środa, 25 lipca 2018

More Than Meets The Eye (pt. 1)

tytuł: More Than Meets The Eye
oryginał: More Than Meets The Eye - AO3 | livejournal
pairing(i): Baekyeol, pobocznie!Xiuhan, broken!Baeksoo
rating: PG-13
A/N: Chyba sto lat minęło, odkąd ostatni raz coś tu dodawałam, ale liczę na to, że jeszcze mnie pamiętacie. Dziś mam przepiękne opowiadanie, które porwało moje serce i wtykałam je każdemu do czytania, bo naprawdę jest moim numerem jeden, jeśli chodzi o fanfictions. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba. Niestety, musiałam podzielić go na dwie części, poneiważ był zbyt długi, aby zmieścić się w jednym poście.
Gdzieś pod koniec lutego zobaczył go, wprowadzając się do mieszkania Minseoka. Nie było to jakieś wielkie wydarzenie, żadne wyszukane wpadnięcie na siebie, tylko zwykłe natrafienie na swój wzrok i uprzejme skinienie głową, kiedy drugi gmerał, by otworzyć drzwi do swojego własnego mieszkania po przeciwnej stronie korytarza.
Nie było to nawet zauroczenie, naprawdę, ani płomień pożądania, ale raczej pewnego rodzaju przyciąganie, którego nigdy wcześniej nie doświadczył. Baekhyun był ciekawy, a niewiele rzeczy rozbudzało jego ciekawość.
Chanyeol. To właśnie powiedział mu Minseok, imię mężczyzny, po tym, jak posłał mu niedowierzające spojrzenie. Jest miły. To były jedyne słowa, jakie wykrztusił, kiedy został poproszony, by powiedzieć coś więcej.
Pójdę się przedstawić. – Odstawił pudełko pełne ubrań i wybiegł. Minseok wołał za nim, ale Baekhyun nie zwracał na niego zbytniej uwagi. Zapukał do drzwi sąsiada, zanim zdołał się powstrzymać.
Z drugiej strony słychać było jakieś grzebanie i ostre przekleństwa, ale po długiej chwili drzwi mieszkania otworzyły się, ukazując mężczyznę, któremu nieco zabrakło tchu – Chanyeola. Kiedy Baekhyun zerknął za górującą nad nim sylwetkę, pomyślał, że chyba usłyszał przewracającą się lampę. Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że się uśmiechnął.
Hej – przywitał się Chanyeol, zauważając, na co Baekhyun miał widok i ustawił się tak, by zablokować to okienko. – Wcale właśnie nie przewróciłem lampy. Nie wiem, na co patrzysz.
Właśnie wtedy Baekhyun zdał sobie sprawę, jak niegrzeczne jest gapienie się. – Wybacz – przeprosił. – Nie miałem zamiaru sprawić, żebyś przewrócił lampę.
To nie twoja wina! – powiedział szybko Chanyeol, jego ton był kilka decybeli wyższy od preferowanego, ale był przyjemny. Jego głos był przyjemny. Dźwięczny. – I tak miała się przewrócić – powiedział nieco ciszej tym razem, z zakłopotaniem.
Baekhyun zakrył usta, śmiejąc się. – Więc przeznaczeniem lampy było przewrócenie się? – zapytał, jego usta już wykrzywiły się w nieco rozbawionym uśmieszku.
Może. – Krótka przerwa, zanim Chanyeol poprawił się. – Prawdopodobnie.
Uśmiech Baekhyuna tylko się poszerzył. – Więc można powiedzieć, że naszym przeznaczeniem było spotkanie się? – Dopiero po tym, jak słowa wypłynęły z jego ust, wzdrygnął się na to, jak bardzo zabrzmiało to niczym tekst na podryw.
Chanyeol jednak nie wyglądał na speszonego. – Tak, może. – Wyciągnął dłoń z uśmiechem. – Jestem Park Chanyeol.
Baekhyun mocno uścisnął jego dłoń i spojrzał prosto w oczy Chanyeola. – Byun Baekhyun.
x x x
Poczta to przeżytek. Praktycznie nikt już nie wysyła listów; jest o wiele za wolna, by być użyteczna.
Właśnie dlatego nienawiść Baekhyuna do skrzynek pocztowych była całkowicie uzasadniona.
Klął, próbując przekręcić klucz, by otworzyć skrzynkę, ale na próżno. Minseok wspominał, że skrzynka na listy w tym budynku czasami się zacina, ale nie wspominał o tym, jak wielkim utrapieniem może być. Baekhyun stał tam przez pięć minut i na śmierć bał się, że złamie klucz, próbując otworzyć tę cholerną rzecz.
Potrzebujesz pomocy?
Baekhyun obejrzał się do tyłu, żeby ujrzeć sąsiada z naprzeciwka stojącego za nim ze skrzyżowanymi ramionami i oczami rozświetlonymi z rozbawienia.
Jak długo tu stoisz? – zapytał Baekhyun, dalej szarpiąc kluczem, nawet kiedy patrzył na Chanyeola.
Wystarczająco długo, by zobaczyć, że nie możesz otworzyć skrzynki na listy.
Baekhyun jęknął.
Chanyeol podszedł bliżej i wyciągnął dłoń po klucz. – Pozwól mi spróbować.
Nie mogę nawet wyjąć klucza – przyznał z zakłopotaniem i zdecydował odsunąć się od skrzynek, by Chanyeol mógł spróbować. Chanyeol zaśmiał się, zanim podszedł do skrzynek na listy. – Czy nie byłoby zabawnie, gdyby nawet nic nie było w skrzynce?
Chanyeol jednak nie odpowiedział, był zbyt skupiony na zmaganiu się z kluczem, by zwracać uwagę na Baekhyuna. Baekhyun tak naprawdę rozważał ciągnięcie rozmowy, ale zrezygnował z tego, zwyczajnie stojąc blisko przy boku Chanyeola, żeby obserwować jak pracuje.
Wyjąłem go – oznajmił zwycięsko Chanyeol, pobrzękując kluczem, żeby Baekhyun mógł zobaczyć.
A teraz ją otwórz i udowodnij swoje ponadprzeciętne umiejętności otwierania skrzynek na listy – sarknął Baekhyun, ale nie mógł ukryć swego pełnego wdzięczności uśmiechu.
Chanyeol spojrzał na niego i odwzajemnił uśmiech Baekhyuna swoim własnym. Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że jego serce na moment się zatrzymało.
Wkrótce Chanyeol z powrotem odwrócił się do skrzynki i kontynuował swą pracę. Minęło tylko kilka sekund, zanim skrzynka na listy się otworzyła.
Rzeczywiście, w środku nic nie było.
Będę płakał – oznajmił Baekhyun i w myślach posłał skrzyknę do diabła. Jego dłonie były czerwone i obolałe od zbyt długiego ściskania klucza i bez wątpienia będzie narzekał Minseokowi, kiedy wróci.
Nie płacz – odparł Chanyeol, zamykając skrzynkę i podszedł do swojej własnej, która była zaraz po prawej. Otworzył ją z względną łatwością, ujawniając kilka listów, które pochwycił i wsadził sobie do kieszeni. – Jesteś zbyt ładny, by płakać.
Baekhyun zamrugał, próbując odpędzić czerwień zalewającą jego twarz. – Co… ja… – wypalił, poklepując szybko nagrzewające się policzki jedną dłonią. –…Już dobrze – dokończył nieprzekonująco.
Chanyeol obrócił się, by spojrzeć na Baekhyuna, który natychmiast odwrócił głowę.
Wszystko w porządku? – spytał Chanyeol i nagle znalazł się bliżej, niż Baekhyun się spodziewał. Zrobił krok w tył, niemal potykając się przy tym o swoje stopy.
Tak, tak. Wszystko dobrze. – Machnął kciukiem w stronę klatki schodowej. – Wracasz na górę czy…? – Pytanie urwało się, ale ogólne przesłanie zostało przekazane.
Tak – odpowiedział Chanyeol. – Chcesz iść razem?
Jeśli tobie to odpowiada. – Baekhyun wzruszył ramionami, przekazując swoje wewnętrzne oszołomienie z nonszalancją.
Pierwsze kilka schodów było niezręczne, Baekhyun nie był do końca pewien, jak zacząć rozmowę ani nawet, jaki temat byłby odpowiedni, ale jego zmartwienie zostało rozproszone, kiedy Chanyeol zadał mu pytanie: – Więc, tak w ogóle, jak skończyłeś, mieszkając u Minseoka?
On i ja znamy się od dawna – odpowiedział Baekhyun i na tym miał skończyć, ale wyraz twarzy Chanyeola ponaglał go do dalszego mówienia. – Przyjaciele z dzieciństwa – wyjaśnił. – Najlepsi przyjaciele do liceum, a potem wybraliśmy różne studia.
Ale jak skończyłeś, mieszkając z nim? No wiesz, skoro wasze drogi się rozeszły.
Baekhyun wzruszył ramionami. – Nie wiem. Skończyliśmy, wbiegając na siebie w jakiejś kawiarni, czysty zbieg okoliczności – coś jak przeznaczenie, naprawdę. Zaczęliśmy znowu ze sobą rozmawiać, a później uszczupliły mi się fundusze, więc zaoferował mi miejsce, gdzie mógłbym się zatrzymać.
Och – odezwał się Chanyeol. – To całkiem świetnie.
Świetnie, że jestem zbyt biedny, by pozwolić sobie na własne mieszkanie? – powiedział Baekhyun śmiertelnie poważnie i posłał Chanyeolowi odpychające spojrzenie. Chanyeol prawie się potknął.
Nie, nie, nie, nie o to mi chodziło – miałem na myśli… ten fakt, że wpadliście na siebie po… po tych wszystkich latach – zagrzmiał Chanyeol, wyglądając na trochę szalonego.
Baekhyun uśmiechnął się. – Żartowałem.
Chanyeol wyglądał na lekko zmieszanego, kiedy patrzył w podłogę, będąc wyjątkowo pewnym, gdzie postawić stopę. – Wiedziałem – wyszeptał pod nosem, a Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się.
Ale mam pracę – wyjaśnił Baekhyun. – Więc nie jestem straszliwie biedny, jak wydawałeś się pomyśleć.
Ja nie- – Chanyeol powstrzymał się, kiedy zobaczył, że usta Baekhyuna zaczynają wyginać się w uśmiechu. – Och. Żart. Rozumiem. W takim razie, czy mogę zapytać co to za praca?
Jestem powieściopisarzem.
Wyraz twarzy Chanyeola mówił, że nie spodziewał się tego. – Naprawdę? – zapytał, jego oczy były szeroko otwarte z podziwu. – Napisałeś coś, co mogłem przeczytać?
To zależy. – Baekhyun zmarszczył twarz w zamyśleniu. – Czytasz dużo homoseksualnej erotyki?
Chanyeol niemal znowu się potknął, a Baekhyun nienawidził tego mówić, ale miał jakąś sadystyczną przyjemność (dosłownie) ze sprawiania, że inni się potykali. – Żartuję – powiedział ponownie, a Chanyeol wyglądał jak kopnięty szczeniak. – Korekta: Jestem niepublikowanym powieściopisarzem.
Chanyeol milczał przez kolejne kilka schodów, kiedy skręcili, by zacząć ostatnią kondygnację. –…Czy to nie znaczy, że ty, w istocie, nie masz płatnej pracy, która oferuje ci finansowe możliwości posiadania mieszkania? – zapytał w końcu.
Wykonuję także kilka prac redaktorskich od czasu do czasu, więc nie jestem całkowicie bezrobotny, ale tak, mniej więcej. Ale właśnie od tego jest Minseok.
Chanyeol zaśmiał się, a Baekhyun naprawdę polubił śmiech Chanyeola. – A co z tobą? Jak ty sobie radzisz, że stać cię na czynsz?
Jestem tylko wolnym strzelcem projektującym strony internetowe. – Wzruszył  ramionami. – Nic tak wymyślnego jak powieściopisarz.
Mówisz tak, jakby powieściopisarz był jakąś sławną posadą, ale tak naprawdę to tylko moja wymówka by mieszkać u Minseoka po bardzo niskiej cenie i przy minimalnym kontakcie z ludźmi.
A tobie wydaje się, że wolni strzelcy projektujący strony internetowe zostają nimi dla nawału ludzkiego kontaktu? – Chanyeol uniósł brew, zawieszając rękę na ramionach Baekhyuna i pochylił się. – Myślę, że świetnie się dogadamy. – Zaśmiał się trochę za głośno przy tej bliskości, ale to nie przeszkadzało Baekhyunowi. Dość zaskakująco zauważył, że także nachylił się nieco w stronę Chanyeola.
Tak – odpowiedział Baekhyun z zapartym tchem, jego wzrok przesunął się, by napotkać oczy Chanyeola.
Kontakt wzrokowy trwał nieco dłużej, niż było to zamierzone, ale nie był niezręczny czy stresujący, jak można się było tego spodziewać przy niemal obcej osobie. Kilka sekund później Chanyeol się odsunął. – Cóż, miło było cię znowu zobaczyć – powiedział, wycofując się w stronę drzwi swojego mieszkania.
Dopiero wtedy Baekhyun zdał sobie sprawę, że już dotarli na ich piętro. – Och – powiedział inteligentnie. – Och. Tak. Miło było z tobą porozmawiać. – Ruszył w stronę swoich drzwi, wyławiając klucze z kieszeni kurtki, by otworzyć.
Z tym też potrzebujesz pomocy? – Usłyszał, jak Chanyeol zawołał zza jego pleców.
Zamknij się – powiedział uprzejmie Baekhyun, przekręcając klucz w zamku. – Nie idzie mi z kluczami tak źle.
Na pewno – odparł Chanyeol, a Baekhyun odwrócił się dokładnie w chwili, by zobaczyć, jak przewraca oczami, a potem się uśmiecha. – Miłego dnia, Baekhyun-ssi.
Tobie też. – Baekhyun uśmiechnął się i wślizgnął do swojego mieszkania.
Czy to był Chanyeol? – spytał Minseok w chwili, kiedy Baekhyun zamknął drzwi. Siedział na kanapie ze swoim chłopakiem, tulili się do siebie, oglądając jakiś program rozrywkowy w telewizji.
Tak. – Baekhyun wzruszył ramionami, zdejmując palcami buty, zanim w ogóle odważył się postawić stopę w salonie. Wiedział, jak chorobliwie pedantyczny Minseok potrafił być na temat czystości.
Lubisz go – zaśpiewał Lu Han, chłopak Minseoka, drażniącym tonem. Jego dłonie były w raczej niebezpiecznej pozycji: pod cienką koszulą Minseoka, powoli przesuwały się na jego klatkę piersiową.
Nie – prychnął Baekhyun i podszedł, by dołączyć do dwójki na kanapie, nie był zbyt zmartwiony faktem, że jego współlokator jest obmacywany kilka centymetrów dalej – przyzwyczaił się do tego i przywykł do bycia piątym kołem u wozu.
To dlaczego z nim byłeś? – droczył się Lu Han, wcale nie poruszony wtargnięciem i w zamian przysunął się bliżej swojego chłopaka, by zrobić Baekhyunowi miejsce na kanapie.
Dopiero się poznaliśmy. Był miły. – Baekhyun pociągnął nosem i skupił swą uwagę na ekranie telewizora.
Miły – powtórzył Lu Han takim tonem.
Baekhyun, jak przy większości innych razów, zignorował go, wolał zabrać pilot z uda Lu Hana i zmienił kanał, by go zirytować.
Oglądałem to! – krzyknął z oburzeniem.
Obmacujesz Minseoka – zakpił Baekhyun. – Skup się na jednej rzeczy.
Otrzymał od Lu Hana nieprzyzwoite spojrzenie – oraz rumieniec od Minseoka – ale to był szczyt potępienia u Lu Hana. Oglądali w ciszy program muzyczny, Baekhyun był zaabsorbowany nowymi występami, z całych sił próbując nie zwracać uwagi na sporadyczne jęki dochodzące zza niego.
Zapomniał powiedzieć Minseokowi, żeby zdjął z niego obowiązek odbierania poczty.
x x x
Znowu tu jesteś? – Chanyeol uniósł brew, patrząc, jak Baekhyun dalej walczy ze skrzykną na listy. Baekhyun podskoczył lekko na dźwięk jego głosu, jednak był szczęśliwy, że go widzi. – Pozwól mnie to zrobić – powiedział Chanyeol, przesuwając się na miejsce obok Baekhyuna, zabrał mu klucze z ręki.
Tak jak ostatnim razem, otworzył skrzynkę bez żadnego problemu, popchnął drzwiczki do oporu, by odsłonić kilka reklam z pobliskiej pizzerii. – Naprawdę jesteś w tym do niczego, prawda? – Chanyeol zaśmiał się, podchodząc do własnej skrzynki, by ją otworzyć.
Cii, nikt nie musi wiedzieć – powiedział Baekhyun, spoglądając na reklamę pizzy z zainteresowaniem. Kiedy w końcu podniósł wzrok, Chanyeol już otworzył swoją skrzynkę na listy i właśnie wyciągał dwa listy w niej obecne. – Idziesz teraz na górę? – spytał.
Chanyeol spojrzał w dół, by dokładnie zobaczyć, co do niego przyszło, zanim wydał z siebie twierdzące mruknięcie. – Tak, a ty?
Tak, więc chodźmy razem.
Dlaczego jesteś odpowiedzialny za odbieranie poczty, skoro nawet nie umiesz otworzyć skrzynki? – spytał Chanyeol, by zagaić rozmowę, gdy zaczęli wchodzić po schodach.
Baekhyun wzruszył ramionami. – Nie wiem – przyznał. – Chodzi mi o to, że nie jest tak źle. Muszę tylko siłować się z otwarciem skrzynki wystarczająco długo, aż jakaś biedna duszyczka w końcu przyjdzie i mi pomoże.
Tą biedną duszyczką jestem ja – zauważył Chanyeol z chichotem.
Hej, to twoje sumienie sprawia, że mi pomagasz, nie ja. – Baekhyun uśmiechnął się i nie umknął mu sposób, w jaki Chanyeol prawie pominął stopnień.
Chanyeol zachwiał się nieco, zanim wrócił do swojego normalnego tempa. – Czy on w ogóle wie, że jesteś fizycznie niezdolny do wykonywania takiego zadania?
Nie, ale nie musi wiedzieć. Wolałbym nie brać na siebie innego obowiązku w mieszkaniu.
Więc jak? – Chanyeol zatrzymał się na trzecim piętrze i spojrzał na Baekhyuna, który już zaczął wchodzić po kolejnej kondygnacji schodów. Nawet z odległości kilku kroków Baekhyun mógł zobaczyć błysk w oczach Chanyeola. – Teraz jesteśmy partnerami w zbrodni?
Oczywiście. – Baekhyun uśmiechnął się, kiedy Chanyeol znów się ruszył. Czekał, aż drugi nadąży.
Kumple od poczty. – Chanyeol uśmiechnął się szeroko i znów to samo, zawiesił rękę na ramionach Baekhyuna. Baekhyun mruknął, zgadzając się, starając się, by jego spojrzenia nie były zbyt oczywiste.
Chanyeol był atrakcyjny, ale z bliska był bardzo atrakcyjny, Baekhyun szybko to sobie uświadomił.
Niedługo potem dotarli na czwarte piętro, gdzie pomachali sobie na pożegnanie, zanim rozeszli się do swoich mieszkań. Baekhyun otworzył drzwi, zanim Chanyeol w ogóle wydobył klucze z kieszeni i obrócił się, by żartobliwie pokazać mu język, zanim wślizgnął się do mieszkania.
Znowu Chanyeol? – zapytał Minseok, a Baekhyun zatrzasnął drzwi, zaskoczony, jak Minseok w ogóle zdołał zobaczyć Chanyeola przez malutką szparę, która pojawiła się, kiedy Baekhyun otworzył drzwi.
Lubisz go – oznajmił Lu Han z rozbawieniem.
Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że odwrócił wzrok, co wcale nie pomogło w całym udowadnianiu-że-wcale-nie-jest-zauroczony-swoim-sąsiadem. – To mój kumpel od poczty. – To jedyna rzecz, o której Baekhyun mógł pomyśleć jako odpowiedzi, powtarzając określenie, którym wcześniej określił ich Chanyeol.
Lu Han zatrzymał się, a potem uśmiechnął znacząco. – Jest twoim kumplem od poczty. – Baekhyun chciał go spoliczkować.
Ale zrobił to za niego Minseok.
x x x
Teraz robili to o wiele częściej; w tym momencie stało się to jakąś rutyną. Razem odbierali pocztę, a potem wspinali się na górę, nie gadając o niczym ważnym. Później każdy szedł swoją drogą, a kiedy Baekhyun wracał do swojego mieszkania, Lu Han zawsze był głupi, jak na niego przystało i choć Baekhyun mówił, że jest odporny na wspomnianą głupotę, nie mógł zaprzeczyć faktowi, że pieprzony Lu Han zasiał nasionko w jego głowie.
Nie chciał tego przyznać, ale to sprawiło, że w nocy nie spał, wpatrując się w ciemność sufitu, tylko myśląc.
Czuł pociąg do Chanyeola. Wiedział to od pierwszego dnia.
Czy był, czy nie był zauroczony Chanyeolem, to było prawdziwe pytanie i coraz trudniejsze stawało się powiedzenie nie.
x x x
Więc byłeś kiedyś w tej kawiarni? – podjął przypadkowo Chanyeol, kiedy był zajęty majstrowaniem przy kluczu od skrzynki Baekhyuna, by ją otworzyć.
Wow. – Baekhyun przewrócił oczami, opierając się swobodnie o ścianę, przyglądał się pracy Chanyeola. – Dzięki za bycie dokładnym.
Chanyeol otworzył skrzynkę na listy z względną łatwością, a potem spojrzał na Baekhyuna z uśmiechem. – Wiem, dobra? Ale poważnie, nie pamiętam jej nazwy. Ale ona jest kilka przecznic stąd.
Baekhyun uśmiechnął się do Chanyeola, zaciskając wargi.. – To dalej nie jest dość konkretne, ale odpowiedź brzmi nie. Wcale nie orientuję się tu tak dobrze.
Chanyeol tylko mruknął w odpowiedzi, wręczając Baekhyunowi jego pocztę, a potem przesunął się, by popracować przy własnej skrzynce. – Minął jakiś miesiąc, odkąd się wprowadziłeś i nadal się nie orientujesz?
Właśnie! – wykrzyknął Baekhyun, zwijając jakąś ulotkę w rulonik, by wskazać na Chanyeola. – To tylko miesiąc, a ja nie mam nawyku bezcelowego wałęsania się.
Chanyeol zaśmiał się. – Czy to kod dla: Nigdy nie wychodzę?
Prawdopodobnie. – Baekhyun wzruszył ramionami.
Ale poważnie, powinieneś tam iść, to miejsce jest świetne. – Chanyeol entuzjastycznie pokiwał głową. – To moja ulubiona kawiarnia?
A jednak nie wiesz, jak się nazywa? – Baekhyun zadrwił.
Och, cicho bądź, jak będziesz w moim wieku… – burknął Chanyeol, a Baekhyun musiał się zaśmiać.
Ile masz lat, jakieś dwanaście?
Trzynaście, dziękuję bardzo – powiedział śmiertelnie poważnie Chanyeol.
Usłyszał prychnięcie ze strony Baekhyuna. – Nie, ale poważnie? Jestem starszy? – I po namyśle dodał: – Nie wydaje ci się, że to dziwne, że znamy się od miesiąca, a jeszcze nie wiemy, kto jest starszy?
Pomijając wymijające wzruszenie ramionami jako odpowiedź na drugie pytanie, Chanyeol jedynie zamrugał na Baekhyuna, jakby ten właśnie zadał najgłupsze pytanie na świecie, ale to spojrzenie rozwiało się kilka sekund później. Wzruszył ramionami. – Nie wiem. Ile masz lat?
Dwadzieścia sześć. A ty?
Zawahał się, a Baekhyun zmrużył na niego oczy. – Co, zapomniałeś ile masz lat czy coś?
Coś w tym stylu. – Chanyeol uśmiechnął się wstydliwie. – Ale mam dwadzieścia pięć, w tym roku kończę dwadzieścia sześć.
Więc jestem starszy?
Na to wygląda… – Chanyeol dodał z lekkim uśmieszkiem – Hyung.
Było coś w tonie jego głosu i w myślach Baekhyuna, co wystarczająco uprawniało do uderzenia. – Jak śmiesz kpić z takiego świętego tytułu! – syknął, lekko uderzając Chanyeola w ramię. Chanyeol jedynie się uśmiechnął.
O co ci chodzi? – spytał niewinnie Chanyeol. – Hyung, czy coś jest nie tak?
Zakazuję ci mówić do mnie w ten sposób. – Baekhyun potrząsnął głową. – Jeśli jeszcze raz tak powiesz, pobiję cię.
Więc chcesz, żebym mówił ci Baekhyun?
Baekhyun niepewnie skinął głową, był pewien, że jest w tym jakiś podstęp.
Chanyeol znowu się uśmiechnął, wszystkie jego zęby zostały odsłonięte. – W porządku więc, Baekhyun.
A Chanyeol wypowiadające jego imię bez żadnego zwrotu grzecznościowego był jeszcze gorszy dla jego serca.

Kiedy wrócił do mieszkania, został przywitany słowami „Lubisz go”.
Już nie mówisz „Cześć”? Wow, niegrzecznie – powiedział Baekhyun, posyłając Lu Hanowi dokuczliwe spojrzenie.
Dobrze. Cześć. Lubisz go – poprawił się Lu Han, wystawiając język.
Nie. Mylisz się. Zgaduj ponownie. – Baekhyun przewrócił oczami i szybko udał się do swojego pokoju, żeby nie musieć kłócić się z Lu Hanem. Z poprzednich doświadczeń Baekhyun wiedział, że kłócenie się z Lu Hanem nigdy nie szło dobrze. Zwłaszcza kiedy nawet nie wiedział, czy jest w pełni przekonany co do swego argumentu.
x x x
Parzone Przebudzenie – powiedział nagle Chanyeol, a Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że prychnął.
Co takiego?
Pamiętasz tę kawiarnię, o której mówiłem ci wczoraj? Parzone Przebudzenie. Tak się nazywa – wyjaśnił Chanyeol, walcząc z otwarciem drzwiczek skrzynki Baekhyuna i umożliwił Baekhyunowi wzięcie listów właśnie stamtąd.
Bardzo ładnie – odpowiedział nieobecnie Baekhyun, biorąc garść listów i zaczął je wertować.
Powinieneś tam kiedyś pójść – powiedział Chanyeol, przez sekundę jego wzrok spoczął na Baekhyunie, ale Baekhyun i tak to uchwycił. – Jest naprawdę dobra.
Może pójdę – zakończył Baekhyun i uznał całą dzisiejszą pocztę na nieważną, tylko kilka rachunków, które później będzie musiał wręczyć Minseokowi.
Powinieneś pójść dziś ze mną na kawę – powiedział Chanyeol, jego wzrok spoczywał na skrzynce przed nim.
Baekhyun zatrzymał się. – Czy ty właśnie zapraszasz mnie na randkę? – spróbował, usiłując utrzymać swój głos w nonszalanckim tonie.
Czy ty właśnie przyjmujesz zaproszenie?
Przerwał, przeglądając w myślał możliwości. – Ty stawiasz?
Lekkie wydęcie warg znalazło soje miejsce na twarzy Chanyeola, kiedy jego usta skurczyły się w małym grymasie. – I ty jesteś hyungiem w tej relacji.
A ty  zapraszasz mnie na kawę – odparował Baekhyun, jak tylko zobaczył, że nadąsana maska Chanyeola pęka i odsłania błysk rozbawienia tańczący w jego oczach.
Chanyeol zezował na Baekhyuna, rozmyślając nad ripostą, której Baekhyun oczekiwał. – Tym razem wygrałeś, Byun – powiedział w końcu. – Więc kiedy masz ochotę napić się kawy?
Zawsze mam czas.
Czyli teraz ci pasuje? – zapytał Chanyeol i wydawał się bardzo podekscytowany, a to było absolutnie urocze.
Taka jest definicja słowa „zawsze”, czyż nie? – Baekhyun zaśmiał się. – Ale tak, teraz mi pasuje. Pozwól mi tylko podrzucić te rachunki Minseokowi.
Poczekam tutaj. – Chanyeol pokiwał głową, opierając się o ścianę, na której wisiały skrzynki na listy, machnął na Baekhyuna. – Pospiesz się, bo inaczej za ciebie nie zapłacę.
Już się na to zgodziłeś! – Po tych słowach Baekhyun pobiegł na górę, przeskakując po dwa stopnie.
Wspiął się na czwarte piętro szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, był nieco bardziej zdyszany, niż chciał się przyznać. Patrząc na zamknięte drzwi swojego mieszkania, Baekhyun zdecydował, że najlepszą opcją – a przynajmniej opcją najmniej narażoną na poirytowanie Lu Hana – będzie dyskretnie wsunąć listy przez szparę pod drzwiami.
Robił to, kiedy drzwi otworzyły się szeroko, ukazując uśmiechającego się Lu Hana. – Cześć, Baekhyun. Jak tam na dole?
Baekhyun natychmiast zatoczył się do tyłu, nie chcąc być tak blisko krocza Lu Hana. – Hej?
Wychodzisz gdzieś? – spytał niewinnie Lu Han.
Tak, wychodzę- – powstrzymał się wpół zdania, jego twarz wykrzywiła się w grymasie. – Jesteś taki straszny – oznajmił, potrząsając głową, zanim wycofał się w stronę schodów.
Baw się dobrze z Chanyeolem – zawołał Lu Han, kiedy Baehyun zaczął schodzić po schodach. Baekhyun odpowiedział, pokazując mu środkowy palec, zanim Lu Han zniknął mu z oczu.


Gotowy? – zapytał, kiedy zobaczył Chanyeola wciąż w tej samej pozycji, oparty o ścianę ze skrzynkami na listy bawił się swoim telefonem.
Chanyeol podniósł wzrok znad swojego telefonu, a jego twarz natychmiast pojaśniała. – Hej.
Przepraszam, że trwało to tak długo, okropny chłopak mojego współlokatora mnie dręczył – przeprosił Baekhyun. – Idziemy?
Tak – powiedział i już miał wsunąć telefon z powrotem do kieszeni, kiedy się powstrzymał. – Czekaj. Daj mi swój numer.
Nie mogłeś wymyślić lepszej gadki na podryw? – odparł Baekhyun z prychnięciem, ale i tak wyciągnął dłoń po telefon Chanyeola, jak tylko go dostał, pospiesznie wpisał swój numer w nowy kontakt.
Dałeś mi swój numer bez żadnej – powiedział nieobecnie Chanyeol, bawiąc się telefonem, kiedy tylko Baekhyun wręczył mu go z powrotem. – Chciałbym myśleć, że moja gra jest tak mocna.
Baekhyun rzucił mu szybkie spojrzenie, ale wyglądało na to, że Chanyeol nie zauważył, był zbyt zajęty tym, co robił w telefonie. Ale gdy skończył, wsunął go do przedniej kieszeni i w końcu spojrzał na Baekhyuna. – Powinniśmy iść?
Tak – odrzekł Baekhyun ze skinieniem, a Chanyeol poprowadził go do drzwi. Przesunął się, by przytrzymać dla Baekhyuna otwarte. – Ty pierwszy.
Jak dżentelmeńsko. – Baekhyun parsknął, ale jednak skinął głową w podzięce, przechodząc. Jednak jak tylko znalazł się na zewnątrz, odezwał się jego telefon i natychmiast go sprawdził.
„Hej”, głosiła wiadomość. Była od Chanyeola. – Serio? – powiedział Baekhyun, śmiejąc się. – Jestem dosłownie o krok od ciebie.
Chanyeol jedynie przesadnie puścił mu oczko; tak naprawdę nie uraczył go odpowiedzią. Więc Baekhyun schował telefon z powrotem, powoli kręcąc głową.
Kiedy to zrobił, nagle jakaś dłoń chwyciła nadgarstek Baekhyun, ciągnąc go w prawo. – Teraz idź za mną, to niedaleko.
Baekhyun niemal wyrwał swój nadgarstek z uścisku Chanyeola, nie umknął mu zdezorientowany wyraz, który przemknął przez oczy Chanyeola, gdy to zrobił. – Ja- Przepraszam – przeprosił szybko.
Chanyeol tylko potrząsnął głową, nieszkodliwie podnosząc ręce. – Nie, to moja wina za bycie zbyt przyjacielskim. Przepraszam, jeśli sprawiłem, że poczułeś się niekomfortowo. – Baekhyun mógł jedynie patrzeć, jak Chanyeol wsuwa dłonie do kieszeni i przekręca głowę na bok. – Ale chodź.
Chanyeol szedł przodem, a Baekhyun podążał za nim. Byli prawie obok siebie, jednak Baekhyun zostawał w tyle o krok. Nie był pewien, jak w pełni wytłumaczyć, dlaczego nie chciał, by Chanyeol był tak blisko niego, nie przyznając czegoś czego mógł nie być gotowy powiedzieć. Został uratowany przed wymyśleniem jakieś wiarygodnej wymówki, kiedy Chanyeol zaczął gadać.
To było poniekąd urocze, sposób, w jaki Chanyeol mówił o wszystkim i o niczym jednocześnie; czasami był tak rozkojarzony swoimi słowami, że niemal potykał się na nierównym chodniku. Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że śmiał się z niezdarności Chanyeola, ale kiedy Chanyeol posyłał mu groźne spojrzenie, przestawał, bojąc się, że jest niegrzeczny.
Nie, możesz się śmiać – powiedział Chanyeol, kiedy zobaczył zmartwiony wyraz na twarzy Baekhyuna. To oczywiste, że Baekhyun nie był wcale przekonany, kiedy ponaglił go po raz drugi. – Nie, poważnie, też bym się śmiał, gdybym mógł zobaczyć siebie. To- Po prostu miło jest zobaczyć, jak się śmiejesz po tak długim czasie. – Na twarzy Chanyeola rozlewało się pewne uczucie, ale Baekhyun nie mógł go nigdzie dopasować. Wyraz tęsknoty, smutku, to były jego najlepsze domysły, ale zanim mógł wyrobić sobie jakieś końcowe przemyślenie, ten wyraz twarzy zniknął, ustępując drogi szerokiemu uśmiechowi. – Ale prawie jesteśmy na miejscu – oświadczył Chanyeol, wskazując na jakiś niewyraźny szyld w oddali.
Tak szybko? – spytał zaskoczony Baekhyun.
Nie kłamałem, kiedy mówiłem, że to tuż za rogiem. – Chanyeol zaśmiał się i przez moment wyglądało to tak, jakby miał złapać Baekhyuna za rękę i pobiec do pobliskiego sklepu, ale się wahał. W zamian jego ręka powędrowała, by z zakłopotaniem podrapać go po głowie. – W takim razie się pospieszmy, co? Naprawdę mam ochotę na kawę.
Ten entuzjazm był poniekąd uroczy, tyle Baekhyun przyznawał.

Baekhyun zawsze był typem faceta, który lubi kawę. W jego ostatnim miejscu zamieszkania była kawiarnia, w której bywał dość często, tak często, że kiedy wchodził do środka, barista witał się z nim po imieniu i zabierał się do przyrządzania tego, co zwykle. Od kiedy się przeprowadził, tęsknił za tamtym miejscem, tym rodzajem więzi.
Miejsce, do którego przyprowadził go Chanyeol, mogło z łatwością rywalizować z poprzednią kawiarnią.
Atmosfera była całkiem podobna, lokal był tylko odrobinkę mniejszy, ale posiadał tę samą przytulną aurę, którą Baekhyun uwielbiał. Ściany były w kolorze stonowanej czerwieni, a meble w tym samym stylu z drewna wiśniowego.
Zakochał się.
Podoba ci się? – zapytał Chanyeol, wyrywając Baekhyuna z jego małej obsesji.
Tu jest ekstra! – wydyszał Baekhyun.
Miałem przeczucie, że tak będzie. – Chanyeol uśmiechnął się szeroko. – A jeszcze nawet nie próbowałeś kawy. Zrobi na tobie wrażenie.
Moje oczekiwania już są dosyć wysokie, naprawdę nie powinieneś stawiać poprzeczki jeszcze wyżej – powiedział nieprzytomnie Baekhyun, skanując wzrokiem menu.
            – Pójdę zamówić – rzekł Chanyeol. Baekhyun praktycznie podskoczył, kiedy zauważył, że Chanyeol nachylił się bardzo w jego stronę. – Już wybrałeś?
Baekhyun potrząsnął głową. – Nie, nadal się zastanawiam, ty pierwszy.
Więc Chanyeol podszedł do kasjerki. – Poproszę dużą House Blend, do tego półtorej łyżeczki cukru i krem orzechowy. Proszę pamiętać, żeby dać cukier i krem przed kawą i proszę jeszcze o wzorek na piance z mleka. – To długie zdanie wypłynęło z jego ust, jakby było wyćwiczone.
– Och, to raczej skomplikowane – zauważył Baekhyun, a Chanyeol tylko zaśmiał się pogodnie.
– Cóż mogę powiedzieć, jestem bardzo wybredny, jeśli chodzi o kawę. – Wzruszył ramionami, a potem delikatnie popchnął Baekhyuna bliżej kasjerki. – Teraz ty zamawiasz.
– Och, uhm. Uhm. – Po raz ostatni spojrzał na menu, ale w końcu zdecydował się na to, co zwykle. – Wezmę karmelowe macchiato.
Kiedy kasjerka przesunęła się, żeby wbić ich zamówienia na kasę, Chanyeol odwrócił się do Baekhyuna. – Idź i znajdź nam stolik, ja zapłacę.
Baekhyun pokiwał głową, poszedł, żeby zająć jeden ze stolików ustawionych zaraz przy oknie. Chanyeol dołączył do niego jakąś minutę później, chowając paragon do swojego portfela. – Niedługo nam podadzą – powiedział, odsuwając krzesło i usiadł. – Zatem opowiedz mi o sobie, Baek.
- Baek? – zapytał Baekhyun z uniesioną brwią.
– Tak, to przezwisko. – Chanyeol uśmiechnął się. – Czyż nie jest urocze?
– Tak i całkiem kreatywne – powiedział Baekhyun z udawaną powagą. – A co w ogóle chcesz wiedzieć?
– Cokolwiek. – Chanyeol wzruszył ramionami. – Wszystko.
           
Rozmawiali przez długi czas. Długo po tym, jak kawa została przyniesiona do ich stolika, długo po tym, jak zrobiła się zimna i musieli zamówić kolejną filiżankę; zatracili się w rozmowie. I nie chodziło nawet o nic ważnego, głównie o przypadkowe sprawy, przypadkowe fakty, które razem stwarzały pozory konwersacji.
I może to właśnie za tym tęsknił przez cały ten czas.
W drodze powrotnej Baekhyunowi udało się objąć dłońmi nadgarstek Chanyeola i delikatnie pociągnąć go naprzód. Chanyeol wyglądał na zdziwionego, nawet zaskoczonego przez ten nagły gest, ale głównie wydawał się zdezorientowany, zdezorientowany nagłą zmianą w zachowaniu Baekhyuna. Baekhyun jedynie posłał mu szeroki uśmiech. – Ścigamy się do mieszkania – rzucił z uśmiechem wyzwanie, po raz ostatni szarpiąc Chanyeola za rękę, zanim puścił, był nieco niepewny swoich własnych ruchów.
Chanyeol zawahał się, zanim jego twarz wykrzywiła się w odbiciu wyrazu Baekhyuna. – Stoi.

Później tego wieczoru Baekhyun w końcu odpowiedział Chanyeolowi. To naprawdę nie było wiele, tylko szybko wystukana odpowiedź z przywitaniem.
Najwyraźniej jedno słowo wystarczyło, by wciągnąć ich w konwersację, przez którą Baekhyun nie spał aż do późnych godzin nocnych.
I nie było to jedyne wydarzenie. W miarę upływu tygodnia Baekhyun zauważył, że ciągle odpędza natrętne uczucie senności jasnym ekranem, szybkimi odpowiedziami i uśmiechem, który zaczął rozkwitać na jego ustach.
x x x
Chociaż Lu Han uwielbiał siedzieć w mieszkaniu, od czasu do czasu zabierał gdzieś Minseoka i oczywiście, ze szczęściem Baekhyuna, kiedy zrobił tak pewnego razu, Baekhyun zapomniał swoich kluczy.
Było to wtedy, kiedy wyszedł na kolejną filiżankę kawy z Chanyeolem.
Zapomniałeś kluczy? – spytał Chanyeol, patrząc, jak Baekhyun zamiera, pospiesznie sprawdzając wszystkie kieszenie.
Nie – odpowiedział z oburzeniem Baekhyun, przeszukując kieszeni spodni. Musiał sprawdzić po raz drugi i trzeci, nim w końcu to przyznał. – Dobra, może tak. Ale mogę po prostu zadzwonić do Minseoka, żeby wrócił i mi otworzył.
Wyjął telefon, by zadzwonić, ale jak tylko rozbrzmiał dźwięk wybierania, usłyszał ostrzegawcze dźwięki wstrętnego dzwonka Minseoka z mieszkania. – Jezu kurwa Chrystę – wymamrotał pod nosem, wciskając przycisk kończący połączenie.
Chcesz zadzwonić do właścicielki? Powinna mieć zapasowy klucz czy coś – zasugerował Chanyeol, próbując szarpać za klamkę.
Nie szarp! Może się zepsuć. – Baekhyun pospieszył, odciągając rękę Chanyeola od uchwytu. – Jest jakoś ósma rano w niedzielę, czułbym się źle, budząc ją tak wcześnie. Po prostu poczekam tu, dopóki nie wrócą. – Odpadł na podłogę i pokazał Chanyeolowi kciuki uniesione w górę. – Wszystko będzie dobrze.
A co powiesz na to – zaczął Chanyeol, przykucając, żeby znów mieć wzrok na tym samym poziomie co Baekhyuna. – Możesz przeczekać u mnie w mieszkaniu. Mam gry planszowe i inne pierdoły, więc będzie zabawnie.
Baekhyun wzruszył ramionami. – Wydaje mi się, że to wygrywa z czekaniem tutaj. – Dał się podnieść Chanyeolowi, który zaprowadził go do mieszkania po drugiej stronie korytarza. – Kto w ogóle wychodzi tak wcześnie rano? – jęknął, czekając, aż Chanyeol otworzy.
My wyszliśmy tak wcześnie- nie, wcześniej, dziś rano – dodał nieobecnie Chanyeol. Otworzył drzwi, a potem wszedł do środka i przytrzymał je dla Baekhyuna.
To co innego – bronił się Baekhyun, wchodząc do malutkiego przedpokoju i zdjął buty. – Ładne mieszkanie tak w ogóle – dodał jakby po namyśle, skanując wzrokiem wszystko dookoła. Było całkiem podobne do jego pod względem struktury, ale o wiele czystsze. Rzeczy były schludnie poukładane i wyglądało prawie tak, jakby nie było zamieszkane. Myślał, że Chanyeol mieszkał w tym budynku jeszcze dłużej niż Minseok.
Jak to? – Chanyeol zachichotał. Przeszedł do salonu, a potem schylił się, by wyciągnąć gry planszowe schowane strategicznie pod stolikiem do kawy. Podnosząc Grę w Życie, uniósł również brew.
Baekhyun pokiwał głową z aprobatą. – Tak po prostu – wytłumaczył, zanim usiadł obok Chanyeola i pomógł mu rozłożyć grę.
Gdzieś w połowie gry, kiedy Chanyeol było jakieś dwadzieścia pól z tyłu, ale o jakieś setki tysięcy bogatszy, rozbrzmiał dźwięk informujący o powrocie pary. Unieśli wzrok, by spojrzeć na siebie i Chanyeol zrobił szybki ruch brodą, zanim Baekhyun poderwał się w stronę drzwi.
Musiał się nieco schylić, żeby przycisnąć twarz do wizjera w drzwiach (ledwie zdołał sobie wyobrazić, jak Chanyeol sobie z tym radzi, będąc praktycznie olbrzymem i w ogóle) i powitał go uroczy widok Minseoka i Lu Hana ssących sobie twarze. Odsunął się od drzwi z wyrazem obrzydzenia, kiedy zobaczył, że dłonie Lu Hana wędrują niebezpiecznie blisko paska od spodni Minseoka, i dwójka wślizgnęła się do mieszkania. – Coś nie tak? – zapytał Chanyeol, patrząc, jak Baekhyun wraca na swoje miejsce.
Czy to w porządku, jeśli zostanę tu trochę dłużej? – spytał otwarcie, podnosząc swój pionek w kształcie samochodziku, by się nim bawić.
Dlaczego? – zapytał Chanyeol, zanim zorientował się, jak niespecjalnie niegrzecznie to zabrzmiało. – Znaczy się, możesz tu zostać, ale… Czy nie wrócili, żeby otworzyć drzwi?
Oni tak jakby… – Baekhyun ugryzł się w język, próbując wymyślić najbardziej elokwentny sposób, by opisać to, co działo się po drugiej stronie korytarza. – Są zajęci – zdecydował pomimo zrozumiale zdezorientowanego spojrzenia, jakie posłał mu Chanyeol.
Zajęci?
Zajęci – powtórzył, tym razem dołączając intensywne spojrzenie i nieokreślony ruch ręką.
Och! – odezwał się zaskoczony Chanyeol, jego wyraz twarzy powoli zmienił się w ten lekkiej odrazy, kiedy informacja powoli do niego docierała. – Zajęci…
Więc – podjął Baekhyun, ostrożnie odkładając swój pionek na jego wcześniejsze miejsce. – Chcesz grać dalej?
Chanyeol pokiwał głową na zgodę. Wyciągnął rękę w stronę koła fortuny, nim powstrzymał się, podnosząc wzrok, by spojrzeć na Baekhyuna. – Zaraz. To może chwilę potrwać, co?
Baekhyun skinął ze znużonym wyrazem twarzy.
W takim razie zamówię pizzę – zaproponował Chanyeol, a Baekhyun nie mógł nic poradzić, że szeroko się uśmiechnął.
x x x
Około miesiąc później wpadł, by spędzić czas po raz drugi. Ale znów nie zrobił tego z wyboru.
Kiedy we dwóch wrócili z wyprawy po pocztę, na drzwiach wisiała notatka, która skromnie prosiła, by Baekhyun trzymał się z dala od mieszkania. Baekhyun zmrużył oczy na karteczkę w neonowo zielonym kolorze, a później dyskretnie przeniósł wzrok na Chanyeola. Chanyeol w jakiś sposób to zauważył i posłał mu niezręczny uśmiech. – Chcesz wpaść do mnie?
Baekhyun spuścił głowę w stronę podłogi i pokiwał głową z zażenowaniem. – Przepraszam – mruknął.
Nie ma problemu! – zapewnił Chanyeol i poprowadził Baekhyuna na drugą stronę korytarza. – Zawsze jestem, by pomóc przyjacielowi w potrzebie.
Ja po prostu- Przepraszam – powtórzył Baekhyun, kiedy Chanyeol otwierał drzwi i wpuścił go do środka. – To raczej dziwne okoliczności, żeby wpadać w odwiedziny.
To nie twoja wina, że oni… Po prostu… – Chanyeol urwał, figlarny uśmiech zagościł na jego twarzy. – Czy to będzie coś? – Jego uśmiech ogarnął rysy jego twarzy w taki sposób, że wyglądało to nieco strasznie.
Jednak Baekhyun nadal uważał, że to poniekąd urocze.
Mam nadzieję, że nie. – Przewrócił oczami, przechodząc obok Chanyeola, by usiąść na kanapie.
Ale wtedy będziemy mogli spotykać się częściej.
Ale wtedy będę wiedział, jak często to robią.
Chanyeol skrzywił się. – Racja. Co powiesz na Monopoly? – spytał, wyjmując grę planszową znikąd.
I tak dobry jak Chanyeol był w Grę w Życie, okazało się, że jest do bani w Monopoly. Nie, to było nieporozumienie. Chanyeol był kompletną katastrofą w tej grze, ale Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że uśmiechał się na to, w jaki sposób marszczyły się brwi Chanyeola, jak jego nozdrza się rozszerzały, kiedy docierał w złe miejsce albo kiedy wyglądał, jakby za trzy sekundy miał wywrócić całą planszę (nigdy jednak tego nie zrobił).
x x x
Minseok, mam problem – powiedział mimochodem Baekhyun, podając sól wedle życzenia Minseoka.
Jeśli chodzi o to, że spaliłem chleb czosnkowy, rzucam ci wyzwanie, byś sam spróbował gotowania. – Minseok spojrzał na niego z ukosa, zanim złapał solniczkę i nieco zbyt mocno posolił sobie spaghetti.
Potrząsając głową, Baekhyun powiedział: – Nie, to nie o to chodzi.
Minseok skinął na Baekhyuna w ponaglający sposób i zaczął nawijać swój makaron na widelec. Baekhyun zrobił wdech.
Chanyeol jest atrakcyjny. Jest miły, zabawny, wysoki- trochę niezdarny, ale uroczy i poniekąd idealny.
Minseok upuścił widelec.
Więc – zaczął Minseok, przeciągając samogłoskę dłużej niż powinien, podczas gdy uśmiech rozciągał się na jego twarzy. – Lubisz go?
Nie – odpowiedział Baekhyun, a Minseok posłał mu znaczące spojrzenie. – Nie lubię – powtórzył. – Nie podoba mi się. Nikt mi się nie podoba.
Minseok nie naciskał. Wiedział, by tego nie robić. W zamian wziął kromkę chleba i oderwał kawałek, by żuć go w zamyśleniu. – Więc po co mi to mówisz?
Bo jest idealnym materiałem na chłopaka i myślę, że – Baekhyun urwał, nie będąc do końca pewnym, dokąd zmierza cała ta rozmowa. –…Myślę, że powinieneś martwić się o to, że Lu Han ucieknie i potajemnie weźmie z nim ślub.
Minseok był przez chwilę zdezorientowany, ale jego twarz przybrała grymas kpiącej złości. Udał, że rzuca, zanim pokręcił głową. – Rzuciłbym w ciebie tym chlebem, ale to chleb czosnkowy, a ten jest zbyt cenny, by go marnować.
To spalony chleb czosnkowy – zauważył Baekhyun.
Tym razem Minseok nie udał, że rzuca.
x x x
– Wiesz – zaczął Lu Han swobodnym tonem, siadając przy stole w jadali, bębnił palcami o mahoniowy blat. – Jestem prawie pewien, że ma chłopaka.
Lu Han nie musiał precyzować, kim jest on. Baekhyun wiedział. Oczywiście, że Baekhyun wiedział, wyglądało na to, że ostatnio tylko o tym mówił. Jego nóż zawisł nad jabłkiem, a on odwrócił się, by spojrzeć na starszego. – Naprawdę?
Lu Han jedynie wzruszył ramionami, co wydawało się raczej śmieszne, kiedy jego ciało było dziwnie rozciągnięte na blacie stołu. – Znaczy, widziałem jednego gościa wychodzącego z mieszkania Chanyeola.
Nóż z łatwością przeszedł przez jabłko i z cichym uderzeniem zetknął się z deską do krojenia. – To nic nie znaczy – odparował Baekhyun, wracając do omawianej sprawy, był zdeterminowany do pokrojenia jabłka, nie raniąc przy tym siebie. Rozcięcia na dłoniach były zawsze najgorsze. – To mógł być tylko przyjaciel. Wiesz? To ktoś, kogo ty chyba nie masz.
Lu Han prychnął. – Powiedział ten, który zaszywa się w tym mieszkaniu.
– Bądź miły albo nie podzielę się z tobą moim jabłkiem.
– Och, kara boska.
Sarkazm praktycznie wylewał się ze słów Lu Hana i Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że przewrócił oczami. – Ale to wystarczy, żeby sprawić, byś dał spokój. – Ułożywszy plasterki jabłka na talerzyku, Baekhyun podszedł do stołu i zajął miejsce obok Lu Hana. Lekko popchnął talerz w stronę drugiego, gestem nakazując mu zabrać się do jedzenia.
Chwilę to trwało, ale Lu Han powoli wyprostował się do pionowej pozycji i sięgnął po kawałek. – Nie, ale poważnie – powiedział, gdy jego dłoń wisiała nad plasterkami, w oczywisty sposób próbując wyłapać najlepszy. – Jest taki jeden koleś. Często wpada.
– Mówię ci drugi raz. Ludzie mają przyjaciół. – Baekhyun westchnął, chwytając kawałek, który już miał wziąć Lu Han.
Lu Han wydął wargi, ale nie powiedział wiele, w zamian wybrał plasterek, który leżał tuż obok tamtego. – Tak, ale ten chłopak przychodzi tylko w konkretne dni. – Zaczął wymachiwać plasterkiem jabłka dookoła, by podkreślić swoje słowa. – O określonych godzinach. I tylko na jakieś półtorej godziny, maksymalnie dwie. Jak w zegarku.
Posyłając Lu Hanowi spojrzenie, które zwykle zajęte było dla tych, którzy byli nadzwyczaj niepoważni, Baekhyun odetchnął z rozdrażnieniem. – Dlaczego w ogóle mi to mówisz? Nie. Lepiej, skąd to w ogóle wiesz?
Lu Han jedynie wzruszył ramionami. – Temat rozmowy? Plus, teraz wiesz, że istnieje 37% szans, że jest gejem.
– Bardzo dziękuję za zaktualizowanie dla mnie tych statystyk. Jesteś prawdziwym kumplem. – Baekhyun dopiero teraz sięgał po drugi kawałek jabłka, ale talerzyk był już w połowie pusty za sprawą Lu Hana. Delikatnie odepchnął go nieco dalej od Lu Hana, dodając prawie jakby po namyśle: – Unikasz części „skąd“.
Lu Han znowu wzruszył ramionami. – Czasami po prostu to wiesz.
– Proszę, nie śledź potencjalnego chłopaka mojego sąsiada – powiedział Minseok, wchodząc do pomieszczenia. Jego włosy były trochę mokre i woda skapywała na jego koszulkę. Lu Han natychmiast podszedł do Minseoka i zaczął wycierać jego włosy ręcznikiem, który, przysięgał Baekhyun, wyciągnął znikąd. Patrzenie, jak Lu Han wyciera Minseoka ręcznikiem, było tak obrzydliwie domowe, że Baekhyun musiał odwrócić wzrok.
– Nie śledzę go – sprzeczał się Lu Han. – Po prostu tak się trafiło, że wiem, że jest anestezjologiem, przychodzi przynajmniej trzy razy w tygodniu i preferuje czarną kawę.
Baekhyun nie mógł nic poradzić, jak tylko podnieść wzrok na Lu Hana, był wyraźnie zaskoczony atakiem zaskakująco prywatnych informacji.
– Prawdopodobnie kłamie – zasugerował Minseok, zbywając Lu Hana machnięciem i odsunął krzesło, żeby usiąść obok Baekhyuna. Jak zwykle Lu Han podążył za Minseokiem, ale nadal stał, opierając się o krzesło, które aktualnie zajmował Minseok.
Minseok został lekko uderzony w głowę przez wydymającego wargi Lu Hana. – Dlaczego w ogóle we mnie wątpisz? – Lu Han odstawiał jakąś dziwacznie słodziutką szopkę, a Baekhyun tak jakby chciał zwymiotować.
– Co? Prawdopodobnie robisz to tylko po to, by wkurzyć Baekhyuna- cóż, będąc zupełnie szczerym, też nie mam pojęcia, dokąd w tym zmierzasz.
W odwecie Minseok w żartobliwy sposób popchnął swojego chłopaka, który w przesadzony sposób zatoczył się o kilka kroków do tyłu z wyrazem udawanej urazy. Lu Han złapał się za serce i posłał Minseokowi zbolałe spojrzenie. – Naprawdę tak nisko mnie oceniasz? – Zatrzymał się, czekając na odpowiedź Minseoka. Gdy ten w końcu pokiwał głową, uśmiech rozbawienia rozciągnął się na jego twarzy, mina Lu Hana zmieniła się w komicznie poważną. – Mogę to udowodnić.
Minseok zaśmiał się. – To udowodnij.
– Baekhyun!
Baekhyun, który wpatrywał się w pozostałe plasterki jabłka z nadzieją na zignorowanie sprzeczającej się pary, przeniósł wzrok z powrotem na tych dwóch. – Czego chcesz.
Lu Han wskazał kciukiem na drzwi. – W tej chwili idź do Chanyeola.
– Nie – odpowiedział natychmiast.
– Co to w ogóle ma udowodnić? – zapytał Minseok w tym samym czasie i oczywiste było, którą odpowiedź Lu Han traktuje jako priorytet.
– Mogę zapewnić, że ten chłopak jest tam teraz.
Minseok uniósł brew. – To, że może tam teraz być, nie udowadnia żadnej innej rzeczy, które powiedziałeś.
– Po kolei, kochanie. – Lu Han puścił mu oczko. Minseok zachichotał, a Baekhyun udawał, że się krztusi, nagle przypominając sobie, dlaczego był tak bardzo zajęty skupianiem wzroku na stole. Lu Han kontynuował, znacząco ignorując reakcję Baekhyuna. – To przynajmniej dowiedzie mojej wiedzy o ustalonych wizytach chłopaka. Inne rzeczy udowodnię innym razem.
Kręcąc głową w jedną i w drugą stronę i zaciskając usta, Minseok przemyślał to, zanim skinął. – Dobra. Wobec tego zobaczmy, czy masz rację. – Obaj odwrócili się do Baekhyuna.
Baekhyun podniósł wzrok, by napotkać ich spojrzenia. – Nie – odpowiedział, potrząsając głową.
– Dlaczego musisz niszczyć całą zabawę? – narzekał Minseok. – Zrób toooo. – Pomimo nieustannego nacisku w jego słowach, wzrok Minseoka zawierał odrobinę niepokoju. Jakby był gotowy odwrócić się i wspierać Baekhyuna, gdyby ten nie chciał. Nigdy nie zmusiłby Baekhyuna do zrobienia czegoś wbrew swej woli.
– Już tam raz byłeś, nie, dwa razy, jaki problem w tym, żebyś znowu tam poszedł? – wtrącił Lu Han.
– To było – Baekhyun urwał, a potem zmrużył oczy na Minseoka. – Zaraz, dlaczego on o tym wie? Mówiłem ci, żebyś mu nie mówił.
– Minseok mówi mi wszystko – zaśpiewał Lu Han, a Minseok jedynie wzruszył ramionami.
– Cóż, tak czy inaczej miałem powód. Teraz mam tylko stanąć na jego progu i wleźć do środka.
– W takim razie dam ci powód.
W oczach Lu Hana był błysk. A potem nagle chłopak wyciągnął Minseoka z jego miejsca. Jego dłoń objęła nadgarstek młodszego i kierowali się wzdłuż korytarza w stronę sypialni Minseoka- Och. Och nie.
– Naprawdę, chłopaki?! – zawołał za nimi Baekhyun, lecz jego wybuch został zignorowany.
– Dopiero co się kąpałem. – Usłyszał narzekanie Minseoka, zanim drzwi sypialni zamknęły się z charakterystycznym dźwiękiem, a Baekhyun musiał się stąd wynosić.
Zerwał się z miejsca i założył byle jakie buty, które udało mu się znaleźć, zanim ewakuował się z mieszkania. Upewnił się, by zatrzasnąć za sobą drzwi wystarczająco głośno, by dźwięk rozniósł się po całym mieszkaniu.
Jego portfel został na szafce w kuchni, zdał sobie z tego sprawę poniewczasie. Jego klucze też.
Naprawdę nie miał innego wyboru, jak tylko narzucić się swojemu sąsiadowi.

– Hej, Baek – przywitał się Chanyeol, uśmiechając się półgębkiem. Przekrzywił głowę, by spojrzeć za Baekhyuna i wskazał brodą. – Znowu to robią?
Baekhyun z zażenowaniem pokiwał głową. – Zlitujesz się nad tą biedną duszą?
– Zawsze. – Wyższy mężczyzna przesunął się na bok i wyciągnął rękę, by zaprosić Baekhyuna do mieszkania. – Wchodź.
Baekhyun posłał mu lekki uśmiech, zanim wszedł do mieszkania. Kiedy zdejmował palcami buty, usłyszał nieznajomy głos krzyczący z głębi. – Hej, kto tam przyszedł?
– To tylko mój sąsiad – odkrzyknął Chanyeol z tyłu, a jego głos był o wiele głośniejszy, niż Baekhyun się spodziewał. Wzdrygnął się na ten hałas. Wydawało się, że Chanyeol to zauważył, bo zachichotał, żartobliwie czochrając włosy Baekhyuna. – Czy to cię przestraszyło?
Niższy odepchnął rękę, zmuszając swoją twarz, by nie zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Kiedy wszedł do salonu, napotkał mężczyznę zwisającego z kanapy głową w dół, jego nogi były zaczepione o górę oparcia, a jego głowa zwisała z brzegu. Gdy nieznajomy odwrócił wzrok od swojego Nintendo 3DS i skrzyżował spojrzenie z Baekhyunie, jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. – Siema.
Baekhyun ukłonił się grzecznie. – Jestem Baekhyun.
– Jongdae – wymamrotał chłopak, zanim na powrót skupił się na tym, w co grał.
– Nie przejmuj się Jongdae. – Chanyeol objął Baekhyuna ramieniem. – Jest bardziej zajęty trenowaniem do bycia mistrzem Pokemonów niż kontaktem z nędznymi prostakami jak my.
– Mój Charizard może i spali twój płaski tyłek – zjeżył się Jongdae, nieprzerwanie miażdżąc przycisk „A”. Baekhyun niedyskretnie spuścił wzrok, by spojrzeć na tył Chanyeola. Nawet jeśli to zrobił, Chanyeol nie zauważył, gdyż podszedł w stronę kanapy i opadł obok Jongdae, w efekcie prawie go zgniatając. Chanyeol nakazał mu gestem przyjść, więc Baekhyun zrobił to, usadawiając się w bliskiej i jednocześnie umiarkowanej odległości od Chanyeola.
– Chcesz obejrzeć film czy coś, przeczekując to? – spytał Chanyeol, nachylając się, by zerknąć na grę Jongdae. – Twój Charizard zaraz umrze – zauważył z pomocą, a Jongdae uprzejmie odepchnął jego twarz.
– Zamknij się i idź obejrzeć jeden ze swoich głupich filmów – Jongdae praktycznie warknął, odsuwając ekran od Chanyeola. Chanyeol posłusznie odwrócił się do Baekhyuna z wyrazem zniecierpliwienia.
– Uch – odezwał się inteligentnie i nie wiedział co powiedzieć.
– Nie mam największej możliwości wyboru filmów, ale powinienem mieć coś, co zabije czas – dodał pomocnie Chanyeol, uśmiechając się szeroko.
– Tylko nie oglądajcie Gwiezdnych Wojen. To sprawi, że Chanyeol będzie płakał, a to nie jest ładny widok – powiedział bezceremonialnie Jongdae, zanim zaklął pod nosem, mrucząc coś pomiędzy „powinienem użyć całej odbudowy, kiedy miałem okazję”.
– Nieprawda – odparł z oburzeniem Chanyeol, nie kwapiąc się nawet, by na niego spojrzeć. – To był tylko jeden raz i to dlatego, że miałem coś w oku.
Jongdae jedynie wzruszył ramionami, zbyt zajęty bluzganiem na swoją 3DS, żeby wymyślić jakąś ciętą ripostę. Chanyeol nadal spoglądał z niecierpliwością na Baekhyuna i w ten sposób on również skończył, wzruszając ramionami. – Cokolwiek nie włączysz, będzie dobre.
– W takim razie oglądamy Gwiezdne Wojny – powiedział stanowczo Chanyeol, otwierając opakowanie DVD.
Jongdae jęknął, ale Baekhyun jedynie trochę się wyprostował. – Lubisz ten film? – zapytał Chanyeol, wsuwając płytę do odtwarzacza.
– A kto nie lubi? – Baekhyun zaśmiał się. – Blu-Ray?
– Myślisz, że kim ja jestem? – odparował Chanyeol, nim wziął pilota, a potem na powrót wsunął się na miejsce obok Baekhyuna. Tym razem był znacznie bliżej Baekhyuna, ich uda niemal się stykały. Jedynie przysunął się bliżej, prawie przytulając się do boku Baekhyuna w miarę upływu filmu.
Gdzieś w połowie Chanyeol ceremonialnie wstał, przypadkowo oświadczając, że idzie zrobić popcorn, zanim przeniósł się do kuchni.
– Hej, Baekhyun? – odezwał się Jongdae, gdy czekali, jego gra dudniła charakterystyczną ośmiobitową melodią dzikiej walki.
Mruknął potakująco, jego wzrok wciąż był przykuty do zatrzymanego kadru z Chewbaccą.
– Ty jakby mieszkasz w mieszkaniu dokładnie po drugiej stronie korytarza? – ciągnął Jongdae i rozległ się dźwięk rzucanego Pokeballa w jego grze. – Kurwa – skomentował bezceremonialnie, kiedy Pokemon uciekł.
– Tak.
– Z tym kolesiem, który ma chłopaka?
– Z Minseokiem?
– Tak mi się wydaje? – Jongdae uniósł pięść, kiedy w końcu udało mu się złapać to, o co walczył. – Tak, cóż, powiedz jego facetowi, żeby przestał mnie śledzić.
Naprawdę nie wiedział, jak na to odpowiedzieć.
x x x
– Przepraszam za Lu Hana – przeprosił Minseok przy obiedzie, podsuwając szczególnie duże ciasteczka czekoladowe. – Wiesz, jaki on potrafi być.
Baekhyun nie mógł zrobić nic innego, jak tylko mu wybaczyć.
Jednak następnego dnia znowu znalazł się pod opieką Chanyeola z powodu niezwykle podobnych okoliczności i mógł jedynie mieć nadzieję, że tym razem Minseok ma coś więcej niż tylko ciastka. (I Minseok miał. Tym razem było to ciasto czekoladowe.)
x x x
W pewnym momencie stało się to poniekąd rutyną. Chanyeol (i czasami, zwykle częściej, niż Baekhyun by chciał, Jongdae) zawsze chętnie oferował schronienie, kiedy Baekhyun musiał wynieść się ze swojego mieszkania na jakiś czas. Lu Han zawsze chętnie pieprzył się z Minseokiem, kiedy pojawiała się potrzeba, ponieważ wiedział, że Baekhyun ma się gdzie podziać.
To było takim obrzydliwym cyklem, naprawdę, ale działało.
Ale w pewne dni Baekhyun odkrywał, że jest u Chanyeola z niepotrzebnych powodów. Tylko spojrzenie, które Lu Han posłał Minseokowi albo poniekąd uwodzicielski ton głosu wystarczyły, by Baekhyun gramolił się do drugiego mieszkania. Lubił myśleć, że to ruch zapobiegawczy, ale w pewnym momencie zaczął myśleć, że to może być wymówka.
Nie, że chciał spotykać się z Chanyeolem. To wcale nie o to chodziło.
– Czy ich życie seksualne naprawdę jest tak aktywne? – spytał Jongdae z uniesioną brwią, gdy otworzył drzwi. Baekhyun powiedziałby, że jest zaskoczony, widząc, że to on otworzył drzwi, a nie, jak zwykle, Chanyeol, ale Lu Han w całości polegał na grafiku odwiedzin Jongdae od czasu do czasu i zaczynał się tego trzymać.
Nie potrzeba piątego koła u wozu. Syknął Lu Han, na co Baekhyun mógł jedynie odpowiedzieć uderzeniem Lu Hana w głowę i powiedzeniem, że Nie ma w czym być piątym kołem u wozu.
Jeszcze. Zaszczebiotał Minseok, poruszając brwiami do Lu Hana, który odpowiedział tym samym.
– Nie wiem – przyznał Baekhyun. – Ewakuuję się tylko na wypadek spontanicznej akcji.
Jongdae zacisnął wargi, jego oczy tańczyły z rozbawienia, kiedy gestem nakazał Baekhyunowi wejść, a serce Baekhyuna na moment się zatrzymało, kiedy jego wzrok spoczął na uśmiechającym się szeroko Chanyeolu, który leżał rozwalony na kanapie. – Wróciłeś – Chanyeol stwierdził oczywisty fakt.
– Nie z wyboru – Baekhyun pospieszył z wyjaśnieniem, ale nie przegapił, jak Chanyeol zdawał się odrobinkę spochmurnieć.
Jongdae posłał mu znaczące spojrzenie, ale na szczęście nic nie powiedział, w zamian podszedł z powrotem do drzwi. – Muszę iść – oznajmił. – Widzimy się jutro, Chanyeol.
Na twarzy Chanyeola pojawił się wyraz zaskoczenia słowami Jongdae, ale i tak mu pomachał. – Dobra, na razie.
– Wiesz – zaczął Baekhyun, jak Jongdae w końcu wyszedł. – Tyle razy, ile widziałem, jak przychodzi, nigdy tak naprawdę nie widziałem, żeby wychodził.
Chanyeol tylko się zaśmiał. – Tak naprawdę nie bywa tu tak często. To tobie zdarza się wpadać w najbardziej nieodpowiednich momentach.
– Jakież ja mam szczęście… – mruknął Baekhyun pod nosem, a Chanyeol posłał mu zaciekawione spojrzenie.
– No i zostaje dłużej, odkąd zacząłeś przychodzić… – dodał Chanyeol po namyśle, zanim jego twarz wykrzywiła się w nikczemnym uśmiechu. – A co? Tęsknisz za czasem tylko ze mną?
– N-Nie – wyjąkał bardzo przekonująco Baekhyun. – Ja tylko… On… – Wysilał swój umysł do wymyślenia czegoś, co mogło choćby w połowie zadziałać jako logiczna odpowiedź, ale nie było go na nic stać pod wpływem wzroku Chanyeola. – Kiedy oglądamy filmy? – wybełkotał, ale wyszło to bardziej jak pytanie. – Zawsze gra w Pokemony… Z włączoną muzyką w tle!
Chanyeol zmarszczył brwi i nagle Baekhyun brzmiał o wiele bardziej pretensjonalnie, niż naprawdę był. – Znaczy, to nie jest takie złe… – szybko się usprawiedliwił. – Czasami tylko trochę irytujące. Ale, wiesz, do zniesienia.
Chanyeol odezwał się, jego głos był bardzo poważny: – To nie jego wina, że chce być najlepszy.
– Rozumiem. – Baekhyun wściekle pokiwał głową. – I gratuluję mu poświęcenia, ale czy ty nie-
– Jak nikt inny – wtrącił Chanyeol monotonnym głosem, a Baekhyun zmrużył oczy. Skończyli w pewnego rodzaju konkursie na spojrzenia z uniesionymi brwiami Baekhyuna i dziwnie stoickim wyrazem twarzy Chanyeola. – Złapanie ich to jego prawdziwe wyzwanie – ciągnął nieporuszony. – Trenowanie ich jest jego prawdziwym celem.
Baekhyun przewrócił oczami. – Czy ty naprawdę… – urwał, a potem dokończył, potrząsając głową. – Proszę, nie.
– Przemierzy wiele lądów. Szukając wszerz i wzdłuż.
– Ale po co. – Baekhyun uniósł ręce i przycisnął sobie dłonie do oczu z zażenowania. – Co ty z tego zyskujesz?
Ale Chanyeol i tak mówił dalej. – Każdy Pokemon wymaga zrozumienia. Siła, która jest w środku.
Baekhyun jęknął, kiedy Chanyeol zaśpiewał słowo „Pokemon”. I przez jakąś presję, uniósł w górę pięść, dodając „Złap je wszystkie” na samym końcu. Na twarzy Chanyeola malował się dziwnie próżny uśmiech.
– Jesteś takim głupkiem – zadrwił Baekhyun bez cienia złośliwości.
Chanyeol odparował: – Powiedział ten, który rozpoznał, a potem dokończył piosenkę z Pokemonów. – Baekhyun naprawdę nie miał na to odpowiedzi.
– Ale… Jeśli chcesz… – zaczął Chanyeol, spoglądając na Baekhyuna niepewnie. – Tak naprawdę mam filmy o Pokemonach.
– Jesteś takim głupkiem – powtórzył. A potem się uśmiechnął. – Ale zróbmy to.

Filmy o Pokemonach nie były najbardziej romantyczną rzeczą na świecie, a jednak Baekhyun znalazł się w raczej niebezpiecznej sytuacji. Z początku Chanyeol był tylko trochę przylepny, układając głową na ramieniu Baekhyuna, kiedy komentował przypadkowo wszystko i nic, co działo się na ekranie. Kiedy film toczył się dalej, Chanyeol zaczął robić się odważniejszy, obejmując Baekhyuna ramieniem i przyciskając go mocno, gdy działo się coś dramatycznego. Kiedy upłynęło jakieś pięć godzin ich maratonu, Chanyeol ułożył swoją głowę na kolanach Baekhyuna, niewyraźnie mrugając na ekran, ale był zbyt śpiący, by rzucać spontaniczne komentarze jak wcześniej.
Baekhyun jednak już nie oglądał. W zamian patrzył, jak Chanyeol walczy ze snem, obserwował, jak jego rzęsy trzepoczą, gdy mrużył oczy na film rozwijający się przed nimi.
To robiło coś z jego sercem. Coś, czemu od miesięcy próbował głupkowato zaprzeczać.

– Lubisz go – powiedział Lu Han, wstrętnie poruszając brwiami z lekko zainteresowanym Minseokiem siedzącym obok. Baekhyun otworzył usta, by odpowiedzieć, zanim je zamknął.
– Zamknij się – wymamrotał i poszedł do swojego pokoju.
Usłyszał, jak Lu Han krzyczy „Mówiłem!” z salonu.
x x x
Baekhyun nie planował tak wcześnie wracać do Chanyeola po tym, jak w końcu zdał sobie sprawę – i zaakceptował – swoje uczucia, które żywił do drugiego. W zamian planował to przeczekać, dać sobie czas, dopóki mu nie przejdzie albo nie wymyśli, jak ignorować te uczucia, cokolwiek miało nadejść jako pierwsze. Niestety, nie miał luksusu wyboru.
Nie przeszkadzał mu Lu Han. Naprawdę; przyzwyczaił się do jego nieustannych zaczepek i ciągłej obecności w jego (Minseoka) mieszkaniu, ale były pewne granice, których nie miał ochoty przekraczać; których nie powinno się przekraczać.
Gdzieś tam jest jakaś instrukcja obsługi, Baekhyun był tego pewien, która dokładnie opisuje, co jest do zaakceptowania, gdy umawiasz się z czyimś współlokatorem. Złotą zasadą, jednak, powinno być to, żeby trzymać wszystkie formy cudzołóstwa w miejscu prywatnym, z dala od oczu kogoś, kto nie chciałby tego widzieć.
Oczywiście, Lu Han musiał ją naruszyć.
Baekhyun przypuszczał, że to mogła być tylko jego wina. Oznajmił, że wychodzi, a to samo było zielonym światłem w księdze Lu Hana. Ale powiedział, że wróci za dziesięć, góra piętnaście minut, a to było – a przynajmniej powinno być – zdecydowanie nie zielonym światłem w niczyjej księdze.
Ale oto stało się, drzwi uchylone były tylko trochę, by ukazać widok Lu Hana i Minseoka robiących to, o czym się nie mówi. Przez dłużej, niż chciałby przyznać, stał zastygnięty w szoku, ale chęć zwymiotowania wyprowadziła go z zaszokowania. Zatrzasnął drzwi i popędził do mieszkania po drugiej stronie korytarza.
Zapukał wściekle, a drzwi otworzyły się niemal natychmiast. Baekhyun nie czekał, aż Chanyeol zaprosi go do środka, przepychając się obok olbrzyma i rzucił się na kanapę. – Muszę sobie umyć oczy… Wybielaczem – jęknął, przyciskając sobie spód dłoni do oczu.
– Co z tobą? – spytał Chanyeol, zatrzaskując drzwi i skierował się do starszego.
– Ja… Widziałem coś, czego nikt nigdy nie powinien zobaczyć.
Chanyeol zaśmiał się, a Baekhyun nie musiał nawet patrzeć, żeby wiedzieć, że jego twarz zrobiła tę dziwnie niespokojną rzecz. – Zamknij się, nie kpij z mojego bólu. – Jęknął na to wspomnienie. – Wydaje mi się, że zostałem naznaczony na całe życie.
– Cóż, masz szczęście. – Chanyeol uśmiechnął się, wślizgując się do kuchni. – Jaka jest lepsza metoda niż zapomnienie przy odrobinie alkoholu? – Uniósł triumfująco dwa sześciopaki piwa.
Nie potrzeba było wiele, by trochę się odmóżdżyć, ale Baekhyun pochłaniał puszkę za puszką długo po tym, jak otępienie wskoczyło na swoje miejsce. – Może trochę zwolnisz – zasugerował Chanyeol, wyjmując puszkę piwa z ręki Baekhyuna i przesuwając ją poza jego zasięg.
– Nie rozumiesz – jęknął Baekhyun, wyciągając rękę po puszkę. Chanyeol jedynie odsunął ją dalej.
– Nie. Chcesz o tym pogadać?
Właśnie wtedy Baekhyun zdał sobie sprawę, że w jego interesie leży odzyskanie skradzionej puszki piwa, został postawiony w raczej niewygodnej sytuacji, sięgając poprzez Chanyeola po swój napój. Zaprzestał swoich bezowocnych starań i szybko odsunął się, by oprzeć o podnóżek kanapy za sobą. – Naprawdę bardziej wolałbym w kółko uderzać głową o jakiś tępy obiekt, aż zapomniałbym wszystko, co widziałem – wymamrotał, pochylając głowę. Sam był bardzo świadomy swojej czerwieniejącej twarzy, ale niech go piekło pochłonie, jeśli pozwoli Chanyeolowi to zobaczyć.
– Za bardzo dramatyzujesz. – Chanyeol zaśmiał się, ustawiając napój Baekhyuna po swojej stronie i pochylił się, by wyprostować ręce nad głową. Baekhyun ze wszystkich sił starał się odwrócić wzrok, by nie zauważyć tego lekko odsłoniętego brzucha spowodowanego tym czynem, ale nie mógł nic poradzić na to, że zerknął na Chanyeola, kiedy poczuł, jak czyjeś ramię obejmuje jego ramię, by przyciągnąć go bliżej ciepłego ciała obok.
Był pijany, ale nie wystarczająco pijany, by takie coś nie przyspieszyło bicia jego serca. – Nazywa Minseoka Baozi, kiedy to robią – wypalił.
Chanyeol zamilkł. –…Nie wiem, jak odpowiedzieć na tę informację – przyznał po chwili i zadowolił się uściśnięciem Baekhyuna na pocieszenie.
– Ja nie wiem, jak żyć z tą informacją. – Baekhyun jęknął. – A teraz oddaj moje piwo.
Bez słowa Chanyeol podał mu jego napój i zatopili się w przyjemnym milczeniu, dalej pijąc, Baekhyun wciąż był wciśnięty w bok Chanyeola. – Niech to szlag – wydyszał Baekhyun po chwili, a niski pomruk był odpowiedzią ze strony drugiego. – Możemy przynajmniej porozmawiać o czymś, bym pozbył się z głowy… tego?
Chanyeol zamarł i nagle jego uścisk na Baekhyunie zelżał. – P-Przepraszam. Powinienem był wiedzieć, że… OK. Przepraszam. – Pospieszył, a Baekhyun poczuł, jak większe ciało porusza się pod nim. Baekhyun wykorzystał tę szansę, by przysunąć się bliżej do Chanyeola.
– Nie przepraszaj. Po prostu o czymś pogadajmy. – Zaśmiał się i poczuł ulgę, kiedy uścisk Chanyeola znów stał się mocny, by przytrzymać Baekhyuna przy boku. Czuł się bardzo bezpieczny, bardzo zrelaksowany.
Noc była długa, jednak zapas piwa Chanyeola wydawał się bardziej niż wystarczający dla nich (cóż, głównie dla Baekhyuna), by zapić problemy.
Gdy Baekhyun sięgnął po kolejną puszkę, bezceremonialnie skomentował, by przerwać ciszę: – Nie mówisz zbyt wiele.
– Wręcz przeciwnie, mówiono mi, że mówię za dużo.
– Nie, kiedy jesteś pijany.
Chanyeol tylko wzruszył ramionami. – Nie jestem teraz jakoś szczególnie pijany.
– Gówno prawda. Wypiłeś tyle co ja – powiedział Baekhyun, wskazując na stos opróżnionych przez Chanyeola puszek.
– Tak naprawdę – Chanyeol zaśmiał się, wyciągając jeszcze dwie puszki gdzieś zza siebie – wypiłem więcej.
– Dlaczego- nie, jak? Jakim cudem nie jesteś jeszcze pijany? – jęknął Baekhyun.
Chanyeol jedynie wzruszył ramionami. – Wysoka tolerancja, tak mi się wydaje?
– To nie jest możliwe dla człowieka. – Wydął wargi, popychając kolejną puszkę w stronę Chanyeola. – Więc pij.
Kiedy Chanyeol po nią sięgnął, Baekhyun ją zabrał. – Zmieniłem zdanie – oznajmił, próbując nie dać się rozproszyć przez uroczy mars Chanyeola. – Zagrajmy w grę. W pytanie- w coś dla zabicia czasu.
– To brzmi przerażająco. – Chanyeol uśmiechnął się głupawo, ale i tak pokiwał głową. – Ale dobra, zróbmy to.
Baekhyun usiadł i odwrócił na bok, by spojrzeć na Chanyeola. – Dobra, ja zacznę. Jaki jest twój… – urwał na chwilę, zmuszając swój umysł do wymyślenia jakiegoś pytania –…ulubiony kolor? – dokończył.
Chanyeol uśmiechnął się szeroko. – Wow. Naprawdę głębokie, hę?
– Och, zamknij się – burknął Baekhyun, żartobliwie klepiąc Chanyeola w udo. – Dojdziemy tam, powoli.
Chanyeol przewrócił oczami, ale i tak odpowiedział: – Czarny, chyba.
– Zgadujesz?
– To czarny. Szczęśliwy?
Baekhyun uśmiechnął się. – Wow, ale ponurak. – Zaśmiał się. – Ale twoja kolej.
– Wobec tego jaki jest twój ulubiony kolor? – zapytał Chanyeol.
– Cóż za oryginalne pytanie – parsknął Baekhyun. – I szary.
Chanyeol zaśmiał się. – Taak, odezwał się.
– Szary nie jest ponury! – zaprotestował Baekhyun, wymachując gwałtownie rękami. – Mogłem mówić o jasnym szarym, guzik wiesz.
– Cóż, czy mówisz o jasnym szarym? – Chan rzucił mu wyzwanie.
–…Nie. Zamknij się. Moja wolej.
Gra trwała przez jeszcze kilka kolejek i dotyczyła tylko naprawdę bardzo nieciekawych informacji jak ulubiona piosenka, ulubione jedzenie i inne takie. Czy to z powodu naturalnie krótkiego zakresu uwagi czy to dlatego, że był pijany i chciał zrobić coś ekscytującego, nie wiedział, ale Baekhyun się nudził i był gotów zrobić krok naprzód.
– Czy Jongdae jest twoim chłopakiem? – wypalił Baekhyun przy następnej okazji, a jego oczy rozszerzyły się. Nawet w pijackim zapomnieniu natychmiast uderzył go chłód pożałowania.
Chanyeol odsunął od siebie piwo i zmrużył oczy. – Fuj, nie.
– Och. Więc… – Baekhyun odwrócił się do młodszego i przerzucił udo przez jego nogi, alkohol pompował ciekłą odwagę w jego krwi, podczas gdy on wyprostował się na kolanach drugiego. Gdyby był trzeźwy, w jego głowie odezwałoby się przynajmniej siedem różnych znaków ostrzegawczych, ale nie był; jego umysł milczał.
Chanyeol przyglądał mu się czujnie, gdy Baekhyun zaczął usadawiać się na nim. Starszy usiadł na nim okrakiem, jego serce biło coraz szybciej. – Czy to w porządku? – Przysunął się bliżej, by delikatnie przycisnąć ich usta do siebie, a potem odsunął się po chwili, by spojrzeć Chanyeolowi w oczy, szukając akceptacji.
Chanyeol zamrugał na niego kilka razy, jego twarz była pozbawiona jakichkolwiek emocji poza szokiem, zanim roztopiła się w uśmiechu. – Oczywiście – wymruczał, zanim przekrzywił brodę, by kolejny raz złączyć ze sobą ich wargi.
x x x
Dopiero rano dotarło do niego, co zrobił. Baekhyun miał bolesnego kaca, szczególnie intensywny ból głowy rozsadzał mu mózg, ale nie mógł przestać myśleć o tym, że mógł wszystko spieprzyć, gdy przewracał się i chował twarz w poduszce.
Minseok, będąc idealnie anielskim współlokatorem, przyszedł zaledwie kilka minut później, ciche stukanie w otwarte drzwi zaalarmowało Baekhyuna o jego obecności. Dźwięk ten sprawił, że jego głowa chciała wybuchnąć, ale mimo wszystko cieszył się, że widzi Minseoka. Baekhyun w dziecinny sposób wyciągnął ręce, by przywołać współlokatora skinieniem. Minseok natychmiast przydreptał do niego. Trzymał na tacy talerz z jedzeniem oraz kubek kawy, a Baekhyun niemrawo usiadł, gdy Minseok przygotowywał nóżki tacy, żeby stała jak należy.
Jego dłonie natychmiast powędrowały do małej tabletki, która leżała obok szklanki z wodą. – Lek przeciwbólowy? – zapytał Baekhyun, przykładając pastylkę do swoich ust.
– Ibuprofen – oznajmił Minseok i patrzył, jak Baekhyun z łatwością połyka pigułkę.
– Czy mówiłem ci kiedyś, że cię kocham? – odezwał się Baekhyun, wkładając do ust plasterek bekonu. – Bo kocham. Bardzo.
Minseok mruknął wymijająco, wślizgując się obok Baekhyuna, naciągnął kołdrę na swoje nogi pomimo słabych protestów Baekhyuna. – Więc co zaszło zeszłej nocy? – spytał zwyczajnie jego współlokator, skubiąc nitki koca.
– Wypiłem za dużo – wykrztusił Baekhyun, mając usta pełne jajka. – I może, albo i nie, zniszczyłem moją relację z jedynym innym przyjacielem w tym budynku.
– Więc nic się nie stało. – Minseok wzruszył ramionami, a Baekhyun spojrzał na niego.
– Nie podoba mi się to, że lekceważysz moje problemy – wymamrotał.
– Ale to małe problemy – wyjaśnił Minseok, przysuwając się do Baekhyuna. – Tak naprawdę nie ma żadnego problemu. Lubisz go, pocałowałeś go, gdzie twój-
– Skąd wiesz, że go pocałowałem?
– Jesteś bardzo rozmowny, kiedy jesteś pijany.
– Hyung – zaskomlał Baekhyun, oskarżycielsko machając widelcem w stronę Minseoka. – Nie wykorzystuj moich słabych pohamowań i nieistniejącego rozsądku.
– To nie moja wina, że przyszedłeś do mojego pokoju i obudziłeś mnie o jakiejś nieludzkiej godzinie, paplając o tym, jak miękkie są usta Chanyeola. – Minseok przewrócił oczami, sięgając, by ukraść plasterek bekonu z talerza Baekhyuna. Baekhyun jęknął na słowa Minseoka, wybierając wbicie widelca w swoje jajka zamiast uzasadniać to odpowiedzią. – Uważam, że to urocze, naprawdę. Dopiero się wprowadziłeś i już masz obiekt zainteresowań zaraz po drugiej stronie korytarza. Bum. Jak przeznaczenie.
Usta Baekhyuna uformowały grymas. – Wiesz, że nie wierzę w te bzdury.
– To może nie być takie głupie, jak ci się wydaje. – Minseok wzruszył ramionami, nim podkradł łyk kawy Baekhyuna, a potem skrzywił się na gorycz. – Ale poważnie, wydaje się, że wszystko idzie dobrze, jeśli ostatnia noc była jakimś znakiem. W czym problem?
– Ja – zaczął Baekhyun, szczególnie agresywnie wbijając widelec. – Po prostu nie wiem, czy jestem gotowy?
– Przez…? – Minseok urwał, gdy Baekhyun spojrzał na niego.
– Tak, przez niego – uciął Baekhyun. I nienawidził tego, jak dotknięty poczuł się przez krótką wzmiankę o nim, przez małą myśl o nim. Baekhyun odebrał swój kubek z kawą i podniósł go do ust, biorąc długi, parzący łyk.
– Czy ty właśnie poparzyłeś sobie język? – zapytał Minseok, niepokój w jego głosie został niemal całkowicie ukryty przez bezdenne rozbawienie.
– Odpieprz się – wymamrotał Baekhyun, odstawiając kubek z nieco zbyt dużą siłą, niż była konieczna. Objął palcami naczynie, czerpiąc ciepło z porcelany. – Ja po prosu- Nie wiem.
Minseok położył rękę na jego udzie w geście wsparcia. – To nie musi być takie… – Minseok przerwał, chcąc, by właściwe słowa do niego wróciły. – Poważne jak ostatnim razem, to mam na myśli.
Baekhyun posłał mu zdezorientowane spojrzenie. – Więc co… Chcesz, żebym wykorzystał Chanyeola, żeby dojść do siebie?
– Nie, nie, nie – odparł pospiesznie Minseok, a potem westchnął. –…Tak, może, nie wiem! Po prostu… lubisz go, prawda? – Urwał, czekając na potwierdzenie Baekhyuna. Baekhyun skinął głową, zanim przeniósł wzrok, by spojrzeć na parę ulatującą z jego kubka. – No to- Boże, to brzmi bardzo źle- zabaw się. Nie musisz wiedzieć, jak głęboko w to wchodzisz, więc po prostu… poeksperymentuj. Zobacz, co z tego wyjdzie: Jeśli będzie świetnie, może rozważysz to jako coś poważnego; jak będzie źle, łatwo możesz to zakończyć. Ja po prostu- – Minseok zrobił grymas, wyraźnie sfrustrowany tym, że jego słowa nie były takie, jakie miał nadzieję, że będą. – Nigdy się nie dowiesz, czy jesteś gotowy czy nie, dopóki nie spróbujesz.
– To… To… – Baekhyun ucichł, wziął głęboki oddech, zanim spróbował ponownie. – To było tandetne.
– Twoja mama jest tandetna – brzmiała automatyczna odpowiedź Minseoka i Baekhyun szturchnął go ramieniem w rękę. Zaśmiali się, napięcie zniknęło dzięki ich niedojrzałemu poczuciu humoru, jednak twarz Minseoka wkrótce znów nabrała poważnego wyrazu.
– Ale poważnie – powiedział. – Pomyśl o tym, co powiedziałem.
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo przy akompaniamencie krótkiej chwili ciszy. – Cóż – zaczął Minseok – zostawię cię samego, żebyś jadł albo spał, albo robił, co lubisz, kiedy masz kaca.
– Hej, Minseok? – zapytał Baekhyun, kiedy Minseok zaczął się podnosić. – Zjadłeś jakąś połowę mojego bekonu – zauważył.
– To tylko mała cena, którą musisz płacić za moją cudowną obecność. – Minseok puścił mu oczko, a Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że odpowiedział mu uśmiechem.

Kiedy obudził się kilka godzin później, słońce zaczynało już zachodzić, wywlókł się z pokoju w poszukiwaniu czegoś do picia. W chwili, gdy udało mu się wydostać z pokoju, został praktycznie zaatakowany przez Lu Hana. Zatoczył się do tyłu, próbując odepchnąć od siebie tulącego Lu Hana, ale nie przyniosło to rezultatu. Był to za duży wysiłek i skończył, po prostu pozwalając mu na to, jednocześnie pytając z tak dużą zjadliwością, na jaką mógł się zdobyć. – Co ty, do cholery, robisz?
– Przytulam cię – odpowiedział Lu Han, jakby była to najbardziej logiczna rzecz na świecie. – Ponieważ właśnie wygrałeś dla mnie dwadzieścia dolców.
– A jak to zrobiłem?
– Zszedłeś się z Chanyeolem! – zawołał Lu Han, a jego głos był o wiele za głośny.
– Zakładaliście się o mnie?! – niemal wrzasnął.
– Cóż, oczywiście. – Lu Han wzruszył ramionami, jak gdyby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie. I może była. Dla niego. – Myślisz, że co innego robimy dla rozrywki?
Widząc wyraz twarzy Baekhyuna, Minseok pospieszył z wyjaśnieniem. – Nie we wszystkim. Tylko w drobnych sprawach.
– Jakim cudem moje zejście się z Chanyeolem jest drobną sprawą? – spytał Baekhyun, a Minseok wyraźnie zesztywniał.
– Dobra, więc założyliśmy się o drobne sprawy i może o jedną lub dwie poważne.
Baekhyun jęknął. – O co jeszcze się założyliście?
– Głownie o przeczucia Lu Hana – wytłumaczył Minseok. – Jak sprawy związane z Jongdae.
– I najwyraźniej o to, z kim się umawiam.
Lu Han wzruszył ramionami. – Tak. O to. Ale głównie o moje przeczucia.
– Jesteście niemożliwi.
x x x
Baekhyun wykorzystał pierwszy dzień na przemyślenie słów Minseoka, na wyliczenie opcji i wymyślenie, co zamierza zrobić. Następne dwa dni spędził na odnajdowaniu odwagi do zrealizowania swojego wyboru.
Przychodzę, napisał do Chanyeola. Z tyłu głowy miał nadzieję, że Chanyeol nie odpowie albo odpisze, że nie ma go w domu, więc Baekhyum będzie mógł wykorzystać to jako jakąś pozorną wymówkę, dlaczego nie był w stanie wyjaśnić spraw z Chanyeolem przez kolejny dzień.
Był zawiedziony, gdy jego telefon zawibrował, ukazując krótkie Dobra jako odpowiedź.
Zapukał do drzwi.
Otworzyły się jakieś dwie minuty później, ukazując widok zaniedbanego Chanyeola. Jego włosy były w nieładzie, jakby dopiero wyszedł z łóżka, a w jego usta wetknięta była szczoteczka do zębów, trochę pasty pieniło się w buzi. Chrząknął na powitanie, jego usta były zbyt zajęte, by wymówić słowo.
– Przepraszam – powiedział z zakłopotaniem Baekhyun. – Powinienem wpaść później, co?
Ze strony Chanyeola wydobyła się niemała wiązanka niejasnych mruknięć, których Baekhyun nie mógł rozszyfrować. Już miał o to zapytać, kiedy Chanyeol uprzejmie uniósł palec, a potem wbiegł do mieszkania, przebiegł korytarzem i wpadł do łazienki. Z cichym prychnięciem na czyn Chanyeola, Baekhyun wszedł domieszkania, spokojnie zamykając za sobą drzwi.
Stał niezręcznie na środku salonu, nie był pewien, czy powinien usiąść czy poczekać, aż Chanyeol wróci. Został uratowany do podejmowania decyzji, gdy głowa Chanyeola pojawiła się zza drzwi łazienkowych. – Hej, idź do mojego pokoju, muszę ci coś pokazać.
Baekhyun był nieco zszokowany; nigdy wcześniej tak naprawdę nie był w pokoju Chanyeola, ale przynajmniej wiedział, gdzie on jest. – Och… Dobrze… – powiedział niepewnie, kierując się do sypialni Chanyeola.
– Zaraz tam będę – obiecał Chanyeol, kiedy Baekhyun obok niego przechodził.
Nigdy przedtem tak naprawdę o tym nie myślał, ale pokój był taki, jakiego oczekiwał; nie bardzo zabałaganiony, ale wystarczająco dużo rzeczy było nie na swoim miejscu, sprawiając wrażenie, że ktoś tu mieszka. Parapet był duży, pozwalał światłu w pełni rozjaśniać pokój bez pomocy elektryczności.
Nie do końca wiedział, gdzie usiąść, nie był pewien, czy będzie dziwnie usiąść na łóżku albo czy niegrzecznie będzie zdjąć papiery z krzesła i zająć miejsce tam, więc stał. Chanyeol wrócił niedługo potem.
– Możesz usiąść na łóżku, jak chcesz – powiedział Chanyeol, wchodząc do pokoju, natychmiast zauważając dyskomfort Baekhyuna.
– Och, jasne. – Baekhyun dostosował się i usiadł na łóżku, trzymając nogi złączone, a złożone ręce położył na kolanach.
– Wyglądasz na bardzo skrępowanego – dostrzegł Chanyeol.
– Co? – Baekhyun położył się i rozłożył kończyny na całym łóżku, by zająć tyle miejsca, ile tylko mógł. – Tak lepiej?
– O wiele. – Chanyeol zaśmiał się i zamknął za sobą drzwi, nim podszedł do łóżka. Baekhyun od razu usiadł.
– Zamykasz drzwi? Czy to twój sposób na przystawianie się do mnie? – powiedział Baekhyun w zdezorientowany sposób, a Chanyeol jedynie zaśmiał się kpiąco.
– Chciałbyś. – Przewrócił oczami, zbliżając się do łóżka. Jednak zanim na nim usiadł, przyklęknął i sięgnął ręką, by wyjąć coś spod niego. – Po prostu nie lubię zostawiać drzwi otwartych; to coś, co mnie drażni.
– Rozumiem – uciął w roztargnieniu Baekhyun, obserwując, jak Chanyeol wysuwa coś czarnego i prostokątnego spod łóżka. – Co ty w ogóle robisz?
– Biorę to. – Chanyeol uśmiechnął się do Baekhyuna szeroko, siadając na podłodze tuż przed pudełkiem. Otworzył zamki, by odsłonić gitarę akustyczną. Kilka razy przebiegł dłońmi po lakierowanym drewnie, zanim wyjął instrument z opakowania, bez przekonania pociągając struny. Na jego twarzy malowała się koncentracja, kiedy ostrożnie przykręcał klucze, dopóki nie osiągnął preferowanego tonu. – Posłuchaj tego – powiedział po chwili, w końcu podnosząc wzrok, by dostrzec sceptyczne spojrzenie, jakie posyłał mu Baekhyun. – Pracowałem nad tym przez kilka dni.
Rozpoznał to po drugiej nucie. – O mój Boże – wydyszał, obserwując, jak palce Chanyeola z fascynacją tańczyły po gryfie. – Czy to…?
Chanyeol mruknął na znak zgody, ale dopiero kiedy dotarł do refrenu, poczuł się wystarczająco swobodnie w grze, by podać bardziej szczegółową odpowiedź. – Tak, tamtej nocy, pamiętam, że powiedziałeś, że to twoja ulubiona piosenka i jest to piosenka, którą ja bardzo lubię, więc po prostu pomyślałem… – Wzruszył ramionami na zakończenie, ale gest ten go zdekoncentrował i musiał skupić się trochę bardziej, by wrócić do rytmu.
Baekhyun rozdziawił usta. – Nie pamiętam większości z tego, co stało się tamtej nocy, a ty jakoś dałeś radę zapamiętać coś tak maleńkiego jak to?
– Ulubiona piosenka jest zaledwie mała – zaśmiał się Chanyeol, jego dłonie zaczęły potykać się o struny, gdyż tracił koncentrację. – Kurwa – zaklął, kiedy jego palce zaczepiły się o siebie, a potem w końcu przerwał. – Nadal nad tym pracuję – powiedział z lekkim zmieszaniem.
– Wstawaj – polecił Baekhyun, a na twarzy Chanyeola odmalowało się zdezorientowanie.
– Nie… Nie podobało ci się? – spytał Chanyeol, odkładając gitarę z powrotem do futerału. – Czy tak bardzo ją zmasakrowałem? – Zaśmiał się, ale ton niepewności nieznacznie się przebijał.
Baekhyun potrząsnął głową i bez słowa poklepał miejsce na łóżku obok siebie, był to cichy gest, by Chanyeol usiadł przy nim. Chanyeol zrobił to, ale z wahaniem, obserwował Baekhyuna uważnie, zajmując swoje miejsce. – Powinienem poczekać? Aż będzie brzmiała trochę lepiej? – Zachichotał nerwowo, ale Baekhyun uciszył go swoimi ustami.
Przyciągając twarz Chanyeola w swoją stronę, Baekhyun uniósł dłoń, by przeczesać nią włosy Chanyeola, zanim ułożył rękę na jego karku. Chanyeol z początku zamarł w bezruchu i potrzebował dobrych paru sekund, zanim odwzajemnił pocałunek, dociskając swoje wargi do warg Baekhyuna.
To Baekhyun odsunął się pierwszy, dysząc ciężko, ale nadal trzymał ich twarze blisko siebie, ich czoła stykały się, podczas gdy on normował oddech.
– Czy to teraz będzie czymś? – zapytał cicho Chanyeol, głaszcząc szyję Baekhyuna, jego palce zataczały kółka wokół najbardziej rzucającego się w oczy pieprzyka.
Baekhyun zaśmiał się. – Mam nadzieję – wyszeptał, nim poruszył się, by zainicjować drugi pocałunek.
x x x
Ich relacja rozwijała się gładko, powoli, do tego stopnia, że raczej trudno było powiedzieć, czy naprawdę się umawiają czy jest to tylko jakieś dziwne rozwinięcie przyjaźni.
Tak czy inaczej, Jongdae nadal wpadał często. A to podkręcało ciekawość Baekhyuna.
Jedną sprawą było przychodzenie cztery razy w tygodniu, każdego tygodnia w te same dni. Kolejną było spędzanie tych wizyt, okupując kanapę, podczas gdy Baekhyun i Chanyeol przebywali w innym pokoju.
I Baekhyun kwestionował to, dlaczego Jongdae spędzał tak wiele czasu w mieszkaniu, nawet kiedy Chanyeol nie zabawiał go, ale Chanyeol tylko wzruszył ramionami. – Nie wiem, chyba nie lubi swojego własnego mieszkania? – To była jedyna wymówka, jaką Chanyeol był w stanie wymyślić.
– Ale nadal… – odpowiedział Baekhyun, zaciskając usta w zamyśleniu.
– Hej – powiedział Chanyeol, a Baekhyun uniósł głowę, by spojrzeć na swojego chłopaka. Chanyeol złożył na jego ustach czuły pocałunek. – Ty wymykasz się ze swojego mieszkania z… pewnych przyczyn. Może Jongdae robi to samo?
Baekhyun był zbyt zajęty rumienieniem się, by odpowiedzieć.
Nie myślał już o tym wiele, zbywając to niczym jakąś dziwną kup-jedną-odbierz-jedną-za-darmo umowę.
Jednak spędzali dostatecznie dużo czasu osobno. Baekhyun nabrał wprawy w zapamiętaniu grafiku Jongdae i wpadał wtedy, kiedy tamtego nie było. Od czasu do czasu jednak popełniał pewne błędy.
– Hej! – odezwał się Baekhyun, jak tylko drzwi się otworzyły, ale zastygł w bezruchu, kiedy powitała go twarz Jongdae, a nie Chanyeola.
– Jakiś problem? – spytał Jongdae, jego brwi były pytająco uniesione.
– Ja, uch… – zająknął się Baekhyun. – Nie spodziewałem się ciebie tu dzisiaj…
– Przepraszam za kłopot, księżniczko. – Jongdae mrugnął. Baekhyun udawał, że się krztusi, ale to tylko sprawiło, że Jongdae był bardziej rozbawiony. – Ale zostawię was samych, więc będziesz mógł dobrze wykorzystać czas ze swoim facetem. – Każde słowo, które wychodziło z ust Jongdae było obrzydliwe i żenujące i Baekhyun udał, że uderza go w ramię za narażanie na taki ból. Jongdae nawet się nie wzdrygnął.
Nieco zawiedziony brakiem reakcji Baekhyun ośmielił się wejść w głąb mieszkania, ale nadal nie było śladu jego chłopaka.
– Twój ukochany jest w sypialni. – Jongdae znowu mrugnął, a Baekhyun pokazał mu środkowy palec. Jongdae jedynie się zaśmiał, oparł o ścianę, by wyjąć swoje urządzenie do grania, które chował w jednej z wewnętrznych kieszeni kurtki.
Zgodnie z instrukcjami Jongdae Baekhyun poszedł do sypialni Chanyeola, by odnaleźć tam chłopaka siedzącego na łóżku. Nucił cicho, nastrajając gitarę i kiwał głową do tego, co grało w jego wielkich słuchawkach. – Hej – zawołał Baekhyun, ale Chanyeol nie usłyszał. Podszedł bliżej.
– Hej – spróbował ponownie, tym razem kładąc rękę na ramieniu Chanyeola, by przykuć jego uwagę. Chanyeol prawie spadł z łóżka.
– Baekhyun! – wykrzyknął Chanyeol, jego oczy były pełne radości, gdy zdejmował słuchawki. – Kiedy przyszedłeś? – Odłożył gitarę na bok, zanim otworzył ramiona do uścisku. Baekhyun zaśmiał się i przytulił do niego, zdecydowanym ruchem obejmując Chanyeola za szyję.
– Przed chwilą – wyszeptał Baekhyun, zanim złożył pocałunek na końcach uszu Chanyeola. – Co grałeś?
– Coś, nad czym pracuję – odpowiedział Chanyeol i prawie zeskoczył z łóżka. – Chcesz posłuchać? – spytał podekscytowany.
Baekhyun pokiwał głową, odsuwając się od Chanyeola, by usiąść na łóżku. Oczekiwał, że Chanyeol chwyci za gitarę i zacznie grać, ale w zamian wstał i podszedł do drzwi sypialni. – Co robisz? – zapytał Baekhyun ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.
– Drzwi – powiedział Chanyeol, jakby takie wyjaśnienie wystarczyło.
– Nie sądzę, żeby Jongdae miał coś przeciwko temu, by usłyszeć jak grasz? Chodzi mi o to, że jest dosyć pochłonięty swoją grą…
– To nie to. – Chanyeol zaśmiał się, z powodzeniem zamykając drzwi i wrócił na łóżko. – To po prostu mi przeszkadza. – Wzruszył ramionami, usadawiając się obok Baekhyuna.
– Och, tak, ty i to twoje drzwiowe dziwactwo. Zapomniałem.
– To nie jest dziwactwo. – Chanyeol wydął wargi, sięgając ręką za siebie, by wziąć gitarę. Baekhyun już miał zaprotestować, ale Chanyeol przyłożył dłoń do jego ust. – Teraz bądź cicho i słuchaj. – Uśmiechnął się i zabrał dłoń, by zacząć grać. Brzdąkaniu na gitarze wkrótce towarzyszył niski nucący głos Chanyeola.
Nie była to długa kompozycja, trwała ledwie półtorej minuty, ale była czymś innym. Była na granicy ballady i kołysanki, nawet bez słów melodia była zaprawiona kroplą goryczy.
– Wow – wydyszał Baekhyun, gdy Chanyeol skończył, patrząc na niego spod grzywki. – Jesteś grafikiem. Skąd, do cholery, bierze się ten talent muzyczny?
Aby ukryć swą szybko czerwieniejącą twarz, Chanyeol przetarł ją, odwracając wzrok, lecz Baekhyun mógł zauważyć efekt swojego komplementu. – To nie jest wcale takie dobre… – wymamrotał Chanyeol, rumieniąc się.
– Nie oceniaj się tak nisko. – Baekhyun uśmiechnął się szeroko. Wyciągnął rękę w stronę gitary, a Chanyeol pozwolił mu zabrać ją ze swych rąk. – Zawsze chciałem grać… – dumał w roztargnieniu, głaszcząc drewno.
– Chcesz, żebym cię nauczył? – zapytał Chanyeol, a oczy Baekhyuna rozjaśniły się.
– Naprawdę?
– Nie jestem najlepszym nauczycielem, tylko ostrzegam – dodał nieśmiało Chanyeol. Zszedł z łóżka i ustawił się przed Baekhyunem. Powoli zaczął zmieniać pozycję ręki Baekhyuna.
Po kilku potrąceniach Baekhyunowi w końcu udało się wygodnie złapać gitarę, ale zabrało to nieco dłużej, niż chciałby przyznać. Baekhyun zaśmiał się wbrew sobie. – Cóż, nie jestem najlepszym uczeniem.
Chanyeol odwzajemnił uśmiech. – Ale z nas para.

W końcu przestali, kiedy Chanyeol oznajmił, że musi iść do łazienki. Siedzieli nad tym jakieś półtorej godziny i zgodnie ze swoimi słowami Baekhyun zdecydowanie nie był dobrym uczniem. Jego palce, choć długie i smukłe, miały trudności z ułożeniem się we właściwej pozycji do akordów i miał problemy z zapamiętaniem progów, ciągle musiał spoglądać na gryf, by liczyć je co kilka nut. Ale był sumienny, zdeterminowany, by zrealizować swój cel, a Chanyeol był cierpliwy, spokojnie przestawiał palce Baekhyuna, udzielając pomocnych rad, kiedy było trzeba. Do końca sesji Baekhyun nauczył się dwóch, choć okropnie łatwych, piosenek.
– Zaraz wrócę – obiecał Chanyeol i wyszedł z pokoju.
– Czy mogę dostać coś do picia? – spytał Baekhyun, idąc kawałek za Chanyeolem, ale skręcił w lewo do salonu. Znalazł Jongdae rozwalonego na kanapie, jak zwykle, był pochłonięty w swojej grze o Pokemonach.
– Tak – odkrzyknął Chanyeol w odpowiedzi, spiesząc do łazienki. – Coś powinno być w lodówce, po prostu sobie weź.
Baekhyun pokiwał głową, zanim zdał sobie sprawę, że Chanyeol nie może tego zobaczyć. Wszedł do kuchni z zamiarem zaatakowania lodówki, ale zanim w ogóle zdołał złapać za jej uchwyt, ciało Jongdae wcisnęło się między urządzenie a Baekhyuna. Baekhyun nawet nie pamiętał, żeby widział, jak tamten się porusza. – Cześć? – Baekhyun uśmiechnął się lekko, jego rysy twarzy były wykrzywione w czystym zdezorientowaniu.
Jongdae posłał mu surowe spojrzenie, które zelżało tak szybko, jak się pojawiło. Przywołał Baekhyuna bliżej skinieniem, jakby miał jakiś sekret do zdradzenia; Baekhyun go usłuchał.
– Pst – szepnął Jongdae, a Baekhyun praktycznie mógł poczuć głupawy uśmieszek na swoim uchu. – Nie mów Chanyeolowi, ale tam jest niespodzianka. Nie otwierałbym tego na twoim miejscu.
Baekhyun odsunął się, by spojrzeć na Jongdae. – Niespodzianka?
– Otwórz lodówkę, a będziesz pogrzebany pod miesięcznym zapasem zakupów.
– Och. Jasne.
– Więc już wiesz. – Jongdae uśmiechnął się, a później praktycznie odholował Baekhyuna z powrotem do sypialni Chanyeola. – Zatem po prostu rób dalej… to, co tu robisz. – Ostatni uśmiech, zanim drzwi zamknęły się i Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że czuł, iż cała ta wymiana zdań była dziwa. Odepchnął to jak nic i zdecydował się poczekać na łóżku, pociągając w roztargnieniu za struny pozostawionej na nim gitary.
Chanyeol wrócił jakąś minutę później. – Wziąłeś sobie coś do picia? – zapytał, wycierając mokre ręce o tył spodni.
Baekhyun wzruszył ramionami, szczególnie interesując się struną A, którą szarpał coraz gwałtowniej.
Chanyeol raptownie stał się surowy i znienacka przycisnął struny, powstrzymując ciągłe brzdąkanie Baekhyuna. – Co to ma znaczyć? – zapytał. Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że wyczuł w jego głosie odrobinę agresji. Odsunął się od górującej postaci Chanyeola.
Odwrócił wzrok, a Chanyeol nagle przybliżył się, jego oczy były pełne złości i czegoś, co Baekhyunowi wydawało się być strachem. – Co to ma znaczyć? – powtórzył Chanyeol, jego głos był szorstki.
– Jongdae powstrzymał mnie przed otwarciem lodówki – powiedział Baekhyun, unosząc ręce nad głowę, jakby chciał udowodnić swoją niewinność. – Nie mogę powiedzieć ci nic więcej. Zaprzysiągłem dyskrecję.
Chanyeol zastygł w bezruchu, a jego złość zgasła, kiedy odsunął się z ulgą. W powietrzu wisiała cisza, kiedy Chanyeol odetchnął. – Pieprzony Jongdae… – wyszeptał, potrząsając głową.
– Nie wydaje mi się, że to co dla ciebie zaplanował jest takie złe? – skomentował Baekhyun, naprawdę nie łapiąc, dlaczego Chanyeol tak bardzo się wkurzał za (prawdopodobnie) nieszkodliwy żart.
– To tylko… – zaczął Chanyeol, a potem odepchnął tę myśl. – Nieważne.
– Po prostu – Baekhyun urwał, próbując wymyśleć sposób, by rozjaśnić tę dziwną atmosferę, która utknęła w miejscu. – Nie mów mu, że ci powiedziałem – spróbował, a Chanyeol uśmiechnął się.
– Nie martw się, twój sekret jest u mnie bezpieczny.
x x x
Pewnego dnia, kiedy wpadł, był tylko Jongdae. To dziwne, naprawdę, dlaczego Jongdae był sam w mieszkaniu Chanyeola, a odkąd Baekhyun i Chanyeol zaczęli się umawiać, Baekhyun całkiem przestał się zastanawiać – spekulować – nad powodami wizyt Jongdae.
Teraz te teorie – podejrzenia – powróciły do Baekhyuna. Nie chodziło tak bardzo o to, że ci dwaj się umawiają (bo to oczywiście nie o to chodziło), ale raczej o to, dlaczego Jongdae zawsze tu był. Musiał mieć jakiś powód i Baekhyun zamierzał go odkryć.
– Chanyeola teraz nie ma – powiedział Jongdae, jak tylko otworzył drzwi.
– Och – odpowiedział Baekhyun, jego twarz nieco zmarszczyła się w zdezorientowaniu. – Wiesz, kiedy wróci?
– Nie mam pojęcia – przyznał Jongdae. – Ale możesz przyjść i poczekać. To jest, w końcu – przerwał, by poruszyć wstrętnie brwiami – mieszkanie twojego chłopaka.
Jego żołądek przekręcił się. Wiedział, że jest w jakiejś relacji z Chanyeolem, ale nigdy nie nazwali tego oficjalnie. Słysząc formalną nazwę, poczuł, że serce wpada mu do żołądka i raczej nie zastanawiał się dlaczego.
Ale się nie zarumienił. Nie było żadnego powodu, żeby się zarumienić, co sprawiło, że spuścił głowę i przepchnął się do środka. – Dobrze dogadywałbyś się z Lu Hanem, przysięgam – mruknął Baekhyun pod nosem, a Jongdae, najwyraźniej wychwytując cichy wydech Baekhyuna, jedynie mruknął na znak zgody.
Kiedy Baekhyun podszedł, by usiąść po jednej stronie kanapy, a Jongdae zajął miejsce na drugim końcu, Baekhyun zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy nie był z nim sam na sam. Jednak to Jongdae łaskawie o tym wspomniał.
– Czy to nie dziwne – zapytał, podnosząc nogi do góry i przerzucił je przez kolana Baekhyuna, układając znacznie bliżej jego krocza, niż Baekhyunowi by to pasowało. Nie wiedział, jak zdjąć jego nogi, nie wychodząc przy tym na niegrzecznego lub nie uciekać się do dotknięcia stóp Jongdae. – Że nigdy nie byliśmy sam na sam?
– Czy ty mnie jakoś podrywasz? – wypalił Baekhyun i przesunął się bardziej na swoją stronę kanapy, dopóki stopy Jongdae nie znalazły się poza niebezpieczną strefą. Kanapa była mała, więc pięty Jongdae nadal spoczywały na brzegu jego uda, ale to i tak było lepsze.
– Nie, wszystko jest w porządku. – Jongdae potrząsnął głową, zanim po namyśle dodał: – Zostawię do dla Chanyeola. – Mrugnął tandetnie, a Baekhyun spojrzał na niego obojętnie.
Przez chwilę panowała cisza, bo Baekhyun nigdy tak naprawdę nie spędził z Jongdae wystarczająco dużo czasu, by znaleźć coś takiego jak wspólne zainteresowania. Przez moment wiercił się w miejscu, zanim wreszcie wybrał och-jakże-cudowne rozpoczęcie rozmowy. – Masz klucze do tego mieszkania?
– Tak, a co? – Ten charakterystyczny uśmieszek był przyklejony do jego twarzy. – Zazdrosny kochanek?
– N-Nie! – wybełkotał Baekhyun nieco głośniej, niż było to potrzebne. Jongdae zadrżał, ale i tak uśmiechnął się uprzejmie. – Ja tylko… Ty… Ty… – Nie kończąc swojej myśli, Baekhyun urwał, wydymając wargi. – Wcześniej myślałem, że się spotykacie – mruknął niemal niesłyszalnie.
Jongdae praktycznie się zakrztusił. Kiedy uderzał się w pierś, dławiąc się własną śliną, posłał Baekhyunowi zdumione spojrzenie. – Dlaczego w ogóle tak pomyślałeś? – wysyczał, wyglądając na niemal zaatakowanego stwierdzeniem Baekhyuna.
Baekhyun wzruszył ramionami. – Nie wiem. To znaczy, ty byłeś – jesteś – zawsze tutaj. To trochę podejrzane.
– Czy nigdy nie słyszałeś o przyjaciołach?! Wiesz, ludzie, którzy przychodzą do twojego domu i nie uprawiają z tobą seksu? – W złości udało mu się mrugnąć do Baekhyuna, a Baekhyun ze wszystkich sił starał się, by utrzymać pokerową twarz, by kontrolować rumieniec rozgrzewający jego buzię.
– Tak. O tym też myślałem – odpowiedział Baekhyun, a potem się wycofał. – Ale Lu Han zawsze podsuwał mi dziwne pomysły.
– Nigdy nie poznałem, ani nie miałem intencji, by spotkać tego Lu Hana, ale myślę, że morał tej historii jest taki, żeby nigdy go nie słuchać.
– Ale jego argumenty wydawały się takie uzasadnione… Znaczy, przychodzisz dokładnie cztery razy w tygodniu. W te same dni.
– Może nie mam gdzie pójść… – powiedział poważnie Jongdae, a Baekhyun naprawdę nie wiedział, jak na to odpowiedzieć.
Na szczęście nie musiał, gdyż Jongdae skończył, wybuchając śmiechem. – Tylko żartuję. O mój Boże, żałuj, że nie widziałeś swojej twarzy.
Baekhyun zmrużył oczy. – Nie wiem. To realna możliwość.
– Cóż, to obraźliwe – prychnął Jongdae, ale koniec końców i tak się uśmiechnął. – Tylko żartuję. Musisz wiedzieć, że jestem anestezjologiem, więc nie pracuję długo, ale nadal dobrze zarabiam. Po prostu lubię mieszkanie Chanyeola, bo, wiesz, darmowe żarcie i w ogóle.
– Ale jednak – sprzeczał się Baekhyun i naprawdę nie wiedział, dlaczego się upierał, a jednak kontynuował: – Przychodzisz tu zdecydowanie za często. W te same dni.
– Wow, ktoś tu jest zazdrosny. – Jongdae uśmiechnął się głupawo. – Może mam wolne tylko w te dni. Czy to kiedykolwiek przyszło Lu Hanowi do głowy?
Tym razem nie miał jak odeprzeć ataku. – Wiele rzeczy nie przychodzi Lu Hanowi do głowy – w końcu przyznał Baekhyun.
– Cóż, dobrze, że doszliśmy do tego faktu, że nie mam i nigdy nie będę żywił do tego frajera Chanyeola żadnych romantycznych uczuć. – Jongdae urwał, by położyć dłoń na ramieniu Baekhyuna i spojrzał na niego ze współczuciem. – Bez obrazy.
– Jasne.
x x x
Baekhyun poszedł do Minseoka, jak tylko wrócił do domu. – Będziesz wisiał Lu Hanowi następne dwadzieścia dolarów.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał Minseok, był wyraźnie rozproszony przez pracę, która leżała przed nim.
– Jongdae naprawdę jest anestezjologiem.
I wtedy Minseok wreszcie podniósł wzrok znad swojego podręcznika z wyrazem absolutnego przerażenia. – Nie – wyszeptał. – Skąd on to w ogóle wiedział?
Baekhyun jedynie wzruszył ramionami ze współczuciem. – Powodzenia następnym razem. – Już miał odejść, kiedy poczuł uścisk dłoni Minseoka wokół swojego nadgarstka.
– Czekaj – syknął Minseok, miał zdesperowane spojrzenie. – Lu Han… Nie musi wiedzieć o tej informacji.
– Myślałem, że wasz związek opiera się na zaufaniu.
– To, czego Lu Han nie wie, nie skrzywdzi go.
– Finansowo może.
Minseok prawie złamał długopis na pół. – To ja pozwalam ci mieszkać pod moim dachem praktycznie za nic. Powinieneś być wobec mnie lojalny, a nie zdradzać mnie w ten sposób – prawie warknął, a Baekhyun nigdy nie widział tak agresywnej strony Minseoka, jeśli nie oglądali meczu lub nie grali w Mario Cart.
– Cokolwiek powiesz, hyung. – Baekhyun zaśmiał się niezręcznie, powoli oddalając się od biurka Minseoka.
x x x
Jednak z obecnością Jongdae lub bez niej ich relacja rozwijała się, kiedy z każdym dniem uczyli się o sobie coraz więcej.
Jedną z tych rzeczy było to, że Chanyeol lubił prowadzić. Baekhyun dowiedział się, że kiedy Chanyeol pod wpływem chwili zaoferował przejażdżkę po mieście, u Baekhyuna zbliżała się godzina policyjna, którą sam sobie narzucił. Baekhyun nie miał powodu, by odmówić.
Na parkingu, który należał do apartamentowca (gdzie Baekhyun nigdy wcześniej nie śmiał się zapuszczać, nie miał potrzeby jako osoba bez samochodu), Chanyeol poprowadził go do eleganckiego czarnego dwuosobowego Lexusa. Pomyślał, że to jakiś luksusowy samochód, ale jego wiedza o samochodach była w najlepszym wypadku minimalna.
– Fajny samochód – dumał i miał to na myśli. Nie wiedział wiele o samochodach, ale jeśli pozbawiona wgnieceń karoseria i lśniący lakier nic nie wskazywały, samochód był w świetnym stanie.
– Nazywa się Dara – powiedział pomocnie Chanyeol, a Baekhyun nie mógł powstrzymać śmiechu.
– Więc jesteś tym typem głupka, który nazywa swój samochód.
– To forma związku! – sprzeczał się bez przekonania Chanyeol, wyciągając kluczyki z kieszeni, by otworzyć samochód, zanim podszedł do przodu, by otworzyć drzwiczki dla Baekhyuna.
– Co tylko powiesz, Park. – Baekhyun parsknął, a na twarzy Chanyeola pojawił się mars, kiedy używał rąk, by pokierować Baekhyuna w pełni do samochodu, nim zatrzasnął drzwi. Po minucie Chanyeol dołączył do Baekhyuna w samochodzie, wślizgując się na miejsce kierowcy. – Zatem, jedziemy w jakieś konkretne miejsce?
– Uch – odparł Chanyeol, wkładając klucze do stacyjki i przekręcił je, pobudzając silnik do życia. – Chcesz dokądś pojechać?
– Nieszczególnie – powiedział Baekhyun, poruszając się, by zapiąć pas. – Miejsce, które ty wybierzesz, będzie w porządku.
– Więc pozwól, że zabiorę cię w to miejsce.
Baekhyun jedynie się uśmiechnął. – Co tylko chcesz.
Otaczała ich cisza, kiedy jechali, nieznaczna, ale jednak. Bynajmniej nie było to niekomfortowe; Baekhyun zdawał się pocieszać tym, kiedy odchylał nieco fotel do tyłu i opierał się o drzwi. Chanyeol włączył muzykę, ale grała cicho, powietrze raczej wypełniał dźwięk jego nucenia niż prawdziwa melodia piosenki. Nie żeby to miało znaczenie, ale Baekhyun wolał głos Chanyeola.
Trwali tak przez dłuższą chwilę i z tego, co było widać, Chanyeol albo zabierał go gdzieś bardzo daleko, albo zupełnie donikąd, patrząc na to, że wyjeżdżał z miasta. – Dokąd jedziemy? – zapytał bez namysłu Baekhyun, kiedy zauważył, że dotarli na przedmieścia. Ku jego zaskoczeniu, jak tylko dotarli do granic miasta, Chanyeol szybko, prawdopodobnie nielegalnie, zawrócił na środku drogi. Dookoła nie było nikogo innego, więc to naprawdę nie miało znaczenia, lecz sprawiło, że Baekhyun przeniósł całą swą uwagę na kierowcę. – Co ty wyprawiasz?
– Wracam do miasta – odparł Chanyeol.
– A co z pierwszym pytaniem? Jakiś pomysł, dokąd jedziemy?
Na to wydawało się, że Chanyeol zblednął, przybierając po chwili zażenowany mars. – Miałem pomysł na cel podróży.
– Miałeś? – spytał Baekhyun, unosząc brew.
– Miałem – potwierdził kierowca. – Miałem miejsce, do którego chciałem pojechać, ale potem zdałem sobie sprawę, że prawdopodobnie jest zamknięte o tej porze nocy.
– I nie pomyślałeś o wypowiedzeniu swoich zmartwień, dopóki nie spędziliśmy godziny na naszej przygodzie? – W jego głosie nie było śladu złości czy poirytowania, ale raczej tylko rozbawienie, zwykłe i proste.
– To przyszło mi do głowy – zaczął cicho Chanyeol i musiał znów skupić się na drodze. – Ale dopiero wtedy, kiedy byliśmy już dosyć daleko. Zamierzałem ci powiedzieć, ale odkładałem to bo- – urwał, zerkając szybko na Baekhyuna, zanim mocno zacisnął dłonie na kierownicy z czymś, co wyglądało na wyraz zawstydzenia. – Chciałem spędzić z tobą więcej czasu – wymamrotał. Powiedział to szybko, lecz nie wystarczająco szybko, żeby Baekhyun nie mógł zrozumieć.
Baekhyun mruknął. – Mogłeś poprosić, żebym został dłużej, jeśli chcesz, wiesz?
– Wygląda na to, że zawsze spieszysz się do wyjścia o konkretnej godzinie. – Chanyeol wzruszył ramionami. – Wywnioskowałem, że musisz dokądś pójść, masz coś do zrobienia.
– A ja po prostu czułem, że zasiedziałbym się, gdybym został na noc – odrzekł Baekhyun.
– Co? – spytał Chanyeol, a w jego oku był ten wyraz. – Zostać na noc? Nie powiedziałem nic o tym, że chciałbym, żebyś został na noc, zboczeńcu – droczył się, a natychmiastową odpowiedzią Baekhyuna było klepnięcie go w udo.
– Obaj wiemy, że to jest dokładnie to, do czego nawiązujesz – powiedział Baekhyun, ale zanim Chanyeol mógł zaprzeczyć, mówił dalej, nie dając szansy drugiemu, by mu przerwał. – Nie wiem, co zwykle robisz, kiedy idziesz na przejażdżkę, ale jestem głodny. Powinniśmy się gdzieś zatrzymać na jedzenie.
– Co jest w ogóle otwarte o tej porze?
Baekhyun wzruszył ramionami. – Coś na pewno.

I rzeczywiście coś było, ale okazało się, że to niewielki sklep całodobowy ulokowany pięć minut drogi dalej. Był trochę zniszczony, ale czysty, obsługiwany przez bardzo apatycznego kasjera, który uprzejmie poprowadził ich do czajnika. Zostawił ich samych sobie, a jedyne co powiedział, to „Jakby, nie spieprzcie niczego”.
– Nie zamierzam kłamać – zaczął Chanyeol, włączając czajnik, zanim usiadł. – Nigdy wcześniej tego nie robiłem?
– Nie robiłeś tego? W sensie, nie jadłeś na stacji benzynowej czy nie wychodziłeś na jedzenie w środku nocy z kimś tak uroczym jak ja? – Baekhyun uśmiechnął się figlarnie, zajmując miejsce obok Chanyeola.
– To pierwsze – odpowiedział w roztargnieniu Chanyeol, chwytając dwa komplety pałeczek, a potem jeden z nich wręczył Baekhyunowi.
Na to Baekhyun wydął wargi. – Więc robiłeś to wcześniej z kimś tak uroczym jak ja?
Chanyeol jedynie wzruszył ramionami.,
– Cóż – powiedział Baekhyun, zapełniając milczenie Chanyeola. – Przynajmniej muszę powiedzieć, że to ja jako pierwszy wyciągnąłem cię na żarcie do całodobowego. To znaczy, jakie ty życie wiodłeś beze mnie?
Chanyeol tylko mruknął na znak zgody, rozdzielając swoje pałeczki. – No właśnie, jakie życie?

Wrócili późno w nocy, głośno wtaczając się po schodach o nieprzyzwoitej godzinie nocnej, chociaż nie byli pijani niczym poza czystym uniesieniem. Kiedy dotarli na swoje piętro, ku zaskoczeniu Chanyeola, Baekhyun nie oderwał się, by wrócić do swojego mieszkania. W zamian przyrósł do boku Chanyeola, śmiejąc się z czegoś, co powiedział. Czy to w ogóle był żart, Baekhyun nie wiedział. Wszystko wydawało się nadmiernie zabawne o czwartej nad ranem.
Chanyeol jednak tego nie kwestionował. Po prostu otworzył normalnie drzwi i patrzył, jak Baekhyun wchodzi do środka, zanim je zamknął.
To była pierwsza noc, którą u niego spędził. Miło było ponownie zasnąć obok ciepłego ciała, być utulonym do snu przez bicie czyjegoś serca i nie mógł powiedzieć, że za tym nie tęsknił.
Poza niewinnym pocałunkiem, który Chanyeol złożył na jego czole, zanim poszli spać, nie robili nic innego.
(Nie mógł jednak powiedzieć tego samego o poranku.)
x x x
Gdy umawiali się przez kilka miesięcy, wspaniałym pomysłem Lu Hana było zaproszenie Chanyeola na obiad.
– To nawet nie jest twoje mieszkanie, Lu Han. – Baekhyun przewrócił oczami, kuśtykając w stronę kanapy z koszykiem wypranych rzeczy, które trzeba było poskładać. – Nie możesz tak po prostu zapraszać ludzi. To niegrzeczne.
– Jestem tu tak często, że prawie tu mieszkam. – Lu Han wzruszył ramionami, siadając na oparciu kanapy, patrzył, jak Baekhyun wykonuje swoje obowiązki.
– To wykonuj, do cholery, swoją część prac domowych! – syknął Baekhyun, ciskając jedną z koszulek w twarz Lu Hana. Nie trafił, gdyż jego celowanie było dość gówniane, jednak nagły wyskok Lu Hana niczym z procy był i tak zabawny.
To było niegrzeczne – powiedział Lu Han, bardzo niechętnie, podnosząc parę spodenek i złożył je. – Ale naprawdę, chcę poznać Chanyeola.
– A, twoje prześladowanie nie jest wystarczająco dobre, żeby zdobyć odpowiednią ilość informacji o nim?
– Nie prześladuję go. – Lu Han zmrużył oczy.
– Och tak, właśnie. Tylko Jongdae.
Tym razem Lu Han rzucił w Baekhyuna jakimś ciuchem. I tym razem wspomnianym ciuchem były majtki. I tym razem te majtki trafiły Baekhyuna prosto w twarz. – Muszę go poznać – ciągnął Lu Han. – Muszę sprawdzić, czy jest tego wart.
– Nie jesteś moim ojcem.
– Nie, ale Minseok jest twoją matką i się zgadza. Prawda, Minseok?
Odwrócili się, gdzie Minseok siedział przy kuchennym stole i patrzyli na niego wyczekująco. Kilka chwil później palce Minseoka przestały stukać w klawiaturę, a on odwzajemnił ich spojrzenie. – ?
– Powiedz „tak” – ponaglił Lu Han.
– Tak – powiedział natychmiast Minseok, a Lu Han uśmiechnął się wyniośle.
– Więc teraz musisz go przyprowadzić. Polecenie matki.
– O tym rozmawiacie? – spytał Minseok, zamykając komputer, by naprawdę dołączyć do rozmowy.
– Taak, nie uważasz, że to głupi pomysł? – odparł Baekhyun i próbował zrobić trochę miejsca na sofie, żeby Minseok mógł usiąść.
Minseok spojrzał niepewnie na maleńką przestrzeń, jaką Baekhyunowi udało się oczyścić i zdecydował się po prostu zająć miejsce na podłodze. – Uważam, że to cudowny pomysł. – Chociaż Baekyun był skupiony na Minseoku, kątem oka dostrzegł, jak Lu Han unosi pięść w geście zwycięstwa.
– W jakim świecie „cudownym pomysłem” byłoby przedstawienie kogoś Lu Hanowi? – zapytał Baekhyun, marszcząc nos z udawaną odrazą.
– Miło byłoby go poznać. – Minseok wzruszył ramionami, zupełnie ignorując ostatni komentarz Baekhyuna. – To znaczy, rozmawiam z Chanyeolem od czasu do czasu, ale nigdy tak naprawdę nie miałem okazji go poznać. Obiad to dosyć dobry pomysł.
– Minseok – jęknął Baekhun. – Powinieneś być po mojej stronie. Kumple przed laskami.
Minseok jedynie się zaśmiał. – Po prostu obiecaj, że go zapytasz.
– Dobra, dobra. Jak będę pamiętał…

A Baekhyun tak naprawdę nie miał zamiaru, żeby zapraszać Chanyeola. Nie było sposobu, dla którego musiałby podporządkować swój związek komuś tak nieokreślonemu jak Lu Han. Ale oczywiście Minseok był stanowczy w tej całej sprawie „bycia przyjacielskim”.
Posunął się aż tak daleko, że wyszedł, by dołączyć do Chanyeola i Baekhyuna w jednej z ich małych pocztowych przygód.
– Co ty wyprawiasz? – syknął Baekhyun, kiedy zobaczył, że Minseok wychodzi za nim z mieszkania i podąża do miejsca, w którym spotykał się z Chanyeolem.
– Muszę zapytać o coś Chanyeola. Ponieważ ktoś odmawia zaproszenia go. – Minseok pociągnął nosem.
– Zapomniałem – zaczął sprzeczać się Baekhyun, ale spojrzenie, jakie posłał mu Minseok, sprawiło, że spuścił wzrok na ziemię.
– Dlaczego tak bardzo boisz się go zaprosić? – spytał Minseok, szczere ziarno zmartwienia było ukryte w jego oczach. – Przecież nie jesteśmy tacy źli.
Baekhyun wzruszył ramionami, mając nadzieję, że zmieni temat, ale Minseok nie dawał się tak łatwo zniechęcić.
– Boisz się, że będziemy wprawiać cię w zakłopotanie? – spekulował Minseok. – A może boisz się, że będziemy go nękać? Albo… boisz się, że spotka się z twoimi przyjaciółmi…? Boisz się, że to staje się zbyt poważne? Że to jest jak kolejny krok w otwarciu twoich r-
– Możesz się po prostu zamknąć?! – wykrzyknął z irytacją Baekhyun, kiedy Minseok poruszył czuły punkt, ale natychmiast pożałował doboru słów, doboru tonu, gdy zobaczył, jak twarz Minseoka pochmurnieje. – Ja tylko- Ja uhm. Uch. Nie chcę, żeby poznał Lu Hana – sprostował niepewnie, ale wyraz twarzy Minseoka nie zmienił się.
– Przepraszam – powiedział cicho Minseok, a potem stali w krępującej ciszy, dopóki Chanyeol w końcu nie wyszedł ze swojego mieszkania, by się z nimi spotkać.
– Hej, Minseok tu jest! – zauważył, ale Chanyeol od razu dostrzegł, że coś jest nie tak. – Czy… coś się stało? – spytał lekko odstręczony przez dziwną atmosferę.
– Hej. – Minseok zmusił się do uśmiechu. – Nic się nie stało. Baekhyun i ja tylko rozmawialiśmy.
– Och. – Chanyeol wyglądał, jakby miał powiedzieć coś więcej, prawdopodobnie starając się bardziej zagłębić w sytuację, ale Minseok się wtrącił.
– Więc ja będę wracał, miło było cię zobaczyć, Chanyeol – rzekł Minseok i zaczął cofać się w stronę mieszkania.
– Zaczekaj. – I Minseok posłusznie się zatrzymał. – Miałeś mi coś powiedzieć? – zapytał Chanyeol, ale Minseok jedynie potrząsnął głową.
– Nie, to nic takie-
– Minseok chciał wiedzieć, czy zechcesz przyjść do nas na obiad w któryś dzień – odezwał się Baekhyun, a Minseok posłał mu pełne zdziwienia spojrzenie. – Chce się tylko tobie przyjrzeć, zobaczyć, czy jesteś odpowiednim pretendentem. Chce sprawdzić, czy jesteś seryjnym mordercą. To co zwykle.
Minseok wyglądał na zaskoczonego, lekko mówiąc, a Baekhyun jedynie posłał mu najmniejszy z uśmiechów. Zawsze był kiepski w bezgłośnym wypowiadaniu słów, ale Baekhyun przynajmniej potrafił wyczytać charakterystyczne „Dziękuję” z warg Minseoka.
Chanyeol, jak zwykle, nie zważał na niemą konwersację Minseoka i Baekhyuna i tylko wesoło pokiwał głową. – Jasne, z przyjemnością. Mogłeś mnie sam zapytać, wiesz. Jesteśmy sąsiadami, prawda?
– Prawda. – Minseok radośnie skinął, zanim zniknął w mieszkaniu.
– Cóż, to było dziwne – skomentował bez przemyślenia Chanyeol, a Baekhyun jedynie wzruszył ramionami, przesuwając się, by stanąć przy boku Chanyeola. – Od jakiegoś czasu chciał, żebyś zaprosił mnie na obiad z nimi, co?
– Przez jakieś dwa tygodnie. – Baekhyun zaśmiał się. – Tak dobrze mnie znasz.
Chanyeol mruknął na znak zgody i zaczął sprowadzać Baekhyuna po schodach. – Ale jestem ciekaw – odezwał się, ostrożnie stawiając kroki, starał się ze wszystkich sił, by się nie potknąć i nie pociągnąć za sobą Baekhuna. – Dlaczego byłeś tak bardzo niepewny, żeby mnie zaprosić?
– To jest w ogóle dziwne. Zapraszanie chłopaka na obiad… Oni zachowują się jak moi rodzice. – Baekhyun przewrócił oczami, ale zastygł w bezruchu, kiedy zobaczył, że Chanyeol patrzy na niego z niedowierzaniem. – Coś nie tak?
– Nic, ja… – mruknął Chanyeol. – Znaczy, to oczywiste, że się spotykamy, ale… ty… Nigdy wcześniej mnie tak nie nazwałeś.
– O-och. Po prostu pomyślałem… Jongdae raz tego użył… Więc jakby… Czy to wprawia cię w zakłopotanie?
– Nie! – odparł naprędce Chanyeol, zanim odwrócił wzrok. – Podoba mi się…
– W porządku. – Baekhyun spuścił wzrok na ziemię i otoczyła ich niezręczna cisza.
– Ale, uhm… – podjął na nowo Chanyeol, przerywając ciszę poprzez poruszenie starszego tematu. – Wydaje mi się, że to wymówka. Bądź ze mną szczery. – Przerwał. Odwracając się, by stanąć twarzą do drugiego, położył dłonie na obu ramionach Baekhyuna i spojrzał mu prosto w oczy. – Jestem aż tak żenujący?
Baekhyun nie odpowiedział od razu. – Lu Han jest bardziej żenujący – powiedział po chwili, wiecznie używając Lu Hana jako swojego kozła ofiarnego. – Wolałbym, żebyś żył swoim życiem, nigdy nie poznając tego gościa.
– Wiesz, im więcej o nim mówisz, tym bardziej tak naprawdę chcę go poznać.
Baekhyun pokręcił głową, marszcząc brwi. – Tego się obawiałem.

Chanyeol zgodził się przyjść dwie noce po tym, jak zaproszenie zostało złożone.
– Co ty tam robisz? – zapytał, kiedy zobaczył Baekhyuna przed swoimi drzwiami godzinę przed umówioną. – Myślałem, że to ja mam tam przyjść.
– Tak. – Baekhyun pokiwał głową na znak zgody. – Ale chcę cię przygotować na ten cały obiad.
– Czy Minseok wyrzucił cię, bo byłeś wrzodem na tyłku? – spytał niepewnie Chanyeol.
– Minseok mnie wykopał – powiedział szczerze Baekhyun, ale nie potwierdził ani nie zaprzeczył drugiej części. W zamian zapytał: – Wpuścisz mnie?
Napotkał uśmiech. – Czy ja ci kiedykolwiek odmówię?

Gdy w końcu naprawdę przyszli na obiad, to Baekhyun zaplanował zapukanie do drzwi. – Boję się, że Lu Han coś zrobi. – Przekonał Chanyeol, praktycznie odpychając go z drogi, żeby sam mógł to zrobić.
Chanyeol pozwolił mu ze śmiechem. – Mam przeczucie, że Lu Han nie jest nawet w połowie taki zły, na jakiego go kreujesz.
– W takim razie, chłopie, dzisiejszy wieczór zrobi na tobie wrażenie – rzekł Baekhyun, pochodząc, by zapukać do drzwi. Minęły zaledwie trzy sekundy, zanim Lu Han otworzył drzwi.
– Chanyeol! – przywitał się, natychmiast wyciągając dłoń, by uścisnąć ją z Chanyeolem.
– Ty musisz być Lu Han, prawda? – spytał Chanyeol z grzecznym uśmiechem, chwytając dłoń drugiego, ale Baekhyun mógł zobaczyć, że uśmiech ten zaczyna się nadwerężać, kiedy Lu Han począł energicznie poruszać ręką w górę i w dół.
– Tak, to ja, miło cię poznać! – przyznał Lu Han z uśmiechem. Nie przestawał potrząsać i w końcu obowiązkiem Baekhyuna stało się odciągnięcie Chanyeola do tyłu i rozerwanie uścisku. – Wejdźcie – powiedział Lu Han z uśmiechem, jakby ostatnia minuta intensywnego poruszania dłonią nie wydarzyła się.
Baekhyun wprowadził Chanyeola do środka, trzymając dłoń wokół jego nadgarstka, na wypadek gdyby Lu Han chciał zwabić go na zaimprowizowane przesłuchanie. – To ładnie miejsce – skomentował Chanyeol bezceremonialnie, gdy Baekhyun ciągnął go przez mieszkanie do stołu.
Tuż przed tym, jak zasiedli, jednak, Minseok wyszedł z kuchni w żenująco pomarszczonym fartuszku i w ogóle. – Chanyeol! – przywitał się z bezzębnym uśmiechem. – Cieszę się, że mogłeś przyjść.
Chanyeol odwzajemnił powitanie z lekkim ukłonem. – Dzięki za zaproszenie.
– Obiad jeszcze nie jest do końca gotowy – oznajmił Minseok i już miał powiedzieć coś więcej, kiedy para rąk owinęła się wokół jego talii. Później twarz pojawiła się za nim, a broda Lu Hana spoczęła na jego ramieniu w sposób, który udawał się tylko ze względu na wzrost Minseoka. Nikt naprawdę nie wiedział, kiedy Lu Han wszedł do kuchni ani kiedy znalazł się za Minseokiem, ale nie kwestionowali tego. Minseok, nieporuszony, mówił dalej: – A może pokazałbyś mu swój pokój czy coś.
– Ale zostaw drzwi otwarte. Masz zakaz zamykania ich, kiedy chłopak jest w mieszkaniu – powiedział Lu Han uprzejmie i był to jeden z komentarzy, które były częścią powodu, dla którego Baekhyun nie chciał przyprowadzać Chanyeola.
Nie powiedział nic; odpowiedź jedynie pobudziłaby zachowanie Lu Hana. W zamian zawlókł Chanyeola do swojego pokoju, upewniając się, by zatrzasnąć drzwi wbrew nakazowi Lu Hana.
– Powiedział, że masz nie zamykać drzwi. – Chanyeol uśmiechnął się. – Nie jesteś buntownikiem?
Baekhyun tylko jęknął, wysuwając krzesło spod biurka, by na nie opaść. – Rozumiesz, dlaczego nie chciałem, żebyś poznał Lu Hana?
Chanyeol wzruszył ramionami. – Nie rozumiem. To dosyć urocze, jak przylepny jest. Zachowuje się jak miś koala.
– Może z początku… – mruknął Baekhyun pod nosem
Chanyeol znowu wzruszył ramionami. Już miał usiąść na podłodze, jego kończyny już były zgięte, gdy Baekhyun go powstrzymał. – Możesz po prostu usiąść na łóżku – odparł bez namysłu.
W jego oczach pojawił się błysk, a Baekhyun naprawdę nie wiedział, o co chodzi, dopóki Chanyeol się nie odezwał. – Już zapraszasz mnie do łóżka? Ta relacja zmienia się trochę za szybko, nie sądzisz?
– Tak jakby się zamknij. – Baekhyun przewrócił oczami. Odwrócił się plecami do Chanyeola, sięgając do biurka po płytę, którą chciał pokazać Chanyeolowi.
– Zmuś mnie. – Usłyszał wyzwanie Chanyeola i słowa te sprawiły, że Baekhyun odpuścił szukanie płyty (szanse były takie, że prawdopodobnie i tak ją zgubił) i odwrócił się, by na niego spojrzeć.
– Czy to wyzwanie? – odparował Baekhyun, mrużąc oczy.
Chanyeol nawet nie musiał odpowiadać, zanim Baekhyun zbliżył się do młodszego. – Czy to wyzwanie? – powtórzył, wpychając się między nogi Chanyeola.
Chanyeol znów wymigał się od odpowiedzi i tylko stali tam (cóż, Chanyeol siedział), wzdychając, kiedy Chanyeol zaśmiał się. – Tak dużo napięcia seksualnego – prychnął, lecz Baekhyun nie uznał tej sytuacji za równie zabawną, przesuwając się do przodu, by złączyć swoje wargi z wargami Chanyeola.

– Obiad gotowy! – oznajmił radośnie Lu Han i tak jakby wtargnął do pokoju Baekhyuna bez pukania. Para na łóżku natychmiast zesztywniała, zwracając swe oczy w stronę nieproszonego gościa z wyrazem zażenowania. Powoli, bardzo powoli, Chanyeol sięgnął do podłogi obok łóżka, by odzyskać zrzuconą koszulkę Baekhyuna. Powoli, bardzo powoli, Baekhyun zabrał swoją dłoń ze spodni Chanyeola i zaczął wkładać koszulkę. Powoli, bardzo powoli, szelmowski uśmiech uformował się na twarzy Lu Hana. – Myślałem, że powiedziałem ci, żebyś nie zamykał drzwi – powiedział z głupawym uśmieszkiem.
Zamknął drzwi zbyt szybko, by trafiła go poduszka rzucona przez Baekhyuna. – Widzisz, dlaczego nie chciałem, żebyś przychodził, by go poznać? – Baekhyun jęknął, szarpiąc koszulkę, żeby zakryć swój brzuch.
– Nie rozumiem. – Chanyeol wzruszył ramionami, na powrót zasuwając swoje spodnie. – To całkiem urocze, jak przylepny jest. Zachowuje się jak miś koala.
Tym razem to Chanyeol został zaatakowany poduszką.

Baekhyun pierwszy zjawił się przy stole i usiadł na tym miejscu co zwykle. Stół był już nakryty, ale ani Lu Han, ani Minseok jeszcze nie usiedli; Minseok wciąż dokańczał jakieś danie, a Lu Han jak zawsze przylegał do jego boku. – Gdzie twój chłopak? – spytał Lu Han ze znaczącym uśmieszkiem.
– W łazience – odpowiedział nonszalancko Baekhyun, biorąc trochę jedzenia z jednego z talerzy na stole.
W oku Lu Hana pojawił się błysk, a on przesunął się do Minseoka, robiąc scenę poprzez przyłożenie dłoni do ust i wyszeptanie mu czegoś do ucha. Z wyrażającej niepokój miny Minseoka Baekhyun mógł odgadnąć, co powiedział. – Usiądź – Minseok odgonił swojego chłopaka z powrotem do stołu, a Lu Han wykonał posłusznie polecenie, wydymając wargi.
Lu Han zajął miejsce naprzeciwko Baekhyuna i natychmiast pochylił się do przodu z szelmowskim wyrazem twarzy, który był niemal przerażający. Już miał coś powiedzieć, prawdopodobnie coś zboczonego albo dziwnie osobistego, lecz Chanyeol wrócił na czas i choć Lu Han był zły, był na tyle przyzwoity, by powstrzymać się przed byciem zupełnie obrzydliwym przy nowych osobach.
Minseok wkrótce potem zjawił się przy stole, trzymając koszyk świeżego chleba, prosto z piekarnika. – Macie tu trochę chleba czosnkowego – powiedział Minseok, kładąc koszyk na stole. – Częstujcie się.
– Ej, patrzcie, nie jest spalony – droczył się Baekhyun, otrzymując kopniaka w goleń od Lu Hana. Pokazał mu środkowy palec, sięgając po kawałek chleba. – Chcesz trochę? – spytał, zwracając się do Chanyeola.
– Nie, nie przepadam za czosnkiem – skomentował Chanyeol, a Lu Hanowi opadła szczęka.
– Kto nie lubi czosnku? – Lu Han rozdziawił usta. – Kim ty jesteś, wampirem?
Minseok uderzył swojego chłopaka. Próbował być w tym delikatny, miły, ale stół nie zasłaniał tyle, na ile on miał nadzieję. – To tylko osobiste preferencje, idioto. – Później zwrócił się do Chanyeola. – Jest dużo czosnku w dzisiejszych potrawach… Chcesz, żebym przygotował coś jeszcze?
Chanyeol szybko odmówił. – Nie, jest w porządku. Nie nienawidzę go aż tak bardzo. – Posłał Minseokowi uspokajający uśmiech, ale starszy był zbyt zdezorientowany przez Lu Hana, który uśmiechał się z dumą.
– Jesteś taki uroczy – zaszczebiotał Lu Han, wychylając się, by cmoknąć Minseoka w policzek.
– Fuj – zadrwił Baekhyun, spiesząc, by zakryć oczy Chanyeolowi dłonią. – Publiczne okazywanie uczuć.

Zgodnie ze słowami Minseok dodał dużo czosnku do dań i Chanyeol skończył, ledwie dzióbiąc swoje jedzenie. Odrzucił jednak wszystkie oferty Minseoka, że ugotuje coś jeszcze i skończył, biorąc gryz lub dwa, by go udobruchać.
Obiad minął dość szybko i wcale nie był taki zły, jak Baekhyun się spodziewał. Rozmawiali o prozaicznych rzeczach, jedynie od czasu do czasu kierując pytanie do Chanyeola, a nawet jeśli tak się działo, nie było szczególnie okropne. Lu Han zachowywał się jak najlepiej i to samo w sobie wystarczyło, by być wdzięcznym.
Byli w środku jednej z wielu przypadkowych anegdot Lu Hana, kiedy telefon Chanyeola zaczął wibrować w jego kieszeni. Było raczej cicho i tylko Baekhyun zauważył, jak Chanyeol wyławia urządzenie ze swoich spodni i szybko odczytuje wiadomość. Baekhyun był za daleko i był zbyt dumny, by zrobić coś takiego jak podglądanie i czytanie wiadomość, ale gdy Chanyeol zablokował ekran i schował komórkę z powrotem do kieszeni, nie mógł nic poradzić na swoją ciekawość.
Już miał się pochylić i zapytać, o co chodzi, kiedy Chanyeol się odezwał: – Hej… uch – wtrącił Chanyeol, podczas gdy Lu Han nadal mówił, a Minseok zbladł.
– Mówiłem ci, że nudzi się tobą i twoimi historyjkami – szepnął Minseok, ale wyszło to o wiele za głośno. Chanyeol zaśmiał się.
– Nie, uhm – zrobił pauzę. – To zabrzmi niezręcznie, ale, uch… – Znów spojrzał na swój telefon. – Jongdae. Ma dzisiaj przyjść. Czy to w porządku, jeśli wpadnie tutaj?
Lu Han pokiwał głową z ekscytacją. – Jongdae? Oczywiście, że może!
– Och? Przyjaźnisz się z Jongdae? – spytał po koleżeńsku Chanyeol.
– Uch… Tak jakby? – Lu Han odkaszlnął z zakłopotaniem.
– Nigdy wcześniej go nie spotkał – zauważył pomocnie Baekhyun, a skonsternowany wyraz na twarzy Chanyeola był bezcenny.
– Cóż. Uhm – zająknął się Chanyeol, jego zmarszczone brwi w jednej chwili zmarszczyły się jeszcze bardziej. – Po prostu wpuszczę go do środka.
Podniósł się i podszedł do drzwi wejściowych. W chwili, gdy znalazł się poza zasięgiem słuchu, Lu Han wyskoczył i pochylił się w stronę Baekhyuna. Baekhyun odskoczył do tyłu, a Lu Han syknął: – Co ty, do cholery, robisz, sprawisz, że wyglądam jak jakiś odrażający prześladowca.
– A nie jesteś nim? – zapytał niewinnie Baekhyun, ciesząc się z urażonej miny na twarzy Lu Hana.
– Ja… Nie jestem prześladowcą. – Lu Han wydął wargi, opadając na swoje krzesło. Minseok pogłaskał go pocieszająco po ramieniu.
– Jongdae tu jest – oznajmił Chanyeol, kiedy wrócił do jadalni w towarzystwie niezręcznie wyglądającego Jongdae.
Buzia Lu Hana natychmiast się rozjaśniła. – Jongdae! – zawołał, a Jongdae jedynie posłał mu dziwaczne spojrzenie, zanim szybko ukłonił się Minseokowi.
– Przepraszam, że przeszkadzam – powiedział z zażenowaniem Jongdae, a Baekhyun nigdy wcześniej nie widział, żeby był tak uprzejmy. – Twoje mieszkanie jest zachwycające.
Minseok poderwał się, żeby uścisnąć dłoń Jongdae i znalazł dla niego krzesło. – Siadaj, siadaj. – Uśmiechnął się i popchnął barowy stołek w stronę stołu.
Jongdae znowu się ukłonił i usiadł. Siedział z zażenowaniem, obserwując, jak pozostali, jakiś metr przed nim, jedzą ciasto. Wydawało się, że Minseok to zauważył i wstał z miejsca. – Chcesz coś do jedzenia? Do picia?
Jongdae jedynie pokręcił głową, uśmiechając się grzecznie. – Nie, dziękuję, to za wiele. I tak już przeszkadzam.
Baekhyun musiał fizycznie powstrzymać się przed wypowiedzeniem „No właśnie”.
– Nie, nalegam! Jesteś gościem – naglił Minseok, ale kiedy stało się jasne, że Jongdae nie ustąpi, podjął decyzję wykonawczą i tylko oznajmił: – Zrobię ci kawy.
Z uśmiechem, podczas którego zaciskał wargi, Jongdae bardzo niechętnie się zgodził.
Przy stole było całkiem cicho, gdy Minseok robił kawę. Chanyeol i Jongdae zdawali się w być w środku myślowej rozmowy, Lu Han był zajęty patrzeniem na Jongdae, a Baekhyun wiercił się z zakłopotaniem. Znów Minseok przerwał ciszę. – Jaką kawę lubisz, Jongdae?
– Czarna jest w porządku – odrzekł Jongdae, a Lu Han uśmiechnął się bez wyraźnego powodu.
Dopiero kiedy Minseok wreszcie wrócił do stołu, Baekhyun zrozumiał. Gdy Minseok już podał kawę i usiadł z powrotem na swoim miejscu, Baekhyun ledwie dostrzegł, jak dyskretnie wyjął swój portfel i wcisnął banknot dziesięciodolarowy w dłoń Lu Hana. Zmarszczył brwi, patrząc na nich, ale go zignorowali.
x x x
Baekhyun skończył, żałując, że przyprowadził Chanyeola na obiad. Ale w sposób, którego nie oczekiwał.
Jakimś cudem podczas obiadu rozmowa zeszła na temat pisania Baekhyuna (albo raczej jego braku, według Lu Hana) i teraz Chanyeol zaczął rzucać pytania o prace Baekhyuna.
– Dlaczego nigdy nie piszesz przy mnie? A może pokażesz mi, co piszesz? – spytał Chanyeol, kiedy bezsensownie oglądali jakiś program, ich dłonie był wygodnie złączone ze sobą.
– Bo to przynosi pecha. – Baekhyun przewróciłam oczami, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. – A na dodatek jest niezredagowane. Wolałbym umrzeć niż pozwolić, żeby ktokolwiek zobaczył tę potworność.
– Nawet nie wiem, o czym piszesz, nigdy mi nie powiedziałeś! – Chanyeol odwrócił się do Baekhyuna ze zmarszczonymi brwiami.
– Jestem prawie pewien, że to zrobiłem – uciął Baekhyun, utkwiwszy wzrok w telewizorze.
– Nie, nie. – Chanyeol pokręcił głową i ku konsternacji Baekhyuna ściszył dźwięk w telewizorze. – Wszystko, co mi powiedziałeś, to że nie piszesz homoseksualnej erotyki.
– Cóż, teraz, kiedy już wiesz, czego nie piszę, nie powinno sprawić ci trudności domyślenie się, co piszę. – Baekhyun wzruszył ramionami, wyciągając rękę, by ukraść Chanyeolowi pilot.
Chanyeol cisnął nim przez pokój, zanim w ogóle miał szansę to zrobić. – Co, u licha? – zapytał, mrużąc oczy, a Chanyeol tylko potrząsnął głową.
– Powiedz mi – odrzekł Chanyeol.
– Nie, tak jest w porządku. – Baekhyun pokręcił głową. – Będę jak tajemnica. Wszyscy kochają tajemnice. – Już miał wstać i odzyskać pilota, którego Chanyeol tak głupio wyrzucił, lecz został powstrzymany przez uścisk Chanyeola na swoim ramieniu. Został pociągnięty z powrotem na kanapę. – Co, do cholery, Chanyeol? – podjął Baekhyun, masując sobie ramię.
– Mam swoje sposoby na to, żeby zmusić cię, byś mi powiedział, wiesz – powiedział Chanyeol z poważnym wyrazem twarzy, gdy zaczął zapędzać Baekhyuna w róg sofy. Chanyeol przysunął swoją twarz niewiarygodnie blisko, tak że było mniej niż kilkanaście centymetrów odległości między ich twarzami. Intensywnie wpatrywał się w oczy Baekhyuna, lecz delikatny tik śmiechu zdradził go i Baekhyun nie mógł wziąć go na poważnie.
– Nie jestem pewien, jak powinienem się czuć wobec tego stwierdzenia – przyznał Baekhyun ze śmiechem, odpychając twarz Chanyeola do tyłu, żeby znajdowała się komfortowej odległości.
Chanyeol powrócił zaledwie kilka sekund później, tym razem o wiele bliżej. – Powiedz mi – wyszeptał, zanim nachylił się i skradł pocałunek.
Chichot, który wydał z siebie Baekhyun, pozostawił go całkowicie zażenowanego, lecz Chanyeol zdawał się myśleć, że jest uroczy, ponieważ zrobił to kolejny raz i jeszcze jeden, w kółko składał niewinne pocałunki na wargach Baekhyuna. – Wiesz – wybełkotał Baekhyun, nadal się śmiejąc. – Całowanie mnie donikąd cię nie zaprowadzi.
Chanyeol nagle zastygł w bezruchu i podniósł się zaledwie o centymetr lub dwa. – Masz rację! – wyszeptał teatralnie, zanim zanurkował, by musnąć wargami policzek Baekhyuna, a potem jego ucho. – Chyba muszę zmienić taktykę.
– Co? – zdołał wychrypieć Baekhyun, zanim poczuł, jak Chanyeol dostosowuje się tak, by jego kolana były po obu stronach bioder Baekhyuna. – Co ty robisz-?
I nagle dłonie Chanyeola zaczęły przesuwać się po bokach Baekhyun. Łaskocząc go. Baekhyun praktycznie krzyczał ze śmiechu.
– Masz łaskotki, Baek. – Chanyeol uśmiechnął się znacząco, kontynuując, Baekhyun wiercił się pod nim.
– Nie – wysapał Baekhyun, próbując zepchnąć z siebie atakującego go mężczyznę. – Co ty nie powiesz, Sherlocku.
Chanyeol uśmiechnął się szeroko, nachylił się do wgłębienia w szyi Baekhyuna i wyszeptał: – Po prostu mi powiedz, to wszystko. Wtedy wszystko się skończy. – Baekhyun mógł prawie poczuć uśmiech Chanyeola na swojej szyi, jego oddech ocierał się o wrażliwą skórę.
– Jesteś taki przerażający. – Baekhyun pokręcił głową, zaczynając wymachiwać nogami, kiedy Chanyeol nadal niepowstrzymanie go łaskotał. – Nigdy ci nie powiem. – Przerwał z kolejnym pchnięciem.
Lecz tym razem pchnięcie był tak mocne, że Chanyeol zleciał z kanapy i runął na podłogę. Rozległ się przytłumiony huk, kiedy głowa Chanyeola uderzyła w stolik do kawy, a potem cichy jęk bólu ze strony młodszego.
– O mój Boże! Wszystko w porządku? – Baekhyun rozdziawił usta, wyglądając zza boku kanapy, by spojrzeć na Chanyeola. Chanyeol trzymał się kurczowo za głowę, ale zdawał się nie być zbyt dotknięty. Potwierdził swój stan tandetnym uśmiechem i kciukiem wystawionym w górę.
– Nie martw się. Wszystko w porządku. Ale zostanę tu na dole. Wiesz, dla bezpieczeństwa.
– To- – zaczął urażony Baekhyun, ale urwał. – To może być naprawdę dobry pomysł – dokończył nieśmiało i wywołał ciepły chichot u Chanyeola. Luźno położył rękę na boku kanapy, by dotknąć jego twarzy. Oczy Chanyeola natychmiast się zamknęły.
– Tak, twoje palce na mojej twarzy naprawdę rozwiążą ten problem – mruknął, lecz Baekhyun mógł zobaczyć nikły cień uśmiechu.
– Zawsze. – Baekhyun odpowiedział uśmiechem i poklepał policzek Chanyeola. Zabrawszy dłoń, Baekhyun wsunął ręce pod siebie i oparł policzek na prowizorycznej poduszce z własnych kończyn, utrzymując spojrzenie na Chanyeolu.
Kiedy zapadli w swobodną ciszę, Baekhyun w końcu wyszeptał: – Książki o zjawiskach nadprzyrodzonych.
– Co? – odezwał się Chanyeol, podnosząc pytający wzrok na Baekhyuna.
– Piszę książki o zjawiskach nadprzyrodzonych. O wampirach i wilkołakach, a czasami nawet historyjki o pieprzonych, cholernie błyszczących Dzwoneczkach. – Baekhyun obserwował Chanyeola. – No dalej. Śmiej się. Większość ludzi to robi.
Chanyeol nagle usiadł, a Baekhyun jedynie go obserwował. – Przesuń się – poinstruował Chanyeol, przepychając ciało Baekhyun nieco w stronę środka kanapy. Już miał wspiąć się na miejsce, które dopiero co sobie zrobił, ale powstrzymał się wpół drogi. – I żebyś wiedział. Siadam. Więc nie zepchnij mnie drugi raz.
Baekhyun posłał mu urażone spojrzenie, ale trzymał buzię na kłódkę, ponieważ formalnie rzecz biorąc, wcześniej zrzucił Chanyeola. – Nie zrobię tego – obiecał cicho w zamian, a Chanyeol uśmiechnął się szeroko.
– Ale książki o zjawiskach nadprzyrodzonych – zaczął Chanyeol, usadowiwszy się wzdłuż kanapy, przysunął się do Baekhyuna, patrząc mu w twarz, rękę i nogę zarzucił wokół starszego, chroniąc się przed upadkiem. – To robi wrażenie, według mnie. – Baekhyun wydał z siebie potwierdzające mruknięcie tuż przed tym, jak Chanyeol dodał: – Dlaczego ktoś się z tego śmieje?
– Nie wiem. Bo to teraz jest jak oklepany romans o nastolatkach? – Baekhyun wzruszył ramionami. – Wydaje mi się, że myślą, że to dziecinne.
– Opisujesz swoje sny, swoje wyobrażenia – powiedział Chanyeol. – Co w tym dziecinnego?
Baekhyun nie miał na to dobrej odpowiedzi, więc się nie odezwał.
Gdy zorientował się, że Baekhyun nie odpowie, Chanyeol w zamian spytał: – Więc o czym piszesz?
To wywołało śmiech Baekhyuna. – Właśnie ci powiedziałem, o nadprzyrodzonych zjawiskach. Co, masz pamięć złotej rybki czy jak?
Chanyeol nerwowo potrząsnął głową, ale z powodu ich bliskości niemal uderzył Baekhyuna. – Nie, chodziło mi o fabułę.
– Nie powiem ci – odrzekł niespodziewanie Baekhyun. – Dyskutowanie o nieskończonej powieści przynosi pecha. To przeklnie jej sukces.
Chanyeol prychnął. – Gówno prawda. Zatem co z twoimi redaktorami, czy oni przypadkiem nie muszą przedyskutować z tobą nieskończonej powieści, zanim pójdzie do druku?
– To coś zupełnie innego. Redaktor to jedyna osoba, która może znać niedoskonałości historii.
Chanyeol zmarszczył brwi. – Ale czy nie lepiej jest mieć dodatkową parę oczu, żeby przejrzała książkę, żeby wyłapała niedostrzeżone błędy?
– Niezła próba, ale nie. – Baekhyun przewrócił oczami. – Ale powiem ci…
– Udobruchaj mnie.
– To o… – Baekhyun urwał tylko po to, by zobaczyć, jak Chanyeol patrzy na niego z wyczekiwaniem. Wykorzystał szansę, by pochylić się trochę bliżej i złożyć pocałunek na ustach Chanyeola. Kiedy się odsunął, pospieszył z dokończeniem. – To o chłopaku, który staje się czymś przez przypadek, a potem robi coś, by uratować się przed czymś innym.
Chwilę zajęło, by słowa dotarły do Chanyola, głównie z powodu niespodziewanego pocałunku, ale kiedy to się stało, sprawiło, że zawołał z oburzeniem: – Ty dupku! – wykrzyknął, siadając. – O tym jest dosłownie każda książka.
– Nazwałeś mnie dupkiem. – Baekhyun udał, że się grymasi. – Nie ma mowy, żebyś wyciągnął więcej tajnych informacji.
– Nienawidzę cię.
– Nie tylko ty. – Baekhyun uśmiechnął się szeroko. Został zaskoczony, kiedy Chanyeol pochylił się, by go pocałować, jednak i tak przyjął to z radością, zawieszając rękę na szyi młodszego.
Chanyeol przewrócił oczami. – Pewnego dnia ją przeczytam – oznajmił pewnie. – Zapamiętaj moje słowa, pewnego dnia ją przeczytam.
Baekhyun prychnął. – Pewnego dnia.
x x x
Przez większość czasu Chanyeol nadal przypadkowo zadręczał Baekhyuna o jego powieść: jak idzie, przy której jest części, o czym jest i tak dalej. Wszystko to było dosyć bierne; Chanyeol dostrzegał uczucia Baekhyuna wobec jego pisania i nie naciskał o więcej informacji. To, co jednak nie było tak bierne, to ciągłe starania Chanyeola, by pomóc Baekhyunowi w pisaniu. Jako że tak naprawdę nie mógł nic przeczytać, nie mógł pomóc przy szczegółach, ale zawsze był bardziej niż chętny, by wysłać Baekhynowi materiały związane z poradami pisarskimi albo dobre słowa.
Baekhyun doceniał wysiłek, pomoc i uważał, że to urocze, iż Chanyeol był na tyle troskliwy, by robić coś takiego. To wszystko było naprawdę słodkie i zaskakująco pomocne.
Chanyeol zdawał się przyczepiać do przypadkowych pytań i artykułów, dlatego tak niespodziewane było to, że zgłosił się na ochotnika, by gdzieś go zabrać.
– Hej, pojedźmy gdzieś – zasugerował Chanyeol nie wiadomo skąd, kiedy siedzieli razem na kanapie pewnego wieczoru po kolacji.
– Co masz na myśli? – wymamrotał Baekhyun, przysuwając się nieco bliżej do ciała Chanyeola, żeby nie spadł z kanapy. – Bardzo mi wygodnie i naprawdę wolałbym się nie ruszać.
– Nie, nie, nie – powiedział Chanyeol i ku konsternacji Baekhyuna, usiadł. – To będzie świetne. Nawet romantyczne. – I teraz został nagle zabrany z sofy. – I tak potrzebujesz świeżego powietrza, ty nigdy nie wychodzisz.
– Wychodzę! – sprzeczał się z oburzeniem Baekhyun. – Nawet wczoraj…
– Nawet wczoraj co? – zakwestionował Chanyeol.
– Ja… uch… poszedłem do sklepu…
Chanyeol przewrócił oczami. – Poszedłeś do spożywczaka. To jakiś blok stąd.
– Ale to nadal wyjście na zewnątrz. I po co muszę wychodzić? – narzekał Baekhyun. – Co takiego świat zewnętrzny ma do zaoferowania?
I chwilę to zajęło, zanim Chanyeol wymyślił odpowiedź, a kiedy już Baekhyun myślał, że się poddał, powiedział: – Inspirację. Jak możesz pisać, kiedy nic nie robisz? Kiedy nie masz żadnych doświadczeń, żeby użyć ich jako podstawy.
– Zdobyłem mnóstwo doświadczenia w poprzednich dwudziestu pięciu latach życia, dziękuję ci bardzo.
Chanyeol uniósł wyzywająco brew. – Naprawdę? Bo z tego, co wnioskuję, spędziłeś swoje poprzednie dwadzieścia pięć lat życia w dokładnie taki sam sposób jak teraz: próbując unikać świata zewnętrznego za wszelką cenę.
– Pozwól, że się powtórzę: Co takiego świat zewnętrzny ma do zaoferowania? – sprzeczał się z oburzeniem Baekhyun.
– Piszesz historie o przygodach, o nieznanym. Nie musisz oprzeć ich na swoich doświadczeniach?
– Tak. – Baekhyun przewrócił oczami. – Proszę, powiedz mi, gdzie na tym świecie mogę znaleźć coś takiego jak wampir?
– Cóż nie… Nie do końca możesz znaleźć mityczne istoty i nadprzyrodzone byty, ale… Może miejsca z miłą, inspirującą atmosferą.
– Gdzie w ogóle pojechałbyś po nadprzyrodzoną inspirację?
Chanyeol jedynie uśmiechnął się szeroko, a Baekhyun miał przemożne uczucie, że będzie żałował, iż zadał to pytanie.

– Więc twój pomysł na romantyczną randkę to zabranie mnie do lasu w środku nocy? – powiedział poważnie Baekhyun, patrząc z rozczarowaniem na widniejące przed nim drzewa.
– Cóż, po pierwsze, jest coś koło piątej. To prawie nie jest środek nocy. – Chanyeol zaśmiał się. – To jakaś inspiracja, prawda?
– Jednak zrobi się ciemno… I tak. Strach przed poturbowaniem przez niedźwiedzia naprawdę pomoże mi przebrnąć przez tę jedną scenę, z którą mam problemy – zakpił Baekhyun, miarkując kopniaka w tył nóg Chanyeola. – Wielkie dzięki, gościu.
– Od tego jestem – powiedział z dumą Chanyeol. – Ale poważnie. Pochodźmy sobie. Możesz po prostu chłonąć scenerię i może przedyskutować sceny, z którymi masz problem. Wiesz, jestem świetnym słuchaczem.
– Co sprawia, że myślisz, że powiem ci o fabule mojej książki? Powiedziałem ci, że rozmawianie o niedokończonej powieści przynosi pecha. To sekret!
Chanyeol wydął wargi. – Dobra, w porządku. Możemy tylko sobie pospacerować, porozmawiać, cieszyć się światem zewnętrznym. To miejsce, do którego zawsze uciekam, kiedy muszę oczyścić myśli, więc myślę, że ci pomoże.
– Na zewnątrz naprawdę nie ma nic, z czego można byłoby się cieszyć, będąc na zewnątrz. – Baekhyun zmarszczył brwi, kopiąc ziemię.
Chanyeol jedynie uśmiechnął się szeroko. – Zobaczymy.

O dziwo, okazało się, że to jakaś zabawa. Spacerowanie z Chanyeolem, rozmawianie rzeczach nieistotnych, rozkoszowanie się atmosferą; naprawdę wpadł na kilka dobrych scen, które mógł dodać do swojej opowieści, ale nigdy nie przyzna tego przed Chanyeolem. Włóczyli się po głębokim lesie i jakieś dwie godziny później usiedli na przypadkowej kłodzie, patrząc na zachodzące słońce.
– Coś dźga mnie w tyłek – oznajmił bezradnie Baekhyun, gdy czekali, aż słońce zniknie za horyzontem.
Bez słowa Chanyeol wciągnął go na swoje kolana, jego wzrok wciąż był utkwiony na powoli zachodzącym słońcu.
– Sugerowałem, żebyś się przesunął czy coś, ale to też jest dobre. – Znaczący uśmieszek odnalazł drogę do twarzy Baekhyuna, kiedy on docisnął się do kolan Chanyeola. – Ale nie jestem pewien, czy to będzie o wiele lepsze.
– Zamknij się – powiedział Chanyeol, a Baekhyun zaśmiał się zwycięsko. – Po prostu patrz na głupi zachód słońca, idioto.
Zachodzące słońce było piękne. Nie, cofnij. Zachód słońca byłby piękny z przygaszonymi odcieniami czerwieni, pomarańczy i fioletu, gdyby nie był zasłonięty przez tony gównianego listowia.
– Nie będę kłamał. – Baekhyun zeskoczył z kolan Chanyeola, zanim pomógł mu stanąć. – Drzewa przysłoniły prawie wszystko. Nic nie widziałem.
– Tak, przepraszam, powinienem był zabrać cię gdzieś, gdzie byłby lepszy widok – powiedział Chanyeol z wyrazem zabarwionym zawodem. – Następnym razem. – Baekhyun myślał, że usłyszał, jak Chanyeol to mamrocze.
Nie pytał jednak, a Chanyeol po prostu mówił dalej: – Zatem chcesz wracać czy pójdziemy trochę dalej.
–…Jeszcze godzina czy coś – przyznał Baekhyun i znienawidził pełnego zadowolenia uśmiechu, który pojawił się na twarzy Chanyeola.
Wiedziałem, że ci się tu spodoba.
– Zamknij się. – Zmarszczył brwi, gdy zaczęli iść. – Robi się zimno… – dumał Baekhyun, obejmując się ramionami. Chanyeol nagle się zatrzymał.
– Przyniosę ci kurtkę z samochodu – powiedział niespodziewanie, a Baekhyun pokręcił głową.
– Auto jest za daleko i nie jest aż tak zimno. – Zadrżał wbrew sobie i to wystarczyło, by Chanyeol pobiegł w stronę samochodu.
– Zaraz wrócę! – krzyknął Chanyeol przez ramię. – Nie ruszaj się.
Zanim zdołał zawołać go z powrotem, Chanyeola już nie było. Baekhyun westchnął ciężko, w końcu zdecydował się znów usiąść na najbliższej kłodzie i poczekać, aż wróci.
Prawdopodobnie nie siedział tam dłużej niż pięć minut, ale zdawało się to wiecznością. Podciągnął kolana do piersi i skulił się w sobie, by oszczędzać ciepło. – Jezu, kurwa, Chryste, jest zimno – syknął do siebie, powoli bujając się w przód i w tył.
A potem usłyszał trzaśnięcie gałązki za sobą i zamarł, jego kończyny nagle zesztywniały ze strachu. – C-Chanyeol? – zawołał cicho. – Już wróciłeś?
Nie było odpowiedzi i jego krew zrobiła się zimna. Powoli, bardzo powoli odwrócił się, modląc się do Boga, by to Chanyeol próbował być zabawny, a nie był to niedźwiedź czy coś.
To nie był Chanyeol.
Ale nie był to także niedźwiedź.
Był to jeleń. Nakrapiany śnieżnobiałymi cętkami i niemal tak przerażony jak Baekhyun, był to pieprzony jeleń. – Jezu Chryste – wydyszał z szeroko otwartymi oczami, nie mrugał, uważnie obserwując jelenia.
Pozostał bez ruchu, gdy jeleń zaczął stawiać nieśmiałe kroki naprzód. Gdy wreszcie dotarł na odległość około stopy, Baekhyun wyciągnął rękę. Nie był pewien, co robi, próbując pogłaskać jelenia, dzikie zwierzę, ale ku jego zaskoczeniu jeleń zbliżał się bardziej, aż w końcu położył łeb na dłoni Baekhyuna.
To mógł być po prostu najlepszy dzień w życiu Baekhyuna. Przy pierwszych kilku ruchach, trzymał dłoń pod łbem jelenia, jedynie łaskocząc go od spodu, ale pomału, kiedy jeleń zdawał się rozluźniać, przesunął dłoń na górę, głaszcząc go.
To trwało chwilę. Dzikie zwierzę dało się głaskać przez zaskakująco długi czas, a Baekhyun pozwolił sobie głaskać dzikie zwierzę przez równie zaskakująco długą chwilę. Prawdopodobnie trwałoby to o wiele dłużej, jeśli Chanyeol by nie przerwał.
– Mam twoją kurtkę! – Baekhyun usłyszał przez gęstwinę drzew. To niezaprzeczalnie był Chanyeol z głosem nie do pomylenia i nieporadnym tupotem stóp.
– Idź powoli! – odkrzyknął Baekhyun. Kiedy zobaczył, że jeleń przestraszył się głośnym dźwiękiem, jedynie wciąż go głaskał, wydając z siebie uspokajające dźwięki w nadziei, że go uspokoi. – Mam tu jelenia.
Wedle instrukcji Chanyeol poruszał się ostrożnie, wyglądał trochę śmiesznie, kiedy tak powoli skradał się przez gęste listowie krzaków z przesadnymi ruchami.  – Wow – wydyszał, chłonąc widok i dźwięk ten przykuł uwagę jelenia.
Jego reakcja była natychmiastowa. Kończyny jelenia spięły się i po raz ostatni spojrzał na Baekhyuna wzrokiem pełnym czystego, niezmąconego strachu, zanim oddalił się pędem.
– Głaskałeś jelenia – oznajmił Chanyeol to, co oczywiste.
– Tak – odparł Baekhyun, podnosząc się z kłody, by stanąć obok Chanyeola. – Ale ty go przestraszyłeś.
Chanyeol zmarszczył się. – Przepraszam. Ale za to przyniosłem ci kurtkę. – Podał Baekhyunowi wspomnianą rzecz.
Z pełnym wdzięczności uśmiechem Baekhyun wziął kurtkę i założył ją, szybko zasuwając pod samą szyję i wciskając dłonie w kieszenie, by na nowo się rozgrzać. – Jednak to dziwne – odezwał się, gdy w końcu odzyskał czucie w palcach. – Podszedłeś tak spokojnie, a on uciekł tak szybko, gdy na ciebie spojrzał.
Chanyeol wzruszył ramionami. – Nie rozumiem, mam na myśli to, że jeleń może być dość nieprzewidywalny.
– Nie wiem – dumał na głos Baekhyun. – Ten wydawał się bardzo łagodny, przyzwyczajony do ludzi czy coś. – I to mogło być tylko jego odczucie, lecz Baekhyun przyrzekał, że zobaczył, jak oczy Chanyeola drżą.
– Dziwne – powiedział szybko Chanyeol, zanim podjął nowy temat. – Więc pospacerujemy? – spytał, wyciągając rękę, by Baekhyun ją złapał.
Obejmując rękę Chanyeola, Baekhyun przycisnął się bliżej do swojego chłopaka. – Tak, chodźmy.
Spędzili chwilę, spacerując dookoła, ale panowała innego rodzaju atmosfera, w którą Baekhyun się zatopił, nie mógł nic na to poradzić. Noc była tak ciemna, że ledwie widzieli, co jest stopę przed nimi, lecz brak widoku wzmocnił dźwięki, zapach i nastrój lasu.
Było kilka minusów spacerowania w mroku nocy, głównie bardziej niż czasami można było się potknąć lub zgubić. Gdzieś po drodze zboczyli ze ścieżki i kilka godzin zajął im powrót do miejsca, skąd przyszli. Jednak zabawne było spędzanie z nim czasu w taki sposób.
x x x
I jak świetny las był – jest – Baekhyun spodziewał się, że minie chwila, zanim Chanyeol znów go tam zabierze. Ale się mylił i w następnym tygodniu, kolejny raz siedział w aucie Chanyeola, jadąc po znajomej drodze, która znowu prowadziła ich do lasu.
– Czemu ciągle zabierasz mnie do tego lasu? – Baekhyun zaśmiał się, gdy Chanyeol po raz następny zdecydował, że najwyższa pora, by Baekhyun zaczerpnął trochę „świeżego powietrza”.
Chanyeol udawał, że jest obrażony, gasząc silnik samochodu. Z nadąsaną miną powiedział: – Co? Mówisz mi, że nie podoba ci się to miejsce?
– Nieszczególnie. – Baekhyun przewrócił oczami, ale mimo wszystko i tak wysiadł z auta. Czekając, aż Chanyeol zrobi to samo, zerknął na krajobraz. Był spokojny, nawet piękny, ale to zdecydowanie nie był jego pomysł na doskonałą randkę. – Nie przywiozłeś mnie tu w środku nocy. Więc to jakaś poprawa. – Baekhyun prychnął, gdy Chanyeol uniósł pięść w geście zwycięstwa.
– Nie, ale poważnie – odezwał się Chanyeol, podchodząc do bagażnika. Baekhyun poszedł za nim i był zaskoczony, widząc torbę z jedzeniem i koce upchnięte z tyłu. – Będzie miło, obiecuję.
– Cóż, wygląda na to, że teraz jesteś tysiąc razy bardziej przygotowany niż ostatnio. Zgaduję, że jesteśmy tu, by robić coś innego niż bezcelowo łazić po lesie, by beznadziejnie się zgubić? – spytał niewinnie Baekhyun i musiał stłumić chęć zaśmiania się na rumieniec szybko pokrywający policzki Chanyeola.
– Odpuścisz to? – wyszeptał i udawał, że wyciera sobie usta, żeby zakryć zaczerwienienie. – To był jeden raz…
– I z łatwością może być drugi raz, patrząc na to, jak przebiega ta randka – zauważył bardzo pomocnie Baekhyun.
– Znam ten las jak własną kieszeń – wymamrotał Chanyeol, jego duma wyraźnie była lekko zraniona.
– Cóż, najwyraźniej nie znasz zbyt dobrze własnej kieszeni – prychnął Baekhyun, jednak pomógł wyjąć rzeczy z samochodu, chwytając kilka schludnie poskładanych koców z bagażnika. Chanyeol wziął duży koszyk, który, Baekhyun miał nadzieję, wypełniony był jedzeniem i stał tuż obok nich.
– Nie znałem ludzi, którzy autentycznie mieliby koszyk piknikowy – skomentował Baekhyun, kiedy Chanyeol przesunął uchwyt kosza w zagłębienie łokcia.
– Zamknij się – powiedział uszczypliwie Chanyeol, zanim złapał Baekhyuna za rękę i poprowadził go do lasu. – I bądź przygotowany, że zmiecie cię z nóg.

Chanyeol tym razem poprowadził ich nieco głębiej w las – a przynajmniej tak wywnioskował Baekhyun. Ani trochę nie pamiętał logistyki lasu, biorąc pod uwagę, że ostatnim razem był okryty całunem nocy, ale wydawało się, że więcej czasu zajęło im dotarcie do celu.
Kiedy wreszcie dotarli, Chanyeol poprowadził ich na polanę, odsłaniającą duże, migoczące jezioro. – Jesteśmy. – Uśmiechnął się, zatrzymawszy wzrok na sposobie w jaki słońce odbijało się w wodzie. – Chcesz zacząć przygotowywać koce?
Baekhyun pokiwał głową, upadając na kolana, by rozłożyć koce, podczas gdy Chanyeol przeszedł na drugą stronę, żeby pomóc. – Dlaczego nie przyszliśmy tu ostatnim razem, żeby obejrzeć zachód słońca? Tutaj naprawdę moglibyśmy go zobaczyć – zwrócił uwagę Baekhyun, zdekoncentrowany wygładzaniem zmarszczek na materiale.
– Do czasu, kiedy byśmy tu dotarli, słońce już dawno by zniknęło. – Chanyeol wzruszył ramionami. Kiedy był zadowolony rozprostowywaniem swojej strony koca, usiadł na nim, biorąc inny z wielu czystych koców i nakładając go na swoje ramiona.
– Prawda. – Baekhyun poddał się z próbą doskonałego wyprostowania koca – było to niemal niemożliwe, gdy Chanyeol na nim siedział – i przysiadł obok Chanyeola.
– Chodzi mi o to, że jeśli poczekamy wystarczająco długo, dziś znów możemy obejrzeć zachód słońca – zauważył Chanyeol, przysuwając koszyk z jedzeniem bliżej siebie. Wsunął rękę do środka, zanim szybko wyjął paczkę chipsów, zaproponował nowoodkryty skarb Baekhuynowi.
– To też prawda – powtórzył Baekhyun, akceptując ofertę.

I to właśnie zrobili. W jakiś sposób godziny mijały szybko i zanim się zorientowali, słońce chowało się, malując niebo bladymi odcieniami oranżu i różu. Zachód przeminął całkiem prędko, zniknął w klika minut, pozostawiając ich z szybko ciemniejącym niebem.
Jak tylko się skończył, Chanyeol spojrzał na Baekhyuna z iskrą w oku. – Jezioro wygląda nieźle, prawda?
Nawet jeśli nie powiedział tego wprost, Baekhyun wiedział, co ma na myśli drugi. – Nie wchodzę do wody – oświadczył Baekhyun, nim Chanyeol zdołał powiedzieć coś jeszcze.
– No weź – błagał Chanyeol, podniósłszy się. – Będzie zabawnie – przeciągnął ostatnią sylabę, jakby to miało uczynić jego argument bardziej efektywnym. (Poniekąd tak się stało.)
– Wybacz. – Baekhyun pokręcił głową. – Ale wolałbym nie przechodzić przez taką torturę.
– Założę się, że woda wcale nie jest taka zimna – nalegał Chanyeol, ale napotkał jedynie tępe spojrzenie ze strony Baekhyuna.
– Czemu nie? – podjął na nowo Chanyeol, zmieniając podejście. Próbował pociągnąć Baekhyuna, by wstał, ale ten był odporny. – Gdzie twój duch przygody. O którym zawsze piszesz?
– Mój duch przygody nie ma nic wspólnego z pływaniem nago w środku września.
– Śmiem się nie zgodzić.
Wraz z biegiem wydarzeń Baekhyun zaczynał zmieniać zdanie. Naprawdę nie było w tym nic szkodliwego, więc dlaczego tego nie zrobić? – To tylko sposób dla ciebie, żeby mnie rozebrać, co? – zapytał Baekhyun z sardonicznym uśmiechem.
– Cholera – wykrzyknął Chanyeol, komicznie pstrykając palcami w geście zawodu. – I uszłoby mi to na sucho, gdyby nie wy, wścibskie dzieciaki – um, dzieciaku. – Nachylił się, by podkreślić swoje słowa, całując Baekhyuna w nos.
Baekhyun wystawił język. – Właśnie dlatego zostawię ubrania na sobie, gdy będę wskakiwał do wody.
Chanyeol natychmiast się ożywił, jego oczy błyszczały z podekscytowania. – Zaraz, zaraz. Więc zrobisz to?
– Tak, lepiej chodźmy, zanim zmienię zdanie. – Baekhyun skinął głową, pozwalając Chanyeolowi wreszcie pociągnąć się do pionu. Gdy byli już blisko wody, Baekhyun zatrzymał się, by zdjąć skarpetki i buty i wsadził palec do jeziora. Zadrżał. – Jest cholernie zimna – syknął, pospiesznie wyjmując stopę z lodowatej wody.
Chanyeol jedynie wzruszył ramionami. – Już się na to zgodziłeś. Nie ma odwrotu.
– Twój podniosły język mnie zdumiewa – prychnął Baekhyun. – Ale muszę powiedzieć, że nigdy tego nie robiłem, więc będziesz musiał mnie z tym zapoznać krok po kroku.
– Zdaję sobie z tego sprawę – powiedział Chanyeol ze śmiechem. – Nie ma jakiegoś specjalnego sposobu, jak to robić, ale… Cóż, po pierwsze. – Urwał i zaczął zdejmować swoją koszulkę. – Rozbierasz się.
Baekhyun spojrzał na niego, starając się nie stracić wątku przez delikatny zarys mięśni Chanyeola. – Odpadam – uciął Baekhyun, machając dłonią. Na widok zdezorientowanego marsu na twarzy Chanyeola, dodał: – Jest o wiele za zimno, żeby pływać nago.
Z wzruszeniem ramion Chanyeol odwrócił się, by zsunąć spodnie. – Będzie ci jeszcze zimniej, kiedy wyjdziesz. – Jego palce wsunęły się pod gumkę bielizny i już miał się pozbyć się tej części garderoby, gdy Baekhyun pospieszył, by go powstrzymać.
– Czekaj – odezwał się niespodziewanie, a Chanyeol natychmiast zastygł w bezruchu. – Zostaw bokserki.
– Dlaczego? – zapytał Chanyeol, jednak i tak odsunął ręce.
– Bo to będzie dziwne. Ja, całkowicie ubrany. Ty, zupełnie nagi.
– Ty też zawsze możesz się rozebrać – zasugerował Chanyeol z przesadzonym mrugnięciem.
– Tak jest dobrze. – Baekhyun zaśmiał się na ten gest. – Po prostu zostań w tej głupiej bieliźnie.
– Ugh – jęknął Chanyeol, komicznie przewracając oczami. – Boże, Baekhyun. Czemu musisz być takim sztywniakiem? – Mały, głupkowaty uśmieszek, który pojawił się na jego twarzy pozwolił Baekhuynowi zorientować się, że to tylko żart. Baekhyun lekko uderzył go w ramię.
– Więc co… – zaczął Baekhyun, niepewnie spoglądając na jezioro. – Tak po prostu wskakujemy?
– Taki jest tego sens – potwierdził Chanyeol ze skinieniem i wyciągnął rękę, by złapać jedną z dłoni Baekhyuna. Poprowadził go kilka stóp do tyłu, żeby mieli trochę miejsca, by się rozpędzić, zanim wskoczą. – Skaczemy na trzy.
– Przypomnij mi, czemu to robię? – mruknął Baekhyun, patrząc ponownie na taflę wody.
Jego pytanie zostało zignorowane, kiedy Chanyeol zaczął odliczać. – Dobra, jeden. Dwa. Trzy!
Chanyeol zaczął biec, niemal ciągnąc za sobą Baekhyuna, a potem wskoczyli.
Było cholernie zimno. Tak kurewsko zimno i Baekhyun nienawidził siebie za to, że zgodził się na coś takiego.
Kiedy się zanurzyli, Baekhyun od razu zamknął oczy i podniósł wolną dłoń, by ścisnąć swój nos, żeby powstrzymać ciśnienie wody przed wdarciem się do środka. Chanyeol jednak odepchnął jego dłoń i sprawił, że otworzył oczy. Przed nim Chanyeol uśmiechał się szeroko i niespodziewanie przysuwał się bliżej, rozdzielając ich dłonie, by objąć Baekhyuna w talii i przycisnąć go.
Najpierw złączył ze sobą ich czoła, jego spojrzenie wwiercało się w oczy Baekhyuna. Później poruszył się i zetknął ze sobą ich nosy w eskimoskim pocałunku, zanim w końcu przekręcił głowę, by złożyć całusa na wargach Baekhyuna.
Czyn ten był zaskakujący i Baekhyun otworzył usta zszokowany, wypuszczając z płuc cenny tlen. Zanim jednak mógł je zamknąć, Chanyeol przysunął go bliżej siebie i ssał delikatnie czubek jego języka, zanim przesunął się, by ponownie zamknąć pocałunek. To było bardzo miłe i w ogóle, bardzo romantyczne, lecz Baekhyun nie mógł długo wytrzymać, jego płuca posiadały już niewiele tlenu po mniej niż trzydziestu sekundach.
Chanyeol zdawał się nie mieć tego problemu. Nawet jeśli Baekhyun go odepchnął, szybko zakrywając nos i usta dłońmi, jakby to miało pomóc mu zachować szybko uciekające powietrze, Chanyeol wyglądał po prostu dobrze, tylko czasami mała bańka powietrza wydostawała się z jego ust.
Próbował zostać pod wodą tak długo jak to możliwe, ale wkrótce jego płuca paliły z braku tlenu. Pospieszył na powierzchnię, kiedy Chanyeol z podekscytowaniem wskazał na coś i popłynął w kierunku dna jeziora.
Baekhyun wypłynął, dysząc. Jezioro nie było bardzo głębokie, lecz nie było wystarczająco płytkie, by dosięgnął dna; musiał nieprzerwanie płynąć pieskiem, by utrzymać się na wodzie.
Kiedy udało mu się złapać oddech, wrócił pod wodę; był ciekaw zobaczyć to, co pokazywał Chanyeol. Gdy znalazł się pod powierzchnią, ze wszystkich sił próbował zostać na dnie jeziora, ze wszystkich sił starał się naśladować sposób, w jaki Chanyeol z łatwością siedział, lecz nie potrafił. Musiał ciągle wydychać niewielkie ilości powietrza, które mu zostały, żeby się zanurzyć. Zanim w ogóle zdołał zobaczyć, co Chanyeol usiłował mu pokazać, musiał wracać na powierzchnię, żeby zaczerpnąć powietrza, które wykorzystał, próbując utrzymać się na dnie.
I znów wrócił pod wodę, ale jego ostatni haust był zbyt pospieszny; musiał wrócić na górę, zanim miał okazję usiąść na dnie.
Tym razem został nad wodą przez dobre pięć minut, czekając, aż jego oddech całkowicie się unormuje, nim w ogóle pokwapił się spróbować kolejny raz.
Gdy wreszcie poczuł, że jest gotów się zanurzyć, udało mu się szybko zejść na dno, gdzie spotkało go lekkie machnięcie Chanyeola. Chanyeol nadal wygodnie siedział na dnie i zdawało się, że nie brakuje mu powietrza. Skierował uwagę Baekhyuna na to, co obserwował przez cały ten czas i był to zwykły rak. Zmarnował tyle tlenu tylko po to, by zobaczyć malutkiego raka.
O dziwo jednak skończył, marnując go jeszcze więcej, by patrzeć, jak biega w kółko. Ale wkrótce, zbyt szybko, znajome pieczenie pojawiło się w jego płucach i musiał wypłynąć, by zaczerpnąć nieco powietrza.
Jednak kiedy tym razem podążył w stronę powierzchni, Chanyeol popłynął za nim.
– Jakim cudem byłeś pod wodą tak długo? – udało się Baekhyunowi wydusić, ciężko sapiąc. Chanyeol nawet nie wyglądał na takiego, któremu brakowałoby tchu. Zauważając, że Baekhyun musiał się trochę wysilić, żeby utrzymać się na powierzchni, Chanyeol podpłynął, by go przytulić, by umieścić jego nogi wokół swojej talii, żeby cały ciężar spoczywał na sile jego ramion.
– O co ci chodzi? – spytał Chanyeol, szybko podnosząc głowę, by cmoknąć mokry policzek Baekhyuna.
– Byłeś pod wodą tak długo! – Trzepnął rękami, by podkreślić swoje słowa, ale jak tylko to zrobił, zaczął upadać do tyłu. By powstrzymać się od przewrócenia, musiał gwałtownie przesunąć się do przodu, obejmując Chanyeola z całej siły. – Mogłeś umrzeć, będąc pod wodą przez tak długi czas. I nie wiem, czy to fajne czy lekko przerażające?
– Myśl o tym, że mógłbym umrzeć jest tylko lekko przerażająca? – prychnął Chanyeol. – I nie wiem. – Próbował wzruszyć ramionami, ale było to trochę trudne, gdyż jego ręce znajdowały się wokół talii Baekhyuna. – Wydaje mi się, że mogę wstrzymać oddech na długi czas.
– Ale to było jakieś dziesięć minut! – Baekhyun rozdziawił usta, nie widząc, że Chanyeol w ogóle nie był oniemiały przez ilość czasu, przez jaką wstrzymywał oddech.
I znowu Chanyeol próbował wzruszyć ramionami, ale poddał się, w zamian zdecydował się unieść brew do pary ze ściśnięciem warg, co przesyłało taką samą wiadomość. – Rekord wstrzymywania oddechu wynosi dwadzieścia dwie minuty, nie rozumiem, dlaczego jesteś taki zdumiony przez jedynie dziesięć minut.
– Ale to są profesjonalni nurkowie, którzy ćwiczą do takich rzeczy.
– Może jestem profesjonalnym nurkiem, nie wiesz tego – podważył Chanyeol z błyskiem w oczach i Baekhyun musiał użyć całej silnej woli, by nie uderzyć swojego chłopaka w głowę.
– To było po prostu bardzo nieludzkie… – wydyszał i nie wiedział, czy mu się wydawało, ale przysięgał, że widział, jak szczęka Chanyeola sztywnieje, nawet jeśli miało to miejsce tylko przez sekundę.
– Zatem masz już dosyć? – spytał Chanyeol, używając oczu, by wskazać na otaczającą ich wodę.
– Och, dzięki Bogu. – Baekhyun zaśmiał się, odrobinę brakowało mu tchu. – Myślałem, że nigdy o to nie zapytasz.
– Nie podobało ci się?
– Było w porządku – odpowiedział, przekręcając głowę z boku na bok. – Ale tyłek mi zamarza, a to zdecydowanie nie jest plus.
Chichot, który uzyskał ze strony Chanyeola, był zadowalający w sposób, którego nigdy się nie spodziewał. – Nie martw się, nadal tu jest. – Chanyeol posłał mu szelmowski uśmiech, macając tyłek Baekhyuna.
Tym razem Baekhyun nie powstrzymał się przed uderzeniem Chanyeola. – Zabierz mnie na ląd, Park – poinstruował z rozzłoszczonym wyrazem twarzy, który złamał się na dźwięk lekko chropawego śmiechu Chanyeola.
To było niespodziewane, ale Chanyeol nie tylko wyniósł go z powrotem na brzeg, ale posunął się aż do tego, że zaniósł go na ich koc. – Jest cholernie zimno – syknął Baekhyun, przytulając się nieco bardziej do Chanyeola po trochę pozornego ciepła.
– Narzekasz na zimno, czy jesteś w wodzie czy nie – parsknął Chanyeol, uroczyście upuszczając Baekhyuna na koc. Baekhyun natychmiast owinął się nim, by trochę się ogrzać. – Powinieneś był zdjąć ubranie. Teraz nie masz nic suchego, w co mógłbyś się przebrać.
– Zamknij się – jęknął Baekhyun. – Teraz to rozumiem.
– Masz. – Chanyeol zaoferował starszemu swoją koszulkę. – Weź to.
Wzrok Baekhyun prześliznął się z koszulki na Chanyeola, w tę i z powrotem wystarczająco dużo razy, jakby podkreślał, jak głupi jest Chanyeol. – Nie wezmę twojej koszulki – powiedział, mrużąc oczy. – A ty nie będziesz chodził bez koszulki w takiej kurewsko zimnej pogodzie.
– Naprawdę nie łapię przeziębień. – Chanyeol wzruszył ramionami, przysuwając koszulkę bliżej Baekhyuna, niemo nalegając.
– Złapiesz swoją śmierć przy takiej pogodzie, a to będzie – Baekhyun urwał, jego wargi wygięły się w figlarnym uśmiechu – lekko przerażające.
– Wal się – odparował Chanyeol, ale sposób, w jaki zmrużyły się jego oczy, gdy się uśmiechał, zdradził, że nie było w tych słowach żadnego jadu. – I nie zamierzam pozwolić ci zamarznąć na śmierć, więc co innego proponujesz?
– Mam pomysł.

Nie wyszło to dokładnie tak jak Baekhyun planował, gdyż skończyli w raczej dziwnej pozycji, gdzie Baekhyun (mający na sobie koszulkę Chanyeola zgodnie z jego stanowczością) siedział na kolanach Chanyeola, naga pierś młodszego przyciśnięta była do jego pleców, podczas gdy on przytulał się do swoich nóg, by przytrzymać końce koca razem, aby się wokół nich nie rozłożył.
– Dopóki nie rozgrzejemy się wystarczająco – powiedział Chanyeol, kiedy napotkał sceptyczne spojrzenie ze strony starszego. – A potem pójdziemy do auta.
Nie był to najrozsądniejszy plan, ale Baekhyun i tak się na niego zgodził.
– Twoja bielizna jest mokra – skomentował Baekhyun, kiedy siedzieli, czekając, aż się ogrzeją.
– Wiem o tym – odparł Chanyeol, jego ciepły oddech owiał ucho Baekhyuna. – Ale czy muszę ci przypominać, że to ty nie pozwoliłeś mi jej zdjąć?
– Naprawdę wolałbym nie siedzieć na twoim gołym członku – prychnął Baekhyun, przesuwając głowę w prawo, by lekko stuknąć Chanyeola.
– Nic, czego wcześniej nie robiłeś. – Baekhyun nawet nie musiał patrzeć na Chanyeola, by wiedzieć, że właśnie uśmiecha się wstrętnie.
– I to ty jesteś romantyczny w tym związku – dumał Baekhyun. – Martwię się o naszą przyszłość.
Niski chichot Chanyeola zagrzmiał poprzez jego pierś i Baekhyun mógł wyraźnie poczuć echo dzięki ich bliskości. Kiedy jego śmiech całkiem ucichł, zapytał: – Zatem podoba ci się to miejsce?
– Ryzykując, że powiesz „A nie mówiłem”, będę musiał odpowiedzieć, że tak.
I komicznie Chanyeol pochylił się, by szepnąć do ucha Baekhyuna: – A. Nie. Mówiłem – odrzekł, zaznaczając każde słowo w taki sposób, że Baekhyun musiał mocno wepchnąć łokieć w brzuch Chanyeola. Chanyeol znów się zaśmiał, nie był ani trochę skrzywdzony. Kiedy poradził sobie z własną okropnością, zadał kolejne pytanie: – Więc czy to zalicza się jako adekwatna inspiracja do pisania książki o zjawiskach nadprzyrodzonych?
Baekhyun jęknął w wyolbrzymiony sposób. – Czemu zawsze musisz wracać do mojej książki?
– Bo jeśli o tym powiem, to może, tylko może zapomnisz się i zdradzisz coś o tym och-jakże-tajemniczym utworze literackim.
Baekhyun pokręcił głową, a Chanyeol musiał odrobinę odchylić się do tyłu, by zachować głowę Baekhyuna w bezpiecznej odległości od swojej brody. – Nie-e. Tak się nie stanie. Nigdy w życiu.
Chanyeol tylko zaśmiał się na reakcję Baekhyuna. – Pewnego dnia sprawię, że pozwolisz mi przeczytać swoją przeklętą książkę.
– Nie mówię, że nie możesz jej przeczytać. – Baekhyun wzruszył ramionami, odwracając głowę, by z rozbawieniem zobaczyć, jak Chanyeol nieco się rozjaśnia. – Musisz tylko poczekać, aż zostanie opublikowana – droczył się, a mała zmarszczka pokazała się na twarzy Chanyeola.
– To niech tak będzie. – Wydął wargi.
– A co jeśli nigdy nie zostanie wydana?
– To poczekam na ciebie przez wieczność.
Baekhyun uśmiechnął się; całkiem podobał mu się sposób, w jaki te słowa brzmiały na jego języku.
x x x
Jednak tak bardzo jak mu się to podobało – idea wieczności, było inaczej, kiedy chodziło o realizację. Gdy chodziło o prawdziwy obowiązek.
Minęło jednak trochę czasu, zanim to się stało, nim wszystko wybuchło. Gdzieś na początku listopada podczas nijakiego dnia, kiedy Baekhyun po prostu spędzał czas w mieszkaniu Chanyeola, nie mając ku temu dobrego powodu.
Nie wiedział, jak to się stało. W jednej chwili wiercił Chanyeolowi dziurę w brzuchu przy stole w jadalni, czytając przypadkowe fakty, które znalazł w jakimś artykule na Buzzfeed, a w następnej został popchnięty na sofę, Chanyeol szybko znalazł się nad nim, złączając ich usta w pocałunku.
Było to trochę inne od tego co zwykle; Chanyeol nie spieszył się z nakłonieniem Baekhyuna do otwarcia ust, z powolną słodkością wsunął dłonie pod jego koszulkę i w końcu do jego spodni. Przez cały czas sprawiał, że ich wargi były złączone, połykając jakiekolwiek i wszystkie dźwięki wydawane przez Baekhyuna.
Dopiero kiedy Baekhyun dyszał, a jego biodra sporadycznie podrywały się w górę po więcej, Chanyeol w końcu się odsunął. – Sypialnia? – wyszeptał do ucha Baekhyuna i to w ogóle nie powinno być pytanie.

Tym razem było inaczej, o wiele wolniej, niż do tego przywykł. Każdy dotyk trwał choć o sekundę dłużej – był delikatny, jakby miał się złamać. Każdy pocałunek przyciśnięty, by zostawić ślad i każde muśnięcie, by nasilić zbierające się w dole brzucha ciepło.
To wyczerpywało Baekhyuna, sprawiało, że dyszał jak nigdy wcześniej, a jego serce pragnęło więcej.
Nawet kiedy skończyli, Chanyeol wciąż przyciskał ich ciała do siebie, jego ręka trzymała twarz Baekhyuna przy swojej piersi tak, że mógł usłyszeć gwałtowne bicie jego serca. Jedynie oddychali. Ich głośne wdechy i wydechy wypełniały powietrze, dopóki Chanyeol nie sprawił, że czar prysnął za pomocą zaledwie dwóch słów.
– Kocham cię.
I nagle gardło Baekhyuna ścisnęło się. Niespodziewanie w ramionach Chanyeola zrobiło się zbyt ciepło, zbyt lepko od tej bliskości i Baekhyun poczuł się wstrętnie. Chanyeol zdawał się nie zauważać nagłego dyskomfortu Baekhyuna, w zamian przytulił go jeszcze mocniej, przyciskając policzek do czubka jego głowy.
– Przepraszam, jeśli to było nieoczekiwane – wypalił wkrótce Chanyeol. – Ja po prostu naprawdę to czuję. Wiem, że nie jesteśmy wcale tak daleko w tej relacji i że powinienem poczekać jeszcze trochę dłużej, zanim pozwolę czemuś takiemu się wymknąć, ale czuję, że to naprawdę coś i wydaje mi się, że- – mówił nieskładnie Chanyeol, ale Baekhyun go nie słuchał. W zamian wyślizgnął się z uścisku Chanyeola, spod kołdry, wygramolił się z łóżka i narzucił na siebie ubrania.
– C-Co ty robisz? – spytał Chanyeol, natychmiast siadając.
– Ja… Uhm. Muszę iść – wyjąkał Baekhyun, posyłając zdezorientowanej twarzy Chanyeola ostatnie spojrzenie, zanim wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.

– Wynocha – wyszczekał Baekhyun, jak tylko wszedł do mieszkania.
Tylko jedno spojrzenie na wzrok Baekhyuna i Minseok już spychał Lu Hana ze swoich kolan. Zepchnął go z kanapy i przegonił go w stronę drzwi pomimo żałosnego wyrazu twarzy Lu Hana i jego słabych protestów.
Kiedy Lu Han szczęśliwie opuścił lokum, Minseok podszedł bliżej, by przyciągnąć Baekhyuna do mocnego uścisku. Odsunął się po chwili, by zetrzeć łzę, którą Baekhyun nieświadomie uronił. – Jest późno, myślałem, że zostaniesz na noc u Chanyeola. O co chodzi? – wyszeptał. – Czy coś się stało?
– Powiedział, że mnie kocha – odrzekł Baekhyun, zakrztusił się przy słowie kocha.
Minseok przez moment nic nie mówił, decydując się, by w zamian zataczać małe kółka na łopatkach Baekhyuna czubkami palców. – Czy to – zaczął, spoglądając poważnie – coś złego?
– Pamiętasz, co stało się ostatnim razem – wymamrotał Baekhyun i spuścił wzrok na podłogę.
– Tym razem jest inaczej. Chanyeol jest inny – uspokajał Minseok, jego palce przeszły do rysowania niewielkich znaków nieskończoności na plecach Baekhyuna.
– I właśnie dlatego boli. Jest inny. On zasługuje na moją miłość, ale ja- Ja nie mogę mu jej dać.
– Dlaczego? – To tylko jedno słowo, ale było wszystkim, o co Minseok chciał zapytać.
– Wiesz dokładnie dlaczego…
Minseok posłał mu jedynie niedwuznaczne spojrzenie i powtórzył: – A ty właśnie sam to powiedziałeś. Tym razem jest inaczej. Chanyeol jest zupełnie inny – nie musisz się tym martwić.
– Zawsze muszę się tym martwić – zadrwił Baekhyun.
– To zdarzyło się tylko raz – odparł krótko Minseok.
– I równie dobrze znów może się zdarzyć – odpalił Baekhyun. Jak tylko Minseok otworzył usta, by znów zaprotestować, Baekhyun przerwał mu, kręcąc głową. – Znasz drugą zasadę termodynamiki? O entropii? Mówi, że wraz z upływem czasu entropia wzrasta i wszystko w końcu przerodzi się w chaos. Nie ma znaczenia, jak bardzo różnią się pewne rzeczy, jak różne sprawy mogą się zacząć, wszystko kończy się w ten sam sposób, wszystko rozpada się w nieporządek.
– Baekhyun – powiedział cicho Minseok, pokrzepiająco kładąc dłoń na udzie Baekhyuna. – Za rok lub dwa robię doktorat z fizyki. Wiem o termodynamice. I nie uważam, by było to w ogóle prawidłowe wykorzystanie jej-
Zdecydowawszy się zignorować ostatnie zdanie Minseoka, Baekhyun wtrącił gorzko: – To powinieneś wiedzieć, że wszystko w końcu musi się spieprzyć. Dlaczego w ogóle miałbym się zakochiwać, dlaczego w ogóle powinienem wkładać wysiłek w ten związek, skoro wiem, że wszechświat spierdoli to za kilka lat. – W tym momencie łzy na nowo zaczęły wzbierać w jego oczach.
Minseok z początku nie powiedział nic. – Myślałem, że nie wierzysz w przeznaczenie – powiedział.
– Bo nie wierzę. – I Baekhyun roześmiał się. – Nie wierzę w pierdolone fatum czy przeznaczenie, czy inne optymistyczne gówno. Nie chcę w to wierzyć, ale- ale jeśli tego nie zrobię. To nie mogę zrzucić winy na nic poza sobą. Wtedy będę wiedział, że to, co wydarzyło się z Kyungsoo – co wydarzy się z Chanyeolem – to wszystko była moja wina. Ja- Ja nie mogę tego znieść. – Teraz już całkiem płakał, miał twarz pokrytą czerwonymi plamami, brzydki cieknący nos i w ogóle. Minseok pospieszył, by mocno go uścisnąć, mocniej niż poprzednio.
Nie oczekiwał od Minseoka żadnych słów; nie chciał od niego żadnych słów. Miał się zupełnie dobrze w uspokajającej ciszy w ramionach starszego, łzy plamiły złachaną koszulkę Minseoka, a szlochy znikały w jego ramieniu.
Minseok jednak podjął, kiedy płacz Baekhyuna zaczął przycichać: – Wiesz, entropia to-
Baekhyun jęknął. – Łapię. Będziesz fizykiem. Nie musisz wciskać mi swojego naukowego gówna w twarz.
– Nie, to jest istotne – uciszył go Minseok, a Baekhyun wtulił swą twarz w zagłębienie jego szyi. – Masz rację. Prawo utrzymuje, że entropia się rozszerza – że w miarę upływu czasu prawdopodobieństwo nieładu wzrasta…
– Czuję się o wiele lepiej – wybełkotał Baekhyun, ale jego łzy naprawdę zaczęły wysychać.
– Jeszcze nie dotarłem do sedna. – Minseok zaśmiał się cicho. – Więc entropia ciągle się rozszerza, ale do jakiego stopnia? Prawdziwym pytaniem jest, czy może i czy kiedykolwiek będzie wystarczająca, by stać się bezładem.
Gdy Baekhyun nic nie odpowiedział, Minseok przyjął to za znak, by kontynuować. – Czy system kiedykolwiek będzie czy nie będzie w stanie dosięgnąć punktu nieładu, pod warunkiem że jest energia pobudzająca, to coś, co zostało ustalone. System z wysokim poziomem entropii jest niemal przeznaczony do przeistoczenia się w chaos prędzej czy później, ale ten z niskim poziomem entropii… Szanse na bezład są nieprawdopodobne, nawet bliskie niemożliwości.
 – Gadasz bez sensu – mruknął Baekhyun. – Ale masz miły głos, więc jest dobrze.
– Zatem podążając twoją ideą entropii, zastosowując ją do więcej niż jednego wyizolowanego systemu, a do czegoś takiego jak związki, może związek jest jednym z takich systemów. Może są takie, które muszą się rozpaść. Ale są i takie, których przeznaczeniem jest przetrwać. I inne, które mogą wydłużyć swój czas, dopóki nie zamienią się w chaos, prawdopodobnie rozpadną się na czas nieokreślony, dodając jedynie więcej nakładu energii w ich relację, by to rozwiązać, przywrócić do działania. Z wystarczającym wysiłkiem-
– Użyłem termodynamiki jako gównianej, pod-wpływem-chwili analogii. Nie potrzebuję, żebyś prawił mi tu prawidłowe naukowe teorie – wymamrotał Baekhyun pod nosem, a Minseok uderzył go.
– Po prostu zamknij się i pokaż mi swój wkład – odparł Minseok. Baekhyun ucichł, myśląc.
– Więc jest to jakiś system. Skąd mam domyślić się, który to z nich? – zapytał po chwili.
– Testujesz. Tak jak wszystko inne w życiu. Dochodzisz do tego za pomocą prób i błędów.
– A co jeśli za bardzo boję się zranienia, by po prostu wyjść i spróbować jeszcze raz? – Jego głos stał się ostrzejszy, niż się spodziewał i w następnej chwili poczuł, jak Minseok spina się.
Tym razem Minseok nie miał odpowiedzi.
Zapadła cisza. – To masz pięćdziesiąt procent na to, że związek się rozpadnie – powiedział cicho Baekhyun.
– Trochę więcej, może znacznie więcej biorąc pod uwagę, że nie ma oznak przez połowę czasu, to stabilny system, ale… – Minseok urwał, widząc, że Baekhyun się na niego gapi. – To lepsze niż twoja stuprocentowa szansa, nie? – zdecydował się powiedzieć w zamian.
– To wciąż wymaga, bym wierzył w przeznaczenie, wiesz? – dodał po namyśle, naprawdę mówiąc to, co jako pierwsze przyszło mu do głowy.
– Może przeznaczenie nie jest takie złe, jak je opisujesz. – Brzmiała cicha odpowiedź Minseoka i to zamknęło Baekhyunowi usta.
x x x
Następnego dnia Baekhyun zdecydował się wpaść do Chanyeola około południa. Bał się myśleć o powrocie po tak pochopnym wyjściu, ale doszedł do wniosku, że to ostatnie, co może zrobić. Był winien Chanyeolowi przynajmniej tyle.
Chanyeol otworzył drzwi zaledwie kilka sekund po tym, jak Baekhyun zapukał, jakby go oczekiwał. Baekhyun jednak nie przypominał sobie wysyłania jakiegoś wcześniejszego ostrzeżenia o swojej wizycie. – Hej. – Chanyeol uśmiechnął się lekko.
Baekhyun ze wszystkich sił starał się, by to odwzajemnić. – Hej. Mogę wejść? – spytał, ale i tak już wchodził do środka, zdjął buty, zanim poszedł, by zająć miejsce na kanapie.
– Dlaczego nie jesteś zły? – zapytał Baekhyun, kiedy Chanyeol zasiadał tuż obok niego.
Tylko wzruszył ramionami. – A o co tu się złościć?
– O fakt, że powiedziałeś, że mnie- – odezwał się Baekhyun głośno i wyraźnie, zanim zakrztusił się na kolejnym słowie – że- że mnie kochasz. – Jego głos  był zaledwie szeptem. – A ja nie mogłem ci odpowiedzieć.
– To w porządku. – Chanyeol uśmiechnął się, lecz Baekhyun widział ból w jego oczach.
– To nie jest w porządku.
– Jest-
Baekhyun przerwał, jak tylko zobaczył, że Chanyeol otwiera usta, formując charakterystyczny początek „w” z „w porządku”. – Przestań. Nie. Nie jest w porządku – podkreślił, zaciskając pięść. – To nie jest w porządku. W żadnym świecie to nie jest w porządku. Mówię dosłownie, że nie mogę odwzajemnić twojego uczucia, a ty- ty… Jak możesz mówić, że to w porządku?!
– Słuchaj, Baekhyun – wtrącił Chanyeol, ściskając ramiona Baekhyuna, podczas gdy uśmiech przyklejony do jego twarzy zaczynał wyglądać nieco wymuszenie. – Jest w porządku. Nie byłeś gotowy. Zostawmy to za sobą. Może poszlibyśmy jutro na kawę?
Pokonany, Baekhyun zgodził się.
x x x
Tak jakby wracając do normalności, zdecydowali się wyjść na kawę po raz kolejny do ich ulubionej kawiarni.
Szli tam głównie pogrążeni w ciszy, nieśmiała rozmowa tylko trochę powstrzymywała niepokojące milczenie od osadzenia się. Gdy w końcu dotarli na miejsce, Baekhyun pokazał Chanyeolowi, by zajął stolik. – Pójdę po kawę – powiedział, kątem oka spoglądając na menu kawiarni.
– Okej, chcę- – podjął Chanyeol, ale Baekhyun mu przerwał.
– Dużą House Blend, do tego półtorej łyżeczki cukru i krem orzechowy. Chcesz też, żeby dać cukier i krem przed kawą i chcesz piankę z mleka z jakimś wzorkiem na wierzchu. Wiem, to co zwykle – dokończył Baekhyun, a Chanyeolowi zdawało się brakować słów.
– Ta… Tak – wyjąkał, wyglądając na lekko znerwicowanego. – Ja, uch, zajmę nam stolik.
Kiedy Chanyeol poszedł znaleźć jakiś stolik, Baekhyun podszedł do kasjera i złożył zamówienie.
Nie za bardzo chciał siedzieć z Chanyeolem, czekając w skrępowaniu, aż kawa zostanie im podana, więc Baekhyun stał przy ladzie. Kasjer posłał mu dziwne spojrzenie, ale zbył to wzruszeniem ramion.
Baekhyun mógł praktycznie poczuć, jak wzrok Chanyeola wwierca się w jego plecy, ale nie odważył się odwrócić. W zamian wyjął telefon, by zabić trochę czasu.
Gdy kawa była wreszcie gotowa, wziął na siebie zaniesienie jej do stolika. Kasjer znów wyglądał, jakby chciał zaprotestować, ale – Sehun, jak mówiła plakietka – i tak na to pozwolił, patrząc z rezerwą, jak Baekhyun usiłuje przenieść dwa kubki pełne gorącej cieczy do stolika.
Chanyeol wstał, kiedy zobaczył zbliżającego się Baekhyuna. Przesunął się, by odebrać od niego swój kubek, po czym na powrót usiadł. – Masz coś innego – zauważył.
– Tak. – Baekhyun jedynie wzruszył ramionami, zajmując miejsce. – To coś specjalnego. – Tak naprawdę nie wiedział co innego powiedzieć, więc podmuchał swój napój, a potem siorbnął łyk.
– Jak smakuje? – zapytał Chanyeol, jak tylko Baekhyun przełknął.
– Dobra – odpowiedział z szeroko otwartymi oczami. – Bardzo, bardzo dobra.
– Dwa „bardzo”? To musi być fantastyczna.
– Zmieniająca życie – podkreślił.
– Naprawdę? – spytał Chanyeol, uśmiech igrał na jego ustach. – Cóż, teraz ja muszę jej spróbować. Dasz mi łyka? – Już sięgał po kubek Baekhyuna.
– A czemu miałbym to zrobić? – Baekhyun zaśmiał się, odsuwając kawę tak, że znalazła się poza zasięgiem Chanyeola.
– Bo mnie ko- – Uśmiech Chanyeola natychmiast zbladł i musiał się powstrzymać, by zmienić słowo. – Lubisz. – Jednak pauza była oczywista i sprawiła, że Baekhyun niespokojnie poruszył się na swoim miejscu.
Nie powiedział nic w tej sprawie, lecz Chanyeol szybko przeprosił. – Wybacz. Powinienem był tego nie mówić? Czy to wprawia cię w zakłopotanie?
– Nie – westchnął Baekhyun. – Jest w porządku.
Chanyeol wciąż przepraszał. – Wybacz mi. Naprawdę przepraszam, ja tylko… To jakoś samo mi się wymsknęło, nie zamierzałem na ciebie na ciskać czy coś-
– Hej – wciął się Baekhyun, skutecznie uciszając Chanyeola. – Paplesz. – Wyciągnął rękę z kubkiem w jego stronę i uśmiechnął się lekko. – Ale masz trochę. To naprawdę najlepsza kawa, jaką kiedykolwiek piłem.
Chanyeol trochę się wahał z wzięciem kubka, ale i tak upił łyk. Gdy to zrobił, jego usta wykrzywiły się w najmniejszym uśmiechu. Zwrócił kubeczek Baekhyunowi, który w odpowiedzi uśmiechnął się wymuszenie i również pociągnął łyk. Niewygodna cisza, która sprawiła, że Baekhyun wiercił się na swoim krześle, otoczyła ich.
– Słuchaj, Chanyeol – zaczął Baekhyun, wydając z siebie ciężkie westchnienie, przez które otrzymał zmartwione spojrzenie ze strony Chanyeola. – Nie chcę, żeby tak było między nami. Nie chcę, żeby to wpływało na naszą relację, ale jednocześnie nie… nie chcę, byśmy udawali, że to się nigdy nie wydarzyło.
Chanyeol milczał. – Więc… – zaczął niepewnie. – Czego chcesz?
– Ja… – I zawahał się, kiedy próbował wymyślić jakieś słowa. – Nie wiem – przyznał Baekhyun, spuszczając wzrok na stolik. Może to była przyczyna problemu. Wszystkich jego problemów. Nie wiedział, czego chce. Nigdy nie wiedział, czego chce
Chanyeol wciągnął ostro powietrze. – Czego oczekujesz ode mnie? – powtórzył, jego głos był przyciszony, ale pewny. – Słuchaj, Baekhyun. – Baekhyun natychmiast podniósł wzrok i napotkał intensywne spojrzenie Chanyeola. – Kocham cię.
Baekhyun zakaszlał i sięgnął po swoją kawę, mając nadzieję, że przełknie nagłe mdłości.
– Kocham cię – powiedział ponownie Chanyeol, ani trochę nie speszony przez rekację Baekhyuna. – Ale musisz mi powiedzieć, czego chcesz. Zrobię wszystko, ale musisz podjąć decyzję.
– Ja po prostu…
– Musisz podejmować decyzje – wciął się Chanyeol, ponaglając.
– W jakiej sprawie?! – wypalił nagle Baekhyun. – O czym mam decydować? Jak mamy się wobec siebie zachowywać? Jacy mamy być? Prędkość naszej relacji? – zaczął paplać Baekhyun, pojawiło się osobliwe uczucie histerii. – Czy mam rozwiązać całą tę cholerną sprawę sam?
– Nie, to nie jest to, co- – Chanyeol przerwał sam sobie. W zamian zmienił podejście, przesuwając się, by ująć jedną z dłoni Baekhyuna w swoją. – Lubisz mnie? – spytał w pozornie przypadkowy sposób.
– Co? – odezwał się zaskoczony Baekhyun. – Tak! Oczywiście, że tak!
– Chcesz być ze mną w związku?
– Cóż, tak – odparł Baekhyun, mrużąc oczy. Nie zauważył sedna ukrytego w pytaniach Chanyeola.
– Czy… – Chanyeol przerwał, by lekko ścisnąć dłoń Baekhyuna. – Chcesz być w tym związku przez rok? Pięć lat? Dwadzieścia lat?
Teraz wiedział, do czego Chanyeol zmierzał. Tym razem ciężej było mu odpowiedzieć. – Ja… – Po raz kolejny zawahał się i skończył w ten sam sposób. – Nie wiem. – Baekhyun wyszarpnął rękę z uścisku Chanyeol, nie widząc iskierki bólu, która przemknęła przez oczy drugiego, by ukryć swą twarz w dłoniach. – Nie wiem – powtórzył kolejny raz, jego głos był stłumiony przez ręce. – To naprawdę nie jest kwestia chcenia czy niechcenia.
Chanyeol przesunął się, by odepchnąć dłonie Baekhyuna, siłą odsłaniając jego buzię. – No to czego to kwestia, jeśli nie chcenia? – spytał, wpatrując się wprost w Baekhyuna.
Mógł wyczuć intensywność w spojrzeniu Chanyeola i musiał odwrócił wzrok. – Chodzi o możliwość. Mówiąc dokładniej, o brak możliwości.
– Dlaczego? – zapytał Chanyeol prosto z mostu, a instynktowną reakcją Baekhyuna było wzruszenie ramionami. Patrzył, jak Chanyeol zaciska szczękę, wyraźnie sfrustrowany przez taką odpowiedź. Sfrustrowany przez Baekhyuna. – Nie możesz nic wymyślić?
Baekhyun znowu wzruszył ramionami, ale grymas w kącikach ust Chanyeola sprawił, że dodał: – Problemy z zaangażowaniem. Coś takiego.
A to spowodowało, że twarz Chanyeola nieznacznie się rozjaśniła. – To możemy to naprawić. Musisz jedynie przyzwyczaić się do idei długoterminowej.
– Dlaczego zachowujesz się, jakbym był czymś zepsutym? Jakby to było coś, co wymaga naprawy? – warknął Baekhyun. – To coś, czego nie możesz naprawić. To wada. To moja wada.
– Nie mówię, że próbuję cię naprawić – odrzekł Chanyeol. Miał spokojny głos, ale irytacja w nim była dość łatwo dostrzegalna. – Mówię tylko, że to coś, nad czym możemy popracować, co możemy rozwiązać.
– Popracować. Rozwiązać. To znaczy to samo co naprawienie mnie, co zmienienie mnie – prychnął Baekhyun. – Przepraszam, że nie mogę być tak idealny, jak na to liczyłeś, ale-
– Posłuchaj, Baekhyun – wtrącił Chanyeol. Zrobił wydech, masując nasadę swojego nosa palcami. – Nie będę cię okłamywał. Chcę być w tym związku przez dłuższy czas. Nie chcę, żeby był to jakiś głupi wyskok, który skończy się przy pierwszych oznakach kłopotów. To po prostu jedna ze spraw, z którymi trzeba sobie poradzić.
– Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że może to nie jest to, czego chcę? – wypluł, jego oczy płonęły ze złości. – Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że może wszystko czego chcę od tego, od ciebie to zwykły wyskok? Może to wszystko było tylko dla zabawy.
– Kłamiesz. – Chanyeol pokręcił głową. – Chcesz czegoś więcej. Nie jesteś typem osoby, która zrobiłaby – która mogłaby zrobić tylko to.
– A ja przypuszczam, że wiesz o mnie absolutnie wszystko, biorąc pod uwagę fakt, że znasz mnie krócej niż rok – warknął Baekhyun.
– Dlaczego jesteś taki wściekły, skoro wina leży po twojej stronie? To ty nie możesz odwzajemnić mojej miłości – wciął się Chanyeol i nie podnosił głosu, nie wyglądał nawet na rozzłoszczonego. W zamian jego głos był spokojny, niski, ale wciąż ciął w taki sposób, że tworzył parę z bezuczuciowym spojrzeniem Chanyeola.
To zamknęło Baekhyunowi usta. Zastygł wpół słowa. Nie wiedział, jak na to odpowiedzieć, więc zrobił to, co wychodziło mu najlepiej.
Wstał i wyszedł.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz