rating: PG-13
Kilka
godzin zajęło im dotarcie do domu Jongina. Chanyeol był zaskoczony, że Chen
dokładnie wie, gdzie to jest, nawet jeśli znali się przez lata. Chanyeol
osobiście nigdy tu nie był, ponieważ nigdy nie miał okazji, by tu przyjechać.
–
W porządku, teraz pozwólcie, że oczywiście ja porozmawiam z rodzicami Jongina!
–
Dlaczego mamy ci zaufać? – krzyknął Sehun, ale się uśmiechał.
–
Dobre pytanie, od idioty – zauważył Chen, również się uśmiechał, wyjmując
telefon. Wyglądało to, jakby było opracowane. – Połączę się z wami na Skype
przez telefon w kieszonce na mojej piersi, kiedy będę z nimi rozmawiał,
żebyście nie czuli się niepewnie, dobra? – Ludzie zaczęli szeptać, na wpół
podekscytowani, na wpół podenerwowani.
–
Dobrze. Ekipo, jesteście gotowi? – Chen puścił wszystkim oczko, a potem wysiadł
z busa. Prawie wszyscy wiwatowali. Chanyeol nie miał pojęcia, co się dzieje, a
Baekhyun nadal spał na jego ramieniu.
Wszyscy
przenieśli się na jedną stronę busa, przyciskali twarze do okna, patrząc, jak
Chen znika w posiadłości.
–
Co się dzieje? – Chanyeol zapytał Yi Xinga. Obaj byli po drugiej stronie busa,
więc nie mogli niczego zobaczyć. – Tak naprawdę nie próbują go porwać, prawda?
–…Słyszałem,
że próbują. – Yi Xing westchnął. – Chen powiedział, że definitywnie nie pozwolą
mu jechać.
–
Ale to… – Chanyeol urwał, niepewny.
–
Tak… – Yi Xing westchnął.
– W PORZĄDKU, TEREN CZYSTY – oznajmił Kris.
Chanyeol teraz zdał sobie sprawę, że wszyscy tłoczyli się z przodu wokół Krisa,
prawdopodobnie słuchając Chena na Skype. Wkrótce potem Sehun, Tao i Lu Han byli
gotowi do wyjścia. Po drodze Kris złapał Joonmyuna, a Sehun Kyungsoo, który
wyglądał na zagubionego.
–
Co się dzie- – zaczął, ale nigdy nie miał szansy się odezwać, ponieważ już
wyciągnęli go na zewnątrz.
W
całym tym zamieszaniu Baekhyun poruszył się na jego ramieniu. Kiedy Chanyeol
zerknął w dół, zobaczył, że oczy Baekhyuna się otwierają, zatrzepotał lekko
powiekami, zanim podniósł wzrok.
–
Co się dzieje? – wymamrotał. Chanyeol wstał, kiedy Baekhyun przecierał oczy.
–
Planują porwać Jongina – odparł Chanyeol. Baekhyun usiadł prosto.
–
Co, poważnie? – Baekhyun także wstał, wychodząc z ich miejsca i odwrócił się
tam, gdzie byli Yi Xing i Minseok.
–
Banda dzieciaków – skomentował Minseok, kiedy Baekhyun i Chanyeol dotarli do
okien. Chanyeol rozumiał, co mają na myśli, gdy patrzył, jak stawiają drabinę
przy oknie. Sehun i Tao kłócili się najwyraźniej o to, kto ma wejść na górę, a
kto ma trzymać drabinę w miejscu. W końcu Joonmyun zdecydował się wejść, a
Sehun i Tao nie mieli wyboru, jak tylko kłócić się o konsekwencje. Kris
krzyczał coś, co zdawało się być „OSTROŻNIE, JOON-MIŁY!”, trzymając drabinę tak
desperacko, jakby od tego zależało jego życie. Później ludzie w busie patrzyli,
jak odwraca się do Sehuna i Tao z ogniem w oczach, kiedy ich zrugał. Dąsając
się i wciąż kłócąc, pomogli mu przytrzymać drabinę. Kyungsoo pomagał nieco
niepewnie, Lu Han z entuzjazmem. W końcu Joonmyun zdawał się krzyczeć coś do
nich z góry. Wszyscy, którzy mu pomagali, podnieśli wzrok. Joonmyun krzyczał coś
do Kyungsoo. Wszyscy odwrócili się do chłopaka o jelenich oczach z zaskoczeniem
i zdezorientowaniem na twarzy. Oczy Kyungsoo także były szeroko otwarte, kiedy
znów podniósł wzrok. Kiedy Chanyeol spojrzał w górę, zobaczył Jongina
zerkającego w dół przez okno, a potem znów znikającego w środku. Twarze
wszystkich wyrażały teraz figlarne zrozumienie i zachęcili Kyungsoo, by wszedł
na górę. Na wpół zmieszany Kyungsoo zaczął wspinać się pod wpływem
naciskających spojrzeń przyjaciół. Joonmyun zdawał się zniknąć w środku. W
końcu Kyungsoo był na górze. Zdawało się, że stał tam jakby przez wieki, ale
wreszcie zszedł z powrotem na dół, przewieszając sobie torbę przez ramię.
Później zszedł na dół także Joonmyun i na końcu Jongin.
–
Wow, oni naprawdę to robią – mruknął Yi Xing. Sam Chanyeol był dość zdumiony.
Pobiegli w stronę busa. Chanyeol widział, jak oczy Jongina rozszerzyły się z
zaskoczenia z powodu busa, widział, jak Sehun i Tao znowu się kłócą o to, który
koniec drabiny mają trzymać w drodze powrotnej oraz bardzo męskiego Lu Hana,
który polecił im, by po prostu to przeboleli. Kris objął ramieniem
uśmiechniętego Joonmyuna, a Kyungsoo był na samym końcu, biegł, by ich dogonić.
–
Nasza ekipa z pewnością jest niezwykła – powiedział z podziwem Chanyeol. W
końcu dotarli do busa i Kris przycisnął coś kilka razy w telefonie.
–
Dzwonię do Chena. To nasz sygnał – powiedział Kris. Czekali kilka długich
minut. W tym czasie Jongin wyglądał na trochę niepewnego i skonfliktowanego,
był rozdarty między tym, że nie chciał zdradzić swoich rodziców a błyszczeniem
z podekscytowania wywołanego buntem. W końcu Chen wyszedł głównym wyjściem z
najszerszym uśmiechem na twarzy. Wszyscy w busie zaczęli wiwatować…
Wtedy
Baekhyun wysiadł z busa, długimi krokami zmierzając w stronę wejścia. Chen miał
zdezorientowaną minę, ale jedynym uspokojeniem Baekhyuna było poklepanie po
plecach. Chen obejrzał się do tyłu, ale Baekhyun już znów biegł w stronę
wejścia. Bus umilkł, obserwując ze zniecierpliwieniem, jak Chen biegnie z
powrotem do busa.
–
Co on robi? – spytał Lu Han.
–
Nie jestem zbyt pewien, ale-
–
Chce powiedzieć im o naszych planach – dokończył Chanyeol. Wszyscy odwrócili
się do niego z szeroko otwartymi oczami, zanim zaczęli jęczeć. Bus wybuchnął
szeptami.
–
Nie…
–
Wszystko zniszczy…
–
Przynajmniej próbowaliśmy…
–
Psuje zabawę…
–
Pa, Jongin, miło było cię poznać.
Chanyeol
chciał się kłócić, chciał powiedzieć im, że z pewnością każdy, kto ulegnie
urokowi Baekhyuna, zostanie przekonany. To zawsze działało. Ale Chen był
szybszy.
–
Ja mu ufam – powiedział głośno. Bus znowu ucichł, wszyscy odwrócili się do
Chena, który stał z wyprostowanymi plecami, wyglądając całkowicie lojalnie.
Chanyeol nigdy nie szanował swojego byłego współlokatora bardziej niż w tamtej
chwili.
–
Ufam Baekhyunowi. Wiem, że będzie w stanie to zrobić – powiedział pewnie Chen.
Może to sposób, w jaki wyglądał, jakby chciał uderzyć wszystkich, którzy się
nie zgadzali, a może to dlatego, że był przywódcą tej misji, ale wszyscy byli
przekonani, ponieważ przestali szeptać.
Długo
czekali. Chanyeol nie pamiętał jak długo. Niektórzy z nich przestali mieć
wiarę, ale Chanyeol trzymał się mocno i wiedział, że Chen też. Jongin wyglądał
na zmartwionego i na koniec pospiesznie wyszedł z busa. Protesty potoczyły się
za nim, ale nikt fizycznie za nim nie poszedł. Wszyscy patrzyli z busa, jak
Jongin biegnie w stronę wejścia, ale nie dotarł tam, ponieważ ostatecznie
wyszły trzy osoby z Baekhyunem na czele. Wszyscy widzieli, jak Jongin
pospieszył, by przytulić swoich rodziców. Chanyeol nigdy wcześniej ich nie
widział, ale wiedział, że to dlatego, iż tak bardzo się o niego troszczyli,
bali się go puścić. Chen także opuścił busa, biegnąc do nich, by przeprosić.
Nie wyglądali na zbyt rozgniewanych; w istocie uśmiechali się. Po tym, co
wyglądało jak najdłuższe pożegnanie na świecie, rozdzielili się, wszyscy biegli
w stronę busa. Kiedy wsiedli, zostali powitani najgłośniejszymi okrzykami,
jakie Chanyeol kiedykolwiek słyszał od dziewięciu osób. Baekhyun pochwycił
spojrzenie Chanyeola i uśmiechnął się.
Chanyeol
odwzajemnił uśmiech.
Jongin
był w swoim pokoju, westchnął, dąsając się o to, że WSZYSCY jego przyjaciele
spędzą wakacje razem, a on znów będzie sam w swoim domu.
Nie
obwiniał swoich rodziców. W końcu za bardzo się o niego troszczyli.
Jednak
czasami chciał, żeby po prostu wzięli się w garść i pozwolili mu jechać. Miał
już dziewiętnaście lat, dlaczego nie mogli zostawić go w spokoju?
Czuł
się zgorzkniały, myśląc o tym. Zwłaszcza że Kyungsoo był z nimi… Wszyscy byli w
stanie go zobaczyć, a Jongin jako jedyny nie…
Poczuł,
jak jego telefon wibruje.
Chen: Jedziemy po ciebie. ;)))))))))
Głupio się w to wpatrywał. Co?
Jongin zaczął z niepokojem krążyć po
pokoju, zastanawiając się, co, do cholery, ta wiadomość oznacza. Otworzył drzwi
i wyjrzał na dół, po czym znów zaczął krążyć po pokoju. Odpisał, znowu krążył,
później znów napisał, znowu krążył i pisał jeszcze częściej.
Po godzinie poddał się, czując ogromną
frustrację. Zażartował ze mnie.
Wściekły Jongin podskoczył na swoim łóżku i zaczął się szamotać. Zażartował ze mnie!
W środku frustracji Jongin zasnął.
Obudził się przez dziwne stukanie.
Mrugając, Jongin podniósł głowę, niemal krzyknął, gdy zobaczył, że Joonmyun
zagląda do środka. Z szeroko otwartymi oczami patrzył, jak jego współlokator
otwiera okno, spokojny i opanowany.
– Chodźmy – powiedział cicho.
– I-I-I-I-Iść, gdzie? – wyjąkał przerażony
Jongin.
– Chen do ciebie nie dzwonił? – Joonmyun
westchnął. – Ten idiota.
– Co? Naprawdę przyjechaliście? – Jongin
wstał na drżących nogach. Jednak Joonmyun wydawał się być naprawdę
niecierpliwy.
– Pospiesz się.
– J-J-Ja… Moi rodzice mi n-n-nie pozwolą. –
Jongin bezradnie stał w miejscu.
– Porywamy cię.
– Ale moi… moi rodzice…
Joonmyun zdawał się myśleć, że to nie
zadziała, więc znowu wyjrzał na zewnątrz. Jest
ich więcej? Zastanawiał się Jongin.
– Kyungsoo! – usłyszał krzyk Joonmyuna.
Serce Jongina stanęło mu w gardle. – Kyungsoo, chodź tu!
Kyungsoo? Serce Jongina pędziło. Jakby próbując to
sobie udowodnić, podszedł do okna i wyjrzał. Rzeczywiście, urocza twarz
Kyungsoo pojawiła się w polu jego widzenia, te duże oczy patrzyły na niego.
On
też tu jest, żeby mnie wyciągnąć?
Zażenowany Jongin cofnął się, serce waliło
mu w gardle, nie był nawet w pełni świadomy, że Joonmyun z gracją wszedł do
środka.
– C-Co ty-
– Biorę twoje rzeczy, oczywiście –
odpowiedział spokojnie Joonmyun, odwrócił się, by przeszukać szafę Jongina.
– Zaczekaj! Hyung, nie mogę-
– Jongin? – Anielski głos zabrzmiał cicho
ze strony okna. Jego serce znów pędziło, Jongin odwrócił się, by ujrzeć w oknie
Kyungsoo patrzącego na niego niewinnie.
– K-Kyungsoo – przywitał się Jongin. Po
swoim wyznaniu nie rozmawiali dobrze przez długi czas, ale przez ostatnie
tygodnie znów zaczęli się dogadywać. Nadal jednak było niezręcznie. Jednakże
Jongin poczuł wielką ulgę, widząc go.
– Idziesz? – spytał Kyungsoo, uśmiechając
się lekko. – Wszyscy czekamy.
– Och… – Jongin rozejrzał się. Nie
wiedział, co go ogarnęło. – Uch, tak, zaraz tam będę…
– Gotowe – powiedział prosto Joonmyun,
wręczając Kyungsoo torbę. – Chodźmy na dół.
Kyungsoo kolejny raz uśmiechnął się do
niego zachęcająco, a potem zniknął na drabinie. Jongin patrzył, jak Joonmyun za
nim podąża i w końcu on także niepewnie zszedł na dół.
Dotknął ziemi, słysząc powitania od
wszystkich przyjaciół, których bał się, że nie będzie słyszał przez dwa
miesiące.
Kiedy podniósł wzrok, prawie rozdziawił
usta z zaskoczenia. Stał przed nimi bus i wyglądało na to, że wszyscy jego
przyjaciele przybyli, by go zabrać. Wszyscy byli tu dla niego.
Jongin był bardzo poruszony.
Przyjechali do letniej willi Minseoka
wieczorem. Wszyscy rozmawiali i grali ze sobą w gry przez całą drogę, więc nikt
nie był naprawdę zmęczony.
– Minseokkie powiedział, że zatrudnia
kucharzy i panie od sprzątania, żeby pomagali nam przez wakacje – krzyknął Chen
swoim silnym głosem, żeby dotarło do wszystkich.
– Hej, dlaczego sam nie może nam o tym
powiedzieć? – zapytał zaciekawiony Chanyeol.
– Tak! – dodał Kris. – On tu jest hyungiem.
– Minseokkie nie lubi dużo gadać przed
takimi idiotami jak wy! – ryknął Chen. Kris wstał, gotów zaatakować. Chanyeol
westchnął, zastanawiając się, dlaczego, do cholery, w ogóle to zaczął.
– Dobra, dobra, dobra… – Minseok pociągnął
Chena za ramię, uśmiechając się lekko. Wcale nie wyglądał na podenerwowanego! –
Wszyscy, wysiadajmy. Jestem pewien, że już przygotowali dla nas obiad.
Po tym wszyscy wybuchli wiwatami, wstając i
biorąc swoje torby. Chanyeol uśmiechnął się, przyciskając swój nos do nosa
Baekhyuna z uczuciem, zanim odchylił się do tyłu. – Jesteśmy.
– Jesteś taki dziecinny – mruknął Baekhyun,
ale uśmiechał się.
– Czy to nie to we mnie lubisz? – Chanyeol
uśmiechnął się szeroko, kiedy obaj czekali, aż wszyscy wysiądą, a potem
podążyli za nimi jako ostatni.
– Śnij dalej – odparował Baekhyun,
marszcząc brwi.
Weszli do willi, napotykając piękne
marmurowe podłogi i wysokie, wysokie sufity. To przypominało Chanyeolowi o domu
Baekhyuna. Wszyscy zgromadzili się w wielkim przedpokoju, który był tak duży
jak stołówka, tyle że pusty.
– Dobra! – ryknął Chen. Wszyscy przestali
podziwiać sufit, podłogę oraz wazy w rogu i odwrócili się do niego. Minseok
stał obok, a wszystkie ich torby leżały na środku. – Najpierw musimy ustalić,
które pokoje bierzemy.
– Więc Minseok tutaj mówi, że jest tylko
osiem pokoi. Wiecie, co to oznacza? NIEKTÓRZY Z NAS BĘDĄ MUSIELI SIĘ DZIELIĆ! –
powiedział Chen. Baekhyun przewrócił oczami – jego najlepszy przyjaciel był
takim idiotą.
– JA SIĘ NIE DZIELĘ! – powiedział głośno
Sehun. Grupa znów wybuchła szeptami i pomrukami. Chanyeol naprawdę nie miał nic
przeciwko.
– Ja, oczywiście, będę się dzielił z
Minseokiem~ – oświadczył Chen, obejmując Minseoka ramieniem. Chanyeolowi nie
umknęło, że Lu Han się zaśmiał.
– Przepraszam, Jongdae-yah, biorę swój
własny pokój – mruknął Minseok. Wszyscy się zaśmiali, Lu Han najgłośniej, a
Chen zaczął narzekać.
– Próbowałem tego wcześniej, przykro mi! –
zawołał Lu Han, a potem śmiał się razem z Yi Xingiem. Chen posłał im obu groźne
spojrzenie.
Chociaż doszedł do siebie, jakaś jego część
nadal brzmiała nieco zgorzkniale, kiedy pytał reszty grupy, czego chcą. Wszyscy
dalej się sprzeczali, głównie chcąc pokoju dla siebie, inni szukali partnera na
wypadek, gdyby nie dostali oddzielnego pokoju, później zaczęli kłócić się o
partnerów. W końcu Minseok podjął decyzję.
– Dobra, po prostu wyjmę imiona z czapki,
ludziska – krzyknął Minseok. – Nie ma kłócenia się – dodał później. Z jakiegoś
powodu miało to magiczny efekt i ostatecznie wszyscy się uciszyli.
Dosłownie wyjął czapkę (z torby Sehuna) i
napisał imiona na podartych skrawkach papieru, zanim włożył je do środka.
– Soliści~ – zawołał, stając prosto i
wyciągając przed siebie czapkę. Oczy wszystkich rozszerzyły się w
zniecierpliwieniu. – Ja oczywiście jestem wyjątkiem – dodał. Chen wyglądał
kwaśno.
– Dobrze, więc… – Minseok wyjął pierwsze
imię. – Chen.
– TAK! Frajerzy! – Chen chwycił swoją
torbę, wyglądając teraz o wiele bardziej radośnie. W końcu Chen był typem
samotnego wilka poza czasem, kiedy chodziło o Minseoka. Żartobliwie pokazał
język. – Każdy pokój ma królewskie łoże, tak w ogóle, więc wszyscy możecie
dzielić łóżka razem. Jestem pewien, że wam to odpowiada? – Urocze oczy Minseoka
przeskanowały pokój, czekając na reakcję. Wszyscy burknęli.
– Zaraz, zanim powiecie jeszcze coś –
zawołał Tao. Sehun wyglądał obok niego na bardzo zdeterminowanego. – Jaka jest
dzisiejsza data?
–…Piętnasty sierpnia… – odrzekł Minseok,
przekrzywiając głowę w zdezorientowaniu.
– Jaka? – zapytał Tao, przyciskając dłoń do
ucha, choć Chanyeol był na tysiąc procent pewien, że dokładnie usłyszał, co
powiedział Minseok.
– Piętnasty sierpnia.
– CO?!!!!
–…Jesteś idiotą, Tao-
– Właśnie! Właśnie tak, Sehun, miałem rację
co do daty! – krzyknął Tao w stronę Sehuna, który wyglądał na bardzo
poirytowanego. – Piętnasty sierpnia! Piętnasty
sierpnia! Nie dziesiąty sierpnia, ponieważ to pamiętny dzień, kiedy moja
pupilka Candy znalazła miejsce w moim sercu!
– Dzieci… – Minseok westchnął, kiedy tamci
dwaj zaczęli się sprzeczać. – Jakby nie robili tego wystarczająco często.
– Chłopaki, przestańcie! – krzyknął
Joonmyun, odrywając ich dwóch od siebie. Skrzyżowali ramiona, posyłając sobie
groźne spojrzenia. Minseok znowu westchnął, wyjmując karteczkę z czapki.
– Następny… Kyungsoo! – Wszystkie oczy
zwróciły się na Kyungsoo, którego oczy były jeszcze większe. Nie odezwał się,
tylko z szeroko otwartymi oczami podszedł po swoją torbę i wziął ją. – W
porządku, Soo. Zaczekaj tu, twoja sypialnia będzie zaraz obok następnego
solisty, którego wywołam. – Kyungsoo stał obok Minseoka, skanując wzrokiem
wszystkich. Chen już zniknął, by zwiedzać.
– Następny… Baekhyun. – Baekhyun wstał,
kiedy Chanyeol szepnął za nim „Szczęściarz!”. Uśmiechnął się i wziął swoją
torbę, przesunął się, by stanąć obok Kyungsoo. Minseok pokazał jednemu z
ochroniarzy, by wskazał im drogę. Wszyscy teraz jęczeli, zdając sobie sprawę,
że to oni będą musieli dzielić się pokojami. Mówiąc szczerze, Chanyeol tak
naprawdę nie miał nic przeciwko temu, że będzie z kimś dzielił pokój, bo był
pewien, że z każdym będzie mu wygodnie. Kris uczepił się Joonmyuna, jakby od
tego zależało jego życie, a Joonmyun westchnął.
– Dobrze, teraz pary! – powiedział Minseok
z entuzjazmem, tym razem wyjmując dwa imiona. – Uch… Kris i Yi Xing!
Chanyeol niemal zaśmiał się na głos, kiedy
Joonmyun odwrócił się, by spojrzeć na Krisa, który zastygł w miejscu. Był
zawiedziony, że nie dostał pokoju z Joonmyunem. Przypomniał sobie, że Yi Xing
był jednym z jego wielu miłostek i był pewien, że Joonmyun też to zrobił.
– Pewnie! – odpowiedział radośnie Yi Xing,
chwytając swoją torbę i czekał na Krisa. Kris od razu wstał, nie był świadomy
śmiertelnego spojrzenia Joonmyuna, kiedy patrzył na wszystkich innych. – LEPIEJ
NIE DOTYKAJCIE MOJEGO JOONMYUNA! – Potem wziął swoją torbę i odszedł z Yi
Xingiem, śmiał się i uśmiechał do młodszego.
Chanyeolowi było przykro z powodu
Joonmyuna, który wydawał się dość straszny, gdy był zazdrosny. W końcu razem
niemal całkowicie przeszli przez zazdrość. Czując ból Joonmyuna, Chanyeol
przesunął się, aż siedział obok przyjaciela.
– Wszystko w porządku, ten idiota jest tak
lojalny, jak to tylko możliwe. – Chanyeol uśmiechnął się. Joonmyun zarumienił
się z zażenowania.
– K-Kto powiedział, że czuję się niepewnie?
– mruknął, bawiąc się swoimi palcami. Chanyeol przysięgał, że to pierwszy raz,
kiedy rozmawiał z łatwo-denerwującym-się Joonmyunem – w czasie innych razów
zawsze rozmawiał z Seksownym Joonmyunem. Po tym uśmiechnął się, wiedząc, że
przynajmniej ktoś taki jak Joonmyun ma stronę, która jest czytelna dla
wszystkich innych.
– Następnie… Lu Han i Sehun! – krzyknął Minseok.
Lu Han wyciągnął rękę do Sehuna, który natychmiast porzucił myśli o spaniu
samotnie, przybijając piątkę ze zwycięskim uśmieszkiem. Wstali, by wziąć swoje
torby, teraz Lu Han całą swoją uwagą obdarzał maknae, lekko się z nim drocząc,
co robił zawsze, kiedy Sehun był w pobliżu – to nawyk.
– Następni… Jongin i Tao! – Jongin posłał
uśmiech Tao, który odpowiedział mu tym samym, kiedy pomagali sobie wstać z
podłogi i pospieszyli, by wziąć swoje torby, a potem odeszli, rozmawiając.
Joonmyun i Chanyeol spojrzeli na siebie.
Tylko oni zostali.
– Cóż, wasz pokój jest na samym końcu, na
samej górze. – Minseok wzruszył ramionami, biorąc swoją torbę. – Jestem pewien,
że to dobry wybór. Kris prawdopodobnie zabiłby każdego innego, kto dzieliłby
pokój z Joonmyunem.
– D-Dlaczego po prostu nie możesz umieścić
ich razem? – wyjąkał Chanyeol. – To znaczy, czy nie byłoby łatwiej-
– Ponieważ wszyscy ciągle narzekają. –
Minseok złapał się za głowę. – Przyprawiacie mnie o ból głowy. – Potem odszedł,
samotna sylwetka zniknęła w cieniu.
– Bardziej martwię się o Krisa – wymamrotał
Joonmyun. Może Chanyeol nie potrafił zrozumieć, ponieważ Baekhyun miał swój
własny spokój, ale był pewien, że czułby się tak samo, gdyby był na miejscu
Joonmyuna. W końcu wyruszyli, by znaleźć swój pokój.
– Myeonnie! – biadolił Kris, wpadając do
pokoju. Chanyeol siedział na łóżku, grając na telefonie, a Joonmyun upewnił
się, że jego część łóżka była schludna i wygodna.
– Kris? – Joonmyun nawet nie miał czasu, by
zapytać, co jego chłopak, do cholery, tu robi, ponieważ Kris przygarnął go do
niedźwiedziego uścisku. Chanyeol wzdrygnął się, czując wielkie osamotnienie i
pominięcie.
– Proszę, Kris, znajdź sobie inne miejsce,
by marudzić i narzekać – powiedział poważnie Chanyeol. Kris odwrócił się i
posłał Chanyeolowi groźne spojrzenie, a potem kopnął w niego kapciem.
– Jakim przyjacielem jesteś? – Kris wydął
wargi. – Nie waż się-
– Dotykać Joonmyuna, tak, tak. – Chanyeol
przewrócił oczami. – Jakbym w ogóle chciał.
– Co?! – Kris odstawił Joonmyuna na ziemię
i odwrócił się twarzą do najlepszego przyjaciela. – Co to miało znaczyć?! Że
Joonmyun nie jest atrakcyjny? Że Joonmyun nie jest pociągający-
– Jestem pewien, że po prostu chciał
powiedzieć, że jest w związku. – Joonmyun westchnął, ale jego policzki były
zarumienione, był zadowolony, że Kris go bronił.
–…Och. – Kris zmarszczył brwi zmieszany. –
Cóż! Muszę ci powiedzieć, że Joonmyun jest najbardziej atrakcyjną, najbardziej
pociągającą osobą na całym świecie!
Chanyeol zmarszczył brwi, chcąc się
spoliczkować. Dlaczego zawsze musiał znajdować się w centrum miłosnych spraw
Krisa i Joonmyuna?
– Prawda, Myeonnie? – Z całą uwagą znów na
Joonmyunie Kris zaczął obsypywać go uczuciami, lecz Joonmyun był zbyt
nieśmiały, by je zaakceptować.
– Wyjdź, Kris! – pisnął, popychając Krisa w
stronę drzwi. – Przeszkadzasz nam.
– Mój pokój jest na końcu korytarza,
Myeonnie! – krzyknął Kris, będąc popychanym w kierunku drzwi. – Czy to nie
przeznaczenie? Jesteśmy na tym samym piętrze!
– Odwiedzę cię, obiecuję! – powiedział
łagodnie Joonmyun, wykonując ostatnie mocne pchnięcie, zanim zamknął za nim
drzwi, dysząc.
– Rany, ale z nim roboty – skomentował Chanyeol. – Czułem się zmęczony, tylko na
niego patrząc.
– Jest tego wart – powiedział Joonmyun,
mały, nieśmiały uśmiech pojawił się na jego ustach. Chanyeol pożałował, że
teraz o tym wspomniał. Uroczo, lecz zawstydzająco było ich oglądać.
– Więc… ty i Baekhyun, co? – zapytał cicho
Joonmyun, siadając obok Chanyeola. – Nie spodziewałem się, że tak szybko się
zgodzi.
–…Mówiąc szczerze, ja też nie – przyznał
Chanyeol. – Tak naprawdę ciągle chciałem się z nim umówić, ale odrzucał mnie od
początku. I nagle… jednego dnia, zupełnie znikąd, to on to powiedział.
– Chyba w końcu zrozumiał, hę… – Joonmyun
zachichotał. – Wystarczająco długo mu to zajęło.
– Masz na myśli, że mnie zajęło wystarczająco długo. – Chanyeol zaśmiał się.
– Nie… on był wolniejszy – powiedział cicho
Joonmyun.
– Hę? Co to znaczy? – Chanyeol odwrócił
się, by spojrzeć na swojego spostrzegawczego przyjaciela.
– To znaczy to, co powiedziałem. – Joonmyun
uśmiechnął się.
– Nie- ale- Chodzi mi o to, że… lubiłem go przez wieki, więc mnie zajęło dłużej…
Nie wiem, kiedy on zaczął mnie lubić, ale wiem, że kiedy to odkryłem, to już
było obustronne i-
– To od początku było obustronne – dumał Joonmyun.
– W innym razie nie chciałby odwzajemnić twojego pocałunku, prawda?
– S-S-Skąd o tym wiesz? – Chanyeol
zarumienił się z zażenowania.
– Musicie zachowywać większą prywatność. –
Joonmyun uśmiechnął się. Chanyeol poczuł, że jego uszy się czerwienią. Właśnie
wtedy drzwi otworzyły się.
– Hej – zawołał Joonmyun. Chanyeol był zbyt
zażenowany, by patrzeć na kogokolwiek, ale i tak odwrócił głowę i zobaczył
stojącego tam Baekhyuna. Przypominając sobie, co Joonmyun powiedział tuż przed
tym, jak Baekhyun otworzył drzwi, zawstydzony Chanyeol szybko się odwrócił.
– Lepiej nie rób z Joonmyunem nic
podejrzanego – powiedział Baekhyun, podchodząc do nich.
– Co? Jak mogłeś- Ja… – Urażony Chanyeol
sapnął. – J-Jak mógłbym…
– Jest na to zbyt niewinny, prawda? –
Joonmyun zaśmiał się. – Nie przeleciał cię, prawda?
– Nie. – Baekhyun też się zaśmiał, jakby to
był temat do śmiania się, a nie coś, co wparowało Chanyeola w zażenowanie.
Chanyeol poczuł, że jeszcze bardziej się czerwieni.
– To nie jest śmieszne! – wrzasnął. – Jeśli
tak bardzo podoba ci się myślenie, że jestem zwierzęciem, to w zamian pozwól mi
spać ze sobą!
– Tylko żartujemy, Yeol – powiedział
łagodnie Baekhyun. – Ufam ci, Yeol.
Chanyeol spuścił wzrok, więc Baekhyun nie
mógł zobaczyć jego uśmiechu.
– Dzieciak wpada we wściekłość~ – Joonmyun
zachichotał, potem Chanyeol poczuł, że łóżko się porusza. – Zostawię to tobie.
– Kroki zniknęły za drzwiami, a te zamknęły się cicho.
Zapadła cisza. Chanyeol chciał, żeby
Baekhyun przeprosił, w pełni wiedząc, że zachowuje się dziecinnie i w pełni
wiedząc, że Baekhyun wie, że zachowuje się dziecinnie.
Obaj byli uparci.
–…Dobra, przepraszam, Chanyeol – zagruchał
miękki, kojący głos Baekhyuna. Chanyeol poczuł, jak dłonie delikatnie łapią go
za ramiona, odrywając je od jego piersi. Chanyeol nadal nie patrzył na
Baekhyuna, chcąc go przywabić.
– Ufam ci we wszystkim, Yeol – wydyszał
Baekhyun, teraz blisko jego ucha. Chanyeol poczuł miód i truskawki i nie mógł
dłużej pozostawać wściekły. Z prędkością błyskawicy Chanyeol wyciągnął ręce i złapał
Baekhyuna w talii, przyciągając go do siebie. Siła sprawiła, że się przewrócił,
a Baekhyun znalazł się na nim. Uśmiechnął się głupawo, czując na sobie ciężar
Baekhyuna.
– Mam cię! – Zaśmiał się. Baekhyun
zmarszczył brwi. Chanyeol zauważył, że całe jego ciało zesztywniało.
– Dziecinne – mruknął. Chanyeol nie
przejmował się, oplatając ramieniem ciało Baekhyuna, trzymał go blisko.
Baekhyun oparł głowę na jego piersi, nie próbując się odsunąć.
– Ale poważnie. Dlaczego nie możesz dzielić
pokoju ze mną? – zapytał Chanyeol, wydymając wargi. – Niech Joonmyun ma ten
pokój sam.
–…Nie – odrzekł w końcu Baekhyun. – Chcę
wiedzieć, jak to jest mieć pokój samemu.
– Nie, żebyś nie miał całego pokoju dla siebie! – Chanyeol usiadł, nadal mając
Baekhyuna w ramionach. – Masz największą sypialnię w swoim domu, na litość
boską!
– To się nie liczy. – Teraz Baekhyun się
odsunął, schodząc z jego kolan. – Mam dosyć twojej obecności, Chanyeol.
–…Ostro. – Chanyeol westchnął. – I
pomyśleć, że kochankowie powinni być nierozłączni w takim czasie.
– Chcę tylko, żebyś miał swoją przestrzeń
osobistą, wiesz? – ciągnął Baekhyun.
– Ale kiedy dzielę pokój z chłopakiem kogoś innego, nie mam
przestrzeni osobistej, Baek! – wykrzyczał Chanyeol. – Co jeśli coś się stanie-
– Ale nie stanie – odpowiedział spokojnie
Baekhyun. – Tak naprawdę czuję ulgę, że Joonmyun jest w pokoju z tobą. On nie
jest singlem, ty nie jesteś singlem, więc obaj jesteście z kimś związani i niczego
nie zrobicie.
– Nie, ale-
– Ufam ci, Yeol. Nadal tak jest – wciął się
Baekhyun. – Tylko po prostu… naprawdę nie ufam nikomu innemu.
– Co to znaczy? – Chanyeol, zdumiony,
otworzył szeroko oczy.
– Kyungsoo – powiedział cicho Baekhyun. –
Znając go, on prawdopodobnie nic by ci nie zrobił.
– Tak, więc dlaczego-
– Ale miłość popycha ludzi do robienia
szalonych rzeczy – mówił dalej Baekhyun. – I miłość zmienia ludzi w inne osoby.
Nie wiesz, co mogłoby się stać.
Chanyeol siedział w miejscu oniemiały.
Po raz pierwszy od dnia, kiedy Baekhyun
powiedział mu wszystko, Chanyeol zobaczył okruch niepewności Baekhyuna. Chociaż
Chanyeol nie wiedział, dlaczego, do cholery, Kyungsoo miałby zrobić coś z nim,
wiedząc, że jest w związku z kimś innym, powtarzał sobie, że w sytuacji
Baekhyuna wyglądało to inaczej i że nigdy nie zrozumie, przez co Baekhyun
przeszedł.
Miłość była dla Baekhyuna potworna, ale
teraz dawał jej kolejną szansę. Chanyeol nie chciał dawać Baekhyunowi krztyny
niepewności.
– Poza tym chcę zobaczyć, jak dzielisz
pokój z innymi osobami – powiedział Baekhyun dość wesoło. Chanyeol westchnął,
wyciągając rękę, by złapać dłoń Baekhyuna – tylko po to, aby Baekhyun lekko się
wzdrygnął.
– Baek, coś jest nie tak?
–…Nic. – Baekhyun wstał. Chanyeol
przysięgał, że jego nogi lekko drżały. –…Nie musisz się martwić, Yeol.
Zobaczymy się na dole. – Potem zamknął za sobą drzwi, zostawiając Chanyeola
bardzo zdezorientowanego.
Nie zajęło Chanyeolowi długo, by to pojąć.
Wyjął telefon, chociaż już wiedział. Data
mówiła: Piętnasty sierpnia.
Zbliżał się okropny tydzień Baekhyuna.
Prawdopodobnie przypomniał sobie o tym, kiedy Tao i Sehun wcześniej głupio się
kłócili, zaakcentowano to, kiedy powtarzali datę. A on to czuł, chociaż
wyraźnie doszedł do siebie po swoich traumach z przeszłości.
Właśnie dlatego był tak odległy i powściągliwy.
Bał się fizycznego kontaktu.
Chanyeol wzmocnił uścisk na telefonie, był
zdeterminowany, by dobrze zająć się Baekhyunem, ale nie robić czegoś, co
przekroczyłoby granicę.
Wtedy wszedł Joonmyun, był zaskoczony,
widząc Chanyeola samego.
– Czy możesz mi… pomóc, proszę? – spytał
Chanyeol. Oczy niższego rozszerzyły się w zszokowaniu. – Zająć się Baekiem w
tym tygodniu… proszę, pomóż mi się nim zaopiekować.
Joonmyun nie powiedział nic, ale skinął
głową, rozumiejąc powagę sytuacji bez pytania.
– Będzie przechodził ciężki okres, a ja…
jestem takim idiotą. – Chanyeol ukrył twarz w swoich dłoniach. – Zapomniałem.
– W porządku – szepnął Joonmyun. – Podczas
szczęśliwych momentów ludzie mają tendencję do zapominania o najważniejszych
sprawach.
Następnego ranka niemal zapomniał o
wszystkich zmartwieniach z poprzedniego wieczoru. Czując się radośnie, wyszedł
z pokoju i szedł wzdłuż korytarza w stronę schodów.
Po drodze zobaczył kucającego na środku
Sehuna, Lu Han był obok, obejmując go, pytał niezręcznie, co jest nie tak.
Chanyeol także się pochylił. Sehun wyglądał, jakby nie spał całą nos.
– To było okropne… – Sehun jęknął,
trzymając rękę we włosach. Lu Han wyglądał, jakby czuł niezwykłe poczucie winy.
– Co się stało? – zapytał Chanyeol,
pomagając Lu Hanowi zaprowadzić Sehuna do ich pokoju.
– Nie wiem… Byłem w pokoju Yi Xinga i
Krisa, graliśmy w karty do trzeciej zeszłej nocy i zostawiłem Sehuna samego w
pokoju… Myślałem, że wszystko będzie w porządku, ponieważ powiedział, że chciał
cały pokój dla siebie.
– To było takie straszne… – zaszlochał
Sehun.
– Potem wróciłem, żeby się położyć, ale
zdałem sobie sprawę, że go nie ma. – Lu Han wyglądał na zmęczonego. –
Pomyślałem, że zrobił prawdopodobnie to samo co ja, poszukał kogoś, żeby sobie
pograć… I wtem dziś rano usłyszałem kogoś drapiącego w drzwi i… on tam był,
przestraszony do granic możliwości.
– To było okropne… – jęknął Sehun.
– Ten idiota tylko się popisuje! – Chanyeol
przewrócił oczami. – Nie może spać sam, jeśli to ostatnia rzecz, jaką miałby
zrobić! – Lekko wyjął dłonie Sehuna z jego włosów. Choć Sehun zawsze jęczał i
czasami płakał w ten sposób, Chanyeol miał co do tego złe przeczucie.
– Powiedz mi, co się stało, Sehun –
poprosił Chanyeol, jego wzrok był pewny, gdy wytrzymywał spojrzenie Sehuna. W
końcu Sehun czknął.
– Ja… Lu Hana-hyunga tu wczoraj nie było…
Nie mogłem spać bez nikogo… Więc poszedłem kogoś poszukać… – wyjąkał Sehun.
Miał worki pod oczami.
Dlaczego on nie wraca? Pomyślał Sehun, wpatrując się w ciemność. Nie słyszał nic. Ściany muszą
być dźwiękoszczelne, skoro nic nie słychać z drugiej stron. Lu Han-hyung,
pospiesz się…
Po
jakichś dziesięciu minutach, Sehun zrezygnował z czekania. Nigdy nie lubił spać
sam. Myślał, że po tylu latach będzie w stanie w końcu zmężnieć i być w pokoju
samemu, ale dzisiejsza noc, udowodniła mu, że nie może tego zrobić.
Usiadł.
Z początku chciał wybiec, poszukać Lu Hana i powiedzieć mu, żeby wrócił. Mając
w myślach ten cel, Sehun założył kapcie i wygramolił się z łóżka, przełknął
ślinę z powodu ciszy, która zdawała się przepełniać pomieszczenie.
Otworzył
drzwi i wyszedł na zewnątrz. Nie musiał być bardzo dyskretny, ponieważ ściany
były dźwiękoszczelne, a drzwi nie skrzypiały. Szukał światła, które wylewało
się ze szczeliny spod drzwi i naprawdę jedno znalazł – w pokoju obok niego.
Przycisnął ucho do drzwi. Usłyszał śmiech i głośny jęk frustracji Krisa. Lu Han
zdawał się dobrze bawić. Z jakiegoś powodu, będąc nieposłusznym jak to lubił
być, Sehun nie chciał im przeszkadzać.
Więc
poszedł dalej i zapukał do drzwi.
– P-Potem pierwszym pokojem, który
znalazłem, był jego pokój… Obudził się i powiedział, żebym przyszedł do jego
łóżka… Bardzo się ucieszyłem… bo ktoś pozwolił mi ze sobą spać…
–
Kto tam?
–
S-Sehun… – wymamrotał cicho Sehun. – Lu Han-hyung gra gdzieś indziej, a-a ja nie
mogę spać sam. M-Mogę dziś spać z tobą?
Spodziewał
się odmowy. Spodziewał się odrzucenia. W końcu kto przy zdrowych zmysłach chce
się dzielić własnym łóżkiem?
–…Chodź
tutaj. – Głos był łagodny i miły, a jednak coś było nie tak. Brzmiał na spięty.
Brzmiał wymuszenie. Co więcej brzmiał na zaniepokojony. Sehun z wdzięcznością
zamknął za sobą drzwi i pospieszył w stronę łóżka, a potem wszedł do niego.
– To wszystko… wszystko na początku było
dobrze, a potem… potem zaczął jęczeć przez sen. Pomyślałem, że dzieje się coś
złego i… pytałem go, dlaczego to robi… Pomyślałem, że p-próbuje mnie
przestraszyć… ale nie odpowiedział… tylko jęczał i szamotał się… i zaczął
krzyczeć… – Sehun ukrył twarz w dłoniach. Chanyeol miał co do tego złe
przeczucie.
Sehun
spodziewał się prawdopodobnie miłej pogawędki przed snem, ale on nie wydawał
się na to chętny. W końcu ogarnęła ich cisza, a jego oddech wyrównał się, więc
Sehun wiedział, że już śpi.
Kiedy
Sehun też już miał zapaść w sen, usłyszał nienaturalne poruszenie.
–
Hyung?
–…Mmh…
– Jęk był cichy, a potem zdawał się przybierać na sile. – Mmph… Nnh… N-Nie…
–
Hyung? – Teraz serce Sehuna biło mocno. Podniósł się nieco, próbując dostrzec
coś w ciemności. Ale nie mógł, ponieważ jego wzrok się nie przyzwyczaił. – T-To
nie jest śmieszne, hyung… – Jęki jedynie stały się głośniejsze i bardziej podenerwowane.
–
Nie… przestań…
–
P-Proszę, przestań…
–
Proszę…
–
N-Nie…
–
To boli…
–
Pomocy…
–
Proszę… pomóż mi…
– Potem zdałem sobie sprawę, że śpi, w-więc
usiłowałem go obudzić… Ale ciągle mnie odpychał… Dalej krzyczał… Powtarzał
„Nie, odejdź ode mnie!”, „Przestań…” i… „P-Proszę, nie…” – Sehun podniósł
wzrok, miał łzy w oczach. Chanyeol nigdy w życiu nie widział go tak
przestraszonego. – Chanyeol… co jest nie tak z Baekhyunem-hyungiem? Dlaczego taki
jest?
Ciężar w sercu Chanyeola spadł do jego
żołądka. Wstał na drżących nogach tak gwałtownie, że Lu Han i Sehun wzdrygnęli
się, zaalarmowani. Bez żadnego słowa Chanyeol wytoczył się z pokoju.
Podczas śniadania Chanyeol odciągnął Chena
na stronę.
– Czy dziś w nocy mógłbyś dzielić pokój z
Baekiem? – szepnął Chanyeol. Chen uniósł brew i już miał zaprotestować. – W tym
tygodniu będzie zachowywał się zabawnie.
Chen wyżej uniósł brew.
– Pamiętasz, co mi powiedziałeś? Jak
zniknął na tydzień? – syknął Chanyeol. Chen zrozumiał, a jego usta przybrały
kształt litery „O”. – Będzie miał koszmary. N-Nie wiem, jak pomożesz mu dziś w
nocy, nie pokazując, że wiesz, że się szarpie, ale bądź dla niego, co?
–…Myślałem, że wolałby ciebie-
– Nie. Prawdopodobnie jestem ostatnią
osobą, której teraz chce – przyznał Chanyeol. – Chcę tylko sprawić, by myślał,
że się nie przejmuję, wiesz? – Chen pokiwał głową.
– Czy… – zaczął Chen, a potem urwał,
wyglądając niepewnie. – Czy… czy on ci powiedział? Wiesz… co się stało i w ogóle?
– Chen podniósł na niego wzrok.
– Tak… – odparł Chanyeol. – Tak,
powiedział.
– Och… – Chen znowu urwał. Kolejny raz
Chanyeol widział w oczach Chena poczucie winy, gdy ten patrzył na swoje stopy.
– Nie stresuj się. – Chanyeol poklepał go
po plecach. – Jedynym sposobem, by mu to wynagrodzić będzie to, że będziesz
przy nim teraz, prawda? – Chen podniósł wzrok i uśmiechnął się słabo.
– Tak.
– To nie była niczyja wina – odpowiedział
Chanyeol. Tylko tych pojebów. – Więc
przestań się obwiniać.
Z jakiegoś powodu uśmiech Chena stał się
żywszy i skierowali się z powrotem do stołu ze śniadaniem.
Po śniadaniu wyszli razem na plażę.
Chanyeol patrzył, jak Jongin ze wszystkich sił stara się dogonić Kyungsoo. Yi
Xing, Kris i Lu Han szli razem i szybko rozmawiali po chińsku, Sehun zdawał się
dojść do siebie, najwyraźniej dzięki śmiesznym minom Tao, kiedy próbował
pocieszyć swojego współlokatora. Minseok i Chen zdawali się dość oddaleni od
siebie, jakby Chen nadal był trochę zły o to, że nie mógł dzielić z Minseokiem
pokoju ostatniej nocy. Joonmyun szedł i rozmawiał z Baekhyunem, a Baekhyun
nieznacznie się uśmiechał.
– Plaża!!! – krzyknął Tao, kiedy ich stopy
dotknęły miękkiego piasku, oderwał się od wszystkich pozostałych, biegnąc w
stronę brzegu z rękami w powietrzu. Wszyscy śmiali się, gdy Tao zdjął koszulkę,
a potem zanurzył się w wodzie.
– Myślałem, że chciał pospacerować po
plaży? – odezwał się Baekhyun.
– Wygląda na to, że zdał sobie sprawę, że
plaża nie jest tylko do spacerowania. – Kris uśmiechnął się.
– Dobra! Myślę, że powinniśmy coś porobić,
nie wydaje wam się? – Joonmyun spojrzał na wszystkich.
– Chcę pograć w piłkę! – wrzasnął Lu Han.
– Czy nie możemy po prostu zrelaksować się
na plaży? – zapytał Kyungsoo.
– Nie! To czas naszej młodości! – sprzeczał
się Lu Han. – Musimy robić coś aktywnego! – Wielu z nich jęknęło.
– Dobrze, mamy dwie opcje, siatkówka
plażowa i relaks na plaży – powiedział Joonmyun. Lu Han i Kyungsoo wyglądali na
zadowolonych. – Siatkarze stają za Lu Hanem. Reszta ustawia się z Kyungsoo. –
Chanyeol patrzył, jak Baekhyun przesuwa się, by stanąć z Kyungsoo, więc poszedł
za nim. Kiedy dyskutowali o tym, co będąc robić, a Chanyeol nadal kierował się
w stronę Baekhyuna, ktoś złapał go za ramię. Odwrócił się. Po raz kolejny Sehun
wyglądał poważnie.
– W-Wszystko w porządku, prawda? –
Przerażony wyraz znów pojawił się w oczach Sehuna, gdy teraz nie było Tao.
Odzwierciedlał uczucia Chanyeola, ale Chanyeol jedynie mógł zebrać całą swą
odwagę i zmierzwić Sehunowi włosy.
– Wszystko w porządku. Nie martw się –
zapewnił Chanyeol, mnóstwo czułości wezbrało w nim, gdy widział, jak Sehun tak
bardzo się o kogoś troszczy. – Baek… nie miał dobrego życia, więc to naturalne,
że śni o tych sprawach. – Sehun milczał, poruszając stopami z piaskiem.
– Co było tak okropne, że sprawiło, iż…
brzmi na takiego przestraszonego? – szepnął Sehun.
– Nic, czym miałbyś się przejmować –
odrzekł Chanyeol, poklepując najmłodszego po plecach. – Słuchaj, Sehun, teraz
najlepiej będzie, jak nikomu innemu o tym nie powiesz i tylko będziesz czuwał
nad hyungiem, dobrze? – Sehun słabo skinął głową. – I zachowuj się przy nim
normalnie. Tak?
–…Tak – mruknął Sehun.
– I powiedz Lu Hanowi-hyungowi, żeby też
nikomu nie mówił, dobrze? – Sehun pokiwał, uśmiechając się lekko, a potem
pobiegł do drużyny siatkarzy. Chanyeol odwrócił się w drugą stronę i poszedł za
plażowiczami. Pobiegł i dogonił ich, odnajdując Baekhyuna pochłoniętego rozmową
z Kyungsoo.
– Nie mam nawet szansy. – Jongin westchnął,
wlokąc się za tą dwójką, kiedy Chanyeol dołączył do niego. – Nie wiem nawet, co
powiedzieć.
– Myślałem, że jesteście blisko? – zapytał
wyzywająco Chanyeol. Jongin posłał mu spojrzenie. – Mam na myśli to, że
jesteście bardzo blisko, więc czemu pozwalasz, żeby głupia gadka weszła ci w
drogę?
– Ale hyung i Soo… muszą być bliżej –
mruknął Jongin. Chanyeol zaśmiał się.
– Jongin, oni byli współlokatorami jedynie
przez kilka tygodni. Nie znali się długo.
– My nigdy nie byliśmy współlokatorami!
– Ale jesteście bliskimi przyjaciółmi –
powiedział Chanyeol. – Baek nie rozmawiał z Kyungsoo za wiele, kiedy zmienił
pokój.
– Ale-
– Och, no idź, co? – Chanyeol popchnął
Jongina. Niższy z początku się wahał, szedł chwiejnie, ale w końcu podszedł do nich,
pojawiając się obok Baekhyuna, by dołączyć do ich rozmowy. Baekhyun zdawał się
rozumieć i powoli, stopniowo zwolnił kroku, aż nie byli tuż przed nim, zwolnił
jeszcze bardziej, by Chanyeol do niego dołączył.
– Byłoby miło, gdyby się zeszli –
powiedział cicho Baekhyun. Chanyeol zerknął na niego – jak Baekhyun mógł być
tak rozkosznie przystojny? Zwalczył chęć złapania mniejszego za rękę. W końcu
Jongin i Kyungsoo znaleźli miłe miejsce w cieniu drzewa i cała czwórka usiadła.
Właśnie wtedy Tao wynurzył się z wody i
przybiegł do nich.
– Hej, chłopaki! – przywitał się
entuzjastycznie, dołączając do nich pod drzewem. – Woda jest świetna,
powinniście spróbować!
– Może później – powiedział Baekhyun. –
Nadal jest wcześnie.
– Jasne. – Tao uśmiechnął się. Kyungsoo
położył się na piasku, wyjął okulary, zanim założył je sobie na nos. – To jest prawdziwa definicja relaksu –
zauważył Tao. Wszyscy zaśmiali się.
Kiedy Joonmyun i Sehun dotarli z arbuzem,
Jongin i Kyungsoo już spali.
– Chodźcie tu – zawołał Baekhyun do Sehuna,
poklepał piasek obok siebie, kiedy zdał sobie sprawę, że Sehun szuka dobrego
miejsca do siedzenia. Sehun wzdrygnął się, wyglądał na podenerwowanego, kiedy
rzucił się, aby usiąść obok Chanyeola. Baekhyun zachichotał.
– Musiałem mocno go kopnąć, kiedy spałem –
szepnął Baekhyun, lecz Chanyeol jedynie mógł spojrzeć na Sehuna, który wyglądał,
jakby miał wielkie poczucie winy.
Baekhyun już miał wyciągnąć rękę po arbuza,
ale Chanyeol zauważył, że kilka ziarenek piasku przykleiło mu się do palców.
Instynktownie sięgnął dłonią i złapał rękę Baekhyuna, strzepując piach.
Baekhyun natychmiast się wyrwał, choć jego twarz nic nie wyrażała, gdy sięgał
po arbuza.
Joonmyun to zauważył. Uniósł brew na
Chanyeola. Wyższy jedynie ponuro wzruszył ramionami.
Po obiedzie stłoczyli się w wielkim
przedpokoju, który teraz był udekorowany dużymi poduszkami oraz ogromnymi
matami, które zajmowały większość marmurowej podłogi. Przez resztę wieczoru
grali w mafię i wszyscy mieli swoją kolej, by opowiedzieć historię.
Tym razem była kolej Yi Xinga.
– Pamiętajcie o rolach, chłopaki. Mafia to
ci, którzy zabijają ludzi w nocy – będzie ich trzech. Błazen to ten, który chce
zostać zlinczowany przez mieszkańców w ciągu dnia – jeśli tak się stanie, on
zabija jedną osobę w nocy. Jeśli jednak zostanie w nocy zabity przez mafię,
przegrywa. Doktor może w ciągu nocy uleczyć jedną osobę, a Detektywi wybierają
jedną osobę, by każdej nocy ją sprawdzić. Będzie jeden Doktor, trzy Mafie,
jeden Błazen i dwóch Detektywów.
– Dobra, ludzie. Jest noc! – powiedział z
radością, a wszyscy zniżyli głowy i zamknęli oczy. – Mafia, proszę się obudzić.
– Cisza. – Wybierzcie ofiarę do zabicia… Dobrze. Idźcie dalej spać. …Uch,
Błaźnie, powiedz mi, proszę, kim jesteś… Dobrze… Doktorze, wybierz kogoś do
uleczenia… W porządku… Detektywi, wybierzcie kogoś do przeprowadzenia śledztwa…
To podejrzane, to nie jest… W porządku.
– Niech wszyscy się obudzą. – Chanyeol
otworzył oczy i wszyscy inni zrobili to samo. Już patrzył na każdego
podejrzliwie. – Wczorajszej nocy… uch, Jongin umarł.
– Co?! – Jongin wyglądał jak kopnięty
szczeniak, był sfrustrowany, że zginął jako pierwszy.
– Ujawnij swoją tożsamość, Jongin.
– Byłem detektywem! – Jęki słychać było
wszędzie. – Jak mogliście?! – Wzdychając, odsunął się z kółka. Lu Han wyglądał
na niezwykle skwaszonego.
– Dobrze, jak myślicie, kto go zabił?
– Chen! – Chanyeol od razu wskazał palcem
na uśmiechającego się Chena, który otworzył szeroko oczy z zaskoczenia i
podniósł ręce. – To ty, wiem o tym!
– Co, do kurwy? Dlaczego? – Chen wyglądał
na zirytowanego i marudnego. – Bez powodu?
– Śmiał się! – Teraz Chanyeol klęczał,
wyglądał na poruszonego. – tylko patrzcie, jaki sprytny jest!
– Chanyeol, tak bardzo cię dopadnę! – mruknął Chen.
– Uważam, że jest niewinny! – odezwał się
Lu Han.
– Dlaczego?
– Nie wiem… – Lu Han siedział i myślał. –
Ja… nie wiem…
– Więc musisz być mafią razem z nim! –
oskarżył Kris. – Inaczej nie odezwałbyś się bez powodu!
– Czy możemy już na kogoś głosować… –
mruknął Sehun.
– Dlaczego ty jesteś taki szybki, by mieć już to z głowy? – spytał
podejrzliwie Tao. – Chcesz się pospieszyć i zabić kilka osób, co?
– Co? Jak mogłeś-
– Dobra! – Yi Xing przerwał im wszystkim. –
Czas na oskarżenie. – W ciszy każdy wskazywał na kogoś palcem. Chanyeol pokazał
na Chena, który odpowiedział tym samym, Sehun też wskazywał na Chena, podczas
gdy Tao wskazywał Sehuna. Minseok pokazywał na Lu Hana, a Lu Han wskazywał na
Chanyeola, podczas gdy Kris, Kyungsoo i Joonmyun pokazywali na Lu Hana, a
Baekhyun wskazywał Chanyeola.
– Jak mogłeś? – Chanyeol gapił się na
swojego chłopaka, który wzruszył ramionami, ukrywając tajemniczy uśmiech.
– Wygląda na to, że najwięcej osób
zagłosowało na Lu Hana. Lu Han, jakieś słowa obrony?
– Będziecie tego żałować. – Lu Han usiłował
brzmieć groźnie, ale było to nieprzekonujące, kiedy uśmiech rozciągnął jego
wargi.
– Tak, tak, powiedziałeś to ostatnim razem,
kiedy byłeś mafią. – Kris przewrócił oczami.
– Wszyscy, którzy są za zlinczowaniem Lu
Hana, podnieście dłonie. – Teraz niemal wszyscy, poza Chenem, Tao i Chanyeolem,
podnieśli ręce. Lu Han jęknął. – Ujawnij swoją tożsamość, Lu Han.
– Byłem doktorem, pojeby! – wrzasnął Lu
Han. Wszyscy jęknęli, a Chanyeol ukrył twarz w dłoniach.
– Co ja mówiłem, frajerzy? – krzyknął Chen.
– Zagłosowaliście na złą osobę!
– Ty prawdopodobnie wewnętrznie zrywasz
boki – odparował Chanyeol. Patrzyli na siebie groźnie, na moment stali się
wrogami.
– Jeśli ja zostanę zabity dziś w nocy,
wszyscy dowiemy się, kto jest mafią… – mruknął Chen, gdy szli spać.
– Jeśli ja
zostanę dzisiejszej nocy zabity, nie musimy zgadywać, kto jest mafią… –
odmruknął Chanyeol.
–…Dobrze. Detektywie, wybierz kogoś do
przesłuchania… To jest podejrzane, to nie jest podejrzane, twoje wyniki…
Dobrze… Niech wszyscy podniosą głowy. Jest dzień. – Wszyscy unieśli głowy. –
Ostatniej nocy, w niefortunnym wypadku, Tao został zabity. – Tao rozdziawił
usta, a pierwszą osobą, którą wskazał, był Sehun. Sehun wyglądał na
zszokowanego, ale w końcu uśmiech wyrwał się z jego ust.
– Sehun, zabiję cię! – wrzasnął Tao. –
Byłem, kurwa, niewinny!
– Martwi nie mówią – powiedział spokojnie
Yi Xing. Wzdychając, Tao wyszedł z kółka, by dołączyć do Jongina, który
wyglądał na dość zaskoczonego, gdyż był świadkiem wydarzeń ostatniej nocy. Lu
Han jednak uśmiechał się jak szaleniec.
– Wow, nie jestem martwy… – mruknął
Chanyeol.
– Ja też nie… – wymamrotał Chen.
– Tak, jestem pewien, że my- to znaczy, oni
chcą zatrzymać się przy życiu dla zabawy – powiedział Baekhyun, ale wszyscy w
porę go przyłapali.
– Co powiedziałeś?
– „My”? Co to znaczy?
– Baekhyun…
– Nie, naprawdę miałem na myśli ich! –
powiedział szybko Baekhyun, otwierając szeroko oczy, by udowodnić swoją
niewinność. Było za późno – wszyscy zamierzyli się na niego. – Poważnie!
Musicie mi uwierzyć. Nie kłamię! Utknąłem z ostatniej rundy… Nie miejcie mi
tego za złe!
– Za późno, hyung… – Sehun wskazał na
niego. – To ty.
– Równie szybko podniosłeś rękę na
zlinczowanie Lu Hana…
– To zbyt oczywiste, Baekhyun. Przepraszam.
– Joonmyun wzruszył ramionami. Kris, widząc decyzję Joonmyuna, poparł go.
– Nie- Zaraz, pozwólcie mi wyjaśnić… –
Baekhyun wyglądał na zdesperowanego. Chanyeol potrząsał głową.
– Jak mogłeś zabić swojego najlepszego
przyjaciela, Baek? – Chanyeol westchnął. Baekhyun posłał mu groźne spojrzenie i
uderzył go.
– Słowa obrony, Baekhyun?
– Ja… – Baekhyun rozejrzał się, zatrzymując
wzrok na niewinnie wyglądającej twarzy Lu Hana. – Będziecie tego żałować. – Lu
Han zrywał boki.
– Tak, tak, zawsze tak mówią. – Kris
przewrócił oczami.
– Kto jest za zlinczowaniem Baekhyuna? –
Wszyscy podnieśli ręce. – Ujawnij swoją tożsamość.
Baekhyun patrzył w dół, kiedy wszyscy na
niego głosowali, jakby był przybity. Ale w chwili, gdy Yi Xing to powiedział,
złośliwy śmiech wyrwał się z jego ust. Wszyscy byli przerażeni.
– Jestem Błaznem, pojeby. – Baekhyun
zaśmiał się jeszcze głośniej. – Przygotujcie się, bo nadchodzę.
– Nieeeeeeeeeeee… – Chanyeol jęknął,
uderzając się w głowę. Dlaczego musiał być taki głupi? Oczywiście, że to była
tylko gra! Powinien był wiedzieć!
– Dobrze, jest noc. – Gładki głos Yi Xinga
wpadł do ich uszu, gdy zamknęli oczy. – Błaźnie, wybierz osobę, którą zabijesz.
– O tak! – odezwał się Baekhyun. – Mogę
wybrać nawet mafię do zabicia, prawda?
– Tak – odrzekł Yi Xing.
– Chen.
– Co kurwa? – odrzekł Chen. – Nie jestem,
kurwa, mafią.
– Ha, ha, a masz! – krzyknął Chanyeol. –
Skończyły się dni twojej gry!
– Cicho, mieszkańcy. Błaźnie, masz wskazać,
nie mówić na głos – powiedział Yi Xing. – Teraz, niech obudzi się Mafia i
wybierze kogoś do zabicia.
– Cóż, cholera – powiedział prosto
Baekhyun.
– Co to ma, do kurwy, znaczyć? – Chanyeol
panikował.
– Że nie jestem pieprzoną mafią – odpowiedział
Chen, brzmiąc na poirytowanego jak cholera.
– Detektywie, wybierz kogoś na
przesłuchanie – ciągnął Yi Xing. Po chwili chichot rozszedł się ze strony
martwych. – To jest podejrzane, to nie jest podejrzane, twój wynik to…
– Co jest takie śmieszne? – zapytał
Chanyeol.
– Nic, tylko że już dwa razy zostałeś
wybrany na przesłuchanie. – Zachichotał głos Jongina.
– Tak, Kris-hyung, nie mógłbyś-
– Cii! – wciął się Yi Xing, ale było za
późno – teraz wszyscy wiedzieli.
– Rany, dzięki, Tao – powiedział sarkastycznie
Kris. Yi Xing westchnął i kazał się wszystkim obudzić.
– Zabiję cię! – wrzasnął Chen na śmiejącego
się Baekhyuna.
– Cóż, wydaje mi się, że nie jest
niespodzianką to, iż Chen umarł – oznajmił Yi Xing. – Och, i Chanyeol też.
– Co?! Ja?! – Chanyeol rozdziawił usta. –
Dlaczego? Nic nie zrobiłem!
– Ha, ha, przynajmniej umarłeś ze mną. –
Chen uśmiechał się radośnie.
– Ujawnijcie swoją tożsamość.
– Jestem, kurwa, niewinny!
– Ja też! – Chen i Chanyeol spojrzeli na
siebie.
– To dlaczego w ogóle byliście przeciwko
sobie? – Obaj westchnęli, wychodząc z koła, a potem przytulili się jak starzy
przyjaciele.
– Wy…
naprawdę zdajecie sobie sprawę, że mafia nadal żyje, prawda? – zauważył Lu
Han z uniesioną brwią. Wszyscy, którzy byli wciąż żywi, westchnęli, przypominając
sobie o tym.
– Cóż, wszyscy wiemy, dlaczego Tao został
zabity tak wcześnie. – Kris wskazał na Sehuna. Oczy Sehuna rozszerzyły się do
rozmiaru spodków.
– Co?! Nie! – Sehun posłał groźne
spojrzenie Tao, który wystawił język. – Myślę, że mafia to są ci, którzy siedzą
cicho… wiecie, jak Joonmyun-hyung…
– Jak śmiesz?!
– krzyknął Kris. – Joonmyun nie jest mafią! Jak mógłby?
– Czy przesłuchałeś go? – sprzeczał się
Sehun. – Spędziłeś cały głupi wysiłek przesłuchując Chanyeola, prawda?
– Cóż… J-J-Ja musiałem być pewien! –
odpowiedział Kris. – Poza tym Joonmyun jest za dobry, by być mafią! Tylko
grasz!
– Nie masz pojęcia, kto jest niewinny, a
kto nie, prawda? – ciągnął Sehun. – Marnowałeś czas jako detektyw, w kółko
wybierając tę samą osobę!
– Ta gra jest stracona – mruknął Chanyeol.
Chen się zgodził.
– Kto głosuje na Sehuna? – Wszyscy unieśli
ręce. Chanyeol uderzył się dłonią w twarz. Każda martwa osoba westchnęła.
– Ujawnij swoją tożsamość.
– Niewinny. – Sehun posłał groźne
spojrzenie Krisowi, a potem wyszedł z koła. Kris był zszokowany ponad miarę.
– Niech wszyscy ujawnią swoje role.
– D-Detektyw – powiedział głupio Kris.
– Mafia – powiedzieli na raz wszyscy trzej,
którzy przetrwali, włączając w to Joonmyuna.
– Mafia wygrywa.
– Nie wierzę ci! – Wszyscy naskoczyli na
najcichszą trójkę z całej grupy, której udało się skutecznie wygrać i ani jeden
z nich nie zginął. Chanyeol był zszokowany – był bardzo pewny, że byli
niewinni!
– Dlaczego nie zabiliście Chena? Albo
Chanyeola? – ktoś zapytał.
– Bo pomyśleliśmy, że odwrócą od nas uwagę
– powiedział Minseok. Chanyeol i Chen jęknęli. Zawiedli swoją drużynę.
Po grze wszyscy przygotowali swoje łóżka do
snu. Chanyeol przypomniał Chenowi o jego zadaniu, a Chen się zgodził.
Chanyeol położył się spać po raz kolejny z
Joonmyunem u boku, tym razem jednak nie zasnął, mając w sercu zmartwienia.
Następnego ranka Chanyeol obudził się
bardzo wcześnie i zakradł się do pokoju Baekhyuna, napisał do Chena pięć minut
wcześniej, by go o tym powiadomić.
Chen wyszedł z rozczochranymi włosami.
Wyglądał na bardziej zmęczonego niż zwykle. Chanyeol wiedział, że to nie jest
dobry znak.
– Bardzo się szamotał tej nocy. – Chen
westchnął. – Ciągle krzyczał- J-Ja próbowałem go obudzić, ale nie budził się,
nie mógł… Więc w końcu pomyślałem, że w jego głowie to było okropniejsze niż
fizycznie, więc… zepchnąłem go z łóżka.
– Co się stało potem?
– Przestał. Myślałem, że się obudził, bo
nie wydawał żadnego dźwięku. Nie wiem… był na podłodze tak długo, że zasnąłem.
Jednak gdy się przed chwilą obudziłem, z powrotem był na łóżku. – Chen spojrzał
na drzwi, a potem wzruszył ramionami i odszedł. Chanyeol poszedł naprzód,
uchylił drzwi i zajrzał do środka.
Baekhyun rzeczywiście spał na łóżku. Nie
ruszał się. Zwykle obudziłby się wcześnie, ale dlatego, że nawiedzały go
koszmary, sprawiały, że był bardziej zmęczony, więc Chanyeol był pewien, że
będzie za bardzo zmęczony, by wstać.
Jeśli
pozwolę zrobić to komuś innemu, będę tylko martwił się bardziej. Chanyeol w końcu zdecydował. Zrobię to sam.
Tej nocy miała być najgorsza noc, Baekhyun
był tego pewien.
Wiedział, że już nie powinien się tak czuć,
a jednak to wciąż powracało. Czuł się żałośnie. Był sfrustrowany. Co więcej był
zawstydzony, ponieważ Chanyeol zrobił dla niego tak wiele, a jednak on pozwolił
przeszłości wrócić.
Może dlatego tak bardzo bał się mu
powiedzieć. Ponieważ wiedział, że Chanyeol będzie zbyt miły, by powiedzieć mu,
jak żałosny jest, zbyt miły, żeby powiedzieć mu, że nie starał się
wystarczająco. Był zdeterminowany nie pozwolić Chanyeolowi się dowiedzieć.
Ale kiedy noc mijała, naprawdę miał coraz
wyraźniejsze koszmary, gorsze niż kiedykolwiek wcześniej. Baekhyun pamiętał, że
był przerażony we śnie, choć wiedział, że to tylko sen. Czuł wielki ból, prawie
tak dotkliwy jak wtedy, gdy to rzeczywiście się stało.
Ale nagle ból zniknął, został zastąpiony
przez gorące ciepło przykrywające go do dna. Otaczało go, chroniło go, formując
barierę, która powstrzymywała kogokolwiek przed dotknięciem go. Baekhyun nie
wiedział, co to jest, ale sprawiało, że czuł się bezpiecznie i pewnie.
Tej nocy spał lepiej.
Następnej nocy wydarzyło się to samo.
Działo się to przez trzy noce i Baekhyun nawet w dzień przestał odsuwać się od
ludzi.
Noce stały się łatwe, a Baekhyun był mniej
zmęczony. Może to dlatego obudził się w środku nocy, gdy usłyszał ciche
otwieranie i zamykanie drzwi. Z początku myślał, że to tylko omam słuchowy,
więc niemal znowu zapadł w sen, ale potem usłyszał głuchy łomot na podłodze,
który obudził go.
Z pędzącym sercem Baekhyun zamrugał kilka
razy, zastanawiając się, co właśnie spadło na podłogę. Brzmiało jak coś
wielkości ciała.
Ale przestało się ruszać. Baekhyun chciał
wierzyć, że to coś przypadkowego, ale nieważne, jak bardzo starał się na nowo
zasnąć, myśl, że ktoś mógł upaść na jego podłogę, przeszkadzała mu i sprawiała,
że nie spał.
W końcu Baekhyun usiadł, wyszedł z łóżka na
lekkich nogach, przeszedł całą drogę, by zaświecić światło. Kiedy to zrobił,
nic nie przygotowało go na to, co poczuł w tamtej chwili.
Chanyeol głęboko spał na podłodze, skulony
na małej przestrzeni obok łóżka. Baekhyun natychmiast zrozumiał.
Ciepło, które czuł podczas koszmarów,
pochodziło z uścisku Chanyeola. Teraz Baekhyun pamiętał, na wpół śpiący, na
wpół rozbudzony, jak ktoś przyciągał go do siebie i trzymał mocno. Z początku
uznał to za przerażające i dalej się szamotał (w końcu w jego snach byli
ludzie, którzy próbowali go przytrzymać), ale wkrótce czuł bezpieczeństwo i
ciepło, więc przestał, ponieważ było szczere i miłe. To uściski Chanyeola
odpychały wszystkie koszmary. To ciepłe ciało Chanyeola chroniło go przed
traumami z przeszłości.
Chanyeol wiedział przez cały czas.
Baekhyun był tak poruszony, że przysięgał,
iż łzy już miały wypełnić jego oczy, ale odepchnął je. Zupełnie nie zauważył
zmęczenia Chanyeola, ponieważ za dnia spędzał więcej czasu z przyjaciółmi,
myśląc, że dla nich dwóch będzie lepiej, jeśli spędzą trochę czasu z dala od
siebie. Chanyeol musiał być wyczerpany, że zakradł się i zasnął w momencie, w
którym upadł na podłogę.
– Ty idioto – szepnął. Bez słowa opuścił
pokój, by odkryć, że Chen i Joonmyun odbywali nocną pogadankę w pokoju, który
Joonmyun dzielił z Chanyeolem. Natychmiast opuścili pokój, by pomóc podnieść
Chanyeola na łóżko Baekhyuna, robili to ostrożnie, żeby nie obudzić biednego
chłopaka. Baekhyun podziękował im, zastanawiał się, jak mogli wyglądać na
takich rozumiejących, skoro nawet nie wiedzieli, co się dzieje, za co był im
dozgonnie wdzięczny, zamknął drzwi, kiedy wyszli.
Długie rzęsy Chanyeola spoczywały na jego
policzkach, gdy spał. Baekhyun poczuł, jak coś wewnętrznie go ogarnia, ale nie
wiedział, co to jest. Nawet kiedy zgasił światło, a jego oczy przyzwyczaiły się
do ciemności, obserwował Chanyeola. Nagle, kiedy pewna Myśla wpadła mu do
głowy, Baekhyun wyciągnął rękę i wyjął telefon swojego chłopaka, i, jak
oczekiwał, znalazł tam budzik, mówiący Chanyeolowi, żeby wrócił do swojego
pokoju we wczesnych godzinach rannych, żeby Baekhyun nigdy się nie dowiedział.
Natychmiast to skasował i odłożył komórkę na szafkę nocną. Biorąc oddech
odwagi, przysunął się bliżej i objął Chanyeola w talii, chowając głowę w piersi
wyższego, wdychając jego zapach oraz ciepło, które dawał.
Chanyeol był dla niego bardzo dobry, nawet
kiedy tego nie chciał. Za to Baekhyun był wdzięczny. Baekhyun czasami
zastanawiał się, jak zasłużył na kogoś tak uprzejmego, tak troskliwego i tak
miłego.
Chanyeol często pociągał nosem. Baekhyun
uśmiechnął się i naciągnął kołdrę na nich obu, chociaż było lato.
Dziękuję.
O mój Boże rozpuściłam się XD
OdpowiedzUsuńTak bardzo wyczekiwałam tego rozdziału i się nie zawiodłam
OdpowiedzUsuń