sobota, 20 czerwca 2015

The Porcelain Dolls [4/38]

tytuł rozdziału: Rodzina | oryginał: Family
pairingi: Chanyeol/Baekhyun, Sehun/Luhan, Kai/Kyungsoo, Kris/Tao, Xiumin/Chen, Suho/Lay
rating: PG-13
A/N: Witam! Dzisiaj kolejny rozdział, jak zwykle. Dziękuję za ostatnie miłe komentarze, chociaż trochę się zawiodłam, bo liczyłam, że będzie ich więcej. Jako, że idą wakacje, planuję dodawać rozdziały jeszcze częściej, ale muszę to jeszcze wszystko przemyśleć, bo mam też plany na swoje opowiadania. Póki co zapraszam do czytania!
             - Chłopcy? Yoohoo, chłopcy, obudźcie się – wołał Xiumin, kiedy majstrował kluczem od mieszkania Chanyeola, Kaia i Sehuna. Już od dobrych paru miesięcy trzymał zapasowy klucz do swoich sąsiadów w razie nagłego wypadku, a poprzedniej nocy powiedział im, że będzie wpadał i serwował śniadania. Biedni, ranni chłopcy musieli umierać z głodu, więc Xiumin chciał robić im dobre domowe śniadania.
            - Appa, czy chłopcy już wstali? – dziesięcioletnia córka Xiumina, Lucy, zapytała. Trzymała trochę chleba i bułeczki, które kupił jej tata, podczas gdy jej druga dłoń trzymała Mike’a, jej ośmioletniego brata.
            - Nie mam pojęcia. Wejdziemy i dowiemy się. – Xiumin powoli otworzył drzwi i weszli do środka. Dwa półnagie ciała powitały go, leżąc na kanapie i chrapiąc błogo. Xiumin przewrócił oczami. Była dziewiąta trzydzieści rano, a oni nadal spali.
            - Mike, Lucy, idźcie ich obudzić.
            - Kai hyung!!
            - Sehun oppa! Obudź się! – Lucy podeszła, by obudzić śpiącego chłopaka. Sehun prychnął i otworzył oczy. – L- Lucy? Co ty tutaj robisz?
            - Appa przyniósł śniadanie dla wszystkich! Kai oppa, OBUDŹ SIĘ!! – Lucy i Mike potrząsnęli ciałem Kaia. Mały Mike zaczął wspinać się na kanapę oraz uderzał brzuch Kaia swoimi małymi piąstkami, ale Kai tylko parsknął i spał dalej.
            - Dzieci, pozwólcie mi. – Sehun podniósł się i umieścił dłonie za plecami Kaia. – W ten sposób budzi się martwego. – I z jednym dużym pchnięciem Kai stoczył się na podłogę. Jego plecy uderzyły zimnej, kafelkowej podłogi, a on jęknął.
            - Argh…
            - Kai hyunggie!! Obudź się!! – Mike ścisnął policzki Kaia i przesunął je w górę i w dół, ciągnąc jego skórę jakby była zrobiona z gumy. – Kai hyunggie!
            - Dzieci, pozwólcie Kai hyungowi wstać samodzielnie. Chodźcie pomóc nakryć stół.
            - Okej! – Dwójka dzieci wyszła, aby odnaleźć swojego tatę w kuchni. Sehun przetarł bolące oczy i chwycił koszulkę, którą zeszłej nocy rzucił na podłogę, przechodząc nad ciałem Kaia, który wciąż próbował spać, ale zimna podłoga czyniła to niewygodnym.
            - Luhan? Wstałeś już? – zapytał, zaglądając do swojego pokoju. Luhan wciąż smacznie spał na łóżku. Sehun wszedł do środka i poklepał lekko jego ramię. Luhan powoli się obudził i otworzył oczy, jego długie rzęsy zatrzepotały.
            - Obudź się. Jest rano. – Luhan usiadł i wyjrzał przez okno, zerknął na jasne światło, mrużąc oczy, a jego nos zmarszczył się. Sehun zachichotał. Jak uroczo.
            - Może pójdziesz wziąć kąpiel i wyjdziesz na śniadanie? – Luhan skinął głową i Sehun pomógł mu podnieść się z łóżka. Luhan przeciągnął się leniwie i przetarł zaspane oczy. Wsunął swoją dłoń w tę Sehuna i chwycił ją, ziewając. Sehun westchnął lekko i odwrócił się, by spojrzeć na niego, ale Luhan był zbyt zajęty ziewaniem i wyglądał, jakby nadal nie był w pełni rozbudzony. Próbował zignorować to uczucie i złapał dłoń Luhana, prowadząc go do łazienki.
            W między czasie Kai już wstał i poszedł wziąć prysznic. Chanyeol poszedł do swojego pokoju, żeby obudzić Baekhyuna i sprawdzić Kyungsoo, który cudem się obudził.
            - Chodźcie chłopcy, mam ciepły rosół z makaronem, kimchi chigae i ciepłe tosty z jajkami! – zawołał Xiumin, smażąc jajka i kładąc je wszystkie na talerzach. Lucy właśnie wyczyściła stół, a mały Mike stał na palcach, układając sztućce bardzo uważnie na stole.
            - Xiumin, zgadnij co się stało?! Kyungsoo się obudził! – Chanyeol uśmiechnął się jak zwykle, pokazując wszystkie zęby, kiedy wszedł i wziął ze stołu szklankę ciepłego mleka.
            - Naprawdę? To cudownie! Jongdae będzie zadowolony, kiedy to usłyszy. Czy on może chodzić czy powinienem zanieść mu śniadanie do łóżka?
            - Och, z jego chodzeniem w porządku. Baekhyun prowadzi go do łazienki. Wszyscy mamy odłożony dla nich dodatkowy zestaw ubrań.
            - To cudownie. Proszę, zjedz coś. – Xiumin postawił przed nim miskę z rosołem. – Dzieci, idźcie poszukać tatusia w sąsiednim mieszkaniu i zobaczcie, co zatrzymuje go tak długo.
            - Okej! – Dwójka dzieci wybiegła, żeby poszukać tatusia.
            Po kilku minutach wszyscy byli gotowi do śniadania. – Chodźcie chłopcy! Zjedzcie! Jestem pewien, że musicie być głodni.- Xiumin wprowadził Laleczki do pomieszczenia i usiadły. Luhan przyglądał się chciwie swojemu talerzowi, nie pamiętał, kiedy jadł po raz ostatni, ale pozostał na swoim miejscu, nie dotykając talerza.
            - Jest w porządku, teraz możesz jeść – powiedział mu Baekhyun. Luhan skinął głową i zaczął jeść. Poczuł, jak ciepła zupa spływa w dół jego gardła i wypełnia jego pusty brzuch. Baekhyun karmił Kyungsoo małymi łykami zupy, kiedy chłopak zranił się w rękę i zauważył, że poruszanie nią jest zbyt bolesne.
            - Chodź tu, Baekkie, zjedz. Ja pomogę chłopakowi. – Xiumin podszedł i chwycił łyżkę. – Powiedz „a”. – Kyungsoo gapił się na łyżkę z powątpiewaniem, dopóki Baekhyun nie dał mu pokrzepiającego skinienia głową. Kyungsoo otworzył usta i przyjął pokarm.
            - Wow, chłopaki, musicie być naprawdę głodni – powiedział Kai, wskazując na Luhana, który właśnie skończył cały swój talerz.
            - Minęło trochę czasu, odkąd jedliśmy. – Baekhyun przygryzł wargę, jego głos potulny i cichy. Chanyeol poczuł ból w sercu, gdy patrzył na Baekhyuna.
            - Napełnię twój talerz. – Wziął talerz Luhana i nałożył dokładkę.
            - Powiedzieliście, że uciekliście ze strzelaniny. Gdzie ona była? – zapytał Kai, próbując zebrać tak dużo informacji, ile tylko mógł o trzech nowych gościach.
            - To było w klubie. Uciekliśmy, zanim wybuchła – odpowiedział Baekhyun. Sehun spojrzał na Luhana i Kyungsoo z zakłopotanym wyrazem twarzy. Dlaczego Kyungsoo i Luhan nie wypowiedzieli żadnego słowa, odkąd przybyli?
            - Tatuś jest tutaj! – Mike i Lucy wciągnęli swojego tatusia do mieszkania. Jongdae uśmiechnął się, trzymając torbę. – Dobrze widzieć, że wszyscy wstali.
            - Appa, czy to są ci chłopcy, o których mówiłeś mi poprzedniej nocy? – Lucy zapytała Xiumina. Xiumin zachichotał. – Tak, to oni. Luhan, Kyungsoo, Baekhyun, to są moje dzieci, Lucy i Mike. Dzieciaki, powiedzcie „cześć”.
            - Cześć! – Dwójka dzieci pomachała, a Chanyeol zaśmiał się z ich uroku. Lucy podeszła prosto do Luhana i spojrzała na niego.
            - Wow! Jesteś taki ładny! Jak dziewczyna!
            - Lucy! Luhan nie jest dziewczyną, on jest chłopakiem! – powiedział Jongdae.
            - Ale tatusiu, on jest tak piękny, że wygląda jak jedna z nich! – powiedziała Lucy. – Wow, masz taką delikatną skórę! I spójrzcie na jego włosy! Czy mogę je potem dla ciebie związać? – Luhan zerknął na małą dziewczynkę zmieszany, a Xiumin zaśmiał się.
            - Lucy, nie strasz go.
            - Appa, Kyungsoo hyung ma naprawdę duże oczy! – powiedział Mike, patrząc na Kyungsoo. – Wygląda jak sowa!
            - Dzieci, przestańcie. – Jongdae westchnął. Włączył telewizor, a lokalne wiadomości zaczęły się.
            - Są nowe wieści z ostatniej chwili dotyczące strzelaniny, która wybuchła w Klubie Y w Dzielnicy Czerwonych Latarni. Policja złapała już piętnaścioro mężczyzn i kobiet za nielegalną sprzedaż narkotyków i alkoholu. Prócz tego więcej niż dwadzieścia pięć młodych dziewczyn zostało zatrzymanych za nielegalną prostytucję.
            - Czy to jest klub, o którym mówiliście? – zapytał Kai, wskazując na ekran. Trzy Laleczki odwróciły głowy, żeby spojrzeć na telewizor.
            - Policja wciąż poszukuje mężczyzny, który jest właścicielem sklepu. Okazało się, że budynek był zarejestrowany na kobietę o nazwisku Kim SunYoung, ale później odkryto, że ona nie żyje od sześciu miesięcy. Policja nadal prowadzi śledztwo w tej sprawie.
            - Wow, ten klub jest w całkowitej rozsypce – powiedział Sehun. Klub został rozebrany, a zdjęcia ludzi będących w kajdankach i wprowadzanych przez policję ukazały się na ekranie. Nagle Jongdae usłyszał szelest i odwrócił się. Baekhyun, Luhan i Kyungsoo wstali od stołu i rzucili się od ucieczki!
            - Poczekajcie! Dokąd idziecie?! Zatrzymajcie się! – Jongdae wybiegł za nimi, jednak Laleczki były szybsze. Znajdowały się już na korytarzu i czekały na windę.
            - Chanyeol, Kai, Sehun! Biegnijcie za nimi, Xiumin i ja będziemy pilnować!
            Wspomniani chłopcy wybiegli za zbiegłymi Laleczkami, podczas gdy Xiumin przytrzymał dzieci.
            - Appa! Gdzie oni idą? – zapytał Mike.
            - Nie wiem, ale Kai hyung i jego przyjaciele złapią ich. Nie martw się.
***
             Laleczki z pewnością poruszały się szybko. Wybiegły z bloku mieszkalnego i przywołały taksówkę, w czasie gdy Chanyeol, Kai i Sehun dotarli na korytarz.
            - TAXI!!! – Sehun zawołał taksówkę. – Za tą taksówką i gaz do dechy!
            Koreańscy taksówkarze musieli jeszcze raz udowodnić swoją sprawność. Jechali zygzakiem przez miasto, śledząc Laleczki. Kiedy skręcili w znajomy róg ulicy, Sehun przyjrzał się okolicy.
            - Hej, to wygląda jak wejście do Dzielnicy Czerwonych Latarni.
            Samochód w końcu się zatrzymał. Zapłacili swojemu taksówkarzowi i wysiedli. Trzy Laleczki były na przedzie, stojąc kilka stóp od rzędu sklepów. Cały obszar był zagrodzony taśmą policyjną i wciąż znajdowali się tam jacyś fotografowie i reporterzy.
            - Wow, poruszacie się naprawdę szybko. – Kai dyszał, podchodząc stromą drogą. – Czy wszystko w porządku?
            Nie było odpowiedzi. Zamiast tego chłopcy tylko gapili się na klub. Drzwi wejściowe były otwarte kilka stóp dalej, ludzie wynosili z wnętrza różne rzeczy wrzucali je do ciężarówek. Laleczki nie odzywały się.
            - Baekhyun? Kyungsoo? Luhan? – zawołał Chanyeol. Nagle można było usłyszeć dławiący dźwięk. Luhan płakał, a Kyungsoo niewiele brakowało do płaczu.
            - Co… chłopaki? – Chanyeol umiejscowił rękę dookoła Baekhyuna, który nie zwracał na niego uwagi.
            - To był nasz dom.
            - Klub? – zapytał Kai.
            Baekhyun skinął głową, jego oczy przygnębione i zawiedzione. – Tak.
            - Jestem pewien, że mieszkaliście gdzieś indziej, prawda? – zapytał Sehun. Nie mógł uwierzyć, że ktokolwiek mógłby spędzić całe swoje życie w klubie.
            Baekhyun potrząsnął głową. – Nie. Nie mamy domów, jak wy macie. Dorastaliśmy tutaj.
            Chłopcy obserwowali osoby rozbierające klub przez kilka minut. Kai ułożył rękę dookoła Kyungsoo, aby podnieść go na duchu, ale Kyungsoo wyszarpnął się od dotyku.
            - Nie, nie, chciałem cię tylko pocieszyć. Nie chciałem cię skrzywdzić. – Kyungsoo uniósł załzawione oczy na Kaia. Nie wyszarpnął się od niego już ani razu, ale trzymał głowę spuszczoną, nie patrząc więcej na Kaia.
            - Sądzę, że powinniśmy iść. Nie ma tu nic więcej do zobaczenia – rzekł Sehun.
            - Tak, wy nadal jesteście ranni. Wracajmy. – Chanyeol chwycił rękę Baekhyuna i pociągnął go. Baekhyun niechętnie podążył za nim i odwrócił się, aby zawołać swoich braci. 
            W ciasnej taksówce w drodze do domu Kyungsoo wciąż pociągał nosem. Kai położył dłoń na dłoni Kyungsoo, żeby poprawić mu samopoczucie.
            - Wszystko będzie dobrze.
            Kyungsoo skinął głową. Z kilku powodów ufał temu obcemu lub raczej powinien powiedzieć wybawcy?
            Wszystko będzie w porządku.
***
            Kris siedział na ogrodowej werandzie, ściskając małą, czerwoną piłkę. To była piłeczka antystresowa; podobno, kiedy jesteś zestresowany, ściskasz ją śmiało, a to czyni cuda, uwalniając stres.
            Właśnie teraz Kris czuł, jakby mógł ścisnąć piłkę, dopóki nie flaczałaby w jego dłoni.
            - Kris? – Kris błyskawicznie odwrócił głowę i spojrzał w górę. To był jego mąż, Tao, idący w jego stronę. – Kris, czy wszystko w porządku?
            Kris obrócił głowę i skinął.
            - Chciałbyś się przytulić?
            Kris westchnął. Patrzył na twarz Tao przez chwilę, zanim owinął swoje ręce dookoła ukochanego. Schował nos w jego włosach i powąchał je. Ten zapach, zapach drzewa sandałowego wymieszanego z miodem, który należał do Tao.  Kris zaciągnął się nim tak bardzo, jak tylko mógł. Szalenie tęsknił za tym zapachem.
            Tao masował plecy Krisa powolnymi, kolistymi ruchami. To nie był pierwszy raz, gdy Kris pokłócił się ze swoim ojcem i na pewno nie ostatni. Kris i jego ojciec nie byli w dobrych stosunkach, odkąd zmarła jego mama. Westchnął. Chciałby, żeby Kris i jego ojciec mogli się pogodzić i zakopać topór wojenny. To było dziesięć lat temu.
            Tao i Kris byli swoimi licealnymi sympatiami, którzy pobrali się po ukończeniu szkoły. Tao był trenerem wushu, podczas gdy Kris interesował się walką z przestępczością i sporadycznie koszykówką. Kiedy ojciec Krisa założył WOAHT, Kris chętnie skorzystał z szansy pracy dla organizacji. Jego wielkim marzeniem było pomagać innymi i walczyć dla sprawiedliwości, a wiedział, że praca dla organizacji jego ojca zamierzała pomóc mu to zrealizować.   
            Kilka lat później Kris odkrył, że jego ojciec miał romans z dziewczyną o imieniu Sunny. Była striptizerką z Tajlandii, a Kris wiedział, iż jego ojciec wykradał się późno w nocy, aby spędzić z nią czas, zostawiając jego matkę samą w łóżku. Właściwie robił to przez lata. A wręcz bardziej bolesnym faktem było to, że ojciec Krisa założył WOAHT, żeby chronić ofiary takie jak Sunny. 
            Sunny była także powodem, dla którego rodzice Krisa się rozwiedli. Matka Krisa była załamana, zawstydzona i zła, że jej mąż popełnił taki grzech i to przez wiele lat. Kilka miesięcy później została znaleziona na ziemi przy budynku firmy jego ojca, krwawiąc z urazu głowy  i z wywróconymi oczami, bez butów. Według ochroniarza , który był na służbie, wypadła z dwudziestego piątego piętra budynku. Policja odnotowała to jako samobójstwo.
            Kris nigdy nie wybaczył tego swojemu ojcu.
            Tao i Kris adoptowali Jenny dwa lata temu. Tao miał nadzieję, że gdy Kris zostanie ojcem, będzie mógł naprawić rzeczy z jego własnym ojcem. Ale z biegu spraw, to nie wyglądało, jakby miało stać się za chwilę.
            - Tao, tak bardzo za tobą tęskniłem. – Kris pociągnął nosem, szepcząc Tao do ucha. Ujął w dłonie podbródek ukochanego i pocałował te miękkie usta. Tao zamknął oczy oraz pozwolił swojemu mężowi przejąć kontrolę, czując jego silne ręce dookoła siebie. Kris jęknął przez pocałunek. Tak bardzo tęsknił za swoim mężem. Tęsknił za jego ustami, jego pocałunkami, jego włosami, jego zapachem, jego oczami… wszystkim. Kris tęsknił za wszystkim.
            - Och, Kris. – Tao wydał cichy jęk, gdy Kris przesunął swoje usta na jego szyję. Zaczął lizać i całować delikatną skórę, jego ręce błądziły po całym ciele Tao,  uwielbiając niesamowitą figurę ukochanego swoimi dłońmi. Tao pozwolił swoim oczom wywrócić się. Usta Krisa na nim odczuwało się tak dobrze. Ile czasu minęło, odkąd para była ze sobą blisko?
            Siedem miesięcy. O siedem miesięcy za długo.
            - Kris, zaczekaj… Jesteśmy w ogrodzie… - Tao z trudem protestował. Dłonie Krisa wkradły się pod koszulkę Tao, czując delikatną skórę, umięśnioną klatkę piersiową i odnajdując dziarskie sutki. Kris uciszył swojego męża pocałunkiem.
            - Nie obchodzi mnie to… O, Boże, Tao, potrzebuję cię…
            - Poczekaj… Ja…
            - APPA!!! APPA!!!
            - Kris! Zabieraj to, to Jenny!
            - APPA!!! APPA!!!
            Kris wyjął ręce niechętnie i westchnął; Tao wyprostował włosy i usiadł. Jenny była tuż za rogiem, idąc chwiejnym krokiem w swojej różowej sukience, szukając swojego taty.
            - Appa!
            - Już idę, kochanie! – Tao podszedł i porwał swoją córkę. Kris podniósł się i poszedł w ich stronę. – Nie wiedziałem, że Jenny umie powiedzieć  „appa”.
            - Nauczyła się tego nie tak dawno temu. Próbuję przekonać ją, aby jako następne słowo powiedziała „tatuś” – powiedział Tao. – Potrafi też całkiem dobrze chodzić. Wysłałem ci wideo, pamiętasz?
            - Tak. – Kris pamiętał oglądanie filmu na swoim telefonie z pierwszymi krokami swojej córki. Tao nagrał całe wydarzenie i Kris pamiętał, że uśmiechał się jak szaleniec. Ale Kris był także smutny. Był smutny, ponieważ nie było go w pobliżu, by być świadkiem, jak Jenny stawia swoje pierwsze kroki lub mówi pierwsze słowo. Kris poczuł się zawstydzony. Czuł się jak zły rodzic.
            Tao postawił Jenny na ziemi. – Idź do tatusia. Znajdź tatusia i przytul go. – Jenny stanęła na ziemi, ssąc swój kciuk i mierząc wzrokiem wysokiego mężczyznę przed nią. To musi być jej tatuś, prawda?
            - Chodź do tatusia, Jenny! No chodź! – Wysoki mężczyzna zaklaskał w dłonie oraz schylił się, by spojrzeć jej w oczy. Jenny postawiła lewą nogę do przodu i zachwiała się lekko. Ustabilizowała się i postawiła prawą nogę naprzód.
            - Właśnie tak! Podejdź bliżej, Jenny! No chodź! – Jenny odnalazła swoje tempo i dotarła chwiejnym krokiem. Wpadła w ramiona wysokiego mężczyzny i poczuła się porwana w jego silne ręce. Whoa, tutaj jest tak wysoko. Mój tatuś musi być wysoki!
            - Och, Jenny, jaka dobra z ciebie dziewczynka. – Kris całował swoją córkę setki razy. – Jesteś taka bystra! Umiesz już chodzić! Wkrótce będziesz biegać i skakać i będziemy mogli bawić się razem! – Zaśmiał się i chwycił ręce swojej córki.
            Tao uśmiechnął się na ten widok i podszedł bliżej, całując obydwoje, swojego męża i swoją córkę. Kris oplótł swoją wolną rękę dookoła Tao oraz przyciągnął go bliżej do ciasnego uścisku. Jego mąż i jego córka… oni byli jego domem. Nie wiedział, gdzie byłby bez nich. 
            Oni byli tymi, dla których umarłby, by ich ochronić. To jest właśnie to, czym jest rodzina.
***
            - Cóż, skończyłem zmieniać opatrunki; wygląda na to, że wasze rany mają się coraz lepiej. – Jongdae uśmiechnął się do Baekhyuna, który skinął głową z wdzięcznością. Odwrócił się, by ujrzeć swoją córkę stojącą za Luhanem i westchnął. – Lucy Kim, co ty wyprawiasz?!
            - Związuję mu włosy, tatusiu! – Lucy uśmiechnęła się, w przedniej linii jej zębów brakowało jednego zęba. – Tadam! Czy to nie jest urocze? – Ujawniła koka „na jabłko”, którego zawiązała na czubku głowy Luhana.
            - Lucy, przestań go dręczyć! – Jongdae zbeształ ją, karząc swojej córce zejść. Ręka Luhana sięgnęła do góry, aby dotknąć koka i pociągnąć za niego, jego usta wygięły się w górę, formując uśmiech.
            - Widzisz, tatusiu? Podoba mu się! – Lucy uśmiechnęła się. – Czy mogę związać jeszcze jednego? – Luhan skinął ochoczo, a Lucy wspięła się, aby związać kolejną część jego długich włosów. Mike siedział w rogu, pokazując swoją książkę „Kubuś Puchatek” Kyungsoo, który tylko patrzył na obrazki i słuchał Mike’a, opowiadającego swoją historię Kubusia Puchatka.
            - Tylko mi się wydaje, czy Luhan i Kyungsoo są tak jakby milczący? – odezwał się Sehun, próbując zrobić swoje zadanie przy kuchennym stole, ale był zdekoncentrowany przez Jongdae leczącego Laleczki w salonie.
            - Zauważyłem. Nie powiedzieli ani słowa, odkąd tutaj przybyli – powiedział Kai. – Może są nieśmiali?
            - Nieśmiali? Nie ma mowy. Baekhyun jest tym nieśmiałym. Oni są jakby… zamknięci.
            - Wiesz, przez chwilę pomyślałem, że są głusi – odparł Chanyeol. Sehun i Kai spojrzeli na niego.
            - Nie, oni nas rozumieją. Przynajmniej Luhan. Kiwa lub potrząsa głową, gdy zadaję mu pytania – Sehun wyraził sprzeciw.
            - Więc muszą być po prostu niemi.
            - Niemi?!
            - Nie, chłopaki, Chanyeol ma rację – powiedział Jongdae, pakując pozostałe bandaże i plastry. – Luhan i Kyungsoo są niemi. Nie potrafią mówić.
            - Skąd wiesz?
            - Próbowałem na nich kilka ćwiczeń, przekonując ich do ośmielenia się i mówienia. Nie było odpowiedzi – rzekł Jongdae, zabierając swoją torbę.  – To nie tak, że oni nie potrafią mówić. Wierzę, że po prostu nie chcą.
            - Ale dlaczego? – Kai zapytał. Jongdae wzruszył ramionami.
            - Żadnych wskazówek. Jutro zabiorę ich do mojej kliniki na dodatkowe badania kontrolne. W międzyczasie wy spróbujcie dowiedzieć się o nich, jak najwięcej możecie. – Jongdae pochylił się do przodu i obniżył głos. – Musimy być cierpliwi i zapewnić im tyle miłości, ile jesteśmy w stanie. Być może możemy poprawić leczenie. Nie wiem, skąd oni pochodzą, ale gdziekolwiek to jest, musi to być gorsze miejsce niż to.
            Odwrócili się, żeby spojrzeć na Lucy i Luhana, który próbował nauczyć się jakiejś prostej gry od małej dziewczynki. Baekhyun i Kyungsoo słuchali Mike’a, który czytał im opowieść. Trzej chłopcy w kuchni westchnęli w duchu. Xiumin powrócił do mieszkania z rękami pełnymi jedzenia.
            - Lunch jest gotowy! Chodźcie sobie wziąć!
            Dzieci zaczęły pomagać swojemu tacie nakrywać do stołu, kiedy Sehun, Chanyeol i Kai poszli, by przyprowadzić Laleczki.
            - Chodź, Luhan, zjedz coś. – Luhan skinął głową i po raz kolejny wsunął swoją dłoń w tą Sehuna. Kyungsoo pozwolił, by Kai pomógł mu dotrzeć do stołu, a Chanyeol usiadł obok Baekhyuna i nie mógł się powstrzymać od ukradkowych spojrzeń na wspaniałego chłopaka tuż obok.
            Zauważył, że mógł zacząć się przyzwyczajać do posiadania tego pięknego chłopaka przy sobie przez chwilę. 

8 komentarzy:

  1. Zastanawiam się czemu zapomniałam napisać komentarz pod ostatnią notką ;;;;; Ale dobra, jestem tu teraz. nie wiem kto wymyślił to ff, ale szczerze, to musiał mieć łeb, a tobie z całego serca dziękuję za tłumaczenie, ponieważ mój mózg zaczyna się wyłączać na czas wakacji i już nie myślę dobrze, a co dopiero czytać po angielsku xDD
    Dziękuję za tłumaczenie, widziałam gdzieś z małej litery "Kris", ale tekst jest spoko!
    Weny~

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze częściej rozdziały? Jestem w niebie? XD Bardziej się cieszę że tlumaczysz, rozdział cudowny. Już odliczam dni do kolejnego rozdziału i mam nadzieję że Luhan z Kyungsoo wreszcie coś powiedzą. HWAITING w dalszym tłumaczeniu ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz bardziej kocham to opowiadanie. Na serio szkoda mi Laleczek. Najlepiej sobie radzi Baekhyun, który mówi i na dodatek ma oko na swoich braci. Bez niego chłopakom byłoby ciężko. Chen i Xiumin mają wielkie serce i są pomocni. Ich dzieci są bardzo energiczne. Mam nadzieję, że Kyungsoo kiedyś bardziej otworzy się na Jongina, który chce tylko mu pomóc, a nie skrzywdzić. Sytuacja w rodzinie Wu nie jest za wesoła. Kris nie jest dobrym ojcem, ponieważ przez pracę omijają go najważniejsze momenty w życiu Jenny. Dobrze, że Tao wysyła mu filmiki.
    Dziękuję za tłumaczenie! :D
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero teraz znalazlam chwilę żeby przeczytać to opowiadanie i juz mogę stwierdzić, że jest cudowne! ♥ Fabuła jest bardzo rozbudowana, a pairingi świetne ♥czekam na dalsze rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok, ja tak na szybko, ale tłumaczysz świetnie, bo potrafię wczuć się w sytuację. Naprawdę mi się to podoba, a ff -choć już czytałam, to miło się czyta po polsku! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak dużo się dzieje, że nie wiem o czym najpierw napisać. O może to że bardzo dobrze idzie Ci to tłumaczenie, podziwiam. Z moim kulawym angielskim w życiu bym tego nie ogarnęła.
    Dzieci Xiu I Chena są kjut; _; a Tao i Kris ♡ tak mi się cieplutko na serduszku zrobiło.
    I mam nadzieje ze Luhen i D.O zaczną w końcu mówić. W ogóle znowu mnie trochę rozbawiło. To jak nagle zaczęli uciekać i tak szybko szybko wszystko xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczęśliwa rodzinka Kris, Tao i ich mała córeczka aww. Może teraz wszystko sie między nimi ułoży. A co do Laleczek... Luhan i Kyunsoo musieli przeżyć jakąś traumę, że aż tak sie w sobie zamknęli, w sumie to nic dziwnego, po tym co przeszeli. Jestem pewna, że jeszcze się otworzą i zaufają komuś.

    OdpowiedzUsuń