pairing: Kai/Kyungsoo
rating: NC-17
A/N: Jak widać po tytule posta, przybywam z ostatnią częścią Brisé. Zdążyłam zauważyć, że to opowiadanie przypadło Wam do gustu i nie zniechęcała mnie nawet niewielka ilość komentarzy. Zawsze pojawił się chociaż jeden czy dwa i to one motywowały mnie do dalszej pracy. Bardzo dziękuję za wszystkie pochwały i podziękowania, to naprawdę ważne. Dziękuję też mojej becie za sprawdzanie wszystkich przetłumaczonych części!
Chciałam też ogłosić, że na razie robię małą przerwę od tłumaczeń na rzecz swoich ff. Nie martwcie się jednak, na pewno tutaj jeszcze wrócę. Póki co będziecie mogli poczytać coś na tamtym blogu, jak tylko coś dodam. Na początek mam zamiar ruszyć z Chanbaekiem, ale w planach jest też Kaisoo. Zobaczę, jak to wszystko wyjdzie, ale możecie być pewni, że to nie jest ostatni post tutaj.
Do Kyungsoo spokojnie
przechadzał się po ruchliwych ulicach Seulu w piątek o 18:05. Niebo powoli
zmieniało się z różowego w szare, chmury otaczały miasto, a on był wdzięczny,
że zabrał ze sobą duży płaszcz. Świeże, nowe i – jak zwykle – czarne ubranie
były tym, co miał na sobie, jego ciemne włosy były doskonale ułożone, ponieważ
ten dzień był wyjątkowym dniem. Nikt nie mógł zauważyć, że serce mężczyzny
desperacko bije w jego piersi; bez przerwy klikał i klikał długopisem w
kieszeni swoich spodni, aby się uspokoić. Przechodził obok tych samych
budynków, po tych samych ulicach, po tych samych skrzyżowaniach tak wiele razy.
To było jak instynkt, kiedy zszedł po schodach na stację metra, nie zwracał
uwagi na to, jakie miejsce zajmuje, ani kogo ma dookoła. Właściwie nie był
skupiony na niczym innym jak na klikaniu w kieszeni.
Do Kyungsoo przeniósł się z
małego miasta na południu – ciepłego, bezludnego, ładnego i gorącego – cztery
lata i trzy miesiące temu, przez dwa i pół roku mieszkał w akademiku, a potem
zdecydował, że chce mieszkać gdzieś indziej w mieszkaniu. Dopiero pięć miesięcy
temu dostał pracę, po tym jak zdobył dyplom z wyróżnieniem na kierunku
Projektowanie Multimediów – dopiero zaczynał w lokalnym studio telewizyjnym,
dopiero uczył się podstaw. Był bardzo podekscytowany, by dostać własne studio,
ale na razie to mogło poczekać.
Światła uliczne były
zapalone, kiedy wyszedł ze stacji metra, niebo obsadzone było niczym poza
ciemnością, nigdzie nie było widać księżyca – próbował nie iść zbyt szybko, nie
był spóźniony i nie chciał zacząć się pocić, choć nikt nie zamierzał się tym
przejmować. To nie był jego dzień, ale kogoś innego.
Dotarł w określone miejsce o
18:40, tłum znajdował się na szerokim placu, tuż przed masywnym budynkiem, duże
plakaty zwisały z budowli – każdy z nich głosił „Jezioro Łabędzie” i ukazywał
długie i szczupłe postaci z nadmiernym makijażem, jednak on wszędzie potrafił
rozpoznać oczy mężczyzny na plakacie pierwszym od prawej. Serce Kyungsoo
podskoczyło, ale nie mógł nic poradzić, aby się nie uśmiechnąć, wyciągnął swój
telefon, zrobił zdjęcie, nadal uśmiechał się, kiedy wysyłał do kogoś wiadomość.
Jestem
tutaj – wysłał to i czekał, aż będzie 19, kiedy to
przedstawienie miało się rozpocząć.
– Do Kyungsoo! – Usłyszał
odległy, lecz znajomy wołający go głos, odwrócił się instynktownie, a pięć
sekund później wysoka i chuda kobieta przytuliła go.
– Hej, Eunmi! – przywitał
ją, odwzajemniając uścisk oraz uśmiech. Zauważył za nią wysokiego mężczyznę. –
Panie Kim – powitał go, wyciągając dłoń i skłaniając się lekko. Nie zmienił się
wiele przez te lata.
– Minęło trochę czasu! Jak
się masz? – Eunmi pogłaskała go po plecach i podeszła, by być bliżej swojego
ojca. Mieli praktycznie takie same twarze, doskonałe rysy twarzy, ładne i małe
oczy ozdabiały szeroki, ale szczególnie uroczy nos – jej włosy, ciemniejsze niż
kiedyś, były ułożone w piękny kok na czubku jej głowy. – Jesteśmy bardzo
podekscytowani, prawda, tato?
Mężczyzna pokiwał głową, ale
wyglądał na nieobecnego. Odkąd Kyungsoo go ujrzał, wciąż badał wszystko dookoła
siebie, zwłaszcza plakat wiszący po prawej stronie budynku.
– Miałem się świetnie! Praca
i tak dalej… gdzie jest Hyeon i dziecko? – Kyungsoo zapytał o brakujących
członków rodziny.
– Och, wiesz, dzieci nie
mogą przychodzić do miejsc takich jak te, więc moja mała dziewczynka i jej tato
zostali w hotelu… Zrobię dla nich chociaż wspaniałe zdjęcia!
– Nie wydaje mi się, żebyś
mogła to zrobić! – oznajmił młodszy mężczyzna.
– Co?! Naprawdę?! – Zawsze
okazywała dużo emocji, co sprawiało, że Kyungsoo chichotał przez większość
czasu. – W takim razie, jak będę mogła im to pokazać?
Kyungsoo zaśmiał się, kiedy
telefon w jego kieszeni zawibrował.
Myślę, że zwymiotuję – odczytał,
a jego serce ponownie podskoczyło.
Zrobisz
to doskonale – napisał tak szybko, jak potrafił. – Kocham cię.
Dziesięć minut później byli
w teatrze, Kyungsoo trzymał w dłoniach broszurę przedstawienia, nieco
pomarszczoną, ponieważ jego zdenerwowanie nie dało się kontrolować. Eunmi
siedziała po jego prawej stronie i nie przestała mówić, od kiedy weszli do
środka – ale to po prostu było normalne. Kyungsoo zwracał uwagę na jej ojca i
na to jak cichy był, skupiony i rozkojarzony w tym samym czasie, w spokoju
czytał pamflet, zwracając większą uwagę na ostatnią stronę, gdzie wypisane były
nazwiska tancerzy.
Kyungsoo kolejny raz
sprawdził ostatnią stronę – drugie nazwisko w pierwszym rzędzie: Książę – Kim
Jong In. Uśmiechnął się do kawałka papieru, zwinął go i umieścił w kieszeni
swojej marynarki. Otaczające ich miejsca były zapełnione; wszystkie rodzaje
ludzi prowadziły cichą rozmowę, zanim światła nie zaczęły przygasać, a
delikatna klasyczna muzyka zaczęła grać.
Kyungsoo złapał się
podłokietnika, gdy rozpoznał piosenkę, a filigranowa kobieta pojawiła się na
scenie, piękna oraz subtelna sukienka fruwała dookoła jej ciała, kiedy zaczęła
tańczyć – po tym pojawił się na scenie silny lecz szczupły mężczyzna w czarnym
ubraniu i z ogromnymi czarnymi skrzydłami. Mieli idealny pierwszy taniec, który
dla Kyungsoo trwał wieki, a tak naprawdę zajął kilka minut – mógł poczuć, jak
Eunmi tupie nogą i obgryza paznokcie. Rzucił okiem, a ojciec Eunmi miał
zmarszczone brwi.
Później był wielki grupowy
taniec i serce Kyungsoo biło najszybciej, wyczuł, że nadchodzi ten moment.
– Czy on wkrótce się pojawi?
– Eunmi wyszeptała obok niego, wyciągając swój telefon, pomimo że wcześniej
byli ostrzegani, że nie wolno im robić zdjęć ani nagrywać przedstawienia.
Kyungsoo tylko skinął głową
i nie ruszył się więcej – akcja, która rozgrywała się na scenie, zaczęła
zwalniać i tancerze otworzyli dużą przestrzeń na środku; muzyka sięgnęła swego
szczytu, Kyungsoo musiał wstrzymać oddech, gdy ukazał się wysoki, szczupły i
doskonale opalony mężczyzna, wykonując wysoki skok – jak gdyby natychmiast
pofrunął, zgrabnie wylądował na brzegu sceny – Eunmi ścisnęła dłoń Kyungsoo,
ale nie mógł się o to martwić. Ignorował wszystko dookoła siebie; skupił się
tylko na głównym tancerzu, tym z ciemniejszą karnacją i świeżo pofarbowanymi
srebrnymi włosami – jego twarz wyglądała blado, ale wiedział, że to wyłącznie
część makijażu. Miał na sobie ładną, wyszywaną cekinami koszulkę, która
pasowała do beżowych trykotów – mężczyzna poruszał się jak ocean dookoła
wszystkich tancerzy, jego sylwetka była doskonała, a ciężka presja opuszczała
ciało Kyungsoo, kiedy musiał powiedzieć sobie, że nie zacznie krzyczeć.
Oczy Kyungsoo łzawiły –
kompletnie zlekceważył to, że kobieta po jego prawej stronie głośno płakała, a
mężczyźnie obok niej duże łzy spływały po policzkach. Akcja posuwała się
naprzód, a kiedy się skończyła, wszyscy nagrodzili występ brawami – Kyungsoo
nie mógł być z niego bardziej dumny.
Za każdym razem, gdy Książę
Jeziora Łabędziego pojawiał się na scenie i wykonywał istotny taniec, Kyungsoo
był zmuszony wstrzymywać oddech. Najmocniej bił brawo, kiedy jego solo się
skończyło, a w czasie antraktu po prostu nie potrafił przestać się uśmiechać.
Kyungsoo z całych sił starał się skupić na pozostałych tancerzach w głównym
wątku, czuł się samolubnie, ponieważ zwracał uwagę tylko na tę jedną osobę i
było to bardzo niesprawiedliwe wobec wszystkich ludzi, którzy tak ciężko
pracowali.
To bezcelowe.
Dwie godziny po rozpoczęciu
przedstawienia publiczność zyskała Łabędzia oraz Księcia w ich finałowym tańcu.
Kyungsoo zapamiętywał wszystko, jak nieskazitelnie wyglądali i jak płynęli z
muzyką, jak sprawiali, że wyglądało to łatwo lecz niemożliwie, jak gdyby byli tylko
postaciami magicznej opowieści – cóż,
duh. Po kilku minutach pojawił się Czarny Łabędź i finałowe momenty
rozgrywały się na scenie, tylko pomiędzy tą trójką. To było tak piękne, że sprawiło,
iż Kyungsoo rozpłakał się ponownie.
Brawa rozpoczęły się po
ostatniej nucie zagranej przez orkiestrę, tancerze wychodzili jeden po drugim,
utrzymując swoje postawy – widownia wybuchła, kiedy Książę i Królowa Łabędzi
pojawili się po raz ostatni oraz skłonili nisko na ponad dziesięć sekund.
Kyungsoo już nie czuł swych dłoni i słyszał, jak Eunmi krzyczy imię swojego
brata.
-
– Myślałem, że wypadną mi
włosy – oznajmił Jongin, opadając na kanapę w salonie mieszkania, które
dzielili. Trzymał między palcami kosmyk srebrnych włosów, a cień grymasu mienił
się na jego ustach. Kyungsoo odwrócił głowę ze swojego miejsca tuż obok Jongina
i prychnął, jego usta robiły się coraz bardziej nabrzmiałe, kiedy wyższy
mężczyzna zaczesywał sobie włosy na czoło. – Nie podobają mi się.
Kyungsoo podniósł nogi i
splótł je razem, przekręcając swój tors w kierunku Jongina. Zaczął bawić się
srebrnymi kosmykami i nie były w dotyku takie jak kiedyś – nie były tak miękkie
i gładkie, a krótsze włosy wydawały się jakoś cieńsze, Kyungsoo uśmiechnął się
i zmierzwił je.
– Ale mnie się podobają –
powiedział, jego oczy ukazywały czułość, powrócił do swojego telewizyjnego
show.
Był sobotni wieczór i Jongin
był wolny. Otwierające widowisko odbyło się zaledwie dwa dni temu, a on żył z
uniesień z występowania nie w zwykłym przedstawieniu – ale jego ulubionym przedstawieniu wszechczasów.
Po prostu nie był
przyzwyczajony do posiadania jasnych
włosów.
Znajdujące się po lewej
stronie okna od podłogi do sufitu prezentowały miliony świateł, a ponad tym ciemne
niebo, tajemnicze, ponieważ nie było ani księżyca, ani gwiazd – od zawsze było
dla nich zagadką, jak znaleźli to mieszkanie, właściwie nie w centrum Seulu,
ale nadal w zatłoczonej dzielnicy, w niezłej okolicy; stosunkowo nowe, bardzo
wygodne i w przystępnej cenie. W rzeczy samej było to zagadką.
– O której musisz jutro
wyjść? – odezwał się Kyungsoo, jego wzrok był skupiony na płaskim ekranie przed
nimi.
– Około 6:30 – odpowiedział
drugi mężczyzna, trzymał dłonie na kolanach, a jego oczy także były utkwione w
telewizorze. – Myślę, że o ósmej albo coś koło tego będą musieli wejść do
samolotu.
Rodzina Jongina spędziła w
Seulu weekend dla wielkiego debiutu, Eunmi i jej mąż nalegali, by zostać w
pobliskim hotelu, a Kyungsoo był wystarczająco miły, żeby oprowadzić ich po
świetnych miejscach w Seulu: miejscach z jedzeniem, centrach handlowych,
parkach, miejscach kulturowych… Eunmi była jak dziecko w sklepie ze słodyczami,
ponieważ praca jak nauczycielka w szkole podstawowej nie bardzo pozwalała jej
wyrwać się z ich małego, rodzinnego miasteczka.
– Chcesz pójść? – zapytał
Jongin, gdy głośna i denerwująca reklama wyskoczyła na ekranie i Kyungsoo
wyciszył urządzenie.
– Nie mogę. – Mniejszy
odwrócił się twarzą do Jongina po raz kolejny. – Praca – powiedział z lekkim
grymasem.
– W porządku. Spędziłeś z
nimi dużo czasu w ten weekend, kiedy ja miałem próby – odrzekł Jongin. –
Pożegnam się z nimi za ciebie.
Jongin musnął jego usta, a
Kyungsoo uśmiechnął się, to normalne. Szybko i niewinnie odwzajemnił pocałunek,
Jongin odpowiedział znaczącym uśmieszkiem, a jego oczy zamieniły się w piękne
półksiężyce. To było dla nich rutyną. Jongin rzucił się na niego, atakując jego
usta i wylądował na Kyungsoo na kanapie. Chichotali, kiedy dotarł do nich
dźwięk od drzwi wejściowych, Jongin prawie dostał ataku serca.
– O cholera – powiedział
Kyungsoo z szeroko otwartymi oczami. – Zapomniałem- Dałem Eunmi zapasowy klucz
w razie nagłej potrzeby czy czegoś podobnego.
Jongin nie poruszył się,
więc kiedy wysoka postać pojawiła się w przedpokoju, rzucił Kyungsoo
spanikowane spojrzenie – mniejszy zepchnął go z siebie, co sprawiło, że w
sztuczny sposób wylądował po przeciwnej stronie mebla.
– Przepraszam… N-nie
powinienem – odezwał się gruby męski głos.
Jeśli wcześniej Jongin był
spanikowany, to teraz po prostu chciał umrzeć.
To nie w ten sposób jego
ojciec miał dowiedzieć się, że jest gejem.
– Jest w porządku, my nic
nie- – Jongin próbował ułoży zdanie. – Ja tylko ściągałem robaka z jego włosów,
tato! Ja nie- My nie-
– Jongin – odezwał się z boku
Kyungsoo, odwrócił się, żeby spojrzeć na swojego chłopaka, jego policzki były
jasnoczerwone, włosy w nieładzie, a oczy szeroko otwarte. Mógł się z niego
nabijać, ale w jego głowie nie tworzyły się takie myśli. – Jest w porządku –
powiedział mniejszy mężczyzna, słabo wzruszając ramionami.
Najstarszy z trójki nie
odzywał się, a na jego policzkach widniał cień rumieńca, ale ostrożnie zaczął
kierować się do salonu, niedaleko kanapy. Kyungsoo wstał i skinieniem głowy
nakazał mężczyźnie usiąść po tym, jak ukłonił się i wyciągnął dłoń. Jongin
tkwił w bezruchu.
– Proszę pana… – zaczął
Kyungsoo, ale mu przerwano.
– Przepraszam, że tak sobie
przyszedłem… bez zapowiedzi, ale Eunmi powiedziała mi… – powiedział,
przesuwając wzrokiem od malowidła na ścianie do drewnianej podłogi. Jongin
zauważył, że nie patrzył mu w oczy.
– W porządku… – w końcu
udało się wyrzec Jonginowi, usiadł bliżej niego, podczas gdy Kyungsoo zajął
miejsce na stoliku do kawy, naprzeciwko ich obydwu. – Potrzebujesz czegoś?
– Przyszedłem, żeby dać wam
to. – Zaczął grzebać w reklamówce, którą zauważyli dopiero teraz. Wyciągnął
kilka napojów z witaminami oraz butelek z herbatą, a także parę gorących
okładów. – Och, i to.
Wyjął garść słodyczy z
przedniej kieszeni. Były to opakowania, których młodzi mężczyźni nie widzieli
przez długi czas. Wiśniowe, truskawkowe, winogronowe i cytrynowe żelki –
ulubione smaki Jongina.
– Przypomniałem sobie, że
lubiłeś je, kiedy byłeś dzieckiem, prawda? – zaznaczył i odłożył zakupy na
stolik do kawy. Jongin miał w piersi dziwne uczucie, coś, co rzadko odczuwał –
coś bliskiego nostalgii.
– Dziękujemy – odparł
Kyungsoo, jego wzrok przenosił się z ojca Jongina na Jongina, w tę i z
powrotem.
– Umh. – Jongin wziął
cytrynowego żelka, a potem podzielił się fioletowym z Kyungsoo, bo wiedział, że
tamten kiedyś je lubił. – Dzięki, tato.
Mężczyzna westchnął i
niezręcznie poruszył się na kanapie, rzucił okiem na przestrzeń dookoła. Nigdy
nie był w ich domu. Kyungsoo w przesadny sposób skinął głową w jego kierunku.
Jongin mógł łatwo odczytać, co drugi próbował powiedzieć.
– Tato… – zaczął cicho,
przeżuwając cytrynowy smak, który na chwilę przeniósł go do klas szkoły
podstawowej. – Jeśli chodzi o to, co widziałeś, my…
– Nie musisz-
– Nie, ale chcemy, tato. –
Zrobił krok do przodu tylko jedną stopą i usiadł na stoliku do kawy przed swoim
ojcem, gdzie znajdował się Kyungsoo. – Powinienem ci powiedzieć o wiele
wcześniej, nie chciałem, żebyś widział to w ten sposób, tak nagle, ale-
Westchnął, próbując się
uspokoić. Jego relacje z mężczyzną zostały nieco odbudowane, rozmawiali przez
telefon co tydzień, pomógł mu wiele, kiedy zaczynał college i uśmiechał się w
każde święta Bożego Narodzenia, gdy jedli razem obiad, dzielili się anegdotami
ze swojego życia, a Jongin starał się nie mieć więcej sekretów – to był
ostatni, małe wspomnienie o ich poprzedniej dynamice. Coś, do czego nie miał
jaj, by to wyznać.
– Jestem gejem, tato –
powiedział jasno Jongin, kiedy uprzednio wziął głęboki oddech. W pomieszczeniu
zapadła cisza. – Jestem w związku z Kyungsoo, od kiedy mieliśmy po siedemnaście
lat.
Kyungsoo milczał, zerkając
okiem raz na jednego, raz na drugiego. Przeżył dokładnie to uczucie cztery lata
temu, kiedy musiał przyznać się przed rodzicami oraz bratem, że także był
zakochany w swoim najlepszym przyjacielu. Zaakceptowali to, a on miał wrażenie,
że z ojcem Jongina będzie tak samo.
Mężczyzna po raz pierwszy
tego wieczoru spojrzał Jonginowi w oczy, jego twarz okazywała zaskoczenie.
Położył dłonie na swoich kolanach i na chwilę zerknął na Kyungsoo.
– Przepraszam, że ci nie
powiedziałem… po tym jak obiecałem ci, że będę szczery, ale… – kontynuował
Jongin – nie miałem odwagi, żeby to zrobić… to naprawdę stresujące…
Z jego ust wyrwał się
nerwowy śmiech, kiedy przesuwał dłońmi w górę i w dół po swoich udach.
– Ja- – odpowiedział jego
ojciec, jego głos był chyba delikatniejszy i wyższy niż zazwyczaj. – Miałem
wrażenie, że jesteś… już od jakiegoś czasu.
Jongin podniósł wzrok, jego
usta były suche i na wpół otwarte, ponieważ nie umiał znaleźć wyjścia, by
podzielić się swoimi myślami w zrozumiały sposób.
– Wiesz… – najstarszy z
trójki mówił dalej. – Kiedy spędzałeś mnóstwo czasu w domu Kyungsoo, ale
zauważyłem, że jesteście naprawdę blisko, a to trzymało cię w zdekoncentrowaniu
od całego bałaganu, jaki miał miejsce w domu… a jako że nigdy nie
rozmawialiśmy, zakładałem, że w tajemnicy umawiasz się z dziewczynami. –
Mężczyzna parsknął cicho. – A później, kiedy obaj tu przyjechaliście, myślałem,
że to tylko zbieg okoliczności, bo Seul jest dobrym wyborem dla każdego i to
naprawdę nic nie znaczyło.
– A potem, gdy zadzwoniłeś
do mnie, że wyprowadzasz się z akademika, żeby mieszkać z Kyungsoo, bo tak
będzie łatwej płacić czynsz, byłem bardzo podejrzliwy, ale powiedziałem sobie
‘hej, on może mieć rację, mieszkanie w akademiku może być bolesne, a dzielenie
rachunków jest o wiele lepsze.’
Mężczyzna westchnął i
spojrzał na Jongina.
– Jesteś wściekły? – To było
wszystko, co młodszy mógł mu powiedzieć.
– Nie jestem wściekły…
Jestem zszokowany, tak mi się wydaje – odparł. – Czy twoja siostra wie?
– Nigdy nic nie mówiłem, ale
wydaje mi się, że ona wie… – odrzekł Jongin, odwracając głowę, by zerknąć na
Kyungsoo.
– To jest coś, co mnie
denerwuje, Jongin – odezwał się głośniej mężczyzna, a tamci dwaj nieznacznie
otworzyli oczy. – Nie to, że jesteś gejem… możesz sobie być, kim chcesz,
jakkolwiek to sprawi, że będziesz szczęśliwy, myślałem, że to jasne. Ale to, że
zachowujesz pewne sprawy dla siebie, jeśli coś cię niepokoi, dlaczego nie
podzielisz się tym ze mną?
– Nie wiedziałem, jak
zareagujesz, tato – bronił się. – Myślisz, że łatwo jest komuś o tym
powiedzieć? Komukolwiek, nawet przyjaciołom jest trudno… powiedziałem może
trzem osobom w całym swoim życiu.
– A ja to rozumiem, uwierz
mi, rozumiem… – tym razem odezwał się łagodniej, przysunął się bliżej Jongina,
a jego dłonie były złączone. – Chcę, żebyś był szczęśliwy… to wszystko. Nie
chcę, żebyś żył w tajemnicach i milczeniu, dobrze? Nawet jeśli mogę wyglądać
powściągliwie i poważnie, wiesz, że się zmieniłem.
Jongin pokiwał głową,
podczas gdy ojciec posłał mu ciepły uśmiech, taki, który widział w Dzień Bożego
Narodzenia, kiedy siedzieli razem z jego siostrą i siostrzenicą, otwierając
prezenty.
– I cieszę się, że jesteś… –
Zrobił gest rękoma. – Cieszy mnie, że to Kyungsoo.
Kyungsoo otworzył szerzej
oczy, próbując wysilić się na pełen wdzięczności uśmiech – pomimo że był bardzo
podenerwowany.
– Zawsze było oczywiste, że
był dla ciebie dobrym przyjacielem. Zawsze mogłem powiedzieć, że był dla ciebie
ważny i zawsze mogłem powiedzieć, że znaczycie dla siebie wiele. – Zamilknął i
przysunął się jeszcze bliżej, kładąc dłoń na tej zaciśniętej Kyungsoo. Spojrzał
na niego. – I bardzo dobrze wiem, że byłeś przy nim, kiedy mnie nie było.
Kyungsoo z trudem przełknął
ślinę, jego dłonie były spocone. Jongin uśmiechnął się znacząco, kiedy Kyungsoo
podziękował mężczyźnie, skłaniając się nieznacznie.
Trójka przez jakiś czas nie ruszała się i
milczała, trochę się uspokoili i nie otaczała ich nerwowa bańka.
Jongin uśmiechnął się z
czułością, kiedy jego tata wstał i długo się żegnał. Jako że został u nich na
herbacie i rozmawiał z nimi przez godzinę, Jongin odprowadził go na parter i
obiecał spotkać się z nim rano, by udać się na lotnisko.
– Nie zakładasz czapki? –
Wskazał na głowę Jongina. – Chodzi mi o to, że jest zimno…
Jongin zachichotał, bo
wiedział, że jego ojciec czuł się nieco niekomfortowo, gdy wiele ludzi obracało
się, aby spojrzeć na niego z powodu jego blond włosów. Jego również odrobinę to
denerwowało.
Kiedy Jongin wrócił do
swojego mieszkania, czuł się bardzo lekko, tak lekko, jak jeszcze nigdy dotąd.
Kyungsoo kolejny raz powitał go na kanapie, na jego twarzy widniał szeroki
uśmiech, a ślady słodkich pocałunków znajdowały się na jego opalonych rękach.
Skończyli oglądać swój program, chichocząc i wymieniając się komentarzami,
więcej herbaty znalazło się na ławie. Później tej nocy kontynuowali to, co
zaczęli, zanim mężczyzna im przerwał.
-
Upał. Słodki, sobotni upał
był wszystkim, co otaczało Kim Jongina; był to jeden z dwóch dni, kiedy wstawał
tylko trochę później, jeden z dwóch dni, gdy mógł zwyczajnie zignorować budzik
oraz jeden z dwóch dni, kiedy dostawał poranny seks. Jongin kochał soboty.
Rozprostował ręce i otworzył oczy, by zostać powitanym przez dość przyjemnie
zachmurzone listopadowe niebo. Chwycił kołdrę i przykrył się nią tuż nad
ustami, ktoś poruszył się obok niego na materacu, ciągnąc delikatnie tę samą
pościel. Jongin obrócił się instynktownie i ułożył swoją dłoń dookoła chudej
talii, czując doskonałą i miękką bawełnę.
Usłyszał jakieś mruczenie od
osoby obok siebie i po prostu wsunął swój nos we włosy i szyję drugiego –
więcej mruczenia i wiercenia się, kiedy druga osoba chwyciła dłoń Jongina w
swoją ciepłą dłoń.
– Jongina. – Było tym, co
usłyszał potem, ten sam głos, który znał przez ponad dziesięć lat i ten,
którego nigdy nie będzie miał dość. Jongin odburknął w odpowiedzi i pozostali
cicho przez następne parę minut, zwyczajnie czerpiąc przyjemność z tych chwil,
co robili przez ostatnie dwa lata mieszkania ze sobą.
Po zabawie pod kołdrą,
wymieszaniu cichych jęków z subtelnymi pocałunkami Kyungsoo wstał i udał się
prosto do łazienki, zostawiając Jongina, patrzącego w sufit, rozprostowującego
swojego ręce i nogi i bawiącego się swoimi włosami. Deszcz zaczął padać za
ogromnym oknem, a on uśmiechnął się do uroczych kropli, które ozdabiały szkło.
– Wychodzisz dzisiaj
wcześnie? – zapytał Kyungsoo ze szczoteczką w ustach, jego szara koszulka z
powrotem była na jego ciele.
– Około jedenastej –
odpowiedział, Kyungsoo wrócił do łazienki, a Jongin zdecydował się zrobić
trochę gorącej czekolady, ponieważ to było to, co podpowiadała mu pogoda.
Usiadł na małym, drewnianym
stole, tym pomiędzy kuchnią a ich
niewielkim salonem. Kubek rozgrzewał jego dłonie, kiedy usłyszał, jak prysznic
włącza się za ścianą.
Jongin poważnie rozważał coś
przez kilka miesięcy. I to wcale nie tak, że miał wątpliwości albo uważał, że
to zły pomysł. Właściwie rozmyślał nad tym tak długo, że teraz wydawało się to
absurdalne. Zaciągnął się łagodnym zapachem ciemnej czekolady i mokrego błota –
ten ostatni już dłużej go nie zasmucał, prawdę mówiąc, teraz lubił pochmurne i
deszczowe dni – miesiące zabrało mu zastanawianie się, kiedy będzie odpowiedni
czas: myślał o tym, kiedy na początku przeprowadzili się do Seulu; rozmyślał
nad tym, kiedy Kyungsoo poprosił go o wspólnie zamieszkanie; rozważał to, gdy
kończył Generalną Szkołę Baletową; myślał o tym nawet wtedy, zanim dostał
główną rolę w Jeziorze Łabędzim (to było coś, co chwilowo odciągało jego myśli
od danego tematu), ale tej nocy była noc kończąca i uważał, że to właściwy
czas.
– Jadłeś śniadanie? –
Kyungsoo odezwał się do niego, gdy mijali się w przejściu do sypialni.
– Czuję się dziwnie, zjem coś
po drodze, nie martw się o to – odparł Jongin z prostym uśmiechem na twarzy. –
Zrobiłem gorącą czekoladę.
Kyungsoo odpowiedział
uśmiechem, taki, który sprawiał, że Jongin uśmiechał się bardziej, a jego serce
zaczynało szybko bić. W następnej kolejności wziął prysznic, ubrał się w jasne
jeansy i duży płaszcz, przygotował swoją torbę na ten dzień i założył beanie –
ponieważ jego czarne odrosty wyglądały nieco dziwnie. Jongin sprawdził
kieszenie, aby znaleźć pieniądze na pociąg i telefon. Prędko podszedł do swojej
części łóżka – w szufladzie swojej nocnej szafki odszukał mały kawałek papieru,
bilet, który dużymi niebieskimi literami miał wypisane Jezioro Łabędzie – 18. listopada 2017r.
– Hej, Kyung! – krzyknął z
pokoju. – Masz kawałek papieru?
– W biurze… pod biurkiem –
odpowiedział Kyungsoo, nie odrywając wzroku od kuchenki.
Jongin zlustrował ciemny
pokój, w którym stały tylko dwa biurka. Wyszedł z założenia, że Kyungsoo
skierował go do tego, na którym stała drukarka. Miał rację. Zasiadł w wygodnym
skórzanym fotelu i zaczął pisać, starając się, by jego litery były tak ładne,
jak to możliwe. Był zdumiony, jak łatwo przychodziły mu słowa, ponieważ nigdy
nie był bardzo dobry w robieniu takich rzeczy. Jongin umieścił na dole podpis,
wzdychając, kiedy wstał i poszedł z powrotem do sypialni.
Wyszedł z niej, zostawiając
otwarte drzwi i poczuł, jak jego nogi stają się galaretowate.
To miał być długi dzień.
– Wychodzę – oznajmił,
składając delikatny pocałunek na czole Kyungsoo, który siedział na kanapie i
spożywał swój pierwszy posiłek.
– Jesteś pewien, że nie
chcesz jeść? – zapytał mniejszy mężczyzna, wskazując na kuchnię. – Zrobiłem
tosty.
– Mam się dobrze, naprawdę.
Zobaczymy się później. Zostawiłem twój bilet na łóżku – powiedział Jongin,
kierując się w stronę drzwi, Kyungsoo trzymał jego dłoń, ściskając ją lekko,
kiedy rzekł:
– Powodzenia dzisiaj. Będę
tym, który będzie klaskał najmocniej.
Jongin uśmiechnął się
szeroko i puścił mu oczko, minutę później był już za drzwiami.
Kyungsoo spędził dzień
pracując w biurze, wychodził tylko, aby napić się wody, zjeść i pójść do
łazienki. Nie postawił stopy w ich sypialni przed siedemnastą, kiedy zaczął się
szykować – zlekceważył kartkę papieru, która była subtelnie położona na
idealnie ułożonej pościeli. Włożył granatowy sweter i porządne spodnie od
garnituru, jego włosy były teraz krótsze i łatwiejsze do utrzymania fryzury na
miejscu, wiec po prostu pozwolił im wyschnąć po drugim prysznicu w tym dniu.
Kyungsoo sprawdził swój telefon i przypomniał sobie, że powinien kupić kwiaty,
zanim pójdzie do teatru – zerknął czy ma w portfelu kartę kredytową i już miał
zamknąć drzwi, gdy przypomniał sobie o swoim bilecie.
– Cholera, prawie
zapomniałem – wymamrotał.
Skanował wzrokiem łóżko,
dopóki go nie znalazł; zatrzymał się w miejscu, kiedy zauważył małe czarne
pudełko i dużą kartkę obok niego. Kyungsoo podejrzliwie podszedł do tego, jego
serce zaczęło bić szybciej, pomimo że nie miał pojęcia, co to może być. Nadal
stał, wziął kartkę i bilet na przedstawienie, obydwa łączył niebieski atrament.
Kyungsoo przełknął ślinę,
kiedy pierwsze słowa zaczęły docierać do jego mózgu.
Czy myślałeś o tym, czym jest bratnia
dusza? Cóż, dla mnie to… otóż to ktoś jak najlepszy przyjaciel, jednak ktoś
więcej. To jedyna osoba na świecie, która zna cię lepiej niż ktokolwiek inny.
To ktoś, kto czyni cię lepszą osobą… cóż, właściwie ten ktoś nie czyni cię
lepszą osobą, ty zwyczajnie robisz to sam – ponieważ ten ktoś cię inspiruje.
Bratnia dusza to ktoś, kogo masz za sobą na zawsze, to jedyna osoba, która zna
ciebie, akceptuje cię i wierzy w ciebie przed wszystkimi innymi lub gdy nikt
inny tego nie robi. Nieważne co, ta osoba będzie przy tobie, a ty zawsze
będziesz ją kochał.
Ty jesteś moją bratnią duszą, Kyung. Nie
potrafię wyobrazić sobie momentu w moim życiu, w którym ciebie nie ma. Chcę
oddychać, spać i żyć otoczony przez ciebie przez resztę moich dni, więc proszę
odpowiedz mi: czy wyjdziesz za mnie?
– Co do cholery, Jongin –
wymamrotał Kyungsoo, nie zdając sobie sprawy, że łzy zaczęły wypływać z jego
oczu. Wziął czarne pudełko i był zadziwiony błyszczącą, srebrną obrączką, która
się w nim znajdowała. Wyjął ją drżącymi palcami i nawet nie myśląc, założył ją
sobie na palec. Pasowała po prostu idealnie, tak jak on i Jongin pasowali do
siebie od tego pochmurnego popołudnia w podstawówce.
Kyungsoo wybiegł z
mieszkania z najbardziej idiotycznym uśmiechem, jaki kiedykolwiek zagościł na
jego twarzy. Pomarszczony list znajdował się w kieszeni jego płaszcza, a nowa
srebrna obrączka była w jego dłoni. Zlekceważył to, że będzie musiał poczekać
kilka godzin, by udzielić Jonginowi odpowiedzi, ale nie przejmował się tym,
ponieważ wiedział, że po wszystkim będą mieli dla siebie wspólnych lat.