rating: PG-13
A/N: Hej, cześć i czołem! Dawno mnie tutaj nie było - ponad rok. Mam jednak nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście i czekaliście na jakieś nowe tłumaczenie, które właśnie dziś zaczynam. Liczę na to, że jak przedtem będzie Was tu dużo i chętnie będziecie do mnie wpadać, żeby coś przeczytać. Na razie planuję dodawać rozdziały co sobotę, ale w przyszłości może to ulec zmianie. Miłej lektury! (W razie jakichkolwiek błędów, proszę, napiszcie do mnie. Chociaż sprawdzają to dwie osoby, jesteśmy tylko ludźmi i nikt nie jest nieomylny. :D)
–
Jestem w pokoju 36, a ty?
–
Cholera! Pokój 65.
Chanyeol
i Kris westchnęli, mnąc swoje papiery i wyrzucili je do kosza, działając
synchronicznie. Kolejny raz dwaj dobrzy przyjaciele nie dzielili razem pokoju.
–
Powiedziałem cholernemu Yi Xingowi, żeby zasugerował umieszczenie nas w… –
Chanyeol westchnął. Powinien był wiedzieć, że lepiej nie ufać Yi Xingowi,
który, chociaż jest uwielbiany zarówno przez wszystkich nauczycieli jak i
studentów, może być niezwykle zapominalski, zwłaszcza jeśli gromady ludzi
proszą o coś w tym samym czasie.
–
Jasne. – Kris przewrócił oczami, chwytając swoją torbę i obserwując męską część
studentów, która spieszyła się do nowo przydzielonych pokoi. – Jeśli już,
założę się, że poprosiłeś, by dzielić pokój z pewnym kimś o sowich oczach.
Chanyeol
zarumienił się, a Kris roześmiał.
Cóż,
może rzeczywiście dodał również to…
kto wie…
–
Nadal masz nadzieję, prawda? – Widział, jak jego wysoki przyjaciel się
uśmiecha. Poklepał go po plecach i odszedł do pokoju 36. A niech cię, Kris, pomyślał Chanyeol. Jego policzki były
zarumienione, a serce kołatało, kiedy brał swoje rzeczy i szukał numeru pokoju.
Nie tracę nadziei.
Jeśli
nienawidził szkoły, to wakacji nienawidził jeszcze bardziej, ponieważ zazwyczaj
pozostawiały go z tęsknotą za pewnym ciemnowłosym chłopakiem, który miał piękny
kształt ust i głębokie spojrzenie. Czasami pragnienie bywało tak wielkie, że
spędzał całe dnie, nie robiąc nic innego, poza wyobrażaniem sobie, że on i jego
wieloletnia miłostka są przyjaciółmi.
Zacisnął
mocno oczy, gdy podchodził do zamkniętych drzwi, modląc się do Boga czy kogokolwiek,
aby spełniło się jego życzenie, niech to
będzie Kyungsoo, proszę, proszę proszęproszęproszęproszęproszęproszę…, ale
zanim nawet zdążył położyć ręce na klamce, z sercem w gardle i nadzieją
fruwającą wszędzie dookoła, drzwi otworzyły się i spotkał się z kimś o wzroście
Kyungsoo, lecz zupełnie innej budowie ciała.
Jongdae.
Chanyeol
jęknął.
–
Hej! – Jongdae rzucił okiem na Chanyeola, a potem odwrócił się w stronę
łazienki. – Patrzcie, kto będzie moim współlokatorem.
Jeżeli
nie był to najgorszy możliwy scenariusz, to nadal było cholernie blisko.
Gniew
uchodził z niego jak para. Chanyeol wziął swoje rzeczy i wrzucił je do środka z
rozzłoszczonym fuknięciem. Był całkowicie sfrustrowany i zastanawiał się,
dlaczego, chociaż nie zaznał najgorszego nieszczęścia, miał takiego pecha.
–
Choleracholeracholeracholera… – mamrotał Chanyeol do siebie, rzucając się na
puste łóżko.
–
Wow, nie musisz być aż tak nieszczęśliwy.
Jestem w porządku współlokatorem, wiesz? – Głos Jongdae sączył się do jego uszu,
a Chanyeol wciąż rzucał się po łóżku, dopóki natychmiast nie wstał i nie utkwił
wzroku w mówiącym.
–
Nie jestem nieszczęśliwy przez ciebie, jestem
nieszczęśliwy, bo przyjaźnisz się z tą głupią suką z głupiego pieprzonego…
argh! – Chanyeol wyryczał ostatnie, a potem z powrotem rzucił się na łóżko. Był
pewien, że jego łóżko złamie się do końca dnia, ale w tamtym momencie wszystko
zaszło już zbyt daleko, by się przejmował.
–
Jakie to troskliwe z twojej strony. – Pojawił się nowy głos, ton pełen sarkazmu
i rozdrażnienia, i Chanyeol instynktownie zamknął oczy i zakrył sobie uszy. A
niech to cholerny szlag trafi, było już wystarczająco źle, że Jongdae tam był,
ale później on także musiał się tam
pojawić?! Nawet jeśli jego uszy były zakryte, Chanyeol wciąż mógł usłyszeć ten
wkurzający głos mówiący za nimi stłumione słowa. Jednak samo słuchanie tego
głosu było wystarczające, by wyrzucić Chanyeola pod sufit.
Nagle
zerwał się z łóżka, wskazując oskarżycielsko na gorszyciela.
–
Byun Baekhyun – warknął, piorunując wzrokiem głupiego chłopaka z tym durnym
uśmieszkiem, a potem przesunął palec w stronę drzwi, a później znów na
chłopaka. – Wynoś się stąd, do kurwy, w tej chwili.
Po
tym, jak niegrzecznie przerwano mu rozmowę z najlepszym przyjacielem, Baekhyun
powoli odwrócił się, dopóki jego oczy nie spoczęły na Chanyeolu, a potem
zwęziły się. Podszedł bliżej, aż jego nos prawie dotykał czubka obraźliwego
palca Chanyeola.
–
…A co jeśli tego nie zrobię? – Jego głos był cichy, niebezpiecznie niski i
pełen przekory. To sprawiło, że Chanyeol chciał wziąć jego drobne ciało i
wyrzucić je z budynku, do cholery. Zamiast tego pozostał w bezruchu. Wpatrywali
się w siebie przez kilka minut, nie wycofując się i nie chcąc być pierwszym do
odwrócenia wzroku. Napięcie było tak silne, że nawet Jongdae, ktoś, kto był
przyzwyczajony do ich sprzeczek, poczuł się nieco niekomfortowo.
–
Chłopaki…
–
Yo yo yo, co tam chłopaki… – W tamtej chwili weszła nowa osoba, ale tak szybko,
jak zobaczyła dwójkę mężczyzn prowadzących wzrokowy pojedynek, natychmiast
odwróciła się i wyszła. Zanim jednak mogła to zrobić, Jongdae złapał ją za
kołnierz i wciągnął z powrotem.
–
Lu Han, pomóż mi… – wysyczał i nawet jeśli Chanyeol i Baekhyun wyraźnie mogli
to usłyszeć, nie zwrócili na to uwagi i kontynuowali piorunowanie się wzrokiem.
–
Nie-e… To nie mój problem i nie chcę być jego częścią. – Lu Han usiłował wyrwać
się z uścisku Jongdae, lecz Jongdae był zbyt silny.
Wszyscy
w całym college’u wiedzieli o sytuacji Chanyeola i Baekhyuna. Nawet nowo
przybyli wiedzieli, jako że pierwszą rzeczą, którą słyszeli, gdy przychodzili
było to, by uważać na tę dwójkę. Powód, dla którego wszyscy tak bardzo się
bali, był jeden. Kiedy walczyli ze sobą, cały budynek o tym wiedział. Raz
doszło między nimi do tak poważnego kontaktu fizycznego, że ktoś chciał ich
powstrzymać. Osoba ta w rezultacie została pokrzywdzona i musiała zostać
odesłana do szpitala. Od tamtej pory nikt, nawet nauczyciele, nie próbowali ich
powstrzymywać.
Nikt
nie wiedział, dlaczego aż tak się nienawidzili, ale to nie tak, że ktokolwiek
chciał się tego dowiedzieć.
W
tamtej chwili rozbrzmiały głośniki, kiedy dyrektor college’u ogłaszał, że
chciałby przeprowadzić krótki apel, by powitać powracających studentów. Czasem
wydawało się, że miejsce to jest bardziej jak szkoła niż jak college… ale z
drugiej strony ten college nie był do końca normalny.
–
Wrócisz tu, a spuszczę ci głowę w klozecie – odburknął Chanyeol, opuszczając
rękę wzdłuż ciała.
–
Nie zamierzałem tu wracać, nawet dla Chena, ale ponieważ to powiedziałeś, mam
zamiar być pewien, że będę zjawiał się tu przynajmniej dwa razy w ciągu dnia.
–
Ty-… – Chanyeol posłał uśmiechającemu się z wyższością Baekhyunowi kolejne
mordercze spojrzenie. Nawet nie zdawał sobie sprawy i nie przejmował się, kim,
do cholery, był Chen, kiedy jego przyjaciel odciągał go na bok.
–
Pierdolę takie życie… – jęknął Chanyeol, gdy drzwi się zamknęły. Opadł z
powrotem na łóżko, czując się tak bardzo sfrustrowanym, że chciało mu się
płakać, nawet przed innymi ludźmi.
–
Chodźmy. – Głos Luhana był spokojny, kiedy chłopak potrząsał Chanyeola za
ramię. Z westchnięciem Chanyeol wstał z łóżka i poszedł z Luhanem na szkolny
apel.
Znalazł
dwa miejsca obok Krisa i usiadł właśnie wtedy, kiedy dyrektor rozpoczynał
przemowę.
–
Witajcie z powrotem w Pop College. Mam nadzieję, że wszyscy dobrze spędzili
przerwę. – Przełożył kartki i znów je położył. – Z waszymi nastoletnimi
hormonami latającymi tu i tam, miejmy nadzieję, że nie znaleźliście sobie… na
wakacjach, uh, obiektów westchnień… a
jeśli znaleźliście, powinien być to ktoś o przeciwnej płci.
Chanyeol
słyszał, jak widownia wydaje z siebie jęki przez przemowę dyrektora.
–
Jak mówiłem wam każdego roku i powiem wam w tym roku, jest licealny uniwersytet
specjalnie zaprojektowany dla dzieci, których rodzice są, uhm, szczególnie
zatroskani o ich seksualność. Wszyscy wy, ludzie przede mną, oczywiście,
byliście podejrzani lub potwierdzono u was homoseksualność. Ta szkoła jest
stworzona w szczególności po to, aby, uhm, wyleczyć was z tych myśli i
upodobań.
–
Rozumie się, że nie zapomnę przydziału do waszych pokoi. Pomimo że jest to
szkoła dla homoseksualistów, zadecydowaliśmy, by nie umieszczać w pokojach osób
o przeciwnych płciach, jako że… uh, problemy mogą pojawić się nawet w szkole takiej jak ta oraz dlatego, że
nie mamy wystarczająco pokoi, żeby umieścić was w nich osobno. Jednakże kłopot
jest rozwiązany, ponieważ my wszyscy starannie rozważyliśmy wasze osobiste
zainteresowania i… uh, paczki przyjaciół i tak dalej… Przydzieliliśmy was do
pokojów z osobami, do których, według nas, nie poczujecie… romantycznego ani
seksualnego pociągu. Zanotujcie sobie, że za każdym razem, jak opuścicie szkołę
i wrócicie, jesteście narażeni na kontrolę, aby sprawdzić, czy nie
przynieśliście jakichś… uh, niestosownych przedmiotów, jak lubrykant,
prezerwatywy czy zabawki erotyczne…
–
Jeśli są jakieś problemy, pamiętajcie, że zawsze jesteśmy tu dla was i że wam
pomożemy. Ta szkoła jest zaprojektowana dla ludzi takich jak wy, dlatego
będziemy zajmować się waszymi potrzebami, kiedy będziecie tego potrzebować. Poza
tym, to chyba wszystko. Dziękuję i mam nadzieję, że ten rok będzie dla was
wspaniały. Zajęcia zaczynają się jutro. Upewnijcie się, żeby być na czas! Tak
czy inaczej, postarajcie cieszyć się ostatnimi godzinami wakacji, jakie wam
zostały. – Wraz z tym wszyscy wstali ze swoich miejsc i wyszli, wrzawa rozmów
wypełniała powietrze.
–
Co roku ta sama przemowa – zauważył Luhan, machający do Krisa i Chanyeola na
pożegnanie, a później odszedł, by dołączyć do swojego najlepszego przyjaciela,
Minseoka.
–
Nie wiem nawet, dlaczego się wysila – powiedział Kris, kiedy opuszczali
pomieszczenie, czując, jak wieczorne powietrze uderzało ich niczym wymierzony
policzek. – To nie tak, że ta szkoła nam pomaga czy coś. Tak właściwie to
przysięgam, że ludzie są bardziej otwarci i czują się bardziej akceptowani w
tym miejscu, bardziej niż cokolwiek.
–
To nie tak, że te kontrole powstrzymają ludzi od robienia tego – wymamrotał
Chanyeol. Zadrżał, gdy przypomniał sobie o swoim współlokatorze z zeszłego
roku, który był szczególnie zadziorny, miał inną osobę każdego tygodnia.
Chanyeol był zmuszony słuchać, jak robili to w łazience w środku nocy, dopóki
nie nawiedziły go koszmary. Czasami życzył sobie, by ta szkoła mogła być tak
surowa jak twierdzili, tak profesjonalna jak koszt przyjęcia do niej. – Oni
tylko pożerają nasze pieniądze, a nie robią nic, mówiąc szczerze.
–
Po tej przemowie jest tak, jakby byli normalną szkołą ze szczególną ilością
homo i rozszalałymi hormonami – ciągnął Kris, gdy kierowali się do jego pokoju
(jako że Chanyeol nie mógł ryzykować spotkania w tej chwili Baekhyuna w swoim
pokoju). – Gdybym nie wiedział, pomyślałbym, że ta szkoła jest zaprojektowana
dla zjednoczenia homoseksualistów poprzez sprowadzenie tu nas wszystkich.
Kris
mówił dalej, ale nagle jego głos zaczął unosić się gdzieś w tle, ponieważ wzrok
Chanyeola spoczął na osobliwie niskim chłopaku z szerokimi, ciekawskimi oczami
i uśmiechem w kształcie serca. Serce Chanyeola zgubiło rytm.
Do Kyungsoo.
Wzrok
wspomnianego chłopaka złagodniał, kiedy uśmiechnął się na coś, co powiedział
jego przyjaciel. Chanyeol nie mógł nic poradzić, lecz uznał jego uśmiech za
bezwzględnie uroczy.
W tym roku koniecznie zbliżę się
do niego. Chanyeol dodał sobie otuchy, wspominając
zeszłoroczne osiągnięcie, kiedy sprawił, że Kyungsoo dowiedział się o jego
egzystencji. Ale z drugiej strony to wszystko było sprawką Krisa.
Zrobię
to, zrobię! Chanyeol wziął głęboki
oddech, dumnie krocząc w stronę obiektu swoich uczuć. Widział te duże oczy
odwracające się, by spojrzeć na niego, łącząc się z jego oczami w intensywnym
spojrzeniu-
–dopóki
nie został wyrwany z transu przez Krisa.
–
Mówię coś, idioto. Słuchaj mnie. – Kris westchnął, obserwując, jak Kyungsoo
przerywa kontakt wzrokowy, zanim znów się roześmiał w grupie swoich znajomych
na korytarzu, jakby nic się nie stało.
–
Dlaczego…
–
Jesteś beznadziejny. Albo się do niego zbliż, albo wyznaj mu swoje uczucia. Ale
wątpię, żebyś zrobił którąkolwiek z tych rzeczy, dopóki ktoś nie zrobi tego za
ciebie. Jak przeznaczenie czy coś.
I
to jest to, czego Chanyeol sobie życzył.
–
Trzy różne kółka? Mamy zapisać się na trzy różne kółka? – Chanyeol gapił się, z
otwartymi ustami, na listę przed sobą.
–
Tak. I co najmniej dwa spotkania z każdego kółka tygodniowo, każde trwające co
najmniej godzinę. – Kris westchnął.
–
Zamierzają pozbyć się naszego czasu wolnego? Tak po prostu? – Chanyeol jęknął,
opadając z powrotem na łóżko współlokatora Krisa.
–
Właśnie tak, żebyśmy za bardzo nie marnowali razem czasu – odparł ponuro Kris i
Chanyeol jęknął ponownie.
–
To nawet nie jest sprawiedliwe! Jest tutaj, jakby, dziesięć procent z nas,
którzy nie potrafią trzymać rąk przy sobie, a reszta jest wystarczająco
rozsądna, by nie dotykać nikogo. Ja nawet nie masturbowałem się przez dwa
miesiące!
–
To tylko ty i to dlatego, że odmawiasz połączenia twojego najdroższego Kyungsoo
z czymś nieprzyzwoitym. – Kris znowu westchnął. – I jest tu więcej ludzi,
którzy zachowują się jak króliki, niż myślisz.
Chanyeol
wydał z siebie niedowierzający śmiech. – Nie ma mowy.
–
Tak jest. Jest ten twój współlokator z zeszłego roku i mój tegoroczny
współlokator. A znasz Taemina? – Chanyeol skinął głową, a później powoli nią
potrząsnął.
–
Nie… on jest zbyt niewinny na coś takiego. Wiedziałbym, w końcu byliśmy
przyjaciółmi w przedszkolu! – Kris przewrócił oczami na krzyk Chanyeola.
–
Jesteś głupi? – Kris spojrzał na niego znad swoich dokumentów. – Nawet nie mieliście szalejących hormonów w
przedszkolu. Zresztą, on jakby jest uznawany za drugą dziwkę w całej szkole.
Podobno, według moich źródeł, jest bardzo, bardzo dobry w robieniu laski. –
Chanyeol zadrżał i pomachał przed sobą rękami, mamrocząc ciche „nie za dużo
szczegółów, proszę”.
–
Zaraz, jeśli już o tym mówimy, to kto w takim razie jest pierwszy? – Chanyeol
gapił się, głownie dlatego, że nie mógł uwierzyć, że naprawdę są rankingi
dotyczące tego typu spraw i również dlatego, że był zaciekawiony. Jednak z
drugiej strony Kris był właścicielem całego bloga o tej szkole przeznaczonego
dla uczniów, gdzie przeprowadzał ankiety (na tematy, o których Chanyeol nawet
nie chciał myśleć) i inne tego typu rzeczy. Oczywiście, Kris wiedział wszystko.
–
…Nie jestem pewien, czy chcesz to wiedzieć. – Kris zerknął na Chanyeola
posępnie, a Chanyeol nagle poczuł, że jego serce zaczęło bić szybciej. To nie może być…
…prawda?
Chanyeol
zamknął oczy, wyobrażając sobie niewinnie wyglądającego anioła-
–
Zgadłeś. To Baekhyun.
I
tak po prostu strach go opuścił, zastąpiony przez niedowierzanie tak
przytłaczające, że począł się śmiać.
–
Co jest, do cholery? Nie żartuj sobie ze mnie w takich sprawach. Nawet nie
wiem, czy próbujesz mnie rozśmieszyć czy zezłościć. – Chanyeol śmiał się,
dopóki się nie zakrztusił i śmiał się tak bardzo, że spadł z łóżka
współlokatora Krisa i uderzył nosem w podłogę ze stłumionym „au”.
– Dlaczego miałbym? – Kris ponownie westchnął,
przeglądając swój telefon (na którym, oczywiście, sprawdzał aktualności na
blogu), później pokazał go Chanyeolowi. Istotnie, było tam wiele anonimowych
komentarzy, które mówiły rzeczy w stylu „Chciałbym przelecieć Baekhyuna” albo
„Baraszkowaliśmy raz… Było tak dobrze, że śnię o tym każdej nocy”. Zanikający
śmiech Chanyeola zamienił się w krztuszenie.
–
To obrzydliwe. – Stały mars zagościł na twarzy Chanyeola, ten, który pojawiał
się zawsze, ilekroć wspominano imię Baekhyuna. – Nie przespałbym się z nim,
nawet gdyby dano mi pieprzony milion dolarów!
–
A ja tak – wymamrotał Kris.
–
Co powiedziałeś? – warknął Chanyeol, jego spojrzenie stało się mordercze. Nikt
nie trzymał z Baekhyunem – a przynajmniej nie przyjaciele Chanyeola. Kris
uniósł ręce w poddańczym geście i potrząsnął głową.
–
Nic. Nic.
–
Wolałbym raczej pieprzyć własną babcię!
–
Poważnie? – Kris zadrżał na śmiałość
Chanyeola. – To niegrzeczne, gościu.
–
Zamknij się. Gdybyś był na moim miejscu, pieprzyłbyś nawet samego siebie niż
jego. On zresztą nie jest przystojny. Co, do cholery, widzą w nim ci ludzie?
Przysięgam, gdyby na tym świecie pozostał tylko on i ja- – Chanyeol zadrżał na
tę myśl i przyrzekł zabić siebie, zanim coś takiego się stanie. – Wolałbym
pieprzyć się ze sobą i mieć ze sobą dzieci niż–
–
Skończ, chłopie, po prostu skończ.
Chwilę
później, kiedy Chanyeol przeglądał telefon Krisa, zobaczył coś.
–
Kim, do cholery, jest „Księżycowy Anioł”? Wygląda na to, że on albo ona jest
trzecią dziwką w szkole? – Chanyeol zmrużył oczy przy komentarzach,
powstrzymując się od zarumienienia z zawstydzenia, kiedy widział komentarze
typu „niewidzialny na ulicach, seks w pościeli” lub „nigdy nie wiesz, kim ta osoba
jest za dnia, ale w nocy wszystko staje się jasne” albo „nieźle robi laski”.
–
To jest jedyna rzecz, o której nie wiem – odpowiedział Kris, nie podnosząc
wzroku znad kartek papieru. – Ta osoba nagle pojawiła się na moim radarze pod
koniec poprzedniego semestru. Wygląda na to, że on albo ona woli nie zwracać na
siebie uwagi, woli być anonimowa. Wszystko wskazuje na to, że ta osoba wygląda
zupełnie inaczej za dnia niż w nocy i dlatego nikt nie wie, kto to jest. Jednak
ja jestem cholernie ciekawy.
–
Hm… – Chanyeol oparł się o krzesło Krisa (na które nieświadomie się wdrapał). –
Wygląda na tajemnicę. – Ale nie, żebym
był chętny, by ją odkryć.
Drzwi
otworzyły się powoli i pewien wysoki mężczyzna z wielkimi uszami wsadził głowę
do środka.
Dzięki
Bogu, jego pokój był pusty… lub raczej tak pusty, jak pusty mógł być.
–
Współlokatorze, wróciłeś. – Jongdae odwrócił się i przywitał go z życzliwym
uśmiechem. Prawdę mówiąc, był on dobrą osobą, naprawdę i Chanyeol potrafił
wyobrazić sobie ich jako najlepszych przyjaciół, gdyby Baekhyun w ogóle nie
istniał. Niestety, Baekhyun istniał. Chanyeol
rozejrzał się dookoła poszukiwaniu wspomnianego chłopaka, ale Jongdae się
roześmiał.
–
Masz szczęście, wyszedł chwilę przed twoim powrotem. – Nie słuchając, Chanyeol
przyłożył sobie dłoń do nosa, pospieszył do swojej walizki, otworzył ją i wyjął
swój dezodorant, rozpylając go w powietrzu.
–
Co, do cholery-
–
Pomóż mi. Jego smród jest wszędzie. – Jak szaleniec dalej spryskiwał powietrze,
dopóki Jongdae nie poczuł, jakby miał umrzeć od stężonego zapachu.
–
Dobra, dobra… Chłopie… chłopie, zużyjesz ten dezodorant w ciągu jednego dnia!
Poza tym co jeśli ten pokój się zapali? Nie chcę znów dzielić pokoju z jakimś
obrzydliwym dzieciakiem. – To trwało, dopóki Jongdae nie mógł tego dłużej
znieść. Wyrwał Chanyeolowi puszki i wrzucił je z powrotem do walizki. – Pozwól,
że przedstawię ci, jak się sprawy mają. Baekhyun jest mężczyzną- – Chanyeol
zadrwił na absurdalne słowo opisujące tego głupiego dzieciaka. – który
dotrzymuje słowa. I na pewno będzie tu przychodził każdego dnia, dwa lub trzy
razy tylko po to, żeby cię wkurzyć. Musisz się z tym pogodzić. W innym wypadku
zabijesz nas obu taką ilością dezodorantu. Ponadto, zmarnujesz na to mnóstwo pieniędzy.
–
Mam to gdzieś. – Na stanowczość Jongdae Chanyeol zamienił się w dziecko i
rzucił się na łóżko, naciągając na siebie koc i tuląc się czule do swojej
poduszki. – Cokolwiek, byleby tylko się go pozbyć. Jongdae, pomóż mi się stąd
wydostać. Bez urazy, ale naprawdę nie chcę dzielić z tobą pokoju.
–
Radź sobie sam, chłopie. Ostatnio narobiłem sobie za dużo problemów przez
robienie kawałów nauczycielom i będą chcieli mnie zdenerwować jeszcze bardziej,
wciskając mnie do jednego pokoju z tobą prawdopodobnie przez trzy kolejne
życia, jeśli poproszę o zmianę pokoi. – Jongdae zaczął wieszać ubrania w swojej
szafie. – Tak przy okazji, od teraz mów do mnie Chen. W lato zmieniłem imię.
–
Co? – Chanyeol usiadł. – Naprawdę? – Przypomniał sobie właśnie to słowo
wspomniane nie tak dawno temu…
–
Tak. Jongdae jest zbyt nudne, chłopie. Nie nadaje się przy ostrym imprezowaniu
każdego wieczoru, wiesz? – Chanyeol wpatrywał się w niego w szoku, mając
nadzieję, że Chen nie jest jedną z tych osób, które przypadkowo upijają się i
pieprzą z ludźmi w swoim pokoju, ponieważ Chanyeol definitywnie ukończył
poprzedni rok dziękując niebiosom za to, że nie będzie już dłużej musiał mieć
do czynienia z tym hałasem, bo jeśli o to chodziło, niech Bóg będzie przeklęty,
Chanyeol-
–
Nie, nie jestem taki. – Chen rozwiał wątpliwości, widząc przerażony wyraz
twarzy Chanyeola. – Wierzę w znalezienie miłości, a tak poza tym nie jestem
jeszcze zbyt gotowy, by pokazać swoje piękne ciało… – Zaczął zmysłowo pocierać
swoje ramiona i Chanyeol zaśmiał się z tego idiotyzmu. Ten gość był dość
śmieszny, jeśli się go poznało.
Czy
to się w ogóle dzieje?
To
nie może się dziać, prawda?
Ale
się działo i dowód był tuż przed oczami Chanyeola. Albo raczej tuż obok niego.
Dziękuję wam, bogowie, dziękuję
wam bardzo! Kocham was wszystkich i zrobię wszystko, by się wam odwdzięczyć… Chanyeol
wysyłał miłość do tego kogoś, kto sprawił, że to miało miejsce, ale właśnie,
kiedy miał oferować całego siebie, powstrzymał się. …wykluczając Byun Baekhyuna. Zrobię wszystko, by się wam odpłacić,
jeśli nie ma to nic wspólnego z Byun Baekhyunem, dziękuję wam bardzo. Jeżeli
cokolwiek ma mnie połączyć z Byunem, raczej wolałbym pominąć ten wartościowy
moment, wybrałbym cierpienie w inny sposób każdego dnia.
Wracając
do rzeczy, właśnie wtedy Chanyeol siedział obok Kyungsoo, swojego obiektu
westchnień od bardzo-bardzo-bardzo-dawna.
I
będą pracować razem nad zadaną pracą przez kolejne trzy miesiące.
Czy to przeznaczenie? Dziękuję
ci, losie, ale jeśli jest to nagroda pociągająca za sobą karę, która ma
cokolwiek wspólnego z tym nieudacznikiem, w tym wypadku wolałbym nie okejdziękipa-
–
D-dobry wieczór! Nazywam się Park Chanyeol i miło, że mogę z tobą pracować. –
Chanyeol sztywno wyciągnął dłoń, obserwując, jak te duże oczy zamieniają się w
półksiężyce, podczas gdy te piękne usta rozciągając się w małym uśmiechu.
–
Wiem, kim jesteś, Chanyeol, poznaliśmy się w zeszłym roku, pamiętasz? I nie
musisz być taki oficjalny. – Kyungsoo uśmiechnął się, ale i tak przyjął dłoń
Chanyeola, nieświadomy, że ten gest sam w sobie sprawił, iż serce Chanyeola
pofrunęło pod sufit.
–
Wybierzcie temat, nad którym zamierzacie prowadzić badania i przeprowadzić
ankietę, ludzie! – krzyknął nauczyciel i jak zazwyczaj Chanyeol przewróciłby
oczami na ten wstrętny głos, dzisiejszego dnia dziękował mu za sparowanie go z
Kyungsoo.
–
Już mam pomysł. – Kyungsoo uśmiechnął się pogodnie, spoglądając na Chanyeola
tymi niewinnymi oczami. Chanyeol przełknął ślinę.
–
Weźmy temat o miłości, co ty na to? – Chanyeol poczuł, jak jego serce
przyspieszyło i przez chwilę zastanawiał się, czy Kyungsoo odczytał jego serce.
– To naprawdę powszechny temat, wiem, ale możemy zająć się wieloma podtematami,
jak miłość rodzinna czy przyjacielska. Możemy przeprowadzić ankietę o tym, czy
ludzie wierzą w to, że romantyczna miłość musi istnieć pomiędzy mężczyzną a
kobietą i nie musimy ankietować tylko ludzi w tej szkole (jako że jest
nadzwyczaj stronnicza)… – Kontynuował Kyungsoo, jego oczy błyszczały jasno,
jego uśmiech promieniał entuzjazmem w taki sposób, że Chanyeol nie mógł
odrzucić oferty.
To
nie tak, że tak oczy owak byłby w stanie odrzucić cokolwiek, o co Kyungsoo by
go poprosił.
–
D-dobrze.
–
Świetnie. Naprawdę powinniśmy się spotkać w wolnym czasie. Jeszcze raz, do
kiedy jest termin? – Kyungsoo wyjął swoje notatki i przejrzał je.
Powinniśmysięspotkaćpowinniśmysięspotkaćpowinniśmysięspotkaćpowinniśmysięspotkać–
–
…Za trzy miesiące. To mnóstwo czasu. Jednakże mamy sporo do zrobienia, więc czy
chcesz się spotkać jutro popołudniu?
Chanyeol
skinął w milczeniu.
–
Świetnie. Spotkajmy się w moim pokoju. To pokój numer 23. Spotkajmy się tam o
czternastej, dobrze?
Wjegopokojuwjegopokojuwjegopokojuwjegopokoju-
Chanyeol
pokiwał głową głupawo, patrząc, jak Kyungsoo jeszcze raz lekko się uśmiecha,
zanim pomachał mu na pożegnanie.
Role
się odwróciły.
To
będzie wspaniały rok.
– Tak właściwie… Jest coś, co
chcę ci powiedzieć już od bardzo długiego czasu… – Chanyeol chwycił
mlecznobiałą rękę i obrócił niskiego chłopaka dookoła, wpatrując się w
niby-sowie oczy.
– O co chodzi? – Nawet w tym śnie
Kyungsoo wyglądał bardzo niewinnie w jasnym świetle.
– Zawsze chciałem cię zapytać… –
Chanyeol czuł, że to nadchodzi, mógł poczuć, jak jego serce bije szybciej i
szybciej, usłyszeć słowa, które zastraszająco szybko mogły wypłynąć z jego ust
i zalać sobą małe ciało Kyungsoo. Duże oczy chłopaka wypełnione były
zniecierpliwieniem i ciekawością. I tak, to nadchodziło–
– Czy chciałbyś się spotkać… i
zacząć naszą wspólną pracę domową? – Widział, jak oczy Kyungsoo mrużą się w
zakłopotaniu, te piękne usta rozchyliły się by przemówić-
– Co się, do chole-
DZYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYŃ!!
DZYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYŃ!
Chanyeol
jęknął, wyciągając rękę, żeby wyłączyć budzik. Podrapał się po głowie, zanim
wtulił się w swoją ukochaną poduszkę. To był dobry sen… rozmawiał z Kyungsoo…
jedynym problemem było…
Jak
to możliwe, że nawet we własnym śnie na końcu i tak tchórzył? Co się, do chole-
–
Hej, współlokatorze. Wstawaj. Wiem, że nie chcesz się spóźnić na zajęcia. –
Głos Chena rozchodził się w powietrzu i Chanyeol mógł poczuć, jak ktoś kopie go
w plecy. Westchnął i schował twarz w wygodnej poduszce, jedynej rzeczy, która
go cieszyła przez wszystkie szkolne lata.
–
A tak. Zapomniałem ci powiedzieć. – Głos Chena był pogodny i pewny, bez cienia
niezdecydowania, pomimo tego, co zaraz miało nadejść. – Baekhyun tak jakby
siedział na twojej poduszce poprzedniej nocy… Tak jakby przez całą noc. Na
obydwu stronach… Tak, okejdziękipa. – Wraz z tym drzwi trzasnęły, nim Chanyeol
mógł zareagować.
A
gdy już to zrobił, była to reakcja wybuchowa.
Ludzie
przechodzący na zewnątrz byli przerażeni odgłosami dochodzącymi ze środka.
Przez resztę dnia po szkole krążyły żarty mówiące, że w tym pokoju ktoś kogoś
zabił.
–
Spóźniłeś się – zaszczebiotał Sehun, kiedy w czasie śniadania Chanyeol klapnął
na swoim miejscu.
–
Co się stało z twoją twarzą? – zapytał Kris i Chanyeol zakrył dłonią
zaczerwienioną część swojej skóry, wyglądając, jakby właśnie wyszedł z piekła.
–
Jakaś mała suka zdecydowała się usiąść na mojej ulubionej poduszce… – Chanyeol zacisnął zęby i skrzywił się, kiedy
jego ręka przez przypadek dotknęła mocno czerwonej skóry. Dlaczego musiał tak
mocno ją szorować?
–
Poważnie? – Głos Krisa zamienił się w szept i nawet jeśli prawdopodobnie nigdy
nie zrozumie nienawiści Chanyeola do Baekhyuna, prawie mógł ją poczuć dzięki jej
ilości bijącej od Chanyeola przez cały czas.
–
To okrutne, chłopie… – wymamrotał Sehun, pijąc swoją poranną zupę. – Więc tak,
mam zabawkę, która nazywa się Pinku Pinku i pewnego razu ktoś skakał po moim
łóżku, i przypadkowo na nią nadepnął… To złamało mi serce… – Dało się słyszeć
ciche pociąganie nosem, kiedy Sehun trzymał pochyloną głowę, w ciszy popijając
zupę, nieświadomy spojrzeń, jakie Chanyeol i Kris wysyłali sobie nawzajem.
Sehun był dziwakiem, to pewne.
–
Na jakie kółka się zapisałeś? – spytał Kris, zanim zapełnił swoje usta bananem,
oznajmiając, że musi „być cały czas na dobrej diecie, aby utrzymać piękną cerę
i ciało”. Chanyeol, który spokojnie jadł swoje płatki, wrzucił łyżkę do miski.
–
Cholera – powiedział.
–
Tak myślałem.
–
Kiedy kończą się zapisy?
–
Dziś, o 9 rano.
–
Która jest godzina-
–
8:48.
–
Kurde. Zaraz wrócę.
Na
szczęście, kiedy dotarł na miejsce, nikogo nie było w pobliżu.
Pierwszą
rzeczą, jaką zobaczył, było kółko muzyczne i bez wahania wpisał tam swoje imię
i nazwisko. Przeglądał wzrokiem inne kartki i naprawdę nie obchodziło go, na
jakie inne będzie uczęszczał… dopóki jego oczy nie zatrzymały się na
szczególnym nazwisku.
Do Kyungsoo.
Z
sercem w gardle Chanyeol przejrzał arkusz i dowiedział się, że to kółko
kulinarne, na które nie zapisało się zbyt wiele osób, jako że ludzie tutaj
niezbyt przejmują się gotowaniem. Natychmiast zanotował swoje imię i nazwisko,
nie przejmując się, jak niemęskie to było, o ile Kyungsoo lubił te zajęcia.
Dalej
rozglądał się za nazwiskiem Kyungsoo, ale zanim zdążył znaleźć kolejny podpis,
ktoś zwinął mu kartki sprzed nosa. Podniósł wzrok i zauważył, że niemiły, stary
facet gapi się na niego.
–
Czas minął, młody człowieku – burknął, zbierając kartki jedna po drugiej.
–
Ch-Chwila! Nie skończyłem wpisywać-
–
W takim razie lepiej się pospiesz, zanim je wszystkie zabiorę. Nie chcesz chyba
skończyć w kozie, prawda? – Czy oni nadal
praktykują zostawianie po lekcjach? W college’u? Myślał sobie Chanyeol z
niedowierzaniem, ale pospieszył się, aby znaleźć przypadkową kartkę i zapisał
na niej swoje imię i nazwisko, nie chcąc ryzykować. Jak tylko skończył pisać
ostatnią literę swego imienia, arkusz został porwany, a stary facet zarechotał
z oddali.
Mam nadzieję, że nie zapisałem
się na coś zbyt wymagającego. Chanyeol westchnął.
Szczęśliwie
Chanyeol miał szybko gojącą się skórę, ponieważ do 13:15, była ona jedynie
czerwona, a nie obtarta i prawie był gotowy, by spotkać się z Kyungsoo.
Zbierając
się w sobie, zrobił głęboki wdech i stanął przed drzwiami. Masz to, Park Chanyeol. Nie schrzań tego. Zaszedłeś tak daleko. Już
miał zapukać, ale wtedy przypomniał sobie, że Kyungsoo zapewnił go, iż może po
prostu otworzyć drzwi, jako że on i jego współlokator woleliby raczej, aby ktoś
wszedł, niż sami mieliby otwierać komuś. Kiedy dotknął zimnej klamki,
przypomniało mu się, że Kyungsoo również jej dotykał, a gdy wszedł do środka,
gotowy, by przywitać obiekt swoich uczuć specjalnym „Cześć, Kyungsoo-ssi!
Jestem twoim partnerem do projektu z relacji międzyludzkich, pamiętasz?
Powiedziałeś mi, abyśmy spotkali się w twoim pokoju, pamiętasz?”, spotkał się z
pustym pokojem.
I
działającym prysznicem.
Z
szybko bijącym sercem Chanyeol wiercił się, zastanawiając się, czy powinien się
rozgościć czy też stać w miejscu jak uciążliwy żółw. Później zdecydował wybrać
to drugie. Rozglądając się dookoła, mógł dostrzec dwie wyróżniające się strony
pokoju. Po jednej stronie pokój był schludnie zagospodarowany, z książkami
piętrzącymi się jedna na drugiej na idealnie czystym biurku, ze starannie
poskładanymi kocami i suchymi ubraniami rozłożonymi na cienkiej pościeli,
pozwalając słońcu je wysuszyć. Jednakże druga strona miała skopaną na podłogę
pościel, książki niemal agresywnie rzucone na ziemię i ubrania w każdym
miejscu.
Tak bardzo współczuję Kyungsoo… Chanyeol
westchnął żałośnie. Ja byłbym lepszym
współlokatorem.
Właśnie
wtedy woda z prysznica przestała lecieć i Chanyeol przypomniał sobie o
sytuacji, w której się znajduje. Co jeśli Kyungsoo wyjdzie, nie mając na sobie
absolutnie nic? Co, do cholery, Chanyeol miałby zrobić w takiej sytuacji, oczywiście,
nie żeby miał coś przeciwko? Nawet półnagi Kyungsoo byłby wystarczający,
żeby wysłać Chanyeola do nieba… cholera, nawet uśmiechający się do niego Kyungsoo by wystarczył by wysłać go na
księżyc poprzez krwotok z nosa.
Z
walącym sercem rozejrzał się i zdecydował zająć się sobą poprzez przykucnięcie
i podniesienie jednej z rzuconych na podłogę koszulek, udając, że zachowuje się
normalnie, gdy zaciągnął się jej zapachem (Park Chanyeol, co z tobą, do
cholery?). Ale zapach koszulki był tak znajomy, że aż nos Chanyeola się
skrzywił. Ten zapach… To nie może być-
-nienienienienie-
Drzwi
otworzyły się-
To
był on.
–
Co ty tu, do cholery, robisz? – ryknął Chanyeol, obracając głowę w stronę
chłopaka ze spływającymi kropelkami wody po półnagim ciele, nie mającego na
sobie nic poza ręcznikiem owiniętym wokół talii.
–
Mógłbym zapytać cię o to samo – parsknął Baekhyun, biorąc inny ręcznik, i
zaczął suszyć swoje włosy. Chanyeol odrzucił koszulkę, jak gdyby była zakażona,
a z pewnością taka była.
–
Cóż, jeśli musisz wiedzieć, robię grupowy projekt i zdarzyło się, że mój
partner mieszka w tym pokój. Wynoś się. – Chanyeol, po dostrzeżeniu jak blisko
Baekhyuna się znajdował (cholerne 5 metrów,
psiakrew. Był tak blisko, że Chanyeolowi brakowało przestrzeni
osobistej), wycofał się pod ścianę najdalej, jak było to możliwe. Baekhyun
wydał z siebie tajemniczy śmiech.
–
Cóż, jeśli musisz wiedzieć, tak się zdarzyło, że mieszkam z twoim partnerem. –
Baekhyun odrzucił ręcznik na łóżko i usiadł, zanim sięgnął po puszkę
dezodorantu. Chanyeol wytrzeszczył oczy.
–
Nawet się, kuźwa, nie waż-
Pomimo
że to usłyszał, Baekhyun uśmiechnął się złośliwie i spryskał swoje ciało, a
później cały pokój. Chanyeol zakrztusił się i zakrył usta dłonią. Smród
Baekhyuna był przytłaczający i Chanyeol go nienawidził. To nie tak, że nie
cierpiał aromatu samego w sobie (właściwie, miał wybrać ten zapach, dopóki nie
wyczuł go na pewnej osobie), ale
dlatego, że kojarzył mu się z Baekhyunem, nie znosił go.
Po
paru chwilach krztuszenia się Chanyeol poczuł się zagrożony i chciał wyjść, ale
wiedział już, że to ciche wyzwanie pomiędzy nim a jego wrogiem, aby zobaczyć,
kto pierwszy opuści pokój.
A
Chanyeol zdecydowanie nie miał zamiaru się poddać, nie, kiedy zaszedł tak
daleko.
Postanowił
być mężczyzną i dlatego odsłonił nos, niemalże chcąc zemdleć z powodu zapachu
Baekhyuna, ale zachowywał przytomność. Baekhyun, widząc, że to nie działa,
zwęził oczy i wstał.
–
Spierdalaj stąd. Nie obchodzi mnie, czy Kyungsoo ma zamiar się tu z tobą
spotkać czy nie. Nie zostajesz tu i nie odrabiasz zadania domowego. Idź znaleźć
jakieś inne miejsce. – Chanyeol przewrócił oczami i stał na swoim miejscu,
jakby zapuścił korzenie. Właśnie wtedy zauważył, że Baekhyun wciąż był prawie
nagi. Ugh, to jak patrzenie na całą stertę śmieci, tylko nieskończenie wiele
razy gorsze. Tego Chanyeol nie mógł znieść. Odwrócił się i wlepił wzrok w
sufit.
–
Idź się w coś ubierz. Patrzenie na ciebie jest gorsze niż oglądanie nagiej
staruszki lub starego, grubego, owłosionego faceta, jeśli o to chodzi. – Żadnej dyskryminacji, oczywiście, po
prostu nie mój typ.
Ponieważ
Chanyeol był zbyt zajęty patrzeniem gdziekolwiek byle nie na Baekhyuna, nie
dostrzegł uśmieszku wykrzywiającego usta niższego.
–
Co? Chcesz zobaczyć więcej mojego ciała? – Ton głosu był anielski, ale Chanyeol
(drżąc wewnętrznie) wiedział, że daleko mu do takiego. Automatycznie, dzięki
instynktowi odwrócił głowę w kierunku Baekhyuna, a jego oczy rozszerzyły się,
gdy zobaczył, jak tamten niemal prowokująco odwija ręcznik.
–
Przestań! – warknął Chanyeol, rozdrażniony, ale im bardziej nalegał, tym więcej
Baekhyun sobie pozwalał.
–
Zmuś mnie. – Uśmieszek Baekhyuna zniknął, a on wpatrywał się w Chanyeola
wyzywająco. Jego broda uniosła się do góry w prowokacyjnym geście.
Wtedy
Chanyeol wybuchnął.
Z
szybkością, której sam się nie spodziewał, Chanyeol popchnął Baekhyuna na
łóżko, unieruchomił go, siadając na nim okrakiem i przyszpilając jego ręce
wzdłuż ciała. Wolną ręką poszukiwał na podłodze koszulki. Zazwyczaj Chanyeol
robiłby aferę o to, że dotyka Baekhyuna czy czegoś, co dotknęło Baekhyuna i
istnieje ryzyko, że dotknie to także jego, ale w tamtej chwili był zbyt
wściekły, by się tym przejmować.
–
Co do- Nie dotykaj mnie, ty olbrzymi pojebie. – Baekhyun zmagał się z jego
uściskiem, jednak nawet on nie mógł walczyć przeciwko wzburzonemu Chanyeolowi.
–
Zmusić cię? Zmuszę cię, do cholery. –
Z ust Chanyeola wydobył się niemal szaleńczy chichot, kiedy zaczął gwałtownie
ubierać mniejszego, wciągając rękawy na jego szarpiące się ręce. Nawet w takim
szale Chanyeol zauważył małe, czerwone plamki na piersi i ramionach Baekhyuna.
Wyglądały one na nowe i świeże.
–
Więc naprawdę jesteś dziwką, prawda? – Olbrzym był w połowie zakładania rękawa
na rękę Baekhyuna, który wciąż się szarpał, jakby próbował walczyć przed
utopieniem się w wodzie.
–
Co jeśli jestem? – Na chwilę Baekhyun przestał się ruszać, z nienawiścią
patrząc w oczy Chanyeola. – Przynajmniej ludzie naprawdę mnie chcą.
–
Chcą twojego ciała, nie ciebie. – Chanyeol ponownie zachichotał, czując wielką
przyjemność, choć widział ogień wściekłości w oczach Baekhyuna, zanim ten znów
zaczął się szamotać. Tym razem robił to bardziej agresywnie niż kiedykolwiek,
tak, że prawie zaskoczył Chanyeola.
–
Pieprz się. Idź do diabła – warczał Baekhyun, miotając się w taki sposób, że
Chanyeol był już zmęczony samym staraniem się go przytrzymać. – Przestań…
dotykać mnie tymi obrzydliwymi łapskami…
–
Tsk, tsk… – Chanyeol dyszał, decydując się na razie olać koszulkę i jedynie
spróbować przyszpilić swego wroga do łóżka. – Twoje śliczne usteczka służą do
obciągania, nie do mówienia.
–
K-Nie waż się powiedzieć tego jeszcze raz, ty przerośnięta kupo- – Baekhyunowi
także brakowało powietrza, gdyż jego słowa wychodziły jako sapnięcia. Chanyeopl
stęknął, słysząc, jak łóżko skrzypi pod ciężarem ich obu. Był tak cholernie
zdeterminowany, żeby uciszyć Baekhyuna i związać go w kącie, aby on i Kyungsoo
mogli cieszyć się spokojnym popołudniem, wykonując pracę.
–
Przepraszam za spóźnienie-
Właśnie
wtedy drzwi otworzyły się niemal pospiesznie i ktoś wprosił się, sprawiając, że
Baekhyun i Chanyeol zaprzestali swoich czynów, aby sprawdzić, kto jest tym
intruzem.
–
Uch… – Duże oczy patrzyły na bałagan przed sobą ze zmieszaniem, szokiem, a
później zawstydzeniem. – P-Przepraszam, że przeszkadzam…
Jeśli
ktoś nie wiedział o sytuacji Baekhyuna i Chanyeola, to był to Kyungsoo. Był
nieświadomy plotek rozchodzących się po szkole, niedotknięty, niewinny.
Serce
Chanyeola natychmiast przyspieszyło, a jego zły nastrój rozwiał się, kiedy
zobaczył tego anioła przed sobą. Jednak jego serce osłabło, gdy drzwi się
zamknęły.
–
Kyungsoo, zaczekaj!
Nagle
ubieranie Baekhyuna zostało całkowicie zapomniane, a on wstał i pobiegł za
swoim partnerem.
Co jeśli pomyślał sobie, że
byliśmy o krok od zrobienia tego? To mogło wyglądać, jakbym zdejmował ubrania
tego dupka, ale tak naprawdę próbowałem ubrać tego pojeba! Myślał
Chanyeol z zaniepokojeniem i nawet bez starania się dogonił Kyungsoo, który
wyglądał bardzo normalnie, idąc korytarzem. Jak gdyby się nie przejmował.
–
T-to nie to, co myślisz – wydyszał Chanyeol, rezygnując z dotknięcia
jakiejkolwiek części ciała Kyungsoo, zwłaszcza, że miał ręce zabrudzone
zarazkami Baekhyuna.
–
W takim razie, co to jest? – Głos Kyungsoo był spokojny, gdy się odwrócił,
jednak jego ton wisiał niebezpiecznie nad rozdrażnieniem, niedowierzaniem i
rozczarowaniem.
–
Ja… – Chanyeolowi zabrakło słów, głównie dlatego, że nigdy wcześniej nie
rozmawiał z Kyungsoo jak należy i naprawdę nie chciał rozmawiać o Baekhyunie
podczas pierwszej właściwej konwersacji.
-
Myślałem, że jesteś niewinny, w przeciwieństwie do większości osób w tej
szkole. Ale wygląda na to, że się myliłem. – Kyungsoo odwrócił się ponownie i
spojrzenie pełne zawodu posłane w jego stronę sprawiło, że zdał sobie sprawę,
że musi zachowywać się odpowiednio pomimo swej nieśmiałości. Dlatego też
przełknął swe obawy i złapał Kyungsoo za rękę.
–
Nie… Ja nie… On po prostu chodził na golasa… Ja tylko… próbowałem go ubrać…
wiesz, jakim upartym, buntowniczym nieudacznikiem on jest… – Kyungsoo obrócił
się i zwęził oczy.
–
Jesteście przyjaciółmi? Bo wydaje mi się, że nie powinieneś obchodzić się
brutalnie z kimś, kogo nie znasz. – Chanyeolowi znowu brakowało słów, ponieważ
cholera nie, nie przyjaźnił się z
pieprzonym Byun Baekhyunem. Ale gdyby jednak temu zaprzeczył, Kyungsoo już
nigdy nie spojrzałby na niego z uśmiechem.
Na
początku bardzo kusiło go, żeby powiedzieć „nie”, ryzykując nawet utratę
obiektu swoich uczuć, ale później to przemyślał.
Zamierzał
to jedynie powiedzieć, ale jeśli nie będzie walczył z Baekhyunem na oczach
Kyungsoo, to wszystko będzie w porządku, prawda?
Za
łatwe.
–
Tak! Tak, jesteśmy… – odpowiedział Chanyeol z lekkim, niepewnym uśmiechem. –
T-to właśnie dlatego zdecydowałem się przyjść wcześniej, widzisz. Chciałem
odwiedzić mojego najdroższego przyjaciela, zanim zostałby wykopany, ponieważ
mamy do zrobienia nasz projekt, wiesz? – A
niech cię, Byun Baekhyun. Zapłacisz mi za to, że jestem zmuszony mówić o tobie
takie rzeczy.
–
Naprawdę? – Oczy Kyungsoo rozszerzyły się i Chanyeol zauważył, jak złość znika.
Jak uroczo.
–
A… jako że wiem, że jest kimś, kto lubi paradować nago, musiałem zmusić go do
ubrania się, ponieważ, no wiesz, niektórzy ludzie czują się niekomfortowo,
patrząc na jego ciało. – Zwłaszcza ja.
Niech to szlag trafi, dlaczego w ogóle dotknąłem jego brudnego ciała… ugh… moje
życie jest skończone… pójdę z nim do piekła… – Jest osobą niedojrzałą, jak
dziecko, naprawdę, więc czasami potrzebuje kogoś, kto zrobić coś za niego.
–
Wow, wygląda na to, że naprawdę dobrze znasz Baekhyuna! – Kyungsoo uśmiechnął
się i nawet jeśli Chanyeol wewnętrznie wzdrygał się, ponieważ głupie imię
opuściło te anielskie usta, jego serce wypełniło się ciepłem z powodu uśmiechu
Kyungsoo.
–
Uch, tak. Tak jakby. – Nie ma mowy. Nie
chciałbym go poznać, nawet gdyby zapłacono mi milion dolców.
–
Jesteście jak najlepsi przyjaciele! – KURWA
KURWA KURWAKURWAKURWAKURWA NIE NAWET NIE-
–
Uch, taaak. Wydaje mi się, że można tak powiedzieć. – COJADOCHOLERYWYGADUJĘ-
–
Zatem wracajmy, co ty na to? – Kyungsoo, zupełnie odmieniony, zawrócił. – Nie
chcemy, żeby Baekhyun się o nas martwił, prawda?
Chanyeol
jęknął w duchu.
Kiedy
patrzył, jak Chanyeol opuszcza pokój, Baekhyun coś zauważył.
Byłby
głupi, gdyby nie zauważył, jak oczy Chanyeola rozszerzyły się jak u szczeniaka,
gdy Kyungsoo wszedł, och, a jego wyraz twarzy, kiedy Kyungsoo wyszedł? Wyglądał
jak zbity szczeniak. To było bezcenne.
Nie
tylko to, ale również to, że Chanyeol za nim pobiegł. Zazwyczaj Chanyeol nie
przejmował się tym, kto ich widział i co wtedy robili, jeśli wygrał bitwę
przeciwko Baekhyunowi (choć, Baekhyun musiał przyznać, był tak cholernie blisko
od zrobienia tego). Jednakże było to jedynie przypuszczenie. Baekhyun wiedział,
że nie powinien tak przypadkowo zakładać czegoś, potem to wykorzystywać, bo
ktoś inny niż Chanyeol mógł zostać zraniony, a tego Baekhyun naprawdę nie
chciał.
Ale
zostało to definitywnie potwierdzone, gdy spostrzegł Chanyeola wracającego z
Kyungsoo z promiennym uśmiechem na twarzy pomimo „duszącej” obecności
Baekhyuna, jak to zawsze Chanyeol cytował.
Pomimo
że jego wyraz twarzy był neutralny i obojętny, wewnętrznie chichotał złośliwie.
Teraz znam twoją słabość, Park
Chanyeolu.
Przez
cały czas, gdy pracował z Kyungsoo nad projektem, mógł poczuć, jak czyjeś oczy
wypalają mu dziury w plecach.
Uznał,
że to wyjątkowo niezwykłe, że Baekhyun się nie odzywa, nawet nie robił nic,
żeby im przeszkodzić albo zniszczyć ich czas nauki – coś, co zwykle zrobiłby
bez zawahania. Po prostu obserwował, jak jastrząb knujący plan na schwytanie
swej ofiary.
Ale w tamtym momencie to nie obchodziło
Chanyeola, ponieważ obok niego znajdował się Do Kyungsoo i zostałby potępiony,
gdyby nie docenił tej chwili.
Chanyeol
powrócił do swojego pokoju z zawrotami głowy, pomimo iż miał brud (zarazki
Baekhyuna) na całym ciele.
–
Co dziś w ciebie wstąpiło, współlokatorze? – zapytał Chen, kiedy zobaczył
Chanyeola wparowującego do pokoju, niemal skakał dookoła pokoju z idiotycznym
uśmiechem na twarzy.
–
Nic. – Chanyeol nadal krążył po pokoju. – A tak przy okazji, na jakie kółka się
zapisałeś? – Zatrzymał się i podniósł kartkę leżącą na jego biurku wyrażającą
potwierdzenie kółek, do których dołączył.
–
Chemia, muzyka i chiński. A ty?
–
Co? Nie gadaj! – Chanyeol uśmiechnął się. – Też jestem na muzyce! I na
gotowaniu… i fizyce. – Chanyeol jęknął, rzucając papier na podłogę. Dlaczego,
spośród setki kółek, musiał w cudowny sposób wybrać najmniej lubiany przedmiot
ze wszystkich?
–
Gotowanie, poważnie? – Chen zachichotał. – Ale powinieneś był wybrać chemię,
stary.
–…Czemu?
– Chanyeol zadrżał. Nienawidził wszystkich przedmiotów przyrodniczych i nigdy
nie rozumiał kryjącej się za nimi logiki. Chociaż studiował dentystykę, robił to
jedynie dla zębów.
–
Cóż… widzisz, to nie do końca jest kółko przyrodnicze… – Chen puścił oczko, ale
zanim Chanyeol mógł zapytać, dlaczego był taki zadowolony z siebie, telefon
Chena zadzwonił.
–
Co tam? – Znudzony Chanyeol patrzył, jak oczy Chena rozszerzają się. – Co,
naprawdę? … … … Nie, mam rano zajęcia. … … Kim Minseok tam będzie? Serio? Weź
mnie pod uwagę. – Potem się rozłączył.
–
Współlokatorze. – Chen zaczął wybierać ubrania, jak gdyby przygotowywał się do
wyjścia. – Nie wrócę do jutrzejszego poranka.
–
Co? Dokąd się wybierasz?
–
Dzisiaj w nocy jest impreza w pokoju Raviego. – Chanyeopl rozdziawił usta.
–
Chwileczkę… Jest dopiero pierwszy dzień szkoły! Czy nie powiedziałeś, że masz
jutro zajęcia? – Chen wzruszył ramionami. – A tak w ogóle, o co chodzi z
Minseokiem? – Chen ponownie wzruszył ramionami.
–
Jest seksowny. – Zabrzmiała jedyna odpowiedź Chena, gdy ukrywał się za szafą,
żeby się przebrać (jako że nadal „nie był gotowy, by pochwalić się swoim
ciałem”). Chanyeolowi opadła szczęka, kiedy gapił się na szafę. Co, u licha,
Chen właśnie powiedział…?
–
Czuję, że coś mi umyka… Jakbym o czymś zapominał… – Chen mamrotał do siebie,
kiedy pojawił się znowu i rozejrzał się po pokoju. Chanyeol westchnął i
zdecydował się usiąść przy biurku, żeby odrobić pracę domową.
–
A, tak. Który jest dzisiaj? – zapytał Chen po paru minutach, przerywając Chanyeolowi
w skupieniu, kiedy ten starał się odczytać liczbę puszek dezodorantu, które
zamówił przez Internet.
–
Hę?
–
Data? – powtórzył Chen.
–…Piętnasty
– wymamrotał Chanyeol, ponownie patrząc na ekran, próbując wymyślić, ile mógł
kosztować zakup piętnastu puszek. Kątem umysłu przetworzył, że Chen odetchnął z
ulgą.
–
Dobra. To ja już będę leciał. – Słowa zaskoczyły w głowie Chanyeola, kiedy wyliczył
cenę i wyrwał się ze swojego skupienia, wstając z miejsca, aby zobaczyć, jak
jego współlokator wychodzi.
–
Zostaw drzwi otwarte, okej? Na wypadek gdybym postanowił wrócić wcześniej czy
coś. – Chen uśmiechnął się szeroko i pomachał na pożegnanie, zanim przemknął
przyćmionym korytarzem. Chanyeol westchnął, patrząc, jak postać znika w
ciemności, a potem zamknął drzwi.
Zapach
mydła unosił się w powietrzu razem z parą, kiedy Chanyeol suszył włosy,
wychodząc z łazienki. Uwielbiał ten czas wieczorem, gdy miał zakończone
wszystkie prace domowe i albo przygotowywał się do grania na gitarze, albo
szedł prosto do przyciągającego go łóżka.
Dzięki
Bogu, że pościel i poduszka wyschły w jasnych promieniach słońca. Zamartwiał
się cały dzień, gdyż prognoza pogody zapowiadała, że będzie padać przez jakiś
czas między popołudniem a północą. Odetchnął z ulgą, gdy usłyszał, jak deszcz
dopiero zaczyna kropić.
Dzwonek
telefonu rozbrzmiał w powietrzu i Chanyeol zdał sobie sprawę, że to telefon
Chena. Chen zapomniał telefonu. Kiedy
go podniósł, zobaczył na ekranie imię Baekhyuna, dlatego zwęził oczy i rzucił
komórkę na łóżko współlokatora, zanim wrócił do suszenia swoich włosów. Po
minucie dzwonek ucichł, ale już dziesięć sekund później zaczął grać na nowo.
Co do…? Twojego przyjaciela nawet
tutaj nie ma.
Poirytowany
Chanyeol chwycił telefon i wyłączył go, a później na powrót rzucił go na łóżko
Chena.
Kiedy
suszył włosy, usiadł na obrotowym krześle do nauki, obracając się dookoła, nim
postanowił sprawdzić swoją komórkę. Podczas gdy jego telefon wczytywał dane,
kartka papieru przykuła jego uwagę.
Z
początku był trochę nonszalancki, ziewał, czytając, co było zapisane na kartce.
Później jego oczy rozszerzyły się, gdy wziął arkusz w dłoń.
Ostateczny termin: Środa, 18, 6
rano.
Zaraz…
czy dziś nie jest piętnasty? Ale był także całkiem pewny, że jest wtorek, jutro
środa. Sprawdził telefon i z przerażeniem zdał sobie sprawę, że pomieszał daty.
Dziś
jest siedemnasty, a jutro osiemnasty.
Cholera. To wszystko przez te
puszki dezodorantu.
Nie
zaczął pracy domowej, którą zadano mu pierwszego dnia, bo całkiem o tym
zapomniał, myśląc, że ma przynajmniej cztery dni na wykonanie pracy.
Jeśli
nie zacząłby teraz, miałby przerąbane.
Rzucając
ręcznik na łóżko, usiadł szybko i załączył laptop. Klął, czekając, aż ten się
załaduje. A niech to… sprawozdanie… ile
słów? Przejrzał zadanie, a szczęka niemal opadła mu do podłogi. 1000? Poważnie, czy to jest w ogóle możliwe?
(Dla kogoś takiego jak Chanyeol, jest).
Wyglądało
na to, że tej nocy nie będzie spał.
Było
druga nad ranem, gdy pomyślał sobie beztrosko Tak, prawie skończone! Jeszcze 200 słów do końca.
Gdy
tak myślał, usłyszał dźwięk padającego na zewnątrz deszczu i czuł się
spokojniej przez ten odgłos. Nagle zaczął pisać na klawiaturze jak szalony,
ponieważ tak! Wreszcie miał jakiś
pomysł w głowie i bardzo starannie wystukiwał każde zdanie, bo niespodziewane
był tak pełen idei, że bał się, iż mogłyby one wyciec z jego mózgu, gdyby ich nie
zapisał. Tak, miał to i cholera, gdyby ktoś mu przeszkodził i zakłócił w tej
chwili jego koncentrację, straciłby wszystkie cenne informa-
Usłyszał
walenie w drzwi i pomysły wypłynęły tak szybko, jak się pojawiły. Jęknął,
uderzając palcami o klawisze. Przeczytał pobieżnie akapit i uświadomił sobie,
że zapomniał wszystko, co chciał przekazać, dlatego z przygnębieniem skasował
cały.
Stukanie
rozległo się znowu, niezbyt wyraźne, jak gdyby ktoś uderzał całym łokciem
zamiast knykciami.
–
No wchodź już! Nie jest zamknięte – krzyknął Chanyeol, sfrustrowany do tego
stopnia, że mógł po prostu rzucić swoim pieprzonym laptopem w pieprzonego
Chena, który zdecydował się wrócić w tej pieprzonej chwili ze wszystkich chwil.
Zapadła
cisza, kiedy Chanyeol starał się pozbierać myśli, a później znów rozbrzmiało
stukanie tak niedokładne jak wcześniej.
Pijany jest? Chanyeol
westchnął, podnosząc się z miejsca, jednak nie było zaprzeczenia strachu, który
chwytał go za serce i tego idiotycznego przypuszczenia gdzieś z tyłu głowy, że
osoba po drugiej stronie drzwi może być kimś niebezpiecznym.
Kiedy
otworzył, szok sprawił, że krzyknął i odskoczył do tyłu, gdyż coś ciężkiego i
mokrego wpadło w jego ramiona. Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w jego umyśle
to KURWA! MARTWE CIAŁO! ale po chwili
poczuł ciepło człowieka.
–
Jongdae… dlaczego nie odbierałeś moich telefonów… – wspomniana postać wymamrotała. Chanyeol zabrał ręce – bo cholera, był to nikt
inny niż Byun Baekhyun – jednak okazało się, że to zły ruch, ponieważ ciężar
Baekhyuna był dla Chanyeola, który był całkowicie zaskoczony, zbyt duży.
Przewrócili się na podłogę.
–
Au… Co do… – Chanyeol usiadł i potarł swoją głowę, chwilowo zapominając o
pozycji, w jakiej się znaleźli, dopóki nie usłyszał chichotu tłumionego przez
własną koszulkę.
-
Co do cholery? – Chanyeol odepchnął Baekhyuna, który wciąż chichotał jak
szaleniec. – Co ty tu, do kurwy, robisz? – Baekhyun przestał się śmiać i
spojrzał na Chanyeola zamroczonym wzrokiem. Co,
do diabła, jest z nim nie tak-
–
Chwila, ty nie jesteś Jongdae! – Głos Baekhyuna był trochę drżący, gdy zwęził
oczy i pochylił się. Chanyeol cofnął się, jednak Baekhyun przysunął się. Zanim
Chanyeol się spostrzegł, poczuł palec obrysowujący kącik jego ust. – On ma
ładne usta. Za to ty… masz brzydkie.
Wow, rety, dzięki.
Ale
zniewaga nie była nawet bliska urażenia go, gdyż to, o czym wtedy myślał, to
jak uciec od wszystkiego, co jest Byun Baekhyunem (a potem wysprzątać cały ten
pokój – raz jeszcze). Był bliski załamania nerwowego, ponieważ za dużo fizycznego kontaktu z Byunem
pieprzonym Baekhyunem.
–
Spierdalaj ode mnie- – Chanyeol przestał, kiedy poczuł oddech Baekhyuna – był
pijany. A jeśli Chanyeol był w stanie wywąchać to nawet z odległości pół metra,
oznaczało to, że Baekhyun był bardzo, bardzo
pijany.
Mało
tego, kiedy jego myśli oczyściły się z trybu UCIEC OD BAEKHYUNA, zorientował się, że Baekhyun był przemoczony i
trząsł się. Musiał być na deszczu.
–
Ponieważ Jongdae… Chen… nie odbierał moich telefonów, ktoś zaczął do mnie
podbijać… a ja nie chciałem go rozczarować… nawet nie wiedziałem, kto to był… –
Kiedy Baekhyun przemawiał, do nikogo konkretnego, Chanyeol poczuł jeszcze coś
innego niż normalny smród Baekhyuna, deszczówkę i alkohol. Gdy wpatrywał się w
niego szeroko rozwartymi oczami, zobaczył sine usta Baekhyuna, a kiedy jego
oczy powędrowały dalej, do skóry Baekhyuna, dostrzegł jeszcze więcej malinek,
których nie było tam, gdy widział je popołudniu. Nieświadomie nadal patrzył w
dół, zdając sobie sprawę, że Baekhyun nie miał nawet odpowiednio założonego podkoszulka,
który przyklejał się do niego jak druga skóra. Przełknął ślinę, widząc ślady po
zębach na sterczących sutkach, a potem przesunął wzrok w dół na niebezpiecznie krótkie szorty Baekhyuna.
Zauważył coś mlecznobiałego (co zdecydowanie nie było wodą), skapującego po
wewnętrznej stronie uda Baekhyuna-
–
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! – krzyknął Chanyeol, odpychając Baekhyuna, bo dlaczego,
do cholery, w jego pokoju znajdował się facet, który był mokry, pijany i przed
chwilą uprawiał seks?
–
Natychmiast się stąd wynoś albo… – Chanyeol czuł się już słabo, ponieważ
pominął obiad, a była druga coś w cholernej nocy. Nie miał siły do tego gówna,
lecz nagle Baekhyun znów był na nim. Tym razem mokra twarz znajdowała się
bliżej niż wcześniej.
–…Joo-hyung?
– wyszeptał i przez moment Chanyeol mógł pomyśleć, że Baekhyun tylko udawał
bycie pijanym z powodu czystości tych oczu. Jednak tak szybko jak to przyszło,
zniknęło. – Joo-hyung, czy to ty?
–
Co, do cholery, nie jestem Joohyun czy tam Joo-hyung, czy co- – Niespodziewany
śmiech wyrwał się Baekhyunowi, co natychmiast uciszyło Chanyeola.
–
Oczywiście, że nim nie jesteś, ale jesteś strasznie do niego podobny. – Głos
Baekhyuna znów brzmiał tępo, a on sam zachichotał (przez co Chanyeol chciał się
udławić). – Nawet brzmisz jak on! Jesteście tak podobni, że to już nawet nie
jest śmieszne! – Ale Baekhyun wciąż się śmiał, dopóki Chanyeol nie był bliski
szaleństwa.
–
Słuchaj, jeśli w tej chwili stąd nie wyjdziesz, zamierzam-
–…Tylko
że ty jesteś dziesięć razy brzydszy od niego… oczywiście…
Wow, jakby jedna zniewaga nie
wystarczyła.
Baekhyun
nadal chichotał, jego ciężar spoczywał na Chanyeolu tak bardzo, że Chanyeol nie
mógł się poruszyć (dlaczego opuścił obiad, psiakrew?!) i potworna myśl
nawiedziła umysł olbrzyma. Co jeśli… co
jeśli on się nie ruszy? Co jeśli utknąłem tu z nim na zawsze…?
Co jeśli jedyną opcją jest…
niesienie go na plecach…?
Nienienienienienienienie-
–...Niewystarczająco
dobry – wymamrotał Baekhyun, jego śmiech urwał się tak gwałtownie, że sprowadziło
to Chanyeola do rzeczywistości.
–…Co-
–
Jeśli jest to… jedyna rzecz, w której jestem wystarczająco dobry, w takim
razie… niech tak będzie! – Z siłą, której Chanyeol był nieświadomy, Baekhyun
chwycił olbrzyma i popchnął go na łóżko. Później niższy wspiął się na niego,
dopóki nie siedział na wyższym okrakiem.
–
Co, do chole-
–
Będę cię zadowalał, aż nie stanę się jedynym, o którym będziesz myślał –
wybełkotał Baekhyun, jego głos zaprawiony był ponętnością, jakiej Chanyeol
nigdy przedtem nie słyszał. Niższy drażniąco przesunął dłonią po ciele
Chanyeola, podczas gdy drugą rozpinał jego pasek. Olbrzym sapnął zszokowany,
kiedy poczuł, jak tyłek Baekhyun ociera się o jego krocze.