rating: PG-13
A/N: Cześć. Jak się macie? Jak Wam mija pierwsza sobota wakacji (pytanie do tych, którzy od maja nie siedzą w domu, oczywiście)? Mam nadzieję, że dobrze i że będzie jeszcze lepsza, bo oczywiście mam kolejny rozdział. Zapraszam do czytania!
–
Czemu, do cholery, twoje nazwisko w szkolnym systemie to nadal Kim Jongdae? –
Baekhyun warknął do telefonu, chodząc w kółko po swoim nowym pokoju, był
rozdrażniony i czuł się trochę winny za nawrzeszczenie na Yi Xinga (no dobrze,
BARDZO winny).
– Baekhyun! – Yi Xing podszedł do
swojego koreańskiego przyjaciela, uśmiechając się radośnie, nie był świadomy
grymasu, jaki Baekhyun miał na twarzy. – Jesteś zadowolony ze zmiany pokoju?
– Nie, nie jestem – warknął
Baekhyun, posyłając śmiertelne spojrzenie aniołowi, jakim był Yi Xing. – Czemu,
do cholery, umieściłeś Park Chanyeola w tym samym pokoju co mnie? – Twarz Yi
Xinga posmutniała, gdy usłyszał, jak drugi przeklina.
– J-ja…
– Powiedziałem Chen, nieprawdaż?
Dość łatwo jest odróżnić Chena od Chanyeola, co nie? Czy to nie z tego powodu
uczyłem cię koreańskiego, żebyś mógł dostrzec różnicę? – Yi Xing spuścił wzrok.
– Ale… Tam był tylko Kim Jong…
Bae czy jakoś tak… i Park Chanyeol. Nie było Chena – wymamrotał Yi Xing, a
potem w kółko przepraszał. Jednakże było to jak rzucanie grochem o ścianę,
ponieważ Baekhyun zdał sobie z czegoś sprawę, a potem popędził do pokoju 65.
– Co? To nie tak, że rodzice w
istocie pozwolili mi zmienić imię – odparował Chen, a
Baekhyun niemal mógł zobaczyć, jak jego przyjaciel przewraca oczami na ton,
jakiego użył. – Tak długo mnie znasz i
nie wiedziałeś, że coś takiego się wydarzy?
–
Znam ciebie, Kim Jongdae, nie twoich rodziców – syknął poirytowany Baekhyun.
– Cóż, to pech dla ciebie, Byun
Baekhyun, ponieważ ty jesteś tym, który powiedział Yi Xingowi, żeby umieścić
Chena i Baekhyuna razem, a nie Jongdae i Baekhyuna. Twoja strata. Ja nie
narzekam. Kyungsoo jest od ciebie sto razy schludniejszy! –
Wraz z tym, połączenie zostało zerwane. Kipiąc ze złości, Baekhyun rzucił
telefon na swoje nowe łóżko.
–
Cholera! – wymamrotał pod nosem, natychmiast biorąc się za pisanie listu do
kadry, aby prosić (bardziej żądać)
zmiany pokoju.
Prawie
od razu (niemalże jakby kadra oczekiwała tego i wcześniej już napisała wiadomość
tylko po to, żeby skopiować ją i wkleić tym, którzy chcieli tego, co Baekhyun)
Baekhyun otrzymał odpowiedź:
„Do kogokolwiek, kogo może to
dotyczyć,
Proszę o niewnoszenie o ponowną
zmianę współlokatorów, jako że było to wzięte pod dokładne przemyślenia. Proszę
mieć na uwadze fakt, że kadra dużo przygotowała i robi tak już od lat, wiedząc,
że wszystko w końcu i tak się sprawdzi. Także jakże przypomnienie, nie możesz
dzielić pokoju z żadnym ze swych przyjaciół ani ze swoją byłym/obecnym obiektem
uczuć. To powinno być wystarczająco oczywiste.
Innymi słowy, nie możemy ci
pomóc. Więc się z tym pogódź.”
Baekhyun
z niedowierzaniem rozdziawił usta. Jak ci członkowie kadry śmieli przemawiać do
niego w ten sposób…?
Czy
nie potrafili dostrzec, że znajdował się w wielkim kryzysie? Jeśli nie usuną
Park Chanyeola z jego pokoju w tej chwili,
ktoś może umrzeć dzisiejszej nocy.
Albo
on, albo Chanyeol.
Drzwi
otworzyły się i Baekhyun podniósł wzrok, kiedy Chanyeol wszedł do środka.
–
Nadal tu jesteś? – spytał sarkastycznie Chanyeol, opierając się o drzwi.
–
Jak widzisz… – zadrwił Baekhyun. – Już tu z tobą utknąłem. Czy tego chcę czy
nie. – Wpatrywali się w siebie przez dobre pięć minut, zanim równocześnie się
odwrócili. Prychając ze złością, Chanyeol przeszedł kilka kroków, a później się
zatrzymał.
–…Czemu,
do cholery, cały mój syf tu jest? – warknął Chanyeol, patrząc na wąskie plecy
Baekhyuna i wskazał na swoje rzeczy piętrzące się obok łóżka.
–
Ja mam swoją połowę, a ty masz swoją – odparł Baekhyun i bez patrzenia wskazał
na linię, którą zrobił taśmą. – Tego nie możesz przekraczać.
–
Nie ma mowy – warknął Chanyeol, przygotowując się do przekroczenia linii
wyznaczonej białą taśmą, ale w tym samym czasie Baekhyun się odwrócił i znalazł
się tam, aby zablokować go w chwili, gdy jego palec u nogi miał dotknąć części
pokoju, która należała do Baekhyuna.
–
Nie waż się – odwarknął Baekhyun, z całej siły odpychając Chanyeola.
–
Jak, do kurwy, mam wziąć prysznic? – krzyknął Chanyeol, wskazując na łazienkę
(która, tak się po prostu stało, znajdowała się po stronie Baekhyuna).
–
Idź się kąpać w jakimś innym pokoju… Idź może do pokoju Kyungsoo. – Ton głosu
Baekhyuna spadł do tego uwodzicielskiego, kiedy dalej naciskał na Chanyeola,
który rumienił się jak szalony.
–…Dobra.
Ale w takim razie ty utknąłeś w tym pokoju na zawsze, bo drzwi są po mojej stronie. – Chanyeol zachichotał
diabelsko, przestając naciskać na swojego wroga. Baekhyun zaklął głośno, nie
zdając sobie sprawy z tego, co właśnie sobie zrobił i poszedł do łóżka, tupiąc
nogami, podczas gdy Chanyeol zamaszystym krokiem skierował się do swojego.
Rzucili się na swoje posłania w tym samym czasie.
–
Duszę się, bo jesteś obok – zaczął Baekhyun, wpatrując się w sufit.
–
Jestem ślepy, bo cię zobaczyłem – odpowiedział Chanyeol, gapiąc się w sufit z
taką samą intensywnością.
–
Teraz nie mogę się nawet z nikim pieprzyć, bo za każdym razem, jak wchodzę do
tego pokoju, przypominam sobie o tobie, a za każdym razem, gdy sobie o tobie
przypominam, moja erekcja umiera na trzy miesiące. – Chanyeol usiadł i wlepił
wzrok w swojego nowego współlokatora.
–
Świetnie! Bo wtedy nie będę musiał radzić sobie z wchodzeniem do tego pokoju
każdego dnia, przypominając sobie o tym, że ktoś taki jak ty pieprzył kogoś w moim pokoju. – Baekhyun usiadł i utkwił
spojrzenie w Chanyeolu.
–
Cóż, jako że nalegasz, dopilnuję,
żeby przelecieć kogoś w tym pokoju. Więc jeśli zmądrzejesz, nie powinieneś tu w
ogóle wracać. – Ton głosu Baekhyuna zmienił się w uroczy, kiedy ten uśmiechnął
się do współlokatora.
–
Albo mogę cię wykopać i nie wpuszczać już nigdy – zripostował Chanyeol,
wyjmując dwa zapasy kluczy. Baekhyunowi opadła szczęka – Jak on…?
Chanyeol
uśmiechnął się z wyższością.
Brwi
Baekhyuna zmarszczyły się, gdy on zagryzał ze złości wargę, później wyciągnął
telefon i zaczął wybierać jakieś numery. Z początku Chanyeol był zaskoczony, bo
No proszę, bardzo dużo wysiłku i
czasu zajęła mu kradzież tych kluczy, a to
była jedyna reakcja, jaką dostał? Kipiąc ze złości, patrzył, jak jego wróg
przystawia swój telefon do ucha. Jego głos zmienił się w uroczy, kiedy witał
się z osobą po drugiej stronie słuchawki.
–
Halo? Heechul hyung? – wymruczał Baekhyun, a oczy Chanyeola rozszerzyły się na
to, jak inaczej brzmiał jego wróg.
–
Tak? Cóż, jestem wolny dziś wieczorem… chcesz do mnie wpaść? – Głos Baekhyuna zrobił
się niski i chrapliwy. Chanyeol nie mógł uwierzyć w to, co słyszał.
–
Pokój 65… Hej, zróbmy to dziś kilka razy… Już robi mi się gorąco, jak tylko
pomyślę o tobie w mojej łazience… – Wraz z tym Baekhyun rozłączył się. Chanyeol
nie mógł uwierzyć własnym uszom.
–
Co się właściwie… Co ty, do cholery,
właśnie zrobiłeś? – zagrzmiał Chanyeol, patrząc, jak jego współlokator beztrosko
kładzie się na łóżku.
–
Skoro nie mogę wyjść, równie dobrze mogę sprowadzić ludzi tutaj. – Baekhyun
wzruszył ramionami, ale Chanyeol był w stanie dostrzec uśmieszek zwycięstwa na
jego pokerowej twarzy.
–
A niech cię szlag, Baekhyun! Przysięgam, że jeśli zabrudzisz moją łazienkę…
–
Więc oddaj mi moje klucze!
–
Nie ma mowy!
–
Upewnię się, że dojdzie i pobrudzi całe lustro!
–
…
–
…
Gdy
obaj się na siebie gapili, w tym samym czasie coś sobie uświadomili.
–
To nie działa.
–
Dzień dobry, dzieci. – Dyrektor college’u powitał ich radośnie, kiedy obaj
przesuwali krzesła w pomieszczeniu, dopóki nie znaleźli się jak najdalej od
siebie, a potem zasiedli. – Co tu jest za problem?
–
ON! – Obaj krzyknęli w odpowiedzi, oskarżycielsko wskazując palcem na siebie
wzajemnie. Dyrektor wziął głęboki oddech, po czym westchnął.
–
Słuchajcie, zajmuję się waszą dwójką przez dwa lata – powiedział spokojnie dyrektor,
składając dłonie. –…i ani razu, ludzie, nie uspokoiliście się i nie zostaliście
przyjaciółmi… – Po usłyszeniu tego Baekhyun i Chanyeol udali, że się krztuszą.
–…albo przynajmniej ludźmi, którzy potrafią udawać, że się lubią. – Baekhyun i
Chanyeol wpatrywali się w siebie, otwierając usta, żeby coś powiedzieć-
–
A ja znosiłem i tolerowałem wystarczająco dużo. Najwyższy czas, żebyście to
przeboleli i pogodzili się z tym jak prawdziwi mężczyźni. – Obaj gapili się na
siebie.
–
Ale my jesteśmy prawdziwymi męż-
–
Dzielicie ze sobą pokój, dopóki nie pójdziecie na kompromis. – Dyrektor
potrząsnął głową. – Nie macie pojęcia, jak wiele skarg otrzymałem od obojga-
–
CO?! NIE! MY NIGDY SIĘ NIE DOGADAMY! – Baekhyun krzyknął do dyrektora, jego
oczy były szeroko otwarte z szoku i złości.
–
Nawet gdyby zapłacono mi milion dolarów, nie-
–
Och, zamknij się, Park Chanyeol, nawet gdybyś był najbogatszym facetem na
świecie, nie-
–
Byun Baekhyun, wolałbym-
–
Ech, nie przeklinaj teraz, bo inaczej-
–
Dla twojej wiadomości, nie obchodzi mnie-
–
Tak, obchodzi cię, gdyby poszedł i zadzwonił do twojej matki-
–
Cóż, nie śmiej się z tego, kiedy dowiesz się-
–
Nie WAŻ się dotykać mojego-
–
Och, zrobiłbym to i wiesz-
–
Hm, zastanawiam się, kiedy Heechul-hyung przyjdzie-
–
NIE RÓB Z SIEBIE GWIAZDKI-
Sprzeczali
się dalej, wcinając się, zanim któryś z nich skończył mówić, jak gdyby
potrafili czytać w swoich myślach. Dyrektor, robiąc się coraz bardziej
podenerwowany, uderzył dłonią w biurko, obserwując z satysfakcją, jak obaj
wzdrygnęli się i powrócili na swoje miejsca.
–
To zaskoczenie, że już znacie siebie nawzajem jak własną kieszeń – kontynuował
dyrektor, starając się opanować swoją złość, kiedy patrzył na obu swoich
studentów, którzy wyglądali, jakby jego słowa ich uderzyły.
–
Uch, nie czytam mu w myślach. To dość oczywiste po wyrazie jego twarzy –
odpowiedzieli jednocześnie, w tym samym czasie odwrócili się i spojrzeli na
siebie.
–
Nie naśladuj- – Oczy Baekyeola rozszerzyły się, a potem zwęziły.
–
Nie, TY nie- – Znowu się powstrzymali.
–
Nie, ja powiedziałem- – Gapili się na
siebie po raz ostatni, zanim odwrócili głowy w przeciwną stronę, a potem
skrzyżowali ramiona. Dyrektor był pod wrażeniem, jak bardzo zsynchronizowane
były ich ruchy.
–
Jak mówiłem, nie pozwalam wam zmienić współlokatorów, dopóki się ze sobą nie
dogadacie. – Baekyeol prychnął.
–
Tak, okej, jasne, jeden rok to nic – powiedzieli obaj. Dyrektor przewrócił
oczami.
–
Właśnie tutaj się mylicie, dzieciaki. Umieszczam was w jednym pokoju, dopóki
się ze sobą nie dogadacie. Nie ważne, jak
długo to zajmie. – Wtedy obaj zdali sobie sprawę z powagi sytuacji, ich
usta otworzyły się, kiedy wpatrywali się w dyrektora.
–
Nie ma mowy.
–
Jest. – Dyrektor uśmiechnął się szeroko. – Jako kara za to, że byłem zmuszony
do zapłacenia za szkolne mienie, które wy zniszczyliście. Pomyślcie o tym jak o
lekcji. – Po tym odesłał Baekhyuna i Chanyeola, którzy wstali ze złością.
–
Nie, proszę pana, przyszliśmy tutaj, żeby przedyskutować z panem fakt, że nie możemy się dogadać i nigdy się nie dogadamy! – powiedział
Chanyeol, jego głos drżał pod wpływem samokontroli, kiedy spokojnie ściskał
krzesło.
–
Poza tym, proszę pana, jeśli będzie mnie pan trzymał w tym samym pokoju co tego
nieznośnego typka, obawiam się, że
nigdy nie będę mógł z niego wyjść – odrzekł Baekhyun, jego opanowanie było
bardziej stabilne. W tamtym momencie zadzwonił telefon dyrektora. Ignorując ich
słowa, odebrał.
–
Halo? – Jego oczy nagle rozszerzyły się w udawanym zdumieniu. – Słucham? Coś
takiego! – Odsunął od siebie komórkę, patrząc na nich zaskoczony.
–
Wiedzieliście, że EXO, to EXO,
znajduje się teraz przed wejściem naszej szkoły? – zapytał. Oczy Baekhyuna
otwarły się jeszcze szerzej niż mężczyzny, kiedy zatoczyli się w stronę biurka.
–
CO?! POWAŻNIE?! – wykrzyczeli w tym samym czasie, z taką samą dozą entuzjazmu i
spojrzeli na siebie z zaskoczeniem i zaszokowaniem.
–
LUBISZ EXO?! – Ich oczy nadal były szeroko otwarte, pozornie prowadzili ze sobą
niemą wymianę zdań. Potem odwrócili się i podbiegli do drzwi, kłócąc się o to,
kto wychodzi pierwszy, zanim ostatecznie wybiegli.
– Halo? Przepraszam? Proszę pana? – Kobiecy
głos dobiegający z telefonu był całkowicie zdezorientowany.
–
Przepraszam, panno Kim. Tylko próbowałem się z czymś uporać. – dyrektor
spojrzał na dwie kartki przed sobą z profilami Park Chanyeola i Byun Baekhyuna.
Obaj wskazali, że ich ulubiony zespół to EXO.
Misja Wykonana. Pomyślał,
uśmiechając się jak szaleniec.
–
EXO, ZAWSZE CHCIAŁEM SIĘ Z WAMI SPOTKAĆ!! – Baekhyun i Chanyeol wykrzyczeli,
kiedy otworzyli wielkie wejście Pop College. Otworzyli oczy, które nieświadomie
zamknęli i spotkali się z…
Niczym.
Co, do… Spojrzeli na
siebie.
–
Oszukał nas! – warknęli z frustracji, tupiąc nogami.
–
Cóż za sposób, żeby nas unikać – odparował Baekhyun, kiedy wracali do pokoju.
–
Skąd tak w ogóle wiedział, że obaj lubimy EXO? – Baekhyun wzruszył ramionami.
–
Nie wiedziałem, że ty lubisz EXO… –
wymamrotał niższy, nieświadomy wszystkich spojrzeń dookoła nich, zastanawiając
się, dlaczego szli obok siebie bez kłócenia się. – Nikt nie lubi EXO…
–
Też tak myślałem… – mruknął Chanyeol, przypominając sobie czas, kiedy dzwonek
Baekhyuna był piosenką jego ulubionego zespołu.
–
Cóż, to nie czyni nas przyjaciółmi… – Wywnioskowali obaj, uśmiechając się do
siebie szyderczo. Widząc drzwi do swojego pokoju, podbiegli do nich. Był to
cichy wyścig, żeby zobaczyć, kto dotrze pierwszy. Ludzie spędzający czas na
korytarzu widzieli, że znów są sobą i powrócili do tego, co robili.
–
Tak! Wygrałem – krzyknął Baekhyun, wchodząc jako pierwszy. Natychmiast
przesunął się na swoją stronę pokoju, gdy Chanyeol zamykał za nimi drzwi.
–
Słuchaj, kutafonie – wydyszał Chanyeol, patrząc gniewnie po poniesieniu
porażki. – Albo pozwolisz mi korzystać z łazienki, albo już nigdy nie wyjdziesz
z tego pokoju. – Zwycięstwo Baekhyuna było krótkotrwałe. Przytulił drzwi do
łazienki, a potem spojrzał na sposób, w jaki jego wróg przytulał drzwi
wyjściowe – westchnął.
–
Dobra – odszczeknął po kilku chwilach. – Ale to jedyny powód, dla którego
możesz przekroczyć linię. I nie ma brudzenia mojej łazienki.
–
To ty tak twierdzisz – obruszył się
Chanyeol. – I to nie tak, że chcę tam
iść… Nie poszedłbym tam, nawet-
–…gdyby
zapłacono ci milion dolarów, tak, tak, słyszałem to milion razy. – Baekhyun
przewrócił oczami, kiedy Chanyeol spiorunował go wzrokiem. Właśnie wtedy ktoś
zapukał do drzwi, a zanim któryś z nich zdążył zareagować, te otworzyły się.
–
Mój kochany Baekhyun? – ktoś zawołał, a Baekhyun od razu usiadł.
–
Heechul hyung? – Jego głos podniósł się o kilka tonów, a Chanyeol mógł
zobaczyć, jak Baekhyun przemienia się w zupełnie inną osobę, kiedy odbił się od
łóżka i wpadł na faceta, którego Chanyeol nigdy przedtem nie widział. Zanim w
ogóle zorientował się, co się dzieje, patrzył, jak całują się wcale-nie-tak-niewinnie.
Rumieniąc się, Chanyeol się odwrócił.
–
Kim, do diabła, jest ten człowiek? – Heechul zapytał Baekhyuna w niezbyt
przyjazny sposób, a Baekhyun obrócił się z rękami wciąż zaplecionymi na szyi
Heechula. Stali w trochę zbyt intymnej pozie, Baekhyun posłał złośliwy
uśmieszek w stronę Chanyeola, zanim ponownie się odwrócił.
–
To nikt. – Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, Baekhyun kolejny raz
przyciągnął Heechula do pocałunku. Chanyeol kipiał ze złości, bo Baekhyun nie
tylko całował kogoś po jego stronie
pokoju, ale także uważał go za nic.
–
Wy, skurczybyki, wynoście się z mojego pokoju! – krzyknął Chanyeol, nie dbając
o fakt, że niszczy im nastrój (w istocie, nawet się cieszył), kiedy otworzył
drzwi i wypchnął niższych na zewnątrz, zanim je zatrzasnął. Właśnie kiedy z
ulgą zsunął się po drzwiach na podłogę, usłyszał odgłos niechlujnych pocałunków
i jęknął, nim skoczył na łóżko i zakrył swe uszy poduszką.
Zabijcie mnie natychmiast… Pomyślał
sobie, okaleczony obrazem tego, jak ktoś całował się tuż przed jego nosem –
nie tylko to, lecz obrazem tego Byun
Baekhyuna, który całował kogoś przed jego twarzą. Zadrżał.
Jednakże
tym co sprawiło, że dalej myślał, było to, jak łatwo Baekhyun potrafił zmieniać
osobowość, prawie jakby miał ich kilka w rękawie po to, aby użyć ich do
odpowiedniej osoby.
Jeśli
tak było, to jakie było jego prawdziwe „ja”?
To
sprawiło, że Chanyeol powrócił myślami do czasu, kiedy Chen opowiadał o ich
przeszłości. Z tego co usłyszał, wyglądało to, jakby Baekhyun ukrywał wszystko
przed wszystkimi. Chen powiedział mu, że tamten nie zwierza się Chenowi,
swojemu najlepszemu przyjacielowi, którego miał najdłużej.
Kolejny
raz Chanyeol utknął, zastanawiając się, co właściwie stało się tamtego
tygodnia, że zmieniło osobowość Baekhyuna na zawsze.
Chanyeol
niemal… współczuł mu.
Ale
nie do końca.
Nie
powinien był o tym myśleć – w ogóle go to nie obchodziło (albo nie powinno).
Baekhyun wyglądał teraz na dość szczęśliwego (Chanyeol uniósł się, gdy
przypomniał sobie ten głupawy uśmieszek, jaki posłał mu Baekhyun) i cóż, jeśli
był szczęśliwy, nie było nic złego w tym, by mieć więcej niż jedną osobowość,
prawda?
Tylko
że było, bo to był Byun pieprzony Baekhyun i niech cię szlag Park Chanyeol,
dlaczego o tym myślałeś?
Wściekając
się na siebie, zdecydował się zamknąć oczy i uciąć sobie drzemkę.
Gdy
Chanyeol się obudził, z jękiem uświadomił sobie, że przegapił obiad. Chociaż
słyszał, jak burczy mu w brzuchu, westchnął, wiedząc, że będzie musiał pominąć
posiłek tego wieczoru.
Kiedy
przygotowywał swoje biurko do odrabiania pracy domowej, zobaczył obok siebie
kanapkę. Jego serce wypełniło się ciepłem, a oczy prawie zaszły mu łzami. W
pośpiechu zerknął na swój telefon, który niewiadomo kiedy wyłączył i zobaczył
co najmniej dziesięć nieodebranych połączeń od Krisa.
Dzięki, koleś. Jesteś najlepsiejszym
przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałem. Pomyślał sobie Chanyeol,
wysyłając przeprosiny przyjacielowi, który prawdopodobnie cierpiał teraz ze
swoim współlokatorem. Wziął kanapkę i zaczął ją jeść, czując jak jedzenie, tak
samo jak ciepło, wypełnia jego żołądek.
Gdy
jadł, usłyszał, że ktoś wyłączył prysznic (i aż do tej pory nie zdawał sobie
sprawy z tego, że ktoś się kąpie). Przewracając oczami, skończył przegryzać
ostatni kawałek kęs, który miał w ustach.
–
HEJ, Byun Baekhyun! Lepiej ubierz się w łazience, zanim wyjdziesz! – krzyknął,
nie chcąc wdawać się w kolejną sprzeczkę, jak to zdarzyło się poprzednim razem,
zwłaszcza, że Baekhyun najprawdopodobniej niedawno się z kimś pieprzył.
–
To nie tak, że w ogóle chcę, żebyś widział moje wartościowe ciało! – odkrzyknął
stłumionym głosem Baekhyun, a Chanyeol zaśmiał się, jedząc dalej. Właśnie wtedy
zadzwonił telefon.
–
Halo? – Odebrał, nadal mając jedzenie w ustach. – Kris? Hej, dzięki za-
– PROSZĘ POZWÓL MI PRZYJŚĆ DO SWOJEGO
POKOJU! PROSZĘ!
– Głos Krisa był tak głośny i zdesperowany, że Chanyeola aż zabolały uszy.
Wzdychając, poczekał, aż Kris się uspokoi, zanim zaprosił go w gości. Kiedy się
rozłączył, Baekhyun wyszedł z łazienki (na szczęście nie nagi) i Chanyeolowi
przypomniało się, że zapomniał powiedzieć Krisowi o swoim nowym współlokatorze.
–
Yeol, kochany, czy mógłbyś mi podać tamtą koszulkę? – zapytał słodko Baekhyun,
jego głos ociekał sarkazmem, gdy wyciągał rękę. Chanyeol spojrzał na koszulkę
na podłodze i przewrócił oczami.
–
Sam ją sobie weź. I nie nazywaj mnie Yeol. To obrzydliwe. – Chanyeol zadrżał
tylko po to, żeby udowodnić swoją rację.
–
Yeol… jak możesz być taki wredny? – powiedział Baekhyun w uroczy sposób,
podnosząc swoją koszulkę, a potem rzucił długopis w stronę głowy Chanyeola,
który zawył zaskoczony.
–
Przestań tak robić! – warknął Chanyeol, masując sobie głowę. – Naprawdę…
przestań!
–
Yeol, lepszych manier nauczę cię następnym razem – ciągnął Baekhyun swoim
czarującym głosikiem. Jego usta rozciągnięte były w szerokim, złośliwym
uśmiechu, kiedy widział, jak jego wróg kipiał ze złości. Gdy Chanyeol wstał i
już miał spuścić Baekhyunowi lanie, ktoś zapukał do drzwi (a on był zaskoczony,
jak delikatnie to zabrzmiało). Podszedł, żeby otworzyć właśnie wtedy, kiedy
Baekhyun usiadł na swoim łóżku i zaczął grać w grę na telefonie.
–
Zamknij się i udawaj, że nie istniejesz – syknął Chanyeol. Baekhyun przewrócił
oczami i dalej grał. Co za mały diabeł. Chanyeol
zadrwił, kiedy kolejny raz przypomniał sobie, jakim tamten był „aniołkiem” dla
Heechula.
–
OCH, DZIĘKI BOGU! – Kris odetchnął z ulgą bardzo głęboko, wtaczając się do
pokoju Chanyeola. – Myślałem, że tam umrę! Przysięgam, że ten dzieciak uprawiał
w łazience seks w trójkącie i kto, do diabła, wie, jakiego rodzaju zabawek używali, żeby się zadowolić.
Słyszałem jakieś bardzo, bardzo sprośne dźwięki i…
–
Już, już – wymamrotał Chanyeol, klepiąc Krisa po plecach. Przechodził przez to,
pierwsze kilka dni albo nawet kilka tygodni histeryzował. Czasami się do tego
przyzwyczajał, innym razem doprowadzało go to prawie do obłędu.
–
Kris? – zawołał Baekhyun z drugiego końca pokoju. Kris podniósł głowę, patrząc
na Baekhyuna szeroko otwartymi oczami, potem spojrzał na Chanyeola.
–
On… Ty… On… – W końcu zabrakło mu słów, gdy przenosił wzrok z jednego na
drugiego.
–
Tak – odpowiedział Chanyeol przez zaciśnięte zęby. – To jest mój ukochany współlokator.
–
On sprawia, że brzmi to, jakbym ja był
tym, który ma tutaj problem – parsknął Baekhyun, patrząc, jak Chanyeol otwiera
usta, żeby coś powiedzieć. –…Nie, ty wyraźnie jesteś tutaj problemem!
–
Głupi jesteś? Nie jestem tym, który spotyka się z ludźmi po to, żeby-
–
Cóż, ja nie jestem tym, który zaczął używać pięści-
–
Ale to dlatego, że ty zawsze– –
Ciągnęli to, przerywając sobie nawzajem, prawie jakby był to konkurs, żeby
sprawdzić, jak szybko mogą ucinać sobie wzajemnie zdanie, dopóki nie dotarli do
momentu, gdzie nie robili nic innego jak prowadzili rozmowę swoimi oczami albo
raczej spojrzeniami). W pewnej chwili Baekhyun chwycił swój notatnik i rzucił
go w stronę Chanyeola, który złapał go prędko przed otwarciem. Baekhyun
wyskoczył ze swojego łóżka przerażony, nim podbiegł do swojego wroga i odebrał
mu zeszyt. Usiłował nadepnąć Chanyeolowi na stopę, ale Chanyeol zrobił szybki
unik. Znów patrzyli na siebie groźnie, zanim odwrócili się, zupełnie jakby kilka
sekund wcześniej żadna głęboka nienawiść pomiędzy nimi nigdy się nie wydarzyła.
Kris stał w miejscu oniemiały.
–
Uch… Czy to jakiś nowy trend, którego nie łapię? – zapytał Kris. – Bo wy w zasadzie
czytacie sobie w myślach.
–
NIEPRAWDA! – obaj wykrzyczeli w złości, wpatrując się w siebie z wściekłością,
zanim odwrócili się w przeciwne strony w tym samym czasie.
Kris
westchnął.
Zapowiadała
się długa noc.
Dziękuję ci, kimkolwiek jesteś, za to,
że pomogłeś mi przetrwać połowę dnia z Byun Baekhyunem. Teraz, proszę, pozwól
mi-
–
Jeśli chcesz komuś podziękować, równie dobrze możesz podziękować mnie za bycie
znośnym – Baekhyun odezwał się w ciemności.
–
Przestań czytać mi w myślach! – krzyknął Chanyeol, wpatrując się w sufit,
którego nie mógł zobaczyć.
–
To nie moja wina, że wszystko masz wypisane na twarzy!
–
To jest twoja wina, bo światło nawet
nie jest, kurwa, włączone!
–
Jasne, obwiniaj mnie za posiadanie wrażliwych, dobrych oczu, które zobaczyły
sposób, w jaki twoje oczy były kurczowo zaciśnięte i twoje dłonie, które były
mocno przyciśnięte do siebie-
–
W takim razie przestań się na mnie gapić, ty diabelski natręcie!
–
Co jest takiego dobrego we wpatrywaniu się w ciebie? Zupełnie nic! To nie tak,
że tego chcę!
–
To tego nie rób!
–
Ale śpisz tuż obok mnie! Jak mam tego nie robić? – Chanyeol mógł usłyszeć, jak Baekhyun przewraca oczami.
–
No to się odwróć.
–
Nie chcę! Nie mogę spać, dopóki nie patrzę w tę stronę!
–
Czym jesteś, pieprzonym kamieniem? Jeśli możesz się obrócić, to się, kurwa, obróć!
–
Nie chcę! Ale tak samo nie chcę widzieć twojej twarzy!
–
O mój Boże, Byun Baekhyun, po prostu się, kurwa-
–
Zakryj się kołdrą czy coś. Żebym nie miał koszmarów, kiedy zasnę z twarzą w
twoją-
–
POZWÓL MI, KURWA, SPA-
–
JA JESTEM TYM, KTÓRY POTRZEBUJE PIEPRZONEGO SN-
–
KURWA! – wykrzyczeli, a potem umilkli, w myślach decydując się, żeby się
zamknąć i nie kłócić się już więcej, bo obaj mieli rano zajęcia.
W
ten sposób zakończył się pierwszy dzień Baekhyuna i Chanyeola jako
współlokatorów.
Następny
poranek był nerwowy.
Obaj
zostali obudzeni przez budzik Baekhyuna, który ponownie włączył się godzinę
później niż powinien. Panikując, jako że obaj mieli zajęcia, które zaczynały
się w tym samym czasie, spieszyli się, żeby się przebrać, wziąć prysznic i
przygotować się. Cały czas kłócili się o to. Co najmniej pięć minut spędzili na
sprzeczaniu się o wejście pod prysznic, żaden z nich nie poddawał się, chociaż
obaj dobrze wiedzieli, że tylko marnują więcej czasu.
W
czasie lunchu Chanyeol pojawił się z atmosferą śmierci dookoła siebie. Kris
patrzył na niego szeroko otwartymi oczami.
–
Co z tobą, koleś? – zapytał, kiedy
Chanyeol opadł na miejsce obok niego.
–
Gówniany dzisiaj dzień. Byun Baekhyun po prostu nie przestaje wchodzić mi w
drogę!
–
LOL, twoje zdania się rymują! – krzyknął Sehun.
–
Czy SPOWAŻNIEJESZ? – ryknął Chanyeol, a Sehun spojrzał na niego wielkimi
oczami.
–
Tak czy inaczej, spóźniłem się na wykład i mój wykładowca dał mi wybór: albo
obniży mi stopień za pierwszą pracę, albo pójdę do kozy. Czy to dla ciebie,
kurwa, sprawiedliwe, Wu Yi Fan? Czy to sprawiedliwe? Kto w ogóle stosuje kozę w
college’u?
–
Mam nadzieję, że już zdałeś sobie sprawę, iż ten college jest bardziej jak
szkoła z internatem… – wymamrotał Sehun do siebie, przewracając oczami, ale
otrzymał od Chanyeola kolejne groźne spojrzenie.
–
Więc kiedy odbywa się twoja kara? – zapytał Sehun.
–
Jeszcze nie wiem. Wiesz do czego on zamierza mnie zmusić? Do zarwania nocki i
patrolowania. – Chanyeol zamknął oczy i westchnął, a kiedy nie patrzył, Sehun
otworzył usta, żeby się odezwać, lecz Kris złapał go i zakrył mu usta, dopóki
Sehun posłusznie nie przestał się ruszać.
–…Przykro
mi, gościu – powiedział ponuro Kris, poklepując Chanyeola po plecach.
–
Więc teraz tym, na czym musimy spędzić kilka kolejnych tygodni, jest
przeprowadzenie ankiet z ludźmi dookoła, aby dokończyć nasze badania – odezwał
się Kyungsoo, a to, co powiedział, wpadło Chanyeolowi jednym uchem, a wypadło
drugim – wszystko, o czym w tamtej chwili myślał, to jak aksamitny był głos
Kyungsoo… w porównaniu do głosu Byun Baekhyuna, którego musiał słuchać przez
prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę.
–…Baekhyun,
tak? – słowa Kyungsoo rozniosły się w głowie Chanyeola. To zakazane imię
wyrwało go z zamyślenia.
–
Co z nim? – zapytał Chanyeol, próbując powstrzymać obrzydzenie w głosie.
–
Masz. – Kyungsoo wręczył mu stertę papierów. – Idź popytać ludzi z pokojów
60-80 w tym tygodniu, dobrze? Ja również zacznę od swojego otoczenia, a przy
reszcie pokoi będziemy pracować razem. – Chanyeol skinął głową w milczeniu,
chociaż poczuł, jak palce Kyungsoo ocierają się o jego. Nie wiadomo skąd,
Chanyeol zaczął planować swój kolejny ruch po tym, jak już skończy robić to, co
robił. Czy powinien najpierw wziąć prysznic, czy zrobić pranie, w przeciwnym
wypadku Baekhyun będzie o krok przed nim i będzie musiał czekać wieki, aż Baekhyun wszystko skończy.
Ugh, cóż to za smutne życie, kiedy dzieli się pokój z Byun Baekhyunem.
–…Yeol?
– zawołał Kyungsoo, a a ksywka sprawiła, że Chanyeol zesztywniał. – Yeol, co-
–
Nie nazywaj mnie tak – burknął Chanyeol, przypominając sobie wszystkie razy,
kiedy Baekhyun szyderczo nazwał go w ten sposób tym swoim odrażającym głosem-
–
Dlaczego nie? – spytał Kyungsoo z szeroko otwartymi oczami, a Chanyeol byłby
głupi, jeśli nie usłyszałby bólu w głosie obiektu swoich uczuć. – Baekhyun cię
tak nazywa-
–
Baekhyun… – Chanyeol był o krok od zniszczenia swojej maski i wykrzyczenia
bluźnierstw pod adresem swojego wroga, ale powstrzymał się. – To. Wyjątkowy.
Przypadek – wreszcie dokończył i zamknął z ulgą oczy, bo nie zdemaskował się.
Nie zauważył, jak Kyungsoo marszczy brwi z zazdrości.
–
Po prostu… to przezwisko przywodzi mi na myśl złe wspomnienia. Dlatego proszę,
nie używaj go. – Chanyeol zadrżał, starając się wymazać z pamięci ten
denerwujący głos Byun Baekhyuna. Zapadła krótka, niezręczna cisza, kiedy
Chanyeol bezmyślnie bawił się swoimi palcami, a Kyungsoo porządkował drugi stos
dokumentów. Chanyeol wysilał swój umysł, próbując wymyślić, co powiedzieć,
tylko po to, żeby przerwać tę krzyczącą ciszę, ale ostatecznie zrobił to
Kyungsoo.
–
Jesteś… bardzo blisko z Baekhyunem, prawda? – spytał cicho Kyungsoo, jego głos
ociekał powagą i rzucał aluzję zazdrości, której Chanyeol był całkowicie
nieświadomy.
–…Uch
…Tak …Oczywiście… – odpowiedział Chanyeol, śmiejąc się nerwowo i rozglądając
się po pokoju. Kyungsoo zrezygnował z patrzenia na niego, dalej porządkując
papiery.
–…Masz.
Pa. – Kyungsoo wcisnął mu do rąk kolejny stos dokumentów. Chanyeol patrzył na
niego zmieszany, kiedy Kyungsoo wypychał go za drzwi, a potem niemal uderzył go
nimi w twarz.
Co to, do cholery… było? Pomyślał
zdezorientowany Chanyeol, wpatrując się w drzwi.
–
Współlokatorze! – zawołał znajomy głos. Chanyeol odwrócił się i uśmiechnął
szeroko, gdy zobaczył swojego byłego współlokatora.
–
Już nie jestem twoim współlokatorem – przypomniał mu Chanyeol, ale Chen
wzruszył ramionami.
–
Przyzwyczaiłem się do tego. Po prostu nie mogę zmusić się do nazywania Kyungsoo
współlokatorem, bo on jedynie posyła mi gniewne spojrzenia, więc… – Chanyeol
zaśmiał się. Potrafił to sobie wyobrazić.
–
Więc jak się sprawy mają z twoim nowym współlokatorem, współlokatorze? – spytał
Chen i skrzywił się z żalu, gdy zobaczył, jak Chanyeol niemal płonie ze złości.
–
Wkurza mnie. Proszę, panuj nad nim. – Chen zachichotał.
–
Nie mogę go kontrolować, nawet gdybym próbował. – Chanyeol westchnął. Wzrok
Chena powędrował na dłonie Chanyeola.
–
Co tam masz?
–…Ankiety.
–
Och, mogę wziąć jedną?
–
Nie. Wydaje mi się, że Kyungsoo będzie chciał cię przepytać, jako że jesteś
jego współlokatorem.
–
Współlokatorze, chcesz się później spotkać? – spytał Chen. – Skoro Baekhyun
zaczyna ostatnie zajęcia z kółka, a my, byli współlokatorzy, musimy nadrobić
zaległości. – Chanyeol potrząsnął głową, przewracając oczami.
–
Cóż, okazuje się, że ja także mam
kółko. Z Kyungsoo – odpowiedział Chanyeol, machając swojemu byłemu
współlokatorowi na pożegnanie.
Kiedy
Chanyeol wszedł do swojego pokoju, nie oczekiwał, że zobaczy Baekhyuna
górującego nad jakimś mężczyzną (kimś innym,
kogo wcześniej nie widział) i na nieszczęście półnagiego. Choć właściwie
Chanyeol powinien dziękować Bogu za to, że nie był całkiem nagi.
–
Co, do cholery- Znajdźcie sobie pieprzony pokój! – krzyknął Chanyeol, widząc,
jak nieznajomy facet przesuwa dłońmi po ciele Baekhyuna, mimowolnie zarumienił
się na ten widok. Jak wiele razy będzie musiał to znosić?
–
To jest pieprzony pokój, jakbyś nie zauważył. –
Baekhyun przewrócił oczami, odwracając się i kontynuując całowanie twarzy
obcego mężczyzny. Chanyeol wywrócił oczami, jego twarz wciąż była czerwona,
kiedy podchodził do swojego biurka. Może przy jego obecności przestaną.
–
Kim, do diabła, jest ten koleś? – zapytał facet, ale zanim Chanyeol zdążył
odpowiedzieć, usłyszał jakieś szuranie, a potem głośny jęk mężczyzny. Chanyeol
zaczerwienił się jeszcze bardziej.
–
Nie przejmuj się nim. Udawaj, że nie istnieje – wydyszał Baekhyun, jego
chrapliwy głos powodował ciarki wzdłuż kręgosłupa Chanyeola (oczywiście w złym
sensie). Mężczyzna wydał z siebie więcej jęków, a Chanyeol miał ochotę
zwymiotować i wyjść, ale zmusił się do pozostania w imię swojej godności i uporu.
Wkrótce przestaną, muszą. Zapewniał
się, używając tego jako formy siły do rozpoczęcia swojej pracy domowej.
Ale
jęki stawały się coraz głośniejsze, a ilość westchnięć wciąż wzrastała, dopóki
głos Baekhyuna również się z nimi nie zmieszał. Twarz Chanyeola robiła się
coraz gorętsza oraz czuł narastający niepokój, aż w końcu nie mógł tego znieść.
Jednak
z jakiegoś powodu został, modląc się, żeby się już, do kurwy, pospieszyli,
skoro nie zamierzali przestać. Po czymś, co zdawało się być latami, nareszcie
skończyli.
Facet
zasunął swoje spodnie (i o Boże, z jak ogromną ulgą Chanyeol odetchnął, gdy to
usłyszał) i natychmiast wyszedł. Pomimo to Chanyeol był śmiertelnie przerażony,
kiedy tak siedział w miejscu, wiedząc, że będzie miał koszmary przez resztę
tygodnia i prawdopodobnie przez resztę miesiąca.
–
Podobało ci się? – Łagodny, niski głos odezwał się tuż obok jego ucha. Chanyeol
wzdrygnął się, czując zapach potu i seksu. – Masz jakiś fetysz na słuchanie,
jak ludzie się pieprzą?
–
Odpierdol się ode mnie! – wrzasnął Chanyeol, na powrót się czerwieniąc. Odsunął
się, przerażonym wzrokiem patrząc na Baekhyuna, który był nagusieńki, pomijając
malinki zdobiące jego ciało.
–
Boże, jaki z ciebie dzieciak. – Baekhyun przewrócił oczami.
–
Pieprz się – warknął Chanyeol, obserwując Baekhyuna drepczącego do łazienki.
–
Zrobiłbym to, gdyby było dwóch mnie. – Baekhyun obrócił się, uśmiechając się
znacząco (a Chanyeol nie mógł poradzić nic, jak tylko zauważyć, jak
rozczochrane były jego włosy), a potem wszedł do środka i zamknął za sobą
drzwi.
Ugh! Pomyślał sobie
Chanyeol i chociaż miał za pół godziny zajęcia z kółka, nie przejmował się tym,
bo musiał się natychmiast zdrzemnąć, żeby o tym wszystkim zapomnieć i zachować
opanowanie na czas, kiedy zobaczy Kyungsoo podczas kółka kulinarnego.
–
Obudź się! Pojebie, wstawaj! – Czym jest
to światło? Co to za hałas? Pomyślał Chanyeol i jęknął. Ziewnął, nim
obrócił ciało na drugą stronę. Cóż za dobrą drzemkę teraz odby-
–
Park Chanyeol, obudź się! – Co do- po
prostu zostaw mnie w spokoju, rany, czemu nie możesz zostawić mnie w spokoju
chociaż na minutę-
–
Ty kutafonie! – Zamknij się, nie obchodzi
mnie, co, do cholery, do mnie mówisz, nie wstaję-
–
Yeol. Yeol, Yeol…
–
ZAMKNIJ SIĘ, DO KURWY, NIE NAZYWAJ MNIE TAK! – ryknął Chanyeol, podnosząc się
do siadu. Natychmiast tego pożałował, kiedy poczuł, jak krew nagle napływa mu
do głowy. Gdy zamknął oczy i czekał, aż się przystosuje, zastanawiał się A teraz, kto, do diabła, śmie nazywać mnie
tak-
–
Gdzie jest mój telefon? – syknął Baekhyun, a Chanyeol jęknął na głos –
oczywiście. Kto inny mógłby to być?
–
Niby jak, kurwa, mam to wie-
–
Kto inny miałby go wziąć, jak nie ty? – krzyknął Baekhyun, podchodząc spiesznie
do swojego łóżka, żeby poszukać komórki. Chanyeol podrapał się po głowie,
spoglądając na zegarek – i wzdrygnął się, kiedy zdał sobie sprawę, że w tej
chwili powinien być na kółku kulinarnym.
–
Kurwa! – zaklął, wstając i przygotował się do wyjścia.
–
Tak, kurwa! – odpowiedział Baekhyun, gdy obaj krzątali się po pokoju. – Pomóż
mi odnaleźć mój pieprzony telefon, już!
–
Zrób to sam! Czemu, do diabła, tak się spieszysz? – Chanyeol zaczął zakładać
sweter, podczas gdy jego umysł poszukiwał rzeczy, które musiał zabrać na kółko.
Pamiętał, że przewodniczący kółka napisał coś…
–
Bo mam sprawy do załatwienia! I nie mogę ich zrobić, nie wiedząc, co mam zrobić
jako pierwsze! A żeby wiedzieć, co mam
zrobić jako pierwsze, potrzebuję mojego telefonu!
–
Cholera. Mów mniej, dobra? To rani moje uszy. – Chanyeol przewrócił oczami,
przygotowując się do wyjścia, ale właśnie wtedy Baekhyun odnalazł swój telefon
(pod ubraniem na podłodze) i także skierował się do wyjścia. Przeszli przez
drzwi w tym samym czasie. Musieli wysilać się, żeby wyjść, jako że obaj na
chwilę utknęli. Kiedy się uwolnili, zaczęli pospiesznie kroczyć do swojego
celu.
–
Przestań za mną łazić – zaczął Baekhyun, popychając Chanyeola, kiedy próbował
iść środkiem korytarza.
–
To ty przestań łazić za mną! –
odpowiedział Chanyeol, odpychając Baekhyuna z taką samą siłą. – Zejdź mi z
drogi, co? Jestem spóźniony!
–
No cóż, ja też!
–
Nie obchodzi mnie to!
–
Mnie też to nie obchodzi! – Skręcili za rogiem, idąc coraz szybciej, dopóki nie
skręcili w ostatnie drzwi na prawo i otworzyli je. Była tam dziewczyna,
najprawdopodobniej przewodnicząca kółka, która stała z boku sali z dużą grupą
osób wokół siebie, była zwrócona plecami do nich. Oniemieli Chanyeol i Baekhyun
przesunęli się trochę, dopóki nie znaleźli się za tłumem, słuchając tego, co
mówiła.
–
Co, do cholery? – syknął Baekhyun. – Też chodzisz na to kółko?
–
Masz jakiś problem? – Chanyeol parsknął. – Kto by, kurwa, pomyślał, że ty interesujesz się-
–
Nie interesuję się, dupku. – Baekhyun zwęził oczy, kiedy zauważył, jak Chanyeol
nieznacznie wodzi wzrokiem dookoła. – Ja przynajmniej nie przyszedłem tutaj ze
względu na wyjątkowego Kyung-
–
Zamknij się! – szepnął Chanyeol. – Usłyszy cię!
–
Zapisałeś się na to z nadzieją, że będziecie razem w parze? Wyobraziłeś sobie,
jak cię karmi? – zadrwił Baekhyun, a Chanyeol zacisnął pięści. Jego uszy
poczerwieniały.
–
I-I co z tego? Odsuń się ode mnie, inaczej pomyśli, że my jesteśmy partnerami. –
Chanyeol zaczął się odsuwać, lecz Baekhyun się przybliżył.
–
Jakbyś zapomniał, ja byłem tym, który
uratował twój żałosny tyłek – warknął Baekhyun. – Nie mów do mnie tak, jakbym
był jakąś chorobą.
–
Cóż, JESTEŚ nią! – odszczeknął Chanyeol. Cicho sprzeczali się dalej, podczas
przemowy przewodniczącej kółka.
Kiedy
drzwi się otworzyły, Kyungsoo odwrócił głowę, mrugając z zaskoczenia, gdy
zobaczył głowę Chanyeola wystającą ponad tłum. Uśmiechając się, zdecydował
przysunąć się nieco bliżej. Czuł się trochę winny za tak chłodne spławienie
Chanyeola wcześniej tego popołudnia, więc chciał to naprawić. Lekko frustrujące
było to, że nie zbliżyli się do siebie w ciągu kilku ostatnich tygodni, ale był
zdeterminowany, by to zmienić. Zwłaszcza teraz, kiedy wiedział, że Chanyeol
chodzi na dwa te same kółka oraz ma z nim jedne zajęcia z drugiego kierunku.
–
A teraz proszę znajdźcie partnera, z którym na pewno będziecie pracować przez
resztę roku. Bawmy się, gotując, czyż nie tak? – Na te słowa wszyscy zaczęli
wiercić się dookoła. Kyungsoo poszedł szybciej, wiedząc, że musi być w parze z
Chanyeolem. Jego oczy rozbłysnęły, gdy ujrzał głowę Chanyeola i kiedy tłum
zelżał-
–
Chanyeol…
Jego
uśmiech zmniejszył się, kiedy zobaczył Baekhyuna obok niego. Wyglądali bardzo
zażyle, gdy szeptali sobie o czymś, jak gdyby należeli do swojego własnego
świata. Kyungoo kolejny raz poczuł, jak zazdrość skręca mu serce.
–
Ech… Czy chciałbyś być ze mną w parze? – zapytał łagodny głos z wyraźnym
akcentem i Kyungsoo odwrócił się, by natrafić na Zhang Yi Xinga niezręcznie
stojącego obok.
–
Jasne – odpowiedział Kyungsoo monotonnie, w sposób, który nie miał wpływu na Yi
Xinga.
–
Tylko znajdę nam miejsce, okej? – Yi Xing posłał mu olśniewający uśmiech i
odszedł szybkim krokiem. Kiedy Kyungsoo miał za nim pójść, jakiś głęboki głos
go zawołał.
–
Kyungsoo! – Wspomniany chłopak obrócił się i natknął się na ogromny, idiotyczny
uśmiech oraz pozornie naburmuszonego Baekhyuna obok.
–
Hej – przywitał się Kyungsoo, nadal nie był w stanie zdobyć się na uśmiech
przez zazdrość, która wciąż groziła tym, że mógł kipieć ze złości.
–
Hej! – Chanyeol podszedł do niego zamaszystym krokiem, jego długie nogi dawały
mu taką możliwość, że zrobił tylko dwa. – J-j-ja zastanawiałem się… chcesz być
ze mną w parze?
Kyungsoo
zamrugał.
–
Uch… no bo wiesz, Baekhyun chce zawrzeć nowe przyjaźnie, ponieważ jest bardzo aspołeczny… – powiedział Chanyeol, a Kyungsoo
kątem oka mógł zobaczyć, jak Baekhyun przewraca oczami. Z powodu tego gestu
Kyungsoo ponownie poczuł zazdrość – Chanyeol pytał go nie dlatego, że chciał,
by byli partnerami, lecz dlatego, że nie miał innej możliwości.
–
Przykro mi. Jestem w parze z Yi Xingiem. – Po tym Kyungsoo odszedł, czując się
nieco winny za to, że kolejny raz spławił Chanyeola.
Ale
z drugiej strony sam się o to prosił.
Chanyeol
rozdziawił usta.
Co? Spóźnił się? Chanyeol
słyszał chichoty za swoimi plecami.
–
Zamknij się! – warknął Chanyeol, a Baekhyun szeroko uśmiechnął się z
wyższością. – To wszystko przez ciebie! Zdekoncentrowałeś mnie i teraz jest już
za późno!
Baekhyun
wzruszył ramionami. – W takim razie poszukaj sobie kogoś innego.
Chanyeol
i Baekhyun rozejrzeli się dookoła, ale nikogo błąkającego się bez celu nie było
na widoku.
–
Nie ma nikogo, idioto – parsknął Chanyeol. – I teraz będę musiał pracować sam.
Dzięki tobie.
–
Co? Mnie? – Baekhyun się zaśmiał. –
To była twoja wina, że ja się
spóźniłem! Myślałeś, że to sprytne, by ukryć mój telefon pod stosem ubrań, co?
Cóż, karma to suka. – Chanyeol spojrzał na niego groźnie.
–
Ty sam to zrobiłeś! Nigdy nawet nie chciałem dotykać twojej obrzydliwej sterty
śmieci. Nie mogę uwie-
–
Czy znaleźliście już partnerów? – zapytała przewodnicząca kółka, podchodząc.
–
Nie – odparł Chanyeol, a Baekhyun skrzyżował ramiona i odwrócił się.
–
Haha, bardzo śmieszne! Byłam pewna, że razem będzie wam się świetnie pracowało!
– Z tym przewodnicząca odeszła. Baekhyun i Chanyeol spojrzeli na siebie, ich
usta otworzyły się. Nigdy w życiu nie rozważyliby czegoś tak-
–
Pospieszcie się! Jeśli czegoś nie ugotujecie, nie wyjdziecie stąd! Nie obchodzi
mnie limit trzech godzin tygodniowo, nie marnujcie mojego czasu jako
przewodniczącej! – wrzasnęła, przechadzając się dookoła. – Wiele przeszłam,
żebyście mogli mieć to, co teraz macie. Siedziałam godzinami, tworząc przepisy,
które są na każdym stanowisku w tej kuchni, pamiętałam, żeby sprawdzić, czy
wszystkie sprzęty działają. Upewniłam się, żeby błagać każdego o podpisanie
petycji, aby pozwolić college’owi dostarczyć mi produkty żywieniowe, aby
odnowić tę salę i by uzyskać odpowiednią liczbę osób na tym kółku. Jeśli nie
zrobicie tego, jak należy, będziecie mieli kłopoty. – Niespodziewanie odwróciła
się, by spojrzeć na Baekhyuna i Chanyeola. Chanyeol skłamałby, gdyby
powiedział, że nie zadrżał ze strachu przez jej spojrzenie. Pospieszyli w
kierunku ostatniego wolnego miejsca i Baekhyun przejrzał przepisy.
–
Znajdź coś łatwego, żebyśmy mogli mieć to z głowy – syknął Chanyeol. Baekhyun
przewrócił oczami i odłożył przepisy.
–
Jesteś głupi? Jakbyś nie zrozumiał, Park Chanyeol, jesteśmy partnerami, aż do
końca roku. – Chanyeol zastygł na moment, kiedy wszystko sobie uświadomił.
–
Kurwa – wyszeptał.
–
Tu masz rację. Chociaż raz. – Baekhyun ponownie wziął książkę z przepisami w
ręce, ignorując spojrzenie, jakie posłał mu Chanyeol.
–
Z tym jego mózgiem prawdopodobnie nic w tym roku dla mnie nie zrobi… –
wymamrotał do siebie Baekhyun, przeglądając przepis, jak gdyby nie wiedział, że
mówi wystarczająco głośno, by Chanyeol usłyszał.
–
Robimy ciasteczka z kawałkami czekolady – dokończył Baekhyun, kładąc przepis
przed sobą. Chanyeol zwęził oczy.
–
Uch, nie. Nienawidzę ciastek. – Chanyeol już miał zabrać przepis, ale niższy go
powstrzymał.
–
Tak się składa, że ja kocham ciasteczka
– syknął Baekhyun, ciągnąc z powrotem książkę z przepisami, zanim wyjął
potrzebne przedmioty. – Jeśli ich nie lubisz, nie gotuj. – Właśnie wtedy
Chanyeolowi zdawało się, że czuje parę oczu wpatrującą się w jego plecy niczym
jastrząb, a mianowicie przewodniczącą tej grupy. Przełykając ślinę, zaczął
pomagać swojemu partnerowi.
–…Dobra.
– W chwili, kiedy to powiedział, poczuł, jak spojrzenie znika. Oddychając z
ulgą, gdy zobaczył, jak przewodnicząca przeniosła się do kogoś innego.
–
Co to, do cholery, jest? Nie ma tutaj przycisku rozgrzewania – skarżył się
Baekhyun, patrząc to na przepis, to na piekarnik. Czuł, jak frustracja połyka
go w całości. Nie dość, że nie wybrał tego przedmiotu, to jeszcze Park
pieprzony Chanyeol był jego partnerem, a przepis nie miał sensu. Nie dość, że
to, to jeszcze Park pieprzony Chanyeol nie potrafił zrozumieć nawet
najprostszych form logiki i zmierzali donikąd-
–
Wygląda na to, że to ty jesteś tutaj idiotą – odrzekł Chanyeol, zabierając
przepis spomiędzy palców Baekhyuna i zaczął przekręcać pokrętło przy piekarniku,
przechodząc do zrobienia wszystkiego z przepisu, jak gdyby był ekspertem i
robił to zawsze.
–
Zaraz… umiesz gotować? – Chanyeol przewrócił oczami.
–
A ty nie. – Nadal pracował palcami. Jego brwi były zmarszczone w skupieniu, a
nos z obrzydzenia, jako że gotował jedzenie, którego najbardziej nienawidził. –
Wygląda na to, że nigdy wcześniej nawet nie widziałeś książki kucharskiej. –
Baekhyun zaśmiał się podenerwowany.
–
O-oczywiście, że widziałem! Przecież zrobiłem masę ciasteczek. – Baekhyun
skrzyżował ramiona i tupnął niezręcznie nogą, obserwując, jak Chanyeol robi
wszystko. Chanyeol przerwał na chwilę, obrócił się i spojrzał na niego z
uniesioną brwią.
–
Naprawdę teraz? Ile to jest tuzin? – Baekhyun przewrócił oczami.
–
Myślisz, że jestem, kurwa, głupi? Dwanaście. – Chanyeol rozsmarował mąkę na
twarzy Baekhyuna, westchnął tonem o-Boże-ten-dzieciak-jest-beznadziejny, a
potem wrócił do pracy. – Co? Nie uczyłem się gotować, ale z pewnością uczyłem
się matematyki.
–
Jesteś, kurwa, głupi, jawnie przyznając, że nawet nie gotowałeś zaraz po tym,
jak stwierdziłeś, że przyrządziłeś masę ciasteczek. – Chanyeol zaczął formować
ciastka i układał je na blasze. Zaciekawiony Baekhyun pochylił się, aby
popatrzeć, lecz Chanyeol wzdrygnął się i odsunął.
–
Co, do cholery? Odsuń się, do diabła, ode mnie. Nie dotykaj mnie. – Chanyeol
zadrżał dla podkreślenia swojego stanowiska, powrócił na swoje miejsce dopiero
wtedy, kiedy Baekhyun znalazł się co najmniej dwa metry od niego.
–
Jesteś taki dziecinny. – Baekhyun wywrócił oczami. – Jakbyśmy nie dzielili tej
samej łazienki, na litość boską.
–
Nie przypominaj mi. Już i tak jestem w piekle. – Chanyeol pracował dalej,
miażdżąc jeden z kształtów bardzo mocno z frustracji. – Słuchaj, nawet się
dobrze nie wyspa-
–
Dobra. Jeśli nie chcesz mi pokazać, po prostu pójdę popatrzeć do Kyungsoo… –
Gdy Baekhyun zaczął się odwracać, poczuł, jak silna dłoń łapie go z tyłu.
–
Dobra! – Dało się słyszeć pełne frustracji burknięcie, podczas gdy zdobył się
na złośliwy uśmieszek. Jak dużo zabawy dawało droczenie się z Park Chanyeolem?
–
Tak w ogóle dla kogo je robisz, skoro nawet ich nie lubisz? – zapytał Baekhyun,
czując lekką zazdrość, kiedy patrzył, jak Chanyeol wkłada blachę do piekarnika.
Już mógł poczuć zapach.
–
A kto jeszcze lubi ciastka? – Chanyeol przewrócił oczami, myjąc ręce, kiedy
skończył już szykować.
–
Co to, do diabła, ma znaczyć? – spytał zdezorientowany Baekhyun, ale Chanyeol
tylko skrzyżował ramiona i oparł się o zlew. Nieświadomie wzrok Baekhyuna
powędrował do dłoni olbrzyma, które teraz spoczywały na brzegu stołu, przy
którym pracowali. Zadrżał. Dużym dłoniom nie powinno się ufać. Dużym dłoniom
nigdy nie powinno się ufać.
Ale
z drugiej strony te duże dłonie dotykały go tak łagodnie, chociaż nieporadnie i
te same niezgrabne, duże dłonie upewniły się, że był cały i zdrowy…
Baekhyun
potrząsnął głową, uwalniając się od myśli w swojej głowie. Nie, dużym dłoniom
nie powinno się ufać.
Facetom
jak Park Chanyeol nie powinno się ufać.
Z
każdym uderzeniem serca Baekhyun czuł igiełki wbijające się w niego z każdej
strony i nagle poczuł, jakby się dusił. Świat dookoła niego się kurczył, dopóki
nie czuł nic poza byciem w pułapce, z której nigdy się nie uwolni. Dlaczego? No
bo co, do cholery, zrobił źl-
–
Co z tobą, do diabła? – zapytał głęboki głos, ten, którego nienawidził.
Baekhyun podniósł wzrok i nagle świat wrócił do normalności. Nie, nie zrobił
niczego źle. Do kurwy nędzy, nie zrobił niczego źle!
–
Nic – odparł Baekhyun, głosem cichym, bez cienia impertynencji, którą zwykle zawierał
i stanął prosto. Nie, już nigdy nie pozwoli nikomu, zwłaszcza Park Chanyeolowi,
zobaczyć swojej słabości. Byun Baekhyun nie miał słabości. Chanyeol wpatrywał
się w Baekhyuna, zauważył jego cichy ton głosu oraz sposób, w jaki uciekł od
niego wzrokiem, a potem wzruszył ramionami.
–
Och, ciasteczka są gotowe! – odezwał się niespodziewanie Chanyeol, bardziej do
siebie, gdy odskoczył od swojego miejsca i przykucnął, aby spojrzeć na ciastka.
Baekhyun dostrzegł jego długie rzęsy, długi nos i duże oczy, nie mógł nic
poradzić na wspomnienie-
Zapach
ciasteczek dotarł do jego nozdrzy i Baekhyun zapomniał o wszystkim, co robił
wcześniej.
–
Wciąż nie mogę uwierzyć, że potrafisz gotować. – Baekhyun wlepił wzrok w pyszne
ciastka przed sobą, które błyszczały i kusiły go. Mógł usłyszeć, jak burczy mu
w brzuchu – bądź co bądź, nie jadł tego dnia nic, ponieważ spędził cały ranek i
popołudnie, szukając facetów, z którymi mógłby się przespać.
Wyglądało
na to, że Chanyeol również to usłyszał.
Popchnął
blachę w stronę Baekhyuna.
–
Co? – spytał Baekhyun, posyłając wyższemu groźne spojrzenie i próbując
pohamować swój głód.
–
Jedz – odburknął Chanyeol, a Baekhyun nie mógł poradzić nic na to, że zauważył,
jak jego duże uszy zaczerwieniły się z zażenowania.
–
Co? Dajesz je mnie? – Baekhyun
zaśmiał się z niedowierzaniem, ale już czuł tik mózgowy, żeby sięgnąć po
ciastko. Powstrzymał się, przypominając sobie (w zasadzie nie musiał o tym
pamiętać – było to wypisane na wszystkich bliznach w jego sercu): facetom jak
Park Chanyeol nie należy ufać. – Nie chcę twojego pieprzonego gówna, nawet
gdybym umarł-
–
Boże, kurwa- – Chanyeol powstrzymał się, biorąc ciasteczko, złapał Baekhyuna i
podsunął mu je do ust.
–
Jedz. – Niższy odruchowo otworzył usta, pozwalając ciastku wsunąć się do jego
ciepłej jamy ustnej. Baekhyun powinien być zły za to, że dał się sponiewierać
albo powinien być w niebie, bo w końcu jadł coś tego dnia i było to jedno z
jego ulubionych dań, ale nie był. Zamiast tego wszystkim o czym mógł myśleć
było to, że choć Chanyeol zmusił go do jedzenia, Baekhyun nie mógł poradzić nic
na to, że zauważył niemal delikatny sposób, w jaki tamten dotykał go z tyłu
głowy. Zdawało się, jakby olbrzym zamierzał brutalnie pociągnąć go za włosy i
wepchnąć mu jedzenie do ust, ale zamiast tego zmienił zdanie w ostatniej
chwili, tuż przed tym, jak włożył jedzenie do środka. I po raz kolejny Baekhyun
był oniemiały.
Ponieważ
nigdy wcześniej nikt nie chwycił go za włosy w taki sposób.
Nie
był to najdelikatniejszy dotyk i zdecydowanie najbardziej niezdarny, ale nic go
nie bolało. Było inaczej, niż tego się spodziewał.
Czy
Chanyeol zawsze tak go dotykał?
Przeżuwał
jedzenie, obserwując, jak Chanyeol krzyżuje ramiona i odwraca się, podczas gdy
jego uszy nabrały prawie fioletowego koloru.
–
Wiesz, jeśli chciałeś mnie do czegoś zmusić, trzeba było użyć brutalniejszych
ruchów – odrzekł Baekhyun w roztargnieniu z na wpół pełnymi ustami. Bo
wiedział, że Chanyeol był zdolny, by to zrobić. Chanyeol odwrócił się i w
zdezorientowaniu zmrużył oczy.
–
Co? Jesteś pieprzonym masochistą czy jak?
–
Nie. – Baekhyun wzruszył ramionami, biorąc kolejne ciasteczko. – Po prostu
powinieneś wybierać lepsze środki, by uzyskać to, czego chcesz. To pochodzi od
kogoś, kto zawsze dostaje to, czego chce. – Prawie.
Wyglądało
na to, że Chanyeol kontempluje to w swojej głowie, a później odezwał się: –
Myślałeś, że traktuję cię łagodnie? Ha! Najzabawniejsza rzecz, jaką
kiedykolwiek słyszałem. Nigdy nie potraktowałbym łagodnie kogoś takiego jak ty.
Pobiłbym cię na śmierć, jeśli miałbym okazję. – Baekhyun zaśmiał się, a potem
podszedł bliżej, dopóki nie znalazł się kilka centymetrów od swojego wroga.
Nie
wiedział, dlaczego to robił, lecz wszystkim, czego był pewien, było to, że jego
rana nie zachowywała się normalnie. Otwierała się i znów zamykała, w jednej
chwili zadając mu ból, a w kolejnej sprawiając, że miał wrażenie, jakby nic się
nie stało. I już naprawdę nie mógł sobie z tym poradzić, po prostu siedząc i
pozwalając, by zalewała go nieoczekiwana fala bólu. Może była to tylko zuchwała
decyzja, żeby wszczynać bójki z ludźmi, jednak w tamtym momencie nie obchodziło
go to.
–
Zrób to, kurwa – wydyszał niskim głosem, patrząc na Chanyeola, którego oczy
zrobiły się wielkie z zaskoczenia. – No dalej. Pobij mnie na śmierć. Masz teraz
okazję, prawda?