sobota, 3 czerwca 2017

The Faults In Byun Baekhyun [2/55]

tytuł rozdziału: Ostatnia noc |oryginał: Last Night
rating: PG-13
A/N: Hej! Skoro ten rozdział się dodaje, to znaczy, że mnie jeszcze nie ma w domu. Ostatni rozdział widzę spodobał się niektórym, ale fakt, że zaczęłam tłumaczyć coś, co już ma tłumaczenie, wywołał wielkie poruszenie, zupełnie nie rozumiem dlaczego. To sprawa autorki, na ile tłumaczeń pozwala. Założę się, że choćby przekładało to i sto osób, to u każdej zabrzmi to inaczej i nic nie będzie takie samo.
Tyle z mojej paplaniny. Zapraszam na kolejny rozdział, miłego czytania! :D
Pomimo że Chen świetnie się bawił ostatniej nocy, coś kłuło go w serce przez cały czas, prawie jakby robił coś źle.
Jednak zignorował to, ciągle przypominając sobie, że ta data jest za dwa dni, nie dzisiaj.
Kiedy wracał do pokoju, będąc radosnym (w końcu udało mu się przykuć uwagę Kim Minseoka kilka razy), jego humor z miejsca się popsuł, po tym, jak zobaczył kupę leżącą pod drzwiami.
Wspomnianą kupą był jego przyjaciel, Byun Baekhyun.
Co on tu, do cholery, robi? Chen natychmiast podbiegł do przyjaciela i potrząsnął go za ramię.
– Baekhyun? – Jego głos zaprawiony był niepokojem i obawą, gdy szukał telefonu przyjaciela w jego dużych kieszeniach. Wyjął go, aby coś sprawdzić.
–…Dzięki za odbieranie moich telefonów… – Głos okazał się przytłumiony z nutką sarkazmu, potem chłopak się przesunął, łapiąc się za głowę. Strach ścisnął serce Chena, gdy spojrzał na datę, odczytując „Środa, 18”. Poczucie winy ogarnęło go, kiedy odkładał telefon przyjaciela drżącymi dłońmi.
– Cholera, Baekhyun – wyszeptał zszokowany, patrząc w dół na przyjaciela. – Przepraszam… Tak bardzo przepraszam… Nie wiedziałem… – Zanim mógł skończyć, zobaczył, że Baekhyun macha ręką, zanim chwycił go, żeby sobie pomóc.
– Cholernie spartaczyłem sprawę… Bardzo schrzaniłem… Rany, Baek, tak bardzo-
– Przestań. – Baekhyun westchnął bez cienia złości, bólu, poczucia zdrady czy rozczarowania w głosie, kiedy próbował wstać o własnych siłach. – Sam to powiedziałeś. Nie wiedziałeś… Twoim zajęciem nie jest opiekowanie się mną. – Właśnie w tym momencie Chen zdał sobie sprawę, gdzie się znajdują.
– Co tu robisz? Dlaczego nie jesteś w swoim pokoju? – Gdy Baekhyun pogrążył się we wspomnieniach, Chen przyglądał mu się zatroskany. – Albo w moim pokoju? Chanyeol nie zamknął drz- – Spostrzeżenie zaświtało mu w głowie, a wściekłość stała się bardziej intensywna niż poczucie winy.
– Chanyeol cię wyrzucił, prawda? Bardzo dobrze wiedział, że było zimno jak na lato ostatniej nocy, dlatego zostawił cię tutaj samego? Musiałeś zmarznąć na śmierć! Ten skurczybyk, nie wiedziałem, że jest tak bezduszny- – Kiedy Chen zamierzał wkroczyć do pokoju i pobić Chanyeola, słaba ręka złapała go i powstrzymała.
– Nie, Jongdae… – wymamrotał Baekhyun i w każdej innej sytuacji Chen przypomniałby swojemu przyjacielowi, że zmienił imię, ale teraz nie był na to czas.
– O czym ty mówisz? – Chen zatrzymał się, głównie dlatego, że nie był nierozważną osobą. Jeszcze niechętny sposób, w jaki Baekhyun oczekiwał od Chena, że da Chanyeolowi nauczkę, był niecodzienny, zważając na to, że zawsze był tym, który jęczał do przyjaciela o pomoc w spuszczeniu olbrzymowi manta. Jemu, który ciągle narzeka, kiedy Chen utrzymuje, że wróg Baekhyuna nie jest jego wrogiem.
– Po prostu… Sam sobie z tym poradzę – bąknął Baekhyun i choć Chen był podejrzliwy, nie powiedział nic. – Tylko mnie podnieś, mógłbyś?
– Władczy jak zawsze. – Chen westchnął, pomagając przyjacielowi wstać, czując większą ulgę, że Baekhyun nadal był sobą. Wracali do pokoju Baekhyuna i przez cały czas Chen nie mógł nic poradzić, gdyż coś zauważył.
– Co ty, u licha, masz na sobie?
–…Zamknij się.




Baekhyun powitał Kyungsoo słabym uśmiechem, gdy wchodził, obserwując, jak zmartwiony wyraz twarzy Kyungsoo zmienia się w ten pełen ulgi.
– Gdzie byłeś zeszłej nocy? – zapytał, jego małe dłonie zastąpiły te Chena, kiedy pomagał swojemu współlokatorowi dotrzeć do łóżka.
– Ktoś zdecydował się spać na korytarzu ostatniej nocy, jak jakiś bezdomny – odpowiedział za niego Chen, nie siląc się nawet, by zauważyć spojrzenie, jakie posyłał w jego stronę przyjaciel.
– Co? – Oczy Kyungsoo rozszerzyły się. – Dlaczego? Nie zamknąłem drzwi, prawda? Ale sprawdzałem i…
– To nic – odparł lakonicznie Baekhyun, głownie dlatego, że jego głowa pulsowała z każdym wypowiedzianym przez kogoś słowem i niech to szlag trafi, dlaczego minionej nocy musiał wypić tak dużo? Nie zasłużył na takiego kaca.
Jego współlokator kontynuował zadawanie pytań wywołane niepokojem, ale one jednym uchem Baekhyuna wlatywały, a drugim wylatywały.
– Jest bardzo obojętny. Powinniśmy zadzwonić po lekarza czy coś? – Kyungsoo spytał Chena z przejęciem, ale Chen obserwując swojego najbliższego przyjaciela, wiedział, że taką minę miał Baekhyun za każdym razem, gdy o czymś myślał.
– Zostawmy go. Jest w porządku – zapewnił Chen, zanim zabrał Kyungsoo na dół, na śniadanie z „Wychodzimy!” na ustach, zostawiając Baekhyuna pogrążonego we własnych myślach.
Pomimo że Baekhyun usłyszał głos Chena gdzieś z tyłu swojej głowy, jego mózg tego nie zarejestrował, gdyż niewyraźnie wspomnienia ostatniej nocy wracały do niego jedno po drugim.
– Musiałeś zmarznąć na śmierć! – Baekhyun przypomniał sobie, co powiedział Chen i prawie roześmiał się na niedorzeczność tych słów.
Gdyby był na zewnątrz całą noc, czułby igiełki lodu na całym ciele, będąc tak zesztywniałym jak drzewo, które ma trzy tysiące lat, ale przez cały czas nie czuł nic innego poza ciepłem w sercu, które dawało mu niekończące się poczucie wsparcia.
Nie pamiętał właściwie, co się stało, jedynie to, że całe jego ciało było obolałe, a tyłek zabijał prawie takim samym bólem co głowa.
Jednakże wszystkim, co pamiętał, były niezdarne dłonie dotykające jego ciała niczym ptasie pióra. Pamiętał, jak te same dłonie rozebrały go do naga, a potem ubrały w taki sposób, że poczuł, jakby jego ciało było ze szkła – delikatne, łatwe do zniszczenia. Pamiętał długie palce dotykające jego skóry od czasu do czasu, jak  gdyby pytały, czy wszystko w porządku albo sprawdzały, czy jest cały. Pamiętał, że było mu bardzo, bardzo zimno… w środku i na zewnątrz, ale kiedy miał zawołać o pomoc, poczuł ciepło okrywające całego jego ciało jak snop światła słonecznego.
Nawet jeśli te dłonie były nieco niezgrabne, a ruchy trochę brutalne, były to najdelikatniejsze dłonie, jakie kiedykolwiek na sobie czuł, dotykały go z  bezwzględną ostrożnością.
Ani razu w ciągu dwudziestu lat Baekhyun nie poczuł, by ktoś z taką troską traktował jego ciało.
I po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł się bezpiecznie w cudzych ramionach.




Godzinę wcześniej
Chanyeol obudził się nagle z dokuczliwym uczuciem w sercu, które nawiedzało go nawet w snach.
Ponieważ z przerażeniem uświadomił sobie, że był tak zajęty Baekhyunem zeszłej nocy, że całkiem zapomniał o dokończeniu swojego zadania domowego.
Kiedy sprawdził godzinę, zdał sobie sprawę, że ma tylko dwie minuty, by oddać pracę w terminie.
Decydując się na olanie ostatnich dwustu słów, Chanyeol włączył swojego laptopa i dostarczył swoje niekompletne sprawozdanie przez Internet. Westchnął, kiedy skończył, rozciągając obolałe mięśnie. Dlaczego tak długo siedział ostatniej nocy? Mimo iż był skonany, wiedział, że musi odstawić Baekhyuna do jego pokoju, zanim ludzie zaczną coś podejrzewać.
Całe dziesięć minut zajęło Chanyeolowi przeniesienie Baekhyuna pod drzwi (bo, cholera, chłopak spał jak kłoda i ważył wtedy tonę) i wtedy zdał sobie sprawę, że Kyungsoo może nadal spać, a Chanyeol nie chciałby mu przeszkadzać. Kłócąc się ze sobą, zadecydował najpierw posprzątać pokój (a zdecydowanie bardziej swoje łóżko), a potem odnieść Baekhyuna. Zamknął drzwi za śpiącym Baekhyunem, postanawiając zostawić go na zewnątrz, żeby było łatwiej przeciągnąć go, gdy Chanyeol już skończy sprzątać (w końcu sprzątanie prawdopodobnie i tak miało nie trwać długo). Gdy zdjął pościel z łóżka i upchnął ją do przepracowanej pralki, wrócił do pokoju, miał pozbierać wszelkie dowody pobytu Baekhyuna i wyrzucić je do kosza, a później odprowadzić Baekhyuna, jednak jego łóżko wyglądało zachęcająco. Bez zastanowienia jego oczy same się zamknęły i ostatnią rzeczą, którą zapamiętał, była miękkość świeżej pościeli, zanim podświadomość przejęła kontrolę nad jego umysłem.




Następnym razem obudziło go niepohamowane trajkotanie poza pokojem.
Choleracholeracholeracholera… to było wszystko, o czym Chanyeol myślał, wlokąc swoje wyczerpane ciało do drzwi. No bo jak, psiakrew, miał wytłumaczyć się ludziom, którzy widzieli Baekhyuna pod jego drzwiami?
Ale kiedy się przygotowywał, mając nadzieję, że  ta sytuacja stanie się najlepszym możliwym scenariuszem, otworzył drzwi i spotkał się z niczym poza dziwnymi spojrzeniami od przechodzących, którzy gapili się na jego rozmemłanie.
Nawet gdy rozglądał się po korytarzu, słysząc pytania jak „Co robisz?” i „Dobrze się czujesz?”, nie znalazł żadnych śladów tego, czego szukał.
Baekhyun zniknął.




Dla Chena wszystko wyglądało podejrzanie.
Przez cały dzień Baekhyun siedział cicho, prawie milczał przy śniadaniu i w czasie lunchu i teraz, kiedy jadł obiad, też zachowywał się tak jak wcześniej. Zwykle byłby tym, który sypie żartami albo narzeka na pracę domową, albo robi coś podobnego, co łączy się z otwieraniem ust. Czy to z powodu wczorajszego dnia miesiąca, czy to z powodu pewnego olbrzyma, który nazywa się Park Chanyeol?
Jeśli chodziło to pierwsze, to nie miało to żadnego sensu, ponieważ Baekhyun zazwyczaj dochodził do siebie natychmiast. Musiało więc chodzić o to drugie.
Jednakże, żeby powstrzymać resztę ich przyjaciół zamartwiania się, Chen wtrącał się, pamiętając, żeby upewnić się o przeniesieniu uwagi na życie kogoś innego. Chociaż nikt nie poruszał tematu dziwnego zachowania Baekhyuna, Chen był pewien, że je zauważyli.
– No więc mam współlokatora, który nazywa się Oh Sehun… – zaczął Tao, a Chen odetchnął z ulgą, ponieważ kończyły mu się sprawy, którymi mógłby ich zająć.
– Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, co zdarzyło się w niedzielę, próbowałem złapać wifi w telefonie, co nie? Musiałem być najwyżej, jak to możliwe… ale moje łóżko się nie nadawało, dlatego zdecydowałem się skorzystać z jego łóżka… – Tao sapnął gniewnie, dźgając swój makaron. – Przypadkowo nadepnąłem na jego pluszowego misia. Przepraszałem wiele razy, ale nawet mnie nie słuchał… tylko dąsa się w kącie i czasami zamyka pokój, kiedy zapomnę kluczy! – Tao przewrócił oczami i wziął kęs jedzenia. – Dziecinne, prawda? Znaczy się, kto, u licha, śpi z pluszakiem w tym wieku?
– Och, zamknij się, Tao – powiedział głośno Chen. – Żądałeś pluszaków jako prezentu na dziewiętnaste urodziny, pamiętasz?
– A-ale to co innego! – prychnął Tao.
– Gdzie jest Joonmyun? – odezwał się nagle Baekhyun, kiedy po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że jeden z jego przyjaciół jest nieobecny.
– Uch… prace społeczne? Wykonuje obowiązki przewodniczącego klasy? Ba. – Tao przewrócił oczami, sięgając po kolejny kęs. – Nawet nie wiem, po co on to w ogóle robi. To wcale nie tak, że on to lubi czy coś.
– Cóż… – ciągnął Chen w zamyśleniu – ma swoje powody…
– No, no, no, kogo my tu mamy. – Nowy głos pojawił się nad ich stolikiem, a kiedy wszyscy podnieśli wzrok, spięli się na to, kogo zobaczyli. Był to Taemin i jego fani. – To dziwka numer jeden całej szkoły.
Tao natychmiast wstał ze złości, a Chen się wściekł, ale chwycił Tao poprzez stół, żeby powstrzymać go przed zrobieniem czegokolwiek impulsywnego. Baekhyun nadal nie reagował.
– Dlaczego wyglądasz na takiego nieszczęśliwego? – Oczy Taemina rozszerzyły się z udawaną troską. – Facetom w końcu znudziły się twoje pozbawione talentu laski?
– Ty- – Tao warknął, ale Chen znowu go przytrzymał.
– Przestań się z nim porównywać, Taemin – powiedział spokojnie Chen, kiedy Tao usiadł z powrotem na swoim miejscu ze sfrustrowanym mruknięciem, krzyżując ręce na piersi w rozdrażnieniu. – To nie jest konkurs, żeby zobaczyć, kto jest bardziej popularny. A popularność nie jest równa twojej wartości. Wracaj do swojego stolika. – Zobaczył, jak Taemin marszczy brwi z zakłopotaniem.
– Mówiąc prościej, przestań być zazdrosnym o coś, czym nigdy nie będziesz – wymamrotał Tao wystarczająco głośno, by Taemin usłyszał i wybuchnął gniewem.
–…Kim jest ta cierpiąca na bezsenność osoba, która siedzi przede mną? – zadrwił Taemin, ignorując Tao.
– To nie są sińce pod oczami! Urodziłem się z takimi! – jęknął Tao, ale po raz kolejny został zignorowany przez Taemina.
– Tak czy inaczej, Byun Baekhyun… – Taemin gapił się na Baekhyuna zwężonymi oczami. – Będę najlepszą dziwką w szkole. Tylko czekaj i patrz. – Po tym odszedł dumnie, a jego fani podążyli za nim.
– Jest taki dziecinny, przysięgam… – Tao mruknął, a Chen mógłby kłócić się „Ty jesteś równie niedojrzały”, ale zdecydował, że teraz nie jest na to czas, gdyż obserwował Baekhyuna z zainteresowaniem. Pomimo że Baekhyun udawał, że jest dumny ze swojego statusu szkolnej dziwki, pamiętając, by chwalić się tym przed Taeminem, żeby go zirytować, Chen wiedział, że naprawdę Baekhyun taki nie jest. Jeśli już, Chen był prawie pewien, że Baekhyun nienawidził tego tytułu, mimo iż jego bliski przyjaciel nigdy nikomu o tym nie powiedział.
Jednakże brak odpowiedzi był dla Chena niemal denerwujący.
Co, do cholery, zaszło pomiędzy nim z Chanyeolem ostatniej nocy?




Chen znalazł odpowiedź po obiedzie, kiedy wrócił do pokoju.
– Cześć, współlokatorze – zaszczebiotał mimochodem, jak tylko wszedł, zastając Chanyeola szykującego się do wzięcia prysznica.
– Hej. – Chanyeol milczał, przygotowując się do kąpieli. – Jak tam wczorajsza noc?
– Świetnie – odrzekł krótko Chen, obserwując współlokatora kątem oka. Siedział na łóżku, udając, że jest zajęty uporządkowywaniem swojego jutrzejszego planu zajęć. – A co u ciebie? Jak minęła ostatnia noc?
Zapadła krótka cisza i przez moment Chen bał się, że Chanyeol przejrzał jego ruchy, ale później odpowiedział krótkim „Dobrze”.
– Dobrze spałeś? – Chen zastygł w bezruchu, gdy zobaczył coś na podłodze, jednak Chanyeol był zbyt zajęty, by spostrzec coś, czego nie zauważył.
– Uch… – Chanyeol znów był niepewny, jak gdyby rozważał, czy skłamać czy nie, jednak rozstrzygnął spór, decydując się naprawdę. – Nie bardzo.
Po serii pytań Chen dostrzegł, że Chanyeol ani razu nie przerwał swojego zajęcia, by spojrzeć mu w oczy lub uśmiechnąć się, prawie jakby unikał wzroku Chena, pozorując, że jest czymś zajęty.
Chen postanowił, że pora z tym skończyć.
– W takim razie pozwól, że przejdę do sedna. – Chen wstał właśnie wtedy, kiedy Chanyeol znalazł świeży ręcznik (ten, którego szukał wszędzie) i miał pospieszyć do łazienki. Zatrzymał się, gdy Chen zablokował mu drogę. – Do czego doszło między tobą a Baekhyunem zeszłej nocy?
Chanyeol wyraźnie zesztywniał, a Chen spostrzegł sposób, w jaki jego wzrok przebiegł dookoła niemal nerwowo, nim chłopak odrzekł: – C-Co? Nie wiem… o czym mówisz.
– Pieprzyłeś go? – Padło następne pytanie i tak bardzo, jak jego brzmienie sprawiło, że Chen zadrżał, wiedział, iż musi być bezpośredni. Chanyeol stanął jak wryty.
– C-C-Co? – wyjąkał w końcu głosem przepełnionym szokiem i obrzydzeniem, jednak Chen wiedział, że to może być gra, zważając na to, jak późno odpowiedział. – Skąd, u licha, wziąłeś ten pomysł?
– Cóż, biorąc pod uwagę żartobliwy prezent urodzinowy, który dałem mu dwa lata temu, a który leży teraz na podłodze obok twojej szafy, zgaduję, że mam rację?
Chanyeol powoli odwrócił głowę, dopóki nie napotkał stosu ubrań Baekhyuna na podłodze.
Zaklął.




– No więc, pieprzyłeś się z nim czy nie? – Chen powtórzył pytanie i wiedział, że jego bezceremonialność w pewnych sytuacjach zawsze dawała mu przewagę i zaskakiwała ludzi.
– Nie! Nie spałem z nim! – odpowiedział Chanyeol poirytowany po tym, jak odzyskał spokój. – Skąd ci to, do cholery, w ogóle przyszło do głowy? Naprawdę myślisz, że przeleciałbym tego frajera? Serio?
Przez to Chen utknął w martwym punkcie, ponieważ słysząc szczerość w tych słowach, dał się zaskoczyć – Chanyeol nie kłamał. Ale to nie oznaczało, że nie chciał tego potwierdzić.
– Dlaczego, w takim razie, jego ciuchy leżą na podłodze i czemu, do diabła, miał na sobie twoje ubrania, gdy widziałem go dzisiejszego poranka?
– To- – Chanyeol zamilkł i przez chwilę Chenowi wydawało się, że go przyłapał. Po długich minutach bez odpowiedzi, Chen poczuł, jak jego brwi drgają, gdy obserwował Chanyeola podnoszącego stertę ubrań z podłogi, gotowego wyrzucić ją do kosza.
– No to co się stało? – spytał Chen po urażonym „Zamierzasz wyrzucić prezent, który mu podarowałem? Poważnie?”, ale Chanyeol nadal się nie odzywał. Chen podejrzliwie zmrużył oczy, widząc, jak jego współlokator myje ręce i nagle pomysł pojawił się w jego głowie.
Kim Jongdae, znany także jako Chen, miał broń, która zmuszała wszystkie jego ofiary do mówienia prawdy. SpojrzenieDae było czymś, czego rzadko używał przeciwko innym, ale kiedy już to robił, za każdym razem każdy wpadał w pułapkę.
Z jednym wyjątkiem.
– Więc? – powtórzył Chen, pamiętając, by po raz kolejny zablokować Chanyeolowi drogę, patrzył na niego SpojrzeniemDae. Chanyeol zatrzymał się, wpatrując się w oczy Chena. Przez moment Chenowi wydawało się, że Chanyeol wyjawi mu swoje sekrety, ale po kilku kolejnych sekundach Chanyeol przeszedł obok niego i zabrał swoje rzeczy do kąpieli. Chen był pod wrażeniem, ponieważ bardzo niewielu przezwyciężało jego chwyt. Kiedy Chanyeol szedł z powrotem, Chen postanowił spróbować ponownie (bo być może Chanyeol nie patrzył jak należy). Dlatego też niższy z dwójki zastawił wejście do łazienki, znów używając SpojrzeniaDae.
– Do czego doszło? – zapytał znowu Chen, nalegając coraz bardziej, bo co, do cholery, się stało, że tak uciszyło Baekhyuna.
Chanyeol spojrzał na niego ponownie i odbyli kilkuminutowy milczący pojedynek na spojrzenia, zanim Chanyeol westchnął, przerywając kontakt wzrokowy. Rzucił swoje rzeczy na łóżko, przechodząc do zrobienia pracy domowej zamiast wzięcia prysznica.
Chen był zszokowany, bo SpojrzenieDae działało zawsze, 99,5% gwarancji. Cholera, mógłby nawet sprawić, że zapaleni seryjni mordercy klękaliby przed nim i błagali go, gdyby tego chciał – tak było potężne. Jednak Chanyeol był drugą osobą, która była w stanie oprzeć się SpojrzeniuDae.
Pierwszą osobą był Baekhyun.
Właśnie z tego powodu nie warto było pytać przyjaciela.
Wzdychając i przyznając porażkę, Chen usiadł, obserwując Chanyeola, który nagle znalazł nowe zamiłowanie we wpatrywaniu się w swoje palce. Chen zastanawiał się, co siedzi w głowie jego współlokatora.




Gdy Chen kontynuował przesłuchiwanie go, Chanyeol mocno zaciskał oczy (oczywiście, jak Chen nie patrzył), jako że przypominały mu się wczorajsze wydarzenia, coś, czego naprawdę nie chciał pamiętać, ponieważ Co on, u licha, wyprawiał?

– O czym ty, kurwa, mówisz, Byun Baekhyun? – Chanyeol sapnął, podczas gdy Baekhun ocierał się o niego z większą siłą, a gdy on wykonywał ruch, by powstrzymać mniejszego od robienia jakichś bardziej absurdalnych rzeczy, Baekhyun zatrzymywał go swoimi silnymi rękami. – Przysięgam… jeśli to jakiś pieprzony żart, Byun, wcale nie jest, kurwa, śmieszny…
– Joo-hyung… – wyszeptał Baekhyun i imię to zatrzymało Chanyeola. Przysięgał, że już gdzieś słyszał to imię… – Nie zawiodę cię kolejny raz… Obiecuję…
To nie te słowa uderzyły Chanyeola i wybudziły go z lekkiego transu, ale ton głosu Baekhyuna. Brzmiał tak… tak…
Kolejne otarcie. Chanyeol jęknął z powodu napięcia, kiedy strach zaczął łapać go za serce, jeśli to miało dalej trwać, naprawdę mógł dostać erekcji. Przez Byuna pieprzonego Baekhyuna.
To było bardzo niedopuszczalne.
Lęk stał się tak poważny, że Chanyeol znalazł siłę, aby odepchnąć Baekhyuna od siebie, dopóki nie usłyszał głuchego łomotu. Z powodu niespodziewanej siły Chanyeol stracił równowagę i spadł ze swego łóżka.
Kiedy wstał szybko, gotowy do walki przeciwko nieoczekiwanie silnego Baekhyuna, spostrzegł na łóżku nieruchomą, głośno śpiącą kluskę.
– Poprawię się… – Te usta mamrotały cicho, nawet jeśli za ciemną, mokrą grzywkę oczy były zamknięte. – Przepraszam… – Potem łagodne chrapanie wypełniło powietrze.
– Co to, do cholery, miało być…? – Mruknął do siebie Chanyeol, zbyt zajęty łapaniem oddechu, by zdać sobie sprawę, że osoba, której nienawidził najbardziej na całym świecie, spała w jego łóżku. Jednakże zauważył to później i pospieszył do łazienki, by się umyć, czując się obrzydliwie i nieszczęśliwie z powodu ilości zarazków Baekhyuna, jakie miał na sobie przez jedynie jeden dzień.
Podszedł do Baekhyuna, mocno zamykając oczy, kiedy wziął ciało Baekhyuna i próbował je podnieść, ale Baekhyun nie poruszył się niczym uparty kamień i spał tam, jak gdyby nie ważył tony.
Chanyeol usiłował unieść go jeszcze raz i kolejny pomimo całkowitego wstrętu, jaki czuł, dotykając Baekhyuna, lecz ostatecznie okazało się to bezcelowe, gdyż Baekhyun wciąż tam leżał, śpiąc spokojnie.
Później olbrzym uprzytomnił sobie, że nadal ma sprawozdanie do napisania i zdecydował, że powinien to skończyć najpierw, a dopiero później zająć się tym gównem.
Jednak kiedy usiadł, dotarło do niego, że nie ma pomysłów. I niech to szlag jasny trafi, dlaczego, ze wszystkich ludzi, Byun Baekhyun musiał zatoczyć się do jego pokoju ze wszystkich pokojów, w tej chwili ze wszystkich chwil, gdy miał sprawozdanie do napisania, w tę noc ze wszystkich nocy?
Nieważne jak bardzo starał się skoncentrować na swoim raporcie, słyszał pociągnięcia nosem i kichnięcia co jakiś czas, a to, ugh, zabijało jego skupienie jak pożar. Powinien był już dawno wyrzucić tego śmiecia z pokoju i bardzo kusiło go, by to zrobić, ale gdy wyciągnął ręce, by chwycić drobne ciało, odkrył, że Baekhyun drży z zimna.
Pomimo nieskończonej nienawiści Chanyeola do niego, w tamtej chwili Baekhyun wyglądał na słabego, kiedy zwinął się w kłębek i pociągał nosem co kilka sekund. Gdzieś z tyłu głowy Chanyeol śmiał się do rozpuku, widząc Baekhyuna tak słabego i miał ochotę wykręcić numer, gdy jego wróg spał. Jego ciało krzyczało do niego, by poszedł i wyrzucił Baekhyuna z pokoju, choć istniała możliwość, że mniejszy się przeziębi i będzie chory przez kilka dni, powstrzymał się.
Park Chanyeola można było posądzić o wiele rzeczy. Począwszy od bycia nierozważnym, porywczym i niemal morderczym aż po bycie agresywnym, brutalnym i mściwym, ale jednej rzeczy nie można było mu zarzucić i zarzekł się, że nigdy nie będzie można.
A tą rzeczą była niehumanitarność.
Nawet jeśli chłopak przed nim urządzał mu piekło przez lata, nie miał serca, by zrobić coś tak okrutnego, o co błagało go własne ciało (ponieważ owszem, tak bardzo nienawidził Baekhyuna, że sam musiał powstrzymywać się od zrobienia czegoś nie do pomyślenia). Po długim rozważaniu i kłótni z wewnętrznym „ja”, Chanyeol westchnął.
Jeśli Baekhyun pozostałby w takim stanie, definitywnie by się przeziębił.
Wzdychając po raz kolejny i następny, Chanyeol nie pierwszy raz zastanawiał się dlaczego robił, to co robił. Zanim zdążył zmienić zdanie, całkowicie odciął swoje myślenie i przysiadł na łóżku, zaczynając rozbierać Baekhyuna. Kiedy skończył, rzucił mokre ubrania na podłogę, starając się nie zmieniać wyrazu twarzy i pozostać przy zdrowych zmysłach, gdy brał ręczniki i począł suszyć Baekhyuna od stóp do głów. Zamykał mocno oczy za każdym razem, kiedy pięknymi, miękkimi ręcznikami przesuwał do grzesznym ciele Baekhyuna, szepcząc łagodne „Przepraszam, kochane, musicie się poświęcić dla wyższego dobra…”. Pamiętał, aby wziąć głęboki oddech i zacisnąć powieki szczególnie mocno, gdy ścierał nasienie z tyłka i wewnętrznej części ud Baekhyuna, znów sobie myśląc „Dlaczego, do cholery, ja to robię?”
Gdy umył Baekhyuna z ogromną niechęcią, znalazł jakąś koszulkę i parę spodni (okazało się, że ta koszulka to jedna z jego ulubionych, lecz kolejny raz posłużył się zasadą „musisz się poświęcić dla większego dobra”) i ubrał go. Pomimo iż był to najmniejszy rozmiar, jaki udało mu się odnaleźć, nadal był za duży dla Baekhyuna. Kiedy dotknął jego dłoni, poczuł jej chłód. Po jeszcze kilku chwilach sporu ze swoim wewnętrznym „ja”, westchnął i zdecydował się również oddać jeden ze swoich swetrów oraz parę skarpetek. Z oporem i urazą wsunął je odpowiednio przez głowę Baekhyuna i na jego małe stopy. Ze smutkiem patrzył na swoje ubrania, które teraz miał na sobie pewien śpiący chłopak o kruczoczarnych włosach. Żegnajcie… Nigdy więcej was nie założę.
Gdy wrócił, żeby usiąść przy biurku, mając w zamiarze dokończenie pisania sprawozdania, usłyszał kolejne kichnięcie. Co teraz? Pomyślał sobie, walcząc ze sobą po raz trzeci, gdy przenosił wzrok z pleców Baekhyuna na swój plik w Wordzie. Chrzanić to. Zatrzasnął laptopa, nim wstał i sprawdził co u mniejszego. Zerknął na godzinę, dochodziła czwarta rano, na litość boską, i kiedy (niechętnie) dotknął dłoni Baekhyuna, ponownie poczuł chłód. Wzdychając, zdecydował wziąć swoją kołdrę i okrył nią Baekhyuna, jednak to prawdopodobnie było zbyt mało, by ciepło rozprzestrzeniło się szybko. Z początku okropna myśl nawiedziła jego umysł. Czy to oznacza, że muszę spać obok niego, żeby zapewnić mu więcej ciepła? Nie, do licha. Kilka minut później Chanyeol opatulił się kołdrą niczym parówka, leżąc na łóżku Chena i nie robiąc nic poza wpatrywaniem się w sufit i słuchaniem odgłosów, jakie wydawał z siebie śpiący Baekhyun (co to, u licha, było?). W kółko przeklinał samego siebie za to, że robił takie rzeczy dla takiej osoby.
Nawet nie wiem, co ja wyprawiam… Pomyślał sobie po raz tryliardowy w ciągu godziny, a kiedy zaczął się pocić, wiedział, że to już czas. Odwinął się z kołdry, a potem otulił nią Baekhyuna, który nieprzytomnie owinął ją dookoła siebie. Ugh, przysięgam, że lepiej będzie, jak dostanę stypendium od dyrektora czy coś… Myślał Chanyeol, otulając Baekhyuna, ponieważ nie zamierzał, do diabła, ponosić odpowiedzialności, gdyby Baekhyun zachorował, mimo że to nie był jego najważniejszy problem.
Nagle, obserwując Baekhyuna uśmiechającego się z powodu ciepła, Chanyeol poczuł się zazdrosny. Był już skonany po tak długim dniu, więc kiedy miała nadejść jego kolej do spania…?
Zanim dokończył tę myśl, głowa opadła mu na łóżko, a ciemność otoczyła go, nim zdołał powiedzieć „Pieprz się, Byun Baekhyun”.




– Ale Baekhyun kulał i chwytał się za tyłek… – Chen obserwował, gapiąc się na Chanyeola. Miał nadzieję, że brzmi, jak gdyby obwiniał Chanyeola, kiedy tak naprawdę próbował podstępem skłonić go do wyjaśnienia sytuacji. Jednakże Chanyeol patrzył na niego z miną To-nie-mój-problem. Ten gest całkowicie upewnił Chena – Chanyeol z pewnością nie robił nic z Baekhyunem minionej nocy.
– Tylko nie to… – Nienawidził, gdy Baekhyun pił, ale jeszcze bardziej nie znosił, kiedy Baekhyun zabawiał się z innymi ludźmi.
– Czego innego oczekiwałeś? – obruszył się Chanyeol, lecz zdecydował się ostrożnie dobierać słowa w obecności najlepszego przyjaciela swojego wroga. – Słyszałem, w końcu, że jest numerem jeden… – Jego głos ucichł, a on zastanawiał się, czy to jest stosowne.
– W byciu dziwką? – dokończył Chen, wydając z siebie gorzki śmiech, który zaszokował Chanyeola. – To nie żadna tajemnica. Cała szkoła o tym wie. On o tym nie mówi, ale ja szacuję, że prawdopodobnie przespał się już z połową facetów z tej szkoły.
Tak naprawdę to Chen tego nie wiedział, jedynie wyrażał swoje frustracje. Chanyeol, zszokowany wybuchem swojego współlokatora, pozostał cicho. Chen nigdy taki nie był – zwykle był nastawiony optymistycznie, z wielkim uśmiechem na twarzy i hałaśliwym śmiechem i nawet, kiedy był obecny w poważnych sytuacjach, zawsze upewniał się, że utrzymuje ten pokrzepiający wyraz twarzy, który sprawiał, że ludzie się rozluźniali.
– Nigdy wcześniej taki nie był, wiesz… – wymamrotał Chen prawie jakby do siebie. Oczy Chanyeola rozszerzyły się i nawet jeśli wiedział, że nie powinien wpychać nosa w nieswoje sprawy, była to zbyt dobra okazja do usłyszenia o przeszłości Baekhyuna, co prawdopodobnie mógł później wykorzystać przeciwko temu dupkowi.
– Co się stało?
–…Mówiąc szczerze, nie wiem. – Chen westchnął, a Chanyeol zrobił wszystko, aby nie jęknąć wewnętrznie. – Widzisz, byliśmy przyjaciółmi, od kiedy skończyliśmy po dwanaście lat. Był najbardziej niewinny z całej grupy naszych przyjaciół. Nawet za bardzo się bał, żeby powiedzieć słowo „kutas”. – Chen zachichotał cicho, w oczywisty sposób odczuwając nostalgię. – Byłem ja, Baek i Jongin, tylko że Jongin jest dwa lata młodszy. – Chanyeol zesztywniał na ostatnie imię.
– Kiedy Baek i ja mieliśmy po czternaście lat, Jongin wyjechał i zmienił szkołę, ledwie mieliśmy czas, żeby się ze sobą spotykać. Wydaje mi się, że to był rok, gdy nasza grupka zaczęła się rozpadać. Baekhyun nagle stał się tajemniczy, cały czas robił coś na telefonie, a jak tego nie robił, był humorzasty i dąsał się. Jedyny czas, kiedy widziałem, jak się uśmiechał, był wtedy, kiedy siedział na telefonie, rozmawiając z kimś. Jednak nigdy nie dowiedziałem się, kto to był, bo nigdy mi nie powiedział.
– To pogłębiało się, do czasu, kiedy skończyliśmy piętnaście lat. Nie byłem kimś, kto pozostawał w pobliżu, kiedy czułem się samotny, więc zaprzyjaźniłem się z nowymi osobami. Było tak, jak gdyby nie zauważył, że Jongin i ja zniknęliśmy. Raz wyjechałem na miesiąc na wakacje do rodziny, a kiedy wróciłem, jedyną rzeczą, którą powiedział, było „Dlaczego nie odpowiedziałeś na moją wiadomość zeszłej nocy?”
– Tak bardzo jak zażenowany jestem, mówiąc to, byłem bardzo zraniony, lecz zdecydowałem się trzymać to w sobie. Później powiedział mi „Chcesz wyskoczyć dzisiaj do klubu?” i byłem zaszokowany. No bo, co, do diabła, dzieciaku, ile ty masz lat, czternaście? Dlatego oczywiście odmówiłem. Wzruszył ramionami, jakby moja obecność tam nie znaczyła dla niego nic, ale po latach znajomości mogłem powiedzieć, że był trochę wkurzony. „Wobec tego, dobrze” powiedział, nie odrywając wzroku od telefonu. „Ale muszę ci powiedzieć, że prawdziwi, dojrzali mężczyźni piją.” Wydaje mi się, że chciał się na mnie zemścić, po raz ostatni próbując mnie namówić, ale oczywiście nie dałem się przekonać. Może gdybyśmy utrzymywali bliską relację, zanim Jongin odszedł, zgodziłbym się, ale między nami pojawił się mur tak gruby, że nie mógłbym się przez niego przedrzeć, nawet gdybym bardzo próbował.
– Od tamtej pory spał na lekcjach, zupełnie tak, jakby siedział do bardzo późnej pory i rano nie miał sił. Nie miałem pojęcia, co się z nim, u licha, działo i może wtedy nie powinienem był się przejmować lub powinienem był starać się bardziej. Poszedłem do niego i rozmawiałem z nim, była to moja ostatnia próba, żebyśmy znów byli najlepszymi przyjaciółmi.
– Być może jakaś jego część chciała tego samego co ja i dlatego usiłował spędzać ze mną czas w trakcie lunchu czy na lekcjach, ale jedynie w godzinach szkolnych. Nigdy po szkole czy w weekendy jak robiliśmy to dawniej. I przez większość czasu znowu siedział na telefonie, sms-ując i sms-ując jak uzależniony ćpun.
– Dlatego wybuchłem, bo jak śmiał traktować mnie w taki sposób? Ciągle mnie odpychał, a potem nagle chciał się ze mną znowu przyjaźnić, a kiedy próbowałem naprawić zerwaną więź między nami, on odchodził i wymieniał wiadomości z tym kimś na telefonie? Wyrwałem mu telefon i zerknąłem, z kim tak pisał, a gdy wykrzyczałem „Dlaczego ta osoba jest taka ważna? Tak ważna, że już nie obchodzę cię ani ja, ani Jongin?”, zabrał go z powrotem i uderzył mnie w twarz. Byłem bardzo zaskoczony. Byun Baekhyun, mój przyjaciel od trzech lat, najdłużej trwająca przyjaźń (jednak niezbyt dobra), właśnie mnie uderzył. Nigdy wcześniej nikt mnie nie spoliczkował. I wiesz, co powiedział, po tym, jak musiałem wyjawić swoje uczucia? Powiedział „Nigdy więcej nie dotykaj mojego telefonu”, jak gdyby nie usłyszał nic, z tego, co mówiłem. Po prostu wow… No… wow.
– Byłem tak zły, patrząc jak odchodził, że prawie się popłakałem. Ale zagryzłem wargę i powstrzymałem łzy, ponieważ nie zamierzałem płakać po jakimś palancie. Nie był tego wart. Jasne, bolało jak cholera, utrata przyjaciela. Ale on odszedł. Nie mogłem zrobić nic, żeby go odzyskać. Dlatego tamtego dnia postanowiłem całkowicie zrezygnować z naszej przyjaźni.
Chen zamilkł i przez ten cały czas Chanyeol naprawdę myślał Tak, wygląda na to, że Baekhyun od samego początku był dupkiem. Z początku olbrzym nieco niepokoił się o współlokatora, ale w końcu ten drugi znów podjął temat, tylko że tym razem jego głos był pełen żalu.
– Chciałbym nie… – wyszeptał głosem łagodnym i drżącym, a Chanyeol przez moment był przerażony, gdyż jego silny, zatrważająco przyjacielski współlokator był bliski łez. Co on mógł zrobić? Tylko siedzieć i słuchać.
– Żałuję, że uważnie nie czuwałem nad nim, że nie zmusiłem go do powiedzenia mi, z kim, u diabła, rozmawiał. Wyglądał na bardzo szczęśliwego, gdy konwersował z tą osobą i myślałem sobie „Cóż, jeśli jest szczęśliwy, gdy rozmawia z kimś innym, niech będzie”. Żałuję, że to zrobiłem.
– Następnego dnia przyszedł do szkoły humorzasty i niepewny. Wręcz panikował. Kiedyś nienawidził lekcji matematyki, wiesz… Pamiętał, żeby je przesypiać albo chować gry wideo pod ławką… ale tego szczególnego dnia, słuchał każdego jednego słowa. Nie miał ze sobą telefonu i uznałem, że to dziwne, ale duma powstrzymała mnie od zbliżenia się do niego.
– Było wiele, wiele chwil, kiedy przyciągał moją uwagę. Miał błagalny wyraz twarzy, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ale za każdym razem odwracałem wzrok i udawałem, że on nigdy nie istniał…
– Był taki przez resztę tygodnia. W piątkową noc zadzwonił na mój domowy telefon. Pamiętam, że odebrałem, będąc głupim tępakiem i zapytałem go, czy zamierza mnie przeprosić, jeśli to, o czym rozmawialiśmy, to była nasza przyjaźń. Milczał przez kilka sekund, ale taka odpowiedź mi wystarczyła, choć nie taka, jakiej chciałem. Rozłączyłem się i odłączyłem kabel od telefonu… Zadzwonił na komórkę, lecz ją wyłączyłem. Miałem tak wielką nadzieję, że się zmieni i zawita do moich drzwi, przeprosi i powie mi, że już nigdy więcej nie tknie telefonu, bo naprawdę to było wszystko co musiał zrobić, żebym mu przebaczył. Czekałem cały weekend i… nic…
– Do czasu gdy zaczęła się szkoła, nie widziałem go ani razu. Zaginął na cały tydzień. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz