czwartek, 26 listopada 2015

The Porcelain Dolls [36/38]

4 komentarze // Dodaj komentarz (+)
tytuł rozdziału: Dom | oryginał: Home
pairingi: Chanyeol/Baekhyun, Sehun/Luhan, Kai/Kyungsoo, Kris/Tao, Xiumin/Chen, Suho/Lay
rating: PG-13
– Nie lubię tego całego Hansa – powiedział Mike.
– Mówisz to już jedenasty raz. – Jego siostra przewróciła oczami.
– Liczysz? – droczył się Luhan, bawiąc się jej kucykami.
– Po prostu zgadywałam.
– Jednak ona ma rację – odparł Kyungsoo z całkowicie poważną miną. Luhan uniósł brew na niższego towarzysza, zanim pokręcił głową i uśmiechnął się.
– Dobrze, dzieciaki. – Xiumin podszedł do telewizora z pudełkiem po płycie „Kraina Lodu” w rękach. – Wasz tata robi popcorn, Chanyeol przyniósł koce, a poncz jest w lodówce. Kai, wyłącz światła.
Światła zostały zgaszone, kiedy oni usadowili się na kanapie. Jongdae chwycił miskę z popcornem i podał ją Sehunowi. Wziął Mike’a na swoje kolana, usiadł na końcu sofy. Xiumin i Lucy znajdowali się na drugim jej krańcu. Chanyeol układał ciepły koc na kolanach Baekhyuna, podczas gdy Kyungsoo i Kai byli na dywanie, przytulali się. Luhan miał dłonie złączone z tymi Sehuna.
Znany początek Disneya pojawił się na ekranie, jasne światła fajerwerków zza zamku Śpiącej Królewny rozświetliły ciemny salon. Mike uśmiechnął się z powodu kolorów, a Lucy próbowała ukraść trochę popcornu.
To był ostatni raz, kiedy oglądali film w ten sposób.
Następnego dnia Porcelanowe Laleczki miały wyjechać. Skierować się do domu, by zacząć od początku. I w ich ostatnią noc zdecydowały się spędzić czas z rodziną, która ich uratowała i z chłopcami, którzy ich uleczyli.
Gdzieś w środku spotkania Anny i Krzysztofa oraz pojawienia się Olafa rodzina tak jakby straciła zainteresowanie filmem. Być może oglądali to zbyt wiele razy. Ale w każdym razie trzymali wzrok na ekranie. Ich oczy oglądały, uszy słuchały, ale ich serca nie znajdowały się tam.
Ich serca były ze sobą.
Film skończył się w mgnieniu oka. Luhan, Kyungsoo i Baekhyuna ucałowali Lucy i Mike’a na pożegnanie. Przywilej bycia młodym jest taki, że oni byli zbyt młodzi, by znać różnicę między rozstaniem a pożegnaniem. To ratowało ich od dokładnie tego, co prześladowało każdego dorosłego – smutku.
Ale nawet dzieci dorosną.
***
– Baekhyun?
– Hm?
– Jutro wyjeżdżasz.
– Mhm… – Brzmiała cicha odpowiedź. Baekhyun wygodnie wtulił się w pierś Chanyeola, demon snu powoli podchodził coraz bliżej, by zamknąć jego oczy. Naprawdę nie potrafił zwracać uwagi na cokolwiek.
– Będziesz za mną tęsknił?
– Mhm…
– Czy obiecasz mi, że będzie z tobą w porządku po to, żebym nie musiał się martwić?
– Mhm… – To było pomieszane z chrapnięciem.
– Kocham cię, Baekhyun.
Cisza.
Chanyeol westchnął. Zgasił światło i przysunął się bliżej. Baekhyun oczywiście zasnął. Chanyeol próbował nie zasnąć. Chciał spędzić więcej czasu z Baekhyunem.
Ale kiedy nadeszła północ, sen ponownie zmusił jego oczy do zamknięcia. Baekhyun obudził się niedługo po tym, jak Chanyeol usnął. Mógł zobaczyć jego półprzymknięte powieki w świetle księżyca. Domknął oczy Chanyeola i pocałował każdą z powiek.
– Kocham cię, Chanyeol.
Tym razem to Baekhyun starał się nie zasnąć.
Ale demon snu był bezlitosny.
***
– Luhan?
Luhan siedział na łóżku z czerwonymi oczami i zakatarzonym nosem, wyglądał, jakby wcześniej płakał. Podniósł wzrok na Sehuna i przygryzł wargę.
– Sehun, czy muszę wyjeżdżać?
Jak to możliwe, by odpowiedzieć na pytanie takie jak to?
– Twoi rodzice tęsknią za tobą. Zasłużyli na to, by zabrać cię do domu. Ty na to zasłużyłeś.
– Ale ja chcę ciebie – powiedział Luhan otwarcie. – Możesz jechać ze mną?
– Nie mogę. – Sehun potrząsnął głową. – Ale przyjadę cię odwiedzić. Będę pisał do ciebie listy i będę dzwonił.
– To nie będzie to samo.
Z tym Sehun nie mógł się sprzeczać. Po prostu westchnął i pocałował Luhana. – Jeśli kiedykolwiek będziesz za mną tęsknił, tylko zamknij oczy, a ja się pojawię. Zawsze jestem w twoim sercu.
– W takim razie chcę wyrwać moje serce oraz rozciąć je po to, abyś mógł wyskoczyć i widzieć mnie każdego dnia.
Sehun chciał się zaśmiać na groteskowy komentarz, ale nie potrafił. Całował Luhana kolejny raz i następny, dopóki chłopak nie opadł plecami na łóżko.
Luhan zasnął na nagiej piersi Sehuna. Sehun przesuwał palcami po bliznach Luhana, szczęśliwy, że nie zostawił na nim ani jednej.
Jednakże Luhan pozostawił największą możliwą bliznę w sercu Sehuna.
***
Zanim poszli spać, Kai przeczytał kilka stron z nowej książki Kyungsoo, „Gwiazd naszych wina” Johna Greena. Kyungsoo wtulił się w kołdrę, słuchając aksamitnego głosu Kaia.
– „Mówię ci – kontynuował Isaac – Augustus Walker gadał tak dużo, że przerwałby ci na swoim własnym pogrzebie. I był pretensjonalny: Słodki Jezu Chryste, ten dzieciak nigdy nie sikał bez rozważania bogatych metaforycznych rezonansów ludzkiego wypróżniania. I był zadufany w sobie: Nie sądzę, że kiedykolwiek spotkałem bardziej fizycznie atrakcyjną osobę, która byłaby bardziej nieznośnie świadoma swojej atrakcyjności” – przeczytał Kai.
– Lubię go. – Kyungsoo zachichotał.
– „Ale ja powiem tak: Kiedy naukowcy przyszłości zjawiają się w moim domu z oczami robota i mówią mi, abym je przymierzył, powiedziałbym im, żeby szli do diabła, ponieważ nie chcę widzieć świata bez niego”.
– To smutne. – Kyungsoo wydął wargi.
– To prawda – zgodził się Kai. Spojrzał na Kyungsoo i wręczył mu książkę. – Twoja kolej.
Kyungsoo przewrócił stronę. Przesunął po niej palcami i czytał.
– „Pomiędzy 0 a 1 istnieje nieskończona ilość liczb. Jest 0.1, 0.12, 0.112 i nieskończony zbiór innych. Oczywiście jest większa nieskończona grupa liczb między 0 a 2, czy między 0 a milionem. Jedne nieskończoności są większe od innych. Pisarz, którego kiedyś lubiliśmy, nauczył nas tego”. – Kai wtulił się bardziej w Kyungsoo.
– „Chcę więcej liczb dla Augustusa Walkera, niż miał. Ale Gus, mój kochany, nie potrafię ci powiedzieć, jak wdzięczna jestem za naszą małą nieskończoność. Nie zamieniłabym jej na nic innego. Ty dałeś mi wieczność w ciągu policzonych dni i jestem wdzięczna.
– To piękne. – Kai uśmiechnął się, ocierając palce o wierzch dłoni Kyungsoo.
– Przeczytałeś tę książkę. Powiedz mi, czy Augustus umarł?
– Nie mogę ci tego powiedzieć. To zepsuje całą historię.
– W porządku. – Kyungsoo wydął wargę. Odłożył książkę i ułożył się do snu. Kai wyciągnął dłoń i nacisnął przełącznik, gasząc światło.
– Jongin?
– Tak?
– Dziękuję ci za naszą małą nieskończoność.
Świat nie jest fabryką spełniającą marzenia.
Świat, dla Kim Jongina znanego jako Kai, tancerza/ studenta uniwersytetu…
Nazywał się Do Kyungsoo.
***
Tylko dla Laleczek sprawiedliwe było ponowne połączenie z rodzinami po byciu rozdzielonym przez ponad dziesięć lat. Baekbeom chciał zabrać Baekhyuna do Stanów, gdzie zamieszkał z żoną. Luhan i jego rodzice wracali do Chin, a Kyungsoo do Wielkiej Brytanii. Po długiej nocy wypełnionej łzami i pustymi puszkami po piwach, chłopcy uświadomili sobie, że to musiało się stać. Laleczki na to zasłużyły.
Wiedzieli, że gdyby byli na miejscach Laleczek, nie chcieli by niczego bardziej niż powrotu do domu.
– Tatusiu, czy oni muszą nas opuszczać? – zapytał Mike, przylegając do nogi taty. Grupa była na lotnisku, żegnając się z chłopcami.
– Obawiam się, że tak, synu. Muszą iść do domu ze swoimi rodzinami.
– Ale my też jesteśmy ich rodziną. Czy nie mogą zostać? – błagała Lucy, jej oczy łzawiły, a nos robił się czerwony. Xiumin smutno potrząsnął głową. On, jak wszyscy ludzie, był tak samo niechętny, by pozwolić Laleczkom odejść. Przywrócił je do zdrowia, karmił je dobrze, a nawet nauczył je jak czytać, pisać i mówić. Czuł się jak ich matka. Xiumin także nie był gotowy, by ich puścić.
– Oppa, proszę, nie odchodź. Proszę? – prosiła Lucy, przytulając nogę Luhana. Luhan pochylił się, aby spojrzeć na małą dziewczynkę. Przygryzł wargę, zanim czule pogłaskał ją po głowie, czując miękkie włosy pomiędzy palcami.
– Oppa, proszę… – Lucy złapała go. Jej brat zrobił to samo, przytulając jedną z nóg Baekhyuna i ciągnąc tą Kyungsoo. – Hyung! Proszę, nie odchodź!
– Dzieciaki, puśćcie chłopców – zawołał słabo Jongdae, ramieniem obejmował płaczącego męża.
– Nie chcę!!! Nie chcę ich puszczać!!! Proszę, nie zostawiajcie nas! Proszę… – Lucy płakała. Zaczęła szlochać i to samo zrobił Mike. Laleczki wzięły dzieci w swoje ramiona i przytuliły je, płacząc tak samo mocno. Zawodzenie Lucy i Mike’a roznosiło się po całym lotnisku. Przechodnie patrzyli na nich z milczącymi skinieniami głów i pocieszającymi spojrzeniami pełnymi współczucia. Lotniska to okropne miejsca. Miejsca powitań i pożegnań, a każde pożegnanie równie dobrze może być tym ostatnim.
– Dzieciaki, proszę… – Jongdae odciągnął dwójkę swoich dzieci, ale te zaczęły się rzucać. – Chcę hyunga!!! – Jongdae wziął syna na ręce, podczas gdy Xiumin zabrał córkę. Laleczki patrzyły na swoich dziecięcych towarzyszy w ramionach rodziców. Luhan poczuł, jak jego serce ściska się z bólu.
– Och, moje dzieci… – wykrztusił Xiumin. Postawił swoją córkę i podbiegł, by ich przytulić. – Proszę, bądźcie bezpieczni. Proszę, nie pozwólcie się skrzywdzić.
– Jesteście wreszcie wolni, więc proszę, bądźcie szczęśliwi – powiedział Jongdae, głaszcząc syna po plecach.
– Będę bardzo za wami tęsknił. – Xiumin płakał.
– Będziemy tęsknić za wami wszystkimi – odezwał się Chanyeol, podchodząc do przodu, aby stanąć twarzą w twarz z Baekhyunem. Baekhyun nie mógł znieść patrzenia na niego. Martwił się, że jeśli to zrobi, chciałby go złapać i nigdy nie puścić. Nie mógł wytrzymać patrzenia na niego bez płakania jak dziecko. Chanyeol przekrzywił jego podbródek, by na niego spojrzeć.
– Będę za tobą tęsknił, Baekkie. Wiesz, co do ciebie czuję.
– C… Chanyeol… – Baekhyun pociągnął nosem, słowa utknęły mu w gardle. Spojrzał w ciepłe oczy Chanyeola, kiedy ten przysunął się bliżej, układając swoje usta na tych Baekhyuna. Baekhyun zamknął oczy i pozwolił Chanyeolowi przytulić się, czując jego ciepło.
– Kyungsoo, bądź zdrów. Pewnego dnia przyjadę cię odwiedzić – powiedział Kai, starając się nie płakać. Poprzedniej nocy wypłakał się wystarczająco. Kyungsoo skinął głową, przygryzając mocno wargę. Sięgnął do swojej torby i coś z niej wyciągnął. Pluszowego misia, tego samego, którego miesiące temu kupił mu Kai.
Podał misia Kaiowi, jak gdyby go oddawał, ale Kai zmusił go, by z powrotem go wziął. – Zatrzymaj go. Zatrzymaj go po to, żebyś myślał o mnie, kiedy tylko na niego spojrzysz.
– Nie potrzebuję go – odezwał się Kyungsoo. – Zawsze o tobie myślę.
Kai poczuł, jak gorące łzy spływają po jego twarzy. – Kocham cię, Kyungsoo – odparł, zanim zaczął całować Kyungsoo w kółko i w kółko.
Sehun nie czuł się ani trochę lepiej. Luhan szlochał, trzymał Sehuna i nie chciał go puścić.
– Bądź dobrym chłopcem, Luhan, dobrze? Wkrótce przyjadę do Chin, żeby cię odwiedzić. Mam twój adres i numer telefonu. Wszystko będzie w porządku – Sehun próbował uspokoić płaczącego chłopaka. Chciał być tym silnym, ale w głębi serca czuł się słaby. Luhan potrząsnął głową i przytulił Sehuna, łkając w jego pierś. Sehun pokręcił głową i pozwolił spaść swoim łzom. Przebiegł dłońmi po drobnej figurze chłopaka. – Kocham cię, Luhan.
– Ja też cię kocham – wyszeptał spokojnie Luhan, tak cicho, że Sehun prawie go nie usłyszał. Dwójka całowała się wiele razy, Sehun scałowywał łzy Luhana.
– To czas, żeby iść. – Łagodny głos Baekboma przerwał smutną ciszę. Chanyeol uwolnił swoje usta od tych Baekhyuna, dopiero gdy ucałował jego czoło.
– Kocham cię, Baekhyun.
– Ja też cię kocham, Channie. – Baekhyun pociągnął nosem. Pozwolił swojemu bratu pociągnąć się za ramiona i poczuł się wyrwany z ramion Chanyeola. W momencie, kiedy to się stało, chciał ponownie w nie wrócić. Rozpłakał się jeszcze bardziej, szarpiąc się i walcząc.
– Do widzenia wszystkim, wkrótce się zobaczymy – powiedział ojciec Luhana, unosząc rękę, by pomachać na pożegnanie. Z ostatnim machnięciem i kilkoma krokami w tył Laleczki odwróciły głowy, żeby spojrzeć na swoich wybawców. Dwójka uroczych dzieci, kochający rodzic, cudowny lekarz i oczywiście trójka przystojnych obrońców.
Uśmiech Chanyeola.
Oczy Kaia.
Usta Sehuna.
Podążali przez terminal, będąc coraz dalej od rodziny, która ich uratowała, dopóki w końcu nie zniknęli w tłumie.
– Każda bajka ma szczęśliwe zakończenie – powiedział Jongdae. – Nasze jest takie, że Laleczki są bezpieczne i ponownie złączyły się ze swoimi rodzinami.
Chłopcy i rodzina wrócili do domu. Xiumin przyrządził im posiłek w mieszkaniu chłopców. Pożegnalne danie, żeby zamknąć rozdział, w którym była burzliwa historia. Nie byli pewni, czy chcą kończyć tę historię.
– Wpadajcie w każdej chwili, chłopaki, z przyjemnością coś wam ugotuję – odezwał się Xiumin, obdarzając Sehuna ciepłym uściskiem.
– Dziękujemy za wszystko – odparł Chanyeol. Przyszło mu do głowy, że nigdy ostatecznie nie podziękował Xiuminowi i Jongdae za wszystko, co zrobili. Oni byli tymi, którzy się nimi opiekowali, leczyli ich i nauczyli ich czytać i pisać.
– Nie ma za co. – Jongdae uśmiechnął się. Rodzina pożegnała się, a Kai zamknął drzwi wejściowe. Było późno i trzeba było iść spać. Chłopcy położyli się w swoich łóżkach, głaszcząc puste miejsca. W przeszłości cieszyli się, mając duże łóżka tylko dla siebie. To czyniło ich bardzo szczęśliwymi i wolnymi. Ale teraz wszystkim co czuli, była samotność i przeszywająca cisza, która wstrząsała ich dusze.
Jutro życie powróci do normalności. Zegar cofnie się do życia, jakie mieli kilka miesięcy temu, do zajęć i zadanych prac, do zajęć tanecznych i spotkań piłki nożnej, do oglądania Star Treka na kanapie z kartonami piwa oraz do rzucania frisbee w parku.
Tej nocy każdy z nich spał na jednej stronie łóżka, z wyciągniętą ręką i zwiniętymi palcami, jak gdyby coś trzymał. Zamknęli oczy, modlili się do gwiazd, by zaprowadziły ich do domu.
Jutro mogło poczekać. Tylko na tę noc, tę ostatnią noc, udawajmy, że te sprawy nigdy nie wrócą do normalności.

Niektóre ptaki nie są przeznaczone do tego, żeby zamykać je w klatce, to wszystko. Ich pióra są zbyt jasne, ich piosenki zbyt słodkie i dzikie. Więc wypuszczasz je lub kiedy otwierasz klatkę, aby je nakarmić, one w jakiś sposób przelatują obok ciebie. I część ciebie, która wie, że złe było więżenie ich, w pierwszej kolejności cieszy się, ale mimo wszystko miejsce, w którym mieszkasz, jest dużo bardziej ponure i puste przez ich odejście. ***

Sehun POV
25/7/2018, Czwartek
            Minęły cztery lata.
Dlaczego liczę? Nie powinienem. Powiedziałem sobie, że nie powinienem liczyć. Nie powinienem kurczowo trzymać się czegoś, co wyraźnie przeminęło. Najcięższą rzeczą dla mnie nie było zapomnieć, ale zacząć od nowa.
To powolne, ale wszyscy czynimy postępy. Kai, Chanyeol i ja ukończyliśmy studia. Chanyeol, Pan Mądre Gacie, zdał z najwyższym wyróżnieniem. Ma dzisiaj rozmowę kwalifikacyjną dla jakiejś dużej firmy. Nie powiedział nam, co to za firma, ale ze sposobu, w jaki się uśmiechał do nas podczas śniadania, oznacza, że musi to być coś wielkiego.
Kai nadal pracuje nad swoim studio tanecznym, które planujemy otworzyć. Wyszedł spotkać się z budowniczymi studio, a ja jestem tutaj, w biurze rady miasta, aby otrzymać pozwolenie na otwarcie działalności. Po skończeniu studiów w końcu zakasałem rękawy i powiedziałem rodzicom, że zamierzam pracować jako urzędnik państwowy, ponieważ to było ich marzenie, nie moje. Zwinąłem w rulon mój dyplom i wręczyłem go im. Chcieli, żebym to zrobił, więc to zrobiłem. Teraz jest czas, żebym robił to, co chcę.
Nie mogę powiedzieć, że mama nie była zszokowana. Tata wyglądał, jakby miała pęknąć mu żyłka, ale nie obchodzi mnie to. W zeszłym roku zgłosiłem się do narodowej drużyny DOTA. Robię to, co kocham i jestem w tym bardzo dobry, jeśli mogę tak o sobie powiedzieć. Moje życie jest w moich rękach i teraz steruję swoją przyszłością.
Lucy i Mike urośli naprawdę szybko. Lucy ma teraz dziesięć lat, jest gwiazdą dziecięcego biegania i ligi. Xiumin w poprzednim tygodniu pokazywał medale swojej córki. Jest dość wysoka jak na dziesięciolatkę, a nadal ma te brązowe kucyki i różowe sukienki Barbie, które zatrzymała na pokaz. Mike ma osiem lat i przyszedł do domu z samymi szóstkami na świadectwie. Możesz to sobie wyobrazić? Ja błagałem mamę o nowe samochodziki, kiedy miałem osiem lat, a Mike potrafi wyrecytować historię Rzymu jak hymn.
Minęło trochę czasu, odkąd widziałem Krisa, człowieka, który uratował nas cztery lata temu, ale prawdę mówiąc, wpadłem na niego przez przypadek w kawiarni dwa tygodnie temu. Pytał, czy wróciłem bezpiecznie do domu ze ślubu dyrektora Suho. Całkiem nieźle się upiłem tej nocy i niemal zwymiotowałem na biały smoking Yixinga. Przeprosiłem, ale upadłem twarzą na tort weselny. Ogólnie rzecz biorąc, wydaje mi się, że to nie była zła noc.
Ale tak, dyrektor Suho i Yixing pobrali się. Yixing jest z nami dość blisko, ponieważ lubi wpadać i przekazywać nam najświeższe nowiny o tym, jak mają się Luhan, Kyungsoo i Baekhyun. Ostatnio słyszałem, że Luhan skończył terapię zajęciową i aktualnie pracuje w przedszkolu swojej mamy. Kyungsoo zrealizował swą miłość do gotowania, a Baekhyun zaczął pisać książkę o swoim doświadczeniu życiowym.
Och, Luhan… mój piękny Luhan…
Czekaj, obiecałem nie płakać, kiedy będę to pisał.
Spróbujmy jeszcze raz.
Kris spędza teraz więcej czasu w domu. Trzymał Jenny za rączkę, kiedy go spotkałem. Sprawa Porcelanowych Laleczek zmieniła życie nam wszystkim i nauczyła Krisa o wartości rodziny. Nigdy nie wiesz, co masz, dopóki to nie zniknie. Wygląda na szczęśliwszego oraz jest także zdrowszy.
Wracałem do domu, kiedy zdarzyło mi się wpaść na Chanyeola w holu naszego mieszkania. Uśmiechał się (jak zwykle)i podszedł do mnie sprężystym krokiem.
Teraz wydawał się niezwykły.
– Woah, o co chodzi z tym uśmiechem? Wygrałeś na loterii?
– Nie! Nawet lepiej!
– Znaleźli lekarstwo na raka?!
– Nie!
– Globalne ocieplenie się zatrzymało?!
– Zejdź na ziemię. – Chanyeol szturchnął mnie i obaj się roześmialiśmy. – Dostałem pracę!
– Jaką pracę?
– Złożyłem podanie o pracę dla WOAHT.
– CO?!?!?!?!?!?! – Moja szczęka opadła na podłogę, gapiłem się na niego. – O mój Boże! Mówisz poważnie? Dlaczego nam nie powiedziałeś?
– Nie chciałem zapeszać. Patrzysz teraz na nowego dyrektora technik śledczych WOAHT.
– O Boże! Chanyeol! – Przytuliliśmy się w ciasnej kabinie windy. – Gratulacje.
– Tak się zastanawiałem, co powiedziałby Baekkie, gdyby wiedział. – Uśmiech Chanyeola nieco zmalał.
– Byłby dumny – zapewniłem. Poszliśmy do naszego mieszkania i zobaczyliśmy Kaia tylko kilka stóp przed sobą. Podbiegliśmy do niego, resztę drogi przebyliśmy razem.
Chanyeol zamierzał odemknąć drzwi, kiedy te nagle się otworzyły ukazując Xiumina z czerwoną twarzą i podpuchniętymi oczami. Byliśmy zdziwieni, widząc go.
– Woah, co ty tutaj robisz?
– Chłopcy – uśmiechnął się – ktoś jest w domu.
Cztery lata temu miałem rację.
Gwiazdy doprowadziły ich do domu.
*** Stephen King

sobota, 21 listopada 2015

The Porcelain Dolls [35/38]

5 komentarzy // Dodaj komentarz (+)
tytuł rozdziału: Ponowne spotkanie | oryginał: Reunion
pairingi: Chanyeol/Baekhyun, Sehun/Luhan, Kai/Kyungsoo, Kris/Tao, Xiumin/Chen, Suho/Lay
rating: PG-13
Czekanie nie trwało długo.
Porcelanowe Laleczki tak samo jak Chanyeol, Sehun i Kai zostały wypuszczone ze szpitala następnego dnia. Udali się do WOAHT, aby opowiedzieć swoje historie i zeznania jako świadkowie. Kiedy Minho powiedział im, że ich rodziny są tam, by ich zobaczyć, wszyscy byli naprawdę zszokowani i zaskoczeni.
– Chcielibyście zobaczyć swoje rodziny? – zapytał Minho. Trzy Laleczki patrzyły na siebie przez chwilę. Co powiedzieć osobie, z którą dzielisz krew, po tak wielu latach? Cześć? Miło cię poznać? Nie wiem, kim jesteś?
– Mogę zrozumieć, jeśli nie jesteście gotowi…
– Wydaje mi się, że powinniście iść – odezwał się Chanyeol. – Czy nie mówiłeś, że przez lata szukałeś swojego brata? On może tutaj być.
– Ale… co mu powiem? – Baekhyun podniósł na niego wzrok.
– Nie musisz mówić nic. Po prostu idź i zobacz się z nim. – Poszli za Minho o jedno piętro w dół i weszli do małego korytarza.
– Oni są tutaj. Brat Baekhyuna jest w pierwszym pokoju, pan i pani Do w drugi, a rodzina Lu w trzecim – powiedział Minho. – Wam trzem wolno wejść do środka. Wszyscy pozostali muszą poczekać na zewnątrz.
– Dobrze. – Minho przekrzywił głowę i powoli opuścił rękę, wskazując im, by przejęli inicjatywę.
– Pójdę z tobą, nie bój się – wyszeptał Kai, łapiąc dłoń Kyungsoo. Trzy Laleczki zbliżyły się swoich pokoi. Baekhyun podszedł do pierwszego pomieszczenia, Kyungsoo do drugiego, a Luhan do trzeciego.
  Ta trójka wstrzymała oddechy i przekręciła klamki.
***
Baekbeom nie wiedział czego oczekiwać. Nie widział swojego brata przez ponad piętnaście lat. Spędził lata na szukaniu go po tym, jak umarł ich ojciec. Teraz oni powiedzieli, że go odnaleźli. Baekbeom powinien czuć się szczęśliwy, ale wszystkim co czuł, było zdenerwowanie.
Wszystko to zmieniło się, gdy drzwi w końcu otworzyły się. Do środka wszedł chłopak o miękkich, złocistobrązowych włosach, opuchniętych policzkach i czerwonym nosie. Jego oczy były wilgotne i wchodził w ciszy.
Baekhyun. To mój brat, Baekhyun.
Baekhyun podniósł wzrok, by odnaleźć innego mężczyznę, trochę starszego od niego, patrzącego prosto na niego. Nagle spłynęły na niego fale wspomnień. Wspólne granie w parku. Śmianie się z kreskówek. Przytulanie się przed pójściem spać.
– Baekhyun? To ja, Baekbeom. – Baekbeom podszedł do przodu, zbliżając się do swojego brata. Położył dłonie na jego ramionach, a Baekhyun wydał z siebie słaby dźwięk.
– Hyung…
Baekbeom zamknął swojego brata w uścisku i zanim się zorientował, zaczął płakać. Jego brat, długo zaginiony młodszy brat został odnaleziony. Harował w sklepie mięsnym, od kiedy był młody, desperacko próbując zarobić pieniądze, by uratować brata. Myślał, że ten nie żyje. Nigdy w całym swoim życiu nie wyobrażał sobie, że Baekhyun jest żywy.
– Baekhyun… – Płakał cicho. Poczuł ciepłe łzy na swoim własnym ramieniu, gdy Baekhyun oplótł ramiona dookoła swojego hyunga.
– Hyung…
Żaden z nich nie wyobrażał sobie, że ten dzień kiedykolwiek nadejdzie. Że zobaczą siebie po tych wszystkich latach, po tych wszystkich łzach, bólu, wszystkich „tęskniłem za tobą” i „gdzie byłeś?”.
To był cud.
***
– Kyungsoo?
Kyungsoo definitywnie nie mógł rozpoznać kobiety i mężczyzny stojących przed nim. Kobieta ubrana była w tweedowy płaszcz, a mężczyzna w pasiaty sweter oraz mokasyny. Kobieta miała okrągłe oczy, a mężczyzna różowe usta. Kyungsoo odwrócił się do szklanego stolika i spojrzał na swoje odbicie. Później podniósł wzrok na kobietę i mężczyznę.
Wtedy zdał sobie sprawę, że wyglądał dokładnie jak oni.
– Kyungsoo? To ja, twoja mama. Ten tutaj to twój tato. – Kobieta wskazała na siebie i na mężczyznę. – Pamiętasz?
Kyungsoo lekko potrząsnął głową. To było niewłaściwe. Czuł, jakby ich znał, a przynajmniej jakby powinien. Wydawali się znajomi. Minęło dużo czasu, odkąd byli razem, ale tak blisko, jak byli fizycznie, nigdy nie byli tak oddaleni od siebie w żaden inny sposób. *
– Och, moje dziecko… – Kobieta podeszła, aby go przytulić. Mężczyzna wkrótce podążył za nią, rodzice tulili swoje długo zaginione dziecko. Kyungsoo mógł usłyszeć ciche szlochanie swojej matki oraz poczuć ciepły oddech ojca w swoich uszach.
Te dźwięki. To ciepło, ten uścisk, to uczucie…
Kyungsoo nie pamiętał, ale chciał. Chciał znowu to pamiętać. A więc tak to jest mieć rodziców.
Oplótł ramiona dookoła swoich rodziców i wydał z siebie stłumiony szept – Mamo… Tato…
Kai ułożył dłoń na szybie, chcąc dosięgnąć dłoni Kyungsoo. Pragnął otrzeć jego łzy, jak zazwyczaj to robił.
Wówczas zobaczył, jak zamiast niego, robi to tata Kyungsoo i zamknął dłoń.
***
Luhan nerwowo wszedł do środka, czując, że jego dłoń oddziela się od tej Sehuna. Bał się iść dalej. Nie wiedział czego się spodziewać i to go przerażało.
– Idź, będę cię pilnował. – Usłyszał szept Sehuna. Małe popchnięcie i przeszedł przez drzwi.
– Luhan? Synu, czy to ty? – Głos wołał go w języku chińskim. Luhan szybko odwrócił głowę. Spojrzał na mężczyznę i kobietę stojących przed nim. – Luhan? Synu? – mężczyzna zawołał po raz kolejny.
Luhan nie słyszał chińskiego przez ponad piętnaście lat. Nagle słowa były dla niego obce. Chwilę zajęło mu, zanim zarejestrował, co mężczyzna usiłował powiedzieć. On wołał moje imię. Nazwał mnie synem.
Luhan powoli podszedł w ich kierunku, jego oczy ani na chwilę nie opuściły rodziców. Jego matka szlochała, a jego ojciec patrzył na niego wyczekująco. Te oczy, które należały do jego mamy, Luhan przypomniał sobie, że były znajome. Słowa tkwiły zablokowane w jego gardle, a on wciąż przełykał ślinę, by oczyścić swoje uczucia.
– Mamo… – wyszeptał po chińsku. Zdawało się, że to jedyne słowo po chińsku, które pamiętał.
Mama Luhana zaczęła łkać i rodzina była owinięta nawzajem w swoje ramiona. Luhan czuł się jak obcy w ich ramionach, ale w tym momencie w pozytywnym sensie.
Być może jeśli upłynie trochę czasu, stanie się kimś więcej niż tylko wygodnym nieznajomym. W końcu stanie się czyimś synem. Ich synem.
***
– Jutro wyślemy chłopców z powrotem do domów razem z ich rodzinami – Minho wyjaśnił Xiuminowi i Jongdae. Xiumin mocno chwycił dłoń swojego męża. Ten czyn nie przeszedł niezauważony.
– Przykro mi, ale to musi się odbyć.
– Wiemy, to po prostu… – Xiumin próbował wyjaśnić, ale słowa utknęły w jego gardle. Chanyeol, Kai i Sehun dołączyli do nich kilka minut później, z poważnym wzrokiem, a ich twarze wykrzywione w dziwnej mieszance ulgi i smutku.
– W imieniu WOAHT nie jestem w stanie wystarczająco podziękować wam za wasz niewiarygodny wkład w tej sprawie, szczególnie za opiekę nad Laleczkami i za ich ochronę. – Minho ukłonił się głęboko. – Jako dowód wdzięczności dyrektor ofiaruje wam nagrodę w postaci pieniężnej.
– Och nie, to nie będzie konieczne.
– Proszę, pozwólcie nam to zrobić. Jestem pewien, że dziesięć tysięcy dolarów będzie świetnym prezentem dla was wszystkich.
– Dziękujemy, ale – wyjaśnił Jongdae – nie przyjmujemy zapłat za nasze starania. Byliśmy szczęśliwi, pomagając im.
Minho patrzył na Chanyeola, wyczekując odpowiedzi. Chanyeol przez moment patrzył na dwójkę swoich przyjaciół i wymieniał z nimi znaczące spojrzenia. Spojrzał z powrotem na Minho i z maleńkim uśmiechem także potrząsnął głową. Dziesięć tysięcy dolarów było niczym. To, co mamy, to, czym się dzielimy, to, co zrobiliśmy, jest warte więcej niż dziesięć tysięcy i wszystkie pieniądze na świecie.
Minho ponownie się ukłonił i opuścił pokój. Pomieszczenie zapadło w głęboką, wymowną ciszę. Xiumin i Jongdae siedzieli przy stoliku, wpatrując się w swoje palce. Nie było żadnego dźwięku poza ciężkimi oddechami. Jongdae przerwał ciszę.
– Musimy powiedzieć dzieciakom.
– Musimy? – odezwał się Xiumin. Jongdae nie powiedział nic. Nie chciał, ale jaki miał wybór? Miał być tym odważnym, miał być pierwszym, który się pożegna.
– Chłopcy, musimy powiedzieć do widzenia. – Jongdae podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do trzech chłopców. Położył dłonie na ramionach Chanyeola, masując je uspokajająco. Odwrócił się, by spojrzeć na Kaia, którego twarz skierowana była ku dołowi.
– Nie.
– Co?
– Nie chcę. – Kai podniósł głowę. Jego oczy był czerwone, a policzki zbrukane łzami. – Nie chcę się żegnać.
– Kai… – Xiumin wstał, jego kolana były słabe, a nos zakatarzony.
– Nie chcę. Nie idę się pożegnać. Jeśli to powiem, on nigdy nie wróci. – łzy spłynęły po twarzy Kaia jak niebezpieczny strumień. – Dlaczego nie mogą zostać? Dlaczego muszą odejść? Właśnie uratowaliśmy ich życia i to jest nasza zapłata?
– To jest właściwa rzecz do zrobienia…
– W takim razie dlaczego zawsze robimy właściwe rzeczy? – wyrzucił z siebie Kai, krztusząc się własnymi słowami. Czuł, jak ściska się jego serce, a jego oddech staje się krótki. – Nie ma nic dobrego w robieniu właściwych rzeczy! Nie ma w tym żadnego zysku. Dlaczego nie możemy robić niewłaściwych rzeczy?! Dlaczego nie możemy sprawić, żeby zostali?! Chanyeol prawie umarł, do kurwy nędzy!!!
Sehun pozostał cicho, obserwując, jak jego przyjaciel traci zmysły w tym niewielkim szklanym pokoju. Położył dłoń na jego ramieniu, tylko po to, by mieć ją zepchniętą. Chanyeol słabo zawołał – Jongin…
– Nie nazywaj mnie tak! – Kai obrócił się, by spiorunować Chanyeola wzrokiem z załzawionymi oczami, jego ręce odepchnęły chłopaka. Jongdae zauważył nutkę bólu w oczach Chanyeola, ale siłą rzeczy nie było to skierowane do Kaia.
– Wszyscy będziecie kłamać, jeśli powiecie, że możecie pozwolić im odejść! – krzyknął na swoich przyjaciół. Kai był zły, dlaczego jego przyjaciele nic nie mówili? Jak mogli siedzieć tam i patrzeć, jak on się rozkleja; patrzeć, jak ich życia są zabierane? – Wydaje ci się, że możesz powiedzieć „do widzenia” Luhanowi? Pożegnać się z Baekhyunem? Przybrać twardy wyraz twarzy i uśmiechnąć się, wiedząc, że nigdy nie wrócą? Że ostatecznie was zapomną?
– Proszę, nie bądź samolubny… – Jongdae próbował go uspokoić.
– Dlaczego nie mogę być samolubny? Dlaczego zawsze to ja muszę być tym dobrym? Co dostaję w zamian? – Kai płakał. – Kocham go. Kocham Kyungsoo. Kocham go tak mocno, że moje serce boli, gdy nie ma go tutaj. Czułem, jakby mógł umrzeć, kiedy ujrzałem nóż na jego szyi. Dla niego wskoczyłbym pod pociąg; rzuciłbym się na pole walki, żeby go uratować. Zaryzykowałbym wszystko, żeby go ocalić. Moim jedynym przestępstwem jest kochanie go. Dlaczego wciąż chcecie mi to odebrać? Dlaczego zabieracie osobę, która trzyma mnie przy życiu? – Upadł na kolana, płacząc spazmatycznie.
– K… – Xiumin mógł go uspokoić, ale nie mógł poczuć jego ciała. Słowa Kaia dźgnęły go w serce. Chciał dosięgnąć chłopca, jednak w momencie, gdy się ruszył, zaczął szlochać. Sehun i Chanyeol pochylili się i płakali razem ze swoim przyjacielem, ich ramiona były zahaczone o siebie wzajemnie, a łzy spływały po ich twarzach. Jongdae pozostał cicho, przełykając swoje łzy i zaciskając dłonie. Chciał powiedzieć „nie”, musieli zrobić właściwą rzecz. Musieli być tymi dobrymi; musieli być bohaterami w tej historii. Jongdae chciał przeforsować wszystkie słowa Kaia, ale w głębi duszy nie potrafił. Jak można przeforsować prawdę?
Bohaterowie nie mogą być odważniejsi niż ktokolwiek inny. Oni tylko są odważniejsi pięć minut dłużej.**
A te pięć minut już dawno minęło.
***
– Będziemy odsyłać Laleczki z powrotem do domu – Suho powiedział wujowi i kuzynowi, którzy leżeli obok siebie w pojedynczych szpitalnych łóżkach. Jenny leżała zwinięta obok swojego taty, wtulając swoją twarz w zagłębienie jego szyi.
– To miłe. – Panu Wu uśmiechnął się słabo, odrobinę wiercąc się na swoim miejscu. Przez chwilę był nieprzytomny, ale lekarze przyszli, by powiedzieć im, że wkrótce będzie z nim dobrze. Dostał urlop i powiedziano mu, żeby został w domu przez kilka tygodni. Co było tak samo dobre po tym wszystkim, co się stało; nie był całkowicie pewien, jak wrócić do pracy.
– Co stanie się z Yonggukiem, jego gangiem i Zelo? – zapytał Kris.
– Proces rozpocznie się w przyszłym tygodniu.
– Zelo zabił właściwego człowieka.
– Niemniej jednak był to człowiek. Ale postaram się, aby wymierzono mu lżejszy wyrok – powiedział Suho. Kris pokiwał głową i pogłaskał córkę po włosach.
– Jakie to uczucie? – spytał Suho.
– Być w szpitalu?
– Nie, uratować swoją córkę.
Kris spojrzał w dół na swoją małą córeczkę i ucałował jej czoło. – Czuję się jak najbardziej bezużyteczna osoba na świecie.
– Dlaczego?
– Ponieważ mogłem temu zapobiec. Zamiast tego pozwoliłem, by to się stało. To moja wina, że Jacques uprowadził Jenny. Powinienem dużo częściej być w domu. Powinienem był posłuchać Tao…
– Synu – wychrypiał panu Wu, przerywając Krisowi. – To nie twoja wina. Nikt nie wiedział, że Jacques zachowa się w ten sposób. Nikt… Nikt nie wiedział o tym, co robił.
– Tato…
– Wszyscy popełniamy błędy. Niektórzy z nas popełniają te straszne. – Spojrzał na syna, kiedy odwrócił głowę. – Ale nie ma powodu, aby ciągle o tym mówić. Jedyną rzeczą, jaką możemy zrobić, to iść naprzód i obiecać sobie, że więcej nie przydarzy się to żadnej z osób, które kochamy.
– Tato…
– Straciłem twoją matkę z moich własnych egoistycznych powodów. I prawie straciłem ciebie i moją wnuczkę z tych samych powodów. Nie jestem głupi. Nie musi mi spaść kowadło na głowę – powiedział starszy mężczyzna z oczami zwróconymi w stronę sufitu. – Przepraszam, synu.
Kris chciał płakać. Chciał, ale tego nie zrobił. Zagryzał dolną wargę. – Ja też, tato.
– Hej, ludzie – powiedzieli Tao i Yixing, kiedy wrócili z zakupów. – Jak się wszyscy mają?
– Wylewając swoje dusze poruszającymi słowami – zażartował Suho, próbując zbagatelizować sytuację. Panu Wu parsknął, a Kris przewrócił oczami.
– To miłe uczucie mieć tutaj wszystkich razem. – Tao pocałował czoło Krisa, kiedy odłożył rzeczy, które wcześniej trzymał w rękach. – Powinniśmy robić to częściej.
– Dla mnie, brzmi nieźle. – Yixing uśmiechnął się.
– Tak. – Kris skinął głową. Spojrzał na swojego ojca i córkę.
To brzmiało dobrze. A nawet bardzo dobrze.


*Jodi Picoult
**Ronald Reagan