sobota, 22 lipca 2017

The Faults In Byun Baekhyun [12/55]

tytuł rozdziału: Księżycowy Anioł |oryginał: Moon Angel
rating: PG-13
Chanyeol powrócił z zajęć ze swojego drugiego kierunku zadowolony, że w końcu miał wolną resztę sobotniego popołudnia. Kiedy usiadł na łóżku, usłyszał, jak piosenka „Peter Pan” od EXO wypełnia pokój. Bez zastanowienia, automatycznie rozejrzał się za dzwoniącym telefonem Baekhyuna, który prawdopodobnie został zapomniany przez swojego właściciela.
Nonszalancko, jak gdyby to on posiadał telefon Baekhyuna, Chanyeol wstał z łóżka i sięgnął po iPhone’a, odblokował go (w ogóle nie było tam zablokowania), zanim przycisnął go do swojego ucha. Jednakże nim zdążył się przywitać, odpowiedział mu chrapliwy głos.
– Baekhyun-ah – wydyszał niski głos, a Chanyeol poczuł, jak narasta w nim obrzydzenie i zmarszczył nos. – Czy możesz do mnie wpaść? Potrzebuję znaleźć się w twoim ciasnym tyłku.
Chanyeolowi zabrakło słów.
- Jestem tak cholernie podniecony, kiedy myślę o twoim ciele, Baekhyun-ah – ciągnął głos, a Chanyeol tylko słuchał w osłupieniu. – Chcę zobaczyć, jak się pode mną wijesz…
– Pierdol się. Nie dzwoń ponownie! – wypalił Chanyeol, zanim w ogóle zdał sobie sprawę, co się dzieje i ze strachu rozłączył się, kiedy osoba po drugiej stronie zaklęła. Mocno trzymał telefon w dłoni, wpatrując się w kontakt, który był nieznany. Ale z drugiej strony Baekhyun zwykle nie zapisywał numerów, więc ten gość mógł być naprawdę każdym, poczynając od przypadkowego zboczonego adoratora po jednego z jego przyjaciół od seksu. Zobaczył, że jego kłykcie bieleją i niechętnie pozwolił telefonowi opaść na łóżko.
Do kurwy. Nikt nie ma prawa mówić do Byun Baekhyuna w ten sposób! Pomyślał Chanyeol, czując, jak serce wali mu w piersi, a całe jego ciało drży z gniewu. Nie był pewien, dlaczego był zły, wiedział tylko, że jest. Zły to mało powiedziane – był nawet wściekły.
Jakiego rodzaju w ogóle jest ta faza… Myślał sobie i kiedy już miał wziąć telefon Baekhyuna i skasować tego skurczybyka z listy, Baekhyun wszedł do środka z książkami w ręce i okularami na nosie.
Chanyeol był oniemiały.
– Od kiedy, do cholery, nosisz okulary? – Słowa wymknęły się, zanim w ogóle zdążył je cofnąć, a kiedy uświadomił sobie, że jest za późno, nie mógł zaprzeczyć faktu, że już nie zauważał w Baekhuynie zmian. Ugryzł się w język, aż poczuł ciepło rozlewające się po policzku. Baekhyun odłożył książki i poprawił swoje okulary w kwadratowej oprawce. Chanyeol zakrztusił się – kuźwa, to było cholernie urocze.
– Zawsze byłem krótkowidzem… – Baaekhyun prychnął. –…a raczej oni tak mówią. Ja uważam, że mój wzrok jest absolutnie w porządku, ale noszę soczewki, bo ludzie mnie zmuszają. Czasami. – Niższy zauważył telefon na swoim biurku i poklepał swoje szorty, zanim zmrużył oczy na Chanyeola – i, kurwa, był tak cholernie uroczy przez to, że gapił się na niego przez te okulary.
– Ty podstępny skurczybyku. Oddaj mi mój telefon! – Czując się nagle zuchwałym i chcąc bardziej podenerwować tego Baekhyuna-okularnika, Chanyeol uśmiechnął się złośliwie i zabrał telefon, zanim Baekhyun zdążył pochwycić go z biurka. Podniósł go wysoko w górę.
– Chcesz go? – Chanyeol pomachał telefonem z kpiącym uśmieszkiem. – Chodź i sobie weź.
Baekhyun warknął w rozdrażnieniu i zeskoczył ze swojego łóżka, zanim podbiegł do Chanyeola. Skakał, próbując wyrwać swój telefon, ale Chanyeol był zbyt wysoki ze swoim wzrostem i stawaniem na palcach wielkich stóp. Niższy był tylko kilka centymetrów od zdobycia swojego telefonu. Jakież to było cholernie frustrujące.
– Ktoś tu jest trochę za mały. – Chanyeol zaśmiał się, uwielbiał sposób, w jaki te okulary podskakiwały na nosie Baekhyuna. Cholera, tak bardzo chciał pocałować ten nos-
Długie palce owinęły się wokół jego ręki i zanim Chanyeol zdążył zarejestrować, co się dzieje, poczuł, jak pierś Baekhyuna przyciska się do jego piersi, ta twarz i te okulary znalazły się bardzo blisko, podczas gdy Baekhyun stawał na palcach ze wszystkich sił, używając ręki Chanyeola jako pomocy. Jak tylko poczuł, że Chanyeol się mu przygląda, spuścił wzrok z telefonu i spojrzał w ciemne oczy Chanyeola.
Świat zamarł.
A potem Baekhyun zobaczył wyzwanie w spojrzeniu Chanyeola i podjął je bez zastanowienia.
Sięgając w górę, niższy objął drugą ręką Chanyeola i przyciągnął go do żarliwego pocałunku. Telefon został chwilowo zapomniany, kiedy czuł uzależniające wargi Chanyeola poruszające się wraz z tymi jego. W mgnieniu oka wolną od telefonu ręką Chanyeol objął Baekhyuna w talii na wypadek, gdyby się przewrócił i przysunął go bliżej, podczas gdy sprytny i doświadczony język Baekhyuna tańczył z jego nieporadnym językiem.
Właśnie wtedy Chanyeol przypomniał sobie o wszystkich razach, kiedy Baekhyun całował innych mężczyzn, prawdopodobnie tak samo namiętnie, prawdopodobnie z tą samą iskrą, która zapalała się między nimi za każdym razem, kiedy doświadczali kontaktu, nieważne, czy była to skóra czy usta. Z tą tylko myślą w głowie i przypomnieniem o tym skurwysynie, który wcześniej zadzwonił do Baekhyuna, Chanyeol poczuł, jak znowu ogarnia go złość. Czuł się zmuszony do rywalizacji, dlatego wzmocnił swój uścisk na Baekhyunie i pocałował go mocniej, czując, jak ogień przebiega po włoskach na jego skórze ku dołowi (przypomniał sobie, że to cholerna faza i Baekhyun też przez nią przechodzi), ale w końcu jego kondycja oszukała go i odsunął się, dysząc.
Baekhyun robił to samo po byciu tak samo odurzonym jak on. Gdy Chanyeol był zamroczony, rozdarty między próbą oczyszczenia swych myśli a jednoczesnym kontrolowaniem swoich pragnień, Baekhyun prędko odebrał swój telefon.
 – Nie jesteś zbytnim wyzwaniem. – Głos Baekhyuna wypełnił powietrze, a on lekko machał telefonem. To wyrwało Chanyeola z zamyślenia i natychmiast zrobił krok w stronę swojego współlokatora.
– O tak? – Głos Chanyeola była chrapliwy i zadyszany, podczas gdy on patrzył w dół na swojego współlokatora. – Sprawdźmy to. – Chwycił nadgarstek Baekhyuna i ponownie pochwycił jego usta do długiego pocałunku.




W sobotnią noc Chanyeol spał spokojnie, śniąc o świecie, w którym faza dorosłości minęła i powrócił do nienawidzenia Baekhyuna, nie mając tych wszystkich przypadkowych, dziwnych uczuć zbierających się w nim, sprawiających, że czuł się jak sztywna tyczka z emocjami przyczepionymi do pleców, mówiących mu, że ma chodzić, jakby miał linijki przymocowane do rąk, nóg, ramion i szyi.
Wtedy obudził go zapomniany przez Boga i ludzi dzwonek.
Półprzytomny i rozdrażniony Chanyeol przetarł oczy, zanim wziął swój wibrujący telefon i ziewnął, nim odebrał.
– Halo? – Jak tylko to powiedział, połączenie zostało zerwane.
Pieprz się. Chanyeol wysyłał puste groźby śmierci pod adresem dzwoniącego, którym okazał się Oh Sehun, dopóki jego telefon nie zawibrował, oznajmiając wiadomości.
Bachor z piekła: Znaleźliśmy go!
Chanyeol: Kogo?
Bachor z piekła: Księżycowego Anioła!
Chanyeol: Kim on jest?
Z sercem w gardle Chanyeol usiadł i włączył lampkę nocną. To nadal nie powstrzymało go od bycia wkurzonym.
Chanyeol: I musiałeś obudzić mnie z tego powodu?
Przez długi czas nie było odpowiedzi i podczas tych ciągnących się minut Chanyeol umierał, gdy mijały kolejne sekundy. Był tak podekscytowany, że nawet nie widział, że ktoś się na niego gapi.
– Co ty, kurwa, robisz? – Chanyeol podskoczył na ten dźwięk, w ogóle się go nie spodziewając. Odwrócił się i ujrzał Baekhyun podnoszącego swoją kołdrę i podnoszącego się do siadu. Chanyeol przewrócił oczami.
– Nie twój interes – powiedział, lecz nic nie powstrzymywało triumfu i niemal rozbawienia, które wdarły się w jego ton. Baekhyun uniósł brew, bacznie obserwując Chanyeola – właśnie wtedy Chanyeol zdał sobie sprawę, że Baekhyun potrafi czytać w jego myślach.
Zanim jednak zdążył zerwać kontakt wzrokowy, Baekhyun zmrużył oczy. Przez minutę Chanyeol oczekiwał, że Baekhyun zruga go tak jak poprzednim razem, ale po chwili Baekhyun westchnął, a jego ramiona opadły.
– Nic nie powstrzyma takich idiotów jak ty, prawda? – spostrzegł Baekhyun, wychodząc z łóżka, jego luźne szorty podsunęły się niebezpiecznie wysoko na jego udach od rzucania się i przewracania (Chanyeol zaobserwował, że robił tak często). Wyższy czuł, że jego twarz się rumieni, zanim odwrócił się, czując, jakby gapieniem zaczynał wpychać się w prywatność Baekhyuna. Nadal jednak nie-tak-subtelnie wpatrywał się w niego kątem oka. Starszy, nieświadomy, przeciągnął się lekko, zanim zsunął swoje spodenki, a potem chwycił butelkę z wodą i zaczął pić. Chanyeol zdecydował się zignorować uwagę i mocniej ścisnął swój telefon. Czując, jak niepewność bierze nad nim górę, w końcu napisał do Sehuna „I co?!”.
– Ale skoro ty tu jesteś, to kto przeprowadza poszukiwania? – zapytał Baekhyun, wycierając wodę z kącika swoich ust (Boże, Chanyeol nie mógł przestać się gapić). Młodszemu chwilę zajęło, zanim się od tego oderwał.
– Kris i Sehun – odpowiedział Chanyeol, a Baekhyun się zaśmiał.
– Będą tego żałować. – Baekhyun z powrotem usiadł na swoim łóżku. – Ty będziesz tego żałował.
Zanim Chanyeol zdążył zapytać, co czym, do cholery, Baekhyun mówi, jego telefon nagle zawibrował i piosenka „Run” od EXO wypełniła pokój. Stanowczo zignorował to, że Baekhyun poruszał się do muzyki i odebrał telefon.
– Co, do diabła, zajęło wam tak długo? – warknął, ale odpowiedziało mu dyszenie.
– Zgubiliśmy go. Tak właściwie ja go zgubiłem, jako że były dwie ścieżki, które mógł wybrać, ja wybrałem jedną, a Kris drugą. – Zabrzmiał głęboki ale zadyszany głos Sehuna.




– Tutaj jest! – krzyknął szeptem Kris, wskazując na cień, który właśnie przemknął po drugiej stronie korytarza. – Księżycowy Anioł!
Bez słowa on i Sehun wyruszyli, próbując stąpać na palcach i biec w tym samym czasie. Sehun zdecydował zadzwonić do Chanyeola żeby przekazać mu wiadomość, zanim zdał sobie sprawę, jak głośno byłoby, gdyby się odezwał. Wiedział, że Księżycowy Anioł by to usłyszał. Zakończył połączenie i zdecydował się wysłać kilka pospiesznych wiadomości.
 To było tylko ich szczęście, że Księżycowy Anioł pojawił się drugiej nocy, ponieważ tak szczerze Sehun nie wierzył, że mógłby przeżyć bez snu aż do niedzielnej nocy. Wydawało im się, że znaleźli Księżycowego Anioła w piątkową noc, jednak okazało się, że był to jakiś oszukańczy, pijany dzieciak, który tylko chciał wrócić do swojego akademika. Sehun nie pamiętał, jak wściekły był.
Ale teraz był pewien, że go znaleźli, ponieważ przysiągł, że słyszał, jak wiatr szepce „Księżycowy Anioł” tuż przed tym, jak cień pojawił się na drugim końcu korytarza. Czuł podekscytowanie swojego hyunga ze sposobu, w jaki tamten pędził oraz czuł, jak jego własny puls dopasowuje się do kroków Krisa. Chanyeol odpisał, a Sehun wysłał mu kolejną wiadomość.
Przeszli przez korytarz i skręcili za rogiem, napotykając na krótszy korytarz. Świeciło nieznaczne światło, ale to im wystarczyło, żeby stwierdzić, że cień znika za następnym skrętem. Zbliżali się, Sehun o tym wiedział. Jednakże kiedy już mieli skręcić za rogiem, jakaś dłoń chwyciła Sehuna za kołnierz i pociągnęła go z ogromną siłą.
Zdławione krzyki Sehuna zatrzymały Krisa, odwrócił się i zobaczył, że Tao trzyma Sehuna.
– Co, do kurwy- – syknął Sehun, kiedy Tao go puścił.
– Co wy tu, u licha, robicie? – wyszeptał Tao, a Sehun wyrwał się z uścisku swojego współlokatora.
– Nie twój interes! – Sehun wstał i skrzyżował ramiona, nieświadomy tego, że Kris był rozdarty między chęcią pójścia za Księżycowym Aniołem samemu, chęcią chwycenia Sehuna i pociągnięcia go za sobą a chęcią przypomnienia Sehunowi, że jest coś ważniejszego niż sprzeczanie się ze współlokatorem. – Skoro o tym mowa, co ty  tutaj robisz?
– Odbywam karę- zaraz, to nie twoja sprawa! – odpowiedział poirytowany Tao. Sehun przewrócił oczami, niecierpliwie tupiąc nogą, dopóki nie usłyszał, jak Kris z niecierpliwością odchrząkuje.
– Cóż, zdecydujmy się ignorować siebie nawzajem i zajmijmy się swoimi sprawami, co? – Po tym Sehun już miał się wymknąć, ale silna dłoń znowu go chwyciła.
– Nie! Mam znaleźć kogoś, żeby go wydać i tym kimś będziesz ty- – Tao przerwał, kiedy zobaczył, jak młodszy na niego patrzy i natychmiast przypomniał sobie, że są współlokatorami i Sehun bardzo łatwo może się zrewanżować. Puścił go, unosząc ręce w poddańczym geście, zanim popędził w inną stronę.
– Pospiesz się! – wysyczał Kris, a Sehun wyrwał się z zamyślenia, zanim pobiegł za nim.




– W którą stronę poszedł? – wyszeptał Kris, gdy dotarli do dwóch par drzwi, które prowadziły w kompletnie dwóch różnych kierunkach.
– Skąd mam to wiedzieć? Jestem za tobą, do cholery!
– Cóż, gdybyś nie został tak zdekoncentrowany przez Tao, już byśmy go znaleźli!
Przepraszam, nie mogę kontrolować jego czynów! – Sehun czuł, jak wzbiera w nim frustracja i, ugh, chciał albo krzyczeć, albo wrócić do swojego pokoju i spać przez kilka nocy. Albo zabić Tao, to też byłoby dobre. Kris był nieugięty, zdeterminowany i niecierpliwy.
–…Dobra. Ty idziesz tym korytarzem, ja tym – oznajmił, a Sehun rozdziawił usta.
– Zostawiasz mnie samego, żeby stanąć z nim twarzą w twarz? – Kris przewrócił oczami.
– Ile masz lat, 18? Przestań być takim dzieckiem! Poza tym jest pięćdziesiąt procent szans, że go znajdziesz. I czy nie zawsze chciałeś go znaleźć? – Nieprzekonany Sehun westchnął i otworzył drzwi po swojej stronie korytarza.
– Mam nadzieję, że znowu się zobaczymy. Nie w piekle – wymamrotał. Zanim zdążył zobaczyć, jak Kris przewraca oczami na jego dziecinność, Sehun otworzył drzwi i zanurzył się w świecie nowego korytarza.
Na szczęście ten korytarz był o wiele mniejszy i miał tylko jeden skręt, ale do czasu, kiedy dotarł do samego końca, nie znalazł nikogo. Czując się nagle samotnym i trochę przestraszonym, Sehun przypomniał sobie o przyjacielu.
Co, do diabła, zajęło wam tak długo? – Głos Chanyeola przyniósł mu ulgę.
– Zgubiliśmy go. Tak właściwie ja go zgubiłem, jako że były dwie ścieżki, które mógł wybrać, ja wybrałem jedną, a Kris drugą – odpowiedział między kolejnymi wdechami. Zapadła krótka cisza.
Jak mogłeś go zgubić? – zapytał Chanyeol, a Sehun czuł się bardziej poirytowany z upływem każdej sekundy.
– Ponieważ jakiś idiotyczny współlokator zdecydował, że to w porządku, żeby mnie zatrzymać! – odparł Sehun. Jednak zanim mógł mówić dalej, Chanyeol już o nic nie zapytał, ich połączenie zostało przerwane, kiedy nadeszła kolejna rozmowa.
– Chwila, wydaje mi się, że dzwoni Kris-hyung. Poczekaj. – Po tym wstrzymał połączenie i odebrał to drugie. – Hyung?
– Sehun, znalazłeś coś?
– Nie. Wydaje mi się, że tu nikogo nie ma.
–…Myślę, że Księżycowy Anioł jest tutaj – odpowiedział Kris głosem niskim i chrapliwym, i chociaż szeptał, echo odbijało się w głośniku Sehuna.
– Jak to? Skąd wiesz?
– Wydaje mi się, że właśnie widziałem, jak cień poruszył się za rogiem. Nie chcę ryzykować dłuższą rozmową, bo inaczej mnie usłyszy. Zadzwonię później. – Po tych słowach Kris zakończył połączenie i Chanyeol powrócił.




– No więc? – zapytał stanowczo Chanyeol.
– Myślę, że Kris-hyung niedługo go znajdzie. Zbliża się. – Głos Sehuna drżał z podekscytowania. – Do zobaczenia później. Najpierw wrócę do swojego pokoju na wypadek, gdybym został złapany. Przez pieprzonego Huanga Zi Tao. – Po tych słowach połączenie zostało zakończone.
Baekhyun wszystko słyszał głównie dlatego, że Chanyeol przez większość czasu miał włączony głośnik. Uniósł brew, kiedy zobaczył, jak Chanyeol drży z ekscytacji.
– Czy jesteś naprawdę pewien, że chcesz wiedzieć? – zapytał ostrożnie Baekhyun, a Chanyeol spojrzał na niego, jakby właśnie zadał najgłupsze pytanie w życiu.
– Żartujesz sobie ze mnie? – Chanyeol przewrócił oczami! – Oczywiście, że chcę!
– Jesteś pewien? – powtórzył niższy, a Chanyeol zaczął uznawać to za męczące.
– Tak, ty kutafonie! – Baekhyun zmrużył oczy i rzucił swoim telefonem w wyższego, który krzyknął z zaskoczenia i odsunął się dokładnie w takim momencie, że uniknął telefonu, który uderzył w ścianę i spadł.
– Nawet nie dbasz o dobro swojego telefonu! Co jest z tobą nie tak! – Chanyeol szeroko otwartymi oczami patrzył na telefon, który teraz miał  pęknięcie na ekranie z powodu zderzenia. Baekhyun wzruszył ramionami.
– Byłoby lepiej, gdyby to Sehun natrafił na Księżycowego Anioła – ciągnął Baekhyun. – Kris nie jest odpowiedni.
–…Co masz na myśli? – Chanyeol uniósł brew, powoli przekierował swoją uwagę na współlokatora, obserwując ponurą twarz Baekhyuna.




Od kiedy zakończył połączenie, Kris czuł serce w gardle, które groziło wybuchem od środka. Cień był tuż za rogiem, a Kris na pamięć znał korytarz – za jakieś dwa skręty całkowicie się skończy. Za dwa skręty w końcu dowie się, kim jest Księżycowy Anioł.
Miał co do tego złe przeczucie, ale nieważne, co się stanie i kto to jest, Kris obiecał i sobie, i swoim przyjaciołom, że ujawni im tożsamość Księżycowego Anioła, bez względu na wszystko. Sehun tego nie obiecał i gdyby to on był na miejscu Krisa, mógłby zatrzymać to dla siebie, lecz Kris był w końcu osobą, która dotrzymuje słowa.
Wiedział, że kogoś to zaboli, ale nie wiedział kogo ani nie wiedział co.
Z każdym stawianym krokiem jego sumienie mówiło mu, żeby zawrócić, bo będzie tego żałował, tak samo Chanyeol i Sehun przez myślenie o tym. Jego instynkt krzyczał, by zawrócić, ale zignorował go, ponieważ czekał na tę chwilę – przygotowywał się na ten moment – i nie zamierzał się wycofać. Nie, kiedy był tak blisko prawdy.
Może powinienem zaświecić latarkę. Tak na wszelki wypadek. Kris upewnił się, że nie ma tu nauczycieli, jako że zwykle nie sprawdzali ślepych uliczek i po dłuższym przekonywaniu się, po cichu włączył latarkę, chwytając ją swoimi drżącymi palcami.
Skręcił za rogiem i poczuł, jak trudno mu się oddycha, do tego dochodziły trzęsące się nogi – jeszcze tylko jeden zakręt.




– Będziesz tego żałował – powiedział zwyczajnie Baekhyun, a sposób, w jaki mówił o tym temacie, drażnił Chanyeola do szpiku kości.
– O czym ty, do cholery, mówisz? Po prostu mi powiedz! – zażądał Chanyeol i po raz pierwszy wydawało mu się, że Baekhyun nie powie mu nic, ale w końcu niższy westchnął.
– Będziesz tego żałował, ale powiedziałbym, że Kris najbardziej będzie tego żałował, patrząc na to, jaką ma na jego punkcie obsesję… – wymamrotał cicho Baekhyun, odwracając wzrok. Jego małe usta wydęły się lekko, kiedy próbował nie uczynić wszystkiego zbyt oczywistym ze strachu, że mogłoby to zbyt szybko dotrzeć do powolnego umysłu Chanyeola. Wreszcie oczy Chanyeola rozszerzyły się.
– Nie masz na myśli… – Wyższy urwał, kiedy zobaczył, że jego współlokator patrzy na niego ponuro.
– To jest właśnie to, co mam na myśli…




Kris skręcił za rogiem po tym, jak zebrał swoje myśli do kupy-
-i natychmiast tego pożałował.
Był tam wysoki mężczyzna przyciskający niższego do ściany, jego dłoń bardzo wyraźnie obmacywała ciało mniejszego, ale to nie ta erotyczna pozycja sprawiła, że Kris zaniemówił z szoku.
To twarz niższego mężczyzny.
Krisowi zrzedła mina i poczuł, jak zawala mu się cały świat, gdy obserwował dwie pary szeroko otwartych oczu, jak u jelenia złapanego na światłach, wpatrujących się w niego. Dłoń mniejszego mężczyzny utknęła we włosach wyższego, a teraz, kiedy Kris widział ich wyraźnie dzięki swojej latarce, pożałował, że kiedykolwiek się do tego zabrał. Żałował, że się w ogóle urodził.


–…Ten gość, którego tożsamość od tak dawna próbujecie odkryć…


Niższy mężczyzna przed nim był Księżycowym Aniołem.


–…to nie kto inny, a największy kujon w całej szkole.


A Księżycowym Aniołem był Kim Joonmyun.




– Więc co tak właściwe wydarzyło się ostatniej nocy? – zapytał Chen, ale Baekhyun potrząsnął głową.
– Nie chcę o tym rozmawiać. – Chen uniósł brew.
Tak źle? – Baekhyun wzruszył lekko ramionami, nabijając jedzenie na widelec. Tao wpatrywał się w swój własny talerz z nagłym zainteresowaniem.
– Tao! – warknął niespodziewanie Baekhyun, a Tao podskoczył.
– C-Co?
– Dlaczego nie powstrzymałeś ich zeszłej nocy? – Tao przełknął ślinę i nerwowo pokręcił głową.
– To nie moja wina! Nawet nie wiedziałem, co robią, na litość boską-
– Super, Zi Tao! – Baekhyun westchnął, grzebiąc w swoim jedzeniu. Zwykle nie przejmowałby się tego typu sprawami, ale to Kris i cały świat będzie musiał radzić sobie z jego depresją.
– O wilku mowa- – Chen jakoś pojął, o co chodzi i wskazał kogoś po drugiej stronie stołówki. Wbrew własnej woli Baekhyun i tak podniósł wzrok i obserwował, jak jego przyjaciel Kim Joonmyun pospiesznie i niemal nieśmiało idzie w ich stronę w swojej sztywno zapiętej koszuli i krawacie dokładnie zasłaniającym górny guzik. Jego włosy ułożone były w frajerski sposób, okalając jego twarz gładko i porządnie, jego oczy były szerokie i prawie przepełnione strachem, jak gdyby czekał, aż jakiś wielki mięśniak na niego naskoczy, a sposób, w jaki chodził, krzyczał „kujon”.
Zazwyczaj nikt nawet nie rzuciłby na niego okiem (oczywiście poza Krisem), ale tym razem cała stołówka z zapartym tchem patrzyła, jak szedł.
Nikt nawet nie podejrzewał go o bycie Księżycowym Aniołem.
Kiedy do nich dotarł, cała jego postawa się zmieniła.
Jego oczy z szerokich i niewinnych zmieniły się na pełne lenistwa jak u orła obserwującego mysz. Zwolnił do chodu, jego plecy rozluźniły się, niemal się garbił, jego kroki były morderczo wolne, dopóki nie zajął miejsca obok Tao. Całemu tłumowi w stołówce zabrakło tchu z podziwu. Potem, kiedy Tao podniósł wzrok i spojrzał na wszystkich, powrócili do swoich zajęć, bojąc się, że jeśli obrażą Tao w jakikolwiek sposób, najmłodszy skopie im tyłki.
– Hej. W końcu masz czas, żeby do nas dołączyć – zauważył Chen, a Joonmyun wpatrywał się w niego przez sekundę, zanim poluzował swój krawat jednym, szybkim ruchem.
– Czemu tu musi być tak gorąco przez cały czas? – zapytał, jego głos był chrapliwy w porównaniu do tego, którego zwykle używał, gdy z kimś rozmawiał. Powoli, niemal przekornie odgarnął włosy do tyłu. Jego druga dłoń odpinała guziki sztywnego kołnierzyka, dopóki nie ukazał wystarczająco dużo klatki piersiowej, by sprawić, że oczy napalonych mężczyzn wypadły im z orbit. Jego ruchy były tak płynne, że wyglądało to, jakby kogoś uwodził, ale to był normalny sposób, w jaki pozbywał się ubrań.
Kim Joonmyun, największy kujon, był tak naprawdę seksowny.
– To tylko ty – odpowiedział Tao i gdyby Joonmyun nie był jego przyjacielem, padłby trupem od patrzenia, jak jego hyung oblizuje wargi.
– Więc co sprawia, że ciągle jesteś taki zajęty? – spytał Chen, podając Joonmyunowi swoje jedzenie, którego tamten odmówił.
– Sprawy samorządu szkolnego. To, co zwykle – odparł delikatnym, lecz niebezpiecznie cichym głosem, przeczesując palcami swoje włosy.
– Gówno prawda – wciął się natychmiast Chen. Joonmyun wzruszył ramionami, poddając się, a Chen i Tao wybuchli śmiechem.
– Więc… Coś interesującego działo się w nocy? – odezwał się w końcu Baekhyun, wypowiadając słowa wolno i z premedytacją, obserwując swojego dobrego przyjaciela. Joonmyun odwrócił się do niego z uniesioną brwią.
– Myślę, że już wiesz – odpowiedział, nie udzielając żadnej wskazówki.
– Myślę, że wszyscy wiedzą. – Chen zachichotał.
– Ale nie jest ci przykro z powodu Krisa-hyunga? – podjął Tao. – On bardzo, bardzo lubił Joonmyuna-hyunga.
– Cóż, wcześniej byłoby mi przykro, dopóki nie wykrzyczał tożsamości Księżycowego Anioła, by wszyscy usłyszeli – odparował Chen. – Nie chciałeś, żeby twoja tożsamość była sekretem? Czy to właśnie dlatego wybrałeś bycie szkolnym kujonem? – Joonmyun wzruszył ramionami, jak gdyby w ogóle nie przejmował się tym tematem. Potem wziął kubek Tao i tak po prostu napił się jego soku pomarańczowego (ignorując „HEJ!” maknae), jak gdyby należał do niego.
– Jak on się ma? – zapytał Baekhyun, a Joonmyun wzruszył w odpowiedzi ramionami, a potem dalej pił. Baekhyun zmrużył oczy – nie bez powodu wybrał psychologię.
Sposób, w jaki Joonmyun go zbywał (a także inni, którzy zaciekawieni naciskali na niego z odpowiedziami), tylko pokazywał studentowi psychologii, że żywi jakieś uczucia wobec Krisa. Baekhyun to wiedział.
Ale zachował to dla siebie, ponieważ ktoś taki jak Joonmyun już to wiedział i zwyczajnie wprost by temu zaprzeczył.
Co mogło być dość denerwujące dla Baekhyuna, mówiąc szczerze. Baekhyun zawsze stawał się cholernie sfrustrowany, gdy ludzie tak robili – zaprzeczali swoim uczuciom. To nie tak, że wierzył w miłość, ale, cholera, to było bardzo bezcelowe, kiedy ludzie zaprzeczali oczywistym sprawom! Tylko przyznaj, że wydaje ci się, że jesteś zakochany, to wcale nie tak, że nikt tego nie widzi!
Równie dobrze mogliby oślepnąć z miłości, Baekhyuna to nie obchodziło pod warunkiem, że nie zaprzeczali czemuś tak rażąco oczywistemu! To jakby zaprzeczać istnieniu powietrza czy coś! Ale z drugiej strony skoro powietrze istniało, to miłość nie?! Baekhyun sam mącił sobie w głowie. Zdecydował się przestać myśleć i w zamian zrzucić winę na głupich, nieświadomych frajerów.
Niech szlag trafi tych ludzi!




– Nie chcę już żyć… – zaskomlał Kris, bez przekonania uderzając pięścią w stół. Cały świat by się na niego gapił, gdyby nie tysięczno stopniowe spojrzenie Sehuna, które mogło spalić ich na chipsy.
– Wyluzuj, Kris. T-to… światło prawdopodobnie nie było zbyt dobre… – wyjąkał Chanyeol, nie będąc pewnym, jak uspokoić swojego przyjaciela – chłopie, czy on był agresywny, kiedy zawodził. – Prawdopodobnie widziałeś złą osobę…
– Ja? Miałbym pomylić Myeonniego z kimś innym? Phi, to najśmieszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem! – Kris patrzył na niego z obwiedzionymi na czerwono oczami i zachichotał jak szaleniec. Chanyeol posłał Sehunowi spanikowane spojrzenie, a tamten wzruszył ramionami i odwrócił wzrok, ukrywając swoje ewidentne zmartwienie i strach.
–… …Kris, po prostu się uspokój, proszę… – wyszeptał Chanyeol. – Nie daj się zawiesić ani wyrzucić przed Bożym Narodzeniem, no weź!
– Gówno mnie to obchodzi… – biadolił Kris, podkradając kawałek kurczaka Sehuna (ignorując „HEJ!” maknae) i zaczął go automatycznie przeżuwać. Obaj gapili się na niego zszokowani – co, do cholery, ten wstrząs zrobił z ich przyjacielem. – Mogę umrzeć przez nadwagę i brzydotę, nie zależy mi.
– Za bardzo dramatyzujesz, hyung. – Sehun przewrócił oczami, ale widział, że Chanyeol wyczuwa jego podenerwowanie. Potem, prawdopodobnie, by spróbować się uspokoił, zwrócił się do Chanyeola. – Miałeś rację, kiedy pewnego dnia zgadywałeś.
Ja… Ja tylko żartowałem…
– Kiedy Chanyeol to „odgadnął”, przygotowałem się… – zaszlochał Kris, pochylając się i podkradając kurczaka komuś innemu (komuś zupełnie przypadkowemu), później zjadł go nieświadomy i zdecydowanie niedbający o to, że są na nim czyjeś zarazki. – Powiedziałem sobie, cóż, to w porządku, że jest Księżycowym Aniołem, to całkowicie w porządku… Ja po prostu… Ja nigdy nie wiedziałem, że moje niewinne kochanie naprawdę okaże się remisującą z Lee Taeminem drugą dziwką! – Ponownie głośno zaszlochał, a Chanyeol zaczął się czymś bezmyślnie bawić, obserwując, jak ludzie siedzący w pobliżu ich stolika podnoszą swoje tace i odchodzą, posyłając im zniesmaczone spojrzenia.
– Powinieneś być z niego dumny- – zaczął Sehun, ale Chanyeol nadepnął mu na stopę i natychmiast się zamknął. Jeśli Kris usłyszał, na pewno tego nie pokazał.
– Wyobraź sobie, ilu innych sukinsynów całował! Jak wielu skurczybyków go dotykało! Jak wielu draniom obciągał! Jak wielu sukinsynów pie- – Kris znowu zaszlochał, a Chanyeol poklepał go po plecach, prawdziwie mu współczując, nawet jeśli Kris za bardzo panikował.
Ale z drugiej strony nie mógł się odzywać, ponieważ co by było, gdyby to Kyungsoo okazał się Księżycowym Aniołem…
O wilku mowa, Kyungsoo przybył i zobaczył, jak rozbity był Kris.
– Boże, co mu się stało? – zapytał niewinnie, zajmując miejsce po drugiej stronie Krisa. Wpatrywał się w niego z niepokojem. W myślach Sehun zastanawiał się, jakim prawem Kyungsoo w ogóle raczył usiąść obok jego beczącego, żałosnego hyunga.
– Długa historia. Księżycowy Anioł – powiedział szybko Chanyeol, nie oczekując, że Kyungsoo zrozumie, ale twarz Kyungsoo zaskakująco pociemniała, a potem spłynęła współczuciem.
– Och.
Wszyscy wiedzieli, że Kris lubi Joonmyuna. Wszyscy.
Ale nie wszyscy wiedzieli, kim jest Księżycowy Anioł.
–…Skąd wiesz? – zapytał Chanyeol z uniesioną brwią, wpatrując się w wyrozumiałą minę Kyungsoo. Młodszy wzruszył ramionami i zrobił łyka swojej kawy.
– Raz o północy przechodziłem i… złapałem go. Ale nie chciałem o tym rozmawiać. – Kyungsoo westchnął. Chanyeol pokiwał głową. Dzięki Bogu, że nie powiedział Krisowi.
Ale teraz to nie ma znaczenia, skoro Kris już wie.
– Może powinieneś zabrać go z powrotem do jego pokoju, bo inaczej spustoszy całe to miejsce – zasugerował obiekt jego westchnień i bez dalszych słów obaj podnieśli Krisa (ze sporymi trudnościami, dopóki Sehun nie pospieszył z pomocą), ciągnąc go na powrót do pokoju Sehuna (jako że pieprzenie było w tym momencie bardzo drażliwym tematem i Kris nie poradziłby sobie ze swoim współlokatorem, który nie robi nic innego poza puszczaniem się na prawo i lewo).
Gdy patrzył, jak Kris wylewa w poduszkę cały ocean, a Kyungsoo delikatnie go uspokajał, Chanyeola uderzyła fala ulgi, że to nie Kyungsoo był Księżycowym Aniołem, a ktoś inny (chociaż oczywiście wolałby, żeby Księżycowy Anioł był kimś zupełnie innym i przypadkowym). Czuł się z tego powodu winny, ale nie mógł nic poradzić na to, że odczuwał ulgę i wdzięczność.
Bo być może jeśli to Kyungsoo byłby Księżycowym Aniołem, byłaby to całkowicie inna historia.
Dlatego pozwolił Krisowi niszczyć poduszkę Sehuna.




Przez następne kilka dni Kris przeszedł przez parę różnych stadiów.
Na początku był łkającą kluchą, użalał się nad sobą przed każdym, po czym objadał się każdym znalezionym kawałkiem jedzenia. Potem odmawiał jedzenia i rozmowy oraz uczęszczania na zajęcia, zamiast tego zamykał się w swoim pokoju. Nawet jego współlokator bał się wejść do środka i w zamian pieprzył się u innych. Na końcu wałęsał się, zawsze znajdując coś do roboty, decydował się posprzątać pokoje innych albo czyścić ściany, albo robić cokolwiek, co wymagało przynajmniej dwóch rąk i jednej nogi – ale nadal odmawiał jedzenia i mówienia.
Chanyeol był bardziej niż zmartwiony, ale wszyscy mówili mu, żeby zostawił Krisa w spokoju i że nikt nie może mu pomóc poza samym sobą – sam musiał się z tym uporać.
Bardzo, bardzo lubi Joonmyuna, hę? Pomyślał Chanyeol, przebiegając palcami po maseczkach, które Kris sobie kupił, żeby ukryć przed wszystkimi swoją twarz tylko po to, by ludzie z nim nie rozmawiali (ale zdał sobie sprawę, że kupił za dużo, więc podrzucił jedną Chanyeolowi). Nigdy wcześniej nic takiego mu się nie przytrafiło… Stary on zignorowałby to i podrywałby kogoś innego.
Może nasz stary Kris-hyung dorasta.
Lecz to nie powstrzymywało go od żałowania. Nie powinni byli nawet próbować dotknąć tajemnicy Księżycowego Anioła. Wszystkie sekrety są sekretami z jakiegoś powodu, a teraz, kiedy ten sekret przestał być tajemnicą, nie mogli niczego cofnąć.
Wzdychając, Chanyeol odwrócił głowę, by spojrzeć na swój kalendarz, ale uświadomił sobie, że dzisiaj jest siedemnasty.
Minęło tylko kilka miesięcy, lecz teraz miał to zakorzenione w głowie.
To była rutyna dla Baekhyuna i Chanyeol nie powinien się tym tak denerwować, ale z jakiegoś powodu to robił. Nawet jeśli była dwunasta w nocy, Chanyeol rezygnował z pójścia spać, choć jego powieki ze zmęczenia już same się zamykały.
Jeszcze tylko kilka godzin… Wymamrotał do siebie w głowie i to już było zniechęcające, zważywszy na to, że zwykle chodził spać o wpół do dwunastej i nie potrafił wytrwać nawet pół godziny bez czucia się gotowym do położenia trupem w łóżku. Wzdychając, umył twarz zimną wodą (i zastanawiał się, dlaczego, do cholery, siedzi do późna tylko po to, by otworzyć drzwi temu dupkowi, który bez trudu mógł przenocować u Chena lub Jongina), po czym wrócił do łóżka i chwycił maseczkę, zanim położył ją sobie na twarz.
– Jakbym mógł przestraszyć tym Baekhyuna… – Chanyeol uśmiechnął się jak szaleniec, zastanawiając się, czy wariuje przez myślenie o czymś tak niedojrzałym – Baekhyun prawdopodobnie jedynie uderzyłby go w twarz i powiedział „Wchodzisz mi w drogę”.
Jednak zanim zdążył cokolwiek zrobić, drzwi otworzyły się, strasząc go na śmierć.
Pijany Baekhyun zatoczył się do środka, a Chanyeol patrzył na niego zaskoczony (dobra, może wiedział, że Baekhyun już umie otwierać drzwi – dobra, ale nie wiedział, że Baekhyun będzie tak wcześnie).
Kiedy podszedł bliżej drzwi… nie, żeby przytrzymać Baekhyuna, nie, nie, nie… …W jakiś sposób Baekhyun i tak skończył w jego ramionach.
Tym razem kiedy Chanyeol go powąchał, poczuł jedynie truskawki i miód, woń alkoholu i seksu była nieznaczna, nie tak silna jak podczas poprzednich dwóch razów, kiedy czuł Baekhyuna tak blisko siebie w tym dniu miesiąca.
Więc Baekhyun wrócił wcześnie i nie uprawiał za dużo seksu? Dziwne.
Więc Chanyeol zapytał wprost.
– Pieprzyłeś się z kimś dzisiaj? – wypalił, nim sobie to uświadomił i uderzyłby się dłonią w twarz, gdyby nie trzymał Baekhyuna. Niższy pokręcił głową, a potem spojrzał na jego maseczkę.
– Ja… zrobiłem komuś loda… – wymamrotał starszy w odpowiedzi, a Chanyeol poczuł, jak coś w nim się porusza. Nie będąc w stanie się powstrzymać, przytrzymał niemal nieprzytomne ciało Baekhyuna jedną ręką, a drugą podniósł. Jego palce otarły się o wąskie, różowe wargi, zanim przesadnie, prawie wściekle je wytarły.
– Co ty wyprawiasz? – wybełkotał Baekhyun, a Chanyeol poczuł jak wzrasta w nim coraz większy gniew, kiedy pocierał mocniej. Mniejszy skrzywił się, a sposób, w jaki jego oczy zmrużyły się w lekkim bólu, był po prostu zbyt uroczy.
– Przestań… to boli… Kim ty, do cholery, jesteś…? – Baekhyun próbował go odepchnąć, jednak Chanyeol przytrzymał go mocniej, chwilowo wycierając zarazki o swoją koszulkę, zanim znowu zaczął wycierać.
– Pieprzony… Co ja, do diabła, robię… – wymamrotał rozdrażniony Chanyeol, kiedy ponownie począł pocierać usta Baekhyuna, ale zadrżał zszokowany, kiedy poczuł, jak język oblizał jego kciuka.
– Yeol… czy to ty? – Ton głosu Baekhyuna był nieco niepewny i Chanyeol zamarł.
Ponieważ po raz pierwszy w nocy siedemnastego Baekhyun rozpoznał Chanyeola.
Wyższy poważnie myślał o zdjęciu maseczki, ale kiedy sięgnął dłonią, która wcześniej z taką pasją wycierała usta Baekhyuna, poczuł wytrzymałość maseczki, którą nosił. W końcu jego dłoń zatrzymała się na dłuższą chwilę, zanim pozwolił jej opaść na bok.
Nagle zaczął bać się ją zdjąć ze strachu, że Baekhyun będzie znów patrzył na niego z nienawiścią jak ostatnim razem.
Bał się, że Baekhyun na niego spojrzy i zobaczy kogoś innego.
Ponieważ nieważne, co sobie wmawiał, co akceptował lub czemu zaprzeczał, wiedział, że chce, aby Baekhyun patrzył na niego, a nie na inną osobę.
W zamian, żeby się zdekoncentrować, polizał swojego kciuka i użył go, aby ponownie wytrzeć usta Baekhyuna. Czuł, jak serce wali mu w piersi, kiedy zdał sobie sprawę, jak bliski był pozbycia się maski tylko dlatego, że Baekhyun wymówił jego imię. Jakież to kompletnie niemądre.
Język Baekhyuna znowu go polizał i zanim się zorientował, Baekhyun wziął jego kciuka do ust i zaczął go delikatnie ssać.
– Ty kutafonie, wiem, że to ty – wymruczał Baekhyun zza palca Chanyeola, a wyższy zadrżał. Nie, nie, nie, nie… Poczuł jak krew napływa do jego krocza i odsunął się. – Nie jestem tak kurewsko pijany, żeby nie wiedzieć, że to ty.
– I-I co z tego? – Chanyeol spanikował, odsuwając swojego kciuka, czując, że jego policzki robią się cieplejsze. – To nie tak, że próbowałem się przed tobą ukryć czy coś!
– Więc co ty, do kurwy, nosisz? – wybełkotał Baekhyun, wspinając się chwiejnie na palce, aby obejrzeć maseczkę Chanyeola, a kiedy już miał ją zdjąć, Chanyeol poczuł, jak strach kąsa go w serce i przytrzymał maseczkę na miejscu.
– To nie ma nic wspólnego z tobą. Zajmij się swoimi sprawami!
– Ale… – Baekhyun był tak cholernie blisko, a jego oczy tak cholernie błyszczały, ten nos był tak cholernie uroczy, te usta tak cholernie lśniące… – Jestem podniecony. Pocałuj mnie.
– Kurwa, Baekhyun! – warknął Chanyeol. Jakaś jego część chciała chwycić Baekhyuna i rzucić go na łóżko, ponieważ on też był cholernie podniecony, ale większa jego część stała nieruchomo i przypomniał sobie, że Baekhyun jest pijany i nie wie, co mówi. – To dlaczego nie pójdziesz pieprzyć się z innymi facetami? Skoro jesteś tak bardzo napalony? – Dobra, może jego rozgoryczona część również go powstrzymywała.
Przez chwilę Baekhyun milczał, kiedy zastanawiał się nad pytaniem, a Chanyeol kipiał ze złości, tylko tam stojąc. Był wściekły, bo Baekhyun musiał myśleć o takim pytaniu.
– Oni… – Jego brwi zmarszczyły się, kiedy próbował wydusić z siebie słowa albo może był rozdarty między chęcią powiedzenia czegoś, ale pohamowywał się przed tym, ale tak czy inaczej było to tak urocze, że Chanyeol nie mógł wytrzymać. Po prostu nie mógł. –…To nie to samo. Dupku, pocałuj mnie w końcu, dobra? To nie to samo!
– Co masz na myśli, mówiąc, że to nie to samo?! – Chanyeol zaczynał się niecierpliwić i ciągle przypominał sobie, że to faza i Baekhyun jest pijany, więc nie powinien z nic wierzyć.
– To inne uczucie! Ciebie bardziej lubię całować, więc zamknij się i w końcu mnie pocałuj! – Baekhyun przysunął się, niezdarnie oplatając rękami szyję Chanyeola, ale zanim zdążył się nachylić, Chanyeol się poddał.
Chanyeol się ugiął.
Objął Baekhyuna w talii, a potem popchnął go na łóżko i znalazł się nad nim, jego hormony wymykały się spod kontroli i był na wpół świadomy. Baekhyun był świadomy albo i nie, droczył się z nim tymi wszystkimi słówkami i subtelnym dotykiem, a to nie pomagało. Wcale nie pomagało, do jasnej cholery!
Uwięził Baekhyuna swoim ciałem, siadając na nim okrakiem. Czuł, jak serce tak cholernie wali mu w piersi, kiedy patrzył na gładką twarz Baekhyuna, rysy jego twarzy były niesforne i jednocześnie łagodne, delikatne i ostre. Gdy wpatrywał się w te brązowe oczy (nigdy nie spodziewał się, że mogą być tak hipnotyzujące), widział odbijające się w nich własne głębokie pożądanie. To tylko bardziej podbudowało jego determinację. Koszulka Baekhyuna była tak luźna, że odsłaniała jego zachwycające obojczyki i mlecznobiałą skórę, jego oczy były na wpół zamknięte i wpatrywały się uwodzicielsko w Chanyeola, czekając, aż wykona pierwszy ruch.
Chanyeol się złamał.
– Przysięgam, kurwa- – warknął Chanyeol, był gotów zedrzeć maseczkę i zacałować Baekhyuna na śmierć, ale nagle się pohamował. Wspomnienia Baekhyuna, który patrzył przez niego miesiąc temu, zalały jego umysł, patrzył z całkowitą nienawiścią, bólem i smutkiem na kogoś, kogo tu nie było. Nagle znowu zaczął się bać.
Poza tym co on, do cholery, w ogóle wyprawiał? Baekhyun był pijany – nie wiedział, co, do diabła, mówił.
Muszę mieć po tym dużą traumę. Zażartował sobie gorzko Chanyeol i kiedy już miał się podnieść z łóżka, Baekhyun pociągnął go, całując maseczkę, która jedynie blokowała dostęp do jego ust. Używając całej swojej siły, Chanyeol go odepchnął.
– Baekhyun, idź spać – wymamrotał, czując przegraną, kiedy zmusił się do wstania z łóżka.
– Zadowolę cię – zawołał za nim Baekhyun. – Sprawię ci naprawdę dużą przyjemność, więc wróć.
– Baekhyun, nie jesteś pieprzoną prostytutką. – Chanyeol westchnął i nie wiedział, przez jak długi czas się powstrzymywał, zanim zrozumiał, że znowu podąży za Baekhyunem. Czerpał tak dużo energii, żeby przykleić swoje stopy do dywanu, robił tak wiele, żeby utrzymać cholerną erekcję w dole. Modlił się, żeby Baekhyun wkrótce przestał. Jeśli chcesz kogoś, zapytaj o to dla siebie, nie dla kogoś innego.
Zapadła cisza.
– Yeol, wracaj tu, kurwa! Nie chcesz, żebym ci obciągnął? – Głos Baekhyuna był prawie marudny (i rany, Chanyeol nigdy wcześniej nie słyszał u Baekhyuna takiego tonu) i tak, kurwa, Chanyeol chciał, żeby Baekhyun mu obciągnął (o mój Boże, czy właśnie to przyznał?), ale nie w ten sposób. Nie wtedy, kiedy Baekhyun musiał kogoś zadowolić, aby dostać to, czego chciał, jak gdyby jego pragnienia i ciało się nie liczyły. Nie, kiedy Baekhyun był pijany do utraty zmysłów. Nie, kiedy Chanyeol mógł zdjąć maskę i znów być postrzegany jako ktoś inny. – Sprawię, że poczujesz się dobrze.
– Powiedz, że tego chcesz, bo tego pragniesz, do kurwy nędzy! – Chanyeol czuł się sfrustrowany, ale zrezygnował z przybliżenia się do twarzy Baekhyuna (bo się bał) i w zamian odsunął się. Baekhyun w końcu się poddał i zasnął na łóżku. Chanyeol westchnął, podchodząc bliżej, kiedy był pewien, że Baekhyun lekko chrapie. Czemu, do diabła, musi mówić takie rzeczy? Pomyślał sobie, ostrożnie zdejmując maseczkę. Seks jest wzajemnym przeżyciem, a nie tylko tym, że jedna osoba zadowala drugą.
Kuźwa, to denerwujące.
Chanyeol cierpko obserwował Baekhyuna. Czuł zażenowanie, kiedy błagania Baekhyuna nadal dzwoniły mu w uszach i nie po raz pierwszy zastanawiał się (w złości), dlaczego, u licha, Baekhyun mówi w ten sposób. Jakby był tylko narzędziem do wykorzystania. To było cholernie denerwujące.
Ale ostatecznie jego rozgoryczenie zniknęło, kiedy obserwował twarz Baekhyuna, rysy jego twarzy złagodniały przez spokojny sen, a Chanyeol nie mógł nic poradzić na to, że pomyślał, iż w ten sposób wyglądał tak młodo i niewinnie – niezbrukany przez swoje „hobby”, niezepsuty przez swoje „wierzenia” – nieprzestraszony przez swą „przeszłość”.
To tylko faza… Pomyślał Chanyeol bez przekonania, czując, jak zżera go zmęczenie.
To tylko faza.
To tylko faza.
To… tylko faza.
Ale po raz pierwszy Chanyeol nie miał nic przeciwko.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz