pairing: Kai/Kyungsoo
rating: NC-17
– Chłopaki, widzieliście
Jongina? – Dwa tygodnie później Kyungsoo wszedł do klasy. Sprawdził, czy
Jongina nie było na boisku do koszykówki, w bibliotece lub w stołówce.
Chanyeol, Baekhyun i Jongdae grali w karty przy jednym stoliku, nauczyciela nie
było.
– Ja nie widziałem –
powiedział Jongdae, a pozostali dwaj potrząsnęli głowami, nie przestali grać, a
Kyungsoo dosiadł się z boku. Wziął telefon w dłonie i rozważał, czy napisać do
niego czy też nie. Jongin rzekomo miał otrzymać tego popołudnia list ze Szkoły
Baletowej.
– Nie wydaje mi się, żebym
widział go na długiej przerwie – odezwał się Baekhyun i wyciągnął kartę
przesadnym ruchem. – Potrzebujesz czegoś?
Kyungsoo pokręcił głową i
dołączył do nich w grze.
Jongin siedział cicho w
swojej sypialni. Dom wyglądał na opustoszały, nie było słychać żadnych
dźwięków. Miał być w szkole, miał na sobie mundurek, krawat luźno opadał na
jego pierś, a rękawy były podwinięte do łokci. Jego dłonie mrowiły, gdy bawił
się brzegiem koperty, która głosiła jego adres oraz imię – duży herb gapił się
na niego z lewego rogu. Generalna Akademia Baletowa w Seulu. Jesteś zbyt tchórzliwy, by to otworzyć, co. Zamknął
oczy i nie próbował skupić myśli na
czymkolwiek, poza słodkimi i przyjaznymi falami konsternacji, gdy jego klatka
piersiowa poruszała się w górę i w dół, niemal w sztuczny sposób. To było
szybkie ćwiczenie, którego nauczył go jego drugi trener wtedy, gdy był zbyt
zestresowany, ponieważ nie mógł zrobić idealnego piruetu – był samotny,
ponieważ Kyungsoo wyjechał za miasto z rodziną, fizyka i chemia były trudne, a
jego ojciec wciąż odmawiał zamienienia z nim więcej niż pięciu słów.
Jongin otworzył oczy po, jak
się wydawało, długim czasie, białe i błyszczące plamki pojawiały się po bokach,
jego głowa była sparaliżowana. List wciąż znajdował się w jego rękach, nie
potrafił go otworzyć. Już miał wziąć swój plecak i z powrotem iść do szkoły – z
nadzieją złapania Kyungsoo – kiedy usłyszał pukanie do drzwi wejściowych.
Kyungsoo czekał na
werandzie, jego koszula była pomięta i nie miał na sobie krawata – Jongin mógł
teraz oddychać nieco łatwiej, obdarzył przyjaciela subtelnym uśmiechem, a drugi
szerzej otworzył oczy.
– Dostałeś go? – zapytał,
pokazując wewnętrzną część dłoni. Jongin pokiwał głową i przesunął się, żeby
Kyungsoo mógł wejść do środka. – I co?
Głos Kyungsoo zadrżał wraz z
ostatnim słowem, kiedy zrobił trzy kroki w stronę salonu. Światło było słabe i
ledwie mógł dostrzec twarz Jongina. Nie miał pojęcia, o co chodzi.
– Nie otworzyłem. –
Jongin wyciągnął zza pleców rękę i pokazał
Kyungsoo wciąż zaklejoną, bladą kopertę.
– Dlaczego, cymbale?
– Za bardzo się boję, okej?
– Jongin podniósł głos, opadając na brązową kanapę. – Próbowałem, ale cholera!
Kyungsoo pomału pokiwał
głową i przysiadł na stoliku do kawy przed Jonginem; ten drugi miał wzrok
skupiony na liście. Jego serce biło jak szalone w jego piersi, a dłonie były
spocone. Drżącymi rękami poruszył palcami, by go otworzyć, ostrożnie, aby nie
podrzeć kartki papieru znajdującej się w środku.
– Ja- – jęknął Jongin. – Z..
Zaraz wrócę.
Kyungsoo obserwował, jak
jego najlepszy przyjaciel – a teraz chłopak – poruszał się powoli od kanapy do
małej szafy stojącej przy salonie, wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
Minuty płynęły, był sam w niewielkiej przestrzeni, która pachniała wilgocią;
zegar ścienny tykał, zawsze wydawało mu się, że to cholernie denerwujące. Nie
słyszał Jongina wewnątrz szafy.
Minuty wciąż mijały, a zegar
szydził z niego, tykając i tykając, Jongin nie wychodził.
Kyungsoo wstał i podszedł do
mebla, otworzył drzwi. Jongin siedział na dużym pudełku, wyglądał na
sparaliżowanego, jakby właśnie przebudził się z koszmaru.
– Dostałem się – powiedział
cicho, patrząc na Kyungsoo, duże gałki oczne wpatrywały się w niego, list
pogniótł się w jego dłoniach.
Kyungsoo nigdy w życiu nie
uśmiechał się mocniej.
-
Jesień powitała Jongina
szarym niebem i pięknymi liśćmi, które malowały jego ganek czerwienią i
oranżem, zima zawitała, obsypując białym puchem jego pocałowaną słońcem skórę.
Wrzesień, październik, listopad i grudzień, puchate, robione na drutach
ubrania, gorąca czekolada, jeżdżenie na sankach, święta i Nowy Rok – wszystko
przeminęło w mgnieniu oka, być może dlatego, że nie był tak szczęśliwy od
dłuższego czasu, a może dlatego, że nawet nie wiedział, jak smakuje prawdziwe
szczęście. Styczeń obudził go ze zmarzniętymi palcami u stóp, nagromadzonymi
pracami domowymi i tym co zawsze przez ostatnie miesiące – miękkimi ustami,
które dotykały jego każdego dnia.
Kyungsoo i on byli
nierozłączni od tamtej nocy w obcym hotelowym pokoju; nie bardzo o tym
rozmawiali, ale to nie było konieczne. Wszystko było takie samo jak przedtem,
tylko z dodatkiem tych rzeczy, których przyjaciołom nie wolno robić – ale parom
wolno. Bez trudu mogli spędzać razem osiemnaście godzin w ciągu dnia – chciał,
by mogli spędzać całe dwadzieścia cztery godziny non-stop. Każdego tygodnia
organizowali „nocowanie” i, nawiasem mówiąc, żaden z rodziców nic nie
podejrzewał – nawet wtedy, gdy Jongin zostawał na obiad i nie mógł oderwać
wzroku od Kyungsoo; nawet wtedy, kiedy Kyungsoo zapominał, że nie powinien
siadać na kolanach przyjaciela; nawet wtedy, gdy spali przytuleni do siebie w
każdy weekend.
Może byli zbyt naiwni.
Nocowanie jednak kompletnie
zmieniło swoje znaczenie; od długich popołudni wypełnionych ciepłymi
pocałunkami i splecionymi palcami po wiecznie nieprzespane noce, gdzie jęki
były tłumione pod kołdrą – Jongin drażnił usta Kyungsoo swoimi, w październiku
dowiedział się, jak doprowadzić go do szaleństwa, Kyungsoo lubił głaskać brzuch
Jongina, ponieważ wiedział, że jest bardzo wrażliwy między kościami biodrowymi.
Jongin nigdy nie zapomni trzeciego dnia listopada, kiedy to miał szansę
eksperymentować z każdą częścią ciała Kyungsoo po raz kolejny, ale tym razem
wreszcie zrozumiał, co znaczy kochać kogoś.
– Hej… od kiedy nie grasz na
pianinie? – Zauważył Jongin, kiedy znajdowali się w szerokim i cichym salonie
Kyungsoo tego dnia, zdawało się, że nikogo nie ma w domu, właśnie zjedli obiad
w miejscowym barze z ramen. Kyungsoo wyglądał na nieświadomego, gdy odwrócił
głowę, aby sprawdzić zachodnią ścianę, gdzie stało zamknięte drewniane pianino,
kilka zdjęć stało na nim.
– Nie wiem… – zaczął –
ćwiczę może raz na kilka miesięcy, ale wydaje mi się, że straciłem
zainteresowanie… – oznajmił, wzruszając ramionami. Jongin zmarszczył brwi, jego
pamięć powróciła do trzynastoletniego Kyungsoo, poniekąd pulchnego dzieciaka z
dużymi okularami, ćwiczącego po szkole, Jongin obok niego uczył się na
sprawdzian z biologii… było to przyjemne.
– Czy możesz zagrać coś tak
na szybko? – spytał Jongin, odkładając swoje rzeczy na sofę. Kyungsoo uniósł
brew.
– Dlaczego?
– Dlaczego nie?
– Jongin…
– Proszę cię, tylko jedną
małą rzecz… Od lat nie widziałem cię grającego – Jongin niemalże błagał, po
tych wszystkich razach, gdy Kyungsoo popychał go do tańczenia, czuł się
odrobinę zdradzony.
– No dobra. – Starszy
westchnął, powłócząc nogami, dopóki nie dotarł do pianina. – Nie gram tak, jak
robiłem to kiedyś, Jongin… a może gram, o to chodzi, nigdy się nie polepszyłem
– powiedział mniejszy, płosząc się. Usiadł na ciemnym krześle i otworzył
niedużą książkę, która już tam była.
Jego szczupłe palce tańczyły
na dwóch, czterech, a potem sześciu klawiszach. Serce Jongina podskoczyło,
kiedy rozpoznał melodię… jego pamięć zaciągnęła go kilka lat wstecz, do
kliniki, gdzie wyraźnie widział i słyszał swoją mamę nucącą te same dźwięki.
Uważnie przyglądał się, jak jego chłopak nadal gra, powoli i lekko, być może
bał się, by nie schrzanić piosenki… był zauroczony. To nie tak, że było mu smutno
lub odczuwał melancholię, to nie tak, że wciąż cierpiał z bólu – coś raczej
przeciwnego, był zadowolony. Jak wtedy w pociągu, w czasie podróży do Seulu lub
jak każdego popołudnia, kiedy po szkole chodzili do szkoły tańca – odświeżył
sobie teraz, jakie uczucia wywoływał w nim Kyungsoo od dnia, gdy się poznali,
jakie uczucia w nim Kyungsoo wywoływał zawsze.
Po może minucie starszy
przyspieszył tempo piosenki, jego palce poruszały się po pianinie w górę i w
dół, muzyka była jak kaskada – Jongin już się uśmiechał, jego wzrok wędrował od
palców do oczu chłopaka, od jego nadgarstków do ust – jego serce i żołądek
grały razem z nim, sprawiając, że czuł mdłości i był w niebie w tym samym
czasie. Kyungsoo raz się pomylił, co spowodowało, że zamrugał, uśmiechnął się
pod nosem i przestał grać.
– Widzisz? – Miał kamienną
twarz. – Naprawdę nie mam wprawy.
Jongin chwycił prawą rękę Kyungsoo
i pospieszył do jego pokoju, potykając się o wszystkie meble, jakie mogli
napotkać na swojej drodze. Pocałunki zaczęły się w środku korytarza, Jongin
pociągnął Kyungsoo za kołnierz, pożądając jego ciała nawet przed tym, jak
pchnięciem otworzyli drzwi do pokoju. Żaluzje były zasłonięte, światło
słoneczne ledwie rozjaśniało przestrzeń. Pościel była schludnie ułożona, opadli
na nią. Zetknęli swoje usta, wypełniając się wzajemnie swoimi językami, po
kilku sekundach można było usłyszeć ich ciche jęki, Jongin przesunął dłonie, by
zdjąć koszulę Kyungsoo, a ten zrobił to samo.
Jongin zdecydował nie
spieszyć się, kiedy zobaczył nagą pierś Kyungsoo – to nie był pierwszy raz, gdy
ją widział, ale zawsze myślał o tabliczce czekolady Hershey’s, kiedy pieprzyki
chłopaka ukazywały się mu – nie spieszył się, rozpoczynając od jego szyi,
muskając każde znamię, jakie dostrzegł,
głaszcząc każdy cal ciała Kyungsoo. Starszy bawił się gładkimi, brązowymi
włosami Jongina, patrząc w dół, jak jego usta przesuwały się w pobliżu jego
pępka – młodszy szarpał się, odpinając spodnie drugiego, Kyungsoo tylko
zachichotał.
Jongin składał pocałunki
niebezpiecznie blisko erekcji Kyungsoo, niemal widoczniej przez jego bieliznę –
już mokrą od preejakulatu. Młodszy uniósł się na kolana, z łatwością gotowy do
pozbycia się szarych bokserek swojego chłopaka, Kyungsoo zwyczajnie podziwiał
go, przeczesując drżącymi palcami jego włosy. Jongin zwilżył usta, mając
wyraźny widok na to, co zaraz miał zrobić. Wyciągnął dłoń, by objąć nią męskość
Kyungsoo, dotknął go raz czy dwa razy, nim wziął go do ust. Starszy odrzucił
głowę do tyłu, wydając z siebie głośny jęk, który nieświadomie wstrzymywał.
Jongin drażnił czubek, bo
wydawało mu się, że to sprawi chłopakowi przyjemność – prawdę mówiąc, nie miał
pojęcia, co robi, ale przez reakcje Kyungsoo kontynuował. Droczył się przez
chwilę, słysząc pomruki i jęki swojego chłopaka wzmagające się z każdą sekundą,
własny członek bolał go; przyspieszył, biorąc jego penisa głębiej do ust,
właściwie smakując go, podniósł wzrok i dostrzegł na sobie spojrzenie drugiego.
Po kilku sekundach ciało Kyungsoo zaczęło drżeć i Jongin zwyczajnie wiedział.
– Ja zaraz- – powiedział
starszy z zamkniętymi oczyma, jego usta drgały, podczas gdy Jongin uwolnił jego
członka i podniósł się, składając delikatny pocałunek na jego ustach. Kyungsoo
stęknął, jak jego męskość pulsowała, gdy Jongin przysunął się blisko niego,
układając dłonie na jego karku – wyższy powiódł go na łóżko. Poczuł miękki
materiał pod swoimi plecami, obserwując, jak Jongin pozbywa się swoich spodni i
bielizny, Kyungsoo uśmiechnął się znacząco, zadowalając samego siebie.
Powietrze było chłodne i
powinni wziąć pod uwagę włączenie ogrzewania, ale to tylko potęgowało wszystko.
Jongin przeczołgał się na środek łóżka i całował szyję Kyungsoo. Ten drugi
oplótł go swoimi ramionami – Jongin nie mówił nic więcej poza „kocham cię” do
Kyungsoo, jego szepty wysyłały elektryzujące dreszcze wzdłuż kręgosłupa
chłopaka; mniejszy uklęknął i przejął dominację, przebijając usta i język,
pieszcząc ręką jego członka. Ułożył się na nim na poduszkach – Jongin jęczał z
każdym szarpnięciem. Kyungsoo uśmiechnął się pod nosem i puścił go.
– Próbuję być romantyczny,
Kyung, nie drażnij mnie w ten sposób. – Starszy zachichotał i wzruszył
ramionami, pochylił się, by obdarzyć swojego chłopaka pocałunkiem, przebiegając
palcami przez środek jego torsu. Czuł wyraźnie zarysowany brzuch, ściśnięty i
twardy w pozycji, w jakiej się znajdował. Dzielili pocałunek, a czas zdawał się
zatrzymać, kłamstwem było to, że słyszeli cokolwiek poza tymi czterema
ścianami; nie zwracali nawet uwagi na zachodzące słońce, rzucające piękne
różowawe światło wewnątrz pokoju.
– Dotknij mnie – polecił
Kyungsoo, jego szept sprawił, że członek Jongina zadrżał, a on ciężko przełknął
ślinę. Odpowiedział, układając obie dłonie na talii drugiego, podniósł go i
delikatnie ułożył w pobliżu poduszek. Jego włosy były rozczochrane, a usta
pełniejsze niż zazwyczaj, Jongin uwielbiał to – ostrożnie rozchylił nogi
Kyungsoo, odnalazł swoją pozycję pośrodku, usadawiając się na kolanach i
zostawiając niewidzialną ścieżkę na jasnej skórze drugiego – podążał wzrokiem
po całym ciele Kyungsoo, czując, że jego klatka piersiowa staje się coraz
lżejsza z każdym spojrzeniem. Nie wiedział na pewno, czy Kyungsoo miał łagodny
uśmiech na twarzy w tym momencie, gdy głaskał przedramiona Jongina – czas płynął,
deszcz zaczął padać, wiatr prowokował gałęzie do huśtania się w tę i z
powrotem.
Jongin w odpowiedzi
uśmiechnął się do Kyungsoo, kiedy ich oczy się spotkały; ten drugi zarumienił
się i utkwił wzrok na suficie.
– Kyung, chcę… – Jongin
przysunął się bliżej, by szepnąć na ucho swojemu chłopakowi, musnął jego szyję
w połowie zdania. – Chcę być w tobie.
Dał wiarę, że usłyszał, jak
Kyungsoo przełknął ślinę.
Kyungsoo zrobił więcej
miejsca dla Jongina, by zaatakował jego szyję, wygiął plecy w łuk, żeby poczuć
członek Jongina obok swojego. Wydawało mu się, że to wystarczająco dobra
odpowiedź. Jongin poruszył biodrami i Kyungsoo jęknął, uwielbiał ten dźwięk
bardziej niż cokolwiek innego.
– Potrzebuję mojej torby –
oznajmił młodszy, odrywając się na chwilę od swojego chłopaka.
– Po co?
– Mam tam lubrykant-
– Mam wszystko tutaj… pozwól
mi tylko- – Kyungsoo wstał i szybko skierował się do łazienki, wrócił po mniej
niż dziesięciu sekundach z czarną butelką i trzema małymi plastikowymi
kwadracikami w dłoniach.
Jongin ponownie przełknął
ślinę, to się działo.
Lubili spędzać wspólnie
noce, lubili całować się i dotykać, lubili się ze sobą droczyć i bawić – ale w
ciągu tych trzech miesięcy, kiedy dzielili wszystko, właściwie ani razu nie
uprawiali seksu. To nie tak, że tego nie chcieli, raczej „nie potrzebowali
tego”, przynajmniej jak dotąd nie.
– Połóż się – powiedział do
niego Jongin, biorąc przedmioty do rąk, a potem układając je na łóżku. Kyungsoo
denerwował się, nie potrafił tego ukryć, więc Jongin starał się wyglądać, jakby
wiedział, co robi. Starszy ułożył się na stosie poduszek, nie do końca
wiedział, co ma zrobić z rękami, więc ułożył je na swojej piersi; drugi
ponownie rozsunął nogi Kyungsoo, pieszcząc wewnętrzną stronę jego ud. Starszy
zamknął oczy i pozwolił dać się ponieść, jego członek był w wzwodzie i dotykał
jego brzucha. Jongin nie chciał być brutalny ani szybki, więc nie spieszył się,
szarpiąc męskość Kyungsoo, powoli sięgnął do jego pośladków – Kyungsoo zadrżał.
Jęk po jęku Jongin
przygotowywał Kyungsoo, lekko nawilżył palce w ustach swojego chłopaka wedle
życzenia; skupiony wymieniał się pocałunkami i dotykiem. Twarz Kyungsoo
ukazywała najładniejszy rumieniec, bardzo mocno przygryzał dolną wargę, kiedy
Jongin drażnił jego wejście językiem po raz pierwszy, krzyczał jego imię, gdy
polizał je sześć razy z rzędu.
– Jongin-proszę-po-prostu – każde
słowo było ograniczone, jego gardło zaciskało się i rozluźniało, czuł krople
potu zbierające się na jego czole, pomimo że na zewnątrz było prawdopodobnie
poniżej trzynastu stopni. – O Boże, Jongin.
Posiadanie wyraźnego widoku
na szerokie plecy chłopaka wcale nie pomagało, gorąco pragnął sięgnąć w dół i
również dotknąć jego ciała.
– Proszę, Jongin – krzyknął
po raz kolejny, chwytając garść jego włosów. – Zrób to.
Jongin uśmiechnął się
znacząco, oblizując usta, wstał i wziął buteleczkę, jego dłonie trzęsły się.
Pozwolił przezroczystej cieczy rozlać się na palcu wskazującym i rzucił okiem
na Kyungsoo, wilgotne, zmierzwione włosy ozdabiały rysy jego twarzy, miał
czerwone policzki i zmęczone usta, a jego oczy były jak zawsze szeroko otwarte.
Pospieszył po pocałunek tuż przed tym, jak wsunął palec najdelikatniej, jak
potrafił. Kyungsoo jęknął, zaciskając oczy – Jongin czekał na kolejny sygnał,
ale jego partner milczał, miał zamknięte powieki, a jego paznokcie wbijały się
w prześcieradło, które od jakiegoś czasu było już mokre.
– Czy to jest w porządku? –
zapytał Jongin z rozwagą; nie poruszał dłonią, ani jeszcze nie próbował włożyć
drugiego palca. Kyungsoo pokiwał głową, która była odchylona do tyłu, nie
wykonał żadnego innego ruchu.
Jongin tylko trochę poruszył
nadgarstkiem, badając ciepło we wnętrzu, nigdy nie marzył o tym, by go sięgnąć.
Wysunął go nieznacznie, pozwalając Kyungsoo przyzwyczaić się do wszystkiego, co
odczuwał; minuty płynęły, a Jongin nałożył więcej lubrykantu dookoła różowego
wejścia Kyungsoo. Wsunął drugi palec, a dźwięk jęków Kyungsoo wypełnił pokój,
uśmiechnął się znacząco i przekręcił nadgarstek – wydobyło się więcej jęków.
– Jong. In. – Usta Kyungsoo
było na wpół otwarte, a jego oczy zamknięte, jego brzuch był ściśnięty, a
pośladki napięte. Jongin wyciągnął palce i powtórzył wszystko, tym razem
wkładając trzy palce i przyspieszając ruchy. Kyungsoo drżał i krzyczał imię
Jongina, mając pobielałe kłykcie od jakże mocnego trzymania prześcieradła. –
Zrób to, do kurwy nędzy!
Młodszy
uwolnił swoją dłoń, sięgając po prezerwatywę, ani na chwilę nie odrywając się
od Kyungsoo. Rozerwał małą paczkę ustami, umieszczając ją na swoim członku,
podczas gdy drugi szarpał swoją męskość.
– Ja zaraz- powiedział
Jongin, rozchylając jego nogi, utrzymując się na kolanach i trzymając Kyungsoo
w talii nad materacem. Umiejscowił się tuż przy wejściu Kyungsoo, policzył do
trzech i poczuł najbardziej zadowalające napięcie dookoła swojego członka, to
wysłało gorące fale do jego podbrzusza, a jego uszom niewiele brakowały, by
spłonęły. Kyungsoo jęknął cicho, jego oczy nadal były zamknięte, Jongin
przysunął się bliżej, żeby go pocałować, układając dłonie po obu stronach jego
twarzy – Kyungsoo leniwie odwzajemnił pocałunek. Jongin wtedy poruszył biodrami
i wszystko stało się dziesięć razy lepsze, Kyungsoo jęknął i jeszcze szerzej
rozchylił nogi. Jongin był głęboko w nim, ich piersi dzieliły tylko milimetry –
starszy puścił prześcieradło i splótł palce na karku Jongina.
– Kyung, spójrz na mnie. –
Przerwał pełen uniesienia Jongin. Chwilę zabrało Kyungsoo otworzenie oczu, duże
tęczówki przenikały duszę Jongina, sprawiając, że jego klatka piersiowa
podskoczyła, kiedy pchnął biodrami po raz kolejny. – Kocham cię.
Kyungsoo uśmiechnął się
znacząco i pokręcił biodrami; przyciągnął Jongina, żeby zetknąć ich języki,
przygryzł jego dolną wargę. Jongin poruszał biodrami raz za razem,
przyspieszył, Kyungsoo jęczał głośniej i głośniej, a łóżko zaczęło uderzać o
ścianę. Ich oddechy były przyspieszone.
– Głębiej – błagał Kyungsoo
i wypchnął biodra do góry, sprawiając, że Jonginowi bardzo łatwo było trafić w ten punkt. Kyungsoo jęknął głośno, jego
twarz wyrażała bezwzględną przyjemność. Łóżko skrzypiało
z każdym pchnięciem Jongina; jednakże nie zwracali na to uwagi.
Młodszy całował odsłoniętą
szyję Kyungsoo, zostawiał ślady zębów jak szalony, podczas gdy jego pchnięcia
stawały się mocniejsze – starszy odpowiadał jękiem na każdy ruch, wtórował
każdemu posunięciu jednym, ze swojej strony. Ucałował czoło Jongina, kiedy ten
zerknął w dół, by chwycić w dłoń członka Kyungsoo, szarpiąc go szybko i mocno.
– Cholera – mruknął i silnie
złapał go za kark, Jongin pchał mocniej i szybciej, zbliżając się do orgazmu.
Czuł jak mięśnie Kyungsoo zaciskają się, przeczuwał, że nadchodzi wybuch,
poruszał biodrami tak szybko, że słyszał tylko, jak łóżko raz po raz uderza o
ścianę. – Jongin…
Kyungsoo wykrzyczał jego
imię, a drugi spojrzał na niego, wylewając białą ciecz, gdy ich oczy się
spotkały. Szarpnął trzy razy i Kyungsoo doszedł, jęcząc jego imię kolejny raz,
miał zamknięte oczy, a jego policzki były zarumienione.
Oddychali głęboko i miarowo,
Jongin wysunął swojego członka. Kyungsoo nie ruszał się, wpatrując się w sufit
i głaszcząc skórę dookoła bicepsów Jongina.
– Jongin… – powiedział nieco
zachrypniętym głosem – …spójrz na mnie.
Młodszy utrzymywał się na
kolanach, pomimo że jego nogi były jak galaretka, drżące i słabe – jakby
właśnie ćwiczył brisé przez sześć godzin z rzędu. Kyungsoo spojrzał na niego i
uśmiechnął się ciepło i niewinnie.
– Kocham cię bardziej.
To. Jest. Cudowne.
OdpowiedzUsuńCUDOWNE.
Pochłonęłam ten rozdział tak szybko, że aż mam niedosyt i chce więcej. To było boskie, cudowne, gorące, seksowne i urocze zarazem.
OdpowiedzUsuńJongin ma szczęście, że Kyung jest przy nim zawsze kiedy tego potrzebuje! Prawdziwy przyjaciel-partner.
To, że Kai się dostanie wiedziałam bo jakby miało być inaczej... No i ta końcowa scena po prostu boska! Moje miśki kochane <3 Genialnie to opisane, naprawdę musiałaś się wymordować przy tłumaczeniu czego Ci gratuluje bo wyszło świetnie.
Chce już kolejny rozdział. Chociaż martwi mnie liczba przy tytule. Coraz bliżej do końca :( Nie chce bo uwielbiam tu wpadać tak naprawdę co tydzień z niecierpliwością wyczekuje nowego rozdziału więc jak się skończy to będzie mi smutno i pusto...
Nie miałabym przeciwko gdybyś dodała coś jeszcze byle z Kaisoo ♥
Pozdrawiam ;*