oryginał: More Than Meets The Eye - AO3 | livejournal
pairing(i): Baekyeol, pobocznie!Xiuhan, broken!Baeksoo
rating: PG-13
A/N: Chyba sto lat minęło, odkąd ostatni raz coś tu dodawałam, ale liczę na to, że jeszcze mnie pamiętacie. Dziś mam przepiękne opowiadanie, które porwało moje serce i wtykałam je każdemu do czytania, bo naprawdę jest moim numerem jeden, jeśli chodzi o fanfictions. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba. Niestety, musiałam podzielić go na dwie części, poneiważ był zbyt długi, aby zmieścić się w jednym poście.
Gdzieś pod koniec lutego zobaczył go,
wprowadzając się do mieszkania Minseoka. Nie było to jakieś wielkie wydarzenie,
żadne wyszukane wpadnięcie na siebie, tylko zwykłe natrafienie na swój wzrok i
uprzejme skinienie głową, kiedy drugi gmerał, by otworzyć drzwi do swojego
własnego mieszkania po przeciwnej stronie korytarza.
Nie było to nawet zauroczenie, naprawdę, ani
płomień pożądania, ale raczej pewnego rodzaju przyciąganie, którego nigdy
wcześniej nie doświadczył. Baekhyun był ciekawy, a niewiele rzeczy rozbudzało
jego ciekawość.
Chanyeol.
To właśnie powiedział mu Minseok, imię mężczyzny, po tym, jak posłał mu
niedowierzające spojrzenie. Jest miły.
To były jedyne słowa, jakie wykrztusił, kiedy został poproszony, by powiedzieć
coś więcej.
– Pójdę się przedstawić. – Odstawił
pudełko pełne ubrań i wybiegł. Minseok wołał za nim, ale Baekhyun nie zwracał
na niego zbytniej uwagi. Zapukał do drzwi sąsiada, zanim zdołał się
powstrzymać.
Z drugiej strony słychać było jakieś
grzebanie i ostre przekleństwa, ale po długiej chwili drzwi mieszkania
otworzyły się, ukazując mężczyznę, któremu nieco zabrakło tchu – Chanyeola.
Kiedy Baekhyun zerknął za górującą nad nim sylwetkę, pomyślał, że chyba
usłyszał przewracającą się lampę. Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że się
uśmiechnął.
– Hej – przywitał się Chanyeol,
zauważając, na co Baekhyun miał widok i ustawił się tak, by zablokować to
okienko. – Wcale właśnie nie przewróciłem lampy. Nie wiem, na co patrzysz.
Właśnie wtedy Baekhyun zdał sobie sprawę, jak
niegrzeczne jest gapienie się. – Wybacz – przeprosił. – Nie miałem zamiaru
sprawić, żebyś przewrócił lampę.
– To nie twoja wina! – powiedział
szybko Chanyeol, jego ton był kilka decybeli wyższy od preferowanego, ale był
przyjemny. Jego głos był przyjemny. Dźwięczny. – I tak miała się przewrócić –
powiedział nieco ciszej tym razem, z zakłopotaniem.
Baekhyun zakrył usta, śmiejąc się. – Więc
przeznaczeniem lampy było przewrócenie się? – zapytał, jego usta już wykrzywiły
się w nieco rozbawionym uśmieszku.
– Może. – Krótka przerwa, zanim
Chanyeol poprawił się. – Prawdopodobnie.
Uśmiech Baekhyuna tylko się poszerzył. – Więc
można powiedzieć, że naszym przeznaczeniem było spotkanie się? – Dopiero po
tym, jak słowa wypłynęły z jego ust, wzdrygnął się na to, jak bardzo zabrzmiało
to niczym tekst na podryw.
Chanyeol jednak nie wyglądał na speszonego. –
Tak, może. – Wyciągnął dłoń z uśmiechem. – Jestem Park Chanyeol.
Baekhyun mocno uścisnął jego dłoń i spojrzał
prosto w oczy Chanyeola. – Byun Baekhyun.
x
x x
Poczta to przeżytek. Praktycznie nikt już nie
wysyła listów; jest o wiele za wolna, by być użyteczna.
Właśnie dlatego nienawiść Baekhyuna do
skrzynek pocztowych była całkowicie uzasadniona.
Klął, próbując przekręcić klucz, by otworzyć
skrzynkę, ale na próżno. Minseok wspominał, że skrzynka na listy w tym budynku
czasami się zacina, ale nie wspominał o tym, jak wielkim utrapieniem może być.
Baekhyun stał tam przez pięć minut i na śmierć bał się, że złamie klucz,
próbując otworzyć tę cholerną rzecz.
– Potrzebujesz pomocy?
Baekhyun obejrzał się do tyłu, żeby ujrzeć
sąsiada z naprzeciwka stojącego za nim ze skrzyżowanymi ramionami i oczami
rozświetlonymi z rozbawienia.
– Jak długo tu stoisz? – zapytał
Baekhyun, dalej szarpiąc kluczem, nawet kiedy patrzył na Chanyeola.
– Wystarczająco długo, by zobaczyć,
że nie możesz otworzyć skrzynki na listy.
Baekhyun jęknął.
Chanyeol podszedł bliżej i wyciągnął dłoń po
klucz. – Pozwól mi spróbować.
– Nie mogę nawet wyjąć klucza –
przyznał z zakłopotaniem i zdecydował odsunąć się od skrzynek, by Chanyeol mógł
spróbować. Chanyeol zaśmiał się, zanim podszedł do skrzynek na listy. – Czy nie
byłoby zabawnie, gdyby nawet nic nie było w skrzynce?
Chanyeol jednak nie odpowiedział, był zbyt
skupiony na zmaganiu się z kluczem, by zwracać uwagę na Baekhyuna. Baekhyun tak
naprawdę rozważał ciągnięcie rozmowy, ale zrezygnował z tego, zwyczajnie stojąc
blisko przy boku Chanyeola, żeby obserwować jak pracuje.
– Wyjąłem go – oznajmił zwycięsko
Chanyeol, pobrzękując kluczem, żeby Baekhyun mógł zobaczyć.
– A teraz ją otwórz i udowodnij
swoje ponadprzeciętne umiejętności otwierania skrzynek na listy – sarknął
Baekhyun, ale nie mógł ukryć swego pełnego wdzięczności uśmiechu.
Chanyeol spojrzał na niego i odwzajemnił
uśmiech Baekhyuna swoim własnym. Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że jego
serce na moment się zatrzymało.
Wkrótce Chanyeol z powrotem odwrócił się do
skrzynki i kontynuował swą pracę. Minęło tylko kilka sekund, zanim skrzynka na
listy się otworzyła.
Rzeczywiście, w środku nic nie było.
– Będę płakał – oznajmił Baekhyun i
w myślach posłał skrzyknę do diabła. Jego dłonie były czerwone i obolałe od
zbyt długiego ściskania klucza i bez wątpienia będzie narzekał Minseokowi,
kiedy wróci.
– Nie płacz – odparł Chanyeol,
zamykając skrzynkę i podszedł do swojej własnej, która była zaraz po prawej.
Otworzył ją z względną łatwością, ujawniając kilka listów, które pochwycił i
wsadził sobie do kieszeni. – Jesteś zbyt ładny, by płakać.
Baekhyun zamrugał, próbując odpędzić czerwień
zalewającą jego twarz. – Co… ja… – wypalił, poklepując szybko nagrzewające się
policzki jedną dłonią. –…Już dobrze – dokończył nieprzekonująco.
Chanyeol obrócił się, by spojrzeć na
Baekhyuna, który natychmiast odwrócił głowę.
– Wszystko w porządku? – spytał
Chanyeol i nagle znalazł się bliżej, niż Baekhyun się spodziewał. Zrobił krok w
tył, niemal potykając się przy tym o swoje stopy.
– Tak, tak. Wszystko dobrze. –
Machnął kciukiem w stronę klatki schodowej. – Wracasz na górę czy…? – Pytanie
urwało się, ale ogólne przesłanie zostało przekazane.
– Tak – odpowiedział Chanyeol. –
Chcesz iść razem?
– Jeśli tobie to odpowiada. –
Baekhyun wzruszył ramionami, przekazując swoje wewnętrzne oszołomienie z
nonszalancją.
Pierwsze kilka schodów było niezręczne,
Baekhyun nie był do końca pewien, jak zacząć rozmowę ani nawet, jaki temat
byłby odpowiedni, ale jego zmartwienie zostało rozproszone, kiedy Chanyeol
zadał mu pytanie: – Więc, tak w ogóle, jak skończyłeś, mieszkając u Minseoka?
– On i ja znamy się od dawna –
odpowiedział Baekhyun i na tym miał skończyć, ale wyraz twarzy Chanyeola
ponaglał go do dalszego mówienia. – Przyjaciele z dzieciństwa – wyjaśnił. –
Najlepsi przyjaciele do liceum, a potem wybraliśmy różne studia.
– Ale jak skończyłeś, mieszkając z
nim? No wiesz, skoro wasze drogi się rozeszły.
Baekhyun wzruszył ramionami. – Nie wiem.
Skończyliśmy, wbiegając na siebie w jakiejś kawiarni, czysty zbieg okoliczności
– coś jak przeznaczenie, naprawdę. Zaczęliśmy znowu ze sobą rozmawiać, a
później uszczupliły mi się fundusze, więc zaoferował mi miejsce, gdzie mógłbym
się zatrzymać.
– Och – odezwał się Chanyeol. – To
całkiem świetnie.
– Świetnie, że jestem zbyt biedny,
by pozwolić sobie na własne mieszkanie? – powiedział Baekhyun śmiertelnie
poważnie i posłał Chanyeolowi odpychające spojrzenie. Chanyeol prawie się
potknął.
– Nie, nie, nie, nie o to mi
chodziło – miałem na myśli… ten fakt, że wpadliście na siebie po… po tych
wszystkich latach – zagrzmiał Chanyeol, wyglądając na trochę szalonego.
Baekhyun uśmiechnął się. – Żartowałem.
Chanyeol wyglądał na lekko zmieszanego, kiedy
patrzył w podłogę, będąc wyjątkowo pewnym, gdzie postawić stopę. – Wiedziałem –
wyszeptał pod nosem, a Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że odrzucił głowę
do tyłu i zaśmiał się.
– Ale mam pracę – wyjaśnił
Baekhyun. – Więc nie jestem straszliwie biedny, jak wydawałeś się pomyśleć.
– Ja nie- – Chanyeol powstrzymał
się, kiedy zobaczył, że usta Baekhyuna zaczynają wyginać się w uśmiechu. – Och.
Żart. Rozumiem. W takim razie, czy mogę zapytać co to za praca?
– Jestem powieściopisarzem.
Wyraz twarzy Chanyeola mówił, że nie
spodziewał się tego. – Naprawdę? – zapytał, jego oczy były szeroko otwarte z
podziwu. – Napisałeś coś, co mogłem przeczytać?
– To zależy. – Baekhyun zmarszczył
twarz w zamyśleniu. – Czytasz dużo homoseksualnej erotyki?
Chanyeol niemal znowu się potknął, a Baekhyun
nienawidził tego mówić, ale miał jakąś sadystyczną przyjemność (dosłownie) ze
sprawiania, że inni się potykali. – Żartuję – powiedział ponownie, a Chanyeol
wyglądał jak kopnięty szczeniak. – Korekta: Jestem niepublikowanym
powieściopisarzem.
Chanyeol milczał przez kolejne kilka schodów,
kiedy skręcili, by zacząć ostatnią kondygnację. –…Czy to nie znaczy, że ty, w
istocie, nie masz płatnej pracy, która oferuje ci finansowe możliwości
posiadania mieszkania? – zapytał w końcu.
– Wykonuję także kilka prac
redaktorskich od czasu do czasu, więc nie jestem całkowicie bezrobotny, ale
tak, mniej więcej. Ale właśnie od tego jest Minseok.
Chanyeol zaśmiał się, a Baekhyun naprawdę
polubił śmiech Chanyeola. – A co z tobą? Jak ty sobie radzisz, że stać cię na
czynsz?
– Jestem tylko wolnym strzelcem
projektującym strony internetowe. – Wzruszył
ramionami. – Nic tak wymyślnego jak powieściopisarz.
– Mówisz tak, jakby powieściopisarz
był jakąś sławną posadą, ale tak naprawdę to tylko moja wymówka by mieszkać u
Minseoka po bardzo niskiej cenie i przy minimalnym kontakcie z ludźmi.
– A tobie wydaje się, że wolni
strzelcy projektujący strony internetowe zostają nimi dla nawału ludzkiego
kontaktu? – Chanyeol uniósł brew, zawieszając rękę na ramionach Baekhyuna i
pochylił się. – Myślę, że świetnie się dogadamy. – Zaśmiał się trochę za głośno
przy tej bliskości, ale to nie przeszkadzało Baekhyunowi. Dość zaskakująco
zauważył, że także nachylił się nieco w stronę Chanyeola.
– Tak – odpowiedział Baekhyun z
zapartym tchem, jego wzrok przesunął się, by napotkać oczy Chanyeola.
Kontakt wzrokowy trwał nieco dłużej, niż było
to zamierzone, ale nie był niezręczny czy stresujący, jak można się było tego
spodziewać przy niemal obcej osobie. Kilka sekund później Chanyeol się odsunął.
– Cóż, miło było cię znowu zobaczyć – powiedział, wycofując się w stronę drzwi
swojego mieszkania.
Dopiero wtedy Baekhyun zdał sobie sprawę, że
już dotarli na ich piętro. – Och – powiedział inteligentnie. – Och. Tak. Miło
było z tobą porozmawiać. – Ruszył w stronę swoich drzwi, wyławiając klucze z
kieszeni kurtki, by otworzyć.
– Z tym też potrzebujesz pomocy? –
Usłyszał, jak Chanyeol zawołał zza jego pleców.
– Zamknij się – powiedział
uprzejmie Baekhyun, przekręcając klucz w zamku. – Nie idzie mi z kluczami tak
źle.
– Na pewno – odparł Chanyeol, a
Baekhyun odwrócił się dokładnie w chwili, by zobaczyć, jak przewraca oczami, a
potem się uśmiecha. – Miłego dnia, Baekhyun-ssi.
– Tobie też. – Baekhyun uśmiechnął
się i wślizgnął do swojego mieszkania.
– Czy to był Chanyeol? – spytał
Minseok w chwili, kiedy Baekhyun zamknął drzwi. Siedział na kanapie ze swoim
chłopakiem, tulili się do siebie, oglądając jakiś program rozrywkowy w
telewizji.
– Tak. – Baekhyun wzruszył
ramionami, zdejmując palcami buty, zanim w ogóle odważył się postawić stopę w
salonie. Wiedział, jak chorobliwie pedantyczny Minseok potrafił być na temat
czystości.
– Lubisz go – zaśpiewał Lu Han,
chłopak Minseoka, drażniącym tonem. Jego dłonie były w raczej niebezpiecznej
pozycji: pod cienką koszulą Minseoka, powoli przesuwały się na jego klatkę
piersiową.
– Nie – prychnął Baekhyun i
podszedł, by dołączyć do dwójki na kanapie, nie był zbyt zmartwiony faktem, że
jego współlokator jest obmacywany kilka centymetrów dalej – przyzwyczaił się do
tego i przywykł do bycia piątym kołem u wozu.
– To dlaczego z nim byłeś? –
droczył się Lu Han, wcale nie poruszony wtargnięciem i w zamian przysunął się
bliżej swojego chłopaka, by zrobić Baekhyunowi miejsce na kanapie.
– Dopiero się poznaliśmy. Był miły.
– Baekhyun pociągnął nosem i skupił swą uwagę na ekranie telewizora.
– Miły
– powtórzył Lu Han takim tonem.
Baekhyun, jak przy większości innych razów,
zignorował go, wolał zabrać pilot z uda Lu Hana i zmienił kanał, by go
zirytować.
– Oglądałem to! – krzyknął z
oburzeniem.
– Obmacujesz Minseoka – zakpił
Baekhyun. – Skup się na jednej rzeczy.
Otrzymał od Lu Hana nieprzyzwoite spojrzenie
– oraz rumieniec od Minseoka – ale to był szczyt potępienia u Lu Hana. Oglądali
w ciszy program muzyczny, Baekhyun był zaabsorbowany nowymi występami, z całych
sił próbując nie zwracać uwagi na sporadyczne jęki dochodzące zza niego.
Zapomniał powiedzieć Minseokowi,
żeby zdjął z niego obowiązek odbierania poczty.
x x x
– Znowu tu jesteś? – Chanyeol
uniósł brew, patrząc, jak Baekhyun dalej walczy ze skrzykną na listy. Baekhyun
podskoczył lekko na dźwięk jego głosu, jednak był szczęśliwy, że go widzi. –
Pozwól mnie to zrobić – powiedział Chanyeol, przesuwając się na miejsce obok
Baekhyuna, zabrał mu klucze z ręki.
Tak jak ostatnim razem, otworzył skrzynkę bez
żadnego problemu, popchnął drzwiczki do oporu, by odsłonić kilka reklam z
pobliskiej pizzerii. – Naprawdę jesteś w tym do niczego, prawda? – Chanyeol
zaśmiał się, podchodząc do własnej skrzynki, by ją otworzyć.
– Cii, nikt nie musi wiedzieć –
powiedział Baekhyun, spoglądając na reklamę pizzy z zainteresowaniem. Kiedy w
końcu podniósł wzrok, Chanyeol już otworzył swoją skrzynkę na listy i właśnie
wyciągał dwa listy w niej obecne. – Idziesz teraz na górę? – spytał.
Chanyeol spojrzał w dół, by dokładnie
zobaczyć, co do niego przyszło, zanim wydał z siebie twierdzące mruknięcie. –
Tak, a ty?
– Tak, więc chodźmy razem.
– Dlaczego jesteś odpowiedzialny za
odbieranie poczty, skoro nawet nie umiesz otworzyć skrzynki? – spytał Chanyeol,
by zagaić rozmowę, gdy zaczęli wchodzić po schodach.
Baekhyun wzruszył ramionami. – Nie wiem –
przyznał. – Chodzi mi o to, że nie jest tak źle. Muszę tylko siłować się z
otwarciem skrzynki wystarczająco długo, aż jakaś biedna duszyczka w końcu
przyjdzie i mi pomoże.
– Tą biedną duszyczką jestem ja –
zauważył Chanyeol z chichotem.
– Hej, to twoje sumienie sprawia,
że mi pomagasz, nie ja. – Baekhyun uśmiechnął się i nie umknął mu sposób, w
jaki Chanyeol prawie pominął stopnień.
Chanyeol zachwiał się nieco, zanim wrócił do
swojego normalnego tempa. – Czy on w ogóle wie, że jesteś fizycznie niezdolny
do wykonywania takiego zadania?
– Nie, ale nie musi wiedzieć.
Wolałbym nie brać na siebie innego obowiązku w mieszkaniu.
– Więc jak? – Chanyeol zatrzymał
się na trzecim piętrze i spojrzał na Baekhyuna, który już zaczął wchodzić po
kolejnej kondygnacji schodów. Nawet z odległości kilku kroków Baekhyun mógł
zobaczyć błysk w oczach Chanyeola. – Teraz jesteśmy partnerami w zbrodni?
– Oczywiście. – Baekhyun uśmiechnął
się, kiedy Chanyeol znów się ruszył. Czekał, aż drugi nadąży.
– Kumple od poczty. – Chanyeol
uśmiechnął się szeroko i znów to samo, zawiesił rękę na ramionach Baekhyuna.
Baekhyun mruknął, zgadzając się, starając się, by jego spojrzenia nie były zbyt
oczywiste.
Chanyeol był atrakcyjny, ale z bliska był
bardzo atrakcyjny, Baekhyun szybko to sobie uświadomił.
Niedługo potem dotarli na czwarte piętro,
gdzie pomachali sobie na pożegnanie, zanim rozeszli się do swoich mieszkań.
Baekhyun otworzył drzwi, zanim Chanyeol w ogóle wydobył klucze z kieszeni i
obrócił się, by żartobliwie pokazać mu język, zanim wślizgnął się do
mieszkania.
– Znowu Chanyeol? – zapytał
Minseok, a Baekhyun zatrzasnął drzwi, zaskoczony, jak Minseok w ogóle zdołał
zobaczyć Chanyeola przez malutką szparę, która pojawiła się, kiedy Baekhyun
otworzył drzwi.
– Lubisz go – oznajmił Lu Han z
rozbawieniem.
Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że
odwrócił wzrok, co wcale nie pomogło w całym
udowadnianiu-że-wcale-nie-jest-zauroczony-swoim-sąsiadem. – To mój kumpel od
poczty. – To jedyna rzecz, o której Baekhyun mógł pomyśleć jako odpowiedzi,
powtarzając określenie, którym wcześniej określił ich Chanyeol.
Lu Han zatrzymał się, a potem uśmiechnął
znacząco. – Jest twoim kumplem od poczty. – Baekhyun chciał go spoliczkować.
Ale zrobił to za niego Minseok.
x x x
Teraz robili to o wiele częściej; w tym
momencie stało się to jakąś rutyną. Razem odbierali pocztę, a potem wspinali
się na górę, nie gadając o niczym ważnym. Później każdy szedł swoją drogą, a
kiedy Baekhyun wracał do swojego mieszkania, Lu Han zawsze był głupi, jak na
niego przystało i choć Baekhyun mówił, że jest odporny na wspomnianą głupotę,
nie mógł zaprzeczyć faktowi, że pieprzony Lu Han zasiał nasionko w jego głowie.
Nie chciał tego przyznać, ale to sprawiło, że
w nocy nie spał, wpatrując się w ciemność sufitu, tylko myśląc.
Czuł pociąg do Chanyeola. Wiedział to od
pierwszego dnia.
Czy był, czy nie był zauroczony Chanyeolem,
to było prawdziwe pytanie i coraz trudniejsze stawało się powiedzenie nie.
x
x x
– Więc byłeś kiedyś w tej kawiarni?
– podjął przypadkowo Chanyeol, kiedy był zajęty majstrowaniem przy kluczu od
skrzynki Baekhyuna, by ją otworzyć.
– Wow. – Baekhyun przewrócił
oczami, opierając się swobodnie o ścianę, przyglądał się pracy Chanyeola. –
Dzięki za bycie dokładnym.
Chanyeol otworzył skrzynkę na listy z
względną łatwością, a potem spojrzał na Baekhyuna z uśmiechem. – Wiem, dobra?
Ale poważnie, nie pamiętam jej nazwy. Ale ona jest kilka przecznic stąd.
Baekhyun uśmiechnął się do Chanyeola,
zaciskając wargi.. – To dalej nie jest dość konkretne, ale odpowiedź brzmi nie.
Wcale nie orientuję się tu tak dobrze.
Chanyeol tylko mruknął w odpowiedzi,
wręczając Baekhyunowi jego pocztę, a potem przesunął się, by popracować przy
własnej skrzynce. – Minął jakiś miesiąc, odkąd się wprowadziłeś i nadal się nie
orientujesz?
– Właśnie! – wykrzyknął Baekhyun,
zwijając jakąś ulotkę w rulonik, by wskazać na Chanyeola. – To tylko miesiąc, a
ja nie mam nawyku bezcelowego wałęsania się.
Chanyeol zaśmiał się. – Czy to kod dla: Nigdy
nie wychodzę?
– Prawdopodobnie. – Baekhyun
wzruszył ramionami.
– Ale poważnie, powinieneś tam iść,
to miejsce jest świetne. – Chanyeol entuzjastycznie pokiwał głową. – To moja
ulubiona kawiarnia?
– A jednak nie wiesz, jak się
nazywa? – Baekhyun zadrwił.
– Och, cicho bądź, jak będziesz w
moim wieku… – burknął Chanyeol, a Baekhyun musiał się zaśmiać.
– Ile masz lat, jakieś dwanaście?
– Trzynaście, dziękuję bardzo –
powiedział śmiertelnie poważnie Chanyeol.
Usłyszał prychnięcie ze strony Baekhyuna. –
Nie, ale poważnie? Jestem starszy? – I po namyśle dodał: – Nie wydaje ci się,
że to dziwne, że znamy się od miesiąca, a jeszcze nie wiemy, kto jest starszy?
Pomijając wymijające wzruszenie ramionami
jako odpowiedź na drugie pytanie, Chanyeol jedynie zamrugał na Baekhyuna, jakby
ten właśnie zadał najgłupsze pytanie na świecie, ale to spojrzenie rozwiało się
kilka sekund później. Wzruszył ramionami. – Nie wiem. Ile masz lat?
– Dwadzieścia sześć. A ty?
Zawahał się, a Baekhyun zmrużył na niego
oczy. – Co, zapomniałeś ile masz lat czy coś?
– Coś w tym stylu. – Chanyeol
uśmiechnął się wstydliwie. – Ale mam dwadzieścia pięć, w tym roku kończę
dwadzieścia sześć.
– Więc jestem starszy?
– Na to wygląda… – Chanyeol dodał z
lekkim uśmieszkiem – Hyung.
Było coś w tonie jego głosu i w myślach
Baekhyuna, co wystarczająco uprawniało do uderzenia. – Jak śmiesz kpić z
takiego świętego tytułu! – syknął, lekko uderzając Chanyeola w ramię. Chanyeol
jedynie się uśmiechnął.
– O co ci chodzi? – spytał
niewinnie Chanyeol. – Hyung, czy coś jest nie tak?
– Zakazuję ci mówić do mnie w ten
sposób. – Baekhyun potrząsnął głową. – Jeśli jeszcze raz tak powiesz, pobiję
cię.
– Więc chcesz, żebym mówił ci
Baekhyun?
Baekhyun niepewnie skinął głową, był pewien,
że jest w tym jakiś podstęp.
Chanyeol znowu się uśmiechnął, wszystkie jego
zęby zostały odsłonięte. – W porządku więc, Baekhyun.
A Chanyeol wypowiadające jego imię bez
żadnego zwrotu grzecznościowego był jeszcze gorszy dla jego serca.
Kiedy wrócił do mieszkania, został przywitany
słowami „Lubisz go”.
– Już nie mówisz „Cześć”? Wow,
niegrzecznie – powiedział Baekhyun, posyłając Lu Hanowi dokuczliwe spojrzenie.
– Dobrze. Cześć. Lubisz go –
poprawił się Lu Han, wystawiając język.
– Nie. Mylisz się. Zgaduj ponownie.
– Baekhyun przewrócił oczami i szybko udał się do swojego pokoju, żeby nie
musieć kłócić się z Lu Hanem. Z poprzednich doświadczeń Baekhyun wiedział, że
kłócenie się z Lu Hanem nigdy nie szło dobrze. Zwłaszcza kiedy nawet nie
wiedział, czy jest w pełni przekonany co do swego argumentu.
x
x x
– Parzone Przebudzenie – powiedział
nagle Chanyeol, a Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że prychnął.
– Co takiego?
– Pamiętasz tę kawiarnię, o której
mówiłem ci wczoraj? Parzone Przebudzenie. Tak się nazywa – wyjaśnił Chanyeol,
walcząc z otwarciem drzwiczek skrzynki Baekhyuna i umożliwił Baekhyunowi
wzięcie listów właśnie stamtąd.
– Bardzo ładnie – odpowiedział
nieobecnie Baekhyun, biorąc garść listów i zaczął je wertować.
– Powinieneś tam kiedyś pójść –
powiedział Chanyeol, przez sekundę jego wzrok spoczął na Baekhyunie, ale
Baekhyun i tak to uchwycił. – Jest naprawdę dobra.
– Może pójdę – zakończył Baekhyun i
uznał całą dzisiejszą pocztę na nieważną, tylko kilka rachunków, które później
będzie musiał wręczyć Minseokowi.
– Powinieneś pójść dziś ze mną na
kawę – powiedział Chanyeol, jego wzrok spoczywał na skrzynce przed nim.
Baekhyun zatrzymał się. – Czy ty właśnie
zapraszasz mnie na randkę? – spróbował, usiłując utrzymać swój głos w
nonszalanckim tonie.
– Czy ty właśnie przyjmujesz
zaproszenie?
Przerwał, przeglądając w myślał możliwości. –
Ty stawiasz?
Lekkie wydęcie warg znalazło soje miejsce na
twarzy Chanyeola, kiedy jego usta skurczyły się w małym grymasie. – I ty jesteś hyungiem w tej relacji.
– A ty zapraszasz mnie na kawę –
odparował Baekhyun, jak tylko zobaczył, że nadąsana maska Chanyeola pęka i
odsłania błysk rozbawienia tańczący w jego oczach.
Chanyeol zezował na Baekhyuna, rozmyślając
nad ripostą, której Baekhyun oczekiwał. – Tym razem wygrałeś, Byun – powiedział
w końcu. – Więc kiedy masz ochotę napić się kawy?
– Zawsze mam czas.
– Czyli teraz ci pasuje? – zapytał
Chanyeol i wydawał się bardzo podekscytowany, a to było absolutnie urocze.
– Taka jest definicja słowa
„zawsze”, czyż nie? – Baekhyun zaśmiał się. – Ale tak, teraz mi pasuje. Pozwól
mi tylko podrzucić te rachunki Minseokowi.
– Poczekam tutaj. – Chanyeol
pokiwał głową, opierając się o ścianę, na której wisiały skrzynki na listy,
machnął na Baekhyuna. – Pospiesz się, bo inaczej za ciebie nie zapłacę.
– Już się na to zgodziłeś! – Po
tych słowach Baekhyun pobiegł na górę, przeskakując po dwa stopnie.
Wspiął się na czwarte piętro szybciej niż
kiedykolwiek wcześniej, był nieco bardziej zdyszany, niż chciał się przyznać.
Patrząc na zamknięte drzwi swojego mieszkania, Baekhyun zdecydował, że
najlepszą opcją – a przynajmniej opcją najmniej narażoną na poirytowanie Lu
Hana – będzie dyskretnie wsunąć listy przez szparę pod drzwiami.
Robił to, kiedy drzwi otworzyły się szeroko,
ukazując uśmiechającego się Lu Hana. – Cześć, Baekhyun. Jak tam na dole?
Baekhyun natychmiast zatoczył się do tyłu,
nie chcąc być tak blisko krocza Lu Hana. – Hej?
– Wychodzisz gdzieś? – spytał
niewinnie Lu Han.
– Tak, wychodzę- – powstrzymał się
wpół zdania, jego twarz wykrzywiła się w grymasie. – Jesteś taki straszny –
oznajmił, potrząsając głową, zanim wycofał się w stronę schodów.
– Baw się dobrze z Chanyeolem – zawołał Lu Han, kiedy
Baehyun zaczął schodzić po schodach. Baekhyun odpowiedział, pokazując mu
środkowy palec, zanim Lu Han zniknął mu z oczu.
– Gotowy? – zapytał, kiedy zobaczył
Chanyeola wciąż w tej samej pozycji, oparty o ścianę ze skrzynkami na listy
bawił się swoim telefonem.
Chanyeol podniósł wzrok znad swojego
telefonu, a jego twarz natychmiast pojaśniała. – Hej.
– Przepraszam, że trwało to tak
długo, okropny chłopak mojego współlokatora mnie dręczył – przeprosił Baekhyun.
– Idziemy?
– Tak – powiedział i już miał
wsunąć telefon z powrotem do kieszeni, kiedy się powstrzymał. – Czekaj. Daj mi
swój numer.
– Nie mogłeś wymyślić lepszej gadki
na podryw? – odparł Baekhyun z prychnięciem, ale i tak wyciągnął dłoń po
telefon Chanyeola, jak tylko go dostał, pospiesznie wpisał swój numer w nowy
kontakt.
– Dałeś mi swój numer bez żadnej –
powiedział nieobecnie Chanyeol, bawiąc się telefonem, kiedy tylko Baekhyun
wręczył mu go z powrotem. – Chciałbym myśleć, że moja gra jest tak mocna.
Baekhyun rzucił mu szybkie spojrzenie, ale
wyglądało na to, że Chanyeol nie zauważył, był zbyt zajęty tym, co robił w
telefonie. Ale gdy skończył, wsunął go do przedniej kieszeni i w końcu spojrzał
na Baekhyuna. – Powinniśmy iść?
– Tak – odrzekł Baekhyun ze
skinieniem, a Chanyeol poprowadził go do drzwi. Przesunął się, by przytrzymać
dla Baekhyuna otwarte. – Ty pierwszy.
– Jak dżentelmeńsko. – Baekhyun
parsknął, ale jednak skinął głową w podzięce, przechodząc. Jednak jak tylko
znalazł się na zewnątrz, odezwał się jego telefon i natychmiast go sprawdził.
„Hej”,
głosiła wiadomość. Była od Chanyeola. – Serio? – powiedział Baekhyun, śmiejąc się.
– Jestem dosłownie o krok od ciebie.
Chanyeol jedynie przesadnie puścił mu oczko;
tak naprawdę nie uraczył go odpowiedzią. Więc Baekhyun schował telefon z
powrotem, powoli kręcąc głową.
Kiedy to zrobił, nagle jakaś dłoń chwyciła
nadgarstek Baekhyun, ciągnąc go w prawo. – Teraz idź za mną, to niedaleko.
Baekhyun niemal wyrwał swój nadgarstek z
uścisku Chanyeola, nie umknął mu zdezorientowany wyraz, który przemknął przez
oczy Chanyeola, gdy to zrobił. – Ja- Przepraszam – przeprosił szybko.
Chanyeol tylko potrząsnął głową,
nieszkodliwie podnosząc ręce. – Nie, to moja wina za bycie zbyt przyjacielskim.
Przepraszam, jeśli sprawiłem, że poczułeś się niekomfortowo. – Baekhyun mógł
jedynie patrzeć, jak Chanyeol wsuwa dłonie do kieszeni i przekręca głowę na bok.
– Ale chodź.
Chanyeol szedł przodem, a Baekhyun podążał za
nim. Byli prawie obok siebie, jednak Baekhyun zostawał w tyle o krok. Nie był
pewien, jak w pełni wytłumaczyć, dlaczego nie chciał, by Chanyeol był tak
blisko niego, nie przyznając czegoś czego mógł nie być gotowy powiedzieć.
Został uratowany przed wymyśleniem jakieś wiarygodnej wymówki, kiedy Chanyeol
zaczął gadać.
To było poniekąd urocze, sposób, w jaki
Chanyeol mówił o wszystkim i o niczym jednocześnie; czasami był tak
rozkojarzony swoimi słowami, że niemal potykał się na nierównym chodniku.
Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że śmiał się z niezdarności Chanyeola,
ale kiedy Chanyeol posyłał mu groźne spojrzenie, przestawał, bojąc się, że jest
niegrzeczny.
– Nie, możesz się śmiać –
powiedział Chanyeol, kiedy zobaczył zmartwiony wyraz na twarzy Baekhyuna. To
oczywiste, że Baekhyun nie był wcale przekonany, kiedy ponaglił go po raz
drugi. – Nie, poważnie, też bym się śmiał, gdybym mógł zobaczyć siebie. To- Po
prostu miło jest zobaczyć, jak się śmiejesz po tak długim czasie. – Na twarzy
Chanyeola rozlewało się pewne uczucie, ale Baekhyun nie mógł go nigdzie
dopasować. Wyraz tęsknoty, smutku, to były jego najlepsze domysły, ale zanim
mógł wyrobić sobie jakieś końcowe przemyślenie, ten wyraz twarzy zniknął,
ustępując drogi szerokiemu uśmiechowi. – Ale prawie jesteśmy na miejscu –
oświadczył Chanyeol, wskazując na jakiś niewyraźny szyld w oddali.
– Tak szybko? – spytał zaskoczony
Baekhyun.
– Nie kłamałem, kiedy mówiłem, że
to tuż za rogiem. – Chanyeol zaśmiał się i przez moment wyglądało to tak, jakby
miał złapać Baekhyuna za rękę i pobiec do pobliskiego sklepu, ale się wahał. W
zamian jego ręka powędrowała, by z zakłopotaniem podrapać go po głowie. – W
takim razie się pospieszmy, co? Naprawdę mam ochotę na kawę.
Ten entuzjazm był poniekąd uroczy, tyle
Baekhyun przyznawał.
Baekhyun zawsze był typem faceta, który lubi
kawę. W jego ostatnim miejscu zamieszkania była kawiarnia, w której bywał dość
często, tak często, że kiedy wchodził do środka, barista witał się z nim po
imieniu i zabierał się do przyrządzania tego, co zwykle. Od kiedy się
przeprowadził, tęsknił za tamtym miejscem, tym rodzajem więzi.
Miejsce, do którego przyprowadził go
Chanyeol, mogło z łatwością rywalizować z poprzednią kawiarnią.
Atmosfera była całkiem podobna, lokal był
tylko odrobinkę mniejszy, ale posiadał tę samą przytulną aurę, którą Baekhyun
uwielbiał. Ściany były w kolorze stonowanej czerwieni, a meble w tym samym
stylu z drewna wiśniowego.
Zakochał się.
– Podoba ci się? – zapytał
Chanyeol, wyrywając Baekhyuna z jego małej obsesji.
– Tu jest ekstra! – wydyszał Baekhyun.
– Miałem przeczucie, że tak będzie.
– Chanyeol uśmiechnął się szeroko. – A jeszcze nawet nie próbowałeś kawy. Zrobi
na tobie wrażenie.
– Moje oczekiwania już są dosyć
wysokie, naprawdę nie powinieneś stawiać poprzeczki jeszcze wyżej – powiedział
nieprzytomnie Baekhyun, skanując wzrokiem menu.
– Pójdę zamówić – rzekł Chanyeol.
Baekhyun praktycznie podskoczył, kiedy zauważył, że Chanyeol nachylił się
bardzo w jego stronę. – Już wybrałeś?
Baekhyun potrząsnął głową. – Nie, nadal się
zastanawiam, ty pierwszy.
Więc Chanyeol podszedł do kasjerki. – Poproszę dużą House
Blend, do tego półtorej łyżeczki cukru i krem orzechowy. Proszę
pamiętać, żeby dać cukier i krem przed kawą i proszę jeszcze o wzorek na piance
z mleka. – To długie zdanie wypłynęło z jego ust, jakby było wyćwiczone.
– Och, to raczej skomplikowane – zauważył
Baekhyun, a Chanyeol tylko zaśmiał się pogodnie.
– Cóż mogę powiedzieć, jestem bardzo
wybredny, jeśli chodzi o kawę. – Wzruszył ramionami, a potem delikatnie
popchnął Baekhyuna bliżej kasjerki. – Teraz ty zamawiasz.
– Och, uhm. Uhm. – Po raz ostatni spojrzał na
menu, ale w końcu zdecydował się na to, co zwykle. – Wezmę karmelowe macchiato.
Kiedy kasjerka przesunęła się, żeby wbić ich
zamówienia na kasę, Chanyeol odwrócił się do Baekhyuna. – Idź i znajdź nam
stolik, ja zapłacę.
Baekhyun pokiwał głową, poszedł, żeby zająć
jeden ze stolików ustawionych zaraz przy oknie. Chanyeol dołączył do niego
jakąś minutę później, chowając paragon do swojego portfela. – Niedługo nam
podadzą – powiedział, odsuwając krzesło i usiadł. – Zatem opowiedz mi o sobie,
Baek.
- Baek? – zapytał Baekhyun z uniesioną brwią.
– Tak, to przezwisko. – Chanyeol uśmiechnął
się. – Czyż nie jest urocze?
– Tak i całkiem kreatywne – powiedział
Baekhyun z udawaną powagą. – A co w ogóle chcesz wiedzieć?
– Cokolwiek. – Chanyeol wzruszył ramionami. –
Wszystko.
Rozmawiali przez długi czas. Długo po tym,
jak kawa została przyniesiona do ich stolika, długo po tym, jak zrobiła się
zimna i musieli zamówić kolejną filiżankę; zatracili się w rozmowie. I nie
chodziło nawet o nic ważnego, głównie o przypadkowe sprawy, przypadkowe fakty,
które razem stwarzały pozory konwersacji.
I może to właśnie za tym tęsknił przez cały
ten czas.
W drodze powrotnej Baekhyunowi udało się
objąć dłońmi nadgarstek Chanyeola i delikatnie pociągnąć go naprzód. Chanyeol
wyglądał na zdziwionego, nawet zaskoczonego przez ten nagły gest, ale głównie
wydawał się zdezorientowany, zdezorientowany nagłą zmianą w zachowaniu
Baekhyuna. Baekhyun jedynie posłał mu szeroki uśmiech. – Ścigamy się do
mieszkania – rzucił z uśmiechem wyzwanie, po raz ostatni szarpiąc Chanyeola za
rękę, zanim puścił, był nieco niepewny swoich własnych ruchów.
Chanyeol zawahał się, zanim jego twarz
wykrzywiła się w odbiciu wyrazu Baekhyuna. – Stoi.
Później tego wieczoru Baekhyun w końcu
odpowiedział Chanyeolowi. To naprawdę nie było wiele, tylko szybko wystukana
odpowiedź z przywitaniem.
Najwyraźniej jedno słowo wystarczyło, by
wciągnąć ich w konwersację, przez którą Baekhyun nie spał aż do późnych godzin
nocnych.
I nie było to jedyne wydarzenie. W miarę
upływu tygodnia Baekhyun zauważył, że ciągle odpędza natrętne uczucie senności
jasnym ekranem, szybkimi odpowiedziami i uśmiechem, który zaczął rozkwitać na
jego ustach.
x
x x
Chociaż Lu Han uwielbiał siedzieć w
mieszkaniu, od czasu do czasu zabierał gdzieś Minseoka i oczywiście, ze
szczęściem Baekhyuna, kiedy zrobił tak pewnego razu, Baekhyun zapomniał swoich
kluczy.
Było to wtedy, kiedy wyszedł na kolejną
filiżankę kawy z Chanyeolem.
– Zapomniałeś kluczy? – spytał
Chanyeol, patrząc, jak Baekhyun zamiera, pospiesznie sprawdzając wszystkie
kieszenie.
– Nie – odpowiedział z oburzeniem
Baekhyun, przeszukując kieszeni spodni. Musiał sprawdzić po raz drugi i trzeci,
nim w końcu to przyznał. – Dobra, może tak. Ale mogę po prostu zadzwonić do
Minseoka, żeby wrócił i mi otworzył.
Wyjął telefon, by zadzwonić, ale jak tylko
rozbrzmiał dźwięk wybierania, usłyszał ostrzegawcze dźwięki wstrętnego dzwonka
Minseoka z mieszkania. – Jezu kurwa Chrystę – wymamrotał pod nosem, wciskając
przycisk kończący połączenie.
– Chcesz zadzwonić do właścicielki?
Powinna mieć zapasowy klucz czy coś – zasugerował Chanyeol, próbując szarpać za
klamkę.
– Nie szarp! Może się zepsuć. –
Baekhyun pospieszył, odciągając rękę Chanyeola od uchwytu. – Jest jakoś ósma
rano w niedzielę, czułbym się źle, budząc ją tak wcześnie. Po prostu poczekam
tu, dopóki nie wrócą. – Odpadł na podłogę i pokazał Chanyeolowi kciuki
uniesione w górę. – Wszystko będzie dobrze.
– A co powiesz na to – zaczął
Chanyeol, przykucając, żeby znów mieć wzrok na tym samym poziomie co Baekhyuna.
– Możesz przeczekać u mnie w mieszkaniu. Mam gry planszowe i inne pierdoły,
więc będzie zabawnie.
Baekhyun wzruszył ramionami. – Wydaje mi się,
że to wygrywa z czekaniem tutaj. – Dał się podnieść Chanyeolowi, który
zaprowadził go do mieszkania po drugiej stronie korytarza. – Kto w ogóle
wychodzi tak wcześnie rano? – jęknął, czekając, aż Chanyeol otworzy.
– My
wyszliśmy tak wcześnie- nie, wcześniej, dziś rano – dodał nieobecnie Chanyeol.
Otworzył drzwi, a potem wszedł do środka i przytrzymał je dla Baekhyuna.
– To co innego – bronił się
Baekhyun, wchodząc do malutkiego przedpokoju i zdjął buty. – Ładne mieszkanie
tak w ogóle – dodał jakby po namyśle, skanując wzrokiem wszystko dookoła. Było
całkiem podobne do jego pod względem struktury, ale o wiele czystsze. Rzeczy
były schludnie poukładane i wyglądało prawie tak, jakby nie było zamieszkane.
Myślał, że Chanyeol mieszkał w tym budynku jeszcze dłużej niż Minseok.
– Jak to? – Chanyeol zachichotał.
Przeszedł do salonu, a potem schylił się, by wyciągnąć gry planszowe schowane
strategicznie pod stolikiem do kawy. Podnosząc Grę w Życie, uniósł również
brew.
Baekhyun pokiwał głową z aprobatą. – Tak po
prostu – wytłumaczył, zanim usiadł obok Chanyeola i pomógł mu rozłożyć grę.
Gdzieś w połowie gry, kiedy Chanyeol było
jakieś dwadzieścia pól z tyłu, ale o jakieś setki tysięcy bogatszy, rozbrzmiał
dźwięk informujący o powrocie pary. Unieśli wzrok, by spojrzeć na siebie i
Chanyeol zrobił szybki ruch brodą, zanim Baekhyun poderwał się w stronę drzwi.
Musiał się nieco schylić, żeby przycisnąć
twarz do wizjera w drzwiach (ledwie zdołał sobie wyobrazić, jak Chanyeol sobie
z tym radzi, będąc praktycznie olbrzymem i w ogóle) i powitał go uroczy widok
Minseoka i Lu Hana ssących sobie twarze. Odsunął się od drzwi z wyrazem
obrzydzenia, kiedy zobaczył, że dłonie Lu Hana wędrują niebezpiecznie blisko
paska od spodni Minseoka, i dwójka wślizgnęła się do mieszkania. – Coś nie tak?
– zapytał Chanyeol, patrząc, jak Baekhyun wraca na swoje miejsce.
– Czy to w porządku, jeśli zostanę
tu trochę dłużej? – spytał otwarcie, podnosząc swój pionek w kształcie
samochodziku, by się nim bawić.
– Dlaczego? – zapytał Chanyeol,
zanim zorientował się, jak niespecjalnie niegrzecznie to zabrzmiało. – Znaczy
się, możesz tu zostać, ale… Czy nie wrócili, żeby otworzyć drzwi?
– Oni tak jakby… – Baekhyun ugryzł
się w język, próbując wymyślić najbardziej elokwentny sposób, by opisać to, co
działo się po drugiej stronie korytarza. – Są zajęci – zdecydował pomimo
zrozumiale zdezorientowanego spojrzenia, jakie posłał mu Chanyeol.
– Zajęci?
– Zajęci – powtórzył, tym razem
dołączając intensywne spojrzenie i nieokreślony ruch ręką.
– Och! – odezwał się zaskoczony
Chanyeol, jego wyraz twarzy powoli zmienił się w ten lekkiej odrazy, kiedy
informacja powoli do niego docierała. – Zajęci…
– Więc – podjął Baekhyun, ostrożnie
odkładając swój pionek na jego wcześniejsze miejsce. – Chcesz grać dalej?
Chanyeol pokiwał głową na zgodę. Wyciągnął
rękę w stronę koła fortuny, nim powstrzymał się, podnosząc wzrok, by spojrzeć
na Baekhyuna. – Zaraz. To może chwilę potrwać, co?
Baekhyun skinął ze znużonym wyrazem twarzy.
– W takim razie zamówię pizzę –
zaproponował Chanyeol, a Baekhyun nie mógł nic poradzić, że szeroko się
uśmiechnął.
x
x x
Około miesiąc później wpadł, by spędzić czas
po raz drugi. Ale znów nie zrobił tego z wyboru.
Kiedy we dwóch wrócili z wyprawy po pocztę,
na drzwiach wisiała notatka, która skromnie prosiła, by Baekhyun trzymał się z
dala od mieszkania. Baekhyun zmrużył oczy na karteczkę w neonowo zielonym
kolorze, a później dyskretnie przeniósł wzrok na Chanyeola. Chanyeol w jakiś
sposób to zauważył i posłał mu niezręczny uśmiech. – Chcesz wpaść do mnie?
Baekhyun spuścił głowę w stronę podłogi i
pokiwał głową z zażenowaniem. – Przepraszam – mruknął.
– Nie ma problemu! – zapewnił
Chanyeol i poprowadził Baekhyuna na drugą stronę korytarza. – Zawsze jestem, by
pomóc przyjacielowi w potrzebie.
– Ja po prostu- Przepraszam –
powtórzył Baekhyun, kiedy Chanyeol otwierał drzwi i wpuścił go do środka. – To
raczej dziwne okoliczności, żeby wpadać w odwiedziny.
– To nie twoja wina, że oni… Po
prostu… – Chanyeol urwał, figlarny uśmiech zagościł na jego twarzy. – Czy to
będzie coś? – Jego uśmiech ogarnął rysy jego twarzy w taki sposób, że wyglądało
to nieco strasznie.
Jednak Baekhyun nadal uważał, że to poniekąd
urocze.
– Mam nadzieję, że nie. –
Przewrócił oczami, przechodząc obok Chanyeola, by usiąść na kanapie.
– Ale wtedy będziemy mogli spotykać
się częściej.
– Ale wtedy będę wiedział, jak
często to robią.
Chanyeol skrzywił się. – Racja. Co powiesz na
Monopoly? – spytał, wyjmując grę planszową znikąd.
I tak dobry jak Chanyeol był w Grę w Życie,
okazało się, że jest do bani w Monopoly. Nie, to było nieporozumienie. Chanyeol
był kompletną katastrofą w tej grze, ale Baekhyun nie mógł nic poradzić na to,
że uśmiechał się na to, w jaki sposób marszczyły się brwi Chanyeola, jak jego
nozdrza się rozszerzały, kiedy docierał w złe miejsce albo kiedy wyglądał,
jakby za trzy sekundy miał wywrócić całą planszę (nigdy jednak tego nie
zrobił).
x
x x
– Minseok, mam problem – powiedział
mimochodem Baekhyun, podając sól wedle życzenia Minseoka.
– Jeśli chodzi o to, że spaliłem
chleb czosnkowy, rzucam ci wyzwanie, byś sam spróbował gotowania. – Minseok
spojrzał na niego z ukosa, zanim złapał solniczkę i nieco zbyt mocno posolił
sobie spaghetti.
Potrząsając głową, Baekhyun powiedział: –
Nie, to nie o to chodzi.
Minseok skinął na Baekhyuna w ponaglający
sposób i zaczął nawijać swój makaron na widelec. Baekhyun zrobił wdech.
– Chanyeol jest atrakcyjny. Jest
miły, zabawny, wysoki- trochę niezdarny, ale uroczy i poniekąd idealny.
Minseok upuścił widelec.
– Więc – zaczął Minseok,
przeciągając samogłoskę dłużej niż powinien, podczas gdy uśmiech rozciągał się
na jego twarzy. – Lubisz go?
– Nie – odpowiedział Baekhyun, a
Minseok posłał mu znaczące spojrzenie. – Nie lubię – powtórzył. – Nie podoba mi
się. Nikt mi się nie podoba.
Minseok nie naciskał. Wiedział, by tego nie
robić. W zamian wziął kromkę chleba i oderwał kawałek, by żuć go w zamyśleniu.
– Więc po co mi to mówisz?
– Bo jest idealnym materiałem na
chłopaka i myślę, że – Baekhyun urwał, nie będąc do końca pewnym, dokąd zmierza
cała ta rozmowa. –…Myślę, że powinieneś martwić się o to, że Lu Han ucieknie i
potajemnie weźmie z nim ślub.
Minseok był przez chwilę zdezorientowany, ale
jego twarz przybrała grymas kpiącej złości. Udał, że rzuca, zanim pokręcił
głową. – Rzuciłbym w ciebie tym chlebem, ale to chleb czosnkowy, a ten jest
zbyt cenny, by go marnować.
– To spalony chleb czosnkowy
– zauważył Baekhyun.
Tym razem Minseok nie udał, że rzuca.
x x x
–
Wiesz – zaczął Lu Han swobodnym tonem, siadając przy stole w jadali, bębnił
palcami o mahoniowy blat. – Jestem prawie pewien, że ma chłopaka.
Lu
Han nie musiał precyzować, kim jest on. Baekhyun wiedział. Oczywiście,
że Baekhyun wiedział, wyglądało na to, że ostatnio tylko o tym mówił. Jego nóż
zawisł nad jabłkiem, a on odwrócił się, by spojrzeć na starszego. – Naprawdę?
Lu
Han jedynie wzruszył ramionami, co wydawało się raczej śmieszne, kiedy jego
ciało było dziwnie rozciągnięte na blacie stołu. – Znaczy, widziałem jednego
gościa wychodzącego z mieszkania Chanyeola.
Nóż
z łatwością przeszedł przez jabłko i z cichym uderzeniem zetknął się z deską do
krojenia. – To nic nie znaczy – odparował Baekhyun, wracając do omawianej
sprawy, był zdeterminowany do pokrojenia jabłka, nie raniąc przy tym siebie.
Rozcięcia na dłoniach były zawsze najgorsze. – To mógł być tylko przyjaciel.
Wiesz? To ktoś, kogo ty chyba nie masz.
Lu
Han prychnął. – Powiedział ten, który zaszywa się w tym mieszkaniu.
–
Bądź miły albo nie podzielę się z tobą moim jabłkiem.
–
Och, kara boska.
Sarkazm
praktycznie wylewał się ze słów Lu Hana i Baekhyun nie mógł nic poradzić na to,
że przewrócił oczami. – Ale to wystarczy, żeby sprawić, byś dał spokój. –
Ułożywszy plasterki jabłka na talerzyku, Baekhyun podszedł do stołu i zajął
miejsce obok Lu Hana. Lekko popchnął talerz w stronę drugiego, gestem nakazując
mu zabrać się do jedzenia.
Chwilę
to trwało, ale Lu Han powoli wyprostował się do pionowej pozycji i sięgnął po
kawałek. – Nie, ale poważnie – powiedział, gdy jego dłoń wisiała nad
plasterkami, w oczywisty sposób próbując wyłapać najlepszy. – Jest taki jeden
koleś. Często wpada.
–
Mówię ci drugi raz. Ludzie mają przyjaciół. – Baekhyun westchnął, chwytając
kawałek, który już miał wziąć Lu Han.
Lu
Han wydął wargi, ale nie powiedział wiele, w zamian wybrał plasterek, który
leżał tuż obok tamtego. – Tak, ale ten chłopak przychodzi tylko w konkretne
dni. – Zaczął wymachiwać plasterkiem jabłka dookoła, by podkreślić swoje słowa.
– O określonych godzinach. I tylko na jakieś półtorej godziny, maksymalnie
dwie. Jak w zegarku.
Posyłając
Lu Hanowi spojrzenie, które zwykle zajęte było dla tych, którzy byli nadzwyczaj
niepoważni, Baekhyun odetchnął z rozdrażnieniem. – Dlaczego w ogóle mi to
mówisz? Nie. Lepiej, skąd to w ogóle wiesz?
Lu
Han jedynie wzruszył ramionami. – Temat rozmowy? Plus, teraz wiesz, że istnieje
37% szans, że jest gejem.
–
Bardzo dziękuję za zaktualizowanie dla mnie tych statystyk. Jesteś prawdziwym
kumplem. – Baekhyun dopiero teraz sięgał po drugi kawałek jabłka, ale talerzyk
był już w połowie pusty za sprawą Lu Hana. Delikatnie odepchnął go nieco dalej
od Lu Hana, dodając prawie jakby po namyśle: – Unikasz części „skąd“.
Lu
Han znowu wzruszył ramionami. – Czasami po prostu to wiesz.
–
Proszę, nie śledź potencjalnego chłopaka mojego sąsiada – powiedział Minseok,
wchodząc do pomieszczenia. Jego włosy były trochę mokre i woda skapywała na
jego koszulkę. Lu Han natychmiast podszedł do Minseoka i zaczął wycierać jego
włosy ręcznikiem, który, przysięgał Baekhyun, wyciągnął znikąd. Patrzenie, jak Lu
Han wyciera Minseoka ręcznikiem, było tak obrzydliwie domowe, że Baekhyun
musiał odwrócić wzrok.
–
Nie śledzę go – sprzeczał się Lu Han. – Po prostu tak się trafiło, że wiem, że
jest anestezjologiem, przychodzi przynajmniej trzy razy w tygodniu i preferuje
czarną kawę.
Baekhyun
nie mógł nic poradzić, jak tylko podnieść wzrok na Lu Hana, był wyraźnie
zaskoczony atakiem zaskakująco prywatnych informacji.
–
Prawdopodobnie kłamie – zasugerował Minseok, zbywając Lu Hana machnięciem i
odsunął krzesło, żeby usiąść obok Baekhyuna. Jak zwykle Lu Han podążył za
Minseokiem, ale nadal stał, opierając się o krzesło, które aktualnie zajmował
Minseok.
Minseok
został lekko uderzony w głowę przez wydymającego wargi Lu Hana. – Dlaczego w
ogóle we mnie wątpisz? – Lu Han odstawiał jakąś dziwacznie słodziutką szopkę, a
Baekhyun tak jakby chciał zwymiotować.
–
Co? Prawdopodobnie robisz to tylko po to, by wkurzyć Baekhyuna- cóż, będąc
zupełnie szczerym, też nie mam pojęcia, dokąd w tym zmierzasz.
W
odwecie Minseok w żartobliwy sposób popchnął swojego chłopaka, który w
przesadzony sposób zatoczył się o kilka kroków do tyłu z wyrazem udawanej urazy.
Lu Han złapał się za serce i posłał Minseokowi zbolałe spojrzenie. – Naprawdę
tak nisko mnie oceniasz? – Zatrzymał się, czekając na odpowiedź Minseoka. Gdy
ten w końcu pokiwał głową, uśmiech rozbawienia rozciągnął się na jego twarzy, mina
Lu Hana zmieniła się w komicznie poważną. – Mogę to udowodnić.
Minseok
zaśmiał się. – To udowodnij.
–
Baekhyun!
Baekhyun,
który wpatrywał się w pozostałe plasterki jabłka z nadzieją na zignorowanie
sprzeczającej się pary, przeniósł wzrok z powrotem na tych dwóch. – Czego
chcesz.
Lu
Han wskazał kciukiem na drzwi. – W tej chwili idź do Chanyeola.
–
Nie – odpowiedział natychmiast.
–
Co to w ogóle ma udowodnić? – zapytał Minseok w tym samym czasie i oczywiste
było, którą odpowiedź Lu Han traktuje jako priorytet.
–
Mogę zapewnić, że ten chłopak jest tam teraz.
Minseok
uniósł brew. – To, że może tam teraz być, nie udowadnia żadnej innej rzeczy,
które powiedziałeś.
–
Po kolei, kochanie. – Lu Han puścił mu oczko. Minseok zachichotał, a Baekhyun
udawał, że się krztusi, nagle przypominając sobie, dlaczego był tak bardzo
zajęty skupianiem wzroku na stole. Lu Han kontynuował, znacząco ignorując
reakcję Baekhyuna. – To przynajmniej dowiedzie mojej wiedzy o ustalonych
wizytach chłopaka. Inne rzeczy udowodnię innym razem.
Kręcąc
głową w jedną i w drugą stronę i zaciskając usta, Minseok przemyślał to, zanim
skinął. – Dobra. Wobec tego zobaczmy, czy masz rację. – Obaj odwrócili się do
Baekhyuna.
Baekhyun
podniósł wzrok, by napotkać ich spojrzenia. – Nie – odpowiedział, potrząsając
głową.
–
Dlaczego musisz niszczyć całą zabawę? – narzekał Minseok. – Zrób toooo. –
Pomimo nieustannego nacisku w jego słowach, wzrok Minseoka zawierał odrobinę
niepokoju. Jakby był gotowy odwrócić się i wspierać Baekhyuna, gdyby ten nie
chciał. Nigdy nie zmusiłby Baekhyuna do zrobienia czegoś wbrew swej woli.
–
Już tam raz byłeś, nie, dwa razy, jaki problem w tym, żebyś znowu tam poszedł?
– wtrącił Lu Han.
–
To było – Baekhyun urwał, a potem zmrużył oczy na Minseoka. – Zaraz, dlaczego
on o tym wie? Mówiłem ci, żebyś mu nie mówił.
–
Minseok mówi mi wszystko – zaśpiewał Lu Han, a Minseok jedynie wzruszył
ramionami.
–
Cóż, tak czy inaczej miałem powód. Teraz mam tylko stanąć na jego progu i wleźć
do środka.
–
W takim razie dam ci powód.
W
oczach Lu Hana był błysk. A potem nagle chłopak wyciągnął Minseoka z jego
miejsca. Jego dłoń objęła nadgarstek młodszego i kierowali się wzdłuż korytarza
w stronę sypialni Minseoka- Och. Och nie.
–
Naprawdę, chłopaki?! – zawołał za nimi Baekhyun, lecz jego wybuch został
zignorowany.
– Dopiero co się kąpałem. – Usłyszał
narzekanie Minseoka, zanim drzwi sypialni zamknęły się z charakterystycznym
dźwiękiem, a Baekhyun musiał się stąd wynosić.
Zerwał
się z miejsca i założył byle jakie buty, które udało mu się znaleźć, zanim
ewakuował się z mieszkania. Upewnił się, by zatrzasnąć za sobą drzwi
wystarczająco głośno, by dźwięk rozniósł się po całym mieszkaniu.
Jego
portfel został na szafce w kuchni, zdał sobie z tego sprawę poniewczasie. Jego
klucze też.
Naprawdę
nie miał innego wyboru, jak tylko narzucić się swojemu sąsiadowi.
–
Hej, Baek – przywitał się Chanyeol, uśmiechając się półgębkiem. Przekrzywił
głowę, by spojrzeć za Baekhyuna i wskazał brodą. – Znowu to robią?
Baekhyun
z zażenowaniem pokiwał głową. – Zlitujesz się nad tą biedną duszą?
–
Zawsze. – Wyższy mężczyzna przesunął się na bok i wyciągnął rękę, by zaprosić
Baekhyuna do mieszkania. – Wchodź.
Baekhyun
posłał mu lekki uśmiech, zanim wszedł do mieszkania. Kiedy zdejmował palcami
buty, usłyszał nieznajomy głos krzyczący z głębi. – Hej, kto tam przyszedł?
–
To tylko mój sąsiad – odkrzyknął Chanyeol z tyłu, a jego głos był o wiele
głośniejszy, niż Baekhyun się spodziewał. Wzdrygnął się na ten hałas. Wydawało
się, że Chanyeol to zauważył, bo zachichotał, żartobliwie czochrając włosy
Baekhyuna. – Czy to cię przestraszyło?
Niższy
odepchnął rękę, zmuszając swoją twarz, by nie zaczerwieniła się jeszcze
bardziej. Kiedy wszedł do salonu, napotkał mężczyznę zwisającego z kanapy głową
w dół, jego nogi były zaczepione o górę oparcia, a jego głowa zwisała z brzegu.
Gdy nieznajomy odwrócił wzrok od swojego Nintendo 3DS i skrzyżował spojrzenie z
Baekhyunie, jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. – Siema.
Baekhyun
ukłonił się grzecznie. – Jestem Baekhyun.
–
Jongdae – wymamrotał chłopak, zanim na powrót skupił się na tym, w co grał.
–
Nie przejmuj się Jongdae. – Chanyeol objął Baekhyuna ramieniem. – Jest bardziej
zajęty trenowaniem do bycia mistrzem Pokemonów niż kontaktem z nędznymi
prostakami jak my.
–
Mój Charizard może i spali twój płaski tyłek – zjeżył się Jongdae,
nieprzerwanie miażdżąc przycisk „A”. Baekhyun niedyskretnie spuścił wzrok, by
spojrzeć na tył Chanyeola. Nawet jeśli to zrobił, Chanyeol nie zauważył, gdyż
podszedł w stronę kanapy i opadł obok Jongdae, w efekcie prawie go zgniatając.
Chanyeol nakazał mu gestem przyjść, więc Baekhyun zrobił to, usadawiając się w
bliskiej i jednocześnie umiarkowanej odległości od Chanyeola.
–
Chcesz obejrzeć film czy coś, przeczekując to? – spytał Chanyeol, nachylając
się, by zerknąć na grę Jongdae. – Twój Charizard zaraz umrze – zauważył z
pomocą, a Jongdae uprzejmie odepchnął jego twarz.
–
Zamknij się i idź obejrzeć jeden ze swoich głupich filmów – Jongdae praktycznie
warknął, odsuwając ekran od Chanyeola. Chanyeol posłusznie odwrócił się do
Baekhyuna z wyrazem zniecierpliwienia.
–
Uch – odezwał się inteligentnie i nie wiedział co powiedzieć.
–
Nie mam największej możliwości wyboru filmów, ale powinienem mieć coś, co
zabije czas – dodał pomocnie Chanyeol, uśmiechając się szeroko.
–
Tylko nie oglądajcie Gwiezdnych Wojen.
To sprawi, że Chanyeol będzie płakał, a to nie jest ładny widok – powiedział
bezceremonialnie Jongdae, zanim zaklął pod nosem, mrucząc coś pomiędzy
„powinienem użyć całej odbudowy, kiedy miałem okazję”.
–
Nieprawda – odparł z oburzeniem Chanyeol, nie kwapiąc się nawet, by na niego
spojrzeć. – To był tylko jeden raz i to dlatego, że miałem coś w oku.
Jongdae
jedynie wzruszył ramionami, zbyt zajęty bluzganiem na swoją 3DS, żeby wymyślić
jakąś ciętą ripostę. Chanyeol nadal spoglądał z niecierpliwością na Baekhyuna i
w ten sposób on również skończył, wzruszając ramionami. – Cokolwiek nie
włączysz, będzie dobre.
–
W takim razie oglądamy Gwiezdne Wojny
– powiedział stanowczo Chanyeol, otwierając opakowanie DVD.
Jongdae
jęknął, ale Baekhyun jedynie trochę się wyprostował. – Lubisz ten film? –
zapytał Chanyeol, wsuwając płytę do odtwarzacza.
–
A kto nie lubi? – Baekhyun zaśmiał się. – Blu-Ray?
–
Myślisz, że kim ja jestem? – odparował Chanyeol, nim wziął pilota, a potem na
powrót wsunął się na miejsce obok Baekhyuna. Tym razem był znacznie bliżej
Baekhyuna, ich uda niemal się stykały. Jedynie przysunął się bliżej, prawie
przytulając się do boku Baekhyuna w miarę upływu filmu.
Gdzieś
w połowie Chanyeol ceremonialnie wstał, przypadkowo oświadczając, że idzie
zrobić popcorn, zanim przeniósł się do kuchni.
–
Hej, Baekhyun? – odezwał się Jongdae, gdy czekali, jego gra dudniła
charakterystyczną ośmiobitową melodią dzikiej walki.
Mruknął
potakująco, jego wzrok wciąż był przykuty do zatrzymanego kadru z Chewbaccą.
–
Ty jakby mieszkasz w mieszkaniu dokładnie po drugiej stronie korytarza? –
ciągnął Jongdae i rozległ się dźwięk rzucanego Pokeballa w jego grze. – Kurwa –
skomentował bezceremonialnie, kiedy Pokemon uciekł.
–
Tak.
–
Z tym kolesiem, który ma chłopaka?
–
Z Minseokiem?
–
Tak mi się wydaje? – Jongdae uniósł pięść, kiedy w końcu udało mu się złapać
to, o co walczył. – Tak, cóż, powiedz jego facetowi, żeby przestał mnie
śledzić.
Naprawdę
nie wiedział, jak na to odpowiedzieć.
x x x
–
Przepraszam za Lu Hana – przeprosił Minseok przy obiedzie, podsuwając
szczególnie duże ciasteczka czekoladowe. – Wiesz, jaki on potrafi być.
Baekhyun
nie mógł zrobić nic innego, jak tylko mu wybaczyć.
Jednak
następnego dnia znowu znalazł się pod opieką Chanyeola z powodu niezwykle
podobnych okoliczności i mógł jedynie mieć nadzieję, że tym razem Minseok ma
coś więcej niż tylko ciastka. (I Minseok miał. Tym razem było to ciasto
czekoladowe.)
x x x
W
pewnym momencie stało się to poniekąd rutyną. Chanyeol (i czasami, zwykle
częściej, niż Baekhyun by chciał, Jongdae) zawsze chętnie oferował schronienie,
kiedy Baekhyun musiał wynieść się ze swojego mieszkania na jakiś czas. Lu Han
zawsze chętnie pieprzył się z Minseokiem, kiedy pojawiała się potrzeba,
ponieważ wiedział, że Baekhyun ma się gdzie podziać.
To
było takim obrzydliwym cyklem, naprawdę, ale działało.
Ale
w pewne dni Baekhyun odkrywał, że jest u Chanyeola z niepotrzebnych powodów.
Tylko spojrzenie, które Lu Han posłał Minseokowi albo poniekąd uwodzicielski
ton głosu wystarczyły, by Baekhyun gramolił się do drugiego mieszkania. Lubił
myśleć, że to ruch zapobiegawczy, ale w pewnym momencie zaczął myśleć, że to może
być wymówka.
Nie,
że chciał spotykać się z Chanyeolem. To wcale nie o to chodziło.
–
Czy ich życie seksualne naprawdę jest tak aktywne? – spytał Jongdae z uniesioną
brwią, gdy otworzył drzwi. Baekhyun powiedziałby, że jest zaskoczony, widząc,
że to on otworzył drzwi, a nie, jak zwykle, Chanyeol, ale Lu Han w całości
polegał na grafiku odwiedzin Jongdae od czasu do czasu i zaczynał się tego
trzymać.
Nie potrzeba piątego koła u
wozu.
Syknął Lu Han, na co Baekhyun mógł jedynie odpowiedzieć uderzeniem Lu Hana w
głowę i powiedzeniem, że Nie ma w czym
być piątym kołem u wozu.
Jeszcze. Zaszczebiotał Minseok,
poruszając brwiami do Lu Hana, który odpowiedział tym samym.
–
Nie wiem – przyznał Baekhyun. – Ewakuuję się tylko na wypadek spontanicznej
akcji.
Jongdae
zacisnął wargi, jego oczy tańczyły z rozbawienia, kiedy gestem nakazał
Baekhyunowi wejść, a serce Baekhyuna na moment się zatrzymało, kiedy jego wzrok
spoczął na uśmiechającym się szeroko Chanyeolu, który leżał rozwalony na
kanapie. – Wróciłeś – Chanyeol stwierdził oczywisty fakt.
–
Nie z wyboru – Baekhyun pospieszył z wyjaśnieniem, ale nie przegapił, jak
Chanyeol zdawał się odrobinkę spochmurnieć.
Jongdae
posłał mu znaczące spojrzenie, ale na szczęście nic nie powiedział, w zamian
podszedł z powrotem do drzwi. – Muszę iść – oznajmił. – Widzimy się jutro,
Chanyeol.
Na
twarzy Chanyeola pojawił się wyraz zaskoczenia słowami Jongdae, ale i tak mu
pomachał. – Dobra, na razie.
–
Wiesz – zaczął Baekhyun, jak Jongdae w końcu wyszedł. – Tyle razy, ile
widziałem, jak przychodzi, nigdy tak naprawdę nie widziałem, żeby wychodził.
Chanyeol
tylko się zaśmiał. – Tak naprawdę nie bywa tu tak często. To tobie zdarza się
wpadać w najbardziej nieodpowiednich momentach.
–
Jakież ja mam szczęście… – mruknął Baekhyun pod nosem, a Chanyeol posłał mu
zaciekawione spojrzenie.
–
No i zostaje dłużej, odkąd zacząłeś przychodzić… – dodał Chanyeol po namyśle,
zanim jego twarz wykrzywiła się w nikczemnym uśmiechu. – A co? Tęsknisz za
czasem tylko ze mną?
–
N-Nie – wyjąkał bardzo przekonująco Baekhyun. – Ja tylko… On… – Wysilał swój
umysł do wymyślenia czegoś, co mogło choćby w połowie zadziałać jako logiczna
odpowiedź, ale nie było go na nic stać pod wpływem wzroku Chanyeola. – Kiedy oglądamy
filmy? – wybełkotał, ale wyszło to bardziej jak pytanie. – Zawsze gra w
Pokemony… Z włączoną muzyką w tle!
Chanyeol
zmarszczył brwi i nagle Baekhyun brzmiał o wiele bardziej pretensjonalnie, niż
naprawdę był. – Znaczy, to nie jest takie złe… – szybko się usprawiedliwił. –
Czasami tylko trochę irytujące. Ale, wiesz, do zniesienia.
Chanyeol
odezwał się, jego głos był bardzo poważny: – To nie jego wina, że chce być
najlepszy.
–
Rozumiem. – Baekhyun wściekle pokiwał głową. – I gratuluję mu poświęcenia, ale
czy ty nie-
–
Jak nikt inny – wtrącił Chanyeol monotonnym głosem, a Baekhyun zmrużył oczy.
Skończyli w pewnego rodzaju konkursie na spojrzenia z uniesionymi brwiami
Baekhyuna i dziwnie stoickim wyrazem twarzy Chanyeola. – Złapanie ich to jego
prawdziwe wyzwanie – ciągnął nieporuszony. – Trenowanie ich jest jego
prawdziwym celem.
Baekhyun
przewrócił oczami. – Czy ty naprawdę… – urwał, a potem dokończył, potrząsając
głową. – Proszę, nie.
–
Przemierzy wiele lądów. Szukając wszerz i wzdłuż.
–
Ale po co. – Baekhyun uniósł ręce i przycisnął sobie dłonie do oczu z zażenowania.
– Co ty z tego zyskujesz?
Ale
Chanyeol i tak mówił dalej. – Każdy Pokemon wymaga zrozumienia. Siła, która
jest w środku.
Baekhyun
jęknął, kiedy Chanyeol zaśpiewał słowo „Pokemon”. I przez jakąś presję, uniósł
w górę pięść, dodając „Złap je wszystkie” na samym końcu. Na twarzy Chanyeola
malował się dziwnie próżny uśmiech.
–
Jesteś takim głupkiem – zadrwił Baekhyun bez cienia złośliwości.
Chanyeol
odparował: – Powiedział ten, który rozpoznał, a potem dokończył piosenkę z
Pokemonów. – Baekhyun naprawdę nie miał na to odpowiedzi.
–
Ale… Jeśli chcesz… – zaczął Chanyeol, spoglądając na Baekhyuna niepewnie. – Tak
naprawdę mam filmy o Pokemonach.
–
Jesteś takim głupkiem – powtórzył. A potem się uśmiechnął. – Ale zróbmy to.
Filmy
o Pokemonach nie były najbardziej romantyczną rzeczą na świecie, a jednak
Baekhyun znalazł się w raczej niebezpiecznej sytuacji. Z początku Chanyeol był
tylko trochę przylepny, układając głową na ramieniu Baekhyuna, kiedy komentował
przypadkowo wszystko i nic, co działo się na ekranie. Kiedy film toczył się
dalej, Chanyeol zaczął robić się odważniejszy, obejmując Baekhyuna ramieniem i
przyciskając go mocno, gdy działo się coś dramatycznego. Kiedy upłynęło jakieś
pięć godzin ich maratonu, Chanyeol ułożył swoją głowę na kolanach Baekhyuna,
niewyraźnie mrugając na ekran, ale był zbyt śpiący, by rzucać spontaniczne
komentarze jak wcześniej.
Baekhyun
jednak już nie oglądał. W zamian patrzył, jak Chanyeol walczy ze snem,
obserwował, jak jego rzęsy trzepoczą, gdy mrużył oczy na film rozwijający się
przed nimi.
To
robiło coś z jego sercem. Coś, czemu od miesięcy próbował głupkowato
zaprzeczać.
–
Lubisz go – powiedział Lu Han, wstrętnie poruszając brwiami z lekko
zainteresowanym Minseokiem siedzącym obok. Baekhyun otworzył usta, by odpowiedzieć,
zanim je zamknął.
–
Zamknij się – wymamrotał i poszedł do swojego pokoju.
Usłyszał,
jak Lu Han krzyczy „Mówiłem!” z salonu.
x x x
Baekhyun
nie planował tak wcześnie wracać do Chanyeola po tym, jak w końcu zdał sobie
sprawę – i zaakceptował – swoje uczucia, które żywił do drugiego. W zamian
planował to przeczekać, dać sobie czas, dopóki mu nie przejdzie albo nie
wymyśli, jak ignorować te uczucia, cokolwiek miało nadejść jako pierwsze.
Niestety, nie miał luksusu wyboru.
Nie
przeszkadzał mu Lu Han. Naprawdę; przyzwyczaił się do jego nieustannych
zaczepek i ciągłej obecności w jego (Minseoka) mieszkaniu, ale były pewne
granice, których nie miał ochoty przekraczać; których nie powinno się
przekraczać.
Gdzieś
tam jest jakaś instrukcja obsługi, Baekhyun był tego pewien, która dokładnie
opisuje, co jest do zaakceptowania, gdy umawiasz się z czyimś współlokatorem.
Złotą zasadą, jednak, powinno być to, żeby trzymać wszystkie formy cudzołóstwa
w miejscu prywatnym, z dala od oczu kogoś, kto nie chciałby tego widzieć.
Oczywiście,
Lu Han musiał ją naruszyć.
Baekhyun
przypuszczał, że to mogła być tylko jego wina. Oznajmił, że wychodzi, a to samo
było zielonym światłem w księdze Lu Hana. Ale powiedział, że wróci za dziesięć,
góra piętnaście minut, a to było – a przynajmniej powinno być – zdecydowanie
nie zielonym światłem w niczyjej księdze.
Ale
oto stało się, drzwi uchylone były tylko trochę, by ukazać widok Lu Hana i
Minseoka robiących to, o czym się nie mówi. Przez dłużej, niż chciałby
przyznać, stał zastygnięty w szoku, ale chęć zwymiotowania wyprowadziła go z
zaszokowania. Zatrzasnął drzwi i popędził do mieszkania po drugiej stronie
korytarza.
Zapukał
wściekle, a drzwi otworzyły się niemal natychmiast. Baekhyun nie czekał, aż
Chanyeol zaprosi go do środka, przepychając się obok olbrzyma i rzucił się na
kanapę. – Muszę sobie umyć oczy… Wybielaczem – jęknął, przyciskając sobie spód
dłoni do oczu.
–
Co z tobą? – spytał Chanyeol, zatrzaskując drzwi i skierował się do starszego.
–
Ja… Widziałem coś, czego nikt nigdy nie powinien zobaczyć.
Chanyeol
zaśmiał się, a Baekhyun nie musiał nawet patrzeć, żeby wiedzieć, że jego twarz
zrobiła tę dziwnie niespokojną rzecz. – Zamknij się, nie kpij z mojego bólu. –
Jęknął na to wspomnienie. – Wydaje mi się, że zostałem naznaczony na całe
życie.
–
Cóż, masz szczęście. – Chanyeol uśmiechnął się, wślizgując się do kuchni. –
Jaka jest lepsza metoda niż zapomnienie przy odrobinie alkoholu? – Uniósł
triumfująco dwa sześciopaki piwa.
Nie
potrzeba było wiele, by trochę się odmóżdżyć, ale Baekhyun pochłaniał puszkę za
puszką długo po tym, jak otępienie wskoczyło na swoje miejsce. – Może trochę
zwolnisz – zasugerował Chanyeol, wyjmując puszkę piwa z ręki Baekhyuna i
przesuwając ją poza jego zasięg.
–
Nie rozumiesz – jęknął Baekhyun, wyciągając rękę po puszkę. Chanyeol jedynie
odsunął ją dalej.
–
Nie. Chcesz o tym pogadać?
Właśnie
wtedy Baekhyun zdał sobie sprawę, że w jego interesie leży odzyskanie
skradzionej puszki piwa, został postawiony w raczej niewygodnej sytuacji,
sięgając poprzez Chanyeola po swój napój. Zaprzestał swoich bezowocnych starań
i szybko odsunął się, by oprzeć o podnóżek kanapy za sobą. – Naprawdę bardziej
wolałbym w kółko uderzać głową o jakiś tępy obiekt, aż zapomniałbym wszystko,
co widziałem – wymamrotał, pochylając głowę. Sam był bardzo świadomy swojej
czerwieniejącej twarzy, ale niech go piekło pochłonie, jeśli pozwoli
Chanyeolowi to zobaczyć.
–
Za bardzo dramatyzujesz. – Chanyeol zaśmiał się, ustawiając napój Baekhyuna po
swojej stronie i pochylił się, by wyprostować ręce nad głową. Baekhyun ze
wszystkich sił starał się odwrócić wzrok, by nie zauważyć tego lekko
odsłoniętego brzucha spowodowanego tym czynem, ale nie mógł nic poradzić na to,
że zerknął na Chanyeola, kiedy poczuł, jak czyjeś ramię obejmuje jego ramię, by
przyciągnąć go bliżej ciepłego ciała obok.
Był
pijany, ale nie wystarczająco pijany, by takie coś nie przyspieszyło bicia jego
serca. – Nazywa Minseoka Baozi, kiedy
to robią – wypalił.
Chanyeol
zamilkł. –…Nie wiem, jak odpowiedzieć na tę informację – przyznał po chwili i
zadowolił się uściśnięciem Baekhyuna na pocieszenie.
–
Ja nie wiem, jak żyć z tą informacją.
– Baekhyun jęknął. – A teraz oddaj moje piwo.
Bez
słowa Chanyeol podał mu jego napój i zatopili się w przyjemnym milczeniu, dalej
pijąc, Baekhyun wciąż był wciśnięty w bok Chanyeola. – Niech to szlag –
wydyszał Baekhyun po chwili, a niski pomruk był odpowiedzią ze strony drugiego.
– Możemy przynajmniej porozmawiać o czymś, bym pozbył się z głowy… tego?
Chanyeol
zamarł i nagle jego uścisk na Baekhyunie zelżał. – P-Przepraszam. Powinienem
był wiedzieć, że… OK. Przepraszam. – Pospieszył, a Baekhyun poczuł, jak większe
ciało porusza się pod nim. Baekhyun wykorzystał tę szansę, by przysunąć się
bliżej do Chanyeola.
–
Nie przepraszaj. Po prostu o czymś pogadajmy. – Zaśmiał się i poczuł ulgę,
kiedy uścisk Chanyeola znów stał się mocny, by przytrzymać Baekhyuna przy boku.
Czuł się bardzo bezpieczny, bardzo zrelaksowany.
Noc
była długa, jednak zapas piwa Chanyeola wydawał się bardziej niż wystarczający
dla nich (cóż, głównie dla Baekhyuna), by zapić problemy.
Gdy
Baekhyun sięgnął po kolejną puszkę, bezceremonialnie skomentował, by przerwać
ciszę: – Nie mówisz zbyt wiele.
–
Wręcz przeciwnie, mówiono mi, że mówię za dużo.
–
Nie, kiedy jesteś pijany.
Chanyeol
tylko wzruszył ramionami. – Nie jestem teraz jakoś szczególnie pijany.
–
Gówno prawda. Wypiłeś tyle co ja – powiedział Baekhyun, wskazując na stos
opróżnionych przez Chanyeola puszek.
–
Tak naprawdę – Chanyeol zaśmiał się, wyciągając jeszcze dwie puszki gdzieś zza
siebie – wypiłem więcej.
–
Dlaczego- nie, jak? Jakim cudem nie jesteś jeszcze pijany? – jęknął Baekhyun.
Chanyeol
jedynie wzruszył ramionami. – Wysoka tolerancja, tak mi się wydaje?
–
To nie jest możliwe dla człowieka. – Wydął wargi, popychając kolejną puszkę w
stronę Chanyeola. – Więc pij.
Kiedy
Chanyeol po nią sięgnął, Baekhyun ją zabrał. – Zmieniłem zdanie – oznajmił,
próbując nie dać się rozproszyć przez uroczy mars Chanyeola. – Zagrajmy w grę.
W pytanie- w coś dla zabicia czasu.
–
To brzmi przerażająco. – Chanyeol uśmiechnął się głupawo, ale i tak pokiwał
głową. – Ale dobra, zróbmy to.
Baekhyun
usiadł i odwrócił na bok, by spojrzeć na Chanyeola. – Dobra, ja zacznę. Jaki
jest twój… – urwał na chwilę, zmuszając swój umysł do wymyślenia jakiegoś pytania
–…ulubiony kolor? – dokończył.
Chanyeol
uśmiechnął się szeroko. – Wow. Naprawdę głębokie, hę?
–
Och, zamknij się – burknął Baekhyun, żartobliwie klepiąc Chanyeola w udo. –
Dojdziemy tam, powoli.
Chanyeol
przewrócił oczami, ale i tak odpowiedział: – Czarny, chyba.
–
Zgadujesz?
–
To czarny. Szczęśliwy?
Baekhyun
uśmiechnął się. – Wow, ale ponurak. – Zaśmiał się. – Ale twoja kolej.
–
Wobec tego jaki jest twój ulubiony kolor? – zapytał Chanyeol.
–
Cóż za oryginalne pytanie – parsknął Baekhyun. – I szary.
Chanyeol
zaśmiał się. – Taak, odezwał się.
–
Szary nie jest ponury! – zaprotestował Baekhyun, wymachując gwałtownie rękami.
– Mogłem mówić o jasnym szarym, guzik wiesz.
–
Cóż, czy mówisz o jasnym szarym? – Chan rzucił mu wyzwanie.
–…Nie.
Zamknij się. Moja wolej.
Gra
trwała przez jeszcze kilka kolejek i dotyczyła tylko naprawdę bardzo
nieciekawych informacji jak ulubiona piosenka, ulubione jedzenie i inne takie.
Czy to z powodu naturalnie krótkiego zakresu uwagi czy to dlatego, że był
pijany i chciał zrobić coś ekscytującego, nie wiedział, ale Baekhyun się nudził
i był gotów zrobić krok naprzód.
–
Czy Jongdae jest twoim chłopakiem? – wypalił Baekhyun przy następnej okazji, a
jego oczy rozszerzyły się. Nawet w pijackim zapomnieniu natychmiast uderzył go
chłód pożałowania.
Chanyeol
odsunął od siebie piwo i zmrużył oczy. – Fuj, nie.
–
Och. Więc… – Baekhyun odwrócił się do młodszego i przerzucił udo przez jego
nogi, alkohol pompował ciekłą odwagę w jego krwi, podczas gdy on wyprostował
się na kolanach drugiego. Gdyby był trzeźwy, w jego głowie odezwałoby się
przynajmniej siedem różnych znaków ostrzegawczych, ale nie był; jego umysł
milczał.
Chanyeol
przyglądał mu się czujnie, gdy Baekhyun zaczął usadawiać się na nim. Starszy
usiadł na nim okrakiem, jego serce biło coraz szybciej. – Czy to w porządku? –
Przysunął się bliżej, by delikatnie przycisnąć ich usta do siebie, a potem
odsunął się po chwili, by spojrzeć Chanyeolowi w oczy, szukając akceptacji.
Chanyeol
zamrugał na niego kilka razy, jego twarz była pozbawiona jakichkolwiek emocji
poza szokiem, zanim roztopiła się w uśmiechu. – Oczywiście – wymruczał, zanim
przekrzywił brodę, by kolejny raz złączyć ze sobą ich wargi.
x x x
Dopiero
rano dotarło do niego, co zrobił. Baekhyun miał bolesnego kaca, szczególnie
intensywny ból głowy rozsadzał mu mózg, ale nie mógł przestać myśleć o tym, że
mógł wszystko spieprzyć, gdy
przewracał się i chował twarz w poduszce.
Minseok,
będąc idealnie anielskim współlokatorem, przyszedł zaledwie kilka minut
później, ciche stukanie w otwarte drzwi zaalarmowało Baekhyuna o jego
obecności. Dźwięk ten sprawił, że jego głowa chciała wybuchnąć, ale mimo
wszystko cieszył się, że widzi Minseoka. Baekhyun w dziecinny sposób wyciągnął
ręce, by przywołać współlokatora skinieniem. Minseok natychmiast przydreptał do
niego. Trzymał na tacy talerz z jedzeniem oraz kubek kawy, a Baekhyun niemrawo
usiadł, gdy Minseok przygotowywał nóżki tacy, żeby stała jak należy.
Jego
dłonie natychmiast powędrowały do małej tabletki, która leżała obok szklanki z
wodą. – Lek przeciwbólowy? – zapytał Baekhyun, przykładając pastylkę do swoich
ust.
–
Ibuprofen – oznajmił Minseok i patrzył, jak Baekhyun z łatwością połyka
pigułkę.
–
Czy mówiłem ci kiedyś, że cię kocham? – odezwał się Baekhyun, wkładając do ust
plasterek bekonu. – Bo kocham. Bardzo.
Minseok
mruknął wymijająco, wślizgując się obok Baekhyuna, naciągnął kołdrę na swoje
nogi pomimo słabych protestów Baekhyuna. – Więc co zaszło zeszłej nocy? –
spytał zwyczajnie jego współlokator, skubiąc nitki koca.
–
Wypiłem za dużo – wykrztusił Baekhyun, mając usta pełne jajka. – I może, albo i
nie, zniszczyłem moją relację z jedynym innym przyjacielem w tym budynku.
–
Więc nic się nie stało. – Minseok wzruszył ramionami, a Baekhyun spojrzał na
niego.
–
Nie podoba mi się to, że lekceważysz moje problemy – wymamrotał.
–
Ale to małe problemy – wyjaśnił Minseok, przysuwając się do Baekhyuna. – Tak
naprawdę nie ma żadnego problemu. Lubisz go, pocałowałeś go, gdzie twój-
–
Skąd wiesz, że go pocałowałem?
–
Jesteś bardzo rozmowny, kiedy jesteś pijany.
–
Hyung – zaskomlał Baekhyun, oskarżycielsko machając widelcem w stronę Minseoka.
– Nie wykorzystuj moich słabych pohamowań i nieistniejącego rozsądku.
–
To nie moja wina, że przyszedłeś do mojego pokoju i obudziłeś mnie o jakiejś
nieludzkiej godzinie, paplając o tym, jak miękkie są usta Chanyeola. – Minseok
przewrócił oczami, sięgając, by ukraść plasterek bekonu z talerza Baekhyuna.
Baekhyun jęknął na słowa Minseoka, wybierając wbicie widelca w swoje jajka
zamiast uzasadniać to odpowiedzią. – Uważam, że to urocze, naprawdę. Dopiero
się wprowadziłeś i już masz obiekt zainteresowań zaraz po drugiej stronie
korytarza. Bum. Jak przeznaczenie.
Usta
Baekhyuna uformowały grymas. – Wiesz, że nie wierzę w te bzdury.
–
To może nie być takie głupie, jak ci się wydaje. – Minseok wzruszył ramionami,
nim podkradł łyk kawy Baekhyuna, a potem skrzywił się na gorycz. – Ale
poważnie, wydaje się, że wszystko idzie dobrze, jeśli ostatnia noc była jakimś
znakiem. W czym problem?
–
Ja – zaczął Baekhyun, szczególnie agresywnie wbijając widelec. – Po prostu nie
wiem, czy jestem gotowy?
–
Przez…? – Minseok urwał, gdy Baekhyun spojrzał na niego.
–
Tak, przez niego – uciął Baekhyun. I nienawidził tego, jak dotknięty poczuł się
przez krótką wzmiankę o nim, przez małą myśl
o nim. Baekhyun odebrał swój kubek z kawą i podniósł go do ust, biorąc długi,
parzący łyk.
–
Czy ty właśnie poparzyłeś sobie język? – zapytał Minseok, niepokój w jego
głosie został niemal całkowicie ukryty przez bezdenne rozbawienie.
–
Odpieprz się – wymamrotał Baekhyun, odstawiając kubek z nieco zbyt dużą siłą,
niż była konieczna. Objął palcami naczynie, czerpiąc ciepło z porcelany. – Ja
po prosu- Nie wiem.
Minseok
położył rękę na jego udzie w geście wsparcia. – To nie musi być takie… –
Minseok przerwał, chcąc, by właściwe słowa do niego wróciły. – Poważne jak
ostatnim razem, to mam na myśli.
Baekhyun
posłał mu zdezorientowane spojrzenie. – Więc co… Chcesz, żebym wykorzystał Chanyeola, żeby dojść do
siebie?
–
Nie, nie, nie – odparł pospiesznie Minseok, a potem westchnął. –…Tak, może, nie
wiem! Po prostu… lubisz go, prawda? – Urwał, czekając na potwierdzenie
Baekhyuna. Baekhyun skinął głową, zanim przeniósł wzrok, by spojrzeć na parę
ulatującą z jego kubka. – No to- Boże, to brzmi bardzo źle- zabaw się. Nie
musisz wiedzieć, jak głęboko w to wchodzisz, więc po prostu… poeksperymentuj.
Zobacz, co z tego wyjdzie: Jeśli będzie świetnie, może rozważysz to jako coś
poważnego; jak będzie źle, łatwo możesz to zakończyć. Ja po prostu- – Minseok
zrobił grymas, wyraźnie sfrustrowany tym, że jego słowa nie były takie, jakie
miał nadzieję, że będą. – Nigdy się nie dowiesz, czy jesteś gotowy czy nie,
dopóki nie spróbujesz.
–
To… To… – Baekhyun ucichł, wziął głęboki oddech, zanim spróbował ponownie. – To
było tandetne.
–
Twoja mama jest tandetna – brzmiała automatyczna odpowiedź Minseoka i Baekhyun
szturchnął go ramieniem w rękę. Zaśmiali się, napięcie zniknęło dzięki ich
niedojrzałemu poczuciu humoru, jednak twarz Minseoka wkrótce znów nabrała
poważnego wyrazu.
–
Ale poważnie – powiedział. – Pomyśl o tym, co powiedziałem.
Spojrzeli
na siebie porozumiewawczo przy akompaniamencie krótkiej chwili ciszy. – Cóż –
zaczął Minseok – zostawię cię samego, żebyś jadł albo spał, albo robił, co
lubisz, kiedy masz kaca.
–
Hej, Minseok? – zapytał Baekhyun, kiedy Minseok zaczął się podnosić. – Zjadłeś
jakąś połowę mojego bekonu – zauważył.
–
To tylko mała cena, którą musisz płacić za moją cudowną obecność. – Minseok
puścił mu oczko, a Baekhyun nie mógł nic poradzić na to, że odpowiedział mu
uśmiechem.
Kiedy
obudził się kilka godzin później, słońce zaczynało już zachodzić, wywlókł się z
pokoju w poszukiwaniu czegoś do picia. W chwili, gdy udało mu się wydostać z
pokoju, został praktycznie zaatakowany przez Lu Hana. Zatoczył się do tyłu,
próbując odepchnąć od siebie tulącego Lu Hana, ale nie przyniosło to rezultatu.
Był to za duży wysiłek i skończył, po prostu pozwalając mu na to, jednocześnie
pytając z tak dużą zjadliwością, na jaką mógł się zdobyć. – Co ty, do cholery,
robisz?
–
Przytulam cię – odpowiedział Lu Han, jakby była to najbardziej logiczna rzecz
na świecie. – Ponieważ właśnie wygrałeś dla mnie dwadzieścia dolców.
–
A jak to zrobiłem?
–
Zszedłeś się z Chanyeolem! – zawołał Lu Han, a jego głos był o wiele za głośny.
–
Zakładaliście się o mnie?! – niemal wrzasnął.
–
Cóż, oczywiście. – Lu Han wzruszył ramionami, jak gdyby była to najbardziej
naturalna rzecz na świecie. I może była. Dla niego. – Myślisz, że co innego
robimy dla rozrywki?
Widząc
wyraz twarzy Baekhyuna, Minseok pospieszył z wyjaśnieniem. – Nie we wszystkim.
Tylko w drobnych sprawach.
–
Jakim cudem moje zejście się z Chanyeolem jest drobną sprawą? – spytał
Baekhyun, a Minseok wyraźnie zesztywniał.
–
Dobra, więc założyliśmy się o drobne sprawy i może o jedną lub dwie poważne.
Baekhyun
jęknął. – O co jeszcze się założyliście?
–
Głownie o przeczucia Lu Hana – wytłumaczył Minseok. – Jak sprawy związane z
Jongdae.
–
I najwyraźniej o to, z kim się umawiam.
Lu
Han wzruszył ramionami. – Tak. O to. Ale głównie o moje przeczucia.
–
Jesteście niemożliwi.
x x x
Baekhyun
wykorzystał pierwszy dzień na przemyślenie słów Minseoka, na wyliczenie opcji i
wymyślenie, co zamierza zrobić. Następne dwa dni spędził na odnajdowaniu odwagi
do zrealizowania swojego wyboru.
Przychodzę, napisał do Chanyeola. Z tyłu
głowy miał nadzieję, że Chanyeol nie odpowie albo odpisze, że nie ma go w domu,
więc Baekhyum będzie mógł wykorzystać to jako jakąś pozorną wymówkę, dlaczego
nie był w stanie wyjaśnić spraw z Chanyeolem przez kolejny dzień.
Był
zawiedziony, gdy jego telefon zawibrował, ukazując krótkie Dobra jako odpowiedź.
Zapukał
do drzwi.
Otworzyły
się jakieś dwie minuty później, ukazując widok zaniedbanego Chanyeola. Jego
włosy były w nieładzie, jakby dopiero wyszedł z łóżka, a w jego usta wetknięta
była szczoteczka do zębów, trochę pasty pieniło się w buzi. Chrząknął na
powitanie, jego usta były zbyt zajęte, by wymówić słowo.
–
Przepraszam – powiedział z zakłopotaniem Baekhyun. – Powinienem wpaść później,
co?
Ze
strony Chanyeola wydobyła się niemała wiązanka niejasnych mruknięć, których
Baekhyun nie mógł rozszyfrować. Już miał o to zapytać, kiedy Chanyeol uprzejmie
uniósł palec, a potem wbiegł do mieszkania, przebiegł korytarzem i wpadł do
łazienki. Z cichym prychnięciem na czyn Chanyeola, Baekhyun wszedł
domieszkania, spokojnie zamykając za sobą drzwi.
Stał
niezręcznie na środku salonu, nie był pewien, czy powinien usiąść czy poczekać,
aż Chanyeol wróci. Został uratowany do podejmowania decyzji, gdy głowa
Chanyeola pojawiła się zza drzwi łazienkowych. – Hej, idź do mojego pokoju, muszę
ci coś pokazać.
Baekhyun
był nieco zszokowany; nigdy wcześniej tak naprawdę nie był w pokoju Chanyeola,
ale przynajmniej wiedział, gdzie on jest. – Och… Dobrze… – powiedział
niepewnie, kierując się do sypialni Chanyeola.
–
Zaraz tam będę – obiecał Chanyeol, kiedy Baekhyun obok niego przechodził.
Nigdy
przedtem tak naprawdę o tym nie myślał, ale pokój był taki, jakiego oczekiwał;
nie bardzo zabałaganiony, ale wystarczająco dużo rzeczy było nie na swoim
miejscu, sprawiając wrażenie, że ktoś tu mieszka. Parapet był duży, pozwalał
światłu w pełni rozjaśniać pokój bez pomocy elektryczności.
Nie
do końca wiedział, gdzie usiąść, nie był pewien, czy będzie dziwnie usiąść na
łóżku albo czy niegrzecznie będzie zdjąć papiery z krzesła i zająć miejsce tam,
więc stał. Chanyeol wrócił niedługo potem.
–
Możesz usiąść na łóżku, jak chcesz – powiedział Chanyeol, wchodząc do pokoju,
natychmiast zauważając dyskomfort Baekhyuna.
–
Och, jasne. – Baekhyun dostosował się i usiadł na łóżku, trzymając nogi
złączone, a złożone ręce położył na kolanach.
–
Wyglądasz na bardzo skrępowanego – dostrzegł Chanyeol.
–
Co? – Baekhyun położył się i rozłożył kończyny na całym łóżku, by zająć tyle
miejsca, ile tylko mógł. – Tak lepiej?
–
O wiele. – Chanyeol zaśmiał się i zamknął za sobą drzwi, nim podszedł do łóżka.
Baekhyun od razu usiadł.
–
Zamykasz drzwi? Czy to twój sposób na przystawianie się do mnie? – powiedział
Baekhyun w zdezorientowany sposób, a Chanyeol jedynie zaśmiał się kpiąco.
–
Chciałbyś. – Przewrócił oczami, zbliżając się do łóżka. Jednak zanim na nim
usiadł, przyklęknął i sięgnął ręką, by wyjąć coś spod niego. – Po prostu nie
lubię zostawiać drzwi otwartych; to coś, co mnie drażni.
–
Rozumiem – uciął w roztargnieniu Baekhyun, obserwując, jak Chanyeol wysuwa coś
czarnego i prostokątnego spod łóżka. – Co ty w ogóle robisz?
–
Biorę to. – Chanyeol uśmiechnął się do Baekhyuna szeroko, siadając na podłodze
tuż przed pudełkiem. Otworzył zamki, by odsłonić gitarę akustyczną. Kilka razy
przebiegł dłońmi po lakierowanym drewnie, zanim wyjął instrument z opakowania,
bez przekonania pociągając struny. Na jego twarzy malowała się koncentracja,
kiedy ostrożnie przykręcał klucze, dopóki nie osiągnął preferowanego tonu. –
Posłuchaj tego – powiedział po chwili, w końcu podnosząc wzrok, by dostrzec
sceptyczne spojrzenie, jakie posyłał mu Baekhyun. – Pracowałem nad tym przez
kilka dni.
Rozpoznał
to po drugiej nucie. – O mój Boże – wydyszał, obserwując, jak palce Chanyeola z
fascynacją tańczyły po gryfie. – Czy to…?
Chanyeol
mruknął na znak zgody, ale dopiero kiedy dotarł do refrenu, poczuł się
wystarczająco swobodnie w grze, by podać bardziej szczegółową odpowiedź. – Tak,
tamtej nocy, pamiętam, że powiedziałeś, że to twoja ulubiona piosenka i jest to
piosenka, którą ja bardzo lubię, więc po prostu pomyślałem… – Wzruszył
ramionami na zakończenie, ale gest ten go zdekoncentrował i musiał skupić się
trochę bardziej, by wrócić do rytmu.
Baekhyun
rozdziawił usta. – Nie pamiętam większości z tego, co stało się tamtej nocy, a
ty jakoś dałeś radę zapamiętać coś tak maleńkiego jak to?
–
Ulubiona piosenka jest zaledwie mała – zaśmiał się Chanyeol, jego dłonie
zaczęły potykać się o struny, gdyż tracił koncentrację. – Kurwa – zaklął, kiedy
jego palce zaczepiły się o siebie, a potem w końcu przerwał. – Nadal nad tym
pracuję – powiedział z lekkim zmieszaniem.
–
Wstawaj – polecił Baekhyun, a na twarzy Chanyeola odmalowało się
zdezorientowanie.
–
Nie… Nie podobało ci się? – spytał Chanyeol, odkładając gitarę z powrotem do
futerału. – Czy tak bardzo ją zmasakrowałem? – Zaśmiał się, ale ton niepewności
nieznacznie się przebijał.
Baekhyun
potrząsnął głową i bez słowa poklepał miejsce na łóżku obok siebie, był to
cichy gest, by Chanyeol usiadł przy nim. Chanyeol zrobił to, ale z wahaniem,
obserwował Baekhyuna uważnie, zajmując swoje miejsce. – Powinienem poczekać? Aż
będzie brzmiała trochę lepiej? – Zachichotał nerwowo, ale Baekhyun uciszył go
swoimi ustami.
Przyciągając
twarz Chanyeola w swoją stronę, Baekhyun uniósł dłoń, by przeczesać nią włosy
Chanyeola, zanim ułożył rękę na jego karku. Chanyeol z początku zamarł w
bezruchu i potrzebował dobrych paru sekund, zanim odwzajemnił pocałunek,
dociskając swoje wargi do warg Baekhyuna.
To
Baekhyun odsunął się pierwszy, dysząc ciężko, ale nadal trzymał ich twarze
blisko siebie, ich czoła stykały się, podczas gdy on normował oddech.
–
Czy to teraz będzie czymś? – zapytał
cicho Chanyeol, głaszcząc szyję Baekhyuna, jego palce zataczały kółka wokół
najbardziej rzucającego się w oczy pieprzyka.
Baekhyun
zaśmiał się. – Mam nadzieję – wyszeptał, nim poruszył się, by zainicjować drugi
pocałunek.
x x x
Ich
relacja rozwijała się gładko, powoli, do tego stopnia, że raczej trudno było
powiedzieć, czy naprawdę się umawiają czy jest to tylko jakieś dziwne
rozwinięcie przyjaźni.
Tak
czy inaczej, Jongdae nadal wpadał często. A to podkręcało ciekawość Baekhyuna.
Jedną
sprawą było przychodzenie cztery razy w tygodniu, każdego tygodnia w te same
dni. Kolejną było spędzanie tych wizyt, okupując kanapę, podczas gdy Baekhyun i
Chanyeol przebywali w innym pokoju.
I
Baekhyun kwestionował to, dlaczego Jongdae spędzał tak wiele czasu w
mieszkaniu, nawet kiedy Chanyeol nie zabawiał go, ale Chanyeol tylko wzruszył
ramionami. – Nie wiem, chyba nie lubi swojego własnego mieszkania? – To była
jedyna wymówka, jaką Chanyeol był w stanie wymyślić.
–
Ale nadal… – odpowiedział Baekhyun, zaciskając usta w zamyśleniu.
–
Hej – powiedział Chanyeol, a Baekhyun uniósł głowę, by spojrzeć na swojego
chłopaka. Chanyeol złożył na jego ustach czuły pocałunek. – Ty wymykasz się ze
swojego mieszkania z… pewnych przyczyn. Może Jongdae robi to samo?
Baekhyun
był zbyt zajęty rumienieniem się, by odpowiedzieć.
Nie
myślał już o tym wiele, zbywając to niczym jakąś dziwną
kup-jedną-odbierz-jedną-za-darmo umowę.
Jednak
spędzali dostatecznie dużo czasu osobno. Baekhyun nabrał wprawy w zapamiętaniu
grafiku Jongdae i wpadał wtedy, kiedy tamtego nie było. Od czasu do czasu
jednak popełniał pewne błędy.
–
Hej! – odezwał się Baekhyun, jak tylko drzwi się otworzyły, ale zastygł w
bezruchu, kiedy powitała go twarz Jongdae, a nie Chanyeola.
–
Jakiś problem? – spytał Jongdae, jego brwi były pytająco uniesione.
–
Ja, uch… – zająknął się Baekhyun. – Nie spodziewałem się ciebie tu dzisiaj…
–
Przepraszam za kłopot, księżniczko. – Jongdae mrugnął. Baekhyun udawał, że się
krztusi, ale to tylko sprawiło, że Jongdae był bardziej rozbawiony. – Ale
zostawię was samych, więc będziesz mógł dobrze wykorzystać czas ze swoim
facetem. – Każde słowo, które wychodziło z ust Jongdae było obrzydliwe i
żenujące i Baekhyun udał, że uderza go w ramię za narażanie na taki ból.
Jongdae nawet się nie wzdrygnął.
Nieco
zawiedziony brakiem reakcji Baekhyun ośmielił się wejść w głąb mieszkania, ale
nadal nie było śladu jego chłopaka.
–
Twój ukochany jest w sypialni. – Jongdae znowu mrugnął, a Baekhyun pokazał mu
środkowy palec. Jongdae jedynie się zaśmiał, oparł o ścianę, by wyjąć swoje
urządzenie do grania, które chował w jednej z wewnętrznych kieszeni kurtki.
Zgodnie
z instrukcjami Jongdae Baekhyun poszedł do sypialni Chanyeola, by odnaleźć tam
chłopaka siedzącego na łóżku. Nucił cicho, nastrajając gitarę i kiwał głową do
tego, co grało w jego wielkich słuchawkach. – Hej – zawołał Baekhyun, ale
Chanyeol nie usłyszał. Podszedł bliżej.
–
Hej – spróbował ponownie, tym razem kładąc rękę na ramieniu Chanyeola, by
przykuć jego uwagę. Chanyeol prawie spadł z łóżka.
–
Baekhyun! – wykrzyknął Chanyeol, jego oczy były pełne radości, gdy zdejmował
słuchawki. – Kiedy przyszedłeś? – Odłożył gitarę na bok, zanim otworzył ramiona
do uścisku. Baekhyun zaśmiał się i przytulił do niego, zdecydowanym ruchem
obejmując Chanyeola za szyję.
–
Przed chwilą – wyszeptał Baekhyun, zanim złożył pocałunek na końcach uszu
Chanyeola. – Co grałeś?
–
Coś, nad czym pracuję – odpowiedział Chanyeol i prawie zeskoczył z łóżka. –
Chcesz posłuchać? – spytał podekscytowany.
Baekhyun
pokiwał głową, odsuwając się od Chanyeola, by usiąść na łóżku. Oczekiwał, że
Chanyeol chwyci za gitarę i zacznie grać, ale w zamian wstał i podszedł do
drzwi sypialni. – Co robisz? – zapytał Baekhyun ze zdezorientowanym wyrazem
twarzy.
–
Drzwi – powiedział Chanyeol, jakby takie wyjaśnienie wystarczyło.
–
Nie sądzę, żeby Jongdae miał coś przeciwko temu, by usłyszeć jak grasz? Chodzi
mi o to, że jest dosyć pochłonięty swoją grą…
–
To nie to. – Chanyeol zaśmiał się, z powodzeniem zamykając drzwi i wrócił na
łóżko. – To po prostu mi przeszkadza. – Wzruszył ramionami, usadawiając się
obok Baekhyuna.
–
Och, tak, ty i to twoje drzwiowe dziwactwo. Zapomniałem.
–
To nie jest dziwactwo. – Chanyeol wydął wargi, sięgając ręką za siebie, by
wziąć gitarę. Baekhyun już miał zaprotestować, ale Chanyeol przyłożył dłoń do
jego ust. – Teraz bądź cicho i słuchaj. – Uśmiechnął się i zabrał dłoń, by
zacząć grać. Brzdąkaniu na gitarze wkrótce towarzyszył niski nucący głos
Chanyeola.
Nie
była to długa kompozycja, trwała ledwie półtorej minuty, ale była czymś innym.
Była na granicy ballady i kołysanki, nawet bez słów melodia była zaprawiona
kroplą goryczy.
–
Wow – wydyszał Baekhyun, gdy Chanyeol skończył, patrząc na niego spod grzywki.
– Jesteś grafikiem. Skąd, do cholery, bierze się ten talent muzyczny?
Aby
ukryć swą szybko czerwieniejącą twarz, Chanyeol przetarł ją, odwracając wzrok,
lecz Baekhyun mógł zauważyć efekt swojego komplementu. – To nie jest wcale
takie dobre… – wymamrotał Chanyeol, rumieniąc się.
–
Nie oceniaj się tak nisko. – Baekhyun uśmiechnął się szeroko. Wyciągnął rękę w
stronę gitary, a Chanyeol pozwolił mu zabrać ją ze swych rąk. – Zawsze chciałem
grać… – dumał w roztargnieniu, głaszcząc drewno.
–
Chcesz, żebym cię nauczył? – zapytał Chanyeol, a oczy Baekhyuna rozjaśniły się.
–
Naprawdę?
–
Nie jestem najlepszym nauczycielem, tylko ostrzegam – dodał nieśmiało Chanyeol.
Zszedł z łóżka i ustawił się przed Baekhyunem. Powoli zaczął zmieniać pozycję
ręki Baekhyuna.
Po
kilku potrąceniach Baekhyunowi w końcu udało się wygodnie złapać gitarę, ale
zabrało to nieco dłużej, niż chciałby przyznać. Baekhyun zaśmiał się wbrew
sobie. – Cóż, nie jestem najlepszym uczeniem.
Chanyeol
odwzajemnił uśmiech. – Ale z nas para.
W
końcu przestali, kiedy Chanyeol oznajmił, że musi iść do łazienki. Siedzieli
nad tym jakieś półtorej godziny i zgodnie ze swoimi słowami Baekhyun
zdecydowanie nie był dobrym uczniem. Jego palce, choć długie i smukłe, miały
trudności z ułożeniem się we właściwej pozycji do akordów i miał problemy z
zapamiętaniem progów, ciągle musiał spoglądać na gryf, by liczyć je co kilka
nut. Ale był sumienny, zdeterminowany, by zrealizować swój cel, a Chanyeol był
cierpliwy, spokojnie przestawiał palce Baekhyuna, udzielając pomocnych rad,
kiedy było trzeba. Do końca sesji Baekhyun nauczył się dwóch, choć okropnie
łatwych, piosenek.
–
Zaraz wrócę – obiecał Chanyeol i wyszedł z pokoju.
–
Czy mogę dostać coś do picia? – spytał Baekhyun, idąc kawałek za Chanyeolem,
ale skręcił w lewo do salonu. Znalazł Jongdae rozwalonego na kanapie, jak
zwykle, był pochłonięty w swojej grze o Pokemonach.
–
Tak – odkrzyknął Chanyeol w odpowiedzi, spiesząc do łazienki. – Coś powinno być
w lodówce, po prostu sobie weź.
Baekhyun
pokiwał głową, zanim zdał sobie sprawę, że Chanyeol nie może tego zobaczyć.
Wszedł do kuchni z zamiarem zaatakowania lodówki, ale zanim w ogóle zdołał
złapać za jej uchwyt, ciało Jongdae wcisnęło się między urządzenie a Baekhyuna.
Baekhyun nawet nie pamiętał, żeby widział, jak tamten się porusza. – Cześć? –
Baekhyun uśmiechnął się lekko, jego rysy twarzy były wykrzywione w czystym
zdezorientowaniu.
Jongdae
posłał mu surowe spojrzenie, które zelżało tak szybko, jak się pojawiło.
Przywołał Baekhyuna bliżej skinieniem, jakby miał jakiś sekret do zdradzenia;
Baekhyun go usłuchał.
–
Pst – szepnął Jongdae, a Baekhyun praktycznie mógł poczuć głupawy uśmieszek na
swoim uchu. – Nie mów Chanyeolowi, ale tam jest niespodzianka. Nie otwierałbym
tego na twoim miejscu.
Baekhyun
odsunął się, by spojrzeć na Jongdae. – Niespodzianka?
–
Otwórz lodówkę, a będziesz pogrzebany pod miesięcznym zapasem zakupów.
–
Och. Jasne.
–
Więc już wiesz. – Jongdae uśmiechnął się, a później praktycznie odholował
Baekhyuna z powrotem do sypialni Chanyeola. – Zatem po prostu rób dalej… to, co
tu robisz. – Ostatni uśmiech, zanim drzwi zamknęły się i Baekhyun nie mógł nic
poradzić na to, że czuł, iż cała ta wymiana zdań była dziwa. Odepchnął to jak
nic i zdecydował się poczekać na łóżku, pociągając w roztargnieniu za struny
pozostawionej na nim gitary.
Chanyeol
wrócił jakąś minutę później. – Wziąłeś sobie coś do picia? – zapytał,
wycierając mokre ręce o tył spodni.
Baekhyun
wzruszył ramionami, szczególnie interesując się struną A, którą szarpał coraz
gwałtowniej.
Chanyeol
raptownie stał się surowy i znienacka przycisnął struny, powstrzymując ciągłe
brzdąkanie Baekhyuna. – Co to ma znaczyć? – zapytał. Baekhyun nie mógł nic
poradzić na to, że wyczuł w jego głosie odrobinę agresji. Odsunął się od
górującej postaci Chanyeola.
Odwrócił
wzrok, a Chanyeol nagle przybliżył się, jego oczy były pełne złości i czegoś,
co Baekhyunowi wydawało się być strachem. – Co to ma znaczyć? – powtórzył
Chanyeol, jego głos był szorstki.
–
Jongdae powstrzymał mnie przed otwarciem lodówki – powiedział Baekhyun, unosząc
ręce nad głowę, jakby chciał udowodnić swoją niewinność. – Nie mogę powiedzieć
ci nic więcej. Zaprzysiągłem dyskrecję.
Chanyeol
zastygł w bezruchu, a jego złość zgasła, kiedy odsunął się z ulgą. W powietrzu
wisiała cisza, kiedy Chanyeol odetchnął. – Pieprzony Jongdae… – wyszeptał,
potrząsając głową.
–
Nie wydaje mi się, że to co dla ciebie zaplanował jest takie złe? – skomentował
Baekhyun, naprawdę nie łapiąc, dlaczego Chanyeol tak bardzo się wkurzał za
(prawdopodobnie) nieszkodliwy żart.
–
To tylko… – zaczął Chanyeol, a potem odepchnął tę myśl. – Nieważne.
–
Po prostu – Baekhyun urwał, próbując wymyśleć sposób, by rozjaśnić tę dziwną
atmosferę, która utknęła w miejscu. – Nie mów mu, że ci powiedziałem –
spróbował, a Chanyeol uśmiechnął się.
–
Nie martw się, twój sekret jest u mnie bezpieczny.
x x x
Pewnego
dnia, kiedy wpadł, był tylko Jongdae. To dziwne, naprawdę, dlaczego Jongdae był
sam w mieszkaniu Chanyeola, a odkąd Baekhyun i Chanyeol zaczęli się umawiać,
Baekhyun całkiem przestał się zastanawiać – spekulować – nad powodami wizyt
Jongdae.
Teraz
te teorie – podejrzenia – powróciły do Baekhyuna. Nie chodziło tak bardzo o to,
że ci dwaj się umawiają (bo to oczywiście nie o to chodziło), ale raczej o to,
dlaczego Jongdae zawsze tu był. Musiał mieć jakiś powód i Baekhyun zamierzał go
odkryć.
–
Chanyeola teraz nie ma – powiedział Jongdae, jak tylko otworzył drzwi.
–
Och – odpowiedział Baekhyun, jego twarz nieco zmarszczyła się w
zdezorientowaniu. – Wiesz, kiedy wróci?
–
Nie mam pojęcia – przyznał Jongdae. – Ale możesz przyjść i poczekać. To jest, w
końcu – przerwał, by poruszyć wstrętnie brwiami – mieszkanie twojego chłopaka.
Jego
żołądek przekręcił się. Wiedział, że jest w jakiejś relacji z Chanyeolem, ale
nigdy nie nazwali tego oficjalnie. Słysząc formalną nazwę, poczuł, że serce
wpada mu do żołądka i raczej nie zastanawiał się dlaczego.
Ale
się nie zarumienił. Nie było żadnego powodu, żeby się zarumienić, co sprawiło, że spuścił głowę i przepchnął się do
środka. – Dobrze dogadywałbyś się z Lu Hanem, przysięgam – mruknął Baekhyun pod
nosem, a Jongdae, najwyraźniej wychwytując cichy wydech Baekhyuna, jedynie
mruknął na znak zgody.
Kiedy
Baekhyun podszedł, by usiąść po jednej stronie kanapy, a Jongdae zajął miejsce
na drugim końcu, Baekhyun zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy nie był z
nim sam na sam. Jednak to Jongdae łaskawie o tym wspomniał.
–
Czy to nie dziwne – zapytał, podnosząc nogi do góry i przerzucił je przez
kolana Baekhyuna, układając znacznie bliżej jego krocza, niż Baekhyunowi by to
pasowało. Nie wiedział, jak zdjąć jego nogi, nie wychodząc przy tym na
niegrzecznego lub nie uciekać się do dotknięcia stóp Jongdae. – Że nigdy nie
byliśmy sam na sam?
–
Czy ty mnie jakoś podrywasz? – wypalił Baekhyun i przesunął się bardziej na
swoją stronę kanapy, dopóki stopy Jongdae nie znalazły się poza niebezpieczną
strefą. Kanapa była mała, więc pięty Jongdae nadal spoczywały na brzegu jego
uda, ale to i tak było lepsze.
–
Nie, wszystko jest w porządku. – Jongdae potrząsnął głową, zanim po namyśle
dodał: – Zostawię do dla Chanyeola. – Mrugnął tandetnie, a Baekhyun spojrzał na
niego obojętnie.
Przez
chwilę panowała cisza, bo Baekhyun nigdy tak naprawdę nie spędził z Jongdae
wystarczająco dużo czasu, by znaleźć coś takiego jak wspólne zainteresowania.
Przez moment wiercił się w miejscu, zanim wreszcie wybrał och-jakże-cudowne
rozpoczęcie rozmowy. – Masz klucze do tego mieszkania?
–
Tak, a co? – Ten charakterystyczny uśmieszek był przyklejony do jego twarzy. –
Zazdrosny kochanek?
–
N-Nie! – wybełkotał Baekhyun nieco głośniej, niż było to potrzebne. Jongdae zadrżał,
ale i tak uśmiechnął się uprzejmie. – Ja tylko… Ty… Ty… – Nie kończąc swojej
myśli, Baekhyun urwał, wydymając wargi. – Wcześniej myślałem, że się spotykacie
– mruknął niemal niesłyszalnie.
Jongdae
praktycznie się zakrztusił. Kiedy uderzał się w pierś, dławiąc się własną
śliną, posłał Baekhyunowi zdumione spojrzenie. – Dlaczego w ogóle tak
pomyślałeś? – wysyczał, wyglądając na niemal zaatakowanego stwierdzeniem
Baekhyuna.
Baekhyun
wzruszył ramionami. – Nie wiem. To znaczy, ty byłeś – jesteś – zawsze tutaj. To
trochę podejrzane.
–
Czy nigdy nie słyszałeś o przyjaciołach?! Wiesz, ludzie, którzy przychodzą do
twojego domu i nie uprawiają z tobą seksu? – W złości udało mu się mrugnąć do
Baekhyuna, a Baekhyun ze wszystkich sił starał się, by utrzymać pokerową twarz,
by kontrolować rumieniec rozgrzewający jego buzię.
–
Tak. O tym też myślałem – odpowiedział Baekhyun, a potem się wycofał. – Ale Lu
Han zawsze podsuwał mi dziwne pomysły.
–
Nigdy nie poznałem, ani nie miałem intencji, by spotkać tego Lu Hana, ale
myślę, że morał tej historii jest taki, żeby nigdy go nie słuchać.
–
Ale jego argumenty wydawały się takie uzasadnione… Znaczy, przychodzisz
dokładnie cztery razy w tygodniu. W te same dni.
–
Może nie mam gdzie pójść… – powiedział poważnie Jongdae, a Baekhyun naprawdę
nie wiedział, jak na to odpowiedzieć.
Na
szczęście nie musiał, gdyż Jongdae skończył, wybuchając śmiechem. – Tylko
żartuję. O mój Boże, żałuj, że nie widziałeś swojej twarzy.
Baekhyun
zmrużył oczy. – Nie wiem. To realna możliwość.
–
Cóż, to obraźliwe – prychnął Jongdae, ale koniec końców i tak się uśmiechnął. –
Tylko żartuję. Musisz wiedzieć, że jestem anestezjologiem, więc nie pracuję
długo, ale nadal dobrze zarabiam. Po prostu lubię mieszkanie Chanyeola, bo,
wiesz, darmowe żarcie i w ogóle.
–
Ale jednak – sprzeczał się Baekhyun i naprawdę nie wiedział, dlaczego się
upierał, a jednak kontynuował: – Przychodzisz tu zdecydowanie za często. W te
same dni.
–
Wow, ktoś tu jest zazdrosny. – Jongdae uśmiechnął się głupawo. – Może mam wolne
tylko w te dni. Czy to kiedykolwiek przyszło Lu Hanowi do głowy?
Tym
razem nie miał jak odeprzeć ataku. – Wiele rzeczy nie przychodzi Lu Hanowi do
głowy – w końcu przyznał Baekhyun.
–
Cóż, dobrze, że doszliśmy do tego faktu, że nie mam i nigdy nie będę żywił do
tego frajera Chanyeola żadnych romantycznych uczuć. – Jongdae urwał, by położyć
dłoń na ramieniu Baekhyuna i spojrzał na niego ze współczuciem. – Bez obrazy.
–
Jasne.
x x x
Baekhyun
poszedł do Minseoka, jak tylko wrócił do domu. – Będziesz wisiał Lu Hanowi
następne dwadzieścia dolarów.
–
Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał Minseok, był wyraźnie rozproszony przez
pracę, która leżała przed nim.
–
Jongdae naprawdę jest anestezjologiem.
I
wtedy Minseok wreszcie podniósł wzrok znad swojego podręcznika z wyrazem
absolutnego przerażenia. – Nie – wyszeptał. – Skąd on to w ogóle wiedział?
Baekhyun
jedynie wzruszył ramionami ze współczuciem. – Powodzenia następnym razem. – Już
miał odejść, kiedy poczuł uścisk dłoni Minseoka wokół swojego nadgarstka.
–
Czekaj – syknął Minseok, miał zdesperowane spojrzenie. – Lu Han… Nie musi
wiedzieć o tej informacji.
–
Myślałem, że wasz związek opiera się na zaufaniu.
–
To, czego Lu Han nie wie, nie skrzywdzi go.
–
Finansowo może.
Minseok
prawie złamał długopis na pół. – To ja pozwalam ci mieszkać pod moim dachem
praktycznie za nic. Powinieneś być wobec mnie lojalny, a nie zdradzać mnie w
ten sposób – prawie warknął, a Baekhyun nigdy nie widział tak agresywnej strony
Minseoka, jeśli nie oglądali meczu lub nie grali w Mario Cart.
–
Cokolwiek powiesz, hyung. – Baekhyun zaśmiał się niezręcznie, powoli oddalając
się od biurka Minseoka.
x x x
Jednak
z obecnością Jongdae lub bez niej ich relacja rozwijała się, kiedy z każdym
dniem uczyli się o sobie coraz więcej.
Jedną
z tych rzeczy było to, że Chanyeol lubił prowadzić. Baekhyun dowiedział się, że
kiedy Chanyeol pod wpływem chwili zaoferował przejażdżkę po mieście, u
Baekhyuna zbliżała się godzina policyjna, którą sam sobie narzucił. Baekhyun
nie miał powodu, by odmówić.
Na
parkingu, który należał do apartamentowca (gdzie Baekhyun nigdy wcześniej nie
śmiał się zapuszczać, nie miał potrzeby jako osoba bez samochodu), Chanyeol
poprowadził go do eleganckiego czarnego dwuosobowego Lexusa. Pomyślał, że to
jakiś luksusowy samochód, ale jego wiedza o samochodach była w najlepszym
wypadku minimalna.
–
Fajny samochód – dumał i miał to na myśli. Nie wiedział wiele o samochodach,
ale jeśli pozbawiona wgnieceń karoseria i lśniący lakier nic nie wskazywały,
samochód był w świetnym stanie.
–
Nazywa się Dara – powiedział pomocnie Chanyeol, a Baekhyun nie mógł powstrzymać
śmiechu.
–
Więc jesteś tym typem głupka, który nazywa swój samochód.
–
To forma związku! – sprzeczał się bez przekonania Chanyeol, wyciągając kluczyki
z kieszeni, by otworzyć samochód, zanim podszedł do przodu, by otworzyć
drzwiczki dla Baekhyuna.
–
Co tylko powiesz, Park. – Baekhyun parsknął, a na twarzy Chanyeola pojawił się
mars, kiedy używał rąk, by pokierować Baekhyuna w pełni do samochodu, nim
zatrzasnął drzwi. Po minucie Chanyeol dołączył do Baekhyuna w samochodzie,
wślizgując się na miejsce kierowcy. – Zatem, jedziemy w jakieś konkretne
miejsce?
–
Uch – odparł Chanyeol, wkładając klucze do stacyjki i przekręcił je, pobudzając
silnik do życia. – Chcesz dokądś pojechać?
–
Nieszczególnie – powiedział Baekhyun, poruszając się, by zapiąć pas. – Miejsce,
które ty wybierzesz, będzie w porządku.
–
Więc pozwól, że zabiorę cię w to miejsce.
Baekhyun
jedynie się uśmiechnął. – Co tylko chcesz.
Otaczała
ich cisza, kiedy jechali, nieznaczna, ale jednak. Bynajmniej nie było to niekomfortowe;
Baekhyun zdawał się pocieszać tym, kiedy odchylał nieco fotel do tyłu i opierał
się o drzwi. Chanyeol włączył muzykę, ale grała cicho, powietrze raczej
wypełniał dźwięk jego nucenia niż prawdziwa melodia piosenki. Nie żeby to miało
znaczenie, ale Baekhyun wolał głos Chanyeola.
Trwali
tak przez dłuższą chwilę i z tego, co było widać, Chanyeol albo zabierał go
gdzieś bardzo daleko, albo zupełnie donikąd, patrząc na to, że wyjeżdżał z
miasta. – Dokąd jedziemy? – zapytał bez namysłu Baekhyun, kiedy zauważył, że
dotarli na przedmieścia. Ku jego zaskoczeniu, jak tylko dotarli do granic
miasta, Chanyeol szybko, prawdopodobnie nielegalnie, zawrócił na środku drogi.
Dookoła nie było nikogo innego, więc to naprawdę nie miało znaczenia, lecz
sprawiło, że Baekhyun przeniósł całą swą uwagę na kierowcę. – Co ty wyprawiasz?
–
Wracam do miasta – odparł Chanyeol.
–
A co z pierwszym pytaniem? Jakiś pomysł, dokąd jedziemy?
Na
to wydawało się, że Chanyeol zblednął, przybierając po chwili zażenowany mars. –
Miałem pomysł na cel podróży.
–
Miałeś? – spytał Baekhyun, unosząc brew.
–
Miałem – potwierdził kierowca. – Miałem miejsce, do którego chciałem pojechać,
ale potem zdałem sobie sprawę, że prawdopodobnie jest zamknięte o tej porze
nocy.
–
I nie pomyślałeś o wypowiedzeniu swoich zmartwień, dopóki nie spędziliśmy
godziny na naszej przygodzie? – W jego głosie nie było śladu złości czy
poirytowania, ale raczej tylko rozbawienie, zwykłe i proste.
–
To przyszło mi do głowy – zaczął cicho Chanyeol i musiał znów skupić się na
drodze. – Ale dopiero wtedy, kiedy byliśmy już dosyć daleko. Zamierzałem ci powiedzieć,
ale odkładałem to bo- – urwał, zerkając szybko na Baekhyuna, zanim mocno
zacisnął dłonie na kierownicy z czymś, co wyglądało na wyraz zawstydzenia. –
Chciałem spędzić z tobą więcej czasu – wymamrotał. Powiedział to szybko, lecz
nie wystarczająco szybko, żeby Baekhyun nie mógł zrozumieć.
Baekhyun
mruknął. – Mogłeś poprosić, żebym został dłużej, jeśli chcesz, wiesz?
–
Wygląda na to, że zawsze spieszysz się do wyjścia o konkretnej godzinie. –
Chanyeol wzruszył ramionami. – Wywnioskowałem, że musisz dokądś pójść, masz coś
do zrobienia.
–
A ja po prostu czułem, że zasiedziałbym się, gdybym został na noc – odrzekł
Baekhyun.
–
Co? – spytał Chanyeol, a w jego oku był ten wyraz. – Zostać na noc? Nie
powiedziałem nic o tym, że chciałbym, żebyś został na noc, zboczeńcu – droczył
się, a natychmiastową odpowiedzią Baekhyuna było klepnięcie go w udo.
–
Obaj wiemy, że to jest dokładnie to, do czego nawiązujesz – powiedział
Baekhyun, ale zanim Chanyeol mógł zaprzeczyć, mówił dalej, nie dając szansy
drugiemu, by mu przerwał. – Nie wiem, co zwykle robisz, kiedy idziesz na
przejażdżkę, ale jestem głodny. Powinniśmy się gdzieś zatrzymać na jedzenie.
–
Co jest w ogóle otwarte o tej porze?
Baekhyun
wzruszył ramionami. – Coś na pewno.
I
rzeczywiście coś było, ale okazało się, że to niewielki sklep całodobowy
ulokowany pięć minut drogi dalej. Był trochę zniszczony, ale czysty,
obsługiwany przez bardzo apatycznego kasjera, który uprzejmie poprowadził ich
do czajnika. Zostawił ich samych sobie, a jedyne co powiedział, to „Jakby, nie
spieprzcie niczego”.
–
Nie zamierzam kłamać – zaczął Chanyeol, włączając czajnik, zanim usiadł. – Nigdy
wcześniej tego nie robiłem?
–
Nie robiłeś tego? W sensie, nie jadłeś na stacji benzynowej czy nie wychodziłeś
na jedzenie w środku nocy z kimś tak uroczym jak ja? – Baekhyun uśmiechnął się
figlarnie, zajmując miejsce obok Chanyeola.
–
To pierwsze – odpowiedział w roztargnieniu Chanyeol, chwytając dwa komplety
pałeczek, a potem jeden z nich wręczył Baekhyunowi.
Na
to Baekhyun wydął wargi. – Więc robiłeś to wcześniej z kimś tak uroczym jak ja?
Chanyeol
jedynie wzruszył ramionami.,
–
Cóż – powiedział Baekhyun, zapełniając milczenie Chanyeola. – Przynajmniej
muszę powiedzieć, że to ja jako pierwszy wyciągnąłem cię na żarcie do
całodobowego. To znaczy, jakie ty życie wiodłeś beze mnie?
Chanyeol
tylko mruknął na znak zgody, rozdzielając swoje pałeczki. – No właśnie, jakie
życie?
Wrócili
późno w nocy, głośno wtaczając się po schodach o nieprzyzwoitej godzinie
nocnej, chociaż nie byli pijani niczym poza czystym uniesieniem. Kiedy dotarli
na swoje piętro, ku zaskoczeniu Chanyeola, Baekhyun nie oderwał się, by wrócić
do swojego mieszkania. W zamian przyrósł do boku Chanyeola, śmiejąc się z
czegoś, co powiedział. Czy to w ogóle był żart, Baekhyun nie wiedział. Wszystko
wydawało się nadmiernie zabawne o czwartej nad ranem.
Chanyeol
jednak tego nie kwestionował. Po prostu otworzył normalnie drzwi i patrzył, jak
Baekhyun wchodzi do środka, zanim je zamknął.
To
była pierwsza noc, którą u niego spędził. Miło było ponownie zasnąć obok
ciepłego ciała, być utulonym do snu przez bicie czyjegoś serca i nie mógł
powiedzieć, że za tym nie tęsknił.
Poza
niewinnym pocałunkiem, który Chanyeol złożył na jego czole, zanim poszli spać,
nie robili nic innego.
(Nie
mógł jednak powiedzieć tego samego o poranku.)
x x x
Gdy umawiali się
przez kilka miesięcy, wspaniałym pomysłem Lu Hana było zaproszenie Chanyeola na
obiad.
– To nawet nie
jest twoje mieszkanie, Lu Han. – Baekhyun przewrócił oczami, kuśtykając w
stronę kanapy z koszykiem wypranych rzeczy, które trzeba było poskładać. – Nie
możesz tak po prostu zapraszać ludzi. To niegrzeczne.
– Jestem tu tak
często, że prawie tu mieszkam. – Lu Han wzruszył ramionami, siadając na oparciu
kanapy, patrzył, jak Baekhyun wykonuje swoje obowiązki.
– To wykonuj, do
cholery, swoją część prac domowych! – syknął Baekhyun, ciskając jedną z
koszulek w twarz Lu Hana. Nie trafił, gdyż jego celowanie było dość gówniane,
jednak nagły wyskok Lu Hana niczym z procy był i tak zabawny.
– To było
niegrzeczne – powiedział Lu Han, bardzo niechętnie, podnosząc parę spodenek i złożył
je. – Ale naprawdę, chcę poznać Chanyeola.
– A, twoje
prześladowanie nie jest wystarczająco dobre, żeby zdobyć odpowiednią ilość
informacji o nim?
– Nie
prześladuję go. – Lu Han zmrużył oczy.
– Och tak,
właśnie. Tylko Jongdae.
Tym razem Lu Han
rzucił w Baekhyuna jakimś ciuchem. I tym razem wspomnianym ciuchem były majtki.
I tym razem te majtki trafiły Baekhyuna prosto w twarz. – Muszę go poznać –
ciągnął Lu Han. – Muszę sprawdzić, czy jest tego wart.
– Nie jesteś
moim ojcem.
– Nie, ale
Minseok jest twoją matką i się zgadza. Prawda, Minseok?
Odwrócili się,
gdzie Minseok siedział przy kuchennym stole i patrzyli na niego wyczekująco.
Kilka chwil później palce Minseoka przestały stukać w klawiaturę, a on
odwzajemnił ich spojrzenie. – ?
– Powiedz „tak”
– ponaglił Lu Han.
– Tak –
powiedział natychmiast Minseok, a Lu Han uśmiechnął się wyniośle.
– Więc teraz
musisz go przyprowadzić. Polecenie matki.
– O tym
rozmawiacie? – spytał Minseok, zamykając komputer, by naprawdę dołączyć do
rozmowy.
– Taak, nie
uważasz, że to głupi pomysł? – odparł Baekhyun i próbował zrobić trochę miejsca
na sofie, żeby Minseok mógł usiąść.
Minseok spojrzał
niepewnie na maleńką przestrzeń, jaką Baekhyunowi udało się oczyścić i
zdecydował się po prostu zająć miejsce na podłodze. – Uważam, że to cudowny
pomysł. – Chociaż Baekyun był skupiony na Minseoku, kątem oka dostrzegł, jak Lu
Han unosi pięść w geście zwycięstwa.
– W jakim
świecie „cudownym pomysłem” byłoby przedstawienie kogoś Lu Hanowi? – zapytał
Baekhyun, marszcząc nos z udawaną odrazą.
– Miło byłoby go
poznać. – Minseok wzruszył ramionami, zupełnie ignorując ostatni komentarz
Baekhyuna. – To znaczy, rozmawiam z Chanyeolem od czasu do czasu, ale nigdy tak
naprawdę nie miałem okazji go poznać. Obiad to dosyć dobry pomysł.
– Minseok –
jęknął Baekhun. – Powinieneś być po mojej stronie. Kumple przed laskami.
Minseok jedynie
się zaśmiał. – Po prostu obiecaj, że go zapytasz.
– Dobra, dobra.
Jak będę pamiętał…
A Baekhyun tak
naprawdę nie miał zamiaru, żeby zapraszać Chanyeola. Nie było sposobu, dla
którego musiałby podporządkować swój związek komuś tak nieokreślonemu jak Lu
Han. Ale oczywiście Minseok był stanowczy w tej całej sprawie „bycia
przyjacielskim”.
Posunął się aż
tak daleko, że wyszedł, by dołączyć do Chanyeola i Baekhyuna w jednej z ich
małych pocztowych przygód.
– Co ty
wyprawiasz? – syknął Baekhyun, kiedy zobaczył, że Minseok wychodzi za nim z
mieszkania i podąża do miejsca, w którym spotykał się z Chanyeolem.
– Muszę zapytać
o coś Chanyeola. Ponieważ ktoś odmawia zaproszenia go. – Minseok pociągnął
nosem.
– Zapomniałem –
zaczął sprzeczać się Baekhyun, ale spojrzenie, jakie posłał mu Minseok,
sprawiło, że spuścił wzrok na ziemię.
– Dlaczego tak
bardzo boisz się go zaprosić? – spytał Minseok, szczere ziarno zmartwienia było
ukryte w jego oczach. – Przecież nie jesteśmy tacy źli.
Baekhyun
wzruszył ramionami, mając nadzieję, że zmieni temat, ale Minseok nie dawał się
tak łatwo zniechęcić.
– Boisz się, że
będziemy wprawiać cię w zakłopotanie? – spekulował Minseok. – A może boisz się,
że będziemy go nękać? Albo… boisz się, że spotka się z twoimi przyjaciółmi…?
Boisz się, że to staje się zbyt poważne? Że to jest jak kolejny krok w otwarciu
twoich r-
– Możesz się po
prostu zamknąć?! – wykrzyknął z irytacją Baekhyun, kiedy Minseok poruszył czuły
punkt, ale natychmiast pożałował doboru słów, doboru tonu, gdy zobaczył, jak
twarz Minseoka pochmurnieje. – Ja tylko- Ja uhm. Uch. Nie chcę, żeby poznał Lu
Hana – sprostował niepewnie, ale wyraz twarzy Minseoka nie zmienił się.
– Przepraszam –
powiedział cicho Minseok, a potem stali w krępującej ciszy, dopóki Chanyeol w
końcu nie wyszedł ze swojego mieszkania, by się z nimi spotkać.
– Hej, Minseok
tu jest! – zauważył, ale Chanyeol od razu dostrzegł, że coś jest nie tak. –
Czy… coś się stało? – spytał lekko odstręczony przez dziwną atmosferę.
– Hej. – Minseok
zmusił się do uśmiechu. – Nic się nie stało. Baekhyun i ja tylko rozmawialiśmy.
– Och. –
Chanyeol wyglądał, jakby miał powiedzieć coś więcej, prawdopodobnie starając
się bardziej zagłębić w sytuację, ale Minseok się wtrącił.
– Więc ja będę
wracał, miło było cię zobaczyć, Chanyeol – rzekł Minseok i zaczął cofać się w
stronę mieszkania.
– Zaczekaj. – I
Minseok posłusznie się zatrzymał. – Miałeś mi coś powiedzieć? – zapytał
Chanyeol, ale Minseok jedynie potrząsnął głową.
– Nie, to nic
takie-
– Minseok chciał
wiedzieć, czy zechcesz przyjść do nas na obiad w któryś dzień – odezwał się
Baekhyun, a Minseok posłał mu pełne zdziwienia spojrzenie. – Chce się tylko
tobie przyjrzeć, zobaczyć, czy jesteś odpowiednim pretendentem. Chce sprawdzić,
czy jesteś seryjnym mordercą. To co zwykle.
Minseok wyglądał
na zaskoczonego, lekko mówiąc, a Baekhyun jedynie posłał mu najmniejszy z
uśmiechów. Zawsze był kiepski w bezgłośnym wypowiadaniu słów, ale Baekhyun przynajmniej
potrafił wyczytać charakterystyczne „Dziękuję” z warg Minseoka.
Chanyeol, jak
zwykle, nie zważał na niemą konwersację Minseoka i Baekhyuna i tylko wesoło
pokiwał głową. – Jasne, z przyjemnością. Mogłeś mnie sam zapytać, wiesz.
Jesteśmy sąsiadami, prawda?
– Prawda. –
Minseok radośnie skinął, zanim zniknął w mieszkaniu.
– Cóż, to było
dziwne – skomentował bez przemyślenia Chanyeol, a Baekhyun jedynie wzruszył
ramionami, przesuwając się, by stanąć przy boku Chanyeola. – Od jakiegoś czasu
chciał, żebyś zaprosił mnie na obiad z nimi, co?
– Przez jakieś
dwa tygodnie. – Baekhyun zaśmiał się. – Tak dobrze mnie znasz.
Chanyeol mruknął
na znak zgody i zaczął sprowadzać Baekhyuna po schodach. – Ale jestem ciekaw –
odezwał się, ostrożnie stawiając kroki, starał się ze wszystkich sił, by się
nie potknąć i nie pociągnąć za sobą Baekhuna. – Dlaczego byłeś tak bardzo
niepewny, żeby mnie zaprosić?
– To jest w
ogóle dziwne. Zapraszanie chłopaka na obiad… Oni zachowują się jak moi rodzice.
– Baekhyun przewrócił oczami, ale zastygł w bezruchu, kiedy zobaczył, że
Chanyeol patrzy na niego z niedowierzaniem. – Coś nie tak?
– Nic, ja… –
mruknął Chanyeol. – Znaczy, to oczywiste, że się spotykamy, ale… ty… Nigdy
wcześniej mnie tak nie nazwałeś.
– O-och. Po
prostu pomyślałem… Jongdae raz tego użył… Więc jakby… Czy to wprawia cię w
zakłopotanie?
– Nie! – odparł
naprędce Chanyeol, zanim odwrócił wzrok. – Podoba mi się…
– W porządku. –
Baekhyun spuścił wzrok na ziemię i otoczyła ich niezręczna cisza.
– Ale, uhm… –
podjął na nowo Chanyeol, przerywając ciszę poprzez poruszenie starszego tematu.
– Wydaje mi się, że to wymówka. Bądź ze mną szczery. – Przerwał. Odwracając
się, by stanąć twarzą do drugiego, położył dłonie na obu ramionach Baekhyuna i
spojrzał mu prosto w oczy. – Jestem aż tak żenujący?
Baekhyun nie
odpowiedział od razu. – Lu Han jest bardziej żenujący – powiedział po chwili,
wiecznie używając Lu Hana jako swojego kozła ofiarnego. – Wolałbym, żebyś żył
swoim życiem, nigdy nie poznając tego gościa.
– Wiesz, im
więcej o nim mówisz, tym bardziej tak naprawdę chcę go poznać.
Baekhyun
pokręcił głową, marszcząc brwi. – Tego się obawiałem.
Chanyeol zgodził
się przyjść dwie noce po tym, jak zaproszenie zostało złożone.
– Co ty tam
robisz? – zapytał, kiedy zobaczył Baekhyuna przed swoimi drzwiami godzinę przed
umówioną. – Myślałem, że to ja mam tam przyjść.
– Tak. –
Baekhyun pokiwał głową na znak zgody. – Ale chcę cię przygotować na ten cały
obiad.
– Czy Minseok
wyrzucił cię, bo byłeś wrzodem na tyłku? – spytał niepewnie Chanyeol.
– Minseok mnie
wykopał – powiedział szczerze Baekhyun, ale nie potwierdził ani nie zaprzeczył
drugiej części. W zamian zapytał: – Wpuścisz mnie?
Napotkał
uśmiech. – Czy ja ci kiedykolwiek odmówię?
Gdy w końcu
naprawdę przyszli na obiad, to Baekhyun zaplanował zapukanie do drzwi. – Boję
się, że Lu Han coś zrobi. – Przekonał Chanyeol, praktycznie odpychając go z
drogi, żeby sam mógł to zrobić.
Chanyeol
pozwolił mu ze śmiechem. – Mam przeczucie, że Lu Han nie jest nawet w połowie
taki zły, na jakiego go kreujesz.
– W takim razie,
chłopie, dzisiejszy wieczór zrobi na tobie wrażenie – rzekł Baekhyun,
pochodząc, by zapukać do drzwi. Minęły zaledwie trzy sekundy, zanim Lu Han
otworzył drzwi.
– Chanyeol! –
przywitał się, natychmiast wyciągając dłoń, by uścisnąć ją z Chanyeolem.
– Ty musisz być
Lu Han, prawda? – spytał Chanyeol z grzecznym uśmiechem, chwytając dłoń
drugiego, ale Baekhyun mógł zobaczyć, że uśmiech ten zaczyna się nadwerężać,
kiedy Lu Han począł energicznie poruszać ręką w górę i w dół.
– Tak, to ja,
miło cię poznać! – przyznał Lu Han z uśmiechem. Nie przestawał potrząsać i w
końcu obowiązkiem Baekhyuna stało się odciągnięcie Chanyeola do tyłu i
rozerwanie uścisku. – Wejdźcie – powiedział Lu Han z uśmiechem, jakby ostatnia
minuta intensywnego poruszania dłonią nie wydarzyła się.
Baekhyun
wprowadził Chanyeola do środka, trzymając dłoń wokół jego nadgarstka, na
wypadek gdyby Lu Han chciał zwabić go na zaimprowizowane przesłuchanie. – To
ładnie miejsce – skomentował Chanyeol bezceremonialnie, gdy Baekhyun ciągnął go
przez mieszkanie do stołu.
Tuż przed tym,
jak zasiedli, jednak, Minseok wyszedł z kuchni w żenująco pomarszczonym
fartuszku i w ogóle. – Chanyeol! – przywitał się z bezzębnym uśmiechem. –
Cieszę się, że mogłeś przyjść.
Chanyeol
odwzajemnił powitanie z lekkim ukłonem. – Dzięki za zaproszenie.
– Obiad jeszcze
nie jest do końca gotowy – oznajmił Minseok i już miał powiedzieć coś więcej,
kiedy para rąk owinęła się wokół jego talii. Później twarz pojawiła się za nim,
a broda Lu Hana spoczęła na jego ramieniu w sposób, który udawał się tylko ze
względu na wzrost Minseoka. Nikt naprawdę nie wiedział, kiedy Lu Han wszedł do
kuchni ani kiedy znalazł się za Minseokiem, ale nie kwestionowali tego.
Minseok, nieporuszony, mówił dalej: – A może pokazałbyś mu swój pokój czy coś.
– Ale zostaw
drzwi otwarte. Masz zakaz zamykania ich, kiedy chłopak jest w mieszkaniu –
powiedział Lu Han uprzejmie i był to jeden z komentarzy, które były częścią
powodu, dla którego Baekhyun nie chciał przyprowadzać Chanyeola.
Nie powiedział
nic; odpowiedź jedynie pobudziłaby zachowanie Lu Hana. W zamian zawlókł
Chanyeola do swojego pokoju, upewniając się, by zatrzasnąć drzwi wbrew nakazowi
Lu Hana.
– Powiedział, że
masz nie zamykać drzwi. – Chanyeol uśmiechnął się. – Nie jesteś buntownikiem?
Baekhyun tylko
jęknął, wysuwając krzesło spod biurka, by na nie opaść. – Rozumiesz, dlaczego
nie chciałem, żebyś poznał Lu Hana?
Chanyeol
wzruszył ramionami. – Nie rozumiem. To dosyć urocze, jak przylepny jest.
Zachowuje się jak miś koala.
– Może z początku…
– mruknął Baekhyun pod nosem
Chanyeol znowu
wzruszył ramionami. Już miał usiąść na podłodze, jego kończyny już były zgięte,
gdy Baekhyun go powstrzymał. – Możesz po prostu usiąść na łóżku – odparł bez
namysłu.
W jego oczach
pojawił się błysk, a Baekhyun naprawdę nie wiedział, o co chodzi, dopóki
Chanyeol się nie odezwał. – Już zapraszasz mnie do łóżka? Ta relacja zmienia
się trochę za szybko, nie sądzisz?
– Tak jakby się
zamknij. – Baekhyun przewrócił oczami. Odwrócił się plecami do Chanyeola,
sięgając do biurka po płytę, którą chciał pokazać Chanyeolowi.
– Zmuś mnie. –
Usłyszał wyzwanie Chanyeola i słowa te sprawiły, że Baekhyun odpuścił szukanie
płyty (szanse były takie, że prawdopodobnie i tak ją zgubił) i odwrócił się, by
na niego spojrzeć.
– Czy to
wyzwanie? – odparował Baekhyun, mrużąc oczy.
Chanyeol nawet
nie musiał odpowiadać, zanim Baekhyun zbliżył się do młodszego. – Czy to
wyzwanie? – powtórzył, wpychając się między nogi Chanyeola.
Chanyeol znów
wymigał się od odpowiedzi i tylko stali tam (cóż, Chanyeol siedział),
wzdychając, kiedy Chanyeol zaśmiał się. – Tak dużo napięcia seksualnego –
prychnął, lecz Baekhyun nie uznał tej sytuacji za równie zabawną, przesuwając
się do przodu, by złączyć swoje wargi z wargami Chanyeola.
– Obiad gotowy!
– oznajmił radośnie Lu Han i tak jakby wtargnął do pokoju Baekhyuna bez
pukania. Para na łóżku natychmiast zesztywniała, zwracając swe oczy w stronę
nieproszonego gościa z wyrazem zażenowania. Powoli, bardzo powoli, Chanyeol
sięgnął do podłogi obok łóżka, by odzyskać zrzuconą koszulkę Baekhyuna. Powoli,
bardzo powoli, Baekhyun zabrał swoją dłoń ze spodni Chanyeola i zaczął wkładać
koszulkę. Powoli, bardzo powoli, szelmowski uśmiech uformował się na twarzy Lu
Hana. – Myślałem, że powiedziałem ci, żebyś nie zamykał drzwi – powiedział z
głupawym uśmieszkiem.
Zamknął drzwi
zbyt szybko, by trafiła go poduszka rzucona przez Baekhyuna. – Widzisz,
dlaczego nie chciałem, żebyś przychodził, by go poznać? – Baekhyun jęknął,
szarpiąc koszulkę, żeby zakryć swój brzuch.
– Nie rozumiem.
– Chanyeol wzruszył ramionami, na powrót zasuwając swoje spodnie. – To całkiem
urocze, jak przylepny jest. Zachowuje się jak miś koala.
Tym razem to
Chanyeol został zaatakowany poduszką.
Baekhyun
pierwszy zjawił się przy stole i usiadł na tym miejscu co zwykle. Stół był już
nakryty, ale ani Lu Han, ani Minseok jeszcze nie usiedli; Minseok wciąż
dokańczał jakieś danie, a Lu Han jak zawsze przylegał do jego boku. – Gdzie
twój chłopak? – spytał Lu Han ze znaczącym uśmieszkiem.
– W łazience –
odpowiedział nonszalancko Baekhyun, biorąc trochę jedzenia z jednego z talerzy
na stole.
W oku Lu Hana
pojawił się błysk, a on przesunął się do Minseoka, robiąc scenę poprzez
przyłożenie dłoni do ust i wyszeptanie mu czegoś do ucha. Z wyrażającej
niepokój miny Minseoka Baekhyun mógł odgadnąć, co powiedział. – Usiądź –
Minseok odgonił swojego chłopaka z powrotem do stołu, a Lu Han wykonał
posłusznie polecenie, wydymając wargi.
Lu Han zajął
miejsce naprzeciwko Baekhyuna i natychmiast pochylił się do przodu z szelmowskim
wyrazem twarzy, który był niemal przerażający. Już miał coś powiedzieć,
prawdopodobnie coś zboczonego albo dziwnie osobistego, lecz Chanyeol wrócił na
czas i choć Lu Han był zły, był na tyle przyzwoity, by powstrzymać się przed
byciem zupełnie obrzydliwym przy nowych osobach.
Minseok wkrótce
potem zjawił się przy stole, trzymając koszyk świeżego chleba, prosto z
piekarnika. – Macie tu trochę chleba czosnkowego – powiedział Minseok, kładąc
koszyk na stole. – Częstujcie się.
– Ej, patrzcie,
nie jest spalony – droczył się Baekhyun, otrzymując kopniaka w goleń od Lu
Hana. Pokazał mu środkowy palec, sięgając po kawałek chleba. – Chcesz trochę? –
spytał, zwracając się do Chanyeola.
– Nie, nie
przepadam za czosnkiem – skomentował Chanyeol, a Lu Hanowi opadła szczęka.
– Kto nie lubi
czosnku? – Lu Han rozdziawił usta. – Kim ty jesteś, wampirem?
Minseok uderzył
swojego chłopaka. Próbował być w tym delikatny, miły, ale stół nie zasłaniał
tyle, na ile on miał nadzieję. – To tylko osobiste preferencje, idioto. – Później
zwrócił się do Chanyeola. – Jest dużo czosnku w dzisiejszych potrawach… Chcesz,
żebym przygotował coś jeszcze?
Chanyeol szybko
odmówił. – Nie, jest w porządku. Nie nienawidzę go aż tak bardzo. – Posłał
Minseokowi uspokajający uśmiech, ale starszy był zbyt zdezorientowany przez Lu
Hana, który uśmiechał się z dumą.
– Jesteś taki
uroczy – zaszczebiotał Lu Han, wychylając się, by cmoknąć Minseoka w policzek.
– Fuj – zadrwił
Baekhyun, spiesząc, by zakryć oczy Chanyeolowi dłonią. – Publiczne okazywanie
uczuć.
Zgodnie ze
słowami Minseok dodał dużo czosnku do dań i Chanyeol skończył, ledwie dzióbiąc
swoje jedzenie. Odrzucił jednak wszystkie oferty Minseoka, że ugotuje coś
jeszcze i skończył, biorąc gryz lub dwa, by go udobruchać.
Obiad minął dość
szybko i wcale nie był taki zły, jak Baekhyun się spodziewał. Rozmawiali o
prozaicznych rzeczach, jedynie od czasu do czasu kierując pytanie do Chanyeola,
a nawet jeśli tak się działo, nie było szczególnie okropne. Lu Han zachowywał
się jak najlepiej i to samo w sobie wystarczyło, by być wdzięcznym.
Byli w środku
jednej z wielu przypadkowych anegdot Lu Hana, kiedy telefon Chanyeola zaczął
wibrować w jego kieszeni. Było raczej cicho i tylko Baekhyun zauważył, jak
Chanyeol wyławia urządzenie ze swoich spodni i szybko odczytuje wiadomość.
Baekhyun był za daleko i był zbyt dumny, by zrobić coś takiego jak podglądanie
i czytanie wiadomość, ale gdy Chanyeol zablokował ekran i schował komórkę z
powrotem do kieszeni, nie mógł nic poradzić na swoją ciekawość.
Już miał się
pochylić i zapytać, o co chodzi, kiedy Chanyeol się odezwał: – Hej… uch –
wtrącił Chanyeol, podczas gdy Lu Han nadal mówił, a Minseok zbladł.
– Mówiłem ci, że
nudzi się tobą i twoimi historyjkami – szepnął Minseok, ale wyszło to o wiele
za głośno. Chanyeol zaśmiał się.
– Nie, uhm –
zrobił pauzę. – To zabrzmi niezręcznie, ale, uch… – Znów spojrzał na swój
telefon. – Jongdae. Ma dzisiaj przyjść. Czy to w porządku, jeśli wpadnie tutaj?
Lu Han pokiwał
głową z ekscytacją. – Jongdae? Oczywiście, że może!
– Och? Przyjaźnisz
się z Jongdae? – spytał po koleżeńsku Chanyeol.
– Uch… Tak
jakby? – Lu Han odkaszlnął z zakłopotaniem.
– Nigdy
wcześniej go nie spotkał – zauważył pomocnie Baekhyun, a skonsternowany wyraz
na twarzy Chanyeola był bezcenny.
– Cóż. Uhm –
zająknął się Chanyeol, jego zmarszczone brwi w jednej chwili zmarszczyły się
jeszcze bardziej. – Po prostu wpuszczę go do środka.
Podniósł się i
podszedł do drzwi wejściowych. W chwili, gdy znalazł się poza zasięgiem słuchu,
Lu Han wyskoczył i pochylił się w stronę Baekhyuna. Baekhyun odskoczył do tyłu,
a Lu Han syknął: – Co ty, do cholery, robisz, sprawisz, że wyglądam jak jakiś
odrażający prześladowca.
– A nie jesteś
nim? – zapytał niewinnie Baekhyun, ciesząc się z urażonej miny na twarzy Lu
Hana.
– Ja… Nie jestem
prześladowcą. – Lu Han wydął wargi, opadając na swoje krzesło. Minseok
pogłaskał go pocieszająco po ramieniu.
– Jongdae tu
jest – oznajmił Chanyeol, kiedy wrócił do jadalni w towarzystwie niezręcznie
wyglądającego Jongdae.
Buzia Lu Hana
natychmiast się rozjaśniła. – Jongdae! – zawołał, a Jongdae jedynie posłał mu
dziwaczne spojrzenie, zanim szybko ukłonił się Minseokowi.
– Przepraszam,
że przeszkadzam – powiedział z zażenowaniem Jongdae, a Baekhyun nigdy wcześniej
nie widział, żeby był tak uprzejmy. – Twoje mieszkanie jest zachwycające.
Minseok poderwał
się, żeby uścisnąć dłoń Jongdae i znalazł dla niego krzesło. – Siadaj, siadaj.
– Uśmiechnął się i popchnął barowy stołek w stronę stołu.
Jongdae znowu
się ukłonił i usiadł. Siedział z zażenowaniem, obserwując, jak pozostali, jakiś
metr przed nim, jedzą ciasto. Wydawało się, że Minseok to zauważył i wstał z
miejsca. – Chcesz coś do jedzenia? Do picia?
Jongdae jedynie
pokręcił głową, uśmiechając się grzecznie. – Nie, dziękuję, to za wiele. I tak
już przeszkadzam.
Baekhyun musiał
fizycznie powstrzymać się przed wypowiedzeniem „No właśnie”.
– Nie, nalegam!
Jesteś gościem – naglił Minseok, ale kiedy stało się jasne, że Jongdae nie
ustąpi, podjął decyzję wykonawczą i tylko oznajmił: – Zrobię ci kawy.
Z uśmiechem,
podczas którego zaciskał wargi, Jongdae bardzo niechętnie się zgodził.
Przy stole było
całkiem cicho, gdy Minseok robił kawę. Chanyeol i Jongdae zdawali się w być w
środku myślowej rozmowy, Lu Han był zajęty patrzeniem na Jongdae, a Baekhyun
wiercił się z zakłopotaniem. Znów Minseok przerwał ciszę. – Jaką kawę lubisz,
Jongdae?
– Czarna jest w
porządku – odrzekł Jongdae, a Lu Han uśmiechnął się bez wyraźnego powodu.
Dopiero kiedy
Minseok wreszcie wrócił do stołu, Baekhyun zrozumiał. Gdy Minseok już podał
kawę i usiadł z powrotem na swoim miejscu, Baekhyun ledwie dostrzegł, jak
dyskretnie wyjął swój portfel i wcisnął banknot dziesięciodolarowy w dłoń Lu
Hana. Zmarszczył brwi, patrząc na nich, ale go zignorowali.
x
x x
Baekhyun
skończył, żałując, że przyprowadził Chanyeola na obiad. Ale w sposób, którego
nie oczekiwał.
Jakimś cudem
podczas obiadu rozmowa zeszła na temat pisania Baekhyuna (albo raczej jego
braku, według Lu Hana) i teraz Chanyeol zaczął rzucać pytania o prace
Baekhyuna.
– Dlaczego nigdy
nie piszesz przy mnie? A może pokażesz mi, co piszesz? – spytał Chanyeol, kiedy
bezsensownie oglądali jakiś program, ich dłonie był wygodnie złączone ze sobą.
– Bo to przynosi
pecha. – Baekhyun przewróciłam oczami, jakby była to najbardziej oczywista
rzecz na świecie. – A na dodatek jest niezredagowane. Wolałbym umrzeć niż
pozwolić, żeby ktokolwiek zobaczył tę potworność.
– Nawet nie
wiem, o czym piszesz, nigdy mi nie powiedziałeś! – Chanyeol odwrócił się do
Baekhyuna ze zmarszczonymi brwiami.
– Jestem prawie
pewien, że to zrobiłem – uciął Baekhyun, utkwiwszy wzrok w telewizorze.
– Nie, nie. –
Chanyeol pokręcił głową i ku konsternacji Baekhyuna ściszył dźwięk w
telewizorze. – Wszystko, co mi powiedziałeś, to że nie piszesz homoseksualnej
erotyki.
– Cóż, teraz,
kiedy już wiesz, czego nie piszę, nie powinno sprawić ci trudności
domyślenie się, co piszę. – Baekhyun wzruszył ramionami, wyciągając rękę, by
ukraść Chanyeolowi pilot.
Chanyeol cisnął
nim przez pokój, zanim w ogóle miał szansę to zrobić. – Co, u licha? – zapytał,
mrużąc oczy, a Chanyeol tylko potrząsnął głową.
– Powiedz mi –
odrzekł Chanyeol.
– Nie, tak jest w
porządku. – Baekhyun pokręcił głową. – Będę jak tajemnica. Wszyscy kochają
tajemnice. – Już miał wstać i odzyskać pilota, którego Chanyeol tak głupio
wyrzucił, lecz został powstrzymany przez uścisk Chanyeola na swoim ramieniu.
Został pociągnięty z powrotem na kanapę. – Co, do cholery, Chanyeol? – podjął Baekhyun,
masując sobie ramię.
– Mam swoje
sposoby na to, żeby zmusić cię, byś mi powiedział, wiesz – powiedział Chanyeol
z poważnym wyrazem twarzy, gdy zaczął zapędzać Baekhyuna w róg sofy. Chanyeol
przysunął swoją twarz niewiarygodnie blisko, tak że było mniej niż kilkanaście
centymetrów odległości między ich twarzami. Intensywnie wpatrywał się w oczy Baekhyuna,
lecz delikatny tik śmiechu zdradził go i Baekhyun nie mógł wziąć go na
poważnie.
– Nie jestem
pewien, jak powinienem się czuć wobec tego stwierdzenia – przyznał Baekhyun ze
śmiechem, odpychając twarz Chanyeola do tyłu, żeby znajdowała się komfortowej
odległości.
Chanyeol
powrócił zaledwie kilka sekund później, tym razem o wiele bliżej. – Powiedz mi
– wyszeptał, zanim nachylił się i skradł pocałunek.
Chichot, który
wydał z siebie Baekhyun, pozostawił go całkowicie zażenowanego, lecz Chanyeol
zdawał się myśleć, że jest uroczy, ponieważ zrobił to kolejny raz i jeszcze
jeden, w kółko składał niewinne pocałunki na wargach Baekhyuna. – Wiesz –
wybełkotał Baekhyun, nadal się śmiejąc. – Całowanie mnie donikąd cię nie
zaprowadzi.
Chanyeol nagle
zastygł w bezruchu i podniósł się zaledwie o centymetr lub dwa. – Masz rację! –
wyszeptał teatralnie, zanim zanurkował, by musnąć wargami policzek Baekhyuna, a
potem jego ucho. – Chyba muszę zmienić taktykę.
– Co? – zdołał
wychrypieć Baekhyun, zanim poczuł, jak Chanyeol dostosowuje się tak, by jego
kolana były po obu stronach bioder Baekhyuna. – Co ty robisz-?
I nagle dłonie
Chanyeola zaczęły przesuwać się po bokach Baekhyun. Łaskocząc go.
Baekhyun praktycznie krzyczał ze śmiechu.
– Masz łaskotki,
Baek. – Chanyeol uśmiechnął się znacząco, kontynuując, Baekhyun wiercił się pod
nim.
– Nie – wysapał
Baekhyun, próbując zepchnąć z siebie atakującego go mężczyznę. – Co ty nie
powiesz, Sherlocku.
Chanyeol
uśmiechnął się szeroko, nachylił się do wgłębienia w szyi Baekhyuna i
wyszeptał: – Po prostu mi powiedz, to wszystko. Wtedy wszystko się skończy. –
Baekhyun mógł prawie poczuć uśmiech Chanyeola na swojej szyi, jego oddech
ocierał się o wrażliwą skórę.
– Jesteś taki
przerażający. – Baekhyun pokręcił głową, zaczynając wymachiwać nogami, kiedy
Chanyeol nadal niepowstrzymanie go łaskotał. – Nigdy ci nie powiem. – Przerwał
z kolejnym pchnięciem.
Lecz tym razem
pchnięcie był tak mocne, że Chanyeol zleciał z kanapy i runął na podłogę.
Rozległ się przytłumiony huk, kiedy głowa Chanyeola uderzyła w stolik do kawy,
a potem cichy jęk bólu ze strony młodszego.
– O mój Boże!
Wszystko w porządku? – Baekhyun rozdziawił usta, wyglądając zza boku kanapy, by
spojrzeć na Chanyeola. Chanyeol trzymał się kurczowo za głowę, ale zdawał się
nie być zbyt dotknięty. Potwierdził swój stan tandetnym uśmiechem i kciukiem
wystawionym w górę.
– Nie martw się.
Wszystko w porządku. Ale zostanę tu na dole. Wiesz, dla bezpieczeństwa.
– To- – zaczął
urażony Baekhyun, ale urwał. – To może być naprawdę dobry pomysł – dokończył
nieśmiało i wywołał ciepły chichot u Chanyeola. Luźno położył rękę na boku
kanapy, by dotknąć jego twarzy. Oczy Chanyeola natychmiast się zamknęły.
– Tak, twoje
palce na mojej twarzy naprawdę rozwiążą ten problem – mruknął, lecz Baekhyun
mógł zobaczyć nikły cień uśmiechu.
– Zawsze. –
Baekhyun odpowiedział uśmiechem i poklepał policzek Chanyeola. Zabrawszy dłoń,
Baekhyun wsunął ręce pod siebie i oparł policzek na prowizorycznej poduszce z
własnych kończyn, utrzymując spojrzenie na Chanyeolu.
Kiedy zapadli w
swobodną ciszę, Baekhyun w końcu wyszeptał: – Książki o zjawiskach
nadprzyrodzonych.
– Co? – odezwał
się Chanyeol, podnosząc pytający wzrok na Baekhyuna.
– Piszę książki
o zjawiskach nadprzyrodzonych. O wampirach i wilkołakach, a czasami nawet historyjki
o pieprzonych, cholernie błyszczących Dzwoneczkach. – Baekhyun obserwował
Chanyeola. – No dalej. Śmiej się. Większość ludzi to robi.
Chanyeol nagle
usiadł, a Baekhyun jedynie go obserwował. – Przesuń się – poinstruował
Chanyeol, przepychając ciało Baekhyun nieco w stronę środka kanapy. Już miał
wspiąć się na miejsce, które dopiero co sobie zrobił, ale powstrzymał się wpół
drogi. – I żebyś wiedział. Siadam. Więc nie zepchnij mnie drugi raz.
Baekhyun posłał
mu urażone spojrzenie, ale trzymał buzię na kłódkę, ponieważ formalnie rzecz
biorąc, wcześniej zrzucił Chanyeola. – Nie zrobię tego – obiecał cicho w
zamian, a Chanyeol uśmiechnął się szeroko.
– Ale książki o
zjawiskach nadprzyrodzonych – zaczął Chanyeol, usadowiwszy się wzdłuż kanapy,
przysunął się do Baekhyuna, patrząc mu w twarz, rękę i nogę zarzucił wokół
starszego, chroniąc się przed upadkiem. – To robi wrażenie, według mnie. –
Baekhyun wydał z siebie potwierdzające mruknięcie tuż przed tym, jak Chanyeol
dodał: – Dlaczego ktoś się z tego śmieje?
– Nie wiem. Bo
to teraz jest jak oklepany romans o nastolatkach? – Baekhyun wzruszył
ramionami. – Wydaje mi się, że myślą, że to dziecinne.
– Opisujesz
swoje sny, swoje wyobrażenia – powiedział Chanyeol. – Co w tym dziecinnego?
Baekhyun nie
miał na to dobrej odpowiedzi, więc się nie odezwał.
Gdy zorientował
się, że Baekhyun nie odpowie, Chanyeol w zamian spytał: – Więc o czym piszesz?
To wywołało
śmiech Baekhyuna. – Właśnie ci powiedziałem, o nadprzyrodzonych zjawiskach. Co,
masz pamięć złotej rybki czy jak?
Chanyeol nerwowo
potrząsnął głową, ale z powodu ich bliskości niemal uderzył Baekhyuna. – Nie,
chodziło mi o fabułę.
– Nie powiem ci
– odrzekł niespodziewanie Baekhyun. – Dyskutowanie o nieskończonej powieści
przynosi pecha. To przeklnie jej sukces.
Chanyeol
prychnął. – Gówno prawda. Zatem co z twoimi redaktorami, czy oni przypadkiem
nie muszą przedyskutować z tobą nieskończonej powieści, zanim pójdzie do druku?
– To coś
zupełnie innego. Redaktor to jedyna osoba, która może znać niedoskonałości historii.
Chanyeol
zmarszczył brwi. – Ale czy nie lepiej jest mieć dodatkową parę oczu, żeby
przejrzała książkę, żeby wyłapała niedostrzeżone błędy?
– Niezła próba,
ale nie. – Baekhyun przewrócił oczami. – Ale powiem ci…
– Udobruchaj
mnie.
– To o… –
Baekhyun urwał tylko po to, by zobaczyć, jak Chanyeol patrzy na niego z
wyczekiwaniem. Wykorzystał szansę, by pochylić się trochę bliżej i złożyć
pocałunek na ustach Chanyeola. Kiedy się odsunął, pospieszył z dokończeniem. –
To o chłopaku, który staje się czymś przez przypadek, a potem robi coś, by
uratować się przed czymś innym.
Chwilę zajęło,
by słowa dotarły do Chanyola, głównie z powodu niespodziewanego pocałunku, ale
kiedy to się stało, sprawiło, że zawołał z oburzeniem: – Ty dupku! – wykrzyknął,
siadając. – O tym jest dosłownie każda książka.
– Nazwałeś mnie
dupkiem. – Baekhyun udał, że się grymasi. – Nie ma mowy, żebyś wyciągnął więcej
tajnych informacji.
– Nienawidzę
cię.
– Nie tylko ty.
– Baekhyun uśmiechnął się szeroko. Został zaskoczony, kiedy Chanyeol pochylił
się, by go pocałować, jednak i tak przyjął to z radością, zawieszając rękę na
szyi młodszego.
Chanyeol
przewrócił oczami. – Pewnego dnia ją przeczytam – oznajmił pewnie. – Zapamiętaj
moje słowa, pewnego dnia ją przeczytam.
Baekhyun
prychnął. – Pewnego dnia.
x
x x
Przez większość
czasu Chanyeol nadal przypadkowo zadręczał Baekhyuna o jego powieść: jak idzie,
przy której jest części, o czym jest i tak dalej. Wszystko to było dosyć
bierne; Chanyeol dostrzegał uczucia Baekhyuna wobec jego pisania i nie naciskał
o więcej informacji. To, co jednak nie było tak bierne, to ciągłe starania
Chanyeola, by pomóc Baekhyunowi w pisaniu. Jako że tak naprawdę nie mógł nic
przeczytać, nie mógł pomóc przy szczegółach, ale zawsze był bardziej niż
chętny, by wysłać Baekhynowi materiały związane z poradami pisarskimi albo
dobre słowa.
Baekhyun
doceniał wysiłek, pomoc i uważał, że to urocze, iż Chanyeol był na tyle
troskliwy, by robić coś takiego. To wszystko było naprawdę słodkie i
zaskakująco pomocne.
Chanyeol zdawał
się przyczepiać do przypadkowych pytań i artykułów, dlatego tak niespodziewane
było to, że zgłosił się na ochotnika, by gdzieś go zabrać.
– Hej, pojedźmy
gdzieś – zasugerował Chanyeol nie wiadomo skąd, kiedy siedzieli razem na
kanapie pewnego wieczoru po kolacji.
– Co masz na
myśli? – wymamrotał Baekhyun, przysuwając się nieco bliżej do ciała Chanyeola,
żeby nie spadł z kanapy. – Bardzo mi wygodnie i naprawdę wolałbym się nie
ruszać.
– Nie, nie, nie
– powiedział Chanyeol i ku konsternacji Baekhyuna, usiadł. – To będzie świetne.
Nawet romantyczne. – I teraz został nagle zabrany z sofy. – I tak potrzebujesz
świeżego powietrza, ty nigdy nie wychodzisz.
– Wychodzę! –
sprzeczał się z oburzeniem Baekhyun. – Nawet wczoraj…
– Nawet wczoraj
co? – zakwestionował Chanyeol.
– Ja… uch…
poszedłem do sklepu…
Chanyeol
przewrócił oczami. – Poszedłeś do spożywczaka. To jakiś blok stąd.
– Ale to nadal
wyjście na zewnątrz. I po co muszę wychodzić? – narzekał Baekhyun. – Co takiego
świat zewnętrzny ma do zaoferowania?
I chwilę to
zajęło, zanim Chanyeol wymyślił odpowiedź, a kiedy już Baekhyun myślał, że się
poddał, powiedział: – Inspirację. Jak możesz pisać, kiedy nic nie robisz? Kiedy
nie masz żadnych doświadczeń, żeby użyć ich jako podstawy.
– Zdobyłem mnóstwo
doświadczenia w poprzednich dwudziestu pięciu latach życia, dziękuję ci bardzo.
Chanyeol uniósł
wyzywająco brew. – Naprawdę? Bo z tego, co wnioskuję, spędziłeś swoje
poprzednie dwadzieścia pięć lat życia w dokładnie taki sam sposób jak teraz:
próbując unikać świata zewnętrznego za wszelką cenę.
– Pozwól, że się
powtórzę: Co takiego świat zewnętrzny ma do zaoferowania? – sprzeczał się z
oburzeniem Baekhyun.
– Piszesz
historie o przygodach, o nieznanym. Nie musisz oprzeć ich na swoich
doświadczeniach?
– Tak. –
Baekhyun przewrócił oczami. – Proszę, powiedz mi, gdzie na tym świecie mogę
znaleźć coś takiego jak wampir?
– Cóż nie… Nie
do końca możesz znaleźć mityczne istoty i nadprzyrodzone byty, ale… Może
miejsca z miłą, inspirującą atmosferą.
– Gdzie w ogóle pojechałbyś
po nadprzyrodzoną inspirację?
Chanyeol jedynie
uśmiechnął się szeroko, a Baekhyun miał przemożne uczucie, że będzie żałował,
iż zadał to pytanie.
– Więc twój
pomysł na romantyczną randkę to zabranie mnie do lasu w środku nocy? –
powiedział poważnie Baekhyun, patrząc z rozczarowaniem na widniejące przed nim
drzewa.
– Cóż, po
pierwsze, jest coś koło piątej. To prawie nie jest środek nocy. – Chanyeol
zaśmiał się. – To jakaś inspiracja, prawda?
– Jednak zrobi się ciemno… I tak. Strach przed
poturbowaniem przez niedźwiedzia naprawdę pomoże mi przebrnąć przez tę jedną
scenę, z którą mam problemy – zakpił Baekhyun, miarkując kopniaka w tył nóg
Chanyeola. – Wielkie dzięki, gościu.
– Od tego jestem
– powiedział z dumą Chanyeol. – Ale poważnie. Pochodźmy sobie. Możesz po prostu
chłonąć scenerię i może przedyskutować sceny, z którymi masz problem. Wiesz,
jestem świetnym słuchaczem.
– Co sprawia, że
myślisz, że powiem ci o fabule mojej książki? Powiedziałem ci, że rozmawianie o
niedokończonej powieści przynosi pecha. To sekret!
Chanyeol wydął
wargi. – Dobra, w porządku. Możemy tylko sobie pospacerować, porozmawiać,
cieszyć się światem zewnętrznym. To miejsce, do którego zawsze uciekam, kiedy
muszę oczyścić myśli, więc myślę, że ci pomoże.
– Na zewnątrz
naprawdę nie ma nic, z czego można byłoby się cieszyć, będąc na zewnątrz. –
Baekhyun zmarszczył brwi, kopiąc ziemię.
Chanyeol jedynie
uśmiechnął się szeroko. – Zobaczymy.
O dziwo, okazało
się, że to jakaś zabawa. Spacerowanie z Chanyeolem, rozmawianie rzeczach
nieistotnych, rozkoszowanie się atmosferą; naprawdę wpadł na kilka dobrych
scen, które mógł dodać do swojej opowieści, ale nigdy nie przyzna tego przed
Chanyeolem. Włóczyli się po głębokim lesie i jakieś dwie godziny później
usiedli na przypadkowej kłodzie, patrząc na zachodzące słońce.
– Coś dźga mnie
w tyłek – oznajmił bezradnie Baekhyun, gdy czekali, aż słońce zniknie za
horyzontem.
Bez słowa
Chanyeol wciągnął go na swoje kolana, jego wzrok wciąż był utkwiony na powoli
zachodzącym słońcu.
– Sugerowałem,
żebyś się przesunął czy coś, ale to też jest dobre. – Znaczący uśmieszek
odnalazł drogę do twarzy Baekhyuna, kiedy on docisnął się do kolan Chanyeola. –
Ale nie jestem pewien, czy to będzie o wiele lepsze.
– Zamknij się –
powiedział Chanyeol, a Baekhyun zaśmiał się zwycięsko. – Po prostu patrz na
głupi zachód słońca, idioto.
Zachodzące
słońce było piękne. Nie, cofnij. Zachód słońca byłby piękny z przygaszonymi
odcieniami czerwieni, pomarańczy i fioletu, gdyby nie był zasłonięty przez tony
gównianego listowia.
– Nie będę
kłamał. – Baekhyun zeskoczył z kolan Chanyeola, zanim pomógł mu stanąć. –
Drzewa przysłoniły prawie wszystko. Nic nie widziałem.
– Tak,
przepraszam, powinienem był zabrać cię gdzieś, gdzie byłby lepszy widok –
powiedział Chanyeol z wyrazem zabarwionym zawodem. – Następnym razem. –
Baekhyun myślał, że usłyszał, jak Chanyeol to mamrocze.
Nie pytał
jednak, a Chanyeol po prostu mówił dalej: – Zatem chcesz wracać czy pójdziemy
trochę dalej.
–…Jeszcze
godzina czy coś – przyznał Baekhyun i znienawidził pełnego zadowolenia
uśmiechu, który pojawił się na twarzy Chanyeola.
– Wiedziałem, że ci się tu spodoba.
– Zamknij się. –
Zmarszczył brwi, gdy zaczęli iść. – Robi się zimno… – dumał Baekhyun, obejmując
się ramionami. Chanyeol nagle się zatrzymał.
– Przyniosę ci
kurtkę z samochodu – powiedział niespodziewanie, a Baekhyun pokręcił głową.
– Auto jest za
daleko i nie jest aż tak zimno. – Zadrżał wbrew sobie i to wystarczyło, by
Chanyeol pobiegł w stronę samochodu.
– Zaraz wrócę! –
krzyknął Chanyeol przez ramię. – Nie ruszaj się.
Zanim zdołał
zawołać go z powrotem, Chanyeola już nie było. Baekhyun westchnął ciężko, w
końcu zdecydował się znów usiąść na najbliższej kłodzie i poczekać, aż wróci.
Prawdopodobnie
nie siedział tam dłużej niż pięć minut, ale zdawało się to wiecznością.
Podciągnął kolana do piersi i skulił się w sobie, by oszczędzać ciepło. – Jezu,
kurwa, Chryste, jest zimno – syknął do siebie, powoli bujając się w przód i w
tył.
A potem usłyszał
trzaśnięcie gałązki za sobą i zamarł, jego kończyny nagle zesztywniały ze
strachu. – C-Chanyeol? – zawołał cicho. – Już wróciłeś?
Nie było
odpowiedzi i jego krew zrobiła się zimna. Powoli, bardzo powoli odwrócił się,
modląc się do Boga, by to Chanyeol próbował być zabawny, a nie był to
niedźwiedź czy coś.
To nie był
Chanyeol.
Ale nie był to
także niedźwiedź.
Był to jeleń.
Nakrapiany śnieżnobiałymi cętkami i niemal tak przerażony jak Baekhyun, był to
pieprzony jeleń. – Jezu Chryste – wydyszał z szeroko otwartymi oczami, nie mrugał,
uważnie obserwując jelenia.
Pozostał bez
ruchu, gdy jeleń zaczął stawiać nieśmiałe kroki naprzód. Gdy wreszcie dotarł na
odległość około stopy, Baekhyun wyciągnął rękę. Nie był pewien, co robi,
próbując pogłaskać jelenia, dzikie zwierzę, ale ku jego zaskoczeniu jeleń
zbliżał się bardziej, aż w końcu położył łeb na dłoni Baekhyuna.
To mógł być po
prostu najlepszy dzień w życiu Baekhyuna. Przy pierwszych kilku ruchach,
trzymał dłoń pod łbem jelenia, jedynie łaskocząc go od spodu, ale pomału, kiedy
jeleń zdawał się rozluźniać, przesunął dłoń na górę, głaszcząc go.
To trwało
chwilę. Dzikie zwierzę dało się głaskać przez zaskakująco długi czas, a
Baekhyun pozwolił sobie głaskać dzikie zwierzę przez równie zaskakująco długą
chwilę. Prawdopodobnie trwałoby to o wiele dłużej, jeśli Chanyeol by nie
przerwał.
– Mam twoją
kurtkę! – Baekhyun usłyszał przez gęstwinę drzew. To niezaprzeczalnie był
Chanyeol z głosem nie do pomylenia i nieporadnym tupotem stóp.
– Idź powoli! –
odkrzyknął Baekhyun. Kiedy zobaczył, że jeleń przestraszył się głośnym
dźwiękiem, jedynie wciąż go głaskał, wydając z siebie uspokajające dźwięki w
nadziei, że go uspokoi. – Mam tu jelenia.
Wedle instrukcji
Chanyeol poruszał się ostrożnie, wyglądał trochę śmiesznie, kiedy tak powoli
skradał się przez gęste listowie krzaków z przesadnymi ruchami. – Wow – wydyszał, chłonąc widok i dźwięk ten
przykuł uwagę jelenia.
Jego reakcja
była natychmiastowa. Kończyny jelenia spięły się i po raz ostatni spojrzał na
Baekhyuna wzrokiem pełnym czystego, niezmąconego strachu, zanim oddalił się
pędem.
– Głaskałeś
jelenia – oznajmił Chanyeol to, co oczywiste.
– Tak – odparł
Baekhyun, podnosząc się z kłody, by stanąć obok Chanyeola. – Ale ty go
przestraszyłeś.
Chanyeol
zmarszczył się. – Przepraszam. Ale za to przyniosłem ci kurtkę. – Podał
Baekhyunowi wspomnianą rzecz.
Z pełnym
wdzięczności uśmiechem Baekhyun wziął kurtkę i założył ją, szybko zasuwając pod
samą szyję i wciskając dłonie w kieszenie, by na nowo się rozgrzać. – Jednak to
dziwne – odezwał się, gdy w końcu odzyskał czucie w palcach. – Podszedłeś tak
spokojnie, a on uciekł tak szybko, gdy na ciebie spojrzał.
Chanyeol
wzruszył ramionami. – Nie rozumiem, mam na myśli to, że jeleń może być dość
nieprzewidywalny.
– Nie wiem –
dumał na głos Baekhyun. – Ten wydawał się bardzo łagodny, przyzwyczajony do
ludzi czy coś. – I to mogło być tylko jego odczucie, lecz Baekhyun przyrzekał,
że zobaczył, jak oczy Chanyeola drżą.
– Dziwne –
powiedział szybko Chanyeol, zanim podjął nowy temat. – Więc pospacerujemy? –
spytał, wyciągając rękę, by Baekhyun ją złapał.
Obejmując rękę
Chanyeola, Baekhyun przycisnął się bliżej do swojego chłopaka. – Tak, chodźmy.
Spędzili chwilę,
spacerując dookoła, ale panowała innego rodzaju atmosfera, w którą Baekhyun się
zatopił, nie mógł nic na to poradzić. Noc była tak ciemna, że ledwie widzieli,
co jest stopę przed nimi, lecz brak widoku wzmocnił dźwięki, zapach i nastrój
lasu.
Było kilka
minusów spacerowania w mroku nocy, głównie bardziej niż czasami można było się
potknąć lub zgubić. Gdzieś po drodze zboczyli ze ścieżki i kilka godzin zajął
im powrót do miejsca, skąd przyszli. Jednak zabawne było spędzanie z nim czasu
w taki sposób.
x
x x
I jak świetny las był – jest – Baekhyun
spodziewał się, że minie chwila, zanim Chanyeol znów go tam zabierze. Ale się
mylił i w następnym tygodniu, kolejny raz siedział w aucie Chanyeola, jadąc po
znajomej drodze, która znowu prowadziła ich do lasu.
– Czemu ciągle zabierasz mnie do tego lasu? –
Baekhyun zaśmiał się, gdy Chanyeol po raz następny zdecydował, że najwyższa
pora, by Baekhyun zaczerpnął trochę „świeżego powietrza”.
Chanyeol udawał, że jest obrażony, gasząc
silnik samochodu. Z nadąsaną miną powiedział: – Co? Mówisz mi, że nie podoba ci
się to miejsce?
– Nieszczególnie. – Baekhyun przewrócił
oczami, ale mimo wszystko i tak wysiadł z auta. Czekając, aż Chanyeol zrobi to
samo, zerknął na krajobraz. Był spokojny, nawet piękny, ale to zdecydowanie nie
był jego pomysł na doskonałą randkę. – Nie przywiozłeś mnie tu w środku nocy.
Więc to jakaś poprawa. – Baekhyun prychnął, gdy Chanyeol uniósł pięść w geście
zwycięstwa.
– Nie, ale poważnie – odezwał się Chanyeol,
podchodząc do bagażnika. Baekhyun poszedł za nim i był zaskoczony, widząc torbę
z jedzeniem i koce upchnięte z tyłu. – Będzie miło, obiecuję.
– Cóż, wygląda na to, że teraz jesteś tysiąc
razy bardziej przygotowany niż ostatnio. Zgaduję, że jesteśmy tu, by robić coś
innego niż bezcelowo łazić po lesie, by beznadziejnie się zgubić? – spytał
niewinnie Baekhyun i musiał stłumić chęć zaśmiania się na rumieniec szybko
pokrywający policzki Chanyeola.
– Odpuścisz to? – wyszeptał i udawał, że
wyciera sobie usta, żeby zakryć zaczerwienienie. – To był jeden raz…
– I z łatwością może być drugi raz, patrząc
na to, jak przebiega ta randka – zauważył bardzo pomocnie Baekhyun.
– Znam ten las jak własną kieszeń –
wymamrotał Chanyeol, jego duma wyraźnie była lekko zraniona.
– Cóż, najwyraźniej nie znasz zbyt dobrze
własnej kieszeni – prychnął Baekhyun, jednak pomógł wyjąć rzeczy z samochodu,
chwytając kilka schludnie poskładanych koców z bagażnika. Chanyeol wziął duży
koszyk, który, Baekhyun miał nadzieję, wypełniony był jedzeniem i stał tuż obok
nich.
– Nie znałem ludzi, którzy autentycznie
mieliby koszyk piknikowy – skomentował Baekhyun, kiedy Chanyeol przesunął uchwyt
kosza w zagłębienie łokcia.
– Zamknij się – powiedział uszczypliwie
Chanyeol, zanim złapał Baekhyuna za rękę i poprowadził go do lasu. – I bądź
przygotowany, że zmiecie cię z nóg.
Chanyeol tym razem poprowadził ich nieco
głębiej w las – a przynajmniej tak wywnioskował Baekhyun. Ani trochę nie
pamiętał logistyki lasu, biorąc pod uwagę, że ostatnim razem był okryty całunem
nocy, ale wydawało się, że więcej czasu zajęło im dotarcie do celu.
Kiedy wreszcie dotarli, Chanyeol poprowadził
ich na polanę, odsłaniającą duże, migoczące jezioro. – Jesteśmy. – Uśmiechnął
się, zatrzymawszy wzrok na sposobie w jaki słońce odbijało się w wodzie. –
Chcesz zacząć przygotowywać koce?
Baekhyun pokiwał głową, upadając na kolana,
by rozłożyć koce, podczas gdy Chanyeol przeszedł na drugą stronę, żeby pomóc. –
Dlaczego nie przyszliśmy tu ostatnim razem, żeby obejrzeć zachód słońca? Tutaj
naprawdę moglibyśmy go zobaczyć – zwrócił uwagę Baekhyun, zdekoncentrowany
wygładzaniem zmarszczek na materiale.
– Do czasu, kiedy byśmy tu dotarli, słońce
już dawno by zniknęło. – Chanyeol wzruszył ramionami. Kiedy był zadowolony
rozprostowywaniem swojej strony koca, usiadł na nim, biorąc inny z wielu
czystych koców i nakładając go na swoje ramiona.
– Prawda. – Baekhyun poddał się z próbą
doskonałego wyprostowania koca – było to niemal niemożliwe, gdy Chanyeol na nim
siedział – i przysiadł obok Chanyeola.
– Chodzi mi o to, że jeśli poczekamy
wystarczająco długo, dziś znów możemy obejrzeć zachód słońca – zauważył
Chanyeol, przysuwając koszyk z jedzeniem bliżej siebie. Wsunął rękę do środka,
zanim szybko wyjął paczkę chipsów, zaproponował nowoodkryty skarb Baekhuynowi.
– To też prawda – powtórzył Baekhyun,
akceptując ofertę.
I to właśnie zrobili. W jakiś sposób godziny
mijały szybko i zanim się zorientowali, słońce chowało się, malując niebo
bladymi odcieniami oranżu i różu. Zachód przeminął całkiem prędko, zniknął w
klika minut, pozostawiając ich z szybko ciemniejącym niebem.
Jak tylko się skończył, Chanyeol spojrzał na
Baekhyuna z iskrą w oku. – Jezioro wygląda nieźle, prawda?
Nawet jeśli nie powiedział tego wprost,
Baekhyun wiedział, co ma na myśli drugi. – Nie wchodzę do wody – oświadczył Baekhyun,
nim Chanyeol zdołał powiedzieć coś jeszcze.
– No weź – błagał Chanyeol, podniósłszy się.
– Będzie zabawnie – przeciągnął ostatnią sylabę, jakby to miało uczynić jego
argument bardziej efektywnym. (Poniekąd tak się stało.)
– Wybacz. – Baekhyun pokręcił głową. – Ale
wolałbym nie przechodzić przez taką torturę.
– Założę się, że woda wcale nie jest taka zimna
– nalegał Chanyeol, ale napotkał jedynie tępe spojrzenie ze strony Baekhyuna.
– Czemu nie? – podjął na nowo Chanyeol,
zmieniając podejście. Próbował pociągnąć Baekhyuna, by wstał, ale ten był odporny.
– Gdzie twój duch przygody. O którym zawsze piszesz?
– Mój duch przygody nie ma nic wspólnego z
pływaniem nago w środku września.
– Śmiem się nie zgodzić.
Wraz z biegiem wydarzeń Baekhyun zaczynał
zmieniać zdanie. Naprawdę nie było w tym nic szkodliwego, więc dlaczego tego
nie zrobić? – To tylko sposób dla ciebie, żeby mnie rozebrać, co? – zapytał
Baekhyun z sardonicznym uśmiechem.
– Cholera – wykrzyknął Chanyeol, komicznie
pstrykając palcami w geście zawodu. – I uszłoby mi to na sucho, gdyby nie wy,
wścibskie dzieciaki – um, dzieciaku. – Nachylił się, by podkreślić swoje słowa,
całując Baekhyuna w nos.
Baekhyun wystawił język. – Właśnie dlatego
zostawię ubrania na sobie, gdy będę wskakiwał do wody.
Chanyeol natychmiast się ożywił, jego oczy
błyszczały z podekscytowania. – Zaraz, zaraz. Więc zrobisz to?
– Tak, lepiej chodźmy, zanim zmienię zdanie.
– Baekhyun skinął głową, pozwalając Chanyeolowi wreszcie pociągnąć się do pionu.
Gdy byli już blisko wody, Baekhyun zatrzymał się, by zdjąć skarpetki i buty i
wsadził palec do jeziora. Zadrżał. – Jest cholernie zimna – syknął, pospiesznie
wyjmując stopę z lodowatej wody.
Chanyeol jedynie wzruszył ramionami. – Już
się na to zgodziłeś. Nie ma odwrotu.
– Twój podniosły język mnie zdumiewa –
prychnął Baekhyun. – Ale muszę powiedzieć, że nigdy tego nie robiłem, więc będziesz
musiał mnie z tym zapoznać krok po kroku.
– Zdaję sobie z tego sprawę – powiedział
Chanyeol ze śmiechem. – Nie ma jakiegoś specjalnego sposobu, jak to robić, ale…
Cóż, po pierwsze. – Urwał i zaczął zdejmować swoją koszulkę. – Rozbierasz się.
Baekhyun spojrzał na niego, starając się nie
stracić wątku przez delikatny zarys mięśni Chanyeola. – Odpadam – uciął
Baekhyun, machając dłonią. Na widok zdezorientowanego marsu na twarzy
Chanyeola, dodał: – Jest o wiele za zimno, żeby pływać nago.
Z wzruszeniem ramion Chanyeol odwrócił się,
by zsunąć spodnie. – Będzie ci jeszcze zimniej, kiedy wyjdziesz. – Jego palce
wsunęły się pod gumkę bielizny i już miał się pozbyć się tej części garderoby,
gdy Baekhyun pospieszył, by go powstrzymać.
– Czekaj – odezwał się niespodziewanie, a
Chanyeol natychmiast zastygł w bezruchu. – Zostaw bokserki.
– Dlaczego? – zapytał Chanyeol, jednak i tak
odsunął ręce.
– Bo to będzie dziwne. Ja, całkowicie ubrany.
Ty, zupełnie nagi.
– Ty też zawsze możesz się rozebrać –
zasugerował Chanyeol z przesadzonym mrugnięciem.
– Tak jest dobrze. – Baekhyun zaśmiał się na
ten gest. – Po prostu zostań w tej głupiej bieliźnie.
– Ugh – jęknął Chanyeol, komicznie
przewracając oczami. – Boże, Baekhyun. Czemu musisz być takim sztywniakiem? –
Mały, głupkowaty uśmieszek, który pojawił się na jego twarzy pozwolił
Baekhuynowi zorientować się, że to tylko żart. Baekhyun lekko uderzył go w
ramię.
– Więc co… – zaczął Baekhyun, niepewnie
spoglądając na jezioro. – Tak po prostu wskakujemy?
– Taki jest tego sens – potwierdził Chanyeol
ze skinieniem i wyciągnął rękę, by złapać jedną z dłoni Baekhyuna. Poprowadził
go kilka stóp do tyłu, żeby mieli trochę miejsca, by się rozpędzić, zanim
wskoczą. – Skaczemy na trzy.
– Przypomnij mi, czemu to robię? – mruknął
Baekhyun, patrząc ponownie na taflę wody.
Jego pytanie zostało zignorowane, kiedy
Chanyeol zaczął odliczać. – Dobra, jeden. Dwa. Trzy!
Chanyeol zaczął biec, niemal ciągnąc za sobą
Baekhyuna, a potem wskoczyli.
Było cholernie zimno. Tak kurewsko zimno i
Baekhyun nienawidził siebie za to, że zgodził się na coś takiego.
Kiedy się zanurzyli, Baekhyun od razu zamknął
oczy i podniósł wolną dłoń, by ścisnąć swój nos, żeby powstrzymać ciśnienie
wody przed wdarciem się do środka. Chanyeol jednak odepchnął jego dłoń i
sprawił, że otworzył oczy. Przed nim Chanyeol uśmiechał się szeroko i
niespodziewanie przysuwał się bliżej, rozdzielając ich dłonie, by objąć
Baekhyuna w talii i przycisnąć go.
Najpierw złączył ze sobą ich czoła, jego
spojrzenie wwiercało się w oczy Baekhyuna. Później poruszył się i zetknął ze
sobą ich nosy w eskimoskim pocałunku, zanim w końcu przekręcił głowę, by złożyć
całusa na wargach Baekhyuna.
Czyn ten był zaskakujący i Baekhyun otworzył
usta zszokowany, wypuszczając z płuc cenny tlen. Zanim jednak mógł je zamknąć,
Chanyeol przysunął go bliżej siebie i ssał delikatnie czubek jego języka, zanim
przesunął się, by ponownie zamknąć pocałunek. To było bardzo miłe i w ogóle,
bardzo romantyczne, lecz Baekhyun nie mógł długo wytrzymać, jego płuca
posiadały już niewiele tlenu po mniej niż trzydziestu sekundach.
Chanyeol zdawał się nie mieć tego problemu.
Nawet jeśli Baekhyun go odepchnął, szybko zakrywając nos i usta dłońmi, jakby
to miało pomóc mu zachować szybko uciekające powietrze, Chanyeol wyglądał po
prostu dobrze, tylko czasami mała bańka powietrza wydostawała się z jego ust.
Próbował zostać pod wodą tak długo jak to
możliwe, ale wkrótce jego płuca paliły z braku tlenu. Pospieszył na
powierzchnię, kiedy Chanyeol z podekscytowaniem wskazał na coś i popłynął w
kierunku dna jeziora.
Baekhyun wypłynął, dysząc. Jezioro nie było
bardzo głębokie, lecz nie było wystarczająco płytkie, by dosięgnął dna; musiał
nieprzerwanie płynąć pieskiem, by utrzymać się na wodzie.
Kiedy udało mu się złapać oddech, wrócił pod
wodę; był ciekaw zobaczyć to, co pokazywał Chanyeol. Gdy znalazł się pod
powierzchnią, ze wszystkich sił próbował zostać na dnie jeziora, ze wszystkich
sił starał się naśladować sposób, w jaki Chanyeol z łatwością siedział, lecz
nie potrafił. Musiał ciągle wydychać niewielkie ilości powietrza, które mu
zostały, żeby się zanurzyć. Zanim w ogóle zdołał zobaczyć, co Chanyeol usiłował
mu pokazać, musiał wracać na powierzchnię, żeby zaczerpnąć powietrza, które
wykorzystał, próbując utrzymać się na dnie.
I znów wrócił pod wodę, ale jego ostatni
haust był zbyt pospieszny; musiał wrócić na górę, zanim miał okazję usiąść na
dnie.
Tym razem został nad wodą przez dobre pięć
minut, czekając, aż jego oddech całkowicie się unormuje, nim w ogóle pokwapił
się spróbować kolejny raz.
Gdy wreszcie poczuł, że jest gotów się
zanurzyć, udało mu się szybko zejść na dno, gdzie spotkało go lekkie machnięcie
Chanyeola. Chanyeol nadal wygodnie siedział na dnie i zdawało się, że nie
brakuje mu powietrza. Skierował uwagę Baekhyuna na to, co obserwował przez cały
ten czas i był to zwykły rak. Zmarnował tyle tlenu tylko po to, by zobaczyć
malutkiego raka.
O dziwo jednak skończył, marnując go jeszcze
więcej, by patrzeć, jak biega w kółko. Ale wkrótce, zbyt szybko, znajome
pieczenie pojawiło się w jego płucach i musiał wypłynąć, by zaczerpnąć nieco
powietrza.
Jednak kiedy tym razem podążył w stronę
powierzchni, Chanyeol popłynął za nim.
– Jakim cudem byłeś pod wodą tak długo? –
udało się Baekhyunowi wydusić, ciężko sapiąc. Chanyeol nawet nie wyglądał na takiego,
któremu brakowałoby tchu. Zauważając, że Baekhyun musiał się trochę wysilić,
żeby utrzymać się na powierzchni, Chanyeol podpłynął, by go przytulić, by
umieścić jego nogi wokół swojej talii, żeby cały ciężar spoczywał na sile jego
ramion.
– O co ci chodzi? – spytał Chanyeol, szybko
podnosząc głowę, by cmoknąć mokry policzek Baekhyuna.
– Byłeś pod wodą tak długo! – Trzepnął
rękami, by podkreślić swoje słowa, ale jak tylko to zrobił, zaczął upadać do
tyłu. By powstrzymać się od przewrócenia, musiał gwałtownie przesunąć się do
przodu, obejmując Chanyeola z całej siły. – Mogłeś umrzeć, będąc pod wodą przez
tak długi czas. I nie wiem, czy to fajne czy lekko przerażające?
– Myśl o tym, że mógłbym umrzeć jest tylko
lekko przerażająca? – prychnął Chanyeol. – I nie wiem. – Próbował wzruszyć
ramionami, ale było to trochę trudne, gdyż jego ręce znajdowały się wokół talii
Baekhyuna. – Wydaje mi się, że mogę wstrzymać oddech na długi czas.
– Ale to było jakieś dziesięć minut! –
Baekhyun rozdziawił usta, nie widząc, że Chanyeol w ogóle nie był oniemiały
przez ilość czasu, przez jaką wstrzymywał oddech.
I znowu Chanyeol próbował wzruszyć ramionami,
ale poddał się, w zamian zdecydował się unieść brew do pary ze ściśnięciem
warg, co przesyłało taką samą wiadomość. – Rekord wstrzymywania oddechu wynosi
dwadzieścia dwie minuty, nie rozumiem, dlaczego jesteś taki zdumiony przez
jedynie dziesięć minut.
– Ale to są profesjonalni nurkowie, którzy
ćwiczą do takich rzeczy.
– Może jestem profesjonalnym nurkiem, nie
wiesz tego – podważył Chanyeol z błyskiem w oczach i Baekhyun musiał użyć całej
silnej woli, by nie uderzyć swojego chłopaka w głowę.
– To było po prostu bardzo nieludzkie… –
wydyszał i nie wiedział, czy mu się wydawało, ale przysięgał, że widział, jak
szczęka Chanyeola sztywnieje, nawet jeśli miało to miejsce tylko przez sekundę.
– Zatem masz już dosyć? – spytał Chanyeol,
używając oczu, by wskazać na otaczającą ich wodę.
– Och, dzięki Bogu. – Baekhyun zaśmiał się,
odrobinę brakowało mu tchu. – Myślałem, że nigdy o to nie zapytasz.
– Nie podobało ci się?
– Było w porządku – odpowiedział,
przekręcając głowę z boku na bok. – Ale tyłek mi zamarza, a to zdecydowanie nie
jest plus.
Chichot, który uzyskał ze strony Chanyeola,
był zadowalający w sposób, którego nigdy się nie spodziewał. – Nie martw się,
nadal tu jest. – Chanyeol posłał mu szelmowski uśmiech, macając tyłek
Baekhyuna.
Tym razem Baekhyun nie powstrzymał się przed
uderzeniem Chanyeola. – Zabierz mnie na ląd, Park – poinstruował z
rozzłoszczonym wyrazem twarzy, który złamał się na dźwięk lekko chropawego
śmiechu Chanyeola.
To było niespodziewane, ale Chanyeol nie
tylko wyniósł go z powrotem na brzeg, ale posunął się aż do tego, że zaniósł go
na ich koc. – Jest cholernie zimno – syknął Baekhyun, przytulając się nieco bardziej
do Chanyeola po trochę pozornego ciepła.
– Narzekasz na zimno, czy jesteś w wodzie czy
nie – parsknął Chanyeol, uroczyście upuszczając Baekhyuna na koc. Baekhyun
natychmiast owinął się nim, by trochę się ogrzać. – Powinieneś był zdjąć
ubranie. Teraz nie masz nic suchego, w co mógłbyś się przebrać.
– Zamknij się – jęknął Baekhyun. – Teraz to
rozumiem.
– Masz. – Chanyeol zaoferował starszemu swoją
koszulkę. – Weź to.
Wzrok Baekhyun prześliznął się z koszulki na
Chanyeola, w tę i z powrotem wystarczająco dużo razy, jakby podkreślał, jak
głupi jest Chanyeol. – Nie wezmę twojej koszulki – powiedział, mrużąc oczy. – A
ty nie będziesz chodził bez koszulki w takiej kurewsko zimnej pogodzie.
– Naprawdę nie łapię przeziębień. – Chanyeol
wzruszył ramionami, przysuwając koszulkę bliżej Baekhyuna, niemo nalegając.
– Złapiesz swoją śmierć przy takiej pogodzie,
a to będzie – Baekhyun urwał, jego wargi wygięły się w figlarnym uśmiechu –
lekko przerażające.
– Wal się – odparował Chanyeol, ale sposób, w
jaki zmrużyły się jego oczy, gdy się uśmiechał, zdradził, że nie było w tych
słowach żadnego jadu. – I nie zamierzam pozwolić ci zamarznąć na śmierć, więc
co innego proponujesz?
– Mam pomysł.
Nie wyszło to dokładnie tak jak Baekhyun
planował, gdyż skończyli w raczej dziwnej pozycji, gdzie Baekhyun (mający na
sobie koszulkę Chanyeola zgodnie z jego stanowczością) siedział na kolanach
Chanyeola, naga pierś młodszego przyciśnięta była do jego pleców, podczas gdy
on przytulał się do swoich nóg, by przytrzymać końce koca razem, aby się wokół
nich nie rozłożył.
– Dopóki nie rozgrzejemy się wystarczająco –
powiedział Chanyeol, kiedy napotkał sceptyczne spojrzenie ze strony starszego.
– A potem pójdziemy do auta.
Nie był to najrozsądniejszy plan, ale
Baekhyun i tak się na niego zgodził.
– Twoja bielizna jest mokra – skomentował
Baekhyun, kiedy siedzieli, czekając, aż się ogrzeją.
– Wiem o tym – odparł Chanyeol, jego ciepły
oddech owiał ucho Baekhyuna. – Ale czy muszę ci przypominać, że to ty nie
pozwoliłeś mi jej zdjąć?
– Naprawdę wolałbym nie siedzieć na twoim
gołym członku – prychnął Baekhyun, przesuwając głowę w prawo, by lekko stuknąć
Chanyeola.
– Nic, czego wcześniej nie robiłeś. –
Baekhyun nawet nie musiał patrzeć na Chanyeola, by wiedzieć, że właśnie
uśmiecha się wstrętnie.
– I to ty jesteś romantyczny w tym związku –
dumał Baekhyun. – Martwię się o naszą przyszłość.
Niski chichot Chanyeola zagrzmiał poprzez
jego pierś i Baekhyun mógł wyraźnie poczuć echo dzięki ich bliskości. Kiedy
jego śmiech całkiem ucichł, zapytał: – Zatem podoba ci się to miejsce?
– Ryzykując, że powiesz „A nie mówiłem”, będę
musiał odpowiedzieć, że tak.
I komicznie Chanyeol pochylił się, by szepnąć
do ucha Baekhyuna: – A. Nie. Mówiłem – odrzekł, zaznaczając każde słowo w taki
sposób, że Baekhyun musiał mocno wepchnąć łokieć w brzuch Chanyeola. Chanyeol
znów się zaśmiał, nie był ani trochę skrzywdzony. Kiedy poradził sobie z własną
okropnością, zadał kolejne pytanie: – Więc czy to zalicza się jako adekwatna
inspiracja do pisania książki o zjawiskach nadprzyrodzonych?
Baekhyun jęknął w wyolbrzymiony sposób. –
Czemu zawsze musisz wracać do mojej książki?
– Bo jeśli o tym powiem, to może, tylko może
zapomnisz się i zdradzisz coś o tym och-jakże-tajemniczym utworze literackim.
Baekhyun pokręcił głową, a Chanyeol musiał
odrobinę odchylić się do tyłu, by zachować głowę Baekhyuna w bezpiecznej odległości
od swojej brody. – Nie-e. Tak się nie stanie. Nigdy w życiu.
Chanyeol tylko zaśmiał się na reakcję
Baekhyuna. – Pewnego dnia sprawię, że pozwolisz mi przeczytać swoją przeklętą
książkę.
– Nie mówię, że nie możesz jej przeczytać. – Baekhyun wzruszył ramionami,
odwracając głowę, by z rozbawieniem zobaczyć, jak Chanyeol nieco się rozjaśnia.
– Musisz tylko poczekać, aż zostanie opublikowana – droczył się, a mała zmarszczka
pokazała się na twarzy Chanyeola.
– To niech tak będzie. – Wydął wargi.
– A co jeśli nigdy nie zostanie wydana?
– To poczekam na ciebie przez wieczność.
Baekhyun uśmiechnął się; całkiem podobał mu
się sposób, w jaki te słowa brzmiały na jego języku.
x
x x
Jednak tak bardzo jak mu się to podobało –
idea wieczności, było inaczej, kiedy chodziło o realizację. Gdy chodziło o
prawdziwy obowiązek.
Minęło jednak trochę czasu, zanim to się
stało, nim wszystko wybuchło. Gdzieś na początku listopada podczas nijakiego
dnia, kiedy Baekhyun po prostu spędzał czas w mieszkaniu Chanyeola, nie mając
ku temu dobrego powodu.
Nie wiedział, jak to się stało. W jednej
chwili wiercił Chanyeolowi dziurę w brzuchu przy stole w jadalni, czytając
przypadkowe fakty, które znalazł w jakimś artykule na Buzzfeed, a w następnej
został popchnięty na sofę, Chanyeol szybko znalazł się nad nim, złączając ich
usta w pocałunku.
Było to trochę inne od tego co zwykle;
Chanyeol nie spieszył się z nakłonieniem Baekhyuna do otwarcia ust, z powolną
słodkością wsunął dłonie pod jego koszulkę i w końcu do jego spodni. Przez cały
czas sprawiał, że ich wargi były złączone, połykając jakiekolwiek i wszystkie
dźwięki wydawane przez Baekhyuna.
Dopiero kiedy Baekhyun dyszał, a jego biodra sporadycznie
podrywały się w górę po więcej, Chanyeol w końcu się odsunął. – Sypialnia? –
wyszeptał do ucha Baekhyuna i to w ogóle nie powinno być pytanie.
Tym razem było inaczej, o wiele wolniej, niż
do tego przywykł. Każdy dotyk trwał choć o sekundę dłużej – był delikatny,
jakby miał się złamać. Każdy pocałunek przyciśnięty, by zostawić ślad i każde
muśnięcie, by nasilić zbierające się w dole brzucha ciepło.
To wyczerpywało Baekhyuna, sprawiało, że
dyszał jak nigdy wcześniej, a jego serce pragnęło więcej.
Nawet kiedy skończyli, Chanyeol wciąż
przyciskał ich ciała do siebie, jego ręka trzymała twarz Baekhyuna przy swojej
piersi tak, że mógł usłyszeć gwałtowne bicie jego serca. Jedynie oddychali. Ich
głośne wdechy i wydechy wypełniały powietrze, dopóki Chanyeol nie sprawił, że
czar prysnął za pomocą zaledwie dwóch słów.
– Kocham cię.
I nagle gardło Baekhyuna ścisnęło się.
Niespodziewanie w ramionach Chanyeola zrobiło się zbyt ciepło, zbyt lepko od
tej bliskości i Baekhyun poczuł się wstrętnie. Chanyeol zdawał się nie zauważać
nagłego dyskomfortu Baekhyuna, w zamian przytulił go jeszcze mocniej,
przyciskając policzek do czubka jego głowy.
– Przepraszam, jeśli to było nieoczekiwane –
wypalił wkrótce Chanyeol. – Ja po prostu naprawdę to czuję. Wiem, że nie jesteśmy
wcale tak daleko w tej relacji i że powinienem poczekać jeszcze trochę dłużej,
zanim pozwolę czemuś takiemu się wymknąć, ale czuję, że to naprawdę coś i
wydaje mi się, że- – mówił nieskładnie Chanyeol, ale Baekhyun go nie słuchał. W
zamian wyślizgnął się z uścisku Chanyeola, spod kołdry, wygramolił się z łóżka
i narzucił na siebie ubrania.
– C-Co ty robisz? – spytał Chanyeol,
natychmiast siadając.
– Ja… Uhm. Muszę iść – wyjąkał Baekhyun,
posyłając zdezorientowanej twarzy Chanyeola ostatnie spojrzenie, zanim wyszedł,
zatrzaskując za sobą drzwi.
– Wynocha – wyszczekał Baekhyun, jak tylko
wszedł do mieszkania.
Tylko jedno spojrzenie na wzrok Baekhyuna i
Minseok już spychał Lu Hana ze swoich kolan. Zepchnął go z kanapy i przegonił
go w stronę drzwi pomimo żałosnego wyrazu twarzy Lu Hana i jego słabych
protestów.
Kiedy Lu Han szczęśliwie opuścił lokum,
Minseok podszedł bliżej, by przyciągnąć Baekhyuna do mocnego uścisku. Odsunął
się po chwili, by zetrzeć łzę, którą Baekhyun nieświadomie uronił. – Jest późno,
myślałem, że zostaniesz na noc u Chanyeola. O co chodzi? – wyszeptał. – Czy coś
się stało?
– Powiedział, że mnie kocha – odrzekł
Baekhyun, zakrztusił się przy słowie kocha.
Minseok przez moment nic nie mówił, decydując
się, by w zamian zataczać małe kółka na łopatkach Baekhyuna czubkami palców. –
Czy to – zaczął, spoglądając poważnie – coś złego?
– Pamiętasz, co stało się ostatnim razem –
wymamrotał Baekhyun i spuścił wzrok na podłogę.
– Tym razem jest inaczej. Chanyeol jest inny
– uspokajał Minseok, jego palce przeszły do rysowania niewielkich znaków
nieskończoności na plecach Baekhyuna.
– I właśnie dlatego boli. Jest inny. On zasługuje
na moją miłość, ale ja- Ja nie mogę mu jej dać.
– Dlaczego? – To tylko jedno słowo, ale było
wszystkim, o co Minseok chciał zapytać.
– Wiesz dokładnie dlaczego…
Minseok posłał mu jedynie niedwuznaczne
spojrzenie i powtórzył: – A ty właśnie sam to powiedziałeś. Tym razem jest
inaczej. Chanyeol jest zupełnie inny – nie musisz się tym martwić.
– Zawsze muszę się tym martwić – zadrwił
Baekhyun.
– To zdarzyło się tylko raz – odparł krótko
Minseok.
– I równie dobrze znów może się zdarzyć –
odpalił Baekhyun. Jak tylko Minseok otworzył usta, by znów zaprotestować,
Baekhyun przerwał mu, kręcąc głową. – Znasz drugą zasadę termodynamiki? O
entropii? Mówi, że wraz z upływem czasu entropia wzrasta i wszystko w końcu
przerodzi się w chaos. Nie ma znaczenia, jak bardzo różnią się pewne rzeczy,
jak różne sprawy mogą się zacząć, wszystko kończy się w ten sam sposób,
wszystko rozpada się w nieporządek.
– Baekhyun – powiedział cicho Minseok,
pokrzepiająco kładąc dłoń na udzie Baekhyuna. – Za rok lub dwa robię doktorat z
fizyki. Wiem o termodynamice. I nie uważam, by było to w ogóle prawidłowe
wykorzystanie jej-
Zdecydowawszy się zignorować ostatnie zdanie
Minseoka, Baekhyun wtrącił gorzko: – To powinieneś wiedzieć, że wszystko w
końcu musi się spieprzyć. Dlaczego w ogóle miałbym się zakochiwać, dlaczego w
ogóle powinienem wkładać wysiłek w ten związek, skoro wiem, że wszechświat
spierdoli to za kilka lat. – W tym momencie łzy na nowo zaczęły wzbierać w jego
oczach.
Minseok z początku nie powiedział nic. –
Myślałem, że nie wierzysz w przeznaczenie – powiedział.
– Bo nie wierzę. – I Baekhyun roześmiał się.
– Nie wierzę w pierdolone fatum czy przeznaczenie, czy inne optymistyczne
gówno. Nie chcę w to wierzyć, ale-
ale jeśli tego nie zrobię. To nie mogę zrzucić winy na nic poza sobą. Wtedy
będę wiedział, że to, co wydarzyło się z Kyungsoo – co wydarzy się z Chanyeolem
– to wszystko była moja wina. Ja- Ja nie mogę tego znieść. – Teraz już całkiem
płakał, miał twarz pokrytą czerwonymi plamami, brzydki cieknący nos i w ogóle.
Minseok pospieszył, by mocno go uścisnąć, mocniej niż poprzednio.
Nie oczekiwał od Minseoka żadnych słów; nie chciał od niego żadnych słów. Miał się
zupełnie dobrze w uspokajającej ciszy w ramionach starszego, łzy plamiły
złachaną koszulkę Minseoka, a szlochy znikały w jego ramieniu.
Minseok jednak podjął, kiedy płacz Baekhyuna
zaczął przycichać: – Wiesz, entropia to-
Baekhyun jęknął. – Łapię. Będziesz fizykiem.
Nie musisz wciskać mi swojego naukowego gówna w twarz.
– Nie, to jest istotne – uciszył go Minseok,
a Baekhyun wtulił swą twarz w zagłębienie jego szyi. – Masz rację. Prawo
utrzymuje, że entropia się rozszerza – że w miarę upływu czasu
prawdopodobieństwo nieładu wzrasta…
– Czuję się o wiele lepiej – wybełkotał
Baekhyun, ale jego łzy naprawdę zaczęły wysychać.
– Jeszcze nie dotarłem do sedna. – Minseok
zaśmiał się cicho. – Więc entropia ciągle się rozszerza, ale do jakiego
stopnia? Prawdziwym pytaniem jest, czy może i czy kiedykolwiek będzie
wystarczająca, by stać się bezładem.
Gdy Baekhyun nic nie odpowiedział, Minseok
przyjął to za znak, by kontynuować. – Czy system kiedykolwiek będzie czy nie
będzie w stanie dosięgnąć punktu nieładu, pod warunkiem że jest energia
pobudzająca, to coś, co zostało ustalone. System z wysokim poziomem entropii
jest niemal przeznaczony do przeistoczenia się w chaos prędzej czy później, ale
ten z niskim poziomem entropii… Szanse na bezład są nieprawdopodobne, nawet
bliskie niemożliwości.
–
Gadasz bez sensu – mruknął Baekhyun. – Ale masz miły głos, więc jest dobrze.
– Zatem podążając twoją ideą entropii,
zastosowując ją do więcej niż jednego wyizolowanego systemu, a do czegoś
takiego jak związki, może związek jest jednym z takich systemów. Może są takie,
które muszą się rozpaść. Ale są i takie, których przeznaczeniem jest przetrwać.
I inne, które mogą wydłużyć swój czas, dopóki nie zamienią się w chaos,
prawdopodobnie rozpadną się na czas nieokreślony, dodając jedynie więcej
nakładu energii w ich relację, by to rozwiązać, przywrócić do działania. Z
wystarczającym wysiłkiem-
– Użyłem termodynamiki jako gównianej,
pod-wpływem-chwili analogii. Nie potrzebuję, żebyś prawił mi tu prawidłowe
naukowe teorie – wymamrotał Baekhyun pod nosem, a Minseok uderzył go.
– Po prostu zamknij się i pokaż mi swój wkład
– odparł Minseok. Baekhyun ucichł, myśląc.
– Więc jest to jakiś system. Skąd mam
domyślić się, który to z nich? – zapytał po chwili.
– Testujesz. Tak jak wszystko inne w życiu.
Dochodzisz do tego za pomocą prób i błędów.
– A co jeśli za bardzo boję się zranienia, by
po prostu wyjść i spróbować jeszcze raz? – Jego głos stał się ostrzejszy, niż
się spodziewał i w następnej chwili poczuł, jak Minseok spina się.
Tym razem Minseok nie miał odpowiedzi.
Zapadła cisza. – To masz pięćdziesiąt procent
na to, że związek się rozpadnie – powiedział cicho Baekhyun.
– Trochę więcej, może znacznie więcej biorąc
pod uwagę, że nie ma oznak przez połowę czasu, to stabilny system, ale… –
Minseok urwał, widząc, że Baekhyun się na niego gapi. – To lepsze niż twoja
stuprocentowa szansa, nie? – zdecydował się powiedzieć w zamian.
– To wciąż wymaga, bym wierzył w
przeznaczenie, wiesz? – dodał po namyśle, naprawdę mówiąc to, co jako pierwsze
przyszło mu do głowy.
– Może przeznaczenie nie jest takie złe, jak
je opisujesz. – Brzmiała cicha odpowiedź Minseoka i to zamknęło Baekhyunowi
usta.
x
x x
Następnego dnia Baekhyun zdecydował się wpaść
do Chanyeola około południa. Bał się myśleć o powrocie po tak pochopnym
wyjściu, ale doszedł do wniosku, że to ostatnie, co może zrobić. Był winien
Chanyeolowi przynajmniej tyle.
Chanyeol otworzył drzwi zaledwie kilka sekund
po tym, jak Baekhyun zapukał, jakby go oczekiwał. Baekhyun jednak nie
przypominał sobie wysyłania jakiegoś wcześniejszego ostrzeżenia o swojej
wizycie. – Hej. – Chanyeol uśmiechnął się lekko.
Baekhyun ze wszystkich sił starał się, by to
odwzajemnić. – Hej. Mogę wejść? – spytał, ale i tak już wchodził do środka,
zdjął buty, zanim poszedł, by zająć miejsce na kanapie.
– Dlaczego nie jesteś zły? – zapytał
Baekhyun, kiedy Chanyeol zasiadał tuż obok niego.
Tylko wzruszył ramionami. – A o co tu się
złościć?
– O fakt, że powiedziałeś, że mnie- – odezwał
się Baekhyun głośno i wyraźnie, zanim zakrztusił się na kolejnym słowie – że-
że mnie kochasz. – Jego głos był
zaledwie szeptem. – A ja nie mogłem ci odpowiedzieć.
– To w porządku. – Chanyeol uśmiechnął się, lecz
Baekhyun widział ból w jego oczach.
– To nie jest w porządku.
– Jest-
Baekhyun przerwał, jak tylko zobaczył, że
Chanyeol otwiera usta, formując charakterystyczny początek „w” z „w porządku”.
– Przestań. Nie. Nie jest w porządku – podkreślił, zaciskając pięść. – To nie
jest w porządku. W żadnym świecie to nie jest w porządku. Mówię dosłownie, że
nie mogę odwzajemnić twojego uczucia, a ty- ty… Jak możesz mówić, że to w
porządku?!
– Słuchaj, Baekhyun – wtrącił Chanyeol,
ściskając ramiona Baekhyuna, podczas gdy uśmiech przyklejony do jego twarzy
zaczynał wyglądać nieco wymuszenie. – Jest w porządku. Nie byłeś gotowy.
Zostawmy to za sobą. Może poszlibyśmy jutro na kawę?
Pokonany, Baekhyun zgodził się.
x
x x
Tak jakby wracając do normalności,
zdecydowali się wyjść na kawę po raz kolejny do ich ulubionej kawiarni.
Szli tam głównie pogrążeni w ciszy, nieśmiała
rozmowa tylko trochę powstrzymywała niepokojące milczenie od osadzenia się. Gdy
w końcu dotarli na miejsce, Baekhyun pokazał Chanyeolowi, by zajął stolik. –
Pójdę po kawę – powiedział, kątem oka spoglądając na menu kawiarni.
– Okej, chcę- – podjął Chanyeol, ale Baekhyun
mu przerwał.
– Dużą House Blend, do tego półtorej łyżeczki
cukru i krem orzechowy. Chcesz też, żeby dać cukier i krem przed kawą i chcesz
piankę z mleka z jakimś wzorkiem na wierzchu. Wiem, to co zwykle – dokończył
Baekhyun, a Chanyeolowi zdawało się brakować słów.
– Ta… Tak – wyjąkał, wyglądając na lekko
znerwicowanego. – Ja, uch, zajmę nam stolik.
Kiedy Chanyeol poszedł znaleźć jakiś stolik,
Baekhyun podszedł do kasjera i złożył zamówienie.
Nie za bardzo chciał siedzieć z Chanyeolem,
czekając w skrępowaniu, aż kawa zostanie im podana, więc Baekhyun stał przy
ladzie. Kasjer posłał mu dziwne spojrzenie, ale zbył to wzruszeniem ramion.
Baekhyun mógł praktycznie poczuć, jak wzrok
Chanyeola wwierca się w jego plecy, ale nie odważył się odwrócić. W zamian
wyjął telefon, by zabić trochę czasu.
Gdy kawa była wreszcie gotowa, wziął na
siebie zaniesienie jej do stolika. Kasjer znów wyglądał, jakby chciał
zaprotestować, ale – Sehun, jak mówiła plakietka – i tak na to pozwolił,
patrząc z rezerwą, jak Baekhyun usiłuje przenieść dwa kubki pełne gorącej cieczy
do stolika.
Chanyeol wstał, kiedy zobaczył zbliżającego
się Baekhyuna. Przesunął się, by odebrać od niego swój kubek, po czym na powrót
usiadł. – Masz coś innego – zauważył.
– Tak. – Baekhyun jedynie wzruszył ramionami,
zajmując miejsce. – To coś specjalnego. – Tak naprawdę nie wiedział co innego
powiedzieć, więc podmuchał swój napój, a potem siorbnął łyk.
– Jak smakuje? – zapytał Chanyeol, jak tylko
Baekhyun przełknął.
– Dobra – odpowiedział z szeroko otwartymi
oczami. – Bardzo, bardzo dobra.
– Dwa „bardzo”? To musi być fantastyczna.
– Zmieniająca życie – podkreślił.
– Naprawdę? – spytał Chanyeol, uśmiech igrał
na jego ustach. – Cóż, teraz ja muszę jej spróbować. Dasz mi łyka? – Już sięgał
po kubek Baekhyuna.
– A czemu miałbym to zrobić? – Baekhyun
zaśmiał się, odsuwając kawę tak, że znalazła się poza zasięgiem Chanyeola.
– Bo mnie ko- – Uśmiech Chanyeola natychmiast
zbladł i musiał się powstrzymać, by zmienić słowo. – Lubisz. – Jednak pauza
była oczywista i sprawiła, że Baekhyun niespokojnie poruszył się na swoim
miejscu.
Nie powiedział nic w tej sprawie, lecz
Chanyeol szybko przeprosił. – Wybacz. Powinienem był tego nie mówić? Czy to
wprawia cię w zakłopotanie?
– Nie – westchnął Baekhyun. – Jest w
porządku.
Chanyeol wciąż przepraszał. – Wybacz mi.
Naprawdę przepraszam, ja tylko… To jakoś samo mi się wymsknęło, nie zamierzałem
na ciebie na ciskać czy coś-
– Hej – wciął się Baekhyun, skutecznie
uciszając Chanyeola. – Paplesz. – Wyciągnął rękę z kubkiem w jego stronę i
uśmiechnął się lekko. – Ale masz trochę. To naprawdę najlepsza kawa, jaką
kiedykolwiek piłem.
Chanyeol trochę się wahał z wzięciem kubka,
ale i tak upił łyk. Gdy to zrobił, jego usta wykrzywiły się w najmniejszym
uśmiechu. Zwrócił kubeczek Baekhyunowi, który w odpowiedzi uśmiechnął się
wymuszenie i również pociągnął łyk. Niewygodna cisza, która sprawiła, że
Baekhyun wiercił się na swoim krześle, otoczyła ich.
– Słuchaj, Chanyeol – zaczął Baekhyun,
wydając z siebie ciężkie westchnienie, przez które otrzymał zmartwione
spojrzenie ze strony Chanyeola. – Nie chcę, żeby tak było między nami. Nie
chcę, żeby to wpływało na naszą relację, ale jednocześnie nie… nie chcę, byśmy
udawali, że to się nigdy nie wydarzyło.
Chanyeol milczał. – Więc… – zaczął niepewnie.
– Czego chcesz?
– Ja… – I zawahał się, kiedy próbował
wymyślić jakieś słowa. – Nie wiem – przyznał Baekhyun, spuszczając wzrok na
stolik. Może to była przyczyna problemu. Wszystkich jego problemów. Nie
wiedział, czego chce. Nigdy nie wiedział, czego chce
Chanyeol wciągnął ostro powietrze. – Czego
oczekujesz ode mnie? – powtórzył, jego głos był przyciszony, ale pewny. –
Słuchaj, Baekhyun. – Baekhyun natychmiast podniósł wzrok i napotkał intensywne
spojrzenie Chanyeola. – Kocham cię.
Baekhyun zakaszlał i sięgnął po swoją kawę,
mając nadzieję, że przełknie nagłe mdłości.
– Kocham cię – powiedział ponownie Chanyeol,
ani trochę nie speszony przez rekację Baekhyuna. – Ale musisz mi powiedzieć,
czego chcesz. Zrobię wszystko, ale musisz podjąć decyzję.
– Ja po prostu…
– Musisz podejmować decyzje – wciął się
Chanyeol, ponaglając.
– W jakiej sprawie?! – wypalił nagle
Baekhyun. – O czym mam decydować? Jak mamy się wobec siebie zachowywać? Jacy
mamy być? Prędkość naszej relacji? – zaczął paplać Baekhyun, pojawiło się
osobliwe uczucie histerii. – Czy mam rozwiązać całą tę cholerną sprawę sam?
– Nie, to nie jest to, co- – Chanyeol
przerwał sam sobie. W zamian zmienił podejście, przesuwając się, by ująć jedną
z dłoni Baekhyuna w swoją. – Lubisz mnie? – spytał w pozornie przypadkowy
sposób.
– Co? – odezwał się zaskoczony Baekhyun. –
Tak! Oczywiście, że tak!
– Chcesz być ze mną w związku?
– Cóż, tak – odparł Baekhyun, mrużąc oczy.
Nie zauważył sedna ukrytego w pytaniach Chanyeola.
– Czy… – Chanyeol przerwał, by lekko ścisnąć
dłoń Baekhyuna. – Chcesz być w tym związku przez rok? Pięć lat? Dwadzieścia
lat?
Teraz wiedział, do czego Chanyeol zmierzał.
Tym razem ciężej było mu odpowiedzieć. – Ja… – Po raz kolejny zawahał się i
skończył w ten sam sposób. – Nie wiem. – Baekhyun wyszarpnął rękę z uścisku
Chanyeol, nie widząc iskierki bólu, która przemknęła przez oczy drugiego, by
ukryć swą twarz w dłoniach. – Nie wiem – powtórzył kolejny raz, jego głos był
stłumiony przez ręce. – To naprawdę nie jest kwestia chcenia czy niechcenia.
Chanyeol przesunął się, by odepchnąć dłonie
Baekhyuna, siłą odsłaniając jego buzię. – No to czego to kwestia, jeśli nie
chcenia? – spytał, wpatrując się wprost w Baekhyuna.
Mógł wyczuć intensywność w spojrzeniu
Chanyeola i musiał odwrócił wzrok. – Chodzi o możliwość. Mówiąc dokładniej, o
brak możliwości.
– Dlaczego? – zapytał Chanyeol prosto z
mostu, a instynktowną reakcją Baekhyuna było wzruszenie ramionami. Patrzył, jak
Chanyeol zaciska szczękę, wyraźnie sfrustrowany przez taką odpowiedź.
Sfrustrowany przez Baekhyuna. – Nie możesz nic wymyślić?
Baekhyun znowu wzruszył ramionami, ale grymas
w kącikach ust Chanyeola sprawił, że dodał: – Problemy z zaangażowaniem. Coś
takiego.
A to spowodowało, że twarz Chanyeola
nieznacznie się rozjaśniła. – To możemy to naprawić. Musisz jedynie
przyzwyczaić się do idei długoterminowej.
– Dlaczego zachowujesz się, jakbym był czymś
zepsutym? Jakby to było coś, co wymaga naprawy? – warknął Baekhyun. – To coś,
czego nie możesz naprawić. To wada. To moja wada.
– Nie mówię, że próbuję cię naprawić –
odrzekł Chanyeol. Miał spokojny głos, ale irytacja w nim była dość łatwo
dostrzegalna. – Mówię tylko, że to coś, nad czym możemy popracować, co możemy
rozwiązać.
– Popracować. Rozwiązać. To znaczy to samo co
naprawienie mnie, co zmienienie mnie – prychnął Baekhyun. – Przepraszam, że nie
mogę być tak idealny, jak na to liczyłeś, ale-
– Posłuchaj, Baekhyun – wtrącił Chanyeol.
Zrobił wydech, masując nasadę swojego nosa palcami. – Nie będę cię okłamywał.
Chcę być w tym związku przez dłuższy czas. Nie chcę, żeby był to jakiś głupi
wyskok, który skończy się przy pierwszych oznakach kłopotów. To po prostu jedna
ze spraw, z którymi trzeba sobie poradzić.
– Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że
może to nie jest to, czego chcę? – wypluł, jego oczy płonęły ze złości. – Czy
kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że może wszystko czego chcę od tego, od
ciebie to zwykły wyskok? Może to wszystko było tylko dla zabawy.
– Kłamiesz. – Chanyeol pokręcił głową. –
Chcesz czegoś więcej. Nie jesteś typem osoby, która zrobiłaby – która mogłaby
zrobić tylko to.
– A ja przypuszczam, że wiesz o mnie
absolutnie wszystko, biorąc pod uwagę fakt, że znasz mnie krócej niż rok –
warknął Baekhyun.
– Dlaczego jesteś taki wściekły, skoro wina
leży po twojej stronie? To ty nie możesz odwzajemnić mojej miłości – wciął się
Chanyeol i nie podnosił głosu, nie wyglądał nawet na rozzłoszczonego. W zamian
jego głos był spokojny, niski, ale wciąż ciął w taki sposób, że tworzył parę z
bezuczuciowym spojrzeniem Chanyeola.
To zamknęło Baekhyunowi usta. Zastygł wpół
słowa. Nie wiedział, jak na to odpowiedzieć, więc zrobił to, co wychodziło mu
najlepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz