rating: PG-13
Chanyeol
obudził się, wiedząc, że jest w bardzo złym stanie.
Bolała
go cała twarz, a głowa wciąż pulsowała. Kiedy wstał, jęknął, mając zamknięte
oczy, bo gdyby je otworzył, jego twarz mogłaby się rozedrzeć. Poczuł trzymające
go delikatne dłonie, gdy usiadł.
–
Wszystko w porządku? – Cichy, aksamitny głos wypełnił uszy Chanyeola, zanim
otworzył oczy, a kiedy to zrobił, (uroczo) zmartwiona twarz Kyungsoo znalazła
się w jego polu widzenia tak blisko, że Chanyeol odruchowo poczerwieniał i
nieświadomie odchylił się.
–
W… porządku… – odpowiedział Chanyeol, łapiąc się za zabandażowany policzek. –
Co się stało…?
–
Bardzo mocno biłeś się z jakimś facetem, podobno… Przez większość czasu mnie
tam nie było… – Urwał Kyungsoo, ale Chanyeol zdążył już jęknąć z zażenowania z
powodu tego, co stało się wcześniej.
–
Co… się tak właściwie stało? – zapytał młodszy z szeroko otwartymi oczami, a
Chanyeol usłyszał w powietrzu pytanie o Baekhyuna prawie tak głośno, jakby
Kyungsoo je wykrzyczał.
–
On… Ten facet… Zmuszał Baekhyuna do zrobienia czegoś, czego nie chciał…
Wykorzystywał go… A ja… – Chanyeol uciął, nagle zdając sobie sprawę, że
powiedział Kyungsoo coś bezsensownego i kompletnie zbyt prawdziwego. Teraz
Kyungsoo pomyśli, że Baekhyun jest jego bratnią duszą i że są sobie
przeznaczeni i jeszcze fakt, że Chanyeol zachował się jak nadopiekuńczy chłopak
czy coś, a Kyungsoo prawdopodobnie powiedziałby, że wyglądają razem
niesamowicie i-
–
Jesteś takim dobrym przyjacielem – powiedział Kyungsoo, odciągając Chanyeola od
jego absurdalnych myśli. Gdy skupił się na twarzy Kyungsoo, zobaczył, że
mniejszy się uśmiecha. Chanyeol przełknął ślinę.
–
To… nic, naprawdę… – Nagle Chanyeol poczuł się zażenowany i z zakłopotaniem
podrapał się po głowie.
–
Mówiąc o tym fra- Uch, Baekhyunie, gdzie on jest? – Wspomnienia wydarzeń sprzed
utraty przytomności przez Chanyeola kolejny raz nawiedziły jego umysł i jeśli
pamięć go nie myliła, Baekhyun także został „zaciągnięty” do pielęgniarki, więc
powinien odpoczywać razem z nim.
–
Wyszedł gdzieś. – Kyungsoo wzruszył ramionami. – Zgaduję, że nienawidzi
siedzieć bezczynnie.
–
Ale jego urazy… – Chanyeol urwał, gdy zdał sobie sprawę z tego, co robi. On mnie nie obchodzi! Dlaczego w ogóle
pytam?
Dlaczego w ogóle o nim myślę,
kiedy Kyungsoo jest tuż przede mną?
–
Och. Powiedzieli, że jego obrażenia to nic takiego – odparł krótko Kyungsoo,
jak gdyby nagle coś go zdenerwowało. – Tylko był w szoku czy coś.
To nieprawda! Chanyeol
chciał wykrzyknąć, bo, cholera, jeśli już to Baekhyun miał więcej urazów niż
tylko „był w szoku” i to zdecydowanie więcej niż on i tamten sukinsyn razem
wzięci. Dlaczego, do cholery, w ogóle stanął na nogi? Do kurwy nędzy, powinien
odpoczywać i wziąć kilka dni wolnych od zajęć! Chanyeol widział te obrażenia, a
tamten dupek wyrządził mu więcej krzywd…
Chanyeol
poczuł, jak narasta w nim złość poprzez wspomnienie, w jaki sposób tamten
obrzydliwy mężczyzna gryzł obojczyki Baekhyuna…
–
Ale ja nie wiem, jaki jest naprawdę stan Baekhyuna – ciągnął Kyungsoo. – Chen i
Kris zaciągnęli go gdzieś indziej zamiast do pielęgniarki i powiedzieli, że ma
się dobrze…
Prawdopodobnie chcąc ukryć jego
prawdziwe obrażenia, żeby nie narobić szumu… Rozmyślał
Chanyeol, potem zaczął się podnosić, pragnąc odnaleźć Byun pieprzonego
Baekhyuna i zaciągnąć go z powrotem do łóżka. Poważnie, wkładanie pięści do tyłka w tym samym czasie co pieprzenie?
Obrzydliwe. Szczególnie obrzydliwe, gdyż widział, jak posiniaczony był
tyłek Baekhyuna.
Lecz
zanim Chanyeol mógł wyjść z łóżka, Kyungsoo na powrót popchnął go w dół.
–
Odpoczywaj przez resztę dnia – nalegał Kyungsoo. – Tak czy inaczej nie ma już
zajęć do końca dnia no i są twoje urodziny. – Wyższy nie był przekonany, bo
potrzebował około dziesięciu minut, żeby odszukać swojego błąkającego się
współlokatora i wsadzić jego tyłek z powrotem do łóżka, ale palce Kyungsoo
mocniej naciskały na jego ramiona, dopóki nie miał wyjścia poza lekkim
pochyleniem się do tyłu.
–
Zostań w łóżku. Teraz. – Głos młodszego był chłodny i pozbawiony emocji.
Właśnie ta obojętność przekonała Chanyeola do bycia posłusznym.
–
Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że tu jestem… – Normalny głos
Kyungsoo powrócił, kiedy chłopak zauważył, że Chanyeol współpracuje. Zaczął
moczyć jakiś kawałek materiału (którego Chanyeol do tej pory nie zauważył).
Z
wahaniem Chanyeol powoli położył się na łóżku, zamknął oczy, czując delikatne
palce Kyungsoo muskające rozcięcia na jego policzku. Westchnął, w końcu
pozwalając zmyć wątpliwości w swojej głowie wraz z brudem w ranach.
Może to wcale nie jest takie złe.
Chanyeol
wcześnie zasnął tej nocy po tym, jak Kyungsoo tak pieczołowicie się nim zajął.
Do czasu, kiedy obudził się następnego poranka, Baekhyuna nadal nigdzie nie
było. Nie chcąc czuć się, jak NAGLE zaczął przejmować się swoim współlokatorem,
Chanyeol pozbył się zmartwień – ale one ciągle pozostawały przy nim do końca
dnia, nieprzerwanie z niego kpiąc.
Widywał
Baekhyuna, ale jak tylko próbował zbliżyć się do niego i porozmawiać z nim
(raczej zaciągnąć go do łóżka), zanim zdążył dojść do miejsca, gdzie był
Baekhyun, niższy rozpływał się w powietrzu, jakby w ogóle go tam nie było, a
Chanyeol tylko miał halucynacje.
To
frustrowało Chanyeola bez końca, ale tym, co denerwowało go bardziej, był fakt,
że tkwił w nim ciągły niepokój, jak gdyby nie miał przestać, dopóki bezpiecznie
nie położy Baekhyuna w jego własnym łóżku.
Nie
chodziło tylko o to, lecz tym razem również o plotki roznoszące się po całej
szkole, według których Chanyeol pobił tamtego skurczybyka, ponieważ molestował
Baekhyuna i – i te plotki zaszły do punktu, w którym teraz Chanyeol i Baekhyun
zaczęli żywić do siebie uczucia, a tamten
facet pojawił się niespodziewanie. Chanyeol stał się zazdrosny, tak cholernie
zazdrosny, że wyglądało na to, iż nie zdawał sobie sprawy, że bił tamto piąte
koło u wozu, dopóki nie został wczoraj odciągnięty siłą. Teraz dwaj
„kochankowie” unikają się, bo Chanyeol jest wściekły, a Baekhyun czuje się
winny. Dla Chanyeola wyglądało to jak idealny materiał na fanfiction dla
szalonych fanek i także zastanawiał się skąd, do cholery, wzięły się te plotki?
Pomimo
iż cała szkoła zatapiała się w plotkach za każdym razem, kiedy Chanyeol był w
pobliżu, o dziwo nauczyciele nic o tym nie słyszeli (bo inaczej Chanyeol miałby
gorsze obrażenia niż tylko kilka ran na twarzy).
–
Nie wiedziałem, że żywicie do siebie uczucia – napomknął przypadkowy (i
prawdopodobnie dziesięciu innych przypadkowych) przechodzień, poklepując
Chanyeola po plecach. – Ale wydaje mi się, że można się było tego spodziewać.
Wszyscy byśmy skłamali, mówiąc, że nie widzieliśmy seksualnego napięcia
pomiędzy wami… Ale za bardzo się baliśmy, żeby wam to powiedzieć. Teraz, kiedy
już wiemy, nie boimy się już tak bardzo, prawda? – Chichocząc, koleś odszedł,
opuszczając Chanyeola, który jęknął, chowając swoją twarz w dłoniach.
Trwało
to tak do końca dnia.
Chanyeol
się poddał, decydując, że jeśli Baekhyun będzie chciał go, do diabła, unikać
(nawet jeśli był z nim na wszystkich kółkach i dzielił pokój), do kurwy nędzy,
to niech tak, kurwa, będzie. Z urazą te myśli przemykały mu przez głowę, gdy
usłyszał, że drzwi się otwierają. Siadając z nadzieją, przygotowywał się, żeby
zabić swojego frajerskiego współlokatora, ale zrezygnował, kiedy zobaczył, że
to nie kto inny jak Kris.
–
Czemu wyglądasz na zawiedzionego? – zapytał Kris, podchodząc bliżej i siadając
na łóżku Baekhyuna, jak gdyby było to jego własne. – Oczekiwałeś kogoś? Może Kyungsoo?
Chanyeol
milczał. Nie oczekiwał Kyungsoo. – Niekoniecznie.
–
Więc… Baekhyuna, hę? – Kris uniósł grube brwi, patrząc na przyjaciela, który
odpowiedział mu rozdrażnionym spojrzeniem.
–
A co jeśli tak? – warknął Chanyeol, a Kris wzruszył ramionami.
–
Plotki…
–
Nie są prawdziwe! – prawie wykrzyczał Chanyeol, patrząc, jak jego przyjaciel
unosi ręce w poddańczym geście.
–
Tylko sprawdzałem… – wymamrotał, a Chanyeol westchnął.
–
Ale wydaje się, że Dzieciuchowi podoba się ten pomysł… – ciągnął Kris.
–
Sehunowi? – Chanyeol z niedowierzaniem rozdziawił usta. – Ten łatwowierny
smarkacz wierzy we wszystko…
–
No cóż. Przynajmniej ja wierzę tobie, gościu – odpowiedział Kris prawie z
wahaniem, a potem wstał i poklepał swoje jeansy. – Upewnię się, żeby ten śmieć
ponownie nie zbliżył się do Baekhyuna, więc nie masz się o co martwić. Poradzę
sobie z nim. – Po tych słowach Kris wyszedł, zostawiając Chanyeola ze słowami „Jak gdybym się martwił!” przebiegającymi
przez jego głowę.
A niech cię szlag, Kris! Zupełnie
mnie to nie obchodzi!
Również
przez cały następny dzień Chanyeol utknął, nie widząc ani śladu Baekhyuna.
Frustrowało go to bez końca, nawet jeżeli wiedział, że Baekhyun nie może go
wiecznie unikać.
Zajęcia
przebiegły bez zakłóceń, nauczyciele pytali go, czy dobrze się czuje i
przypominali mu, żeby uważał na schodach, aby następnym razem nie upadł na
twarzy (ponieważ kochany Chanyeol miał bardzo przystojną twarz, jak mówiły
panie, a Chanyeol milcząco się zgadzał). Później uświadomił sobie, że to
sprawka jego kolegów z klasy, którzy podśmiewali się z niego, kiedy nauczyciele
nie patrzyli.
Kółko
z fizyki minęło normalnie, ale Baekhyuna znowu nigdzie nie było i Chanyeol
utknął tam, stojąc jak idiota i czując się chętny do kłótni bardziej niż
zazwyczaj.
(Jednak
z jakiegoś powodu czuł się bardziej poirytowany i sfrustrowany niż
kiedykolwiek.)
W
czasie obiadu Chanyeol nie mógł już wytrzymać bycia w centrum wszystkich
spojrzeń w stołówce (nawet pełnego nadziei spojrzenia Sehuna). To wytrącało go
z równowagi, sprawiało, że się denerwował i pocił, i myślał o Baekhyunie, i
ARGH! Przepraszając, bo i tak nie czuł się głodny (chociaż był piątkowy
wieczór, a on dobrze wiedział, że nie może funkcjonować bez trzech posiłków
dziennie), wyszedł, starając się ignorować zszokowane i zaniepokojone
spojrzenia przyjaciół przy stoliku, ponieważ opuścił posiłek.
Wzdychając,
ponieważ miał ochotę spać przez resztę dnia (i prawdopodobnie przez resztę
swojego studenckiego życia), otworzył drzwi do swojego pokoju-
-i
zobaczył Byun Baekhyuna siedzącego na swoim własnym łóżku, przeżuwającego
kanapkę (tej samej firmy, którą dał Chanyeolowi któregoś dnia).
Zapanowała
cisza i Chanyeol odkrył doskonałość tej chwili (na swoją korzyść, oczywiście).
Najwyraźniej
Baekhyun także to odkrył.
Bez
słowa Baekhyun wstał i zaczął kierować się w stronę łazienki, ale
natychmiastowo, jako że to przewidział, Chanyeol zastawił mu drogę i zamknął
łazienkę kluczem, który miał w dłoni. Baekhyun zmienił pozycję niemal od razu i
kierował się do drzwi wyjściowych, ale Chanyeol kolejny raz zablokował
przejście.
W
milczeniu mniejszy powrócił do swojego łóżka i ostrożnie na nim usiadł, wyjął
telefon, bawiąc się nim bez przekonania. Jego zachowanie było dla Chanyeola
jasne, nie chciał z nim rozmawiać. Wyższy nie przeoczył ostrożności i
powolności w ruchach współlokatora, co było prawdopodobnie główną przyczyną
tego, że był w stanie tak bezproblemowo zablokować oba wyjścia.
–
Dlaczego nie odpoczywasz w łóżku? – skonfrontował Chanyeol, a jego wzrok przebiegał
po całym ciele współlokatora. Zobaczył bandaże zawiązane dookoła wątłych
obojczyków, które wystawały spod koszulki.
–
Wpychanie pięści w tyłek, co? – ciągnął Chanyeol gorzko po braku odpowiedzi ze
strony współlokatora. – Jakie inne pojebane rzeczy ci robił? – Baekhyun powoli
zamknął oczy, jak gdyby chciał usunąć wyobrażenia ze swojego umysłu.
–
Lepiej, żebym widział twój pieprzony tyłek siedzący tutaj do końca weekendu –
warknął Chanyeol i zaczął kierować się od drzwi w stronę swojego łóżka, lecz
Baekhyun wstał tak samo nagle i szedł w jego kierunku. Chanyeol wyprostował
plecy, czekając, aż Baekhyun go uderzy i spoliczkuje za wsadzanie nosa w
nieswoje sprawy albo nawet przeciwstawi się jego poleceniu swoim słynnym „Zmuś mnie”. Był gotów znieść wszystko,
co Baekhyuna dla niego przygotował.
Teraz
Baekhyun był już tylko kilka centymetrów od niego, aż jego włosy ocierały się o
nos Chanyeola, a zapach truskawek i miodu podrażnił jego nozdrza. Wstrzymał
oddech, przygotowując się na uderzenie, które nigdy nie nadeszło. Zamiast tego
Baekhyun wspiął się na palce, jego dłonie delikatnie naciskały na ramiona
wyższego, żeby mógł utrzymać równowagę, dopóki Chanyeol podświadomie nie
pochylił się, by być na tej samej wysokości co jego wróg. Prawie jakby czekał
na brutalny policzek, na który prawdopodobnie zasłużył za bycie tak wścibskim.
–
Dzięki… – wyszeptał Baekhyun, jego głos był łagodny jak delikatna bryza,
podczas gdy jego oddech łaskotał jego skórę, a usta niemal ocierały się o
płatek wielkiego ucha Chanyeola. – Za… tamten dzień.
Z
palcami uniesionymi w powietrzu nieco dłużej niż powinien, w jakiś sposób
zabrał klucze Chanyeola z dłoni wyższego. Tak szybko, jak się tam pojawił,
Baekhyun zniknął z jego przestrzeni osobistej, szybko otwierając drzwi.
Wyśliznął się przez nie, zanim zamknął je cicho za sobą, pozostawiając
Chanyeola oniemiałego, bez tchu i czującego, jak odciski zwinnych palców
utrzymują się na jego ramionach i przenikają przez rękawy jego koszulki, dopóki
na jego skórze ni pojawiło się palące uczucie.
Przede
wszystkim pozostał z sercem walącym w nieregularnym rytmie.
Ale
z jakiegoś powodu jego mózg odmawiał przetworzenia którejkolwiek z tych rzeczy.
Zmieszany
i sfrustrowany jeszcze bardziej niż przedtem Chanyeol został w pokoju przez
resztę wieczoru, ponieważ nie znalazł odwagi, aby porozmawiać z kimkolwiek o
czymkolwiek. Zdał sobie nawet sprawę, że nie był głodny pomimo swojego nawyku
złego funkcjonowania. Z drugiej strony i tak nie mógł funkcjonować, bez względu
na to, czy przegapił posiłek czy nie, z kimś takim jak Byun Baekhyun w jego
głowie. Gdy Baekhyun wrócił, był taki sam jak zawsze, jak gdyby nigdy nic
między nimi nie zaszło i jakby Baekhyun nie unikał go, do diabła, przez dwa
pieprzone dni. Do czasu, aż zapadła noc, Chanyeol zapomniał o tym całym
unikaniu i niezręczności (oraz o dziwnych emocjach) pomiędzy nimi i powrócili
do swoich bezcelowych, dziecinnych sprzeczek.
Kiedy
Chanyeol zamknął oczy i rozmyślał nad wydarzeniami minionego dnia, przypomniał
sobie, że chociaż Baekhyun uszczypnął jego spuchniętą twarz po tym, jak wrócił
(co otrzymał za pomoc swojemu
wrogowi) i teraz jego siniaki bolały bardziej niż cokolwiek, nie czuł tej samej
frustracji, którą odczuwał przez ostatnie dwa dni, ponieważ w końcu ciało i
umysł Baekhyuna wydawały się być w porządku. I wreszcie znowu rozmawiali
normalnie.
Jednak
tym, co się zmieniło, było to, że choć jego wróg nie był już dłużej zły,
uczucie zakłopotania i niepokoju pozostało w jego sercu, ponieważ kiedy jego
serce wcześniej groziło wybuchem wściekłości poprzez choćby patrzenie na
Baekhyuna, teraz przestawało na chwilę bić, kiedy poczuł, jak skóra Baekhyuna ociera
się o tę jego.
I
nie wiedział, czy może to zaakceptować.
–
Hej, współlokatorze – zaszczebiotał Chen, zajmując miejsce między Chanyeolem a
Kyungsoo, a potem odwrócił się do obojętnego Kyungsoo. – Och, miałem na myśli
mój były współlokatorze. Wybacz, Kyungsoo. – Kyungsoo jedynie gapił się tępo,
po czym powrócił do swojej pracy, co Chanyeol i Chen odczytali jako jego
normalną reakcję braku zainteresowania.
–
Jak tam muzyka? – zapytał Chen, a Chanyeol uniósł brew.
–
Dobrze. Mówiąc o pracy… Nie powinieneś pomagać swoim partnerom zamiast pytać o
innych? – wypalił sarkastycznie Chanyeol, lecz Chen zaśmiał się głośno.
–
Uzgodniliśmy, że jeśli oni zrobią muzykę, ja zaśpiewam większość partii –
wyjaśnił Chen, odwracając się, aby spojrzeć na kolegów z zespołu. – Biorąc pod
uwagę, że Jongin i Sehun są niechętni do śpiewania, Tao chce rapować, a
Joonmyuna nigdy tu nie ma. To korzystna sytuacja dla całej naszej czwórki.
–
Raczej korzystna sytuacja dla ciebie – burknął zazdrosny Chanyeol, a Chen
zaśmiał się w odpowiedzi.
–
Czemu Jongin nie mógł dołączyć do nas? – Chanyeol wydął usta z zazdrości. – Wy
już macie cztery osoby! My mamy tylko trzy. – Chen znowu się zaśmiał.
–
Cóż, to był jego wybór. – Chen wstał. – Nikt nie chce mieć do czynienia z
twoimi i Baekhyuna kłótniami. Prawda, Kyungsoo? – Poklepał milczącego po
ramieniu, który odwrócił się i patrzył na niego szeroko otwartymi oczami,
których spojrzenie mogło zabić.
–
No, to ja będę leciał… – oznajmił pospiesznie Chen, pochylił się, aby szepnąć
Chanyeolowi do ucha: – Pewnego dnia przez przypadek założyłem jego
bieliznę… Wygląda na to, że ktoś tu
nadal się złości… – Po tych słowach odszedł do innej grupy, żeby zapytać, jak
im idzie.
–
Wreszcie skończyliśmy pierwszą zwrotkę! – Chanyeol uśmiechnął się radośnie,
chwytając swoją część pracy pisemnej. – Powiedziałbym, że wyprzedzamy innych.
–
Nie, nie wyprzedzamy – odpowiedział natychmiast Kyungsoo, wypowiadając cicho
słowa piosenki. – Grupa Ryeowooka-hyunga już prawie skończyła swoją piosenkę.
–
Co?! – Chanyeol odwrócił się i spojrzał na grupę Ryeowooka, która wygłupiała
się i śmiała zamiast pracować. Zdeterminowany chwycił kartkę papieru i zaczął
notować przypadkowe akordy. Kyungsoo to zobaczył i zaśmiał się.
–
Nie spiesz się. Wszystko, co musimy wymyślić, to refren, przejście i słowa do
drugiej zwrotki, to wszystko. – Wydaje
się, jakbyśmy zrobili mniej niż więcej. Właśnie wtedy znikąd pojawił się
Baekhyun i usadowił się obok Kyungsoo.
–
Co mnie ominęło? – zapytał, a Chanyeol przewrócił oczami.
–
Wszystko – wymamrotał. Kyungsoo westchnął i poklepał go po plecach, po czym
oznajmił, że idzie po kawę.
–
Prześpiewaj słowa i sprawdź, czy to ma sens. Chanyeol dodał do tego melodię. –
Po tych słowach Kyungsoo odszedł pospiesznie. Baekhyun nonszalancko wyjął
kartkę z rąk Chanyeola i zaczął czytać nuty.
–
Nutę rozpoczynającą, poproszę – powiedział Baekhyun, a Chanyeol biegał dookoła,
żeby odnaleźć swój keyboard, a potem popędził, żeby znaleźć gniazdko. W tamtej
chwili był bardzo zdezorganizowany i nawet nie wiedział dlaczego. Do czasu, gdy
powrócił, rumienił się szaleńczo.
–
Nie mów mi, co mam robić – odparł pomiędzy sapnięciami, a Baekhyun wzruszył
ramionami, przesuwając keyboard na swoją stronę stolika, zanim samemu wcisnął
nutę. Zszokowany Chanyeol rozdziawił usta, zdając sobie sprawę, że nabiegał się
dla Baekhyuna tylko po to, by na końcu zostać odrzuconym. Wykorzystany, a potem
wyrzucony.
Rozdrażniony
wyrwał keyboard z rąk Baekhyuna i postawił go przed sobą, starając się
zignorować zabawne uczucie w brzuchu, które poczuł, gdy palce Baekhyuna musnęły
te jego przypadkowo podczas tej styczności. Wcisnął nutę, słuchając, jak
Baekhyun zaczyna ją nucić, żeby dostroić się przed zaśpiewaniem piosenki.
Kiedy
Baekhyun śpiewał, Chanyeol uświadomił sobie, że nigdy wcześniej tak naprawdę
nie słyszał jego głosu jak należy. Nie był pewien, czy ten powód wziął się
stąd, że Baekhyun nigdy nie wysilał się, żeby przy nim zaśpiewać, chociaż byli
partnerami czy z tego, że zawsze wyłączał się, gdy Baekhyun śpiewał, czy stąd,
że po prostu nie pozwalał głosowi wroga wsiąknąć do swojego umysłu – lecz w
tamtej chwili celowo słuchał i zdał sobie sprawę, jak wyjątkowy głos posiada
jego współlokator.
Nie
taki jak Kyungsoo, który był aksamitny i spokojny oraz brzmiał jak roztapiająca
się czekolada. Jego był bardziej wyjątkowy, silny, ale delikatny, nie
uspokajający jak Kyungsoo, ale mimo to brzmiał zdumiewająco. Zanim Chanyeol
zanurzył się w świecie zachwytu, wyrwał się z zamyślenia.
–
Będziesz śpiewał pierwszą zwrotkę podczas występu? – spytał Chanyeol, a
Baekhyun potrząsnął głową.
–
Zwrotkę drugą – odpowiedział, a Chanyeolowi niemal natychmiast napłynęły
pomysły. Chwycił kolejną kartkę papieru nutowego i zaczął zapisywać na nim
nuty, słysząc melodię w swojej głowie, zanim zanotował ją na papierze. Po kilku
minutach miał napisaną drugą zwrotkę. Wręczył ją swojemu współlokatorowi.
–
Zaśpiewaj to – powiedział, a Baekhyun, wyglądając na lekko poirytowanego, wziął
kartkę papieru i gapił się na nuty.
–
Idioto, tutaj nie ma tekstu-
–
Po prostu to zaśpiewaj – rzekł niecierpliwie Chanyeol. Zdenerwowany Baekhyun
zdecydował, że to dla ich grupowej pracy i ustąpił. Baekhyun śpiewał w taki
sposób, jaka była melodia w głowie Chanyeola, z wyjątkiem tego, że były tam
partie, które nie brzmiały dobrze.
Za
każdym razem kiedy czuł, że coś nie jest wystarczająco dobre, przerywał
Baekhyunowi, odbierał od niego kartkę, usuwał poprzednią melodię i zamieniał ją
na nową. Nie dlatego, że nie brzmiała dobrze – w istocie brzmiała świetnie, bo,
musiał przyznać, cokolwiek zaśpiewał Baekhyun, brzmiało świetnie, lecz były tam
partie, które według Chanyeola nie pasowały do głosu Baekhyuna.
Robił
tak przez następne dwadzieścia minut i chociaż czuł, że Baekhyun coraz bardziej
się denerwuje, nie przejmował się tym. Wiedział, że Baekhyun też nie będzie
narzekał, jako że on był tym, który pisał dla nich melodię. Może w pewnej
chwili pojawił się Kyungsoo po tym, jak wziął sobie kawę, ale teraz go to nie
obchodziło i nie zauważył, bo musiał udoskonalić tę zwrotkę i musiał sprawić,
żeby brzmiała dobrze z głosem Baekhyuna.
Do
końca godziny był wyczerpany, leżąc na podłodze, kiedy wszyscy wyszli, ale był
zadowolony. W końcu znalazł właściwą melodię dla głosu Baekhyuna i nawet jeśli
różniła się od pierwszej zwrotki, miał to gdzieś.
Bo
sposób, w jaki Baekhyun wyśpiewywał melodię swoim głosem, był nie do
zapomnienia i Chanyeol spędził resztę swojego czasu w sali muzycznej,
odtwarzając głos Baekhyuna w kółko i w kółko w swojej głowie.
Chanyeol
miał przerąbane.
Nie
wiedział dlaczego, ale miał przerąbane, po prostu wiedział, że ma cholernie
przerąbane.
Coś
w nim się zmieniło, ale nie wiedział, co to było. Wiedział jedynie, że czuje
się inaczej i patrzy inaczej na wiele spraw.
Zepchnął
to w głąb umysłu właśnie wtedy, gdy Kris ciągnął go na jego imprezę urodzinową
tego wieczoru. Jego myśli były mętne, a uczucia jeszcze bardziej. Do czasu,
kiedy wszedł do pokoju 61 na imprezę, muzyka disco wypełniła jego uszy, zaczął
widzieć nieostro przez bity muzyczne oraz ilość ludzi.
–
Czemu, do diabła, jest tutaj tak wielu ludzi?! – Chanyeol przekrzykiwał muzykę,
a Kris wzruszył ramionami.
–
Tylko kilkoro moich przyjaciół – odkrzyknął, a Chanyeol rozdziawił usta.
–
Gościu, to twoja impreza czy moja?! – wrzasnął, a Kris przewrócił oczami i
pociągnął go na tyły pokoju, gdzie stał stół z jedzeniem i alkoholem.
–
Chcesz drinka? – zapytał, a Chanyeol pokręcił głową, odsuwając się.
–
Wiesz, że nie mogę! – krzyknął, a Kris westchnął. Może dostrzegł, że Chanyeol
panikuje z powodu tak wielu ludzi, czego nigdy wcześniej w życiu nie widział,
dlatego Kris zaciągnął Chanyeola do osobnego pokoju, do pokoju 65. Na początku
Chanyeol był zszokowany, gdy patrzył, jak ktoś zamyka go w ciemnym
pomieszczeniu, w którym nigdy wcześniej nie był, ale wkrótce drzwi ponownie się
otwarły i tym razem przyszli bardziej znajomi ludzie.
Chanyeol odetchnął z ulgą, widząc Sehuna,
Jongina i Chena i jeszcze inne twarze, dopóki nie ujrzał alkoholu w ich
dłoniach – wtedy jego twarz spochmurniała.
–
Musicie? – jęknął, wskazując na napoje w rękach przyjaciół. Wszyscy pokiwali
głowami, zaczynając się przemieszczać, żeby usiąść w kółku na podłodze.
–
A może zagramy w jakieś gry? – zapytał lekkomyślnie Sehun, zajmując miejsce
obok Jongina, prawdopodobnie jego nowego przyjaciela.
–
Ile my mamy lat, dwanaście? – Chanyeol przewrócił oczami, ale rozdziawił usta,
gdy wszyscy zaczęli się zgadzać. Właśnie wtedy drzwi otworzyły się i do środka
wszedł chłopak z oczami jak u pandy z Baekhyunem przy boku.
–
Czemu on tu, u licha, jest? – spytał Chanyeol, wskazując na Baekhyuna, który
skrzyżował ramiona i przewrócił oczami.
–
To nie tak, że chcę tu być-
–
Czy możecie przestać się sprzeczać? – zapytał stanowczo Kris, usadawiając się i
skinął w kierunku Tao i Baekhyuna, żeby do nich dołączyli.
–
Nie sprzeczamy się! – odgryzł się Chanyeol, a później westchnął z powodu
przegranej. Był poirytowany, kiedy musiał się przesunąć, żeby Baekhyun mógł
usiąść obok niego.
–
Zagrajmy w jakieś szybkie karciane gry! – podjął Chen, wyciągając talię kart. –
Przegrany każdej gry będzie musiał wypić puszkę piwa. Stoi? – Każdy wygłosił
swoją zgodę oprócz Chanyeola, który już pocił się nerwowo.
–
Ja nie mogę wypić nawet małego drinka bez upijania się, jak możecie- – zaczął
Chanyeol, lecz chociaż była to jego impreza urodzinowa, wyglądało na to, że
nikogo to nie obchodzi.
W takim razie chyba będę musiał
po prostu wygrać każdą grę… albo żadnej nie przegrać. Pomyślał
Chanyeol, modląc się do Boga, zanim pierwsza gra się rozpoczęła.
Do
północy większość osób w pokoju była pijana albo wstawiona oprócz kilku,
mianowicie Chanyeola, Krisa i Minseoka. Chanyeol, ponieważ był dobry w grach,
Minseok, bo był dobry w piciu i Kris, który był dobry w obu sprawach.
–
Więc zostało nas trzech, co? – powiedział groźnie Kris, tasując karty, wyglądał
poważnie, mimo iż Tao i Sehun oplatali się ramionami (od kiedy stali się
przyjaciółmi?) i śpiewali na całe gardło, a także iż Jongin chichotał, bo nagle
odkrył coś bardzo zabawnego w koszulce Baekhyuna.
–
Powinniśmy połączyć siły przeciwko Chanyeolowi? Co o tym myślisz, Minseok? –
Kris poruszył brwiami do Minseoka, który uśmiechnął się figlarnie i wzruszył
ramionami, nie zważając na Lu Hana, który szarpał go i mówił mu, żeby się
pospieszył, bo to się staje nudne. Chanyeol pocił się nerwowo.
–
Uch- – zaczął, ale ktoś obok niego pochylił się do przodu i wyjął karty z dłoni
Krisa.
–
To jeszcze nie koniec… – wybełkotał Baekhyun, zaczynając tasować karty, ale w
zdecydowanie wolniejszy sposób. – Jeszcze nie jestem pijany…
–
Właśnie, że jesteś przez to, jak mówisz – odparł Kris, starając się odzyskać
karty, lecz Baekhyun odsunął je na bok. Chanyeol parsknął. Baekhyun był dobry w
piciu – w istocie był niesamowity, prawdopodobnie najlepszy z całej tej grupy,
ale jedyną jego wadą było to, że brakowało mu umiejętności w grach i do tej
pory przegrał w prawie każdej.
–
Baekhyun, po prostu… – zaczął Kris, ale Baekhyun „hmnął” i skrzyżował ramiona.
Karty nadal było w jego rękach, a on uroczo wydął wargi. Chwilowo zbity z tropu
Chanyeol zamrugał, dopóki nie usłyszał westchnięcia Krisa.
–
Dobra. Rozstrzygnijmy to przez kamień, papier, nożyce – powiedział Kris, a
Chanyeol uśmiechnął się szeroko. Wreszcie coś, w czym był dobry-
Kiedy
już miał wyprostować rękę, Baekhyun zderzył się z nim, jego dłonie były na
całej twarzy Chanyeola i było to po prostu argh-
–
Byun Baekhyun! Złaź ze mnie- – Chanyeol szarpał się, próbując zepchnąć
mniejszego z siebie, ale na próżno. Nie widział nic przez tę przeklętą masę i te dłonie. Nagle tak szybko, jak znalazł
się na Chanyeolu, Baekhyun odsunął się, siadając po turecku niemal posłusznie.
Gapił się na Krisa i Minseoka (nieco zbyt
cicho, można by dodać), którzy czekali, aż Chanyeol się przygotuje.
–
Patrzcie, jak sobie z tym radzę. Będziesz tego żałował, Kris… – Chanyeol
uśmiechnął się szyderczo i zwycięsko, a gdy krzyknęli „kamień, papier, nożyce”,
Chanyeol natychmiast przegrał papierem do dwóch nożyc.
Wyższy
gapił się na swoją własną zdradziecką dłoń, dostrzegając, że Kris i Minseok się
śmieją i przybijają sobie piątkę. Jak tylko usłyszał przeraźliwy śmiech
Baekhyuna, zdał sobie sprawę, że Baekhuyn brał w tym udział.
Wszystko
złączyło się w całość, a on umiał wyobrazić sobie Baekhyuna przyciskającego go,
a potem pokazującego Krisowi i Minseokowi, co mają wystawić. Wiedział to, bo
zawsze rozstrzygał sprawy z Baekhyunem przy użyciu tej metody. Zawsze używał
papieru, bo wiedział, że Baekhyun użyje kamienia.
I
niech to pieprzony szlag trafi, dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej-
–
A teraz pij! – powiedział triumfalnie Kris, rzucając Chanyeolowi puszkę. Jęcząc
z frustracji, Chanyeol zgodził się i wpatrywał się w małą puszkę, która
wyglądała tak, jakby miał się nią zakrztusić.
–
Kris, wiesz, że-
–
Och, zamknij się Chanyeol. Bądź mężczyzną i uporaj się z tym. – Z urażoną dumą
Chanyeol natychmiast otworzył puszkę.
–
Jeden strzał! Jeden strzał! Jeden strzał! – Słyszał zapijaczone krzyki
wszystkich. Zamknął oczy, szybko przepuszczając całą zawartość przez swoje
gardło-
–
Teraz zagrajmy w prawdę czy wyzwanie! – krzyknął Chen, nie-tak-subtelnie
obejmując ręką ramiona Minseoka. Minseok spojrzał obojętnie i pokiwał głową.
Wszyscy zaczęli wiwatować i krzyczeć. – Osoba, która odmówi wykonania wyzwania
albo odpowiedzi na pytanie, w ramach kary będzie musiała wypić dwie puszki piwa
i dostanie lanie od pozostałych!
–
A co jeśli wyzwiecie mnie do picia? To nie zrobi różnicy, niezależnie od tego,
czy zaakceptuję wyzwanie czy nie – zaskomlał definitywnie pijany Chanyeol. – To
niesprawiedliwe, ja-
–
Dobra, dobra. – Kris westchnął. – Jako że są twoje urodziny, masz jedną szansę,
żeby odrzucić jedno wyzwanie albo odpowiedź na jedno pytanie. Ale tylko jedną.
– Może Chanyeol był zbyt pijany, ponieważ wzruszył ramionami i zaakceptował
niesprawiedliwą ofertę (koniec końców solenizanci powinni dostać więcej niż
jeden „pas”…) nieświadomy tego, że Kris z satysfakcją uśmiecha się do siebie.
Właściwie może powodem, że się nie przejmował, było to, że wypił już dwie
puszki piwa i był zaskoczony, że jeszcze nie zemdlał. Może dlatego, że
szczególna osoba nie chciała zostawić go w spokoju…
–
Jedna pełna puszka i już odlatujesz? Jakież to męskie – pamiętał, jak Baekhyun
drwił z niego, chichocząc, gdy jego oczy groziły zamknięciem się i od tamtej
pory walczył ze sobą, żeby nie zasnąć.
Ktoś
położył na środku butelkę i zakręcił nią. Jako pierwszego wskazała Lu Hana.
–
Prawda czy wyzwanie? – spytał spokojnie Kris, który nadal nie był wstawiony. Lu
Han zamarł na moment, jak gdyby przetwarzał pytanie w myślach. A później:
–
Prawda – odpowiedział, a wszyscy jęknęli harmonijnie.
–
Co? – wybełkotał defensywnie, wyprężając pierś. – Chcecie się ze mną bić? Hę?
Hę?
–
Lu-ge, uspokój się – powiedział Minseok, poklepując przyjaciela po
plecach. Lu Han od razu odpuścił.
–
Niewystarczająco męskie – ktoś narzekał, a wiele głów pokiwało na zgodę.
Chanyeol był jedną z nich.
–…No
dobra! Wyzwanie! – wykrzyknął przegrany Lu Han, jego męska duma była urażona,
kiedy uderzał pięściami o podłogę. Cały pokój wybuchnął wiwatami i nawet będąc
w stanie upojenia alkoholowego, Chanyeol zastanawiał się, dlaczego w ogóle tam
jest z tym zwierzętami.
–
Wyzywam cię… – zaczął Chen, chociaż nikt nie dał mu pozwolenia, żeby to zrobić,
ale jako że nikt się nie sprzeciwiał, ciągnął dalej –…żebyś się rozebrał!
Tłum
ponownie ryknął, a tym razem Chanyeol zastanawiał się, jakim cudem nauczyciele
jeszcze nie zdali sobie sprawy z tego, co oni robią. Ale z drugiej strony nie
byłby zaskoczony, gdyby nauczyciele sami wyprawiali sobie takie imprezy.
–
Rozbierz się! Rozbierz się! Rozbierz się! – wszyscy krzyczeli. Chanyeol nie krzyczał
z nimi, bo nawet jeśli jego mózg był zlasowany, wiedział, że jest w nim jakaś
część, która nie chciałaby widzieć przyjaciela nago…
Lu
Han zdjął swoją koszulkę i rozległy się głośne gwizdy. Pochodziły głownie od
Sehuna, którego twarz była już czerwona od wypicia za dużej ilości alkoholu.
Jednak on zaczął walczyć ze swoimi spodenkami, majstrując przy pasku, lecz
zanim zdążył je ściągnąć, Chanyeol go powstrzymał.
–
Stop, stop, stop. To wystarczy – wymamrotał, a wszyscy jęknęli jednogłośnie.
–
Jesteś takim nudziarzem… – wypalił Baekhyun, a Chanyeol posłał mu groźne
spojrzenie.
–
W takim razie czemu stąd nie wyjdziesz? – Rzucił mu wyzwanie, a Baekhyun
pochylił się gotowy, aby to wyzwanie przyjąć.
–
Dalej! – Kątem ucha słyszał, jak inni szeptali do Lu Hana i odwrócił się.
–
Nie, nie, nie!! – wybełkotał Chanyeol, wygrażając wszystkim palcem. – To moje
urodziny, dla-… dlatego to ja decyduję, kiedy powstrzymać innych od-… od
posunięcia się za daleko.
–
Ale nie możesz powstrzymać siebie od wykonywania wyzwania, będąc w połowie –
odszczeknął Kris, a Chanyeol posłał swojemu przyjacielowi groźne spojrzenie, po
czym wzruszył ramionami.
–
No to dawaj – odpowiedział, śmiejąc się, zanim oparł się o Tao, który siedział
obok niego (wszystko dlatego, że wolał oprzeć się o gościa, z którym nigdy
wcześniej nie rozmawiał niż o Byun Baekhyuna). Zadziwiająco albo i nie, Tao
objął Chanyeola ramieniem.
Po
wykonaniu swojego zadania Lu Han zakręcił butelką, patrząc, jak ta wskazuje
Jongina.
I
gra się zaczęła.
Wszyscy
przeszli przez prawdę albo wyzwanie przynajmniej raz, zadawali głupie pytania
typu „Czy obciągnąłbyś ____?” albo „Gdyby ____ i twój telefon znaleźli się w
ogniu, kogo/co byś uratował?”. I jeden z jedenastu chłopaków odpowiadał albo
„Oczywiście, że wybrałbym swój telefon, dlaczego zadałeś takie oczywiste
pytanie?” lub „Chcesz, żebym obciągnął ____ teraz?”. Robili też głupie wyzwania
jak stanie na rękach przez dziesięć minut czy siedzenie na kolanach ____ przez
określony czas albo wyzywali się do odegrania sceny ze Spongeboba
Kanciastoportego.
–
Yi Xing! – wszyscy zawołali radośnie, widząc, że butelka wskazała cichego
anioła, którego oczy były na wpół otwarte ze zmęczenia, a rzęsy trzepotały
niewinnie, kiedy uwaga skupiła się na nim.
–
Prawda czy wyzwanie? – zapytał bezczelnie Baekhyun, jako że ostatnio wykonywał
swoje zadanie, którym było rapowanie w uroczy sposób. Chanyeol wzdrygnął się,
kiedy poczuł, jak dłoń Baekhyuna przypadkowo ociera się o jego udo.
–…
…Wyzwanie! – odrzekł Yi Xing.
–
Wyzywam cię… – Oczy Baekhyuna przeskanowały pomieszczenie, blask swawolności
ciągle był w nich widoczny. –…żebyś zrobił malinkę każdemu tutaj, kto jest od
ciebie wyższy.
Zapadła
krótka cisza, a później:
–
W porządku – odparł Yi Xing, po czym odwrócił się do Jongina, który siedział
obok niego. Wszyscy wstrzymali oddech, obserwując, jak się pochyla, ale w końcu
Yi Xing przestał się przybliżać.
–
Gościu, co ty, do cholery, robisz? – wyszeptał Chanyeol (myślał, że szepcze,
ale tak naprawdę prawie krzyczał) do Baekhyuna, który uśmiechał się do siebie
złośliwie. – Wiesz, że on jest niewinny i nie zrobiłby-
–
Czy naprawdę taki jest? – Baekhyun uniósł brwi w udawanym zdumieniu, które
nawet pijany Chanyeol potrafił zauważyć ze swoim wyczerpanym umysłem. – A ja
myślałem, że ty jesteś tym niewinnym-
–
Zamknij się! – wybełkotał ze złością Chanyeol, kątem oka widząc, jak Yi Xing
przysuwa się do Lu Hana, który uśmiechał się głupawo. – Tylko dlatego, że nie
lubię pieprzyć innych facetów, tak jak ty-
–
Właśnie o to mi chodzi! Ty nawet nie chcesz darmoweeeeeego loda od kogoś, bez
niczego w zamian, a ty i tak to odrzucasz-
–
To nie tak, że w ogóle chciałeś mi
obciągnąć-
–
Przyznaj to, Yeol, nawet nie pocałowałbyś kogoś, kogo nie lubisz-
–
Pocałowałbym! Tak, tak, zrobiłbym to! – Chanyeol skłamał, chcąc po prostu, żeby
Baekhyun się od niego odczepił. Tak bardzo by to zrobił! Bardzo, bardzo by to
zrobił! Baekhyun nic nie wiedział!
–
No dobra, dzieciaki! Przestańcie! – ryknął Kris, jego twarz była czerwona od
lekkiego rauszu i złości. Pokój ucichł, podczas gdy twarz Yi Xinga znalazła się
kilka centymetr od twarzy Lu Hana, a Chen uśmiechał się radośnie (oraz
beztrosko trzymał się Minseoka). Jak gdyby przeskoczył przełącznik, Yi Xing
automatycznie odsunął się od Lu Hana (Lu Han nadal w pełni nie wiedział, co się
dzieje) i podpełzł do Krisa, którego oczy rozszerzyły się w szoku.
–
Z-Z-Z… – jąkał się Kris, co było całkowitą przeciwnością tego, co robił
wcześniej. Z jego ust wydobył się skowyt, gdy Yi Xing pochylił się i ugryzł go
w szyję. Cichy odgłos ssania wypełnił powietrze, a wszyscy mogli zobaczyć, jak
oczy Krisa wywracają się do tyłu. Chanyeolowi opadła szczęka, bo czyż właśnie
zobaczył, jak Kris został zdeprawowany przez Yi Xinga? Yi Xinga, najbardziej
niewinnego z nich wszystkich?
–
Ty złośliwy, mały… – oskarżał Chanyeol, wskazując na Baekhyuna, który chichotał
triumfalnie.
–
Co? Tylko pokazałem wam jego prawdziwe oblicze! – odpowiedział niewinnie
Baekhyun, trzepocząc rzęsami w kierunku Chanyeola. – Może zrobić wszystko,
jeśli uprze się, by to zrobić! – W tamtej chwili Yi Xing przestał i odsunął
się, uśmiechając się do siebie z satysfakcją. Wrócił na swoje miejsce,
zostawiając Krisa z wielką czerwoną plamą na szyi.
–
Joonmyun! – zawodził Kris, a Chanyeol zamrugał zaskoczony. – Joonmyun,
przepraszam, ale właśnie zostałem pocałowany przez kogoś, kto nie jest tobą!
Ale to w porządku, bo moje usta nadal są zarezerwowane dla ciebie… – Wszyscy
jęknęli, słysząc, jak Kris mówi do powietrza. Zastanawiali się, dlaczego, do
cholery, Kris mówi w ten sposób do chłopaka, który nawet nie odwzajemnia jego
uczuć. To znaczy, oni się nawet nie
umawiają. Pomyślał Chanyeol, ale wciąż był zaskoczony, ponieważ Yi Xing był
najdłuższą miłostką Krisa i normalnie coś takiego sprawiłoby, że Kris
powróciłby do żywienia uczuć do Yi Xinga w mgnieniu oka. Jednak z jakiegoś
powodu Kris był niechętny, żeby Yi
Xing zrobił mu malinkę?
Może
to lekkie żywienie uczuć do Joonmyuna posuwało się trochę za daleko…
– Och, zamknij się, hyung – mruknął Sehun.
–Joonmyuna-hyunga nawet tutaj nie ma.
–
To nie tak, że on się w ogóle przejmuje – dodał Tao, obejmując ramieniem
Sehuna, który z jakiegoś powodu się nie odsunął. Kris spojrzał na nich w
rozdrażnieniu.
–
Okej, kontynuuj grę, Yi Xing – wymamrotał zirytowany, krzyżując ramiona i
czekając, aż jego poprzednia miłostka zakręci butelką. Tym razem butelka
wskazała Minseoka. Na to Baekhyun uśmiechnął się szeroko i odwrócił się, żeby
szepnąć coś Yi Xingowi na ucho. Nieco zmieszany Yi Xing skinął głową i
odpowiedział przyjacielowi uśmiechem.
–
Minseok hyung… – zaczął, jego słowa nieco się plątały. – Prawda czy wyzwanie?
–
Jako że wszyscy wybierają wyzwanie, a wybieranie prawdy jest niemęskie, również
mogę wybrać wyzwanie – odpowiedział spokojnie Minseok, a wszyscy ponownie
krzyknęli radośnie. Jeśli już Chanyeol zauważył, jak uśmiech Baekhyuna się
poszerza.
–
Wyzywam cię… – Yi Xing zaśmiał się cicho, kiedy Baekhyun poruszył brwiami,
patrząc na niego. –…żebyś zatańczył Chenowi taniec erotyczny na jego kolanach.
–
CO?! – krzyknęli wszyscy poza Baekhyunem, Yi Xingiem i Minseokiem, a
najgłośniejsi byli Chen, Lu Han i Chanyeol.
–
Co, do cholery! – wrzasnął Chanyeol, czerwieniąc się z zażenowania, kiedy
odwracał się do Baekhyuna, który uśmiechał się jak szaleniec do swojego
najlepszego przyjaciela. – Byun Baekhyun, w tej chwili skończ z tym gównem! Nie
każdy jest taki napalony jak ty!
–
Jaki masz problem? – Baekhyun przewrócił oczami. – Nie każdy jest małym,
niewinnym chłopcem jak ty~ – Zachichotał.
–
To moja impreza! – lamentował Chanyeol, kusiło go, żeby wpaść w szał. – Nie
Baekhyuna!
–
Jest w porządku, Chanyeol – odpowiedział spokojnie Minseok, wstając i
otrzepując swoje jeansy. Baekhyun zaśmiał się.
–
To nie jest pokaz erotyczny! – wrzasnął Chanyeol, a potem gwałtownie wstał i
wybiegł z pokoju. Nie mógł już dłużej znieść tego erotycznego gówna! Kurwa!
Dlaczego wszyscy zachowywali się, jak gdyby był to klub tylko dla dorosłych?
Cóż, poniekąd był, ale…
Jednak!
To była impreza Chanyeola! Ta impreza miała polegać na spędzaniu razem czasu i
rozmawianiu, i tak dalej. Coś jak… nadrabianie straconego czasu czy coś! Nie
całowanie przypadkowych osób i… ARGH!
Będąc
na zewnątrz, usłyszał echo swojego oddechu daleko w korytarzu i jego frustracja
rozproszyła się w powietrzu. Przełknął ślinę – dobra, może to był zły pomysł… …
…Nawet w stanie upojenia alkoholowego Chanyeol się bał. Szybko się odwrócił, a
jego dłoń spoczęła na klamce-
-Czyjaś
dłoń spoczęła na jego ramieniu.
Chanyeol
wrzasnął, a potem obrócił się gotowy umrzeć z rąk groźnego gwałciciela czy coś.
Odkrył małą, miłą niespodziankę.
Był
to Kyungsoo, wpatrujący się w niego.
–
K-K-Kyungsoo? – wymamrotał Chanyeol, czując, jak jego twarz robi się czerwona
ze wstydu z powodu wcześniejszego krzyku. Kyungsoo uśmiechnął się.
–
Hej, Chanyeol. Myślałem o przyjściu na twoją imprezę, bo czułem się źle, że nie
mogłem… – Kyungsoo podszedł na palcach, aby spojrzeć na drzwi za nim. – Nie
spóźniłem się… prawda?
–
N-N-N-N-Nie, nie! – odparł Chanyeol, mając nadzieję, że brzmi tak trzeźwo i
normalnie jak to możliwe tylko dlatego, żeby Kyungsoo nie uznał go za
niedojrzałego. Chwilowo zapominając, dlaczego w ogóle uciekł, Chanyeol otworzył
drzwi.
–
W-wejdźmy, chyba powinniśmy? – wyjąkał Chanyeol, otwierając drzwi szerzej
właśnie wtedy, kiedy Minseok siedział na kolanach Chena. Okrzyki wzmogły się.
Natychmiast zamknął drzwi i delikatnie odepchnął Kyungsoo, mając nadzieję, że
niższy nic nie widział.
–…Albo
raczej nie – mruknął rozdrażniony, dlatego że tak wiele z nich znajdowało
przyjemność w czymś tak bezsensownym i nieprzyzwoitym jak to. Kyungsoo patrzył
na niego szeroko otwartymi oczami, a Chanyeol to wiedział, ponieważ mógł
zobaczyć białka błyszczące w ciemności.
–
Dlaczego nie możemy wejść? – zapytał wtedy, kiedy grupa w środku znowu wybuchła
entuzjazmem. Młodszy ciekawsko spojrzał Chanyeolowi przez ramię. Chanyeol
zaśmiał się nerwowo i zablokował obiekt swoich westchnień.
–
J-Ja… tylko chciałem zaczerpnąć trochę więcej powietrza, to wszystko – odrzekł
Chanyeol. Kiedy myślał, że to się nigdy nie skończy, Jongin otworzył drzwi.
–
To już koniec, Chanyeol – oznajmił Jongin.
–
Koniec czego? – zapytał Kyungsoo, a Jongin spojrzał na niego oczami
rozszerzającymi się z zaskoczenia.
–
Och! Hej, Chanyeol, czy to nie twoja mi- – Właśnie wtedy Chanyeol chwycił go i
zakrył mu usta, znowu śmiejąc się nerwowo do zdezorientowanego Kyungsoo.
–
Po prostu wejdźmy. Chodźmy, chyba powinniśmy? Hahaha… – Chanyeol pospiesznie
wciągnął Jongina i Kyungsoo do środka. Gdy Chanyeol przeprowadził inspekcję
miejsca, zobaczył, że Minseok z powrotem jest na swoim miejscu, jakby nic się
nie stało, a Chen siedział i wyglądał zbyt
normalnie, by było to normalne.
–
Dobrze, hyung – krzyknął Jongin, kiedy wrócił na swoje miejsce. – Zakręć
butelką!
–
Zakręć butelką! – Większość z nich była zbyt pijana, aby zobaczyć dodatkowego
członka. Chanyeol poczuł nagłe zażenowanie, bo był ze swoimi tandetnymi
przyjaciółmi, z których niektórzy nie-tak-ładnie wylegiwali się na podłodze, a
inni bekali i śpiewali falsetem.
–
Gramy w prawdę czy wyzwanie… – wyjaśnił Chanyeol, ale zanim mógł dokończyć,
Kyungsoo mu przerwał.
–
Czy wszyscy tutaj są pijani? – spytał, a w jego głosie było coś, czego Chanyeol
zupełnie nie mógł zrozumieć.
–
T-tak, ja… – Chanyeol czuł się jeszcze bardziej zawstydzony, lecz Kyungsoo
znowu mu się wciął.
–
Posłuchaj, Chanyeol… – zaczął Kyungsoo, odwracając się twarzą do Chanyeola w
nieco przepraszający sposób. – Wybacz, że cię okłamałem.
–…Co?
– Mózg wyższego był jak warzywna papka i naprawdę nie miał pojęcia, o czym
mówił obiekt jego westchnień. Z drugiej strony nawet gdyby był trzeźwy, i tak
by tego nie wiedział.
–
Powodem, dla którego nie przyszedłem na twoją imprezę, nie było to, że byłem
zajęty, ale to, że nie chciałem. – Zanim Chanyeol zdążył poczuć urazę przez to
wyznanie, Kyungsoo mówił dalej. – Zamierzałem przyjść, ale usłyszałem, że
będzie alkohol, a ja po prostu nienawidzę alkoholu. Bardzo.
Zapadła
krótka cisza.
–
P-P-Przepraszam, Kyungsoo… – wyjąkał w końcu Chanyeol, czując się winnym, nawet
jeśli nic nie było jego winą. – J-J-Ja nie wiedziałem…
–
W porządku. – Kyungsoo westchnął. – Wydaje mi się, że czasami muszę przeboleć
moją nienawiść.
–
N-N-Nie musisz pić. M-Mam na myśli w tej grze… – powiedział szybko Chanyeol. –
Tak czy siak są moje urodziny, więc jestem pewien, że puszczą ci to płazem,
jeśli im powiem… – Kyungsoo posłał mu ciepły uśmiech i skinął głową.
–
Hej! – krzyknął do nich Chen. – Jeśli wy, gołąbeczki, nie dołączycie do nas,
otrzymacie karę! – Tłum zaczął chichotać, podczas gdy Chanyeol i Kyungsoo
zarumienili się.
–
Lepiej usiądźmy – szepnął Chanyeol, prędko wracając na swoje miejsce.
Zawiedziony obserwował, że jego miłostka za nim nie poszła, ale zbliżyła się do
Chena otoczona grobową aurą tylko po to, by zasiąść obok niego z uśmiechem.
–
Dobrze, byliśmy przy Sehunie, prawda? Rzuć wyzwanie Tao!
–
Wyzywam cię… – Sehun uśmiechnął się złośliwie. –…do robienia wszystkiego, co ci
powiem przez resztę weekendu!
–
Przyjmuję! – wrzasnął Tao, a potem zakręcił butelką, żeby zadać pytanie lub
wyzwanie kolejnej osobie.
–
Czy to jest w ogóle prawda czy wyzwanie? – Chanyeol usłyszał, jak Jongin
szepcze do Baekhyuna. – Dla mnie wygląda jak tylko wyzwanie.
Właśnie
wtedy tak się złożyło, że butelka wskazała Chanyeola. Jak gdyby ktoś nacisnął
przełącznik, wszyscy zaczęli wiwatować, bo po tak długim czasie w końcu
przyszła kolej na Urodzinowego Króla.
–
Wyzwanie! – krzyknął Chanyeol, zanim ktokolwiek kazał mu wybierać. Jeśli było
to możliwe, wszyscy poczęli wznosić jeszcze głośniejsze okrzyki.
–
Wyzywam cię… – zaczął Tao, a potem urwał, jego twarz wykrzywiała się w
całkowitym zmieszaniu. –…Wyzywam cię do… uch…
–
Nie boję się! – Chanyeol zachichotał, pijacka euforia sprawiała, że czuł się
niezwyciężony, także przez to, że obiekt jego westchnień, Kyungsoo, tam był.
Nie było się czego obawiać.
–
żebyś… uch… żebyś…
–…żebyś
pocałował Baekhyuna-hyunga! – dokończył radośnie Sehun, a wyraz twarzy Tao
przemienił się w podobnie radosny.
–
Tak! Właśnie to! Taki był mój pomysł! – przytaknął Tao, a potem posłał Sehunowi
groźne spojrzenie, które tamten zignorował.
–
Pocałuj go! Pocałuj go! – krzyczał Sehun, a Chanyeol przelotnie zastanowił się,
dlaczego Sehun był tak bardzo zaangażowany w połączenie ich.
–
Co, do cholery?! Prosicie mnie, żebym pocałował psa! – krzyknął wkurzony
Chanyeol.
–
Zamknij się i idź wypić kolejne dwie puszki piwa, czemu nie? – Baekhyun
przewrócił oczami, krzyżując ramiona i odsunął się od Chanyeola.
–
Jesteście razem tacy uroczy… – Sehun zachichotał, jego twarz była czerwona od
bycia pijanym. Tao zachichotał razem z nim. Cóż,
to tylko urojenie Sehuna i Tao. Zapewnił się Chanyeol. To nie tak, że wszyscy by się zgodzili…
Jak
na zawołanie cały pokój, poza Chanyeolem, Baekhyunem i Kyungsoo, zaczął
skandować „Pocałuj go! Pocałuj go! Pocałuj go!”. Chanyeol uchwycił spojrzenie
Kyungsoo. Oczy obiektu jego westchnień świdrowały go, a wyrazu jego twarzy
Chanyeol nie mógł zbytnio pojąć.
–
Pocałuj go! Pocałuj go! Pocałuj go! Pocałuj go!
–
Pamiętaj, że masz jedną szansę, żeby odrzucić wyzwanie bez ponoszenia kary!
Przywilej solenizanta, pamiętasz? – przypominał mu niepewnie Kris, jak gdyby
przewidywał burzę rozmyślań, ale zamknął się i poddał się, kiedy Sehun
szturchnął go łokciem.
–
Pocałuj go! Pocałuj go! Pocałuj go! Pocałuj go!
Chanyeol
ponownie spojrzał na Kyungsoo, potem odwrócił się do Baekhyuna i wpatrywał się
w swojego wroga szeroko, szeroko otwartymi oczami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz