykle Chanyeol zakrztusiłby się, słysząc tak obrazowy opis tego, co robili, ale tym razem zastygł w bezruchu. Cisza wisiała w powietrzu, podczas gdy Chanyeol zaczerpnął powietrza, czekając na odpowiedź swojego współlokatora.
– Masz dziewczynę? – Głos Baekhyuna był ostry i ciął powietrze na wskroś niczym ostrze.
Mając zawroty głowy, Chanyeol nie mógł się doczekać, by zobaczyć ten dramat. Potajemnie odwrócił się i przykucnął, udając, że zbiera kartki, podczas gdy jego wzrok mimochodem powędrował nieco w górę. Natychmiast tego pożałował.
Drugi facet wykorzystał ten czas, żeby podnieść Baekhyuna spomiędzy swoich nóg i zmienił ich pozycję, dopóki nie znalazł się nad mniejszym, całując szyję niereagującego Baekhyuna.
– Jestem biseksualny – powiedział, a Chanyeol chciał zwymiotować przez sposób, w jaki składał pocałunki wzdłuż nagiej piersi Baekhyuna. – Ale dla ciebie zostanę gejem.
– Jest twoją dziewczyną czy byłą? – zapytał Baekhyun, siadając powoli.
– Ojej. Zazdrosny, co? – Mężczyzna uśmiechnął się szeroko nieświadomy poważnego wyrazu twarzy niższego. – Nie martw się, nie dowie się-
Baekhyun go odepchnął. Chanyeol już nawet nie próbował postrzegać siebie jako subtelnego – teraz patrzył z podłogi jedynie z czystą radością. Znając osobowość Baekhyuna, jego wróg prawdopodobnie zdobyłby się na impertynencję i zbluzgałby tego wnerwiającego gościa. Chociaż nienawidził Baekhyuna do szpiku kości, nie lubił spojrzenia tego faceta i chciałby, żeby ten oszust dostał to, na co zasłużył.
– Przestań. – Głos Baekhyuna był cichy, ale mężczyzna nie zrozumiał, nie zauważył, jak atmosfera w pokoju nagle zamieniła się w lodową. – Wracaj do swojej dziewczyny.
– Oj, nie umiesz się bawić. – W tym momencie był już gotowy do wyjścia z łóżka, ale facet pociągnął go z powrotem i całował jego ramię w niechlujny sposób, z który Chanyeol uderzyłby go, gdyby był Baekhyunem. – Niech to lepiej będzie naszym sekre-
– Poważnie, Taekyoon. – Niższy odsuwał się od niego. – Nie ma powodu, żebyś do mnie dzwonił, jeśli masz dziewczynę, która może zrobić to samo co ja.
Taekyoon w końcu dostrzegł powagę w oczach Baekhyuna, ale zamiast przyznać mu rację i wyjść, po raz kolejny złapał Baekhyuna w desperacki sposób.
– Zaczekaj… – błagał, a Baekhyun zacisnął oczy i odwrócił się do Taekyoona.
– Proszę… Potrzebuję cię… Nikogo innego. Zrób to dla mnie… Potrzebuję twojego ciała… – Taekyoon wpatrywał się w Baekhyuna i nawet Chanyeol poczuł złość, słysząc te żałosne słowa. Jeśli Byun Baekhyun w tej chwili go nie kopnie i nie odeśle go na księżyc, ja… Pomyślał Chanyeol, ale zamrugał z zaskoczenia, kiedy zobaczył, jak jego wróg zamarł w bezruchu.
Wyglądało na to, że Taekyoon zrozumiał, że to działa.
– Tylko twoje ciało może spełnić moje potrzeby, Baekhyun… – ciągnął. – Tylko twoje, niczyje inne… Potrzebuję go. Potrzebuję ciebie. Proszę.
Chanyeol zdał sobie sprawę, że coś jest bardzo nie w porządku. Nie tylko w nieruchomej pozycji Baekhyuna, ale także w jego braku reakcji. Mógł dostrzec bierny wyraz twarzy współlokatora, ale była to ekspresja, którą tylko on dobrze znał. Dla wszystkich Baekhyun mógł wyglądać na obojętnego i prawie znudzonego, ale Chanyeol umiał dostrzec wahanie w postawie swego wroga.
Czemu on taki, do cholery, jest? Co on, do diabła, robi? Pomyślał sobie Chanyeol, a jego serce nieświadomie waliło, żeby tylko Baekhyun postąpił słusznie z tym skurwielem.
W tamtej chwili Taekyoon w pośpiechu zszedł z łóżka i przykucnął na podłodze, odwracając Baekhyuna tak, że Chanyeol mógł zobaczyć jego profil.
– Proszę… Ona nigdy się nie dowie… Nigdy nie dowie się, że potrzebuję twojego ciała bardziej niż jej… Nie pozwól mi czekać… – Oczy Chanyeol rozszerzyły się w przerażeniu, kiedy zobaczył strach i ból przez sekundę przemykające w oczach jego wroga, zanim ściemniały i zatonęły w nicości.
Kiedy tak się przyglądał, Chanyeol przypomniał sobie rozmowę z Chenem, kiedy oglądał ciało Baekhyuna pokryte siniakami. Jak ktoś, kto nienawidził bólu, był taki chętny, by być wykorzystywanym podczas seksu?
Nie odmawia. Nie może.
Ale zanim Baekhyun mógł spoliczkować Taekyoona z całej siły albo wleźć z nim z powrotem na łóżko, Chanyeol wstał tak szybko, że jego krzesło przewróciło się na podłogę, jego kółka obracały się szaleńczo.
– Do kurwy nędzy! – ryknął Chanyeol, czując strach podpełzający do jego serca i wprawiający jego dłonie w drżenie. – Przeszkadzasz mi! Wynocha! – Jego uwadze nie umknęło to, że zwycięski wyraz twarzy Taekyoona przemienił się w ten pełen irytacji  i frustracji.
– Jaki masz, kurwa, pro- – zaczął Taekyoon, lecz Chanyeol znalazł się nad nim w ułamku sekundy i podniósł go z podłogi za rękawy jego koszuli.
– Ty jesteś pieprzonym problemem – warknął groźnie Chanyeol. – Jeśli nie zabierzesz swoich ubrań i swojego żałosnego tyłka z tego pokoju, kiedy doliczę do trzech, ta twoja dziewczyna nie będzie miała chłopaka do czasu, aż z tobą nie skończę. – Wzrok Taekyoona powędrował do napiętych, odsłoniętych ramion Chanyeola oraz facet zauważył, jak wysoki Chanyeol jest (calutkie siedem centymetrów wyższy) i wycofał się. Spiesząc się, żeby zabrać swoje spodnie, Taekyoon nawet nie kwapił się, żeby je założyć. Wybiegł z pokoju, nie odzywając się choćby słowem do żadnego z nich.
– Nie waż się wracać! – krzyknął Chanyeol, kiedy drzwi się zamknęły i odwrócił się do milczącego Baekhyuna, który do tego czasu siedział na swoim łóżku. – A ty mały pojebie… – Wściekłość zniknęła, została kolejny raz zastąpiona przez strach i coś jeszcze, czego Chanyeol nie potrafił rozszyfrować (i prawdopodobnie nawet nie chciał tego robić). – Czemu go nie odepchnąłeś?
Baekhyun dalej milczał, wpatrując się w przestrzeń.
– Z seksem jest tak, że możesz odmówić w każdej chwili i odejść bez poczucia winy. – Chanyeol zaciskał i rozluźniał pięści z frustracji, zastanawiając się, gdzie zniknął ten zapalczywy, przerażający Baekhyun. – Do kurwy nędzy, możesz odtrącić każdego, kiedy tylko chcesz. To się nazywa prawo człowieka… Jeśli on robi coś, co jest moralnie przeciwne twoim normom postępowania, kurwa, odepchnij go! Kopnij go też w ten pieprzony tyłek, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej.
–…Wiem o tym – odpowiedział spokojnie Baekhyun. – Ale co jeśli jedną z moich innych, mocniejszych norm jest ta, żeby nie odtrącać nikogo?
– Co jeśli ktoś cię skrzywdzi? – odszczeknął Chanyeol.
– To niech tak będzie.
– Co, do diabła? Czy nieodrzucanie nikogo jest silniejsze od twojej nienawiści do zdrady? – Zmieszany i zły z powodu odpowiedzi Baekhyuna Chanyeol poczuł, że znowu się nakręca. Z jakiej przyczyny? Nie wiedział. Po prostu jego wróg nie był w swojej bezkonkurencyjnej ze-mną-się-nie-zadziera osobowości i z jakiegoś powodu był przez to rozwścieczony.
– Nie obchodzą mnie zdrady – odrzekł Baekhyun głosem spokojnym, ale Chanyeol potrafił w nim dostrzec nieznaczny cień wahania, który ktoś inny mógłby przeoczyć, lecz dla Chanyeola był oczywisty jak słońce.
– Nie okłamuj mnie, do chol-
– Nie rozumiesz, Park Chanyeol, więc nawet nie udawaj, że tak jest – warknął Baekhyun, wstając raptownie, po czym z powrotem usiadł tak szybko, jak wstał. Sfrustrowany i zdezorientowany Chanyeol prychnął, zanim odwrócił się i usiadł na swoim krześle obrotowym, tym razem wybierając całkowite ignorowanie Baekhyuna.
Ty jesteś tym, który nie rozumie… Pomyślał Chanyeol, rezygnując z odwrócenia się i natrafienia na wzrok Baekhyuna. W końcu jeśli twoja zasada o nieodrzucaniu nikogo jest o wiele ważniejsza od tej o zdradach, twoje dłonie nie trzęsłyby się tak bardzo po wyjściu tego dupka. Nie trząsłbyś się tak strasznie, że nawet nie możesz prawidłowo stać bez ponownego upadania na łóżko.
Gdybyś nie przejmował się zdradami, twój wzrok nie byłby tak przerażony i wdzięczny, kiedy spojrzałeś na mnie i powiedziałeś, że cię to nie obchodzi.




Dlaczego Baekhyun unikał mężczyzn z dużymi oczami, którzy mieli powyżej metra osiemdziesięciu?
Dlaczego Baekhyun ignorował wysokich mężczyzn, którzy usychali z tęsknoty za jego ciałem?
Ponieważ oni wszyscy byli tacy sami. Dupki bez uczuć, wyrozumiałości, tylko myślący o sobie. Wysokim mężczyznom się nie ufa, bo na końcu jedynie dźgną cię w plecy.
Kiedy miał na myśli wysokich mężczyzn, nie myślał o tych, którzy byli od niego kilka lat młodsi czy tych, którzy się nim nie interesowali (jak Sehun, Tao czy Kris, na przykład).
Jednak tym razem, kiedy Baekhyun siedział na swoim łóżku i patrzył, jak Chanyeol wychodzi na obiad bez jakiegokolwiek słowa czy spojrzenia, nie mógł nic poradzić na to, że czuł wdzięczność nawet dla dupka, któremu za wszelką cenę nie można było zaufać.
Kiedy wyrzucił swoją pościel i ubrania, które miał na sobie, będąc z Taekyoonem, do kosza (bo nie chciał kolejny raz przypominać sobie o czymś tak okropnym), coś w nim przykuło jego uwagę. Coś na kształt tęczy z  dwoma dużymi plamami na końcach po obu stronach. Kiedy podniósł wzrok na masę żółtych karteczek samoprzylepnych porozwieszanych na całej ścianie Chanyeola, które przypominały mu o zrobieniu pewnej rzeczy, szczególnie jedna z dużymi literami i wieloma wykrzyknikami zainteresowała jego oczy.
Zdecydował się coś w tej sprawie zrobić.




– Młody człowieku, mam nadzieję, że wiesz, że zbliżają się twoje dwudzieste urodziny – powiedział Kris, a Chanyeol przewrócił oczami.
– Nie przypominaj mi. – Westchnął.
– Co zamierzasz zrobić? Imprezę czy obiad, czy-
– Ja naprawdę nie chcę sprawiać kłopotu. To tylko urodziny. – Chanyeol znowu westchnął. Oczywiście, to nie były tylko urodziny. To były jego dwudzieste urodziny. Problem nie pojawiał się dlatego, że nie uważał, by były ważne, ale dlatego, że był naprawdę zbyt leniwy, żeby coś zrobić. Szczerze zbyt leniwy.
– O, gościu. To co powiesz na imprezę?
– Moje urodziny są w śr-
– No to w sobotni wieczór, ty pieprzony idioto! – Kris uderzył Chanyeola w głowę, a Chanyeol wydął wargi w rozdrażnieniu i skrzyżował ramiona.
– Przyprowadzę jakichś znajomych, ty też kogoś zaproś.
– Dobra, dobra. – Chanyeol przewrócił oczami. – Dzięki za zorganizowanie tego dla mnie.
– Nie ma sprawy – odpowiedział gładko Kris.
– Współlokatorze! – ktoś zawołał i Chanyeol z Krisem odwrócili głowy, by zobaczyć Chena machającego im z entuzjazmem i w tym samym czasie ciągnącego opornego, dąsającego się Baekhyuna.
– Chen! – przywitał się Chanyeol, specjalnie ignorując swojego obecnego współlokatora.
– O co chodzi z tą imprezą? Nie zostałem zaproszony. – Chen uśmiechnął się. Chanyeol już miał odpowiedzieć „To nic takiego”, kiedy wciął się Kris.
– Za trzy dni ma urodziny – przerwał Kris, a Chanyeol jęknął wewnętrznie. – Robimy dla niego imprezę w sobotę w sali 61. Jesteś zaproszony, a jedyne rzeczy, jakie musisz przynieść, to alkohol i ty sam.
– Nie, Kris. Nie będziemy mieli alkoholu na mojej imprezie-
– Kto jest gospodarzem? – odparował Kris.
– Świetnie! – Chen uśmiechnął się i objął ramieniem apatycznego Baekhyuna. – Będziemy tam!
– Co, do diabła? – Baekhyun obrócił się i spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela. – Ja nie idę-
– Idziesz! – odparł Chen, posyłając mu SpojrzenieDae. Baekhyun przewrócił oczami i skrzyżował ramiona.
– Cóż, on nie jest zaproszony! – zauważył Chanyeol. – Więc nawet jeśli chce przyjść, nie może.
– Tak w ogóle to nikt nie chce przyjść na twoją urodzinową imprezę-
– Zamknijcie się obaj, do cholery – krzyknął Kris. – Idziecie obaj, czy tego chcecie czy nie.
– Ty tylko chcesz więcej alkoholu, prawda… – Chanyeol zmrużył oczy poirytowany. Właśnie wtedy telefon Krisa zadzwonił, a on podniósł rękę, żeby uciszyć Chanyeola, zanim wyjął go i odebrał.
– Halo? – Chanyeol i Baekhyuna dalej wpatrywali się w siebie, nakłaniając się do rozdarcia sobie wzajemnie gardeł, podczas gdy Chen tylko westchnął. Oczy Krisa się rozszerzyły.
– Co?! – Siła głosu najstarszego oderwała Baekhyuna i Chanyeola od tego, co robili. Odwrócili się w stronę bardzo zaskoczonego Krisa. Najwyższy w pośpiechu się rozłączył i włożył telefon do kieszeni.
– Chłopaki, nie uwierzycie – zaczął Kris.
– Co – odezwali się równocześnie Baekhyun i Chanyeol głosami zaprawionymi zniecierpliwieniem oraz obojętnością, nie byli świadomi tego, co wiadomość może im obu przynieść.
– Jongin wrócił.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz