rating: PG-13
Chanyeol
powrócił z zajęć ze swojego drugiego kierunku zadowolony, że w końcu miał wolną
resztę sobotniego popołudnia. Kiedy usiadł na łóżku, usłyszał, jak piosenka
„Peter Pan” od EXO wypełnia pokój. Bez zastanowienia, automatycznie rozejrzał
się za dzwoniącym telefonem Baekhyuna, który prawdopodobnie został zapomniany
przez swojego właściciela.
Nonszalancko,
jak gdyby to on posiadał telefon Baekhyuna, Chanyeol wstał z łóżka i sięgnął po
iPhone’a, odblokował go (w ogóle nie było tam zablokowania), zanim przycisnął
go do swojego ucha. Jednakże nim zdążył się przywitać, odpowiedział mu
chrapliwy głos.
– Baekhyun-ah –
wydyszał niski głos, a Chanyeol poczuł, jak narasta w nim obrzydzenie i
zmarszczył nos. – Czy możesz do mnie
wpaść? Potrzebuję znaleźć się w twoim ciasnym tyłku.
Chanyeolowi
zabrakło słów.
- Jestem tak cholernie podniecony,
kiedy myślę o twoim ciele, Baekhyun-ah – ciągnął głos, a
Chanyeol tylko słuchał w osłupieniu. – Chcę
zobaczyć, jak się pode mną wijesz…
–
Pierdol się. Nie dzwoń ponownie! – wypalił Chanyeol, zanim w ogóle zdał sobie
sprawę, co się dzieje i ze strachu rozłączył się, kiedy osoba po drugiej
stronie zaklęła. Mocno trzymał telefon w dłoni, wpatrując się w kontakt, który był
nieznany. Ale z drugiej strony Baekhyun zwykle nie zapisywał numerów, więc ten
gość mógł być naprawdę każdym, poczynając od przypadkowego zboczonego adoratora
po jednego z jego przyjaciół od seksu. Zobaczył, że jego kłykcie bieleją i
niechętnie pozwolił telefonowi opaść na łóżko.
Do kurwy. Nikt nie ma prawa mówić
do Byun Baekhyuna w ten sposób! Pomyślał Chanyeol,
czując, jak serce wali mu w piersi, a całe jego ciało drży z gniewu. Nie był
pewien, dlaczego był zły, wiedział tylko, że jest. Zły to mało powiedziane –
był nawet wściekły.
Jakiego rodzaju w ogóle jest ta
faza… Myślał sobie i kiedy już miał wziąć telefon
Baekhyuna i skasować tego skurczybyka z listy, Baekhyun wszedł do środka z
książkami w ręce i okularami na nosie.
Chanyeol
był oniemiały.
–
Od kiedy, do cholery, nosisz okulary? – Słowa wymknęły się, zanim w ogóle
zdążył je cofnąć, a kiedy uświadomił sobie, że jest za późno, nie mógł
zaprzeczyć faktu, że już nie zauważał w Baekhuynie zmian. Ugryzł się w język,
aż poczuł ciepło rozlewające się po policzku. Baekhyun odłożył książki i
poprawił swoje okulary w kwadratowej oprawce. Chanyeol zakrztusił się – kuźwa,
to było cholernie urocze.
–
Zawsze byłem krótkowidzem… – Baaekhyun prychnął. –…a raczej oni tak mówią. Ja
uważam, że mój wzrok jest absolutnie w porządku, ale noszę soczewki, bo ludzie
mnie zmuszają. Czasami. – Niższy zauważył telefon na swoim biurku i poklepał
swoje szorty, zanim zmrużył oczy na Chanyeola – i, kurwa, był tak cholernie uroczy przez to, że gapił się na niego
przez te okulary.
–
Ty podstępny skurczybyku. Oddaj mi mój telefon! – Czując się nagle zuchwałym i
chcąc bardziej podenerwować tego Baekhyuna-okularnika, Chanyeol uśmiechnął się
złośliwie i zabrał telefon, zanim Baekhyun zdążył pochwycić go z biurka.
Podniósł go wysoko w górę.
–
Chcesz go? – Chanyeol pomachał telefonem z kpiącym uśmieszkiem. – Chodź i sobie
weź.
Baekhyun
warknął w rozdrażnieniu i zeskoczył ze swojego łóżka, zanim podbiegł do
Chanyeola. Skakał, próbując wyrwać swój telefon, ale Chanyeol był zbyt wysoki
ze swoim wzrostem i stawaniem na palcach wielkich stóp. Niższy był tylko kilka
centymetrów od zdobycia swojego telefonu. Jakież to było cholernie frustrujące.
–
Ktoś tu jest trochę za mały. – Chanyeol zaśmiał się, uwielbiał sposób, w jaki
te okulary podskakiwały na nosie Baekhyuna. Cholera, tak bardzo chciał
pocałować ten nos-
Długie
palce owinęły się wokół jego ręki i zanim Chanyeol zdążył zarejestrować, co się
dzieje, poczuł, jak pierś Baekhyuna przyciska się do jego piersi, ta twarz i te okulary znalazły się bardzo blisko,
podczas gdy Baekhyun stawał na palcach ze wszystkich sił, używając ręki
Chanyeola jako pomocy. Jak tylko poczuł, że Chanyeol się mu przygląda, spuścił
wzrok z telefonu i spojrzał w ciemne oczy Chanyeola.
Świat
zamarł.
A
potem Baekhyun zobaczył wyzwanie w spojrzeniu Chanyeola i podjął je bez
zastanowienia.
Sięgając
w górę, niższy objął drugą ręką Chanyeola i przyciągnął go do żarliwego
pocałunku. Telefon został chwilowo zapomniany, kiedy czuł uzależniające wargi
Chanyeola poruszające się wraz z tymi jego. W mgnieniu oka wolną od telefonu
ręką Chanyeol objął Baekhyuna w talii na wypadek, gdyby się przewrócił i
przysunął go bliżej, podczas gdy sprytny i doświadczony język Baekhyuna tańczył
z jego nieporadnym językiem.
Właśnie
wtedy Chanyeol przypomniał sobie o wszystkich razach, kiedy Baekhyun całował
innych mężczyzn, prawdopodobnie tak samo namiętnie, prawdopodobnie z tą samą
iskrą, która zapalała się między nimi za każdym razem, kiedy doświadczali
kontaktu, nieważne, czy była to skóra czy usta. Z tą tylko myślą w głowie i
przypomnieniem o tym skurwysynie, który wcześniej zadzwonił do Baekhyuna,
Chanyeol poczuł, jak znowu ogarnia go złość. Czuł się zmuszony do rywalizacji,
dlatego wzmocnił swój uścisk na Baekhyunie i pocałował go mocniej, czując, jak
ogień przebiega po włoskach na jego skórze ku dołowi (przypomniał sobie, że to
cholerna faza i Baekhyun też przez nią przechodzi), ale w końcu jego kondycja
oszukała go i odsunął się, dysząc.
Baekhyun
robił to samo po byciu tak samo odurzonym jak on. Gdy Chanyeol był zamroczony,
rozdarty między próbą oczyszczenia swych myśli a jednoczesnym kontrolowaniem
swoich pragnień, Baekhyun prędko odebrał swój telefon.
– Nie jesteś zbytnim wyzwaniem. – Głos
Baekhyuna wypełnił powietrze, a on lekko machał telefonem. To wyrwało Chanyeola
z zamyślenia i natychmiast zrobił krok w stronę swojego współlokatora.
–
O tak? – Głos Chanyeola była chrapliwy i zadyszany, podczas gdy on patrzył w
dół na swojego współlokatora. – Sprawdźmy to. – Chwycił nadgarstek Baekhyuna i
ponownie pochwycił jego usta do długiego pocałunku.
W
sobotnią noc Chanyeol spał spokojnie, śniąc o świecie, w którym faza dorosłości
minęła i powrócił do nienawidzenia Baekhyuna, nie mając tych wszystkich
przypadkowych, dziwnych uczuć zbierających się w nim, sprawiających, że czuł
się jak sztywna tyczka z emocjami przyczepionymi do pleców, mówiących mu, że ma
chodzić, jakby miał linijki przymocowane do rąk, nóg, ramion i szyi.
Wtedy
obudził go zapomniany przez Boga i ludzi dzwonek.
Półprzytomny
i rozdrażniony Chanyeol przetarł oczy, zanim wziął swój wibrujący telefon i
ziewnął, nim odebrał.
–
Halo? – Jak tylko to powiedział, połączenie zostało zerwane.
Pieprz się. Chanyeol
wysyłał puste groźby śmierci pod adresem dzwoniącego, którym okazał się Oh
Sehun, dopóki jego telefon nie zawibrował, oznajmiając wiadomości.
Bachor z piekła: Znaleźliśmy
go!
Chanyeol: Kogo?
Bachor z piekła: Księżycowego
Anioła!
Chanyeol: Kim on jest?
Z sercem w gardle Chanyeol usiadł i włączył
lampkę nocną. To nadal nie powstrzymało go od bycia wkurzonym.
Chanyeol: I musiałeś obudzić mnie z tego powodu?
Przez długi czas nie było odpowiedzi i
podczas tych ciągnących się minut Chanyeol umierał, gdy mijały kolejne sekundy.
Był tak podekscytowany, że nawet nie widział, że ktoś się na niego gapi.
– Co ty, kurwa, robisz? – Chanyeol
podskoczył na ten dźwięk, w ogóle się go nie spodziewając. Odwrócił się i
ujrzał Baekhyun podnoszącego swoją kołdrę i podnoszącego się do siadu. Chanyeol
przewrócił oczami.
– Nie twój interes – powiedział, lecz nic
nie powstrzymywało triumfu i niemal rozbawienia, które wdarły się w jego ton.
Baekhyun uniósł brew, bacznie obserwując Chanyeola – właśnie wtedy Chanyeol
zdał sobie sprawę, że Baekhyun potrafi czytać w jego myślach.
Zanim jednak zdążył zerwać kontakt
wzrokowy, Baekhyun zmrużył oczy. Przez minutę Chanyeol oczekiwał, że Baekhyun
zruga go tak jak poprzednim razem, ale po chwili Baekhyun westchnął, a jego
ramiona opadły.
– Nic nie powstrzyma takich idiotów jak ty,
prawda? – spostrzegł Baekhyun, wychodząc z łóżka, jego luźne szorty podsunęły
się niebezpiecznie wysoko na jego udach od rzucania się i przewracania
(Chanyeol zaobserwował, że robił tak często). Wyższy czuł, że jego twarz się
rumieni, zanim odwrócił się, czując, jakby gapieniem zaczynał wpychać się w
prywatność Baekhyuna. Nadal jednak nie-tak-subtelnie wpatrywał się w niego
kątem oka. Starszy, nieświadomy, przeciągnął się lekko, zanim zsunął swoje
spodenki, a potem chwycił butelkę z wodą i zaczął pić. Chanyeol zdecydował się
zignorować uwagę i mocniej ścisnął swój telefon. Czując, jak niepewność bierze
nad nim górę, w końcu napisał do Sehuna „I
co?!”.
– Ale skoro ty tu jesteś, to kto
przeprowadza poszukiwania? – zapytał Baekhyun, wycierając wodę z kącika swoich
ust (Boże, Chanyeol nie mógł przestać
się gapić). Młodszemu chwilę zajęło, zanim się od tego oderwał.
– Kris i Sehun – odpowiedział Chanyeol, a Baekhyun
się zaśmiał.
– Będą tego żałować. – Baekhyun z powrotem
usiadł na swoim łóżku. – Ty będziesz
tego żałował.
Zanim Chanyeol zdążył zapytać, co czym, do
cholery, Baekhyun mówi, jego telefon nagle zawibrował i piosenka „Run” od EXO
wypełniła pokój. Stanowczo zignorował to, że Baekhyun poruszał się do muzyki i
odebrał telefon.
– Co, do diabła, zajęło wam tak długo? –
warknął, ale odpowiedziało mu dyszenie.
– Zgubiliśmy go. Tak właściwie ja go zgubiłem, jako że były dwie
ścieżki, które mógł wybrać, ja wybrałem jedną, a Kris drugą. – Zabrzmiał
głęboki ale zadyszany głos Sehuna.
– Tutaj jest! – krzyknął szeptem Kris,
wskazując na cień, który właśnie przemknął po drugiej stronie korytarza. –
Księżycowy Anioł!
Bez słowa on i Sehun wyruszyli, próbując
stąpać na palcach i biec w tym samym czasie. Sehun zdecydował zadzwonić do
Chanyeola żeby przekazać mu wiadomość, zanim zdał sobie sprawę, jak głośno
byłoby, gdyby się odezwał. Wiedział, że Księżycowy Anioł by to usłyszał.
Zakończył połączenie i zdecydował się wysłać kilka pospiesznych wiadomości.
To
było tylko ich szczęście, że Księżycowy Anioł pojawił się drugiej nocy,
ponieważ tak szczerze Sehun nie wierzył, że mógłby przeżyć bez snu aż do
niedzielnej nocy. Wydawało im się, że znaleźli Księżycowego Anioła w piątkową
noc, jednak okazało się, że był to jakiś oszukańczy, pijany dzieciak, który
tylko chciał wrócić do swojego akademika. Sehun nie pamiętał, jak wściekły był.
Ale teraz był pewien, że go znaleźli,
ponieważ przysiągł, że słyszał, jak wiatr szepce „Księżycowy Anioł” tuż przed tym, jak cień pojawił się na drugim
końcu korytarza. Czuł podekscytowanie swojego hyunga ze sposobu, w jaki tamten
pędził oraz czuł, jak jego własny puls dopasowuje się do kroków Krisa. Chanyeol
odpisał, a Sehun wysłał mu kolejną wiadomość.
Przeszli przez korytarz i skręcili za
rogiem, napotykając na krótszy korytarz. Świeciło nieznaczne światło, ale to im
wystarczyło, żeby stwierdzić, że cień znika za następnym skrętem. Zbliżali się,
Sehun o tym wiedział. Jednakże kiedy już mieli skręcić za rogiem, jakaś dłoń
chwyciła Sehuna za kołnierz i pociągnęła go z ogromną siłą.
Zdławione krzyki Sehuna zatrzymały Krisa,
odwrócił się i zobaczył, że Tao trzyma Sehuna.
– Co, do kurwy- – syknął Sehun, kiedy Tao
go puścił.
– Co wy tu, u licha, robicie? – wyszeptał
Tao, a Sehun wyrwał się z uścisku swojego współlokatora.
– Nie twój interes! – Sehun wstał i
skrzyżował ramiona, nieświadomy tego, że Kris był rozdarty między chęcią
pójścia za Księżycowym Aniołem samemu, chęcią chwycenia Sehuna i pociągnięcia
go za sobą a chęcią przypomnienia Sehunowi, że jest coś ważniejszego niż
sprzeczanie się ze współlokatorem. – Skoro o tym mowa, co ty tutaj robisz?
– Odbywam karę- zaraz, to nie twoja sprawa!
– odpowiedział poirytowany Tao. Sehun przewrócił oczami, niecierpliwie tupiąc
nogą, dopóki nie usłyszał, jak Kris z niecierpliwością odchrząkuje.
– Cóż, zdecydujmy się ignorować siebie
nawzajem i zajmijmy się swoimi sprawami, co? – Po tym Sehun już miał się
wymknąć, ale silna dłoń znowu go chwyciła.
– Nie! Mam znaleźć kogoś, żeby go wydać i
tym kimś będziesz ty- – Tao przerwał, kiedy zobaczył, jak młodszy na niego
patrzy i natychmiast przypomniał sobie, że są współlokatorami i Sehun bardzo
łatwo może się zrewanżować. Puścił go, unosząc ręce w poddańczym geście, zanim
popędził w inną stronę.
– Pospiesz się! – wysyczał Kris, a Sehun
wyrwał się z zamyślenia, zanim pobiegł za nim.
– W którą stronę poszedł? – wyszeptał Kris,
gdy dotarli do dwóch par drzwi, które prowadziły w kompletnie dwóch różnych
kierunkach.
– Skąd mam to wiedzieć? Jestem za tobą, do
cholery!
– Cóż, gdybyś nie został tak zdekoncentrowany przez Tao, już byśmy go
znaleźli!
– Przepraszam,
nie mogę kontrolować jego czynów! – Sehun czuł, jak wzbiera w nim frustracja i,
ugh, chciał albo krzyczeć, albo wrócić do swojego pokoju i spać przez kilka
nocy. Albo zabić Tao, to też byłoby dobre. Kris był nieugięty, zdeterminowany i
niecierpliwy.
–…Dobra. Ty idziesz tym korytarzem, ja tym
– oznajmił, a Sehun rozdziawił usta.
– Zostawiasz mnie samego, żeby stanąć z nim twarzą w twarz? – Kris przewrócił oczami.
– Ile masz lat, 18? Przestań być takim
dzieckiem! Poza tym jest pięćdziesiąt procent szans, że go znajdziesz. I czy
nie zawsze chciałeś go znaleźć? – Nieprzekonany Sehun westchnął i otworzył
drzwi po swojej stronie korytarza.
– Mam nadzieję, że znowu się zobaczymy. Nie
w piekle – wymamrotał. Zanim zdążył zobaczyć, jak Kris przewraca oczami na jego
dziecinność, Sehun otworzył drzwi i zanurzył się w świecie nowego korytarza.
Na szczęście ten korytarz był o wiele
mniejszy i miał tylko jeden skręt, ale do czasu, kiedy dotarł do samego końca,
nie znalazł nikogo. Czując się nagle samotnym i trochę przestraszonym, Sehun
przypomniał sobie o przyjacielu.
– Co,
do diabła, zajęło wam tak długo? – Głos Chanyeola przyniósł mu ulgę.
– Zgubiliśmy go. Tak właściwie ja go zgubiłem, jako że były dwie
ścieżki, które mógł wybrać, ja wybrałem jedną, a Kris drugą – odpowiedział
między kolejnymi wdechami. Zapadła krótka cisza.
– Jak
mogłeś go zgubić? – zapytał Chanyeol, a Sehun czuł się bardziej poirytowany
z upływem każdej sekundy.
– Ponieważ jakiś idiotyczny współlokator
zdecydował, że to w porządku, żeby mnie zatrzymać! – odparł Sehun. Jednak zanim
mógł mówić dalej, Chanyeol już o nic nie zapytał, ich połączenie zostało
przerwane, kiedy nadeszła kolejna rozmowa.
– Chwila, wydaje mi się, że dzwoni
Kris-hyung. Poczekaj. – Po tym wstrzymał połączenie i odebrał to drugie. –
Hyung?
–
Sehun, znalazłeś coś?
– Nie. Wydaje mi się, że tu nikogo nie ma.
–…Myślę,
że Księżycowy Anioł jest tutaj – odpowiedział Kris głosem niskim i chrapliwym, i chociaż
szeptał, echo odbijało się w głośniku Sehuna.
– Jak to? Skąd wiesz?
–
Wydaje mi się, że właśnie widziałem, jak cień poruszył się za rogiem. Nie chcę
ryzykować dłuższą rozmową, bo inaczej mnie usłyszy. Zadzwonię później. – Po tych słowach Kris zakończył połączenie
i Chanyeol powrócił.
– No więc? – zapytał stanowczo Chanyeol.
–
Myślę, że Kris-hyung niedługo go znajdzie. Zbliża się. – Głos Sehuna drżał z podekscytowania. – Do zobaczenia później. Najpierw wrócę do
swojego pokoju na wypadek, gdybym został złapany. Przez pieprzonego Huanga Zi
Tao. – Po tych słowach połączenie zostało zakończone.
Baekhyun wszystko słyszał głównie dlatego,
że Chanyeol przez większość czasu miał włączony głośnik. Uniósł brew, kiedy
zobaczył, jak Chanyeol drży z ekscytacji.
– Czy jesteś naprawdę pewien, że chcesz
wiedzieć? – zapytał ostrożnie Baekhyun, a Chanyeol spojrzał na niego, jakby
właśnie zadał najgłupsze pytanie w życiu.
– Żartujesz sobie ze mnie? – Chanyeol
przewrócił oczami! – Oczywiście, że chcę!
– Jesteś pewien? – powtórzył niższy, a
Chanyeol zaczął uznawać to za męczące.
– Tak, ty kutafonie! – Baekhyun zmrużył
oczy i rzucił swoim telefonem w wyższego, który krzyknął z zaskoczenia i
odsunął się dokładnie w takim momencie, że uniknął telefonu, który uderzył w
ścianę i spadł.
– Nawet nie dbasz o dobro swojego telefonu!
Co jest z tobą nie tak! – Chanyeol szeroko otwartymi oczami patrzył na telefon,
który teraz miał pęknięcie na ekranie z
powodu zderzenia. Baekhyun wzruszył ramionami.
– Byłoby lepiej, gdyby to Sehun natrafił na
Księżycowego Anioła – ciągnął Baekhyun. – Kris nie jest odpowiedni.
–…Co masz na myśli? – Chanyeol uniósł brew,
powoli przekierował swoją uwagę na współlokatora, obserwując ponurą twarz
Baekhyuna.
Od kiedy zakończył połączenie, Kris czuł
serce w gardle, które groziło wybuchem od środka. Cień był tuż za rogiem, a
Kris na pamięć znał korytarz – za jakieś dwa skręty całkowicie się skończy. Za
dwa skręty w końcu dowie się, kim jest Księżycowy Anioł.
Miał co do tego złe przeczucie, ale
nieważne, co się stanie i kto to jest, Kris obiecał i sobie, i swoim
przyjaciołom, że ujawni im tożsamość Księżycowego Anioła, bez względu na
wszystko. Sehun tego nie obiecał i gdyby to on był na miejscu Krisa, mógłby
zatrzymać to dla siebie, lecz Kris był w końcu osobą, która dotrzymuje słowa.
Wiedział, że kogoś to zaboli, ale nie
wiedział kogo ani nie wiedział co.
Z każdym stawianym krokiem jego sumienie
mówiło mu, żeby zawrócić, bo będzie tego żałował, tak samo Chanyeol i Sehun
przez myślenie o tym. Jego instynkt krzyczał, by zawrócić, ale zignorował go,
ponieważ czekał na tę chwilę – przygotowywał
się na ten moment – i nie zamierzał się wycofać. Nie, kiedy był tak blisko
prawdy.
Może
powinienem zaświecić latarkę. Tak na wszelki wypadek. Kris upewnił się, że nie ma tu nauczycieli,
jako że zwykle nie sprawdzali ślepych uliczek i po dłuższym przekonywaniu się,
po cichu włączył latarkę, chwytając ją swoimi drżącymi palcami.
Skręcił za rogiem i poczuł, jak trudno mu
się oddycha, do tego dochodziły trzęsące się nogi – jeszcze tylko jeden zakręt.
– Będziesz tego żałował – powiedział
zwyczajnie Baekhyun, a sposób, w jaki mówił o tym temacie, drażnił Chanyeola do
szpiku kości.
– O czym ty, do cholery, mówisz? Po prostu
mi powiedz! – zażądał Chanyeol i po raz pierwszy wydawało mu się, że Baekhyun
nie powie mu nic, ale w końcu niższy westchnął.
– Będziesz tego żałował, ale powiedziałbym,
że Kris najbardziej będzie tego żałował, patrząc na to, jaką ma na jego punkcie
obsesję… – wymamrotał cicho Baekhyun, odwracając wzrok. Jego małe usta wydęły
się lekko, kiedy próbował nie uczynić wszystkiego zbyt oczywistym ze strachu,
że mogłoby to zbyt szybko dotrzeć do powolnego umysłu Chanyeola. Wreszcie oczy
Chanyeola rozszerzyły się.
– Nie masz na myśli… – Wyższy urwał, kiedy
zobaczył, że jego współlokator patrzy na niego ponuro.
– To jest właśnie to, co mam na myśli…
Kris skręcił za rogiem po tym, jak zebrał
swoje myśli do kupy-
-i natychmiast tego pożałował.
Był tam wysoki mężczyzna przyciskający
niższego do ściany, jego dłoń bardzo wyraźnie obmacywała ciało mniejszego, ale
to nie ta erotyczna pozycja sprawiła, że Kris zaniemówił z szoku.
To twarz niższego mężczyzny.
Krisowi zrzedła mina i poczuł, jak zawala
mu się cały świat, gdy obserwował dwie pary szeroko otwartych oczu, jak u
jelenia złapanego na światłach, wpatrujących się w niego. Dłoń mniejszego
mężczyzny utknęła we włosach wyższego, a teraz, kiedy Kris widział ich wyraźnie
dzięki swojej latarce, pożałował, że kiedykolwiek się do tego zabrał. Żałował,
że się w ogóle urodził.
–…Ten gość, którego tożsamość od tak dawna
próbujecie odkryć…
Niższy mężczyzna przed nim był Księżycowym
Aniołem.
–…to nie kto inny, a największy kujon w
całej szkole.
A Księżycowym Aniołem był Kim Joonmyun.
– Więc co tak właściwe wydarzyło się
ostatniej nocy? – zapytał Chen, ale Baekhyun potrząsnął głową.
– Nie chcę o tym rozmawiać. – Chen uniósł
brew.
– Tak
źle? – Baekhyun wzruszył lekko ramionami, nabijając jedzenie na widelec.
Tao wpatrywał się w swój własny talerz z nagłym zainteresowaniem.
– Tao! – warknął niespodziewanie Baekhyun,
a Tao podskoczył.
– C-Co?
– Dlaczego nie powstrzymałeś ich zeszłej
nocy? – Tao przełknął ślinę i nerwowo pokręcił głową.
– To nie moja wina! Nawet nie wiedziałem,
co robią, na litość boską-
– Super, Zi Tao! – Baekhyun westchnął,
grzebiąc w swoim jedzeniu. Zwykle nie przejmowałby się tego typu sprawami, ale
to Kris i cały świat będzie musiał radzić sobie z jego depresją.
– O wilku mowa- – Chen jakoś pojął, o co
chodzi i wskazał kogoś po drugiej stronie stołówki. Wbrew własnej woli Baekhyun
i tak podniósł wzrok i obserwował, jak jego przyjaciel Kim Joonmyun pospiesznie
i niemal nieśmiało idzie w ich stronę w swojej sztywno zapiętej koszuli i
krawacie dokładnie zasłaniającym górny guzik. Jego włosy ułożone były w
frajerski sposób, okalając jego twarz gładko i porządnie, jego oczy były
szerokie i prawie przepełnione strachem, jak gdyby czekał, aż jakiś wielki
mięśniak na niego naskoczy, a sposób, w jaki chodził, krzyczał „kujon”.
Zazwyczaj nikt nawet nie rzuciłby na niego
okiem (oczywiście poza Krisem), ale tym razem cała stołówka z zapartym tchem
patrzyła, jak szedł.
Nikt nawet nie podejrzewał go o bycie
Księżycowym Aniołem.
Kiedy do nich dotarł, cała jego postawa się
zmieniła.
Jego oczy z szerokich i niewinnych zmieniły
się na pełne lenistwa jak u orła obserwującego mysz. Zwolnił do chodu, jego
plecy rozluźniły się, niemal się garbił, jego kroki były morderczo wolne,
dopóki nie zajął miejsca obok Tao. Całemu tłumowi w stołówce zabrakło tchu z
podziwu. Potem, kiedy Tao podniósł wzrok i spojrzał na wszystkich, powrócili do
swoich zajęć, bojąc się, że jeśli obrażą Tao w jakikolwiek sposób, najmłodszy
skopie im tyłki.
– Hej. W końcu masz czas, żeby do nas
dołączyć – zauważył Chen, a Joonmyun wpatrywał się w niego przez sekundę, zanim
poluzował swój krawat jednym, szybkim ruchem.
– Czemu tu musi być tak gorąco przez cały
czas? – zapytał, jego głos był chrapliwy w porównaniu do tego, którego zwykle
używał, gdy z kimś rozmawiał. Powoli, niemal przekornie odgarnął włosy do tyłu.
Jego druga dłoń odpinała guziki sztywnego kołnierzyka, dopóki nie ukazał
wystarczająco dużo klatki piersiowej, by sprawić, że oczy napalonych mężczyzn
wypadły im z orbit. Jego ruchy były tak płynne, że wyglądało to, jakby kogoś
uwodził, ale to był normalny sposób, w jaki pozbywał się ubrań.
Kim Joonmyun, największy kujon, był tak
naprawdę seksowny.
– To tylko ty – odpowiedział Tao i gdyby
Joonmyun nie był jego przyjacielem, padłby trupem od patrzenia, jak jego hyung
oblizuje wargi.
– Więc co sprawia, że ciągle jesteś taki
zajęty? – spytał Chen, podając Joonmyunowi swoje jedzenie, którego tamten
odmówił.
– Sprawy samorządu szkolnego. To, co zwykle
– odparł delikatnym, lecz niebezpiecznie cichym głosem, przeczesując palcami
swoje włosy.
– Gówno prawda – wciął się natychmiast
Chen. Joonmyun wzruszył ramionami, poddając się, a Chen i Tao wybuchli
śmiechem.
– Więc… Coś interesującego działo się w
nocy? – odezwał się w końcu Baekhyun, wypowiadając słowa wolno i z
premedytacją, obserwując swojego dobrego przyjaciela. Joonmyun odwrócił się do
niego z uniesioną brwią.
– Myślę, że już wiesz – odpowiedział, nie
udzielając żadnej wskazówki.
– Myślę, że wszyscy wiedzą. – Chen
zachichotał.
– Ale nie jest ci przykro z powodu
Krisa-hyunga? – podjął Tao. – On bardzo, bardzo lubił Joonmyuna-hyunga.
– Cóż, wcześniej byłoby mi przykro, dopóki
nie wykrzyczał tożsamości Księżycowego Anioła, by wszyscy usłyszeli – odparował
Chen. – Nie chciałeś, żeby twoja tożsamość była sekretem? Czy to właśnie
dlatego wybrałeś bycie szkolnym kujonem? – Joonmyun wzruszył ramionami, jak
gdyby w ogóle nie przejmował się tym tematem. Potem wziął kubek Tao i tak po
prostu napił się jego soku pomarańczowego (ignorując „HEJ!” maknae), jak gdyby
należał do niego.
– Jak on się ma? – zapytał Baekhyun, a
Joonmyun wzruszył w odpowiedzi ramionami, a potem dalej pił. Baekhyun zmrużył
oczy – nie bez powodu wybrał psychologię.
Sposób, w jaki Joonmyun go zbywał (a także
inni, którzy zaciekawieni naciskali na niego z odpowiedziami), tylko pokazywał
studentowi psychologii, że żywi jakieś uczucia wobec Krisa. Baekhyun to
wiedział.
Ale zachował to dla siebie, ponieważ ktoś
taki jak Joonmyun już to wiedział i zwyczajnie wprost by temu zaprzeczył.
Co mogło być dość denerwujące dla
Baekhyuna, mówiąc szczerze. Baekhyun zawsze stawał się cholernie sfrustrowany,
gdy ludzie tak robili – zaprzeczali swoim uczuciom. To nie tak, że wierzył w
miłość, ale, cholera, to było bardzo bezcelowe, kiedy ludzie zaprzeczali
oczywistym sprawom! Tylko przyznaj, że wydaje ci się, że jesteś zakochany, to
wcale nie tak, że nikt tego nie widzi!
Równie dobrze mogliby oślepnąć z miłości,
Baekhyuna to nie obchodziło pod warunkiem, że nie zaprzeczali czemuś tak rażąco
oczywistemu! To jakby zaprzeczać istnieniu powietrza czy coś! Ale z drugiej
strony skoro powietrze istniało, to miłość nie?! Baekhyun sam mącił sobie w
głowie. Zdecydował się przestać myśleć i w zamian zrzucić winę na głupich, nieświadomych
frajerów.
Niech szlag trafi tych ludzi!
– Nie chcę już żyć… – zaskomlał Kris, bez
przekonania uderzając pięścią w stół. Cały świat by się na niego gapił, gdyby
nie tysięczno stopniowe spojrzenie Sehuna, które mogło spalić ich na chipsy.
– Wyluzuj, Kris. T-to… światło
prawdopodobnie nie było zbyt dobre… – wyjąkał Chanyeol, nie będąc pewnym, jak
uspokoić swojego przyjaciela – chłopie, czy on był agresywny, kiedy zawodził. –
Prawdopodobnie widziałeś złą osobę…
– Ja? Miałbym pomylić Myeonniego z kimś
innym? Phi, to najśmieszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem! – Kris
patrzył na niego z obwiedzionymi na czerwono oczami i zachichotał jak
szaleniec. Chanyeol posłał Sehunowi spanikowane spojrzenie, a tamten wzruszył
ramionami i odwrócił wzrok, ukrywając swoje ewidentne zmartwienie i strach.
–… …Kris, po prostu się uspokój, proszę… –
wyszeptał Chanyeol. – Nie daj się zawiesić ani wyrzucić przed Bożym
Narodzeniem, no weź!
– Gówno mnie to obchodzi… – biadolił Kris,
podkradając kawałek kurczaka Sehuna (ignorując „HEJ!” maknae) i zaczął go
automatycznie przeżuwać. Obaj gapili się na niego zszokowani – co, do cholery,
ten wstrząs zrobił z ich przyjacielem. – Mogę umrzeć przez nadwagę i brzydotę,
nie zależy mi.
– Za bardzo dramatyzujesz, hyung. – Sehun
przewrócił oczami, ale widział, że Chanyeol wyczuwa jego podenerwowanie. Potem,
prawdopodobnie, by spróbować się uspokoił, zwrócił się do Chanyeola. – Miałeś
rację, kiedy pewnego dnia zgadywałeś.
Ja…
Ja tylko żartowałem…
– Kiedy Chanyeol to „odgadnął”,
przygotowałem się… – zaszlochał Kris, pochylając się i podkradając kurczaka
komuś innemu (komuś zupełnie przypadkowemu), później zjadł go nieświadomy i
zdecydowanie niedbający o to, że są na nim czyjeś zarazki. – Powiedziałem
sobie, cóż, to w porządku, że jest Księżycowym Aniołem, to całkowicie w
porządku… Ja po prostu… Ja nigdy nie wiedziałem, że moje niewinne kochanie naprawdę okaże się remisującą z Lee
Taeminem drugą dziwką! – Ponownie głośno zaszlochał, a Chanyeol zaczął się
czymś bezmyślnie bawić, obserwując, jak ludzie siedzący w pobliżu ich stolika
podnoszą swoje tace i odchodzą, posyłając im zniesmaczone spojrzenia.
– Powinieneś być z niego dumny- – zaczął
Sehun, ale Chanyeol nadepnął mu na stopę i natychmiast się zamknął. Jeśli Kris
usłyszał, na pewno tego nie pokazał.
– Wyobraź sobie, ilu innych sukinsynów
całował! Jak wielu skurczybyków go dotykało! Jak wielu draniom obciągał! Jak
wielu sukinsynów pie- – Kris znowu zaszlochał, a Chanyeol poklepał go po
plecach, prawdziwie mu współczując, nawet jeśli Kris za bardzo panikował.
Ale z drugiej strony nie mógł się odzywać,
ponieważ co by było, gdyby to Kyungsoo okazał się Księżycowym Aniołem…
O wilku mowa, Kyungsoo przybył i zobaczył, jak
rozbity był Kris.
– Boże, co mu się stało? – zapytał
niewinnie, zajmując miejsce po drugiej stronie Krisa. Wpatrywał się w niego z
niepokojem. W myślach Sehun zastanawiał się, jakim prawem Kyungsoo w ogóle
raczył usiąść obok jego beczącego, żałosnego hyunga.
– Długa historia. Księżycowy Anioł –
powiedział szybko Chanyeol, nie oczekując, że Kyungsoo zrozumie, ale twarz
Kyungsoo zaskakująco pociemniała, a potem spłynęła współczuciem.
– Och.
Wszyscy wiedzieli, że Kris lubi Joonmyuna.
Wszyscy.
Ale nie wszyscy wiedzieli, kim jest
Księżycowy Anioł.
–…Skąd wiesz? – zapytał Chanyeol z
uniesioną brwią, wpatrując się w wyrozumiałą minę Kyungsoo. Młodszy wzruszył
ramionami i zrobił łyka swojej kawy.
– Raz o północy przechodziłem i… złapałem
go. Ale nie chciałem o tym rozmawiać. – Kyungsoo westchnął. Chanyeol pokiwał
głową. Dzięki Bogu, że nie powiedział
Krisowi.
Ale
teraz to nie ma znaczenia, skoro Kris już wie.
– Może powinieneś zabrać go z powrotem do
jego pokoju, bo inaczej spustoszy całe to miejsce – zasugerował obiekt jego
westchnień i bez dalszych słów obaj podnieśli Krisa (ze sporymi trudnościami,
dopóki Sehun nie pospieszył z pomocą), ciągnąc go na powrót do pokoju Sehuna
(jako że pieprzenie było w tym momencie bardzo drażliwym tematem i Kris nie
poradziłby sobie ze swoim współlokatorem, który nie robi nic innego poza puszczaniem
się na prawo i lewo).
Gdy patrzył, jak Kris wylewa w poduszkę
cały ocean, a Kyungsoo delikatnie go uspokajał, Chanyeola uderzyła fala ulgi,
że to nie Kyungsoo był Księżycowym Aniołem, a ktoś inny (chociaż oczywiście
wolałby, żeby Księżycowy Anioł był kimś zupełnie innym i przypadkowym). Czuł
się z tego powodu winny, ale nie mógł nic poradzić na to, że odczuwał ulgę i
wdzięczność.
Bo być może jeśli to Kyungsoo byłby
Księżycowym Aniołem, byłaby to całkowicie inna historia.
Dlatego pozwolił Krisowi niszczyć poduszkę
Sehuna.
Przez następne kilka dni Kris przeszedł
przez parę różnych stadiów.
Na początku był łkającą kluchą, użalał się
nad sobą przed każdym, po czym objadał się każdym znalezionym kawałkiem
jedzenia. Potem odmawiał jedzenia i rozmowy oraz uczęszczania na zajęcia,
zamiast tego zamykał się w swoim pokoju. Nawet jego współlokator bał się wejść
do środka i w zamian pieprzył się u innych. Na końcu wałęsał się, zawsze
znajdując coś do roboty, decydował się posprzątać pokoje innych albo czyścić
ściany, albo robić cokolwiek, co wymagało przynajmniej dwóch rąk i jednej nogi
– ale nadal odmawiał jedzenia i mówienia.
Chanyeol był bardziej niż zmartwiony, ale
wszyscy mówili mu, żeby zostawił Krisa w spokoju i że nikt nie może mu pomóc
poza samym sobą – sam musiał się z tym uporać.
Bardzo,
bardzo lubi Joonmyuna, hę? Pomyślał
Chanyeol, przebiegając palcami po maseczkach, które Kris sobie kupił, żeby
ukryć przed wszystkimi swoją twarz tylko po to, by ludzie z nim nie rozmawiali
(ale zdał sobie sprawę, że kupił za dużo, więc podrzucił jedną Chanyeolowi). Nigdy wcześniej nic takiego mu się nie
przytrafiło… Stary on zignorowałby to i podrywałby kogoś innego.
Może
nasz stary Kris-hyung dorasta.
Lecz to nie powstrzymywało go od żałowania.
Nie powinni byli nawet próbować dotknąć tajemnicy Księżycowego Anioła.
Wszystkie sekrety są sekretami z jakiegoś powodu, a teraz, kiedy ten sekret
przestał być tajemnicą, nie mogli niczego cofnąć.
Wzdychając, Chanyeol odwrócił głowę, by
spojrzeć na swój kalendarz, ale uświadomił sobie, że dzisiaj jest siedemnasty.
Minęło tylko kilka miesięcy, lecz teraz
miał to zakorzenione w głowie.
To była rutyna dla Baekhyuna i Chanyeol nie
powinien się tym tak denerwować, ale z jakiegoś powodu to robił. Nawet jeśli
była dwunasta w nocy, Chanyeol rezygnował z pójścia spać, choć jego powieki ze
zmęczenia już same się zamykały.
Jeszcze
tylko kilka godzin… Wymamrotał
do siebie w głowie i to już było zniechęcające, zważywszy na to, że zwykle
chodził spać o wpół do dwunastej i nie potrafił wytrwać nawet pół godziny bez
czucia się gotowym do położenia trupem w łóżku. Wzdychając, umył twarz zimną
wodą (i zastanawiał się, dlaczego, do cholery, siedzi do późna tylko po to, by
otworzyć drzwi temu dupkowi, który bez trudu mógł przenocować u Chena lub Jongina),
po czym wrócił do łóżka i chwycił maseczkę, zanim położył ją sobie na twarz.
– Jakbym mógł przestraszyć tym Baekhyuna… –
Chanyeol uśmiechnął się jak szaleniec, zastanawiając się, czy wariuje przez
myślenie o czymś tak niedojrzałym – Baekhyun prawdopodobnie jedynie uderzyłby
go w twarz i powiedział „Wchodzisz mi w drogę”.
Jednak zanim zdążył cokolwiek zrobić, drzwi
otworzyły się, strasząc go na śmierć.
Pijany Baekhyun zatoczył się do środka, a
Chanyeol patrzył na niego zaskoczony (dobra, może wiedział, że Baekhyun już
umie otwierać drzwi – dobra, ale nie wiedział, że Baekhyun będzie tak
wcześnie).
Kiedy podszedł bliżej drzwi… nie, żeby
przytrzymać Baekhyuna, nie, nie, nie…
…W jakiś sposób Baekhyun i tak skończył w jego ramionach.
Tym razem kiedy Chanyeol go powąchał,
poczuł jedynie truskawki i miód, woń alkoholu i seksu była nieznaczna, nie tak
silna jak podczas poprzednich dwóch razów, kiedy czuł Baekhyuna tak blisko
siebie w tym dniu miesiąca.
Więc Baekhyun wrócił wcześnie i nie
uprawiał za dużo seksu? Dziwne.
Więc Chanyeol zapytał wprost.
– Pieprzyłeś się z kimś dzisiaj? – wypalił,
nim sobie to uświadomił i uderzyłby się dłonią w twarz, gdyby nie trzymał
Baekhyuna. Niższy pokręcił głową, a potem spojrzał na jego maseczkę.
– Ja… zrobiłem komuś loda… – wymamrotał
starszy w odpowiedzi, a Chanyeol poczuł, jak coś w nim się porusza. Nie będąc w
stanie się powstrzymać, przytrzymał niemal nieprzytomne ciało Baekhyuna jedną
ręką, a drugą podniósł. Jego palce otarły się o wąskie, różowe wargi, zanim
przesadnie, prawie wściekle je wytarły.
– Co ty wyprawiasz? – wybełkotał Baekhyun,
a Chanyeol poczuł jak wzrasta w nim coraz większy gniew, kiedy pocierał
mocniej. Mniejszy skrzywił się, a sposób, w jaki jego oczy zmrużyły się w
lekkim bólu, był po prostu zbyt uroczy.
– Przestań… to boli… Kim ty, do cholery,
jesteś…? – Baekhyun próbował go odepchnąć, jednak Chanyeol przytrzymał go
mocniej, chwilowo wycierając zarazki o swoją koszulkę, zanim znowu zaczął
wycierać.
– Pieprzony… Co ja, do diabła, robię… –
wymamrotał rozdrażniony Chanyeol, kiedy ponownie począł pocierać usta
Baekhyuna, ale zadrżał zszokowany, kiedy poczuł, jak język oblizał jego kciuka.
– Yeol… czy to ty? – Ton głosu Baekhyuna
był nieco niepewny i Chanyeol zamarł.
Ponieważ po raz pierwszy w nocy siedemnastego
Baekhyun rozpoznał Chanyeola.
Wyższy poważnie myślał o zdjęciu maseczki,
ale kiedy sięgnął dłonią, która wcześniej z taką pasją wycierała usta
Baekhyuna, poczuł wytrzymałość maseczki, którą nosił. W końcu jego dłoń
zatrzymała się na dłuższą chwilę, zanim pozwolił jej opaść na bok.
Nagle zaczął bać się ją zdjąć ze strachu,
że Baekhyun będzie znów patrzył na niego z nienawiścią jak ostatnim razem.
Bał się, że Baekhyun na niego spojrzy i
zobaczy kogoś innego.
Ponieważ nieważne, co sobie wmawiał, co akceptował
lub czemu zaprzeczał, wiedział, że chce, aby Baekhyun patrzył na niego, a nie na inną osobę.
W zamian, żeby się zdekoncentrować, polizał
swojego kciuka i użył go, aby ponownie wytrzeć usta Baekhyuna. Czuł, jak serce
wali mu w piersi, kiedy zdał sobie sprawę, jak bliski był pozbycia się maski
tylko dlatego, że Baekhyun wymówił jego imię. Jakież to kompletnie niemądre.
Język Baekhyuna znowu go polizał i zanim
się zorientował, Baekhyun wziął jego kciuka do ust i zaczął go delikatnie ssać.
– Ty kutafonie, wiem, że to ty – wymruczał
Baekhyun zza palca Chanyeola, a wyższy zadrżał. Nie, nie, nie, nie… Poczuł jak krew napływa do jego krocza i
odsunął się. – Nie jestem tak kurewsko pijany, żeby nie wiedzieć, że to ty.
– I-I co z tego? – Chanyeol spanikował,
odsuwając swojego kciuka, czując, że jego policzki robią się cieplejsze. – To
nie tak, że próbowałem się przed tobą ukryć czy coś!
– Więc co ty, do kurwy, nosisz? –
wybełkotał Baekhyun, wspinając się chwiejnie na palce, aby obejrzeć maseczkę
Chanyeola, a kiedy już miał ją zdjąć, Chanyeol poczuł, jak strach kąsa go w
serce i przytrzymał maseczkę na miejscu.
– To nie ma nic wspólnego z tobą. Zajmij
się swoimi sprawami!
– Ale… – Baekhyun był tak cholernie blisko,
a jego oczy tak cholernie błyszczały, ten nos był tak cholernie uroczy, te usta
tak cholernie lśniące… – Jestem podniecony. Pocałuj mnie.
– Kurwa, Baekhyun! – warknął Chanyeol.
Jakaś jego część chciała chwycić Baekhyuna i rzucić go na łóżko, ponieważ on
też był cholernie podniecony, ale większa jego część stała nieruchomo i
przypomniał sobie, że Baekhyun jest pijany
i nie wie, co mówi. – To dlaczego
nie pójdziesz pieprzyć się z innymi facetami? Skoro jesteś tak bardzo napalony?
– Dobra, może jego rozgoryczona część również go powstrzymywała.
Przez chwilę Baekhyun milczał, kiedy
zastanawiał się nad pytaniem, a Chanyeol kipiał ze złości, tylko tam stojąc.
Był wściekły, bo Baekhyun musiał myśleć o takim pytaniu.
– Oni… – Jego brwi zmarszczyły się, kiedy
próbował wydusić z siebie słowa albo może był rozdarty między chęcią
powiedzenia czegoś, ale pohamowywał się przed tym, ale tak czy inaczej było to
tak urocze, że Chanyeol nie mógł wytrzymać. Po prostu nie mógł. –…To nie to
samo. Dupku, pocałuj mnie w końcu, dobra? To nie to samo!
– Co masz na myśli, mówiąc, że to nie to
samo?! – Chanyeol zaczynał się niecierpliwić i ciągle przypominał sobie, że to faza i Baekhyun jest pijany, więc nie powinien z nic wierzyć.
– To inne uczucie! Ciebie bardziej lubię
całować, więc zamknij się i w końcu mnie pocałuj! – Baekhyun przysunął się, niezdarnie
oplatając rękami szyję Chanyeola, ale zanim zdążył się nachylić, Chanyeol się
poddał.
Chanyeol się ugiął.
Objął Baekhyuna w talii, a potem popchnął
go na łóżko i znalazł się nad nim, jego hormony wymykały się spod kontroli i
był na wpół świadomy. Baekhyun był świadomy albo i nie, droczył się z nim tymi
wszystkimi słówkami i subtelnym dotykiem, a to nie pomagało. Wcale nie
pomagało, do jasnej cholery!
Uwięził Baekhyuna swoim ciałem, siadając na
nim okrakiem. Czuł, jak serce tak cholernie wali mu w piersi, kiedy patrzył na
gładką twarz Baekhyuna, rysy jego twarzy były niesforne i jednocześnie łagodne,
delikatne i ostre. Gdy wpatrywał się w te brązowe oczy (nigdy nie spodziewał
się, że mogą być tak hipnotyzujące), widział odbijające się w nich własne
głębokie pożądanie. To tylko bardziej podbudowało jego determinację. Koszulka
Baekhyuna była tak luźna, że odsłaniała jego zachwycające obojczyki i
mlecznobiałą skórę, jego oczy były na wpół zamknięte i wpatrywały się
uwodzicielsko w Chanyeola, czekając, aż wykona pierwszy ruch.
Chanyeol się złamał.
– Przysięgam, kurwa- – warknął Chanyeol,
był gotów zedrzeć maseczkę i zacałować Baekhyuna na śmierć, ale nagle się
pohamował. Wspomnienia Baekhyuna, który patrzył przez niego miesiąc temu, zalały
jego umysł, patrzył z całkowitą nienawiścią, bólem i smutkiem na kogoś, kogo tu
nie było. Nagle znowu zaczął się bać.
Poza tym co on, do cholery, w ogóle
wyprawiał? Baekhyun był pijany – nie wiedział, co, do diabła, mówił.
Muszę
mieć po tym dużą traumę. Zażartował
sobie gorzko Chanyeol i kiedy już miał się podnieść z łóżka, Baekhyun pociągnął
go, całując maseczkę, która jedynie blokowała dostęp do jego ust. Używając
całej swojej siły, Chanyeol go odepchnął.
– Zadowolę cię – zawołał za nim Baekhyun. –
Sprawię ci naprawdę dużą przyjemność, więc wróć.
– Baekhyun, nie jesteś pieprzoną
prostytutką. – Chanyeol westchnął i nie wiedział, przez jak długi czas się
powstrzymywał, zanim zrozumiał, że znowu podąży za Baekhyunem. Czerpał tak dużo
energii, żeby przykleić swoje stopy do dywanu, robił tak wiele, żeby utrzymać
cholerną erekcję w dole. Modlił się,
żeby Baekhyun wkrótce przestał. – Jeśli
chcesz kogoś, zapytaj o to dla siebie, nie dla kogoś innego.
Zapadła cisza.
– Yeol, wracaj tu, kurwa! Nie chcesz, żebym
ci obciągnął? – Głos Baekhyuna był prawie marudny (i rany, Chanyeol nigdy
wcześniej nie słyszał u Baekhyuna takiego tonu) i tak, kurwa, Chanyeol chciał, żeby Baekhyun mu obciągnął (o mój
Boże, czy właśnie to przyznał?), ale nie w ten sposób. Nie wtedy, kiedy
Baekhyun musiał kogoś zadowolić, aby
dostać to, czego chciał, jak gdyby jego pragnienia i ciało się nie liczyły.
Nie, kiedy Baekhyun był pijany do utraty zmysłów. Nie, kiedy Chanyeol mógł
zdjąć maskę i znów być postrzegany jako ktoś inny. – Sprawię, że poczujesz się
dobrze.
– Powiedz, że tego chcesz, bo tego
pragniesz, do kurwy nędzy! – Chanyeol czuł się sfrustrowany, ale zrezygnował z
przybliżenia się do twarzy Baekhyuna (bo się bał) i w zamian odsunął się.
Baekhyun w końcu się poddał i zasnął na łóżku. Chanyeol westchnął, podchodząc
bliżej, kiedy był pewien, że Baekhyun lekko chrapie. Czemu, do diabła, musi mówić takie rzeczy? Pomyślał sobie,
ostrożnie zdejmując maseczkę. Seks jest
wzajemnym przeżyciem, a nie tylko tym, że jedna osoba zadowala drugą.
Kuźwa,
to denerwujące.
Chanyeol cierpko obserwował Baekhyuna. Czuł
zażenowanie, kiedy błagania Baekhyuna nadal dzwoniły mu w uszach i nie po raz
pierwszy zastanawiał się (w złości), dlaczego, u licha, Baekhyun mówi w ten
sposób. Jakby był tylko narzędziem do wykorzystania. To było cholernie
denerwujące.
Ale ostatecznie jego rozgoryczenie
zniknęło, kiedy obserwował twarz Baekhyuna, rysy jego twarzy złagodniały przez
spokojny sen, a Chanyeol nie mógł nic poradzić na to, że pomyślał, iż w ten
sposób wyglądał tak młodo i niewinnie – niezbrukany przez swoje „hobby”,
niezepsuty przez swoje „wierzenia” – nieprzestraszony przez swą „przeszłość”.
To
tylko faza… Pomyślał
Chanyeol bez przekonania, czując, jak zżera go zmęczenie.
To
tylko faza.
To
tylko faza.
To…
tylko faza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz