sobota, 8 lipca 2017

The Faults In Byun Baekhyun [8/55]

tytuł rozdziału: Kim Jongin |oryginał: Kim Jongin
rating: PG-13
A/N: Rozdział rozdziałem, ale nowe logo i nowy koncept EXO mnie chyba wykończą (Chanyeol z tęczowymi włosami i niebieskimi soczewkami!!!)
– Jongin wrócił.
– Co?! – Chanyeol i Baekhyun natychmiast odwrócili głowy, wpatrując się w Krisa z niedowierzaniem i nadzieją. Kris był w stanie jedynie zawzięcie skinąć głową.
– Jest w pokoju 88- – Zanim Kris mógł dokończyć, Chanyeol i Baekhyun popędzili z taką szybkością, jakiej Kris i Chen jeszcze nigdy wcześniej nie widzieli. Gdy dwaj wrogowie wystartowali, Sehun pojawił się obok pozostałej dwójki.
– Co jest? – odezwał się najmłodszy. – Dokąd oni idą?
– Do Kim Jongina – odpowiedział Chen, jakby było to oczywiste jak słońce.
– A ty nie idziesz? – Kris odwrócił się do najniższego, który wzruszył ramionami.
– Odwiedzam go co tydzień. Mam pozwolenie, pamiętasz? – odparł spokojnie Chen. – Podczas gdy ci dwaj nie…
– Kim, u licha, jest Kim Jongin? – wciął się Sehun, wydymając wargi, jako że poczuł się pominięty.
– Czy pamiętasz największą i pierwszą plotkę, jaką kiedykolwiek usłyszałeś, kiedy przyszedłeś do tej szkoły? – Kris zapytał Sehuna, który zamyślony patrzył w sufit.
–…„Baekhyun-hyung i Chanyeol kiedyś bardzo się bili i zniszczyli cały budynek szkoły…” – Sehun urwał, ale Kris zachęcił go, by mówił dalej. – „Stanowili takie niebezpieczeństwo, że kiedy ktoś próbował ich powstrzymać, zranili także tę osobę…” – Oczy Sehuna rozszerzyły się, kiedy coś sobie uświadomił, a Kris i Chen pokiwali głowami.
– Skrzywdzili kogoś tak mocno, że musiał być hospitalizowany przez pół roku. Jedyną osobą, która miała odwagę, by wejść pomiędzy nich jest nie kto inny, jak najlepszy przyjaciel ich obu. Kim Jongin.




– Lepiej pozwól mnie pierwszemu z nim porozmawiać, bo inaczej… – zaczął Baekhyun, popychając Chanyeola i biegnąc naprzód w tym samym czasie. Chanyeol odpowiedział mu pchnięciem z tą samą siłą.
– Nie. Pozwól mnie pierwszemu z nim porozmawiać… – Chanyeol zacisnął zęby. Pokój 88 pojawił się w zasięgu ich wzroku, tuż przed nimi, a to z jakiegoś powodu dało im motywację, by biec jeszcze szybciej. Obaj wyciągnęli ręce w stronę klamki, kiedy zbliżyli się do drzwi. Ich dłonie spoczęły jedna na drugiej, przekręcając gałkę i popchnęli drzwi z taką siłą, jaką mogli-
– JONGIN!!! – krzyknęli obaj, jak gdyby był to konkurs, żeby sprawdzić, kto może powiedzieć głośniej jego imię albo do kogo Jongin odwróci się pierwszy.
Kiedy drzwi się otworzyły, natknęli się na półnagiego chłopaka próbującego się przebrać. Nikłe blizny znaczyły jego opalone ręce, kiedy on próbował założyć białą koszulkę.
– Ach- – Opalony chłopak wydał z siebie dźwięk między krzykiem a piskiem z zaskoczenia, zanim olbrzym i szczeniak rzucili się na niego i zaczęli go tłamsić na podłodze.
– Jongin, gdzie ty się podziewałeś, życie bez ciebie było takie nudne-
– Czy wiesz, jak nudno było próbować poradzić sobie z Krisem i jego głupim, pierdolonym uczuciem do największego kujona w szkole-
– Tak wiele się wydarzyło, Jongin, i tak wiele przegapiłeś, czekaj, aż zdam ci relację-
– A ja spotkałem tego nowego dzieciaka, który nazywa się Oh Sehun i, Boże, on jest taki wkurzający, i nawet nie nazywa mnie hyungiem, jest w twoim wieku, zaraz, to tak jak ty-
– Zgadnij, jaka jest najgłupsza rzecz, jaka mi się przytrafiła. Muszę dzielić pokój z idiotą, który nazywa się Yeol i-
– Muszę dzielić pokój z tym tutaj małym gnojkiem, który przez większość czasu nawet po sobie nie sprząta i co, do diabła, czy właśnie nazwałeś mnie-
– Yeol, nazwałem cię Yeol, Yeol, Yeol, Yeol, Yeol-
– Zamknij się, do diabła! Jongin powstrzymaj go-
– YeolYeolYeolYeol-
– Do kurwy nędzy, jak się nie uciszysz-
– YeolYeolYeolYeol-
– Zamknijsięzamknijsięzamknijsięzamknijsię-
– Dobra, dobra! Już łapię! – krzyknął Jongin i zepchnął ich z siebie, zastanawiając się, co, do cholery, wstąpiło w jego swój najlepszych przyjaciół. Najpierw kłócili się o jego uwagę, a za chwilę przestali zdawać sobie w ogóle sprawę, że znajduje się pod nimi!
– Jongin, chłopie, mam ci tak dużo do powiedzenia- – zaczął Baekhyun, ale Chanyeol zakrył mu usta i odepchnął go.
– Jongin, nie słuchaj tego dupka-
– Mam dupę! – wciął się Baekhyun, groźnie patrząc na Chanyeola. – Na wypadek, gdybyś nie zauważył, ty też jedną masz!
–…Jongin nie słuchaj tego fiuta-
– Mam fiuta.
–…Nie, nie masz. – Kąciki ust Chanyeola wygięły się do góry, kiedy zobaczył błysk gniewu w oczach Baekhyuna. Do tego czasu obaj wstali, Chanyeol górował wzrostem nad nieonieśmielonym Baekhyunem.
– Przy twoim braku postępów z Do Kyungsoo nie wydaje mi się, żebyś był wystarczająco męski, żeby nawet-
– Czy ty obrażasz moją męskość? – warknął Chanyeol, podchodząc bliżej, dopóki nie znajdowali się od siebie tylko kilka centymetrów.
– Raczej jej brak – sprostował natychmiast Baekhyun, stawiając wyzywający krok w stronę olbrzyma, dopóki jego broda niemal nie stykała się z klatką piersiową Chanyeola.
– Chcesz, żebym ci, kurwa, pokazał? – Chanyeol zaczął rozpinać swój pasek, Baekhyun zrobił to samo.
– Dawaj!
– Przestańcieeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!! – krzyknął Jongin, odpychając ich obu, dyszał ciężko, stając między nimi. Jego dwaj najlepsi przyjaciele zaprzestali swoich czynów i spojrzeli na Jongina zaskoczeni, jak gdyby zastanawiając się, dlaczego on tam w ogóle jest. Kiedy najmłodszy przestał dyszeć, stanął i zaczął mówić.
– W razie, gdybyście nie zauważyli… – Jongin wskazał na swoją rękę, która była ozdobiona nikłymi bliznami. – Przez wasze kłótnie wylądowałem w szpitalu na prawie pół roku! Co jeśli znów tam trafię? – Obaj natychmiast ucichli. – Jeśli wy dwaj zaczniecie się przede mną bić, naprawdę już nigdy się do was nie odezwę, dopóki się nie pogodzicie! Poważnie! – Zapanowała długa cisza, podczas której Baekhyun i Chanyeol debatowali, czy nie posłuchać przyjaciela czy też ich marzenia, żeby wzajemnie się uderzyć. Jednak nieobecność ich ukochanego przyjaciela sprawiła ich sercom ból i w końcu milcząco się zgodzili. Gdyby Jongin powiedział to sześć miesięcy temu, Baekhyun i Chanyeol śmialiby się do rozpuku i ignorowali Jongina przez resztę dnia, ale nieobecność rozczuliła ich serca.
– Wy dwaj nie zmieniliście się ani trochę… – Jongin westchnął, podnosząc koszulkę, którą niechcący upuścił na podłogę, kiedy jego dwaj przyjaciele się na niego rzucili. – I przez to muszę powtarzać semestr jeszcze raz!
– To nadal w porządku, bo technicznie i tak nie powinieneś być na tym samym roku co my – zauważył Baekhyun. Jongin był dwa lata młodszy, ale dlatego, że był geniuszem (przynajmniej w koreańskim i matematyce, główne przedmioty uczone w podstawówce), przeskoczył poziom, żeby znaleźć się na tym samym roku co Baekhyun i Chanyeol, kiedy przyszedł do szkoły. Jongin wydął wargi, a Baekhyun czule uszczypnął go w policzek.
– Nie rób tak – poskarżył się Jongin, a Baekhyun zachichotał. Nawet jeśli Chanyeol obserwował ich z boku w rozdrażnieniu, no bo przecież Jongin był także jego najlepszym przyjacielem i powinni się podzielić, jeśli nie dać go mu całego, nie mógł nic poradzić na to, że zauważył subtelne zmiany w zachowaniu Baekhyuna, kiedy rozmawiał z Jonginem. Łagodniejszy, prawie jakby rozmawiał ze swoim synem albo młodszym bratem, jak gdyby chciał chronić Jongina w życiu. Te oczy mrużyły się przy śmiechu, całkowicie pozbawione ciemności, sarkazmu czy goryczy, te usta szczerze wykrzywiały się w małym uśmiechu przez kiepski żart, który opowiedział Jongin i to czułe głaskanie Jongina po głowie, prawie hipnotyzujące.
Może Chanyeol nie zauważył tego wszystkiego, bo nigdy nie przyglądał się jak należy, w jaki sposób Baekhyun traktuje swojego dongsaenga Jongina (bo przez większość czasu cały czas był zajęty próbą odzyskania Jongina). To coś, czego wcześniej Chanyeol nie widział w Baekhyunie.
I po raz pierwszy był zafascynowany.




– Co? Macie razem pokój? – Jongin zapytał Baekhyuna, który westchnął i pokiwał głową. Oczy Jongina były szeroko otwarte, gdy przenosił wzrok z olbrzyma, który skrzyżował ręce i oparł się o ścianę, na Baekhyuna, który siedział na jego łóżku i gapił się w podłogę.
– To jest po prostu… – Jongin zaczął się śmiać. – To najśmieszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem! – Jongin śmiał się dalej. Chanyeol przewrócił oczami na czterowymiarowość Jongina, a Baekhyun odwrócił się, żeby zobaczyć, jak młodszy tarza się ze śmiechu po łóżku.
– Ja zwyczajnie… – Jongin śmiał się jeszcze przez kilka chwil, a potem szybko usiadł i otarł nieistniejące łzy ze swoich oczu. – Karma musi być wielką dziwką. Odpłacacie za sześć miesięcy, które spędziłem w szpitalu! – Jongin znowu począł się śmiać, a Chanyeol zastanawiał się, czy nie był w szpitalu za długo.
– Jeśli dalej będziesz się tak śmiał, to Karma też cię dopadnie – droczył się nieco Baekhyun (i po raz kolejny Chanyeol dostrzegł różnicę w usposobieniu), potem przesunął się i zaczął łaskotać brzuch Jongina.
– Au! Wiesz, że to boli, hyung – Jongin krzyczał za każdym razem, gdy Baekhyun go łaskotał, a Chanyeol poczuł, jak jego brwi drgają w poirytowaniu. Jongin nigdy nie nazywa mnie hyungiem.
Czemu, do cholery, wszyscy nazywają go hyungiem, a mnie nie?
– Chanyeol-ah, jak się miewałeś? – zapytał Jongin, kiedy doszedł do siebie po swoich napadach śmiechu oraz płaczu z bólu od Baekhyuna łaskoczącego go, jak gdyby dopiero co zdał sobie sprawę, że jego drugi przyjaciel też tam jest.
– Dobrze – wymamrotał Chanyeol w odpowiedzi, próbując pojąć swoje pogmatwane uczucia (po tym, jak zdał sobie sprawę, że przez dłuższy czas wpatrywał się w swojego wroga, na litość boską) i usiłując zignorować uczucie zazdrości wzmagające w jego sercu za bycie pominiętym. A także… problem hyunga.
– Nie jesteś zabawny. – Jongin westchnął, kiedy zrozumiał, że Chanyeol nie reaguje.
– Ktoś tu jest trochę zazdrosny~ – zauważył Baekhyun, szeroko uśmiechając się z wyższością. Chanyeol posłał mu groźne spojrzenie.
– Czemu chociaż raz po prostu się nie zamkniesz? – Waleczny duch Chanyeola zmniejszył się, a on westchnął. – Odejdź. Pozwól mi porozmawiać z Jonginem przez kilka minut. Albo przez godzinę. Albo dzień. Albo przez resztę mojego życia. Bez ciebie.
– On nie jest tylko twoim przyjacielem-
– Tak? Cóż, ja zaciągnąłem go do tej cholernej szkoły.
– Cóż, technicznie znałem go o wiele wcześniej niż ty-
Jongin, który wcześniej cieszył się popularnością, tylko wyglądał na znudzonego i trochę zawstydzonego. Chen hyung… Pomyślał sobie. Gdzie jesteś-
Jak na zawołanie drzwi się otworzyły i ukazał się Chen.
– HYUUUUUUUUUUUNG! – zawołał Jongin z ulgą, właśnie gdy Chen wchodził do środka. Chanyeol i Baekhyun przestali się ze sobą kłócić i w tym samym czasie odwrócili się w stronę Jongina.
– Wybieraj! – krzyknęli do niego, a Jongin skulił się z zaskoczenia, podczas gdy Chen zajął miejsce obok niego.
–…Wybierać co? – Głos Jongina był zaledwie szeptem, kiedy widział ogień i determinację w ich rozgniewanych oczach, gdy patrzyli na niego zaciekle.
– Ja czy on?! – Baekhyun i Chanyeol wskazali oskarżycielsko na siebie, nie odwracając wzroku od ich najlepszego przyjaciela.
– Pamiętasz, kto kupił ci rower na ósme urodziny-
– A kto był tym, który opuścił zajęcia, bo chciał ćwiczyć taniec i kto był tym, co-
– Starszy hyung kupi ci wszystko, co chcesz, jeśli go wybierzesz-
– Będę kupował ci kurczaka każdego dnia przez następny miesiąc, jeśli wybierzesz mnie-
–…Chen hyung… – szepnął Jongin.
– CO?! – krzyknęli Baekhyun i Chanyeol, a Jongin przysunął się bliżej Chena.
– Ja… Chen hyung… Chen hyung, chodźmy! – Zanim pozostali dwaj mogli odpowiedzieć, Jongin złapał Chena za rękę i wybiegli na zewnątrz. Kiedy zauważyli, co się stało, spojrzeli na siebie.
– To wszystko twoja wina! – wykrzyczeli.




– Są tacy sami jak wtedy, kiedy ich opuszczałem. – Jongin westchnął, kiedy był poza zasięgiem ich wzroku. Chan szedł obok niego. – Myślałem, że się zmienią, ale wygląda na to, że tak się nie stało… ani trochę…
Jongin ponownie westchnął i zastanawiał się na głos, czy jego hospitalizacja trwała na próżno.
– Czy oni naprawdę się nie zmienili? Naprawdę? – zapytał po chwili Chen, a Jongin stanął w miejscu. – Pomyśl o tym. Jesteś najbliżej ich obu, więc powinieneś wiedzieć.
Jongin tępo wpatrywał się w Chena, a Chen w końcu westchnął i poklepał go po plecach.
– Wkrótce zrozumiesz, co się w nich zmieniło. Nie martw się. Do tego czasu, aż zdasz sobie sprawę, co się w nich zmieniło, będzie to jasne jak słońce. – Jongin nadal patrzył tępo.
– Tak czy inaczej, czy Chanyeol wspominał o swojej imprezie urodzinowej? – Jongin beznamiętnie potrząsnął głową.
– Wyprawia ją w sobotę. Przynieś alkohol i spotkajmy się w sali 61 po obiedzie. – Oczy Jongina rozszerzyły się, a on się zaśmiał.
– On za cholerę nie toleruje alkoholu! – Jongin znowu się zaśmiał. – Czemu w ogóle mam przynosić alkohol, skoro on nawet nie może skończyć jednej butelki bez upijania się?
– Polecenie Krisa. – Chen wzruszył ramionami, a potem uśmiechnął się szeroko. – Kto wie, możemy zrobić konkurs picia i zagrać w prawdę czy wyzwanie… – Jongin uśmiechnął się w ten sam sposób i uścisnął dłoń z Chenem.
– Dobrze być z powrotem, gościu.




Czy naprawdę tak trudno było wybrać między nim a Byun Baekhyunem?
Dlaczego Jongin był takim idiotą?
Fukając w rozdrażnieniu, Chanyeol otworzył drzwi do swojego (i Byun pieprzonego Baekhyuna) pokoju i wszedł do środka ciężkim krokiem, po czym zatrzasnął za sobą drzwi. Byun Baekhyun był małym, głupim gnojkiem, małym, złośliwym szczeniakiem, który może zmieniać nastrój tak szybko jak woda. Po prostu nie mógł uwierzyć, że Jongin właśnie wybrał-
Jego oczy otworzyły się szeroko, kiedy zobaczył coś na swoim biurku.
Prawie się popłakał.
Ostrożnie się zbliżając, patrzył z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ustami. Przebiegł palcami po pudełku.
Było to porządnie zapakowane pudełko ze słuchawkami umieszczonymi wygodnie w środku.
Nie jakieś tam słuchawki – słuchawki, które zawsze chciał.
– STAX SR-009! – krzyknął, podnosząc pudełko drżącymi dłońmi. – OD ZAWSZE JE CHCIAŁEM!!!! – Kiedy delikatnie obracał pudełko, nie znalazł żadnego liściku ani imienia, ale spojrzał na cenę.
– JASNA CHOLERA, TO CZTERY TYSIĄCE DOLARÓW- – Chanyeol gapił się na naklejkę z ceną i nawet jeśli nie wiedział, ile to jest cztery tysiące dolarów, wiedział, że to musi być dużo. Świadomość zaświtała mu w głowie i uśmiechnął się szelmowsko.
Heh, heh, heh… wygląda na to, że w końcu Jongin wybrał mnie. Otwierając ostrożnie pudełko, wyjął te boskie słuchawki i założył je sobie na głowę, czując ich miękkość. To Jongin musiał mu je podarować. Spojrzał na biurko Baekhyuna, nawet posunął się tak daleko, że szukał pod łóżkiem i między poduszkami, i w pościeli, ale nie znalazł żadnych śladów prezentu. Uśmiechnął się radośnie, podłączając słuchawki do swojego telefonu. Czuł, jakby miał się rozpłynąć, kiedy słuchał muzyki przez nowe urządzenie.
Nie mógł być szczęśliwszy.




Chanyeol szedł wzdłuż korytarza, dumnie nosząc swoje słuchawki. Kiedy zasiadł do obiadu, Kris go przywitał, podczas gdy Sehun całkowicie go zignorował.
– Wow. Co się stało z twoimi starymi słuchawkami? – spytał ciekawsko Kris, a Chanyeol uśmiechnął się szeroko, zanim nabrał łyżkę makaronu.
– Zepsuły się. – Uśmiechnął się jak szaleniec. – A Jongin kupił mi nowe. – Kris uniósł brew.
– Skąd wiesz, że to Jongin? Myślałeś, że to ja dałem ci darmową kanapkę i- – Chanyeol zbył go machnięciem ręki.
– Tylko Jongin wiedział, że zawsze chciałem te słuchawki! – Chanyeol uśmiechnął się. – Nie wiem, skąd wziął pieniądze, ale cholera, z pewnością wydał je na właściwą osobę!
– Nie dochodź do wniosków zbyt szybko jak ostatnim razem – ostrzegł Kris, ale właśnie w tej chwili, jakby o wilku mowa, pojawił się Jongin. Raczej skoczył za Chanyeola i upewnił się, żeby klepnąć Chanyeola w ramiona, strasząc olbrzyma.
– Zobacz, kto zdecydował się dzisiaj do ciebie przyłączyć! – Jongin usiadł obok Chanyeola. Zanim ktokolwiek zdążył przedstawić Jongina Sehunowi oraz Sehuna Jonginowi, Chanyeol odwrócił się do swojego najlepszego przyjaciela.
– Dzięki, koleś. Gościu, naprawdę to doceniam. – Chanyeol uśmiechnął się szeroko, klepiąc Jongina w plecy.
– Co? – Jongin patrzył tępo, a później wyglądało na to, że zauważył słuchawki na jego głowie. – HEJ, CZY TO NIE SĄ SŁUCHAWKI, KTÓRE ZAWSZE CHCIAŁEŚ-
– WŁAŚNIE! – krzyknął Chanyeol, był zbyt podekscytowany, by powstrzymać swą ekscytację. – TAK BARDZO CI DZIĘKUJĘ ZA TO, ŻE MI JE DAŁEŚ-
Zapanowała cisza. Kris westchnął. Powinien był się tego spodziewać.
Chanyeol tępo wpatrywał się w Jongina, a Jongin patrzył na niego w ten sam sposób.
–…Nie dałeś mi tych słuchawek? – wywnioskował z przerażeniem Chanyeol.
– Co stało się z tymi, które ci dałem? – spytał wreszcie Jongin nieco zirytowanym tonem.
– Zepsułem je! – Chanyeol mógł zobaczyć, jak twarz przyjaciela rozpada się na kawałki.
– Gościu! Cholernie się napracowałem, żeby zdobyć te pieniądze, za które kupiłem ci tamte słuchawki! A ty po prostu je zepsułeś? W zaledwie dwa lata?
– Dwa lata to dużo czasu, dobra! Tak poza tym były używane, na litość boską!
– Nic nie poradzę na to, że nie mam pieniędzy! – Znów zapadła krótka cisza.
–… …Więc tych mi nie kupiłeś? – zapytał ostatecznie Chanyeol, a Jongin smutno pokręcił głową.
– NO TO KTO, DO KURWY, MI JE KUPIŁ? – ryknął Chanyeol, wziął swoją tacę z jedzeniem i wypadł pędem ze stołówki.
– Czekaj! – krzyknął Jongin, poddał się i odwrócił z powrotem do zawstydzonego Krisa i Sehuna.
–…Więc… – zaczął Kris, mając ochotę przywalić sobie w twarz otwartą dłonią. Chciał też zawołać z powrotem Chanyeola i uderzyć go w głowę, i-
–…Ech, Jongin. To jest Sehun, nowo dodany przyjaciel do naszej grupy. – Jongin z rozdrażnieniem skinął głową do Sehuna, który pokiwał bardzo nieznacznie i jadł dalej. – Sehun, to jest Jongin.
Zapadła kolejna niezręczna cisza.
– Nie przejmuj się, Jongin. Sehun jest nieśmiały, ale kiedy go poznasz, okazuje się największym smarkaczem na świecie. – Sehun zakrztusił się swoim jedzeniem, a potem zrobił się czerwony. – A tak przy okazji jest w twoim wieku.
Kris znowu uderzył się dłonią w twarz, kiedy kolejna fala niezręcznej ciszy otoczyła ich stolik. Zdawało się, że to się nigdy nie skończy.




Chanyeol pędem wrócił do swojego pokoju, dyszał, kiedy zamykał za sobą drzwi. Czym było to pierdolenie? Kto, do cholery, kupił mu te słuchawki?
To tak cholernie przyprawiało o gęsią skórkę, że Chanyeol nie mógł nawet-
Podszedł do swojego łóżka, wciąż mając słuchawki na głowie (bo był niechętny, żeby zdjąć swoje nowe dziecko) i ukrył się pod kołdrą, próbując zastanowić się, kto, u licha, podarował mu te słuchawki.
Co jeśli miał prześladowcę?
To możliwe, gdyż był bardzo przystojny…
Właśnie wtedy drzwi otworzyły się, sprawiając, że Chanyeol wzdrygnął się pod kołdrą.
– Co ty, do diabła, wyprawiasz? – Znajomy głos rozszedł się po pokoju i choć raz Chanyeol poczuł ulgę, słysząc go. Wyjrzał spod kołdry.
– Wydaje mi się, że mogę mieć prześladowcę. Zamknij drzwi na klucz, mógłbyś? – zażądał Chanyeol, a Baekhyun zamknął drzwi i skrzyżował ramiona, opierając się o nie. Ten ruch z jakiegoś powodu sprawił, że Chanyeol przesunął wzrok na jeansy, które miał na sobie jego wróg – zaborczo opinały umięśnione uda. Po raz pierwszy Chanyeol zastanawiał się, dlaczego nie zauważył tego wcześniej.
Nie zauważył, że jego wróg ma niewiarygodnie seksowne nogi.
O czym ja, u licha, myślę? Chanyeol potrząsnął głową, patrząc na twarz Baekhyuna, którego brew była uniesiona tak wysoko, że skryła się pod jego grzywką.
– Ty? Masz prześladowcę? – zakpił Baekhyun. – To najzabawniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem! – Po tych słowach podszedł do swojego łóżka i wyjął coś ze swej torby. Do tamtego momentu słuchawki Chanyeola już zsunęły się z jego głowy w chwili, kiedy schował się pod kołdrą i usiłował na nowo je odnaleźć. Gdy je znalazł i miał je bezpieczne w swoich rękach, odwrócił się, by ponownie spojrzeć na swojego współlokatora, który brał kęsa kanapki.
„Nie dochodź do wniosków zbyt szybko jak ostatnim razem.” Nagle Chanyeol przypomniał sobie wypadkach z kanapką i bandażami i-
To nie mogło być to.
Prawda?
– Stax 009… – wymamrotał Chanyeol, a Baekhyun, niewinnie żując swoją kanapkę, odwrócił się i spojrzał na swojego wroga.
– Co?
– Czy widziałeś kogoś, kto wszedł i dał mi te słuchawki? – zapytał Chanyeol, odrzucając kołdrę na bok i pokazując swoją nową ulubioną rzecz. Baekhyun wyraźnie zesztywniał, po czym odwrócił się w przeciwną stronę zbyt wolno, by był to zwyczajny ruch.
–…Nie – odpowiedział Baekhyun, a  Chanyeol miał swoją odpowiedź.
Wyszedł z łóżka, stanął twardo na ziemi, zanim wskazał oskarżycielko palcem w kierunku swojego starającego-się-być-subtelnym współlokatora.
– WIEDZIAŁEM! – wrzasnął. – KUPIŁEŚ JE, PRAWDA?
– Nie mam pojęcia, o czym-
– Przestań pieprzyć, Byun Baekhyun! Wiem, kiedy kłamiesz! – krzyknął Chanyeol, zakładając słuchawki. – Pieprzone pytanie brzmi, dlaczego miałbyś to zrobić?
Zapadła krótka cisza.
–…Nudziło mi się, a one były tanie… – wymamrotał Baekhyun, wgryzając się w kanapkę i żuł nieznośnie wolno.
– Tanie? TANIE? – Chanyeol wziął pudełko ze swojego biurka i rzucił je Baekhyunowi. – Spójrz na tę cholerną cenę i powiedz mi, że to tanio! A teraz powiedz, dlaczego, do diabła, ciągle to robisz! Najpierw bandaże, potem kanapka, a teraz to! – Baekhyun już miał otworzyć usta, ale Chanyeol mu przerwał.
– Nie tylko to, ale założę się, że w dniu, kiedy zwolniłeś mnie z kółka, nie chodziło o to, że jestem wkurzającym pojebem, ale dlatego, że widziałeś, jak zmęczony byłem! Prawda? – Chanyeol zaśmiał się maniakalnie, gdy zobaczył, jak Baekhyun przewraca oczami, ale nie zaprzeczył.
– Do kurwy nędzy, Park Chanyeol. Przestań myśleć, że jestem święty i się w tobie kocham czy coś! Naprawdę cholernie się nudziłem i zobaczyłem twoją notatkę, więc postanowiłem coś z tym zrobić!
– Haha, wydać na mnie cztery tysiące pierdolonych dolarów? Na swojego wroga? – Chanyeol znowu się zaśmiał. – Cztery tysiące dolarów to jakby moja roczna pensja.
–…Mam …sposoby na zdobywanie ich… – mruknął Baekhyun. Zapadła cisza. A potem:
–…Jesteś prostytutką? – Baekhyun rzucił w niego butem.
– Co, do cholery? Nie upadłem tak nisko! – Sfrustrowany Baekhyun chwycił swoją poduszkę i zaczął ją przytulać, zanurzając swoją twarz w jej cieple i miękkości. Chanyeol usiadł na swoim łóżku i zaczął słuchać muzyki przez swój nowy prezent, jednak puścił ją cicho. Zapanowała między nimi przyjemna (ta normalna) cisza.
– Haha, myślę, że cię rozpracowałem. – Chanyeol po chwili przerwał krótko trwającą ciszę, zaś Baekhyun chciał jęknąć i rzucić czymś w Chanyeola, żeby go uciszyć. Zdecydował, że będzie milczał.
– Udajesz, że jesteś małą suką i w  zasadzie przez większość czasu nią jesteś, ale masz takie małe nawroty uprzejmości, czyż nie? – Chanyeol uśmiechnął się jak szaleniec. Być może powodem, dla którego chciał dostrzec w Baekhyunie „uprzejmość” było to, że wreszcie dostał coś, czego chciał przez długi czas. – Mały tsundere szczeniak~
– Zamknij się, do kurwy – burknął Baekhyun, ale wyglądało na to, że wprawiło Chanyeola w jeszcze większą radość.
– Boże, rób tak dalej, a może pomyślę, że już mnie nie nienawidzisz! – dokończył Chanyeol wesoło. Baekhyun przewrócił oczami.
– Zawsze będę nienawidził ludzik takich jak ty. Bez względu na wszystko – wymamrotał, lecz Chanyeol był zbyt szczęśliwy, by się przejmować.




Przyszedł czas, żeby coś wywnioskować.
To było coś, czemu Chanyeol bardzo długo chciał zaprzeczyć, ale odkąd dzielił pokój z Baekhyunem, od początku wierzył, że będzie na zawsze nienawidził Byun Baekhyuna.
Ale okazało się, że to nie o to chodzi.
Właściwie, pomimo iż zaczął nienawidzić Baekhyuna tak bardzo, że mógłby spalić się doszczętnie i nadal nienawidziłby Baekhyuna z całej swojej mocy, odkrył, że jego nienawiść do Baekhyuna zaczęła podupadać cząstka po cząstce.
Nie wiedział dlaczego.
Przez brak powodu zmusił się do nienawidzenia Baekhyuna bardziej, ale okazało się, że to nie działa i wrócił do punktu wyjścia.
Szczególnie te nagłe akty uprzejmości ze strony jego wroga, tak subtelne, że prawie nie udało mu się ich zauważyć. Chanyeol prawie żałował, że przestał się wywyższać z powodu otrzymania najlepszego prezentu na świecie, bo teraz, kiedy był realistą i zszedł z powrotem na ziemię, potrafił dostrzec powagę tej sprawy.
A chodziło tu o fakt, że mógł nienawidzić Baekhyuna coraz mniej.
To coś, czego nigdy wcześniej nie rozważał, a teraz przerażało go to na śmierć.
Fakt ten nadal utrzymywał, że wciąż nienawidzi Baekhyuna. Tak, tak było, ale nie tak bardzo jak kiedyś.
Prychając w zdezorientowaniu, Chanyeol wyszedł ciężkim krokiem po skończonych zajęciach (a spędził cały wykład na myśleniu o swoich uczuciach do Baekhyuna). Na początku pomyślał o pójściu na lunch, gdzie spotkałby się z Krisem i Sehunem, który już go nie ignorował, ale po dwóch sekundach rozmyślań zdecydował, że chce być sam.
Wrócił do pokoju spiesznym krokiem. Otworzył drzwi, ale nie spodziewał się, że jego współlokator tam będzie.
Czego spodziewał się jeszcze mniej to swego półnagiego współlokatora zajmującego się swoimi siniakami. Jego twarz marszczyła się w bólu, kiedy to robił.
Gapili się na siebie.
– Dlaczego jesteś pokryty siniakami? – To była pierwsza rzecz, jaka pojawiła się w skądinąd pustym umyśle Chanyeola. Baekhyun przewrócił oczami i przerwał kontakt wzrokowy.
– To nie twój interes – odparł, ale to, że był bardziej ostrożny w swoich ruchach, udowodniło Chanyeolowi, że czuł się niekomfortowo przez spojrzenie współlokatora. Gdy Chanyeol przebiegł wzrokiem po posiniaczonym oraz udekorowanym malinkami i zadrapaniami ciele Baekhyuna, dość szybko doszedł do wniosku, co się stało.
– To znowu ten facet, prawda? – zapytał Chanyeol i skrzywił się, widząc szczególnie okropne rany na plecach Baekhyuna. Niższy postanowił go zignorować.
– Jakiego rodzaju on ma fetysze? Nie spotkałeś się z nim, od kiedy byłeś pijany, prawda? – Jedynym facetem, który przychodził Chanyeolowi na myśl, był ten z ostatniej nocy, kiedy Chen przyprowadził jego współlokatora. Dziwne pytania i nagłe zainteresowanie Chanyeola sprawiły, że Baekhyun czuł się jeszcze bardziej niekomfortowo i był nieco podejrzliwy.
– Skąd, do cholery, o tym wszystkim wiesz? – Baekhyun spojrzał na niego zmrużonymi oczami. Chanyeol cofnął się odrobinę.
– Czy to nie oczywiste? Całe twoje ciało było pokryte śladami jak wtedy. – Baekhyun znów zdecydował się go zignorować. Chanyeol, dzięki uwolnieniu spod tego nieoczekiwanie przerażającego spojrzenia, czuł się pewniejszy.
– Czemu nie możesz go po prostu zbyć? Jeśli krzywdzi twoje ciało, powinieneś po prostu przestać się z nim spotykać! – Z jakiegoś powodu nie było w porządku patrzeć na poranionego Baekhyuna. To wcale nie było w porządku.
– Co to ma do ciebie? – Baekhyun wstał, żeby mógł być na (wyższym) poziomie co Chanyeol. – To moje życie, więc przestań się wtrącać.
– Wiem, że nienawidzisz bólu, Byun Baekhyun. Dopóki nie wydaje ci się, że na niego zasłużyłeś. – Oczy Chanyeola przewiercały te niższego, który robił to samo swojemu wyższemu współlokatorowi. – Przestań to sobie robić. To niczego nie polepszy. – Co ja, u licha, wygaduję?
– Już przywykłem do tego gówna. – Jakby ruszony jakimś nagłym bólem, Baekhyun skrzywił się i zatoczył się do tyłu, a później powoli położył się na łóżku. – Przestań mnie dręczyć, Park Chanyeol.
– Co, więc zamierzasz dalej zadowalać tego gościa, nawet jeśli oznacza to zabicie siebie? – Chanyeol czuł wzmagającą w nim złość. Wiedział, że nie powinien się w ogóle przejmować, ale to nie było w porządku. Nic w tej sprawie nie było w porządku. Ktoś tak mały jak Baekhyun (nawet jeśli to ktoś, kogo nienawidzi) nie powinien być wykorzystywany w taki sposób, chociażby był to czyjś głupi fetysz. – Jeśli tak trudno ci, kurwa, odmówić, powiedz mi jego imię, a Chen i ja-
– Czemu tak bardzo cię to obchodzi? – Baekhyun także podnosił głos. – To nie tak, że moje ciało ma na cokolwiek wpływ-
– Ma! – wrzasnął Chanyeol. – Jesteś moim współlokatorem… a… a… jeśli ludzie zobaczą cię posiniaczonego, mogą pomyśleć, że to ja ci to zrobiłem! – Tak, to musi być to. Właśnie dlatego tak bardzo się przejmuję… Zaraz, ja się nie przejmuję. Nie przejmuję się ani trochę.
– Jesteś idiotą. – Baekhyun powrócił do oczyszczania swoich ran, ale Chanyeol nic z tego nie pojmował. Chwycił Baekhyuna za nadgarstek (nieco zbyt brutalnie, zrozumiał to później), a ruch ten sprawił, że Baekhyun gniewnie odwrócił się do Chanyeola. Już miał powiedzieć mu coś wulgarnego, ale powstrzymał się, gdy zdał sobie sprawę, jak blisko znajdują się ich twarze – ich nosy prawie się stykały.
– Obciągnij mi. Teraz. – Baekhyun już miał się zaśmiać na głupi dowcip Chanyeola, lecz wyraz jego oczu był poważny, tak samo chwyt na nadgarstku. A potem sobie przypomniał.
Chanyeol nie masturbował się miesiącami, a wyraz jego oczu był wygłodniały, jakby jego spojrzenie wystarczyło, by połknąć go w całości.




– Nie zadzieraj ze mną- – zaczął Baekhyun, ale Chanyeol chwycił go brutalniej i przyciągnął go bliżej.
– Nie masturbowałem się przez pięć pieprzonych miesięcy, a jako że potrzebuję sobie ulżyć, równie dobrze mogę wykorzystać największą dziwkę w szkole, żeby mi pomogła. – Zapadło milczenie, kiedy Baekhyun wpatrywał się w złośliwy i zdeterminowany wzrok Chanyeola. Zdał sobie sprawę, że Chanyeol nie kłamie, zwłaszcza kiedy mógł zobaczyć pożądanie w oczach olbrzyma.
– Pospiesz się, do cholery – warknął Chanyeol, ale nie ruszył się, ponieważ czekał, aż Baekhyun się ruszy – wybierze.
Na początku olbrzymowi nie wydawało się, że jego wróg to zrobi. Cholera, oczekiwał nawet, że jego pyskaty współlokator uderzy go z całej siły (i wiedział, że na to zasługuje), ale Baekhyun nie zrobił niczego takiego.
Obserwował jak zamiast tego Baekhyun schodzi z łóżka i klęka, dopóki jego twarz nie była na tej samej wysokości co krocze Chanyeola.
Zanim wyższy zdążył w pełni zorientować się, co się dzieje, poczuł palce Baekhyuna oplatające jego pasek, kiedy zaczął go rozpinać.
Może jakaś jego część, część młodzieńczego testosteronu, uległaby jego wrogowi (to prawda, że od miesięcy się nie masturbował), bo koniec końców kto nie zaakceptowałby zrobienia laski przez najlepszą dziwkę w college’u?
Ale jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu, kiedy zobaczył emocje pod skądinąd obojętnym wyrazem twarzy Baekhyuna (tym, który Chanyeol nauczył się rozpoznawać przez lata ich waśni): obrzydzenie, wstręt i całkowitą mękę.
Tym, co najbardziej zaskoczyło Chanyeola, było to, jak Baekhyun bez słowa rozpinał jego jeansy i nie mógł nawet tego zrobić należycie, bo trzęsły mu się ręce. Ale nie tylko to, wyglądało na to, że całe jego ciało tak mocno drżało, że ledwie mógł cokolwiek zrobić dokładnie.
– Kurwa. – Chanyeol powrócił do zdrowych zmysłów i wyrwał pasek z trzęsących się palców Baekhyuna, zanim odrzucił go za siebie. Bez zastanowienia, co robi, Chanyeol pochylił się i chwycił Baekhyuna w swoje ramiona.
– Ty pieprzony idioto – wyszeptał Chanyeol i mógł poczuć, że Baekhyun drży tak mocno, że dało się to poczuć nawet w jego kościach. To nie było w porządku. W jakiś sposób ten dziwnie posłuszny Baekhyun nie był w porządku. Ten nagle cichy, nienarzekający, nie pyskaty, nieprowokujący Baekhyun nie był w porządku, a Chanyeol czuł się winny za to, że w ogóle coś takiego zrobił.
– Po prostu mnie uderz, do cholery, kiedy powiem coś takiego… – powiedział Chanyeol, kładąc Baekhyuna. – Spuść mi manto, jakby było to każda inna sytuacja.
Tylko że on nie potrafi, prawda?
W tamtym momencie Baekhyun położył się na łóżku i odwrócił od niego, nie reagując. Chanyeol nie mógł nic poradzić na to, że patrzył, jak mały jego wróg był. Czując się więcej niż winnym, wyciągnął dłoń i spróbował dotknąć ramienia Baekhyuna (i nie po raz pierwszy zastanawiał się, dlaczego czuje się w taki sposób), lecz Baekhyun odsunął się. Podenerwowany Chanyeol jeszcze raz wyciągnął dłoń, ale zanim jego palce mogły choćby musnąć posiniaczoną bladą skórę, Baekhyun znowu się odsunął.
Stało się to małą rywalizacją o to, kto może dotknąć, a kto może uciec, dopóki Chanyeol już dłużej nie mógł tego znieść.
– Jeśli nie chcesz, żebym cię, do diabła, dotknął, powiedz to! – wrzasnął, jednak Baekhyun uparcie pozostawał milczący.
– Byun pieprzony Baekhyun, chcesz, żebym cię dotknął? – warknął Chanyeol i chociaż Baekhyun odpowiedział milczeniem, cała jego postawa krzyczała NIE, DO KURWY.
Ale Chanyeol uświadomił sobie, że tylko on może odczytać nastawienie Baekhyuna oraz jego nieme słowa. Nie każdy potrafił zrozumieć.
I z jakiegoś powodu pomysł, że ludzie wykorzystują milczące odmowy Baekhyuna i niechętne zgody, sprawił, że Chanyeol zrobił się niespokojny.
– Nauczę cię znaczenia „nie” – warknął Chanyeol, chwytając Baekhyuna za rękę i pociągnął go do góry. Zaskoczony Baekhyun zaskomlał cicho.
– Nie dotykaj mnie, yoda! – krzyknął mniejszy, a Chanyeol zesztywniał.
– Jak mnie właśnie nazwałeś?
– Wielkie uszy sprawiają, że wyglądasz głupio. – Baekhyun patrzył na niego bezczelnie, a Chanyeol (z jakiegoś dziwnego, dziwnego powodu) prawie miał ochotę się uśmiechnąć, ponieważ Baekhyun powrócił do bycia sobą. Lecz to nie znaczyło, że zaakceptował tę głupią ksywkę.
– Moje uszy nie są wielkie – zaprzeczył, czując, że jego twarz robi się cieplejsza i wiedząc, że kiedy się rumieni, jego uszy stają się szczególnie czerwone. Nim Baekhyun zdążył go upokorzyć bardziej, ponownie złapał Baekhyuna za nadgarstek i przyciągnął go bliżej.
– Wracając do tematu… – wyszeptał, obserwując, jak humor znika z oczu Baekhyuna. – Naprawdę potrzebuję, żeby ktoś mi obciągnął. Dlaczego miałbyś mi z tym nie pomóc?
Wzrok Baekhyuna był mieszanką ciągle zmieniających się emocji, kiedy patrzył na niego, a potem odwrócił wzrok. Był to lekki opór, ale Chanyeol nadal trzymał mocno.
– Zrób to – wymamrotał pod nosem, zacieśniając uścisk na nadgarstku Baekhyuna. – Powiedz „nie”, do cholery. – Zapadła krótka cisza.
– Naprawdę potrzebujesz sobie ulżyć? – mruknął w końcu Baekhyun, a oczy Chanyeola rozszerzyły się z zaskoczenia.
– J-Ja… – Zanim Chanyeol mógł skończyć, dłonie mniejszego przesunęły się po jego spodniach.
– Pomogę ci – zaoferował cicho i gdyby wyszeptał to odrobinę ciszej, Chanyeol pominąłby milczącą kłótnię z samym sobą w jego słowach. – Użyj mnie, w jaki tylko sposób chc-
– Co, do kurwy? – krzyknął Chanyeol, łapiąc drugą dłoń Baekhyuna i ograniczył jego dalsze ruchy. – Po prostu powiedz „nie”!
– Nie mogę! – Głos Baekhyuna drżał ze złości, a on nadal odmawiał spojrzenia Chanyeolowi w oczy.
– Czemu, do diabła, nie? – Chanyeol mógł poczuć narastającą frustrację i wiedział, że może wkrótce wybuchnąć.
– To… To nie twój interes! – odpowiedział rozdrażniony Baekhyun. Z tonu jego głosu Chanyeol mógł stwierdzić, że nawet Baekhyun nie wiedział, czemu nie może odmówić.
– Do kurwy nędzy, Byun Baekhyun! Pozbieraj się do kupy! – Chanyeol nie wiedział, dlaczego krzyczy albo dlaczego jest tak bardzo poirytowany z powodu osoby, którą nie powinien się przejmować. W zmieszaniu puścił ręce Baekhyuna. Bez pomocy Baekhyun wydał okrzyk zdumienia i upadł na podłogę. Po kilku próbach wstania na nogi zawiódł. Chanyeol chwycił go i podniósł z powrotem (tym razem delikatnie) oraz ułożył na łóżku. Wyrażająca ból mina Baekhyuna (którą starał się ukryć) i jego ciche dyszenie popchnęły Chanyeola do sprawdzenia, co się tak naprawdę dzieje.
Przewróciwszy Baekhyuna (mniejszy nawet nie mógł się odsunąć przez to, jak słaby był), wyższy powoli zdjął jego bieliznę. Chanyeol skrzywił się, gdy zobaczył siniaki i rany wzdłuż pleców Baekhyuna. Niechętnie jego wzrok powędrował na tyłek Baekhyuna. Ponownie się skrzywił, kiedy zobaczył opuchnięte wejście swojego wroga. Skrzepy krwi na wewnętrznej stronie jego ud wymieszane ze spermą i większą ilością siniaków.
– Kurwa – Chanyeol ponownie zaklął, sięgając po pudełko chusteczek Kleenex, których Baekhyun używał, zanim on wszedł do pokoju i zaczął muskać nimi ranę.
– Co ty, u licha, robisz… – Zabrzmiał słaby głos Baekhyuna, kiedy próbował się odsunąć, ale Chanyeol przytrzymał go jedną dłonią.
– Przestań się ruszać, do cholery. – Chanyeol czuł, jak jego serce ściska się z frustracji i przerażenia na widok wszystkich ran na ciele Baekhyuna. Mrużąc z koncentracji oczy, ostrożnie wytarł zarazki z ciała swojego wroga i zaczął opatrywać rozcięcia przy braku umiejętności medycznych.
Nie wiedział, dlaczego to robił. Pytał siebie, dlaczego robił to dla kogoś, kogo nienawidził, lecz kolejny raz nie znał odpowiedzi.
Wszystkim co wiedział było to, że ten sadystyczny fetysz był nieakceptowalny i obrzydliwy, a on w stu procentach był mu przeciwny.
Tak, to musiało być to. Pomagał swojemu wrogowi, ponieważ nienawidził tego rodzaju rzeczy.
– Boli? – wymamrotał cicho, zaczynając powoli czyścić skórę dookoła zmaltretowanego wejścia Baekhyuna. W tamtym momencie Baekhyun miał twarz wciśniętą w poduszkę i nie odpowiedział, prawie jakby próbował się powstrzymać.
Przez następne półtorej godziny Chanyeol wymył swojego współlokatora, upewniając się, że każda rana została opatrzona (ponieważ był perfekcjonistą), a każdy ślad jakiegoś brudnego czynu zrobionego wcześniej został wymazany. Będąc perfekcjonistą, którym był, Chanyeol polecił Baekhyunowi, żeby został tam, gdzie był, dopóki mu się nie polepszy.
– Jesteś idiotą? – zadrwił Baekhyun, układając brodę na swoich rękach. – Jak mam jeść albo chodzić na zajęcia, albo robić kupę, albo sikać, albo brać prysznic-
– W takim razie tylko na dzisiejszą noc. – Chanyeol prychnął w rozdrażnieniu. – Przyniosę ci obiad czy coś.
I właśnie to zrobił.
Przez cały czas Chanyeol nie miał pojęcia, co robi, ale do tamtego momentu zbyt daleko się posunął, żeby się przejmować – głównie dlatego, że ostatnio robił jakieś rzeczy i nie wiedział nawet, dlaczego je robi. To musiał być akt uprzejmości. Właśnie to, nic więcej.
Przyniósł kimchi ze smażonym ryżem i zupę na górę dla Baekhyuna. Upominał go, żeby pozostał w swojej pozycji, kiedy mniejszy spróbował usiąść do jedzenia. Może Chanyeol był po prostu szczególnie empatyczną osobą i prawie umiał sobie wyobrazić, jakie to musi być uczucie siedzieć na posiniaczonym tyłku.
– Nakarmię cię – powiedział Chanyeol, rumieniąc się z zawstydzenia i zmieszania (dlaczego znowu to robił?), odkładając tacę i zajmując miejsce przy łóżku swojego wroga.
Może Baekhyun był zbyt głodny, by się przejmować, ale Chanyeol poczuł ulgę, kiedy tamten się nie sprzeciwił.
Kiedy karmił swojego wroga, Chanyeol nie mógł poradzić nic na to, że poczuł, jak zaburczało mu w brzuchu – w ogóle nie jadł. To jeden z jego złych nawyków, którego za wszelką cenę powinien unikać, bo nie może funkcjonować bez trzech posiłków dziennie, ale w tamtej chwili z jakiegoś powodu naprawdę nie miał nic przeciwko temu. Zdał sobie tylko sprawę, jak drobny jego współlokator jest, nie był świadomy, kiedy te usta ułożyły się w dzióbek, by napić się zupy.
– Czemu to robisz? – spytał Baekhyun, a Chanyeol mógł wyczuć podejrzliwość w jego głosie. Rumieniąc się, bo nie wiedział dlaczego, Chanyeol zaciął się.
–…Żeby ci się odpłacić… Za kanapkę. – Baekhyun prawdopodobnie uznał tę odpowiedź za satysfakcjonującą, bo pozwolił dalej się karmić swojemu wrogowi. Nie zamienili więcej słów. Przez resztę wieczoru Baekhyun słuchał muzyki z zamkniętymi oczami w tej samej pozycji na łóżku, podczas gdy Chanyeol odrabiał swoje zdanie domowe.
W nocy Chanyeol rzucał się i przewracał, mając ochotę rzucić czymś w Baekhyuna za skomlenie, nawet jeśli był to jeden z jego sennych nawyków, z którymi musiał radzić sobie każdej nocy, ale do nich przywykł. Pomimo to wiedział, że to nie głos Baekhyuna nie pozwalał mu zasnąć.
To uświadomienie sobie (i zaprzeczenie), że kiedy Baekhyun kucnął i był gotowy rozpiąć jego spodnie, Chanyeol czuł ekscytację przepływającą przez jego ciało wprost do jego krocza.




Podczas pierwszej nocy od powrotu Jongin myślał o swoich dwóch najbliższych przyjaciołach, którzy okazali się być wrogami wobec siebie przez tak długo, jak się znali.
Dla Jongina było to trochę rozczarowujące, gdyż w końcu ich nienawiść do siebie była tak silna, że kiedy przelali ją na niego, skończył lecąc na ścianę i zrobił w niej dziurę, kiedy już przeleciał, co doprowadziło do półrocznego pobytu w szpitalu. Te ostatnie kilka miesięcy, kiedy nie był w stanie spotkać się z najlepszymi przyjaciółmi (razem lub osobno), nie było najlepsze. Był bardzo znudzony, nawet jeśli Joonmyun i Chen, i czasami Kris odwiedzali go. To nie było to samo.
Każdej nocy życzył sobie, żeby się, do cholery, ogarnęli i stali się najlepszymi przyjaciółmi. Cholera, nie obchodziło go nawet, jeśli staliby się sobie bliżsi albo staliby się bliżsi jemu pod warunkiem, że dogadywaliby się ze sobą. Każdej nocy modlił się za swoich dwóch hyungów, żeby już się nie nienawidzili, bo żaden z nich nie był wcale zły, wbrew ich opiniom o sobie nawzajem.
A kiedy Jongin wrócił, zdał sobie sprawę, że jego marzenie może się nigdy nie spełnić.
Ale kiedy rozmyślał nad dzisiejszym zachowaniem jego najlepszych przyjaciół, zrozumiał, że coś się w zasadzie zmieniło.
Już nie walczą fizycznie.
I jak on tego nie zauważył? Jongin nagle usiadł, wpatrując się w pusty pokój (bo okazało się, że Joonmyun wyszedł – znowu). Przebiegł myślami przez wydarzenia z dzisiejszego dnia, przypominając sobie, że Chanyeol i Baekhyun nie uderzyli się ani nie spoliczkowali, ani nic w tym rodzaju. Tak właściwie Jongin dostrzegł, że częściej się sprzeczali.
Za dawnych czasów otaczała ich mordercza aura. Była tak silna, że nikt nie odważył się do nich podejść.
Ale teraz było to całkowicie nieszkodliwe, prawie jakby aura zmieniła się w kłótnię dwóch małych dzieci.
Również jego desperackie próby straszenia ich, by przestali poprzez ignorowanie ich, zadziałały, podczas gdy pół roku wcześniej działały tak, jakby ktoś dotknął włosa na ich ciele.
„Wkrótce zrozumiesz, co się w nich zmieniło. Nie martw się. Do tego czasu, aż zdasz sobie sprawę, co się w nich zmieniło, będzie to jasne jak słońce.”
To było jasne jak słońce.
I Jongin spędził resztę nocy, uśmiechając się do siebie.




– Tak! Wreszcie skończyliśmy przeprowadzać ankiety – wymamrotał Kyungsoo z triumfem, zbierając kartki, które wręczył mu Chanyeol. Chanyeol uśmiechnął się szeroko.
– Tak, wydaje mi się, że to był największy problem. – Zapadła krótka cisza, kiedy obserwował, jak Kyungsoo przelicza papiery. – Chcesz, żebym wprowadził te dane?
– Nie, jest w porządku – odparł Kyungsoo, a potem umieścił stos na jednej stronie swojego biurka. – Ja je wprowadzę, skoro i tak już zacząłem. – Ziewnął lekko. Chanyeol obserwował swoją miłostkę, potem wstał i wziął głęboki oddech, zanim położył swoje duże dłonie na małych ramionach, masując je powoli.
– Odwalasz całą robotę… – wymamrotał przepraszająco nieświadomy sposobu, w jaki ciało Kyungsoo zesztywniało od jego dotyku.
– Jest w porządku. – Niższy zbył go machnięciem ręki. – Tylko potrzebuję kawy…
– Przyniosę ci ją! – zaszczebiotał Chanyeol i zanim Kyungsoo zdążył odmówić, wybiegł. Kyungsoo uśmiechnął się do siebie.
Ostatnio ich relacja bardzo się poprawiła i mocno się do siebie zbliżyli, a Kyungsoo odkrył, że lubi Chanyeola coraz bardziej i bardziej.
To nie był tylko jego naturalny wdzięk, ale również jego naturalne zakłopotanie. Zawsze potykał się o własne słowa w jakimś momencie każdej rozmowy albo po prostu patrzył milcząco przez ułamek sekundy, zanim odpowiedział.
Nie tylko to, ale był także szczególnie miły w stosunku do Kyungsoo. Czegokolwiek Kyungsoo potrzebował, przynosił mu to, uparcie twierdząc, że musi dbać o swojego partnera.
Prawie jak szczeniak. Kyungsoo zwyczajnie chciał zmierzwić te jego ciemne włosy, ale powstrzymywał się od tego za każdym razem, ponieważ rezygnował z bycia zbyt ciepłym dla kogokolwiek – to nie leżało w jego charakterze.
Zamiast tego decydował się na pokazywanie swojego przywiązania poprzez małe wkurzające uderzenia i trzymanie za szyję. Ostatnio znaleźli się w stadium przyjaźni, gdzie Kyungsoo mógł chwytać Chanyeola za szyję dla zabawy i obaj się z tego śmiali (albo raczej tylko Chanyeol).
– Więc, um, przychodzisz na moją imprezę w sobotę? – zapytał Chanyeol, kiedy już miał ze sobą kawę. Kyungsoo przepraszająco potrząsnął głową.
– Przykro mi. Mam sprawy do załatwienia w sobotę… – odparł, a potem odwrócił wzrok. Chanyeol poczuł tłoczące się w jego sercu rozczarowanie, ale odepchnął je.
– Jest- Jest w porządku – wtrącił szybko Chanyeol, dosłownie machając rękami dookoła, co Kyungsoo uznał za urocze (nawet jeśli nigdy miał tego nie przyznać). –T-to tylko impreza. – Zapanowała między nimi chwilowa cisza.
– Jednak byłoby milej, gdybyś przyszedł – powiedział cicho Chanyeol, zaskakując ich obu. Obaj partnerzy zarumienili się z zażenowania.
– Ale będę tutaj na twoje urodziny, obiecuję – zapewnił Kyungsoo.
–…Co robisz w sobotę? – wypalił zaciekawiony Chanyeol, wpatrując się w obiekt swoich westchnień z szeroko otwartymi oczami. Kyungsoo znowu się odwrócił i zrezygnował z patrzenia Chanyeolowi w oczy.
– Ja po prostu… mam sprawy do załatwienia – wymamrotał. W ten sposób zakończył temat.  Chanyeol natychmiast zrozumiał.
– W porządku. – Później zmienił temat na coś zabawnego, co przytrafiło mu się poprzedniego dnia, dopóki Kyungsoo nie robił nic innego poza uśmiechaniem się tak, że jego usta miały kształt serca.




Chanyeol obudził się następnego poranka, wiedząc, że to jego dwudzieste urodziny.
Na szczęście nie było nikogo, kto by się na niego gapił, kto by mu przeszkadzał (nie to co rok temu, kiedy wszyscy tłoczyli się przy jego łóżku i czekali, aż się obudzi – jak żenująco). Jednakże było coś innego, co go otaczało.
Prezenty.
Zaskoczony rozejrzał się po łóżku, które było zastawione podarkami od małych po wielkie, od długich po krótkie. Zanim zdążył zrozumieć, co się dzieje, Baekhyun wyszedł z łazienki (i będąc pod wrażeniem, Chanyeol uświadomił sobie, że jego współlokator się obudził).
– Wszyscy wpadli, żeby dać ci prezenty z samego rana, by zrobić ci niespodziankę – wyjaśnił Baekhyun, przeczesując palcami swoje ciemne włosy (a Chanyeol nie zdawał sobie sprawy, że się gapi).
– J-Jak to się stało, że nie słyszałem ich pukania? Jakim cudem niczego nie zauważyłem? – Chanyeol rozdziawił usta w zaskoczeniu na wszystkie prezenty – to musiał być kłopot i był pewien, że wszyscy narobiliby przy tym dużo hałasu.
– Otworzyłem drzwi, idioto. – Baekhyun przewrócił oczami.
– Zaplanowałeś to? – Szczęka Chanyeola opadła na podłogę.
– Nie, nie zaplanowałem. – Baekhyun westchnął, jak gdyby rozmawiał z wolno reagującym dzieckiem, które nie zrozumiało jego zamiaru. – Ja tylko otworzyłem drzwi-
– Cóż, skoro wiedziałeś, że przyjdą, także musiałeś brać w tym udział- – Rozdrażnieni gapili się na siebie.
– Wszystkiego najlepszego, dupku – powiedział w końcu Baekhyun, po czym wyjął swój telefon i zaczął na nim grać. Zarumieniony z niewiadomego powodu i prawdopodobnie dlatego, że był sfrustrowany, że Baekhyun poddał się dziś tak łatwo, Chanyeol prychnął i odwrócił się do swoich prezentów.
Wziął jeden, spoglądając na małą wiadomość, która głosiła: „Siema, co jest, bracie. Ciesz się, że zachowałem je dla ciebie”. Otworzył małą rzecz zapakowaną jakby w książkę i zobaczył kawałki papieru w dłoni, które w zasadzie okazały się być kuponami na praktycznie wszystko. Typowe dla Krisa, żeby nie wydawać pieniędzy, póki nie jest to konieczne. Pomyślał Chanyeol.
Już się uśmiechając, wziął następne kilka prezentów i otworzył je – ciepłe skarpety, pluszowa zabawka, kilka paczek prezerwatyw (czemu, do diabła, ich potrzebował? Kto mu je, u licha, przysłał?) i para butów. Chanyeol otworzył prezent od Chena. „Wszystkiego najlepszego, współlokatorze ;)”. Był to kombinezon w panterkę.
Przebrnął przez kolejne prezenty, otrzymując podarki od większej ilości butów po więcej koszulek. Jongin dał mu pluszową Rilakkumę (a Chanyeol przewrócił oczami z powodu dziecinności przyjaciela) i na koniec czapka od Sehuna.
Będąc w doskonałym nastroju i uśmiechając się do siebie szeroko, Chanyeol zapomniał o Byun Baekhyunie obok niego. Jak tylko wyszedł z łóżka, zobaczył mały prezent na biurku. Zaciekawiony podszedł bliżej i wziął go w swoje dłonie.
Otworzył go i zobaczył umieszczony w środku zegarek, niemal błyszczący perfekcją. Nie wyglądał na drogi, ale również nie wyglądał na tani. Chanyeol zobaczył prostą małą kartkę na biurku i podniósł ją.
Jego serce natychmiast zaczęło bić szybciej, kiedy rozpoznał charakter pisma.
„Wszystkiego najlepszego. Baw się dobrze.”
Chociaż słowa były proste, Chanyeol poczuł, jak jego twarz szaleńczo się rumieni, kiedy przenosił wzrok z zegarka na kartkę w swojej dłoni.
– Zapomniałem ci powiedzieć – zaszczebiotał Baekhyun zza niego. – Kyungsoo także był tego częścią.




– Uch… Dzięki za prezent – powiedział z zakłopotaniem Chanyeol, siedząc z Kyungsoo, który zdecydował się zostać z nim przez większą część dnia, będąc osobą, która dotrzymuje słowa. Jednakże pierwsze dziesięć minut spędzili kłócąc się ze sobą. Kyungsoo przepraszał, że nie może przyjść w sobotę, a Chanyeol zbywał go machnięciem ręki.
– Jest w porządku. – Kyungsoo uśmiechnął się szeroko, ale uśmiech ten zniknął tak szybko, jak się pojawił. – Och! Zapomniałem umieścić swoje imię-
– Nie ma sprawy – uciął prędko Chanyeol. – Od razu rozpoznałem twój charakter pisma. – Zapadła niezręczna cisza, kiedy obaj zarumienili się, jednak Kyungsoo nie tak obficie jak Chanyeol.
– Ja tylko… Zawsze widziałem cię spieszącego gdzieś i pytającego o czas, i w ogóle, więc pomyślałem, że mogę dać ci zegarek… – Kyungsoo urwał, a Chanyeol nie mógł nic poradzić na to, że wezbrała się w nim radość , ponieważ jego miłostka dużo o nim myślała. Chociaż on nie wie, że naprawdę nie umiem odczytywać godzin.
Ale to nic, bo coś mi dał!
I spędza dzisiaj ze mną czas, ponieważ są moje urodziny i chce mi się zrekompensować! Może to jest lepsze niż jego przyjście w sobotę…
Zimowe powietrze było chłodne, kiedy owionęło ich, których ciepło było ograniczone wśród przestronnego szkolnego ogrodu.
– Może… Może najpierw powinniśmy ubrać swetry… – wyszeptał Kyungsoo, pocierając swoje ramiona, a Chanyeol pokiwał głową w roztargnieniu.
– Która godzina?
–…Jesteśmy spóźnieni na obiad. – Obaj wstali.
– Czy… usiądziesz dzisiaj ze mną? – zapytał Chanyeol. Kyungsoo przystanął na chwilę.
–W porządku… jeśli to dobrze brzmi. – Chanyeol przełknął ślinę. Oczywiście, że to dobrze brzmi, do cholery!
– Świetnie. Do zobaczenia. – Zanim Chanyeol zdążył powiedzieć coś żenującego, popędził w stronę swojego pokoju, nagle drżąc i bardzo dobrze wiedział, że to nie z powodu chłodu.
Na korytarzach było niemal gorąco w porównaniu z pogodą na zewnątrz. Chanyeol ponownie zadrżał, ale tym razem dlatego, że uderzyła go fala ciepła z wnętrza szkoły. Ruszył szybko do swojego pokoju, prawie biegł, bo był bardzo podekscytowany.
Otworzył drzwi do pokoju i zobaczył bluzę z kapturem na łóżku. Kiedy wkładał ją na rękę, otworzył drzwi i wyszedł.
Właśnie wtedy usłyszał obok siebie łomot i podskoczył. Odwracając się, ujrzał nieznanego mężczyznę górującego nad kimś.
Tym kimś był nikt inny jak Byun Baekhyun.
Wyglądało na to, że nie zauważyli jego obecności.
– Odejdź ode mnie – wyszeptał Baekhyun cichym głosem, ale jak już, to wyglądało na to, że facet tylko się przybliżył. Jego ruchy były niemrawe, ale przerażające, prawie jakby był pijany.
– Zrobię, co zechcę – wybełkotał mężczyzna, ale nie w pijacki sposób tylko bardziej gangsterski. W ułamku sekundy Chanyeol usłyszał kolejny łomot, kiedy facet ponownie uderzył Baekhyunem o ścianę. Tym razem zrobił to brutalnie, jego ruchy były szybkie jak błyskawice i kontrastowały z powolną, mylącą postawą, którą przybrał wcześniej.
– Jesteś mój i będziesz robił to, co ci powiem – warknął, jego ręka zsunęła się po ścianie, by chwycić Baekhyuna za gardło w taki sposób, że niższy zaczął się krztusić. Pochylił się bardziej, aż jego usta (jego obrzydliwe usta) nie znalazły się obok ucha Baekhyuna.
– Wiesz, że lubisz, kiedy sprawiam ci ból… – wyszeptał groźnym głosem, a Chanyeol niemalże mógł poczuć drżenie Baekhyuna. – Wiesz, kiedy ciągnę cię za włosy, o tak… – Przesunął wolną dłoń i brutalnie złapał mniejszego za włosy, tak brutalnie, że Chanyeol mógł dostrzec włosy wyrwane z powodu siły.
– Przestań… Ja… kurwa, zostaw mnie w spokoju… – Baekhyun wymamrotał tyle, ile mógł przez zaciśnięte gardło, a Chanyeol usłyszał nieznaczne drżenie w jego głosie – nie dlatego, że bał się tego gościa, ale bał się siebie. Tego, co sobie zrobi. Mężczyzna (którego Chanyeol zaczął poważnie nienawidzić) pochylił się i zacisnął zęby na obojczykach Baekhyuna. Mniejszy krzyknął z bólu.
– No dalej… – odparł chrapliwie facet, odsuwając się i puszczając gardło Baekhyuna, który mógłby zemdleć, gdyby ten zwyrodnialec nie ciągnął go za włosy. – Wiesz, że chcesz, żebym cię pieprzył jak małą dziwkę, którą jesteś… Wiesz, że chcesz, żebym wkładał ci pięść do tyłka,  wpychając w ciebie mojego dużego kutasa… Wiesz, że całe twoje ciało jest dobre dla… – Chanyeol widział, jak Baekhyun drżał.
Właśnie wtedy zdał sobie sprawę, że to ten facet, który krzywdzi Baekhyuna podczas seksu, ten, który pokrywa Baekhyuna siniakami i ranami i zostawia mu bolący tygodniami tyłek.
A w tamtym momencie Baekhyun nadal wracał do zdrowia.
A ten facet znowu zamierzał go skrzywdzić.
– Wiesz, że tego chcesz, ty małe gówno – zadrwił mężczyzna, po czym nachylił się, żeby pocałować (bardziej ugryźć) szyję Baekhyuna. Chanyeol zobaczył, że jego współlokator zesztywniał, zobaczył te mocno zaciśnięte oczy i to małe ciało rozluźniające się w geście poddania, ale nie zobaczył już nic więcej, ponieważ nagle nie widział nic. Ten skurwysyn.
Zanim w ogóle wiedział, co się dzieje, Chanyeol zacisnął dłoń w pieść i zamaszystym krokiem podszedł do tego palanta. Chwycił go za włosy, wkładając całą swoją nienawiść i siłę w uderzenie, które trafiło w szczękę tego śmiecia. Sprawił, że facet poleciał przez korytarz do części, gdzie naprawdę przechodzili ludzie. Wywołało to hałas i wreszcie ludzie dostrzegli, co się dzieje. Mały tłum zebrał się, żeby obserwować.
– Jesteś popieprzonym, chorym sukinsynem – warknął Chanyeol, jego złość była tak skupiona na tym psycholu, że nie widział, jak Baekhyun rozluźnił się z ulgą i złapał się za krwawiący i posiniaczony obojczyk.
– Masz chory fetysz, co? – Widział, że zwyrodnialec wstaje niemrawo, ale również niebezpiecznie. – Co jest z tobą, do cholery, nie tak? Jeśli chcesz kogoś krzywdzić, znajdź sobie kogoś własnego wzrostu! – Mężczyzna powoli zaczął iść w jego stronę, a Chanyeol przełknął ślinę – cholera, nie powinien był tak lekkomyślnie atakować.
Umrze.
Mężczyzna zbliżył się, dopóki nie stał kilka centymetrów od Chanyeola i chociaż był przynajmniej sześć centymetrów niższy, był zdecydowanie bardziej umięśniony.
Dlaczego tego nie przemyślałem…
Ty jesteś prawie mojego wzrostu – warknął facet i zanim Chanyeol zdążył cokolwiek zrobić, poczuł nieznośny ból po jednej stronie twarzy, później został popchnięty na podłogę.
Pieprzyć to. Co takiego w ogóle zrobiłem, że na to zasłużyłem?
Czuł więcej uderzeń na twarzy, każdy jeden był oślepiający i wywołujący ból, dopóki nie przestał już czuć twarzy. Później poczuł pachnący dymem oddech rywala.
– Mogę robić, co chcę. – Jego głos był groźny i niebezpiecznie niski. – Tę kurwę nie obchodzi, co wpycha jej się w dupę pod warunkiem, że jest to więcej niż jedna rzecz. – Chanyeol poczuł, że się dusi, kiedy jego szyja została jeszcze brutalniej przyciśnięta do podłogi. Potem usłyszał złośliwy chichot mężczyzny. – A ja mam na niego swój sposób. Sprawię, że będzie błagał, żebym przestał, czując jego łzy spływające po moim ramieniu… Będę pieprzył tę dziwkę tym, co tylko znajdę, dopóki nie będzie krzyczał mojego imienia i nie ubrudzi pościeli swoją krwią…
Jak tylko te słowa opuściły jego usta, strach Chanyeola znowu zniknął, tym razem został zastąpiony przez pewnego rodzaju furię, jakiej nie czuł nigdy dotąd. Wszystko widział na czerwono i do czasu, aż zorientował się, co się dzieje, trzymał nieprzytomnego faceta przy podłodze, bijąc go, aż nie zaczął krwawić i sinieć. Wreszcie poczuł więcej niż jedną parę rąk, które chwyciły go, by go powstrzymać od dalszego bicia. Nie widział nic, nie słyszał nic, znał tylko fakt, że ten facet jest kurewsko chory i obrzydliwy, jak w ogóle może lubić seks, który jest prawie jak gwałt i wykorzystywanie, i kurwakurwakurwakurwakurwa-
– Proszę wszystkich, żebyście utrzymali to w tajemnicy. Zwłaszcza nie mówcie nauczycielom, jako że nie chcemy więcej zamieszania. – Usłyszał nad sobą czyjś znany głos, ale nadal widział tylko czerwień, czerń i biel. – Proszę. Dam wam kupony do jakiegokolwiek sklepu w odległości pięciu mil od szkoły, tylko nikomu o tym nie mówcie. – Chanyeol słyszał szepty, ale były zagłuszane przez ciągłe pulsowanie w jego głowie.
– Jongdae i… Huang Zi Tao, przenieście go i Baekhyuna do izby chorych. Powiedzcie pielęgniarce, że się pobili. – Było jakieś poruszenie, kiedy Chanyeol czuł się przenoszony przez długie i krótsze (ale nadal długie) ramiona. Jednak zanim został odniesiony, usłyszał coś jeszcze.
– Sehun, Jongin, Kyungsoo… Wynieście to gówno i upewnijcie się, że już nie wróci do szkoły. – Później spokojne albo rozzłoszczone głosy jego przyjaciół zaczęły zanikać. Z drugiej strony to nie był koniec – ten skurczybyk nie cierpiał wystarczająco. Chanyeol czuł, jak jego oddechy robią się krótsze, przed oczami widział czerwień, potem czerń i znowu czerwień. Słyszał też krzyczącego Chena, lecz nie słyszał jego słów. Słyszał również nieznajomy głos bezradnie odpowiadający krzykiem i musiał wyrwać się z tego uścisku, bo ten go powstrzymywał, a on musiał wykończyć tego dupka. Kurwa, musiał wykończyć tego idiotę, nieważne czego by to wymagało…
Kiedy już był bliski wyrwania się z uścisku, poczuł więcej silnych rąk przytrzymujących go i nagle oddychanie stało się trudniejsze-
Jego wzrok przechodził z czerni do czerwieni, do czerni, do czerwieni i znowu do czerni.
I tym razem jego świat pozostał czarny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz