rating: PG-13
A/N: Hej! Skoro ten rozdział się dodaje, to znaczy, że mnie jeszcze nie ma w domu. Ostatni rozdział widzę spodobał się niektórym, ale fakt, że zaczęłam tłumaczyć coś, co już ma tłumaczenie, wywołał wielkie poruszenie, zupełnie nie rozumiem dlaczego. To sprawa autorki, na ile tłumaczeń pozwala. Założę się, że choćby przekładało to i sto osób, to u każdej zabrzmi to inaczej i nic nie będzie takie samo.
Tyle z mojej paplaniny. Zapraszam na kolejny rozdział, miłego czytania! :D
Pomimo
że Chen świetnie się bawił ostatniej nocy, coś kłuło go w serce przez cały
czas, prawie jakby robił coś źle.
Jednak
zignorował to, ciągle przypominając sobie, że ta data jest za dwa dni, nie
dzisiaj.
Kiedy
wracał do pokoju, będąc radosnym (w końcu udało
mu się przykuć uwagę Kim Minseoka kilka razy), jego humor z miejsca się popsuł,
po tym, jak zobaczył kupę leżącą pod drzwiami.
Wspomnianą
kupą był jego przyjaciel, Byun Baekhyun.
Co on tu, do cholery, robi?
Chen natychmiast podbiegł do przyjaciela i potrząsnął go za ramię.
–
Baekhyun? – Jego głos zaprawiony był niepokojem i obawą, gdy szukał telefonu
przyjaciela w jego dużych kieszeniach. Wyjął go, aby coś sprawdzić.
–…Dzięki
za odbieranie moich telefonów… – Głos okazał się przytłumiony z nutką sarkazmu,
potem chłopak się przesunął, łapiąc się za głowę. Strach ścisnął serce Chena,
gdy spojrzał na datę, odczytując „Środa, 18”. Poczucie winy ogarnęło go, kiedy
odkładał telefon przyjaciela drżącymi dłońmi.
–
Cholera, Baekhyun – wyszeptał zszokowany, patrząc w dół na przyjaciela. –
Przepraszam… Tak bardzo przepraszam… Nie wiedziałem… – Zanim mógł skończyć,
zobaczył, że Baekhyun macha ręką, zanim chwycił go, żeby sobie pomóc.
–
Cholernie spartaczyłem sprawę… Bardzo schrzaniłem… Rany, Baek, tak bardzo-
–
Przestań. – Baekhyun westchnął bez cienia złości, bólu, poczucia zdrady czy
rozczarowania w głosie, kiedy próbował wstać o własnych siłach. – Sam to
powiedziałeś. Nie wiedziałeś… Twoim zajęciem nie jest opiekowanie się mną. –
Właśnie w tym momencie Chen zdał sobie sprawę, gdzie się znajdują.
–
Co tu robisz? Dlaczego nie jesteś w swoim pokoju? – Gdy Baekhyun pogrążył się
we wspomnieniach, Chen przyglądał mu się zatroskany. – Albo w moim pokoju?
Chanyeol nie zamknął drz- – Spostrzeżenie zaświtało mu w głowie, a wściekłość
stała się bardziej intensywna niż poczucie winy.
–
Chanyeol cię wyrzucił, prawda? Bardzo dobrze wiedział, że było zimno jak na
lato ostatniej nocy, dlatego zostawił cię tutaj samego? Musiałeś zmarznąć na
śmierć! Ten skurczybyk, nie wiedziałem, że jest tak bezduszny- – Kiedy Chen
zamierzał wkroczyć do pokoju i pobić Chanyeola, słaba ręka złapała go i powstrzymała.
–
Nie, Jongdae… – wymamrotał Baekhyun i w każdej innej sytuacji Chen
przypomniałby swojemu przyjacielowi, że zmienił imię, ale teraz nie był na to
czas.
–
O czym ty mówisz? – Chen zatrzymał się, głównie dlatego, że nie był nierozważną
osobą. Jeszcze niechętny sposób, w jaki Baekhyun oczekiwał od Chena, że da
Chanyeolowi nauczkę, był niecodzienny, zważając na to, że zawsze był tym, który
jęczał do przyjaciela o pomoc w spuszczeniu olbrzymowi manta. Jemu, który
ciągle narzeka, kiedy Chen utrzymuje, że wróg Baekhyuna nie jest jego wrogiem.
–
Po prostu… Sam sobie z tym poradzę – bąknął Baekhyun i choć Chen był
podejrzliwy, nie powiedział nic. – Tylko mnie podnieś, mógłbyś?
–
Władczy jak zawsze. – Chen westchnął, pomagając przyjacielowi wstać, czując
większą ulgę, że Baekhyun nadal był sobą. Wracali do pokoju Baekhyuna i przez
cały czas Chen nie mógł nic poradzić, gdyż coś zauważył.
–
Co ty, u licha, masz na sobie?
–…Zamknij
się.
Baekhyun
powitał Kyungsoo słabym uśmiechem, gdy wchodził, obserwując, jak zmartwiony
wyraz twarzy Kyungsoo zmienia się w ten pełen ulgi.
–
Gdzie byłeś zeszłej nocy? – zapytał, jego małe dłonie zastąpiły te Chena, kiedy
pomagał swojemu współlokatorowi dotrzeć do łóżka.
–
Ktoś zdecydował się spać na korytarzu ostatniej nocy, jak jakiś bezdomny –
odpowiedział za niego Chen, nie siląc się nawet, by zauważyć spojrzenie, jakie
posyłał w jego stronę przyjaciel.
–
Co? – Oczy Kyungsoo rozszerzyły się. – Dlaczego? Nie zamknąłem drzwi, prawda?
Ale sprawdzałem i…
–
To nic – odparł lakonicznie Baekhyun, głownie dlatego, że jego głowa pulsowała
z każdym wypowiedzianym przez kogoś słowem i niech to szlag trafi, dlaczego
minionej nocy musiał wypić tak dużo? Nie zasłużył na takiego kaca.
Jego
współlokator kontynuował zadawanie pytań wywołane niepokojem, ale one jednym
uchem Baekhyuna wlatywały, a drugim wylatywały.
–
Jest bardzo obojętny. Powinniśmy zadzwonić po lekarza czy coś? – Kyungsoo
spytał Chena z przejęciem, ale Chen obserwując swojego najbliższego
przyjaciela, wiedział, że taką minę miał Baekhyun za każdym razem, gdy o czymś
myślał.
–
Zostawmy go. Jest w porządku – zapewnił Chen, zanim zabrał Kyungsoo na dół, na
śniadanie z „Wychodzimy!” na ustach, zostawiając Baekhyuna pogrążonego we
własnych myślach.
Pomimo
że Baekhyun usłyszał głos Chena gdzieś z tyłu swojej głowy, jego mózg tego nie
zarejestrował, gdyż niewyraźnie wspomnienia ostatniej nocy wracały do niego
jedno po drugim.
– Musiałeś zmarznąć na śmierć! –
Baekhyun przypomniał sobie, co powiedział Chen i prawie roześmiał się na niedorzeczność
tych słów.
Gdyby
był na zewnątrz całą noc, czułby igiełki lodu na całym ciele, będąc tak
zesztywniałym jak drzewo, które ma trzy tysiące lat, ale przez cały czas nie
czuł nic innego poza ciepłem w sercu, które dawało mu niekończące się poczucie
wsparcia.
Nie
pamiętał właściwie, co się stało, jedynie to, że całe jego ciało było obolałe,
a tyłek zabijał prawie takim samym bólem co głowa.
Jednakże
wszystkim, co pamiętał, były niezdarne dłonie dotykające jego ciała niczym
ptasie pióra. Pamiętał, jak te same dłonie rozebrały go do naga, a potem ubrały
w taki sposób, że poczuł, jakby jego ciało było ze szkła – delikatne, łatwe do
zniszczenia. Pamiętał długie palce dotykające jego skóry od czasu do czasu,
jak gdyby pytały, czy wszystko w
porządku albo sprawdzały, czy jest cały. Pamiętał, że było mu bardzo, bardzo
zimno… w środku i na zewnątrz, ale kiedy miał zawołać o pomoc, poczuł ciepło
okrywające całego jego ciało jak snop światła słonecznego.
Nawet
jeśli te dłonie były nieco niezgrabne, a ruchy trochę brutalne, były to
najdelikatniejsze dłonie, jakie kiedykolwiek na sobie czuł, dotykały go z bezwzględną ostrożnością.
Ani
razu w ciągu dwudziestu lat Baekhyun nie poczuł, by ktoś z taką troską
traktował jego ciało.
I
po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł się bezpiecznie w cudzych ramionach.
Godzinę
wcześniej
Chanyeol
obudził się nagle z dokuczliwym uczuciem w sercu, które nawiedzało go nawet w
snach.
Ponieważ
z przerażeniem uświadomił sobie, że był tak zajęty Baekhyunem zeszłej nocy, że całkiem
zapomniał o dokończeniu swojego zadania domowego.
Kiedy
sprawdził godzinę, zdał sobie sprawę, że ma tylko dwie minuty, by oddać pracę w
terminie.
Decydując
się na olanie ostatnich dwustu słów, Chanyeol włączył swojego laptopa i
dostarczył swoje niekompletne sprawozdanie przez Internet. Westchnął, kiedy skończył,
rozciągając obolałe mięśnie. Dlaczego tak długo siedział ostatniej nocy? Mimo
iż był skonany, wiedział, że musi odstawić Baekhyuna do jego pokoju, zanim
ludzie zaczną coś podejrzewać.
Całe
dziesięć minut zajęło Chanyeolowi przeniesienie Baekhyuna pod drzwi (bo,
cholera, chłopak spał jak kłoda i ważył wtedy tonę) i wtedy zdał sobie sprawę,
że Kyungsoo może nadal spać, a Chanyeol nie chciałby mu przeszkadzać. Kłócąc
się ze sobą, zadecydował najpierw posprzątać pokój (a zdecydowanie bardziej
swoje łóżko), a potem odnieść Baekhyuna. Zamknął drzwi za śpiącym Baekhyunem,
postanawiając zostawić go na zewnątrz, żeby było łatwiej przeciągnąć go, gdy
Chanyeol już skończy sprzątać (w końcu sprzątanie prawdopodobnie i tak miało
nie trwać długo). Gdy zdjął pościel z łóżka i upchnął ją do przepracowanej
pralki, wrócił do pokoju, miał pozbierać wszelkie dowody pobytu Baekhyuna i
wyrzucić je do kosza, a później odprowadzić Baekhyuna, jednak jego łóżko
wyglądało zachęcająco. Bez zastanowienia jego oczy same się zamknęły i ostatnią
rzeczą, którą zapamiętał, była miękkość świeżej pościeli, zanim podświadomość
przejęła kontrolę nad jego umysłem.
Następnym
razem obudziło go niepohamowane trajkotanie poza pokojem.
Choleracholeracholeracholera… to
było wszystko, o czym Chanyeol myślał, wlokąc swoje wyczerpane ciało do drzwi.
No bo jak, psiakrew, miał wytłumaczyć się ludziom, którzy widzieli Baekhyuna
pod jego drzwiami?
Ale
kiedy się przygotowywał, mając nadzieję, że ta sytuacja stanie się najlepszym możliwym
scenariuszem, otworzył drzwi i spotkał się z niczym poza dziwnymi spojrzeniami
od przechodzących, którzy gapili się na jego rozmemłanie.
Nawet
gdy rozglądał się po korytarzu, słysząc pytania jak „Co robisz?” i „Dobrze się
czujesz?”, nie znalazł żadnych śladów tego, czego szukał.
Baekhyun
zniknął.
Dla
Chena wszystko wyglądało podejrzanie.
Przez
cały dzień Baekhyun siedział cicho, prawie milczał przy śniadaniu i w czasie
lunchu i teraz, kiedy jadł obiad, też zachowywał się tak jak wcześniej. Zwykle
byłby tym, który sypie żartami albo narzeka na pracę domową, albo robi coś
podobnego, co łączy się z otwieraniem ust. Czy to z powodu wczorajszego dnia
miesiąca, czy to z powodu pewnego olbrzyma, który nazywa się Park Chanyeol?
Jeśli
chodziło to pierwsze, to nie miało to żadnego sensu, ponieważ Baekhyun
zazwyczaj dochodził do siebie natychmiast. Musiało więc chodzić o to drugie.
Jednakże,
żeby powstrzymać resztę ich przyjaciół zamartwiania się, Chen wtrącał się,
pamiętając, żeby upewnić się o przeniesieniu uwagi na życie kogoś innego.
Chociaż nikt nie poruszał tematu dziwnego zachowania Baekhyuna, Chen był
pewien, że je zauważyli.
–
No więc mam współlokatora, który nazywa się Oh Sehun… – zaczął Tao, a Chen
odetchnął z ulgą, ponieważ kończyły mu się sprawy, którymi mógłby ich zająć.
–
Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, co zdarzyło się w niedzielę, próbowałem
złapać wifi w telefonie, co nie? Musiałem być najwyżej, jak to możliwe… ale
moje łóżko się nie nadawało, dlatego zdecydowałem się skorzystać z jego łóżka…
– Tao sapnął gniewnie, dźgając swój makaron. – Przypadkowo nadepnąłem na jego
pluszowego misia. Przepraszałem wiele razy, ale nawet mnie nie słuchał… tylko
dąsa się w kącie i czasami zamyka pokój, kiedy zapomnę kluczy! – Tao przewrócił
oczami i wziął kęs jedzenia. – Dziecinne, prawda? Znaczy się, kto, u licha, śpi
z pluszakiem w tym wieku?
–
Och, zamknij się, Tao – powiedział głośno Chen. – Żądałeś pluszaków jako
prezentu na dziewiętnaste urodziny, pamiętasz?
–
A-ale to co innego! – prychnął Tao.
–
Gdzie jest Joonmyun? – odezwał się nagle Baekhyun, kiedy po raz pierwszy zdał
sobie sprawę, że jeden z jego przyjaciół jest nieobecny.
–
Uch… prace społeczne? Wykonuje obowiązki przewodniczącego klasy? Ba. – Tao
przewrócił oczami, sięgając po kolejny kęs. – Nawet nie wiem, po co on to w
ogóle robi. To wcale nie tak, że on to lubi czy coś.
–
Cóż… – ciągnął Chen w zamyśleniu – ma swoje powody…
–
No, no, no, kogo my tu mamy. – Nowy głos pojawił się nad ich stolikiem, a kiedy
wszyscy podnieśli wzrok, spięli się na to, kogo zobaczyli. Był to Taemin i jego
fani. – To dziwka numer jeden całej szkoły.
Tao
natychmiast wstał ze złości, a Chen się wściekł, ale chwycił Tao poprzez stół,
żeby powstrzymać go przed zrobieniem czegokolwiek impulsywnego. Baekhyun nadal
nie reagował.
–
Dlaczego wyglądasz na takiego nieszczęśliwego? – Oczy Taemina rozszerzyły się z
udawaną troską. – Facetom w końcu znudziły się twoje pozbawione talentu laski?
–
Ty- – Tao warknął, ale Chen znowu go przytrzymał.
–
Przestań się z nim porównywać, Taemin – powiedział spokojnie Chen, kiedy Tao
usiadł z powrotem na swoim miejscu ze sfrustrowanym mruknięciem, krzyżując ręce
na piersi w rozdrażnieniu. – To nie jest konkurs, żeby zobaczyć, kto jest
bardziej popularny. A popularność nie jest równa twojej wartości. Wracaj do
swojego stolika. – Zobaczył, jak Taemin marszczy brwi z zakłopotaniem.
–
Mówiąc prościej, przestań być zazdrosnym o coś, czym nigdy nie będziesz –
wymamrotał Tao wystarczająco głośno, by Taemin usłyszał i wybuchnął gniewem.
–…Kim
jest ta cierpiąca na bezsenność osoba, która siedzi przede mną? – zadrwił
Taemin, ignorując Tao.
–
To nie są sińce pod oczami! Urodziłem się z takimi! – jęknął Tao, ale po raz
kolejny został zignorowany przez Taemina.
–
Tak czy inaczej, Byun Baekhyun… – Taemin gapił się na Baekhyuna zwężonymi
oczami. – Będę najlepszą dziwką w szkole. Tylko czekaj i patrz. – Po tym
odszedł dumnie, a jego fani podążyli za nim.
–
Jest taki dziecinny, przysięgam… – Tao mruknął, a Chen mógłby kłócić się „Ty
jesteś równie niedojrzały”, ale zdecydował, że teraz nie jest na to czas, gdyż
obserwował Baekhyuna z zainteresowaniem. Pomimo że Baekhyun udawał, że jest
dumny ze swojego statusu szkolnej dziwki, pamiętając, by chwalić się tym przed
Taeminem, żeby go zirytować, Chen wiedział, że naprawdę Baekhyun taki nie jest.
Jeśli już, Chen był prawie pewien, że Baekhyun nienawidził tego tytułu, mimo iż
jego bliski przyjaciel nigdy nikomu o tym nie powiedział.
Jednakże
brak odpowiedzi był dla Chena niemal denerwujący.
Co,
do cholery, zaszło pomiędzy nim z Chanyeolem ostatniej nocy?
Chen
znalazł odpowiedź po obiedzie, kiedy wrócił do pokoju.
–
Cześć, współlokatorze – zaszczebiotał mimochodem, jak tylko wszedł, zastając
Chanyeola szykującego się do wzięcia prysznica.
–
Hej. – Chanyeol milczał, przygotowując się do kąpieli. – Jak tam wczorajsza
noc?
–
Świetnie – odrzekł krótko Chen, obserwując współlokatora kątem oka. Siedział na
łóżku, udając, że jest zajęty uporządkowywaniem swojego jutrzejszego planu
zajęć. – A co u ciebie? Jak minęła ostatnia noc?
Zapadła
krótka cisza i przez moment Chen bał się, że Chanyeol przejrzał jego ruchy, ale
później odpowiedział krótkim „Dobrze”.
–
Dobrze spałeś? – Chen zastygł w bezruchu, gdy zobaczył coś na podłodze, jednak
Chanyeol był zbyt zajęty, by spostrzec coś, czego nie zauważył.
–
Uch… – Chanyeol znów był niepewny, jak gdyby rozważał, czy skłamać czy nie,
jednak rozstrzygnął spór, decydując się naprawdę. – Nie bardzo.
Po
serii pytań Chen dostrzegł, że Chanyeol ani razu nie przerwał swojego zajęcia,
by spojrzeć mu w oczy lub uśmiechnąć się, prawie jakby unikał wzroku Chena,
pozorując, że jest czymś zajęty.
Chen
postanowił, że pora z tym skończyć.
–
W takim razie pozwól, że przejdę do sedna. – Chen wstał właśnie wtedy, kiedy
Chanyeol znalazł świeży ręcznik (ten, którego szukał wszędzie) i miał
pospieszyć do łazienki. Zatrzymał się, gdy Chen zablokował mu drogę. – Do czego
doszło między tobą a Baekhyunem zeszłej nocy?
Chanyeol
wyraźnie zesztywniał, a Chen spostrzegł sposób, w jaki jego wzrok przebiegł
dookoła niemal nerwowo, nim chłopak odrzekł: – C-Co? Nie wiem… o czym mówisz.
–
Pieprzyłeś go? – Padło następne pytanie i tak bardzo, jak jego brzmienie
sprawiło, że Chen zadrżał, wiedział, iż musi być bezpośredni. Chanyeol stanął
jak wryty.
–
C-C-Co? – wyjąkał w końcu głosem przepełnionym szokiem i obrzydzeniem, jednak
Chen wiedział, że to może być gra, zważając na to, jak późno odpowiedział. –
Skąd, u licha, wziąłeś ten pomysł?
–
Cóż, biorąc pod uwagę żartobliwy prezent urodzinowy, który dałem mu dwa lata
temu, a który leży teraz na podłodze obok twojej szafy, zgaduję, że mam rację?
Chanyeol
powoli odwrócił głowę, dopóki nie napotkał stosu ubrań Baekhyuna na podłodze.
Zaklął.
–
No więc, pieprzyłeś się z nim czy nie? – Chen powtórzył pytanie i wiedział, że
jego bezceremonialność w pewnych sytuacjach zawsze dawała mu przewagę i
zaskakiwała ludzi.
–
Nie! Nie spałem z nim! – odpowiedział Chanyeol poirytowany po tym, jak odzyskał
spokój. – Skąd ci to, do cholery, w ogóle przyszło do głowy? Naprawdę myślisz,
że przeleciałbym tego frajera? Serio?
Przez
to Chen utknął w martwym punkcie, ponieważ słysząc szczerość w tych słowach,
dał się zaskoczyć – Chanyeol nie kłamał. Ale to nie oznaczało, że nie chciał
tego potwierdzić.
–
Dlaczego, w takim razie, jego ciuchy leżą na podłodze i czemu, do diabła, miał
na sobie twoje ubrania, gdy widziałem go dzisiejszego poranka?
–
To- – Chanyeol zamilkł i przez chwilę Chenowi wydawało się, że go przyłapał. Po
długich minutach bez odpowiedzi, Chen poczuł, jak jego brwi drgają, gdy
obserwował Chanyeola podnoszącego stertę ubrań z podłogi, gotowego wyrzucić ją
do kosza.
–
No to co się stało? – spytał Chen po urażonym „Zamierzasz wyrzucić prezent,
który mu podarowałem? Poważnie?”, ale Chanyeol nadal się nie odzywał. Chen
podejrzliwie zmrużył oczy, widząc, jak jego współlokator myje ręce i nagle
pomysł pojawił się w jego głowie.
Kim
Jongdae, znany także jako Chen, miał broń, która zmuszała wszystkie jego ofiary
do mówienia prawdy. SpojrzenieDae było czymś, czego rzadko używał przeciwko
innym, ale kiedy już to robił, za każdym razem każdy wpadał w pułapkę.
Z
jednym wyjątkiem.
–
Więc? – powtórzył Chen, pamiętając, by po raz kolejny zablokować Chanyeolowi
drogę, patrzył na niego SpojrzeniemDae. Chanyeol zatrzymał się, wpatrując się w
oczy Chena. Przez moment Chenowi wydawało się, że Chanyeol wyjawi mu swoje
sekrety, ale po kilku kolejnych sekundach Chanyeol przeszedł obok niego i
zabrał swoje rzeczy do kąpieli. Chen był pod wrażeniem, ponieważ bardzo
niewielu przezwyciężało jego chwyt. Kiedy Chanyeol szedł z powrotem, Chen
postanowił spróbować ponownie (bo być może Chanyeol nie patrzył jak należy).
Dlatego też niższy z dwójki zastawił wejście do łazienki, znów używając
SpojrzeniaDae.
–
Do czego doszło? – zapytał znowu Chen, nalegając coraz bardziej, bo co, do
cholery, się stało, że tak uciszyło Baekhyuna.
Chanyeol
spojrzał na niego ponownie i odbyli kilkuminutowy milczący pojedynek na
spojrzenia, zanim Chanyeol westchnął, przerywając kontakt wzrokowy. Rzucił
swoje rzeczy na łóżko, przechodząc do zrobienia pracy domowej zamiast wzięcia
prysznica.
Chen
był zszokowany, bo SpojrzenieDae działało zawsze, 99,5% gwarancji. Cholera,
mógłby nawet sprawić, że zapaleni seryjni mordercy klękaliby przed nim i
błagali go, gdyby tego chciał – tak było potężne. Jednak Chanyeol był drugą
osobą, która była w stanie oprzeć się SpojrzeniuDae.
Pierwszą
osobą był Baekhyun.
Właśnie
z tego powodu nie warto było pytać przyjaciela.
Wzdychając
i przyznając porażkę, Chen usiadł, obserwując Chanyeola, który nagle znalazł
nowe zamiłowanie we wpatrywaniu się w swoje palce. Chen zastanawiał się, co
siedzi w głowie jego współlokatora.
Gdy
Chen kontynuował przesłuchiwanie go, Chanyeol mocno zaciskał oczy (oczywiście,
jak Chen nie patrzył), jako że przypominały mu się wczorajsze wydarzenia, coś,
czego naprawdę nie chciał pamiętać, ponieważ Co on, u licha, wyprawiał?
– O czym ty, kurwa, mówisz, Byun
Baekhyun? – Chanyeol sapnął, podczas gdy Baekhun ocierał się o niego z większą
siłą, a gdy on wykonywał ruch, by powstrzymać mniejszego od robienia jakichś
bardziej absurdalnych rzeczy, Baekhyun zatrzymywał go swoimi silnymi rękami. –
Przysięgam… jeśli to jakiś pieprzony żart, Byun, wcale nie jest, kurwa,
śmieszny…
– Joo-hyung… – wyszeptał Baekhyun
i imię to zatrzymało Chanyeola. Przysięgał, że już gdzieś słyszał to imię… –
Nie zawiodę cię kolejny raz… Obiecuję…
To nie te słowa uderzyły
Chanyeola i wybudziły go z lekkiego transu, ale ton głosu Baekhyuna. Brzmiał
tak… tak…
Kolejne otarcie. Chanyeol jęknął
z powodu napięcia, kiedy strach zaczął łapać go za serce, jeśli to miało dalej
trwać, naprawdę mógł dostać erekcji. Przez Byuna pieprzonego Baekhyuna.
To było bardzo niedopuszczalne.
Lęk stał się tak poważny, że
Chanyeol znalazł siłę, aby odepchnąć Baekhyuna od siebie, dopóki nie usłyszał
głuchego łomotu. Z powodu niespodziewanej siły Chanyeol stracił równowagę i
spadł ze swego łóżka.
Kiedy wstał szybko, gotowy do
walki przeciwko nieoczekiwanie silnego Baekhyuna, spostrzegł na łóżku
nieruchomą, głośno śpiącą kluskę.
– Poprawię się… – Te usta
mamrotały cicho, nawet jeśli za ciemną, mokrą grzywkę oczy były zamknięte. –
Przepraszam… – Potem łagodne chrapanie wypełniło powietrze.
– Co to, do cholery, miało być…?
– Mruknął do siebie Chanyeol, zbyt zajęty łapaniem oddechu, by zdać sobie
sprawę, że osoba, której nienawidził najbardziej na całym świecie, spała w jego
łóżku. Jednakże zauważył to później i pospieszył do łazienki, by się umyć,
czując się obrzydliwie i nieszczęśliwie z powodu ilości zarazków Baekhyuna,
jakie miał na sobie przez jedynie jeden dzień.
Podszedł do Baekhyuna, mocno
zamykając oczy, kiedy wziął ciało Baekhyuna i próbował je podnieść, ale
Baekhyun nie poruszył się niczym uparty kamień i spał tam, jak gdyby nie ważył
tony.
Chanyeol usiłował unieść go
jeszcze raz i kolejny pomimo całkowitego wstrętu, jaki czuł, dotykając
Baekhyuna, lecz ostatecznie okazało się to bezcelowe, gdyż Baekhyun wciąż tam
leżał, śpiąc spokojnie.
Później olbrzym uprzytomnił
sobie, że nadal ma sprawozdanie do napisania i zdecydował, że powinien to
skończyć najpierw, a dopiero później zająć się tym gównem.
Jednak kiedy usiadł, dotarło do
niego, że nie ma pomysłów. I niech to szlag jasny trafi, dlaczego, ze
wszystkich ludzi, Byun Baekhyun musiał zatoczyć się do jego pokoju ze
wszystkich pokojów, w tej chwili ze wszystkich chwil, gdy miał sprawozdanie do
napisania, w tę noc ze wszystkich nocy?
Nieważne jak bardzo starał się
skoncentrować na swoim raporcie, słyszał pociągnięcia nosem i kichnięcia co
jakiś czas, a to, ugh, zabijało jego skupienie jak pożar. Powinien był już
dawno wyrzucić tego śmiecia z pokoju i bardzo kusiło go, by to zrobić, ale gdy
wyciągnął ręce, by chwycić drobne ciało, odkrył, że Baekhyun drży z zimna.
Pomimo nieskończonej nienawiści
Chanyeola do niego, w tamtej chwili Baekhyun wyglądał na słabego, kiedy zwinął
się w kłębek i pociągał nosem co kilka sekund. Gdzieś z tyłu głowy Chanyeol
śmiał się do rozpuku, widząc Baekhyuna tak słabego i miał ochotę wykręcić
numer, gdy jego wróg spał. Jego ciało krzyczało do niego, by poszedł i wyrzucił
Baekhyuna z pokoju, choć istniała możliwość, że mniejszy się przeziębi i będzie
chory przez kilka dni, powstrzymał się.
Park Chanyeola można było
posądzić o wiele rzeczy. Począwszy od bycia nierozważnym, porywczym i niemal
morderczym aż po bycie agresywnym, brutalnym i mściwym, ale jednej rzeczy nie
można było mu zarzucić i zarzekł się, że nigdy nie będzie można.
A tą rzeczą była niehumanitarność.
Nawet jeśli chłopak przed nim
urządzał mu piekło przez lata, nie miał serca, by zrobić coś tak okrutnego, o
co błagało go własne ciało (ponieważ owszem, tak bardzo nienawidził Baekhyuna,
że sam musiał powstrzymywać się od zrobienia czegoś nie do pomyślenia). Po
długim rozważaniu i kłótni z wewnętrznym „ja”, Chanyeol westchnął.
Jeśli Baekhyun pozostałby w takim
stanie, definitywnie by się przeziębił.
Wzdychając po raz kolejny i
następny, Chanyeol nie pierwszy raz zastanawiał się dlaczego robił, to co
robił. Zanim zdążył zmienić zdanie, całkowicie odciął swoje myślenie i
przysiadł na łóżku, zaczynając rozbierać Baekhyuna. Kiedy skończył, rzucił
mokre ubrania na podłogę, starając się nie zmieniać wyrazu twarzy i pozostać
przy zdrowych zmysłach, gdy brał ręczniki i począł suszyć Baekhyuna od stóp do
głów. Zamykał mocno oczy za każdym razem, kiedy pięknymi, miękkimi ręcznikami
przesuwał do grzesznym ciele Baekhyuna, szepcząc łagodne „Przepraszam, kochane,
musicie się poświęcić dla wyższego dobra…”. Pamiętał, aby wziąć głęboki oddech
i zacisnąć powieki szczególnie mocno, gdy ścierał nasienie z tyłka i
wewnętrznej części ud Baekhyuna, znów sobie myśląc „Dlaczego, do cholery, ja to
robię?”
Gdy umył Baekhyuna z ogromną
niechęcią, znalazł jakąś koszulkę i parę spodni (okazało się, że ta koszulka to
jedna z jego ulubionych, lecz kolejny raz posłużył się zasadą „musisz się
poświęcić dla większego dobra”) i ubrał go. Pomimo iż był to najmniejszy
rozmiar, jaki udało mu się odnaleźć, nadal był za duży dla Baekhyuna. Kiedy
dotknął jego dłoni, poczuł jej chłód. Po jeszcze kilku chwilach sporu ze swoim
wewnętrznym „ja”, westchnął i zdecydował się również oddać jeden ze swoich
swetrów oraz parę skarpetek. Z oporem i urazą wsunął je odpowiednio przez głowę
Baekhyuna i na jego małe stopy. Ze smutkiem patrzył na swoje ubrania, które
teraz miał na sobie pewien śpiący chłopak o kruczoczarnych włosach. Żegnajcie…
Nigdy więcej was nie założę.
Gdy wrócił, żeby usiąść przy
biurku, mając w zamiarze dokończenie pisania sprawozdania, usłyszał kolejne
kichnięcie. Co teraz? Pomyślał sobie, walcząc ze sobą po raz trzeci, gdy przenosił wzrok z
pleców Baekhyuna na swój plik w Wordzie. Chrzanić to. Zatrzasnął laptopa, nim wstał i sprawdził co u mniejszego. Zerknął na
godzinę, dochodziła czwarta rano, na litość boską, i kiedy (niechętnie) dotknął
dłoni Baekhyuna, ponownie poczuł chłód. Wzdychając, zdecydował wziąć swoją
kołdrę i okrył nią Baekhyuna, jednak to prawdopodobnie było zbyt mało, by
ciepło rozprzestrzeniło się szybko. Z początku okropna myśl nawiedziła jego
umysł. Czy to oznacza, że muszę spać obok niego, żeby zapewnić mu więcej
ciepła? Nie, do licha. Kilka minut
później Chanyeol opatulił się kołdrą niczym parówka, leżąc na łóżku Chena i nie
robiąc nic poza wpatrywaniem się w sufit i słuchaniem odgłosów, jakie wydawał z
siebie śpiący Baekhyun (co to, u licha, było?). W kółko przeklinał samego
siebie za to, że robił takie rzeczy dla takiej osoby.
Nawet
nie wiem, co ja wyprawiam… Pomyślał sobie
po raz tryliardowy w ciągu godziny, a kiedy zaczął się pocić, wiedział, że to
już czas. Odwinął się z kołdry, a potem otulił nią Baekhyuna, który
nieprzytomnie owinął ją dookoła siebie. Ugh, przysięgam, że lepiej będzie,
jak dostanę stypendium od dyrektora czy coś… Myślał Chanyeol, otulając Baekhyuna, ponieważ nie zamierzał, do diabła,
ponosić odpowiedzialności, gdyby Baekhyun zachorował, mimo że to nie był jego
najważniejszy problem.
Nagle, obserwując Baekhyuna
uśmiechającego się z powodu ciepła, Chanyeol poczuł się zazdrosny. Był już
skonany po tak długim dniu, więc kiedy miała nadejść jego kolej do spania…?
Zanim dokończył tę myśl, głowa
opadła mu na łóżko, a ciemność otoczyła go, nim zdołał powiedzieć „Pieprz się,
Byun Baekhyun”.
–
Ale Baekhyun kulał i chwytał się za tyłek… – Chen obserwował, gapiąc się na
Chanyeola. Miał nadzieję, że brzmi, jak gdyby obwiniał Chanyeola, kiedy tak
naprawdę próbował podstępem skłonić go do wyjaśnienia sytuacji. Jednakże
Chanyeol patrzył na niego z miną To-nie-mój-problem.
Ten gest całkowicie upewnił Chena – Chanyeol z pewnością nie robił nic z
Baekhyunem minionej nocy.
–
Tylko nie to… – Nienawidził, gdy Baekhyun pił, ale jeszcze bardziej nie znosił,
kiedy Baekhyun zabawiał się z innymi ludźmi.
–
Czego innego oczekiwałeś? – obruszył się Chanyeol, lecz zdecydował się
ostrożnie dobierać słowa w obecności najlepszego przyjaciela swojego wroga. –
Słyszałem, w końcu, że jest numerem jeden… – Jego głos ucichł, a on zastanawiał
się, czy to jest stosowne.
–
W byciu dziwką? – dokończył Chen, wydając z siebie gorzki śmiech, który
zaszokował Chanyeola. – To nie żadna tajemnica. Cała szkoła o tym wie. On o tym
nie mówi, ale ja szacuję, że prawdopodobnie przespał się już z połową facetów z
tej szkoły.
Tak
naprawdę to Chen tego nie wiedział, jedynie wyrażał swoje frustracje. Chanyeol,
zszokowany wybuchem swojego współlokatora, pozostał cicho. Chen nigdy taki nie
był – zwykle był nastawiony optymistycznie, z wielkim uśmiechem na twarzy i
hałaśliwym śmiechem i nawet, kiedy był obecny w poważnych sytuacjach, zawsze
upewniał się, że utrzymuje ten pokrzepiający wyraz twarzy, który sprawiał, że
ludzie się rozluźniali.
–
Nigdy wcześniej taki nie był, wiesz… – wymamrotał Chen prawie jakby do siebie.
Oczy Chanyeola rozszerzyły się i nawet jeśli wiedział, że nie powinien wpychać
nosa w nieswoje sprawy, była to zbyt dobra okazja do usłyszenia o przeszłości
Baekhyuna, co prawdopodobnie mógł później wykorzystać przeciwko temu dupkowi.
–
Co się stało?
–…Mówiąc
szczerze, nie wiem. – Chen westchnął, a Chanyeol zrobił wszystko, aby nie
jęknąć wewnętrznie. – Widzisz, byliśmy przyjaciółmi, od kiedy skończyliśmy po
dwanaście lat. Był najbardziej niewinny z całej grupy naszych przyjaciół. Nawet
za bardzo się bał, żeby powiedzieć słowo „kutas”. – Chen zachichotał cicho, w
oczywisty sposób odczuwając nostalgię. – Byłem ja, Baek i Jongin, tylko że
Jongin jest dwa lata młodszy. – Chanyeol zesztywniał na ostatnie imię.
–
Kiedy Baek i ja mieliśmy po czternaście lat, Jongin wyjechał i zmienił szkołę,
ledwie mieliśmy czas, żeby się ze sobą spotykać. Wydaje mi się, że to był rok,
gdy nasza grupka zaczęła się rozpadać. Baekhyun nagle stał się tajemniczy, cały
czas robił coś na telefonie, a jak tego nie robił, był humorzasty i dąsał się.
Jedyny czas, kiedy widziałem, jak się uśmiechał, był wtedy, kiedy siedział na
telefonie, rozmawiając z kimś. Jednak nigdy nie dowiedziałem się, kto to był,
bo nigdy mi nie powiedział.
–
To pogłębiało się, do czasu, kiedy skończyliśmy piętnaście lat. Nie byłem kimś,
kto pozostawał w pobliżu, kiedy czułem się samotny, więc zaprzyjaźniłem się z
nowymi osobami. Było tak, jak gdyby nie zauważył, że Jongin i ja zniknęliśmy.
Raz wyjechałem na miesiąc na wakacje do rodziny, a kiedy wróciłem, jedyną
rzeczą, którą powiedział, było „Dlaczego nie odpowiedziałeś na moją wiadomość
zeszłej nocy?”
–
Tak bardzo jak zażenowany jestem, mówiąc to, byłem bardzo zraniony, lecz
zdecydowałem się trzymać to w sobie. Później powiedział mi „Chcesz wyskoczyć
dzisiaj do klubu?” i byłem zaszokowany. No bo, co, do diabła, dzieciaku, ile ty
masz lat, czternaście? Dlatego oczywiście odmówiłem. Wzruszył ramionami, jakby
moja obecność tam nie znaczyła dla niego nic, ale po latach znajomości mogłem
powiedzieć, że był trochę wkurzony. „Wobec tego, dobrze” powiedział, nie
odrywając wzroku od telefonu. „Ale muszę ci powiedzieć, że prawdziwi, dojrzali
mężczyźni piją.” Wydaje mi się, że chciał się na mnie zemścić, po raz ostatni
próbując mnie namówić, ale oczywiście nie dałem się przekonać. Może gdybyśmy
utrzymywali bliską relację, zanim Jongin odszedł, zgodziłbym się, ale między
nami pojawił się mur tak gruby, że nie mógłbym się przez niego przedrzeć, nawet
gdybym bardzo próbował.
–
Od tamtej pory spał na lekcjach, zupełnie tak, jakby siedział do bardzo późnej
pory i rano nie miał sił. Nie miałem pojęcia, co się z nim, u licha, działo i
może wtedy nie powinienem był się przejmować lub powinienem był starać się
bardziej. Poszedłem do niego i rozmawiałem z nim, była to moja ostatnia próba,
żebyśmy znów byli najlepszymi przyjaciółmi.
–
Być może jakaś jego część chciała tego samego co ja i dlatego usiłował spędzać
ze mną czas w trakcie lunchu czy na lekcjach, ale jedynie w godzinach
szkolnych. Nigdy po szkole czy w weekendy jak robiliśmy to dawniej. I przez
większość czasu znowu siedział na telefonie, sms-ując i sms-ując jak
uzależniony ćpun.
–
Dlatego wybuchłem, bo jak śmiał traktować mnie w taki sposób? Ciągle mnie
odpychał, a potem nagle chciał się ze mną znowu przyjaźnić, a kiedy próbowałem
naprawić zerwaną więź między nami, on odchodził i wymieniał wiadomości z tym
kimś na telefonie? Wyrwałem mu telefon i zerknąłem, z kim tak pisał, a gdy
wykrzyczałem „Dlaczego ta osoba jest taka ważna? Tak ważna, że już nie obchodzę
cię ani ja, ani Jongin?”, zabrał go z powrotem i uderzył mnie w twarz. Byłem
bardzo zaskoczony. Byun Baekhyun, mój przyjaciel od trzech lat, najdłużej
trwająca przyjaźń (jednak niezbyt dobra), właśnie mnie uderzył. Nigdy wcześniej
nikt mnie nie spoliczkował. I wiesz, co powiedział, po tym, jak musiałem
wyjawić swoje uczucia? Powiedział „Nigdy więcej nie dotykaj mojego telefonu”,
jak gdyby nie usłyszał nic, z tego, co mówiłem. Po prostu wow… No… wow.
–
Byłem tak zły, patrząc jak odchodził, że prawie się popłakałem. Ale zagryzłem
wargę i powstrzymałem łzy, ponieważ nie zamierzałem płakać po jakimś palancie.
Nie był tego wart. Jasne, bolało jak cholera, utrata przyjaciela. Ale on
odszedł. Nie mogłem zrobić nic, żeby go odzyskać. Dlatego tamtego dnia
postanowiłem całkowicie zrezygnować z naszej przyjaźni.
Chen
zamilkł i przez ten cały czas Chanyeol naprawdę myślał Tak, wygląda na to, że Baekhyun od samego początku był dupkiem. Z
początku olbrzym nieco niepokoił się o współlokatora, ale w końcu ten drugi
znów podjął temat, tylko że tym razem jego głos był pełen żalu.
–
Chciałbym nie… – wyszeptał głosem łagodnym i drżącym, a Chanyeol przez moment
był przerażony, gdyż jego silny, zatrważająco przyjacielski współlokator był
bliski łez. Co on mógł zrobić? Tylko siedzieć i słuchać.
–
Żałuję, że uważnie nie czuwałem nad nim, że nie zmusiłem go do powiedzenia mi,
z kim, u diabła, rozmawiał. Wyglądał na bardzo szczęśliwego, gdy konwersował z
tą osobą i myślałem sobie „Cóż, jeśli jest szczęśliwy, gdy rozmawia z kimś
innym, niech będzie”. Żałuję, że to zrobiłem.
–
Następnego dnia przyszedł do szkoły humorzasty i niepewny. Wręcz panikował.
Kiedyś nienawidził lekcji matematyki, wiesz… Pamiętał, żeby je przesypiać albo
chować gry wideo pod ławką… ale tego szczególnego dnia, słuchał każdego jednego
słowa. Nie miał ze sobą telefonu i uznałem, że to dziwne, ale duma powstrzymała
mnie od zbliżenia się do niego.
–
Było wiele, wiele chwil, kiedy przyciągał moją uwagę. Miał błagalny wyraz
twarzy, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ale za każdym razem odwracałem wzrok i
udawałem, że on nigdy nie istniał…
–
Był taki przez resztę tygodnia. W piątkową noc zadzwonił
na mój domowy telefon. Pamiętam, że odebrałem, będąc głupim tępakiem i
zapytałem go, czy zamierza mnie przeprosić, jeśli to, o czym rozmawialiśmy, to
była nasza przyjaźń. Milczał przez kilka sekund, ale taka odpowiedź mi
wystarczyła, choć nie taka, jakiej chciałem. Rozłączyłem się i odłączyłem kabel
od telefonu… Zadzwonił na komórkę, lecz ją wyłączyłem. Miałem tak wielką
nadzieję, że się zmieni i zawita do moich drzwi, przeprosi i powie mi, że już
nigdy więcej nie tknie telefonu, bo naprawdę to było wszystko co musiał zrobić,
żebym mu przebaczył. Czekałem cały weekend i… nic…
–
Do czasu gdy zaczęła się szkoła, nie widziałem go ani razu. Zaginął na cały
tydzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz