sobota, 7 listopada 2015

The Porcelain Dolls [32/38]

tytuł rozdziału: Zakrwawione dłonie | oryginał: Bloodied Hands 
pairingi: Chanyeol/Baekhyun, Sehun/Luhan, Kai/Kyungsoo, Kris/Tao, Xiumin/Chen, Suho/Lay    
rating: PG-13
Ból jest bardzo dziwnym uczuciem. Sprawia, że twoje serce boli, twoje oczy łzawią, wydaje się, jakby twoja głowa miała stanąć w płomieniach, a twoje ciało kurczy się w kącie. I wiesz co, największą i najbardziej bolesną formą bólu nie jest coś fizycznego.
Ból jest wtedy, kiedy twój palec zostanie dźgnięty igłą, ból jest wtedy, gdy przewrócisz się i obdrapiesz kolano. Ból jest wtedy, kiedy widzisz, jak twój ukochany umiera na twoich oczach, ale dla dyrektora WOAHT Kim Joonmyuna, znanego także jako Suho, ból był patrzeniem na to, jak ktoś kogo znasz od lat zdradza cię.
Pospiesznie wyszedł ze swojego biura z bronią w jednej dłoni i jakimiś dokumentami w drugiej. Zszedł na dół na podziemny parking oraz wsiadł do samochodu. Nie zapinając nawet pasa, włożył kluczyk do stacyjki i nacisnął pedał gazu. Gwałtownie skręcał na ostrych zakrętach parkingu, opony piszczały na betonowym podłożu, cholernie przestraszył pilnujących parking policjantów i nawet przypadkowe koty i psy. Jeden z policjantów ledwie uchylił się przed grożącym śmiercią samochodem Suho, gdy ten przemknął obok niego i niemal wyfrunął z parkingu.
Suho grzebał w schowku i wyciągnął zapasowego iPhone’a, umieścił go na specjalnej podstawce. Kilkoma sprawnymi przesunięciami wybrał numer swojego asystenta.
– Gdzie pan był?! Zespól jest zmobilizowany i gotowy na…
– Wiem, kim jest Pan X.
– Pan co?! – Taemin wrzasnął przez telefon.
– Zamierzam natychmiast się z nim spotkać. Wyślij zespół do Magazynu 12, a wszystkie rozkazy przekaż Krisowi. Zadzwoń do niego i każ mu przedostać się do Magazynu 12.
– Sądzę, że już tam jest z Minho.
– Świetnie, zadzwoń do niego i każ mu dowodzić oddziałem.
– Ale proszę pana, dokąd pan jedzie?
– Wracam do domu. – Suho gwałtownie skręcił za kolejnym rogiem, a Taemin mógł usłyszeć krzyki jakiejś niewinnej kobiety, próbującej przejść przez ulicę.
– Wraca pan do domu?! Proszę pana, czy…
– Kolejna rzecz, Taemin – powiedział Suho. – Wyślij zespół do pana Zhang Yixinga.
– Do pańskiego chłopaka? Ale po co?
– Jest w niebezpieczeństwie, ale prawdopodobnie o tym nie wie. Ochroń go i powiedz zespołowi, że jeśli pozwolą, by ktokolwiek tknął Zhang Yixinga, zwolnię ich. – Suho przesunął na „zakończ rozmowę” oraz skupił się na drodze.
Miał go, nacisnął na hamulec z następnym piskiem opon. Wbiegł do domu, zaskakując Tao, który kroczył w pobliżu.
– Suho?! Co ty tutaj robisz?!
– Gdzie jest wujek Wu?
– Jest w swoim biurze, dlaczego pytasz? – Tao zachłysnął się powietrzem zszokowany, kiedy Suho wyciągnął swoją broń i naładował ją. Pomaszerował w kierunku biura i z siłą wyważył drzwi. Pan Wu i jego asystent Jacques nie mieli nawet czasu, by zareagować, kiedy wszedł Suho z bronią wymierzoną w nich.
– Daj sobie spokój.
– O czym ty mówisz?! – Pan Wu podniósł ręce wstrząśnięty.
– Gra skończona, Panie X.
Pan Wu przestraszony przełknął ślinę.
Ale broń nie była wymierzona w niego.
Była wymierzona w Jacquesa.
***
Wszystko działo się dla Krisa w zawrotnym tempie. Po tym, jak podrzucił Tao do domu, natychmiast zadzwonił do rodziny Kim. Kim Jongdae zabrał swoją rodzinę i Baekhyuna do domu swojej matki po drugiej stronie Seulu, aby się ukryć. Jongdae powiedział mu wszystko. O zaginionych chłopcach, o eksplodujących kwiatach i o tym, jak chłopcy znaleźli się w Magazynie 12. Kris zadzwonił do swojego lojalnego partnera w sprawach przestępczości – Minho i obydwaj przybyli do Magazynu 12.
To nie był pierwszy raz, kiedy Kris przedostawał się gdzieś. On i Minho umiejętnie ukryli się za kontenerem kilka metrów od Magazynu 12 i zobaczyli wchodzących do środka Chanyeola, Sehuna i Kaia. Dwójka odwróciła się oraz zakradła się do kompleksu magazynowego od tyłu.
– Stara przestępcza taktyka. – Kris zaśmiał się do siebie. – Kiedy wątpisz, użyj tylnych drzwi. – Tyły były niestrzeżone, większość ludzi była wewnątrz magazynu, pojmali trzech chłopców. Minho, ekspert w zrywaniu zamków, zerwał go w tylnych drzwiach i weszli do środka. Z bronią w dłoniach i cichymi krokami Kris mógł usłyszeć każde słowo, które wyryczał Yongguk.
– Jakiego rodzaju jest to magazyn? – wyszeptał Minho, kiedy schowali się za rogiem, uszy przygotowane na każdy dźwięki czy ruch.
– Nie wiem. – Kris spojrzał na druty i przewody, które były przyczepione do starych, szarych ścian jak pająki. Przypadkowe gniazdka i rury, które wyglądały, jakby były przystosowane do transportowania toksycznych chemikaliów, wystawały w przeróżnych kątach. Dziwne przybory leżały dookoła przykryte przez zakurzone stare, ubrania, a metalowy stół stał kilka stóp od nich. Wyglądał jak stół operacyjny. Kto wie jak wiele ciał leżało tam wcześniej?
– Musi to być jakiś rodzaj laboratorium – wymamrotał Kris.
– Co na litość… – Minho wepchnął pięść prosto w twarz mężczyzny, który ich odnalazł. Po kilku ciosach i ściśnięciu jego gardła facet wylądował na ziemi jak zapaśnik po makabrycznej walce. Kris chwycił swój karabin maszynowy i krótkofalówkę. Minho związał mężczyznę jego podartymi na strzępy ubraniami i opuścili skrępowane ciało, poruszając się naprzód.
– O mój Boże. – Minho i Kris ukryli się za olbrzymią nieznaną maszyną. Przed nimi, tylko kilka stóp na przedzie, znajdowało się nieco więcej osób z bandy Yongguka, byli odwróceni do nich plecami. Dwa słabe ciała były trzymane wśród kręgu i, oceniając po stłumionych krzykach, Kris wiedział, że były to Laleczki. Trzej chłopcy klęczeli na ziemi, bronie wymierzone w tył ich głów. Yongguk miał w dłoniach pewnego rodzaju pilot.
– Co jest grane?
– Chodźmy i złapmy ich, gotowy? – Kris spojrzał na Minho. – Raz, dwa… – ostry cios został wymierzony i uderzył Krisa w policzek. Jeden z gangu Yongguka znalazł ich.
– Sukinsyn! – Kris jęknął, powstrzymując atak. Inny facet trzymał Minho w duszącym uścisku, ale z błyskawicznym kopniakiem Minho wyswobodził się i teraz to on atakował.
Cicha bójka trwała bez końca; Kris toczył walkę z silnym przeciwnikiem, jego wzrok próbował dostrzec Yongguka. Usłyszał plusk i z chwilowym szybkim obrotem głowy zobaczył trzech chłopców tonących w podziemnym basenie.
– Yongguk!
– Kris! To Baekhyun! Co on tutaj robi?! – Minho nieźle trafił swojego napastnika z kolana w krocze. Agresor sięgnął po telefon w kieszeni i próbował coś napisać, zanim Minho wytrącił mu go z ręki.
– Cholera, musiał uciec. – Kris grzmotnął faceta w głowę dolną częścią swojej broni, ale ten uniknął kolejnego ataku i kopnął Minho w plecy, co sprawiło, że odskoczył, a jego ramię uderzyło o zawór.
– Psiakrew – jęknął Minho, spoglądając w bok. Była tam długa rura przenikała pod ziemią, oznaczona perfluorowęglowodór. Nie było czasu, żeby dowiedzieć się, co to jest. Kris nieźle kopnął mężczyznę, ale jego napastnik był silny i nie okazywał żadnych znaków przyhamowania. Ból w plecach Minho przestrzelił jego kręgosłup jak iskra elektryczna. Słyszał krzyki i szybko odwrócił głowę, widząc Baekhyuna pochylonego nad zbiornikiem, wypłakującego swoje oczy.
– CHANYEOL!!! NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!
– Kurwa – Minho zaklął po raz enty i chwycił przypadkowy żelazny pręt. Uderzył napastnika Kris w głowę, a ten upadł na podłogę.
– Straciliśmy chłopca, Kris!
– Nie, jeszcze nie straciliśmy. – Kris wytarł swoje zakrwawione usta i sięgnął po karabin maszynowy. Minho wziął kolejny i dwójka zakradła się do przodu. Yongguk miał właśnie pociągnąć Baekhyuna za włosy, kiedy usłyszał za sobą ładowanie karabinu i poczuł nagły chłód, którego nigdy wcześniej nie było.
– Stój, Bang Yongguku.
***
– Stój.
– Suho, nie rób nic głupiego – powiedział pan Wu, próbując wstać. – Nie jestem Panem X.
– Wiem – odparł Suho. – Jacques nim jest.
– Co? – Pan Wu obrócił głowę, aby spojrzeć na swojego asystenta, który tylko gapił się na Suho z kamienną twarzą i zimnym wzrokiem, nawet nie trzymał rąk w górze.
– Panie X – Suho wolno poruszył się do przodu z bronią wyciągniętą przed siebie. – To byłeś ty przez cały ten czas. Ty byłeś Panem X.
– To niemożliwe – wydyszał pan Wu.
– Nie, nie jest. W jaki inny sposób mógłby kierować swoimi działaniami przy pomocy polityków, biznesmanów i członków zarządu? Musiał być kimś sławnym, kimś potężnym albo przynajmniej zaufanym asystentem kogoś potężnego i sławnego.
– Suho…
– Kontaktowałeś się z tymi wszystkimi ludźmi dzięki wpływom pana Wu. Znałeś ich poprzez wszystkie spotkania, na które podążałeś za moim wujem. Defraudowałeś tysiące z jego konta, prowadząc całkowicie sekretne poczynania pod jego nosem, ponieważ ci ufał. Mój wuj dał ci prawa do prowadzenia Galerii Sztuki Marty Wu, co świadczy o tym, dlaczego nawet nie zdawał sobie sprawy, że zmienił się magazyn. Zmieniłeś to wszystko, nie pozwalając mu o tym wiedzieć.
– Panie Kim – odezwał się Jacques. – Tutaj musi istnieć jakaś pomyłka.
– Tu nie ma pomyłki. Jedynym błędem tutaj jest ten, który popełniłeś ty – wycedził Suho. – Nazwiska wszystkich tych kont pochodzą od ludzi, których zabiłeś. Użyłeś ich tożsamości i zachowałeś ich konta w działaniu po to, aby żadne pieniądze nie zostały przelane do ciebie, ale byś ciągle mógł mieć do nich dostęp.
Jacques nie powiedział ani słowa, podczas gdy pan Wu wpatrywał się w niego zszokowany. – A Rataw Hum? Robotnik? – zadrwił Suho.
– Co… co z tym? – zapytał spokojnie Jacques.
– To anagram – odparł Suho. – Od Marta Wu.
– Co?! – Pan Wu wyprostował się wstrząśnięty.
– Jacques zabił ciotkę Martę i wyczerpał wszystkie pieniądze z jej konta, żeby sfinansować swój brudny interes. Pamiętasz, wujku Wu? Którego księgowego wynająłeś, żeby rozliczył aktywa ciotki Marty?
– Wynająłem… – Pan Wu mógł poczuć, jak krew odpływa z jego twarzy, kiedy wstrząs uświadomienia uderzył go. Zwinął dłonie w pięści i próbował chwycić Jacquesa za kołnierz.
– Ty pieprzony skurwysynie!! Zabiłeś moją żonę!! Zabiłeś…
– Zamknij się! – Jacques szorstko odepchnął starszego mężczyznę.
– Popełniłeś błąd, zadzierając z nami. – Suho rzucił teczkę na biurko i wypadł z niej mały czek. – Pośród wszystkich twoich tajnych dokumentów odnalazłem czek. Prywatny czek, używany tylko przez samego pana Wu. Nikt nie mógł mieć do niego dostępu, chyba że robił interesy z moim wujem.
– Ale ja nie robiłem. Ja pracuję dla twojego wuja.
Suho podniósł czek, a grubą, pochyloną czcionką wyraźnie napisane były słowa Dla mojego ulubionego asystenta, Jacquesa. – Dlaczego Pan X miałby mieć taki czek? Chyba że…
– Jestem Panem X – wydyszał Jacques. Patrzył na młodego mężczyznę kamiennym spojrzeniem. Jego długie palce sięgnęły do przycisku pod biurkiem i nagle jeden z regałów na książki pana Wu poruszył się, odkrywając sekretne wejście. Z drzwi wyszedł Zelo i mała dziewczynka.
– Jenny!!!
– Trzymałem tutaj Jenny przez cały czas. – Jacques chwycił małą dziewczynkę za szyję. Jenny krzyczała, kiedy obchodzono się z nią brutalnie i gdy znalazła się w ramionach Jacquesa. Zelo anemicznie i bardzo słabo złapał pana Wu, kiedy wszedł Tao, kopiąc i krzycząc z rękami związanymi przez jednego z ludzi Jacquesa.
– Appa!!
– Jenny!!! Jenny, mój skarbie!!! – krzyczał Tao. Jego oczy zwróciły się na mężczyznę trzymającego Jenny, a wiązka przekleństw wyleciała z jego ust.
– Jacques?!?! Ty skurwysynie!!! Zostaw moją córkę w spokoju!!
– Wiedziałem, że mnie akceptujesz, dlatego ją mam. – Jacques wyciągnął broń z tylnej kieszeni. – Powinieneś lepiej troszczyć się o swoje drogocenne dziecko, żeby nie zwiała z niewłaściwym facetem. – Jacques zaśmiał się złowrogo. Wymierzył broń w swojego byłego pracodawcę i uśmiechnął się znacząco.
– Ty głupi, głupi człowieku.
– Jacques…
– To co robiłem przez cały ten czas jest niewybaczalne. A ty nadal mi ufasz?
– Ty…
– Zabiłem twoją żonę. Kradłem twoje pieniądze. Sprzeniewierzyłem twoją galerię. Popełniłem przestępstwo pod twoim nazwiskiem. Jestem bliski zrujnowania twojej firmy i twojej rodziny. Jestem o krok od spalenia na wiór wszystkiego, co masz i patrzenia, jak cierpisz razem z nimi. A ty jednak wciąż mi ufasz? – Użył broni, by unieść głowę starszego mężczyzny. – W tej chwili jestem o włos od ucieczki z twoją ukochaną wnuczką, a ty nie będziesz miał innego wyboru jak tylko mi zaufać. Bo zawsze to robisz.
– Ojcze!! – krzyknął Tao, kiedy Jacques przycisnął broń do brzucha mężczyzny i postrzelił go. Pan Wu mógł poczuć, jak jego oczy wywracają się do tyłu, gdy nagle upadł na podłogę w kałużę własnej krwi. Suho upuścił broń i pobiegł prosto do swojego wuja.
– Wujku Wu!!!
– Do widzenia, frajerzy. Miło było poznać was wszystkich. – Jacques wyszedł z płaczącą Jenny na rękach, wkraczając razem z Zelo do sekretnego wejścia.
– Teraz wiesz, jakie to uczucie stracić wszystko, co miałeś. – Wejście zamknęło się, podczas gdy Suho trzymał wuja w swoich ramionach; Tao był na kolanach, płacząc tak głośno, jak mógł. Poplecznicy Jacquesa wyszli razem z nim i kątem oka Suho mógł dostrzec szybko odjeżdżającego vana.
– Tao, zadzwoń po karetkę. – Suho podniósł się i wybiegł przez drzwi. Wskoczył do swojego auta i popędził za vanem. Uderzył w telefon, wybierając numer, którego najbardziej potrzebował. Kris, Kris, Kris…
Spojrzał na swoje zakrwawione dłonie. Krew jego wuja pokrywała jego palce i ściekała po nich jak atrament.
Nie spocznę, dopóki nie ujrzę krwi Jacquesa na tych palcach.
I z tą myślą nadepnął na pedał gazu.

5 komentarzy:

  1. Jaka akcja XD Bardzo się cieszę ze szybko dodajesz rozdziały i to jeszcze te które trzymają w jak największym napięciu. Uwielbiam cię~ hwaiting~♥

    OdpowiedzUsuń
  2. A myślałam że Pan X to ojciec Krisa! Omo ale sie porobiło...to ChanYeol umarł czy nie? xD Trzymam kciuki żeby Laleczki przeżyły!!! Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. No tego to się chyba nikt nie spodziewał. Czy można jeszcze więcej bałaganu narobić? Można. Bo dlaczego by nie. Niech biedni czytelnicy zdychają z niewiedzy i przebiegu akcji ;_;

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za niespodziewany obrót akcji, no kto by pomyślał... nawet sie nie spodziewałam, że to Jacques. Taka poboczna postać a jednak wszystko kręci się wokół niego. NIech no tylko spróbuje zrobić coś małej Jenny to będzie trupem (żarcik, już jest trupem, to tylko kwestia czasu)

    OdpowiedzUsuń