pairingi: Chanyeol/Baekhyun, Sehun/Luhan, Kai/Kyungsoo, Kris/Tao, Xiumin/Chen, Suho/Lay
rating: PG-13
A/N: Witam! Dzisiaj kolejny rozdział, jak zwykle. Dziękuję za ostatnie miłe komentarze, chociaż trochę się zawiodłam, bo liczyłam, że będzie ich więcej. Jako, że idą wakacje, planuję dodawać rozdziały jeszcze częściej, ale muszę to jeszcze wszystko przemyśleć, bo mam też plany na swoje opowiadania. Póki co zapraszam do czytania!
- Chłopcy? Yoohoo, chłopcy, obudźcie się – wołał Xiumin, kiedy majstrował kluczem od mieszkania Chanyeola, Kaia i Sehuna. Już od dobrych paru miesięcy trzymał zapasowy klucz do swoich sąsiadów w razie nagłego wypadku, a poprzedniej nocy powiedział im, że będzie wpadał i serwował śniadania. Biedni, ranni chłopcy musieli umierać z głodu, więc Xiumin chciał robić im dobre domowe śniadania.
- Appa, czy chłopcy już wstali? –
dziesięcioletnia córka Xiumina, Lucy, zapytała. Trzymała trochę chleba i
bułeczki, które kupił jej tata, podczas gdy jej druga dłoń trzymała Mike’a, jej
ośmioletniego brata.
- Nie mam pojęcia. Wejdziemy i
dowiemy się. – Xiumin powoli otworzył drzwi i weszli do środka. Dwa półnagie
ciała powitały go, leżąc na kanapie i chrapiąc błogo. Xiumin przewrócił oczami.
Była dziewiąta trzydzieści rano, a oni nadal spali.
- Mike, Lucy, idźcie ich obudzić.
- Kai hyung!!
- Sehun oppa! Obudź się! – Lucy
podeszła, by obudzić śpiącego chłopaka. Sehun prychnął i otworzył oczy. – L-
Lucy? Co ty tutaj robisz?
- Appa przyniósł śniadanie dla
wszystkich! Kai oppa, OBUDŹ SIĘ!! – Lucy i Mike potrząsnęli ciałem Kaia. Mały
Mike zaczął wspinać się na kanapę oraz uderzał brzuch Kaia swoimi małymi
piąstkami, ale Kai tylko parsknął i spał dalej.
- Dzieci, pozwólcie mi. – Sehun
podniósł się i umieścił dłonie za plecami Kaia. – W ten sposób budzi się
martwego. – I z jednym dużym pchnięciem Kai stoczył się na podłogę. Jego plecy
uderzyły zimnej, kafelkowej podłogi, a on jęknął.
- Argh…
- Kai hyunggie!! Obudź się!! – Mike
ścisnął policzki Kaia i przesunął je w górę i w dół, ciągnąc jego skórę jakby
była zrobiona z gumy. – Kai hyunggie!
- Dzieci, pozwólcie Kai hyungowi
wstać samodzielnie. Chodźcie pomóc nakryć stół.
- Okej! – Dwójka dzieci wyszła, aby
odnaleźć swojego tatę w kuchni. Sehun przetarł bolące oczy i chwycił koszulkę,
którą zeszłej nocy rzucił na podłogę, przechodząc nad ciałem Kaia, który wciąż
próbował spać, ale zimna podłoga czyniła to niewygodnym.
- Luhan? Wstałeś już? – zapytał,
zaglądając do swojego pokoju. Luhan wciąż smacznie spał na łóżku. Sehun wszedł
do środka i poklepał lekko jego ramię. Luhan powoli się obudził i otworzył
oczy, jego długie rzęsy zatrzepotały.
- Obudź się. Jest rano. – Luhan
usiadł i wyjrzał przez okno, zerknął na jasne światło, mrużąc oczy, a jego nos
zmarszczył się. Sehun zachichotał. Jak
uroczo.
- Może pójdziesz wziąć kąpiel i
wyjdziesz na śniadanie? – Luhan skinął głową i Sehun pomógł mu podnieść się z
łóżka. Luhan przeciągnął się leniwie i przetarł zaspane oczy. Wsunął swoją dłoń
w tę Sehuna i chwycił ją, ziewając. Sehun westchnął lekko i odwrócił się, by
spojrzeć na niego, ale Luhan był zbyt zajęty ziewaniem i wyglądał, jakby nadal
nie był w pełni rozbudzony. Próbował zignorować to uczucie i złapał dłoń
Luhana, prowadząc go do łazienki.
W między czasie Kai już wstał i
poszedł wziąć prysznic. Chanyeol poszedł do swojego pokoju, żeby obudzić
Baekhyuna i sprawdzić Kyungsoo, który cudem się obudził.
- Chodźcie chłopcy, mam ciepły rosół
z makaronem, kimchi chigae i ciepłe tosty z jajkami! – zawołał Xiumin, smażąc
jajka i kładąc je wszystkie na talerzach. Lucy właśnie wyczyściła stół, a mały
Mike stał na palcach, układając sztućce bardzo uważnie na stole.
- Xiumin, zgadnij co się stało?!
Kyungsoo się obudził! – Chanyeol uśmiechnął się jak zwykle, pokazując wszystkie
zęby, kiedy wszedł i wziął ze stołu szklankę ciepłego mleka.
- Naprawdę? To cudownie! Jongdae
będzie zadowolony, kiedy to usłyszy. Czy on może chodzić czy powinienem zanieść
mu śniadanie do łóżka?
- Och, z jego chodzeniem w porządku.
Baekhyun prowadzi go do łazienki. Wszyscy mamy odłożony dla nich dodatkowy
zestaw ubrań.
- To cudownie. Proszę, zjedz coś. –
Xiumin postawił przed nim miskę z rosołem. – Dzieci, idźcie poszukać tatusia w
sąsiednim mieszkaniu i zobaczcie, co zatrzymuje go tak długo.
- Okej! – Dwójka dzieci wybiegła,
żeby poszukać tatusia.
Po kilku minutach wszyscy byli
gotowi do śniadania. – Chodźcie chłopcy! Zjedzcie! Jestem pewien, że musicie
być głodni.- Xiumin wprowadził Laleczki do pomieszczenia i usiadły. Luhan
przyglądał się chciwie swojemu talerzowi, nie pamiętał, kiedy jadł po raz ostatni,
ale pozostał na swoim miejscu, nie dotykając talerza.
- Jest w porządku, teraz możesz jeść
– powiedział mu Baekhyun. Luhan skinął głową i zaczął jeść. Poczuł, jak ciepła
zupa spływa w dół jego gardła i wypełnia jego pusty brzuch. Baekhyun karmił
Kyungsoo małymi łykami zupy, kiedy chłopak zranił się w rękę i zauważył, że
poruszanie nią jest zbyt bolesne.
- Chodź tu, Baekkie, zjedz. Ja
pomogę chłopakowi. – Xiumin podszedł i chwycił łyżkę. – Powiedz „a”. – Kyungsoo
gapił się na łyżkę z powątpiewaniem, dopóki Baekhyun nie dał mu pokrzepiającego
skinienia głową. Kyungsoo otworzył usta i przyjął pokarm.
- Wow, chłopaki, musicie być
naprawdę głodni – powiedział Kai, wskazując na Luhana, który właśnie skończył
cały swój talerz.
- Minęło trochę czasu, odkąd
jedliśmy. – Baekhyun przygryzł wargę, jego głos potulny i cichy. Chanyeol
poczuł ból w sercu, gdy patrzył na Baekhyuna.
- Napełnię twój talerz. – Wziął
talerz Luhana i nałożył dokładkę.
- Powiedzieliście, że uciekliście ze
strzelaniny. Gdzie ona była? – zapytał Kai, próbując zebrać tak dużo
informacji, ile tylko mógł o trzech nowych gościach.
- To było w klubie. Uciekliśmy,
zanim wybuchła – odpowiedział Baekhyun. Sehun spojrzał na Luhana i Kyungsoo z
zakłopotanym wyrazem twarzy. Dlaczego Kyungsoo i Luhan nie wypowiedzieli
żadnego słowa, odkąd przybyli?
- Tatuś jest tutaj! – Mike i Lucy
wciągnęli swojego tatusia do mieszkania. Jongdae uśmiechnął się, trzymając
torbę. – Dobrze widzieć, że wszyscy wstali.
- Appa, czy to są ci chłopcy, o
których mówiłeś mi poprzedniej nocy? – Lucy zapytała Xiumina. Xiumin
zachichotał. – Tak, to oni. Luhan, Kyungsoo, Baekhyun, to są moje dzieci, Lucy
i Mike. Dzieciaki, powiedzcie „cześć”.
- Cześć! – Dwójka dzieci pomachała,
a Chanyeol zaśmiał się z ich uroku. Lucy podeszła prosto do Luhana i spojrzała
na niego.
- Wow! Jesteś taki ładny! Jak
dziewczyna!
- Lucy! Luhan nie jest dziewczyną,
on jest chłopakiem! – powiedział Jongdae.
- Ale tatusiu, on jest tak piękny,
że wygląda jak jedna z nich! – powiedziała Lucy. – Wow, masz taką delikatną
skórę! I spójrzcie na jego włosy! Czy mogę je potem dla ciebie związać? – Luhan
zerknął na małą dziewczynkę zmieszany, a Xiumin zaśmiał się.
- Lucy, nie strasz go.
- Appa, Kyungsoo hyung ma naprawdę
duże oczy! – powiedział Mike, patrząc na Kyungsoo. – Wygląda jak sowa!
- Dzieci, przestańcie. – Jongdae
westchnął. Włączył telewizor, a lokalne wiadomości zaczęły się.
-
Są nowe wieści z ostatniej chwili dotyczące strzelaniny, która wybuchła w
Klubie Y w Dzielnicy Czerwonych Latarni. Policja złapała już piętnaścioro
mężczyzn i kobiet za nielegalną sprzedaż narkotyków i alkoholu. Prócz tego
więcej niż dwadzieścia pięć młodych dziewczyn zostało zatrzymanych za
nielegalną prostytucję.
- Czy to jest klub, o którym
mówiliście? – zapytał Kai, wskazując na ekran. Trzy Laleczki odwróciły głowy,
żeby spojrzeć na telewizor.
-
Policja wciąż poszukuje mężczyzny, który jest właścicielem sklepu. Okazało się,
że budynek był zarejestrowany na kobietę o nazwisku Kim SunYoung, ale później
odkryto, że ona nie żyje od sześciu miesięcy. Policja nadal prowadzi śledztwo w
tej sprawie.
- Wow, ten klub jest w całkowitej
rozsypce – powiedział Sehun. Klub został rozebrany, a zdjęcia ludzi będących w
kajdankach i wprowadzanych przez policję ukazały się na ekranie. Nagle Jongdae
usłyszał szelest i odwrócił się. Baekhyun, Luhan i Kyungsoo wstali od stołu i
rzucili się od ucieczki!
- Poczekajcie! Dokąd idziecie?!
Zatrzymajcie się! – Jongdae wybiegł za nimi, jednak Laleczki były szybsze. Znajdowały
się już na korytarzu i czekały na windę.
- Chanyeol, Kai, Sehun! Biegnijcie
za nimi, Xiumin i ja będziemy pilnować!
Wspomniani chłopcy wybiegli za
zbiegłymi Laleczkami, podczas gdy Xiumin przytrzymał dzieci.
- Appa! Gdzie oni idą? – zapytał
Mike.
- Nie wiem, ale Kai hyung i jego
przyjaciele złapią ich. Nie martw się.
***
Laleczki z pewnością poruszały się szybko.
Wybiegły z bloku mieszkalnego i przywołały taksówkę, w czasie gdy Chanyeol, Kai
i Sehun dotarli na korytarz.
- TAXI!!! – Sehun zawołał taksówkę.
– Za tą taksówką i gaz do dechy!
Koreańscy taksówkarze musieli
jeszcze raz udowodnić swoją sprawność. Jechali zygzakiem przez miasto, śledząc Laleczki. Kiedy skręcili w znajomy róg ulicy, Sehun przyjrzał się okolicy.
- Hej, to wygląda jak wejście do
Dzielnicy Czerwonych Latarni.
Samochód w końcu się zatrzymał.
Zapłacili swojemu taksówkarzowi i wysiedli. Trzy Laleczki były na przedzie,
stojąc kilka stóp od rzędu sklepów. Cały obszar był zagrodzony taśmą policyjną
i wciąż znajdowali się tam jacyś fotografowie i reporterzy.
- Wow, poruszacie się naprawdę
szybko. – Kai dyszał, podchodząc stromą drogą. – Czy wszystko w porządku?
Nie było odpowiedzi. Zamiast tego
chłopcy tylko gapili się na klub. Drzwi wejściowe były otwarte kilka stóp
dalej, ludzie wynosili z wnętrza różne rzeczy wrzucali je do ciężarówek.
Laleczki nie odzywały się.
- Baekhyun? Kyungsoo? Luhan? –
zawołał Chanyeol. Nagle można było usłyszeć dławiący dźwięk. Luhan płakał, a
Kyungsoo niewiele brakowało do płaczu.
- Co… chłopaki? – Chanyeol
umiejscowił rękę dookoła Baekhyuna, który nie zwracał na niego uwagi.
- To był nasz dom.
- Klub? – zapytał Kai.
Baekhyun skinął głową, jego oczy
przygnębione i zawiedzione. – Tak.
- Jestem pewien, że mieszkaliście
gdzieś indziej, prawda? – zapytał Sehun. Nie mógł uwierzyć, że ktokolwiek
mógłby spędzić całe swoje życie w klubie.
Baekhyun potrząsnął głową. – Nie.
Nie mamy domów, jak wy macie. Dorastaliśmy tutaj.
Chłopcy obserwowali osoby
rozbierające klub przez kilka minut. Kai ułożył rękę dookoła Kyungsoo, aby
podnieść go na duchu, ale Kyungsoo wyszarpnął się od dotyku.
- Nie, nie, chciałem cię tylko
pocieszyć. Nie chciałem cię skrzywdzić. – Kyungsoo uniósł załzawione oczy na
Kaia. Nie wyszarpnął się od niego już ani razu, ale trzymał głowę spuszczoną,
nie patrząc więcej na Kaia.
- Sądzę, że powinniśmy iść. Nie ma
tu nic więcej do zobaczenia – rzekł Sehun.
- Tak, wy nadal jesteście ranni.
Wracajmy. – Chanyeol chwycił rękę Baekhyuna i pociągnął go. Baekhyun niechętnie
podążył za nim i odwrócił się, aby zawołać swoich braci.
W ciasnej taksówce w drodze do domu
Kyungsoo wciąż pociągał nosem. Kai położył dłoń na dłoni Kyungsoo, żeby
poprawić mu samopoczucie.
- Wszystko będzie dobrze.
Kyungsoo skinął głową. Z kilku
powodów ufał temu obcemu lub raczej powinien powiedzieć wybawcy?
Wszystko będzie w porządku.
***
Kris siedział na ogrodowej
werandzie, ściskając małą, czerwoną piłkę. To była piłeczka antystresowa;
podobno, kiedy jesteś zestresowany, ściskasz ją śmiało, a to czyni cuda,
uwalniając stres.
Właśnie teraz Kris czuł, jakby mógł
ścisnąć piłkę, dopóki nie flaczałaby w jego dłoni.
- Kris? – Kris błyskawicznie
odwrócił głowę i spojrzał w górę. To był jego mąż, Tao, idący w jego stronę. –
Kris, czy wszystko w porządku?
Kris obrócił głowę i skinął.
- Chciałbyś się przytulić?
Kris westchnął. Patrzył na twarz Tao
przez chwilę, zanim owinął swoje ręce dookoła ukochanego. Schował nos w jego
włosach i powąchał je. Ten zapach, zapach drzewa sandałowego wymieszanego z
miodem, który należał do Tao. Kris
zaciągnął się nim tak bardzo, jak tylko mógł. Szalenie tęsknił za tym zapachem.
Tao masował plecy Krisa powolnymi,
kolistymi ruchami. To nie był pierwszy raz, gdy Kris pokłócił się ze swoim
ojcem i na pewno nie ostatni. Kris i jego ojciec nie byli w dobrych stosunkach, odkąd
zmarła jego mama. Westchnął. Chciałby, żeby Kris i jego ojciec mogli się
pogodzić i zakopać topór wojenny. To było dziesięć lat temu.
Tao i Kris byli swoimi licealnymi
sympatiami, którzy pobrali się po ukończeniu szkoły. Tao był trenerem wushu,
podczas gdy Kris interesował się walką z przestępczością i sporadycznie
koszykówką. Kiedy ojciec Krisa założył WOAHT, Kris chętnie skorzystał z szansy
pracy dla organizacji. Jego wielkim marzeniem było pomagać innymi i walczyć dla
sprawiedliwości, a wiedział, że praca dla organizacji jego ojca zamierzała
pomóc mu to zrealizować.
Kilka lat później Kris odkrył, że
jego ojciec miał romans z dziewczyną o imieniu Sunny. Była striptizerką z
Tajlandii, a Kris wiedział, iż jego ojciec wykradał się późno w nocy, aby
spędzić z nią czas, zostawiając jego matkę samą w łóżku. Właściwie robił to
przez lata. A wręcz bardziej bolesnym faktem było to, że ojciec Krisa założył
WOAHT, żeby chronić ofiary takie jak Sunny.
Sunny była także powodem, dla
którego rodzice Krisa się rozwiedli. Matka Krisa była załamana, zawstydzona i
zła, że jej mąż popełnił taki grzech i to przez wiele lat. Kilka miesięcy
później została znaleziona na ziemi przy budynku firmy jego ojca, krwawiąc z
urazu głowy i z wywróconymi oczami, bez
butów. Według ochroniarza , który był na służbie, wypadła z dwudziestego
piątego piętra budynku. Policja odnotowała to jako samobójstwo.
Kris nigdy nie wybaczył tego swojemu
ojcu.
Tao i Kris adoptowali Jenny dwa lata
temu. Tao miał nadzieję, że gdy Kris zostanie ojcem, będzie mógł naprawić
rzeczy z jego własnym ojcem. Ale z biegu spraw, to nie wyglądało, jakby miało
stać się za chwilę.
- Tao, tak bardzo za tobą tęskniłem.
– Kris pociągnął nosem, szepcząc Tao do ucha. Ujął w dłonie podbródek
ukochanego i pocałował te miękkie usta. Tao zamknął oczy oraz pozwolił swojemu
mężowi przejąć kontrolę, czując jego silne ręce dookoła siebie. Kris jęknął
przez pocałunek. Tak bardzo tęsknił za swoim mężem. Tęsknił za jego ustami,
jego pocałunkami, jego włosami, jego zapachem, jego oczami… wszystkim. Kris
tęsknił za wszystkim.
- Och, Kris. – Tao wydał cichy jęk,
gdy Kris przesunął swoje usta na jego szyję. Zaczął lizać i całować delikatną
skórę, jego ręce błądziły po całym ciele Tao,
uwielbiając niesamowitą figurę ukochanego swoimi dłońmi. Tao pozwolił
swoim oczom wywrócić się. Usta Krisa na nim odczuwało się tak dobrze. Ile czasu
minęło, odkąd para była ze sobą blisko?
Siedem miesięcy. O siedem miesięcy
za długo.
- Kris, zaczekaj… Jesteśmy w
ogrodzie… - Tao z trudem protestował. Dłonie Krisa wkradły się pod koszulkę
Tao, czując delikatną skórę, umięśnioną klatkę piersiową i odnajdując dziarskie
sutki. Kris uciszył swojego męża pocałunkiem.
- Nie obchodzi mnie to… O, Boże,
Tao, potrzebuję cię…
- Poczekaj… Ja…
- APPA!!! APPA!!!
- Kris! Zabieraj to, to Jenny!
- APPA!!! APPA!!!
Kris wyjął ręce niechętnie i
westchnął; Tao wyprostował włosy i usiadł. Jenny była tuż za rogiem, idąc
chwiejnym krokiem w swojej różowej sukience, szukając swojego taty.
- Appa!
- Już idę, kochanie! – Tao podszedł
i porwał swoją córkę. Kris podniósł się i poszedł w ich stronę. – Nie
wiedziałem, że Jenny umie powiedzieć „appa”.
- Nauczyła się tego nie tak dawno
temu. Próbuję przekonać ją, aby jako następne słowo powiedziała „tatuś” –
powiedział Tao. – Potrafi też całkiem dobrze chodzić. Wysłałem ci wideo,
pamiętasz?
- Tak. – Kris pamiętał oglądanie
filmu na swoim telefonie z pierwszymi krokami swojej córki. Tao nagrał całe
wydarzenie i Kris pamiętał, że uśmiechał się jak szaleniec. Ale Kris był także
smutny. Był smutny, ponieważ nie było go w pobliżu, by być świadkiem, jak Jenny
stawia swoje pierwsze kroki lub mówi pierwsze słowo. Kris poczuł się
zawstydzony. Czuł się jak zły rodzic.
Tao postawił Jenny na ziemi. – Idź
do tatusia. Znajdź tatusia i przytul go. – Jenny stanęła na ziemi, ssąc swój
kciuk i mierząc wzrokiem wysokiego mężczyznę przed nią. To musi być jej tatuś,
prawda?
- Chodź do tatusia, Jenny! No chodź!
– Wysoki mężczyzna zaklaskał w dłonie oraz schylił się, by spojrzeć jej w oczy.
Jenny postawiła lewą nogę do przodu i zachwiała się lekko. Ustabilizowała się i
postawiła prawą nogę naprzód.
- Właśnie tak! Podejdź bliżej,
Jenny! No chodź! – Jenny odnalazła swoje tempo i dotarła chwiejnym krokiem.
Wpadła w ramiona wysokiego mężczyzny i poczuła się porwana w jego silne ręce. Whoa, tutaj jest tak wysoko. Mój tatuś musi
być wysoki!
- Och, Jenny, jaka dobra z ciebie
dziewczynka. – Kris całował swoją córkę setki razy. – Jesteś taka bystra!
Umiesz już chodzić! Wkrótce będziesz biegać i skakać i będziemy mogli bawić się
razem! – Zaśmiał się i chwycił ręce swojej córki.
Tao uśmiechnął się na ten widok i
podszedł bliżej, całując obydwoje, swojego męża i swoją córkę. Kris oplótł
swoją wolną rękę dookoła Tao oraz przyciągnął go bliżej do ciasnego uścisku.
Jego mąż i jego córka… oni byli jego domem. Nie wiedział, gdzie byłby bez
nich.
Oni byli tymi, dla których umarłby,
by ich ochronić. To jest właśnie to, czym jest rodzina.
***
- Cóż, skończyłem zmieniać
opatrunki; wygląda na to, że wasze rany mają się coraz lepiej. – Jongdae
uśmiechnął się do Baekhyuna, który skinął głową z wdzięcznością. Odwrócił się,
by ujrzeć swoją córkę stojącą za Luhanem i westchnął. – Lucy Kim, co ty
wyprawiasz?!
- Związuję mu włosy, tatusiu! – Lucy
uśmiechnęła się, w przedniej linii jej zębów brakowało jednego zęba. – Tadam!
Czy to nie jest urocze? – Ujawniła koka „na jabłko”, którego zawiązała na
czubku głowy Luhana.
- Lucy, przestań go dręczyć! –
Jongdae zbeształ ją, karząc swojej córce zejść. Ręka Luhana sięgnęła do góry,
aby dotknąć koka i pociągnąć za niego, jego usta wygięły się w górę, formując
uśmiech.
- Widzisz, tatusiu? Podoba mu się! –
Lucy uśmiechnęła się. – Czy mogę związać jeszcze jednego? – Luhan skinął
ochoczo, a Lucy wspięła się, aby związać kolejną część jego długich włosów.
Mike siedział w rogu, pokazując swoją książkę „Kubuś Puchatek” Kyungsoo, który
tylko patrzył na obrazki i słuchał Mike’a, opowiadającego swoją historię
Kubusia Puchatka.
- Tylko mi się wydaje, czy Luhan i
Kyungsoo są tak jakby milczący? – odezwał się Sehun, próbując zrobić swoje
zadanie przy kuchennym stole, ale był zdekoncentrowany przez Jongdae leczącego
Laleczki w salonie.
- Zauważyłem. Nie powiedzieli ani
słowa, odkąd tutaj przybyli – powiedział Kai. – Może są nieśmiali?
- Nieśmiali? Nie ma mowy. Baekhyun
jest tym nieśmiałym. Oni są jakby… zamknięci.
- Wiesz, przez chwilę pomyślałem, że
są głusi – odparł Chanyeol. Sehun i Kai spojrzeli na niego.
- Nie, oni nas rozumieją.
Przynajmniej Luhan. Kiwa lub potrząsa głową, gdy zadaję mu pytania – Sehun
wyraził sprzeciw.
- Więc muszą być po prostu niemi.
- Niemi?!
- Nie, chłopaki, Chanyeol ma rację –
powiedział Jongdae, pakując pozostałe bandaże i plastry. – Luhan i Kyungsoo są
niemi. Nie potrafią mówić.
- Skąd wiesz?
- Próbowałem na nich kilka ćwiczeń,
przekonując ich do ośmielenia się i mówienia. Nie było odpowiedzi – rzekł
Jongdae, zabierając swoją torbę. – To
nie tak, że oni nie potrafią mówić. Wierzę, że po prostu nie chcą.
- Ale dlaczego? – Kai zapytał.
Jongdae wzruszył ramionami.
- Żadnych wskazówek. Jutro zabiorę
ich do mojej kliniki na dodatkowe badania kontrolne. W międzyczasie wy
spróbujcie dowiedzieć się o nich, jak najwięcej możecie. – Jongdae pochylił się
do przodu i obniżył głos. – Musimy być cierpliwi i zapewnić im tyle miłości,
ile jesteśmy w stanie. Być może możemy poprawić leczenie. Nie wiem, skąd oni
pochodzą, ale gdziekolwiek to jest, musi to być gorsze miejsce niż to.
Odwrócili się, żeby spojrzeć na Lucy
i Luhana, który próbował nauczyć się jakiejś prostej gry od małej dziewczynki.
Baekhyun i Kyungsoo słuchali Mike’a, który czytał im opowieść. Trzej chłopcy w
kuchni westchnęli w duchu. Xiumin powrócił do mieszkania z rękami pełnymi
jedzenia.
- Lunch jest gotowy! Chodźcie sobie
wziąć!
Dzieci zaczęły pomagać swojemu tacie
nakrywać do stołu, kiedy Sehun, Chanyeol i Kai poszli, by przyprowadzić
Laleczki.
- Chodź, Luhan, zjedz coś. – Luhan
skinął głową i po raz kolejny wsunął swoją dłoń w tą Sehuna. Kyungsoo pozwolił,
by Kai pomógł mu dotrzeć do stołu, a Chanyeol usiadł obok Baekhyuna i nie mógł
się powstrzymać od ukradkowych spojrzeń na wspaniałego chłopaka tuż obok.
Zauważył, że mógł zacząć się
przyzwyczajać do posiadania tego pięknego chłopaka przy sobie przez chwilę.
Zastanawiam się czemu zapomniałam napisać komentarz pod ostatnią notką ;;;;; Ale dobra, jestem tu teraz. nie wiem kto wymyślił to ff, ale szczerze, to musiał mieć łeb, a tobie z całego serca dziękuję za tłumaczenie, ponieważ mój mózg zaczyna się wyłączać na czas wakacji i już nie myślę dobrze, a co dopiero czytać po angielsku xDD
OdpowiedzUsuńDziękuję za tłumaczenie, widziałam gdzieś z małej litery "Kris", ale tekst jest spoko!
Weny~
Jeszcze częściej rozdziały? Jestem w niebie? XD Bardziej się cieszę że tlumaczysz, rozdział cudowny. Już odliczam dni do kolejnego rozdziału i mam nadzieję że Luhan z Kyungsoo wreszcie coś powiedzą. HWAITING w dalszym tłumaczeniu ♥
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej kocham to opowiadanie. Na serio szkoda mi Laleczek. Najlepiej sobie radzi Baekhyun, który mówi i na dodatek ma oko na swoich braci. Bez niego chłopakom byłoby ciężko. Chen i Xiumin mają wielkie serce i są pomocni. Ich dzieci są bardzo energiczne. Mam nadzieję, że Kyungsoo kiedyś bardziej otworzy się na Jongina, który chce tylko mu pomóc, a nie skrzywdzić. Sytuacja w rodzinie Wu nie jest za wesoła. Kris nie jest dobrym ojcem, ponieważ przez pracę omijają go najważniejsze momenty w życiu Jenny. Dobrze, że Tao wysyła mu filmiki.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tłumaczenie! :D
Pozdrawiam! :D
Dopiero teraz znalazlam chwilę żeby przeczytać to opowiadanie i juz mogę stwierdzić, że jest cudowne! ♥ Fabuła jest bardzo rozbudowana, a pairingi świetne ♥czekam na dalsze rozdziały!
OdpowiedzUsuńOk, ja tak na szybko, ale tłumaczysz świetnie, bo potrafię wczuć się w sytuację. Naprawdę mi się to podoba, a ff -choć już czytałam, to miło się czyta po polsku! ♥
OdpowiedzUsuńTak dużo się dzieje, że nie wiem o czym najpierw napisać. O może to że bardzo dobrze idzie Ci to tłumaczenie, podziwiam. Z moim kulawym angielskim w życiu bym tego nie ogarnęła.
OdpowiedzUsuńDzieci Xiu I Chena są kjut; _; a Tao i Kris ♡ tak mi się cieplutko na serduszku zrobiło.
I mam nadzieje ze Luhen i D.O zaczną w końcu mówić. W ogóle znowu mnie trochę rozbawiło. To jak nagle zaczęli uciekać i tak szybko szybko wszystko xD
Szczęśliwa rodzinka Kris, Tao i ich mała córeczka aww. Może teraz wszystko sie między nimi ułoży. A co do Laleczek... Luhan i Kyunsoo musieli przeżyć jakąś traumę, że aż tak sie w sobie zamknęli, w sumie to nic dziwnego, po tym co przeszeli. Jestem pewna, że jeszcze się otworzą i zaufają komuś.
OdpowiedzUsuńach!! <3
OdpowiedzUsuń