środa, 19 lipca 2017

The Faults In Byun Baekhyun [11/55]

tytuł rozdziału: To tylko faza |oryginał: It's just a phase
rating: PG-13
Chanyeol miał dość tej całej fazy dorosłości.
Za każdym razem, kiedy Baekhyun był w pobliżu, czuł się na skraju załamania, wiecznie albo się wiercił, albo zwyczajnie próbował powstrzymać się od patrzenia na usta Baekhyuna lub oczy Baekhyuna czy uda Baekhyuna, czy cokolwiek Baekhyuna. Nie pomagało to, że prawdopodobnie był to pierwszy raz, kiedy myślał o kimś w tak seksualny sposób.
To tylko faza. Przypominał sobie każdego razu, kiedy brakowało mu tchu i był podniecony. Chciałbym, żeby to już się skończyło.
Mówiąc szczerze, nie zamierzał znowu całować Baekhyuna – w istocie to nigdy nawet nie przeszło mu przez myśl. Dobra, przyznawał, że ma myśli o kolejnym pocałunku z Baekhyunem, zawsze zastanawiał się, jak by to było znowu poczuć usta Baekhyuna na swoich, lecz nigdy tak naprawdę nie rozważał podjęcia się tego.
To tylko faza. Powiedział sobie po raz kolejny, ale, o Boże, czy fazy sprawiały, że całowanie było nieskończenie lepsze czy tylko on tak to odczuwał? Czy fazy sprawiały, że pocałunki wstrząsały całym ciałem, zostawiając na skórze ślady rozpalającego pragnienia?
Miał ochotę wyszukać tę tak zwaną fazę, ale kiedy włączył laptopa, brakowało mu słów. Sfrustrowany zamknął go.
Jęknął w poduszkę. Nie wiedział, co go ogarnęło. Wszystko, co wiedział, to to, że zbliżenie się do Baekhyuna było czymś, co chciał zrobić, a kiedy już to zrobił, nie mógł myśleć o niczym innym jak tylko o jego ustach, jego ustach, jego ustach, aż stało się to mantrą powtarzającą się w jego zmęczonym umyśle.
Kiedy pocałował Baekhyuna kolejny razy, nieświadomie poczuł, jakby wybuchły w nim fajerwerki, pozostawiając go bez tchu. Usta Baekhyuna były bardzo przyjemne.
Co stało się lepsze to to, że Baekhyun tak samo mocno odwzajemnił pocałunek, jego ręka sięgnęła, by złapać koszulkę Chanyeola, przyciągając go bliżej. Zanim Chanyeol się zorientował, wsunął swój język do małych ust Baekhyuna.
To było tak przyjemne, że nie mógł i nie chciał przestać. Wiedział, że Baekhyun też tego nie chce. Więc kiedy nagle został odepchnięty, był zdezorientowany, delikatnie mówiąc.
Tak zdezorientowany, że nawet nie zdawał sobie sprawy, że krwawi mu warga. Przyglądał się oczom Baekhyuna, w których malowało się przerażenie, wyraz jego twarzy był wyryty między bólem a pożądaniem. Coś go powstrzymywało.
– Baekhyun- – Chanyeol chciał wyjaśnić, powiedzieć coś, żeby Baekhyun przestał patrzeć na niego w ten sposób, ale zanim w ogóle zdążył wymamrotać kolejne słowo (i tak mu ich brakowało), Baekhyun uciekł.
Wiem, że ci się podobało, Baekhyun. Pomyślał sobie Chanyeol, ale wiedział, że koniec końców tylko próbuje przekonać samego siebie. Ale co cię powstrzymuje?
Czemu nie możesz mnie, do cholery, pocałować i pozbyć się tego?




Kiedy Baekhyun wrócił, nie rozmawiał z Chanyeolem i ignorował go tak bardzo, że Chanyeol zaczął czuć, iż przestaje istnieć.
Było to nieco trudne i obraźliwe, mówiąc szczerze, ale Chanyeol udawał, że się nie przejmuje.
Dopóki pewnego razu, kilka dni później nie mógł tego znieść.
– Hej! Byun Baekhyun! – krzyknął, gdy Baekhyun był w pokoju. Jego współlokator nie zareagował, nawet się nie wzdrygnął i dalej składał ubrania. Wkurzony Chanyeol krzyknął ponownie.
– Byun Baekhyun!
Brak odpowiedzi.
– Kurwo! – Dobra, może to posuwało się trochę za daleko i chociaż dawny Chanyeol obraziłby go w ten sposób bez mrugnięcia okiem, teraz Chanyeol nie znajdował odwagi, by to zrobić. W chwili, kiedy te słowa opuściły jego usta, chciał je cofnąć, czując się winnym, ale brak reakcji, prawdziwie go przygnębiał.
I ciągnął to dalej.




Ostatnimi czasy prawie każdego dnia i w każdej chwili poza nocą, kiedy wchodził do pokoju, Chanyeol widział Baekhyuna z kimś innym. Albo obściskiwali się na całego, albo przygotowywali się do pieprzenia w jego łóżku.
Chanyeol przysięgał, że stało się to coraz częstsze i przysięgał, że tym razem nie czuł się obrzydzony czy wkurzony, ale obrzydzony, wkurzony, rozdrażniony, cholernie zły, jeszcze bardziej wkurzony i czuł coś jeszcze, co rozszarpywało mu wnętrzności i nie chciało odejść.
Za każdym razem, kiedy widział z kimś Baekhyuna, po prostu chciał ich rozdzielić.
Określał to uczucie jako mam-prawdopodobnie-tak-bardzo-dosyć-jego-pieprzenia-się-w-moim-pokoju-powinien-kurwa-iść-gdzieś-indziej-i-przestać-brudzić-mój-pokój-nie-mogę-tego-już-dłużej-znieść-tak-to-jest-to. To go uspokajało, wiedząc, że to jest to, co czuje za każdym razem, miał ochotę walnąć pięścią w ścianę po tym, jak był świadkiem Baekhyuna w intymnej sytuacji z kimś innym.
Jakąkolwiek fazą nie jesteś, mam nadzieję, że szybko wyleziesz z mojego organizmu. Ponieważ Chanyeol zaczynał się o siebie martwić oraz zaczynał bać się faktu, że ta faza nigdy go nie opuści.




Baekhyun potrzebował uspokojenia.
Po tym drugim pocałunku, nie mógł normalnie myśleć. Jak tylko przygryzał usta, oblizywał je, pił czy coś jadł, ciągle przypominał sobie o pocałunku, który przeżył ze swoim wrogiem.
Baekhyun nie myślałby o tym ani przez sekundę, gdyby całował innych facetów, nawet gdyby byli bardziej doświadczeni. Nigdy nie myślał nawet o tym, jak dobry był seks, kiedy z kimś się pieprzył! Jakim cudem jego umysł bezustannie do tego wracał?
Tylko żarliwy pocałunek przy drzwiach, niewinny akt w porównaniu do tych wszystkich sprośnych rzeczy, które Baekhyun robił z innymi ludźmi.
Nie chciał przyznać, rezygnował z przyznania się, ale koniec końców było to nieuniknione: Podobało mu się.
Naprawdę mu się podobało.
To pożądanie, przypomniał sobie, ale to nie wyjaśniało faktu, że pocałunek Chanyeola sprawił, że jego twarz płonęła, a żołądek się wywracał.
To… nowe pożądanie. Zdecydował później, wybierając wiarę w to, że jego ciało zmienia się z powodu dojrzewania, lecz nawet po dotarciu do takiego wniosku, Baekhyun był niespokojny.
Więc zamiast zepchnąć to gdzieś na tył swojej głowy, Baekhyun postanowił przeprowadzić eksperyment (albo raczej próbował udowodnić sobie, że Chanyeol nie jest nikim specjalnym. Ponieważ właśnie tym był).
Ostatnio zrobił sobie przerwę od ludzi, ale teraz chciał zacząć ponownie – nie dlatego, że był napalony, lecz dlatego, że musiał wyrzucić Park Chanyeola ze swojej głowy.
Dlatego spędził kilka kolejnych dni, szukając ludzi, czasami przypadkowych facetów, których nigdy wcześniej nie widział, ale takich, którzy nie-tak-dyskretnie oceniali jego tyłek. On nie-tak-dyskretnie podchodził do nich i bez zamienienia słowa czy spojrzenia przyciągał ich i całował tak samo żarliwie jak Chanyeol pocałował jego. Czasami posuwał się tak daleko, że się z nimi pieprzył i przez następne kilka dni uprawiał seks przynajmniej pięć razy dziennie. W nocy czuł się wyczerpany tak bardzo, że zasypiał, zanim Chanyeol w ogóle zdążył wrócić do pokoju.
Ale to ani razu nie było to samo.
Brakowało uczucia wybuchających iskier na jego skórze, tak samo jak braku tchu, kiedy Chanyeol był bardzo, bardzo blisko niego. Nie było ­cholera-chcę-go-całować-dopóki-jego-usta-nie-znikną z kimkolwiek innym i zazwyczaj po pół minucie było mu niedobrze i nudził się całowaniem tej osoby. To dziwne, biorąc pod uwagę to, że jego ciało „dojrzewało”, więc powinien czuć coś takiego do każdej osoby, ale było całkiem inaczej.
Zwalił winę na brak umiejętności Chanyeola w całowaniu.
Chanyeol próbując zdobyć jego uwagę też nie pomagał. Za każdym razem, kiedy słyszał głęboki głos Chanyeola (i, o Boże, czasami robił z nim takie rzeczy, że nawet nie chciał o nich wiedzieć), przypominał sobie te usta, sposób, w jaki dopasowywały się do jego – nie do końca idealnie, ale zdecydowanie w niedoskonały sposób, który czynił to o wiele bardziej zniewalającym. Wszystkie te myśli były mimowolne, co znaczyło, że Baekhyun nawet nie zdawał sobie sprawy, o czym myśli, dopóki o tym nie pomyślał. Na początku rozważał zaprzeczenie tych myśli, ale kiedy zalały jego umysł, poddał się, w zamian zrzucając winę na pożądanie.
Przeminął tydzień, podczas którego ignorował Chanyeola, a Chanyeol krzyczał na niego, nazywając go od „szczeniaka” po „dziwkę”, żeby zdobyć jego uwagę, ale żadne z nich go nie obraziło. Był świadomy tego, że Chanyeolowi podobał się pocałunek i wiedział, że Chanyeol wiedział, że jemu też się podobało.
Co wcale nie pomagało.




Nienawidzę tego. Chanyeol szalał wewnętrznie po długich rozmyślaniach i z wściekłości wyjął laptopa, zanim ponownie wpisał adres strony Krisa.
Kiedy zalogował się jako NienawidzęSzczeniaków11, zobaczył swoją poprzednią konwersację z SheunMówi.
Tym razem Sheun nie był dostępny.
I tak napisał wiadomość, na wypadek gdyby SheunMówi gdzieś się czaił.
>>NienawidzęSzeniaków11: Cześć, znowu. Czy mógłbym zadać ci jeszcze jedno pytanie, proszę?
Po minucie nie było odpowiedzi.
Rozdrażniony Chanyeol gwałtownie zamknął laptopa, odrzucając go (i dzięki Bogu, że nie ześlizgnął się z brzegu łóżka, bo inaczej miałby przerąbane), zanim wstał i zdecydował spotkać się z Sehunem, jako że Kris wyszedł ze swoimi innymi przyjaciółmi.
Zapukał do drzwi pokoju Sehuna, na których było napisane 81 i stał tam przez jakieś dziesięć minut, zanim ktoś je otworzył.
– Pieprz się, smarkaczu, za to, że tak dłu- – Oczy Chanyeola otworzyły się szeroko, kiedy zobaczył, że to nie Sehun, a jego współlokator Tao.
– Uch… – zaczął Tao, a Chanyeol zarumienił się z zawstydzenia.
–…Czy jest Oh Sehun? – spytał nerwowo, czując się winnym za obrazę kogoś, kogo ledwo znał. Tao potrząsnął głową, nim ziewnął i przetarł swoje oczy.
– Przepraszam, że tak długo czekałeś. Spałem… – Chanyeol natychmiast poczuł poczucie winy godzące go w brzuch. – Jest zajęty – wydaje mi się, że ma kółko poetyckie.
– Co? – Chanyeolowi szczęka opadła do podłogi i zaczął się śmiać. Sehun? Kółko poetyckie? – To najśmieszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem! – Tao uśmiechnął się.
– Wiem. Kiedy nie krzyczy na mnie bez powodu, recytuje mi wiersze, które napisał. – Tao przewrócił oczami, a Chanyeol nie mógł nic poradzić na to, że znowu się zaśmiał.
– Cóż, dzięki, że powiedziałeś mi, gdzie jest. Przepraszam za najście… – Tao wzruszył ramionami, pomachali sobie na pożegnanie, zanim Chanyeol postanowił, że w zamian odwiedzi Jongina.
Kiedy znalazł się w pokoju 88, zobaczył Jongina i Chena siedzących na podłodze i grających w gry.
– Twojego współlokatora nigdy nie ma, prawda? – zauważył Chanyeol, a Jongin wzruszył ramionami.
– Joonmyun-hyung jest chyba bardzo zajęty. – Jongin znowu wzruszył ramionami, a Chanyeol zmarszczył brwi w zdezorientowaniu. Był prawie pewien, że Kris pełnił niemal każdą funkcję w samorządzie tak jak Joonmyun, może nieco mniej, ale nie był aż TAK zajęty. Może Joonmyun chciał za bardzo być pupilkiem nauczycieli. Chanyeol nawet nie wiedział, co Kris w nim widział, mówiąc szczerze – nie z tymi durnymi okularami i tą gejowską (nie żadna gra słów ani obelga na niemal każdego w tej szkole) fryzurą oraz sztywną modą, którą wybierał – koszule z długimi rękawami, krawat zaciśnięty do ostatniego centymetra przy kołnierzyku i blezer oraz prasowane w kant spodnie. Na litość boską, Chanyeol nigdy nie dostrzeże, co Kris widzi w Joonmyunie. Był zaskoczony, że nawet teraz Kris nadal utrzymywał swoje zainteresowanie.
Podczas gdy Chanyeol przyglądał się, jak na zmianę grali w strzelankę, obaj w końcu jęknęli i położyli się z frustracji z powodu przegranej.
– Cholera! Gdyby tylko Baekhyun-hyung tu był… – powiedział Jongin, a Chanyeol zesztywniał na to imię. – Poradziłby sobie ze wszystkim sam, gościu!
Poczekaj, aż wyzwę go na pojedynek… Wymamrotał Chanyeol do siebie i usłyszał, jak Jongin pyta Chena: – A tak w ogóle to gdzie on jest?
– Nie wiem. – Chen wzruszył ramionami, lecz Chen i Chanyeol wiedzieli, że Baekhyun znowu się zabawia. Jongin westchnął i widocznie wydął wargi (a Chanyeol nie przyznawał, ale zawsze miał czuły punkt dla Jongina – to sprawiało, że chciał go przytulić i powiedzieć mu, że Baekhyun jest gównem i powinien zostać zapomniany, i, niech to szlag, Jongin już powinien wybrać go jako swojego najważniejszego najlepszego przyjaciela).
– Obecnie w ogóle go tu nie ma… – Jongin westchnął, a pokój wypełnił się krótką, niewygodną ciszą. – Od kiedy opuściłem sąsiedztwo i musiałem zmienić szkołę… hyung już z nami nie gra…
– Wiesz, że jego hobby to zabawianie się z innymi, prawda? – powiedział łagodnie Chen, lekko szturchając Jongina ramieniem niczym kot próbujący pocieszyć drugiego kota. Jongin zmarszczył brwi.
– Ale nie rozumiem. – Przesuwał palcem po dywanie głęboko zamyślony i nagle Chanyeol poczuł się pominięty, podczas gdy tamci dwaj zanurzyli się we wspomnieniach z dzieciństwa. – Nigdy wcześniej taki nie był. Kiedyś był tym, który chciał najpierw znaleźć miłość, a potem robić te wszystkie rzeczy, bardziej niż ktokolwiek z nas. – Znów zapadła niewygodna cisza (albo może tak myślał tylko Chanyeol), a potem:
– Hyung? – I Chanyeol wiedział, że było to skierowane do Chena, bo nikt nie nazywał go hyungiem.
– Słucham?
– Co się stało, kiedy mnie nie było? – Zapanowało milczenie, a Chanyeol uświadomił sobie, że Jongin nie wiedział. On także nie wiedział, jednak wiedział więcej niż Jongin.
–…Baekhyun po prostu zmienił zdanie, to wszystko – odpowiedział Chen.
– Ale coś musiało się stać, że zmienił zdanie! Czy specjalnie ukrywasz to przede mną, żebym czuł się pominięty? – Było coś zrzędnego w głosie Jongina, lecz starał się utrzymać poważny ton.
– Nie, oczywiście, że nie. – Chen uśmiechnął się delikatnie, szturchając Jongina na pocieszenie i maknae odpuścił.
–…Chciałbym, żeby mógł wrócić do bycia takim, jaki był zamiast oddawania swojego ciała, jakby było niczym. – Jongin ponownie westchnął, podnosząc dżojstik. – Myślisz, że puszcza się, bo chce szybko znaleźć swojego Jedynego?
Tym razem cisza była dłuższa, ponieważ Chen nie wiedział, jak odpowiedzieć.
Zamiast niego Chanyeol zdecydował się zareagować.
– Ten kutafon nie wierzy w- – zaczął Chanyeol, ale Chen gwałtownie potrząsnął głową. Jongin tego nie zauważył, wyglądało na to, że był zbyt skoncentrowany na wpatrywaniu się w dżojstik, jego myśli były daleko.
Po chwili Jongin wrócił.
– Czemu tak w ogóle o tym myślimy? Baekhyun-hyung może mieć życie, jakie chce, a my nie mamy prawa, żeby go oceniać! – podsumował Jongin, rozpoczynając grę od nowa. – Mam na myśli to, że nie chciałbym, by to robił, ale może spędzić resztę swojego życia puszczając się, jeśli chce. Ale wydaje mi się, że robi to, by znaleźć miłość. Wiem to.
Kiedy widział olśniewający, pełen nadziei uśmiech Jongina, tak niewinnego i nieświadomego prawdy, Chanyeol westchnął, czując smutek z powodu swojego najlepszego przyjaciela, który widocznie przejmował się Baekhyunem. Potrząsnął głową, wiedząc, że to się nigdy nie wydarzy. Wiedział też, że jeśli kiedykolwiek Jongin odkryje, co przytrafiło się Baekhyunowi (począwszy od tej tajemniczej osoby, do której mówił, aż po zniknięcie i pobyt w szpitalu), Chanyeol bał się, że już nigdy nie zobaczy, jak jego przyjaciel się uśmiecha.




Po drugiej stronie Jongina ktoś również wyglądał na niespokojnego.
Chen zagryzł wargę i chociaż grał w grę z Jonginem przez resztę swojego wolnego czasu, tym razem był niezdecydowany, kiedy jego myśli odpływały w stronę czegoś innego.
Potem podjął decyzję.




Do czasu kiedy Chanyeol z powrotem wrócił do swojego pokoju, zdecydował, że ponownie włączy laptopa. Tym razem, ku jego uciesze, zobaczył odpowiedź od SheunMówi oraz dostrzegł to znajome zielone kółeczko przy jego nazwie użytkownika.
 >>NienawidzęSzeniaków11: Cześć, znowu. Czy mógłbym zadać ci jeszcze jedno pytanie, proszę?
>>SheunMówi: Oczywiście ^^
>>NienawidzęSzczeniaków11: Kiedy ta faza dorosłości dobiegnie końca?
Chanyeol czekał co najmniej dziesięć minut, zanim dostał odpowiedź i chociaż niecierpliwił się i denerwował, odepchnął to i powiedział sobie, że SheunMówi prawdopodobnie jest bardzo zajęty.
>>SheunMówi: …Wydaje mi się, że to zależy od osoby. Czasami może to trwać tydzień, czasami miesiąc, a czasami rok. Czasami dziesięć lat. Jeśli twoje… uczucia jeszcze się nie uspokoiły, oznacza to, że może to trwać dłużej, niż ci się wydaje.
Chanyeol jęknął.
>>NienawidzęSzczeniaków11: W takim razie… co jeśli czuję się przy nim bardziej podniecony? Niespokojny? I czasami mogę myśleć o nim godzinami?
>>SheunMówi: Wydaje mi się, że znalazłeś swoją odpowiedź.
Klnąc, Chanyeol skłaniał się, żeby wyrzucić laptopa przez okno, ale powstrzymał się przed zrobieniem tego. Niech to szlag!
>>NienawidzęSzczeniaków11: Jak myślisz, jak długo to potrwa? Z twojego doświadczenia?
>>SheunMówi: Długo.
>NienawidzęSzeniaków11: Niech to szlag!
Po tym Chanyeol zamknął laptopa, był bardziej niż wkurzony.
Nie chcę czuć czegoś takiego do Byun Baekhyuna! Co, do cholery?! Nie chcę żywić jakichkolwiek uczuć do Byun Baekhyuna!
Podczas gdy Chanyeol był przygnębiony do końca godziny, jakiś maknae śmiał się do rozpuku w pokoju 81, pokazując Tao, jak cholernie głupi był NienawidzęSzczeniaków11 i spędził resztę wieczoru rozbawiony.




Właśnie kiedy Chanyeol miał kłaść się spać, zepchnąwszy w głąb umysłu fakt, że Byun Baekhyuna nadal nie było w domu, usłyszał pukanie do drzwi.
– Proszę – zawołał, a Chen wszedł do środka.
– Baekhyuna tutaj nie m-
– Wiem – odparł szybko Chen, rzucając dookoła wzrokiem. – Siedzi u mnie w pokoju. Ale ja chciałem porozmawiać z tobą.
Zaciekawiony Chanyeol usiadł na łóżku, a Chen podszedł do niego. Było coś tajemniczego w postawie Chena, co sprawiało, że Chanyeol był nerwowy i podekscytowany.
– O co chodzi?
– Pamiętasz, jak rozmawiałem z tobą o Baekhyunie? Dawno temu? – zapytał Chen, siadając na łóżku swojego byłego współlokatora. Chanyeol skinął głową, przypominając sobie czas, co wydawało się, jakby zdarzyło się wczoraj. – Zapytałeś mnie, czy wiem, z kim rozmawiał, kiedy tamtego dnia wyrwałem mu telefon, a ja powiedziałem nie?
Chanyeol w milczeniu pokiwał głową.
– Kłamałem – wyszeptał Chen, a oczy Chanyeola rozszerzyły się, kiedy zdał sobie sprawę, co Chen zamierza mu powiedzieć.
– I nie wiem, czemu wtedy ci nie powiedziałem, może dlatego, że nie wiedziałem, czy powinienem był ci ufać… Ale teraz jestem zdecydowanie pewien, że tak i definitywnie chcę, żeby ktoś mi przypomniał, że to nie jest tylko koszmar.
Chanyeol poczuł, jak oddech utyka mu w gardle, obserwując, jak oczy Chena świdrowały jego.
– Widziałem to tylko przez ułamek sekundy, ale pamiętam to tak dokładnie, jakby wyszyto mi to przed oczami. – Chanyeol czuł, jak serce wali mu w piersi.
– To był „Joo-hyung”.




A więc to jest Joo-hyung. Myślał Chanyeol w nocy, nawet jeśli Baekhyun po cichu wrócił do pokoju i zasnął, zanim jego głowa zetknęła się z poduszką.
To sprawiło, że zastanawiał się, kim tak właściwie Joo-hyung był dla Baekhyuna. Poprzez zwrot Chanyeol mógł domyślić się, że to mężczyzna, zdecydowanie ktoś starszy od niego i od Baekhyuna. Ale kim on był?
Bratem? Przyjacielem?
Kochankiem?
Kiedy przypominał sobie każdy raz, gdy Baekhyun ukazywał część swojego rozgoryczonego „ja”, część, której najwyraźniej nie pokazywał nikomu innemu, według Chena, sprawiło to, że jego wnętrzności płonęły od głębokiego uczucia, jakiego nie żywił do nikogo wcześniej. Zanim się zorientował, rozdarł swoją pościel ze złości i w jakiś sposób stała się ona paskami w jego palcach. Tego rodzaju uczucie – czuł je wcześniej.
Ostatnim razem zdarzyło się to, kiedy tamten śmieć położył swoje łapska na Baekhyunie – dotknął swoimi przeklętymi zębami obojczyków Baekhyuna.
Skrzywdził go.
Chanyeol widział czerwień w taki sposób, że nawet mała jego część, niezmącona przez wściekłość, bała się i nagle zapragnął odnaleźć tego Joo-hyunga i zabić go.
– Mm… – Głos Baekhyuna niespodziewanie zawisnął nad jego krwistoczerwonym oceanem i zanim się zorientował, wrócił do normalności. Mrugając szybko, czuł, jak jego gniew odpływa, kiedy odwrócił się i wpatrywał się w Baekhyuna w ciemności. Przyzwyczajenie jego wzroku do nocy sprawiło, że zauważył zmarszczone usta jak i brwi w taki sposób, że było uro-
– Daj mi… – wymamrotał, a Chanyeol poczuł, że się rumieni przez to, że zobaczył, jak Baekhyun wydyma wargi. –…Ciastka… Daj mi trochę… – Po tym jego współlokator przesunął się i nieprzytomnie jeszcze mocniej owinął się kołdrą, a potem zaczął cicho chrapać.
Pieprzony idiota. Pomyślał Chanyeol, czując, jak jego twarz czerwienieje, kiedy odwrócił się i patrzył w sufit, zastanawiając się, dlaczego, do cholery, był taki… zły, gdy myślał o Joo-hyungu. To w ogóle nie miało nic z nim wspólnego i czemu, do diabła, powinien wiązać się z czyimiś sprawami?
To nie jego interes.
To pieprzona faza dorosłości… Chanyeol wymamrotał do siebie z frustracji, kolejny raz życząc sobie, żeby się skończyła, a wtedy mógłby naprawdę powrócić do nienawidzenia Baekhyuna.




Jeśli Baekhyun wcześniej zachowywał się dziwnie, to teraz zachowywał się jeszcze dziwniej.
Tao, Chen i Jongin obserwowali go, kiedy smętnie dziabał swoją sałatkę podczas lunchu.
– Co, do diabła, stało się tym razem? – szepnął Tao do Chena, a starszy wzruszył ramionami.
– Hyung… – zaczął Jongin, otwierając usta w zmartwieniu, ale zaraz na powrót je zamknął, jak gdyby zdał sobie sprawę z tego, że to, co chciał powiedzieć mogło być nieco zbyt osobiste. Baekhyun zachowywał się, jakby w ogóle nic nie słyszał.
– Zachowuje się tak od wieków… – zauważył Tao. – To się robi nudne. – Chen szturchnął go łokciem i Tao zakrztusił się z bólu.
– Hyung… – podjął znów Jongin, tym razem jego głos nie trząsł się tak jak poprzednio. –…Czy ktoś cię skrzywdził? Mam na myśli podczas seksu? – Przy stoliku zapanowała krótka cisza i przez chwilę Jongin myślał, że jego przyjaciel z dzieciństwa zignoruje go. Wtedy:
– Nie. Wcale nie – wymamrotał Baekhyun, jakby nie zdając sobie sprawy, że jego zachowanie kompletnie się zmieniło.
– To dlaczego jesteś taki cichy? – zapytał Jongin trochę rozhisteryzowany, a potem cień przesłonił jego twarz. – Jeśli ktoś cię skrzywdził…
– Nikt tego nie zrobił. – Baekhyun odłożył widelec i odwrócił się, by spojrzeć na Jongina, tym razem był bardziej skupiony niż poprzednio. Zaskoczony tym czynem Jongin wzdrygnął się.
– Posłuchaj, Jongin… – Sposób w jaki Baekhyun tak intensywnie, niemal desperacko wpatrywał  się w Jongina był przerażający. – Czy mogę cię pocałować?
Tym razem cisza była bardziej szokująca i trwała, wszystkie trzy pary oczu gapiły się na Baekhyuna z niedowierzaniem.
– Co się właściwie-
– Baekhyun-hyung, wszystko w porzą-
– Nie demoralizuj Jong-
Wszystkie trzy głosy odezwały się naraz, ale Baekhyun je uciszył przez podniesienie ręki, jego oczy ani na chwilę nie opuściły Jongina. Kiedy chwycił maknae za ramiona, nie widział sposobu, w jaki Jongin widocznie wzdrygnął się przez ten niespodziewany ruch.
– To w ramach eksperymentu. Proszę? – Jongin wyglądał na przerażonego, był rozdarty między chęcią zadowolenia swojego hyunga, ale w tym samym czasie nie chciał nosić blizny pocałunku z najlepszym przyjacielem. Tao i Chen dyskutowali, czy powinni przyglądać się temu zjawisku, nie chcąc przegapić tak dziwnego momentu, lecz w tym samym czasie nie chcieli oślepić swoich oczu sprośnością dwóch całujących się przyjaciół. Baekhyun upewnił się, żeby ciągle trzymać na nim wzrok, pamiętał, żeby mieć wilgotne i szczenięce oczy (wiedział, że Jongin ma do nich słabość), a kiedy ramiona Jongina opadły, wiedział, że wygrał.
Gdy już miał się pochylić, przerwano mu.
– Jongin! – Głęboki, znajomy głos dotarł do jego uszu i tak jak nagle wyskoczył do Jongina z pytaniem, Baekhyun wycofał się i powrócił do swojego własnego świata. Jongin wyglądał, jakby brzemię świata zostało zdjęte z jego ramion. Tao i Chen patrzyli na niego zszokowani, podczas gdy Chanyeol, nowoprzybyły, i Jongin, którego uwaga w momencie była skupiona na wyższym, byli niczego nieświadomi.
– Hej, chłopaki. – Chanyeol pomachał do nich, a potem, kiedy zobaczył Baekhyuna, jego rysy tylko na chwilę stężały (jednak wystarczająco długo, by Tao i Chen to zauważyli), zanim odwrócił się do Jongina. – Jongjong, myślałem, że może powinniśmy tu zostać na Boże Narodzenie czy coś. – Po tych słowach Jongin spojrzał na niego przepraszająco.
– Wybacz, chłopie – powiedział. – Obiecałem Jongdae-hyun- Chen-hyungowi, że spędzę z nim czas podczas tegorocznych świąt.
– Tak – zaszczebiotał Chen z szerokim uśmiechem. – Nini jest mój w tym roku. – Chanyeol prychnął, klnąc na siebie.
– Niech to szlag, w tym roku znowu będę sam! – Chanyeol westchnął, a kiedy już miał odejść, Jongin zatrzymał go.
– Baekhyun-hyung zostaje – powiedział niemal podekscytowany. – Możecie zbliżyć się do siebie w ten świąteczny czas-
– Nie, do kurwy! – warknął Chanyeol i wypadłoby to groźnie, gdyby nie lekki rumieniec na twarzy Chanyeola i czerwień na jego odstających uszach. Chen westchnął – Jongin bardzo chciał, by byli przynajmniej przyjaciółmi.
– Ja nigdy… Ja… – Chanyeol spojrzał ukradkiem na Baekhyuna, który beztrosko siorbał swój napój przez słomkę (lubił pić przez słomki), a potem na chwilę zastygł w bezruchu. Wtem:
– To tylko faza… Tylko faza… – wymamrotał do siebie Chanyeol, odchodząc, zostawił Jongina, Chena i Tao, którzy wyglądali na zaskoczonych. Ta trójka nie była pewna, co się tak właściwie stało, ale obaj wiedzieli, że ci dwaj wrogowie zachowują się dziwnie.
Z jakiegoś powodu nie mogli tego poskładać, by dowiedzieć się, co to tak naprawdę jest.




– Mam tego cholernie dość! – ryknął Kris, wchodząc do pokoju Chanyeola z dokumentami w ręce. Chanyeol, nie oczekując wybuchu w swoim pokoju, krzyknął, zeskakując z łóżka z powodu nagłego hałasu.
– A niech cię! – wrzasnął Chanyeol, rzucając telefon na łóżko. – Prawie mnie zabiłeś! Pukaj, mógłbyś?
– Och, nie bądź takim panikarzem, co? – Kris przewrócił oczami, potem wyciągnął swoje papiery i potrząsnął nimi gwałtownie w stronę Chanyeola. – Tak czy inaczej DOWIEM SIĘ, KIM JEST KSIĘŻYCOWY ANIOŁ, DO CHOLERY! – Kris wymachiwał rękoma.
I kto tu jest panikarzem?
– Jak już mówiłem… – Kris był rozdarty między podekscytowaniem a frustracją i determinacją, kiedy przysunął się bliżej swojego najlepszego przyjaciela, by pokazać mu dokumenty. – Pewnego dnia czytałem sobie komentarze i KTOŚ PRZEZ PRZYPADEK UJAWNIŁ PŁEĆ!!!!
Ja już znam płeć, niech to szlag. Jesteś trochę spóźniony. Chanyeol westchnął, chociaż powinien uznać wkład Krisa za znalezienie tak drobnego komentarza pośród tysięcy, a gdyby nie tamta noc, nigdy nie dowiedziałby się niczego o Księżycowym Aniele.
– Świetnie. Teraz wiesz, że to on, co zamierzasz z tym zrobić? – powiedział beznamiętnie Chanyeol, ale jeśli Kris usłyszał sarkazm w głosie przyjaciela, udawał, że tego nie zauważył.
– Sehun i ja zgodziliśmy się rozwikłać tę tajemnicę. – Kris uśmiechnął się szeroko, przewracając strony, potem pokazał Chanyeolowi jakieś inne komentarze. – Według tych facetów, którzy wcześniej zabawiali się z Księżycowym Aniołem, wszyscy utrzymują, że robią to około północy, kiedy jest naprawdę ciemno, żeby nie mogli wyraźnie zobaczyć jego twarzy, chociaż dzięki księżycowemu światłu i kątom jego padania wiedzą, że jest absolutną pięknością. Mówią, że między pierwszą a trzecią nad ranem czai się na korytarzach.
–…Dobra… – Chanyeol uniósł brew, ale Kris nie przestał być zmotywowany.
– Sehun i ja zdecydowaliśmy, żeby nie spać kilka nocy i złapać tego gościa. – Oczy Krisa błyszczały, a Chanyeol westchnął, zastanawiając się, czy to naprawdę jedyna rzecz, która może zmotywować Krisa, poza jego obiektem westchnień.
– Jasne…
– Idziesz z nami?
– Nie.
–…No dobra. Ale na wypadek gdybyś chciał, nasze terminy to noce w ten piątek, sobotę i niedzielę. Wydaje mi się, że znajdziesz nas czających się tu i tam.
– Nie boisz się, że zostaniesz przyłapany przez nauczycieli? – Chanyeol uniósł brew. Kris się zaśmiał.
– Poważnie? Żaden nauczyciel nie sprawdza. Po prostu biorą studentów takich jak ty, żeby to robili, a ja już mam źródła, dzięki którym ich zbyłem. – Kris uśmiechnął się. Chanyeol westchnął.
– Jesteś naprawdę zmotywowany co do tej sprawy, prawda?
– Ba! – Chanyeol znowu westchnął. Nawet kiedy Kris go opuścił, miał w głowie słowa Baekhyuna, które powiedział mu wieki temu. Nagle wypełniły jego umysł, jak gdyby Baekhyun powiedział je kilka sekund wcześniej.
„Nie chcesz wiedzieć.”




– Cieszę się, że wreszcie skończyliśmy nasze zadanie. – Kyungsoo odetchnął z ulgą, prostując dokumenty. – Ciężko pracowaliśmy.
– Tak, to prawda – odrzekł Chanyeol i nawet jeśli czuł ulgę, w tym samym czasie było mu trochę smutno, ponieważ było to ich ostatnie spotkanie, by dokończyć zadaną pracę.
– Myślę, że wyniki z ankiet były najlepsze! – zawołał Kyungsoo, a Chanyeol nie mógł nic poradzić na to, że uważał, iż obiekt jego westchnień jest kochany i uroczy. – Szczególnie zaskakujące było to, że widzieliśmy, że jest tak wiele ludzi, którzy naprawdę wierzą w miłość albo, wiesz, takich, którzy po części jakby-nie-wiem, czy w nią wierzę. W istocie wszyscy tacy byli poza jednym. – Kyungsoo westchnął ponuro. Byun Baekhyun.
– Miło się z tobą pracowało – wypalił Chanyeol po tym, jak nie wiedział co powiedzieć. – Pracujmy razem w przyszłości-
– Ty głuptasie. – Kyungsoo zaśmiał się, a na tę czułą obrazę Chanyeol się zarumienił. – Nadal mamy projekt z muzyki, pamiętasz?
– O tak…
– Powiedziałbym, że jesteśmy na dobrej drodze, bo musimy popracować tylko nad niektórymi fragmentami refrenu i przejściem. – Kyungsoo uśmiechnął się szeroko, a Chanyeol poczuł, jak się rozpływa.
– Będę dobrze spał! – powiedział Chanyeol bardziej do siebie. – Już nie muszę śnić o terminach oddania pracy. – Kyungsoo tylko się zaśmiał.
To przypomniało Chanyeolowi o planie Krisa, żeby ujawnić Księżycowego Anioła.
– Powiedz, Kyungsoo… – zaczął Chanyeol, obserwując, jak duże oczy patrzą na niego z wyczekiwaniem. – Czy wychodzisz z pokoju w nocy? Jakoś między pierwszą a trzecią nad ranem?
Kyungsoo patrzył na niego podejrzliwie. –…Wiesz, że to niedozwolone, prawda?
– J-J-Ja tylko pytam – odpowiedział szybko Chanyeol. – L-Ludzie i tak to robią, więc nic się nie dzieje, a ja się zastanawiałem, czy ty też tak robisz.
Zapadła krótka cisza, podczas której Kyungsoo dumał nad tym, a potem:
– Tak. – Na ustach Kyungsoo pojawił się malutki cień uśmiechu, taki, który był przepełniony szelmostwem. – Zazwyczaj po kawę.
Co on ma z tą obsesją na punkcie kawy?
– Czy… uch… – Nagle Chanyeol nie był pewien, czy powinien o to pytać, ale ze sposobu, w jaki Kyungsoo patrzył na niego z szerokim uśmiechem, czekając, aż przemówi, Chanyeol jakoś to wypalił.
– Czy znasz kogoś, kto posługuje się pseudonimem „Księżycowy Anioł”? – spytał Chanyeol i nie zauważył, jak uśmiech Kyungsoo zastygł na jego twarzy.
– Nie… Dlaczego pytasz? – odparł Kyungsoo, a Chanyeol wzruszył ramionami.
– Nie wiem… Ja tylko… Niektórzy ludzie są bardzo ciekawi.
– Och. Rozumiem. – Kyungsoo ostrożnie skinął głową. Chanyeol odwrócił głowę, a potem spojrzał na zegarek.
– Jako że zostało nam trochę wolnego czasu i skończyliśmy wcześniej, niż myśleliśmy, co ty na to, żebyśmy pograli w karty? – Chanyeol uśmiechnął się, a Kyungsoo odpowiedział tym samym, nie po raz pierwszy zdając sobie sprawę z tego, jak oszałamiający jest uśmiech Chanyeola.




Kiedy Baekhyun nie rozmawiał z nim dziesiątego dnia, Chanyeol wybuchnął.
– Hej! – krzyknął Chanyeol, gdy jego współlokator powrócił z obiadu i jak się spodziewał, starszy mu nie odpowiedział. – Mam cię dość! Nie mógłbyś się już odezwać?
Widział, jak Baekhyun przewraca oczami i chociaż to go uraziło, był to krok – już reagował.
– Byun Baekhyun! – krzyknął ponownie, a Baekhyun zareagował, biorąc swoje ubrania w ręce i poszedł do łazienki, a kiedy zamykał drzwi, Chanyeol prawie usłyszał akt satysfakcjonującej prowokacji, gdy drzwi kliknęły przy zamykaniu.
Rozdrażniony Chanyeol położył się na swoim łóżku i czekał cierpliwie-nie-tak-cierpliwie, aż jego wróg wyjdzie. Ostatecznie zapadł w lekki sen.
Dźwięk otwieranych drzwi obudził Chanyeola, a silny zapach miodu dotarł do jego nozdrzy. Otworzył oczy właśnie wtedy, kiedy Baekhyun pryskał się truskawkowym dezodorantem.
– I pomyśleć, że nazywasz siebie męskim. – Chanyeol zachichotał, nadal nie będąc całkowicie obudzonym, wskazując na czerwonawą puszkę w ręce Baekhyuna. Drugi odwrócił się, ale wszystko w jego postawie mówiło Chanyeolowi, że nie obchodziło go, co Chanyeol myślał i Chanyeol mógłby się nie odzywać, bo jego dezodorant o zapachu jabłka był z dokładnie tej samej firmy.
– Mów do mnie. – Chanyeol mocno podniósł głos, jego ton był na granicy zrzędliwego i nie do końca pewnego, dlaczego tak bardzo chce, żeby Baekhyun z nim rozmawiał. Może z powodu napięcia. Tak, to musiało być to. A także niezręczność. Tak.
Usiadł, patrząc, jak Baekhyun otwarcie udawał, że nie wie o istnieniu Chanyeola.
– Byun Baekhyun! – wrzasnął, wstając, kiedy zobaczył, że Baekhyun siada i wyjmuje swój telefon. – Niech cię szlag, dlaczego mnie, do cholery, ignorujesz, nie zrobiłem nic złego! – Podszedł do łóżka zamaszystym krokiem i pochylił się, by spojrzeć na swojego wroga. Byli teraz bliżej siebie niż w ciągu ostatnich dziesięciu dni.
– Spójrz na mnie – warknął Chanyeol, czując, że jego serce na chwilę się zatrzymuje, kiedy uświadomił sobie, jak delikatnie wygląda skóra Baekhyuna i jak miękkie są jego włosy. – Kurwa, przysięgam, jeśli nie- – Właśnie wtedy Baekhyun natychmiast rzucił swój telefon, jak gdyby się palił, odwrócił cię, złapał Chanyeola za kark, a potem przycisnął ich usta do siebie.
Chanyeol gapił się zszokowany, ale minęły jedynie dwie sekundy, zanim wyższy zamknął oczy i odwzajemnił pocałunek, jego dłonie krążyły po miękkich, brązowych puklach i przyciągały mniejszego bliżej. Było to takie naturalne, że nie zdawał sobie z tego sprawy, dopóki nie poczuł, jak delikatne są włosy Baekhyuna- właśnie takie, jak sobie wyobrażał.
CosiędziejeCosiędziejeCosiędzieje-
To się działo. Znów całował Baekhyuna.
Z początku Chanyeol czuł, jak jego myśli się ze sobą plączą w chaotyczne wyobrażenie, ale po tym w ogóle nie mógł o niczym myśleć – mógł jedynie czuć usta Baekhyuna na swoich, miękkie, lecz wysyłające ogień przeszywający jego ciało na wskroś, dokładnie tak, jak podczas poprzednich dwóch razów. Usta Baekhyuna były bardzo delikatne, jednak on nadal całował go wszystkim, co miał.
Na początku pocałunek był tylko gorący, ale potem Chanyeol poczuł, że walczy o dominację, ich języki łączyły się w nadziei na wygraną. W końcu niedoświadczony i trochę zdezorientowany Chanyeol, odpuścił i odsunął się, dysząc ciężko. Rozkojarzonym wzrokiem zobaczył, jak niższy uśmiecha się do niego triumfująco.
(Chociaż nie zauważył, że jego współlokator rumieni się tak samo jak on).
Niezaspokojony Chanyeol zamrugał, żeby pozbyć się zamroczenia i złapał Baekhyuna z tyłu głowy, a potem przyciągnął go i pocałowali się ponownie.
Tym razem Chanyeol znalazł więcej pewności siebie i determinacji, całując Baekhyuna mocniej, chcąc wygrać ten pojedynek. Kiedy poczuł, że Baekhyun w niekontrolowany sposób przegrywa, uśmiechnął się z wyższością i odsunął, zdając sobie sprawę, że patrzenie na dyszącego Baekhyuna wystarcza mu, żeby sam przestał dyszeć. To stało się poniekąd wyzwaniem, żeby zobaczyć, kto może wytrzymać dłużej. Robili tak nie wiadomo jak długo, dopóki obaj nie poddali się w tym samym czasie, kładąc się na swoich łóżkach (oczywiście Chanyeol musiał przeczołgać się z powrotem na swoje). Wpatrywali się w sufit, a ich piersi falowały w górę i w dół.
Chanyeol czuł, jak szybko bije mu serce, ale zepchnął to w głąb swojego umysłu, przelotnie powiedział sobie, że to tylko faza i że nic więcej się nie stanie i wrócą do stanu, w jakim znajdowali się wcześniej, kiedy ta faza się skończy.
Z drugiej strony Baekhyun poczuł, jak jego serce wali tak samo jak jego współlokatora, ale zwalił to na swoje niekończące się pożądanie. Wkrótce odejdzie, powtarzał sobie po tym, jak uświadomił sobie, że „Całowanie Chanyeola nie jest przyjemne” nie działa. Poczuł sposób poprzez wmawianie sobie, że to dziwne pożądanie niedługo odejdzie – wszystkie w końcu miną.
Prawda?




Pierwszą rzeczą, o jakiej dowiedział się Jongin następnego poranka, było to, że Baekhyun i Chanyeol wrócili do normalności.
Nieco dziwne było to, że jego dwaj najlepsi przyjaciele, którzy się nienawidzili i nie chcieli mieć ze sobą nic wspólnego, nagle mieli problem w tym samym czasie i w tym samym czasie go rozwiązali.
To było trochę dziwne, lecz Jongin tylko wzruszył ramionami i zdecydował zostawić to gdzieś w głębi umysłu.
Tak jak postanowił pominąć to, że Baekhyun i Chanyeol zaczęli siadać z nim przy jednym stoliku przez ostatnie kilka dni, gdy wcześniej (dokładnie sześć miesięcy wcześniej) woleliby go nie widzieć w ogóle, jeśli groziłoby to zobaczeniem siebie nawzajem.
– Wiem, że je uwielbiasz – zaszczebiotał Chanyeol, a Jongin prawie uwierzyłby, że Chanyeol i Baekhyun są przyjaciółmi, gdyby nie złośliwy uśmieszek na jego twarzy, kiedy przekładał pałeczkami ogórki na talerz Baekhyuna. Niższy posłał mu groźne spojrzenie, a wkrótce potem uśmieszek Chanyeola zniknął, zamieniając się w wyraz bólu, zanim odpowiedział równie groźnym spojrzeniem.
Płynne przejście pomiędzy bólem a samozadowoleniem ciągle krążyło po twarzach ich obydwu, żaden z nich nie miał takiej samej miny w tym samym czasie, a Jongin westchnął, gdy zdał sobie sprawę, że bez przerwy przydeptują sobie stopy.
Był dwa lata młodszy od swoich najlepszych przyjaciół, ale czasami wydawało się, że był starszy od nich o dziesięć lat.
– Słuchaj, ty mały dupku – wysyczał Baekhyun, odsuwając swój talerz. – tylko dlatego, że miałeś szansę usiąść dzisiaj z Jonginem, nie znaczy, że ja nie będę mógł usiąść z nim jutro. – Chanyeol uśmiechnął się szeroko, nierozważnie rzucając ogórki w stronę swojego współlokatora, obserwując z radością, jak Baekhyun krzyczy i całkowicie odsuwa swój talerz.
– Tylko dlatego, że nie udało ci się dzisiaj usiąść z Jonginem, nie znaczy, że jutro będziesz miał szansę z nim usiąść. – Chanyeolowi skończyły się ogórki i przestał, decydując się na rozpoczęcie swojego posiłku. Baekhyun, będąc wkurzonym, napluł do owsianki Chanyeola , a potem odłożył jego talerz, nie mając obaw, że Chanyeol też napluje mu do jedzenia, bo i tak był pełny. Chanyeol chwycił swoje pałeczki, aż zbielały mu kłykcie, a Jongin przełknął ślinę.
Proszę, nie pozabijajcie się, proszę, nie-
– Ch-Chłopaki… – zaczął Jongin, natomiast Chanyeol podniósł głowę i konkurował z Baekhyunem w pojedynku na spojrzenia. Jongin zamrugał z zaskoczenia – powinni już skoczyć sobie do gardeł. Kiedy tak się przyglądał, zauważył pewne napięcie pomiędzy nimi, którego nie widział wcześniej.
Zanim zdążył zrozumieć, co nowego jest pomiędzy nimi, jego skupienie zostało przerwane przez znajomy głos.
– Jongin! – zawołał Chen, a Jongin z ulgą podniósł wzrok, nieświadomy tego, że właśnie pominął największą wskazówkę dotyczącą ostatniej zmiany w relacji jego najlepszych przyjaciół.
– Hyung! – przywitał się Jongin, a do czasu, kiedy znowu się odwrócił, tamci dwaj ignorowali się. Baekhyun beztrosko robił coś na swoim telefonie, a Chanyeol zaskakująco jadł swój lunch(??????????????).
Zanim Jongin zdążył zapytać o to Chanyeola, Chen usiadł po jego drugiej stronie i objął go ramieniem.
– Więc tak sobie myślałem… – zaczął Chen. – Wiesz, że przerwa zaczyna się dziewiętnastego, prawda? Może powinniśmy wtedy jechać do mnie do domu zamiast dwudziestego piątego, żebyście mogli spędzić więcej czasu razem.
– Nie… – zaskomlał Chanyeol, Baekhyun przewrócił oczami, a Jongin westchnął.
– Och, przestań jęczeć, współlokatorze – poskarżył się Chen. – Widujesz go teraz o wiele częściej i odrzucasz pogodzenie się z faktem, że Jongin jest moim nowym najlepszym przyjacielem. – Zaśmiał się, przyciągając Jongina bliżej, który tak właściwie czuł się coraz bardziej niezręcznie z tym, że ostatnio dostawał tak dużo uwagi od swoich hyungów.
– Wiesz, jako że zbliżyliśmy się do siebie przez ostatnie pół roku dzięki dwóm osobom tutaj, mogę rzeczywiście być jego najbliższym przyjacielem! – Chen drażniąco poruszył brwiami w stronę swoich przyjaciół. – Skoro my możemy być najlepszymi przyjaciółmi, wy też możecie. – Po tym Baekhyun trzasnął swoim telefonem, a Chanyeol pałeczkami, patrząc na niemal śmiejącego się Chena z przerażeniem.
– Nie, do kurwy! – krzyknęli, a potem spojrzeli na siebie groźnie.
– Chciałbyś się ze mną przyjaźnić-
– Jestem wspaniały-
– Tak, tak wspaniały jak kamień-
– Wspanialszy niż te skarpetki z Supermanem, które ma-
TY wziąłeś moje skarpetki z Supermanem?!
– I co z tego-
– Kurwa, zabiję cię-
– Zobaczmy, jak próbujesz-
– Rozstrzygnijmy to, do cholery.
Obaj wstali sztywno, wpatrując się w siebie zaciekle (Jonginowi coś umykało), zanim sztywno odeszli w tym samym kierunku. Chanyeol spojrzał na Jongina szeroko otwartymi oczami, żądając wyjaśnienia, lecz Jongin wzruszył ramionami.
– Może rozstrzygają sprawy w pokoju? – zgadywał Jongin, a Chen poruszył brwiami.
– Ostatnio zbliżyli się do siebie, co?
Chen nie wiedział, jak wiele miał racji.


1 komentarz:

  1. Boże kocham Cię bardzo za to, że to tłumaczysz! To ff jest wspaniałe o matko

    OdpowiedzUsuń