sobota, 1 lipca 2017

The Faults In Byun Baekhyun [6/55]

tytuł rozdziału: Zbliżanie się... albo i nie |oryginał: Getting closer... or not
rating: PG-13
A/N: Cześć! Jako iż jest lipiec postanowiłam, że będę dodawać posty dwa razy w tygodniu, żeby jakoś to szybciej szło i żebyście nie musieli tak dużo czekać. Mam nadzieję, że to Was ucieszy.
Och, jeszcze pojawiła się znów ta paskudna sprawa z tym, że jestem drugą osobą, która wzięła się za tłumaczenie. Doszło do tego, że ludzie mnie wyzywają i proszą o usunięcie, choć nie mają do tego żadnego interesu, bo autorka zgodziła się na dwa tłumaczenia. Proszę teraz o nie wszczynanie żadnych wojen, kto był pierwszy, kto drugi, kto setny. Ile osób, tyle może być tłumaczeń, jeśli autorka wyrazi na to zgodę. Dość!
Kolejna sprawa. Pisałam wczoraj z autorką pierwsze tłumaczenia i wszystko zostało załatwione. Nikt nikogo nie pogryzł, nikomu się krzywda nie stała, więc jeśli ktoś ma zamiar pod tym albo kolejnymi postami pisać nienawistne komentarze, darujcie sobie. Są osoby, które czytają moją pracę, bardziej ją lubią i sobie po prostu nie życzę, żeby ktoś szerzył tutaj nienawiść, bo to jest nie na miejscu.  Też jestem człowiekiem i uważam, że mnie, mojej becie i mojej pracy należy się taki sam szacunek jak wcześniejszej autorce.
Koniec tych wypocin, zapraszam do czytania kolejnego rozdziału!
– Co?
– Powiedziałeś, że zrobiłbyś to, gdybyś miał okazję. Właśnie teraz ją masz. – Baekhyun spojrzał Chanyeolowi w oczy, obserwując, jak te ciemne tęczówki wirują w zaskoczeniu i zdezorientowaniu.
– Co jest z tobą, do diabła, nie tak-
– Co? Nie masz odwagi? – wyszeptał Baekhyun niemal maniakalnie, czekając i czekając, aż Chanyeol wykona ruch. W podświadomości zastanawiał się, dlaczego to robił, dlaczego drwił z Chanyeola bez przyczyny i dlaczego narażał się na niebezpieczeństwo, ale w tamtym momencie nie obchodziło go to, bo ludzie jak Parka Chanyeol są tacy sami.
– Wiesz, jak nazywają mężczyzn, którzy nie biją kobiet ani nikogo niższego od siebie? – zapytał Baekhyun, przysuwając się coraz bliżej. – Nie są gentelmanami, Park Chanyeol, to tchórze. Tacy. Jak. Ty. – Dostrzegł, jak oczy Chanyeola błysnęły złością i urażoną dumą. Uśmiechnął się z wyższością właśnie wtedy, kiedy został brutalnie popchnięty na ziemię, dopóki kość w jego łokciu nie uderzyła ostro w podłogę, a skóra na jego przedramieniu otarła się o nią. Auauauauauau to, kurwa, boli, tobolitobolitoboli… Skrzywił się z bólu, ale przez moment był zwycięzcą, bo wiedział, że mu się udało – nie miało znaczenia, czy umrze podczas tej bójki, ponieważ właśnie sobie udowodnił, że Park Chanyeol jest taki sam. Zamknął oczy, czekając na pobicie, wyczekując bólu, którego wciąż nie mógł porównać z trwałą krzywdą, którą czuł przez tak długi czas, ale to nie nadeszło.
– Nie wiem, co jest z tobą, kurwa, nie tak, Byun Baekhyun, ale jeśli szukasz kogoś, żeby cię pobił, nie wybieraj mnie – warknął Park Chanyeol, stojąc nad Baekhyunem, a Baekhyun zamknął oczy, nie dlatego, że był zawstydzony czy zraniony, ale dlatego, że nie mógł znieść spojrzenia pełnego poczucia winy w skądinąd rozwścieczonych oczach Chanyeola. Usiadł, patrząc na swoją zdartą skórę, kiedy usłyszał, jak Chanyeol wychodzi z kuchni. Cisza rozniosła się po pomieszczeniu, po czym:
– Wszystko w porządku? – Aksamitny głos Kyungsoo wdarł się do głowy Baekhyuna, gdy ten poczuł łagodne, małe dłonie (nie te duże, które nawiedzały jego umysł), które go podniosły. – Zraniłeś się.
– Chcesz iść do pielęgniarki? – zapytała przewodnicząca grupy, lecz Baekhyun odwrócił się, całkowicie ją ignorując.
– Czuję się dobrze – odparł Baekhyun, lekko odpychając Kyungsoo.
– Co się stało? Znowu się biliście? – zapytał zaniepokojony Kyungsoo, krążąc wokół Baekhyuna niczym mucha. Wszyscy pozostali powrócili do pracy. Baekhyun milczał, patrząc na swoje rany. Kurwa, to tak bardzo boli, dlaczego, do cholery, musiał mnie tak brutalnie popchnąć- Z drugiej strony zasłużył na to. Kątem oka mógł zobaczyć upieczone przez Chanyeola ciasteczka.
– Chanyeol cię popchnął? Jak on może być taki okrutny? – Baekhyun widział, jak oczy Kyungsoo pociemniały z rozczarowania i nagle nie wiedział, co robi.
– Nie… mógł się zachować gorzej, ale tego nie zrobił – wymamrotał Baekhyun, mentalnie uderzając się za pomoc Chanyeolowi. Dlaczego to robił? Park Chanyeol nie zasłużył na nikogo, a już na pewno nie na Kyungsoo. – Powiedziałem mu coś naprawdę okropnego, więc ze złości mnie popchnął. Nie przejmuj się tym. To moja wina. – Czemu mu, do cholery, pomagasz, Byun Baekhyun?
–…Jesteś pewien? – zapytał Kyungsoo z wahaniem, ale Baekhyun już mógł dostrzec ulgę w jego oczach.
– Tak. – Baekhyun wzdrygnął się, czując, jak Kyungsoo dotyka go w przyjacielski sposób. Nie, nie powinien się do nikogo zbliżać. Odsunął się.
– Posłuchaj, wydaje mi się, że Chanyeol jest bardziej zraniony ode mnie. Może porozmawiałbyś z nim, jak to się skończy? W zasadzie idź i porozmawiaj z nim teraz. – Kyungsoo był rozdarty między chęcią pomocy zranionemu Baekhyunowi a chęcią pójścia do swojej „miłostki”. W końcu uległ drugiej opcji i pospiesznie wyszedł z sali, gdy przewodnicząca kółka nie patrzyła.
Baekhyun odwrócił się, patrząc na swoje rany, które nie wyglądały tak źle, jak wyglądać mogły (chociaż nadal kurewsko bolały i w tamtej chwili nie mógł poruszać łokciem). Westchnął, mentalnie bijąc się w twarz za bycie idiotą. Co chciał sobie udowodnić? Nie miało znaczenia, czy Park Chanyeol zachowywał się inaczej albo miał inną osobowość, bo w ostateczności ludzie jak Park Chanyeol są nadal tacy sami. Nie ma znaczenia, co robią, bo koniec końców to wszystko gra, by przyciągnąć do siebie ludzi i otworzyć ich serca, a potem wziąć młotek i rozbić je na kawałeczki.
Dopóki nie zostanie nic.
Baekhyun znowu westchnął i nawet jeśli nie był głodny, wziął kolejne ciasteczko i wepchnął je sobie do ust.




Chanyeol skrzywił się w chwili, gdy wszedł do swojego pokoju, klnąc i żałując.
To jego wina! Pomyślał, rzucając się na łóżko. Gdyby to nie była jego wina, nie popchnąłbym go! To wina Byun Baekhyuna! To wina Byun Baekhyuna! To wina Byun Baek-
– Chanyeol? – zawołał łagodny głos po drugiej stronie drzwi. Uszy Chanyeola natychmiast się ożywiły, a on poszedł otworzyć.
– Kyungsoo? – odpowiedział Chanyeol, odruchowo wpuszczając obiekt swoich uczuć do środka. Kyungsoo wszedł i spojrzał na niego zatroskany.
  – Wszystko w porządku? – Na te słowa Chanyeol westchnął z rozdrażnieniem i usiadł z powrotem na łóżku. Kyungsoo niepewnie zasiadł obok niego. Zwykle Chanyeol niemal by zemdlał z powodu faktu, że Kyungsoo właśnie zajął miejsce tuż obok niego i dzielą ich tylko centymetry, ale w tamtej chwili miał inne sprawy na głowie.
– Ty i Baekhyun znowu się pokłóciliście? – powiedział Kyungsoo, a Chanyeol chciał krzyknąć „Tak! Ten przeklęty Byun Baekhyun sprowokował mnie, żebym uderzył go pierwszy! Deptał moje ego i właśnie dlatego go popchnąłem.” Ale nie mógł. Bo w sądzie nigdy nie wini się prowokatora tylko mordercę. Nigdy nie wini się Lady Makbet tylko Makbeta.
– To wszystko moja wina. – Chanyeol w końcu westchnął, patrząc na swoje duże dłonie. – Powiedział coś… niezbyt miłego i popchnąłem go na podłogę.
– Ale to on to zaczął, prawda? Krwawił… – Na te słowa Chanyeol poczuł, jak większe poczucie winy ogarnia jego serce.
– Ja tylko… Wiem, że nie powinienem był tego robić, bo jest mniejszy wzrostem ode mnie (chociaż jego słowa są dziesięć razy bardziej złośliwe)… Nie powinienem był używać mojego wzrostu na własną korzyść… To niesprawiedliwe… – Chanyeol zacisnął pięści i po raz kolejny westchnął. Znowu nie wiedział, dlaczego czuł się winny po zranieniu Byun Baekhyuna ze wszystkich ludzi. W końcu, czyż nie zawsze chciał skrzywdzić Baekhyuna?
– Nic się nie stało. Obaj możecie się po prostu przeprosić i to zakończyć, prawda? – Chanyeol przewrócił oczami. Jak gdyby mogłoby to być tak łatwe.
– Dzięki, Kyungsoo – odparł szczerze Chanyeol, czując, jak w jego serce wzbiera szczęście, kiedy  ujrzał ciepły uśmiech Kyungsoo. Co za miła miłostka, która przyszła się z nim zobaczyć, nawet jeśli to nie on był tym, który został fizycznie zraniony. Odprowadził Kyungsoo do drzwi i pomachał mu na pożegnanie. Gdy zamknął drzwi, pomyślał o słowach Baekhyuna: „Wiesz, jeśli chciałeś mnie do czegoś zmusić, trzeba było użyć brutalniejszych ruchów.”
Jak gdyby Chanyeol nie użył całej swojej siły przeciwko niemu. Ale o czym, do cholery, mówił Byun Baekhyun? On zawsze używał całej swej siły przeciw niemu…
Tylko że teraz, jak o tym pomyślał, zdał sobie sprawę, że to nie o to chodzi.
Odkąd Chen powiedział mu o przeszłości jego wroga, nie czuł nic poza wahaniem ilekroć był bliski zranienia Baekhyuna czy zmuszenia go do czegoś. Mimo wszystko to ta okropna przeszłość zmieniła Baekhyuna w okropną osobę.
Oczywiście to nie tak, że od początku nie był okropny.
To prawdopodobnie tylko środki ostrożności, zapewniał się Chanyeol. W końcu gdyby Chanyeol naprawdę miał skrzywdzić Baekhyuna, mogłoby to okaleczyć go zarówno psychicznie jak i fizycznie, a Chanyeol mógłby pójść do więzienia, gdyby go pozwano. A dużym problemem było to, że z nienawiścią zobaczyłby zwycięski uśmieszek na twarzy Byun Baekhyuna.
Tak, to właśnie to.
Z tym wnioskiem ulga ogarnęła Chanyeola. Niespodziewanie jego telefon zawibrował. Wyjął go, a jego serce zatrzymało się, kiedy zobaczył Kyungsoo na ekranie. Naciskając na imię obiektu swoich uczuć, odczytał wiadomość przez niego napisaną.
Tu masz pomysł, jak pogodzić się z Baekhyunem: idź i zadaj mu pytania z naszej ankiety. Upiecz dwie pieczenie na jednym ogniu.
Tylko to. Żadnej ckliwej wiadomości, a wszystko łączyło się z Byun Baekhyunem.
Chanyeol jęknął.




Kiedy Baekhyun wrócił z gotowania, Chanyeol zauważył jego zabandażowane ręce i temblak dookoła ramienia. Jeszcze raz poczuł wzbierające w nim poczucie winy i jeszcze raz przypomniało mu się o jego wzroście w porównaniu do Baekhyuna.
Żaden z nich się nie odezwał. Obaj wyczuwali swoje wzajemne poczucie winy oraz niechęć do przeprosin (bo nawet teraz duma i zaprzeczenie były tym, co ich powstrzymywało), czy ich przyjęcia.
Cisza zaczęła się normalnie, z napięciem w powietrzu, kiedy obaj zajmowali się swoimi własnymi sprawami, ale później wyglądało na to, że ciągle rośnie, bo jak zwykle gapiliby się na siebie, kiedy nie rozmawiali, tak teraz jedynie unikali swoich spojrzeń i siebie w ogóle, prawie jakby chcieli przegrać jeden z niezliczonych małych cichych pojedynków, które zawsze ze sobą toczyli.
To było dziwne i zostawiało nieprzyjemne uczucie w jego sercu, dopóki nagle nie mógł tego już dłużej znieść.
– Więc odpowiesz na pytania w mojej ankiecie czy nie? – spytał znienacka Chanyeol, po raz pierwszy przerywając ciszę pomiędzy nimi. Oczekiwał, że Baekhyun dalej będzie go ignorował i może właśnie to niższy planował zrobić, ale koniec końców podniósł wzrok znad telefonu.
– W jakiej ankiecie?
– W ankiecie, którą Kyungsoo i ja stworzyliśmy dla naszych badań. Co innego? – Chanyeol przewrócił oczami, wyjmując kartki. Poczuł ulgę, że napięcie wróciło do normalności.
– Lepiej, żeby te pytania nie były zbyt osobiste… jak czy preferuję koty czy psy, czy coś takiego… – ostrzegł Baekhyun, zakładając nogę na nogę, czekał, aż Chanyeol się przygotuje. –…Zapytaj mnie o moje życie seksualne albo coś.
Chanyeol posłał mu spojrzenie czy-sobie-ze-mnie-żartujesz. Czy ten idiota potrafił dostrzec różnicę między życiem publicznym a prywatnym?
– Nikt nie chce wiedzieć czegokolwiek o twoim życiu seksualnym, idioto. – Znów przewrócił oczami, zerkając na pierwsze pytanie. – Wystarczy, że muszę słyszeć, jak robisz to z kimś innym.
– To był twój wybór.
– Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? – przerwał Chanyeol, a Baekhyun zmrużył oczy.
– Jaki jest temat, który badacie?
– Miłość – odpowiedział natychmiast Chanyeol, jak gdyby przewidział pytanie Baekhyuna, a niższy wydał z siebie sfrustrowane westchnienie.
 – Nie jestem-
– Tak, jesteś. Nie pytam o twoje życie miłosne, tylko o twoją opinię na ten temat.
– Kurwa, Park Chanyeol, znajdź kogoś innego do-
– Przynajmniej zrób to dla Kyungsoo! – krzyknął Chanyeol i Baekhyun się powstrzymał. – Kurewsko się napracował nad tym projektem. Mówiąc szczerze, zupełnie mnie to nie obchodzi, ale on jest do tego bardzo zmotywowany. Chce, żeby udział wzięło tak wiele ludzi, jak to możliwe i naprawdę, gdyby przejmował się trochę mniej, w ogóle bym cię nie pytał.
Zapadła krótka cisza. Baekhyun wpatrywał się w Chanyeola, a Chanyeol w niego. Trwali tak przez długi, długi czas – Chanyeol czekał, Baekhyun się zastanawiał.
– Dobra – odpowiedział wreszcie Baekhyun i zerwał z Chanyeolem kontakt wzrokowy, prawie jakby patrzenie na niego mogło go podpalić. – Mogę wciskać kit, prawda?
– Cóż, lepiej gdybyś był uczciwy, ale szczerze mnie to nie obchodzi. Nie powiem Kyungsoo, że skłamałeś. – Chanyeol założył nogę na nogę. – Zatem, pierwsze pytanie?
– Nie.
– Czy wierzysz w wieczność w miłości?
– Nie.
– Czy wierzysz, że istnieje coś takiego jak bratnie dusze?
– Nie.
– Czy masz dziewczynę/chło-
– Nie.
– Czy kiedykolwiek kogoś kochałeś?
– Nie.
– Co jest silniejsze? Pożądanie czy-
– Pożądanie.
– Czy wierzysz w odnalezienie miłości w pożądaniu?
– Nie.
– Czy masz przyjaciół z korzyściami? – Baekhyun się zaśmiał.
– A jak myślisz? – Chanyeol zmrużył oczy, westchnął i nabazgrał coś na kartce.
– Czy kiedykolwiek się dla kogoś zmieniłeś?
– Nie.
– Czy uważasz, że zdradzanie jest w porządku?
Zapadła cisza. Później:
– To nigdy nie jest w porządku – odrzekł Baekhyun, a gdy Chanyeol zaczął coś zapisywać, Baekhyun nieoczekiwanie kontynuował: – Nie ma znaczenia, co, do diabła, robisz, jak bardzo kogoś lubisz, jak bardzo ten ktoś lubi ciebie albo dlaczego w ogóle się umawiacie, ale jeśli już to robicie, nigdy w życiu nie powinieneś tej osoby zdradzać. – Chanyeol zamrugał.
– Och, dobrze… – Gdy napisał Bardzo Mocno Się Nie Zgadza w swoim raporcie, Baekhyun położył się na swoim łóżku i odwrócił plecami do współlokatora.
– Jaka jest najważniejsza rzecz w związku?
– Seks. – Chanyeol zmarszczył nos z dezaprobatą.
– Czy nie mógłbyś powiedzieć czegoś In-
– Seks – odpowiedział z uporem Baekhyun.
– Gdyby ktoś, kogo nie lubisz w romantyczny sposób, zaprosił cię na randkę, zgodziłbyś się? Dlaczego/dlaczego nie?
– Nie, bo seks z jedną osobą jest nudny, a ja nie chcę nikogo zdradzać. – Chanyeol przewrócił oczami na odpowiedź, jakiej się spodziewał i zapisał ją.
– Jaka jest twoja orientacja?
– Gej. Niby od czego innego jest ta szkoła? – Baekhyun przewrócił oczami na to głupie pytanie, a Chanyeol zaśmiał się szyderczo.
– Nie wszyscy tutaj są homoseksualistami. Nie obrażaj pytań Kyungsoo – powiedział złośliwie Chanyeol. – Ile masz lat i jaka jest twoja płeć?
– Nie zadawaj mi pytań, na które znasz odpowiedź, idioto. Sam to sobie zapisz. – Chanyeol rzucił w Baekhyuna długopisem w rozdrażnieniu, a później wyjął kolejny, wypełniając rubrykę samemu.
– Czy to koniec?
– Tak. Idź teraz do swojego nieba. – Chanyeol odwrócił się i począł uzupełniać odpowiedzi Baekhyuna. Baekhyun wyjął swój telefon i zaczął coś na nim robić. Po chwili poruszył się.
– Czy ty odpowiadałeś na te pytania?
– Co? …Nie… – odpowiedział powoli Chanyeol, wciąż pisząc.
– Dlaczego tego nie zrobisz?
– Dlaczego powinienem? Ja jestem tutaj tym, który zadaje pytania-
– Żebyś miał większą ilość ankietowanych? Hę?
Chanyeol milczał przez chwilę, a potem westchnął. – Może zrobię to później – wymamrotał do siebie.
– Zatem, Park Chanyeol… – Baekhyun odłożył swój telefon, bawiąc się materiałem temblaka na swoim ramieniu. – Czy jest coś takiego jak wieczność w miłości?
– Oczywiście – odpowiedział machinalnie Chanyeol, nawet gdy pisał. – Miłość góruje nad wszystkim, więc to oczywiste, że istnieje wieczność w miłości. – Baekhyun przewrócił oczami.
– Dziecinne – wymamrotał do siebie. Chanyeol przestał stukać w klawiaturę.
– Mylisz się – odparł Chanyeol. – Nawet jeśli jej nie widzisz, miłość jest na tym świecie, jest jej dużo więcej, niż możesz sobie wyobrazić. Kiedyś wierzyłeś w miłość, założę się, że tak było. – Zauważył sposób, w jaki Baekhyun się spiął. – Tylko że… Nie wiem, co się z tobą, do cholery, stało, ale pewnego dnia będziesz-
– Dorosłem – odpowiedział Baekhyun cichym głosem.
–…C-
– Wyrosłem z bzdur, które kiedyś ludzie wmawiali mi każdego dnia – odpowiedział Baekhyun wzburzonym tonem. – Z bajek i tych komedii romantycznych, w których na końcu wszystko staje się idealne, a to wszystko za sprawą miłości. To nie ma pieprzonego sensu. Są dla dzieci, które chcą wierzyć w coś więcej niż ten pusty świat, w którym żyjemy, ale pewnego dnia zdadzą sobie sprawę, że to wszystko to tylko kłamstwo. Ty też, Park Chanyeol, kiedy dojrze-
– Kurwa, Byun Baekhyun, jeszcze nigdy w życiu tak bardzo się nie myliłeś! – krzyknął Chanyeol, chociaż dobrze wiedział, że jest późno w nocy i ludzie zaczynają zasypiać. – Miłość nie musi być romantycznym uczuciem. To może być miłość, jaką obdarzasz swoją pracę, kiedy ją wykonujesz. To może być radość z patrzenia, jak twoje dziecko stawia pierwsze kroki. To może być ból spowodowany widokiem przyjaciela w szpitalu. To może być zawód miłosny, który odczuwasz, gdy widzisz, jak osoba, którą kiedyś kochałeś, kocha kogoś innego. To może być rozgoryczenie, rozżalenie i złość, które czujesz, kiedy osoba, którą kochasz najmocniej, patrzy na ciebie z nienawiścią i obrzydzeniem-
– Przestań. Po prostu przestań.
– Nie wiem, co, do cholery, jest z tobą nie tak, ale miłość jest wszędzie. Pożądanie nie. Nie odczuwasz pierdolonego pociągu do pieprzonego stołu, to zwyczajnie dziwne. Ale miłość, na litość boską, to patrzenie, jak twoi rodzice zako-
– Park, kurwa, Chanyeol-
– I udowodnię, że się mylisz, Byun Baekhyun – dokończył Chanyeol i właśnie wtedy Baekhyun podniósł wzrok i napotkał zdeterminowane spojrzenie Chanyeola. – Pokaże ci, do cholery, czym jest miłość. Patrz, jak będę kogoś kochał i patrz, jak tego kogoś zdobywam. Patrz, jak szczęśliwy z nim będę i wiedz, jak bardzo się, kurwa, mylisz.
– Czy to wyzwanie? – spytał Baekhyun, unosząc brew, lecz jego twarz pozostała bez wyrazu.
– Tak. Oczywiście – odpowiedział Chanyeol pewnym głosem. – I nie umrę, dopóki nie pokażę ci, czym jest prawdziwy świat.




Następnego poranka Chanyeol został obudzony przez dźwięk swojego dzwonka. Wstał i jęknął, chwytając przeszkodę, która go zbudziła.
– Co – warknął do telefonu, gdy zobaczył, że napis „Kris” pojawił się na ekranie.
– Wiesz co?!
– Co?
– Szkolne statystyki… uległy zmianie.
Co?
Chodź tu, natychmiast!
Gderając do siebie, Chanyeol zrzucił z siebie kołdrę i podniósł się z łóżka. Przecierając oczy, powlókł się do łazienki, żeby umyć twarz. Kiedy ją wycierał, zobaczył skopaną na podłogę pościel Baekhyuna. Jego szorty podsunęły się do góry, odsłaniając białe uda. Poczuł się odrobinę winny, kiedy jego wzrok powędrował do temblaka na ręce Baekhyuna, ale wiedząc, jak bardzo Baekhyun nienawidzi ciepła, Chanyeol podniósł kołdrę i owinął ją dookoła łóżka Baekhyuna , dopóki nie była tak ciasno, że Baekhyunowi dużo, dużo czasu zajmie pozbycie się jej. W czasie gdy miał wyjść, zdążył zobaczyć Baekhyuna, który wiercił się, a jego spocona grzywka przeklejała mu się do czoła. Cicho śmiejąc się do siebie, wybiegł i popędził do pokoju Krisa.
– Co zajęło ci tak długo? – zapytał Kris, otwierając szerzej drzwi, żeby wpuścić przyjaciela do środka.
– Powinieneś się cieszyć, że przynajmniej wyszedłem dla ciebie z łóżka – wymamrotał do siebie Chanyeol, siadając na łóżku Krisa.
– Tak czy inaczej, jak mówiłem… – Kris wyjął swojego laptopa i zaczął coś wpisywać. – Czy wiedział, że tajemniczy Księżycowy Anioł jest na równi z Taeminem jako druga dziwka? – Chanyeol rozdziawił usta.
– Co? Poważnie? – Kris zawzięcie pokiwał głową. – W takim razie czy odkryłeś, kim ta osoba jest?
– Nie, wcale. – Kris westchnął. – Nadal nie mam w ogóle pojęcia, chociaż powinienem być pierwszym, który wie wszystko o tej szkole.
– Więc… co z tobą i Joonmyu- – Kris podniósł rękę.
– Nie, Chanyeol, po prostu nie – powiedział chłodno Kris, nadal stukając w klawiaturę. – Mój Joonmyun jest zbyt kochany i niewinny, by być kimś takim. A nawet jeśli jest… niech będzie-
– Dobra, dobra. Rozumiem. Rany – wymamrotał do siebie Chanyeol, bojąc się, że jego przyjaciel może przejść do trybu szalonej hiperwentylacji poprzez myślenie o czymś nieprawdopodobnym.
– Poza tym, tak przy okazji, Joonmyun jest wciąż sklasyfikowany jako najbardziej kujonowaty  kujon w tej szkole, dlatego-
– Dobra! Dlaczego w ogóle rozmawiamy o Joonmyunie?
– Bo jest przystojniakiem i, o mój Boże, czy tamtego dnia słyszałeś, kiedy- – Kris zaczął opowiadać o swoich przeżyciach podczas spotkania samorządu związanych z Joonmyunem, a Chanyeol westchnął, automatycznie się wyłączając, wiedząc, że to nie jego wina, gdyż przyjaciel wezwał go tak wcześnie tego ranka.
– Jakie inne rankingi tutaj są? – zapytał Chanyeol śpiącym głosem tylko po to, by powstrzymać Krisa od popadania w obsesję na punkcie jego „miłostki”.
– Gościu, masa ich jest… – odrzekł natychmiast Kris, wpisując coś jeszcze. – O, i jesteś pierwszy w jednym z nich. – Oczy Chanyeola rozszerzyły się, kiedy usiadł.
– Co, do diabła?
– Jesteś na pierwszym miejscu za posiadanie najbardziej seksownego, głębokiego głosu w szkole.
Chanyeolowi był oniemiały i tylko rozdziawił usta, ale Kris nic nie zobaczył, nadal przesuwając stronę w dół.
– Jesteś w kolejnym!
– W jakim?
– Jesteś pierwszy za posiadanie najbardziej idiotycznego uśmiechu w szkole.
Chanyeol westchnął, zakrywając twarz jedną dłonią. Zamierzał już nigdy się nie uśmiechnąć.
– A co z tobą? – spytał, kiedy już doszedł do siebie po „obraźliwym rankingu”, który Kris właśnie musiał stworzyć.
– Ja? Cóż… Jestem w jednym z nich… Tak myślę… – powiedział Kris, dalej wyszukując jakieś rzeczy. –…Za posiadanie największych yaoi dłoni.
– Co? – Chanyeol zaczął się śmiać, ale potem coś sobie przypomniał. – Czym jest yaoi?
–…Nie rozumiesz. – Kris westchnął, poklepując przyjaciela po plecach i wziął kanapkę ze swojego biurka. Właśnie wtedy Chanyeolowi coś się przypomniało i uśmiechnął się szeroko.
– Hej, kolego – odezwał się Chanyeol, patrząc, jak Kris wkłada sobie kanapkę do ust. – Dzięki, koleś, za tamten dzień.
– Co? – zapytał zdezorientowany Kris.
– Kiedy kupiłeś mi kanapkę. Ponieważ przegapiłem obiad? – Kris nadal wpatrywał się w swojego przyjaciela.
– Kilka dni temu? Kupiłeś mi kanapkę i dzwoniłeś do mnie jakieś dziesięć razy, bo opuściłem obiad? – powtórzył Chanyeol, obserwując, jak jego przyjaciel przewraca oczami.
– Przestań pieprzyć głupoty, Chanyeol. – Kris zrobił kolejny gryz. – Wiesz, że nie wydałbym na ciebie grosza.
Chanyeol zamarł.
Kris miał rację.
Kris nigdy nie wydawał pieniędzy na ludzi, dopóki nie było to całkowicie konieczne.
W takim razie kto kupił mu kanapkę?
Kurwa.
– Mówiąc o kanapkach – ciągnął Kris, kończąc ostatni kęs – nie tak dawno w college’u został otwarty sklepik z kanapkami, a ja miałem zniżki, żeby móc świętować otwarcie. Właśnie dlatego tak wiele osób dzisiaj olewa obiady, by odrobić pracę domową i w zastępstwie jedzą te kanapki ze zniżką. Wiesz, jeśli powiesz „Lubię ser” do właściciela, którym jest facet w okularach w okrągłej oprawie, da ci o dwadzieścia procent przecenioną kanapkę! – Chanyeol przewrócił oczami. Oczywiście, że Kris wiedział o takich rzeczach. Znowu się wyłączył, gdy jego przyjaciel nadal mówił. Jakby idąc za głosem instynktu, Chanyeol wstał.
– Muszę iść, koleś – powiedział, kierując się do drzwi. Kris podniósł wzrok znad ekranu.
– Czemu?
– Po prostu… – Chanyeol uśmiechnął się złośliwie. – Coś do zrobienia. Ktoś do wkurzenia.
– Co? Kto? – Jakby na zawołanie w powietrzu rozległ się przenikliwy krzyk „PARK CHANYEOOOOOOOOOOOOOL”, a uśmieszek Chanyeola poszerzył się.
– To.
– WYDOSTAŃ MNIE Z TEJ PIERDOLONEJ KOŁDRY!




Niech to szlag trafi.
Chanyeol bez przerwy przeklinał, czekając przed budynkiem akademika, w głowie wykrzykiwał  obelgi, wpatrując się w noc.
Jego wykładowca dentystyki właśnie powiedział mu, że jego kara odbędzie się tej nocy i spędzi całą noc na patrolowaniu okolicy dookoła akademików, żeby sprawdzić, czy nikt nie łamie przepisów.
To wszystko wina Byun pieprzonego Baekhyuna.
Chanyeol chciał zacząć rok na nowo, próbując znaleźć się po dobrej stronie wszystkich wykładowców, ale skończył, przechodząc na tę złą stronę zamiast na neutralną.
Niech to szlag trafi, życzył sobie, by Baekhyun był z nim w tamtej chwili i nie obchodziło go, że miał stróżować z tym zapomnianym przez Boga frajerem, o ile tylko tamten nie był w ich pokoju, śpiąc spokojnie i dostawał więcej, niż na to zasłużył.
…Albo nie.
Jak na zawołanie Chanyeol usłyszał kroki ze środka budynku, a potem wstrętny głos wypełnił jego uszy.
Ty  jesteś moim partnerem przy odbywaniu kary dzisiejszej nocy? – Głos Baekhyuna był rozdrażniony, kiedy chłopak wyszedł, by spotkać swojego wroga. Chanyeol przewrócił oczami i prychnął sfrustrowany.
– Jak gdyby spędzanie z tobą większości dnia nie było wystarczające!
– Co, myślisz, że ja tego chcę? – Baekhyun się zaśmiał. – Nie dajesz mi spokoju, nawet kiedy się z kimś pieprzę!
– To także mój pokój, jakbyś zapomniał. – Chanyeol skrzyżował ramiona i, ugh, po prostu chciał sobie stamtąd pójść. – I zakładam słuchawki. Nikt nie chce słyszeć, jak kogoś pieprzysz. Nikt w ogóle nie chce cię słyszeć.
– Słuchaj, Park Chanyeol, powinieneś się cieszyć, że znoszę twoją obecność, ale ty nie waż się, kurwa, umieszczać aromatu o zapachu ogórków w pieprzonej łazience-
– A co mnie powstrzymuje? Na pewno nie twoje jednonocne przygody-
Baekhyun popchnął Chanyeola.
Rozzłoszczony Chanyeol zrobił krok naprzód i odpowiedział pchnięciem.
– Jaki masz, do cholery, problem? – warknął. Baekhyun wzruszył ramionami i odwrócił wzrok, krzyżując ręce, a Chanyeol dał się zmylić, wiedząc, że wygrał.
To było złe posunięcie.
Baekhyun natychmiast zaatakował, poruszając się do przodu. Kolejny raz popchnął Chanyeola, używając swojego wzrostu i szybkości na swą korzyść. Zaskoczony Chanyeol został zmuszony do cofnięcia się w niekontrolowany sposób, dopóki jego stopa nie uderzyła w doniczkę. Wspomniana doniczka przewróciła się, a potem zderzyła się z podłożem, roztrzaskując na milion kawałków.
Odgłos był przenikliwy, a Chanyeol i Baekhyun skrzywili się z powodu jego donośności.
– Patrz, co zrobiłeś! – wysyczał Baekhyun, przykucając, by oszacować szkodę. Urażony Chanyeol rozdziawił usta.
– Ty mnie popchnąłeś, pojebie! To właśnie ty to zrobiłeś!
– Zaraz, zaraz, zaraz. Jak możesz obwiniać mnie, kiedy to twoje wielkie, niezdarne stopy do tego doprowadziły? Gdybyś właściwie zareagował, gdy cię popchnąłem, to by się nigdy nie wyda-
– Gdybyś mnie w ogóle nie popchnął, to by się nie zdarzyło! – Zapadła cisza, kiedy postanowili rozstrzygnąć kłótnię dzięki spojrzeniom. Nagle coś zawibrowało w kieszeni Baekhyuna. Posyłając ostatnie śmiercionośne spojrzenie, Baekhyun odwrócił się i wyjął telefon, czytając wiadomość. Wzdychając z rozdrażnieniem, przytknął telefon pod twarz Chanyeola.
– Co, do ch-
– Przeczytaj to, głupi olbrzymie. – Chanyeol zmrużył oczy, wpatrując się w ekran.
Baekhyun ssi,
Z tej strony Pan Jung, twój wykładowca psychologii, który dał ci karę. Obserwuję ciebie i twojego partnera przez okno w moim biurze.
Mam nadzieję, że obaj się zachowujecie i prawidłowo wykonujecie swoją karę. To będzie służyć wam jako ostrzeżenie, w przeciwnym wypadku zobaczę was podczas przyszłych kar.
P.S: Będę udawał, że nigdy nie zniszczyliście tej doniczki.”
– Kurwa – zaklął Chanyeol. – Nie mogą kontrolować nas w taki sposób! Jesteśmy dorośli!
– Ty, dorosły? – zadrwił Baekhyun. – Najśmieszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem. Ktokolwiek nazwie cię dorosłym, wyraźnie nie wie o twoim dziecinnym móżdżku.
– Zamknij się, do diab- – W tamtej chwili telefon Chanyeola zawibrował. Zdenerwowany wyjął go ze swej kieszeni i zastanawiał się, kto, do cholery, miał czas i siłę, żeby napisać do niego w środku nocy. Odczytał wiadomość.
„Chanyeol ssi,
Ucisz się, możemy usłyszeć cię tu na górze.
P.S: Przestań przeklinać i zacznij patrolować. Znajdź co najmniej trzech studentów czających się w pobliżu, bo inaczej zobaczysz siebie tam o tej samej porze z tą samą osobą jutro.”
To wiadomość od jego wykładowcy dentystyki.
Wydając z siebie sfrustrowane fuknięcie, wcisnął telefon z powrotem do kieszeni. Złapał Baekhyuna za nadgarstek i wciągnął go do akademika.
– Co do? Nie dotykaj mnie, do diabła- – Bez słowa Chanyeol wyjął komórkę i rzucił ją Baekhyunowi, który prędko ją złapał.
– Znasz moje hasło. – Chanyeol westchnął ponuro na ten fakt, obserwując, jak jego wróg odblokowuje jego telefon, a potem czyta wiadomość poniżej.
– Kurwa – wyszeptał Baekhyun.
– Masz pieprzoną rację. Teraz się pospieszmy i rozdzielmy akademiki dla każdego z nas do patrolowania.




Godzinę później
– Jak tak dalej pójdzie, nigdy nie wydostaniemy się z kolejnej kary – syknął Baekhyun, gdy spotkali się ponownie w centrum internatu. Ich powieki były ciężkie, a kroki powłóczyste.
– A czyja to wina? – odparował Chanyeol, zsuwając się po ścianie. Jego mózg groził wyłączeniem się, a nogi prawie odmawiały posłuszeństwa. – Kto był tym, który chciał każdą jedną pieprzoną osobę, którą znaleźliśmy puścić wolno?
– Nie zrozumiałbyś – odparł Baekhyun, krzyżując ramiona. Był poirytowany tym, że choć Chanyeol siedział, czasami nadal wydawało się, że dominuje. – Koniec końców, ty nie masz przyjaci-
– Kurwa, Byun Baekhyun, zamknij się!
Ku zaskoczeniu Chanyeola to właśnie zrobił Baekhyun, ale z drugiej strony nie powinien był. W końcu obaj byli śmiertelnie zmęczeni i tylko chcieli wskoczyć do swoich łóżek, by już nigdy ponownie się nie obudzić.
Chanyeol oparł głowę o ścianę, otwierając oczy na krótką chwilę, kiedy usłyszał powłóczyste kroki gdzieś za rogiem. Jednak już go to nie obchodziło, bo był prawie pewien, że Baekhyun powstrzyma go przed złapaniem tych intruzów.
– Nie odchodź! – wyszeptał szorstki głos. – Proszę… To było takie cudowne, ale nie chcę na tym kończyć. Może moglibyśmy się kiedyś spotkać? Jak masz na imię?
Zapadła cisza, a potem odezwał naprawdę cichy głos, tak cichy, że  Chanyeol zupełnie nie mógł wyłapać, kto mówił.
– Hę? – Znów zabrzmiał szorstki głos, który był o niebo głośniejszy niż ten poprzedni. Brwi Chanyeola zadrgały z rozdrażnieniem, a on życzył sobie, by tamten mówił ciszej. – Księżycowy Anioł?
Wraz z tym oczy Chanyeola gwałtownie się otworzyły, a on wstał szybko.
– Księżycowy Aniele, zaczekaj! Daj mi swój numer! – zawołał ten sam głos, a Chanyeol począł pospiesznie kroczyć w jego stronę. Postać wielkiego, nieznajomego mężczyzna, desperacko wypatrującego za kimś, znalazła się w jego polu widzenia i przyspieszył kroku.
Kiedy skręcił za rogiem, zobaczył mniejszą postać, niską jak na chłopaka, lecz wysoką jak na dziewczynę i Chanyeol nadal nie mógł wyłapać, kto to jest. Szedł jeszcze szybciej z wyciągniętą dłonią, całkowicie ignorując gburowatego mężczyznę. Widok na Księżycowego Anioła stał się wyraźniejszy, lecz nadal nie wystarczająco wyraźny, żeby zobaczyć, kto to tak właściwie jest. Otworzył usta gotowy poprosić Księżycowego Anioła, żeby się odwrócił-
– P-prze-
Jakąś dłoń złapała go i pociągnęła do tyłu z niesłychaną siłą.
Ten ruch był zaskakujący i Chanyeol poczuł, jak słowa grzęzną mu w gardle, gdy był ciągnięty do tyłu przez dużo niższą od siebie osobę.
– Co, do diabła? – wyszeptał Chanyeol, patrząc bezradnie na Księżycowego Anioła (albo jego brak), który zniknął z jego pola widzenia. Rozwścieczony i całkowicie sfrustrowany z powodu tego, jak bliski był odkrycia, kim jest Księżycowy Anioł, Chanyeol odwrócił się do Baekhyuna niemal zaślepiony swoją złością i zacisnął mocno pięści.
– Za co to, do cholery, było? Byłem tak bliski odkrycia, kim jest Księżycowy A- – Przerwał mu śmiech Baekhyuna.
– Chcesz się dowiedzieć, kim jest Księżycowy Anioł? – Baekhyun znowu się zaśmiał, jego ton był ponury. – Cóż, pozwól, że powiem ci to teraz – nie chcesz wiedzieć, kim on jest.
– A więc to on, co? – zapytał zwycięsko Chanyeol. Baekhyun przewrócił oczami.
– Oczywiście, że to on. Kogo innego się spodziewałeś?
– Tylko, kurwa, czekaj, Byun Baekhyun… – Chanyeol dźgnął Baekhyuna palcami w klatkę piersiową, a tamten bez strachu zrobił kilka kroków w tył. – Dowiem się, kim jest Księżycowy Anioł i zaśmieję ci się w twarz, kiedy to zrobię. – Baekhyum zmrużył oczy.
– Bądź wdzięczny za to, że cię uratowałem – odpowiedział głosem ociekającym jadem. – Idź, dowiedz się, kim jest Księżycowy Anioł. Ale pozwól, że ci powiem, Park Chanyeol, gdy odkryjesz, kim on jest, będziesz tego żałował. – Po tym odszedł, zostawiając Chanyeola kipiącego ze złości.




Choć Chanyeol i Baekhyun z powodzeniem znaleźli trzy osoby, które złamały szkolne zasady i włóczyły się po budynku po godzinach, Chanyeol następnego ranka wciąż był niezadowolony, jedząc ospale śniadanie.
– Wszystko w porządku, gościu? – zapytał Kris, szturchając swojego przyjaciela, jednak Chanyeol zignorował go, gdyż myślał o ostatniej nocy.
Może Baekhyun starał się powstrzymać go przed sprawdzeniem, kim jest Księżycowy Anioł, ale Chanyeol po prostu był pewien, że skądś zna Księżycowego Anioła. Budowa ciała była bardzo znajoma i Chanyeol wiedział, że ta osoba jest tego samego wzrostu co Baekhyun, lecz wygląda na o wiele, wiele niższą.
Chanyeol zwyczajnie wiedział, że Księżycowy Anioł to ktoś bardzo znajomy, ale po prostu nie wiedział, kto to jest!
I właśnie to go wkurzało!
I co w ogóle, do diabła, Baekhyun miał na myśli, mówiąc to całe gówniane „Nie chcesz wiedzieć”?
Gówno prawda! Chanyeol chciał wiedzieć i byłby przeklęty, gdyby nigdy się tego nie dowiedział!
Pieprzyć Księżycowego Anioła! Pieprzyć życie! Pieprzyć Byun Baekhyuna!
Pieprzyć jego wykładowcę!




Spędzał czas w pokoju Krisa po dniu pełnym wykładów z jego pierwszego kierunku.
– No i jak tam u ciebie i Tao? – spytał Kris, a Sehun przewrócił oczami.
– Naprawdę go nie rozumiem – odpowiedział Sehun, sącząc swoją bubble tea. – Tak jakby obrażam go cały czas, a on nadal nie czuje się nawet urażony!
– To dlatego, że obrażasz go tak bardzo, że dla niego już dłużej nie jest to obrazą – odrzekł posępnie Kris, wpisując coś na swoim ukochanym komputerze. Chanyeol patrzył z szeroko otwartymi oczami.
– Poczekaj- Myślałem, że już zmieniliście współlokatorów?! – zapytał Chanyeol, a Sehun ponownie przewrócił oczami.
– Głupi jesteś? To było wieki temu! Jak możesz nie wiedzieć- – Sehun dalej paplał bezładne bzdury, począwszy od narzekania na przyjaźń z kimś, kto nawet nie zwraca uwagi na jego życie, aż do głupich, pijanych idiotów, którzy zatarasowują korytarz.
– To, co ma na myśli, to to, że jego wymiana się nie udała i utknął z Tao do końca życia.
– Mówiłem ci, że to nie zadziała! Kto miałby przyjąć wniosek dotyczący ciebie i twojego byłego obiektu westchnień?
– Niech was wszystkich szlag trafi! – zaskomlał Sehun.
– Skoro o tym mowa – odezwał się Kris, przerywając pisanie szkolnego bloga – prawie się z tobą nie widujemy. Jak to możliwe?
Chanyeol przez chwilę się ociągał. Mówiąc szczerze, nawet tego nie zauważył, bo obecnie wyglądało na to, że każdy jeden aspekt jego życia był zakłócany i okupowany przez niejakiego żałosnego bachora, który nazwa się Byun Baekhyun.
– Ponieważ pewien ktoś nie przestaje mnie dręczyć! – odparł, przypominając sobie w złości, jak musiał prać ubrania Baekhyuna dla niego, bo niższy by się nie zmieścił, a potem jego zapach wypełnił cały pokój.
– Byun Baekhyun jest takim dupkiem! Wie, że mój główny wykładowca mnie nienawidzi, więc za każdym razem, kiedy mam rano zajęcia, pamięta, żeby wstać bardzo wcześnie  i zajmuje łazienkę przez godzinę! – Chanyeol kipiał ze złości, przypominając sobie, jak raz musiał pójść na zajęcia w rozczochranych włosach i z nieświeżym oddechem. To było bardzo żenujące.
– Nie jest taki zły… – wymamrotał Sehun do siebie, ale zrobił to wystarczająco głośno, by Chanyeol i Kris usłyszeli. Chanyeol szybko się odwrócił, by posłać mu groźne spojrzenie, podczas gdy Kris wysłał cichą modlitwę do kogokolwiek, kto byłby zdolny, żeby uratować Sehuna przed gniewem Chanyeola.
– Coś ty właśnie powiedział? – warknął Chanyeol, a Kris pokazał Sehunowi, żeby się zamknął i przestał mówić, ale wyglądało na to, że Sehun tego nie widział.
– Właściwie jest dość miły – odpowiedział Sehun, nieświadomy śmiercionośnego spojrzenia stworzonego by zabijać, które zostało wysłane w jego kierunku. – Wysłuchaj mnie. Pamiętasz, jak byłem spłukany i nie miałem pieniędzy, żeby kupić sobie coś do jedzenia?
Kris skinął niepewnie, a Chanyeol pokręcił głową.
– Widzisz! Nawet nie zwracasz na mnie uwagi… – wymamrotał Sehun w podenerwowaniu, krzyżując ramiona, a potem kontynuował: – Tak czy inaczej… Umierałem z głodu i patrzyłem, jak wszyscy jedzą swoje pyszne jedzenie, w tym samym czasie wpatrując się w swój pusty portfel… i narzekałem Krisowi-hyunowi– – Niech to szlag, nie wciągaj w to mnie… Pomyślał Kris. – a potem znikąd pojawił się Byun Baekhyun-hyung, postukał mnie w ramię i dał mi jakieś pięć kanapek. Potem powiedział jakby „Nie musisz mi zwracać pieniędzy, dostałem je za darmo”, a później poszedł. Byłem bardzo poruszony, ja po prostu… – Sehun popłakał się.
Kris zamknął oczy, przygotowując się na to, że Chanyeol wybuchnie, ale po kilku sekundach ciszy podejrzał jednym okiem, zastanawiając się, dlaczego wszystko nadal jest spokojne.
– Chwila… dał ci kanapki? – Chanyeol zamrugał szeroko otwartymi oczami. Sehun pokiwał głową. – Takie te pakowane kanapki z-
– Właśnie o tym niedawno mówiłem. O tym sklepiku z przecenionymi kanapkami, który właśnie został otwarty… To Baekhyun powiedział mi kod na zniżki… – odezwał się Kris, czując potrzebę wtrącenia się, by zdekoncentrować Chanyeola, na wypadek gdyby ten miał wybuchnąć.
Zapanowało długie milczenie i przez chwilę Kris myślał, że zrobił coś źle.
A potem nagle Chanyeol wstał jak robot, kierując się sztywno w stronę drzwi, zanim zamknął je za sobą. Kris patrzył na Sehuna szeroko otwartymi oczami, ale maknae tylko wzruszył ramionami.




Chanyeol otworzył drzwi swojego pokoju, a instynkt zwyczajnie podpowiedział mu, że Baekhyun tam był.
I akurat tak się złożyło, że żuł kanapkę.
Cisza panowała między nimi, kiedy Chanyeol stał w drzwiach, gapiąc się na Baekhyuna, który nadal ostrożnie jadł. Jedyne dźwięki, jakie można było usłyszeć, to te, które Baekhyun wydawał przy przeżuwaniu.
Baekhyun zamrugał na jego widok i chociaż raz Chanyeol potrafił zrozumieć, dlaczego ludzie uważają jego wroga za niewinną osobę – te oczy by cię zwiodły.
– Co? – zapytał Baekhyun, kiedy skończył, podnosząc nogę z ziemi i opierając ją na swoim krześle na kółkach. Obrócił się dookoła, zanim zwrócił się twarzą do laptopa. Chanyeol wykorzystał ten czas, aby przeskanować wzrokiem biurko Baekhyuna. Jego oczy rozszerzyły się, gdy zobaczył znajome pudełko, które zawierało tamtą darmową kanapkę, którą dostał tamtej nocy.
– S-S-S… Skąd wziąłeś tę kanapkę? – spytał Chanyeol, rumieniąc się z zażenowania, kiedy zdał sobie sprawę, że nie jest w stanie poprawnie mówić.
– Ze sklepiku z przecenami na dole. A co? – odpowiedział Baekhyun beztrosko, w niemal miły sposób, biorąc kolejny gryz i pisząc coś na klawiaturze lewą ręką. Otoczyła ich kolejna cisza, wykluczając powolne stukanie palców Baekhyuna.
– T-T-Tamtego d-dnia… Ja… – Chanyeol zamilkł, a jego szyja zrobiła się czerwona z powodu niezdolności do przemówienia po raz kolejny. – Cz-czy t-ty…
– Do kurwy nędzy, Park Chanyeol. – Niższy odwrócił się i zaczął wpatrywać w wyższego. – Jeśli masz coś do powiedzenia, to po prostu to powiedz. Przestań jąkać się jak dziewczyna! – Baekhyun przewrócił oczami, a Chanyeol chciał uderzyć w jego twarz tak, by zrobiła się płaska.
– TA KANAPKA Z TAMTEJ NOCY… TA DARMOWA, KTÓRĄ DOSTAŁEM… – wykrzyczał Chanyeol, wymuszając słowa, które groziły utknięciem w jego gardle. –…CZY ONA BYŁA TWOJA…?
Nastąpiła cisza i Chanyeol dostrzegł, jak Baekhyun zastygł w bezruchu. Starszy powoli skierował swój wzrok na zmniejszającą się kanapkę w jego dłoni, zesztywniał, a później powoli odwrócił się twarzą do laptopa.
–…Nie wiem, o czym mówisz – odrzekł w końcu niemal monotonnym głosem, ponownie wystukując coś na klawiaturze lewą dłonią, z tym, że tym razem robił to regularniej, tak jakby ciągle wciskał tylko jedną literę, czego Chanyeol był świadom. Założę się o moje skarpetki, że wystukuje literkę „B”.
– Kłamca – wywnioskował odruchowo Chanyeol, ku własnemu przerażeniu. – Nie możesz mnie okłamywać, Byun Baekhyun. – Przez chwilę Baekhyun nadal siedział sztywno, a Chanyeol mógłby uwierzyć, że Baekhyun go zignorował.
– No i co z tego? Co jeśli ta kanapka była dla ciebie? Czy naprawdę jestem tak cholernie złą osobą, że zostawiłbym mojego współlokatora umierającego z głodu, kiedy wiedziałem, że opuści obiad? – krzyknął wreszcie Baekhyun, ale nadal zrezygnował z patrzenia na Chanyeola. Mrugając z zaskoczenia, olbrzym patrzył, jak ramiona niższego drżą. Wycofał agresywny ton, gdy zobaczył, że te małe uszy czerwienią się z zażenowania.
Decydując się na przerwanie niezamierzonego dręczenia, Chanyeol w końcu odsunął się od drzwi i cicho zamknął je za sobą, podchodząc do swojego biurka.
Na początku Baekhyun oczekiwał, że Chanyeol ze złości na niego nakrzyczy, będzie patrzył na niego z obrzydzeniem za zjedzenie czegoś, co dotknął Baekhyun albo przynajmniej będzie się z niego śmiał za bycie tak podenerwowanym z tego powodu, lecz kiedy cisza zawisła w powietrzu, Baekhyun był wdzięczny (chociaż zaskoczony i nieco zdezorientowany), bo to dało mu czas, by się uspokoić.
Kiedy na powrót się wyciszył i zaczął kasować wszystkie litery „B”, które napisał, Chanyeol coś wymamrotał.
– Co? – zapytał Baekhyun, choć był bardzo pewien, że Chanyeol prawdopodobnie mówił do siebie (jednak to było bardzo mało prawdopodobne).
–…Dzięki – mruknął Chanyeol nieco głośniej, a Baekhyun zaprzestał kasowania, zamrugał i odwrócił się do swojego wroga.
– Co? – spytał ponownie, nie po to, żeby potwierdzić, ale także dlatego, że nie mógł pojąć, co olbrzym właśnie powiedział.
– Słyszałeś. Nie będę powtarzał tego kolejny raz – burknął Chanyeol. Jego twarz była różowa, kiedy kładł się na łóżku i odwracał, dopóki nie był zwrócony do Baekhyuna plecami. –…Po prostu …Nie wydaje mi się, żebym funkcjonował właściwie, kiedy przegapię posiłek, więc-
– Wiem o tym – odpowiedział prędko Baekhyun, w głównej mierze chcąc zmienić temat, żeby móc przestać czuć się tak nagle zawstydzonym. – Zauważyłem, że jesteś niezdolny do skupienia się na swojej pracy, kiedy… – Urwał niespodziewanie, nie chcąc sprawiać wrażenia, że dostrzegał wszystko, co związane z Chanyeolem, bo oczywiście tego nie robił.
W powietrzu zapanowała niezręczna cisza i po raz pierwszy była to cisza, podczas której żaden z nich nie musiał się strzec i być gotowym do zaatakowania tego drugiego, kiedy sytuacja tego wymagała. Po raz pierwszy odbyli właściwą rozmowę, nie próbując naskoczyć na siebie wzajemnie.
I niech szlag trafi to, jak bardzo było to niezręczne.
Ale był to rodzaj skrępowania, przeciwko któremu Baekhyun nie miał oporów przy dzieleniu.
Poza tym o czym on, do diabła mówił? Nie powinien przestać się strzec tylko dlatego, że zrobił to Chanyeol. Właśnie to robili mu ludzie. Udawali, że przestają mieć się na baczności tylko dlatego, by mogli wbić Baekhyunowi nóż w plecy, gdy i on to zrobił.
A Chanyeol właśnie taki był.
Nie, nie jest, Baekhyun, i ty o tym wiesz. Po prostu za bardzo się boisz, żeby to zaakceptować. Krzyczał głos w jego głowie, lecz Baekhyun potrząsnął nią, decydując już, by zaufać swoim przeszłym doświadczeniom bardziej niż swojemu instynktowi.
Przecież to jego instynkt pierwszy go zwiódł.
Co ty sobie, do cholery, myślałeś, dając mu tamtą kanapkę?
– Ale to nie znaczy, że jesteśmy przyjaciółmi – zaczął Baekhyun, patrząc, jak pełen nadziei wyraz twarzy Chanyeola przeradza się w ten pełen zawodu, złości, zmieszania i zawstydzenia przez myślenie, że mogliby  być kimś więcej niż tylko wrogami. – Zwyczajnie nie chciałem, żebyś narzekał na to, że opuściłeś posiłek, a potem wyładowywał swoją frustrację na mnie, kiedy nie mógłbyś odrobić pracy domowej.
– Co do? – warknął Chanyeol, a Baekhyun skrzywił się na ból i urazę w jego głosie. – Kiedy ja-
– Po prostu się, kurwa, zamknij, Park Chanyeol – przerwał mu Baekhyun, odwracając się, kiedy poczucie winy zaczęło podpełzać do jego serca. To dla twojego własnego dobra, Byun Baekhyun. A wszyscy idioci tacy jak on zasłużyli na takie traktowanie. Pomyślał sobie. – Jeśli kiedykolwiek myślałeś, że mogę przyjaźnić się z olbrzymem-frajerem, który ma wielkie uszy i stopy jak ty, zastanów się jeszcze raz.
To dla twojego własnego dobra.
Napięcie powróciło i tym razem Baekhyun mógł poczuć je dziesięć razy mocniej niż zwykle. Skupił się na nim, poczuł, jak nienawiść się w nim rozpala i udawał, że nie czuje tych małych liści bólu i zdrady, które łaskotały jego boki.


2 komentarze:

  1. Bardzo dobrze że nie postanowiłaś usunąć tego tłumaczenia, bo z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Bardzo fajnie piszesz i dobrze się to czyta. Nie przejmuj się hejterami!! Ważne żeby tobie podobało się twoje tłumaczenie, a napewno znajdą się osoby które też je pokochają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń