czwartek, 2 listopada 2017

The Faults In Byun Baekhyun [53/55]

tytuł rozdziału: Biwakowanie na zewnątrz |oryginał: Camping outside
rating: NC-17


Po raz pierwszy od kilku dni Chanyeol dobrze spał.

Kiedy się obudził, nie otworzył oczu, a w zamian rozkoszował się uczuciem miękkiego łóżka oraz pościeli, która grzała jego skórę. Choć było lato, noce były zimne, gdy spał  na podłodze, ciepło miał jedynie wtedy, kiedy się skulił.

Wziął głęboki oddech. Pachniało lekko truskawkami i miodem. Uśmiechając się do siebie, nadal na wpół śpiąco, Chanyeol przetoczył się i zanurzył twarz w poduszce, biorąc kolejny wdech: truskawki i miód. Musiał zrobić coś bardzo dobrego, że otrzymał to w nagrodę.

– Obudź się, śpiochu. – Usłyszał głos dzwoniący niczym dzwonki w jego uszach. Momentalnie zapominając o dystansie, jaki ich dzielił przez ostatnie dni, Chanyeol odwrócił się i powoli otworzył oczy. Lekko uśmiechając się Baekhyun pojawił się przed jego oczami.

– Baek – mruknął Chanyeol, mrugając sennie. – Czy ja śnię? – Ostatnim razem, kiedy widział Baekhyuna, był pewien, że niższy sprawiał wrażenie oddalonego.

– Idiota. – Dobrze, może nie.

Chanyeol powoli usiadł, mrugał pomału, rozglądając się dookoła, nadal na wpół zaspany. – Hej, czy to nie twój pokój- – Oczy Chanyeola rozszerzyły się, gdy zdał sobie sprawę, co się stało. Cholera, cholera, cholera, cholera, CHOLERA. Nie wróciłem do łóżka ostatniej nocy! Chanyeol zaśmiał się nerwowo.

– Uch, tak, Baek, mogę wyjaśnić – Tak jakby wczoraj w nocy miałem koszmar, po prostu cię szukałem-

– Tak, świetnie – wtrącił gwałtownie Baekhyun. Chanyeol nerwowo bawił się dłońmi – Baekhyun tego nie kupił. Wyraz twarzy jego chłopaka był obojętny i nie do odczytania, kiedy podszedł do łóżka i usiadł na nim, wciąż intensywnie wpatrując się w Chanyeola. Chanyeol wiedział, że Baekhyun się dowiedział, lecz nie wiedział, jak jego chłopak zareaguje, a to sprawiało, że był na krawędzi. W końcu Chanyeol wybuchnął.

– Dobrze, przepraszam, nie chciałem- – Nigdy nie miał szansy dokończyć, ponieważ wtedy poczuł, jak ręce obejmują go za szyję, przysuwając go bliżej. Miękkie włosy Baekhyuna połaskotały jego skórę, a mocniejszy zapach truskawek i miodu wypełnił jego nozdrza.

– Dziękuję – szepnął. Serce Chanyeola pędziło, mocno waląc w jego piersi. Zastanawiał się, czy Baekhyun je słyszał. – Dziękuję Chanyeol.

Oniemiały Chanyeol zastygł w bezruchu.

– Hej, Baek, widziałeś współ- – Chen otworzył gwałtownie drzwi, był zszokowany, gdy ich zobaczył. – Uch, zostawię was samych… – mruknął i cicho zamknął za sobą drzwi. Przez całe to przeszkodzenie Baekhyun się nie poruszył – raczej przyciągnął Chanyeola bliżej.

Chanyeol przysięgał, że trwali tak przez co najmniej pięć minut – Chanyeol był świadomy sytuacji (ponieważ Baekhyun dotykał go i nie unikał jego dotyku), ale nie w pełni rozumiał, dlaczego Baekhyun to robi (czy to nadal sen? Czy Baekhyun postradał zmysły? Dlaczego nie był zły, upokorzony, zażenowany, cierpiący i zdradzony?); Baekhyun jedynie chciał go trzymać przez trochę dłużej – w końcu Chanyeol odsunął się, wpatrując w Baekhyuna szeroko otwartymi, zdziwionymi oczami.

– Uch… – Chanyeol urwał, mrugając. Baekhyun zachichotał, po czym pochylił się i powściągliwie pocałował Chanyeola w usta. Z walącym sercem Chanyeol zacisnął powieki, odważył się je otworzyć, gdy Baekhyun się odsunął – bał się, że pozwoli swojemu uczuciu do Baekhyuna ogarnąć go i zacznie przytulać go jak pieprzony maniak.

– CZY MOŻECIE SIĘ POSPIESZYĆ?! – krzyknął ktoś po drugiej stronie drzwi, sprawiając, że obaj nieco podskoczyli. Śmiejąc się, Baekhyun i Chanyeol wyszli z łóżka. Kiedy Chanyeol pospieszył do łazienki, by wyszorować zęby i umyć twarz, Baekhyun zaśmiał się głośno i powiedział: – Dobra, Chen, idziemy.









– Podobno jest park, gdzie możemy zrobić ognisko – powiedział wszystkim Kris, kiedy skończyli pakować torby z jedzeniem i wodą. – Ale trzeba tam iść przez kilka godzin. – Wszyscy jęknęli. – No dawajcie, w imię ducha przygody!

– Tak… – kilka osób krzyknęło bez entuzjazmu. Kris westchnął.

– Dobra, chłopaki, idziemy – oznajmił. Wszyscy wstali, Chanyeol był pomiędzy nimi.

– Nałożyć krem przeciwsłoneczny? – zapytał Baekhyun. Chanyeol pokiwał głową, zanim wyjął dwie czapki ze swojej torby, jedną założył niższemu na głowę.

– Upewnij się, że nie oparzysz sobie twarzy – powiedział cicho Chanyeol, także zakładając czapkę. Baekhyun uśmiechnął się do niego uroczo, po czym pobiegł do reszty. Wzdychając, Chanyeol podążył za nim, zastanawiając się, dlaczego jego chłopak zawsze jest taki szybki.

Opuścili willę i znaleźli się na chodniku, pozwalając Krisowi i Joonmyunowi prowadzić. Chanyeol dogonił Baekhyuna, który rozglądał się z entuzjazmem, bardziej jak dziecko. Chanyeol zaśmiał się, chcąc objąć niższego ramieniem i pocałować go w policzek, ale powstrzymał się – Baekhyun nadal był nieśmiały w miejscu publicznym. Oniemiały obserwował Baekhyuna, ale nie zauważył, kiedy ktoś zaczął iść tym samym tempem co on, dopóki nie usłyszał cichego „Hej”.

Odwracając się, Chanyeol zamrugał zaskoczony, gdy ujrzał Kyungsoo.

– Hej. – Uśmiechnął się.

– Całkiem świetnie, co? – ciągnął Kyungsoo. – Że podróżujemy jako duża grupa przyjaciół.

– Tak – zgodził się całkowicie Chanyeol. Daleko na przedzie Joonmyun i Kris już kłócili się, którą drogę wybrać. Chen wygłupiał się z Tao, a Lu Han drażnił Yi Xinga, dmuchając mu w szyję. Sehun podjął rozmowę z Minseokiem, cały czas trzymając się z tyłu, a Jongin zdawał się podbiegać do Chanyeola i Kyungsoo. Stali i czekali na niego. W końcu Jongin dołączył do nich z głupim uśmiechem na twarzy.

– Dzięki – wydyszał, kiedy zaczęli dalej iść. Baekhyun uciekł, chodząc, by zrobić zdjęcia tego miejsca. Potrząsając głową, Chanyeol zachichotał do siebie.

– Uroczy, prawda? – mruknął cicho Kyungsoo. Chanyeol, nieświadomy zazdrości w głosie Kyungsoo, zaśmiał się z tkliwością.

– Tak – zgodził się z zapartym tchem. Kyungsoo podniósł wzrok, obserwując, jak spojrzenie Chanyeola zmiękło, gdy przyglądał się Baekhyunowi, którego czapka była przekrzywiona, kiedy spoglądał na drogę, a potem odwrócił się, by na nich spojrzeć.

– Chanyeol, chodź! – krzyknął.

– Idę! – zawołał w odpowiedzi Chanyeol, uśmiechając się. Serce Kyungsoo zabolało, ale odepchnął to. Sam to na siebie ściągnąłeś. Powiedział sobie Kyungsoo. Pomogłeś im się zejść i nieważne, jak wiele razy nazwiesz się głupkiem za zrobienie tego, nie będziesz ani trochę żałował. Wzdychając, Kyungsoo spuścił wzrok, kiedy Baekhyun znów znalazł się u boku Chanyeola. Jongin, oczywiście, zauważył to. Zawiesił rękę na ramionach Kyungsoo.

– Spójrz na to! – zauważył Jongin. Zaskoczony nagłym dotykiem, Kyungsoo odwrócił się i zobaczył szczeniaka goniącego swój ogon. – Uroczy, prawda? – Kyungsoo zgodził się z uśmiechem, w momencie rozpraszając się.

– Znudziłeś się fotografowaniem? – droczył się Chanyeol, patrząc, jak Baekhyun wciska telefon z powrotem do kieszeni.

– Nie. Zdałem sobie sprawę, że nie wziąłem ładowarki, a telefon może przydać się do lepszych rzeczy – odparł Baekhyun, podnosząc wzrok z uśmiechem. Serce Chanyeola zatrzymało się na moment – jak uroczy musiał być Baekhyun?

Nie pomogło, kiedy Baekhyun wyciągnął dłoń i złapał go za rękę. Złapał go za rękę.

Baekhyun rzadko kiedy cokolwiek inicjował. Zwłaszcza w miejscu publicznym.

Chanyeol przełknął ślinę, czując, jak palce Baekhyuna splatają się z tymi jego. Och, jak Chanyeol chciał wzmocnić uścisk i chronić Baekhyuna na zawsze.

– Ty nie… to znaczy, ty nie…? – Chanyeol rozejrzał się, próbując coś zasygnalizować. Śmiejąc się, Baekhyun potrząsnął głową.

– Byłem dla ciebie zbyt ostry, Yeol. Przepraszam. – Teraz Baekhyun wyglądał nieco poważnie i jakby miał poczucie winy. – Myślę, że chyba tylko- – Chanyeol nie pozwolił mu dokończyć, jedynie nachylił się, by pocałować policzek Baekhyuna.

– Tak, byłeś zbyt ostry, pamiętasz? – Chanyeol przypomniał mu, jak niższy miał go uderzyć za bycie zbyt odważnym. Wzdychając i wyglądając teraz na mniej poirytowanego, pokonany Baekhyun rozluźnił ramiona. Jednak nigdy nie puścił dłoni Chanyeola.

Chanyeol, czując się bardziej dziecinnie, zaczął machać ich rękami w przód i w tył. Z początku Baekhyun jedynie patrzył obojętnie, wyraz jego twarzy się nie zmienił, był niemal krytyczny, ale w końcu mały uśmiech rozciągnął jego wargi.

– Oj, patrzcie jakie z was gołąbeczki – skomentował Jongin po tym, jak dostrzegł intensywne spojrzenie Kyungsoo na nich. Zdawało się, że to wcięło się w myśli Kyungsoo, ponieważ chłopak o sowich oczach gwałtownie się odwrócił i spojrzał gdzieś indziej. Jongin odetchnął z ulgą.

Z powodu Kyungsoo bolało go serce, bolało go także z własnego powodu.

Ale uśmiech rozjaśnił rysy jego twarzy – jego najlepsi przyjaciele wyglądali na bardzo szczęśliwych i jeśli to jest to, co miało to kosztować, to Jongin był skory to dać.









Kiedy dotarli do parku, była już szósta wieczorem.

– Nie będziemy nawet mieć czasu, żeby się rozejrzeć, a już będziemy musieli iść! – ktoś narzekał.

– Kris, powiedziałeś, że to zajmie kilka godzin! – Wszyscy odwrócili się do Krisa, którego oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu na oskarżenie.

– Hej, nie sprecyzowałem!– Kris wzruszył ramionami. Wszyscy jęknęli. – Poza tym nie zwalajcie winy na mnie! Jak już, to obwiniajcie wasze tyłki za bycie takimi powolnymi i leniwymi!

– Powinniśmy zaplanować wyjście jako grupa, nie osobno… – mruknął Baekhyun. Chanyeol milcząco się zgodził.

– Cóż, nie znaleźlibyśmy się w tej sytuacji, gdyby jacyś ludzie nie zatrzymali się, kłócąc o kierunek, a po prostu spojrzeli na przeklętą mapę. – Kris i Joonmyun zarumienili się z zażenowania.

– Hej, nie mów tak o Myeonniem! – krzyknął Kris, obejmując Joonmyuna i przyciągając go do siebie. Właśnie w ten sposób wcześniejsze sprzeczki zostały rozwiązane, a Joonmyun wyglądał na przyjemnie zaskoczonego.

– W takim razie chyba będziemy musieli zostać tu na noc – zasugerował Chanyeol. Wszyscy umilkli na ten pomysł.

– Nigdy wcześniej nie biwakowałem na zewnątrz… – biadolił Sehun.

– Nie mamy namiotów! Nie mamy koców ani śpiworów, ani- – Joonmyun zaczął się rozwodzić. Wszyscy westchnęli.

– Jaki jest cel młodości, skoro nie cieszysz się nocą spędzoną leżąc na trawie? – zauważył Lu Han. Wszyscy z początku się wahali, ale z entuzjazmem Lu Hana zgodzili się i w końcu zdecydowali znaleźć dobre miejsce, by przeleżeć noc.

Nie zabrało im dużo czasu, nim znaleźli odpowiedni punkt na ognisko. Tao i Lu Han podbiegli tam pełni radości, znajdując swoje ulubione miejsca do siedzenia. Wszyscy usadowili się wokół nich, a Chanyeol i Baekhyun znajdowali się na końcu, ściśnięci.

– My… możemy to rozpalić, prawda?

– Nikt nigdy nie powiedział, że nie możemy, więc… – Minseok wyjął zapalniczkę i ostrożnie przyłożył ją do drewna, ale nic się nie stało.

– Jest zwęglone – powiedział Baekhyun.

– Musimy sami znaleźć drewno. – Wzdychając, wszyscy podnieśli się ze swoich miejsc i szukali więcej drewna, rozdzielili się na samotników lub grupy.

– Nie mogę uwierzyć, że spędzimy noc na dworze… – mruknął Baekhyun, kiedy oddzielili się od pozostałych, idąc w jedną stronę parku.

– To nie tak, że wcześniej tego nie robiliśmy – dumał Chanyeol. – Ostatnim razem było też zimniej.

– Mieliśmy koc – zauważył Baekhyun, wcinając się nieco gwałtownie, kiedy spojrzał w bok. –…Co to?

Chanyeol odwrócił się, by zobaczyć, gdzie wskazuje Baekhyun, zmrużył oczy na odległość.

– Hej, to toaleta! – powiedział i obaj pobiegli w stronę publicznej toalety, sprawdzając ją. – Na wypadek, gdyby ktoś musiał skorzystać, prawda?

– Wyobraź sobie, gdyby zaczęli sikać na krzaki – wydyszał Baekhyun, próbując się nie śmiać.

– Nie powiedziałbym im tylko dlatego, żeby cierpieli, ale nie chcę, by to miejsce rano śmierdziało. – Chanyeol uśmiechnął się. W końcu wrócili z jedynie kilkoma patykami i gałązkami, nie znaleźli nic w okolicy, którą przeszukiwali. Ku ich zaskoczeniu, nikt nie wrócił, więc usadowili się wygodnie przy samym ognisku, zadowoleni, że pierwsi mieli wybór.

Wreszcie wszyscy wrócili z drewnem, narzekając, kiedy zobaczyli, że Baekhyun i Chanyeol nic nie znaleźli. Kochankowie zauważyli, że odkryli publiczną toaletę, z czym nikt nie śmiał się później kłócić, zdając sobie sprawę, jak ważne to jest.

Wkrótce potem ognisko zostało rozpalone, a ciepło sączyło się na ich skórę i żółte światło oświetlało ich twarze.

Rozmawiali przez resztę wieczoru, od muzyki po sport, życie miłosne/seksualne i psy. Około północy ludzie zaczynali przysypiać, czuli się zmęczeni. Chanyeol i Baekhyun bezwstydnie trzymali się za ręce, kiedy przynajmniej dwie osoby poszły spać (Kris i Tao). Gdzieś w tamtym momencie Kyungsoo wstał i odszedł, mrucząc coś, że było miejsce, które wydało mu się interesujące i chciał tam na chwilę pójść. Jongin milcząco poszedł za nim. Do drugiej wszyscy inni już spali, a ogień nadal mocno się palił (drewno wciąż leżało na stosie obok ogniska, czekało na pochłonięcie). Niektórzy położyli głowy na polanach, inni odsunęli kłody, by spać na trawie. Kris spał na kolanach Joonmyuna, a Joonmyun, co dziwne, spał na siedząco, z głową przekrzywioną na bok. Chanyeol z jakiegoś powodu wcale nie był senny. Może to dlatego, że późno wstał. Uśmiechnął się do Baekhyuna.

– Mam ci coś do pokazania – powiedział cicho, potem poluźnił plecak na swoich ramionach. Rozsunął go i wyjął ze środka ukulele. Oczy Baekhyuna rozszerzyły się z zaskoczenia.

– Nie wiedziałem-

– Tak, gram. – Chanyeol uśmiechnął się. Baekhyun przewrócił oczami.

– Chciałem powiedzieć „Nie wiedziałem, że masz ukulele” – poprawił Baekhyun.

– Och. – Chanyeol zaśmiał się cicho, strojąc ukulele. Zawsze mówiono, że ma dobre ucho.

– Co będziesz robił, śpiewał? – droczył się Baekhyun. Nadal pamiętał ostatni raz, kiedy odkrył, że Chanyeol tak naprawdę był skrępowany, kiedy chodziło o śpiewanie. Z jakiegoś powodu nie spodziewał się, że Chanyeol to zrobi.

– Tak. – Rumieniec na policzkach Chanyeola, wyraźny dzięki pomarańczowemu blaskowi ognia, wyglądał uroczo.

– Dobrze – szepnął Baekhyun, drażniący ton zniknął, kiedy zdecydował się zachęcić swojego chłopaka. – Zaczynaj.

Chanyeol cicho zaczął brzdąkać, pozwalając, by muzyka wypełniła powietrze. Baekhyun słuchał cierpliwie i w końcu dołączył głęboki głos Chanyeola.

– Wyznanie, którego nie mogłem powiedzieć, trzymając swą starą gitarę… Opowieść, którą niechętnie zatrzymałem… Zamierzam udawać, że to piosenka i powiem ci… Tylko słuchaj, zaśpiewam dla ciebie… – Głos Chanyeola z początku był drżący, ale w końcu chłopak stał się pewniejszy i potem wszystko stało się płynniejsze.

Baekhyun słuchał z uśmiechem, patrząc, jak uszy Chanyeola przybierają czerwonawą barwę z zażenowania, jednak kochał sposób, w jaki głęboki, jednakże słodki głos Chanyeola rozbrzmiewał słowami, które brzmiały na zbyt szczere.

Wyznam ci swoje uczucia, chociaż to krępujące… Tylko słuchaj, zaśpiewam dla ciebie… Zaśpiewam dla ciebie… Tylko słuchaj… Zaśpiewam… ci – Chanyeol skończył, nie spiesząc się, pozwolił chwili trwać. Baekhyun czuł, jak jego serce wesoło podskakuje. Kiedy Chanyeol podniósł wzrok, odwzajemnił uśmiech, klaszcząc palcami.

Już miał coś powiedzieć, pochwalić go i upewnić się, że Chanyeol nie poczuje zawstydzenia, ale Chanyeol go uprzedził.

– Kocham cię, Baekhyun – wyszeptał miękko. Baekhyun zamarł. To nie był pierwszy raz, kiedy to usłyszał. – Naprawdę.

Baekhyun nie wiedział, co powiedzieć. Jego serce biło mocno, rozbrzmiewając cicho w jego piersi. Chanyeol patrzył na niego z tak szczerą powagą w oczach.

– Nie musisz nic mówić, Baek. – Chanyeol odwrócił się, żeby odłożyć ukulele z powrotem do torby. – Nie oczekuję tego.

–…Przepraszam, Yeol – odrzekł Baekhyun, jego twarz zrobiła się cieplejsza z poczucia winy. Nie wiedział, co powiedzieć. Nie wiedział, co czuje. Wiedział, że nie jest na to gotowy, a jednak miał poczucie winy, ponieważ obustronne uczucia były czymś, co naprawdę szanował we wszystkich relacjach, w jakich był, a teraz nie było to wystarczająco obustronne. Chanyeol odwrócił się na powrót do niego, złość błysnęła w jego oczach.

– Nie waż się tego mówić – odparł ostro Chanyeol. Baekhyun zamrugał zaskoczone, ale mina Chanyeola znowu zmiękła i tym razem jego głos był znacznie łagodniejszy. – Nie mów tak, Baek. Nie sprawiaj, że brzmi to jak przestępstwo, kiedy nie czujesz tego samego. Nie masz obowiązku odwzajemniać mojej miłości. – Baekhyun czuł, jak boli go serce z powodu bólu ukrytego pod pozorną nonszalancją.

– Po prostu… chciałem, żebyś wiedział, to wszystko – mruknął Chanyeol, uśmiechnął się łagodnie, wyciągając dłoń, by złapać rękę Baekhyuna, ścisnął ją uspokajająco.

– Co… ty w ogóle we mnie lubisz? – zapytał cicho Baekhyun. Chanyeol zamrugał z zaskoczenia.

– Hę?

– Dlaczego w ogóle mnie lubisz? – powtórzył Baekhyun, czując, że jego policzki płoną, a serce pędzi. Chanyeol przekrzywił głowę.

– Uch… Naprawdę nie wiem, mówiąc szczerze – przyznał Chanyeol. Baekhyun miał ochotę się spoliczkować. Powinien był wiedzieć, że Chanyeol odpowie w taki sposób. – Ale zdecydowanie nie wszystko. Rany, masz tak wiele wad… – Baekhyun uderzył go lekko, marszcząc brwi. Chanyeol zaśmiał się, lekko odsuwając.

– Ale kto by się przejmował twoimi wadami, kiedy masz tak wiele miłych dziwactw. – Chanyeol uśmiechnął się. – Myślę, że… lubię cię jako całość. Wady i co tam jeszcze. Wszystko stłamszone w jedno. Tak… – Chanyeol urwał, zamyślając się, jego dolna warga wydęła się uroczo. – Tak, właśnie to lubię. Cały zestaw Bae. – Baekhyun przewrócił oczami, patrząc w dół, jego serce uśmiechnęło się na tę odpowiedź.

– Jeśli czegoś we mnie nie lubisz, myślisz, że powinienem to zmienić? – spytał Baekhyun, nie dlatego, że by to zrobił (miał to za sobą, odkąd Joo-pieprzony-hyung zniknął z jego życia, strasząc go na zawsze), ale dlatego, że był szczerze ciekaw, co sądzi Chanyeol.

– Nie, oczywiście, że nie! – Chanyeol gwałtownie potrząsnął głową, urwał, po czym znów spojrzał w górę w zamyśleniu. – Tak naprawdę… Uważam, że jeśli jest to prawdziwa wada, jak ta, że wszystkich bijesz, to tak, myślę, że powinieneś to zmienić. Ale to dla dobra wszystkich, nie tylko mojego… Ogólnie rzecz biorąc, gdyby było coś, co zawsze będzie częścią ciebie, powinienem to po prostu zaakceptować. Jeśli nie mógłbym, to musiałbym się odkochać. – Baekhyun pokiwał głową.

– Miłość… sprawia, że robisz szalone rzeczy. – Chanyeol uśmiechnął się w roztargnieniu. Baekhyun czuł, jak jego serce uspokaja się, kiedy patrzył na Chanyeola, który wyglądał na przystojnie spokojnie, jakby nie przejmował się światem. Teraz Baekhyun także zaczynał się tak czuć. – Mówią, że miłość jest ślepa, ponieważ nie zauważasz wad kogoś, kogo kochasz, dopóki nie przestaniesz kochać, ale ja sądzę, że miłość jest wspaniała, ponieważ pozwala nam zaakceptować wady kogoś, kogo kochasz, nie jesteś nimi obrzydzony.

– Ale miłość jest ślepa. Widzisz, jakim dupkiem ktoś jest tylko wtedy, gdy przestaniesz go kochać – kłócił się Baekhyun. – Zdajesz sobie sprawę, jak głupi byłeś, kiedy przestaniesz kochać.

– Tak, to może być prawda. – Chanyeol podrapał się po głowie, jakby czuł ból od zbytniego myślenia. – Ale to czyni cię bardzo odważnym, tak myślę. Bo pomimo tego, jak nisko może być, nadal masz odwagę, by go kochać. Myślę, że to naprawdę… świetne.

– Jesteś takim romantykiem. – Baekhyun znowu przewrócił oczami, opierając palce na szorstkim drewnie. Chanyeol zająknął się przez ten „tytuł”.

– J-Ja nie wiem… nigdy wcześniej się nie zakochałem, więc- – Chanyeol urwał, rumieniąc się. Baekhyun także się zaczerwienił. Jestem jego pierwszą miłością? Nigdy naprawdę o tym nie myślał.

– Cóż… Jesteś dość dojrzały jak na kogoś, kto wcześniej nie był zakochany – droczył się cicho Baekhyun, szturchnął Chanyeola ramieniem po tym, jak wyższy powoli podpełzł do niego. Chanyeol, prawdopodobnie głęboko spanikowany, pisnął męsko, niemal przewracając się na bok przez siłę uderzenia, ale udało mu się uratować, odkasłując.

– Ch-Chyba to się dzieje, kiedy późno się zakochujesz. – Chanyeol dumnie wypiął pierś. – Jesteś dojrzały, więc możesz kochać lepiej.

Baekhyun wykorzystał tę chwilę, by popchnąć jego pierś. Chanyeol wydał z siebie stłumiony krzyk, upadając plecami na trawę. Baekhyun śmiał się cicho do siebie, zanim nie rozległo się dookoła nich narzekanie.

– Och, zamknijcie się, co…

– Ludzie próbują spać…

– Jutro cię zabiję, Chanyeol…

– Boże, idźcie prowadzić miłosne rozmowy gdzieś indziej…

Chanyeol został przyłapany na jąkaniu, próbował wszystko wytłumaczyć i jednocześnie posyłał śmiertelne spojrzenia Baekhyunowi, który uśmiechał się złośliwie i ciągle popychał swojego chłopaka, aż znaleźli się jak najdalej od śpiochów.

Jak na zawołanie Chanyeol ziewnął, przytulając do siebie plecak, poczuł ulgę, że jego ukulele nie zostało zmiażdżone przy upadku.

– Czas, żebyś szedł spać, dzieciaku – powiedział Baekhyun. Oczy Chanyeola były teraz na pół zamknięte, poruszył nieco ustami po ziewnięciu, ale pokręcił głową.

– No dalej. Wyglądasz jak wielbłąd. – Chanyeol zaróżowił się, usiłując szeroko otworzyć oczy. Baekhyun zaśmiał się i wziął torbę od Chanyeola (którą Chanyeol niechętnie puścił. – Chodźmy.

– Chcę posiedzieć dłużej~ – Chanyeol biadolił jak dziecko. – Niebo jest ładne.

– Właśnie dlatego powinieneś się położyć – szepnął Baekhyun, popychając go w tył po raz kolejny. Tym razem nie miał zbyt wiele kontroli, więc upadł na Chanyeola, leżąc na nim.

Skupienie na niebie całkowicie zniknęło, kiedy Chanyeol podniósł wzrok, by spojrzeć na twarz Baekhyuna. Baekhyun poczuł, jak serce wali mu w piersi i czuł, że serce Chanyeola robi to samo pod skórą jego dłoni.

– Baekhyun… – wyszeptał Chanyeol, jego głos był głęboki i wymuszony. Baekhyun ledwie mógł oddychać. Wiedział, że obecne jest napięcie – czuje je równie mocno co Chanyeol, ich spojrzenia były intensywne, gdy wpatrywali się w siebie. Baekhyun był w pełni świadomy gorącej skóry pod swoimi dłońmi, wiedział, że Chanyeol jest w pełni świadomy pragnienia w swoich oczach. Ale w końcu powstrzymał się i opadł obok Chanyeola.

– Idź spać – mruknął. Chanyeol objął Baekhyuna ramieniem, przyciągając go blisko siebie. Baekhyun zamknął oczy, przysuwając się tak, że jego nos dotykał koszulki Chanyeola. Pachniał jak wanilia, jabłka i świeża trawa.

– Branoc, Baek – wybełkotał Chanyeol, przesuwając się, więc jego druga ręka znalazła się dookoła ciała Baekhyuna, przysuwając go jeszcze bliżej. Baekhyun poczuł ciepło i bezpieczeństwo.

– Branoc, Yeol – szepnął Baekhyun, choć wiedział, że Chanyeol już śpi.









Kyungsoo siedział na trawie, bawiąc się gałązką w dłoniach.

– Dlaczego zawsze to sobie robisz… – mruknął do siebie Kyungsoo, próbując zablokować obrazy złączonych dłoni Baekhyuna i Chanyeola. Jego ciało było otępiałe, a serce smutne. Dlaczego nie możesz dać sobie z nim spokoju?

To nie takie łatwe. To nigdy nie jest łatwe.

Usłyszał, że ktoś opadł na trawę obok niego. Złamał gałązkę i odrzucił krótszy kawałek.

– Nie rób sobie tego, Soo – szepnął miękko Jongin. Kyungsoo nie powiedział nic, jedynie znowu złamał gałązkę, odrzucając krótszą część w tę samą stronę.

– T-To w porządku tak się czuć – ciągnął Jongin. – To znaczy, że się przejmujesz, prawda? – Kyungsoo nie odpowiedział.

– To znaczy, że… kochasz właściwie. – W głosie Jongina tkwiła ta sama nuta co w sercu Kyungsoo. Było to niemal wykrztuszone, jeśli wysiliło się, by słuchać głębiej. Westchnął głośno, wyrzucając resztę gałązki.

– Po prostu- Jestem bardzo zły. – Kyungsoo znowu westchnął. – Dlaczego to nie mogę być ja, Jongin? Dlaczego to nie mogę być ja?

Tym razem Jongin nic nie powiedział, patrząc na Kyungsoo z takim samym wyrazem w oczach – identycznym wyrazem, jaki Chanyeol posyłał Baekhyunowi. Czuł się źle, że mówił o tym Jonginowi ze wszystkich osób, ale w końcu Jongin był teraz z nim najbliżej ze wszystkich. Chanyeol był drugi. Czy to nie głupie mieć dwóch przyjaciół, którzy czują coś zupełnie innego do niego niż on do nich?

– Myślałem- Myślałem, że jeśli powiem Baekhuynowi, by zmężniał, będę w stanie dać sobie z nim spokój. – Teraz Kyungsoo paplał, paplał za wszystkie czasy, gdy o tym nie mówił. – Myślałem, że jeśli się zejdą, przestanę… Ale zrobiło się gorzej. – Chowając twarz w dłoniach, Kyungsoo oparł głowę na kolanach. Poczuł, jak ciepła ręka przyciąga go bliżej, niezręczna dłoń poklepała go po ramieniu.

– Będzie lepiej. – Rozbrzmiał nad nim cichy głos Jongina. Kyungsoo nieświadomie pochylił się bliżej ciepła. Z jakiegoś powodu, z Jonginem przy boku, Kyungsoo niemal zapomniał o wcześniejszej scenie. Dlaczego w zamian nie zakochał się w Jonginie?

W końcu odsunął się, obejmując ramionami nogi, przyciągnął je do swojej piersi, spoglądając w niebo. Było czyste, więc gwiazdy były widoczne i błyszczące.

– Ładnie – powiedział cicho Kyungsoo. Jongin także podniósł wzrok i zgodził się milcząco. W ich ciszy Kyungsoo ledwie słyszał, że ktoś w tle śpiewa. Zamknął oczy, pozwalając by jego uszy spijały dźwięk śpiewającego głosu Chanyeola, było to coś, czego nie spodziewał się usłyszeć po raz kolejny, przypomniał sobie wyraźnie, że podczas urodzin chciał, by Chanyeol zaśpiewał, ale Chanyeol odmówił bardzo stanowczo, bardzo defensywnie. Choć jego serce poczuło ukłucie bólu i zazdrości, zdołał je uspokoić.

Piosenka była piękna – brzmiała smutno i tęsknie, było to coś, co Kyungsoo bardzo mocno czuł w tamtym momencie. Gdy się skończyła, otworzył oczy, jego serce w jakiś sposób było spokojniejsze niż wcześniej. Jongin oczywiście to zauważył, ale na szczęście nie powiedział nic.

Przez cały czas nie rozmawiali, nawet kiedy ostatnie brzmienie rozmowy z obozowiska całkiem umilkło. Powinno być koło trzeciej i powinni wrócić do spania, a jednak Kyungsoo chciał jeszcze trochę dłużej popatrzeć na gwiazdy.

– Spotykaj się ze mną, Soo. – Głos Jongina cicho, lecz wyraźnie przeciął nocne powietrze. Oniemiały Kyungsoo odwrócił się, by na niego spojrzeć.

– Pomogę ci zapomnieć o Chanyeolu – szepnął Jongin. – T-To w porządku, jeśli nie czujesz teraz tego samego… Tylko chcę ci pomóc o nim zapomnieć.

Kyungsoo potrząsnął głową.

– Nie rób mi tego, Jongin.

– Proszę, Soo – Jongin błagał. – Pomogę ci zapomnieć. Będę traktował cię tak dobrze, że zapomnisz, kim jest Chanyeol. Upewnię się, że będziesz najszczęśliwszą żyjącą osobą. – Nie wątpię w to. Pomyślał Kyungsoo bez wahania. Przez chwilę miał ochotę to zrobić – w końcu Jongin już pozwolił mu zapomnieć o Chanyeolu, na ten moment. Ale nie mógł tego zrobić.

– Nie. – Kyungsoo był stanowczy, kręcąc głową. – Nie możemy. – Nie chcę spotykać się z tobą, wiedząc, że jestem zakochany w kimś innym.

Nie mogę ci tego zrobić.

Nigdy ci tego nie zrobię.

Może Jongin widział determinację w oczach Kyungsoo. Opadły mu ramiona. Kyungsoo wstał.

– Wracajmy – powiedział cicho, wyciągnąwszy rękę. Z początku Jongin rezygnował z podniesienia wzroku oraz ruszenia się, ale w końcu chwycił dłoń Kyungsoo i pozwolił mu się podnieść. Kiedy wracali, Jongin wyglądał jak przygnębiony szczeniak, który rezygnuje ze spojrzenia swojemu właścicielowi w oczy. Kyungsoo czuł, że mięknie, widząc to. Zawsze miał czuły punkt dla Jongina, czy to kochał go w romantyczny sposób czy też nie.

– Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Jongin – wyszeptał Kyungsoo. – Ufam ci ze wszystkim. Wiesz o tym?

Kyungsoo zamykał go w przyjacielskiej sferze, ale w tamtym momencie wiedział, że Jongin nie ma nic przeciwko. Jongin podniósł wzrok, jego oczy błyszczały niespotykanie w ciemności.

– Tak. – Jongin uśmiechnął się pogodnie. – Wiem.









Baekhyun poczuł rześkie, poranne powietrze, zanim to poczuł.

Ze sposobu, w jaki jego ciało było niczym ciężka kłoda, wiedział, że jest dla niego zbyt wcześnie, by wstawać, więc zdecydował się znowu zasnąć. Nie otwierając oczu, przysunął się bliżej do ciepła, którym był Chanyeol.

Wtedy to poczuł.

Erekcję przesuwającą się po jego brzuchu.

Otwierając oczy, zdał sobie sprawę, że to i tak nie ma sensu, ponieważ koszulka Chanyeola zasłania mu widok. Jednak usłyszał to.

Nierówny oddech Chanyeola, kiedy bezwstydnie zdawał się poruszać biodrami w stronę Baekhyuna, jakby się masturbował.

Baekhyun odepchnął Chanyeola i usiadł, rozglądając się dookoła. Na szczęście wszyscy jeszcze słodko spali, więc Baekhyun złapał Chanyeola i pociągnął go w górę.

Oczy Chanyeola otworzyły się, lecz jego wzrok był zamglony, a usta lekko rozchylone, jakby nie miał pojęcia, co się dzieje. Baekhyun pociągnął go, aż stanął na nogi, złączył swoją dłoń z dłonią Chanyeola, zanim zaczął go odciągać.

– Chodź! – syknął, ciągnąc Chanyeola w kierunku toalety, którą znaleźli wczoraj. Chanyeol zataczał się za nim.

– Co się dzieje? – wymamrotał Chanyeol, wyciągnął wolną dłoń, by przetrzeć oko, jego włosy były rozczochrane i miały kilka zabłąkanych liści. Baekhyun prawie by się zaśmiał, gdyby nie zobaczył boleśnie wyglądającej erekcji, która była widoczna przez spodnie Chanyeola.

W końcu jednak wyglądało na to, że Chanyeol zrozumiał, ponieważ całkowicie przestał się odzywać. Kiedy wtoczyli się do toalety, Baekhyun zatrzasnął drzwi, odwrócił się, by popchnąć na nie Chanyeola. Oddech Chanyeola utknął, jego oczy rozszerzyły się, a usta rozchyliły z zaskoczenia.

– Baek, nie musisz tego robić… – szepnął, jego głos był chrapliwy i głęboki.

– Zamknij się – mruknął Baekhyun, przesuwając dłoń w dół, by pomasować Chanyeola przez spodnie. Wyższy jęknął i zadrżały mu kolana. Upadłby, gdyby Baekhyun nie podtrzymywał go, trzymając dłoń na jego piersi.

– Cholera… – wydyszał Chanyeol. – N-Nigdy… Nigdy… – wcześniej nikt dla mnie tego nie robił…

Baekhyun nie odzywał się, ale i tak nie chciał, prawie skrzywił się w chwili, gdy dotknął Chanyeola – Chanyeol nie był mały, jednak Baekhyun już to przewidział.

– Kurwa, Baek… Pocałuj mnie… – Teraz głos Chanyeola był o oktawę niższy, miał w sobie pewien pomruk. Nie wiedział, co, do cholery, mówi. Baekhyun przekrzywił głowę, sięgając i sięgając… Chanyeol nachylił się, czekając…

Ale Baekhyun w zamian musnął ustami szyję Chanyeola.

– Poranny oddech – szepnął przy szyi wyższego, tym razem odważył się wsunąć dłoń w spodnie Chanyeola. Usłyszał niezwykle głośny jęk ze strony Chanyeola, kiedy jego dłoń dotknęła pulsującego, ciepłego członka Chanyeola. Baekhyun mimowolnie też cicho jęknął, opierając głowę o kark Chanyeola, kiedy poruszał dłonią.

Uczucie pulsującej erekcji Chanyeola w dłoni sprawiało, że Baekhyunowi było gorąco i kręciło mu się w głowie. Nie wiedział nawet dlaczego, ponieważ to nigdy wcześniej się nie zdarzyło. Pewnie, czuł pożądanie do prawdopodobnie więcej niż połowy osób w szkole, ale nigdy w taki sposób. Nigdy w sposób, który sprawiał, że jego umysł zaćmiewał się pragnieniem, sprawiał, że jego hormony szalały jak klęska żywiołowa. Próbował zdekoncentrować się, przez podniesienie głowy, by muskać szyję Chanyeola. Nawet słysząc głębokie jęki ze strony Chanyeola, drżał ze zniecierpliwienia.

– Cholera, Baek… – Tym razem głos Chanyeola był cichy, ale warczał. – Ja zaraz…

Baekhyun przyspieszył tempa, potem przykucnął, zdejmując spodnie Chanyeola, kiedy Chanyeol wyjęczał jego imię i doszedł. Doszedł Baekhyunowi w dłoni.

Baekhyun zebrał całe nasienie z powoli mięknącego członka Chanyeola, używając drugiej dłoni, by zetrzeć pozostałą spermę. Chanyeol dyszał, jego pierś podnosiła się i opadała, gdy obserwował Baekhyuna przez na wpół przymknięte powieki. Chanyeol wyglądał tak przystojnie, że czasami Baekhyun myślał, że całkowicie pomija ten fakt.

– Wciągnij je – polecił Baekhyun, odchodząc na bok. Chanyeol prędko i niezdarnie podciągnął spodnie z zarumienionymi policzkami.

– Dzi-dzięki – wymamrotał Chanyeol, jego uszy były czerwone.

– Odkręć kurek. – Baekhyun westchnął, patrząc, jak Chanyeol podskakuje w zrozumieniu z cichym „Och!”, zanim podbiegł do umywalki, przekręcając kurek.

Nic się nie stało.

– Cholera, cholera, cholera… – Chanyeol panikował. To była jedyna umywalka. – Baekhyun, to nie dzia- – Oczy Chanyeola rozszerzyły się w przerażeniu, kiedy zobaczył, jak Baekhyun zlizuje nasienie ze swoich dłoni. – Baek, nie!

– Żaden problem – mruknął Baekhyun przy swojej dłoni. Smakowało gorzko i słodko jednocześnie. – To nie tak, że wcześniej tego nie robiłem… – Chanyeol odciągnął jego ręce. Baekhyun znów miał je przyciągnąć, kiedy poczuł coś ciepłego i mokrego na swej skórze. Jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia, gdy dostrzegł, że język Chanyeola wysuwa się z jego ust, zlizując własne nasienie.

– Yeol… – szepnął Baekhyun. Odsunął się, ale uścisk Chanyeola był mocny. Język przesunął się po spływającej spermie na jego ręce. Baekhyun zadrżał, jego policzki zrobiły się ciepłe. Uczucie języka chłopaka na jego skórze wysyłało krew wprost do jego krocza, drobny gest, ale intensywna reakcja. Chanyeol zrobił to samo z drugą dłonią. Kolejny raz Baekhyun cicho jęknął, zanim zdołał się powstrzymać. Chanyeol rozchylił powieki, jego oczy spojrzały w dół, nim rozszerzyły się w zrozumieniu – Baekhyun także był twardy.

– Wszystko w porządku – powiedział szybko Baekhyun, ale na jego policzkach był rumieniec oraz pożądliwe spojrzenie. Chanyeol podszedł bliżej. Baekhyun cofnął się.

– Pozwól sobie pomóc… Jeśli nie masz nic przeciwko – szepnął Chanyeol. Baekhyun spuścił wzrok, czerwieniąc się z zażenowania.

– Jesteś moim chłopakiem, idioto… – Baekhyun nawet nie zdołał skończyć, zanim Chanyeol pochwycił jego wargi, całując go mocno, chociaż Baekhyun wcześniej tak bardzo się wzbraniał. Baekhyuna już to nie obchodziło, tylko odwzajemnił pocałunek równie chętnie, kiedy poczuł niezdarne duże dłonie znajdujące się przy jego kroczu. Przerwał pocałunek, dyszał cicho, zdejmując spodenki i bokserki. Chanyeol oplótł palcami jego erekcję, uzyskując sapnięcie z jego strony, później zaczął poruszać dłonią.

Chanyeol nie był najlepszy. Chanyeol… nie był nawet dobry.

Ale jego niezdarne ruchy sprawiały, że Baekhyun śmiał się z czułości, opierając się o ścianę, jego pierś falowała. Z jakiegoś powodu choć Chanyeol był bardzo niedoświadczony, jego niewinność i fakt, że to on to robił, a nie ktoś inny, podniecał Baekhyuna bardziej niż cokolwiek. Z jakiegoś powodu nie potrafił zrozumieć, że ktoś taki jak Chanyeol może tak wiele dla niego zrobić. Kiedyś to było okropne, żeby mieć seksualną relację z kimś, kto nie wiedział, co robi, ale jakoś z Chanyeolem było zupełnie inaczej. Zupełnie przeciwnie.

Baekhyun wykrztusił śmiech, wyciągając dłoń, by powstrzymać Chanyeola. Uszy Chanyeola już były czerwone, prawdopodobnie był świadomy, że nie robi tego dobrze, lecz Baekhyun był cierpliwy, obejmując swoimi palcami te Chanyeola, prowadząc go.

– P-Przepraszam, Baek… – wyszeptał Chanyeol, wyglądał na przygnębionego, a jednak był lekko zarumieniony, kiedy jego dłoń poruszała się w górę i w dół. Już miał ją zabrać, ale Baekhyun pokręcił głową, pot przywierał mu do czoła, gdy mocno trzymał dłoń Chanyeola.

– Ja… chcę cię poczuć, Yeol – wydyszał, pokazując Chanyeolowi, jak przesunąć kciukiem po szczelinie, znowu jęknął.

Chanyeol nigdy nie widział nic tak seksownego przed sobą. Zaschło mu w ustach, a serce mocno obijało się o jego klatkę piersiową. Czuł, jak coś gorącego zbiera się w dole jego brzucha, kiedy po raz pierwszy dotknął erekcji Baekhyuna, gorącej i śliskiej w jego dłoni. Przełknął ślinę, próbując zaspokoić mniejszego. Krople potu spłynęły po policzkach Baekhyuna i wzdłuż jego szyi, a Chanyeol musiał zrobić wszystko, by nie pozwolić, aby kolejny raz miał wzwód. Jego głos był cichy, a jednak miał w sobie jakąś chrapliwość, z jakiegoś powodu sprawił, że Chanyeol chciał zrobić coś więcej niż jedynie zaspokoić go ręką.

– Chanyeol, ja zaraz… – Baekhyun zacisnął oczy, w ostatniej chwili odepchnął Chanyeola, zanim doszedł sobie w dłoni. Chanyeol dyszał cicho, obserwując, jak pierś Baekhyuna faluje, był w całkowitej rozsypce. Tym razem Chanyeol nie spieszył się, przyglądając się Baekhyunowi, patrzył, jak jego kości biodrowe wystają tak doskonale, dół jego brzucha był płaski i lekko umięśniony. Chanyeol przełknął ślinę i odwrócił wzrok.

– Wszystko dobrze? – zapytał, wyglądając przez szczelinę w drzwiach na żywą, zieloną trawę.

– Tak – wydyszał Baekhyun, naciągając spodenki czubkami palców. Chanyeol popchnął drzwi.

– Twoje dłonie… – powiedział, ale Baekhyun nie odrzekł nic, przechodząc obok niego i wyszedł na trawę, przykucnął, nim wytarł nasienie o zieloną trawę.

– Powinienem pomyśleć o tym wcześniej… – mruknął Baekhyun, wstając i wycierając resztę w swoje spodenki. Róż pokrywał jego policzki, a on rezygnował ze spojrzenia Chanyeolowi w oczy. Chanyeol zaśmiał się, luźno splatając swoją dłoń z tą Baekhyuna.

– Jesteś zawstydzony – droczył się. Baekhyun zignorował go. Chanyeol znów się zaśmiał. – To w porządku, to znaczy, że jesteś równie głupi co ja.

Niższy posłał mu groźne spojrzenie, a potem go odepchnął, skrzyżował ramiona, gdy Chanyeol zaśmiał się jeszcze głośniej.

Kiedy wrócili, większość już wstała.

– GDZIE JEST TOALETA? – krzyknął Chen. Baekhyun bez słowa mu pokazał i bez kolejnego słowa Chen pobiegł tam.

– Nie wiem, co z nim, powiedziałem mu, by po prostu nasikał na jedno z drzew. – Sehun wzruszył ramionami. – To dla nich dobre. Mam na myśli drzewa.

Przez kolejne dwie godziny rozglądali się po parku. Nie było to nic specjalnego, lecz po spędzeniu tam nocy, wszyscy jakoś się z nim związali, dlatego czuli się niezwykle zadowoleni. Przed południem wszyscy wyruszyli z powrotem do domu.

Tym razem Baekhyun i Chanyeol szli tuż za Krisem i Joonmyunem, nie mieli innego powodu niż chęć szybszego dotarcia do domu (może żeby wziąć prysznic i umyć ręce). Patrzyli, jak Kris i Joonmyun kłócą się o to, którą drogą pójść, Kris był pewien co do swoich umiejętności kartograficznych, a Joonmyun musiał się ze wszystkim okropnie sprzeczać, spędzili więcej czasu kłócąc się. Chanyeol i Baekhyun westchnęli za nimi.

– Chcę tylko wrócić do domu i umyć ręce prawdziwą wodą – narzekał Baekhyun. – Może po prostu wytrę je w koszulkę Krisa.

Chanyeol śmiałby się, gdyby nie miał takiego poczucia winy.

– Przepraszam, Baek… – mruknął Chanyeol. Śmiech Baekhyuna ucichł.

– Więc co było powodem… tego? – zapytał drażniąco Baekhyun. – Mokry sen?

– Zamknij się! – Chanyeol odwrócił wzrok zażenowany.

– Naprawdę? O czym? – naciskał irytująco Baekhyun, poruszając i kręcąc głową, by spojrzeć mu w twarz.

– O… o… – mruknął Chanyeol, odwracał głowę za każdym razem, kiedy twarz Baekhyuna pokazywała się w polu jego widzenia. Dlaczego Baekhyun był tak irytujący?

– O czym? – Baekhyun uśmiechnął się, poruszając głową w górę i w dół. W końcu Chanyeol wyciągnął rękę i objął policzek Baekhyun, przytrzymując go w miejscu. Taki irytujący, ale bardzo uroczy?

Baekhyun stawał się coraz żywszy, a Chanyeol to uwielbiał.

Niższy, zbity z tropu, otworzył szeroko oczy, jego usta zmarszczyły się z powodu nacisku. Chanyeol, pomimo sytuacji, uśmiechnął się i pocałował te rybie usta.

– O tobie – wyszeptał, a potem puścił go, jego twarz zarumieniła się, kiedy pobiegł na przód. Baekhyun stał tam, zesztywniały, dopóki Minseok i Lu Han nie dogonili go.

– Hej, Baek, co ty- – zaczął Lu Han, ale wtedy Baekhyun popędził za Chanyeolem, wrzeszcząc. Dwaj najstarsi spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami, po czym dalej rozmawiali o piłce nożnej.

– Proszę nie pytaj mnie o dokładne szczegóły… – biadolił Chanyeol, jego twarz była czerwona, kiedy chował się za Krisem (a raczej przed nim), gdy Baekhyun ich dogonił.

– Jakie szczegóły? – zapytał z zaciekawieniem Kris.

– Żadne – odrzekł szybko Baekhyun. – Słuchaj, Yeol, porozmawiajmy o tym jak cywilizowani ludzie-

– O co chodzi? – spytał Joonmyun równie zaciekawiony.

– O nic – odpowiedział szybko Chanyeol. – Baekhyun, nie chcę o tym rozmawiać-

– Na wypadek, gdybyś nie pamiętał, wyświadczyłem ci przysługę dziś rano…

- Co się dzieje? – spytali Joonmyun i Kris w tym samym czasie, zaciekawione spojrzenia obserwowały drugą parę rozdzieloną przez nich. Spojrzeli na siebie, lekko uśmiechając się znacząco, a potem odwrócili się do młodszych.

– Oo… przysługę, co? – Kris sugestywnie poruszył brwiami. – Jakiego rodzaju?

– Zamieniamy się w słuch – dodał Joonmyun. Chanyeol poczerwieniał, ale Baekhyun zmrużył oczy.

– Czy Kris zrobił z ciebie zboczeńca, Joonmyun? – zapytał. Joonmyun zmrużył oczy. Baekhyun zrobił krok w jego stronę, całkowicie zapominając o Chanyeolu. – Hej, kiedy teraz o tym myślę, spotykacie się dłużej niż my. Jak daleko wy się posunęliście, hę?

Chanyeol rozdziawił usta. Nigdy wcześniej o tym nie pomyślał!

– Och, cieszę się, że zapytałeś! – Kris objął ramieniem Joonmyuna, którego usta rozchyliły się z zaskoczenia. – Joonmyun jest bardzo dobry w łóżku-

– Dobra, dobra! – przerwał Chanyeol. – Szczerze, Baeka i mnie to nie obchodzi.

– Jak bardzo? – Baekhyun podszedł bliżej, wpatrując się intensywnie w Joonmyuna. Joonmyun robił to samo.

– Hm cóż, jest dość dobry we wszystkim, naprawdę! – odparł swobodnie Kris. Chanyeol nie wiedział jak to robią – rozmawiali o takich rzeczach, jakby chodziło o pogodę! – Wszyscy wiemy, jak duży jestem- – Nie, nie wiemy. I nie chcemy wiedzieć. Pomyślał Chanyeol. – -Ale on tak dobrze to przyjmuje, mój kochany Joonmyun. Ale to, co kocham najbardziej, to to, jak woła moje imię, kiedy dochodzi- – W tamtej chwili blada dłoń zasłoniła usta Krisowi i bardzo zarumieniony/zły Joonmyun odciągnął swojego chłopaka na bok. Kris spojrzał do tyłu, jego wzrok krzyczał „ALE JEST WIĘCEJ!”, wyciągnął dłoń w stronę Chanyeola i Baekhyuna, jednak na próżno, ponieważ Joonmyun odciągał go coraz dalej.

– Nie musiałeś o to pytać. – Chanyeol wydął wargi. Teraz już nigdy nie będzie dobrze spał, jeśli zobaczy Krisa i Joonmyuna razem. Baekhyun uśmiechnął się.

– Cóż, cieszę się, że tak świetnie się rozumieją! – odparł. – Jak na kogoś takiego jak Joonmyun.

– Co to znaczy? – Znów zaczęli iść, upewniając się, że nikt ich nie dogadania.

– Widzisz, jego rodzina jest bogata – powiedział Baekhyun. Chanyeol ledwie przypomniał sobie, by ktoś mówił o jego rodzinie. – Chcą dobrej reputacji. Oczekują, że Joonmyun poślubi piękną kobietę z wysokim statusem społecznym. To dlatego na początku odrzucił Krisa.

– Cóż… to nie tak, że mogą go powstrzymać, prawda? – Chanyeol zaśmiał się. – Tylko spójrz na Joonmyuna – może zrobić wszystko, co zechce!

– To prawda – Baekhyun zgodził się bez wahania. – Był kontrolowany przez swoją rodzinę zbyt długo, zawsze na niego naciskali i chcieli, by chodził na wszystkie dodatkowe zajęcia, które podnosiły ich reputację. Myślę, że pieprzył się z innymi osobami, żeby wyrazić lekki bunt wobec rodziców, chciał złamać zasady doskonałego bogatego chłopca. Cieszę się, że z tym przestał. Teraz wydaje się o wiele szczęśliwszy i bardziej beztroski. Miesiąc temu powiedział mi, że olał wszystko i zdecydował się iść za głosem serca, choć raz w swoim pieprzonym życiu. Bardzo się zmienił. – Twarz Baekhyuna rozciągnęła się w uśmiechu. Chanyeol patrzył na niego, patrzył, jak o wiele pogodniej wygląda, kiedy jest szczęśliwy. – Myślę, że Kris dobrze na niego wpływa, nie sądzisz?

– Tak. – Chanyeol odpowiedział uśmiechem, jego serce waliło. – Tak, zgadzam się.

– Hej, chłopaki! O czym rozmawiacie? – zapytał Lu Han, zawieszając ramiona dookoła Baekhyuna i Chanyeola. Chanyeol krzyknął z zaskoczenia. Minseok nagle pojawił się obok niego i wyższy wrzasnął stłumionym głosem. Baekhyun uśmiechnął się złośliwie na głupotę swojego chłopaka.

– Rozmawiamy o chłopakach przed nami – odpowiedział. Lu Han powiedział „O”, przekrzywiając głowę.

– Wiecie, nigdy nie spodziewałem się, że się zejdą – powiedział szczerze. – Chodzi mi o to, że Kris wygląda na wielce zagubionego, bo, mówiąc szczerze, Joonmyun odrzucał go dwadzieścia cztery godziny przez siedem dni w tygodniu. Każdy pomyślałby to samo. – Baekhyun i Chanyeol chrząknęli.

– Ale hej… co było bardziej szokujące niż ich zejście, to wasze zejście! – odezwał się Lu Han. – Gdyby ktoś chciał założyć się ze mną o wszystkie pieniądze, że się nie zejdziecie, zgodziłbym się! – Zaśmiał się, gdy młodsi skrzywili się – prawdopodobnie zrobiliby to samo.

– A kiedy ty sobie kogoś znajdziesz? – spytał Chanyeol. – To znaczy, jesteś dość stary… – Lu Han żartobliwie go uderzył.

– Jest aseksualny – odrzekł Minseok. – Tak jakby nie czuje pociągu do nikogo.

– Pociąg braterski, brachu! – sprzeczał się Lu Han. – Łączy mnie z tobą braterska więź!

– Och,  tak! – Minseok przewrócił oczami. – I pomyśleć, że wszyscy myśleli, że się spotykamy. – Lu Han udawał, że się krztusi. Chanyeol zaśmiał się, gdy Mineok uderzył go w ramię, a twarz Lu Hana wykrzywiła się z bólu.

– Poważnie? Żadnego pociągu? – Chanyeol otarł zabłąkaną łzę. – To dlaczego w ogóle przyszedłeś do tej szkoły? – Lu Han wzruszył ramionami.

– Dla młodości. – Znów wzruszył ramionami. – YOLO.

– Mówiąc szczerze, żywi większy pociąg seksualny do piłki – ciągnął Minseok. Lu Han udawał, że posyła mu groźne spojrzenie, po czym bez przekonania uderzył go w ramię.

– Jestem zbyt młody, by się zakochiwać – powiedział Lu Han. – To znaczy, teraz jestem na szczycie życia! Czemu powinienem chodzić na randki? Powinienem wykorzystać ten czas na trenowanie piłki nożnej, wiecie?

–…Racja… – mruknął Baekhyun. Chanyeol musiał po cichu wypowiedzieć to słowo razem ze swoim chłopakiem.

– Tak, wiecie… Jakby, znaleźć idealną piłkę do gry, z którą mógłby wziąć ślub i spędzić resztę życia… – Minseok zaśmiał się, gdy Lu Han znów go uderzył i wycofali się, kłócąc żartobliwie. Chanyeol spojrzał na Baekhyuna i wzruszył ramionami.

– I pomyśleć, że myślałem, że wszyscy w tej szkole są ciągle napaleni – powiedział.

Baekhyun musiał milcząco się zgodzić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz