pairing: Kai/Kyungsoo
rating: NC-17
A/N: Cześć! Dzisiaj przybywam z kolejną częścią tłumaczenia. Mam nadzieję, że Wam się podoba i cieszę się, że czekaliście. Postanowiłam, że znów będę dodawać regularnie, ale tym razem co tydzień. Jeszcze raz chciałabym wszystkim życzyć szczęścia w Nowym Roku i wszystkiego co najlepsze.
Wziął dwie miski z kredensu,
jego siostry nie było w domu, więc zrobił zupę z makaronem. Smak nie był taki
jak wtedy, gdy przyrządzała ją jego mama – wszakże minęło dziesięć lat, od
kiedy umarła. Jego ojciec przekręcił klucz i znalazł się w kuchni, robiąc trzy
duże kroki. Nie mówił nic. Jongin położył talerze na stole; ustawił szklanki z
wodą, położył pałeczki oraz łyżki. Jego tata usiadł, nie odzywając się ani
słowem.
Myśli Jongina pędziły od
zdania do zdania, szukał czegokolwiek, by ostrożnie powrócić do tematu, ale
wiedział, że nie ma na to sposobu. Powinien przestać być tchórzem. Kyungsoo
pojawił się w jego myślach – pyzate policzki, duży mars na twarzy, kiedy
zezował za nim w klasie, ponieważ nie potrafił przeczytać, co jest na tablicy;
Jongin zachichotał cicho, a jego ojciec zmierzył go podejrzliwie wzrokiem.
– Co jest tak zabawne? –
zapytał, jego głos był chrapliwy. Jongin potrząsnął głową.
– Czy mogę jutro zostać u
Kyungsoo? – młody człowiek spytał, kiedy skończyli obiad. – W piątek mamy test
z trygonometrii. To ważne.
Jego ojciec zauważył
jedzenie pomiędzy jego zębami, patrzył wszędzie, ale nie w oczy. Mężczyzna
skinął i zaczął zbierać talerze na jeden stos; Jongin pomógł mu i nie czuł się
tak przytłoczony, w ogóle nie było między nimi napięcia. Tato nie był wściekły.
– Właściwie, czy Kyungsoo
może zostać tutaj? – Wypił resztkę wody ze swojej szklanki. Mężczyzna
przyglądał mu się po raz pierwszy tego wieczoru – Kyungsoo prawie nigdy u nich
nie zostawał – Jongin zawsze bał się, że ktoś z jego rodziny straci nad sobą
panowanie.
– Jasne – odpowiedział i
pozostawił go w kuchni. Jongin uśmiechnął się, nawet nie zdając sobie z tego
sprawy i poszedł spać, mając miłe sny, dokładnie tak, jak obiecał swojej mamie
dziesięć lat temu.
-
– Jongin, pospiesz się! – Kyungsoo krzyknął z drugiego chodnika, jego
krótkie nogi przemierzyły ulicę, kiedy światło sygnalizatora wciąż świeciło się
na czerwono. Jongin stał sparaliżowany po przeciwnej stronie, szeroko otworzył
oczy, gdy przyjaciel dawał mu znak ręką, nie ruszył się.
Gdyby
powiedzieć, że jest przerażony i praktycznie robi w gacie, byłoby to delikatnie
ujęte.
Kurczowo
przyciskał plecak do swojej piersi i przebiegł na drugą stronę, tuż przed tym,
jak światło zmieniło się na zielone, a samochody zaczęły pędzić obok nich.
Kyungsoo uśmiechnął się złośliwie i szedł dalej; byli pół przecznicy od
miejscowej Akademii Tańca – budynku, który był boleśnie znajomy oraz o którym
Jongin śnił co drugiej nocy. Biała fasada ukazała się w zestawieniu z innymi
brązowymi i szarymi budowlami, przycisnął mocniej ramiona do klatki piersiowej
i poczuł, jak jego kolana robią się galaretowate. Jego serce biło jak szalony,
ręka Kyungsoo znajdowała się na jego plecach, popychając go.
–
No dalej, idź dalej. – Nie zdawał sobie sprawy, że się zatrzymał. – Będę tam z
tobą przez całe dwie godziny – zapewnił go Kyungsoo, kiedy wchodzili po
schodach. Promienie słońca zaznaczały wejście i jeśli Jongin byłby zdolny mówić
w tamtym momencie, powiedziałby, że to znak od niebios. Przełknął ślinę i
pozwolił sobie poczuć klimatyzację, kiedy Kyungsoo otworzył drzwi.
–
Nigdy nie miałeś lekcji kaligrafii w pierwszej klasie? – Kyungsoo przyglądał mu
się z boku, Jongin wymazał dwie ostatnie litery, jakie napisał i próbował
stworzyć zrozumiałe słowo. Zawiódł.
–
Mógłbyś to dla mnie zrobić? – wręczył Kyungsoo wpis do rejestru, który
sekretarka kazała mu wypełnić, nawet nie skończył wpisywać swojego nazwiska.
Kyungsoo zachichotał i chwycił ołówek oraz kartkę.
–
Imię? – wpatrywał się w dokument w skupieniu, wystawiając język. Jongin klepnął
go w głowę i zmarszczył brwi.
–
Znasz moje imię, idioto. – Kyungsoo zaśmiał się i zapisał coś.
–
Data urodzenia?
–
14. stycznia 1994.
– Waga i wzrost?
–
Nie wiem – jęknął. Kyungsoo ponownie zachichotał i Jongin już miał uderzyć go w
głowę. – Ostatnim razem, jak poszedłem do doktora, ważyłem około trzydzieści
kilogramów, a to było jakieś trzy lata temu… Po prostu wpisz czterdzieści. –
Jongin przemknął obok i patrzył na sekretarkę, która czytała czasopismo. Był o krok
od wybiegnięcia przez drzwi, ale wiedział, że Kyungsoo jest dość szybki i
złapałby go w mniej niż dwie sekundy.
–
Wydaje mi się, że mam metr czterdzieści trzy, a jako że to jesteś ode mnie
tylko odrobinę wyższy, wpiszę metr czterdzieści pięć – mówił Kyungsoo, pozostał
skupiony nad kartkami w swojej dłoni. Nadal pisał, a Jongin czuł się, jakby
mieć atak paniki, ukradkiem spoglądał na biurko sekretarki, patrzył na
Kyungsoo, a co sekundę jego spojrzenie lądowało na drzwiach wejściowych.
Mój tato może przyjść w
każdej chwili. Naprawdę
bezsensowne było myślenie w ten sposób, była czwarta po południu, a jego tata
był w pracy, ale jako dwunastolatek Kim Jongin robił najbardziej buntowniczą
rzecz, o jakiej kiedykolwiek mógł pomyśleć. „Paranoik” było słowem, które
najlepiej opisywało go w tamtym momencie.
–
Kyungsoo, chodźmy stąd. Nadal mam szansę, nie dałem im pieniędzy – powiedział,
Kyungsoo podniósł głowę i wyglądał na rozczarowanego. Jonginowi się to nie
podobało. – Jestem śmiertelnie przerażony, okej? Te pieniądze są na jedzenie.
Nie mogę ich wziąć tak po prostu.
–
Rozmawialiśmy o tym, Jongin – uspokoił go przyjaciel. Planowali to od dwóch
tygodni, Kyungsoo namówił go w weekend po ich pierwszej kłótni, po tym, jak
Jongin przestraszył się i poległ. Po tym, jak myślał, że jego marzenia zostały
z pewnością pogrzebane. Kyungsoo go wskrzesił, Kyungsoo był tym odważniejszym z
tej dwójki, Kyungsoo go przekonał.
Nienawidził
Kyungsoo.
–
Po prostu weźmiemy z mojego domu, co tylko będziesz potrzebował – powtórzył po
raz dwudziesty. – Moi rodzice nie zauważą, twój tata też nie. To wszystko
dopóki nie udowodnisz swojemu tacie, że taniec jest twoją pasją.
Jego
słowa uspokoiły go, a jego klatka piersiowa stała się nieco lżejsza. Jongin
pokiwał głową i zamknął oczy; liczył oktawy w piosence granej w pokoju
przesłuchań, postaci poruszały się pięknie, nawet jeśli barwione szkło w
drzwiach ukrywało mnóstwo szczegółów. Kyungsoo wypełnił resztę formularza i
postukał swojego przyjaciela po plecach, Jongin wręczył pięć banknotów
sekretarce, a ona uśmiechnęła się do chłopców.
–
Chodźcie ze mną – powiedziała, idąc wzdłuż długiego przejścia, a potem w górę
po schodach. Podłoga jest najczystsza i najbardziej błyszcząca, jaką
kiedykolwiek widział, a Kyungsoo jest podekscytowany, jakby to on miał zaraz
tańczyć. – Przekażę pani Sunyoung, że ma nowego ucznia.
Pomieszczenie
jest szerokie i jasne, liczne żarówki na suficie sprawiały, że skóra Kyungsoo
wyglądała na jeszcze bledszą niż zazwyczaj, pieprzyki ukazały się na jego szyi
jak gwiazdy. Jongin uważał, że to urocze; potem zdał sobie sprawę, około
czterdzieści pięć sekund po tym, jak sekretarka zostawiła ich stojących obok
drzwi, że są jedynymi chłopcami w sali. Poczuł się całkowicie zagubiony. Kyungsoo
trzymał go za rękę, jakby wiedział, co myśli.
–
Jonginnie! – zaśpiewała instruktorka tańca, głaszcząc chłopca po ramieniu. –
Wróciłeś! Kyungsoonie, co u twojej mamy, kochany? – Kobieta mówiła szybko i
wysoko, miała długie nogi, a jej włosy były w kolorze jasnej pomarańczy. Coś
dziwnego dla kobiety w średnim wieku, ale wygląda na niej dobrze, myślał
Jongin. – …i zdecydowanie powinna przyjść do mnie na herbatę i ciasteczka, w
liceum byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, niech wie, że chcę z nią
porozmawiać, Kyungsoo. W każdym razie, może byś tak przebrał się i poszukał
jakichś butów w szafce, Jonginnie, właśnie zaczynałyśmy się rozgrzewać.
Jongin
powoli pokiwał głową i spojrzał na przyjaciela, który miał na twarzy uśmiech –
wyglądał dość zabawnie. Jongin parsknął i poszedł do szatni.
–
Będę na dole – oznajmił Kyungsoo przyciszonym głosem. Jongin skinął oraz także
się uśmiechnął.
To
był pierwszy raz, kiedy poczuł, jak jego pierś robi się ciepła. Nie ciasna czy
ściśnięta, jego paranoja rozkruszyła się i był oczywiście podenerwowany, ale
czuł się dobrze. Uśmiechał się przez resztę dnia, uśmiechał się, gdy uda bolały go od rozciągania, uśmiechał
się, kiedy jego pas de bourreé nie
było tak płynne jak pozostałych, uśmiechał się, nawet gdy jego zajęcia się
skończyły, bo nie mógł się doczekać, żeby przyjść z powrotem następnego dnia.
Uśmiechnął się pogodniej, kiedy zobaczył Kyungsoo przy wyjściu, chłopak trzymał
jego zeszyty w torbie, mając taki sam szeroki uśmiech jak Jongin.
Jongin
poczuł ciepło w brzuchu, kiedy byli na zewnątrz i Kyungsoo ściskał jego dłoń,
gdy szli, ale przyjął, że to tylko przez sierpniową pogodę.
-
– Myślisz, że to wygląda
dobrze? – Kyungsoo przekręcił głowę na bok; jak do tej pory pracował nad
fałszywym podpisem przez dwadzieścia pięć minut. Brwi Jongina prawie się
stykały, jego oczy przesuwały się z jednej strony na drugą, skanował wzrokiem
oryginał i kopię, pismo, które widział wielokrotnie na rachunkach za wodę czy
elektryczność.
– Nie potrafię dostrzec
różnicy. – Chwycił kartkę i przystawił ją bliżej twarzy, wyglądał perfekcyjnie.
– Cieszę się, że po tych pięciu latach nadal wolę poświęcać mój tyłek dla tańca
– zażartował Jongin. – Jestem też zadowolony, że ty ryzykujesz swój tyłek dla
mnie.
Kyungsoo nieświadomie
uśmiechnął się złośliwie, mierząc wzrokiem rozmaite dokumenty rozsypane na
podłodze w pokoju Jongina. Listy polecające, uprawnienia, certyfikaty jakości…
– Gdzie jest twój list
rekrutacyjny? – zapytał i spojrzał Jonginowi w twarz. Drugi ukazał krzywy
uśmiech, ten niezręczny, który nie sięgał do jego oczu i szybko rzucił okiem na
podłogę. – Nie napisałeś go?
– Próbowałem! – jęknął
wyższy. – Ale mnie zatkało, nie wiedziałem co napisać. Zacząłem w porządku, tak
mi się wydaje, ale potem zamieniło się to w dziwny monolog z paskudną
gramatyką.
– Jestem bardzo zaskoczony;
zawsze dobrze radziłeś sobie ze słowami – zadrwił Kyungsoo.
– Hej, ja, do cholery- –
drzwi wejściowe domu otworzyły się i zamknęły w ciągu sekundy. Jongin zastygnął
na swoim miejscu, a Kyungsoo był pierwszym, który zareagował, zbierając
pospiesznie wszystkie kartki i wkładając je do brązowej koperty. Potem wepchnął
je do jednej z szuflad z bielizną Jongina. Wzięli swoje zeszyty, podręczniki
oraz kalkulatory, jeden z nich usadowił się na łóżku, drugi na podłodze. Jongin
liczył kroki dochodzące ze schodów. – Idzie, idzie, wyluzuj.
Drzwi do jego pokoju
otworzyły się i jego ojciec skontrolował obu chłopców.
– Kyungsoo – powiedział, a
drugi chłopak skłonił się z szeroko otwartymi oczami.
– Jak się pan miewa? –
niższy chłopak powitał go, ojciec Jongina tylko skinął głową.
– Zrobię obiad – oznajmił. –
Uczcie się dalej.
Drzwi zamknęły się; Jognin
wypuścił oddech, który nie wiedział, że wstrzymywał.
– Wyjaśnij mi ponownie,
dlaczego robimy to tutaj, a nie w moim domu? – zapytał Kyungsoo, gryzmoląc w
swoim podręczniku.
– W twoim domu także mógłbyś
wpaść w kłopoty – odpowiedział Jongin, starając się, by jego słowa brzmiały
przekonująco; to nie tak, że nie lubił zostawać u Kyungsoo, ale chciał, by
spędzali wspólnie czas również u niego. – Możesz iść do domu i zostawić
wszystko.
– Nie wpadłbym w kłopoty –
wymamrotał Kyungsoo.
– Tak, tak by się stało. Nie
pozwoliłbym ci wpaść w tarapaty.
Kyungsoo prychnął i z
powrotem wziął kopertę do rąk.
– Wiesz, że masz tylko nieco
ponad tydzień, żeby wysłać to i DVD, prawda? – odezwał się niższy, przyglądając
się Jonginowi. – Jeśli nie ma listu rekrutacyjnego wszystko to jest bezcelowe.
Ten mały zawał serca, który przed chwilą miałem. Bezcelowy. Mogę pomóc ci to
napisać, ale musisz wiedzieć, co chcesz przekazać.
– To szkoła taneczna,
dlaczego muszę wyjawiać wszystkie te rzeczy? – Jongin wydął wargi i skrzyżował
ramiona na piersi. Kyungsoo przewrócił oczami i wyjął pustą kartkę ze swojego
plecaka.
– Nie wiem, ale formularz
rekrutacyjny mówi, że musisz dodać to do podania, więc masz. – Rzucił kartką w
chłopaka na łóżku. – Napisz, jakie uczucia muzyka w tobie wywołuje, co czujesz,
kiedy tańczysz, cokolwiek, co do cholery, przebiega ci przez myśli. Po prostu pisz.
Jongin spojrzał na niego i
próbował poskromić uśmiech, jego przyjaciel prawie się krzywił, jego usta były
napuchnięte i nadal gryzmolił na okładce swojego zeszytu. Przemknął mu
dwunastoletni Kyungsoo, ten natrętny, ten, który nigdy nie przyjmował „nie”
jako odpowiedzi, ten, który nalegał, żeby Jongin zapisał się do miejscowej
Akademii Tańca, ten, który w każdy poniedziałek zabierał do szkoły sok
pomarańczowy, mąkę i jajka ze swojej lodówki. Jego przyjaciel wciąż był taki
sam i serce Jongina biło nieco szybciej, zakrył swój uśmieszek (oraz
nadchodzący rumieniec) kartką papieru, próbując myśleć o pierwszym zdaniu na
dobry początek.
-
– Kim Jongin – jego nauczycielka z szóstej klasy zawołała ze swojego
biurka, chłopak podniósł wzrok i zaczął iść w jej kierunku. – Wiesz, gdzie
mieszka Do Kyungsoo, prawda? Od jakiegoś czasu jesteście przyjaciółmi.
Jongin
pokiwał głową i zauważył stertę kartek, którą kobieta trzymała w dłoniach.
–
Uważam, że lepiej by było, gdyby Kyungsoo zaczął pracować w domu, opuszcza
szkołę od dwóch tygodni i obawiam się, że będzie w tyle do czasu, kiedy wróci –
powiedziała. – Och, zaczekaj- miałeś ospę wietrzną?
Jongin
ponownie skinął i przypomniał sobie dziwne kąpiele w różowawym balsamie, które
on i jego siostra brali dawno temu. Jego mama uśmiechała się do niego spoza
wanny, gdy bawił się kaczuszką Eunmi.
–
Och, wobec tego czy mógłbyś przekazać zaległe prace domowe Kyungsoo? – Wręczyła
chłopcu arkusze i Jongin nie mógł zrozumieć dlaczego, ale był szczęśliwy z
zadania. Nie widział Kyungsoo od szesnastu dni.
–
Cześć, Jongin! – Wysoki dzieciak usiadł obok niego, a szczuplejszy postąpił w
ślad za nim. Wydawało mu się, że mają na imię Chanyeol i Baek… coś tam.
Jednakże nie rozumiał, dlaczego otwierają oni przy nim swoje pudełka z lunchem.
–
Cześć – Jongin odpowiedział cicho.
–
Wiem, że zazwyczaj jadasz lunch z Kyungsoo… – zaczął wyższy – …ale od kiedy
jest chory, widziałem, że jesz sam. Nie masz nic przeciwko, prawda?
Jongin
potrząsnął głową i pozostał cicho. Wiedział, że Chanyeol pomagał Kyungsoo w
zadaniach z literatury, a drugi dzieciak pomagał mu z w-f-em. Jongin zamienił z
nimi może trzy lub cztery słowa. Czuł się zawstydzony. Minuty płynęły, a obaj
chłopcy szybko wymieniali informacje, ich reakcje były krótkie i śmiali się z każdego
zdania. Zawsze byli razem, Jongin właśnie to zauważył.
–
Zawsze myślałem, że jesteś bardzo rozmowny, jako że Kyungsoo ciągle z tobą
rozmawia – zaczął mówić Chanyeol – a Kyungsoo nie bardzo rozmawia z ludźmi…
–
Wygląda to bardziej tak, że on wpatruje się w ludzi, dopóki nie robią tego, co
mówi. – Obaj zachichotali, a Jongin nieznacznie zmarszczył brwi.
–
Kyungsoo dużo mówi. – Bronił swojego przyjaciela.
–
Och, wiemy – uparcie stwierdził Chanyeol. – Zawsze dostrzegamy, kiedy z tobą
rozmawia. Ale robi to tylko z tobą. To miłe.
Jongin
mocniej zmarszczył brwi w zakłopotaniu. Zawsze wydawało mu się, że Kyungsoo
jest gadatliwy; rozpoczynał rozmowę o każdej porze dnia, witał się z Jonginem i
pytał go, jaka jest jego ulubiona piosenka tego dnia. Dzielił się z Jonginem
płytami oraz pozwalał mu wiedzieć, kiedy coś go denerwowało. Był uparty i nie
lubił głośnych dźwięków, ale czasami doceniał dobry rockowy album. Minęło
siedemnaście miesięcy, od kiedy zaczął przyjaźnić się z Kyungsoo i właśnie
teraz zdał sobie sprawę, że nie widział, by Kyungsoo prowadził długą rozmowę z
kimś innym.
Jongin
szeroko uśmiechnął się do dwóch pozostałych chłopców, a ci spojrzeli na siebie.
Jongin nie zauważył, że zaczął się rumienić, więc wszystkim, co zrobili
Chanyeol i Baekhyun, były znaczące uśmiechy.
Jongin
zapukał trzy razy, z oktawami muzyki grającej w jego słuchawkach czekał na
otwarcie drzwi. Nie minęło dużo czasu, zanim filigranowa kobieta pojawiła się
przed nim, jej włosy były krótkie, a oczy duże. Wnętrze pachniało jak herbata,
miał problemy z oddychaniem – jednak znosił to.
–
Jonginie! – Kobieta uśmiechnęła się promiennie i ujęła jego dłonie. – Co cię tu
sprowadza?
–
Nasza nauczycielka poprosiła mnie, żebym przyniósł Kyungsoo zaległe prace
domowe, które mieliśmy – wyjaśnił, a głos mu troszeczkę drżał. Miał nadzieję,
że kobieta nie zauważyła. Nadal miała na twarzy uśmiech, Jongin mógł zauważyć,
że miała wątpliwości przed wpuszczeniem go do środka. – Przechodziłem ospę, jak
miałem pięć lat- tak myślę. Wszystko będzie dobrze.
Zachichotała
i ustąpiła miejsca, podczas gdy Jongin szybko zdjął swoje buty, wszedł po
schodach, omijając dwa za jednym razem, a jego klatka piersiowa zrobiła się
lżejsza, kiedy zobaczył pierwsze drzwi w korytarzu. Lekko w nie zapukał,
Kyungsoo krzyknął „proszę” z wnętrza.
– Cześć – powiedział nieśmiało Jongin,
wchodząc do pokoju drugiego. Wszystko było schludne i czyste, jasno zabarwiona
pościel przykrywała łóżko, na którym leżał ze swoim Nintendo DS w rękach.
Kyungsoo spojrzał na niego i odruchowo się uśmiechnął. Jego twarz, szyja i ręce
– to były te części ciała, które widział – były pokryte czerwonymi krostkami,
wieloma czerwonymi krostkami – wyglądało to boleśnie, ale mniejszy nie wyglądał
przygnębionego. Podszedł bliżej i usiadł na krześle przy biurku.
–
Pani Soojin mówi, że masz zaległości. – Pokazał wszystkie kartki, które
nauczycielka prosiła dostarczyć. – Funkcje są dziecinnie proste w porównaniu z
równościami ułamków.
–
Zrobiliście to tylko w dwa tygodnie? – wysapał Kyungsoo, jego wzrok spoczął na
kolanach drugiego, gdzie spora liczba kart pracy spoczywała ponad jego nogami.
Zamknął swoją konsolę i wpatrywał się w Jongina szeroko otwartymi oczami. –
Przyniosłeś swoje notatki, prawda?
Jongin
zachichotał i poszukał czegoś w swojej torbie. – Wydaje mi się, że ona trochę
przesadza, skończyliśmy tylko około połowę z tych ćwiczeń. I nie robiliśmy
wykresów, które ty także musisz tu zrobić. Będziemy nad tym pracować w
przyszłym tygodniu.
Podał
swojemu przyjacielowi ćwiczeniówkę do matematyki z większością rozwiązanych
zadań.
–
Kiedy znów będziesz mógł wyjść z domu? – Jongin zaczął grać na Nintendo DS
Kyungsoo, podczas gdy ten sprawdzał ćwiczenia, które musiał uzupełnić.
–
Nie wiem. Plamki znikają, prawda? – Przybliżył się do Jongina, a on zrobił
minę, przez którą Kyungsoo zachichotał. – Wydaje mi się, że w ciągu kolejnych
dwóch tygodni wyzdrowieję.
Uśmiechnął
się. Jongin wziął głęboki oddech, a drzwi do pokoju otworzyły się.
–
Potrzebujecie czegoś? – odezwała się mama Kyungsoo, trzymając rękę na framudze
drzwi. – Czy chciałbyś herbatę, Jonginssi?
–
Nie, Jongin nie lubi herbaty, mamo. Został nam jeszcze sok? – odparł Kyungsoo,
jego mama pokiwała głową i opuściła pokój ze uroczym uśmiechem.
Jongin
nigdy nie powiedział, że nie lubi herbaty.
Rzucił
okiem na Kyungsoo, a drugi zignorował go, był skupiony na liczbach w zeszycie
Jongina. Przypomniał sobie, jak opowiadał mu, dlaczego jego rodzina ma tylko
trzech członków – w tamtym czasie jego oczy załzawiły się, ponieważ niebo
pokrywało się chmurami. Opisał Kyungsoo, jak to jest stracić rodzica i
pozostali milczący do końca owego popołudnia na ganku Jongina. Niższy nigdy nie
pokazywał oznak litości – która była tym, czego Jongin najbardziej się bał.
–
Jak tam balet? – Wyrwał Jongina z jego przemyśleń. – Chodzisz, prawda?
Skinął
głową z krzywym uśmiechem, nie spojrzał na Kyungsoo – nadal grał w Mario Kart.
–
Co powiedział twój tata?
–
Niewiele. – Podniósł stopy i położył je na łóżku. – Szczerze mówiąc, nie
odezwał się do mnie słowem od ponad miesiąca. Nie, od kiedy się dowiedział.
To
nie było długo – tylko dwa krótkie miesiące – jak Jonginowi udało się utrzymać
sekret w domu. Kyungsoo zapewnił go, że jego rodzice nie zauważyli, że każdego
tygodnia znika kilka gram cukru, ale jego ojciec nie był tak mało spostrzegawczy
– dodać do tego wścibską i wkurzającą siostrę i awantura gotowa; noc pełna
besztania w chwili, kiedy Kim Jongin wszedł do domu trochę po siódmej wieczorem
w piątek.
Nadal
nie wiedział, jak jego tata dowiedział się, że pobiera lekcje baletu, ale udało
mu się go przekonać, żeby został. Walczył zawzięcie i nawet jeśli nienawidził
przyznawania się do tego, jego siostra także mu pomogła.
Kyungsoo
patrzył na niego, nie okazywał emocji, jego oczy były duże jak zawsze, co
sprawiło, że Jongin zachichotał.
–
A co z opłatami?
–
Dał mi wystarczająco dużo pieniędzy w poniedziałek – odrzekł Jongin. – Co
sprawiło, że poczułem się tak jakby gorzej. Byłbym bardziej szczęśliwy, gdyby
nie dał mi ani centa, ale za to przyszedł obejrzeć mnie od czasu do czasu –
jeśli uśmiechnąłby się, kiedy chciałbym z nim o tym porozmawiać, jeśli
spróbowałby rozpocząć rozmowę o tym…
Jongin
spuścił wzrok na swoje dłonie na kolanach i potrząsnął głową, jego gardło się
ścisnęło. Nie chciał płakać. Nie dostrzegł, jak dłoń Kyungsoo powoli przesunęła
się o pół cala i nagle zatrzymała się.
–
Pomyśl o tym w ten sposób – zaczął chłopak. – Nie kazał ci odejść.
Jongin
podniósł głowę i gapił się na Kyungsoo.
–
Wiem, że to trudne, jeśli się do ciebie nie odzywa, ale przynajmniej nie nazwał
cię pedałem, prawda? – Jongin gwałtownie pokręcił głową. – Jest po prostu
zdezorientowany… tak mi się wydaje. Nie wie, jak zareagować i najlepszym
sposobem, jaki znalazł, jest ignorowanie cię. – Uśmiechnął się, a Jongin
prychnął.
–
Mówisz, jakbyś go bardzo dobrze znał – powiedział, przewracając oczami. –
Wiedział, że lubię balet, odkąd skończyłem sześć lat. Jestem całkiem pewny, że
wiedział, kiedy szybko przełączałem kanały w telewizji i kiedy chowałem przed
nim moje zeszyty. Miał wystarczająco dużo czasu, by się do tego przyzwyczaić.
Nigdy tego nie polubi.
–
Nadal możesz ćwiczyć i udowodnić, jak dobry możesz się stać – Kyungsoo
pokrzepił go. Jongin uformował uśmiech na swojej twarzy, ten, który potrafił
uzyskać, jeżeli myślał o dobrych rzeczach.
Został
u Kyungsoo przez kilka godzin tego dnia i następnego. Jego rodzice pozwolili mu
zjeść obiad z nimi i jego bratem, bawił się i pomagał Kyungsoo z matematyką i
ponad wszystko wyglądało na to, że zapomniał o źródle zapachu herbaty, który
roznosił się z kuchni co godzinę, ponieważ czuł, jak jego klatka piersiowa robi
się lżejsza za każdym razem, kiedy przebywał z Kyungsoo.
-
– I? – Jongin przytulał
poduszkę, trzymając kolana blisko klatki piersiowej. – Co myślisz?
Kyungsoo zaczynał uśmiechać
się znacząco, ale szybko przygryzł dolną wargę; podniósł kartki, które miał w
rękach, żeby przykryć cześć swojej twarzy, kiedy czytał ostatnie zdania w
liście rekrutacyjnym, który Jongin napisał poprzedniej nocy. Nie mógłby napisać
tego lepiej, nawet jeśli chciał.
– Jest idealny – stwierdził.
– Jesteś gotowy, żeby iść, Jongin… chcesz pójść teraz na pocztę?
Kyungsoo zaczął wstawać, ale
Jongin złapał go za rękę.
– Czekaj! – odezwał się. –
My- czy nie możemy poczekać do jutra?
– Jutro jest niedziela.
– No to w poniedziałek!
Nawet lepiej. Po prostu poczekajmy.
– Na co mamy czekać?
Jongin ucichł i nie mógł
wymyśleć solidnej wymówki. Nie miał nic.
– Jongin. – Kyungsoo
spojrzał mu głęboko w oczy, trwała między nimi walka na spojrzenia, niższy nie
nosił już dłużej okularów – poprzestał na soczewkach kontaktowych – i trudno
było wygrać, szyja Jongina zaczęła go palić.
– Możesz nazwać mnie
tchórzem. Wiem – oznajmił wyższy i przeniósł wzrok na swoje kolana. Kyungsoo
westchnął i z powrotem usiadł, tuż przed nim.
– Nie nazwę cię tchórzem. –
To było to, co powiedział, mając obie ręce uwięzione między udami. – Wiesz, że
zawsze myślę o sobie jako o tym naprawdę wkurzającym dzieciaku, który ciągle ci
zrzędzi. Od chwili kiedy się poznaliśmy, stale cię dręczyłem.
Jongin prychnął cicho i
podniósł wzrok.
– Ale mówiłem ci ponad sto
razy, że jesteś najbardziej utalentowaną osobą, jaką znam. Jesteś nawet lepszy
niż Jongdae i jego wysokie tony – Dobra, może to inny typ
talentu, ale masz to w sobie, Jongin. Możesz dosięgnąć nieba, jeśli chcesz i to
właśnie dlatego dręczę cię przez te wszystkie lata. Zawsze potrzebowałeś tylko
lekkiego popchnięcia.
– Nie jesteś wkurzający –
zarzucił Jongin. – Jeśli jakikolwiek jesteś to… uparty.
– Ależ nie! – uparcie
twierdził. – Jestem upar- możesz mówić, że jestem uparty, jeśli ja czegoś chcę. – Kyungsoo tylko
odrobinę podniósł głos, a Jongin przestraszył się, że jego ojciec może przyjść
do pokoju. – Ale to coś innego! Wiem, że jestem denerwujący, bo jeśli nie
jestem, to nie będę lubił widzieć cię uczącego się nauk ekonomicznych albo
inżynierii w college’u, nie będę lubił patrzeć, jak spędzasz wolny czas szukając tanich książek do analiz
matematycznych w każdej bibliotece w mieście. Nie będę lubił patrzeć na ciebie
w pracy od ósmej do piątej; nie będę lubił patrzeć na ciebie noszącego te same
ciemne stroje, nudnego i bez życia, to nie ty, Jongin.
– Jesteś światłem i
elektrycznością, wiatrem i wodą na raz – kontynuował, podczas gdy Jongin ciągle
patrzył to na niego, to na drzwi. To była najdłuższa przemowa, jaką Kyungsoo
wygłosił przez te wszystkie lata, kiedy się znali. – I brzmiało to tandetnie
jak cholera, ale znam cię Jongin! Wiem, że jesteś tylko o kopertę, aby dostać
się do tej szkoły.
Jongin nie potrafił nic
powiedzieć i tylko siedział na brzegu łóżka, wpatrując się w zamknięta i prawie
zaklejoną kopertę – w środku był fałszywy podpis i numer telefonu. Gdyby to
wysłał, musiałby czekać tydzień lub dwa, wtedy otrzymał by telefon z
odpowiedzią i musiałby udać się do Seulu na przesłuchanie na żywo przed
zespołem profesorów i profesjonalnych tancerzy. Robił w gacie, zaledwie o tym
myśląc.
Zerknął na Kyungsoo, który
siedział oraz intensywnie gapił się na Jongina. Ten drugi zachichotał i
przygryzł dolną wargę.
– Będziesz musiał dręczyć
mnie trochę bardziej przez kolejne miesiące – powiedział Jongin, wstał, wziął
swój telefon, kopertę i podszedł do drzwi. – Idziesz ze mną?
Kyungsoo przewrócił oczami i
zabrał swoją koszulę zza krzesła na którym siedział.
-
– Kyungsoo uh- – krztusił
się słowami. – J-ja- ty- wstałeś już?
– Tak – powiedział drugi do
telefonu. – Co się dzieje?
– Dostałem email. Nie
czytałem go, czy mogę przeczytać- dlaczego się śmiejesz, idioto? Czy mogę
przeczytać go u ciebie w domu? I jest jeszcze mała rzecz, której nie
przemyślałem.
Aigo kocham to! Kyungsoo taki kochany wiecznie wspiera Jongina. Dobry z niego przyjaciel. Jestem ciekawa co z tego dalej wyniknie. Akurat przerwalas w takim ciekawym momencie ;(
OdpowiedzUsuńDziękuję ze poświęcasz czas na tłumaczenie tego opowiadania, naprawdę to doceniam i mam nadzieje ze w przyszłości znajdzie się tu u ciebie na blogu więcej opowiadań z Kaisoo <3
z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam cieplutko :*