piątek, 10 lipca 2015

The Porcelain Dolls [8/38]

tytuł rozdziału: Sprzymierzeńcy i gangsterzy | oryginał: Allies and Gangster Men 
pairingi: Chanyeol/Baekhyun, Sehun/Luhan, Kai/Kyungsoo, Kris/Tao, Xiumin/Chen, Suho/Lay
rating: PG-13
A/N: Cześć wszystkim! Przychodzę z kolejnym rozdziałem dzisiaj, chociaż myślałam, że pojawi się jutro z powodu wczorajszego wyjazdu. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i będzie czytać tak chętnie jak do tej pory! Zapraszam!
            – O rany, jak zamierzamy znaleźć Laleczki?
            – Nie mam pojęcia, Youngjae i pamiętaj, chcę cheeseburgera. Normalnego, nie podwójnego, dobra?
            – Zrozumiałem.
            Himchan westchnął ciężko, zostawiając swojego partnera w kolejce w Burger King i rozglądając się za miejscem do siedzenia. Minął tydzień od zniknięcia Laleczek, ich szef wydał im polecenie, aby odnaleźć zaginione Laleczki. Niestety, jak do tej pory nie mieli żadnych śladów. Nikt nie wiedział, gdzie one zniknęły, a Himchan i Youngjae natknęli się na więcej ślepych uliczek niż dziecko biegające bez celu w labiryncie. Himchan zaczynał czuć się sfrustrowany i miał prawdziwą ochotę się poddać. Więc teraz byli tam, jedząc lunch w Burger King i próbując zaplanować następny krok.
            – Rany, Youngjae, z pewnością jesz dużo – powiedział Himchan, pozwalając swoim oczom spocząć na widoku potrójnego cheeseburgera z dwoma porcjami frytek i ogromnym shakiem. 
            – Twój brzuch staje się pusty dość szybko, kiedy szukasz zaginionych ludzi. – Youngjae pociągnął duży łyk swojego shake’a, zanim zabrali się za jedzenie swoich burgerów.
            – Wiesz, zaczynam myśleć, że Laleczki mogły opuścić miasto. – Youngjae oblizał usta. – Mam na myśli, że przeczesaliśmy cały Seul, a po nich nie ma śladu! Chodzi mi o to, jak ciężko może być odnaleźć trzech chłopców z białą skórą, dużymi oczami i czerwonymi ustami? 
            – Zdajesz sobie sprawę, że właśnie opisałeś połowę chłopaków tutaj, w Seulu? – odpowiedział Himchan. – Jest mnóstwo ludzi z takim opisem. – Spoglądał na skórę Youngjae przez chwilę. – Ty też jesteś całkiem jasny.
            – Dzięki, staram się unikać słońca. – Youngjae uśmiechnął się, jego usta pokryte sosem barbeque.  Himchan skrzywił się lekko.
            – Appa!! Chcę cheeseburgera! – powiedział mały chłopiec, głośno domagając się od swojego taty cheeseburgera.
            – Och, spójrz, mają nawet zabawki Minionki! – odrzekła mała dziewczynka obok chłopca, klaszcząc w dłonie z radości. Dwójka wciąż była w mundurkach, więc prawdopodobnie dopiero wyszli ze szkoły.
            – Dobrze dzieci, uspokójcie się i powiedzcie mi, co chcecie – odparł ich tata, sięgając po portfel.
            – Mają zabawki Minionki? Jak mogłem ich nie zauważyć? – odezwał się Youngjae, wyciągając szyję w poszukiwaniu żółtych zabawek. – Chcesz jedną?
            – Żartujesz sobie ze mnie? One są dla dzieci.
            – Okej, poproszę cztery cheeseburgery, dwa Double Whoppery, jednego bekonowego burgera, dziesięć porcji frytek i siedem dużych dietetycznych coli.
            – Wow, wiem, że to tylko dzieci, ale muszą jeść dużo. – Youngjae sapnął w szoku, przypadkiem podsłuchując zamówienie mężczyzny przy ladzie.
            – Nie bądź głupi, może on ma rodzinę do wykarmienia.
            – Dobrze, dzieci, wybierzcie swoje zabawki.

– Chcę tą! – Wskazał mały chłopiec. – Tą z naprawę dużymi oczami i okularami.

– One wszystkie mają okulary, kochanie.

– Wiem, ale mnie się podoba właśnie ta. Jest najsłodsza.

– Tak, przypomina mi o Kyungsoo oppie.

– Czy właśnie to słyszałeś?! – Himchan ścisnął ramię Youngjae z niecierpliwością.

– Słyszałem – powiedział Youngjae, kiwając głową z niepokojem. – To dziecko myśli, że z kogo sobie żartuje, ta druga jest o wiele słodsza.

Himchan klepnął Youngjae w głowę. – Nie, idioto! To dziecko powiedziało ‘Kyungsoo’.

– Naprawdę?! – Oczy Youngjae rozszerzyły się.

Dwójka przyglądała się rodzinie, która była zajęta radzeniem sobie ze wszystkimi pakunkami. – Czekaj chwilę, Himchan, o ile wiemy, to może być inny Kyungsoo. Chodzi mi o to, że Seul jest pełny Kyungsoo!

– Nie mogę się doczekać soboty, konkursu tanecznego Kai hyunga. Będzie świetna zabawa!

– Tak, będzie, teraz chcę, żebyście zachowywali się jak najlepiej tego dnia, dobrze? Idziemy do kampusu uniwersyteckiego, więc bądźcie grzeczni.

– Tak, appa. – Mały chłopiec pokiwał głową.

– Czy wzięłaś jakąś inną zabawkę dla Luhana? – tata rodziny zapytał swoją córkę, a Himchan i Youngjae poczuli, jakby mieli wybuchnąć.

– Tak! Tutaj! – Dziewczynka pomachała zabawką, którą trzymała w dłoni. – Czy Baekhyun oppa lubi bekon? Może woli kurczaka?

– Nie martw się, kochanie, Baekhyun zje wszystko. – Mężczyzna z dużymi oczami i nieco pucułowatymi policzkami uśmiechnął się, łapiąc syna za rękę i wychodząc z restauracji. Himchan i Youngjae patrzyli, jak wychodzą, ich usta w milczeniu przeżuwały burgery.

– Luhan, Kyungsoo i Baekhyun w tej samej rozmowie? – spytał Youngjae.

– Czy to może być…

– Nie może – odpowiedział Youngjae.

– Ale to musi…

– Może to jest…

– Bierz swoje burgery i chodźmy za nimi! – Himchan wziął swój napój oraz wybiegł za rodziną. Przyglądał się rodzinie wsiadającej do taksówki o kilka stóp dalej.

– Youngjae!! Pospiesz się!!

– Już idę. – Youngjae dogonił go, ale było już za późno. Rodzina była w taksówce i właśnie odjechała. Na szczęście za tamtą stała inna taksówka, czekając na klienta.

– Szybko! Za tą taksówką! – polecił Himchan.

– Poczekajcie, chłopaki, macie pieniądze? – zapytał taksówkarz.

– Oczywiście, że mam! Proszę poczekać… - Himchan grzebał w swoim kieszeniach. Chwileczkę, są puste.

- Cholera, bez pieniędzy. Youngjae, masz jakąś kasę?

–  Nie, jestem spłukany.

– Bez gotówki nie ma jazdy. Przykro mi, chłopaki – powiedział taksówkarz, wsiadając do swojego samochodu i odjechał. Himchan musiał oprzeć się pokusie, aby pokazać taksówkarzowi środkowy palec, ale najpierw odwrócił się do swojego partnera i patrzył na niego z wściekłością.

– Jak możesz nie mieć żadnej gotówki?!

–  Wydałem wszystko na jedzenie!

– Wiedziałem. Ty i te twoje głupie frytki i shake.

– Hej, mój lekarz mi to przepisał. Jestem hipopotamo-glikemikiem.

– To się nazywa hipoglikemia, idioto – kłapnął Himchan. – Świetnie. Mieliśmy ich, a teraz ich straciliśmy.

Dwójka poszła w dół ulicy, powłócząc nogami, kiedy nagły podmuch wiatru dmuchnął w nich. Jedna z papierowych ulotek na ziemi pofrunęła i trafiła w twarz Youngjae.

–  Hej, kto wyłączył światło? – zapytał zdezorientowany. Himchan tak strasznie chciał ukręcić mu łeb.

– To ulotka, idioto. – Himchan zdjął ulotkę z twarzy Youngjae. – Poczekaj chwilę, spójrz na to.

–  2013 Finałowy Konkurs Tańca w Seulu. Poszukiwania kolejnego najlepszego tancerza kampusu. Odbędzie się w tą sobotę w Exoplanet University – przeczytał Youngjae.

–  Wiesz, te dzieciaki rozmawiały o konkursie tańca, który przypadkowo odbywa się w tą sobotę również w uniwersyteckim kampusie.  – Himchan uśmiechnął się do siebie, unosząc brwi.

– Myślisz, że tu jest połączenie? – Youngjae zapytał swojego partnera. Himchan westchnął w duchu.

­– Po prostu chodź za mną.

– Okej. – Youngjae ochoczo podążył za swoim przyjacielem, przeżuwając frytki.

***

­­– Przepraszam. – Wysoki, niezgrabny mężczyzna z fryzurą na kształt miski i okularami w stylu Harry’ego Pottera podszedł do bramkarza Klubu Z w Gangnam. – Jestem osobistym asystentem pana Kim Kibuma i muszę dostać się do środka.

– Dlaczego tak? – zapytał bramkarz monotonnym, automatycznym głosem.

– Widzisz, pan Kim Kibum milionerem odnoszącym duże sukcesy, ale cierpi na ataki serca. Dostaje ich łatwo, kiedy widzi te wszystkie nagie dziewczyny tańczące na scenie. Muszę wejść do środka, aby przekazać mu jego lekarstwo.

­– Skoro dostaje ataku serca przez striptizerki, to dlaczego tu jest?

– Widzisz, ma problem z żoną. Nie uprawiał seksu przez trzy lata. Lubi to uczucie, kiedy prawie umiera od seksualnej rozrywki. – Mężczyzna nachylił się, aby szepnąć do ucha bramkarza. – To daje mu porządny skok adrenaliny.

– Okej. – Bramkarz wzruszył ramionami zaniepokojony przez dziwacznego milionera i jego nie mniej dziwacznego asystenta. Spojrzał na listę i zobaczył, że pan Kim Kibum jest tam zarejestrowany.

– Możesz wejść.

– Dziękuję panu. – Niezgrabny mężczyzna wszedł do środka, trzymając stopy blisko siebie a ramiona zgarbione. Wytarł się pod obciętą na kształt miski grzywką i podniósł okulary. Prawie wepchnął sobie palec do oka, ponieważ oprawki były puste.

Spojrzał na lekarstwo, które trzymał.  – Aspiryna – wymamrotał. Zdjął zakrętkę pojemniczka i wsypał całe lekarstwo do swoich ust, przeżuwając głośno.

– Mniam, tic taci. Ci faceci w głównej siedzibie znają się na rzeczy. 

Zgadza się, ten niezgrabny i okropnie frajersko wyglądający, gładko wypowiadający się asystent to był nie kto inny jak Kris. Kris nie mógł używać swojej starej ksywy, by dostać się do klubu, zwłaszcza odkąd zaaresztował ich ostatnim razem, więc wybrał Ksywę Nr 478, Niezgrabny Asystent Szukający Swojego Szefa Dotkniętego Atakiem Serca.

Kris utrzymał swoją nieco niezgrabną posturę, kiedy robił obchód. Ten klub był trochę cichszy w porównaniu do tego starego w Dzielnicy Czerwonych Latarni, ale miał całkiem dobry tłum. Szybkie przeskanowanie terenu i Kris rozpoznał kelnerów i kelnerki, kilka starych, jednakże sławnych stałych klientów bez wątpienia lojalnych klubowi, a nawet jakieś stare dekoracje wiszące na ścianie.

 – Bloody Mary poproszę – w połowie wykaszlał do kelnera, niskiego mężczyzny z niebieskimi, sterczącymi włosami. Ten skinął głową i przeszedł do robienia drinka. Kris odchrząknął kilka razy, próbując zatuszować swój głos w obawie, że ktoś inny mógłby go rozpoznać.

– Dziękuję – powiedział wyższym tonem, usiłując brzmieć miękko, głowę trzymał spuszczoną, sącząc swój napój.

– O rany, wyglądasz bardzo podobnie do kogoś, kogo znam.  

Kris pospiesznie uniósł głowę i napotkał parę brązowych, błyszczących oczu, szelmowski uśmiech i dołeczki. O cholera, to Lay, barman.

– Naprawdę?

– Ocknij się, Kris, wiedziałem, że to ty.  – Lay uśmiechnął się ironicznie, podając mu kilka chusteczek, zanim ten wypluł swojego drinka. – Nie rozlewaj. To nie jest tanie Martini.

­ – Skąd wiedziałeś, że to ja?

– Mam fotograficzną pamięć. Dobrze radzę sobie z twarzami. Umiem zauważyć i rozpoznać je, nawet jeśli mają zmienione imiona i przeszli operację plastyczną, by poprawić całą twarz.  – Lay uśmiechnął się, wycierając ladę. – Na dodatek znam pana Kim Kibuma. On nie ma asystenta, który jest wysoki na sześć stóp i nosi koszulę Dolce Gabbana.

Kris jęknął. – Dobra, masz mnie.

­– Nie martw się, nie wydam cię. Gdybym to zrobił, już byłbyś stąd wyrzucony.

Dzięki. – Kris obdarzył go lekkim uśmiechem i kontynuował sączenie swojego drinka.

­– Dlaczego nie powiedziałeś mi, że jesteś gliną?

Kris przerwał na chwilę. Lay wiedział, że on pracuje dla prawa. Mógł go wydać, ale tego nie zrobił. Tej nocy chronił tożsamość Krisa. Czy Layowi można zaufać?

Byłoby miło mieć kogoś po swojej stronie.

– Czy mogę ci ufać?

– Zdecydowanie.

– Nie jestem gliną. – Kris rozejrzał się dookoła, zanim zaczął szeptać. – Pracuję dla WOAHT. Jestem zaangażowany w do śledztwo od miesięcy.

– Szukasz mojego szefa?

– Poznałeś go? Tego trudno osiągalnego Pana X.

– Och, nie, ale słyszałem o nim. 

­ – Co słyszałeś?

– Jak wpływowy i bogaty on jest. Jest także bardzo agresywny – powiedział Lay, sprawdzając również otoczenie. – Słyszałem, że ma kontakty z prezydentem Seulu.

– Więc jest politykiem?

– Może. Musi być popularną osobistością, ale wielu przekonało się, że ponadto pan X trzyma swój profil społeczny w ukryciu – wyjaśnił. –  Kilka dni temu w klubie widziałem, jak jeden z jego pracowników zajmuje się niektórymi dokumentami finansowymi. Nie jestem pewien, czy papiery są wciąż tutaj.

– Słyszałem, że zamordował kilka osób, aby być tam, gdzie jest teraz.

– Nie byłbym zaskoczony.

– Muszę schwytać tego Pana X, w przeciwnym wypadku życia Laleczek będą na zawsze w niebezpieczeństwie.

– Mówiąc o Laleczkach, gdzie one są?

– Nie mogę ich znaleźć. Szukałem już wszędzie, miałem nadzieję, że dzisiejszej nocy wpadnę na ich trop.

– Zatem przyszedłeś w złe miejsce. Nikt z nas nie słyszał nic o miejscu ich pobytu. Ostrzegam cię jednak, Pan X także ich szuka.

– Założę się, że on również nie ma żadnych poszlak.

– Nie żebym o tym wiedział. – Lay westchnął. – Mam nadzieję, że z chłopcami w porządku. Moi biedni chłopcy.

– Pracujesz z nimi blisko?

– Nie do końca, ale opiekuję się nimi – odparł Lay, biorą pustą szklankę Krisa. – Przynoszę im jedzenie, książki, rozmawiam z nimi… wiesz, zwykłe rzeczy.

– Wiesz, skąd oni są?

– O tak, Baekhyun został sprzedany do klubu, kiedy miał dziewięć lat. Kyungsoo został porwany z Wielkiej Brytanii, a Luhan z Chin. Byli bardzo młodzi, gdy przybyli do klubu.

– Zacznij wyjawiać szczegóły.

– Kiedy zacząłem tutaj pracować, oni dopiero co zaczęli cały ten interes z Porcelanowymi Laleczkami. Na początku była to tylko koncepcja, pomysł. Nie wiedzieliśmy nawet, czy to zadziała. Potem, nagle, zostali wezwani.

– Wezwani dokąd?

– Wezwani, aby zobaczyć Pana X – powiedział Lay. – Nikt nie wie, gdzie on mieszka. Po prostu pewnego dnia zostały wezwane. Następnego dnia wróciły, słyszeliśmy, że Pan X nalegał, aby uczynić je stałym elementem klubu i zanim się zorientowałeś, boom. Zamówienia i rezerwacje nadchodziły szybciej niż wprowadzenie nowego iPhone’a.

– Myślisz, że Pan X uprawiał z nimi seks?

– Nie mam pojęcia. To jest możliwe. Krążą plotki, że jeśli Pan X osobiście się z tobą prześpi, będziesz miał kłopoty bądź będziesz miał się bardzo dobrze. Tak czy owak musisz być kimś wyjątkowym i wyróżniającym się.

– Jakie rzeczy działy się z Laleczkami, kiedy tutaj były?

– Wszystko. Wszelkiego rodzaju wykorzystywanie, bicie, głodzenie… - Lay przestał na chwilę mówić. Poczuł gwałtowny przypływ emocji w sercu, mieszankę złości i smutku. Kochał chłopców, jakby byli jego własnymi braćmi. W sekrecie cieszył się, że uciekli, ale teraz był o nich niespokojny, odkąd wszyscy ich szukali. – Nie chcę o tym mówić.

– W porządku. Przepraszam, jeśli wprawiłem cię w zakłopotanie. – Kris przeprosił i dwójka była przez chwilę cicho. Potem Kris przemówił. – Chciałbyś mi pomóc?

– Pomóc ci?

– Tak. Pomóc mi w schwytaniu Pana X, uwolnieniu Laleczek i wszystkich pozostałych z tych męczarni, wliczając w to ciebie. Przyznaj to, nienawidzisz tu pracować i nienawidzisz swojego szefa. Gdyby było inaczej, nie pomógłbyś mi, wiedząc, że pracuję dla WOAHT.

– No, nie wiem…

– Wszystko, co musisz zrobić, to dostarczyć mi trochę informacji, które mógłbym wykorzystać, aby wyśledzić tego gościa. Jeśli możesz pomóc, wcześniej złapiemy tego faceta i zakończymy jego kryminalną ścieżkę.

Lay zastanowił się. To było niebezpieczne. Jeśli zostałby odkryty jako zdrajca, zostałby zwolniony. Albo gorzej, wytropiony i zabity. Znał konsekwencje bycia zdrajcą i one nie były przyjemne. Jednakże, jeśli plan by się powiódł, wreszcie byłby wolny. Nigdy więcej serwowania drinków pijanym klientom. Nigdy więcej bezwstydnego rozbierania się i zsuwania się po rurze. Jego koledzy i prostytutki, o które się troszczył, byliby ocaleni z tego nielegalnego biznesu. Ludzie jak Laleczki byliby wolni.

Baekhyun, Luhan, Kyungsoo…

– Dobra. Umowa stoi. – Lay potrząsnął dłonią Krisa. – Robię to dla Laleczek i ich dobra.

– Dobrze. – Kris uśmiechnął się. Położył kilka banknotów na blacie i wstał. – Pójdę zrobić obchód. Sprawdzę cię później.

– Czekaj… - Lay patrzył, jak Kris odchodzi w swój niezgrabny sposób. Nie wiedział, jak skontaktować się z tajnym agentem. Lay westchnął i spojrzał na banknoty dolarowe. Zaczął je liczyć, nim utkwił na nich intensywne spojrzenie. Ta strona banknotów, gdzie są numery seryjne…

Lay chwycił długopis i spisał otoczone kółkiem numery. Spojrzał z powrotem na swoją kartkę.

02-xxx-xxxx

– To numer telefonu – wymamrotał do siebie. Uśmiechnął się bez słowa i starł znaki od długopisu z banknotów. Zachował banknoty i zwrócił się do kolejnego klienta.

– Witam, panie Kim Kibum.

– Nie mam pojęcia, dlaczego wszyscy zachowują się w ten sposób. Ktoś ciągle mówi mi, że mój asystent jest tutaj, aby podać mi lekarstwo na atak serca. Nie mam asystenta, który to robi. Mój asystent jest pieprzoną kobietą, do kurwy nędzy, i wiedziałbym, gdyby tutaj była, ponieważ ona ma parę reflektorów, która mogłaby oślepić tysiące jeleni, jeśli wiesz, co mam na myśli. – Pan Kim wykonywał okrężne ruchy na swojej klatce piersiowej, próbując podrobić kobiece piersi. – Powiedz mi, Lay, czy jestem pijany? – mężczyzna wybełkotał, wystawiając język i z trudem sięgając po swojego drinka.

Lay uśmiechnął się oraz zrobił dla niego kolejnego drinka. – Tak, proszę pana. I proszę mi wierzyć, tak jest lepiej.

***

– Jak minęło spotkanie w klinice? – Chanyeol zapytał Baekhyuna w nocy, kiedy chłopcy przygotowywali się do łóżka. Baekhyun właśnie zajadał się, egzemplarz National Geographic na jego kolanach. Chanyeol wsunął się pod kołdrę i spojrzał na Baekhyuna.

– Było w porządku.

– Tylko w porządku?

– Tak.

– W takim razie dobrze. – Chanyeol westchnął, chcąc się odwrócić. Dwójka była przez chwilę cicho.



– Tak, Porcelanowe Laleczki. Zapewniają klubowi największy dochód. Jeśli je stracisz, stracisz pieniądze.

– Największym przychodem klubu jest grupa lalek?

– Nie mam pojęcia. To tajemnica. Zapytałem mojego brata, czy to tylko grupa lalek, wyśmiał mnie i zlekceważył.

– Może one są ludźmi. To znaczy, z lalkami nie możesz zrobić nic i jestem pewien, że pieprzenie ich nie jest dobrym przeżyciem.

– Tak, z tymi dużymi oczami i śnieżnobiałą skórą…



– Uhm, Baekhyun, mogę zadać ci pytanie?

– Tak?

– Czy byłeś… - Duże oczy, śnieżnobiała skóra. Prostytutki. Porcelanowe Laleczki. Pieniądze. Strzelanina. Klub. Trójka z nich.

– Czy pracowałeś w klubie? – spytał Chanyeol.

– Tak, pracowałem – odpowiedział Baekhyun, patrząc nieco podenerwowany.

– Czy byłeś… - Chanyeol przełknął ślinę – prostytutką?

Baekhyun zamknął swoje czasopismo. Wpatrywał się w swoje dłonie, gryząc dolną wargę, nie wykonując ruchów.

– Byłeś nią, Baekhyun? – Tym razem Baekhyun nie mógł odpowiedzieć. Ledwo skinął głową. Nie spojrzał w górę. Czuł się zawstydzony. Czuł się brudny i zwyczajnie obrzydliwy. Chciał wyjść z łóżka, uciec ze wstydu. Nie zasługiwał na ubrania, które nosił czy też na spanie w czystym i ciepłym łóżku Chanyeola. Czuł, jakby plamił to.

Jesteś niczym innym, jak tylko zdzirowatą dziwką, Baekhyun. Osobą, której ciało zostało wykorzystane. Masz plamy spermy prawdopodobnie dwudziestu różnych mężczyzn w swoim tyłku. Nie masz prawa, żeby do mnie mówić.

– Zamierzasz mnie przegonić? – zapytał Baekhyun.

– Co? Nie! Dlaczego miałbym to zrobić?

– Bo jestem prostytutką.

– Nie! Nie, nie przegonię cię. Nie wybrałeś tego, prawda? – Baekhyun potrząsnął głową. – Zatem to nie twoja wina.

- Moi bracia i ja byliśmy prostytutkami przez lata – powiedział słabo Baekhyun, nie zauważając, że Chanyeol przysuwa się bliżej niego. – Jest mi tak przykro za bycie ciężarem dla was wszystkich. Dla Sehuna, Kaia, doktora Kim, Xiumina, Lucy i Mike’a…

– Och nie, nie czuj się w ten sposób, nie jesteście ciężarem – odrzekł Chanyeol. Wyciągnął swoją dłoń. – Połóż tutaj swoją rękę, Baekhyun. – Baekhyun ułożył swoją rękę i pozwolił Chanyeolowi ją przytrzymać.

– Chcemy, chłopaki, żebyście byli bezpieczni, tylko to się liczy. Będziemy was chronić, choćby nie wiem co. Nie wstydzę się ciebie, nigdy.

– Naprawdę? – Baekhyun pociągnął nosem. – Tylko że…

– Cii… zapomnij o tym – Chanyeol zagruchał, pocierając wierzch dłoni Baekhyuna. – Nie obchodzi mnie i nie chcę wiedzieć, co się stało. Przynajmniej nie tej nocy. Prześpijmy się trochę. Jesteś bezpieczny na jeszcze jedną noc. – Chanyeol ciepło uśmiechnął się do Baekhyuna, sięgając tak, by dotknąć jego policzka.

Baekhyun poczuł, jak ciepła dłoń dotyka jego policzka. Jeden z placów przesunął się w poprzek, aby zetrzeć łzy. Zamknął oczy, czekając aż dłoń dotknie go lub przesunie się  inne miejsce na jego ciele. Nagle ciepło zniknęło. Baekhyun pośpiesznie otworzył oczy, a Chanyeol sięgnął, by wyłączyć światło.

– Dobranoc, Baekhyun.

– Dobranoc, Chanyeol.

Światło zgasło, a Baekhyun i Chanyeol leżeli.  Zamknęli oczy na kilka minut, potem zdali sobie sprawę, że ich dłonie wciąż trzymają się wzajemnie.

– Chanyeol?

– Tak?

– Czy mógłbyś… moją dłoń…

– Och, przepraszam za to.

– Nie, mam na myśli, czy mógłbyś ją potrzymać. Tej nocy.

Chanyeol musiał zwalczyć odrażający uśmiech, rosnący na jego twarzy. – Dobrze.

I dwójka zasnęła z dłońmi splecionymi na resztę nocy. 


5 komentarzy:

  1. Awww <3 Kocham to, poważnie [*]
    Ten moment z Himchanem i tym drugim mnie rozwali, serio xD
    W ogóle to ff jest boskie, dziękuję za tłumaczenie, bo jest naprawdę fajne ;3
    Weny i chęci :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dbdhhssbsjsjjsshshsh ♡ mogłoby być tak puchato do końca.szip szip Chanbaeki.
    Początek bardzo mnie zaniepokoił. Chyba skończy się sielanka i zaczna kłopoty :( i oby Kris i Lay nie wtopili. Chociaż. Na pewno wpadną w jakieś tarapaty

    OdpowiedzUsuń
  3. Baekyeol tak bardzo ;---; Ale będzie akcja ba tym konkursie tańca xD czekam na dalsze rozdziały ~ fighting!

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny ff! *^* Zakochałam się w nim ♡
    Dziękuje za te rozdziały które już przetłumaczyłaś i z niecierpliwością czekam na następne >.<
    Powodzenia w tłumaczeniu, weny itd. ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Youngjae i Himchan to takie typowe przygłupy, ale przynajmniej jest zabawnie. Mam tylko cichą nadzieję, że ich plan nie wypali i nie złapią laleczek, bo byłoby nieciekawie. Kris znakomicie ogdrywa swoje role, no i znowu spotkał mojego Xinga <3 Jeśli razem będą współpracować to wszystko pójdzie jak po maśle i złapią tego psychola pana X, ale życie lubi zaskakiwać, dlatego czekam na jakieś niespodziewane akcje.

    OdpowiedzUsuń